Zbrodnia i Kara-Dostojewski

download Zbrodnia i Kara-Dostojewski

of 275

Transcript of Zbrodnia i Kara-Dostojewski

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    1/275

    tytu: "ZBRODNIA I KARA"autor: FIODOR DOSTOJEWSKIPRZEOY CZESAW JASTRZBIEC-KOZOWSKI

    WARSZAWA 1984 PASTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZYTytu oryginau: "PRIESTUPLENIJE I NAKAZANIJE"Okadk i obwolut projektowa TADEUSZ PIETRZYKOpracowanie typograficzne WACAW WYSZYSKI(c) Copyright for the Polish edirion by Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa1955, 1957, 1964. ISBN 83-06-00889-8ZBRODNIA I KARAPOWIE W SZECIU CZCIACH Z EPILOGIEM

    CZ PIERWSZA

    W pocztku lipca pod wieczr niezwykle upalnego dnia pewien modzieniec wyszedna ulic ze swej izdebki, ktr podnajmowa od lokatorw przy uliczce S-ej, ipowoli, jakby niezdecydowany, skierowa si ku mostowi K-mu. Na schodachszczliwie unikn spotkania ze swoj gospodyni. Jego izdebka miecia si tupod dachem wysokiej, piciopitrowej kamienicy i bardziej przypominaa szaf ni

    mieszkanie. Gospodyni za, od ktrej wynajmowa t izdebk, wraz z obiadem iobsug, zajmowaa mieszkanie oddzielne, o pitro niej; i za kadym razem, gdywychodzi na ulic, koniecznie musia przej mimo jej kuchni, prawie zawsze naocie otwartej na schody. I za kadym razem, przechodzc mimo, modzieniecdoznawa jakiego chorobliwego uczucia lku, ktre go napeniao wstydem iwywoywao grymas. Ju duo by winien gospodyni i obawia si j spotka. Nieznaczy to, by by tak tchrzliwy i zahukany, wrcz przeciwnie, lecz od pewnegoczasu by w stanie jakiego rozdranienia i napicia podobnego do hipochondrii.Tak dalece pogry si w sobie, tak stroni od ludzi, e w ogle lka siwszelkiego spotkania, nie tylko z gospodyni. Gnbio go ubstwo; ale nawet tetrudne warunki ostatnio przestay mu ciy. Swymi biecymi sprawami zupenieprzesta, zupenie nie chcia si zajmowa. Waciwie, wcale gospodyni si

    ^h&Bfrljsa^.&is "ISst^ihSis-s^-.i^dluH^^^^gt^a -g-pfg-.s^l-s-lll^s-- s.l.ii li-^ ^aay li |s S S S ^3 e^ s-o"-R-s aS-.^sg-s N a^^BS-o g-"l^^3!^^! o.^3. saga ^s^isGgR-^-^NEs-gg ^ osgw-os" " s o.^ s g ^ ^8" a S 2' y o-s-s- R-5-R" s o s' a a.- 3 s' s-"-i0 ^3 l ;Sl;1'i H""

    wierzy tym swoim marzeniom i tylko podjudza si ich potwornym, ale i kuszcymzuchwalstwem. Teraz za, po upywie miesica, ju zaczyna patrze na to inaczeji wbrew wszystkim przekornym monologom o wasnej bezsile i niezdecydowaniu jakomimo woli przywyk ju poczytywa "potworne" marzenie za realny plan, chocia wdalszym cigu nie wierzy sobie. Ot i teraz szed dokona prby swego planu i zkadym krokiem wzruszenie jego roso coraz gwatowniej. Z zamierajcym sercem, znerwowym dreniem podszed do olbrzymiej kamienicy, z jednej strony wychodzcej

    na kana, z drugiej za na ulic W-. Dom ten skada si z samych maychmieszkanek, a najmowali je rni rkodzielnicy, krawcy, lusarze, kucharki,jacy tam Niemcy, wasnym przemysem yjce panny, drobni urzdnicy i tak dalej.Wchodzcy i wychodzcy przesmykiwali si raz po raz pod obydwiema bramami i naobydwu podwrkach. Pracowali tutaj trzej czy czterej Stre. Modzieniec bardzoby rad, e nie spotka adnego z nich, i niepostrzeenie przemkn si zaraz zbramy na prawo, na schody. Schody byy ciemne i ciasne, "kuchenne", ale on towszystko ju przedtem wiedzia i zbada, i cae to otoczenie dogadzao mu: wtakich mrokach nawet ciekawskie spojrzenie nie byo niebezpieczne. "Jeeli taksi boj teraz, to c by to byo, gdyby rzeczywicie doszo do tego?..." -

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    2/275

    pomyla mimo woli, idc na czwarte pitro. Tutaj zatarasowali mu drogwysueni onierze-tragarze, wynoszcy meble z jednego z mieszka. Juwiedzia, e mieszkanie to zajmuje pewien familijny Niemiec, urzdnik z rodzin."Wic Niemiec si teraz wyprowadza; wic na czwartym pitrze, na tych schodach ina tym podecie pozostanie przez jaki czas tylko jedno zajte mieszkanie -staruchy... To dobrze... na wszelki wypadek..." - pomyla znowu i zadzwoni dodrzwi staruszki. Dzwonek dwikn wtle, jakby by z blachy, a nie z miedzi.Wszystkie mieszkania w takich domach miewaj takie dzwonki. Ju nie pamitatego osobliwego dwiczenia, wic teraz mu jakby co przypominao, co jasnoukazao... Drgn cay: wida zanadto osaby mu nerwy tym razem. Po chwilidrzwi si uchyliy nieznacznie; przez malutk szpark lokatorka ogldaaprzybysza z widoczn nieufnoci, tak e mona byo dostrzec tylko jejbyszczce w ciemnoci oczka. Lecz zobaczywszy na podecie duo ludzi, nabraaotuchy, 12i otworzya zupenie. Modzieniec przestpi prg ciemnej sionki, przedzielonejprzepierzeniem, za ktrym miecia si maleka kuchnia. Stara staa przed nim wmilczeniu i patrzaa na niego pytajco. Bya to drobniutka, sucha starowinka, wwieku jakich szedziesiciu lat, z ostrymi, zymi oczkami, z malutkim,spiczastym nosem, bez chustki na gowie. Powe, ledwie siwizn przyprszonewosy byy tusto nasmarowane olejem. Cienka i duga szyja, podobna do kurzej

    nogi, bya omotana jakimi flanelowymi galgankami, a z ramion, mimo upau,zwisaa zniszczona i poka salopka na futrze. Staruszka raz po raz kaszlaa ipostkiwaa. Widocznie modzieniec spojrza na ni jako osobliwie, bo i w jejoczach migna naraz uprzednia nieufno. - Raskolnikow, student. Byem ju upani przed miesicem - popieszy mrukn mody czowiek z puklonem,przypomniawszy sobie, e naley by grzeczniejszym. - Pamitam, mj dobrodzieju,bardzo dobrze pamitam, e ju by - dobitnie rzeka staruszka, wci niespuszczajc pytajcych oczu z jego twarzy. - Wic wanie... I znowu w takiejsprawie... - cign Raskolnikow, troch zmieszany i zdziwiony nieufnocistarej. "A moe ona zawsze jest taka, tylko zeszym razem nie zauwayem" -pomyla z nieprzyjemnym uczuciem. Stara milczaa jakby w zamyleniu, potemusuna si i wskazawszy drzwi do pokoju, rzeka puszczajc gocia naprzd : -Prosz wej, dobrodzieju.Nieduy pokj, do ktrego wszed modzieniec, pokj z t tapet, z geranium imulinowymi firaneczkami na oknach, by w tej chwili jaskrawo owietlonyzachodzcym socem. "Wic i wtedy take bdzie wiecio soce!..." -mimochodem bysno w umyle Raskolnikowa. Szybkim spojrzeniem obrzuci wszystkow pokoju, aeby w miar monoci zbada i zapamita rozkad. Lecz w pokoju niebyo nic szczeglnego. Na umeblowanie, bardzo stare, brzozowe, skadaa sikanapa z olbrzymim, gitym drewnianym oparciem, owalny st przed kanap, midzyoknami gotowalnia ze zwierciadekiem, krzesa pod cianami i dwa czy trzygroszowe obrazki w tych ramkach, przedstawiajce niemieckie panienki zptaszkami w rku - oto i wszystko. W kcie przed 13

    niewielkim witym obrazem palia si lampka oliwna. Wszystko byo naderschludne: mebte i podogi wyszorowane do poysku, wszystko lnio. "To robotaLizawicty - pomyla modzieniec. - Ani pyku nie znalazby w caym mieszkaniu.

    Tylko u'zych i starych wdw bywa tak czysto" - cign w duchu Raskolnikow iciekawie zerkn na perkalikow zason przed drzwiami do drugiej malutkiejizdebki, gdzie stao ko starej i komoda, a dokd jeszcze nigdy nie zaglda.Cale mieszkanie skadao si z tych dwu pokoi. - O co chodzi? - surowo rzekastara wchodzc i znowu stajc przed nim tak, eby mu patrze prosto w twarz. -Przyniosem zastaw, prosz! - I wydoby z kieszeni stary, paski srebrnyzegarek.' Na kopercie wyryty by globus. acuszek by stalowy. - Ale przecieju min termin poprzedniego zastawu. Przedwczoraj upyn miesic. - Zapacpani procenty za jeszcze jeden miesic; prosz mie troch cierpliwoci. - A,

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    3/275

    mj dobrodzieju, to zaley od mojej dobrej woli, czy mie cierpliwo, czy tezaraz sprzeda t twoj rzecz. - Za zegarek duo dostan, Alono Iwanowno?- Et, przynosisz byle co, nic to pewnie niewarte. Za piercionek daam d zeszymrazem dwa papierki, a u jubilera mona i nowy taki dosta za ptora rubla. -Niech pani da ze cztery ruble, wykupi na pewno, to zegarek ojcowski. Wkrtcedostan pienidze. - Ptora rubelka i procent z gry, jeeli pan chce.- Ptora rubla! - zawoa modzieniec.- Jak si panu podoba. - I starucha podaa mu zegarek z powrotem. Mody czowiekwzi go i tak si rozzoci, e ju mia odej, lecz natychmiast sipomiarkowal na myl, e ju wicej nie ma dokd pj i e zreszt przyby tutajjeszcze w jednej sprawie. - Niech pani daje!-rzek grubiasko.Stara signa do kieszeni po klucze i posza do drugiego pokoju za zason.Modzieniec, zostawszy sam porodku pokoju, ciekawie nasuchiwa i kombinowa.Usysza, jak stara otwiera komod. "To zapewne grna szuflada - medytowa. - Awic klucze nosi w prawej kieszeni... Wszystkie w jednym pku, na stalowymkeczku... Jeden z kluczy jest 14ze trzy razy wikszy od reszty, ma karbowane pirko; jest oczywicie nie odkomody... To znaczy, e jest jeszcze jaka szkatuka czy skrzynka... To ciekawe.Skrzynki zawsze miewaj takie klucze... Swoj drog, jakie to wszystko pode..."Stara wrcia. - Oto masz, mj dobrodzieju. Liczc po dziesitce miesicznie od

    rubla, za ptora rubla naley mi si pitnacie kopiejek, za miesic z gry. Aza poprzednie dwa ruble jeszcze mi si naley, wedle tego rachunku, z grydwadziecia kopiejek. Czyli razem trzydzieci pi. Wic teraz dostaniesz zazegarek ogem rubla i pitnacie kopiejek. Oto s. - Jak to! Wic teraz tylkorubel pitnacie?- Ano tak.Modzieniec nie wdawa si w spory i wzi pienidze. Patrza na star i niespieszy si z odejciem, jakby chcia jeszcze co powiedzie czy zrobi, tylkosam nie wiedzia, co mianowicie... - Moliwe, Alono Iwanowno, e w najbliszychdniach przynios jeszcze jedn rzecz... srebrn... adn... papieronic... jaktylko zwrci mi j przyjaciel... Zmiesza si i umilk.- Ha, to wtedy pomwimy o tym, dobrodzieju.- egnam pani... A pani wci sama siedzi w domu? Siostry nie ma? - zapytamoliwie najswobodniej, wychodzc do sionki. - A co ci do niej, mj dobrodzieju?- Ale nic, oczywicie. Tak sobie zapytaem. A pani zaraz... Do widzenia, AlonoIwanowno! Raskolnikow wyszed, na dobre stropiony. Uczucie to wci sipotgowao. Na schodach kilkakrotnie nawet przystawa, jakby czym znienackazaskoczony. A w kocu, ju na ulicy, wykrzykn: - O Boe! Jakie to wszystkoobmierze! I czy naprawd, czy naprawd ja... Nie, to nonsens, toniedorzeczno!- dorzuci stanowczo. - I czy rzeczywicie co tak okropnegomogo mi przyj do gowy? Tak czy owak, do jakiej podoci zdolne jest mojeserce! Bo to przede wszystkim podle, paskudne, wstrtne, wstrtne!... A ja,przez cay miesic... Ale nie mg wyrazi ani sowami, ani okrzykami swegowzburzenia. Bezgraniczna odraza, ktra zaczynaa gnbi i tra-15

    pi jego serce ju wtedy, gdy dopiero szed do staruchy, wzmoga si teraz dotakich rozmiarw i nabraa takiej wyrazistoci, e nie wiedzia, gdzie si

    podzia od tej udrki. Szed chodnikiem jak pijany, nie widzc przechodniw ipotrcajc ich, a opamita si dopiero na nastpnej ulicy. Rozejrzawszy si,spostrzeg, e stoi koo szynkowni, do ktrej zstpowao si z chodnika poschodkach w d, do sutereny. Z drzwi wychodzio wanie dwch pijakw;podtrzymujc si wzajemnie .i wymylajc sobie, gramolili- si na ulic.Niewiele mylc Raskolnikow od razu zszed na d. Dotychczas nigdy jeszcze niewstpowa do szynkowni, ale teraz krcio mu si w gowie, a na dobitk nkaogo palce pragnienie. Zachciao mu si Wypi zimnego piwa, tym bardziej e swojenage osabienie przypisywa godowi. Usiad w ciemnym i brudnym kcie, zalepkim stolikiem, kaza sobie poda piwa i apczywie wychyli pierwsz szklank.

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    4/275

    Od razu poczu ulg, a myli si przejaniy. "Wszystko to s gupstwa - rzeksobie z otuch - i wcale nie byo powodu tak si przejmowa! Po prostuosabienie fizyczne! Wystarczy szklanka piwa, kawaek sucharka - i oto w jednejchwili umys si wzmacnia, myl staje si jasna, zamiary nabieraj tyzny! Tfu,jakie to wszystko marne!..." Ale mimo to pogardliwe splunicie patrza juwesoo, jak gdyby nagle wyzwolony od jakiego okropnego brzemienia, i przyjaniemierzy okiem obecnych. Jednak i w tej chwili mglicie przeczuwa, e cae tooptymistyczne nastawienie rwnie jest chorobliwe. W szynkowni o tej porzepozostawao niewiele goci. Oprcz tych dwch pijakw, z ktrymi si zetkn naschodkach, tu za nimi wytoczya si jeszcze caa gromada, jakie pi osb, zdziewczyn i z harmoni. Po ich wyjciu zrobio si cicho i przestronne.Pozostali: jeden podchmielony, ale nie zanadto, siedzcy nad piwem, z wygldumieszczanin, oraz jego towarzysz, otyy, siwobrody drgal w kouszku, mocnozawiany; ten drzema na awce i z rzadka, nagle, jak gdyby zbudzony ze snu,zaczyna strzela z palcw rozstawiwszy rce i podrzuca grn czci tuowianie Wstajc z awki, przy czym nuci jakie banialuki, usiujc przypomniesobie wiersze w rodzaju: Cay rok pieciem on, Ca-y rok pie-ci-em o-n...16Albo raptem, znowu si przecknwszy:Raz na miasto si wybraem, Dawn mi sw spotkaem...

    Ale nikt nie podziela jego rozanielenia; milkliwy jego towarzysz patrzy nawszystkie te wybuchy nawet wrogo i nieufnie. By tu jeszcze jeden czowiek,wygldajcy na emeryta. Siedzia na uboczu, przed swoj flaszk, z rzadka ykajeden haust i rozglda si dookoa. On take wydawa si czym wzburzony. IIRaskolnikow nie by przyzwyczajony do tumu i jakemy ju powiedzieli, unikawszelkiego towarzystwa, zwaszcza w ostatnich czasach. Ale teraz pocigno gonagle do ludzi. Dokonywao si w nim co nowego, a zarazem budzia si potrzebaobcowania z ludmi. Tak go wymczy ten cay miesic ostrej udrki i ponuregopodniecenia, e chcia bodaj przez chwil zaczerpn powietrza w innym wiecie,jakimkolwiek bd; i bez wzgldu na cae niechlujstwo otoczenia z przyjemnocisiedzia teraz w szynkowni.Gospodarz lokalu by w innej izbie, ale czsto wchodzi tutaj, do izby gwnej,skd do niej zstpujc po schodkach, przy czym ukazyway si najsampierw jegoeleganckie lakierowane buty z duymi czerwonymi wyogami. Mia na sobiespencerek i okropnie zapuszczon czarn, atasow kamizelk, by bez krawata, acaa jego twarz zdawaa si naoliwiona niby elazna kdka. Za szynkwasem stalczternastoletni moe wyrostek, drugi za, modszy chopiec, usugiwa, gdygocie czego zadali. Stay talerzyki z mizeri, czarnymi sucharkami i nadzwonka pokrajan ryb; wszystko to pachniao nader niezachcajco. Nieznonieduszne powietrze sprawiao, e trudno tu byo wysiedzie, a wszystko byo takprzepojone odorem okowity, e miao si wraenie, i od samego tego zaduchumona w cigu piciu minut sta si pijanym. Niekiedy spotykamy ludzi zupenienam obcych, ktrymi zaczynamy si interesowa od pierwszego wejrzenia, jakoraptownie, znienacka, zanim cho sowem si do nich odezwie-Liczna

    my. Wanie takie wraenie wywari na Raskolnikowie w go, ktry siedziaopodal i przypomina emerytowanego urzdnika. Pniej modzieniec kilkakrotnie

    uprzytomni sobie to pierwsze wraenie, ba, przypisywa je przeczuciu.Ustawicznie popatrywa na urzdnika naturalnie i z tego powodu, e tamtenrwnie uparcie na niego patrza i najwidoczniej mia chtk wda si z nim wrozmow. Na reszt za obecnych, nie wyczajc i gospodarza, urzdnik patrza zobojtnoci i nawet ze znudzeniem, a jednoczenie z odcieniem jakiejlekcewacej wyszoci, niby na ludzLnizszego stanu i poziomu, z ktrymi niewarto si zadawaaBy to czowiek ju po pidziesitce, redniego wzrostu ikrpej budowy, szpakowaty, z du ysin, z twarz nalan wskutek cigegopijastwa, t, a zielonkaw, z nabrzmiaymi powiekami, spoza ktrychbyszczay malutkie jak szparki, ale ywe, przekrwione oczki. Lecz byo w nim

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    5/275

    co bardzo dziwnego; w jego wzroku wiecia jaka egzaltacja - kto wie, moe bysi znalaza i roztropno, i rozum - ale zarazem migao chwilami jak gdybyszalestwo. Ubrany by w stary, do cna obszarpany frak, z poobrywanymi guzikami;tylko jeden trzyma si jeszcze z bied, i na ten jeden guzik urzdnik sizapina, wida przez resztk dbaoci o pozory. Spod nankinowej kamizelkistercza pkoszulek, zmi-toszony, wybrudzony i zalany. Twarz bya pourzdniczemu ogolona, lecz tak ju dawno, e gsto zaczynaa wystpowa sinawaszcze. A i w jego sposobie bycia zaznaczaa si rzeczywicie jaka urzdniczastateczno. Ale teraz by w rozterce, burzy sobie wosy, a od czasu do czasuruchem przygnbienia ujmujc gow obiema rkoma, kad dziurawe okcie nazalanym i lepkim stole. W kocu spojrza na Raskolnikowa wprost, po czymprzemwi gono i dobitnie: - A czy mi wolno, askawy panie, zwrci si doniego z rozmow pen przyzwoitoci? Albowiem jakkolwiek nie wyglda pan terazimponujco, wszelako moje dowiadczenie wyrnia w panu czowiekawyksztaconego i do trunkw nie-nawykego. Sam zawsze czciem wyksztacenie,poczone z zaletami serca, ponadto za mam honor by radc tytularnym.Marmieadow - takie nazwisko; radca tytularny. Omiel si zapyta: pan by wsubie pastwowej? - Nie, studiuj... - odpar mody czowiek, troch zdziwionyi tym osobliwym grnolotnym stylem, i okolicznoci, 18e si do niego zwrcono tak wrcz, prosto z mostu. Cho niedawno pragn

    przelotnie jakiegokolwiek bd zetknicia si z ludmi, jednak teraz przypierwszym istotnie zwrconym do siebie sowie nagle poczu znowu zwyk, gniewni przykr odraz do kadego obcego, ktry si otar albo dopiero chcia siotrze o jego osobowo. - Wic student lub byy student!-wykrzykn urzdnik.-Wanie tak sobie pomylaem! Dowiadczenie, szanowny panie, niejednokrotnedowiadczenie! - i na znak uznania przytkn sobie palec do czoa. - By panstudentem, czyli zgbia dziedzin wiedzy! Pan pozwoli... Tu wsta, zachwiasi, zagarn sw butelk, szklaneczk i przysiad si do modzieca, nieco naukos od niego. By pijany, ale mwi potoczycie i wartko, z rzadka tylko tracctu i wdzie wtek i koujc.. Na Raskolnikowa rzuci si wprost zachannie, jakgdyby i on take przez cay miesic z nikim nie rozmawia. - askawy panie -zagai niemal uroczycie - ubstwo nie jest wystpkiem, to fakt. Wiem "dobrze,e i pijastwo nie jest cnot; tym ci gorzej. Ale ndza, szanowny panie, ndza -to wystpek. W biedzie czowiek jeszcze zachowuje szlachetno wrodzonych uczu,natomiast w ndzy - nikt i nigdy. Za ndz-nie powiem nawet, by kijem wypdzano,ale wprost miot wymiataj z ludzkiego towarzystwa, ku tym wikszej zniewadze.I susznie, albowiem w ndzy ja pierwszy gotw jestem sam siebie zniewaa. Istd trunkowo! Szanowny panie, przed miesicem maonk moj obi pan Le-bicziatnikow, a moja maonka-to nie to, co ja! Rozumie pan? Pozwol sobiezapyta jeszcze, ot, po prostu z ciekawoci: czy szanownemu panu zdarzao sinocowa na Newie, na bcriinkach z sianem? - Nie, nie zdarzao si - odparRaskolnikow. - C to takiego? - No, a ja wanie stamtd, i to ju pit noc...Nala sobie do szklaneczki, wypi i zamyli si. W rzeczy samej, na jegoubraniu i nawet we wosach widniay gdzieniegdzie dziebelka siana. Byo bardzoprawdopodobne, e od piciu dni nie rozbiera si i nie myl. Zwaszcza rce miabrudne, zasmolone, czerwone, z czarnymi paznokciami. Jego gadanina cigna nasiebie ogln uwag, zreszt

    19

    ospa. Smarkacze za szynkwasem zachichotali. Gospodarz specjalnie bodaj zeszedz grnego pokoju, eby posucha "artownisia", i siad opodal, ziewajcleniwie, lecz z dostojestwem. Widocznie Marmieadow by tu znany od dawna. A izamiowania do haaliwych rozpraw naby przypuszczalnie wskutek czstychszynkownianych rozmw z rnymi nieznajomymi.' Czasem ten nawyk przeistacza siu alkoholikw w prawdziw potrzeb, szczeglnie za u tych, ktrych w domutraktuje si szorstko i ktrymi si pomiata. Dlatego te w kompanii pijakwusiuj oni zawsze jakby zdoby sobie usprawiedliwienie, gdy si za uda, to i

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    6/275

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    7/275

    do suchot, i ja to odczuwam. Czy me odczuwam? Owszem. Im wicej pij, tymwicej odczuwam. Wanie dlatego pij, e w trunku tym szukam wspczucia iserca. Nie wesela szukam, lecz jedynie boleci... Pij, albowiem pragndotkliwiej cierpie! I jakby w rozpaczy, opar gow o st.- Modziecze - podj, znw si wyprostowawszy - z twojej twarzy czytam niejakbole; jak tylko wszede, wyczytaem to i dlatego zwrciem si od razu dociebie. Komunikujc bowiem panu dzieje ywota mego nie pragn wystawi si napomiewisko tych oto prniakw, ktrzy i tak o wszystkim ju wiedz, leczszukam czowieka czuego i wyksztaconego. Wiedz tedy, e moja maonkapobieraa edukacj w szlacheckim gubernialnym instytucie dla dobrze urodzonychpanien i e po kocowym egzaminie taczya z szalem w obecnoci gubernatora iinnych osobistoci, za co te otrzymah zoty medal oraz wiadectwo uznania napimie. Medal... ha, medal sprzedalimy... ju dawno... hm... wiadectwo zaprzechowuje dotychczas w swoim kufrze i wieo pokazywaa je gospodynimieszkania. Bo jakkolwiek midzy ni a t gospodyni na j nieustannie jwywizuj si niesnaski, ale zachciao si jej przed kimkolwiek poszczyci,kogokolwiek powiadomi o szczliwych dniach przeszoci. I ja nie potpiam, niepotpiam, jako e to jedno jej pozostao we wspomnieniach, caa za resztaposza w rozsypk! Tak, tak-dama to porywcza, dumna i nieugita. Sama szorujepodog, ywi si razowcem, ale nikomu nie pozwoli na brak szacunku dla siebie.

    Dlatego te i panu Lebieziatnikowowi nie zechciaa puci pazem jegoordynarnoci, a gdy j zajo pan LebieziatnkowJMturbo--wa, rozchorowala^si-metyle z powodu razw, ile z powodu uraonych uczu. Ja j polubiem ju jakowdow z dwojgiem dziatek - jedno mniejsze od drugiego. Po raz pierwszy wysza zam za oficera piechoty, z mioci, i z nim ucieka z domu rodzicielskiego. Makochaa nadmiernie, lecz on si zacz bawi karcitami, trafi za kratki i takju zmar. Pod koniec C.7bija j, ona za, jakkolwiek mu nie folgowaa, o czym mi wiadomo autentycznie ina podstawie dokumentw, wszelako dotychczas go wspomina ze zami w oczach imnie go stawia za wzr; a ja si desze, ciesz, e przynajmniej w wyobraniwidzi ale szczliw niegdy... I zostaa po nim z dwojgiem nieletnich dzieci wpowiecie dalekim i bandyckim, gdzie i ja si podw--.as znajdowaem; zostaa wtakiej beznadziejnej ndzy, e chocia bywaem w yciu w rnorakich opaach,ale nawet nie jestem w stanie tego opisa. Wszyscy za krewni odstrych-nli si.Bo te bya dumna, nad miar dumna... I ot wtedy, szanowny panie, wtedy ja,rwnie wdowiec, z pierwszej ony czternastoletni crk majcy, owiadczyemsi jej, jako e nie mogem patrze na takie cierpienia. Pan moe z tego sdzi,do jakiego stopnia dosza jej niedola, skoro ona, dobrze wychowana iwyksztacona, ze znanej rodziny, zdecydowaa si wyj za mnie! Ale wysza!Paczc i kajc, zaamujc' rce - wysza! Bo nie miaa gdzie pj. Czy panrozumie, czy pan rozumie, askawy panie, co to znaczy, kiedy czowiek nie ma jugdzie pj? Nie! Tego pan jeszcze nie rozumie... I przez cay rok speniaemsw powinno po boemu i wicie, nie tykaem tego - tu szturchn palcembutelk - albowiem serce mam. Alici i tym nie potrafiem dogodzi; a tymczasemscracilem posad-tako nie z wasnej winy, tylko wskutek przesuni personelu; iwwczas dotknem!... Ju temu ptora roku znalelimy si, po wdrwkach ilicznych niedolach, w tej oto stolicy wspanialej i niezliczonymi pomnikami

    uwietnionej. Tutaj dostaem posad... Dostaem i znw strkiem. Rozumie pan?Tutaj ju straciem z wasnej winy, albedem optao mnie to... zamieszkujemyteraz ktem u gospodyni, Amalii Fiodorowny Lippewechsel, z czego za yjemy i zczego pacimy - nie wiem. Mieszka tam duo osb poza nami... NajniemoliwszaSodoma... Hm... tak... A tymczasem podrosa moja crka z pierwszego maestwa,ile za wycierpiaa ta moja crka od swej macochy, gdy podrastaa, i tymzamilcz. Bo aczkolwiek Katarzyna jest pena wielkodusznych uczu, ale to damaporywcza, draliwa, i czasem... Tik! No, ale nie ma o czym wspomina K Edukacji,jak pan to sobie atwo wyobrazi, Sonia nie otrzymaa. Przed jakimi oaerema laty

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    8/275

    prbowaem przechodzi z ni geografi i hi-yfi powszechn; ale e i sam byemw tej dziedzinie nie-23

    tgi, a przyzwoitych podrcznikw nie miaem, bo ksiki, jakiemy posiadali...no, sowem, nie ma ju tych ksiek, wic na tym caa nauka si skoczya.Przerwalimy na Cyrusie l Perskim. Potem, gdy ju przysza do lat, przeczytaakilkoro f ksig treci romansowej, a niedawno, za porednictwem panaLebieziatnikowa, z wielkim zajciem przewertowaa jedno dzieo. FizjologieLewesa1 (szanowny pan to zna?), i nawet S urywkami na gos nam udzielaa, otoi caa jej owiata. Teraz j za, szanowny mj panie,, we wasnym imieniuskieruj do pana pytanie prywatne: czy, zdaniem paskim, panna uboga, leczuczciwa, duo moe zarobi wasn uczciw prac?.'. Ani pitnastu kopiejekdziennie nie zarobi, prosz pana, jeeli jest uczciwa i nie posiada specjalnychtalentw; a i to pod warunkiem, e rce sobie urobi! Na domiar radca Klopstock,Iwan Iwanowicz (szanowny pan sysza o nim?), nie do, e dotychczas nie uicinalenoci za uszycie p tuzina koszul holenderskich, lecz owszem, w sposbobraliwy wyrzuci j, tupic nogami i pitnujc nieprzystojnym przezwiskiem,pod pozorem, jakoby konierz koszuli uszyto nie wedle miary i krzywo. Atymczasem dzieciarnia godn... A 'tymczasem Katarzyna, zaamujc rce, chodzipo poko/u, na policzkach jej ukazuj si wypieki - jak to zawsze bywa w tej

    chorobie. e niby: "Mieszkasz tu u nas, darmozjadzie jeden, jesz, pijesz,korzystasz z ciepa..." Bogiem za a prawd, c ona tam "je i pije", kiedy wdomu chuda fara, e nawet dziatwa po trzy dni z rzdu nie widuje skrki chlebajfLealem wtedy... ha, nie bd obwija w bawen! leaem pijaniusieki, a wtemsysz, jak moja Sonia mwi (cichutka jest taka, gosik ma taki potulny...blondyneczka, liczko zawsze bldienifkiei,cbudziut-kie), sysz, jak mwi:"Wicjake, Katarzyno Iw-anowno? Czy mam si puci na tak rzecz ?" A trzebapanu wiedzie, e niejaka Daria Francowna, niewiasta zej woli i policjiwielokrotnie znana, ju ze trzy razy dopytywaa si przez gospodyni. "Ha -odpowiada Katarzyna z przeksem - o c masz si droy? To mi dopiero skarby!"Ale niech pan nie wini, panie szanowny, niech pan nie wini! Powiedziane to byonie przy zdrowych zmysach, lecz przy uczuciach wzburzonych, w chorobie, przypaczu dzieci o chleb, zreszt zostao to powiedziane raczej dla obrazy ni wcisym znaczeniu... Albowiem maonka moja taki ju ma charakter, e gdy si 24dzieci rozpacz, chociaby z godu, natychmiast zaczyna je bi. I oto widz ojakiej szstej godzinie: Sonieczka wstaa, woya chusteczk, woya paletko iwysza z mieszkania, a o dziewitej wrcia. Przysza, idzie wprost do Katarzynyi w milczeniu kadzie przed ni na stole trzydzieci rubli. Ani swka przy tymnie pisna, nie spojrzaa nawet, tylko wzia nasz duy, dradedamowy, zielonypled (mamy taki wsplny pled, z dradedamu), nakrya nim gow i twarz i pooyasi na ku, twarz do ciany, e tylko ramionka i ciao dygoc... Ja zaleaem w takime stanie jak uprzednio... I widziaem wwczas, modziecze,widziaem, jak pniej Katarzyna, rwnie ani sowa nie mwic, podesza doeczka Soni i cay wieczr przeklczaa przy niej, nogi jej caowaa, niechciaa wsta, a potem obydwie razem zasny objwszy si... obydwie...obydwie... tak... a ja... leaem pi-janiuteki. Marmieadow umilk, jakby mugos odebrao. Potem po-rywczo nala sobie, wypi, odchrzkn. - Od tego czasu,

    panie mj - cign dalej po chwili milczenia - od tego czasu, wskutek pewnegoniepomylnego wydarzenia i na podstawie doniesie osb zej woli - w czym braanajczynniejszy udzia Daria Francowna, pono za to, e jej uchybiono w naleytymszacunku - od tego czasu crka moja Zofia zmuszona bya wyrobi sobie tybilet i z tej racji nie moe ju przebywa z nami. Albowiem i gospodyni, Ama-liaFiodorowna, nie chciaa na to pozwoli (cho przedtem sama sza na rk owejDarii), a i pan Lebieziatnikow... hm... wanie o -Soni wywizao si tozajcie midzy nim a moj maonk. Przedtem on sam molestowa Sonieczk, ateraz wbi si raptem w ambicj: "Jak to! ja, czowiek tak owiecony, mamprzebywa w jednym mieszkaniu z tak?..." A Katarzyna tego nie przekna, uja

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    9/275

    si... No i wybucho... Teraz Sonieczka bywa u nas tylko o zmierzchu, stara sipomc Katarzynie, w miar sil i monoci dostarcza rodkw... Mieszka za ukrawca Kapernaumowa, podnajmuje u nich stancj! a Kapernaumow jest kulawy i makluski w ustach, i caa jego liczna rodzina take ma kluski w ustach. Kluski wustach ma te jego ona... Gnied si w jednym pokoju, a Sonia ma swj,osobny, z przepierzeniem... Hm, tak... Ludzie to wielce ubodzy i z utrudnionwymow... tak... Jakem tylko wsta 2 Doslojewsiki,25

    wwczas nazajutrz, wdziaem achmany moje, ramiona wzniosem ku niebu i udaemsi do jego ekscelencji Iwana Afana-siewicza. Szanowny pan zna jego ekscelencjIwana Afana-siewicza?... Nie? W takim razie nie zna pan boego czowieka! Jestto wosk... wosk przed obliczem Paskim, jako wosk tajcy!... Raczy wszystkiegowysucha i nawet z uroni. "Ha, Marmieadow! Ju raz mnie zawiode... Biorciebie raz jeszcze na swoj osobist odpowiedzialno - tak si wanie wyrazi- ako no tuj to sobie - powiada - ruszaj!" Ucaowaem proch u stp jego-mylowo, bo w rzeczywistoci nie pozwoliby bdc dostojnikiem i mem nowych,pastwowotwrczych i owieconych pogldw. Wrciem do domu, a kiedymowiadczy, em znowu zaliczony do personelu i pobieram pensj-o Boe, c towwczas byo!... Marmieadow znowu przerwa, mocno przejty. W tej chwili wesza

    z ulicy caa kompania opojw, ju urnitych; za drzwiami rozlegy si dwikiwynajtej katarynki, a dziecicy, zerwany siedmioletni gosik zapiewa Futwek.Wszcz si harmider. Gospodarz i suba zajli si nowo przybyymi.Marmieadow, nie zwracajc uwagi na przybyszw, podj swe opowiadanie. Zdajesi, e bardzo osab, lecz im bardziej rozbieraa go wdka, tym si stawagadatliwszy. Wspomnienia o wieym sukcesie biurowym oywiy go i nawet odbiysi na jego twarzy jak promiennoci. Raskolnikow sucha uwanie. - Dziaosi to, panie askawy, przed picioma tygodniami. Tak... Skoro tylko dowiedziaysi obie, Katarzyna i So-nieczka - o Boe, jakbym si przenis do rajuniebieskiego. Dawniej, bywao, ley czowiek jak bydl i syszy tylko wymysy. Ateraz chodz na paluszkach, uciszaj dzieci: "Ojciec zmczy si w biurze,odpoczywa, cyt!" Przed wyjciem do biura poj mnie kaw, grzej mietank!Zaczy si stara o prawdziw mietank, syszy pan! Skd wytrzasnyjedenacie rubli pidziesit kopiejek na przyzwoite umundurowanie dla mnie -pojcia nie mam. Buty, wiee ptkoszulki - jak najwspanialsze, madapolamowe,uniform, mundur frakowy, wszystko za jedenacie i p rubla w najprzedniejszymgatunku. Pierwszego dnia przychodz przed poudniem z biura, patrz: Katarzynaprzyrzdzia dwa dania, zup i peklo-win z chrzanowym sosem, o jakich torzeczach nie byo przed-26tem suchu ani duchu. Sukienek nie ma ona adnych... ale to co si zowieadnych, a tu raptem, jak gdyby si wybieraa w odwiedziny, wystroia si, i tonie byle jak; z niczego potrafi wszystko zrobi - uczesze si, jaki tamczyciutki konierzy-j czek, mankieciki - i patrzcie mi, zupenie innaosoba, od-' modniaa, wyprzystojniaa. Sonieczka, ptaszyna moja,wspieraa tylko pienidzmi, mnie za samej - powiada - nie wypada teraz bywa uwas czsto, chyba dopiero o zmierzchu, ,, eby nikt nie widzia. Syszypan, syszy pan? Po obiedzie przyszedem si zdrzemn-i c pan myli? Maonka

    moja nie wytrzymaa: nie dalej ni przed tygodniem naurgay sobie z gospodyni,z Amali Fiodorown, na czym wiat stoi, a teraz zaprosia j na filiank kawy.Przesiedziay dwie go-j dziny i cigle szu-szu midzy sob. 2e niby:"Teraz m ' mj jest na posadzie, bierze pobory, chodzi do samegoeksce-( lencji, a ekscelencja wyszed do niego osobicie, wszystkim kazaczeka, a ma wzi pod rk i przy wszystkich zaprowadzi do gabinetu." Syszypan, syszy pan? "Siemionie Za- charyczu - powiada - ja naturalnie pamitam opaskich zasugach i chocia pan hoduje tej lekkomylnej sabostce, aleponiewa teraz dae obietnic, a ponadto nam tu bez dbie : szo kulawo(syszy pan, syszy?), wic polegam na twoim szlachetnym sowie." Czyli,

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    10/275

    powiadam panu, wszyciuteko wyssaa z palca, i to nawet nie z trzpiotowatoci,dla prnej przechwaki! nie, sama we wszystko wierzy, wasnymi urojeniami bawisiebie, jak Boga kocham! A ja nie potpiam; nie, tego ja nie potpiam! Gdy zaprzed szeciu dniami przyniosem, nic nie uszczknwszy, pierwsz swoj pensj,dwadziecia trzy ruble czterdzieci kopiejek-nazwala mnie dziub-dziusiem."Dziubdziusiu ty mj!"-powiada. I to na osobnoci, rozumie pan? Zdawaoby si,e c we mnie miego, i e jaki tam ze mnie m! Ot nie; uszczypnamnie w policzek i powiada: "Dziubdziusiu ty mj!" Marmieadow umilk, chcia siumiechn, ale nagle broda '"' zacza mu si trz. Jednak opanowasi. Ten szynk, twarz noszca lady rozpusty, pi nocy na barkach z sianem, ta' butelka, a zarazem ta chorobliwa mio do ony i rodziny - ^wszystko to zbijao z tropu jego suchacza. Raskolnikow sucha w napiciu, leczz dotkliw przykroci. By zy na siebie, e tu przyszed. 27

    - Szanowny panie, szanowny panie! - zawoa Marmie-adow otrzsnwszy si - oszanowny mj panie, moe pana to wszystko mieszy, jak i innych, moe nudz panagupot tych wszystkich mizernych szczeglikw domowego ycia mego; ale mniejest nie do miechu! Albowiem ja to wszystko odczuwam... I cay ten rajski dzieywota mego, i cay w wieczr spdziem w polotnych marzeniach: jak ja towszystko urzdz i dzieciarni sprawi przyodziewek, i jej zapewni spokj, i

    crk sw jednorodzon dwign z otchani upadku z powrotem na ono rodziny... Irne takie rnoci... To przecie wolno, prosz pana. Alici, laskawco mj (tuMarmie-ladow drgn znienacka, podnis gow i wpatrzy si prosto w swegosuchacza), alici ju nazajutrz po wszystkich tych rojeniach (czyli dokadnieprzed picioma dobami), pod wieczr, za pomoc podstpnego fortelu, jak zodziejnocny, przywaszczyem sobie klucz od kuferka maonki mojej, wydobyemwszystko, co zostao z przyniesionej pensji, ju nie pamitam ile mianowicie -no i prosz spojrze na mnie! Pi dni, jak wyszedem z domu, a tam mnieszukaj, z posad amen, mundur ley w szynkowni przy mocie Egipskim, za co teotrzymaem w zamian to oto obleczenie. Wszystko skoczone! Marmieadow uderzysi pici w czoo, zaci zby, zamkn oczy i mocno opar si okciem nastole. Lecz po chwili twarz mu si nagle zmienia; z jakim udanym kpiarstwem, zwymuszon bezczelnoci popatrzy na Raskolnikowa, zamia si i powiedzia: - Adzisiaj byem u Soni, poprosiem o gotweczk na poprawiny! Che-che-che! - Chybanie daa?-krzykn ze strony ktry z nowo przybyych, krzykn i zarechota nacale gardo. - Ta oto butelka zostaa nabyta za jej pienidze - cignMarmieadow zwracajc si wycznie do Raskolnikowa. - Daa mi trzydziecikopiejek wasn rczk, ostatnie, wszystko, co miaa, sam widziaem... Niepowiedziaa nic, tylko w milczeniu przyjrzaa mi si... To nie na ziemi, ale tam- bolej nad ludmi w taki sposb, opakuj, a wyrzutw nie robi, nie robi! Itym boleniej, tym boleniej, e nie robi wyrzutw!... Trzydzieci kopiejek,tak jest. A przecie i jej samej one teraz potrzebne, nie? Jak pan sdzi, paniemj kochany? 28Przecie teraz musi dba o schludno. A schludno, taka, wie pan, specjalna,kosztuje. Rozumie pan? Chociaby te jakie pomadki, bo i jake? Halkikrochmalone, trzewiczki takie figlarniejsze, eby mona byo pokaza nk,kiedy wypadnie przeskakiwa kau. A rozumie pan, rozumie, co znaczy taka

    schludno? Ot ja, rodzony ojciec, capnem te trzydzieci kopiejek napoprawiny w szynku! I pij! I ju przepiem!... Wic kt poauje takiego jakja? h? Czy pan mnie teraz auje, .czy nie auje? Mw pan: aujesz czy nie?Che-che-che-che! Chcia sobie dola, ale nic z tego. Flaszka bya prna.- A za co ciebie aowa?-krzykn gospodarz, ktry znowu znalaz si obok nich.Rozleg si miech i nawet polajanki. miali si i wymylali zarwno ci, cosyszeli, jak i ci, co nie syszeli - ot, na sam widok emerytowanego urzdnika.- aowa! Za co mnie aowa! - wrzasn z nagl Marmieadow wstajc zwycignit rk, w istnym natchnieniu, jak gdyby tylko czeka na te sowa. - Zaco mnie aowa, powiadasz? Racja! Mnie aowa nie ma za co! Ukrzyowa mnie

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    11/275

    trzeba, do krzya przybi, a nie aowa! Wic ukrzyuj, sdzio, ukrzyuj, leczukrzyowawszy poauj! A wwczas ja sam przyjd do ciebie, eby mi ukrzyowa,albowiem szukam nie wesela, jeno ez i boleci... Czy ci si zdaje, przekupniu,e ta twoja butelka sodk mi bya? Boleci, boleci szukaem na jej dnie,boleci i ez; jako znalazem je, zakosztowaem ich; a poauje nas Ten, ktryulitowa si nad wszystkimi, ktry wszystkich -i wszystko rozumia. On te jedenjest sdzi. Nastanie dzie i On zapyta: "A gdzie jest cra owa, ktra macoszezej i suchotniczej, ktra dziakom obcym i nieletnim zoya siebie w ofierze?Gdzie cra owa, ktra poaowaa rodzica swego ziemskiego, pijanicynieuytecznego, nie brzydzc si jego zezwierzceniem ?" I powie:, ,Przyjd! Juci raz odpuciem... Przebaczyem ci raz... A i teraz odpuszczone ci s twojemnogie grzechy, albowiem wiele umiowaa..." I przebaczy mojej Soni, ju wiem,e przebaczy... Odczuem to w sercu moim, gdym u niej by ostatnio... I osdziwszystkich sprawiedliwie i przebaczy dobrym i zym, wyniosym i pokornym... Agdy ju skoczy ze wszystkimi, naonczas przemwi i do nas: "Chodcie i wy! -powie. - Chodcie, 29

    pijaniutecy! chodcie, sabiutcy! chodcie, zasromani!" I my wszyscyprzyjdziemy nie wstydzc si, i staniemy przed Nim. A On powie: "winiejestecie! Na obraz i podobiestwo bestii; ale chodcie i.wy te!" Wwczas

    rzekn mdrzy, rzekn roztropni: "Panie! przecz dopuszczasz tych oto?" A Onpowie: "Dlatego ich dopuszczam, o mdrzy, dlatego ich dopuszczam, o roztropni,e z nich aden nie poczytywa siebie nigdy za godnego tej laski..." I wycignieku nam prawic swoj, a my przypadniemy... i zapaczemy... i wszystkozrozumiemy! Wtedy zrozumiemy wszystko!... i wszyscy zrozumiej... Katarzyna...take zrozumie. Panie, przyjd krlestwo Twoje! Opad na awk, wycieczony iosaby, nie patrzc na nikogo, jakby zapomnia o otoczeniu, i gboko sizaduma. Jego sowa wywary pewne wraenie; na chwil zalega cisza, leczniebawem day si znowu sysze miechy i urgania: - Powiedzia, co wiedzia!- Mdrala!- Urzdnik!I tak dalej, i tak dalej.- Chodmy, panie - rzek nagle Marmieadow podnoszc gow i zwracajc si doRaskolnikowa. - Niech pan mnie odprowadzi... Kamienica Kozela, oficyna. Pora...do Katarzyny Iwanowny... Raskolnikow ju dawno mia ochot wyj, o tym za,eby mu pomc, ju i sam myla. Okazao si, e Marmieadow ma nogi dalekosabsze ni jzyk; ciko si opar o modego czowieka. Mieli przej jakiedwiecie, trzysta krokw. Im bliej domu, tym wikszy lk i wstyd ogarniapijaka. - Nie Katarzyny Iwanowny boj si teraz - bka, zalte-rowany - anitego, e mi si wczepi we wosy. Co tam wosy!... furda wosy! Ja ci to mwi.Nawet lepiej, eby si wczepia, i wcale nie tego si boj... Boj si... jejoczu... lak... oczu... Wypiekw boj si take... i tego... jej oddechu siboj... Widziae, jak si oddycha w tej chorobie... przy wzburzonych uczuciach?I boj si jeszcze paczu dzieci... Bo, uwaasz, jeeli Sonia ich nie nakarmia,to... ju nie wiem! nie wiem! A wytuzowania nie boj si... Wiedz, mj panie, emi wyej wspomniane tuzy nie przyczyniaj blu, lecz, owszem, s mi rozkosz...y bez tego nie mog. Tak jest lepiej... Niech mnie pobije, niech sobie uly...

    tak jest lepiej... A oto i dom. 30Kamienica Kozela. lusarza, Niemca bogatego... Prowad!Weszli od podwrza i jli si wspina na czwarte pitro. Im wyej, tym schodybyy ciemniejsze. Zbliaa si jedenasta, i chocia w Petersburgu o tej godziniejeszcze nie ma prawdziwej nocy, ale u szczytu schodw byo zupenie mroczno. Nanajwyszym pitrze, u wylotu schodw, mae, zasmolone drzwiczki stay otworem.Ogarek owietla najndzniejszy w wiecie pokj, jakie dziesi krokw dugi i wcaoci widoczny z sieni. Wszystko tu byo porozrzucane w nieadzie, zwaszczarne dziecice gaganki. Kt w gbi zawieszono dziurawym przecieradem, zaktrym prawdopodobnie miecio si ko. W samym za pokoju byy tylko dwa

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    12/275

    krzesa i ceratowa, mocno obszarpana kanapa, przed ktr stal stary stkuchenny z surowej soniny, niczym nie przykryty. Na brzeku stou dopala siogarek lojwki w blaszanym lichtarzu. Okazao si, e rodzina Marmieadowamieszka w osobnym pokoju, a nie ktem, lecz pokj ich by przechodni. Drzwi dodalszych pomieszcze czy klitek, z ktrych si skadao mieszkanie AmaliiLippewechsel, byy uchylone. Panowa tam haas i rwetes. Kto mia si gono.Widocznie grano w karty i*'pito herbat. Niekiedy dolatyway wyrazy zgoanieparlamentarne. Raskolnikow od razu pozna I^ajarzynlwanown. Bya tostraszliwie wychudzona kobieta, gibka, dosy wysoka i zgrabna, e licznymijeszcze, .ciemnoblond wosami i, w rzeczy samej, z ceglastymi wypiekami natwarzy. Chodzia tam i sam po swym niewielkim pokoju, skuliwszy rce na piersi,z zacinitymi, spieczonymi wargami; oddychaa nierwno, urywanie. Oczy jejbyszczay jak w gorczce, ale spojrzenie byo ostre i nieruchome; przykrewraenie sprawiaa ta suchot-nicza, wzburzona twarz, po ktrej pegay ostatnieodblaski dogorywajcej ojwki. Raskolnikow uzna, e ma ze trzydzieci lat i eistotnie nie stanowi dobranej pary z Marmie-adowem... Wchodzcych nie syszaai nie zauwaya, rzekby, e jest otumaniona, nic nie widzi, nic nie syszy. Wizbie byo duszno, lecz okna nie otworzya; ze schodw bi zaduch, jednak drzwina schody byy uchylone; z wewntrznych pokoi przez nie domknite drzwinapyway fale dymu tytoniowego, Marmieadowa kaszlaa, ale drzwi nie zamkna.

    Najmodsza dziewczynka,- szecioletnia moe, spaa na pododze, przy-31

    kucnwszy, z gow wetknit w rg kanapy. O rok starszy od niej chopak dra wkcie jak li i paka. Widocznie dosta tylko co w skr. Starsza dziewczynka,majca jakie dziewi lat, wysoka i cieniutka jak zapaka, staa w kcie,objwszy maego braciszka za szyj dugim, wyschnitym jak szczapa ramieniem.Miaa na sobie tylko lichutk i w wielu miejscach dziuraw koszulin, a nagoych ramionach narzucony wywiechtany paszczyk dradedamowy, ktry zapewnesprawiono jej dwa lata temu, bo teraz nie siga nawet do kolan. Staraa siutuli brata, co mu szeptaa do ucha, pocieszaa, jak moga, eby czasem niezachlipa znowu, a rwnoczenie ze strachem wodzia za matk ogromnymi ciemnymioczami, ktre zdaway si jeszcze wiksze w jej chudej i przeraonej twarzyczce.Marmieadow, nie .wchodzc do pokoju, uklkn tu na progu, a Raskolnikowapopchn naprzd. Na widok nieznajomego kobieta z roztargnieniem zatrzymaa siprzed nim, ocknwszy si na mgnienie i jak gdyby zastanawiajc si: po co tuwszed? Ale snad pomylaa sobie zaraz, e go idzie do dalszych izb, bo tabya przechodnia. Zmiarkowawszy to i ju nie zwracajc na niego uwagi, podeszado drzwi od sieni, eby je domkn-i nagle krzykna ujrzawszy na proguklczcego ma. -A!-wrzasna w zapamitaniu-wrcie! Kajda-niarzu!Wyrzutku!... A gdzie pienidze? Co masz w kieszeni, poka! I garnitur nie ten!Gdzie twj garnitur? gdzie pienidze? Gadaj-!... I rzucia si na niego, chccgo zrewidowa. Marmieadow natychmiast rozoy rce potulnie i kornie, eby jejuatwi przetrznicie kieszeni. Nie znalaza ani kopiejki. -Gdzie spienidze?-krzyczaa.--O Boe, czyby wszystko przepi! Przecie w kuferku byojeszcze dwanacie rubli!...-I raptem, z wciekoci, chwycia go za wosy ipowloka do pokoju. Marmieadow sam uatwia jej te wysiki, ulegle czogajcsi za ni na klczkach. - I to mi jest rozkosz! I to mi jest nie blem, lecz

    roz-ko--sz, sza-now-ny pa-nie! - pokrzykiwa, szarpany za wosy, a nawet razwyrnwszy bem o podog. pice na pododze dziecko obudzio si i zapakao.Chopczyk w kcie nie wytrzyma, zadygota, krzykn i rzuci si ku siostrze wokropnym 32przestrachu, nieomal w ataku. Starsza dziewczynka draa jak li. - Przepi!wszystko, wszystko przepi! - rozpaczliwie kaa nieszczliwa kobieta. - Iubranie na nim inne. Godni, godni! - i zaamujc rce wskazywaa na dzieci. -O, po trzykro przeklte ycie! A pan, pan wstydu nie ma - cisna si nagle naRaskolnikowa. - Z szynku! Ty take z nim pi? Pie z nim take! Precz mi std!Modzieniec pokwapi si wyj nie mwic ani sowa. Zwaszcza e otworzyy si

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    13/275

    wewntrzne drzwi, spoza ktrych zajrzao kilku ciekawych. Wycigny sioblenie rozemiane gby, z papierosami, z fajkami, w myckach na gowie. Jakiepostacie w rozchestanych szlafrokach, spronie roznegliowane, niektre zkartami w rku. Z najwikszym ubawieniem miali si wtedy, gdy Marmieadow,wleczony za wosy, krzycza, e mu to sprawia rozkosz. Ba, zaczli wchodzi dopokoju. W kocu rozleg si zowrogi jazgot: to nadcigaa-sama AmaliaLippewechsel, aeby po swojemu dokona rozprawy i po raz setny nastraszynieszczsn kobiet okraszonym przeklestwami rozkazem, eby si zaraz nazajutrzstd wynosili. Na odchodnym Raskolnikow zdy wygrzeba z kieszeni ile tammiedziakw, ktre dosta w szynku jako reszt z rubla, i niepostrzeenie pooyje na oknie. Potem, ju na schodach, pomiarkowa si i chcia wrci. "Co zagupie fanaberie wyczyniam - skarci) siebie. - Przecie oni maj t swoj Soni,a ja musz sam o sobie myle." Lecz wziwszy na rozum, e tych pienidzywycofa ju nie sposb i e tak czy owak nie zrobiby tego, machn rk iruszy do siebie. "Przede Sonia musi sobie kupi po-madki! - cign dalej,kroczc ulic i zjadliwie si umiechajc. - Taka schludno kosztuje... Hm!Zreszt kto wie, moe i sama Sonieczka dzisiaj denko przdzie, bo to zawsze nadwoje babka wrya, rzecz przypadku... niby owy na grubszego zwierza... alboszukanie ukrytych skarbw... A w takim razie bez tych moich pienidzy osiedlibyjutro na lodzie... Gr Sonia! potrafili sobie stworzy rdo dochodw! I

    korzystaj! Bo przecie korzystaj! Przyzwyczaili si. Najpierw popakali,pniej przywykli. Czowiek jest pody, do wszystkiego przywyka!" Zamyli si.33

    - A jcelim zega?-zawoa nagle mimo woli-jeeli w rzeczywistoci czowiek niejest pody... czowiek w znaczeniu oglnym, w znaczeniu caego rodzajuludzkiego... w takim razie cala reszta - to zabobony, wymylone strachy, i nieistniej adne nieprzekraczalne granice, i nie powinny istnie!... IIINazajutrz obudzi si pno, po niespokojnym nie, ktry go nie pokrzepi.Obudzi si w nastroju ciowym, rozdraniony, zy, i z nienawici spojrza naswoj dupk. Bya to ma-luteka klitka, jakie sze krokw duga, aoniewygldajca ze swoj tawa, zakurzon, poodlepian tapet, a tak niska, eczowiek cho troch suszniejszy czul si tu nieswojo, co chwila czekajc, ezawadzi gow o sufit. Umeblowanie byo odpowiednie: trzy stare, kolawekrzesa, zabejcowany st, na ktrym leao kilka zeszytw i ksiek-grubawarstwa kurzu wiadczya, e od dawna nie dotykaa ich niczyja rka - wreszciepokraczna, dua sofa, zajmujca bez maa ca cian i poow szerokociizdebki, niegdy obita kretonem, teraz obdarta i zastpujca Raskolnikowowiko. Czsto sypia na niej w ubraniu, bez przecierada, okrywajc si starym,zniszczonym paszczem studenckim, z gow na jednej malej poduszeczce, pod ktrwtyka wszystk swoj bielizn, czyst i brudn, aby mie wysze wezgowie.Przed sof stal stoliczek. Trudno byo o wiksze zaniedbanie i niechlujstwo;lecz Raskolnikowowi, w jego obecnym usposobieniu, to nawet dogadzao. Odgrodzisi od caego wiata, schowa si jak w w skorupie, tak e nawet twarzsucej, ktrej obowizkiem byo mu posugiwa i ktra czasem zagldaa do jegopokoju, przyprawiaa go o napady zoci i konwulsje. Tak bywa z mo-nomanami, gdysi nadmiernie skupi na jednym przedmiocie. Gospodyni ju od dwch tygodni

    przestaa mu przysya jedzenie, a jemu do gowy nie przyszo, eby si z nirozmwi na ten temat, cho siedzia bez obiadu. Anastazja - kucharka i jedynasuca gospodyni-po czci bya rada z takiego nastroju lokatora i zupeniezaniechaa sprztania i zamiata-34ni, ot, chyba tak sobie, raz na-tydzie, od niechcenia przejechaa miot. Towanie ona obudzia go teraz.-- Wstawaj, dosy tego spania!-wrzasna mu nad uchem. - Ju dziesita.Przyniosam d herbaty, chcesz? Pewnikiem czczo d jest? Lokator otworzy oczy,drgn i pozna Anastazj.

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    14/275

    -To gospodyni przysya herbat? czy co?-zapyta, powoli i z wyrazem cierpieniaunoszc si na sofie. - Jaka tam gospodyni!Postawia przed nim wasny nadpknity imbryk z denka herbat i pooya dwietawe kostki cukru. - Masz, ; Anastazy we, prosz de - rzek szukajc wkieszeni (paT bowiem w ubraniu) i wycigajc par miedziakw - id i kup mibuk. A u masarza we cho kilka plasterkw kiebasy, tej taszej. - Bulkprzynios d zaruteko^ a co do kiebasy, to moe by wola barszczu? Dobrybarszcz, wczorajszy. Wczoraj zostawiam dla ciebie, ale pno wrd. Dobrybarszcz. Gdy mu przyniosa barszcz i gdy-si do zabra, Anastazja usiada obokna krzele i zacza papla. Bya to baba wiejska i bardzo gadatliwa. - Naszapani chce ciebie zaskary do policji--powiedziaa. Skrzywi si.- Do policji? O c jej chodzi?- Nie padsz komornego, z mieszkania si nie wyprowadzasz. Wiadomo, o co jejchodzi. - Tylko tego brakowao - warkn zgrzytajc zbami. - Nie, teraz mito... nie na rk... Gupia jest!-dorzuci gono. - Wstpi dzisiaj do niej,rozmwi si. - Gupia bo gupia, tak samo jak ja; ale ty mdrala, a leysz jaktumok, po prnicy. Mwie, e przedtem chodzi uczy dzieci; czemu teraz nicnie robisz? - Robi... - odpowiedzia Raskolnikow niechtnie i surowo. - Corobisz?- Pracuj...

    - Co to za praca?- Myl - odpar powanie po chwili milczenia.

    Anastazja a si zatoczya ze miechu. Bya mieszka i gdy ja co ubawio,zaczynaa si mia bezgonie, trzsc si caym daem, a j sam zamroczyo.- I duo uciua pienidzy tym myleniem?-wykrztusia wreszcie. - Bez butw niemona i na korepetycje. Zreszt gwid na to. - Gwizdaniem si nie najesz.- Za korepetycje pac grosze. Wielka mi pociecha z tych kilku kopiejek! -cign niechtnie, jakby odpowiadajc na wasne myli. - A ty by od razuchcia cay majtek? Popatrza na ni dziwnie. - Tak, cay majtek - rzek zmoc po chwili milczenia.- Oj, wolnego, wolnego, bo mi napdzisz strachu, e ha! - zadrwia.-Wic jake?mam i po bulk? - Jak chcesz.- Aha, byabym zapomniaa. Wczoraj, jak ci nie byo, przyniesiono list dociebie. - List! Do mnie! Od kogo?- Tego nie wiem. Trzy kopiejki daam listonoszowi z wasnej kieszeni. Chybazwrcisz mi, co? - Dawaje, na mio bosk! - zawoa Raskolnikow, mocnoprzejty.-O Jezu! Po chwili przyniosa list. A jake! od "matki, z guberni r-skiej. A poblad biorc go. Dawno nie otrzymywa listw; lecz teraz z innegojeszcze powodu cisno mu si serce. - Anastazjo, zlituj si, id sobie; masztutaj swoje trzy kopiejki, tylko, na miy Bg, id sobie czym prdzej! Listdra mu w rku. Nie chcia rozrywa koperty przy niej; pragn pozosta z tymlistem sam na sam. Po wyjciu Anastazji szybko podnis go do ust i ucaowa;nastpnie dugo si wpatrywa w litery adresu, w znajome i tak mu mie, drobne iskone pismo matki, ktra go kiedy uczya czyta i pisa. Zwleka, nawet jakbysi czego ba. Nareszcie rozdar kopert: list by dugi, gruby, way dwauty; dwa due arkusze listowego papieru byy zapisane gsto i drobno. "Mj

    drogi Rodia - pisaa matka - oto ju przeszo dwa miesice, jak nie gawdziam zTob listownie, co i mnie sam przyprawiao o cierpienie, tak e czasem mylica noc 36nie daway mi oka zmruy. Ale Ty na pewno nie masz mi za ze tego mimowolnegomilczenia. Wiesz, jak Ci kocham; ja i Dunia mamy tylko Ciebie; Ty naszewszystko, nasza jedyna nadzieja i otucha. Co si ze mn dziao, gdy mi napisa,e przed kilkoma miesicami porzucie uniwersytet nie majc z czego y, e siskoczyy korepetycje i inne rda dochodu! C mogam zrobi .dla Ciebie zeswoimi stu dwudziestoma rublami rocznej emerytury? Te pitnacie rubli, ktre Qposaam cztery miesice temu, poyczyam, jak Ci wiadomo, na rachunek teje

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    15/275

    emerytury, od tutejszego naszego kupca, Wasilia Wachruszyna. Dobry to czowiek,przyjani si jeszcze z Twoim ojcem. Ale poniewa upowaniam go do podjciaemerytury w moim imieniu, wic musiaam czeka, a si dug wyrwna, a to staosi dopiero teraz, tak e przez cay ten czas nie mogam Ci nic posa. Leczteraz, Bogu dziki, zdaje si, bd moga znw Ci przysa, i w ogle moemy sipochwali, e si nam poszczcio, o czym te piesz Ci donie. Po pierwsze,czyby si domyli, drogi mj Rodia, e Twoja siostra ju od szeciu tygodnimieszka tu ze mn i na przyszo ju si nie rozstaniemy. Chwaa BoguNajwyszemu, skoczyy si jej udrki, ale opowiem Ci wszystko kolejno, ebywiedzia, jak to byo i comy dotychczas ukryway przed Tob. Gdy mi pisa dwamiesice temu, e syszae od kogo, e podobno Dunia znosi wiele przykrociwskutek ordynarnego obejcia w domu pastwa Swidrygajfc. ww, i gdy dae odemnie szczegw-c miaam ...Ci odpowiedzie? Gdybym napisaa szczer prawd,toby, kto wie, rzuci wszystko i przyszed do nas bodaj piechot, bo przecieznam Twj charakter i serce, e nie pozwoliby krzywdzi siostry. Byam wrozpaczy, ale c miaam pocz? Zreszt i sama nie znaam wszystkiej prawdy.Najfatalniejsze to, e Dunieczka, godzc si do nich w zeszym roku zaguwernantk, z gry pobraa a sto rubli, ktre miano potrca jej co miesic zpensji, wic przecie nie moga porzuci posady nie uiciwszy tego dugu. T zakwot (teraz mog ci wszystko wytumaczy, ukochany mj Rodia) wzia gwnie

    dlatego, eby mc posa Ci szedziesit rubli, ktrych tak pilniepotrzebowae i ktre te dostae od nas zeszego roku. Mymy Ci wwczasoszukay, napisaymy, e to poprzednio przez Dunieczk poczynione oszczdnoci,ale tak nie byo, a teraz 37

    donosz Ci ca prawd, gdy Pan Bg wszystko teraz zmieni na lepsze, i ebywiedzia, jak Ciebie Dunia kocha i jakie ma zote serce. Rzeczywicie, panSwidrygajow z pocztku traktowa j bardzo ordynarnie, pozwala sobie na rnenie-grzecznoci i kpinki przy stole... Ale nie chc si wdawa w te wszystkieprzykre detale, eby Ci nie irytowa bez potrzeby, kiedy ju wszystko siuoyo. Krtko mwic, mimo e Marfa Pietrowna^ maonka pana Swidrygayowa, iwszyscy domownicy traktowali Duni bardzo dobrze i szlachetnie, Duni byo naderciko, szczeglniej kiedy pan Swidrygajow, wedle dawnego pukowegoprzyzwyczajenia, znajdowa si pod wpywem Bachusa. Ale c si pniej okazao?Wystaw sobie, e szalona paa ju dawno zapon afektem do Duni, lecz ukrywato pod pozorami gburowatoci i lekcewaenia. Moe i sam si wstydzi iprzeraa, e on, czowiek w latach i ojciec dzieciom, ywi takie pochenadzieje, i wanie dlatego mimo woli zoci si na Duni. Ale i to moliwe, echcia swoim grubiastwem i drwinami zasoni przed wszystkimi istotn prawd.Lecz w kocu nie wytrzyma i poway si zrobi Dum niedwuznaczn a haniebnpropozycj obiecujc jej zote gry i e ponadto przeniesie si z ni do innejwsi. albo i za granic. Wyobraasz sobie jej cierpienia! Z miejsca rzuci posadynie moga, nie tylko z racji dugu pieninego, ale rwnie przez wzgld naMarf Pietrown, ktra by moga powzi podejrzenia, co by popsuo ich poycie.Zreszt nie obeszoby si bez wielkiego skandalu i dla Duni. Byo tutaj duornych powodw, tak e przed upywem szeciu tygodni Dunia w aden sposb niemoga liczy na wyrwanie si z tego okropnego domu. Naturalnie, znasz Duni,

    wiesz, jaka ona mdra i jaki ma silny charakter. Dunieczka potrafi wiele zniei w najtrudniejszych nawet okolicznociach zdoby si na tyle mstwa, eby niestraci hartu ducha. Nic mi o tym nie doniosa, nie chcc mnie martwi, aprzecie mymy czsto pisyway do siebie. Rozwizanie za tej historii przyszoniespodzianie. Marfa Pietrowna niechccy podsuchaa, jak jej m molestujeDunieczk w ogrodzie, zrozumiaa wszystko na opak, zwalia wszystko na ni,sdzc, e to ona nawarzya tego piwa. Tu, w ogrodzie, wynika okropna awantura:Marfa Pietrowna nawet uderzya Duni, nie chciaa niczego sucha, chocia samawrzeszczaa ca 38

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    16/275

    godzin, i wreszcie kazaa natychmiast odwie Duni do mnie do miasta zwykymwozem drabiniastym, na ktry rzucono wszystkie jej rzeczy, bielizn, sukienki,jak popado, nie zwizane i nie spakowane. Na domiar lun ulewny deszcz iDunia, zelona i okryta hab, musiaa jecha z chopem a siedemnacie wiorstfurk bez budy. Powiedz sam, c mogam Ci napisa w odpowiedzi na Twj list,otrzymany dwa miesice temu, o czym pisa? Byam w rozpaczy; napisa Ci prawdynie miaam odwagi, bo Ty by by bardzo nieszczliwy, struty i oburzony, a cby mg poradzi? Jeszcze by, bro Boe, zrobi sobie co zego, a i Dunieczkami zakazaa, wypenia za listu bagatelami i byle czym, kiedy w sercu taki al- nie mogam. Przez cay miesic u nas tutaj kryy po miecie plotki o tejhistorii i doszo do tego, emy obie z Dunia nie mogy si pokaza w cerkwi zewzgldu na pogardliwe spojrzenia i szepty, a nawet gone w naszej obecnocitakie rne powiedzenia. Wszyscy znajomi odegnali si od nas, wszyscy przestalisi kania i miaam zupenie pewn wiadomo, e subiekci sklepowi i niektrzykancelici zamierzaj wyrzdzi nam nikczemn obelg smarujc dziegciem wrotanaszego domu, tak e gospodarz zada, bymy si wyprowadziy. Wszystko tozawdziczaymy Marfie Pietrownie, ktra zdya zaszarga i botem obrzuciDuni we wszystkich domach. Ona tutaj zna wszyciutekich i tamtego miesicaprzyjedaa raz po raz do miasta, a e jest cokolwiek gadatliwa i lubirozpowiada o swoich sprawach domowych, a zwaszcza skary si na ma wszem

    wobec i kademu z osobna, co jest bardzo nieadne, wic te rozniosa cahistori w krtkim czasie nie tylko w miecie, lecz i po caym powiecie.Rozchorowaam si, ale Dunieczka miaa wicej hartu ni ja i szkoda, e niewidzia, jak ona wszystko znosia i jeszcze mnie pocieszaa, dodawaa otuchy!Prawdziwy anio! Lecz Bg miosierny ulitowa si i pooy kres naszymstrapieniom: pan Swidrygajow opamita si, poczu skruch, widocznie zrobiomu si al Duni i przedstawi onie cakowity i oczywisty dowd, e Dunia Boguducha winna, a mianowicie: list, ktry Dunia, zanim jeszcze Marfa Pietrownazasza ich w ogrodzie, bya zmuszona napisa i przesa mu, aeby uchyliosobiste rozmowy i potajemne schadzki, ktrych si napiera, a ktry to list powyjedzie Dunieczki pozosta w rku 39

    pana Swidrygajlowa. W tym licie wyrzucaa mu jak najgorcej i z wielkimoburzeniem wanie jego nieszlachetny stosunek do Marfy Pietrowny, kadc muprzed oczy, e przecie jest ojcem i maonkiem, i wreszcie, e jaka to podo zjego strony - nka i unieszczliwia dziewczyn, ju i tak nieszczliw ibezbronn. Sowem, kochany mj Rodia, list ten jest napisany tak szlachetnie iwzruszajco, em si spakaa przy czytaniu, a i dotychczas nie mog go .czytabez ez. Ponadto na usprawiedliwienie Duni zoyy si zeznania suby, ktra,jak to zwykle bywa, widziaa i wiedziaa daleko wicej, ni sobie wyobraa samSwidrygajow. Marfa Pietrowna byla piorunem raona, jak sama nam wyznaa, aleza to upewnia si zupenie o niewinnoci Duriieczki i zaraz nazajutrz, wniedziel, przyjechaa wprost do soboru, gdzie na klczkach i ze zami w oczachbagaa Najwitsz Pann o siy do zniesienia tego nowego dopustu i dospenienia obowizku. Potem prosto z soboru, do nikogo nie wstpujc,przyjechaa do nas, opowiedziaa nam wszystko, pakaa gorzko i z wielk skruchbraa Duni w objcia, proszc o przebaczenie. Tego poranku, bez adnej zwoki,

    prosto od nas udaa si do wszystkich domw w miecie i wszdzie w sowach dlaDu-nieczki najpochlebniejszych, wylewajc zy, stwierdzaa jej niewinno,szlachetno jej serca i postpowania. Nie do tego: pokazywaa wszystkim igono odczytywaa wasnorczny list Dunieczki do Swidrygajowa, a nawet kazaaporobi odpisy (co ju uwaam za przesad). Tak wic bya zmuszona kilka dni zrzdu objeda wszystkich w miecie, bo niektrzy czuli si dotknici, e daainnym pierwszestwo, i w ten sposb powstaa caa kolejka, tak e w kadym domuju z gry wiedziano, i takiego to dnia Marfa Pietrowna bdzie tam odczytywaaten list, i na kade czytanie zbierali si nawet ci, co ten list ju kilka razysyszeli i u siebie, i u znajomych, kolejno. Ja uwaam, e bynajmniej,

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    17/275

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    18/275

    pewno std. Na przykad za drug wizyt, ju majc jej zgod, wyrazi si_wtrakcie rozmowy, e ju dawniej, przed poznaniem Duni, (postanowi sobiepolubi pann uczciw, ale bez posagu, i tylko tak, ktra zakosztowaa biedy;bo, jego zdaniem, m nie powinien nic zawdzicza onie i daleko jest lepiej,jeeli ona uwaa ma za swego dobro-czyc^Dodam, e on to wysowi niecomikcej i agodniej, ni ja napisaam, bo dokadne jego zwroty wyleciay mi zgowy, zapamitaam tylko sens, a przy tym powiedzia to wcale nie z rozmysu -widocznie wyrwao mu si w zapale konwersacji, tak e pniej stara si nawetsprostowa i zagodzi, tak czy owak, mnie si to wydao jakby troch szorstkimi pniej mwiam o tym Duni. Lecz ona z niezadowoleniem odpowiedziaa, e coinnego sowa, co innego czyny* - i, naturalnie, miaa wit racj. Przedpowziciem decyzji Dunieczka nie 42spaa ca noc i sdzc, e ja ju pi, wstaa z ka i ca noc modlia siprzed obrazem, a nazajutrz rano owiadczya mi, e si zdecydowaa. WspomniaamCi ju, e Piotr Pietrowicz udaje si do Petersburga. Ma tam due interesy, chceotworzy w Petersburgu publiczn poradnie adwokack. Od dawna chodzi kotornych" pozww i poda i wanie "ostatnio wygra jeden znaczniejszy proces. DoPetersburga musi teraz koniecznie pojecha i dlatego, e ma w senacie jednpowan spraw. Tak wic, drogi mj Rodia, on i Tobie moe by wielce pomocny wniejednym, a waciwie we wszystkim, i mymy obie Dunt. umyliy sobie, e

    ju z dniem dzisiejszym mgby, rozpocz na dobre swoj przysz karier iuwaa dalsze swoje losy za wyranie wytknite. Och, gdyby to si zicio!Byoby to takie wspaniale, e trzeba by to uzna za szczeglniejsz nad namiopiek Opatrznoci. Dunia o niczym innym nie marzy. Wziymy na odwag i jupowiedziaymy Piotrowi Piettowiczowi kilka sw w tej mierze. Odpowiedziaogldnie, zaznaczajc, e poniewa, naturalnie, on sobie nie da rady bezsekretarza, wic, ma si rozumie, lepiej jest paci pensj nie obcemu, tylkokrewniakowi, o ile ten okae zdolnoci (Ty by mia nie okaza zdolnoci!), leczod razu zastrzeg si, e ma obawy, czy studia uniwersyteckie zostawi Q dosyczasu na prac w jego biurze. Na tym si na razie skoczyo, ale Dunia obecnie oniczym innym nie myli. Teraz, od kilku dni, jest jak w gorczce i uoya sobiecay plan, e w przyszoci moesz zosta wsppracownikiem, a nawet wsplnikiemPiotra Pietro-wicza w jego sprawach sdowych, tym bardziej e jeste na wydzialeprawniczym. Ja za, Rodia, cakiem si z ni zgadzam i podzielam wszystkie jejplany i nadzieje, ktre wydaj mi si zupenie realne; bez wzgldu wic naobecn, cakiem zrozumia powcigliwo Piotra Pietrowicza (gdy on Ciebiejeszcze nie zna) Dunia jest przekonana, e dopnie wszystkiego przez swj dobrywpyw na przyszego ma, i jest tego pewna. Ma si rozumie, animy napomknyPiotrowi Piettowiczowi o tych dalszych naszych marzeniach, a szczeglnie o tym,e bdziesz jego wsplnikiem. Jest czowiekiem solidnym, wic mgby to przyjbardzo obojtnie, poniewa wszystko wydawaoby mu .si czczym rojeniem. Podobnieobie z Dunia nie puciymy pary z ust o naszej niezomnej nadziei, e on nam 43

    pomoe zasila Ci pieninie, dopki jeste na uniwersytecie. Nie wspomniaymyo tym dlatego,' e'po pierwsze, to si zrobi samo przez si w przyszoci, iPiotr Pietrowicz na pewno bez prnego gadania sam to zaproponuje (tego by tylkobrakowao, eby odmwi Dunieczce!), zwaszcza e moesz si sta jego praw

    rk w kancelarii i otrzyma od niego t zapomog nie jako dobrodziejstwo, alejako nalene Ci wynagrodzenie. Tak wanie Dunieczka chce to urzdzi, ja si zni zupenie zgadzam. Po wtre, nie wspominaymy o tym dlatego, e ogromniechciaabym postawi Ciebie, przy waszym rychym spotkaniu, na rwnej z nimstopie. Gdy mu Dunia mwia o Tobie z entuzjazmem, odrzek, e kadego czowiekatrzeba nasamprzd obejrze samemu jak naj skrupulatniej, eby mc o nim sdzi,i e zamierza, poznawszy Ciebie, urobi sobie wasny sd. Wiesz co, mjzocisty? Mnie si zdaje z rnych wzgldw (ktre zreszt bynajmniej niedotycz Piotra Pietrowicza, lecz ot tak sobie, dla rnych moich wasnych,osobistych, moe nawet staruszkowskich, babskich kaprysw) - mnie si zdaje, e

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    19/275

    moe lepiej zrobi, jeeli po ich pobraniu si zamieszkam osobno, tak jak teraz,a nie razem z nimi. Jestem'przewiadczona, e bdzie o tyle szlachetny idelikatny, i sam mnie zaprosi i zaproponuje, bym si ju nie rozstawaa zcrk, a jeeli dotychczas nie mwi o tym, to naturalnie dlatego, e to sirozumie bez sw; ale ja odmwi. Ju nieraz w yciu widziaam, e tecioweniekoniecznie przypadaj ziciom do gustu, ja za nie tylko nie chc by nikomunajmniejszym nawet ciarem, ale te i dla siebie pragn zupenej swobody,dopki mam wasny kawaeczek chleba, no i takie dzieci jak Ty i Dunieczka.Jeeli to bdzie moliwe, zamieszkam w pobliu obojga - bo, Rodia, rzecznajprzyjemniejsz odoyam na sam koniec listu. Ot dowiedz si, mjnajmilszy, e moe w bardzo ju krtkim czasie spotkamy si i uciskamy wszyscytroje po trzyletniej prawie rozce! Ju postanowiono na pewno, e i ja i Duniajedziemy do Petersburga, kiedy mianowicie - nie wiem, lecz w kadym raziebardzo, bardzo ,niedugo, moe nawet za tydzie. Wszystko zaley od decyzjiPiotra Pietrowicza, ktry natychmiast po rozejrzeniu si w Petersburgu da namzna. Z pewnych wzgldw chciaby moliwie przypieszy ceremoni lubu i gdybysi udao- wyprawi wesele ju teraz, w misopucie, jeli za to si nie 44da zrobi wskutek zbyt krtkiego terminu, no to zaraz po Uspieskim pocie. Och,z jakim uszczliwieniem przytul Ci do serca. Dunia nie posiada si z radocina myl o zobaczeniu Ciebie i kiedy powiedziaa mi artem, e choby dlatego

    wyszaby za Piotra Pietrowicza. Twoja siostra to anio! Dzisiaj nie dopisuje sido tego listu, tylko kazaa mi napisa, e ma z Tob tyle, tyle do pomwienia,i teraz piro wypada jej z rki, bo w kilku linijkach nic powiedzie nie mona,tylko bez potrzeby czowiek si zdenerwuje, kazaa uciska Ci mocno i przesaCi od niej sto tysicy pocaunkw. Lecz chocia moe bardzo ju niedugozobaczymy si osobicie, ja Ci w najbliszych dniach przel, ile tylko bdmoga, pienidzy. Teraz, kiedy si wszyscy dowiedzieli, e Dunieczka wychodzi zaPiotra Pietrowicza, mj kredyt wzrs raptownie i nie wtpi, e teraz AfanasijIwanowicz zgodzi si da mi na rachunek emerytury do siedemdziesiciu piciurubli, tak e, by moe, przel Ci ze dwadziecia pi rubli albo itrzydzieci. Posaabym i wicej, ale boj si, czy wystarczy na koszta podry.I chocia Piotr Pietrowicz by tak poczciwy, e wzi na siebie cz wydatkwzwizanych z nasz jazd do stolicy, a mianowicie, sam si ofiarowa wasnymsumptem przewie nasz baga i duy kufer (ma jakie moliwoci przezznajomych), lecz i tak musimy co mie, bo nie mona przyjecha do Petersburgabez grosza, trzeba co mie przynajmniej na pierwsze dnie. Zreszt mymy zDunieczka ju wszystko obmyliy najdokadniej; i wypado, e podr wyniesieniewiele. Do stacji kolejowej mamy zaledwie dziewidziesit wiorst i na wszelkiwypadek juemy umwiy jednego znajomego chlopka-wonic; a dalej sypniemysobie z Dunieczka trzeci klas. Tote moe przel Ci nie dwadziecia pirubli, tylko'trzydzieci-nawet na pewno trzydzieci wysupam. Ale basta; dwaarkusze zapisaam szczelnie i ju nie ma miejsca; caa nasza historia; ale bote tyle nagromadzio si wydarze ! A teraz, mj Ty najzocistszy, ciskam Ci,do rychego zobaczenia, i przesyam Ci swoje macierzyskie bogosawiestwo.Rodia, kochaj Duni, siostr swoj; kochaj tak, jak ona Ciebie kocha, i wiedz,e ona Ci kocha bezgranicznie, wicej ni siebie sam. To anio, Rodia; Ty za- Ty nasze wszystko, nasza nadzieja i caa otucha. Bd tylko szczliwy, a i

    my bdziemy szczliwe. Rodia, czy Ty si po dawnemu 45

    modlisz i czy wierzysz w nieskoczon dobro Stwrcy i Zbawiciela naszego? Drymoje serce, czy i Ty si nie zarazi modn dzisiaj niewiar? Jeeli tak, to jasi za Ciebie modl. Przypomnij sobie, kochany, jak w dziecistwie, jeszcze zayda ojca, szczebiotae paciorek na moich kolanach i jacymy wtedy byli wszyscyszczliwi! egnaj, a raczej do widzenia! ciskam Ci mocno, mocno i caujniezliczon ilo razy.Twoja do grobu Pulcheria Raskolnikowa"

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    20/275

    W trakcie caego prawie czytania listu, od pierwszych sw, Raskolnikow miatwarz mokr od ez; lecz kiedy skoczy,. twarz ta bya blada, cignitaskurczem, a ponury, ledzien-niczy, zy umiech wykrzywi mu wargi. Pooy sina wznak z gow na paskiej, wybrudzonej poduszce, i myla, dugo myla.Mocno bio mu serce, mocno kotoway si jego myli. Wreszcie zrobio mu siduszno i ciasno w tej tej izdebce, podobnej do szafy czy skrzyni. Wzrok imyli domagay si otwartej przestrzeni. Porwa kapelusz i wyszed, tym razemju nie obawiajc si adnego spotkania na. schodach: wyleciao mu to z pamici.Skierowa si w stron Wyspy Wasi-lewskiej poprzez Alej W-sk, jakby pieszctam w pilnej sprawie, lecz swoim zwyczajem szed nic nie widzc, szepczc dosiebie, a nawet gono gadajc, czym wielce zadziwia przechodniw. Wielu braogo za pijanego. IVList matki znka go. Lecz co do najwaniejszego, kapitalnego punktu-nie wahasi ani chwili, nawet w trakcie odczytywania listu. Co si tyczy istoty rzeczy,decyzja ju w nim zapada, decyzja nieodwoalna: "Ten lub nie odbdzie si,dopki ja yj, i niech diabli porw pana uyna!" "Bo to jest rzecz oczywista-mrucza w duchu, umiechajc si i ze zoliwym tryumfem przewidujc sukcesswego postanowienia. - Nie, mamo, nie, Duniu, na plewy mnie nie wemiecie!... Ajeszcze przepraszaj, e nie zasigny mojej rady i powziy decyzj beze mnie!Dobre sobie! S pewne, e 46

    teraz ju klamka zapada; ano zobaczymy, zapada czy nie zapada! I co zaprzepyszne tumaczenie: Piotr Pietrowicz ma takie interesy, takie interesy, enawet oeni si nie moe inaczej, tylko apu-capu, omal e nie w pocigu. Nie,Du-nieczko, ja wszystko widz i wiem, o czym to masz ze mn tyle, tyle domwienia; wiem take, o czym mylaa, ca noc chodzc po pokoju, i o co simodlia przed Matk Bosk Kazask, ktra stoi w maminej sypialni. Bo naGolgot wstpi nieatwo. Hm... A wic postanowiono nieodwoalnie:! AwdotiaRomanowna wychodzi za wyznawc racjonalizmu,! za czowieka interesw, ktry makapitalik (ju ma kapitalik -i to brzmi solidniej, bardziej imponujco), ktryma dwie posady i ktry podziela zapatrywania naszej nowej generacji (jak piszemama), wreszcie ktry zdaje si, jest dobry, jak to zauwaya sama Dunieczka.To zdaje si jest najpa-radniejsze! I ta sama Dunieczka idzie za m za owozdaje si!... Wyborne! wyborne! ...Swoj drog, jestem ciekaw, po co mi mamanapisaa o nowej generacji*? Czy po prostu dla chara^erystyki osoby, czy zukrytym zamiarem zjednania mnie panu uynowi? O przebiegoci! Warto bywyjani jeszcze jedn okoliczno: w jakiej mierze one byy ze sob szczereowego dnia i owej nocy oraz w caym okresie nastpnym? Czy pady midzy nimiwszystkie sowa, czy te obie zrozumiay, e jedna i druga ma to samo na sercu ina myli, tak e ju nie ma o czym mwi gono, bo jeszcze czowiek gotw siwygada. Przypuszczam, e po czci tak wanie byo. Z listu to wida: mamie onsi wyda szorstki - troszeczk - wic w naiwnoci ducha posza do Dum jak w dymze swymi spostrzeeniami. A Dunia, rzecz prosta, rozgniewaa si i odpara zniezadowoleniem*! Ja myl, kady by si wciek, kiedy i bez naiwnych uwagsprawa jest jasna jak dzie i kiedy czowiek postanowi, e nie ma o czym gada.I dlaczego pisze mi: Rodia, kochaj Duni, ona ciebie kocha wicej ni siebiesarn* ? Czyby i mam ruszyo sumienie, e zgodzia si-powici crk dlasyna? Ty nasza nadzieja, ty nasze wszystko!* Oj, mamusiu!..." Coraz

    gwatowniej wrza w nim gniew i gdyby w tej chwili spodcal pana uyna, gotwbyby go zabi! "Rta, to prawda-cign dalej, idc za biegiem swych47

    myli, ktre w dzikim pdzie kooway mu w gowie-to prawda, e do czowiekatrzeba si zblia stopniowo i ostronie, by go pozna*; ale pan uyn jest anadto przejrzysty. Grunt, e to (czowiek interesu i, zdaje si, dobry. Niebyle co: wzi na siebie przewiezienie bagau i duego kufra! Wic czy niedobry? One za obie, narzeczona i matka, umwiy sobie chopka-wonic i furkprzykryt rogoa (przecie i ja tak jedziem)! To nic! Wszak to tylko

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    21/275

    dziewidziesit wiorst, a dalej sypniemy sobie trzeci klas tysic wiorstek.Bardzo rozsdnie: wedle stawu grobla; ale co pan na to, panie Luyn, hm? Przecieto paska narzeczona... I pan nie mg nie wiedzie, e matka na t podrzapoycza si pod zastaw emerytury. Naturalnie, macie wsplny obrt handlowy,przedsibiorstwo' oparte na oboplnych korzyciach i na rwnych udziaach, wicte i rozchody po poowie; jak w przysowiu: chleb i sl - razem, tyto - kadydla siebie. Ale i tu czowiek interesu z lekka je nacign): przewz bagaukosztuje taniej ni ich przejazd, a jak dobrze pjdzie, to i zadarmoch.''Wic(pke? Czy one tego nie widz, czy te umylnie zamykaj oczy? Aw dodatku s zadowolone, dialibg! I pomyle, e to dopiero pocztek; e imdalej w las, tym wicej drzew! Bo o co mi chodzi? Mniejsza o skpstwo, mniejszao liczykrupstwo, grunt to ten ton wszystkiego. Przecie to zapowied tonupniejszego, tonu po lubie... I z jakiej to racji mama si zrobia takaszczodra? Z czym przybdzie do Petersburga? Z trzeba rublami czy z dwomapapierkami, jak mwi... tamta... starucha... hm! Na co liczy, z czego zamierza.y w Petersburgu? Przecie na podstawie jakich oznak ju zrozumiaa, e zDuni nie bdzie moga mieszka pa,jej za-mpjciu, nawet na pocztek.Przyjemniaczek widocznie wygada si, da pozna po sobie, cho mama si tegowypiera z caych si: Ja sama odmwi.* Wic na co i na kogo liczy? na stodwadziecia rubli emerytury, z potrceniem nalenoci Afanasja Iwanowicza? Robi

    na drutach jakie tam zimowe chusteczki, wyszywa mankieciki, psuje stare swojeoczy. Ale chusteczki dodaj do owych stu dwudziestu rubli wszystkiegodwadziecia rubli na rok, przecie wiem. Wic mimo wszystko rachuje naszlachetne uczucia pana uyna: Sam zaproponuje, bdzie si naprasza.Nadstawiaj kieszeni! I to zawsze tak bywa z tymi schillerowskimi piknoduchami:48do ostatniej chwili stroj czowieka w pawie pirka, do ostatniej chwilioczekuj dobra, nie za; i cho czuj pismo nosem, za nic w wiecie nie powiedzsobie prawdy zawczasu; skrec'.i;q si na sam tak myl; oburcz opdzaj siprawdzie - i do momentu, gdy upikszony przez nich czowiek wasnorcznie puciim finf w nos. Ciekawe, czy pan Luyn ma ordery? Zao si, e ma order Anny ie go wkada idc na obud do przedsibiorcw lub kupcw. Moe i na swj lub gowoy! Zreszt pal go diabli!... ...No, mama jak mama. Bg z ni, taka ju jest;lecz jake Dunia? Dunieczko, kochanie, przecie ja ciebie znam! Przecie miaaju dwudziesty rok, kiedymy si widzieli ostatnio; ju wtedy ci rozgryzem.Mama pisze, e "Dunieczka weie potrafi znie. Ja to wiedziaem, moja pani. Jato wiedziaem ju pltrzecia roku temu i od tego czasu przez dwa i pl roku"mylaem o tym, o tym wanie, e Dunieczka wiele znie potrafi*. Skoropotrafia znie pana Swidrygajlowa, z cwym dobrodziejstwem inwentarza, to juwystarczajcy dowd, ?e istotnie potrafi znie wiele. A teraz ubrdsA sobie zmam, e mona znie rwnie i pana uyna, ktry wykada teori o zaletach onwycignitych z ndzy i wszystko mom zawdziczajcych, a na dobitk wykada toomal e nie przy pierwszej bytnoci. Ha, przypumy, e si "wygada'', cho towyznawca racjonalizmu (wobec czego sdz jednak, '/e wcale si nie wygada,lecz, owszem, chcia od razu postawi rzecz jasno); ale Dunia, Dunia? Przecieona go widzi na wy!,'? i przecie z tym czowiekiem ma y. Wiem, '/.e ona si?racyi;' zgodzi je tylko czarny chleb i popija wod ni zaprzeda dusz'; a

    swej moralnej niezalenoci nie odda za adne wygi'"-'y yciowe; za ksistwoudzielne, za cay Szlezwik-Hoiszryn2 jej nie odda, c dopiero za pana uyna.Nie, Dunia bya nie, taka, o ile j znaem, no i... na pewno nie zmienia si iteraz. Swidrygajowowie s cicy, ani sowa!... Ciko jest za dwiecie rublirocznie cale ycie koata si jako guwernantka od dworu do dworu, ale ja i takwiem, e moja siostra raczej suyaby )ak Murzynka u plantatora, jak oiy^zka ubatyckiego Niemca, niby upodlia sw dusz i poczucie moralne zwizkiem zczowiekiem, ktrego nie szanuje i z ktrym nic nie ma wsplnego-zwizkiem nawieki, jedynie dla swej osobistej korzyci ! Chociaby pan uyn by zeszczerego zota, chociaby 3 Dostoiewski, i. I

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    22/275

    49

    by brylantowy, ona i wtedy nie zgodzi si zosta lubn naonic pana Luzy na!Wic czemu teraz si zgadza? W czym tu sk? Gdzie rozwizanie tej zagadki?Sprawa prosta jak drut: nie sprzedaaby siebie dla wasnej wygody, nawet dlaocalenia siebie od mierci, lecz dla kogo innego - gotowa si sprzeda! Sprzedasi dla miego, dla ubstwianego czowieka! W tym te tkwi cay sk: dla brata,dla matki zaprzeda siebie, zaprzeda wszystko! O, tutaj, w razie koniecznoci,gotowimy wzi w yka nasze poczucie moralne; nasz wolno, spokj, nawetsumienie - wszystko, wszystko poniesiemy na targ. Niechaj przepada ycie! bylebytylko te nasze najukochasze istoty byty szczliwe. Nie do tego: wynajdziemywasn kazuistyk, signiemy po nauk do jezuitw i na pewien czas, kto wie,uspokoimy sami siebie, wmwimy sobie, e wanie tak by powinno, bo cel jestdobry. Oto jacy jestemy - wszystko tu jasne jak dzie. Jasne, e tym, o kogo tuchodzi, kto stoi na pierwszym planie, jest nie kto inny, tylko Rodion RomanowiczRaskolnikow. Bo i jake? Dunia moe mu stworzy szczcie, toy na jegouniwersytet, zrobi go wspwacicielem koncelarii, zapewni mu karier; niewykluczone, e w przyszoci bdzie bogaczem, umrze za jako czowiek szanowany,honorowany, moe nawet sawny! Matka? Matce chodzi o Rodi, nieoszacowanegoRodi, o pierworodne dzieci! Czy mona dla takiego pierworodnego nie powici

    nawet takiej crki? O mie, o niesprawiedliwe serca! Ha, w razie czego gotowimysi zgodzi nawet na los Sonieczki! Sonieczka, Sonieczka Marmieladowa, wiekuistaSonieczka, dopki wiat wiatem! Ale czycie w peni zgbiy t ofiar? Co? Czysi wystarczy? Czy to poyteczne? Rozsdne? Czy wiesz, Du-nieczko, e los Sonizgoa nie jest gorszy od losu przy boku pana uyna? 0 mioci nie ma tu mowy- pisze mama. Dobrze, ale jeli nie tylko o mioci, lecz i o szacunku nie mamowy, a za to ju teraz jest odraza, pogarda, wstrt - c wtedy? Wtedy siokae, e trzeba bdzie "dba o schludnoci). Moe nie? Czy rozumiesz, czyrozumiesz, co oznacza owa schludno? Czy rozumiesz, e schludno Luy-nowskajest tym samym co i schludno Sonina, a moe nawet gorsza, plugawsza,podlejsza, bo mimo wszystko ty, Dunie-rAn. rarhniesz iednak na pewn. nadwykzbytku, a tam Dunieczko, kosztuje' schludno owa! A jeeli pniej nie starczyci sil? Jeeli poaujesz? Ile wtedy blu, smutku, przeklestw, ez w ukryciu!bo jednak ty nie jeste Marf Pietrown. A co bdzie wtedy z matk? Wszak onaju dzi jest niespokojna, ju dzi si trapi, a wtedy gdy wszystko przejrzy?No, a ze mn?... Na lito bosk, co ty o mnie mylisz? Nie chc twojej ofiary,Dunieczko, nie chc, mamusiu! To si nie stanie, pki ja yj, nie stanie, niestanie! Nie przyjmuj !" Ockn si nagle i zatrzyma."Nie stanie? A c ty zdziaasz, eby to si nie stao? Zabronisz? A czy maszprawo po temu? Co moesz im przyrzec ze swej strony, aeby posi takie prawo?Moe obiecasz im powici ca sw przyszo, cae ycie? Gdy ukoczysz naukii otrzymasz posad? Juemy to syszeli, ale to przecie gob na sku, a codzi? To tutaj trzeba co zrobi natychmiast, rozumiesz czy nie rozumiesz? A coty teraz robisz? Siedzisz im na karku. Skd one bior pienidze? Pod zastawsturublowej emerytury, pod zastaw znajomoci z panami Swidrygajowami! A w jakisposb ty je obronisz od Swidrygajoww, od Afanasja Wachruszyna, przyszymilionerze, Zeusie rozrzdzajcy ich losem? Za dziesi lat, powiadasz? Ale za

    dziesi lat matka zdy olepn od chusteczek, jeeli nie od ez; zmarnieje zniedojadania. A siostra? Sprbuj si domyli, co moe sta si z siostr zadziesi lat albo w cigu tych lat dziesiciu? Domylie si?" Tak oto drczysiebie i jtrzy tymi pytaniami, nawet z pewn luboci. Zreszt nie byy topytania nowe ani nagle, lecz owszem, dawne, dobrze znane, bolesne. Ju dawnozaczy go nka i stargay mu serce na nic. Od niepamitnych czasw zrodziasi w nim ta caa obecna udrka, narastaa, wzbieraa, a ostatnio dojrzaa iskupia si, przybierajc ksztaty okropnego, dzikiego i urojonego pytania,ktre zamczyo mu serce i umys, natrtnie dajc rozwizania. Teraz listmatki uderzy w niego jak piorun. Byo jasne, e teraz naley nie utyskiwa, nie

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    23/275

    cierpie biernie, nie rozmyla z blem, e te pytania s nierozwizalne, leczkonie.cznie co przedsiwzi - i to zaraz, natychmiast. Za wszelk cen trzebasi na co zdecydowa albo...

    pa.-rntaniu. - Pokornie przyj los, jaki si nastrczy, raz p-a zawsze, istamsi w sobie wszystko, zrzec si wszelkiego pi-wa do dziaania, ycia imioci! "Czy pan rozumie, czy pan rozumie, panie szanowny, co to znaczy, gdyju nie ma dokd pj? - przypomniao mu si? znienacka wczorajsze pytanieMarmieladowa. - Albowiem trzsba, eby kady czowiek mia jakiekolwiek miejsce,dokd by mg pj..." Wzdrygn si: pewna myl, rwnie wczorajsza, mignamu w gowie. Lecz drgn nie dlatego, e migna ta myl. Przecie wiedzia,przeczuwa, e "mignie" ona nieuchronnie, i / gry je; czeka; a na dobrspraw myl ta bynajmniej nw byia wczorajsza. Z t jednak rnic, e przedmiesicem, ba, leszcze wczoraj, byia tylko majakiem, teraz za... teraz iA.^alasit nagle nie jako majak, lecz w jakiej nowej, gronej i zgol mu jeszcze nieznanej postaci, a on nagle uprzytomni ^. .obie... Krew uderzya mu do gowy, woczach pociemniao. Rozejrza si popiesznie, szuka czego. Chcia usi,wi,,:^ szuka awki; szed za bulwarem K-skim. Zobaczy :';:'A;s< o ;,to krokwprzed sob. Ruszy moliwie najprdzej; \w po drodze przytrafia mu si drobnaprzygoda, ktra na kilka minut pochona ca jego uwag. \,';,l'atri.ijc

    aweczki zauway o jakie dwadziecia krokw przed sob idc kobiet, ale zrazunie zwrci na ni uwagi, j,A nie zwraca )ej dotychczas na adne otaczajce goprzedmioty. Na przykad wielokrotnie mu si zdarzao wrci do domu i zupenienie pamita, ktrdy szed, i ju si przyzwyczai tak chodzi. Jednak w tejkobiecie byo co tak dziwnego, co tak rzucajcego si w oczy od pierwszegospojrzenia, e stopniowo uwaga Raskolnikowa zacza do niej przywie-rai. - zpocztku niechtnie i jakby opornie, potem coraz mocniej a mocniej. Zapragnnaraz zrozumie, co mianowicie ,;: w tej kobiecie takie dziwne? Po pierwsze, taprawdopo--i, 'r;ie dziewczyna, i to bardzo modziutka, sza w taki skwar bi..kapelusza, cz parasolki i bez rkawiczek, jako miesznie Koyszc rkami.Miaa na sobie sukienk z lekkiego jedwabiu - "n-iarerialn" - lecz i tasukienka bya cudacznie woona, ;t:d-,vie pozapinana, a z tylu, w pasie, gdziesi zaczyna spd-n;ca, rozdarta tak, e cay strzp odstawal i fruwa. Na gos.yi miaa narzucon chusteczk, lecz i ta sterczaa jako 52krzywo, bokiem. Na domiar dziewczyna sza niepewnie, potykajc si i nawetzataczajc. To spotkanie pobudzio wres;';i

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    24/275

    ochota obrazi strojnego tucioszka. Na chwil porzuci dziewcsyni; i podszeddo jegomocia.- Ej, mj panie Swidrygajow! Czego pan tu szuka'' - krzykn zaciskajc picii miejc si spienionymi ze wciekoci ustami. - Co to ma znaczy?-ostrozapyta! jegomo marszczc brwi i wyniole si dziwic. - Fora ze dwora, ot, coto znaczy!- Jak miesz, kanalio!...i I zamierzy siy "laseczk. Raskolnikow run na niego z piciami, nierozwaywszy nawet, e w krpy jegomo mg S1

    sobie atwo poradzi z dwoma takimi jak on. Ale w tej chwili kto mocno uchwycigo z tyu. Midzy nimi sta policjant. - Panowie, dajcie pokj, nie wolno sibi w miejscach publicznych. Czego panu potrzeba? co pan za jeden?-surowozwrci si do Raskolnikowa widzc jego achmany. Raskolnikow przyjrza mu sibacznie. Bya to poczciwa onierska twarz, z siwym wsem i bokobrodami, oroztropnym spojrzeniu. - Wanie was mi potrzeba - zawoa chwytajc go za rk.-Jestem byym studentem. Raskolnikow... Tego i pan moe si dowiedzie - zwrcisi do jegomocia. - A wy chodcie no tu, co wam poka... I pocignstjkowego za rk do aweczki.- Patrzcie: zupenie pijana, tylko co sza bulwarem- nie wiadomo, co za jedna,

    lecz nie wyglda na zawodow. Najpewniej spojono j gdzie i skrzywdzono... poraz pierwszy... rozumiecie? a potem wypuszczono na ulic. Patrzcie, jakarozdarta sukienka, spjrzcie, jak woona; wida, e kto j ubiera, nie samasi ubieraa, ubieray j za rce niewprawne, mskie. To wida. A terazspjrzcie tu: ten facet, z ktrym miaem si bi, jest mi nie znany, pierwszyraz go widz, ale on take wzi j na oko po drodze, przed chwil - pijan,nieprzytomn - i teraz okropnie mu si chce podej i zapa j, poniewa onajest w takim stanie, i gdzie zawie!.;. Na pewno jest tak, jak mwi, wierzciemi, e si nie myl. Sam widziaem, jak j obserwowa i ledzi, tylko e mupopsuem szyki, wic teraz czeka, ebym si wynis. Ot i teraz odszedtroszeczk, stoi, udaje, e skrca sobie papierosa... Co mamy zrobi, eby mujej nie da ? Jak mamy j odprawi do domu, zastanwcie no si! Stjkowy w migwszystko poj i zmiarkowa. Co do tgiego jegomocia, nie byo co si waha,oczywicie; lecz pozostawaa dziewczyna. Stary onierz pochyli si nad ni,przyjrza badawczo i szczere wspczucie odbio si w jego rysach. - Ach, poalsi Boe! - rzek kiwajc gow - zupene jeszcze dziecko. Skrzywdzi j, jakamen w pacierzu. Prosz pani! - zacz j budzi - gdzie pani mieszka?Dziewczyna otworzya zmczone, osowiae oczy, tpo popatrzya na pytajcych imachna rk. - Suchajcie-rzek Raskolnikow-wecie to-poszu-S4ka w kieszeni i jakim cudem znalaz dwudziestk - zawoajcie dorok i kacieodstawi j wedle adresu. Musimy koniecznie dowiedzie si adresu! - Panienko,hej, panienko! -podj stjkowy biorc pienidze - zaraz zawoam dorok i sampanienk odwioz. Dokd pani kae, co? Gdzie pani zamieszkuje? - Od...czepciesi!...-wymamrotaa dziewczyna i znowu opdzia si rk. - Ach, ach, jaknieadnie! Ach, jaki wstyd, panienko, jaki wstyd! - Znw pokiwa gow wstydzcj, aujc jej i oburzajc si. - To mi orzech do zgryzienia! - rzek do

    Raskolnikowa, przy czym znowu obejrza go nieznacznie od stp do gw. Wida ion take wyda mu si dziwny: obszarpaniec, a szasta pienidzmi! - Daleko stdznalaz j pan?-zagadn.- Przecie mwi: sza przede mn, zataczajc si, tu na bulwarze. Kiedy podeszado awki, zaraz si zwalia. - Ach, jaka to teraz sromota rozplenia si nawiecie. Panie wity! Taka smarkata, a ju pijana! Skrzywdzili j, jak Bg wniebie! I sukienka rozdarta... Ach, co to za rozpusta dzisiaj!... Moe nawet zeszlachty, z jakiej podupadej... Teraz duo takiej si namnoyo. Wyglda mi nadelikatniejsz, niby prawdziwa panienka. - I znw pochyli si nad ni. Moe ion sam mia dorastajce crki - "niby prawdziwe panienki, z tych

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    25/275

    delikatniejszych" z pretensjami do dobrego wychowania i ze wszelkimi nabytymiju fochami... - Grunt - troska si Raskolnikow - to, eby jej nie da temupodlecowi! Gotw do reszty j zbezczeci. Wida na wylot, czego mu sizachciewa; patrzcie go, drania jednego: nie odchodzi!Raskolnikow mwi gono i bez ceregieli wskazywa na niego rk. Tamtenusysza i chcia si rozgniewa, ale da pokj i poprzesta na wzgardliwymspojrzeniu. Potem wolniutko odszed jeszcze z dziesi krokw i przystan. -Nie da mu jej, owszem, to mona - odpar w zadumie byy sierant. --eby tylkopowiedziaa, gdzie j odstawi, no bo tak... Panienko, hej, panienko!-pochylisi znowu. Wcem otworzya oczy szeroko, uwanie spojrzaa, jakby poja co,wstaa z awki i ruszya z powrotem tam, skd przysza.

    - Tfu, bezwstydni, czepiaj si! - mamrotaa, raz jeszcze opdzajc si rk.Sza szybko, ale zataczajc si jak przedtem. Elegant pody za ni, lecz podrugiej stronie Alei, i nie spuszcza jej z oczu. - Niech pan bdzie spokojny,nie dam jej - stanowczo zapowiedzia wsal i poszed za nimi. - Ech, jaka toteraz rozpusta! - powtrzy gono, wzdychajc. W tej chwili jakby giez uciRaskolnikowa; jakby go co byskawicznie odmienio. - Hola, suchajcie no tam! -krzykn za odchodzcym wsalem. Ten si obrci. - Dajcie pokj! Co wam dotego? Zostawcie! Pal go licho, niech si .zabawi - wskaza na eleganta. - Czy to

    wasz interes? Policjant nie rozumia i wytrzeszcza na niego oczy. Raskol-nikowzanis si miechem. - Et-et!-mrukn stjkowy, machn rk i pody zagagatkiem i dziewczynk, prawdopodobnie biorc Raskolnikowa bd za wariata,bd za co jeszcze gorszego. - Moje dwadziecia kopiejek wzi-ze zocibkn Raskolnikow zostawszy sam. - Teraz niech wemie rwnie od tamtegoananasa, pniej niech puci z nim dziewczynk i na tym wszystko si skoczy...Po co si wtrcaem z pomoc! liczny ze mnie pomocnik, nieprawda? Czy ja mamprawo pomaga? Choby si nawzajem poykali ywcem - co mi do tego? I kto mipozwoli wyda te dwadziecia kopiejek? Czy one s moje?^ Mimo te czupurne sowa zrobio mu si bardzo ciko na duszy. Usiad znowu naawce. Myli jego byy w rozsypce. W ogle trudno mu byo myle w tej chwili oczymkolwiek. Rad by odrtwie do dna, zapomnie o wszystkim, potem si obudzi izacz zupenie na nowo... - Biedne dziewcztko! - rzek spojrzawszy naopuszczone przez ni miejsce na awce. - Wyczmucha si, popacze, potem matkasi dowie... Najpierw uderzy, potem wychlosta bolenie i habice, a moe iwypdzi... Jeeli za nie wypdzi, to i tak zwchaj rne takie DarieFrancowny, no i dziewczynka pjdzie w obroty, tdy, owdy... Zaraz potemlecznica (zawsze tak bywa z takimi, ktre mieszkaj z bardzo uczciwymi matkami iswawol w ukryciu przed nimi), a potem... a potem znowu lecznica... wdka...szynczki... i znw lecznica... Po dwch lub trzech latach - kaleka; tak ecaego jej ycia, od urodzenia, bdzie dziewitnacie, moe osiemnacie latcaej parady... Czy nie widywaem takich? A jak si to staje? Oto wanie taksi staje jak tutaj... Tfu! Niech tam! Podobno tak by powinno. Powiadaj, etaki a taki procent musi rokrocznie odpada... dokd tam... przypuszczalnie dodiaba, aeby reszcie nie przeszkadza i t reszt odwiea. Procent! Jak Bogakocham, oni maj doskonale sweczka, takie uspokajajce, naukowe. Skoro padtermin: procent, wic widocznie nie ma si czym turbowa. Gdyby uy innego

    sowa, a, to inna sprawa... i wwczas, by moe, wygldaoby to mniejprzyjemnie... A jeeli, na psa urok, Dunieczka rwnie trafi do procentu?!...Nie do tego, to do innego?... "Ale dokd ja id? - pomyla nagle. - Dziwne.Przecie szedem w jakim celu. Zaraz po przeczytaniu listu wyruszyem... Aha,ju wiem: szedem na Wysp Wasiliewsk, do Razumichina; teraz... przypomniaemsobie. Dobrze, ale po co? Czemu wanie teraz strzelio mi do gowy, eby pjdo Razumichina? To ciekawe." Dziwi si sobie. Razumichin by jednym z jegobyych kolegw uniwersyteckich. Godne uwagi, e Raskolnikow za pobytu wuniwersytecie z nikim prawie nie przestawa, stroni od wszystkich, nikogo nieodwiedza, a u siebie przyjmowa niechtnie. Tote niebawem wszyscy si od niego

  • 8/8/2019 Zbrodnia i Kara-Dostojewski

    26/275

    odstrychnli. Nie bra udziau ani we wsplnych zebraniach^, ani w rozmowach,zabawach,^w_niczym. Uczy si zaarcie, nie szczdzc siebie - szanowano go zato, lecz nikt go nie lubi. By bardzo ubogi, a przy tym odstrczajSjCO 'dumny,-zamknity w sobie: jakby mia co do ukrywania. Niektrzy koledzy mieliwaenie, e patrzy na nich wszystkich jak na dzieci, z wysoka, jakby ichwszystkich wyprzedzi i w rozwoju, i w wiedzy, i w przekonaniach, tote na ichprzekonania i zainteresowania spoglda jak na co niszego. Z Razumichinem zazbliy si z jakiego powodu; moe nawet nie tyle si zbliy, lecz by z nimtroszeczk rozmowniej-szy, szczerszy. Zreszt do Razumichina nie sposb byoinaczej si ustosunkowa. By to chopiec nadzwyczaj wesoy i wy-57

    lewny, poczciwy a do prostodusznoci. Wszelako pod t prostot tkwia i gbia,i godno. Najlepsi spord kolegw rozumieli to, wszyscy go lubili.iByt'"calkiem nieglupi, cho niekiedy w rzeczy samej naiwny. Miacharakterystyczn powierzchowno - wysoki, chudy, czarnowosy, zawsze niedogolony. Czasem wyprawia brewerie i uchodzi za osika. Kiedy w nocy wwesoej kompanii jednym uderzeniem pici unieszkodliwi olbrzymiego strabezpieczestwa. Pi potrafi jak smok, ale mg te i nie pi wcale; czasembroi niedopuszczalnie, lecz potrafi wcale nie broi. Ponadto Razu-michinodznacza si tym, e adne niepowodzenia go nie peszyy, i zdawao si, i

    najgorsze tarapaty nie dadz mu rady. Mg mieszka chociaby na dachu, znosipiekieln godwk i podbiegunowe mrozy. .Ubogi by jak mysz, sam jak palec; zniczyjej pomocy nie korzystaTzdobywajc^rodki utrzymania rnymi pracami. Znaco niemiara rde zarobkw - uczciwych, naturalnie. Ktrej zimy ani razu niepali w piecu i twierdzi, e to nawet przyjemnie, bo w zimnym pokoju lepiej sipi. Obecnie on take by zmuszony opuci uniwersytet, ale me na dugo, iwyazi ze skry, aeby poprawi swoj sytuacj materialn i mc na nowo podjnauk. Raskolnikow nie by u niego ju ze cztery miesice, a Razumichin nawetnie wiedz