Zapach asfaltu.

82
Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl 1

description

Atak terrorystyczny w centrum Poznania, statek kosmiczny, który oszalał i odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie zmieniają się w pudle. To tylko kilka atrakcji, jakie znajdziemy w zbiorze Zapach asfaltu.

Transcript of Zapach asfaltu.

Page 1: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl 1

Page 2: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

ZAPACH ASFALTU

Kuba Turkiewicz

Skład i łamanie:

Patrycja Kierzkowska

Korekta:

Anna Matusewicz

Okładka:

Julia Górniewicz

Wydanie pierwsze, Jędrzejów 2007

ISBN: 978-83-60320-57-0

Wszelkie prawa zastrzeżone!

Wydawnictwo Escape Magazine

ul. Spokojna 14

28-300 Jędrzejów

http://www.escapemag.pl

2

Page 3: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

JAKIEŚ OKO

Nie potrafił powiedzieć, ile czasu spędził leżąc

w bezruchu. Być może było to zaledwie dziesięć minut, być

może dwie godziny.

Kiedy ramię kobiety zaczęło mu ciążyć, podniósł je deli-

katnie i odsunął się powoli od jej irytująco ciepłego ciała.

Usiadł na brzegu łóżka. Nie znał jej imienia i nie zamierzał

go poznać.

Sięgnął po papierosy i zapalił jednego z nich.

Krople deszczu leniwie bębniły w zardzewiały parapet,

poruszając w mężczyźnie strunę, która nie powinna była

drgnąć.

Założył szorty i podszedł do okna, by odsłonić firankę.

Chwilę stał w bezruchu, obserwując wyludnione miasto.

Lubił blask sodowych lamp przeglądających się w błyszczą-

cej powierzchni mokrego asfaltu.

Otworzył okno i uśmiechnął się lekko, czując na twarzy

ciepły powiew. Wyrzucił papierosa i głęboko odetchnął.

Kochał ten zapach a myśl, że już nigdy więcej nie będzie

miał okazji go poczuć, wywołała w jego żołądku nieprzy-

3

Page 4: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

jemne uczucie. Ogarnął go graniczący z paniką strach,

przed którym nie potrafił się obronić. Wiedział, że przemi-

jająca właśnie chwila należy do tych, które powrócą w przy-

szłości jako nieznośne wspomnienie.

Spojrzał na zegarek. Fosforyzujące wskazówki zawsze

kojarzyły mu się ze ślepiami czyhającego w mroku potwo-

ra. Dochodziła czwarta.

- Cholera - zaklął, wiedząc, że nie będzie miał już okazji

się zdrzemnąć. Poszedł do łazienki, gdzie zapalił światło.

Stanął przed lustrem i umieścił w ustach kolejnego pa-

pierosa. Przyglądając się swojemu odbiciu, zapalił go.

Chwilę obserwował wizerunek swoich zmierzwionych

włosów, po czym prze-niósł wzrok na odbicie ust. Wypuścił

powoli dym i na moment skoncentrował na nim uwagę.

Wierzył, że dzięki temu opanuje zdenerwowanie. Nie udało

się. Spomiędzy kłębów błękitnej mgły wyłoniła się twarz

jednego z jego przełożonych - profesora Hajmrata.

- Powiedz mi Michale - mówił profesor - co zrobisz, je-

żeli komputer wyrzuci ci komunikat, że nie widzi gwiazd?

- Szczerze mówiąc, nie wiem - odpowiedział. Nie lubił

Hajmrata i często zastanawiał się, czy istnieje sposób, aby

wcisnąć mu te jego głupie pytania z powrotem do gardła.

4

Page 5: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- To do poniedziałku będziesz wiedział - powiedział pro-

fesor zdecydowanym tonem. - Poszperasz w dokumentacji,

a gdybyś nic nie znalazł, zajrzyj do biblioteki. Odpowiedź

wpiszesz mi do e-notesu. Chcę ją mieć przed dwunastą.

Dwa dni wcześniej, kiedy miała miejsce ta rozmowa,

Michał nie odpowiedział. Teraz kiedy ją wspominał, wyce-

dził przez zaciśnięte zęby słowo „gówno”. Wyrzucił papie-

rosa do muszli i spłukał wodę. Niedopałek zniknął niesiony

gwałtownym prądem wody. Wspomnienia Hajmrata nie

dało się spłukać. Michał Kerol od blisko trzydziestu lat

przygotowywał się do Najważniejszego Lotu. Gdy był ma-

łym chłopcem, jego rodzice zadecydowali, że zostanie Od-

krywcą. Matka wysłała sms’a pod odpowiedni numer i od

tego czasu odpowiedzialność za losy chłopca spoczęła na

barkach opiekunów Unii.

Jak napisano w dotyczącej jego osoby notce biograficz-

nej w finansowanej głównie przez organizacje rządowe, En-

cyklopedii Prawdziwych Bohaterów: „[...] Unia nauczyła go

wszystkiego, co potrafił, uczyniła z niego człowieka, jakim

się stał. Człowieka o niezłomnej woli i szczerym uśmiechu,

człowieka gotowego nieść pomoc i radę nie tylko temu, kto

jej potrzebował. W czasie trwania swojego relatywnie nie-

5

Page 6: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

długiego przecież aktywnego życia odbył trzy transgalak-

tyczne wyprawy, za każdym razem odkrywając nowe plane-

ty, poszerzając horyzonty ludzkości, kłaniając się nowym

światom. Pierwszy Europejczyk wyróżniony przez Badedas

International nagrodą-stypendium za po-zostawienie od-

cisku buta z logo firmy na czterech dziewiczych globach

outer ringu.”

Podczas kosztownych podróży, które zajęły mu w sumie

niewiele ponad trzy lata, na ziemi upłynęły całe wieki,

a jednak ku wielkiemu zdziwieniu Michała, niewiele się tu

zmieniło. Owszem, przemianom ulegała moda, pojawiały

się nowe pojazdy, wynaleziono kilka rodzajów nowej broni.

Nie stworzono jednak szczepionki na raka, nie nawiązano

kontaktów z pozaziemską cywilizacją, a w radio wciąż

puszczano disco polo. Nie zmieniały się też warunki klima-

tyczne ani granice państw - przynajmniej od czasu pamięt-

nej operacji wojskowej „Pokój i godność dla narodów”, po

której pozostały tylko Stany, Izrael, Unia i Rezerwat.

Michał spuścił klapę i usiadł na klozecie. Wtulił twarz

w dłonie, po czym mocno potarł pokryte wczorajszym zaro-

stem policzki.

- Jestem pełen złych przeczuć -powiedział głośno. Wie-

6

Page 7: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

dział, że tym razem poleci wyjątkowo daleko, gdzieś poza

granice znanego kosmosu. Najtęższe umysły planety - także

elektroniczne - nie potrafiły przewidzieć, czego należy się

spodziewać po odległym świecie. Michał zdawał sobie spra-

wę, że kiedy wróci, także Ziemia nie będzie już tą samą pla-

netą, ponieważ upłynie tu ponad trzy tysiące lat. Wiedział

wreszcie, że życie Odkrywcy nie jest łatwe. Cenił sobie jed-

nak świadomość, że już od blisko 500 lat jego nazwisko po-

jawia się w podręcznikach historii, a myśl, że będzie tak

jeszcze przez dziesiątki wieków, napawała go dumą.

- A najważniejsze - powiedział - że kiedy wrócę, nie bę-

dzie tu już nawet śladu po Hajmracie.

Odkrycie to wypełniło jego serce taką radością, że myjąc

zęby, zaczął wesoło śpiewać i tańczyć. Uspokoił się dopiero

wtedy, kiedy sąsiad z dołu walnął kilka razy kijem od

szczotki w sufit.

Podróż okazała się jedną wielką męczarnią. Zawieszony

w gęstej cieczy będącej niczym innym niż uboczny produkt

fermentacji nasienia Padiump - głębinowych ślimaków od-

krytych w XXII wieku przez kapitana Gojirę - śnił na jawie,

doświadczając najgorszych koszmarów, jakie kiedykolwiek

pojawić się miały w ludzkim umyśle. Na poły świadomy,

7

Page 8: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

usiłował dostrzec w całkowitej ciemności swoje dłonie,

choć wiedział, że takie działania z góry skazane są na

niepowodzenie. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że

rozmoczona skóra zaczyna odłączać się od mięśni jak

u gotowanego kurczaka. Czuł strach i obrzydzenie.

W podprzestrzennych cylindrach podróżowało się nago,

a wszelkie produkty przemiany materii trafiały do wypeł-

niającej pojazd zawiesiny. Pomyślał o tym... Poczuł skurcz

żołądka. Zaczął się modlić, aby odpędzić złe myśli. Wie-

dział, że gdyby zdarzyło mu się teraz zwymiotować, do celu

dotarłaby jedynie wielka konserwa z martwym golasem...

Zapadł w sen.

Kiedy się obudził, leżał w łóżku. Rozpoznał przyjemny

zapach świeżej po-ścieli i miły dotyk poduszki. Przeciągnął

się i otworzył oczy. Pomieszczenie, w którym się znajdo-

wał, wyglądało na zwykłą kajutę oficerską, taką, jakich wie-

le w rozsianych po całej znanej części galaktyki ko-

smicznych bazach.

Czyżby podróż miała okazać się jedynie snem? A może

coś poszło nie tak i powrócił na Ziemię? Uśmiechnął się.

- Witaj na planecie Friedomshield, Michale - odezwał się

znajomy głos. Uśmiech zniknął z twarzy Odkrywcy, jakby

8

Page 9: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

starła go niewidzialna ścierka.

- Hajmrat? - zapytał podnosząc głowę.

- A kogo się spodziewałeś? E.T.? - powiedział profesor

wybuchając śmiechem. Michał pomyślał, że istnieją różne

rodzaje śmiechu. Szczery, sztuczny, złośliwy... Melodia

śmiechu Hajmrata wyrażała wiarę człowieka w to, że

wypowiadane przez niego treści powinny rozbawić

każdego. Michał wyczuł wyraź-nie nutę zachęty do

wspólnego radowania się z faktu, że profesor potrafi

żartować. Mimo to, nie zareagował.

- Niech zgadnę - powiedział - planetę odkryli

Amerykanie, tak?

- A kto mógł nadać nazwę Friedomshield? - Hajmrat

zawiesił na chwilę głos, po czym ponownie wybuchając

śmiechem dodał: - E.T.?

Michał Kerol usiadł w łóżku i przeczesał włosy. Były

świeżo umyte i ład-nie pachniały cytryną. Nie zastanawiał

się, dlaczego profesor powtórzył żart o E.T. Jeżeli był

w tym jakiś ukryty cel, na pewno niebawem zostanie

ujawniony. Jeżeli nie, być może Hajmrat po prostu się

starzał.

9

Page 10: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Co to za planeta? - zapytał, odnajdując wzrokiem sie-

dzącego na krześle w kącie pokoju przełożonego. Profesor

wyglądał inaczej, niż wtedy, gdy widzieli się na Ziemi. Cał-

kowicie osiwiał i lekko się zgarbił.

- Właśnie ta, do której miałeś dotrzeć. Powiedz mi Mi-

chale, ile ziemskich lat trwała twoja podróż?

Odkrywca zacisnął zęby. Profesor nigdy nie odpowiadał

wprost. Zamiast udzielać odpowiedzi wciągał ludzi w dłu-

gie, niepotrzebne rozmowy, usiłując doprowadzić do sytu-

acji, kiedy rozmówca popełni najmniejszy choćby błąd.

Miał wtedy okazję do wygłoszenia wykładu i wyjaśnienia,

skąd wzięła się pomyłka. Zazwyczaj winą obarczał niewy-

starczający poziom wykształcenia osoby, z którą rozmawiał.

- Szczerze mówiąc, nie mam teraz ochoty na takie dys-

kusje - powiedział Kerol. - Jestem zmęczony.

- A skąd się bierze tego rodzaju zmęczenie? Jak myślisz?

Czy to tylko sprawa fizjologii, czy zwykłe objawy psycho-

somatyczne?

- Profesorze, proszę o litość.

Hajmrat uśmiechnął się, po czym wstał z krzesła i pod-

szedł do Kerola.

10

Page 11: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Dobrze. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, ale

nie ciesz się zbytnio. Ciebie zostawię sobie na deser! Prze-

myśl te tematy, a jutro wieczorem poinformujesz mnie, ja-

kie wyciągnąłeś wnioski.

- Rozumiem - Odkrywca przyjął słowa Hajmrata z nieja-

ką ulgą. - Proszę mi jednak wytłumaczyć, w jaki sposób

znalazł się pan tu przede mną?

- Właśnie miałem zamiar to zrobić. Gdybyś mi nie prze-

rywał, na pewno już byś wszystko wiedział. Zaledwie rok

po twoim starcie wynaleziono napęd nadprzestrzenny. Nie

wnikając w szczegóły, powiem tylko, że nie jest to zwy-kły

silnik, jednak współczesna wiedza pozwala na bardzo tanią

produkcję tych urządzeń. Dzisiaj wyposaża się w nie także

cywilne pojazdy, na które stać na-wet średnio zamożnych

mieszkańców Unii. To dość zabawne, że w ciągu roku

zmieniłeś się z pioniera kosmicznych podróży w faceta dry-

fującego w zardzewiałej kapsule gdzieś pomiędzy uczęsz-

czanymi masowo kosmicznymi szlakami. - Tutaj profesor

pozwolił sobie na trzydziesto sekundową pauzę, podczas

której śmiał się długo i serdecznie, aż do czasu, kiedy za-

krztusił się śliną i mu-siał poprosić Kerola, aby mocno klep-

nął go w plecy. Wreszcie odchrząknął, wypluł coś w nie-

11

Page 12: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

zbyt schludnie wyglądającą chustkę do nosa i skrzywił się

z niesmakiem. Po chwili zastanowienia wydmuchał nos

i kontynuował: - Wyobraź sobie, że w przypadku tego

napędu rozbieżność czasu pokładowego z ziemskim przy

najodleglejszych trasach nie przekracza kilkunastu minut.

W komputerze masz wszystkie istotne dane dotyczące tych

silników. Przeczytasz je przez trzy dni, a za tydzień

będziesz wszystko znał na pamięć.

- Ale skoro na Ziemi upłynęło kilka wieków, to jakim

cudem...

- Chodzi ci o to, dlaczego żyję? Dałem się zamrozić

a później zmodyfikowałem sobie DNA. Dzisiaj ludzie żyją

po trzysta lat drogi chłopcze. Jest tyle planet do skolonizo-

wania, tyle pracy, że to i tak za krótko.

Profesor chwilę stał w pozycji zastanawiającego się nad

czymś człowieka. Wreszcie poruszył się, klepnął dłonią

w udo i powiedział:

- Ubieraj się. Jest zadanie do wykonania!

Godzinę później, po niespełna 15-minutowej odprawie

w gabinecie Hajm-rata, ubrany w wygodny, niby sportowy

dres kombinezon kosmiczny nowej generacji, Kerol kołysał

12

Page 13: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

się delikatnie w fotelu kosmicznego łazika o wiele mówią-

cej nazwie „Kosmiczny Łazik One”.

W przestronnym pomieszczeniu, zwanym potocznie ła-

downią, które w normalnych warunkach służy przewozowi

25 komandosów, urządzono wygodne laboratorium wraz

z częścią wypoczynkową wyposażoną w skórzane fotele,

barek i stół do ping-ponga.

Kiedy Odkrywca sprawdził odczyty poszczególnych

przyrządów, uśmiechnął się szeroko, po czym zdjął wypo-

sażony w nieprzezroczystą osłonę twarzy hełm. Omiótł

wzrokiem pomieszczenie, a później skierował spojrzenie na

twarze towarzyszy. Było ich troje:

Poważny, wyrażający przy użyciu mimiki dumę z faktu

posiadania generalskiego stopnia, żołnierz o nazwisku

Kwiek siedział pod ścianą, ostrząc przy użyciu osełki ko-

mandoski nóż, w którego rękojeści umieszczono wszystko

co potrzebne do przeżycia w trudnych warunkach niego-

ścinnych, obcych planet. Niezbyt ładna kobieta o krótkich,

rozczochranych włosach obdarzała świat bezczelnym

uśmiechem, pozwalającym dostrzec przyobleczone w stal

ortodontycznego aparatu zęby, a przy okazji rozwiązywała

krzyżówkę z ostatniej strony jakiegoś kolorowego magazy-

13

Page 14: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

nu. Muskularny Amerykanin rasy czarnej podrygiwał

w rytm muzyki, płynącej z niewielkich głośników jego

zmodyfikowanego kombinezonu, wyposażonego w interfejs

umożliwiający odtwarzanie kostek dźwiękowych. Kobieta

przedstawiła się jako Katarzyna Orson-Kransun, a afro-

amerykanin, co zaskoczyło Kerola, nazywał się Rafał

Jęczmionka.

Kochający muzykę murzyn kierował pojazdem, wpatru-

jąc się w olbrzymie monitory, których blask rozświetlał

wnętrze pojazdu błękitną poświatą, nadając całej scenie nie-

co oniryczny charakter. Ruchy podróżujących transporterem

osób wydawały się nieco powolne i jakby nieciągłe,

a kolor ich twarzy przywodził na myśl oblicza topielców,

lub tajemniczych nieziemskich istot.

Michał Kerol wyciągnął przed siebie rękę i szybko ma-

chając dłonią obserwował swoje palce. W emitowanym

przez monitory świetle dłoń wyglądała zabawnie.

Choć podróż trwała już blisko pół godziny, nikt nie ode-

zwał się słowem

- Dibu dibu! - powiedział wreszcie Kerol.

Wyrwana z zamyślenia Katarzyna Orson Kransun pod-

skoczyła w swoim wygodnym fotelu.

14

Page 15: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Słucham? - zapytała.

- Dibu, dibu. - powtórzył Michał.

- Aha. - kobieta ze zrozumieniem kiwnęła głową, po

czym wróciła do rozwiązywania krzyżówki.

Po kilku długich sekundach opuściła gazetę i zerkając na

Kerola znad okularów spytała.

- Ale właściwie co „dibu dibu”?

- Nic. Tak sobie mówię, żeby przerwać ciszę.

- To już lepiej pogadać o pogodzie - wtrącił się murzyn.

Żołnierz tymczasem przerwał ostrzenie noża.

- O jakiej pogodzie? Co za bzdura!

- Dlaczego bzdura? - zdenerwował się murzyn - Trzeba

trochę porozmawiać. To naturalne.

- Nic mnie nie obchodzi pogoda na jakiejś cholernej pla-

necie. - powiedział generał - Od tego są służby meteorolo-

giczne. Jeżeli coś nam zagrozi, na pewno dadzą znać.

Kerol nie uczestniczył w rozmowie. Ponownie skoncen-

trował uwagę na dłoni i rozdwajających się pozornie pal-

cach.

- Ja myślę, że chodzi po prostu o to, żeby trochę rozru-

szać język - odezwała się Katarzyna. - W końcu znaleźliśmy

się tu wszyscy razem i to naturalne, że chcemy jakoś zago-

15

Page 16: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

spodarować czas. Od słowa do słowa i może się wykluć cie-

kawa dyskusja.

- Cóż za mądra myśl - powiedział generał, a jego twarz

jakby pojaśniała.

- Zgaś pan ten cholerny reflektor ! - wrzasnął

- O, przepraszam - szepnął Jęczmionka.- Chciałem wy-

próbować sprzęt.

- Dać chłopu trochę techniki, cholera jasna...

- To co? -zapytał Jęczmionka zaczepnie.

- Nic - odpowiedział generał nieprzyjaznym tonem i po-

wrócił do ostrzenia noża.

Michał pomyślał, że cisza, która zapadła, należy do ga-

tunku tych najgorszych. Odniósł wrażenie, że przybrała ma-

terialną formę, że można jej dotknąć, a pod naporem jej cię-

żaru resory łazika ugięły się mocno, wydając ciche jęknię-

cie.

- A może coś wypijemy? - powiedział pozornie bez wy-

siłku.

- Oczywiście, to dobry pomysł -odezwała się Katarzyna

Orson-Kransun podnosząc wzrok znad krzyżówki - ale nie

myśli pan chyba, że to ja zrobię herbatę! Jestem tutaj dlate-

go, że unijne normy wymagają, aby 25% każdej załogi od-

16

Page 17: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

krywczej stanowiły kobiety. Robię to dla pana Hajmrata, re-

zygnując z udziału w manifie na planecie Equal.

- Hmmmm - mruknął Kerol, patrząc w stronę Kwieka. -

W takim razie napijemy się dopiero w bazie.

Żołnierz nie przerwał ostrzenia noża i nawet nie skiero-

wał wzroku w stronę Odkrywcy. Michał wzruszył ramiona-

mi. Dlaczego właściwie liczył na poparcie z jego strony?

- Nie dyskutuj, biała suko, tylko rób herbatę! Ale już! -

wrzasnął Jęczmionka, wymachując przyobleczoną w dzie-

siątki złotych pierścieni dłonią.

Konsternacja nie trwała dłużej niż dziesięć sekund. Żoł-

nierz uśmiechnął się pod nosem, a Kerol lekko rozchylił

usta w niemym zdziwieniu. Tymczasem Katarzyna spojrza-

ła z niedowierzaniem na Jęczmionkę, po czym odłożyła ga-

zetę na stół i powoli wstając, powiedziała:

- No dobrze, dobrze, nie pali się! - a następnie wstawiła

wodę.

- Swoją drogą - odezwał się wreszcie Kwiek - to cieka-

we, że nawet w sytuacji spotkania z nieznanym, człowiek

myśli przede wszystkim o zaspokojeniu swoich podstawo-

wych potrzeb! Za chwilę po raz pierwszy nawiążemy kon-

takt z przedstawicielem obcej cywilizacji, a my o czym roz-

17

Page 18: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

mawiamy? O Herbacie!

- No, nie przesadzajmy - powiedział szybko Kerol zado-

wolony, że wreszcie pojawił się zalążek prawdziwej rozmo-

wy - w końcu to tylko napój. W hermetycznych transporte-

rach panuje mała wilgotność, a do tego te wszystkie jony...

Powietrze pachnie ozonem, jak w jakimś sklepie z kompu-

terami. Po prostu zaschło nam w ustach.

Katarzyna skończyła zabawę z elektrycznym czajnikiem,

po czym poprawiła okulary.

- Stworzyliście konsumpcyjne społeczeństwo. Zawsze

wysługiwaliście się kobietami, by zaspokajały wasze żądze.

A sami tylko byście brali...

- Ale my, to znaczy kto? - zapytał Kwiek.

- No wy! Mężczyźni.

- E tam - Kerol machnął ręką.

- To zabawne - powiedział żołnierz, chowając nóż. - Ale

coś w tym jest. Lu-bimy konsumować. Pomyślcie tylko

o marsjańskich węgorzynach! Jak można to w ogóle jeść?

- Jak to? Zdziwił się Odkrywca. - Wiem, że długo spa-

łem, ale z tego co wiem, węgorzyny są trujące!

- Faktycznie, długo musiał pan spać - roześmiała się Ka-

tarzyna.- Węgorzyny to popularny posiłek od kilkuset lat.

18

Page 19: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Nie wyobrażam sobie bankietu bez węgorzyn.

- Najlepsze są z cebulką. Palce lizać - wtrącił się Jęcz-

mionka. - Trzeba co prawda wyciąć ponad połowę mięsa,

ale reszta po wymoczeniu w marynacie nadaje się do jedze-

nia. Zwłaszcza wnętrzności.

- I co? Nie ma wypadków? - zapytał Michał

- Nie wiem. Ryzyko na pewno istnieje. Ale jak to się

mówi, bez ryzyka nie ma zabawy.

- Czego to ludzie nie wymyślą, byle tylko wepchnąć coś

do ust. - warknął Kwiek.

- Tak... - zgodził się Kerol - Pamiętam, że kiedyś pod-

czas Konferencji Obrońców Ziemi, na księżycu, zaserwo-

wano muchomory sromotnikowe a’la pasta z kraba z koper-

kiem. Niechętnie spróbowałem, a okazały się całkiem

smaczne. Ale wtedy to było co innego, bo poszukiwano roz-

maitych środków pozwalających zaoszczędzić żywność dla

Rezerwatu

- Komercja, bracie. Pieprzona komercja - odezwał się

niespodziewanie Jęczmionka. - Wy Europejczycy nawet

swoje relacje z Bogiem sprowadziliście do spożywania jego

ciała.

Zanim Odkrywca zdążył wyrazić oburzenie, rozmowę

19

Page 20: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

przerwała szaleńczo wesoła melodyjka z telefonu komórko-

wego. Po chwili zastanowienia, potrzebnej na rozpoznanie,

do kogo należy hałasujący aparat, do kieszeni sięgnął Rado-

sław Kwiek.

- To tylko SMS - powiedział - Od Hajmrata. „Wreszcie

wyjąłeś mnie z tej śmierdzącej kieszeni. Twój telefon”.

Odkrywca pokiwał z zażenowaniem głową a Katarzyna

prychnęła z pogardą: „faceci”.

- Szczerze mówiąc, po szefie Europejskiej Agencji Ko-

smicznej można by spodziewać się nieco bardziej wysubli-

mowanego poczucia humoru.

- Niby co ci się nie podoba, człowieku? - zapytał Jęcz-

mionka. - Kawał był cool!

Kiedy dotarli na miejsce zbiórki, maszyna Hajmrata wła-

śnie wyłączała silniki. Założyli hełmy i po sprawdzeniu

wszystkich zabezpieczeń przeszli do komory dekompresyj-

nej.

Kerol zwrócił uwagę na niską jakość sprzętu łącznościo-

wego. Rozbawił go widok zwykłego mikrofonu umieszczo-

nego wewnątrz hełmu, a także para najtańszych głośnicz-

ków, jakie można sobie wyobrazić, które umieszczono na

wysokości uszu. Jak pamiętał ze swoich pierwszych wy-

20

Page 21: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

praw, tego rodzaju urządzenia, nie dość, że nie wysyłają sy-

gnałów identyfikacyjnych, to jeszcze tak znacząco zmienia-

ją ludzki głos, że nie sposób rozpoznać, do kogo należy.

Każdego roku Europejska Agencja Kosmiczna zamawiała

tysiące takich kombinezonów, nic więc dziwnego, że ele-

mentem decydującym o atrakcyjności sprzętu stała się cena

i wytrzymałość. Ponieważ twarze kosmonautów skrywały

przyciemnione osłony hełmów, dawanie delikatnych zna-

ków ręką przez osoby zabierające głos stało się powszech-

nym nawykiem.

Kerol pierwszy opuścił pojazd, schodząc ostrożnie po

obitej szorstką, gumową wykładziną rampie. Grawitacja na

Friedomshieldzie wydawała się nieco słabsza niż na Ziemi,

ale nie na tyle, aby sprawiało to komukolwiek problemy

w poruszaniu się.

- Witaj Michale - powiedział Miś-Hajmrat - Jak zwykle

się guzdrzesz.

- A pan jak zwykle pierwszy. Można by pomyśleć, że

wypłacają pensję...

- Widzę, że wyrobiło ci się poczucie humoru. Radzę ci

jednak synu, abyś od-puścił sobie takie żarty, bo Marlowe

to z ciebie żaden.

21

Page 22: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Kto?

- Nie wiem. Słyszałem taki tekst w jednym z barów i nie

wiedzieć czemu przypadł mi do gustu.

Tymczasem pozostali członkowie załogi postawili stopy

na powierzchni planety.

- Piasek, piasek, piasek - powiedział ktoś, nie wiadomo

jednak kto, bo wbrew zasadom nie poruszył ręką. - Zupełnie

jak na Marsie.

Oprócz profesora, Kerola, Katarzyny Orson-Kransun,

Rafała Jęczmioki i Radosława Kwieka obok pojazdów poja-

wiło się także dwóch naukowców towarzyszących Hajmra-

towi, których nazwisk żadnemu z członków załogi „Ko-

smicznego Łazika One” nie było dane poznać.

- Jak to jest - zapytał Kerol - że nie rozpoczęto jeszcze

kolonizowania tej planety?

- To proste - odparł Hajmrat. - Nie ma jej na mapie. Poza

tym, dla bezpieczeństwa otoczyliśmy ją naszymi lotniskow-

cami. Zresztą... kto chciałby żyć wśród takich pustkowi i ru-

dego kurzu? No chyba, że on...

Profesor Miś-Hajmrat wskazał ręką w stronę jednej

z niewysokich diun.

Istnieje takie mądre, buddyjskie powiedzenie, że kiedy

22

Page 23: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

mędrzec wskazu-je księżyc, głupcy patrzą na palec. Załogę

Kosmicznego Łazika One dobrano w taki sposób, aby po-

ziom IQ lekko przekraczał średnią unijną, a zatem wszyscy

z wyjątkiem Jęczmionki spojrzeli w stronę wydmy.

Na wysokości około 50 metrów unosiło się olbrzymie

oko.

Zapanowało kłopotliwe milczenie, które trwało mniej

więcej tyle czasu, ile potrzeba, aby sprzedać napotkanemu

na ulicy nieznajomemu tubkę pasty do zębów. Wreszcie

wszyscy zaczęli mówić równocześnie.

- Spokój! - wrzasnął Miś-Hajmrat, a kiedy cisza zapano-

wała ponownie, uśmiechnął się stwierdzając, że mimo po-

deszłego wieku nie stracił jeszcze charyzmy. -Oto jest wła-

śnie ten obcy. Jedyna istota, która żyje na planecie Friedom-

shield!

- To niesamowite - powiedział Kwiek ruszając w stronę

oka. Wiedziony instynktem Kerol usiłował chwycić go za

ramię, lecz profesor łagodnym gestem powstrzymał jego

rękę.

- Nie ma żadnego niebezpieczeństwa.

Generał Kwiek szedł coraz szybciej, aż wreszcie puścił

się biegiem. Zatrzymał się dopiero w odległości, którą uznał

23

Page 24: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

za optymalną dla nawiązania kontaktu. Pozostali członko-

wie grupy dołączyli do niego po niespełna minucie.

Kwiek podniósł rękę w braterskim geście pozdrowienia.

- Przybywamy z planety Ziemia. Nie mamy złych zamia-

rów. Jesteśmy przyjaciółmi!

Oko nie zareagowało. Zdawało się patrzeć gdzieś daleko

poza horyzont za plecami żołnierza.

- Hej! Czy mnie słyszysz? - krzyknęła Katarzyna Orson-

Kransun, a Kerol zaczął się zastanawiać, czy hełmy prze-

puszczają w ogóle na zewnątrz jakiekolwiek dźwięki.

- Hallo! - krzyczała kobieta cierpliwie.

- To oko, a nie ucho, do cholery! - powiedział Kerol, krę-

cąc z rezygnacją głową.

Kwiek roześmiał się, lecz pozostali członkowie załogi

nawet tego nie zauważyli. W podnieceniu wymieniali mię-

dzy sobą opinie, usiłowali zwrócić na siebie uwagę obcego.

Nie udało się. Wreszcie obeszli oko dookoła, co zajęło

im trochę ponad godzinę.

- I Nic! - powiedziała Katarzyna Orson-Kransun. - Oko

milczy i najwyraźniej ani myśli się do nas odezwać.

- No właśnie - powiedział Hajmrat - Oko niestety milczy.

Oko milczy! I to, drodzy państwo, pozwoliło mi sformuło-

24

Page 25: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

wać tezę, że nie jest to żaden inteligentny twór a jedynie

bezmyślne zwierzę! Szkoda. Ale cóż? Nie takie rozczaro-

wania znane są nauce, prawda? Mam nadzieję, że podziela-

cie państwo moją opinię. Przygotowałem odpowiednie

oświadczenia. Mam nadzieję, że zechcecie je państwo pod-

pisać.

- Zaraz, zaraz! - odezwał się Kwiek. - A jeżeli to istota

inteligentna? W końcu patrzy jakoś tak... melancholijnie.

- Pan wybaczy generale. Nie pytałem o pańską opinię.

Niech pan to potraktuje jak ćwiczenie operacji podpisywa-

nia dokumentu w warunkach zmniejszonej grawitacji.

Wnioskowanie proponuję pozostawić naukowcom.

- O, doprawdy? - żachnął się generał.

Profesor Hajmrat wykonał pojednawczy gest.

- Drogi panie generale. To po prostu wielkie oko. Cały

czas otwarte. Ma powiekę i rzęsy, ale nie mruga. Z każdej

strony wygląda tak samo. Zdradzę panu sekret. Niedawno

przybyła tu ekipa okulistów. Mierzyli, badali i stwierdzili,

że oko ma świetny wzrok. Bardzo nas to ucieszyło, bo nie

posiadamy jeszcze technologii, która pozwoliłaby wyprodu-

kować takie wielkie szkło kontaktowe. Zatem oko doskona-

le widzi. Widzi, że próbujemy się z nim skontaktować i nie

25

Page 26: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

reaguje! A przecież wiemy, jak ważna dla istot rozumnych

jest komunikacja. Na pierwszym lepszym bazarze widać

przykłady wymiany informacji. Telewizja i internet dopeł-

niają obrazu. Ponad 10 wieków temu wymyśliliśmy telefo-

nię komórkową ! Po co? Po to, żeby było można mówić,

komunikować się. Oko jednak milczy. To znaczy, że nie po-

siada inteligencji. Każda mądra istota ucieszyłaby się z fak-

tu, że ludzkość wyciąga do niej dłoń!

- A jeżeli to jakiś olbrzym? - zapytała Katarzyna Orson-

Kransun - Jeżeli to olbrzym, którego oko widzimy? Może

reszta jest zawieszona w innym wymiarze, którego nie do-

strzegamy? Może jest tak inteligentny, że nas po prostu

ignoruje.

- Droga pani Kasiu - głos naukowca stał się łagodny, jak-

by mówił do dziecka. - Zapewniam panią, że żadne olbrzy-

my nie istnieją. Nauka już dawno dowiodła, że nie ma także

tzw. innych wymiarów. Zresztą, nawet gdyby były, to czy

ktoś mądry mógłby uznać, że można nas ignorować? Ludz-

kość osiągnęła najwyższy stopień rozwoju. A oko co? Oko

nic. Mogłoby chociaż mrugnąć, a ono co robi? Gapi się jak

sroka w gnat. Ba! Podobno niekiedy odwraca wzrok, gdy

ludzie wchodzą w pole jego widzenia! Nie przejawia

26

Page 27: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

ciekawości. Gdyby oko było mądrzejsze od nas, na pewno

chciałoby nas zbadać. Nawiązać kontakt. Dowiedzieć się,

co słychać. Oto moja opinia. Czy zgadzacie się państwo ze

mną? Mam nadzieję, że tak, a nawet jeśli nie, to nie macie

innego wyjścia niż podpisać dokumenty. Niedługo wracacie

na Ziemię i choć pozornie fakt ten niewiele ma wspólnego

z omawianym tematem, to jednak warto przypomnieć sobie

jak niebezpieczne jest wchodzenie w jej atmosferę. Mam

nadzieje, że się rozumiemy.

Przez chwilę w głośniczkach na wysokości uszu Michała

Kerola rozlegały się dźwięki przypominające zgrzytanie zę-

bów. Odkrywca spojrzał w stronę oka. Nie szkolono go po

to, aby wyciągał wnioski na podstawie ulotnych wrażeń czy

krótkich obserwacji, i nie za to mu płacono. Dlatego zdecy-

dował się podpisać odpowiednie oświadczenie i nie zada-

wać niepotrzebnych pytań.

- To może lepiej zniszczyć to cholerne oko i tyle? - zapy-

tał generał Kwiek. - Kto wie, co ono knuje? Może tylko

udaje głupiego, a tak naprawdę przygotowuje napaść na na-

szą cywilizację?

- Jak pan to sobie wyobraża? - zapytał Hajmrat, a w jego

głosie zabrzmiała nuta autentycznego zainteresowania.

27

Page 28: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Można by na przykład zażądać, aby przedstawiło do-

wody, że nie posiada broni, która mogłaby zagrozić Ziemi?

Jeżeli ich nie przedstawi w ciągu 10 dni, zaatakujemy.

- To nie jest głupi pomysł - profesor pokiwał z uznaniem

głową - jednak mamy już pewne plany wobec tego tajemni-

czego organizmu. Zwłaszcza że nasza składająca się

z przedstawicieli różnych opcji komisja uznała go właśnie

za bezmyślne zwierzę. Zdradzę wam, że zastanawiające są

np.: jego zdolności regeneracyjne. Kiedy okuliści pobrali

niewielką próbkę, struktura dosłownie na naszych oczach

się odbudowała. Jakaż to szansa dla medycyny!

- Można by też testować na nim szampony i mydło -

wtrąciła się Katarzyna.

- A widzi pani na nim włosy? - zapytał jeden z nieziden-

tyfikowanych osobników z obstawy Hajmrata.

- Chodzi o to, czy kosmetyki nie szczypią w oczy! Robi

się przecież eksperymenty na królikach. A po co męczyć

biedne zwierzaki, jeśli mamy pod ręką takie wielkie oko?

Gromada kosmonautów roześmiała się serdecznie.

- A zatem drodzy państwo, przejdźmy do mojego pojaz-

du, gdzie podpisze-my odpowiednie oświadczenia, a póź-

niej zapraszam na skromny poczęstunek i kieliszeczek wód-

28

Page 29: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

ki. - powiedział Hajmrat.

Kiedy Kerol wsiadał do pojazdu, wydało mu się, że czuje

na plecach cię-żar czyjegoś wzroku. Odwrócił się i otworzył

usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydo-

być z siebie głosu. Przeszył go dreszcz. Oko patrzyło

wprost na niego i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w spoj-

rzeniu tajemniczej istoty dostrzega smutek oraz świadomość

porażki.

„Też coś.” - pomyślał, po czym pokazał oku środkowy

palec i szybko wsiadł do pojazdu, w nagłym poczuciu za-

grożenia zaciskając pośladki.

Kilkanaście miesięcy później Michał Kerol spacerował

zatłoczonymi uliczkami jednego z miast na planecie, której

nazwy nie pamiętał. Zaczynało zmierzchać się i padał

deszcz.

Ukrywający twarze w cieniu ortalionowych kapturów

przechodnie mijali go pospiesznie, nie okazując najmniej-

szego śladu zainteresowania tajemniczym intruzem.

Michał zdawał sobie sprawę, że znalazł się w jakiejś ro-

botniczej dzielnicy, niebezpiecznie oddalonej od centrum

miasta. Jednak nie przejmując się tym, brnął w stronę coraz

ciemniejszych zaułków. Światła lamp stawały się coraz

29

Page 30: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

mniej jaskrawe, a kosze na śmieci pełniejsze...Kolorowe

neony ustępowały miejsca nie oprawionym żarówkom.

Fascynował go świat brudnych ulic i obskurnych barów,

z ciekawością obserwował prostytutki i robiących podejrza-

ne interesy mężczyzn. Wiedział, że nie jest częścią tego

świata, ale w plastikowej Europie, czy sterylnie czystych

wnętrzach kosmicznych baz czuł się równie obco.

- Witam pana serdecznie! - Usłyszał Kerol

- O co chodzi? - zapytał, chowając rękę do kieszeni,

gdzie spoczywał niewielki blaster.

- Nie wygląda pan na mieszkańca okolicy. Niech zgad-

nę... szukamy sensu życia, czy definicji człowieczeństwa?

- Ani jednego, ani drugiego - powiedział Michał, słysząc

w swoim głosie nutę niepokoju - Patrzę, gdzie by tu można

było wypić jakieś piwko. Młody człowiek roześmiał się, po

czym wyszedł z cienia.

- Dzień dobry. Nazywam się Łukasz Gazebo. Pracuję

w firmie Czadowe Książki.

- Miło mi - skłamał Michał, niechętnie odwzajemniając

uścisk dłoni.

- Oto moja wizytówka - powiedział Gazebo, wręczając

Michałowi kawałek tektury. - Jeżeli szuka pan sensu życia,

30

Page 31: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

to mam tu coś akurat dla pana.

- Dziękuję, nie jestem zainteresowany - powiedział Od-

krywca przyspieszając kroku. Młody akwizytor nie dał jed-

nak za wygraną i również przyspieszył.

- Autor tej ciekawej książki usiłuje dociec tajemnicy

Boga. Dlaczego Bóg milczy? Czy jesteśmy tylko zabawką

w jego ręku? Michał zatrzymał się.

- Młody człowieku... takie tematy interesowały mnie 15

lat temu. Teraz mam już wyrobiony światopogląd. Przykro

mi, ale nie kupię tej książki, więc nie ma sensu, aby mi pan

o niej opowiadał.

- Rozumiem - odpowiedział Łukasz Gazebo, po czym

zrobił efektowną pauzę i nagle kontynuował: - Ale czyż nie

jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga? Jeżeli całe ży-

cie uczymy się i rozwijamy, to może podobnie było w przy-

padku naszego Stwórcy...

Michał przeniósł ciężar ciała na jedną nogę, jakby zamie-

rzał ruszyć z miejsca, jednak zawahał się i wreszcie wzru-

szył z rezygnacją ramionami. Umieścił w ustach papierosa

i zapalił go. Kiedy wrzucał paczkę papierosów wraz

z zapalniczką do kieszeni swej skórzanej kurtki, ciężko

westchnął. Wydostający się z dużą prędkością z jego ust

31

Page 32: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

błękitny dym upodobnił go na moment do zionącej

radioaktywnym ogniem Godzilli.

- Chcesz mi opowiedzieć coś o Bogu, młody człowieku?

W takim razie słucham.

- Czy może pan mnie poczęstować papierosem? - spytał

akwizytor.

- Nie.

- Myślę, że wtedy byłoby nam łatwiej rozmawiać...

- Nie.

- Szkoda.

- Miał mi pan, zdaje się, zareklamować książkę. Mówię

to zniecierpliwionym tonem. Udało się to panu zauważyć?

- Oczywiście. Przeszedłem odpowiednie szkolenie.

Znam także mowę ciała i wiele technik nawiązywania kon-

taktu... Ale znowu widzę, że pana niecierpliwię. Przechodzę

zatem do rzeczy! Autor książki twierdzi, że tak jak my

zmieniamy się z głupiego, ssącego palec dzieciaka w doro-

słego, szukającego sensu życia człowieka, tak Bóg prze-

szedł transformację z niedojrzałej, oczekującej uwielbienia

istoty, w znającego Prawdę mędrca. Prawdopodobnie jako

istota istniejąca poza czasem zrobił to świadomie.

- Brzmi rozsądnie - powiedział Kerol.

32

Page 33: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Aby zilustrować fazy Jego rozwoju, autor książki przy-

pomina kilka zachowań Boga, które nie licują z obrazem

mądrego Ojca. Nie przedłużając, powiem tylko, że chodzi

tu np. o potop. Znudzony, czy może raczej rozczarowany

zabawkami, które nie spełniły jego oczekiwań, Bóg wymie-

nił je na nowe. To pierwszy przypadek nieodpowiedzialne-

go zachowania Nadistoty. Zamiast szukać wymagających

wysiłku rozwiązań, po prostu wciska „reset”. Jak wynika

z Biblii, sam Bóg zauważył, że nie postąpił słusznie i ogło-

sił, że już nigdy nie zrobi takiej katakumby.

Zapanowało kłopotliwe milczenie, które przerwał

wreszcie Odkrywca.

- Chyba hekatomby.

- No mówię właśnie, że hekatomby.

- Nie. Powiedział pan: „katakumby”.

- Akurat. Bierze mnie pan pod włos.

Akwizytor poszperał chwilę w kieszeniach, wreszcie

wyjął zmiętą paczkę papierosów bez filtra.

- Właściwie, to mam swoje papierosy. - powiedział. -

Wie pan, jak to jest. Jak jedna paczka musi człowiekowi

wystarczyć na cały tydzień, to się różnie kombinuje.

- No dobra, to co z tym Bogiem? - spytał Kerol, ruszając

33

Page 34: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

powoli w stronę okalającego jeden z kontenerów na śmieci

niewysokiego murku, o który zamierzał się oprzeć. Łukasz

Gazebo pospieszył za nim.

- Jak zauważa autor książki, o niedojrzałości Boga

w czasach biblijnych świadczy cała historia z narodem wy-

branym i jego wyprowadzeniem z Egiptu. Począwszy od

sztuczek w stylu płonącego krzaka, poprzez robiące wraże-

nie na maluczkich spektakularne gesty ze zsyłaniem manny,

aż po podżeganie do wojen i niszczenia ołtarzy czy świę-

tych miejsc wyznawców innej religii. Czy zdaje Pan sobie

sprawę, że tylko po to, aby udowodnić Faraonowi swoją

wyższość, nasz Stwórca stosuje zasady odpowiedzialności

zbiorowej? Zsyła na Egipcjan straszliwe plagi. Już nawet

nie chodzi o to, że powoduje ciemności czy atak komarów

i much. Chodzi raczej o grad, który zabija przebywających

na dworze ludzi, albo o uśmiercenie wszystkich pierworod-

nych synów w Egipcie!

- Faktycznie, trudno tu doszukać się mądrości i dobra.

- Ten okres istnienia Boga porównano w książce do

wczesnej fazy rozwoju osobowości dziecka. Dziecka, które

chce być kochane i domaga się od wszystkich uwagi. Dziec-

ka, które potrafi bez chwili namysłu zdusić chomika za to

34

Page 35: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

tylko, że wysiusiał mu się na rękę.

- To dziecko wydaje się wyjątkowo okrutne - bąknął Od-

krywca, byle tylko coś powiedzieć.

- Owszem. Ustanawiało prawa i żądało, aby kamienowa-

no za ich nieprzestrzeganie. Wymagało całkowitego posłu-

szeństwa i oddania. Żądało ofiar, domagało się, aby budo-

wano mu świątynie i dokładnie dyktowało określone proce-

dury. Nie podejmowało żadnej próby zrozumienia słab-

szych istot. Po pro-stu wprowadziło terror i tyle.

- Czytałem kiedyś przypowieść o Hiobie... - wtrącił Ke-

rol

- Tak jest! Autor książki omawia także przypadek Hioba.

Podjudzony, że się tak wyrażę, przez Szatana Bóg zsyła na

tego lojalnego człowieka dziesiątki nieszczęść. Pozbawia go

dobytku, zabija jego rodzinę i wreszcie wywołuje u niego

jakieś paskudne choroby. Po co? Pojawia się podejrzenie, że

robi to tylko po to, by zaspokoić swoją próżność.

- Skoro, jak pan mówi, Bóg był wtedy młody, to może

po prostu sprawdza się porzekadło, że młodość musi się

wyszumieć? - zażartował Kerol.

- Oczywiście - podchwycił akwizytor. - Aż wreszcie nad-

chodzi czas na refleksję. Odzywają się wyrzuty sumienia.

35

Page 36: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

My ludzie jesteśmy swego rodzaju miniaturą Boga. Jeste-

śmy stworzeni na jego obraz i podobieństwo, a zatem

w mniejszej skali i w nieco symbolicznym sensie życie

każdego z nas jest odzwierciedleniem Jego drogi. Jeżeli my

potrafimy wyciągnąć wnioski z grze-chów młodości

i obrócić je ostatecznie w coś dobrego, to czyż istota tak

potężna miałaby nie posiadać takiej umiejętności?

Gazebo wybałuszył oczy na Kerola i najwyraźniej ocze-

kiwał jakiejś odpowiedzi. A że się jej nie doczekał, konty-

nuował:

- Kiedy Bóg zrozumiał, co jest naprawdę ważne, potrafił

przyznać się do błędu. Jak każda rozwijająca się istota po-

trafił wyciągnąć wnioski i zmienić postępowanie. Przybrał

postać Jezusa i przedstawił nowe zasady.

- Rozumiem - powiedział Kerol - Jezus usiłował wpoić

zasady wzajemnego szacunku, miłości i braterstwa. Z tego

co pamiętam z historii, zwracał uwagę na potrzebę czynie-

nia dobra. Uczył wybaczać i patrzeć na cudze słabości ze

zrozumieniem. Pokazał, że potrzeba czynienia dobra i sze-

rzenia pokoju jest ważniej-sza niż konieczność przestrzega-

nia pisanych praw. Mam rację?

Akwizytor zawahał się.

36

Page 37: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Trochę przerwał mi pan myśl... ale tak. Bóg ujawnił

w ten sposób swoją przemianę. A przy okazji odpokutował

swoje winy. Dobrowolnie przyjął cierpienie z rąk tych, któ-

rych kiedyś sam traktował bezlitośnie. Autor książki uwa-

ża, że cierpienie, którego wówczas doświadczył w cielesnej

powłoce, pchnęło Go na kolejny jeszcze wyższy stopień

rozwoju. W przypadku istoty, która nigdy wcześniej nie

doznała żadnej nieprzyjemności, takie ukrzyżowanie musia-

ło być naprawdę potężnym szokiem! Tutaj znów pojawia

się analogia do ludzkie-go życia. Ludzie często wchodzą na

drogę rozwoju duchowego pod wpływem jakiegoś nagłego,

traumatycznego doświadczenia, które wybija ich ze spokoj-

nego rytmu normalnego życia.

Ci, którzy nie osiągają mądrości poprzez medytacje czy

modlitwę i świadome zdobywanie doświadczenia, otrzy-

mują szansę dotarcia do niej drogą cierpienia.

-Czytałem kiedyś o ludziach, którzy sami się umartwia-

li...

-Tak. To ci, którzy odkryli, że nie do końca należy iden-

tyfikować się z własnym ciałem. Nie chodzi tu tylko

o chrześcijańskich ascetów. Mnisi Buddyjscy podczas

medytacji także okładają się niekiedy nawzajem znienacka

37

Page 38: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

kijami, a fakirzy chodzą po szkle. Ale zdaje się, że

zbaczamy z tematu.

Otóż wszyscy mędrcy, myśliciele czy święci dochodzą w

końcu do wniosku, że słowa nie są w stanie wyrazić praw-

dy. Że są niepotrzebne. I po prostu prze-stają mówić. Np.

taki święty Tomasz z Akwinu...

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, kto to był.

- Niech się pan nie martwi, ja też usłyszałem o nim

dopiero na szkoleniu. Co nie zmienia faktu, że różni święci i

mędrcy rezygnowali z używania słów, ponieważ nie sposób

opisać nimi rzeczywistości. Istnieją przecież zakony, w któ-

rych od tysięcy lat nie padło żadne słowo.

Budda z kolei powiedział: „Jeżeli na swej drodze spo-

tkasz Buddę, zabij go”. Trzeba wsłuchać się w siebie i od-

kryć mądrość. Ludzie, którzy osiągnęli oświecenie, zdają

sobie doskonale sprawę z tego, że przemiany świata można

dokonać jedynie zmieniając siebie samego. Nie sposób na-

rzucić innym sposobu myślenia, nie można wytyczyć ko-

muś jedynie słusznej drogi. Jeżeli prawdy te odkryli zwykli

ludzie, to czyż o wiele doskonalszy Bóg mógłby pozostać

na nie ślepy? Autor książki twierdzi, że nie. I tym właśnie

tłumaczy milczenie tej potężnej istoty. Jego zdaniem Bóg

38

Page 39: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

posiadł absolutną mądrość, a równocześnie uszanował

wreszcie ludzkie prawo do rozwoju. Nie odwrócił się od

ludzi, nie opuścił ich, a jedynie pozwolił, abyśmy wreszcie

sami zadbali o swój rozwój.

- No tak. - powiedział Kerol gasząc papierosa - Po takim

wywodzie argument ateistów, że gdyby Bóg istniał, nigdy

nie pozwoliłby na wojny i obozy koncentracyjne, wydaje

się śmieszny.

- Możliwe - powiedział Gazebo. - Szczerze mówiąc, nig-

dy się nad tym nie zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem

tej książki. Po prostu mówię z pamięci to, czego nauczono

mnie na kursie. Sam pan rozumie. Żona, dziecko, a o pracę

niełatwo. Trzeba jakoś zarabiać na życie.

Mężczyźni roześmiali się szczerze.

- Muszę przyznać, że to wyznanie mnie rozbroiło. Pana

słowa brzmiały wiarygodnie, zupełnie jakby wierzył pan

w to, co mówi. Niewiarygodne.

- Przepraszam pana, jestem już od 10 godzin na nogach.

Czasem może mi się coś głupiego wypsnąć.

- Tak, rozumiem... To ile kosztuje ta książka?

- 10 Eartho.

Kerol poszperał w kieszonce na prezerwatywy i po kilku

39

Page 40: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

nieudanych próbach wydobył stamtąd dwie monety.

- Poproszę jeden egzemplarz. - powiedział.

- Świetna decyzja -ucieszył się Gazebo. - Serdecznie gra-

tuluję. Gdyby chciał pan polecić mnie znajomym, to śmiało.

Akwizytor wręczył Kerolowi kilka wizytówek, po czym

ukłonił się pięknie i chowając zarobione pieniądze, upatrzył

sobie nową ofiarę, by z entuzjazmem ruszyć w jej kierunku.

Kerol tymczasem wszedł do jednego z pobliskich lokali.

Zlustrował wzrokiem pomieszczenie i ocenił, że znalazł się

w jakimś dotowanym przez Unię barze dla ubogich. Wrzu-

cił zakupioną chwilę wcześniej książkę do kosza na śmieci

i podszedł do kontuaru. Rzucił okiem na cennik. Apetyczne

zapachy po-budziły jego ślinianki.

Zamówił przysmak firmowy i koktajl z truskawek, po

czym usiadł przy niezbyt czystym stoliku, który jedna z bu-

fetowych przetarła czymś, co wyglądało jak zdechły gołąb.

Kiedy pani za barem krzyknęła: „Firmowe i koktajl”,

Odkrywca sam przy-niósł sobie jedzenie. Było wyjątkowo

smaczne, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądało szcze-

gólnie apetyczne. Posiłek przypominał nieco wyglądem nie-

dogotowaną jajecznicę, jednak zamiast kawałków żółtka,

można było w niej zna-leźć jakiś rodzaj błękitnej galaretki.

40

Page 41: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Bardzo dobre - powiedział Michał do starszego

człowieka, który bez pytania o zgodę dosiadł się do stolika.

- Gdzie tam, panie. Ja tam takiego czegoś nie jem.

Pociągnie pan tabaki? - Kerol poczęstował się tabaką i ku

swej satysfakcji nie kichnął. Pożyczył od starca kawałek

gazety i przeczytał wiadomości sportowe.

Wreszcie założył palto, odniósł naczynia i uśmiechnął

się do pani, która wystawała przez okienko.

- Dobre to wasze danie firmowe.

- Ano dobre - powiedziała pani. - Teraz to bardzo modne,

wszędzie takie robią.

Michał uśmiechnął się sympatycznie. Kobieta była mło-

da i ładna. Rozebrał ją w myślach, po czym ubrał z powro-

tem. Pomyślał, że jest pewnie studentką, która dorabia do

stypendium. Uznał, że być może warto zaprosić ją do kina...

- A mogę zapytać, z czego się to przyrządza?

- Z jakichś zwierzaków z planety Friedomshield.

Śmiesznie się nazywają... Chyba Oko!

Dziewczyna była rzeczywiście bardzo atrakcyjna, jednak

Michał nigdy się z nią nie umówił. Uszczęśliwił natomiast

panią, która odpowiada za czystość podłogi. Po raz pierw-

szy w 35-letniej karierze sprzątaczki otrzymała napiwek.

41

Page 42: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

ELFY

Nikt nie pamiętał, kto wzniósł fortecę. Forteca istniała od

zawsze i zawsze rządzili nią Ludensi. Rasa panów. Potężne

istoty o wielkich brzuchach i przepastnych kieszeniach.

Najcięższe prace wykonywali ludzie. Istoty zgrabne, piękne

i inteligentne, choć nie zawsze używające dezodorantu. Le-

genda głosi, że kiedyś w fortecy spotkać można było elfy.

Ale to tylko legenda. W rzeczywistości spotkać można je

tam teraz.

Pewnego dnia stało się tak, że pracujący w kopalni miał-

kiego mułu człowiek Gnutr spojrzał w lustro i dostrzegł na

swym czole jasny promień. Długo biegał po pokoju w po-

szukiwaniu ukojenia zszarpanych nerwów, zanim zrozu-

miał, że blask bije z wnętrza czaszki. A zatem był potom-

kiem Gluuja, pierwszego z diamentowych elfów. Miał

w głowie kryształ wiedzy i kryształ ten lśnił!

Gnutr długo usiłował przekonać przyjaciół, że tak wła-

śnie jest i że jego czoło świeci. Oni jednak patrzyli na niego

jak na człowieka, który zębami otwiera butelkę piwa po to

42

Page 43: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

tylko, by połknąć kapsel i powtarzali zażenowanym tonem:

„ he he, no no ...”

I było tak do czasu, gdy Gnutr spotkał Thrill. Był wstrzą-

śnięty. Czoło Thrill świeciło tak samo jak jego. Zaprosił ją

do kina i od tej pory już zawsze byli razem, choć z toalety

korzystali osobno. Żyli długo i szczęśliwie pośród ludzi

o ciemnych czołach i usiłowali prowadzić nierówną walkę

z otaczającą ich pustką. Gnutr wstawał wcześnie rano

i rozpoczynał swój obłąkańczy taniec pracownika umysło-

wego. Szalał przed komputerem, odgrywając swoją

symfonię pracowniczego zapału, drżąc w taranteli animuszu

i sprzedając swe ciało systemowi. Był trybikiem w ma-

szynie społecznego podporządkowania, apologetą pluto-

kracji i heteroseksualistą. A do tego bardzo lubił pić piwo

i obstawiać zero w kasynie, co nie bardzo podobało się jego

żonie, szczególnie kiedy wypadała dwójka.

Gnutr i Thrill żyli sobie długo zadowoleni ze swojego

życia, choć przytłoczeni bylejakością tego co oferowała im

forteca, a co wszyscy ludzie o ciemnych czołach uważali za

rzeczy wartościowe. Oboje czuli, że poza fortecą istnieje

inny lepszy świat. Świat prawdziwy, w którym uczucia ta-

kie jak miłość i przyjaźń istnieją naprawdę, gdzie słowa

43

Page 44: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

mają znaczenie, gdzie istnieje prawdziwa treść. Nie mieli

jednak odwagi opuścić fortecy. Może nie znali drogi. Może

nie chcieli jej szukać...

Pewnego dnia, idąc ulicą i wyobrażając sobie, że szczeli-

ny między płytkami chodnikowymi to miny przeciwpie-

chotne, na które nie wolno nadepnąć, Gnutr dostrzegł dziw-

ny blask. Blask przypominający jego światło. Blask przypo-

minający światło Thrill.

I tak oto odnalazł Lightona i Valę. Od tej pory spotykali

się regularnie. Ciesząc się swoim towarzystwem, poruszali

wszelkie tematy, pławili się w przyjaźni, stawali się sobie

bliscy. Popijając piwo zmierzali ku przeznaczeniu i wresz-

cie musieli podjąć decyzję.

Pewnego dnia spakowali plecaki i sprzedawszy cały do-

bytek ruszyli na swych rumakach ku murom fortecy. Jadący

na wielkim czarnym koniu Gnutr, odziany w czarną zbroję

i ciężki czarny płaszcz, wytyczał drogę. Obserwował czuj-

nym wzrokiem mijanych ludzi, elfy i wstrętne zielone orki.

Na ich widok przejmował go wstręt. O ile do ludzi czuł tyl-

ko niechęć, orków nienawidził. Obleśne, krępe istoty

o obrzydliwych twarzach i brudnych duszach.

Mijając stawy i pokonując brody z dumą spoglądał na

44

Page 45: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

odbicie swej postaci. Dumny czarny jeździec o błyszczą-

cym czole. Pozostawiał za sobą zwykły świat, odważnie

prowadząc przyjaciół ku lepszemu życiu. Aż pewnego dnia

dotarli do rozstaju dróg.

- Cholera - powiedział Lighton. - Rozstajne drogi.

- Niepodobna! - powiedziała Thrill.

- Hmmmm - rzekł Gnutr

- Hmmmm - powtórzyła Vala i Gnutr spojrzał jej w oczy.

- No? - zapytała Thrill - Co jest? Są dwie drogi. Jedna

wąska, choć przejezdna. Druga szeroka, lecz zwaliło się na

nią wielkie drzewo w kształcie krzewu i o wadze dziesiątek

dorosłych mężczyzn oraz jednej niepełnoletniej kobiety.

Konie go nie przeskoczą! Nie mamy wyboru.

- Hola! - wykrzyknął Gnutr. - Zobaczymy, czy nie uda

się przesunąć tego cholernego drzewa. Podszedł do

przeszkody i zebrał wszystkie siły. Kątem oka spojrzał na

Valę. Patrzyła na niego. Zebrał wszystkie siły i chwycił

przeszkodę.

- Niemożliwe. Żaden człowiek nie da rady tego podnieść

- powiedziała Thrill.

- Możliwe. - rzekła Vala.

Gnutr użył całej siły, ale drzewo nie drgnęło. Przywołał

45

Page 46: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

wszystkie moce kryształu. Blask bijący z jego czoła nieco

przygasł, ale poczuł wielką siłę mię-śni, które nagle naprę-

żyły się pod zbroją wypełniając ją niemal całkowicie. Ode-

pchnął drzewo jedną ręką!

- Ha! - krzyknął, a blask jego czoła znowu przygasł.

Ruszyli zatem przed siebie szeroką drogą. Jechali wiele

dni widząc zbliżającą się Górę Thhhh. Jedyny twór wzno-

szący się ponad mury fortecy.

- Nie będzie łatwo wspiąć się na taką górę - powiedział

Lighton.

- Nie martw się, w razie czego na pewno ci pomogę. Je-

steśmy w końcu przyjaciółmi. Możesz na mnie liczyć. -

oświadczył Gnutr i dumnie wyprostował się w siodle. Jego

oczy zwęziły się na podobieństwo lisich, uderzył konia pej-

czem w zad i pogalopował ku przeznaczeniu. Vala popędzi-

ła za nim.

Thrill i Lighton jechali wolno, podziwiając piękno krajo-

brazu. Lighton nie widział, że na policzku Thrill pojawiła

się wąska mokra stróżka, którą szybko otarła. Wkrótce na-

stała noc.

Gdy przyjaciele spotkali się u podnóża góry Thhhh, oczy

Gnutra wydawały się jeszcze węższe. Rozpalił ognisko

46

Page 47: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

i rozdał racje żywnościowe.

- Jak ci się udało zepchnąć to drzewo? - zapytał Lighton,

wlawszy w siebie trzecie piwo.

- No wiesz, mam silną prawą rękę. Jako dziecko chodzi-

łem do szkoły muzycznej. Codziennie szedłem trzy kilo-

metry na piechotę niosąc w futerale fortepian.

Zapanowała ogólna wesołość. Nie przerwała jej nawet

pięciogodzinna drzemka czwórki przyjaciół. Niestety, rano

trzeba było wstać.

- Cholerna góra - powiedział Gnutr.

- Góra jak góra. Cieszę się, że pokonamy ją razem - od-

rzekł Lighton.

- Ja też się cieszę - powiedział Gnutr. - Wreszcie zoba-

czymy, jak wygląda prawdziwy świat. Zostawimy tę choler-

ną fortecę za sobą. Razem z tymi wszystkimi ludźmi i or-

kami. Z tymi obrzydliwymi intrygami i poddaństwem,

z niewolniczą pracą i fałszywymi uczuciami. Będziemy

wolni, Lighton! Bo nie jesteśmy byle śmieciem. Nie

należymy do tej cholernej masy, którą zostawiamy z tyłu.

Jesteśmy świetlistymi elfami. Mamy kryształy. Jesteśmy

stworzeni do wielkich czynów. Cieszę się, że nie jestem

człowiekiem. Będę wskazywał drogę, obudzę tych

47

Page 48: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

wszystkich idiotów. Może kiedyś...

- Jak myślisz, jak tam wygląda?

- Nie wiem. Na pewno wszystko jest tam prawdziwe.

Prawdziwe jeziora, prawdziwe gwiazdy... Kiedy byłem

młodszy, często chodziłem nad jezioro Gssss. Stałem na

trawie i patrzyłem na odbijające się w jego powierzchni

gwiazdy. Byłem wtedy szczęśliwy. Miałem wszystko, cze-

go mi potrzeba. Spokój, woda i gwiazdy... Ale to jezioro

było małe, Lighton. I sztuczne. A gwiazd widać niewiele.

Bo część nieba zasłonięta jest przez mury fortecy. A tam...

Tam wszystko będzie wielkie, nieograniczone, prawdziwe.

Ech...

Rozpoczęli marsz. Najpierw obrali taktykę czujnych my-

śliwych, później rączych orłów. Wreszcie wbiwszy się pa-

znokciami w gładką powierzchnię skały, rozpoczęli mozol-

ny marsz ku szczytowi. Nie sposób opisać trudów, jakie

przy-szło im pokonać. Byłoby to nudne, a nasza opowieść

urosłaby do niesłychanych rozmiarów. Dość powiedzieć, że

wspinaczka trwała prawie dwa tygodnie, nie licząc czasu,

który zmarnowali, gdy Thrill zgubiła obuwie i trzeba było

zejść na dół, aby je odnaleźć. Poszukiwania trwały blisko

rok i zakończyły się fiaskiem, a zatem nasi podróżni wrócili

48

Page 49: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

do miasta w centrum fortecy, gdzie kupili Thrill nowe buty

i tym razem przykleili je plastrem dla bezpieczeństwa

i wygody.

Powrót na górę nie był łatwy, ale już wkrótce stał się

faktem. Czas płynął im na rozmowach o eutanazji, na orga-

nizacji specjalnych seansów video i paleniu tytoniu, gdy

tymczasem ich młode ciała nieludzkim wysiłkiem pokony-

wały przeszkody. Niestety, przed samym szczytem natrafili

na półkę skalną podobną do parapetu, na który często pada

deszcz a stare babcie układają na nim poduszki, aby opiera-

jąc się wygodnie wypełniać puste chwile swego równie pu-

stego życia obserwacją przechodniów i samochodów oraz

jabłek, jeżeli takowe znajdą się w zasięgu wzroku lub przy-

najmniej w polu widzenia.

Półka wystawała ze ściany i rzadko kto był w stanie po-

konać przeszkodę. Ponieważ głównym bohaterem (Sic!) na-

szej opowieści jest niejaki Gnutr, to właśnie on pierwszy

znalazł się na szczycie. Spojrzał w ufne twarze przyjaciół

i wyciągnął dłoń. Wszyscy liczyli na jego pomoc, ale on nie

spojrzał nawet na Lightona ani Thrill. Chwycił dłoń Vali

i zaczął wciągać ją na górę.

Lighton poczuł, że jego palce zaczynają się ześlizgiwać

49

Page 50: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

po gładkiej powierzchni sztucznego marmuru, z którego

wykonana była góra.

- Gnutr! Spadam... - wycedził przez zęby, usuwając

w ten sposób resztki pozostającego tam pokarmu dla

ptaków, którym wszyscy odżywiali się od tygodnia, nie

zwróciwszy nawet uwagi na mannę z nieba, padającą już od

blisko trzech dni.

- Chciałbym ci pomóc Lighton, ale akurat trzymam Valę.

Oczywiście, mam jeszcze jedną rękę, ale co zrobię, jeżeli

zacznie mnie swędzieć tyłek? Jedną rękę muszę mieć wol-

ną. Żegnaj Lighton.

- O kurde! Nie! - powiedział Lighton i puściwszy ostatni

promyk nadziei, na którym zawieszone było jego męskie

ciało, zaczął zsuwać się w dół.

- A ty co? - Zapytał Gnutr patrząc w oczy Thrill. Zoba-

czył w nich smutek i ból. - Puść się wreszcie!

Thrill wykonała jego polecenie i wesoło zjechała sobie

z góry, traktując tę podróż jako przyczynek do rozmyślań

natury egzystencjalnej, a także doskonały test wytrzymało-

ści materiału, z którego wykonano jej spodnie oraz poślad-

ki.

Vala uśmiechnęła się patrząc w oczy Gnutra. Zobaczyła

50

Page 51: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

tam jednak chłód. Jego czoło straciło blask, jakby kamień

elfów zgasł lub zniknął.

- Bla bla bla bla bla - powiedział i puścił jej dłoń.

Odwrócił się, by nie pa-trzeć jak spada. Pozostał sam i nie

wiedział, dlaczego. Stanął na szycie góry. Rozejrzał się

dookoła. Nie dostrzegł nic. Forteca otoczona była gęstą

mgłą.

Ciepły wiatr pieścił jego dumne czoło rozwiewając dłu-

gie czarne włosy.

Spojrzał za siebie. Nie było tam już nic. Nic oprócz pu-

stej przestrzeni i samotnego drzewa o powykręcanych kona-

rach.

Nie było tam nikogo, kto nosiłby w głowie kryształ. Nie

było tam elfów ani ludzi.

Gnutr usiadł przy brzegu małego źródełka i ostatni raz

spojrzał w odbicie swoich smutnych oczu. Nie były to oczy

elfa. Jego skóra stała się zielona, jego dłonie zmieniły się

w szpony.

Wiedział już, że światło które kiedyś w sobie odkrył, nie

pochodziło z kryształu elfów. Był po prostu orkiem.

Wstrętnym zielonym ordynarnym orkiem, który cuchnął

ziemią. Bo do niej należał. Nie miał odwagi podnieść głowy

51

Page 52: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

i spojrzeć w gwiazdy...

Chwilę myślał o szczęściu. Przypomniał sobie twarz Li-

ghtona. Przypomniał sobie twarz Thrill. Przypomniał sobie

twarz Valli.

Odbicie jego oblicza drgnęło. Duża, ciepła kropla zbu-

rzyła delikatną równo-wagę, uderzając w gładką powierzch-

nię wody. Gnutr zacisnął zęby i patrzył na rozchodzące się

koncentrycznie kręgi.

Spojrzał na gwiazdy odbijające się w drżącej jeszcze wo-

dzie. Tak jak wte-dy, gdy szukał spokoju nad jeziorem

Gssss. Tak jak wtedy, gdy wierzył, że jest królem Elfów...

Wyszczerzył kły i głośno zawył, a spośród konarów samot-

nego drzewa zerwało się stado spłoszonych nietoperzy.

„W życiu każdego człowieka pojawia się taki moment,

kiedy czuje nieodpartą chęć, aby stanąć przed całą świato-

wą społecznością, skupić na sobie uwagę wszystkich ludzi

i powiedzieć coś ważnego. Nie mogę wprost uwierzyć, że

spotkał mnie ten zaszczyt i stoję tu dziś przed wami

wszystkimi, oślepiony flesza-mi aparatów, kadrowany przez

tysiące kamer przekazujących obraz do wszystkich krajów

świata.

Wybraliście mnie Ziemianinem roku 3050. To wspaniałe.

52

Page 53: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Z tym większym bólem przyjmuję zatem fakt, że stojąc tu

przed wami, odczuwam swoisty nie-smak. Kiedy mam

wreszcie okazję przemówić do miliardów ludzi, jedyne co

przychodzi mi do głowy to krótkie : „mam was wszystkich w

dupie”. I jeszcze jedno pytanie, które chciałbym wam za-

dać. Dlaczego wszyscy macie takie głupie gęby?”

Z Wielkiej Księgi Przemówień pod redakcją Adolfa Gluja,

rozdział czwarty pt. „Kuriozalne przemówienie Roberta

Trawy na forum ONZ (XXXI wiek)”

W PUDLE

Robert Trawa siedział nad trzecią już tego ranka butelką

ginu i powoli osuszał jej zawartość. Wodził smutnym

wzrokiem po odrapanych ścianach wynajętego mieszkania

i rozmyślał o życiu.

„Kiedyś nosili mnie na rękach” - myślał - „Teraz jestem

nikim. Dobrze, że chociaż nie zamknęli mnie w więzieniu.

Osiem lat w zawieszeniu. Też coś!”

W areszcie spędził jednak tylko osiem godzin - tyle wła-

53

Page 54: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

śnie zajęło generałowi Drutowi zebranie kwoty, przezna-

czonej na kaucję. Trawa uważał, że jego przełożony celowo

zwlekał z wpłatą, ponieważ powodował nim gniew! Być

może tak było. Nikt już tego nie pamięta, ponieważ wspo-

mniane wydarzenia miały miejsce cztery lata wcześniej.

Przez cały ten czas generał milczał - nawet obiady w sto-

łówce zamawiał przy użyciu pióra i kajetu.

Kiedy zadzwonił telefon, Trawa odłożył suszarkę. Z no-

stalgią w lewym oku omiótł wzrokiem zakurzoną galerię

dyplomów uznania i starych fotografii. Wreszcie podniósł

słuchawkę.

- Halo! - powiedział dawno niesłyszany głos.

- Generał Drut! Coś podobnego. Cóż się stało, że przypo-

mniał pan sobie o dawnym podwładnym?

- Ludzie zmieniają się w pudle. - odpowiedział sucho ge-

nerał.

„Na miłość boską,” - pomyślał były Zdobywca - „sie-

działem zaledwie osiem godzin. O co mu chodzi? To było

cztery lata temu!”

- Spokojnie - powiedział . - Ja się nie zmieniłem. Nie

miałem na to czasu.

- Nie martw się Trawa. I na ciebie przyjdzie kolej, jeżeli

54

Page 55: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

nie zaczniemy działać. Masz u mnie być za dwadzieścia

minut. Znów jesteś Zdobywcą!

- Nie wiadomo, czy mam na to ochotę! - odpalił Robert

czując, że powraca z martwych!

- Nie denerwuj mnie! Ludzie zmieniają się w pudle, do

cholery! Nie ma czasu na pierdoły.

Słuchawka, rzucona przez Druta, uderzyła w widełki

z taką siłą, że aż stary generał uwierzył w uzdrawiającą moc

marchwi, którą odżywiał się regularnie od czterech dni.

*

Trawa zdenerwował się, a że był człowiekiem czynu, na-

tychmiast założył kurtkę-skórę i opuścił mieszkanie. Kiedy

znalazł się na klatce schodowej, po-kiwał z niedowierza-

niem głową. Kiedyś zwykł mieszkać w luksusowych apar-

tamentach. Gdyby tydzień przed feralnym wystąpieniem

powiedziano mu, że będzie korzystał z klatki schodowej,

która cuchnie moczem i potem sąsiadów, nie uwierzyłby.

A jednak od kilku miesięcy jego życie przypominało raczej

festiwal absurdu, niż zwykłą nawet wegetację. Przynajmniej

w jego rozumieniu.

55

Page 56: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Uspokój pan tego psa! - ryknął kopiąc w drzwi sąsiada,

za którymi od wielu godzin bezustannie wyła jakaś dzika

bestia. - Oszaleć można!

*

- Zastanawiam się czasem - mówił zbyt stanowczym to-

nem generał Drut - czy ty w ogóle rozumiesz założenia na-

szej służbowej zależności?

- Tak - odpowiedział beznamiętnie Trawa, mniej więcej

tak, jak opowiada się o przypadkowym spotkaniu z przyja-

ciółką żony, nawet jeżeli jest ona buddystką lub feministką.

Albo i jednym i drugim.

- To jest zależność typu mistrz - uczeń! Trawa roześmiał

się serdecznie jak jakaś szczebiotliwa ptaszyna.

- A to ci dopiero heca! - powiedział.

- Heca koło pieca - odrzekł generał z powagą, która zna-

komicie korespondowała z czernią jego garnituru. - To

dziwne, ale sposób, w jaki prowadzimy dzisiaj rozmowę,

wydaje się nie być typowym!

- Nie szkodzi - podsumował Trawa. - Ponieważ moje

życie zmieniło się, mogę powiedzieć, co o panu myślę. Otóż

uważam, że cierpi pan na manię wielkości.

56

Page 57: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Generał roześmiał się serdecznie, jak dziecko, któremu

wpuszczono w pieluszkę żabę, lub złośliwa kochanka, która

rozpoznała u swego mężczyzny symptomy przedwczesnego

wytrysku.

- To nie ma znaczenia, Trawa. Porozmawiamy o tym,

kiedy odrośniesz nie-co od ziemi, i sięgniesz mi powyżej

pięty. Na razie skoncentrujmy się na tobie.

Jesteś niezły. Trudno o lepszego Zdobywcę. Masz dar. I tak

to już z tobą jest, że kiedy inni zawiodą i sytuacja wydaje

się beznadziejna, ty potrafisz znaleźć jakieś zaskakujące

rozwiązanie. Potrafisz szukać go tam, gdzie inni nic nie wi-

dzą. Za to cię zawsze ceniłem. Aż do dnia, kiedy zrobiłeś

z siebie błazna. Mniejsza o to. Ludzie zmieniają się

w pudle.

Trawa wydawał się zniecierpliwiony. Irytowało go to po-

wtarzane wciąż przez Druta zdanie.

- I co z tego? - zapytał.

- Jak to, co z tego? - generał wydawał się oburzony, choć

taki nie był. Był po prostu stary. Stary i mądry. - Wyobraź

sobie, jak będzie wyglądał świat, kie-dy nie zostanie już ani

jeden człowiek. Świat pełen pudli! Coś nieprawdopodo-

bnego!

57

Page 58: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

W umyśle Zdobywcy pojawiła się mała, jasna kropka.

Kropka, która eksplodowała nagle feerią zrozumienia i nio-

sącej oświecenie fali rozbawienia.

„A zatem o to chodziło!” - myślał. - „Ale ze mnie dener-

wujący egocentryczny bubek. Nie chodziło mu o mnie

i więzienie, tylko o jakieś cholerne, irytują-ce pudle! A ja

myślałem, że jestem pępkiem świata. Ha! ha! ha!... Ale za-

raz, zaraz... nie jestem? Przecież jestem najważniejszy na

świecie! Reszta ludzi się nie liczy. Cóż oni mnie obchodzą?

Cóż oni mają do zaoferowania? Nic! A ja? Ja już z pięć razy

ratowałem ten świat przed zagładą. I wygląda na to, że będę

musiał ratować go po raz kolejny...

- Jak to możliwe? - zapytał.

- Nie wiadomo. Po prostu jedna trzecia społeczeństwa

zamieniła się już w pudle. To przerażające, ale

w większości są to pudle miniaturki i do tego jeszcze białe.

Nie sposób ukryć niechęci. Sam kopnąłem wczoraj jednego.

Aż strach pomyśleć, co będzie, kiedy okaże się, że to pani

Irena z portierni...

Mężczyźni popatrzyli chwilę na siebie nawzajem, trochę

badawczo, a później ryknęli nagle głośnym śmiechem.

-A prezes agencji, profesor Zuś? - Zapytał Trawa.

58

Page 59: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Zuś zamienił się w dużego czarnego psa. Zresztą, nie

do końca. Czasami jeszcze coś mówi, choć mało sensownie.

Wysnuł mianowicie teorię, że przemiana następuje tylko

w czasie oglądania telewizji. Chciał to udowodnić i kazał

przywiązać się do fotela przed ekranem telewizora.

- I co, się okazało? Miał rację?

- Niezupełnie. Z inicjatywy profesora Krojcwelda Jakoba

zamiast telewizora umieściliśmy w pokoju placebo. Ku na-

szemu całkowitemu zaskoczeniu, place-bo pierwsze zmieni-

ło się w pudla. Przemiana Zusia nastąpiła zaraz potem. Nie

później niż 0,0001 sekundy po placebo. Wydaje mi się na-

wet, że Zuś nie zdążył zorientować się, co jest grane, tym

bardziej, że włączyliśmy mu samą wizję.

- To jakiś absurd!

- Tak, to absurd!

Po raz pierwszy od wielu lat obaj mężczyźni przyznawali

sobie nawzajem rację.

- Jak za dawnych czasów, Drut!

- Jak za dawnych czasów, Rob!

Zdobywcy padli sobie w ramiona, a nad światem zawisło

widmo nadziei!

59

Page 60: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

*

Trawa wiedział, że trzeba działać. Nie kochał ludzi, ale

bardzo podobały mu się niektóre kobiety. Sex z pudlami nie

interesował go w ogóle, w związku z czym nie pozostało

mu nic innego, jak po raz kolejny ratować ludzkość!

Aby zacząć od początku, należy zawsze zastanowić się,

od czego zacząć. W przeciwnym razie można zacząć od

końca, co i tak skończy się powrotem na początek, aby stać

się przyczynkiem do zastanowienia. By zatem nie przedłu-

żać chwili napięcia, Trawa udał się do sklepu papiernicze-

go, gdzie zdążył jesz-cze nabyć notes i najtańszy, jednora-

zowy długopis, zanim sprzedawczyni za-mieniła się w przy-

stojną pudelkę. Niestety, nie zdążyła już wydać reszty.

Zmartwiony nieco Zdobywca ruszył przed siebie zasta-

nawiając się, po co to robi, tym bardziej, że przed nim znaj-

dowała się akurat gruba, betonowa ściana. Ponieważ jednak

słynął z błyskotliwej inteligencji, a nawet członkowie

mensy ustawiali się swego czasu w kolejce, by uścisnąć

jego dłoń, domyślił się, że należy wykonać obrót o 180

stopni.

„Ciekawe, czy kiedy już odkryję istotę zjawiska, uda mi

60

Page 61: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

się cofnąć jego skutki? Może tylko powstrzymam dalszy

rozwój tego szaleństwa, a ci nieszczęśnicy pozostaną na

zawsze pudlami? Dość tych myśli! Prezes agencji profesor

Zuś na to nie zasłużył!”

Tak właśnie myśląc otworzył świeżo nabyty notes na

czternastej stronie.

Nie wszyscy wierzą w przypadek. Są tacy, którzy twier-

dzą, że wszystkie wydarzenia są dziełem naszej woli. Inni

uważają, że istnieje przeznaczenie a jeszcze inni plotą jakieś

bzdury o karmie. Jaka była więc przyczyna tego, że notes,

który kupił Trawa, okazał się dawno zgubionym notesem

Radosława Zusia? Nikt tego nie wie. A wyjaśnienie jest ta-

kie oczywiste. Po prostu, jako tęga głowa i znany nauko-

wiec, prezes agencji, profesor Zuś, został zaproszony pew-

nego dnia do fabryki artykułów papierniczych! Tam schylił

się nieopatrznie, usiłując obejrzeć źle ukryte w kusej blu-

zeczce piersi jednej z sekretarek i notes po prostu wysunął

mu się z kieszeni. Ponieważ była to przednia kieszeń

spodni, istnieje uzasadnione przypuszczenie, że notes został

wypchnięty od wewnątrz na skutek reakcji somatycznej na

bodźce wizualne. Następnie notatnik wpadł do kadzi,

w której miesza się notesy i wreszcie z niej wlano go do

61

Page 62: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

odpowiedniej formy. Ot i cała filozofia.

Trawa czytał na głos:

„Pomimo że gromadzenie przedmiotów sprzed tysiąca

lat jest zakazane, z największą przyjemnością gromadzę

płyty DVD, na których nagrywano kiedyś filmy. Oczywi-

ście nie takie beznadziejne jak te, które dziś powstają, tylko

prawdziwe arcydzieła kina. Tak! Kina! Choć dziś nikt już

nie zna tego słowa i wszystkim wydaje się, że filmy oglądać

można tylko na ekranie telewizora. Istniało kiedyś coś ta-

kiego jak kino. W skrócie jest to takie miejsce, gdzie po

ciemku wyświetla się filmy na wielkiej ścianie. A zresztą,

po co ja to w ogóle piszę. Przecież to mój notes, z którym

nigdy się nie rozstaję i nikt nigdy nie zapozna się z jego tre-

ścią. A już na pewno nie Robert Trawa, facet, który był kie-

dyś moim idolem a później zbłaźnił się na oczach świata.

Choć czy aby na pewno?”

- Taaaaaak! Muszę obejrzeć te filmy.- zadecydował Tra-

wa.

- Być może to w nich ukryto klucz do rozwiązania

zagadki! - powiedział jeszcze, po czym bezceremonialnie

wtargnął do domu profesora. Zastał tam tylko jego żonę,

która zareagowała błyskawicznie, zrzucając szlafroczek.

62

Page 63: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

*

Generał Drut po raz kolejny czytał „Potop” i jak zwy-

kle zalewał się łza-mi. Scena, w której odczytywane są za-

sługi Kmicica za każdym razem przyprawiała go o wzru-

szenie graniczące z obłędem. Niestety, tym razem nie udało

mu się w spokoju dotrzeć do końca rozdziału, ponieważ se-

kretarka przyniosła mu w zębach telefon. Podrapał ją za

uchem, otarł łzy i przełknął wzruszenie, po czym powie-

dział :

- Halo?

- Ludzie nie zamieniają się w pudle Drut! - powiedziała

słuchawka zachrypniętym głosem Trawy.

- Jak to?

- To proste. Większość z nas zawsze była pudlami, tylko

nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Na pewnym etapie

rozwoju zaczynasz widzieć sprawy takimi, jakimi są, Drut.

Twój egocentryzm okazał się uzasadniony. Widzisz pudle,

bo sam przestałeś być jednym z nich!

- Ciekawe - wycedził generał przez zaciśnięte zęby.

Robił to wolno i starannie, jakby usiłując zyskać nieco

63

Page 64: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

czasu, choć być może po prostu szczeliny po-między jego

zębami okazały się tak wąskie, że nawet krótkie słowa

długo się przez nie przeciskały. - To znaczy, że prezes

agencji, profesor Zuś może nadal myśleć, że jest

człowiekiem?

- Tak. Być może nie zauważył także, że inni są pudlami.

A może postrzega w ten sposób nas. Niestety, nie zdążę już

tego ustalić, ponieważ mój czas mija. Dostałem się do fil-

moteki Zusia i zobaczyłem dawny świat...

- Na miłość boską Trawa! To zakazane! Zakazane i nie-

bezpieczne.

- To nie ma znaczenia, Drut. Wolę młodo umrzeć niż po-

zostać pudlem i nawet się o tym nie dowiedzieć.

- Trawa nie rób głupstw!

- Idę na dach, Drut. Żegnaj...

*

Kiedy generał Henryk Drut pokonał ostatni stopień scho-

dów, nie potrafił ukryć zadowolenia. Co prawda przez

5 minut nie mógł ruszyć się z miejsca i wśród zalewających

plecy i pośladki strużek potu czekał na uspokojenie tętna

modląc się, aby wreszcie udało mu się złapać oddech,

jednak cieszyło go, że żyje.

64

Page 65: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Cieszył się, że po tylu latach używania windy, zdobył się

wreszcie na tak ogromny wysiłek fizyczny. Był wreszcie na

dachu. Nałożył beret, aby uchronić skórę głowy przed pada-

jącym nieprzerwanie od trzech miesięcy, delikatnym, po-

dobnym raczej do mgły deszczem. Nałożył okulary i wytę-

żył wzrok w poszukiwaniu podwładnego, który, choć wsty-

dził się do tego przy-znać nawet sam przed sobą, był po

prostu jego przyjacielem.

Trawa siedział mokry i pognieciony, opierając się pleca-

mi o szczerbaty ko-min. W dłoni trzymał białego gołębia.

Generał zbliżył się do niego powoli i bezszelestnie, jakby

bał się, że go wystraszy, spłoszy... Wreszcie usiadł naprze-

ciw niego, nie dbając o drogie spodnie, które gwałtownie

wchłonęły sporą dawkę wilgoci. Nie myślał także o swoich

korzonkach, których ból miał stać się wkrótce najtrwalszą

pamiątką opisywanych tu wydarzeń.

Trawa podniósł wzrok. Kiedy Drut spojrzał w jego czer-

wone, przekrwione oczy, jakaś niewidzialna ręka ścisnęła

go za gardło.

Tymczasem Zdobywca odezwał się najłagodniejszym to-

nem, jaki generał kiedykolwiek słyszał:

65

Page 66: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Widziałem rzeczy, o których wy, mali ludzie, nie macie

zielonego pojęcia. Widziałem młodych chłopców oddają-

cych życie za swe ideały, gdy ich maszyny płonęły podczas

ataku na „Gwiazdę Śmierci”, widziałem krążowniki i super-

niszczyciele ginące w symfonii ognia nad księżycem Endor.

Widziałem kobietę walczącą z bestiami o podwójnych

szczękach o życie dziewczynki, która mimo to wkrótce zgi-

nęła w katastrofie statku. Widziałem chłopca, który zrobił

wszystko, na co stać człowieka, by uratować brzydką ko-

smiczną istotę, zagubioną na naszej nieprzyjaznej planecie.

Widziałem dzielnego mężczyznę, poświęcającego życie, by

uratować ukochaną kobietę przed bezlitosną, wysłaną

z przyszłości maszyną. Widziałem wreszcie dzieciaka

pędzącego na wielkim włochatym smoku, któremu

przygoda wynagrodzić miała brak dawno zmarłej mamy. -

głos Trawy załamał się - Wszystkie te chwile odeszły...

zaginęły pośród codziennych spraw jak... jak łzy w deszczu.

Generał patrzył na niego poruszony. Po raz pierwszy

w życiu nie wiedział, co powiedzieć. Po raz pierwszy

w życiu nie wiedział, co myśleć. Gdzieś głęboko w pod-

świadomości odnalazł cień tego, o czym opowiadał Trawa,

lecz nie potrafił do końca zrozumieć słów przyjaciela. Stał

66

Page 67: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

tylko i patrzył...

Dłoń Zdobywcy opadła bezwładnie, uwalniając białego

gołębia... Ten jednak nie wzbił się w powietrze. Przeszedł

kilka kroków, po czym walnął wielką zieloną kupę.

KAWAŁKI

Komputer pokładowy oszalał!

- Aaaaaaa! Zaraz się rozbijemy! - wrzeszczał. - Do

cholery, Lidon, zrób coś! Statek się pali! Jezu! Co robić? Co

robić?

Kosmonauta milczał. Chłodnym okiem omiótł płonące

wnętrze kokpitu. Nieczuły na piękno rodzących się tu i ów-

dzie, krótkotrwale żywych błękitnych ogników wyładowań

elektrycznych, utkwił wzrok w czarnym ekranie czoło-

wym. Patrzył na usianą gwiazdami panoramę kosmosu, któ-

ra wydała mu się nagle dziwnie dwuwymiarowa.

- Przestrzeń, przestrzeń! - powiedział gniewnie - Dlacze-

go to zimne, okrutne piękno, właśnie teraz, kiedy je wresz-

cie pokochałem, okazuje się groźne i nieprzyjazne?

- Nie rozumiem. O co chodzi? - odpowiedział histerycz-

nym tonem komputer - Przecież my spadamy! Płoniemy

67

Page 68: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

i spadamy! Na Boga, Lidon! Przecież zło-żono mnie

dopiero cztery lata temu! Jestem młody... Jeszcze gigabajty

danych przede mną do wchłonięcia. Zrób coś Lidon, ty

łajdaku!...

Zamilkł, ponieważ Lidon uspokoił go ciosem wielkiej niby

pół bochna baltonowskiego chleba, dłoni. Cios wymierzony

był w jeden z wielu monitorów, które znajdowały się na

pulpicie. Lidon nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zrobiło to na

komputerze jakiekolwiek wrażenie. Jego serce znajdowało

się przecież kilkanaście metrów dalej, w zupełnie innym

pomieszczeniu, a po całym statku rozsiano tysiące

ważniejszych peryferiów, takich jak chociażby czujniki, ka-

mery i klawiatury. Teoretycznie jednostka centralna mogła

nawet nie wiedzieć o uszkodzeniu jakiegoś mało istotnego

monitora. Czas na zastanowienie skończył się jednak i choć

zagadnienie wydawało się stosunkowo interesujące, Lidon

musiał porzucić temat i działać.

Z wewnętrznej kieszeni kombinezonu wyjął stary bru-

lion, dokładnie taki, jakich używano w połowie i pod koniec

20 wieku -brunatna okładka z tek-tury, jakby od niechcenia

okraszona niezbyt wyraźnym wizerunkiem jakiejś zabytko-

wej kamienicy, pożółkłe, niezbyt świeżo, ale za to

68

Page 69: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

intensywnie pachnące kartki. Chwycił leżący do tej pory na

pulpicie ogryzek ołówka i w tempie, którego sam się po so-

bie nie spodziewał, zajął się rysowaniem krzywych i pro-

stych, a także obliczaniem słupków.

Tymczasem komputer modlił się w skupieniu, które po-

woli przekształciło się w ekstazę. Najpierw gdzieś w naj-

głębszych zakamarkach elektronicznego mózgu pojawiły

się słowa modlitwy, które już po upływie nanosekundy roz-

lały się po całym jego jestestwie, zalewając pamięć i wy-

pełniając dyski, aby wy-trysnąć wreszcie w przestrzeń ze-

wnętrzną jako widoczny początkowo tylko na monitorach,

później wypluwany przez wszystkie pokładowe drukarki

i holowizjery ciąg znaków, który przybrał wreszcie formę

słów i zalał statek kakofonią dźwięków.

- Zamknij się, ty cholerna dewotko! Nie mogę się

skupić! - wrzasnął Lidon. I wtedy właśnie skończył się jego

świat.

Ognista, plująca we wszystkie strony odłamkami synte-

tycznego tworzywa kula, którą kiedyś nazywano „Gwiezd-

nym Frachtowcem”, pruła atmosferę planety Chleb, zbliża-

jąc się do granicy lądu i morza. Następujące jedna po dru-

giej coraz silniejsze eksplozje zmusiły wreszcie komputer

69

Page 70: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

do milczenia, a w serce Lidona wtłoczyły strach. Wdziera-

jący się w nozdrza zapach krwi i pieczonego mięsa,

przejmujący ból i wreszcie świadomość własnej agonii

spowodowały, że ten dzielny człowiek, słynący

z profesjonalizmu i odwagi pilot, po raz pierwszy w życiu

zaniechał działania, jakiego należało się po nim

spodziewać. Poddał się niosącemu go w nieznane nurtowi

bezlitosnego strumienia wydarzeń, na które nie miał już

żadnego wpływu. Lidon pogodził się ze śmiercią...

I kiedy ból i lęk ustąpiły miejsca spokojnej zadumie, plą-

tanina mięśni, kości i żył, którą kiedyś nazywano człowie-

kiem, wyrzucona przez silny ognisty po-dmuch z rozbitego

kokpitu, upadła na piasek jednej z niezbyt słonecznych plaż

planety.

Lidon nie wiedział, co stało się ze statkiem. Nie intereso-

wało go to. Wiedział tylko, że nie może się poruszyć, sły-

szał szum morza, widział wdzierające się w oczy drobinki

piasku, a nawet czuł zapach nasyconego jodem powietrza.

„Może nie jest ze mną tak źle?” pomyślał.

- Jest z tobą bardzo źle - powiedział, a raczej wyryczał

ojciec. - Spójrz na siebie! Co ty sobą w ogóle

reprezentujesz, ty cholerny nieuku?!

70

Page 71: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

To mówiąc, przedarł trzymane w tłustych dłoniach świa-

dectwo akademii pilotów.

- Trója na świadectwie? -wycedził przez zęby zbliżając

wykrzywioną ja-kimś upiornym grymasem twarz do oczu

Lidona. - W jakim świetle ty mnie stawiasz przed Nagórski-

mi? Co ja im powiem na imieninach matki? Że co? Że

utrzymuję w domu tuka i darmozjada?! Po co ty siedzisz

tyle godzin w tym pokoju? Co ty tam robisz zamiast się

uczyć?

- Uczę się - powiedział Lidon.

- Uczysz się. Uczysz!... Ty nie masz się uczyć, tylko na-

uczyć! Rozumiesz?! Nie chodzisz do szkoły, żeby się

uczyć, tylko żeby się nauczyć, ty tuku! Przemek Nagórski

jest już na ostatnim roku, wkrótce robi dyplom! A ty co?

Siedzisz w tym chlewie, który nazywasz swoim pokojem

i piszesz te swoje głupie piosenki. Coś ci powiem. Żeby

tego słuchać, trzeba być chyba chorym! Rozumiesz? Nikt

tych twoich gówien nie będzie chciał słuchać! Nikt ci tego

nigdy nie wyda. Bo żeby pisać teksty, trzeba coś najpierw

wiedzieć.

Lidon zacisnął zęby, mrużąc oczy w obawie, by któraś

z kropel rozpryskującej się w rytm soczystych słów ojca

71

Page 72: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

śliny nie uszkodziła mu rogówki.

- Moje piosenki to moje piosenki! Ja to piszę i to jest

moja osobista sprawa. I nie masz prawa tego krytykować,

bo to nie jest przekaz adresowany do ciebie!

- Jeszcze mi tu pyskujesz gówniarzu jeden?! Co to

znaczy „ciebie”? Do kogo mówisz? Nie jestem twoim

kolesiem! Kto cię tak wychował? Wielki autor, bard

swojego pokolenia, psia krew. Przekaz! Dobre sobie. Żeby

coś prze-kazać, to trzeba mieć temat. Jakiś wywiad rzeka

z byłym prezydentem albo szpiegiem... to jest przekaz.

Książkę napisać, to jest wyzwanie! W podstawówce to

jeszcze jakoś pisałeś ładne wiersze... Ale teraz? Zupełnie ci

się w głowie pomieszało! Ty masz się uczyć i przynosić

ładne świadectwa! A nie tróje! Masz szlaban na całe

wakacje. I w ciągu tygodnia masz sobie znaleźć jakąś pracę.

Bo ja cię darmozjadzie nie będę utrzymywał, jak się nie

chcesz uczyć... I posprzątaj ten chlew!

Ojciec wpadł jak tornado do pokoju Lidona i zamaszy-

stymi ruchami zaczął zrzucać wszystko z półek.

- O pięknie są twoje gówniane wypociny! - ryknął chwy-

tając teczkę z twórczością Lidona. - Wszystko idzie do ki-

bla, rozumiesz? I nie wolno ci pisać ani grać, dopóki nie po-

72

Page 73: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

prawisz ocen!

- Nie... wyszeptał Lidon i spróbował się poruszyć. Nie

udało się. Usłyszał głuche brzęczenie mikromotorów. Wie-

dział, co się dzieje. Kombinezon oceniał stan jego zdrowia,

być może nawet operował go już. Był pewien, że gdyby nie

zlekceważył pierwszych symptomów awarii i postępując

zgodnie z instrukcją założył hełm, mógłby teraz spokojnie

wstać i przespacerować się po okolicy.

Całkiem możliwe, że specjalne, umieszczone w ręka-

wach i nogawkach grodzie pozamykały się, odcinając

wszystkie kończyny. Ciało Lidona odrzuciło wszelkie nie-

zdrowe fragmenty mogące stać się źródłem zakażenia.

Umieszczone wewnątrz kombinezonu igły wbiły się w jego

mięśnie i żyły, wsączając w nieodpowiednie dawki środków

znieczulających, bakteriobójczych i regeneracyjnych.

Pozornie wiotkie, a w rzeczywistości piekielnie silne tyta-

nowe witki nastawiały połamane kości i sondowały uszko-

dzone narządy. Największy problem stanowiły z pewnścią

poparzone płuca i skóra twarzy. Być może także kości

czaszki .

- Cholerny hełm - szepnął Lidon.

- Chodźmy już. Nie rozumiem, co w tym ciekawego -

73

Page 74: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

powiedział Marcin.

Było zimno. Ostre, listopadowe powietrze wgryzało się

w krtań i zatoki, usiłowało wślizgnąć się za kołnierz. Prze-

chodnie pędzili gdzieś przed siebie, choć w to piątkowe po-

południe niewielu z nich miało coś ważnego do załatwienia.

- Nie rozumiem, co w tym niby ciekawego. To chyba ja-

kiś festiwal żenady.

- W tym rzecz - odpowiedział Lidon. - Interesuje mnie

to, co nazywasz żenadą.

Na niebie błysnęła pierwsza gwiazda. Ale choć słońce

już dawno schowało się za horyzontem, na Starym Rynku

wciąż było jasno. Dziesiątki gastro-nomicznych lokali, pu-

bów i sklepików wciąż wabiło klientów wielobarwnym

światłem neonów bądź sztucznym, halogenowym dniem.

Przed jednym z bar-dziej eleganckich pubów stał mężczy-

zna. Był kompletnie pijany. Jego ubranie nasycone brudem

w stosunku 1gram materiału = 1gram brudu cuchnęło, a tłu-

ste włosy w kolorze starej szmaty opadały na tępą pijacką

twarz. Kilkudniowy zarost, którego naturalny kolor

w znacznej części zamaskowała siwizna, nosił znamiona

niedawnej biesiady.

- Ciekawe, w którym kiblu się stołuje? - zapytał Marcin

74

Page 75: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

z filozoficzną nutą w zachrypniętym głosie.

Mężczyzna tymczasem, postawiwszy na kamiennym

chodniku jakieś niesamowite, powiązane cienkim sznur-

kiem tobołki, niespodziewanie zaczął tańczyć w rytm sączą-

cej się z zawieszonych nad szyldem pubu niewielkich gło-

śników muzyki.

Tańczył nieporadnie, ale z pełnym zaangażowaniem. Za-

taczał się, wykonywał jakieś nieskoordynowane ruchy, po-

tykał się i uśmiechał. Muzyka pochłonęła go bez reszty.

Patrzył gdzieś w przestrzeń niewidzącymi oczyma, jakby

udało mu się dojrzeć jakąś alternatywną nitkę rzeczywisto-

ści, w której był atrakcyjnym, brylującym w środowisku

mężczyzną. Tańczył tak, nie widząc mijających go obojęt-

nie przechodniów, nie zwracając uwagi na mijające go znie-

smaczone tym przykrym widokiem kobiety, nieczuły na do-

cinki przechodzących dzieciaków.

- Ciekawe, o co mu chodzi ? - zapytał Lidon.

- O nic. Jest totalnie zalany i pewnie wydaje mu się, że

poszedł na dyskotekę. Przecież widać, że to jakiś śmierdzą-

cy bezdomny.

- Tak. Pewnie zamiast krwi ma czysty spirytus.

- Raczej siarkę. Chodźmy wreszcie.

75

Page 76: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Kilka minut później siedzieli w jednej z niedrogich pizzerii.

- Twoje zdrowie - powiedział Marcin. - Za twój sukces!

- Sukces jak sukces - odparł Lidon. - Szczerze mówiąc,

nie jestem pewien, czy to nie porażka. Mężczyźni napili się

przyniesionego przez atrakcyjną kelnerkę piwa.

- Pizza będzie za jakieś dziesięć minut. -powiedziała ko-

bieta i odeszła umiejętnie, acz delikatnie zwracając uwagę

mężczyzn na swoje poruszające się kusząco pośladki.

- Jak to porażka? - zdziwił się Marcin. Ukończyłeś

akademię pilotów z wynikiem bardzo dobrym. Nie udawaj,

że nie wiesz co to oznacza! Zwiedzisz najdalsze zakątki

wszechświata! Dostaniesz najlepiej płatną pracę w całej ga-

laktyce. Będzie cię stać na wielki dom, najlepsze pojazdy,

kobiety i czego tylko zapragniesz. Szczerze ci zazdroszczę.

- No właśnie - powiedział Lidon. - Widziałeś przed

chwilą tego pijaka. Nie wiem, czy zrozumiesz, o co mi

chodzi, ale wydaje mi się, że wiem, co on tam widział

w oddali. Być może widział coś, co kiedyś utracił. Może ja

też zatańczę kiedyś taki taniec. Być może i ja tracę coś,

czego będę kiedyś wyglądał, narażając się na śmieszność?

- Jasne - odpowiedział Marcin podnosząc kufel. - Mnie

76

Page 77: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

już teraz udało ci się zażenować.

- Żenada - powiedział Lidon podnosząc głowę. Spojrzał

w słońce. Wysoko w górze krążyło kilka pięknych dużych

mew. Nie miały odwagi obniżyć lotu.

Kilka zwęglonych ciał ich towarzyszek świadczyło dobit-

nie, że kombinezon Lidona działa jak należy, likwidując

wszelkie zagrożenia.

Kosmonauta wstał i rozejrzał się dookoła. Miejsce nie

było piękne. Nie przypominało egzotycznych, usianych pal-

mami ziemskich plaż. Woda mor-ska miała kolor gnijących

wodorostów, a piasek nie był żółty. Raczej popielaty. Gra-

natowe niebo wydawało się złowrogie.

Nagły podmuch wiatru omal go nie przewrócił.

- Cholera - zaklął i spojrzał w dół. Nie dostrzegł nóg.

Wspierał się na trzech tytanowych witkach, które wbijały

się głęboko w podłoże. Wyraźnie czuł jednak, że ma nogi

i może nad nimi panować. Spróbował przejść kilka kroków

w stronę wody. Udało się. Czuł również ręce i dłonie, ale

kiedy podniósł je na wysokość twarzy, znów zobaczył tylko

witki.

- Cuda techniki - powiedział. - Wybawienie człowieka

XXIV wieku.

77

Page 78: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

Roześmiał się smutno. Wiedział, że w chwili katastrofy

komputer powinien wystrzelić co najmniej pięć nadajników

wysyłających sygnał S.O.S. Wiedział też, że gdzieś w kom-

binezonie, mniej więcej na wysokości serca, znajduje się

miniaturowy nadajnik umożliwiający określenie jego pozy-

cji z orbity. Ile czasu leżał na plaży? Jak długo przychodził

do siebie? Kiedy nadciągnie kawaleria? Na to pytanie nie

potrafił znaleźć odpowiedzi.

- Uwaga! Należy uzupełnić zasoby leków. Termin wy-

czerpania zapasów - dziesięć dni. - powiedział niewielki

implant, który zaraz po katastrofie został zainstalowany

przez kombinezon w uchu Lidona.

- No to ładny gips! - powiedział kosmonauta i upadł na

plecy.

- Ja wszystko doskonale rozumiem poruczniku

Smosarski - mówił pułkownik Benon Fajtasz, odpowiednią

miną i pełnymi gracji gestami celebrując siedzenie

w wielkim skórzanym fotelu. - To bardzo ładnie, że wydali

waszą płytę. Ale dla mnie jako dla waszego przełożonego,

interesujący jest fakt, kiedy u licha zdążyliście ją nagrać?

Bo jeżeli macie za dużo czasu, to chętnie przydzielimy wam

jakieś dodatkowe zadania, abyście się nie nudzili.

78

Page 79: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Tak jest! - powiedział Lidon.

- W wojsku... w ogóle w pracy... w społeczeństwie nie

ma miejsca na takie zabawy. Dawno już wymyślono roboty

komponujące i interaktywne, wirtualne programy, które za

nas zajmują się pierdołami. Szybko, czysto i przyjemnie. Pi-

sanie i czytanie, śpiewy czy jakieś tam karaoke zostawmy

emerytom i rencistom, bo oni właśnie mają na to czas. Oni

nie są przydatni. A wy, Lidon, jesteście nam potrzebni.

Społeczeństwo oczekuje od was, że w chwilach wolnych od

pracy, będziecie poszerzać swoją wiedzę, doskonalić umie-

jętności zawodowe, bądź po prostu regenerować siły. I to

macie robić poruczniku. Zestarzeje-cie się, będziecie muzy-

kować, jak lubicie. Proszę bardzo. Technika czyni cuda,

przekroczono już magiczną granicę 130 lat. Będziecie mieli

jeszcze masę cza-su. Ale dopóki jesteście młodzi, musicie

dać społeczeństwu to, co w was najlepsze. Swoją pracę.

Rozumiemy się?

- Tak jest.

- To bardzo dobrze, poruczniku Smosarski. Gdybyśmy

marnowali czas na pierdoły, nie skolonizowalibyśmy

wszechświata. Bo niby jak? Znacie odpowiedź poruczniku?

- Tak jest.

79

Page 80: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

- Jak to, znacie odpowiedź?

- Odpowiedź brzmi: nie wiem.

- A jeśli tak, to w porządku. Odmaszerować i wykonać

przegląd statku.

- Statek - szepnął Lidon chowając się za drzewem. Jedna

z kilku wysłanych z Ziemi jednostek ratunkowych osiadała

właśnie na plaży. Po chwili otworzył się właz i wysypała się

z niego gromada komandosów. Żołnierze byli ubrani

w czarne upodabniające ich do mrówek kombinezony. Ich

nienaturalnie duże, pokryte warstwą błyszczącego lakieru

hełmy odbijały promienie słoneczne, puszczając w kierunku

niewielkiego lasku, w którym skrył się Lidon, dziesiątki za-

jączków. Dowódca wskazywał coś palcem, a zwiadowcy

wykonywali swoją robotę. Chwilę później było po wszyst-

kim.

Znaleziono osobisty nadajnik Lidona, nieśmiertelnik

i kawałki jego ciała. To wystarczy, aby uznać go za martwe-

go.

Lidon uśmiechnął się spoglądając na swoją klatkę pier-

siową. Długo trwało, zanim doszedł do perfekcji w po-

sługiwaniu się witkami, ale wreszcie udało się. Wydłubał

z siebie wszystkie elementy, które umożliwiały jego

80

Page 81: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

lokalizację. Od-szedł na tyle daleko, na ile się dało, nie

zostawiając żadnych śladów, których nie zatarłby wiatr.

Żołnierze wymieniając głupkowate, choć często całkiem

dowcipne uwagi na temat śmierci, bez pośpiechu zajęli

miejsca w maszynie, która po chwili wystartowała.

Lidon był szczęśliwy. Mała, groteskowa istota o moty-

lich skrzydłach baterii słonecznych na plecach, pajęczych

odnóżach, i spalonej brązowej głowie, której procesor kom-

binezonu przepowiadał śmierć przed upływem tygodnia...

Utrzymywany w dobrej kondycji przez wyczerpujące się

zasoby kombinezonu człowieczek przemierzał wolnym

krokiem swój prywatny raj. Dziwna, bezludna z niewiado-

mych przyczyn planeta dała mu wszystko, czego potrzebo-

wał. Miał spokój i samotność, Miał też nadzieję, że zasoby

kroplówki nie są już potrzebne. Wierzył, że wyzdrowiał na

tyle, aby poradzić sobie bez codziennych iniekcji. Wierzył,

że wystarczy nauczyć się zdobywać pożywienie i wodę...

Na razie planeta zapewniała mu powietrze i niezwykłe

krajobrazy, z których czerpał energię. W bezpośrednim są-

siedztwie morza piętrzyły się dziwne, brązowe góry.

Z zielenią dzikiego lasu sąsiadowała żółć rozległej pustyni,

a gdzieś w oddali złowrogo mruczał potężny czarny

81

Page 82: Zapach asfaltu.

Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl

wulkan...

Lidon usiadł na niewielkim kamieniu, oparł głowę na

jednej z zastępujących ręce witek i zamyślił się. Po raz

pierwszy od wielu lat, nikt nie miał mu tego za złe. Po raz

pierwszy od wielu lat, nikt mu w tym nie przeszkodził.

http://www.escapemag.pl/135912-zapach-asfaltu

82