Zapach deszczu

24
zaczytaj się zapach deszczu KRISTIN BILLERBECK zapach

description

Kristin Billerbeck: Zapach deszczu Daphne Sweeten żyje w świecie zapachów i marzy o karierze jako kreatorka perfum. Najwyraźniej nie ma jednak nosa do narzeczonych: w dzień swojego ślubu zostaje porzucona przed ołtarzem. Niedoszły pan młody skradł jej także wymarzoną posadę w Paryżu, a pod wpływem stresu straciła swój najcenniejszy dar - zmysł węchu. Dziewczyna postanawia się nie poddawać. Wspiera ją w tym nowy szef, Jesse. A w miarę gdy bliżej się poznają, staje się jasne, że zapach uczuć wisi w powietrzu... Czy Daphne uda zawalczyć o swoje marzenia? Czy będzie potrafiła rozpoznać aromat prawdziwej miłości?

Transcript of Zapach deszczu

Page 1: Zapach deszczu

zaczytaj się

zapachdeszczu

K R I S T I N B I L L E R B E C K

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 zł

Daphne Sweeten żyje w świecie zapachów i marzy o ka-rierze kreatorki perfum. Najwyraźniej nie ma jednak nosa do narzeczonych: w dzień swojego ślubu zostaje porzucona przed ołtarzem. Niedoszły pan młody skradł jej także wymarzoną posadę w Paryżu, a pod wpływem stresu Daphne straciła swój najcenniejszy dar – zmysł węchu.

Dziewczyna postanawia się nie poddawać. Wspiera ją w tym nowy szef, Jesse. A w miarę jak bliżej się poznają, staje się jasne, że zapach uczuć wisi w powietrzu…

Czy Daphne uda się zawalczyć o swoje marzenia? Czy będzie potrafi ła rozpoznać aromat

prawdziwej miłości?

KR

ISTIN B

ILL

ER

BE

CK

zapachdeszczu

Billerbeck_Zapach_deszczu_okladka_druk.indd 1 2012-09-24 13:56

Page 2: Zapach deszczu

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 2Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 2 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 3: Zapach deszczu

Kristin Billerbeck

Zapach deszczu

tłumaczenie

Joanna Dziubińska

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 3illerbeck_Zapach_deszczu.indd 3 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 4: Zapach deszczu

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2012

Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Tytuł oryginałuTh e Scent of Rain

Copyright © 2012 by Kristin Billerbeck. All Rights Reserved. Th is Licensed Work published under license

Copyright © for the translation by Joanna Dziubińska 2012

Projekt okładkiAdam Jaworski

Fotografi a na pierwszej stronie okładki© Tassh/Shutterstock.com

Opieka redakcyjnaJulita Cisowska

Aleksandra Kamińska

Opracowanie tekstuBarbara Gąsiorowska

ŁamaniePiotr Poniedziałek

ISBN 978-83-240-2311-0

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 4Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 4 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 5: Zapach deszczu

7

rozdział

Daphne Sweeten poczuła, jak uginają się pod nią kolana, ale dzięki Sophie, swojej pierwszej druh-nie, nie opadła na podłogę. Wyprostowała się

i spojrzała w przepełnione współczuciem oczy najlepszej przyjaciółki.

– On nie przyjdzie, prawda? – wyszeptała Daphne. Śle-dziła wzrokiem przepastne przestrzenie gotyckiego koś-cioła, a zgromadzony w nim tłum wpatrywał się w nią. Rzędy zarezerwowane dla rodziny pana młodego były puste. – Oni wiedzieli – wymamrotała.

Sophie pokiwała głową i wyciągnęła ślubny bukiet z za-ciśniętych dłoni Daphne.

– Chodźmy  – powiedziała Sophie, ujmując przy-jaciółkę za łokieć. Daphne nie mogła jednak spuścić wzroku z długiej nawy, którą miała kroczyć do ołtarza. – Daphne, no chodź.

Dafne chciała się zapaść pod ziemię. Wszystkie zna-jome i  obce twarze w  kościele zwrócone były ku niej.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 7illerbeck_Zapach_deszczu.indd 7 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 6: Zapach deszczu

8

Ale z  jakiegoś powodu nie mogła odejść. Jej stopy były jak wmurowane. W nozdrzach czułą wyraźną woń fre-zji i nieco zatęchły zapach wypożyczonego długiego dy-wanu. Odwróciła się do Sophie, która stała w otoczeniu pozostałych druhen.

– Gdzie jest mój ojciec?Na przeciwległym końcu białego dywanu przy ołtarzu

samotnie stał pastor Riley. Odchrząknął, jakby przymie-rzał się do wygłoszenia ofi cjalnego oświadczenia, Daphne wstrzymała więc oddech. Jeśli pozwoli sobie na choćby najmniejsze pociągnięcie nosem, poniesie się echem po otchłaniach katedry jak jodłowanie. Tylko czy ratowanie twarzy miało jeszcze jakieś znaczenie? Równie dobrze może teraz wszystkiego wysłuchać, bo jeśli coś przegapi, to jak będzie w stanie to wszystko naprawić?

– Chodźmy, Daphne – szepnęła Sophie, ciągnąc ją za ramię.

Stawianie oporu nie miało sensu. Daphne wyszła za Sophie przez ogromne, podwójne drzwi, po raz ostatni odwracając się, by spojrzeć na ołtarz, nad którym góro-wały trzy witraże ozdobione płatkami róż i kwiatami fi oł-ków. Ołtarz wyglądał jak koniec tęczy, cel, którego nigdy nie osiągnie, a płatki jak jej połamane na kawałki serce. Mark nie przyjdzie.

– To miał być dzień mojego ślubu. – Przerażasz mnie. Wsiadajmy do limuzyny. – Widziałaś ławki dla jego gości? Nikt w nich nie sie-

dział. Wiedział, że się nie pojawi! Czemu w ogóle wziął udział we wczorajszej próbie?

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 8Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 8 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 7: Zapach deszczu

9

– Nie wiem.Daphne pozwoliła wyprowadzić się z kościoła, który

znajdował się na szczycie Nob Hill w San Francisco. Był idealny czerwcowy dzień. Zły znak. Lekka bryza i czyste kalifornijskie słońce naśmiewały się z niej swoją perfek-cyjnością. Wydawało jej się, że nigdy nie dojdzie do drzwi limuzyny, a nogi nie dadzą rady pokonać tego dystansu.

– Czemu tyle tam stałaś?Daphne spuściła wzrok na swoją suknię i wzruszyła

ramionami. – Mam na sobie suknię od Monique Lhuillier. Nie ma

co. Jeśli spalić się ze wstydu, to tylko w markowych ciu-chach.

Sophie roześmiała się. – W końcu mówisz ludzkim głosem. Gdzie się podzie-

wałaś cały dzień? – Przeczuwałam, że się nie pojawi  – powiedziała

Daphne. – Na pewno mi to sygnalizował, ale ja nie chcia-łam tego zauważyć. Myślałam sobie, że wszystkie panny młode trochę się denerwują, ale teraz zastanawiam się, czy przypadkiem podświadomie czegoś nie zauważyłam.

Mia, jej przyjaciółka z liceum, uniosła tren ślubnej sukni. – Na pewno tak było. Zawsze mnie przerażało, ile de-

tali jesteś w stanie wyłapać. Czasem mam wrażenie, że przyjaźnię się z kalendarzem Majów.

– A ty coś zauważyłaś? – zapytała Daphne.Mia pokręciła głową. – A  ty, Keri? – Patrzyła na swoją koleżankę z  pracy,

która również zaprzeczyła.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 9illerbeck_Zapach_deszczu.indd 9 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 8: Zapach deszczu

10

Daphne ze swoim czteroosobowym orszakiem stanęła na schodach kościoła.

– Tak pięknie wyglądamy – powiedziała, próbując roz-luźnić atmosferę. – Ale szkoda.

– Nie musisz być dla nas dzielna  – odparła Margue-rite. – Możesz płakać, jeśli chcesz.

Daphne zmroziło, gdy dopadła ją świadomość tego, co się działo.

– Przegapiłam coś. Musiałam coś przeoczyć. – Czyżby? – odparła Sophie, unosząc brew. – W co by-

łam ubrana pierwszego dnia w przedszkolu? – W  fi oletową sukienkę w  ohydne kwiatki na spód-

nicy – odparła Daphne bez zająknienia. – No, proszę. Twoja obsesyjna natura działa jak zawsze.

Czasem po prostu lepiej nie widzieć niektórych rzeczy. – Sophie lekkim krokiem schodziła po schodach katedry, kierując się do limuzyny.

Daphne szła w ślad za nią. – Co chcesz przez to powiedzieć, Sophie?W jasnym popołudniowym słońcu idealna cera Sophie

wydawała się jak z plastiku. Jej delikatnie rude włosy były elegancko upięte, a pojedynczy sznur pereł, który oplatał jej szyję, stanowił idealne dopełnienie jej ciemnoszafi ro-wej sukienki. Jedno było pewne – Daphne nie popełniła najmniejszego błędu, planując stylizację swoich druhen.

– Próbuję ci powiedzieć... – Sophie odwróciła się tak szybko, że Daphne niemal na nią wpadła. – ... że może nie było żadnych znaków. Może wszytko toczyło się zbyt idealnie.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 10Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 10 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 9: Zapach deszczu

11

– Zbyt idealnie? – Daphne odruchowo zamrugała po-wiekami. – A to jest w ogóle możliwe?

– Czy coś było z Markiem nie w porządku? Wymień jakieś jego wady. Wystarczy mi tylko kilka.

Daphne odwróciła się, by mieć pewność, że pozostałe dziewczyny ich nie usłyszą.

– Miał mnóstwo wad. – Podaj choć jedną. – Nie mógł sobie znaleźć pracy w Paryżu. Musiałam

zrezygnować z mojej, żebyśmy mogli się pobrać.Sophie zeszła jeszcze kilka kroków niżej i Daphne za-

wołała za nią: – To, że całymi dniami zajmujesz się psychologiczny-

mi problemami, nie oznacza, że Mark musiał jakiś mieć. – To gdzie on jest?Nie znosiła, gdy Sophie robiła się nadmiernie pewna

swojego zdania. – Jestem przekonana, że miał bardzo dobry powód.

Może tak naprawdę nigdy nie chciał się żenić. Może go do tego zmusiłam.

– A więc to znów twoja wina. Tak jak brak pracy w Pa-ryżu. Rzucił cię jak śmiecia, a ty jeszcze go bronisz.

– Nigdy go nie lubiłaś – rzuciła Daphne oskarżyciel-skim tonem.

Czy Sophie naprawdę uważała, że w tej chwili należy przypominać Daphne o wadach jej narzeczonego? Stała w sukni o kroju syrenki, idealnie dopasowanej do jej fi gury, z gorsetem ozdobionym koronkami Chantilly. Wszystko było idealne oprócz jednej rzeczy. Pan młody był nieobecny.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 11illerbeck_Zapach_deszczu.indd 11 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 10: Zapach deszczu

12

– Może dlatego uciekł! Może we dwie go wystraszyły-śmy! – dodała

Ich rozmowie towarzyszyły oklaski turystów, którzy stali na chodniku przy limuzynie. Zamiast wszystko wy-jaśnić, Daphne im pomachała. Pewnie myśleli, że wbrew wszystkiemu ona i Sophie właśnie się pobrały.

– Zadzwoń do Arnaulda i zapytaj, czy zechce cię z po-wrotem – powiedziała Sophie.

– Wykluczone. Arnauld powiedział, że jeśli odejdę z perfumerii, to nie będzie trzymał dla mnie miejsca. Był na mnie strasznie wściekły. – Spojrzała na drugą stronę parku, na hotel Fairmont. – Popatrz! Tam też jest pana młoda. Jej narzeczony nie miał pietra.

– Daphne! – Wyraz twarzy Sophie złagodniał i dziew-czyna spojrzała w stronę kościoła. – Jest twój tata.

Daphne odwróciła się do ojca, który stał na schodach i  z  niedowierzaniem mrugał powiekami, jedną dłonią osłaniając oczy przed słońcem. Poczuła głęboki wstyd, biegnąc do niego, by schować mu się w ramionach.

– Przepraszam, tato.Pogładził ją po głowie. – To bez znaczenia. Jedź teraz do domu i  spakuj się.

Wcześniej zaczniesz pracę w Dayton. Mama i ja zajmiemy się tym całym bałaganem.

Kręciło jej się w głowie. – Chcę wrócić do Paryża. Sophie uważa, że powinnam

zapytać Arnaulda...Ojciec rozluźnił uścisk.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 12Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 12 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 11: Zapach deszczu

13

– Zaczniesz nową pracę w Dayton. To pokaże twojemu szefowi w Paryżu, że jesteś konsekwentna. A w między-czasie wyduszę w  sądzie ostatniego grosza z  tego pata-łacha.

– Tato, nie! – Daphne zrobiła krok do tyłu, nadal chcąc bronić Marka i szukając racjonalnego wyjaśnienia jego nieobecności. – Zresztą on i tak niczego nie ma.

Ojciec wyciągnął coś z kieszeni smokingu. Przedmiot błyszczał w  słońcu. Breloczek z  kluczami. Daphne cze-kała na wyjaśnienie.

– To klucze do twojego nowego domu. – Mojego domu? – W Dayton. To miał być wasz ślubny prezent. Mark

pojechał do Dayton kilka tygodni temu, aby dopełnić formalności. Dał mi klucze, żebym mógł je wam wrę-czyć podczas wesela. – Przeczesał grubymi palcami swoje siwe włosy – świadectwo długich godzin pracy. Wyglądał, jakby w ciągu ostatniej doby sporo się postarzał.

Daphne patrzyła na dyndające na jego palcu klucze, ale nie sięgnęła po nie. Nie chciała domu w Dayton, w Ohio. Nie chciała mieć nic wspólnego z Dayton w Ohio. Chciała Paryża. Perfumerii. Marka. Czy w tej kolejności? Nie była pewna.

– Chcę wrócić do Paryża – powtórzyła. – Chcę znów być zawodowym nosem. Wzięłam tę pracę przy formu-łowaniu tylko ze względu na Marka.  – Spuściła wzrok na stopy.

Właśnie przyznała się do tego, że dla mężczyzny przy-jęła pracę, której nie chciała. Dla mężczyzny, który nie

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 13illerbeck_Zapach_deszczu.indd 13 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 12: Zapach deszczu

14

szanował jej na tyle, by powiedzieć jej, dlaczego ją zosta-wia. To dopiero znaczy rzucać perły przed wieprze. Mimo to nadal chciała wierzyć, że Mark był mężczyzną, którego kochała. Miał należeć tylko do niej. Miał pomóc jej za-pomnieć o samotnym dzieciństwie. Z perspektywy wy-dawało jej się to najgłupszą rzeczą, w jaką kiedykolwiek przyszło jej wierzyć. Jednak gdy myślała o  jego oczach i o tym, jak na nią patrzył, wiedziała, że nie wahałaby się zaufać mu ponownie.

– Nie wrócisz do Paryża – powiedział ojciec. – Weź je! – Potrząsnął kluczykami. – Masz pracę w Dayton i musisz gdzieś mieszkać. Przestań żyć w świecie fantazji i zmykaj stąd. Za chwilę z kościoła wyjdą goście. – Ruchem brody wskazał jej limuzynę.

Znów oblała ją fala wstydu. Nigdy nie spełni jego ocze-kiwań. Może zachowanie Marka potwierdziło jedynie to, co jej ojciec myślał od dawna – że z Daphne coś było nie tak.

– Bez obrazy, panie Sweeten, ale Daphne będzie miesz-kała tam, gdzie chce. – Sophie pochwyciła klucze z jego otwartej dłoni, a drugą swoją dłoń położyła nisko na ple-cach Daphne i  stanowczym gestem sprowadziła przyja-ciółkę do limuzyny.

– Czy praca terapeuty nie polega przypadkiem na tym, by pomóc ludziom wziąć odpowiedzialność za własne życie?

– Nie gadaj tyle, tylko wsiadaj do środka, Daphne. – Robię to, co dla niej najlepsze – zawołał za nimi oj-

ciec Daphne.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 14Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 14 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 13: Zapach deszczu

15

Daphne usłuchała Sophie i  wsiadła do samochodu. Sophie pomogła jej zapakować do środka tren sukni, a na-stępnie pobiegła do drzwi po drugiej stronie i usiadła koło przyjaciółki. Za przyciemnianymi szybami auta Daphne czuła się odseparowana od rozgrywających się na jej oczach zdarzeń. Z kościoła wylewał się tłum zaskoczo-nych twarzy. Pozostałe druhny kręciły się na schodach. W pewnym sensie Daphne z przyjemnością patrzyła na całe to przedstawienie. Jakby była gościem na własnym pogrzebie.

– Inni ludzie po prostu się żenią i nic się nie dzieje. Ta-tusiowie prowadzą swoje córki do ołtarza i oddają je na-rzeczonym z tryumfalna miną. – Daphne czuła zapach sfatygowanej skóry starej limuzyny, który teraz wydawał jej się zapachem jej porażki.

Kierowca nie zapytał, gdzie mają jechać, tylko od razu skierował się w stronę zatoki. Sophie zastukała w oddzie-lającą ich szybę, która powoli się opuściła.

– Dokąd my właściwie jedziemy, panie kierowco? – Tony – powiedział mężczyzna. Jego oczy błyszczały

we wstecznym lusterku. – Na imię mi Tony. Jadę na Em-barcadero. Pomyślałem, że przyda się wam trochę świe-żego powietrza.

Daphne spojrzała na Sophie. – On wie, że zostałam porzucona. – Jasne, że tak. Siedzisz w  limuzynie ze swoją druh-

ną zamiast pana młodego. Nie ma się czego wstydzić, Daphne.

Kierowca mówił dalej:

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 15illerbeck_Zapach_deszczu.indd 15 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 14: Zapach deszczu

16

– Na początku pomyślałem o Palace of Fine Arts, ale w  sobotę jest tam zwykle zbyt wielu turystów. Nasza panna młoda potrzebuje spokoju.

– Nie jestem panną młodą  – powiedziała Daphne.  – Udaję ją tylko w  czerwcowe soboty.  – Spojrzała na Sophie. – Jeśli kiedyś znowu będę chciała siebie trochę upokorzyć, to przypomnij mi, żebym zrobiła to w dzień roboczy. Jest mniejszy tłok.

– Przypudruj sobie nos. Świeci się.Daphne wzruszyła ramionami – Porzucił mnie narzeczony. Myślisz, że ktoś będzie

patrzył na mój nos? – Jak masz rozpaczać, to przynajmniej ładnie wyglą-

daj. Zresztą twoja suknia na to zasługuje. Nie rób tego projektantce.

– Nie zamierzam rozpaczać  – odparła Daphne.  – Chcę tylko wiedzieć, co się stało. Może Mark leży gdzieś w śpiączce i nie może przyjechać.

– Nie mam wątpliwości, że z  jego mózgiem coś jest nie w porządku, ale poza tym na pewno ma się świetnie. Gdyby tak nie było, jego rodzina czekałaby w kościele.

Daphne wydęła usta, skrzyżowała ramiona i dotknęła delikatnego jedwabiu gorsetu w haft owane kwiaty.

– Dziś chyba wolno mi żyć fantazjami, nie sądzisz? – Zgoda – odrzekła Sophie.Tony zaparkował przy Embarcado, cichej części przy-

stani w San Francisco, i zwrócił się do kobiet: – Obie wyglądacie przepięknie. Idźcie nacieszyć się

dniem. – Po czym odwrócił się i wyciągnął ramię wzdłuż

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 16Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 16 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 15: Zapach deszczu

17

przedniego siedzenia.  – Nie jest pani pierwszą panną młodą, którą widziałem porzuconą przed ołtarzem, i na pewno nie ostatnią. Jest pani za to najładniejszą, więc pro-szę iść i upajać się swoim przyszłym życiem bez tego dur-nia. On lepiej już nie trafi .

Słowa obcego człowieka sprawiły, że się uśmiechnęła, ale nagle pokręciła głową i złapała Sophie za kolano.

– Musimy pojechać na wesele. Chodzi o fl akoniki wody kolońskiej, którą przygotowałam jako prezent dla go-ści. Potrzebuję tych butelek, żeby wysłać je do Arnauda. W ten sposób przypomni sobie, że jestem warta stanowi-ska, które już raz mi powierzył.

Nie odważyła się powiedzieć, jaki był prawdziwy po-wód. Bała się, że Mark zabierze butelki i oznajmi wszyst-kim, że to on stworzył zapach. Już sama praca w Dayton w tej samej fi rmie będzie wystarczająco upokarzająca. Ale jeśli ten drań spróbuje przypisać sobie jej dzieło, straci serce dla Marka Goodsmitha.

– Rodzice je zabiorą – odparła Sophie. – Wyjdźmy na świeże powietrze.

Daphne próbowała podzielać spokój Sophie, ale Mark był chemikiem i znał większość receptury.

– A  jeśli...  – zaczęła, choć nie chciała, by Sophie zo-rientowała się, jakie ma obawy.

– A jeśli co? – Nic.Tony otworzył drzwi i Daphne poczuła zapach mętnej

wody w zatoce. Próbowała znaleźć motywację, by wysiąść z samochodu. Nie poruszyła się, więc Sophie otworzyła drzwi ze swojej strony i pociągnęła ją za ramię.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 17illerbeck_Zapach_deszczu.indd 17 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 16: Zapach deszczu

18

– No chodź. Miałyśmy odetchnąć świeżym powietrzem. – Wolałabym czekoladę. Mnóstwo czekolady i  na-

wet bym się nie przejęła, gdyby zostały po niej brązowe plamki na całej sukni.

– Oczywiście, że byś się przejęła. Sprzedajemy to cac-ko na UżywaneSuknieSlubne.com, za co opłacę podróż do Dayton – powiedziała Sophie, po czym zawahała się. – Pod warunkiem że tam pojedziesz. No dalej, idziemy po-oddychać. – Zrobiła głęboki wdech. – Od razu lepiej.

Sophie była osobą pełną uroku i optymizmu o przy-wódczych zapędach. Coś takiego jak teraz Daphne nigdy nie mogłoby się jej przydarzyć, bo ptaszki, które ćwier-kały jej nad głową niczym radosna aureola, nie pozwoli-łyby na to. Swoim ciepłem i troskliwością okazywanym ludziom przyciągała ich do siebie jak świeży miód, ale niechby kto zadarł z jej przyjaciółmi, na pewno by tego pożałował. Jej skłonność do rządzenia ugruntował jedy-nie dyplom z psychologii.

Sophie była zaręczona. Jej narzeczony kochał ją bez zastrzeżeń. Tak przynajmniej wyglądało to z  zewnątrz i mimo że Mark poprosił Daphne o  rękę wcześniej niż Gary Sophie, Daphne miała wrażenie, jakby było na od-wrót. Czuła pewne rzeczy nosem. Teraz czuła jeszcze moc-niej, że ona i jej przyjaciele zmierzają w przeciwne strony.

– A jeśli zarazisz się ode mnie pechem? Martwisz się o to czasem, kiedy ze mną przebywasz?

– Co? – Sophie próbowała przekrzyczeć wiatr wiejący od zatoki.

– Nic.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 18Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 18 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 17: Zapach deszczu

19

Jakie to miało znaczenie? Kiedy tylko rozpocznie się kwarantanna w Dayton w Ohio, wszyscy zaczną unikać zarażenia.

Stały pod monumentalną srebrną konstrukcją Bay Bridge. Daphne obawiała się, że wzmożony wiatr zadmie w jej suknię, unosząc ją ponad betonowy murek, i rzuci na spienione fale. Widok ogromnej srebrnej struktury i charakterystycznego żółtego tramwaju na torach oraz ożywcze podmuchy wiatru poprawiły jej nastrój. Miała wprawę w byciu samą. Może to było jej przeznaczone.

– Ależ tu pięknie. – Sophie stanęła koło niej i wychy-liła się nad betonowy murek, by popatrzeć, jak fale roz-bijają się o barierę poniżej. – Kiedy mieszka się w takim mieście, można zapomnieć, jakie jest piękne. Na co dzień wydaje się takie zwyczajne.

– Nie mnie – odparła Daphne. – Byłam wdzięczna za każdy dzień pobytu we Francji i w Szwajcarii i cieszę się każdą chwilą spędzoną tutaj. A jeśli w Dayton nie będę się tak czuć? To dlatego Bóg mnie tam zsyła?

– Nikt cię tam nie zsyła. Nie musisz jechać. – Nie mam gdzie się podziać. – Zostań tutaj. Załóż własną perfumerię. – To miło, że wierzysz, że mogę zrobić wszystko, co

tylko przyjdzie mi do głowy. – Bo możesz. – Nie mogę tu zostać. Przyniosłam wstyd rodzicom.

Matka nigdy nie przestanie mi o tym truć, a ojciec będzie mi codziennie przypominać, ile go to wszystko kosztowało. Przeczekam w Dayton, aż będę mogła wrócić do Europy.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 19illerbeck_Zapach_deszczu.indd 19 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 18: Zapach deszczu

20

– Ale w formułowaniu receptur, w chemii i analizowa-niu danych nie ma nic romantycznego. – Sophie wydęła usta. – Nie znosisz tego.

– Nieprawda. To po prostu nie jest moje powołanie. Moim przeznaczeniem jest sprawiać, by świat pachniał piękniej.  – Przytrzymywała włosy, by nie potargał ich szalony wiatr.

– Nie, Daph. Nie znosisz tego. – To tylko przejściowa praca. Dam sobie radę. – W od-

dali odezwał się lew morski. – Słyszałaś to? Ciekawe, ja-kie nowe widoki i odgłosy – i zapachy oczywiście – cze-kają na mnie w Dayton.

– Może poczekasz parę dni, zanim podejmiesz osta-teczną decyzję? Nie musisz wyjeżdżać z miasta, tylko dla-tego, że nadęci znajomi twoich rodziców będą plotkować. Zatrzymaj się u mnie na półwyspie.

– Nie. W Dayton nic mnie nie będzie rozpraszać. Będę mogła pomyśleć. Coś zaplanować.

– A jeśli Mark pojawi się w pracy?Maleńka cząstka Daphne chciała udać się do Dayton

właśnie z tego powodu. – Dla miłości zrezygnowałam ze świętego Graala per-

fumiarskich posad. – Z miłości wszyscy robimy szalone rzeczy. Kto powie-

dział, że lepiej jest stracić miłość, ale wiedzieć, że się ko-chało, niż nie kochać wcale?

– Ktoś, kto skończył samotnie. – Właśnie dlatego nie chcę, żebyś jechała do Dayton.

Będziesz tam sama jak palec.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 20Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 20 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 19: Zapach deszczu

21

– Jestem w tym dobra. Może nawet za dobra. Myśla-łam, że rezygnacja z mojego marzenia była pięknym do-wodem oddania. Teraz wydaje mi się, że byłam głupia i naoglądałam się za dużo komedii romantycznych. Zre-zygnowałam z wymarzonej pracy przez jakiegoś kretyna.

– Ale wtedy nie wiedziałaś, że jest kretynem. – Jak to możliwe, że go nie wyczułam? I że ty też dałaś

się nabrać? Skończyłaś Stanford, więc powinnaś chyba być trochę mądrzejsza.

– Zaliczyłabym go do socjopatów – potrafi ł być taki czarujący, że nasz radar go nie wychwycił. Socjopaci nie czują empatii, więc twoje wszystkie uczucia względem niego były totalną stratą.

– To świeża diagnoza, pani doktor – rzuciła Daphne – Przynajmniej poczułam się lepiej. – Myślałam, że jestem szczęściarą, bo Mark chciał się ze

mną ożenić. – On też tak myślał. Że jesteś szczęściarą, bo chce się

z tobą ożenić.Daphne wpatrywała się we wzburzone fale i rozmyślała,

jak wyglądałoby jej życie u boku Marka Goodsmitha. Jutro pozwoli, by w pełni dotarło do niej to, co zdarzyło się dziś, i zarezerwuje pojedynczy bilet do Ohio. Bez wątpienia dzi-siejszy skandal na lata pozostanie jednym z najżywszych tematów rozmów znajomych rodziców. Spektakularne upadki zawsze cieszyły się powodzeniem wśród miejsco-wych elit. Jednego mogła być pewna: w Dayton nie dotrze do niej ani jedno ich słowo. Cóż, Dayton to nie Paryż, ale też nie San Francisco. I w tej sytuacji był to jego plus.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 21illerbeck_Zapach_deszczu.indd 21 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 20: Zapach deszczu

22

– Nadal chcę zabrać buteleczki wody kolońskiej z we-sela – powiedziała nagle. – Ulotność! to moje najlepsze dzieło i chcę, by Arnaud ją powąchał.

– To nie jest twoje najlepsze dzieło. To twoje pierwsze dzieło. Tyle jeszcze przed tobą, Daph. Może to ty musisz jeszcze raz powąchać perfum, żeby do ciebie dotarło, na ile jeszcze cię stać. – Sophie sięgnęła do kieszeni. – I po-myśleć, że uważałaś, że kieszeń w sukni jest w złym gu-ście. Możesz wyciągnąć z niej lusterko, by przypudrować nos, i trzymać w niej Ulotność! – Wyciągnęła buteleczkę w kobaltowym kolorze. – Całkiem praktyczna, co? Wzię-łam kilka fl akoników na pamiątkę, gdy wczoraj wieczo-rem zawiozłyśmy je do hotelu. Może powinnaś dać jedną naszemu kierowcy. – Sophie trzymała fl akonik tak, by Daphne nie widziała złotego napisu: „Mark i  Daphne Good smith, 4  czerwca 2011”.– Powąchaj  – nakazała Sophie i wyciągnęła korek z butelki.

– Nie chcę tego wąchać. Chcę to wysłać do Arnauda, żeby mu przypomnieć, na co mnie stać.

Sophie nadal machała buteleczką pod nosem Daphne, podczas gdy ona próbowała się odsunąć.

– Przestań – powiedziała Daphne. – Bo na mnie wy-lejesz i nie będziemy mogły sprzedać sukni. Wiem, jak pachnie ta woda. Zaprojektowałam ją.  Zresztą przy za-pachach od nabrzeża i tak nic nie poczuję.

– Zapomniałaś, jaka jesteś dobra. To nie Mark cię zain-spirował. To miłość cię zainspirowała, a jeśli mogłaś poko-chać tamtego faceta, to musisz wierzyć, że gdzieś istnieje inny, który ma choć krztynę przyzwoitości i jest ciebie wart.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 22Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 22 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 21: Zapach deszczu

23

– Czekaj, czekaj!  – Daphne wyrwała Sophie butelkę. Głęboko wciągnęła powietrze.  – Nic nie czuję!  – Przy-mrużyła oczy i  spojrzała na przyjaciółkę.  – Nalałaś tu wody? – Jeśli to miał być żart, to nie śmieszył Daphne. Szukała w  powietrzu intensywnego odoru ryb, który czuła jeszcze przed chwilą.

Spohie zrobiła oburzoną minę. – A po jakie licho miałabym to robić?Daphne wzięła kolejny wdech, ale wciąż nic nie czuła.

Ani indonezyjskiego paczuli, ani bergamotki, ani nawet rozmarynu i cytrusowej nuty.

– Nie czuję żadnego zapachu. Ani trochę.Sophie wzięła od niej butelkę i głęboko się zaciągnęła. – Nadal jest nieziemski. To chciałaś usłyszeć?Daphne potrząsnęła głową i  poczuła, jak ściska ją

w gardle. Wyszkolono ją tak, by umiała rozróżnić niemal pięć tysięcy zapachów, aż tu nagle jej cały świat – świat aromatów – zupełnie zanikł.

– Pewnie robi mi się zimno. Albo łzy zaburzają mój zmysł węchu.

– Ale jeszcze nie płakałaś. To pewnie stres. Kiedy prze-bierzesz się w dżinsy i wymyślisz co dalej, wszystko wróci do normy.

Daphne pokiwała głową, czując, jak tłumione dotąd emocje uwalniają się i przestają uciskać ją w dołku.

– A co, jeśli to nie stres? – Użyła wszystkich swoich zdolności, by stworzyć Ulotność! Może jej talent wyczer-pał się jak u dwudziestosiedmioletniego wiktoriańskiego poety?

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 23illerbeck_Zapach_deszczu.indd 23 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 22: Zapach deszczu

– Uwierz mi – odpowiedziała Sophie, jakby słowami mogła sprawić, by to była prawda. – Rozluźnij się. Kiedy dotrzesz do Dayton, wszystko będzie po staremu. Ale mu-sisz mi coś obiecać. Jeśli będziesz się czuła zbyt osamot-niona, wrócisz. Możesz się u mnie zatrzymać, a twoi ro-dzice nawet się nie dowiedzą, że wróciłaś do San Francisco.

A jeśli Sophie się myliła? Co jeśli stworzenie zapa-chu Marka zniszczyło jej najbardziej cenny skarb – jej zmysł powonienia? Bez niego była bezwartościowa. Na-wet w Dayton, w stanie Ohio.

Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 24Billerbeck_Zapach_deszczu.indd 24 2012-09-19 16:19:512012-09-19 16:19:51

Page 23: Zapach deszczu

Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2 2012-01-02 13:39:552012-01-02 13:39:55

Page 24: Zapach deszczu

zaczytaj się

zapachdeszczu

K R I S T I N B I L L E R B E C K

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 zł

Daphne Sweeten żyje w świecie zapachów i marzy o ka-rierze kreatorki perfum. Najwyraźniej nie ma jednak nosa do narzeczonych: w dzień swojego ślubu zostaje porzucona przed ołtarzem. Niedoszły pan młody skradł jej także wymarzoną posadę w Paryżu, a pod wpływem stresu Daphne straciła swój najcenniejszy dar – zmysł węchu.

Dziewczyna postanawia się nie poddawać. Wspiera ją w tym nowy szef, Jesse. A w miarę jak bliżej się poznają, staje się jasne, że zapach uczuć wisi w powietrzu…

Czy Daphne uda się zawalczyć o swoje marzenia? Czy będzie potrafi ła rozpoznać aromat

prawdziwej miłości?

KR

ISTIN B

ILL

ER

BE

CK

zapachdeszczu

Billerbeck_Zapach_deszczu_okladka_druk.indd 1 2012-09-24 13:56