WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

4
WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA W więziennej kaplicy, ks. Janusz Chyła - kapłan, syn więźnia politycznego odprawił mszę św. Na Twitterze pojawił się wpis ks. Janusza Chyły Moim pragnieniem jest odprawienie Mszy świętej we więzieniu #Wronki, w którym mój Ojciec - Żołnierz AK spędził lata swojej młodości. Opowiadał o kolegach, na których wykonano wyrok śmierci. #ŻołnierzeWyklęci #ŻołnierzeNiezłomni Płk Artur Koczerba, dyrektor zakładu odpowiedział na apel i wyraził zgodę na odprawienie tej wyjątkowej mszy św. w kaplicy

Transcript of WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

Page 1: WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

W więziennej kaplicy, ks. Janusz Chyła - kapłan, syn więźnia politycznego odprawił mszę św.

Na Twitterze pojawił się wpis ks. Janusza Chyły

Moim pragnieniem jest odprawienie Mszy świętej we więzieniu #Wronki, w którym mój Ojciec - Żołnierz AK spędził lata swojej młodości. Opowiadał o kolegach, na których wykonano wyrok śmierci. #ŻołnierzeWyklęci #ŻołnierzeNiezłomni

Płk Artur Koczerba, dyrektor zakładu odpowiedział na apel i wyraził zgodę na odprawienie tej wyjątkowej mszy św. w kaplicy Zakładu Karnego. Msza, w  intencji zmarłego już ojca, jak i innych więźniów politycznych okresu stalinowskiego, została odprawiona 1 kwietnia. W tym dniu przypadała 101 rocznica urodzin św. p. ojca ks. Janusza Chyły. We mszy świętej wzięła udział rodzina i przyjaciele oraz funkcjonariusze Zakładu Karnego we Wronkach.

Poniżej prezentujemy tekst, którego autorem jest Józef Chyła. Wspomnienia zostały spisane w 1992 roku, na rok przed jego śmiercią.

 

Coś z życia…

Od dłuższego już czasu inspirowany przez życzliwych mi ludzi, w kierunku powiedzenia czegoś o sobie, zdecydowałem się ujawnić dramat mojego życia, czym udowodnię, iż  istnieje możliwość pozostania człowiekiem. Wystarczy tylko być niezmiennie wiernym swym ideałom prostego Polaka i przetrwać wszelkie naciski, bez względu na ich zbrodniczy i zdradziecki charakter w oparciu o „wielkiego brata" – mordercy.  Na wstępie zaznaczam, iż nie będę się przedstawić jako bohater czy męczennik, tylko jako  przedwojenny harcerz – apolityczny. Nie byłem i nie będę nigdy zwolennikiem czerwonego reżimu. W ogromnym skrócie przedstawię mój życiorys. 

Urodziny w Skórczu. Najazd  hitlerowski zastał mnie w domu rodzinnym w Skórczu. Wychowany w duchu miłości Ojczyzny i Wolności, codziennie słuchałem „nielegalnie”  radia i codziennie przekazywałem wiadomości kolegom i ludziom zaufanym. Jednocześnie związałem się z Gryfem Pomorskim. W roku 1942 – pamiętnym roku tragedii ludności Pomorza, gdy wróg w poszukiwaniu mięsa armatniego, terrorem zmuszał do podpisywania tak zwanej „Volkslisty” – odrzuciłem z pogardą perspektywę włożenia na siebie munduru –wybrałem tułaczkę i spełnienie obowiązku Polaka. Ścigany i tropiony, opuściłem me strony rodzinne i przekradłem się na teren tak zwanej „Guberni Generalnej”. W mym nowym środowisku – Warszawie – zetknąłem się z kolegami, harcerzami z Pomorza i łącznie w szeregach Armii Krajowej

Page 2: WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

rozpoczęliśmy walkę o Wolność. Pracując w Armii Krajowej w Wywiadzie Zagranicznym, aresztowany nagranicy przez Gestapo w roku 1944 po kilkuletnich przejazdach – zostałem ostatecznie przewieziony do Gestapo w Gdańsku gdzie przesłuchiwany bylem przez gestapowca nazwiskiem Stencel – dawnego mieszkańca Skórcza, który znał mnie doskonale przed wojną. Po niedokończonym śledztwie przewieziony zostałem do Stutthofu. Po kilkumiesięcznym pobycie w Stutthofie, na dalsze śledztwo przewieziony zostałem ponownie do Gestapo w Gdańsku gdzie otrzymałem karę śmierci. Odbyło to się w końcu 1944 roku. W okresie wielkiego zamieszania, uciekłem wraz z dwoma kolegami na wolność. Szczegóły podaję w wielkim skrócie, gdyż celem moim jest przedstawienie nieludzkich przeżyć w Polsce Ludowej. Ukrywając się pod koniec wojny – przygarnąłem uciekinierów – jeńców angielskich i w końcu ukrywałem się z nimi u Siostry w Skórczu na ul. Nowy Świat 13 – dotychczas żyją i przyjeżdżają do Skórcza. Zaczynam życie w Polsce Ludowej 1945 r. Pracuję jako pracownik umysłowy w Zarządzie Gminnym Skórcz – Wieś. Pierwszym burmistrzem w mieście Skórcz był wówczas mój kolega Antoni Bieliński (wrócił wówczas z „Guberni Generalnej” jako „AK”, wymaga odrębnego, szczegółowego i właściwego omówienia). Krótka charakteryzacja Jego: Wielki patriota Polak – antykomunista. Pracuję więc normalnie bez jakiejkolwiek działalności politycznej – pomimo wszelkich nacisków sekretarzy partii i tak zwanych oficerów UB, którzy chcieli zrobić ze mnie „człowieka” poprzez PPR. Niezmiennie zostałem sobą. Dnia 2 października 1948 r. zostałem aresztowany na dworcu kolejowym w Smętowie i odczuwając, iż ktoś jedzie za mną ze Skórcza. W Smętowie na dworcu kolejowym chcąc wsiąść do pociągu do Bydgoszczy podchodzi do mnie dwóch kolejarzy (ubowcy) i od razu zarzucają mi, że jestem „kapuś z Oświęcimia” cywil mnie aresztuje. Głupio zorganizowana sprawa, którą od dawna przeczuwałem. Ze Smętowa zawieziono mnie samochodem do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Gdańsku. Z miejsca zaczęło się przesłuchanie. Rozebrano mnie na golasa i tak na stojąco z reflektorem skierowanym w oczy, fikowiec na biurku i na zmianę przesłuchania, od życiorysu począwszy – biczowanie. Po trzech dniach i nocach oddano mi ubranie. Zauważyłem, że całe było poprute – w poszukiwaniu za materiałem szpiegowskim. Przypuszczam, iż któryś z więźniów z rozkazu popruł - poczem zeszył. Po dwóch tygodniach zawieziono mnie do Krakowa, do wielkiego gmachu UB – Plac Inwalidów. W Krakowie miałem kolegę z AK – to wystarczyło żeby nas zrobić szpiegami. Zaznaczam, iż postępowanie UB w Krakowie – w porównaniu z Gdańskiem – było niesamowicie nieludzkie. Gdybym nie przeżył – nikomu bym nie uwierzył, że Polacy są zdolni do coś podobnego. W piwnicach UB Krakowa przeżyłem z ludźmi – profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego za rzekomą przedwojenną faszyzację kraju i w większości rozstrzelani na Montelupich. Dnia 25 marca 1949 r. zostałem skazany przez Rejonowy Sąd Wojskowy w Krakowie – przy  drzwiach zamkniętych – na karę 9 lat więzienia, utratę mienia i praw obywatelskich, bez jakiegokolwiek dowodu – za szpiegostwo na rzecz USA. Na rozprawę zostaliśmy przewiezieni samochodami przez UB przy asyście KBW, w stosunku do których mam wspomnienia jak najtragiczniejsze. W Sądzie Wojskowym zostawiliśmy umieszczeni w piwnicach i rozprawa odbywała się pojedynczo. Wprowadzono mnie na salę rozpraw Sądu przy drzwiach zamkniętych. Słuchaczami są UB-owcy. Sędzią jest mjr Pauly, prokuratorem płk Haraszyn – tych  zapamiętam do końca życia. Nie wiem, Polacy czy ruscy. Na pierwsze pytanie Sądu – powiedziałem: Odmawiam zeznań. Sędzia pyta, dlaczego? Moja odpowiedź jest prosta: zostałem przywieziony z UB nie wiedząc, że na rozprawę, więc gdy teraz będę zeznawał zgodnie z prawdą to w tyle siedzą tylko Ci, którym zeznawałem, więc wątpię czy będę żyć. Sędzia odpowiedział, że w dniu dzisiejszym zostanę przewieziony na Montelupich. O dziwo – zostałem przewieziony na Montelupich. Wówczas zeznałem, że wszystko jest kłamstwem. Po trzech dniach – wyrok. Moje ostatnie słowo: jestem niewinny, proszę o uniewinnienie. Sąd wyrokuje: jestem szpiegiem amerykańskim, skazany na karę 9 lat więzienia z tytułu usiłowania udzielenia informacji, poza tym w uzasadnieniu wyroku Sąd orzekł, iż wyrok jest taki wysoki gdyż nie okazałem skruchy a dlatego taki niski gdyż wzięto pod uwagę walkę z okupantem.  Ciekawy wyrok – przecież mogłem w ich interpretacji dostać wyrok śmierci – przecież walcząc z okupantem w ramach AK co było równoznaczne z współpracą z hitleryzmem zgodną z ideologią wówczas PPR – zdrajców Polski i kolaborantów Stalina. Przebywając w więzieniu Montelupich w Krakowie,  napisałem wniosek (naiwny) do „Ministerstwa Sprawiedliwości” o rewizję procesu. W odpowiedzi otrzymałem zatwierdzenie wyroku. Na Montelupich odbywało się codziennie wykonane wyroków śmierci. Skazańcy składali się z księży, profesorów UJ, ziemian i dużo górali – po prostu lud – Polacy. Jedyną ich winą było, że nie stali się

Page 3: WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA

komunistami – PPR – pomimo długotrwałego okrutnego prania mózgów. W całokształcie zbrodni jestemdokładnie zorientowany po aresztowaniu jednego ze strażników,  który musiał każdorazowo uczestniczyć przy wykonywaniu wyroku, które wykonywał ochotniczo jeden że strażników. Pewnego razu skazańcem był ksiądz. Na Montelupich był zwyczaj, że więźniowie co rano i wieczorem głośno modlili się śpiewem (co nie było wolno – nieustanne karce). Na placu był skazaniec – prokurator, naczelnik więzienia, lekarz (co za praworządna komunistyczna ceremonia) oraz przymusowi obserwatorzy – strażnicy. Po odczytaniu wyroku – pytanie prokuratora: ostatnie życzenie? Odpowiedź skazańca: żeby wykonanie wyroku nastąpiło aż więzienie przestanie się modlić. Zdenerwowanie świty. Koniec modlitwy. Skazaniec wówczas krzyknął: Niech żyje Wolna Polska. Ochotnik – bandyta serią zakończył ceremonię. Wówczas strażnik ,przymusowy obserwator, późniejszy więzień, zdenerwowany obserwacją oświadczył ochotnikowi: że on kiedyś za te zbrodnie zapłaci. Za powiedzenie to otrzymał osiem lat więzienia. Byli i tacy ludzie. Nadszedł czas transportu – więźniarką do Wronek. Obsługują transport żołnierze KBW. Poznałem wówczas żołnierzy tej formacji wychowanych w ideologii stalinowskiej. A szczególnie oficerowie. Nawet UB mogłoby się uczyć u nich ich bandyckich zachowań w stosunku do nas. Okładali nas kolbami aż do przywiezienia do Wronek. We Wronkach, przed więzieniem zostaliśmy rozebrani do naga w zimie na śniegu. Poczem biegiem (ludzie starsi i młodzi, nikt nie był złodziejem ani bandytą) w szpalerze strażników i KBW i ciągłym okładaniu i z nieludzkim krzykiem. Siedzieliśmy w potężnym więzieniu o czterech sektorach zbudowanych w kształcie krzyża. Siedziało  nas ogółem kilkanaście tysięcy osób. Zatłoczenie niemożliwe. Siedziałem tak od roku 1948 do 1956 nie wiem za co. Zwolniony zostałam z amnestii w pierwszej grupie. Na odchodne naczelnik więzienia wygłosił przemówienie, jaka Polska ludowa jest wspaniałomyślna, że potrafi przebaczać. Zaimponował mi więzień, starszy człowiek – Warszawiak, przedwojenny pułkownik przerywając przemówienie oświadczając: czy jesteśmy już wolni i czy  jesteśmy zobowiązani nadal słuchać bzdur – gdy większość  nie wie za co siedzi. Naczelnik „przeprosił”, że każdy może teraz dochodzić swego. Ja dochodziłem w Prokuraturze w Krakowie w roku 1957. Sąd Wojskowy w Krakowie 5 stycznia 1973 r. uznał skazanie za niebyłe. Józef Chyła (ur. 1 kwietnia 1918 zm. 15 sierpnia 1993).

 

Tekst: mjr Patrycja Piwowarczyk

Zdjęcia : mł. chor. Paweł Morawiec

Page 4: WYJĄTKOWA MSZA ŚWIĘTA