wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu...

24
Nasz partner w eterze Kultowe miecze Polaków SZYMON KAZIMIERSKI s. 16 DODATEK SPECJALNY Ukraina kraj sąsiedni a nieznany OLA STRZAŁKOWSKA s. 20 ALEKSANDER SZUMAŃSKI KRAKOWSKI POETA ZE LWOWA KURIER WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, galicyjski DWUTYGODNIK NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, BUKOWINY I PODOLA 29 września 2008 nr 18 (70) Kupuj ąc nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie Komitet Wykonawczy UEFA jednogłośnie potwierdził, że Polska i Ukraina zachowały prawo organizacji mistrzostw Europy w 2012 roku. Oba kraje wezwano do przyspieszenia prac przygotowawczych. Koniec spekulacji Potwierdziliśmy prawa Polski i Ukrainy. Jednocześnie wystosowaliśmy szereg wniosków i warunków, które muszą zostać spełnione, by turniej rzeczywiś cie się odbył powiedział szef UEFA Michel Platini. Zacho waliśmy sobie nadal prawo do zmiany gospodarza. Bardzo wiele zależy od budowy stadio nów w Warszawie i Kijowie. Bez nich turniej się nie odbędzie. Poza tym oba kraje muszą bu dować drogi, modernizować lotniska, brakuje również hoteli dodał Platini. Jestem zadowolony z tej decyzji oznacza ona, że kon tynuujemy swoją pracę. Musimy jednak znacznie przyspieszyć działania ocenił szef ukraińskiej federacji Hrihorij Surkis. Najlepsza wiadomość Podczas swych obrad UEFA potwierdziła również rozszerze nie z 16 do 24 liczbę drużyn, To największa w Polsce organizacja kresowa. Ma swoje oddziały w całym kraju. W wiel kich miastach, miasteczkach, a nawet wsiach. Wszędzie, gdzie są kresowiacy. Ludzie, jacy nigdy nie wyparli się swoich korzeni i jakim nigdy nie był obojętny los naszej kresowej spuścizny oraz tych, którzy tam pozostali. Nikomu nie ujmując, chciałoby się przypomnieć sentencję: „Rzeczpospolita jak obwarzanek...” Wkrótce, w dniach 45 paź dziernika, we Wrocławiu odbę dą się uroczystości XXlecia tej szacownej organizacji. Patronat DAR SERCA Zarząd Główny Towarzystwa miłośników Lwowa i Kresów PołudniowoWschodnich we Wrocławiu, biorąc pod uwagę bardzo trudną sytuację, w jakiej znalazła się część polskich rodzin po powodzi na ziemi sta nisławowskiej, podjął uchwałę o przekazaniu 4.000 zł dla naj bardziej poszkodowanych pol skich rodzin. Kwota ta przy udziale naszej redakcji została rozdzielona pomiędzy cztery polskie rodziny, które nie sko rzystały z innych form pomocy z kraju. TOWARZYSTWO MIŁOŚNIKÓW LWOWA I KRESÓW POŁUDNIOWO – WSCHODNICH MA 20 LAT! nad obchodami objął Minister Kultury i Dziedzictwa Narodo wego pan Bogdan Zdrojewski. W następnym numerze za mieścimy relację z tego wyda rzenia. Wszystkim Kresowiakom – DAJ BOŻE ZDROWIE! BĘDZIE EURO 2012 W POLSCE I NA UKRAINIE – ALE... które brać będą udział w fina łach mistrzostw Europy od 2016 roku. Zmieniono także nazwę rozgrywek o Puchar UEFA od kolejnego sezonu będą nazy wać się Europa League (Liga Europejska). Decyzja w sprawie organizacji przez Polskę i Ukrainę mistrzostw Europy w 2012 roku jest ostateczna powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz, który był gościem obrad Komitetu Wykonawczego UEFA w Borde aux. To najlepsza wiadomość. Komitet Wykonawczy jasno stwierdził decyzja o organizacji w Polsce i na Ukrainie Euro’2012 jest ostateczna. To kończy wszelkie spekulacje na temat możli wości odebrania nam tego turnieju. Nawet nie spodziewa łem się takiego jednoznacz nego stanowiska powiedział Listkiewicz. Prezes PZPN dodał, że UEFA pozytywnie oceniła postęp przygotowań do ME. Podkreślono, że pomiędzy lutym a wrześniem nastąpiła wyraźna poprawa. Nadal jednak istnieje zagrożenie w takich obszarach jak lotniska, hotele i centra poby towe. W Polsce za bardzo ryzy kowne uznano powstanie na czas stadionu w Chorzowie, a sta dion w Warszawie określany jest jako inwestycja wysokiego ryzy ka. Na Ukrainie lepiej jest ze stadionami, ale gorzej z pozo stałą infrastrukturą. Minimum sześć, maksimum osiem Wiadomo już także, że turniej odbędzie się na mini mum sześciu, a maksimum ośmiu stadionach. Nie wiadomo jednak, które miasta będą gos podarzami, nie określono także liczby stadionów w poszczegól nych krajach. Myślę, że UEFA podejmie decyzję w tej sprawie jesienią przyszłego roku pod kreślił Listkiewicz. W Polsce o prawo goszczenia turnieju ubie gają się Warszawa, Poznań, Kraków, Gdańsk, Wrocław i Cho rzów. Listkiewicz i szef ukraińskiej federacji Hrihorij Surkis, który jest członkiem Komitetu Wykonaw czego UEFA, mieli w Bordeaux piętnastominutowe wystąpie nia. Ja podkreśliłem, że nie ma jakiejkolwiek możliwości, by Polska zorganizowała mistrzostwa z jakimś innym partnerem lub samodzielnie. Powiedziałem, że dobre małżeństwo nie zdradza się i nie rozstaje, tylko wspólnie buduje szczęśliwą przyszłość zaznaczył Michał Listkiewicz. (na podstawie materiałów PAP) Miłość uwieczniona w... hotelu AGNIESZKA RATNA s. 16 „Wersal Podolski” Tulczyn DMYTRO ANTONIUK s. 12

Transcript of wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu...

Page 1: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

Nasz partner w eterze

Kultowe mieczePolakówSZYMON KAZIMIERSKI�s. 16

DODATEK SPECJALNY

Ukraina � krajsąsiednia nieznanyOLA STRZAŁKOWSKA

�s. 20

ALEKSANDER SZUMAŃSKI �KRAKOWSKI POETA ZE LWOWA

KURIERWIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ,

galicyjski DWUTYGODNIK

NIEZALEŻNEPISMO

POLAKÓWNA UKRAINIE

HALICKO�POKUCKIEJ, WOŁYNIA,BUKOWINY I PODOLA

29 września 2008nr 18 (70)

Kupując nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie

Komitet Wykonawczy UEFAjednogłośnie potwierdził,że Polska i Ukraina zachowałyprawo organizacji mistrzostwEuropy w 2012 roku. Oba krajewezwano do przyspieszeniaprac przygotowawczych.

Koniec spekulacji� Potwierdziliśmy prawa

Polski i Ukrainy. Jednocześniewystosowaliśmy szereg wnioskówi warunków, które muszą zostaćspełnione, by turniej rzeczywiś�cie się odbył � powiedział szefUEFA Michel Platini. � Zacho�waliśmy sobie nadal prawo dozmiany gospodarza. Bardzowiele zależy od budowy stadio�nów w Warszawie i Kijowie. Beznich turniej się nie odbędzie.Poza tym oba kraje muszą bu�dować drogi, modernizowaćlotniska, brakuje również hoteli� dodał Platini.

� Jestem zadowolony z tejdecyzji � oznacza ona, że kon�tynuujemy swoją pracę. Musimyjednak znacznie przyspieszyćdziałania � ocenił szef ukraińskiejfederacji Hrihorij Surkis.

Najlepsza wiadomośćPodczas swych obrad UEFA

potwierdziła również rozszerze�nie z 16 do 24 liczbę drużyn,

To największa w Polsceorganizacja kresowa. Ma swojeoddziały w całym kraju. W wiel�kich miastach, miasteczkach,a nawet wsiach. Wszędzie,gdzie są kresowiacy. Ludzie,jacy nigdy nie wyparli się swoichkorzeni i jakim nigdy nie byłobojętny los naszej kresowejspuścizny oraz tych, którzy tampozostali. Nikomu nie ujmując,chciałoby się przypomniećsentencję: „Rzeczpospolita jakobwarzanek...”

Wkrótce, w dniach 4�5 paź�dziernika, we Wrocławiu odbę�dą się uroczystości XX�lecia tejszacownej organizacji. Patronat

DARSERCA

Zarząd Główny Towarzystwamiłośników Lwowa i KresówPołudniowo�Wschodnich weWrocławiu, biorąc pod uwagębardzo trudną sytuację, w jakiejznalazła się część polskichrodzin po powodzi na ziemi sta�nisławowskiej, podjął uchwałęo przekazaniu 4.000 zł dla naj�bardziej poszkodowanych pol�skich rodzin. Kwota ta przyudziale naszej redakcji zostałarozdzielona pomiędzy czterypolskie rodziny, które nie sko�rzystały z innych form pomocyz kraju.

TOWARZYSTWO MIŁOŚNIKÓW LWOWA I KRESÓWPOŁUDNIOWO – WSCHODNICH MA 20 LAT!

nad obchodami objął MinisterKultury i Dziedzictwa Narodo�wego pan Bogdan Zdrojewski.

W następnym numerze za�mieścimy relację z tego wyda�rzenia.Wszystkim Kresowiakom– DAJ BOŻE ZDROWIE!

BĘDZIE EURO 2012W POLSCE I NA UKRAINIE – ALE...

które brać będą udział w fina�łach mistrzostw Europy od 2016roku. Zmieniono także nazwęrozgrywek o Puchar UEFA � odkolejnego sezonu będą nazy�wać się Europa League (LigaEuropejska). Decyzja w sprawieorganizacji przez Polskę i Ukrainęmistrzostw Europy w 2012 rokujest ostateczna � powiedziałprezes Polskiego Związku PiłkiNożnej Michał Listkiewicz, którybył gościem obrad KomitetuWykonawczego UEFA w Borde�aux. � To najlepsza wiadomość.Komitet Wykonawczy jasnostwierdził � decyzja o organizacjiw Polsce i na Ukrainie Euro’2012jest ostateczna. To kończy wszelkie

spekulacje na temat możli�wości odebrania nam tegoturnieju. Nawet nie spodziewa�łem się takiego jednoznacz�nego stanowiska � powiedziałListkiewicz. Prezes PZPN dodał,że UEFA pozytywnie oceniłapostęp przygotowań do ME. �Podkreślono, że pomiędzy lutyma wrześniem nastąpiła wyraźnapoprawa. Nadal jednak istniejezagrożenie w takich obszarachjak lotniska, hotele i centra poby�towe. W Polsce za bardzo ryzy�kowne uznano powstanie naczas stadionu w Chorzowie, a sta�dion w Warszawie określany jestjako inwestycja wysokiego ryzy�ka. Na Ukrainie lepiej jest ze

stadionami, ale gorzej z pozo�stałą infrastrukturą.

Minimum sześć,maksimum osiem

� Wiadomo już także, żeturniej odbędzie się na mini�mum sześciu, a maksimumośmiu stadionach. Nie wiadomojednak, które miasta będą gos�podarzami, nie określono takżeliczby stadionów w poszczegól�nych krajach. Myślę, że UEFApodejmie decyzję w tej sprawiejesienią przyszłego roku � pod�kreślił Listkiewicz. W Polsce oprawo goszczenia turnieju ubie�gają się Warszawa, Poznań,Kraków, Gdańsk, Wrocław i Cho�rzów. Listkiewicz i szef ukraińskiejfederacji Hrihorij Surkis, który jestczłonkiem Komitetu Wykonaw�czego UEFA, mieli w Bordeauxpiętnastominutowe wystąpie�nia. � Ja podkreśliłem, że nie majakiejkolwiek możliwości, byPolska zorganizowała mistrzostwaz jakimś innym partnerem lubsamodzielnie. Powiedziałem, żedobre małżeństwo nie zdradzasię i nie rozstaje, tylko wspólniebuduje szczęśliwą przyszłość �zaznaczył Michał Listkiewicz.

(na podstawiemateriałów PAP)

Miłośćuwiecznionaw... hoteluAGNIESZKA RATNA�s. 16

„Wersal Podolski”� TulczynDMYTRO ANTONIUK�s. 12

Page 2: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

29 września 2008 * Kurier Galicyjski2 Wiadomości galicyjskie

Długotrwałe procedury, ła�pówkarstwo i obojętność urzęd�ników. Tym wszystkim „wita” sięobcokrajowców na ukraińskichgranicach. Na ominięcie uciąż�liwej biurokracji i szybką odpra�wę graniczną nie mają co liczyćnawet wiozący tam pomochumanitarną np. dary dla ofiarniedawnej powodzi.

Dzień pierwszyZa wschodnią granicę

ruszamy sprzed parkingu urzę�du celnego w Opolu. Sprawnieprzechodzimy odprawę. Bezzbędnych formalności, zaglą�dania pod plandeki tirów za�kładane są plomby. W konwojuhumanitarnym wyjeżdża naUkrainę pięć tirów. Wieziemy wsumie blisko 60 ton darów o war�tości 670 tysięcy złotych.Wszystko to zakupione zostałoza pieniądze opolskich podat�ników.

Według przekazanych naminformacji, w obwodzie tympowódź pozbawiła życia 15osób, w tym pięcioro dzieci.Podtopionych zostało tam 488miejscowości i blisko 23 tysiącebudynków mieszkalnych. Ogromtragedii budzi współczucie.Zdajemy sobie sprawę, że nasza

pomoc jest symboliczna. Jed�nak, wiemy dobrze, jakimnieszczęściem jest powódź.W 1997 roku znaczna częśćOpol szczyzny znalazła s iępod wodą, a pomoc przyszłaz Iwano – Frankiwska.

Pod wieczór docieramy doprzejścia granicznego Korczowa– Krakowiec. Konwój parkuje na„patelni”. Tak w swoim slangukierowcy tirów nazywają par�king, znajdujący się sześć kilo�metrów od granicy. Pierwszespostrzeżenia nie napawająoptymizmem. Korek ciężaró�wek zaczyna się w tym miejscu,co oznacza blisko dwie dobyoczekiwania. Nasz postój niejest przypadkowy. Zgodnie zprzepisami, kierowcy po dzie�więciu godzinach pracy musząodpoczywać. Robią tzw. pauzę.Jemy kolację. Potem przycho�dzi czas na nocne Polakówrozmowy.

Józek, którego jestem pasa�żerem, przebył ciężarówkąniemal całą Europę. Za topierwszy raz wyjeżdża zawschodnią granicę. Nasłuchałsię o panujących tam „zwycza�jach”, dlatego ma wiele obaw.Pozostali kierowcy to stare wygi,wschód, aż do Kijowa, zaliczalijuż wiele razy.

� Na Ukrainie jedź tylko wdzień – pouczają Józka. � Natrasie nie dawaj nikomu żadnejkasy, chyba, że przewaliszprędkość. Jak cię zatrzymagajowy (dawniej GAJ, terazDAJI � drogówka na Ukrainie) tobez nerwów, bo wyczują, żejesteś tam pierwszy raz i będącię doić z forsy. Kiedy będą na�trętni, daj im dychę i srał ich pies.

Pada zasadnicze pytanie:czy oraz ile dajemy łapówekUkraińcom na granicy? Po kilku�dziesięciu minutach dzieleniasię wątpliwościami, staje natym, że wieziemy „humani�tarkę” i nie dajemy złamanejkopiejki. Przed północą kła�dziemy się spać w kabinachtirów. Następnego dnia czekanas „atak” na granicę.

Dzień drugiRano, zgodnie z umową,

podjeżdża osobówka z pra�

cownikami Urzędu Marszałkow�skiego w Opolu. Ich zadaniembędzie szybkie i sprawne „prze�rzucenie” konwoju przez gra�nicę. Odpalamy maszyny i je�dziemy pod prąd kilka kilo�metrów wzdłuż kolejki tirów.Towarzyszą nam nieprzychylnekomentarze i gesty mijanychkierowców. Wreszcie dojeżdża�my do polskiego szlabanu,który podnosi uśmiechniętywopek (funkcjonariusz strażygranicznej). Już po chwili wta�czamy się na wagę urzęducelnego. Odbywa się kompu�terowa rejestracja pojazdów.Kierowy otrzymują elektroniczneidentyfikatory, bez których nieopuszczą polskiej granicy.Wszystkie formalności „u naszych”trwają gdzieś półtorej godziny.Podjeżdżamy pod ukraińskągranicę. Tam krótką wymianęzdań prowadzi polski celnikz ukraińskim pogranicznikiem.Szlaban idzie w górę. Kierowcydostają szare formularze, naktórych będą zbierać pieczątki,będące przepustką za wschod�ni kordon. To tylko jeden z kilkudokumentów, które trzebaostemplować. Podjeżdżamypod „stodołę” (terminal). Tutajzaczynają się „schody”. Nie mataryfy ulgowej. Stajemy w ko�lejce oczekujących. Najpierwsprawdzanie paszportów wokienku pogranicznika, potem„wizyta” w okienku celnika.Przedkładamy liczne doku�menty m.in. MiędzynarodowyList Przewozowy (CMR), wykazdarów, a i tak padają pytania,co i do kogo wieziemy?

– Dla kogo te talerze, czy teokna są nowe – wypytuje cel�

nik, długo przeglądając papie�ry. – A co to są osuszacze? –drąży.

Asystująca nam urzędnicz�ka opolskiego samorząducierpliwie wszystko wyjaśnia.Biegle włada ukraińskim. Uro�dziła się i wychowała w Moś�ciskach. Celnik odpuszczasobie dalsze przesłuchania,gdy nad jego uchem pochylasię szepczący coś eleganckoubrany gość, który od pewne�go czasu kręci się koło nas,paląc jednego papierosa zadrugim. Nasi kierowcy twierdzą,że to jakaś szycha z tutejszegourzędu celnego. Po zaliczeniuokienek stajemy przed budkąSNAP (odpowiednik naszego

ministerstwa transportu). Z nie�ba leje się żar. Jest około 30stopni w słońcu. Kierowcy poje�dynczo wchodzą do pomiesz�czenia, gdzie w komputer wpi�sywane są dane, dotyczącetransportu i samochodu. Wszyst�ko kończy się wbiciem kolej�nych pieczątek. Stojąc oboktego „towarzystwa”, zagadujęjednego z oczekujących.

� Tutaj też daje się w łapę?Reakcją jest grymas na

twarzy pytanego, ni to uśmiech,ni to wyraz politowania.

� Jaki haracz płacicie?Jestem dziennikarzem chciał�bym o tym napisać – wyjaśniam.

� Chłopie, tutaj, jeśli niesmarujesz, to nie jedziesz –pada na odczepnego.

� No, ale ile? – nie ustępuję.�Wopek od paszportów

bierze 20 hrywien, na terminalucelnik 50 od jednej „pepeszki”(nadanie numeru transportu),SNAP – 30, jeśli wszystko gra � wprzeciwnym razie stawka idziew górę, „ptasia grypa” (minis�terstwo zdrowia) – 20, ekologi radiolog – po 50, legalne jesttylko 10 euro za odprawę celną.Dajesz za każdą pieczątkę.

� Co będzie, jeżeli się posta�wię i nie dam w łapę?

� Spotkałem tutaj takiego.Skierowali go na boczny pas. Dwadni później wracałem po rozła�dowaniu się we Lwowie, a on dalejtam tkwił. Widać, za mało miałczasu na przemyślenia.

Wreszcie zaliczamy SNAP.Przeskakujemy na drugą stronę

terminalu i schodzimy do„bunkra”. W piwnicznym po�mieszczeniu znowu kolejki przedokienkami. Jest duszno. Pot lejesię po d…pie. Wychodzę z tegozaduchu zaczerpnąć powietrza.Szukam toalety. Ktoś gwiżdże.Obracam się, a tam jakiś mun�durowy kiwa na mnie palcem.

– Czego tutaj się kręciszblacha � mucha (to jak u naskurde balans)? Pokaż paszport� słyszę po ukraińsku.

� Jestem po odprawie, cze�kam na kierowcę – wyjaśniam,wyciągając dokument. Mundu�rowy nawet nie sprawdza.Macha ręką i odchodzi. Widać,jemu słońce też wali na łeb –myślę sobie i kontynuujęposzukiwania WC. W końcuodnajduję ten przybytek cywi�lizacji. Trzeba zapłacić babci

klozetowej. Jak na ukraińskiewarunki, w miarę czysto, aleśmierdzi, gdyż po wytarciu tyłkapapier obowiązkowo trafia dowiadra.

Ostatni z naszej ekipy kończyformalności w piwnicy. Po bliskopięciu godzinach biegania zpapierami nareszcie możemywjechać na Ukrainę.

– Tak „ekspresowo” jeszczemnie tutaj nie załatwili – uśmie�cha się Bronek. � Z humanitarkąto można jeździć do Szoszonów(potocznie o Ukraińcu od pow�tarzanego przez nich szo, szo).W piątek, dwa tygodnie temu,jak wracałem do Polski, to byłojakieś ukraińskie święto. Więcświętowali. Na terminalu praco�wał tylko jeden celnik. Trzy dnispędziłem na granicy.

Mijamy szlaban i na pierw�szej stacji benzynowej tankuje�my. Jest taniej, niż u nas, więckażdy wlewa, ile może. Konwójkieruje się na obwodnicę Lwowa,a później – na Stanisławów.Jedziemy, starając się trzymać„kupy”. Co jakiś czas przez cbradio pytamy, czy „dróżka jestczysta” i nie widać gdzieś „ga�jowego”. Za granicą obwodulwowskiego ma nas przejąćmilicja ze Stanisławowa. Dojeż�dżamy do Rohatyna. Milicji aniwidu, ani słychu. Stajemy nakrótki „popas”. Mija pół godzinyi jedziemy już w asyście milicji.Samochody uciekają na pobo�cze, a my z fasonem wjeżd�żamy do Stanisławowa. Jest pogodzinie 19. Na miejscu czekanas jeszcze ostateczna odpra�wa celna. Niestety, dopiero nadrugi dzień. Ukraińscy mytnicypracują tylko do godziny 17.

Dzień trzeciJedziemy na tamożnię (urząd

celny). Po godzinie 10 kolumnąstajemy pod bramą instytucji,gdzie, jak nam się wydaje,

transport humanitarny będziezałatwiony od ręki. Tymczasemmijają cztery godziny i nic.Słońce daje się we znaki. Mimootwartych drzwi w kabinie jest35 stopni. Stoimy w słońcu.Wszystkim udziela się zniecierpli�wienie. Nasze dokumenty jużdawno są u mytników. Dzwoniędo przedstawiciela urzędumarszałkowskiego.

� Co to tak długo trwa? –dopytuję się poirytowany.

� Ukraińcy ciągle domagająsię nowych dokumentów i wy�jaśnień, interweniuje przedsta�wiciel gubernatora, musiciecierpliwie czekać, nic nie pora�dzimy – słyszę od urzędnika.

Gdzieś o godzinie 16 padakomenda: „wjeżdżać na par�king urzędu celnego”. Tamkierowcy muszą rozsuwaćplandeki. Kontrolowana jestzgodność ładunku ze specyfi�kacją. Trwa to, ale idzie spraw�nie. Po tych ceregielach kieru�jemy się na rozładunek, który

odbywa się kilkadziesiąt kilo�metrów za Stanisławowem.

Dzień czwartyWracamy do domu. Do

granicy dojeżdżamy o 18. Naukraiński terminal wpuszcza�nych jest po kilka samocho�dów. Podjeżdżamy do przoduz częstotl iwością co 40, 50minut. Dobrze po północyjesteśmy przy szlabanie. Do�stajemy kontrolnyj tałon, naktórym musimy zgromadzićcztery pieczątki. Mimo żesamochód jest bez ładunku,od każdego stempla pobie�ra n a j e s t ł a p ów k a : S N A Pi „ekolog” po 10 hrywien,celnik i „wopek” po 30. Poponad trzech godzinach jes�teśmy na polskiej stroniegranicy. Tutaj wszystko idzieznacznie szybciej. Celnik pytao alkohole i papierosy, zaglą�da do baku z paliwem. Jesz�cze tylko „rentgen” (przejeż�dżamy przez specjalną bram�kę), oddajemy czipa i jest poodprawie. Parkujemy obokterminalu. Idę do toalety. Jestczysto i przestronnie. Nikt nieżąda pieniędzy. Nawet kąpieljest darmowa. Gdy wjeżdżamyza polski szlaban, l iczę pie�czątki na dokumencie CMR.Jest ich 11.

� Jadąc z ładunkiem na za�chód, na dokumencie prze�wozowym mam pieczątkęfirmową oraz z miejsca zała�dunku i rozładunku – śmieje się„mój” kie�rowca.

Regulujemy zegarki. Czasna Ukrainie przesunięty był ogodzinę do przodu. W niektó�rych sytuacjach ma się wraże�nie, że stanął w miejscu,gdzieś w czasach LeonidaBreżniewa i Związku Radziec�kiego.

P.S. Proszę mnie nie pod�pisywać z imienia i nazwiska,abym nie miał problemów nagranicy. Wystarczy: dziennikarzPolskiego Radia. Pozdrawiamserdecznie!

GRANICA ŚWIATÓW – CIĄG DALSZY

„Na Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka.� Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba,że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy(dawniej GAJ teraz DAJI � drogówka na Ukrainie)to bez nerwów, bo wyczują, że jesteś tam pierwszyraz i będą cię doić z forsy. Kiedy będą natrętni,daj im dychę i srał ich pies.”

Czas na Ukrainie przesunięty był o godzinę doprzodu. W niektórych sytuacjach ma się wrażenie,że stanął w miejscu, gdzieś w czasach LeonidaBreżniewa i Związku Radzieckiego.

Wopek od paszportów bierze 20 hrywien, na ter�minalu celnik 50 od jednej „pepeszki” (nadanienumeru transportu), SNAP – 30, jeśli wszystko gra �w przeciwnym razie stawka idzie w górę, „ptasiagrypa” (ministerstwo zdrowia) – 20, ekolog i radiolog– po 50, legalne jest tylko 10 euro za odprawęcelną. Dajesz za każdą pieczątkę.

Page 3: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

3Kurier Galicyjski 29 września 2008Przegląd wydarzeń

HALINA PŁUGATOR tekstzdjęcie archiwumOŁENY TRETIAK

Niedawno do Świdnicy wPolsce jeździła delegacja ofi�cjalna ze Stanisławowa na cze�le z merem miasta, WiktoremAnuszkiewiczusem. Mieszkań�cy Przykarpacia uczestniczyli wfestiwalu miast partnerskich.

Poza Ukraińcami, Polacyz otwartymi ramionami przyj�mowali Niemców, Anglikówi Węgrów. Święto rozpoczęło się

w Radzie Miasta Świdnica odkonferencji, w której uczestni�czyli przedstawiciele wszystkichmiast siostrzanych. W trakciespotkania mer Stanisławowazaznaczył, iż mieszkańcomPrzykarpacia bardzo miło jestbyć w Polsce i zostać partne�rami Świdnicy.

„Wielu ludzi na świecie myliUkrainę z Rosją, ale nie jesteśmyRosją, ale zupełnie samodziel�nym krajem o własnej twarzy, �mówił pan Anuszkiewiczus. –Historycznie tak się złożyło, żeUkraina się rozwijała w różnychkierunkach, ale Ukraina Za�chodnia zawsze była częściąEuropy. Teraz jesteśmy jednoś�cią i naszym zadaniem jest

ŚWIDNICAI STANISŁAWÓWPODPISAŁY UMOWĘ

wypracowanie we wszystkimwspólnego stanowiska. Jeśli zaśchodzi o politykę międzyna�rodową, to, oczywiście, dąży�my ku Europie.” Wynikiemspotkania było podpisanieumowy partnerskiej o współ�pracy gospodarczej, kulturalneji edukacyjnej. Była równieżmowa o nowych projektachinwestycyjnych.

Spotkanie kontynuowanow miejscowej bibliotece, gdziegoście mieli możliwość obejrze�nia wystawy znanych fotografi�

ków polskich. Na innej salimieszkańcy i goście miastaoglądali gabloty reprezenta�cyjne miast partnerskich.„Podchodziło do nas bardzowiele osób, interesowali sięUkrainą i Przykarpaciem, � opo�wiada Ołena Tretiak, która byław składzie delegacji ukraińskiej.– Wielu Polaków dziękowałomerowi Stanisławowa za prze�mówienie i opowiadali o tym,że oni sami mają korzenieukraińskie lub ich krewni kiedyśmieszkali na Ukrainie.”

Do domu stanisławowiacywracali w radosnym nastroju,bo, po podpisaniu umowy zeŚwidnicą, miasto jest o kolejnykrok bliżej Europy.

Władze Lwowa, pomimonieukończonych remontów naponad 20 ulicach miasta,planują rozpocząć remontjeszcze dwu – ul. Naukowej i ul.G. Washingtona. O tym 24września opowiedział członekkomisji ds. Gospodarki Komu�nalnej, Transportu i ŁącznościRady Miejskiej Lwowa IwanHrynda. „To po prostu para�doks. Radni miasta są absolut�nie temu przeciwni. Obecnie,kiedy jeszcze nie zakończonoremontu ponad 20 ulic, władzeproponują zamknąć noweulice”, � zaznaczył Iwan Hrynda.Zdaniem deputowanego,

zwłoka z remontami ulic weLwowie ma dwie główne przy�czyny. „Pierwsza polega natym, że firmy, które na zlecenieprzeprowadzają remonty ulic,przed ich rozpoczęciem niewiedzą, w jakim stanie sąinstalacje inżynieryjne. Przeważ�nie są w bardzo złym stanie, copowoduje dodatkowe kłopoty.Druga przyczyna – firmy samenie dotrzymują umów i oddająobiekty z opóźnieniem”, �opowiedział deputowany RadyMiejskiej Lwowa. Niedługo je�dynym odpowiednim dla Lwo�wa środkiem lokomocji będzierzeczywiście helikopter. (IM)

WŁADZE LWOWA PROPONUJĄMIESZKAŃCOM, BY PRZESIEDLI SIĘZ SAMOCHODÓW DO... HELIKOPTERÓW

KOLEJNA ZMIANATRASYTRAMWAJÓW

W związku z rekonstrukcjątrakcji tramwajowej we Lwowie,na skrzyżowaniu ul. Czuprynkii Kijowskiej, od 23 wrześniazostał wstrzymany ruch tram�wajów nr 9 i 9a. Zmieniły swojetrasy również tramwaje nr 1 i nr6. Od 23 września, tramwaj nr 1kursuje według trasy: GłównyDworzec Kolejowy – ul. Ban�dery – ul. Doroszenki – ul. Franki– ul. Muszaka. Zmieniła sięrównież trasa tramwaju nr 6: ul.Lypyńskiego – ul. Podwalna – ul.Franki – Sacharowa – ul. KsiężnejOlgi. Jak poinformowała służbaprasowa Rady Miejskiej Lwowa,wartość prac remontowychwynosi ok. 12 mln UAH. Przewi�duje się, że remont skrzyżowa�nia zostanie zakończony dokońca października. (IM)

W ŚNIATYNIUODBYŁ SIĘKONCERTDOBROCZYNNYNA RZECZOFIARLIPCOWEJPOWODZI

28 września, w ramach ob�chodów 850�lecia miastaŚniatynia odbył się koncertdobroczynny, w którym wzięłyudział gwiazdy muzyki ukra�ińskiej – Rusłana, zespoły„Druha rika”, „Hajdamaki”,„Mad Heads” oraz ThomasAnders. Z inicjatywy Rusłanyodbył się również dobroczynnymaraton telewizyjny „Nie jesteśsam!”. Wszystkie środki, zebranepodczas akcji, zostaną prze�znaczone na rzecz 10 rodzin,które najbardziej ucierpiały naskutek lipcowej powodzi naPrzykarpaciu. Organizatorzyzapewnili również bezpłatnytransport dla mieszkańcówpowiatów, które zostały najbar�dziej dotknięte klęską powodzi.(IM)

KONSULATGENERALNY RPW ŁUCKU ZMIENIAADRES

Konsulat planuje w najbliż�szym czasie przenieść się zpomieszczenia przy ul. DanielaHalickiego do nowego gma�chu przy ul. Dubniwskiej (wpobliżu skrzyżowania ul. Dub�niwskiej i ul. Karpenki�Karego).

Jak podkreślili w komentarzupracownicy łuckiego KonsulatuRP, jedną z głównych przyczynprzeprowadzki jest to, że obec�ne pomieszczenie było wynaj�mowane przez Konsulat. Byłotakże zbyt małe dla dużej liczbyosób, ubiegających się o wizy,gdyż Konsulat obsługujeobwód wołyński, rówieński i ży�tomierski. Nowa siedziba Kon�sulatu Generalnego RP w Łuckubędzie o wiele większa, a naj�ważniejsze, że nie będzie wy�najmowana. (IM)

W Jaremczy odbyło sięmiędzynarodowe seminariumnaukowe „Turystyka górska naUkrainie a rozwój turystyki wregionie karpackim”. W spot�kaniu wzięli udział naukowcyi urzędnicy z Polski, Słowacjii Ukrainy, w tym Radca Am�basady RP na Ukrainie Alek�sandra Hnatiuk oraz referentGłównej Służby Polityki Spo�łecznej Sekretariatu PrezydentaUkrainy Lubow Stasiw. Semina�rium zostało zorganizowane

W Jaremczy zostały omówioneproblemy i perspektywy turystykigórskiej w regionie karpackim

przez Przykarpacki UniwersytetNarodowy im. Wasyla Stefa�nyka w Stanisławowie. Polskęna spotkaniu reprezentowaliLech Mróz z Instytutu Etnologiii Antropologii Kulturowej UWoraz Waldemar Michalczaki Wojciech Wisner z AkademiiWychowania Fizycznego weWrocławiu. Podczas spotkaniazostało poruszonych wiele kwe�stii, związanych z turystykągórską w regionie karpackim.(IM)

We Lwowie, przy ul. HannyBarwinok (boczna ul. GenerałaCzuprynki), zostały znalezionenagrobki żydowskie, wykorzy�stywane w okresie okupacjihitlerowskiej do budowy dróg.Według słów Jaremy Ducha, otym, że na wspomnianej ulicyznajdują się fragmenty nagrob�ków, dowiedział się od lwow�skiego historyka Ilki Łemki.„Kiedy przechodziłem tą ulicą15 września, postanowiłemsprawdzić, czy są tam nagrobkii znalazłem prosto na ulicynagrobek Fridy Silberstein, którazmarła 31 marca 1940 roku”, �opowiedział Jarema Duch.„Jeżeli władze radzieckie „ole�wały” cerkwie, kościoły, syna�gogi i tym bardziej nagrobki, todlaczego po tylu latach władze

ukraińskie nie przeniosły na�grobków w odpowiednie miej�sce? Czy może staramy się wtaki sposób stworzyć niepow�tarzalny lwowski koloryt?”, �zastanawia się autor bloguJarema Duch. (IM)

NAGROBKINA LWOWSKICH ULICACH

Prezentacja kultury Polakówz Kresów Wschodnich i Bukowiny17 – 19 października 2008 r.,Zielona Góra – Kożuchów

W dniach 17–19 paździer�nika br. w Zielonej Górze iKożuchowie odbędą się spot�kania z kulturą kresową. Patro�nat honorowy nad impreząobejmują: Maciej Płażyński –Prezes Stowarzyszenia „Wspól�nota Polska”, ks. bp dr StefanRegmunt – Biskup DiecezjiZ ielonogórsko�Gorzowskiej,Janusz Kubicki – PrezydentMiasta Zielona Góra, AndrzejOgrodnik – Burmistrz Kożuchowa.

Organizatorami imprezy są:Regionalne Centrum AnimacjiKultury w Zielonej Górze, Towa�rzystwo Miłośników Lwowa iKresów Południowo �Wschod�nich, oddział w Zielonej Górze,Stowarzyszenie „WspólnotaBukowińska” w Zielonej Górze,Kożuchowski Ośrodek Kulturyi Sportu „Zamek”. Sponsorzy:Stowarzyszenie „Wspólnota Pol�ska”, Urząd Miasta Zielona Góra,Urząd Miejski w Kożuchowie.

W ramach prezentacji wy�stąpią zespoły polskie („Tyli�gentne batiary”, „Wena”, „Ta

joj”, „Kresowe nuty” i in., a takżeteatr „Maski i Twarze”, JadwigaSzymańska�Dudek). Organi�zatorzy zaprosili również nastę�pujące zespoły kresowe: „Wo�łyńskie słowiki”, „SumiesnajaWandrouka” z Białotusi, zespółtańca ludowego z Szepetówki,chór dziecięcy z Szepetówki,zespół wokalny z Szepetówkioraz lwowską kapelę „Sześćzłotych”. 17 i 18 październikakoncerty będą się odbywały wLubuskim Teatrze im. L. Krucz�kowskiego w Zielonej Górze,a także w Kożuchowskim OśrodkuKultury i Sportu „Zamek”.

IM

P.S. W ramach PrezentacjiKultury Polaków z KresówWschodnich i Bukowiny odby�wać się będą Warsztaty Lite�rackie „Podróż sentymental�na”, poprzedzone KonkursemLiterackim. Prace nagrodzonei wyróżnione chętnie opubli�kujemy na łamach naszegopisma.

Szanowni Czytelnicy!Wkrótce ukaże się kolejna edycja naszego „KalendarzaKresowego” na rok 2009. Zainteresowanych prosimyo składanie zamówień telefonicznie:+38 (032)�261�00�54, +38 (0342) 71�38�76,e�mailem: [email protected] lub pocztą zwykłą:ul. Iwasiuka, 60, 76000 Iwano�Frankiwsk, skr. poczt. nr 80

Page 4: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

429 września 2008 * Kurier Galicyjski

KGKGKGKGKG

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcie

Wieczorem 15 września wkościele Matki Boskiej Grom�nicznej stanęła grupa pielgrzy�mów – katolików z dalekiejJaponii. Wcześniej był telefonz Polski: organizatorzy tej pod�róży wyrazili życzenie sprawo�wania Mszy św. w jednej z lwow�skich świątyń. Niestety, Japoń�czycy na kilka godzin utkwili nagranicy w Korczowej, a potembyła niezbyt komfortowa węd�rówka przez liczne doły nadrogach. Bardzo zmęczenijapońscy pielgrzymi po kolacjiw „Grand�hotelu” spacerkiemprzeszli przez Rynek lwowski dokościoła, gdzie ich powitał ks.Marian Skowyra. Po raz pierwszyzabrzmiała we Lwowie modlit�wa w języku japońskim. Mszęśw. odprawił główny organiza�tor tej pielgrzymki, o. domini�kanin Paweł Janociński. Od1977 roku jest on misjonarzemw Japonii, wykłada na Uniwer�sytecie Katolickim Shirayuri wTokio i pełni funkcję duszpaste�rza japońskiej Polonii.

Pielgrzymowanie osiemnas�tu japońskich katolików do

Polski i Ukrainy odbywało siępod hasłem „Śladami ikon”. Sązafascynowani ojczyzną JanaPawła II, żywią oni także kultMiłosierdzia Bożego i dlategochcieli się pomodlić w miej�scach, związanych ze św. Faus�tyną Kowalską, zobaczyć Wa�dowice, Częstochowę, Kraków,Warszawę oraz miejscowości,gdzie pozostało najwięcej ikon.Ojciec dominikanin Paweł Ja�nociński wyjaśnił, że w tej piel�grzymce uczestniczą wierni,„głęboko zaangażowani w ży�cie japońskiego Kościoła”,należący do trzech grup. Pierw�sza � to studenci kursu „100 ty�godni z Pismem Świętym”, któryon prowadzi w Centrum Du�chowości Archidiecezji Tokijskiej.Drugą grupę stanowią tercjarzedominikańscy z Fukushima (die�cezja Sendai), dla którychorganizuje on spotkania, po�święcone duchowości chrześ�cijańskiej, ostatnio maryjnej.I wreszcie trzecią grupę tworząwierni z kościoła Yurigaokaw diecezji Yokohama. „Mamz nimi kontakt przez spotkaniamodlitewne. Wszyscy oni sązainteresowani sytuacją i histo�rią Kościoła w Polsce, polskąkulturą i językiem. W Warszawiepielgrzymi z Japonii spotkali sięm.in. z sekretarzem generalnymKonferencji Episkopatu Polskibiskupem Stanisławem Budzi�kiem i rzecznikiem KEP ks. Józe�

fem Klochem. Grupa japońskichpielgrzymów odwiedziła nietylko duże miasta, ale też Nie�pokalanow, Oświęcim, Żelazo�wą Wolę. Byli także w Radoni,gdzie dzięki znaczącej pomocyjapońskich katolików powstałklasztor sióstr dominikanek klau�zurowych. Podróżni odwiedzątakże kościoły i cerkwie wewschodniej Polsce, opisane wwydanym niedawno w Japoniialbumie „101 polskich Madonn.Pielgrzymka do ikon w Polsce”.Pojechali m. in. do Zawadki Ry�manowskiej, na Grabarkę, doHrebennego i Kodnia. Zdjęciai opisy tych miejsc zostanąumieszczone na utworzonej

JAPOŃCZYCY ODWIEDZILI LWÓW

specjalnie w tym celu stronieinternetowej. Ma ona popula�ryzować ten mało znany w Ja�ponii region Polski.

Na pytanie, co sprowa�dziło japońskich katolików naUkrainę, o. Janociński powie�dział, że jest to związane zideą budowania mostówmiędzy odległymi kulturami.Dla Japończyków Polska jestrównież daleka, a szczególnie– jej tereny południowo�wschodnie, które pielgrzymizwiedzali ostatnio. Nawet dlao. Janocińskiego było na tychterenach wiele nowego. Dziśświat się łączy. Taki jest zamysłBoży.

„Kiedyś byłem w Często�chowie na Forum Grup Modli�tewnych z całej Europy, gdzieakcentowano tezę, że należybudować mosty między naro�dami i kulturami. Otóż, budujemymost między Ukrainą a Japo�nią, przez Polskę”, � podkreśliłdominikanin. A propos, katolicyjapońscy pomagają sprawieprocesu beatyfikacyjnego do�minikanów�męczenników z Czort�kowa pod Tarnopolem.

Ks. Marian Skowyra, admini�strator lwowskiego kościołaMatki Boskiej Gromnicznej, po�zdrawiając pielgrzymów z Ja�ponii, powiedział, że Lwówi Japonię łączy św. MaksymilianKolbe. Mieszkał tu, sprzyjał życiuduchowemu katolików japoń�skich, wysyłał stąd do Japoniiswoje czasopismo „Rycerz Nie�pokalanej” oraz literaturę reli�gijną. Pielgrzymi z Japonii otrzy�mali w darze obrazki orazczasopismo „Radość Wiary”,wydawane przez Kościół rzym�skokatolicki na Ukrainie w języ�kach ukraińskim i polskim.Okazało się, że niektórzy Ja�pończycy czytają w językupolskim, niektórzy próbowali sięporozumieć po rosyjsku, otrzy�mali też okazję do tego, bypoznać język ukraiński.

Niecałe dwa dni pielgrzymispędzili na Ukrainie, zwiedzającLwów i Żółkiew.

Żytomierszczyzna, jako region,w którym mieszka spora liczbaPolaków, słynie z licznych festi�wali. Tradycyjne Dni KulturyPolskiej odbywają się w Berdy�czowie, Wołodarsku�Wołyńskim,Żytomierzu i Romanowie.

Dziewięć lat z rzędu Polacyregionu prezentowali swojątwórczość na Festiwalu Kulturyw Romanowie, od 2003 roku wŻytomierzu odbywał się FestynPolonijny. Były to potężne i zna�czące akcje kulturalne w na�szym obwodzie. W roku bieżą�cym doszło do połączenia tychdwóch imprez, co skuteczniezrealizowano na Festynie Polo�nijnym w Romanowie, któryodbył się 21 września.

Ze względu na duże zna�czenie Festiwalu dla Polakówobwodu, organizatorom udałosię otrzymać wsparcie i patro�nat Państwowego KomitetuUkrainy ds. Mniejszości Narodo�wych i Wyznań, Fundacji „Po�moc Polakom na Wschodzie”oraz Konsulatu Generalnego RPw Łucku. Wiele pracy wykonaływydział rejonowy d.s. kultury wRomanowie oraz Polskie Towa�rzystwo Naukowe w Żytomierzu– jako głowni organizatorzyświęta.

Festiwal rozpoczął się odwprowadzenia flagi polskiej iukraińskiej do miejscowegoDomu Kultury. Młodzież przezcałą salę niosła dwa duże płót�na – biało�czerwone i błękitno�żółte, które połączyły się na sce�nie. Prowadzący koncert ubranibyli w stroje ludowe – polskie i uk�raińskie. Uczestników i gościprzywitały hymny obu państw.

Po prezentacji zespołówi solistów, których tym razem doRomanowa przyjechało 12.,wszystkich obecnych przywitałprzewodniczący administracjirejonowej pan Walery Jasiński.Pan przewodniczący podzięko�wał proboszczowi miejscowejparafii księdzu Ryszardowi Dziu�bie oraz prezesowi TowarzystwaKultury Polskiej w Romanowiepanu Włodzimierzowi Balickie�mu za wieloletnią pracę i stara�nia na rzecz Polaków regionu.

Pan Tomasz Janik, KonsulGeneralny RP w Łucku, pozdro�wił obecnych i podkreślił szcze�gólną aktywność PolakówŻytomierszczyzny. Słowa powi�tania wygłosił także sekretarzŻytomierskiej Rady Miejskiej,pan Anatol Kaleński.

W imieniu organizatorówgłos zabrała pani Irena Perszko– prezes PTNŻ. Pani Irena odczy�tała list pana Aleksandra Saga�

na, przewodniczącego Pań�stwowego Komitetu Ukrainy ds.Mniejszości Narodowych i Wyz�nań, adresowany do uczestnikówFestiwalu.

Rozpoczął Festiwal swymwystępem chór im. J. Zarębskie�go z Żytomierza. Pan TomaszJanik wręczył kierownikowichóru, panu Janowi Krasow�skiemu odznakę „Polak RokuŻytomierszczyzny 2007. Dzia�łacz Kultury”.

Pozwolimy sobie wymienićwszystkich uczestników Festi�walu, którzy prezentowali 8. po�wiatów naszego obwodu.

Zespół „Dozwilla” z Lubara,chór „Dla duszy” z Romanowa,zespół taneczny „Gracja” zN owo g ro d u � Wo ł y ń s k i e g o ,zespół „Białe gołąbki” ze wsiSusły rejonu Nowogrodu�Wołyń�skiego, zespół taneczny „Pereł�ka” oraz trio „Farby” z Olewska,zespół taneczny „Szkiełko” z

Marianówki, chór „Marzenie”ze wsi Czerwone Chatki powia�tu Romanowskiego. Soliści –Andrzej Sołdatenko (Myropil),Aleksander Werbyło (Korosteń),Jarosława Pawluk (Lubar).

Jury Festiwalu – pan WasylWróblewski (przewodniczący

FESTYN POLONIJNY W ROMANOWIE„Polonia”, prezesów organizacjipolskich – panią WiktorięSzewczenko, pana StefanaKuriatę, panią Zofię Kowalską;dyrektora Domu Polskiego wŻytomierzu, pana JerzegoBagińskiego wraz z małżonkąpanią Ewą Bagińską. Na Festyn

Zespół taneczny „Szkiełko” z Marianówki

wydziału kultury ŻytomierksiejPaństwowej Administracji Ob�wodowej), pani Irena Baładyń�ska (zastępca prezesa PTNŻ)oraz Jerzy Kondratiuk (dyrektorObwodowego Centrum Twór�czości Ludowej).

Każdy zespół otrzymał dyp�lom i upominki od sponsorów –kubki, długopisy i zegarki zsymboliką Festynu. W finalekoncertu był pokaz ogni sztucz�nych, który sponsorował ks.Ryszard Dziuba.

Spośród gości Festynu chce�my wymienić członków Kato�l ickiego Klubu Sportowego

zawitali przedstawiciele Pola�ków z obwodu kijowskiego naczele z prezesem Związku Po�laków Kijowa i obwodu Kijow�skiego, panem WłodzimierzemMiedzianowskim.

Podczas spotkania integra�cyjnego padł pomysł, by pra�cować nad tym, aby w następ�nym roku Festyn Polonijny wRomanowie stał się impreząogólnoukraińską.

„Gazeta Polska”(nr 39z dnia 25 września 2008 roku)

Informację przysłałaIrena Perszko

Chór im. J. Zarembskiego z Żytomierza

Daleko, a blisko

Page 5: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

5Kurier Galicyjski * 29 września 2008

Wiktoria Laskowska�Szczurprezes ŻytomierskiegoObwodowego ZwiązkuPolaków na Ukrainie

W dniach 24 sierpnia�17września br. w Zielonej Górzeprzebywała szesnastoosobowagrupa młodych wolontariuszyz Polski, Niemiec oraz Ukrainy.Regionalne Towarzystwo Polsko– Niemieckie w Zielonej Górzestało się stałym partneremŻytomierskiego ObwodowegoZwiązku Polaków na Ukrainiei realizujemy już drugi w tymroku wspólny projekt z udziałemrównież zaprzyjaźnionej organi�zacji z Niemiec.

Projekt „Razem w Europie”jest formą udziału w realizacjiidei międzynarodowego wolon�tariatu, związanego z ochronąeuropejskiego dziedzictwakulturowego w historycznychrejonach przygranicznych, za�wartej w programie niemieckiejFundacji „Pamięć – Odpowie�dzialność � Przyszłość” pt.Memoria. Wolontariat dla Euro�pejskiego Dziedzictwa Kulturo�wego. W Polsce program reali�zowany jest przez renomowanąorganizację – Fundację im.Stefana Batorego.

Celem projektu jest zainte�resowanie młodych ludzi poszu�kiwaniami śladów wspólnejhistorii i kultury na terenachpogranicza. Dotyczy on wyko�nania pożytecznych prac narzecz Muzeum Etnograficznegow Zielonej Górze z siedzibą wpodzielonogórskiej wsi Ochla.

Misją Muzeum jest ochronazabytków kultury o charakterzeetnograficznym, realizowanapoprzez prowadzenie badań,gromadzenie, zabezpieczanie,opracowywanie dokumen�tacji, prezentacja zbiorów orazcałoroczna oferta edukacyjnaw formie warsztatów muzeal�nych. Muzeum jest jedyną insty�tucją muzealną w Polsce typuskansenowskiego, podkreślają�cą specyfikę kulturową pogra�nicza polsko�niemieckiego orazróżnorodność dziedzictwa EuropyŚrodkowej.

Na terenie 13 hektarów – wśrodowisku zbliżonym do muze�alnego � prezentowane sąmuzealia nie tylko dotyczącepoprzednich pokoleń Polaków,Niemców i Serbołużyczan zdawnych obrzeży Brandenbur�gii, Dolnego Śląska i Wielkopol�ski, ale również rekonstruowanesą zabytki i przenoszone trady�cje ludności napływowej po IIwojnie światowej. Przede wszyst�

kim, chodzi o przybyszów z dzi�siejszej Ukrainy, Białorusi, Litwy,Rumunii (repatriacja, osadnictwowojskowe) i tzw. Łemkowszczyz�ny (przesiedlenia w ramachAkcji „Wisła”). Dziedzictwolokalne zostało wzbogaconepoprzez zostanie tych ludzi wnowej „małej ojczyźnie”.

Walory Muzeum są od wielulat wykorzystywane przezRegionalne Towarzystwo Polsko– Niemieckie w Zielonej Górzedo realizacji projektów między�narodowych, służących edukacjiw obszarach wspólnej z sąsia�dami Polski historii i dziedzictwakulturowego, co pozwala sku�tecznie realizować cele, sprzy�

jające integracji i pojednaniunarodów Europy Środkoweji Wschodniej.

Młodzi wolontariusze z trzechsąsiednich krajów poznająślady wspólnej historii i kulturyna terenach pogranicza, doku�mentując bogate zbiory i prze�prowadzając renowację obiek�tów, przyczyniając się bezpośred�nio do zachowania świadectwjakości życia i rozwoju poprzed�nich pokoleń.

„Chętnych do udziału wprojekcie było dużo więcej, niżmiejsc. Musieliśmy wybierać.Głównie to młodzież, którauczestniczyła już we wcześ�niejszych projektach, ale makorzenie polskie”, – mówi Zdzis�ław Szymański, wiceprezes To�warzystwa.

Wolontariusze pod okiemkustoszy inwentaryzowali ekspo�naty w skansenie, mierzyli starechaty, sprzątali w magazy�nach. „To świetna przygoda,a ile się przy okazji nauczyliśmy”– chwali się dziewiętnastoletniArtiom Ilkewicz z Ukrainy, któryjest studentem filologii ukraińsko�polskiej na Uniwersytecie w Ży�tomierzu. On nie może się na�dziwić, że w Polsce zachowałosię tyle starych rzeczy. „Najbar�dziej podoba mi się to, że każdyeksponat mogę wziąć do ręki,pokręcić nim, zapytać, do cze�go służył. Są tu ciekawe narzę�dzia stolarskie, kowalskie. NaUkrainie takich nie widziałem,”– opowiada.

Przeglądając, młodzi spisywalinumery, układali eksponaty wodpowiednich stosach. Potemto wszystko zostanie przewie�zione do nowych magazynówmuzeum. Rafał Juszko, studenthistorii na Uniwersytecie Zielo�nogórskim (Polska), pracowałprzy inwentaryzacji starychstrojów ludowych.�„Gdyby miktoś wcześniej powiedział, że to

może być ciekawe, nigdy bymnie uwierzył!”

Halszka Linkowska z Niemiec,po konserwacji zabytków wszkole budowlanej: „To, co robimytutaj, to coś innego, niż naukaw klasie. Zresztą, siedząc przykomputerze, nie poznałabymtak ciekawych ludzi.” „Pracujemy,ale poznajemy siebie nawza�jem”, � dodaje Rafał Juszko.

Tak w czasie wspólnej pracyi zabaw nawiązywała sięprzyjaźń pomiędzy uczestnika�mi projektu. Już po kilku dniachokazało się, że bariera języko�wa jest do pokonania dla przy�jaciół.

Ta aktywność społecznamłodych Ukraińców, Polakówi Niemców znajduje szczególneuznanie społeczności lokalnych,z którymi wolontariusze mielicodzienną szansę spotykać sięnie tylko w czasie pracy w Mu�zeum. Organizatorzy zapewniliróżne formy aktywnego wypo�czynku: wycieczki, współza�wodnictwo sportowe, zajęciana pływalni, spotkania z miesz�kańcami, edukacyjne ścieżkiprzyrodnicze, warsztaty artys�tyczne. Wesołą zabawą okazałysię zawody w kręgielni, gdziezwyciężył Eugeniusz Wołyńczuk(Ukraina). Jazda konna byławielką niespodzianką orazatrakcją.

Spotkania ze środowiskamimniejszości narodowych w Pol�sce: ukraińskiej i niemieckiejsprzyjały przełamywaniu stere�otypów i poznawaniu historii.

Uczestnicy projektu braliczynny udział w imprezach,związanych z Dniami ZielonejGóry, które odbyły się w dniach6�14 września br. Zapoznali sięz ludowymi tradycjami wino�brania. Międzynarodowy Festi�wal Piosenki Rosyjskiej w Zielo�nej Górze jest bardzo znanypoza krajem. Żeby wziąć udziałw imprezie, przyjechały zespołyz całego świata. Organizatorzyumożliwili nam poznanie kulturysąsiedniego kraju.

Serdeczna atmosfera, któratowarzyszyła wspólnemu poby�towi przez cały czas trwaniaprojektu, była efektem cieka�wego programu i trafnego do�boru młodzieży.

Projekt zakończył się 17września wspólnym ogniskiemi zaplanowaniem dalszej współ�pracy zaprzyjaźnionych organi�zacji na rzecz ochrony europej�skiego dziedzictwa kulturowego.

Żytomierski Obwodowy Zwią�zek Polaków na Ukrainie składapodziękowania Fundacji „Pamięć�Odpowiedzialność�Przyszłość”oraz Fundacji im. Stefana Bato�rego za sfinansowanie projektu.

Serdecznie dziękujemy wo�lontariuszom z Żytomierza: Ro�manowi Czernickiemu, Euge�niuszowi Wołyńczukowi, WasylowiSłowińskiemu, Artemowi Ilkiewi�czowi, Witalijowi Bachuryńskiemu.

Dziękujemy Romanowi Pi�wowarskiemu, wiceprezesowiStowarzyszenia Młodzieży Polskiejw Żytomierzu, za zorganizo�wanie wycieczki w Warszawie.

Kierujemy gorące podzię�kowania na ręce SzanownegoPana Zdzisława Szymańskiego,Wiceprezesa RegionalnegoTowarzystwa Polsko�Niemiec�kiego w Zielonej Górze za wzo�rowe przygotowanie i realizacjępolsko�niemiecko�ukraińskiegoprojektu „Razem w Europie”.

Ku Europie! Razem! Razem!RAZEM W EUROPIE� projekt polsko�niemiecko�ukraiński

GENNADIJ POLLETAJEW tekstzdjęcia archiwum

W 2003 roku ukazało sięwydanie popularno�naukowept. „Nowy Zawód” autorstwaznanych w obwodzie krajo�znawców Włodzimierza Deni�sewicza i Władysława Ksiukow�skiego. Od 2005 roku trwałapraca nad tłumaczeniem książ�ki na język polski. W 2008 rokudzięki pracy Polskiego Towa�

Po uroczystym przywitaniugłos zabrali autorzy – pan Wła�dysław Ksiukowski (dyrektorTechnikum Budowlanego w Ży�tomierzu) oraz WłodzimierzDenisewycz (nauczyciel historiiw szkole miejskiej). Autorzymówili o pracy, która zostaławykonana przed napisaniemtej książki – poszukiwanie mate�riałów, praca w archiwum, wy�wiady z mieszkańcami wsi,wybór zdjęć archiwalnych.

Do wszystkich obecnychzwrócił się Konsul Generalny RPw Łucku pan Tomasz Janik:„Jestem pod dużym wrażeniemtego zaangażowania i emocji,czego świadkiem tutaj zosta�łem. Historycy mają możliwośćczerpania sporej ilości informa�cji z takich wydań, które opisująhistorię naszych małych Ojczyzn.Niech wasza praca zawsze

Książka o wsi polskiejna Żytomierszczyźnie

NOWY ZAWÓD

Władysław Ksiukowski

rzystwa Naukowego w Żytomie�rzu oraz pomocy finansowejKonsulatu Generalnego RP wŁucku „Nowy Zawód” zostałwydany w wersji polskojęzycznej.

Prezentacja książki odbyłasię w Nowym Zawodzie i rozpo�częła się od Mszy św. w kościelep. w. Niepokalanego PoczęciaNajświętszej Marii Panny. Mszęodprawiał ksiądz proboszczAdam Bogusz.

Uczestnicy i goście prezen�tacji – naukowcy z Żytomierza,przedstawiciele władz powiatui obwodu, nauczyciele historiirejonu czerwonoarmiejskiegooraz mieszkańcy wsi, uczniowiei nauczyciele szkoły miejskiej –zebrali się w auli szkoły pod�stawowej w Nowym Zawodzie.

Moderatorem prezentacjibył doc. dr Sergiusz Rudnicki,który był inicjatorem powstaniawersji polskojęzycznej książkio znanej wsi polskiej. Obecnychprzywitali przedstawiciele władzpowiatowych – Leonid Fesenko– zastępca przewodniczącegoAdministracji powiatowej orazpan Wiktor Gałuszczyński – prze�wodniczący Rady powiatowej.

Włodzimierz Denisewicz

będzie potrzebna i pożytecznadla ludzi.”

Swoje opinie i uwagi na te�mat książki przedstawili nau�kowcy i krajoznawcy – doc. drMaja Łutaj, mgr Gennadij Ma�chorin z Uniwersytetu Państwo�wego w Żytomierzu, krajoznaw�ca Włodzimierz Dawidiuk –nauczyciel historii w szkole wewsi Oczeretianka rejonu czer�wonoarmiejskiego, Stefan Kuriata– prezes Stowarzyszenia Polakówim. Jana Pawła II w Dowbyszu,Jurij Laszenko – dyrektor szkoływ Nowym Zawodzie, SwietłanaSłastuchina – z żytomierskiejAdministracji Obwodowej.

Najbardziej wzruszającymbyło wystąpienie mieszkankiwsi pani Adeli Kuczyńskiej.

KGKGKGKGKG

Czerniowiecka Rada Ob�wodowa oraz Uniwersytet War�szawski w ramach programu„Pomoc rozwojowa” otrzymałygrand Ministerstwa SprawZagranicznych RP na realizacjęwspólnego projektu polsko�ukraińskiego. Projekt przewidu�je, między innymi, wspólne ba�dania na terenie Polski i Buko�winy, organizację warsztatów,seminariów, konferencji dlaspecjalistów w zakresie rolnic�

twa i gospodarki wodnej. Projektbędzie realizowany do końcaroku bieżącego i ma na celuwpieranie współpracy pomiędzyspecjalistami w zakresie rolnict�wa, gleboznawstwa i gospodarkiwodnej z Polski i Ukrainy. W ra�mach projektu delegacja ob�wodu czerniowieckiego już od�wiedziła Polskę, natomiast Pola�cy przygotowują się obecnie dorewizyty na Bukowinie. (IM)

POLSCY I UKRAIŃSCY SPECJALIŚCIZ DZIEDZINY ROLNICTWA I GOSPODARKIWODNEJ ZACIEŚNIAJĄ WSPÓŁPRACĘ

Page 6: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

629 września 2008 * Kurier Galicyjski

Irena Masalska tekstzdjęcia archiwum prywatne

Wrześniowe popołudnie,w Szkole Średniej nr 24 im. MariiKonopnickiej we Lwowie trwająlekcje. Wchodzę na drugie pię�tro, gdzie się mieści pracowniafizyczna. Choć szkoła była kie�dyś w innym budynku, to od 50lat fizyki i astronomii uczy tu PaniBOGUMIŁA KUNICA, która w tymroku szkolnym obchodzi 50�lecie pracy pedagogicznej.

� Pani Bogumiło, w imieniucałego zespołu redakcyjnegoi swoim własnym, jako Paniuczennica, gratuluję 50 lat pra�cy pedagogicznej – w tej samejszkole. Proszę opowiedzieć,jakie były początki.

� Tak, pracuję cały czas w tejsamej szkole. Dziękuję za gratu�lacje i pamięć. Przyszłam doszkoły we wrześniu 1958 roku

jako panna, po ukończeniufizyki w Wyższej Szkole Peda�gogicznej we Lwowie. Najpierwuczyłam matematyki, potemzaczęłam uczyć fizyki – i już przyniej zostałam. Początkowomiałam problem z językiem,ponieważ polszczyznę wynios�łam jedynie z domu, nie cho�dziłam do szkoły z polskimjęzykiem nauczania. Kilkakrot�nie jeździłam na kurs do War�szawy, dość prędko w tej dzie�dzinie stanęłam na nogi.Pierwsze lata na pewno byłytrudne. Miałam za wzór takichnauczycieli, jak Jarosława Fi�gol, Helena Hnatyszak, JanJacyszyn. Byli dla mnie przykła�dem we wszystkim, w tym, jaknależy t raktować uczniówi swoją pracę, pomagali. Zaw�sze też służyli dobrą radą.Dobrze mi się współpracowałoz panią Różą Zaprudzką, z wie�loma innymi pedagogami,których nazwisk trudno dziśzliczyć.

� A jak się pracowało i pra�cuje z uczniami?

� Dzieci są zawsze miłe i sym�patyczne. W klasie piątej mająjedne problemy, przed maturą– już zgoła inne. Byłam wycho�wawcą pięciu klas. Dzieci przy�chodziły do mnie w piątejklasie, potem – w ósmej lubdziewiątej – dołączały do nichabsolwenci szkoły nr 10, któraprzez wiele lat była szkołą pod�stawową. Po maturze dzieciwychodziły w świat. Było różnie.Jednak, fizyki uczyłam zawszew języku polskim. Nasi absol�wenci nieraz zdawali na Poli�technikę Lwowską i na egzami�nach była fizyka. Kiedyś ten

„LUBIĘ DZIECI, A ONE – MNIE”przedmiot był bardziej szano�wany, niż obecnie. Fizykę zda�wało się na maturze, na egza�minach wstępnych. Wiem, żenasi absolwenci nie pobieralikorepetycji. Miałam olbrzymiąsatysfakcję, gdy moi uczniowiezdawali fizykę na „4” i „5”.

Czwórkę darowałam tym,którzy mieli kłopoty ze zrozu�mieniem poleceń w językuinnym, niż polski.

� 50 lat – to okres niemały,z pewnością, ma Pani, co wspo�minać.

� Ze swoimi wychowankamimam stały kontakt. Spotyka�łam się z nimi 5, 10, 15, 25 lat pomaturze. Przychodzili z przyjem�nością. Gdy spotykali się zemną i innymi nauczycielami, totak, jakby spotykali się ze swojąmłodością. Śledzę losy swoichwychowanków, cieszę się, gdyim się dobrze układa w życiuzawodowym i osobistym.

� Pani uczy chyba już nawetwnuki niektórych absolwentów?

� Tak, najpierw uczyłamtych, którzy mogliby być moimidziećmi, a ostatnio zdali matu�rę wnukowie moich pierwszychuczniów...

� Niektórzy absolwenci ob�rali tę samą drogę, co Pani...

� Tak. Wicedyrektorem na�szej szkoły jest Anna Mielnik,która była moją uczennicąi poszła w moje ślady, kończącstudia na Wydziale Fizyki Uni�wersytetu Lwowskiego. Pracujewspaniale, jest moją dobrąkoleżanką po fachu, cieszę się,że współpracuje ze mną. W tymroku maturę w naszej szkolezdała jej córka.

� Pani była też dyrektoremtej szkoły.

� Tak, dyrektorowałam w la�tach 1991 –1998, kiedy w naszympaństwie zachodziły zmianydemokratyczne. Przyszła decy�zja, że dyrektorem szkoły możezostać osoba, która zna pla�cówkę i jej realia, a poza tym –nigdy nie była członkiem partii.Padło na mnie. W czasie mojejkadencji odbyło się poświęce�nie szkoły, nadano jej imię MariiKonopnickiej, w roku 1994 ob�chodziliśmy 50�lecie szkoły,wydano folder i książkę. Mamodczucie, że swe życie przeży�łam dobrze i z pożytkiem dlainnych. Przyszłam tutaj jakopanna, potem wyszłam za mążza kolegę z roku, przeżyliśmy jużrazem prawie 50 lat. Mamycórkę i wnuka.

� Czy Pani utrzymuje kontaktz placówkami edukacyjnymiw Polsce?

� Tak, współpracowaliśmy wlatach 90. ze szkołą we Wroc�ławiu, oni przyjeżdżali do nas,

my – do nich. Współpracujemyz Centrum Młodzieży im. draHenryka Jordana w Krakowie,tam też jest liceum, z którymjesteśmy zaprzyjaźnieni. Wspo�magają nas pomocami dydak�tycznymi, przekazują różneplakaty. Korzystam teraz z pod�ręcznika „Fizyka i astronomia”,wydanego w Polsce. Układplanet na całym świecie jestwszak taki sam, a nazwiskoKopernik brzmi tak samo popolsku, rosyjsku i ukraińsku.

� Co Pani lubi robić pozaszkołą?

� Dużo czytam – książki, cza�sopisma. Czytam o miłości, boo miłość do matki, do drugiegoczłowieka, do kobiety opierasię wszystko – nawet fizyka.Lubię podróże. W czasachsowieckich byłam – z uczniamii bez nich – w Moskwie, Sankt�Petersburgu, Odessie, Jałcie,Brześciu, Mińsku, Wilnie. Pa�miętam, jak pojechaliśmy z kla�są, w której się uczyła JadwigaPechaty, właśnie do Wilna.Uczniów było dwunastu i byłamz nimi sama. Jedna z uczennicmiała w nocy gorączkę 40stopni. Przeżyłam szok. Dobrze,że mieszkaliśmy niedalekojednostki wojskowej, a tam byłpunkt medyczny. Od tamtejpory postanowiłam, że nigdyjuż nie będę wyjeżdżała z dzieć�mi sama. Jeśli chodzi o czasydemokratyczne, lata 90., tomogę powiedzieć, że zwiedzi�łam praktycznie całą Polskę.Gdzieś byłam służbowo, gdzieś– prywatnie. Byłam w Warsza�wie, Białymstoku, Gdańsku,Wrocławiu, Bydgoszczy, wielo�krotnie – w Krakowie. Kiedyśmarzyłam o tym, żeby poje�chać do Paryża, a byłam wtedy

uczennicą. Mi się zdawało, żeta podróż jest tak samo nieosią�galna dla mnie, jak Jowisz. PanBóg sprawił, że dzięki panu An�toniemu Weyssenhoffowi z Cent�rum Młodzieży w Krakowiebyłam w Paryżu – w 1998 roku.

� Czego Pani życzyłaby tymmłodym ludziom, którzy zech�cą wybrać zawód nauczyciela,a zwłaszcza – nauczyciela fizyki.

� Po 50 latach pracy nadaluważam, że zawód nauczy�ciela nie jest łatwy. Jest takieprzekleństwo: „Obyś cudzedzieci uczył.” Jest w tym trochę

prawdy. Jeśli ktoś ma powo�łanie do bycia nauczycielem,to w jego genach jest miłośćdo dzieci. Ta miłość jest wemnie, lubię dzieci, a one, tak toodczuwam, lubią mnie. Pracanauczyciela jest przez naszepaństwo niedoceniana. Jestemnauczycielem�metodystą, tojest kategoria najwyższa. Jes�tem optymistką, choć zdrowiejuż nie to, co za młodu. Jestembardzo wdzięczna moim kole�żankom w pracy, że świetniezorganizowały obchody 70.rocznicy moich urodzin, a jawtedy byłam świeżo po wyjściuze szpitala.

� Wśród koleżanek ma Paniteż swoje uczennice?

� Tak, oprócz Anny Mielnik,o której wspomniałam, to takżedyrektor Łucja Kowalska, ang�listka Krystyna Fedorowska,polonistka Wioletta Ilczuk, nau�czycielka klas początkowychWeronika Apriłaszwili...

� Dziękuję serdecznie za roz�mowę, w imieniu redakcji życzęwiele zdrowia, a także wszelkiejpomyślności w życiu zawodo�wym i osobistym. Sto lat!

Mówią nauczyciele z polskiejIRENA MASALSKA tekstMARIA BASZA zdjęcia

Szkoła Średnia nr 24 im. Ma�rii Konopnickiej. Właśnie skoń�czyła się lekcja, na korytarzachjest gwarno i ludno. Udaję się dopracowni języka angielskiego,gdzie czeka już na mnie paniKRYSTYNA FEDOROWSKA. Wszyst�ko tu wskazuje na to, że jest to„wysepka angielska”, bo wszę�dzie są angielskie podręczniki,napisy, słowniki... Oczywiście,rozmowę dla „Kuriera Galicyj�skiego” przeprowadzamy w ję�zyku polskim...

� Pani Krystyno, gratuluję 35�lecia pracy pedagogicznej�w imieniu naszej redakcji i swo�im własnym, jako była wycho�wanka. Proszę opowiedzieć,jakie były początki. Wiem, żePani pracuje cały czas tu.

� Początki były bardzo pros�te, bo kończyłam tę szkołę i postudiach na UniwersytecieLwowskim zostałam zaproszonado pracy tu. Oficjalnie jestemzatrudniona od 15 sierpnia 1973roku. Cały czas była praca zdziećmi, z uczniami, obserwo�wanie ich dorastania. Nie mamjeszcze tu wnuków moichpierwszych wychowanków, alepracuję z ich dziećmi. Odczu�wam, że czas mija, widzę teraz,że udało się coś osiągnąć,wypracować...

� Wobec tego, czy możePani opowiedzieć o sukce�sach? Co Pani uważa za nie?

� Sprawa sukcesu jest bardzoindywidualna. Dla mnie wymia�rem sukcesu w pracy jest jej

systematyczność, rzetelność,sumienność dnia codziennego.Teraz każdy biegnie po osiąg�nięcia i nie bardzo się zastana�wia nad tym, jak przebiegapraca. Owszem, imponują midobre wyniki, końcowy sukces,ale bardzo się cieszę z pracycodziennej, systematycznej.Lubię przychodzić do szkoły,uczyć. Imponuje mi, kiedyproces kształcenia przebiegabez zakłóceń, gładko, bezkwarantanny. Wakacje – owszem,ale kwarantanna nam bardzoprzeszkadza, bo nie nadążamyz opanowaniem programu.Sukcesem jest także to, że przez35 lat opuściłam bardzo małodni w pracy, bardzo rzadkobyłam na zwolnieniu lekarskim.Urodziłam córkę, ale byłamtylko na urlopie macierzyńskimprzed i po porodzie. Z córkązostawała moja śp. Mama.

� Wiem, że Pani była takżewychowawcą, ot, choćby wmojej klasie.

� Tak, sukcesem jest równieżto, że doprowadziłam do ma�tury cztery klasy, nie było przytym żadnych przerw. Były tomatury w latach 1982, 1990,1998 i 2006. Klasy były różne,jedna do drugiej niepodobne.Nawet matka ma dzieci, którejakoś tam się różnią. Na począt�ku, owszem, nie wiedziałamwszystkiego, bardzo się starałam.Z upływem lat zaczęłam nabie�

Ze swoimi wychowankami mam stały kontakt.Gdy spotykali się ze mną i innymi nauczycielami,to tak, jakby spotykali się ze swoją młodością.

Sprawa sukcesu jestbardzo indywidualna.Dla mnie wymiaremsukcesu w pracy jestjej systematyczność,rzetelność, sumiennośćdnia codziennego.

KGKGKGKGKG

Page 7: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

7Kurier Galicyjski * 29 września 2008szkoły we Lwowie

rać doświadczenia i pewności.Najlepiej praca wyglądała w„drugiej” i „trzeciej” mojej kla�sie. Nie mogę powiedzieć, żepraca z „pierwszą” i „czwartą”wypadła źle – po prostu czaszmienia charakter pracy, po�dejście do młodzieży. To jestmoja bardzo subiektywna oce�

na, może były inne warunki,także zewnętrzne.

� A sukcesy takie strictepedagogiczne?

� Może to, że w przypad�ku uczniów zdolnych i praco�witych – w naszej szkole z pol�skim językiem nauczania – niema wielkiej różnicy między nimia uczniami szkół, w którychjęzyk angielski jest wykładanyw poszerzonym wymiarzegodzin, szkół, które są specja�listyczne. Co roku mam jednego�dwu olimpijczyków, z całą pew�nością, było to z 40 osób. Rę�czę, że w ostatnich 10 latachbyło tych olimpijczyków dwu�dziestu.

� W oparciu o jakie podrę�czniki Pani pracuje?

� Wszystkie podręczniki, z któ�rych korzystamy, są wydane wAnglii. Dziękuję bardzo rodzi�com, którzy rozumieją potrzebędnia dzisiejszego. Podręczniki,wydane na Ukrainie, nie mająkaset ani CD, są „nieme”. Au�tentyczne podręczniki mająkasety i CD oraz zeszyty ćwiczeń.Odpowiadają wszystkim wy�

maganiom i normom europej�skiego opisu językowego. Uczeńpowinien wiedzieć, na jakimpoziomie Europejskiego OpisuBiegłości Językowej on jest. Jesttaka zasada, że po szkolepoczątkowej powinien byćpoziom A1, po podstawowej –A2, po maturze – B1+, o ile niejest to szkoła specjalistyczna,z pogłębionym nauczaniemjęzyka angielskiego. Te pod�ręczniki są dobre pod tymwzględem, że są oparte o pew�ne wymagania i każdy przygo�towuje do pewnych egzaminów.Polska też ma takie pomoce,

tylko jest w tej dziedzinie o krokdo przodu. W Polsce się korzystaz podręczników angielskich,które są dostosowane do rea�liów kulturowych i mentalnościEuropejczyków. W tych pod�ręcznikach, które są nabywanena Ukrainie, wszystkie polece�nia są w języku angielskim.

Jeżeli uczeń będzie zdawał naterenie Ukrainy egzamin mię�dzynarodowy, to wszystkiepolecenia będzie miał w językuangielskim. Trzeba się też bę�dzie wykazać umiejętnościązrozumienia polecenia. Podob�

no Polska sobie wywalczyła to,że polecenia są w języku pol�skim.

� Jakie są owoce Pani pracywychowawczej?

� Najcenniejszym z nich byłochyba to, co przeżyłam w trak�cie niedawnego spotkaniaz moimi wychowankami, ab�solwentami 1998 roku. Mogępowiedzieć, że odpowiada tomojej naturze i pewnym marze�niom. Z okazji 10�lecia zdaniamatury otrzymałam od moichbyłych wychowanków pamiąt�kowy dyplom w wersji papiero�wej oraz pięknie wykonanej

pracy grawerskiej, zamówionejprzez nich w Warszawie. Bardzomnie to wzruszyło. Uczę terazdzieci moich byłych uczniów. Toprzyjemność, satysfakcja, aleteż wysoka poprzeczka.

� Czy ktoś z Pani uczniówposzedł w Pani ślady i zostałanglistą?

� Nie mogę powiedzieć, żetych moich uczniów było dużo,nawet przez 35 lat. Moja uczen�nica, Beata Fedorcio, którazdawała maturę w latach 80.,została anglistką, teraz jestw Toronto. Nie więcej, niż 10 lattemu, Anna Dzisiak dostała siętu na anglistykę na Uniwersy�tecie im. I. Franki, ale potem sięprzeniosła do Koledżu Języko�wego w Przemyślu, nie wiem,co teraz robi. Wielką niespo�dzianką natomiast stało się to,że mój uczeń, Arnold Nikoniec,został w tym roku studentemI roku filologii angielskiej naUniwersytecie Lwowskim. Jestto chłopak bardzo inteligentny,uczyłam jego mamę, MartęZubiej.

� Z pewnością ma Pani ja�kieś hobby?

� Język angielski towarzyszymi przez cały czas i cały dzień,trudno mi jest powiedzieć, czyto praca, czy to hobby, czy teżjedno i drugie. Bardzo lubięobcować z naturą, pracować

na działce. Z jed�nej strony, zaspo�kajam swą po�trzebę wycisze�nia się, z drugiej �mam przyjem�ność, że zmieniampracę z umysło�wej na fizyczną.Lubię pływać,czasem rano cho�dzę do Aqua�parku i pływamtam dla zdrowia.

� A jakie Panima marzenia?

� Myślę o tym,żeby, żyć, praco�wać. Na pewnojakoś sama zro�zumiem, kiedytrzeba będzieodejść na eme�ryturę. Teraz czuję,

że chciałabym trochę popra�cować, ale trudno mi jest po�wiedzieć, czy to będzie rok,dwa czy trzy. Nie będę mogłapracować, kiedy odczuję, żejuż nie chcę. Lubię swoją pracę,więc tu jestem. Nie sztukauczyć, sztuką jest zostawić posobie następcę. Dobrze bybyło, żeby przyszedł tu ktoś taki,nauczyciel z prawdziwego zda�rzenia, z powołania i został natak długo, jak ja. Nie wszyscy,którzy kończą studia, po którychsię zostaje nauczycielem, pra�cują w tym zawodzie. Na razienie można tu pogodzić wyna�grodzenia i satysfakcji z pra�cy, bo wynagrodzenie nauczy�ciela nie jest wysokie. Są pew�ne rzeczy, których nie możnawymierzyć pieniędzmi, choćbytego upominku od uczniów...

� Pani Krystyno, życzę Paniwielu sukcesów zawodowych,pomyślności w życiu osobistymoraz spełnienia wszelkich ma�rzeń oraz wiele zdrowia.

„MARZĘ O TYM, ŻEBYZOSTAWIĆ PO SOBIE NASTĘPCĘ...”

Dobrze by było, żeby przyszedł tu ktoś taki, nau�czyciel z prawdziwego zdarzenia, z powołaniai został na tak długo, jak ja.

KGKGKGKGKG

AGNIESZKA TOTOWA (Słowacja)OLEG DENISENKO(Ukraina – Stanisławów)

„…Póki dorożka dorożką, a końkoniem, dyszel dyszlem, pókiwoda płynie w Wiśle, jak tutajwszysczy jesteście, zawszebędzie choćby jedna,choćbynie wiem jaka biedna:Zaczarowana dorożka,zaraczarowany dorożkarz,zaczarowany koń.”

45 studentów narodowościpolskiej, z różnych krajów Europy(Niemiec, Francji, Mołdawii,Węgier, Białorusi, Ukrainy, Łotwy,Czarnogóry i Słowacji) spotkałosię w Krakowie, na początkusierpnia, w jednym celu � dowie�

dzieć się jak najwięcej o Polsce.To byli młodzi ludzie, którzymieszkają na Kresach Wschod�nich, albo ci, którzy urodzili sięw Polsce, ale z tego czy innegopowodu zamieszkali w Niem�czech, we Francji, na Węg�rzech, na Słowacji.

Poznaliśmy wykładowcówUniwersytetu Jagellońskiego,z którymi spotykaliśmy sięcodziennie na wykładach. Byłyto wykłady nietypowe, bardzointeresujące: język polski, współ�czesna literatura polska, nowapolszczyzna, dziedzictwo kultu�rowe, historia Polski i dziejeKrakowa. Na jednym z wykła�dów oglądaliśmy piękny fim –„Wesele.”

Właśnie dzieje Krakowa po�mogły nam zrozumieć klimat„Duchowej stolicy Polski”,„Królewskiego miasta“, „Miastastu kościołów“... po prostumiasta „magicznego“. Po wy�kładach zwiedzaliśmy zachwy�cający Kraków sami, z mapą wrękach, albo z przewodnikami.

Pogoda dopisywała namprzez całe dwa tygodnie na�szego pobytu, więc mogliśmydoskonale pozwiedzać wszyst�kie znane i nieznane, tajemniczekąty miasta. Mieszkaliśmy podrugiej stronie Wisły, z widokiemna Wawel, dawną siedzibęksiążąt i królów. Do zespołuzamkowego należy też KatedraWawelska, w której koronowalisię prawie wszyscy nasi królowiei prawie wszyscy zostali tu po�chowani. Najważnejszym wy�darzeniom i świętom od roku1521 towarzyszy bicie DzwonuZygmunta, o którym istnejedużo legend. Jedna z nich opo�wiada, że dziewczyna, któradotknie serca dzwonu, niedłu�go wyjdzie za mąż i będzieszczęśliwa w miłości. Ale nietylko dziewczyny, dotykałydzwonu Zygmunta, chłopaki

również pragną być szczęśliwi.Pod zamkiem znajduje się

Smocza Jama, jaskinia, ukształ�towana przez wodę, z którąkojarzą się początki miasta.Kronika Polska mówi, że książęKrak postanowił zgładzić bes�tię. Jego synowie podrzucili dojaskini wypachaną siarką krowę(my słyszeliśmy o baranie –red,), gdy smok pożarł tę krowę,to pękł.

Najwięcej czasu spędzaliś�my na Starówce, zachwycającsię Sukiennicami i Ratuszem.Największym symbolem Krako�wa jest Kościół Mariacki. Z wyż�szej wieży do dziś co godzinę nawszystkie strony świata gra hej�nał. Kiedyś to było jego piosen�ką�alarmem, a także sygna�

łem do ot�warcia ranoi zamknięciaw i e czorembram miasta.

Chętniebłądzil iśmyu l i c z k a m imiasta, któ�re doprowa�dziły nas doBramy Flo�riańskiej i Bar�b a k a n u .Tam fascy�nowały nasobrazy au�torów ulicz�nych i mu�zeum Czar�t o r y s k i c h ,

gdzie są obrazy Leonarda daVinci i Rembrandta.

Dom Polonii z siedzibą w Kra�kowie zorganizował dla nas teżwyjazdy za miasto: do Piasko�wej Skały, do jaskini w Ojcowej,do Wieliczki. Byliśmy na kon�cercie Kasi Stępniak�Wilk, cho�dziliśmy do kina.

Wolne wieczory spędzaliśmyrazem na zabawach na StarymMieście, albo na cudownymKazimierzu, gdzie przyciągałynas liczne kawiarenki, knajpkii urocze zakątki, pełne młodzieży.Bawiliśmy się nie tylko w mieś�cie, ale też w ośrodku, w którymmieszkaliśmy. Nasze przyjaźniebudowaliśmy, przede wszystkim,wieczorami na wspólnych za�bawach, które organizowaliśmysami. Chyba najczęciej terazwspominamy Noc Piżamy, kiedytańczyliśmy w piżamkach i śpie�waliśmy polskie piosenki. Bywało,że zamiast kolacji był grill nadWisłą.

Do dziś jestem zdziwiona, jakdobrze rozumieliśmy się międzysobą, chociaż nasze kultury taksię różnią. Dzięki naszej polskiejkrwi rozumieliśmy się doskonale,zaprzyjaźniliśmy się, nawiązaliś�my kontakty w całej Europie.Mam nadzieję, że spotkamy sięznów!

Chciałabym podziękowaćDomowi Polonii w Krakowie zawspaniałe przyjęcie nas, za takifantastyczny pobyt, o którymmogłam tylko marzyć! DziękujęPani Opiekunce za codziennątroskę oraz Organizatorom Szko�ły Letniej. Dziękuję wykładowcomUniwersytetu Jagiellońskiego zabardzo ciekawe wykłady. Dzię�kuję także pracownikom ośrodkadla dzieci niewidomych w Kra�kowie, gdzie mieszkaliśmy.

Oleg Denisenko � to repre�zentant młodego „narybku”TKP im. Franciszka Karpińskiegoze Stanisławowa.

List do redakcji

SZKOŁA LETNIAW KRAKOWIE

Page 8: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

829 września 2008 * Kurier Galicyjski

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

Na Forum jest bardzo ciasno.Po prostu nie ma miejsca dlawydawców, zaś zwykłym od�wiedzającym trudno bez kata�logu znaleźć potrzebne wy�dawnictwo. Wydawcy i autorzyteż chodzą od stoiska do sto�iska, każdego interesuje, coprezentuje konkurent i jak ludziekupują jego książki, jakie książkimają największe powodzeniewśród czytelników.

Na Forum jest bardzo małowystawców zza granicy. Kilkawydawnictw z Rosji, Polski, Wiel�kiej Brytanii, Niemiec, Izraela.Z Polski było siedem wystaw�ców – „ABE. Marketing” i „ARSPolonia” z Warszawy, „InstytutKsiążki” z Krakowa, „KolegiumEuropy Wschodniej” z Wrocła�wia, REA z Konstancina – Jezior�nej i „L&L” z Gdańska. Na ichstoiskach było mało książek,tym bardziej najnowszych lubo Kresach, o Lwowie, historycz�nych, takich, które mogłyby za�interesować lwowskich Polaków.

Najbardziej zainteresowałonas stoisko „Kolegium EuropyWschodniej”, ale nie tyle podwzględem nowych książek, ilepod względem różnych inicja�tyw i programów specjalnych,które to kolegium organizuje

Lwów czyta

XV FORUM WYDAWCÓWForum wydawców zawsze było ważnym wydarzeniem w życiu kulturalnym naszego miasta. Takiewłaśnie było również jubileuszowe XV Forum. Lwowskie Targi Książki � to nie tylko prezentacja nowychwydań i nowych firm wydawniczych, nie tylko spotkania ze znanymi pisarzami, poetami, nie tylkomożliwość kupienia dobrej książki. To również zupełnie wyjątkowa atmosfera wydarzenia kulturalnego,na które przychodzą tysiące, a może i dziesiątki tysięcy ludzi inteligentnych, gdzie można spotkaćkolegów, wydawców, autorów, na którym nie ma ludzi z pustymi oczyma i niemiłym zuchwałymspojrzeniu, ludzi, którzy nie przeczytali przez ostatni rok żadnej książki. Na Forum przychodzą ludzieniekoniecznie o wysokim intelekcie, lecz na pewno inteligentni. Nie wszyscy mogą sobie pozwolićna zakup książki, która ich zainteresowała, ceny rosną każdego dnia. Nie widziałem jednak osób,które wychodziły bez zakupów.

Podczas prezentacji

dziewczyny. Tłumaczą, że Polacygremialnie poszli zwiedzać Lwów.Przy niemieckim stoisku dużoludzi, jest wesoło, widzę teżdziennikarzy z lwowskich gazet.Okazuje się, że Niemcy wszyst�kim nalewają szampana, bezżadnych ograniczeń. Pijemy,rozmawiamy o różnych spra�wach, związanych z Forum.

Przy rosyjskim stoisku pusto.Nikt nie ogląda i nie kupuje ksią�żek rosyjskich. Dziewczyny mówią,że tak nie jest przez cały dzień.Ludzie bardzo się interesująksiążkami modnego i szerokoznanego pisarza WłodzimierzaSorokina, autora kilkudziesięciuksiążek o współczesnej Rosji. NaForum zostały przedstawioneprawie wszystkie jego książkii w tym również ostatnia po�wieść „Cukrowy Kreml”. Dnia 13września był organizowanywieczór autorski W. Sorokina, naktórym on czytał rozdziały z tejksiążki. Tymczasem pytam, czyjednak ludzie kupują książki

rosyjskie? Dziewczyny odpowia�dają, że kupują dość często.Bardzo popularni są następu�jący autorzy: Tatiana Tołstajai W. Sorokin, bestsellery DmitrijaBykowa, Zachara Prylepina. Z.Prylepin jest odkryciem literac�kim 2008, w Rosji jego książki sięrozchodzą błyskawicznie. Jeston laureatem nagrody „Bestsel�ler Narodowy 2008”.

Oczywiście, interesują naswydawnictwa lwowskie, noweksiążki o Lwowie. Z ogłoszonychwyników wiadomo, że najlep�

sze książki o Lwowie, to: „AnnoDomini – Roku Pańskiego: Ła�cińskie napisy Lwowa” (agencja„Piramida”), „Encyklopedia Lwo�wa”, (wydawnictwo „Litopys”),„Architektura Lwowa. Styl i czas”(wydawnictwo „Centrum Europy”),„Święty Bazyli Wielki w sztuceukraińskiej” (autor O. Sydor, wy�dawnictwo „Misjonarz”). Lwow�skie wydawnictwa, księgarnie iwydawcy prywatni stanowiąna Forum dość liczną grupę, ichogólna liczba stanowi 113. Napoczątku staramy się znaleźćna stoiskach wyróżnione wyda�nia. Książki „Anno Domini – RokuPańskiego” już nie ma. Nie ma jużteż II tomu „Encyklopedii Lwowa”,wszystkie prezentowane nastoisku egzemplarze zostaływykupione w pierwszym dniuForum. Jednak, nasi czytelnicy

mogą te książki kupić w księ�garniach.

„Legendy Starego Lwowa”Wśród dziennikarzy w cent�

rum prasowym podają nieofi�cjalnie ilość kupionych na Forumksiążek. Na pierwszym miejscubezkonkurencyjnie „Moskały�cia” Marii Marios z Kijowa.Autorka sama siedziała przystoisku i podpisywała książki.Dziennikarze mówią, że sprze�daje się 1000 książek dziennie.Szukamy też lwowskiego wy�dawnictwa „Apriori” pana JurijaNykołyszyna. On specjalnie zokazji rozpoczęcia Forum wydałnową książkę, która otrzymałaszeroki rozgłos we Lwowie jesz�cze przed jej pojawieniem sięna półkach. Jest to książka „Le�gendy starego Lwowa”. I nic wtym nie ma dziwnego. Wielulwowian oglądało programy wTelewizji Lwowskiej pod tytułem

„Legendy starego Lwowa”i bardzo wysoko je oceniło. IlkoŁemko, autor zarówno książki,jak też owych programów, zgo�dził się powiedzieć kilka słówdla naszego pisma.

�Niech Pan opowie, jakpowstała idea owych edycjii jak powstała książka „Legendystarego Lwowa”?

� Pewnego razu moja żonazapytała mnie, czy nie mógł�bym stworzyć cykl edycji o Lwo�wie. Zacząłem zbierać najcie�kawsze rzeczy o Lwowie: legendy,wydarzenia historyczne. Korzy�stałem z różnych źródeł: B. Zi�morowicz, D. Zubrzycki, I. Kry�piakiewicz. Korzystałem równieżz prac współczesnych history�ków, takich jak: Andrij Kozyckij,Stepan Biłostockij, Jurij Winny�czuk. Z tych wszystkich książek

wybrałem, według mnie, rze�czy najciekawsze i właśnie topokazywaliśmy w owych audy�cjach „Legendy starego Lwowa”.Program „Legendy staregoLwowa” został uznany za naj�lepszy w 2004 roku i otrzymałnagrodę „Teletriumf”. Dyrektorwydawnictwa „Apriori” dwalata temu spotkał się ze mnąi zaproponował wydanie książki.Początkowo się wahałem, aleniebawem się zgodziłem. Prze�robiłem scenariusze tych pro�gramów i w taki właśnie sposóbpowstała książka „Legendystarego Lwowa”.

� Czy jest w tej książce le�genda, którą Pan sam wymyślił?

� Niestety, nie ma, bo niepotrafię wymyślić legendy.Gdybym umiał, to bym z ra�dością wymyślił. Jestem jedy�nie zbieraczem legend. Ale,

i przy swoim stoisku prezentuje.Kolegium powstało w 2001 r.z inicjatywy Jana Nowaka –Jeziorańskiego. Cel kolegium –budowa pomostów międzynarodami dawnej Rzeczypos�politej, czyli między Polakami,Ukraińcami, Białorusinami, Lit�winami, a również tworzenieatmosfery zaufania między tyminarodami, odwołanie się dowspólnej historii i apel, wzywa�jący do budowy wspólnej te�raźniejszości. Z materiałów,przedstawionych przez Fundację,widać, że wiele uwagi poświę�ca się sytuacji na Białorusi i kon�taktom polsko – białoruskim,kontaktom z Ukrainą poświęcasię raczej mniej uwagi, leczmoże to tylko tak się wydaje napierwszy rzut oka.

Popołudnie drugiego dniaForum, piątek 12 września. Tłu�my ludzi. Przechodzimy od sto�iska do stoiska. Przy polskichstoiskach nie ma nikogo z wy�stawców z Polski, tylko lwowskie

Niemcy wszystkich częstują szampanem

Nowa książka wydawnictwa„Centrum Europy” „ArchitekturaLwowa. Czas i style” XIII�XXI w.

Ilko Łemko � autor książki„Legendy starego Lwowa”

gdy mowa o legendzie, to le�genda nie ma autora. Ją ktośwymyślił i wypuścił w świat.Niektóre legendy � to komplet�na bzdura. Przykładowo, legen�da o tym, że siostry klaryskichodziły do klasztoru bernardy�nów, rodziły tam dzieci, a póź�niej im na plecach robiły wycię�cia, mówiąc, że to aniołki,urodzone z Ducha Świętego.Przecież, to jest głupstwo, ale tojest legenda, która jest przeka�zywana z ust do ust. Więc,legendy żyją niezależnie odautorów.

� Jaka jest najnowsza legen�da współczesnego Lwowa?

� Jeżeli mówić o legendach,to w tej książce jest ich jedynie25�30%, a reszta – to prawdziwewydarzenia historyczne. Jesttaka straszna współczesna le�genda o domu na moście Kul�parkowskim. Z każdym, kto tammieszkał, działy się jakieś strasz�ne rzeczy. W chwili obecnej wtym domu nikt nie mieszka.Widziałem na własne oczy tendom, opuszczony i zaniedbany.

Książka o bardzo długiej nazwieJest już tradycją, że wydaw�

nictwo „Centrum Europy” (wy�dawca i dyrektor Sergij Frucht)przygotowuje na każde kolejneForum nowe książki o Lwowie.Tym razem było ich dwie.Pierwsza � to olbrzymia praca„Architektura Lwowa. Czas i style”pod redakcją doktora Jurija

Z ogłoszonych wyników wiadomo, że najlepszeksiążki o Lwowie, to: „Anno Domini – Roku Pań�skiego: Łacińskie napisy Lwowa” (agencja „Pira�mida”), „Encyklopedia Lwowa”, (wydawnictwo„Litopys”), „Architektura Lwowa. Czas style ” (wydaw�nictwo „Centrum Europy”), „Święty Bazyli Wielkiw sztuce ukraińskiej” (autor O. Sydor, wydaw�nictwo „Misjonarz”).

Page 9: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

9Kurier Galicyjski * 29 września 2008

Biriulowa. Tę pracę naukową,niemalże wyczerpującą w swo�jej dziedzinie, przygotowałzespół fachowców z WydziałuArchitektury Politechniki Lwow�skiej. Druga, bardziej popularna,ale niezwykle bogata w mate�riał faktyczny, została napisanaciekawie i zasługuje na to, byuznać ją za dzieło popularno�naukowe. Jest to książka o dłu�giej nazwie, tak długiej, jakhistoria naszego miasta „Lwow�skie ulice i kamienice, mury,zakamarki, przedmieścia i inneszczególności królewskiegostołecznego miasta Galicji”.Autor, Igor Melnyk, jest redak�torem naukowym wydawnic�twa „Centrum Europy” i redak�torem popularnego dwumie�sięcznika „Halicka Brama”. PanI. Melnyk udzielił wywiadu„Kurierowi Galicyjskiemu”. Mamynadzieję, że jego słowa zachę�cą naszych Czytelników dozapoznania się z tą ciekawąpracą.

� Proszę, niech Pan powiekilka słów o swojej książce.

� Myślę, że jest ona prologiemdo serii autorskiej: „Lwowskie ulice

I. Franko), wyznaczyłem, żeowej ulicy w tym czasie niebyło. Została wytyczona dopie�ro w 1905 r., więc I. Franko miałswoje pierwsze mieszkanie nieprzy ul. Doncowa, a przy ul. Fiła�

ale napisane językiem dostęp�nym dla zwykłego czytelnika.Encyklopedia nie omija tzw.tematów trudnych, autorzy nieboją się podejmować tematów,które były niegdyś zabronione,piszą o różnych „białych” lub„czarnych” plamach w historiimiasta. Strony Encyklopediiotwierają przed czytelnikiemLwów wielonarodowy, wielokul�turowy, wieloobrządkowy. Niepisze się o jednych kosztemdrugich. Dla Ukraińców, Pola�ków, Żydów, Ormian, Austria�ków, Rosjan – dla wszystkich jestgodne miejsce na łamach tegowydania. Redakcja planujedoprowadzić do końca (czylido litery „Я”) drukowaną wersjęukraińską, wydać wersję elek�troniczną, wersję w języku pol�skim, a może nawet niemiec�kim. To są plany na całe życiejednego człowieka! Nic teżdziwnego, że po zakończeniuedycji można będzie się spo�dziewać nie tylko na odznacze�nie na lwowskim Forum wydaw�ców, lecz również w skali ogól�noukraińskiej, a może i... W ra�mach Forum odbyła się prezen�tacja II tomu. Kilkaset szanowa�nych gości zebrało się w AuliGłównej Uniwersytetu Lwow�skiego. Wśród nich � radca Pre�zydenta Ukrainy Piotr Olijnyk,mer Lwowa Andrij Sadowyj,dyrektor Opery Lwowskiej TadejEder, grono profesorów Uniwer�sytetu na czele z dziekanemwydziału historycznego Roma�nem Szustem, wydawcy i autorzyEncyklopedii.

Redaktor naczelny Encyklo�pedii dr Andrij Kozycki powie�dział: „Kiedy rozpoczynaliśmypracę nad I tomem Encyklo�pedii, nie uświadamialiśmysobie ile na nas czeka trud�ności. Było dwie przyczyny dla

stworzenia Encyklopedii Lwowa.Pierwsza – to chęć zgromadze�nia wszystkich badań nauko�wych, dotyczących dawnegoLwowa, współczesnego życiaspołecznego, kulturalnego i ar�tystycznego Lwowa, umieszczeniew encyklopedii informacji osławnych ludziach Lwowa.Chodziło nie tylko o postaciehistoryczne, ale również o ludzi,którzy sławią nasze miastorównież w czasach dzisiejszych.Druga przyczyna – Encyklope�dia jest środkiem do populary�zacji naszego miasta. Jest stwo�rzona po to, by mieszkańcynaszego miasta zrozumieli, żemieszkają w nadzwyczajnymmieście. Jeżeli Czytelnik poprzeczytaniu Encyklopedii od�wiedzi muzea, zrobi coś dobre�go dla swego miasta, postarasię nie niszczyć zabytków histo�rycznych, wtedy, z pewnością,będziemy mogli powiedzieć,że Encyklopedia spełniła swojezadanie”.

Andrij Sadowyj – mer Lwo�wa: „Pewien historyk powiedziałmi, że, gdybyśmy prowadzilikronikę historii Lwowa, jak torobią w Kijowie, to nasze miastomiałoby już kilka tysięcy lat. Jestmi bardzo miło, że mamy takąEncyklopedię. Kolegom, którzydo mnie przyjeżdżają, z przy�jemnością wręczam I tom En�cyklopedii Lwowa. Gdy dzisiajoglądam II tom, jestem przeko�nany, że pójdziemy dalej.Wiem, że ma być pięć tomów,

ale myślę, że ich będzie dzie�sięć i więcej. Uważam, że na�leży poświęcić jeden tom Ency�klopedii znanym ludziom Lwowai my ze swej strony zrobimywszystko w tym kierunku. Jes�tem pełen podziwu dla tychludzi, którzy pracują nad Ency�klopedią. Życzę im sukcesówtwórczych i dziękuję im za ichpracę”.

Piotr Olijnyk – Radca Prezy�denta Ukrainy: „Każdy polityk,który pracuje w jakimś mieście

Roman Dejnega – historyklwowski: „Każda rozprawa nau�kowa wymaga sporo pracy i wy�siłku. Pracując nad „Encyklope�dią...”, zetknęliśmy się z proble�mem nadmiaru materiału, więcnie wszystko, co by się chciało,udało się w niej umieścić. Niemogliśmy zamieszczać dokład�nej informacji o każdej osobie,a zwłaszcza, jeżeli chodzi o cza�sy sowieckie.

Chciałbym pogratulowaćcałemu zespołowi autorów,życzyć im sukcesów twórczych.Wszyscy z niecierpliwością cze�kamy na ukazanie się kolejne�go tomu Encyklopedii.”

Stepan Dawymuka: „Mamw domu olbrzymią bibliotekę.Kiedy do moich rąk trafił I tomEncyklopedii, początkowo je�dynie przerzucałem w nim kartki,ale później przez całą nocczytałem wszystko po kolei. Jestto pierwsza encyklopedia naUkrainie, poświęconą jednemumiastu. Zespół, który tworzyłEncyklopedię, bardzo harmo�nijnie i organicznie stworzyłobraz Lwowa, który jest bardzoskomplikowany, ale jednocześ�nie jest wdzięcznym obiektembadań dla historyka. Życzęsukcesów!”

Roman Jaciw � prorektor Lwow�skiej Akademii Sztuk Pięknych:„Owa Encyklopedia pozwałanie tylko na poznawanie jakichśposzczególnych, ale całkiemna innych płaszczyznach po�znawać historię Lwowa, odbie�rać te czy inne wydarzenia,uważniej się przyjrzeć tej czyinnej postaci historycznej.Bardzo wielkie znaczenie maten fakt, że zespół autorski umie�ścił i podkreślił takie wydarze�nia, które wcześniej nie byłypostrzegane. W Encyklopediiwprowadzono dużo momentówinnowacyjnych. Umieszczonobardzo wiele imion, którychprzez dłuższy czas wcale niebrano pod uwagę i nie koja�rzono z historią Lwowa. Chcępodziękować całemu zespoło�wi, który bardzo fachowo wyko�nuje swoją pracę.”

Milicjanciteż będą czytali książki

Forum wydawców odwie�dziło, jak zawsze, wielu znanychgości, polityków, aktorów, pisa�rzy. Nie przyjechali PrezydentUkrainy W. Juszczenko, który byłna XIV Forum ani premier J. Tymo�szenko. Jednak, tradycyjnie byłobecny Minister Spraw Wew�nętrznych Jurij Łucenko. Tym ra�zem on nie tylko kupił mnóstwaksiążek do własnej biblioteki,lecz zawiadomił na konferencjiprasowej, że organizuje zakup ksią�żek dla bibliotek szkół wyższych,działających pod egidą Minister�stwa Spraw Wewnętrznych.Minister powiedział, że teraz mili�cjanci też będą czytali książki.

Wśród innych ciekawychinformacji, ogłoszonych naForum, warto zaznaczyć, żeUkraina została zaproszonajako gość honorowy na naj�większe Targi książki w Europie,na Targi w niemieckim Frankfur�cie w roku 2012. Dyrektor de�partamentu kultury i turystykiRady Miejskiej Andrij Sydorpowiedział, że na kolejnym XVIForum będzie oddzielne stoiskoRady Miejskiej Lwowa, na któ�rym będą wystawione wszystkienowe książki, poświęcone na�szemu miastu. Na zakończenieForum jego Prezydent, PaniAleksandra Kowal powiedziała:„Dla nas gośćmi VIP są ludzie,którzy umieją i lubią czytać”.

Autorka powieści „Moskałycia”Maria Marios

towa, która też przez jakiś czasnosiła nazwę Gliniańska. Wyjaś�niamy dla naszych czytelników,że to są ulice równoległe i żewspółczesna ul. Fiłatowa w la�tach 1827 – 1871 nosiła nazwęGliniańska, a później otrzymała

i kamienice”, gdzie bardziejdokładnie zostanie opisanakażda dzielnica lwowska. To jestszkic obrazu Lwowa, bo na 384stronach nie można opisaćcałego miasta. Do tej książkidołączyłem krótki wstęp his�toryczny, w którym przedsta�wiono jedynie najważniejszewydarzenia z historii miasta.

Myślę, że Lwów powstał owiele wcześniej, niż podająkroniki. Uważam, że za datępowstania Lwowa można uwa�żać 950 – 951 r., gdy na miejscutak zwanej bramy lwowskiej wmiędzyrzecu Dniestru i Bugu,między basenami dwóch mórzna szlakach handlowych pow�stała osada handlowa, jedno�cześnie z takimi miastami jakPrzemyśl, Halicz. Lwów rozwijałsię, a król Daniel Halicki już sprzy�jał dalszemu jego rozwojowi.

Również zwróciłem bardziejszczegółową uwagę na nie�które fakty kluczowe, którympoświęcono bardzo mało uwa�gi nawet w trzytomowej historiiLwowa, np. zajęcie Lwowa przezAustrię etc.

Starałem się pokazywaćzwykłe rzeczy od trochę innejstrony. Sporo uwagi poświę�ciłem okolicom Lwowa.

� Czy podczas pracy nad tąksiążką Pan odkrył cos nowegodla siebie?

� Gdy opracowywałem ma�teriały, dotyczące ul. Doncowa(dawna nazwa ul. Gliniańskiej)(uważano, że przy tej ulicy podnr 13, a kiedyś 11a, bo nr 13uznawano za nieszczęśliwy,miał swoje pierwsze mieszkanie

nazwę Żulińskiego, zaś ul. Don�cowa nazywała się Gliniańskaw latach 1905 – 1933, a późniejotrzymała nazwę Hołówka.

Cechą szczególną mojejksiążki jest to, że opisuję nie tylkodomy i kamienice, ale równieżlosy ludzi, którzy mieszkali w tychdomach. Dużo uwagi poświę�cam dzielnicy Nowy Świat, boobecnie tam mieszkam, a przedtym mieszkałem przy ul. Aka�demickiej.

„Encyklopedia Lwowa”i opinie o niej

Wielkim wydarzeniem naForum była prezentacja przezwydawnictwo „Litopys” II tomuwielotomowej „EncyklopediiLwowa”. Dyrektorowi wydaw�nictwa, panu Mychajłowi Ko�marnyckiemu, udało się zebraćnie tylko zespół fachowychautorów (jest ich około 200osób), lecz również stworzyćatmosferę twórczej pracy, gdykażdy pracował z entuzjazmemi rozumieniem tego, że bierzeudział w powstaniu dzieła,które nie ma sobie równych nietylko na Ukrainie, lecz również wcałej Europie Środkowej. Jestzaplanowane wydanie pięciutomów, natomiast, dla przykła�du, „Encyklopedia Krakowa”jest wydaniem jednotomo�wym. Ale ważna jest nie liczbatomów. Większość haseł zawie�ra nie tylko fachowo dobranąinformację, ale są one bardzodokładne i szczegółowe. Wwielu wypadkach są to nawetnie hasła encyklopedyczne,lecz małe rozprawy naukowe,

Igor Melnyk podpisuje swoją książkę

czy na jakimś terenie, ma zrobićcoś dla swego narodu. W 2002 r.razem z Wiaczesławem Kyry�łenką zapoczątkowaliśmy cent�rum twórczości Wasyla Stusa. Tobył mój obowiązek jako poli�tyka, który przyjechał z Galicji.Owe centrum pracuje, czegodowodem są nowe publikacje,zaprezentowane na Forum książ�kowym we Lwowie. Ale zapyta�łem siebie: co ja mam zrobićdla Lwowa? Zrozumiałem, żemuszę zrobić coś, co jest dale�

kie od polityki i nie jest związanez jakąkolwiek partią. Mam tozłożyć w darze dla przyszłychpokoleń. Więc, kiedy do mniepodszedł p. M. Komarnycki,omówiliśmy temat stworzeniaEncyklopedii i ja zrozumiałem„my to zrobimy”. Zrobiliśmy to wsposób demokratyczny, podpi�saliśmy wiele umów, wyznaczy�liśmy przedsiębiorstwo, które tobędzie finansowało. Wszystkoszło powoli, ale nareszcie ru�szyło. Robimy, to przede wszyst�kim, dla naszych dzieci, wnuków,a nie dla siebie.”

Tadej Eder – dyrektor OperyLwowskiej: „Uważam, że jestmało miast na Ukrainie i w Euro�pie, które mogłyby wydać takąencyklopedię, jak nasza. Tenfakt po raz kolejny potwierdza,że Lwowianie – to duża narodo�wość. We Lwowie zawsze miesz�kali ludzie różnych narodowości,różnych zawodów, odnajdywaliw tym mieście swój dom rodzin�ny, swoją ziemię. Wielu obco�krajowców, którzy przyjeżdżajądo Lwowa, jest zachwyconych,zszokowanych i nie wierzą oni,że w Europie istnieje tak wspa�niałe miasto.

Praca, którą wykonaliście,jest tytaniczna i jestem pełenpodziwu dla ludzi, którzy praco�wali nad tą Encyklopedią.Chciałbym życzyć, aby każdy znas kochał swoją ziemię, swojąulicę, swój dom, lwowian i po�wiedział: „Jesteśmy jednąwielką rodziną”.

Redaktor „Encyklopedii...”Myrosława Towkało

„Wielu obcokrajowców, którzy przyjeżdżają doLwowa, jest zachwyconych, zszokowanych i niewierzą oni, że w Europie istnieje tak wspaniałemiasto” (Tadej Eder)

i kupuje książki

Page 10: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

1029 września 2008 * Kurier Galicyjski

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

Pan dr hab. WłodzimierzOsadczy jest człowiekiem bar�dzo zajętym i dlatego bardzonieuchwytnym. Pełni niezwykleodpowiedzialną funkcję Kanc�lerza Europejskiego KolegiumPolskich i Ukraińskich Uniwersy�tetów. Kolegium ma swoją sie�dzibę w Lublinie i coraz częściejjest nazywane Polsko�UkraińskimUniwersytetem. Do powstaniatej placówki doszło dzięki odpo�wiednim porozumieniom nanajwyższym szczeblu państwo�wym, zawartym między prezy�dentami Rzeczypospolitej Polskieji Ukrainy. Działalność Kolegiumjest jednym z ważnych momen�tów nie tylko polsko�ukraińskiejwspółpracy i dialogu, lecz jednąze ścieżek integracyjnych Uk�rainy z Europą.

To, że na czele takiej insty�tucji stoi młody pan doktor ha�bilitowany (nie ma jeszczeczterdziestki), ukraiński nauko�wiec, mówi samo za siebieo jego osobistości i osiągnię�ciach naukowych. Pan Włodzi�mierz Osadczy urodził się weLwowie, gdzie ukończył studiahistoryczne na Uniwersytecieim. Iwana Franki. Rozprawę

doktorską przygotował i obroniłna Wydziale Nauk Humanis�tycznych Katolickiego Uniwer�sytetu Lubelskiego. Tematemrozprawy była „Płaszczyznawspółistnienia obrządków grec�kiego i łacińskiego Kościołakatolickiego w Galicji Wschod�niej po Concordii (1863�1914)”.

Owocem pracy naukowejdr. Włodzimierza Osadczego sądziesiątki, a może i setki artyku�łów naukowych i popularno�naukowych, jak również kapi�talne prace, mianowicie „Kościółi Cerkiew na wspólnej drodze.Concordia 1863” (Lublin 1999),„Polacy na Ukrainie dzisiaj.Informator” (cz. I Warszawa2000; cz. II Lublin�Warszawa2003), „Католицька Церквав Україні. Історичний нарис”(Луцьк�Lublin, 2001). W roku2007 w Lublinie w wydawnictwieUniwersytetu Marii Curie�Skło�dowskiej ujrzała świat jegonowa monumentalna mono�grafia „Święta Ruś. Rozwój i od�działywanie idei prawosławiaw Galicji.” Jest to rozprawahabilitacyjna. Zainteresowanianaukowe dr. hab. WłodzimierzaOsadczego nie ograniczają siętylko do historii Cerkwi, sprawteologicznych lub organizacyj�nych struktur kościelnych czycerkiewnych. Jego prace mająszerokie horyzonty – naświetlo�no w nich problemy polityczne,narodowościowe, dokonanogłębokiej analizy tekstów pra�sowych w owych czasach,działalności partii politycznych.Są w nich bardzo trafne cha�rakterystyki wielu znanych posta�ci – hierarchów kościelnych,polityków, dziennikarzy etc. Jest

Kanclerz W. Osadczy mówi

TORUJE DROGĘ DO EUROPY

Dr hab. Włodzimierz Osadczy z małżonką

w nich panorama życia GalicjiWschodniej. „Święta Ruś” obej�muje prawie 800 stron tekstunaukowego! W. Osadczego odwielu współczesnych naukow�ców ukraińskich i polskich różniten fakt, że on tak samo blisko,autentycznie, nie z przekazów inie z książek zna, odczuwa i ro�zumie historię, mentalność,

światopogląd Ukraińców, gre�kokatolików, prawosławnych,jak też Polaków, katolikówrzymskich. Dla niego oba naro�

dy, obydwa obrządki katolickie,również jak i prawosławie sączęścią nie tylko jego zainte�resowań naukowych, ale takżejego osobistego doświadcze�nia życiowego. Wszystko topomaga mu być bardzo obiek�tywnym, nie zaangażowanymtylko po jednej stronie, pomagabyć tolerancyjnym w swoichwywodach naukowych. Dotego należy też dodać praco�witość, intelekt i głęboką wiedzęfachową. Także niezwykłąenergię, dynamiczność. Zdążapracować w archiwach Lwowa,Kijowa, Lublina, Warszawy, Kra�kowa, Sankt�Petersburga, uczest�niczyć w Dniach Adama Mic�kiewicza na Krymie, w konferencjinaukowej w Chełmie. W paź�dzierniku, wspólnie z Uniwersy�tetem Łuckim, przygotowujebardzo poważną sesję nauko�wą w Łucku. Stale współpra�cuje i załatwia wiele spraw(nieraz uciążliwych, lecz po�trzebnych – o charakterze admi�nistracyjno�biurokratycznym)na uniwersytetach we Lwowie.Łucku, Kijowie, Lublinie, War�szawie.

To, co robi dziś kanclerz W.Osadczy, nie ma precedensuani w Polsce, ani na Ukrainie.Powołanie uniwersytetu mię�dzypaństwowego (wierzymy, żedo tego wkrótce dojdzie) – toogromne wezwanie dla niego

osobiście, na tym etapie życia– z pewnością, sprawa najważ�niejsza. Dr hab. WłodzimierzOsadczy robi to nie dla siebie,nie tylko dla siebie, ale dla dok�torantów z Ukrainy, dla wyborueuropejskiego Ukrainy (jakkol�wiek górnolotnie to zabrzmi).Jego prace naukowe są zau�ważalne w gronie specjalistówi w instytucjach naukowych.Dowodem na to jest uznanie„Świętej Rusi” za najlepsząksiążkę naukową 2007 roku –przez warszawski „PrzeglądWschodni”.

W jednym z ostatnich ciep�łych dni tej jesieni ujrzałemkrzepką postać doktora Osad�czego na rogu lwowskiegoRynku. Jak zawsze, gdzieś bar�dzo się spieszył, miał na głowiewiele spraw. Jednak, nie mógłodmówić udzielenia wywiadudla „Kuriera Galicyjskiego”. Wtrakcie rozmowy cały czas

dzwoniła jego komórka – byłpotrzebny różnym ludziom – odprofesorów do księży i dokto�rantów. Pan doktor wysokoocenił naszą gazetę i publi�kacje w niej, zwłaszcza doty�czące historii i dialogu polsko�ukraińskiego, podkreślił, żewspólne dziedzictwo trzebapielęgnować, doceniać i obiek�tywnie prezentować na ła�mach prasy. Udało się też dłużejporozmawiać.

� Otóż, „Święta Ruś” uzys�kała rozgłos nie tylko w Polsce,ale też u nas na Ukrainie. Pro�simy opowiedzieć o tej pracy.

� Temat badawczy rozpra�wy, odwołujący się do czasówmonarchii austro�węgierskiej,które wspominamy z nostalgią,w jakimś sensie nawiązuje teżdo tego, co obserwujemy obec�nie, gdy chodzi o świadomośćnarodową Ukraińców, o wybórgeopolityczny Ukrainy etc.Przede wszystkim, rozprawadotyczy wpływów Rosji, kontak�tów Galicji z Rosją na płaszczyź�nie bardzo subtelnej, bardzobliskiej każdej osobie, czyli świa�domości religijnej. Książka do�tyczy, przede wszystkim, wpływówprawosławia rosyjskiego w Ga�licji w okresie budzenia sięświadomości narodowej Ukra�ińców � Rusinów po 1848 roku.Apogeum tego zjawiska nastą�piło w czasie I wojny światowej.

Główna teza, która jest zawartaw książce, jest związana z tym,że świadomość tego, iż Cer�kiew unicka w Galicji a Cerkiewprawosławna w Rosji stanowiąpewną jedność, całość, towa�rzyszyła pewnej części Ukraiń�ców z tzw. obozu rusowfilskiego.Zawsze zwolennicy tego sposo�bu myślenia, tego sposobupojmowania własnej tożsamoś�ci byli obecni wśród inteligencji,wśród elit ruskich w Galicji. Wczasie pierwszej wojny światowejw Galicji próbowano przemo�cą wprowadzać prawosławierosyjskie. Znajdowało to zrozu�mienie i szczerą sympatięczęści inteligencji, wywodzącejsię, przede wszystkim, z kręgówklerykalnych Galicji. Budzi topewne kontrowersje, nieporo�zumienia, gdy chodzi o stere�otypowe pojmowanie własnejhistorii i o pewne kanony, obo�wiązujące w tej chwili – w spoj�rzeniu na historię Ukrainy, nahistorię Galicji.

Jednocześnie trzeba sięliczyć z faktami, z tym, co było,co jest. Pamiętamy mapę Ukrainypo ostatnich wyborach prezy�denckich, podzieloną na częśćpomarańczową i niebieską.Część niebieska – to nie tylko

spuścizna homo sowieticus,spuścizna pewnych wypaczeńczasów komunistycznych. Jestto też pewien wybór geopoli�tyczny, pewna świadomośćprzynależności do wielkiej cy�wilizacji panruskiej, która do�tychczas pokutuje u pewnejczęści ludności Ukrainy.

� Właśnie, podczas, gdy nanaszych terenach większośćpopiera Gruzję, jako stronękonfliktu gruzińsko�rosyjskiego,Wiktor Janukowicz oświadczył,że popiera działania prezy�denta Rosj i Miedwiediewaw prawie uznania niepodległościOsetii Południowej i Abchazji. Totakże się mieści w tej koncep�cji, o której Pan mówi?

� To są wybory geopolityczne– albo z Zachodem, albo z Rosją.

� W czasie pierwszej wojnyświatowej, czy raczej przed nią,prawosławie prorosyjskie sta�wiało sobie za cel sprawy czystopolityczne. Czy sprawy obrząd�kowe – oczyszczenie Kościołagreckokatolickiego z łacinizmów– też były bardzo ważne?

� To, o co pan się pyta, są tosprawy, które się układają wpewnej kolejności chronolo�gicznej. Sprawa oczyszczeniaobrządku – to sprawa bardzogłośna, która pojawiała sięchyba kilkakrotnie w historii XIXwieku, w przededniu likwidacjiUnii w poszczególnych częściachimperium rosyjskiego. Zaś pierw�sza likwidacja Unii miała miej�sce w czasach Katarzyny II, wroku 1795. Poprzedzały to akcjeoczyszczania obrządku wschod�niego z naleciałości łacińskich.Potem, za Mikołaja I w 1839roku, było tak samo. Takie dzia�łania miały też miejsce w1875roku na Chełmszczyźnie. Spra�wa czystości obrządku była

cały czas obecna – przynajmniejod Wiosny Ludów – w Galicji,o tym bardzo mocno się mó�wiło. Nie był to proces stero�wany z Rosji, tak, jak w przy�padku likwidacji Unii na terenieImperium Rosyjskiego, był toruch, skierowany na poszu�kiwanie autentycznej, własnejtożsamości.

Okupacja rosyjska 1914�1915 roku niosła ze sobą pewnąideologię, która polegała natym, że definitywnie miał byćsfinalizowany proces tzw. „zbie�

rania” ziem ruskich, doprowa�dzenia do stanu początkuistnienia państwa moskiew�skiego, odtworzenia dawnejRusi św. Włodzimierza i jegodziedzictwa. Robiła to konsek�wentnie, zajmując Nowogród,poszczególne księstwa ruskie,uczestnicząc w rozbiorachPolski. Galicja i Ruś Węgierskabyły tymi ostatnimi częściami„Świętej Rusi”, które miały być„zebrane”. Rosja, przystępującdo pierwszej wojny światowej,chciała zrealizować ten swójplan, ideę fix, czyli włączyćGalicję do jej naturalnej macie�rzy, do tego naturalnego ciała,ku któremu ona rzekomo cią�żyła i do którego – zgodnie zopatrznością dziejową – miała�by należeć. Realizując ten plan„zbierania” ziem ruskich, Rosjaprzewidywała, że będzie krokpo kroku wprowadzała ładrosyjski na tych terenach,począwszy od prawa, szkol�nictwa etc. Przede wszystkim,Cerkiew prawosławna miaławprowadzać ducha rosyjskiego.To jest temat bardzo rozległy, naniejedną godzinę rozmowy.Reasumując – wszelkie działaniaRosji miały doprowadzić dotego, że rosyjskie prawosławiemiało być tutaj jedynym wy�znaniem ruskim, jedyną Cerkwiąruską. Były różne zdania – hie�rarchia Cerkwi rosyjskiej miałajedną wizję, władze okupacyjne– inną. Nikt nie forsował ani jed�nego, ani drugiego planu, booczekiwano zwycięskiego za�kończenia wojny. Dopieropotem miano przystąpić dostopniowej realizacji programupowszechnego przejścia naprawosławie.

� Z niecierpliwością oczeku�jemy na prezentację tej książki

Dla niego oba narody, obydwa obrządki kato�lickie, również jak i prawosławie są częścią nietylko jego zainteresowań naukowych, ale takżejego osobistego doświadczenia życiowego.Wszystko to pomaga mu być bardzo obiektyw�nym, nie zaangażowanym tylko po jednejstronie, pomaga być tolerancyjnym w swoichwywodach naukowych.

To, co robi dziś kanclerz Włodzimierz Osadczy,nie ma precedensu ani w Polsce, ani na Ukrainie.

Reasumując – wszelkie działania Rosji miałydoprowadzić do tego, że rosyjskie prawosławiemiało być tutaj jedynym wyznaniem ruskim,jedyną Cerkwią ruską.

Page 11: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

11Kurier Galicyjski * 29 września 2008

u nas we Lwowie. Myślę, że zgro�madzi ona szerokie koła histo�ryków, a także osoby, którebardzo się interesują Panatwórczością i działalnością

naukową. Chcielibyśmy teżzapytać o działalność Europej�skiego Kolegium Polskich i Uk�raińskich Uniwersytetów, którePan reprezentuje. Proszę opo�wiedzieć parę słów o nim – jakdziała, ilu ma doktorantów, jakiesą dalsze możliwości i planyjego rozwoju?

� Plan rozwoju i kierunek dzia�łania jest jeden – powołanieUniwersytetu polsko�ukraińskiegow oparciu o Kolegium w Lub�linie. Ta idea została poparta

w deklaracji premierów obupaństw, w czasie wizyty Donal�da Tuska w Kijowie. Zostałapodpisana deklaracja o utwo�rzeniu Uniwersytetu, jest topewną wytyczną dla rządówPolski i Ukrainy i dla kręgówpolitycznych. Cel jest związanyz wizją Giedroycia, emigracjiukraińskiej, reprezentowanejprzez Bogdana Osadczuka,inne osoby, które widziaływspólną przyszłość Polski i Uk�rainy w społeczeństwie euro�pejskim. W tej chwili jest jedno�znaczne poparcie strony polskiejdla prozachodnich elit ukraiń�skich. Tradycyjnie Ukraina jestpodzielona, są dwie wizjeprzyszłości i wyboru geopoli�tycznego. My reprezentujemybardzo konkretną wizję, związanąz przyszłością zachodnią Ukra�iny. W tym celu zapraszamyprzyszłe zdolne elity naukowe –osoby, chcące przygotowy�wać rozprawy doktorskie w Pol�sce – żeby mogły realizowaćswoje plany, pobierać forma�cję i wracać tutaj na Ukrainę,mając ze sobą solidny bagażnaukowy, solidnie ugruntowa�ne wizje etc. Sprawa Kolegiumnie jest rozstrzygnięta od ośmiulat, bo zaczęło działać w 2000roku, ale, jak dotąd, nie posia�da osobowości prawnej. Caładziałalność jest finansowanaprzez stronę polską, mimo żeprezydenci Kuczma i Kwaśniew�ski deklarowali w swoim czasiepoparcie dla tej idei. Mamynadzieję, że się sytuacja zmienii w przestrzeni prawa między�

narodowego rządy Polski i Uk�rainy odnajdą możliwość zale�galizowania kolegium – w przy�szłości uniwersytetu polsko�ukraińskiego. Będzie to bardzo

dobra sprawa, która będziewsparciem tego, co na kanwieostatnich wydarzeń zaczęłobardzo głośno mówić o sobie.Wybór geopolityczny stał sięsprawą bardzo istotną, bardzoważne jest wypowiedzenie siępo tej lub innej stronie konfliktu.Musimy wybierać między de�mokracją zachodnią i tymiwartościami, które reprezentujeRosja.

� Czy Pan uważa, że dlaUkrainy nie jest za późno wy�

brać Europę i być częścią tejEuropy? Niedawno profesorNowak z Uniwersytetu Jagiel�lońskiego, na SpotkaniachOssolińskich tutaj we Lwowie,wyraził pogląd, że do 2050 rokunie będzie państw, znajdują�cych się geopolitycznie „między”Unią Europejską a Rosją i każdez państw, które jeszcze na tejprzestrzeni są, musi dokonaćwyboru.

� Trudno mi mówić o takichglobalnych wizjach i dalekichperspektywach. Zresztą, jest todość ryzykowne, bo w latach80. mało, kto mógł mówić o tym,że Związek Sowiecki przestanieistnieć. Mam świadomość, żenależy robić drobne kroki,ważne są konkretne, pozytyw�ne czyny w kierunku realizacjipewnego celu. Do dnia dzisiej�szego w naszym Kolegium roz�prawy doktorskie obroniłoponad 90 osób, większość – toUkraińcy. Spora część z nich – toUkraińcy ze wschodu kraju –z Berdiańska, Charkowa, Kijo�wa. Mają okazję zobaczyćalternatywy do tego, co widząwe własnym kraju, do tego, coszeroko reklamuje telewizja,zorientowana na Rosję. Jeżeli togrono będzie się szerzyło,„ferment” prozachodni będziecoraz bardziej odczuwalny,zarówno w dziedzinie kultury,jak i w dziedzinie polityki.„Gdybanie” jest pracą nie�wdzięczną.

� Cóż, róbmy, więc mniejsze,ale konkretne kroki. Dziękujębardzo za rozmowę.

My reprezentujemy bardzo konkretną wizję,związaną z przyszłością zachodnią Ukrainy.W tym celu zapraszamy przyszłe zdolne elitynaukowe – osoby, chcące przygotowywaćrozprawy doktorskie w Polsce – żeby mogłyrealizować swoje plany, pobierać formacjęi wracać tutaj na Ukrainę, mając ze sobą solidnybagaż naukowy, solidnie ugruntowane wizje etc.

Do dnia dzisiejszego w naszym Kolegium rozprawydoktorskie obroniło ponad 90 osób, większość –to Ukraińcy. Spora część z nich – to Ukraińcy zewschodu kraju – z Berdiańska, Charkowa, Kijowa.

Z okazji kolejnej rocznicy urodzinPANI BOGUSŁAWIE CZERNEJ

składamy najserdeczniejsze życzenia:błogosławieństwa Bożego, zdrowia i pogody ducha.

Aby każdy kolejny dzień i rok był lepszy i piękniejszyod poprzedniego!

Przyjaciele, członkowie LUTWoraz redakcja gazety „Kurier Galicyjski”

JAN WLOBARTtekst i zdjęcia

Dnia 24 września 2008 w Łucku,korzystając z gościny WołyńskiejIzby Przemysłowo�Handlowej,odbyło się Walne Zgroma�dzenie członków Polsko� Ukraiń�skiej Izby Gospodarczej.

Jest to organizacja mająca15 lat, która skupia kilkusetprzedsiębiorców polskich i ukra�ińskich. Siedzibą Izby jest War�szawa. Celem statutowym jestintegracja jej członków orazwspólne działania gospodar�cze, wypełniające treścią,dobry klimat polityczny istnieją�cy pomiędzy naszymi krajami.

Walne Zgromadzenie człon�ków wybrało swoje ciała statu�towe na okres 4 lat. Są nimi:prezes, Rada Izby która kierujeIzbą w okresie kadencji i Ko�misja Rewizyjna, będąca orga�nem kontrolnym Izby.

Prezesem Polsko�UkraińskiejIzby Gospodarczej został wy�

brany pan Jacek Piechota, współ�przewodniczącym ze strony ukra�ińskiej pan Sierhij Skripczenko.Pracom Rady będzie przewod�niczyć Mecenas Piłat.

Honorowymi goścmi zgro�madzenia byli: zastępca guber�natora obwodu łuckiego, któryprzedstawił plany, związanez rozbudową lotniska wojsko�wego, znajdującego się nieo�

KURIER GOSPODARCZY

POLSKO�UKRAIŃSKAIZBA GOSPODARCZA

podal Łucka. Lotnisko to będzielotniskiem rezerwowym dlaLwowa na czas EURO�2012.Przedstawione zostały też planymodernizacji drogi Warszawa

Łuck�Kijów, która przebiegaprzez obwód łucki.

Pan Janik � Konsul Gene�ralny RP w Łucku przedstawiłw bardzo interesujący i zwięzłysposób bolączki spowalniająceprawidłowy obrót gospodar�czy. Wskazał on też na niesta�bilność prawa ukraińskiegoi uznaniowość decyzji urzęd�ników administracji, brak przej�

rzystości przepisów, co skutkujewieloma niepotrzebnymi pro�blemami przedsiębiorców.

Nowo wybrany Prezes PUIGW� Pan Jacek Piechota, dzięku�jąc za powierzenie mu stano�wiska określił strategię działaniaIzby, która postawiła sobie zazadanie między innymi, inte�grację innych stowarzyszeńprzedsiębiorców,działającychna Ukrainie, celem wzmoc�nienia siły nacisku na polityków.Jacek Piechota będący byłymMinistrem Gospodarki, daje rę�kojmię skutecznych działańlobbingowych wśród polityków,co było nadrzędną przesłankąwybierających go członków,na Prezesa Izby.

W ramach prezentacji dzia�łań Izby, dnia 23 września nazaproszenie Gubernatora ob�wodu, gościła delegacja wskładzie: pan Jacek Piechota,�Prezes Izby oraz Wacław Pawlakjej Dyrektor. Należy też wspom�nieć o gościnności Szefa Wo�łyńskiej Izby Gospodarczo�Handlowej, która zorganizowałauroczystą kolację dla uczestni�ków walnego zgromadzeniapołączoną z występem zespołuludowego.

Mamy nadzieję, że prężnedziałania PUIG będą służyłygospodarkom obydwu krajów.

AGNIESZKA RATNA

W trakcie prezentacji re�gionu, zastępca przewodniczą�cego Wołyńskiej obwodowejAdministracji Państwowej WasylBajcym opowiedział o dużychmożliwościach Wołynia. „Naszobwód jest interesujący dlaewentualnych inwestorów zewzględu na położenie geogra�ficzne, � zaznaczył on. – W związ�ku z tym, że w Polsce i Ukrainieodbędzie się EURO�2012, jestprowadzony remont oraz zwięk�sza się liczbę autostrad, aktyw�nie jest budowane nowe ukra�ińsko�polskie przejście graniczne„Adamczuki�Zbereże.”

Obecnie na Wołyniu dobrzefunkcjonuje 106 przedsiębiorstwukraińsko�polskich. Wielka wtym zasługa Izb Przemysłowo�

Handlowych. Pomagają onebiznesmenom w nawiązywaniuwspółpracy, która jest korzystnadla gospodarki obu sąsiednichkrajów. Posiedzenie Polsko�Ukraińskiej Izby Gospodarczejbędzie sprzyjało powstawaniui wcielaniu w życie nowychprojektów.

Wasyl Bajcym prosił przed�siębiorców, którzy mają biznes

WOŁYŃ JEST ATRAKCYJNYDLA INWESTORÓW POLSKICH

turystyczny, by zwrócili uwagęna spore możliwości rekrea�cyjne jeziora Świteź. Inwestorzymieliby realne możliwości,uważa on, by otrzymać niezłedochody z zainwestowanychpieniędzy, zaś mieszkańcy po�wiatu Szack, gdzie jest ta perłaWołynia, doprowadziliby ją dodobrego stanu.

Jezioro Świteź

KGKGKGKGKG

Page 12: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

1229 września 2008 * Kurier Galicyjski Nasz przewodnik � TulczynNIEKORONOWANI KRÓLOWIE „WERSALU PODOLSKIEGO”

(dok. z nr poprzedniego)

DMYTRO ANTONIUKtekst i zdjęcia

Kontynuujemy rozpoczętąw poprzednim numerze opowieśćo pompatycznej rezydencjihrabiów Potockich w Tulczynieoraz o jej losie po śmierci Stanis�ława Szczęsnego.

Upadek tulczyńskiego „kró�lestwa” Potockich rozpoczął sięw 1805 roku. Zmarł wojewodakijowski i ogromny pałac zewszystkimi skarbami przypadłJerzemu – starszemu synowiStanisława Szczęsnego z dru�giego małżeństwa.

Wykradł... faworytę caraJerzy Potocki rozpoczął od

tego, że zniósł ulgi, których jegoojciec udzielił miejscowymchłopom i wprowadził ponow�nie pańszczyznę. Jednak, tenkrok w żaden sposób nie po�mógł mu w skutecznym zarzą�dzaniu majątkiem. Bardzo szybkoJerzy popadł w długi, a późniejna zawsze przeniósł się za gra�nicę. Prawowitą właścicielkąTulczyna znów została „Greczyn�ka” Zofia Potocka, która pomi�mo tylu lat nadal była pięknąkobietą. Próbowała odrodzićstare zwyczaje wystawnychprzyjęć, jednak, bez pomocyaktywnego męża wychodziłojej to niezbyt dobrze. Corazczęściej spędzała czas w sa�motności, zaś w pałacu w Tul�czynie coraz rzadziej brzmiałamuzyka i grane były komedie.Jednak, jej syn Mieczysław niemógł się doczekać, gdy otrzy�ma pałac w spadku i zaczniehulać na całego... Kiedyś Zofiawyjechała, a on, nie czekając,aż przepisze pałac na niego,samowolnie wszedł we włada�nie pałacem i zaczął żyć, jakojego jedyny prawowity gospo�darz. Zofia była zmuszona sięprzenieść do skromnego mająt�ku, gdzie wkrótce umarła.

Syn przejął w spadku pomatce nie tylko pałac, alecharakterystyczną dla niej w

latach młodości skłonność doawantur oraz intryg. Upłynęłotrochę czasu od jego pierw�szego ożenku, a już zostałsprawcą głośnej awantury.W 1828 roku Mieczysław wykradłz Petersburga i przewiózł doTulczyna piękną generałowąMeller�Zakomelską – faworytęsamego Mikołaja I. Kara najjaś�niejszego nastąpiła bez zwłoki.Mieczysław Potocki został ze�słany do Woronieża. Już w rokunastępnym został zwolniony,ponieważ obiecał, że sprzedaswe majątki (Tulczyn także)rządowi carskiemu. Jednak,słowa nie dotrzymał, wyjechał

Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, wzniesiona w roku1789. Tu Stanisław Szczęsny Potocki poślubił Greczynkę Zofię

do Paryża. Po powrocie z FrancjiMieczysław ożenił się ponow�nie, tym razem z Emilią Swej�kowską, jednak to małżeństwookazało się nieporozumieniem.Małżonka poprosiła o pomocwładze, ponieważ nie miała jużsił znosić sposobu życia Mie�

czysława, który stale się awan�turował i ją zdradzał. Zostałponownie aresztowany i zesłanydo Szlisselburga. Tym razem

sprytny Potocki uniknął więzienia,przeszedłszy na prawosławiei zmieniwszy imię na Michał. Pośmierci Mikołaja I otrzymałzezwolenie na wyjazd poza

gospodarzył tu generał rosyjskiPlaton Abazi. Ci podróżni, którzyoglądali pałac w tamtych la�tach, wspominali, że „wszystkiewnętrza są zaniedbane, obrazyi meble porosły grubą warstwąkurzu, znikły srebro stołowei zastawy porcelanowe.” Pałac

niegdyś w parku. Największąwartość ma oryginał obrazufrancuskiego artysty Jacka Lam�py „Stanisław Szczęsny Potockiz synami.” Obecnie jest on w Mu�zeum Artystycznym w Winnicy(czynne od 10.00 do 17.00 co�dziennie, oprócz niedzieli).

W 1828 roku Mieczysław wykradł z Petersburgai przewiózł do Tulczyna piękną generałowąMeller�Zakomelską – faworytę samego Mikołaja I.Kara najjaśniejszego nastąpiła bez zwłoki.Mieczysław Potocki został zesłany do Woronieża.

Oryginał obrazu J. Limpiego przedstawia Potockiego z synami.Obecnie mieści się w Muzeum Artystycznym w Winnicy

granice Imperium Rosyjskiegoi na zawsze pozostał w Paryżu.Może się to wydawać dziwne,ale Mieczysław, przy tym, że byławanturnikiem, miał jasny rozumi jeszcze przed wyjazdem prze�kazał większość środków dobanków francuskich. Tak, więc,na obczyźnie nie klepał biedy.Tym bardziej po tym, jak w 1869roku odsprzedał Tulczyn swejkrewnej, Marii Stroganowej, za3 miliony 430 tys. franków.

Pozostawione „królestwo”Jeszcze w czasie zsyłek Mie�

czysława Potockiego, człowieka,wywołującego jedynie wstręt,piękny pałac zaczął popadaćw ruinę, pokojów doglądano

byle jak, meble i obrazy byłyaktywnie sprzedawane lub poprostu kradzione. Formalnie,Potoccy jeszcze władali Tulczy�nem, jednak w rzeczywistości

Dawny klasztor oo. dominikanów. Widok od strony głównegozespołu pałacowego

odżył na krótko, dopóki władałnim hrabia Stroganow. W końcuogromna rezydencja trafiław ręce rządu, który nie wymyśliłnic lepszego, poza tym, że dlaoficerów urządził tu kasyno,które było czynne aż do 1917

roku. Wojskowi nie odeszli z rezy�dencji Potockich także porewolucji – ulokowała się tu jed�nostka wojskowa. Pałac zaczętoodbudowywać dopiero w 1970roku (prace trwają do dziś),jednak w międzyczasie niepozostało ani śladu po „łaź�niach tureckich” Zofii Potockiej,teatrze i pięknym parku fran�cuskim, który jeszcze w roku1920 oglądał i opisał poetaukraiński Pawło Tyczyna. Dziś

Jednak, nie można też mó�wić o tym, że, poza pałacem,po Potockich nic nie zostało.Naprzeciw majątku stoi bardzowyniosła świątynia NarodzeniaPańskiego – były kościół domi�nikanów, wybudowany na wzór

Bazyliki św. Piotra w Rzymie.Zachowały się wnętrza, w któ�rych najbardziej zaskakuje ko�puła. Stanisław Szczęsny Potockizostał pochowany właśnie tu.Jednak po tym, jak władzecarskie wypędziły dominika�nów i zamieniły kościół nacerkiew, jego szczątki zostaływ nocy 27 stycznia 1874 rokupotajemnie przeniesione docmentarnej kaplicy katolickiej.Zrobił to hrabia Stroganow.

Kopuła świątyni Narodzenia Pańskiego

w pałacu mieści się technikum,kształcące pracowników w dzie�dzinie kultury. Po dawnympięknie pozostały jedynie pa�radne schody, prowadzące doauli na pierwszym piętrze, gdziezachowało się nieco starychkolumn. Jeśli konserwatorzy sięnie pospieszą, to wkrótce znik�nie ostatnia kompozycja pła�skorzeźb na frontonie prawegoskrzydła pałacu, gdzie jeszczesą widoczne herby Potockichi Mniszchów. Takich płasko�rzeźb było niedawno cztery...Co nieco z wnętrz rezydencjimożna dziś obejrzeć w miej�scowym muzeum krajoznaw�czym (czynne od 10.00 do17.00 codziennie, oprócz nie�dzieli). Jest tu marmurowarzeźba ulubionego psa Stanis�ława Szczęsnego, która stała

Budowla kaplicy się zachowałai stoi przy tej samej ulicy, coobecna cerkiew. Sarkofag jed�nego z najbardziej znanychPotockich zaginął jednakwkrótce po rewolucji...

Jak dojechać do Tulczyna?Autobusem kursu nr 9 z Dwor�

ca Centralnego w Kijowie.Wyjazd z Kijowa o godz. 16.00,przyjazd do Tulczyna o 23.33.Z Tulczyna wyjazd o godz. 6.00,przyjazd do Kijowa – o godz.14.00. Wartość przejazdu � 80grywien 14 kop.

Gdzie można się zatrzymaćw Tulczynie?

Hotel „Podolanka”, ul. Leni�na, 88. Cena pokoju dwuoso�bowego – od 80 do 120 grywienza dobę.

Pałac zaczęto odbudowywać dopiero w 1970roku (prace trwają do dziś), jednak w między�czasie nie pozostało ani śladu po „łaźniachtureckich” Zofii Potockiej, teatrze i pięknymparku francuskim, który jeszcze w roku 1920oglądał i opisał poeta ukraiński Pawło Tyczyna.

Naprzeciw majątku stoi bardzo wyniosła świąty�nia Narodzenia Pańskiego – były kościół domini�kanów, wybudowany na wzór Bazyliki św. Piotraw Rzymie.

Page 13: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

13Kurier Galicyjski * 29 września 2008

AGNIESZKA RATNA

„Gdzież ty jesteś, me ko�chanie, gdzie, daj znać o sobie,jak ja, biedna, tutaj cierpię,przyjdź, opowiem tobie.” Takśpiewała Nina Netiah, grającrolę Natałki�Połtawki w sztuceKotlarewskiego o takim samymtytule. Była aktorką teatru węd�rownego z Polski i nie przypu�szczała nawet, że przez całeżycie będzie powtarzała słowaswej bohaterki. Wcześnie zosta�jąc wdową, żona AleksandraZaleskiego, spadkobiercy staregorodu szlacheckiego, bardzo tę�skniła do kochanego męża i doostatnich dni była wierna pa�mięci o nim.

MIŁOŚĆ, UWIECZNIONA W... HOTELU

W dokumencie MinisterstwaSpraw Wewnętrznych (AA. 673/1) z dnia 2 stycznia 1930 roku,który zachował się w archiwumw Warszawie, jest mowa o tym,że Ministerstwo Spraw Wew�nętrznych Polski na podstawieartykułów 1 i 2 oraz dekretuz dnia 7 lutego 1919 roku o wi�

dowiskach oraz dekretu z dnia6 stycznia 1936 roku o wystę�pach, zezwala teatrowi panaZaleskiego na granie przedsta�wień w województwie białos�tockim, łódzkim, nowogródzkim,poleskim, tarnopolskim, war�szawskim, wołyńskim i wileńskim.Zespół artystyczny aktywnie wy�stępował, w repertuarze miałutwory klasyki zachodnio�euro�pejskiej, polskiej i ukraińskiej.Zachowały się informacje o tym,że teatr Zaleskiego aktywniewspółpracował z innymi teatramiwędrownymi w Rzeczpospolitej.

Dzieląc oddanie męża Mel�pomenie, Nina zaprezento�wała się jako utalentowana

aktorka. Uskrzydlony miłością,Aleksander Zaleski miał wielkieplany artystyczne. Niestety, niedane było im się ziścić – był rok1939.

Gdy po 17 września do wła�dzy przyszli Sowieci, teatry węd�rowne od razu zlikwidowano.Aleksander Zaleski został miano�

wany dyrektorem Budynku Kul�tury w Zbarażu. Jednak, przed�stawiciel inteligencji polskiej niepotrafił przyjąć i pogodzić sięz ideologią nowej władzy.Odczuwając, że nad głowąkłębią się chmury, pamiętająco tragicznym losie działaczysztuki na Ukrainie Wschodniej,podejmuje decyzję o ucieczcedo Generalnej Gubernii. Miałzamiar tam się urządzić i zabraćz Łucka rodzinę. Obejmującciężarną żonę i malutką có�reczkę, Aleksander obiecał,że wkrótce wróci. Nie przypusz�czał, że tamtego jesiennegodnia żegna się z rodziną nazawsze.

Na wiosnę 1940 roku Nina uro�dziła chłopca. Razem z dziećmiczekała na kochanego męża.Nie wiedziała, że jej najdroższyAleksander zginął. Dniami i no�cami Nina tęskniła do swegoukochanego. Otrzymawszy wia�domość o jego śmierci, wpadław rozpacz. Jednak, życie to�czyło się dalej – trzeba byłowychowywać dzieci.

Kiedy w Łucku powstał Wo�łyński Obwodowy Teatr Mu�zyczno�Dramatyczny, Nina Za�leska otrzymała propozycję zo�stania jego kierownikiem. Jed�nak, przepracowała na tymstanowisku niedługo. Wkrótcenadeszła inna propozycja –wyjazdu na tereny centralnejPolski i zostania tam agentkąsowieckich służb specjalnych.Wiedząc, jaki los ją czeka wprzypadku odmowy, Nina jednakz oburzeniem powiedziała:„nie.” Od tego momentu rozpo�częła się jej droga na Golgotę.

Najpierw utalentowana ak�torka została kierowniczką sto�łówki w teatrze, potem � ...pomy�waczką, a wkrótce ją zupełniezwolniono. Rodzina Zaleskichżyła w chłodzie, głodzie i poni�żeniach. Jednak, dumna kobietasię nie załamała i w takim samymduchu wychowywała swojedzieci. Do końca życia pozosta�ła wierna ukochanemu mężowi

i święcie strzegła pamięci o nim.W archiwum rodzinnym Alek�

sego, wnuka Niny Zaleskiej,zachowało się wiele fotografiiz życia wędrownego teatru,rękopisy sztuk, listy. Wśród relikwii– stare skrzypce z kolekcji Ra�dziwiłłów. W trakcie występówteatru na zamku w Oleskusprezentował je Aleksandrowispadkobierca tego znanegorodu. Nawet wówczas, gdyNina Zaleska była w najgorszej

Trupa teatru Zaleskiego po przedstawieniu. Druga od lewej Nina Zaleska

Lata dwudzieste wiekuubiegłego. Nina Netiah, absol�wentka gimnazjum w Łucku,bez problemów dostaje się nastudia na Krakowskiej AkademiiSztuk Pięknych. Dziewczyna jestdobrą studentką, wykładowcypokładają w niej dobre nadzie�je. Za rok jednak stawia rodzinęprzed faktem dokonanym:rzuca studia na Akademii i mazamiar się poświęcić teatrowiwędrownemu. Nie wpływająna nią żadne namowy rodzi�

Nina Zaleska

Aleksander Zaleski

ców i wykładowców. Powodemdo podjęcia tej decyzji byłaznajomość z kierownikiem te�atru, Polakiem AleksandremZaleskim. Zakochali się w sobieod pierwszego wejrzenia. Abyzawsze być obok swego wy�branka, dziewczyna podejmujedecyzję o zostaniu aktorką.

Po otrzymaniu swej częściśrodków, pochodzących ze sprze�daży majątku rodowego, Alek�sander Zaleski, spadkobiercaprastarego rodu szlacheckiego,zadecydował, że wcieli w życieswe dawne marzenie. Wszystkiepieniądze wydaje na urządzenieteatru wędrownego – dobierarekwizyty i stroje, gromadzi wokółsiebie zespół aktorski. W swoimteatrze był reżyserem i aktorem,a nawet tłumaczem (Aleksan�der bardzo dobrze władał pię�cioma językami – Aut.)

Nina Zaleska z córką Natalią

sytuacji finansowej, nie odwa�żyła się rozstać z instrumentem.W latach pięćdziesiątych bab�cia Nina uczyła gry na skrzyp�cach swego wnuka Aleksego.

Nina Zaleska zmarła wcześ�nie – przeżyte cierpienia odbiłysię na jej zdrowiu. Jednak,nawet na łożu śmierci kobietaszeptała imię kochanego Alek�sandra, wierząc w to, że natamtym świecie się spotkająi będą na zawsze razem.

Obecnie Aleksy, syn córkiZaleskich, Natalii, pilnie strzeżepamięci o miłości swegodziadka i babci i przekazuje toswoim potomkom. Zadecydo�wał, że uwieczni miłość dziadkai babci, ale w sposób niezwykły– budując hotel i nazywając goku czci tego małżeństwa artys�tycznego. Atmosferę prawdzi�wego królewskiego przepychuhotelu pięciogwiazdkowego„Zaleski” dziś poznają licznigoście Łucka. Wnętrza przypo�minają teatr, a na ścianachzawieszone są kopie starychfotografii, ilustrujących działal�ność teatru wędrownego Alek�sandra Zaleskiego.

Hotel „Zaleski” posiada: salę konferencyjną, restaurację,internet, saunę, basen, salon kosmetyczny, parking.Adres hotelu: ul. Krzywy Wał 39, 43025 Łuck, Ukrainatel.: +380332�772701, faks: +380332�772703e�mail: [email protected]�hotel.com

Page 14: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

1429 września 2008 * Kurier Galicyjski Długa droga do Karty Polaka

STANISŁAW DURYS tekstzdjęcia archiwum autora

W dzisiejszym artykule przed�stawię Czytelnikom „KurieraGalicyjskiego”, co zespół „Lwo�wiacy” zdziałał, jak zdobywałnarybek. Na fali euforii powsta�nia organizacji polskiej przycho�dziła do nas młodzież. PaniMarta Tarasiewicz, która dołą�czyła do nas, zaprosiła zawo�dową panią choreograf, IrenęSuchodolską, wraz z akompa�niatorką Heleną Niemirą. Pra�cowały obie w szkole bale�towej. Tak w 1989/1990 rozpo�częliśmy pierwszy rok pracy.Ćwiczyliśmy raz w tygodniu, wniedzielę, dzięki dyrektor LarysieSwerdłyk w Obwodowym DomuNauczyciela. Próby tanecznepochłaniają wiele energii i pra�cy, nie wszyscy chętni znosiliostry rytm ćwiczeń.

W maju 1990 roku z Oddziału„Wspólnoty Polskiej” w Rzeszo�wie przyszło zaproszenie doStudium Tańców Polskich, dlazaledwie dziesięciorga tance�rzy. Doprowadziło to do nie�których nieporozumień. Naszagrupa przywiozła do Rzeszowaopracowany przez Irenę Sucho�dolską XII Polonez M. K. Ogiń�skiego ze zniczami lub pochod�niami. Prezentowaliśmy gopodczas Koncertu Galowegona zakończenie Studium. Natym koncercie wykonaliśmy też

tańce wielkopolskie, kujawiak zoberkiem i krakowiak, któregonauczyliśmy się tańczyć w cza�sie zajęć Studium.

Chociaż „Wspólnota Polska”nigdy wcześniej nie zapraszałado Studium dzieci do lat 13,wówczas na to szkolenie przy�jechały dzieci z Litwy w tymwieku, a nawet młodsze. Po�prosiłem dyrektora „DomuPolonii” w Rzeszowie, panaMariusza Grudnia, żebym mógłprzywieźć ze Lwowa taki sammłody narybek. Pan M. Grudzieńdługo się zastanawiał, bo to sądzieci, a „Wspólnota Polska”nie miałaby tylu opiekunówi personelu, mogącego sięzająć nimi podczas pobytu naszkoleniu. Obiecałem mu, żezajmą się tym nasze panie lubrodzice i studium nie będziemiało z tym problemów.

Przyjechaliśmy do Lwowa znadzieją, że powstanie naj�młodsza grupa naszego ze�społu. Postanowiliśmy się zająćjedną z klas młodszych i ustali�liśmy wstępnie, że będzie toklasa ze szkoły nr 24 im. MariiKonopnickiej. Większość rodzi�ców – to byli Polacy. Opiekunkąklasy była pani Barbara Friihauf(obecnie Baczyńska). PaniBarbara przyszła do nas na pró�bę i poprosiła, abym z dziećmiz jej klasy przygotował polone�za. Chcieli go zatańczyć w trak�

JAK DZIECI WYRASTAŁY NA TANCERZYcie uroczystego poświęceniaszkoły przez obecnie już śp.o. Rafała Kiernickiego. Skiero�wałem do tej pracy naszegotancerza Stefana Wynara, któryjuż był na trzecim roku studiówchoreograficznych. Po kilkumiesiącach dzieci wspanialesię zaprezentowały podczasuroczystości poświęcenia szko�ły. Dzięki pomysłowości rodzi�ców z tej klasy chłopcy mielistroje a la ułan, a dziewczynki –długie sukienki.

W drugim półroczu Stefannie miał już możliwości ćwiczeńz dziećmi, więc oddelego�wałem do nich choreografaEugeniusza Jerypałowa – ba�letmistrza Opery Lwowskiej wrazz naszą akompaniatorką Hele�

ną Niemirą. Pan Eugeniusz ćwi�czył z nami taniec polski, a zdziećmi – tańce w postaci gieri zabaw. Dzieci nie mogą tań�czyć, jak dorośli, ponieważ ichpostura nie nadaje się do wieluelementów.

Długo czekaliśmy na zapro�szenie z Rzeszowa do StudiumTańców Polskich. Przyszło ono

dla 25 osób – starszej młodzieży.Pani Teresa Sidor, nauczycielkaśpiewu, przywiozła zaproszenie,jak prosiłem w Rzeszowie – dla30 osób, z których 4 osoby – tomieli być opiekunowie. Podczaszebrania w obecności ówczes�

nej dyrektor szkoły, pani BogumiłyKunicy, zaproponowałem czterypanie do opieki nad grupądziecięcą, to były: WiesławaRyglan, Helena Sosnowska, Ma�ria Sołtys (jako muzyk) orazwychowawca klasy, pani Bar�bara Friihauf. Dzieci z tej klasyakurat były po Pierwszej Komuniiśw. Od 1945 roku w KatedrzeLwowskiej była to pierwszazbiorowa Komunia św. dla dzieci,przyjmowało ją ponad 100osób. Wspólnie z panią dyrektorBogumiłą Kunicą załatwiliśmydwa autokary dla wyjazdu doRzeszowa i przyjazdu z powro�tem. Na początku lipca dwiegrupy – średnia i młodsza – za�częły ostre ćwiczenia na par�kietach w Rzeszowie, w StudiumTańców Polskich. Próby odby�wały się przez cztery godziny dopołudnia i cztery – po południu.Z dziećmi ćwiczyła wspaniała

pani choreograf Marta Fiałkow�ska, akompaniowali panowieArtur i Leszek – na zmianę. W cią�gu miesiąca dla dzieci zostałprzygotowany czterdziestomi�nutowy program: dziecięce tań�ce lubelskie i rzeszowskie orazpolskie gry i zabawy w tańcu.Ten program grupa dziecięcaprezentowała na KoncercieGalowym na zakończenie Stu�dium Tańców. Dorośli zaś pre�zentowali krakowiaka, suitętańców rzeszowskich, tańceregionu lubelskiego, a takżekujawiaka, oberek, mazura – nazakończenie Koncertu Galowe�go. Cały koncert nagraliśmy nawideo.

W tym miejscu pragnę po�dziękować za ofiarną pracępaniom: Wiesławie Ryglan,Helenie Sosnowskiej, MariiSołtys i Barbarze Friihauf�Ba�

czyńskiej. Dziękuję za ich pracędla dzieci, troskę o to, żeby nakażdej próbie miały czystepodkoszulki, spodenki i spód�niczki, by były wyspane i wypie�lęgnowane i na czas, nie

zmęczone, przychodziły napróby do sali. To naprawdębyła ciężka praca dla tychpań, bo latem zwykle wszyscywypoczywają na letniskach.One zaś dzielnie dbały o spra�wę, mając nadzieję, że ta grupadziecięca uzupełni zespół „Lwo�wiacy”. Dzieci także przeszły„chrzest bojowy”, bo musiałyzadbać o siebie, przeprać

swoje rzeczy, poznać smakwczesnego wstawania i dys�cypliny na próbach tanecz�nych. Było to dla nich zupełnienowe, miały wówczas po 9�10lat. Wyżywienie w stołówcebyło wyśmienite, każde dzieckomusiało swoją porcję zjeść do

końca, aby mieć siły na pró�bach. Z kuchnią mieliśmy dobrykontakt – po kolacji zostawianodla nas w jadalni dodatkoweporcje. Nasze panie schodziłytam koło godziny 21, a potemdogadzały dzieciom, by sobietrochę podjadły i nie miałykoszmarów sennych. Grupadorosła też raczyła się dodat�kowym posiłkiem, jeśli ktoś miałna to ochotę.

Gdy 1 września dzieci poszłydo szkoły, zaprezentowaliśmysię w szkole. Zastępca dyrek�tora, Swietłana WładimirownaJurczenko, odpowiadająca zapracę w dziedzinie kultury,zganiła nas, mówiąc, że to sięnadaje do przedszkola, a niedla IV klasy szkoły podsta�wowej. Byliśmy zaskoczeni takądygresją, ponieważ nie zostaładoceniona praca choreogra�fów�instruktorów z Polski orazdzieci. Prosiłem swoich chore�

ografów, by nie zwracali uwagina taki „werdykt”, ponieważtakie słowa może rzucać nawiatr człowiek nieświadomyi niedoinformowany.

Nie ma jednak złego, co byna dobre nie wyszło. Nadszedłmarzec 1992 roku, kiedy toszkoła nr 24 powinna była otrzy�mać patronat Marii Konop�nickiej. Trzeba było na Koncer�

cie Galowym pokazać doro�bek uczniów szkoły. Wspomnia�na pani Swietłana przypom�niała sobie, że dzieci z klasyczwartej miały jakiś programtaneczny „dla przedszkola”.Zrozumiała, że w tej chwili niema nic lepszego i zaproszonomnie, żebym przyniósł nagraniewideo. Padł jednak werdykt, żedzieci nie zatańczą tego, bo jużnic nie pamiętają. Zanegowa�łem taką myśl. Zaproponowa�łem, żeby grupa taneczna wrazz choreografem kilkakrotnieobejrzała to nagranie video, jazaś zrobię nagranie playbacki pod fonogram dzieci powtó�rzą wszystko, czego ich nauczo�no w Rzeszowie. Z choreogra�fem Eugeniuszem Jerypałowemspędziliśmy wiele godzin, abyprogram był dopięty na ostatniguzik, żeby był taką samąperełką, jak na Koncercie Ga�lowym w Rzeszowie.

Dzieci pięknie po raz wtóryzaprezentowały swój program –ale teraz już wobec dyrekcji,

nauczycieli, uczniów swojejszkoły, a także gości – zarównoz Polski, jak też ze Lwowa.

Gdy nadeszło lato, zaczą�łem ponownie „nacierać” naStowarzyszenie „Wspólnota Pol�

ska” i „bombardować” je tele�fonami, z prośbą, żebyśmyznów pojechali na szkolenie,czy do Rzeszowa, czy do inne�go miejsca. Nie wiedziałem, cosię święci. Do szkoły nr 24 na�deszło zaproszenie z Bydgoszczyna Bydgoskie Impresje Muzycz�ne, dla 30 osób. Po paru latachsię dowiedziałem, że nie byłoproblemu z zaproszeniem star�szej grupy naszego zespołu,żebyśmy wspólnie, na zmianę,wykonywali program koncer�towy. Zwyciężyła ideologiasowiecka, przyjęta z Rzymu„dziel i rządź” oraz głupia polskamiejscowa prywata. Pani Swiet�łana Jurczenko nagle zmieniazdanie, bierze grupę dziecięcą,która się ukształtowała, „podtroskliwą opiekę”, zmienia składopiekunek na sobie podobnei po powrocie z Bydgoszczydzieci odczuwają, jak bardzoten pobyt różnił się od pobytuw Rzeszowie. Przypomina mi się

Postanowiliśmy się zająć jedną z klas młodszychi ustaliliśmy wstępnie, że będzie to klasa ze szkołynr 24 im. Marii Konopnickiej. Większość rodziców– to byli Polacy.

W ciągu miesiąca dla dzieci został przygotowanyczterdziestominutowy program: dziecięcetańce lubelskie i rzeszowskie oraz polskie gryi zabawy w tańcu.

Dzieci także przeszły „chrzest bojowy”, bo musiałyzadbać o siebie, przeprać swoje rzeczy, poznaćsmak wczesnego wstawania i dyscyplinyna próbach tanecznych. Było to dla nich zupełnienowe, miały wówczas po 9�10 lat.

Z Bydgoszczy grupadziecięca wraca jużjako „Tęcza”. ChoreografEugeniusz Jerypałownie może znieść atmo�sfery, która zapanowaław młodszej grupiei odchodzi.

Page 15: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

15Kurier Galicyjski * 29 września 2008

przysłowie sowieckie „nikt niebędzie zapomniany i nie za�pomniane nic.”

Z Bydgoszczy grupa dziecię�ca wraca już jako „Tęcza”.Choreograf Eugeniusz Jerypa�łow nie może znieść atmosfery,która zapanowała w młodszejgrupie i odchodzi. W sierpniudziecięca grupa taneczna „Tę�cza” zostaje zaproszona do Kra�kowa, do Centrum Młodzieży

im. dra Henryka Jordana(dyrektor Antoni Weyssenhoff),na festiwal „Krakowiak�92”,gdzie prezentuje swój dorobekartystyczny.

Od 1 września 1992 r. do tejmłodszej grupy, jak mówiła paniSwietłana – „Tęcza” zostajeskierowana nasza tancerka�instruktorka, po pierwszym rokuStudium Tańców przy UMCSw Lublinie, pani Natalia Le�miszka. Widziałem w niej dobregoinstruktora tańców i wierzyłem,że będzie mogła bez truduopanować sytuację, która za�

istniała w grupie młodszej.W 1994 roku pani Nataliazrezygnowała z pracy w zespo�le „Tęcza”, a pani akompa�niator Helena Niemira zaprosiłado współpracy baletmistrza zOpery lwowskiej, pana Sergiu�sza Astrembskiego, który szkoliłsię u nas w tańcu polskim.

Państwo możecie zapytaćmnie, dlaczego opisuję to takszczegółowo. Otóż, żebyściezobaczyli, jaką myśmy wykonalidla zespołu „Lwowiacy” SYZY�FOWĄ PRACĘ! Zrobiliśmy to dladobra społeczności polskiej, kupamięci potomnych i dla tych,co podają informacje fałszywe,publikowane obecnie w folde�rach zespołu „Tęcza”. Prawda,

choć gorzka, powinna byćprawdą i nie pasuje kłamstwapodawać za fakt.

W starszej grupie zespołu„Lwowiacy” nadchodzą dobrezmiany. Jedna z tancerek,Tatiana Prisniakowa, zaczynaprowadzić próby zespołu.Dochodzi także Tadeusz Ryfiak,choreograf, kuzyn mego szkol�nego kolegi Bogusława Szczura– on nas poznał. Próby ruszyłypełną parą. Dochodzi takżemłodzież, powiedziałbym „śred�nia”, wśród nich była Walenty�na Kriwoszeina, jedna z obec�nych choreografów�instrukto�rów w zespole. Tadeusz Ryfiakzaprosił do zespołu akompa�niator Tatianę Puzyriową. Pro�wadziła zajęcia ze śpiewu,była dla nas taką „perełką”z prawdziwego zdarzenia.Chciałbym tu zaznaczyć, żeniejednokrotnie zwracałem siędo polskich muzyków i jakośwspółpraca nie dochodziła doskutku – takie mieliśmy szczę�ście. I tak dotarliśmy do festi�

walu w Rzeszowie w lipcu 1993 r.i do „Krakowiaka�93”.

W 1993 roku byłem już podrugim roku Studium TańcówPolskich przy UMCS, przywioz�łem z Polski dużo literatury z pro�gramami tanecznymi, a właści�wie – dziecięcymi. Ogłosiłem„pocztą pantoflową”, że będęzbierał grupę najmłodszą, jużod 5 roku życia, zebrała się spo�ra gromadka dzieci – 20 osób.

Porozmawiałem z panią Krysty�ną Adamską, czy by nie chcia�ła nas przyjąć, aby próby odby�wały się u niej w salonie, tak, jakkiedyś organizowaliśmy tamswoje próby. Można powiedzieć,że powstało „niedzielne przed�szkole” dla dzieci, bo w owymczasie nie było żadnej grupyprzedszkolnej dla dzieci polskich.

Dzieci były w zróżnicowa�nym wieku – od 3 do 7 lat. Za�cząłem próby z nimi, były to gryw stylu tanecznym. Wielezaczerpnąłem z książki „Jakbawili się nasi przodkowie”, był

to piękny zbiór prastarych gier,zabaw i tańców. Dzieci są„materiałem” takim, jak plas�telina, z którego trzeba umiejęt�nie „zlepić” dobry program,aby ten nie zaszkodził, a od�wrotnie, usprawnił ruchowo. Poparu miesiącach dzieci wycze�kiwały niedzieli, kiedy będąmogły się znów spotkać, bawićsię przy dźwiękach starychpolskich melodii i śpiewaćpiosenki.

Zbliżało się święto Konstytu�cji 3 Maja. Zaproponowałemdziesięciominutowy programdziecięcy w trakcie akademiiTKPZL, jednak marne były roz�mowy – dzieciaków nie chcianopuścić na scenę. Wziąłem się

na sposób, wiedząc, że aka�demia będzie miała piętnasto�minutową przerwę. Postanowi�łem pokazać program dziecięcypodczas przerwy, w holu Pa�łacu Petruszewicza. Gdy ludziewyszli z sali, w holu huknęłamuzyka i dzieci rozpoczęły swójprogram zabaw i tańców, pub�liczność oglądała to z zachwy�tem. Wówczas na akademiibyła marszałek Senatu RP AlicjaGrześkowiak i była zachwyco�na występami maluchów. Panimarszałek zapytała mnie, dla�czego dzieci nie wystąpiły z tymprogramem na scenie, odpo�wiedziałem, że nie zostałydopuszczone. Może to i lepiej,bo dzieci się zwyczajnie bawiłyprzed zebranymi wokół nichludźmi, żadne się nie speszyłoani pomyliło. Dziś tamte dziew�czynki – to już dorosłe panny,instruktorki tańców polskichw naszym zespole „Lwowiacy”.

cdn.

Państwo możecie zapytać mnie, dlaczegoopisuję to tak szczegółowo. Otóż, żebyściezobaczyli, jaką myśmy wykonali dla zespołu„Lwowiacy” SYZYFOWĄ PRACĘ!

Można powiedzieć, że powstało „niedzielneprzedszkole” dla dzieci, bo w owym czasienie było żadnej grupy przedszkolnej dla dziecipolskich.

Gdy ludzie wyszli z sali, w holu huknęła muzykai dzieci rozpoczęły swój program zabawi tańców, publiczność oglądała to z zachwytem.

KGKGKGKGKG

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcia

24 września w szkole polskiejw Mościskach została otwartawystawa dokumentalna „Katyń1940 – przestępstwo nad prze�stępstwami” urządzona przezniestrudzonego lwowianinaRomana Sidora, który już w cią�gu 15 lat jeździ z tą ekspozycjąpo różnych terenach Ukrainy,ażeby w taki dostępny sposóbpielęgnować pamięć o zamor�dowanych przez NKWD polskichoficerach, wśród których byłjego ojciec. Jak powiedział JanPaweł II, „Prawda Katynia jeststale obecna w naszej świado�mości i nie może być wymaza�na z pamięci Europy”.

Ks. prałat Józef Legowiczzaproponował, ażeby zapre�zentować wystawę także do�rosłym, może w Budynku Kul�tury, ażeby takie momenty whistorii zostały bardzo głęboko

MŁODZIEŻ POZNAJE PRAWDĘ O KATYNIU

należy czcić pamięć tych ludzi,którzy oddali życie za niepod�ległość Ukrainy, niepodległośćPolski. Należymy do bratnichnarodów i powinniśmy oddawaćhołd tym, którzy dali namniepodległość. Chciałbym dziśżyczyć dzieciom, młodzieży i namwszystkim, aby to złe, co miałomiejsce kiedyś, już się nie pow�tórzyło. Patrzę na te pięknetwarze inteligencji polskiej,oficerów. To byli ludzie mężni,szli na śmierć bez lęku, ponie�waż szanowali swe państwo,swój naród, szanujmy ich, pa�miętajmy o nich. Jako władza,powinniśmy czynić wszystko dlawspółpracy, zrozumienia, wszak�że nie chodzi o narody. Chodzio ludzi. Powinniśmy czynić wszyst�ko, aby w naszych państwachpanowały stabilność, spokóji porządek.”

Z wielkim zainteresowaniemi przejęciem słuchali uczniowiesłów komentarza pana Roma�na Sidora. Potem długo mu dzię�kowali i wszyscy życzyli „Sto lat”.

Obecny na tej uroczystościMarcin Zieniewicz, konsul RP weLwowie, powiedział: „O takichwydarzeniach, jak Katyń, wszys�cy wy, jako dzieci, młodzież na�rodowości polskiej, obywateleUkrainy, powinniście wiedzieć.Chciałbym podziękować za to,że tę wiedzę chcecie pielęg�nować. Nie zawsze można byłoorganizować takie wystawy, jakdzisiaj tutaj w szkole. Nie tylkona Ukrainie, również w Polsce.W latach reżimu komunistycz�nego nie można było mówićprawdy o Katyniu, nie możnabyło mówić prawdy o 17 wrześ�nia, kiedy Polska, broniąca sięprzed napadem niemieckim,została jakby takim ciosemnoża w plecy ugodzona przezZwiązek Radziecki.”

Konsul Zieniewicz zaznaczył,że w tamtym Wojsku Polskim byliPolacy, również służyli Ukraińcy,Białorusini, Żydzi, Litwini, nawetRosjanie, jako mniejszości naro�dowe. Bronili państwa polskie�go przed Niemcami, a tutajwłaśnie nastąpiła agresja zestrony wschodniej. Trafili doniewoli stalinowskiej.

„Jest z nami jeden czło�wiek, który był wtedy małymchłopcem, czekającym naswego ojca – pan Roman Sidor,� mówił polski dyplomata. � Jestautorem tej wystawy, własno�ręcznie ją urządził, wykonałi przez ostatnie 15 lat jeździ poterenie Ukrainy i prezentujeprawdę historyczną o tychwydarzeniach, o tym, co sięstało z oficerami Wojska Pol�skiego w Katyniu, o tym, cosię stało z jego ojcem. Chciał�bym za to podziękować, panieRomanie”, � powiedział pankonsul.

zapisane w naszych sercach.Ks. Legowicz życzył dzieciomi młodzieży, ażeby wzrastaliw prawdzie i żeby nie miałymiejsca tak tragiczne wyda�rzenia.

„Jest bardzo miło, że są tacyludzie, którzy odradzają pa�mięć o osobach, broniącychżycia i swoich krajów, � zazna�czył w swoim wystąpieniu An�tonas Werbauskas, przewod�niczący Rady Powiatu Mościska.– Serdecznie dziękujemy panuRomanowi, pani dyrektor tejszkoły Teresie Teterycz, za orga�

nizację tej wspaniałej imprezy.Najważniejsze w życiu człowieka– to pamięć. Odejdziemy z tegoświata, ale pamięć pozostaniena zawsze. Analizując wydarze�nia, które miały miejsce w 1939roku, dziś można powiedzieć,jak bardzo pełen represji byłtamten system. Gdy w 1939roku rozpoczęła się druga woj�na światowa, Związek Sowieckiniszczył elity, a Katyń – to tylkojedno z wydarzeń, podkreś�lających działania tej machinyrepresji, tego systemu. Zginęłyelity i kwiat Wojska Polskiego –oficerowie, generałowie, inteli�gencja. Niszczone było wszystko,co mogło się rozwijać. Jednak,koło młyńskie represji wciążbyło w ruchu. Działało w latach40. i 50., tutaj, na Ukrainie Za�chodniej, skąd ludzie – w tymgłównie inteligencja i ducho�wieństwo – byli wywożeni naSybir, do łagrów. Dlatego

Autor wystawy był bardzowzruszony, ponieważ na po�czątku imprezy o przebiegu tejstrasznej tragedii w sposóbartystyczny opowiedzieli ucznio�wie. Z pomocą swoich nauczy�cieli zaprezentowali programpod tytułem: „Katyń – GolgotaWschodu”. Zostały zapaloneznicze, wszyscy uczcili pamięćofiar chwilą ciszy.

Następnie głos zabrał ks.prałat Józef Legowicz, dziekanMościsk: „Pamięć modlitewnaotworzyła nam oczy na tęprawdę. Pan Bóg pozwolił, że

mogłem zwiedzić inny konty�nent. Bardzo często spotykamsię z takimi ludźmi, z ofiaramitragedii. Były to naprawdę cięż�kie i straszne chwile. Wiemy, żedzisiaj Rosja jeszcze nie przyzna�je się całkowicie do tej zbrodni,jeszcze w rozmaity sposób chceją wygładzić. Nawet czasempatrzymy, jak Unia Europejskateż nie chciałaby znać tej cał�kowitej prawdy, historii. Dzisiajczłowiek lęka się prawdy, boponad 50 lat istnienia ZwiązkuRadzieckiego uczyniło spusto�szenie w mentalności. Dzisiajznowu borykamy się z rozma�itymi trudnościami, bo, jeżeliczłowiek nie jest uświadomionyw prawdzie, pójdzie drogąfałszu, nieuczciwości. Dlategodziś jestem bardzo wdzięcznypanu Romanowi, bodaj w 1993roku w Samborze przedstawiłwłaśnie tę wystawę. Dziś jestona w naszej szkole.”

Roman Sidor

Związek Sowiecki niszczył elity, a Katyń – to tylkojedno z wydarzeń, podkreślających działania tejmachiny represji, tego systemu. Zginęły elityi kwiat Wojska Polskiego – oficerowie, generało�wie, inteligencja. Niszczone było wszystko,co mogło się rozwijać.

KGKGKGKGKG

Page 16: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

1629 września 2008 * Kurier Galicyjski

SZYMON KAZIMIERSKI

Trwałe miejsce w historii państwapolskiego znalazły sobie trzyniezwykłe miecze. Aż do roku1795 były przechowywanejako narodowe relikwie w Skarb�cu Koronnym na Wawelu.Wokół nich nagromadziły sięprzez stulecia najprzeróżniejsze,nierzadko całkowicie fałszyweopowieści i legendy. Mimo to,miecze były realnym i praw�dziwym symbolem trwaniahistorii Polaków i namacalnymświadectwem potęgi KrólestwaPolskiego. Bardzo rzadkowydobywane z czeluści skarb�ca, pojawiały się tylko w czasienadzwyczajnych uroczystościpaństwowych. Towarzyszył imwtedy głos Zygmunta,świętego dzwonu z katedryna Wawelu.

Pierwszym i najstarszym z nichbył Szczerbiec. Miecz korona�cyjny królów Polski. Pierwszympolskim królem, przy któregokoronacji użyto Szczerbca, byłWładysław Łokietek.

SzczerbiecUporczywie powtarzana od

pokoleń, niby to legenda po�daje, że miecz, zwany Szczerb�cem, należał kiedyś do pierw�szego polskiego króla BolesławaChrobrego. Nazwę Szczerbiecmiecz miał uzyskać po tym, jakzostał wyszczerbiony, gdy królBolesław, na znak swego zwy�cięstwa nad Rusinami, w roku1018, ciął nim bramę Kijowazwaną Złotymi Wrotami.

Nie wiem, na ile nieprawdymoże sobie pozwolić legenda,by dało się ją jeszcze odróżnićod prostego kłamstwa. Napewno jednak nie można uzna�wać za legendę opowieści,składającej się z samej tylkonieprawdy. Zobaczmy, co możenam w tym względzie zaofero�wać legenda o Szczerbcu.

Miecz, który nie jestwyszczerbiony

Więc – po pierwsze. Boles�ław Chrobry został królem do�piero w roku 1025. W roku 1018nie mógł być królem i był tylkoksięciem.

Po drugie. Złote Wrota, og�romna i paradna brama, pro�wadząca do Kijowa, powstałydopiero w roku 1037. Jakże,więc Chrobry mógł uderzyćmieczem o tę bramę w roku1018?

Po trzecie. Jakoś nigdzie niemogłem znaleźć potwierdze�nia, powszechnego jakobyw średniowieczu zwyczaju, żezwycięzca uderzał mieczemo bramę miasta, które właśniezdobył. Może ktoś z Państwawie o takim zdarzeniu? I jeszcze.Jak ocenić tryumf zdobywcy,którego miecz szczerbi się na

zdobytej bramie, dając świa�dectwo nie mocy oręża na�pastnika, a odwrotnie, wytrzy�małości budowli obronnej? Kto,u licha, będąc przy zdrowych

Kultowe miecze Polaków

SZCZERBIEC

Dzwon Zygmunt. Waga całkowita � 12 600 kilogramów. Wagasamego serca – 350 kilogramów. Waga klosza dzwonu – 9 600kilogramów

Szczerbiec. Widok ogólnybroni. Zachęcam do szukaniaszczerby na jego głowni

zmysłach, narazi dobrą brońdla takiego, wątpliwej jakościwyczynu?

Po czwarte, wreszcie. Czyktoś z Państwa przyjrzał siękiedyś Szczerbcowi? � Przecieżten miecz wcale nie jest wy�szczerbiony!

Wszystko, co napisałem omieczu, Kijowie, Złotych Wro�tach i Bolesławie Chrobrymznane było od wieków, a mimoto wciąż od nowa powtarzanotę bzdurę o rąbaniu Szczerb�cem kijowskiej bramy, którejprzecież nie było i wyszczer�bieniu na niej miecza, który niejest wyszczerbiony. Szukającźródła opowieści o Szczerbcu,dochodzi się do tak zwanejKroniki Wielkopolskiej, czyli spi�sanego po łacinie, pod koniecXIII wieku, opisu dziejów śred�niowiecznej Polski, jak się tookreśla � od czasów legendar�nych, do roku 1273.

Autor Kroniki nie jest do�kładnie znany, ale podejrzewasię, że Kronikę, a właściwie jejpierwszą część, najbardziej nasinteresującą, napisał w latach1283 – 1296 kustosz kapitułypoznańskiej Godzisław Baszko.Chyba nie można założyć, żemistrz Godzisław nie znał praw�dziwej historii miecza, skorow czasie, gdy pisał swoją nie�poważną opowiastkę, żył jesz�cze król Władysław Łokietek,posiadacz miecza, któregoprzecież użyto przy jego koro�nacji. Nigdzie, oprócz KronikiWielkopolskiej, nie ma wzmiankio tym, żeby Bolesław Chrobrymiał kiedykolwiek miecz o imie�niu Szczerbiec. Zwyczaj nada�wania mieczom imion nie byłpolskim zwyczajem, ale pomimoto, niektórzy rycerze i książętanadawali swoim mieczomimiona. Na przykład, mieczBolesława Krzywoustego nazy�wał się Żuraw. Z zapałem szu�kałem choćby nawet śladujakiejś informacji, mówiącej,że książę, a potem król Boles�ław też posiadał taki, nazwanyprzez siebie miecz, ale nigdziepodobnej informacji nie znala�złem. Szczerbcem natomiastzawsze nazywano miecz koro�

nacyjny Władysława Łokietka.Pomiędzy czasami Chrobregoi Łokietka istnieje różnica pra�

wie trzystu lat. Kronika podajewięc nieprawdę i nie może siętłumaczyć tym, że coś źle zro�

zumiała, albo niechcący prze�kręciła, jako że sama stanowiźródło tej informacji, niestetynieprawdziwej. Kult wszystkiego,co zostało napisane przedwiekami, sprawił, że chcącjakoś wyjść z twarzą z tegoewidentnego zapisu niepraw�dy, zdecydowano się nadaćmu status legendy. Od razulepiej to wygląda i historycymogą odetchnąć jakby niecoswobodniej. Być może jestemprostakiem, ale nie chcę pogo�dzić się z pokrywaniem koloro�wym lakierem nawet bardzostarej nieprawdy, która po takimzabiegu nadaje się jakoby doodstawienia na półkę z napi�sem „Legendy Narodowe.”Legendy, to mogą być opo�wieści o krasnoludkach, sierotceMarysi i królowej Tatrze. Zaśmie�cające historię Polski, wydumaneprzez nawiedzonych autorów„opowieści dla ubogich” nie sążadnymi legendami, a zwyczaj�ną próbą fałszowania faktówi uważam, że czas już najwyższypozbyć się tego balastu.

Miecz niezwykłyDla pana Baszki nazwa

Szczerbiec musiała się kojarzyćze szczerbami i żeby znaleźćdla tych szczerb jakieś dostojnewytłumaczenie, zmyślił Kijów,bramę i Chrobrego. Prawdzi�wego Szczerbca zapewne niewidział i stąd jego głębokieprzekonanie o tych szczerbachlub jednej tylko szczerbie namieczu. Tymczasem Szczerbiecnie jest wyszczerbiony i w tym

Widok rękojeści Szczerbca

fakcie nie ma niczego, co bysię kłóciło z nazwą miecza.Trzeba się tylko odczarować z

„legendy” kustosza Baszki.Słowo szczerbiec może przecieżoznaczać (i zapewne właśnie

Nigdzie, oprócz Kroniki Wielkopolskiej, nie mawzmianki o tym, żeby Bolesław Chrobry miałkiedykolwiek miecz o imieniu Szczerbiec.

Szczerbiec nigdy nie potrzebował upiększaniago opowieścią o rąbaniu bramy Kijowa, bo samw sobie jest mieczem niezwykłym. Przede wszystkim,jest to miecz romański, a więc bardziej pasujedo południowej Francji, niż do środkowej Europy.Jest mieczem paradnym, ale znaczy to tylkotyle, że jest mieczem bogato ozdobionym.

Page 17: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

dwóch lat musiał powstaćSzczerbiec!

Ustalenie księcia BolesławaPobożnego jako pierwszegowłaściciela miecza, od razutłumaczy tajemnicze tekstyhebrajskie i przejawy zaklęćkabalistycznych, widzianych namieczu.

W roku 1264 książę Bolesławwydał tak zwany Przywilej Ka�liski, czyli zestaw przepisówprawnych, bardzo korzystny dlaŻydów, regulujący warunki po�bytu ludności żydowskiej w jegoksięstwie. Był to dokument natyle doskonały, że później panu�

jący król Kazimierz Wielki przyjąłgo w całości bez zastrzeżeńi dał do przestrzegania w ca�łym Królestwie Polskim. MieczSzczerbiec mógł, więc byćdarem i podziękowaniem Żydówwielkopolskich dla księcia,oficjalnie biorącego ich podswoją opiekę. Nie dziwmy się,więc, że miecz oprócz dosko�nałej roboty płatnerskiej i pre�cyzyjnej ornamentyki złotniczej,zawierał w sobie też ogromnyładunek pozytywnej magii.Kabała była wtedy kierunkiemnaukowym, uprawianym głównieprzez Żydów z Hiszpanii i po�łudniowej Francji. Na dworzeksięcia pojawił się mistrz Miko�łaj, słynny lekarz, zwany Mikoła�jem z Polski. Prawie dwadzieścialat studiował medycynę i naukitajemne w Montpellier na po�łudniu Francji u najsłynniejszychprofesorów żydowskich i arab�skich. Mag i kabalista Mikołajz Polski był zapewne właśnietym, kogo o pomoc w wykona�niu prezentu dla księcia Boles�ława poprosili miejscowi Żydzi.Najpewniej również on musiał

być też projektantem napisówna mieczu.

Władysław Łokietek ożeniłsię w roku 1293 z Jadwigą,córką Bolesława Pobożnego,ale zanim do tego doszło, 14kwietnia 1279 ogłoszono ichzaręczyny. Tego samego dniazmarł książę Bolesław Pobożny!

Pierwszy Gierekw historii Polski

Przed śmiercią przekazałwszystkie swoje dobra bratan�kowi, księciu Przemysławowi IIWielkopolskiemu. Gdy doszłodo ślubu z Jadwigą, Władysław

Łokietek otrzymał w prezencieod szwagra Przemysława IImiecz Szczerbiec. W ten spo�sób Łokietek wszedł w posia�danie miecza swojego teścia.Trzeba kończyć opowieść oSzczerbcu, więc na koniec jesz�cze tylko jedno, niezwykłewydarzenie. 8 lutego 1296 wRogoźnie zostaje zabity książęPrzemysław II. Po jego śmierciWładysław i Jadwiga Łokietko�wie rozpoczynają rządy w Wiel�kopolsce. W roku 1300 Łokietekmusi ratować się ucieczką przedczeskim królem Wacławem II.Chora Jadwiga, nie mogącuciekać wraz z mężem, zostajeprzygarnięta przez mieszcza�nina radziejowskiego, Gierka, uktórego ukrywa się wraz z trójkądzieci w przebraniu. Nie zacho�wało się w historii imię tegodzielnego mieszczanina. Wielkaszkoda! Jest to na pewno pierw�szy Gierek w historii Polski, żyjącyna wiele lat przed dobrze namznanym, drugim Gierkiem �Pierwszym Sekretarzem PZPR.

cdn.

17Kurier Galicyjski * 29 września 2008

oznacza) coś, co szczerbi, a niecoś, co samo jest wyszczer�bione. Na zasadzie analogii do:kolec – bo kłuje, bodziec – bobodzie, pobudza, rylec – boryje bruzdy w jakimś materiale,mamy szczerbiec � bo wyszczer�bia. I wszystko! Nie trzebaChrobrego, Kijowa i ZłotychWrót. Prawdziwy Szczerbiec niejest wyszczerbiony, bo zostałwykonany z tak doskonałej stali,że w zwarciu z bronią przeciw�nika to właśnie on szczerbił innemiecze. Imię mówiło o tej jegowyjątkowej zdolności. Wołało. –Uważajcie! Nie zaczynajcie zemną! Poszczerbię was!

Szczerbiec nigdy nie potrze�bował upiększania go opo�wieścią o rąbaniu bramyKijowa, bo sam w sobie jestmieczem niezwykłym. Przedewszystkim, jest to miecz romań�ski, a więc bardziej pasuje dopołudniowej Francji, niż dośrodkowej Europy. Jest mieczemparadnym, ale znaczy to tylkotyle, że jest mieczem bogatoozdobionym. Jego głownia(tak określa się całość bojowejczęści miecza, dzisiaj raczejokreślanej jako jego ostrze) jaknajbardziej nadaje się do walki.Podaję wymiary Szczerbca:długość całkowita � 98,4 cm,długość głowni � 82 cm, szero�kość głowni � 5 cm. A więc, miecznie za krótki, nie za długi,doskonale nadający się doszermierki.

Napisy w językuhebrajskim i łacińskim

Bogato zdobiona złotempochwa miecza się nie zacho�wała. Pozostała po niej tylkosrebrna, emaliowana tarczaz herbem Królestwa Polskiego,umocowana obecnie w pro�stokątnym otworze, jaki znajdujesię u nasady głowni Szczerbca.Miecz posiada złoconą i bogatozdobioną rękojeść. Rękojeściąmiecza nazywa się kompletelementów, pozwalających na

bezpieczne trzymanie mieczaw dłoni i składa się: z jelca, po�przeczki zabezpieczającej dłoń,trzonu, czyli elementu, za którychwytamy miecz oraz głowicy,dość masywnego zakończeniatrzonu (często w postaci grube�go koła lub kuli), mającej zazadanie wyważenie miecza,czyli zrównoważenie w dłonirycerza wagi głowni i rękojeści.Wszystkie te elementy Szczerb�ca pokryte są zdobieniami i na�pisami. Na trzonie i jelcu Szczerb�ca widać postacie BarankaBożego i symbole czterechEwangelistów. Wizerunki te nieodstają od przyjętego w Euro�pie kanonu zdobienia średnio�wiecznej broni, ale w przypadkuSzczerbca spotykamy też za�skakujące napisy w języku heb�rajskim i to już nie jest standar�dową ozdobą polskich mieczy.Po jednej stronie głowicy widaćtak zwany tetragrammaton,czyli monogram Boga, składa�jący się z czterech liter J H W H.Jest to zapis w pozbawionymsamogłosek języku hebrajskim,który należy czytać � J A H W E.

Wokół tetragrammatonuwidać łaciński napis: „Haecfigura valet ad amorem regumet principum iras iudicum”, czyli� ten znak wpływa na miłość

królów i książąt, na gniew sę�dziów. Również na jelcu, pojednej jego stronie znajduje sięnapis w języku hebrajskim, alezapisany literami łacińskimi:„Con citomon eeve SedalaiEbrehel”, w tłumaczeniu � żarli�wą wiarę wzbudzają imionaBoga Sedalai i Ebrehel, a podrugiej stronie jelca, już połacinie: „Quicumque hec no�mina Dei secum tulerit nullumpericulum ei omnino nocebit”� Ktokolwiek te imiona Boga zesobą nosić będzie, temu żadneniebezpieczeństwo w ogóle niezaszkodzi.

Bardzo drobiazgowe bada�nie miecza ustaliło, że rękojeśćmiecza musiała być kiedyśrozmontowana i złożona z po�wrotem w sposób wadliwy. Gło�wica jest teraz przedstawionaw stosunku do trzonu i jelca o180 stopni, to znaczy, nie tworzy,jak było kiedyś, jednego wspól�nego lica, składającego się ztetragrammatonu na głowicy,

choć miecz, prawdziwie, wartjest być mieczem królewskim.

O tym, że to nie Łokietek byłwłaścicielem Szczerbca, oddawna świadczyły dwie złoteblaszki, pokrywające trzon mie�cza, na których było zapisaneimię i tytuły właściciela. Blaszkite jednak zaginęły już dawnotemu, a ze sporządzonych w

Brama Złote Wrota w Kijowie

Bolesław Pobożny

wyobrażeniu św. Marka iŁukasza na trzonie oraz wy�obrażeń św. Jana i Mateusza,wraz z hebrajskim tekstem, najelcu miecza. Początkowo tak

właśnie była zmontowana rę�kojeść Szczerbca i taki układsymboli nadawał jej niesłycha�nej mocy magicznej, opartejna żydowskiej Kabale. Teksthebrajski, pisany literami łaciń�

skimi, jest zaklęciem, odwoła�niem się do mocy Boga, aby tądrogą uzyskać błogosławień�stwo dla posiadacza miecza,które określa napis łaciński z dru�giej strony jelca: Ktokolwiek teimiona Boga ze sobą nosićbędzie...

W Szczerbcu zadziwiającesą te istniejące obok siebie,podwójne, hebrajskie i łaciń�skie napisy, mające zagwaran�tować posiadaczowi mieczaopiekę Boga, poddanie sięBogu, ale i oczekiwanie napomoc z Jego strony, a wszystkoto widziane jak gdyby oczamiŻydów i chrześcijan. Cóż to zaniezwykły miecz i kto był jegopierwszym posiadaczem? � Napewno nie był to król Łokietek,

różnym czasie odpisów wynika,że albo napisy na blaszkach niebyły już wtedy czytelne, albood razu przy ich sporządzaniuposłużono się dość wtedypopularną metodą skrótów,które może były dla wszystkichczytelne i jednoznacznie zro�zumiałe w okresie sporządzanianapisu, ale w miarę upływuwieków, dla potomnych, jużtakie czytelne nie były. Otoodtworzony zapis na okładzinietrzonu: Iste est glad (…) p (…) eth (…) � Bolezlai duc (...) P (...) etM (...) L (...). To samo po polsku:

„To jest miecz... Bolesławaksięcia ...”. No właśnie. KsięciaBolesława, ale którego Boles�ława?

Pierwszy właściciel Szczerbcai inni

Po wielu próbach i długichdyskusjach przyjęto odczyty�wać skróty: P – jako Posnanie, L– jako Lande (Ląd nad Wartą,obecny powiat słupecki) orazM – jako Mazovie (Mazowsze).

Był tylko jeden książę Bo�lesław, który mógł być tytuło�wany księciem Poznania (Pol�ski), Mazowsza i Lądu. Był nimksiążę Bolesław Pobożny. Mógłbyć on uznany za księcia tychkrain tylko od roku 1262 doroku 1264 i w okresie tych

„Ktokolwiek te imiona Boga ze sobą nosić będzie,temu żadne niebezpieczeństwo w ogólenie zaszkodzi.”

W Szczerbcu zadziwiające są te istniejące oboksiebie, podwójne, hebrajskie i łacińskie napisy,mające zagwarantować posiadaczowi mieczaopiekę Boga, poddanie się Bogu, ale i oczeki�wanie na pomoc z Jego strony, a wszystko towidziane jak gdyby oczami Żydów i chrześcijan.

Miecz Szczerbiec mógł być darem i podziękowa�niem Żydów wielkopolskich dla księcia, oficjalniebiorącego ich pod swoją opiekę.

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcie

W dniach 11�15 września weLwowie pod patronatem metro�polity lwowskiego obrządku ła�cińskiego kardynała Mariana

Jaworskiego i zwierzchnika Ukra�ińskiego Kościoła greckokato�lickiego kardynała LubomyraHuzara odbył się IV międzyna�rodowy młodzieżowy turniejpiłkarski o Puchar Karola Wojtyłyz udziałem drużyn „Ekranas”z Litwy, „Flora” z Estonii, „Skonto”z Łotwy i „Karpat” z Ukrainy.

Inicjatorem tego międzyna�rodowego turnieju wśród osiem�nastoletnich piłkarzy w 2005 rokustała się włoska spółka A.C.S.D.ABISPORT F.C. Odbywa się onpod patronatem duchowymStolicy Apostolskiej, a wśródczłonków Komitetu Honorowegojest m.in. Metropolita Krakowskikardynał Stanisław Dziwisz.

Aleksander Jefremow, prze�wodniczący komitetu organiza�

cyjnego turnieju i dyrektor gene�ralny klubu piłkarskiego „Karpaty”powiedział „Kurierowi Galicyj�skiemu”, że w zeszłym roku nazaproszenie polskich przyjaciółz GKS „Bełchatów” młodzi lwow�scy piłkarze z „Karpat” uczestni�

czyli w III Międzyna�rodowym turniejupamięci Jana Paw�ła II. Wówczas jed�nak los się do nichnie uśmiechnął. Wtym roku po razpierwszy taki regio�nalny turniej odbyłsię we Lwowie. Dru�żyna młodzieżowaklubu „Karpaty”

pokonała wszystkich rówieśni�ków i zdobyła prawo do udziałuw finale Pucharu Karola Wojtyły,który odbędzie się w Rzymie.

„Wśród naszych piłkarzy sąkatolicy dwóch obrządków, pra�wosławni, jeden jest protestan�tem, � zaznaczył Aleksander Jef�remów. – Dla nich wszystkich jestwielkim zaszczytem uszanowa�nie przez sport Wielkiego Czło�wieka – papieża Jana Pawła II,który w 2001 roku odwiedził naszemiasto, spotykał się tutaj z mło�dzieżą.”

Nagrody wręczył Gianluca diCarlo, prezydent Międzynaro�dowego Komitetu Organiza�cyjnego Pucharu Karola Wojty�ły, który specjalnie przybył doLwowa.

LWOWSKIE „KARPATY”W FINALE PUCHARU KAROLA WOJTYŁY

Drużyna młodzieżowa lwowskich „Karpat”

Page 18: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

29 września 2008 * Kurier Galicyjski18 Muzyka łagodzi obyczaje

TERESA MAZEPA

Lwów – Rzeszów – to od wielujuż lat tzw. „miasta siostrzane”,czy – jak kto woli � „miasta�partnerskie”, zresztą jak i obawojewództwa – Lwowskie i Pod�karpackie (niegdyś Rzeszowskie).Podpisano kiedyś różne umowyna odpowiednim szczeblu, któremają sprzyjać różnorodnej wy�mianie, kontaktom itp. Ostatniocoś nie bardzo widać ich efekty– ani z jednej, ani z drugiej strony.W mediach od czasu do czasu–również po obu stronach granicy– naświetlane są tylko problemy,związane z przekroczeniemgranicy. Ale są to sprawy, którenas w tej chwili nie dotyczą.Chciałabym raczej pokazaćpozytywy, związane z wymianąkulturalną, zwłaszcza w dziedzi�nie muzyki. Chociaż i tu po stro�nie ukraińskiej sprawy ocierająsię o ruch wizowy, który częstoupokarza artystów i naukowcówpotrzebą (??!) stania w kolejkachprzed konsulatem, by uzyskaćwizę. Wydaje się, iż w tej dzie�dzinie dla tej kategorii ludzimogłyby być niewątpliwe ułat�wienia. Ale wróćmy do sednanaszego zagadnienia.

W tytule niniejszego artykułujest kilka słów kluczowych, którechciałabym naświetlić – oczy�

wiście w kontekście stosunkóww dziedzinie sztuki i nauki mu�zycznej.

Jeżeli chodzi o RzeszowskieTowarzystwo Muzyczne (RTM),to w poprzednim artykule („Ku�rier Galicyjski” nr 17) starałamsię opisać jego dziesięcioletniądziałalność. W niniejszym po�dam nieco więcej szczegółówzwiązanych zarówno z tym To�warzystwem oraz ze Lwowem,względnie z lwowiakami orazartystami czy naukowcami z Ga�licji. Zacznę od przypomnienia,iż jednym z założycieli i pierwszymprezesem (do dziś) jest prof. drLeszek Mazepa. Ściśle powią�zany jest ze Lwowem oraz z To�warzystwem Kultury PolskiejZiemi Lwowskiej. 20 lat temu byłjednym z jego założycieli i pierw�szym jego prezesem (od 1991 r.– honorowym). Zresztą z TKPZLdo dziś ma stałą, choć epizo�dyczną, łączność. Ale chybawłaśnie ten czynnik odgrywadecydującą rolę w związkachpewnej części muzyków i nau�kowców z Ukrainy z Rzeszowem.

Warszawski „niesubwencjo�nowany dwumiesięcznik eduka�cyjny, historyczno�socjologicznyi ekologiczny” (tak w podtytule)„Bunt młodych duchem” (2006,nr 6, s. 13) w artykule „LeszekMazepa – rzecznik polsko�ukra�

RZESZOWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNEA LWÓW I LWOWIACY ORAZ GALICJAińskiej współpracy muzycznej”,w którym jest jednak kilka nie�ścisłości, uwydatnia jego zasługina polu porozumienia polsko�ukraińskiego, zwłaszcza w dzie�dzinie muzycznej i naukowej.

W 1995 roku zapoczątkowałon coroczne MiędzynarodoweSesje Naukowe „Musica Gali�ciana” pt. „Kultura muzyczna

Galicji w kontekście stosunkówpolsko�ukraińskich (okres oddoby piastowsko�książęcej doroku 1945” (później ten gra�niczny rok zmieniano).

Ich zasadniczym celembyło zbadanie i upowszech�nienie rozmaitych zjawisk, doty�czących szeroko pojętej wielo�etnicznej i wielowyznaniowejkultury muzycznej poszczegól�nych miejscowości niegdysiej�szej Galicji Wschodniej i Za�chodniej (od Lwowa po Kraków)– życia muzycznego, działal�ności poszczególnych instytucji(teatrów, instytucji koncerto�wych, stowarzyszeń muzycznych,szkolnictwa muzycznego, wy�dawnictw muzycznych itp.),twórczości kompozytorskiej,działalności artystycznej od�

twórców (instrumentalistów,wokalistów, dyrygentów), mu�zykologów, etnomuzykologów,pedagogów muzyki, animato�rów życia muzycznego i in.

Należy nadmienić, iż, jeżeliw Polsce dotychczas częścio�wo zostały zbadane pewnezagadnienia kultury muzycznejtego regionu, zwłaszcza Kra�kowa, to kultura muzycznaLwowa i Galicji Wschodniej(obecnej Ukrainy Zachodniej),zwłaszcza wielowiekowe bo�gate dziedzictwo kulturowePolaków, była totalnie fałszo�wana lub całkowicie przemil�czana, zarówno w okresie so�wieckim, jak i w czasach ostat�nich. O miejscu i roli licznychpolskich instytucji oraz poszcze�gólnych osobistości we wszyst�kich publikacjach sowieckichi ukraińskich albo w ogóle niewspominano, lub oceniano wy�łącznie negatywnie „z pozycjiklasowych”. Historia kresowejkultury muzycznej była stalefałszowana. Powstało wieletzw. „białych plam” i „czarnychdziur”, które należy usunąć,dając obiektywną właściwąinformacje naukową.

Praca naukowców, uczestni�czących w sesjach naukowych„Musica Galiciana” polega nalikwidacji zaistniałej wielce

niekorzystnej sytuacji dla pol�skiego dziedzictwa kulturowegona niegdysiejszych terenachKresów Wschodnich. Chodzi ousunięcie wspomnianych „bia�łych plam” i „czarnych dziur”poprzez rzetelne ukazanie praw�dziwej historii rozmaitych stronszeroko rozumianego życiamuzycznego, ogólnego rozwoju

kultury muzycznej Lwowa orazinnych miejscowości obecnejUkrainy Zachodniej. Mowa tuteż o korelacji różnych dziedzinkultury muzycznej Polaków z in�nymi narodowościowo, wyzna�niowo i kulturowo grupamiludności tego kraju.

Międzynarodowe Sesje Na�ukowe „Musica Galiciana” są

imprezą naukową o charak�terze cyklicznym: odbywają sięone każdego roku, począwszyod 1995 – kolejno w Rzeszowie,w następnym roku � na UkrainieZachodniej. Dotychczas odbyłosię takich sesji w Rzeszowie(1995, 1996, 1997, 1999, 2001,2004, 2007), 1996 – Stanisławów(1996), Drohobycz (1998),Kołomyja (2000), Lwów (2003).VII Sesja odbyła się w 2001 r.i była całkowicie poświęcona225. rocznicy powstania stałe�go teatru we Lwowie. W do�tychczasowych Sesjach udziałwzięło ponad 200 naukowcówz Polski, Ukrainy, Niemiec, USAi Kanady, zaanonsowanych zo�stało ponad 250 referatów.Zostało wydanych 5 tomówmateriałów pokonferencyj�nych (I, III, V, VII, IX, X – w Rze�szowie – odpowiednio w latach1997, 1999, 2000, 2001, 2003,2007; II, VI – we Lwowie). Mate�riały te, zwłaszcza wydane wRzeszowie, wzbudziły zaintere�sowanie nie tylko w Polsce, leczi w innych krajach (nawet wAustralii, Izraelu). Niestety, zewzględu na trudności o charak�terze pozamerytorycznym, niezostały wydane materiały SesjiDrohobyckiej i Lwowskiej.

Chciałabym wymienić na�zwiska uczestników z ukraińskiejstrony, którzy wzięli udział wrzeszowskich edycjach Sesji. Bylito, przede wszystkim, naukow�cy lwowscy, przeważnie repre�zentujący Akademię Muzyczną:profesorowie J. Jasinowśkyj (2),L. Kyjanowśka (6), S. Pawłyszyn,O. Kozarenko, S. Sznerch, N.Kaszkadamowa (3), J. Jakubiak,D. Kołbin (2), L. Jarosewycz, L.Nikołajewa, N. Szweć, W. Ka�minskyj, Ch. B. Łażkewycz�Czaplin,A. Mykytka, T. Mołczanowa,doktorzy: O. Martynenko, L.Melnyk, O. Osadca (2), A. Kar�piak (2), J. Horak (2), L. Szewczuk�Nazar, I. Dowhaluk, O. Hnatyszyn,

M. Żyszkowycz (2), U. Hrab,magistrowie – O. Zelinskyj, J. Pa�can (2), O. Pałamarczuk, O. Hra�bowśka; z Uniwersytetu w Sta�nisławowie – prof. M. Czerepa�nyn, doktorzy: N. Tołoszniak (4),L. Serhaniuk, Ż. Serhaniuk, N.Kostiuk, V. Dutczak; z Kijowa –profesorzy: M. Zahajkewycz (2),T. Hnatiw (3), A. Tereszczenko(wszystkie – byłe lwowianki), M.Czerkaszyna�Hubarenko; z Uni�wersytetu Pedagogicznego wDrohobyczu: prof. J. Medwe�dyk, doktorzy: O. Jackiw, M.Jarko, I. Bermes, O. Frajt; a takżebyli lwowianie � prof. L. Mazepa(7), dr T. Mazepa (6), dr T. Kur�żewa, mgr M.Sołtys (3). (Tytułyi stopnie naukowe – wg aktual�nego stanu; w nawiasach –ilość referatów).

Jednak najważniejszą sferądziałalności RTM jest działal�ność koncertowa. I tutaj równieżmożemy podać sporo przykła�dów uczestnictwa lwowskichmuzyków na terenie Rzeszowa

oraz województwa podkar�packiego. Przypomnijmy jednak,że od wielu lat – jeszcze przedpowstaniem RTM � muzycylwowscy prezentowali sweosiągnięcia artystyczne przedpublicznością rzeszowską. Np.na początku lat 90. orkiestręsymfoniczną (w której wówczaszatrudnionych było ok.15 muzy�ków ze Lwowa) RzeszowskiejFilharmonii im. A. Malawskiegoprowadził wybitny dyrygentprof. Jurij Łuciw, a solistką byławyśmienita wiolonczelistka,Laureatka Konkursów Między�narodowych, prof. Lidia Szutko.W 1998 r. w tejże Filharmoniirzeszowianie usłyszeli pięknygłos śpiewaczki O. Rud’. W tymteż roku występował tu duetpianistów – ojciec i syn – Alek�sander (członek TKPZL) i MikołajKozińscy. Działalnością artys�tyczną i pedagogiczną od latzajmują się tu już „rdzenni”rzeszowianie – pianiści ŻannaParchomowska i Mikołaj Piati�kow – absolwenci Konserwato�rium Lwowskiego.

Natomiast Rzeszowskie To�warzystwo Muzyczne równieżurządziło szereg koncertówmuzyków lwowskich. W częściartystycznej V Sesji Naukowej„Musica Galiciana” w 1999 rokuw sali koncertowej Rzeszow�skiego Zamku Lubomirskichodbyły się dwa koncerty, wktórych przeważnie wykonanoutwory kompozytorów, związa�nych ze Lwowem. Dwaj młodziutalentowani fleciści lwowscy,a jednak już laureaci konkur�sów wykonawskich – obecniedr Andrij Karpiak oraz JewhenBiłećkyj (akompaniament –Nadija Karpiak) wykonali utworyfletowe XIX�wiecznych kompo�zytorów lwowskich, Franciszka iKarola Dopplerów. Na drugimkoncercie wystąpiła wspom�niana już skrzypaczka ArtystkaLudowa Ukrainy Lidia Szutko

oraz utalentowany pianistai kompozytor, obecnie profesor,dr hab., ówczesny Prorektor ds.Naukowych Ołeksandr Koza�renko. Wykonali utwory L. Beet�hovena, M. Kołessy, M. Skorykai O. Kozarenki.

Prof. Lidia Szutko wraz zeswym synem – również skrzyp�kiem – Ostapem, również Lau�reatem Konkursów Międzynaro�dowych, solowała w tym też

roku w koncercie LwowskiejOrkiestry Kameralnej obecnejNarodowej Akademii Muzycznejim. M. W. Łysenki pod kierow�nictwem obecnie ZasłużonegoArtysty Ukrainy profesora ArturaMykytki (mającego nota benepolskie korzenie). Trzecią solist�ką tego koncertu była córkaA. Mykytki – utalentowana pia�nistka, również Laureatka Kon�kursów Międzynarodowych(RTM sprowadzało naprawdęwspaniałych artystów!) – ŻannaMykytka. Zostały wykonaneutwory G. Torellego, W. A. Mo�zarta, M. Brucha, H. Wieniaw�skiego i D. Szostakowicza. Nazakończenie koncertu, któryodbył się 14 grudnia, rozentu�zjazmowani słuchacze ze wzru�szeniem wysłuchali pięknegoopracowania na orkiestrękolędy „Lulajże, Jezuniu”. Na�stępnego dnia orkiestra lwow�ska i Ż. Mykytka wystąpili naZamku Kazimierzowskim w Prze�myślu, otwierając Festiwal Mię�dzynarodowy „Pogranicze”.

Wcześniej, bo 25�26 paź�dziernika RTM zorganizowałotrzy koncerty (w Przemyślu,Rzeszo�wie i Strzyżowie) recitalefortepianowe z utworów Fryde�ryka Chopina (wszystkie 24Etiudy – ewenement koncer�towy) w wykonaniu uczniówLwowskiej Średniej SzkołyMuzycznej im. S.Kruszelnickieji studentów Konserwatorium zklasy prof. Lidii Krych (O. Hnatko,S. Hreczko, W. Humnyćkyj, A.Dragan, O. Drażnycia, H. Kłymkiw,M. Kysłenko, M. Łypećka, M.Rusnak) – każdy, z którychwykonał po kilka Etiud.

W 2000 r. w Filharmonii Rze�szowskiej zorganizowano koncertmuzyki operowej w wykonaniugrupy artystycznej „GwiazdyKarpackie” ze Lwowa. Udziałwzięli soliści Opery Lwowskiej:Nina Melnyk – sopran, AndrijAleksyk – bas i Wołodymyr Po�nomarenko – tenor. Natomiastoni, razem z barytonem IwanemCzupaszką – kierownikiem artys�tycznym grupy oraz Łarysą Łesz�czuk (sopran i akompaniamentfortepianowy) wykonali ariei ansamble z oper G. Verdiego,G. Rossiniego, G. Pucciniego,P. Mascagniniego, S. Moniuszkii M. Łysenki.

W latach następnych odbyłysię koncerty studentów Lwow�skiej Akademii Muzycznej, Lau�reatów Konkursów Międzynaro�dowych, pianistów SerhijaHryhorenki z klasy prof. MariiTarnawieckiej (członka TKPZLod początków istnienia) orazOksany Żurko z klasy prof. Chrys�

Należy nadmienić, iż, jeżeli w Polsce dotychczasczęściowo zostały zbadane pewne zagadnieniakultury muzycznej tego regionu, zwłaszcza Kra�kowa, to kultura muzyczna Lwowa i GalicjiWschodniej (obecnej Ukrainy Zachodniej),zwłaszcza wielowiekowe bogate dziedzictwokulturowe Polaków, była totalnie fałszowana lubcałkowicie przemilczana, zarówno w okresiesowieckim, jak i w czasach ostatnich.

Praca naukowców, uczestniczących w sesjachnaukowych „Musica Galiciana” polega nalikwidacji zaistniałej wielce niekorzystnej sytuacjidla polskiego dziedzictwa kulturowego naniegdysiejszych terenach Kresów Wschodnich.

Najważniejszą sferą działalności RTM jest dzia�łalność koncertowa. I tutaj również możemypodać sporo przykładów uczestnictwa lwowskichmuzyków na terenie Rzeszowa oraz wojewódz�twa podkarpackiego.

RTM umożliwiło teżwystępy rzeszowskichartystów na Ukrainie

Page 19: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

� Łatwiej jest policzyć, ilumiast nie odwiedziliśmy. Średniopodczas sezonu mamy 10 wy�jazdów.

� Ile razy byliście na DniachKultury Kresowej w Mrągowiei jakie miejsca zajęliście?

� Byliśmy w Mrągowie czteryrazy, ostatnio � w tym roku.Pierwotnie były jakieś wyróżnie�nia, I i II miejsce, jakaś nagroda,ale z czasem ludzie, którzy zor�ganizowali ten festyn kresowy,bardzo słusznie postanowili, żenie ma wygranych i przegra�nych, każdy zespół jest ważny.

� Co Pan mógłby powie�dzieć o wyjeździe do JeleniejGóry na zaproszenie Towarzyst�wa Miłośników Lwowa?

� Był to piękny wyjazd, miesz�kaliśmy w pięknej miejscowościwypoczynkowej Karpacz. Wy�stępowaliśmy w Jeleniej Górze,w Dziewiszowie. Przede wszyst�kim, bardzo miło wspominamywystęp w Domu Kultury, któryodbył się z wielkim aplauzemi ludzie z wielkim sentymentemgo odebrali.

Przy okazji, zapraszamy wszyst�kich lwowian na koncert jubi�leuszowy naszej kapeli, któryodbędzie się w 2009 r. we Lwo�wie. Szukamy sponsorów, którzyby wsparli nas w organizacjijubileuszu.

Na zakończenie spotkania,kierownik poznańskiej grupyJan Kaczmarek powiedział:

� Byliśmy na Ukrainie przez 10dni. Zwiedziliśmy nie tylko Lwów,a również Odessę i Krym. Po�gada niestety nam nie dopisa�ła, było zimno i deszczowo. Nieudało się zwiedzić wszystkiego.Ale wspaniałym zakończeniemnaszego wyjazdu był koncertzespołu „Lwowska Fala”. To byłojak promień słońca, któregonam ciągle brakowało w ciągutych dziesięciu dni. Chcę równieżpodziękować księżom PiotrowiSmolce z Przemyślan i Andrze�jowi Baczyńskiemu z Odessy,którzy nas gościli i u którychnocowaliśmy podczas naszejpodróży. Bóg zapłać!

19Kurier Galicyjski * 29 września 2008

KGKGKGKGKG

tyny Czapliny. Obie ostatniepanie przygotowały niezwykłyprogram, składający się z utwo�rów lwowskiego kompozytorao niezwykle bogatym, ciekawymi zupełnie nieznanym dorobkutwórczym i o niezwykłym życio�rysie (m. in. ukończył 3 uczelnie)Wsiewołoda Zadierackiego –represjonowanego przez władzesowieckie. Obszernie opowia�dał o nim prowadzący obakoncerty (w Auli Instytutu MuzykiUR oraz w Akademii Muzycznejw Krakowie) prof. L. Mazepa.

Jeszcze jedna seria 7 kon�certów (Przemyśl, Rzeszów, Kol�buszowa, Chmielnik) odbyła sięprzy udziale RTM w 2003 r. Tymrazem był to zespół Krzemie�nieckiego Chóru Kameralnegoim. Juliusza Słowackiego (dy�rektor artystyczny i menager –absolwent klasy kompozycjiKonserwatorium LwowskiegoBogdan Kłymczuk, kierownikartystyczny i dyrygent AnatolijGoliszewśkyj, soliści HałynaPopowycz – sopran, Borys Rep�ka – tenor, Mykoła Szwydkiw –

baryton). Śpiewali w kościo�łach, szkołach, domach kultury.

RTM umożliwiło też występyrzeszowskich artystów na Ukra�inie: wspaniałego akordeonistyprof. dr hab. Pawła Palucha wDrohobyczu oraz utalentowa�nego pianisty Janusza Skow�rona we Lwowie. We Lwowiepokazano też przygotowanąprzez mgra Andrzeja Szypułę(dyrygenta i wiceprezesa RTM)oraz dr Anne Szałygę niezwykłeprzedstawienie śpiewogry W.Lessla wg księżny Izabelli Czrto�ryskiej – „Pielgrzym z Dobro�mila”. Mimo iż spektakl tenpokazano już 20 razy w wielumiejscowościach Podkarpa�cia, a także w Krakowie, Wroc�ławiu, dwukrotnie na ZamkuKrólewskim w Warszawie, dosamego Dobromila nie udałosię na razie dotrzeć.

Będąc uzupełnieniem po�przedniego artykułu, ten mate�riał ma nieco uwypuklić polsko�ukraińskie związki artystycznei naukowe.

HALINA PŁUGATOR

Mieszkańcy wsi Maszów powiatLuboml na Wołyniu spotkali sięprzy ogromnym dębie, przydawnym dworze wybitnegopisarza polskiego BolesławaPrusa (Aleksandra Głowac�kiego). Jednak, na propagandężycia i twórczości pisarzaw ojczyźnie historycznejnie starcza środków.

Jeszcze w latach 20. XX w.wiejska nauczycielka EmiliaWierzbówna udowodniła wo�łyńskie pochodzenie Prusa,czym bardzo poruszyła PolskieTowarzystwo Krajoznawcze.Ona twierdziła, że rodzice pisa�rza, Antoni i Apolonia Głowac�cy, mieszkali na Wołyniu. Po kilkulatach na Wołyń przyjechalibadacze z Warszawy. Udowod�niwszy prawdziwość wypowiedzinauczycielki, zaproponowaliwybudowanie w Maszowieszkoły i nazwanie jej imieniemBolesława Prusa. Niestety, pa�tronat szkole nie został nadany,jednak w latach 20. i 30. w każ�dej klasie i pracowni wisiał port�ret wybitnego pisarza polskiego.

Przewodnicząca miejsco�wej rady wiejskiej, TetianaMarczenko, opowiada, że wielkiPolak był bardzo dumny zeswego wołyńskiego pochodze�nia. Ojciec pisarza, Antoni, byłosobą bardzo wykształconą,dobrym agronomem. Jednak,nie wiadomo, czemu nie powo�dziło mu się w pracy. W Maszo�wie ojciec przyszłego pisarzamiał działki ziemi. Swą miłośćdo ziemi przekazał synowi. Jużbędąc znanym pisarzem,

Bolesław Prus mówił, że dobrzewie, jak wygląda ciężka pracana roli. Pisarz, który w owymczasie mieszkał w Warszawie,chociaż rzadko, ale przyjeżdżałdo Maszowa, gdzie siadywałw ogrodzie pod gruszą i rozma�wiał z miejscowymi wieśniakami.W 1910 roku Prus sprzedał ma�jątek rodzinny Michałowi Piotro�pawłowskiemu.

Niewielki teren obok wiel�kiego dębu wołynianie ogrodzilii umieścili na nim tabliczkę:„W tym miejscu stał dworekrodziców Bolesława Prusa(Aleksandra Głowackiego) –1847�1912 – pisarza o światowejsławie.” Poza tym, nauczyciel�ka Maria Krajewska ułożyładrzewo genealogiczne Prusa,stworzyła w miejscowej szkolekącik pisarza, organizuje dlauczniów spotkania z literaturąpolską. Niestety, dobre działaniapani Krajewskiej nie otrzymująnależnego wsparcia moral�nego i finansowego. Nauczyciel�ka oczekuje pomocy z Polski.

KORZENIEWOŁYŃSKIEBOLESŁAWA PRUSA

KGKGKGKGKG

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

Piosenka lwowska znówbrzmi we Lwowie i to już od lat.Wśród kapel, które kultywujądobre, stare, polskie tradycjemuzyczne, teatralne, batiar�skie, jest też „Lwowska Fala”organizowana i prowadzonaprzez pana Edwarda Sosul�skiego. Kto nie zna tego pana!

fortepianie i akordeonie, And�rzej Łokocki – na kontrabasie(również śpiewa), BogdanNazar – na skrzypcach, a młody,zadumany (czy zakochany,oczywiście w muzyce) JurekCzułynda na bandżo, mando�linie i gitarze. Kierownik kapeli,Edward Sosulski, gra na tambu�rynie.

Zespół występuje we Lwowie,gra dla polskich grup turys�

nek, również sięgamy po pio�senki emigracji londyńskiej.Przede wszystkim, szukamypiosenek wesołych, ale, oczy�wiście, są w naszym repertuarzeteż piosenki nostalgiczne, bomusi być taka swoista przepla�tanka � trochę smutku, trochęsentymentu i, oczywiście, dużowesołości. Ale kiedy się śpiewapiosenki lwowskie, to nie sztukamieć słowa i nuty, ale trzeba tęmuzykę czuć, trzeba być uro�dzonym we Lwowie i kochaćswoje miasto.

� Ile już miast odwiedziliściew Polsce podczas występówgościnnych, na które jesteściedość często zapraszani?

„ŁATWIEJ ZLICZYĆ,W ILU MIASTACHPOLSKICH NIE BYLIŚMY...”

Gra i tańczy, ma dobry głos, jestbardzo uzdolniony muzycznie.Swoją karierę artystyczną za�czynał w zespole tanecznym„Lwowiacy” razem z panemStanisławem Durysem i uczyłtańców polskich nasze dzieciw szkole średniej nr 10. Leczenergia bije z pana Edka ponadmiarę, tańców jemu było zde�cydowanie za mało. Wtedy towłaśnie postanowił zorganizo�wać kapelę, która swoją nazwąnawiązuje do słynnej przedwo�jennej „Wesołej Lwowskiej Fali”.

Właśnie tak, jak w latach 30.na „Wesołej Lwowskiej Fali”

Edward Sosulski (w centrum) ze swoją kapelą

Tońko z Szczepkiem bałakali,tak dziś śpiewa kapela EdkaSosulskiego. I nie tylko śpiewa itańczy. Pan Edek jeszcze przedkażdą piosenką recytuje wier�sze Mariana Hemara, te lwow�skie, nostalgiczne, pisane wLondynie. I wychodzi to Edkowiznakomicie. Zdaje się, że oni solistki � panie Alina Stepany�szyn i Irena Grech mają w sobietyle energii, tyle zapału, tylechęci przekazania gościomnaszego miasta jak najwięcejinformacji o lwowskich trady�cjach, że mogą grać i śpiewaćgodzinami. A repertuar! Ponad50 piosenek, starych i nowych,miłosnych i patriotycznych,nostalgicznych i batiarskich. Napewno niełatwo było zebraćorkiestrę, skomponować instru�menty. Ale to też udało sięzrobić kierownikowi artystycz�nemu. Bogdan Lis wspanialegra na guzikówce i śpiewa (niemożna tu nie wspomnieć o śp.Panu Michale Osiadaczu),Roman Dowganyk gra na

Andrzej Łokocki

i jeszcze grali i śpiewali, poroz�mawiałem z kierownikiem artys�tycznym zespołu, panem Ed�wardem Sosulskim.

� Od jak dawna istnieje ka�pela „Lwowska Fala”, kto w niejwystępuje, jakie najciekawszemomenty z historii kapeli mógłbyPan sobie przypomnieć?

� Kapela działa od 9 lat,przewinęło się przez nią około40 osób. Obecny skład � to 8osób. Jedno z najbardziej zna�czących wydarzeń – oczywiścieto, gdy część kapeli grała dlaOjca Świętego Jana Pawła IIpodczas jego pobytu we Lwo�wie na spotkaniu z młodzieżąna Sichowie w 2001 r. Równieżśpiewaliśmy dla PaństwowegoZespołu Pieśni i Tańca „Mazow�sze” w jego siedzibie, śpiewaliś�my dla zespołu państwowego„Śląsk”. Występowaliśmy z ta�kimi solistami, jak śp. StanisławJopek, słynny Furman z „Ma�zowsza” i Jan Pośpieszalski. Wrepertuarze mamy około 50piosenek, mamy dwie wspa�niałe solistki: Alinę Stepanyszyni Irenę Grech.

� W jaki sposób Pan dobierarepertuar dla kapeli?

� Wszystko to jest sponta�niczne. Dla Ireny Grech dobie�ramy inne piosenki, bo maspecyficzny głos i barwę, a jaz Aliną Stepanyszyn śpiewamwszystko. Jest książka JerzegoHabeli i Zofii Kurzowej „Lwow�skie piosenki uliczne, kabareto�we i okolicznościowe” i właśniestamtąd bierzemy dużo piose�

Jurek Czułynda

Bogdan Lis

tycznych, wyjeżdża do Kraju nawystępy gościnne. Po kolejnymkoncercie, gdy wdzięczni goś�cie, turyści z Poznania nie chcielipuścić artystów z improwizo�wanej sceny i prosili,aby jeszcze

Page 20: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

2029 września 2008 * Kurier Galicyjski Oczami młodzieży z PolskiUKRAINA – KRAJ SĄSIEDNI, A NIEZNANY

OLA STRZAŁKOWSKA tekstKATARZYNA KARBARCZYK zdjęcia

Kontynujemy rozmowę z pa�nią Dominiką Misiak z Fundacji„Pomoc Polakom na Wschodzie”

Gdy pierwszego dnia byliśmywe Lwowie, nie zobaczyliśmynic ze strony zabytków. Zatrzyma�liśmy się w schronisku, udaliśmydo sklepu. Wszystko to było takiezadziwiające. Przejść dla pieszychnie ma, ludzie dziwnie się na cie�bie patrzą. Po pierwszym dniuwszyscy byli zszokowani, niektó�rzy zadawali sobie pytanie, co jatutaj robię, gdzie ja w ogólejestem? Ale później z każdymdniem było już coraz lepiej, przy�jechaliśmy do Kamieńca i wszyst�ko zaczęło się zmieniać.

� Tak, racja, tu jest zupełnieinaczej, tak spokojniej.

� Ale myślę, że gdy poje�dziemy do Lwowa później i zo�baczymy to miasto z innej strony,nasze opinie odnośnie tego miej�sca ulegną totalnej zmianie.

� Gdy jeździcie po takichmiejscach, o których czyta sięw podręcznikach historii, macieokazje ujrzeć to wszystko nażywo i zdać sobie sprawę, jakjest daleko od ówczesnychgranic Polski, uświadomić sobie,co się działo, jakie były losyziem pogranicza, jak zmieniałysię te kultury. Świetne miejsce.

� Teraz większość osób wy�jeżdża na Zachód, Wschód jesttrochę zapomniany, choć odkilku lat zainteresowanie tymiterenami i tak wzrosło.

� Jest tu tak wiele fajnychmiejsc, może nie tak bardzopięknych, patrząc taką nasząkategorią na piękno, one poprostu są inne i trzeba to po�czuć. Dowiedzieć się trochęo tych miejscach, poczytać,żeby to tak naprawdę poczući powiedzieć: jak super, że tujestem. Patrząc nawet na tenLwów, gdzie kierowcy jeżdżą jakchcą, zniszczone ulice, powy�bijane szyby.

� Tak w zasadzie to tu wszyst�ko ma taki swój oryginalnyklimat. Dziś poszliśmy do res�tauracji na obiad, wszyscy bylibardzo zszokowani obsługą,postępowaniem.

� Może to jest właśnie po�wód, dla którego ludzie woląZachód, różnice te wynikająz mentalności. Człowiek jesttraktowany inaczej, ale myślę,że nie ma, co tego oceniać.Należy to przyjąć z całym dob�rodziejstwem, tak tutaj jest, taktutaj mają. Pewne rzeczy po�woli przenikają.

� Ale z czasem na pewno toteż się zmieni. Kamieniec niejest dużym miastem, ale po�przez zamek przyciąga corazwięcej turystów.

� Ale, to wszystko możewynikać z biedy tych ludzi.Kamieniec i tak nie jest jeszczetak biednym miastem, ale,gdy patrzę na inne mniejszemiasteczka lub wsie, to na�

Z racji tego, że byłam jedy�ną osobą, która pisała reportaż,pan Witek zabierał mnie w wie�le różnych miejsc. Za każdymrazem, gdy miałam przeprowa�dzić z kimś rozmowę, propono�wano mi alkohol, pragnę do�dać, że nie mam jeszcze 18 lat,ale cóż, co kraj, to obyczaj.

Humań i park ZofiówkaZ pięknego i klimatycznego

Kamieńca Podolskiego udaliś�my się do Humania. Jest to zu�pełnie inne miejsce, zatło�czone, z większym ruchem ulicz�

wiele pięknych roślin, krajobra�zów, stawów. Związany jest zkilkoma legendami, posiadaźródła z wodą, po wypiciu którejczłowiek będzie szczęśliwy,bogaty i zakochany. W naszejgrupie chyba nie było osoby,która nie wypiłaby tej cudownejwody. No cóż, lepiej nie kusićlosu i dmuchać na zimne. Gdynasza wyprawa w parku miałajuż dobiegać końca, zapropo�nowano nam przepłynięciepodziemną rzeką. Większośćz nas zgodziła się bez pro�blemu. Wsiedliśmy na łódkę

Kłódki na „moście teściowej” w Odessie

prawdę nie wiem, z czego ciludzie żyją.

� Gdy rozmawiałam z Beatą,która wcześniej kilka razy jeź�dziła jako uczestniczka, a terazpierwszy raz jest jako plastyki opiekun, powiedziała, że naprzestrzeni kilku lat Kamieniecbardzo się zmienił, powstałowiele nowych budowli.

� No tak, to bardzo dobryznak, ale na ulicach i tak się spo�tyka babcie, które sprzedająpyszne mleko. Ale też jestbardzo ciekawe to, że opłacaim się przyjechać z tej wsi,zapłacić kilka hrywien i wyjdziew zasadzie to samo.

� Ale właśnie to ma swójklimat i gdy schodzi się w dolinęmiasta wszystko jest takie inne.Często spotyka się tam ludzistarszych lub dzieci, którzy żyjąsobie beztrosko. To chwyta zaserce i wzrusza.

� Ludzie mają niełatwe życie,młodzi starają się wyrwać z te�go miejsca, żeby nie żyć w ta�kiej biedzie. Wracając do pracyFundacji, do tego właśnie dą�żymy, aby wspierać tych ludzi,podtrzymywać polskość (historia,kultura). Sami z siebie nie mająna to pieniędzy.

� Właśnie, gdy wjechaliśmyna Ukrainę, wszyscy zauważylitaki kontrast, a szczególniemiędzy drogami, może Euro2012 coś zmieni.

� Być może, oni cieszą siętym Euro, ale jak dla mnie onowiele nie zmieni, bo tak na�prawdę ci ludzie są bezsilni.

� W sumie to, co, rzeczywiś�cie, może się zmienić, to tylkostan dróg.

� Wiele osób w Polsce na�rzeka na infrastrukturę, a gdy jakiedyś rozmawiałam z jakimśUkraińcem, mówił, że, gdy wjeż�dża do Polski, to droga gładka,jak masełko.

� A gdy Polacy przekraczajągranicę polsko�niemiecką, są teżzdziwieni, wręcz zszokowani.

� A gdyby Ukraińcy przekro�czyli granicę niemiecką, to chy�ba byłby to dla nich jeszczewiększy szok.

� Dziękuję za rozmowę i zapoświęcony czas.

Pewnego wieczoru panWitek wpadł na wspaniałypomysł i zabrał nas po zmierz�

chu na zamek w KamieńcuPodolskim. Była ciemna noc,zupełnie inny nastrój i klimat,niż w dzień. Dodatkowo dwiekoleżanki z pleneru chodziły iśpiewały mroczne piosenki,od czasu do czasu latałynietoperze. Całość oddawałaprawdziwy charakter zamkui każdy z bujną wyobraźniąmógł przenieść się w czasie ipoczuć się jak złowrogi wo�jownik. Niech żałują wszyscyleniwi, którzy zostal i w po�kojach.

ChocimKolejnym punktem naszej

wyprawy był zamek w Choci�miu. Chocim jest miastem his�torycznym, znanym, przedewszystkim, z dwóch bitew. Niema większego sensu, żebymopisywała wygląd zamku czyteż przebieg walk. Mogę ewen�tualnie dodać, że zamek tenleży nad Dniestrem. Gdy już mo�wa o zamkach, należy wspom�nieć jeszcze jeden, który odwie�dzaliśmy w drodze do Humania.Mam na myśli zamek w Między�borzu. Budowla ta różni się odtej z Kamieńca czy też Choci�mia, gdyż jest bardziej zrujno�

wana. Niestety u większościuczestników wycieczki zabytekten nie wywołał większego za�interesowania. Spora część grupybyła zmęczona i nie miałaochoty już nic oglądać. Większezainteresowanie wśród młodychludzi wzbudziły ruiny kościoław Okopach św. Trójcy. Wszystkobyłoby normalne i zwykłe gdy�by nie fakt, że w rolę przewod�nika wcieliła się miejscowa,starsza kobieta. Pani AnielaBielak ma 86 lat i jest Polką. Jejrodzina pochodziła z Myśle�nic. Ona wraz ze swoimi sios�trami mieszka w tej wiosce, wPolsce, niestety, nigdy niebyła, jednak mimo to nie wy�parła się swoich korzeni. Jejopowieść ubarwiła nasząwycieczkę, wzbudziła znacznezainteresowanie.

To, co wzbudziło w nas największe zainteresowa�nie, to most teściowej. Wszystko byłoby normalne,gdyby nie fakt, że na tym moście zawieszonychjest mnóstwo kłódek. Przyczyniły się do tegozakochane pary.

nym. Nie zdążyliśmy zapoznaćsię z tym miastem tak, jak z Ka�mieńcem, lecz, niestety, nie�miłe wrażenia pozostawił ponas hotel, w którym mieszka�liśmy. Obskurny, zaniedbany,zapuszczony, przypominającyswoim wyglądem polskie czasyPRL�u. To był taki specjalnypomysł pana Witka. Na szczę�ście spędzi l i śmy tam ty lkojedną noc i wyruszyliśmy w dal�szą drogę.

Życie obcokrajowca naUkrainie nie jest zbyt proste. Gdy

już byliśmy w Humaniu, jednaz uczestniczek pleneru musiaławstąpić do apteki. Należy za�znaczyć, że Humań jest jużoddalony od granicy polskiejo jakieś 700 km. Im dalej nawschód, tym Polaków corazmniej, a nasz język ojczysty niejest już tak dobrze rozumiany.Znajomość języków jest ko�nieczna, bez tego podróżowa�nie jest niezmiernie trudne,a najprostsze czynności mogąwprowadzić w zakłopotaniei niezrozumienie.

Chyba jedynym miejscemw Humaniu, które nam się po�dobało, był park Zofiówka.Został on stworzony przez Sta�nisława Potockiego. Powstałz miłości do Zofii, która byłajego żoną. Park ten przypominanasze warszawskie Łazienki, ma

i przepłynęliśmy przez ciemnytunel. Od czasu do czasu po�jawiały się otwory, które ukazy�wały światło dzienne. W sumiebyły cztery i symbolizowałyokresy w życiu człowieka:dzieciństwo, młodość, dojrza�łość, starość. Jak łatwo siędomyślić, każdy ten otwór byłinnej wielkości. Ciekawy pomysł,podróż, choć krótka, jest bar�dzo oryginalna i przyjemna.

OdessaZ Humania, który nie wywarł

na nas pozytywnego wrażenia,udaliśmy się do Odessy. Chybapo raz pierwszy nikt nie narzekałna stan dróg, a to dlatego, żejechaliśmy gładką, jak stół,autostradą, chyba, niestety,jedyną na Ukrainie. Następ�nego dnia po naszym przyjeź�dzie do jakże cudownej Odessyudaliśmy się do centrum miasta.Spotkaliśmy się z panią prze�wodnik, która, na szczęście,mówiła po polsku, więc nie byłpotrzebny tłumacz. Odessa jestpięknym XVIII wiecznym mias�tem, ze zdumiewającą archi�tekturą. Zachowało się tu wielebudowli, przetrwały one II woj�nę światową, dlatego staremiasto robi wrażenie. Z racjitego, że Odessa jest miastemportowym, kilka wieków temumieszkało tu dużo kupców. Bylioni właścicielami wielu pięk�nych budowli, które przetrwałydo dziś. Gdy już mówi się o Odes�sie należy wspomnieć o takichnazwiskach, jak Adam Mickie�wicz, Piotr Gąsiorowski, De Ribas.

To, co wzbudziło w nas naj�większe zainteresowanie, tomost teściowej. Wszystko byłoby

W jednej ze starszych aptek we Lwowie

To druga część reportażu Oli Strzałkowskiej – uczennicy warszawskiego liceum uczestniczącejw corocznym programie warszawskiej dzielnicy Ochota – „Ochota dla tradycji”. W programieuczestniczy młodzież szkół średnich z Polski i Ukrainy. Ta ostatnia to młodzież z polskichszkół na Ukrainie (z polskim językiem nauczania), a także ze szkół „czysto ukraińskich” –Polacy i Ukraińcy. „Dwa tygodnie, ponad trzy tysiące kilometrów po Ukrainie, rysowanie,fotografowanie, zwiedzanie, nieustające spotkania z nowymi ludźmi, koleżanki i koledzyz Warszawy, Lwowa, Iwano�Frankiwska,i Kamieńca Podolskiego, licealiści i gimnazjaliści,dawna przebrzmiała już historia i ta dzisiejsza, współczesna.” Potem tydzień w Warszawie.Realizatorem programu, jak zawsze – od wielu już lat, jest pan Witold Dzięciołowski, radnydzielnicy Ochota. Któż nie zna Pana Witka. Program realizowany jest przy poparciu KonsulatuGeneralnego RP we Lwowie, Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Stowaryszenie „WspólnotaPolska” oraz redakcji „Lwowskich Spotkań”. Od początku istnienia naszej gazety włączamysię i my udostępniając naszym czytelnikom wybrane relacje uczestników. Przeczytajcie sami.

Page 21: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

21Kurier Galicyjski * 29 września 2008Jak nas widzą...

normalne, gdyby nie fakt, że natym moście zawieszonych jestmnóstwo kłódek. Przyczyniły siędo tego zakochane pary.Kłódka jest znakiem trwałościzwiązku i jego nierozerwalności.I to, co chyba najbardziej słyn�ne i znane w Odessie, to schodypotiomkinowskie. Są one bardzoważne dla kinematografii i sąznakiem rozpoznawczym dlaOdessy. Polecam to miasto zewzględów turystycznych i histo�rycznych.

Pewnego dnia razem z gru�pą wybraliśmy się do Akermanu(Biełgorod Dnistrowski). Był tonajbardziej oddalony punkt odWarszawy. Jak się łatwo możnaspodziewać, w Akermanie rów�nież oglądaliśmy zamek, a ra�czej – jego ruiny. Wysłuchaliśmypokrótce historii tego miejsca,ale, niestety, tylko część grupybyła zainteresowana tymi infor�macjami.

Młodzi ludzie nie lubią zwie�dzać, może to przykry fakt, alewśród dzisiejszej młodzieży taknaprawdę mało, kto jest pa�sjonatem historii. Wiedza nie�których kończy się tylko na tejszkolnej, niektórzy nawet tej nieposiadają. Dlatego pewnie teżnie wszyscy zdawali sobie spra�wę, że z Akermanem związanyjest nasz polski wieszcz AdamMickiewicz. Wspominał on o tymmiejscu w swoim utworze „Ste�py akermańskie”. Dodatkowomiejsce to jest związane z kil�koma filmami m.in. „Trzej musz�kieterowie”. Ze względu napiękną scenerię zostało tunakręcone wiele scen filmo�wych. Miejsce to przyciągawielu turystów.

Po długiej wyprawie nastałczas, aby z powrotem wrócićdo Lwowa. Gdy już byliśmyw tym mieście, mieliśmy okazjepoznać go z zupełnie innejstrony, niż wcześniej. Zostaliśmyoprowadzeni po wielu świąty�niach, odwiedziliśmy jedną zestarszych aptek oraz Operę.W planach był również Cmen�tarz Orląt Lwowskich, ale, nie�stety, warunki atmosferycznepokrzyżowały nasze plany i z po�wodu tragicznie deszczowejpogody nie mogliśmy zwiedzićtego miejsca. Po dość wnikliwejobserwacji tego miasta, więk�szość uczestników zmieniło zda�nie na temat Lwowa. Wcześniejmiasto to wydawało nam siębrudne, biedne i zaniedbane.Poznaliśmy to miasto z drugiejtej lepszej strony, warto było.

Moje rozmowyJako, że moim zadaniem

było napisanie reportażu przezcały plener miałam możliwośćporozmawiania z wielomaosobami. Na samym początkudowiedziałam się wielu cieka�wych rzeczy na temat szkol�nictwa i życiu młodych ludzi naUkrainie. Rozmowa z Julią i Ma�rtą, uczennicami X klasy pol�skiej szkoły we Lwowie pogłę�biła moją wiedzę na temat ichżycia codziennego, szkolnego.Uświadomiły mnie, że tak na�prawdę są Polkami, mieszka�jącymi na Ukrainie, mają korze�nie polskie i uczęszczają dopolskiej szkoły, a co najcie�kawsze – na studia równieżwybierają się do Polski. Ichszkolnictwo nieco różni się odnaszego. Chodzą 11 lat dojednej szkoły, później zdająmaturę i idą na studia. Taknaprawdę w wieku 17 lat stająsię studentami. Coraz częściejmłodzież pochodzenia pol�skiego, mieszkająca we Lwowie,wybiera uczelnie polskie wLublinie, Warszawie czy teżKrakowie. Z racji tego, żeszkoła, do której uczęszczajądziewczyny, jest polska ob �

c h o d z o n e s ą w niej świętapolskie, ale, biorąc pod uwa�gę położenie tej placówki,brane są też pod uwagę świę�ta ukraińskie. Sumując towszystko, wychodzi im bardzodużo dni wolnych. Rok szkolnykończy się na początku czerw�ca. Pomimo dość krótkiego

roku szkolnego szkoła maswoje zasady i wymagania.Jest to jedna z lepszych placó�wek we Lwowie. Kiedy rozma�wiałyśmy swobodnie na tema�ty szkolne, zeszło również naporównanie życia codzien�nego w Ukrainie i Polsce. Juliai Marta mimo to, że mieszkająwe Lwowie, w ogóle nie zwie�dziły Ukrainy, nie były nawetw stolicy swojego państwa.Znają więcej polskich miast,niż niejeden obywatel Polski.To, co im się podoba w Polsceto nasza tolerancja. Poza tym,na Ukrainie nie widuje się poli�cji na ulicach, nikt nie prze�strzega zasad ruchu ulicznego,mandatu też nie można do�stać; w Polsce wręcz przeciwnie.Ukraina jest państwem kon�trastu, niejednokrotnie absurdu.

Kolejnym moim rozmówcąbył pan Stanisław Nagórniak,organista w Katedrze, człowiekżyjący dość długo w Kamień�cu Podolskim, wiceprzewodni�czący Polskiego StowarzyszeniaKulturalno�Oświatowego. Kie�dyś organizacja ta miała więcejobowiązków, gdy trzeba było

walczyć o polskość, kulturę,oświatę. Z inicjatywy stowarzy�szenia powstawały szkoły orazinne placówki. Pan Stanisławopowiedział mi również, jakbyli prześladowani Polacy, aszczególnie – chrześcijanie zaczasów okupacji radzieckiej.Ich życie na Ukrainie było cięż�kie, z wielkimi trudnościamimożna było dostać się dokościoła, działała Służba Bez�pieczeństwa, wszystko byłoskomplikowane, nie żyło imsię łatwo.

Ostatni wywiad przeprowa�dziłam z rodowitymi Ukrain�kami, Julią i Iwanką, uczenni�cami 10 klasy ukraińskiej szkoływ Iwano�Frankiwsku. Ja, z racjitego, że nie znam języka ukra�ińskiego, nie potrafiłabym siędogadać z moimi koleżankami.Dlatego o pomoc poprosiłamArtura, chłopaka mieszkają�cego we Lwowie, który dobrzeznał te dwa języki. Dziewczynyznalazły się na plenerze nie�przypadkowo, poprzez swójtalent, zostały zaangażowanew plener dzięki swojej szkole.Całe to wydarzenie zrobiło nanich pozytywne wrażenie.Różnią się one jednak od ko�leżanek ze Lwowa. Nie znająjęzyka polskiego, w Polsce nig�dy nie były i nie wiedzą, jak żyje

Ukraina jest bardzo urokliwym krajem, jest tamdużo zieleni, państwo to jest nie doceniane przezludzi z innych krajów, ponieważ panuje tamwszechobecna bieda, a miasta są na ogół„szare”, bez wyrazu, oprócz Lwowa, Odessy.

KURIER galicyjski

Można zaprenumerowaćna poczcie!!!

KOD PRENUMERATYУКРПОШТА 98780

NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE

W sprawie prenumeraty gazety do Polski,prosimy o kontakt pod naszym adreseme�mail: [email protected]

Szanowni Czytelnicy„Kuriera Galicyjskiego!”

W ciągu wieków na daw�nych Kresach rodzili się, miesz�kali i pracowali wybitni polscynaukowcy, literaci, historycyi poeci.

Działalność wielu z nich w la�tach autonomii Galicji i Polskiniepodległej została upamięt�niona pomnikami lub tablicamipamiątkowymi, które zdobiłyplace, ulice i gmachy Lwowa,Stanisławowa, Tarnopola etc.Po 1945 roku ówczesne władzesowieckie zniszczyły absolutnąwiększość tych pomników.Ogromny dorobek kulturalnyPolaków galicyjskich zrobił sięjakby „anonimowy”, � trudno,spacerując ulicami naszychmiast,dowiedzieć się, kto miesz�kał i pracował w tych kamie�nicach.

Redakcja „Kuriera Galicyj�skiego” postanowiła ułożyćlistę tablic pamiątkowych kuczci i pamięci wybitnych Po�

ODEZWAlaków, które warto by byłoumieścić na ulicach i placachnaszych miast. Zwracamy siędo naszych Czytelników z proś�bą, by nadsyłali nam swojepropozycje, na podstawie któ�rych taka lista zostanie ułożona.Prosimy o podawanie miejsca,gdzie taka tablica miałaby byćumieszczona i do jakiej daty,rocznicy etc. miałaby nawią�zywać.

Listę tablic pamiątkowychredakcja „Kuriera Galicyjskie�go” przekaże władzom ukraiń�skim i polskim , aby mogły onena drodze prawnej uzgodnićwszystkie szczegóły dalszychkonkretnych działań.

Czekamy na listy i propo�zycje Szanownych Państwa.

Redakcja„Kuriera Galicyjskiego”

P.S. Pomysłodawcą akcjijest członek naszej redakcji

Jurij Smirnow

się w naszym kraju. Z życia naUkrainie są zadowolone, leczwszystko to zależy od regionu,w którym się mieszka. Życie nazachodzie kraju jest lepsze,kultura stoi na wyższym pozio�mie, wielu ludzi ciągnie doEuropy Zachodniej. WschódUkrainy – to zupełne przeci�

wieństwo. To, co wzbudziło wdziewczynach zdziwienie, tostosunek mieszkańców Odessydo ludzi, którzy mówią poukraińsku. Język, którym poro�zumiewają się mieszkańcyOdessy, to rosyjski, ludzie mó�wiący po ukraińsku są trakto�wani zupełnie inaczej. Całyplener i uczestnicy wywołałyna Iwance i Juli bardzo pozy�tywne wrażenie.

Aby uzyskać obiektywnąocenę całego pleneru, po�stanowiłam porozmawiaćrównież z uczestnikami z Pol�sk i . Dowiedziałam s ię, że:Ukraina jest bardzo urokliwymkrajem, jest tam dużo zieleni,państwo to jest nie docenia�ne przez ludzi z innych krajów,ponieważ panuje tam wszech�obecna bieda, a miasta sąna ogół „szare”, bez wyrazu,oprócz Lwowa, Odessy. Plenerbył udany, było wiele miejscdo rysunku oraz fotografi i .Ludzie są sympatyczni, gdyjedna z uczestniczek malo�wała, przechodnie zaczepialiją, w pozytywny sposób pró�bowali nawiązać kontakt,

mimo to, że mówiła im, że nierozumie. Wtedy pytali, skądjest i próba samego nawią�zania kontaktu była bardzomiła. Jednak dowiedziałamsię, że niektórzy uczestnicyoczekiwali jakichś bardziej kon�kretnych warsztatów czy teżzajęć z fotografi i . Może tojakaś mała sugestia dla orga�nizatorów? Może na przyszłyrok bardziej się postarają?

A teraz pozostaje zadaćsobie tylko pytanie, jakie sąmoje odczucia i wrażenia natemat całego wyjazdu? Przezte dwa tygodnie pobytu naUkrainie poznałam różne obli�cza tego państwa. Zaczyna�jąc od tych zadziwiającychi szokujących, a kończąc natych miłych i przyjemnych. Po�znałam wiele cudownych ludziz Polski, jak i Ukrainy, dowie�działam się rzeczy, o którychwcześniej nie miałam pojęcia,na własne oczy ujrzałam zwy�czaje społeczności ukraińskiej.Podróże kształcą, ja z czystymsumieniem mogę stwierdzić,że ta wyprawa nauczyła mniebardzo wiele. Dziękuję wszystkim,którzy się do tego przyczynili.

OLA STRZAŁKOWSKAjest uczennicą XXI LO Hugona

Kołłątaja w Warszawie, klasa2f dziennikarsko�retoryczna

Page 22: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

22 O tym i owym29 września 2008 * Kurier Galicyjski

REKLAMA KOMERCYJNAOgłoszenia niekomercyjne,po uzgodnieniu z redakcją, mogąbyć drukowane nieodpłatnie

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

OСTAHHЯ СТОРІНКASTRONA OSTATNIA

ПЕРША СТОРІНКАPIERWSZA STRONA

1 см2................ 8,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 8,5 grn.1 см2................ 6 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 6 grn.1 см2................ 4,5 грн.

чорно�біліczarno�białe

1 cm 2.............. 4,5 grn.1 см2................ 7,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 7,5 grn.

Na zlecenie naszych klientów umieszczamyrównież ogłoszenia w prasie ukraińskiej

REPERTUAR OPERY LWOWSKIEJNA PAŹDZIERNIK 2008 ROKU

Przed II wojną światowąmieszkali w Dubnie na Wołyniu.Moja babcia nazywała się Kon�stancja Lopko. Jej rodzice, toAntoni i Franciszka z domu Pos(albo Poss, przez dwa „s”). Wiem,że Franciszka urodziła się w 1883roku. Rodzeństwo mojej babci,to Longina ur. około 1915 roku,Walentyna ur. w 1917 roku i An�

odwrocie którego jest napisane– „Posyłaju kartoczku dla synaAntona Posa” – po ukraińsku,cyrylicą. Wnioskuję z tego, żealbo pisał to mój pra pra pradziadek do ojca mojej prabab�ci, Franciszki, który mógł miećna imię Anton albo pra pradziadek do brata Franciszki,choć nie wiem nic o jej rodzeń�

POSZUKUJĘSWOICH PRZODKÓW

2 października, czwartek, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi „NABUCCO” opera w 3 aktach3 października, piątek, godz. 18.00�20.30 � L. Mincus „DON KICHOT” balet w 3 aktach4 października, sobota, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi „BAL MASKOWY” opera w 3 aktach5 października, niedziela, godz. 18.00�21.00 � C. Puni „ESMERALDA” balet w 3 aktachz prologiem i epilogiem9 października, czwartek, godz. 18.00�21.00 � G. Bizet „CARMEN” opera w 4 aktach11 października, sobota, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi „BAL MASKOWY” opera w 3 aktach12 października, niedziela, godz. 12.00�13.45 � K. Dańkiewicz „LILEA” balet w 2 aktachgodz. 18.00�21.00 � G. Verdi „TRAVIATA” opera w 4 aktach17 października, piątek, godz. 18.00�21.00 � L. Mincus „BAJADERA” balet w 3 aktach18 października, sobota, godz. 18.00�21.00 � G. Puccini „MADAME BUTTERFLY” opera w 2 aktach19 października, niedziela, godz. 12.00�14.30 � L. Delib „COPPELIA” balet w 3 aktachgodz. 18.00�21.00 � J. Strauss � „ZEMSTA NIETOPERZA” operetka w 3 aktach21 października, wtorek, godz. 18.00�21.00 � Wieczór baletów jednoaktowych23 października, czwartek, godz. 18.00�20.45 � G. Puccini „CYGANERIA” opera w 4 aktach24 października, piątek, godz. 18.00�21.00 � L. Minkus „BAJADERA” balet w 3 aktach25 października, sobota, godz. 18.00 � Koncert artysty ludowego Ukrainy STEPANA STEPANA26 października, niedziela, godz. 12.00�13.00 � E. Dosenko, M. Sylwestrow, I. Striłecki„CZARODZIEJSKIE KRZESIWO” opera�baśń w 2 aktachgodz. 18.00�20.45 � J. Meitus „KRADZIONE SZCZĘŚCIE” opera w 3 aktach, 5 odsłonach30 października, czwartek, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi „AIDA” opera w 4 aktach31 października, piątek, godz. 18.00�19.45 � K. Dańkiewicz „LILEA” balet w 2 aktach

PODZIĘKOWANIAMy, Polacy, mieszkający na

Kresach, serdecznie dziękuje�my PANI MAŁGORZACIE CHAL�CARZ z firmy BCD w ZielonejGórze za wieloletnie, stałewspieranie inicjatyw, podejmo�wanych przez Ruch ApostolatuEmigracyjnego na rzecz Pola�ków na Ukrainie.

Bóg zapłać!

Gorące Bóg zapłać PANUJACKOWI FRĄCZAKOWI z firmyGAJA – ARMATURA z ZielonejGóry, za wieloletnią pomoc, zaprzychylność i życzliwość dlainicjatyw, podejmowanych

(przez RAE) na rzecz rodzinpolskich na Kresach.

Kresowiacy

Serdecznie dziękujemy PANIJANINIE GAWŁOWSKIEJ z Kowa�lewa (woj. Kaliskie) za wielkiezaangażowanie w pomoc Kre�sowiakom, za regularnie prze�kazywaną odzież, obuwie (głów�nie dla dzieci).

Przy okazji przekazujemypodziękowania wszystkim tymmieszkańcom Kowalewa i Ple�szowa, którzy odpowiadają naprośby p. Gawłowskiej.

Z poważaniem lwowiacy

Pragniemy za pośrednic�twem gazety „Kurier Galicyjski”przekazać najserdeczniejszepodziękowania PANI ZOFII IWA�NICKIEJ, która założyła Uniwer�sytet III wieku we Lwowie i któranadal z wielkim poświęceniemnami się opiekuje. P. Zofii Kosy�dor za jej wytrwałość, cierpli�wość, szacunek do każdegoczłonka uniwersytetu, za takwspaniałe i udane wycieczki.Życzymy dalszej owocnej pracy.

Członkinie UniwersytetuIII Wieku

KGKGKGKGKG

HALINA PŁUGATOR

W Stanisławowie odbyło sięseminarium naukowe, w którymuczestniczyli przedstawicieleszkół turystyki z Polski.

Poza Polakami, dla wymianydoświadczeń w przygotowaniukadry turystycznej, do Stanis�ławowa przyjechali specjaliściz Czech, Słowacji i Węgier. Wtrakcie spotkania była mowazwłaszcza o tym, że kompe�tencja zawodowa personelujest głównym warunkiem roz�woju dziedziny turystyki. Pozo�stałości po sowieckich standar�dach zupełnie nie odpowiadają

wymaganiom europejskim wdziedzinie usług turystycznych.

Turystom nie wystarczą dziśdobre warunki pobytu orazwspaniałe usługi. Podróżnichcą jak najwięcej się do�wiedzieć o kraju, w którym prze�bywają. Aby sprostać tymwymaganiom, potrzebne sąwłaściwie przygotowane kadry.Szczególnie warto to uwzględ�nić Ukraińcom w trakcie przy�gotowań do EURO�2012.

„Takie seminaria są dla naspodstawą do powołania cent�rum, przygotowującego naokres EURO�2012 wolontariuszywśród studentów”, � mówi Igor

Cependa, prorektor do sprawkontaktów międzynarodowychna Narodowym UniwersyteciePrzykarpackim im. Wasyla Ste�fanyka. – Nasza uczelnia pod�pisała kilka umów ze szkołamihotelarstwa i turystyki. W trakcietakich, jak to, spotkań możnaomówić najważniejsze kierunkirozwoju w perspektywie.”

Goście z Polski opowiedzieli,że rozwojowi turystyki w tymkraju chyba najbardziej sprzyjaczłonkostwo w Unii Europejskiej.Oprócz otwartych granic, UniaEuropejska udziela znacznychdotacji na zachowanie zabyt�ków kultury i architektury.

POLSKIE DOŚWIADCZENIEDLA TURYSTYKI PRZYKARPACKIEJ

Mój pradziadek Antoni Lopko z żoną Franciszką i dziećmi. Dzieci(od góry): Longina, Konstancja, Antoni

toni ur. około 1921 roku � zaginąłon podczas wojny, był poszuki�wany przez Czerwony Krzyż,jednak bezskutecznie. Jego losdo dzisiaj jest nieznany. Prawdo�podobnie był w partyzantce.Babcia Konstancja urodziła sięw 1926 roku. Chodziła do szkołypodstawowej na Surmiczachw Dubnie. Jestem w posiada�niu zdjęcia klasy IV b z tej szkoły.Zdjęcie pochodzi z 1936 roku.Prawdopodobny przedwojen�ny adres rodziny Lopko w Dub�nie, to ulica Strakowszczyznanr 3. Adres znam ze zdjęcia,które przesłał do Longiny, czylisiostry mojej babci, z Często�chowy jej znajomy, w 1938 roku.Niestety jego podpis jestnieczytelny. Ojciec mojej bab�ci, Antoni, był podobno kipe�rem. Umarł on jeszcze przedwojną. Mam też zdjęcie, na

stwie i rodzicach. Nie wiem też,czy mój pradziadek AntoniLopko miał rodzeństwo, alewydaje mi się, że tak, bo mamzdjęcie, na którym jest trójkadzieci. Zdjęcie to posiada de�dykację – „Na pamiątkę Wali,Loni i Konstancji od Janka, Ma�ni i Wiery Lopko � Orżew 7.10.1930 r.” Wydaje mi się, że tomogły być dzieci brata mojegopradziadka Antoniego Lopko.

Jedno jest pewne � wśródmoich przodków było sporoosób o imieniu Antoni. Tyle wiemna temat mojej rodziny. Proszęwszystkich, którzy posiadająjakiekolwiek informacje natemat rodzin Lopko i Pos o po�moc w odnalezieniu przodków.

Bardzo proszę o kontakte�mail: [email protected]

Krzysztof Daniszewski

Page 23: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

23Kurier Galicyjski * 29 września 2008

PRACA W POLSCEAgencja Pracy w Polscepilnie poszukuje na bardzo dobrych warunkach:lekarzy stomatologów, protetyków, wiertaczy(tzw. burowi roboty), drukarzy (offset) orazkandydatów w innych zawodach.Zgłoszenia telefoniczne:w Polsce: +48713422824,na Ukrainie: 80509139062,

80967815123lub pocztą elektroniczną: info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

Czas warszawski07.00 - 07.59 SAT09.00 - 09.59 SAT12.30 - 12.59 mkHz 31.769445 41.187285 SAT17.30 - 18.29 mkHz 48.856140 SAT23.00 - 23.59 mkHz 49.58605031.059660 SAT00.00 - 00.59 SATSAT - program Polskiego Radiadla Zagranicy rozpowszechnianyjest w systemie DVB przezsatelitê HOT BIRD, pozycjaorbitalna 13ºE, czêstotliwoœæodbiorcza 10,892 Ghz, polaryzacjapozioma (H) FEC,SR 27500, Audio PID 119.

Audycje Polskiego Radiadla Zagranicy emitowane s¹przez platformê cyfrow¹ Cyfra+Ukraina - Lwów – RadioNiezale¿nist UKF 106,7 MHz -Winnica - Radio TAK 103,7 FM -Chmielnicki - Radio Podilla Center104,6 FM- Równe - Radio Kraj 68,2FM- ¯ytomierz – Radio ¯ytomyrskaChwyla 71,1 FMi 103,4 FM - Dibrowica - RadioMelodia 105,3 FM

POLSKIERADIO PRZEZSATELITĘ

JAK SŁUCHAĆPOLSKICH AUDYCJINA UKRAINIE

Audycjeo Polakachna Ukrainiew Radiu OpoleKliknij: http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina/Do poprawnego odtworzeniaaudycji polecamy programWinAmp. Do pobrania ze stronywww.winamp.com.Klikaj¹cna http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina,/ mo¿napos³uchaæ o osobach, zwi¹zanychze Stanis³awowem

galicyjskiKURIER

KONSULAT GENERALNYRZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

WE LWOWIEKonsul Generalny, sprawy prawne,

opieki konsularnejSprawy obywatelskie i repatriacji

Każdy czwartek od godz. 10.00 do 14.00(po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu terminu)

Sprawy paszportoweKażdy poniedziałek i piątek od godz. 10.00 do 14.00

ul. Kociubińskiego 11a / 3, 79011 Lwówsprawy kultury, nauki oraz wypłaty rent

Sprawy paszportowe, obywatelstwa i repatriacjiul. Kociubińskiego 11a /1, 79011 Lwów

tel.: (+380 322) 2601000tel.: (+380 32) 2600855fax: (+380 32) 2602938

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

Sprawy wizowe (wizy z prawem do pracy)ul. Iwana Franki 110, 79011 Lwów

tel. (+380 32) 2970861, 2970862, 2970863, 2970864,fax (+380 322) 760974

Wizy indywidualne oraz grupoweul. Smiływych, 5 (boczna ul. Sacharowa)

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

Sprawy, związane z Kartą Polakaul. Smiływych, 5

tel.: (+380 32) 2352160

W interwencyjnych przypadkach(np. zagubienie paszportu przez obywatela polskiego)

należy się zgłaszać:ul. Kociubińskiego 11a / 1

(w dni robocze od godz.8.30 do godz.16.30)lub do konsula dyżurnego

ul. Iwana Franki 110 (soboty, niedziele, święta)

«КУР’ЄР ГАЛІЦИЙСКИЙ»REDAKCJA:Skrytka pocztowa (a/c) nr 80Iwano�Frankiwsk 76000,абонентська скринька №80siedziba gazety:Iwano�Frankiwsk 76002ul. Iwasiuka 60,Івано�Франківськвул. Івасюка 60tel. redakcji w Stanisławowie:+38 (0342) 71�38�66tel./faks redakcji we Lwowie:+38 (032) 261�00�54e�mail: [email protected] bankowe w Polsce:(w PLN) złotychBank Zachodni WBK S.A.PL 92 1090 1014 0000 0001 09290990konto bankowe na Ukrainie:WAT „Raiffeisen Bank AWAL”IF OD APPB MFO 336462r/r 260086283ВАТ «Райффайзен БанкАваль» ІФОД АППБ МФО336462 р/р 260086283Świadectwo rejestracji SeriaKW nr 12639�1523 Rwydane 14.05.2007Свідоцтво про державнуреєстрацію Серія КВ№ 12639�1523 Рвід 14.05.2007 р.Założyciel i wydawca:Mirosław RowickiЗасновник і видавецьМ. М. Ровіцкі

Skład redakcji:redaktor naczelny: Marcin [email protected]ł literacki, korekta i tłuma�czenia: Irena [email protected]ł fotoreportażu oraz działgrafiki komputerowej:Maria Basza [email protected]ł kulturalno – historyczny:Jurij Smirnowdział reportażu i informacjiregionalnej: Konstanty [email protected] Halina Pługator

Stale współpracują:Szymon Kazimierski, Piotr Jan�czarek, Tadeusz Olszański,Tadeusz Kurlus, Jacek Borzęcki,Renata Klęczańska, HelenaGołąb, Maciej Dęboróg�Bylczyński,Wojciech Krysiński, Władys�ława Dobosiewicz, JuliaTomczak, Natalia Kostyk, OlgaCiwkacz, Dmytro Antoniuk,Elżbieta Lewak, EustachyBielecki i inni.

Drukujemy również teksty auto�rów, z którymi się nie zgadzamy!Pismo wspierane przez Senat RPza pośrednictwem FundacjiPomoc Polakom na WschodzieZa treść reklam, ogłoszeń i oświad�czeń redakcja nie ponosi odpo�wiedzialności, nie zamówionychrękopisów nie zwraca i pozosta�wia sobie prawo do skrótów.ТзОВ Видавничий Дім «МолодаГаличина»Indeks na prenumeratę 98780Індекс передплати 98780Газета виходить 2 рази на місяць

Informuję, że od 22 września br. zmianie ulega ramówka PolskiegoRadia Katowice, w związku z czym Lwowska Fala będzie nadawanao innej porze.Od niedzieli, 28 września włączamy radioodbiorniki o dwie godzinywcześniej, bo LF nadawana będzie juz o godz. 8.15 czasu pol�skiego. Za tę zmianę przepraszam wszystkich zainteresowanych,pozostając z nadzieją, ze stali Słuchacze i Sympatycy LwowskiejFali będą jej słuchać bez względu na porę nadawania.Przypominam, ze w porze emisji można także słuchać LwowskiejFali na stronie internetowej Polskiego Radia Katowice www.prk.pl,a wszystkie archiwalne nagrania – będą, jak dotąd dostępne nastronie internetowej Światowego Kongresu Kresowianwww.kresowianie.comAudycja Radia „Rzeszów” o polskim dziedzictwie kulturowymi o Rodakach na UkrainieOd marca br. Polskie Radio „Rzeszów” emituje nową audycję„Kresowe Dziedzictwo”, która zajmuje się głównie stanem pol�skiego dziedzictwa kulturowego na Ukrainie oraz losem zamiesz�kałych tu Rodaków. Aby jej posłuchać kliknij:www.radio.rzeszow.pl, następnie � spośród wielu ikonek, widnie�jących na dole strony � kliknij na „Kresowe Dziedzictwo” i na jednąz czterech ostatnio wyemitowanych audycji. Do ich wysłuchaniaserdecznie zaprasza autor � Jacek Borzęcki i Polskie Radio„Rzeszów”.Radio Lublin na 103,2 i 99,6 MHz słychać bardzo dobrze aż poLwów (we Lwowie już nie).Polskie Radio Warszawa I � na falach długich 225 kHzPolskie Radio LwówZachęcamy też wszystkich do słuchania Polskiego Radia Lwów(ze Lwowa) w każdą sobotę od godz. 8.00 do godz. 12.00 (czasupolskiego) oraz w niedzielę od godz. 18.15 do 20.15 na fali: http://www.radio�n.com/eng/OnAir/onair.htm. W eterze program jestnadawany na fali 106,7 FM (Radio „Nezałeżnist”) i jest dobrzesłyszalny w promieniu 100 km od Lwowa.Radio Polonia (godz. 19.15 – czasu miejscowego)� Lwów – Radio Niezależnist UKF 106,7 MH� Winnica – Radio TAK 103,7 FM� Chmielnicki – Radio Podilla Center 104,6 FM� Równe � Radio Kraj 68,2 FM� Żytomierz – Radio Żytomyrśka Chwyla 71,1 FM i 103,4 FMRadio Maryja: Chełm 102,8; Hrubieszów 95,8; Lubaczów 102,3;Przemyśl 105,1; Ustrzyki Dolne 94,5Włodawa 104,5; Rzeszów UKF 104, 5

HUMOR ŻYDÓW GALICYJSKICHWG HORACEGO SAFRINA

Już niedługo wspólnie ob�chodzić będziemy pierwszyjubileusz, bo 19 październikana antenie Polskiego RadiaKatowice wyemitowana zo�stanie 100 Lwowska Fala!!!!!!

Co ciekawego chcielibyś�cie Państwo usłyszeć w naszejaudycji z okazji tego jubileuszu?Ponieważ będzie to naszewspólne święto, � czekam naWasze propozycje.

Danuta Skalska

LWOWSKA FALAINFORMUJE

AFORYZMY GREKÓWPITAGORAS* Należy dążyć do sprawiedli�wości słowem i czynem.* We wszystkim musi być umiar.* Staraj się żyć skromnie i uczciwie.* Trzeba milczeć, albo mówićrzeczy lepsze od milczenia.* Niełatwo iść przez życie kilko�ma drogami równocześnie.* Natura wszędzie jest taka sama.* Muzyka budzi w sercu prag�nienie dobrych czynów.

SIMONIDES* Nic co ludzkie nie jest wolneod trosk.* Największym skarbem dlaczłowieka jest zdrowie.* Pamiętaj, że jesteś człowie�kiem.

Sklepikarka Jenta czyta o lo�sach Józefa, którego zawistnibracia pozbawili szat i zaprze�dali w niewolę Midianitom.

� Ach, ty, biedna sieroto! �lamentuje. – Że też można takkrzywdzić rodzonego brata!...

Nagle przypomina sobie, żew ubiegłym roku czytała już tęsamą biblijną opowieść.Ociera łzy i powiada ze złością:

� Ech, ty, bałwanie! Przecieżwiedziałeś, co to za ziółka z tychtwoich braci... Więc po co za�dałeś się z nimi po raz drugi?!***

Klientka pyta straganiarkę,wskazując na karpia w balii:

� Czy ta ryba aby żyje?� Aj, paniusiu – odpowiada

Żydówka – ja sama nie wiemczy ja żyję w takie ciężkie czasy,to skąd ja mogę wiedzieć, czyta ryba żyje?***

Żona handlarza, który udajesię na jarmark objuczony trze�ma tuzinami spodni, powiadana pożegnanie:

� Szczęśliwej drogi! I dałbyBóg, żebyś wrócił bez spod�ni!...

KGKGKGKGKG

Page 24: wrzesien 2 kopyNa Ukrainie jedź tylko w dzień – pouczają Józka. Na trasie nie dawaj nikomu żadnej kasy, chyba, że przewalisz prędkość. Jak cię zatrzyma gajowy (dawniej

24 O tym i owym29 września 2008 * Kurier Galicyjski

Kantorowe kursy walut na Ukrainie29.09.2008, Lwów

KUPNO UAH SPRZEDAŻ UAH 5,06 1USD 5,10 7,36 1EUR 7,42 2,20 1PLN 2,27 9,16 1GBP 9,30 1,94 10 RUR 1,99

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

USŁUGI TURYSTYCZNEFachowe oprowadzanie po Lwowie

Pilotowanie grup turystycznych po KresachTel.: 0�0380679447843

Tel.: +48228513966

Tu można również przeczytaći zaprenumerować „Kurier Galicyjski”

R E K L A M A D L A P R Z Y J A C I Ó ŁKURIER

GALICYJSKIMOŻNA KUPIĆ

w kioskach: „Wysoki Zamek”we Lwowie, Drohobyczu, Tru-skawcu, Borysławiu, Sambo-rze, Starym Samborze, Turcei Stebnyku oraz w kioskach „In-terpres” we Lwowie, w hotelu„GEORGE ’A”, w Katedrze Lwow-skiej, a także przy kościelew Żółkwi. W województwiestanisławowskim - od Stanis-ławowa po Jaremcze i Woroch-tę można kupić nasze pismow kioskach „Ukrpoczty”

Warszawska prezentacja książki Tadeusza Ol�szańskiego „Kresy Kresów. Stanisławów” odbędziesię 6 października 2008 w Klubie Księgarza nawarszawskiej Starówce (Rynek Starego Miasta 22/24) o godz.18.

Prezentację poprowadzi dziennikarz „Polityki”Daniel Passent. Fragmenty książki czytać będzieznana aktorka Anna Seniuk. Obydwoje urodzeniw Stanisławowie.

Szanowni Czytelnicy!

W wydawnictwie „Iskry” uka�zała się nowa książka TadeuszaOlszańskiego – „Kresy Kresów.Stanisławów”.

Tadeusza Olszańskiego,znakomitego dziennikarza „Po�lityki” (współpracującego rów�nież z „Kurierem Galicyjskim”�czym się szczycimy), jak wie�lokrotnie pisałem, przedsta�wiać nie trzeba. Tadeusz to nietylko legenda polskiego dzien�nikarstwa sportowego, znako�mity „specjalista” od sprawwęgierskich, innych „sprawwszelakich”, o sztuce kulinar�nej i jej poezji nie zapomina�jąc.

To dusza kresowa. Stanisła�wowiak. To także nasz ciceroneod pierwszego numeru, wspo�

Nowa książka o Kresach

„KRESY KRESÓW.STANISŁAWÓW”

magający nas radą, słowemi duchem.

W ubiegłorocznych nume�rach „Kuriera Galicyjskiego”drukowaliśmy fragmenty przy�gotowywanej przez niego książ�ki o Stanisławowie. Nie miaławtedy jeszcze tytułu.

Dziś ma. „Kresy Kresów” ton iepowtarza lna opowieśćo Stanisławowie jakiego już niema. Nie ma, a jest. A może i bę�dzie. Inny, ale wciąż z cząstkąpolskiej duszy. Dane mi byłoczytać tę książkę w miarę pow�stawania kolejnych rozdziałów.To fascynująca lektura.

Marcin Romer

P.S. Osoby pragnące nabyćksiążkę na Ukrainie prosimyo kontakt z redakcją naszej ga�zety.

HALINA PŁUGATORtekst i zdjęcie

Powróciwszy z pracy za gra�nicą, mieszkaniec Kosowa My�koła Wakariuk stworzył pokazowegospodarstwo z hodowli pstrą�gów, na wzór włoski.

Dziś nie można już czymkol�wiek zaskoczyć wymagającychturystów, pragnących wypocząćw Karpatach. Jednak, tak myśląci, którzy nie byli w gospodar�stwie Mykoły Wakariuka z Ko�sowa Huculskiego w Karpatach.Aby wypocząć koło jego sta�wów z tą królewską rybą orazskosztować smakołyków, przy�rządzanych przez jego żonę,ludzie przyjeżdżają, pokonującsetki kilometrów. Mówią tu, żeniemal codziennie do gospo�darstwa Wakariuków przyjeżdżajakiś znany artysta, minister lubnaukowiec.

„Pani sobie nie wyobrażanawet, ile ja mam pracy. Alez wizyt gości zawsze się cieszę.Widzi pani, ilu ich dziś mam”, �mówi po drodze pan Mykołai pokazuje długi sznur samo�chodów, które stoją przed jegodomem.

Na podwórku Wakariuków,rzeczywiście, jest gwarno. Kilku�dziesięciu turystów podąża doniewielkiego stawu, dzieci, wy�krzykując radośnie, biegnąz przodu. „Mykoło, oto przyje�chali do nas ludzie z Doniecka,trzeba ich przyjąć,”– mówisympatyczna żona Wakariuka,pani Hanna. Mąż, czym prędzej,spieszy do stawu, z któregowyciąga siatką kilka srebrzys�tych, wielkich ryb, przekazuje jeżonie, sam zaś pilnuje stawu,zanim goście nie usiądą w al�tankach.

„Wie pani, ludzie bywająróżni, � wzdycha mężczyzna. –Bywa, że takie towarzystwoprzyjedzie, iż bardzo miło jestz nimi porozmawiać, pokazaćwszystko, opowiedzieć, poczę�stować. Bywają, jednak, teżtacy, którzy mogą umyślniewrzucić do stawu kamień,napluć tam. Pstrąg – to rybabardzo wymagająca, chcetylko czystej wody. Nie daj Boże,coś będzie nie tak, w ciągujednej godziny pójdzie namarne kilkuletnia praca mojejrodziny oraz wszystkie zainwes�towane pieniądze.”

TURYSTYKA „PSTRĄGOWA”Dalej rozmowa się toczy przy

suto zastawionym stole hucul�skim, a pan Mykoła opowiada,jak zaczynał swą sprawę. Wroku 2001 wyjechał on do pracydo Włoch. W Milanie bardzospodobało mu się gospodar�stwo z hodowli pstrągów. „Wszyst�

ko tam było takie ładne, żezechciałem zrobić coś podob�nego u siebie. Dopytywałemsię, więc, spisywałem, rysowa�łem projekty.”

Okazało się, jednak, żezrobienie czegoś podobnegonie jest na Ukrainie sprawą pros�tą. Poza miejscem pod stawhodowlany i chęciami do pracypan Mykoła nie miał nic. Niktnigdy tu nie uprawiał hodowlipstrągów. Pan Mykoła musiał,więc pojechać po radę domieszkańców odległych górskichwiosek oraz szukał literaturyspecjalnej, której też nie było.Po jakimś czasie pan Wakariukzaczął wyjeżdżać na specjalneseminaria do Polski, a teraz samjuż może pisać poradniki, doty�czące hodowli pstrągów.

„To niełatwa rzecz, � mówigospodarz. – Rybę dużą i małątrzeba karmić cztery razy.Pierwsze „śniadanie” – o godzi�nie szóstej. Ta królewska rybaodżywia się wedle swego „sta�tusu”. Trzeba podawać specjalnądrogą karmę, którą cały czasprzywożę z Polski. Codziennietylko na hodowlę ryb wydaję100�200 grywien.

Trzeba też pilnować rury,która łączy staw z rzeką. Wodadla tej ryby królewskiej powinnabyć czysta, wzbogacona wtlen, zmieniana kilkakrotniew ciągu doby. Zimą trzebarobić przeręble i pilnować, żebypstrągi cały czas były dotlenione.”

Nie zważając na duże wy�datki, związane z hodowlą, za�kupem „młodych” ryb orazciężką pracę, pan Mykołabezpłatnie dzieli się z innymitajemnicami hodowli pstrągów.Jednak, mało, kto odważy sięwkładać na siebie „rybie jarzmo”.

Liczni turyści,którzy przyjeżdża�ją do pana Mykoły,mogą nie tylkopodziwiać staw,a i złowić kilka ryb,a za 20 minut roz�koszować się da�niem firmowympani Hanny. „Bar�dzo lubię gotować,� uśmiecha siępani Wakariuk, �jednak, zanim mążzaczął hodowaćpstrągi, nigdy niejadłam tej ryby.”

Jednak – oczy się boją, a ręcerobią. Dziś pani Hanna jestautorką kilku własnych przepi�sów przyrządzania tej królew�skiej ryby.

Najsmaczniejszy u tej gos�podyni jest pstrąg w śmietanie.„Trzeba wziąć całą rybę, � dzielisię tajemnicą kucharską tamieszkanka Kosowa, � oczyścić,osolić, trochę podsmażyć. Po�tem rybę trzeba zalać śmieta�ną z cebulą i zieleniną i dusićprzez 15�20 minut.

Można przyrządzić też pstrą�ga we folii. Wówczas jednaktrzeba rybę zamarynować nasucho – natrzeć solą z przypra�wami. Przed zapiekaniem wew�nątrz ryby należy włożyć kawa�łeczek masła, zawinąć ją w fo�lię i upiec w piekarniku.

Jako dodatek do ryby paniHanna serwuje tradycyjnybanosz (kaszę kukurydzianą –red.) z grzybami, który, taknaprawdę, w żaden sposób niepasuje do ryby. Jednak tu –odwrotnie. Wydaje się, że takma być, przecież tu wszystkozostało wyhodowane i przyrzą�dzone z miłością.

Na pożegnanie pan Mykołaprosi, by przyjeżdżać ponownie.„Niekoniecznie u nas trzebacoś kupować, � mówi pan My�koła, � można po prostu poga�dać w cieniu przed stawem, bomam jeszcze wiele ciekawychidei. Dla dobra ludzi i swego.”

KGKGKGKGKG