Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

32

description

 

Transcript of Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

Page 1: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 2: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 3: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 4: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 5: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

Wstęp

Page 6: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 7: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

7

Gieorgij Skałon był twardym facetem. W prze-szłości błyszczał brawurą podczas wojny ro-

syjsko- tureckiej, kolejne awanse zawdzięczał nie dworskim intrygom, lecz autentycznym talentom wojskowym, a w ostatnich latach pełnił funkcję zaufanego generał-adiutanta świty cara Mikoła-ja II. To właśnie twarde rysy charakteru zapewni-ły mu w końcu nominację na generała-guberna-tora warszawskiego. Jego poprzednik, Konstantin Maksymowicz, został ze stanowiska odwołany z powodu tchórzostwa, gdy po kilku zamachach uciekł do twierdzy Zegrze i nie ruszał się z niej na krok. A jednak po niespełna roku spędzonym w Warszawie nawet Skałon był już na skraju za-łamania i  jak Maksymowicz z  Zegrza, tak on nie wyściubiał nosa z  Belwederu. Tam właśnie, 14 lipca 1906 roku skreślił list do ministra spraw zagranicznych Piotra Stołypina:

Szanowny Piotrze Arkadiewiczu. Doświadcze-nia ostatnich kilku lat przekonują mnie o tym,

Page 8: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

8

wojciech lada │ polscy terroryści

że coraz częstsze w  ostatnim czasie wykony-wanie wyroków śmierci warszawskiego wo-jennego sądu okręgowego wywołało ze strony organizacji rewolucyjnych usilne dążenie do mszczenia każdego straconego, przy pomocy zabójstw policjantów i żandarmów. Za każdym razem, jak tylko w mieście znany staje się fakt wykonania wyroku śmierci, zaraz zaczynają się zamachy na życie, przeważnie stójkowych i  rewirowych. Ostatnim razem, po powiesze-niu Papaja (zabójcy komisarza do spraw wło-ściańskich Borka) ofiarami podobnej krwawej zemsty padło w  Warszawie w  ciągu czterech dni siedemnaście osób. Terror, wykonywany już drugi rok przez oddziały bojowe komitetów rewolucyjnych, osiągnął teraz najwyższy sto-pień natężenia, co w sposób najzgubniejszy od-bija się na składzie personalnym policji, której szeregi szybko rzedną i prawie nie są uzupeł-niane. W  ostatnim czasie, w  samej tylko war-szawskiej policji brakuje 16 oficerów, 40 rewiro-wych i ponad 450 stójkowych, co stanowi 40% ogólnego etatu. Pragnących zająć opróżnione miejsca prawie nie ma.

Dokładnie miesiąc później na Skałona, gdy przejeżdżał z  obstawą ulicą Natolińską w  War-szawie, spadło kilka bomb, które tylko zupełnym przypadkiem nie wyrządziły mu większej krzywdy.

Page 9: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

9

WSTęP

Pokiereszowały za to solidnie towarzyszących mu żołnierzy i poważnie zraniły przypadkowego świadka, małą dziewczynkę mieszkającą w sute-renie naprzeciwko.

Ale była to połowa 1906 roku – najgorętszy mo-ment chaotycznego pasma przemocy, które chyba tylko dla historycznej formalności nazywa się re-wolucją 1905–1907 – i takie wydarzenia jak spa-dające z okien bomby należały raczej do rutyny dnia codziennego niż do poważniejszych osobli-wości. Tylko w  tym roku Polacy dokonali 1245 zamachów terrorystycznych, z  czego połowę na instytucje rządowe, pozostałe zaś na wybranych przedstawicieli carskiego aparatu władzy. Znaczy to tyle, że statystycznie każdego dnia tego roku miały miejsce co najmniej trzy zamachy. W  na-stępnym roku terrorystyczny impet nieco opadł – dokonywano zaledwie 2,5 zamachu dziennie. Ale nawet po kilku latach, w roku 1911, kiedy formal-nie sytuacja uznawana była za stabilną, miały miejsce 134 podobne akty, co oznacza, że odby-wały się one mniej więcej co trzeci dzień.

W momencie kiedy Skałon składał raport Sto-łypinowi, swoje bojówki posiadały wszystkie nie-legalne partie polityczne, a te, których siły były za słabe, nierzadko wynajmowały konkurencję do wykonania tego czy innego zamachu. Tylko naj-bardziej rozbudowana bojówka Fraków – jak nazy-wano PPS Frakcję Rewolucyjną – liczyła wówczas

Page 10: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

10

wojciech lada │ polscy terroryści

ponad 5 tysięcy członków. Doliczając siły pozo-stałych partii, można szacować, że terrorystyczne siły Polski podziemnej liczyły około 8 tysięcy do-brze już uzbrojonych, coraz lepiej przeszkolonych, a przede wszystkim zaprawionych w walkach bo-jowców. Oczywiście przy 240-tysięcznej armii rosyjskiej stacjonującej w  Królestwie, nie wspo-minając o  rozbudowanych do karykaturalnych rozmiarów siłach policji (10 tysięcy) i niezwykle skutecznej, wykorzystującej na wielką skalę me-tody prowokatorów i  donosicieli, Ochranie, siły polskich bojówek wydają się dość zabawne. Nie zmienia to faktu, że z powodzeniem napadano na pociągi czy dyliżanse pocztowe i rzucano bomby w przedstawicieli carskiej generalicji. Strzelano do stójkowych i szpicli Ochrany. Odbijano więź-niów ze ściśle strzeżonych więzień i snuto plany zabicia cara. W Łodzi zorganizowano regularne powstanie, a nad Ostrowcem przejęto okresowo całkowitą kontrolę, proklamując tam republikę socjalistyczną, podobnie zresztą jak w niektórych dzielnicach Zagłębia. Czasem były to pojedyn-cze zamachy, czasem bitwy kilkudziesięcioosobo-wych oddziałów, rozgrywane z zachowaniem szy-ku i  znajomością taktyki bojowej. Jedno zresztą nie wykluczało drugiego. Znamienne jest zdanie ze wspomnień jednego z ówczesnych bojowców: „Z chwilowego braku poważniejszej roboty bojo-wej sprzątnęliśmy dwóch szpicli”.

Page 11: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

11

WSTęP

Najciekawsze jednak, że mimo takiej eskalacji terroru i niemałych ofiar cała ta walka nie mia-ła określonego celu, chyba że za cel uznać samą walkę. Ani teoretycy partyjnego terroryzmu, ani szeregowi wykonawcy tysięcy zamachów nawet przez chwilę nie pomyśleli o zwycięstwie, nieza-leżnie czy uznać za nie niepodległość Polski, czy sukces sprawy socjalistycznej. Jedynym źródłem ówczesnego terroru i  jego motorem napędowym była zemsta, o czym najzupełniej oficjalnie infor-mowano w partyjnych periodykach, na przykład w „Robotniku”:

Dla nas jest zupełnie oczywiste, że terror sam przez się rządu nie obali. Nie wierzymy też, aby cały szereg zamachów nawet zdołał rząd zmusić do daleko idących ustępstw. Nasze za-machy mają jeden cel – odeprzeć natychmiast bezecne gwałty siepaczów carskich tak, by wi-dzieli, że ich czyny nie ujdą im bezkarnie.

***

Nazywa się to rewolucją 1905–1907, ale tak na-prawdę ani nic nie zaczęło się w 1905, ani nie skończyło dwa lata później. I na partyjnych salo-nach, i wprost na ulicy terror hulał wówczas już niemal równo od ćwierć wieku, po trosze z inspi-racji rosyjskiej Narodnej Woli, po trosze z uwagi

Page 12: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

12

wojciech lada │ polscy terroryści

na żywą pamięć o Sztyletnikach z okresu powsta-nia styczniowego, ale tak naprawdę właśnie z po-wodu narastającej z roku na rok potrzeby odwetu. Oczywiście nie miał takiego rozmachu jak w  la-tach późniejszych i sprowadzał się w zasadzie do szeregu pojedynczych aktów zemsty. Był jednak terrorem – mordowano w imię konkretnej ideolo-gii, dbano też, by ten ideologiczny podtekst za-bójstwa trafił do powszechnej wiadomości. Józef Dąbrowski, nieco później szwagier Marii Dąbrow-skiej, wówczas chętny do „bitki i wypitki” PPS--owiec, wspominał o tym z upiorną dosłownością:

Żadna siła nie mogłaby się wówczas sprzeci-wić pewnego rodzaju karykaturze terroru, tzw. laniu. Było to wręcz żywiołowe, potężne swo-iście: gwałt niech się gwałtem odciska. Polega-ło zaś ono na biciu majstrów, fabrykantów, ła-mistrajków, podejrzanych o zdradę osobników i wreszcie prowokatorów. Lanie to kończyło się bardzo często śmiercią.

Józef Uziembło jeszcze w 1879 roku brał udział w spotkaniu kółka robotniczego, na które zapro-szono Siergieja M. Krawczyńskiego „Stępniaka”, socjalistę z Petersburga, który właśnie uciekł do Warszawy przed obławą ścigającą go za zabój-stwo szefa żandarmerii Mezencewa. Przyznawał potem, że:

Page 13: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

13

WSTęP

W  Warszawie opowiadania Krawczyńskiego przechodziły z  ust do  ust i  nie w  jednym ro-bociarzu wywołały pragnienie „ujęcia w garść broni”. W kilka dni po wyjeździe „Stępniaka”, po  posiedzeniu pewnego przygotowawczego kółka szewców, wychodzi ze mną jeden z nich i mówi: „trzeba przysięgać – będę przysięgał; trzeba próby – poddajcie mnie, jakiej chcecie, ale dajcie mi sztylet czy rewolwer i wskażcie, kogo trzeba zgładzić”. Zacząłem tłumaczyć, że  musimy przede wszystkim wytworzyć sil-ną organizację dla uświadamiania wyzyski-wanych; że założenie chociażby jednego kółka robotniczego więcej nam korzyści przyniesie, niż zgładzenie całego szeregu łajdaków; zwró-ciłem na koniec jego uwagę i na to, że robiąc zamach, ryzykowałby życie, a  życie czynnej jednostki więcej warte, niż zgładzenie niego-dziwca. Wysłuchał tego z wielką uwagą, lecz w końcu odrzekł: „Jam kawaler, nie mam niko-go; umiem tylko buty szyć... mówić nie potrafię, a broni bym z garści nie wypuścił, bo mam już taką zawziętość!”.

Uziembło podkreślał, że tego rodzaju propozycji dostał w tamtym okresie kilkanaście, a więc po-wstanie bojówek było w zasadzie tylko próbą ska-nalizowania żywiołu, który tak czy inaczej, tyle że w sposób kompletnie chaotyczny, już rozlewał

Page 14: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

14

wojciech lada │ polscy terroryści

całkiem sporo krwi na całym terenie zaboru ro-syjskiego. A  jednak zwlekano. Proletaryat, choć od początku swojej działalności dopuszczał stoso-wanie terroru, nie wykonał jako partia najmniej-szego ruchu w tym kierunku, a dwa czy trzy za-machy, których dokonali związani z nim ludzie, miały charakter czysto indywidualny i  nie były dyskutowane na partyjnym forum. Z zeznań nie-jakiego Pacanowskiego wiadomo, że rozważano na nim zabójstwo cara – na rozważaniach się jed-nak skończyło.

Ale jeśli Proletaryat grzeszył jedynie biernością, to jego następczyni, Polska Partia Socjalistyczna, miała już na sumieniu sporą dawkę asekuracyj-ności i pospolitego cynizmu. W dyskusjach padały takie zdania, jak na przykład Edwarda Abramow-skiego: „Nie jestem przeciwny akcjom gwałtow-nym w ogóle, ale jestem za wyeliminowaniem ich z  programu”, co na program przełożyło się cał-kiem dosłownie. Zapisano w nim mianowicie, że należy wstrzymać się od wszelkiego nawoływania do terroru i „przesadnej w tym duchu frazeologii”, po chwili jednak dodawano: „Również błędnym było by wszelkie przesadne umiarkowanie i wszel-kie chęci gaszenia”.

Co konkretnie mieli na myśli autorzy doku-mentu, przekonano się już w  następnym, 1894 roku, kiedy zaczął ukazywać się oficjalny organ prasowy partii „Robotnik”. W każdym numerze

Page 15: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

15

WSTęP

pisma – a ukazywał się on w dużym jak na pod-ziemie nakładzie 1200 egzemplarzy – publikowa-no mianowicie nazwiska robotników podejrzanych o konszachty z policją, domniemanych prowokato-rów czy po prostu szpicli. W tak napiętej atmosfe-rze podobny anons miał w sobie praktycznie siłę wyroku śmierci, o którego wykonaniu, nawiasem mówiąc, także donoszono na łamach, zwykle ze stosownym komentarzem. Dla przykładu:

W Częstochowie: 3  listopada zabity został kil-koma pchnięciami noża na rogu ulic Teatralnej i Stradomskiej o godzinie 7 wieczorem szpieg Józef Szanceberg, ślusarz z  fabryki Pelcerów, ogłoszony w nr 33 „Robotnika”.

W Białymstoku: 6 marca, o 7 wieczorem padł pod ciosami mszczących się robotników na uli-cy Błotnistej Longweber Mendel Goldman, zna-ny wśród Żydów jako Kolner. Wszystko to odby-ło się tak prędko, że przechodnie i gapiące się po szabasie żydówki, nie zdołali zaalarmować publiczności i  sprawcy uciekli. Golman-Kol-ner został zabity na miejscu. Otrzymał 14 ran, z których co najmniej połowa była śmiertelnych.

W Zagłębiu: na Starym Sielcu dn.  4  paź-dziernika został zabity Jan Mazur, maszynista z kopalni „Funny” w Sielcu, za zamiar zdrady. To zabójstwo było dokonane za wiedzą niektó-rych towarzyszy z miejscowej organizacji.

Page 16: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

16

wojciech lada │ polscy terroryści

Dlaczego więc wstrzymywano się przed nada-niem terrorowi bardziej zorganizowanej formuły? Odpowiedź jest prosta – ze strachu. Tradycja Na-rodnej Woli czy Sztyletników to nie tylko feeria brawurowych zamachów, ale i ponurych egzeku-cji, wobec których carskie sądownictwo zawsze miało szeroki gest. Zasztyletowani czy pobi-ci na śmierć robotnicy w  jakimś sensie zlewali się z masą innych ofiar powszechnego wówczas bandytyzmu, którego poziom rósł z roku na rok, wprost proporcjonalnie do hulającego kryzysu i biedy. Dość wspomnieć, że tylko w robotniczych dzielnicach Warszawy i jedynie w roku 1902 za-mordowano w podobny sposób 1213 osób, a wy-krywalność takich przestępstw była katastrofal-nie niska. Co prawda Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę, kto tu pociąga za sznurki. W „Prze-glądzie ruchu rewolucyjnego w guberniach kraju nadwiślańskiego w  1900 roku”, zredagowanym przez Kancelarię Pomocnika Warszawskiego Ge-nerała-Gubernatora, w dziale policyjnym czytamy:

W drugiej połowie 1899 roku Polska Partia So-cjalistyczna przejawiła swą szkodliwą działal-ność przez podburzanie robotników do rozma-itych zbrodni charakteru politycznego. Pod jej wpływem dokonano trzech zabójstw robotników podejrzanych o stosunki z żandarmerią (jedno w  Warszawie, dwa w  guberni piotrkowskiej)

Page 17: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

17

WSTęP

i  kilka zamachów na życie majstrów, szkodli-wych dla sprawy propagandy socjalistycznej. (...) Nie uchylając się od działań charakteru terro-rystycznego, PPS dopuszczała jednakże terror tylko w wyjątkowych wypadkach, dla usunię-cia szkodliwych dla partii osób. Ale w ostatnich czasach niektórzy ze zwolenników partii sta-rają się dowieść, że tylko terror jest potężnym środkiem osiągnięcia ustalonych przez partię celów. Opinia ta wypowiadana i w wydawnic-twach periodycznych partii, i w niektórych bro-szurach, przy czym dowodzi się, że „w obecnych warunkach walki z rządem rosyjskim skuteczną będzie tylko broń ukryta, która konsekwentnie karałaby gwałt i nadużycia osób urzędowych, której niepodobna porównać z armatami i kara-binami i przed którą drży Rząd najsilniejszy: tą bronią jest terror”.

Ale choć PPS jako partia była moralnie odpo-wiedzialna za zabójstwa, jej pojedynczy człon-kowie byli w zasadzie czyści. Sądzeni mogli być co najwyżej za nielegalną działalność antypań-stwową, za co groziła katorga i  zsyłka. Złapani z bronią w ręku, bez większych wątpliwości zawi-śliby na stokach Cytadeli, na co nikt nie miał prze-sadnej ochoty. Całkiem wprost mówił o tym Walery Sławek:

Page 18: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

18

wojciech lada │ polscy terroryści

W warunkach rosyjskiej beznadziejności zda-rzały się jednostki skłonne do aktów poświęce-nia siebie, w tym wyraźnym rozumieniu dawa-nia swego życia jako ofiary na rzecz idei. Toteż wszystkie zamachy organizowane przez socja-listów rewolucjonistów były zawsze połączone z aktem samoofiary człowieka – szedł sam je-den, rzucał bombę i albo od niej ginął, albo na-wet nie próbował się bronić, pomimo iż wie-dział, że skazany zostanie na śmierć i stracony. Ta skłonność do samoofiary była obca naszemu duchowi.

Robotnicy byli jednak innego zdania. Kierownic-two PPS składało się generalnie z ludzi wykształ-conych, przeważnie pochodzących z  rodzin szla-checkich, a to stawiało ich w korzystniejszej – także finansowo – sytuacji niż ogół szeregowych człon-ków. Ci ostatni, pracując w  fabrykach, zarabiali akurat tyle, żeby dorobić się permanentnego gło-du białkowego i średniej życia – trzydzieści sześć lat, co już samo w sobie sprawiało, że mieli mniej do stracenia i radykalizowali się znacznie szybciej. PPS musiała w końcu ulec tej oddolnej presji, choć-by po to, żeby nie stracić składek członkowskich – wciąż jeszcze podstawy swojego utrzymania.

Okazji dostarczył wybuch wojny japońsko-ro-syjskiej, mocno kompromitującej dla strony car-skiej, a  przy okazji doprowadzającej rosyjskich

Page 19: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

19

WSTęP

robotników do stanu wrzenia. Rykoszetem trafi-ło to również nad Wisłę, gdzie strajki stawały się zjawiskiem codziennym, a ich tłumienie pozosta-wiało na bruku coraz więcej krwi. „W masach ro-botniczych podniecenie rewolucyjne rosło” – jak ujął to Sławek, a Bronisław Żukowski uzupełnia, że podnieceni robotnicy kategorycznie domagali się dostarczenia im broni. Do tego doszło ogło-szenie mobilizacji, co w kraju, gdzie pamięć roku 1863 była ciągle bardzo żywa, natychmiast skoja-rzyło się wszystkim z ówczesną branką... I to być może przeważyło szalę.

W lutym 1904 roku Józef Piłsudski zdecydo-wał się na stworzenie partyjnych bojówek. Sam nie miał ducha terrorysty i myślał raczej o przy-szłym powstaniu, co świadczyło zresztą o zupeł-nym braku wyczucia dla ducha ulicy. Piłsudski – naiwny wizjoner, z tłumu wściekłych robotników chciał stworzyć zdyscyplinowaną armię, nie rozu-miejąc, że wściekli robotnicy chcą się po prostu ze-mścić. Zrozumiał to, kiedy sprawy wymknęły się spod kontroli. „Terror wydawał się ogółowi jedy-nym dającym się pomyśleć systemem walki fizycz-nej z wrogiem – widoczny był tu wpływ Rosji. Ro-zumiano wprawdzie, że nie da on zwycięstwa, ale nie umiano sobie wyobrazić innej formy walki” – tłumaczył się podczas późniejszych wykładów.

Pierwsze strzały padły 13  listopada na pla-cu Grzybowskim w Warszawie, podczas – jak na

Page 20: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

20

wojciech lada │ polscy terroryści

ironię  – demonstracji antywojennej i  miały nie umilknąć przez kolejne dziesięć lat. Świadkiem tego momentu był Żukowski:

Zaledwie pochód ze sztandarem uszedł 15–20 kroków, kiedy z  bramy ulicy Bagno i  rogu pl. Grzybowskiego wypadło 70–80 policjantów, wśród których rozległa się komenda pomocnika komisarza: „Szaszki won”. Nad czarną chmu-rą policjantów momentalnie zabłyszczały gołe szable. Policjanci rzucili się pędem w  stronę czerwonego sztandaru, lecz zwarta masa, która znalazła się między sztandarem a policjantami, powstrzymała ich bieg. Policjanci grożąc szabla-mi, torowali sobie drogę do sztandaru, który też posuwał się w stronę napastników. Jeden stój-kowy wysunął już rękę po kij, na którym wisiał sztandar, lecz „Zdun” cofnął lewą rękę, w któ-rej miał sztandar, a prawa, w której miał brow-ning, wystawił przed siebie, wziął na cel owe-go stójkowego, i oto rozległ się pierwszy strzał, którym ów stójkowy został ugodzony w  usta i padł trupem na miejscu. Po owym strzale roz-legły się jeszcze dwa strzały – „Szczerbatego” (niejaki Retke) i Okrzei. Dalej już poszczegól-nych strzałów nie można było odróżnić, ponie-waż huk ich zmienił się jakby w trajkot trajkotki stróża na wsi.

Page 21: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

21

WSTęP

Terror spontaniczny i  chaotyczny, nieustanny ciąg małych aktów zemsty zamienił się w zemstę powszechną – terror zorganizowany, ubrany w re-gulaminy i ujęty w precyzyjne zasady. Piekielnie skuteczny – jak półtora roku później generał Ska-łon donosił Piotrowi Stołypinowi.

***

– Gdyby powstańcy styczniowi mieli dostęp do no-woczesnych materiałów wybuchowych, z całą pew-nością byłaby to niezwykle groźna broń w walce z armią rosyjską – przekonuje Andrzej Walentek, publicysta zajmujący się tematyką bezpieczeń-stwa. – Bomba to piekielnie skuteczny środek do prowadzenia wojny partyzanckiej, czego dowodem są ogromne straty poniesione przez siły koalicyj-ne podczas ostatnich wojen w Iraku i Afganistanie. Z pewnością jednak dynamit nie zmieniłby wyni-ku powstania, bo przewaga przeciwnika i jego bez-względność były zbyt wielkie. Poza tym to właśnie tragedia powstania 1863 roku spowodowała zmia-nę metod walki zwolenników „postępu” w Europie – od otwartej konfrontacji z wojskami reżimów rewo-lucjoniści przeszli w stronę indywidualnego terroru. O tym, jak było to skuteczne, świadczą m.in. udane zamachy na cara Aleksandra II i arcyksięcia Fran-ciszka Ferdynanda. W drugiej połowie XIX wieku dzięki postępowi technicznemu bomba i pistolet za-stąpiły wcześniej popularne sztylet i truciznę.

Page 22: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

Przyszły Marszałek II Rzeczypospolitej był jednym z głównych twórców i działaczy Organizacji Bojowej PPS. Za główny cel organizacji stawiał samoobronę oraz „oczyszczenie ulic od szpiegów i agentów policji”, nie

był jednak zwolennikiem terroru.

Na zdjęciu: Józef Piłsudski w 1900 r.

Page 23: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

23

WSTęP

Pomijając rosnące od lat 80. XIX wieku rozgo-rączkowanie robotniczych tłumów, z roku na rok coraz silniej podlewane socjalistyczną agitką, roz-powszechnienie terroryzmu, jego w zasadzie ma-sowy charakter da się wytłumaczyć kwestiami czysto praktycznymi  – dostępem do pistoletów i bomb. Materiały wybuchowe znano oczywiście od stuleci, ale dopiero wynalezienie dynami-tu sprawiło, że ich transport stał się bezpieczny, a konstrukcja bomby – bardzo prosta. Był też dyna-mit stosunkowo łatwo dostępny, bo wykorzystywa-ło się go powszechnie w kopalniach. Wystarczyło więc nawiązać odpowiednie kontakty z górnikami i „kluski” – jak jej pieszczotliwie nazywano – pły-nęły szerokim strumieniem z Zagłębia w głąb kra-ju. W specjalnych laboratoriach robiono też bomby z  innych materiałów, to jednak właśnie dynamit mieścił się w  standardowym ekwipunku ówcze-snego terrorysty, jak dziś – dajmy na to – granat ręczny. I było go naprawdę dużo. Bronisław Gor-gol, uczestnik napadu na pociąg w Szydłowcu, za-pamiętał na przykład w szczegółach konstrukcję przygotowanej wówczas bomby:

Aparat wybuchowy składał się z  baterii elek-trycznej oraz z dwóch paczek dynamitu – jednej skrzynki drewnianej, obitej blachą, o zawartości 32 patronów dynamitowych, drugiej zaś papiero-wej paczki owiązanej sznurkiem – o zawartości

Page 24: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

24

wojciech lada │ polscy terroryści

83 patronów. Użyty materiał zawierał 65% ni-trogliceryny, 26,5% saletry sodowej i 8% celulo-zy drzewnej.

Nie wiadomo, czy Gorgol zdawał sobie z  tego sprawę, że opisany przez niego ładunek wystar-czyłby nie tylko do zatrzymania lokomotywy, ale mógłby ją dosłownie rozsadzić na drobne kawał-ki, a w dzisiejszych czasach z łatwością zburzyłby spory wieżowiec. Wykorzystano w nim mianowi-cie ponad 100 kg dynamitu, o dwukrotnie większej zawartości nitrogliceryny, niż używa się obecnie. Oczywiście, gdyby wybuchł. Strona techniczna ówczesnego terroru pozostawiała początkowo spo-ro do życzenia.

Nie da się co prawda ustalić, ile bomb krążyło po terenach ówczesnego zaboru rosyjskiego, ale pewien pogląd na to może dać zdarzenie, mające miejsce w grudniu 1906 roku na jednej z podwar-szawskich stacji kolejowych. Agentom Ochrany udało się mianowicie wówczas namierzyć nieja-ką Domicelę Rotę, która – raportowano: „zamie-rzała wyjechać, mając w mufce oraz kieszeniach pod płaszczem 5 bomb, 7 kapsli, rtęć piorunują-cą oraz sznur lontowy”. Skądinąd wiadomo, że pań z  podobną zawartością odzieży  – dromade-rek, jak je nazywano – krążyły wówczas po kraju setki, a umiejętność samodzielnego konstruowa-nia bomb, początkowo elitarna, szybko stała się

Page 25: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

25

WSTęP

w  tych kręgach powszechna, a  nawet wykłada-na na specjalnych kursach. Uczono na nich rów-nież strzelania z  „Bronków” – pistoletów „stwo-rzonych jakby z myślą o  rewolucjonistach” – jak mówił o nich Kazimierz Pielat. Miały wszystkiego 17 cm długości, a w magazynku mieściły siedem pocisków kalibru 7,65 mm. Choć pod względem celności na większą odległość nie mogły konku-rować z karabinami – zdarzały się przypadki, gdy uzbrojone w karabiny oddziały Kozaków spokoj-nie wycofywały się poza zasięg browningów, skąd prowadziły skuteczny ostrzał bojowców – w wal-ce miejskiej sprawdzały się jednak doskonale. Jak bardzo, pokazuje przykład bojówki Kazimierza Małachowskiego, która w 1906 roku napadła m.in. na pociąg w okolicach stacji Herby:

Czasy były niespokojne. Ciągle nasi coś ro-bili, więc eskorta trzymała karabiny gotowe do strzału. Aż tu do przedziału wpada Kiełb: – ręce do góry! Ponoć w pierwszej chwili żołnie-rze oniemieli. Jakiś tam podniósł ręce do góry. Tylko jeden zaklął po rosyjsku, podniósł kara-bin i strzelił. Kiełb osunął się, krew chlusnęła mu ustami. Tylko tyle, że krok w tył zrobił i sam strzałem w głowę się dobił, żeby nie być cięża-rem dla towarzyszy w odwrocie. Przeskoczyli go inni – wpadli do przedziału, długa broń żołnie-rzy nie miała już w  tłoku żadnej wartości, ba-gnety tylko zawadzały o półki, drążki. Grzechot

Page 26: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

wojciech lada │ polscy terroryści

browningów wybijał ich ostatnie godziny – pa-dali jeden po drugim rażeni przez kule.

– Samopowtarzalny Browning M1900, którego produkcję rozpoczęła na przełomie XIX i XX wie-ku belgijska firma FN, był jednym z „rewolucyj-nych” pistoletów – potwierdza Walentek. – Stosun-kowo małe rozmiary pozwalały na łatwe ukrycie tej broni pod ubraniem. Mieszczący siedem nabo-jów, łatwy do szybkiej wymiany magazynek za-pewniał sporą szybkostrzelność. Kolejne atuty, które sprawiły, że broń ta była lubiana przez re-wolucjonistów różnych odcieni, to łatwy dostęp – był on na wyposażeniu policji i armii wielu krajów europejskich – prosta konstrukcja i niezawodność.

W tamtym czasie krążyło po Królestwie około 23 tysięcy browningów, które przemycano z Wied-nia, Hamburga czy Berlina, czasem kupowano od rosyjskich żołnierzy, często też zdobywano na na-padanych żandarmach. Skalę zjawiska najlepiej potwierdza Aleksandra Szczerbińska, później Pił-sudska: „Dostawy broni dla bojówki zaczęły się skromnie od kilku browningów, przywożonych nieregularnie z  zagranicy do Polski z  wielkimi trudnościami, rozwinęły się z  czasem tak wspa-niale, że na wiosnę 1906 otrzymywałam i wysy-łałam transporty prawie każdego dnia”.

I każdego dnia taki transport okazywał się pil-nie potrzebny. Socjalizm, pistolet i bomby okazały się zabójczą mieszanką.

Page 27: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

27

Obsada

Role pierwszoplanowe:

Józef Piłsudski  – twórca Legionów Polskich, Na-czelnik Państwa, Naczelny Wódz podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Aleksandra Szczerbińska – komendantka kurierek I Brygady Legionów Polskich, członek Kapituły Orderu Virtuti Militari, małżonka Józefa Pił-sudskiego.

Walery Sławek – premier i marszałek Sejmu II Rze-czypospolitej.

Aleksander Prystor – premier i marszałek Senatu II Rzeczypospolitej.

Tomasz Arciszewski  – premier Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie.

Jan Kwapiński – żołnierz w wojnie polsko-bolsze-wickiej, wicepremier Rządu RP na uchodźstwie.

Page 28: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

28

wojciech lada │ polscy terroryści

Wanda Krahelska – ambasadorowa Polski w USA, współtwórczyni Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Spokrewniona z Krystyną Krahelską – poetką, żołnierzem AK, pierwowzorem pomnika war-szawskiej Syrenki.

Role drugoplanowe:

Ignacy Mościcki  – chemik, prezydent Rzeczypo-spolitej Polskiej.

Stanisław Wojciechowski – dyrektor Związku Spo-żywców, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.

Jan Jur Gorzechowski  – komendant Milicji Miej-skiej w Warszawie, dyrektor Departamentu Bez-pieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Kazimierz Sosnkowski – generał broni Wojska Pol-skiego, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych.

Władysław Dehnel  – nauczyciel w  Gimnazjum w Rohatyniu i dyrektor Gimnazjum w Przemy-ślanach. Prywatnie przemytnik.

Adam Uziembło – żołnierz Legionów, polityk, poseł na Sejm Wileński, sygnatariusz aktu przyłącze-nia Wileńszczyzny do Polski.

Aleksander Lutze-Birk – konsul Polski w Rydze, wy-kładowca Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiej-skiego, członek Wielkiej Loży Narodowej Polski.

Edward Gibalski  – lepiej znany jako Franek. Syn powstańca 1863 roku, z  zawodu ślusarz

Page 29: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

OBSADA

i  telegrafista w  Kolei Nadwiślańskiej. Podpo-rucznik pułku ułanów w Legionach.

Józef Montwiłł-Mirecki – szlachcic z majątku Klo-nówek, syn oficera armii rosyjskiej, pomocnik buchaltera w  Kopalni „Jan” w  Dąbrowie Gór-niczej.

Stefan Okrzeja  – syn stróża drogowego, ślusarz w warszawskiej fabryce naczyń emaliowanych „Wulkan”.

Władysława Michałowska – prządka w jednej z fa-bryk Żyrardowa.

I około 8 tysięcy innych...

Page 30: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"
Page 31: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"

365

Spis treści

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  5

Obsada  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  27

W akcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  31

W drodze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  83

W laboratorium . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  127

W domu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  169

W celi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  211

W spódnicy  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  265

W spadku  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  305

Bibliografia  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  327

Indeks nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  347

Źródła ilustracji  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .  363

Page 32: Wojciech Lada, "Polscy terroryści"