Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

44

description

WIADOMOŚCI MISYJNE to biuletyn informacyjny Sekretariatu Misyjnego Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Wydawany cztery razy w roku. #### WIADOMOSCI MISYJNE (Mission News) is a periodical pubished four times a year by the Office of Freign Missions of the Province of Poland of the Congregation of the Mission.

Transcript of Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

Page 1: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)
Page 2: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)
Page 3: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

1

Z celi mierci napisa a do m a i dzieci: Moje dzieci, nie tra cie odwagi, czy wiary w Jezusa Chrystusa... Jeste my chrze cijanami i ubogimi, ale nasza rodzina jest wiat em... Wci nie wiem, kiedy mnie powiesz , ale pozosta cie w pokoju, moi kochani; pójd z pod-niesion g ow , bez l ku, bo b dzie ze mn nasz Pan i Dziewica Mary-ja, którzy wezm mnie w swoje ramiona. Módlmy si , aby Bóg skruszy serca tych, którzy chc jej mierci i przywróci jej wolno . Pro my tak e dla niej i dla innych prze la-dowanych o ask m stwa na najtrudniejsze chwile. W tym numerze „Wiadomo ci Misyjnych”: Z rado ci publikujemy list i zdj cia z realizacji projektu rozbu-dowy ko cio a w Ambohigogo zrealizowanego przez ks. Marcina Wi-niewskiego przy wspó udziale licznych Przyjació Misji.

Ks. W odzimierz Ma ota, który po trzech latach intensywnej pracy przyje d a na zas u ony odpoczynek do Ojczyzny, pisze o swoich rado ciach i trudno ciach misyjnej pos ugi. yczymy ks. W odkowi zrealizowania wakacyjnych planów, w tym pozyskania nowych mi-sjonarzy. Pragniemy tak e w czy si w realizacj jednego z jego licznych projektów. Nasi misjonarze bior c przyk ad z Jezusa Chrystusa, nie pozostaj oboj tni na potrzeby ludzi, w ród których yj . O zaanga owaniu na rzecz rozwoju jako uwierzytelnianiu g oszonej Ewangelii, pisze ks. W adys aw Krzywda wieloletni misjonarz w Kongo, obecnie pe -ni cy pos ug kap a sk w Belgii. Po ród inicjatyw na rzecz misji na uwag zas uguj rozwijaj ce si w Polsce grupy „kol dników misyjnych”. O jednej z nich pisze do nas ks. Tomasz Wa ny. Dzi kujemy kol dnikom misyjnym z Odporyszowa za ich wiadectwo ywej wiary i za ofiar przekazan dla naszych misjo-narzy, a ks. Tomaszowi za przybli enie nam tej formy wspierania misji.

Ks. Stanis aw Deszcz CM Dyrektor Sekretariatu Misyjnego

Page 4: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

2

List z Madagaskaru

AMBOHIGOGO Drodzy Przyjaciele Misji, w pa -dzierniku zesz ego roku uko czy em budow zakrystii i salki ministranckiej przy ko ciele w Ambohigogo. A to dzi ki Waszej hojno ci, dzi ki pie-ni kom zgromadzonym poprzez Se-kretariat Misyjny. Koszty budowy wynosi y przesz o 3.000 euro. Zakry-sti dobudowa em od strony pó nocnej ko cio a, a salk ministranck z boku, od strony wschodniej. Zwracam si do Was wszystkich, Kochanych Przyja-ció Misji, którzy uczestniczyli cie w tej zbiórce, z gor cym i serdecznym podzi kowaniem. Niech dobry Bóg b ogos awi Wam wszystkim, obdarzaj c hojnie swoimi askami, a szczególnie szlachetnym zdrowiem. ycz Wam wszystkim wspania-ego Roku Pa skiego 2012. Niech b dzie rokiem pomy lnym dzi ki pomocy Bo ej. U nas na Madagaskarze mamy nadziej , e rok 2012 b dzie ro-kiem wyborów na wszystkich stopniach, pocz wszy od samorz do-wych a do prezydenckich i w ten sposób zako czy si kryzys poli-tyczny, trwaj cy ju trzy lata. niwo jest wprawdzie wielkie, ale robotników ma o. W naszej diecezji Farafangana wyra nie brakuje ksi y. Obecnie jestem odpo-wiedzialny za trzy sektory misyjne: Sahavoay, którego centrum znaj-duje si w Ambohigogo, miejscowo ci po o onej 35 km na pó nocny-zachód od Farafangana, Zaramanampy, centrum jest w Erotroka, Za-rafaniliha i Antevato. Nazwy, które wymieni em, to nazwy tamtej-szych plemion. W duszpasterstwie pomagaj mi ksi a diecezjalni. Malgasze cz sto mnie pytaj , kiedy przyjad m odzi misjonarze pol-scy, aby mi pomoc. Odpowiadam im, e na pewno przyjad , kiedy nadejdzie odpowiedni czas.

Page 5: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

3

W diecezji Farafangana jestem odpowiedzialny za Komisj Spo-eczno-Charytatywn , której celem jest walka z n dz , nasza diecezja

nale y do jednej z najbiedniejszych na Madagaskarze. Jestem odpo-wiedzialny równie za Zielon Diecezj . Biskup naszej diecezji Marc Benjamin Ramaroson, który jest konfratrem z naszego Zgromadzenia, zaprosi nas do pracy w siedmiu kierunkach. Jednym z nich jest Zielo-na Diecezja, tzn. na wszystkich parafiach i przy wszystkich ko cio ach powsta y grupy, których zadaniem jest kontynuowanie dzie a stwo-rzenia, poprzez sadzenie drzew le nych i owocowych oraz ogrodnic-two. Ka dy chrze cijan za pokut od biskupa ma obowi zek posadze-nia minimum pi ciu drzewek. Tymczasem na Madagaskarze pora cyklonów, w tym roku zacz y si wcze nie, ju na pocz tku stycznia przyw drowa cyklon Bingiza. Odczuli go mocno na wschodnim wybrze u Wyspy, w naszej diecezji zaznaczy si poprzez ulewne deszcze. Na drodze do Etrotroka jest ma a rzeczka, która w okresie opadów zamienia si w ogromn rzek . Po przej ciu Bingiza pr d rzeki by niezwykle silny i potrafi przenie me-talowy most na brzeg rzeki. Prosz zobaczy na zdj ciu.

Page 6: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

4

Drugie zdj cie (zob. na ok adce) pokazuje, w jaki sposób ludzie przeprawiaj si przez rzek i w jaki sposób transportuj rzeczy. Na ten most czekali my kilka lat i z pewno ci na nowy znowu trzeba b dzie poczeka co najmniej trzy lata. Od rzeki do miejscowo ci Etro-troka jest ponad 12 km. Nie ma innej rady, do mostu mog dojecha samochodem terenowym a potem przejd pieszo. Na szcz cie nogi mi jeszcze dobrze s u , zaprawione do marszu. Nauczy em si za w. Paw em i wzorem starszych misjonarzy, e wszystkie napotykane

trudno ci dzia aj na mnie jak narkotyk i wyzwalaj nowe si y, i nowy entuzjazm dla pracy misyjnej. W po owie lutego pojawi si nowy cyklon Giovanna. Tym razem da si we znaki od pó nocnego-wschodu a do stolicy Antananarivo. Silne wichury i du e deszcze poniszczy y ry owiska, a nawet murowane za-budowania, je eli by y na drodze cyklonu. Zgin o kilkana cie ludzi. Od samego pocz tku w radio przestrzegali przed niebezpiecze stwem cy-klonu. Nasz konfrater P. Daniel Lefevre modli si gor co, aby cyklon omin nasz region i rzeczywi cie omin , ze wschodu i pó nocy szed najpierw na po udniowy-wschód, ale pó niej kierowa si coraz bardziej na po udniowy-zachód i wygas na terenie Kana u Mozambickiego. Z serdecznymi pozdrowieniami i wzajemn modlitw , w Chrystu-sie Panu naszym Zbawicielu i Bracie.

Ks. Marcin Wi niewski CM

Page 7: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

5

List z Papui Nowej Gwinei

Fatima Catholic Mission Station 30 grudnia 2011 r., wi to wi tej Rodziny

CHC , EBY FATIM CHRONI

SZACUNEK I MI O … Uda o nam si odrobi nieco wcze niej ni w zesz ym roku, wi c mog zapuka do Waszych domów jeszcze w Oktawie Bo ego Naro-dzenia, w to pi kne wi to wi tej Rodziny z Nazaretu – Jezusa, Ma-ryi i Józefa. Pozwólcie, e w a nie z tej okazji zaczn od ycze . Niech przyk ad wi tej Rodziny b dzie dla Was natchnieniem i umocnieniem na co dzie , zw aszcza gdy si b dzie wydawa , e wszystkim innym rodzinom doko a si lepiej powodzi. Nigdy nie za-pominajcie, e rodzinne ycie Jezusa, Maryi i Józefa od samego po-cz tku by o usiane przeciwno ciami i zagro eniami. Ile lat ich wspól-

Page 8: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

6

nego bycia razem – powiedzieliby my pierwszych i najpi kniejszych – sp dzili oni na tu aczce, z dala od Heroda, jego szpiegów i zabójców. adne przeciwno ci i adne zagro enia nie zrujnowa y jednak ich wspólnego wi tego ycia. Niech b dzie ono dla Was wzo-rem i ród em nadziei, e ci, którzy ufaj Bogu i których Bóg prowa-dzi nigdy niczego nie musz si trwo y . Gdy pisz te s owa, Fatima rozbrzmiewa radosnym gwarem ro-dzinnej rozrywki. Po porannej uroczystej Mszy wi tej czas na zaba-w . W tym roku, z cz ci Waszych ofiar, zakupi em dwa ma e rowerki oraz troch zabawek i klocków do budowy, by dzieci mia y odrobin wi cej rado ci w czasie tych wi t Bo ego Narodzenia. To wielka przyjemno dla nas, gdy widzimy, e rodzice ucz swoje pociechy jazdy na rowerze, a inni siedz i buduj z dzieciakami ró ne pojazdy i konstrukcje. Dla wszystkich jest to pierwszy kontakt z tego rodzaju rzeczami. Ucz si je dzi i bawi „od zera”. Lubi ich obserwowa , bo jest to ród o wielu cennych informacji. Wida , e maj „zaleg o-ci” w ogólnoludzkim rozwoju. Ale ucz si szybko i z wielkim entu-

zjazmem. Je li tylko zasoby na to pozwol , wci b dziemy inwesto-wa w ten duszpastersko-psychologiczno-rozwojowy projekt. Jednak nie zawsze w roku 2011 by o tak ró owo i weso o... Swoje przeszli my. Gdybym zacz wymienia wszystkie plagi jakie nas nawiedzi y – i sobie posz y – to tych kilka stron by nie wystarczy o. Wspomn tylko niektóre... a szko jako pierwsz , bo to nieustanne wyzwanie. W pewnym momencie ju my la em, e szko mam „z g owy”, e wszystko jest poustawiane i pracuje jak nale y. Jednak w tym samym czasie zacz y si problemy z nauczycielami. Jak nie z jednym, to z drugim, a potem z jeszcze inny. W tym roku „wrzucili” nam do szko y trójk nauczycieli „z odzy-sku”, którzy przez ca e swoje ycie nigdy nie sko czyli porz dnie jednego roku szkolnego. Z tym „trio” musia em zmarnowa wiele cennego czasu. Dla jednego z nich sko czy o si aresztem i wi zie-niem. Wie , e nauczyciel zosta aresztowany i postawiony przed s dem, m.in. za pobieranie wynagrodzenia bez obecno ci w pracy, rozesz a si po ca ej diecezji i stolicy jak b yskawica. Niechc cy sta-em si postrachem ró nego rodzaju malwersantów i kombinatorów.

Faktem jest, e pierwszy raz w historii nauczyciele posp acali d ugi do

Page 9: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

7

szkolnej kasy. Gdy wydawa o si , e sytuacja zosta a opanowana, kolejny cios i to ci ki. Dwóch nieznanych zamaskowanych spraw-ców w ama o si do domu dyrektora szko y i podczas jego nieobecno-ci próbowa o zgwa ci jego on , gro c no em na gardle. Gdy ko-

bieta zacz a si modli na g os do Matki Bo ej, wpadli w panik i uciekli do buszu. Sprowadzili my niezw ocznie uzbrojony oddzia policji z Port Moresby i zacz o si badanie podejrzanych. Sko czy o si nieustaleniem sprawców, najprawdopodobniej byli oni spoza naszej wspólnoty, ale jednocze nie jasnym sygna-em, e mamy do dyspozycji

tak e takie rodki ochrony. Wy-daje si , e ca e zdarzenie by o elementem jakich ciemnych interesów, w które ta para na-uczycieli si wda a z handla-rzami nielegalnym z otem z To-lokumy. Rok szkolny 2011 ja-ko z bied doci gn li my do ko ca i sam fakt, e przetrwali-my jest wielkim osi gni ciem.

Nasza szko a jest jedyn jeszcze otwart szko w tej cz ci Go-ilala. To jedyna szko a na oko o 6.000 dzieci i m odzie y... Inna nieprzyjemna historia, która sko czy a si ca kiem przyjem-nie i ostatecznie sta a si ród em wi kszego dobra to w amanie i kra-dzie cz ci instrumentów z naszego klubu m odzie owego. W nocy z niedzieli na poniedzia ek, kto wyj szyby z jednego z okien i wy-niós dwa keyboardy i gitar . Zorientowa em si , e co jest nie tak pó nym popo udniem i niezw ocznie zacz li my poszukiwania. Na niewiele si jednak zda y, bo ka dy by w szoku, e w ogóle co ta-kiego si sta o w samej stacji misyjnej, par metrów od domu ksi y. Wyrazi em moje g bokie rozczarowanie i w tpliwo ci odno nie sen-su dalszej pracy w takim miejscu. eby by o „powa nie i gro nie”, zdemontowa em ekran telewizyjny, który mamy na zewn trz i przygo-

Page 10: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

8

towa em rusztowanie do demonta u satelity. Rozpali em te du e ognisko w rodku stacji i zacz em pali moje osobiste rzeczy, po-wiedzmy – niepotrzebne. To by szok! Ksi dz si pakuje, koniec dobrego. Natychmiast po-s ano wiadomo to g ównego klanu, który stanowi rdze parafii. Wodzowie zebrali si wieczorem, p akali ca noc wraz z ca ymi wio-skami, ostrz c jednocze nie maczety i siekiery. Nast pnego ranka zjawili si w pe nym „wojennym” sk adzie i rynsztunku. Rzeczy zna-laz y si w 20 minut, porzucone w opuszczonej szkole zawodowej. Jest tylko jeden podejrzany – niekatolik, poligamista – którego wo-dzowie mieli na oku od d u szego czasu. Uciek do buszu, ale jego los jest teraz raczej nie do pozazdroszczenia. Wodzowie obiecali mi, e nikogo nie zabij ... a jednocze nie wydali tradycyjny dekret, e kto-kolwiek kiedykolwiek b dzie znaleziony w posiadaniu czego z Fati-my, przyp aci to yciem. Ta sama deklaracja zapewnia nietykalno proboszcza i jego dwóch wikarych.

Page 11: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

9

By przypiecz towa t „polis ubezpieczeniow ” wystawili my na pokaz du papaj , która par godzin wcze niej by a celem ostrego strzelania z naszego karabinku precyzyjnego. Sam by em zaskoczony, e po tylu latach moje nawyki ze strzelnicy i z zawodów biatlonowych

pozosta y. Dwa strza y, dwie ró ne pozycje, dwie ró ne odleg o ci – jeden otwór wlotowy mi dzy oczami i dwa du o wi ksze wylotowe za uszami... Ostatecznie, by to tylko pokaz si y, której i tak nigdy by my nie u yli. Musicie sobie jednak zdawa spraw , e yjemy i pracuje-my w ród plemion, które s uwa ane za najgro niejsze w Port Mo-resby, a co za tym idzie i w ca ej Papui Nowej Gwinei. Fakt, e a do tej pory nie mieli my adnych wypadków, w ama i kradzie y by ab-solutnym ewenementem. Tak samo, jak fakt, e stacja jest teraz pe na rzeczy, które normalnie w ka dym innym miejscu by yby dawno skra-dzione. Wszyscy si dziwi i pytaj , dlaczego nie mam krat i jakiego specjalnego ogrodzenia. A ja im odpowiadam, e to oni sobie musz zamontowa moralne kraty i ogrodzenia w sumieniach. Chc , eby Fa-tim chroni szacunek i mi o tych, którym s u ymy, je li oni uwa aj , e na to zas ugujemy. Je li nie, to... good bye! [ egnajcie]. W ka dym b d razie, od tego „b ogos awionego” wypadku cieszymy si nie-zwyk sympati naszych parafian i nawet zabawki w ywej szopce zostawiam teraz na noc... a rano dalej tam s nietkni te. Oczywi cie, nie ca y 2011 rok by tak gro ny i powa ny. Jak mo e ju wiecie, stary rok zacz si bardzo przyjemnie, od wizyty mojej mamy, Marii oraz kuzynów Basi i Szymona. Dla mnie i dla nich, jak s dz , by a to przygoda, która pozostawi lad na d ugie lata albo i na ca e ycie. Gdzie na pocz tku grudnia, u wiadomi em sobie, e to ju prawie rok od ich odwiedzin. Pierwszy raz na misji do wiadczy em, e czas biegnie tak szybko. Te kilkana cie dni, które sp dzili my ra-

zem sta o si punktem odniesienia w tym roku. Szkoda, e byli tak krótko... i szkoda, e tylko ich troje. W ka dym b d razie, szlak przez Hong Kong zosta przetarty, czekamy na kolejnych mia ków. Nieprzyjemne rzeczy o szkole ju wiecie, to teraz jedna fajna. Mamy now szko , to znaczy nowy wielofunkcyjny budynek, który budowali my niemal rok. Jak na za czonym poni ej schemacie, all-in-one [wszystko w jednym], budynek ma trzy sale lekcyjne, dwa po-koje go cinne, azienk , pokój nauczycielski, gabinet dyrektora i pro-

Page 12: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

10

boszcza, magazyn oraz du y hall. To pierwszy taki budynek szkolny w ca ych Górach Goilala i mówi , e to state of art [dzie o sztuki] w ca ej Prowincji. Rzeczywi cie, nawet bior c pod uwag standardy dla budowli „w buszu” ten budynek jest inny. Przede wszystkim, gdy go rysowa em na pocz tku tego roku, chcia em, eby by odpowiedzi na wiele naszych potrzeb na stacji, tak w yciu duszpasterskim jak i spo ecznym. St d w a nie du y hall o powierzchni prawie 100 m2, by my mieli miejsce pod dachem na jakiekolwiek wydarzenia. Do tego dwa niezale ne pokoje go cinne z azienk , by nasi go cie czuli si wygodnie. Przestronny magazyn, by mo na by o w ko cu upo-rz dkowa zapasy szkolne i narz dzia. Przytulny pokój nauczycielski z aneksem kuchennym oraz du y gabinet proboszcza i dyrektora szko-y, by si pracowa o przyjemnie. W tych dniach robimy meble i „wy-

ko czeniówk ”. Pr d i woda ju s w budynku. Za tydzie ruszamy z tzw. landscaping [architektura zieleni] i w tym sensie budynek oraz jego parkowo-ogrodowe otoczenie b dzie pere k Fatimy. eby by o jasne, budujemy fizycznie tylko w wolnym czasie, mi -dzy budowaniem „duchowo”. Idzie to powolutku, ale zdecydowanie. Przypomnijmy, e mam teraz pod opiek cztery parafie i kopalni z ota z 6.000 górników i ich rodzin. Do pomocy mam dwóch wika-rych – Jana Paw a i Piotra. Przez rok by te z nami na praktyce kleryk

Page 13: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

11

Jeremiasz. Ka d z parafii odwiedzili my na przeci gu roku po 6-7 razy, za ka dym razem penetruj c najdziksze ich zak tki, gdzie kap a-na widziano ostatnio ze 20-30 lat temu. To ogromna ró nica w yciu tych wspólnot, bo teraz s obj ci naprawd regularn opiek duszpa-stersk . Oczywi cie, nie jest to idealna sytuacja, bo to wci tylko administracja z daleka, z Fatimy, ale w porównaniu do tego, co mieli przez ostatnie 20 lat, to niebo a ziemia. Poza tym, zapowiada si , e b dzie nawet lepiej w przysz ym roku... przynajmniej dla tych, które ju s pod nasz administracj . Mo e si okaza , e b dziemy mieli kolejn , bo od kilku tygodni jeszcze jedna parafia jest wakuj ca. Pozwólcie, e w tym kontek cie zrobimy sobie szybkie podsumo-wanie ostatnich trzech lat. Gdy po raz pierwszy wyl dowa em w Gó-rach Goilala w marcu 2009 roku, by em najm odszym „nieopierzonym” proboszczem w okolicy. Przede wszystkim, by a „okolica”, bo mia em s siadów proboszczów ze wszystkich stron. Po trzech latach, jeste my tu w Fatimie (wraz z wikarymi) jedynymi ksi mi w okolicy (100 ki-lometrów, kilka dni na piechot przez busz), a ja jestem dziekanem tego „dekanatu-widma”. Najbli szy s siad-proboszcz jest par dni drogi, albo w stolicy... Inne porównanie: w 2009 roku mieli my trzy loty

Page 14: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

12

w tygodniu do Port Moresby – poniedzia ek, roda, sobota. Poza tym, mo na by o sobie za atwi czarter z ka d lotnicz firm w mie cie. Trzy lata pó niej: firma z trzema lotami ju nie lata w ogóle, bo w dwa lata straci a dwa samoloty, zabijaj c 46 pasa erów. Inna firma przej a „biznes”, ale lata tylko raz w tygodniu i to nie zawsze. Pozosta e firmy nawet nie chc s ucha o lataniu w góry. Bilet kosztowa w 2009 roku oko o 200 kina, teraz to koszt niemal 400. W tamtych czasach za jedn kin p aci o si 1,2 z , teraz z otówka spad a do poziomu 1 kina = 1,7 z . No i najciekawsze: w 2009 roku koszt jednego kilograma frachtu by na poziomie 2 kina i mo na by o wys a ka d ilo , kiedykolwiek. Teraz zostaje nam tylko bardzo kosztowny czarter, a w nim 6 kina za ka dy kilogram adunku. W 2009 roku w stacji rz dowej w Woitape by y jeszcze jakie „resztki” lokalnego rz du i prawo rz du. Koniec 2011 roku to kompletna pustka i pró nia. Nie ma nikogo. Ka dy si dziwi, jakim cudem my tu jeszcze jeste my i robimy wszystkie te rzeczy? Ano jeste my, robimy, a cudem... jest aska Bo a, opieka Pani Fatimskiej oraz Wy, Drodzy Przyjaciele Misji, z Wasz modlitw i ofiarno ci .

Page 15: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

13

Jak wspomnia em, jeste my i pracujemy, przede wszystkim „du-chowo”. Oprócz normalnej codziennej pracy duszpasterskiej, rok 2011 by naznaczony dwoma specjalnymi inicjatywami duszpaster-skimi. W sierpniu, w czno ci z papie em Benedyktem XVI i m o-dzie z ca ego wiata, prze ywali my nasz lokalny Goilala World Yo-uth Day 2011 [ wiatowy Dzie M odzie y]. Przylecia nasz biskup Ro-chus, który poprowadzi katechezy i wymowne nabo e stwa. Codziennie i „na ywo” ogl dali my, co si dzieje w Madrycie. Dla wi kszo ci uczestników, by a to pierwsza okazja w yciu, by zobaczy Ojca wi -tego oraz tak liczb m odych katolików, wyznaj cych publicznie swo-j wiar . Wymiernym owocem tych Dni M odzie y w Fatimie by o przebudzenie wielu m odych ludzi z naszej w asnej wspólnoty, ale tak e narodziny podobnych inicjatyw w s siednich parafiach. Po kilku miesi cach widzimy, e te owoce trwaj , a nawet si rozwijaj . Podobn nadziej mamy odno nie naszych wieckich wspó pracow-ników, dla których w grudniu tego starego roku przygotowali my spe-cjalny kurs. Kurs poprowadzi Ojciec Rey, m ody karmelita z Filipin, którego pozna em swego czasu na Gregorianie w Rzymie. wiat jest malutki... i Rey jest teraz w jednej z parafii na wybrze u naszej diecezji. Kurs okaza si te wydarzeniem. Po wielu wielu latach, nareszcie udaje si nam wróci do normal-nej regularnej formacji wiec-kich. Jak wspomnia em w mojej mowie wst pnej na rozpocz cie kursu, uwa am ten kurs za naj-wa niejsz rzecz, jak uda o mi sie zrobi w Fatimie w ci gu mo-ich trzech lat pobytu tutaj. To jest naprawd sedno naszej misji – formacja tych, którzy b d rdze-niem parafii i diecezji w nast p-nym pokoleniu. Tak w odniesie-niu do wieckich wiernych, jak i lokalnego duchowie stwa.

Page 16: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

14

„Ora et labora” [Módl si i pracuj] pozostaje zawsze naszym przewodnim has em, wi c w czasie, gdy si nie modlimy, pracujemy. Pracowali my w tym 2011 roku bardzo ci ko, eby Fatim przywró-ci do jej dawnego blasku, albo nawet wi cej... Nie wszystko co chcia em uko czy w tym roku, uda o si . Tak czy inaczej, uda o nam si uporz dkowa par „k tów” na stacji. Jak mo ecie zobaczy na zdj ciach, du a zmiana to dawny, tzw. Guest House [dom go ci], a teraz wielofunkcyjny budynek, w którym wiele si dzieje w ci gu dnia, pocz wszy od porannej toalety w cywilizowanych warunkach, a sko czywszy na spotkaniach m odzie y nawet do godz. 11.00 w nocy. Werand przed u yli my „za róg” i w ten sposób mamy teraz g ówne wej cie do stacji pod dachem, gdzie ludzie mog sobie usi , odpocz i... poogl da wie ci ze wiata. To chyba jedyna taka stacja, gdzie ludzie mog sobie obejrze telewizj praktycznie o ka dej porze dnia. Rano w czamy kana y informacyjne, potem co edukacyjnego. W po udnie wiadomo ci, a ca e popo udnie nale y do katolickiej EWTN. Przerwa na wieczorn Msz wi t i Ró aniec, a po nich raz jeszcze breaking news from all around the world [wiadomo ci z ca e-go wiata]. Osobi cie jestem zadowolony ze sposobu w jaki ludzie

Page 17: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

15

korzystaj z tego dobrodziejstwa. Bardzo na to k ad em nacisk, e nie chc tutaj nikogo widzie siedz cego ca y dzie i patrz cego w to p askie pude ko. I zasadniczo dzia a to adnie. Na przyk ad, dzieciaki „wyczai y”, e pó nym popo udniem jest fajny program katolicki dla dzieci. No to przylatuj , siadaj , patrz ... i si ucz . Jest kilku m -czyzn, którzy lubi dyskutowa o problemach, to i oni sobie co wy-patrzyli w ramówce, co im daje wi cej argumentów w dyskusjach. Nasza mikro elektrownia wodna pracuje ju ponad rok i by a przez ten rok wielkim sprzymierze cem w tego rodzaju duszpasterskiej, spo ecznej i materialnej odbudowie Fatimy. Wiele dobrych rzeczy dzieje si na stacji i w parafii tylko dlatego, e mamy pr d 24 godziny na dob . Przekonali my si o tym na prze omie sierpnia i wrze nia, kiedy ko o wodne ledwo si kr ci o i hydro produkowa o mniej ni 100 Watów. Pora sucha by a tego roku rzeczywi cie sucha i strumie , na którym mamy nasz elektrowni prawie wysech . Na dziewi dni zapanowa y w Fatimie egipskie ciemno ci i ycie wróci o do epoki kamienia upanego. Tak e akumulatory, które stanowi bufor maga-zynuj cy nadmiar energii mi dzy alternatorami a transformatorem do y y kresu swych dni i nie by y w stanie da nic wi cej ni to, co aktualnie alternatory im dosy a y. Jaka by a rado , gdy pierwsze deszcze z ko cem wrze nia rozp dzi y ko o wodne do normalnej pr dko ci. Wymienili my te szybko akumulatory na nowe i wi ksze, i teraz cieszymy si znowu pe ni ycia. Fatima t tni yciem duszpa-sterskim i spo ecznym do pó nej nocy, szczególnie za spraw m o-dzie y z „Iskierki” i nowo rodz cej si grupy m odych ma e stw. Czasami relaksujemy si w ogrodzie. Jego jedn cz mamy ju sko czon , tzn. tak jak jest teraz ju b dzie. Co kilka tygodni przekopu-j moj cz , wysiewam rzodkiewk i inne warzywa, by mie ich wie dostaw ca y czas. Ostatnio uda a mi si kapusta. Nic dziwnego,

je li ros a na 10 centymetrach obornika. Kawa ek po kawa ku otaczamy stacj ogrodzeniem z kwiatów i innych ozdobnych ro lin, by by o wi-da z samolotu gdzie jest dok adnie to ma e królestwo Pani Fatimskiej w Górach Goilala. Nietrudno wypatrze Fatim z samolotu czy mi-g owca, bo b yszcz si ze stacji ju trzy stawy, w tym jeden du y. Cie-szy si w nim yciem 80 karpi, dokarmianych przez natur wszystkim co ulewny deszcz wyp ucze z buszu, a kana przyniesie do naszego hy-

Page 18: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

16

dro. Ko czymy kolejny staw, w którym swój ekosystem znajdzie tilapia – co w rodzaju naszego okonia. Wygl da, e Fatima b dzie si rozwi-ja w a nie w tym kierunku – rybo ówstwa, bior c pod uwag ci ki sprz t budowlany, który niebawem zawita do naszej stacji. Na koniec kilka s ów o personaliach... pogarsza nam si sytuacja w diecezji. Ksi y ubywa, a pracy przybywa. Jak wspomnia em, mo-emy mie wkrótce kolejn parafi pod administracj , a to by by ju

naprawd spory kawa ek diecezji. Biskup te nam si starzeje i pod-czas wielkanocnego patrolu do jednej z górskich parafii otar si o granice swoich fizycznych mo liwo ci. Sytuacja by a tak powa na, e trzeba by o wys a mig owiec, eby go ratowa . Nasz przyjaciel –

Dietrich, dyrektor generalny Tolokuma Gold Mine, bardzo nam po-móg w tym krytycznym momencie. W pewnym sensie komplikuje nam si te sytuacja w naszej mi-sjonarskiej mi dzynarodowej wspólnocie, tzn. przynajmniej w Port Moresby. Superior – Ojciec Homero z Kolumbii, dwa razy wyl dowa w szpitalu. „Serducho” nie nad a i wydaje si , e bajpasy s jedynym rozwi zaniem. A to oznacza raczej wyjazd z misji. Ojciec Justin z Nigerii za rok ko czy pierwsz cz kontraktu i leci do Rzymu na studia. Ojciec Emanuel z Filipin wspomina, e ta misja to chyba za du o..., czyli mo e si okaza , e zostan sam... z Jorjem. Najpi kniejsza wie w tym roku: b d mia wspó brata w Woitape. Ojciec Georges z Libanu ma ju wszystkie papiery po dwuletnim czekaniu! Przyleci za par tygodni i b dzie odpowiedzialny za Kosipe/Tanipai. Du a nadzieja na wsparcie personalne w wizytacji naszego Prze o onego Generalnego, który przy-leci do Papui Nowej Gwinei w styczniu. Zabieramy go na par dni tak e do Fatimy. Mo e, gdy zobaczy nasze potrzeby, skieruje wi cej ch tnych na nasz misj . Wci bardzo licz , e tak e moja macierzysta Prowincja otworzy si raz jeszcze na misje mi dzynarodowe. Moi Drodzy Bracia Misjonarze, wierzcie mi, misje to jest to! A Fatima to the best place in the world to spend the best years of your life [najlepsze miejsce na wie-cie, aby prze y najlepsze lata swojego ycia]. Koniec strony na horyzoncie, to jeszcze par wa nych i bardzo wa -nych s ów. Dzi kuj Wam serdecznie za ka d oznak yczliwo ci. Przede wszystkim, wielkie dzi ki za modlitw . S rzeczy, których Wam tutaj nie pisz , jak wszelkiego rodzaju wyzwania i rozterki duchowe mi-

Page 19: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

17

sjonarza w obcym kraju, w ród obcych ludzi, w bardzo ci kim „terenie” w sensie spo ecznym i religijnym. W pewnym sensie samego „jak palec” nawet, je li nie samego. Ile razy ju mnie „przycisn o do ciany”... i z Bo pomoc jako si wymkn em. Ale ka dego dnia, ka dego wie-czoru mo e by raz jeszcze. A za ka dym razem s ysz te same czu e s owa z Ewangelii w. Jana: Do you love me? How much do you love me? [Czy mnie kochasz? Jak bardzo mnie kochasz?]. Je li jeszcze wci jestem na tej misji i chc tu by jak najd u ej, to dzi ki Waszej modli-twie. Polecamy si jej – ja, John Paul i Pieter. Ogromne dzi ki za Wasze ofiary. To dzi ki nim nie tylko tu jeste-my, ale te co nieco dzia amy. Dla dobra naszych ubogich braci

i sióstr. Dzi kuj szczególnie tym Ofiarodawcom, którzy za o yli na swoim koncie bankowym sta e zlecenie przelewu. Mam nadziej , e Was nie zrujnuj . Bóg zap a ! Szczególne podzi kowania dla ks. Stanis awa z Sekretariatu Misyjnego i Wszystkich Przyjació Misji, którzy do o yli si do tych 6.000 z , które dotar y do nas na gwiazdk . Wydamy je na przygotowanie salki dla rodz cej si – jak ja to nazywam – Oazy Rodzin. Mamy par m odych ma e stw, które chc si spotyka . Mamy salk

Page 20: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

18

i dzi ki tej ofierze adnie j odnowimy i zaadoptujemy. W tej trosce o materialne potrzeby Fatimy mamy jednego wyj tkowego sponsora, który nam p ata „figle” w swoje wi ta. Pami tacie mig owce z tarcic i tartakiem w Niepokalane Pocz cie NMP w 2010 roku? W tym roku, po trzech latach stara otrzymali my od rz du nale ny zwrot podatku. W po owie grudnia zjawi em si w ministerstwie. Nie mamy tam zbyt wielu przyjació , bo jedno z naszych „bratnich” wrogich wyzna opano-wa o ten urz d. Szcz liwie, czek na spor sum czeka . Patrz na czek..., a tam data wystawienia 8 XII 2011 r., normalnie... zaniemówi em i dosta-em g siej skórki. Tak si nasza Mama troszczy o nas tutaj w Fatimie. Tym pi knym akcentem, który nam przypomina, e testament swojego Syna z Krzy a Maryja bierze powa nie i go realizuje w sobie w a ciwy, perfekcyjny, matczyny sposób. To oznacza tak e trosk o tych, którzy bardziej lub mniej nieudolnie g osz Ewangeli w odle-g ych zak tkach wiata. ycz Wam wszystkim, by cie na co dzie do wiadczali Jej wstawiennictwa i matczynej troski. W Nowym 2012 Roku yczymy Wam z Fatimy – Szcz Bo e! Do rych ego...

Ks. W odzimierz Ma ota CM

Page 21: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

15

Page 22: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

16

Page 23: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

17

Page 24: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

18

Page 25: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

19

Moje wspomnienie i refleksja z misji w Kongo (Zair)...

Ludzie mog w tpi w to co mówisz, ale uwierz w to co robisz... Gdybym postawi naszym czytelnikom pytanie: Kim jest misjonarz? – przypuszczam, e by oby wiele odpowiedzi. Mi-sjonarz – opuszcza swoj rodzi-n , ojczyzn i udaje si do ob-cego kraju. Tam naucza, mówi o Bogu, a nawet pomaga lu-dziom, na laduj c Chrystusa, g osiciela Dobrej Nowiny. Te wszystkie odpowiedzi s praw-dziwe. Patrz c na Jezusa, który w druje po Palestynie zauwa-amy nie tylko, jak wchodzi do synagogi by g osi , e bliskie jest

Królestwo Niebieskie. Chrystus uzdrawia chorych, karmi g odnych, a oni staj si Jego uczniami i id za Nim. Tutaj docieramy do sedna problemu pracy misyjnej – eby mówi cz owiekowi o Bogu, by g o-szone s owo Bo e zosta o przyj te przez serca ludzkie i wyda o obfity owoc, trzeba najpierw rozwi za jego problem. Trudno bowiem jest osobom g odnym i chorym s ucha nauki o Królestwie Niebieskim. Ewangelizacja obejmuje nie tylko dusz , lecz tak e cia o, czy id c dalej ca ego cz owieka – jego ycie wieczne oraz to doczesne. Ludzie mog w tpi w to co mówisz, ale uwierz w to co robisz. W niniejszym tek cie pragn podzieli si z Wami swoimi wspo-mnieniami z zakresu tej niezb dnej, konkretnej, cz sto materialnej po-mocy, z jak misja wychodzi a do mieszka ców wiosek, czy inicjaty-wami oraz formami naszej obecno ci w ich codziennym yciu. Ko ció by tutaj jednocze nie pierwsz instytucj , która stara a si prze ama wielowiekowy marazm, stagnacj , pomagaj c im zrobi krok w stron

Page 26: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

20

rozwoju cywilizacyjnego. Przez 22 lata dane mi by o z woli Bo ej pra-cowa w Kongo (Zair). Uczestniczy em w pracy duszpasterskiej w bu-szu, w drowa em z wioski do wioski sprawuj c Eucharysti , odwiedza-j c chorych. Razem z tubylcami budowali my kaplice, szko y, o rodki zdrowia, do których przychodzili leczy si nie tylko chorzy, ale i tutaj – namiastce szpitala – kobiety wydawa y na wiat swoje potomstwo pod okiem fachowego piel gniarza. W wi kszych wioskach ludzie uwa ali wr cz posiadanie tych trzech punktów za chlub . Dawa o im to pewnego rodzaju poczucie bezpiecze stwa. Byli wtedy jednocze-nie bardziej sk onni anga owa si w ycie i powstawanie ko cio a,

wykonuj c niezb dne prace jak: szukanie drzewa do budowy, robienie cegie , czy same prace konstrukcyjne. Misjonarze pod swoj opiek mieli równie szko y. W Kongo wszystkie szko y misyjne zosta y upa stwowione w 1970 r. Nie funk-cjonowa y wówczas w nale yty sposób, dlatego w 1973 r. rz d zwróci si do w adz ko cielnych o ich ponowne przej cie. W rezultacie podpi-sano porozumienie, w którym pa stwo zobowi za o si do op acania nauczycieli, a ko ció przej nad nimi faktyczny zarz d. Organizacyj-nie by o to rozwi zane w nast puj cy sposób: pod koniec ka dego mie-si ca misja odbiera a pieni dze z banku, które by y przeznaczone na wyp at nauczycieli i rozdziela a je pomi dzy szko ami. W Itipo, gdzie pracowa em, by o 10 szkó podstawowych i 7 szkó rednich. Pod ko-niec ka dego miesi ca, zgodnie z powy szym je dzi em na misj cen-traln , by odebra wyp at dla nauczycieli. Po moim powrocie dyrekto-rzy przychodzili po odbiór pieni dzy dla swojego personelu. Przy oka-zji swojego pobytu kupowali kred , zeszyty, d ugopisy, zamawiali ta-blice, awki do klas. W czasie wizyty w buszu misjonarze odwiedzali szko y, organizowali dni skupienia dla nauczycieli, celebrowali Msze

wi te na rozpocz cie, czy zako czenie roku szkolnego. W czasie matury, która trwa a tydzie , przyje d a przedstawiciel pa stwa. Zadania przechowywa wówczas na misji, eby „nie by o przecieku”. W czasie samych egzaminów szko a by a obstawiona o -nierzami, którzy pilnowali porz dku. Tak dla stworzenia pozorów. W rzeczywisto ci, w kraju, który by dog bnie skorumpowany, cz -sto pytania by y przemycane, grupa profesorów pracowa a nad odpo-wiedziami, które ponownie wraca y do sali egzaminacyjnej i ucznio-

Page 27: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

21

Szko a rednia w Itipo wie kopiowali gotowe odpowiedzi. Za t „us ug ” musieli p aci pro-fesorom, o nierzom i przedstawicielowi urz du pa stwowego. Na maturze mo na by o po prostu zarobi . Je li chodzi o o rodki zdrowia, misja anga owa a si nie tylko w ich budow , ale zaopatrywa a je równie w podstawowe lekarstwa, czy inne instrumenty medyczne, inicjowa a formacje piel gniarzy. Organizowano szczepienia noworodków i dzieci. Zajmowa y si tym Siostry Mi osierdzia, które by y generalnie odpowiedzialne za organi-zowanie s u by medycznej. Zdarza o si , e miejscowy piel gniarz nie móg sobie poradzi , wi c wysy a chorego do szpitala misyjnego (np. gdy by y problemy z porodem; kto wymaga operacji na wyrostek robaczkowy itp.). Wtedy tak osob przewozi o si samochodem mi-syjnym. Pami tam, jak pewnego dnia musia em transportowa chore-go z pokaleczon twarz w wyniku bardzo nieszcz liwego wypadku. Dwóch m czyzn z tej samej rodziny posz o na polowanie do lasu. Tak byli nim poch oni ci, e zapomnieli o sobie nawzajem. Kiedy jeden z nich us ysza szmery w zaro lach my la , e to zwierz . Odda

Page 28: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

22

strza wprost do swojego towarzysza. Nabój do strzelby by skonstru-owany z ma ych kuleczek, jak w o ysku do roweru, które pad y na jego twarz. Miejscowy piel gniarz swoim zwyczajem odes a chorego na misj . Ludzie przynie li go na noszach. Pojecha em z nim szybko do szpitala wraz z siostr piel gniark . Tylko operacyjnie mo na by o powyci ga te kuleczki. Do szpitala by o 75 km, samochodem jecha o si cztery godziny! Zosta o nam jeszcze do przejechania 20 km, gdy siostra informuje nas, e chory zmar . Co mieli my robi ? Zawracamy do wioski. Po pó godzinie drogi powrotnej „zmar y” nagle poprosi o wod do picia. Co robimy? Oczywi cie, ponownie zawracamy i je-dziemy do szpitala! Dojechali my na miejsce szcz liwie. Chory prze y , wyzdrowia , ale straci jedno oko. Gdyby nie udzielona po-moc, na pewno zmar by w wiosce, a rodzina pozosta aby sk ócona. Nasze o rodki misyjne by y miejscami, gdzie ludzie udawali si ze swoimi potrzebami, problemami i wiedzieli, e misjonarz im pomo e. Tak wi c, przychodzili, by przes a pieni dze dla swoich dzieci, które studiowa y w Kinszasie (stolicy Konga), wys a wiadomo do rodzi-ny o mierci kogo bliskiego, czy po to, by zrobi trumn dla kogo , kto zmar . Dzieci przed rozpocz ciem zaj w szkole kupowa y ze-szyt, czy d ugopis. By y wi c o rodkami promocji socjalnej s u cymi miejscowej ludno ci, krokiem naprzód na rzecz redukcji ubóstwa w którym yli na co dzie . Mieli my stolarni , gdzie produkowali my meble, sto y, ó ka, drzwi, okna. Ludzie mogli przyj po to by zmie-li kukurydz , maniok, naostrzy narz dzia, zespawa po amane ro-wery, b d ce dla nich cz sto jedynym rodkiem transportu. Misja by a wi c obecna w ich yciu w naturalny sposób, by a jego cz ci .

WY DAJCIE IM JE ... W Ewangelii czytamy, e Chrystus nakarmi rzesze ludzi, którzy przyszli s ucha jego nauki. Powiedzia do aposto ów: Wy dajcie im je ... To wezwanie by o ywe równie w ród nas ka dego dnia pracy. Wezwanie, wyzwanie i nie lada problem, bo w Kongo g ód i niedo y-wienie, to element codzienno ci. Miejscowa ludno uprawia a tradycyj-nie maniok, na którego zbiory trzeba by o czeka od 9-ciu do 12-stu mie-si cy. W plemieniu Ekonda, gdzie rozpocz em i zako czy em prac

Page 29: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

23

Matki z dzie mi w oczekiwaniu na szczepienia misyjn , ludzie uprawiali ziemi metodami tradycyjnymi. Wiele dzie-ci umiera o z g odu i niedo ywienia. Powoli wprowadzali my nowy system uprawy grochu, kukurydzy, ry u i orzeszków ziemnych. Po trzech miesi cach by y ju zbiory. M ka kukurydziana okaza a si doskona ym po ywieniem dla dzieci. W czasie, kiedy oczekiwano na zbiory manioku, mo na by o ywi si grochem, kukurydz , ry em. Tymczasem w ród miejscowych, panowa o silne przywi zanie do upraw tradycyjnych z dziada pradziada, jak wy ej wspomniany ma-niok. Pewnym urozmaiceniem by y ananasy, sadzone mi dzy manio-kiem albo rosn ce na dziko, oprócz tego banany i makembe (du e banany, które, nie by y s odkie, wi c mo na by o je je z mi sem lub same), czy patate douce (s odkie ziemniaki). W niektórych wioskach uprawiano tak e orzeszki ziemne. Mówi , e w niektórych, bo w tych, gdzie nie by o tego zwyczaju na pytanie:

Dlaczego? – ludzie odpowiadali, e nasi przodkowie tego nie uprawiali. To by a ich gotowa odpowied i wyt umaczenie, które sami uwa ali za oczywiste. By co zmieni , cho by w zakresie ywienia, pomimo, e to mia o poprawi ich warunki ycia, niemal na ka dym kroku trzeba by o najpierw przebi si przez ten mur tradycyjnej mentalno ci, pokaza , e

Page 30: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

24

to przyniesie im korzy . Ludzi yj cych w buszu nie jest atwo prze-kona sam teori , ona nic nie znaczy. Musz zobaczy pewne rzeczy na w asne oczy. Bardzo pomocne by o w tej pracy centrum rozwoju o którym pisa ks. Zwoli ski (zob. WM, nr 4(22) 2011, s. 24-26). Pe-wien agronom – Belg, przyje d a regularnie do naszych wiosek, prze-konywa , t umaczy , e mo na uprawia inne ro liny i y lepiej. Sam skupywa od ludzi – groch, soj , kukurydz . Wreszcie sami zrozumieli, e z nowych upraw mog wy ywi rodzin , nadwy k sprzeda , a pie-

ni dze przeznaczy na w asny u ytek. To by a taka nasza powolna, cierpliwa praca u podstaw – stopniowo, ale zawsze w stron celu. Sposób przygotowania pola do uprawy by bardzo pracoch onny. Trzeba by o najpierw wyci drzewa, spali je – ze wzgl du na ci ki charakter pracy, by o to zadaniem m czyzn. Wysoka wilgotno za-pobiega a po arom lasu. Du e drzewa cinano siekierami i maczetami (no e d ugo ci 60 cm). Ostrzenie tych narz dzi odbywa o si na misji, na ostrza ce nap dzanej agregatem pr dotwórczym. Dopiero pó niej wychodzi y kobiety ze swoimi kopaczkami, motykami, eby przygo-towa teren pod upraw . Ka da rodzina pocz tkowo pracowa a sama, wi c obsadzenie pojedynczego pola trwa o d ugo. Na to jednak rów-nie znalaz a si rada – organizowali my kobiety w specjalne grupy Bamama Catholiques. Celem g ównym zrzeszenia w Bamama Catho-liques by a promocja socjalna kobiet, u atwienie im ycia, zapoznanie z nowymi metodami ywienia, higieny i uprawy. Siostry Mi osierdzia, które pracowa y na naszych misjach, organizowa y dla nich kursy gotowania, szycia, piel gnacji dzieci. Kobiety mia y swoje spotkania regularnie, swój program prac, a tak e w cza y si bezpo rednio w ycie ko cio a – przychodzi y, sprz ta y w ka d sobot , podczas liturgii piewa y w chórze parafialnym, czy czyta y Pismo wi te. W przypadku anga owania ich w nowy system pracy, pomys by bardzo prosty: ka da kobieta musia a mie w asne, przypisane pole, za które niejako by a odpowiedzialna, ale efektywno opiera a si na idei wzajemnej pomocy. Obsadzenie ca ego pola przez jedn kobiet trwa oby zbyt d ugo, a tak, kiedy wysz o ich 20 – zadanie by o uko -czone w ci gu jednego dnia. Zazwyczaj sz y do pracy wcze nie rano, a dzieci do szko y na godz. 8.00 rano. Z tym, e we wtorki nikt nie pra-cowa w polu – to by dzie po wi cony przodkom. Tak by o w ple-

Page 31: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

25

Uprawa manioku mieniu Ekonda. Kobieta wraca a do domu po po udniu nios c zawsze na plecach du y kosz z maniokiem albo z mpondu (li cie manioku), które przygotowywa a po powrocie, jako posi ek dla rodziny. Przy-rz dzano je z olejem palmowym, czasem w rodku by y kawa ki su-szonej ryby, spo ywali je z kwanga (ugotowane korzenie manioku). Kobiety w Kongo pracowa y wi cej ni m czy ni, równie te w sta-nie brzemiennym. Pami tam jedn z nich, która spodziewa a si po-tomstwa. Widzia em, jak rano sz a pracowa w pole, a wieczorem rozesz a si wie , e urodzi a dziecko w misyjnym szpitalu – oczywi-cie naturalnie. Kobiety s bardzo odporne i silne fizycznie.

Czasami, do ludzi trzeba by o po prostu wyj z pewnymi inicjaty-wami, pomys ami, ale nigdy z rozkazami. W latach 80-tych, kiedy dro-gi by y zniszczone, a tym samym komunikacja z miastem bardzo utrudniona – brakowa o rodków czysto ci. Misja wówczas wysz a z propozycj produkowania myd a. Do jego produkcji potrzebowano olej owoców palmowych i sod kaustyczn , któr mo na by o kupi w stolicy – Kinszasie. Wyprodukowane w wioskach myd o u ywano do prania, czy mycia naczy kuchennych.

Page 32: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

26

ABY BYLI JEDNO... W codziennej pracy spotykali my si z ró nymi podzia ami i for-mami stratyfikacji miejscowej ludno ci. W plemieniu Ekonda, istniej dwie grupy spo eczne: Nkundu i Pigmeje (w j zyku miejscowym na-zywani Batwa). Pigmeje mieszkaj zawsze na pocz tku albo na ko cu wioski – s niewolnikami Nkundu. Pracuj na ich polach za darmo albo za bardzo marne grosze. wietnie znaj si na polowaniu, ale je li upolu-j w lesie zwierz , nie mog sami go skonsumowa – musz wed ug zwyczaju przynie je do swojego w a ciciela Nkundu, a on zabiera wi ksz cz , reszt daje Pigmejowi. Nkundu nie mog spo ywa je-dzenia przygotowanego przez Pigmeja, uwa aj ich bowiem za bruda-sów, nie przestrzegaj cych higieny i si nimi brzydz . Te dwie grupy yj w spo ecznej separacji. Oczywi cie, nie mo e by nawet mowy

o ma e stwie pomi dzy ich cz onkami. Pigmeje nie uprawiaj pól, yj wy cznie z tego, co daje natura, dlatego znaj wszystkie tajemnice

lasu. Praca ewangelizacyjna w ród tych ludzi nie by a atwa. Przycho-dzili do ko cio a, ale zawsze zajmowali ostatnie miejsca. Zdarza y si wioski zamieszka e przez samych Pigmejów, ale katechist , czyli odpo-wiedzialnym za wspólnot ko cieln by w nich i tak Nkundu. Trudno by o znale w ród nich kogo , kto umia czyta i pisa . Dzieci Pigme-jów chodzi y do szko y tylko w sezonie deszczowym, gdy przestawa o pada – zamiast do szko y sz y owi ryby. Pracowa em na misji w Bokongo równie z t grup ludzi. Pami -tam zw aszcza jedn kobiet – mama Cécile, która umia a czyta , pi-sa , a nawet szy – by a w szkole prowadzonej przez Siostry Mi o-sierdzia. Pewnego razu zapyta a mnie, dlaczego Bamama Catholiques s tylko dla kobiet Nkundu, a dla nich nie. Powiedzia em, e nic nie stoi na przeszkodzie, eby zorganizowa a ch tne Pigmejki, by razem pracowa y, uprawia y pola, sadzi y maniok, kukurydz itd. Po kilku tygodniach powsta a taka grupa, która nazwa a si Bamama Bakanja. Sk d nazwa? Nie by a ona przypadkowa. Izidor Bakanja (1885- 1909), by Kongijczykiem, który pracowa u bia ego kolonizatora, jako kucharz na pó noc od Mbandaki – zosta wych ostany za to, e codziennie odmawia ró aniec, nosi szkaplerz Matki Bo ej, który otrzyma na Chrzcie wi tym i g osi Dobr Nowin . Podczas ch osty u yto bicza zako czonego gwo dziami. Biczowanie i umieszczenie go

Page 33: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

27

na cztery dni w w dzarni kauczuku, stanowi o pocz tek jego m cze -skiej, sze ciomiesi cznej agonii, spowodowanej infekcj ran. Zosta og oszony b ogos awionym w 1994 r. podczas I Specjalnego Zgroma-dzenia Synodu Biskupów po wi conego Afryce – te kobiety Pigmejki uto samia y si z nim. One same te czu y si poni ane przez Nkun-du. Zacz y si do niego modli , przychodzi y na misj po wsparcie duchowe, a teraz równie , jak Bamama Catholiques Bakanja, chcia y wspólnie pracowa . One tak e postawi y sobie za cel, by ka da mia a przypisane w asne pole. Co wi cej, przecie te uwa a y si za chrze-cijanki, wi c zaproponowa y swój udzia w ko ciele – w sobot

sprz tanie, a w niedziel przychodzi y na Msz wi t . Uderza a zw aszcza solidarno , któr mi dzy sob zbudowa y. Teraz czu y si warto ciowymi cz onkami tej wspólnoty, czu y si docenione. Dzi ki temu atwiej by o do nich dotrze , przekaza pewne warto ci wiary, czy po prostu u wiadomi im, e s stworzone na obraz Bo y. Na co dzie s ysza y tylko wyzwiska ze strony Nkundu, e s nyama – zwie-rz tami. To zaanga owanie by o, jak ich osobista manifestacja tego, e te co potrafi zrobi i maj swoj warto . Sposób traktowania

Pigmejów przez Nkundu, te ulega stopniowo zmianie.

MOSTEM PO MOST WIARY... Innym problemem by y k opoty z transportem. Drogi, które zosta-y zrobione w czasach kolonialnych, po odzyskaniu niepodleg o ci

kraju, nie by y utrzymywane w nale yty sposób, zacz y si niszczy , a przemieszczanie nimi by o coraz bardziej uci liwe. Nic wi c dziw-nego, e samochody ci arowe przesta y przyje d a , ludzie podró-owali pieszo, lub rowerem. Komunikacja z miastem by a mocno

utrudniona. Produkty rolnicze wyprodukowane w wioskach gni y, bo nie by o mo liwo ci ich zbycia. Uruchomi o to znany mechanizm, dyktowany prawem rynku. Nie by o zbytu, wi c produkowali mniej, niewystarczaj co, a st d ju prosta droga do g odu i chorób. Pojawi si kolejny problem w yciu tych ludzi, a tym samym i misjonarzy im towarzysz cych. Do najbli szego miasta Mbandaki, odleg ego o 100 km – szli pieszo 2-3 dni. Innym wyj ciem by a droga wodna – rzek , w porze deszczowej mo na by o p yn pirog ( ódka, ód wyci ta z pnia drzewa). P yn o si przez las równikowy, nawigacja by a trud-

Page 34: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

28

na i na pokonanie tej drogi potrzebowano 3-4 dni. Oczywi cie, trzeba by o ca y czas wios owa . Nie zawsze by o to bezpiecznie, prze ado-wanie odzi prowadzi o do jej zatopienia. Na pocz tku lat 90-tych Bank wiatowy przydzieli pewn sum pieni dzy na odbudow infrastruktury komunikacyjnej w Zairze. Pie-ni dze te w kraju, w którym w adza by a skorumpowana, pow drowa-y do prywatnych kieszeni. Ludzie, którzy nale eli do partii ówcze-

snego prezydenta (Mobutu) pisali fikcyjne raporty, informuj ce, ile kilometrów dróg zosta o rzekomo naprawionych. Problem, który ge-nerowa kolejne, dalej pozostawa jednak nierozwi zany. W 1989 roku zosta em skierowany przez prze o onych do pracy na misji w Bokongo, która by a oddalona od naszej misji centralnej Biko-ro 50 km. By dosta si do g ównej drogi trzeba by o pokona 20 km i ... 30 mostów. Drogi przechodzi y przez rozlewiska wodne. Mo na by o porusza si po usypanym wale o szeroko ci 5 metrów, z kolei w sezonie deszczowym, aby woda mog a przep ywa , robiono w nim betonowe przepusty. Oczywi cie zniszczy y si , zosta y wi c zast -

Droga w porze deszczowej

Page 35: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

29

pione drewnianymi belkami, po których przeje d ano. Up ywaj cy czas i wilgo sprawia y, e belki te gni y albo ama y si pod ci arem samochodu. Pewnego dnia wybra em si do buszu, eby odwiedzi moich nowych parafian. Id c drog mój wzrok przyci gn y metalowe przedmioty zaro ni te traw i krzewami. Ciekawy by em co to jest, podszed em bli ej i ku mojemu zdziwieniu – prosz ! By a to forma do robienia betonowych przepustów na drogi! Po powrocie z mojej wizy-ty misyjnej, z kilkoma lud mi wróci em na miejsce znaleziska i zabra-li my j na misj . Okaza o si , e by a jeszcze w dobrym stanie. Trze-ba by o j tylko oczy ci i naoliwi . Le a a w lesie porzucona od roku 1963! W 1964 roku og oszono niepodleg o Konga. Belgowie, którzy rozbudowywali drogi wyjechali, a po nich nikt tej pracy nie kontynu-owa , forma le a a w lesie i niszcza a. To by o jak znak i zach ta do nowej pracy, której efekt mia u a-twi ludziom ycie. Najpierw jednak trzeba by o znale rodki, po-rozmawia z tubylcami, czy s gotowi si zaanga owa . Uda o mi si , dzi ki interwencji miejscowego ks. bpa Frédérica Etsou, otrzyma pomoc finansow z organizacji, która pomaga a misjonarzom z Ho-landii. Po kilku zebraniach z miejscowymi, przedstawi em plan pracy i ruszyli my do dzie a! Musia em zorganizowa cement i op aci dwóch pracowników, którzy robili przepusty z betonu. To by o moje zadanie. Oni zajmowali si wyci ganiem piasku z rozlewisk wodnych (praca ta by a mo liwa tylko w sezonie suchym tzn. w okresie od ko -ca grudnia do marca i potem od czerwca do wrze nia) oraz wyci ga-niem „limonitu” (drobne kamienie, które umyte z ziemi mo na by o miesza z piaskiem, cementem robi c beton). Kiedy wyprodukowali-my pierwszych sze przepustów, trzeba by o przywie pi przy-

czep traktorowych limonitu, którym równie te przepusty zasypywali-my. W ten sposób mo na by o przyst pi do konstrukcji pierwszego

mostu. I tutaj napotkali my na kolejny problem – tym razem w lu-dziach, którzy patrzyli na to troch z niedowierzaniem, a troch prze-straszeni ci k prac , która ich czeka a, a przecie chodzi o tylko o ich dobro, lepsze po czenie z miastem. Na pocz tku nie by o zbyt wielu ch tnych, ale po zbudowaniu pierwszego mostu spodoba o im si i zacz li przychodzi w liczniej-szych grupach. Cz owiek my li praktycznie. Przekonali si ponownie,

Page 36: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

30

e nie jest to tylko okresowe dzia anie. Chcieli przecie pracowa , produkowa i sprzedawa swoje produkty, eby pó niej kupi po-trzebne artyku y do domu. Widzieli efekty, a przede wszystkim, jak bardzo zaoszcz dzi to ich dotychczasow prac – nie trzeba b dzie cina drzew, eby wymieni zgni e albo z amane belki, które i tak

by y mizern namiastk mostu – u o one po dwie na szeroko kó samochodu, a w rodku nic innego jak... dziura. Teraz po nowym mo-cie mo na by o i spokojnie nie obawiaj c si , e mo na si po li-

zn . Przy naprawie drogi sp dzali my czas od godz. 8.00 do 14.00 we wtorki, bo wtedy tubylcy nie szli pracowa w pole. By o to dzia a-nie spo eczne, nie otrzymywali wynagrodzenia. Pó niej sami zapro-ponowali jeszcze jeden dzie w tygodniu i by a to sobota. Przynosili ze sob wod do picia i du y garnek ugotowanych li ci manioku. Wymian dotychczasowych drewnianych belek na betonowe prze-pusty rozpocz em na drodze w wiosce z misj . By o to wietne posu-ni cie strategiczne – ludzie potrzebowali motywacji. Mieszka cy in-nych wiosek przychodzili, patrzyli, podziwiali i zaowocowa o to czym na kszta t zdrowej konkurencji. Ka da wioska w parafii chcia a mie dobr drog , prosili wi c, eby u nich rozpocz prac . atwiej jest robi z kim co , czego on sam chce, je li narzucasz pewne spra-wy, to nie zawsze jest to dobrze przyj te. Ich zaanga owanie by o dla mnie ju du ym u atwieniem. W takich przypadkach odpowiada em krótko – wyci gajcie piasek i limonit, a ja zajm si zrobieniem beto-nowych przepustów. Podziwia em tych ludzi, którzy naprawd potra-fili si zaanga owa . W ten sposób uda o si rozwi za problem ko-munikacji drogowej, a w wioskach zacz y pojawia si samochody ci arowe, które przyje d a y z miasta kupowa maniok, banany, ku-kurydz . Mieszka cy zacz li wi cej produkowa , z atwo ci podró-owali do miasta, by kupi cukier, sól, myd o itd.

Z ANTEN SATELITARN KROK W CYWILIZACJ ...

W XX wieku, wa n rol w formacji i rozwoju cz owieka zacz y odgrywa rodki masowego przekazu: radio, prasa, telewizja, Internet. Ko ció idzie z duchem czasu i u ywa ich do g oszenia Ewangelii. W Kongo, drodzy Czytelnicy zadziwi was, te wprowadzali my pew-ne zdobycze techniki. Ka dy rodek jest dobry, by dotrze do cz o-

Page 37: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

31

Antena satelitarna na misji w Itipo wieka. Zacz o si tak – w 2003 roku zakupili my anten satelitarn na nasz misj by mie kontakt ze wiatem. Wieczorami ch tnie sami zasiadali my do wiadomo ci, ale i udost pniali my ludziom, którzy przychodzili specjalnie, by ogl da telewizj . Rozpocz li my nawet „profesjonalne” projekcje – dzi ki aparatowi do powi kszania obrazu na bia ym prze cieradle wywieszonym w drzwiach wej ciowych, lu-dzie mogli ogl da wiadomo ci, mecze pi karskie i ciekawe reporta e z Afryki. Ten kontakt z inn rzeczywisto ci wp ywa na ich mental-no i zmienia sposób my lenia. Byli dumni, chwalili si przed lud -mi z innych misji, e „maj ” telewizj . Kiedy zmar papie Polak Jan Pawe II, nagra em na kasecie wideo jego pogrzeb i wieczorem odby a si projekcja. Ludzie szli pieszo 20 kilometrów, eby zobaczy pogrzeb papie a. Byli zdziwieni s o-wami komentatora, e nie pozostawi adnych bogactw. W mentalno-ci afryka skiej, je li kto sprawuje wa ny urz d to jest to cz owiek

bogaty i ma du o dóbr materialnych.

Page 38: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

32

Bycie misjonarzem wymaga od cz owieka du ego zaanga owania. Wyje d aj c na urlop nie mo esz si tak po prostu odci , dlatego okres ten jest równie czasem wyt onej pracy, a przede wszystkim szukania rodków finansowych. Przebywaj c na urlopie w Polsce w 2002 roku zakupi em na nasz misj laptop i cyfrowy aparat foto-graficzny. Komputer wykorzystywa em m.in. do redagowania gazetki misyjnej. Pisa em o programie pracy, podawa em kalendarz wizyt w buszu, zamieszcza em zdj cia z ró nych okazji, takich, jak: chrzest, lub... To by y zaledwie dwie strony, ale niezwykle wa ne dla tych

ludzi – mia y charakter informacyjny, a ich „presti ” podnosi fakt, e by a to jedyna forma gazety, z któr ludzie mieli styczno w buszu. Nak ad nie by du y, ale te dwie kartki, które przychodzi y do katechi-sty czy dyrektora szko y, czytali wszyscy ludzie w wiosce. Problemem by o równie zrobienie zdj cia potrzebnego do wia-dectwa maturalnego. Do najbli szego fotografa trzeba by o i pieszo 180 km, poza tym by y one drogie. Dlatego, zakupionym aparatem cyfrowym robi em zdj cia formatu paszportowego, kupowa em papier fotograficzny w Kinszasie i drukowa em po cztery zdj cia. M odzie zwraca a mi za papier i tusz do drukarki. W ten sposób oszcz dzali czas i pieni dze. Byli tym bardzo zainteresowani. Kongijczycy lubi sobie robi zdj cia, ale te po prostu lubi je mie . Rodzice cz sto przychodzili fotografowa si ze swoimi dzie mi. Pary ma e skie, które zawiera y zwi zek w ko ciele, chcia y mie pami tk i te prosi-y o zdj cia. Te nowinki, by y krokiem w stron wspó czesnej cywili-

zacji. Ko ció w Kongo jest jedyn instytucj , która troszczy si o ludzi, s u y im oraz prowadzi ich w stron rozwoju, dlatego te ko-rzystaj c z tych dóbr doczesnych pozostaj mu wierni.

REFLEKSJA Z DZISIEJSZEJ PERSPEKTYWY... Szukaj c w my lach obrazów sk adaj cych si na ten fragment mo-ich wspomnie , z dzisiejszej perspektywy, musz powiedzie , e by a to przyjemna praca, która dawa a mi zadowolenie, rado i satysfakcj . Pracuj c, by em w ród tych ludzi autentycznie. Przy o tarzu by em zawsze przed nimi, a tu by em po prostu w ród nich – w ten sposób poznawa em ich coraz lepiej, ich zwyczaje, mentalno . Musisz pozna cz owieka, do którego wyci gasz r k , bo tak, jak ty stajesz si elemen-

Page 39: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

33

tem jego ycia, on staje si cz ci twojego. Ka da praca, któr misjo-narz wykonuje, czy b dzie ni sprawowanie Eucharystii, katecheza, chrzest, transport chorego do szpitala, naprawa drogi, ma t sam war-to , mierzon warto ci najcenniejsz , bo s u by cz owiekowi. Praca misyjna Ko cio a jest prowadzona na szerokiej p aszczy nie spo ecznej, politycznej, gospodarczej. Nie zawsze jest lekko i atwo. Problemy tych trzech natur, cz sto wyst puj razem, a stosunek do nich jest spraw-dzianem to samo ci Ko cio a i prawdy, któr g osi. Misje nie mog i nie trac z pola widzenia dzia ania horyzontalnego – pracy na rzecz rozwoju cz owieka, w ca ej z o ono ci tego wyzwania.

Ks. W adys aw Krzywda CM

Misja w Itipo

Page 40: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

34

Z DZIA ALNO CI KÓ MISYJNYCH

Z KOL D MISYJN

W PARAFII ODPORYSZÓW Jest pi knym zwyczajem diecezji tarnowskiej, a od pewnego czasu tak e wielu innych polskich diecezji, e od kilkunastu ju lat, w po-wi teczne dni grudnia wychodz na ulice miast i wiejskie drogi, gru-

py kol dników misyjnych. Grupy te, licz ce zwykle czworo, pi cioro dzieci, ubrane s „po kol dniczemu”, a jednak równie troch egzo-tycznie. Zwykle bowiem jedno lub dwoje dzieci z takiej grupy prze-brane s za mieszka ca Afryki, Azji czy Ameryki Po udniowej. Dzie-ci te chodz od domu do domu, w ka dym mieszkaniu odgrywaj scenk zwi zan z yciem mieszka ców jakiego egzotycznego kraju, oczywi cie piewaj kol dy – i prosz o datek na potrzeby misji. Na pami tk za zostawiaj fantazyjny obrazek z modlitw w którym z najbardziej nieznanych j zyków albo narzeczy trzeciego wiata.

Grupa kol dników misyjnych na trasie kol dowania

Page 41: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

35

Z t inicjatyw wyszed przed laty ówczesny ordynariusz diecezji tarnowskiej biskup Wiktor Skworc, który pe ni tak e obowi zki Prze-wodnicz cego Komisji Episkopatu do spraw misji. Przez kilkana cie lat ruch Kol dników Misyjnych niezwykle si rozwin , a doroczne spotka-nia kol dników, które maj miejsce zwykle w po owie stycznia, groma-dz ju tysi ce kolorowo przebranych dzieci z terenu ca ej diecezji. Warto doda , e ka dego roku misyjni kol dnicy zbieraj pieni dze na jaki inny region wiata, a cel zbiórki jest jasno

okre lony: to konkretna szko a, konkretna wspólnota parafialna, konkretny szpital. W tym roku na przyk ad zbiórka by a prze-znaczona na budow szko y dla g uchoniemych w Kamerunie, na leczenie dzieci w szpitalach w Republice rodkowej Afryki oraz na remont szpitala w Za-mbii. Ruch ten animuj m odzi ludzie z gimnazjów i liceów – animatorzy misyjni, którzy spo-tykaj si co kilka miesi cy na specjalnych dniach skupienia i odprawach w Domu Rekolek-cyjnym w Czchowie-Kozie cu. W tym roku w t pi kn akcj postanowi a w czy si „z przytu-pem” misjonarska parafia w Odporyszowie. Co prawda kol dnicy misyjni chodzili ju po naszej parafii od kilku lat, nigdy jednak nie odbywa o si to na tak skal . W tym roku dwie animatorki Misyjne: Natalia Mendala i Ewa Lebica, zmobilizowa y do w czenia si w akcj a pi grup kol dniczych. Dzieci chodzi y po kol dzie w dniach 26 i 27 grudnia 2011 r., po wioskach nale cych do parafii w Odporyszowie: Morzychnie, Sieradzy, Fiuku, Laskówce Chor -skiej, Chor cu, no i – rzecz jasna – po samym Odporyszowie. Jako parafia (by o, nie by o) misjonarska, postanowili my tak e po ow

Kol dnicy misyjni z Chor ca pod wodz s. Beaty Bia kowskiej SM

Page 42: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

36

zebranej przez dzieci kwoty przeznaczy na potrzeby dzia alno ci misyjnej naszej prowincji. Wsparci niezwyk yczliwo ci ks. pro-boszcza Ryszarda Kowalskiego oraz wspania ych rodziców, którzy z entuzjazmem zaanga owali si w przygotowanie tegorocznej kol dy (warto tu podkre li wielk rol pani Marty Warzechy z Sieradzy) kol dnicy wyruszyli w drog .

Kol dnicy misyjni z Laskówki Chor skiej Mieszka cy naszej parafii przyjmowali kol duj ce dzieci nadzwy-czaj ciep o, a i hojnych ofiar na rzecz misji nie sk pili. Zasili y one, zgodnie z naszym postanowieniem, zarówno misyjny fundusz diecezji tarnowskiej, jak i konto Sekretariatu Misyjnego Polskiej Prowincji Zgromadzenia Ksi y Misjonarzy. Cieszymy si , e w ten sposób mogli my si w czy nie tylko w prace misyjne ziemi tarnowskiej (wci dzi ki Bogu bogatej w powo ania misyjne), ale i naszego Zgromadzenia. No i wszyscy mamy nadziej , e w przysz ym roku znów wyruszymy na kol dniczy szlak. A wi c: do zobaczenia – i przeczytania – za rok!

Ks. Tomasz Wa ny CM

Page 43: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

37

Page 44: Wiadomosci misyjne nr 24 (2/2012)

38