Wiadomości ASP 49

84
Wiadomości asp Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie 49 kwiecień 2010 issn 1505–0661 www.asp.krakow.pl cena 5 zł

description

 

Transcript of Wiadomości ASP 49

Page 1: Wiadomości ASP 49

proj

ekt o

kład

ki �

Mie

czys

ław

Gór

owsk

i

ac Konserwacja ZabytkówPiotrowski, KosakowskiSpółka Jawnaul. Szlak 18/12, 31-161 Kraków

tel./fax 12 633 11 [email protected]

Sponsorem 49 numeru Wiadomości asp jest Wiadomości asp Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie

49 kwiecień 2010issn 1505–0661www.asp.krakow.plcena 5 zł

Page 2: Wiadomości ASP 49
Page 3: Wiadomości ASP 49

Minęła zimowa sesja, jesteśmy już na półmetku let‑niego semestru. Życie Uczelni to jednak nie tylko

codzienna praca studentów, pedagogów i pracowników administracji, to także istotne wydarzenia, które kształ‑tują jej dzisiejsze i przyszłe funkcjonowanie. Przykładem może być podpisane w lutym porozumienie pomiędzy ASP w Krakowie, Polskim Centrum Inwestycyjnym SA oraz Stowarzyszeniem Ochrony Dóbr Historycznych KWK „Mysłowice” i Opieki nad Pomnikami I Powstania Śląskiego „Pamięć”, na mocy którego Akademia zaan‑gażowała się w działalność przy rewitalizacji terenów i obiektów po wyłączanej z eksploatacji kopalni „Mysło‑wice”. Na Wydziale Architektury Wnętrz już powstają związane z tym tematem prace dyplomowe oraz prace doktorskie. Początek marca zdominowała uroczystość nadania przez Senat Akademii tytułu Honorowego Profesora Stanisławowi Rodzińskiemu, wieloletniemu pedagogowi, byłemu dziekanowi Wydziału Malarstwa, rektorowi dwóch kadencji w 70. rocznicę Jego urodzin. Wydarzeniu temu towarzyszyła wystawa prac Profesora w Galerii Malarstwa ASP przy pl. Matejki. A tu już Wiel‑kanoc za pasem – zatem składam wszystkim naszym Czytelnikom serdeczne świąteczne życzenia, w tym rów‑nież życzenia dobrego odpoczynku przed czekającym nas finiszem roku akademickiego.

Prof. Adam WsiołkowskiRektor ASP w Krakowie

Redakcja składa podziękowania Mieczysławowi Górowskiemu za projekt okładki do niniejszego numeru „Wiadomości ASP”.

Z   N A R O Ż N I K A I   P I Ę T R A

→ Spis treści

Idee

MIeczysłAw GóROwsKI Sława Herostratesa

PAweł TARANczewsKI List otwarty

Pożegnanie

KRzyszTOf TOmAlsKI Profesor Witold Skulicz

Historia

MIchAł PIlIKOwsKI Józef Różyski

Wydarzenia

ANdRzej BedNARczyK Stanisław Rodziński – laudacja

STANIsłAw WIśNIewsKI Jubileusz Mariana Koniecznego

AdAm BRINcKeN Galeria Malarstwa ASP

GRzegORz SzTwIeRTNIA O galerii Malarstwa ASP

BeATA GIbAłA‑KAPecKA, JOANNA KubIcz

Biennale Architektury Wnętrz – konferencja naukowa

Nie – Felieton

ŁuKAsz KONIeczKO Student musi myśleć

DAReK VAsINA Szkoła jazdy na desce

GRzegORz SzTwIeRTNIA Wynurzenie

Dyplomy

PRzemysłAw PRzegON Przedmiot Absolutny

KINgA CIchOwsKA Liberté, Egalité, Feminité

Wystawy

PIOTR KuNce Do diabła, Władku!

MAcIej BuszewIcz Plakat i jego mistrz: Piotr Kunce

EwA JANus Znaki pamięci

DOROTA RudzKA‑MARmAj Figura Serpentinata

BOŻeNA KOsTuch Ceramiczne obrazy

STANIsłAw TAbIsz Frasobliwy Andrzej Niedoba

STANIsłAw TAbIsz Henryk Ożóg

GRzegORz BedNARsKI Prawo rzeczowości

WITOld STelmAchNIewIcz (Nie)trwała metamorfoza

Wydarzenia

Publikacje

2 –

5 –

6 –

9 –

10 –

12 –

14 –

17 –

18 –

26 –

28 –

29 –

30 –

32 –

34 –

38 –

40 –

42 –

44 –

46 –

48 –

50 –

52 –

66 –

78 –

1

Page 4: Wiadomości ASP 49

MI d e e

Dla przypomnienia: Herostrates z Efezu był szewcem. W przypływie zazdrości wobec sławy, jaką cieszyło się wielu wielkich ludzi jego epoki, dla uzyskania szyb‑kiego i silnego rozgłosu, a więc w jego mniemaniu właśnie sławy, nie dysponując jednak ani talentem, ani umiejętnościami, wpadł na pomysł „odwrotny”: dokonania destrukcji czegoś, co cieszyło się sławą, zniszczenia dzieła wielkiego, ludzkiego geniuszu. A był to czas życia i aktywności twórczej takich ludzi jak: Poliklet Młodszy (architekt), Praksyteles, Lizyp, Skopas (rzeźbiarze), Apelles, Pamfilos, Eufranor, Filoksenos (malarze) i wielu innych w okresie późno‑ klasycznym starożytnej Grecji. W 356 roku p.n.e. spalił największą i najokazalszą budowlę w swoim mieście – świątynię Artemidy – dzieło znakomitych greckich budowniczych i artystów.

MieczySłAW GóroWSKi

Nieodparcie odżywa w mojej subiektywnej świado‑mości myśl o recepcie na sławę greckiego szewca, gdy obserwuję rozgłosy osiągane przez niektórych artystów dzisiaj. Chodzi im o to, aby szokiem wstrzą‑snąć opinią społeczną, i to możliwie najmocniejszym szokiem negatywnym, bo tylko taki jest nośny, pod‑niecający emocjonalnie, prowokacyjny i w większo‑ści obrażający. O tym się mówi, to się komentuje, pokazuje, o tym się pisze. A ilość rozmów z obrażo‑nymi, z rozżalonymi dodatkowo dosmakowuje dzieło autora.

Twórca jest wolny, działa w warunkach pełnej swobody wypowiedzi i  ma  ją  nawet zagwaranto‑waną prawem. Żądza rozgłosu za wszelką cenę nie

dopuszcza do głosu jego „cenzora wewnętrznego” (o ile takiego w ogóle posiada).

Andy Warhol głosił, że „wszystko, co zrobi artysta jest sztuką”. No to całokształt egzystencji samego artysty posiada taką ilość elementów składowych, o rożnym charakterze, że sprawa wyboru któregoś z nich, który będzie najbardziej szokujący w publicz‑nej realizacji, nie przedstawia aż tak dużej trudności. Można na estradzie, zdjąwszy spodnie, wypiąć gołe pośladki na publiczność, a można też zapuszkować produkt własnego układu trawienia, sygnować dzieło i wystawić w galerii, dać na aukcję (sceptycznym dla zagwarantowania autentyczności autorskiej można dodać atest analityka).

Szczególnie atrakcyjnym polem dla żądnych szybkiej „sławy” jest obraźliwa profanacja od wie‑ków uświęconych i  szanowanych wielkich sym‑boli, szczególnie religijnych. Tu pełny sukces jest z góry przewidywalny; artyście niewątpliwie uda się wystarczająco głęboko zbulwersować i obrazić jakąś część społeczeństwa, przewidując jeszcze dodatkową korzyść z wywołanej medialnej polemiki. Musi tylko wybrać możliwie najsilniejszy, chociaż niekiedy zupełnie pozbawiony sensu merytorycznego pomysł. W ten sposób nieznani stają się znani. Rozgłos ponad wszystko. Zwycięstwo jako żywo Herostratesowe.

Przykłady można by mnożyć. Dotyczy to zresztą całokształtu obrazu naszych czasów. W pogoni za tym, co negatywnie szokuje i podnieca, większość mediów tworzy konstrukcje swoich programów. A ponieważ wydarzeń o charakterze negatywnym jest ogromna ilość, sumując różne pola aktywności i zachowań ludzkich, nie pozostaje zbyt dużo miejsca w mediach na wartości pozytywne, które spychane zostają w pola

Ur. 1941 w Miłkowej. W latach 1959–1966 stu‑diował w Akademii Sztuk Pięknych na Wydziałach: Architektury Wnętrz, Malarstwa i Form Przemysłowych (dyplom u prof. Andrzeja Pawłowskiego). Pracę peda‑gogiczną w krakowskiej ASP podjął w 1966 roku; obec‑nie jako profesor prowadzi przedmiot Projektowanie Alternatywne na Wydziale Form Przemysłowych. Głównym kierunkiem twór‑czości jest projektowanie plakatów.

Sława Herostratesa

Wiadomości asp /492

Page 5: Wiadomości ASP 49

M fot. Anna Szwaja

i czas tzw. mniejszej oglądalności. Dotyczy to zwłasz‑cza telewizji, czyli medium dysponującego przekazem obrazowym. A obraz współżyje z językiem mówionym, do którego na oścież otwarte są wejścia dla słownic‑twa wywodzącego się z rynsztoka i to w coraz większej ilości i sile. Telewizję, kino, teatr przesyca wulgarny język, bo jest on taki „zajebisty”. Tym słowem‑klu‑czem określa obecnie młoda ulica wszelkie wartościo‑wania, zamiast dobierać słowa odpowiednie: silne, ważne, potrzebne, dobre, piękne itp. Słowo to już zaczyna wchodzić w język mediów.

Kultura czerpie pokarm z rynsztoka... Kultura wysoka tymczasem ulega od lat samoza‑

sklepieniu. Traci głos. Popada w niemotę. Dotyczy to nawet Akademii. Powinna być miejscem dialogu, prób zrozumienia się. Miejscem spotkania myśli. Zbyt często jest miejscem monologu. Prychań nawet tylko.

Wspomnienie z pracowni malarstwa, w której studiowałem. Profesor był milczkiem, kompletnym milczkiem. Świętością była chwila, wydarzeniem, gdy On w ogóle zrobił komuś jakąś korektę. Zazwyczaj

Sława Herostratesa

3

Page 6: Wiadomości ASP 49

Gprzyszedł, w  drzwiach sobie stanął, tylko fuknął nosem, przespacerował przez pracownię i powiedział, wychodząc: „Nie widzę wyników”. Uff, gdy tak i tylko tyle powie ci pedagog, i nie wiesz o co mu chodzi, co pozostaje? Łamanie pędzli. Co robić, dlaczego?Malowałem w pracowni kobietę, siedzącą. Ustawiona. Opracowałem kompozycyjnie całość i skoncentrowa‑łem się na twarzy. Ryłem w farbie, grubo tego było. A Profesor podszedł do mnie i powiedział: „Świetnie wyszedł panu ten narożnik, tu u dołu”. Tam według mnie nic nie było. Parę kresek. On: „Niech pan tak maluje, niech pan tak spróbuje utrzymać całość”. Nie zwrócił uwagi na moją „gębę”. Może on w tym rogu widział tylko swoje malarstwo?

Cieszący się dzisiaj powodzeniem niektórzy artyści jak gdyby nie mieli twarzy, osobowości. Sasnal. Wystawa w Warszawie. Pojechałem specjal‑nie, bo nazwisko głośne. Oglądam. Jak na tak wielką przestrzeń � no, może dziesięć procent jej zajmowała ekspozycja. Jeden obrazeczek o wymiarach B1 ginący w pustce. Niknący. Nie mogę tego zrozumieć u niego, nawet w ramach tego kadru obrazowego, że każdy obraz jest tak diametralnie różny. Od sasa do lasa, a w żadnym razie nie ma od sasa do Sasnala. Sasnala nie ma. Na przykład, układ geometrycznych kresek krzyżujących się na jednym, obok tego pejzaż, chlap‑nięty zgrabnie. Trudno doszukać się, która praca jest autorska. Nierozpoznawalność. Nie ma postawy, może programowa niespójność? Tak maca? Nie, jed‑nym obrazem stawał się podobny do czegoś, drugim obrazem do tamtego, jakieś echa, razem nie tworzyło to nawet zespołu głosów. Widziałem w tej kolekcji zbitkę kilku ludzi. Nie widzę człowieka. Wnętrza.

Przeważa interesiarstwo, „co chwyci”, medialność. Zupełnie brak wewnętrznej żarliwości. Zarówno po stronie obrazoburców, jak i dla artystów kultu. Na przykład kościelnych. W białych rękawiczkach, w szacie rzekomej pobożności, w kościołach, pojawia się wulgarność formy. To działanie jest bardzo nega‑tywne. Łagiewniki z zewnątrz to klęska. Niestety, prze‑jeżdżam tamtędy codziennie. Boże, jak mnie to boli! Detalicznie patrząc, na smukłej wieży nadziana jest jakaś czapka (wewnątrz platforma widokowa) for‑malnie zupełnie obca. Miała to być papieska czapka. To kicz, to klęska, tym większa, że tego typu dzieła upowszechnia się, chwali...

Wypunktowałbym na końcu... Egoizm twórczy zamknął oczy na  rolę sztuki. Gdzieś się podziały te piękne słowa. Piękno. Dobro. Prawda. To przy‑świecało! W tej chwili co zostało? Piękna nie ma. Myślę, że dla niektórych takie określenie mogłoby być nawet obraźliwe. Dobro? Jakie tu  dobro się wyrządza, komu? Prawda? O czym prawda? Igraszka została. To jest igraszka. Bo jak ktoś robi kupę  to jest prawda?! Zdanie sobie sprawy z fizjologii własnego organizmu. Taka sztuka wywiera wpływ negatywny. Mitoraj niby po tej linii poszedł w sensie dosłownym, bazując na starożytności grecko‑rzymskiej, ale tam nie ma prawdy, to jest puste, ma charakter czysto deklaracyjny. Nawet przez to, że zaczęło panoszyć się wymiarem, stało się tym bardziej puste.Triada grecka – piękno, dobro, prawda – została zagubiona.

Egoizm twórczy zamknął oczy na rolę sztuki. Gdzieś się podziały te piękne

słowa. Piękno. Dobro. Prawda. To przyświecało! W tej chwili

co zostało? Piękna nie ma. Myślę, że dla niektórych takie określenie

mogłoby być nawet obraźliwe.

Wiadomości asp /494

Page 7: Wiadomości ASP 49

PAWeł TArAnczeWSKi

Po kilkunastu latach prowadzenia wykładów na trze‑cim roku studiów, z końcem roku akademickiego 2009/10 odchodzę definitywnie z Akademii. Czas ten pozwolił mi na poczynienie kilku obserwacji związa‑nych z nauczaniem historii i teorii sztuki na ASP.

Studenci uważają Akademię za  dalszy ciąg szkoły średniej – oczekują lekcji i wskazania pod‑ręcznika do przerobienia. Z winy systemu takiego nauczania w szkołach studenci są nieprzygotowani do samodzielnego studiowania. Mimo starań kolegów wykładowców studenci nie znają podstawowych pojęć i nazwisk związanych z dziejami sztuki. Wykazują niechęć do pogłębiania wiedzy – nawet ze studiowa‑nej przez siebie dyscypliny. Owo nieprzygotowanie i niechęć utrudnia prowadzenie wykładów.

Każdy student ASP powinien mieć ogólną orienta‑cję w dziejach wszystkich sztuk. Potrzebę tę dostrze‑gają dopiero doktoranci. Dlatego nie wolno ulegać złudzeniu specjalizacji, która rzekomo może zastąpić wykształcenie ogólne. Zawężając zakres wykładów i ograniczając tym samym kształcenie do specjaliza‑cji, okaleczylibyśmy intelektualnie studentów, sank‑cjonując w konsekwencji wypuszczanie niedouków. Akademia nadaje tytuł magistra sztuki i  stopień doktora sztuki i choćby ze względu tylko na to nie może stać się szkołą zawodową! Nie może zrezygno‑wać z rozwijania kultury ogólnej słuchaczy. Magister, a tym bardziej doktor sztuki, nie może być kultural‑nym karłem. Uważam zatem, że:

1. Ogólna historia sztuki musi być nadal wykła‑dana na wszystkich wydziałach Akademii – zakres, sposób prowadzenia zajęć jest sprawą otwartą.

List otwartyMiędzywydziałowa Katedra Historii i Teorii Sztuki

Szczególną uwagę należy poświęcić sztuce powsta‑łej po roku 1945, nie tylko omawiając ale i poddając ją krytycznej analizie. Na życzenie Wydziałów można poszerzyć wykłady o dzieje poszczególnych dyscyplin. Dla dopełnienia wiedzy artystycznej sugeruję wpro‑wadzenie krótkiego rysu dziejów literatury, teatru, filmu, muzyki, a także otwartego wykładu fakulta‑tywnego z estetyki filozoficznej.

2. Pracownicy Katedry powinni nadal prowadzić seminaria dyplomowe przygotowujące do pisania pracy magisterskiej, a zwłaszcza doktorskiej, gdyż znają oni metodologię pracy naukowej, której zrąb znajduje zastosowanie także w trakcie przygotowania doktoratu ze sztuki.

3. Należy połączyć Katedrę z Biblioteką w jedną jednostkę naukową i badawczą. Umożliwi to rozwój obu i ułatwi starania o  fundusze oraz wdrażanie programów badawczych, np. umożliwi rozpoczęcie kompleksowych prac nad dziejami ASP w Krakowie, której dwustulecie będziemy wkrótce obchodzić. Przy Katedrze powinna znajeźć miejsce filmoteka gro‑madząca filmy artystyczne i naukowe lub popular‑no‑naukowe, także płytoteka zawierająca arcydzieła muzyki europejskiej.

4. Międzywydziałowa Katedra Historii i Teorii Sztuki zaspokaja potrzeby wszystkich wydziałów Akademii. Powinni być w  niej skupieni wszyscy wykładający na poszczególnych wydziałach. Inte‑gracja Katedry umożliwia koordynację i sensowną współpracę, łatwiej formułować programy badawcze i starać się o ich sfinansowanie, taki zespół może prowadzić jednolitą politykę dydaktyczną. Finanso‑wanie pracownika wymaga konstruktywnego podej‑ścia do problemu.

I d e e

Nie wolno ulegać złudze‑niu specjalizacji, która rzekomo może zastąpić wykształcenie ogólne. Zawężając zakres wykła‑dów okaleczylibyśmy inte‑lektualnie studentów.

Ur. 1940 w Krakowie. W latach 1957–1963 studio‑wał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod kie‑runkiem prof. Wacława Taranczewskiego oraz w latach 1965–1966 na Wydziale Rzeźby. Od 1967 do 1971 roku studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1998 roku kierownik Katedry Historii i Teorii Sztuki krakowskiej ASP.

5

Page 8: Wiadomości ASP 49

P O Ż e g N A N I e

Nic naprawdę cennego nie bierze się z ambicji czy też z samego poczucia obowiązku; to, co cenne,

rodzi się z miłości i poświęcenia dla innych ludzi i dla sfery ducha obiektywnego.

Albert Einstein

KrzySztof TomAlSKi

Miałem w  swoim życiu okazję współpracować, za co wdzięczny jestem losowi, z wyjątkowymi oso‑bowościami, a przy tym afirmować nadrzędną struk‑turę nieprzeciętności i form geniuszu. Wśród wielu rozmaitych cech charakterologicznych, stanowiących o indywidualności i wielkości, pomimo cech całkiem zwyczajnych i przyziemnych, powtarzała się nieopi‑sana przyjemność spełnienia i bezwzględne oddanie temu, czym się owe wyjątkowe osobowości zajmowały. Najlepiej rysowało się to nie w samym skupieniu na własnym dziele, lecz w pewnego rodzaju rytual‑nym niemalże nabożeństwie do całej sfery dokonań w danej dziedzinie i w wyrażaniu szacunku do wszel‑kich przejawów osobowej aktywności pokrewnej, w żarliwości i poczuciu wiary w nadrzędność idei. Skąd czerpali siły by trwać, działać czy tworzyć? Rzecz jasna wyłącznie z tych imperatywów oraz pielęgno‑wanej pewności siebie i własnej racji.

Przebywając w biurze prof. Skulicza, a częściej nawet w trakcie rozmów telefonicznych, szukających potwierdzenia i wsparcia szaleńczych, wydawałoby się nieraz, pomysłów, również w praktycznych skutkach ciągłego prowokowania kontaktów międzyludzkich, międzyinstytucjonalnych i artystycznych, w całym spektrum wywołanych przedsięwzięć, którymi karmił na co dzień i absorbował Profesor otoczenie, którymi

stymulował życie kulturalne i wprowadzał ogólny fer‑ment, pojawiała się nieraz, pewnie nieodosobniona refleksja, że obcuję z postacią tyle samo wyjątkową, ile niepokorną i nieposkromioną w działaniu. Patrząc z dzisiejszego dystansu, widać że miał piękne i celowe życie. Żył dla wyznaczonej przez siebie idei, dla dobra szeroko pojętej grafiki, dla wydeptania należnego jej miejsca we współczesnej sztuce, dla usankcjono‑wania i rozszerzenia wartości technologicznych. Żył równocześnie ze stopniowo urealniającą się świado‑mością wielkiego, jednoosobowego wpływu na kieru‑nek całej rozrastającej się dziedziny grafiki artystycz‑nej, co bez reszty w danym mu czasie wykorzystał. Wtedy, gdy przytłaczał spiętrzony nawał realizacji tych wszystkich pionierskich pomysłów, wywołując niebezpieczny często chaos, gdy nie ustępowały kło‑poty finansowe i niepewność jutra, nie było wątpli‑wości, że całą tą improwizowaną awanturę ogarnąć może tylko On – profesor Witold Skulicz – charyzma‑tyczna osobowość ze swoją wizjonerską wyobraźnią i nieugiętym charakterem, człowiek o naturalnych cechach lidera i animatora. Posiadał wiele zimnej krwi, żeby to napięcie wytrzymać i realizować uparte plany i śmiałe wizje.

Profesor Witold Skulicz z Akademią, z Wydziałem Grafiki związany był w sposób szczególny i wyjątkowy przez ćwierć wieku od 1968 roku, kiedy „pozyskany” do Katedry Projektowania Graficznego dla dziedziny

„opakowań” prowadził dobrze zapamiętaną pracownię form reklamowych. I choć z Wydziałem związany był w sposób formalny relatywnie nie tak długo jak inni Jego rówieśnicy, to był to związek bardzo wyrazisty i treściwy, bo przez wiele lat kierował Katedrą Grafiki Projektowej, a przez dwie kadencje pełnił funkcję

Profesor Witold Skulicz – patron GrafikiWspomnienie

Artysta grafik. Ur. w 1963 r. Prof. ASP, dziekan Wydziału Grafiki, Pracownia Miedziorytu w Katedrze Grafiki Warsztatowej. Dyplom w 1989 r. pod kie‑runkiem prof. Stanisława Wejmana. Uprawia gra‑fikę klasyczną – techniki metalowe, wklęsłodruk na matrycach alternatyw‑nych, linoryt, malarstwo.

Wiadomości asp /496

Page 9: Wiadomości ASP 49

dziekana, wpływając na losy Wydziału w trudnych politycznie latach osiemdziesiątych. Żyje w wielu wydziałowych anegdotach jako mityczny profesor, konsekwentny i  wymagający, ale równocześnie sprawiedliwy. Odszedł na emeryturę w 1996 roku, by bez reszty oddać się Międzynarodowemu Trien‑nale Grafiki.

W czasie gdy stawiałem pierwsze kroki w pracow‑niach graficznych, Profesor Skulicz pełnił funkcję dziekana Wydziału Grafiki. Jawi się w mojej najgłęb‑szej pamięci jako postać energiczna, nieco nerwo‑wym, pośpiesznym, długim krokiem przemykająca rozległym korytarzem w budynku przy ul. Humberta z narzucającą się częstotliwością, między przeciwle‑głym dziekanatem i swoją narożną pracownią, mię‑dzy rozpoczętą ze studentem korektą okładki pły‑towej a tworzonym na gorąco pismem urzędowym, zawsze z plikiem bezładnie dzierżonych papierów. W biegu te rozwiane papiery dodawały mu jakby skrzydeł. Ten obrazek dobrze oddaje poziom całej energii życiowej Profesora Witolda Skulicza i Prezesa Witolda Skulicza.

Pamiętam również nieprzespane noce kolegów ślęczących nad kolejną wersją ręcznie rastrowanej, czy rozbijanej na kolory etykiety, albo „transcenden‑talnej przestrzeni piktogramu i logogramu w akcji heterogenicznej”, wprawiając nas tego typu sformu‑łowaniami zadań w osłupienie i przerażenie z wyra‑zem triumfującej nad nami inteligencji, wzbudzając jednocześnie niedosyt, zazdrość i twórczą chciwość. Pamiętam ucieczki na Wydział Malarstwa, a z dzi‑siejszej perspektywy wdzięczność za taki obrót spraw i tak wysoki poziom wymagań skłaniający do życio‑wych decyzji. Piszę o tym dlatego, żeby przywołać

mit pedagoga twardego, wymagającego i nieugiętego, który jednak tym sposobem szlifował twórcze, stu‑denckie charaktery, sprawdzające się niejednokrotnie później w obronie własnych wartości artystycznych, w celu wytrwania na miałkim przecież, z natury rze‑czy, gruncie. Zresztą jak się na sam koniec zwykle okazywało, były to  często tylko strachy na  lachy, bo po udręce przychodził czas nagród i pochwał. Kij i marchewkę w tym sympatycznym pedagogicznym wydaniu wspomina się dziś z rozrzewnieniem.

Podejrzewam, że podobna metoda i talent kierow‑niczy pozwalały tak zwyczajnie i z takim posłuchem kierować sprawnie i samodzielnie przez wiele lat wielkim międzynarodowym stowarzyszeniem. Ale trzeba też dla pełnego obrazu osobowości przywo‑łać głosy tych, którzy byli nieodporni na szaleńczą metodę intuicyjnych działań swojego przełożonego, kolegi i profesora, mimo iż zdążali w tym samym kierunku. Ci zwykle szli osobną drogą. Wszyscy inni

Lata osiemdziesiąte, pracownia form reklamowych

Profesor Witold Skuliczw latach 1968 — 1996 pedagog Wydziału Grafiki krakowskiej ASP, 1981 — 1987 dziekan tego Wydziału.

1

2

2

1

7

Page 10: Wiadomości ASP 49

współdziałali z wielkim oddaniem, w poczuciu wyjąt‑kowości niezwykłej misji.

O misyjności przekonywał ze swobodną łatwością przede wszystkim całym swoim bezinteresownym poświęceniem i oddaniem sprawie grafiki. Dziś okre‑śla się taką postawę „altruizmem bezwarunkowym”, nieprzynoszącym żadnych korzyści poza prestiżem i reputacją. Zarażał i wciągał w swoje wizjonerskie plany wielkie i małe instytucje kultury, prowadząc w ten sposób własną krucjatę edukacyjną. Dla przy‑kładu, jednym z ostatnich naszych spotkań (grudzień 2009) było posiedzenie jury konkursu propagują‑cego grafikę na poziomie szkół średnich organizo‑wanego przez Myślenicki Ośrodek Kultury i Sportu, który to zaangażował dla wdrożenia swojego kolej‑nego po Grand Prix Młodych pomysłu, a z którym, jak z dziesiątkami innych, podpisał umowę stowa‑rzyszeniową, gwarantującą kontynuację jednego z wielu zadań.

Niezachwiana wiara w to, co robi, poczucie misji potwierdzane coraz gęściej międzynarodową apro‑batą kierunku myślenia o grafice i współczesności dawały mu jeszcze większą moc zjednywania ludzi, wciągania wyjątkowych osobowości w swoje daleko‑siężne, obszerne plany, łącznie nawet z wizją trwa‑nia instytucji bez Niego, co właśnie już się niestety wypełnia i toczy. Mam nadzieję, że będzie działać siłą rozpędu i mocą kumulacji pomysłów wywołanych i nagromadzonych przez Profesora, ale też, że nabie‑rze nowego progresywnego oblicza, bo tego na pewno chciałby Profesor Skulicz ze swoim niepokornym i otwartym na przemiany charakterem. Liczyliśmy,

że będzie „wieczny”, życzyliśmy tego, a tu z nagła okazało się, że wiecznym pozostaje w tym sensie ponadczasowym.

Ostatni artykuł, który ukazał się w grudniowych „Wiadomościach ASP”, który osobiście w listopadzie wyprosiłem u  Profesora, podsumowujący zeszło‑roczną edycję Triennale zakończył słowami: „Myślę, że  grafika polska dostała teraz swoje „5 minut” na  arenie międzynarodowej. Serdecznie jej tego życzę”. To życzenie brzmi jak testament spełnionego, pewnego swej roli i wagi dokonań człowieka. I nie brzmi to wyłącznie kurtuazyjne.

Wiele na to wskazuje, że tak się stanie, że życiowy cel został osiągnięty, bo między innymi udało się zapalić do czynu tak wiele wyobraźni i podsyciłeś tak wiele artystycznych ambicji. Tam, gdzie pod‑trzymywane są ogniska artystycznego żaru, gdzie kwitną mecenaty, tam rozwija się również sztuka i edukacja artystyczna. Polska grafika kolejny raz ożywiona i wspierana osiąga nowe międzynarodowe sukcesy, uczestniczy pokaźnie we wszystkich waż‑nych światowych wydarzeniach i  brzmi ważnym współczesnym głosem.

Sukces ten jest w dużej mierze efektem ciężkiej kilkudziesięcioletniej pracy Profesora, efektem prze‑cierania śladów, oswajania wyobraźni i zaznaczania ważnego miejsca w kulturze, efektem poświęcenia całego swojego czasu i całej osobowości dla innych ludzi, dla „sfery ducha obiektywnego”, w myśl powtó‑rzoną znowu za Einsteinem: „Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia”.

Profesor Witold Skulicz zmarł 28 grudnia 2009 roku.

1983 –inauguracja Roku Akademickiego na Wydziale Grafiki (z rektorem prof. Włodzimierzem Kunzem)

Lata osiemdziesiąte, przewód habilitacyjny Z. Łagockiego (po lewej), prof. Witold Skulicz (po prawej)

3

3

4

4

Wiadomości asp /498

Page 11: Wiadomości ASP 49

H I s T O R I A

Józef Różyski (1898–1974) uczestniczył w walkach o utrzymanie Lwowa w granicach odradzającej się Polski, był jednym z głównych architektów działa‑jących na Cmentarzu Obrońców Lwowa, profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Urodził się 16.07.1898 roku w Krystynopolu. Po zajęciu Lwowa przez oddziały ukraińskie w 1918 roku znalazł się w reducie obronnej kapitana Zdzisława Tatara‑Trze‑śniowskiego. Od 1919 roku studiował na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej. W 1920 roku brał udział w wojnie polsko‑sowieckiej. W 1932 roku zdobył dyplom inżyniera architekta i wkrótce we Lwo‑wie rozpoczął działalność pedagogiczną w Państwo‑wym Instytucie Sztuk Plastycznych i Politechnice Lwowskiej. Był jednym z najlepszych artystów two‑rzących na cmentarzu Obrońców Lwowa – jego dzie‑łem są pomniki Lotników Amerykańskich (1925) oraz Piechurów Francuskich (1938); zaprojektował płytę na symbolicznym grobowcu Nieznanego Żoł‑nierza (1925). Projektował też pomniki na Cmenta‑rzu Łyczakowskim we Lwowie. W latach 50. XX w., gdy cmentarz Obrońców Lwowa był planowo dewa‑stowany, zniszczono również pomniki autorstwa Józefa Różyskiego (zostały one jednak odbudowane i od 2005 roku są ozdobą cmentarza Orląt we Lwo‑wie). Sam Różyski we wrześniu 1939 roku został wzięty do radzieckiej niewoli, z której zbiegł i powró‑cił do  Lwowa. Rzeczywistość powojenna zmusiła Różyskiego do opuszczenia swego miasta. W latach 1945–1949 mieszkał w Zakopanem, gdzie był kie‑rownikiem Warsztatów Rzeźbiarskich w Państwowej

Wyższej Szkole Przemysłu Drzewnego, a jego ówcze‑snymi uczniami byli m.in. późniejsi profesorowie krakowskiej ASP: Antoni Hajdecki i Stefan Borzęcki. Od 1949 do 1968 roku prowadził działalność pedago‑giczną w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie jako profesor w Katedrze Rzeźby na Wydziale Architektury Wnętrz. Nie rezygnował z projektowania pomników oraz grobowców, jest autorem m.in. nagrobka Euge‑niusza Romera na cmentarzu Salwatorskim w Krako‑wie (1954). Romer, wybitny kartograf, podobnie jak Różyski, mieszkał i pracował naukowo we Lwowie, a po wojnie przeniósł się do Krakowa. Józef Różyski zmarł 8 września 1974 roku w Krako‑wie. Miejsce wiecznego spoczynku znalazł daleko od cmentarza Obrońców Lwowa – na cmentarzu Rako‑wickim w Krakowie.

Przypisy:

1 S.S. Nicieja, Lwowskie Orlęta. Czyn i legenda, Warszawa 2009, s. 98–100, 114, 145, 196–199, 222; Polski Słownik Biograficzny, t. 32, Kraków 1989, s. 552–553.

2 Por. K. Grodziska, P. Witosławski, Artium Decor. Cmentarz Rakowicki w tradycji Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Kraków 2006, s. 198.

Józef RóżyskiAutor lwowskich pomników, profesor krakowskiej ASP

MichAł PiliKoWSKi

Pomnik Piechurów Francuskich na Cmentarzu Obrońców Lwowa we Lwowie Fot. Michał Pilikowski

Ur. 1980 w Krakowie.Historyk; absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (2004). Od 2005 roku pra‑cownik Działu Promocji i Wydawnictw Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Redaktor wielu ksią‑żek Wydawnictwa ASP (takich jak „Artium Decor. Cmentarz Rakowicki w tra‑dycji Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie”,

„Hanna Rudzka‑Cybis”, „Wacław Taranczewski” czy „Konrad Srzednicki. Poeta grafiki”).

9

Page 12: Wiadomości ASP 49

Przystępując do nakreślenia sylwetki profesora Sta‑nisława Rodzińskiego, pragnę rozpocząć od jego wła‑snych słów umieszczonych jako motto w wydanym przez Okręg Krakowski Związku Polskich Artystów Plastyków albumie wystawy, towarzyszącej uroczy‑stości wręczenia mu Nagrody im. Witolda Wojtkie‑wicza w 2007 roku:

„Warto wierzyć w sztukę, która rodzi się tak, jak przed setkami lat, która pomaga przeżyć czasy nie‑woli, strachu i rozpaczy, która może niepokoić, pobu‑dzać dyskusję, ale w istocie pomaga żyć.”

To krótkie zdanie, jawiące się jako życiowe i arty‑styczne credo, w sposób jednoznaczny określa zespół wartości przyświecających jego działalności i jako takie obieram je za przewodnika w niniejszych roz‑ważaniach. Moją intencją jest wykazanie, że profe‑sor Rodziński we wszystkich swoich poczynaniach pozostaje wierny głębokiemu przekonaniu o posłan‑nictwie sztuki.

„Sztuka, która rodzi się tak, jak przed setkami lat.”Podlega ona metamorfozom, reaguje na płynnie zmie‑niający się świat, poszukuje nowych dróg, eksploruje nierozpoznane ziemie, ale jest w niej coś, co łączy każ‑dego współcześnie tworzącego artystę z wszystkimi jego poprzednikami. Jest w niej coś niezmiennego, fundamentalnego. Sama jest fundamentem bycia człowieka wobec świata. Jest nieusuwalna, niezby‑walna jak oddychanie, jedzenie, wolność, miłość i śmierć. Człowiek bez sztuki czeźnie i zatraca swoje człowieczeństwo. Mimo wszelkich przeciwności sztuka

rodzi się tak, jak przed setkami lat. Rodziński pracuje ze świadomością, że danym mu jest dotykać spraw fundamentalnych i fakt ten daje mu poczucie wiel‑kiego brzemienia odpowiedzialności, ale też napeł‑nia go pasją. Cały czas intensywnie pracuje twórczo, maluje, a prowadzenie szkicowników jest dla niego jak chleb powszedni. Czuje się odpowiedzialnym nie tylko za własne malowanie, ale też za kształtowanie życia artystycznego, a przede wszystkim za uczenie. Dydaktyka i pedagogika towarzyszą mu od ukończe‑nia studiów na ASP w pracowni Emila Krchy w 1963 roku. Uczył w szkole podstawowej, w Liceum Sztuk Plastycznych, na kursach doskonalenia nauczycieli, we wrocławskiej PWSSP (1972–1980) i od roku 1980 do chwili obecnej na Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑kowie. Chyba właśnie to poczucie misji skłania go do nieustannego podejmowania trudu kształtowania szkolnictwa artystycznego w Polsce. Przyjmuje funk‑cje organizacyjne i opiniodawcze na wielu szczeblach, od lokalnych, związkowych, uczelnianych, po mini‑sterialne i rządowe, opracowuje programy nauczania, prowadzi spotkania w domach kultury.

„Sztuka pomaga przeżyć czasy niewoli, strachu i rozpaczy.” Profesor Rodziński po wielekroć dawał świadectwo niezachwianej wierze, że w sztuce tkwi siła zdolna obdarzać wewnętrzną, nieuwarunkowaną wolnością i nadzieją nawet w czasach zniewolenia. Gorzka lekcja historii Polski i przykład wielkich artystów – patrio‑tów zaowocowały u niego jednoznacznym sprzeci‑wem wobec wszelkich form cenzurowania swobody twórczej i nadzieją, że właśnie sztuka przeprowadzi nasz naród ku wolności. Dlatego w latach 1981–1989

Andrzej BednArczyK

Artysta malarz, grafik, twórca obiektów artystycz‑nych, instalacji i sztuki książki. Urodzony w 1960 r.Studia na Wydziale Malarstwa w latach 1981–1986. Prowadzi pracow‑nię malarstwa na Wydziale Malarstwa krakowskiej ASP. W 2009 r. uzyskał tytuł pro‑fesora. Stale współpracuje z ABc Gallery w Poznaniu.

Laudacja na cześć prof. Stanisława Rodzińskiego

Stanisław Rodziński – honorowy profesor ASP

W y d A R z e N I A

Wiadomości asp /4910

Page 13: Wiadomości ASP 49

organizacyjnie i artystycznie włączył się w nurt kul‑tury niezależnej, prezentował swoje prace na wysta‑wach poza nurtem oficjalnym, publikował w prasie podziemnej, utrzymywał żywy kontakt z przedstawi‑cielami kultury polskiej na emigracji. Motywy śmierci, cierpienia i zniewolenia nieustająco powracają w jego twórczości. Obrazy takie jak: Pieta z kopalni Wujek, Rozstrzeliwana, Pamięci majora L. Matolskiego, Osio‑dłany, Matka, Maria Magdalena, Krajobraz z innego świata – Gustawowi Herlingowi‑Grudzińskiemu zdają się być swoistym katharsis złogów szarego smutku polskiej codzienności, ale też krzykiem przeciwko poniżaniu jednostki ludzkiej i wołaniem o wolność. Mimo że niektóre z nich powstają w bezpośredniej reakcji na wydarzenia, to nie jest to malarstwo poli‑tyczne. Stanowi raczej zapis głębokiej egzystencjalnej refleksji nad losem i kondycją człowieka. Cóż bowiem po politycznej wolności, gdy umysł zniewolony.

„Sztuka może niepokoić, pobudzać dyskusję.” Sztuka myślana tak kategorycznie i fundamentalnie musi niepokoić. Nie jest przecież sposobem na miłe spędzanie czasu przy filiżance kawy. Jego obrazy niepokoją odbiorców, ale i  on odczuwa niepokój co do stanu kultury i sztuki polskiej. Uczulony wręcz alergicznie na zalew bylejakości, upadek obyczajów, duchową impotencję formalnych fajerwerków, wrza‑skliwą pustkę kultury masowej i mediów, przeciwsta‑wia im racjonalny, spokojny acz kategoryczny namysł nad istotą rzeczy. Stanisław Rodziński, mimo że sam o sobie mówi: „pełen jestem wątpliwości i maluję z coraz większym trudem” (a znak to niechybny doj‑rzałego malarza), to śmiało i zasadnie potrafi mówić i pisać o sztuce, co robi z powodzeniem i dla naszej

wielkiej korzyści. Od wielu lat publikuje w „Tygo‑dniku Powszechnym”, „Znaku”, „Więzi”, „Gościu Niedzielnym”, „Dekadzie Literackiej”, „Kulturze Paryskiej”, „Dzienniku Polskim”, „Odrze”, „Życiu”,

„Rzeczpospolitej”, „Projekcie”, „Etosie”, „Sztuce Sakralnej”, „Życiu Duchowym”, „Horyzontach Wycho‑wania”. Jest też autorem trzech książek traktujących o sztuce: Sztuka na co dzień i od święta, Obrazy czasu oraz Mój szkicownik.

„Sztuka w istocie pomaga żyć.” Te  słowa, kończące wyznanie ukazują nam czło‑wieka żyjącego sztuką, zakochanego w niej i bezgra‑nicznie oddanego tworzeniu, uczeniu i krzewieniu jej w polskim społeczeństwie. Jego twórczość była prezentowana na ponad trzystu wystawach w kraju i za granicą. Poświęcił Akademii wiele lat wytężonej pracy. Jest wychowawcą licznego grona absolwen‑tów aktywnie kształtujących życie artystyczne. Wielu z nich kontynuuje jego pedagogiczne dzieło i  jest nauczycielami sztuki. Był wykładowcą Papieskiej Akademii Teologicznej i Instytutu Pedagogiki Uniwer‑sytetu Jagiellońskiego. W latach 1993–1996 pełnił funkcję dziekana Wydziału Malarstwa oraz przez dwie kadencje (1996–2002) był rektorem naszej Uczelni w czasie trudnych przemian systemowych. Repre‑zentował sprawy uczelni i środowiska artystycznego jako przewodniczący Konferencji Rektorów Uczelni Artystycznych i członek Rady Kultury przy premierze rP (1991–1992), walczył o zgodne z intencjami środo‑wiska ostateczne brzmienie ustawy o stopniach i tytu‑łach naukowych przy zachowaniu specyfiki dydaktyki artystycznej, przyczyniając się walnie do jej obec‑nego kształtu. Jest członkiem rzeczywistym Polskiej

Profesor Rodziński po wielekroć dawał świadectwo niezachwianej wierze, że w sztuce tkwi siła zdolna obdarzać wewnętrzną, nieuwarun‑kowaną wolnością i nadzieją nawet w czasach zniewolenia.

11

Page 14: Wiadomości ASP 49

Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Sandomierskiego, członkiem Centralnej Komisji ds.  Stopni i  Tytułów oraz Rady Muzeum Narodo‑wego w Warszawie. We wszystkich tych gremiach jest uważany za niekwestionowany autorytet w spra‑wach szkolnictwa artystycznego, sztuki i kultury. Jest doktorem Honoris Causa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu oraz Akademii Sztuk Pięknych w Kato‑wicach. Był wielokrotnie nagradzany i wyróżniany między innymi Srebrnym Medalem Zasłużony Kultu‑rze Polskiej Gloria Artis, odznaczony Medalem Komi‑sji Edukacji Narodowej oraz Krzyżami Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Bogaty dorobek artystyczny, naukowy, dydak‑tyczny, organizacyjny, animatorski i pisarski oraz wielka estyma, jaką cieszy się profesor Stanisław Rodziński w środowiskach artystycznych i akademic‑kich w kraju i za granicą, przydają splendoru naszej prześwietnej, blisko dwustuletniej Akademii.

Dlatego wnoszę do Wysokiego Senatu o nadanie mu tytułu Honorowego Profesora Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

Aniśmy się obejrzeli jak Marianowi stuknęło 80 lat. No, może powinienem zacząć inaczej. Wybitny rzeź‑biarz profesor Marian Konieczny, rektor, pedagog, z pracowni którego wyszło wielu znanych rzeźbia‑rzy. Autor pomników zdobiących miasta na różnych szerokościach geograficznych. Laureat wielu nagród i odznaczeń państwowych. To wszystko prawda. Poza tym „równy gość” i to jest to, co mi najbardziej przy‑pada do serca.

Mariana poznałem dawno. Był wtedy ostrym brunetem, nosił niedużą brodę i wąsy, a na rękach małego Filipka, który mylił mnie z  jednym kome‑diowym aktorem i na mój widok wykrzykiwał: „Pan Wielokropek! Pan Wielokropek!”. Marian akurat wró‑cił po aspiranckich studiach z Leningradu. Zaraz też dał znać o sobie, wygrywając konkurs na pomnik

„Bohaterom Warszawy”. Wartość człowieka wyznacza zawarta w nim energia – nie chodzi tu o energię kine‑tyczną, choć w przypadku rzeźbiarza nie jest to bez znaczenia. Myślę, że Marian zawsze miał tej energii tyle, że wystarczyłoby dla trzech. To ta wewnętrzna siła powoduje, że jego rzeźby mają znamię monumen‑talne. Dotyczy to nie tylko projektów pomników, ale też portretów, pamiątkowych tablic czy studyjnych aktów. Kiedy mówimy o artyście, o jego dokonaniach, z konieczności jesteśmy skazani na pewne uogólnie‑nia. Wspominam o tym, bo nie mogę pominąć przygód Mariana z pomnikami. Wykonał ich wiele i niektóre stały się wręcz symbolami miast, w których je wybudo‑wano. Konkurs na pomnik prawie zawsze ma taki sam przebieg. Składa się „anonimowo” projekty, potem

StAniSłAW WiśnieWSKi

Marian Konieczny Jubileusz

W y d A R z e N I A

Ur. 1936 w Osiece. W latach 1954–1960 studiował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie u Zbigniewa Pronaszki i Zygmunta Radnickiego (dyplom w 1960 roku). Profesor Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki krakowskiej ASP (kiero‑wał Katedrą Kształcenia Ogólnoplastycznego). Twórczość obejmuje malar‑stwo, grafikę, rysunek i rzeźbę.

Wiadomości asp /4912

Page 15: Wiadomości ASP 49

Marian Konieczny Jubileusz

jeden szczęśliwiec wygrywa, a pozostali są rozgo‑ryczeni. Zwycięzca przyjmuje pochwały, gratulacje (a jakże), ale rośnie też coś na tej glebie, co przy‑pomina parzące pokrzywy. Wygrać taki konkurs to nie tylko prestiż, ale często niemałe pieniądze. Zawsze tak było i myślę, że tak też będzie. Trzeba mieć naprawdę żelazny charakter, żeby w to grać.

Wspomniałem o  energii. Marian miał jej tyle, że pracował także na „własne zamówienie”. Macierzyństwo, Dramat Ikara, studia portretowe, akty – to się łatwo wylicza, ale powstają one czę‑sto w żmudnej robocie. Historia rzeźbiarstwa jest stara jak ludzkość. Bardzo wczesne, z pozoru nie‑poradne dokonania mają czasami siłę uruchomia‑nia wyobraźni przewyższającą hellenistycznych Greków. Artysta dobrze wykształcony, znający historię sztuki, estetyki, filozofii wreszcie musi czule gospodarować swoją wrażliwością. Zna się przecie tych imponujących, wielkich poprzedników,

często podobnych nam temperamentem. Ale trzeba przecież być sobą. Słowo „naśladownictwo” odstrasza. Ci, którzy poświęcają czas artystycznej twórczości, znają to  dobrze. Znamy przypadki, że w ogóle zaprzestają tego zajęcia, chyba że jest jakaś wewnętrzna siła, która po prostu pcha nas do roboty. Mimo wszystko. Talent zmusza do pracy; idziemy, potykamy się, padamy, po czym wstajemy i idziemy dalej. To męska sprawa. Ta falująca linia to normalne, tyczy się nawet największych. Obawa przed upadkiem jest oznaką słabości. Jestem głę‑boko przekonany, że los współczesnego człowieka, jego egzystencja niewiele się różni od starożytnych, toteż Nike z Samotraki nie przegrywa ze współcze‑snymi. Takie sportowe podejście jest naiwnością. Marian znakomicie to czuje, nie trzeba przebierać się w jakiś dziwaczny uniform, żeby być innym. Wystarczy być sobą. To bardzo proste i jednocze‑śnie bardzo trudne.

Warszawska Nikepomnik Bohaterom Warszawy 1939 – 1945. W 1964 r. odsłonięty przy placu Teatralnym, w 1997 r. przeniesiony na Trasę W‑Z.

13

Page 16: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

AdAm BrincKen

Redakcja: Po sześciu latach aktywności i zorgani‑zowaniu ponad 30 wystaw złożyłeś w lipcu na ręce dziekana rezygnację z prowadzenia Galerii Malar‑stwa AsP, dlaczego?Adam Brincken: Z  powodów osobistych, wybacz‑cie, nie chcę odpowiadać na to pytanie, choć mógł‑bym ten stan rzeczy nazwać po prostu zmęczeniem materiału.Red.: Zmęczyłeś się sam? Czy zmęczyła się twoja autorska formuła Galerii, a może o rezygnacji zade‑cydowały inne względy?A.B.:...Red.: Dobrze, uszanujemy twoje prawo do milczenia. Wróćmy do początków. W 2001/2002 roku Andrzej Bednarczyk zostaje dziekanem Wydziału Malarstwa i dochodzicie do wniosku, że powołanie do życia Galerii ma sens i...A.B: Tak, i dziekan swym podpisem sygnuje decyzję „bierz i rób”. Przyszła Galeria określa swe założenia ideowe, standardy merytoryczne i  organizacyjne, w ramach których zamierza działać, i w błyskawicz‑nym czasie staje się konkretnym miejscem.Red: Jaki był ten twój autorski program Galerii? Czy rozważałeś jakieś alternatywne programy Galerii? W jakiej mierze udało się go zrealizować? A.B.: Skoro miałem pozwolenie „bierz i rób”, to oczy‑wiście nie rozważałem w sobie samym jakichś alter‑natywnych programów. Powiem dosadnie a  nie‑skromnie: wiem czego chcę, mam swoje racje w sobie od kilku lat poukładane, także te dotyczące Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, sztuki i życia też. A teraz

przydługi, lecz w tym miejscu myślę że niezbędny cytat z projektu pewnego listu intencyjnego podpisa‑nego jesienią 2002 roku przez „wielką Trójcę”:

„Jego Magnificencja Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Dziekan Wydziału Malarstwa oraz Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół ASP wyrażają wspólnie wolę utworzenia w budynku głównym uczelni przy placu Matejki 13 Galerii Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W pełni profesjonalna Galeria ma stać się miejscem prezentacji najciekawszych zjawisk, dzieł artystów współczesnego, polskiego i europejskiego malarstwa, będzie również prezentowała dzieła arty‑stów, których twórczość wyraża się dialogiem, czy kontekstem z malarstwem. Galeria, będąc „miejscem w Akademii”, swymi wystawami ma zamiar stworzyć płaszczyznę refleksji intelektualnej poprzez sztukę wypowiadającą swe idee ponadczasowym językiem malarstwa. Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięk‑nych w Krakowie swą działalnością stanie się komple‑mentarnym elementem procesu dydaktycznego, będąc jednocześnie istotnym „głosem” malarstwa dopeł‑niającym obraz sztuki współczesnej Krakowa, Polski i Europy. Intencją niżej podpisanych jest możliwie naj‑szybsze stworzenie optymalnych warunków do zaist‑nienia tej inicjatywy. W tym celu strony zobowiązują się do  intensywnych, merytorycznych kontaktów, w wyniku których zawarta byłaby umowa‑porozumie‑nie regulująca wszystkie aspekty prawne i finansowe związane z powstaniem i działalnością Galerii.” To był mój autorski program Galerii i myślę, że udało mi się go w znacznym stopniu zrealizować, no może z wyjątkiem ostatnich zobowiązań wysokich, uma‑wiających się stron.Red.: Najlepsze wystawy? Najszczęśliwsze?

Galeria Malarstwa AsP Rozmowa z prof. Adamem Brinckenem

Ur. 1951 w Nowym Sączu. W latach 1970–1975 studio‑wał malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, uzyskując w 1975 roku dyplom w pracowni prof. Adama Marczyńskiego. Na Wydziale Malarstwa macierzystej Uczelni pra‑cuje od zakończenia stu‑diów – obecnie prowa‑dzi pracownię malarstwa i jest kierownikiem Katedry Edukacji Artystycznej. Twórca witraży i polichromii.

Wiadomości asp /4914

Page 17: Wiadomości ASP 49

A.B.: Mogłem się tego spodziewać, pytania na które nie da się krótko odpowiedzieć. Będę więc opero‑wał myślowymi skrótami, bo  inaczej ta  rozmowa zamieniłaby się w sprawozdanie, a tego chyba nie chcemy. Więc odpowiadam. Najważniejszą była dla mnie wystawa Janusza Tarabuły i to nie tylko dlatego, że inaugurowała działalność Galerii. „Wymyśliłem sobie” osobę artysty i takie malarstwo, by wskazać, iż istotą tego miejsca będzie zaskoczenie wielkością i  oryginalnością, niezwyczajną klasą i  tajemnicą twórczości, w dodatku kogoś, kto nie jest na sztanda‑rach rewolucji czy pierwszych szpaltach massmediów, a kogo malarstwo jest dla najwyższej próby znaw‑ców, koneserów, a więc i dla studentów. Walczyłem ze skromnością Janusza Tarabuły, aż powiedział: tak. Rok na to pracowałem. Omal nikt o takim debiucie Galerii nie myślał, ja o nim marzyłem. A ponieważ, będąc wrodzonym optymistą, w dodatku przeświad‑czonym o tym, że „chcieć to móc”, a móc w naszym kraju to nadal „zrób to sam” to i inne wystawy były poniekąd kolejną przez te sześć lat inauguracją, a dla mnie z każdym razem nową fascynującą przygodą. Poznawałem na nowo i dzieliłem się tym poznaniem i sztuką Zbigniewa Makowskiego, Teresy Pągowskiej, odświeżałem swą fascynację wobec skrajnie różnych postaw artystycznych Jacka Sempolińskiego i Jana Berdyszaka. Przypominałem Andrzeja Wróblew‑skiego i Sławka Karpowicza. Ciągle młodą, nadal krytyczną wobec omal wszystkiego z sobą samym na  czele sztukę Leszka Sobockiego. Odkrywałem, by samemu po cichu rozkoszować się Olgą Boznań‑ską, Melą Muter, i ekspresjonistą nie na co dzień Nacht‑Samborskim. Byłem wśród swoich i chyliłem czoła, gdy otwierałem wystawy Teresy Bujnowskiej,

Darka Vasiny i Mirka Sikorskiego. A zakończyłem, jak zacząłem. Tajemnicą, niezwykłą poetyką obra‑zów Jana Lebensteina. Było też tyle samo wystaw problemowych. W ich przestrzeniach i kontekstach wisiały też inne „muzealne” płótna: Malczewskiego, Dadleza, Pronaszki, Brzozowskiego, Nowosielskiego, Marczyńskiego, Taranczewskiego i kilkudziesięciu innych. Także na chwilę przedprzewodowej, habili‑tacyjnej i doktorskiej odsłony. Raz zza żółtą zasłoną z domu i dzieciństwa Kingi Nowak przez nią rysowa‑nego, malowanego i rzeźbionego. Które z wystaw były najszczęśliwsze? Każda, każda z odmiennego powodu. Red.: Jakie znaczenie miało „AsP” dla Galerii Malarstwa? Czy „miejsce” Galerii okazało się szczę‑śliwym przypadkiem? Do  kogo adresowane były te wystawy?A.B.: Już na to odpowiedziałem, cytując przed chwilą założenia programu Galerii. I znów w nieskromności i pysze własnej powiem, że te założenia sprawdziły się. Widok studentów umorusanych farbami z pędzlem w zębach, stojących przed nie swoim obrazem, tłumy na  każdym wernisażu i  niecodzienna publiczność, dla której obecność Galerii w miejscu, gdzie powstaje sztuka, była czymś niecodziennym, odświętnym, i jak sami o tym mówili, jak dotknięcie tajemnicy. „ASP” dla Galerii Malarstwa z jednej strony oznaczało oczywistość i długo oczekiwaną codzienność jak scena w Szkole Teatralnej i podium w Akademii Muzycznej. Z dru‑giej przypominało urbi et orbi, że Akademia istnieje, że ma się całkiem, całkiem; niekiedy swych „męczenni‑ków” skazując na sukces lub bezsensowne zapomnienie.

Poznawałem na nowo i dzieliłem się tym poznaniem i sztuką Zbigniewa Makowskiego, Teresy Pągowskiej, odświeżałem swą fascynację wobec skrajnie różnych postaw arty‑stycznych Jacka Sempolińskiego i Jana Berdyszaka. Przypominałem Andrzeja Wróblewskiego i Sławka Karpowicza.

15

Page 18: Wiadomości ASP 49

Red.: W jakim stopniu udało się włączyć Galerię w program dydaktyczny Akademii oraz w dyskusję o malarstwie, o sztuce?A.B.: W znaczącym. Bo ów umorusany farbami z pędz‑lem stał i stał, przychodził jak po powietrze lub po siłę do buntu. Tak, rozmawialiśmy, czasem bardzo głośno, niekiedy szeptem, ale na pewno nigdy do syta.Red.: A ekonomiczne ograniczenia działalności?A.B.: Było jak było. A miało być wzorcowo pod każ‑dym względem. Na ogół było. Tu wystawiający był gościem, osobą, nigdy intruzem liżącym stopy kura‑tora, który i tak wyłudzi parę obrazów (lub wystawi rachunek)za płyn do mycia szyb, zużytą pastę do pod‑łóg, za znaczki pocztowe i koperty, o wernisażowym winie nie wspominając itp. Bo spotkanie ze sztuką i jej sprawcą miało być świętem dla obu stron, a właściwie trzech. Artysty, odbiorców i dla organizatorów.Red.: Nowy projekt, nowe otwarcie, jak sobie wyobrażasz?A.B.: Nie mam innej od tej sprzed 8 lat wizji Galerii Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Nadal wierzę w sensowność jej takiego, a nie innego ducha, bo jest tu właśnie i zawsze będzie coś w nie‑gdyś i świeżo namalowanym do odkrycia, zachwytu i oburzenia. Czy pozwolicie mi na chwilę prywaty? Bez grupy tomAmi – mojej córki i  zięcia, projek‑tantów i „realizatorów” wszystkiego, co dla Galerii, od zaproszeń, plakatów, banerów – do katalogów, nie‑kiedy albumów, zawsze profesjonalnych i na czas, byłoby marnie, a mnie ciężko. Chcę im powiedzieć publicznie dziĘKUjĘ, bo czasem o najbliższych, któ‑rzy nigdy nie zawiedli, zapominałem. Dziękuję też artystom, których płótna mogłem wieszać. Dziękuję wszystkim, którzy sprawili, że było to możliwe.

I jeszcze coś. Odpowiadając na wasze pytania, cały czas zastanawiałem się, lub coś we mnie myślało o tej

„najszczęśliwszej wystawie”, o którą pytaliście. Mia‑łem problem z wyborem, odpowiedziałem że „każda”. Teraz wiem, że była jedna i to taka, z którą zdążyłem przed panem Bogiem. W lutym 2007 roku dostali‑śmy od profesor Teresy Pągowskiej kartkę ze świnką

„by było śmieszniej” i w zgodzie ze wschodnią sym‑boliką rozpoczętego roku, pełną serdeczności i cie‑pła. Pani Profesor już od kilku dni nie żyła, odeszła. W ostatnim zdaniu kartki napisała: „Maluję z pasją, która pozwala mi fruwać...” Zdążyłem, na szczęście! Teraz wiem po tych 3 latach od tamtej chwili, że nadal maluje i Tam jest, gdzie zawsze się fruwa.

Rozmawiał Janusz Krupiński

Działalność Galerii w latach 2003–200915 wystaw indywidualnych:2003 – JAnUSz TArABUłA 2004 – SłAWomir KArPoWicz2004 – TereSA PągoWSKA2005 – Andrzej WróBleWSKi2005 – OlgA BoznAńSKA2006 – DAreK VASinA2006 – JAn BerdySzAK2006 – JAceK SemPolińSKi2006 – MireK SiKorSKi2007 – LeSzeK SoBocKi2007 – MelA MUter2008 – ArtUr NAcht‑SAmBorSKi2008 – ZBignieW MAKoWSKi2009 – TereSA BUjnoWSKA2009 – JAn LeBenStein15 wystaw problemowych:2003 – Zmienność2004 – NiezWyczAjne2004 – NierozPoznAne2004 – SenSAcje BArWne2004 – 13 Młodych mAlArzy2004 – ProfeSoroWie – ProfeSoroWi2005 – TrAnSfery 2006 – Oto człoWieK2006 – PiĘKno i PrAWdA2006 – 5 MiĘdzynArodoWe WArSztAty ArtyStyczne – PieńKóW2007 – AUtoPortret2007 – „GUS” MAzzoccA i PrzyjAciele 2007 – WoBec WySPiAńSKiego2008 – 5 MiĘdzynArodoWe BiennAle MiniAtUry2009 – PoWrót do źródeł – Włochy 20072 prezentacje przewodowe:2007 – KingA NoWAK /PrezentAcjA doKtorAtU2007 – BogUSłAWA BortniK‑MorAjdA/PrezentAcjA hABilitAcji

Odpowiadając na wasze pytania, cały czas coś we mnie myślało o tej „naj‑

szczęśliwszej wystawie”. Miałem pro‑blem z wyborem, odpowiedziałem

że „każda”. Teraz wiem, że była jedna i to taka, z którą... zdążyłem przed

panem Bogiem.

Wiadomości asp /4916

Page 19: Wiadomości ASP 49

Grzegorz SztWiertniA

W dniu, w którym dziekan Wydziału Malarstwa złożył mi oraz Witoldowi Stelmachniewiczowi propozycję prowadzenia Galerii Malarstwa ASP, poczułem dreszcz ekscytacji. Oto pojawiła się szansa stworzenia miej‑sca badawczego, które w ramach świetnie funkcjo‑nującej instytucji będzie miało możliwość wypraco‑wywania żywych dyskusji o aktualnym stanie sztuki, jak i jej najistotniejszych momentów w nieodleglej przeszłości, sięgając do lat 60. XX wieku Zbiegło się to z moimi ostatnimi lekturami, które pokazywały możliwości ukryte w badaniu ciekawych, lecz zmargi‑nalizowanych dziś, pewnych obszarów sztuki polskiej ostatnich dekad.

Zawsze miałem poczucie, a teraz mam pewność, iż tzw. galerie sztuki to strefy konspiracyjnej działal‑ności podziemnej, gdzie pod przykrywką „prezentacji” kreuje się „politykę”. Dziś mamy czasy, kiedy „pre‑zentacja” nie jest koniecznym warunkiem istnienia (paszport, normalne pieniądze, internet), dziś mamy zapotrzebowanie na „wiedzę” – czyli na efekty badań, na  przykład w  obrębie sztuki i  jej rzeczywistych uwarunkowań. Stąd istnienie „galerii” jako miejsca, czyli pokoju z adresem, podłogą, sufitem, ścianami i żarówką, jest niezbędne tylko do organizowania pokazów „na żywo”, a poza nimi jest formułą przy‑najmniej marnotrawną, jeśli nie szkodliwą. Spójrzmy, co dzieje się ostatnio chociażby na krakow‑skiej scenie: odświeżone instytucje‑molochy, prezen‑tujące stare i nowe dzieła i koncepcje, świetnie trzy‑mające się galerie prywatne (mimo kryzysu), nowe mobilne inicjatywy młodych kuratorów i artystów,

wreszcie festiwale sztuki aktualnej wypełniają prze‑strzeń możliwości niemal po brzegi. Stąd pytanie, które tu stawiam: jaką formułę ma mieć pomysł, który nazywa się Galerią Malarstwa ASP? Już sama nazwa wskazuje na nijakość przedsięwzięcia: której do licha „asp”? Mamy ich w Polsce sporo, więc dez‑orientacja może też być spora... Czy miejsce takie nie powinno przede wszystkim skrystalizować swojej roli w sieci sztuki dzisiejszej? Powinno – i stąd te rozwa‑żania. Rozważania nie nad tzw. programem – czyli kto i w jakiej kolejności – ale nad rolą i postawą.

Piotr Piotrowski w swojej Dekadzie z 1991 roku, analizującej sytuację sztuki w Polsce w latach 70., zestawia bardzo interesujący przypadek „instytucjo‑nalnego” działania dwóch galerii: warszawskiej Gale‑rii Foksal oraz poznańskiej Akumulatory 2. Otóż obie różnie poradziły sobie z postępującą nieuchronnie instytucjonalizacją (zawsze paraliżującą): pierwsza wypowiadała nieustannie i w konsekwencji bezna‑dziejnie wojnę; druga, przez swą wyjątkową specyfikę, uniknęła jej. Jak? Cytuję Piotrowskiego: „Podczas gdy Foksal zmagał się z problemem instytucjonalności sztuki, artystyczną stylizacją i pozornością działań (...), Akumulatory 2 te problemy rozwiązały niejako w punkcie wyjścia. Funkcjonowały przy SzSP (później przy Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych), która dawała im całkowitą swobodę w sprawach pro‑gramowych, jednocześnie jedynie w minimalnym stopniu finansując działalność galerii.”Czy właśnie nie pojawia się podobna szansa? Czy nie powinniśmy wykorzystać kapitału, jakim jest dobry zespół podejmujący takie wyzwanie? Czy też mamy, niczym papuga, powielać powszechnie istniejące wzorce. Warunkiem niezbędnym w kształtowaniu

W y d A R z e N I A

O Galerii Malarstwa ASP

Ur. 1968 w Cieszynie. W latach 1987–1992 stu‑diował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Jerzego Nowosielskiego. Od 2006 roku prowadzi pracow‑nię interdyscyplinarną na Wydziale Malarstwa kra‑kowskiej ASP. Zajmuje się malarstwem oraz tworzy instalacje, obiekty, wideo, performance.

17

Page 20: Wiadomości ASP 49

każdej „jakości” jest zaufanie. Zaufanie oznacza zgodę na pewne niepisane zasady. Zasadą jest nie‑wtrącanie się do  „autorskich” działań, za  które ponosi się pełną i  osobistą odpowiedzialność. To albo nic.

Na  koniec krótki zarys możliwości, jakie dostępne są w wyżej opisanej formule i wstępnie uzgodnione:1. Rotacyjna współpraca ze studentami i absolwen‑

tami ihS Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach badań naukowych na gruncie programu galerii (wolontariat).

2. Ścisła współpraca z  podobnymi inicjatywami w Polsce, a może i dalej (np. Modelarnia w Gdań‑sku, Zona Sztuki Aktualnej w Łodzi, At w Pozna‑niu, Galeria Biała w Lublinie, Studio przy BWA we Wrocławiu).

3. Organizacja warsztatów wraz z prezentacją powsta‑łych efektów.

4. Współpraca ze znaczącymi instytucjami sztuki w Polsce.

5. Wydawnictwa książkowe jako wynik prac badaw‑czych (konkretne problemy), być może w koope‑racji finansowej z innymi podmiotami.

6. Program oparty na  rzeczywistych potrzebach przemyślenia sztuki dzisiejszej w oparciu o jej historyczne uwarunkowania.

BeAtA GiBAłA‑KAPecKA, JoAnnA KUBicz

Architektura wnętrz jest nieodłącznym elementem świadomego kształtowania przestrzeni otaczającej współczesnego człowieka. Zawiera w sobie wymiar materialny, warunkujący zachowania społeczne i symboliczny, będący rezultatem naznaczania prze‑strzeni fizycznej przez ludzkie emocje i  wartości. Kształtuje przestrzeń obiektów, by były społecznie użyteczne. Podejmuje działania projektowe związane z rewitalizacją przestrzeni i obiektów. Aby zrozumieć znaczenie budowli, placu, miejsca musi posiąść nie‑zbędną znajomość kodu, a więc swoistego języka, który jest zapisany w formach materialnych. Zasta‑nawia się jak połączyć stare z nowym, wizję z funkcjo‑nalnością? Poprzez dialog odpowiadają organizatorzy I Międzynarodowego Biennale Architektury Wnętrz, które odbyło się w Krakowie w dniach 25, 26 i 27 lutego. Spotkanie to jest pierwszym z cyklu wydarze‑niem naukowym poświęconym architekturze wnętrz odbywającym się w Polsce. W ramach I Międzyna‑rodowego Biennale Architektury Wnętrz, 25 lutego w Galerii Bunkier Sztuki miało miejsce uroczyste otwarcie wystawy, na której zostały zaprezentowane projekty finalistów studenckiego konkursu „Dialog w przestrzeni”. W drugim dniu Biennale, 26 lutego odbyła się z kolei całodniowa konferencja naukowa z udziałem artystów, teoretyków i projektantów archi‑tektury wnętrz z Polski, Włoch i Belgii. Spotkanie tego międzynarodowego gremium było zaproszeniem do dialogu o przestrzeni i w przestrzeni…

W y d A R z e N I A

Dialog w przestrzeni

I MiędzynarodoweBiennale Architektury Wnętrz

BeAtA GiBAłA‑KAPecKA Architekt wnętrz,Prodziekan WydziałuArchitektury Wnętrz,Prowadzi pracownięprojektowaniaarchitektury wnętrz.na krakowskiej ASP.

JoAnnA KUBicz Architekt wnętrz, projek‑tuje przestrzenie użytecz‑ności publicznej, prywatne i obiekty użytkowe; studia na Wydziale Architektury Wnętrz w latach 1988–1994. Prowadzi pracow‑nię projektowania archi‑tektury wnętrz na Wydziele Architektury Wnętrz kra‑kowskiej ASP.

Wiadomości asp /4918

Page 21: Wiadomości ASP 49

Dialog w przestrzeni – rozmowa różnych jakości Architektura wnętrz polega na dialogu wielu dzie‑dzin sztuki i nauki, filozofii, etyki, estetyki, by wno‑sić unikalne perspektywy w projektowaną rzeczywi‑stość. Wymaga wnikliwego analizowania zarówno jako produkt czy wytwór praktyk kulturowych jak i jako wypełnione sensem środowisko. Docenienie tej dziedziny sztuki daje korzyści obopólne; architek‑tura wnętrz w wyniku badania powstających struktur architektonicznych, form przestrzennych jest także narzędziem umożliwiającym rozumienie całego spo‑łeczeństwa, jego potrzeb i sposobów wartościowania życia codziennego. I Międzynarodowe Biennale Archi‑tektury Wnętrz ma na celu rozpoczęcie społecznej i branżowej dyskusji na temat roli architekta wnętrz i jego udziału w procesie tworzenia przestrzeni spo‑łecznych i kulturowych. Czy dzisiaj jest potrzebne i możliwe wytwarzanie określonych kryteriów walo‑ryzacji przestrzeni, które mogą pełnić role swoistych norm odczytywania, percepcji, postrzegania i oce‑niania projektowanych przestrzeni, wnętrz, miejsc… Czy proces tworzenia architektury wnętrz ma być spontaniczny, czy stawiamy na mądrość przestrzeni wielofunkcyjnych, wyzwalanie tęsknot i pragnień u odbiorcy…

Konkurs prac studenckich Przestrzenie użyteczności publicznej typu gale‑rie handlowe, biura, place to przestrzenie relacji, odniesień symbolicznych naznaczone przez histo‑rię, tradycję. To przestrzenie wyobrażone, zróżni‑cowane, hierarchiczne, nakładające się na siebie, przenikające, dookreślające wzajemnie. Uczestnicy konkursu pokazali w  swoich projektach własne

postrzeganie możliwości kształtowania obranych przestrzeni wnętrz, nadając obiektom poprzez nową formę architektoniczną nowe treści społeczne, nową pamięć. Konkursowe prace projektowe są dowodem na to, że zabytkową strukturę przestrzeni miejskich, poprzez kontrast ze współczesną formą, możemy dostrzegać jako nową jakość, także intelektualną, a niekoniecznie w kategoriach środka czy narzędzia. Do konkursu „Dialog w przestrzeni” zgłoszono 68 prac. Jury w składzie: prof. Bogumiła Jung (ASP Poznań), prof. Andrzej Wielgosz (ASP Poznań – przewodniczący jury), prof. Piotr Perepłyś (ASP Warszawa), prof. Anto‑nello Pelliccia (Accademia di Brera Milano, Włochy), Dorota Leśniak‑Rychlak (redaktor naczelny „Autopor‑tret” – Kraków), Dawid Hajok (dziennikarz „Gazety Wyborczej” – Kraków), wybrało 25 najlepszych pro‑jektów przedstawiających współczesną wizję kształ‑towania architektury wnętrz zabytkowych. Nagrody ufundowane przez Rektora Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, prof. Adama Wsiołkow‑skiego oraz Dziekana Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie prof. Jacka Siwczyńskiego trafiły do: Weroniki Kiersztejn i Michała Kozika z Politechniki Śląskiej w Gliwicach � praca projektowa wykonana w ramach programu Erasmus na Universidade da Beira Interior (I miejsce) (▶ 5, 6, 7), Roberta Ciuły z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (ii miejsce) (▶ 4) oraz Joanny Deski (iii miejsce) (▶ 1) – również z  krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wyróż‑nione zostały prace Andrzeja Majchera z Politechniki Poznańskiej (▶ 2) oraz Joanny Faber z krakowskiej ASP (▶ 3).

Architektura wnętrz w wyniku bada‑nia powstających struktur architek‑tonicznych, form przestrzennych, jest także narzędziem umożliwiają‑cym rozumienie całego społeczeń‑stwa, jego potrzeb i sposobów warto‑ściowania życia codziennego.

19

Page 22: Wiadomości ASP 49

Konferencja naukowa „Dialog w przestrzeni” Podczas konferencji naukowej I Międzynarodowego Biennale Architektury Wnętrz z udziałem zaproszo‑nych gości z całej Europy mieliśmy okazję rozstrzy‑gać, czy architektura jest muzyką w stanie bezruchu? czy przestrzeń jest atrybutem wszechświata? czy emocje mogą podlegać geometryzowaniu? To tylko kilka z wielu kwestii na temat których wypowiadał się prof. Ryszard Michalski z Akademii Sztuk Pięk‑nych im. Jana Matejki w Krakowie podczas prelekcji:

„Racjonalizowanie emocji przestrzeni miasta”. Wystą‑pienie to  otworzyło dzień konferencyjny. Patrick Viaene z Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych KASK w Belgii (Hogeschool Gent) w wykładzie „Przyszłość budynków przeszłości” podjął temat ponownego wykorzystania istniejących budynków. Przedsta‑wione przez autora spojrzenie stanowi istotne ujęcie praktyczne w dziedzinie architektury i projektowania wnętrz.

„W świecie naszych bezpośrednich doznań nie istnieje nic takiego jak forma – istnieje jedynie obfi‑tość form …” Te słowa wypowiedziane przez Herberta Reada posłużyły prof.  Romanowi Kurzawskiemu z Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Kra‑kowie do przedstawienia teorii, koncepcji i analizy wybranych przykładów z zakresu różnych dziedzin sztuki. Tematyka wykładu „Rozważania o formie” miała na celu przybliżenie pojęcia formy jako naj‑istotniejszej wytycznej w działalności artystycznej.

„Odyseja 2010 w przestrzeni” była tematem wykładu prof. Antonello Pelliccia z mediolańskiej Akademii Sztuk Pięknych. To z kolei rozważania o przestrzeni, dotyczącej różnych współczesnych, wizualnych i dźwiękowych form ekspresji artystycznej. Pelliccia

pozostając pod wpływem teorii Heideggera i  naj‑nowszych ruchów artystycznych takich jak land art i minimalizm, kieruje swoje dociekania na naturę śro‑dowiska. Zajął się koncepcją nieobecności i obecności połączoną z PojĘciem dASein w ujęciu Heideggera (jako byt w bycie zainteresowany swoim byciem). Jego wystąpienie skoncentrowało się na trzech głównych aspektach: matrycy historycznej, przestrzeni etycznej i estetycznej, narracyjnej strukturze przestrzeni.

Na  temat „Formy miasta” wypowiadali się prof.  Alberto Maria Prina z  włoskiego magazynu

„Urban Design” (Mediolan). Przedstawił historię i metamorfozy formy miasta. Mówił o procesach, zachodzących zmianach, wymaganiach, potrzebach i zasadach etycznych. Pamięcią jako ścieżką dialogu zajęła się podczas konferencji prof.  Ewa Rewers z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej wykład: „Pamięć nostalgiczna – pamięć krytyczna: dwie ścieżki dialogu” to poszukiwania odpowiedzi na pytania: Czy przeszłość jest rzeczywiście kluczem do przyszłości? Co dzieje się, gdy w dialogu przeszło‑ści z przyszłością umyka uwagi trudna teraźniejszość? Czy uporczywe rekonstrukcje „zabytków” w polskich miastach to zdrada historii? Co jest między wczo‑raj i dziś? Wypowiedź dr. hab. Jacka Dominiczaka z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i portugal‑skiego Uniwersytetu Architektury Wnętrz (Covilha) pod tytułem „Dialogiczna formuła wnętrz miejskich” zamknęła pierwszą część konferencji naukowej. Autor udowadniał, że  dialogi trzech architektur: miasta, budynków i wnętrz są w stanie zbudować lepsze środowisko człowieka aniżeli strategie anali‑tycznych rozróżnień pomiędzy tymi pozornie odręb‑nymi zagadnieniami.

iii Nagroda

Joanna Deska

Wiadomości asp /4920

Page 23: Wiadomości ASP 49

PAsT/wisko/– otwarte warsztaty W drugiej części konferencji naukowej odbyła się otwarta dyskusja – warsztaty PASt/wisko/. Uczest‑nicy rozmawiali między innymi: o współczesnych problemach związanych z  projektowaniem archi‑tektury wnętrz, o granicach zachodzących pomię‑dzy projektowaniem przestrzeni a jej dekorowaniem, o wirtualizacji przestrzeni, czy architektura wnętrz społeczeństwa ery industrialnej ma być etyczna czy estetyczna. Na zielonym pastwisku wszystko jest dozwolone. Sielska atmosfera i brak reguł – taką też formę przybrały warsztaty, na które zaproszeni zostali wszyscy, którzy zechcieli podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat otaczającej nas wspólnej przestrzeni.

Dialog w przestrzeni miejskiejDobrze zaprojektowana przestrzeń nobilituje, daje poczucie harmonii, dopełnia znaczeniami nasze społeczne relacje, mówią organizatorzy biennale architektury wnętrz. Te same role spełniać mogą wnętrza prywatne, jak i  te publiczne. Organizato‑rzy Biennale podkreślają, że należy głośno mówić o tym, jak powstaje i wygląda architektura wnętrz użyteczności publicznej naszych miast oraz o tym, że za często o wyglądzie tych miejsc decyduje zwykły przypadek… Wnętrza miejskie, czy to otwarte czy zamknięte, tworzone są w nieodpowiedzialny sposób. Niszczy się i podważa historyczny rozwój form oraz zawarte w tej historii tradycje, aspiracje w wyniku nagminnego eliminowania detali architektonicznych, lokalnego rzemiosła, które umożliwiają zachowanie spójności społecznej. Obcowanie z historią miasta

zobowiązuje do rozwijania zestawów reguł i kodów kulturowych, ale to nie znaczy, że trzeba być zacho‑wawczym w kształtowaniu zabytkowej przestrzeni publicznej, czego dowodem są zaprezentowane pro‑jekty studenckie.

Architektura wnętrz to kontakt z odbiorcą O innowacyjności, kompromisie i założeniach pierw‑szego konkursu prac studenckich rozmawiamy z  przedstawicielami jury: profesorem Andrzejem Wielgoszem i profesor Bogumiłą Jung z poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Karina Grygierek: Jak oceniają Państwo zainte‑resowanie konkursem wśród studentów?

Bogumiła Jung: Z niemal stu zgłoszeń, udział w konkursie wzięły 68 prace studentów. Rzadko zda‑rza się, żeby pierwsza tego typu impreza spotkała się z tak dużym zainteresowaniem. To znak, że wiele osób czekało na to wydarzenie. Pierwsza selekcja prac dowiodła, że jury ma bardzo zbliżone, kompatybilne poglądy. Dyskusja toczyła się wokół kilku prac fina‑łowych i była bardzo ciekawa.

Kg: Czy prace młodych architektów były wizjonerskie, odważne w  ujęciu tematu „Dialog w przestrzeni”?

bj: Trudno mówić o odwadze. Architektura wnętrz i architektura w ogóle zakłada kontakt z odbiorcą. I tu pochylenie się ku użytkownikowi, ku odbiorcy stanowi o wartości pracy. Odwaga w dziedzinie dzia‑łań twórczych często kojarzy się z bezkompromiso‑wym ignorowaniem odbiorcy. A architektura wnętrz i przestrzeń miejska jest jednoznacznie pochylona w  stronę dialogu. I  tytuł tego konkursu „Dialog w przestrzeni” również sugerował pewną interakcję.

Dobrze zaprojektowana przestrzeń nobilituje, daje poczucie harmonii, dopeł‑nia znaczeniami nasze społeczne relacje.

Wyróżnienie

Andrzej Majcher

21

Page 24: Wiadomości ASP 49

Czyli te projekty musiały być ku komuś lub ku czyimś potrzebom kierowane. I to się uwidoczniło w pracach, które na ogół były bardzo interesujące.

Kg: Proszę nam opowiedzieć, co przedstawiają trzy główne, wybrane przez jury projekty?

bj: Są bardzo różne. Pierwsze miejsce zdobyła praca, która większość członków jury urzekła spo‑sobem potraktowania przestrzeni przeznaczonej do rewitalizacji w małej miejscowości. To jest pro‑jekt dotyczący bezładnej zabudowy, która zostaje zaadaptowana na strefę zamieszkania dla studen‑tów architektury i mody, osób kreatywnych. Projekt nieco powściągliwy w swojej interwencji, a jedno‑cześnie bardzo współczesny. Mnie osobiście urzekło to, że były tam zaprojektowane specjalnie podjazdy dla studentów niepełnosprawnych, które mogą być również wykorzystywane do różnych akcji, np. pre‑zentacja mody. Bardzo sympatyczne powiązanie dwóch różnych funkcji. Projekty, które nagrodzili‑śmy drugim i trzecim miejscem, dotyczą rewitalizacji przestrzeni historycznych na krakowskim Kazimierzu oraz w małej miejscowości pod Krakowem.

Kg: Która praca była Pana faworytem? Andrzej Wielgosz: Miałem przyjemność być prze‑

wodniczącym jury i wydawało mi się, że będzie więcej problemów z ustaleniem werdyktu; w rzeczywistości problemu takiego nie było. Po pierwsze moje wrażenie było takie, że to są rzeczywiście bardzo wartościowe projekty. Nasuwało mi  się również pytanie: „Kto jest ich autorem?” Większość prac była realizowana w ramach semestralnych zajęć, czyli poza autorami (studentami), była tam jeszcze osoba, która wpły‑wała na ich kształt. Znam tę sytuację z drugiej strony i wiem, że to nie jest bez znaczenia. Drugą sprawą

była kwestia narzędzia. Wszystkie prace są zdomino‑wane przez komputer. Po pierwszym wrażeniu takiej perfekcji technicznej, zadaję sobie pytanie, co sta‑nowi istotę sens projektu.

Kg: Wcześniej prof.  Pelliccia sugerował, że powinno się wrócić do klasycznego rysowania – jaka jest Państwa opinia?

Aw: Oczywiście. Niektóre zgłoszone prace niemal krzyczały natłokiem informacji, która nie była mery‑toryczna, pozbawiona gradacji. Po takiej wstępnej fascynacji komputerem jako narzędziem powstaje pytanie o to, co z tego wynika, na ile takie narzędzie służy merytorycznej wartości. A jeśli chodzi o powrót do takiego klasycznego projektowania – rysowania, to myślę, że za moment pewnie taka forma projek‑towania odżyje. Fotografia nie zniszczyła malarstwa, tak samo komputer nie jest w stanie zniszczyć kla‑sycznej formy projektowania, jaką jest rysunek. On w naturalny sposób stanie się innym medium, rów‑nież innym niż wcześniej, bardzo zindywidualizowa‑nym komunikatem projektowym.

Kg: Czy werdykt jury był jednogłośny? AW: Miało miejsce bardzo ciekawe, ale klasyczne

zjawisko. Każda z  nagrodzonych prac miała 2–3 osoby akceptujące. Z pewnością wśród odrzuconych prac w pierwszym etapie były prace wartościowe, ale z jakichś powodów w naturalny sposób nie zna‑lazły się w grupie nagrodzonych. Ostateczna ocena jury w  oczywisty sposób była wypadkową wielu różnych poglądów, postaw projektowych. Wydaje mi się, że kreacyjność i  innowacyjność to podsta‑wowe wartości twórczości projektowej – architekto‑nicznej – artystycznej. Inaczej taka działalność mija się z celem. Architekturę rozumiem jako szczególny

Wyróżnienie

Joanna Faber

Wiadomości asp /4922

Page 25: Wiadomości ASP 49

podział przestrzeni, której wartość nie wyczerpuje się w funkcji i posiada wymiar ponadużytkowy – este‑tyczny, artystyczny, filozoficzny.

Kg: Czyli równie ważny jest wymiar estetyczny, wizjonerski?

Aw: Tak. Zrobić prosty projekt przy użyciu pro‑stego programu dziś może zrobić każdy. Natomiast wartościowe – najbardziej znaczące projekty mają wymiar ponadużytkowy, a już na pewno ponadna‑rzędziowy, ponadkomputerowy. O szczególnym zna‑czeniu projektu możemy mówić wtedy, kiedy projekt architektoniczny posiada również wymiar ponadfunk‑cjonalny – estetyczny, artystyczny, wtedy kiedy jest, albo może być przedmiotem refleksji filozoficznej.

Kg: Jak oceniają Państwo tegoroczne Biennale? bj: W branży funkcjonuje wiele konkursów dla

młodych talentów, nierzadko trudno jest pozyskać takie zainteresowanie i frekwencję – pod tym wzglę‑dem I Biennale Architektury Wnętrz ocenić należy jako duży sukces. Bardzo dobra była też otwarta idea konkursu, który dopiero rozpoczyna swe życie. Dzięki temu obserwować mogliśmy ogromną różnorodność prac i przestrzeni, o których opowiadają.

Aw: Na pewno „Dialog w przestrzeni miejskiej” oznacza kompletnie wszystko: pantomimę, teatr, zachowania i działania niekoniecznie architekto‑niczne. Dialog może oznaczać architekturę bądź paraarchitekturę. W konsekwencji wynika z tego pro‑blem poszukiwania wartości w jeszcze innych, nie‑znanych kontekstach przestrzeni miejskiej. Wartość i znaczenie tych przestrzeni każdy może odnajdywać w indywidualny sposób, kierując się własnym poczu‑ciem wartości. Wydaje się jednak, że nie ma żadnych obiektywnych kryteriów wartości estetycznych.

Czuję KrakówArtysta musi zaproponować coś nowego. Musi śledzić, szukać, poszukiwać. Musi być wolny. Potrafić dać odpowiedzi na pytania egzystencjalne – o konkursie, dialogu w przestrzeni, powołaniu artysty i Krakowie rozmawiamy z  profesorem Antonello Pelliccia z L’ Accademia di Belle Arti di Brera (Mediolan).

Karina Grygierek: Czy trudno było Panu dokonać wyboru najlepszej pracy spośród tylu różnorodnych?

Antonello Pelliccia: Oczywiście, że było bardzo trudno, bo to jest bardzo angażujące wydawanie wer‑dyktu o osobie, która całą swoją pracę poświęca jed‑nemu tematowi i wkłada w to całą duszę. Okazało się, że wszyscy są bardzo dobrze przygotowani projektowo do wzięcia udziału w tym konkursie.

Kg: Czy coś Pana zaskoczyło? AP: Ogólnie bardzo pozytywnie oceniam wszyst‑

kie prace, które zostały nadesłane. Żałuję jednak, że większość z nich przygotowana była z zastosowa‑niem komputera. Sam zalecam swoim studentom, by wrócili do rysowania odręcznego. Większość z nich komputerem zastąpiła rękę i myślenie.

Kg: Czy komputer ogranicza nasz umysł i wyobraźnię?

AP: Przede wszystkim spłyca. Jest to takie doświad‑czenie współczesne. Wszyscy studenci, których widzę w Mediolanie – a jest ich bardzo wielu z całego świata

– zastąpili ołówek komputerem. Kg: Czy dzisiaj jest w ogóle szansa na to, aby mło‑

dzi ludzie wrócili do tworzenia ołówkiem? AP: Całkowite odwrócenie od współczesnych narzę‑

dzi nie jest możliwe. Trzeba znaleźć jakąś równowagę między tym co jest tradycyjne, a tym co nowatorskie.

II Nagroda

Robert Ciuła

23

Page 26: Wiadomości ASP 49

Dlatego jestem za tym – jako wykładowca designu – żeby wprowadzić ponownie lekcje rysunku. Ponieważ taka nauka da interaktywny sens procesowi myślenia studenta. Zachęcam, by zostawić troszeczkę miejsca na twórczość odręczną i zrobić tak, jak ja to często robię. Najpierw przemyślenia, odręczny rysunek, a potem wprowadzenie go do komputera.

Kg: Jak interpretuje Pan tematykę Biennale: dia‑log w przestrzeni?

AP: Temat „Dialog w przestrzeni” jest tematem bardzo głębokim i  bardzo aktualnym – dotyczy wszystkich nas. On znaczy nam przyszłość, w której musimy żyć i ta przyszłość ma być możliwa do życia. Jest to również przestrzeń taka zglobalizowana. Jest kilka projektów, które dotykają stanu emocjonalnego, który troszkę zatraciliśmy. Technologia przekroczyła granice fantazji. Były tutaj projekty bardzo interesu‑jące i ważne. Być może dorośli nie zdają sobie sprawy, że młodzi interesują się poetyką przestrzeni. A jest to bardzo istotne.

Kg: Czy udało się uczestnikom konkursu zachować równowagę pomiędzy tradycją a nowoczesnością?

AP: To  była taka mieszanka. Szczególnie trze‑cia nagroda dotyczy projektu, który ma zachować to, co stare, a jednocześnie doprowadzić do stanu używalności. Jest to  projekt dotyczący adaptacji synagogi do przestrzeni wystawienniczej. Spokojnie można by go zastosować we współczesnych miastach:

tworzenie nowego bez niszczenia starego. Także druga nagroda zasługuje na szczególną ocenę. Widać w niej bardzo uważną lekturę współczesnej przestrzeni i inteligentne jej rozwiązanie.

Warsztaty dla dzieci W I Międzynarodowym Biennale Architektury Wnętrz ostatni dzień zarezerwowany był dla najmłodszych. 27 lutego w Klubie Bunkier Sztuki prowadzone były warsztaty dla dzieci zatytułowane „Miasto marzeń”. Zajęcia zostały przygotowane i zrealizowane przez studentów z Koła Naukowego Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie oraz pedagogów z Małego Klubu Bunkra Sztuki. Dzieci, biorące udział w warsz‑tatach stworzyły własną wizję miasta, jako przestrzeni odrealnionej, fantastycznej, sprzyjającej grom i zaba‑wom miejskim, a jednocześnie przestrzeni przyjaznej i harmonijnej.

I Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz już się zakończyło, ale to  nie znaczy, że  „Dialog w przestrzeni” wraz z nim; dialog trwa nadal. Przez najbliższe dwa lata…

Organizatorzy I Międzynarodowego Biennale Archi‑tektury Wnętrz: Akademia Sztuk Pięknych, Wydział Architektury Wnętrz; Beata Gibała‑Kapecka, Joanna Kubicz, Pr Inspiration: Karina Grygierek, Maja Mag‑dalena Matoga

I Nagroda

Weronika Kiersztejn,

Michał Kozik

65

Wiadomości asp /4924

Page 27: Wiadomości ASP 49

25

Page 28: Wiadomości ASP 49

Formułując takie stwierdzenie, mam świadomość, że może ono spowodować zdziwienie, konsternację, może nawet oburzenie – i słusznie. Wszakże pytania i refleksje, które chcę sprowokować, nawet te kłopo‑tliwe, będą lepsze od przemilczenia. Mam nadzieję, że „apel”, który kieruję do studentów naszej Uczelni, nie zostanie tylko przeczytany. Liczę na  więcej, przynajmniej na chwilę szczerej zadumy nad tym, co dzieje się wokół nas.

Myślenie jest czynnością pożyteczną, zaś w odnie‑sieniu do tak szlachetnego zajęcia, jakim jest stu‑diowanie, wydaje się być „oczywistą oczywistością”, a jednak bywają sytuacje, w których znika z pierw‑szego planu, gubi się w niezrozumiałych kontekstach, przestaje być praktyką powszechną i pożądaną. Dla‑czego tak się dzieje? Czy deficyt logicznego myślenia miałby aspirować do roli znaku nadchodzących cza‑sów? Czy przyszłość ma nam objawić aż tak ponure oblicze? Mam nadzieję, że takie proroctwa pozostaną jedynie w sferze złowrogiej przestrogi.

Moim celem nie jest jednak lament nad współcze‑snością, nie chcę utyskiwać nad brakiem rozsądku i upadkiem dobrych obyczajów. Moją ambicją nie jest nawoływanie do samokształcenia i poszerzania horyzontów; te i inne myśli, choć zasadne, pojawiają się na marginesie zdarzeń, które nie powinny i nie mogą pozostać bez komentarza.

Rozwijając tytułowe zdanie, uważam że student musi myśleć o sobie, o swoim bezpieczeństwie, o kon‑sekwencjach swojego postępowania i to nie tylko w kontekście treści Regulaminu Studiów, musi myśleć

o Akademii, bo jest jej częścią, reprezentuje ją rów‑nież poza jej murami, swoimi uczynkami współtwo‑rzy jej dobre imię lub działa na jej szkodę. Student musi myśleć nie z powodu nakazu, ale dlatego że jest to  jedyna możliwość, którą można zaakceptować z wysokości przyszłego artysty – twórcy kultury.

Jako rzecznik interesów studenckich jestem zobli‑gowany do pomocy w trudnych sytuacjach, ale równo‑cześnie muszę reagować na zachowania, które wyma‑gają komentarza, które nie mogą przejść bez echa, czasem echa dość przykrego. Pod koniec pierwszego semestru zostałem poinformowany o ogłoszeniach internetowych zamieszczonych na stronie uczelni dla kandydatów, w których studentka I roku Wydziału Architektury Wnętrz proponowała sprzedaż swoich prac, używając sformułowania „sprzedam prace do teczki”. Sprawa została wyjaśniona i stosownie napiętnowana, ale niefrasobliwość studentki tłuma‑czącej się, że zawierzyła znajomemu, który w jej imie‑niu zamieszczał wspomniane ogłoszenia, dysponując dostępem do jej osobistego konta studenckiego, jest tyleż zastanawiająca, co karygodna. Internet nie jest bezimienną pustynią, nie jest przestrzenią, w której można postępować z pominięciem wszelkich zasad tylko dlatego, że ma pozory anonimowości. Poufne dane, którymi dysponujecie, mają was chronić, jeżeli stracicie nad nimi kontrolę, będziecie musieli ponieść konsekwencje cudzej głupoty.

Z przykrością muszę stwierdzić, że są inne fakty, którym myślenie z pewnością nie towarzyszyło: demo‑lowanie pomieszczeń w akademiku oraz inne zdarze‑nia, które skwituję sformułowaniem „nie przystoją studentowi ASP”. Lista, niestety, mogłaby być dłuższa. Ale oprócz tych drastycznych przykładów są również

Student musi myśleć!

ŁUKASz KonieczKo

N I e – F e l I e T O N

Ur. 1964 w Krakowie. W latach 1984–1990 studio‑wał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom w pra‑cowni doc. Zbigniewa Grzybowskiego). Działalność pedagogiczną w macierzystej uczelni roz‑począł w 1990 roku; jest profesorem na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Od 2008 roku pełni funkcję prorek‑tora ASP.

Wiadomości asp /4926

Page 29: Wiadomości ASP 49

te małe bezmyślności, których konsekwencje są dole‑gliwe, szczególnie dla samych winowajców: stracone portfele, zniszczone czy zagubione obrazy lub inne eksponaty, beztroska w przestrzeganiu zobowiązań i obowiązków studenckich.

Drodzy studenci! Myślcie! Z myślenia nic ani nikt was nie zwolni. Myślcie o sobie, myślcie o swoim mie‑niu i mieniu Akademii, którym dysponujecie, myślcie o konsekwencjach swojego postępowania. Oczywi‑ście myślcie o rzeczach i osobach dla was ważnych, tego również wam życzę. Myślcie o sztuce, bo ona też powinna być dla was istotna.

Dla kontrastu, by pokazać przykład pozytywny, komentarz do wydarzeń z ostatnich tygodni, które wyjątkowo pasują do zawołania „student musi myśleć”. W trakcie przeglądów semestralnych na Wydziale Malarstwa kilkakrotnie zostały zgłoszone zaginięcia prac. W rozgardiaszu, który towarzyszy przeglądom, łatwo o bałagan, jednak tym razem takie tłumaczenie wydało się niewystarczające. Zgłoszona sprawa spo‑wodowała sprawdzenie zapisu z kamer monitorują‑cych, które zarejestrowały – i używam w tym miejscu tego określenia z pełnym przekonaniem – złodzieja

wynoszącego obrazy z budynku Akademii. Wiedza pożyteczna, ale wątpliwa z niej pociecha, bo wyda‑wało się, że złodziej przepadł bez śladu, znikł. Kraków, choć nie jest miejskim gigantem, daje małe szanse na przypadkowe spotkanie sprawcy i ofiary. A jednak, ślepy traf, dla nas tym razem szczęśliwy, dopomógł w beznadziejnej, wydawać by się mogło, sprawie. Nasza studentka, napotkawszy w tramwaju podej‑rzanego o kradzież mężczyznę, nie straciła rezonu i  doprowadziła do  zatrzymania złodzieja w  jego własnym mieszkaniu, gdzie znaleziono „kłopotliwą kolekcję” ponad trzydziestu prac. Zastanawiam się, jak skomentować zdarzenie, które bardziej pasuje do  scenariusza telenoweli niż do  prawdziwego życia.

Jak się zachować? Co zrobić w sytuacji trudnej, kłopotliwej, stresującej? Gdy siedzimy w wygodnym fotelu, odnalezienie stosownej rady wydaje się dość oczywiste, choćby powiedzenie Antoniego Słonim‑skiego: „Jeżeli nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”. Proste, ale tylko w teorii, w codzien‑nym życiu najłatwiej zachować się pasywnie, odwró‑cić głowę. Mam wrażenie, że naszej studentce w tej materii radzić nie trzeba, choć równocześnie życzę jej, by przyszłość łaskawie oszczędziła jej podobnych zdarzeń. Na  posiedzeniu Kolegium Rektorskiego rezolutna studenta otrzymała od jm Rektora prof. A. Wsiołkowskiego gratulacje oraz upominek. Dodat‑kową nagrodą powinna być wdzięczność koleżanek i kolegów, którzy odzyskają swoje prace.

Student musi myśleć o sobie, o swoim bezpieczeństwie, o kon‑sekwencjach swojego postępowa‑nia i to nie tylko w kontekście treści Regulaminu Studiów, musi myśleć o Akademii, bo jest jej częścią, repre‑zentuje ją również poza jej murami, współtworzy jej dobre imię lub działa na jej szkodę.

rys. Internet

27

Page 30: Wiadomości ASP 49

N I e ‑ F e l I e T O N

DAriUSz VASinA

Właściwie nie wiem, dlaczego mi się to przypomniało. Był wieczór po przeglądzie, a wieczór po przeglądzie nie zawsze jest wieczorem miłym. No cóż, ale był wieczór po przeglądzie, siedzimy w lokalu, przysiadły się młode artystki graficzki, młodzi artyści malarze, no i zaczęło się robić jakoś ciemno, ja coraz bardziej malutki, piwo przede mną coraz większe, no i wtedy przypomniał mi się ten film i ten idiotyczny pomysł. Film nazywa się 1st&hope i  jest filmem dokumen‑talnym, zapisem drogi, podróży przez dzielnice Los Angeles, jaką odbywa paru bohaterów na skateboar‑dach. Ci bohaterowie to pierwsza liga deskorolkowa. Nie znam się na tym kompletnie, ale zasięgnąłem opinii. Lecz jeśli myślicie, że jest to jeden z wielu tego rodzaju filmów instruktażowych, to jesteście w błę‑dzie. Nie jestem też praktykiem, jeśli chodzi o jazdę na desce (chociaż gdzieś w okolicach 1976–1980 intensywnie usiłowałem się nie zabić, zjeżdżając na  plastikowej deskorolce z  plastikowymi, twar‑dymi kółkami (wyrób rodzimy) z alei Waszyngtona pod kopcem Kościuszki w dół na „krechę”) i muszę się Wam przyznać, że ten film kupiłem dla muzyki. A muzykę skomponował Beck. A Becka to ja, proszę państwa „kupuję” w całości. Więc film jest właściwie zapisem podróży, bohaterowie przemierzają miasto, kręcąc od niechcenia triki przeczące prawom grawi‑tacji i rozsądku. Są absolutnymi profesjonalistami. Jadą środkiem magistral, balansując między samo‑chodami. Nikt na nich nie trąbi, nikt się nie wydziera, nikt ich nie rozjeżdża. Starzy i młodzi. To, co mają wspólnego, to spokój, rozwaga, opanowanie. Widać,

Sztuka jazdy na desce

że sztuka jazdy na desce jest dla nich wszystkim, co  najważniejsze. Wszystko inne zostało gdzieś na boku, zamrożone, zatrzymane w czasie. Nawzajem się podziwiają i dopingują. A po upadkach podnoszą na ciele i duchu. Nie ma tu miejsca na zawiść, nie ma tu miejsca na zazdrość. Łączy ich solidarność wspólnej pasji.

Przemieszczamy się razem z nimi przez metro‑polię pełną kosmicznej architektury, pełną niezwy‑kłych form rzeźbiarskich, których jedyną funkcją jest cieszyć nasze oko, przez dzielnice o podejrzanej renomie, spotykając innych przemieszczających się przez to miasto‑moloch innymi wyznaczonymi przez siebie trasami – takie wielkie, flanerystyczne brac‑two (ja, tajny brat poznałem ich po tajnych znakach). A  to wszystko w gęstym, popołudniowym słońcu. I sam już nie wiem, co jest bardziej hipnotyczne – czy muzyka czy wolne, leniwe tempo tego filmu. To tro‑che jak sen o lataniu – kamera cały czas jest w ruchu, wszystko jest odrobinę nierealne, a my tak naprawdę nie dotykamy ziemi. No i tam, jak w niebie, cały czas jest letnie, gorące popołudnie.

Właściwie nie wiem, dlaczego mi się to przypo‑mniało... taki błysk w mózgu.

Nagle okazało się, że ja dalej siedzę w lokalu, przy stoliku coraz ciemniej, blenda mi się jakoś zwęziła, jedno oko mniejsze potoczyło się w stronę baru, dru‑gie dużo większe wynosi wychodząca młoda dama, no i  oczywiście chciałem się popisać, zaimpono‑wać, rzucić na kolana, uchylić rąbka geniuszu – no i skrzeczę gdzieś spod stołu, że mam świetny pomysł, że jest taki film, że tam jeżdżą na deskach, i że przez caaaaałe miasto, a my, bo jesteśmy artystami (łzy w  oczach) też moglibyśmy iść przez całe miasto,

Nauczyciel, rysow‑nik, malarz i gra‑fik. Urodzony w 1964 r.Studia na Wydziale Grafiki w latach 1985–1990. Prowadzi pracownię malar‑stwa na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Od 2007 prof. ASP.

Wiadomości asp /4928

Page 31: Wiadomości ASP 49

ze szkicownikami... i  rysować… bo  jesteśmy arty‑stami (łzy w oczach, lekkie drżenie górnej wargi)... a potem się spotykać, gdzieś w Podgórzu na przykład (naszykuat..eee..naszykuat..e w Pothuszu)Zaległa głucha cisza. Niestety nie zrobiło się ani o lumena jaśniej (miałem nawet wrażenie, że muzykę w lokalu wyłączyli). Pamiętam jeszcze nerwowe spoj‑rzenia młodych artystek i artystów, zbyt natarczywe machanie głowami przy wymawianiu:

– Tak, tak to śśśświetny pomysł! Naprawdę! Naprawdę śśśśświetny pomysł!

Cóż, przeczytałem ten kuriozalny, premierowy tekst od początku i chyba czas na jakąś metaforę, konkluzję, czy coś w tym stylu. I myślę sobie, że ten film jest jak idea w naszej głowie, a mój pomysł, jak to, co czasem z niej zostaje na papierze, płótnie, w gli‑nie. Czasem się tak zdarza. Ale zawsze na szczęście są wyjątki od reguły. Zawsze jest następny dzień. Trudny, ale jest.A film warto zobaczyć. To magiczne kino, które cza‑ruje przez 40 minut. A nie powinno.

1st&hope, Elwood productions, 2006.

Reżyseria – Brian Lotti & The Malloys

Muzyka – Beck

Grzegorz SztWiertniA

Chcę się przedstawić: nazywam się Sztwiertnia i będę korzystać z tej strony w każdym wydaniu „Wiadomo‑ści”. Propozycja stosowania formy felietonu, w przy‑padku prawie kwartalnej częstotliwości nadawania wiadomości, trąci szaleństwem. No bo jak: z pomocą felietoNOWEJ formuły żwawo komentować rzeczy‑wistość? Sam jestem wiernym czytelnikiem różnych felietonów: obyczajowych, historycznych, doraźnych jak jasny gwint, kulinarnych, czy tych z klaty. Zasadą jest doraźność, którą musimy przeformułować: a może chodzi o raźność? Raźny staruszek: ten, który dawno powinien odejść (godnie) i oddać mieszkanie wnukom, którzy dziecko planują i tak dalej. Czyli felieton odpada. To może wynurzenia? Wynurzenie to dobre określenie czasowych kontaktów z rzeczy‑wistością, takie bezkompromisowe diagnozowanie królestwa powietrza. Podoba mi się! Woda daje wiele przywilejów, jak: bezkres, lekkość, sól, owoce morza, skarby wraków, kaszaloty i delfiny, deprywację sen‑soryczną i inne. Świat z punktu widzenia kaszalota może być zaskakujący, wywoływać zadumę i reflek‑sję po kursach malarstwa, rysunku czy decoupage’u. Ustanawiam więc zasadę: wynurzam się, by nabrać powietrza w płuca (kaszaloty są ssakami); zanurzam się, by przemyśleć aktualny haust. Doktor Haust lub doktor House.

Na zakończenie temat: „waterboarding”. Proszę zapoznać się do następnej odsłony. Będzie głośno!

Wynurzenie

N I e ‑ F e l I e T O N

Ur. 1968 w Cieszynie.W latach 1987–1992 stu‑diował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Jerzego Nowosielskiego. Od 2006 roku prowadzi pracow‑nię interdyscyplinarną na Wydziale Malarstwa kra‑kowskiej ASP. Zajmuje się malarstwem oraz tworzy instalacje, obiekty, wideo, performance.

29

Page 32: Wiadomości ASP 49

D y P l O m y

Fragment pracy dyplomowej

• Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby• Autor: Przemysław Przegon• Tytuł pracy: Przedmiot Absolutny• Promotor: prof. ASP Józef Murzyn• Recenzent: ad. Jan Tutaj

Przedmiot Absolutny

PrzemySłAW Przegon

Przedmiot Absolutny. Czy istnieje? Słowo, absolut, kojarzy się nam z czymś nieograniczonym, doskona‑łym lub ponadczasowym. Czy można by było zaryzy‑kować rację takiego stwierdzenia, że przedmiot abso‑lutny to przedmiot świadomie stworzony?Jaki udział mogą mieć w procesie tworzenia doświad‑czenia i nauka, a jaki procesy odczuwania lub trendy estetyczne? Co przekłada się na przewartościowy‑wanie dobrze nam znanych podmiotów na inne lub kreowanie zupełnie nowych?

Witkacy opisuje i dokumentuje zjawisko, w któ‑rym istnieje pewien sposób zadowolenia estetycznego polegającego na odbieraniu i odczytywaniu formy. Nie mieszając do tego treści lub elementów ubocznych, gdzie forma sama w sobie nabiera większego znacze‑nia niż nawet treść, którą by niosła ze sobą. Wyni‑kają z tego nowe wątki, ponieważ w tym momencie forma nabiera znaczenia bardziej wrażeniowego lub estetycznego i nie niesie ze sobą szeregu informacji albo elementów edukacyjnych. Jak sam pisze: „samą przez się działającą formę, wywołującą estetyczne zadowolenie, nazywam Czystą Formą”. Witkacy pisze w swoich pracach o tym, że istnieją pewne zabiegi formalne, dzięki którym można dotknąć Czystej Formy, pisze o możliwości, która istnieje, do której trzeba przygotować swoją świadomość, aby móc się z nią zetknąć. Czy Czysta Forma Witkacego może mieć coś wspólnego z pojęciem absolutu? Moja praca jest eksponowana w neutralnej przestrzeni. Jest cało‑ścią, lecz składa się z dwóch różniących się i kontra‑stujących ze sobą elementów. Całe pomieszczenie,

w którym jest prezentowana praca, jest przedzielone elastyczną tkaniną, która dzieli również samą pracę na dwa elementy. Tkanina ta ma pewną swoją natu‑ralną przeźroczystość, co daje możliwość dopatry‑wania i domyślania się, co jest po jej drugiej stronie. To jest zasadniczym elementem pracy, ponieważ nie da się jej oglądać w całości tak, jak nie da się zoba‑czyć „Absolutu”.

JAn TUtAj

Praca dyplomowa składa się z dwóch zasadniczych elementów: pracy rzeźbiarskiej, zatytułowanej Przed‑miot Absolutny, oraz pisemnej autorefleksji noszą‑cej tytuł: Pytanie o Absolut a świadomość tworzenia. Dyplomant stawia sobie i nam zarazem pytanie: „Czy przedmiot absolutny to przedmiot świadomie stwo‑rzony?” Pytanie to prowadzi do szerszych rozważań nad istotą świadomości: świadomości wyborów, świa‑domości artystycznej czy wreszcie istnienia w ogóle. Rozważania nad świadomością tworzenia prowadzą ku problemowi autentyczności rozumianej jako auto‑refleksja nad procesem budowy dzieła, poziomem doświadczenia estetycznego, prawdą i szczerością uczucia. Autor pyta, w jakim stopniu to, co przeży‑wamy, jak intensywnie odbieramy świat, wpływa na powoływane do życia dzieło. To przeświadczenie pewnym stopniu zbieżne jest z wielokrotnie głoszo‑nymi teoriami o transcendentnym pierwiastku twór‑czości. Ten głos to, w pewnym sensie, potwierdze‑nie, że sztuka jest dopełnieniem, potencjalne dzieło staje się, dopełnia się w  geście procesu, stwarza się niejako za pośrednictwem Twórcy. Artysta jako

Wiadomości asp /4930

Page 33: Wiadomości ASP 49

pośrednik musi więc posiadać pewne cechy, pewien zasób doświadczenia, przeżycia, aby to, co za jego pośrednictwem staje się, posiadało dostateczny sto‑pień autentyczności. Dyspozycja intelektualna, świa‑domość historyczna, zanurzenie w społeczne uwa‑runkowania to niewątpliwie czynniki determinujące

„produkt” artystyczny. Autor zauważa jednakże inną stronę doświadczenia, rozumianą jako umiejętność sterowania, manipulacji obliczonej na autokreację. Dzieło w tych sytuacjach staje się narzędziem przysła‑niającym prawdziwą osobowość Twórcy. Kreowanie własnego wizerunku realizowane poprzez zapomnie‑nie o prawdzie dzieła, przeniesienie akcentu na „ja”, zaprzecza istocie dialogu Twórca – Dzieło czy Dzieło

– Odbiorca, doprowadzając do utraty autentyczno‑ści dzieła. Opozycją dla tej postawy wydaje się być, w przekonaniu dyplomanta, sfera odczuwania jako jakości, która mimo utożsamiania z przypadkiem może zagwarantować większy autentyzm procesu twórczego. Przekonuje nas, że odejście od dogma‑tycznego doświadczenia pozwoli pełniej zrozumieć istotę kreacji, stawania się pośrednikiem, przekaź‑nikiem, dzięki któremu dzieło wydarza się. Autor zadaje w końcu pytanie: czy przedmiot absolutny istnieje? Konstatuje krótko: „każdy ma swój przed‑miot absolutny”. Stawia więc na skrajny subiekty‑wizm, pisząc, że indywidualne motywy, jakimi kie‑ruje się artysta, stawiane priorytety i wybory stają się wyznacznikami granic poznania owego Przed‑miotu. Konkludując: Absolutem w takim ujęciu dla Przemysława Przegona zdaje się być świadomość, ta cecha i umiejętność zarazem łączenia doświad‑czenia i odczucia, dojrzałego poruszania się w sferze kreacji pojmowanej nie tyle jako budowy wizerunku,

lecz formy – dzieła pełnego. Dodajmy – abso‑lutem zupełnie prywatnym. Praca rzeźbiarska Przedmiot Absolutny nie jest, jak wyjaśnia sam autor, przedstawieniem Absolutu. Jako poję‑cie z gruntu abstrakcyjne, złożone i pierwotne, nie daje się wyrazić. Przedstawiony przedmiot to raczej odniesienie do sposobu pojmowania czy działania. Eksponowana praca jest wyraź‑nie trójdzielna, przy czym element rzeźbiarski, zbudowany z lekkiej materii tworzyw, papieru i konstrukcji modelarskich, przybiera geome‑tryczno‑aerodynamiczny kształt. Istotnym ele‑mentem jest tu materia przesłony elastycznej, nieznacznie prześwitującej membrany. Czym więc może być ten przedmiot? Co jest intencją, a co może być interpretacją tak przedstawionej formy? Poprzez przedzielającą obiekt na dwie części tkaninę autor zdaje się podkreślać pewną ważną cechę – niemożność pełnego poznania, konieczność domyślania się, ciągłej niepew‑ności – co napotkamy po drugiej stronie, czym może być dopełnienie? Widzenie częściowe, skojarzone odrębnymi ujęciami (tu  podkre‑ślone koniecznością dwóch wejść), prowadzić może do zafałszowania obrazu rzeczywistego, do jego spaczenia, pozbawienia nas możliwości jednoczesnego, jednoznacznego i całkowitego doświadczenia formy. Atrakcyjność estetyczna kształtu obiektu nie może więc być skonsumo‑wana łatwo i  jednoznacznie, musimy zadać sobie nieco trudu, wejść, zobaczyć zapamię‑tać – wyjść, aby znów wejść i patrząc próbo‑wać dopasować kształty, ocenić, zweryfikować, wyciągnąć ewentualne wnioski. Taki trud…

31

Page 34: Wiadomości ASP 49

D y P l O m y

Liberté, Égalité, Féminité

KingA CichoWSKA

Tytuł mojej pracy dyplomowej Liberté, Égalité, Féminité został użyty przewrotnie. Nie chciałam, aby moja praca była kojarzona z nurtem feministycznym, a raczej codziennością, tradycyjną kobiecością, może nawet zwykłością. Pierwszy człon tematu, który dotyczy wol‑ności, troszkę również został użyty z przekory. Konkret‑nie chodziło mi o zniewolenie przez przedmioty, gdyż nie jesteśmy wolni od rzeczy, zwyczajów, instynktów, zachcianek. Jeżeli nagle zabraknie nam jakichś drobia‑zgów, które na co dzień stanowią normę, możemy dojść do wniosków, że one tak naprawdę zawładnęły nami i naszym życiem. Zagłuszyły naszą wolę poszukiwania, sprawy naprawdę ważne i cenne. Czasami zauważamy, że nie potrzebujemy takiej ilości bibelotów, jednak posiadanie ich daje dużą przyjemność i zadowolenie wynikające z samego faktu posiadania.

A czym jest kobiecość? I czy istnieje zestaw cech, które stanowiłyby o istocie problemu? Dla mnie kobie‑cość to sposób bycia i życia codziennego. Przykładami realnej pełni kobiecości są kobiety, które znam, z któ‑rymi się przyjaźnię lub te, które urzekły mnie w jakiś sposób: pracujące zawodowo lub w domu, wykształ‑cone lub nie, są siostrami, koleżankami, mamami, babciami. Mądre życiowo, zaradne, proste, ciepłe, szczere, nie skarżące się na swój los. Może czasem mniej zadbane niż te z okładek kolorowych pism, ale za to bez wątpienia prawdziwe. Od takich kobiet można się uczyć Prawdziwej Kobiecości.

Tymczasem � wymuszony kult młodości, nie‑skazitelności, ciągłe tresowanie ciała różnymi dietami, poddawanie go nieustannym zabiegom

upiększającym, dbanie o modny strój, kosmetykę i ciągłą kontrolę wagi w celu osiągnięcia idealnego wizerunku – do  tego skłaniają kobiety idealne, wzorcowe wizerunki czerpane z  mediów. Dążą one za wszelką cenę do osiągnięcia atrakcyjności, bo wiedzą, że oceniane są właśnie poprzez wygląd. Zdają sobie sprawę z tego, jakim uznaniem otaczane są osoby, których ciało odpowiada aktualnym wzorom kobiecości. Wizerunek lalki Barbie przestał być pożą‑daną, luksusową zabawką, a stał się jednym z wzor‑ców kształtujących współczesny ideał kobiecości.

Moje działania na polu grafiki to również cykl linorytów inspirowany zabawką z dzieciństwa: papie‑rową lalką, którą można było wyciąć i ubrać.

Serie kreacji i przedmiotów, rzeczy – wykonanych w technice linorytu – łączę z tkaninami. Skrawki, falbanki, koronki… formuję i nakładałam na odbitkę jako kolejną warstwę. Odbite struktury sprawiają wrażenie przestrzenności druku. Moje motywy „ubra‑niowe” najczęściej są wyrwane z kontekstu. Malo‑wane czy odbijane na jasnej powierzchni płótna czy papieru, najczęściej zawieszone są w nieokreślonej przestrzeni tak, aby całą uwagę skupiały na swoim kształcie i dekoracyjnych elementach.

Każda z grafik jest tradycyjnie odbijana, następie wycięta i naklejona na piankę modelarską. Dzięki temu zbiegowi uzyskałam grafiki‑obiekty, które można w dowolny sposób układać, przekładać, komponować, robić z nich tematyczne zestawy. Praca jest „otwarta”, można ją uzupełniać o kolejne elementy i tworzyć w nieskończoność. W trakcie pracy powstawały również wersje kolorystyczne. Jednak czerń w tym wypadku była najodpowiedniejsza. Skupia na kształcie i nie roz‑prasza. Wprowadzony róż jest jedynie akcentem.

Fragment pracy dyplomowej

• Praca dyplomowa na Wydziale Grafiki• Autor: Kinga Cichowska• Tytuł pracy: Liberté, Egalité, Feminité• Promotor: prof. ASP Bogdan Miga• Recenzent: st. wykł. I st. Wojciech Kwaśniewski

Wiadomości asp /4932

Page 35: Wiadomości ASP 49

Technika linorytu podkreśla syntetyczność i  zwartą formę moich grafik. Chaotyczny układ jest zamierzony. Przez efekt „wysypania” chciałam pokazać, co znajduje się w damskiej torebce, kim jest ta osoba, czym się zajmuje, co ją interesuje.

Ale czy pokazując te „rzeczy”, wypada wystawić na widok publiczny fragmenty samego siebie?

Wojciech KWAśnieWSKi

Siłą prezentowanego tu przedstawienia jest obraz kobiecości, wyrażony poprzez inwentaryzację uży‑wanego przez nią i oswojonego przedmiotu, detalu, który w pochodzie codzienności staje się jej azylem, bronią i przyłbicą w zależności od postawionych ról i  wzajemnie stwarzanych relacji, pozostawia‑jący po niej wieloraki ślad. Pokazanie mobilnych, możliwie wymienianych, codziennych przedmio‑tów, przedstawionych w prostej, wręcz popartow‑skiej formie, zwraca prezentację w stronę intelek‑tualnej refleksji. W  znacznym stopniu niwelując rozważania nad subtelnościami natury technicznej i warsztatowymi fajerwerkami (materii i faktury), przesuwa punkt ciężkości w stronę dyskursywnych rozstrzygnięć, budujących tworzywo intelektualne, niepozbawione jednak zmysłowych emocji. Bo siła i inteligencja koncepcji polega również na odwoła‑niu się do naszych nigdy niezasypiających zmysłów, ciągłego stanu czuwania. I  tylko od  nas zależeć będzie, na jaki ślad natrafimy. Czy będzie on tylko fizycznie pozostawionym przedmiotem kojarzonym

z konkretną osobą, czy czymś jeszcze więcej? Autorka uwalnia widza z więzów formatu, wychodząc z nim i obrazem w przestrzeń, stwarzając nowe związki i  odcienie znaczeniowe, w zależności od miejsca pokazu ruchomych grafik; to także siła i potencja prezentacji. Sylwetowa czerń przedstawień, z nie‑wielkimi zamierzonymi akcentami kolorystycznymi, pozostaje w opozycji do różowej cielesności w sztuce, przywołanej tu Pinińskiej‑Bereś, bliższa jest inte‑lektualnej kalkulacji krakowskiej noblistki, której wiersz, jak sadzę nie bez powodu, stał się puentą graficznej prezentacji, a i możliwe, że busolą do okre‑ślenia kierunku artystycznych poszukiwań. Artystka nie daje w nich prostej odpowiedzi na pytanie o istotę kobiecości, choć w części werbalnej ujawnia swe inklinacje, to tu bardziej zdaje się o nią pytać, uzna‑jąc ją za, jak mi się zdaje, tarczę, miecz i kurtynę. Piszę to pod urokiem tego przedstawienia, w którym Cichowska uruchamia moją wyobraźnię, ukazując codzienny rynsztunek kobiety, służący jej w boju jako pannie, żonie, kochance i matce, i który jest także aktem swoistego autorskiego ekshibicjoni‑zmu, bo w nim opowiada również o sobie i swojej codzienności.

Więc piszę i chwalę, zdając sobie sprawę z możli‑wie przypiętej łatki naiwnego adwokata ukazywanej kobiecości, którą współczesność różnie manipuluje i przekształca, a choć aforyzm dodatkowo kompli‑kuje jej naturę mówiąc, że kobiety są tak trudne do przejrzenia, ponieważ każda z nich stanowi wyją‑tek od reguły, to my współcześni donkiszoci i tak do jej istoty wzdychamy i wciąż za nią tęsknimy.

33

Page 36: Wiadomości ASP 49

W y s T A w y

„Zamówienie” na tekst trafiło do mnie, kiedy leżałem w szpitalu. „Nie musisz pisać panegiryku!” brzmiały słowa na zakończenie krótkiej rozmowy. Do diabła! Mnie wystawa Władka po prostu ogromnie się podo‑bała i byłoby skrajnie nieuczciwym, gdybym tego głośno nie powiedział! Słowo daję.

W dniu wernisażu, 4 grudnia koło godziny 22.00 dostałem klucz i byłem sam w opustoszałej już sali Pryzmatu. Wernisaż nie jest najbardziej odpowied‑nim czasem do oglądania, zastanawiania się i wła‑snego, prywatnego zachwytu. Do tego musi się być samemu, aby chłonąć obrazy, tak jak chłonie się dźwięk w muzyce. Miałem więc tę cudowną chwilę dla siebie, nikt się nie witał, nie przeszkadzał. Miałem przed sobą znakomicie zaaranżowaną salę, pierwszo‑rzędnie powieszone (jak powieszone!) plakaty. Pozor‑nie błaha rzecz, na która niewielu zwraca uwagę, tutaj zwielokrotniła efekt wizualny samych prac. Ach!

Od  blisko 20 lat Władek jedzie w  tramwaju typografii. Zaczynał na początku lat dziewięćdzie‑siątych, stosując literę jako swój sposób rozwiązy‑wania tematów plakatowych. Długa seria dla Teatru

Słowackiego wprowadzała na ulicę czysty przekaz, w którym pobrzmiewała jednak anegdota. Z  tego czasu utkwiły mi w pamięci i najbardziej cenię dwie prace: Rodzina – do sztuki Słonimskiego i przede wszystkim rewelacyjne Wesele (▶ 6). Używam tych mocnych przymiotników, tak to czuję. Znając sztuki Słonimskiego i Eliasa Canettiego można ocenić, w jak genialny i prosty sposób Władek znalazł dla nich wizualny ekwiwalent.

Potem przyszły następne prace, nie tylko dla teatru, a częściej do wystaw i projektowania i sztuki, gdzie zawsze oprócz prostoty mogliśmy liczyć na inte‑ligentny, graficzny dowcip.

Na wystawie znalazło się chyba wszystko, co Wła‑dysław Pluta zrobił w plakacie przez to dwudziesto‑lecie. Kiedy tak stałem w Pryzmacie, to oczywiście wybierałem te „dla siebie”. Muszę je teraz wymienić: Zabawka (▶ 3), Polnische Plakate des 21 Jahrhunderts (▶ 5), Plakat z ASP, Jan Lenica (▶ 9), Mozart (▶ 1), Romeo&Juliet (▶ 2), Pluta (2009).

Nie pytajcie o resztę. Ja zachwycam się tymi.Wśród nich perły: zagięte „P” do wystawy plakatu

ze zbiorów ASP (▶ 7), krzyczące „O” z plakatu Jan Lenica (▶ 9), które stanowi absolutnie rewelacyjne nawią‑zanie do jednego z najbardziej znanych na świecie dzieł plakatowych Wozzeck Lenicy. Stałem urzeczony Romeo & Juliet (▶ 2). Nie znałem go. Zrobić z zagiętych

Był pewien Władek z Krakowaco plakaty z prostych liter majstrował.

Wszystkie pyszne, że ech!Zapierały mi dech,

Własny styl sobie nimi wypracował.

Do diabła, Władku!Wystawa plakatu Władysława Pluty

→ Galeria Pryzmat, 4.12 – 18.12.2009

Piotr KUnce

Ur. 1947 w Krakowie. W latach 1967–1973 stu‑diował na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom u prof. Macieja Makarewicza i prof. Włodzimierza Kunza). Obecnie jako pro‑fesor prowadzi pracow‑nię plakatu na Wydziale Grafiki. Zajmuje się plaka‑tem oraz grafiką artystyczną i użytkową.

1

Wiadomości asp /4934

Page 37: Wiadomości ASP 49

lekko liter Juliet balkonik, pod którym Romeo wypo‑wiada wieczorem swoje żarliwe uczucia – to było coś, czym Władek całkowicie mnie rozbroił.

Patrzyłem na  salę i  dzięki tym kilku pracom wszystko we mnie śpiewało. Cholera – takie uczucia są rzadkie! Schodziłem na dół pełen głębokiego wzrusze‑nia artystycznego. Kilka miesięcy wcześniej oglądałem wystawę Triennale Grafiki. Widziałem tam też dobre prace. Ale wzruszenia nie było. A u Władka � tak.

A teraz o samym wernisażu:Przyjechałem pod Związek na Łobzowską z uciąż‑

liwym bólem kręgosłupa. Na wystawę Władka szedłem, uznając projektowanie graficzne za jedną z wyższych form twórczości, w której nie ma miejsca na uda‑wanie, na pseudoartystowskie gesty i pusty bełkot recenzji. Szedłem, nie oczekując zobaczenia nowości, ale będąc przygotowanym na spotkanie ze znaną mi, logiczną, typograficzną rozgrywką z formą. Tłum, tłum, tłum. Pryzmat pękał. Starsi, młodsi, wypeł‑niający szczelnie pomieszczenie. Studenci WfP i Wg. Wiedzieli, że tu, teraz, trzeba być. Dopchać się do Władka z gratulacjami było prawie niemożliwym. Czułem w tym coś wspaniałego i wzniosłego: jasne, że wielkie uznanie i szacunek dla Niego, ale też to, co  sądzę, że  nas projektantów trzyma przy życiu poczucie, że to, co robimy, jest potrzebne i ważne. Zabrał głos Staszek Tabisz – prezes zPAP w Krakowie. Słuchałem go z wielką uwagą. Tabisz – malarz, ocenił w znakomicie prostych i trafiających w sedno słowach twórczość Pluty, a właściwie fenomen tej twórczości.

2 3 4

5

35

Page 38: Wiadomości ASP 49

Łatwo bowiem mówić o syntezie, czym oczywiście cechują się projekty pokazane na wystawie. Tabisz mówił jeszcze inaczej: „Wydaje się, że te projekty są dziecinnie proste – ale nikt oprócz Pluty na to nie wpadł i nie zastosował w swoim projektowaniu”. Przeczytajcie w katalogu ten tekst: jest prosty i tra‑fia w sedno jak opisywane plakaty.

Co takiego jest w plakacie, że gromadzi tłumy na wernisażach, że na świecie mnożą się między‑narodowe pokazy tej dziedziny? Nie mam gotowej odpowiedzi na te pytania, ale wiem, że jako dzie‑dzina łącząca dwa światy: komunikacji wizualnej i sztuki, jest stale na wskroś współczesnym medium. Że publiczność znajduje w nim słowa i obrazy pobu‑dzające do myślenia, komentujące na swój sposób, to, do czego zostały powołane do życia. Uważam plakat za wielkie, twórcze wyzwanie. Nie jestem krytykiem. Nie piszę analiz, porównań. Na swojej małej działce, plakacie, wydaje mi się, że trochę się znam. Stale chcę marzyć, aby ten wielki potencjał prostoty, estetyki i piękna wrócił na ulicę. To tylko trochę starań, które gdzie indziej udało się prze‑prowadzić. Dzięki temu plakat artystyczny może błyszczeć.

Z Markiem P. zeszliśmy na dół wypić piwo, ale już po chwili byliśmy wciągnięci do wspólnego stołu. Władek wystawą 60 plakatów obchodził swoje 60. urodziny. Urocze przyjęcie w związkowej knaj‑pie, którą przecież pamiętamy z dawnych czasów.

Artyście i Projektantowi, Mistrzowi: Sto lat!

Tomasz Gryglewicz, Ukryte znaczenia, ze wstępu do katalogu wystawy Władysława Pluty, Galeria Pryzmat, 2009.

„Prawdziwą sztuką okazuje się prostota i powściągli‑wość. W budowaniu estetycznego przekazu pomaga stara maksyma funkcjonalistów, mówiąca, że mniej znaczy więcej. Tej zasadzie wierny jest od lat Włady‑sław Pluta, projektujący plakaty, grafikę książkową oraz rożne druki okazjonalne.Można powiedzieć, że forma i treść w plakatach Wła‑dysława Pluty stanowią integralną całość, pozba‑wioną elementu konfliktu czy konkurencji. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad wyjąt‑kową urodą tych prac, uzyskiwaną nie za pomocą efektow ornamentalnych, czy zdobniczych, lecz pro‑stymi, przez co mocnymi i sugestywnymi środkami wyrazu. Pluta potrafi wydobyć piękno czystej aż do bólu bieli tła, skontrastowanej z układem bloko‑wych, geometryzowanych, czarnych lub barwnych liter.

Każdy układ form jest głęboko przemyślany i zrównoważony. Pluta posiada wyjątkowe wyczu‑cie proporcji. Potrafi jednak zaskakiwać układami asymetrycznymi i pozornie niestabilnymi.

W jego pracach dominuje – jak wspomniano – liternictwo, które traktuje jak surowiec wizualny do budowania metafory plastycznej, potrafi on jed‑nak wprowadzić, językiem metafory plastycznej, ukryte znaczenia, które przekształcają suchy komu‑nikat w wypowiedź o charakterze poetyckim.”

76 8

Wiadomości asp /4936

Page 39: Wiadomości ASP 49

99

Page 40: Wiadomości ASP 49

MAciej BUSzeWicz

Plakat jest tworem dość dziwnym. Jest czymś, co łączy w sobie rzeczy sprzeczne, odległe, irytująco naiwne lub wręcz bezczelne i kłamliwe. Twórca plakatu komu‑nikuje się z odbiorcą (nie plakat przecież, lecz jego twórca) dosłownie w ciągu sekund. Mijany na ulicy czy widziany kątem oka z samochodu plakat działa wtedy jak eksplozja, czy szok elektryczny. Wywołuje natychmiastową rekcję, podobną do reakcji widowni w kinie czy teatrze, na to co się wydarza przed ich oczyma. Czasem zaś działa jak trucizna, powoli, jak tykający mechanizm bomby zegarowej. Sens i ukryte znaczenia ujawniają się z opóźnieniem. Myśli nas – odbiorców, krążą wokół, powoli, czasem przez długie dni i miesiące a intrygująca zagadka cały czas nie zostaje całkowicie odkryta. Często niejednoznaczny,

ironiczny, wystawiający na próbę inteligencję, refleks i poczucie humoru widza. Prowokujący, niepozwala‑jący obserwatorowi pozostać obojętnym. Jak to jest możliwe, że kawałek papieru pobrudzony farbą dru‑karską może na nas tak silnie i w tak zróżnicowany sposób oddziaływać? Co się zmieniło od czasów Toulo‑use‑Lautreca do dziś? Połączenie funkcji informacyj‑nej z dekoracyjną. Czy tylko? Pięknie narysowane panie z wdziękiem, radośnie i zmysłowo tańczą kan‑kana. Kiedy, gdzie i za ile dowiadujemy się, rozszyfro‑wując litery. Nie tylko, że mało czytelne, więc trzeba rozszyfrowywać. Trzeba znać język i trzeba umieć czytać. Dzisiejszy plakat, choć formalnie jest tą samą hybrydą, łączącą dwa przeciwstawne języki, język obrazu z zapisem języka słów w formie liter, mówiąc po prostu, jest innym medium. Każda kultura tworzy własne specyficzne sposoby kodowania różnorakich informacji. Dziś, gdy żyjemy w komputerach zrośnięci z ekranami kinowymi i telewizyjnymi, nasiąkamy chcąc nie chcąc niewiarygodną ilością informa‑cji podawanych często w bardzo brutalny sposób. Billboardy, reklama telewizyjna, kolorowa i codzienna prasa, rzeczy mówione wprost, głośno i z wielką ilo‑ścią powtórzeń, rzeczy przedstawiane mgliście, wraz z ogromną ilością domysłów i różnorodnych form plotek czy informacji wyssanych z palca, wszystko to zalega na dłużej lub krócej w naszych głowach. To materiały budowlane kultury, materiały budow‑lane ikonosfery. Równoprawni przyszli bohaterowie nowych opowieści wracający w tej samej postaci, ale w innej roli i innym często znaczeniu do masowej wyobraźni. Studenci przychodzą do pracowni pro‑jektowania plakatu profesora Piotra Kunce z całym tym śmietnikiem w środku. Teraz trzeba głowy i ręki

Wystawa Post No Bills: Contemporary Polish Posters

W y s T A w y

W Chicago, w Polish Muzeum of America, otwarta zostanie 16 kwietnia br. zbiorowa wystawa współ‑czesnych plakatów wykonanych przez studentów z krakowskiej i katowickiej AsP. Krakowską AsP reprezentują studenci z pracowni projektowania Pla‑katu kierowanej przez prof. Piotra Kunce. Wystawa organizowana jest w  ramach programu Chicago Artpolis; potrwa do 16 maja. Kuratorami są Piotr Kunce i Monika Nowak. Honorowy patronat spra‑wują Richard M. Daley, Mayor of Chicago i Zygmunt Matynia, Konsul Generalny Rzeczypospolitej Pol‑skiej w Chicago. Poniżej kilka słów o zjawisku, jakim jest plakat, autorstwa profesora Macieja Buszewicza z AsP w Warszawie, który prowadzi na tamtejszej Akademii pracownię projektowania książki.

Plakat i jego mistrz: Piotr Kunce

Ur. w 1952. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie; prowadzi Pracownię Projektowania Książki. Zajmuje się grafiką, tworzy plakaty oraz pro‑jekty książek.

Wiadomości asp /4938

Page 41: Wiadomości ASP 49

mistrza, aby nauczyć swoich wychowanków przetwa‑rzać te złogi w szlachetny, czysty, klarowny dźwięk i kolor. Oczywiście, zarówno czystość jak i klarow‑ność należy rozumieć jako wyznaczniki zmierzania do doskonałości, a nie wprost, dosłownie. Kryszta‑łowe brudy i atonalne dźwięki znajdują się w tym zbiorze. Profesor Kunce potrafi dokonać w ich gło‑wach cudu remanentu, uporządkowania, wydobycia z zakamarków rzeczy ważnych i potrzebnych, często z wyraźnym zabarwieniem humorystycznym, z pogra‑nicza absurdu, groteski, ponurego żartu, ale zawsze pogłębione refleksją na temat kondycji ludzkiej. Tro‑chę śmieszne, trochę straszne. Czas powiedzieć o tym, co chmurę myśli zamienia w materię zadrukowanego papieru. Warsztat i forma. Odwieczne pole ekspery‑mentu. Nieustanne zmaganie się z warsztatem. Kiedy

już wiadomo „co”, a cały czas szuka się odpowiedzi „jak?”. Poszukiwanie jest nieodmiennie związane ze zmaganiem się z formą. Ta zaś jedną nogą stoi w odległej starożytności a drugą w świecie współcze‑snej kultury masowej i popkultury. Oczywiście każdy artysta ma swoje ulubione środki, po które częściej sięga niż po inne. Istnieje cała wielka rekwizytornia ulubionych przedmiotów Piotra, które zamieszkują jego plakaty i które można również znaleźć w pla‑katach jego studentów. To  naturalne i  oczywiste, potwierdzające intymność i  prywatność relacji mistrz i uczeń. Mnogość źródeł i lapidarna forma. Tak najkrócej da się określić to wszystko, co powstaje w mistrzowskiej pracowni profesora Piotra Kunce przy Karmelickiej w Krakowie. Wysokie piętro. W każ‑dym słowa znaczeniu.

Często niejednoznaczny, ironiczny, wystawia‑jący na próbę inteli‑

gencję, refleks i poczu‑cie humoru widza.

Prowokujący, niepozwa‑lający obserwatorowi

pozostać obojętnym. Jak to jest możliwe, że kawa‑łek papieru pobrudzony

farbą drukarską może na nas tak silnie i w tak

zróżnicowany sposób oddziaływać?

Plakat do wystawy Post no billsPiotr Kunce

39

Page 42: Wiadomości ASP 49

W y s T A w y

EWA JAnUS

Retrospektywna wystawa prof.  Jerzego Nowakow‑skiego pt. Medaloteka w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku była ważnym wydarzeniem. Medalierstwo od  lat stanowi rdzeń twórczości Nowakowskiego, o czym świadczy kilkadziesiąt wystaw krajowych i międzynarodowych, w tym dziewięć wystaw indywi‑dualnych w Muzeum Sztuki Medalierskiej we Wrocła‑wiu i wielokrotny udział w fidem (Międzynarodowa Wystawa Sztuki Medalierskiej). Zarówno tytuł Meda‑loteka, jak i forma prezentacji symbolicznie wyrażały zamysł wystawy – rekonstrukcję czasu poprzez medal jako Znak Pamięci. Prezentowany zbiór dziesiątków medali stworzył bogatą wielowarstwową mapę, nada‑jąc aranżacji przestrzennej status autentycznego zapisu, śladu naturalnie gromadzonych w ciągu życia doświadczeń. Miniaturowe formy, z których większość mieści się w dłoni (niezależnie czy jest to plakieta, medal unikatowy czy menniczy), posiadają już dzi‑siaj charakter specyficznego dokumentu. Powstawały z potrzeby serca, ale również na zamówienie. Zawsze tak samo precyzyjne, warsztatowe i śmiałe w poszuki‑waniu nowych rozwiązań. Z perspektywy czasu lepiej dostrzegamy charakter tych dzieł, doceniamy wartość wynikającą z zakorzenienia świadomości kulturowej i przypisaną jej trwałą materialność. Reporterskie oko, wnikliwość i wrażliwość na sprawy społeczne pozwoliły Nowakowskiemu wyłowić i utrwalić wiele

interesujących zdarzeń i  zjawisk, które zostały wyrażone w języku formy medalierskiej, pozwala‑jącej mierzyć się z najbardziej trudnym zadaniem. Twórczość Nowakowskiego nacechowana rozpo‑znawalnym stylem stała się przykładem rozwijania i dojrzewania formy rzeźbiarskiej przez mnogość doświadczeń i pasję, które przyniosły mu świetną znajomość warsztatu i rzadką już dzisiaj umiejętność posługiwania się w reliefowej miniaturze lapidarnym i esencjonalnym językiem. Dzięki medalom Nowa‑kowskiego dostrzegamy jakby w innym świetle współ‑czesne miejsce tego gatunku. Uświadamiamy sobie wówczas, że w rozpędzonym świecie sztuka małego reliefu jest niezwykle cenna przez swoją formę: pojemną i złożoną, wymagającą u odbiorcy koncen‑tracji i namysłu, pozwalającą skonfrontować wła‑sną niecierpliwość oglądu z długotrwałym procesem powstawania, będącego intensywnym mierzeniem się formy i idei w ograniczonym polu doświadczalnym. W  bogatym zbiorze prezentowanym na  wystawie znalazły się zarówno medale dla Mennicy Państwo‑wej, jak i małe formy reliefowe dla wąskiego grona koneserów, medale‑nagrody, medale upamiętniające, medale okolicznościowe, dedykowane, ale są  też takie formy reliefowe, których swobodniejsza forma wynikała z osobistych refleksji. Część prac stanowiły reliefy‑asamblaże w większej skali z cyklu Eko System.

Znaki pamięci

→ Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku→ październik – listopad 2009 r.

Medale Jerzego Nowakowskiego

Dzięki medalom Nowakowskiego dostrze‑

gamy jakby w innym świetle współczesne

miejsce tego gatunku. Uświadamiamy sobie,

że w rozpędzonym świecie sztuka małego reliefu jest

niezwykle cenna przez swoją formę.

Ur. 1964 w Łapanowie. W latach 1986–1991 stu‑diowała na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Stefana Borzęckiego. Jako pedagog pracuje na macierzystej Uczelni od zakończenia studiów; obecnie prowadzi pracow‑nię rysunku oraz pracow‑nię rzeźby studiów licen‑cjackich na Wydziale Rzeźby. Sprawuje funkcję prodzie‑kana Wydziału Rzeźby.

Wiadomości asp /4940

Page 43: Wiadomości ASP 49

Wiele prac Nowakowskiego zostało nagrodzonych i wyróżnionych, z zakresu medalierstwa przypo‑mnijmy choćby prestiżowy Złoty Medal autorstwa Giacomo Manzu na Międzynarodowym Biennale Dantego w Rawennie w 1981 roku. Miniaturowe dzieła Nowakowskiego niezmiennie łączą tradycję z nowoczesną formą. Przemawiają żywym, ekspre‑syjnym językiem plastycznym, finezją i subtelno‑ścią w traktowaniu materii rzeźbiarskiej. Na drodze wytrwałych prób docierania do najbardziej odle‑głych granic Nowakowski otworzył dla nas świat w odwróconej perspektywie wymiaru. Ale jakaż w nim przestrzeń!

41

Page 44: Wiadomości ASP 49

Figura serpentinata

W y s T A w y

DorotA RUcKA‑MArmAj

Zaprezentowane na wystawie obrazy ukazują trzy spojrzenia na świat. Za punkt wyjścia swoich poszu‑kiwań twórczych artyści uznali przedstawienie czło‑wieka, a przede wszystkim egzystencję ludzką. Nie stronią od podejmowania tematów trudnych, doty‑kających prawie każdej płaszczyzny życia. Źródłem inspiracji jest dla nich literatura, malarstwo dawne i natura. Inspiracji dostarczają im zaobserwowane kadry obejrzanych filmów, zapamiętane cytaty z prze‑czytanych książek. Stosują odważne, rozbudowane kompozycje, kadry, zbliżenia. Posługują się wyrazistą formą i bogactwem zestawień kolorystycznych.

Malarstwo Grzegorza Bednarskiego to polemika ze sztuką dawną. W nowoczesnej formie udało się artyście zawrzeć tematy literackie, historie o charak‑terze świeckim i zabarwieniu religijnym, przefiltro‑wane przez pryzmat jego konstatacji i autorefleksji. Zachwyt nad malarstwem dawnym, a w szczególno‑ści barokowym, jak również fascynacja artystami działającymi na przestrzeni stuleci, uszlachetniły twórczość Grzegorza Bednarskiego. Dzięki takiemu percypowaniu zrodziła się sztuka wielowątkowa,

narracyjna, powstająca cyklami. Płótna pochodzą z cykli Personifikacje i Popielec, powstałych w ciągu ostatniej dekady.

Cykl malarski Zaświaty Rafała Pacześniaka obfi‑tuje w wielofiguralne kompozycje, w które wplecione zostały elementy wanitatywne w postaci czaszek ludz‑kich, zwierciadeł. W Zaświatach pojawia się rodzaj nierzeczywistej materii, irracjonalnego tła, które spra‑wia wrażenie pewnej iluzji. Dzięki takiemu potrak‑towaniu materii artyście udało się pokazać na dwu‑wymiarowej płaszczyźnie świat zawieszony w czasie. Cykl Pracownia posiada nieco inny klimat. Kompozy‑cje utrzymane są w charakterze studyjnym. Pojawiają się kadry, zbliżenia. W przeciwieństwie do Zaświatów, gdzie każda modelka zdaje się być pogrążoną we wła‑snym świecie, w Pracowni między portretowanymi postaciami dochodzi do wzajemnej korelacji, dialogu, co wyrażone zostało poprzez ruch i mimikę.

Malarstwo Grzegorza Wnęka zamyka się w cyklach, które można by nazwać cyklami otwartymi, do któ‑rych co  jakiś czas powraca. Jego proces twórczy stymuluje wszystko to, co go otacza i z czym styka się na co dzień. Nie waha się wplatać w przedsta‑wiane zdarzenia wątków autobiograficznych. Artysta posiłkuje się wykonywaną przez siebie fotografią. Wyróżnikiem malarstwa Wnęka jest narracja, pro‑wadzona na zasadzie fabularyzowanego reportażu, którego głównymi bohaterami są realistyczne figury. Kompozycje Grzegorza Wnęka, poprzez wprowadze‑nie wyimaginowanych sytuacji, osadzonych w nie‑malże surrealistycznych scenografiach, odciążone są od tymczasowości. Ekspozycji towarzyszą płótna z cykli tematycznych: Syn, Sekwencja, Dziwne wnętrza, Wątek figur w pejzażu, Modelka.

Pierwsze skojarzenia, jakie przywodzi na  myśl pojęcie figura serpentinata, łączą się bezpośred‑nio ze sztuką dawną, tkwiącą swymi korzeniami w antyku. Ten sposób ukazywania figury ludzkiej podejmowali artyści późnego gotyku, a pełnią blasku rozkwitł on w dziełach mistrzów baroku.

→ bwA w Rzeszowie, luty – marzec 2010

od prawej: Grzegorz Bednarski, Rafał Pacześniak, Grzegorz Wnęk

Wiadomości asp /4942

Page 45: Wiadomości ASP 49

Grzegorz Bednarski Męczeństwo św. Pawła albo męczeństwo nieza‑winione, olej na płót‑nie, 200 × 200 cm z cyklu Personifikacje, 2003/2009

Rafał Pacześniak Połowy, 70 × 80 cm, akryl na płycie, 2009

Grzegorz Wnęk Pokój z mapami, olej na płótnie, 180 × 135 cm, 2009

43

Page 46: Wiadomości ASP 49

BożenA KoStUch

Marita Benke‑Gajda i  ceramika zdają się tworzyć idealną jedność. Artystka pracuje codziennie, bierze udział w plenerach i wystawach, organizuje warsztaty dla młodzieży, prowadzi zajęcia w Pracowni Rzeźby w Ceramice na krakowskiej ASP. Tym bardziej zdu‑miewa fakt, że  ceramika pojawiła się w  jej życiu właściwie przypadkiem. To  mąż artystki, Roman, zainteresował się tą dziedziną, zainstalował pierw‑szy piec i dopiero po pewnym czasie, gdy stwierdził, że nie jest to zajęcie dla niego, żona postanowiła zrobić coś z pozostawionymi urządzeniami. Wzięła wówczas udział w swym pierwszym ceramicznym plenerze, którego efektem była – jak mówi – „miłość od pierwszego dotyku”. Miłość, która trwa nieprze‑rwanie od 30 lat.

Marita Benke‑Gajda urodziła się 14 stycznia 1950 roku w  Inczewie koło Sieradza. Studiowała na  Wydziale Architektury Wnętrz w  krakowskiej ASP, w 1973 obroniła dyplom u prof. Leszka Wajdy. Po ukończeniu studiów pracowała jako projektant wnętrz. W 1980 roku wyjechała na pierwszy plener ceramiczny i od tej pory uprawia ceramikę. W latach 1982–2000 związana ze spółdzielnią „Kafel”, w któ‑rej pełniła nadzór artystyczny, projektowała kafle oraz naczynia użytkowe i dekoracyjne, produkowane w krótkich seriach. Brała też udział przy rekonstruk‑cji dawnych pieców (m.in. dwa piece dla Zamku Królewskiego w Warszawie) i płytek ceramicznych (dekoracyjne okładziny loggii willi Decjusza). O swo‑ich doświadczeniach mówi: „sama ‹‹wydrapywałam›› ścieżki ceramicznej wiedzy, uczyłam się w fabrykach,

laboratoriach, instytutach”. Miała możliwość pracy w różnych materiałach ceramicznych, od gliny sza‑motowej poczynając, na porcelanie kończąc. Kompo‑nowała szkliwa, stosowała rozmaite techniki deko‑racyjne i  różne sposoby wypału. Tworzyła rzeźby i figurki, obrazy i witraże ceramiczne, projektowała formy użytkowe i dekoracyjne przeznaczone do seryj‑nej produkcji. W rezultacie sama stała się mistrzem i autorytetem dla swych uczniów i studentów. Już w pierwszych latach działalności artystycznej poja‑wiły się w twórczości Marity Benke‑Gajdy tematy, które towarzyszą jej do dziś. Dominują wśród nich kobieta i natura. Artystka chętnie łączy swe prace w cykle, które następnie rozwija, opracowuje w różny sposób, tak jeśli chodzi o formę, jak i barwę, które niekiedy na  pewien czas porzuca, by  następnie do niektórych z nich powrócić i próbować przedstawić je na nowo. Niektóre z cykli wzajemnie się przeni‑kają, dając początek nowym tematom. Sztuka Marity Benke‑Gajdy jest bardzo osobista, często przesycona symboliką. Taki też jest ostatni cykl jej autorstwa, wykonany specjalnie z okazji obecnego jubileuszu. Każdego ranka, przez miesiąc, artystka brała do ręki bryłkę gliny i zgniatała ją w dłoni. Gest towarzyszący każdemu ceramikowi, będący zrazem gestem Stwórcy, stał się porannym rytuałem. Powstawał w ten spo‑sób odcisk fragmentu dłoni, raz wyraźniejszy, kiedy indziej ledwie zarysowany, odbijający emocje towa‑rzyszące rozpoczynającemu się dniowi. Ze wzrusze‑niem patrzymy na  ślady palców, fragmenty linii papilarnych pozostawione na naczyniach toczonych na kole przez dawnych garncarzy. Ślad dłoni na glinie to niezwykle indywidualna, niepowtarzalna wypo‑wiedź, to podpis człowieka pozostawiony w materiale,

Obrazyceramiczne

W y s T A w y

Ur. 1966 w Krakowie. Historyk sztuki, muzeal‑nik, kustosz w Muzeum Narodowym w Krakowie. Autorka książek i arty‑kułów na temat cera‑miki. Interesuje się przede wszystkim polską ceramiką XiX–XX w., także ceramiką architektoniczną.

Wiadomości asp /4944

Page 47: Wiadomości ASP 49

w którym przyszło mu pracować lub tworzyć. Warto na koniec jeszcze raz zacytować Krystynę Baniow‑ską‑Stąsiek, która tak opisała postawę twórczą Marity Benke‑Gajdy: „Poszukując ciągle nowych tematów, nie zapomina o tym, że po to żyjemy, aby nasze ślady pozostawione na ziemi przynosiły radość drugiemu człowiekowi”. „Ślady”, które pozostawia po sobie Marita Benke‑Gajda z pewnością do takich należą.

Wystawa Marity Benke‑Gajdy Ceramiczne obrazy:→ Muzeum Północno‑Mazowieckie w Łomży, grudzień 2009→ Cafe Młynek w Krakowie, styczeń 2010 → Galeria „Na Piętrze” SCKiPGZ w Zabierzowie, luty 2010 → Galeria „Pałac Vauxhall” CKiS w Krzeszowicach, marzec 2010 → Muzeum Regionalne „Dom Grecki” w Myślenicach, maj 2010→ „Dom Hauptmanów” w Szklarskiej Porębie, lipiec 2010→ Muzeum Ceramiki w Bolesławcu, sierpień 2010 → Galeria w Hotelu „Barlinek” w Barlinku, wrzesień 2010→ Galeria „Krypta u Pijarów” w Krakowie, listopad 2010

MARITA BeNKe‑GAjdA

Ur. 1950 w Inczewie. W latach 1968–1973 stu‑diowała na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom w pracowni prof. Leszka Wajdy). Od 2003 roku wykładowca na Wydziale Rzeźby krakowskiej AsP. Centralnym obsza‑rem aktywności arty‑stycznej jest mała forma ceramiczna.

Page 48: Wiadomości ASP 49

StAniSłAW TABiSz

Sztuka jest zajęciem „długodystansowym”. Pamię‑tam powiedzenie Józefa Pankiewicza, często cyto‑wane studentom przez wybitnego malarza krakow‑skiego Zbysława M. Maciejewskiego: „Jeżeli ktoś nie ma 50 lat na naukę malarstwa, niech się za to nie bierze”. Może jest w tym trochę przesady, ale zapewne sentencja ta, przywoływana w dobrej wierze, poka‑zuje specyfikę klarowania się formy w dziele sztuki w symbiozie z jednoczesnym konstytuowaniem się osobowości. Twórczość danego artysty może rozwijać się bardzo długo i osiągać krystalizację oraz szczyty w późniejszej fazie życia, nie od razu na etapie stu‑diów akademickich, bądź (jak to dzisiaj często bywa) w momencie wspomaganego sztucznie, medialnie i  rynkowo spektakularnego debiutu. Pogłębiona forma, wyraz i ekspresja oraz przekazywane treści

– to również głębia czasu, doświadczenia i droga dłu‑gich przemyśleń. Tak właśnie odbieram twórczość malarską i  rzeźbiarską Andrzeja Niedoby, który ukończył malarstwo na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Andrzej Niedoba rozpoczął studia malarskie w 1984 roku, w końcowej fazie zdobywania wiedzy związanej z naukami ścisłymi. Zastanawiające jest to, skąd wzięła się u niego ta diametralna zmiana zainteresowań oraz poważny zwrot od ściśle racjonal‑nego poznawania praw i mechanizmów rządzących światem w stronę o wiele bardziej nieprzewidywalnej oraz intuicyjnej ekspresji artystycznej. Kreowanie z gruntu plastycznej wizji oglądu tego, co otacza człowieka, ambicje wyrażania własnej osobowości

i podmiotowej siły wyrazu stały się nagle ważniejsze od wiedzy i logicznie wymiernych dociekań. Studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zaważyły na późniejszym losie Andrzeja Niedoby, a niezwykle autentyczna pasja do malarstwa i sztuki objawiała się w coraz to nowych poszukiwaniach i upodobaniach, również w potrzebie kolekcjonowania obiektów sztuki ludowej, prymitywnej, naiwnej, nazywanej często przez znawców art brut. Dotyczy to również sztuki sakralnej, której wyraz bywa porażający, pomimo założonej z góry anonimowości twórcy i cechowego kanonu świadczącego o mistycznym drążeniu i trwa‑niu w pewnym typie przedstawienia. Ta sztuka ludzi prostych, nadwrażliwych, wypływająca bezpośred‑nio z czystości serca, z niczym nieuzasadnionego instynktu tworzenia stała się dla Niedoby źródłem inspiracji, a  przede wszystkim rodzajem powsze‑dniego ocalania utraconego Raju i kultu dla prawdy, tajemnicy, szczerej pasji oraz poświęcenia, bez któ‑rych nie ujawni się duch uniwersalnych wartości i wyszukanej, unikatowej formy. Już w połowie XX wieku poeta Thomas S. Eliot zauważył, że „wszystkie kultury rodziły się i rozwijały w związku z religią”.

Malarstwo było i jest dla Andrzeja Niedoby dys‑cypliną wiodącą, chociaż w ostatnich latach zajmuje się z równym zaangażowaniem rzeźbą w drewnie, zadziwiając tym i wprawiając w zdumienie przyja‑ciół artystów, którzy nie mogą pojąć, dlaczego ktoś szczycący się profesjonalnym dyplomem Akademii stara się być na tyle szczery i bezpośredni, że jego polichromowane figurki Chrystusów Frasobliwych oraz innych postaci świętych czy bohaterów literac‑kich (np. Don Kichota) osadzają się w estetyce jakby nazbyt surowej, prymitywnej czy wręcz naiwnej.

Frasobliwy Andrzej Niedoba

W y s T A w y

Artysta malarz, krytyk sztuki. Ur. w 1956 r. Prowadzi pracownię malar‑stwa ii w Katedrze Rysunku i Malarstwa na Wydziale Grafiki. Od 2002 roku jest prezesem Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Krakowskiego. W 2005 roku uzyskał tytuł profesora sztuk plastycznych. W latach 2002–2008 spra‑wował urząd dziekana Wydziału Grafiki ASP w Krakowie.

Wiadomości asp /4946

Page 49: Wiadomości ASP 49

To bardzo ciekawy, kolejny zwrot w życiorysie artysty, którego mroczne i metafizyczne pierwiastki ekspresji plastycznej obecne były już we wczesnych, realistycz‑nych i abstrakcyjnych obrazach olejnych. Potwierdza to niezwykle ważny moment w twórczości każdego twórcy, kiedy przez formę, za sprawą tajemniczych i nieokreślonych właściwości, przebija się wnętrze jego osoby, niepokój egzystencjalny, dramatyzm doznania. Światowej sławy polski rzeźbiarz Igor Mitoraj zwrócił uwagę na ten aspekt potencjalności tworzenia, mówiąc: „To najważniejsze trzeba wydo‑być z siebie. Najważniejszy jest świat w środku. Jak nie ma się świata w sobie, to świat do niczego nie służy.” W innej swojej wypowiedzi Igor Mitoraj rów‑nież koresponduje z tym, co swoją orientacją i zdecy‑dowaną postawą twórczą przejawia Andrzej Niedoba, ponawiając przez długie lata pewne wątki, motywy, problemy w swoich obrazach i rzeźbach. „Niektóre tematy trwają bardzo długo w środku. Można miesią‑cami, latami pracować nad nimi.” Jak widać, powta‑rzają się zatem pewne mechanizmy i zasady procesu twórczego u bardzo różnych, często nieporównywal‑nych artystów.

W nasyconej niezwykle gęstym nastrojem pra‑cowni Andrzeja Niedoby w  pierwszej kolejności rzucają się w oczy zbiory figurek, rzeźb, malowideł, rysunków i grafik, które artysta, wspólnie z zaprzy‑jaźnionym znawcą i kolekcjonerem Leszkiem Maca‑kiem, hołubi i gloryfikuje z miłością oraz tkliwością bezwzględną i bezgraniczną. To eksponaty często najwybitniejszych klasyków sztuki prymitywnej czy naiwnej, wywołujące zachwyt i poczucie szczęścia, obojętnie czy przedstawiają cierpienie, przerażenie czy radość (nawet te ewidentnie koślawe i śmieszne).

W otoczeniu tak cudownie wizjonerskiej scenografii, pod sufitem pomalowanym na błękit nieba, Andrzej Niedoba maluje zadziorne, chropawe obrazy z moty‑wami architektury Krakowa, z fragmentami peryferii podkrakowskich okolic kopca Kościuszki i lasku Wol‑skiego, Tyńca, Bronowic i Mydlnik, z migawkowymi ujęciami ze swoich częstych podróży do rodzinnego Ustronia. Polski Don Kichot podróżuje w  starym wagonie w kierunku Bielska‑Białej, patrząc na prze‑suwające się pola przez otwarte w czasie jazdy drzwi pociągu. Jest taki sam jak zardzewiała i zmasakro‑wana przez czas blacha starego wagonu. Tak nisz‑czeje i  rozkłada się prowincjonalny, zaniedbany świat, ale w kilku obrazach z wagonami kolejowymi Niedoby jest zalążek o wiele większej, uniwersalnej metafory odnoszącej się do surowej egzystencji czło‑wieka na śmietniku, tak jak w dramatach Samuela Becketta. Być może motywy te odnoszą się do jeszcze szerszej perspektywy. Tomasz Mann w Doktorze Fau‑stusie wypowiada taką diagnozę: „Z chwilą gdy kul‑tura odpadła od kultu, sama siebie czyniąc kultem, jest już tylko odpadkiem”. W tej samej tonacji ugro‑wo‑brązowo‑brunatnej rozgrywane są, ale znacznie subtelniejsze i bardziej liryczne, pejzaże podkrakow‑skie. W nich jest coś z ducha Wyspiańskiego, który również na tych samych obrzeżach miasta wnikliwie studiował misterne źdźbła, łodygi, liście i kwiaty i w ten sposób przenosił do swoich zielników…

Chodzimy zatem również po  takich drogach i ścieżkach, gdzie już ktoś był, ale na nowo ożywiamy owe miejsca świeżym spojrzeniem, wewnętrznym przeżyciem po to, aby mogły zaistnieć w tych samych skupiskach ludzkich i okolicach jeszcze inne obrazy naszego przemijającego świata…

ANdRzej NIedObA

Ur. w 1960 roku. Studiował na Wydziale Fizyki Uj (1979 – 1984) oraz na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom w pra‑cowni prof. Juliusza Joniaka w 1989 roku. Zorganizował 7 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą, brał udział w około 50 wysta‑wach zbiorowych.

47

Page 50: Wiadomości ASP 49

StAniSłAW TABiSz

Twórczość Henryka Ożoga realizuje się najpełniej w grafice warsztatowej (techniki wkłęsłodrukowe) a znakomity grafik, jak to bywało w dawnych czasach, jest również bardzo dobrym malarzem. Dlatego nie należy się dziwić, że artysta tak pisze o początkach swojej drogi twórczej: „pragnienie i pokusa uzyskania środkami graficznymi podobnych jak w malarstwie rozwiązań i odbioru to było wyzwanie, które zaczęło mi natrętnie towarzyszyć w pracy”. To, co cechuje od wielu lat grafiki Henryka Ożoga, to  ich rysun‑kowa i  kolorystyczna ekspresja oraz specyficzna wykwintność. Niekłamany podziw wzbudza przy tym biegłość warsztatowa artysty, a dzięki temu superfa‑chowemu wtajemniczeniu klarowne efekty formalne służą pożądanemu wyrazowi i zawiązanym intrygom estetycznym. Trzeba podkreślić, że swoje w przewa‑dze figuralne kompozycje graficzne Henryk Ożóg opiera na fundamentalnie traktowanym rysunku, który stopniowo nasycany jest kolorem i uzupełniany płaszczyznami barw.

Umiłowanie do rysunkowej ekspresji i czystych zestawień koloru oraz budowania z nich akcentów oraz barwnych klimatów ciągnie się w twórczości Henryka Ożoga przez kolejne dziesięciolecia, aż do 2001 roku, kiedy to powstały czarno‑białe Wyścigi psów, w 2004 roku grafika pt. Duet, a w 2005, 2006 i 2008 roku gigantyczne samoloty pasażerskie i eks‑kluzywna limuzyna. W 2009 roku artysta zrealizował trzy czarno‑białe, dwumetrowe grafiki (z akcentami

Grafiki i obrazy Henryka Ożoga

czerwono‑białych ramp drogowych) zat. Bariera. Wszystkie te zmiany i poszukiwania świadczą o dużej inwencji i ofensywnym nastawieniu artysty ciągle prowokującym do nowych rozwiązań, przy wiernym zachowaniu stylistycznej jednorodności. Wysmako‑wane, ale i często emanujące ostro zestawionymi szarpnięciami koloru grafiki Henryka Ożoga działają na odbiorcę pobudzająco i ożywczo. Urzekają radością barw i werwą drapieżnej linii. Są afirmacją witalno‑ści i atrakcyjności graficznego języka sztuki. Dlatego nie może dziwić fakt uzyskania przez Ożoga wielu nagród, będących wynikiem uczestnictwa w życiu artystycznym w krakowskich, polskich, europejskich i światowych galeriach.

Obok znakomitych predyspozycji artystycznych Henryk Ożóg został również obdarzony dużym talen‑tem pedagogicznym. Jego podejście organizacyjne do zajęć ze studentami na Akademii oraz program i metody dydaktyczne w ogromnym stopniu sprzy‑jają rozwojowi młodych adeptów sztuki graficznej. Do jego specjalistycznej pracowni zapisuje się wielu studentów, kończąc w większości edukację dyplomem w pracowni wklęsłodruku. Ożóg jest dobrym psycho‑logiem i metodykiem, konsekwentnie wymagającym zaangażowania i pracy uruchamiającej świadome procesy analityczne, koncepcyjne i kreacyjne. Sam wyznaje zasadę, że trzeba „osiągnąć taką sprawność warsztatową w  graficznej dyscyplinie, która nie będzie powodem ograniczeń w osiąganiu własnych

Artysta malarz, krytyk sztuki. Ur. w 1956 r. Prowadzi pracownię malar‑stwa ii w Katedrze Rysunku i Malarstwa na Wydziale Grafiki. Od 2002 roku jest prezesem Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Krakowskiego. W 2005 roku uzyskał tytuł profesora sztuk plastycznych. W latach 2002–2008 spra‑wował urząd dziekana Wydziału Grafiki ASP w Krakowie.

Wysmakowane, ale i czę‑sto emanujące ostro zestawionymi szarp‑

nięciami koloru grafiki Henryka Ożoga działają

na odbiorcę pobudzająco i ożywczo. Są afirmacją

witalności i atrakcyjności graficznego języka sztuki.

→ Galeria 4 ściany, WKiRDS, kwiecień 2010

W y s T A w y

Wiadomości asp /4948

Page 51: Wiadomości ASP 49

celów artystycznych”. Przechodząc wszystkie szczeble kariery akademickiej, nauczył się wiele od wybitnych profesorów krakowskiej ASP, a także wybrał drogę rzetelnego zgłębiania tajników warsztatu i rozwija‑nia własnej osobowości twórczej poprzez ustawiczny wysiłek i wymagający kwalitet wysokiego poziomu artystycznego. Teraz przekazuje to innym, stając się autorytetem i artystą podziwianym, a zarazem skrom‑nym i uczciwym człowiekiem czynu.

Z cyklu: Bariery

3 × (70 × 200 cm), wklęsło‑druk barwny, 2009

49

Page 52: Wiadomości ASP 49

→ Zbigniew Sprycha Oddech czyli kaprysy→ Galeria Cztery Ściany, WKiRDS

Prawo rzeczowości Poetyckie malarstwo Zbigniewa Sprychy

Grzegorz BednArSKi

Zbigniew Sprycha chyba nie pogniewałby się, gdyby zaliczyć go do falangi malarzy, dla których materia malarska stała się swoistym opus magnum, dzięki której jest tak rozpoznawalnym artystą od prawie 30 lat. Jednak takie stwierdzenie jest niewystarczające. Zbigniew Sprycha bardzo wcześnie wypracował swoje własne pismo, tak różne od tego, do którego byli‑śmy przyzwyczajeni, i tak odmienne od tego, które oglądaliśmy na wystawach. Od samego początku pragnął wypracować własny język malarski inte‑gralnie związany raczej ze  strukturą barwną niż z formą. Baśniowy świat, zagmatwana przestrzeń i kształty różnych szkarad, postaci i figur, ukazane za pomocą wyszukanej gamy barwnej podbitej grubą materią o uporządkowanej i  inkrustowanej struk‑turze – to cechy wczesnych prac malarza, którego styl kształtował się na przestrzeni czasu, podlegając różnym wyborom i redukcjom.

Trudno prześledzić i ocenić wszystkie najważniej‑sze etapy twórczości malarskiej Zbigniewa Sprychy, a było ich przynajmniej kilka. W tej malarskiej opo‑wieści przekaz semantyczny nigdy nie był wyłączony, choć jednoznacznie nie dawał się wyodrębnić i ocenić. Można było odnaleźć asocjacje literackie i, pomijając baśniowe klimaty, nasunęło mi się skojarzenie z prozą Schulza. Wszystkie stwory, smoki, konie, sarkofagi, urny, kamienie, talerze oraz inne przedmioty i figury snuły zawsze jakąś własną tajemniczą opowieść,

dziejącą się jakby na antypodach naszej galaktyki lub gdzieś poza jej granicami. Często miałem wraże‑nie, że to nie jest świat realny, a jedynie przybliżony i to raczej jakąś rozpoznawalną barwą niż kształtem. Prawdopodobnie z tego wynikało zamiłowanie Spry‑chy do nadawania obrazom poetyckich tytułów. Orygi‑nalne i zagadkowe tytuły były przedłużeniem istnienia obrazów w czasie – one wtajemniczały widza w dziwne, rozedrgane wewnętrznym światłem opowieści.

Obecna wystawa w Galerii 4 Ściany Wydziału Kon‑serwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie zatytułowana Oddech czyli kaprysy przedstawia pięć dużych obrazów z ostatniego okresu. Taki tytuł okre‑śla stan świadomości i emocji związanych z powsta‑niem nowych, jakże innych obrazów; szczególnie tych, które dotyczą figury drewnianego, polichromowanego anioła i sposobu jego namalowania. Jak napisałem, malarski język Sprychy jest znany i rozpoznawalny, ale nowe obrazy po raz kolejny naruszają strukturę, wprowadzając nowe elementy w obraz. Te obrazy

W y s T A w y

Ur. 1954 w Bydgoszczy. W latach 1975–1980 studio‑wał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom w pracowni prof. Jana Szancenbacha). Od zakoń‑czenia studiów związany pracą peda‑gogiczną z krakowską ASP, prowadzi Pracownię Malarstwa na Wydziale Malarstwa.

Wszystko razem splata się w magiczny świat

postaci i przedmiotów, gdzie przedmiot uosa‑bia człowieka, postać,

figurę, i w nim utwier‑dza swoje istnienie.

Anioły w stodoleolej na płótnie150 × 170 cm, 2010

Wiadomości asp /4950

Page 53: Wiadomości ASP 49

wydają się być spokojniejsze i wyczyszczone, ale nie z detalu, lecz z nadmiernej fakturalności. Dominuje w nich forma przedstawiająca, realistyczna, okre‑ślona wyraźnie poprzez kształt i rysunek o silnym modelunku światłocieniowym.

W tych obrazach rządzi bezwzględnie prawo rze‑czowości, legitymujące przedmioty i figury (anioły, talerze, garnki, kamienie itp.) z ich określonych wła‑sności: pierwotnej formy, zawartości materiałowej i siły ciążenia. Nowe płótna utrzymane są w ciemnej tonacji walorowej, z których wyłaniają się materialne konkrety, jak ściana czy deski, a figury i przedmioty są  ich dominantą, kontrastem barwnym jaskra‑wych kolorów. Te obrazy budowane są realistycznie i walor odgrywa w nich dużą rolę, konstruując trój‑wymiarową przestrzeń. Kompozycja obrazu poddana jest ścisłym regułom porządkowania form: dużych małym, płaskich przestrzennym. Wszystko to jest rozpięte na konstrukcyjnym rusztowaniu złożonym z kilku pionów i poziomów, można zauważyć, że taka zasada zwiększa ekspresję wyrazu. Światło w nowych obrazach wynika z walorowego modelunku, biegnie z  lewej strony obrazu, a  kolor komponuje ruch w obrazie, decydując o kontrapunktach i akcentach, tak w stosunku do przestrzeni jak i struktury, która

stała się delikatniejsza, subtelniej operując fakturą. Jeszcze jedna wyrazista cecha nowych obrazów – pew‑nego rodzaju graficzność formy. Przedmioty i figury rysowane są bardzo czytelnie, nie tyle poprzez line‑aryzm, ile poprzez graficzność inkrustowanej kreski i plamy barwnej na podobieństwo średniowiecznych manuskryptów.

Takie właśnie cechy jak przedmiotowość czy rze‑czowość figury i przedmiotu budowanego na zasadach walorowych, wprowadzenie koloru lokalnego wystę‑pującego jako dominanta i wreszcie wspomniana gra‑ficzność, są nowe i charakterystyczne w obrazach zaprezentowanych w Galerii 4 Ściany.

Wszystko razem splata się w  magiczny świat postaci i przedmiotów, gdzie przedmiot od dziecka uosabia człowieka, postać, figurę, i w nim utwierdza swoje istnienie (jakie to schulzowskie!). Czy taka refleksja wynurza się z atmosfery tego malarstwa? Czy nowe obrazy, choć operują swoistym realizmem, ją potwierdzają? Jedno jest pewne, że w zaprezento‑wanych obrazach Zbigniewa Sprychy oko chłonie przedmiot z jego strukturą i niejako substancją malar‑ską naraz. W tym malarstwie nie ma miejsca na samo‑istną i nonszalancką pikturalność, która, choć potrafi uwieść, nie zatrzyma myśli.

Onaolej na płótnie, 200 × 300 cm, 2009

51

Page 54: Wiadomości ASP 49

W y s T A w y

Witold StelmAchnieWicz

Na  pokaz filmowego dorobku Julii Zborowskiej składają się trzy projekcje. Dwa wcześniejsze filmy powstały jeszcze w czasie studiów w krakowskiej Akademii: Jak wygląda wieś (2007), 11 min. i Polo‑wanie‑Pozowanie (2008), 15 min. Obydwa obrazy, zre‑alizowane surowo i za minimalne środki finansowe zaskakują bogactwem inwencji w sposobie kształto‑wania poszczególnych sekwencji jak i narracji całości. Po raz pierwszy widziałem je podczas obrony pracy dyplomowej Zborowskiej, której były częścią. Jako recenzent owej pracy napisałem na zakończenie swo‑jej, utrzymanej w nieco ironicznym tonie, wypowie‑dzi jedną prawdziwie szczerą intuicję. Dotyczyła ona okoliczności powstania kolejnych projektów autorki. Byłem bowiem przekonany, że udostępnienie jej ade‑kwatnych środków, profesjonalnej ekipy itp. sproku‑ruje powstanie filmów o dużo wyższym standardzie realizacyjnym i generalnie artystycznym. I tak też się stało. Trzeci z prezentowanych na wystawie filmów

– Trwała parowa (2009), 27 min. jest tego dobitnym potwierdzeniem. Impulsem do napisania scenariu‑sza była zobaczona w internecie fotografia autorstwa Renaty Dąbrowskiej, wyróżniona na Bz WBK Press Foto 2009. Przedstawiała ujęte obiektywem szero‑kokątnym wnętrze małego zakładu fryzjerskiego z umiejscowioną centralnie postacią kobiety z głową schowaną pod ogromną suszarką. Ten obraz stał się swoistym katalizatorem. Jak wiem bezpośrednio

od autorki, zanim dookreśli wizję filmu w scenariu‑szu, widzi go oczyma wyobraźni pod postacią obra‑zów. Pojawiają się motywy, zdarzenia, wokół których budowana jest sieć powiązań i ewentualnych znaczeń. Ale to te pierwotne wizje są czynnikiem sprawczym dla reszty działań, których konsekwencją jest zmon‑towany film. Zborowska nie dąży do uwypuklenia praw dyskursywnych (semantycznych) w swojej nar‑racji filmowej, bardziej zajmuje ją „komponowanie” poszczególnych sekwencji. Konstrukcja jest zatem otwarta, co bynajmniej nie znaczy dowolna.

Zakład fryzjerski uwieczniony na zdjęciu fotore‑porterki „Gazety Wyborczej” okazał się być własnością 91‑letniego Adolfa Skokowskiego z Gdańska. Po wielu perypetiach logistycznych przez 3 dni sędziwy fryzjer i jego dwie pracownice gościli w swoim małym zakła‑dzie młodą reżyserkę i jej ekipę. W gotowym filmie nie odczuwa się dojmująco ciasnoty pomieszczeń, bowiem filmowane były one obiektywem szerokokątnym, tak jak uczyniła to Dąbrowska w swojej fotografii z tego miejsca. Zborowską urzekło to miejsce swoją natu‑ralną atmosferą, która wedle relacji mieszkańców Gdańska jest niemal niezmienna od dziesiątków lat.

A zakład istnieje od 1945 roku i w chwili obec‑nej jest jednym z niewielu w Polsce, gdzie wykonuje się fryzurę tzw. trwałą parową. Z kolei film, który tu powstał, nie jest wcale jednorodny stylistycznie. Nie jest, bo też i taki być nie musiał. Pierwsze sceny sugerują konwencję dokumentalną, jednak bardzo szybko ją przekraczają. Pan Skokowski, który przed rozpoczęciem zdjęć był przekonany, że kamery zostały

(Nie)trwała metamorfoza Nowy film Julii Zborowskiej

Zachęcam do otwarcia się na intuicyjny prze‑

kaz filmu, który nie wymagając dodatkowego

werbalnego uzasadnie‑nia, odwołuje się do naj‑

głębszego poziomu percepcji.

Ur. 1970 w Jarosławiu. W latach 1991–1996 stu‑diował na Wydziale Malarstwa ASP w pra‑cowni doc. Zbigniewa Grzybowskiego. Pracuje na Wydziale Malarstwa kra‑kowskiej ASP od 1996 roku; od 2005 roku na stanowi‑sku adiunkta. Centralnym obszarem jego aktywności artystycznej jest malarstwo.

→ Julia Zborowska Pollywood→ Galeria Delikatesy, 05.02 – 13.03 2010

Wiadomości asp /4952

Page 55: Wiadomości ASP 49

rozlokowane w zakładzie z  jego powodu, przestał być „głównym bohaterem”. Zborowska skoncen‑trowała się na kobietach – klientkach. Mieszkanka Gdańska, na co dzień pomocnica Skokowskich oraz dwie pozostałe z Austrii i Londynu, które przybyły tu specjalnie na trwałą parową. Ich pojawienie się w filmie całkowicie zmienia jego charakter. Podobnie jak po ufryzowaniu zmienia się nastrój bohaterek. Kiedy usypiają z głowami w ogromnych suszarkach, śnią. Film przechodzi znowuż do innej konwencji surrealnej. W sekwencji na plaży Zborowska poka‑zuje jedną ze scen, o której od początku wiedziała, że zrealizuje w kontekście tego projektu: dziewczynka ciągnie wózek ze „śpiewakiem‑syreną”.

To, co stanowi o istocie tego udanego przedsię‑wzięcia to fakt, iż pomimo różnorodności zastosowa‑nych poetyk narracyjnych film zachowuje przekony‑wującą spójność. Paradokument nie stoi w opozycji do surrealnej wizji, raczej dowodzi istnienia, czy wręcz możliwości symbiozy światów równoległych czy też przestrzeni w innej przestrzeni. Wiem bezpo‑średnio od autorki, że taka konkluzja bliska jest jej pierwotnej intencji, stąd też zachęcam potencjalnych widzów do otwarcia się na intuicyjny przekaz filmu, który, nie wymagając dodatkowego werbalnego uza‑sadnienia, a wręcz uniemożliwiając go – odwołuje się do najgłębszego poziomu percepcji.

Julia Zborowska Trwała parowa

kadry z filmu, 2009dzięki uprzejmości

Galerii Delikatesy

53

Page 56: Wiadomości ASP 49

KUBA WoynAroWSKi

Pomimo rosnącej liczby organizowanych cyklicznie krajowych imprez popularyzujących sztukę komiksu, dotychczas w festiwalowym kalendarzu wyraźnie brakowało wydarzenia o szerszej, ponadśrodowisko‑wej i interdyscyplinarnej formule. Nieoczekiwanie na początku roku 2010 na komiksowej mapie Polski pojawiło się przedsięwzięcie nie tylko realizujące wyżej wyrażone postulaty, ale również – ze względu na swą dynamikę – dobrze rokujące na przyszłość. Sama nazwa poznańskiego Festiwalu „Ligatura” – bo o nim mowa – może funkcjonować jako nośna metafora. W języku łacińskim „ligo” znaczy „wiążę”

– w nawiązaniu do tej idei hasłem przewodnim festi‑walu stała się „otwartość”, rozumiana jako zdolność do porozumienia ponad podziałami – zarówno w sen‑sie geograficznym, jak i artystycznym.

Choć terminarz trwającej zaledwie cztery dni imprezy (od 4 do 7 lutego) obfitował w atrakcje (m.in. międzynarodowa konferencja naukowa, warsztaty, projekcje filmowe, targi wydawnicze), chcąc uchwycić jej specyfikę, warto zwrócić szczególną uwagę na dwa punkty programu wyróżniające „Ligaturę” na tle jej krajowych odpowiedników. Pierwszy wart wzmian‑kowania element stanowią sesje pitchingowe „East Cover”, będące próbą przeniesienia na grunt komik‑sowy mechanizmów promocyjnych sprawdzonych w świecie filmowym; możliwość prezentacji własnych projektów wobec międzynarodowego grona wydaw‑ców stanowi niewątpliwie ważne ogniwo w procesie

„wchłaniania” autorów z obszaru postsowieckiego

„Żelazna kurtyna” idzie w górę: Ligatura 2010

W y s T A w y

Artysta grafik. Ur. w 1982 r. Asystent na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Dyplom w 2007 r., stu‑dia w międzywydziało‑wej pracowni intermediów; Tworzy animacje (Grand Prix 13. ofAfA w Krakowie – 2007), video, obiekty i instalacje, eksperymen‑talne komiksy (Grand Prix 18. mfK w Łodzi – 2007). Publikował w „Lampie” i „Autoportrecie”.

→ 4 – 7 lutego 2010, Poznań

Mikołaj Tkacz, Lips

Mikołaj Tkacz, Khokhloma Folk Painting

Maija Kurševa, You am I are not, 2009

Mikołaj Tkacz, komiks

Agnieszka Piksa, Zagadka Sfinksa (1), mural, 2010

1

4

2

3

5

Przypadek „Ligatury” zdaje się potwierdzać

nadejście „odwilży” po okresie, gdy komiks

spotykał się z aktami bezwarunkowej negacji.

1

2

Wiadomości asp /4954

Page 57: Wiadomości ASP 49

przez zachodni rynek komiksowy – tym bardziej, że obok uznanych twórców swoje prace zaprezen‑tować mieli szansę również wyłonieni w elimina‑cjach debiutanci. Drugi godny odnotowania aspekt festiwalu związany jest z działaniami organizatorów na rzecz zniesienia „gettoizacji” komiksu w odniesie‑niu do innych sztuk wizualnych. Wyrazem tych dążeń jest zarówno współpraca z liczącymi się poznańskimi galeriami („Starter”, Galeria Miejska „Arsenał”), jak i fakt zaproszenia do Polski (po raz pierwszy!) osób o znaczeniu kluczowym dla rozwoju komiksowej kul‑tury w naszym regionie geograficznym (m.in. Davida Schiltera, koordynatora bałtyckiego projektu arty‑stycznego „kuš!”).

Przypadek „Ligatury” zdaje się potwierdzać nadej‑ście „odwilży” po okresie sięgającym epoki „żelaznej kurtyny”, gdy komiks jako swoisty monolit spotykał się z aktami bezwarunkowej negacji – i do tej formuły ataków dostosowywano również linię obrony, glory‑fikując całokształt komiksowych dokonań en bloc. Obecnie, gdy niezbędna jest dywersyfikacja komik‑sowej „produkcji” oraz potencjalnych kanałów jej rozpowszechniania, nie podlega już wątpliwości fakt, iż cechą rynku powinna być różnorodność. Niewątpli‑wie świeża, alternatywna propozycja ujęcia komik‑sowej problematyki, jak i energia młodego zespołu organizatorów skłaniają do optymistycznych prognoz w kwestii przyszłości poznańskiego festiwalu, który – już w niedługim czasie – ma szansę stać się jednym z ważniejszych wydarzeń na komiksowej mapie Centralnej Europy.

3

4

5

55

Page 58: Wiadomości ASP 49

→ Galeria Jednej Książki Biblioteki Głownej AsP

AdAm OrgAniSty

„Tak naprawdę nie zrobiłem z  książkami nic

szczególnego, a  właściwie rzecz najprostszą:

zmieniłem okładki do  niektórych z  nich. Na 

znak podziwu, szacunku dla myśli autora biblij‑

nego, Mertona czy anonimowego kartuza. Nie

wiadomo czemu, zamiast jedynie stosować

się do  nauk zawartych w  książkach, maluję

po powierzchni okładek? Czy nie jest naduży‑

ciem ozdabiać je jeszcze obrazem? Stąd pokorna

ozdoba w tytule.”

Janusz Matuszewski

Pokorna ozdoba na  karbonach duchowych

uczyniona

Patrząc na  „pokorne ozdoby”, zresztą jak

i na inne obiekty prezentowane w Galerii Jednej

Książki, wypada zapytać o rolę korespondencji

i wzajemnego oddziaływania sztuk. Na  jakiej

zasadzie obrazy krakowskiego artysty są dopeł‑

nieniem dzieł literackich? Czy są one ich ilu‑

stracją, czy też stają się ich interpretacją? Nie

zagłębiając się teraz w to ciekawe zagadnienie,

przywodzące w pamięci Horacjańską formułę

ut pictura poesis, można pokusić się o wysu‑

nięcie jednej uwagi: obrazy Matuszewskiego

nie odnoszą się bezpośrednio do tekstów, ale

wydają się być symbolicznym obrazowaniem

ich czytania. Pojawiającą się w niemal każdej

pracy malarskiej klęczącą postać, będącą naj‑

częściej autoportretem artysty, interpretować

można jako wyobrażenie aktu medytacji nad sło‑

wami przewodników duchowych. Obrazy Matu‑

szewskiego towarzyszą bowiem kontemplacji,

która jest dużo ważniejsza aniżeli malowanie

obrazu, przedmiotu samego w sobie. Odejście

artysty od współczesnego języka sztuki, nawet

od dotychczasowej techniki malarskiej i przyję‑

tej formuły stylowej, z jednej strony przypomina

utopijną postawę malarzy żarliwie pragnących

tworzyć głęboko religijną sztukę (np. nazareń‑

czyków). Z drugiej zaś, malowane przez Matu‑

szewskiego oprawy książek wzruszają swoją

bezinteresownością. „Może książki powinno się

czytać a nie malować po nich – dodaje artysta

– ale liczę i na to, że spoczną kiedyś na półkach

moich dzieci – Ignacego i Ludwiki. Trochę też

i po to były malowane”.

Wystawa Janusza Matuszewskiego

W y s T A w y

Malarstwo Małgorzaty Komorowskiej

→ Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej manggha→ 20 lutego – 7 marca 2010

Andrzej WAjdA

Malarstwo Małgorzaty Komorowskiej przy pierw‑

szym zetknięciu wydaje się podlegać prawom

minimalizmu. Ograniczenie środków wyrazu jest

tu wyraźnie zamierzone i zrealizowane z całą

konsekwencją.

A jednak w tym szaleństwie jest metoda. Ogra‑

niczenia te rodzą dziwne, intensywne bogactwo

formy i tematu. Jest emocjonalna forma „dialogu

z samym sobą”, jak wyraża się autorka, kiedy

to „uczucia jakby schowały się, czekając na lep‑

szą chwilę.”

Ta lepsza chwila pojawia się właśnie teraz, na tej

wystawie, kiedy Małgorzata Komorowska oddaje

swoje malarstwo nam, widzom pod uważny osąd.

Myślę, że  nasz odbiór dobrze określa słowo

PomiĘdzy: chłodem i  agresją, intensywnym

smutkiem i przenikliwym zimnem. Po latach

powtórki z ekspresji i powracającego z uporem

realizmu fotograficznego, malarstwo Małgorzaty

Komorowskiej zastanawia głęboką wiarą, że abs‑

trakcja ciągle nie tylko nie straciła swego miej‑

sca, ale właśnie w tak zminimalizowanej formie

tworzy bogaty i różnorodny obraz zadumy nad

światem, który nas otacza.

LeSzeK MiSiAK

Nie tylko doświadczenie egzystencjalne prze‑

nika do  obrazów Małgorzaty Komorowskiej.

Kumuluje się w nich również jej dotychczasowe

Janusz Matuszewski Okładka do Biblii, Stary i Nowy Testament

Wiadomości asp /4956

Page 59: Wiadomości ASP 49

Jacek WaltośLudzie Czechowa w Galerii Scenografii

TAdeUSz NyczeK

Kto miał okazję dłużej obserwować Waltosiową

twórczość, nie powinien być zaskoczony wejściem

w ten świat właśnie ludzi Czechowa. Nie chodzi

nawet o szczególny rodzaj teatralizacji dramatów

rozgrywanych dziesiątkami lat na tych obrazach,

rysunkach, grafikach czy rzeźbach, z wielkim

cyklem Fedra na czele. Myślę przede wszystkim

o ciągłym stanie dramatu, w jakim znajdują się

wszelakie postaci splątane ze sobą niewypowie‑

dzianymi wprost, ale intensywnie obecnymi wię‑

zami emocjonalnymi. Opłakiwanie, odchodzenie,

wspomaganie, wołanie do siebie, ofiarowanie,

żałowanie, spowiedź, współczucie, obejmowa‑

nie, otwieranie się‑ku‑drugiemu – wśród tych

tematów obraca się od lat sztuka Waltosia, wciąż

szukająca dobrej formy najtrafniej wyrażającej

to  wszystko między ludźmi, co  nieuchwytne,

ale decydujące; trudno wyrażalne, ale dążące

do uobecnienia. Bo sztuka to przecież właśnie

także uobecnianie tego, co wszelkim kształtom

się wymyka.(...)

Bo Waltoś nie rysuje ani nie rzeźbi konkretnych

postaci – choć je podpisuje imionami ludzi Cze‑

chowa. To są tylko znaki plastyczne, sugestie

ciał, zarysy czegoś podobnego do Płatonowa,

Heleny, Astrowa, Soni, Iwanowa czy Wierszy‑

nina. To są kształty, formy, kreski, plamy, cza‑

sem kolory, których siła w tym, co dla Czechowa

najważniejsze: niedopowiedzeniu. Kształty

fragmentaryczne, wyłaniające się i  ginące,

nie‑kształtne i ulotne, wsuwane jedne w drugie

i przenikające się wzajemnie, kształty ruchome

i otwarte, domyślne i znikliwe. Są, ale ich byt

jest wątpliwy i  drżący, czasem przypominają

własne duchy albo dusze. Kurczowo chwytają się

w objęcia, ale do końca nie wiadomo, co naprawdę

w tych objęciach trzymają: ciało kogoś innego

czy tylko sen o nim. Są zawieszone w niejasnych

przestrzeniach, czasem uwyraźnionych w zary‑

sie ogrodowego krzesła, okna z przymocowanym

doń fragmentem pejzażu, kawałka podłogi jakby

wyrwanego z większej, domyślnej całości.(...)

Pojawia się zasadne pytanie: czy do prawidło‑

wego zrozumienia sensów i przesłań tego cyklu

nieodzowna jest znajomość Czechowa? Myślę,

że pomaga. Niewątpliwie lepiej o tych ludziach

coś wiedzieć niż nie mieć o nich pojęcia. Ale

„ludzie Czechowa” to są w takim samym stopniu

„ludzie Waltosia”. I tak jak pod konflikty boha‑

terów Czechowa podstawiamy sobie zazwyczaj

znane nam dramaty innych znanych nam ludzi,

tak o postaciach z tych rysunków i rzeźb spró‑

bujmy myśleć w kategoriach całkiem samoist‑

nych opowieści. Co nam się skojarzy – to nasze.

I przy okazji wygrana „ludzi Waltosia”.

Helena (Wujaszek Wania), pastel na papierze, 197 × 100 cm, 1990

doświadczenie artystyczne. Autorka zawsze inte‑

resowała się teatrem, szczególnie przestrzenią

sceny teatralnej. Być może stąd bierze się u niej

szczególne zainteresowanie materią różnorod‑

nych struktur. Budowę swoich obrazów rozpo‑

czyna najczęściej od kształtowania materii, uży‑

wając do tego celu takich materiałów jak tkaniny

(płótno, gaza, frędzle, koronki), a także papier

czerpany i zasuszone twory natury. Dopiero póź‑

niej sięga po kolor. Skala barw Małgorzaty Komo‑

rowskiej jest ograniczona do bieli, czerni, szaro‑

ści i brązów. Tak rygorystyczne ograniczenie skali

barwnej nie pozbawia jej płócien malarskiego

wyrafinowania. Materia obrazów jest surowa,

zgrzebna, pozbawiona wszelkiej kokieterii.

Małgorzata Komorowska Droga, 150 × 50 cm, technika mieszana, 2009 r.

57

Page 60: Wiadomości ASP 49

→ Galeria Jednej Książki → 16 lutego – 8 marca 2010 roku

JAnUSz AntoS

Przed laty Jacek Buszyński pisząc w 1971 roku

o pracach graficznych Stanisława Kluczykow‑

skiego w  szkicu Grafika to  także komentarz

prasowy przypomniał, „że grafika towarzyszyła

bujnemu rozwojowi prasy – współtworzyła jej

kształt”. Kluczykowski, jak zauważył w swym

eseju krytyk, ożywił tradycję grafiki prasowej.

„Jego akwaforty – pisał – są  więc na  powrót

drukiem interwencyjnym, reakcją na aktualne

wydarzenia”. Krakowski grafik pokoleniowo

i towarzysko związany był z grupą „Wprost”, któ‑

rej początek działalności dała wystawa w Pałacu

Sztuki w 1966 roku. W rozmowie zatytułowanej

Zauważać świat, którą w 1981 roku Maciej Szy‑

bist przeprowadził z artystą, wspominając lata

60. Stanisław Kluczykowski mówił: „Już w tych

latach pojawiają się w naszych pracach elementy

sprzeciwu wobec otaczającej nas sytuacji. Była

to  przede wszystkim reakcja na  mass‑media,

na gazetę, tV, [...]”. Niepokorny, krytyczny sto‑

sunek Stanisława Kluczykowskiego do rzeczy‑

wistości Prl‑u nadał jego pracom graficznym

charakter interwencyjny, co z kolei powodowało

liczne ingerencje cenzury. W przypadku tych

zaangażowanych w społeczno‑polityczne otocze‑

nie grafik pamiętać koniecznie musimy o okre‑

śleniu ich realnego kontekstu historycznego,

czyli złożonych krytycznych relacji z ówczesną

rzeczywistością oraz jej ideowo‑światopoglądo‑

wym podłożem. Celem artysty był opór wobec

władzy i będącej na jej usługach zmanipulowa‑

nej propagandy, narzucającej ludziom jedynie

słuszne postrzeganie świata. W akwafortach Klu‑

czykowskiego, łączonych czasami z akwatintą,

nieistotne było, mimo dużej sprawności warsz‑

tatowej artysty, kryterium artystycznej „jakości”

oraz związane z nim wartości formalne. Prze‑

ciwnie, w przypadku jego sztuki, bliskiej sztuce

„wprostowców”, możemy mówić jak w ich przy‑

padku o antyformalizmie i antyestetyzmie. Arty‑

ści ci nie godzili się na jałowość, bezideowość

oraz postępującą estetyzację zarówno malarstwa

kolorystów jak i sztuki abstrakcyjnej. Sztuka Klu‑

czykowskiego z tego okresu, rezygnując z wygod‑

nej dla politycznej władzy w latach, które nastą‑

piły po „odwilży” 1956 roku autonomii wobec

świata polityki i historii, zyskiwała tym swój

warunek istnienia. Figuratywna twórczość arty‑

sty pozostawała w zasadzie w kręgu sztuki meta‑

forycznej, posługiwała się zarówno metaforą,

jak i konkretem metonimii, a także niektórymi

technikami surrealistycznymi. W zaangażowa‑

nych w rzeczywistość grafikach Kluczykowskiego

zauważyć można akt destrukcji przedstawienia.

Spowodowany był niezgodą na otaczającą rzeczy‑

wistość, która degradowała ludzką egzystencję.

To jakby nieznaczne „niedopracowanie” potęgo‑

wało ekspresję przekazu artystycznego, poma‑

gając bezpośrednio przemawiać do  odbiorcy.

Prace te pozostawały w zdecydowanie krytycznej

relacji wobec rzeczywistości. Późniejsza sztuka

krytyczna lat 90., pełniąca liczne funkcje inter‑

wencyjne, w pewnym stopniu dziedziczyła, cho‑

ciażby przez patronat Andrzeja Wróblewskiego,

krytyczny wymiar sztuki „wprostowców” oraz

Stanisława Kluczykowskiego. W latach 80. Stani‑

sław Kluczykowski współpracował z krakowskim

Wydawnictwem Literackim. Jego prace graficzne

z lat 70. znalazły się wtedy na okładkach wyda‑

wanych przez tę oficynę tomików z poezją oraz

książkach z prozą, które także ilustrował. Stan

poligrafii był wówczas bardzo zły. Kryzysowa

rzeczywistość oraz związana z tym zapaść dru‑

karstwa wzmocniła tylko programowy antyeste‑

tyzm reprodukowanych na okładkach książek

grafik Kluczykowskiego. Dyskurs destrukcji

stanowił w tym przypadku wizualną reprezen‑

tację kryzysu socjalistycznej, jak ją określano,

nierzeczywistości.

Stanisław Kluczykowski Grafiki, książki

W y s T A w y

STANISŁAW KLUCZyKOWSKI Ur. 1937 w Strzelnie. W latach 1957–1963 studio‑wał w Akademii Sztuk Pięknych najpierw malar‑stwo u Hanny Rudzkiej‑Cybis, a następnie w Studium Grafiki na Wydziale Malarstwa obronił dyplom w pra‑cowni wklęsłodruku prof. Mieczysława Wejmana oraz w pracowni książki prof. Witolda Chomicza. Działalność pedagogiczną w krakowskiej ASP rozpo‑czął w 1981 roku na Wydziale Architektury Wnętrz. Obecnie jest kierownikiem pracowni projektowania graficznego.

Wiadomości asp /4958

Page 61: Wiadomości ASP 49

Plener studentów Pracowni kamienia miał miej‑

sce w październiku i listopadzie na Agh.

Fot. Marcin Nosko

→ październik – listopad, Agh, Kraków

„I choć się wydaje, że opór materii uniemożliwia

pełną manifestację wewnętrznego ruchu, to w rze‑

czywistości dusza może się objawiać właśnie pod

warunkiem, że materia stawia jej opór."

Wiesław Bielak

Rzeźbiarska dydaktyka kamienia: natura, sztuka, duch

„Praca… stosunkiem ożywionego duszą ciała

do zadań, które stawia przed nim materia opie‑

rająca się jego celom… to odbicie duszy w mate‑

rii… Jeśli chodzi o  oddanie momentu ciążenia

i przeciwdziałającej mu siły, rzeźba ma po swej

stronie zaletę materiału, który sam jest ciężki

i  którego brzemię czujemy… nieporównywalny

pod tym względem jest marmur, ponieważ jego

biel i połysk umniejszają i przeplatają duchem

ciężar kamienia…”

(Simmel, Most i drzwi, s. 87).

59

Page 62: Wiadomości ASP 49

W y s T A w y

→ Galeria Engram, Projekt Bieguny:

→ Waldemar Węgrzyn /Jan Pamuła: Filtry

02.02.2010 – 31.03.2010

Eksperymentalny charakter projektu Bieguny

w  samym doborze podwójnych prezentacji

zakłada działania, które nie tylko ukazują różno‑

rodność w rozumieniu dzieła graficznego i podej‑

ścia do grafiki, ale – jakby przez swoją bieguno‑

wość, a zarazem uzupełnienie się – wzmacniają

i czynią bardziej wyrazistymi określone zjawiska

obecne w polskiej grafice.

Prezentacja działań graficznych Waldemara

Węgrzyna i Jana Pamuły związana jest z eksplo‑

racją ciągle zmieniającego się, aktywnego pola

grafiki i tworzeniem nowych obszarów graficz‑

ności z użyciem mediów cyfrowych.

Nowe media graficzne nie są jednak używane

przez autorów wystawy wyłącznie do artystycz‑

no‑warsztatowego eksperymentu, ale stają się

narzędziem „filtrowania” rzeczywistości.

Z  pomocą cyfrowego warsztatu generowane

są  zjawiska, które w  swym wizualnym cha‑

rakterze są  jakby efektem działania różnora‑

kich „filtrów” – filtrów światła czy przestrzeni,

ukazujących fizyczne i  pozafizyczne aspekty

rzeczywistości.

Obu artystów łączy warsztat cyfrowy, jednak

efekty jego stosowania są biegunowo różne. Jan

Pamuła bierze także udział, w  okresie od  14

marca do 13 czerwca br. w wystawie „Couleur et

géométrie. Actualité de l'art construit européen”

w  Sens we  Francji. Kuratorem wystawy jest

Lydwine Saulnier‑Pernuit.

Jana Pamuły Projekt Bieguny

4 marca br. w Galerii Schron Wydziału Sztuki

Uniwersytetu Rzeszowskiego, miała miejsce

wystawa prac Gabrieli Cichowskiej, studentki

iV roku Wydzialu Grafiki ASP w Krakowie. Wzięła

ona także udział – w roli głównej – w warszta‑

tach zorganizowanychw Pracowni Wklęsłodruku

Gabriela Cichowska w Galerii Schron

Zakładu Grafiki Wydziału Sztuki przez tamtej‑

szy Uniwersytet. Gabriela Cichowska osiągnęła

w swoich realizacjach dojrzałość artystyczną,

którą dostrzegł za  pośrednictwem internetu

wybitny polski artysta, ilustrator i malarz, Józef

Wilkoń. Zaprosił Gabrielę Cichowską do wspól‑

nej wystawy w Monachium. Jej ilustracje zreali‑

zowane w technice kolażu i monotypii zwróciły

uwagę europejskiej krytyki i stały się ozdobą

polskiego stoiska, które można by nazwać „Józef

Wilkoń i wybitni ilustratorzy polscy”. Korzystając

z faktu, że Gabriela przez cztery lata studiowała

w kierowanej przeze mnie pracowni rysunku

w krakowskiej ASP i 4 marca otwierała wystawę

Wiadomości asp /4960

Page 63: Wiadomości ASP 49

→ Galeria AsP w PwsT→ Wystawa czynna: 6.01–12.02.2010 Wszystkie moje prace są swojego rodzaju oswa‑

janiem czegoś, co mnie irytuje, czego być nie

powinno, a jest. Można by to ogólnie nazwać

błędem. Nieraz przy pracy doprowadzają mnie

do szału rozlane przypadkowo farby, zawieszony

komputer, zagubione pliki w animacji, przypad‑

kowe przesterowanie obrazu, potargany papier.

Postanowiłam oswoić te  błędy i  przeciągnąć

je na swoją stronę tak, by stały się świadomymi

środkami wyrazu. Zaczęłam nimi manipulować.

Używam zepsutych prac do tworzenia nowych,

których tematem stała się właśnie owa niedo‑

skonałość. Staram się przedstawić coś, czego

nie lubię, w sposób, jaki lubię.

Magda Lazar

Pisanie o działaniach Magdy Lazar jest trudne.

To co robi, wymyka się utartym schematom, jest

nieprzewidywalne i niepodobne do czegokolwiek,

co widzieliśmy. W pewnym momencie stało się

jednak jasne, że mamy do czynienia z wyjątkową

osobowością, że wszystkie działania Magdaleny

układają się w jakąś niezwykle intensywną i fra‑

pującą całość. Jedną z charakterystycznych cech

tego co robi jest bezbłędne poruszanie się mię‑

dzy pozornie obcymi sobie mediami, mieszanie

technik, przenoszenie doświadczeń i pomysłów

z różnych obszarów sztuki w sposób zaskaku‑

jąco świeży i naturalny. Drugą, równie ważną

cechą jest wspólny wewnętrzny ton, który sły‑

chać we wszystkich jej pracach, coś w rodzaju

ledwie tłumionej gwałtowności i brutalności,

wynikającej z emocjonalnego, instynktownego

sposobu tworzenia. Bezkompromisowość i brak

lęku widoczne są zarówno na płaszczyźnie for‑

malnej jak i treściowej, stawiając przed nami

obrazy wywołujące niepokój i dyskomfort. Sześć

noży czeka na stole, czarna materia wylewa się

z czarnych obiektów, pokrojone ciało układa

się w geometryczne figury, a niebieskie usta

powtarzają głośno i wyraźnie: „J‑a j‑e‑s‑t‑e‑m".

Właśnie tak.

Prof. ASP Joanna Kaiser

Error Magdaleny Lazar

malarstwa i grafiki w Rzeszowskiej Polfie, popro‑

siłem ją, by w Galerii Schron Sztuki na Wydziale

Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego zaprezen‑

towała oryginały ilustracji i  przeprowadziła

warsztaty w pracowni wklęsłodruku w Zakła‑

dzie Grafiki Ur, których początkiem był pokaz

realizacji dzieła w technice kolażu i monotypii.

Moim zdaniem wystawa i pokaz warsztatu wypa‑

dły bardzo dobrze, a dla licznie uczestniczących

studentów stały się impulsem do własnych stu‑

dyjnych poszukiwań.

Prof. Włodzimierz Kotkowski

61

Page 64: Wiadomości ASP 49

Kultura koloru i pokora wobec rzeczywistości

– to pierwsze wrażenie z oglądu prac Wojtanow‑

skiego. Autor maluje dowcipnie, balansując

między rysunkiem a malarstwem. Dowcipnie,

ale i z powagą, która przekształca się w coś oso‑

bliwego, rodzaj przestrzeni duchowej, a potem

fizycznej. Każdy z  obrazów obejmuje zbiór

doświadczeń wizualnych i specyficzny porzą‑

dek pamięci. Wnętrza są rozpoznawalne, choć

niejedno zostało w nich wymyślone. Odwrócone

perspektywy, budowane realistycznymi elemen‑

tami z autorem w roli głównej, chcą wyznaczyć

historię i kształt autoportretu. Wizerunek autora

częściowo wchodzi we wszystkie obrazy, jakby

otwiera drzwi i zaprasza do środka. Ten jeden

aktor zamieszkuje wnętrza z jednej strony zacho‑

wujące zasady perspektywy linearnej, z drugiej

strony nierealne, z niepokojącą formą czerni.

Rodzaj deformacji wynika z poszukiwania spo‑

sobu, który sprawi, że farba odsłoni coś więcej

niż tylko miejsce.

Człowiek w tych obrazach tworzy rodzaj napięcia,

zachowując element tajemnicy, bez której nie

istnieje dobry obraz. Autor, jak sam przyznaje,

maluje siebie „nie tyle z lotu ptaka, ile muchy

pod sufitem”; zawsze bez twarzy, i te fragmenty

tułowia, które jest w stanie zobaczyć bez odbi‑

cia w lustrze. Przyjmuje rolę narratora wobec

mocniejszych kontrastów w meblach i przedmio‑

tach. Jakby chciał autoportret namalować wła‑

śnie nimi. Zestawienia barwne dość precyzyjnie

Szymon Wojtanowski Autoportret bez lustra

W y s T A w y

Zmagania Artura Gworka

W  przestrzeni wystawowej Parku Rzeźby

w  Orońsku prezentowany jest dyplom absol‑

wenta Wydziału Rzeźby ASP w Krakowie Artura

Gworka. Artur Gworek (ur. 1984.) jest stypendy‑

stą Fundacji Dorena oraz stypendystą Fundacji

Brandta w Orońsku. Stypendia te umożliwiły

podjęcie ambitnego, wyróżniającego się rozma‑

chem założenia rzeźbiarskiego jak i jego reali‑

zację w pracowniach Centrum Rzeźby Polskiej

w Orońsku.

Zmagania

Wysokość ok.3 m, szerokość ok.2m, długość ok.3 m; stal spawana; blacha stalowa: 2 mm i 3 mm; pręt stalowy gładki: 6 mm i 7 mm; rury i pręty stalowe 32 mm i 24 mm.

budują trzeci wymiar wnętrz. Układane ekspre‑

syjnie (często intensywne) ożywiają trafnie

zestrojone kompozycje, dając wyraz sprawności

warsztatowej.

Są na tej wystawie obrazy bardzo dynamiczne,

jak i inne z czarną formą siedzącą przy nogach

autora niby widmo drapieżnego zwierzęcia,

które rozrywa pozorną statykę. Są też obrazy

spokojniejsze i te, złożone z kilku części, z domi‑

nującymi czerwieniami, sprawiające wrażenie

poprzerywanych, oderwanych, ale taka jest

nasza pamięć i nasze życie. Są i te wyciszone,

balansujące na granicy rysunku, w których białe

koszule ułożone prawie centralnie z niewielkim

akcentem czerwonego wieszaka, tak wiele mówią

o autorze.

Przestrzeń tych obrazów to przestrzeń, z którą

autor jest zżyty, która jest mu bliska. Miesz‑

kać w domu – to wytworzyć cały system więzi

pomiędzy sobą a  miejscem. Zamieszkiwanie

człowieka wśród rzeczy, to odsłanianie czegoś

poza nimi. Rzecz jest więc pewną dziedziną

sensów. Przestrzeń przedmiotów jest nie tylko

wymiarem, odległością w  jakiej przedmioty

zostają umieszczone, lecz jest pewną wielością

znaczeń. Poprzez tą różnorodność sensów ema‑

nujących z rzeczy, Wojtanowski konstruuje spe‑

cyficzny autoportret.

dr hab. Bogusława Bortnik‑Morajda

→ Galeria 4 Ściany, WKiRDS→ 19 stycznia 2010

Wiadomości asp /4962

Page 65: Wiadomości ASP 49

W styczniu 2010 roku w Galerii Malarstwa ASP czynna była wystawa prac uczestników projektu „Wymiary wolności” (24 artystów związanych z krakowską ASP, 7 z Wydziału Sztuki Uniwersytetu Ostrawskiego oraz 3 z Łęczycy). Prezentacja w murach Akade‑mii symbolicznie zamykała ciąg wydarzeń, których kulminacyjnym momentem był pobyt w opuszczonym więzieniu w Łęczycy. To wówczas, podczas jednodobowego dobro‑wolnego internowania artyści realizowali swoje projekty związane z tematem „Wol‑ność”. Bezpośrednio w obiektach więzien‑nych lub w wyniku pobytu tam powstały obrazy, rysunki, fotografie, filmy, obiekty

Wymiary wolności przestrzenne, które znalazły się na wysta‑wie w  Galerii Malarstwa ASP. Wystawie towarzyszył starannie wydany album, w którym obok reprodukcji prac uczestni‑ków projektu „Wymiary wolności”, obok zdjęć dokumentujących pobyt w Łęczycy znalazły się teksty z wypowiedziami arty‑stów, filozofów, prawników zaproszonych do „rozmów o wolności”. Wystawa w Aka‑demii Sztuk Pięknych w Krakowie z  jed‑nej strony kończy pewien etap działań związanych z  projektem „Wymiary wol‑ności”, z drugiej strony otwiera nowy jego rozdział. W najbliższych miesiącach będą miały miejsce kolejne odsłony projektu, m.in. w Radomiu, Ostrawie, Zakopanym, Cze‑skim Cieszynie, Orońsku.

Zbigniew Bajek

→ Qadrat Art Galery w Warszawie→ grudzień 2009Poza granicą czasu. Hołd dla czasu i jego mate‑

rialnych konsekwencji – tak w skrócie można

określić ideę twórczości Dobiesława Gały. Arty‑

sta zafascynowany zjawiskiem nieubłagalnego

upływu czasu – przemijania, stara się, za pośred‑

nictwem kompozycji rzeźbiarskich, reliefów

i rysunków, uprzedmiotowić jego sens. Można

powiedzieć, że jego realizacje stanowią próbę

wykreowania jakości, w której tworzenie i prze‑

mijanie stanowią jedność. Jest to artystyczne

dążenie do ujęcia dwuznaczności stanu materii,

która ulegając procesom przemijania, destrukcji

przeistacza się w inną formę. Artysta poszukuje

momentu tej dwoistości – chwili, kiedy diame‑

tralnie odmienne procesy są jednością, przybie‑

rają to samo oblicze. Stara się przekraczać mate‑

rialność, aby zilustrować, o jeszcze niewidzialne,

dopiero zainicjowane. Środki artystyczne stoso‑

wane przez Gałę czerpią z dwóch podstawowych

źródeł inspiracji.

Podejmowane przez niego plastyczne zagad‑

nienia stanowią wypadkową fascynacji formą

przestrzeni kosmicznej (składającymi się na nią

obiektami, strukturami i  zjawiskami) oraz

kształtami detali rzeczywistości w monstrual‑

nych powiększeniach.

Ujęcia mikro‑ i makrokosmosu w jego interpre‑

tacji to kompozycje składające się z przenika‑

jących się struktur zamkniętych w obrębie sta‑

rannie określonej przestrzeni rzeźbiarskiej, czy

rysunkowej. Dominantą kompozycji jest zawsze

Dobiesław GałaDeformacje

pęknięcie, rysa – charakterystyczny znak prze‑

mian i nieubłaganych konsekwencji mijającego

czasu. Ekspresja tych prac wynika z sugestywnej

formy, która niezwykle harmonijnie korespon‑

duje z treścią, tworząc relację między pierwiast‑

kiem materialnym i metafizycznym.

Zamiłowanie artysty do różnorodności materii

rzeźbiarskiej idzie w parze z wrażliwością kolo‑

rystyczną. Chropowata, poorana rozdarciami,

w wymowie groźna i dramatyczna powierzch‑

nia jego realizacji przestrzennych nabiera pełni

wyrazu dzięki stosowaniu półtonów o stonowa‑

nych przejściach. Tony zgaszone, „półchroma‑

tyczne”, sprawiając wrażenie przetrawionych

przez czas, tworzą charakterystyczny efekt lek‑

kiego żarzenia się, wygasania, migotania światła

wzmagającego nastrój tajemnicy.

Sztuka tego artysty, asystenta w naszej Akademii,

nie jest sztuką prostych pytań, a tym bardziej

odpowiedzi. Stwarzając klimat, w którym rodzą

się najistotniejsze pytania, czyni nas uczestni‑

kami wielkiego, dotykającego nas wszystkich,

uniwersalnego dramatu przemijania. Kreuje

wizualne, symboliczne podstawy do  przekro‑

czenia granicy czasu.

Piotr Bieruta

← Adam Czekański

→ Galeria Malarstwa AsP→ styczeń 2010

63

Page 66: Wiadomości ASP 49

W y s T A w y

Zbiorowa wystawa ubiegłorocznych absolwen‑

tów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Pod

tytułem 4 ART mieści się zarówno koncepcja

wystawy, jak również ilość osób biorącej w niej

udział. Służyć ma wymianie myśli, stanowisk

i  idei artystycznych pomiędzy twórcami, kry‑

tykami oraz przedstawicielami pokrewnych

dziedzin. Głównym nurtem przewijającym się

w pracach wszystkich artystów jest ich stosu‑

nek do problemów sztuki współczesnej. Pomimo

użycia różnych technik i środków wyrazu prace

te łączy wspólna, chwilami socjologiczna obser‑

wacja istoty i kondycji człowieka we współcze‑

snym świecie.

Duch Pierwotny, cykl grafik Piotra Górnikiewi‑

cza prezentuje kształty nasuwające pierwotne,

archetypiczne skojarzenia, ukazane jednak

w nowoczesnej, abstrakcyjnej formie. Jest próbą

odwołania się do pierwotnego pierwiastka natury

ludzkiej. Prace zostały wykonane nowatorską

techniką i przedstawione są w formie przestrzen‑

nej, co podkreśla totemiczne konotacje.

Kryzys Magdaleny Migas ukazuje człowieka uwi‑

kłanego w międzyludzkie zależności. Obnaża jego

małość, uprzedmiotowienie i samotność w świe‑

cie systemów i układów. Dopełnieniem przekazu

jest pluralizm w doborze technik i środków wypo‑

wiedzi. Autorka w sposób niezwykle trafny łączy

w całość elementy przedstawieniowe z sugestyw‑

nym językiem abstrakcji, posługując się przy tym

bogatą paletą środków graficznych.

Cykl fotografii Jakuba Reizera Niepewności

dotyczy problemu osobowości neurotycznej

wdzisiejszym świecie. Autor, tworząc metodę

mówienia językiem obrazu o lęku, skupia się

nie na człowieku, lecz jego otoczeniu. Ukazuje

przestrzenie, które rezonują z emocjami, odczu‑

ciami, skojarzeniami towarzyszącymi stanom

lękowym. Obrazy nie straszą, lecz w specyficzny

sposób mówią o rodzaju patrzenia, odbierania

świata przez osobę borykającą się ze swoją kon‑

dycją psychiczną.

Grafiki Małgorzaty Susarskiej Przenikanie to nie‑

zwykle sugestywne, a zarazem subtelne obrazy,

wyrażone językiem czystej abstrakcji i symbo‑

liki. Motywem przewodnim cyklu jest nić, która

będąc symbolem ludzkiego życia zapętla się, cza‑

sem wręcz zatraca, by chwilę później pojawić

się wyraźniej i pewniej niż poprzednio. Linia

ta przenika przez przestrzeń obrazu w pełnym

wzajemnych interakcji istnieniu. Uniwersalności

tego przekazu przydaje wielorakość płaszczyzn

uzyskanych techniką akwatinty.

→ Space Gallery, Kraków→ Wernisaż: 12 – 27 marca

Jakub Reizer

Małgorzata Susarska

4 Art

Piotr Górnikiewicz

Dnia 23.10.2009 otwarta została wystawa stu‑

dentów i absolwentów pracowni rzeźby w cera‑

mice pt. Sztuka żywiołów. Wystawa, towarzy‑

sząca obchodom jubileuszu 60‑lecia utworzenia

Wydziału Rzeźby, została objęta Honorowym

patronatem Rektora Akademii Sztuk Pięknych,

prof. Adama Wsiołkowskiego. Wernisaż zaszczy‑

cili swą obecnością Prorektor prof.  Łukasz

Konieczko, prof. Czesław Dźwigaj, mgr Marita

Benke‑Gajda, miejscowe władze miasta, a także

liczni studenci i absolwenci ASP.

Prezentowane prace charakteryzują się różno‑

rodnością tematów i  form, każda z nich opo‑

wiada o zainteresowaniach i przeżyciach twórcy

w indywidualny i oryginalny sposób. Nic tutaj się

nie powtarza, inspiracja nadchodzi z najmniej

oczekiwanych stron, a jednak jest coś, co łączy

wszystkie prace: pasja tworzenia, cierpliwość,

precyzja, a także sposób, w jaki powstają – pro‑

ces formowania w pożądany kształt masy cera‑

micznej z wodą, schnięcia prac na powietrzu,

a następnie wypalenia w ogniu. Stąd właśnie

wziął się tytuł wystawy – gdyż żywioły współtwo‑

rzą ceramiczne rzeźby, a nierzadko mają również

„ostatnie słowo” w ostatecznym wyglądzie prac.

Ceramika szkliwiona, angoby, tlenki, pła‑

skorzeźby, kalki, glina ceramiczna połączona

z drewnem, metalem, sznurkiem – te  i  inne

niezwykłości można było zobaczyć w  gale‑

rii „Na styku” w Chrzanowie, galerii „U Jaksy”

w Miechowie, a obecnie w Międzynarodowym

Centrum Ceramiki w Bolesławcu przy ul. Piłsud‑

skiego 1. Wystawa odbędzie się również w „Domu

Hauptmannów” w Szklarskiej Porębie.

W  wystawie udział wzięli: Anna Baranow‑

ska, Bogdan Czesak, Weronika Gajda, Barbara

Sztuka żywiołów

Wiadomości asp /4964

Page 67: Wiadomości ASP 49

Wystawa rysunków i kolaży Krzysztofa Marciniaka

W  dniu 18 lutego 2010 o  odbył się wernisaż

wystawy studentów ASP pt. Czy jest tutaj jakaś

historia?. Pomysłodawcami oraz organizatorami

są studenci malarstwa krakowskiej ASP, Marcin

Czaja i Jan Podgórski. Idea wystawy narodziła

się tuż po ubiegłorocznych warsztatach komikso‑

wych zorganizowanych przez prof. ASP Dariusza

Vasinę i Jakuba Woynarowskiego. Ideą projektu

jest problem narracji wizualnej w sztuce oraz

luźny dialog z  konwencją szerokiego pojęcia,

jakim jest „graphic novels”. Każdy z  uczest‑

ników wystawy w swojej pracy zawarł pewną

formę narracji. Niekoniecznie znanej z „graphic

novels” narracji fabularnej, gdzie kadr po kadrze

dochodzimy do  finału historii. W  większości

są to prace, gdzie opowieść podpowiada nam

sama forma pracy i sposób jej odczytywania. Pla‑

nując wystawę organizatorzy mieli świadomość

że każdy z zaproszonych twórców ma bardzo różny

Czy jest tutaj jakaś historia?

obszar poszukiwań i fascynacji, co pozwoliło uzy‑

skać szerokie spektrum zagadnienia. W wystawie

wzięli udział: Marta Antoniak, Tomasz Bielecki,

Marcin Czaja, Marcin Dymek, Katarzyna Kukuła,

Agata Kus, Jan Podgórski, Bartosz Trojanowski

oraz Agnieszka Węgrzyn. Wystawa potrwa do 16

marca 2010. Marcin Czaja

Gancarz, Katarzyna Gawryś, Dorota Hadrian‑Su‑

rowiec, Marta Jamróz, Dominique Kaut, Artur

Kolawa, Joanna Komarzyniec, Rozalia Kostka,

Marta Kufel, Agata Magdziak, Natalia Nowacka,

Maria Rząca, Monika Rościszewska, Kaja Sawicka,

Paulina Stępień, Ewa Wróbel, Ola Zawadzińska,

Barbara Zgoda.

Joanna Komarzyniec, iV rok, Wydział Rzeźby

→ Otwarcie wystawy 15 – 29 stycznia → Galeria 2 Światy Krzysztof Marciniak ur. 25.02.1983 w  Myśle‑

nicach. W  latach 2003–2008 studiował

na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych

w Krakowie. Dyplom (nagrodzony Medalem Rek‑

tora ASP) w pracowniach rysunku prof. Jacka

Gaja i miedziorytu prof. Stanisława Wejmana.

W 2006 r. studiował w Grecji. Od 2008 roku

doktorant na macierzystej uczelni. Zajmuje się

grafiką, malarstwem, kolażem, a przede wszyst‑

kim rysunkiem.

→ Galeria Lamelli, Kraków

65

Page 68: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

8 marca br. miała miejsce uroczystość nadania

tytułu Honorowego Profesora Akademii Sztuk

Pięknych w Krakowie profesorowi Stanisławowi

Rodzińskiemu. Uroczystość zbiegła z się z 70.

rocznicą urodzin Jubilata. Gości powitał rektor

prof. Adam Wsiołkowski, laudację odczytał dzie‑

kan Wydziału Malarstwa prof. Roman Łaciak,

uchwałę Senatu odczytał prof.  ASP Łukasz

Konieczko. Jubilat otrzymał również nagrodę

Ministra Kultury i  Dziedzictwa Narodowego.

Równocześnie w  Galerii Wydziału Malarstwa

ASP otwarto wystawę Jubilata. Prof. Stanisław

Rodziński – artysta malarz, absolwent i peda‑

gog naszej Akademii piastował godność dziekana

Wydziału Malarstwa oraz przez dwie kolejne

kadencje rektora Uczelni. Jubilatowi serdecznie

gratulujemy.

Honorowy Profesor Stanisław Rodziński

Prof. Stanisław Rodziński, Rektor ASP prof. Adam Wsiołkowski

Fot. Jacek Dembosz→ 8 marca 2010Sala Senacka AsP w Krakowie

Nawojowa, olej na płótnie, 65 x 92 cm, 2008/2009

Wiadomości asp /4966

Page 69: Wiadomości ASP 49

80. rocznica urodzin profesoraMariana Koniecznego

12 stycznia br. w sali Obrad Rady Miasta Kra‑

kowa im. Stanisława Wyspiańskiego, przy placu

Wszystkich Świętych odbyła się uroczystość jubi‑

leuszowa – 80. rocznica urodzin prof. Mariana

Koniecznego. Uroczystościom towarzyszyła

wystawa prac profesora w Urzędzie Rady Mia‑

sta. W Sali Senackiej ASP również odbyło się uro‑

czyste spotkanie z Jubilatem. Rektor prof. Adam

Wsiołkowski złożył na ręce profesora Mariana

Koniecznego serdeczne gratulacje.

Wernisażem wystawy rzeźb Mariana Koniecz‑

nego rozpoczęły się uroczystości jubileuszowe

z okazji 80. urodzin tego krakowskiego rzeźbia‑

rza, wieloletniego pedagoga i byłego rektora ASP.

Uroczystości zostały zorganizowane przez Funda‑

cję Kultury Polskiej i Akademię Sztuk Pięknych

w Krakowie. Podczas otwarcia wystawy Jubilat

powiedział, że jest jeszcze za wcześnie na pod‑

sumowywanie dorobku jego twórczości, bo jako

rzeźbiarz nadal jest aktywny. Na  niewielkiej

wystawie, zorganizowanej w holu kamiennym

Urzędu Miasta Krakowa zgromadzono prace uka‑

zujące istotne momenty z ponad półwiecza twór‑

czości krakowskiego rzeźbiarza. Wyboru doko‑

nał sam artysta. Na ekspozycji można zobaczyć

rzeźby z lat 50‑tych i kolejnych dekad XX w., aż

po najnowsze prace Koniecznego. Na wtorkową

uroczystość przybyła przedstawicielka Rosyj‑

skiej Akademii Sztuk Pięknych, która wręczyła

Jubilatowi medal tej uczelni. Listy gratulacyjne

nadesłali m.in. byli prezydenci rP Wojciech Jaru‑

zelski i Aleksander Kwaśniewski. Przedstawiciel

MKiDN przekazał jubilatowi pieniężną nagrodę

specjalną Ministra Kultury. Prezydent Krakowa

prof. Jacek Majchrowski przekazał Marianowi

Koniecznemu klucz do bram miasta i udekorował

go odznaką „Honoris gratia”. Poinformował też

o wystąpieniu do prezydenta rP o uhonorowa‑

nie rzeźbiarza Krzyżem Wielkim Orderu Odro‑

dzenia Polski. „Rzeźby Mariana Koniecznego

należą do tego typu faktów artystycznych, które

bronią się same i nic z nich po upływie czasu

Zdjęcie od lewej: Maria Konieczna, prof. Marian Konieczny, prezydent Masta Krakowa prof. Jacek

Majchrowski Fot. Aleksy Pawluczuk

nie wietrzeje” – powiedział w laudacji na cześć

jubilata profesor ASP Bogusz Salwiński. – „Jego

rzeźby są  rozpoznawalne natychmiast, mają

swoją genetyczną tożsamość, przyciągają uwagę

magiczną emanacją potężnego witalizmu i ener‑

gii formy. (...) Są uniwersalną refleksją o losie,

sensie i nadziei życia” – dodał.

Marian Konieczny urodził się 13 stycznia 1930 r.

w Jasionowie koło Brzozowa. Studia w krakowskiej

ASP ukończył w 1954 r. dyplomem u prof. Xawe‑

rego Dunikowskiego. W  ciągu kolejnych czte‑

rech lat odbył studia aspiranckie w Instytucie I.E.

Repina Akademii Sztuk Pięknych w Leningradzie.

W 1958 r. rozpoczął pracę na Wydziale Rzeźby ASP

w Krakowie. W latach 1972–1981 był rektorem

tej uczelni. Odszedł na emeryturę po 42 latach

pracy w ASP. W latach 1980–1989 był posłem

na Sejm Prl. Konieczny jest autorem kilkudzie‑

sięciu monumentów w Polsce i za granicą.

→ 12 stycznia 2010Sala Obrad Rady Miasta Krakowa im. Stanisława Wyspiańskiego

67

Page 70: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

Sakaide Art Grand Prix 2009 w Japonii

W organizowanym corocznie w Japonii konkursie

plastycznym Sakaide Art Grand Prix jury zakwa‑

lifikowało do wystawy 153 obrazy i grafiki 120

autorów. Poza nagrodą główną, która przypa‑

dła w udziale artyście japońskiemu, przyznano

inne nagrody, z których dwie otrzymali peda‑

godzy naszej Uczelni: trzecią nagrodę otrzymał

dr Bartłomiej Struzik (Katedra Projektowania

Architektoniczno‑Rzeźbiarskiego) za obraz Złoty

filar, a czwartą nagrodę prof. Adam Wsiołkow‑

ski za grafikę Felek i ja B. Prace prezentowane

były w kwietniu i maju 2009 na pokonkursowej

wystawie głównej Sakaide Art Grand Prix (Civic

Museum Sakaide) oraz na wystawie pt. Artyści

z Polski w Gallery Space w Sakaide.

Adam Wsiołkowski, Felek i ja B, serigrafia, 40 × 40 cm, 2008 r.

Bartłomiej Struzik, Złoty filar, olej na płótnie, 100 × 120 cm, 2009 r.

Wiadomości asp /4968

Page 71: Wiadomości ASP 49

Między światłem a cieniem

Stypendium prof. Janiny Kraupe‑Świderskiej dla Dariusza Milczarka

→ 17 marca – 19 kwietnia → Galeria AsP w PwsT w Krakowie W dniu 18 grudnia 2009, w obecności funda‑

torki, prof. Janiny Kraupe‑Świderskiej odbyło

się rozstrzygnięcie konkursu na  stypendium

na rok akademicki 2009/10. Otrzymał je Dariusz

Milczarek. Urodzony w Radomiu w 1985 roku,

absolwent radomskiego Liceum Sztuk Plastycz‑

nych. Obecnie studiuje na  iV roku Wydziału

Malarstwa krakowskiej ASP w pracowni malar‑

stwa prof. Adama Wsiołkowskiego oraz w pra‑

cowni rysunku prof. Grzegorza Bieniasa. Laureat

zaprosił na wernisaż swojej wystawy w PWSt

fundatorkę. Adam Wsiołkowski: „Dariusz Mil‑

czarek podejmuje w swym malarstwie bardzo

różnorodną tematykę. Powstają zatem martwe

natury, pejzaże, wnętrza, akty i portrety. Jednak,

tak naprawdę, wspólnym tematem jego obra‑

zów jest – podobnie jak to było u wielu malarzy

w przeszłości i będzie w przyszłości – światło.

To jego obserwacja inspiruje młodego artystę

do tworzenia kompozycji opartych na dialogu

światła i  mroku. W  rezultacie tego powstają

przemyślane, frapujące wizerunki otaczającej

nas rzeczywistości, świadczące o dużej dojrza‑

łości artystycznej autora. Jestem przekonany,

że talent, pracowitość i konsekwencja umożliwią

Dariuszowi realizację ambitnych celów, jakie

stawia on sobie w swej działalności twórczej.”

Wyróżnienie w postaci nagrody pieniężnej otrzy‑

mała również Marzena Wołowicz, studentka

z pracowni prof. Grzegorza Bednarskiego.

od lewej: Prorektor prof Łukasz Konieczko, Dariusz Milczarek, Rektor prof. Adam Wsiołkowski, prof. Janina Kraupe‑Świderska, Fot. P. Korzeniowski

Dariusz Milczarek, Wnętrze VI, tempera żółtkowa na płótnie, 70 × 90 cm, 2009

Z cyklu Nie‑portrety, tempera żółtkowa na płótnie, 60 × 45 cm, 2009

69

Page 72: Wiadomości ASP 49

Rozstrzygnięto konkurs, którego tematem był

projekt etykiety wina, które stanie się oficjal‑

nym trunkiem obchodów Roku Chopinowskego

w Republice Federalnej Niemiec. Organizatorami

konkursu byli: Konsulat Generalny Rzeczypo‑

spolitej Polskiej w Kolonii, Związek Właścicieli

Winnic i Organizacja Turystyczna Kraju Związ‑

kowego Nadrenii Palatynu oraz Akademia Sztuk

Pięknych w Krakowie. Do udziału w konkursie

zaproszono studentów i absolwentów krakow‑

skiej ASP. Na  konkurs wpłynęły 34 projekty.

W  trakcie pierwszego etapu jury konkursu

w składzie: przewodniczący, prof. Adam Wsioł‑

kowski, rektor; prof. Władysław Pluta, i prof. ASP

Krzysztof Tomalski, dziekan Wydziału Grafiki,

wytypowało 15 prac, a podczas kolejnego etapu

wyłoniono 8 prac. Jury przyznało następu‑

jące nagrody: I nagrodę, w wysokości 750 eUr

za pracę oznaczoną godłem 030168 należącym

do Barbary Widłak, ii nagrodę w wysokości 250

eUr za pracę oznaczoną godłem 123098 należą‑

cym do Moniki Wojtaszek‑Dziadusz, ii nagrodę

w wysokości 100 eUr za pracę oznaczoną godłem

680103 należącym do Barbary Widłak. Wyróż‑

nienia otrzymali: Bożydar Tobiasz, Katarzyna

Bojanowska, Karolina Witecka, Karolina Banasz‑

kiewicz, Monika Wojtaszek‑Dziadusz. Większość

prac została zaprezentowana na wystawie zorga‑

nizowanej w Niemczech przez konsulat polski.

→ 20 stycznia br.

Chopinowska etykieta wina

W y d A R z e N I A

1.1. 2.

3. 4.

5. 7.6.

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

i Nagroda Barbara Widłak

iii Nagroda Barbara Widlak

Wyróżnienie Tobiasz Bożydar

Wyróżnienie Katarzyna Bojanowska

ii Nagroda Monika Wojtaszek‑Dziadusz

Wyróżnienie Monika Wojtaszek‑Dziadusz

Wyróżnienie Karolina Witecka

Wiadomości asp /4970

Page 73: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I AW y d A R z e N I A

→ III Pracownia Projektowania Architek tury Wnętrz prof. Głowackiego na Targach w Kolonii. imm Cologne – Targi Designu, odbywające się

rokrocznie w Kolonii to jedno z największych

wydarzeń w świecie projektowania przestrzeni.

Jedenaście hal wypełnionych po brzegi przed‑

miotami i przestrzeniami – objawami ludzkiej

kreatywności. Ogrom szczegółów, przepych

kształtów, tysiące rywalizujących ze sobą pomy‑

słów ekspozycyjnych. Dla grupy studentów iii

pracowni projektowania Architektury Wnętrz

prowadzonej przez prof. Andrzeja Głowackiego

Targi Designu imm Cologne 2010 pozostaną nie‑

zapomniane. Magdalena Szyncel, Magdalena

Kiecka, Karolina Sorotiuk oraz Marika Wata pod

okiem asystent dr Magdaleny Pinczyńskiej czyn‑

nie uczestniczyły w wystawie. Otrzymały szansę

przyjrzenia się przedmiotom i przestrzeniom

zaprezentowanym w  Kolonii przez przedsta‑

wicieli światowego designu. To doświadczenia

bezcenne z perspektywy młodego projektanta.

imm Cologne Fairs mają charakter biznesowy.

Przewidziano na nich również miejsce dla „mło‑

dego designu”. Jeden z  pawilonów wystawo‑

wych oddano na prezentację dorobku młodych

twórców. Tym sposobem mogą oni już w toku

studiów prezentować swoje projekty i dzielić

się doświadczeniami. Targi w  Kolonii to  nie

tylko ekspozycje. Także wydarzenia kulturalne

i intelektualne. Wywiady, dyskusje, prezentacje

nowatorskich pomysłów. Prezentowana przez

studentów iii pracowni filozofia projektowa cie‑

szyła się zainteresowaniem przede wszystkim

w środowisku naukowym. Stworzona i rozwijana

przez prof. Głowackiego idea ujęta w zwięzłym

haśle „Od empatii do cyberprzestrzeni” przyku‑

wała uwagę, dzięki swojemu innowacyjnemu

charakterowi i  niesztampowemu podejściu

do zagadnienia designu. Wyróżniało ją to na tle

innych szkół europejskich. Szczegóły koncepcji

projektowania i nauczania w iii pracowni pre‑

zentowaliśmy w wydarzeniu zorganizowanym

przez grupę Flausen, zajmującą się promocją

i rozprzestrzenianiem innowacyjnych idei. Cho‑

dziło o to, by nie umarły w zalążku, podczas

gdy może okazać się, że zmienią świat. Nasza

prezentacja (Studio 3) dotyczyła podstawowej

problematyki dwóch wiodących zagadnień –

empatii i cyberprzestrzeni. Miała za cel wywo‑

łanie fermentu intelektualnego. Podobnie pobu‑

dzający do myślenia był temat stworzonej przez

nas ekspozycji. Jej przewodnim motywem stała

się, stworzona przez prof. Głowackiego, futury‑

styczna idea inteligentnej sieci przestrzeni Gai

– struktury pączkującego, rozprzestrzeniającego

się miasta jako części kosmosu. Za wizualizację

tej idei posłużył zalążek projektu Mariki Waty,

przedstawiający ożywioną tkankę przestrzeni,

rozrastającej się na  podobieństwo hiperprze‑

strzennego drzewa, które łącząc człowieka

z kosmosem, staje się korzeniem empatii. Na Tar‑

gach w Kolonii zaprezentowaliśmy również prace

dyplomowe 2009 roku – dyplom Anny Bartman

Architronic 4D oraz dyplom Dagmary Deli Zakrzy‑

wienie Designu. Obie prace cieszyły się dużym

zainteresowaniem, zarówno ze względu na pre‑

zentowany sposób kreowania relacji między

człowiekiem a przestrzenią, jak i kunszt wykona‑

nia wizualizacji. W pokazach audiowizualnych,

przygotowanych specjalnie na potrzeby Targów

pokazaliśmy także inne projekty powstałe w iii

pracowni na przestrzeni ostatnich lat m.in.: proj.

Muzeum Hansa Christiana Andersena autorstwa

Urszuli Krawczyńskiej, wystawiany w 2005 roku

w Konsulacie Królestwa Danii oraz proj. prze‑

strzeni publicznej w aspekcie czasu wolnego

na przykładzie dworca kolejowego w Kielcach

autorstwa Magdaleny Szyncel – praca finałowa

I Biennale Architektury Wnętrz w Krakowie.

Marika Wata

Od empatii do cyberprze‑strzeni. Targi w Kolonii

71

Page 74: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

BArBArA WAligórSKA

Stowarzyszenie Przyjaciół Akademii Sztuk

Pięknych zostało powołane do życia 8 marca

2000 roku. W tym dniu z inicjatywy senackiej

Komisji ds. Promocji i Sponsoringu odbyło się

spotkanie członków założycieli Stowarzyszenia

Przyjaciół Akademii Sztuk Pięknych w Krako‑

wie. W skład komitetu założycielskiego weszli:

prof. prof. Maria Ostaszewska, Grażyna Korpal,

Franciszek Bunsch oraz Jan Miczyński, Andrzej

Starmach, Wojciech Taczanowski, Zbigniew

Kazimierz Witek. Autorem projektu był prof. Jan

Pamuła, ówczesny prorektor. Cele Stowarzysze‑

nia przedstawił rektor, prof. Stanisław Rodziński.

Wpis do Krajowego Rejestru Sądowego uzyskano

7 października 2002  r. Wcześniej powołano

zarząd, w skład którego weszli: Jacek Łodziń‑

ski, Wojciech Taczanowski, Janina Górka‑Czar‑

necka, Jan Miczyński, Jerzy Białkiewicz, Andrzej

Starmach, Zbigniew Wierzbicki. Skład Zarządu

zmieniał się dwukrotnie. Obecnie funkcje pre‑

zesa pełni Janina Górka‑Czarnecka, zastępcą jest

Andrzej Starmach, sekretarzem Jan Miczyński,

skarbnikiem Zbigniew Wierzbicki, członkiem

zarządu Wojciech Taczanowski. Stowarzyszenie

działa na podstawie przepisów „Prawo o stowa‑

rzyszeniach” oraz statutu i posiada osobowość

prawną. Jak wynika z zapisów statutu, głównym

celem Stowarzyszenia jest wspieranie Akade‑

mii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krako‑

wie w jej działaniach statutowych związanych

z  kształceniem nowych pokoleń polskich

artystów oraz upowszechnianiem polskiej

sztuki poprzez: umożliwienie wspólnego dzia‑

łania wszystkim, którzy interesują się sztuką,

działalnością i edukacją artystyczną, a którym

rozwój i ranga polskiej sztuki nie są obojętne.

Tworzenie warunków zabezpieczających Aka‑

demii Sztuk Pięknych w Krakowie prowadzenie

studiów artystycznych na najwyższym poziomie

zgodnie z jej historyczna tradycją. Upowszech‑

nianie w społeczeństwie polskim i za granicą

wiedzy na  temat Akademii Sztuk Pięknych

im. Jana Matejki w Krakowie i jej roli w kształ‑

towaniu kultury polskiej w przeszłości i obecnie.

Podejmowanie i wspieranie wszelkich działań

w zakresie zabezpieczenia i pomnożenia majątku

trwałego Akademii niezbędnego do jej pełnego

działania jako instytucji publicznej. Stowarzy‑

szenie realizuje swoje cele poprzez: Wzajemną

współpracę i pomoc członków Stowarzyszenia

we  wspólnym działaniu na  rzecz Akademii

Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

Działalność artystyczną i popularyzatorską (ini‑

cjowanie projektów badawczych, konferencje,

wystawy, itp.) związaną z wiedzą o Akademii,

dorobku jej pedagogów, absolwentów i studen‑

tów. Działalność wydawniczą w postaci wyda‑

wania albumów, książek, czasopism, filmów

i nagrań multimedialnych. Współpracę z kra‑

jowymi i zagranicznymi organizacjami i insty‑

tucjami działającymi na rzecz rozwoju sztuki

i  pomnażania dziedzictwa kulturowego. Sto‑

warzyszenie prowadzi działalność gospodarczą

na ogólnych zasadach określonych odrębnymi

przepisami. Dochód z działalności gospodarczej

Stowarzyszenia służy wyłącznie realizacji celów

statutowych. Dotychczasowe rezultaty działal‑

ności Stowarzyszenia: 2003 r. – Stowarzyszenie,

na mocy umowy z inwestorem Hotelu Radissson

– Filharmonia, wyposażyło wnętrza hotelowe

w obrazy i grafiki. Wykonawcami zlecenia byli

pracownicy, absolwenci i studenci ASP. Uzyskany

dochód pozwolił na sfinansowanie części robót

remontowo‑adaptacyjnych Galerii Malarstwa

oraz na dofinansowanie katalogu pośmiertnej

wystawy prof. Włodzimierza Kunza. 2004 r. – Sto‑

warzyszenie zwarło umowę z inwestorem budu‑

jącym hotel „Sheraton” na wyposażenie wnętrz

hotelowych w obrazy, grafiki, fotografie. Pewne

środki uzyskano również w związku z umową

z hotelem „Wentzel” o wypożyczenie obrazów

do dekoracji wnętrz. Ponadto Stowarzyszenie

pozyskało dotację z Urzędu m. Krakowa. Dzięki

tym zabiegom sfinansowano koszty organizacji

8 wystaw, wraz z drukiem katalogów na kwotę

niemal 50 tys. zł. W 2005 r. kontynuacja umowy

z hotelem „Wentzel” pozwoliła dofinansować

druk katalogów 2 wystaw. 2006 r. z inicjatywy

ówczesnych władz ASP, rektora, prof.  Jana

Pamuły i prorektora, prof. Adama Wsiołkow‑

skiego, Stowarzyszenie zorganizowało aukcję

dzieł sztuki pochodzących z darów pedagogów

i absolwentów uczelni. Aukcja, poprowadzona

profesjonalnie przez Pana Andrzeja Starmacha,

dała nadspodziewanie dobry rezultat. Z uzyska‑

nych środków sfinansowano wydanie katalogu

„Grafika krakowska”, druk albumu „Artium

Decor” (o grobach artystów na Cmentarzu Rako‑

wickim), wyposażono pomieszczenia muzealne

Stowarzyszenie Przyjaciół Akademii Sztuk Pięknych

Gmach ASP przy pl. Jana Matejki w Krakowie, fot. Jacek Dembosz

Wiadomości asp /4972

Page 75: Wiadomości ASP 49

Akademii oraz częściowo dofinansowano koszty

wystaw w Galerii Malarstwa. Dochody uzyskano

również z umowy z „Wentzlem”. 2007 r. Stowa‑

rzyszenie, zachęcone sukcesem z poprzedniego

roku, zorganizowało ponownie aukcję. Niestety,

sukces nie powtórzył się, można było mówić

raczej o  kompletnej klapie. Niemniej jednak

udało się uzyskać dotację z Wydziału Kultury Um

i dofinansowano 4 wystawy. 2008 r. okazał się

być kryzysowym. Dochody pochodziły wyłącznie

ze składek członkowskich. Z tych to składek oraz

salda z poprzedniego roku ufundowane zostało

jedno stypendium, w ramach Funduszu im. Jana

Matejki oraz dofinansowano zakup sprzętu dla

dAg. 2009 r. dołek finansowy. Ze składek i pozo‑

stałego salda ufundowano 1 stypendium.

Z wpływami ze składek jest jak z abonamentem

tV – minimalne. Ta krótka historia Stowarzy‑

szenia została opracowana po to, aby uzmysło‑

wić nam ekonomiczne możliwości, jakie daje

funkcjonowanie takiej organizacji oraz palącą

potrzebę jej ożywienia. Stowarzyszenie może być

beneficjentem w wielu projektach realizujących

programy unijne, operacyjne ministerstw, mar‑

szałkowskie i inne. Akademia zasługuje na Przy‑

jaciół. Zapraszamy do ich grona pracowników,

emerytowanych pracowników, absolwentów,

miłośników sztuki i  wszystkich, którym nie

jest obojętne dobro najstarszej polskiej uczelni

artystycznej.

Na podstawie materiałów dostarczonych przez

p. Jana Miczyńskiego

MichAł PiliKoWSKi

Rok 2010 w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana

Matejki w Krakowie obchodzony jest jako Rok

Wojciecha Weissa. W bieżącym roku przypada

bowiem 135. rocznica urodzin i 60. rocznica

śmierci artysty. Pierwszą z  inicjatyw przewi‑

dzianych dla uczczenia wybitnego twórcy jest

wydanie kalendarza na 2010 rok z reproduk‑

cjami obrazów Wojciecha Weissa. Na kartach

kalendarza znajdziemy reprodukcje wielu wspa‑

niałych pejzaży (takich jak: Zadymka, Mielizna,

Kończące się lato, Z palatyńskiego hipodromu,

Ruiny i cyprysy). Pomieszczono tam także repro‑

dukcję obrazu Kraków – przedstawiającego widok

Barbakanu i Bramy Floriańskiej widziany z rek‑

toratu krakowskiej ASP. W pracach nad kalenda‑

rzem uczestniczyli m.in. Władysław Pluta (pro‑

jekt), Zofia Weiss‑Nowina Konopka (konsultacja

merytoryczna) i Michał Pilikowski (opracowanie

redakcyjne).

Wojciech Weiss urodził się 4 maja 1875 roku

w  Leordzie w  Rumunii. Naukę rozpoczął

we lwowskim gimnazjum w 1888 roku. W 1891

roku przyjechał do Krakowa. Rok później, dzięki

rekomendacji Jana Matejki, rozpoczął studia

w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie; kształcił

się pod kierunkiem profesorów: Izydora Jabłoń‑

skiego, Władysława Łuszczkiewicza, Floriana

Cynka, Leopolda Löfflera, Józefa Unierzyskiego,

Juliana Fałata i Leona Wyczółkowskiego. Stu‑

dia zakończone w 1899 roku uzupełnił podró‑

żując do Francji i Włoch. Pracę pedagogiczną

w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rozpo‑

czął w 1907 roku, prowadząc lekcje rysunku;

następnie objął kierownictwo szkoły rysunko‑

wo‑malarskiej, kierował pracownią malarstwa

i pracownią grafiki. Sto lat temu, 14 stycznia

1910 roku, został mianowany profesorem nad‑

zwyczajnym krakowskiej ASP, a trzy lata później

– profesorem zwyczajnym. W 1918 roku został

wybrany rektorem Akademii – siódmym z kolei,

ale pierwszym w  niepodległej Polsce. Warto

podkreślić, że  to  za  kadencji rektora Weissa

po raz pierwszy oficjalnie dopuszczono kobiety

na studia. Godność rektora piastował jeszcze

raz w latach 1933–1936. Urzędował w rektora‑

cie także i trzeci raz – przed samym wybuchem

drugiej wojny światowej zastępował nieobecnego

wówczas rektora Fryderyka Pautscha, kierując

Akademią do 14 grudnia 1939 roku. W czasie

wojny pozostał w Krakowie i do 1942 roku korzy‑

stał z pracowni w Staatliche Kunstgewerbeschule

Krakau (jak wówczas nazwano ASP). Po zakoń‑

czeniu wojny ponownie podjął obowiązki profe‑

sora krakowskiej Akademii. We wrześniu 1946

roku przeszedł na emeryturę. Zmarł 7 grudnia

1950 roku w Krakowie. Bez wątpienia Wojciech

Weiss to jeden z największych polskich artystów

1 połowy XX wieku. Wybitny malarz i grafik, two‑

rzył także rysunek i rzeźbę, pisał poezję oraz grał

na skrzypcach i altówce. Twórczość artysty jest

bardzo różnorodna; reprezentuje sztukę okresu

Młodej Polski, ekspresjonizm, impresjonizm,

a następnie koloryzm. Tematami obrazów Woj‑

ciecha Weissa najczęściej są pejzaże, akty, kom‑

pozycje rodzajowe, portrety i martwe natury.

Kalendarz Wojciecha Weissa

Wojciech Weiss, Wawel, 1887, 55 x72 cm, olej na płotnie

73

Page 76: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

Rewitalizacja Mysłowic – podpisanie porozumień

→ 24 lutego br. miała miejsce w naszej Akademii

uroczystość podpisania szczególnego rodzaju

porozumienia o współpracy. Jego treścią jest

„Kompletna rewitalizacja terenów pokopalnia‑

nych w Mysłowicach”  obejmująca m.in.: budowę

muzeum i  izbę pamięci Powstania Śląskiego,

modernizację 780 mieszkań w  zabytkowych

familokach z dzielnicy Piasek i zagospodarowa‑

nia budynków pokopalnianych. Nowa, przyjazna

środowisku inwestycja, rozlokowana zostanie

na obszarze około 100 ha i ukierunkowna będzie

na naukę (w tym miejsca wystawowe i galerie

sztuki), turystykę, pracę i wypoczynek. W uro‑

czystości uczestniczyli przedstawiciele Miasta

Mysłowice, Katowickiego Holdingu Węglo‑

wego S.A., Pci S.A., Stowarzyszenia „Pamięć”

i  rektorzy uczelni: Akademii Sztuk Pięknych

w Krakowie i Katowicach oraz Akademii Gór‑

niczo‑Hutniczej w Krakowie. Ze strony naszej

Akademii duży udział w przedsięwzięciu przy‑

padnie Wydziałowi Architektury Wnętrz pod

kierownictwem prof. Jacka Siwczyńskiego.

Jacek Dembosz

→ 21 stycznia br. w Dworku Matejki w Krzesła‑

wicach miała miejsce historyczna uroczystość:

156 urodziny Towarzystwa Przyjaciół Sztuk

Pięknych w  Krakowie. Z  tej okazji wręczono

medale tPSP, którymi zostali uhonorowani:

Uszula Bogucka, Kinga Cichowska, Wojciech

Drab, Maciej Górowski, Halina Mrożek, Elżbieta

Pamuła i Antonina Pieczarowska. Dyplomy tPSP

wręczono: Karolinie Chorązce‑Paluch, Ewie Goło‑

fit, Piotrowi Krupczakowi, Marcinowi Kubiakowi,

Dominikowi Lisikowi, Annie Maj, Stanisła‑

wowi Młyńcowi, Kindze Olejsiuk, Przemysła‑

wowi Przegonowi, Annie Seweryn, Katarzynie

Z Bieszczad do Zakopanego

Podczas tegorocznej zimy nasza Akademia

gościła na Harendzie grupę dzieci ze Szkoły Pod‑

stawowej w Nowym Łupkowie im. prof. Włodzi‑

mierza Kunza, byłego rektora naszej Akademii.

Wszyscy, zdrowi i cali powrócili w Bieszczady.

Jacek Dembosz

Cztery kąty a piec piąty (nowe urządzenia na ceramice)

→ Pracownia ceramiki Wydziału Rzeźby wzbo‑

gaciła się o  nowe urządzenia, są  nimi: piec

– suszarnia, młyn do masy lejnej, dwa miesza‑

dła, piec laboratoryjny oraz podest i młynek

do szkliw. Teraz wystarczy tylko nacisnąć włącz‑

niki i wypiekać, i mieszać, i suszyć, i szklić.

Jacek Dembosz

Od prawe: Bernard Pastuszka, Przewodniczący Rady Miasta Mysłowic; prof. Antoni Tajduś, rektor Agh; prof. Marian Oslislo, rektor ASP w Katowicach; prof. Adam Wsiołkowski, rektor ASP w Krakowie; Tadeusz Chowaniak, I Zastępca Prezydenta Miasta Urzędu Miasta Mysłowice; Waldemar Mróz, wice‑prezes Zarządu Katowicki Holding Węglowy S.A.; Krzytsztof Urban, prezes Zarządu Stowarzyszenia

„Pamięć” i Paweł Dyl; prezes Zarządu Polskie Centrum Inwestycyjne S.A.

W Dworku Matejki (nagrody i wyróż‑nienia TPsP)

Na zdjęciu dyplom odbiera Dominik Lisik, absolwent

Wydziału Form Przemysłowych ASP. Fot. Aleksy Pawluczuk

Fot. Jacek Dembosz

Fot. Jacek Dembosz

Fot. Zdzisław Iwasyk

Wiadomości asp /4974

Page 77: Wiadomości ASP 49

ASP na 12. Targach Edukacyjnych→ 17–19 marca 2010

Nasza Akademia tradycyjnie już uczestniczyła

w  targach edukacyjnych w  Krakowie, które

przebiegały pod hasłem „Wybieraj z głową, ucz

się z pasją!” W Targach wzięło udział ponad 11

tysięcy uczniów i studentów oraz blisko 200

wystawców – gimnazja, szkoły średnie, uczelnie

wyższe z kraju i zagranicy oraz instytucje oferu‑

jące programy edukacyjne. Czy udział w targach

przemieni się na zwiększone zainteresowanie

nasza uczelnią, pokażą już najbliższe egzaminy

wstępne. Jacek Dembosz

→ 23–25 marca

Dni Kariery „Pro Arte – sztuka przedsiębiorcza”,

zorganizowane po raz drugi przez Biuro Karier ASP,

odbyły się w dniach 23–25 marca. Celem imprezy

było wsparcie studentów w efektywnym wejściu

na rynek pracy. Patronat nad wydarzeniem objął

rektor ASP, prof. Adam Wsiołkowski. W ramach

ii Dni Kariery studenci uczestniczyli w spotka‑

niach z praktykami, wzięli udział w szkoleniach,

wysłuchali debaty na temat „Jak rozwijać przed‑

siębiorczość wśród młodych artystów?” oraz

obejrzeli film Sztuka – sposób na życie. W debacie

udział wzięli: Marta Tarabuła (Galeria Zderzak),

Karolina Harazim (Galeria Pauza), prof.  Cze‑

sława Frejlich (ASP Kraków), prof. Andrzej Bed‑

narczyk (ASP Kraków), Rahim Blak (Art World),

Jadwiga Husarska‑Chmielarz (MaKultura), Artur

Przebindowski, Maciej Mędrala. Dyskusję popro‑

wadziła Beata Seweryn z Bunkra Sztuki. Filmu

Sztuka – sposób na życie autorstwa Agnieszki

Munk, Anny Cygańczyk oraz Małgorzaty Pio‑

trowskiej, z Grupy „zróbmy to!”, to dokument

prezentujący sylwetki młodych twórców, którzy

opowiadają o swoich sukcesach, ale i o trudnej

drodze dążenia do bycia uznanym, młodym arty‑

stą. Czy talent wystarczy, aby osiągnąć sukces

w swojej dziedzinie? O swojej działalności opo‑

wiadali Grzegorz Podsiadlik i Jan Krzysztofiak

z Parastudia, przybliżając zagadnienia pracy

projektanta grafiki użytkowej, a o specjalizacji

w projektowaniu produktu mówił Michał Tabor

ze Studia Wzornictwa Przemysłowego Render.

O swojej działalności zawodowej opowiadał też

freelancer Jerzy Tchórzewski. Impreza miała cha‑

rakter otwarty, z wyjątkiem wybranych szkoleń.

Jacek Dembosz

Pro Arte – arty‑styczne dni kariery

Pracownia Konserwacji Dzieł Sztuki Muzeum

Uniwersytetu Jagiellońskiego i  Wydział Kon‑

serwacji i  Restauracji Dzieł Sztuki Akademii

Sztuk Pięknych w Krakowie zostali nominowani

do konkursu „Popularyzator Nauki 2009” orga‑

nizowanego przez serwis „Nauka w Polsce” Pol‑

skiej Agencji Prasowej SA i Ministerstwo Nauki

i Szkolnictwa Wyższego. Nominacja dotyczyła

prezentacji w  „Otwartej Pracowni”, organizo‑

wanej cyklicznie w  ramach Festiwalu Nauki

w Krakowie w zabytkowych wnętrzach Collegium

Maius. W tym roku organizatorzy (Pracownia

Konserwacji Dzieł Sztuki Muzeum Uj oraz stu‑

denci i pracownicy WKiRDS) starali się przybli‑

żyć metody diagnostyczne stosowane w konser‑

wacji dzieł sztuki oraz zagadnienia związane

z technikami i technologią malarstwa i rzeźby.

Nominacja do konkursu „Popularyzator Nauki 2009” dla Wydziału Konserwacji

Tego roku szerzej zaprezentowano technikę tem‑

perową i przykłady sztuki pozłotniczej. Oprócz

tego można było podziwiać umiejętności studen‑

tów ASP wykonujących kopie rzeźb w drewnie,

śledzić etapy konserwacji malarstwa sztalu‑

gowego i kafli. Niestety, głównej nagrody nie

udało się zdobyć, jednak nominacja do wąskiego

grona laureatów jest dla organizatorów dużą

satysfakcją. Przypomnę, że nie jest to pierwsze

wyróżnienie dla „Otwartej Pracowni” – w 2005

otrzymaliśmy Puchar Wojewody Małopolskiego

dla zwycięzcy konkursu na najciekawszą eks‑

pozycję podczas Festiwalu Nauki w Krakowie.

Rozdanie nagród „Popularyzator Nauki 2009”

odbyło się 15 grudnia 2009 roku w siedzibie

Polskiej Agencji Prasowej SA w Warszawie

Kosteckiej‑Błaszczyk, Bartłomiejowi Węgrzy‑

nowi, za prace prezentowane na końcoworocznej

wystawie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie

„Dyplomy 2009”, w tPSP. Złożono także podzię‑

kowania dla sponsorów tPSP. W programie uro‑

czystości znalazło się także miejsce na spotkanie

z artystami kabaretu „Jana Michalika” z okazji

50. rocznicy jego powstania. Całość zakończył

bankiet integarcyjny środowisk nauki, kultury

i biznesu, zaaranżowany przez członkinię tPSP

panią Barbarę Lampart‑Hobrzyk. Wszystkim zło‑

żył podziękowania prezes tPSP w Krakowie pan

Zbigniew Kazimierz Witek.

75

Page 78: Wiadomości ASP 49

W y d A R z e N I A

W Adamkowie, na terenie Borów Tucholskich,

studenci Wydziału Rzeźby zebrali się na plene‑

rze rzeźbiarskim,,Ptak” (5–17 lipca br.). Temat

pleneru: Ptak związany był z miejscem reali‑

zacji – okolica słynie z występowania licznych

i rzadkich gatunków ptasiej fauny. Z inicjatywy

mieszkańców powstała tam tzw. Ptasia Wioska,

miejsce wyjątkowe, proekologiczne, łączące

piękno okolicy ze  sztuką. Plenerowe rzeźby

wykonano w technice metalu spawanego łączo‑

nego z granitem narzutowym. Materiały zostały

pozyskane ze złomowiska, a kamienie przywie‑

zione z okolicznych łąk. Koliber Anny Przybyło

przedstawiał ruch skrzydeł kolibra. Paulina Stę‑

pień odważnie wykorzystała właściwości gru‑

bej blachy, uzyskując syntetycznie uproszczony

wizerunek ptaka składającego skrzydła w locie.

Maciej Cieśla w Żurawiu podjął się polemiki mię‑

dzy ciężarem metalu a lekkością pióra. Jacek

Dudek Przelotem przebił się ostrą wrzecionowatą

formą metalową przez ciężki i przysadzisty głaz

narzutowy stanowiący podstawę rzeźby. Krzysz‑

tof Fus ukazał w pracy pt. W locie fazy ruchu

skrzydła z jego dynamiką i napięciami. Zreali‑

zowane przez studentów wielkoformatowe prace

zostały na stałe wyeksponowane przy głównej

drodze w  Ptasiej Wiosce. Organizatorzy ple‑

neru, Renata Borowiecka Gutsze i Karol Gutsze

przygotowali wiele atrakcji, m.in.: wycieczkę

konną bryczką, wyjazd nad morze, wycieczkę

do rezerwatu cisów w Wierzchlasie, wizytę nad

Brdą w Świecie i spływ kajakowy Brdą z Rytla

do Nogawicy. Specjalne podziękowania należą się

asystentowi Marcinowi Nosko za merytoryczne

Ptasia wioska w Adamkowie

Czy ujrzymy gryfy na dachu gmachu AsP?

od prawej: prof. dr hab. Franciszek Ziejka, dr hab. Bogusław Krasnowolski, fot. Jacek Dembosz

Posiedzenie Prezydium Społecznego Komi‑

tetu Ochrony Zabytków Krakowa odbyło się 2

lutego br. w Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑

kowie, a  poprowadził je  przewodniczący

prof. dr hab. Franciszek Ziejka, polonista, histo‑

ryk kultury, były rektor Uniwersytetu Jagielloń‑

skiego. Gości przywitał rektor ASP, prof. Adam

Wsiołkowski, a swoją obecnością zaszczycił woje‑

woda małopolski Stanisław Kracik. Celem posie‑

dzenia było omówienie, które obiekty otrzymają

w 2010 roku wsparcie spośród 182 skierowanych

do SKozK wniosków o dofinansowanie. Kancela‑

ria Prezydenta rP zapowiedziała, że przeznaczy

na ten cel 42 mln zł. Jeśli Senat zatwierdzi ten

budżet, będzie można kontynuować konserwację

ok. 130 obiektów. Na rok 2010 SKozK potrze‑

buje 142 mln zł. Najwięcej funduszy pochłonie

remont w Sukiennicach i Muzeum Narodowym.

Od nowego roku zrównają się szanse w otrzymy‑

waniu dofinansowania remontów przez publicz‑

nych i prywatnych właścicieli zabytków. Może

to pomóc w renowacji wielu kamienic, dworów

i pałaców. Przypomnijmy, że pomoc Komitetu

koncentruje się na  odnowie najcenniejszych

zabytków stanowiących własność Skarbu Pań‑

stwa, miasta Krakowa, kościołów i związków

wyznaniowych oraz właścicieli prywatnych.

Dzięki Komitetowi dokonano renowacji elewacji

gmachu ASP przy placu Jana Matejki 13. W pla‑

nach jest także remont dachu tego budynku.

Kolejnym zadaniem jest odtworzenie sześciu

zaginionych, metalowych gryfów, znajdujących

się na  narożnikach od  strony placu Matejki.

Zadania tego ma podjąć się prof. Józef Sękow‑

ski. Po zakończeniu obrad w sali senackiej pod‑

jęto gości poczęstunkiem oraz obdarowano ich

kalendarzami wydanymi przez ASP, Drukarnię

Leyko oraz Fundację Muzeum Wojciecha Weissa

w związku z rokiem Wojciecha Weissa na ASP.

oprac. Jacek Dembosz

przygotowanie, ciężką pracę i zaangażowanie.

Jako opiekun pleneru dziękuję też organizatorom

i przede wszystkim wyjątkowym studentom.

Mariola Wawrzusiak‑Borcz

Krzysztof Fus W locie

Wiadomości asp /4976

Page 79: Wiadomości ASP 49

Uhu ha, zima zła

Tegoroczna zima dała się wszystkim we znaki.

Była mroźna i  śnieżna. Śnieg zalegał nie

tylko na drogach, chodnikach i jezdniach ale

na  dachach. Z  tych ostatnich zwisały także

lodowe sople. Wszystko to wiązało się z koniecz‑

nością odśnieżania, sypania chodników solą

(ciekawe jak na tym wyjdą drzewka posadzone

wokół placu Jana Matejki) i  alpinistycznych

zajęć na dachu. Na zdjęciu ekipa usuwa nadmiar

śniegu. 12 marca zima zaatakowała ponownie.

W cieniu Colosseum

→ 6 lutego br. w budynku ASP przy ul. Smo‑

leńsk 9 miały miejsce tradycyjne bachanalia

zwane oficjalnie balem Absolwentów Wydziału

Form Przemysłowych. Klimat spotkania przy‑

pominał rodem swawole z czasów cesarstwa

rzymskiego.

VI Mistrzostwa Krakowa uczelni artystycznych w narciarstwie alpejskim i snowboardzie

→ 19 marca br. odbyły się w Spytkowicach (k.

Rabki Zdrój) Vi Mistrzostwa Krakowa Uczelni

Artystycznych w narciarstwie alpejskim i snow‑

bordzie zorganizowane przez Studium Wycho‑

wania ASP w Krakowie. Patronat nad zawodami

objęła prof. Krystyna Zachwatowicz‑Wajda. Obok

braci studenckiej w zawodach wzięli również

udział pracownicy i  członkowie ich rodzin.

A o to zwycięzcy zawodów. W kategorii narciar‑

stwo alpejskie kobiet pierwsze miejsce przypadło

Magdalenie Gajdzie z ASP, drugie Natalii Doliń‑

skiej a trzecie Magdalenie Łukasik, obie z Aka‑

demii Muzycznej. W kategorii snowbord kobiet

miejscami podzieliły się studentki ASP w Kra‑

kowie: pierwszym Magda Romanowska, drugim

Alicja Zielińska i trzecim Paula Krać. W kategorii

narciarstwo alpejskie mężczyzn miejsca zajęli:

pierwsze Bartłomiej Chwilczyński z ASP, drugie

Michał Pelc a trzecie Mateusz Janiak – obydwaj

z Akademii Muzycznej. W kategorii snowbord

mężczyzn miejsca zajęli: pierwsze Arkadiusz

Uroda z  ASP, drugie Bartosz Gelmer z  PWSt

a trzecie Bartosz Trojanowski z ASP. Zwycięz‑

com gratulujemy.

od lewej: Magdalena Zalewska (Kulisa), Bogdan Michna, Dariusz Migalski, Barbara Dunin, Dorota Ryn‑Holcer, od frontu: Ania Wolska i Jan Nuckowski Fot. Aleksy Pawluczuk

Uczestnicy zawodów, fot. Jacek Dembosz

77

Page 80: Wiadomości ASP 49

P u b l I K A c j e

Dorota Kudelska Dukt pisma i pędzla. Biografia

intelektualna Jacka Malczewskiego

Wydawnictwo Kul, Lublin 2009, 856 stron, 81

ilustracji.

Podczas spotkania pod tytułem Malczewski nie‑

znany w naszej Akademii 15 grudnia 2009 roku

została zaprezentowana książka prof. Doroty

Kudelskiej z okazji 155. rocznicy urodzin i 80.

rocznicy śmierci Jacka Malczewskiego (1854–

1929), który w latach 1912–1914 pełnił godność

rektora krakowskiej ASP. Przytaczamy niektóre

głosy o tej książce: Joanna Daranowska‑Łuka‑

szewska (prezes krakowskiego oddziału Stowa‑

rzyszenia Historyków Sztuki): „Dla mnie książka

ma przewagę warsztatu badacza tekstu, co nie

umniejsza jej zalet w tych miejscach, w których

jest mowa o materii dzieła. Jest to rzecz, którą

spotyka się rzadko w pracach wychodzących

od  obrazu, w  pracach, które mówią o  dziele,

trochę odrywających się od osoby i jej kształtu

mentalnego”. Stefania Krzysztofowicz‑Kozakow‑

ska (historyk sztuki): „Jesteśmy przyzwyczajeni

do zaczynania każdej dyskusji o Malczewskim

od obrazu; obrazy są  stawiane przed oczami

i  interpretowane jeden za  drugim. Autorka

książki zaczęła sprawę a  rebours – od  jego

prywatnego życia, życia bardzo skomplikowa‑

nego, trudnego, uwikłanego w wiele problemów

i trudności”.

Prof. Jacek Waltoś zwrócił uwagę na złożo‑

ność książki, która zawiera w sobie: „tropy myśli,

emocji i wyobraźni Malczewskiego”.

Michał Pilikowski

Interaktywne media sztuki pod redakcją Anto‑

niego Porczaka, Wydawnictwo Akademii Sztuk

Pięknych w Krakowie, Kraków 2009.

Tom jest zbiorem tekstów wygłoszonych na sym‑

pozjum zorganizowanym przez Katedrę Inter‑

mediów ASP w Krakowie w grudniu 2008 roku.

„Książka ta  jest wartościowym kompendium

wiedzy o zjawiskach interaktywnych, a zawarty

w niej materiał zachęca do dalszych własnych

poszukiwań i refleksji. Same nazwiska autorów,

zarówno teoretyków jak i  praktyków sztuki

interaktywnej, od lat eksplorujących tę strefę

twórczości, wzbudzają zaufanie do  meryto‑

rycznej zawartości. Niewątpliwym atrybutem

tegoż wydawnictwa jest różnorodność spojrzeń

na zjawisko interaktywności oraz jego wpływu

na kondycję sztuki we współczesnej kulturze.

Są one ujęte w przejrzystej kompozycji rozdzia‑

łów, wyznaczającej narrację myśli od próby okre‑

ślenia filozoficznego i teoretycznego zaplecza,

jakie sprzyjało rozwojowi sztuki interaktywnej

Interaktywne media sztuki

i determinowało jej pojęcie.” Prof. Joanna Hoff‑

mann, ASP Poznań.

„Książka może spełniać rolę podręcznika akade‑

mickiego zawierającego pogłębioną wiedzę teore‑

tyczną na temat ciągle nowego obszaru aktywności

artystycznej, jaką jest sztuka nazywana interak‑

tywną. Jest to niewątpliwie inicjatywa bardzo

cenna, a tym cenniejsza, iż do tej pory unikatowa,

jak unikatową w polskim systemie kształcenia

artystycznego jest dziedzina sztuki, która proble‑

matyzuje.” Prof. Sławomir Sobczak, Kierownik

Katedry Intermediów ASP w Poznaniu.

Do książki dołączono cd z ilustracjami, tekstem

pdf oraz informacjami o Katedrze Intermediów.

Książka jest w  polskiej i  angielskiej wersji

językowej.

Zeszyty malarstwa Nr. 9

Nowy „Zeszyt malarstwa” nr 9/2008 poświęcony

jest problemowi dydaktyki. Obszerna dyskusja

pedagogów i  studentów Wydziału przybliża

różne punkty widzenia na omawiany problem.

Tekst o programie nauczania cSm w Londynie

przedstawia inną uczelnię artystyczną. Stani‑

sław Rodziński dzieli się swoimi wspomnieniami

o Akademii i pracy dydaktycznej. Zamieszczone

są  także wybrane opracowania habilitacyjne,

doktorskie i magisterskie. Numer zawiera recen‑

zje wystaw: Zofia Stryjeńska w mnK, Paul Klee

w Berlinie, Sztuka chińska w galerii Charlesa

Saatchiego. Fotografie Zbigniewa Stanisława

Kamieńskiego oraz rysunki „do  protokołów”

Piotra Korzeniowskiego przybliżają sylwetki

wielu artystów, tych związanych z Wydziałem

Malarstwa i nie tylko. Zeszyt liczy 450 stron.

„Zeszyt naukowo‑artystyczny Wydz. Malarstwa”

Pod redakcją Jacka Waltosia oraz Kingi Nowak

Dukt pisma i pędzla

Wiadomości asp /4978

Page 81: Wiadomości ASP 49

Artysta wobec siebie i społeczeństwa – twórczość

Zbyluta Grzywacza i jej konteksty.

Redakcja: Joanna Boniecka Rok wydania: 2009

Wydawnictwo: Muzeum Narodowe w Krakowie

2009.

Artysta wobec siebie i społeczeństwa – twórczość

Zbyluta Grzywacza i  jej konteksty. Materiały

z konferencji naukowej w Muzeum Narodowym

w Krakowie 7 ‑8 maja 2009 jest efektem dwu‑

dniowej konferencji naukowej towarzyszącej

retrospektywnej wystawie zmarłego w  2004

roku krakowskiego twórczy Zbyluta Grzywacza.

Podczas konferencji wygłosiło referaty 24 uczest‑

nikow reprezentujących różne dyscypliny nauki

oraz ośrodki badawcze. Książka jest plonem tego

spotkania.

Dwie książki Zbyluta Grzywacza w Muzeum Narodowym w Krakowie

Memłary i inne teksty przy życiu i sztuce

Autor: Zbylut Grzywacz

Red. i oprac.: Tadeusz Nyczek

Wydawnictwo: Universitas 2009

Memłary i inne teksty przy życiu i sztuce to książka

malarza, który był także pisarzem. A dokładniej:

eseistą, prozaikiem, pamiętnikarzem, recen‑

zentem, mówcą‑publicystą, poetą, felietonistą,

popularyzatorem nauki i  sztuki. Lubił pisać

nie mniej niż malować, choć w oczach opinii

publicznej był jednak przede wszystkim artystą

pędzla. Należał do sławnej niegdyś grupy Wprost

(1966–1986), która w  latach 60. ubiegłego

wieku wystąpiła przeciw artystycznej abstrakcji,

by zająć się relacjami między życiem a sztuką,

zadając sobie podstawowe pytanie: co znaczy

być artystą w zniewolonym kraju. „Memłary”

są świadectwem życia pełnego pasji i niezgody

na załgany świat. Opowieścią tyleż autobiogra‑

ficzną, co świadectwem epoki, w której pisarze

i artyści stawali przed moralnymi wyzwaniami

nieznanymi w czasach pełnej swobody twórczej

i politycznej.

Jacek Dembosz

Album Galeria Wydziału Rzeźby krakowskiej

Akademii Sztuk Pięknych.

Redakcja: Ewa Janus, Krystyna Orzech, Bogusz

Salwiński, Bartłomiej Struzik, Andrzej Zwolak.

Opracowanie graficzne: Władysław Pluta. Publi‑

kacja liczy 136 barwnych stron.

Wydawca: Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięk‑

nych w  Krakowie i  Wydział Rzeźby, Kraków

2009.

Katalog prezentuje prace podarowane do kolek‑

cji Galerii Wydziału Rzeźby. Kolekcja utworzona

w roku 2003 przez ówczesnego dziekana prof. ASP

Bogusza Salwińskiego, stanowi kontynuację

tradycji tworzenia zbiorów muzealnych przez

Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie związa‑

nych z Akademią, sięgając w czasie do nestorów

rzeźby polskiej takich jak Xawery Dunikowski,

aż po  młodszych pracowników dzisiejszego

Wydziału Rzeźby. Zawartość stanowią noty bio‑

graficzne 47 artystów‑rzeźbiarzy z krakowskiej

i ilustacje ich prac. Książka ukazała się z oka‑

zji jubileuszu sześćdziesięciolecia utworzenia

Wydziału Rzeźby.

Album Wydziału Rzeźby

79

Page 82: Wiadomości ASP 49

Akademia Sztuk Pięknychim. Jana Matejki w Krakowieplac Matejki 13, 31‑157 Krakówtel. 012 299 20 00, 012 422 09 22,fax 012 422 65 66Rektor prof. Adam WsiołkowskiProrektor ds. Nauki i Spraw ZagranicznychProf. Antoni PorczakProrektor ds. StudenckichDr hab. Łukasz KonieczkoKanclerz mgr inż. Adam OleszkoWydział MalarstwaDziekan prof. Roman ŁaciakProdziekan prof. ASP Janusz Matuszewskiplac Matejki 13, 31‑157 KrakówTel. 012 299 20 31Wydział RzeźbyDziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan ad. Ewa Janusplac Matejki 13, 31‑157 Krakówtel. 012 299 20 37Wydział GrafikiDziekan dr hab. Krzysztof TomalskiProdziekan dr hab. Joanna Kaiserul. Humberta 3, 31‑121 Krakówtel. 012 632 13 31, 012 632 48 96ul. Karmelicka 16, 31‑128 Krakówtel. 012 421 43 82Wydział Architektury WnętrzDziekan prof. ASP Jacek SiwczyńskiProdziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapeckaul. Humberta 3, 31‑121 Krakówtel. 012 632 13 31, 012 632 48 96Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł SztukiDziekan prof. Grażyna KorpalProdziekan dr Jarosław Adamowiczul. Lea 29, 30‑052 Krakówtel. 012 662 99 00Wydział Form PrzemysłowychDziekan prof. Jan NuckowskiProdziekan dr Agata Kwiatkowska‑Lubańskaul. Smoleńsk 9, 31‑108 Krakówtel. 012 422 34 44Biblioteka GłównaDyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczakul. Smoleńsk 9, 31‑108 Krakówtel. 012 292 62 77 w. 35

Wydawca: Rektor ASP

Zespół redakcyjny: Łukasz Konieczko, Janusz

Krupiński, Kinga Nowak, Jacek Dembosz,

Danuta Saul, Michał Pilikowski

Kierownik działu wydawnictw i  promocji:

Jacek Dembosz, [email protected]

Projekt i skład: Kinga Nowak

Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy)

Złożono krojem: Unit Slab

Korekta redakcyjna: Danuta Saul

Korekta: Adam Wsiołkowski

Redakcja nie zwraca materiałów niezamó‑

wionych, zastrzega sobie prawo do skracania

i redagowania nadesłanych tekstów.

Fotografie: Jacek Dembosz, Aleksy Pawluczuk,

Piotr Korzeniowski, archiwa autorów

Kontakt: 12/ 299 20 45

e‑mail: [email protected]

Nakład: 600 egz.

Druk: Drukarnia Skleniarz

iSSn 1505 – 0661

Warsztaty Krakowskie 1913–1926

pod redakcją Marii Dziedzic

Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięknych

im. Jana Matejki w Krakowie

24 x 32 cm, 452 strony, 475 ilustracji, tłumacze‑

nie angielskie oraz aneks do polskiej wersji

Książka Warsztaty Krakowskie 1913–1926 poświę‑

cona jest stowarzyszeniu artystów i rzemieśl‑

ników działającemu na  początku XX w. przy

Muzeum Techniczno‑Przemysłowym w Krako‑

wie. Obecnie w tym samym budynku mieści się

Wydział Form Przemysłowych Akademii Sztuk

Pięknych im. Jana Matejki. Mimo że działalność

Stowarzyszenia i Wydziału dzieli prawie 40 lat

(WfP powstał w roku 1964), świadomość pew‑

nego rodzaju dziedzictwa ideowego wpłynęła

na podjęcie przez pracowników Wydziału Form

Przemysłowych prac nad wydawnictwem upa‑

miętniającym dorobek Warsztatów Krakowskich.

Do tej pory podstawowym źródłem wiedzy na ten

temat była, wydana w 1973 roku, książka Ireny

Huml Warsztaty Krakowskie, dostępna obecnie

jedynie w nielicznych bibliotekach. Opracowa‑

nie powstało w czasach, gdy poziom edytorski

większości książek o  sztuce i  projektowaniu

odpowiadał możliwościom „gierkowskiej dekady

sukcesu”, zmuszając odbiorcę do intensywnych

ćwiczeń wyobraźni. Ponad trzydzieści lat później

Warsztaty Krakowskie 1913–1926

autorka została zaproszona do udziału w projek‑

cie przez prof. Marię Dziedzic, a pierwotny tekst

Warsztatów Krakowskich uzupełniony i zaktu‑

alizowany pojawia się w pierwszej części nowej

książki. Druga część opracowania to fotograficzna

dokumentacja prac członków stowarzyszenia

opatrzona opisem w postaci not katalogowych

i glos, w trzeciej części znajdziemy biogramy

i obszerny indeks. Projekt graficzny autorstwa

prof. Władysława Pluty i świetne zdjęcia Toma‑

sza Kalarusa pozwalają odbiorcy po raz pierwszy

dokładnie ocenić walory i rangę prezentowanych

obiektów sztuki użytkowej. Warto zwrócić uwagę

na część poświęconą Wystawie Paryskiej 1925

roku, w trakcie której członkowie Warsztatów

uhonorowani zostali 16 nagrodami.

Mimo iż książka prezentuje dość wąski frag‑

ment dziejów polskiej sztuki użytkowej, wydaje

się stanowić istotną pozycję, nie tylko dla obec‑

nych lokatorów budynku przy ul. Smoleńsk 9.

Agata Kwiatkowska‑Lubańska

Wiadomości asp /4980

Page 83: Wiadomości ASP 49
Page 84: Wiadomości ASP 49

proj

ekt o

kład

ki �

Mie

czys

ław

Gór

owsk

i

ac Konserwacja ZabytkówPiotrowski, KosakowskiSpółka Jawnaul. Szlak 18/12, 31-161 Kraków

tel./fax 12 633 11 [email protected]

Sponsorem 49 numeru Wiadomości asp jest Wiadomości asp Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie

49 kwiecień 2010issn 1505–0661www.asp.krakow.plcena 5 zł