muzeumwarszawy.pl€¦ · Web viewNadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej...

3
Stanisław Ostrowski (1905– ?) Robotnik, przed wojną członek Polskiej Organizacji Wojskowej i Związku Strzeleckiego, związany z Polską Partią Socjalistyczną, działacz Akademickiego Robotniczego Klubu Sportowego „Skra”, członek zarządu wydziału sanitarnego. Od 1923 roku pracował jako goniec w wydziale technicznym Zarządu Miasta. W 1939 roku mieszkał z żoną i dwojgiem dzieci na Kole. We wrześniu pełnił służbę w ratuszu w grupie pracowników skoszarowanych (według jego słów – jako żołnierz Starzyńskiego). Po kapitulacji Warszawy działał w konspiracji jako członek organizacji Polska Niepodległa i był kapralem 306 plutonu w 1 kompanii w 1 Rejonie III Obwodu Wola Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej (ps. Tamten). Po wojnie wrócił do pracy w klubie „Skra”. Co najmniej do końca lat 50. pełnił funkcję sanitariusza sportowego na stadionie przy ul. Wawelskiej. To w jego pamiętniku pojawia się zdanie „nieba i ziemi nie widać”, które stało się tytułem wystawy. Wybór cytatów z pamiętnika: „Kto pójdzie? Ponieważ nalot się wzmagał, więc kilka osób po cichu zaczęło się ulatniać po różnych kątach, a sprawa dużej wagi i musi być załatwiona, p. dyrektor szukał wzrokiem kogoś, ale niestety „najwięksi usiedli”, więc wystąpiłem ku niemu na ochotnika, był mocno zdziwiony, ponieważ byłem „cichym typem”, a nie było nikogo więcej. Zostałem chętnie przyjęty, a więc odręczne pismo p. dyrektora i jego ręka, i ustna instrukcja - sprawa natychmiastowej naprawy, bez przerw, głównych szlaków komunikacyjnych, a przede wszystkim mostów, zatrzymać pracowników w razie odmowy siłą wojskową, teraz jeszcze

Transcript of muzeumwarszawy.pl€¦ · Web viewNadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej...

Page 1: muzeumwarszawy.pl€¦ · Web viewNadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej miejsce i znikła w oddali wraz z przygaszonym fioletowym światłem wozu. ”Do widzenia,

Stanisław Ostrowski (1905– ?)Robotnik, przed wojną członek Polskiej Organizacji Wojskowej i Związku Strzeleckiego, związany z Polską Partią Socjalistyczną, działacz Akademickiego Robotniczego Klubu Sportowego „Skra”, członek zarządu wydziału sanitarnego. Od 1923 roku pracował

jako goniec w wydziale technicznym Zarządu Miasta.

W 1939 roku mieszkał z żoną i dwojgiem dzieci na Kole. We wrześniu pełnił służbę w ratuszu w grupie pracowników skoszarowanych (według jego słów – jako żołnierz Starzyńskiego). Po kapitulacji Warszawy działał w konspiracji jako członek organizacji Polska Niepodległa i był kapralem 306 plutonu w 1 kompanii w 1 Rejonie III Obwodu Wola Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej (ps. Tamten).Po wojnie wrócił do pracy w klubie „Skra”. Co najmniej do końca lat 50. pełnił funkcję sanitariusza sportowego na stadionie przy ul. Wawelskiej. To w jego pamiętniku pojawia się zdanie „nieba i ziemi nie widać”, które stało się tytułem wystawy.

Wybór cytatów z pamiętnika: „Kto pójdzie? Ponieważ nalot się wzmagał, więc kilka osób po cichu zaczęło się ulatniać po różnych kątach, a sprawa dużej wagi i musi być załatwiona, p. dyrektor szukał wzrokiem kogoś, ale niestety „najwięksi usiedli”, więc wystąpiłem ku niemu na ochotnika, był mocno zdziwiony, ponieważ byłem „cichym typem”, a nie było nikogo więcej. Zostałem chętnie przyjęty, a więc odręczne pismo p. dyrektora i jego ręka, i ustna instrukcja - sprawa natychmiastowej naprawy, bez przerw, głównych szlaków komunikacyjnych, a przede wszystkim mostów, zatrzymać pracowników w razie odmowy siłą wojskową, teraz jeszcze błysk oczu p. dyrektora, jego ręka i uczułem w tej chwili jakby jakiś wewnętrzny ścisk i dumę, jakbym miał od tej chwili w sobie jakąś część Historii Polski, więc zasalutowałem wszystkim i z uśmiechem „dziecka Warszawy” biegłem jako rutyniarz - sportowiec do swojej mety, choć bez konkurencji”.

„Pożegnaliśmy z sanitariuszką smutną tę rodzinę wśród gorących podziękowań i skierowałem się po omacku, gdyż już było ciemno, do przystanku tramwajowego na pl. Kercelego, tu rozmawialiśmy około 1/2 godziny, czekając na wóz tramwajowy. Teraz, po zapoznaniu, dowiedziałem się, że jest córką pułkownika

Page 2: muzeumwarszawy.pl€¦ · Web viewNadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej miejsce i znikła w oddali wraz z przygaszonym fioletowym światłem wozu. ”Do widzenia,

W.P., studentką, że z przyjemnością jej się pracowało z robotnikiem […] Nadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej miejsce i znikła w oddali wraz z przygaszonym fioletowym światłem wozu. ”Do widzenia, Skrzaku” - brzmiało mi bardzo miło uszach. Słowa wypowiedziane jakimś słodkim, sennym głosem…”.

„U mnie rozgościł się dowódca, major artylerii, oficer rezerwy. Starszy, miły człowiek. Odchodząc prosiłem go o opiekę nad sprzętami i zabrawszy pościel (część), obuwie, bieliznę i garderobę, z żoną i dziećmi, poszedłem, zmieszany z tłumem takich jak ja uchodźców. Po godzinnym męczącym marszu przybyłem ze swoją „stajnią” do rodziców na ul. Dzielną. Matka zajmowała mieszkanie dwuizbowe, ale tu już przed mną zgłosiło się kilka osób i razem nas było około dwudziestu”.

„Zacząłem biec. Teraz miałem towarzystwo, przyłączył się do mnie pies-wilk, na oko dosyć groźny, który pokornie biegł równo ze mną […] wpadłem do budynku na prawo, pies ze mną. Wskoczył na piętro, widać tam coś dobrego poczuł”.

„Na skutek sprzeczki żony z matką, żona była zmuszona opuścić mieszkanie rodziców, zostawiła dzieci i, nieszczęśliwa, udała się do naszego mieszkania na Koło. Pomimo usprawiedliwień matki, byłem bardzo zdenerwowany i choć było późno, pojechałem na Koło. Zastałem żonę samą w mieszkaniu, owiniętą w pierzynę, w ubraniu i wtuloną w końcu pokoju na ziemi, były naloty, więc wystraszona i samotna chciała przez to okutanie się nic nie słyszeć. Teraz opowiedziała mi, ile to przykrości doznawała co dzień od matki, a dnia dzisiejszego doszło do ordynarnych rękoczynów i pokazała mi podartą garderobę, popłakując cicho. Ponieważ była sierotą, nie miała bliższej rodziny, nie miała się schronić do kogo, musiała samotnie udać się na Koło. Ponieważ żonę swoją znałem od lat dziecięcych i jej naturę i, pomimo serdecznego oddania, nic na razie nie mogłem poradzić, gdyż były działania wojenne, następnie troska o dzieci, które były małe, a wolałem, żeby były u matki, a żona kategorycznie mi oświadczyła, że tam nie wróci, więc zostawiłem jej pewną sumę pieniędzy z prośbą o zawieszenie gniewu na pewien czas i utuliłem ją pieszczotą do snu, całując na pożegnanie, już śpiącą, w kochane oczy i jasną głowę z formie złotego warkocza”.

„Spotkałem brata Henryka, który wpadł na krótko w świeżo zdobytym szwabskim hełmie i śmiał się, mówiąc, jak straszył Żydów na ulicy, wszedłem z nim z powrotem do mieszkania, tu dowiedział się o wszystkim, więc wyszedł „robić bibę”. Najpierw wytargował zranionego konia, którego „dobił” z rewolweru i z miejsca oprawił i poćwiartował, później rozdzielił między ludzi, część zostawiając dla nas, a w godzinę czy dwie cała szynka smacznie przyrządzona znajdowała się na stole obok litra, a było nas ponad 20 osób, więc później znów parę pudełek szprot w oliwie i parę litrów, to już „uskuteczniałem” ja z żołnierzami, natomiast wino i zawartość paczki „uskuteczniły” kobiety i dzieci. Tak wiec spędzała „rodzina warszawska” jeden wieczór”.

„Teraz Jadzia doprowadzała do porządku swoją fryzurę, więc patrzyłem, jak promienie słońca igrały po jej głowie, a ona się męczyła przy czesaniu tych splątanych fal, które ja całą zakryły, tworząc jakiś bajkowy widok, a ponieważ trzęsła się, szarpiąc nerwowo grzebieniem, podszedłem, chciałem jej pomóc, ale się to na nic nie zdało, więc zwinęła to wszystko razem w wielki węzeł na głowie […] Jechałem, przez drogę myśląc o niej, była to jakby moja dusza bratnia, a ponieważ, jak wspomniałem, kilkakrotnie złamany życiem zawsze byłem przez

Page 3: muzeumwarszawy.pl€¦ · Web viewNadjeżdżał wóz tramwajowy, z trudem uzyskałem dla niej miejsce i znikła w oddali wraz z przygaszonym fioletowym światłem wozu. ”Do widzenia,

nią wspomagany i starałem m się jej zawsze odwzajemnić, gdyż nie miała nikogo na świecie, a była nieśmiałego charakteru i nieszczęśliwym wybrykiem natury tzw. hermafrodytą i pomimo wyglądu kobiecego była mi zawsze miłym kolegą, choć w sukience”.