W pogoni za ogonem

3
W pogoni za Ogonem Wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Pachniało igliwiem. Świeżość i intensywność tego zapachu sprawiała mu przyjemność. Wziął głęboki oddech, uśmiechnął się i spojrzał na dojrzewający księżyc. Nagle wyczuł czyjś ruch za plecami, wcale się nie wystraszył. Był pewien, że to któryś z gości. Odwrócił się łagodnie w stronę szeleszczących liści i dojrzał rysy szpiczasto zakończonego ogona. W pierwszym odruchu jego organizm poderwał się do ucieczki, ale ogon szybciej zniknął niż zdążył zareagować, więc pozostał tak bez ruchu przez chwilę, po czym wrócił do gości nieco oszołomiony. Po prawdzie nie dowierzał temu co zobaczył, więc strach szybko minął. Zrzucał winę na parę lampek wina. Pozostała jednak ciekawość, konsternacja i zdziwienie zjawiskiem. Nie był to ostatni raz kiedy ujrzał ogon. Każdym następnym razem, gdy się pojawiał, rzucał się w pogoń za nim, ale ogon znikał po chwili. Ogon widział już o różnych porach dnia i nocy. Najpierw materializował się wieczorami, z czasem towarzyszył mu już codziennie, nieznośnie i uparcie. Drażniło to go na początku i poważnie myślał o psychologu. Doznanie było jednak tak realne, że porzucił myśl, że „coś z nim nie tak”. „Każdy ma jakiegoś bzika” - pomyślał, starając się ogarniać codzienność razem z nieopuszczającym go już ogonem. Z czasem oswoił się z myślą, że ma Ogon i nawet polubił, jak uważał, swoje odchylenie od normy. Już długo nie mógł pozbyć się ogona i któregoś dnia przelało się w nim coś i postanowił najzwyczajniej w świecie zapić problem. Doskonale wiedział, że to na dłuższą metę nie pomoże, ale wabiła go świadomość chwilowej ulgi. Nie szukał długo. W pobliżu mieścił się kiepski bar. Kiedy przekroczył próg, uderzył go odór trzy-dniowego kaca. Oczy tubylców czujnie skierowały się w jego stronę. Unikał spojrzeń i na wszelkie zaczepki reagował milczeniem. Nie, nie rozdrabniał się, zamówił podwójnego wściekłego psa. Potem jeszcze jednego i jeszcze jednego. Ulga nie przyszła jednak. Wkrótce nie był w stanie wysiedzieć na krześle barowym. Zsunął się niezdarnie ze stołka i przesiadł się do jedynego wolnego stolika. Na przeciwko siedział zniszczony życiem i alkoholem starzec z brodą. Starzec patrzył mu prosto w oczy błękitnymi, przenikliwymi oczyma. Tak jakby wszystko o nim wiedział. Przerażało go to. Krępował się tego spojrzenia. Napięcie w nim silnie rosło, zamówił kolejnego szota. Nie wytrzymał i przysiadł się do starca. Nie kontrolował już się. Zresztą, uważał, że dobre maniery w tym miejscu nie pasują.

Transcript of W pogoni za ogonem

Page 1: W pogoni za ogonem

W pogoni za Ogonem

Wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Pachniało igliwiem. Świeżość i intensywność tego zapachu sprawiała mu przyjemność. Wziął głęboki oddech, uśmiechnął się i spojrzał na dojrzewający księżyc. Nagle wyczuł czyjś ruch za plecami, wcale się nie wystraszył. Był pewien, że to któryś z gości. Odwrócił się łagodnie w stronę szeleszczących liści i dojrzał rysy szpiczasto zakończonego ogona. W pierwszym odruchu jego organizm poderwał się do ucieczki, ale ogon szybciej zniknął niż zdążył zareagować, więc pozostał tak bez ruchu przez chwilę, po czym wrócił do gości nieco oszołomiony. Po prawdzie nie dowierzał temu co zobaczył, więc strach szybko minął. Zrzucał winę na parę lampek wina. Pozostała jednak ciekawość, konsternacja i zdziwienie zjawiskiem.

Nie był to ostatni raz kiedy ujrzał ogon. Każdym następnym razem, gdy się pojawiał, rzucał się w pogoń za nim, ale ogon znikał po chwili. Ogon widział już o różnych porach dnia i nocy. Najpierw materializował się wieczorami, z czasem towarzyszył mu już codziennie, nieznośnie i uparcie. Drażniło to go na początku i poważnie myślał o psychologu. Doznanie było jednak tak realne, że porzucił myśl, że „coś z nim nie tak”. „Każdy ma jakiegoś bzika” - pomyślał, starając się ogarniać codzienność razem z nieopuszczającym go już ogonem. Z czasem oswoił się z myślą, że ma Ogon i nawet polubił, jak uważał, swoje odchylenie od normy.

Już długo nie mógł pozbyć się ogona i któregoś dnia przelało się w nim coś i postanowił najzwyczajniej w świecie zapić problem. Doskonale wiedział, że to na dłuższą metę nie pomoże, ale wabiła go świadomość chwilowej ulgi. Nie szukał długo. W pobliżu mieścił się kiepski bar. Kiedyprzekroczył próg, uderzył go odór trzy-dniowego kaca. Oczy tubylców czujnie skierowały się w jego stronę. Unikał spojrzeń i na wszelkie zaczepki reagował milczeniem. Nie, nie rozdrabniał się, zamówił podwójnego wściekłego psa. Potem jeszcze jednego i jeszcze jednego. Ulga nie przyszła jednak. Wkrótce nie był w stanie wysiedzieć na krześle barowym.

Zsunął się niezdarnie ze stołka i przesiadł się do jedynego wolnego stolika. Na przeciwko siedział zniszczony życiem i alkoholem starzec z brodą. Starzec patrzył mu prosto w oczy błękitnymi, przenikliwymi oczyma. Tak jakby wszystko o nim wiedział. Przerażało go to. Krępował się tego spojrzenia. Napięcie w nim silnie rosło, zamówił kolejnego szota. Nie wytrzymał i przysiadł się do starca. Nie kontrolował już się. Zresztą, uważał, że dobre maniery w tym miejscu nie pasują.

Page 2: W pogoni za ogonem

– czemu się gapisz? Zapytał– Bo szkoda mi ciebie.– Słucham? – Szkoda mi ciebie, bo tak jak ja nie możesz pozbyć się swojego

Ogona. Wstrząsnęło nim. Tysiąc myśli przebiegło przez jego głowę. „Jak to? To onwidzi mój Ogon?” Nie podejrzewał nawet, że ktokolwiek może zobaczyć to z czym się boryka od dłuższego czasu. Tak bardzo był przejęty tym faktem, że umknęła mu zasadnicza kwestia, że nie jest osamotniony. Wreszcie przerwał za długie już milczenie, zdradzające jego zakłopotanie:

– jak to? Ty widzisz mój Ogon?– Tak. Widzę.

Teraz dopiero przyjrzał się starcowi. Siedział z zawiniętym wygodnie ogonem, zupełnie oswojonym. Starzec musiał go już długo nosić. Ogon wyglądał na wysłużony. Starzec założył nogę na nogę, poprawił wygodnie ogon i pochylił się w jego stronę.

– Czy wiesz dlaczego nosisz Ogon? Zapytał.– Nie, zupełnie nie wiem. – Ogon zjawa pojawia się tylko u tych, którzy w życiu postępowali

wbrew własnej woli i sumieniu. Najpierw pojawia się narośl. Im więcej złych czynów, tym dłuższy ogon rośnie.

– To straszne.– Ogon nie jest zły ani dobry. Ja swój oswoiłem. Każdy ma co

najmniej jedną narośl, tak, że niektórzy nawet o tym nie wiedzą. I taknaprawdę masz wielkie szczęście, że widzisz swój Ogon, bo zawsze ciągnąc się za tobą, będzie ci przypominał, aby czynić zgodnie z sumieniem. Niektórzy swojego ogona nawet nie widzą, albo go amputują...

– Dlaczego ty swojego nie amputujesz?– Bo nie chcę stracić swojego sumienia. Ogony amputują ludzie,

którzy odcinają się od swojego sumienia, bo nie potrafią nosić ciężaru złego doświadczenia. Nie chcą, aby Ogon przypominał im o złych uczynkach. Dlatego nie amputuję swojego Ogona. Jest on drogowskazem, podporą i przedłużeniem kręgosłupa wartości. Łatwojest amputować ogon i odciąć się od złego, trudniej jest nosić ciężar złego postępowania. Oswój więc swój ogon i naucz się poruszać tak, aby wskazywał ci równowagę.

Page 3: W pogoni za ogonem