W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich...

32

Transcript of W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich...

Page 1: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych
Page 2: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych
Page 3: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

W numerze:

Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych znaczków pocztowych, czy to, jak usłyszałem o Jerzym Franciszku Kulczyckim. W każdym razie byłem wielce rad, gdy odkryłem znaczek z serii „Ślady polskie w Europie” upamiętniający słynnego polskiego kawiarza. Ów kupiec i tłumacz — między innymi węgierskiego i tureckiego, cóż to mu-siały być za zdolności! — znany jest z tego, że w roku 1683 pokazał wiedeńczykom i ich wybawicielom, że dziwne zielone ziarno to nie pasza dla wielbłądów. Gdy już zawodowo zaczął przyrządzać napar, podobno pierwszy wpadł na to, by dodać doń mleka. Ot, taka niepozorna innowacja.

Ma więc polska przedsiębiorczość kawowa bogatą historię. Nie ma powodu, by się dzi-wić, bo czy kawa rośnie we Włoszech, gdzie wielu z nas szuka najlepszej? Usłyszałem to pytanie podczas wizyty u Łukasza Mrowińskiego i z radością zabiorę również wszystkich Państwa tam, gdzie bije serce jego przedsięwzięcia (s. 14). Polecam też poczynić pierwsze kroki ku zrozumieniu, dlaczego niektórzy zżymają się na widok „parzochy classic” (s. 20). Spragnionych zaś klasyki networkingu kieruję na s. 8 — choć o czarnym napoju Franci-szek Niemyski, dyrektor krajowy Towarzystw Biznesowych, też wspomina. A jak widoki na przyszłość kawiarni (i nie tylko) w Polsce? Przypominamy głosy panelistów listopado-wego I Kongresu Patriotyzmu Ekonomicznego (s. 22).

To oczywiście nie wszystko. Jak zwykle proponujemy artykuły Członków Towarzystw Biznesowych, w których dzielą się swoją wiedzą i przybliżają działalność swoich firm, oraz prezentujemy relacje z naszych wydarzeń. Radzimy też, jak prowadzić rozmowy, aby wybór kawy na zapas do firmy nie zakończył się poważnymi problemami organizacyjny-mi (s. 12). Zatem tak jak kawowy znaczek cieszył oko adresatów moich listów, niech Pań-stwu umila czas kawowy numer „Merkuryusza”. Najlepiej oczywiście w zaprzyjaźnionych kawiarniach!

Wydawca: Towarzystwa Biznesowe SAal. Niepodległości 245/17, Warszawa

Redaktor naczelny: Grzegorz Wielgoszewski

Współpraca redakcyjna: Łukasz Kopeć Andrzej LaurynMonika WoronieckaKrzysztof FabisiakMaciej Makarowski

Kontakt: [email protected] w sprawie reklamy: [email protected]

Prenumerata: www.merkuryusz.pl

Redakcja i korekta tekstów: Grzegorz Wielgoszewski – Ściśle-po-polsku.pl

Opracowanie graficzne i skład:Studio Graficzne – Jakub Zyga – www.jakubzyga.pl

Druk: Poligrafia KP – www.poligrafiakp.pl

3

fot. Katarzyna Piotrowska

4 OKIEM OBIEKTYWU Ogólnopolski miesiąc networkingu

6 Jestem mamą

7 ESPRESSO PREZESA Po robocie, przy sobocie

7 ODNALEZIONY SENS UTRACONY Prezes a sens życia

8 ROZMOWA Z... Złego człowieka z pieniędzmi może powstrzymać tylko

dobry człowiek z pieniędzmi

10 W DOBRYM TOWARZYSTWIE Towarzystwo Biznesowe Trójmiejskie

Towarzystwo Biznesowe Białostockie

12 Jak sensownie się kłócić?

14 Kawę zawsze lubiłem

16 Fenomen leasingu

17 Konstytucja firmy rodzinnej dlaczego warto j napisać

18 Camino de Santiago Gdy droga jest ważniejsza niż cel

20 Ta kawa smakuje kwiatami

22 STREFA PATRIOTYZMU EKONOMICZNEGO Czy rynek gastronomii jest jeszcze do odbicia?

24 Inwestycja w dobroczynność

26 3 grzechy główne marketingu, których musisz uniknąć

28 MACIEJ GNYSZKA DAILY

29 Oferta Towarzystw Biznesowych

30 POLECANA KSIĄŻKA Katoliccy miliarderzy

Page 4: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Zdjęcia:Jakub Pacuła, Krzysztof Fabisiak, Piotr Bugdał, Ela Chabierska–Ciechomska, Gabriel Piętka

4 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Okiem Obiektywu

OgólnOpOlski miesiąc netwOrkingu

Wspaniali Goście, wartościowe tematy, networking w dobrym Towarzystwie — tak w największym skrócie wyglądał intensywny czas na przełomie lutego i marca w wykonaniu Towarzystw Bizne-sowych, obfitujący w wyjątkowe spotkania otwarte.

Naszymi Gośćmi byli: Władysław Grochowski — Prezes Grupy Arche, firmy znanej z wielu ciekawych realizacji, w tym z przywra-cania dawnego blasku starym budynkom; Bartosz Majda — prawnik specjalizujący się w zagadnieniach ochrony danych osobowych; Michał Talaga — doświadczony trener specjalizujący się w Agile i Lean; Arletta Kolasińska, Maria Anna Ernst i Niko-dem Multan — zajmujący się kupnem i sprzedażą nieruchomości; ks. Marek Dziewiecki i ks. Piotr Pawlukiewicz — wybitni kazno-dzieje i autorzy książek; Jan Mikołuszko — Prezes Rady Nadzorczej Unibep, jednej z największych firm budowlanych w Polsce; Roman Kluska — twórca i były prezes giełdowej spółki Optimus SA, jeden z najbogatszych Polaków; Wojciech Modest Amaro — właściciel i szef kuchni Atelier Amaro, zdobywca historycznej pierwszej gwiazdki Michelin w Polsce.

Kalendarium:

21 lutego, Janów Podlaski — Towarzystwo Biznesowe BialskieWładysław Grochowski — „Jak zarobić miliony i nie zwariować”

22 lutego, Sopot — Towarzystwo Biznesowe TrójmiejskieBartosz Majda (Majda Strzyżewska Kancelaria Adwokacka) — „Wszystko, co musisz wiedzieć o RODO”

28 lutego, Łódź —Towarzystwo Biznesowe ŁódzkieMichał Talaga — „Zwinne praktyki zespołów projektowych” 28 lutego, Warszawa — wieczór Towarzystwa Biznesowego Warszawskiego„Zakup i sprzedaż nieruchomości – szansa na zysk czy na duże problemy?”- Arletta Kolasińska (ARLI Nieruchomości Łódź)- Maria Anna Ernst (Domowe Metamorfozy)- mec. Nikodem Multan (Ecovis Milczarek i Wspólnicy Kancelaria Prawna)

1 marca, Józefów — Towarzystwo Biznesowe w Józefowieks. Marek Dziewiecki — „Świętość szczytem bogactwa”

7 marca, Lublin — Towarzystwo Biznesowe LubelskieGość specjalny: ks. Piotr Pawlukiewicz

9 marca, Siedlce — Towarzystwo Biznesowe SiedleckieGość specjalny: Jan Mikołuszko

13 marca, Radom — spotkanie dla radomskich przedsiębiorców Gość specjalny: Roman Kluska

15 marca, Warszawa — Towarzystwo Biznesowe WarszawskieWojciech Modest Amaro — „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”

Page 5: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 5

Page 6: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

6 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

artykuł sponsorowany

Jestem mamą

„Jestem mamą, to moja kariera / Jestem mamą na zawsze / Od teraz jestem mamą / To premia, to awans” — pięknie w swej piosence śpiewa Natalia Niemen. Szkoda, że piosence bardzo mało znanej.

Prowadzę działalność gospodarczą, spodzie-wam się dziecka. Cieszę się bardzo, czekam na maleństwo z utęsknieniem. Niepokój wielki: co to będzie? Jak pogodzę pracę i macierzyństwo? Czy dam radę? Dam radę, nie jestem sama, tysiące kobiet były i są w takiej samej sytuacji.

Urodzę wkrótce dziecko, moje maleństwo, najpiękniejsze na świecie, czeka mnie niezmierna radość. Przeżywam to wielkie szczęście, nie myślę o niczym innym. Przygo-towuję się do tego dnia i wiem, że — pro-wadząc działalność gospodarczą — muszę zadbać o formalne sprawy związane z urlopem macierzyńskim i świadczeniami z tym związanymi — zasiłkiem macierzyńskim.

Sprawdzam w ZUS, czy wszystkie składki ubezpieczenia społecznego zostały opła-cone w terminie i czy nie mam przerw w podleganiu ubezpieczeniu chorobowemu — wszystko się zgadza.

W wyznaczonym terminie porodu udaję się do szpitala, który we własnym zakresie sprawdza w systemie e-WUŚ, czy mam uprawnienia do bezpłatnej opieki lekarskiej. Dziecko przychodzi na świat: zdrowe, zdane tylko na opiekę i pomoc matki. Maleńki człowiek. Co z niego wyrośnie? — zadaję sobie to pytanie, rozczulam się. Wracając

ze szpitala do domu, otrzymuję „Zaświadcze-nie lekarskie o urlopie macierzyńskim”, w którym zaświadcza się, kiedy nastąpił się poród, ile dzieci urodziłam i że mam prawo do urlopu macierzyńskiego w podstawo-wym wymiarze 140 dni, tj. 20 tygodni.

Składam wniosek do ZUS o udzielenie urlopu macierzyńskiego, podając daty: od kiedy i do kiedy chcę z niego korzystać. Jako załącznik dodaję wspomniane zaświadczenie lekarskie otrzymane w szpitalu, druk ZUS Z-3b oraz oświadczenie, czy ojciec dziecka korzysta z urlopu rodzicielskiego. Na złoże-nie tych podstawowych dokumentów mam 21 dni od dnia porodu. W terminie póź-niejszym składam kopię aktu urodzenia dziecka, ponieważ Urząd Stanu Cywilnego wydaje ten dokument mniej więcej w ciągu miesiąca.

Najważniejsze dla mnie pytanie: jak długo korzystać z urlopu macierzyńskiego? W su-mie przysługuje mi urlop w wymiarze 52 tygodni:

• 20 tygodni urlopu podstawowego,• 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego, którego wykorzystanie mogę podzielić.

Od tego, jak zawnioskuję o urlop, zależy otrzymywany przeze mnie zasiłek macie-rzyński. I tak:

• od razu deklaruję wykorzystanie 52 tygo-dni urlopu — otrzymuję 80% podstawy nali-czania składki ubezpieczenia społecznego, w tym chorobowego;

• deklaruję 20 tygodni urlopu podstawo-wego + 6 tygodni urlopu rodzicielskiego — przez 26 tygodni otrzymuję 100% podstawy naliczania składki ubezpieczenia społeczne-go, a za dalsze 26 tygodni urlopu — 60%.

Podstawę naliczania zasiłku macierzyńskiego stanowi przeciętny miesięczny zadeklarowa-ny przychód, od którego jest opłacana skład-ka na ubezpieczenie chorobowe za okres 12 miesięcy kalendarzowych poprzedzających urodzenie dziecka. W roku 2018 maksymalny przychód możliwy do zadeklarowania jako podstawa naliczania ubezpieczenia choro-bowego wynosi 11 107,50 zł. Przy takim przychodzie opłacane miesięczna składka na ubezpieczenie społeczne wynosi 3 528,85 zł, na ubezpieczenie zdrowotne — 319,94 zł, na Funduszu Pracy — 272,13 zł; w sumie miesięczne składki wynoszą 4 120,92 zł. W zależności od tego, w jaki sposób będę wykorzystywała urlop, zasiłek macierzyński będzie wynosił od 6 600,- do 8 800,- zł.

Będąc na urlopie macierzyńskim, opłacam miesięcznie składkę ubezpieczenia zdrowot-nego. Ojcu dziecka też przysługuje urlop „ojcowski”, czyli 14 dni, które ojciec może wykorzystać w okresie do 2 lat od dnia uro-dzenia dziecka. On również składa do ZUS druk ZUS Z-3b, akt urodzenia dziecka i własny wniosek.

Prowadzę działalność gospodarczą — po-wyższe formalności powyższe załatwiam we własnym zakresie lub za pośrednictwem biura rachunkowego. A gdy wszystko jest już dopełnione — ze spokojem mogę zająć się moim ukochanym Maleństwem. „Powtarzam wciąż od nowa: jestem Mamą, to moja kariera…”

Maria LipkaBiuro Rachunkowe fachowaksięgowa.pl

Księgowe nie mogą być rozrywkowe — powinny być fachowe

FachowaKsięgowa.pl od ponad dwudziestu lat wspiera małe i średnie firmy w ich pracy. Biuro zajmuje się księgowością, podatkami, kadrami, kontaktami z urzędami skarbowymi, ZUS-em, podczas gdy przedsiębiorcy mają czas, spokój na prowadzenie i rozwijanie swoich działalno-ści. Poczucie bezpieczeństwa i pewność dbania o finanse firm sprawiają, że przedsiębiorcy współpracują z biurem przez wiele lat, a przed

podjęciem ważnych decyzji konsultują ich skutki dla finansów firmy. Zawsze mogą też liczyć na poradę, wsparcie w ich poczynaniachi zrozumienie problemu.

Zawsze życzliwie i poważnie traktuję swoich Klientów — Maria Lipka.

Page 7: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 7

pO rObOcie, przy sObOcie

Opowiem Wam dziś o tym, co zryło mi beret na otwarciu Towa-rzystwa Biznesowego Radomskiego (swoją drogą, bardzo zacne śniadanie, prawie 50 przedsiębiorców na sali). Zrycia beretu były dwa i oba dotyczyły ojcostwa.

Pierwsze to opowieść jednego z uczestników, bardzo innowacyjne-go przedsiębiorcy branży medycznej, który ma problem z tym, że praca jest jego pasją. Tak, problem, bo był czas, gdy zatracił proporcje. Przywrócił je w Wigilię syn, zresztą długo wyczekany — po dramatycznym poronieniu parę lat wcześniej, po którym lekarze nie dawali szans na dzieci. Otóż przyszedł czas na dzielenie się opłatkiem, a jego syn powiedział: „Ja nie dzielę się z tatą opłat-kiem, bo tata nie ma dla mnie czasu, tylko ciągle pracuje”. Ojcu oczy zaszkliły się od razu. Zaraz po Świętach w firmie zaczęła się rewolucja ☺ Drugi obrazek z Radomia to na oko 6-letni syn dwojga uczestni-ków, którzy chyba nawet pokonali 40 km, by być z nami. Po moim wystąpieniu był jedną z dwóch osób, które zadały pytania. I było to nadzwyczaj trafne pytanie: „Dlaczego niektórzy mają nudne prace?”

Opowiedziałem trochę o tym, że każdą pracę można uświęcać i ofiarować Panu Bogu, a wtedy staje się wspaniała, nawet jeśli polega tylko na zamiataniu ulicy. Niemniej odwaga i przemyślność chłopca wzbudziła mój podziw. Jakież było moje zdziwienie, gdy w sesji autoprezentacji po tym, gdy 30-sekundowe autoprezentacje przeprowadzili pozostali uczestnicy, chłopiec podbiegł do mikrofo-nu i opowiedział o sobie. O tym, że pakuje z wujkiem i tatą paczki i wysyła do klientów.

Kto nie ma dzieci, to może nie zrozumieć, ale czułem dumę jego rodziców. I byłem szczerze wzruszony, pozytywnie im zazdroszcząc takiego potomka. Po prostu: wow!

Był jeszcze trzeci element, który mnie pozytywnie zaskoczył. Jeden z naszych gości na koniec swojej prezentacji powiedział, że czasem bywa słoniem. Zaraz wyjaśnił, że co wieczór dzieci proszą go o to, by udawał słonia i je na sobie woził.

Jedna nauka stąd — jeśli o takich rzeczach ludzie mówią i opowia-dają sobie podczas spotkań biznesowych, to znaczy, że udaje nam się w Towarzystwach Biznesowych tworzyć wspólnotę. Ogromną satysfakcję daje mi obserwowanie tego, jak powstają grupy w kolejnych miastach. Szczególnie że od razu widać, że są więcej niż przypadkowym zgromadzeniem kukuruźników, którzy przyszli rozsiać swoje wizytówki, jak to zwykle bywa na spotkaniach networkingowych.

Tyle z Radomia. Do zobaczenia na śniadaniach w kolejnych miastach! n

Espresso Prezesa

prezes a sens życia

Niektórzy ludzie poświęcają ogromną ilość energii na to, żeby dowiedzieć się czegoś o tym świecie. By czytać, rozważać, opowie-dzieć o tym i o tamtym, tu i tam. A później umierają. Po co im to?

Jan Paweł II. Powiecie: święty człowiek, myśliciel, promotor zmian. Ale co wymyślił, co napisał, co zmienił? Czy wiemy, prze-czytaliśmy, zrozumieliśmy? Czy mgliście pamiętamy hasła, ale już nie konkrety? Dobrze, czytaliście i wiecie. Ale może tym bardziej zdążyło Was już zaboleć, że tak wielu pamięta „kremówki”, a nieliczni „Miłość i odpowiedzialność”. Po co zgłębiał wiedzę, po co dążył do abso-lutu? Dla kremówek? Czy inni — dzięki niemu — też zapragnęli dążyć do doskonałości za życia?

Ciągle rodzą się nowi, niedoskonali ludzie. Czyste karty, które na nowo będą musiały się zapisać, byśmy jako cywilizacja zmierza-li do doskonałości. To ich wybór, czy będą uczyć się od najlepszych, czy może to wszystko zignorują. Przerażające i cudowne zarazem: wciąż jako cywilizacja regularnie tracimy całą wiedzę z każdym nowym narodzeniem, a od wyborów podejmowanych przez jednostki zależy to, czy wiedzę posiądziemy na nowo. Ilu z nas zamyka czasem książkę, myśląc „Dlaczego nie przeczytałem tego wcześniej?” („dlaczego nikt mi nie powiedział? dlaczego nie słu-chałem kiedy mówili?”)? Ilu z nas zastanawia się wtedy, ile jeszcze wiedzy nas omija?

Intuicyjnie myślimy pewnie, że jako społeczeństwo przemy do przodu. Technologia jeszcze nigdy nie była tak rozwinięta i jesz-cze nigdy nie rozwijała się tak szybko. Ale czy ten wyścig technolo-giczny rzeczywiście wspiera — i w jakim tak naprawdę stopniu — rozwój samego człowieka, nasze zdolności do podążania za najlep-szymi pośród nas? A może — paradoksalnie — celem rozwoju stał się rozwój samej technologii, a nie ludzi? Czy na pewno jesteśmy bliżsi doskonałości niż nasi poprzednicy? Być może, niepozornie, najlepszym wynalazkiem nam sprzy-jającym jest… networking. Szczególnie ten, który przekazuje i wzmacnia wartości. Więc po co nam w tym wszystkim Prezes? Bo potrzeba ludzi, którzy będą nam przypominali o wartości płynącej z networkingu — może i pisząc, tak jak ja teraz, ale przede wszystkim działając, abyśmy mogli ich naśladować. Ja jestem kiepskim networkerem, na mnie nie patrzcie. Spójrzcie na Prezesa i najlepszych networkerów w Waszych gronach. Nie tych z najlep-szymi biznesami — tych, którzy najlepiej kontaktują się z innymi, właśnie pomimo różnic w działalnościach. I kiedy tak będziecie patrzeć i uczyć się, wspomnijcie na to, że to nie jakiś tam networ-king, ale część sensu naszej cywilizacji. Jedno z najpotężniejszych narzędzi, żeby móc ją — i siebie wraz z nią — prawdziwie rozwijać. n

Odnaleziony sens utracony

dr inż. Paweł StelmachAnalityk i projektant systemów webowych fb.me/ZimnyPrysznic

Maciej GnyszkaZałożyciel Towarzystw Biznesowych

Page 8: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

8 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Od czego zaczniemy wywiad?

Od cytatu z Michaela Jordana, który powiedział:„Niektórzy ludzie chcą, żeby coś się wydarzyło. Inni życzą sobie, żeby się wydarzyło. A inni po prostu powodują, że to się dzieje”. Zdecydowanie jestem człowiekiem z tej ostatniej grupy. Pasjonuje mnie przekształcanie rzeczywistości i zmiana otaczającego świata na lepszy. W Towarzystwach Biznesowych spotykam ludzi – Przedsiębiorców, którzy myślą i działają podobnie. To daje mi siłę napędową i motor do działania.

Powiesz nam parę słów o sobie?

Nazywam się Franciszek Niemyski, mam 32 lata, jedną Żonę, dwójkę dzieci i w przeciągu ostatnich 8 lat zorganizowałem ponad 800 spotkań networkingowych dla Przedsiębiorców. Obecnie mam przyjemność być Dyrektorem Krajowym Towarzystw Bizneso-wych.

Franciszku, w jakich okolicznościach rozpoczęła się Twoja przygoda z Towarzystwami Biznesowymi?

Zaczęła się już 8 lat temu, w 2010 roku. Pierwszym krokiem była współpraca z Maciejem Gnyszką w ramach Gnyszka Fundraising Advisors, gdzie pozyskiwałem środki od Darczyńców indywidu-alnych i biznesowych dla organizacji pozarządowych, zakonów, fundacji i stowarzyszeń. Następnie Maciej zaproponował mi, abym zaopiekował się Towarzystwem Biznesowym Warszawskim.

Jakie akcje dobroczynne zorganizowałeś? Z czego jesteś najbardziej dumny?

Jestem szczególnie dumny z tego, jak udało się rozwinąć Bank Słuchaczy Radia Warszawa — grupę Darczyńców, którzy regularnie wspierają radio diecezji warszawsko-praskiej. Byłem osobą odpo-wiedzialną za budowanie relacji z Darczyńcami i za czasów naszego

zaangażowania zebraliśmy wspólnie ok. 700 000 zł. Druga akcja to zbiórka na film o Żołnierzach Wyklętych „Historia Roja” – ponad 300 000 zł przekazane przez Darczyńców pozwoliło ukończyć ten film. Wspaniałym momentem było też przekonanie Indywidual-nego Darczyńcy do wsparcia jednej z Fundacji kwotą 30 000 zł. To momenty, w których wierzę, że są dobrzy ludzie na świecie.

Franciszku, relacje są kluczowe w fundraisingu, prawda?

Wyobraźmy sobie normalnego człowieka, który ciężko pracuje. Ma całe mnóstwo możliwości, żeby wydać zarobione pieniądze. Żeby przekonać go do wsparcia jakiegoś projektu, musimy naj-pierw zainspirować go ideą. A nie da się tego zrobić, nie budując relacji. Tylko człowiek, który czuje, że zmienia świat ramię w ramię z organizacją, jest gotów zostać regularnym Darczyńcą.

Relacje są też podstawą w networkingu. Czy można powiedzieć, że doświadczenia wyniesione z GFA przełożyły się na działania w Towarzystwach Biznesowych?

Tak, umiejętność budowania relacji jest wspólnym mianownikiem. Ale nie jedynym. Bo na czym polega dobry networking? Przypo-minam naszą definicję: networking to rzetelne służenie innym ludziom i profesjonalne proszenie ich o pomoc. Aktyw- ność i nastawienie na pomaganie innym jest warunkiem koniecznym sukcesu w networkingu.

Czy ludzie w Polsce są tego świadomi?

Jeśli chodzi o samą świadomość networkingu w Polsce, to w ciągu kilku ostatnich lat uległa skokowej i wyraźnej poprawie. Jeszcze parę lat temu na hasło „networking” ludzie mówili „netło… co?”. Dziś termin jest znany coraz szerszemu gronu. Coraz więcej osób ma świadomość, że warto rozwijać swoje kompetencje networkingowe.

złegO człOwieka z pieniędzmi mOże pOwstrzymać tylkO dObry człOwiek z pieniędzmi

Franciszek NiemyskiDyrektor Krajowy Towarzystw Biznesowych

ROzmOwa z

Rozmawia:Andrzej Lauryn

Page 9: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Zapytam przewrotnie: a warto?

Informatycy dzielą ludzi na takich, którzy robią backup danych, i tych, którzy dopiero będą go robić. Parafrazując tę myśl, można podzielić ludzi na dwie grupy: osoby, które już networkują, i oso-by, które dopiero będą networkować. Uważam, że networking jest jedną z kluczowych kompetencji przedsiębiorcy. Bo to jest po pro-stu sprawdzony sposób na budowanie wokół siebie sieci dobrych i sprawdzonych relacji.

A jak to wygląda w Towarzystwach Biznesowych?

Mówiliśmy o wspólnych mianownikach. Myślę, że w przypadku Towarzystw Biznesowych kluczowy jest wspólny fundament wartości. Już samo to, że jednoczymy się wokół wartości chrześci-jańskich, pomaga w budowaniu relacji. A przede wszystkim — na gruncie naszego podejścia oczywiste jest, że trzeba ludziom rzetelnie służyć, czyli nasza definicja nerworkingu jest czymś naturalnym.

A jeśli chodzi — że się tak wyrażę — o praktykowanie networkingu?

Przez tych kilka lat pracy w GFA stałem się doświadczonym fun-draiserem — i przez ostatnie dwa lata byłem trenerem, przeka-zywałem wiedzę, dzieliłem się doświadczeniem z organizacjami pozarządowymi. Moja rola w Towarzystwach Biznesowych jest podobna. Przez 8 lat organizowania śniadań biznesowych i innych spotkań networkingowych — a w sumie było ich ponad 800 — nabyłem wiedzę i doświadczenie, którymi dziś dzielę się podczas szkoleń dla Członków czy zarządów. Tworzę też procesy i procedury usprawniające organizację. Jeśli chodzi o świadomość networkingu w TB, to jest to proces, który cały czas trwa, ale z całą pewnością idziemy we właściwym kierunku.

Franciszku, powiedziałeś o 8 latach doświadczeń w TB. To dobry moment, żeby powrócić do pierwszego pytania, czyli Twoich początków w TB.

W 2010 roku poznałem Macieja i zostałem członkiem zespołu GFA. Mniej więcej w tym samym czasie wystartowało pierwsze Towarzystwo Biznesowe — Warszawskie. Po pół roku współpracy Maciej zaproponował mi, abym zajął się rozwojem tego projektu. Prowadziłem spotkania, aktywizowałem Członków. Można powie-dzieć, że pełniłem funkcję Prezesa TB Warszawskiego, choć wtedy te funkcje inaczej nazywaliśmy.

A kiedy zostałeś Dyrektorem Krajowym Towarzystw Biznesowych?

Grupy warszawskie działały bardzo dobrze. Byliśmy gotowi do wyjścia z Towarzystwami Biznesowymi poza Warszawę. Jako do-świadczony networker i sprawny organizator pomagałem otwierać nowe grupy, m.in. w Trójmieście czy w Łodzi. Po przekształceniu TB w spółkę akcyjną nasz zespół znacząco się powiększył i trzeba było wprowadzić dodatkowe role. Tak zostałem Dyrektorem Krajowym TB.

O przekazywaniu wiedzy i doświadczenia już mówiłeś. A na czym jeszcze polega rola Dyrektora Krajowego?

Towarzystwa Biznesowe rosną. Można wręcz powiedzieć, że każdy kolejny rok jest dla nas przełomowy. Wzrost TB wymaga wpro-wadzania procedur, procesów usprawniających całą organizację. Tworzenie takich procedur to miedzy innymi moje zadanie. Dlacze-

go to ważne? Ponieważ dzięki temu możemy przekazywać wiedzę i dzielić się doświadczeniem z Członkami czy zarządami grup. Aby każde nowe Towarzystwo Biznesowe od początku swojej działal-ności miało w swoich rękach narzędzia, dzięki którym może działać tak sprawnie i tak profesjonalnie, jak grupy ze sporym stażem.

Poza dzieleniem się wiedzą oraz doświadczeniem, angażuję się we wszystkie duże wydarzenia, które organizujemy. Mam na myśli bal patriotyczny i charytatywny „Noc Wolności”, Kongres Patrioty-zmu Ekonomicznego oraz konferencję „Żyj w Obfitości”. Byłem na wszystkich możliwych edycjach tych imprez i miałem okazję je współtworzyć. Na moich barkach spoczywa też odpowiedzialność za rozwijanie Klubu Towarzystw Biznesowych.

Klub Towarzystw Biznesowych to dość enigmatyczna formuła. Mógłbyś nieco rozwinąć, na czym to polega?

Oczywiście. Jednak dobrze byłoby wyjść od idei, która stanowi fundament TB. Nasze dwa główne cele to: bogacenie się naszych Członków i rozwój ich firm oraz promowanie świadomości, że prowadzenie biznesu może być powołaniem prowadzącym do świętości.

W związku z powyższym naszym zadaniem jest docieranie do ludzi, którzy myślą podobnie i w podobny sposób patrzą na świat. Dlaczego? Networking to „tylko” narzędzie. Narzędzie, które opiera się między innymi na tym, że każda kolejna relacja to potencjalny dostęp do kolejnych osób. Zatem im więcej mamy Członków, im więcej grup TB — oczywiście przy zachowaniu kryterium jakości — tym większe będą możliwości kooperacji biznesowych.

Klub TB wpisuje się w misję TB?

Szeroko rozumiane środki finansowe to narzędzie, dzięki któremu można zmieniać świat. Wie to każdy fundraiser i chyba każdy człowiek, który miał styczność z działalnością organizacji pozarzą-dowych. Można powiedzieć, że finanse to paliwo które napędza maszynę, która potem zmienia świat. Problem w tym, że tym paliwem może dysponować zarówno dobry, jak i zły człowiek. Pa-rafrazując znane powiedzenie: złego człowieka z pieniędzmi może powstrzymać tylko dobry człowiek z pieniędzmi.

Klub Towarzystw Biznesowych to formuła spotkań dla właścicieli i osób zarządzających z dużych firm. Klub pomaga łączyć ludzi z konserwatywnymi wartościami, którzy jednocześnie mają w swych rękach narzędzia do tego, by zmieniać świat i móc przeciwstawić się owym złym ludziom z pieniędzmi.

Szerzej tę kwestię zarysował Maciej w e-booku „Katoliccy miliar-derzy” — polecam!

Na zakończenie ostatnie pytanie. Wspomniałeś o tym, że rok 2018 jest dla TB przełomowy. Co to znaczy?

Ten rok jest dla nas przełomowy, ponieważ nasza organizacja ma szansę rosnąć wykładniczo. Z każdym kolejnym rokiem jesteśmy mądrzejsi, mamy coraz bardziej świadomych Członków. To, że w przeciągu ostatnich 8 lat pojawiliśmy się w kilkunastu miastach i mamy ponad 300 Członków nie oznacza, że nie jesteśmy w stanie w przeciągu jednego roku dotrzeć do kolejnych kilkuset osób, które chciałyby do nas dołączyć. Wystarczy, aby każdy z obecnych Członków zaprosił do Towarzystw Biznesowych dwóch swoich sprawdzonych biznesowo znajomych, i już jest nas prawie 1000 osób. Pomyślmy, jaką moc będzie miała nasza organizacja, zrzesza-jąca ponad 1000 Przedsiębiorców w wielu miastach w Polsce. To jest nasz obecny cel! n

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 9

Page 10: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

10 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

w dObRym tOwaRzystwie

tOwarzystwO biznesOwe trójmiejskie

Piotr Wątor, DP Logistics Sp. z o.o.

dp-logistics.pl

Łukasz Derewnicki, Bank Rumia Spółdzielczy

bankrumia.pl

Agnieszka KminikowskaEnter PRenterpr.pl

Małgorzata PrawdzikTalenty i Rezultaty

talentyrezultaty.pl

Piotr FrąszczakWayCom Sp. z o.o.

waycom.pl

Paweł MatuszkoPama House

pama-house.pl

Jakub SachseMotostrefa

motostrefa.gda.pl

Błażej KochańskiInfointuition

Dorota LissEulogia, Fundacja Od Nowa

fundacjaodnowa.org

Radosław KulińskiInnova Finanse

Wojciech KwaśnickiComest

comest.pl

Mateusz NogaMN PRO

mnpro.pl

Anna OsiakSky Studio

annaosiak.pl

Dagmara Rostkowska, Rafał RostkowskiATRIA Sztuka Światła

sztuka-swiatla.pl

Piotr WendorffMare Lux Sp. z o.o.

workingvikings.com

Piotr ŚwiątkiewiczPS. ARCH

zapytajarchitekta.pl

Bartłomiej Tański Koncept Impuls

konceptimpuls.pl

Tomasz ZakrzewskiEurochrom

Tomasz Skrla Agent z Misją

agentzmisja.pl

Mateusz Ścisło Innovative Solutions Sp. z o.o.

inno-solutions.pl

Jan Sowa, Tomasz FicSofic Sp. z o.o.

sofic.pl

zdjęcia: Anna Osiak / Sky Studio

W poprzednim numerze „Merkuryusza” zamieściliśmy miniwywiady z Piotrem Wątorem i Robertem Taranto-wiczem, którzy reprezentowali Towarzystwa Biznesowe z Trójmiasta i Białegostoku. Obaj podkreślali, że sukces w akcji Tygrysi Skok 2.0 to zasługa całego zespołu. Św. Maksymilian miał widać coś ciekawszego do roboty niż pilnowanie chochlików w naszej redakcji, przez co nie opublikowaliśmy list firm członkowskich — co niniej-szym nadrabiamy.

Page 11: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 11

tOwarzystwO biznesOwe białOstOckie

Błażej Młynarczyk, Strefa Finansów Prestige Sp. z o.o.

www.strefafinansow.pl

Elżbieta Mańkowska, Spec Poż Sp. z o.o.

www.specpoz.pl

Grzegorz GoskArte Architekci

artearchitekci.pl

Ireneusz KozłowskiKaja Sport

kajasport.pl

Paweł Sędziak Social Place

pawelsedziak.pl

Krzysztof Gaiński4REF

4ref.pl

Jakub Szczygielski, Adrian Wilczko Exshape

exshape.pl

Magdalena Jaroszewska Ambasada - Szkoła językowa

ambasada.edu.pl

Magdalena NowakProtecta Sp. z o. o.

protecta.pl

Piotr RydzewskiProkadr Studio

prokadr.pl

Robert Łajewski4AGILE Business Consulting

Michał CzarnieckiGoldenmark

goldenmark.com

Anna Zatorska Agencja Animacyjno-Artystyczna

www.kinderbal.bialystok.pl

Klaudia Zając Coralove

coralove.pl

Robert TarantowiczExchord SA

exchord.com

Elżbieta Skowron English Zone — Centrum Językowe

www.englishzone.eu

Alicja SurelKancelaria radcy prawnego — Alicja Surel

Maciej KowalczukBranding Autentiko

autentiko.pl

Mirosław LeśniewskiADB Sp. z o.o.

Adam Ławicki, Adam Adamski White Hill

whitehill.eu

Łukasz ZimnochDoradztwo Gospodarcze — Łukasz Zimnoch

Zbigniew KalinowskiEkologika

stoknieruchomosci.pl

Bartłomiej DrewnowskiDMD Drewnowski

Ewelina Łopasiuk, Wojciech JurczukAtis Dom

www.atisdom.pl

Maciej EjdysArchime

archime.pl

Monika WoronieckaFotografia Biznesowa

monikaworoniecka.pl

Jarosław ZimnochDomowe Sanatorium

domowesanatorium.pl

Marta MolskaDo It Crew

doitcrew.pl

Andrzej PoczobutAGI Poczobut i Syn

www.barrisol-poczobut.pl

Paweł ŻyłkowskiGrafs

www.grafs.pl

Sylwester Suszko Gogler

gogler.pl

Emil BursiewiczElem

elem.bialystok.pl

Łukasz Prokorym Kancelaria Adwokacko - Radcowska Prokorym

Jan Borawski AgencjaUbezpieczeniowa Jan Borawski

janborawski.pl

Karolina PelikszaGreen Desing - Architektura Krajobrazu

www.green-design-blog.com.pl

w dObRym tOwaRzystwie

zdję

cia:

Mon

ika

Wor

onie

cka

/ Fot

ogra

fia B

izne

sow

a

Page 12: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Niestety nie każda nasza rozmowa przypomina przyjemną poga-dankę przy kawie. Jesteśmy różni, a więc różnica zdań jest nie-unikniona. Obojętne, czy chodzi o sprzeczkę małżeńską, czy wielki spór z partnerem w biznesie — kłótnie są nie tylko nieuchronne, ale również niezbędne. W czym więc tkwi sekret dobrej kłótni?

Zacznijmy od uzasadnienia tego, że powszechne powiedzenie „zgo-da buduje, a niezgoda rujnuje” nie zawsze jest trafne. Zgoda nie za-wsze musi budować — są przecież sytuacje, w których zamiatanie sprawy pod dywan tylko powiększa problem. Co to w ogóle byłby za świat, gdybyśmy wszyscy się ze wszystkimi zgadzali? Odrzućmy więc dogmat o zgodzie.

A co z niezgodą? Czy niezgoda musi rujnować? Naturalnie, że nie. Cały problem leży w tym, że nie potrafimy się sensownie nie zgadzać. Wystarczy tylko pomyśleć o wszystkich kłótniach, które skończyły się w wielkich emocjach i wcale nie poprawiły sytuacji początkowej. A zatem z konieczności musimy znaleźć odpowiedź na pytanie: jak się kłócić sensownie?

Trzy modele kłótni

Spierać się możemy na trzy sposoby: można kłócić się o to, kto jest za co odpowiedzialny, można też wchodzić w dyskusję o tym, co dla nas ważne, i na tej podstawie próbować rozwiązać obecny problem, lub też można „przejść nad problemem” i od razu wziąć się za konstruktywne rozwiązanie. Dla każdego z tych modeli moż-na znaleźć odpowiednie zastosowania, ale też sytuacje, w których nie warto ich obierać. Na samym początku kluczowe jest rozpozna-nie, z jakim rodzajem problemu mamy do czynienia, i adekwatne dobranie modelu dyskusji do sytuacji. Zwykle robimy to bezwol-

nie i dlatego nie zawsze jesteśmy zadowoleni z efektu sprzeczki. Scharakteryzujmy więc krótko każdy z modeli dyskutowania.

1. Model sądowniczy

Zwykle w tym sposobie kłócenia się spieramy się o to, kto jest winny, a kto niewinny, szukamy odpowiedzialności, aby móc osądzić daną osobę lub działanie. Zaletą tego sposobu rozmowy jest to, że można w niej jasno określić, kto jest za co odpowiedzial-ny i czy się z tego wywiązał czy nie. Dlatego taki sposób rozmowy jest niezbędny w każdej organizacji lub jakimkolwiek partnerstwie. Weźmy przykład takiej rozmowy:

— Czy zaksięgowałeś już wpłaty, o których ci wspomniałem w mejlu?— Nie, nie zaksięgowałem. A dlaczego sam tego nie zrobisz?— Jak mogłeś nie zdążyć, przecież miałeś na to cały poranek!— Od rana urywają mi się telefony. Mogłeś mi napisać o tym wcześniej, skoro to takie ważne!— A pamiętasz, jak kiedyś czekałem tydzień, żebyś zaksięgo-wał jedną wpłatę? Zawsze trzeba ci przypominać!

Na pierwszy rzut oka widać, że ta rozmowa nie może się zakończyć powodzeniem. Choć założenia początkowe są naprawdę świetne — chcemy określić, kto za co odpowiada i sprawdzić rezultaty. W re-lacjach długofalowych to naprawdę ważna rzecz. Jeśli rozmawiamy o obowiązkach i w jakiś sposób rozliczamy się z efektów, to łatwiej unikniemy frustrowania się z powodu czyjegoś zaniedbania. Co więcej, możemy dać komuś zwrotną informację, która czasem bywa na wagę złota. Czasem więc dobrze jest obierać ten mo-

Jak sensOwnie się kłócić?

Jakub Pruśfilozof, publicysta felietonista Radia Kraków

12 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Page 13: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

del dyskusji, ale trzeba to robić w sposób przemyślany — tak, aby omijać niepotrzeb-ne emocje. Takie operatory jak „nigdy” lub „zawsze” rzadko ułatwiają porozumienie. Podobnie odwoływanie się do przeszłości — czasem co prawda można się podeprzeć precedensem, ale zazwyczaj skutkuje to tylko eskalacją konfliktu i niezwiązanym ze sprawą „kontratakiem” drugiej strony.

2. Model filozoficzny

Innym sposobem kłócenia się jest dyskusja o wartościach. Gdy ktoś ma odmienne zda-nie niż my, zaczynamy zgłębiać temat, aż dojdziemy do kwestii podstawowych, w których się różnimy. Wtedy — w ideal-nym świecie — przedstawiamy jakieś argu-menty, obieramy wspólne stanowisko, z którego wynika rozwiązanie kwestii, od której zaczęliśmy. Niestety zazwyczaj wyglą-da to tak, że tracimy cel dyskusji w trakcie zgłębiania tematu i problem pozo-staje nierozwiązany. Oto przykład modelu filozoficznego:

— Dlaczego nie powiedziałaś mi, że zalegasz z tym projektem?— Bo pewnie miałabyś pretensję do Ani, a ona tutaj nie jest winna!— Tak, ale nie musiałaś kłamać mi w oczy. Już lepsza jest najgorsza prawda!— Ale mówienie prawdy może cza-sem kogoś skrzywdzić!— Prawda zawsze jest najważniejsza!— Nie zawsze jest najważniejsza. Zróbmy taki eksperyment myślowy. Wyobraź sobie, że…

Idea znalezienia wspólnego stanowiska na ważne tematy to naprawdę godny szacunku pomysł. Jednak może sprowadzić dyskusję na meandry filozoficznych problemów w stylu: co ma większą wartość, czyjeś do-bro czy poznanie prawdy. Przy roztrząsaniu takich kwestii można zgubić cel tej rozmo-wy, więc na to oczywiście trzeba uważać.

Taki model kłótni jest jednak ważny w sy-tuacjach, gdy porozumienie w kwestii tych najważniejszych tematów jest dla rozmów-ców sprawą istotną (np. ze względu bliską relację). No i niedobrze jest rozpoczynać taką rozmowę, gdy nie ma odpowiednich wa-runków na jej przeprowadzenie (brak czasu, niesprzyjające otoczenie, potrzeba szybkiego rozwiązania). Dyskusja na temat wyznawa-nych wartości jest sprawą fundamentalną — choć pewnie moja żona tak nie uważa — jednak nie w każdej sytuacji powinniśmy się na nią decydować.

3. Model pragmatyczny

Ostatni rodzaj prowadzenia sprzeczki możemy nazwać pragmatycznym. Tutaj w miejsce rozstrzygania tego, kto odpowiada za daną sytuację lub które wartości są dla nas ważniejsze, od razu stawia się pytanie: co możemy zrobić w tej konkretnej sytuacji? Oczywiście ten model, podobnie do po-przednich, ma swoje plusy i minusy. Ale zacznijmy od przykładu:

— Klient napisał, że do tej pory nie dostał rozliczenia za zeszły kwartał.— Zapomniałem to zrobić, a wciąż mam mnóstwo roboty.— Dobrze, to ja dla niego to przygotu-ję, a potem postaram się ci pomóc.

Taka „kłótnia” może się wydawać cukierko-wa i aż nierealna, jednak i ona czasem jest potrzebna. Ma ona jednak sporą wadę: na dłuższą metę nie można tak funkcjonować. Jeśli nie będziemy rozmawiać o problemach, a od razu je rozwiązywać, to najprawdopo-dobniej będą się powtarzać w przyszłości. W tym przypadku dana osoba może sobie w ogóle nie zdawać sprawy z problemu i niebawem znowu trzeba będzie trzeba ją wyręczać. A więc model pragmatyczny nie radzi sobie z każdym problemem, choć nie-wątpliwie jego zaletą jest szybki efekt.

Podsumowując, można się kłócić na trzy sposoby: albo szukać winnego, albo szukać konsensusu na głębokim poziomie wartości, albo szukać rozwiązania problemu (co nota bene jest ominięciem kłótni). Wszystkie mo-dele mają swoje zastosowanie w odpowied-nich sytuacjach, więc na samym początku dyskusji dobrze jest zadać pytanie, o co się kłócimy i co chcemy osiągnąć. Wtedy będziemy mogli odpowiednio dobrać model kłótni. Inaczej będziemy się kłócić o to, kto ma zatankować samochód,a inaczej o to, jaką partię polityczną wspierać w swoich działaniach. Taki sposób namysłu przed sprzeczką lub podczas niej może nam być bardzo pomocny w narysowaniu sobie mapy dyskusji — wtedy łatwiej będzie się nam trzymać określonego kierunku i docho-dzić do zamierzonego celu.

Pamiętajmy więc, że nie zawsze musimy się ze sobą zgadzać, ale jeśli zdecydujemy się na kłótnię, to róbmy to z namysłem i świado- mością, a wówczas sprzeczki będą tylko budujące. Polecam wypróbować różne mo-dele dyskutowania i zobaczyć, jak dużą rolę odgrywa to, który z nich wybierzemy. n

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 13

ZESPÓŁ MUZYCZNY ANNO DOMINI

NA ŻYWO! Dla Ciebie i Twojej Firmy

na jubileusz, urodziny i wiele innych

100 przebojów polskich i światowych,

20 kompozycji własnych

Imprezy otwarte i zamknięte (występy m.in.: przed Rodzicami

Prezydenta RP, dla prezesów, ambasadorów i ministrów)

Profesjonalna konferansjerka!

ZADZWOŃ: 791 588 871 ZOBACZ: www.dgorny.pl

Page 14: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

KAWĘ

ZAWSZE

LUBIŁEM

Wielu z nas pewnie uważa, że kawa to kawa. Nie ma co wydzi-wiać. To coś ustalonego, oczywistego, użytkowego. Od pewnego czasu ten pogląd zaczyna się zmieniać. Do naszej codzienności zawitały kawiarnie, które chcą wprowadzić nowy styl życia i picia — styl bywania i dobrego samopoczucia. Styl, który przybył do nas z zagranicy wraz z towarzystwem nadmiaru cukru, bitej śmietany i sernika. A czy Polacy mogą wprowadzić jakąś nową wizję kawy? Czy znajdzie się miejsce między sernikiem i kawą rozpuszczalną wielkiego koncernu?

— Gdy pojedziemy do Włoch, kupimy tylko włoską kawę. W Niemczech na półkach znajdziemy w większości niemiecką – mówi Łukasz Mrowiński, jeden z założycieli i właścicieli marki kawowej Etno Café, obejmującej również największą polską sieć kawiarni. Spotykamy się z nim w ich palarni kawy na przedmie-ściach Wrocławia. — Chciałbym, i to mnie napędza, żebyśmy w naszym kraju kupowali polską kawę — podkreśla Łukasz, potwierdzając, że nie bez powodu jego firma zostawia Polski Ślad. — Bo czy kawa rośnie we Włoszech? Dlaczego akurat stamtąd, jak wielu uważa, miałaby być najlepsza? Cechy ostatecznego naparu, które decydują o jego jakości, są niezależne od miejsca produkcji

tekst Paweł Stelmach, Grzegorz Wielgoszewski

zdjęciaEtno Café

samych ziaren: chodzi o właściwy dobór jednorodnego i świeże-go ziarna, o serce włożone w jego wypalenie i jak najkrótszy czas mijający od wyjęcia z pieca do zmielenia (tuż) przed parzeniem. A to wszystko mamy tutaj, we Wrocławiu.

Czym się objawia polskość kawy?

Kawa przybywa do nas najczęściej z Afryki lub z Ameryki Połu-dniowej. Nie ta, którą znacie, czarna i aromatyczna. Jej zielone ziarno zupełnie nie pachnie kawą. W dotyku też przypomina suchy groch. W magazynach palarni Etno Café, w miejscu, w którym kiedyś stały ponad osiemnastotonowe kontenery z Etiopii, dziś jeden na drugim leżą brazylijskie worki jutowe. To znaczy akurat dziś z Brazylii, bo dla urozmaicenia oferty trafia tutaj kawa z całego świata. — Zbiór w Etiopii trwa od października do stycznia, a trochę dalej, w Rwandzie, od maja do września — wyjaśnia Łukasz. Dowiadujemy się też, że taki zwyczajny kontener z kawą może mieć swoje przygody. Na przykład może czekać na odprawę w porcie w Dżibuti na… koniec ramadanu. Albo zamiast do Gdyni trafić do portu w Anglii i czekać, aż akurat ktoś będzie płynął dalej i zabierze ze sobą zagubionego podróżnego. Ale prawdziwie polska przygoda tej kawy dopiero się zacznie.

Żeby lepiej zrozumieć polską odpowiedź na ustalony porządek kawowych gigantów, warto poznać ich sposób działania. Typowo masowy proces nie opiera się na ziarnach dobrej jakości — gdy wypalasz je mocniej, smak przestaje być istotny, różnica między ziarnami traci na znaczeniu, ale mało kto się tym przejmuje. Celem jest wydobycie kofeiny, nieważne czy ziarno jest uszkodzone czy nie. Przecież i tak dodamy cukru i mleka.

W Etno Café ważne jest wydobycie smaku z danej partii, smaku właściwego plantacji – w konsekwencji trzeba się na tym znać – odpowiednio dobrać parametry, umieć je zweryfikować. Potrzebni są specjaliści od pieca i specjaliści od testowania. Krzysztof Szkut-

Ilu z nas może powiedzieć, że lubi kawę? Ale czy ją znamy, tę kawę? To tak jak z życiem — każdy je lubi, ale nie zawsze ma czas, żeby przysiąść, poznać je i się nim delektować.

14 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Page 15: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

KAWĘ

ZAWSZE

LUBIŁEM

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 15

nik (Q-Grader i roaster), którego spotykamy w momencie, gdy przygotowuje kolejną siedmiokilogramową partię kawy speciality, jest dumny, że wypala je na nie lada cacku. — Ten piec do kawy marki Diedrich to wyjątkowo precyzyjne narzędzie. Najdrobniej-sza zmiana temperatury, ciśnienia czasu ma wpływ na ostateczny smak kawy — podkreśla. Zaglądamy mu przez ramię i widzę ekran z mnóstwem wskaźników, kontrastujący z kształtem maszyny, przywołującym na myśl złoty wiek pary. Do kompletu z tyłu na ścianie palarni możemy podziwiać „drzewo genealogiczne” odmian kawowca. Świetnie się to komponuje.

Polskie innowacje

Procesy technologiczne, które przechodzi kawa zanim trafi na nasz stół, są jeszcze ciekawsze, jeśli chcemy podać Gościom coś nowatorskiego. Przekonujemy się o tym w sekretnym laborato-rium, które znajduje się w pobliżu palarni. Odwrócona osmoza, związki alifatyczne, składniki kationowe, pasteryzacja — to tylko kilka z mnóstwa naukowych terminów, którymi raczy nas Damian Maksimowski, absolwent technologii żywienia, odpowiedzialny za recepturę kawowego maceratu dostępnego w kawiarniach pod nazwą Cold Brew Coffee, pierwszego produkowanego w Polsce na większą skalę. — Wodę filtruję w procesie odwróconej osmozy, wykorzystując membranę z mikroporami o rozmiarze jednej milio-nowej milimetra. Ekstrakcji poddaję kawę o specjalnym stopniu wypalenia, zawsze odpowiednio wcześniej zmieloną. Mam pełną kontrolę nad procesem: odpowiednie momenty rozpoczęcia kolejnych etapów: filtracji maceratu, warunki kondycjo-nowania i pasteryzacji to klucz do sukcesu — słuchamy Damiana z zapartym tchem i z ogromną przyjemnością obserwujemy błysk w jego oku. Jego produkt, dużo przyjaźniejsza dla żołądka kawa na zimno, o mniejszej — w odczuciu pijącego — kwasowości niż kawa parzona, to intrygujący wariant powszechnego źródła kofeiny. — Zaczyna się wszystko „w polu”, na plantacji. A moim zadaniem jest połączyć naukę z technologią, aby zachować jak najwięcej na-turalnego aromatu kawy, tak aby uwolnił się dopiero po otwarciu butelki — podsumowuje „kawowar”.

Pościg za szlachetnością

Łukasz Mrowiński żartuje, że jest najlepszym prawnikiem wśród kawiarzy i najlepszym kawiarzem wśród prawników. Wcześniej przez myśl by mu nie przeszło, że będzie odpowiedzialny za sieć kawiarni i wypalanie kawy. Czy docenianie kawy jest zarezerwo-wane dla ekspertów? Czy my, zwykli ludzie — prawnicy, lekarze, biznesmeni — jesteśmy skazani na kawę o smaku mleka i cukru? Czy docenienie smaku kawy to abstrakcja dla wszystkich zapracowanych?

Łukasz przyznaje, że sam jest kawoszem. Włożył mnóstwo serca w stworzenie miejsca, dzięki któremu możemy delektować się czarnym trunkiem. Co chce osiągnąć? Może po trochu kulturę zrozumienia kawy. Może świat będzie lepszy, jeśli słowo „szlachet-ność” — jako przeciwieństwo „tandety” — nie będzie frazesem. Może gdy zaczniemy o sobie myśleć jako o osobach szlachetnych, chcących doceniać życie i może, przy filiżance kawy, z dnia na dzień takimi będziemy się stawać.

W hali z piecami palarni Etno spotykamy jeszcze Tomasza i drugie-go Krzysztofa. Wciąga ich ocena potencjału kawy, którą otrzymują w próbkach od plantatorów i brokerów. Wciąga ich sensoryka — czyli opisywanie kawy smakami z kuchennej palety. — Czujemy rozwój. Widzimy wyraźnie, jak z czasem coraz więcej potrafimy — przyznaje Tomasz.

Czy i my, będąc świadomi drogi, którą przebyły ziarna, pracy i uwagi, której wymagało ich przygotowanie, nie możemy na chwilę przystanąć i tego wszystkiego posmakować? Dzięki Łuka-szowi i jego ekipie mamy miejsce, w którym można pasjonować się kawą. A pasjonując się kawą, choćby przez ten jeden moment, pasjonujesz się światem i jego smakiem. Możesz wyłączyć się z biegu i odstawić na bok wymówki o braku czasu. Właśnie pasjo-nujesz się życiem. Na jego końcu nie będziesz żałował tej chwili. n

Page 16: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

16 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Artykuł powstał przy udziale BZ WBK Leasing

fenOmen leasinguRozmowa o tym, jak leasing zawojował

inwestycje polskich pRzedsiębioRców

„Merkuryusz”: Od kilku lat rynek leasingu stale rośnie. Poprzedni rok znów był rekor-dowy. Skąd takie wyniki?

Szymon Kamiński: Rzeczywiście, rynek ro-śnie w tempie dwucyfrowym: w 2016 roku o 16,6 proc., a w 2017 roku — o 15,7 proc. Saldo portfela leasingowego jest porówny-walne z saldem kredytów inwestycyjnych. Jednak o ile po kredyty inwestycyjne naj-częściej sięgają firmy średnie i duże, leasing wybierają głównie firmy mikro i małe, a segment korporacyjny to 25 proc. rynku. Leasing jest dla przedsiębiorców wygodny z kilku głównych powodów. Po pierwsze, jest dostępny w miejscu i czasie wybranym przez przedsiębiorców — ze względu na mo-bilność doradców leasingowych oraz poprzez dostawców, którzy często wolą współpracę z firmami leasingowymi niż współpracę z bankami. Po drugie, leasing jest bardziej dostępny ze względu na fakt, że ryzyko kredytowe jest uzależnione w większym stopniu od płynności finansowanych akty-wów, a nie tylko od standingu firmy. Trzeba pamiętać, że leasing jest usługą komplekso-wą — oprócz finansowania przedmiotu obej-muje też jego ubezpieczenie i różne usługi powiązane.

Co to znaczy, że firma leasingowa jest uni-wersalna? Czy nie ma Pan wrażenia, że jak coś jest uniwersalne, czyli do wszystkiego, to jest do niczego?

Nasza uniwersalność przejawia się w tym, że współpracujemy z Klientami w każdym segmencie. Wśród odbiorców naszych usług są jednoosobowe działalności gospodarcze i korporacje działające międzynarodowo. Finansujemy środki trwałe: od samochodów osobowych, przez linie technologiczne, aż po samoloty pasażerskie. Jednak sposób obsługi i produkty są zawsze adekwatne do specy-fiki Klienta, ponieważ dla każdego rynku mamy wyspecjalizowaną sieć dystrybucji. Wśród nich znajdują się zespoły współpra-cujące z rolnikami, mikro- i małymi przed-siębiorcami oraz z korporacjami. Uniwersal-ność współpracy — w naszym rozumieniu — to fundament długoterminowej relacji, zarówno w ujęciu segmentu Klienta, jak

i uniwersalności finansowanych aktywów. Takie podejście się sprawdza.

Leasing kojarzy się głównie z pojazdami, jednak równie istotną rolę odgrywają ma-szyny i urządzenia. Jak Pan podsumuje mi-niony rok w tej kategorii środków trwałych?

Rok 2017 był kolejnym, w którym branża leasingowa odnotowała rekordowe wyniki. Łączna wartość sfinansowanych maszyn i urządzeń przekroczyła 17,5 mld zł, co znaczy 20-procentowy wzrost w stosunku do poprzedniego roku. W moim odczuciu wska-zuje to na trend, który będzie podtrzymany przez najbliższe lata, ponieważ okres inten-sywnych inwestycji w maszyny i urządzenia ponownie się rozpoczyna. Jako lider rynku finansowania maszyn i urządzeń obserwu-jemy znacząco poprawiającą się koniunk-turę i oczekujemy roku jeszcze większych wzrostów. Oczekujemy, że nasze wzrosty w finansowaniu maszyn i urządzeń w tym roku znacząco przekroczą 20 proc. W 2017 roku sfinansowaliśmy maszyny i urządzenia o wartości blisko 2 mld zł netto, a to oznacza 19-procentowy wzrost w ujęciu rocznym. W maszynach rolniczych wzrost osiągnął +44 proc. r/r (wartość sfinansowanych środków trwałych to 726 mln zł), m.in. dzięki rozwojowi programów finansowania fabrycznego, zarówno z firmami działający-mi globalnie, jak i firmami polskimi, w tym rodzinnymi markami działającymi lokalnie.

Jaki jest przepis na sukces w branży leasingowej?

Sukcesy firmy zawsze są zasługą współpra-cy zespołowej, a nigdy nie zależą tylko od jednej osoby. Dlatego niezwykle ważne jest stworzenie i utrzymanie zespołu, który po-trafi osiągać ponadprzeciętne wyniki. Cechą naszego zespołu jest faktyczne działanie w myśl charakterystyki „szybkość, pewność, otwartość”. Uważam, że wartością unikal-ną jest zwłaszcza pojmowanie otwartości: odnosimy się w taki sposób nie tylko do Klientów, ale również wewnętrznie — do siebie nawzajem. W bezpośrednich kontaktach musi być szacunek, współpraca i zaangażowanie — bez tego nie byłoby

naszego sukcesu. Sądzę, że nasze zespoły emanują dobrą energią, a Klienci to doce-niają. Na początku było słowo — dlatego słowo „Klient” zawsze piszemy wielką literą. Chcemy, aby to przekładało się na wszelkie zachowania wszystkich bez wyjątku zespo-łów naszej Firmy.

Co dla Pana znaczy jakość w leasingu?

W moim odczuciu finansowanie inwesty-cji musi być uczciwe i bezpieczne dla obu stron transakcji. Dlatego tak dużą wagę przykładamy do umów, które podpisujemy z Klientami — to my ustalamy benchmark bezpieczeństwa dla Klienta. W tym roku, już po raz kolejny, zajęliśmy pierwsze miejsce w rankingu Leasing Monitor, opracowywa-nym przez niezależnych ekspertów. Zapisy naszych umów są najlepsze na rynku. Klient znajdzie w nich informację, co się dzieje w przypadku opóźnień w wydaniu przed-miotu przez dostawcę, zmiany stóp procen-towych czy też w sytuacji, kiedy przedmiot ulegnie zniszczeniu w wyniku wypadku. To bardzo ważne kwestie, w których my jesteśmy najbardziej transparentni na rynku. Dobre umowy dają prawa i obowiązki obu stronom, np. jasno określają czas rozliczenia czy zwrotu nadpłaty przez firmę leasingową.A to przecież nie wszystko — w poprzednim roku uruchomiliśmy internetowy portal obsługi Klienta eBOK24. Został zaprojek-towany w oparciu o reguły tworzenia pozytywnego doświadczenia Klienta. Jest wygodny i intuicyjny, ale przede wszystkim dostosowany do urządzeń mobilnych — zgodnie z zasadą mobile first. Portal eBOK24 umożliwia dostęp z różnej perspektywy, ponieważ każda osoba w firmie potrzebuje innych informacji. Dlatego jest możliwość dostosowania zakresu danych potrzebnych określonym odbiorcom, np. inny zakres danych dla księgowej, a inny dla osoby zarządzającej. W portalu jest również rozbu-dowana funkcja kalendarza, dzięki któremu użytkownik dowiaduje się o wydarzeniach (np. targach branżowych), a także może samodzielnie zarządzać powiadomieniami, np. o terminach płatności. Dla Klientów możliwość rozwiązania wielu problemów zdalnie to duża oszczędność czasu.

Szymon KamińskiPrezes Zarządu BZ WBK Leasing

Page 17: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 17

Chcąc dokonać sukcesji, kolejne pokolenia muszą wcześniej dojść do porozumienia, którego nie trzeba by zawierać, gdyby pierwsze pokolenie nestorów wraz ze swoimi sukcesorami zawarło konsty-tucję firmy rodzinnej. Zawiera ona zbiór zasad obowiązujących w przedsiębiorstwie dotyczących funkcjonowania międzypokole-niowego. Jest to zatem umowa pomiędzy nestorami, sukcesorami oraz przyszłymi pokoleniami, określająca zasady udziału członków rodziny w firmie.

Istotnym czynnikiem, gwarantującym przetrwanie firmy rodzinnej, jest budowanie związku emocjonalnego między rodziną a biznesem. Osiągnięcie tego celu jest możliwe dzięki wychowaniu sukcesorów w odpowiedniej relacji do rodzinnego biznesu — dzięki rozumieniu jego wartości nie tylko dla własnej rodziny, ale również dla społeczeństwa.

Cele konstytucji firmy rodzinnej

Najważniejszą rolą konstytucji firmy rodzinnej jako dokumentu gwarantującego ład rodzinny jest integracja celów — rodzinnych i biznesowych. Służy ona podtrzymywaniu i promocji jedności rodziny oraz prowadzi do rozwoju świadomych i zaangażowanych właścicieli przedsiębiorstwa. Pomaga w wyłanianiu i kształceniu liderów rodziny, określając miejsce jej poszczególnych członków w firmie. Nie można zapominać również o takich wartościach jak budowanie dumy wśród właścicieli należących do rodziny oraz poczucie służby na rzecz przedsiębiorstwa, które jest wspólnym dziedzictwem rodziny.

Członkowie rodziny motywowani postanowieniami konstytucji przewidują problemy i wcześniej poszukują rozwiązań. Tym samym ograniczają powstawanie konfliktów. Sam dokument wspiera komunikację w rodzinie i redukuje napięcia pomiędzy jej członkami. Dzięki temu majątek przedsiębiorstwa pozostaje w rękach rodziny. Z kolei wprowadzone do konstytucji mechani-zmy zarządzania kryzysem zwiększają zaufanie do przedsiębiorstwa rodzinnego wśród członków rodziny.

Treść konstytucji

1. Misja, wizja, cel i wartości firmy rodzinnejKoniecznym elementem konstytucji jest określenie jednolitego kie-runku rozwoju firmy rodzinnej przez opisanie jej misji, wizji i celu. Należy podkreślić znaczenie integracji członków rodziny oraz relacji między sferami rodzinną i biznesową. Kluczowe jest wytyczenie celu gromadzenia majątku oraz wskazanie społecznych walorów firmy rodzinnej.

2. Wprowadzenie Zgromadzenia Rodziny i Rady RodzinyZgromadzenie Rodziny stanowi podmiot, w którym mogą uczestni-czyć wszyscy członkowie rodziny — również ci, którzy nie angażują się bezpośrednio w działalność firmy. Zgromadzenie to forum, na którym przedstawia się aktualną sytuację firmy rodzinnej i które podejmuje strategiczne decyzje. To właśnie Zgromadzenie Rodziny wybiera członków podmiotu nadzorującego — Rady Rodziny. Do jej zadań należy obsadzanie stanowisk w firmie rodzinnej, określa-nie kierunków rozwoju firmy oraz bieżące wspieranie i nadzorowa-nie kierownictwa firmy.

3. Zasady rozporządzania udziałami w firmie rodzinnejKonstytucja określa warunki zbycia udziałów w przedsiębiorstwie rodzinnym, gwarantując prawo pierwszeństwa nabycia udziałów przez członków rodziny. Wskazuje na zagrożenia wynikające z nadmiernego rozdrobnienia udziałów i zawiera zapisy dotyczące ich konsolidacji. Precyzuje również warunki wyliczenia ceny za udziały w przedsiębiorstwie rodzinnym, aby pozostali członkowie mogli je nabyć.

4. Zasady zatrudniania członków rodzinyOpisując warunki zatrudnienia, konstytucja eliminuje postawę roszczeniową członków rodziny co do konieczności ich zatrudnie-nia. Kryteria zatrudnienia muszą być jednakowe dla wszystkich, a stawiane wymagania co do wykształcenia czy doświadczenia zawodowego gwarantować kompetentne kadry.

5. Zasady zmiany konstytucji firmy rodzinnejNiezbędnym elementem konstytucji jest opisanie mechanizmu zmiany tego dokumentu. Konstytucja nie może być skostniałą umową, musi budować firmę. Rodzina winna reagować na zmiany rzeczywistości technologicznej, prawnej czy biznesowej. Jednak — z uwagi na nadzwyczajny charakter — zmiana konstytucji powinna być zastrzeżona dla kwalifikowanej większości Zgromadzenia Rodziny.

Obowiązywanie konstytucji

Konstytucja nie może być formalnie egzekwowana przed sądem. Stanowi jednak solidną podstawę funkcjonowania firmy rodzinnej przez kolejne pokolenia. Świadczą o tym doświadczenia zachodniej Europy oraz doświadczenia polskich firm rodzinnych jak np. twór-ców Konstytucji Rodziny ROLESKI.

Choć konstytucja nie ma mocy wiążącej, z jej postanowień mogą wynikać postanowienia umów spółek tworzonych w ramach rodzinnego przedsiębiorstwa czy stosowne regulaminy zarządów lub rad nadzorczych w spółkach. Te zaś dokumenty są już wiążące prawnie.

Podkreślmy na koniec: dobrze przygotowana konstytucja firmy rodzinnej decyduje o interakcji i synergii rodziny oraz biznesu rodzinnego — w ten sposób pomaga wzrastać firmie rodzinnej przez pokolenia! n

Badania pokazują, że tylko co drugie przedsiębiorstwo rodzinne dokonuje skutecznej sukcesji, a większość firm rodzinnych nie jest w stanie przetrwać dłużej niż trzy pokolenia. Przyczyny należy upatrywać w różnych celach rodziny i biznesu. Najbardziej konfliktowymi sferami w firmie rodzinnej są zarządzanie, własność oraz… właśnie rodzina.

konstytucja fiRmy Rodzinnej

Marcin SzołajskiTowarzystwo Biznesowe w JózefowieSzołajski Legal Group

Page 18: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

18 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Gdy wejdziesz raz na tę drogę, rozumiejąc jej korzenie i tradycję, możesz być pewien, że pozostawi w tobie niezatarty ślad. Dostar-czy doświadczeń, które zapamiętasz na całe życie i które ustawią codzienne sprawy w nowej optyce. To chyba jedyna droga, która ma zdolność wyregulowania busoli tego, kto nią kroczy.

Droga, którą przebyły miliony

Droga św. Jakuba należy do europejskiego dziedzictwa kultury, ponieważ „usiana tak licznymi świadectwami gorliwości, pokuty, gościnności, sztuki i kultury, opowiada wymownie o duchowych korzeniach Starego Kontynentu” — jak pisze o niej papież Benedykt XVI. Jej celem jest katedra św. Jakuba w Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii. Powstanie katedry wiąże się ze średniowieczną legendą o cudownym pojawieniu się w Hiszpanii ciała Jakuba Apostoła po tym, jak zginął śmier-cią męczeńską jako drugi człowiek w historii Kościoła. Oto św. Jakub miał zostać ścięty mieczem w Jerozolimie, a jego ciało miało dotrzeć do Hiszpanii na łodzi bez wioseł i tam spocząć, wtapiając się w kamień. Miejsce jego pochówku, również wybrane w sposób nadprzyrodzony, po kilku wiekach zapomnienia, zostało w IX wieku wskazane pewnemu eremicie za pomocą imponującej ilości spadających gwiazd. Stąd pochodzi nazwa Compostela – campus stellae, czyli „pole gwiazd”. Był to przez wieki trzeci, po Rzymie i Jerozolimie, najważniejszy cel pielgrzymek chrześcijan. Camino, owiane wieloma legendami, historiami o cudach i we-wnętrznych przemianach następujących w drodze, w ciągu wieków stało się doświadczeniem milionów osób, a dziś przeżywa prawdziwy renesans.

Lina. Belgijka, czterdzieści kilka lat. Właścicielka kliniki medycyny estetycznej i wellness. Niepozorna i cicha, idzie prawie cały czas sa-motnie. Chętna do rozmowy, ale sama nikogo nie zagaduje. Widać ją trochę więcej dopiero w schroniskach, gdzie akupunkturą poma-ga rozluźnić pospinane, zapalone mięśnie pielgrzyma z Peru. Twier-dzi, że na dłuższą metę nie może dobrze funkcjonować w świecie luksusu, który ją na co dzień otacza, jeśli przynajmniej raz na dwa lata nie wyruszy w tę drogę.

Szlaków biegnących do grobu Jakuba jest wiele. Najbardziej słyn-ny to Camino Francés, ciągnący się ponad 800 km od francuskich Pirenejów przez północną część Hiszpanii. Z pewnością zyskał na popularności dzięki osadzeniu tam akcji powieści „Pielgrzym” Pau-la Coelho z 1987 roku, oraz filmowi z 2010 roku „Droga życia” z Martinem Sheenem w roli głównej. Najstarszym jednak, orygi-nalnym szlakiem jest ten, który prowadzi od katedry w Oviedo, nazywany Camino Primitivo. Zdecydowanie krótszy (300 km z okładem), jednak — jak twierdzą doświadczeni pielgrzymi — najtrudniejszy, gdyż wiedzie w większości przez górzysty teren Asturii, by dopiero w końcowym etapie zejść do płaskiej, wilgotnej i mglistej Galicji. Dla mnie — miłośnika bieszczadzkich wzniesień — to stopień trudności niewymagający specjalnego przygotowania, a jedynie trochę wytrwałości i przyzwoitej kondycji. Piękno zaś tych terenów i zdecydowanie mniejsza liczba pielgrzymów niż na innych wariantach Camino, wynagradza wszelki trud.

Polacy w ostatnim czasie szczególnie licznie odkrywają walory Drogi św. Jakuba, co pokazują statystyki prowadzone przez Biuro Pielgrzyma w Santiago de Compostela. Dzięki temu w Internecie można już znaleźć dużo rzetelnie przygotowanych informacji

Camino de SantiagoGdy droga jest ważniejsza niż cel

fot. Staffan Andersson

Page 19: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Lidia Król Człowiek-orkiestra. Z wykształcenia filozof, z pasji winiarz i italianista. Zawodowo spe-cjalista od zakupów korporacyjnych, a po godzinach - redaktor. Współpracuje z magazynem „Podróże

szyte na miarę” oraz Travel Architects, firmą członkowską Towarzystwa Biznesowego Warszawskiego, spełniającymi zarówno duże, jak i małe marzenia podróżnicze.

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 19

Paolo. Włoch z Mediolanu. Ma trzydzieści dwa lata i brak pomysłu na życie. Ima się różnych zajęć, skończył studia, ale jak na razie nie zanosi się na żadną interesującą karierę zawodową. Życiowy rozbitek o wyglądzie prawdziwego pielgrzyma, który wybiera się w drogę nie mając nic, albo prawie nic. Być może z powodu własnej niewielkiej niepełnosprawności staje się przed jeden dzień moim milczącym towarzyszem drogi, gdy przez problem z kolanami po-suwam się naprzód w żółwim tempie. Idzie drugi raz, nie potrafi powiedzieć dlaczego.

Choć nie tak łatwo obecnie spotkać pielgrzymów deklarujących kierowanie się względami religijnymi do odbycia tej drogi, to jednak każdy darzy ją szczególną estymą. Pątnik z różańcem w ręku czy tłumnie wypełniony miejscowy kościół to raczej rzadkość. Jak więc wytłumaczyć rosnącą z roku na rok liczbę osób na Camino? Jest tyle tras turystycznych, równie pięknych i z lepszą infrastrukturą. Odpowiedzią, która mi się nasuwa, jest właśnie duchowy wymiar Camino, wpisany w jego DNA. Niezależnie od tego, czy człowiek jest wierzący czy nie, ma potrzebę przeży-wania życia również w tym wymiarze, do stawiania sobie pytań o sens, o znaczenie historii, o celowość i o własne miejsce w tym wszystkim. Droga św. Jakuba daje niezwykłą przestrzeń na to, by udzielić głosu tym sferom samego siebie, które w codziennym życiu są zagłuszone. Już samo kroczenie tą samą od ponad tysiąca lat drogą daje poczucie indywidualnego uczestnictwa w czymś istotnym dla człowieka jako takiego. Nawet zwykła żółta strzałka namalowana na przydrożnym kamieniu może skłaniać do refleksji, niosąc informację „jesteś na dobrej drodze i zmierzasz we wła-ściwym kierunku”. Innym oznaczeniem Camino de Santiago jest muszla, która symbolizuje z jednej strony otwartość, z uwagi na swój kształt, a z drugiej strony niewielkie potrzeby, gdyż pier-wotnie pełniła funkcję naczynia na wodę — w takim naczyniu nie da się przechować wody na później, można tylko zaczerpnąć tyle, ile potrzeba tu i teraz.

Thomas. Nauczyciel akademicki ze Szwajcarii, po pięćdziesiątce. Na Camino czwarty raz. Wyposażony w nowoczesne gadżety do trekkingu oraz życzliwy uśmiech i dobre słowo dla każdego. Dosko-nały rozmówca z niezwykle ciekawymi przemyśleniami na temat pracy, kariery i w ogóle życia, przez co w schroniskach staje się ogni-wem spajającym całe towarzystwo. Twierdzi, że dla niego Camino to ciekawy sposób na utrzymanie kondycji ciała i ducha. Podejrze-wam, że to najprostsza z odpowiedzi, których mógłby udzielić.

x

Porzucenie dla takiej wędrówki pędzących spraw, zabezpieczeń, otaczających na co dzień przedmiotów i nachalnych informacji, jest radykalnym wyjściem ze strefy komfortu. Camino jest tym samym, moim zdaniem, najlepszą alternatywą nie tylko dla tradycyjnej

fot. Shutterstock.com

na temat większości szlaków i wybrać ten najwłaściwszy dla siebie, dostosowany do upodobań, kondycji, czasu, którym dysponujemy, i okresu w roku warunkującego pogodę. Są nawet tacy, którzy — jak na prawdziwego pielgrzyma przystało — wstępują na szlak już na progu własnego domu, w Polsce.

Droga, która odbywa się w tobie

Można zadać pytanie: skoro każda pielgrzymka ma swój cel, a celem Camino jest katedra z grobem św. Jakuba, to po co inwe-stować wysiłek, czas i środki, by odwlekać dotarcie do niej pieszo? Można przecież wybrać wygodny transport, dzięki któremu łatwiej będzie się skupić na duchowych przeżyciach. Bo czy tak nie jest, gdy nie musimy w pierwszej kolejności myśleć o bolących plecach, odciskach, czy uzupełnieniu prowiantu?

pielgrzymki, ale także dla jakiejkolwiek innej podróży, od której oczekuje się czegoś więcej niż odsapnięcia. To droga wzajemno-ści — każdy twój krok na niej jest też krokiem, który ona stawia wewnątrz ciebie. Fakt, że jedynie od twojego ciała i twoich nóg jest uzależniony postęp, którego dokonasz, stawia w innym świetle pogląd na własną sprawczość, na to, ile rzeczywiście od ciebie zależy. Nieustanne wystawienie na warunki pogodowe, kontakt z ziemią, przyrodą (czasem trudny, a nawet niebezpieczny), uzmy-sławia bardzo dobitnie to, że jesteś tylko jej częścią i to niekoniecz-nie najmocniejszą. Niezwykle cenna, a może nawet najcenniejsza jest jednak świadomość, że wszystko, co potrzebujesz, masz ze sobą. Wszystkie niezbędne i jednocześnie wystarczające rzeczy mieszczą się w twoim plecaku.

To chyba kombinacja tych elementów sprawia, że wielu ludzi rzeczywiście doświadcza swoistej przemiany dzięki Camino. I dla- tego tak cenne jest pokonywanie go w pojedynkę, gdy nikt cię nie asekuruje, gdy masz całą przestrzeń do przeżywania tej drogi wyłącznie dla siebie i gdy masz zupełną wolność do tego, by wchodzić w relacje z innymi, którzy dzielą z tobą ten sam szlak lub których spotykasz po drodze. A jeżeli szukasz Boga, to masz dzięki tej samotnej wędrówce szansę, jak prawie nigdy w życiu, stawać przed Nim jako prawdziwy ty, bez póz i masek zakładanych na co dzień po to, by spełniać oczekiwania innych albo samego siebie.

Page 20: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

ta kawa smakuJe

kwiatkami

20 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

fot. Krzysztof Fabisiak / Najlepszy Kadr

Cupping to zajęcie dla astronautów kawy

Cupping to — najprościej mówiąc — testowanie kawy. Badanie jej właściwości takich jak słodycz, nuty smakowe, aromat czy body (cielistość — klarowne, mętne i tak dalej). Także sprawdzenie, czy kawa została poprawnie zaparzona. Nawet kilka sekund zbyt długiego parzenia wpływa na smak kawy! Wtedy mówimy, że jest „przeparzona”.

Do cuppingu najchętniej stosuje się kawy speciality, czyli kawy z najwyższej półki. Dopiero co z krzaka zerwane… No dobra, trochę za bardzo odleciałem. Ziarno kawy to po prostu pestki kawowca. Kawy speciality pochodzą prosto od plantatora i są suszone we-dług najwyższych standardów. To samo tyczy się procesu wypala-nia, mielenia i parzenia… Nic dziwnego, że przeciętny człowiek nie zna się na kawie, skoro pas kawowy obejmuje tysiące plantancji, z których każda cechuje się specyficznymi warunkami i zasobnością gleby, co wpływa na smak kawy. Tak przy okazji: jeśli chcecie się dowiedzieć, co wpływa na smak kawy, to już mówię: WSZYSTKO.

Hipsterska profanacja

W testowaniu kawy chodzi o to, żeby przestrzegać najwyższych standardów. My przy parzeniu kawy mieliśmy przyjemność ko-rzystać z aeropressu (Ameryka) i kality (Japonia). To takie metody alternatywne parzenia kawy. Tutaj wszystko się liczy.

Kiedyś pijałem lurę w stylu „parzocha classic” i było mi wszyst-ko jedno. Pijałem nawet kawy, które miały w nazwie „family”. Później kazali mi parzyć kawę na kombajnie kolbowym, a mój kawowy światopogląd runął…

A ja odrodziłem się w nim na nowo i od tej pory parzenie kawy nie było już takie samo. Ale to oczywiście zmiana pozytywna! Teraz testowanie kawy to przyjemność,

z której korzystam, kiedy tylko się da! I Wy też możecie to czynić.

Zwykła sobota w Kawce?

Idąc do lubelskiej kawiarni Kawka na warsztat pod tytułem „Sensoryka – warsztaty baristyczne” nie spodziewałem się, że moc petardy, która tam wybuchnie, także mnie dosięgnie. Przyjechałem na miejsce z Piotrem, usiadłem spokojnie w fotelu retro i zamó-wiłem americano z czekoladowym ciastkiem wege (spokojnie — akurat nie było ciastek innych niż wege). Okazało się, że jest jeszcze chwila, bo pociągi mają swój świat, w którym obowiązuje inny system odmierzania czasu. Ja to akurat rozumiem, bo sam pochodzę z innej planety.

Mijały minuty, przyszła Ala (której wtedy nie znałem). Zaczęła się delikatna krzątanina i przygotowania do warsztatów. Podziwiałem jakiś stary — chyba sowiecki — aparat. Zawołali nas na warsztaty. I zaczęliśmy testowanie kawy!

Erwin GałanMagik marketingu w Alento Towarzystwo Biznesowe Lubelskie

Page 21: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 21

Na przykład poziom zmielenia ziarna. Za grube? Źle. Za drobne? Źle.Gramatura. 18,5 grama? Co to, to nie, koleżko… 18,0 g? O! dobrze, bo po zmieleniu będzie 17 gramów… Temperatura wody. 93 stopnie? Źle! 92 stopnie? Parz, bo wystygnie! Czas parzenia. Musisz przelewać wodę przez określony ściśle czas. Ze stoperem na ręku — DOSŁOWNIE.

Jeśli nie zachowasz tych standardów, to możesz wypić napar, które-go smak pomylisz z oponą samochodową lub popełnisz hipsterską profanację i po prostu nie zastosujesz się do standardów wśród najwyższych standardów. Standardów… Dopiero gdy wszystkie te standardy zostaną zachowane, możesz przejść do… siorbania.

Siorbanie, siorbanie, siorbanie

Tak. Jeśli chcecie dobrze sprawdzić smak kawy i rozpoznać nuty smakowe to:

• nie jedzcie wcześniej nic pikantnego albo bardzo słodkiego,• napijcie się wody (żeby zneutralizować smak na języku),• siorbnijcie (żeby pobudzić kubki smakowe).

Są różne techniki siorbania czy półsiorbania. Według mojej najświeższej wiedzy, najlepiej jest wziąć niewielką ilość kawy i in-tensywnie siorbać. To pobudza kubki smakowe i je lekko szokuje. Następnie trzeba się wyciszyć, posłuchać trochę siebie… i skupić się na tym, co się właśnie zadziało na naszym języku. Dlatego tak lubię kawę, bo świetnie współgra z moim zamiłowaniem do podróżowania do świata wewnętrznego.

To są oczywiście tylko podstawy testowania kawy. Najwięksi jedi w tej dziedzinie są naprawdę cierpliwi, uparci i wymagający. Potrafią rozpoznać najbardziej wymagające ziarna zaraz po zgaszeniu papierosa…

Kwiatki, nuty oponowe i gorzka czekolada

Kawa może mieć przeróżne nuty smakowe. To Wasze kubki smako-we, pobudzane w odpowiedniej konfiguracji, przypominają sobie smaki charakterystyczne dla różnych owoców czy produktów. Podczas warsztatów cuppingowych miała miejsce zabawna sytu-acja. Piotr przetestował kilka kaw, po czym spróbował chyba kawy z Peru i uznał, że znajdują się tam nuty „oponowe” — miał tu na myśli posmak opon samochodowych. Nie wnikam w to, co kto je na śniadanie, ale to zaskakujące porównanie — zgodzicie się ze mną? Ja miałem przyjemność wyczuć pigwę, suszone owoce, herbatę czy śliwkę. Ale przyznam, że przy pierwszym podejściu moje notatki były pełne znaków zapytania.

Oczywiście w standardowych kawach ze sklepu próżno szukać jakichkolwiek nut smakowych — oprócz wspomnianych „opono-wych” lub smaku zgaszonego peta. Przykro mi to stwierdzać, ale próżne Wasze wysiłki, jeśli chodzi o kawy „family”. Jeśli chcecie spróbować czegoś, co zmieni Wasz stosunek do kawy, to nieśmiało namawiam do spróbowania kaw, które z Piotrem Szlązakiem oferujemy pod marką „U Kawiarza”. n

Zapraszamy:

http://www.ukawiarza.pl!

Tekst pochodzi z bloga pt. „O lądowaniu człowieka na Ziemi”: erwingalan.pl

Page 22: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

22 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

stRefa patRiOtyzmu ekOnOmicznegO

Andrzej Demczuk powiedział, że gastronomia to trudna branża. Jest pod wieloma względami nietypowa. Należy pamiętać, że istotnym elementem szeroko pojętej gastronomii jest również miejsce — tak jak w domu, w kawiarni czy w restauracji gospodarz spotyka się z gościem. Czy to spotkanie przerodzi się w trwałą relację?

Różne perspektywy

W czwartym panelu I Kongresu Patriotyzmu Ekonomicznego udział wzięli naprawdę ciekawi goście, którzy spojrzeli na temat — „Czy rynek gastronomii jest jeszcze do odbicia? — z różnych perspektyw.Stefan Putka (Piekarnia Putka) opowiadał z punktu widzenia firmy, która od lata działa w cukiernictwie i piekarnictwie, dopiero póź-niej wchodząc na rynek gastronomii. Łukasz Mrowiński przedsta-wił doświadczenia palarni kawy Etno Café, która pod swoją marką uruchomiła kawiarnie. Andrzej Demczuk prowadzi w Lublinie sieć gastronomiczną Plackarnia. Zdaje się, że najbardziej nietypową działalność reprezentował Jakub Chwesiuk, pomysłodawca utwo-rzenia salonu firmowego Bialcon w formie sklepu odzieżowego połączonego z kawiarnią i salą zabaw dla dzieci.

Jak widać, gastronomia niejedno ma imię. Otwarty umysł wciąż poszukuje, czasami rozwijając biznes w — jak się zdaje — oczywi-stym kierunku, jak w przypadku palarni kawy i piekarni. Czasami jednak pomysł na rozwój biznesu jest naprawdę nietypowy, jak w przypadku salonu firmowego firmy Bialcon. Ale może właśnie tędy droga — by spoglądać na tę branżę w odkrywczy, nowy, nie-

Czy rynek gastronomii jest jeszcze do odbicia?

typowy sposób? Oczywiście — nie zapominając o tradycji, bo jak zauważył Stefan Putka, polskie społeczeństwo — w jego branży na pewno — jest przywiązane do tradycji.

Prowadząca panel dr Joanna Szalacha-Jarmużek przytoczyła dane, z których wynika, że Polacy preferują polskie produkty. Jednak nie w każdym przypadku, co podkreślił Łukasz Mrowiński. W przypad-ku kawy wciąż pokutuje przekonanie, że najlepsza kawa pochodzi z Włoch, choć jego zdaniem mamy świetne palarnie kawy tutaj, w Polsce.

Relacje to podstawa

Łukasz Mrowiński podkreślił, że w Polsce przedsiębiorczych pasjonatów nie brakuje. Wielu z nich rozpoczyna od foodtrucku. Jeśli pomysł wypali, można pomyśleć o lokalu stacjonarnym. Jego zdaniem to atrakcyjna droga, która pozwala sprawdzić pomysł w praktyce bez ponoszenia wielkiego ryzyka. Jednak ważniejsze jest chyba to, że już na etapie foodtrucku można zbudować relację z klientem, który będzie z nami także wówczas, gdy biznes się rozwinie.

Bo rację ma Andrzej Demczuk, że gastronomia to również miejsce — gospodarz spotyka się z gościem. Jednak jak z domem w rozu-mieniu angielskiego home, należy pamiętać, że dom to dużo więcej niż sam house — to przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą (czasami przez pokolenia). Pytanie brzmi, czy ludzie mogą stworzyć taki home wtedy, gdy house dopiero się tworzy.

Spotkałem się kiedyś z fascynującą interpretacją słowa polis. Starogrecka forma państwowości bywa nazywana państwem-mia-stem. Ale to niewłaściwa perspektywa. Dlaczego? Ponieważ stara się opisać polis z naszej perspektywy. A chodzi o to, by zrozumieć,

tekst Andrzej Laurynzdjęcia Red Art Studio

Page 23: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 23

Panel dyskusyjny pt. „Czy rynek gastronomii jest jeszcze do odbicia?”

był częścią I Kongresu Patriotyzmu Ekonomicznego, który odbył się

10 listopada 2017 roku. Tekst relacji pochodzi z bloga Polskiego Śladu —

polskiślad.pl/blog/.

czym polis była dla nich — starożytnych.A czym była dla nich? Ta fascynująca interpretacja nawiązywała do słynnej „Anabazy” Ksenofonta (znanej też jako „Wyprawa Cyrusa”). Autor opisał brawurowy powrót dzisięciu tysięcy Greków spod Kunaksy w Babilonii do Grecji. Greccy najemnicy walczyli tam w służbie satrapy perskiego Cyrusa Młodszego prze-ciwko jego bratu, królowi Persji Artakserksesowi II Mnemonowi. Grecy w rozstrzygającym starciu pod Kunaksą zwyciężyli na swoim odcinku, ale cała bitwa skończyła się przegraną i śmiercią Cyrusa. Po śmierci naczelnego wodza Grecy znaleźli się w tragicz-nym położeniu — daleko od Grecji, w nieznanym sobie wro-gim kraju, bez zaopatrzenia. Po tym, jak perski wódz Tissafernes podstępnie zwabił i zamordował wszystkich wyższych dowódców greckich, Grecy nie załamali się. Wybrali nowych dowódców (wśród nich był Ksenofont) i ruszyli w drogę powrotną. Co ich łączyło? Mieli wspólny CEL. I w tym sensie, choć byli „w ruchu”, choć nie mieli terytorium, ci żołnierze stanowili polis.

Oczywiście państwo bez terytorium nie istnieje. Ale ta interpreta-cja uzmysławia, że jak w przypadku różnicy między home a house, tak też w przypadku polis istotą są ludzie, relacje między nimi i wspólny cel, który ich łączy.

A jak to się ma do dyskusji na temat branży gastronomicznej? Ma się tak, że warto myśleć o relacjach, o szukaniu wspólnego celu, o współpracy w każdej sytuacji. Branża gastronomiczna nie stano-wi tu wyjątku. Oczywiście konieczne jest budowanie relacji, jak zauważył Andrzej Demczuk, na linii gospodarz–gość, niezależnie

od tego, czy gospodarz przyjmuje gościa u siebie czy „po drodze”, np. w foodtrucku. Warto też budować relacje i współpracować w ramach branży, bo wspólnym jest cel — mocna silna branża gastronomiczna (i te, które działają wokół).

Paneliści przyznali, że szukają takich możliwości do współpracy. Jednak, jak zauważył Jakub Chwesiuk, na tym polu wciąż jest dużo do zrobienia. Jednak z całą pewnością warto — i w długiej per-spektywie się opłaca. Warto też budować coraz większą świado-mość wśród polskich konsumentów. Choćby po to, by wiedzieli, że Polak potrafi na każdym polu — na przykład jeśli chodzi o pa- larnie kawy, wcale nie musi ustępować Włochom. Szczególnie że na rynku kawy działają rodzime firmy zostawiające Polski Ślad: na zakończenie czwartego panelu z rąk Macieja Gnyszki certyfikaty otrzymały firmy Etno Café i U Kawiarza.

Kto wie, może na kolejnej edycji Kongresu Patriotyzmu Ekono-micznego (czasu jeszcze dużo, bo Kongres odbędzie się 10 listopada 2018 roku, ale już dziś warto rezerwować sobie termin, bo w roku, w którym celebrujemy 100-lecie odzyskania niepodległości, po prostu nie godzi się nie zrobić wielkiego wydarzenia) okaże się, że branża gastronomiczna urosła w siłę i doczekaliśmy się jeszcze większej liczby firm z certyfikatem Polskiego Śladu? n

Page 24: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych24

Co się dzieje, gdy organizacja pozarządowa przejmuje rozwiązania i inspiracje ze świata biznesu? A ponadto jej misją jest profesjona-lizacja innych organizacji? Fundacja Dobroczynność.com powstała, by z jednej strony wspierać organizacje pozarządowe, a z drugiej — by promować świadomą filantropię.

Aby przekonać się o tym, jak działa Fundacja Dobroczynność.com i co jest innowacyjnego w jej projektach, warto przyjrzeć się dwóm, które wydają się być dla Członków Towarzystw Biznesowych najciekawsze.

Portfel Dobroczynności

Inwestor — o ile nie jest „januszem biznesu” — inwestuje nie w jedną, a w wiele spółek, tworząc portfel inwestycyjny. Wy-obraźmy sobie, że w portfelu mamy banknoty o różnych nomi-nałach i różnych walut. Jeśli na przykład spadnie kurs dolara, to mamy euro. Jeśli spadnie kurs euro, to mamy jeny. Przy czym do naszego portfela zapraszamy przede wszystkim te waluty, których kurs w naszej ocenie ma duży potencjał wzrostu.

Podobnie jest wówczas, gdy kupujemy akcje spółek giełdowych lub — w przypadku Portfela Dobroczynności — decydujemy się wspierać wybrane organizacje pozarządowe.

Co może być kluczem dla takiego „inwestora w dobroczynność”? Dla jednych jest to „branża”, w której działa dana organizacja. Ci kierują się przede wszystkim sercem i subiektywną oceną. Dla innych kryterium jest dbałość o to, by każda złotówka pochodząca z darowizny była mądrze wydana. Tymi inwestorami kieruje przede wszystkim rozum i mierzalne wskaźniki, rekomendacje i ratingi.

Stypendium Rozwoju

Czy zauważyłeś, że są takie organizacje, które zawsze mają pienią-dze? Nie mają żadnego problemu z pozyskaniem funduszy na orga-nizację protestu czy pikiety, dużej kampanii społecznej czy nawet lobby ustawodawczego. Wystarczy, że wykonają telefon do innej organizacji, rządu obcego państwa lub konkretnego miliardera.

Rozmawiałem kilka lat temu z przedstawicielem pewnej organiza-cji, która pomaga chrześcijanom w krajach dotkniętych konfliktem. Zadzwonił do nich przedstawiciel niemieckiego rządu z propozycją wielomilionowej dotacji na pomoc w Syrii. Warunkiem była zmia-na misji tej organizacji, a konkretnie wykreślenie z niej niewygod-

nego słowa „chrześcijanom”. Na pewno znasz też takie organizacje w swoim środowisku, które robią dobre rzeczy dla lokalnej społeczności i kierują się przy tym moralnością chrześcijańską. Nie idą na kompromisy, nie uzależniają się od dotacji. Kilka dni temu rozmawiałem z panią prezes jednej z dużych, rozpoznawalnych organizacji, która z dumą powiedziała, że w ciągu ośmiu lat istnienia jej organizacja nie wzięła ani jedne-go grantu, pozostając w pełni niezależną.

Jak takie organizacje mogą dotrzeć do Darczyńców? Jak mogą po-magać swoim podopiecznym? Skąd czerpać fundusze nie tylko na niesienie pomocy, ale też na tak prozaiczne sprawy jak papier do drukarki czy ciepła kawa dla wolontariuszy? Co więcej, gdy proszą o pomoc, nadal spotykają się z niezrozumieniem i ignoran-cją. Przedstawicieli jednej z wrocławskich organizacji pomagają-cych dzieciom, prawdziwych zapaleńców, którzy na tę działalność przeznaczają swoje prywatne pieniądze i czas, odwiedził kiedyś „darczyńca”. Rzucił na stół 50 zł z komentarzem: „Macie, chłopaki, na wódkę”!

Za dawnych czasów tacy pasjonaci, chcący zmieniać świat na lepsze, bywali docenieni przez mecenasów i filantropów, którzy obejmowali patronatem ich działania. Jak jeźdźcy na białym koniu, przynoszący wsparcie. Dzięki temu społecznicy nie musieli skupiać się na niczym innym jak tylko na czynieniu świata lepszym i bar-dziej przyjaznym dla bliźnich. Wiesz zapewne, że nawet działalność Jezusa była finansowana przez m.in. zamożne kobiety, takie jak Joanna z Ewangelii wg św. Łukasza.

Najnowszą inicjatywą Fundacji Dobroczynnosc.com jest Stypen-dium Rozwoju. W pierwszej edycji Fundacja chce objąć opieką 10 organizacji pozarządowych, którym ufunduje roczny kurs fundra-isingu, czyli samodzielnego pozyskiwania funduszy od Darczyńców prywatnych i biznesowych. Organizacje te będą miały szansę roz-winąć skrzydła i, bez żadnych haczyków i kompromisów, pomagać zgodnie ze swoją misją.

Do pierwszej edycji rekrutowane są wyłącznie organizacje, które zostały polecone albo przez Członków Towarzystwa Biznesowego, albo przez czytelników pierwszego w Polsce e-dziennika dla orga-nizacji pozarządowych (www.GFAdaily.pl).

Na pewno znasz w swoim środowisku taką organizację. Nie wiem jak u Ciebie, ale w Towarzystwie Biznesowym Wrocławskim dosyć często słyszymy zachętę do oddawania dziesięciny. Wielu członków rozmawia również w kuluarach o tym, by objąć opieką Wrocławskie Centrum Twórczości Dziecka, którego pani prezes, Małgosia Strońska, również należy do Towarzystwa.

Więc jak? Są dziś prawdziwi filantropi?

PS Gnyszka Fundraising Advisors współpracuje z Fundacją Dobro-czynność.com i zapewnia wsparcie merytoryczne w realizowanych przez nią projektach. n

Przemysław WilczyńskiDyrektor zarządzający Gnyszka Fundraising AdvisorsTowarzystwo Biznesowe Wrocławskie

„Dziś prawdziwych filantropów już nie ma” – chciałoby się zaśpie-wać. A jednak! Realizując swą misję, Fundacja Dobroczynność.com podejmuje takie inicjatywy, które tworzą naturalne i sprzy-jające warunki dla rozwoju w Polsce filantropii — tej prawdziwej, odpowiedzialnej i dojrzałej.

inwestycja w dobRoczynność

Jeśli interesują Cię szczegóły inwestowania w Dobroczynność, wejdź na

www.dobroczynnosc.com, by dołączyć do naszego newslettera i poznać szczegóły.

Jeśli zaś chcesz wesprzeć organizację Małgosi lub inną wskazaną przez Członków Towarzystw Biznesowych,

wejdź na stronę www.zrzutka.pl/StypendiumRozwoju

i przekaż darowiznę.

Page 25: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 25

artykuł sponsorowany

Dwa spotkania, smutki dwa.

Jedno w Warszawie. Budynek biurowca, 8 piętro. Pokój konferencyjny, a w nim trój-ka osób siedzi zwrócona do siebie: twarze pociągłe, oczy puste. Nikt się nie odzywa. Kobieta płacze. — Nie jesteśmy na to go-towi, nie mamy tyle gotówki… — szepcze jeden wspólnik do swojego kolegi obok.

Drugie spotkanie w domu na obrzeżach Wrocławia. Mąż wpatruje się tępo w notatkę na lodówce. Bez słowa, bez myśli, jego uczucia jeszcze go nie dogoniły. Obok dziesiątka osób ubranych na czarno krząta się, czasem poklepując go po plecach, czasem przytulając. — W poniedziałek rano otwo-rzyć działalność — mówi pod nosem. To napisał na karteczce. Tak mu doradził kolega, któremu wytłumaczył sytuację. Nie wie jeszcze, co to oznacza, na razie myśli o tym, że jego dzieci nie mają już matki. Dwie grupy łączy ze sobą jeden wypadek. Jedno niezaplanowane wydarzenie w dość zaplanowanym życiu ich uczestników. Oboje zmarłych było w dobrej kondycji, nic nie zapowiadało nagłej śmierci — bo jak mogło? Oboje byli ekspertami w swojej branży, ludźmi sukcesu, z perspektywami i planami na przyszłość.

Jacek prowadził ze swoimi wspólnikami firmę zajmującą się sprzedażą energii. Ob-racali sporymi kwotami. Teraz jego udziały przejęła żona Ewa i jej dzieci. Tylko że oni nie mają pojęcia, jak zajmować się firmą, nie chcą zaszkodzić, woleliby sprzedać udziały. Dwaj pozostali wspólnicy, Edward i Paweł, zabezpieczyli się prawnie na tę ewentu-alność — mają prawo do pierwokupu. Problem jednak jest w gotówce — nie mają tyle, żeby pokryć wartość akcji, nie mogą znaleźć też inwestora, który nie chciałby wykorzystać ich sytuacji i dać sprawiedliwą cenę.

Ania prowadziła działalność osobową jako doradca. Zatrudniała 5 osób. Jej mąż, Stefan, nie ma tak naprawdę pojęcia, co robiła. Wie, że ma kilka opcji i niewiele czasu. Koniec końców jednak nie może nic nie zrobić, bo blokuje działalność firmy i śmierć Ani nie

tylko zaskoczyła wszystkich, ale uczyniła go nagle odpowiedzialnym za los dwójki dzieci i pięciu pracowników. Kolega podpowiada mu, że dopóki nie założy działalności, to każda usługa firmy jest świadczona niele-galnie, a bez tego sprawnie działająca firma po prostu zniknie z rynku, ot tak. Nie znikną jednak zobowiązania. Stefan nie ma do tego głowy. Nie miał jej dla tego biznesu już wcześniej, ale teraz? W tej sytuacji?

Pieniądze nie przydadzą się zmarłemu. Ale czy mogą okazać się kłopotem?

Każda z firm działała prężnie, była w dobrej formie — jednak żeby utrzymać ten kieru-nek, potrzeba dokonać sprawnych kroków i trzeba ich dokonać w najtrudniejszym momencie.

Niewielu z nas jest zabezpieczonych w tej kwestii prawnie we właściwy sposób, o czym mowa była na konferencji „Żyj w Obfitości”. Ale kwestie prawne to za mało: konieczne jest zabezpieczenie finansowe, żeby nie stracić płynności i kupić sobie czas na łagodniejsze przejście przez ten burzli-wy etap. Dać sobie prawo do rozsypania się i pozbierania w swoim tempie i przyjąć pomoc, aby to, co było budowane w pocie przez tyle lat, nie rozsypało się w mgnieniu oka jak domek z kart. Nie pozwólmy, żeby nasza ewentualna śmierć była początkiem dalszych tragedii i upadku rodziny lub jej długotrwałych kłopotów

Może nie chcesz kontynuować działalności żony lub męża. Może chcesz ją po prostu zamknąć. A ile kosztuje Cię dzisiaj zamknię-cie firmy?

Twoje problemy firmowe trafią do żony, dziecka, którzy zupełnie się na tym nie znają.

a. kwota ZUS-u, którą miesięcznie płacę za pracowników

b. kwota podatku do zapłacenia od stycznia do dziś

c. kwota do odprowadzenia z tytułu VAT-u

d. odprawa dla zwolnionego (automatycznie z chwilą śmierci) pracownika (stawka miesięczna × liczba miesięcy na odprawie) × liczba pracowników

e. zobowiązania (kredyt obrotowy, hipoteczny, gotówkowy, leasing, najem długoterminowy) — wszystko trzeba wyzerować niezwłocznie (max 3 miesiące, choć konto może być zablokowane wcześniej)

f. umowy/kontrakty — kary umowne za zerwane umowy długoterminowe i niezrealizowane kontrakty

g. długoterminowy najem

h. zachowek dla spadkobierców pominiętych testamentem — w najgorszym wypadku: suma zachowku 50% wartości całego majątku

j. bieżąca płynność finansowa

k. zabezpieczenie kosztów życia rodziny — ile Twoich normalnych zarobków nie trafi do rodziny? średni miesięczny wkład w rodzinę × 12 miesięcy

Razem:

Nie potrafią tego poprowadzić, nie potrafią tego sprzedać. Nie potrafią ani zatrzymać pracowników, ani ich odprawić — zaraz zostaną przez nich podani do sądu, bo im też tak ktoś doradzi. Często chcą się po prostu pozbyć tego problemu, ale jednocześnie po-trzebują pieniędzy do życia. Pieniędzy, które Ty przynosiłeś do domu.

My — przedsiębiorcy — jesteśmy w tym ogarnięci, bo tym żyjemy. Ale czy Twoja żona, mąż, dziecko mogłoby poprowadzić Twoją firmę z dnia na dzień? Czy wiedzą, co zrobić? W jakiej kolejności, do kogo się zwrócić? Czy masz świadomość, że Twoja śmierć może oznaczać początek ich kłopotów — jak kotwica, która ciągnie ich w dół?

Załóżmy, że masz jednoosobową działalność gospodarczą. Sprawdź, czy jesteś na to go-tów. Może to i spore uproszczenie, ale policz sobie sam w tabelce poniżej.

Dodatkowo jeśli rodzina kontynuuje działal-ność gospodarczą, to potrzebna jest jeszcze gotówka na rozpoczęcie działalności — bo to, co miałeś w kredycie, teraz trzeba mieć go-tówką, gdyż nowa działalność najczęściej nie dostanie kredytu. I nie przestawaj dodawać, bo pominęliśmy jeszcze dziesiątki małych spraw, które też kosztują.

Na koniec zadaj sobie proste pytanie — czy Twoja żona, czy Twój mąż wie, co zrobić w sytuacji Twojej śmierci? Czy wie teraz, bo jeśli nie bardzo i — nie daj Boże — się to zdarzy, to gwarantuję Ci, że wtedy będzie wiedziała, będzie wiedział jeszcze mniej. Za-dbaj o swoją rodzinę – podaruj jej „Instruk-cję obsługi”.

Jeśli Twoja sytuacja jest unikatowa lub chcesz dopytać o szczegóły, to proszę skon-taktuj się ze mną, a wyjaśnię wątpliwości.

Paweł SowaOVB Allfinanz Towarzystwo Biznesowe Wrocławskie

[email protected]: +48 691 659 859

ile kOsztuJe twOJa śmieRć?

Page 26: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych26

Wyobraź sobie świat, w którym cały marketing w Twojej firmie jest ogarnięty. Wiesz, ile wydajesz i na co wydajesz. Wiesz, czy re-alizujesz swoje cele i wiesz, gdzie więcej zainwestować, aby zado-wolić kolejnych Klientów swoją wspaniałą usługą lub produktem. Jesteś coraz bliżej planu 1 000 000 zł zysku rocznie. Taki świat jest możliwy, jednak tylko 20% firm na rynku kontroluje swój marketing. Możesz wyprzedzić 80% konkurencji bardzo prostym działaniem. Jakie są główne grzechy marketingowe firm? Czego musisz uniknąć w swojej firmie, jeśli chcesz osiągnąć sukces?

Grzech pierwszy: Nie masz planu

Plan jest najważniejszy. Kiedy pytam przedsiębiorcę, który chce rozpocząć lub zwiększyć działania marketingowe, jaki jest cel jego firmy, mówi: „Chcę więcej klientów”. W momencie, kiedy pytam, jaka jest satysfakcjonująca ilość klientów, następuje milczenie.

W głowie może się pojawić „Jak najwięcej!”. Ale jeśli usłyszę taką odpowiedź, to powiem: „Więc budżet marketingowy będzie jak największy”. Pytanie tylko — jaki?

Co powinieneś sprawdzić i kontrolować, aby taki plan przygotować? Otóż:

• obecną liczbę klientów,• średnią wartość zamówienia klienta,• średni koszt obsługi jednego klienta,• średni dopuszczalny koszt pozyskania klienta (obliczysz go,

odejmując średni koszt obsługi klienta od średniej wartości jego zamówienia),

• docelową liczbę klientów pozyskiwanych miesięcznie,• budżet marketingowy — wartość tę obliczysz na podstawie

dwóch powyższych: pomnóż średni dopuszczalny koszt pozy-skania klienta przez liczbę klientów, których chcesz pozyskiwać.

Oczywiście w czasie wykonywania działań marketingowych powyższe dane będą się zmieniać. Kiedy stworzysz plik arkusza kalkulacyjnego, w którym zbierzesz aspekty marketingowe Twojej firmy, możesz te dane dowolnie zmieniać i na bieżąco wyciągać z nich wnioski.

Grzech drugi: Nie wiesz, skąd masz klientów

Kiedy pada pytanie o obecnie działania marketingowe, zlecane w danej firmie, najczęściej słyszę odpowiedź w stylu: „Robię pozy-cjonowanie, prowadzę Facebooka, ale wszyscy moi klienci są z polecenia”. W internecie dostępne są darmowe narzędzia, które pokazują skuteczność firmowego marketingu, o czym więcej piszę na moim blogu. Na etapie, który omawiamy, musisz się jednak skupić na tym, że precyzyjny i skuteczny marketing opiera się na liczbach.

Aby dobrze zainwestować pieniądze w rozwój Twojej firmy i jej marketing, potrzebujesz wiedzieć, które z obecnych działań spraw-dza się najlepiej, i to działanie skalować. Jak to zrobić?

1. Wykorzystaj najstarszą metodę na świecie: zapytaj każdego nowego klienta, skąd dowiedział się o Twojej firmie, i zapisz jego odpowiedź w pliku.

2. Sprawdź skuteczność działań marketingowych, realizowa-nych na stronie internetowej. Na stronę Twojej firmy potencjalni klienci trafiają z różnych kanałów, tj. z Facebooka, z pozycjonowania, z Google Ad-Words. W internecie jest darmowe narzędzie Google Analy-tics, które pozwala na weryfikację, skąd przychodzą klienci. Co powinieneś monitorować? Przede wszystkim ilość zapytań przez formularze kontaktowe. Kolejną rzeczą jest ukrycie części numeru telefonu. Zasłoni go przycisk „Pokaż numer”. W momencie gdy klient kliknie ten przycisk, w Google Analytics zachowają się dane o tym, że chciał się on z Tobą skontaktować.

Błażej KatarzyńskiRise 360 | blazejkatarzynski.plTowarzystwo Biznesowe Wrocławskie

Na co dzień jestem e-marketerem od zadań specjalnych. Prowa-dzę firmę Rise360, która zajmuje się skutecznym e-marketingiem i strategiami biznesowymi. Codziennie pisze do mnie kilka osób, które chcą zwiększyć sprzedaż dzięki narzędziom e-marketingu. Gdy w tym miesiącu prowadziłem 5 konsultacji marketingowych dla firm z różnych branż. Zauważyłem, że w każdym przypadku pojawiają się te same problemy.

3 gRzechy główne maRketingu, któRych musisz uniknąć

zainteresowani

decyzja

mamy to!

Page 27: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych 27

3. Prowadź odpowiednie kampanie na Facebooku: zamiast standardowego promowania postów, gdy pozostaje Ci mieć tylko nadzieję, że ktoś z klientów do Ciebie zadzwoni, ustaw reklamę na czat lub pobranie oferty. Dzięki temu mo-żesz policzyć, ilu klientów zdecydowało się na Twoją ofertę.

Te trzy proste zabiegi pozwolą Ci na spokojny sen i niemartwienie się o budżet marketingowy.

Grzech trzeci: Nie masz systemu pozyskującego klientów

Najpiękniejsze listy miłosne są pisane odręcznie piórem i spry-skane perfumą. Zgodzisz się ze mną, że dostając taki list, czułbyś motyle w brzuchu. Miłość jest piękna, ale ma też swoje etapy. Po pierwszych randkach przychodzi czas na ślub, wspólne mieszkanie, dzieci i planowanie emerytury.

Tak samo jest z marketingiem: on też jest podzielony na etapy tak zwanego lejka sprzedażowego, który układa się w system pozyski-wania klientów Twojej konkurencji.

Dlaczego potencjalny klient, który w ogóle nie zna Twojej firmy, ma się zdecydować na Twoją ofertę? Tylko dlatego, że dałeś dużą zniżkę? Dla niego jesteś kolejną firmą z tysięcy, której reklamę zobaczył. Budowanie systemu pozyskującego Tobie drogocennych klientów opiera się na podstawowych mechanizmach psychologii społecznej:

1. Jako potencjalny klient muszę najpierw Cię poznać. Wiedzieć, że nie jesteś częścią masy, bo czymś się wyróżniasz.

2. Następnie muszę Cię polubić. To, co sobą reprezentujesz, powinno być dla mnie ciekawe.

3. Kiedy Ci zaufam, zechcę z Tobą współpracować.4. Daj mi okazję do podjęcia konkretnej akcji, zróbmy to!

Poważnym grzechem głównym marketingu firm jest zlecanie jed-norazowej reklamy z ofertą sprzedażową. Taka reklama co prawda może podziałać na Twoich obecnych klientów, którzy po prostu do Ciebie zadzwonią lub wejdą do Twojego sklepu internetowego. Jednak osoby, które kompletnie nie znają ani Ciebie, ani Twojej firmy, nie będą skłonne Ci zaufać.

Twoim zadaniem jest opracowanie lub zlecenie ekspertowi zaprojektowa-nia takiego systemu, który będzie stale pozyskiwał Ci nowych klientów, kiedy Ty będziesz spał w hotelu na wakacjach na Teneryfie.

Unikając tych trzech grze-chów głównych, możesz posunąć swój marketing o lata świetlne do przodu. Jeżeli masz jakieś pytania, albo własne spostrzeżenia, napisz do mnie. Na 100% odpiszę – taką mam zasadę. n

zainteresowanie

decyzja

mamy to!

Page 28: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

idealny dzień

Wczoraj nieźle się uśmiałem, pisząc Daily, i — sądząc po reakcjach — moi odbiorcy też. Wyobraź sobie, że po raz pierwszy w historii odebrałem maila zwrotnego pisanego wierszem :-D Od Marka z Lublina. Grubo.

Ale przejdźmy do dzisiejszego dnia.

Był idealny. Nie działo się kooooompletnie nic poza tym, że prawie cały podzieliłem między czytanie „Celu II” Eliyahu Goldratta (o którym już tu parę razy pisałem) i wizytę w biurze, by rzucić okiem na przygotowania do nowego roku. Nikt ode mnie niczego nie chciał, telefonów tyle co nic — tak można żyć!

Ale nie zapominajmy, że ten Daily ma być o networkingu.

Gdy wróciłem do domu, czekała na mnie paczka od lubelskiej firmy U Kawiarza. Zwariowałem na ich punkcie już jakiś czas temu i w dzisiejszym lajwie, na którym uwieczniłem otwieranie paczki, wytłu-maczyłem, dlaczego ich promuję. Powodów jest kilka:

• to moi koledzy,• to Członkowie Towarzystw Biznesowych,• to posiadacze certyfikatu Polski Ślad,• to twórcy wyjątkowych etykiet i storytellingu swoich

kawowych marek,• a nade wszystko — lubię ich kawę :-)

Dlatego ich promuję.

Piotr, lider Kawiarza, czytał ostatnio mojego e-booka o tym, jak pozyskiwać inwestorów, i kto wie, czy nie zostanę kiedyś Kawiarza udziałowcem! To się okaże. Na marginesie jednak, dojrzewa we mnie myśl, by jeszcze bardziej promować firmy, które lubię, a z których korzystam na co dzień, by systemowo opisywać lajfstajl Gnyszki ;-) Co sądzisz? Wtedy mógłbym też pisać o swoich ulubionych kawiar-niach, zabawkach dla dzieci, samochodach itd.

Ale wróćmy na moment do networkingu. To, co robię z Kawiarzem, to właśnie kwintesencja networkingu. Jak być może pamiętasz, nasza definicja tej dziedziny to: rzetelnie służyć i profesjonalnie prosić o pomoc, przy czym służenie nie bez przyczyny jest pierwsze. Najpierw należy służyć, nawet proaktywnie, a dopiero później w ogóle zacząć nieśmiało myśleć o tym, o co można by poprosić.

Znasz kogoś, z kim chciałbyś współpracować? Zastanów się dziś wieczorem jak możesz mu pomóc. Tak. Jak Ty możesz pomóc :-) Nie na odwrót.

Dobrego wieczora!

pOniedziałkOwy błąd i kawOwy wtORek

Wczoraj popełniłem błąd. Nie zmieniłem tytułu mejla i w efekcie wskoczył temat z poprzedniego dnia, czyli specjalnego wydania nie-dzielnego, tzw. niedzielnej inspiracji. Nie uszło to uwadze Czytelni-ków, bo aż dwie osoby zwróciły mi na to uwagę :-) […]

Dzisiejszy dzień upłynął mi pod znakiem kawy, bo poranek spędzi-łem w Green Caffè Nero, na swoim ulubionym miejscu, czytając Gol-dratta i pisząc wpis na bloga pt. „O współczuciu w biznesie”, który oczywiście polecam, bo opowiadam w nim anegdotę z dzieciństwa. Następnie przemieściłem się w okolice Nowego Światu, gdzie przy ul. Karowej mieści się kawiarnia jednego z Członków TB Warszaw-skiego — Gabriela Oprządka. Bardzo polecam, bo lokalizacja przeza-cna, w Domu Spotkań z Historią, a i kawa parzona przez pasjonatów. Tam odbyłem dwa spotkania, w tym jedno, które chcę opisać.

Druga połowa dnia też upłynęła mi pod znakiem kawy, bo super-tajny obiad w Izumi Sushi, na którym starałem się nawiązać pewien alians strategiczny (zobaczymy co z niego wyjdzie), zakończył się aromatycznym espresso pitym pod okiem samego założyciela Izumi… natomiast drogę powrotną do domu urozmaiciła mi wizyta i godzinka pracy w oparach jeszcze lepszej kawy w Etno Café w biurowcu Nimbus. Warto zaznaczyć, że Etno to jedyna sieć kawiarni, która może się poszczycić certyfikatem Polski Ślad, nadawanym przez Towarzystwa Biznesowe, a Jej założyciel wystąpi w kwietniu na… no dobra, tego jeszcze oficjalnie nie zdradzę ;-)

Ale wróćmy do jednego z dwóch spotkań w kawiarni Karowa20, z którego wynika dzisiejsza networkingowa nauka. Gabriel należy do Towarzystw Biznesowych od nieco ponad pół roku, ale nie było nam dane się nigdy spotkać — aż do dziś! To było bardzo miłe spotkanie, zresztą nie ma się co dziwić, bo sam Gabriel to bardzo ciekawy i miły rozmówca.

Tematy o których rozmawialiśmy były dla mnie tysięcznym potwier-dzeniem tego, że głuchy telefon to zjawisko, które występuje nie tylko w dziecięcych zabawach urodzinowych, ale także w dorosłym świecie. Nie mam na myśli nic złego, natomiast sporo czasu na naszym spotkaniu spędziłem, opowiadając Gabrielowi rzeczy, co do których już dawno powziąłem — nieuzasadnione, oczywiście — prze-konanie, że są już jasne i oczywiste dla każdego na świecie, a już na pewno dla Członków TB.

I miałem rację — są, ale jako hagada, opowieść plemienna, która zdą-żyła zmienić się w istotnych nawet szczegółach po parę razy. I choć przekaz z grubsza się zgadza, to jednak czasem różnice w szczegółach wymagają sprostowań, albo dookreśleń.

Co to oznacza w praktyce? Oznacza to, że o swojej firmie, misji, spo-sobach działania, sukcesach i porażkach — bez względu na intensyw-ność PR-u i marketingu — każdy z nas będzie musiał mówić jeszcze setki tysięcy razy, pokornie uznając, że cały ten szum bardzo często nie jest w stanie trafnie przekazać tego, co od dawna mamy na myśli.Ci, którzy uczestniczą w spotkaniach networkingowych i co tydzień dokonują autoprezentacji, to wiedzą, ale mam dla nich złą infor-mację. Także cotygodniowa autoprezentacja dla wielu osób będzie elementem szumu, który trzeba okiełznać, niczym przy pomocy szczotki rozwichrzone włosy trzylatka, który nie chce iść do fryzjera, natomiast tarmosi i mości się w nocy, niczym jeż w liściach jesienią na myśl o jabłkach.

Takie okiełznywanie najlepiej robi się w cztery oczy i dlatego to spo-tkania jeden na jeden są esencją networkingu, a nie wielkie spędy akwizytorów.

Dobrej nocy, rozpisałem się!Maciej Gnyszka

Twój przewodnik po świecie networkingu

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki i zobacz, jak robić networking w jego stylu

Zajrzyj na www.gnyszka.pl i zapisz się na e-dziennik Maciej Gnyszka Daily, gdzie od poniedziałku do piątku:

• pokazuje, jak rozwijać biznes poprzez networking;

• mówi o ludziach, których powinieneś poznać;

• inspiruje do przeżywania życia tak, jak robili to najwięksi święci Kościoła.

Page 29: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

Wieczory Towarzystw Biznesowych – Bankiet w przedsiębiorczym gronie

To nowa, nabierająca rozpędu inicjatywa Towarzystw Biznesowych SA, będąca alternatywą dla śniadań biznesowych. Wyróżnia je mniej zobowiązująca, comiesięczna formuła, a także pora dnia, która nie wymaga porannej pobudki. Dodatkowo część szkoleniowa jest dużo bardziej rozbudowana. Główny cel spotkań pozostaje jednak zbliżony i jest nim szeroko pojęty networking.

Wieczory przeznaczone są zarówno dla naszych Członków i sympatyków, jak i dla zupełnie nowych osób, które dopiero zamierzają rozpocząć swoją przygodę z biznesem.

Kontakt: [email protected]

Centrum Arbitrażu i Mediacji Towarzystw Biznesowych – Sprawiedliwość dla Twojego biznesu

Nasze Centrum to nowy podmiot mający za zadanie wspierać Członków Towarzystw Biznesowych i innych przedsiębiorców w polubownym rozwiązywaniu sporów. Jest to naturalne uzupełnienie działalności i misji Towarzystw Biznesowych.

Centrum Arbitrażu i Mediacji Towarzystw Biznesowych (CAM TB) to organizacja wyspecjalizowana w alternatywnych metodach rozwiązywania sporów prawnych (Alternative Dispute Resolution — ADR).

Kontakt: [email protected]

Polski Ślad – Promocja patriotyzmu ekonomicznego

Projekt „Polski Ślad” stawia sobie za cel promocję i wspieranie prawdziwie polskich firm, które płacą podatki w Polsce i są niezależne od obcych kapitałów. Skierowany jest nie tylko do polskich przedsiębiorców, ale także do konsumentów — do wszystkich tych, którzy chcą świadomie kształtować swoją rzeczywistość i przyczyniać się do rozwoju polskiej gospodarki. Jest to projekt certyfikacji produktów i firm — niezależnie od ich wielkości — aby dzięki przyjętej identyfikacji wizualnej były one od razu rozpoznawalne dla konsumentów.

Polski Ślad to kontynuacja projektu zapoczątkowanego przez Fundację Kazimierza Wielkiego z Torunia — bazując na doświadczeniach twórców projektu, promujemy patriotyzm ekonomicznyw Polsce.

www.PolskiŚlad.plbiuro@polskiślad.pl+48 733 375 380

Śniadania biznesowe – Twój dobry nawyk

Mówi się, że ludzie sukcesu wstają wcześnie rano – kiedy w 2010 roku rozpoczynaliśmy działalność, była to dla nas ważna wskazówka. Dziś śniadania są flagową propozycją Towarzystw Biznesowych SA, skupiając ponad trzystu członków w czternastu miastach Polski.

Śniadania Towarzystw Biznesowych to świetna okazja do networkingu w zaufanym, ustalonym gronie – są one adresowane do przedsiębiorców, menadżerów i przedstawicieli wolnych zawodów, którzy nie tylko chcą wymienić wizytówki, ale zależy im także na regularnym uczestnictwie i budowaniu trwałych relacji zawodowych. Spotykamy się w Białej Podlaskiej, Białymstoku, Józefowie, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Radomiu, Rzeszowie, Siedlcach, Sopocie, Toruniu, Warszawie i Wrocławiu. Zachęcamy do wejścia na naszą stronę internetową i kontaktu z Dyrektorem ds. Sprzedaży odpowiedzialnym za dane miasto.

www.TowarzystwaBiznesowe.pl [email protected]

Klub Towarzystw Biznesowych – Elitarnie i bez fleszy

W roku 2016 Towarzystwa Biznesowe SA powołały do życia Klub Towarzystw Biznesowych — klub członkowski dla konserwatywnych przedsiębiorców, właścicieli średnich i dużych firm.

Wykwintna kolacja inaugurująca odbyła się w Hotelu Polonia Palace w Warszawie i zgromadziła dwadzieścia osób reprezentujących piętnaście dużych spółek — ich średnia wartość to miliard złotych.

Ideą Klubu Towarzystw Biznesowych jest tworzenie luksusowej przestrzeni wymiany doświadczeń biznesowych, a także integrowanie ludzi sukcesu, którym bliskie są wartości chrześcijańskie.Członkostwo umożliwia korzystanie z bogatej oferty szkoleń i prelekcji organizowanych podczas ekskluzywnych eventów.

Osoba kontaktowa: Franciszek Niemyski, tel.: +48 535 050 599,e-mail: [email protected]

OFERTA TOWARZYSTW BIZNESOWYCH

Page 30: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

pOlecana książka

30 Merkuryusz Towarzystw Biznesowych

www.katoliccymiliarderzy.pl

Do lektury e-booka pt. „Katoliccy miliarderzy. Dlaczego nie ma ich w Polsce i jak bardzo są potrzebni?” podszedłem z zainteresowaniem, które wywołał… Nie, nie sam Maciej Gnyszka, choć ci, którzy go znają, wiedzą, że ma tyle energii, że gdy wystąpi trzeci czy któryś tam stopień zasilania, to on może sam zapewnić światło w naszej lodówce. Lecz moją uwagę zwrócił znak zapytania na końcu tytułu. Tytuł jak zwykle intrygujący, przyciągający i obiecujący wrażenia, ale ten znak zapytania był jak magnes. Słowo miliarder (nie mylić z milordem) samo w sobie budzi emocje, jednak zestawione z przy-miotnikiem „katolicki” prowokuje.

No jak to, przecież wielu z nas czytają-cych Pismo Święte natrafia u św. Ma-teusza na słowa Jezusa, że „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebie-skiego” (Mt 19, 24) albo na przypowieść o bogaczu i Łazarzu u św. Łukasza (Łk 16, 19-31). Jednak trudno nie zgodzić się jedno-cześnie z tym, że rzeczywiście katoliccy miliarderzy mogliby w istocie wiele dobrego zdziałać w przestrzeni publicz-nej, kulturowej i — nie ma w tym przesady — cywilizacyjnej wręcz.

Co zatem z tym wszystkim zrobić? Czy nie przypomina to swoistej kwadratury koła, by nie pójść w trójwymiarowość — „kubatury” kuli? Co począć z powo-łaniem do bycia liderem biznesu, jeżeli się takowe posiada? Jak nie zakopać tak wielkiego talentu i daru? Gdy już powoli zaczynamy oswajać się z myślą, że katolicki miliarder to może nie jakaś tam hybryda i już się nawet nieśmiało do tej myśli uśmiechamy, nagle przestaje być miło! Ba! Sam autor zadbał o to, by miło nie było. Zainfekowani dobrymi myślami czytelnicy zostają znienacka zaatakowani kwietyzmem, fideizmem i dobroludzizmem (Gnyszkowe neologizmy kiedyś z pewnością doczekają się własnego leksykonu). Pomimo filuternego brzmienia idee te w istocie swej wypaczają sens wiary i skłaniają do wygaszania aktywności sprawczej człowieka, mającego przecież czynić sobie ziemię poddaną. Etiologicznie (tu konsekwentnie podążamy za autorem) rzecz ujmując i wspierając się na przytaczanych przez Macieja przykładach, można stwierdzić, że mamy często do czynienia z brakiem heroizmu i poczucia odpowiedzialności nie tylko za dany sobie czas, lecz również za trwonienie talentów przez niektórych — wydawałoby się poczciwych — ludzi. Trudno nie odnieść wrażenia, że sporo dobrej energii zamiast prowadzić do rozwoju niektórych inicjatyw bizneso-

HistOria jednegO marzenia, czyli O pewnej niedającej spOkOju myśli pO lekturze maciejOwegO e-bOOka

wych lub fundacyjnych jest tracone dla zapewniania alibi dla swoich słabości, braku wizji rozwoju, czy nawet gnuśności.

Mamy do czynienia ze współczesną wersją satyry na leniwych chło-pów. Wczytując się w kolejne przykłady z bogatego życia towarzy-skiego naszego autora, czytelnik powoli zaczyna mu współczuć tych kontaktów, jednocześnie rozumiejąc jak jego osobowość aktywne-go networkera w zderzeniu z niezrozumieniem zasad skutecznego działania biznesowego musi wytrząsać jego wnętrzności. W dalszej części autor stara się szukać przyczyn takiego stanu rzeczy w relacjach instytucji państwa polskiego i Kościoła katolickiego. I tu — z uwagi na objętość tekstu — muszę powstrzymać się od pokusy głębszego wchodzenia w temat. Jednak kilku zdań trudno sobie odmówić. Po pierwsze wzajemne uwikłanie instytucjonalno-redystrybucyjne

wygasza aktywność Kościoła w obrębie wspierania biznesu w wymiarze parafialnym czy regional-nym. Po drugie nietzscheańskie określe-nie chrześcijan jako ludzi słabych zyskuje paradoksalne potwierdzenie w działa-niach samych chrześcijan (szczególnie katolików — cierpiętników w oparach resentymentu). Po trzecie, „Bardzo Ważni Biskupi”, jak się wydaje, nie rozumieją w większości przypadków przesłania na-uczania Jana Pawła II (Laborem exercens, Centesimus annus) czy Benedykta XVI (Caritas in veritate), dotyczącego powołania ludzi biznesu.

Gdy wszystko to wzmocnimy stereoty-powym podejściem do weberowskiego ujęcia protestantyzmu jako jedynego odłamu chrześcijaństwa posiadające-go właściwy stosunek do aktywności biznesowej człowieka oraz wyklarujemy sobie, co stało się z naszymi aspiracjami, oczom naszym może ukazać się obraz zu-pełnie pesymistyczny. Na szczęście przed swoistym chocholim tańcem rodem z Wyspiańskiego ostrzega katolickich

przedsiębiorców Maciej Gnyszka, grzmiąc w róg i waląc w gong (ten gong podał mi dr Wong, kto czytał ten wie), by obudzić w nas ducha przedsiębiorczości, któremu patronować ma gigant biznesu św. Mak-symilian Kolbe. I tu właśnie pojawia się ta namolna myśl prześladu-jąca mnie od momentu zakończenia lektury e-booka. Skoro jesteśmy powołani do przedsiębiorczości jako sposobu osiągania świętości, to staje się jasne, że nie możemy działać sami. Trzeba tworzyć wielką hodowlę katolickich unikornów, które rozwiną się tylko przez wza-jemną służbę i odpowiednie budowanie relacji. Jak nic dochodzimy do nad wyraz logicznego wniosku, że w dobie kultury indywiduali-zmu i atomizmu społecznego to jedyna szansa, by za naszego życia takie unikorny powstały. Chyba nie będzie sporym zaskoczeniem stwierdzenie, że networking w ramach Towarzystw Biznesowych jest właściwą drogą do sukcesu. n

dr Waldemar Rogowski

Page 31: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych

HistOria jednegO marzenia, czyli O pewnej niedającej spOkOju myśli pO lekturze maciejOwegO e-bOOka

Page 32: W numerze - Towarzystwa Biznesowe...W numerze: Nie wiem, co było pierwsze: to, jak jeden z moich Przyjaciół pokazał mi możliwość wysyłkowego kupowania ciekawych obiegowych