W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują...

26

Transcript of W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują...

Page 1: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą
Page 2: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

W numerze:

Kartel przywiślańskiMichał Kuź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

PO-PiS, czyli konflikt teatralnyRafał Matyja. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Jeśli się sprzedawać, to drogo!Jacek Bartosiak . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10

Wielka niewola bankowaKrzysztof Rybiński. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12

Czy żałować róż na kraterze?Ewa Thompson . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15

Jugosławia, czyli o dawaniu złego przykładuAdam Kałążny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20

2

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 3: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

3

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

„Tak naprawdę są dwie partie” – powie-dział niedawno prezes Jarosław Kaczyński.Jak potem dodał, „cała reszta tak na-prawdę nie ma wielkiego sensu”. Istotnie,polski system partyjny ewoluuje w kie-runku kartelu (PO, PiS, SLD, PSL) z sil-nymi tendencjami duopolistycznymi (PO-PiS). Poza zaletami niesie to ze sobą na-turalnie pewne zagrożenia. I można byłobyim przeciwdziałać, gdyby nie niedojrzałośćelit politycznych i brak wizji nawet u tych,którzy na chwilę stawiają jedną stopę naprogu kartelu.

Państwo versus społeczeństwo

Generalnie rzecz biorąc, każdy współ-czesny demokratyczny sytem partyjnyjest zagrożony dwiema podstawowymipatologiami: niestabilnością i zupełnąkartelizacją. Niestabilność, czyli sytuacja,w której nawet większościowe, wygrywa-jące wybory partie mogą z dnia na dzieńzniknąć ze sceny politycznej, jest groźnadla państwa. Prawo zmienia się wtedyszybko i często, a w polityce zagranicznej

i zarządzaniu administracją brak konty-nuacji i konsekwencji. Rośnie też korupcjana zasadzie: używajmy my i nasi koledzy,póki jesteśmy u władzy. Jednocześniejednak w niestabilnym systemie partyjnymwzmocniona zostaje rola społeczeństwa.Ugrupowania i ruchy społeczne tworzysię łatwo, a nastroje społeczne są natych-miast przekładane na język aktywnościpolitycznej. W Polsce w okresie szczytowejniestabilności powstała wszak nawet PartiaPrzyjaciół Piwa.

Skostniały, czyli skartelizowany sys-tem partyjny, jest zaś dobry dla państwaw tym sensie, że je wzmacnia i stabilizuje.Dzięki dotacjom budżetowym, dostępowido mediów, regulacji ordynacji oraz wpar-ciu instytucji rządowych formacje stająsię w nim w pewnym sensie same orga-nami państwowymi. Nowym ugrupowa-niom trudno jest się przebić, a jeśli imsię już to uda, to wyraźnie brakuje imknow-how, by swoją pozycję utrzymać.Jednocześnie jednak partyjna kartelizacjajest na dłuższą metę sytuacją mało kom-fortową dla społeczeństwa. Skartelizowane

Michał Kuź

Redaktor „Nowej Konfederacji”

W Polsce scementowany partyjny układ powstał stosunkowo niedawnoi jest jeszcze dość stabilny. Można by teraz zadbać o lepszą komunikacjęna linii partie–społeczeństwo. Niedługo będzie już za późno.

Kartel przywiślański

Page 4: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

ugrupowania zajmują się bowiem w pierw-szym rzędzie aparatem państwowym,który je karmi, a dopiero w drugim po-stulatami swoich wyborców. Zamiast kon-kurować, często też ze sobą współpracująi nie zależy im też przy tym na żadnychradykalnych zmianach. Jeśli zaś pojawiasię potrzeba takich zmian, to politycyzwykle dostrzegają ją dopiero, gdy ta po-trzeba wyjdzie na ulice.

Wtedy również może dojść do zała-mania władzy kartelu. Ci, którzy ją łamią,to jednak często populiści, którzy świetniewsłuchali się w nastroje niesłuchanegodotąd społeczeństwa, nie mając przy tymzielonego pojęcia o rządzeniu. Dlategoteż po dojściu do władzy podejmują decyzjenieprzemyślane, wpychają swoje państwaw niepotrzebne konflikty i lekką rękątrwonią ich potencjał.

Zdaniem wielu specjalistów systempolityczny w Europie jest dziś głębokoskartelizowany. W Europie Zachodniejto jednak faza późna, formacje populis-tyczne już więc depczą tam kartelom popiętach. W Polsce natomiast kartel powstałstosunkowo niedawno i jest jeszcze dośćstabilny. Jest więc jeszcze czas na to, abyzadbać o lepszą komunikację na linii par-tie–społeczeństwo. Potem może być jużza późno. Społeczeństwo o swoje prawamoże bowiem upomnieć się samo i przyokazji zdestabilizować państwo, które,jak podkreśla Artur Wołek, i tak przecieżdo silnych nie należy.

Piorunochron

Oczywiście rosnąca popularność KongresuNowej Prawicy dowodzi, że i w naszymkraju partie antysystemowe nie śpią. Kor-win-Mikke jest jednak dla PO-PiS-owegokartelu niemal wymarzonym antysyste-mowcem. Jak piorunochron będzie on

bowiem kumulował społeczne niezado-wolenie, a następnie je uziemiał bez żadnejszansy na przerobienie tej siły na pro-duktywny kapitał polityczny. Trudno zli-czyć, ile już dobrych szans Korwin zmar-nował. Ile wysiłków działaczy, sympaty-ków, aktywistów i sprzyjających mu pub-licystów utopił w swoim bezmyślnym sło-wotoku. Obserwacja jego długiej karierypolitycznej skłania wręcz do wniosku, żejest on albo politykiem nieprzeciętnie nie-frasobliwym, albo wręcz ukrytym agentempoważniejszych politycznych graczy.

O ukryte sprzyjanie kartelowi oska-rżano także Janusza Palikota. Trudnoteraz ocenić, na ile było to słuszne. Jużdziś jednak wiadomo, że był on czymś,co Anglosasi nazywają „one trick pony”.Kimś, kto nauczył się jednej sztuczki i choćna chwilę zdobył poklask, to nie umiałsobie tą sztuczką zapewnić przetrwania.

Istotnie, wojny krzyżowe na Krakow-skim Przedmieściu chwilowo zmobilizo-wały elektorat antyklerykalny. Polski an-tyklerykalizm jest jednak co do zasadywłościańskiej proweniencji. Świetnie

4

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Młodzi muszą swoje

ewentualne zdolności

przywódcze ukrywać przed

pryncypałami albo jeszcze

lepiej: muszą być

autentycznymi płaskimi

klakierami. Od lat nie było

pokolenia tak

przyblokowanego

Page 5: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

rozumie to Jerzy Urban – jego „Nie” tomodelowy wręcz przykład eksploatacjitego sposobu myślenia. Włościański an-tyklerykał lubi sobie bowiem po cichu naKościół wymyślać, często wulgarnie. Jed-nak jakiś genderowy, programowy, miesz-czański laicyzm to zdecydowanie nie jegoklimaty. Dlatego choć Palikot miał złotyróg, w ręku ostał mu się tylko… powiedz-my, że sznur.

Dzieciaki i starszaki

Podobnie jak Palikot niezdolni do budo-wania przekonujących elektorat narracjiokazali się politycy z Solidarnej Polskii Polski Razem. Zagniewanie na Kaczyń-skiego to bowiem zdecydowanie za mało,aby przekonać niezdecydowanych wybor-ców o prawicowym nastawieniu. To, żePiS wcale nie kwapi się do rządzenia i jestmu niesłychanie wygodnie w pozycji wiecz-nej opozycji, która wszystko może kryty-kować, za nic nie odpowiadając, nie jestzaś, jak się okazuje, aż tak ważne dla wy-borców. Jarosław Kaczyński zdążył bo-wiem wychować sobie wiernych wyznaw-ców o nastawieniu milenarystycznym.Będą oni czekać nowej jutrzenki choćbyi latami.

Dopiero zorganizowany bunt popie-rających obecnie PiS mediów prawicowychi próba wykreowania przez nie nowychliderów mogłyby skłonić prezesa do zmianystrategii, odsunięcia Macierewicza i walkio realną władzę. Tu jednak prezesa za-bezpiecza poparcie SKOK-ów, które częśćz owych mediów finansują. PO zaś o tymdobrze wie i dlatego nie robi nic, co mo-głoby w interesy PiS, SKOK-ów i spółekpokroju Srebrnej uderzyć. Co by to bowiembyło, gdyby w PiS rządził ktoś, komu na-prawdę zależy na władzy? A tak mamyjeden krok w przód i jeden w tył. Raz

lepszy wynik, raz gorszy. Centrowy elek-torat zawsze jednak i tak w końcu od-straszy nieoceniony Antoni Macierewicz.

I nie ma znaczenia, czy ta współpracapomiędzy PO a PiS jest strategią prze-myślaną, czy też „samo tak wyszło”. Kar-telowy PO-PiS jest faktem. Problem tylkow tym, że jeśli ten odwrócony plecami dospołeczeństwa układ przetrwa, to kiedyśmoże dojść do wybuchu niezadowolenia,którego nie odbije nawet manipulowanieKorwinem – piorunochronem.

Jeden ze sposobów leczenia polskiegosystemu partyjnego już nakreśliłem w tek-ście „Stwórzmy polskie partie prawa”.Polegałby on na ucieczce do przodu, czyliuznaniu, że choć nie możemy nic poradzićna upaństwowienie ugrupowań, to mo-żemy, mocniej je upaństwawiając, zadbaćo to, by do ich struktur władzy dopływałowięcej świeżej krwi i by były one bardziejprzyjazne dla społeczeństwa. Partie po-bierające pieniądze z budżetu musiałybywięc 1) wprowadzić absolutny limit liczbykadencji sprawowanych przez prezesówi zarząd, 2) obierać kandydatów na drodzeprawyborów, w których głosowali zarównoczłonkowie, jak i zarejestrowani sympa-tycy, 3) przeznaczać określoną część fun-duszy na dokształcanie swoich działaczy.W ten oto sposób formacje kartelowemożna by teoretycznie przekształcić w coś,co nazywam „polskimi partiami prawa”.

Poza oczywistymi trudnościami kon-stytucyjnymi po ostatnich wyborach wy-raźniej dostrzegam jednak jeszcze jedenproblem. Niesłychanie zhierarchizowanastruktura polskich ugrupowań i żenująconiski poziom edukacji politycznej na pol-skich uniwersytetach sprawiają, że liderzyz prawdziwego zdarzenia pojawiają siętylko od przypadku do przypadku.

Gdyby dziś zgodnie z prawem limitukadencji odejść mieli zarówno Kaczyński,

5

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 6: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

jak i Tusk, to nie byłoby ich kim zastąpići cały system ponownie by się zdestabili-zował. Na następcę Kaczyńskiego kreo-wano wszak kiedyś Zbigniewa Ziobrę.Jego działania w Solidarnej Polsce do-wiodły, jak wiele mu jeszcze brakuje. Nalewicy Leszka Millera miał zastąpić Palikot.Bez komentarza.

A przecież sztukmistrz z Biłgorajui tak wcale do najmłodszych nie należy.W tym roku skończy 50 lat. Pokolenieobecnych 30-latków jest w jeszcze gorszejniż on sytuacji. To bowiem ludzie niema-jący do dorosłej polityki niemal żadnegodostępu, a przez to tragicznie zapóźnieniw rozwijaniu swoich politycznych umie-jętności. By przetrwać wewnątrzpartyjnegierki, młodzi muszą swoje ewentualnezdolności przywódcze ukrywać przed pryn-cypałami albo jeszcze lepiej: muszą byćautentycznymi i płytkimi klakierami.Adam Hofman może coś o tym pewniepowiedzieć. Od lat nie było pokolenia takprzyblokowanego.

Brak doświadczenia sprawia zaś, żemłodym politykom trudno jest się zorga-nizować poza głównym partyjnym nurtem.Obecnie metrykalnie najmłodszą formacjąjest Ruch Narodowy, który w eurowybo-rach uzyskał 1,5 proc. Nie wszedł więc domainstreamu pomimo prób, by schowaćnieco nacjonalistyczne pazury swojej dośćradykalnej bazy. A co jeśli młodzi zupełniemachną na kartel ręką i postawią na zu-pełny radykalizm?

Słaba szkoła

Co gorsza, o ile młodzi działacze nie ucząsię polityki w praktyce, to tym bardziejnie uczą się jej w teorii. Polska humanis-tyka kształci bowiem nie polityków, lecz

politruków. Naturalne talenty zaś dziczejąi wyrastają na zimnych cyników zainte-resowanych władzą dla samej władzy.

Jest przy tym oczywiście czymś zwy-czajnym, że masowa edukacja opiera sięzawsze na panujących w społeczeństwieprzesądach. Na większości uczelnii w większości szkół zawsze „mieli” się doznudzenia jakiś marksizm, queer czy gen-der. W innych miejscach i czasach królujezaś kreacjonizm albo odpowiednio spre-parowany przez ojców przełożonych wykazlektur prawomyślnych. Tak po prostu jesti trudno się na to obrażać.

Poważne państwa poza przesyconymzabobonami systemem edukacji masowejmają jednak wyspecjalizowane instytucjekształcące polityczne elity. Rokroczniewiększość amerykańskich kongresmenówto absolwenci trzech uczelni (przeważniewydziałów prawa). Podobnie w Angliii Francji, nieco bardziej ekumenicznie jestw Niemczech, choć i tu pewne placówki sięwyróżniają. Nawet w Rosji, niezależnie odtego, czy rządził akurat stalinizm, czy eu-razjatyzm, osławiony Moskiewski Państwo-wy Instytut Stosunków Międzynarodowychzawsze nieodmiennie kształcił wybitnychdyplomatów, polityków i analityków.

Nasz system edukacji elit jest zaś nawskroś neokolonialny. Opiera się nie nafilozofii państwa i polityki, tylko na ideo-logicznym nowinkarstwie. Nie ma polskiejIvy League czy Oxbridge, a wzorowanena francuskich instytucje typu KSAP nieprodukują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W politycerządzą więc ci, którzy działać nauczyli sięwyłącznie na własnych błędach i do tegoczęsto postrzegają polską rację stanuw sposób dość wypaczony. Dzieciaki mająsię zaś bawić same.

6

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 7: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

7

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Wynik wyborów europejskich wzmacniaprawdopodobieństwo trzeciej kadencjirządów Donalda Tuska. Od siedmiu latkonsekwencją wyborczego duopolu PO-PiS nie jest bowiem równorzędna walkatych partii o władzę, ale stabilizacja rządówPO. Stabilizacja oparta na przekonaniu,że Platforma nadal „nie ma z kim prze-grać”, a nawet jeżeli poniesie symbolicznąporażkę, to dzięki potencjałowi koalicyj-nemu jej skala nie będzie tak wielka, bywymuszała oddanie władzy PiS. Dziś tylkozmiana nastawienia PSL mogłaby dopro-wadzić do naruszenia status quo.

Polskie Stronnictwo Ludowe jest jed-nak partią o słabym profilu ideowym czyprogramowym, za to o bardzo wyrazistychpartykularnych interesach. Jeżeli po wy-borach samorządowych zawrze korzystnedla siebie koalicje sejmikowe z PO i będziemiała realne szanse na umocnienie pozycjiw administracji rządowej po wyborachparlamentarnych, bardzo trudno będzieznaleźć argumenty na zmianę sojusznika.

Młodzi przeciwko PO-PiS

Jedynym czynnikiem zmiany wydaje sięfakt, że narracja PO i PiS nie trafia doznaczącej grupy wyborców młodego po-kolenia. Świadomie nie powtarzam ma-gicznej liczby 28 proc. (odsetek ludzi mło-dych, którzy według Ipsos poparli NowąPrawicę), bo nie wiemy, co myśli ta częśćmłodych, która do wyborów europejskichnie poszła, ale zagłosuje w wyborach par-lamentarnych i prezydenckich. Co więcej– warto zauważyć nie tylko wysoki poziompoparcia dla Korwin-Mikkego, lecz przedewszystkim ucieczkę poza dylemat PO-PiS.

W grupie powyżej 60 lat na te dwieformacje głosowało (wg Ipsos) 73 proc.,w grupie 40–59 – 68 proc., w grupie 26–39 lat już tylko 57 proc. Wśród najmłod-szych wyborców głosy na PO i PiS oddałotylko 40 proc. To czynnik pokoleniowybez wątpienia stanowi najważniejszyaspekt osłabiający dominujący duopol.Jednak marketingowe maszynerie obu

Rafał Matyja

Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”

Dlaczego duopol wyborczy PO-PiS jest tak silny? Kaczyński „dotknął bar-dzo głębokich polskich emocji, które wyczuł lepiej od innych”. A Tusk z tejinnowacji skorzystał, dysponując większymi zasobami.

PO-PiS, czyli konflikt teatralny

Page 8: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

ugrupowań zapewne dostrzegły to zagro-żenie i spróbują wkroczyć ze swoją ofertąna nieopatrznie utracone pole.

Będzie to tym łatwiejsze, że w dzieletym nie będą miały poważnych rywali.Przynajmniej przez najbliższy rok, doczasu rozpoczęcia kampanii prezydenckiej.To tam po raz pierwszy mógłby się pojawićkandydat spoza PO i PiS, potrafiący lepiejniż Bronisław Komorowski i JarosławKaczyński dotrzeć do 20- i 30-latków.Dziś wiadomo, że takich zdolności niema ani Zbigniew Ziobro, ani JarosławGowin. Nie ma ich także z pewnością aniLeszek Miller, ani Janusz Piechociński.Jeżeli w wyścigu prezydenckim 2015 r.nie pojawi się polityk zdolny do zmobili-zowania młodego elektoratu, będziemymieli do czynienia z kolejną odsłoną do-minacji formacji Kaczyńskiego i Tuska.

Kaczyński odgadł Polaków

Dlaczego duopol wyborczy PO-PiS jesttak silny? Jak trafnie zauważył przed latyprof. Paweł Śpiewak, Kaczyński „dotknąłbardzo głębokich polskich emocji, którewyczuł lepiej od innych”. Te emocje –zdaniem Śpiewaka – były połączone z ba-rierami awansu stworzonymi przez system,w którym o obejmowaniu stanowisk częstodecydują nie kompetencje, lecz znajomo-ści. A także z potrzebą istnienia silnejwładzy, zdolnej do stawiania czoła pro-blemom. Te same dwie emocje znajdziemyna czołówkach tabloidów. Krytykę nie-możności władzy i karier po znajomości.„Poważna prasa” żyje zaś oburzeniem wo-bec tak uproszczonej wizji świata. Obu-rzeniem wobec władzy przekraczającejswoje kompetencje. To Kaczyński wpro-wadził innowację, zmieniając osie rywa-lizacji. Tusk z tej innowacji skorzystał,dysponując większymi (w istotnej części

zmobilizowanymi przez Kaczyńskiego)zasobami.

Co więcej, Kaczyński i Tusk zręczniezagospodarowali pole tradycyjnie rozu-mianej lewicy. Kaczyński lepiej niż Millerwyraża emocje tych, którzy tracą na obec-nej fazie kapitalistycznych porządków.Tusk nauczył się pozyskiwać zwolennikówobyczajowego liberalizmu, wykazując, żePlatforma jest siłą rozumiejącą postulatydotyczące związków partnerskich czywsparcia dla procedur in vitro, nawet zacenę konfrontacji z hierarchią kościelną.

Tusk i Kaczyński nie są jednak zaka-muflowaną centrolewicą. Obaj potrafiąświetnie nawiązywać do konserwatywnychodruchów: lęków przed naruszeniem spo-łecznego status quo (Tusk) i lęków przedlaicyzacją i jej obyczajowymi skutkami(Kaczyński). Ich partie niezwykle sprawniei zgodnie eliminują też wszystkie we-wnętrzne i zewnętrzne inne frakcje.

Głównym polem, na którym rozgrywasię generująca poparcie dla obu formacji„wojna”, jest sfera budzących emocje sym-boli. Do sporu między PO a PiS dopisanobowiem wszelkie możliwe animozje, pie-czołowicie selekcjonując te, które wzmoc-nią antagonizm. Spór, który na początku

8

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

czasami trudno oprzeć się

wrażeniu, że politycy obu

ugrupowań grają swe role

z przekonaniem, że nic od

nich nie zależy, że miejsca

rządzących i opozycji są im

przypisane na stałe

Page 9: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

– w latach 2004–2005 – był często poli-tycznie jałowy, nabierał ciała poprzez wy-ciąganie symboli, które poruszały serca,wzbudzały gniew, pogardę lub irytację.Toksyczny konflikt między aktorami nascenie wciągał coraz szersze kręgi pub-liczności. Z czasem dziwni wydali się ci,którzy odmawiali jednoznacznego zaan-gażowania się po którejś ze stron.

W tym sensie rywalizacja PO-PiS jestrównież zanurzona w podstawowym pa-radygmacie „inteligenckiej polityki” ostat-nich dekad, jakim jest nadwartościowaniegestu. Warto też dodać, że znaczeniegestu, jako pozornej często, ale łatwej dozrozumienia i opisania części polityki,bardzo odpowiada logice funkcjonowaniaznaczącej części opiniotwórczych mediówpo obu stronach. Skoro gest wywołujeemocje, to z pewnością mówienie o nimzatrzyma na dłużej widzów programu te-lewizyjnego, umieszczony na okładce ty-godnika – skłoni czytelników do zakupu.

Czy chcecie wygrać?

System polityczno-medialny napędzanyprzez konflikt PO-PiS jest jałowy nie dla-tego, że prowadzi do mało merytorycznychdebat. Jego jałowość polega na tym, żepozwala Tuskowi lekceważyć kwestie ja-kości rządzenia. Błędy i problemy rządu,które dały krótkotrwałą przewagę PiSw sondażach, nie przełożyły się bowiemna wynik wyborczy. By poważnie myślećo przejęciu władzy, ugrupowanie JarosławaKaczyńskiego powinno zdobyć wyraźnąprzewagę nad PO. A to oznacza zdolnośćmobilizacji dodatkowych grup wyborców.Każdy, kto pamięta pewien rozpęd poli-tyczny, jaki towarzyszył marszowi po wła-dzę AWS Krzaklewskiego, SLD Milleraczy PiS braci Kaczyńskich w roku 2005,dostrzeże bez trudu, że podobnego rozpędu

nie ma dziś w Prawie i Sprawiedliwości.Nie widać go ani w kampanii wyborczej,ani w codziennej pracy politycznej tejformacji.

Konflikt PO-PiS rozgrywany jest przezobie strony rutynowo. Czasami trudnooprzeć się wrażeniu, że politycy obu partiigrają swe role z przekonaniem, że nic odnich nie zależy, że miejsca rządzącychi opozycji są im przypisane na stałe. Przy-pominają wręcz bohaterów antycznej tra-gedii. Wynik wyborów do PE wydaje sięobie strony w tym przekonaniu utwierdzać.Klęska PRJG, SPZZ i EPTR stanowi dlaTuska i Kaczyńskiego wystarczający powódsatysfakcji i daje obu formacjom oddech.Można wrócić na z góry upatrzone pozycje,czerpiąc energię z kolejnych symbolicznychutarczek, takich jak choćby ostatnie sporywokół pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego.I jeżeli w wyborach prezydenckich niepojawi się nowy kandydat spoza partiiparlamentarnych – mechanizm ten będziepracował jeszcze na układ sił w kolejnejkadencji.

Będzie pracował zarówno za milczącązgodą PiS, jak i wbrew takiej zgodzie.Wbrew intencjom części przynajmniejpolityków tego ugrupowania, naprawdęchcących zastąpić PO u steru władzy. Byte intencje uznać za wiarygodne, w naj-bliższych tygodniach powinny paść nowepolityczne pomysły. Pomysły dotyczące„zagospodarowania elektoratów” prze-granych partii centroprawicowych i mo-bilizacji wyborców, którzy 25 maja nieposzli głosować. Brak takich pomysłówpotwierdzi fatalne – z punktu widzeniaefektywności mechanizmu demokratycz-nego – przypuszczenie, że spora częśćpolityków tej formacji czuje się w opozycjicałkiem dobrze i raczej obawia się kłopo-tów z rządzeniem, niż czyha na kolejnepotknięcia PO i PSL.

9

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 10: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

10

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Deklaracje prezydenta Obamy podczaswizyty w Warszawie były, co najmniej,miałkie. Amerykanie nie uważają najwy-raźniej w tej chwili Rosji za poważne za-grożenie. Nie angażują więc w tej częściświata zbyt wielu sił ani nie chcą namspecjalnie pomagać.

Miliard dolarów to przecież nie jestw ogóle poważna suma w kontekście tego,co oficjele amerykańscy proponują swoimazjatyckim sojusznikom, których Stanychcą zbroić, by stworzyć przeciwwagę dlaChin.

Amerykanom niepokój na wschodniejUkrainie jest w tym kontekście nawet narękę. Rosja trochę ugrzęzła w tej sytuacjii ponosi teraz gospodarcze i wizerunkowestraty. Putin rozpaczliwie chce więc za-demonstrować, że może i chce ruszyć dodyplomatycznej ofensywy i, jak pokazujeostatni kontrakt gazowy z Chinami, jestw związku z tym w stanie pójść na dalekoidące ustępstwa.

To, że Rosję można kupić tanio, jestzaś dla Ameryki bardzo dobrą wiadomo-

ścią. Waszyngton montuje bowiem koalicjęmłodszych partnerów, którzy mogą sięprzydać w konflikcie z Chinami. By Rosjęzmiękczyć, może jeszcze zechcieć osta-tecznie wyrwać z jej strefy wpływów Ukrai-nę. Najlepiej byłoby to jednak załatwićnaszymi, czyli polskimi rękami, i nic zato nie zapłacić.

Chodzi o to, aby kraje takie jak Polskatrochę na niedźwiedzia poszczuć, ale teżnie szczuć ich za bardzo i nie doprowadzaćdo jatki. Ameryka nie chce oczywiście,aby Rosja była imperium. Chce jednak,aby Rosja była na tyle silna, by można jąbyło rozgrywać wobec Chin. By zabez-pieczała swoje południowe muzułmańskiepogranicze; oraz by przeciwdziałała pro-liferacji broni masowego rażenia. USAzupełnie zaś nie zależy na tym, na czympowinno zależeć nam, czyli na tym, abyFederacja Rosyjska się zwyczajnie roz-padła.

Warto również podkreślić, że ame-rykańska strategia rozgrywania Rosji i Eu-ropy Wschodniej narusza poważnie inte-

jaceK BaRtOSiaK

Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”

Barack Obama chce amerykańskie interesy w Europie Środkowo-Wschod-niej załatwiać polskimi rękami i nic za to nie płacić. Dobrze byłoby muprzypomnieć, że mamy inne oferty.

jeśli się sprzedawać, to drogo!

Page 11: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

resy niemieckie. Niemcy chcą bowiemrazem z Rosją tworzyć eurazjatycką prze-ciwwagę dla USA. Poszukują na wschodzietzw. głębi strategicznej. Nie chcą więcw Polsce brygad natowskich, które trzy-małyby rosyjskiego niedźwiedzia na łań-cuchu, ani tym bardziej kolejnego resetuna linii Moskwa–Waszyngton. Niemieckaoferta dla Polski jest prosta: my wam za-gwarantujemy względne bezpieczeństwoi stabilność gospodarczą, a wy nie będzieciedogadywać się z Amerykanami i pozwolicienam robić interesy z Władimirem nadwaszymi głowami.

Taki układ pozwoliłby Niemcom dłu-go i spokojnie rosnąć w siłę. Polska mawięc wybór: Niemcy albo USA. Myślę, żew związku z tym w najbliższych dniachwywierana będzie ogromna presja na pre-miera Tuska. Zaś co do oferty amerykań-skiej, myślę, że USA stanowczo nas niedoceniły. I to nawet przy założeniu, żeich główne interesy związane są obecnieze wschodnim Pacyfikiem. Za śmiesznewsparcie wojskowe Obama chce bowiemnie tylko naszej wierności, ale i większegootwarcia polskiego przemysłu na zagra-niczny kapitał, oraz wyprzedaży amery-kańskim koncernom złóż kopalin, w tymgazu łupkowego.

Amerykanie wyraźnie nie wzięli poduwagę, że mamy inne opcje. Już terazpoprzez UE znacznie więcej pieniędzyotrzymujemy przecież z Berlina. Chinytakże są coraz bardziej zainteresowaneinwestowaniem w Polsce i w regionie.Rosja nie jest zaś jeszcze dla Polski za-grożeniem egzystencjalnym. Tymczasembez naszej pomocy Amerykanie stracąważny przyczółek, który oddziela nie-miecką technologię od potężnych zasobóww Eurazji. Dobrze byłoby tę sytuację Ame-rykanom uświadomić i prowadzić rów-nocześnie twarde negocjacje zarównoz Berlinem, jak i z Waszyngtonem, patrzącwciąż na to, kto może dać więcej. Wątpięjednak, aby u nas ktoś potrafił zaangażo-wać się w takie rozegranie obecnej sytua-cji.

11

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

chodzi o to, aby kraje takie

jak Polska trochę na

niedźwiedzia poszczuć, ale

też nie szczuć ich za bardzo

i nie doprowadzać do jatki

Page 12: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

12

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Na rozpoczynającym się w tym tygodniuposiedzeniu Sejm zajmie się projektemustawy o odwróconym kredycie hipotecz-nym, autorstwa resortu finansów. Zgodniez nim bank będzie wypłacał klientowiświadczenie pieniężne zabezpieczone hi-poteką ustanowioną na jego domu czymieszkaniu. To zła wiadomość. Odwróconehipoteki nie rozwiążą problemu emerytur,bo on się pojawi najwcześniej za 20 lat.Działania powinny raczej być skierowanena rynek nieruchomości. Na jego upłyn-nienie. Aby działał szybko, sprawnie. Wte-dy nie będzie potrzebny pośrednik, którymjest bank. Bowiem bank bierze prowizję,która może wynosić dużą część wartościdanej nieruchomości.

W Polsce ludzie bardzo często naby-wają różne produkty finansowe, nie ro-zumiejąc, co to jest i jakie się z tym wiążeryzyko. Wielu ludzi w ten sposób straciłopieniądze, nierzadko cały majątek. Nie-którzy ludzie pozakładali lokaty w bankach,które potem okazywały się agresywnymifunduszami. Podobnie było z kredytamina mieszkania we frankach szwajcarskich.

Ci, którzy się na taki kredyt zdecydowali,dziś mają do spłacenia o połowę więcej, niżpożyczyli. Stali się niewolnikami banku. Towszystko wynika z faktu, że ludzie nie byliw szkole uczeni finansów i nie mają o tympojęcia. To dotyczy w szczególności osóbstarszych, które na dodatek słabo obsługująkomputer i często nie potrafią korzystaćz Internetu. Łatwo można je nabrać.

W Polsce szerzy się plaga sprzedażypromocyjnych na kredyt dla seniorów,w sanatoriach, domach wczasowych. Wcis-ka im się garnki za 4 tys. zł, które sąwarte najwyżej tysiąc. I potem się okazuje,że cała renta idzie na spłatę rat kredyto-wych. A to bardzo drogie kredyty. Ludzienie mają pojęcia, co to jest pierwszy i drugifilar emerytalny. Są przekonani, jak wynikaz badań, że odwrócona hipoteka to doży-wotnia emerytura świadczona przez pań-stwo. Obawiam się więc, że z tych powo-dów stworzenie możliwości powszechnegokorzystania z tego produktu dla wieluosób może skończyć się tragicznie.

Na dodatek problem z systemememerytalnym nie jest problemem obecnego

KRzySztOf RyBińSKi

Profesor ekonomii, publicysta,rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula

Odwrócona hipoteka, z różnymi kruczkami w umowach zapisanymi drob-nym maczkiem, z ukrytymi marżami, może się dla wielu ludzi okazaćpułapką.

Wielka niewola bankowa

Page 13: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

pokolenia seniorów. Dziś stopa zastąpie-nia, czyli relacja emerytury do wynagro-dzenia, wynosi w Polsce nieco mniej niż50 proc. Za 20, 30 lat, kiedy moje poko-lenie odejdzie na emeryturę, stopa zastą-pienia będzie dwukrotnie niższa niż obec-nie, czyli będzie wynosiła ok. 25 proc.Wtedy pojawi się problem, jak żyć godniena stare lata, gdy ktoś nie ma żadnychoszczędności. Moim zdaniem więc grupadocelowa odwróconych hipotek, czyliobecni seniorzy, ich w ogóle nie potrzebuje.Mają wobec tego, co będzie w przyszłości,godziwe renty i emerytury.

Po drugie istnieje ryzyko, że zostanąoszukani, ponieważ marże bankowe w tychproduktach będą kolosalne. Umowy mogąmieć różne zapisy, które będą powodowały,że stracą mieszkanie. Sankcjonowanaustawowo hipoteka w ciągu najbliższychlat może wyrządzić wiele szkód. O wielelepszym rozwiązaniem byłoby stworzenierynku nieruchomości, na którym możnaszybko i sprawnie sprzedać mieszkanie,a następnie kupić czy wynająć mniejsze.Natomiast odwrócona hipoteka, z różnymikruczkami w umowach zapisanymi drob-nym maczkiem, z ukrytymi marżami,może się dla wielu ludzi okazać pułapką.

Polski sektor bankowy, w skali świata,jest w pierwszej czwórce względem pozycjiwobec klienta, to znaczy, że istniejąceprocedury i regulacje na tyle chroniąi wspierają banki, iż mogą klienta, którynie spłaca kredytu, błyskawicznie pozbawićaktywów, które posiada.

Windykacja, błyskawiczna decyzjasądu i komornik na głowie. Banki mogąkorzystać z tej przewagi prawnej takżew przypadku odwróconych kredytów hi-potecznych, by zwiększyć swoje zyski.

Zapewnienia resortu finansów o tym,że ustawa została tak sformułowana, bychronić konsumentów, mnie nie przeko-

nują. W starciu z instytucją finansowąregulator zawsze przegrywa. Za każdymrazem pojawiają się luki prawne. Przykładyz całego świata, od USA, przez EuropęZachodnią, po Polskę pokazują, że insty-tucje finansowe są sobie w stanie poradzićz dowolnym prawem. Tak będzie i tymrazem. Instytucje różnych sektorów in-westują miliardy euro po to, by uzależnićkonsumenta od swoich produktów.

Instytucje finansowe również inwes-tują potężne środki w to, by zbudowaćsobie rynek. Największym rynkiem dlabanków są nieruchomości. Kredyty nanieruchomości w Polsce przewyższają kre-dyty dla firm. Co zrobić, by przytrzymaćklienta, który wziął kredyt na mieszkaniena 30 lat, i te 30 lat minęło? A on tenkredyt spłacił? Bank go traci. Więc, by goprzytrzymać, proponuje mu odwróconąhipotekę. Płacił marżę, odsetki i prowizję,by kupić mieszkanie, więc teraz będziepłacił marżę, prowizję i odsetki, by tegomieszkania się pozbyć.

W cyklu życia od 30-tki do śmiercibank ma klienta, który mu cały czas płaciwysokie prowizje, odsetki i marże związanez mieszkaniem. To idealna sytuacja dlabanku. Odwrócony kredyt hipoteczny

13

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

W cyklu życia od 30-tki do

śmierci bank ma klienta,

który mu cały czas płaci

wysokie prowizje, odsetki

i marże związane

z mieszkaniem. to idealna

sytuacja dla banku

Page 14: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

stanowi więc grę o to, by banki miały do-datkowy rynek. Sektor bankowy ma zresztąswoich posłów i senatorów, jak wykazałemw swojej książce „Wpływ grup interesówna stanowienie prawa w Polsce”. Jednaz firm lobbingowych otwarcie wskazała,którzy posłowie i senatorowie są wynajęcido tego, by realizować interesy takiegoczy innego sektora.

W tenże sposób sektor bankowy ini-cjuje powstawanie prawa, które pozorniema chronić konsumentów, a w rzeczy-wistości tworzy nowy rynek i tym samymdodatkowe zyski dla instytucji finanso-

wych. Tak jest we wszystkich krajach Za-chodu. To, że bank do tego dąży, jest zro-zumiałe. Naganne jest natomiast to, żew Polsce mechanizmy kontrolne są taksłabe. Od tego są UOKiK i NIK oraz inneorgany w państwie, w tym Sejm i Senat,by nie dopuszczać do powstawania takichprojektów. Odwrócone kredyty hipotecznemogą bowiem doprowadzić ostateczniedo osłabienia więzi pokoleniowych, ro-dzinnych. Jeżeli bowiem senior mieszkaniestraci, jego dzieci będą znów musiaływziąć kredyt, by kupić kolejne. I krąg sięzamyka. Spirala się nakręca.

14

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 15: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

15

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Dwa rodzaje czytelników prawdopodobniesięgają po „Na krawędzi krateru” MichałaGiedroycia. Pierwszymi są pasjonaci his-torii z USA i Anglii (oryginał został wydanypo angielsku); ludzie zainteresowaniII wojną światową i poszukujący związa-nych z nią niezwykłych historii. Do dru-giego rodzaju czytelników przejdę poniżejnieco później.

Na nieludzkiej ziemi

To na pewno niezwykła historia. Małoletnipotomek arystokratycznego rodu w Polscezostaje deportowany wraz z matką i dwie-ma siostrami (i milionem innych polskichobywateli) do sowieckiego Gułagu w chwilipodboju wschodniej Polski przez Sowietówjesienią 1939 r.

W międzyczasie Rosjanie aresztująojca rodziny, torturują go, poniżają i w koń-cu zabijają (na końcu książki jest krótkiopis śmierci ojca zlepiony z informacjiuzyskanych od jego współwięźniów, którzyprzeżyli). Następuje dobrze znana relacjapodróży na Syberię: wagony bydlęce, do

których ludzki towar jest wciskany jaksardynki do beczki, bez wody czy jedzeniaprzez wiele tygodni i dziurą w podłodzew postaci latryny; przypadki śmierci w cza-sie podróży; w końcu osiedlenie przy gra-nicy z Kazachstanem, gdzie dziewczynkiGiedroycia zostają wysłane do lasu ścinaćdrzewa, a ich matka usiłuje zdobyć do-datkową żywność, szyjąc.

Stało to wszytko w niewyobrażalnymkontraście z ich spokojnym trybem życiaprzed atakiem Sowietów. Rodzinna po-siadłość w Łobzowie, z dziewięciopoko-jowym dworem i tradycyjną polską przy-graniczną gościnnością, znajdowała siępośrodku morza białoruskich i polskichchłopów małorolnych, którzy, jak autorpodkreśla, byli zamożniejsi niż najbogatsiz mieszkańców rosyjsko-kazachskiego koł-chozu, do którego został deportowany.Przedwojenne wiejskie życie jest opisanew sposób wzruszający, od zgiełku wokółhodowli krów i świń po eleganckie przy-jęcia, które książęca rodzina Giedroyciówurządzała dla przyjaciół i rodziny. Ojciecrodziny był senatorem, podczas gdy matka

eWa thOMPSOn

Profesor literatury w Rice University,badaczka postkolonializmu

Ta książka generuje sympatię i współczucie, gdy dotyczy maszyny Gułaguw Sowietach. Podnosi jednak również kwestię braku lojalności polskiejarystokracji, w tym samego autora, wobec swoich korzeni.

czy żałować róż na kraterze?

Page 16: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

pochodziła z linii mniej dystyngowanej,ale za to zajadle patriotycznej. Obie rodzinystały się więc ofiarami rosyjskiej agresji.

Historia dżentelmena

Ta opowieść jest częścią całej serii książeknapisanych przez polskich ocalałych z Gu-łagu. Wiele takich pozycji ukazało sięw przeciągu ostatniej dekady, gdyż ocalalistoją najczęściej przed dylematem: pisaćteraz albo nigdy. Dosłownie wszystkiewspomnienia zostały napisane przez tych,których uratował gen. Władysław Anders.

Elementem tej opowieści oraz innychtego rodzaju jest radość polskich rekrutówi ich bliskich z tego, że mają co jeść, z do-stępu do opieki medycznej oraz innychatrybutów normalności, której doświad-czyli na Bliskim Wschodzie w latach 1942–1944 i która powinna mieć otrzeźwiającyefekt na czytelnika. Mężczyźni przeszliszkolenie wojskowe i wysłano ich do walkiz Hitlerem. Ci, którzy przeżyli wojnę,osiedlili się w Anglii lub jej koloniach;wśród nich byli autor, jego matka i dwiesiostry. Giedroycia przyjęto do Universityof London, zdobył dyplom w budowiei obsłudze samolotów, ożenił się i założyłidealnie brytyjską rodzinę. Jedna z jegocórek jest dziś reżyserką.

Z wielu powodów jego historia jestbardziej wartościowa od innych. Po pierw-sze, zdolności narratorskie autora są nie-samowite. Styl przypomina Brytyjczykaz wyższej klasy średniej opowiadającegookropne przygody, taka swoista powtórkaz „Dr. Livingstone’a, jak przypuszczam?”.W posłowiu autor przypisuje przysługębezwzględnego oddzielenia ziarna od plewwydawcom. Jednak rola wydawcy musiałabyć marginalna: książka jest uderzającooryginalna, podczas gdy wydawcy majątendencję do nałożenia warstwy jednoli-

tości na tekst, który redagują. Autor re-lacjonuje swoje piekielne doświadczeniaz dowcipem, spokojem i ogromną dawkąpowściągliwości. Nigdzie w książce niepojawia się ten ton „spójrzcie na mniebiedaka”, który często przenika historieocalałych.

Jeśli znakiem jakości i klasy jest braktakiego tonu, to autor zdaje ten test śpie-wająco. Potrafi opowiedzieć o „brytyjskimksiędzu polowym z homoseksualnymiskłonnościami” tak, by nikogo nie urazić.Królowa Wiktoria zaaprobowałaby jegoopis wyjątkowo okrutnych morderstw natle etnicznym, epidemii dezynterii i wszyna pokładzie statku wiozącego tych kilkuszczęśliwych w bezpieczne strony, niewspominając o jego narracji o dziewięciulatach spędzonych w syberyjskiej wiosceNikolajewka, gdzie dziewięć osób, obojgapłci, niegdyś członków wyższej klasy śred-niej, stało się marginesem społecznymżyjącym jako komuna w jednym małympokoju.

Nienaganny polski autora i jego zdol-ność pamiętania detali czyni z tej opowieści

16

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Oczekiwano, że arystokracja

odpłaci się za swoje

przywileje, służąc państwu

w potrzebie. Stanowcze

poczucie obowiązku wobec

narodu jest jedynym

możliwym

usprawiedliwieniem dla

przywilejów

Page 17: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

jedną z nielicznych, które poprawnie de-finiują różnorodne, trudne do wytłuma-czenia sytuacje przenikania się kultur.Polskie i brytyjskie systemy szkolne sąsprawnie nałożone na siebie, podobniejak różne warstwy społeczne i obyczaje.Książka zasługuje na pochwałę choćbytylko z powodu umiejętności Giedroyciaprzelania jednej kultury w drugą.

Jako fragment mozaiki II wojny świa-towej jest jeszcze bardziej wartościowa.Opowiada historię, która musi zostać opo-wiedziana, by demitologizować tę wojnęjak walkę między dobrem a złem. Podczasgdy nie było dobrych facetów po stronieNiemców (błagam! Czy wy wiecie, co pisałClaus von Stauffenberg w listach dodomu?), było też pełno złych ludzi postronie Rosjan.

Także eufemizmy „naziści” i „Sowieci”nie są pomocne w stworzeniu prawdziwegoobrazu wojny: to Niemcy, a nie mityczni„naziści” walczyli po jednej ze stron i po-pełnili niewyobrażalne zbrodnie, i to Ros-janie popełnili mało znane, ale równieniewyobrażalne zbrodnie na terytoriach,które okupowali. Przy całej godnej podziwudelikatności, z którą okrucieństwo jestopisywane w tej książce, autor nie prze-biera w słowach ani nie używa eufemiz-mów, gdy mówi o rzeczach fundamental-nych. Także umiejętność tworzenia his-torycznych paraleli daje kilka fascynują-cych akapitów. Kilka z jego niedobrowol-nych podróży nałożyło się na wędrówkęAleksandra Wielkiego do Azji. Był w Pa-lestynie, kiedy hotel Króla Dawida zostałzbombardowany; słyszał eksplozję. WśródPolaków uratowanych przez gen. Andersabył Menachem Begin, który brał udziałw ataku. Wraz z tysiącami innych polskichŻydów opuścił armię Andersa, by toczyćswoją własną bitwę – kolejny mało znanydetal II wojny światowej.

Zdradzeni przez arystokratów

Po wyczerpaniu się wszystkich pochwałna temat tej książki pozostaje ta drugakategoria czytelników, o których wspom-niałam na początku: czytelnicy z EuropyWschodniej. Stworzenie takiej kategoriimoże brzmieć absurdalnie w uszach Bry-tyjczyków, ale może nie do końca w uszachSzkotów czy Irlandczyków, gdy ich wła-ściciele przypomną sobie swoją utraconąbądź odzyskaną tożsamość. W EuropieWschodniej kwestia tożsamości po dziśdzień pozostaje gorącym tematem debat,gdy wojny należą do przeszłości i nic, jaksię wydaje, nie zagraża ewolucji narodo-wości w kierunku zwyczajnego obywatel-stwa. W Europie bitwa o tożsamość byłazagorzała, podobnie jak poczucie zobo-wiązania wobec niej. Polska tradycja ka-tolickiej wierności czyni zaś z niej szcze-gólnie ważną kwestię.

Autor należy do poczesnej rodziny,głęboko zakorzenionej przez wieki w pol-skiej kulturze i języku. Jak wie każdy stu-diujący minione wieki, oczekiwano, żearystokracja odpłaci się za swoje przywi-leje, służąc państwu w potrzebie. Stanow-cze poczucie obowiązku wobec narodujest jedynym możliwym usprawiedliwie-niem dla przywilejów, z których korzystałaarystokracja przez wieki.

W Europie Zachodniej ta odpowie-dzialność obywatelska została przejętaprzez wybranych oficjeli pochodzącychw większości z klas średnich, a arystokracjastała się osobliwym reliktem przeszłości;w Europie Wschodniej, gdzie inwazje niepozwoliły na wykształcenie się klasy śred-niej, narody desperacko potrzebowałyludzi zdolnych do stania w ich obroniei pracowania dla nich, nie będąc wybra-nymi i nie będąc opłaconymi. Ludzie ty-tułowani byli wśród tych niewielu, którzy

17

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 18: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

mogli podjąć się tego obowiązku. Niektórzyarystokraci w Polsce dorośli do tej roli.Przykładem takiej postawy są choćbywspomnienia Karoliny Lanckorońskiej(2002) relacjonujące jej życie pełne po-święcenia dla rodaków w okresie przed-i powojennym, nawet w Ravensbrück,gdzie hrabina Lanckorońska została uwię-ziona przez Niemców.

Jednocześnie jednak polska arysto-kracja w większości przypadków zawiodłapod tym względem swój kraj, i to nietylko w czasie II wojny światowej. W latach80 XX w. w Afryce Południowej natrafiłamna grupę polskich arystokratów szukają-cych dla siebie i rodzin bezpiecznej eg-zystencji w państwie apartheidu. Ich je-dynym wkładem w polską sprawę byłudział w corocznym Polskim Balu zorga-nizowanym przez panie wywodzące sięz ich kręgów.

W Stanach Zjednoczonych książęcarodzina Radziwiłłów wżeniła się w kręginuworyszów i tyle ich Polska widziała.Gdy przeczytałam więc w „Na krawędzikrateru” opis książęcej rodziny autora,jej korzeni sięgających w XIV w. i opo-wieści o jej słynnych członkach, którychnazwiska przetrwały w historii, mój en-tuzjazm dla tej historii zdecydowaniezmalał. Można być oczywiście dumnymze swoich antenatów, i być może wydawcyskłonili autora do pełnego czerpania z mi-nionej sławy swojego rodu. Stało się jednakszybko jasne, że narrator potraktowałswoje książęce pochodzenie jako rodzajpiórka do kapelusza, przydatnego w pro-cesie stania się Brytyjczykiem. Zainstalowałsię więc szybko w Wielkiej Brytanii, gdziewiódł przyjemne i produktywne życie.

W biografii autora nic nie wskazujena to, że jego polskie pochodzenie skłoniłogo do tego, by działać na rzecz Polski.Jak sam mówi, jedynie amatorsko zaj-

mował się historią Wielkiego KsięstwaLitewskiego oraz średniowiecznej Rosji.

W jednym z rozdziałów swoichwspomnień opisuje wakacje w Kairze napoczątku sierpnia 1944 r. (wówczas w War-szawie rozpoczęło się powstanie). Dwamiesiące później, gdy zryw stłumiono,kolejna radosna chwila: przyjazd rodzinyautora. Nie mam nic przeciwko temu, bycieszyć się ze swojej rodziny, ale nawetnie wspomniał on o powstaniu na stronachopisujących sierpień i wrzesień 1944 r.Zamiast tego poznajemy ludzi, którzypiją, rozmawiają, płatają sobie figle i,w przypadku kobiet, rozdają swój uroki elegancję. Autor tłumaczy się, mówiąc,że „młodość ma mało czasu dla sprawwagi państwowej”.

Naprawdę? W wieku 16 lat, setki, ty-siące polskich chłopców walczyło w ruchuoporu. W Polsce ciężar poświęceń dla za-chowania polskiej tożsamości zostałudźwignięty przez drobną szlachtę, wy-kształconych mieszczan, a nawet chłopów,ale nie przez arystokratów, którzyz wdzięcznością wtapiali się w społeczeń-stwa bardziej szczęśliwe niż ich ojczyzna.Jeśli jest jakieś usprawiedliwienie dlaszczodrości i szacunku, którym dany naródobdarza swą arystokrację, to jest to jejgotowość do stania w obronie wspólnoty,która potrzebuje obrońców. Nie znalazłamchoćby śladu tej świadomości w książceGiedroycia.

Z punktu widzenia wschodnioeuro-pejskiego czytelnika jest to zatem opowieśćo przetrwaniu i prywacie, która generujesympatię i współczucie, gdy dotyczy ma-szyny Gułagu w Sowietach, lecz podnositakże kwestię braku lojalności polskiejarystokracji wobec jej korzeni. Powtarzam,ja nie krytykuję decyzji autora, by pozostaćw Wielkiej Brytanii, powrót do okupowanejprzez Sowietów Polski byłby samobój-

18

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 19: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

stwem. Jednak wielu, którzy zdecydowalisię pozostać za granicą, okazywało lojal-ność i broniło zniewolonej ojczyzny, bywymienić tylko wielkiego krewniaka au-tora, Jerzego Giedroycia. Dlatego, mimotalentu autora i jego nienagannych manier,

nie jestem w stanie jego książki pochwalićjednoznacznie.

Michał Giedroyć, „Na krawędzi krateru”,

przekład: Michał Ronikier, Wydawnictwo Literackie 2011

19

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 20: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

20

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

W czerwcu mija 15 lat od zakończeniawojny NATO przeciw Jugosławii, w którejtrakcie najbogatsze państwa świata rzuciłyswoje najnowocześniejsze uzbrojenie dowalki z jednym z biedniejszych krajówna kontynencie. Kilkaset kilometrów odpolskich granic przez trzy miesiące setkiodrzutowców, nie napotykając praktycznieżadnego oporu, niszczyły mosty, lotniska,rafinerie. Rakiety uderzyły m.in. w budy-nek telewizji, biuro partii politycznej(zgodnie z planem), szpital dziecięcy, po-ciąg pasażerski, domy mieszkalne (w wy-niku pomyłki), za każdym razem zabijająccywilów. Furia ataku była tak wielka, żew stolicy Serbii bombardowania NATOwspomina się na równi z atakami Luft-waffe.

Pamięć o wydarzeniach z wiosny1999 r. zanika w Europie, tak jak z jejmap zniknęło państwo o nazwie Jugosła-wia. Jednak powinniśmy pamiętać o nichnie tylko z szacunku dla ofiar, ale dlatego,gdyż właśnie one są kluczem do zrozu-mienia obecnej sytuacji politycznej nanaszym kontynencie. Historia operacji

„Allied Force” jest niczym smutna baśńo dawaniu złego przykładu i wyciąganiumylnych wniosków i jak każda baśń maswój morał.

Spirala przemocy

U przyczyn natowskiej interwencji leżałyszlachetne intencje. Konflikt etniczny to-czący się w Kosowie od końca lat 80. na-rastał i brutalizował się z każdym rokiem.Jugosłowiańska armia i policja zdemo-ralizowane doświadczeniami wojny do-mowej i zakażone w jej trakcie wirusemnacjonalizmu, zamiast zająć pozycję roz-jemcy pomiędzy kosowskimi Serbamia Albańczykami (dwiema grupami naro-dowościowymi, ale obywatelami jednegopaństwa), stanęła zdecydowanie po stronieSerbów.

Rząd w Belgradzie nie krył się spe-cjalnie z tym, iż jego celem jest wspieranieserbskiego osadnictwa w Kosowie, takaby docelowo przywrócić w tym regionieprzewagę Serbów nad Albańczykami. Tajednoznacznie szowinistyczna polityka

adaM Kałążny

Prawnik specjalizujący się w prawie podatkowym

Naloty NATO na Jugosławię miały zapobiec powtórce z Bośni. Cena oka-zała się jednak wysoka. Jest bowiem miejsce, gdzie operację z 1999 r.zapamiętano bardzo. Miejscem tym jest Moskwa.

jugosławia, czyli o dawaniu złego przykładu

Page 21: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

napędzała zwolenników UCK (Armia Wy-zwolenia Kosowa) – albańskiej organizacjiterrorystycznej, której założeniem byłowypędzenie Serbów i odłączenie się odJugosławii. Spirala zamachów i następu-jących po nich akcji pacyfikacyjnych na-kręcała się, osiągając punkt, w którymsprawą zajęła się społeczność międzyna-rodowa. W trakcie negocjacji toczonychpomiędzy przedstawicielami kosowskichAlbańczyków, rządu Jugosławii oraz tzw.Grupą Kontaktową (reprezentanci Francji,Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, Włochoraz USA) wypracowano plan pokojowy,lecz ostatecznie został on odrzucony przezJugosławię, która nie chciała zgodzić sięprzede wszystkim na wkroczenie wojskNATO do Kosowa.

Jednocześnie rosła liczba ofiar poobu stronach konfliktu (wydaje się, żezarówno armia Jugosłowiańska, jak i UCKintensyfikowała swoje działania, chcączdążyć osiągnąć jak najlepszą pozycjęprzed spodziewaną interwencją zewnętrz-ną). Kierujący się humanitarnymi prze-słankami przywódcy państw NATO zde-cydowali się w tym momencie na militarnewymuszenie wycofania się serbskich wojskz Kosowa.

Miażdżąca przewaga

Amerykańscy i europejscy politycy dobrzepamiętali tragiczne wydarzenia, jakiemiały miejsce kilka lat wcześniej, gdywstrzemięźliwa, ostrożna, a może zwy-czajnie tchórzowska polityka Zachodupozwoliła na tragedię Sarajewa i Srebre-nicy. Wydaje się, iż obawa przed swojąopinią publiczną i uraz do Serbów (tymsilniejszy, że potęgowany wyrzutami su-mienia z powodu własnej bezczynnościw Bośni) spowodowały, że planując atakna Jugosławię, zupełnie zapomniano

o konsekwencjach, jakie może on przynieśćEuropie i światu.

Liczył się tylko jeden cel, przy czym,jak się wydaje, było nim zaprezentowaniesiły i determinacji NATO. Gdyby najważ-niejsze było faktyczne uniemożliwienieSerbom kontynuacji działań ich armiiw Kosowie, operacja mogłaby się ograni-czyć tylko do tego regionu i celów wy-łącznie wojskowych. Kilkaset samolotównajnowszej generacji wspieranych ude-rzeniami rakietowymi z morza stanowiłosiłę tak ogromną, że de facto paraliżowałojugosłowiańską armię i policję, co po-twierdza zresztą bilans strat w konflikcie(kilka tysięcy zabitych jugosłowiańskichmundurowych i dwóch pilotów amery-kańskich, którzy rozbili się w helikopterachpoza obszarem działań zbrojnych).

Co gorsza, podjęto decyzję o uderze-niach w infrastrukturę, którą trudno uznaćza mającą jakikolwiek bezpośredni wpływna sytuację militarną w Kosowie. Nisz-czenie mostów w Nowym Sadzie czy Bel-gradzie położonym kilkaset kilometrówod Kosowa mogło w pewnym stopniuutrudnić transport zaopatrzenia dla wojskw zbuntowanej prowincji, jednak przedewszystkim przywodzi na myśl naloty dy-wanowe z czasów II wojny światowej,których celem było pozbawienie przeciw-nika woli walki i zniechęcenie społeczeń-stwa do przywódców. Czy NATO miałoprawo wywierać przy pomocy bomb taki

21

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

jeśli szokuje nas dzisiaj

brutalność i cynizm Putina,

to pamiętajmy, kto w swoim

czasie dał mu zły przykład

Page 22: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

„psychologiczny wpływ” na mieszkańcówserbskich miast? Na pewno nie w świetleprawa międzynarodowego.

Niebezpieczny precedens

Naloty NATO na Jugosławię były bowiempierwszą w historii tej organizacji inter-wencją zbrojną przeprowadzoną bez zgodyOrganizacji Narodów Zjednoczonych. Wy-daje się, że decydującą rolę przy podej-mowaniu tej bezprecedensowej decyzjimiały wspomniane powyżej wspomnieniamasakry w Jugosławii z pierwszej połowylat 90. Przywódcy NATO wiedzieli, że za-siadające w Radzie Bezpieczeństwa Rosjai Chiny nie zgodzą się na wydanie rezolucjisankcjonującej atak na Jugosławię, leczbyli zdeterminowani, by tym razem zawszelką cenę nie dopuścić do katastrofyhumanitarnej. Cena okazała się wysoka.

Jest bowiem miejsce na świecie, gdzienatowską operację do tej pory pamiętasię bardzo dobrze. Miejscem tym jestMoskwa. To, że Putin w sprawie Krymupowołał się na precedens Kosowa i uznaniajego niepodległości po serii nalotów, wcalenie jest bowiem tylko pustą retoryką. My-ślę, że nikt nie zdaje sobie sprawy z tego,jak ważną rolę w kształtowaniu się Wła-dimira Putina jako polityka odegrało ob-serwowanie wydarzeń w Jugosławii tamtejwiosny 1999 r.

Putin był wówczas jeszcze szefemFSB, ale były to już ostatnie chwile przedjego wzlotem na najwyższe stanowiskaw państwie. Widział z bliska, jak mimonajwiększych wysiłków rosyjska dyplo-macja nie jest w stanie powstrzymać atakuNATO na Serbię, której ochrona była za-wsze jednym z elementów tradycji Impe-rium Rosyjskiego. Rosyjscy przywódcyskładali rozpaczliwe deklaracje, obiecywalinie zostawiać Serbów bez pomocy, jednak

nie wpłynęło to w żaden sposób na decyzjęzachodnich sojuszników, którzy wiedzieli,że Rosja jest zbyt słaba, by coś zrobić.

To upokorzenie na pewno Putinaosobiście bardzo dotknęło. Jednak przedewszystkim dostał on wtedy (przypomnij-my: w kluczowym momencie, na samympoczątku kariery politycznej, w sierpniu1999 r. został premierem, a w sylwestrowąnoc ustępujący Jelcyn wyznaczył go naswojego następcę) lekcję realpolitik –racja leży po stronie silniejszego, a zwy-cięzców nikt nie sądzi. NATO zrealizowałoswoje założenia, gdyż nikt nie potrafił musię sprzeciwić. Zabici cywile zostali uznaniw oficjalnej terminologii za tzw. collateraldamage: niezamierzone, przypadkowe,ale jednocześnie nieuniknione ofiary na-lotów. Za ich śmierć, uznaną za nieszczę-śliwy wypadek, nie odpowiedział nikt,a mówimy o prawdopodobnie blisko 2 tys.osób (dokładna liczba zabitych do dziśnie jest znana). Jak ta nauka wpłynęła naPutin, możemy się domyślić: niedługopóźniej w Rosji wyleciały w powietrzedomy mieszkalne, rozpoczęła się brutalnapacyfikacja Czeczenii – collateral damagesliczono w tysiącach.

Czy Putin wyciągnął z natowskiejoperacji w Jugosławii słuszne wnioski?Pewnie nie, atak NATO był odpowiedziąna rzeczywisty problem i miał w planachzapobieżenie realnej groźbie ludobójstwa,podczas gdy wojny Putina: od Czeczenii,przez Osetię Południową i Abchazję, ażpo Krym i wschodnią Ukrainę, choć uza-sadniane również humanitarnymi prze-słankami, w rzeczywistości opierają sięna casus belli sfabrykowanym. Tylko czyjest to dla nas w jakikolwiek sposób po-cieszające? Jeśli szokuje nas dzisiaj bru-talność i cynizm Putina, to pamiętajmy,kto w swoim czasie dał mu zły przykład.Z tej perspektywy operację w Jugosławii

22

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 23: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

trzeba uznać za klęskę NATO. Jej jedynympozytywnym skutkiem było zatrzymaniedziałań Serbów w Kosowie i ocalenie nie-znanej liczby potencjalnych ofiar. Jednakjeśli cel ten osiągnięto kosztem życia88 serbskich dzieci, to trudno mówić o ja-kimkolwiek sukcesie.

W historii belgradzkiego ZOO dwazwierzęta cieszyły się szczególną sympatiąpracowników i zwiedzających: aligatorprzywieziony z Florydy w latach 30., któryprzeżył niemieckie bombardowania z wios-ny 1941 r. (i wciąż żyje!), oraz tygrys,

który w panicznym strachu wywołanymhukiem eksplozji i rykiem silników wiosną1999 r. odgryzł sobie przednie łapy. Po-dobno belgradczycy widzieli w nim siebie– ludzi niegdyś dumnych i odważnych,których śmiertelnie nastraszono i którymwyrwano pazury. Wspomnienie nalotówwzbudza w nich pewne zażenowanie, nielubią wracać wspomnieniami do czasów,gdy obracano w ruinę ich miasta, a oninie mogąc nic z tym zrobić, bezsilni kulilisię w piwnicach, nasłuchując odrzutow-ców. Ale to nie oni powinni się wstydzić.

23

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 24: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

Wesprzyj nas

Dzięki Darczyńcom „Nowa Konfederacja” powstała i działa. Dzięki Darczyńcombędzie mogła nadal istnieć i rozwijać się.

Dlatego prosimy o wsparcie! Każda złotówka, jeśli ma charakter stałego zle-cenia przelewu, ma dla nas istotne znaczenie.

Wpłaty prosimy kierować na rachunek bankowy wydawcy „Nowej Konfede-racji”, Fundacji Nowa Rzeczpospolita:

09 1560 0013 2376 9529 1000 0001 (Getin Bank)W tytule przelewu prosimy wpisać: „darowizna na cele statutowe”.

Dlaczego warto nas wspierać?Rynek w obecnej postaci nie sprzyja poważnej debacie o państwie i po-

lityce. Dowodem są wszechobecne i pogłębiające się procesy tabloidyzacjii upartyjnienia mediów opiniotwórczych. Z drugiej strony, zaawansowanawiedza o polityce jest coraz częściej dostępna jedynie dla nielicznych i zacoraz większymi opłatami. W Polsce dochodzi do tego problem finansowaniawielu ośrodków opiniotwórczych zza granicy i głęboki kryzys mediów (z nazwy)publicznych.

Jeśli ten trend ma się odwrócić, potrzebny jest alternatywny, obywatelskimodel finansowania mediów. Dobrowolny, stały mecenat wystarczającodużej liczby Polaków umożliwi nam stworzenie prężnego ośrodka intelektual-nego. Niezależnego zarówno od partii, od wielkiego kapitału, od gustów ma-sowej publiczności, jak i od zagranicznych ośrodków. I dostarczenie darmowej,zaawansowanej wiedzy o polityce zainteresowanym nią obywatelom.

„Nowa Konfederacja” to (na gruncie polskim) projekt pionierski takżepod względem sposobu finansowania. Działamy bowiem właśnie dzięki me-cenatowi obywatelskiemu.

Każde stałe zlecenie przelewu jest ważne! Dołącz do grona naszychDarczyńców i wspieraj media naprawdę publiczne!

Darowizny na rzecz fundacji są w Polsce (art. 16 ustawy o fundacjach)zwolnione z podatku. Co więcej, podlegają odliczeniu od podatku zarównoprzez osoby fizyczne, jak i prawne, zgodnie z przepisami ustaw o podatku do-chodowym od osób fizycznych i prawnych.

24

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 25: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

O nas

„Nowa Konfederacja” to pierwszy w Polsce internetowy tygodnik idei.Koncentrujemy się na tematyce politycznej o znaczeniu strategicznym. „NK”to medium misyjne, tworzone przez obywateli – dla obywateli. Jako pierwsiw Polsce działamy profesjonalnie wyłącznie dzięki wsparciu Darczyńców.

Stawiamy sobie trzy cele główne.

Po pierwsze, chcemy tworzyć miejsce poważnej debatyo państwie i polityce.Dziś takiego miejsca w Polsce brakuje. Wskutek postępujących procesów

tabloidyzacji oraz uzależnienia mediów opiniotwórczych od partii i wielkiegokapitału, brak ten staje się coraz bardziej dotkliwy.

Stąd, w środowisku skupionym dawniej wokół kwartalnika „RzeczyWspólne” – poszerzonym po rozstaniu z Fundacją Republikańską w kwietniu2013 o nowe osoby – powstał pomysł stworzenia internetowego tygodnikaidei. Niekomercyjnego i niezależnego medium, wskrzeszającego formułęgłębokiej publicystyki. Mającego dostarczać zaawansowanej wiedzy o politycew przystępnej formie.

Nasz drugi cel to pełnienie roli pośrednikamiędzy światem ekspercko-akademickim a medialnym.Współczesna Polska jest intelektualną półpustynią: dominacja tematów

trzeciorzędnych sprawia, że o sprawach istotnych mówi się i dyskutuje rzadko,a jeśli już, to zazwyczaj na niskim poziomie. Tym niemniej, w świecie akademickimi eksperckim rodzą się niekiedy ważne diagnozy i idee. Media głównegonurtu przeważnie je ignorują. „Nowa Konfederacja” – ma je przybliżać.

Cel trzeci to aktualizacja polskiej tradycji republikańskiej.Republikanizm przyniósł swego czasu Polsce rozkwit pod każdym względem.

Uważamy, że jest wciąż najlepszym sposobem myślenia o polityce – i uprawianiajej. Co więcej, w dobie kryzysu demokracji, jawi się jako zarazem remediumi alternatywa dla liberalizmu. Jednak polska tradycja republikańska zostaław dużym stopniu zapomniana. Dążymy do jej przypomnienia i dostosowaniado wymogów współczesności.

Dlaczego konfederacja? Bo to instytucja esencjonalna dla polskiej tradycjirepublikańskiej – związek obywateli dążących razem do dobra wspólnegow sytuacji, gdy inne instytucje zawodzą. W naszej historii konfederacje bywałychwalebne (konfederacja warszawska 1573 r., sejmy skonfederowane jakoremedium na liberum veto), bywały też zgubne (Targowica). Niemniej, zawszebyły potężnym narzędziem obywatelskiego wpływu na politykę.

Dzisiejszy upadek debaty publicznej domaga się nowej konfederacji!

25

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl

Page 26: W numerze - Nowa Konfederacja · 2014. 6. 4. · na francuskich instytucje typu KSAP nie produkują niestety jeszcze ludzi o dosta-tecznie szerokich horyzontach. W polityce rządzą

„Nową Konfederację” tworzą

Stali Darczyńcy:Dwudziestu Trzech Anonimowych Stałych Darczyńców, Paweł Gałus, JerzyMartini, „mieszkaniec Bytomia”, Marek Nowakowski, Krzysztof Poradzisz, PiotrWoźny

Pozostali Darczyńcy:Trzydziestu Dziewięciu Anonimowych Darczyńców, Jacek Bartosiak, Piotr Remiszewski. (Lista Darczyńców jest uaktualniana na początku każdego miesiąca)

Redakcja:Michał Kuź, Bartłomiej Radziejewski (redaktor naczelny), Aleksandra Rybińska,Przemysław Skrzydelski (sekretarz redakcji)

Redaktor prowadzący: Michał Kuź

Stali współpracownicy:Jacek Bartosiak, Michał Beim, Krzysztof Bosak, Tomasz Grzegorz Grosse,Maciej Gurtowski, Bartłomiej Kachniarz, Krzysztof Koehler, Andrzej Maśnica,Rafał Matyja, Anna Mieszczanek, Barbara Molska, Agnieszka Nogal, TomaszPichór, Adam Radzimski, Stefan Sękowski, Zbigniew Stawrowski, Tomasz Szat-kowski, Stanisław Tyszka, Krzysztof Wołodźko, Piotr Woyke

Grafika (okładki): Piotr Promiński

Administracja stroną internetową, korekta, redakcja stylistyczna:Przemysław Skrzydelski

Komunikacja internetowa: Michał Kuź

Skład: Rafał Siwik

Wydawca: Fundacja Nowa Rzeczpospolita

Kontakt: [email protected]

Adres (wyłącznie do korespondencji): Al. Solidarności 115, lok. 2, 00-140 Warszawa

26

„Nowa Konfederacja” nr 35, 5–11 czerwca 2014 www.nowakonfederacja.pl