Tetrameron

22

description

Soledad ma dwanaście lat i wydaje jej się, że w szkole nikt jej nie zauważa. Pewnego dnia podczas szkolnej wycieczki oddala się od grupy, a kiedy usiłuje odnaleźć koleżanki, znajduje tajemnicze drzwi. Otwiera je i staje przed czwórką dziwnych dorosłych, którzy opowiadają niesamowite historie, a następnie zadają trudne pytania. Opowieści tej czwórki - kręgu Tetramerona - konieczność dokonania przez Soledad ich właściwej interpretacji i rozszyfrowania ukrytych znaczeń, w połączeniu z niepewnością, seksualnymi aluzjami i zagrożeniem, stopniowo - dosłownie i symbolicznie - przenoszą nastolatkę z dzieciństwa do świata dorosłych, ze szkolnych ławek i drobnych problemów w tajemniczy krąg Tetramerona. Somoza czerpie z literackich tradycji: Dekamerona Bocaccia, do którego nawiązuje tytuł, powieści gotyckiej, powieści grozy. Wielbiciele autora doszukają się tu również nawiązań do jego wcześniejszych powieści.

Transcript of Tetrameron

Page 1: Tetrameron
Page 2: Tetrameron

Tetrameron.indd 2Tetrameron.indd 2 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 3: Tetrameron

Tetrameron.indd 3Tetrameron.indd 3 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 4: Tetrameron

Tytuł oryginału: TetrammeronProjekt okładki:

Redakcja: Irma IwaszkoRedakcja techniczna: Karolina Bendykowska

Korekta: Maria Śleszyńska

Zdjęcia wykorzystane na okładce©©

© José Carlos Somoza, 2012All rights reserved

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014© for the Polish translation by Agnieszka Rurarz

ISBN 978-83-7758-599-3

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SA

Warszawa 2014

Tetrameron.indd 4Tetrameron.indd 4 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 5: Tetrameron

5

Ta książka to szkatułka w kolorze mahoniu ze złoco-nym zamkiem pośrodku.

Wewnątrz niej znajdziesz kolejne szkatułki. Pewnie będziesz chciała pootwierać je wszystkie naraz. Jeże-li tak zrobisz, to przed czasem dotrzesz do ostatniej z nich i zobaczysz, co się w niej kryje.

Muszę więc cię ostrzec: jeżeli nie jesteś odpowiednio przygotowana, może się to okazać niebezpieczne.

Ostatnia szkatułka znajduje się na samym końcu, bo powinna zostać otwarta dopiero wtedy, gdy starannie obejrzysz pozostałe. Żebyś potem nie gadała, że nie ostrzegałem.

A teraz weź kluczyk w kolorze mahoniu i otwórz pierwszą szkatułkę.

Wewnątrz niej tkwi kolejna, z kości słoniowej, zdo-biona misternym filigranem. Na wierzchu napisane jest: „Soledad”.

Soledad ma lat dwanaście. Ciemne włosy, skręcające się na dole w luźne loki, długie aż do ramion, błyszczą od ulubionego szamponu. Jest szczupła, prawie kości-sta, na skórze widać zadrapania po upadkach. Ma duże

Tetrameron.indd 5Tetrameron.indd 5 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 6: Tetrameron

6

szare oczy i usta w kształcie serca. W tym roku zaczęła nosić stanik i z zaciekawieniem ogląda w lustrze swoje rosnące piersi. Tak, urosły, ale owłosienie na wzgórku łonowym jeszcze się nie pojawiło. Ubrana jest w świe-żo uprasowaną białą bluzkę z krótkim rękawem i sza-rą plisowaną spódniczkę. Mundurku dopełniają białe podkolanówki, czarne mokasyny i żakiecik tak ciem-ny, że wydaje się czarny, ze srebrną tarczą szkoły wy-szytą na górnej kieszeni.

Przyjrzyj się jej dobrze: ubrana w ten mundurek idzie korytarzem wiodącym do jadalni. Siada przy stole, jej świetnie ubrany ojciec podnosi wzrok znad gazety, a siostra, o cztery lata starsza, wyciera usta serwetką. Wsłuchaj się: Soledad mówi „dzień dobry”, a służąca stawia przed nią kubek mleka, w którym niewielka ilość czekoladowych płatków utworzyła przedziwną spiralę przypominającą stonogę. Posłuchaj wymówek siostry, która oczywiście ma rację.

– Późno wstałaś.– O tej samej porze co zawsze.– Czyli późno. Dzisiaj masz wycieczkę do pustelni.

Autobus przyjedzie wcześniej.– Jestem gotowa do wyjścia.– Ja też bym była, gdybym miała wyjść bez śnia-

dania.– Dajcie spokój – odzywa się ojciec. – O której wró-

cisz z wycieczki, Sol?– Chyba o… ósmej, nie, raczej o wpół do dziewiątej.– Jest autobus – woła służąca.Patrz dalej: biegnie do pokoju, wyrzuca z plecaka ze-

szyty, których nie będzie potrzebowała, i wrzuca doń

Tetrameron.indd 6Tetrameron.indd 6 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 7: Tetrameron

opowiadania i kredki; wyciąga luźne kartki z uwaga-mi, których najważniejsze słowa napisane są dużymi literami, na przykład „konik polny NIE jest ważką”, z podkreślonymi zdaniami, i wkłada kilka zawinię-tych w folię aluminiową kanapek i karton soku poma-rańczowego. Całuje ojca, krzyczy „cześć” do siostry, wybiega za ogrodzenie i wsiada do autobusu.

Nigdy nie wróci z tej wycieczki, ale, rzecz jasna, jesz-cze o tym nie wie.

A teraz otwórz szkatułkę z kości słoniowej i zanurz się w jej wnętrzu. W tej ciemności.

Tetrameron.indd 7Tetrameron.indd 7 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 8: Tetrameron

Tetrameron.indd 8Tetrameron.indd 8 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 9: Tetrameron

9

W autobusie panuje zamieszanie. Po godzinie jaz dy żakieciki od mundurków leżą zmięte na półkach, a ich właścicielki pozmieniały miejsca i porozsiadały się w niewielkich grupach. W przejściu widać kolana, za-łożone nogi na nogę, sylwetki pochylone jedna ku dru-giej. Poszły w ruch gadżety: Lidia pozwala, by Viviana odsłuchała wiadomość z jej komórki; Greta otworzyła nintendo; Alicia i Laura dzielą się słuchawkami. Sio-stra Esther siedzi bez ruchu. Usadowiła się w pobliżu kierowcy i wygląda, jakby drzemała. Ledwie widać jej lewe ramię skryte w fałdach habitu.

Ale wszystko to, co dzieje się dookoła, mało obchodzi Soledad; nagle dociera do niej, że chyba stała się duchem.

Bo najwyraźniej nikt nie zauważa jej obecności.Ona też zmienia miejsce i przesiada się do ostatniego

rzędu, ponieważ nienawidzi siedzieć pośrodku. Prze-suwa się nad skrzyżowanymi nogami Yael, które po-łyskują ciemną skórą tuż poniżej brzegu spódniczki. Yael nie chowa nóg, rozmawia dalej z Magali siedzącą po drugiej stronie przejścia, a Soledad nawet nie sta-ra się przepraszać. Podnosi jedną nogę, potem drugą.

Tetrameron.indd 9Tetrameron.indd 9 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 10: Tetrameron

10

Dredy Yael niemal przylepiają się do spódniczki, ale Yael nie zwraca na to uwagi. Soledad zajmuje wolne siedzenie w ostatnim rzędzie po lewej stronie, gdzie skulona Eider czyta książkę.

– Cześć – odzywa się Soledad na próbę.Eider ma wypukłe czoło i grube szkła, co wyjaśnia,

czemu w szkole przezywają ją „mrówą”. Jej plecak rozpłaszczył się na szybie, a na kolanach leży torebka z owocami – to chyba brzoskwinie. Na okładce książki widać jedynie tytuł: Opowiadania zebrane, całą resztę zasłaniają palce Eider. Soledad miałaby ochotę poczy-tać, uwielbia opowiadania. A Eider wygląda, jakby się wybudziła z transu, gdy Soledad się do niej odzywa.

– Co? – pyta.– Nic. Sądziłam, że nikt mnie nie zauważy.To ostatnie mówi bardziej do siebie niż do Eider,

która i tak nie zwraca na nią uwagi i tkwi pogrążona w lekturze. Soledad znowu się wydaje, że jest duchem, i pomysł ten tak ją rozbawia, że zaczyna się głośno śmiać. Kiedy dokładnie podczas wycieczki mógł się zdarzyć taki cud? Łatwiej jednak spostrzec, kiedy po-zostali zaczynają ci się przyglądać, niż kiedy przestają cię zauważać.

Autobus przechyla się, skręcając w drogę lokalną. Wiele dziewcząt podnosi głowę na zakręcie, Soledad też. Tablica przydrożna, która zdaje się zmykać w pod-skokach na nierównej drodze, obwieszcza: „Pustelnia Świętego…”. Jej kolor i czcionka są typowe dla tablic stawianych w miejscach o znaczeniu turystycznym.

– Chyba dojechaliśmy – stwierdza Soledad, nie spo-dziewając się reakcji Eider.

Tetrameron.indd 10Tetrameron.indd 10 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 11: Tetrameron

11

Pustelnia jest olbrzymia, o wiele większa, niż moż-na się było spodziewać, ale zrujnowana; wznosi się na wzgórzu czystej zieleni, którego jedno zbocze oświet-la słońce. Niektóre ściany pustelni zapadły się, inne pozbawione są sufitu. Dwa okrągłe okna wpatrują się w dziewczynki niczym oczodoły, a potężna, łukowato sklepiona brama stoi otworem pośrodku budowli.

Kiedy gaśnie silnik, zapada zadziwiająca cisza, jak w teatrze tuż przed spektaklem. Gdzieś z oddali do-chodzą świsty niczym głosy egzotycznych ptaków. Ża-kieciki i plecaki są już w rękach swoich właścicielek, siostra Esther staje z przodu i poleca uczennicom usta-wić się w rzędzie, żeby mogła je policzyć. Te wskazane długim bladym palcem wychodzą z wozu.

– Jeden… dwa… trzy…Soledad specjalnie ustawia się na końcu, za Eider.

I podczas gdy rząd koleżanek przesuwa się do przodu, w głowie świdruje jej myśl: „Nie zauważy mnie, nie policzy”. Jest absolutnie pewna, że gdy przyjdzie jej kolej, siostra Esther przeszyje ją wzrokiem, ale jej źre-nice nie zatrzymają się na niej nawet na sekundę. Ta myśl nagle przepełnia dziewczynkę lękiem. „Nie po-liczy mnie. Jestem niewidzialna”. Białe, okrągłe i nie-ziemskie jak księżyc oblicze siostry Esther wypełnia jej pole widzenia, w miarę jak autobus opuszczają ko-lejne koleżanki. Pośrodku głowy siostry Esther pod sztywnym czepkiem widnieje przedziałek, który So-ledad w wyobraźni przedłuża aż do podbródka, roz-szczepiając twarz kobiety na dwie niemal dokładnie symetryczne połowy, jak gdyby przedziałek był taflą lustra.

Tetrameron.indd 11Tetrameron.indd 11 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 12: Tetrameron

12

– Trzydzieści pięć… – przystaje przy Eider – trzy-dzieści sześć…

Soledad wstrzymuje oddech, podczas gdy siostra Es-ther kieruje ku niej swój palec.

– …i trzydzieści siedem.Soledad nie wie, czy cieszyć się, czy martwić, sko-

ro okazało się, że mimo wszystko nie jest duchem. Przechodząc obok kierowcy, starszego pana, gdzieś pod czterdziestkę, zauważa, że ten intensywnie się jej przygląda. A więc z pewnością nie stała się nie-widzialna! Coś jednak w tym spojrzeniu sprawia, że zaczyna się czuć nieswojo i pospiesznie przesuwa się do bijącego chłodem wyjścia, dołączając do koleżanek na wzgórzu.

W łukowatej bramie wszystko się zmienia. Z głębi ciemnego wnętrza dochodzi przeciąg niczym z odleg-łej przeszłości i woń jak starczy oddech. Dalej widać wielkie półotwarte drzwi, a tuż obok tablicę z godzina-mi zwiedzania. W kamiennej sieni żakieciki nabierają czarnej barwy, a srebrne tarcze z nazwą szkoły – Val-delosa – pobłyskują, gdy dziewczynki zwracają się w stronę światła. Niebawem wszystkie żakieciki de-monstrują swoje tyły, ciasno otaczając siostrę Esther, która recytuje ostatnie instrukcje.

– Mówcie cicho, odnoście się z szacunkiem do wszystkiego, co ujrzycie, nie rozdzielajcie się. Jest was trzydzieści sześć i trzydzieści sześć ma się pojawić przy wyjściu.

Tylko Soledad się nie śmieje.– Jest nas trzydzieści siedem – odzywa się właściwie

do nikogo i może dlatego nikt jej nie odpowiada.

Tetrameron.indd 12Tetrameron.indd 12 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 13: Tetrameron

13

Zaabsorbowana przystaje, by przyjrzeć się wielkiej czarnej stonodze, którą przypomina teraz prześlizgu-jący się do wnętrza sznur koleżanek, obwieszonych plecakami, drepcących w dziesiątkach mokasynów. Ona sama, z tyłu, odseparowana od reszty, bezbron-na i przestraszona, jak jajko zniesione (i zapomniane) przez fascynujące stworzenie, które właśnie zniknęło.

„Byłam numerem trzydzieści siedem… Byłam…”W końcu postępuje parę kroków naprzód i wkracza

w ciemności, które mają w sobie coś z nietkniętego po-wietrza, jak to, które bucha zapewne podczas ekshuma-cji nienaruszonego ciała jakiegoś świętego. Odróżnia ściany pełne szczelin, kształty, które mogą być kolum-nami, i przebłyski światła i cienia, jakie tworzą mun-durki i nogi koleżanek poruszające się gdzieś daleko, w pomieszczeniu. Na lewo widać kolejne drzwi, w bocz-nej ścianie, jakby to była zakrystia w kościele, i Sole-dad wiedziona paniką biegnie ku nim bez wahania.

Dosłownie biegnie.„Byłam trzydziesta siódma, ale już nie jestem… Nie

istnieję!”Strach nie pozwala jej myśleć. Nawet się nie zastana-

wia, po co biegnie ani co zrobi, jeśli drzwi się nie otwo-rzą albo nie zdoła ich otworzyć ponownie, gdy raz się za nią zamkną. Dopada ich, popycha i wkracza na inny poziom ciemności. Schody w kształcie ślimaka toną w mroku, gdzie nie dociera światło. Soledad schodzi po stopniach, przesuwając rękę po poręczy z kutego żelaza, która spiralnie schodzi w głąb. Ucieka, jakby coś ją ścigało, przerażona samym pomysłem powro-tu z grupą istot żywych, podczas gdy ona, naturalnie,

Tetrameron.indd 13Tetrameron.indd 13 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 14: Tetrameron

chyba jest martwa. Schodzi szybko, nie zauważa, że ściany się ścieśniają i to, co się zaczynało jako szacow-ne schody, traci poręcz i zwęża się w rodzaj leja. Stopnie sprawiają coraz więcej problemów swoją niebezpieczną wysokością, co zmusza do zwolnienia tempa.

Ale jednocześnie dziewczynka czuje się lepiej. Jest coś prowokującego w tym schodzeniu po krętych, wil-gotnych schodach. Każdy kolejny zakręt wydaje się ostatni, jakby całość składała się z fałszywych końców. Soledad przeskakuje ze stopnia na stopień. Jej serce przystosowuje się do zwolnionego rytmu stóp. Soledad już się nie boi. Nawet się uśmiecha na myśl o możli-wych zaletach bycia duchem. Przypomina sobie dzień, gdy przyszła spóźniona na lekcje, otworzyła drzwi, za-pukawszy spokojnie, i ujrzała Elenę (nie, to raczej była Sofía) stojącą przy tablicy i piszącą jakiś tekst. Na-uczyciel przy oknie, w kręgu światła skinął tylko gło-wą, nic nie mówiąc, a ona prześlizgnęła się jak w zwol-nionym filmie w kierunku swojego miejsca, podczas gdy dosłownie wszyscy się na nią gapili. Wydaje jej się, że gorzej, dużo gorzej, jak wszyscy na ciebie patrzą, niż jak nikt nie patrzy. Że gorzej, jak zbyt natarczywie wy-dajesz się kimś być, niż jak całkowicie znikasz. Z tą myślą dochodzi do końca schodów, gdzie pali się tylko jedna słaba żarówka nad zamkniętymi drzwiami.

To drzwi barwy mahoniu z pozłacanym zamkiem pośrodku.

Tetrameron.indd 14Tetrameron.indd 14 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 15: Tetrameron

– Chwileczkę, panie Figury, niech pan jeszcze nie zaczyna.

– Słucham?– Ktoś stoi w drzwiach.– Co takiego?– Ktoś wchodzi, niech pan zaczeka.

15

Tetrameron.indd 15Tetrameron.indd 15 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 16: Tetrameron

Tetrameron.indd 16Tetrameron.indd 16 2014-08-11 13:43:182014-08-11 13:43:18

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 17: Tetrameron

17

Jest ich czworo.Można by pomyśleć, że grają w karty, ponieważ sie-

dzą wokół stołu. Ale nigdzie nie widać talii kart. Po-wietrze jest ciężkie. Unosi się w nim zapach świec wo-skowych, damskich perfum i tytoniu.

Cała czwórka uważnie się jej przygląda.Soledad jest potwornie przerażona. Spodziewała się

znaleźć w tej piwnicy u stóp krętych schodów wszyst-ko – z wyjątkiem ludzi siedzących przy stole. Napraw-dę o nich nie wiedziała! Przecież nigdy w życiu nie pchnęłaby tych drzwi, gdyby się spodziewała czegoś podobnego. Odebrała staranne wychowanie i wie, że dorosłym nie należy przeszkadzać. Ale to przecież nie jej wina, że drzwi ustąpiły z taką łatwością, że wystar-czyło tylko lekko je popchnąć. A teraz już za późno, by udawać, że nic się nie stało. Wsunęła głowę w szparę i spostrzegli ją.

A sądząc po tym, jak na nią patrzą, wydają się roz-gniewani.

Uwagę Soledad przyciąga najpierw dama na prawood niej. Chuda, ubrana na biało, siwa, krótko ostrzyżona.

Tetrameron.indd 17Tetrameron.indd 17 2014-08-11 13:43:192014-08-11 13:43:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 18: Tetrameron

18

Soledad nigdy w życiu nie widziała kogoś równie dzi-wacznego. Ale to nie ona odzywa się pierwsza.

Pierwsza odzywa się osoba siedząca za damą w bie-li, gdyby posuwać się w kierunku przeciwnym do ru-chu wskazówek zegara. To mężczyzna zupełnie łysy, krzepki, w czarnej marynarce i takiejż koszuli oraz ko-loratce barwy absurdalnie pomarańczowej… a może to tylko światło świec nadaje jej taki kolor?

– To dziewczynka – mówi łagodnym głosem, niepa-sującym zupełnie do jego sylwetki.

Soledad stoi nieruchomo, oparta o drzwi, z otwartą buzią i oczami, jakby czekała na czyjeś polecenie, żeby wejść na scenę.

– Dziewczynka – potwierdza poważniejszym tonem drugi mężczyzna, siedzący obok, z długimi siwymi włosami, wąsikiem i krótko przystrzyżoną bródką. Wpatruje się w Soledad szeroko otwartym lewym okiem okolonym łukiem brwi, podczas gdy prawe wy-daje się niemal zamknięte.

Druga dama ma przedziwną fryzurę przyozdobioną kwiatami. Ubrana jest w szatę odsłaniającą plecy i ra-miona. Siedzi tyłem do Soledad, więc musi się odwró-cić, by się jej lepiej przyjrzeć.

– Ach tak – mówi, a z jej ust zdaje się emanować ja-kiś aerozol, choć najprawdopodobniej to dym.

Zapada dość długa cisza, wreszcie dama odwraca się ku swoim towarzyszom. Kiedy się odzywa, Soledad wi-dzi jedynie jej wysoką fryzurę.

– Pozwolimy jej zostać? Co z nią zrobimy? – pyta, jak gdyby istniało nieskończenie wiele innych moż-liwości.

Tetrameron.indd 18Tetrameron.indd 18 2014-08-11 13:43:192014-08-11 13:43:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 19: Tetrameron

19

– Powinna zostać, zgodnie z tradycją – stwierdza mężczyzna z pomarańczową koloratką.

Mężczyzna z bródką i wąsikiem, który wciąż wpatru-je się w Soledad szeroko otwartym okiem, uśmiecha się powoli, a z jego głosu przebija czysta radość.

– Zrobiłbym z nią w s z y s t k o.– Och, nie, panie Figury, to byłoby niezgodne z tra-

dycją – sprzeciwia się gość z koloratką. – Może potem uda się nam trochę zabawić, ale jeszcze nie teraz.

– Głosujmy – proponuje ten pierwszy.Soledad wciąż stoi w drzwiach. Nie pojmuje nic z te-

go, co się wokół niej dzieje. Nie zrozumiała ani słowa. Wie jedynie (i wie to z całą pewnością), czego nie powin-na była robić. A nie powinna była przede wszystkim schodzić po tych schodach. Nie powinna była pchnąć drzwi w kolorze mahoniu. Nie powinna była wsuwać gło-wy przez szparę w drzwiach tylko po to, by dowiedzieć się, co jest za nimi. Nic jej teraz nie przyjdzie z tej wie-dzy, bo i tak nie ma ratunku.

Ratuje ją jedynie brak ruchu. A może podbiec scho-dami w górę i uciec? Ale dociera do niej, że ucieczka już nic nie da. Jej obecność została odkryta, ona sama sprowokowała sytuację, która przyniesie konsekwen-cje. Czuje, że ogarnia ją ciekawość. To tak, jak otworzyć nową książkę i zacząć czytać. Teraz chce wiedzieć, co będzie się działo dalej.

A dalej dzieje się tylko to, że mężczyzna w koloratce uśmiecha się do niej.

– Wejdź – zaprasza.Najwyraźniej już zagłosowali, ale nie wie jak. Nie wi-

działa żadnych kartek, podniesionych rąk, nic też nie

Tetrameron.indd 19Tetrameron.indd 19 2014-08-11 13:43:192014-08-11 13:43:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 20: Tetrameron

20

słyszała. Dostrzegła chyba jakiś przyzwalający gest: najpierw u mężczyzny z wąsikiem i bródką, potem u kobiety z ekstrawagancką fryzurą, a w końcu u czło-wieka z koloratką. Nie wydaje się, żeby kobieta w bieli choć na chwilę oderwała wzrok od Soledad, a teraz na-wet na nią nie spojrzy.

– Wejdź – powtarza gość w koloratce bardziej sta-nowczo.

Soledad nauczono słuchać dorosłych. Z pewnym trudem, jako że drzwi są ciężkie i zaopatrzone w me-chanizm, który powoduje ich opór, gdy się je popycha, uchyla je na tyle, by się wślizgnąć. Gdy je puszcza, za-mykają się za nią z krótkim trzaskiem.

– Jak się nazywasz? – pyta uprzejmie gość z kolo-ratką.

– Soledad.Głos, który wydobywa się z jej gardła, brzmi obco.– Piękne imię. Obawiam się, Soledad, że nie ma wię-

cej krzeseł, będziesz więc musiała postać.Najwyraźniej oczekują odpowiedzi z jej strony. Cze-

goś w rodzaju „nic nie szkodzi” albo „dziękuję, posto-ję”. Przychodzi jej na myśl, że nie chodzi o żart, bo nie przypuszcza, aby jej wygoda kogokolwiek tu obcho-dziła. Jednak nie czuje, żeby jej było niewygodnie. To prawda, że plecak waży, ale gdyby zechciała, może go zdjąć i postawić na podłodze. Poza tym ten w kolorat-ce nie kłamał: rzeczywiście pomieszczenie jest małe i nie ma więcej krzeseł niż owe cztery ani więcej mebli niż cztery krzesła i stół, okrągły i czarny, na którym stoją cztery czarne puchary. W ich miękkich krągło-ściach odbija się płomień czarnych świec płonących

Tetrameron.indd 20Tetrameron.indd 20 2014-08-11 13:43:192014-08-11 13:43:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 21: Tetrameron

w czterech kątach, na czterech postumentach. Te świece pozostawiły już eliptyczne ślady po dymie na kamiennym sklepieniu.

Tak więc Soledad stoi bez ruchu za damą z dziwacz-ną fryzurą. Pozostali nie zwracają na nią uwagi, jak gdyby problem jej obecności w tym miejscu został odło-żony ad acta. Mężczyzna z koloratką podnosi z podłogi butelkę z wydłużoną szyjką i napełnia puchary. So-ledad słyszy wyraźnie bulgot i wymianę zdań między mężczyznami.

– A teraz, panie Figury, o ile ktoś nam znowu nie przeszkodzi, moglibyśmy usłyszeć pańską opowieść?

– Z przyjemnością, panie Biskupie. – Gość z bródką splata ręce.

Soledad nie podoba się jego wygląd: sprawia dziw-ne wrażenie, jakby był nieprawdziwy, jak gdyby jego twarz ktoś polakierował i pomalował tak, jak się malu-je kukiełki: gęste brwi, wąsik i bródka, jak przyklejone włoski szczotki, każdy niepokojąco zaostrzony. A naj-dziwniejsze są jego oczy: błyszczą, jakby prowokowały, żeby w nie patrzeć, a nie jakby same patrzyły. Ubrany jest podobnie jak gość z koloratką, w czerń, ale w kla-pach jego marynarki odbija się światło, jak w smokin-gu, który czasami wkłada tata. I do tego ten jego głos, taki głęboki, taki dobitny.

– Mogłaby nosić tytuł Duch Curie.I niespiesznie, rozkoszując się każdym słowem, roz-

poczyna swoją opowieść:Nigdy nie poznałem Gertrudy ani Dobbina…

Tetrameron.indd 21Tetrameron.indd 21 2014-08-11 13:43:192014-08-11 13:43:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 22: Tetrameron