Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

8
STEFAN MÜLLER – architekt, urbanista, teoretyk architektu- ry i pedagog. Rocznik 1934, urodzony we Lwowie. Wieloletni pracownik Miastopro- jektu Wrocław i Politechniki Wrocławskiej, właściciel pracowni projektowej Studio Terra. Autor wielu projektów, głównie przeznaczo- nych dla Wrocławia i Dolnego Śląska, między innymi galeriowego budynku mieszkalnego przy ul. Grabiszyńskiej (proj. 1962–1963, realizacja 1966–1967), wielopoziomowego parkingu z usługami przy ul. Szewskiej (oba we Wrocławiu), budynków przy wschodniej i południowej pierzei rynku w Jaworze (proj. 1958–1960, realizacja 1963–1965), ośrodka wypoczynkowego „Granit” w Szklarskiej Porębie (projekt 1974, realizacja 1974–1981), projektu ośrodka hotelowo-rekreacyjnego „Kamienny Szaniec” w Kołobrzegu (1977) oraz licznych kościołów. W 1973 roku opracował projekt Terra X – koncepcję globalnej urbanizacji, której szkieletem miała być samonośna konstrukcja umieszczona nad całą planetą na wysokości około 2000–2500 m. Dzięki przeniesieniu większości ludzkiej aktywności ponad Ziemię, według Müllera, udałoby się zwrócić przyrodzie obszary przez człowieka zagarnię- te. Powierzchnia ziemi byłaby wykorzystywa- na jedynie do celów rolniczych i rekreacyj- nych, a zachowane miałyby na niej zostać jedynie najcenniejsze wytwory ludzkiej cywilizacji. Pomysłodawca, inicjator i organizator Ter- ry-1 i Terry-2 – Międzynarodowych Wystaw Architektury Intencjonalnej. Zorganizowane w 1975 i 1981 roku były najciekawszymi ini- cjatywami ekspozycyjnymi związanymi z ar- chitekturą w powojennej Polsce. Do udziału zostali zaproszeni wybitni twórcy – nie tylko architekci, ale także artyści – ówczesnego świata. W wypadku drugiej odsłony lista uczestników została rozszerzona o publicy- stów, ekonomistów, literatów, antropologów, socjologów i historyków. W założeniu autora wystawy, Terra miała się stać poligonem doświadczalnym architektury najnowszej – eksplorować jej peryferie i badać grani- ce. Problemy zaanonsowane przez Müllera stanowiły jednocześnie pytania, do których mieli się odnieść zaproszeni uczestnicy. Oscylowały wokół relacji między naturą a wytworami ludzkimi i kwestii globalnego traktowania Ziemi jako tworzywa w procesach urbanizacyjnych. Wystawy były niezwykłym przeglądem idei, projektów futurologicznych i wizjonerskich z całego świata. Na listach uczestników można znaleźć takie osoby i grupy, jak: Hanna Adamczewska i Kazimierz Wejchert, Włodzimierz Borowski i Tomasz Osiński, Constantinos Doxiadis, Yona Friedman, Superstudio, Oskar Han- sen, Jadwiga Grabowska-Hawrylak, Arata Isozaki, Renzo Piano i Richard Rogers, Jerzy Rosołowicz, Aldo Rossi, Paolo Soleri, Minoru Takeyama, Tadao Ando, Henryk Buszko i Alek- sander Franta, Zdzisław Jurkiewicz, Alison i Peter Smithsonowie, Rem Koolhaas i Elia Zenghelis, Aleksander Wallis. W sumie na obu wystawach zaprezentowano ponad 200 projektów i budowli. Pierwsza z wystaw towarzyszyła Kongresowi Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków (AICA), odbywającemu się w 1975 roku w War- szawie. Była prezentowana we wrocławskim Muzeum Architektury od 14 września do 12 października tego samego roku. Druga odbyła się w tym samym muzeum, między 9 czerw- ca a 5 września 1981 roku, jako wydarzenie towarzyszące XIV Światowemu Kongresowi Międzynarodowej Unii Architektów. Obecnie Muzeum Architektury przygotowuje publikację, która będzie podsumowaniem obu przedsięwzięć. Z listu Stefana Müllera do uczestników Międzynarodowej Wystawy Architektury Intencjonalnej „Terra-1” Celem Międzynarodowej Wystawy Archi- tektury Intencjonalnej TERRA-1, organi- zowanej [...] pod hasłem „Relacje sztuki, nauki i techniki jako czynnik rozwoju społecznego naszej epoki”, jest prezenta- cja i konfrontacja progresywnej światowej myśli architektonicznej. Organizatorzy Wystawy spodziewają się uzyskać od Autorów prac przede wszystkim odpowie- dzi na następujące pytania: Jakie obszary wytworów materialnych (lub idei) wchodzą w zakres pojęcia architektury aktualnej? Czy istnieje podział na architekturę i urba- nistykę, jeżeli tak, to gdzie przebiega? Ja- kie relacje zachodzą pomiędzy naturalnym i biologicznym środowiskiem a totalnymi procesami urbanizacyjnymi? [...] Prezentacja myśli architektonicznej − architektury intencjonalnej, może obejmować wypowiedzi sformułowane w dowolnej formie graficznej, tekstowej lub modelowej (mogą być również ich połączenia), mające wyrażać stosunek Autora (Grupy) do najbardziej przezeń uznawanych problemów w zakresie aktualnych i progresywnych przesłanek wytyczających funkcje architektury, jej pojmowanie i możliwości urzeczywistnień w imię wartości estetycznych, społecznych i kulturowych naszych czasów. [...] Prace mogą być zawarte w szerokich ra- mach pojęciowych − od ujęć prognostycz- nych, poprzez ujęcia futurologiczne, na fantastyce architektonicznej kończąc.

description

 

Transcript of Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

Page 1: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

Stefan Müller – architekt, urbanista, teoretyk architektu-ry i pedagog. Rocznik 1934, urodzony we Lwowie. Wieloletni pracownik Miastopro-jektu Wrocław i Politechniki Wrocławskiej, właściciel pracowni projektowej Studio Terra. Autor wielu projektów, głównie przeznaczo-nych dla Wrocławia i Dolnego Śląska, między innymi galeriowego budynku mieszkalnego przy ul. Grabiszyńskiej (proj. 1962–1963, realizacja 1966–1967), wielopoziomowego parkingu z usługami przy ul. Szewskiej (oba we Wrocławiu), budynków przy wschodniej i południowej pierzei rynku w Jaworze (proj. 1958–1960, realizacja 1963–1965), ośrodka wypoczynkowego „Granit” w Szklarskiej Porębie (projekt 1974, realizacja 1974–1981), projektu ośrodka hotelowo-rekreacyjnego „Kamienny Szaniec” w Kołobrzegu (1977) oraz licznych kościołów.

W 1973 roku opracował projekt Terra X – koncepcję globalnej urbanizacji, której szkieletem miała być samonośna konstrukcja umieszczona nad całą planetą na wysokości około 2000–2500 m. Dzięki przeniesieniu większości ludzkiej aktywności ponad Ziemię, według Müllera, udałoby się zwrócić przyrodzie obszary przez człowieka zagarnię-te. Powierzchnia ziemi byłaby wykorzystywa-na jedynie do celów rolniczych i rekreacyj-nych, a zachowane miałyby na niej zostać jedynie najcenniejsze wytwory ludzkiej cywilizacji.

Pomysłodawca, inicjator i organizator Ter-ry-1 i Terry-2 – Międzynarodowych Wystaw Architektury Intencjonalnej. Zorganizowane w 1975 i 1981 roku były najciekawszymi ini-cjatywami ekspozycyjnymi związanymi z ar-chitekturą w powojennej Polsce. Do udziału zostali zaproszeni wybitni twórcy – nie tylko architekci, ale także artyści – ówczesnego świata. W wypadku drugiej odsłony lista uczestników została rozszerzona o publicy-

stów, ekonomistów, literatów, antropologów, socjologów i historyków. W założeniu autora wystawy, Terra miała się stać poligonem doświadczalnym architektury najnowszej – eksplorować jej peryferie i badać grani-ce. Problemy zaanonsowane przez Müllera stanowiły jednocześnie pytania, do których mieli się odnieść zaproszeni uczestnicy. Oscylowały wokół relacji między naturą a wytworami ludzkimi i kwestii globalnego traktowania Ziemi jako tworzywa w procesach urbanizacyjnych. Wystawy były niezwykłym przeglądem idei, projektów futurologicznych i wizjonerskich z całego świata.

Na listach uczestników można znaleźć takie osoby i grupy, jak: Hanna Adamczewska i Kazimierz Wejchert, Włodzimierz Borowski i Tomasz Osiński, Constantinos Doxiadis, Yona Friedman, Superstudio, Oskar Han-sen, Jadwiga Grabowska-Hawrylak, Arata Isozaki, Renzo Piano i Richard Rogers, Jerzy Rosołowicz, Aldo Rossi, Paolo Soleri, Minoru Takeyama, Tadao Ando, Henryk Buszko i Alek-sander Franta, Zdzisław Jurkiewicz, Alison i Peter Smithsonowie, Rem Koolhaas i Elia Zenghelis, Aleksander Wallis. W sumie na obu wystawach zaprezentowano ponad 200 projektów i budowli.

Pierwsza z wystaw towarzyszyła Kongresowi Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków (AICA), odbywającemu się w 1975 roku w War-szawie. Była prezentowana we wrocławskim Muzeum Architektury od 14 września do 12 października tego samego roku. Druga odbyła się w tym samym muzeum, między 9 czerw-ca a 5 września 1981 roku, jako wydarzenie towarzyszące XIV Światowemu Kongresowi Międzynarodowej Unii Architektów.

Obecnie Muzeum Architektury przygotowuje publikację, która będzie podsumowaniem obu przedsięwzięć.

Z listu Stefana Müllera do uczestników Międzynarodowej Wystawy Architektury Intencjonalnej „Terra-1”

Celem Międzynarodowej Wystawy Archi-tektury Intencjonalnej TERRA-1, organi-zowanej [...] pod hasłem „Relacje sztuki, nauki i techniki jako czynnik rozwoju społecznego naszej epoki”, jest prezenta-cja i konfrontacja progresywnej światowej myśli architektonicznej. Organizatorzy Wystawy spodziewają się uzyskać od Autorów prac przede wszystkim odpowie-dzi na następujące pytania: Jakie obszary wytworów materialnych (lub idei) wchodzą w zakres pojęcia architektury aktualnej? Czy istnieje podział na architekturę i urba-nistykę, jeżeli tak, to gdzie przebiega? Ja-kie relacje zachodzą pomiędzy naturalnym i biologicznym środowiskiem a totalnymi procesami urbanizacyjnymi?

[...] Prezentacja myśli architektonicznej − architektury intencjonalnej, może obejmować wypowiedzi sformułowane w dowolnej formie graficznej, tekstowej lub modelowej (mogą być również ich połączenia), mające wyrażać stosunek Autora (Grupy) do najbardziej przezeń uznawanych problemów w zakresie aktualnych i progresywnych przesłanek wytyczających funkcje architektury, jej pojmowanie i możliwości urzeczywistnień w imię wartości estetycznych, społecznych i kulturowych naszych czasów.

[...] Prace mogą być zawarte w szerokich ra-mach pojęciowych − od ujęć prognostycz-nych, poprzez ujęcia futurologiczne, na fantastyce architektonicznej kończąc.

Page 2: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

Terraze Stefanem Müllerem rozmawiają Michał Duda i roman rutkowski

stefan müller: O czym właściwie mamy rozmawiać?

roman rutkowski: O Terrach. W kon-tekście utopii. I o tym, jak to jest, że kiedyś architekci nie bali się myśleć odważnie i bezkompromisowo, a w dzisiejszych czasach można odnieść wrażenie, że przytłacza nas prozaiczna realność.

s.m.: Co właściwie rozumiecie przez pojęcie „utopia w architekturze”? Można sięgnąć po

definicję słownikową. Jednak te wszystkie definicje to taka raczej paplanina. Utopie są miejscami, które nie istnieją i nie mogą za-istnieć – to jasne. Właściwie, to się zastana-wiałem, czy w ogóle można mówić o utopii w architekturze? Ponadto wydaje mi się, że to słowo jest mocno nadużywane. Stało się slangowe i straciło swoje pierwotne znacze-nie. Mówicie: Terry i utopie. No to weźmy mój projekt Terry X, od którego to wszystko się zaczęło – przecież to jest zupełnie reali-styczny projekt, który można by wybudować choćby dziś. Gdyby niewielką część pienię-dzy wydawanych na zbrojenia i inne działa-nia destrukcyjne przeznaczyć na realizację Terry – byłoby to możliwe. Technicznie rzecz biorąc, zbudowanie struktury Terra X nie jest żadnym problemem! W po-dobny sposób myślał Minoru Takeyama, uczestnik obu wystaw Terra, który zaprojek-tował coś paralelnego: rodzaj pierścienia, jaki ma Saturn, z tym, że u niego odległość od Ziemi wynosiła 25 kilometrów. Jego projekt był zdecydowanie bardziej skompli-kowany konstrukcyjnie, jednak możliwy do zrealizowania – czyli nie był utopią.

Ja, mając we łbie zamysł Terry i latając ongiś często samolotami na trasie Wro-cław–Warszawa, byłem zaprzyjaźniony z pilotami, nierzadko przebywałem w kok-pitach i prosiłem pilotów o zmianę wyso-kości lotu, ażeby robić fotki i obserwować Ziemię z różnych wysokości. W ten sposób empirycznie ustaliłem wysokość Terry na około 2–2,5 kilometra nad Ziemią. Cho-dziło mi o to samo, co Takeyamie. Różnica

Stefan Müller, projekt Terra Xwsz

ystk

ie i

lust

racj

e w

tek

ście

: mu

zeu

m a

rch

itek

tury

we

wro

cław

iu

Page 3: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

polegała na tym, że on „ewakuował” ludzi z Ziemi, a ja chciałem zachować kontakt człowieka z Ziemią. Skąd to wszystko się wzięło? Otóż będąc dzieckiem, chciałem być leśnikiem, jak mój ojciec, który był dla mnie autorytetem. To nie jest żadna poza – ja się nie wygłupiam, architektem zostałem z przypadku. W mojej rodzinie nie było architektów, poza jakimś tam prapraprzodkiem Dietrychem Mülle-rem, budowniczym, który w XVIII wieku przyjechał z Brunszwiku do Krakowa. Urodziłem się we Lwowie, z racji zawodu ojca, dzieciństwo spędzałem w podol-

skich kresowych wsiach, lasach, pływałem w Dniestrze. Ni stąd, ni zowąd, spodobało mi się słowo „architektura” – bo to takie ładne słowo. No i zostałem architektem. Cały czas jednak najważniejsze były dla mnie las, ziemia, zwierzęta, woda, trawy. Dlatego właściwie wszystko, co robiłem w architekturze już jako student, było tym, co obecnie nazywane jest „eko”, było i jest to poniekąd poza moją świadomością, lecz oczywiście nie miało i nie ma to nic wspól-nego z żadnymi utopiami. I w tym kontek-ście Terra X nie jest utopią, lecz tylko, jak Wy to określacie, architekturą „eko”.

michał duda: Ja bym się uparł, że Terra X była projektem utopijnym. Utopią, a nie bajką. Właśnie dlatego, że teoretycznie – jak mówisz – była możliwa do zrealizowania.

s.m.: W takim razie, czym jest według Cie-bie utopia?

m.d.: Utopia to pewien skonstruowany teo-retycznie świat idealny, którego de facto nie da się zrealizować, choć teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie. Zarówno od strony spo-łecznej, ekonomicznej, jak i konstrukcyjnej. Dopiero w zderzeniu z czynnikiem ludzkim, który z natury nie daje się za bardzo zamy-kać w żadne tego typu z góry założone sche-maty, utopia okazuje się fiaskiem. I właśnie dlatego Terra X ma według mnie wszelkie znamiona projektu utopijnego – bo gdyby wszystko rozpisać i rozrysować, wychodzi, że wszystko da się zrobić, tylko...

s.m.: Tylko co? Tylko nie ma woli ludzkiej. To jest jedyna przeszkoda. Po prostu ludzie nie chcą tego zrobić z powodów oczywistych. Czy to już ma wystarczyć, ażeby określić taką architekturę jako utopijną?

Minoru Takeyama, Earth-tecture-3, Terra-1

Poniżej: Jadwiga Grabowska-Hawrylak, Pipe Type, Terra-1

autoportret 2 [34] 2011 | 45

Page 4: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

m.d.: Ale to ludzie są przeciwko utopii, czy utopia przeciwko ludziom?

s.m.: Ludzie – ba, nie tylko ludzie, również zwierzęta, nie sięgając zbyt daleko – potrze-bują świata zhierarchizowanego. Dokładnie jak w panoramach średniowiecznych miast na pierwszy rzut oka widać dominujące wieże i wiadomo: tu jest władza kościelna, tu świecka, blisko nich mieszkają ludzie bogaci, dalej ubodzy i jeszcze ubożsi. Dalej jest granica i koniec. I w tym świecie ludzie są spokojni i szczęśliwi. Znają swoje miej-sce. Podobnie jak w świecie natury – psów, ptaków, mrówek, drzew, traw – wszędzie jest jakaś hierarchia. A w czasach, w których teraz żyjemy, wszelkie tego typu układy zostały rozbite. Nie ma żadnych nadrzędnych wartości, zarówno w życiu politycznym, społecznym, w tym również w architekturze. Zanikają interakcje społeczne. Totalny chaos. Skoro mówimy o architekturze – to czym właściwie jest dziś architektura? Jaka jest architektura w roku 2011, na początku XXI wieku? Zdecydowana większość architektury to po prostu eklektyzm. Byle kawałek starego murka, jakaś niewiele warta fabryka trakto-wane są jako zabytki. Architekt impotent jest zachwycony i dobudowuje do nich, co może: szklane ściany, ruchome schody. Ten murek to tylko pretekst, architekt z tego pretekstu korzysta i już. W te budowle (które i tak zostaną rozebrane w niedalekiej przyszłości) upycha się najwyższą technologię, wszystko to, co jest w danym czasie potrzebne. Mamy dziś do czynienia z zupełnie innym sposobem myślenia o architekturze niż kiedyś: archi-

tektura jest przedmiotem jednorazowego użytku, tak jak na przykład skarpetki lub raj-stopy, które po krótkim użyciu wyrzuca się do kubła na śmieci. Czy pamiętacie, jak nie tak dawno w prawie każdym sklepie była pani od repasacji pończoch, skarpetek itp.?

r.r.: Dlatego właśnie to mi się wydaje bardzo istotne: ta utopijna odwaga, którą mieli uczestnicy obu wystaw. Oni się nie obawiali wyjść poza schemat, odważali się porzucić wszystkie ramy i ograniczenia. A my w dzisiejszych czasach się nieustannie boimy. Tkwimy w archetypicznych for-mach, w obawie przed unicestwieniem czy osłabieniem wartości, które pochodzą gdzieś z przeszłości. Nie chcę się wdawać w roz-trząsanie definicji słownikowych utopii, ale to, co było „utopijne” w projektach pokaza-nych na obu wystawach Terra, to właśnie to niezwykle odważne wyjście do przodu poza pewną średnią.

s.m.: Tak właśnie postawione zostało zadanie. W listach, które adresowałem do potencjalnych uczestników, dokładnie pisałem, o co mi chodzi. Zresztą ludzie, do których się zwracałem – choć zdecydowanej większości z nich nie znałem osobiście – to nie byli zwyczajni, szarzy praktycy. Znałem ich z pism fachowych, z poleceń przyjaciół o zbliżonym do mojego sposobie myśle-nia. Wiedziałem, czego mogę się po nich spodziewać, co notabene nie zawsze się potwierdzało.

r.r.: Ale już sam fakt, że zaproszeni w tak dużej liczbie odpowiedzieli na list niezna-jomego człowieka z drugiego końca świata, świadczy o tym, że mieli taką potrzebę. A na liście uczestników obu wystaw mamy całą masę nazwisk, które jeszcze wtedy nie był tak powszechnie znane, a dziś są to gwiazdy architektury. Jak konstruowałeś listę uczest-ników i ilu zaproszonych odpowiedziało?

Rem Koolhaas, Elia Zenghelis, Exodus, albo dobrowolni więźniowie architektury, Terra-1

autoportret 2 [34] 2011 | 45

Page 5: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

s.m.: Nie pamiętam dokładnie, ale odzew był chyba w granicach dwóch trzecich zapro-szeń. A skąd lista? Powstawała na zasadzie „jedna pani drugiej pani”. Mnie zawsze znacznie bardziej interesowała „niearchitek-tura”. Jak już mówiłem – architektem jestem właściwie z przypadku. Nigdy nie czułem się architektem, a teraz już z całą pewnością wiem, że nim nie jestem. I zawsze najbar-dziej interesowały mnie obrzeża. Wszystkie moje kontakty, także towarzyskie, koncen-trowały się na ludziach spoza „branży”. Ja po prostu zawsze lubiłem życie. A życie to nie to samo, co architektura. To znacznie więcej. To był teatr, film, muzyka, kobiety. A ci ludzie

mieli podobnych znajomych. I różni ludzie polecali mi kolejnych. Ja – choć często nie znałem podawanych mi nazwisk – skrzętnie je notowałem, ufając ludziom o podobnym sposobie postrzegania świata.

r.r.: A jaki procent wśród zaproszonych stanowili architekci?

s.m.: Dosyć duży. Po prostu łatwiej mi było kontaktować się z architektami, więc też ich było najwięcej.

r.r.: To jest istotne właśnie w kontekście obrzeży architektury i wychodzenia poza

profesję. Bo, tak czy owak, wystawy nazy-wały się wystawami architektury. I to samo w sobie jest interesujące, że do wystawy architektury zostali zaproszeni ludzie spoza branży architektonicznej. Liczba uczestni-ków niearchitektów była imponująca.

m.d.: No tak, tylko wydaje mi się, że tutaj kluczem jest zawarte w podtytule dopowie-dzenie: „architektury intencjonalnej”.

s.m.: Właśnie. To wymyślone przeze mnie słowo – intencjonalna – zawiera w sobie pe-wien pierwiastek utopii. Bo intencjonalna to pozostająca w sferze intencji, a nie materii, lecz czy w moim rozumieniu jest to utopia?

m.d.: Czyli intencjonalna to właściwie „architektura w czystej formie”, pozbawiona wszelkich materialnych ograniczeń, sprowa-dzona do idei i myśli.

s.m.: Poniekąd tak, lecz możliwa w bliższej, nieokreślonej przyszłości do zaistnienia. Mimo wskazówki w tytule i pytań zawartych w liście, nadesłane odpowiedzi były bardzo

Daniel Grataloup, Terra-2

Konrad Kucza-Kuczyński, Architektura Neospontaniczna, Terra-2

Page 6: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

różne: od bardzo naiwnych po niezwykle in-teresujące. Jak już ktoś przysłał, to musiałem to wystawić – bo założenie było takie, że nie będzie żadnej selekcji. Pojawiały się w związ-ku z tym projekty nie bardzo pasujące do wystaw: ot, ktoś przysłał jakąś chatę na przy-kład, budynek sam w sobie ładny, ale niema-jący nic wspólnego z postulowaną intencjo-nalnością. Mimo wszystko problem okazał się chyba dobrze postawiony, bo okazało się, że zdecydowana większość uczestników dobrze zrozumiała mój zamysł.

Trudno powiedzieć, czy przed Terrą ktoś zrobił coś podobnego. Pewnie wiele osób na świecie podobnie myślało, ale ja przez swoją bezczel-ność i gówniarski wiek rzuciłem takie wyzwa-nie i udało się. Skoro nie było innej podobnej płaszczyzny, to uczestnicy rzucili się na Terry jak muchy do miodu. O podobnych inicjaty-wach myślało prawdopodobnie wielu, pewnie też mieli lepsze warunki, byli mądrzejsi ode mnie. To przypadek, że akurat mnie się udało.

Ja bym postawił tezę – od razu zaznaczam, że nie ja ją wymyśliłem, chyba René Dubois – że w różnych okresach coś wisi w powietrzu. I tu nie chodzi tylko o architekturę, ale zdecy-dowanie bardziej o życie. Istnieje pewna po-trzeba i na całym świecie pewne myśli i idee funkcjonują równolegle. Tak jakby w wielkim kotle gotować gulasz, wielki gar bulgoczącego gulaszu to świat. I czy to będzie rok 1010, 1500, czy połowa XIX wieku, istnieją jakieś uniwer-salne potrzeby i idee, które „wiszą w powie-trzu”. Kiedy odbywała się pierwsza Terra, był rok 1975 i w tym momencie wielu ludzi na

świecie myślało bardzo podobnie, by nie po-wiedzieć: identycznie. Czy to w architekturze, czy w sztuce, czy w polityce.

Weźmy Minoru Takeyamę. Przecież ja przed wystawą nigdy go na oczy nie widziałem ani jego prac. Przyjechał do Wrocławia i przy-wiózł swoją pracę. Zobaczył moją i przez dłuższą chwilę dosłownie rechotaliśmy. Bo na dwóch końcach świata, w tym samym czasie, nic nie wiedząc o sobie, robiliśmy to samo. Oczywiście on trochę inaczej i ja inaczej, ale był to ten sam sposób myślenia. I takich Takeyamów i Müllerów było wtedy mnóstwo. Tylko nie każdy swoje pomysły realizował. Taki był czas i takie idee fruwały w powietrzu.

Tutaj niezbędny jest pewien wtręt. Okazało się, że z Takeyamą jesteśmy równolatkami, urodzonymi w 1934 roku. Czy sposób myśle-nia, wrażliwość, niezależnie od ogólnoświa-towych trendów, nie mają jakichś związków pokoleniowych? Nie wiem, lecz może...

r.r.: Ciekawy jest jeszcze wątek pokre-wieństwa ze sztuką konceptualną, która podobnie nie liczyła się z fizycznością. Na przełomie lat 60. i 70. powstawały przecież prace artystyczne, które były projekta-mi w ogromnej skali, mającymi pozostać w sferze idei. W przypadku wielu projektów z Terry-1 i Terry-2 było podobnie. Uważam, że Terry były syntezą trzech aspektów. Po pierwsze, intencjonalności działań arty-

William Mileto, Terra-2

Page 7: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

stycznych. Po drugie, produkcji niezwykle odważnych scenariuszy na przyszłość – moż-na się tu odwołać do twórczości takich grup, jak Archigram, Archizoom, Superstudio, które produkowały właśnie wizje zupełnie nowych światów. A trzecia rzecz – i to znów pokrewieństwo ze sztukami plastycznymi – to idea „netu” wymyślona w 1970 roku przez Jarosława Kozłowskiego i Andrzeja Kosto-łowskiego, która zaspokajała silną wówczas potrzebę korespondencji i wymiany myśli między twórcami, co wtedy nie było tak łatwe jak obecnie.

s.m.: Nie ma wątpliwości, że w dużym stopniu zostałem zainspirowany także przez artystów. Łatwiej jest być artystą, tak zwanym plastykiem, niż architektem, żeby robić rzeczy konceptualne. Na co dzień ar-chitektura to inwestorzy, potężne pieniądze i tym podobne przyziemne sprawy. A idea – myśl – jest szybsza niż tworzywo, którym się musi posiłkować architekt. Najwybitniej-si twórcy wykraczają daleko poza dzisiejsze możliwości. Bo oczywiście nieprawdą jest, że osiągnęliśmy wszystko, ten wymyślony przez Ludwińskiego punkt zero, jeśli chodzi o tworzywo. Choć możliwości techniczne są oczywiście ogromne – bo przecież przebija-my góry, stawiamy niezwykle długie mosty, drążymy tunele pod morzami, budujemy drapacze chmur oraz statki i samoloty będące tak naprawdę ruchomymi miastami. Tu jednak rodzi się pytanie: gdzie jest czło-wiek? Czego on potrzebuje w sferze psychicz-nej, ile tych nowych „zabawek” jest w stanie skonsumować?

r.r.: A tak właściwie, to jaka była intencja tych intencjonalnych wystaw architekto-nicznych?

s.m.: Żeby robić rzeczy na pograniczu. Żeby to nie była architektura. Bo, mówiąc poważnie, mnie architektura naprawdę nie interesowała i nie interesuje. I niewielu jest architektów, z którymi miewam ochotę rozmawiać. Fajnie powiedział kiedyś mój przyjaciel designer Krzysio Meissner, który miał na to podobny po-gląd. Twierdził, że architekt to właściwie takie „nic” – bo ni inżynier, ni artysta, ni humanista, a głównie to bufon. To właśnie wynika z tego, że to jest zawód w każdej dyscyplinie „nie do końca”. Ja w życiu miałem mało kontaktów z architektami – to, co oni robią, ich oceny i sposoby myślenia mnie nie interesują. To nie znaczy, że neguję profesję architekta, lecz wolę rozmawiać na przykład z taksówkarzem, „robo-lem” od łopaty, bo w takiej rozmowie naprawdę więcej się dowiaduję o życiu, a mnie to przede wszystkim, a raczej wyłącznie interesuje.

m.d.: Wówczas ludzie czuli potrzebę odzewu na Twoje zaproszenie – zrobienia projektu i wysłania go gdzieś na koniec świata do nie-znanego im faceta, który gdzieś we Wrocła-wiu chciał z tych projektów zrobić wystawę. Jak to się właściwie dzieje, że teraz, choć problemy świata zasadniczo się nie zmieni-ły, a nawet doszło kilka nowych, architekci jakoś z mniejszym entuzjazmem biorą się za snucie wizji zbawienia świata?

s.m.: Architektura jest tylko wypadkową, a raczej pochodną życia. Tak jak się zmienia

życie, tak samo zmienia się architektura. Kiedyś istniała hierarchia, struktura – rów-nież kontaktów międzyludzkich. W dzi-siejszych czasach każdy człowiek zajmuje bardzo dużo przestrzeni. Mieszka tu, pracuje gdzie indziej, jeszcze gdzie indziej odpo-czywa, w kilka godzin może być w Paryżu czy Nowym Jorku. Ale interakcje społeczne przez to osłabły, wręcz zanikły. Specjalizacja w poszczególnych hermetycznych dyscy-plinach również sprawia, że gdy się siedzi głęboko w swojej dziedzinie, niemożliwe jest porozumiewanie się z kimkolwiek spoza niej. Każdy chce mieć tylko swój kawałek przestrzeni, chroniony i ogrodzony – czy to w formie ogrodzonej murem rezydencji, czy strzeżonego osiedla, zależnie od statusu ma-jątkowego. Co gorsza, nawet wewnątrz tych zamkniętych społeczności też nie powstają powiązania. Nie ma więzi społecznych i nie ma hierarchii wartości. To są główne przy-czyny. Żyjemy, nie tylko w Polsce, tu i teraz. Konsumpcja jest teraz, ale co będzie jutro? Mało by nie powiedzieć, prawie nikogo to nie interesuje. Mamy teraz okres szeroko poję-tego eklektyzmu: wierzymy, że im będziemy bogatsi, posiadali więcej wiedzy i władzy, to tym będziemy szczęśliwsi. Świat mamy w garści, lecz otrzeźwienie jest w mojej opinii tuż-tuż. Tsunami, trzęsienia ziemi, po-wodzie, niewyobrażalne susze – to wszystko, jak sądzę, uzmysławia nam, „panom świata”, nasze właściwe miejsce.

r.r.: Ale czy to nie było tak, że Terry, poprzez wyjście w świat, poza najbliższe otoczenie i sięgnięcie po uczestników także

autoportret 2 [34] 2011 | 48 autoportret 2 [34] 2011 | 49

Page 8: Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra

z drugiego końca kuli ziemskiej, tworzenie sieci „wirtualnych” kontaktów i promowanie architektury, która też była w dużej mierze zupełnie nieprzywiązana do miejsca, nie antycypowały cech, które wymieniłeś?

s.m.: Powiem szczerze: nigdy o tym nie myślałem. Ja jestem człowiekiem kierującym się zmysłami, mam ograniczoną wiedzę, nie mam pamięci. Działam jak ślepy – na czuja.

r.r.: Czyli intencjonalno-intuicyjne spojrze-nie na architekturę z różnych stron.

s.m.: Nie tylko na architekturę, ale po prostu na życie. A siłą rzeczy – bo przecież jestem z wykształcenia architektem – stanęło na architekturze intencjonalnej.

m.d.: Pierwszą Terrę z 1975 i drugą z 1981 roku dzieliło 6 lat. W tym czasie na świecie sporo się zmieniło. Czy z twojego punktu wi-dzenia bardzo różne były to wystawy? Inne sprawy nurtowały uczestników?

s.m.: Nie, one były bardzo podobne. Chodzi-ło generalnie o to samo: o styk aspektu ma-terialnego z niematerialnym, styk przyrody z tym, co człowiek do niej dokłada. Efekty wystaw były również podobne.

m.d.: W wywiadzie, który przeprowadził z Tobą Ludwiński, mówiłeś, że jednym ze źródeł inspiracji do zorganizowania wystawy Terra-1 był brak płaszczyzny konfrontacji poglądów na pozornie truistycznego pytanie „co to jest architektura?”. Czy po dwóch edy-

cjach Terry udało się choć w pewnym stopniu na nie odpowiedzieć?

s.m.: Perfidnie zakładałem, że takiej odpowie-dzi nie da się udzielić. Krótko mówiąc, to była prowokacja. Z tym, że zostawiałem sobie nutkę nadziei, że mimo wszystko ktoś mnie czymś zaskoczy i odpowie na powyższą wątpliwość.

r.r.: Dlaczego właściwie skończyło się już na drugiej Terrze? Zakładałeś przecież, że miała to być impreza cykliczna.

s.m.: Wielu ludzi miało do mnie o to preten-sje, ale czułem, że ta formuła się wyczerpała. Potem chciałem zrobić kolejną edycję, ale w nieco innej formie. Chciałem, żeby trzecia Terra nie była już rysowana, ale raczej bazu-jąca na tekście i żeby oczywiście uczestnika-mi byli głównie ludzie innych profesji.

m.d.: Czyli następnym krokiem miała być całkowita redukcja formy na rzecz czystej idei?

s.m.: Poniekąd, lecz niekoniecznie. Będąc ongiś młodym, głupim i chłonnym wiedzy człowiekiem, wierzyłem i oczekiwałem, że uzyskam odpowiedź na nurtujące mnie pyta-nia: co to jest sztuka? co to jest architektura? Dzisiaj, patrząc z perspektywy swojego wieku, wiem, że to są pytania, na które nie ma odpo-wiedzi. Podobnie jak na pytanie, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Czy jest Bóg? Takie pytania zadają sobie myślący ludzie – pomi-jając ludzi głęboko wierzących, niemających wątpliwości, którym bardzo zazdroszczę. Jeden, najważniejszy problem mają z głowy.

Czułem i wiedziałem, że formuły wystaw Terra-1 i Terra-2 są wyeksploatowane. Do podjęcia Terry-3 nie do końca byłem przy-gotowany. Coś mi w głowie świtało, ale... A poza tym ciągle brakowało czasu. Gdyby chcieć zrobić kolejną Terrę dziś, to pro-blem powinien zostać postawiony zupełnie inaczej. Należałoby pytać o życie, biologię, psychologię, ekologię, a na końcu ewentual-nie o architekturę.

Poniżej: Studio Kompozycji Emocjonalnej, Grzegorz Kolasiński, Jerzy Ryba, Wojciech Sztukowski, Terra-2

autoportret 2 [34] 2011 | 48 autoportret 2 [34] 2011 | 49