SIStśP Re CI - OAP UWbiblioteka.oapuw.pl/wp-content/uploads/2015/04/... · cieśla jak kowal,...

25
Zamiast wstępu DARIUSZ GAWIN I Rzeczpospolita – wspólnota wolnych mówców ELżBIETA CIżEWSKA-MARTYńSKA Solidarność: Rzeczpospolita debatująca OLGIERD ANNUSEWICZ Społeczne funkcje debaty we współczesnej Polsce – ujęcie politologiczne CEZARY TRUTKOWSKI Kapitał społeczny jako konsekwencja dialogu i współpracy ROMUALD PIEKARSKI Arystoteles, MacIntyre i Ingarden – w poszukiwaniu wzorców dla racjonalnej debaty ADAM BODNAR, DOROTA GłOWACKA Organizacja debat – kilka uwag z perspektywy doświadczeń Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka JACEK WASILEWSKI Debata a media JAKUB NOWAK Internet jako przestrzeń debaty OLGIERD ANNUSEWICZ Debata oksfordzka – pomiędzy formatem a treningiem debatowania MAREK KOCHAN W stronę modelu „debaty gdańskiej” Wybrana bibliografia 7 9 21 33 48 73 85 109 127 151 161 183 SPIS TREśCI

Transcript of SIStśP Re CI - OAP UWbiblioteka.oapuw.pl/wp-content/uploads/2015/04/... · cieśla jak kowal,...

Zamiast wstępu

dariusz gawin I Rzeczpospolita – wspólnota wolnych mówców

elżbieta ciżewska-Martyńska Solidarność: Rzeczpospolita debatująca

olgierd annusewicz Społeczne funkcje debaty we współczesnej Polsce

– ujęcie politologiczne

cezary trutkowski Kapitał społeczny jako konsekwencja dialogu

i współpracy

roMuald Piekarski Arystoteles, MacIntyre i Ingarden – w poszukiwaniu

wzorców dla racjonalnej debaty

adaM bodnar, dorota głowacka Organizacja debat – kilka uwag

z perspektywy doświadczeń Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

jacek wasilewski Debata a media

jakub nowak Internet jako przestrzeń debaty

olgierd annusewicz Debata oksfordzka – pomiędzy formatem

a treningiem debatowania

Marek kochan W stronę modelu „debaty gdańskiej”

Wybrana bibliografia

7

9

21

33

48

73

85

109

127

151

161

183

SPIS tReśCI

Debatujemy od tysięcy lat. Prawdopodobnie nasi dalecy przod-kowie, mieszkający w jaskiniach musieli debatować nad wyborem najlepszej strategii polowania na mamuty, a od efektów tych de-bat mogły zależeć losy zbiorowości.

Początek historii debat najczęściej łączy się z antykiem – Gre-cją i Rzymem. Platoński Protagoras mówi o modelu takiej deba-ty, w której „słusznie każdego obywatela dopuszczają do głosu na radach, gdzie chodzi o tę dzielność, uważając, że ona przysługu-je wszystkim”, ponieważ „każdy obywatel ma w sobie sprawiedli-wość i inne dzielności polityczne”1. O sprawach publicznych może się wypowiadać każdy, bez względu na zawód czy status społecz-ny, oczywiście każdy z grona obywateli: „kiedy wypadają obrady nad czymś z gospodarki państwowej, wtedy wstaje i rad im [fa-chowcom – przyp. m. k.] udziela w takich rzeczach równie dobrze cieśla jak kowal, szewc, kupiec, dowódca okrętu, bogaty, biedny, z dobrej rodziny, czy byle kto”2. Wedle Arystotelesa tematem de-bat mogą być praktycznie wszystkie sprawy publiczne: zawarty w Retoryce podział na wymowę doradczą, sądową i popisową za-kłada, że przedmiotem porady (w mowie doradczej) jest to, „co może się zdarzyć lub nie może”, wyłączone jest zaś to, co jest nie-uniknione bądź jest albo stanie się niemożliwe, debatuje się zaś – „udziela porady” – „w sprawach dyskusyjnych, a więc w takich,

Marek kochan

W stronę modelu „debaty gdańskiej”

1 Platon, Protagoras, tł. W. Witwicki, Warszawa 1958, s. 48–49.2 Tamże, s. 43.

Marek kochan162 |

które ostatecznie zależą od nas i którym sami jesteśmy w stanie nadać bieg”3.

Już w antyku rozpoznano problem konieczności ustalania re-guł debaty, by mogła ona przebiegać bez zakłóceń. W cytowanym już dialogu Platona w spór Protagorasa i Sokratesa włącza się mę-drzec Hippiasz, który apeluje do dyskutantów:

„Ja tedy proszę was i radzę, Sokratesie i Protagorasie: pogódź-cie się; jakbyśmy my tu byli niejako rozjemcami, którzy wam po-średnią drogę znajdują; więc ani ty nie nastawaj na ten jasny i ści-sły przebieg dialogu, na tę zbyt wielką zwięzłość, jeśli jej nie lubi Protagoras, tylko pozwól sobie, puść wodze słowom, żeby się nam trochę wspanialsze wydały, a znowu Protagoras niech nie rozpina wszystkich żagli i z wielkim wiatrem na pełne morze słów niech nie ucieka, kędy się ziemię z oczu traci, tylko jakoś tak, środkiem, niech płynie jeden i drugi”4.

Na ziemiach polskich początki debat można wiązać z okresem, kiedy pojawiają się pierwsze formy organizacji społecznej – zgro-madzenia plemienne. Proces formowania się plemion rozpoczyna się kilkanaście stuleci przed nasza erą, z nastaniem epoki brązu5. Demokrację bezpośrednią w postaci wieców wolnych kmieci z cza-sem zastępuje rosnąca w siłę władza książąt – literackim obrazem tego procesu, który zarazem przedstawia początki dynastii Pia-stów, jest Stara baśń Kraszewskiego. Jednakże zawarty tam opis lu-dowych zgromadzeń, kończących się w większości wypadków bra-kiem zgody i brakiem decyzji, jest raczej powidokiem doświadczeń schyłku Rzeczpospolitej szlacheckiej niż rezultatem naukowych badań nad początkami polskich obyczajów demokratycznych. Par-lamentaryzm w Polsce zresztą rozwija się niemal od zarania pol-skiego państwa: w 1180 roku odbył się zjazd w Łęczycy, otwiera-

3 Arystoteles, Retoryka, tł. H. Podbielski, Warszawa 1988, s. 79.4 Platon, dz. cyt., s. 74.5 H. Samsonowicz, Historia Polski do roku 1795, Warszawa 1990, s. 10.

| 163w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

jący epokę sejmów prawodawczych, wówczas też po raz pierwszy utworzono senat. Szlachta zaczęła uzyskiwać kolejne przywileje, aż w roku 1493 wyłoniła się sejmowa izba poselska. Okresem naj-większego rozwitu demokracji szlacheckiej jest niewątpliwie wiek xvi, z kulminacją w postaci dwóch sejmów elekcyjnych w latach 1593 i 1595. Sejmy towarzyszące wyborom władców, rodzaj ar-gumentów używanych dla poparcia poszczególnych kandydatów i przeciw innym, a także sposób ich przedstawiania do dziś mogą być inspiracją dla wszelkich organizatorów publicznych debat6.

Parlamentaryzm Rzeczpospolitej szlacheckiej – czy szerzej: model uczestnictwa szlachty w życiu publicznym i udziału w two-rzeniu „rzeczy wspólnej” – mógł mieć wpływ na sposób debato-wania w czasach pierwszej Solidarności, o czym piszą w swoich tekstach zawartych w niniejszym tomie Dariusz Gawin oraz Elż-bieta Ciżewska-Martyńska.

Nie chodzi tu jednak o szkicowy nawet opis historii debat w Polsce, a jedynie o poszukiwanie źródeł inspiracji i zapropono-wanie modelu debatowania, mogącego służyć zmianie istnieją-cego stanu rzeczy, który jest z wielu powodów niezadowalający. Teoretycznie prawne ramy ustroju polskiego państwa pozwalają obywatelom na uczestniczenie – na wielu poziomach i za pośred-nictwem wielu ciał i struktur – w debatach dotyczących ważnych dla obywateli spraw. W praktyce jednak – jak pisze Olgierd An-nusewicz w tekście ujmującym debatę w Polsce z perspektywy politologicznej – różnie z tym bywa, nie wszystkie możliwości są w pełni wykorzystywane. Wynika to zarówno z niedostatecznego zaangażowania samych obywateli, jak i z działań przedstawicieli władzy różnych szczebli. Prawo teoretycznie reguluje normy życia publicznego tworzące ramy dla racjonalnej debaty (chroniąc z jed-nej strony prawo do wyrażania opinii, z drugiej zaś dobra osobi-ste), nie eliminuje jednak do końca zachowań zaburzających pu-

6 K. Poznański, Argumentacja stosowana na dwóch pierwszych sejmach elekcyjnych Rzeczpospolitej Obojga Narodów, praca magisterska, Instytut Dziennikarstwa, Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, 2013.

Marek kochan164 |

bliczną debatę, o czym piszą w niniejszym tomie Adam Bodnar i Dorota Głowacka.

Być może dysfunkcje debaty publicznej są jedną z przyczyn niedostatecznie wysokiego poziomu kapitału społecznego w na-szym kraju – związkom pomiędzy debatą i dialogiem a zaufaniem jest poświęcony tekst Cezarego Trutkowskiego. Wskazuje to też na potencjał zmiany: podniesienie poziomu debaty powinno po-ciągnąć za sobą wzrost kapitału społecznego.

Szukając przyczyn niezadowalającego obecnie stanu deba-ty publicznej w Polsce, warto zwrócić uwagę na media i wpływ praktykowanego w nich sposobu dyskutowania, a także media-tyzowania debat na ich formę (co widać na przykładzie debat sejmowych – te, które są transmitowane, wyglądają inaczej niż nietransmitowane). Formatowanie publicznych dyskusji, nad-mierne eksponowanie radykalnych stanowisk i jednoczesne nie-dopuszczanie do głosu „środka”, zbyt sztywne czasowe ramy – wszystko to ogranicza lub wręcz uniemożliwia przeprowadzanie w mediach debat realnie służących zbiorowości, a nie komercyj-nemu interesowi właścicieli mediów, firm czy innych instytucji. Pisze o tym Jacek Wasilewski w tekście Debata a media. Do wy-mienionych tam dysfunkcji medialnych debat można dodać sam agonistyczny charakter tychże debat. Przyjmowane w mediach milcząco założenie, że można tylko albo opowiadać się za czymś, albo być przeciw czemuś, uniemożliwia myślenie o debacie jako o wspólnym poszukiwaniu rozwiązań optymalnych dla zbioro-wości i zniechęca do uczestnictwa w takich debatach ludzi, któ-rzy chcieliby wypowiedzieć się w sprawie, niekoniecznie przy-łączając się do którejś ze stron mniej lub bardziej racjonalnego konfliktu.

Od tego rodzaju ograniczeń nie są też wolne debaty toczące się w Internecie czy też w „internetach” – jak dowodzi w swoim arty-kule Jakub Nowak. Nowe technologie nie są panaceum na niedo-statki dyskusji toczonych w realu, a media społecznościowe – jak widać na przykładzie Facebooka – są same w sobie czynnikiem mogącym ograniczać debatę.

| 165w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

Gdzie więc szukać wzorca debat, modelu do naśladowania? Spośród autorów tekstów składających się na niniejszy tom Elż-bieta Ciżewska-Martyńska i Jakub Nowak odwołują się w tym kontekście do pism Jürgena Habermasa i jego koncepcji „debaty deliberacyjnej”, Romuald Piekarski poszukuje wzorów u Arystote-lesa, Alasdaira MacIntyre’a i Romana Ingardena.

Postulaty Jürgena Habermasa względem debaty przybierają w różnych tekstach nieco inną postać. Elżbieta Ciżewska-Mar-tyńska za pracą Moral Consciousness and Communicative Action przytacza w swoim tekście trzy warunki, które ma według Ha-bermasa spełniać modelowa debata deliberacyjna: 1. Rozmówcy szanują zasady logiki i sematyki, przypisują te same znaczenia tym samym słowom; 2. Rozmówcy są szczerzy i zdyscyplinowani: chcą osiągnąć porozumienie, bronią tego, do czego są przywiąza-ni i unikają nieistotnych wątków; 3. Rozmówcy zmieniają zdanie tylko pod wpływem lepszego argumentu, a więc nikt, kto może coś wnieść do debaty, nie może być z niej wykluczony. Ponadto debata odbywa się publicznie, jest wolna od nacisków, uczestnicy biorą w niej udział na równych zasadach.

Jakub Nowak przywołuje opracowanie Lincolna Dahlberga po-rządkujące postulaty Habermasa w sześciu punktach: autonomia od państwa i sił ekonomicznych, racjonalność debaty, jej refleksyj-ność, czyli gotowość do przyjęcia lepszego argumentu, nastawie-nie na dialog, szczerość i równouprawnienie.

W innej pracy Habermasa, podejmującej komunikacyjną prak-tykę racjonalnej argumentacji, ma się ona opierać na czterech zasadach:

„a) Inkluzywność: nikt, kto może wnieść coś do debaty, nie może zostać wykluczony z udziału.

b) Równa dystrybucja komunikacyjnych swobód: wszyscy mają takie same szanse, aby wyrazić swój głos.

c) Warunek szczerości: uczestnicy muszą mówić to, co myślą.d) Brak przypadkowych i zewnętrznych lub wpisanych w struk-

turę komunikacji presji: stanowiska na tak/nie wobec pod-

Marek kochan166 |

legających krytyce roszczeń do obowiązywania powinny być motywowane jedynie siłą czytelnych racji”7.

Dodatkowym warunkiem, wynikającym z faktu, że uczestnicy praktyki argumentacyjnej „biorą udział we wspólnym poszukiwa-niu prawdy w formie rywalizacji o lepsze argumenty”, jest podda-nie się „dobrowolnemu przymusowi lepszego argumentu”8.

Nie przywołując w tym miejscu jeszcze innych rozpraw tego autora na temat publicznej komunikacji9, już na podstawie przy-wołanych prac można zauważyć, że w różnych ujęciach przewija-ją się te same wątki, dotyczące z jednej strony organizacji deba-ty, warunków debatowania (brak presji zewnętrznej, swobodny dostęp do debaty, równe zasady udziału), z drugiej zachowania samych uczestników debaty (szczerość, nastawienie na dialog, gotowość do uznania lepszych argumentów, czyli refleksyjność, a także chęć porozumienia i „szanowanie zasad logiki i semanty-ki”). O ile postulaty dotyczące organizacji debaty są łatwe do zo-peracjonalizowania i możliwe do wprowadzenia w życie, o tyle wy-magania względem uczestników wydają się do pewnego stopnia idealistyczne, gdy odnieść je do realnych praktyk debatowania.

Habermas, szukając modelu debaty racjonalnej, nie pomija, jak się wydaje, aspektu praktycznego. Punktem wyjścia jest sama kon-cepcja racjonalności, którą wykłada w pracy Teoria działania komuni-kacyjnego. Otóż racjonalność wiąże się z pojęciem wiedzy, ta zaś in-teresuje autora w odniesieniu do posługiwania się tą wiedzą w eks-presjach językowych. Racjonalność ekspresji generalnie ma pole-gać na poddawalności krytyce oraz możliwości jej uzasadnienia10.

7 J. Habermas, Między naturalizmem a religią, tł. M. Pańków, Warszawa 2012, s. 74.8 Tamże, s. 74.9 Z prac wydanych w Polsce można wymienić między innymi Faktyczność i obowiązywanie. Teoria

dyskursu wobec zagadnień prawa i demokratycznego państwa prawnego, tł. A. Romaniuk i R. Mar-szałek, Warszawa 2005; Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej, tł. W. Lipnik, M. Łukasie-wicz, Warszawa 2007; omówienie koncepcji debaty deliberacyjnej – zob. między innymi w pracy A. Kampki, Debata publiczna. Zmiany społecznych norm komunikacji, Warszawa 2014, s. 76–81.

10 J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t. i: Racjonalność działania a racjonalność społecz-na, tł. A. M. Kaniowski, Warszawa 1999, s. 29–31.

| 167w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

Ekspresje mogą być podporządkowane logice dwojakiego rodzaju: szukania porozumienia między uczestnikami komunikacji albo też skutecznego ingerowania w świat. Celem jest więc albo „po-rozumienie komunikacyjne” („racjonalność komunikacyjna”) albo „dysponowanie instrumentalne”, czyli „racjonalność instrumen-talno-kognitywna”. Ta pierwsza „poszerza w obrębie wspólnoty komunikacyjnej zakres swobody wolnego od przymusu koordy-nowania działań oraz konsensualnego zażegnywania konfliktów związanych z działaniem”, ta druga zaś „daje większą niezależ-ność od ograniczeń, jakie przygodne otoczenie nakłada na utwier-dzenie własnej pozycji przez podmioty działające celowo”11.

To rozróżnienie pomiędzy dwoma celami uczestniczenia w prak-tykach komunikacyjnych może ukazywać w nieco innym świetle postulaty względem postawy uczestników debat. Owszem, mogą oni nie podporządkowywać się tego typu wymaganiom, i pewnie tak się nieraz dzieje, jednak prawdopodobnie trudno w takiej sy-tuacji mówić o uzyskaniu tych korzyści, o których mowa w wypad-ku ekspresji rządzących się „racjonalnością komunikacyjną”.

Ten podział pozwala opisać i w pewien sposób wyjaśnić dys-funkcje wielu publicznych debat, zwłaszcza medialnych lub media-tyzowanych, funkcjonujących w paradygmacie „racjonalności in-strumentalnej”, obliczonych na „skuteczne ingerowanie w świat”. Jeśli uczestnicy debaty dążą do osiągnięcia konkretnego celu (uzy-skania wysokiej oglądalności, popularyzacji własnych poglądów bądź zbudowania wyrazistej tożsamości), trudno się dziwić, że nie służy to jednocześnie realizacji celów z pola habermasowskiej „ra-cjonalności komunikacyjnej”.

Formatowanie debat, które widać między innymi na przykła-dzie debat wyborczych, wyrażające się w ograniczaniu czasu na wy-powiedź (na przykład do dwóch minut, czasem do dziewięćdziesię-ciu czy nawet trzydziestu sekund) z pewnością sprzyja uatrakcyj-nieniu samego widowiska, niekoniecznie jednak służy „koordyno-waniu działań” czy „konsensualnemu zażegnywaniu konfliktów”.

11 Tamże, s. 34–41.

Marek kochan168 |

Postulaty Habermasa dotyczące „racjonalności komunikacyj-nej” i refleksyjności uczestników debat zaskakująco współbrzmią z pojęciem „swobody wewnętrznej” z pochodzącego sprzed ponad pół wieku tekstu Romana Ingardena. Zdaniem Ingardena, aby dyskusja była owocna, nie można jej stawiać żadnych zewnętrz-nych formalnych przeszkód, musi też ona wypływać z wewnętrz-nej potrzeby uczestników i być prowadzona przy zachowaniu ich wewnętrznej swobody. Ta zaś rodzi się z „absolutnej rzetelno-ści myślenia, ze szczerości wobec samego siebie i z nieustraszo-nego żadnymi okolicznościami dążenia do uzyskania wyjaśnie-nia spraw niewyjaśnionych, a nieraz dogmatycznie na wiarę czy w oparciu o autorytet przyjmowanych”12. Ta swoboda wewnętrz-na ma się odnosić „także do twierdzeń własnych uznanych już za prawdziwe i uzasadnione (…)”.

„Jeżeli jesteśmy istotnie swobodni wewnętrznie, gotowi jeste-śmy zawsze (…) zawiesić nasze własne przeświadczenia, twier-dzenia a nawet umiłowania, by móc z całą gotowością przystą-pić do uznania cudzego poglądu, a nie tylko w tendencji do prze-forsowania własnej opinii. (…) Rozstrzygające znaczenie ma tu zwłaszcza gotowość do zawieszenia żywionej przez nas dotych-czas oceny cudzego stanowiska czy postawy. Bez zawieszenia tej oceny nie jesteśmy skłonni wysłuchać rzetelnie cudzej argumen-tacji, ani zrozumieć, dlaczego ktoś inny uznaje pewne twierdze-nie, które my uważamy za fałszywe, a występuje przeciw temu, które my reprezentujemy”13.

Dyskusje, gdzie brak tego rodzaju nastawienia, woli współpra-cy, Ingarden nazywa dyskusjami pozornymi. Te zaś, gdy „wszyst-kie strony są gotowe rozważać same nieosobiste twierdzenia, gdy nie odgrywa żadnej roli, kto i kiedy je wykrył lub je reprezentu-

12 R. Ingarden, O owocnej dyskusji słów kilka, [w:] tegoż, Książeczka o człowieku, Kraków 1987, s. 173 (pierwodruk tekstu w roku 1961).

13 Tamże, s. 174.

| 169w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

je”, mogą służyć realnie przezwyciężaniu ułomności ludzkich, ta-kich jak stronniczość, wzajemnemu pomaganiu sobie i współpra-cy14, co wydaje się bardzo bliskie habermasowskiej „racjonalności komunikacyjnej”.

Inną koncepcją, określającą racjonalny i optymalny z punk-tu widzenia możliwości porozumienia sposób komunikacji, są tzw. „maksymy konwersacyjne” Grice’a, mówiące o konieczności przestrzegania w rozmowie – w imię możliwości porozumienia i współdziałania – ogólnej reguły, którą autor nazywa „zasadą ko-operacji”: „uczyń swój udział konwersacyjny w przewidzianym dla niego momencie takim, jakiego wymaga zaakceptowany cel lub kierunek rozmowy, w którą jesteś zaangażowany”15. Z przestrze-gania „zasady kooperacji” wynika konieczność lub postulat prze-strzegania czterech maksym szczegółowych: ilości (odpowiednia do celu ilość informacji), jakości (unikanie fałszu i mówienie rze-czy, na które nie ma się uzasadnienia), odniesienia (mówienie na temat) i sposobu (unikanie niejasności, niejednoznaczności, mó-wienie w sposób zwięzły i uporządkowany)16. Celem Grice’a nie jest budowanie etycznego modelu komunikacji, lecz wyjaśnie-nie zrozumiałości pewnej klasy wypowiedzi, które nazywa „im-plikaturami konwersacyjnymi” (mechanizm ten polega – ogólnie rzecz biorąc – na sugerowaniu określonych treści, nieprzekazy-wanych wprost, przy założeniu, że uczestnicy aktu komunikacji przestrzegają zasady kooperacji i jawnie, intencjonalnie i w spo-sób widoczny naruszają jedną z maksym szczegółowych, aby coś konkretnego odbiorcy przekazać). Można jednak traktować jego koncepcję jako kolejny wzorzec racjonalnego porozumiewania się i współdziałania – także tam, gdzie komunikat nie jest przekazy-wany wprost.

Istnienie opisanych wyżej, a także wielu innych modeli pu-blicznej komunikacji, nie jest jednak dowodem, że etyczna i racjo-

14 Tamże, s. 175–176.15 H. P. Grice, Logika a konwersacja, „Przegląd Humanistyczny” nr 6/1977, s. 88.16 Tamże, s. 89.

Marek kochan170 |

nalna w habermasowskim sensie debata jest możliwa. Czy warto więc formułować podobne postulaty w sytuacji, kiedy powszech-nie znane, archetypowe dziś modele debatowania – wulgarne talk shows i pełne agresji debaty wyborcze – znajdują się na antypo-dach dyskusji służących „koordynacji działań”, „zażegnywaniu konfliktów” czy przełamywaniu własnej stronniczości.

Agnieszka Kampka, autorka obszernego studium na temat de-bat, wyróżnia pięć społecznych funkcji debat publicznych: odkry-wanie poglądów, rozwiązywanie sporu, narzędzie polityki, eduka-cja obywatelska, przedstawienie oferty17.

Trudno bezkrytycznie przyjąć ten podział, zwłaszcza że jest oparty na różnych kryteriach: obok czysto funkcjonalnych, jak od-krywanie poglądów, rozwiązywanie sporu, edukacja i przedstawie-nie oferty, pojawia się kryterium przedmiotowe (debata jako narzę-dzie polityki). Wyodrębniony w ten sposób obszar nakłada się na inne (debaty polityczne służą wszak tyleż odkrywaniu poglądów, ile rozwiązywaniu sporów, towarzyszy im często przedstawianie oferty, które znów trudno utożsamiać tylko z polityką). Wreszcie opis debat jako narzędzia polityki jest zdominowany przez charak-terystykę debaty deliberatywnej, służącej podejmowaniu decyzji – skądinąd wydaje się, że jest to niekoniecznie często praktykowany w polityce model. Owo „podejmowanie decyzji” byłoby doskonałą nazwą jednej z funkcji debaty, odnoszącej się zresztą nie tylko do polityki. W wyniku debaty można podejmować decyzje także w in-nych sferach, na przykład w edukacji czy w biznesie.

Niezależnie od możliwości udoskonalenia tego opisu funkcji debat należy zauważyć trafność innej, ogólnej sugestii autorki tej pracy: normy, oczekiwania stawiane debatom i obowiązujące w nich reguły powinny być zróżnicowane: to funkcje debat powin-ny wyznaczać normy, które dana debata ma spełniać18.

Być może nie ma jednego wzoru norm, który dałoby się za-aplikować do wszystkich bez wyjątku debat, gdyż ich specyfika

17 A. Kampka, dz. cyt., s. 63–96.18 Tamże, s. 64.

| 171w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

przesądza często o niemożności stosowania się do takich reguł, które w innym wypadku są oczywistością. Na tej zasadzie różnią się – i różnić będą – dyskusja akademicka, na przykład podczas konferencji naukowej, i debata wyborcza, odbywająca się w tele-wizji19. Stosowanie się do jednych norm stawać może poza tym w sprzeczności wobec przestrzegania innych, na przykład wymo-gu kierowania się logiką i posługiwania się precyzyjnym językiem nie da się pogodzić z postulatem pełnej otwartości debaty, gdyż oznaczałby wykluczenie tych, którzy chcą się wypowiadać, a nie dysponują odpowiednim aparatem myślowym i językowym.

Rozpoznając to ograniczenie, a zarazem dążąc do stworzenia jakiegoś modelu, który wyrastałby z przywołanych w tym tomie tradycji: republikańskiej i solidarnościowej, można się pokusić o określenie zbioru norm debaty, będącej modelem osobnym, na-zwanym dla uhonorowania miejsca narodzin pierwszej Solidar-ności – „debatą gdańską”.

Oto zbiór norm, które miałyby obowiązywać w takiej debacie:

1. Istotność – debata służy podjęciu decyzji, artykulacji opinii lub rozpoznaniu możliwych stanowisk w sprawie ważnej dla wspólnoty.

2. Dostępność – organizacja debaty umożliwia aktywny udział w niej wszystkim członkom wspólnoty zainteresowanym sprawą.

3. Otwartość – forma organizacji debaty nie uprzywilejowuje żad-nej z opinii ujawnianych w sprawie, będącej jej przedmiotem.

4. Orientacja na dobro wspólne – uczestnicy używają jako prawo-mocnych argumentacji uzasadnień odwołujących się do wspól-nego dobra danej zbiorowości.

5. Orientacja na konsensus bądź przynajmniej rozpoznanie i zro-zumienie podobieństw oraz odmienności stanowisk.

19 Choć inna sprawa, że regulacje dotyczące debat wyborczych mogą być bardzo różne, co widać na przykładzie polskich debat telewizyjnych z lat 1988–2014. Zwykle reguły te dotyczą formuły (czas odpowiedzi, kolejność zadawania pytań itp.), a nie ogólnych zasad postępowania, na przy-kład wykluczających ataki personalne czy wulgarne słownictwo.

Marek kochan172 |

6. Szacunek dla innych uczestników – uczestnicy debaty rezygnu-ją z argumentów ad personam i deklarują gotowość do wysłu-chania poglądów innych i uznania ich argumentów, o ile zosta-ną lepiej uzasadnione.

7. Język służący porozumieniu – uczestnicy debaty unikają słów i wyrażeń ograniczających możliwość porozumienia i szukają takich, na które zgodzą się inni uczestnicy, mający odmienne poglądy.

Te ogólne normy warto uszczegółowić i doprecyzować.

1. Istotność – debata służy podjęciu decyzji, artykulacji opinii lub rozpoznaniu możliwych stanowisk w sprawie ważnej dla wspólnoty.

W ramach tego postulatu istotne jest – po pierwsze – wska-zanie dwóch możliwych celów debaty, a raczej dwóch możliwych rezultatów. Generalnie celem jest podjęcie decyzji, jednak debata nie musi do niej w każdym wypadku doprowadzać – pośrednim, równie ważnym rezultatem może być określenie, jakie stanowiska w sprawie zajmują uczestnicy debaty czy też – szerzej – członko-wie debatującej wspólnoty (niekoniecznie obecni podczas spotka-nia, być może tylko reprezentowani). Jeśli uznać za istotny aspekt wpływu debaty na poziom zaufania wśród członków danej zbioro-wości i tym samym na kapitał społeczny, to także samo wyraże-nie własnej opinii, a zarazem bycie wysłuchanym przez wspólnotę jest wartością. Wypowiedź „w sprawie”, zabranie głosu na forum, konstytuuje podmiot: członka społeczności, który poprzez deba-tę zaznacza swoje w niej miejsce.

Po drugie, najważniejszym elementem tej reguły jest natural-nie wskazanie jako tematów debaty „spraw ważnych dla wspólno-ty”. Czyli takich, które są istotne dla członków konkretnej spo-łeczności. To kryterium wydaje się na pierwszy rzut oka trudne do zoperacjonalizowania. Często zdarza się, że ustalenie agenda set-ting – spraw ważnych dla wspólnoty zależy od aktywności i prze-

| 173w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

bojowości grup mniejszościowych, reprezentujących własne, par-tykularne interesy; bywa też tak, że wpływowi członkowie jakiejś zbiorowości mogą blokować publiczną artykulację pewnych nie-wygodnych dla nich problemów20. Niezależnie od tej – potencjal-nej – trudności, wydaje się, że wprowadzenie takiego postulatu w istotnym stopniu zawęża pole tematów „debaty gdańskiej”. Ranga sprawy jest związana z typem społeczności, której doty-czy debata. Dla społeczności lokalnej: wsi, dzielnicy czy osiedla tematem ważnym może być lokalizacja przystanku autobusowe-go, dla grupy zawodowej – na przykład zmiana reguł kooptacji do branżowej organizacji. Dla narodu czy obywateli państwa bezdy-skusyjnie ważnymi tematami będą przykładowo te, które dotyczą bezpieczeństwa, rozstrzygnięć prawnych czy aksjologicznych.

2. Dostępność – organizacja debaty umożliwia aktywny w niej udział wszystkim członkom wspólnoty zainteresowanym sprawą.

Drugi postulat odnosi się do sposobu organizacji debaty. Czas i miejsce powinny być tak wybrane, aby maksymalnie ułatwić uczestnikom wspólnoty wzięcie udziału w debacie. Albo inaczej: nie utrudniać którejś konkretnej z grup uczestnictwa. W przypad-ku społeczności lokalnych, mniej licznych, może to oznaczać po-tencjalną dostępność dla wszystkich – w sensie fizycznej dostęp-ności miejsca debatowania, a więc między innymi jego lokalizacji i wielkości. W przypadku większych zbiorowości, na przykład du-żego miasta – chodzi również o umożliwienie dostępu za pośred-nictwem mediów czy internetowej transmisji online. Pouczający wydaje się tu przykład debaty na temat wysypiska śmieci w gdań-skich Szadółkach, która odbyła się w grudniu 2013 roku: na miej-scu, na żywo, w debacie wzięło udział około trzydziestu osób, podczas gdy transmisję w Internecie oglądało dziewięćset (!),

20 Por. na ten temat: Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne, red. M. Czyżewski, K. Dunin, A. Piotrowski, Warszawa 1991

Marek kochan174 |

co pokazuje potencjał wykorzystania nowoczesnych rozwiązań technologicznych na potrzeby debaty – koszty takich rozwiązań nie stanowią już chyba istotnej bariery.

Udział aktywny oznacza realną możliwość zabrania głosu, wyrażenia własnej opinii lub zadania pytania. W bardzo wielu debatach odbywających się w ostatnich latach w Polsce udział publiczności jest mocno zredukowany czy wręcz ograniczony do minimum. W przypadku „debaty gdańskiej” trudno w zasadzie mówić o publiczności, chodzi raczej o uczestników debat, którzy mogą, jeśli tylko chcą, zabrać głos jako członkowie naradzającej się, dyskutującej wspólnoty (w ramach przyjętych reguł). Jeśli debata jest zorganizowana z wyodrębnieniem czegoś na kształt prezydium, w którym zasiadają reprezentanci określonych grup w ramach wspólnoty (władz, organizacji itp.), ich wypowiedzi powinny zająć nie więcej niż 50% czasu przeznaczonego na spo-tkanie – inni uczestnicy zyskują w ten sposób poczucie równo-prawnego uczestniczenia w debacie.

Aktywny udział w przypadku uczestników debaty nieznajdu-jących się na miejscu oznacza możliwość wypowiedzenia się tych osób, dopuszczenia ich do głosu, między innymi w postaci prze-czytania ich wypowiedzi bądź zadania postawionych przez nich pytań. Przykładem debaty, gdzie przewidziano taki udział, była debata kandydatów na prezydenta Krakowa przed pierwszą turą wyborów samorządowych, która odbyła się 5 listopada 2014 roku. Jedna z pięciu tur pytań obejmowała pytania zadawane z sali, inna – zadawane przez internautów, komentarze z Internetu były po-kazywane jej uczestnikom na telebimach w trakcie debaty21.

Dostępność dla członków społeczności zainteresowanych spra-wą nie oznacza dostępności dla wszystkich. Przeciwnie, „debata gdańska” to spotkanie radzących na tematy ważne dla wspólno-ty ludzi, którzy do niej należą, mogących bez przeszkód, we wła-snym gronie przedyskutować i wybierać najlepsze rozwiązania. Udział obcych osób, nienależących do wspólnoty, mógłby taką

21 https://www.youtube.com/watch?v=Ddgrj-GK60Y

| 175w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

debatę zakłócać. Chyba że zostaliby oni zaproszeni przez upraw-nionych członków zbiorowości, aby przedstawić pewne szczegóły określonych rozwiązań.

To kwestia wymagająca namysłu i delikatności: granice pew-nych wspólnot (na przykład lokalnych, zawodowych) są precyzyj-nie określone, często wyznaczone prawem, innych zaś – płynne. Czy o zagospodarowaniu terenu należącego do dzielnicy powi-nien debatować deweloper, który chce tam postawić apartamen-towiec? Być może, jeśli zostanie zaproszony. Być może, lecz na innych prawach niż mieszkańcy dzielnicy – na przykład biorąc udział tylko w cześci debaty. Czy na tematy dotyczące wiary po-winni – naturalnie w ramach omawianego modelu – debatować niewierzący? Kto powinien debatować na temat repertuaru te-atru utrzymywanego z miejskich funduszy: widzowie, chodzący do tego teatru, czy wszyscy mieszkańcy danej miejscowości, pła-cący podatki? Definicja przynależności do wspólnoty nie jest czę-sto oczywista.

3. Otwartość: forma organizacji debaty nie uprzywilejowuje żad-nej z opinii ujawnianych w sprawie, będącej jej przedmiotem.

Postulat otwartości odnosi się do wielu aspektów organizacji

debaty. Począwszy od tytułu, który nie powinien narzucać czy do-wartościowywać któregoś z poglądów albo proponowanych roz-wiązań. Tytuł debaty powinien opisywać kwestię, nad którą się debatuje (na przykład „Debata na temat możliwej instalacji wia-traków w naszej gminie“), nie przesądzając, że któreś rozstrzy-gnięcie jest bardziej racjonalne czy korzystne. Jeśli tytuł debaty przedstawia wybór, oba człony powinny być w tytule sformuło-wane tak, by każdy brzmiał równoprawnie, co dotyczy między in-nymi długości członów zdania czy użytych sformułowań (lepsze: „Za wiatrakami czy przeciw wiatrakom” niż na przykład sugerują-ce: „Czy jesteśmy za wiatrakami”).

Kolejny element to miejsca dla uczestników debaty reprezen-tujących poszczególne grupy czy poglądy, liczebność reprezenta-

Marek kochan176 |

cji (dotyczy to zwłaszcza miejsc w prezydium, jeśli takowe jest wy-odrębnione), ich dostęp do głosu, na przykład w postaci posiada-nia własnych mikrofonów, wreszcie regulamin, pozwalający wy-powiedzieć się wszystkim zainteresowanym (w miarę możliwości organizacyjnych) i regulujący procedury zabierania głosu.

Niezwykle istotnym elementem jest moderator, prowadzący debatę. Powinna to być osoba skutecznie dbająca o przestrzeganie reguł, niefaworyzująca żadnej ze stron, dająca wszystkim podob-ny komfort wypowiedzi – w ramach przyjętych reguł. O ważności takiej osoby dla efektywnego i sprawiedliwego przebiegu debaty może świadczyć wzmianka na ten temat w cytowanym Protago-rasie Platona, gdzie jeden z uczestników spotkania, Hippiasz, tak mówi do spierających się Sokratesa i Protagorasa: „Posłuchajcie mnie: wybierzcie sobie sędziego; ten niech nad wami stanie, niby z berłem, jako przewodniczący i będzie pilnował średniej długości przemówień jednego i drugiego”22.

4. Orientacja na dobro wspólne: uczestnicy używają jako pra-womocnych argumentacji uzasadnień odwołujących się do wspólnego dobra danej zbiorowości.

Czwarty postulat odnosi się do aksjologicznego fundamen-tu debaty. Owszem, jej uczestnicy mają swoje partykularne opi-nie i interesy, trudno od tego abstrahować, jednak przedstawia-jąc własne stanowisko, powinni uzasadniać je z punktu widzenia wpływu przedstawianych racji czy rozwiązań na interes całej zbio-rowości: na „dobro wspólne”. Odnosi się to zarówno do intere-su całej grupy, jak i fundamentów wyznawanych w tej wspólnocie wartości bądź jej celów. Te mogą być oczywiście dyskutowane i ne-gocjowane, jednak – w ramach omawianego modelu – z punktu widzenia całej grupy, a nie z nastawieniem na realizację interesu tylko części członków wspólnoty kosztem innych.

22 Platon, dz. cyt. s. 74.

| 177w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

Ten element debaty, a właściwie wiecu, został sugestywnie przedstawiony przez Ignacego Kraszewskiego w Starej baśni: wło-ścianie zbuntowani przeciwko Chwostkowi muszą po jego oba-leniu wybrać nowego przywódcę. Każde ze stronnictw lansuje własnego kandydata, którego wybór musiałby wywołać niezado-wolenie innych. Kolejne wiece kończą się na niczym. Konsensus zostaje osiągnięty dopiero, gdy pojawia się kandydat, który „mówi niewiele, dla gromady dobra pragnie”. Wreszcie, w imię zgody i dla dobra wspólnoty, wybierają „pokornego, małego, ubogiego”23.

Sugestywny, nieco może dydaktyczny w wyrazie literacki przykład pokazuje trudne, lecz możliwe rozwiązanie konfliktów między partykularnymi interesami grup w ramach większej zbio-rowości. Może ono być skutkiem zmiany logiki wyboru: od nie-skutecznego szukania możliwości popieranej przez najsilniejsze liczebnie czy pod względem zasobów stronnictwo, do wyboru, który sam w sobie optymalizuje interes zbiorowości, pojmowa-nej jako całość.

5. Orientacja na konsensus bądź przynajmniej rozpoznanie i zrozumienie podobieństw oraz odmienności stanowisk.

Piąty postulat odnosi się również do wartości, na których ufun-dowana ma być tego rodzaju debata. Celem jest konsensus. Skoro jednak nie zawsze bywa on możliwy, przynajmniej nie od razu, celem równoległym, pośrednim jest określenie różnic i punktów sporu, poznanie stojących za nimi uzasadnień, a jednocześnie znalezienie podobieństw i obszarów, gdzie konsensus faktycz-nie istnieje. Tu znów pojawia się kwestia tworzenia poprzez de-batowanie więzi, zaufania i kapitału społecznego. Poza tym, kto wie, być może szukanie konsensusu bez przesądzenia z góry, że jest on możliwy do osiągnięcia, zwiększa prawdopodobieństwo porozumienia?

23 J. I. Kraszewski, Stara baśń, Warszawa 1969, s. 299, 310, 351, 355 i n.

Marek kochan178 |

6. Szacunek dla innych uczestników – uczestnicy debaty rezy-gnują z argumentów ad personam i deklarują gotowość do wysłuchania poglądów innych i uznania ich argumentów, o ile zostaną lepiej uzasadnione.

Ten postulat też ma charater etyczny, odnosi się do postawy uczestników debaty, choć można go też sprowadzić do punktu w regulaminie, którego uczestnicy debaty zobowiązują się prze-strzegać. Na straży regulaminu musi stać moderator, reagujący w wypadku jego naruszenia. W zależności od charakteru debatu-jącej zbiorowości (większe lub mniejsze zagrożenie naruszenia-mi reguł) sankcje – z wykluczeniem z debaty włącznie – powinny skutecznie zniechęcać do łamania regulaminu.

W gotowości do wysłuchania i uznania – gdy są lepiej uzasad-nione niż własne – argumentów innych nietrudno odnaleźć ha-bermasowską refleksyjność, która tu ma być elementem większej całości, pochodną szacunku dla innych uczestników debaty. O ile jednak refleksyjność trudno zmierzyć i wyegzekwować, o tyle sza-cunek przejawia się w wielu zachowaniach i jako taki może być za-uważony (a raczej jego ewentualny brak).

Argumenty ad personam w pewnych sytuacjach trudno odróżnić do argumentów ad rem24, jednak na ogół łatwo je zauważyć i na-piętnować – samo wprowadzenie do zbioru zasad debaty reguły unikania ad personam może korzystnie wpłynąć na posługiwanie się tego rodzaju argumentacją. W granicznych przypadkach ktoś (na przykład moderator) może zapytać uczestnika debaty o zna-czenie dla dobra wspólnego podnoszonego w debacie argumentu, który wygląda jak ad personam. Jeśli ów argument podlega tego rodzaju weryfikacji, może zostać uznany, jeśli nie – użycie go po-winno wpłynąć na osłabienie stanowiska tego, kto się nim posłu-żył. Przykładem takiego granicznego (użytego jako ad personam lub nie) argumentu jest zarzut wobec kandydatów na prezyden-

24 Por. na ten temat M. Kochan, Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach, Kra-ków 2005, s. 204–216.

| 179w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

tów miast, że nie zamieszkują na ich terenie, a ściśle – nie są na te-renie miast, gdzie kandydują, zameldowani, w związku z czym nie płacą tam podatków. Pojawił się on w kilku miastach w wyborach samorządowych w 2014 roku. Operacjonalizacja, rozwinięcie tego argumentu (na przykład: ponieważ nie są zameldowani, nie mo-gliby skutecznie zarządzać miastem, nie znają jego problemów) łatwo może stępić jego ostrze, gdy zaatakowany takim argumen-tem kandydat przekonuje, że zna miasto, pracuje tam (choć nie jest zameldowany) albo przeciwnie – mieszkając gdzie indziej mo-że lepiej – bo z dystansu – rozumieć i rozwiązywać jego problemy. W takiej sytuacji z argumentu zostaje tylko jego wątpliwej natury moralna treść (nie płaci podatków, więc powinien być moralnie zdyskwalifikowany jako kandydat, nie może czy też nie powinien tu kandydować). Zarzut użycia argumentu ad personam może być więc też przedmiotem debaty, nim używający go zostanie za to napiętnowany czy zdyskwalifikowany.

7. Język służący porozumieniu – uczestnicy debaty unikają słów i wyrażeń ograniczających możliwość porozumienia i szukają takich, na które zgodzą się inni uczestnicy, mający odmienne poglądy.

Użyciu języka poświęca się dużo uwagi, gdy przychodzi do określenia norm debaty25, jednak trudno sformułować reguły pre-cyzyjne, a zarazem niekrępujące wolności wypowiedzi. Język jest problemem w pewnych zakresach zbieżnym z okazywaniem sza-cunku innym uczestnikom debaty, w innych – osobnym. Niekiedy ad personam wyraża się w obraźliwym języku, kiedy indziej zarzut miewa charakter personalny, choć jest wyrażony w języku – w tra-dycyjnym sensie – parlamentarnym.

Język służący porozumieniu – lub nie – jest szczególnie ważny dla przebiegu debaty, gdy nazywa jej uczestników, sprawę będącą jej przedmiotem bądź opinie czy rozwiązania omawiane podczas

25 Por. na przykład A. Kampka, dz. cyt., s. 130–137.

Marek kochan180 |

spotkania. Niekiedy trudno znaleźć określenia akceptowalne dla wszystkich, gdyż wiele opinii wyraża się poprzez konkretne wy-bory językowe, a używanie konkretnych słów i pojęć określa czę-sto tożsamość debatujących. Wiele debat dotyczy zresztą sprawy języka, jakim nazywa się konkretne zjawiska, bądź wręcz sprowa-dza się do próby narzucenia zbiorowości własnego języka.

Niezależnie od tych ograniczeń można sobie wyobrazić debatę, w której szuka się słów czy określeń, ułatwiających porozumie-nie, a zarazem unika takich, które je utrudniają lub uniemożli-wiają. Zwykle tę samą rzecz, sprawę czy osobę można opisać, uży-wając różnych słów – chodzi o wybranie takich, które będą sta-nowiły „największy wspólny mianownik” dla uczestników deba-ty. Będą to prawdopodobnie słowa raczej neutralne jeśli chodzi o warstwę emocjonalną i konotację (chyba że daną społeczność łączy używanie słów emocjonalnie nacechowanych), niewyklu-czone, że potoczne (choć raczej nie wulgarne), być może naukowe – jeśli takowe rozumie i zechce ich używać debatująca wspólnota.

Zarysowany wyżej model „debaty gdańskiej” jest pod pewny-mi względami zbliżony do debaty deliberacyjnej, jednak w kilku punktach znacząco się od niej różni. Podjęcie wspólnej decyzji bądź osiągnięcie konsensusu jest tu celem możliwym do osią-gnięcia, pożądanym, lecz nie koniecznym. Inaczej rozumiana jest otwartość, a w zasadzie dostępność: akcentuje się raczej otwar-tość na poglądy artykułowane w ramach grupy, wśród członków wspólnoty, przy jednoczesnej możliwości zamknięcia debaty na uczestników spoza grupy – w dobrze pojętym interesie wspólnoty i toczącej się wśród jej członków debaty. Lub otwarcia – jeśli człon-kowie wspólnoty uważają to za pożądane i osiagną w tej sprawie konsensus. Ostrzej sformułowane są wymagania dotyczące ję-zyka oraz argumentacji – preferuje się argumenty odnoszące się do dobra wspólnego, a nie tylko logicznie uzasadnione czy umo-tywowane. Rezygnuje się natomiast z trudnych chyba do opera-cjonalizacji i egzekwowania wymogów „szczerości” uczestników debaty. Wreszcie dochodzi ograniczenie samych spraw, będących

| 181w stronę Modelu „debaty gdańskiej”

tematem debaty. Jest to więc wzorzec debatowania modelowo odnoszący się do małych, zwartych wspólnot, podejmujących we własnym gronie ważne dla siebie sprawy. Nie znaczy to, że model „debaty gdańskiej” nie może być zastosowany do większych zbio-rowości, takich jak mieszkańcy wielkiego miasta czy obywatele kraju. Owszem – może, tyle że wymaga od nich narzucenia sobie w zakresie tej większej wspólnoty takich norm, jakimi mogą się kierować mieszkańcy małej osady czy członkowie stowarzyszenia. Być może z pożytkiem dla takiej większej wspólnoty i jej zwycza-jów debatowania.

Debata gdańska mieć może część wspólną z formatem debat oksfordzkich, choć nie jest tak precyzyjnie określona, jeśli chodzi o sam algorytm debatowania i zabierania głosu. W tak sztywnym schemacie trudno byłoby przestrzegać reguł w zakresie wysłucha-nia wszystkich głosów i opinii. Nie jest jednak z nim też sprzecz-na – można sobie wyobrazić taką debatę oksfordzką, która na-rzuciłaby sobie ograniczenia „debaty gdańskiej” w zakresie tema-tu, języka, argumentacji oraz traktowania innych uczestników, wreszcie – dążenia do konsensusu. To ostatnie byłoby pewnie najtrudniejsze ze względu na prymarnie agonistyczną strukturę debat oksfordzkich (podział na propozycję i opozycję, raczej wy-kluczający zabieranie głosu „w sprawie”, a nie tylko za czymś lub przeciwko czemuś). Z pewnością jednak trening w postaci udziału w debatach oksfordzkich mógłby się przyczynić do podniesienia jakości „debat gdańskich” odbywających się z udziałem tych sa-mych uczestników.

„Debata gdańska” jest raczej modelem niż formatem, raczej partyturą niż konkretnym wykonaniem, a może najbardziej – mó-wiąc o tym w ramach muzycznej metafory – jest motywem, który można wykonać w ramach różnych stylów i przy użyciu różnych instrumentów, gdy w każdym przypadku słuchacz będzie mógł rozpoznać ten sam utwór, niezależnie od brzmienia i aranżacji.

Marek kochan182 |

Dr Marek Kochan – pisarz, badacz języka. Zajmuje się retoryką publicznej komunikacji. Wydał m.in. Slogany w reklamie i polity-ce (Warszawa 2003, 2005, 2007) oraz Pojedynek na słowa. Tech-niki erystyczne w publicznych sporach (Kraków 2005, 2012). Wy-kładowca Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Wyższej Psycho-logii Społecznej, w przeszłości także Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek Konsorcjum Naukowego „Analiza Dyskursu”. Twórca Gdańskiej Akademii Debaty. Pomy-słodawca i redaktor tomu Mówi Warszawa, pierwszej wielogłoso-wej powieści na temat miasta. Autor m.in. powieści Fakir z Ipi, Plac zabaw, a także podręcznika retoryki w formie opowieści su-fickich Turban mistrza Mansura.

| 195 wybrana bibliografia

Marek kochan W stronę modelu „debaty gdańskiej”

Arystoteles, Retoryka, tł. H. Podbielski, Warszawa 1988.Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne, red. M. Czyżewski, K. Dunin, A. Piotrowski, Warszawa 1991Grice H. P., Logika a konwersacja, „Przegląd Humanistyczny” nr 6/1977.Habermas J., Teoria działania komunikacyjnego, t. I: Racjonalność działania a racjonalność społeczna, tł. A. M. Kaniowski, Warszawa 1999.Habermas J., Faktyczność i obowiązywanie. Teoria dyskursu wobec zagadnień prawa i demokratycznego państwa prawnego, tł. A. Roma-niuk i R. Marszałek, Warszawa 2005.Habermas J., Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej, tł. W. Lip-nik, M. Łukasiewicz, Warszawa 2007.Habermas J., Między naturalizmem a religią, tł. M. Pańków, War-szawa 2012Ingarden R., O owocnej dyskusji słów kilka, [w:] tegoż, Książeczka o człowieku, Kraków 1987.Kampka A., Debata publiczna. Zmiany społecznych norm komunika-cji, Warszawa 2014Kochan M., Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach, Kraków 2005Platon, Protagoras, tł. W. Witwicki, Warszawa 1958

Redakcja naukowa:dr Marek Kochan

Recenzent naukow y:dr hab. Maciej Mrozowski prof. swps

Redakcja i korekta: Anna Roman

Projekt typograficzny i skład: Tomasz Pawluczuk Nylon Studio

Druk i oprawa: Drukarnia pozkal, Inowrocław

Copyright © Instytut Kultury Miejskiej, 2014

Wydawca:Instytut Kultury Miejskiej80-830 Gdańsk, ul. Długi Targ 39/40tel. (58) 760-72-16e-mail: [email protected] Kultury Miejskiej jest samorządową instytucją kultury Miasta Gdańskaisbn: 978-83-64610-09-7

Współw ydawca:wydawnictwo słowo/obraz terytoriasp. z o.o. w upadłości układowej80-264 Gdańsk, ul. Pniewskiego 4/1tel.: (58) 341 44 13, 345 47 07fax: (58) 520 80 63e-mail: [email protected]: 978-83-7453-290-7