SIEDLCE LUTY nr 2 (193) 2014 · gu wpatrzeni w napisy wyryte na kamien-nych ścianach. Wyraźnie...

16
SIEDLCE LUTY nr 2 (193) 2014 ISSN 1730-3230

Transcript of SIEDLCE LUTY nr 2 (193) 2014 · gu wpatrzeni w napisy wyryte na kamien-nych ścianach. Wyraźnie...

S IEDLCE LUTY nr 2 (193) 2014

ISS

N 1

730-

3230

2 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza

NIE SZUKANIE SIEBIE„Nie trzeba nigdy szukać samego siebie, bo gdzie ktoś siebie same-

go szuka, tam przestaje kochać. Dlatego pod koniec mego życia w za-konie czuję się tak szczęśliwa, jak tylko sobie można to wyobrazić, że nigdy nie szukałam siebie. Ten, kto wyrzeka się siebie, już tu na ziemi otrzymuje zapłatę.”

Nich słowa św. Teresy skłonią nas do zastanowienia się nad sobą, naszym egoizmem, miłością bliźniego i naszymi wyrzeczeniami. B.P.

Cyt. z książki ,,Dzieje Duszy Św. Teresy od Dzieciątka Jezus”. Wyd. K.B.

18 stycznia ruszyły warsztaty medial-ne organizowane przez fundację Opoka o nazwie: „Edukacja medialna szansą na rynku pracy”. My miałyśmy to szczęście,

Warsztaty multimedialneże uczestniczyłyśmy w danym projekcie i mamy możliwość zdobywania wiedzy, która niewątpliwie przyda nam się w przy-szłości. Warsztaty otworzyły przed nami

drzwi do pisania reportaży np. z Świato-wych Dni Młodzieży, które odbędą się już w 2016 roku.

Aleksandra Lipińska i Dorota Ratuska

Naszemu drogiemu Proboszczowi O. Franciszkowi Bokowi i Jego Rodzinie

składamy wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci Ojca

Ś.p. Eugeniusza Bokai zapewniamy o naszej gorliwej modlitwie za szlachetnego Człowieka,

który, wyrzekając się radości rodzinnego obcowania,

jednego ze swoich synów, ukształtowawszy najlepiej jak potrafił,

oddał na służbę Bogu, Ojczyźnie i ludziom. parafianie

„Życie Twych wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy. Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie”

(2 Kor 5,1)

3 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Przed nami okres, w którym być może częściej niż zwykle będziemy pamiętać o krzyżu. Może częściej i z większą uwa-gą będziemy kreślić znak krzyża. A może przechodząc obok krzyża skłonimy głowę, czego do tej pory nie robiliśmy.

Wielki Post - czas Męki Pana Jezusa i śmierci na krzyżu, ale to również czas, w którym powinniśmy się zatrzymać i po-patrzeć na Krzyż.

Krzyż. Na tej ziemi każdy ma swój krzyż. Ciężar naszego krzyża może niejed-nokrotnie nas przytłaczać, możemy pod jego ciężarem upadać, ale przecież jeste-śmy tylko ludźmi, w których naturę wpi-sana jest słabość. Trudny jest krzyż choro-by, śmierci, krzyż niepokoju, złości, lęku i strachu w rodzinach. Ale równie ciężki jest krzyż nieudanego życia, niespełnio-nych nadziei. A jeśli czuję, że jestem nie-zauważany, niekochany, nieważny, kiedy jestem samotny, bezradny, kiedy milczę, choć najchętniej krzyczałbym… to też jest krzyż. Krzyżem może być wszystko, czego nie chcemy przyjąć w naszym ży-ciu. I choć każdy z tych krzyży jest inny,

Krzyżto jeśli nie wyrazimy zgody i nie będzie-my chcieli go przyjąć, każdy z nich bę-dzie dla nas jednakowo ciężki.

Jaki dźwigasz krzyż?Wielki Post – pomyśl, jak niesiesz

swój krzyż! Czy przyjmujesz go, czy modlisz się w intencjach, które są two-im krzyżem? Modlisz się za dziecko, któ-re ma nieuporządkowane swoje życie, za współmałżonka, który rani i lekceważy, za koleżankę, która obmawia, za pracodaw-cę, przez którego jesteś źle traktowany?

Co jest moim krzyżem? Czy biorę ten krzyż, czy go odrzucam?

Och, Panie, gdybyś Ty zrzucił Swój krzyż, ja zrobiłbym już dawno to samo, ale Ty go przyjąłeś.

Biorę więc swój krzyż i idę dalej swoją drogą, szarą, trudną i wyboistą, drogą mo-jej zwykłej szarej codzienności. Ale Pa-nie to jest mój krzyż, moja droga i moje życie, które mi dałeś!

Pan Jezus przyjął krzyż dla mnie, czy ja zrobię to samo? E.Ł.

Jestem babcią od 14 lat i co najmniej od dwunastu lat otrzymuję od mojej wnucz-ki życzenia.

Na początku w formie laurek, na któ-rych rysowała kwiatki, zwierzęta, obo-wiązkowo słońce, ale zdarzało się, że był tam też również mój wizerunek – babcia w okularach. Później przyszedł czas na składanie również życzeń. I tak jak nikt jej nie podpowiadał, co ma narysować, za-wsze to była jej inwencja, tak później, kie-dy zaczęła składać życzenia, też były to zawsze jej pomysły. Szczerze przyznam, że czekałam na te życzenia, właśnie ze względu na to, że słowa wypowiedziane przez nią były szczere i autentyczne. Za-wsze mówiła i wyrażała w tych swoich dziecięcych życzeniach prawdziwe uczu-cia. I to było takie piękne.

Przypomniałam sobie o tych jej życze-niach, kiedy chciałam, aby ktoś pomógł mi napisać podziękowania. Usłyszałam wtedy: ja mogę Ci napisać mnóstwo ta-kich podziękowań , ale pamiętaj o tym, że to będą moje słowa nie twoje. I zrezygno-wałam z tej formy pomocy. Wiem, że naj-większą radość sprawiają słowa szczere, prawdziwe, nawet jeśli są może nieudol-

Życzenia

nie wypowiedziane, ale płyną z wnętrza naszego serca.

A jakie życzenia otrzymałam od mojej wnuczki? Wśród kilku zdań, jedno było najważniejsze: Babciu, życzę Ci, abyś dłu-go żyła, żebyśmy mogli się Tobą opieko-wać tak, jak Ty ciągle opiekujesz się nami.

Juleczka ma 14 lat, być może nie zda-je sobie sprawy, jak trudno opiekować się

starszymi ludźmi, być może, że nie bę-dzie takiej konieczności opiekowania się babcią, ale bardzo wzruszyły mnie jej ży-czenia. Może ktoś powiedzieć, to tylko słowa. Tak, to tylko słowa. Ale właśnie te słowa, które wypowiadamy mogą albo ra-nić albo wzruszać.

Babcia

4 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Ciasne uliczki, po obu stronach licz-ne sklepy przeważnie z odzieżą lub żywnością, zapach smażonych falafeli, na-woływania sprzedawców ze stoisk z pa-miątkami, pomiędzy nimi stoiska z dewo-cjonaliami i kamienista droga od świtu do zmroku przemierzana przez tysiące ludzi. Z powszechnie panującego różnojęzycz-nego zgiełku dają się wyłowić znajome słowa: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. To grupa pielgrzymów przeciska się mroczną ulicą VIA DOLOROSA. Niosą krzyż. Na cze-le idzie kapłan z modlitewnikiem w ręku. Co jakiś czas zatrzymują się, stają w krę-gu wpatrzeni w napisy wyryte na kamien-nych ścianach. Wyraźnie widać, że modlą się, odpowiadają na wezwania kapłana, pochylają głowy, a po chwili ruszają da-lej. Muszą uważać, bo właśnie do sąsied-niego sklepu dostarczany jest towar. Jacyś ludzie biegają z paczkami, wykrzykują coś w swoim języku. Nie trzeba znać arabskie-go, aby wiedzieć, że w tej chwili modlą-cy się nie są tu mile widziani. Później tak, powrócą choćby po wodę za „one dolar”.

W kilku miejscach grupka wchodzi do wnętrza niewielkich kaplic. Tam w spo-koju mogą pomodlić się, wysłuchać frag-mentu opisu Męki Pańskiej, zrobić zdjęcia. Ale nie mogą być zbyt długo, bo właśnie wchodzi rozśpiewana grupa kobiet o ciem-nej karnacji skóry, ubranych w luźne długie suknie w jasnoniebieskim kolorze. Mają jeszcze większy krzyż niesiony przez trzy osoby. Mogą być z Brazylii. Ruszają ka-mienną drogą lekko pod górkę, kolejny po-

A Chrystus idzie daleja

„Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza Cezarem nie mamy króla.” (J.19,15-16)

stój na modlitwę i muszą zawrócić. Kilka-naście lat temu ktoś dopatrzył się, że zgod-nie z lokalnym prawem może zamurować to przejście, tak zresztą jak i niektóre z ka-plic, w których przez stulecia słychać było: „Kłaniamy Ci się Jezu Chryste i błogosła-wimy Tobie”. Jedną z kaplic udało się ura-tować, ale wejście prowadzi przez sklep, często zamknięty. Grupa obchodzi zamuro-wany obszar i z drugiej strony wchodzi na Golgotę. Kaplica koptyjska, potem kolejna prawosławna, strome schody i miejsce wy-kute w kamieniu, w który wstawiony był krzyż. To do tej skalnej wnęki spływała krew i woda, gdy żołnierz włócznią przebił bok i serce ukrzyżowanego Zbawiciela. Każdy z pietyzmem całuje skałę. Wokół setki oliw-nych lamp, kadzideł i cienkich woskowych świeczek tak bardzo popularnych w prawo-sławnych świątyniach. Każda z nich to czy-jaś osobista prośba.

To nie koniec, ponownie strome scho-dy, tym razem z drugiej strony kaplicy i pielgrzymi stają wokół kamiennej płyty. Tu potrzebny jest komentarz kapłana - prze-wodnika, bo katolicy nie kultywują trady-cji, że istnieje kamień uznawany za miejsce, na którym położono ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża. Ponieważ zmarłego nie zdążono namaścić zgodnie z żydowskim zwycza-jem, dlatego współcześni wierni obrządku wschodniego wylewają olejki na kamień, chcąc w ten sposób oddać cześć i usza-nować zakrwawione Chrystusowe Ciało. Teraz tylko kilkugodzinna kolejka ponownie w międzynarodowym tłumie (ślicznie wy-glądają hinduski w białych sari, z małymi

dziećmi na ręku) i ze łzami w oczach, cału-ją jeszcze jeden kamień, ten w Chrystuso-wym grobie, na którym złożone było ciało zawinięte w płótna. Grób jest pusty, Chry-stus Zmartwychwstał.

Inne miasto, inna ulica, inna procesja drogi krzyżowej. Tym razem to nie Jerozo-lima tylko Siedlce. Na czele kilkutysięcz-nej grupy krzyż, a za nim ksiądz biskup z licznym gronem kapłanów. Idziemy uli-cą Piłsudskiego z kościoła św. Stanisława do kościoła Bożego Ciała. Właśnie zatrzy-maliśmy się na skrzyżowaniu koło więzie-nia. Lektor odczytuje przygotowane teksty, z pielgrzymkowych głośników rozchodzi się modlitwa. I w tym momencie rozlega-ją się wrzaski. To jeden z więźniów, krzy-cząc na całe gardło, bluźni używając „nie-parlamentarnych słów”. Idziemy dalej, a w mojej głowie rodzi się myśl. Przecież ten człowiek, przestępca krzyczący zza krat nie mnie ubliżał, nie biskupowi, nie tym tysiąc-om idącym ulicą. Jaki był powód, dla które-go chciał zakłócić modlitwę? Tak, Chrystus już to słyszał. „A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Za-czął on krzyczeć wniebogłosy; Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przy-szedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Świę-ty Boży.” Łk. 4, 32-34.

I jeszcze jedna droga krzyżowa, tym ra-zem jasnogórski klasztor, sala nad bazyli-ką, a w niej obrazy Jerzego Dudy Gracza. Bezdomni, chorzy, ludzie ulicy, alkoholicy, dzieci powstania warszawskiego i warszaw-skiego getta, więźniowie obozów koncentra-cyjnych i zamordowani przez komunistów z UB, ale również liczni Jezusowi wyznaw-cy na czele z matką Teresą, Janem Pawłem II, księdzem Popiełuszko… i wreszcie Je-zus na współczesnej ulicy, w naszej współ-czesnej wieży Babel.

Wracam do domu, a Jezus idzie dalej. Bogdan Kozioł

5 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Gender – co o nim wiesz? Pytaj, rozmawiaj na ten temat i czytaj!

Gdy usłyszałam o ideologii (filozo-fii?) gender z lekceważeniem wyrzuci-łam tę bzdurę z kręgu mego zaintereso-wania. Jako biolog wiem, że każde zwie-rzę (poza obojnakami np. ślimakiem winniczkiem czy dżdżownicą) rodzi się albo jako samica, albo jako samiec. By-wają (rzadko) zaburzenia w tej materii. Dopiero kiedy przeczytałam wywiad z niemiecką socjolog Gabriele Kuby, au-torką książki „Globalna rewolucja seksu-alna. Zniszczenie wolności w imię wolno-ści”, o tym jak wygląda gender edukacja w Niemczech, zrozumiałam, że nie moż-na nie interesować się. Przecież na gło-wie stoi założenie, że nie rodzimy się ko-bietą czy mężczyzną – a dopiero społe-czeństwo nas tworzy. Płeć i preferencje seksualne (płeć kulturowa) są wynikiem kulturowych uwarunkowań.

Gender nie jest groźne gdzieś daleko, w świecie – jest realnym zagrożeniem u nas. Od znajomej dyrektorki przedszkola wiem, że to kuratorium proponuje wpro-wadzenie programów równościowych. Jeśli się rozpoczyna czytać program, to

np. nauka prania skarpetek przez chłop-ców jest pozytywnie oceniana, ale trze-ba uważnie przeczytać cały program. Na szczęście znajoma nie dała się zwieść rów-nościowym hasłom.

Odczytano w kościołach list pasterski Episkopatu Polski do duszpasterskiego wykorzystania w Niedzielę Świętej Rodzi-ny 2013 r. na temat gender. Nie wszyscy jednak chodzą do kościoła. Inni lekceważą problem, więc PROSZĘ, DRODZY RO-DZICE I DZIADKOWIE! Zainteresujcie się, spytajcie w przedszkolu i szkole, czy są (będą) realizowane programy zrównu-jące płeć. Bo nauka od 4 roku życia, jaką gotuje gender, to wczesne pobudzenie seksualne, nauka masturbacji, zabawa w zamiany ról, domaganie się wyboru płci przez dziecko! A przecież od dawna wia-domo, że poznawanie świata i siebie przy-chodzi w odpowiednim czasie. To rodzic odpowiada na pytania dziecka o to skąd się wzięło, jak jest zbudowany człowiek. To dom jest pierwszą szkołą.

W świecie, w którym nie ma miejsca dla Boga, wszystko zaczyna stawać na głowie.

Pytajmy więc, rozmawiajmy i miejmy od-wagę powiedzieć nie!

Więcej znajdziemy informacji w:• Niedziela Nr 1 z 5 stycznia br. „List Pa-

sterski Episkopatu Polski”• Niedziela nr 2 z 12 stycznia br. „Współ-

czesny Herod nosi imię: ideologia gender” – list pasterski o rodzinie bpa Kazimierza Ryczana;

• Niedziela nr 3 z 19 stycznia „Cywili-zacja bez matki i ojca” Anna Cicho-błazińska

• Niedziela nr 4 z 26 stycznia „Gender – zagrożenie dla cywilizacji” ks. Irene-usz Skubiś

• Gazeta Polska z 15 stycznia br. „Jak wychować dziecko, by nie było gejem” Robert Tekieli

• Internet: Ad Gender homosex (Gen-derrewolucja ks. dr Dariusz Oko - tak-że wystąpienie w Sejmie i inne tegoż autora; Gender groźniejsze od marksi-zmu abp Henryk Hozer, Dyktatura sek-su Gabriele Kuby…)

SH

Ciasto drożdżowe to najzwyklejszy, ale i najlepszy placek, który nieodłącznie koja-rzy mi się z moją kochaną babcią.

Babcia Marysia, bo tak miała na imię, mawiała, że ciasto drożdżowe jest naj-zdrowsze, ponieważ zawiera natural-ne składniki. Ilekroć tylko przebywałam u babci, w jej domu pojawiał się zawsze drożdżowy specjał.

Będąc dzieckiem nie zastanawiałam się nad tym, ile pracy wymaga upiecze-nie drożdżowego placka. Jednak bardzo dobrze pamiętam sposób jego wypieku. Wszystko zaczynało się od tego, że dzia-dek przynosił drewno i rozpalał ogień w piecu. Babcia w tym czasie zagniatała ciasto i wyrabiała je tak długo, aż zaczę-ło odstawać od ręki.

Babcia Marysia miała wiele teorii od-nośnie przygotowania idealnego ciasta. Podstawowym warunkiem było to, że cia-sto drożdżowe wymaga ciepła i nie lubi przeciągów; nie „znosi” też kłótni w domu ani nawet głośnych rozmów. Inny ważny czynnik to pochodzenie mąki (najlepiej z pobliskiego młyna) oraz konieczność przesiania mąki przez sito.

Drożdżowe klimatyCiasto drożdżowe babci Marysi smako-

wało zawsze wyśmienicie. Tym bardziej, że było podawane z masłem i mlekiem „wła-snej produkcji”. Pamiętam, jak czyniłam zabiegi, aby zjeść, choć kawałek placka tuż po wyjęciu z pieca, jednak babcia prze-strzegała, że gorące ciasto może zaszko-dzić i nakazywała, aby zaczekać aż osty-gnie. Nie było to wcale łatwe, ponieważ aromatyczny zapach wypełniał cały dom i wzmagał apetyt – z trudem więc opano-wywałam swoje łakomstwo.

Sielskie dzieciństwo dawno minęło… Ale od kiedy mam własną rodzinę, sama piekę ciasto drożdżowe według babci-nej receptury. Wyjątkiem jest tylko to, że mąka, z której przyrządzam ciasto, po-chodzi z pobliskiego sklepu (a nie wprost z młyna) i do wypieku służy mi piekarnik lub prodiż (a nie piec). Gdy przygotowu-ję placek drożdżowy dla moich bliskich, z wielkim sentymentem myślę o mojej dawno już nieżyjącej babci Marysi – bo to przecież Ona przekazała mi tą „słod-ką” umiejętność. Ośmielam się twierdzić, że praca przy cieście drożdżowym stano-wi pewnego rodzaju rytuał, a konsumpcja

tego przysmaku jednoczy rodzinę i zacie-śnia więzi. Dlatego też cieszę się, kiedy moja 12-letnia wnuczka Ola, z dużym za-pałem, włącza się w proces wyrabiania cia-sta, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.

Daje to nadzieję, że pewne tradycje rodzinne i dobre obyczaje przejdą na na-stępne pokolenia. I o to właśnie chodzi! Hanna Protasewicz

6 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Co to jest Msza św. gregoriańska?Trochę historii

Otóż Msze św. gregoriańskie wywodzą swoją nazwę od imienia papieża św. Grzegorza Wielkiego (540-604; papież od 590), którego Kościół liturgicznie wspo-mina 3 września, w dniu jego konsekracji na biskupa Rzymu. Msze św. gregoriań-skie związane są z wydarzeniem, które miało miejsce z inspiracji tego świętego pa-pieża. Grzegorz przed swoim wyborem na papieża był przełożonym założonego przez siebie w 575 r. klasztoru na wzgórzu Celio w Rzymie. W IV Księdze Dialogów Grzegorz stwierdza, że ofiara Mszy św. pomaga osobom potrzebującym oczysz-czenia po śmierci i jako przykład podaje doświadczenie z życia swojego klasztoru. Po śmierci jednego z mnichów imieniem Justus, w jego celi znaleziono trzy zło-te monety, których posiadanie sprzeciwiało się regule życia zakonnego, przewi-dującej wspólne korzystanie z dóbr materialnych. Grzegorz, aby pomóc zmarłe-mu oczyścić się po śmierci z powyższego grzechu, polecił odprawienie za nie-go trzydziestu Mszy św. - każdego dnia jednej. Po trzydziestu dniach zmarły Ju-stus ukazał się w nocy jednemu z braci, Kopiozjuszowi, mówiąc, że został uwol-niony od wszelkiej kary. Kopiozjusz nic nie wiedział o odprawianych Mszach św. i gdy później ujawnił treść swojego widzenia, pozostali współbracia do-szli do wniosku, że nastąpiło ono w trzydziestym dniu, kiedy odprawiano Msze św. za Justusa. Uznano to za znak, że Msze św. odniosły oczekiwany skutek. Pod wpływem autorytetu Grzegorza - także jako biskupa Rzymu - zwyczaj od-prawiania trzydziestu Mszy św. za osobę zmarłą zyskiwał swoje miejsce w prak-tyce religijnej Wiecznego Miata. W Europie rozprzestrzeniał się stopniowo, po-cząwszy od VIII w., najpierw w klasztorach, potem także w innych kościołach.

Znaczenie gregoriankiPowinny one być traktowane jako Msze św. za zmarłych, których zwyczaj

jest tradycją przedgregoriańską, potwierdzoną oficjalnie przez Sobór Trydenc-ki jako najbardziej skuteczny sposób modlitwy za osoby, które potrzebują oczyszczenia po śmierci.

opracował o.Rafal. OMI

ZAPYTAJ KAPŁANA

Kolejny raz w naszej parafii groma-dzili się chorzy i cierpiący, aby umocnić swe dusze Eucharystycznym Pokarmem i przyjąć Sakrament Namaszczenia. Jest to wielki dar Kościoła dla tych najsłabszych, umęczonych bólem i chorobą. Ilu jednak nie może skorzystać z tego daru przez to, że ich krewni nie mają czasu, zajęci codzien-nymi sprawami. Ilu też nie rozumie tego daru i nie chce z niego skorzystać. Czy wy-starczająco pomagamy bliskim w tym naj-trudniejszym okresie życia, który przecież nikogo z nas nie ominie? Jak wiele cza-su im poświęcamy? Kiedyś rozmawiałam ze starszą chorą osobą, żyjącą w rodzinie i na pozór wydawałoby się, że niczego jej nie brakuje. Na pytanie, co Pani najbardziej dokucza, usłyszałam odpowiedź – samot-ność. Taką samą odpowiedź usłyszałam jeszcze wiele razy z ust innych chorych starszych ludzi. Nikt z nich nie skarżył się na ból, na starość, na niedołężność – tyl-ko na samotność. Jeśli ludzie chorzy czu-

Samotnośćją się samotni w rodzinach, to cóż mówić o tych, którzy z różnych przyczyn nie mają bliskich przy sobie. Jak wiele czasu może-my poświęcić tym, którzy ofiarują Bogu za nas swoje cierpienie, którzy modlą się w intencjach Kościoła i świata? Są bezrad-ni i całkowicie poddani woli Bożej. Często ograniczają sobie jedzenie, by zbyt dużo nie ważyć, aby było nam łatwiej ich prze-kręcić i podnieść. Zostawiani sami na dłu-gie godziny rozmawiają z Panem Jezusem i Maryją. Tylko Im tak naprawdę i szczerze mogą się pożalić. Zdarza się, że wyciągają do nas ręce, by nas zatrzymać przy sobie. Chcą, by chwilę z nimi posiedzieć, trzyma-jąc ich dłonie w swoich rękach. Odpowia-damy: „później”, bo idę do pracy, po za-kupy, wstawić pranie, itp. Tylko często nie ma tego „później”, bo te wyciągnięte ręce to było ich pożegnanie i odeszli do wiecz-ności. Bywają też tacy, którzy są bardzo trudni, nie potrafią się pogodzić ze swoją chorobą i bywają przykrymi dla członków

swojej rodziny. Często są rozgoryczeni, bo doskonale zdają sobie sprawę, ze zbli-żającego się końca ich życia. Nic już nie mogą poprawić, zmienić, tak wiele im nie wyszło, może kogoś skrzywdzili, żałują, czują ciężar. Nie radzą sobie sami ze sobą. Przez swoje zachowanie chcą, abyśmy ra-zem z nimi cierpieli, nie widząc, że i tak cierpimy. Na pewno dzisiejsi ludzie wplą-tani w tę materialistyczną gonitwę, stają się mniej wrażliwi. Mają mniej czasu na to, co ważne. Bliźni potrzebujący pomocy scho-dzą na dalszy plan. Jest tyle nowoczesnych rozwiązań we współczesnym świecie ta-kich jak: hospicja, domy opieki i szpitale.

Czy ludzkie serca twardnieją w miarę upływu stuleci?

Czy obojętność, lekceważenie, niewy-rozumiałość i niecierpliwość, to słowa, któ-re najbardziej do nas pasują?

Czy potrafimy i chcemy to zmienić?Czy w naszym życiu kierujemy się sło-

wami Pana Jezusa: „Błogosławieni miło-sierni, albowiem oni miłosierdzia dostą-pią”? Hanna Ł

7 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Nawróciły mnie Siostry Klaryski Oglądałam ostatnio w telewizji śnia-

daniowej rozmowę z Radosławem Pazu-rą, który opowiadał o swoim doświad-czeniu Boga i roli sióstr klauzurowych w nawróceniu.

Radosław Pazura miał wcześniej fajne życie. Dziś wie, że było ono tylko fajne. Gdy cudem, dziesięć lat temu, uniknął śmierci, po raz pierwszy przyjrzał mu się z uwagą. I zrozumiał czego w nim brakowało. Miło-ści, Bożej miłości.

- Kiedy zrozumiałem, że mogło mnie nie być, że dzieliły mnie minuty od śmier-ci, poczułem, że to wszystko stało się po coś. Zostałem uratowany, bym przyjrzał się sobie, swojemu życiu i znalazł czas na to, by się zmienić. Byłem człowie-kiem grzesznym, żyłem bez pojednania z Bogiem, bez sakramentu. To nie znaczy, iż teraz jestem ideałem, ale staram się żyć do-brze, chcę być dobrym człowiekiem. Całe moje życie i mojej żony Doroty oparliśmy na wierze i miłości. I wszystko stało się o wiele prostsze. Bo życie w miłości i po-jednaniu z Panem Bogiem wcale nie jest łatwiejsze, ale wiadomo co należy robić. Wszystko to jest przecież zapisane w Piśmie Świętym. Wystarczy tylko iść tą ścieżką.

jakoś nam to nie wychodziło. Kiedy ludzie są skupieni na wszystkim wokół, tylko na swoim wnętrzu, nie znajdują nawet czasu na rozmowę o ważnych rzeczach jak przy-szłość czy rodzina. A my ten czas dostali-śmy przez mój wypadek.

- Bo miłość to także czas naszych spo-tkań, spojrzeń w oczy, rozmów. Mieliśmy dużo czasu. Nasz związek stał się dojrzal-szy. Zaczęliśmy żyć od nowa. Traktuję to jak prawdziwy cud. Dlatego nigdy nie prze-stanę dziękować, bo dostałem je po to, abym zrozumiał, że życie buduje się na miłości.

- Czy się modlę? Tak. Modlitwa daje nie-samowitą siłę. A czasem, kiedy czytam Pi-smo Święte czuję obecność Boga, tuż obok, przy mnie. Tego uczucia nie mogę nawet opisać, po prostu wiem, że Bóg tu jest i prze-mawia właśnie do mnie. Nigdy wcześniej o tym nie mówiłem. To jest takie niezwy-kłe, niesamowite uczucie. I czuję wdzięcz-ność, że mogę tego dostępować. Dziękuję Panu Bogu, że moja rodzina mieszka w są-siedztwie z Siostrami Klaryskami, z który-mi spotykamy się, pogłębiamy wiarę. Bo to właśnie Siostry Klaryski odmieniły moje życie, odnalazłem sens życia.

Irena Piekart

W filmie pt.: „Czas na miłość” przed-stawiona jest historia 21-letniego Tima oraz jego rodziny. W jednej ze scen głów-ny bohater dowiaduje się od ojca o nad-zwyczajnej zdolności, jaką posiada. Może przemieszczać się w czasie. Wystarczy-ło, że młodzieniec wszedł do ciemnego pomieszczenia, zacisnął pięści, pomyślał o momencie z przeszłości, do którego chciał wrócić i już tam się znajdował. Dzięki tej umiejętności Tim mógł naprawiać te zdarze-nia, które potoczyły się źle jemu lub komuś z jego bliskich. Między innymi próbował podrywać na różne sposoby piękną Char-lotte. Przed swoją śmiercią ojciec przekazał synowi wskazówki co do korzystania z nie-zwykłego daru. Radził mu przeżywać każ-dy dzień dwukrotnie. Jednak za drugim ra-zem miał to robić w taki sposób, aby doce-nić te same przydarzające się sytuacje, szu-kać w nich pozytywów i cieszyć się nimi.

Pierwsza myśl, jaka może się nasunąć po przeczytaniu tego krótkiego streszczenia lub po obejrzeniu filmu to: I ja chciałbym cof-nąć czas, by móc naprawić to co zepsułem, to co mi nie wyszło. I na tym etapie nasza pobudzona wyobraźnia zderza się z rzeczy-wistością. Nie zawrócimy czasu. Ale czy

Uśmiech na talerzuto oznacza, że nic nie możemy naprawić? Czy naprawdę nic nie możemy zmienić?

Spójrzmy na Tima. Kiedy przeżywał po raz wtóry dzień, uczył się spoglądać inaczej na identyczne chwile. Wystarczy-ła zmiana jego podejścia do tego, by lepiej spędzić kolejną dobę. Zauważył, że napo-tkanemu człowiekowi zamiast obojętności wystarczy dać uśmiech, a on wnet, odpo-wiadając tym samym, daje choćby odro-binę szczęścia. Umiał cieszyć się kolejną wygraną rozprawą w sądzie, był bowiem prawnikiem, choć miał już zapewne dzie-siątki takich za sobą.

W chrześcijaństwie mówi się, że nawrócenie zaczyna się od metanoi, co oznacza zmianę sposobu myślenia. I tak odwracając się od zła należy się obrócić w stronę dobra, aby ono stało się codzienno-ścią. A łatwiej jest czynić dobro, gdy mamy pozytywne usposobienie do życia. Świę-ty Filip Nereusz mówił: „Radość umacnia serca i pomaga wytrwać w dobru. Jest dro-gą do doskonałości - najkrótszą i najpew-niejszą(…) Im więcej w nas radości, tym bliżej nam do świętości.” Na szczęście ja-kie odkrywał Tim składało się szereg czę-sto drobnych, a nawet można by rzec bła-

hych sytuacji i zachowań. On szukał po prostu „plusów”, starał się odpowiednio reagować w różnych okolicznościach nio-sąc w ten sposób radość innym i sobie. Uwierz mi, jest różnica, gdy smażysz, np. żonie czy mężowi jajecznicę z uczuciem czy bez, czy podajesz ją ze swoim uśmie-chem czy bez.

DK http://inkarasz.blogspot.com/

- Wiem, że początkowo narzekałem na cierpienie, na rehabilitację, długi po-byt w szpitalu, ale szybko zrozumiałem, że to cierpienie jest dla mnie dobre. Zo-stałem zatrzymany w czasie, abym zasta-nowił się nad sobą. Spotkałem Pana Boga. Wcześniej oczywiście byłem wierzącym człowiekiem. Ale to prawdziwe spotka-nie nastąpiło dopiero wtedy. I tak zaczęło się moje nowe życie.

- Zrozumiałem czym jest prawdzi-wa miłość, to wielki dar. Stąd ten nasz późniejszy ślub z Dorotą. Wcześniej nie mieliśmy takich pomysłów, żyliśmy jak chcieliśmy, myśleliśmy że nie war-to tego zmieniać, że jest dobrze i bez ślu-bu. A teraz uważam, że sakrament mał-żeństwa jest bardzo ważny. Najważniej-szy, bo daje siłę i jest wielkim darem. I po tym wszystkim zadziały się cudow-ne rzeczy. W naszych sercach zagościła taka miłość, o jakiej pisze Pismo Świę-te. W naszym życiu pojawiło się dziec-ko, wspaniała córeczka Klara, która jest całym naszym światem. Imię daliśmy jej na cześć moich kochanych Sióstr Kapu-cynek Klarysek, które odgrywają głów-ną rolę w moim nawróceniu. Wcześniej

8 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Mój autorytetMawia się, że żyjemy w świecie po-

zbawionym autorytetów, a brak ów najbar-dziej odczuwalny jest w procesie wycho-wania młodego pokolenia. Bez wątpienia istnienie porządnych wzorców osobowych pomaga w kształtowaniu charakterów i po-staw także ludzi dorosłych. W XXI wieku nie możemy jednak marzyć, że w powszech-nej świadomości będzie funkcjonował ide-ał człowieka, obywatela, rodzica, itp.; ideał akceptowany bezwarunkowo przez wszyst-kich. Omawiając kolejne zagadnienie doty-czące kultury średniowiecznej poprosiłam swoich uczniów o przygotowanie krótkiej prezentacji osoby, która zasługuje na mia-no autorytetu. Szesnastolatkowie wybiera-li swoje postaci i prezentowali je na forum klasy. Z pewnością ani wybór, ani prezenta-cja nie były łatwe – widziałam drżące ręce i wypieki na twarzy, ale trzeba przyznać, że znakomita większość uczniów udowodniła, iż autorytet to nie jest tylko frazes.

Pozwoliłam sobie przedstawić Czy-telnikom „Posłańca” dwie wybrane pre-zentacje (naturalnie uzyskałam zgodę dziewczyn ,na wydrukowanie ich prac). Oczywiście, wygłoszone przez uczenni-ce stojące przed trzydziestką swoich ko-leżanek i kolegów, były jeszcze bardziej sugestywne, ale i tak myślę, że warto po-święcić chwilę na zapoznanie się z nimi. Ojciec Święty i studentka prawa – dwa au-torytety współczesnych nastolatek – dale-kie, a równocześnie tak bardzo bliskie… Nie każdy może być świętym, ale wszy-scy do świętości powinniśmy dążyć. Także starsza siostra czy brat, którzy mogą mieć dość „brzdąca plączącego się pod nogami”, być może z radością odkryją, że dla młod-szego rodzeństwa są autorytetem. MP

Mój autorytet - Jan Paweł IIDzisiaj każdy z nas będzie próbował

wskazać osobę, która chwalebnie wpisa-ła się w krajobraz polityczny Polski, Eu-ropy, a nawet świata. Moim zdaniem Jan Paweł II jest właśnie taką postacią. Dosko-nale przygotowany do pełnienia funkcji bi-skupa Rzymu przeszedł drogę od kapłana, przez biskupa i kardynała. Jednak wierzę w słowa Jacka Cygana, że ,,nikt sam sobie nie bierze godności, Pan powołuje z wyso-kości”. Swe powołanie Karol Wojtyła wy-pełniał wyjątkowo…

Niezwykle pokorny i skromny, żmud-ną pracą budował jedność na świecie na-znaczonym piętnem głębokich podziałów politycznych, religijnych i społecznych. Bez cienia wątpliwości przyczynił się do Okrą-głego Stołu w Polsce, Aksamitnej Rewo-lucji w Czechosłowacji, Trójkątnego Sto-

łu na Węgrzech, Okrągłego Stołu w Bułga-rii, a także rozpadu Związku Radzieckiego.

Pielgrzym-poliglota o wielkim sercu, głę-bokiej wierze, miłości i dobroci. Mówiący do ludzi w ich własnym języku, szanujący tra-dycje każdego kraju. Wszędzie przyjmowa-ny był jak najdostojniejszy gość. Przypomnę tylko tych, którzy mimo ogromnej przepaści religijnej spotkali się z Nim: królowa Elżbie-ta II – głowa Kościoła anglikańskiego będą-cego od 1534 r. w niezgodzie z Watykanem, prezydenci komunistycznych państw: Fidel Castro i Michaił Gorbaczow. W końcu Ehud Barak – premier Izraela, uznanego właśnie przez Stolicę Apostolską za państwo. Papie-ża nie zniechęcały niepowodzenia, jak choć-by pozostawione bez odpowiedzi Jego ape-le o zaprzestanie wojen w Zatoce Perskiej czy o zniesienie embarga na Kubę. Do koń-ca swoich dni myślał o wszystkich ludziach bez względu na ich wyznanie, kolor skóry i poglądy polityczne. Stał się przyjacielem całego świata. Potwierdzeniem tego była obecność na Jego pogrzebie 5 mln ludzi, 200 prezydentów i premierów, przedstawicieli różnych religii, w tym duchownych islamu i judaizmu oraz niewierzących.

Był papieżem miłości, pokoju i pojed-nania, czym słusznie zasłużył sobie na ty-tuł Wielki. Taki przydomek nosiło dotych-czas tylko trzech papieży: Leon I, Mikołaj I i Grzegorz I.

27.04.2014 r. odbędzie się kanonizacja błogosławionego Jana Pawła II. Mieć wpływ na politykę świata i zostać świętym, to jed-nak rzecz możliwa. Magdalena

Moja siostraKażdy z nas ma swój autorytet. Stara

się podążać śladami osoby, która jest jego wzorem. Autorytetami są m.in. politycy, święci czy artyści. Osobą, którą ja pragnę naśladować, jest moja starsza siostra. Mar-tyna ma 21 lat, studiuje prawo na Uniwer-sytecie Warszawskim. Jest odpowiedzial-na i pracowita. Nigdy się nie poddaje, za-wsze dąży do wyznaczonego celu.

Podobnie jak ja interesuje się muzyką. Ma piękny głos, uwielbiam występować z nią w „siostrzanym duecie” na scenie. Wie-lu ludzi mówi nam, że jesteśmy do siebie bardzo podobne, nie tylko z wyglądu. Na-wet gdy śpiewamy razem, to nasze głosy brzmią jak jeden, potężny dźwięk. Przed konkursami wokalnymi zawsze mogę li-czyć na jej pomoc. Przyjeżdża do domu tylko w weekendy, ale nawet na odległość znajduje dla mnie czas, gdy jej potrzebuję.

Mimo podobieństwa różni nas istotny szczegół. Martyna zanim coś zrobi to naj-pierw pomyśli, ja zaś odwrotnie. Jestem

spontaniczną osobą, która robi wszystko pod wpływem emocji. Z doświadczenia wiem, że jej postępowanie jest lepsze. Mam nadzieję, że w przyszłości i ja opanuję tę technikę - naj-pierw włączam myślenie, a dopiero potem działam.

Gdy byłam dzieckiem i uczyłam się mówić, nazywałam ją Ma, gdyż imię Mar-tyna sprawiało mi jeszcze trudność. Z opo-wieści rodziców i Ma wiem, że uwielbia-łam odrabiać z nią jej lekcje. Zazwyczaj polegało to na zamazaniu wszystkich kar-tek w zeszytach. Moja biedna siostra była zmuszona siadać do pracy domowej do-piero późnym wieczorem, gdy ja poszłam spać. Świadczy to o wielkiej cierpliwości i miłości, jaką mnie darzy. Dzisiaj miło to wspominamy. Martyna śmieje się ze mnie, że całą chęć na odrabianie lekcji wykorzy-stałam już w wieku przedszkolnym.

Moja siostra jest dla mnie od zawsze wzorem do naśladowania. Gdy rodzice nam coś proponowali czekałam na jej decyzję i dopiero potem odpowiadałam im tak samo.

Muszę przyznać, że dopiero od niedawna mamy tak dobry kontakt. Jeszcze parę lat temu nie wyobrażałam sobie, aby moja siostra zna-ła moje najskrytsze tajemnice. Od kiedy jeste-śmy w podobnym wieku i bardziej otworzy-łam się przed nią, to wiem, że wszystko co jej powiem, zostaje między nami. Cenię u niej to, że cokolwiek zrobię lub powiem, ona zawsze to zrozumie. Gdy mam jakiś problem, jest moją podporą, bez której byłoby mi ciężko. „Wielką zaletą przyjaźni z siostrą jest to, że nie trzeba niczego tłumaczyć.” I choć bywają trudne chwile, siostra zawsze zostanie. Wiem, że będzie wtedy, kiedy uronię łzę, kiedy będę się uśmiechać i wtedy, kiedy nie będę mieć na twarzy nawet krzty emocji. Siostra - to jednak dobre słowo. Miłe i łatwe do wypo-wiedzenia. I kiedy żadna pomoc nie może się przecisnąć do mojego serca, Martyna zawsze tam dotrze. Cieszę się, że mam ją u swego boku.

Od kiedy mieszka w Warszawie mam wrażenie, że nasza więź się umocniła. Co-dziennie wieczorem dzwonimy do siebie i opowiadamy wydarzenia z dnia.

Najbardziej cenię u niej szczerość i doj-rzałość jak na swój wiek. Wie, kiedy jest czas, żeby się pośmiać, a kiedy trzeba za-chować powagę. Mimo różnicy charakte-rów, jaka występuje pomiędzy nami, chcia-łabym w przyszłości być taka jak ona.

Jak w każdej relacji pomiędzy rodzeń-stwem, tak samo i u nas wybuchają kłótnie. Ale gdyby jakakolwiek krzywda działa się mojej siostrze, rzuciłabym wszystko i wy-ruszyła nawet na koniec świata, by jej po-móc. Martyna to osoba, za którą bez waha-nia wskoczyłabym w ogień i w głębi duszy wiem, że ona zrobiłaby dla mnie to samo.

Julia

9 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Redakcja „Posłańca św. Teresy” jest, tak jak inne grupy działające przy naszej Parafii, wspólnotą. Jej opiekunem jest o. Rafał Bytner OMI.

Może odmienne jest to, że istnieje w na-szej wspólnocie dość duża rotacja – osoby młode wyjeżdżają na studia, trochę starsze zakładają rodziny, przeprowadzają się do innych miejscowości i w rezultacie tylko

Redakcja „Posłańca św. Teresy”te najbardziej wytrwałe i naj-starsze zostają. Redakcja to osoby, które chcą służyć Bogu i ludziom poprzez pisanie ar-tykułów. Wielokrotnie zachę-caliśmy czytelników do udzia-łu w tworzeniu naszej parafial-nej gazetki, przekonywaliśmy, że nie przechodziliśmy żad-nych dziennikarskich szko-leń i nie mamy, z wyjątkiem jednej osoby, wykształcenia polonistycznego. Po prostu chcemy coś robić dla Parafii, dobrze czujemy się w tym składzie, jak zresztą w każ-dym poprzednim i z każdym poprzednim opiekunem. Na-sza gazetka ukazuje się co miesiąc, oprócz okresu wa-kacyjnego. Wtedy nowy nu-mer wychodzi tylko w lip-cu, a w sierpniu odpoczy-wamy! Sądzimy, że o efek-tach pracy redakcyjnej nie nam mówić – te najlepiej ocenią czytelnicy, ale miło nam, że gazetka rozchodzi się

w dość dużym nakładzie, a echa artyku-łów dochodzą do nas z tzw. miasta, czyli z innych parafii siedleckich.

Spotykamy się co miesiąc, w każdy po-niedziałek po ukazaniu się „Posłańca”, na krótkim zebraniu redakcyjnym. Nie narzu-camy tematów, na które poszczególne oso-by mają pisać. Uważamy, że głębsze są te artykuły, które „pochodzą z serca”, z tego

„co się komu w duszy gra, co kto w swo-ich widzi snach” (S. Wyspiański „Wese-le”). I - co ważne – nikt nie jest zmuszony do regularnego pisania artykułów, po pro-stu piszemy wtedy, kiedy mamy coś do po-wiedzenia, czymś ciekawym chcemy po-dzielić się z Czytelnikami. Zatem, jeśli ktoś chciałby pisać, ale obawia się, że jak raz napisze, to już później będziemy go „ści-gać” – niech będzie spokojny -nic z tych rzeczy. Można przy tym zachować pełną anonimowość, albo podpisać się inicjała-mi lub pełnym imieniem i nazwiskiem. Je-śli też ktoś sądzi, że ma „chropowate pió-ro” i nigdy nie lubił polskiego, niech się nie martwi – jego artykuł oszlifujemy ję-zykowo, „dopieścimy”. Nie jest także istot-ne, czy posługują się Państwo komputerem czy nie. Artykuły można dostarczać napi-sane odręcznie – przepiszemy je bez żad-nego problemu. Ważne jest, aby pisało nas jak najwięcej, bo tylko wtedy gazetka pa-rafialna jest prawdziwą reprezentantką pa-rafian, a więc ZAPRASZAMY!

Artykuły można przesyłać bezpośred-nio na adres mailowy: [email protected] lub [email protected], a artukuły napisane odręcz-nie można zostawić w zakrystii.

PewnośćJesteś. Czuję… gdy tylkowzrok ku Tobie niosę,

kiedy rękę podnoszę,

by kreślić znak krzyża.

Jesteś Pisma Świętego

wszechpotężnym głosem…

Ciałem, kiedy do Twego

stołu się przybliżam.

Wszechobecny – od krzyża –

jesteś na tym globie,

by miliardom dusz dawać

siebie pełnię całą,

aby każdy mógł Ciebie

zawsze gościć w sobie

i dorastać, by z Twoim

łączyć swoje ciało. Stefan Todorski

Opiekun o. Rafał Bytner OMI

Pierwszy swój artykuł napisałam w listopadzie 2000 roku nie będąc jesz-cze w redakcji. Minęło kilka miesięcy i na jedno ze spotkań redakcyjnych za-prosił mnie o. Mariusz Legieżyński – – założyciel i pierwszy opiekun „Po-słańca”. Nie było to łatwe spotkanie, ponieważ uważałam, że nie powinnam pisać…, bo nigdy nie pisałam artyku-łów. Ale tej wymówki o. Mariusz nie przyjął i zostałam w redakcji.

Dziś mogę napisać, że bardzo się cieszę, że jestem w redakcji. Kolejni opiekunowie i osoby, z którymi two-rzymy wspólnotę są wspaniałymi ludźmi. Łączą nas nawet więzy przy-jaźni, dlatego jestem tu już 14 lat.

Elżbieta Ługowska

10 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

„Słuchacz na pierwszym miejscu, a potem wszystko się ułoży”

Styczniowe wspomnienie św. Fran-ciszka Salezego, uznawanego za patrona mediów elektronicznych, to okazja do roz-mowy o pracy dziennikarzy radiowych. Do naszej parafii należą Państwo Agnieszka i Andrzej Ilczukowie, dziennikarze Kato-lickiego Radia Podlasie.

Rozgłośnia Diecezji Siedleckiej istnie-je prawie 22 lata. Panie Andrzeju, od sa-mego początku uczestniczył Pan w tworze-niu Radia, jak Pan wspomina tamten czas?

AI: To była wielka przygoda. Tworzy-liśmy coś nowego, w pewnym sensie nie-znanego, bo media katolickie na początku lat 90-tych ubiegłego wieku dopiero racz-kowały. Trzeba było odpowiedzieć na pod-stawowe pytanie - jakie to radio miałoby być? Ile informacji, ile publicystyki, ile modlitwy? Wszyscy mieliśmy jakieś do-świadczenia radiowe - niektórzy zawodo-we, inni amatorskie - studenckie, ale ka-tolickie radio w Siedlcach to była wiel-ka sprawa. Wyzwanie i duma, że biorę w tym udział. I radość, kiedy wreszcie wy-szliśmy w eter.

Po miesiącu, do Zespołu Radiowego dołączyła śliczna i utalentowana uczenni-ca siedleckiego Liceum im. Bolesława Pru-sa, Agnieszka Osmólska. Pani Agnieszko, jak Pani trafiła do radia?

AOI: Tak naprawdę to z ulicy (śmiech). Wróciłam akurat z wakacji, nie wiedzia-łam, że w Siedlcach powstało radio. Na uli-cy spotkałam znajomych, którzy szli do ra-dia na modlitwy. Wtedy parafie siedleckie przygotowywały wieczorne pasma modli-

tewne. No i ciekawość zwyciężyła, stawi-łam się na umówioną godzinę, nieco prze-straszona, a tam w progu... niewysoki blon-dyn z poważną miną, przestraszyłam się jeszcze bardziej..., ale już po dwóch dniach samodzielnie siadałam przed mikrofonem. Oczywiście pod czujnym okiem przyszłe-go męża, ale o tym wtedy jeszcze nie wie-działam. Jednak tak naprawdę radio było moją pasją od dzieciństwa, słuchałam no-cami ulubionych audycji i wyobrażałam sobie, że może kiedyś i ja zasiądę w stu-diu, a dla kogoś, po drugiej stronie, to co mówię będzie z jakiegoś powodu ważne. W liceum interesowałam się kulturą żywe-go słowa, wtedy też zrozumiałam, że głos to fascynujące narzędzie.

Praca w radiu jest specyficzna, bo-wiem przez słowo tworzy się obraz w umy-śle słuchacza. Nie wszyscy potrafią spro-stać tej specyfice, stąd rotacja pracowni-ków. Państwo są w Radiu od początku. Ja-kie cechy wyróżniają dobrego dziennika-rza radiowego?

AI: Najtrudniej jest mówić o sobie, zwłaszcza po pytaniu o cechy dobrego dziennikarza radiowego (śmiech). Ogromy plus pracy radiowej, to nowi ludzie i sytu-acje, możliwość obserwacji zjawisk i zada-wania pytań. Tworzenie intymnego związ-ku między dziennikarzem i słuchaczem. Jednym słowem - dynamika i stres. Po-trzebna jest przy tym rozwaga i odpowie-dzialność za swoje dzieło – słowo. Pracy dziennikarskiej nie da się zamknąć w ośmiu godzinach. Czasem trzeba spędzić wiele czasu w terenie, wrócić do domu późno wieczorem i następnego dnia wstać rano, aby przygotować materiał. Nierzadko pra-cę wykonuje się kosztem swojego wolne-go czasu. Żeby nie być gołosłownym - dwa ważne wydarzenia ostatnich lat - śmierć bł. Jana Pawła II, czy konklawe po abdykacji Benedykta XVI. To takie momenty w Re-dakcji, kiedy wszyscy są potrzebni, pełna mobilizacja, wszystkie ręce na pokład. Nie wiem, czy bezpośrednio po urodzeniu da się ocenić, czy właśnie na świat przyszedł radiowiec, ale wiem, że od dawna marzy-łem, aby wykonywać właśnie taki zawód (śmiech). To jeden z tych zawodów, któ-rego bez polubienia i pasji nie da się wy-konywać.

AOI: O cechy dobrego dziennikarza należałoby tak naprawdę pytać słuchacza. Nie szefa, nawet nie współpracowników

- to zawsze będzie tylko głos porządkują-co-doradczy. Oczywiście jest jakiś kanon wynikający z doświadczeń tych, co przed nami wykonywali zawód. Chociaż... dzi-siaj to wszystko zdaje się być takie płyn-ne... Myślę, że dobry dziennikarz to taki, który jest pośrednikiem między tym, co się w świecie dzieje, a słuchaczem, taki, który szuka tematów, zastanawiając się czy mo-jego słuchacza to będzie interesowało. Ale też trochę podpowiadający: to jest cieka-we, to wartościowe, to niepokojące. Czyli słuchacz na pierwszym miejscu, a potem wszystko się ułoży (śmiech). Myślę, że ważna jest dzisiaj także jakość przekazu, kiedyś było to oczywiste w tym zawodzie, dziś czasami z jakością wygrywa ilość, szybkość, w konsekwencji bylejakość – nie przekonuje mnie ten kierunek. To tak jak-by zamienić pięć dojrzałych, pięknych ja-błek, na skrzynkę spadów – to jabłka i to jabłka, ale... różnica ogromna. Dla moich słuchaczy wybieram te piękne i dojrzałe...

W jednej z reklam Katolickiego Radia Podlasie przeczytałam, że Radio ma uczyć, bawić i ewangelizować. To trudne zadania, z pozoru niemożliwe do połączenia. Jak Państwo radzą sobie z tymi wyzwaniami?

AOI: Wbrew pozorom to nie takie trud-ne. Mówimy na antenie o tym wszystkim co jest bliskie ludziom. Pani Ewo, jest Pani wieloletnim pedagogiem, z tego co wiem, doskonale Pani tańczy, a dziś widziały-śmy się w kościele. Życie... Radio po pro-stu stara się dotykać wszystkich dziedzin życia. Mamy ten przywilej, że Rozgłośnia

11 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

jest katolicka, to oczywiście zobowiązuje... ale katolik to przecież człowiek, który go-tuje obiady, słucha muzyki, chodzi do te-atru, interesuje się historią, kocha przyro-dę i tak dalej... można by długo wymieniać. Stąd też tak szeroki wachlarz audycji i te-matów poruszanych na antenie. Taki mo-del radia nadal dominuje w Polsce, u nas dopiero pojawiają się rozgłośnie, czy ra-czej kanały tematyczne i na razie to wciąż bardziej domena internetu.

Pan Andrzej wybrał najtrudniejsza for-mę pracy radiowej – reportaż. Jak powsta-ją Pana reportaże?

AI: Reportaż to tylko jeden z aspektów mojej pracy radiowej. Chyba najprzyjem-niejszy. Pozwala na więcej niż tylko relacja czy przygotowywanie i prezentacja wiado-mości, bowiem tworząc reportaż trzeba się w pewnym sensie zaprzyjaźnić z jego boha-terem. Nie skłamię, jeśli powiem, że także włożyć trochę siebie. Reportaż to opowieść o ludziach czy wydarzeniu skoncentrowana w kilku minutach. Trudne zadanie – tak go przygotować, aby oddać uczucia rozmów-cy, klimat miejsca, czy przenieść słuchacza w czasy, o których opowiadamy. Na tym jednak polega magia radia. W tym tkwi siła reportażu, że dziennikarz nie zadaje pyta-nia i odchodzi, ale spędza z rozmówcą czas, dowiaduje się więcej niż wymaga tego su-chy serwis informacyjny. I przekazuje to słuchaczowi tak, aby ten zrozumiał i spró-bował poczuć to, co człowiek z mikrofo-nem. To trochę tak jak pisanie opowiadania czy wypracowania. Ma być dobry począ-tek, rozwiniecie, dramaturgia, wzruszenie, chwila namysłu, epilog. I dlatego lubię re-portaż, jako odskocznię od codziennej go-nitwy informacyjno - relacyjnej.

Trafił Pan w ,,dziesiątkę”! Pana repor-taże są świetnie zrealizowane. Toteż znaj-dują uznanie w rożnych środowiskach. Otrzymuje Pan wiele wyróżnień i nagród. Może Pani Agnieszka o nich nam opowie?

AOI: Andrzej jest wierny konkursom (śmiech). Ponieważ w zakresie jego zain-teresowań zawodowych leżą wieś i rolnic-two, od kilkunastu lat bierze udział w ogól-nopolskich konkursach „Strażacy-ochotni-cy nie tylko gaszą” i „Bezpieczne gospodar-stwo rolne”. Rzeczywiście zajmuje w nich czołowe miejsca. Brał też udział w Między-narodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie. Nagro-dy są oczywiście miłe, niektóre ważne, ale i tak najcenniejszy jest sam proces powsta-wania audycji, szukanie tematu, spotkania z bohaterami. Tak prywatnie, bardzo lubię słuchać reportaży Andrzeja, zawsze można w nich znaleźć pasję i jakość...

Pani Agnieszka wybrała inne zajęcia dziennikarskie. Jest pani doskonale przy-

gotowana do pracy przed mikrofonem. Czy wykształcenie zawodowe pomaga w pracy radiowej, czy przeszkadza?

AOI: Znajomość teorii pomaga ujarz-mić praktykę (śmiech). Wykształcenie kierunkowe nie jest potrzebne, by ten za-wód dobrze wykonywać, mam tego świa-domość, ale pozwala unikać wielu rze-czy, które wydłużają drogę do pożądanego efektu. Poza tym ja bardzo dużo nauczy-łam się, ucząc przez kilka lat studentów. W pracy często nie ma czasu na wzajem-ne przysłuchiwanie się swoim audycjom, dyskusję, wymiana poglądów często od-bywa się w biegu. W warunkach akade-mickich można „pobawić się” trochę two-rzywem radiowym i czasami odkrycia są zaskakujące.

Z perspektywy czasu, co można powie-dzieć o znaczeniu Katolickiego Radia Pod-lasie dla lokalnej społeczności?

AI: Widać doskonale, że po 22. latach formuła rozgłośni regionalnej, mówiącej o naszych sprawach, a jednocześnie przy-

pominającej o Bogu, wierze i sprawach fundamentalnych, sprawdziła się. Poza tym ciągle idziemy do przodu, dotrzymujemy kroku słuchaczom i sprawom, które wpły-wają na obraz regionu i lokalnego Kościo-ła. Nie wiem jak Pani, Pani Ewo, ale ja nie wyobrażam sobie Południowego Podlasia bez Katolickiego Radia Podlasie i porta-lu Podlasie24.

Są Państwo kompetentnymi i pracowi-tymi dziennikarzami radiowymi. Abstrahu-jąc jednak od pracy... Pani Agnieszko, ja-kie jest Pani ulubione słowo?

AOI: Zaskoczę Panią... cisza. Zmora każdego radiowca (śmiech). W życiu pry-watnym cenię ją bardzo i szukam jej w lu-dziach...

A dla Pana, Panie Andrzeju, jakie sło-wo jest ważne?

Trzy słowa: miłość, spokój i zdrowieZ całego serca życzę Państwu, aby tego

w życiu nie brakowało.Dziękuję za rozmowę.

Ewa Pankiewicz

OkruchyZ popołudniowego spaceru Michaś

wrócił do domu smutny i nie domknąwszy nawet dokładnie drzwi przyczyną smutku zaczął dzielić się z mamą:

- Koło naszego domu leży w śniegu martwy ptaszek… Wróbel. Na pewno za-marzł.

- To się, synku, zdarza. Może był już sta-ry – próbowała pocieszyć chłopca matka.

- Nie wiem, mamusiu. Możliwe. Ale mógł po prostu paść z głodu, albo zamar-znąć, jeśli nie miał, z czego wytworzyć własnego ciepła. Czego on mógł pojeść na śniegu? A w nocy mróz był duży.

- No cóż, synku. Los ptaków w zimie nie jest łatwy i część z nich, niestety, ginie.

Michał zamyślił się. Można było mieć pewność, że przeniósł się całym sercem do zakamarków, w których z nastroszony-mi piórkami chroniły się przed chłodem głodne, skrzydlate stworzonka. Po chwili jednak ożywiwszy się wręcz wykrzyknął:

- Mamusiu, dopomóż mi ptaki dokar-miać.

- No, dobrze…, ale jak chcesz to zrobić?- Normalnie, przecież przy każdym

śniadaniu i kolacji pozostaje na stole dużo okruchów. Będę je zbierał i wysypywał za okno, na parapet.

Mama uśmiechnęła się.- No, dobrze. Obawiam się jednak, że

tych okruchów będzie trochę za mało. Trze-ba będzie jeszcze jakąś kromkę chleba po-kruszyć, a może nawet kupić w sklepie tro-chę ziarenek.

- Dzięki, wielkie dzięki, mamo.- Jeszcze nie dziękuj. Wiedz, że to nie

mały obowiązek. Jeśli już zaczniesz zimą dokarmianie, musisz pamiętać, że trzeba to robić dopóty, dopóki ptaki nie będą mo-gły same zdobyć dla siebie odpowiedniej ilości pożywienia. Przerywając dokarmia-nie w czasie, kiedy wszystko jest zmrożo-ne i wszędzie zalega śnieg, może sprawić, że głodne stworzenia będą czekały na dar od ciebie i nie zadbają o to, aby w innym miejscu się najeść. I wtedy mogą zbyt moc-no zgłodnieć i zamarznąć.

- Będę pamiętał, mamusiu.- I jeszcze jedno, Michasiu. Ptaszki bru-

dzą, myślę więc, że zmywanie parapetu też będzie twoim zajęciem.

- Oczywiście!Mijały kolejne dni. Chłopiec każdego

ranka otwierał okno i wysypywał na para-pet okruchy i ziarenka i cieszył się widząc gołębia lub wróbla połykającego łapczy-wie jego dary.

* * *

Pewnego dnia Michaś, jak zwykle, wy-szedł z łóżka, umył się w łazience poczym przyszedł do kuchni i prześwietlił wzro-kiem stół. Na stole obok talerza z kanap-kami i kubka z herbatą stał piękny karmik dla ptaków.

- A to co? – zapytał ze zdziwieniem mamę.

- Jak to, co? Kupiłam prawdziwy kar-mik. Przekonałam się, że nie będzie to zbędny wydatek. Stefan Todorski

12 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

16 lutego 2014 r. Szósta Niedziela zwykła

Syr 15, 15-20; Ps 119 (118), 1-2. 4-5. 17-18. 33-34 (R.: por. 2);

1 Kor 2, 6-10; J 6, 63b. 68b; Mt 5, 17-37; Mt 5, 20-22a. 27-28. 33-34a. 37

17 lutego 2014 r.Jk 1, 1-11; Ps 119 (118), 67-68. 71-72.

75-76 (R.: por. 77a); Hbr 4, 12; Mk 8, 11-13

18 lutego 2014 r.Jk 1, 12-18; Ps 94 (93), 12-13a. 14-15. 18-19 (R.: por. 12a); por. Dz 16, 14b;

Mk 8, 14- 21

19 lutego 2014 r.Jk 1, 19-27; Ps 15 (14), 1-2. 3 i 4b. 4c-5 (R.: por. 1b); por. Ef 1, 17-18;

Mk 8, 22-26

20 lutego 2014 r.Jk 2, 1-9; Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7

(R.: por. 7a); J 6, 63b. 68; Mk 8, 27-33;

21 lutego 2014 r.Jk 2, 14-24. 26; Ps 112 (111), 1-2. 3-4. 5-6 (R.: por. 1); J 14, 6; Mk 8, 34 – 9, 1

22 lutego 2014 r.Święto Katedry Św. Piotra,

Apostoła1 P 5, 1-4; Ps 23 (22), 1-2a. 2b-3. 4. 5. 6

(R.: por. 1); Mt 16, 18; Mt 16, 13-19

23 lutego 2014 r. Siódma Niedziela zwykła

Kpł 19, 1-2. 17-18; Ps 103 (102), 1-2. 3-4. 8 i 10. 12-13 (R.: por. 8a); 1 Kor 3, 16-23;

1 J 2, 5; Mt 5, 38-48

24 lutego 2014 r.Jk 3, 13-18; Ps 19 (18), 8-9. 10 i 15

(R.: por. 9a); por. 2 Tm 1, 10b; Mk 9, 14-29

Kalendarz Liturgiczny 16.02.-15.03.1425 lutego 2014 r.

Jk 4, 1-10; Ps 55 (54), 7-8. 9-10. 11 i 23 (R.: por. 23a); Ga 6, 14;

Mk 9, 30-37

26 lutego 2014 r.Jk 4, 13-17; Ps 49 (48), 2-3. 6-7. 8-10. 11

(R.: por. Mt 5, 3); J 14, 6; Mk 9, 38-40

27 lutego 2014 r.Jk 5, 1-6; Ps 49 (48), 14-15ab. 15cde-16.

17-18.19-20 (R.: por. Mt 5, 3); 1 Tes 2, 13; Mk 9, 41-50

28 lutego 2014 r.Jk 5, 9-12; Ps 103 (102), 1-2. 3-4. 8-9. 11-12

(R.: por. 8a); Por. J 17, 17; Mk 9, 41-50

1 marca 2014 r.Jk 5, 13-20; Ps 141 (140), 1-2. 3 i 8

(R.: por. 2a); Por. Mt 11, 25; Mk 10, 13-16

2 marca 2014 r. Ósma Niedziela zwykła

Iz 49, 14-15; Ps 62 (61), 2-3. 6-7. 8-9ab (R.: por. 2a); 1 Kor 4, 1-5; Mt 6, 33;

Mt 6, 24-34

3 marca 2014 r.1 P 1, 3-9; Ps 111 (110), 1-2. 5-6. 9 i 10c

(R.: 5b); 2 Kor 8, 9; Mk 10, 17-27

4 marca 2014 r. Święto Św. Kazimierza, Królewicza

Syr 51, 13-20; Ps 16 (15), 1-2a i 5. 7-8. 11 (R.: 5a); Flp 3, 8-14; J 15, 16;

J 15, 9-17

5 marca 2014 r. Środa Popielcowa

Jl 2, 12-18; Ps 51 (50), 3-4. 5-6a. 12-13. 14 i 17 (R.: por. 3a);

2 Kor 5, 20 – 6, 3; Jl 2, 13; Mt 6, 1-6. 16-18

6 marca 2014 r.Pwt 30, 15-20; Ps 1, 1-2. 3. 4 i 6

(R.: Ps 40 (39), 5a); Mt 4, 17; Łk 9, 22-25

7 marca 2014 r.Iz 58, 1-9; Ps 51 (50), 3-4. 5-6. 18-19

(R.: por. 19b); Am 5, 14; Mt 9, 14-15

8 marca 2014 r.Iz 58, 9b-14; Ps 86 (85), 1-2. 3-4. 5-6

(R.: por. 11); Ez 33, 11; Łk 5, 27-32

9 marca 2014 r. Pierwsza Niedziela Wielkiego Postu

Rdz 2, 7-9; 3, 1-7; Ps 51 (50), 3-4. 5-6a. 12-13. 14 i 17;

Rz 5, 12-19; Rz 5, 12. 17-19; Mt 4, 4b; Mt 4, 1-11

10 marca 2014 r.Kpł 19, 1-2. 11-18; Ps 19 (18), 8-9. 10 i 15

(R.: por. J 6, 63b); 2 Kor 6, 2b; Mt 25, 31-46

11 marca 2014 r.Iz 55, 10-11; Ps 34 (33), 4-5. 6-7. 16-17.

18-19 (R.: por. 18); Mt 4, 4b; Mt 6, 7-15

12 marca 2014 r.Jon 3, 1-10; Ps 51 (50), 3-4. 12-13. 18-19

(R.: por. 19); Jl 2, 13; Łk 11, 29-32

13 marca 2014 r.Est (Wlg) 14, 1. 3-5. 12-14; Ps 138 (137),

1-2a. 2bc-3. 7c-8 (R.: por. 3a); Ps 51, 12a. 14a; Mt 7, 7-12

14 marca 2014 r.Ez 18, 21-28; Ps 130 (129),1-2. 3-4. 5-7a. 7bc-8 (R.: por. 3); Ez 33, 11;

Mt 5, 20-26

15 marca 2014 r.Pwt 26, 16-19; Ps 119 (118), 1-2. 4-5.

7-8 (R.: por. 1); 2 Kor 6, 2b; Mt 5, 43-48

Swój wyjazd do Matki Bożej przekłada-łam z roku na rok. Takie zaproszenie kiero-wali do mnie inni ludzie z woli Pana Boga, ale moje serce nie było jeszcze wystarcza-jąco otwarte na działanie Ducha Święte-go. Nic więc dziwnego, że odrzucałam je. W końcu przyszedł taki czas, kiedy pojawi-ło się wiele kłopotów, problemów i zrozu-miałam, że muszę pojechać do Matki Bo-żej z tym „trudnym bagażem”. Decyzja ta zrodziła się we mnie, kiedy modliłam się na różańcu. Wiele słyszałam od ludzi o ła-

Matko Boża Kodeńska - dziękuję!

skach tam otrzymanych, i tak było i tym razem. Matka Boża pozwoliła mi spojrzeć na siebie Jej oczami. Zobaczyłam swoje duchowe wnętrze, swoje niedoskonałości i to, co powinnam uczynić. Przepraszając Matkę, prosiłam Ją o dar, którego najbar-dziej potrzebuję. Wtedy jeszcze nie wie-działam, czego najbardziej mi potrzeba. Dziś już wiem i o ten Dar proszę Cię, Ma-ryjo. Zdaję sobie sprawę, że bez niego bę-dzie mi o wiele trudniej żyć.

Hanna Ł.

13 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

ŚMIEJ SIĘ Z NAMI

TAKT- Dzień dobry! Widzę, że pani nieźle przytyła.- No wie pan! Kobiecie nie mówi się takich rzeczy.- Przepraszam, myślałem, że w pa- ni wieku jest to już obojętne.

ŁAPANIE PRZESTĘPCÓW Policjant chwali się swoimi sukcesami w łapaniu przestępców:- Biegłem za dwoma przestępcami. Na skrzyżowaniu jeden uciekł w lewą stronę, a drugi w prawą. Niewiele my-śląc, ruszyłem za nimi.

MOWA PRZEZ SEN- Panie doktorze, mój mąż mówi przez sen. Co robić?- Niech mu pani da dojść do głosu za dnia.

UŚPIONY STUDENTTrwa druga godzina wykładu. Nud- nego wykładu. W pewnym momen-cie profesor zauważa, że jeden ze stu-dentów zasnął na dobre. Kiwnął do studenta siedzącego obok i mówi:- Niech pan z łaski swojej obudzi de-likatnie kolegę.Student na to:- Pan go uśpił, pan go obudzi.

BIEG ZA POCIĄGIEMPasażer biegnie za odjeżdżającym z peronu pociągiem, macha rękami, krzyczy... W końcu pociąg znika w od-dali, a zdyszany facet ciężko opada na ławkę. Podchodzi do niego kolejarz i pyta?- Co, chciał pan złapać pociąg, ale się nie udało?- Nie, wyganiałem go z dworca!

ZARĘCZONA- Jak to jest - mówi dziewczyna do przyjaciółki. - Jesteś zaręczona z pie-karzem, a tak często widuję cię z tym przystojnym rzeźnikiem?- Cóż – zamyśla się zagadnięta. - Nie samym chlebem człowiek żyje...

DOROSŁOŚĆCzłowiek dorośleje wtedy, kiedy idąc do stomatologa, bardziej boi się ra-chunku niż wiercenia.

Przyg. B.P.

Zimowa krzyżówka1. Dzieci lepią go ze śniegu zimą.2. Jeździsz na nich po lodzie.3. Chronią ręce przed zimnem.4. Miesiąc rozpoczynający zimę.5. ......... kwiatowe, pojawiają sie na

drzewach, zwiastując koniec zimy6. Pada w zimie.7. Dwie deski do jeżdżenia na śniegu.8. Pora roku po zimie.9. Szczypie zimą w uszy i nos.

10. Miesiąc kończący zimę.KRZYŻÓWKA ZIMOWA

Rozwiąż krzyżówkę i odczytaj z pól pogrubionych hasło.

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

1. Dzieci lepią go ze śniegu zimą.

2. Jeździsz na nich po lodzie.

3. Chronią ręce przed zimnem.

4. Miesiąc rozpoczynający zimę.

5. ......... kwiatowe, pojawiają sie na drzewach, zwiastując koniec zimy

6. Pada w zimie.

7. Dwie deski do jeżdżenia na śniegu.

8. Pora roku po zimie.

9. Szczypie zimą w uszy i nos.

10. Miesiąc kończący zimę.

11. Zimowy odpoczynek od szkoły, trwający 2 tygodnie.

12. Pojazd, służący do poruszania się po śniegu.

13. Kawałek lodu, unoszący się na wodzie.

14. Pora roku poprzedzająca zimę.

15. Piłka nożna na lodzie.

16. Traktor lub samochód ciągnący za sobą sanie.

11. Zimowy odpoczynek od szkoły, trwający 2 tygodnie.

12. Pojazd, służący do poruszania się po śniegu.

13. Kawałek lodu, unoszący się na wodzie.

14. Pora roku poprzedzająca zimę.15. Piłka nożna na lodzie.16. Traktor lub samochód ciągnący za

sobą sanie.

Rozwiąż krzyżówkę i odczytaj z pól pogrubionych hasło.

MYŚLI BŁ. JANA PAWŁA II

„Bądźmy pochodniami wiary, które płoną pośrodku świata. Tam, gdzie panuje noc niewiary, niech jaśnieje światło wiary; tam, gdzie unoszą się opary nienawiści i zwątpienia, niech promie-niuje wasz optymizm i wasza nadzieja; tam, gdzie panują ciem-ności eg oizmu , n iech p łonie o gień w aszej mi łości .”

Bł. Jan Paweł II

Prosimy przynieść hasło na Mszę Św. w niedzielę 23 lutego 2014 roku o godz. 10.30.

14 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

INFORMATOR PARAFIALNY

Sakrament Chrztu przyjęli:Wyrębek Kuba, Więsak Hanna, Szewczuk Julia, Więckowski Szy-mon, Butkiewicz Paula, Danielak Ju-lia, Ługowski Mikołaj, Pietrasik Igor, Kotyńska Lena, Kucharski Mikołaj, Lipińska Dominika, Bąk Antonina, Harań Henryk

Modlitwie polecamy zmarłych:Paczuski Antoni (l.84), Kania Zenon (l.58), Zielińska Stanisława (l.94), Sa-wicki Jan (l.75)

Wydarzenia...21.01 – Zakończenie wizyty duszpa-sterskiej.02.02 – Poświęcenie świec dzieciom pierwszokomunijnym.07.02 – Zakończenie remontu Ko-ścioła.10.02 – Rozpoczęcie remontu kapli-cy przy kościele.13.02 – Rozpoczęcie kursu przed-małżeńskiego.15.02 – O godz. 10.00 odprawiono Mszę św. w intencji chorych z udzie-leniem Sakramentu Namaszczenia Chorych. Po Mszy św. Caritas zapro-siła uczestników na poczęstunek.

MSZE ŒWIÊTE:

KANCELARIA CZYNNA:

ch,

Parafia Rzymskokatolicka p.w. œw.Teresy Bank PKO SA I O w Siedlcach

801240 2685 1111 0000 3656 2097

POS£ANIEC ŒWIÊTEJ TERESY

Miesiêcznik Parafialny - ukazuje siê od 1998 r.

Redakcja: o. Rafał Bytner OMI - Opiekun Redakcji, o. Franciszek Bok OMI, o. Krzysztof Pabian OMI, Elżbieta £ugowska - redaktor naczelna, Agnieszka Blicharz, Stefania Hêciak, Dominik Karwowski, Bogdan Kozio³, Katarzyna Marton - przedstawiciel KSM, Irena Piekart, Barbara Piwowarczyk, Maria Popowska, Miros³awa Postrzygacz, Hanna Protasewicz, Stefan Todorski

Korekta: Irena Piekart, Miros³awa Postrzygacz

Foto: Zdzisław Popowski, Waldemar Stefaniak

DTP: [email protected]

Druk: NOWATOR

Adres:

Redakcja „Pos³añca œw. Teresy”Parafia Rzymskokatolicka

p.w. Œw. Teresy od Dzieci¹tka Jezus 08-110 SIEDLCE, ul. Garwoliñska 19 e-mail: [email protected]

SAKRAMENT CHRZTU

Sakrament Chrztu św. odbywa się zasadniczo w pierwszą i trze-cią niedzielę miesiąca (lub tyl-ko w jedną z nich) w czasie Mszy św. o godz. 12:00 oraz w Boże Narodzenie i Wielkanoc godz. 14:00. Chrzest zgłasza się przynaj-mniej tydzień wcześniej. Zgłasza-jący chrzest przynosi ze sobą: me-trykę urodzenia dziecka, dokument ślubu kościelnego jego rodziców, dane personalne rodziców chrzest-nych (imię, nazwisko, datę urodze-nia, wyznanie, miejsce zamieszka-nia i zaświadczenie, że dana osoba może być ojcem lub matką chrzest-ną), oraz poświadczenie udziału w czterech katechezach rodziców i chrzestnych. Spotkanie organiza-cyjne odbywa się w sobotę przed niedzielą chrztów o godz. 19.00. Przypominamy, że ci, którzy nie przyjęli sakramentu bierzmowa-nia, lub żyją w związku niesakra-mentalnym, nie mogą być rodzica-mi chrzestnymi.

SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA

Narzeczeni zgłaszają się do kancelarii parafialnej na trzy mie-siące przed planowanym ślubem, w celu spisania protokołu przed-ślubnego. Przynoszą ze sobą do-wody osobiste, metryki chrztu z ak-tualną datą i z adnotacją o bierz-

mowaniu, świadectwa ukończe-nia religii z ostatniej klasy oraz po-świadczenie udziału w ośmiu kate-chezach przedmałżeńskich. W trak-cie przygotowań narzeczeni są zo-bowiązani do uczestnictwa w dniu skupienia, który odbywa się w na-szej parafii, w drugą niedzielę każ-dego miesiąca (początek o godz. 14.00 oraz do kursu przedmał-żeńskiego w parafii Bożego Ciała w pierwszy lub trzeci wtorek mie-siąca (początek o godz. 16.30). Po zgłoszeniu się do kancelarii narze-czeni muszą udać się do USC, wła-ściwego ze względu na zamieszka-nie jednej ze stron, w celu dokona-nia formalności wynikających z pra-wa świeckiego. USC wyda narzeczo-nym zaświadczenie (3 egz. o tym, że mają oni prawo zawrzeć małżeń-stwo wg prawa polskiego (zaświad-czenie jest ważne 3 miesiące od daty wydania), które należy dostarczyć do kancelarii parafii, gdzie będzie zawierane małżeństwo.

SAKRAMENT CHORYCH

W nagłych przypadkach nale-ży wezwać kapłana o każdej po-rze. Odwiedziny chorych i osób w podeszłym wieku odbywają się w pierwsze piątki miesiąca, lub w inne wyznaczone dni, od godz. 9.00. Chorych należy zgło-sić w kancelarii lub zakrystii, poda-jąc dokładny adres zamieszkania.

15 POSŁANIEC ŚWIĘTEJ TERESY

Poświęcenie wody i chleba we wspomnianie św. Agaty

Poświęcenie świec dzieciom pierwszokomunijnym