Schmitt Eric Emmanuel - Małe zbrodnie małżeńskie

download Schmitt Eric Emmanuel - Małe zbrodnie małżeńskie

If you can't read please download the document

Transcript of Schmitt Eric Emmanuel - Małe zbrodnie małżeńskie

ERIC EMMANUEL SCHMITT

MAE ZBRODNIE MAESKIE

Mieszkanie, w nocy. Zgrzyt klucza w zamku. Otwieraj si drzwi, ukazujc dwie sylwetki w brunatnotej powiacie korytarza. Kobieta wchodzi do rodka, mczyzna stoi w progu, w pewnej odlegoci, z walizk w rku, jakby waha si wej. Lisa pospiesznie zapala lampy, jedn po drugiej, eby pomieszczenie jak najszybciej stao si widoczne. Kiedy ju wszystko jest owietlone, rozkada ramiona i wskazuje na mieszkanie, jakby prezentowaa dekoracj do spektaklu. LISA I jak? Mczyzna krci przeczco gow. Lisa, zaniepokojona, nalega. LISA Ale tak! Przyjrzyj si spokojnie. Skoncentruj si. Mczyzna, przyglda si sumiennie kademu meblowi, po czym spuszcza gow, pokonany, aosny. LISA Nic? GILLES Nic. Nie mogc si zadowoli t odpowiedzi, kobieta kae mu odstawi walizk, zamyka drzwi i wziwszy go za rk, prowadzi do fotela. LISA To fotel, w ktrym lubisz czyta. GILLES Mocno sfatygowany. LISA Proponowaam ci sto razy, eby zmieni obicie, ale odpowiadae, e mam do wyboru: tapicer albo ty. Gilles siada w fotelu. Krzywi si z blu. GILLES Trzeba zmieni nie tylko obicie, mam wraenie, e jedna ze spryn jest dosy agresywna. LISA Spryna intelektualna. GILLES Sucham? LISA Twierdzisz, e fotel jest zdrowy tylko wtedy, kiedy jest niewygodny. Spryn, ktra wpija ci si w lewy poladek, nazywasz spryn intelektualn, podniet dla myli, stymulatorem czujnoci! GILLES To kim ja jestem: intelektualist czy fakirem? LISA Usid przy swoim biurku. Posusznie za ni idzie, ale podejrzliwie spoglda na krzeso i na wszelki wypadek przesuwa po nim rk. W chwili, gdy siada, sycha pisk metalu. Wzdycha.

GILLES Mam take teori na temat skrzypicych Krzese? LISA Oczywicie. Nie pozwalasz mi go naoliwi. Kade zgrzytnicie traktujesz jak sygna alarmowy. Zardzewiay taboret aktywnie uczestniczy w twojej walce z oglnym rozprzeniem. GILLES Mam teorie na kady temat? LISA Prawie. Nie znosisz, ebym porzdkowaa twj gabinet, chaos, w jakim przechowujesz stosy papierw, okrelasz mianem systemu historycznej archiwizacji. Zapewniasz, e biblioteka bez kurzu jest moliwa tylko w poczekalni. Uwaasz, e okruchy to nie brud, bo przecie chleb si je. Niedawno przekonywae mnie nawet, e okruchy to zy wylewane przez chleb, ktry cierpi, kiedy go kroimy. Rezultat: ka i kanapy s zapakane. Nie wymieniasz przepalonych arwek pod pretekstem, e trzeba nosi aob po wietle, ktre odeszo. Po pitnastu latach maeskiego poycia udao mi si zreszt sprowadzi twoje rozliczne teorie do jednej, za to fundamentalnej tezy: niczego w domu nie robi! Mczyzna umiecha si przepraszajco, bardzo agodnie. GILLES ycie ze mn jest piekem? Kobieta, zaskoczona, zwraca si w jego stron. LISA Rozczulasz mnie, zadajc to pytanie. GILLES A co z odpowiedzi? Lisa milczy. Poniewa on wci czeka, przyznaje w kocu z powcigan czuoci: LISA Niewtpliwie jest piekem, ale... w pewnym sensie... zaley mi na tym piekle. GILLES Dlaczego? LISA Jest w nim ciepo... GILLES Jak to w piekle. LISA I mam w nim swoje miejsce... GILLES Niczym Lucyfer... Uspokojony deklaracj Lisy, rozglda si wok siebie, dotykajc przedmiotw, ktre s w jego zasigu. GILLES Dziwne... mam wraenie, jakbym by dorosym noworodkiem. Od... Od jak dawna to trwa? LISA Dwa tygodnie... GILLES Ju? LISA Dugo. GILLES Dla mnie krtko. (do siebie) Budz si rano w szpitalu, z uczuciem, jakbym wychodzi od dentysty: ze zdrtwiaymi policzkami i dziwnym ciarem w obandaowanej

gowie. Co ja tu robi? Czybym mia wypadek? W kadym razie yj. Co za ulga. Dotykam swojego ciaa... Opowiadaem pani... LISA (poprawia go) Opowiadaem ci! GILLES (poprawia si) Opowiadaem ci numer z pielgniark? LISA Numer z pielgniark? GILLES Pielgniarka uchyla drzwi. Mio mi widzie pana z otwartymi oczami, panie Sobiri. Odwracam si, eby zobaczy, do kogo mwi, i widz, e jestem w pokoju sam. Ona nalega. Jak si pan czuje, panie Sobiri? Sprawia wraenie pewnej siebie. Zmczony, mobilizuj siy, eby jej w kilku sowach odpowiedzie. Kiedy wychodzi, wychylam si z ka i chwytam kart z wykresem temperatury: widnieje na niej to nazwisko, Gilles Sobiri. Dlaczego mnie tak nazywaj? Kto si pomyli? Sobiri nic mi nie mwi. Ale w chwili, kiedy usiuj odnale swoj tosamo, wracaj tylko nazwy z dziecistwa: Myszka Miki, Kubu Puchatek, Tomcio Paluch, Krlewna nieka. Wtedy uwiadamiam sobie, e nie wiem, kim jestem. Straciem pami. Wanie t pami. Pami siebie. Za to mam w gowie deklinacje aciskie, tabliczk mnoenia, koniugacj rosyjsk, grecki alfabet. Przepowiadam je sobie. To mnie uspokaja. Reszta na pewno wrci. Niemoliwe przecie, eby bezbdnie mnoy przez osiem - to najtrudniejsze, wszyscy s co do tego zgodni - i nie pamita, kim si jest? Prbuj nie wpada w panik. Wmawiam sobie nawet, e to banda, ciskajc zanadto gow, upoledza mi pami; kiedy tylko go zdejm, wszystko wrci do normy. Kolejni lekarze, kolejne pielgniarki. Zawiadamiam ich o swojej amnezji. Patrz na mnie z powag. Przedstawiam im teori bandaa. Nie odbieraj mi nadziei. Kilka dni pniej wkracza do pokoju jaka nowa pielgniarka, pikna kobieta, ktra nie ma na sobie fartucha. Zabjcza! - mwi sobie. - Tylko dlaczego po cywilnemu? Ona nie odzywa si, patrzy na mnie z umiechem, bierze mnie za rk, gadzi po policzkach. Zastanawiam si, czy nie przysano mi jakiej szczeglnej opiekunki, agentki do specjalnych poucze, obsuga cierpicych samcw, wyszkolonej w tym celu prostytutki, gdy nagle pielgniarka w cywilu owiadcza, e jest moj on. (zwraca si w stron Lisy) Jest pani tego pewna? LISA Jestem pewna. GILLES Nie jest pani na subie? LISA Powiniene mwi mi ty. GILLES Nie jest pani... nie jeste... LISA (przerywa mu) Jestem twoj on. GILLES To wietnie. (pauza) I jest pani... jeste pewna, e przyszlimy do domu? LISA Jestem pewna.

Gilles ponownie rozglda si po pokoju, ktrym si znajduj. GILLES Nie chciabym wyciga pochopnych wnioskw, ale chyba wol moj on od mojego mieszkania. miej si. Spod wesooci Gilles'a powinien wyziera popoch. Mczyzna cierpi. GILLES To co robimy? LISA Dzi wieczr? Urzdzamy ci. I zaczynamy y jak dawniej. GILLES Co zrobimy, jeeli nie odzyskam pamici? LISA (zmieszana) Odzyskasz. GILLES Czarno widz, skoczyem yka tabletki. LISA Odzyskasz. GILLES Od dwch tygodni sysz, e wystarczy jaki wstrzs... Zobaczyem pani, a jednak nie poznaem. Przyniosa mi pani albumy ze zdjciami, miaem wraenie, e ogldam ksik telefoniczn. Wchodzimy tutaj, czuj si jak w hotelu, (zbolay) Niczego nie poznaj. S jakie dwiki, kolory, ksztaty, zapachy, ale nic nie ma sensu. Nic nie ukada si w spjny cig. Jest jaki wiat, kompletny, bogaty, wygldajcy sensownie, ale bkam si po nim, nie mogc znale sobie miejsca. Wszystko ma konsystencj oprcz mnie. Ja gdzie zniknem. Kobieta siada przy nim i bierze jego donie w swoje, eby go uspokoi. LISA Ten wstrzs nastpi. Przypadki trwaej amnezji s niezwykle rzadkie. GILLES Z tego, co ju o sobie wiem, jestem raczej z gatunku tych, ktrym zdarzaj si rzadkie przypadki. (bagalnie) Co pani zrobi... LISA Co zrobisz! GILLES Co zrobisz, jeli si nie odnajd? Nie bdziesz chyba y z moim odmdonym sobowtrem, z map, ktra jest do mnie podobna? LISA (rozbawiona jego lkiem) Dlaczego nie? GILLES Nie, jeli mnie kochasz, Liso, nie, jeli mnie kochasz! Lisa przestaje si mia. GILLES Jeeli kochasz mnie, nie moesz kocha mojego bliniaka. Mojej podobizny! Pustego opakowania! Wspomnienia, ktre niczego nie pamita! LISA Uspokj si. GILLES Jeeli mnie kochasz, przyjmiesz mnie oszpeconego, kalekiego, starego, chorego, pod warunkiem jednak, e bd sob. Jeeli mnie kochasz, pragniesz mnie, a nie tylko mojego odbicia. Jeeli mnie kochasz... Lisa, rozdraniona, wstaje i zaczyna chodzi po pokoju. GILLES Czy pani mnie kocha?

LISA Czy ty mnie kochasz! Lisa patrzy na niego z blem; milczy. Gilles zastanawia si, robic pauzy pomidzy kadym zdaniem. GILLES Czy jestem kochany? Czy jestem miy? Po prostu miy? Jestem kim nieznajomym. Nawet dla siebie samego. Nawet nie jestem pewny, czy siebie lubi, brakuje mi podstaw... Wzrusza ramionami. Lisa patrzy na niego dziwnie. Chciaaby co powiedzie, ale si powstrzymuje. Pauza. GILLES Czy pani go kochaa? LISA Kogo? GILLES Jego! Mnie, kiedy jeszcze byem sob! Pani ma! LISA Niech pan si uspokoi. GILLES Prosz, mwi mi pani pan! Nie jest pani moj on! Musz opuci ten dom. LISA Gilles, uspokj si. Gubi si w twoich pytaniach. Nazwaam ci panem odruchowo. GILLES Odruchowo? LISA Tak, zwyky refleks gramatyczny! Zwracasz si do mnie per pani i mwisz mi o sobie jako o nim. Nie wiem ju, czego si trzyma. GILLES Ja te nie. LISA O co mnie pytae? GILLES Czy kochaa swojego ma. Lisa umiecha si. Gilles jest zaszokowany tym, e nie odpowiada. GILLES Jeli go pani nie kochaa, to teraz jest dobry moment, eby si go pozby. Niech pani skorzysta z tego, e on ju nie jest nim, to znaczy, e jest mn, eby wyrzuci go za drzwi. eby wyrzuci mnie za drzwi. To znaczy, eby wyrzuci nas za drzwi. Niech pani zrobi porzdek! Nie ma pani odwagi wyzna mi, e nasze maestwo nie byo szczliwe? O to chodzi? Wic skorzystajmy z tego, wyjanijmy sytuacj. Odchodz. Niech mi pani powie, ebym sobie poszed, a pjd. Nie sprawi mi to trudnoci, nie wiem ju, kim jestem, nie wiem, kim pani jest. Idealna okazja! Niech mi pani powie, ebym sobie poszed, prosz. Lisa podchodzi do niego, zdziwiona, e widzi go w takim stanie. LISA Wzie lekarstwa? GILLES (poirytowany) Na moje cierpienie nie ma lekarstwa! Co to za pomys kaza mi bra tabletki, jak tylko oka jakie uczucie? LISA (wybucha miechem) Gilles!

GILLES W dodatku si ze mnie nabijasz! LISA (zachwycona) Gilles, to cudowne, czujesz si lepiej, wracasz do siebie: to jedno z twoich ulubionych zda: Co to za pomys kaza mi bra tabletki, jak tylko oka jakie uczucie?! To ty. To cay ty. Nigdy nie znosie ludzi, ktrzy uciekaj od zoci, smutku, lku czy oburzenia - zaywajc rodki uspokajajce. Masz swoj teori. nasza epoka jest tak komfortowa, e stara si leczy sumienie, ale nie uda jej si wyleczy nas z tego, e jestemy ludmi. GILLES (mile zaskoczony) Tak? LISA Dodawae, e mdro nie na tym polega, eby powstrzymywa si od odczuwania, lecz eby odczuwa wszystko. Jak leci. GILLES Naprawd? A wic zarwno w sprawach maestwa jak metafizyki moj dewiz jest... nic nie robi? Uradowana tym, e go przez chwil rozpoznaje, Lisa cauje go w czoo. Gilles przytrzymuje j za rk, jego wargi muskaj jej usta. GILLES (powoli, pgosem) Nasz zwizek by... bardzo fizyczny? LISA (tak samo) Bardzo. GILLES Nie dziwi si. Trwaj tak z twarz przy twarzy, czujc do siebie nieodparty pocig. GILLES Bardzo... w znaczeniu bardzo mocno... czy bardzo czsto...? LISA Bardzo mocno. Bardzo czsto. GILLES Nie dziwi si. Chce j pocaowa, lecz ona robi unik. GILLES Dlaczego? LISA Za wczenie. GILLES To mgby by ten wstrzs. LISA Dla mnie te to mgby by wstrzs. GILLES Nie rozumiem. Znowu prbuje szczcia, usiujc j pocaowa. Ona go powstrzymuje. LISA Nie. (on nalega) Powiedziaam nie. Oswobadza si z jego obj spokojnie, lecz stanowczo. Zbity z tropu Gilles przebiega wzrokiem pokj, po czym, jakby upokorzony, chwyta swoj walizk. GILLES Bardzo mi przykro, odchodz, nic z tego nie wyjdzie. LISA Gilles!

GILLES Odchodz! LISA Gilles! GILLES Tak, tak. Lepiej sobie pjd. LISA Dokd? To pytanie zatrzymuje Gilles'a. LISA (agodnie) Nie masz dokd i. (pauza) Twj dom jest tutaj, (pauza) Tutaj. Gilles krzywi si zaniepokojony. GILLES My si znamy? Lisa potakuje z umiechem. GILLES Nie poznaj pani. LISA Siebie te nie poznajesz. GILLES A kto mi zarczy, e nie przysza pani do szpitala jak do schroniska dla bezdomnych zwierzt? Wesza pani na pitro z chorymi na amnezj, zastanawiajc si, ktrego by tu adoptowa. Powiedziaa sobie pani, widzc mnie: Ten jest dosy przystojny, moe nie jest zbyt mody, ale dobrze mu patrzy z oczu, sprawia wraenie schludnego, wezm go do siebie i wmwi, e jestem jego on. Nie jest pani przypadkiem wdow? LISA Wdow? GILLES Mwiono mi o organizacji wdw zajmujcej si handlem mczyznami, ktrzy stracili pami. LISA Gilles, jestem twoj on. Gilles odstawia walizk. GILLES Opowiedz mi. Pom mi si odnale. Lisa pokazuje wiszce na cianie obrazy. LISA Co mylisz o tych obrazach? GILLES Podobaj mi si. S jedyn rzecz, jaka mi si w tym mieszkaniu podoba. LISA Naprawd? GILLES Wygldaj, jakby malowa je ten sam malarz. LISA S twojego autorstwa. GILLES (odruchowo) Gratuluj sobie, (zdziwiony) Naprawd ja je namalowaem? LISA Tak. GILLES A wic nie tylko pisz, ale take... maluj? LISA Najwyraniej. Gilles przyglda si obrazom najpierw nieufnie, potem z zachwytem. GILLES No, no, widz, e nie liczc skonnoci do baaganiarstwa, jestem

fantastycznym facetem: dobrym kochankiem, malarzem, pisarzem, wynalazc teorii, (z niepokojem) Chciabym siebie pozna. LISA (figlarnie) Bardzo by si sobie spodoba. Gilles nie reaguje na ironi. GILLES Czy na ycie zarabiam take malarstwem? LISA Nie. Tylko kryminaami. Malarstwo to dla ciebie rozrywka. GILLES Aha... (patrzy na ni, skrpowany) Jakim byem mem? LISA To znaczy? GILLES Czy byem zazdrosnym mem? LISA Ani troch. GILLES (zdziwiony) Tak? LISA Mwie, e mi ufasz. To byo bardzo mie. GILLES A czy... korzystaa z mojego braku zazdroci? LISA W jakim sensie? GILLES eby da mi powody do zazdroci. LISA (z umiechem) Nie. Gilles oddycha z ulg. GILLES A ja, czy byem... wierny? Rozbawiona, patrzy na niego przez chwil, napawajc si widocznym na jego twarzy niepokojem; wreszcie mwi: LISA Tak. GILLES Uff! LISA W kadym razie, o ile mi wiadomo. GILLES Nie, nie ma powodu. LISA (drwico) Jeeli mnie zdradzae, to by znaczyo przede wszystkim, e potrafisz si doskonale maskowa. GILLES Na pewno nie. LISA Albo, e masz dar przebywania w kilku miejscach naraz. Bo waciwie jak mgby mnie zdradza? Prawie nigdy std nie wychodzie. Cay czas pisae, czytae albo malowae. Wic jak by to zrobi? GILLES No wanie, jak? Lisa podchodzi i obejmuje go. LISA Twoja wierno bya dla mnie wana. Nie jestem do pewna siebie, eby dzie w dzie zmaga si z rywalkami... albo z podejrzeniami.

GILLES Chocia sprawiasz wraenie dobrze przygotowanej do walki. Niewiele kobiet w twoim wieku... LISA Sk w tym, e wiat nie skada si wycznie z kobiet w moim wieku. Kiedy si jest dwudziestolatk, nie zwraca si uwagi na wiek; poczwszy od czterdziestki zudzenia pryskaj; kobieta uzmysawia sobie, ile ma lat, w chwili kiedy odkrywa, e s modsze od niej. GILLES Ja... ja ogldam si za modszymi? LISA Tak. Gilles oddycha z ulg, cho w gbi duszy nie czuje si jeszcze spokojny. GILLES To straszne. Krocz nad przepaci. W kadej chwili mog dowiedzie si o czym ohydnym, o czym, co zrobi ze mnie bydlaka. Balansuj na linie, utrzymuj si w czasie teraniejszym, nie obawiam si przyszoci, za to przeszo budzi we mnie lk. Boj si, eby nie bya za cika, eby nie zachwiaa moj rwnowag, nie pocigna mnie w d... Id na spotkanie siebie, ale czy w dobrym kierunku?... Jakie s moje wady? LISA (zastanawia si) Masz... masz ich bardzo niewiele. GILLES Ale jednak? LISA Bo ja wiem... Niecierpliwo! Tak, niecierpliwo. GILLES To niedobre! LISA To urocze. Masz skonno do rozbierania si w windzie, kiedy wracasz. Kiedy mnie te rozebrae... Rumieni si, wspominajc z przyjemnoci ten moment ich miosnego ycia. GILLES Naprawd?... LISA Naprawd. Ledwo zdylimy zamkn drzwi. GILLES Zdylimy? LISA Chyba ju byo za pno. miej si. GILLES Mog wic czeka bez obawy, a wrci mi pami? Lisa milczy, zmieszana. Gilles zauwaa to i nalega. GILLES Bo zastanawiam si czasem, czy mj mzg nie zablokowa si specjalnie. Czy nie czerpie korzyci z tego, e nie pamita. LISA Jakiej korzyci? GILLES Korzyci z niewiedzy. Mj umys ucieka w niewiedz. Jakby ucieka przed jak prawd. LISA (skrpowana) Tak?

GILLES Moe szok, jakiego doznaem, by nie tylko fizyczny... s rne rodzaje urazw... Dugo mierz si wzrokiem. Na chwil lk udziela si im obojgu. LISA (bez przekonania) Myl, e niepotrzebnie si niepokoisz. GILLES Naprawd? LISA Naprawd. Nie dowiesz si... na swj temat niczego, co by ci przeszkadzao. GILLES Przysigasz? LISA Przysigam. Gilles odpra si. GILLES Opowiedz mi co o mnie. To jest teraz mj ulubiony temat. LISA (przekornie) Zawsze by. GILLES Och? LISA Trzeba ci odda sprawiedliwo: nigdy nie grzeszye brakiem mioci do samego siebie. I bye sobie wierny. Zajrzyj do biblioteki: dedykowae sobie wszystkie swoje powieci. (na chybi - trafi wyciga jaki tom) Sobie samemu swoj ksik, z caego serca, Gilles. GILLES (zaenowany) On by okropny. LISA To art. GILLES To mio. LISA Humor umoliwia powiedzenie prawdy. GILLES Mam nadziej, e tobie te je dedykowaem. LISA (mieje si) Tak. (podchodzi do innej pki, bierze z niej ksik) Dla Lisy, mojej ony, mojego sumienia, mojego nieczystego sumienia, mojej mioci, ten, ktry j uwielbia, cho na ni nie zasuguje, Gilles. Czytajc te sowa, Lisa wzrusza si, w jej oczach pojawiaj si zy. Gilles obserwuje j bez sowa, prbujc zrozumie. Lisa opada na krzeso, jakby przytoczona wspomnieniami. GILLES Lisa... LISA Wybacz mi. Nawrt przeszoci. GILLES Jestem tu. Nie umarem. LISA Nie. Ale przeszo umara. (zmusza si do umiechu przez zy) Bardzo ci kochaam, Gilles, bardzo. GILLES Mwisz mi to, jakby mwia: Bardzo cierpiaam, Gilles, bardzo cierpiaam. LISA Moe. Nie potrafi kocha, nie cierpic.

GILLES (agodnie) Cierpiaa przeze mnie? LISA (nieudolnie kamie) Nie. Gilles nie nalega. Lisa si woli stara si odzyska dobry humor. LISA Co ci jeszcze o tobie powiedzie? Uwielbiasz chodzi po sklepach, co rzadko zdarza si mczyznom; wytrzymujesz godzin w sklepie z damskimi butami - co zasuguje na dyplom. Masz zawsze wyrobione zdanie na temat mierzonych przeze mnie ubra, zdanie estety, nie macho, ktry ubiera on swoimi pienidzmi. Umawiamy si czasem w herbaciarniach. GILLES Pij herbat? LISA Pasjami. Wygldasz na rozczarowanego... GILLES Mylaem, e jestem bardziej mski... a tutaj ciuchy, sklepy, herbata... jakbym by twoj koleank. Lisa wybucha miechem. LISA To jest wanie twj wdzik. Stanowisz cudown mieszank mskich i kobiecych cech. GILLES (niezadowolony) Aha... LISA Najlepszy dowd: piszesz kryminay. GILLES Przynajmniej to jest mskie. LISA Nic podobnego. Masz na ten temat teori. Poniewa na og to kobiety czytuj i pisuj kryminay, twierdzisz, e to damski gatunek, w ktrym kobiety, znuone dawaniem ycia, bawi si w wirtualne zadawanie mierci. Krymina, czyli zemsta matek... GILLES (niezadowolony) Ja i te moje teorie... Wstaje i siga po dedykowan Lisie ksik. GILLES Co mi si nie zgadza w tym, co opowiadasz. Z jednej strony mam by kogutem, gorcym, lubicym seks, niecierpliwym i impulsywnym, cigajcym spodnie ju na trzecim pitrze; z drugiej za jestem wierny, ufny, nigdy zazdrosny, gotowy wczy si godzinami po sklepach i herbaciarniach, sowem, ucielenienie geja - przyjaciela kadej szanujcej si kobiety. To si nie trzyma kupy. LISA A jednak tak jest. Gilles podnosi do gry ksik. GILLES Dla Lisy, mojej ony, mojego sumienia, mojego nieczystego sumienia, mojej mioci, ten, ktry j uwielbia, cho na ni nie zasuguje. Mczyzna piszcy takie zdanie ma na sumieniu co zego, nie?

LISA Nie. GILLES Nie? A co z moim sumieniem, moim nieczystym sumieniem? LISA Zmuszaam ci, eby pracowa, eby wicej od siebie wymaga. GILLES A skd pomys, e na ciebie nie zasuguj? LISA Zawsze czue si gorszy ode mnie. GILLES Ja? LISA Moe z powodu pochodzenia. Twj ojciec by producentem serw, mj ambasadorem. Gilles chwilowo spuszcza z tonu. Nie wie, co odpowiedzie, ale nadal wtpi. LISA (z umiechem) Zreszt starae si obraca to w art: mwie, e jak czowiek rodzi si pord camembertw, to potem zawsze da si to wyczu. Gilles krzywi si. GILLES Przesta mnie bez przerwy cytowa. Mona by pomyle, e jeste wdow. LISA Troch ni jestem. Gilles wzdraga si, uderzony tak doz chodnej precyzji. Lisa chce zagodzi efekt swojej wypowiedzi i dodaje cieplejszym tonem: LISA Chwilowo, (artobliwie, obracajc si w kko) Jestem wdow z ambicjami, wdow, ktra ufnie patrzy w przyszo, liczc, e wkrtce przestanie ni by. (cauje go) Przypomnisz sobie! GILLES (wzruszony) Wybacz mi. Lisa napenia szklaneczki. GILLES To bardzo przykre by zmuszonym wierzy innym, eby dowiedzie si, kim si jest. LISA Kady przez to przechodzi. Wraca, niosc dwie szklaneczki whisky. GILLES Odstawiam herbat? LISA Tak. GILLES To wietnie! LISA Wypijmy za twj powrt. Trcaj si kieliszkami. GILLES Domylam si, e to dziwne uczucie mie przed sob nieznajomego, ktry jest twoim mem? LISA Dziwne, tak. Ale take orzewiajce. A dla ciebie? GILLES Ja przede wszystkim mam trem.

Lisa mieje si. GILLES Sucham piknej kobiety, ktrej nie znam, ktra si do mnie umiecha, ktra zabiera mnie do siebie do domu i przekonuje, e wszystko jest midzy nami moliwe, bo tak naprawd jestem jej mem... To troch tak jakby czeka na utrat dziewictwa. Lisa mieje si i dolewa sobie alkoholu. Gilles zauwaa, e pije szybko. GILLES Waciwie fajnie by byo, gdybym nie odzyska pamici, zanim... w ten sposb po raz drugi przeylibymy noc polubn. Lisa znowu si mieje. GILLES Gdzie si odbya pierwsza? LISA We Woszech. GILLES Co za bana! LISA Tak, ale co za wspomnienia! GILLES Jak dla kogo. Komizm sytuacji sprawia, e oboje parskaj miechem. GILLES Gdzie bd spa dzi w nocy? LISA (z wdzikiem) W pokoju gocinnym. GILLES (zawiedziony) W takim maym mieszkaniu jest pokj gocinny? LISA (spuszcza oczy) Nie. GILLES (oywiony) Aha... LISA (grzecznie go odpycha) Jest za to kanapa. Na wszelki wypadek. GILLES Wypadek? To brzmi swojsko, niestety. LISA Nie rb tych oczu nieszczliwego psa, ktrego trzeba pocieszy, dobrze wiesz, e to na mnie dziaa. GILLES (zachwycony t informacj) Naprawd dziaa? Sprawdza swoje zmysowe oddziaywanie. Lisa mu pozwala. Przytulaj si do siebie, wzruszeni. Nagle Lisa wyrywa si z jego obj. LISA Nie, to byoby zbyt proste! To zdanie, podobnie jak naga ucieczka, jest niekontrolowan reakcj. Zdenerwowana, zaczyna chodzi w kko. Gilles, ktry zosta sam na kanapie, nie rozumie tego nagego zwrotu. LISA Przepraszam. Wy... Wytumacz ci... Nalej nam jeszcze whisky. Lisa chwyta szklaneczk Gilles'a, ktra jest jeszcze prawie pena. LISA Och, prawie nic nie wypie. Nalewa sobie troch whisky.

GILLES Wie pani, e to ju trzecia. Chonita t uwag jak biczem, Lisa odparowuje. LISA I co z tego? Zakopotana twarz Gilles'a. GILLES Lisa, czy... pani pije? LISA Nie. Nie. To ty. GILLES Ja? Ja pij? LISA Tak. Czasem wieczorami. Masz skonnoci. GILLES Za duo? LISA Tak. Za duo. Gilles zastanawia si. GILLES A wic to jest ta straszna rzecz, ktr miaem odkry. Alkohol. LISA (znuona) Co, alkohol? GILLES Tankuj na okrgo whisky, zalewam si burbonem, bredz, majacz, moe ci uderzyem? LISA Daj spokj, za bardzo si przejmujesz tym, co powiedziaam. Po prostu wieczorem lubisz sobie wypi jeden czy dwa kieliszki. GILLES Nieprawda! LISA Prawda! Lisa, spita, nie chce dopuci, eby rozmowa zesza na alkohol. GILLES Liso, zdaje mi si, e mielimy problemy i e starasz si je zbagatelizowa. LISA Nie mielimy adnych problemw! GILLES Nie bd dziecinna. LISA Nie mielimy problemw. Nie wicej ni inni! (opanowuje si) Oczywicie, e mielimy problemy, jak kade maestwo po latach. GILLES Na przykad? LISA Znudzenie. Ale znudzenie jest raczej faktem ni problemem. Jest czym normalnym. Jak zmarszczki. GILLES Znudzenie czym? LISA Znudzenie seksem. GILLES Dlatego mnie odpychasz? Lisa zdaje sobie spraw, e jej odpowiedzi s sprzeczne. Oddycha gboko, eby zyska na czasie, szuka sw, w kocu, zdenerwowana, rezygnuje. GILLES Nie jeste zbyt konsekwentna.

LISA (ostro) Zawsze zarzucae mi brak konsekwencji. GILLES Ach tak? LISA Tak. GILLES Ach tak? LISA Tak. Zawsze. GILLES Chyba powinienem ci wierzy. LISA Tak. Mierz si wzrokiem. Poniewa po Lisie wida, ze zaraz moe wpa w zo, Gilles ustpuje. GILLES Chyba ci wierz. LISA To dobrze. Wida, e sobie nie dowierzaj. Milczenie. GILLES (niemiao) Cicho jak w grobie. LISA (od razu) Tylko w dole kto skrobie.. GILLES Sucham? LISA (rozchmurza si) Cytuj ci. Nienawidzisz utartych powiedze, wic przerabiasz je tak, eby stay si mieszne lub absurdalne. Jeli kto powie Cicho jak w grobie, dodajesz zawsze: powiadam ja tobie albo: tylko w dole kto skrobie. Lisa mieje si. Gilles nie. Dawne arty go rozczarowuj. GILLES To straszne. LISA Tak. Widzc skonsternowanego Gilles'a, Lisa parska miechem. GILLES Dobrze si bawilicie we dwoje. Dla kogo trzeciego to musiao by mniej zabawne. (pauza) Dzisiaj ja nim jestem. Zrozumiawszy, e sprawia mu przykro, Lisa powanieje. GILLES Gdzie miaem ten wypadek? Lisa pospiesznie odpowiada. LISA Tutaj. Bierze go za rk i prowadzi do schodw wiodcych na ppitro. LISA Schodzc ze schodw, odwrcie si nagle do tyu, stracie rwnowag i uderzye skroni o t belk. Gilles bada miejsce wypadku. Nic mu si nie przypomina. Wzdycha. GILLES Przestraszya si, co?

LISA Leae zupenie bez ycia. (dr jej rce) Mwiam co do ciebie, kiedy si odwrcie. Powiedziaam co, co ci zaskoczyo, rozmieszyo czy... sama ju nie wiem. Gdybym si nie odezwaa, nie spadby. Czuj si winna. To przeze mnie. Gilles patrzy na ni. GILLES To straszne... LISA Co? GILLES Kiedy si nie pamita. Wstrznita tym wspomnieniem Lisa zaczyna szlocha. Gilles przytulaj, eby j uspokoi. Ale zamiast wczu si w jej stan, nadal snuje rozwaania. GILLES Jestem niezrczny? LISA Nie. GILLES Wczeniej ju kiedy spadem? LISA Nigdy. GILLES A ty? LISA Ja tak. Kilkakrotnie. Widzisz! To powinnam by ja. Och, gdybym moga znale si na twoim miejscu... GILLES Poczuaby si lepiej? LISA Tak. Pociesza j machinalnie, koyszc na piersi i gaszczc jej wosy. GILLES No... to by tylko wypadek... nie moesz obwinia si za wypadek... Poniewa Lisa zaczyna si uspokaja, zostawia j i siada na stojcym przy biurku taborecie, okrcajc si na nim. GILLES I tak staem si bohaterem moich wasnych ksiek, inspektorem Jamesem Dirdy... LISA (odruchowo go poprawia) Jamesem Dirty. GILLES Dirty: aby odkry prawd, prowadz ledztwo na miejscu zbrodni. LISA Zbrodni? Jakiej zbrodni? GILLES Tak si mwi. Zreszt, kto wie, czy nie popeniono tutaj zbrodni? LISA Przesta si wygupia, prosz. GILLES Wchodzc tu, nic sobie nie przypomniaem, ale odniosem wraenie, e stao si co powanego. Szalestwo? Intuicja? Powracajce wspomnienie? LISA Skrzywienie zawodowe. Piszesz kryminay. Lubisz si ba, podejrzewa, posdza i zakada, e najgorsze jeszcze nastpi. GILLES Nastpi? Wydawao mi si, e ju mino.

LISA To znaczy, e si zmienie. Mwie zawsze: najgorsze jeszcze przed nami. GILLES Jestem pesymist? LISA Pesymist w mylach. Optymist w dziaaniu. yjesz jak kto, kto wierzy w ycie. Piszesz jak kto, kto w nie nie wierzy. GILLES Pesymizm to przywilej czowieka, ktry myli. LISA Nikt nam nie kae myle. GILLES Dziaa te nikt nam nie kae. Znowu mierz si wzrokiem jak wrogowie. Kade chciaoby powiedzie drugiemu duo wicej, ale adne nie mie. GILLES Dziwna rzecz taka amnezja. Jakby odpowied na pytanie, ktrego si nie zna. LISA Jakie pytanie? GILLES Wanie go szukam. Nie ruszaj si. Czas si zatrzyma. LISA Jak si masz? GILLES Sucham? LISA Jak si czujesz? GILLES Kiepsko. Dlaczego pytasz? LISA (spita) Bo widz, e umysowo jeste w wietnej formie. I trudno mi sobie wyobrazi, e rozmawiajc w ten sposb, nie masz dostpu do pamici. GILLES Inteligencja i pami nie s umiejscowione w tych samych strefach mzgu. LISA Skoro tak mwisz. GILLES (oschle) Nie ja tak mwi, ale nauka. LISA Skoro nauka tak mwi. GILLES Nie wierzysz jej? LISA (te oschle) Nie chodzi o to, czy si wierzy, czy si nie wierzy nauce. Ona dostarcza informacji, ktre obywaj si bez naszej aprobaty, prawda? GILLES Wanie. Bacznie si na siebie patrz. GILLES W kadym razie jestem na wasnym tropie. Dziwne, e zostawiem po sobie tak mao ladw. LISA (drwico) Tak, to nie w twoim stylu. GILLES Nie uwaam, eby to byo mieszne. LISA Odpr si. Za duo agresji wkadasz w przetrzsanie wasnego umysu, to ci na pewno nie pomaga.

GILLES (rozgorczkowany) Boj si tego, czego si dowiem. Boj si tego, jaki mogem by. LISA To absurd. Bye... jeste... fajnym facetem. GILLES Nie, czuj, e nie. LISA Przecie ci mwi. GILLES Nie. Kto mi to udowodni? LISA Ja. GILLES Nie. Moe jestem gangsterem, pozbawionym skrupuw draniem, ktrego kto prbowa zabi za nielojalno, a ona usiuje mu wmwi, e mia wypadek, eby sprowadzi go na dobr drog. Korzystasz z amnezji, aby dokona mojego odkupienia. LISA Gilles! GILLES Moe jestem morderc, ktrego jeszcze si nie podejrzewa i ktrego chcesz chroni, o niczym mu nie mwic. Moe jestem gwacicielem modych dziewczt, ktry dokonuje seryjnych napadw i ktrego... LISA Przesta! Dlaczego wci wyobraasz sobie siebie jako kogo tak okropnego? GILLES Bo czuj za sob zo, jakie potworne zo. LISA Mylisz si. Bagam, uwierz mi. GILLES No wanie! Gdyby tak byo, nie zachowaaby si inaczej: prosiaby, ebym ci uwierzy. I miaaby suszno. Nie mam ci nic do zarzucenia. Jeeli jestem ajdakiem, musisz korzysta z mojego pomieszania umysu, eby przekona mnie, e byem inny, eby obdarzy mnie lepsz przeszoci, eby przypisa mi mniej skrzywion osobowo. LISA (ironicznie) Masz racj: wymylam ci na nowo, reutylizuj! Ze starych danych tworz now jako. Rzebi kogo lepszego ni ten, ktrego znaam, wymazuj twoje wady, ukrywam je przed tob, przypisuj zalety, ktrych ci brakowao, przerabiam ci tak, eby pasowa do idealnego zwizku, eby mi odpowiada. W tej chwili urzdzam swoje ycie maeskie, zachowuj fasad, ale odnawiam wntrze. Bawi si jak szalona! Realizuj marzenie kadej kobiety: wytresowa ma po pitnastu latach wsplnego ycia. Przyjrzyj si: masz przed sob nie pielgniark, ale treserk. Gilles zostaje osadzony tym przemwieniem. Uspokaja si. GILLES Wybacz mi. LISA Nie! Ju nie wybaczam: choszcz! GILLES Lisa... LISA Siad! Wsta! Po jedzeniu pooysz si na kanapie. GILLES (patrzy na ni sawetnym spojrzeniem zbitego psa) Nie na kanapie. Paciu,

tylko nie na kanapie. Lisa przyglda mu si i nagle wybucha miechem. On te. Znw staj si wsplnikami. Lisa podchodzi i niemal czule wkada mu rk we wosy. LISA Nie kami, Gilles. Jeste taki, jak opisuj. Mczyzn. Mczyzn, ktry mi odpowiada. Mczyzn, ktrego kobiecie czasem udaje si spotka. Ich wargi muskaj si. GILLES Za duo mwimy. LISA Zawsze to mwisz, kiedy... GILLES Tak? LISA Kiedy... GILLES Tak? LISA Za duo mwimy. Cauj si, tym razem namitnie, potem, jak pijani, padaj na kanap. GILLES Mam ochot na now noc polubn. LISA Wysoko stawiasz poprzeczk. GILLES Zrobimy to rwnie dobrze. LISA Gdzie pojedziemy? GILLES Po co wyjeda? LISA (lec pod nim, wzruszona) Gdzie? GILLES Tutaj. LISA (zachwycona) Tak ci si spieszy? GILLES Zgadzasz si? LISA (entuzjastycznie) Tak. GILLES Nie trzeba jecha do Portofino. Cauje j. Po kilku sekundach Lisa przerywa pocaunek i lekko go odpycha. LISA Co ty powiedziae? GILLES Nie trzeba jecha do Portofino. LISA Dlaczego do Portofino?. GILLES Tam spdzilimy noc polubn, prawda? LISA Pamitasz to? GILLES Nie. Ty mi to przed chwil powiedziaa. LISA Na pewno nie. Powiedziaam: we Woszech. GILLES (spokojnie) Powiedziaa: w Portofino.

LISA Powiedziaam: we Woszech. GILLES To niemoliwe. Skd mgbym wiedzie? LISA Gilles, odzyskujesz pami! GILLES A skd! Niczego nie odzyskuj. LISA Ale przecie przypomniao ci si... GILLES Jestem pewien. To ty przed chwil wspomniaa o Portofino. LISA Powiedziaam: we Woszech. GILLES Moe nie zdawaa sobie z tego sprawy, ale wymienia nazw Portofino. LISA Nie powiedziaam Portofino, bo przed chwil wanie byam na siebie wcieka, e nie mog sobie przypomnie nazwy tej miejscowoci. Lisa wstaje, staje naprzeciw niego i przyglda mu si. Gilles przestaje si upiera. Lisa powoli zaczyna rozumie, co si stao. LISA Gilles, ty nie stracie pamici. GILLES Owszem. LISA Gilles, kamiesz! GILLES Ty te, Liso! Mierz si wzrokiem. Kr wok siebie jak dwa drapieniki gotowe do ataku. LISA Ja kami? GILLES Tak! Te obrazy s twojego pdzla, to ty malujesz! Gilles'a, ktry chodzi z tob po sklepach, ty wymylia! A Gilles, ktry przesiaduje w domu i nigdy ci nie zdradza, to ten, z ktrym wolaaby dzieli ycie! LISA (bolenie) Pamitasz... GILLES Nie. Pamitam tylko, e taki nie jestem! LISA (paczliwie) Mj Boe, nie, nie zacznie si wszystko od nowa. GILLES Co si nie zacznie od nowa? Lisa nie odpowiada. Bierze si w gar. Podchodzi do niego, chwyta poduszk i uderza go w twarz. LISA (twardo) Nigdy nie stracie pamici. Pamitasz. GILLES Nie. Wcale. LISA Nie wierz ci. Pamitasz. GILLES Czciowo. LISA Przestaam ci wierzy. GILLES To wraca, ale brakuje mi jeszcze niektrych kawakw.

LISA (nadal go bije) Pamitasz! GILLES Nie pamitam ostatniego dnia... LISA (zastyga z rk w powietrzu) Ostatniego dnia? GILLES Dnia wypadku. Nic mi si nie przypomina. LISA (obsypuje go gradem ciosw) Bajki opowiadasz! Wiesz wszystko i tylko bawisz si moim kosztem! GILLES Nie pamitam ostatniego dnia! LISA Twoja faszywa amnezja to tortura, ktr wymylie, eby mnie ukara. Smaysz mnie na maym ogniu. Chcesz napdzi mi wstydu. Bawi ci moje gupie odpowiedzi. Jeste... GILLES (szczerze) Za co miabym ci kara, Lisa? Lisa przestaje go okada, mieje si z przymusem. Gilles chwyta j za rk. GILLES Za co miabym ci kara? Lisa chce si oswobodzi, lecz kiedy zdaje sobie spraw, e w pytaniu nie ma ironii ani podtekstw, uspokojona, wzrusza ramionami. LISA Przepraszam. Ty miae dwa tygodnie szpitala, lekarzy, pielgniarki i lekarstwa, eby si zregenerowa, a ja siedziaam tutaj sama i si denerwowaam. Nikt si o mnie nie troszczy. Potrzebuj, eby si mn zajmowano. Gilles delikatnie cauje j w rk. GILLES Moja gowa jest jak ksika, w ktrej brakuje stronic. Zwaszcza tych ostatnich. Nie przypominam sobie dnia wypadku. LISA W ogle? GILLES W ogle. (patrzy jej w oczy) Przysigam. Lisa stwierdza, e mwi szczerze. GILLES Domylam si, e winien ci jestem przeprosiny. LISA Tak. GILLES Due? LISA Wtpi, eby udao ci si spaci dug. GILLES Pami wrcia mi w poniedziaek. To by stopniowy proces. Jakby gbka nabieraa objtoci, w miar jak padaj na ni krople. W poniedziaek z jakiego powodu nie moga przyj. Wic pczniaem sam, nie mwic nic lekarzom. Odnajdywaem cae partie naszej historii, naszego maestwa, naszej namitnoci. Byem dumny. We wtorek, kiedy si pojawia, miaem ci to oznajmi, lecz powstrzymaa mnie kamstwem. Pierwszym.

LISA Ja? GILLES Przyniosa mi ksiki, ca kolekcj moich kryminaw, eby pobudzi mi pami. Ale zapomniaa jednego. Ktrego? Maych zbrodni maeskich. Patrzc na list, zwrciem ci na to uwag. Odpowiedziaa, e to nie ma znaczenia., bo przecie nie cierpi tej ksiki i auj, e j napisaem. Mae kamstewko wypowiedziane tonem nie znoszcym sprzeciwu. To wanie ono zamkno mi usta. Lisa mruczy co pod nosem, nie prbujc zaprzeczy. GILLES Zaczem si zastanawia. zawsze byem bardzo dumny z Maych zbrodni maeskich, powtarzaem na prawo i lewo, e jeli miaaby pozosta po mnie jaka ksika, to powinna by wanie ta, natomiast ty najspokojniej w wiecie twierdzia co zupenie przeciwnego. LISA Zgoda, przypisaam ci moj opini. To takie wane? GILLES Nie. Ale co jest wane? LISA (broni si) Mae zbrodnie maeskie nie odniosy adnego sukcesu. GILLES Inne moje ksiki te nie miay powodzenia. LISA Mae zbrodnie maeskie jeszcze mniej. Trzeba umie rozrnia midzy niczym a mniej ni niczym. GILLES Niewane, Lisa, kiedy podoba ci si ktra z moich ksiek, nie potrzebujesz niczyjego poparcia i bronisz jej jak lwica przed kadym, kto ma jakiekolwiek zastrzeenia. LISA To prawda, nienawidz Maych zbrodni maeskich, ktre ty tak uwielbiasz. I jeszcze raz pytam: to takie wane? Gilles bierze z biblioteczki ksik, o ktrej mowa. GILLES Mae zbrodnie maeskie, zbir opowiada, powinienem raczej powiedzie zbir bardzo zych opowiada, gdy wyoona w nich teoria mocno trci pesymizmem. Opisuj tam par jako zwizek mordercw. Od samego pocztku czy ich przemoc: podanie, ktre sprawia, e rzucaj si na siebie, zmagaj wrd potu, krzykw i jkw, walcz a do wyczerpania si, a nadejdzie zawieszenie broni, ktre nazywamy rozkosz. Nastpnie oboje mordercw, pragnc utrzyma swj zwizek, zawiera rozejm w postaci maestwa i czy siy, by walczy przeciw spoeczestwu. Bd teraz domaga si praw, korzyci i przywilejw, powoywa na swoje dzieci, aby uzyska posuch i szacunek innych. Tutaj oszustwo staje si majstersztykiem! Obaj wrogowie usprawiedliwiaj wszystko w imi rodziny. Rodzina to szczyt ich zakamania! Swoje brutalne i lubiene uciski obwouj przysug oddan rodzajowi ludzkiemu i, w imi edukacji, rozdaj kary, kopi i policzkuj, narzucaj swoj szkodliw i haaliw gupot. Rodzina albo egoizm przebrany za altruizm...

Potem mordercy si starzej, a ich dzieci zaczynaj czy si w kolejne pary zabjcw. Wtedy starzy drapiecy, w braku ujcia dla swojej gwatownoci, bior si za by, jak na pocztku znajomoci, tyle e teraz broni nie s pchnicia ldwi. Odtd ciosy staj si subtelniejsze, podstpne. W tej walce wszystko jest dozwolone: manie, choroby, guchota, obojtno, skretynienie. Wygrywa ten, kto bdzie opakiwa partnera. Oto czym jest maestwo: stowarzyszeniem zabjcw, ktrzy napadaj na innych, zanim rzuc si wzajem na siebie, dug wdrwk do mierci, gdzie po drodze ciele si trup. Para modych to para, ktra prbuje pozby si innych. Para starych to para, gdzie partnerzy usiuj si wzajemnie wyeliminowa. Kiedy widzicie kobiet i mczyzn w urzdzie stanu cywilnego, zastanwcie si, ktre z nich stanie si morderc. Lisa ironicznie klaszcze w donie. LISA Brawo! Klaszcz, eby nie zwymiotowa. GILLES Dlaczego to napisaem? LISA Kiedy ci o to zapytaam, odpowiedziae: bo taka jest rzeczywisto. GILLES Moe i jest taka, ale dlaczego traktowa j tak dosownie? Dlaczego nie widzie jej tak, jak chciaoby si, eby bya? Dwoje ludzi to nie . jest rzeczywisto, to przede wszystkim marzenie, jakie si snuje. Nie uwaasz? Poniewa Lisa nie odpowiada, Gilles mwi dalej, peen aru. GILLES Tego samego popoudnia, kiedy mi skamaa, uwiadomiem sobie, e w gruncie rzeczy si z tob zgadzam. (odwraca si do niej) Nienawidziem tej ksiki, nawet o tym nie wiedzc. Twoje kamstwo byo moj prawd. Moj now prawd. Lisa patrzy na niego zaintrygowana, nie majc pewnoci, czy dobrze zrozumiaa. GILLES W ten wtorek postanowiem nic nie mwi, eby pozwoli ci opisa si takim, jakim chciaaby mnie widzie. Moliwe byo, e Gilles Sobiri, o jakim mi opowiesz, ten, ktry auje, e napisa Mae zbrodnie maeskie, bdzie lepszy od poprzedniego. e bdzie jego poprawion wersj. Powinnimy z tego skorzysta. Niech mj wypadek chocia do tego si przyda. Zamknem si w moim kamstwie, eby wysucha ci, Liso, tylko po to, eby ci wysucha i zrozumie, z jakim mczyzn czuaby si dobrze. LISA To niezbyt uczciwe. GILLES Co? LISA Twoje zachowanie. GILLES Nie bardziej nieuczciwe od twojego. Ale rwnie ksztacce. Naprawd oddaem si rozkoszy bycia od nowa stwarzanym przez kobiet, ktr kocham. Prbowaem upodobni si do tego, ktrego sobie yczya. Kawaek mnie prawdziwego, kawaek mnie

ulepszonego, m z moliwoci rnych opcji, m na zamwienie. Ale... LISA Ale... GILLES Po pierwsze powracaa mi pami i czuem, e wkrtce ta nowa osobowo, w ktr mnie ubieraa, zacznie pka w szwach. Poza tym... nie bardzo widziaem, co chcesz osign. To wszystko nie byo spjne. LISA Spjne? GILLES Mamy problemy, niewtpliwie. A jednak zdaem sobie spraw, e w gruncie rzeczy kochasz mnie takim, jaki jestem. Lisa umiecha si. LISA A wic? GILLES A wic to jest dobra wiadomo. Z kolei on si umiecha. LISA I co dalej? GILLES Wywnioskowaem z tego, e to nie ja stanowi problem, ale ty. LISA Och! Cios - bezporedni, nieoczekiwany - odbiera jej mow. Tymczasem Gilles podbiega do biblioteczki, gdzie stoj zadedykowane jej ksiki. Zrzuca na ziemi cay rzd. LISA (rozwcieczona) Co robisz? GILLES Pokazuj ci, o czym wiem. Zrzuciwszy ksiki, odsoni butelki z alkoholem ukryte w gbi biblioteki. Wyciga je. GILLES Jedna! Dwie! Trzy! Czwarta pusta! Pi! Lisa podnosi gow. LISA Wiedziae? GILLES Pi butelek na wypadek chandry! Kiepskiej jakoci whisky. Niezbdnik alkoholika! LISA Wiedziae? GILLES Od kilku miesicy. LISA Ilu? GILLES Musz przyzna, e dobrze si maskujesz. Nie wida, jak pijesz, i nigdy nie przyapaem ci pijanej. LISA (z dum) Nigdy! GILLES Jak ty to robisz? LISA Bywaj istoty wysze.

GILLES To przeklestwo tak dobrze znosi alkohol. Odkryem te butelki przypadkowo, robic porzdki. LISA (wyniole) Czasem robisz porzdki? GILLES (poprawia si) Szukajc sownika. Potem ci obserwowaem. Bez sowa. Lisa zasania sobie twarz domi. LISA Przesta! GILLES Nie przestan! LISA Zostaw mnie, wstydz si. GILLES Mylisz si, Liso. To ja si wstydz. Ja! Kiedy znalazem te butelki ukryte za moimi ksikami, ten wstyd sta si moim udziaem w rwnym stopniu co twoim. Na czym polega twj problem z alkoholem? LISA Nie mam problemu z alkoholem. GILLES Pijesz. LISA Tak, pij, ale nie mam problemu z alkoholem. Mam problem z tob. GILLES Jaki? Lisa robi nieokrelony gest. Odpowied tyle by j kosztowaa, e z gry rezygnuje. LISA S ludzie, ktrzy pij, eby zapomnie. Ja nie. Na mnie to nie dziaa. Na twoim miejscu nigdy nie zapadabym na amnezj. Po nie wiem jakim uderzeniu w gow. Nic nie jest w stanie odebra mi pamici. Pamici o nas. Ani jedna, ani trzy, ani pi butelek. Wic ten twj guz... Uwiadamia sobie, e staje si zoliwa i milknie zmieszana. Gilles jest rwnie poruszony jak ona. Poniewa nie udaje im si porozumie, udziela im si ten sam smutek. GILLES Co wydarzyo si ostatniego wieczoru? Tego, ktrego nie pamitam? LISA Nic. GILLES Ukrywasz co przede mn. LISA I co z tego? GILLES Jeste poda, e co przede mn ukrywasz. LISA (zjadliwie) Sam na to wpadniesz. Podobnie jak na butelki. GILLES Nie jestem twoim Wrogiem, Liso. LISA (zamknita) Co ty powiesz? GILLES (agodnie) Kocham ci. LISA (wci niedostpna) Sowa znacz co innego dla ciebie ni dla mnie. GILLES (nalega z czuoci) Kocham ci.

LISA A ja kocham je i kocham wakacje na nartach! (u kresu wytrzymaoci nerwowej) Poza tym kocham spokj! Wstaje, chwyta butelk whisky, nalewa sobie szklaneczk, prowokujc Gilles'a. LISA Wypij j. GILLES Wypij. LISA Potem wypij nastpne. GILLES Pij, ile chcesz. Zalewaj si, skoro umiesz pywa! LISA (wyzywajco) Wypij ca butelk. Gilles patrzy na ni, nie reagujc. LISA Nie... nie powstrzymasz mnie? GILLES A po co? Mam ci broni przed tob sam? Chtnie bd ci broni przed kimkolwiek, ale nie przed tob sam... Lisa spuszcza gow jak porzucone dziecko; ma zy w oczach. Gilles podchodzi do niej i powoli odbiera jej szklaneczk. Lisa poddaje si temu, po czym z wdzicznoci przylega do jego piersi, uspokojona. GILLES yjesz obok mnie. Ale nie ze mn. Lisa mionie si do niego przytula. GILLES Co jest midzy nami nie tak? Co si popsuo? Lisa wzrusza ramionami. Wyjanienie tego problemu wydaje si jej zadaniem ponad siy. Siadaj obok siebie, on gaszcze j delikatnie, zachcajc do zwierze. LISA Moe po prostu wszystko ma swj koniec. Pewien czas ycia. Zwizek dwojga ludzi to jest... co organicznego, moe jest zaprogramowany jak ywa istota. mier genetyczna. GILLES Wierzysz w to, co mwisz? Zamiast odpowiedzi Lisa gono wyciera nos. Gilles gadzi j po wosach, teraz z czuoci. GILLES W ostatnim czasie duo mylaem o tym, jak si poznalimy. To bya pierwsza rzecz, ktr przypomniaem sobie w szpitalu. Na to wspomnienie Lisa si rozchmurza. LISA Dobrze to pamitasz? GILLES Chyba tak. LISA Naprawd dobrze? GILLES Mam nadziej.

LISA Czsto wracam do tego wspomnienia. GILLES Ja te. Wedug ciebie, spotka si na czyim lubie to dobra czy za wrba? LISA Ten biedny Jacques i ta biedna Helen... zdyli si ju rozwie! miej si, staj si modsi, beztroscy. LISA Dugo si namylae, zanim do mnie podszede! GILLES Bylimy w rnych grupach, nie siedzielimy przy tym samym stole. LISA To prawda, byam otoczona... GILLES Zwaszcza cisz. Nigdy nie widziaem kobiety, wok ktrej byoby tyle ciszy. ywa tajemnica chroniona niewidocznym, ale wyczuwalnym murem. Daleka. Niedostpna. Wywara na mnie due wraenie. LISA E tam! GILLES I to twoje spojrzenie... Spojrzenie mdrca, odwieczne, jakby sprzed dwch tysicy lat, w twarzy modej kobiety. (wzdryga si) Przez cay dzie nie spuszczaem z ciebie oczu, a wieczorem wci nie udao mi si do ciebie podej. LISA Zauwayam twoje manewry. GILLES Jeszcze i to! Czuem si w dwjnasb mieszny. LISA Moe to wanie mnie rozczulio. Uprzedzano mnie, e straszny z ciebie podrywacz. GILLES Naprawd?... Kto by pomyla. (bardzo ujmujco) Wielcy podrnicy mwi, e kiedy czowiekowi bardzo chce si pi, a brakuje wody, powinien sobie przypomnie ten pierwszy raz, kiedy pi. To jest jedyna metoda na pokonanie pustyni. Odegrajmy ten moment, prosz. (z nostalgi) A wic czekaem, a... LISA Do pnocy! GILLES Pnocy? LISA (bawi j to wspomnienie) Nagle, koo pnocy, widz, jak biegiem opuszczasz sal. Wypisz, wymaluj Kopciuszek! Zaciekawiona, wychodz na taras, nie znajduj ci, id dalej i widz, jak stoisz na tarasie nad parkingiem i... GILLES Wymiotuj! Parskaj miechem. Ona zaczyna ponownie odgrywa t scen. On si wcza. LISA Zdaje si, e wymiotuje pan wanie na mj samochd. GILLES Bardzo mi przykro. LISA Ale prosz, niech pan sobie nie przeszkadza. I tak nie cierpi jego koloru. Wolaabym, eby by bardziej oryginalny. GILLES Teraz bdzie wyjtkowy!

Trzymaj si za boki, jak wtedy, i w dalszym cigu odtwarzaj swoje spotkanie. GILLES Od pocztku uroczystoci marzyem, eby z pani porozmawia, ale nie udao mi si doprowadzi do tego w sposb, w jaki bym sobie yczy. eby doda sobie odwagi, wychylaem kolejne kieliszki, chciaem olni pani dowcipem... i oto rezultat. ycie jest naprawd pode. LISA ycie pisze swoje wasne scenariusze. Proponuj, eby poszed pan odwiey si do azienki. Na pewno potem atwiej panu bdzie olni mnie dowcipem. GILLES Poczeka pani na mnie? LISA Na mczyzn, ktry tak dobrze zajmuje si samochodami, nie mona nie poczeka. GILLES (komentuje) I po piciu minutach zupenie nowy Gilles odwieony wod kolosk na nowo prbowa szczcia. (znw podejmuje swoj rol) Jakim jest pani typem kobiety? LISA Paskim? GILLES Potwierdzam. Po kadym zdaniu spywa po mnie strumie potu, mzg mi drtwieje - to objawy choroby zwanej niepohamowanym pocigiem. LISA Przykro mi, nie mam lekarstwa. GILLES To pani jest lekarstwem. (pauza) Prosz mi odpowiedzie: jakim jest pani typem kobiety? Zimna, niemiaa, umiarkowana, zabawowa, rozpustna? Chc wiedzie, czy mam nalega czy nie, czy rzuci si na pani - na co mam wielk ochot - czy raczej zachowa dystans. Sowem, jakim jest pani typem kobiety, znaczy: Czy jest pani gotowa i do ka ju pierwszego wieczoru? LISA A jak pan sdzi? GILLES Ja jestem gotw. LISA Ktry mczyzna nie jest? GILLES A pani? LISA Ja nie nale do tego typu mczyzn. GILLES Nie ma pani ochoty? LISA Mam. GILLES Rozumiem. Odmawia pani tylko dlatego, ebym pniej, w czasie jakiej sceny, nie mg oskary pani o to, e jest atwa i oddaje si pierwszemu napotkanemu mczynie. LISA Przepowiada pan nam urocz przyszo. GILLES Myl si? Odmawia pani z ostronoci?

LISA Moe. GILLES Sowem, nie waha si pani popsu chwili obecnej w imi jakiej hipotetycznej przyszoci. LISA Wanie. Taka ju jestem: wszystko albo nic. (pauza) Poza tym zasuguj na to, eby na mnie czeka, nie myli pan? Ja na pana czekaam. GILLES Och, pi minut. LISA Jest kto w pana yciu? GILLES W tej chwili jest pani. Ich wargi si muskaj. LISA (szepcze) Jeszcze nie. Gilles staje si coraz bardziej natarczywy. LISA Jeszcze nie. Grzecznie go odpycha. GILLES Grasz scen z naszego spotkania czy z dzisiejszego wieczoru? LISA Moja replika jest taka sama: Jeszcze nie. GILLES (zdziwiony) Nie jest ci gupio tak bez przerwy odmawia? LISA Ja nie odmawiam, tylko odraczam. GILLES Kobiety maj naprawd tendencj, eby robi z mczyzn ebrakw. Kiedy prbuj da ci do zrozumienia, e chciabym si z tob przespa, mam wraenie, e prosz ci o jamun. (pauza) I kiedy wreszcie okazujesz mi miosierdzie, czuj si, jakbym mia przed sob zakonnic, co w takiej chwili nie jest wcale podanym obrazem. LISA (kpico) Jak to, synu, nie podobaj ci si moje piersi? GILLES (podekscytowany) Czemu kobieta nigdy nie przejawia inicjatywy? LISA Bo jest wystarczajco sprytna, aby wpoi w mczyzn przewiadczenie, e to on ma ochot. GILLES Wwczas kto kim manipuluje? LISA Dobre pytanie. Mae zbrodnie maeskie. miej si, prawie w komitywie. GILLES A kto zwyciy? LISA Ta, ktra moe ustpi. Tylko ona kontroluje gr. GILLES (z podziwem) Dziwka! LISA Dzikuj. Mae zbrodnie maeskie. Jeszcze niegotowa, eby si z nim pojedna, odsuwa si. GILLES Winna mi jeste prawd, Liso. Co si wydarzyo?

LISA Kiedy? GILLES Tego wieczoru, kiedy spadem. Dlaczego nie mog przypomnie sobie tej chwili? Lisa zastanawia si chwil, zanim odpowie. Podjwszy decyzj, przyjmuje chodny ton. LISA Bo zapewne to ci urzdza. GILLES Sucham? LISA Czerpiesz jak korzy z tego, e nie pamitasz. GILLES Czy stao si co strasznego? LISA Strasznego?... Tak. GILLES Co? LISA Twj mzg postanowi zapomnie, eby oszczdzi ci prawdy. Po co ci j wyjawia? Na pewno tak jest lepiej. Gilles podchodzi do stp schodw. GILLES Nie spadem, prawda? Lisa nie odpowiada. GILLES Od kilku chwil przygldam si tym schodom i nie rozumiem, jak mogem nie trafi na stopie tutaj i wyrn gow tam. To niezwykle trudny wyczyn. Lisa podchodzi do niego i milczco przytakuje. LISA Zbyt pospiesznie znalazam to wyjanienie. GILLES Liso, okamaa mnie! LISA Chroni ci, Gilles, jak chroni ci twj mzg, wzbraniajc dostpu do wspomnie. GILLES Chronisz mnie przed czym? LISA (naturalnie) Przed tob, oczywicie. (pauza) Przed tob. Gilles ugina si pod wpywem tej wiadomoci. Jego najgorsze obawy zdaj si uzasadnione. GILLES Wiedziaem! Wchodzc tutaj, wiedziaem, e czeka mnie co mrocznego, nieznonego, bolesnego. Co si wydarzyo? LISA Przesta szuka, Gilles. Jeeli znajdziesz, bdzie ci jeszcze trudniej. Gilles chwyta j za rami i przybiera bagalny ton. GILLES Co si wydarzyo? LISA Nie powiem ci. Ja te prbuj o tym zapomnie. GILLES Lisa, kochasz mnie jeszcze troch?

LISA A jak mylisz, dlaczego prbuj zapomnie? GILLES Lisa, jeli mnie cho troch kochasz, bagam, powiedz mi, co wydarzyo si tamtego wieczoru? LISA Nic takiego, Gilles, nic takiego. GILLES Lisa, prosz ci. LISA To niewane, w kocu jestemy tutaj, mamy to ju za sob. GILLES Ale co? Co mamy za sob? LISA Prbowae mnie zabi. Gilles patrzy na ni osupiay. Lisa wytrzymuje jego spojrzenie. Gilles cofa si powoli, przeraony tym, czego si dowiedzia. Lisa powtarza spokojnie: LISA Prbowae 'mnie zabi. To wyznanie przynosi jej ulg, nalewa sobie whisky z sod, po czym siada. Gilles stoi za ni oniemiay z przeraenia. LISA Kiedy wrcie do domu tamtego popoudnia, zastae mnie w trakcie pakowania rzeczy. Moja walizka zreszt nadal stoi gotowa. Oznajmiam ci, e odchodz, to znaczy, e ci opuszczam. GILLES Ty? LISA Prosz, reagujesz dokadnie tak samo. Ty? zapytae, jakby od wiekw byo gdzie zapisane, e jeli ktre z nas miaoby kiedy odej, to bdziesz ty, a nie ja. GILLES Ale dlaczego? LISA Takie byo twoje drugie pytanie. (zapala papierosa) Mam nadziej, e podobiestwa midzy rozmow z tamtego wieczoru a dzisiejsz na tym si zakocz. Czeka na odpowied. Gilles, bardzo blady, mamrocze: GILLES Obiecuj, e zachowam spokj. LISA Dobrze. Oznajmiam ci wic, e odchodz od ciebie, bo jestem... zmczona... tak, zmczona naszym zwizkiem, ktry tobie dawa wicej zadowolenia ni mnie. Prosiam, eby uszanowa moj decyzj i nie da dalszych wyjanie. Na pocztku mylaam, e dasz mi wyj, ty jednak zacze wrzeszcze: Kto to jest? Kto to jest? Z kim odchodzisz? Odpowiedziaam: Z nikim, ale nie chciae wierzy. Powtrzye mi swoj star teori, w myl ktrej mczyzna bierze sobie kochank, eby pozosta z on, kobieta natomiast bierze kochanka, eby opuci ma. GILLES To prawda! LISA To twoja teoria. Mnie ona nie dotyczy.

GILLES Jak ci uwierzy? LISA (znuona) Nie zaczynaj znowu, dobrze? GILLES (poskromiony) Zgoda. LISA Od tego momentu nasza rozmowa przerodzia si w ktni. Zrobie si gwatowny. I... Mwi z coraz wikszym trudem. Gilles nie rusza si, zawstydzony. Powstrzymujc napywajce do oczu zy, Lisa chwyta zdobicy jaki mebel trzydziestocentymetrowy posek. LISA Kiedy zeszam na d z walizk, rzucie si na mnie i zacze mnie dusi. Chciaam si broni, zapaam t figurk i... Milknie i cicho szlocha. Gilles zdaje si bardziej zaszokowany ni skruszony. Potrzsa gow, jakby ten gest mia pomc mu uporzdkowa myli i oywi wspomnienia. Po kilku chwilach wahania podchodzi do Lisy i delikatnie dotyka jej doni. GILLES Sprawiem ci bl. Spontanicznie Lisa robi przeczcy gest. Potem zmienia zdanie i podnosi rk do szyi. LISA Tylko par siniakw. To dlatego nie widziae mnie przez pierwsze dni w szpitalu. Gilles kiwa powoli gow. GILLES Rozumiem teraz, dlaczego nie chcesz, ebym ci dotyka... Lisa potakuje, wzdychajc. Gilles rozglda si wok siebie, jakby to byo ostatni raz. GILLES Teraz moja kolej. Idzie w stron swojej walizki, ktra zostaa przy drzwiach. Lisa unosi gow, zdziwiona. LISA Gdzie idziesz? GILLES Nie mog tu zosta, Liso. Po tym, co ci zrobiem. LISA Ale... GILLES Popeniem czyn, ktrego nie mona wybaczy. Czyn, z powodu ktrego ju nigdy nie bdziesz mi ufa. Przygnbiony, podnosi swj baga i otwiera drzwi. Lisa opuszcza gow, nie wiedzc, co powiedzie. GILLES Liso, mam pytanie, jedyne, zanim odejd. LISA Tak. GILLES Czy jest jaki inny mczyzna? Lisa nie spieszy si z odpowiedzi.

LISA Nie. GILLES Nikogo? LISA Nikogo. GILLES To jeszcze gorzej. Zegnaj. Przekracza prg. Zostawszy sama, Lisa czuje si bardzo le. Odejcie Gilles'a nie tylko nie przynosi jej ulgi, ale budzi lk. Wykonuje kilka bezadnych ruchw, biegnie za Gilles'em i dogania go w korytarzu. LISA Nie, Gilles, wracaj. Cignie go za rami, eby wszed do mieszkania. GILLES To niemoliwe, Lisa. Co jeszcze mog doda po tym, co zrobiem? Prosi ci, eby mi przebaczya? Nigdy nie bdziesz moga. LISA Usid. Tak. Zosta chwil. Musz ci co powiedzie. Gilles ustpuje. Lisa zamyka drzwi, zadowolona, e udao jej si go zatrzyma. Gilles siada, podczas gdy Lisa szuka sw. LISA Poznajesz t sytuacj teraz, ja znam ja od dwch tygodni. Od dwch tygodni zastanawiam si nad ni, analizuj rne jej aspekty. Moje postanowienie odwiedzenia ci w szpitalu a potem zabrania tutaj byo... w peni wiadome. Wiedziaam, e odzyskasz pami, albo przynajmniej ja bd moga ci j przywrci. GILLES Nie rozumiem. Lisa klka przed Gilles'em. LISA Przebaczam ci, Gilles. GILLES Takiej rzeczy nie mona przebaczy. LISA Owszem. Od tamtego wieczoru chciaam ci przebaczy. I udao mi si. (pauza) Przebaczyam ci. Gilles nic nie mwi, wstrznity. Dopiero po kilku sekundach udaje mu si wybka: GILLES Dzikuj. Lisa umiecha si. Gilles take - sabiej, z wikszym trudem. Gilles wstaje. Lisa, zaskoczona, chwieje si na nogach. LISA Co robisz? GILLES Wynosz si. Dzikuj, e osodzia mi odejcie. Lisa go przytrzymuje. LISA Gilles, nie zrozumiae tego, co ci powiedziaam. GILLES Owszem. Chyba tak.

LISA Chc, eby zosta. Zmusza go, eby z powrotem usiad. Oszoomiony, nie protestujc, siada. LISA Chc, ebymy nadal yli razem. GILLES Ale... ale... Przed dwoma tygodniami chciaa mnie opuci. LISA To byo przed dwoma tygodniami. GILLES Co si wydarzyo od tego czasu? Uderzyem ci i straciem pami. LISA (z przekonaniem) Teraz ci nie opuszcz. Gilles drapie si po karku, zdezorientowany zmiennymi nastrojami Lisy. LISA Zaley mi na naszym zwizku. GILLES Dlaczego? LISA Nie ma mowy, eby si rozpad. Pracuj nad nim od pitnastu lat. Jest moim dzieem. (poprawia si) Naszym dzieem. A ty, nie jeste z niego dumny? GILLES Utrzymywa zwizek to kierowa si mioci wasn, nie mioci do partnera. LISA Zosta. GILLES Przykro mi, Liso, nie rozumiem ci. Nie cakiem do mnie dotaro, dlaczego rozstawalimy si dwa tygodnie temu, a ju zupenie nie rozumiem, dlaczego dzisiaj mielibymy zosta razem. LISA Nie mona uciec od wasnego przeznaczenia. (pauza) Ty jeste moim przeznaczeniem. (agodnie) Nigdy nie bdziemy nalee do siebie fizycznie, ale naleymy do siebie duchowo. Zapade we mnie gboko, ja zapadam w ciebie, jestemy uwizieni. Nawet kiedy cielenie nie jeste moim mczyzn, jeste nim w moich wspomnieniach, w moich marzeniach. W ten sposb trzymasz mnie w szachu. Moemy si rozczy, lecz nie moemy ju si rozsta. W te wszystkie dni, kiedy nie byo ci tutaj, kiedy nie byo ci w twoim ciele, nadal zwracaam ku tobie wszystkie myli, dzieliam si z tob swoimi nastrojami. Co to znaczy kocha mczyzn? To znaczy kocha go na przekr sobie, na przekr niemu, na przekr caemu wiatu. To znaczy kocha go w sposb, na ktry nikt nie ma wpywu. Kocham twoje pragnienia, a nawet twoje awersje, kocham bl, jaki mi zadajesz, bl, ktrego nie odczuwam jako blu, bl, o ktrym natychmiast zapominam, ktry nie pozostawia ladw. Kocha to znaczy mie t wytrzymao, ktra pozwala przechodzi przez wszystkie stany, od cierpienia do radoci, z t sam intensywnoci. Kochaam ci przedtem, nim chciae mnie zabi. I teraz nadal ci kocham. Moja mio do ciebie to jdro, to mgawica w gbi mojego umysu, to co, do czego nie mam dostpu, czego nie mog zmieni. Jaka cz ciebie wci we mnie yje. Nawet gdyby ty odszed, ta cz by zostaa. Tkwisz we mnie.

Jestem twoim odbiciem, ty jeste moim, adne z nas nie moe ju istnie oddzielnie. Patrzy na ni, poruszony tym wyznaniem. LISA A zatem? GILLES Zatem... Gilles waha si jeszcze, kruchy, bezbronny; Lisa baga go wzrokiem. GILLES Zatem... zostaj, skoro ju tu jestem. Tym razem Lisa podejmuje inicjatyw pocaunku, arliwie, jak nigdy dotd. GILLES Warto byo: ten nie jest taki jak poprzednie. LISA (radonie) Wyjdziemy razem, pjdziemy gdzie si napi, dobrze? GILLES Rozkaz. LISA Przebior si. Szybko wychodzi, chcc jak najszybciej si upikszy. Gilles zostaje sam. Gboko wzdycha. Jest bardzo wzruszony, daleki jednak od radosnego uniesienia Lisy. Trudno mu myle i porusza si. Wszystko duo go kosztuje. Zaabsorbowany podchodzi do wiey hi - fi, wybiera pyt i wciska klawisz. Pokj wypenia tskny jazzowy motyw. Gilles sucha uwanie, jakby nuty dyktoway mu jakie tajemne przesanie. W jego oku pojawia si bysk. Odzyskuje si, energi. Ju wie, co zrobi. Pojawia si Lisa w nowej sukience, ktra podkrela jej wdziki; pokazuje si Gilles'owi. LISA Nie przynios ci wstydu? GILLES Wprawiasz mnie w zakopotanie. LISA To wietnie. Kiedy koo niego przechodzi, Gilles cauje j w szyj, na co ona z rozkosz mu pozwala. Potem wyjmuje z torebki kosmetyczk, eby poprawi makija. Gilles obserwuje j. GILLES Ta melodia nic ci nie przypomina? LISA Nie wiem. Chyba nie. GILLES To muzyka z tamtego wieczoru. Lisa na chwil nieruchomieje. W tym, co powiedzia Gilles, wyczuwa zagroenie, postanawia jednak zlekceway je, nadal zajmujc si makijaem. GILLES Wrciem pno, koo smej. wiato byo zgaszone. Uznaem, e jeszcze ci nie ma. Nastawiem t pyt. Zapaliem lamp przy moim fotelu na sprynach, otworzyem gazet. Siedzc ju, usyszaem za sob szelest materiau. Pomylaem, e to wiatr porusza

zasonami. Nie przestawaem czyta. Potem znw rozleg si szmer tkaniny. Odwrciem si. Zdyem tylko zobaczy w pmroku, jak co unosisz, a potem dostaem w gow. LISA Widziae mnie. Lisa, w poczuciu winy, pochyla gow. Chciaaby by gdzie indziej. Nie wie, jak si zachowa. Nerwowo przesuwa donie po obiciu kanapy, jedn rk ujmuje ksik. Machinalnie zaglda do niej, krzywi si, po czym podaje Gilles'owi. LISA Mae zbrodnie maeskie. W kocu twoja najlepsza ksika. GILLES Tak. Kto kogo zabije? (pauza) Jednak zgrzeszyem naiwnoci, nie miaem wyobrazi sobie, e jedno z maonkw moe oskary drugie o zbrodni, ktr samo popenio. (skania si przed ni) Brawo, jeste ode mnie lepsza. LISA Kiedy w maestwie pojawia si przemoc, niewane, z czyjej strony wychodzi. GILLES Brawo, pani mecenas, pikny pomys na mow obrocz. Lisa wzrusza ramionami, pospna, zamknita w sobie. Gilles podchodzi i przybiera agodniejszy ton. GILLES Jaka przemoc, Liso? LISA (wybucha) Taka, e to trwa ju pitnacie lat! e mi si tak podobasz! e patrz, jak si starzejesz, ty patrzysz, jak ja si starzej, nie rezygnujc z naszego zwizku. Przemoc, jakiej trzeba by, eby mi przeszo, bo wcale si na to nie zanosi! e jeste taki przystojny! e boj si, e odejdziesz! e ty jeste mczyzn, a ja kobiet! Mczyni starzej si lepiej, a przynajmniej s o tym przekonani, kobiety zreszt te: wic brylujesz, podobasz si, wci si podobasz, dziewczyny umiechaj si do ciebie na ulicy czciej ni chopcy do mnie. Mgby doskonale si beze mnie obej, gdy tymczasem ja nie umiaabym bez ciebie y. GILLES Nieprawda! LISA Prawda! GILLES Mylisz si. W dobrej wierze, ale si mylisz. LISA I co z tego? GILLES Liso, nie zabija si z takiego powodu. Ton Lisy jest rozdzierajco szczery. LISA Co ty o tym wiesz? Nie chciaam ci zabi, chciaam po prostu przesta cierpie. Zaczyna szlocha. GILLES Dlaczego pijesz? (Lisa nie odpowiada) Chciaaby przesta cierpie? (Lisa potakuje) Chciaaby przedwczenie sta si brzydka, gruba i napuchnita? (Lisa potakuje. Gilles si umiecha) eby mnie sprowokowa? ebym chodzi pod rk z kobiet rozdt jak praona kukurydza, ktra bdzie mierzy wzrokiem innych, jakby chciaa powiedzie:

Patrzcie, jednak ze mn pozosta? (Lisa znw potakuje, jak dziecko) Mwisz tak? Zawsze bdziesz mwia tak... Tak, eby mnie zadowoli. Tak, eby mie spokj. Albo raczej eby nie wyjawia prawdy. (pauza) Co ci boli? Domylam si, e nie potrafisz mi tego wyzna, w przeciwnym razie nie piaby za moimi plecami, nie zaatakowaaby mnie od tyu. Robi si to, czego si nie umie wypowiedzie. Powinna jednak sprbowa mi wytumaczy... Lisa wykonuje przeczcy gest. Gilles agodnie nalega, jakby mia do czynienia z dzieckiem. GILLES Wydaje ci si, e to trudne, a to powinno by bardzo atwe. Trudne do wyznania. Ale bardzo atwe do pomylenia, bo cay czas o tym mylisz. LISA (szlochajc) Nasz zwizek... GILLES (zachcajco) Tak. LISA Liczy si dla mnie, nie dla ciebie. GILLES (tak samo) Nieprawda, ale mw dalej. LISA Przeznaczeniem mioci jest rozkad. Sam napisae to w swojej ksice, w Maych zbrodniach maeskich. Straszne! Kiedy to przeczytaam, odniosam wraenie, jakbym przypadkiem usyszaa rozmow, ktrej nie powinnam bya usysze, rozmow, w ktrej mwie le o mnie, o nas, rozmow, ktra pozbawia mnie zudze. Rozkad mioci! Termity! Te owady, ktre zeraj belki domw. Nie wida ich, nie sycha, chrupi sobie spokojnie, a tu ktrego dnia dom si wali. Wszystko sprchniao w rodku, zanim si ktokolwiek zorientowa. Cay szkielet, struktura, wszystko, co miao podpiera ciany, przestao istnie! Tak wyglda nasze maestwo! Lenistwo zastpio mio, przyzwyczajenia zajy miejsce uczu, z zewntrz wyglda to jak dom, jednak kolumny nie s ju z drzewa a z kartonu, to zwyke papier mache. Czuo? Na pocztku wolae mnie od innych, ale czy nadal tak jest? Twierdzisz, e mnie kochasz, ale czy wci ci si podobam? Jestem pod rk, wic pytanie znikno - i podanie te. Nie chcesz ju ze mn y, poniewa ze mn yjesz. Nie jestem ju twoj ucieczk, jestem twoim wizieniem, obijasz si o mnie, znosisz mnie. GILLES Ale chc, eby tak nadal byo. To znaczy, chciaem... LISA eby jak byo? Dalej te przeczytaam. Mczyni i kobiety yj ze sob wycznie z najniszych pobudek: dla interesu, z niechci do zmian, z obawy przed staroci, ze strachu przed samotnoci. Gnuniej, karowaciej, trac wiar, e mogliby zrobi co ze swoim yciem, trzymaj si za rce tylko po to, eby samotnie nie kroczy w stron cmentarza. Bye ze mn tylko ze zych pobudek. GILLES Natomiast ty kierowaa si dobrymi.

LISA Tak. GILLES Jakimi? LISA Tob. Mimo e jest poruszony gwatownoci, z jak Lisa deklaruje mu swoje przywizanie, Gilles nie moe powstrzyma si od ironizowania. GILLES Kochasz mnie, wic mnie zabijasz? Liza, pena poczucia winy, z oczami wbitymi w ziemi, szepcze bardziej do siebie ni do niego. LISA Kocham ci i to mnie zabija. Gilles uwiadamia sobie, e jest szczera. LISA Tego dnia bardzo cierpiaam, byam sama. Piam. Najpierw tylko troch. Dla zabicia czasu. Ale ty nie wracae. Wic piam dalej. Im duej na ciebie czekaam, rym bardziej mi ciebie brakowao. Im duej na ciebie czekaam, tym bardziej opniae swj powrt. Im duej na ciebie czekaam, tym bardziej mnie lekcewaye, deptae, gardzie mn! Wszystko stawao si jasne: nie mwi, e mnie zdradza, bo zdradza mnie bez przerwy; nie mwi o innych kobietach, bo stale si z nimi widuje; nie pozostawia adnych kompromitujcych ladw, bo jest doskonale zorganizowany. Pi to wyobraa sobie, e zamkno si drzwi przed nieprzyjacielem, podczas gdy wanie przyjo si go do siebie na stae, pod oson milczenia. Czowiek pije, eby utopi jak myl, a ta przeradza si w obsesj. Podejrzenie, ktre chciao si od siebie odsun, pod wpywem alkoholu staje si ywsze, silniejsze, zajmuje coraz wicej miejsca. Doszam do wniosku, e wanie mnie opuszczasz. To mi si wydawao prawdopodobne, kiedy zaczynaam butelk, a stao si pewne, kiedy j koczyam. Kiedy wreszcie przyszede, byam chora z wciekoci. Schowaam si i uderzyam ci. GILLES Mylaa, e byem z inn kobiet? LISA (ucina) To nie jest moja sprawa. GILLES Mylaa, e byem z inn kobiet? LISA Robisz, co chcesz, nie musz o wszystkim wiedzie. GILLES Mylaa, e byem z inn kobiet? LISA Traktujemy nasz zwizek liberalnie, ty chodzisz sobie, gdzie chcesz, ja take, nie bdziemy do tego wraca. GILLES A wic tak mylaa! LISA Ach, prosz, nie prbuj mi wmwi, e byam zazdrosna. GILLES Owszem, nie owijajmy w bawen: bya zazdrosna.

LISA (rozwcieczona) Nie! GILLES Jak to nie! To prymitywne, ale tak wanie byo. LISA Nie jestem prymitywna! GILLES Owszem, jeste! W towarzystwie udajesz, e masz otwarty umys, ale w rzeczywistoci nie moesz znie myli, e mgbym dotkn innej kobiety. LISA Oczywicie! Rne gupstwa wygaduje si na przyjciach, eby korzystnie wypa w trakcie podsuwania sobie pmiskw! GILLES A wic nie jeste liberalna? LISA Jasne, e nie! GILLES A wic jeste zazdrosna? LISA Bardzo! GILLES A wic nie stanowimy wolnego zwizku? LISA Tylko w teorii. Bardzo abstrakcyjnie. Midzy desk serw a kaw. Nie przez reszt czasu. GILLES Nie zgadzam si. LISA (gwatownie) Ja te si sama ze sob nie zgadzam. Dlatego, e nie mam jednego mzgu, a dwa. Tak, Gilles! Mam dwa mzgi. Nowoczesny i starowiecki. Nowoczesny szanuje twoj wolno, upaja si tolerancj, wykazuje zrozumienie. Starowiecki chce mie ci na wyczno, nie ma zamiaru si z nikim dzieli, podskakuje przy kadym niespodziewanym telefonie, wpada w popoch na widok tajemniczego rachunku z restauracji, pospnieje, kiedy poczuje na tobie jaki nowy zapach, dry, kiedy zaczynasz dba o kondycj albo kupujesz nowe ubrania, nabiera podejrze, kiedy umiechasz si przez sen, czuje dz mordu na sam myl, e obejmuje ci inna kobieta, e czyje ramiona splataj si na twojej szyi, e czyje uda rozchylaj si pod tob... Jest jak gad o tych i przenikliwych oczach, czai si we mnie, czujny, niezmordowany... Taka jestem, Gilles. I choby posa mnie na intensywne kursy, choby mnie wychowywa latami, nie wyrwiesz ze mnie tego zwierzcego, instynktownego podejcia do mioci. GILLES Liso, kady zwizek jest domem, do ktrego klucze znajduj si w rkach mieszkacw. Jeli zamknie si ich od zewntrz, dom stanie si wizieniem, a oni winiami. LISA Znasz ludzi, ktrzy id gdzie tylko po to, eby zaraz stamtd uciec? Taki wanie jeste. GILLES Nie. LISA Spotykasz si z kobietami, umawiasz na randki, rozsadza ci podanie. GILLES Ty jeste moim zdrowiem. Spotkania s jak gorczka.

LISA Czsto si przezibiasz. GILLES Tak ci si wydaje. Nic o tym nie wiesz. LISA Nie. Ale domylam si... GILLES Wiesz czy si domylasz? LISA (wrzeszczy) Domylam si! Ale na jedno wychodzi. W kadym razie boli tak samo! GILLES Albo bardziej. (pauza) Termity! Wiem, gdzie s: w twojej gowie. LISA Jak moe by inaczej: nic mi nie mwisz. GILLES Mwienie wszystkiego nie wydaje mi si dobrym pomysem. Chocia tamtego wieczora miaa racj: widziaem si z kobiet. LISA (triumfujco) A widzisz! GILLES Z Roseline, moim wydawc. LISA (zbita z tropu) Z Roseline? GILLES Tak. Z olbrzymi, monstrualn Roseline. T, o ktrej mwisz, e gdyby miaa rogi, to wygldaaby ju cakiem jak krowa. LISA Ale nie ma rogw, prawda? Gilles i Lisa spogldaj na siebie i wybuchaj miechem. Wybuch jest krtki, lecz przynosi pewne odprenie. GILLES Podsumowujc: osdzia mnie i skazaa w wyobrani. Mj proces odby si tutaj, beze mnie, bez wiadkw, bez obrocy, midzy jedn a drug butelk whisky wycignit zza moich ksiek. Zabia mnie, bo w twoim przekonaniu jaki wirtualny Gilles obywa si bez ciebie, kpi sobie z ciebie i ajdaczy si z innymi! Rzecz jednak w tym, e nie walna w gow kogo wyimaginowanego tylko mnie. LISA Przepraszam. GILLES Nadesza moja kolej. Zwykle pastwia si nad sob, sczc trucizn. LISA Przepraszam. GILLES Moe stworzona jeste do krtkotrwaych zwizkw, takich, ktre si dopiero zaczynaj. LISA (protestuje) Nie. GILLES Jest w tobie kto, kto nie chce starze si razem ze mn. Jest w tobie kto, kto chce, ebymy ze sob skoczyli. LISA Nie. GILLES Tak, tak. Wolisz historie, ktre mona kontrolowa: nie moesz cierpie swobody.

LISA Swobody? GILLES Tego, e sprawy wymykaj ci si z rk. e sytuacje ci przerastaj. e uczucia s dla ciebie zbyt silne. Jeli chce si by pewnym wszystkiego, trzeba si zadowoli krtkimi historiami. Zwizkami, w ktrych wszystko jest dokadnie wytyczone, ktre s jasne, przejrzyste, maj pocztek, rodek i koniec, ktrych przebieg znacz konkretne etapy: pierwszy umiech, pierwszy napad szalonego miechu, pierwsza noc, pierwsza ktnia, pierwsze pojednanie, pierwsza nuda, pierwsze nieporozumienie, pierwsze nieudane wakacje, pierwsze rozstanie, drugie, trzecie, i w kocu to prawdziwe. Potem wszystko od nowa. Tak samo, tyle e z kim innym. Nazywa si to yciem penym przygd, a jest yciem bez przygd, yciem w odcinkach. Nie jest rozsdne dugo kocha, kocha bez przerwy to czyste szalestwo. Rozum nakazuje kocha tak dugo, jak jest to przyjemne. Oto miosny racjonalizm: kochajmy si, dopki mamy zudzenia, kiedy je stracimy, lepiej si rozstamy. Gdy tylko ujrzymy przed sob kogo rzeczywistego, a nie kogo, kogo sobie wyobraamy, rozejdmy si. LISA Nie, nie, tego nie chc. GILLES Kocha dugo, kocha zawsze to wbrew naturze. LISA Nie. GILLES Wic eby uczucie trwao, trzeba zgodzi si na niepewno, wypyn na niebezpieczne wody, tam gdzie posuwa si do przodu tylko ten, kto ufa, odpoczywa, unoszc si na zmiennych falach zwtpienia, znuenia, spokoju, ale nigdy nie zbacza z kursu. LISA Nigdy si nie zniechcasz? GILLES Owszem. LISA I co wtedy? GILLES Patrz na ciebie i myl: czy mimo moich wtpliwoci, podejrze, niepokoju, znuenia, chciabym j straci? I zaraz nadchodzi odpowied. Zawsze ta sama. A z ni odwaga. Kocha to co irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, co, czego nie da si wytumaczy, co, co nie jest praktyczne, co, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem. LISA Gdyby udao mi si mie do ciebie zaufanie, straciabym je do siebie. Nieatwo jest mie zaufanie. GILLES Mie zaufanie. Nigdy si nie ma zaufania. Zaufanie to nie jest co, co si posiada. To co, czym si obdarza. Darzy si zaufaniem. LISA Wanie z tym mam kopoty. GILLES Bo stawiasz si w pozycji widza, sdziego. Oczekujesz czego od mioci.

LISA Tak. GILLES Tymczasem to ona czego od ciebie oczekuje. Chciaaby, eby mio dowioda ci, e istnieje. Nie tdy droga. To ty masz dowie, e istnieje. LISA W jaki sposb? GILLES Zaufa. Lisa rozumie, ale nie moe pogodzi si z tym, co mwi Gilles. Ogarniaj niepewno. Nie wie, co zrobi ze sob, ze swoim ciaem. LISA To... pjd po walizk. Czeka na aprobat ze strony Gilles'a. Poniewa ten nie reaguje, nalega. LISA Jest gotowa od dwch tygodni. Gilles nie reaguje. Lisa wchodzi po schodach, po czym wraca z walizk i zatrzymuje si przed nim. GILLES Nie przyszo ci do gowy, e ci wybaczam? Lisa odrzuca jego wspaniaomylno. LISA Jest duo do wybaczenia. Moje wtpliwoci... moje uderzenie... moje kamstwo... GILLES Mog wybaczy ci hurtem. LISA Za duo przeze mnie cierpiae. GILLES Nie bd aowa tego cierpienia, jeli okae si cen, jak trzeba zapaci za nas. Po dziecinnemu Lisa znowu odmawia, krcc gow. GILLES Ty przed chwil mi wybaczya. LISA Mnie byo atwiej, nie prbowae mnie zabi. GILLES Syszaem co innego. Syszaem: Chc z tob y. LISA Tak. GILLES Teraz ju. nie chcesz? LISA Nie. Przed chwil nie wiedziae. Mylae, e to ty... GILLES Wiedziaem. Lisa boi si uwierzy. Gilles mwi powoli i dobitnie. GILLES Wszystko pamitam. Gdy tylko odzyskaem przytomno, na noszach, od razu wszystko wrcio. Nigdy nie straciem pamici. LISA Co? GILLES Moja amnezja to by rodzaj ledztwa, prba zrozumienia: chciaem dowiedzie si, dlaczego nienawidzisz mnie tak bardzo, e uderzya mnie w ciemnoci. Moja amnezja to byo kamstwo, eby wrci, eby ci odzyska. Kamaem ci z mioci.

Lisa patrzy na niego twardo. On jednak spokojnie mwi dalej. GILLES Tobie i mnie po pitnastu latach pozostao ju tylko kamstwo jako sposb dojcia do prawdy. LISA (zaciekle) Prawdy? To prosz, tyj znasz, ja j znam! I co? Co? Co teraz zrobimy z t prawd? Co z ni zrobimy? Nic! GILLES A moe to, co powinno si mie wsplnego w zwizku, to wcale nie prawda, a sekret. Sekret, e mi si podobasz. Sekret, e ja ci si podobam. Sekret, e to nie mija. LISA To minie! Lisa nalewa sobie whisky i wypija do dna. Potem chwyta walizk i kieruje si ku drzwiom. GILLES Wybaczam ci, Liso. LISA Tym lepiej dla ciebie! GILLES Przyjmij to, e ci wybaczam, prosz. LISA (zoliwie) Brawo, jeste wspaniay. GILLES Ale to, e ci wybaczam, nic nie da, jeli ty sama sobie nie wybaczysz. Dotknita tym pomysem, zatrzymuje si w progu. Odwraca si gniewnie. LISA Nie znudzio ci si odgrywa cigle tak wspania rol? GILLES (pociera swoj ran) Wspania rol? Nie pomylaem o tym. LISA Mam tego do. Tego, e domylasz si bota, jakie mam w gowie, tego, e mnie rozumiesz, tego, e nie masz mi za ze, tego, e mi wybaczasz. Chciaabym, eby mnie nienawidzi, eby mnie bi, eby mi ublia. Chciaabym, eby cierpia tak jak ja. Gilles wskazuje jej litrow butelk whisky. GILLES Jeszcze szklaneczk na drog? Wcieka, e j prowokuje, Lisa chwyta butelk, przykada do ust i buczucznie wypija do ostatniej kropelki. LISA Prosz. GILLES Doskonale. LISA Do mam tego, e jeste lepszy ode mnie. GILLES Przed chwil byem gorszy. LISA Ostatecznie jeste lepszy. Ale to te jest nie do zniesienia. GILLES Przykro mi, e jestem sob. Lisa podchodzi do drzwi. Gilles prbuje j zatrzyma.. GILLES Kochamy si, Liso: nie bdziemy si rozstawa! LISA Tak. Kochamy si, ale kochamy si le. egnaj.

Otwiera drzwi. GILLES Liso, chciabym ci podzikowa. LISA Sucham? GILLES Nie zwracaem na ciebie uwagi. Okryem ci czuoci jak woalem - pod nim nie widziaem ju twoich rysw. Nie miaem nawet zapyta, dlaczego pijesz. Zdawaem si na dugotrwao naszego zwizku - pitnacie lat - zapominajc, e czas nie jest sprzymierzecem mioci. Dzikuj, e zamordowaa ten usypiajcy zwizek. Dzikuj, e zabia obcych sobie ludzi, jakimi si dla siebie stalimy. Jedna tylko kobieta moga si na to zdoby. Lisa wzrusza ramionami. eby j zatrzyma, Gilles mwi dalej. GILLES Mczyni to tchrze, nie chc widzie problemw, chc wierzy, e wszystko jest dobrze. Kobiety nie odwracaj gowy. LISA Napisz to w swojej nastpnej ksice, zyskasz nowe czytelniczki. GILLES Kobiety stawiaj czoo problemom, ale najczciej myl, e to one same stanowi problem, e spadek napicia w zwizku wie si ze spadkiem ich atrakcyjnoci, czuj si odpowiedzialne, winne, sprowadzaj wszystko do siebie. LISA Mczyni grzesz egoizmem, kobiety egocentryzmem. GILLES Jeden jeden. Remis. LISA Zero zero. Absolutny remis. Zegnaj. GILLES Wrciem, Liso, wrciem tutaj, do naszego ycia, do naszego zwizku. Po wypadku nie zostaem dotknity amnezj, nie, natomiast przed wypadkiem niewtpliwie na ni cierpiaem. Cierpiaem na ni, bo spdzaem z tob noce i dnie, ale opowiadaem sobie inn histori. Cierpiaem na ni, bo ty mnie podniecaa, a ja ostentacyjnie ogldaem si za innymi kobietami. Cierpiaem na ni, bo darzc ci wielkim uczuciem, wolaem mwi o swoich drobnych popdach. Cierpiaem na ni, bo w gruncie rzeczy byem ci wierny, ale prdzej bym zdech, ni ci to wyzna. Szalaem za tob, ale zapominaem ci o tym powiedzie. Jestem tylko mczyzn, Liso, a cech mczyzn jest to, e nie godz si z losem. Wybieraj wolno. Czym jednak jest wolno bez zaangaowania? To wolno pusta, jaowa, nieuchwytna, wolno, ktra niczego nie wybiera, wolno niezdecydowana, wolno prewencyjna. Mczyni bardziej marz o wolnoci, ni z niej korzystaj, trzymaj j zazdronie na pce, zamiast jej uywa. A ona usycha, kurczy si i umiera na dugo przed nimi. Bo wolno wtedy tylko istnieje, kiedy si z niej korzysta. Mczyni s w gbi duszy sentymentalni: co innego przeywaj, a co innego sobie opowiadaj. Podszywaj swoje ycie innym, tajemnym, upragnionym, wymarzonym, ktre

milczco opiewaj. W twoich ramionach, szczliwy po raz tysiczny, czuem si jak drapienik zdolny uwie wszystkie kobiety. W tym mieszkaniu ju w dniu, w ktrym je kupilimy, przemyliwaem o ucieczce. Na ldzie uwaam si za marynarza, na morzu - za budowniczego. Zakochany, nie dopuszczaem myli o wizach. Po lubie chciaem by niewierny. Byem dwoisty, Liso, i szczyciem si tym, niezdolny zadowoli si rzeczywistoci, niezdolny do zachwytu, niezdolny do zagrzania gdziekolwiek miejsca. Nie mogem ci powiedzie, jak bardzo ci kocham: to byoby tak, jakbym zaoy kajdanki mojemu sobowtrowi. Gdybym przyzna, e nasz zwizek jest moj najwiksz przygod, narazibym si na kpiny z jego strony. Ale prosz, wrciem. Sobowtra zostawiem w szpitalu. Umar od twojego uderzenia. Pokj jego skoatanej duszy. Nikt go nie bdzie aowa. (patrzy na ni z blem) Kocham ci, Liso, zazdrosny jestem o to, co dla nas zrobia. Kocham ci, bo z niczym si nie cackasz, bo stawiasz mi czoo. Kocham ci, bo jeste zdolna mnie uderzy. Kocham ci, bo jeste wci pikn nieznajom. Kocham ci, bo pjdziesz ze mn do ka tylko wtedy, kiedy bdziesz miaa na to ochot. LISA A jeli ci zabij? GILLES Jeli mam umrze, chc umrze z twojej rki. Twoja nieobecno bdzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zosta, prosz, zosta ze mn. Nie chc innej kobiety. Nie chc innego mordercy. LISA egnaj. Lisa wychodzi z pokoju. Sycha jej oddalajce si kroki. Zostawszy sam, Gilles waha si. Przez chwil chodzi w kko po pokoju. Potem gasi wszystkie wiata, jakby mia si pooy. Zapalon zostawia tylko lamp stojc obok fotela, w ktrym zwyk czyta. Przechodzc koo odtwarzacza, wcza jazzowy utwr, po czym siada, zamylony, w krgu wiata. Lisa wchodzi powoli, osabiona, saniajca si, bez walizki. Gilles syszy j, ale si nie odwraca. Czeka. Lisa staje za nim. LISA Zdaje si, e zwymiotowaam na twj samochd. Gilles jest szczliwy, ale panuje nad uczuciami. Nie patrzc na ni, odpowiada swobodnie, naladujc scen ich spotkania. GILLES Nie cierpi jego koloru. Wolabym, eby by bardziej oryginalny. LISA Teraz bdzie wyjtkowy! miej si. Lisa rozumie, e moe dalej rozmawia w tym tonie. Powtarza zdania, ktre Gilles mwi pierwszy raz.

LISA ycie jest naprawd pode. GILLES ycie pisze swoje wasne scenariusze. Lisa staje przed nim i na niego patrzy. LISA Jakim jest pan typem mczyzny? GILLES Pani typem? LISA Potwierdzam. Po kadym zdaniu spywa po mnie strumie potu, mzg mi drtwieje - to objawy choroby zwanej niepohamowanym pocigiem. GILLES Przykro mi, nie mam lekarstwa. LISA To pan jest lekarstwem. Umiechaj si do siebie. GILLES Jest kto w pani yciu? LISA W tej chwili jeste ty.