Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

90
Rudolf Steiner PRZEJAWY KARMY WYDAWNICTWO GENESIS Gdynia 20Q9

Transcript of Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

Page 1: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 1/90

 

Rudolf Steiner

PRZEJAWY

KARMY

WYDAWNICTWO GENESIS

Gdynia 20Q9

Page 2: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 2/90

 

Rudolf Steiner: „Przejawy Karmy"

  wydanie II zmienione

  Wykłady wygłoszone od 16.05.1910 do 28.05.1910 w Hamburgu.

Niniejsze wydanie jest zgodne z oryginałem niemieckim „Die

Offenbarungen des Karma" wydanym w 199? r. przez wydawnictwo

Rudolf Steiner Verlag, Dornach/Szwajcaria

(tom GA 120 w katalogu Dzieł Zebranych Rudolfa Steinem)

Przekład:

Michał Waśniewski 

Redakcja:

Ewa Waśniewska

Projekt okładki:

  Zdzisław Krause

Ilustracja na okładce:

Walter Kniebe

Copyright© 1992 by Rudolf Steiner-NachlaBverwaltung, D»rnach/Schweiz

Copyright © for the Polish edition by  Wydawnictwo GENESIS , Gdynia 2009

ISBN 978-83-86132-74-4

 Wydawnictwo GENESI S

81-531 Gdynia, ul. Wzgórze Bernadowo 300/1tei/fax: 058-6201650; e-mail: [email protected]  www.genesis.apivision.com

lub www. wyda wnictwogenes is -pi

SPIS TREŚCI

 Wykład I, Hamburg, 16.05.1910 7

Istota i znaczenie karmy w życiu człowieka, ludzkości, Ziemi

i wszechświata

 WykładH, 17.05.1910 27Karma a królestwo zwierząt

 WykładHI, 18.05.1910 44

Karmiczne podłoże zdrowia i choroby 

 Wykład IV, 19.05.1910 . . . 60Leczenie i niemożność wyleczenia z choroby w związku z karmą 

 Wykład V, 20.05.1910 73Naturalne i przypadkowe zachorowania w związku z karmą 

 Wykład VI, 21.05.1910 88Związek karmy z nieszczęśliwymi wypadkami

 Wykład VII, 22.05.1910 103Związek karmy z działaniem żywiołów

 Wykład VIII, 25.05.1910 119

Karma wyższych światów

 Wykład IX, 26.05.1910 135Karmiczne skutki przeżyć człowieka jako mężczyzny i kobiety.Śmierć i narodziny w odniesieniu do karmy 

 Wykład X, 27.05.1910 147  Wolna wola i karma w przyszłym rozwoju ludzkości.

 Wykład XI, 28.05.1910 163

Karma indywidualna i karma grupowa.Karma ludzkości i karma wyższych jestestw

Uwagi wydawcy 180

Uwagi na temat publikacji wykładów Rudolfa Steirnera 181

Page 3: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 3/90

 

Rudolf Steiner (1861 - 1925)

,0 

I

7

Istota i znaczenie karmy w życiuczłowieka, ludzkości, Ziemi i wszechświata

Te n cykl wykładów dotyczyć będzie pytań z zakresu wiedzy duchowej, któ

re mają głębokie odbicie w życiu. To, co omawiane było w różnych okresach,pozwala nam zrozumieć, że wiedza duchowa nie może być abstrakcyjną te

orią ani zwykłą doktryną czy nauką, lecz powinna być źródłem, z którego

człowiek czerpie siłę życiową. Wiedza ta spełnia swoje zadanie dopiero wte

dy, gdy dzięki możliwości poznania przenika w dusze coś, co wzbogaca na

sze życie, czyni je bardziej zrozumiałym, co może sprawić, że nasze dusze

staną się bardziej pracowite i zdolne do czynu. Gdy jednak człowiek, który 

poznał nasz pogląd na świat, uświadomi sobie ideał, jaki właśnie w kilku sło

 wach został opisany, a następnie zastanowi się nad tym, w jakiej mierze zdol

ny jest obecnie wcielić w życie to, co wypływa z antropozofii, to dozna, być

może, niezbyt radosnego wrażenia. Jeśli się bowiem rozpatrzy bez uprzedzeń

 wszystko, co świat uważa dziś, że „wie" o tym, co w naszych czasach skłania

ludzi do takich czy innych uczuć albo działań, to można by powiedzieć, że wszystko to jest niezmiernie dalekie od antropozoficznych idei oraz ideałów,

tak że antropozof nie ma żadnej możliwości bezpośredniego działania w ży

ciu przy pomocy tego, co przyswoił sobie ze źródeł wiedzy duchowej. By

łoby to jednak powierzchowne ujęcie sprawy, gdyż przy takim podejściu nie

uwzględniono by tego, co my sami musimy przejąć z naszego poglądu na

świat, to znaczy, że gdy siły, jakie zdobywamy dzięki antropozofii, staną się

kiedyś naprawdę dostatecznie wielkie, to znajdą również możliwość oddzia

ływania w świecie; jeżeli natomiast nie będzie się ciągle wzmacniać tych sił,

to ich wpływ nie będzie, oczywiście, możliwy.

Jednak jest jeszcze coś innego, co może być dla nas niejako pociechą,

nawet gdybyśmy mieli zwątpić w wyniku takiego rozważania, o jakim byłamowa. Tą pociechą może być właśnie to, co stanowi treść tego cyklu wykła

dów - rozważania na temat tego, czym jest karma człowieka i karma w ogó

le. Bowiem z każdą godziną, którą tu spędzimy, będziemy coraz lepiej zda

  wać sobie sprawę z tego, jak niewiele sami z siebie możemy zdziałać, żeby 

umożliwić wkraczanie w życie sił antropozofii; a jeżeli odnosimy się do kar

my poważnie, z wiarą i ufnością, to musimy założyć, że sama karma dopowie

Page 4: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 4/90

nam, co wcześniej czy później mamy zrobić dla naszych sił. Zobaczymy, że

gdy uważamy, iż nie możemy jeszcze zastosować sił, jakie zdobyliśmy dzię

ki naszemu poglądowi na świat, to oznacza, że nie rozwinęliśmy jeszcze tych

sił w wystarczającym stopniu, by karma umożliwiła nam wchodzenie w świat

z tymi siłami. Tak więc wykłady te powinny dać nie tylko pewną sumę wie

dzy o kannie, ale z każdą godziną powinny budzić coraz większe zaufanie do

karmy i pewność, że gdy nadejdzie czas - nieważne czy będzie to jutro, poju

trze, czy po wielu latach - to nasza karma przyniesie nam zadania, o ile mamy coś do wypełnienia. Karma przedstawi się jako nauka, która nie tylko

mówi nam o tej czy innej zależności w świecie, lecz obok wyjaśnień, jakie

przynosi, może nam dać równocześnie zadowolenie życiowe i wydźwignię-

cie życia na wyższy poziom.

Jeżeli jednak karma ma spełnić powyższe zadanie, to powinniśmy konie

cznie ująć tę prawidłowość nieco głębiej, w jej rozszerzeniu na cały świat.

  W tym celu niezbędne jest tym razem coś, czego właściwie nie zwykłem

stosować przy rozważaniach z zakresu wiedzy duchowej, mianowicie defi

nicja, wyjaśnienie znaczenia słowa karma. Nie mam zwyczaju podawania

definicji, gdyż takie wyjaśnienia znaczenia słów w zasadzie przynoszą małą 

korzyść. Przy naszych rozważaniach zaczynamy z reguły od przedstawieniafaktów, a gdy zostaną one w odpowiedni sposób zgrupowane i uporządkowa

ne, to pojęcia i wyobrażenia powstają samorzutnie. Gdybyśmy jednak przy 

zagadnieniach obejmujących tak szerokie dziedziny, jakie mamy omawiać

 w najbliższych dniach, chcieli postępować w podany sposób, to musielibyśmy 

zużyć na to znacznie więcej czasu, niż mamy do dyspozycji. Dlatego, aby się

porozumieć, musimy uciec się jeśli nie do definicji, to do pewnego rodzaju

opisu pojęcia, którym będziemy się zajmować przez dłuższy czas. Definicje

też służą tylko do tego, by umożliwić zrozumienie, gdy wypowiada się takie

czy inne słowo. Postaram się omówić to pojęcie w taki sposób, abyśmy wie

dzieli, o czym jest mowa, gdy w następnych dniach będziemy używać wyra

żenia karma.

Każdy z nas wytworzył już sobie na podstawie różnych rozważań pewne

pojęcie o tym, czym jest karma. Będzie to bardzo abstrakcyjne pojęcie, gdy 

powiemy, że jest ona duchowym prawem przyczynowym, według którego pe

 wne przyczyny leżące w życiu duchowym wywołują określone skutki. Jest to

  jednak zbyt abstrakcyjne pojęcie karmy, ponieważ z jednej strony byłoby za

ciasne, a z drugiej zbyt ogólne. Jeżeli chcemy ująć karmę przede wszystkim

8

 jakoprawoprzyczynowe, to porównujemy ją z tym, co zazwyczaj określamy 

  jako prawo kazualne, jako prawo przyczyny i skutku. Spróbujmy uświadomić

sobie, co mamy na myśli, mówiąc ogólnie o prawie przyczynowym, gdy nie

uwzględniamy jeszcze duchowych faktów i wydarzeń.

  Wiedza zewnętrzna często podkreśla dzisiaj, że jej właściwe znaczenie

polega na tym, iż oparta jest na powszechnym prawie przyczynowym, że

skutki prowadzą zawsze z powrotem do odpowiednich przyczyn. To jednak,

na czym polega to sprowadzanie skutków do przyczyn, jest już dla ludzidużo mniej jasne. Również dzisiaj spotkacie jeszcze w książkach, które

uważa się za bardzo naukowe i o których sądzi się, że ujmują pojęcia w spo

sób bardzo filozoficzny, wypowiedzi tego rodzaju: skutek należy rozumieć

  jako fakt wynikający z jakiejś przyczyny. Gdy się jednak mówi, że skutek 

następuje po jakiejś przyczynie, to nie uwzględnia się rzeczywistego stanu

rzeczy. Jeśli bowiem patrzymy np. na promień słońca, który pada na meta

lową płytę, tak że staje się ona przez to cieplejsza, to mówimy o zasadzie

przyczyny i skutku w świecie zewnętrznym. Czyż mamy jednak prawo twier

dzić, że skutek, czyli ogrzanie metalowej płyty, następuje poprzez działanie

ciepłego promienia słońca? Jeżeli ten ciepły promień słoneczny miałby już

 w sobie ten skutek, to nie miałby miejsca fakt, że nie powinien ogrzewać ża

dnej metalowej płyty, o ile mu się ona nie podstawi. Aby w świecie zjawisk,

 w świecie rzeczy martwych, który nas otacza, skutek nastąpił po przyczynie,

konieczne jest zawsze, aby tej przyczynie wyszło coś naprzeciw. Jak długo

nie podstawi się coś przyczynie, tak długo nie można mówić o tym, że sku

tek następuje po przyczynie. Nie należy myśleć, że niepotrzebnie zaczyna

my nasze rozważania od uwagi, która pozornie brzmi bardzo abstrakcyjnie;

  jeśli bowiem pragniemy posuwać się naprzód w dziedzinie antropozofii, mu

simy przywyknąć do tego, by pojęcia ujmować bardzo ściśle, a nie tak nied

  bale, jak sieje czasem ujmuje w innych dziedzinach wiedzy.

Otóż w ogóle nie można by mówić o karmie, gdyby skutek występował

tylko w taki sposób, jak przy ogrzewaniu metalowej płyty przez ciepły pro

mień słońca. Mamy tu wprawdzie przyczynowość, związek przyczyny zeskutkiem, nigdy jednak nie doszlibyśmy do właściwego pojęcia kanny, gdy

  byśmy mówili o niej tylko w takim rozumieniu. Nie możemy zatem mówić

o karmie, gdy mamy na względzie tylko związek przyczyny i skutku.

Możemy jednak pójść dalej i wytworzyć sobie trochę szersze pojęcie

związku między przyczyną a skutkiem. Gdy mamy np. łuk, który napniemy,

9

 

Page 5: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 5/90

i wypuścimy z niego strzałę, to przez napięcie łuku wywołany zostanie pe

 wien skutek. Do tego skutku, jaki przedstawia wypuszczona strzała, nie mo

żemy zastosować określenia „karma", tak jak nie możemy go zastosować do

zjawiska omówionego poprzednio. Gdy jednak przy czynności napinania łuku

zwrócimy uwagę na coś innego, to w pewien sposób zbliżymy się do poję

cia karmy. Mam na myśli fakt, że przy dostatecznie częstym napinaniu łuku

traci on swoją elastyczność. Powstaje więc nie tylko taki skutek, który prze

 jawia się na zewnątrz, ale powstaje skutek, który skierowany jest na sam łuk.Na skutek ciągłego napinania dzieje się coś z samym łukiem. To, co zostało

 wywołane napinaniem łuku, zwraca się niejako z powrotem na sam łuk. Po

  wstaje zatem skutek skierowany z powrotem na przedmiot, który go sam spo

 wodował.

Omawiana sytuacja odpowiada pojęciu karmy. Bez takiego skutku, który 

 wraca z powrotem na rzecz lub na istotę wywołującą to działanie, nie moż

na mówić o pojęciu karmy. Zbliżamy się więc do pojęcia karmy, jeśli jest dla

nas jasne, że działanie wywołane przez jakąś rzecz albo istotę musi zwrócić

się znowu na tę samą rzecz lub istotę. Nie możemy jednak takiego osłabie

nia elastyczności łuku, spowodowanego ciągłym jego napinaniem, nazwać

karmą tego łuku, a to z tej przyczyny, że jeżeli przez około trzy, cztery tygodnie często napinaliśmy łuk, tak że stracił on swoją elastyczność, to przedsta

 wia on właściwie coś zupełnie innego niż elastyczny łuk sprzed czterech ty

godni. Łuk stał się czymś innym, nie jest już tym samym łukiem. Jeżeli zatem

taki uderzający wstecz skutek czyni z rzeczy albo z istoty coś zupełnie inne

go, to nie możemy mówić o karmie. O karmie możemy mówić wówczas, gdy 

 wsteczne działanie natrafia na tę samą istotę, względnie gdy ta istota przynaj

mniej w pewnym sensie pozostała taka sama.

Tak więc zbliżyliśmy się znowu o krok do pojęcia karmy. Gdy jednak opi

sujemy w ten sposób pojęcie karmy, to w gruncie rzeczy zdobywamy o niej

tylko bardzo abstrakcyjne wyobrażenie. Gdy to pojęcie usiłujemy ująć ab

strakcyjnie, trudno nam będzie wyrazić je dokładniej, aniżeli uczyniliśmy to

obecnie. Jedno tylko musimy dodać: gdy działanie powracające na ową is

totę dokonuje się w tym samym czasie, gdy zatem to, co wywołało zdarzenie,

i powracający skutek występują niejako równocześnie, to trudno jest mó

 wić o karmie. W tym wypadku istota, od której to działanie pochodzi, prag

nęłaby w gruncie rzeczy bezpośrednio wywołać skutek, a więc umiałaby go

przewidzieć, gdyż zdawałaby sobie sprawę ze wszystkich elementów, które

10

do niego prowadzą. W takim przypadku nie mówimy jednak o karmie. Nie

 będziemy np. mówili o karmie, gdy mamy przed sobą człowieka, który doko

nuje pewnego czynu, żeby osiągnąć to czy tamto, a potem - zgodnie z zamie

rzeniem - następuje przewidziany skutek. Oznacza to, że między przyczyną 

a skutkiem musi być coś, z czego istota uruchamiająca łańcuch zdarzeń nie

zdaje sobie bezpośrednio sprawy. Istnieje tu wprawdzie związek między przy

czyną a skutkiem, nie odpowiada on jednak zamierzeniom owej istoty. Jeżeli

ten związek nie leżał w zamierzeniach tej działającej istoty, to podstawa dopowstania związku pomiędzy przyczyną a skutkiem leży gdzie indziej, jest

niezależna od zamierzeń danej istoty. Oznacza to, że ta przyczyna musi wy

pływać z jakiejś określonej prawidłowości. Do karmy należy zatem także i to

  jeszcze, że związek między przyczyną a skutkiem jest prawidłowością, któ

ra wykracza poza bezpośrednie zamierzenia istoty działającej.

 W ten sposób zebraliśmy pewne elementy, które mogą nam wyjaśnić po

  jęcie karmy. Musimy uwzględnić w tym pojęciu wszystkie elementy, a nie

pozostawać przy abstrakcyjnej definicji. W przeciwnym wypadku nie bę

dziemy w stanie zrozumieć przejawów karmy w różnych obszarach świata.

Najpierw przejawy karmy rozpatrzymy tam, gdzie są one nam najbliższe,

  w życiu poszczególnego człowieka.Czy w życiu człowieka możemy znaleźć coś takiego? I kiedy możemy 

znaleźć to, co odpowiada przedstawionemu właśnie przez nasze wyjaśnie

nia pojęciu karmy?

Przyjmijmy, że przeżyliśmy coś, co mogłoby wzbudzić w nas następują

ce myśli: to, co nas obecnie spotyka, ma pewien związek z naszym wcześ

niejszym przeżyciem, które sami spowodowaliśmy. Spróbujmy stwierdzić -

na razie tylko przez obserwację życia - czy coś takiego istnieje. Spróbujmy 

teraz spojrzeć na to, używając wyłącznie zewnętrznej obserwacji. Kto nie

czyni takich obserwacji, ten nigdy nie może poznać żadnego prawidłowego

związku w życiu, podobnie jak prawa sprężystych odbić, przejawiającego się

przy zderzaniu się dwóch kul bilardowych, nie pozna człowiek, który takich

zderzeń nie obserwował. Obserwacja życia może nas doprowadzić do ujrzeniapewnych prawidłowych związków. Rozważmy więc taki określony związek.

Przypuśćmy, że pewien młody człowiek na skutek jakiegoś wydarzenia

  w osiemnastym roku życia stracił możliwość wykonywania wybranego za

 wodu, który wydawał mu się bardzo dobry. Załóżmy, że do tego czasu odby

  wał on studia potrzebne do zdobycia tego zawodu i nagle - na przykład na

11

 

Page 6: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 6/90

skutek nieszczęścia, które spotkało jego rodziców - musiał te studia przerwać

i w wieku osiemnastu lat zacząć pracować jako kupiec. Kto obiektywnie

obserwuje w życiu takie wypadki, a więc patrzy na nie tak, jak w fizyce patrzy 

się na zderzenie dwóch elastycznych kul, ten może na przykład stwierdzić,

że doznania wynikające z zawodu kupieckiego, do którego wypadki popro

  wadziły tego młodego człowieka, początkowo działają na niego pobudzająco,

że wypełnia on swoje obowiązki, uczy się czegoś i może staje się zdolnym

pracownikiem. Jednakże dalsza obserwacja może wykazać, że po pewnymczasie następuje coś nowego: zniechęcenie, niezadowolenie. To niezadowo

lenie nie pojawia się od razu. Jeśli zmiana zawodu dokonała się w osiemnas

tym roku życia, to następne lata mogą przejść spokojnie. Jednak około dwu

dziestego trzeciego roku życia można będzie wyraźnie zauważyć, że w duszy 

tego człowieka zagnieździło się coś, co początkowo wydaje się niezrozu

miałe. Siedząc dalej, można często zaobserwować - o ile te rzeczy są dla

obserwacji dostępne - że zniechęcenie, które wystąpiło pięć lat po zmianie

zawodu, znajduje swoje wyjaśnienie w tym, co działo się w czasie, kiedy 

ów młody człowiek miał trzynaście albo czternaście lat. Przyczyn takiego zja

 wiska szukać należy bardzo często w przeszłości; mniej więcej tyle lat przed

zmianą zawodu, ile zjawisko, o które chodzi, wystąpiło po tej zmianie. Czło  wiek ten mógł w trzynastym roku życia, kiedy uczęszczał do szkoły - a za

tem pięć lat przed zmianą zawodu - przyjąć w świat swoich uczuć coś, co

dało mu poczucie wewnętrznego szczęścia. Przypuśćmy, że nie doszłoby 

do zmiany zawodu. Wówczas to, czego ten młody człowiek doznał w trzy

nastym roku życia, wyżyłoby się w późniejszych latach i wydałoby takie czy 

inne owoce. Ta zmiana jednak nastąpiła. Początkowo nowy zawód intereso

  wał młodego człowieka. Oddał mu się z całym sercem, a przeżycia, jakie

teraz miał, przytłumiły to, co przedtem żyło w jego duszy. Przez pewien czas

może to być przytłumione, ale właśnie przez to zdobywa we wnętrzu duszy 

szczególną siłę. Jej napięcie niejako wzrasta. Występuje tu zjawisko podobne

do tego, jakie istnieje przy nacisku na elastyczną kulę. Taką kulę możemy 

ściskać tylko do pewnej granicy, potem stawia ona opór. Przychodzi moment, kiedy się rozpręża, i to z tym większą siłą, im większy był nacisk, jaki

na nią wywieraliśmy. Takie przeżycia, jakie ów młody człowiek miał w trzy

nastym roku życia, które wzmacniały się w nim aż do zmiany zawodu, mo

gą ulec w pewnych warunkach przytłumieniu. W duszy powstaje wtedy opór.

Potem można zobaczyć, jak taki opór staje się na tyle silny, że może wywołać

12

pewien skutek. Ponieważ duszy brak jest tego, co miałaby, gdyby nie doszło

do zmiany zawodu, dochodzi więc do głosu to, co zostało przytłumione, prze

  jawiając się jako niezadowolenie, zniechęcenie do tego, co daje otoczenie.

Mamy tu zatem sytuację, że dany człowiek coś przeżył, coś zrobił w trzy

nastym czy czternastym roku życia, a potem zrobił coś innego, zmienił za

  wód. Widzimy, jak te przyczyny wyżywają się w taki sposób, że w swoich

skutkach zwracają się do tej samej istoty, że w nią niejako uderzają. W ta

kim przypadku pojęcie karmy musimy zastosować do jednego życia czło

  wieka. Ktoś jednak mógłby wystąpić z zarzutem, że przecież znane są 

  wypadki, w których nic podobnego nie nastąpiło. Może tak być; kiedy jed

nak fizyk bada prawa spadającego kamienia i szybkość, z jaką się porusza,

a ktoś inny wytrąci ten kamień z jego drogi, to fizyk nie powie, że prawo jest

niesłuszne. Trzeba nauczyć się obserwować i wykluczać te zjawiska, które

nie wchodzą w rachubę przy ustalaniu prawa. Naturalnie, że człowiek, który 

 w wieku dwudziestu trzech lat odczuwałby skutki swoich przeżyć z trzynas

tego roku życia jako zniechęcenie, nie doszedłby do tego zniechęcenia, gdyby 

  wcześniej na przykład ożenił się. Jednakże wtedy mielibyśmy do czynienia

z czymś, co nie ma wpływu na ustalone prawo. Chodzi o to, by znaleźć właś

ciwe czynniki, które mogą nas doprowadzić do jakiegoś prawa. Obserwacja  sama w sobie nic jeszcze nie daje; dopiero kiedy nada się jej odpowiedni kie

runek, prowadzi do poznania prawa. Gdy studiujemy prawo karmy, chodzi

o to, żeby we właściwy sposób prowadzić odpowiednio ujętą obserwację.

  Aby poznać karmę jakiegoś człowieka, rozważmy następujący przypa

dek. Przypuśćmy, że w dwudziestym piątym roku życia spotkał go ciężki cios

losu, który sprawił mu ból i cierpienie. Jeżeli naszą obserwację prowadzimy 

tylko w ten sposób, że powiemy sobie: „To doświadczenie wtargnęło w ży

cie tego człowieka i wypełniło je bólem i cierpieniem", i zatrzymamy się wy

łącznie na tym fakcie, to nigdy nie dojdziemy do poznania związku karmi-

cznego. Jeśli jednak obserwację prowadzimy dalej i śledzimy, jak życie tego

człowieka przedstawia się, kiedy ma on lat pięćdziesiąt, to być może prze

konamy się, że stał się pracowity i pilny, że stał się dzielnym człowiekiem.

 A teraz spójrzmy wstecz na jego życie. Stwierdzimy, że w dwudziestym roku

życia był jeszcze łobuzem, któremu nie chciało się nic robić, i oto w dwudzies

tym piątym roku życia spotkał go ten bolesny przypadek. Gdyby ten cios go

nic spotkał tak możemy teraz powiedzieć - pozostałby człowiekiem bez

  wartościowym. A zatem ciężkie doświadczenia stały się przyczyną tego, że

13

 

Page 7: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 7/90

  w pięćdziesiątym roku życia jest on dzielnym, w pełni aktywnym człowiekiem.

Taki fakt poucza nas, że sądzimy fałszywie, jeżeli bolesne wydarzenie

  w dwudziestym piątym roku życia postrzegamy tylko jako skutek. Jeśli bo

 wiem zapytamy, co ono spowodowało, to nie możemy zatrzymać się na sa

mej obserwacji faktu. Gdy więc taki cios losu rozpatrujemy nie jako skutek zjawisk, które go poprzedziły, lecz uważamy go za początek późniejszych

zdarzeń i traktujemy jako przyczynę, to wówczas przekonujemy się, że może

my zasadniczo zmienić również nasz uczuciowy osąd tego ciosu. Jeżeli fakt,

że owego człowieka spotkał cios, uważamy tylko za skutek, to może odczu

  jemy smutek. Jeśli jednak patrzymy na to zdarzenie jako na przyczynę tego,

co nastąpiło później, to być może będziemy zadowoleni i odczujemy radość.

Ten cios sprawił - tak moglibyśmy powiedzieć - że stał się on porządnym

człowiekiem.

  Widzimy zatem, że w naszych odczuciach może zajść zasadnicza zmia

na w zależności od tego, czy jakiś fakt w życiu uważamy za skutek, czy też

za przyczynę. Nie jest więc obojętne, czy na to, co w życiu spotyka czło

 wieka, patrzymy tylko jako na skutek, czy też jako na przyczynę. Naturalnie,

gdy na taką sprawę patrzymy w chwili, kiedy to bolesne wydarzenie zachodzi, to nie możemy jeszcze widzieć jego skutku. Jeśli jednak z obserwacji

podobnych wypadków poznaliśmy prawo karmy, to ono samo może nam po

  wiedzieć, że teraz wydarzenie to jest być może bolesne, ponieważ widzimy 

  je tylko jako skutek tego, co było poprzednio; można jednak na nie patrzeć

również jako na punkt wyjścia dla tego, co będzie później. Wówczas możemy 

powiedzieć, iż przeczuwamy, że jest tu punkt wyjścia przyczyny wywołu

  jącej skutki, które całą tę sprawę stawiają w zupełnie innym świetle! W ten

sposób samo prawo karmy może stać się źródłem, z którego płynie pociecha.

Nie byłoby jej, gdybyśmy przyzwyczaili się stawiać takie wydarzenia tylko na

końcu, a nie na początku pewnego ciągu zjawisk.

Chodzi więc o to, żebyśmy nauczyli się patrzeć na życie w sposób uporządkowany i ujmowali w sposób właściwy wzajemny stosunek skutku oraz

przyczyny. Gdy tego rodzaju obserwacje prowadzić będziemy naprawdę wni

kliwie, to przekonamy się, że niektóre wydarzenia występują w poszczegól

nym życiu ludzkim z pewną regularnością, zaś inne występują w tym życiu

 w sposób nieregularny. Kto obserwuje ludzkie życie nie tylko powierzchow

nie, ten może wykryć w nim dziwne związki. Niestety, zdarzenia występujące

14

 w życiu ludzkim rozpatruje się dzisiaj tylko w krótkich okresach czasu; obej

muje się tylko kilka lat; tego zaś, co dzieje się po upływie dłuższego okresu,

nie przywykło się wiązać ze zdarzeniami, które mogły zajść wcześniej jako

przyczyny. Dlatego dziś można znaleźć tak niewielu ludzi, którzy widzieliby 

  jakiś związek między początkiem i końcem życia człowieka. Taki związek 

  jest jednak niesłychanie pouczający.

Przypuśćmy, że wychowywaliśmy jakieś dziecko w pierwszych siedmiulatach jego życia w inny sposób, niż to się zazwyczaj dzieje. Przypuśćmy,

iż nie opieraliśmy się na przekonaniu, że jeśli ktoś ma być w życiu porząd

nym człowiekiem, to musi koniecznie odpowiadać naszym zapatrywaniom

na to, jaki ma być porządny człowiek. Gdybyśmy bowiem stosowali się do

zwykłych poglądów, staralibyśmy się wpajać w dziecko możliwie najdokład

niej to wszystko, co w naszym rozumieniu miałoby je właśnie uczynić po

rządnym człowiekiem. Jeżeli jednak wychodzimy z założenia, że w różny 

sposób można być porządnym człowiekiem i wcale nie trzeba mieć z góry us

talonego poglądu na to, w jaki sposób ten, kto jest jeszcze rozwijającym się

dzieckiem, ma stać się porządnym człowiekiem według jego własnych za

łożeń, to wówczas powiemy sobie, że jakkolwiek ciągle pozostajemy przy 

  własnych poglądach, to jednak człowiek, który ma z tego dziecka w przyszłości wyrosnąć, musi się rozwinąć dzięki temu, że zostaną z niego wydo

  byte najlepsze jego zadatki, a to może być najpierw zagadką, którą trzeba

dopiero rozwiązać! A wobec tego powiemy sobie: „Jakież to ma znaczenie,

że jestem zobowiązany do wypełniania takich czy innych przykazań. Dzie

cko samo musi odczuwać potrzebę, aby robić to czy tamto! Jeżeli chcę roz

 wijać dziecko według jego indywidualnych założeń, będę się starał rozwijać

  w nim te potrzeby, tak żeby wystąpiło w nim przede wszystkim pragnienie

  jakiegoś działania, aby dziecko działało pod wpływem własnych potrzeb".

  Widzimy zatem, że istnieją dwie zupełnie różne metody oddziaływania na

dziecko w jego pierwszych siedmiu latach życia. Kiedy jednak obserwujemy 

dalsze życie tego dziecka, to przez długi czas nie ujrzymy najbardziej oczy

  wistego skutku tego, co daliśmy mu w ten sposób w pierwszych latach jego

życia. Obserwacja wykazuje bowiem, że właściwe skutki tego, co zostało

  włożone jako przyczyny w dziecięcą duszę, występują dopiero najpóźniej,

u schyłku życia. Człowiek może zachować aktywność duchową aż do końca

swojego życia dzięki temu, że kiedy był dzieckiem, to wychowywaliśmy go

 w sposób, jaki właśnie opisałem, licząc się z życiem jego duszy, z wszystkimi

15

 

Page 8: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 8/90

żywymi siłami, które w nim tkwiły. Jeżeli wydobyliśmy i rozwinęliśmy jego

  wewnętrzne siły, to zobaczymy, że u schyłku jego życia objawią się owocenaszej działalności w postaci bogatego życia duszy. Natomiast to, co w na

szym postępowaniu było niewłaściwe w okresie najwcześniejszego dzieciń

stwa tego człowieka, przejawi się jako uwiąd i zubożenie duszy oraz cieles

ne niedomagania, gdyż - jak później zobaczymy - uwiędła dusza oddziałuje

na ciało. Widzimy tu coś, co występuje w pewien sposób regularnie w życiu

ludzkim jako związek przyczyny i skutku i co ważne jest dla każdego czło wieka.

Również i dla środkowych okresów życia możemy znaleźć tego rodzaju

zależności; będziemy jeszcze o tym mówić. W przedostatnim okresie życia

  występują np. skutki tego, jak obchodziliśmy się z człowiekiem w okresie

między siódmym a czternastym rokiem jego życia. Widzimy więc, że przy

czyna i skutek wiążą się ze sobą cyklicznie, jak w jakimś kole. To, co działo

się najwcześniej jako przyczyna, występuje jako skutek najpóźniej. W po

szczególnym życiu ludzkim istniejąjednak nie tylko tego rodzaju skutki i przy

czyny; obok cyklicznego przebiegu występuje też przebieg prostoliniowy.

Podany przykład, w którym była mowa o wpływie, jaki trzynasty rok ży

cia może wywrzeć na rok dwudziesty trzeci, przedstawia takie powiązanieprzyczyny i skutku w ludzkim życiu, że to, co człowiek w sobie przeżył, po

ciąga za sobą skutki, które ponownie dotyczą tej samej istoty ludzkiej. Tak 

 wypełnia się karma w poszczególnym ludzkim życiu. N ie zrozumiemy jednak 

ludzkiego życia, jeśli związków między przyczyną a skutkiem szukać będzie

my tylko w tym jedn ym życiu człowieka. Dalsze uzasadnienie i rozwinięcie

myśli, którą teraz wypowiedziałem, zostanie przeprowadzone podczas następ

nych godzin. Obecnie pragnę jedynie wskazać na to, co już wiecie z nauki

duchowej, że życie ludzkie między narodzen iem a śmiercią jest powtórzeniem

poprzednich żywotów człowieka.

Jeżeli zapytamy, jaka jest cecha charakterystyczna życia pomiędzy naro

dzinami a śmiercią, to możemy powiedzieć, że jest nią jedna i ta sama świa

domość, która obejmuje - przynajmniej w zasadzie - cały czas, jaki upływaod narodzin aż do śmierci. Kiedy sięgacie pamięcią wstecz do minionych

okresów życia, to możecie powiedzieć, że istnieje jednak pewien moment,

 w którym rozpoczynają się wasze wspomnienia, i nie pokrywa się on z chwilą 

narodzin, lecz przypada nieco później. Tak powiedzą wam wszyscy ludzie,

którzy nie należą do wtajemniczonych. Będą więc mówili, że świadomość

16

sięga tylko do tej chwili. W gruncie rzeczy zachodzi szczególny stosunek 

między czasem, jaki upływa od narodzin do śmierci, a początkiem życio

  wych wspomnień. Powrócimy do tej sprawy, która rzuci nam światło na

  ważne rzeczy. Jeżeli jednak tego nie uwzględnimy, to możemy powie

dzieć, że dla życia między narodzeniem a śmiercią charakterystyczne jest

to, że na cały ten czas rozciąga się jedna świadomość.

Nawet gdyby człowiek w codziennym życiu nie szukał związku między 

przyczyną i skutkiem, ponieważ przyzwyczajony jest tylko do obserwowania bardzo krótkich okresów czasu, to jednak mógłby coś dostrzec, próbu

  jąc dzięki wspomnieniom zobaczyć w duszy związek, w sensie karmicznym,

między wcześniejszymi i późniejszymi zdarzeniami. A wtedy osiąga się na

stępujący rezultat.

Można np. powiedzieć: widzę, że pewne rzeczy nie zaszłyby w moim

życiu, gdyby w jakimś poprzednim okresie nie stało się to czy tamto. Być

może jednak człowiek powie sobie: muszę teraz cierpieć na skutek szkody,

  ja ka mi wyrządzi ło moje wychowanie. A jeżel i w ten sposób ujrzy związek 

z tym, co nie było jego własną winą, lecz co wobec niego zawinili inni, to

  już sam obraz tego będzie dla niego pomocą. Łatwiej bowiem znajdzie spo

sób, aby wyrównać szkody, jakie mu wyrządzono. Poznanie takiego związku między przyczynami a skutkami w poszczególnych okresach naszego ży

cia, które jest dostępne dla naszej zwyczajnej świadomości, może być nam

 w życiu niesłychanie pomocne. Gdy zdobędziemy to poznanie, to być może

 będziemy mogli jeszcze coś zmienić. Jeżeli człowiek dożył już osiemdziesią

tego roku życia i patrzy wstecz na przyczyny tego, co przejawia się w tak po

deszłym wieku, gdy zatem patrzy na przyczyny, które miały miejsce w czasie

  jego najwcześniejszego dzieciństwa, to być może trudno mu będzie znaleźć

środki do wyrównania szkód, jakie mu wówczas wyrządzono. Niewiele mu

pomoże, gdy zdobędzie tę wiedzę. Jeśli jednak takie związki zostaną mu

 wyjaśnione wcześniej i patrzy on, dajmy na to, już w czterdziestym roku ży

cia na krzywdy, jakie mu wyrządzono, to ma jeszcze czas na znalezienie od

powiednich środków zaradczych.

  Widzimy zatem, że w zakresie życiowej karmy powinniśmy zdawać so

  bie sprawę nie tylko z najbliższych związków karmicznych w życiu, lecz

z ogólnej prawidłowości, w której przejawia się karma. Może nam to w życiu

przynieść korzyść. Cóż bowiem czyni człowiek, który w czterdziestym roku

życia podejmuje pewne starania zmierzające do przeciwdziałania szkodom

17

 

Page 9: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 9/90

 wywołanym przez winy popełnione w stosunku do niego przez innych ludzi

np. w dwunastym roku jego życia albo też przeciwdziałania szkodom, które

przypisać musi własnym przewinieniom? Będzie się starał wyrównać swoje

 winy lub te, które wobec niego uczyniono, i zrobić wszystko, co leży w jego

mocy, aby zapobiec skutkom, które musiałyby nadejść. Znajdzie nawet jakiś

sposób, aby skutek, jaki musiałby przyjść bez jego przeciwdziałania, zastąpić

  jakimś innym skutkiem. Samo uświadomienie sobie tego, co zaszło w dwu

nastym roku życia, naprowadzi go już na pewne określone działanie w czterdziestym roku. Tego działania nie przeprowadziłby, gdyby nie poznał, co

stało się w dwunastym roku życia. Cóż więc uczynił człowiek pod wpły

  wem tego, że uświadomił sobie swoje minione życie? Własną świadomoś

cią spowodował, że po pewnej przyczynie nastąpił określony skutek. On sam

chciał tego skutku, jaki sprowadził. Widzimy, że w linię karmicznych na

stępstw może swoim działaniem włączyć się nasza wola i stworzyć coś, co

dzieje się w miejsce karmicznych skutków, które bez ingerencji naszej woli

musiałyby nastąpić. Jeśli zastanowimy się nad taką sytuacją, w której czło

 wiek całkiem świadomie oddziałuje na bieg swojego życia i stwarza związek 

między przyczyną a skutkiem, to możemy powiedzieć, że u takiego człowie

ka karma albo karmiczna prawidłowość weszła w sferę świadomości; on sam

 wywołał w pewien sposób karmiczny skutek.

  A teraz przyjmijmy, że podobne rozważania przeprowadzimy na pod

stawie tego, co wiemy o powtarzających się żywotach człowieka. Świado

mość, o jakiej właśnie mówiliśmy, która - przy uwzględnieniu wyjątków, na

które zwracaliśmy uwagę - rozciąga się na nasze życie między narodzinami

a śmiercią, powstaje dzięki temu, że człowiek może posługiwać się instru

mentem swojego mózgu. Gdy człowiek przekroczy wrota śmierci, wystę

puje inny rodzaj świadomości, niezależnej od mózgu i związanej z innymi

  warunkami. Wiemy też, że na podłożu tej świadomości powstaje pewnego

rodzaju ogląd wsteczny, który obejmuje wszystko, co człowiek robił w życiu

między narodzinami a śmiercią. W życiu od narodzin do śmierci człowiek 

musi najpierw powziąć zamiar spojrzenia wstecz na winy, jakie w stosunkudo niego zostały popełnione, jeżeli ich skutki ma naprawdę wyrównać kar-

micznie. W oglądzie wstecznym po śmierci człowiek patrzy na wszystkie

swoje winy i w ogóle na wszystko, co w życiu robił. Równocześnie widzi, jak 

te czynności działały na jego duszę, względnie co z jego duszy zrobiły. Do

strzega wówczas, jak przez jakiś określony czyn podniósł albo obniżył swoją 

18

  wartość. Jeżeli wyrządziliśmy komuś krzywdę, to niejako utraciliśmy coś

z naszej wartości, staliśmy się mniej doskonali. Gdy zatem po śmierci pa

trzymy wstecz na nasze życie, widzimy wiele takich sytuacji, przy których

mówiliśmy: staliśmy się przez nie mniej doskonali. Wywołuje to w naszej

świadomości po śmierci powstanie siły i woli, aby - gdy tylko nadarzy się

ku temu sposobność - zrobić wszystko, co umożliwiłoby odzyskanie utra

conej wartości. Powstaje wtedy wola, żeby wyrównać wszystkie wyrządzo

ne krzywdy. W życiu między śmiercią a nowymi narodzinami powstaje zatem  w człowieku tendencja, zamierzenie, aby wyrównać wszelkie wyrządzone

przez siebie zło i zdobyć z powrotem ten stan doskonałości, jaki powinien

on mieć jako człowiek; powstaje pragnienie, żeby usunąć przeszkodę, jaką 

stanowił jego czyn.

Następnie człowiek ponownie wkracza w byt ziemski. Jego świadomość

 jest teraz znowu inna. Nie przypomina sobie czasu między śmiercią a nowym

narodzeniem i nie pamięta również, że postanowił coś wyrównać. Jednak to

postanowienie w nim tkwi. I chociaż nie wie, że musi to czy tamto wyrów

nać, to jednak tkwiąca w nim siła pcha go do takiego czynu, który jest wy

równaniem. Teraz możemy wytworzyć sobie pewne wyobrażenie o tym, co

się właściwie dzieje, gdy np. w dwudziestym roku życia spotyka człowiekacoś bardzo bolesnego. W sferze świadomości, jaką człowiek ma między na

rodzeniem a śmiercią, jest on przybity swoim cierpieniem. Gdyby jednak pa

miętał zamierzenia, jakie powziął w życiu między śmiercią a nowymi naro

dzinami, to odczułby również siłę, która pchała go na miejsce, gdzie mógł

doznać tego cierpienia. Odczuwałby bowiem, że jedynie przez to może z po

  wrotem odzyskać stopień doskonałości, który z własnej winy lekkomyślnie

utracił i który może ponownie zdobyć tylko przez doznanie cierpienia. Cho

ciaż więc zwyczajna świadomość mówi: „spotkała cię ta bolesna rzecz i z te

go powodu cierpisz", chociaż widzi ona to cierpienie jedynie jako skutek, to

  jednak dla świadomości, która ogarnia również okres między śmiercią a no

  wymi narodzinami, szukanie tego cierpienia albo jakiegoś nieszczęścia jest

 właśnie zamierzone.I tak rzeczywiście przedstawia się ta sprawa, gdy życie ludzkie rozpa

trujemy z wyższego punktu widzenia. Możemy wtedy dostrzec, że w życiu

człowieka mają miejsce zdarzenia, które nie objawiają się jako skutki przy

czyn działających w poszczególnym życiu, ale jako skutki przyczyn wyni

kających z innej świadomości, a mianowicie ze świadomości czynnej przed

19

 

Page 10: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 10/90

naszym narodzeniem. Jest to świadomość przedłużająca nasze życie poza

czas objęty narodzinami i śmiercią. Jeśli tę myśl ujmiemy prawidłowo, to

powiemy, że najpierw mamy świadomość, która rozciąga się na czas mię

dzy narodzina mi i śmiercią; moż emy ją określić jako ś wiadomość poszcze

 gólnej osobowości, a poszczególną osobowością nazywać będziemy to, cotrwa od narodzenia do śmierci. Następnie widzimy, że może istnieć świado

mość aktywna poza narodzinami i śmiercią, o której człowiek w swojej zwy

czajnej świadomości nic nie wie, a która może jednak działać zupełnie tak samo jak ta zwyczajna świadomość. Dlatego też najpierw przedstawiliśmy,

  jak człowiek sam przejmuje swoją karmę i np. w czterdziestym roku życia

  wyrównuje pewne rzeczy, żeby przeciwdziałać przyczynom z dwunastego

roku życia. Taki człowiek przyjmuje karmę w świadomość swojej własnej

osobowości. Jeżeli natomiast dostaje się w takie położenie, że może doznać

cierpienia, aby coś wyrównać, aby stać się lepszym, przychodzi to również

od niego samego; wprawdzie nie od świadomości związanej z nim jako

poszczególną osobowością, ale od obszerniejszej świadomości, która obej

muje czas pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem. Ową istotę w człowie

ku, która objęta jest tą świadomością, możemy nazwać indywidualnością 

człowieka, natomiast s amą świadomość, która doznaje ciągle przerwy ze stro

ny świadomości osobowościowej, możemy nazwać „świadomością indywi

dualną" - w przeciwieństwie do świadomości poszczególnej osobowości.

Tak przedstawia się oddziaływanie karmy w odniesieniu do indywidualności

człowieka.

Jeśli jednak szereg zjawisk będziemy rozpatrywać tylko tak jak dotych

czas, to nie dojdziemy jeszcze do zrozumienia ludzkiego życia. Nie zrozu

miemy ludzkiego życia, jeśli będziemy brać pod uwagę tylko te przyczyny 

i skutki, które czynne są w samym człowieku i wypływają z jego woli. Weź

my jakiegoś wynalazcę czy odkrywcę, np. Kolumba, wynalazcę maszyny pa

rowej albo innego człowieka tego rodzaju. Każde odkrycie jest pewną działal

nością, jest określonym czynem. Gdy rozpatrzymy ten czyn, tak jak został

przez człowieka wykonany, a następnie zaczniemy szukać przyczyny, którago spowodowała, to zawsze znajdziemy przyczyny, które leżą w omówionym

ostatnio kierunku. Jeśli np. spytamy, dlaczego Kolumb podjął swoją wypra

 wę odkrywczą, dlaczego właśnie w określonym czasie powziął ów zamiar, to

przyczyny jego działania znajdziemy w jego indywidualnej i osobistej kar

mie. Możemy jednakże zapytać, czy powinniśmy tej przyczyny szukać tylko

20

  w indywidualnej i osobistej karmie? Czy powinniśmy ten czyn rozpatrywać

  jedynie jako skutek odnoszący się do tej indywidualności, która czynna była

 w Kolumbie? To, że Kolumb odkrył Amerykę, wywołało pewien określony 

dla niego skutek. Wzniósł się przez to wyżej, stał się doskonalszy. Uwidocz

ni się to w następnym życiu ziemskim jako dalszy rozwój jego indywidual

ności. Czy jednak czyn ten nie wywarł skutku także i na innych ludzi? Czyż

nie powinno się go uważać za przyczynę, która oddziaływała na niezliczo

ną ilość ludzi?Jest to jednak jeszcze abstrakcyjny sposób patrzenia na sprawę, którą mo

żemy ująć znacznie głębiej, jeśli przy rozpatrywaniu ludzkiego życia weźmie

my pod uwagę długi okres czasu. Przypuśćmy, że zastanawiamy się nad tym,

  jak przebiegało życie ludzi w okresie egipsko-chaldejskim, który poprzedzał

okres grecko-łaciński. Gdy porównamy te czasy z nasz ymi, to stwierdzimy, że

to, co dzieje się obecnie, wiąże się z wydarzeniami egipsko-chaldejskiego

okresu kulturowego. Okres grecko-łaciński leży między tymi dwiema epo

kami. Nie byłoby w naszych czasach wielu rzeczy, gdyby nie pewne wyda

rzenia w okresie kultury egipsko-chaldejskiej. Jeśli nasza dzisiejsza nauka

przyrodnicza wykazać się może jakimiś osiągnięciami, to stało się to przede

 wszystkim dzięki siłom, które rozwinęły się w duszy ludzkiej. Jednak działa jące w naszych czasach dusze ludzkie były zainkarnowane również w okresie

egipsko-chaldejskim i doznawały tam pewnych przeżyć, bez których nie mo

głyby dokonać tego, co obecnie dokonują. Gdyby uczniowie dawnych ka

płanów egipskich nie przyswoili sobie astrologii ujmującej w pewien sposób

związki na niebie, to nie moglibyśmy w późniejszej inkarnacji przeniknąć ta

  jemnic świata, interpretując je w inny sposób; nie byłoby w pewnych du

szach naszych czasów takich sił, które wiodą obecnie ludzi w przestrzenie

nieba. Jak np. doszedł do swoich odkryć Kepler? Doszedł do tego, ponieważ

żyła w nim dusza, która w egipsko-chaldejskim okresie przyjęła w siebie od

powiednie siły i dzięki temu mogła dokonać owych odkryć w piątym okresie

poatlantydzkim. Daje nam to pewne wewnętrzne zadowolenie, gdy w posz

czególnych duszach wynurzają się wspomnienia, które wskazują na to, żeziarna obecnych czynów złożone zostały w przeszłości. Kepler, jeden z tych

duchów, które wniosły najwięcej w zakresie badań dotyczących praw, jakie

rządzą w przestrzeni nieba, mówi o sobie w sposób następujący: „Tak, jes

tem tym, który wykradł złote naczynia Egipcjan, by z dala od granic Egiptu

uczynić z nich mojemu Bogu rzecz świętą. Jeżeli wybaczycie mi, będę się

21

 

Page 11: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 11/90

radował, jeśli wzbudzę wasz gniew, zniosę go; oto rzucam kości i piszę tę

księgę dla tego, kto będzie ją czytał teraz albo w przyszłości. To nieważne.

Sam Bóg czekał sześć tysięcy lat na tego, kto Jego dzieło zobaczy i pozna".

Mamy tu jedno ze sporadycznie wynurzających się wspomnień Keple

ra, które dotyczy tego, co przyjął w siebie jako zarodek i rozwinął w pełni

  w swoim osobowościowym bycie jako Kepler. Można przytoczyć setki po

dobnych przykładów. Widzimy tu jednak jeszcze coś innego niż zwykły fakt,

że w świadomości Keplera wyłania się coś, co jest skutkiem przeżyć z wcześniejszego życia ziemskiego. Widzimy, że jest to prawidłowe działanie czegoś,

co ma znaczenie dla całej ludzkości i co w dawnych czasach też miało do

niosłe znaczenie. Widzimy, że człowiek wstawiony zostaje w jakieś miejsce,

aby wykonać pewne rzeczy dla całej ludzkości. Nie tylko w indywidualnym

życiu człowieka, ale również w całej ludzkości istnieją związki między przy

czynami a skutkami obejmujące długie okresy czasu. To pozwala nam zdać

sobie sprawę, że indywidualne prawo karmy krzyżuje się z prawami, które

nazwać możemy karmicznymi prawami ludzkości. Czasami krzyżowanie

to jest mało przejrzyste. Bo pomyślcie tylko, jak wyglądałaby nasza astro

nomia, gdyby nie było lunety, która została wynaleziona w określonym cza

sie. Prześledźcie rozwój astronomii, a przekonacie się, jak wielką rolę ode

grało wynalezienie lunety. Otóż, jak wiadomo, luneta wynaleziona została

dzięki temu, że pewnego razu w pracowni optycznej dzieci bawiły się so

czewkami i „przypadkiem" - można by tak powiedzieć - pozostawiły so

czewki ułożone w taki sposób, że naprowadziło to pewnego człowieka na

skonstruowanie lunety. Pomyślcie tylko, jak głęboko trzeba szukać, jeżeli

chce się zobaczyć, jak indywidualna karma owych dzieci oraz karma ludz

kości krzyżują się ze sobą, aby w pewnym momencie czasu wynaleziona zo

stała luneta. Spróbujcie połączyć te rzeczy w myśli, a przekonacie się, w jak 

dziwny sposób karma poszczególnych indywidualności i karma całej ludz

kości krzyżują się i splatają się ze sobą! I wtedy powiecie sobie: gdyby to

czy tamto nie zaszło w pewnym określonym czasie, to cały rozwój ludzkości

poszedłby inną drogą.

Takie pytania są zazwyczaj niepotrzebne. Zbyteczne byłoby pytanie:

„Co stałoby się z państwem rzymskim, gdyby w czasie wojen perskich Gre

cy nie odparli perskiego najazdu?" Ważne jest natomiast pytanie: „Dlaczego

 wojna perska miała właśnie taki przebieg?" Kto się nad tym pytaniem zasta

nawia i szuka odpowiedzi, ten stwierdzi, że określone osiągnięcia na Wscho-

22

dzie były możliwe tylko dlatego, że istnieli tam pewni despotyczni władcy,

którzy, mając na względzie jedynie osobiste korzyści, związali się z kapła

nami. Wszystkie ówczesne systemy państwowe były konieczne, by na Wscho

dzie osiągnięte zostały pewne rzeczy. Te systemy państwowe przyniosły jed

nak równocześnie wszystkie wynikające z nich szkody. I z tym wiąże się fakt,

że inny lud, mianowicie Grecy, odparli w pewnym momencie uderzenie idą

ce ze Wschodu. Gdy się nad tym zastanowimy, to zapytamy: „Jak przedsta

  wia się karma tych osobowości, które przyczyniły się w Grecji do odparcianajazdu?" W karmie tych ludzi znajdziemy niejedno, co dotyczy ich spraw

osobistych, ale stwierdzimy również, że ich osobista karma spleciona jest

z karmą ludu i ludzkości. A wobec tego mamy prawo powiedzieć, że karma

całej ludzkości posłała właśnie te określone osobowości w danym czasie i na

dane miejsce! Widzimy tu, jak karma ludzkości wgrywa się w karmę posz

czególnych ludzi. A następnie musimy zapytać, jak te rzeczy splatają się ze

sobą. Możemy jednak pójść dalej i wziąć pod uwagę jeszcze inny związek.

Możemy z punktu widzenia nauki duchowej spojrzeć wstecz na czasy 

rozwoju Ziemi, w których nie było jeszcze królestwa mineralnego. Rozwój

naszej Ziemi poprzedził rozwój saturnowy, słoneczny i księżycowy. Wtedy 

nie istniało jeszcze królestwo mineralne w naszym rozumieniu. Dopiero naZiemi powstały minerały w obecnej postaci. Dlatego jednak, że królestwo

mineralne wydzieliło się w trakcie rozwoju Ziemi, pozostanie ono czymś

  wyjątkowym dla wszystkich następnych okresów. Rozwój roślin, zwierząt

i ludzi dokonywał się przedtem bez podłoża mineralnego. Aby dalszy ro

zwój tych królestw był możliwy, musiały one wydzielić z siebie królestwo

mineralne. Jednak z chwilą, kiedy zostało ono wydzielone, mogły się roz

 wijać dalej jedynie w taki sposób, w jaki było to możliwe na planecie, która

ma stałe podłoże mineralne. I odtąd nie może powstać na Ziemi nic innego,

  jak tylko to, co wynika z założenia, że wytworzyło się królestwo mineralne.

Jego istnienie jest teraz faktem dokonanym. Wszystkie dalsze losy innych

królestw zależą od królestwa mineralnego, które wytworzyło się w pradaw

nej przeszłości bytu ziemskiego. A zatem wraz z faktem powstania królest  wa mineralnego stało się coś, z czym musi się liczyć cały dalszy rozwój Zie

mi. Następstwo powstania królestwa minerałów wypełnia się we wszystkich

innych istotach. Mamy tu więc znowu karmiczne wypełnienie w później

szych epokach tego, co stało się wcześniej. Na Ziemi wypełnia się to, co

się na Ziemi przygotowało. Mamy tu związek tego, co stało się wcześniej,

23

 

Page 12: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 12/90

z tym, co dzieje się później. Jest to jednak taki związek, w którym skutek 

działa z powrotem na istotę, która wywołała przyczynę. Istoty żyjące na

Ziemi, a więc ludzie, zwierzęta i rośliny, wydzieliły z siebie królestwo mi

neralne, a jego działanie skierowane jest znowu na te istoty! Widzimy za

tem, że można mówić o karmie Ziemi.

I w końcu możemy poruszyć pewne sprawy, których podstawy znajdują 

się w książce „Wiedza tajemna w zarysie". Wiemy, że pewne jestestwa po

zostały na stopniu rozwoju dawnego Księżyca, aby człowiek ziemski mógłosiągnąć określone właściwości. Z dawnego księżycowego bytu Ziemi po

zostały nie tylko jestestwa, ale również substancjalności. Na stopniu księży

cowym pozostały te jestestwa, które oddziałują na nasz byt ziemski jako je

stestwa lucyferyczne. Przez fakt zatrzymania się tych jestestw na dawnym

poziomie rozwoju i oddziaływania na nasz byt ziemski dokonują się zjawis

ka, których przyczyny dane były już w bycie księżycowym. Coś podobnego

dokonuje się również w zakresie substancji. Kiedy dzisiaj patrzymy na nasz

system słoneczny, to widzimy, że składa się on z ciał niebieskich, które wy

konują ruchy powtarzające się regularnie i wewnętrznie w sobie zamknięte.

Obok nich widzimy jednak inne ciała niebieskie, których ruchy są również

rytmiczne, ale niejako przełamują zwyczajne prawa systemu słonecznego.Tymi ciałami są komety. Otóż substancja komety - pod względem praw, ja

kie się w niej przejawiają-jest inna niż substancja naszego regularnego sy

stemu słonecznego; odpowiada prawom, jakie istniały w dawnym bycie księ

życowym. W kometach zachowała się istotna prawidłowość dawnego bytu

księżycowego. Wspominałem o tym już niejednokrotnie, że nauka duchowa

stwierdziła tę prawidłowość, zanim odkryła ją wiedza przyrodnicza. W roku

1906 zwróciłem w Paryżu uwagę, że podczas dawnego bytu księżycowego

pewne połączenia węgla i azotu odgrywały podobną rolę, jaką dzisiaj na Zie

mi odgrywają połączenia tlenu i węgla, a zatem kwas węglowy, dwutlenek 

  węgla itp. Te ostatnie połączenia mają w sobie coś trującego. Podobną rolę

miały podczas dawnego bytu księżycowego połączenia cyjanowe, w rodzaju

cyjanowodoru. Nauka duchowa wskazała na ten fakt w roku 1906. Również  w innych wykładach mówiłem o tym, że komety w swoim obecnym bycie

  wprowadzają w nasz system słoneczny prawa dawnego bytu księżycowego.

Tak więc z poprzednich epok przetrwały nie ty lko jestestwa lucyferyczne, ale

również prawidłowość dawnej substancji księżycowej, która wnika w sposób

nieregularny w nasz system słoneczny. Mówiliśmy zawsze, że w obecnym

24

  bycie kometa musi zawierać w swojej atmosferze coś w rodzaju związków

cyjanowych. Znacznie później, bo dopiero w tym roku, podczas obserwacji

komety zostało wykryte przez analizę spektralną spektrum kwasu pruskiego.

Macie tu jeden z tych faktów, które można przeciwstawić zarzutom, ja

kie stawiają oponenci, mówiąc: „Pokażcie nam wreszcie przykład stwier

dzający, że można coś wykryć przy pomocy nauki duchowej". Takich przy

kładów jest więcej. Trzeba jedynie zwracać na nie uwagę. Widzimy zatem,

że w byt ziemski wnika coś z dawnego bytu księżycowego. A teraz zapytajmy, czy w ogóle można twierdzić, że u podłoża zewnętrz

nych zjawisk zmysłowych tkwi zasada duchowa?

Dla każdego, kto poznał naukę duchową, jest oczywiste, że poza wszel

ką zmysłową rzeczywistością istnieje również jakaś duchowość. Gdy z daw

nego bytu księżycowego wnika coś substancjalnie w nasz byt ziemski, gdy 

promienie komety oddziałują na nasz ziemski byt, to kryje się za tym dzia

łanie czegoś duchowego. Możemy nawet podać, co w sensie duchowym

zapowiada kometa Halleya. Za każdym razem, kiedy wchodzi ona w sferę

naszego bytu ziemskiego, jest zewnętrznym wyrazem nowego impulsu do

materializmu. Dzisiejszy świat może to uważać za przesąd. Ludzie powinni

  jednak zdawać sobie sprawę z tego, że sami przypisują konstelacjom działanie duchowe. Któż mógłby zaprzeczyć temu, że Eskimos, jako istota ludzka,

dlatego ma inne usposobienie niż np. Hindus, ponieważ w strefie polarnej

promienie słoneczne padają pod innym kątem? Wraz z kometą Halleya

przychodzi zatem na świat impuls duchowy do materializmu i można to udo

 wodnić. Po ukazaniu się komety Halleya w 1835 r. przyszedł prąd materialis-

lyczny, który można określić jako materializm drugiej połowy XIX wieku;

uprzednie ukazanie się tej komety pociągnęło za sobą materialistyczne oświe

cenie francuskich encyklopedystów. Tak się te rzeczy ze sobą wiążą.

  Aby w bycie ziemskim mogły dokonać się pewne sprawy, przyczyny ku

lemu musiały być dane wcześniej, poza bytem ziemskim. Mamy tu zatem do

czynienia z kanną wszechświata. Dlaczego bowiem na dawnym Księżycu

została wydzielona pewna duchowość i substancjalność? Stało się tak dlatego, aby pewne działania mogły z powrotem promieniować na jestestwa, które

to wydzieliły. Powstały jestestwa lucyferyczne, którym wytyczono inną drogę

rozwoju, by dla istot znajdujących się na Ziemi mogła zaistnieć możliwość

zarówno zła jak i wolnej woli. Mamy tutaj działania karmicz ne wykraczające

poza nasz byt ziemski; zarysowuje się prxed nami karma wszechświata.

25

 

Page 13: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 13/90

Dzisiaj mówiliśmy o pojęciu karmy i jej znaczeniu dla poszczególnej

osobowości, dla indywidualności i dla całej ludzkości w obrębie tego, co dzie

 je się na Ziemi, a także poza nią. I doszliśmy do czegoś, co możemy nazwać

karmą wszechświata. W ten sposób dochodzimy do prawa karmy, które na

zwać możemy prawem wzajemnego powiązania między przyczyną a skut

kiem. Związek musi być jednak tego rodzaju, że skutek działa z powrotem

na przyczynę, a istota, do której się to działanie odnosi, istnieje nadal jako ta

sama istota. Tę karmiczną prawidłowość odnajdujemy w świecie wszędzie,

0 ile ujmujemy go z duchowego punktu widzenia. Przeczuwamy, że karma

  będzie się objawiała w różnych dziedzinach w sposób bardzo różnorodny.

1 przeczuwamy, że różne prądy karmiczne - karma osobista, karma ogólno

ludzka, karma Ziemi oraz karma wszechświata - krzyżować się będą ze so

 bą i że właśnie przez to uzyskamy dane potrzebne do zrozumienia życia. Bo

  wiem życie można zrozumieć w poszczególnych punktach tylko wtedy, gdy 

zdołamy poznać wzajemne działanie najróżnorodniejszych prądów kar-

micznych.

Karma a królestwo zwierząt

Zanim przystąpimy do omawiania właściwych zagadnień karmicznych do

tyczących człowieka, które mają stanowić treść obecnych wykładów, musi

my przeprowadzić szereg wstępnych rozważań. Należy do nich wczorajszeomówienie pojęcia karmy oraz to, co dzisiaj powiemy o karmie i królestwie

zwierząt. To, co można by określić jako zewnętrzne dowody stwierdzające

prawdziwość karmicznej prawidłowości, znajdziecie w tym cyklu tam, gdzie

nadarzy się sposobność, aby na te zewnętrzne dowody wskazać. Znajdziecie

również materiał, który umożliwi wam uzasadnienie idei karmy w rozmo

  wach z ludźmi stojącymi na zewnątrz naszego ruchu, odnoszącymi się nie

ufnie do idei karmy i stawiającymi różne pytania. Do tego wszystkiego po

trzebne sąjednak pewne wstępne rozważania.

Cóż innego pozostaje, jak pytanie o związek między życiem i losem

zwierząt a tym, co nazywamy przebiegiem ludzkiej kanny, w której - jak się

okazuje - zawarte są najważniejsze i najgłębsze pytania dotyczące przezna

czenia.Stosunek człowieka do świata zwierzęcego jest różny w poszczególnych

epokach i u różnych ludów. Budzi w nas pewne zainteresowanie, gdy  zau

  ważamy, że ludy, które przechowały najlepsze części prastarej świętej mą

drości, charakteryzuje pełne współczucia i miłości traktowanie zwierząt. Np .

 w świecie buddyzmu, który przechował najlepsze elementy pradawnych po

glądów na świat, istnieje głęboki i pełen współczucia stosunek do zwierząt,

którego wielu ludzi w Europie nie może jeszcze zrozumieć. Ale także u in

nych ludów - wspomnę tylko o stosunku Araba do swego konia - zwłasz

cza gdy  zachowały  one coś z dawnych poglądów, które występują tu i ów

dzie jako dziedzictwo odległej przeszłości, istnieje pewien rodzaj przyjaźni

 w  stosunku do zwierząt. Spotykamy  tam poniekąd takie odnoszenie się dozwierząt jak  do ludzi. Trzeba natomiast powiedzieć, że tam, gdzie przygoto

  wuje się przyszły pogląd na świat, a więc na Zachodzie, znajdujemy niewiele

 współczucia dla świata zwierząt. Charakterystyczne jest również to, że w epo-

11' średniowiecza i później, aż do naszych czasów włącznie, właśnie w tych

kinjmli, w których zapanowało chrześcijaństwo, przyjęło się zapatrywanie,

te zwierząt nic należy uważać za istoty obdarzone właściwym życiem duszy,

27

 

Page 14: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 14/90

lecz za rodzaj automatów. I może nie bez pewnej racji - chociaż często bez

głębszego zrozumienia - zwracano uwagę, że zapatrywania, którym hołdo

 wali często filozofowie, przeniknęły do sfer ludowych. Istotnie, w społeczeń

stwie zachodnim nie znajdujemy współczucia dla zwierząt, natomiast spo

tykamy bezgraniczne okrucieństwo w ich traktowaniu. Doszło nawet do tego,

że wielkiego filozofa nowszych czasów, Kartezjusza, rozumiano fałszywie

tam, gdzie mówi o świecie zwierząt.

Oczywiście, musimy zdać sobie sprawę z tego, że wybitne duchy kultury zachodniej właściwie nigdy nie hołdowały temu zapatrywaniu. Nie mó

  wił tego również Kartezjusz, chociaż w wielu książkach poświęconych fi

lozofii możecie wyczytać, że zajmował takie właśnie stanowisko. Nie jest to

zgodne z prawdą, a kto zna jego poglądy, ten wie, że chociaż filozof ten nie

przypisuje zwierzętom duszy, która byłaby zdolna rozwinąć się tak, ażeby 

 w oparciu o świadomą jaźń znaleźć dowód istnienia Boga, to jednak zakłada,

że zwierzę jest przepojone tak zwanymi duchami życia, które nie przedsta

 wiają zasady indywidualnej, jak jaźń człowieka, ale w organizacji zwierzęcej

działają jak dusza. Charakterystyczne jest właśnie to, że ludzie mogli dojść

  w tej sprawie do tak zupełnie fałszywego zrozumienia myśli Kartezjusza.

Świadczy to bowiem o tym, że w ubiegłych śmieciach naszego zachodniego

rozwoju istniała tendencja, by zwierzętom przypisywać tylko coś automaty

cznego. Właściwością kultury Zachodu jest konieczność rozwoju z elementów

materializmu. Można nawet powiedzieć, iż początkowy etap chrześcijaństwa

dokonał się poprzez wszczepienie tego najważniejszego impulsu rozwojo

  wego ludzkości na podłożu materialistycznego nastawienia Zachodu. Mate

rializm naszych czasów jest tylko wynikiem tego, że także chrześcijaństwo,

ta najbardziej duchowa religia, ujmowane było na Zachodzie początkowo

 w sposób materialistyczny. Taki jest, jeśli wolno się tak wyrazić, ogólnoludz

ki los ludów zachodnich, że muszą z trudem dźwigać się z materialistycz

nego podłoża i właśnie w tym przezwyciężaniu materialistycznych poglą

dów i tendencji muszą rozwinąć największe siły, by dojść do najwyższej

duchowości. W związku z tym, że tak ukształtował się los, że taka była karma ludów zachodnich, powstało w nich nastawienie, aby zwierzęta uważać

  jedynie za automaty. Kto nie może zdobyć właściwego wglądu w działal

ność życia duchowego i bierze pod uwagę jedynie to, co otacza nas w zew

nętrznym świecie zmysłowym, ten, opierając się na tym, co widzi w tym

zmysłowym świecie zewnętrznym, może łatwo dojść do takiego pojmowa-

28

nia świata zwierząt, które istoty te stawia możliwie nisko. Natomiast w po

glądach, które przechowały jeszcze elementy dawnego, duchowego pojmowa

nia świata, dawnej pramądrości ludzkości, przetrwało pewne zrozumienie dla

tego, co także i w zwierzętach jest duchowe. I chociaż niejedno rozumiano

  już fałszywie, gdyż wiele niewłaściwych rzeczy przedostało się do poglądów

na świat i zmąciło ich czystość, to jednak nie zapomniano, że w kształtowa

niu tego, co zwierzęce, współdziałają siły i prawa duchowe.

Jeśli więc z jednej strony brak duchowych poglądów na świat uważaćmusimy za przyczynę niezrozumienia tego, co w zwierzęciu odpowiada za

sadzie duszy, to z drugiej strony musimy zdawać sobie sprawę, że byłoby to

z kolei przejawem materializmu, gdybyśmy ideę karmy, która będzie nam

służyła do zrozumienia ludzkiego losu, zastosowali bezpośrednio do świata

zwierząt. Tego nam czynić nie wolno. Już wczoraj zwróciłem uwagę, że po

  jęcie karmy trzeba ujmować z całą ścisłością. Popełnilibyśmy błąd, gdybyś

my postawiony przez nas postulat, który domaga się, aby skutek zwracał się

  w swoim działaniu na istotę, od której wyszła przyczyna, zastosowali rów

nież do świata zwierząt. Karmiczną prawidłowość ujętą w szerszej skali po

znamy bowiem dopiero wtedy, gdy przekroczymy granice poszczególnego

życia ludzkiego wyznaczone narodzinami i śmiercią i prześledzimy los czło

 wieka w jego kolejnych wcieleniach, gdy stwierdzimy, że powrotne działanie

przyczyny, której sprawcami byliśmy w jednym życiu, może nastąpić dopie

ro w kolejnym wcieleniu. Karmiczną prawidłowość rozciąga się z jednego

życia ziemskiego na drugie i skutki przyczyn nie muszą występować - a je

śli karmę ujmujemy szeroko, to możemy powiedzieć, że z całą pewnością nie

  występ ują- w jedny m życiu zawartym pomiędzy narodzi nami a śmiercią.

Już na podstawie wstępnych rozważań z zakresu nauki duchowej wiemy,

że w przypadku zwierzęcia nie możemy mówić o takim wielokrotnym wcie

laniu się, jakie przechodzi człowiek. U zwierzęcia nie znajdziemy niczego, co

  w przybliżeniu, a tym bardziej ściśle, odpowiadałoby ludzkiej indywidualnoś

ci, która nie przestaje istnieć, gdy człowiek przekracza wrota śmierci, a w cza

sie między śmiercią a nowym narodzeniem spędza swoiste życie, aby potemprzez nowe narodziny powrócić do bym ziemskiego. Tego u zwierzęcia nie

znajdziemy. O śmierci zwierzęcia nie możemy mówić tak samo jak o śmierci

człowieka. Wszystko bowiem, co opisujemy jako losy ludzkiej indywidual

ności po śmierci, nie znajduje odpowiednika w świecie zwierzęcym. I gdy

  by ktoś sobie wyobrażał, że w zwierzęcym indywiduum mamy do czynienia

29

 

Page 15: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 15/90

z ponownym wcieleniem zwierzęcia, które - jak to ma miejsce u człowieka

- istniało już kiedyś na Ziemi, to popełniłby zasadniczy błąd. Dzisiaj, kiedy 

na wszystko, z czym mamy do czynienia w świecie, patrzymy chętnie tylko

od strony zewnętrznej i nie interesujemy się wewnętrzną stroną zjawisk, nie

możemy dostrzec właściwych, wielkich przeciwieństw, jakie istnieją między 

człowiekiem a zwierzęciem, nie możemy dostrzec tego, co stanowi najważ

niejszą różnicę między nimi. Jeżeli patrzymy na tę sprawę zewnętrznie, czy

sto materialistycznie, to zjawisko śmierci u zwierzęcia przedstawia się namtak samo jak u człowieka. Obserwując życie zwierzęcia, łatwo dojść do prze

konania, że poszczególne przejawy tego życia można porównać z przejawa

mi osobistego życia człowieka między narodzinami a śmiercią. Byłoby to

  jednak całkowicie fałszywe przekonanie. Dlatego postaram się wskazać na

konkretnych przykładach zasadnicze różnice, jakie istnieją między zwierzę

ciem i człowiekiem.

Tylko ten może w pełni uświadomić sobie tę zasadniczą różnicę, kto weź

mie pod uwagę nie tylko takie fakty, które odsłania mu zewnętrzny ogląd

zmysłowy, ale również i te, które stwierdza swoim logicznym myśleniem.

Odkryjemy wtedy zjawisko, na które zwracają uwagę również przyrodnicy,

a mianowicie to, że człowiek musi się nauczyć nawet najprostszych rzeczy. W trakcie swojego historycznego rozwoju człowiek musiał uczyć się obcho

dzenia z najprymitywniejszymi narzędziami, a nasze dzieci muszą dzisiaj

uczyć się jeszcze najprostszych rzeczy i zużywać na to pewną ilość czasu.

Przyswojenie sobie czegoś, prosta sprawność rąk, wytwarzanie instrumen

tów, narzędzi itd., wszystko to wymaga od człowieka trudu. Gdy natomiast

obserwujemy zwierzęta, to musimy powiedzieć, że pod tym względem znaj

dują się one w znacznie lepszym położeniu niż człowiek. Przypatrzmy się, jak 

  bóbr wykonuje swoją skomplikowaną, kunsztowną budowlę. Nie potrzebuje

się niczego uczyć, wszystko to umie, przynosi to ze sobą na świat jako wro

dzoną prawidłowość - podobnie jak my przynosimy ze sobą na świat mo

żliwość i umiejętność zmiany swojego uzębienia około siódmego roku życia.

Tego również nikt z nas nie musi się uczyć. Zwierzęta przynoszą ze sobą naświat swoje uzdolnienia właśnie tak, jak bóbr przynosi umiejętność budowa

nia żeremia. Gdy rozejrzycie się w królestwie zwierząt, to przekonacie się, że

zwierzęta przynoszą ze sobą na świat całkiem określone rodzaje sprawności,

którym człowiek jeszcze długo nie będzie mógł dorównać, chociaż tak wspa

niale udoskonalił już swoje umiejętności. Może więc powstać pytanie, jak to

30

się właściwie dzieje, że człowiek po przyjściu na świat jest mniej zdolny od

kury czy bobra, że musi z trudem przyswajać sobie to, co tamte istoty przy

noszą już ze so bą? Jest to ważne pytanie. I przede wszy stkim trzeba się

nauczyć odczuwać rangę tego pytania. Człowiek dla określenia swojego po

glądu na świat musi zdobyć nie tyle ważne fakty, co wiedzieć, gdzie należy 

postawić ważne pytania. Fakty mogą być słuszne, ale nie zawsze muszą być

  wartościowe dla naszego światopoglądu. Chociaż już dzisiaj wskażemy z pun

ktu widzenia nauki duchowej na przyczynę tych zjawisk, to jednak zapro  wadziłoby nas to za daleko, gdybyśmy chcieli omawiać każdy najmniejszy 

szczegół. Na razie poświęcimy tej sprawie tylko kilka słów.

Gdy w oparciu o wiedzę duchową cofniemy się w rozwoju ludzkości aż

do pradawnej przeszłości, to stwierdzimy, że siły i elementy, którymi dys

ponuje bóbr czy inne zwierzę, aby przynieść ze sobą na świat potrzebne mu

rodzaje sprawności, były wtedy również do dyspozycji człowieka. Również

on posiadał założenia tej zręczności i można by powiedzieć, że właściwie

nawet w wyższej mierze aniżeli zwierzęta. Bo chociaż zwierzęta przynoszą 

ze sobą na świat w wysokim stopniu rozwinięte pewne rodzaje sprawności,

to jednak są one dość jednostronne. Człowiek, wstępując w życie, nie umie

  w gruncie rzeczy nic i musi dopiero uczyć się tego wszystkiego, co odnosisię do świata zewnętrznego. Wyraziłem się tu niewątpliwie radykalnie, ale

  wiecie, o co mi chodzi. Gdy człowiek zaczyna się następnie uczyć, szybko

okazuje się, że może stać się bardziej wielostronny, że pod względem róż

nych rodzajów sprawności jego rozwój jest nieporównywalnie bogatszy, ani

żeli ma to miejsce u zwierząt. Człowiek otrzymał zatem pierwotnie bogatsze

założenia, a jednak dzisiaj ich nie posiada. Mamy tu zatem osobliwe zjawis

ko; człowiek i zwierzę wyposażeni byli pierwotnie w podobny sposób. Gdy

  byśmy cofnęli się do dawnego rozwoju saturnowego, to przekonalibyśmy się,

że nie istniała wówczas żadna różnica w rozwoju ludzkim i zwierzęcym. Za

łożenia były wówczas jednolite. Cóż więc stało się tymczasem, że zwierzę

rodzi się wyposażone we wszystkie możliwe rodzaje sprawności, natomiast

człowiek jest tak niedołężnym towarzyszem we wszechświatowym bycie? Jak  właściwie zachowywał się człowiek w minionym okresie, że teraz nie posia

da tego wszystkiego, co niegdyś otrzymał? Czyżby w trakcie rozwoju roz

trwonił nierozumnie owe sprawności, podczas gdy zwierzęta, gospodarując

przezornie, zachowały je do dnia dzisiejszego? Takie pytanie może wynikać

/. rzeczywistego stanu rzeczy.

31

 

Page 16: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 16/90

Człowiek nie roztrwonił założeń, które zwierzęciu umożliwiają dzisiaj

osiągnięcie zewnętrznej sprawności; również je wykorzystał, ale do czegoś

innego niż zwierzęta. Zwierzęta rozwijają z tych założeń zewnętrzną spraw

ność. Bóbr i osa budują sobie gniazda; natomiast człowiek w sobie samym

zużytkował te same siły, które zwierzęta wykorzystują dla osiągnięcia zew

nętrznej sprawności. I dzięki temu wytworzył to, co nazywamy wyższą ludz

ką organizacją. To, że człowiek chodzi w pozycji pionowej, że ma doskonal

szy mózg i w ogóle doskonalszą organizację wewnętrzną, również wymagałopewnych sił; a są to te same siły, które umożliwiają bobrowi wykonanie jego

  budowli. Człowiek wykorzystał te siły we własnym organizmie na budowę

mózgu, systemu nerwowego itd. Dlatego też nie zachował on nic z tych sił,

które umożliwiłyby taki sam sposób pracy na zewnątrz. To zatem, że żyjąc

  wśród zwierząt, mamy doskonalszą od nich budowę ciała, zawdzięczamy 

temu, że niegdyś, w trakcie naszego rozwoju, zużytkowaliśmy na doskona

lenie organizmu wszystko to, co bóbr zużył na rzeczy zewnętrzne. Zbudowa

liśmy wewnątrz siebie własne żeremie i dlatego nie możemy kierować tych

sił na zewnątrz. Gdy zatem ujmujemy świat w sposób jednolity, to widzimy,

skąd pochodzą różnorodne założenia, jakie mają poszczególne istoty, z któ

rymi się stykamy.

Dlaczego jednak wspomniane siły, które u różnych gatunków zwierząt

manifestują się w zewnętrznych dokonaniach, u człowieka musiały zostać

skierowane na wnętrze jego organizmu? Człowiek musiał zdobyć wewnętrz

ną organizację będącą w stanie nieść jaźń, która przechodzi z jednej inkar-

nacji w drugą. Żaden inny organizm nie mógłby spełnić tej roli. To bowiem,

czy indywidualność jaźniowa może przejawiać się aktywnie w ziemskim by

cie, zależy całkowicie od warunków, jakie stwarza organizm jako jej zewnę

trzne mieszkanie. Byłoby to niemożliwe, gdyby zewnętrzna organizacja nie

  była dostosowana do indywidualności jaźniowej. Wszystko zmierzało więc

ku temu, aby zewnętrzną organizację dostosować do indywidualności jaźnio

  wej. Do tego niezbędne było zdobycie szczególnych właściwości, z którymi

zapoznaliśmy się już od ich najważniejszej strony. Wiemy, że rozwój ziemski poprzedzony był rozwojem księżycowym; ten

z kolei rozwojem słonecznym, który wreszcie poprzedzony był rozwojem

saturnowym. Gdy skończył się dawny rozwój księżycowy, człowiek znaj

dował się pod względem swojego zewnętrznego bytu na stopniu, który 

można określić jako zwierzęco-ludzki. Wówczas jednak zewnętrzny ludzki

32

organizm nie dojrzał jeszcze do tego, aby stać się podłożem indywidualnej

  jaźni. Dopiero zadaniem ziemskiego rozwoju człowieka jest wcielenie jaźni

  w ten organizm. Mogło się to dokonać dzięki temu, że procesy rozwojowe

Ziemi miały szczególny przebieg. Gdy zakończył się rozwój księżycowy,

 wszystko przeszło w stan chaosu. Po odpowiednio długim okresie kosmicz

nego zmierzchu wyłonił się z tego chaosu nowy kosmos naszego rozwoju

ziemskiego. Zawarte w nim było wówczas wszystko to, co dzisiaj związane

 jest z nami i z Ziemią jako system słoneczny. Z tego połączenia, z tej kosmicznej jedności oddzieliły się następnie od naszej właściwej Ziemi wszystkie

inne ciała niebieskie. Nie będziemy obecnie omawiali sposobu, w jaki od

dzielały się inne planety, jak Jowisz, Ma rs itd. Musimy jednak wskaz ać na to,

że w pewnym określonym czasie rozwoju ziemskiego Słońce i Ziemia od

dzieliły się od siebie. Gdy Słońce już odeszło i oddziaływało z zewnątrz na

Ziemię, ta była jeszcze połączona z dzisiejszym Księżycem, tak że sub

stancje i siły duchowe, które dzisiaj związane są z Księżycem, wówczas złą

czone były jeszcze z naszą Ziemią.

Nieraz już poruszany był problem, co by się stało, gdyby Słońce nie od

dzieliło się od Ziemi i nie przeszło w taki stan, by oddziaływać na nią z zew

nątrz, jak to się dzieje obecnie. Kiedy Ziemia połączona była jeszcze ze Słońcem, to cały system kosmiczny oraz ówcześni przodkowie ludzi byli - przy 

zupełnie innych stosunkach - wzajemnie ze sobą złączeni. Nie miałoby to

oczywiście żadnego sensu, gdyby ktoś, patrząc na dzisiejsze warunki, po

  wiedział: „Jakże niedorzeczne jest to, co mówią antropozofowie, przecież

  wszystkie zorganizowane istoty musiałyby się spalić". Otóż istoty te mogły 

istnieć w owej kosmicznej jedności, w warunkach różniących się zasadni

czo od tych, jakie panują obecnie. Gdyby Słońce złączone było nadal z Zie

mią, to byłyby na niej czynne zupełnie inne siły, znacznie gwałtowniejsze.

Pod ich wpływem cały rozwój Ziemi dokonywałby się z taką gwałtownoś

cią i szybkością, że byłoby zupełnie niemożliwe, aby ludzki organizm mógł

się odpowiednio rozwijać. Dlatego było konieczne, żeby rozwój Ziemi miał

  wolniejsze tempo i bardziej zwarte siły. Mogło się to stać jedynie wtedy, gdy te burzliwe, pełne ruchu siły opuściły Ziemię. Siły słoneczne działały słabiej

przede wszystkim dlatego, że oddziaływały obecnie na Ziemię z zewnątrz,

z pewnej odległości. Z drugiej jednak strony wywołało to na Ziemi stan, któ

ry również uniemożliwiłby ludziom właściwy postęp. Nastąpiło bowiem zbyt

 wielkie zagęszczenie materii, zbyt wielkie stwardnienie. Człowiek nie mógłby 

33

 

Page 17: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 17/90

się rozwijać, gdyby ten stan rzeczy się utrzymał. Aby temu przeciwdziałać,

 w jakiś czas po odejściu Słońca opuścił Ziemię dzisiejszy Księżyc i zabrał ze

sobą opóźniające siły, które wywołałyby powolne zamieranie życia. W ten

sposób Ziemia znalazła się pomiędzy Słońcem a Księżycem i uzyskała tem

po rozwoju odpowiednie dla ludzkiego organizmu, by człowiek mógł napraw

dę przyjąć w siebie jaźń, na której opiera się indywidualność przechodząca

z jednej inkarnacji w drugą. Taki organizm człowieka, jaki istnieje obecnie,

nie mógł powstać w kosmosie w inny sposób, jak tylko na drodze takiego procesu, że najpierw oddzieliło się od Ziemi Słońce, a potem Księżyc.

Ktoś mógłby może powiedzieć: „Gdybym był Panem Bogiem, zrobiłbym

to inaczej; wytworzyłbym od razu taką mieszaninę, aby ewolucja organizacji

ludzkiej mogła się dokonywać w odpowiedni sposób. Dlaczego najpierw mu

siało odejść Słońce, a potem znowu Księżyc?"

Kto tak myśli, ten myśli zbyt abstrakcyjnie. Skoro w porządku świata ma

pozostać taka wewnętrzna różnorodność, jaką przedstawia ludzki organizm,

to niezbędne jest wytworzenie specjalnych warunków dla każdej części te

go organizmu; nie można przenieść w rzeczywistość tego, co sobie ludzka

myśl wyspekuluje. W dziedzinie abstrakcji można wszystko pomyśleć, ale

  w rzeczywistej nauce duchowej trzeba się nauczyć myśleć konkretnie. Tu

taj trzeba sobie tak powiedzieć: ludzki organizm nie jest bynajmniej prosty;

składa się z ciała fizycznego, eterycznego oraz astralnego. Najpierw trzeba

  było doprowadzić te trzy człony do określonej równowagi, aby znalazły się

  w odpowiednim do siebie stosunku. Mogło się to dokonać tylko przez ten

potrójny proces. Najpierw powstał jednolity kosmos, kosmiczna jedność po

łączonej Ziemi, Słońca oraz Księżyca; potem musiało się dokonać to, co

mogłoby działać opóźniająco w ludzkim ciele eterycznym, gdyż zbyt gwał

towna jego aktywność wywarłaby destrukcyjny wpływ na cały rozwój. To

opóźnienie zostało wywołane oddzieleniem się Słońca. Następnie musiał

zostać oddzielony Księżyc, gdyż w przeciwnym razie ciało astralne dopro

 wadziłoby organizm człowieka do obumierania. Te trzy procesy musiały się

dokonać, ponieważ człowiek ma trzy człony w swoim organizmie.  Widzimy zatem, że człowiek zawdzięcza swój byt, swoje obecne właś

ciwości skomplikowanemu rozwojowi w kosmosie. Wiemy jednak również,

że nie wszystkie królestwa przyrody mogą dotrzymywać kroku ogólnemu

rozwojowi. Z rozważań ostatnich lat wiemy, że w czasie kolejnych wcieleń

naszej Ziemi pewne jestestwa pozostają w tyle za ogólnym rozwojem. Kiedy 

34

  więc rozwój postępuje dalej, muszą one żyć w warunkach niezbyt odpowia

dających ich stopniowi rozwoju. Zdajemy sobie sprawę, że w gruncie rze

czy wszelki rozwój dokonywał się w sposób prawidłowy właśnie przez takie

pozostawanie pewnych jestestw w tyle. Wiemy przecież, że na dawnym Księ

życu pewne istoty pozostały w tyle jako jestestwa lucyferyczne. Pod ich wpły

 wem dokonały się pewne złe rzeczy, ale z drugiej strony zawdzięczamy im to ,

co umożliwia nam wolność i swobodny rozwój naszej wewnętrznej istoty.

Możemy nawet powiedzieć, że pod pewnym względem jestestwa lucyferyczne poniosły ofiarę. Pozostały w tyle, aby podczas bym ziemskiego wyko

nać pewne szczególne działania, a mianowicie udzielić człowiekowi tych

 właściwości, które wiążą się z jego godnością i zdolnością stanowienia o so

 bie. Musimy przyzwyczaić się do używania zupełnie innych pojęć aniżeli te,

  jakich się zazwyczaj używa; stosując bowiem zwyczajne pojęcia, można by 

powiedzieć, że mamy tu do czynienia z pewnym niedbalstwem duchów lu-

cyferycznych, którego nie można by wybaczyć. W rzeczywistości nie wcho

dzi tu w grę niedbalstwo. Ich opóźnienie było pod p ewnym względem ofiarą,

dzięki której mogły oddziaływać na ziemską ludzkość.

Z tego, o czym wspomniałem wczoraj, wiecie, że nie tylko jestestwa, ale

i substancje pozostały na dawnym stopniu rozwoju i zachowały prawa, które były odpowiednie dla dawniejszych stanów planetarnych, a wniesione

zostały w późniejszy rozwój. W ten sposób fazy rozwojowe dawnych czasów

krzyżują się z fazami rozwojowymi nowych czasów; przenikają się. Dopie

ro dzięki temu możliwa staje się różnorodność życia. Nie byłby możliwy 

rozwój królestwa zwierząt obok człowieka, gdyby po okresie Saturna pew

ne istoty nie pozostały w tyle i jako poprzednicy dzisiejszych zwierząt nie

 wytworzyły drugiego królestwa wtedy, kiedy ludzie rozwinęli się dalej, osią

gając wyższy stopień. To pozostawanie w tyle jest konieczne jako podstawa

późniejszych procesów.

Tym, którzy stawiają pytanie: „Dlaczego pewne jestestwa i substancje

muszą pozostawać w tyle?", postaram się odpowiedzieć, odwołując się do

porównania. Rozwój człowieka miał postępować naprzód poprzez kolejnestopnie. Mogło się to stać jedynie w taki sposób, że człowiek coraz bardziej

subtelniał. Gdyby był zdany zawsze tylko na te siły, jakimi rozporządzał w fa

zie Saturna, to zatrzymałby się w swoim rozwoju. Dlatego musiał swoje siły 

 wysubtelnić. Postaram się opisać ten proces. Przypuśćmy, że mamy szklankę

 wody, w której rozpuszczona jest pewna substancja. Wszystko w tej szklance

35

 

Page 18: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 18/90

 będzie miało od góry do dołu takie samo zabarwienie, tę samą gęstość itd.;

 wszędzie płyn będzie taki sam. Załóżmy teraz, że substancje mniej subtelne

opadają na dno; wtedy czystsza woda i subtelniejsza substancja będą znaj

dowały się w górze. Woda mogła więc wysubtelnić się tylko dzięki temu, że

 wydzieliła substancje mniej subtelne. Coś podobnego było konieczne także

  wtedy, gdy zakończył się rozwój saturnowy. Musiał wówczas powstać pe

  wnego rodzaju osad; cała ludzkość musiała coś wydzielić i zachować dla

siebie części bardziej subtelne. Z tego, co zostało wydzielone, powstały potem zwierzęta. Poprzez to wydzielenie ludzkość mogła się wysubtelnić i pójść

 w rozwoju o krok naprzód. Na każdym takim stopniu musiały być wydzie

lane pewne istoty, aby człowiek mógł wznosić się coraz wyżej.

Obecna ludzkość mogła powstać tylko dzięki temu, że człowiek uwolnił

się od istot, które żyją wokół nas jako niżej stojące królestwa. Dawniej mie

liśmy te istoty wraz ze wszystkimi ich siłami w naszym prądzie rozwojo

 wym; były z nami złączone tak jak te mniej subtelne substancje w wodzie.

Pozwoliliśmy im opaść w dół, a sami wydźwignęliśmy się dzięki temu ponad

nie. Umożliwiło to nasz rozwój. Patrzymy więc w dół na trzy królestwa przy

rody żyjące obok nas i mówimy: „W tym wszystkim widzimy coś, co mu

siało stać się naszym podłożem, abyśmy się mogli rozwinąć. Te istoty opadły 

 w dół, żebyśmy mogli wznieść się w górę". Gdy tak ujmujemy tę sprawę, to

patrzymy w sposób właściwy na królestwa przyrody stojące niżej od nas.

Ten proces zarysowuje się jeszcze przejrzyściej, gdy rozpatrujemy roz

  wój naszej obecnej Ziemi. Musimy sobie uświadomić, że wszystkie fakty 

  występujące w naszym ziemskim rozwoju wzajemnie się ze sobą wiążą. Wi

dzieliśmy, że oddzielenie się Słońca i Księżyca od Ziemi dokonało się wła

śnie po to, żeby ludzki organizm mógł w czasie ziemskiego rozwoju dojść na

takie wyżyny, aby stać się indywidualnością; łączyło się z tym oczyszczenie

ludzkiego organizmu. Jednakże procesy oddzielenia się ciał niebieskich we

 wszechświecie, które dokonały się dla człowieka poprzez zasadnicze prze

miany w całym naszym systemie słonecznym, wywarły wpływ również na

trzy pozostałe królestwa przyrody, a przede wszystkim na najbliższe nam królestwo zwierząt. Gdy chcemy zrozumieć wpływ, jaki procesy oddzielenia się

Słońca i Księżyca wywarły na królestwo zwierząt, to odwołując się do nau

ki duchowej, dochodzimy do następującego wyjaśnienia.

Kiedy oddzieliło się Słońce, człowiek znajdował się na określonym stop

niu rozwoju. Gdyby pozostał nadal na tym stopniu, nie mógłby rozwinąć swo-

36

  jego obecnego organizmu; musiałby on ulegać coraz większemu spustosze

niu i uwiądowi. Aby temu zapobiec, zostały wydzielone siły księżycowe. Mo

żliwość osiągnięcia obecnego ludzkiego organizmu zawdzięczamy temu, że

 w czasie, kiedy Księżyc połączony był jeszcze z Ziemią, człowiek zachował

taki organizm, który dał się zmiękczyć; mógł bowiem być już tak stwardnia

ły, że odejście Księżyca nic by już nie dało. Na takim stopniu, żeby organizm

mógł być jeszcze zmiękczony, znajdowali się faktycznie tylko przodkowie

człowieka. A zatem Księżyc musiał odejść w określonym czasie. A co działo się w czasie poprzedzającym jego odejście?

Organizm ludzki stawał się stopniowo coraz mniej subtelny. Nie należy 

sobie jednak wyobrażać, że człowiek wyglądał jak drewno. Takie wyobraże

nie byłoby zbyt uproszczone. Bowiem ówczesny organizm, mimo swej cięż

kości, był jednak ciągle bardziej subtelny od naszego dzisiejszego. Na owe

czasy był jednak tak „gęsty", iż duchowa część człowieka - która również

żyła wtedy w pewien sposób na zmianę, raz połączona z ciałem fizycznym,

a raz oddzielona od niego - w okresie między odłączeniem się Słońca a odej

ściem Księżyca doszła wreszcie do tego, że kiedy chciała powrócić do swe

go ciała fizycznego, zastawała je tak zagęszczone, tak stwardniałe na skutek 

procesów, jakim podlegała Ziemia, że nie mogła już w nie wejść i zamieszkać w nim jak w swoim domu. Dlatego też duchowo-duszna część wielu przod

ków dzisiejszych ludzi porzuciła Ziemię i na jakiś czas znalazła schronienie

na innych planetach naszego systemu słonecznego. Tylko bardzo mała część

eial fizycznych nadawała się do użytku i przetrwała ten okres. Często już mó

 wiłem o tym, że olbrzymia większość ludzkich dusz odeszła wówczas w prze

strzenie niebieskie, a ciągłość prądu rozwojowego została zachowana dzięki

tym bardzo nielicznym duszom, które były najsilniejsze; mogły one znieść

i przezwyciężyć to wszystko. Te mocne dusze uratowały ludzkość w krytycz

nym okresie rozwoju.

 W czasie trwania tego całego procesu właściwie nie mamy jeszcze do czy

nienia z tym, co nazywamy ludzką jaźniowością, ludzką indywidualnością.

To, o czym tu mówimy, miało charakter duszy gatunkowej. Gdy te dusze wycofywały się, powracały do duszy gatunkowej.

Potem nastąpiło wydzielenie Księżyca, co umożliwiło ponowne wysub-

lelnienie ludzkiego organizmu, który znowu stał się zdolny do przyjmowa

niu czekających gdzie indziej dusz. Dusze te znowu powracały stopniowo na

Ziemię - aż do czasów epoki atlantydzkiej - i przywdziewały ludzkie ciała.

37

 

Page 19: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 19/90

  Wciąż jednak istniały opóźnione organizmy, które wytworzyły się w tym kry

tycznym okresie. Rozmnażały się one w tym czasie, ale nie nadawały się na

mieszkanie dla ludzkich dusz, były bowiem zbyt „stwardniałe". A zatem obok 

tych, które potem mogły się wysubtelnić, zachowały się z owego krytyczne

go okresu Ziemi również tego rodzaju organizmy, które stały się poprzed

nikami istot o mniej subtelnej organizacji cielesnej. W ten sposób obok orga

nizmów, które mogły stać się podłożem ludzkich indywidualności, rodziły się

również takie istoty, których ciało nie mogło stać się podłożem ludzkich indywidualności; były one potomkami organizmów opuszczonych przez ludz

kie dusze w czasach, kiedy Słońce już odeszło, a Księżyc był jeszcze połą

czony z Ziemią.

  Widzimy więc, że obok człowieka powstaje królestwo organizmów, które

  wskutek zachowania księżycowego charakteru stały się niezdolne do przyj

mowania ludzkich indywidualności. Są to w zasadzie przodkowie dzisiej

szych zwierząt. Mogłoby się to wydawać dziwne, że owe „mało subtelne"

organizmy dzisiejszych zwierząt posiadają jednak pewne uzdolnienia, które

umożliwiają im wykonywanie niesłychanie mądrych czynności, jak np. bu

dowanie żeremi przez bobry. Będziemy jednak mogli to zrozumieć, gdy zda

my sobie sprawę, że właśnie te organizmy, w których nie zamieszkały ludzkie dusze, wykształciły w budowie zwierzęcej zewnętrzne systemy, swoistą 

 budowę nerwów itp., które umożliwiały im pełne dostosowanie się do praw

  bytu ziemskiego. Te organizmy bowiem, które nie były zdolne do przyjęcia

  w siebie dusz ludzkich, przez cały ten czas były związane z Ziemią. Nato

miast inne organizmy, które wysubtelniły się potem tak, że mogły w siebie

przyjąć ludzkie indywidualności, wprawdzie również pozostawały w łącz

ności z Ziemią, ale potem, kiedy Księżyc się już odłączył, musiały przejść

pewne przeobrażenia i utraciły uzdolnienia, które sobie poprzednio przyswo

iły. Utraciły je właśnie przez to, że się wysubtelniły, że musiały dokonać tych

przeobrażeń.

 A zatem zauważmy, że kiedy Księżyc oddzielił się od Ziemi, istniały na

niej pewne organizmy, które rozradzały się, zachowując w prostej linii te właś

ciwości, jakie musiały wytworzyć się w czasie, kiedy Księżyc był złączony 

z Ziemią. Organizmy te pozostały stwardniałe i kiedy Księżyc oddzielił się

od Ziemi, nie mogła się już w nich dokonać żadna zmiana. Rozradzały się, za

chowując w sztywny sposób swoje założenia. Organizmy, które stały się po

dłożem ludzkich indywidualności, musiały się zmienić; nie mogły rozradzać

38

się, zachowując swoje wcześniejsze założenia. Przekształcały się tak, że te

raz mogły przenikać w nie swym działaniem istoty, które wcześniej nie były 

związane z Ziemią. Istoty te przebywały zupełnie gdzie indziej i musiały 

ponownie związać się z Ziemią. Macie tu różnicę, jaka zachodzi pomiędzy 

istotami, które w sposób sztywny zachowały dawny charakter księżycowy,

a tymi, które się zmieniły. Na czym polegała ta zmiana?

Kiedy dusze, które odeszły z Ziemi, powróciły i ponownie wzięły ciała

  w swoje posiadanie, zaczęły przebudowywać system nerwowy, mózg itd. Wszystkie siły, jakie posiadały, zużyły równomiernie na wewnętrzną rozbu

dowę. U istot, które się usztywniły, nic nie mogło się już zmienić. Organizmy 

le zostały teraz opanowane przez inne jestestwa, które swoim działaniem nie

przenikały jeszcze w głąb ciała; pozostały one na swoich dawnych stopniach

rozwoju i nie były jeszcze zdolne do tego, ażeby przekształcać organizm od

  wewnątrz; działały więc od zewnątrz jako zwierzęce dusze gatunkowe. A ża

lem te organizmy, które się do tego nadawały, otrzymywały po odłączeniu się

Księżyca duszę ludzką i te istoty opracowywały odtąd ciało w taki sposób,

który prowadził do pełnej budowy ludzkiej. Natomiast organizmy, które się

usztywniły w czasie, gdy Księżyc był połączony z Ziemią, nie mogły się już

/mienić. Owładnęły nimi teraz dusze, które nie doszły jeszcze tak daleko,ażeby stać się indywidualnością i które zatrzymały się na stopniu księżyco

 wym, dusze, które wykształciły wszystko, co można było osiągnąć na stop

niu Księżyca i wobec tego jako dusze gatunkowe objęły teraz te organizmy 

  w swoje posiadanie.

Tak wyjaśnia się nam różnica pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, gdy 

rozpatrujemy ją na podłożu procesów kosmicznych. Właśnie kosmiczne

procesy związane z rozwojem Ziemi doprowadziły do powstania dwojakich

(MMlizmów. Gdybyśmy w naszej ewolucji musieli zatrzymać się na takiej

ludowie, jaką mają istoty stojące bezpośrednio poniżej człowieka, to nasza

  j i iżń musiałaby teraz unosić się ponad Ziemią. Gdyby nasze organizmy stały 

-n<; zbyt sztywne, nie moglibyśmy zstąpić w dół; i chociaż staliśmy się dosko-

niilN/ymi istotami, musielibyśmy przebywać tam, gdzie przebywają dusze

ntunkowe zwierząt. Ponieważ jednak nasze organizmy mogły  się wysub-

lelnlć. to mogliśmy w nie przeniknąć i używać ich jako naszych mieszkań;

tu KMCZy, wcielając się, mogliśmy zejść w dół aż na Ziemię. Dusze gatun

kowe zwierząt nie odczuwały tej potrzeby. Oddziałują one na zwierzęta ze

świnili duchowego.

39

 

Page 20: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 20/90

Otaczające nas królestwo zwierząt przedstawia zatem stan, w którym i my 

znajdowalibyśmy się dzisiaj, gdyby nie dokonał się opisany powyżej proces,

któremu zawdzięczamy nasz organizm. Zapytajmy zatem, czemu przypisać

należy to, że na Ziemi pojawiły się stojące poniżej nas zwierzęta ze swoimi

usztywnionymi organizmami? Sami to sprawiliśmy. Są one potomkami ciał,

których po odejściu Księżyca nie chcieliśmy już używać, gdyż stały się zbyt

stwardniałe. Pozostawiliśmy te ciała, by później znaleźć inne. Bowiem po

odejściu Słońca musieliśmy szukać na Ziemi warunków do dalszego bym.Mamy tu zatem proces polegający na tym, że pozostawiliśmy poniżej nas

pewne istoty, abyśmy sami mogli się wznieść. Aby się wznieść, musieliśmy 

przenieść się na inne planety, a tu, w dole, pozostawić ciała na „zniszczenie".

To, czym jesteśmy, zawdzięczamy pod pewnym względem temu, co pozo

stało w tyle. Tę zależność można określić jeszcze dużo dokładniej. Możemy 

zapytać: „W jaki sposób stało się to możliwe, że w krytycznym czasie mo

gliśmy opuścić Ziemię? Nie dzieje się to tak po prostu, żeby jakaś istota mo

gła sobie iść, dokąd zechce".

Po raz pierwszy w rozwoju Ziemi wystąpiło wówczas to, co zawdzię

czamy duchom lucyferycznym. To one były naszymi przewodnikami i w kry

tycznym okresie wyprowadziły nas z prądu rozwojowego Ziemi. Powiedziały nam: „Tutaj, w dole, nastaje czas krytyczny; musicie opuścić Ziem ię!"

Pod kierownictwem duchów lucyferycznych opuściliśmy Ziemię; a były to

te same duchy, które wszczepiły zasadę lucyferyczną w nasze ówczesne cia

ło astralne; wszczepiły skłonność do wszystkiego, co w nas samych nazywa

my możliwością zła, ale równocześnie także możliwością wolności. Gdyby 

 wówczas owe duchy nie wyprowadziły nas z Ziemi, bylibyśmy stale przyku

ci do postaci, jaką wtedy wytworzyliśmy i obecnie moglibyśmy co najwyżej

unosić się nad tą postacią, ale nigdy nie moglibyśmy w niej zamieszkać. Tak 

 więc jestestwa lucyferyczne wyprowadziły nas z Ziemi i związały swoją is

totę z naszą istotą.

Gdy sobie to uświadomimy, stanie się dla nas zrozumiałe, dlaczego w cza

sie naszego rozwoju przyjęliśmy w siebie wpływy lucyferyczne. Organizmy,które tego losu z nami nie dzieliły, które nie zostały wyprowadzone w spe

cjalne obszary świata i pozostały związane z Ziemią, zostały w dole bez wpły

 wu lucyferycznego. Musiały dzielić z nami ziemskie losy, nie mogły jednak 

dzielić z nami naszego losu niebiańskiego. A gdy powróciliśmy na Ziemię,

posiadaliśmy w sobie lucyferyczną domieszkę, której inne istoty nie miały,

40

i dzięki temu stało się dla nas możliwe życie w ciele fizycznym, od którego

mogliśmy się jednak coraz bardziej uniezależnić. Natomiast inne istoty, któ

re nie miały w sobie lucyferycznej domieszki, przedstawiały sobą to, co my 

z nich uczyniliśmy, to, czym były nasze ciała astralne w czasie pomiędzy 

odejściem Słońca a odejściem Księżyca, a więc to, od czego uwolniliśmy się.

Patrzymy na zwierzęta i mówimy: wszystko, co przedstawiają, również pod

  względem okrucieństwa, żarłoczności, pod względem wszelkich zwierzęcych

  wad - obok sprawności jaką posiadają - to wszystko mielibyśmy w nas samych, gdybyśmy tych rzeczy nie zdołali z siebie usunąć! Uwolnienie od tych

cech naszego ciała astralnego zawdzięczamy temu, że wszystkie „grubsze"

astralne właściwości pozostały w królestwie zwierząt zamieszkujących Zie

mię. Możemy powiedzieć: dobrze, że nie mamy już tego w sobie; że nie

mamy okrucieństwa lwa, podstępności lisa, że to nas opuściło i ma swój byt

poza nami!

Zwierzęta mają wspólnie z nami to, co nazywamy ciałem astralnym, dla

tego mają one możność odczuwania bólu. Jednakże na skutek opisanych wła

śnie procesów nie mogły osiągnąć tego, ażeby przez ból i przezwyciężanie

  bólu wznosić się coraz to wyżej. Nie mają bowiem indywidualności. Dlatego

znajdują się w znacznie gorszym położeniu aniżeli my. My także musimy znosić ból, ale każdy ból jest dla nas środkiem do doskonalenia się: przezwy

ciężając ból, wznosimy się wyżej. Zwierzęta pozostawiliśmy za nami jako

coś, co wprawdzie posiadało już zdolność do odczuwania bólu, ale nie posia

dało jeszcze tego, co mogłoby je wznieść ponad ból. Zwierzęta nie posiadały 

lego, co umożliwiałoby im przezwyciężanie bólu. Taki jest ich los. Widzimy 

 w nich naszą własną organizację cielesną na takim stopniu, na jakim byliśmy 

zdolni do cierpienia, lecz nie mogliśmy jeszcze przez przezwyciężanie bólu

przeobrażać go tak, żeby był dla ludzkości zbawienny. W ten sposób daliśmy 

zwierzętom z biegiem ziemskiej ewolucji naszą gorszą część i teraz żyją one

 wokół nas jako świadectwo tego, że osiągnęliśmy większą doskonałość. Nie

moglibyśmy się wyzwolić z tego osadu, gdybyśmy zwierząt nie pozostawili

  w tyle.

Musimy uczyć się rozpatrywać takie fakty nieja ko teorię, ale jak o coś, do

czego trzeba się odnosić z kosmicznym odczuciem świata. Musimy patrzeć

nu zwierzęta z takim uczuciem: „Wy, zwierzęta, jesteście tutaj obok nas. Kie

dy cierpicie, to cierpienie to wychodzi nam, ludziom, na dobre. My, ludzie,

mamy możność przezwyciężania cierpienia; wy musicie cierpienie znosić.

41

 

Page 21: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 21/90

  Ale to my pozostawiliśmy wam cierpienia - a przezwyciężanie wzięliśmy 

dla siebie!"

Kiedy to kosmiczne uczucie przestanie być teorią, stanie się w szerokiej

skali współodczuwaniem cierpienia świata zwierzęcego. I dlatego wszędzie

tam, gdzie z pramądrości ludzkości wykwitło to uczucie kosmiczne, gdzie

zatem ludzie zachowali jeszcze wspomnienie pramądrości, która każdemu

człowiekowi poprzez mroczne jasnowidzenie mówiła, jak kiedyś przedsta

 wiały się te sprawy, tam przetrwało w wysokiej mierze współczucie dla świata zwierzęcego. To współczucie znowu powróci, kiedy ludzie zdecydują się

przyjąć duchową mądrość, kiedy znowu zdadzą sobie sprawę z tego, jak kar

ma ludzkości związana jest z karmą świata. W czasach, które można by okre

ślić jako czasy zaciemnienia, w których zapanowało myślenie materialisty-

czne, nie można było tych związków ujmować w sposób właściwy. Patrzono

tylko na to, co znajduje się obok w przestrzeni i nie uwzględniano tego, że

to, co znajduje się teraz obok siebie, ma wspólny początek i tylko w trakcie

rozwoju uległo rozdzieleniu. Nie odczuwano oczywiście również tego, co

łączy ludzi ze zwierzętami. We wszystkich miejscach na Ziemi, gdzie mia

no misję zatajenia świadomości duchowego związku człowieka ze światem

zwierząt, gdzie zamiast tej świadomości wystąpiła jedynie świadomość ogra

niczająca się do zewnętrznej, fizycznej przestrzeni, wszędzie tam człowiek 

  w szczególny sposób odpłacał to, co zawdzięcza zwierzętom - mianowicie

 w taki sposób, że je zjadał.

Te zjawiska pokazują jednocześni e, że poglądy na świat wiążą się ze sfe

rą ludzkiego odczuwania i uczucia. Odczucia i uczucia są ostatecznie rezul

tatem poglądów na świat i tak jak zmieniają się poglądy, tak też zmienią się

odczucia i uczucia ludzkości. Człowiek musiał się rozwijać; musiał zepchnąć

  w przepaść inne istoty, aby samemu się wznieść. Nie mógł dać zwierzętom

indywidualności, która w karmie wyrównuje to, co muszą one przecierpieć;

mógł im przekazać jedynie ból, natomiast nie mógł im dać karmicznej pra

 widłowości wyrównania. Kiedyś jednak człowiek da zwierzętom to, czego nie

mógł im dać dawniej; stanie się to wtedy, kiedy człowiek dojdzie do wolności i altruistycznego bym swojej indywidualności. Wówczas także i w tej

dziedzinie ujmie - w sposób świadomy - karmiczną prawidłowość i powie:

„To, czym jestem, zawdzięczam zwierzętom. To, czego nie mogę już dać po

szczególnym istotom zwierzęcym, które z jednostkowego bym zeszły w byt

 będący cieniem, co niejako zawiniłem w stosunku do nich, muszę naprawić

42

przez odpowiednie ich traktowanie". Dzięki temu - w miarę jak rozwój

  będzie postępował naprzód i będzie rosła świadomość stosunków karmicz-

nych - wytwarzać się będzie lepszy stosunek człowieka do królestwa zwie

rząt, zwłaszcza w krajach zachodnich. Zapanuje taki sposób traktowania

zwierząt, że człowiek wybawi je ze stanu, w jaki je zepchnął.

  Widzimy więc, że karma i świat zwierzęcy mają ze sobą jedn ak pewien

związek. Wprawdzie tego, co zwierzę przeżywa jako los, nie możemy po

równywać z karmą ludzką, jeżeli nie chcemy wprowadzić zamętu. Gdy jednak rozpatrzymy cały rozwój Ziemi i to, co musiało się stać ze względu na

rozwój ludzkości, to zobaczymy, że możemy mówić o związku karmy ludz

kości ze światem zwierząt.

 

Page 22: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 22/90

III

Karmiczne podłoż e zdrowia i choroby 

Rozważania, jakie będziemy prowadzić dzisiaj oraz w najbliższych dniach,

łatwo mogą wywołać pewne nieporozumienia. Będziemy bowiem mówić

0 różnych zagadnieniach dotyczących choroby oraz zdrowia z punktu widze

nia karmy. A ponieważ właśnie w tej dziedzinie panują dzisiaj prądy, któreprzeciwstawiają się sobie, to założenia nauki duchowej łatwo mogą zostać

źle zrozumiane, gdy - jak to ma miejsce w tym wykładzie - zajmiemy się

związkiem, jaki istnieje pomiędzy chorobą i zdrowiem a karmą. Wiecie, że

  w najszerszych kołach toczą się gwałtowne i namiętne dyskusje na tematy 

dotyczące zdrowia i choroby. Zarówno laicy jak i niektórzy lekarze prowadzą 

kampanię przeciwko temu, co nazywamy uniwersytecką nauką medyczną.

Z drugiej strony łatwo zauważyć, że przedstawiciele tej uniwersyteckiej na

uki medycznej są prowokowani przez niesprawiedliwe ataki, tak że nie tylko

  bronią namiętnie tego, co w danej sprawie ma do powiedzenia nauka - do

czego mają pełne prawo - ale prowadzą nieraz bardzo ostrą walkę z każdym,

kto w tej dziedzinie ma inny punkt widzenia niż oficjalna medycyna. Antro-pozofia, czyli nauka duchowa, tylko wtedy sprosta swoim wielkim zadaniom,

gdy w takich spornych dziedzinach zachowa wolny od uprzedzeń i obiektyw

ny sąd. Kto słuchał moich wykładów, ten wie, jak daleki jestem od tego, żeby 

dołączać do chóru, który chce dzisiaj zdyskredytować to, co określa się jako

medycynę szkolną. W przypadku nauki duchowej nie może być mowy o żad

nej stronniczości.

Dobrze będzie przy tej okazji podkreślić, że osiągnięcia ostatnich lat i dzie

sięcioleci w zakresie rzeczywistych badań faktów oraz zjawisk dotyczących

zagadnień chorób i zdrowia ludzi zasługują na takie samo uznanie i podziw

  jak wiele innych zdobyczy nauki przyrodniczej. Rozpatrując, co w tej dzie

dzinie zostało dokonane, możemy powiedzieć, że jeśli ktoś mógłby cieszyć

się tym, co medycyna zdziałała w ostatnich latach, to w pierwszym rzędzie

 będzie to właśnie nauka duchowa. Jednakże z drugiej strony należy również

podkreślić, a odnosi się to zwłaszcza do nauki przyrodniczej, że osiągnięcia

1 rzeczywiste wiad omości oraz odkrycia bywają niewłaściwie interpretowa

ne i wyjaśniane w kontekście dzisiejszych poglądów naukowych. To właśnie

  jest w naszych czasach najbardziej doskwierające dla wielu dziedzin nauki

44

przyrodniczej, że poglądy oraz teorie nie dorosły jeszcze do cudownych

nieraz zdobyczy w zakresie faktów. Zdobycze ostatnich lat zostaną wyjaś

nione dopiero wtedy, gdy dziedziny te przeniknie światło płynące z nauki du

chowej.

Po tych wstępnych uwagach powinno być jasne, że nie zamierzamy brać

udziału w tanim zwalczaniu naukowej medycyny. Z drugiej jednak strony 

należy powiedzieć, że godne podziwu fakty, jakie zostały ujawnione, nie be

ila obecnie pożyteczne dla ludzkości, ponieważ uniemożliwią to materialis-lycznie zabarwione poglądy i teorie. Dlatego lepiej będzie dla antropozofii,

  jeżeli po prostu powie to, co ma do powiedzenia, nie angażując się w jakie

kolwiek spory. Dzięki temu nie będzie wzbudzać tak wielkich namiętności,

  jakie dzisiaj już istnieją.

  Ażeby w ogóle zająć jakieś stanowisko wobec zagadnień, które mamy 

omawiać, musimy sobie uświadomić, że przyczyn jakiegokolwiek zjawiska

należy szukać w różnorodny sposób. Istnieją bliższe i dalsze przyczyny, a an-

Iropozofia - gdy chodzi o szukanie karmicznych przyczyn przy zagadnieniach

dolyczących zdrowia - będzie miała trochę do czynienia z głębszymi i bar

dziej oddalonymi przyczynami. Postaram się wyjaśnić to na przykładzie.

Przypuśćmy, że ktoś stoi na stanowisku, które wyraża w słowach „jak daleko zaszliśmy dzisiaj w tej dziedzinie" i z pogardą odnosi się do poglą

dów, jakie istniały w ubiegłych stuleciach na temat zdrowia i choroby. Gdy 

•próbujecie zapoznać się z ogólnymi poglądami dotyczącymi choroby i zdro

  wiu, to odniesiecie wrażenie, że ludzie, którzy tę dziedzinę omawiają, przed

stawiają to zazwyczaj w następujący sposób. To, co w ostatnich dwudziestu

  względnie trzydziesta latach zostało odkryte, stanowi absolutną prawdę, która

może być wprawdzie uzupełniana, ale nigdy nie zostanie osądzona jako coś

hezwurlościowego, tak jak ci właśnie ludzie oceniają wcześniejsze zdoby-

i /{• ( Vesto np. spotyka się zdanie, że w przeszłości właśnie w tej dziedzi-

nie istniały najgorsze zabobony. A potem przytaczane bywają najbardziej

mlnlms/iijące przykłady, jak to w minionych śmieciach usiłowano leczyć.

S/t A-gólny sprzeciw budzą wypowiedzi - a wszędzie się na nie natrafia -Mm veli dawne znaczenie się zatarło, a mimo to wślizguje się do dzisiejszej

  Awliuloniości, przez co staje się zupełnie nie do przyjęcia dla obecnego spo

glili myślenia. Ludzie mówią na przykład.: „Były takie czasy, kiedy każdą 

I hoftłbc przypisywano Bogu albo diabłu". Stanowisko to nie jest jednak tak 

niedorzeczne, jak się wydaje ludziom, którzy te sprawy omawiają, gdyż nie

45

 

Page 23: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 23/90

  wiedzą oni, co niegdyś rozumiano pod określeniami „Bóg" albo „diabeł".

Tę sprawę możemy wyjaśnić przy pomocy porównania.

Przypuśćmy, że dwóch ludzi rozmawia ze sobą. Jeden drugiemu opo

 wiada: „Właśnie widziałem izbę, w której było pełno much. Ktoś mi mówił,

że to całkiem naturalne, ponieważ izba jest brudna i muchy znajdują w niej

dobre warunki bym. I to trafia mi do przekonania. Sądzę również, że rację

ma ten, kto mówi, że nie będzie w izbie much, gdy się ją gruntownie wy

czyści!" Drugi z nich opowiada natomiast, że może podać inną przyczynętego samego zjawiska: „Nie można tego inaczej sformułować jak tylko w ten

sposób, że tę izbę od dawna zajmuje bardzo leniwa gospodyni". Ale prze

cież to jest bzdura, jakoby lenistwo miało być czymś w rodzaju osobowości,

której wystarczy tylko skinąć, aby zleciały się muchy! Niewątpliwie bardziej

słuszne jest to pierwsze wyjaśnienie, które obecność much przypisuje nagro

madzonemu brudowi!

Podobnie przedstawia się sprawa w innej dziedzinie, gdy się mówi: „Ktoś

zachorował, ponieważ uległ infekcji jakiegoś rodzaju drobnoustrojów. Je

żeli sie je wypędzi, to ten człowiek wyzdrowieje. Ale ludzie mówią jeszc ze

o jakiejś przyczynie duchowej, która leży głębiej! A przecież nie potrzeba

robić nic innego, jak tylko wypędzić bakcyle!" Mówienie o duchowej przy

czynie chorób przy równoczesnym uznaniu wszystkiego, co poza tym wcho

dzi w grę, nie jest bardziej przesądne niż dostrzeganie przyczyny nagroma

dzenia się much w tym, że gospodyni jest leniwa. Nie należy też oburzać się,

gdy ktoś mówi: „Nie będzie much, gdy zaprowadzi się czystość". Nie o to

chodzi, aby jeden zwalczał drugiego, lecz o to, aby ludzie nauczyli się wza

  jemnie rozumieć i zauważać, czego chce jeden, a czego chce drugi. To waż

ne, ażeby z jednej strony mówić prawidłowo o bezpośrednich przyczynach

materialnych, natomiast z drugiej strony dostrzegać bardziej odległe przyczy

ny. Obiektywny antropozof nie będzie stał na stanowisku, że wystarczy, aby 

lenistwo skinęło palcem, by muchy zleciały się do izby; będzie wiedział, że

  wchodzą tu w grę również inne, materialne okoliczności. Jednak wszystko,

co znajduje swój wyraz materialny, ma swoje duchowe podłoże i trzeba jedla dobra ludzkości znaleźć. Ci, którzy skorzy są do sporu, powinni pamię

tać o tym, że duchowych przyczyn nie należy ujmować zawsze w taki sam

sposób i że nie zawsze można je przezwyciężać tak samo jak zwykłe przy

czyny materialne. Nie należy również wyobrażać sobie, że przezwycięża

nie duchowych przyczyn zwalnia od zwalczania przyczyn materialnych,

46

gdyż w takim razie można by pozostawić brudny pokój i toczyć walkę tyl

ko z lenistwem gospodyni.

Jeżeli chcemy rozpatrywać karmę, to musimy mówić o związkach, jakie

zachodzą między dawniejszymi wydarzeniami życia ludzkiego i skutkami

tych wydarzeń w późniejszym okresie tego samego życia. Kiedy mówimy 

o zdrowiu i chorobie z punktu widzenia karmy, oznacza to pytanie: „W jaki

sposób możemy sobie wyobrazić, że stan zdrowia jakiegoś człowieka znaj

duje swoje uzasadnienie w jego dawniejszych czynach, postępkach i przeżyciach? I w jaki sposób możemy sobie wyobrazić związek jego obecnego

stanu zdrowia ze skutkami, które pojawią się później i skierowane będą na

tę samą istotę?"

Dzisiejszy człowiek najchętniej będzie wierzył, że choroba związana jest

  jedynie z bezpośrednimi przyczynami. Bowiem głównym dążeniem dzisiej

szego światopoglądu we wszystkich dziedzinach jest wygoda; a zatrzymanie

się na bezpośrednich przyczynach jest rzeczą wygodną. Dlatego właśnie w le

czeniu choroby uwzględniane bywają tylko te najbardziej bezpośrednie przy

czyny, a odnosi się to przede wszystkim do samego chorego. I nie można

przeczyć, że sami chorzy mają skłonność do takiego ujmowania sprawy. Czę

sto też chorzy są niezadowoleni, gdyż uważają, że doświadczony lekarz mu

si znaleźć bezpośrednią przyczynę choroby; a jeżeli potem nie uda mu się

 wyleczyć choroby, to mówi się, że coś sknocił. Wiele dzisiejszych poglądów

  w tej dziedzinie ma swoje źródło w wygodnictwie przy wydawaniu osądu.

Kto chce rozpatrywać karmę w jej daleko rozgałęzionych skutkach, ten co

raz bardziej będzie rozszerzał swoje pole widzenia, przechodząc od tego, co

dzieje się obecnie, do tego, co miało miejsce bardzo dawno. A przede wszy

stkim nabierze przekonania, że tylko wtedy zdobędzie wnikliwe poznanie,

gdy może rozszerzyć pole widzenia, ogarniając spojrzeniem to, co działo się

 w dalszej przeszłości. Odnosi się to przede wszystkim do człowieka chorego.

Kiedy mówimy o chorym, a także o zdrowym człowieku, to ciśnie się na

usta pytanie: „Jak możemy sobie w ogóle wytworzyć pojęcie o chorobie?"

Jeżeli badając stany chorobowe, odwołujemy się bezpośrednio do wiedzy duchowej i angażujemy jasnowidzenie, to zawsze znajdziemy nieprawidło

  wości nie tylko w ciele fizycznym, ale również w wyższych członach istoty 

 łódzkiej, a więc w ciele eterycznym i astralnym. Jasnowidzący zawsze będzie

musiał w chorobie brać pod uwagę z jednej strony udział ciała fizycznego,

i z drugiej strony ciała eterycznego oł-az astralnego. Albowiem wszystkie

47

 

Page 24: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 24/90

trzy człony istoty ludzkiej mogą uczestniczyć w tej chorobie. Powstaje zatem

pytanie: „Jakie wyobrażenia możemy uzyskać, stawiając w przypadku choro

  by pytanie «jak?»". Najłatwiej to zrozumiemy, gdy zastanowimy się nad tym,

  jak daleko wolno rozciągać pojęcie choroby. Niech ludzie, którzy chemie uży

  wają pojęć alegoryczno-symbolicznych - także i tam, gdzie nie mają one racji

 bym - mówią sobie np. o chorobach minerałów czy metali. Gdy na przykład

rdza zżera żelazo, mówią, że to choroba żelaza. Trzeba jednak zdawać sobie

sprawę z tego, że takimi abstrakcyjnymi pojęciami nie można naprawdę wsposób owocny uchwycić prawdy; można dojść tylko do czegoś, co należa

łoby nazwać igraszką poznawczą, lecz nie do poznania, które zdolne jest do

trzeć do rzeczywistych faktów. Kto chce dojść do realnego pojęcia choroby 

oraz zdrowia, musi być ostrożny i nie może mówić, że minerały i metale ule

gają chorobom.

Inaczej już przedstawia się sprawa, gdy wzniesiemy się do królestwa

roślinnego. U roślin bowiem możemy już mówić o chorobach. Właśnie cho

roby roślin są dla realnego ujęcia wyobrażenia choroby szczególnie intere

sujące i bardzo ważne. Gdy podchodzi się do sprawy poważnie, to trudno

mówić o wewnętrznych przyczynach chorób roślin. W przypadku roślin nie

można mówić o wewnętrznych przyczynach chorób w tej samej mierze co

u zwierzęcia i człowieka. Choroby roślin możecie zawsze sprowadzić doprzyczyn zewnętrznych, do szkodliwych wpływów gruntu, niedostatecznego

oświetlenia, działania wiatru czy innych elementarnych działań sił przyrody.

Poza tym choroby roślin będziecie mogli sprowadzić do wpływów pasoży

tów, a więc istot, które roślinę wykorzystują i szkodzą jej. Gdy zatem chodzi

o królestwo roślin, możemy słusznie mówić, że pojęcie wewnętrznej przyczy

ny choroby nie ma w gruncie rzeczy żadnego uzasadnienia. Im głębiej wni

kać będziemy w patologię roślin, tym wyraźniej będziemy mogli stwierdzić,

że nie można tam mówić o pojęciu „wewnętrznej przyczyny choroby", że

chodzi tu o zewnętrzne powody i uszkodzenia, o zewnętrzne wpływy.

Roślina, tak jak ją widzimy przed sobą, jest istotą, która przedstawia po

łączenie ciała fizycznego i eterycznego. Równocześnie możemy na jej przykładzie przekonać się, że istota składająca się z ciała fizycznego oraz ete

rycznego jest w gruncie rzeczy zdrowa i aby zachorować, musi czekać, aż

dozna zewnętrznego uszkodzenia. Nauka duchowa w pełni to potwierdza.

O ile przy metodach badań odwołujących się do jasnowidzenia widzimy w

królestwie zwierząt i ludzi w trakcie choroby wyraźne zmiany we wnętrzu

48

istoty, to w chorej roślinie nigdy nie może być mowy o tym, aby pierwotne

ciało eteryczne samo wykazywało jakieś zmiany; może być mowa jedynie

0 tym, że różne zaburzenia i szkodliwe wpływy wniknęły w ciało fizyczne,

a szczególnie w ciało eteryczne. Nauka duchowa potwierdza więc ogólny 

 wniosek, do jakiego doszliśmy: to, co możemy obserwować w roślinie, czyli

ciało fizyczne i eteryczne, przedstawia organizm pierwotnie zdrowy. Rów

nocześnie jednak roślina, skoro już dozna uszkodzenia, umie stosować wszel

kie możliwe sposoby, aby się w swoim rozrastaniu i rozwoju przed nim bronić. Kiedy np. natniecie roślinę nożem, możecie zaobserwować, jak usiłuje

ona zasklepić uszkodzone miejsca, obejść to, co jej zawadza i szkodzi. Wi

dzimy jak na dłoni, że gdy roślina zostanie zewnętrznie uszkodzona, czynna

  jest w niej wewnętrzna obrona, siła lecznicza.

  Widzimy zatem, że w ciele eterycznym i fizycznym rośliny istnieje coś, co

potrafi reagować wewnętrznymi siłami leczniczymi na zewnętrzne uszko

dzenia. Jeżeli pragniemy w tej dziedzinie uzyskać jasny pogląd, to musimy 

przyznać, że ten fakt jest niezwykle ważny. Taka istota jak roślina, złożona

z ciała fizycznego i eterycznego, wykazuje, że obydwa te ciała mają w sobie

nie tylko zasady zdrowia w stopniu, w jakim jest to potrzebne dla rozwoju

1 rozrostu danej istoty, ale wykazuje, że istnieje w niej nawet nadmiar takich

sil, które mogą manifestować się jako siły lecznicze, jeśli musi przeciwdzia

łać zewnętrznym uszkodzeniom. Skąd pochodzą te siły lecznicze?

Gdy natniecie jakieś ciało składające się wyłącznie z ciała fizycznego,

uszkodzenie to pozostanie bez zmiany. Ciało fizyczne nie będzie mogło nic

uczynić samo z siebie, żeby uleczyć - że się tak wyrażę - to uszkodzenie.

Dlatego też w przypadku ciała fizycznego nie możemy mówić o leczeniu.

Najlepiej zdać sobie z tego sprawę, patrząc na chorą roślinę. Tutaj zasady we

  wnętrznej siły leczniczej szukać musimy w ciele eterycznym. Fakty stwier

dzone przez naukę duchową całkowicie to potwierdzają.

Ciało eteryczne rośliny zaczyna rozwijać wokół rany znacznie większą 

aktywność niż poprzednio w tym miejscu. Wyłania ono z siebie zupełnie in

ne formy, wytwarza zupełnie inne prądy. To właśnie jest niezwykle interesu  jące. Z chwilą, gdy uszkodzimy ciało fizyczne rośliny, pobudzamy jej ciało

eteryczne do wzmożonej działalności.

 W ten sposób nie zdefiniowaliśmy wprawdzie pojęcia choroby, ale uczy

niliśmy coś, żeby odpowiedzieć na pytanie ,jak?", i osiągnęliśmy coś, co da

le nam przeczucie wewnętrznego obrazu leczenia.

49

 

Page 25: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 25/90

 A teraz idźmy nadal za nicią przewodnią wewnętrznej obserwacji i spró

 bujmy pojąć zewnętrzne zjawisko, do którego prowadzi nas nauka duchowa.

Możemy teraz przejść od uszkodzeń, jakich mogą doznać rośliny, do uszko

dzeń, których doznać mogą zwierzęta, a więc istoty posiadające już ciało

astralne. Gdy sprawę tę ujmiemy w ogólnym zarysie, to przekonamy się, że

u wyższych zwierząt będziemy mieli stosunkowo niewiele tego, z czym ma

my do czynienia w wysokiej mierze u roślin. Mam na myśli odpowiedź ciała

eterycznego na zewnętrzne uszkodzenia. Zjawisko to będzie występowało  w tym mniejszym stopniu, im wyżej w swoim rozwoju stoi zwierzę. Jeżeli

uszkodzimy ciało fizyczne jakiegoś ssaka, np. urwiemy nogę psu albo spo

  wodujemy inne tego rodzaju kalectwo, to przekonamy się, że ciało ete

ryczne nie może odpowiedzieć siłą leczniczą tak łatwo jak ciało eteryczne

rośliny przy analogicznym uszkodzeniu. Jednak również w świecie zwierzę

cym możemy jeszcze zobaczyć leczniczą siłę analogiczną do roślinnej. Gdy 

zejdziemy do najniższych istot zwierzęcych, np. dżdżownicy, i wymierny ta

kiej istocie pewne organy, to dla takiego zwierzęcia nie jest to, można by 

powiedzieć, bardzo nieprzyjemne. Organy te bowiem bardzo szybko odras

tają i wkrótce zwierzę wygląda znowu tak jak poprzednio. Dzieje się tu coś

podobnego do tego, co występowało w roślinie. Wywołaliśmy pewną siłę le

czniczą w ciele eterycznym. Kto mógłby zaprzeczyć, że takie prowokowa

nie rozwijania sił leczniczych w ciele eterycznym człowieka albo wyższego

zwierzęcia wywarłoby bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie? Natomiast u pier

 wotniaka tego rodzaju poważne uszkodzenie jest tylko podnietą dla ciała ete

rycznego, którego wewnętrzne siły budują nowy organ. A teraz przejdźmy do

zwierząt wyższych.

Gdy umiemy jakieś odnóże rakowi, to nie jest on już w stanie wytworzyć

od razu nowego organu. Jednak przy najbliższej zmianie skorupy, a więc przy 

przejściu najbliższej metamorfozy, rak wypuszcza w miejsce utraconej częś

ci niedokształcony odrostek; przy drugiej zmianie skorupy ten odrostek jest

  już większy i gdyby zmiana skorupy dokonała się odpowiednią ilość razy, to

 w miejsce dawnego odnóża powstałoby nowe. Macie tu zatem zjawisko, przy którym trzeba już czegoś więcej, żeby w ciele eterycznym pobudzić odpo

  wiednią siłę leczniczą. U zwierząt o wyższej organizacji nie dzieje się już

tak jak u raka. Gdy takiemu zwierzęciu umiemy jakąś część kończyny, to nie

może ono wydobyć od razu takiej siły leczniczej ze swojego ciała eterycz

nego. Należy wciąż podkreślać zjawisko, wokół którego toczą się dzisiaj

50

poważne dyskusje wśród przyrodników. Jeżeli odetniecie odnóże wyżej zor

ganizowanemu zwierzęciu, a to zwierzę ma potomków, to jego kalectwo nie

przenosi się na potomka. Najbliższa generacja ma znowu wszystkie koń

czyny. Kiedy ciało eteryczne przenosi swoje właściwości na potomków, to

znowu gotowe jest do budowy całego organizmu. U dżdżownic ciało etery

czne działa od razu w tym samym ciele; u raka dopiero po zrzuceniu sko

rupy; u wyższych zwierząt analogiczna działalność przejawia się wtedy, gdy 

chodzi o potomków; dopiero wtedy ciało eteryczne uzupełnia to, co zwierzęulraciło w poprzedniej generacji. Kiedy więc obserwujemy przyrodę, musimy 

  w tych zjawiskach widzieć stopniowanie, a wówczas zdamy sobie sprawę,

że o sile leczniczej w ciele eterycznym możemy mówić nawet wtedy, gdy 

mamy do czynienia z dziedzicznością przechodzącą z pokolenia na pokole

nie. Widzimy więc, że ciało eteryczne dziedziczy się w taki sposób, że buduje

ono znowu całe, nie okaleczone zwierzę. Macie tu poniekąd próbę odpowie

dzi na pytanie, jak" w odniesieniu do sił leczniczych ciała eterycznego.

  A teraz możemy postawić pytanie: „Na czym to polega, że im wyżej

  wznosimy się w królestwie zwierząt - a odnosi się to również do królestwa

człowieka, jeżeli rozpatrujemy je zewnętrznie - tym większy musi być wy

siłek ciała eterycznego, aby w ogóle mogło ono uruchomić siły lecznicze?"

l'olega to na tym, że ciało eteryczne może być w najróżniejszy sposób po

 łączone z ciałem fizycznym. Między ciałem fizycznym a eterycznym może

islnieć, że tak powiem, ściślejsza albo luźniejsza wspólnota. Weźmy jakieś

niższe zwierzę, np. dżdżownicę, u której ucięta część odrasta natychmiast;

lutuj widzimy luźniejsze połączenie ciała eterycznego z fizycznym. Jeszcze

  w wyższym stopniu dotyczy to świata roślin. W przypadku roślin musimy 

powiedzieć, że mamy takie połączenie, iż ciało fizyczne nie jest w stanie

oddziaływać z powrotem na ciało eteryczne; ciało eteryczne nie jest krępo-

  wnne tym, co dzieje się w ciele fizycznym i pod pewnym względem jest od

liegOniezależne. Jak wiemy, istota ciała eterycznego polega na tym, że jesttiklywne, buduje, powoduje rozrost i wspomaga go do pewnej określonej gra-

nii v Z chwilą gdy roślinie albo niższemu zwierzęciu utniemy jakąś część,tu Biało eteryczne od razu gotowe jest do wytworzenia nowej części w miej

sc utraconej, to znaczy, że ma możność rozwinięcia pełnej działalności. Co

nio/e być przyczyną, że ciało eteryczne nie może być w pełni aktywne? Mu-

Nluloby być bardziej związane z ciałem fizycznym. I to właśnie ma miejsce

U wyższych zwierząt. Istnieje tam o wiele silniejsze, bardziej bezpośrednie

51

 

Page 26: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 26/90

połączenie między ciałem eterycznym i fizycznym. Gdy ciało fizyczne wyt

 warza swoje kształty, to oddziałują one z powrotem na ciało eteryczne.

Ujmując rzecz obrazowo, można by powiedzieć, że u zwierząt niższego

rzędu albo u roślin to, co znajduje się na zewnątrz, nie oddziałuje z powrotem

na ciało eteryczne, nie krępuje ciała eterycznego i jego byt jest samodzielny.

U wyższych zwierząt formy ciała fizycznego napierają z powrotem na ciało

eteryczne, które przylega ściśle do ciała fizycznego, tak że raniąc ciało fi

zyczne, ranimy równocześnie ciało eteryczne. W takim wypadku ciało eteryczne musi oczywiście odwoływać się do głębszych sił, ponieważ najpierw

musi odbudować samo siebie, a dopiero potem członki ciała fizycznego. Dla

tego mając do czynienia z ciałem eterycznym zwierzęcia wyższego gatunku,

musimy brać pod uwagę głębsze siły lecznicze. Z czym to się wiąże? Dlacze

go ciało eteryczne zwierzęcia wyższego gatunku jest tak zależne od form

ciała fizycznego?

Im wyżej wznosimy się w królestwie zwierzęcym, tym bardziej musimy 

uwzględniać nie tylko działalność ciała fizycznego i eterycznego, ale rów

nież ciała astralnego. U niższych gatunków zwierząt działalność ciała astral

nego odgrywa jeszcze bardzo małą rolę. Dlatego mają one w sobie jeszcze tak 

dużo z rośliny. Im wyżej się wznosimy, tym bardziej musimy brać pod uwagę

ciało astralne. Jednak wtedy działa ono tak, że uzależnia od siebie ciało ete

ryczne. Taka istota jak roślina, która posiada tylko ciało fizyczne i eteryczne,

nie spostrzega świata zewnętrznego. Działają na nią wprawdzie bodźce z ze

 wnątrz, ale nie znajdują odbicia w procesach wewnętrznych. Natomiast tam,

gdzie aktywne jest ciało astralne, zewnętrzne pobudki odzwierciedlają się

 w procesach wewnętrznych. Istota, u której ciało astralne nie jest czynne, po

zostaje wewnętrznie bardziej odcięta od świata zewnętrznego. Im bardziej

aktywne jest ciało astralne, tym bardziej otwiera się ona na świat zewnętrzny.

  A zatem ciało astralne wiąże wnętrze istoty ze światem zewnętrznym. Wzmo

żona działalność ciała astralnego sprawia, że ciało eteryczne musi urucho

mić znacznie więcej sił, aby wyrównać uszkodzenie.

Jeżeli z kolei wzniesiemy się od zwierzęcia do człowieka, to musimy uwzględnić jeszcze coś innego. Teraz w ciele astralnym zostaje odciśnięte nie

tylko to, co daje narzucony sposób życia, jak to się dzieje u zwierzęcia, bo

  wiem zwierzę ma w dużej mierze ograniczoną drogę życiową - żyje według

  wyznaczonego mu programu. U zwierzęcia trudno mówić o tym, by mogło

 w jakiś szczególny sposób przeciwstawiać się swoim instynktom czy też pro-

52

 wadzić życie inne, niż to leży w jego naturze. Zwierzę stosuje się do swoje

go programu życiowego. To, co znajduje swój wyraz u zwierzęcia, poddane

  jest pewnego rodzaju typowemu programowi. Człowiek natomiast, właśnie

dlatego, że wzniósł się na wyższy szczebel rozwoju, ma możność doświad

czenia wszystkich możliwych stopni między tym, co słuszne i niesłuszne,

między tym, co jest prawdą i kłamstwem, dobrem i złem. Wchodzi on w naj

różniejszy sposób w kontakt ze światem zewnętrznym pod wpływem indywi

dualnych motywów. Wszystkie te rodzaje kontaktu ze światem zewnętrznymoddziałują z powrotem na ciało astralne, wywierają na nie pewien wpływ.

I Małego wzajemne oddziaływanie między ciałem astralnym i eterycznym mu

si zależeć teraz od zewnętrznych przeżyć. Jeżeli więc człowiek prowadzi

życic pod jakimkolwiek względem nieumiarkowane, odciska się to na jego

ciele astralnym. Ale jak wiemy, ciało astralne wywiera z kolei wpływ na cia

ło eteryczne. Rodzaj tego wpływu zależy od tego, co zostało wniesione w cia

ło astralne. To pozwala nam zrozumieć, że ciało eteryczne ulega zmianie

  w zależności od tego, czy człowiek prowadzi takie czy inne życie w grani

cach dobra i zła, słuszności albo jej braku, prawdy albo kłamstwa; wszystko

to wywiera wpływ na ciało eteryczne człowieka.

Przypomnijmy sobie teraz, co dzieje się, gdy człowiek przejdzie przez

  wrota śmierci. Wiemy, że ciało fizyczne zostaje odłączone, a pozostaje ciało

eteryczne, które związane jest teraz z ciałem astralnym i jaźnią. Po upływie

pewnego czasu po śmierci - który liczy się na dni - zasadnicza część ciała

eterycznego zostaje odrzucona jako drugie zwłoki; pozostaje jednak ekstrakt

ciula eterycznego, który człowiek zabiera ze sobą i zachowuje na wszystkie

czasy. Znajduje się w nim jako esencja wszystko, co ciało eteryczne przyję

ło w siebie podczas ziemskiego życia. Są tam więc np. wpływy nieumiarko-

  wiinego życia; jest tam również to, co człowiek wziął w siebie jako wynik 

pmwidlowego lub nieprawidłowego myślenia, działania i czucia. Wszystko

lo zawiera w sobie ciało eteryczne i człowiek zabiera to ze sobą aż do czasu

nowych narodzin. Zwierzę nie może oczywiście niczego przenieść w podob

ny sposób poza wrota śmierci, ponieważ nie ma w ogóle takich przeżyć. Kiedy  człowiek  wkracza przez narodziny ponownie w byt ziemski, esencja jego

i lała eterycznego wlewa się w nowe ciało eteryczne i przepaja je przy jego

  budowaniu. A zatem w nowym bycie ziemskim człowiek posiada w swoim

liflo eterycznym rezultaty tego, jak żył w poprzedniej inkarnacji. A ponie-

 W I I Ż linio eteryczne jest budowniczym całkowicie nowego organizmu, więc

53

 

Page 27: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 27/90

  wszystko to odciska się również w jego ciele fizycznym. - Dlaczego to wszystko może odcisnąć się w ciele fizycznym?

Badania prowadzone w oparciu o naukę duchową wykazują, że w for

mach ciała człowieka, który przez narodziny wkracza w byt ziemski, można

mniej więcej widzieć, jakie były czyny tego człowieka w poprzednim życiu.

Czy jednak znajdziemy równie przekonujące wyjaśnienie zmniejszającej się

siły leczniczej u coraz wyżej stojących w rozwoju zwierząt? Ponieważ u zwie

rzęcia nie może być mowy o tym, żeby przynosiło ze sobą reinkarnowaną indywidualność z poprzedniego życia ziemskiego, znajdziemy tu zatem jedy

nie działalność ogólnego ciała astralnego danego gatunku zwierzęcego, a bę

dzie ono u tego zwierzęcia ograniczało siły lecznicze ciała eterycznego. Na

tomiast u człowieka nie tylko jego ciało astralne, ale również ciało eteryczne

oraz fizyczne są zaimpregnowane tym, co wywołały czyny z poprzedniego

życia. A ponieważ ciało eteryczne posiadało siłę wnoszenia tego, co ma z da

  wniejszych czasów, to zrozumiemy, że budując teraz cały organizm, potrafi

  włożyć w niego to, co przynosi ze sobą z poprzednich wcieleń. Pozwala nam

to zrozumieć, jak nasze czyny z jakiegoś poprzedniego życia mogą oddziały

  wać na stan zdrowia w następnym wcieleniu i jak w naszym stanie zdrowia

możemy się często doszukać karmicznych skutków naszych czynów z po

przedniego życia. Możemy to jednak ująć z jeszcze innej strony.

Możemy zapytać, czy wszystko, co robimy w życiu pomiędzy narodzina

mi a śmiercią, działa w taki sam sposób na nasze ciało eteryczne? Już w co

dziennym życiu możemy spostrzec ogromną różnicę między powrotnym od

działywaniem na naszą właściwą organizację wewnętrzną tych rzeczy, które

przeżywamy jako świadomi ludzie, a wieloma innymi przeżyciami. Mamy tu

fakt niezmiernie interesujący, który nauka duchowa może całkowicie wyjaś

nić, ale który można pojąć również za pomocą rozumowego myślenia. Czło

  wiek ma podczas swojego życia sumę przeżyć, które przyjmuje świadomie

i wiąże ze swoją jaźnią. Te przeżycia stają się w nim wyobrażeniami, które

przepracowuje. Ale zauważcie, jak nieskończenie wiele przeżyć, doświad

czeń, wrażeń nie prowadzi do wyobrażeń, chociaż w gruncie rzeczy istnieją one w człowieku i oddziałują na niego. Zdarzało się z pewnością często, że

ktoś wam powiedział „spotkałem cię dzisiaj na ulicy, spojrzałeś nawet na

mnie", a tymczasem wy nic o tym nie wiecie. Zdarza się to wielokrotnie. Taka

rzecz była naturalnie pewnym wrażeniem. Wasze oko widziało tego drugiego

człowieka, ale to bezpośrednie wrażenie nie doprowadziło do wyobrażenia. Ist-

54

nicje nieskończona ilość takich wrażeń, tak że w rzeczywistości nasze życie

rozpada się na dwie części: na szereg takich przeżyć duszy, które składają się

ze świadomych wyobrażeń, i takich, które nigdy nie doszły do pełnej świa

domości. Istnieją jednak również dalsze różnice. Z łatwością możecie wyróż

nić wrażenia, które mieliście w życiu i które możecie sobie przypomnieć,

a zatem wrażenia, których doznaliście w taki sposób, że zawsze mogą po

  wrócić we wspomnieniu, oraz takie wrażenia, których nie możecie sobie

przypomnieć.  A zatem życie naszej duszy rozpada się na różne kategorie. Gdy rozpa-

Irujcmy oddziaływanie wrażeń na wewnętrzną istotę człowieka, to przekonu

  jemy się, że istnieje rzeczywiście bardzo wyraźna różnica między tymi róż

nymi kategoriami. A teraz zatrzymajmy się kilka minut na życiu człowieka

pomiędzy narodzeniem a śmiercią. Przekonamy się, że istnieje zasadnicza

różnica między wyobrażeniami, które mogą zawsze dochodzić do naszej

świadomości i które mogą wzbudzać wspomnienie, a takimi, o których się

zapomina, które właściwie nie rozwinęły zdolności wytwarzania wspomnień.

Tę różnicę można sobie najłatwiej uświadomić w następujący sposób. Przy

pomnijcie sobie jakieś wrażenie, które wywołało w was wyraźne wyobraże

nie i które wzbudziło w was radość albo ból, a zatem wrażenie, któremu towa

rzyszyło pewne uczucie. Zapamiętajcie, że większości wrażeń - a właściwie

 wszystkim wrażeniom, jakich doznajemy - towarzyszą uczucia. Uczucia od

ciskają się nie tylko na świadomej powierzchni życia, lecz przenikają swo

im działaniem głęboko aż do ciała fizycznego. Zwróćcie tylko uwagę na to,

że pod wpływem pewnych wrażeń bledniecie, a pod wpływem innych czer-

  wienicie się. Działanie wrażeń przenika więc tak głęboko, że powoduje prze

mieszczenie krwi. A teraz przenieście się do tego, co nie dochodzi wcale do

świadomości - albo dochodzi do niej tylko przelotnie, tak że w podłożu tej

świadomości nie powstaje żadne wspomnienie. Nauka duchowa mówi nam,

Że takim wrażeniom towarzyszą wzruszenia w stopniu nie mniejszym niż

  wrażeniom uświadomionym. Jeśli pod wpływem świata zewnętrznego doz

najecie wrażenia, które - gdybyście przeżywali je świadomie - wywołałoby   w was uczucie strachu powodujące bicia serca, to jeżeli takie samo wrażenie

nic dojdzie do świadomości, to i wtedy nie przeminie ono bez skutku. Nie og

ranicza się to do samego wrażenia, ale przenika aż do ciała fizycznego. Wy

stępuje tu nawet rzecz szczególna. Wrażenie, które wywołuje świadome wyo

  brażenie, przy działaniu skierowanym w głąb ludzkiej organizacji znajduje

55

 

Page 28: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 28/90

pewien rodzaj oporu. Jeżeli jednak wrażenie działa na nas w ten sposób, że

nie wywołuje świadomego wyobrażenia, to wtedy nic go nie hamuje, wnika

ono w głąb bez przeszkód. Życie ludzkie jest o wiele bogatsze niż to, co do

chodzi do naszej świadomości.

Istnieje w życiu taki okres, kiedy wrażenia, które tak żywo oddziałują na

ludzki organizm, a nie mają zdolności wywoływania wspomnień, przeżywa

ne są szczególnie silnie. Przez cały czas od narodzenia aż do chwili, od któ

rej zaczynają się nasze wspomnienia, doznajemy niezliczonej ilości wrażeń,które tkwią w nas, a w owym czasie wywoływały w nas także zmiany. Dzia

łają one tak samo jak uświadomione wrażenia, ale - zwłaszcza gdy zostały 

zapomniane - nie przeciwstawia im się to, co w przypadku uświadomionych

  wrażeń wypełnia duszę właśnie jako świadome wyobrażenie i przez to

  wytwarza tamę. Te nieuświadomione wrażenia przenikają najgłębiej. Także

 w zewnętrznym życiu możecie nieraz znaleźć potwierdzenie, że istnieją chwi

le, w których ten drugi rodzaj wewnętrznych działań znajduje swój wyraz.

Natrafiacie w waszym późniejszym życiu na wydarzenia, których nie może

cie sobie wyjaśnić. Nie możecie zrozumieć, dlaczego w danym czasie musie

liście przeżyć to czy tamto właśnie w taki sposób. Macie np. przeżycie, które

  wywołuje w was tak wstrząsające wrażenie, że nie możecie sobie wytłuma

czyć, dlaczego rzecz stosunkowo obojętna tak głęboko was dotknęła. Gdy

  byście mogli zbadać to przeżycie, to może przekonalibyście się, że właśnie

 w owym krytycznym czasie - tzn. pomiędzy narodzeniem a tym granicznym

punktem, do którego sięga wasza pamięć - mieliście jakieś podobne przeży

cie, które jednak zostało zapomniane. Nie pozostało po nim żadne wyobra

żenie. Doznaliście wtedy pewnego wstrząsu, który żyje w was nadal i wiąże

się z obecnym wrażeniem, wzmacniając je. Wydarzenie, które wzruszyłoby 

  was obecnie znacznie mniej, budzi w was szczególnie silną reakcję. Niezli

czona ilość przeżyć daje się w taki sposób wyjaśnić. Kto zda sobie z tego

sprawę, będzie mógł zrozumieć, z jak ogromną odpowiedzialnością wiąże się

  wychowywanie dziecka w pierwszym okresie jego życia, jak pewne rzeczy 

rzucają brzemienne w swoich skutkach cienie lub blaski na późniejsze życie.Mamy tu zatem do czynienia z oddziaływaniem na późniejsze życie czegoś,

co miało miejsce we wcześniejszym okresie.

Może się okazać, że wrażenia z dzieciństwa - zwłaszcza jeżeli się pow

tarzały - wywierają taki wpływ na całe nastawienie życiowe, że począwszy 

od pewnej chwili, występuje rozstrój duszy, który jest niezrozumiały i tylko

56

  wtedy znajduje swoje wyjaśnienie, gdy zdoła się sięgnąć wstecz, tak że się

  wie, jakie dawniejsze wrażenia odbijają się w późniejszym okresie życia.

Szczególnie silnie oddziałują te wydarzenia, które nie były dla dziecka obo

  jętne i już wówczas wywarły na nim silne wrażenie. Możemy zatem powie

dzieć, że jeśli wrażeniom, które potem zapadają w niepamięć, towarzyszą 

emocje, a zwłaszcza uczucia i odczucia, wówczas te emocje i uczucia działa

  ją ze szczególną siłą i wywołują przeżycia, o jakich była mowa.

Przypomnijcie sobie teraz wszystko, co wam mówiłem o życiu w czasiekamaloki. Po odrzuceniu ciała eterycznego jako drugich zwłok człowiek 

przeżywa całe swoje ostatnie życie wstecz; przechodzi obok wszystkich czyn

ności i przeżyć ostatniego życia, ale nie w taki sposób, aby miały mu być one

obojętne. To, co przeszedł, wywołuje uczucie najgłębszych wzruszeń wła

śnie podczas kamaloki - ponieważ człowiek ma jeszcze swoje dawne ciało

astralne. Przypuśćmy, że ktoś zmarł, mając lat siedemdziesiąt i powtarza

swoje życie wstecz aż do czterdziestego roku, kiedy uderzył kogoś w twarz.

  Wtedy przeżywa w sobie ból, który sprawił drugiemu człowiekowi. Wywo

łuje to w nim rodzaj wyrzutów, jakie sam sobie czyni. Pozostają one w nim

  w postaci tęsknoty, aby tę rzecz wyrównać - tęsknoty, którą wnosi w najbliż

sze ziemskie życie. Jeżeli zdacie sobie sprawę, że w czasie między śmiercią 

a nowym narodzeniem istnieją tego rodzaju przeżycia astralne, to zrozumie

cie, że to, co przeżyliśmy jako nasz czyn na ziemi, odciska się tym silniej

i pewniej w naszej wewnętrznej istocie i współdziała przy odbudowie nowej

cielesności. Skoro już w codzienny m życiu pewne przeżycia mogą wywrzeć

na nas taki wpływ, że wywołują rozstrój duszy, to łatwo zrozumiemy, że owe

znacznie silniejsze doznania, których doświadcza się w czasie kamaloki,

znajdą swój wyraz w przyszłej inkarnacji; wyrażą się mianowicie w działa

niu, które przenika głęboko w organizację ciała fizycznego.

  Widzicie tu potęgowanie się pewnego zjawiska, które przy uważnej ob

serwacji możecie spostrzec już w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią.

Takie wyobrażenia, którym nasza świadomość nie stawia żadnej tamy, mo

gą wywołać pewne zaburzenia w duszy - neurastenię, histerię, może nawet"Wed. Wszystkie te zjawiska przedstawiają się nam jak o związki przyczy

nił we między wcześniejszymi i późniejszymi przeżyciami, dając wymowny 

uliiaz takich związków.

Jeśli spróbujemy teraz podnieść to pojęcie na nieco wyższy poziom, to

Hiiemy powiedzieć, że czynności wykonywane przez nas w jednym życiu

57

 

Page 29: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 29/90

przemieniają się w pośmiertnym bycie w potężne emocje. Afekty, których

nie osłabia teraz żadne fizyczne wyobrażenie ani nie hamuje żadna zwyczaj

na świadomość, bo nie ma tam mózgu, afekty, które przeżywa się na zasa

dzie innej formy świadomości, przenikającej głębiej swoją działalnością, te

afekty sprawiają, że nasze czyny i cała nasza istota z poprzedniego życia prze

  jawiają się w nowym wcieleniu jako nasze założenia i nasza organizacja cie

lesna. Wobec tego staje się zrozumiałe, że kiedy człowiek, który myślał, czuł

i działał tylko egoistycznie, widzi po śmierci owoce swoich czynów, przepa-  ja się potężnymi afektami zwróconymi przeciwko nim. Tak się rzeczywiście

dzieje. Przyjmuje w siebie tendencje skierowane przeciwko własnej istocie.

  A tendencje te, o ile wyszły z egoizmu poprzedniego życia, znajdują swój

 wyraz w nowym życiu w słabej organizacji cielesnej. To pozwala nam zrozu

mieć, że „słaby organizm" można sprowadzić karmicznie do egoistycznych

czynów poprzedniego życia.

 A teraz idźmy dalej. Przypuśćmy, że w jakimś życiu człowiek ma skłon

ność do kłamstwa. Taka skłonność wypływa z głębszej organizacji duszy i tkwi

 w podświadomości. Gdyby bowiem człowiek odwoływał się do tego, co obej

muje jego najbardziej świadome życie, to właściwie nie kłamałby. Jedynie

te afekty i uczucia, które wynikają z podświadomości, prowadzą do kłam

stwa. Tutaj tkwi już coś głębszego. Jeżeli człowiek był kłamliwy, to czyny,

które wywodzą się z tej skłonności do kłamstwa, wywołują w jego pośmiert

nym życiu najgwałtowniejsze afekty oraz silną tendencję skierowaną prze

ciw samemu sobie. Na skutek tego następne życie ziemskie przyniesie ze

sobą już nie tylko słabą organizację cielesną, ale - wykazuje to nauka ducho

  wa - takie ciało, które jest niejako niewłaściwe i w swoich subtelniej szych

częściach posiada organy wewnętrzne zbudowane nieprawidłowo. Zostało to

 wywołane dawniejszą skłonnością do kłamstwa. Skąd jednak wzięła się owa

skłonność do kłamstwa? Jest tu coś, co wymaga wyjaśnienia.

Musimy się cofnąć dalej. Nauka duchowa wykazuje, że życie lekkomyśl

ne, które nie zna oddania się i miłości, że życie powierzchowne w jednym

  wcieleniu, wyraża się w następnym życiu w skłonności do kłamstwa, która  w trzecim z rzędu wcieleniu wyraża się w nieprawidłowej budowie narządów.

  W ten sposób możemy prześledzić trzy następujące po sobie kolejno inkar-

nacje w ich karmicznych skutkach: powierzchowność i płochość w pierwszej

inkamacji, skłonność do kłamstwa w drugiej, a w trzecim wcieleniu fizyczna

skłonność do chorób.

58

 Widzimy tu działanie karmy dotyczące zdrowia i choroby. To, co zostało

teraz powiedziane, opiera się na faktach zbadanych przez naukę duchową.

Nie są to żadne teorie, ale zaobserwowane fakty, które zbadane zostały me

todami nauki duchowej.

Najpierw wskazaliśmy więc na najzwyklejsze fakty - na siły lecznicze

u roślin. Potem mówiliśmy o tym, że przez dołączenie się ciała astralnego

u zwierząt działalność ciała eterycznego zostaje osłabiona, a następnie o tym,

że przez przyjęcie jaźni, dzięki której rozwija się życie indywidualne w zakresie dobra i zła, prawdy i kłamstwa, ciało astralne, hamujące u zwierząt

sity lecznicze, wnosi teraz coś nowego, a mianowicie wpływy chorobowe,

mające swoje źródło w indywidualnym życiu człowieka. Roślina nie ma je

szcze żadnego ciała astralnego, nie ma więc też żadnych wewnętrznych przy

czyn chorobowych. Choroba przychodzi tu tylko z zewnątrz, a siły ciała ete

rycznego nie są osłabione. U niższych gatunków zwierząt ciało eteryczne ma

 jeszcze takie siły lecznicze, że może odbudowywać członki, ale im wyżej się

 wznosimy, tym bardziej ciało astralne ogranicza siły lecznicze ciała eteryczne

go. Ponieważ zwierzęta, rozmnażając się, nie podlegają reinkarnacji, więc to,

co znajduje się w ich ciele eterycznym, nie jest związane z żadnymi moralno-

inlelcktualnymi względnie indywidualnymi właściwościami, lecz z ogólnym

typem. Natomiast u człowieka przeżycia jego jaźni pomiędzy narodzeniema śmiercią działają w głąb aż do ciała eterycznego.

Dlaczego przeżycia dzieciństwa wywołują tylko lekkie schorzenia w po-

Hlaci nastrojów duszy, jak o tym była mowa? Dzieje się tak, ponieważ przy

czyny wielu takich schorzeń jak np. neurastenia, neuroza, histeria mogą 

tkwić w tym samym życiu; natomiast głębszych przyczyn chorobowych szu

kać należy w poprzednim wcieleniu. Albowiem to, co człowiek przeżywa

  w sposób moralny i intelektualny, może przeniknąć w ciało eteryczne do

piero pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem. Ogólnie biorąc, ciało ete-

lyczne człowieka nie może przyjąć w siebie w ciągu jednego życia skutków

głębszych moralnych przeżyć, chociaż poznamy szczególne - i to nawet

  bardzo znaczące - wyjątki. W zasadzie skutki głębszych moralnych przeżyćzostają wszczepione w ciało eteryczne pomiędzy śmiercią a nowym naro

dzeniem.

 W ten sposób poznaliśmy związek, jaki zachodzi między naszym życiem

 W zakresie dobra i zła, w zakresie moralnym i intelektualnym w jednej inkar-

niu|i, a naszym zdrowiem względnie chorobą w następnym wcieleniu.

59

 

Page 30: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 30/90

IV 

Leczenie i niemożność wyleczeniaz choroby w związku z karmą 

Na wstępie zaznaczę, że właśnie pod względem dwóch pojęć, które mają 

  być przedmiotem naszych dzisiejszych rozważań, a mianowicie uleczalnoś

ci  i nieuleczalności  chorób, zapanują wyraźniejsze i, można by powiedzieć,  bardziej ludzkie wyobrażenia, gdy idea karmy i związków karmicznych przy

 jęta zostanie kiedyś przez szersze kręgi. W różnych stuleciach panowały naj

różniejsze poglądy na temat uleczalności i nieuleczalności chorób. Nie trzeba

sięgać zbyt daleko, żeby przekonać się, jak bardzo się one zmieniły.

Był taki czas - na przełomie wieków średnich i nowszych czasów, mniej

  więcej w XVI, XVII wieku - kiedy stopniowo rozwinęły się poglądy, że for

my chorobowe można ściśle posegregować i właściwie dla każdej choroby 

istnieje jakieś ziele, jakaś mikstura, która daną chorobę bezwzględnie wy

leczy. Wiara ta trwała w gruncie rzeczy bardzo długo, bo aż po wiek XIX.

Jednakże każdy, kto zapoznałby się z tym, co pisano o sposobach leczenia

chorób pod koniec XVIII albo na początku XIX wieku, a także jeszcze póź

niej, zdziwiłby się, czytając o tych środkach i środeczkach, które wówczas

powszechnie stosowano - począwszy od herbatek i mikstur aż po niebezpie

czne leki, puszczanie krwi itd. Ale właśnie XIX wiek był okresem, kiedy to

 w miarodajnych kołach lekarskich pogląd ten diametralnie się zmienił. Mo

gę powołać się na to, że sam w latach młodzieńczych zetknąłem się z tymi

przeciwnymi dotychczasowym zapatrywaniom prądami w naj różnorodniej-

szych odcieniach i motywach. Można się było z tym zapoznać, mając kon

takt z „nihilistyczną szkołą lekarską" w Wiedniu, której początek przypada

na połowę XIX wieku, a która zdobywa coraz większe znaczenie. Punktem

  wyjścia dla radykalnej zmiany pojęć dotyczących uleczalności względnie

nieuleczalności chorób była wypowiedź wybitnego lekarza Dietla dotyczą

ca zapalenia płuc i chorób pokrewnych. Różne obserwacje doprowadziły godo przeświadczenia, że nie można stwierdzić żadnego wyraźnego wpływu

tego czy innego środka leczniczego na przebieg takiej czy innej choroby. Pod

 wpływem szkoły Dietla ówcześni młodzi lekarze nauczyli się krytycznie pa

trzeć na dawne środki lecznicze używane już od śmieci i zapatrywania te

przenieśli w ogóle na wszystkie leki. Do ich poglądu na wartość leczniczą 

60

tych środków można by zastosować przysłowie: „Kogut pieje na gnojowis

ku; pogoda się zmieni albo też nie". Uważali oni, że jest to dosyć obojętne

dla przebiegu choroby, czy choremu zaaplikuje się takie czy inne lekarstwa,

czy też nie. Dietel podał bardzo przekonującą na owe czasy statystykę, która

  wykazywała, że ta sama mniej więcej ilość chorych na zapalenie płuc powra

cała do zdrowia albo umierała zarówno przy zastosowaniu wprowadzonego

przez niego tak zwanego „wyczekującego sposobu" traktowania choroby, jak 

i przy dawnej metodzie polegającej na stosowaniu od dawna uznawanych lekarstw. Ta wprowadzona przez Dietla i rozwinięta dalej przez Skodę „wy

czekująca metoda" traktowania choroby polegała na tym, że choremu za

pewniano odpowiednie warunki zewnętrzne, aby najlepiej mogły działać siły 

uzdrawiające, aktywne w samym pacjencie. Starano się wydobyć te uzdra

  wiające siły z organizmu chorego, a lekarzowi nie wyznaczano właściwie

żadnej innej roli jak tylko pilnowanie przebiegu choroby i bycie w pogoto

  wiu, jeśli zaszłoby coś, co wymagałoby jego fachowej pomocy. Poza tym

ograniczano się niejako do obserwowania rozwoju choroby i wyczekiwania,

kiedy zaczną działać w organizmie siły samouzdrawiające, aż po pewnym

czasie spadnie gorączka i nastąpi samouleczenie organizmu.

Ta szkoła lekarska określana była - i nazwa ta obowiązuje jeszcze dzisiaj

 jako szkoła nihilistyczną, ponieważ opierała się na wypowiedzi profesora

•kody, która brzmiała mniej więcej tak: „Może nauczymy się rozpoznawać

choroby i opisywać je, może nawet nauczymy się wyjaśniać je, ale leczyć ich

nie umiemy!" Opowiadam wam o faktach, jakie zaszły w XIX wieku, abyście

zdobyli odczucie tego, jak zmieniły się wyobrażenia w tej dziedzinie. Nikt

  jednak nie powinien przypuszczać, że skoro pewne sprawy zostały tu poru

szone w formie opowiadania, to należy do razu opowiedzieć się po tej czy 

tamtej stronie. Bowiem wypowiedź sławnego prof. Skody była niewątpliwie

pewnego rodzaju radykalizmem i łatwo można by wyznaczyć granice, w któ

rych znajduje ona swoje uzasadnienie. Tym niemniej wypowiedź ta na coś

 wskazuje, tyle tylko, że nie dysponując odpowiednimi środkami, nie można

 było świadomie tej wskazówki jakoś uzasadnić - nie umiano nawet ująć tegomyślą. W kołach, w których tę wypowiedź cytowano, nie umiano o tej wska

zówce pomyśleć: wskazywano ostatecznie na to, że w człowieku musi tkwić

coś, co pod pewnym względem decyduje o przebiegu oraz wyniku choroby 

I wykracza poza granice tego, co może zdziałać ludzka pomoc.

61

 

Page 31: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 31/90

  Wskazano zatem na coś, co leży poza granicami, w których mieści się

ludzka pomoc, a gdy się dotrze do istoty rzeczy, to musi się dojść do prze

konania, że to, na co wskazano, nie może odnosić się do niczego innego jak 

tylko do prawa karmy i do oddziaływania karmy w przebiegu ludzkiego ży

cia. Gdy śledzimy przebieg jakiejś choroby, a więc pojawienie się jej oraz sił

samoleczących, jakie organizm ludzki z siebie wydobywa, gdy śledzimy po

stępy w procesie przezwyciężania choroby, to przy bezstronnej obserwacji

musimy uznać, że przejawia się tutaj jakaś głęboka prawidłowość. Tę prawidłowość musimy zauważyć zwłaszcza wtedy, gdy zwrócimy uwagę na to, że

  w jednym wypadku następuje uzdrowienie, natomiast w innym okazuje się

ono niemożliwe. Nasuwa się tu pytanie, czy tej głębszej prawidłowości szu

kać należy w poprzednich żywotach ziemskich człowieka? Pojawia się zatem

pytanie: Czy należy mówić, że człowiek przynosi ze sobą pewne założenia,

które predestynują go do tego, aby w jednym wypadku mógł wydobyć z or

ganizmu swoje siły uzdrawiające, natomiast w innych okolicznościach, po

mimo wszelkich wysiłków, nie mógł tych sił znaleźć?

Jeżeli sobie przypomnicie to, co omawialiśmy wczoraj, to zrozumiecie,

że na skutek przeżyć, jakie rozgrywają się pomiędzy śmiercią a nowym na

rodzeniem, ludzka indywidualność przyjmuje szczególne siły. Mówiliśmy,

że w okresie kamaloki stają przed duszą człowieka wydarzenia jego ostatniego życia, a więc jego dobre i złe czyny, właściwości jego charakteru itd.,

i na skutek oglądu własnego życia budzi się w człowieku tendencja, aby wy

tworzyć coś, co pomogłoby mu odrobić, wyrównać wszystkie przewinienia,

 wszystkie niedoskonałości i zdobyć takie właściwości, które uczynią go w tej

czy innej dziedzinie doskonalszym. Kiedy to zrozumiemy, możemy powie

dzieć, że to zamierzenie człowiek zachowuje i wkracza z nim przez nowe

narodziny w byt ziemski. Sam buduje swoją nową cielesność, która wprowa

dzi go w nowe życie, a tworzy ją według sił, które przyniósł z poprzednich

żywotów ziemskich oraz z bym pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem.

Jest wyposażony w te siły i przesnuwa nimi swoją nową cielesność. Poz

 wala nam to zrozumieć, że ta cielesność jest słaba albo mocna w zależnościod tego, czy człowiek przesnuł ją słabymi czy mocnymi siłami.

Musimy więc uświadomić sobie, że wywoła to jakiś skutek, gdy czło

  wiek w czasie kamaloki widział rzeczy, które wzbudziły w nim następującą 

myśl: „W ostatnim życiu działałeś pod wpływem afektów, gniewu, strachu

i namiętności". Własne czyny stają w czasie kamaloki żywo przed jego duszą 

62

i wtedy powstaje myśl: „Musisz zrobić coś, co sprawi, że staniesz się pod tym

  względem doskonalszy, że w przyszłości nie będziesz już skłonny do dzia

łania pod wpływem afektów". Ta myśl staje się składową częścią ludzkiej

indywidualności, a przy przechodzeniu przez narodziny odciska się jako si

ła w powstającym na nowo ciele. Całą organizację, a więc ciało fizyczne,

eteryczne oraz astralne przepaja tendencja, aby uniemożliwić człowiekowi

  wykonywanie jakiejś czynności pod wpływem afektów - gniewu, nienawiś

ci, zazdrości itp. - tak by mógł uczynić siebie pod tym względem doskonalszym. Prowadzi go do tego, żeby w przyszłości dokonywał innych czynów,

które mogą stać się wyrównaniem poprzednich. Tak więc pod wpływem roz

sądku, który znacznie przewyższa zwykły rozsądek, człowieka przepaja za

mierzenie, które może go doprowadzić do wyższej doskonałości w określo

nej dziedzinie i do wyrównania pewnych czynów. Jeżeli uwzględnicie, jak 

różnorodne jest życie, jak człowiek dzień po dniu dokonuje czynów, które

domagają się wyrównania, to zrozumiecie, że gdy dusza przez nowe naro

dziny wkracza w byt ziemski, istnieją w niej liczne tego rodzaju tendencje,

liczne myśli oczekujące wyrównania i te różnorakie tendencje i myśli krzy

żują się. Na skutek tego ludzkie ciało fizyczne i eteryczne otrzymuje konfi

gurację, która przesnuta jest tymi tendencjami. Ażeby sobie to uświadomić,

rozważmy drastyczny przypadek. Przedtem jednak pragnę dzisiaj specjalniepodkreślić to, co zresztą stale powtarzam, że nie zwykłem mówić rzeczy 

 wyprowadzonych z teorii; nie wymyślam żadnych hipotez, a gdy przytaczam

przykłady, to są one zawsze należycie zbadane przez naukę duchową.

Przypuśćmy, że ktoś przeżył swoją ostatnią inkarnację w taki sposób, że

lego działalność wypływała z poczucia jaźni, które było o wiele za słabe,

/byt oddane zewnętrznemu światu; w jego działalności przejawiał się taki

  brak samodzielności, takie zagubienie siebie samego, jakie nie odpowiada

obecnemu cyklowi rozwojowemu ludzkości. Mamy zatem człowieka, które

go brak poczucia własnej jaźni doprowadził w danej inkarnacji do takich czy 

innych czynów. Przechodząc przez okres kamaloki, miał on przed sobą czy

ny, które wypływały z tego braku poczucia własnej jaźni. To budzi w nimod razu tendencję: „Musisz rozwinąć w sobie siły, które wzmocnią twoje

pOCZUcie własnej jaźni; w następnej inkarnacji musisz stworzyć możliwość

do stawiania oporu swojej cielesności, do stawiania oporu siłom płynącym

i  ciała fizycznego, eterycznego oraz astralnego, które będą ci się przeciwsta-

i - K K " - . Musisz w ten sposób hartować swoje poczucie własnej jaźni, ażeby 

63

 

Page 32: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 32/90

przeszło ono odpowiednią szkołę. Musisz postarać się o takie ciało, które

  wskaże ci, jak poprzez cielesność oddziałują założenia słabego poczucia

  własnej jaźni!"

To, co dzieje się w następnej inkarnacji, będzie się rozgrywało w regio

nach podświadomych. Ów człowiek będzie dążył do takiej inkarnacji, w któ

rej jeg° poczucie własnej jaźni natrafiać będzie na największy opór, na skutek 

czego będzie zmuszony swoje poczucie własnej jaźni w najwyższej mierze do

nich dostosować. Będzie niby jakąś magnetyczną siłą przyciągany tam, gdzie jego poczucie własnej jaźni będzie musiało się gwałtownie zderzać z organi

zacją trzech ciał. Może się to wydawać bardzo dziwne, ale indywidualności

obciążone karmą dążącą do tak scharakteryzowanych warunków bytu ziem

skiego szukają sposobności, w których mogą być narażone na przykład na

zarazy w rodzaju cholery. Cholera daje bowiem sposobność znalezienia oporu,

o jakim mowa. To, co musi przejść chory w swym wnętrzu, ścierając się z opo

rem swoich trzech ciał, może wywołać taki skutek, że w najbliższej inkarnacji

poczucie własnej jaźni danej indywidualności znacznie się wzmocni.

  Weźmy teraz inny przykład. Abyście mogli zorientować się w związkach,

o jakie chodzi, weźmy przykład przeciwny. Jakiś człowiek widzi w czasie ka-

maloki, że pod wpływem zbyt silnego poczucia własnej jaźni wykonał sze

reg czynów, które spowodowane były tym, że zanadto opierał się na sobiesamym. Widzi, że musi umiarkować swoje poczucie własnej jaźni, musi mu

postawić tamę. Zatem w najbliższej inkarnacji musi szukać takiej sposob

ności, w której jego trzy ciała będą tak ustosunkowane do jego poczucia

  własnej jaźni, że nie znajdzie ono w całej swej cielesności - jakkolwiek by 

się wysilało - żadnego ograniczenia, że natrafiać będzie wszędzie na jakąś

  bezdenność, doprowadzając się do absurdu. Takie warunki może człowiek 

znaleźć, gdy pociągnięty przez odpowiednią możliwość nabawi się malarii.

Macie tutaj przykład karmicznego działania w odniesieniu do pewnych

chorób i potwierdzenie zdania, że człowiek prowadzony jest w gruncie rze

czy przez rozsądek wyższy od tego, jaki może objąć swoją zwykłą świado

mością, a prowadzony jest w taki sposób, aby w wypełnianiu się karmy znalazł warunki odpowiednie dla swojego dalszego rozwoju. Kiedy weźmiecie

pod uwagę to, co właśnie powiedziałem, to łatwiej zrozumiecie zjawiska cho

rób epidemicznych. Mógłbym przytoczyć najróżniejsze przykłady wykazu

  jące, że na skutek doświadczeń z okresu kamaloki człowiek po prostu szuka

sposobności, by zapaść na tę czy inną chorobę i poprzez jej przezwyciężenie

64

oraz przez rozwinięcie sił czynnych przy leczeniu samego siebie zdobyć taką 

moc, która go w jego drodze życiowej - ujętej jako pewną całość - poprowa

dzi wzwyż.

Poprzednio mówiłem, że gdy człowiek w jakimś życiu działał w dużej

mierze pod wpływem afektów, to w czasie kamaloki również przeżywać

  będzie postępowanie, które wypływało z afektów. To wzbudzi w nim ten

dencję, aby w swojej własnej cielesności przeżyć coś, czego przezwycięże

nie prowadzi go do czynów, które mogą być wyrównaniem pewnych rzeczy,  jakie robił w poprzednim życiu. Tego rodzaju warunki stwarza zwłaszcza ta

forma choroby, którą w nowszych czasach nazywamy błonicą. W wielu wy

padkach choroba ta występuje wtedy, gdy w grę wchodzi karmiczna predys

pozycja wywołana tym, że dany człowiek w poprzednim życiu działał często

  wybuchowo, pod wpływem afektów itp.

  W trakcie tych wykładów usłyszymy jeszcze niejedno wyjaśnienie doty

czące uwarunkowania tej czy innej choroby. Obecnie jednak musimy sięgnąć

  jeszcze głębiej do zagadnień podstawowych, jeżeli chcemy odpowiedzieć na

pytanie: Jak to się dzieje, że gdy człowiek przez narodziny wkracza w byt

ziemski i na skutek swojej karmy przynosi ze sobą tedencję, aby poprzez

przezwyciężenie takiego czy innego cierpienia coś osiągnąć, to raz udaje mu

Nię odnieść zwycięstwo, pokonać chorobę i przyswoić sobie siły, które gopodnoszą na wyższy poziom, a kiedy indziej ulega, a zwycięstwo jest po stro

nie choroby? Tutaj musimy sięgnąć do duchowych zasad, które sprawiają,

że choroby są w życiu ludzkim w ogóle możliwe.

To, że człowiek może w ogóle zachorować, że na skutek swojej karmy 

może szukać choroby, wynika ostatecznie tylko z zasady, którą już często

  w naszych antropozoficznych rozważaniach stawialiśmy przed naszą duszą,

ujmując ją w różnych powiązaniach. Wiemy, że w określonym punkcie ewo

lucji Ziemi w rozwój ludzki wkroczyły siły, które określamy jako lucyfery-

ezne. Te siły pochodzą od jestestw, które podczas dawnego rozwoju księży

cowego uległy opóźnieniu i nie posunęły się na tyle naprzód, ażeby dojść do

normalnego poziomu swojego rozwoju. W ten sposób w ciało astralne czło  wieka wszczepiony został - zanim jaźń mogła działać w sposób właściwy -

  wpływ jestestw lucyferycznych, który przeniknął niegdyś przede wszystkim

do naszego ciała astralnego i pozostał tam na dalsze czasy. Ten wpływ wy

raża się w rozwoju ludzkim w różnorodny sposób. Jednak w związku z tym,

ni nns dzisiaj interesuje, ważne jest, że człowiek na skutek sił lucyferycznych

65

 

Page 33: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 33/90

miał w swoim wnętrzu uwodziciela, który działał w taki sposób, że człowiek 

stawał się gorszy. Równocześnie, na skutek tego wpływu, człowiek w swo

im działaniu i osądach kierował się w wyższym stopniu różnymi afektami,

namiętnościami i pożądaniami. Właściwa indywidualność człowieka uległa

zmianie; była bardziej skłonna oddawać się temu, co nazywamy światem po

żądań. W ten sposób człowiek uwikłał się znacznie głębiej w świat fizyczny.

Przez wpływ lucyferyczny bardziej zespolił się ze swoją cielesnością. Gdy

 by bowiem nie uległ wpływowi jestestw lucyferycznych, to niejedno, co nęciczłowieka na Ziemi, nie budziłoby w nim pożądania. Przechodziłby obojętnie

obok takich czy innych pokus. Na skutek wpływu lucyferycznego powstały 

pokusy świata zewnętrznego; człowiek przyjął je w siebie. Indywidualność,

która wyraża się w jaźni, została przepojona skutkami wynikającymi z zasa

dy lucyferycznej. W ten sposób podczas pierwszych swoich inkarnacji ziem

skich człowiek uległ również pierwszym pokuszeniom zasady lucyferycznej

i wziął je ze sobą na późniejsze żywoty. Oznacza to, że sposób, w jaki czło

 wiek uległ tym pokuszeniom, stał się częścią składową jego karmy.

Gdyby człowiek przyjął w siebie tylko tę zasadę, ulegałby coraz bardziej

pokusom fizycznego świata ziemskiego; coraz bardziej traciłby - że się tak 

  wyrażę - szansę, by się z tego fizycznego świata wyswobodzić. Wiemy, że

późniejszy wpływ Chrystusa przeciwdziałał wpływowi lucyferycznemu i go

zrównoważył, tak że człowiek w swoim rozwoju ponownie otrzymał środ

ki, żeby ten wpływ z siebie usunąć. Wraz z lucyferycznym wpływem przy

szło jednak jeszcze coś innego. Ponieważ człowiek przyjął ten wpływ w swo

  je ciało astralne, cały świat zewnętrzny, w który wszedł, przedstawił mu się

zupełnie inaczej. Lucyfer przeniknął do ludzkiego wnętrza i człowiek ujrzał

otaczający świat, mając w sobie Lucyfera. Zmąciło to jego spojrzenie na świat

zewnętrzny i do zewnętrznych postrzeżeń dołączył się wpływ arymaniczny.

  Aryman mógł się wmieszać i przekształcić świat zewnętrzny w iluzję tylko

dlatego, że już wcześniej stworzyliśmy w naszym wnętrzu założenia do ilu

zji, do mai. W ten sposób wpływ arymaniczny, który przeniknął w otacza

  jący człowieka świat zewnętrzny, był skutkiem wcześniejszego działaniaLucyfera. Możemy powiedzieć, że skoro już raz były w człowieku siły lucy-

feryczne, wessał on możliwość większego uwikłania się w świat zmysłowy.

Jednak stworzył przez to również możliwość wnikania wpływu arymanicz-

nego wraz z wszelkimi zewnętrznymi postrzeżeniami. Tak więc w ludzkiej

indywidualności, która przechodzi przez różne ziemskie inkarnacje, żyje

66

  wpływ lucyferyczny, a jako jego wynik - wpływ arymaniczny. Te dwie mo

ce ustawicznie walczą w ludzkiej indywidualności; stała się ona areną walki

Lucyfera i Arymana.

Również dzisiaj, w swojej zwykłej świadomości, człowiek jest wystawio

ny zarówno na pokuszenia lucyferyczne, co przejawia się w namiętnościach

i afektach jego ciała astralnego, jak też na pokuszenia arymaniczne, co przeja

  wia się w ułudach w stosunku do świata zmysłowego, który przenika człowie

ka z zewnątrz. Jak długo więc człowiek żyje w jednej inkarnacji, a wyobrażenia zasuwają niejako rygiel, tak że to, co dzieje się przez Lucyfera i Arymana,

nie może przeniknąć głębiej i znajduje zaporę w wyobrażeniach, tak długo

to, co człowiek robi, podlega moralnemu albo intelektualnemu osądowi. Jak 

długo pomiędzy narodzeniem a śmiercią człowiek grzeszy przeciwko moral

ności, gdy idzie za Lucyferem, albo przeciw logice i zdrowemu myśleniu, gdy 

idzie za Arymanem, tak długo cała sprawa wchodzi w zakres zwyczajnego,

świadomego życia duszy. Kiedy jednak człowiek przekracza wrota śmierci,

kończy się życie wyobrażeniowe, które związane jest z instrumentem móz

gu. Zaczyna się wtedy inna forma życia świadomego. Wszystkie rzeczy, któ

re w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią podlegają osądowi moralnemu

albo rozumowemu, schodzą w dół do podłoża istoty ludzkiej i ingerują czyn

nie lam, gdzie po kamaloce dokonuje się działalność organizująca najbliższy hyl ziemski. Wszystkie te rzeczy odciskają się w plastycznych siłach, które

  budują potrójną ludzką cielesność. Wówczas błędy, które wynikają z odda

nia się Arymanowi, stają się siłami chorobowymi infekującymi człowieka od

Miony ciała eterycznego. Natomiast nadużycia zmysłowe, a więc rzeczy pod-

JSgBJące w życiu moralnemu osądowi, stają się przyczyną chorób, które dzia

łają raczej od strony ciała astralnego.

 Widzimy więc, że nasze błędy wynikające z tego, co jest w nas arymani-

UZlie do czego zaliczyć trzeba również świadome błędy i kłamstwa - sta

  ją się przyczynami chorób. Oczywiście, tak przedstawia się sprawa, jeżeli

llłt» zalrzymujemy się na jednej inkarnacji, ale uwzględniamy oddziaływa-

I I I M jednego wcielenia na następne. Widzimy też, że na tej samej zasadzie(iiwnież w|ilywy lucyferyczne stają się przyczynami chorób. Naprawdę mo-

•fiiiy |>owiedzieć, że nie popełniamy błędów bezkarnie. W następnej inkarna-

tji nosimy na sobie stempel naszych błędów; lecz dzieje się to pod wpły-

  Wfin rozsądku wyższego aniżeli rozsądek naszego zwyczajnego życia - pod

 Wpływem rozsądku, który w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem

67

 

Page 34: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 34/90

kieruje nami tak, abyśmy stali się silniejsi i nie ulegali nadal tym pokusom.

  W ten sposób choroby występują w naszym życiu jako potężny wychowaw

ca. Kiedy rozpatrujemy choroby z tego punktu widzenia, możemy niejako

  wiedzieć, że przy powstawaniu danej choroby czynne są wpływy lucyfery-

czne albo arymaniczne. Kiedyś, gdy ludzie będący uzdrowicielami przeni

kną te sprawy w oparciu o pogląd na świat odpowiadający nauce duchowej,

ich oddziaływanie na ludzki organizm stanie się znacznie bardziej bezpo

średnie, niż może być dzisiaj.  W tym znaczeniu możemy zdobyć wgląd w strukturę pewnych rodzajów

chorób. Weźmy na przykład taką chorobę jak zapalenie płuc. Choroba ta, roz

patrywana jako wynik karmy, powstaje w ten sposób, że w czasie kamaloki

dany człowiek może patrzeć wstecz na swój charakter, który miał skłonnoś

ci do zmysłowych nadużyć. Tego, co mówimy o poprzedniej świadomości,

nie należy utożsamiać z tym, co występuje w świadomości następnej inkar-

nacji; są to dwa odrębne zagadnienia. To, co człowiek widzi w czasie kama

loki, przeobraża się w siły potrzebne do procesów, jakie dokonują się przy 

przezwyciężaniu zapalenia płuc. Bowiem właśnie w uzdrawianiu samego

siebie, do którego człowiek wówczas dąży, a zwłaszcza w przezwyciężaniu

gorączki czynna jest ludzka indywidualność przeciwstawiająca się mocom

lucyferycznym. W ten sposób przezwyciężanie zapalenia płuc daje możliwośćpozbycia się tego, co było ujemną stroną charakteru w poprzedniej inkarna-

cji. W zapaleniu płuc widzimy naprawdę walkę człowieka z mocami lucy-

ferycznymi.

Inaczej przedstawia się sprawa, gdy chodzi o to, co dzisiaj nazywamy 

gruźlicą płuc. Dokonują się tu szczególne procesy, które występują, gdy za

czynają działać siły, za pomocą których człowiek leczy samego siebie. Dzia

łalność ta przejawia się w taki sposób, że miejsca, które uległy szkodliwym

  wpływom, zostają otoczone, niejako obramowane substancją pewnego ro

dzaju soli wapiennej, która wytwarza stwardniałe otorbienie. Człowiek może

potem żyć z takimi stwardniałymi wtrętami. Ilość ludzi, których płuca prze

szły taki proces ozdrowienia, jest dużo większa, aniżeli się przypuszcza. Tam,gdzie zachodzi taka sytuacja, rozegrała się walka wewnętrznej ludzkiej isto

ty z tym, co przygotowały siły arymaniczne. Jest to proces odpornościowy 

skierowany na zewnątrz, jest to walka z tym, co przyniesione zostało przez

zewnętrzną materialność. Proces ten prowadzi do samodzielności ludzkiej

istoty.

68

Pokazaliśmy w ten sposób, że w przebiegu choroby faktycznie czynne są 

oba wpływy: arymaniczny oraz lucyferyczny. I uwzględniając różne związki,

można by wskazać przy poszczególnych rodzajach chorób, że właściwie

należałoby rozróżnić dwa typy chorób, a mianowicie choroby arymaniczne

i lucyferyczne. Uwzględniając to, można by również stworzyć odpowiednie

zasady udzielania chorym właściwej pomocy. Lucyferyczne procesy choro

 bowe będą bowiem wymagały innego leczenia niż arymaniczne. Gdy dzisiaj

dość bezkrytycznie stosowane są siły, które czynne są w elektroterapii, w stosowaniu zimnej wody itp., to należy powiedzieć, że nauka duchowa może

rzucić światło na tę sprawę i wskazać odpowiednią metodę, a to na tej za

sadzie, że pozwoli rozróżnić, kiedy ma się do czynienia z chorobą lucyfery-

czną, a kiedy z arymaniczną. Np. nigdy nie powinno się stosować elektro-

lerapii przy chorobach, które wywodzą się z zasady lucyferycznej; metoda ta

powinna znajdować zastosowanie tylko przy arymanicznych formach cho

robowych. Przy lucyferycznych formach chorobowych nie może być bowiem

skuteczne coś, co w ogóle nie ma nic wspólnego z działalnością Lucyfera;

odnosi się to np. do zasady elektryczności. Elektryczność ma bowiem zwią

zek z tym, co należy do dziedziny, w której czynne sąjestestwa arymaniczne

chociaż siłami elektrycznymi posługują się nie tylko one. Natomiast do

dziedziny lucyferycznej należy to, co ma związek z ciepłem i zimnem. Wszy

stko, co ma związek z tym, że ludzki organizm staje się cieplejszy albo zim-

liiejszy - także wtedy, kiedy zostało to wywołane wpływami zewnętrznymi

należy do dziedziny Lucyfera. Wszędzie, gdzie mamy do czynienia z cie

płem lub zimnem, występuje typ lucyferycznych form chorobowych.

  Widzimy więc, jak karma czynna jest w chorobie i w procesie jej prze

zwyciężania. Wobec tego można też zrozumieć, że od karmy zależy również

ulee/alność lub nieuleczalność choroby. Gdy uświadomicie sobie, że kar-

inicznym celem choroby jest niesienie pomocy człowiekowi i uczynienie go

doskonalszym, to jest to punkt wyjścia do stwierdzenia, że jeśli człowiek pod

  wpływem rozsądku, który wnosi z okresu kamaloki w nowy byt ziemski, po

pada w stan chorobowy, to rozwija wtedy siły wyrażające się w tym, że jego  Wliettze nabiera hartu i zdobywa możliwość wzniesienia się na wyższy po

ziom Przypuśćmy dalej, że na skutek organizacji cieles nej, jaką ma niezależ

ni! od całej tej sprawy, oraz na skutek pozostałej karmy człowiek ten posia

da dostateczne siły, ażeby dołączając to, co dzięki tej chorobie zdobył, mógł

l>i pezyć pożytecznie swoje dalsze życie. W takim przypadku uzdrowienie ma

69

 

Page 35: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 35/90

sens. W tym wypadku człowiek zdobył to, co powinien, a co uwarunkowane

 było chorobą. Przez przezwyciężenie choroby udoskonalił pewne swoje siły.

Jeżeli dzięki karmie wyposażony został w takie siły, a dzięki szczęśliwym

okolicznościom związanym z dawnym losem wstawiony jest w świat tak, że

może stosować te nowe siły i działać z pożytkiem dla siebie i innych, to na

stępuje uzdrowienie.

  A teraz przypuśćmy, że człowiek przezwycięży chorobę i rozwija siły lecz

nicze, ale staje wobec życia domagającego się rzeczy, którym nie może sprostać, dysponując tą miarą doskonałości, jaką zdobył. Dzięki przezwyciężeniu

choroby mógłby wprawdzie pewne rzeczy zdziałać, jednak nie na tyle (ponie

  waż jego osobista karma na to nie pozwala), by przy pomocy zdobytych sił

móc w dostatecznej mierze pomóc innym. W takim wypadku jego podświa

domość mówi mu: „Nie masz tutaj warunków, aby uzyskać pełnię sił, jakich

potrzebujesz. Musiałeś wejść w tę inkamację, ponieważ musiałeś zdobyć taki

stopień doskonałości, jaki był możliwy do zdobycia jedynie w ciele fizycznym

dzięki przezwyciężeniu choroby. To musiałeś zdobyć, ale nie możesz tego

dalej rozwijać. Musisz więc przejść do świata, gdzie nie będziesz doznawał

przeszkód ze strony warunków ziemskich, ze strony ciała fizycznego i innych

sił, gdzie możesz swobodnie przepracować to, co zyskałeś w chorobie". Oz

nacza to, że taka indywidualność szuka śmierci, by między śmiercią a nowymnarodzeniem dalej przepracować to, czego nie może przepracować w życiu

między narodzeniem a śmiercią. Taka dusza przechodzi przez życie między 

śmiercią a ponownym narodzeniem, by teraz z większymi siłami, jakie uzys

kała przy przezwyciężaniu choroby, kształtować dalej swoją organizację

cielesną, aby w nowym życiu tym więcej zdziałać. W ten sposób zaistnienie

choroby jest jakby zaliczką, która zostanie uzupełniona dopiero po przejściu

przez śmierć, tak żeby przedstawiała taką wartość, jaką mieć powinna.

Jeżeli patrzymy na tę sprawę w taki sposób, musimy sobie powiedzieć,

że to, iż jedna choroba kończy się uzdrowieniem, a inna śmiercią, znajduje

  w karmie pełne uzasadnienie. Gdy się tak ustosunkujemy do choroby, to znaj

dujemy w karmie - patrząc z wyższego punktu widzeni a - możność głębokiego pogodzenia się z życiem. Zrozumiemy bowiem prawidłowość karmy 

i będziemy wiedzieć, że nawet wtedy, kiedy choroba kończy się śmiercią, jej

celem jest podniesienie człowieka na wyższy poziom. Jednakże nigdy nie

  wolno wyprowadzać z tego wniosku, że w pewnych wypadkach musimy 

przyzywać śmierć. To jest niedopuszczalne, ponieważ rozstrzygnięcie tego,

70

czy ma nastąpić uleczenie czy też śmierć, jest sprawą wyższego rozsądku niż

len, jaki możemy pojąć naszą zwyczajną świadomością. Jak długo odwołu

  jemy się do zwyczajnej świadomości, tak długo musimy się z całą skrom

nością wstrzymywać od rozstrzygania takich zagadnień. Natomiast w naszej

  wyższej świadomości wolno nam przyjąć śmierć jako dar wyższych ducho

  wych mocy. Nie wolno nam jednak zająć takiego stanowiska, kiedy mamy 

ingerować w życie i pomagać ludziom, odwołując się do zwykłej świadomoś

ci. Moglibyśmy się bowiem bardzo łatwo mylić i w sposób niedopuszczalny mieszać się czynnie do tego, do czego mieszać się nam nie wolno, a mia

nowicie do sfery ludzkiej wolności. Jeżeli jakiemuś człowiekowi możemy 

pomóc w tym, aby rozwinął samouzdrawiające siły, albo w tym, by przy

szedł z pomocą naturze, tak że nastąpi wyzdrowienie, to musimy to uczynić.

(idy mamy rozstrzygać, czy człowiek ma żyć dalej, czy też będzie dla niego

korzystniej, jeżeli nastąpi śmierć, to nigdy nie wolno nam rozstrzygać ina

czej, jak tylko niosąc pomoc, która ma na celu uzdrowienie. Jeżeli nasza

pomoc ma taki cel, to ludzkiej indywidualności pozostawia uruchomienie sił,

 jakie ona posiada, a leczenie tylko je wspiera. Taka działalność nie prze

nika czynnie w głąb indywidualności ludzkiej. Sprawa przedstawiałaby się

zupełnie inaczej, gdybyśmy chcieli pomóc nieuleczalnie choremu człowie

kowi w ten sposób, aby szukał dalszych warunków bym w innym świecie. Wlcdy nasza ingerencja dotyczyłaby sprawy, która stanowi domenę indywi

dualności ludzkiej, i zmierzałaby do przeniesienia tej indywidualności w inną 

aferę działania. Oznaczałoby to narzucanie naszej woli innej indywidualności.

Rozstrzygnięcie, o które obecnie chodzi, musimy pozostawić samej indywi

dualności chorego. Innymi słowy, oznacza to, że musimy robić wszystko, co

możemy, aby nastąpiło uzdrowienie. Gdy rozpatrujemy środki prowadzące

do uzdrowienia, to odwołujemy się do świadomości, która ma swoje prawa

na Ziemi; wszystko co robilibyśmy poza tym, wychodzi poza sferę naszej

Ziemi. Tutaj muszą ingerować inne siły aniżeli te, które wchodzą w zakres

ItaNzej zwykłej świadomości.

Jak więc widzimy, właściwe zrozumienie karmy w sprawie uleczalnoś-ri i nieuleczalności chorób prowadzi do tego, że będziemy robili wszystko,

łeby człowiekowi pomóc w chorobie. Z drugiej zaś strony prowadzi do te

ll), te gdy z innej sfery zapadnie decyzja przeciwna, to przyjmiemy ją rów

nież ze spokojem. Tutaj nic innego nie jest konieczne. Ale niezbędne jest

znalezienie takiego punktu widzenia, żeby nieuleczalność choroby nas nie

71

 

Page 36: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 36/90

przygnębiała, żebyśmy nie uważali, że świat jest niedoskonały i zły. Zro

zumienie karmy nie sparaliżuje w nas siły do czynu, lecz ją pobudzi. Zrozu

mienie tego prawa budzi w nas poczucie harmonii w obliczu najcięższych

ciosów losu, gdy w grę wchodzi nieuleczalność takiej czy innej choroby.

Dzisiejsze rozważania uświadomiły nam, że zrozumienie karmy umożli

 wia ujmowanie przebiegu jakiejś choroby w sposób właściwy; pokazały nam,

 jak działania karmiczne przenoszą się z poprzedniego życia na obecne i rzu

cają na nie światło. Poszczególne przykłady nasuną się nam przy omawianiudalszych pytań.

Obecnie przystąpimy do rozróżnienia dwóch rodzajów chorób, takich,

które mają swoje źródło w ludzkim wnętrzu i przedstawiają się nam wyraźnie

 jako przyniesione przez karmę, oraz takich zachchorowań, które pozornie ro

  bią wrażenie przypadkowych dlatego, że ulegamy zewnętrznym uszkodze

niom spowodowanym tym, że to czy tamto się nam przytrafia. Krótko mó

  wiąc, będzie chodziło o możliwość zrozumienia karmy również wtedy, gdy 

np. dostaniemy się pod koła pociągu. To znaczy: Jak dzięki karmie można

zrozumieć tak zwane „przypadkowe" zachorowania?

 V 

Naturalne i przypadkowe zachorowania  w związku z karmą 

Treść wczorajszego wykładu jest bardzo ważna zarówno dla naszych dal

szych rozważań jak też dla zrozumienia związków karmicznych w ogóle.

Dlatego - ze względu na jej wyjątkowe znaczenie - pozwólcie mi w krótkim zarysie jeszcze raz podsumować to, co ten wykład zawierał.

  Wyszliśmy od tego, że w ostatnim śmieciu, w krótkim stosunkowo czasie,

poglądy na leczenie i środki lecznicze uległy dość radykalnej zmianie. Wska

zaliśmy na to, że w XVI i XVII wieku wytworzył się pogląd, który opierał się

całkowicie na zasadzie, że dla każdej choroby, której nadawano pewną naz

 wę - i równocześnie uważano, że można ją pojęciowo wydzielić - muszą ist

nieć w świecie jakieś środki lecznicze. Istniała wówczas niezachwiana wiara,

że gdy zastosuje się odpowiedni środek, to musi on wywrzeć wpływ na prze

 bieg choroby. Następnie wskazaliśmy na to, że pogląd ten przetrwał w więk

szym lub mniejszym stopniu aż po wiek XIX. Potem jednak powstał pogląd

diametralnie przeciwny i znalazł swój wyraz w nihilizmie wiedeńskiej szkoły 

lekarskiej. Zapoczątkował ten pogląd sławny lekarz Dietel, a dalej rozwijał

go Skoda i jego uczniowie. Ten nihilistyczny kierunek scharakteryzowałem

mówiąc, że nie tylko zaczęto powątpiewać w istnienie bezwzględnego związ

ku między tym czy innym środkiem leczniczym, między tymi czy innymi za

  biegami a samą chorobą, ale nie chciano nic o takim związku wiedzieć.

Młodzi lekarze, będący pod wpływem tej szkoły, stali się zwolennikami tak 

zwanego„samoleczenia". Sam Skoda wypowiedział znamienne zdanie: „Mo

żemy rozpoznawać chorobę, możemy ją ewentualnie wyjaśnić i opisać, jed

nak nie mamy żadnych środków, żeby ją leczyć". Punktem wyjścia dla tego

kiei iinku było to, co wykazał Dietel, że przy stosowaniu metody wyczeku

  jącej choroba tego rodzaju jak zapalenie płuc ma taki przebieg, że w pew

nym określonym czasie rozwijają się siły samoleczące, jeśli tylko spełnionezoManą niezbędne do tego warunki. Potrafił on statystycznie wykazać, że przy 

ntiiNowaniu metody wyczekującej wyzdrowiało względnie zmarło tyle samo

ludzi co przy zastosowaniu powszechnie używanych środków. Wówczas ter

min terapeutycznynihilizm był w pełni uzasadniony, albowiem lekarze nale

 jmy  do lej szkoły naprawdę nie mogli się obronić przed poglądem chorych,

73

 

Page 37: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 37/90

że musi być jakieś lekarstwo, jakaś recepta. Chory i jego otoczenie nie ustę

powali i ostatecznie jakieś lekarstwo musiało być zapisane. Zwolennicy tej

szkoły radzili sobie, zapisując rozcieńczoną gumę arabską, która według ich

mniemania powinna była działać tak samo jak środki stosowane dotychczas.

To pozwoliło nam stwierdzić, że rzeczy uznane przez współczesną naukę

  wskazują bezpośrednio na to, co możemy nazwać związkiem karmicznym

  w życiu. Musieliśmy bowiem odpowiedzieć na pytanie: W jaki sposób do

konuje się to, co można by nazwać samoleczenieml  Albo lepiej ujmując: Dlaczego się to dokonuje? Dlaczego w innym wypadku jakieś samoleczenie nie

może wystąpić albo w ogóle nie może nastąpić wyleczenie?

Jeżeli cała szkoła, na której czele stali koryfeusze wiedzy lekarskiej, mo

gła dojść do wprowadzenia pojęcia samoleczenia, to musimy powiedzieć, że

 w procesie choroby wyzwala się coś, co prowadzi do jej przezwyciężenia. To

zaś musiało nas poprowadzić dalej, tak że staraliśmy się doszukać tajemnicze

go podłoża przebiegu choroby. Następnie próbowaliśmy wskazać, jak w roz

  woju ludzkości można w przebiegu choroby odnaleźć karmiczny związek.

Pokazaliśmy, że to, co człowiek robi w zakresie dobrych i złych, mądrych oraz

  bezsensownych czynów, co przeżywa w zakresie słusznych i niesłusznych

uczuciowych reakcji, nie sięga głęboko do podłoża ludzkiego organizmu.

  Wyjaśniliśmy dalej powód, dla którego to, co w zwyczajnym życiu podlegaosądowi moralnemu, intelektualnemu i uczuciowemu, pozostaje tylko na

powierzchni życia i nie podlega prawu, które, jak stwierdziliśmy, czynne jest

  w innych okolicznościach i sprawia, że nasze czyny i przeżycia wywierają 

  wpływ na głębiej leżące siły ludzkiej organizacji. Mówiliśmy o tym, że ist

nieje pewnego rodzaju zapora, która nie pozwala, aby niemoralność prze

nikała w głębsze siły organizmu. A ochrona przeciw przenikaniu w siły 

naszego organizmu tego, co robimy i myślimy, polega na tym, że czyny po

pełniane przez nas pomiędzy narodzeniem a śmiercią oraz nasze uczuciowe

reakcje łączymy ze świadomymi wyobrażeniami. Z chwilą, kiedy jakiemuś

czynowi albo innemu przeżyciu towarzyszy świadome wyobrażenie, stwa

rzamy barierę, która nie pozwala, żeby rezultat naszej działalności przenik

nął w głąb naszego organizmu.

Następnie mówiliśmy o znaczeniu tych przeżyć, które zostały nieod

 wołalnie zapomniane. Tutaj nie ma już możliwości, aby przesunąć je w sfe

rę świadomych wyobrażeń. Wobec tego musimy powiedzieć, że w takim

  wypadku, wobec braku zapory, jaką tworzy wyobrażenie, przeżycia takie

74

przenikają w pewien określony sposób w głąb naszej organizacji i mogą 

lam współdziałać z siłami kształtującymi nasz organizm. Moglibyśmy wska

zać na choroby, które leżą jeszcze bardziej na powierzchni, jak neuroza, neu

rastenia itp. A nawet stany histeryczne mają swoje wyjaśnienie. Mówiliśmy,

że przyczyn takich stanów należy szukać w zapomnianych wyobrażeniach,

które wypadły z kompleksu świadomości, zsunęły się w głąb naszego wnę

trza i tam przejawiają się w stanach chorobowych. Wskazaliśmy na to, jak ol

 brzymie znaczenie ma okres, który upływa między narodz eniem a chwilą, doktórej sięgać mogą nasze wspomnienia, i powiedziałem, że to, co zostało za

pomniane, działa nadal w żywym organizmie, sprzymierza się niejako z głęb

szymi siłami organizmu i wpływa na naszą cielesność. Widzimy zatem, że

pewien kompleks wyobrażeń, pewien szereg przeżyć musi najpierw przeni

knąć w głąb podłoża naszej istoty i dopiero wtedy może aktywnie wgrywać

się w nasze ciało. Następnie wskazaliśmy na to, że owo przenikanie w głąb

dokonuje się najgruntowniej wtedy, kiedy człowiek przeszedł przez wrota

śmierci i przeżywa swój dalszy byt pomiędzy śmiercią a nowym narodze

niem. Wtedy wszystkie przeżycia przeobrażają się w siły organizujące. I wów

czas to, co człowiek odczuwał między śmiercią a nowym narodzeniem, przej

muje w swoje siły plastyczne, kształtujące, które współdziałają w budowie

ciała przy wstępowaniu w nowy byt ziemski. Człowiek ma teraz w swoichsilach kształtujących rezultat tego, co poprzednio posiadał w życiu swojej du-

N/y, a może nawet w swoich świadomych wyobrażeniach. Następnie wska

zaliśmy na to, że człowiek w swoim życiu wyobrażeniowym przepojonym

  jażnii| oscyluje między dwoma wpływami występującymi w świecie: lucy-

loiycznym i arymanicznym. Gdy popełnia niewłaściwy czyn, który wywo

łany został właściwościami ciała astralnego, złymi emocjami, gniewem i tym

podobne, to popychają go do tego siły lucyferyczne. Gdy potem czyny takie

pi zecliodzą drogę, o jakiej była mowa, i stają się siłami kształtującymi, to od

najdujemy je w siłach tkwiących u podłoża nowej cielesności jako lucyfery-

i zne przyczyny chorobowe. Mówiliśmy dalej, że człowiek podlega wpływom

iiiymanicznym, które działają bardziej z zewnątrz. Mówiliśmy, że również te

  wpływy przeobrażają się w siły budujące nowy organizm, który powstaje, kie

dy  I /lowiek wkracza przez narodziny w byt ziemski. W tym wypadku, kiedy 

 wpływy Arymana włączają się w siły kształtujące, moż emy mó wić o p redys

pozycjach chorobowych o charakterze arymanicznym. Następnie zaś, prze-

i hodząc do poszczególnych przypadków, wskazaliśmy na to, jak działają siły,

75

 

Page 38: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 38/90

które się w taki sposób wytwarzają. Podałem radykalne przykłady, ponie

 waż dają one wyraźniejszy i ostro zarysowany obraz. Mówiłem więc, że jako

przykład możemy wziąć takiego człowieka, który w poprzednim życiu robił

  wszystko, co mogłoby go doprowadzić do słabego poczucia własnej jaźni

oraz do braku zaufania do siebie. Jego jaźń nie opierała się na samej sobie, ale

rozpływała się w rzeczach ogólnych. U takiego człowieka powstaje po śmier

ci tendencja do przyjęcia w siebie siły, dzięki której w następnej inkarnacji

  jego jaźń stanie się silniejsza i doskonalsza. Wyraża się to w taki sposób, że

szuka potem warunków, które umożliwią mu zwalczanie pewnych przeszkód,

tak żeby jego słabe poczucie jaźni mogło się wzmocnić w starciu z tym opo

rem. I prawdą jest, że tego rodzaju tendencja prowadzi człowieka niejako

do szukania okazji zarażenia się cholerą, ponieważ daje mu to możliwość

przezwyciężania owych oporów, co może prowadzić w następnej inkarnacji

- a w wypadku pokonania choroby nawet w tej samej inkarnacji - do silniej

szego poczucia własnej jaźni względnie do sił, które przez wychowywanie

siebie samego pozwalają wzmocnić stopniowo to poczucie jaźni. Mówiliś

my też, że taka choroba jak malaria daje okazję do wyrównania nadmier

nego poczucia siebie, jakie dusza nabyła w poprzednim życiu na skutek 

tego, co robiła i odczuwała. Ci spośród was, którzy brali udział w poprzednich

rozważaniach antropozoficznych, mogą cały ten proces wyraźniej sobie uświadomić. Mówiliśmy zawsze, że jaźń człowieka znajduje swój wyraz w krwi.

Otóż obie choroby, o których mowa, wiążą się z krwią i z jej prawami; przy 

cholerze następuje pewnego rodzaju zagęszczenie krwi, co możemy okreś

lić jako „opór", którego słabe poczucie siebie musi doświadczyć, aby mogło

się przez to wzmocnić. Przy malarii natomiast następuje pewien rodzaj roz

padu krwi; zbyt silne poczucie siebie domaga się tej możliwości doprowa

dzenia do absurdu, aby niejako unicestwiało się w swoim wysiłku. Rozpad

krwi stwarza odpowiednie do tego warunki. Te rzeczy, naturalnie, są w or

ganizmie bardzo delikatnie ze sobą powiązane; ale kiedy się tym zajmiecie,

to już je zrozumiecie.

Na podstawie tego wszystkiego, co zostało omówione, możemy tę spra  wę ująć w sposób następujący. Jeżeli mamy przed sobą organizm utworzony 

przez duszę, która przyniosła ze sobą tendencję, aby to czy tamto w takim czy 

innym kierunku przezwyciężyć, to tendencja ta prowadzi człowieka do od

ciśnięcia w sobie niejako możliwości doświadczenia choroby, ale równocześ

nie daje możliwość jej zwalczania. Powodem bowiem, dla którego wywołana

76

zostaje choroba, jest nie co innego jak tylko to, aby dana była możliwość

procesu prowadzącego do uzdrowienia. Uzdrowienie zaś następuje wtedy,

gdy dany człowiek, zgodnie ze swoją karmą, przezwyciężając chorobę, zdo

  bywa siły pozwalające mu w ciągu dalszego życia, aż do śmierci, rozwijać

się naprawdę dalej dzięki pracy, jaką wykona na planie fizycznym. Innymi

słowy: gdy siły, jakie dany człowiek zdobywa, są tak wzmocnione, że może

na planie fizycznym osiągnąć dzięki nim to, co było powodem zaistnienia

choroby, wówczas człowiek ten nadal żyje i pracuje, korzystając z sił, których poprzednio nie posiadał. Jeśli jednak całość jego karmy przedstawia się

Ink, że wprawdzie miał zamiar ukształtowania swojego organizmu w taki spo

sób, aby przez przezwyciężenie danej choroby przyswoić sobie siły prowa

dzące go do większej doskonałości, ale jednocześnie jego organizm musiał

pozostać słaby pod innym względem, to może dojść do sytuacji, że przezwy

ciężenie choroby nie wzmocni go na tyle, by mógł sprostać pracom, jakie

czekały go na planie fizycznym. Wobec tego siły, jakie już zdobył, wykorzy-

sla po przejściu przez wrota śmierci, tak żeby były w stanie odpowiednio

ukształtować ciało, kiedy zstąpi do ponownych narodzin.

Po omówieniu tego wszystkiego pozostaje nam jeszcze do wyjaśnienia

zagadnienie tych chorób, które nie kończą się ani rzeczywistym uzdrowie

niem, ani też śmiercią, lecz przechodzą w stan przewlekły, w pewien rodzajniedomagania lub czegoś podobnego. Mamy tu do czynienia z czymś, co dla

  większości ludzi jest niesłychanie ważne, i dobrze, żeby o tym wiedzieli. Cho

dzi o to, że na skutek procesu prowadzącego do uzdrowienia dokonało się

 w ludzkich osłonach cielesnych to, co było możliwe, a zatem w pewnym sen

sie choroba została przezwyciężona, ale niezupełnie. To znaczy, że wpraw

dzie wyrównanie, jakie miało się dokonać między ciałem eterycznym i fi-

fl?,yeznym zostało osiągnięte, nie została jednak wyrównana dysharmonia

między ciałem eterycznym i astralnym. Człowiek oscyluje wtedy w swoich

usiłowaniach między próbą uzdrowienia i niemożnością uzdrowienia. W ta

kim wypadku niezmiernie ważne jest, żeby człowiek w możliwie najwyższej

iniei/e wykorzystał to, co zdobył jako rzeczywiste uzdrowienie. Tymczasem  w życiu dzieje się tak tylko w minimalnym stopniu. Właśnie przy chorobach,

klnie stają się chroniczne, człowiek znajduje się naprawdę jakby w jakimś

Błędnym kole. Gdyby w takim wypadku był on w stanie wyizolować tę część

IWUJOgo organizmu, w której nastąpiło pewne uzdrowienie, i sprawić, żeby 

iyln ona niejako sama dla siebie, zaś pozostałą część mógł odsunąć od tej

77

 

Page 39: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 39/90

zdrowej, wówczas mógłby sobie bardzo pomóc. Jednak różne rzeczy prze

ciwstawiają się temu, a przede wszystkim to, że po przebyciu choroby, po któ

rej pozostał stan chroniczny, człowiek żyje ustawicznie pod wpływem tego

stanu i nigdy nie może o nim gruntownie zapomnieć; nie może dojść do te

go, aby to, co nie jest jeszcze zdrowe, odłączyć od swojego ogólnego stanu

i traktować oddzielnie. Ciągle myśli o tej niezdrowej części swojej organi

zacji i przez to wytwarza pewien związek między zdrową częścią a tą, która

przeszła chorobę, i w ten sposób zadrażnia na nowo tę ostatnią. Jest to proces

szczególny. Aby go wyjaśnić, postaram się przedstawić to w świetle nauki

duchowej. Jasnowidzący może stwierdzić, że w większości chorób chronicz

nych powstaje chwiejny stan równowagi między ciałem eterycznym i fizy

cznym; mamy wahanie sił, jakiego być nie powinno, ale z którym można żyć.

 Wahania sił ciała eterycznego i fizycznego ciągle człowieka drażnią i wpra

  wiają w stały stan pobudzenia. Jasnowidzący dostrzega, jak te stany pobu

dzenia ciągle się wynurzają w ciele astralnym i wciskają się w tę część orga

nizacji, która jest w połowie chora, w połowie zdrowa, przez co w miejsce

stałej równowagi wytwarza się równowaga chwiejna. Przez to wciskanie się

astralnych stanów pobudzenia pogarsza się bardzo stan zdrowotny człowie

ka. Musicie uwzględnić, że w tym wypadku astralność nie jest połączona ze

świadomością, ale przede wszystkim z wewnętrznymi wzruszeniami duszy,do których jednak pacjent nie chce się przed sobą przyznać. Ponieważ nie

ma w tym wypadku oporu, jaki stawiają wyobrażenia, więc takie stany, emo

cje, wewnętrzne wstrząsy, poczucie, że ma się wszystkiego dosyć, że jest się

z siebie niezadowolonym, nie zawsze są siłami świadomymi, lecz organizu

 jącymi, które tkwią w głębszej istocie człowieka i podrażniają ciągle tę część

na pół zdrową, na pół chorą. Gdyby dany pacjent mógł dzięki silnej woli oraz

kulturze duszy naprawdę doprowadzić do tego, żeby przynajmniej na jakiś

czas zapomnieć o swoim stanie, to doznałby takiego zadowolenia, że mógł

 by z niego czerpać siły na przyszłość. Gdyby ten człowiek mógł zapomnieć

0 swoim stanie, nie zwracać na niego uwagi, gdyby mógł rozwinąć silną wo

lę i uwolnić siły, które stale zużywał na przeżywanie uczucia bólu, ucisku,kłucia i tym podo bne, a uwolnio ne w ten sposób siły duszy skierował następ

nie na coś, co ma treść duchową, co jest pokarmem dla duszy, zdobyłby wiel

kie zadowolenie. Gdy się bowiem nie przeżywa tych uczuć, to te siły są wolne

1 można nimi rozporządzać. Oczywiście, niewiele pomoże, jeżeli człowiek 

powie sobie tylko, że ni e będzie zwracał uwagi na jakieś przykre doznania, bo

78

 jeśli uwolnione siły nie zostaną użyte do czegoś duchowego, to dawne stany 

  wkrótce powrócą. Jeżeli jednak skierujemy je na jakąś duchową treść, któ

rej oddamy się całą duszą, to przekonamy się, że na skomplikowanej drodze

osiągamy to, co nasza organizacja uzyskuje bez naszego współudziału, prze

zwyciężając proces chorobowy. Rozumie się samo przez się, że musimy przy 

lym starannie dbać o to, żeby wypełniając naszą duszę duchową treścią, nie

stosować przy tym takich środków, które są bezpośrednio związane z naszą 

chorobą. Jeżeli ktoś ma np. chore oczy i - żeby nie myśleć o tej chorobie -  bardzo dużo czyta, chcąc w ten sposób zdobyć duchowe siły, to oczywiście

nie osiągnie zamierzonego celu. Nie ma potrzeby jednak wdawać się w ta

kie szczegółowe wyjaśnienia. Każdy może stwierdzić te rzeczy na sobie sa

mym. Kiedy ma jakieś małe niedomaganie, to moż e się przekonać, jak mu to

pomoże, gdy potrafi o nim zapomnieć, zajmując się czymś innym. Jest to po

zytywne, zdrowe zapomnienie! Macie więc już wskazówkę, że nie jesteśmy 

zupełnie bezsilni wobec działań karmicznych wywołanych błędami w poprze

dnich żywotach, o ile znajdują one swój wyraz w chorobach. Musimy sobie

  bowiem powiedzieć, że jeżeli przyjmujemy, iż to, co w życiu między naro

dzeniem a śmiercią podlega moralnemu, uczuciowemu oraz intelektualnemu

oNi|dowi, nie może przeniknąć w jakimś życiu tak głęboko, by stać się przy

czyna organicznej choroby, ale za to w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem może zanurzyć się tak bardzo w ludzką istotę, że wywoła chorobę,

to w takim razie musi być również możliwe przeniesienie tego procesu z po-

  wiotem do świadomości!

Na zagadnienie to można spojrzeć również w inny sposób. Skoro choroby 

  Wyżywają się jako karmiczne skutki duchowych albo innych przeżyć, które

dusza wywołała, względnie których doświadczyła, skoro zatem są przeobra-

n takich przyczyn, to czy nie możemy sobie pomyśleć - i czy duchowe

luk i y nie mówią nam o tym - że chorób, ja ko produ ktu tego prze obrażenia,

dłU>' się uniknąć, jeżeli w miejsce procesu uzdrawiającego, w miejsce tego,

i u zostaje wydobyte z organicznych regionów, co zostaje wydobyte przez

ihtmihc ujętą jako środek wychowawczy, wstawimy odpowiednik duchowy,•lin linwy równoważnik? Jeśli zatem będziemy na tyle rozumni, przeobrazimy 

| In u ulię w proces duchowy i siłami naszej duszy przeprowadzimy takie wy-

lltiwanie samego siebie, jakie powinna nam dać choroba.

1'oNliuam się podać przykład ilustrujący fakty należące do omawianej

df ti-il/lny. I znowu muszę zaznaczyć,'że podaję tylko takie przykłady, które

79

 

Page 40: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 40/90

zostały zbadane na drodze n auki duchowej; nie są to zatem hipotezy, ale rze

czywiste przypadki. Przypuśćmy, że jakaś osoba zapadła w późniejszym wie

ku na odrę, a my badamy karmiczny związek, jaki się w tym wypadku prze

  jawia. Przekonujemy się, że przypadek ten jest karmicznym skutkiem tego,

co miało miejsce w dawniejszym życiu i co możemy w pewien sposób opisać.

 W poprzednim życiu indywidualność ta odznaczała się brakiem troski o świat

zewnętrzny. Wprawdzie nie w czysto egoistycznym sensie, ale jednak w du

żym stopniu zajęta była sobą. Była to osoba, która dużo bad ała, dużo rozmy

ślała, ale nie o faktach zewnętrznego świata. Zamknęła się w wewnętrznym

życiu duszy. Również dzisiaj znajdziecie wielu ludzi, którzy wierzą, że mogą 

dojść do rozwiązania zagadek świata przez zamknięcie się w sobie, przez

grzebanie się w sobie. Osoba, o której mowa, zastanawiała się dużo nad tym,

  jak zachować się w tym czy innym wypadku. Wynikająca z tego w ciągu ży

cia słabość duszy sprawiła, że w okresie kamaloki powstały siły, które dzia

łając w organizmie w czasie kolejnego wcielenia, wywołały w stosunkowo

późnym wieku atak odry.

Z jednej strony mamy więc atak odry, który jest karmiczno-fizycznym

skutkiem dawniejszego życia. A teraz zapytajmy, jak przedstawia się stan

duszy tego człowieka? Dawniejsze życie daje bowiem jako karmiczny sku

tek również pewien stan duszy.Stan duszy owej osoby w życiu, w którym nastąpił atak odry, ulegał bez

przerwy stanom samooszukiwania się, samoułudy. Na te stany należy patrzeć

  jako na duszno-karmiczny skutek dawniejszego życia; na odrę zaś, jako na

fizyczno-karmiczny skutek tamtego życia.

Przypuśćmy teraz, że człowiek ten byłby w stanie przed atakiem odry zro

 bić coś, na skutek czego stałby się gruntownie lepszy, to znaczy, że przyswo

iłby sobie dostateczną siłę duszy, aby odeprzeć wszelkie formy samoułudy.

 Wówczas ta siła duszy sprawiłaby, że mogłoby nie dojść do stanu odry, po

nieważ założenia chorobowe, jakie już powstały w organizmie przy kształ

towaniu jego organizacji, znalazłyby wyrównanie we wzmocnionych siłach

duszy, które owa osoba wypracowała przez wychowanie samego siebie. Nie

mogę mówić o tych sprawach przez pół roku, gdybyście jednak rozejrzeli się

po całym świecie i wszystkie szczegóły, które możemy czerpać z doświad

czeń, rozpatrzyli z tego punktu widzenia, jaki tu przyjęliśmy, to przekonali

 byście się, że to, co wiemy na podstawie zewnętrznej obserwacji, potwierdza

 w zupełności, aż do drobiazgów włącznie, wszystko, co zostało powiedziane.

80

To, co powiedziałem, omawiając jeden przypadek odry, może nas naprowa

dzić na wyjaśnienie, dlaczego odra należy właśnie do najczęstszych chorób

dziecięcych. Bowiem właściwości, na które wskazaliśmy, występują w bar

dzo wielu żywotach ludzkich. Występowały one nagminnie, zwłaszcza w pe

  wnych epokach. A gdy następnie taka osobowość wkracza znowu w byt ziem

ski, stara się możliwie najszybciej przeprowadzić odpowiednią korektę. Bo

przecież w czasie, jaki upływa między narodzeniem a wystąpieniem dziecię

cych chorób - które, jak wiemy, są pewnym sposobem wychowania samego

Niebie - nie może być w zasadzie mowy o takim samowychowaniu, które od

  wołuje się do duszy.

Na podstawie tego możemy więc naprawdę mówić o tym, że pod pew

nym względem chorobę można przeobrazić z powrotem w proces duchowy.

Jeżeli zaś proces ten przyjęty zostanie w duszę jako maksyma życiowa, wy

twarza pogląd, który działa na duszę uzdrawiająco. Nie należy się jednak 

dziwie, że w naszych czasach w tak niewielkim stopniu można oddziały

  wać na duszę. Kto zdobędzie wgląd w nasze czasy w oparciu o naukę du

chową, ten zrozumie, dlaczego tak wielu ludzi studiujących medycynę, tak 

  wielu lekarzy może być materialistami. Większość ludzi nie zajmuje się bo

  wiem w ogóle żadnymi sprawami, które miałyby siłę zapładniającą. Cała

potoczna literatura nie ma żadnej siły zapładniającej duszę. Nato miast antro-pozolia jest czynnikiem w najwyższym stopniu uzdrawiającym, ponieważ

HUka duchowa wlewa w duszę siły, dzięki którym zostaje ona odciągnięta od

•go, co utworzyła cielesna organizacja. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że

Ingo, co występuje na początku takiego ruchu, nie należy mylić z tym, czym

lun ruch naprawdę może się stać. Bowiem dzisiaj ludzie rzeczywiście wno-

N/i| do ruchu antropozoficznego takie same rzeczy, jakie grasują w świecie

zewnętrznym. To znaczy, że ludzie, gdy stają się antropozofami, wnoszą do

iinimpozofii niejednokrotnie te same zainteresowania i nawyki, jakie mają 

 W stosunku do rzeczy zewnętrznych. W ten sposób wniesionych zostaje dużo

ciemnych stron naszych czasów. A gdy występują one u jakiegoś człowieka

Rllożąecgo do naszego ruchu, to obciąża się tym antropozofię. Jest to oczy

  wiście bardzo tanie wyjaśnienie!

Kiedy patrzymy, jak nić karmiczna przechodzi z jednej inkarnacji w dru-

Mj to jednak ujmujemy prawdę jednostronnie. Nasuwają się tutaj kolejne

•ytania, które powinny być w tych wykładach poruszone. Przede wszyst-

I Im musi być poruszone zagadnienie różnicy między chorobą, którą można

81

 

Page 41: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 41/90

sprowadzić do zewnętrznych przyczyn, a taką, którą można sprowadzić całko

 wicie do założeń tkwiących w samym ludzkim organizmie, tak że uważamy 

sprawę za wyjaśnioną, gdy powiemy: ta choroba powstała samorzutnie, nie

mamy tu do czynienia z żadnymi czynnikami zewnętrznymi. Ściśle rzecz

  biorąc, sprawa nie przedstawia się nigdy w taki sposób, ale ujmując rzecz

z pewnej strony, mamy prawo powiedzieć, że są choroby, na które człowiek 

poprzez swoje wnętrze jest specjalnie podatny. Niemniej przy bardzo wie

lu przejawach chorób można wskazać także na zewnętrzne przyczyny. Nie

dotyczy to naturalnie wszystkiego, co nas spotyka, dotyczy jednak wielu rze

czy, które uderzają nas z zewnątrz. Gdy na przykład złamiemy nogę, to mu

simy powołać się na przyczyny zewnętrzne. Do przyczyn zewnętrznych mu

simy zaliczyć również i to, co związane jest ze stanem pogody, a także liczne

schorzenia spowodowane złymi warunkami mieszkaniowymi w miastach.

Otwiera się tu szerokie pole. A dla doświadczonego człowieka staje się zro

zumiałe, dlaczego w obecnej medycynie modny jest kierunek, który dopa

truje się przyczyn chorób w działaniach zewnętrznych, a przede wszystkim

 w drobnoustrojach, o których pewien mądry człowiek (Tróhls-Lund) nie bez

racji tak się wypowiedział: „Dzisiaj mówi się, że choroby powstają na skutek 

drobnoustrojów, tak jak dawniej mówiono, że należy je przypisać Bogu lub

diabłu, itp. W XIII wieku mówiono, że choroby zsyłane są przez Boga, w XV  wieku mówiono, że przypisywać je należy diabłu! Potem mówiono, że to soki

  w człowieku są przyczyną chorób, a dzisiaj mówi się, że wywołują je drob

noustroje! Są to poglądy, które następowały po sobie w różnych czasach".

Musimy zatem mówić o zewnętrznych przyczynach, którym przypisać

należy nasz stan choroby albo zdrowia. I tutaj dzisiejszy człowiek może ła

two dojść do zastosowania słów wprowadzających nieład w sposobie ujmo

  wania świata. Jeżeli ktoś, kto poprzednio był zupełnie zdrowy, znajdzie się

 w okolicy, w której panuje grypa albo błonica, a potem zachoruje, to współ

czesny człowiek skłania się ku temu, żeby powiedzieć, że człowiek, który 

uległ chorobie, przyjął w siebie jej zarazki, ponieważ znalazł się w danej oko

licy, i łatwo może u żyć słowa „przypadek". Dzisiaj chętnie mówi się o „przy

padkowych wpływach". Słowo „przypadek" to krzyż dla każdego poglądu

na świat. Jak długo nie zdołamy sobie wyjaśnić tego, co tak łatwo określa

my słowem „przypadek", tak długo nie dojdziemy do poglądu na świat, który 

  by nas w pewnej mierze zadowalał. Mamy teraz przystąpić do omawiania

problemu: „naturalne i przypadkowe schorzenia człowieka". Nie zdołamy 

82

  jednak ruszyć z miejsca, jeżeli nie rzucimy najpierw trochę światła na

słowo „przypadek".

Czy przypadek sam w sobie nie jest czymś takim, co budzi w nas nie

ufność? W swoim czasie zwróciłem już uwagę na to, co powiedział pewien

  bardzo rozumny człowiek w XVIII wieku. Mówiąc o tym, dlaczego stawia się

pomniki, wyraził się, nie bez racji, w taki sposób: „Patrząc obiektywnie na

 bieg dziejów, należałoby ogromną większość pomników stawiać przypadko

  wi". A gdy głębiej zastanowimy się nad historią, to przekonamy się, że dziw

ne rzeczy kryją się za tym, co nazywamy „przypadkiem". Niedawno zwróci

łem uwagę na to, że wynalazek lunety zawdzięczamy dzieciom, które bawiły 

się w pracowni szkieł optycznych. Można by też wskazać na słynną lampę

  w katedrze pizańskiej, która już dawniej wobec tysięcy ludzi wykonywała

swoje wahania z tą samą regularnością, z jaką zjawisko to zauważył Galile

usz. Ale dopiero on spostrzegł, że te wahania zgadzają się z rytmem obiegu

kiwi, co naprowadziło go na odkrycie sławnych praw wahadła. Gdybyśmy 

nie znali tych praw, cała nasza fizyka, cała nasza kultura rozwinęłaby się ina

czej. Zastanówcie się nad tym, czy nie możecie doszukać się sensu w roz

 woju ludzkości i czy znalazłszy tam sens, będziecie mogli powiedzieć, że np.

 w wypadku Galileusza działał tylko przypadek i doprowadził go do tego wa

żnego odkrycia. Ale rozpatrzymy inny przypadek.Pomyślcie o tym, co dla krajów Europy oznacza przekład Biblii doko

nany przez Lutra. Musicie sobie uświadomić, jak głęboki wpływ wywarła ta

lliblia na religijne odczuwanie i myślenie, a z drugiej strony na niemiecki ję

zyk literacki. Obecnie pragnę jedynie stwierdzić sam fakt, nie poruszając zu

pełnie problemu, co o tym przekładzie należy myśleć. Chcę tylko podkre

ślić głęboki wpływ, jaki ta Biblia wywarła. Musicie starać się znaleźć jakiś

sens w tym, że przekład Biblii dokonany przez Lutra miał wpływ na wycho-

i\ lnic ludzkości przez szereg stuleci. Jeżeli spróbujecie dopatrzeć się w tym

Inkicgoś sensu, to zestawcie to z następującym faktem, o którym możecie

powiedzieć wszystko, co najlepsze, jeżeli chodzi o sens rozwoju od XVI do

\ VII stulecia.

I ,uler długo zajmował się w sposób głęboki wszystkim, co mogło dopro

  wadzić jego własną osobowość do tego, żeby pod wpływem czytania Biblii

i zia się w pewnym sensie dzieckiem Boga. Od czytania pism Ojców Koś-

i loia, któremu głównie oddawali się augustianie, przeszedł on do rozkoszy 

tlliszy, jaką daje czytanie samej Biblii.'Wszystko przemawiało teraz za tym,

83

 

Page 42: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 42/90

że w jego duszy rozpalić się miało w wysokiej mierze uczucie dziecięctwa

Bożego. Tak też traktował swoją pracę nauczyciela teologii w pierwszym

okresie wittenberskim. Obecnie pragnę zaznaczyć fakt, że Luter, który miał

niechęć do doktoryzowania się na wydziale teologii, w trakcie „przypadko

  wej" rozmowy, jaką odbył ze swoim starym przyjacielem augustianinem,

dał się przekonać do tego, aby starać się o kapelusz doktora teologii. Do tego

niezbędne było jednak ponowne i wnikliwe studium Biblii. Tak więc „przy

padkowe" spotkanie z przyjacielem doprowadziło go do ponownego studio

 wania Biblii, a następnie do wszystkiego, co z tego wynikło.

Spróbujcie zestawić to, co mówiłem o znaczeniu przekładu Biblii dla

ostatnich stuleci, z tą „przypadkową" rozmową Lutra z przyjacielem! Będzie

cie wówczas zmuszeni do zrobienia dziwnie groteskowego zestawienia sensu

ewolucji z przypadkowym wydarzeniem.

Na podstawie tego, co zostało powiedziane, możecie na razie zrozumieć,

że ze znaczeniem słowa „przypadek" sprawa może się przedstawiać inaczej,

niż się zazwyczaj myśli. Zazwyczaj przyjmuje się, że przypadek jest czymś,

czego nie da się bez reszty wyjaśnić prawami natury, prawami życia, że sło

  wo to oznacza coś w rodzaju nadwyżki  w stosunku do tego, co daje się wy

 jaśnić. A do tego, co już zostało powiedziane, dołączcie teraz fakt, który po

mógł nam już w zrozumieniu tak wielu stron życia: że człowiek, od czasu,kiedy jest na Ziemi, poddany jest dwóm siłom - siłom zasady lucyferycznęj

i arymanicznej, które wgrywają się bezustannie w człowieka. Siły lucyfery-

czne działają bardziej przez opanowanie wnętrza ciała astralnego, podczas

gdy siły arymaniczne przez wrażenia, jakie człowiek otrzymuje z zewnątrz.

  W tym, co otrzymujemy ze świata zewnętrznego, tkwią siły arymaniczne;

 w tym zaś, co wynurza się w duszy i czynne jest jako pragnienie albo niechęć,

  jako afekty itp., tkwią siły łucyferyczne. Zarówno lucyferyczna jak i aryma-

niczna zasada prowadzi do tego, że oddajemy się złudzeniom. Zasada lucyfe

ryczna prowadzi do tego, że fałszywie osądzamy nasze wnętrze, że możemy 

 we własnym wnętrzu widzieć maję, iluzję. Jeżeli życie rozpatrywać będziemy 

rozumnie, nie trudno będzie nam uświadomić sobie tę ułudę w życiu własnej

duszy. Spróbujcie zdać sobie sprawę z tego, jak często człowiek wmawiasobie, że to albo tamto robi z tych czy innych pobudek, podczas gdy zazwy

czaj czyni to z zupełnie innej przyczyny, która leży bez porównania głębiej;

robi to z gniewu, afektu lub namiętności, ale w swojej wyższej świadomoś

ci wyjaśnia to w zupełnie inny sposób. Usiłuje on nie przyznać się do tego,

84

co w świecie nie cieszy się uznaniem, a jednak istnieje w jego duszy. I gdy 

całkiem egoistyczne afekty pchają człowieka do czegoś, to często możecie

zobaczyć, że skrywa on swoje egoistyczne popędy nieegoistycznym płasz

czykiem i wyjaśnia, dlaczego musiał to zrobić. Zazwyczaj jednak człowiek 

len nie wie o tym, że tak postępuje. Jeżeli zaś wie, to najczęściej wraz z pe

  wnym uczuciem wstydu przychodzi początek poprawy. Najgorsze jest wła

śnie to, że człowiek przeważnie nie wie o tym, co popycha go z głębi duszy 

do jakiegoś czynu, i wymyśla sobie jakiś motyw, który go rzekomo do tego

czynu skłonił. Spostrzegli to już również współcześni psycholodzy. Ponie

  waż jednak ludzie w niewielkim stopniu posiadają dzisiaj psychologiczne

  wykształcenie, powstają groteskowe wyjaśnienia ludzkich czynów, które

podają dzisiejsi materialistyczni psycholodzy. Ludzie ci dochodzą do zupeł

nie specyficznego tłumaczenia życia. Badacz duchowy będzie miał wgląd

  w prawdziwe znaczenie ludzkiego postępowania i scharakteryzuje je jako

  wspólne działanie dwóch rzeczy: świadomości oraz tego, co stanowi głęb-

N Z C podłoże i włada poniżej progu świadomości. Materialistyczny psycholog

ujmie tę rzecz inaczej. Wymyśli zaraz teorię o różnicy, jaka istnieje między 

pretekstem, jaki człowiek wysuwa odnośnie do jakiegoś czynu, a właściwym

Jeno motywem. Gdy taki psycholog mówi np. o tak częstych obecnie samo

  bójstwach wśród uczniów, to powie, że to, co bywa przez nich podawane|ako powód, jest tylko pretekstem, a nie właściwym motywem. Powie, że

 właściwe motywy leżą znacznie głębiej, najczęściej w nieuregulowanym ży

ciu płciowym. Te motywy zostają przeobrażane i łudzą świadomość, podsu

  wając jej takie czy inne powody.

Takie rzeczy mogą być często prawdziwe. Kto jednak zetknął się choć

lioclię z głębszym psychologicznym sposobem myślenia, nie zrobi z tego

lllgdy szeroko zakrojonej teorii. Taką teorię można łatwo obalić, a człowiek,

klóry ją przedstawia, powinien się trochę zastanowić. Gdyby istotnie było tak,

tv pretekst jest niczym, a motyw wszystkim, to zasadę tę należałoby zasto

sować również do tego psychologa i powiedzieć: „A więc również u ciebie

lo, 00 tutaj wywodzisz i rozwijasz jako teorię, jest tylko pretekstem; a gdy

 byśmy szukali głębszego podłoża, to okazałoby się może, że jest ono tej sa-

ni i | natury co podane przez ciebie motywy". Gdyby taki psycholog poważ

nie traktował to, czego się uczył, to wiedziałby, dlaczego niemożliwe jest

sliiuowisko oparte na takim sądzie jak: „Wszyscy Kreteńczycy są kłamcami",

|| Inki sąd jest fałszywy, kiedy go wypowie Kreteńczyk. Gdyby zrozumiał,

85

 

Page 43: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 43/90

dlaczego tak jest, to zrozumiałby również, jakie dziwne wnioski powstają 

i jak zamykają się one w błędnym kole przez to, że w pewnych dziedzinach

twierdzenia te można odnosić do samego siebie. Ale prawie w całej naszej

literaturze niezwykle mało jest naprawdę głębszego wykształcenia. I dlatego

ludzie nie dostrzegają zazwyczaj tego, co sami robią. Jest więc rzeczą bez

  względnie konieczną, aby właśnie w przypadku nauki duchowej unikać pod

każdym względem tego rodzaju wniosków. Najmniej unikają ich współcześ

ni filozofowie. A podany przeze mnie przykład jest dla tej sprawy typowy.

 Widzimy tu, jak wpływy lucyferyczne płatają człowiekowi figla, przemienia  jąc mu życie duszy w maję, tak że może przyjąć motywy zupełnie różne od

tych, które władają w jego wnętrzu.

  W tej dziedzinie człowiek powinien starać się dojść do surowego wy

chowywania samego siebie. Zazwyczaj z wielką łatwością operujemy dzi

siaj „słowem". Ale to słowo jest równocześnie straszliwym uwodzicielem. Bo

 jeśli tylko ma ładne brzmienie i robi takie wrażenie, że zdanie w którym wy

stępuje, wyraża czynność dobroczynną, to ładne brzmienie zdania staje się

uwodzicielem i człowiek wierzy, że w jego duszy działa taki właśnie motyw,

podczas gdy w rzeczywistości może się za tym kryć pobudka egoistyczna,

z której dany człowiek może sobie zupełnie nie zdawać sprawy, a to dlate

go, że nie ma woli, aby uprawiać rzeczywiste poznanie samego siebie. Tak  więc widzimy, jak z jednej strony działa Lucyfer. A jak działa z drugiej stro

ny Aryman?

Zasada arymaniczna miesza się do naszych spostrzeżeń i przenika w nas

od zewnątrz. Aryman najsilniej działa wtedy, gdy mamy uczuci e: „Tutaj two

  ja myśl stanęła w punkcie krytycznym; rozumowanie splątało się w jakiś

  węzeł myślowy". Wtedy zasada arymaniczna chwyta sposobność, żeby się

  w nas wedrzeć niby przez jakąś szparę świata zewnętrznego. Gdy śledzimy 

  bieg wydarzeń świata i patrzymy na bardziej dostępne dla naszej myśli zja

  wiska, gdy np. śledzimy wstecz dzisiejszą fizykę aż do momentu, kiedy Ga

lileusz siedział przed wahającą się lampą w katedrze pizańskiej, to dla

  wszystkich tych wydarzeń możemy łatwo znaleźć wyjaśnienie. Wszystkie

te rzeczy będą dla nas zrozumiałe. Kiedy jednak dojdziemy do wahającej

się lampy kościelnej, nasze myśli gmatwają się. Tu jest to okno, przez które

siły arymaniczne najsilniej się w nas wdzierają. Tutaj nasze myślenie prze

staje pojmować to, co może w tę sprawę wprowadzić rozsądek i zrozumie

nie. Tutaj zjawia się to, co nazywamy przypadkiem. Tkwi on tam, gdzie

86

 Aryman jest najniebezpieczniejszy. Jako „przypadkowe" określa człowiek te

zjawiska, co do których znaczenia Aryman może go najłatwiej łudzić.

Tak więc człowiek będzie się uczył rozumieć, że jeżeli wypadnie mu mó

 wić gdzieś o przypadku, to nie leży to w naturze rzeczy, lecz w nim samym,

  w jego rozwoju. I stopniowo przez wychowywanie siebie będzie musiał prze

niknąć poprzez maję, poprzez iluzję, to znaczy przeniknąć rzeczy tam, gdzie

  Aryman działa najsilniej. A kiedy mamy mówić o ważnych przyczynach cho

rób i o świetle, jakie należy rzucić na przebieg choroby, to będziemy musieli

ujmować zjawiska z tej właśnie strony. Najpierw postaramy się zrozumieć,

  juk dalece nie jest to przypadkiem, że człowiek znajduje się właśnie w tym

pociągu, w którym może go spotkać śmierć, albo jak przedstawia się sprawa

z lym, że czło wiek narażony jest na chorobę działającą od zewnątrz. A kiedy 

iniijąc zaostrzone poznanie, prześledzimy te rzeczy, będziemy w stanie jesz

cze głębiej zrozumieć istotę i znaczenie choroby oraz zdrowia dla ludzkiego

Życia.

Musiałem dzisiaj wyjaśnić obszerniej, jak Lucyfer, działając we wnę-

Hzti człowieka, prowadzi do iluzji oraz jak Aryman miesza się do zewnętrz

nych postrzeżeń i prowadzi w tej dziedzinie do ułudy. Mu siałem wykazać, że

kiedy człowiek stwarza sobie złudny, fałszywy motyw, to działa w nim Lu

cyfer. Musiałem też wskazać na to, że fałszywe ujmowanie świata zjawisk n więc ułuda Arymana - prowadzi nas do przyjęcia tego, co nazywamy 

pi/ypadkiem. Musiałem dać tę podstawę, zanim będę mógł wyjaśnić, że wy-

ilni/cnia karmiczne, jako rezultaty dawniejszego życia, czynne są w czło

  wieku i pozwalają rozumieć zjawiska także wtedy, kiedy do wywołania

• lii n i iby prowadzą pozornie pr zypadko we zewnętrzn e warunki.

87

 

Page 44: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 44/90

 VI

Związek karmy z nieszczęśliwymi wypadkami

Łatwo można zrozumieć, że karmiczna prawidłowość może działać wte

dy, gdy przyczyna choroby leży wewnątrz człowieka w znaczeniu omówio

nym w dwóch poprzednich wykładach. Gdy jednak przyczyna choroby dzia

ła w pewnym sensie z zewnątrz - a w jakże wielu wypadkach nasza naukaszuka przyczyny choroby na zewnątrz człowieka, w infekcji - i jeżeli trzeba

zwrócić uwagę głównie na zewnętrzne czynniki, to wielu ludziom wydaje się

mniej zrozumiałe, i słusznie, że i wtedy może działać karmiczna prawidło

  wość, stwarzając zewnętrzne przyczyny chorobowe. Pod prawidłowością kar

miczna, jak wiemy, należy rozumieć skutki przeżyć i działań z dawniejszego

życia, które człowiek przynosi ze sobą, gdy się rodzi. Jeżeli jednak dalej bę

dziemy śledzić właściwą istotę karmy, nauczymy się rozumieć nie tylko to,

  jak zewnętrzne przyczyny mogą wiązać się z tym, co przeżyliśmy i zrobiliś

my w dawniejszym życiu, ale nauczymy się rozumieć nawet to, że zewnętrz

ne nieszczęśliwe wypadki, jakie nas spotykają, a więc wydarzenia, które tak 

chętnie określilibyśmy dzisiaj jako „przypadkowe", mogą mieć prawidłowy 

związek z dawniejszym życiem. Aby jednak oświetlić stosunki, które właściwie zostały przysłonięte przez nasz ludzki sposób widzenia, będziemy mu

sieli jeszcze nieco głębiej przeniknąć całą naturę ludzkiej istoty.

  Wczoraj doszliśmy do wniosku, że przypadek przedstawia nam właściwie

zewnętrzne wydarzenie w sposób przysłonięty, ponieważ tam, gdzie mówi

my o przypadku, zewnętrzna ułuda wywołana przez moce arymaniczne jest

największa. Obecnie pragnę przedstawić wam na przykładach, jak powsta

  ją wydarzenia, które w codziennym życiu określamy słowem „przypadek".

Najpierw jednak musimy spojrzeć na pewne prawo, pewną prawdę, po

znanie. Nieraz bowiem to, do czego stosujemy określenie „to pochodzi z wnę

trza człowieka", jest już właściwie złudzeniem; bowiem wiele zjawisk, któ

rych przyczyn dopatrujemy się we wnętrzu człowieka, będziemy musieliokreślić - jeżeli przezwyciężając iluzję, dotrzemy do prawdy - jako coś, co

  właściwie spływa z zewnątrz do naszego wnętrza. Tak właśnie jest, kiedy 

mamy do czynienia z tymi wszystkimi przeżyciami oraz wpływami, które

uważamy za „cechy odziedziczone" i które przedstawiają się nam tak, jak

 byśmy mieli je tylko dlatego, że mieli je również nasi przodkowie, i skłonni

88

  jesteśmy w najwyższej mierze przypuszczać, że przypadły nam one w udzia

le bez naszej winy, bez naszego współdziałania. I łatwo możemy dojść do

fałszywego rozdzielenia tego, co przynosimy z naszych poprzednich inkar-

nacji, od tego, co odziedziczyliśmy od rodziców i dalszych przodków. W rze

czywistości jednak przy ponownym wcieleniu nie dzieje się tak, byśmy bez

żadnej racji związanej z naszym wnętrzem byli popychani do tej czy innej

paiy rodziców, do tego czy innego ludu, do tej czy innej okolicy. Już przy 

lakich cechach odziedziczonych, które niekoniecznie należą do dziedziny 

chorób, nie możemy tej sprawy tak ujmować, lecz musimy sobie powiedzieć:

  jeżeli w jakiejś rodzinie, np. w rodzinie Bacha, rodzili się ciągle, przez wiele

pokoleń, mniej łub bardziej wybitni muzycy - a w rodzinie Bachów przy

szło ich na świat ponad dwudziestu - to łatwo można dojść do przekonania,

że ma się do czynienia z czystą linią dziedziczności, że odziedziczone zo-

1 c e c h y przodków, a człowiek rozwija właściwości przyniesione z poprze

dnich inkarnacji właśnie dlatego, że istnieją w nim takie cechy, które mani-

łbtlują się jako talent muzyczny. W rzeczywistości tak się jednak nie dzieje

I cala sprawa przedstawia się zupełnie inaczej.

Przypuśćmy, że ktoś w pewnym życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią 

mini możliwość odbierania wielu wrażeń muzycznych. Przeszły jednak obok 

lllego niewykorzystane z tej prostej przyczyny, że człowiek ten nie miał muzykalnego ucha. Inne zaś organy miał zbudowane w taki sposób, że odbierane

pi zeżycia i wrażenia mógł przetworzyć na własne uzdolnienia. Wobec tego

finy powiedzieć, że człowiek odbiera w życiu takie wrażenia, które umo-

Utwiują  mu przetworzenie w uzdolnienia i talenty tych założeń, które otrzy

mał przy ostatnim narodzeniu się; a poza tym odbiera inne wrażenia, których

nu ikutek całości karmy nie może przetworzyć w odpowiednie uzdolnienia,

ponieważ nie otrzymał karmicznie odpowiednich założeń. Te wrażenia nie

pi Malaja, jednak istnieć; zostają przechowane i pomiędzy śmiercią a nowymi

Urodzinami przetwarzają się w swoistą tendencję, w dążenie do tego, żeby 

Mltępncj inkarnacji mogły się wyżyć. Ta tendencja prowadzi człowieka do

lf (0, że w następnym życiu szuka rodziny, która może mu dać odpowiednie

(Ułożenia. Jeśli ktoś otrzymał dużo muzycznych wrażeń, a na skutek braku mu-1 tinego ucha nie mógł ich odpowiednio przetworzyć, to właśnie ta niemoż-

 wywola w jego duszy tendencję, by narodzić się w rodzinie, która może

lim In muzykalne ucho przekazać dziedzicznie. W ten sposób staje się zrozu-

Kllilł, że skoro w jakiejś rodzinie dziedziczy się budowę muzykalnego ucha,

89

 

t k j k d i d i i t k t łt t d t j d i i ć i b h d i i ł l j ź i i ł fi i C

Page 45: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 45/90

tak jak dziedziczy się zewnętrzny kształt nosa, to do tej rodziny cisnąć się bę

dą wszystkie indywidualności, które na skutek dawniejszej inkarnacji łakną 

niejako tego, by posiadać muzykalne ucho. Widzimy zatem, że człowiek nie

przypadkiem dziedziczy w jakiejś inkarnacji określone zdolności, lecz że szu

kał tych odziedziczonych cech, że je naprawdę sam znalazł.

Kiedy obserwujemy takiego człowieka od chwili jego narodzenia, to przed

stawia się on nam tak, jakby muzykalne ucho było w nim właściwością 

  jego wnętrza. Gdybyśmy jednak nasze obserwacje przenieśli na czas poprze

dzający jego narodzenie, to przekonalibyśmy się, że zdolności, które sobie

dopiero wyszukał, są czymś, co przyszło do niego z zewnątrz. Przed narodze

niem, względnie przed poczęciem nie było w jego wnętrzu muzykalności;

 była jedynie tendencja, która go do tego pchała. Człowiek przyciągnął sobie

 więc coś zewnętrznego. Ta właściwość, którą potem określamy jako „odzie

dziczoną", była przed wcieleniem czymś zewnętrznym; to przyszło dopiero

do człowieka; on tego szukał. Dopiero przy wcieleniu staje się to czymś we

 wnętrznym. Kiedy zatem mówimy o „założeniach odziedziczonych" to zno

  wu ulegamy złudzeniu, które polega na tym, że tego, co dopiero stało się

czymś wewnętrznym, nie rozpatrujemy w tym punkcie czasu, w którym by

ło jeszcze czymś zewnętrznym.

 A teraz zapytajmy, czy także z zewnętrznymi wydarzeniami, które przeżywamy od narodzenia aż do śmierci, sprawa nie mogłaby się przedstawiać

tak jak w wypadku, który właśnie omówiliśmy. Czy zatem i przy takich wy

darzeniach to, co jest zewnętrzne, nie mogłoby się przeobrazić w coś we

  wnętrznego? Na to pytanie nie będziemy mogli odpowiedzieć, jeżeli nie

ujmiemy jeszcze głębiej niż dotychczas istoty choroby i zdrowia. Wskazaliś

my na różne rzeczy, by to scharakteryzować. Wiecie, że nie zwykłem poda

 wać definicji, lecz staram się opisywać rzeczy stopniowo i dodawać im coraz

 więcej cech, aby stawały się coraz bardziej zrozumiałe. Zatem postaramy się

dodać więcej cech do tego, co już uzyskaliśmy.

Chorobę i zdrowie musimy porównać z czymś, co występuje w normal

nym życiu, mianowicie ze stanem snu i jawy; wtedy bowiem znajdziemy coś

głębszego. Cóż dzieje się w istocie ludzkiej, gdy codzienne stany jawy i snu

następują po sobie na zmianę? Wiemy, że przy zasypianiu pozostaje w łóżku

ciało fizyczne i eteryczne, a ciało astralne i jaźń występują z ciała fizycznego

i eterycznego. Zasypianie jest zatem występowaniem jaźni oraz ciała astral

nego z ciała fizycznego i eterycznego; natomiast budzenie się jest pewnym

90

  wchodzeniem ciała astralnego oraz jaźni w ciało fizyczne i eteryczne. Co

dziennie rano przy budzeniu zanurza się zatem człowiek tym, czym jest jako

człowiek wewnętrzny, jako ciało astralne oraz jaźń, w swoje ciało fizyczne

i eteryczne. Zapytajmy teraz, co dzieje się podczas zasypiania i budzenia się

I tym, co rozgrywa się w istocie ludzkiej jako przeżycie?

Gdy weźmiemy pod uwagę moment zasypiania, to przedstawia się on tak,

że wszystkie przeżycia, które od rana do wieczora napływają i odpływają,

u przede wszystkim przeżycia duszy, a więc przyjemności i przykrości, radoś

ci i cierpienia, namiętności, wyobrażenia itd. zapadają w nieświadomość. My 

mimi jesteśmy podczas snu przeniesieni w jakiś byt nieświadomy. Dlaczego

  jednak zasypiając, stajemy się nieświadomi? Wiemy przecież, że w czasie

snu otoczeni jesteśmy światem duchowym, tak jak w czasie jawy otoczeni

 jesteśmy rzeczami i faktami fizyczno-zmysłowego świata. Dlaczego więc nie

  widzimy tego duchowego świata? Na obecnym etapie ludzkiej dojrzałości

 byłoby to w najwyższym stopniu niebezpieczne. Gdyby człowiek świadomie

przechodził dzisiaj w świat duchowy, który otacza go od zaśnięcia do przebu

dzenia, to wprawdzie jego ciało astralne, które podczas bym księżycowego

doszło do pełnego ukształtowania, mogłoby przejść w świat duchowy bez

szwanku, ale nie mogłaby tego uczynić jaźń, która ma się rozwinąć dopiero

podczas bytu ziemskiego i swoją pełną dojrzałość uzyska dopiero na końculego etapu. Jaźń nie jest jeszcze na tyle dojrzała, żeby mogła rozwijać swo

 ja, pełną działalność od zaśnięcia do p rzebudzenia.

  Aby wyjaśnić, w jakim stanie znajdowałaby się jaźń, gdyby człowiek po

zaśnięciu zachowywał świadomość, odwołam się do porównania: Przypuść

my, że mamy małe naczynie wypełnione zabarwioną cieczą. Tę zabarwioną 

nu-/ wlewamy do basenu pełnego wody, tak że rozpuszcza się w wodzie. Nie

 będziemy wtedy widzieli koloru zabarwionej cieczy, ponieważ rozpuściła się

  W dużej ilości wody. Coś podobnego dzieje się, gdy człowiek, zasypiając, wy

chodzi z ciała fizycznego i eterycznego. Ciało fizyczne i eteryczne są tym, co

zespala całą istotę ludzką. Z chwilą, gdy ciało astralne i jaźń opuszczają dwa

lllższe człony, dążą one do rozprzestrzenienia się na wszystkie strony; mają 

tylko to dążenie, by się ciągle rozszerzać. Nastąpiłoby więc ro zpuszczenie ja

ziu, ( 'zlowiek miałby wprawdzie przed sobą obrazy świata duchowego, ale

Ule mógłby ich śledzić, odwołując się do tych sił, które tylko jego jaźń może

luzwiuąć, to znaczy do sił osądu i zdolności pojmowania. Jaźń byłaby prze-

lież rozpuszczona, a zatem nie mogłaby śledzić obrazów świata duchowego

91

 

na zasadzie tej samej świadomości która śledzi stany dnia powszedniego czonego ciała astralnego i jaźni jako reakcja Dlatego ci którzy chcieli zstą

Page 46: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 46/90

na zasadzie tej samej świadomości, która śledzi stany dnia powszedniego.

Człowiek byłby poza sobą, byłby szarpany to tu, to tam, bezjestestwowy, pły

nący bez kierunku po morzu astralnych wydarzeń i doznań. A ponieważ czło

 wiek nie jest jeszcze dość silny, jaźń będzie tak długo oddziaływać na ciało

astralne, przeszkadzając mu w tym, by świadomie weszło w swą właściwą oj

czyznę, aż sama będzie mogła iść razem z nim wszędzie tam, dokąd ono dąży.

Ma to zatem swój sens, że zasypiając, tracimy świadomość. Gdybyśmy jej nie

tracili, nie moglibyśmy utrzymać naszej jaźni. Dopiero wtedy będziemy mo

gli ją utrzymać w dostatecznym stopniu, kiedy rozwój ziemski dobiegnie końca. Dlatego nie powinniśmy mieć również możliwości rozwoju swojego ciała

astralnego pod względem jego zdolności do świadomego życia.

Odwrotnie dzieje się, gdy człowiek się budzi. Budząc się i zanurzając w

ciało fizyczne i eteryczne, musiałby właściwie przeżywać wnętrze tych ciał.

Nie czyni jednak tego. W chwili obudzenia dzieje się coś, co nie pozwala,

aby widział wnętrze swojej cielesności; jego uwaga zostaje natychmiast skie

rowana ku przeżyciom zewnętrznym. Jego siła widzenia, siła poznawania

zostaje skierowana na świat zewnętrzny. Gdyby człowiek uchwycił siebie

  w swoim wnętrzu, stałoby się coś wręcz przeciwnego w stosunku do tego,

co zaszłoby, gdyby człowiek przy zasypianiu mógł świadomie wejść w świat

duchowy. Wszystko, co człowiek zdobył w czasie bytu ziemskiego w zakresie duchowości przez swojąjażń, stłoczyłoby się razem i po zanurzeniu się

działałoby teraz niesłychanie intensywnie w ciele fizycznym i eterycznym.

  A skutkiem tego byłoby rozwinięcie się z całą mocą różnorodnych cech ego

istycznych. Człowiek zanurzyłby się jaźnią w swoje wnętrze, a jego popędy 

i pożądania - cały egoizm, do jakiego byłby zdolny - to wszystko byłoby jak

 by stłoczone razem w jaźni. Cały egoizm wpłynąłby w życie jego popędów.

  Aby do tego nie doszło, świadomość nie zostaje dopuszczona do naszego

  wnętrza i jesteśmy nastawieni na świat zewnętrzny.

Dowodzą tego relacje mistyków, którzy usiłowali przeniknąć do ludzkie

go wnętrza. Zapoznajcie się z wypowiedziami takich mistyków jak Mistrz

Eckhart, Johannes Tauler lub inni, którzy podjęli drogę do ludzkiego wnętrza.

By zanurzyć się we własne wnętrze, weszli oni w taki stan, że zupełnie od

  wrócili uwagę od tego, co mogło ich interesować w świecie zewnętrznym.

Czytajcie biografie świętych albo mistyków, którzy usiłowali zstąpić we wła

sne wnętrze. Czego doświadczyli ci ludzie? Doświadczyli pokus, napaści itp.,

co opisują w żywych barwach. Były to rzeczy, które doszły do głosu ze stło-

92

czonego ciała astralnego i jaźni jako reakcja. Dlatego ci, którzy chcieli zstą

pić do własnego wnętrza, nie narażając się na takie, powiedzmy, uprzykrzone

rzeczy, usiłowali z całą mocą zgasić swą jaźń w tej samej mierze, w jakiej zstę

powali w głąb. Mistrz Eckhart znalazł nawet piękne słowo, by określić sposób

zstępowania w głąb własnej cielesności. Mówi on o „od-stawaniu się", a więc

o zgaszeniu jaźni. Czytajcie „Niemiecką teologię", w której autor przedsta

  wia mistyczną drogę do ludzkiego wnętrza; jaki nacisk kładzie na to, by czło

  wiek, który pragnie zstąpić w cielesność, nie działał mocą swojej jaźni, lecz

żeby działał w nim Chrystus. Tacy mistycy pragnęli zgasić swojąjażń. Nieoni mają myśleć, czuć i chcieć, lecz Chrystus ma w nich myśleć, czuć i chcieć,

u by nie wydobyło się z nich to, co żyje w nich jako namiętności, popędy i po

żądania, lecz to, co wlewa się w nich jako Chrystus. Dlatego św. Paweł mó

 wi: „Nie ja, lecz Chrystus we mnie!" Z takich głębin wynikają te rzeczy.

lak więc budzenie się i zasypianie możemy przedstawić jako wewnę

trzne przeżycia duszy ludzkiej: budzenie się jako zanurzanie się stłoczonej

  jaźni w cielesność człowieka, a zasypianie jako uwolnienie się od świado

mości, które jest niezbędne, gdyż nie dojrzeliśmy jeszcze do tego, aby móc

oglądać świat, w który wchodzimy zasypiając. W ten sposób czuwanie i sen

ujmujemy w takim sensie, w jakim musimy niejedno w świecie ujmować,

mianowicie jako wzajemne przenikanie się różnych członów ludzkiej istoty.Jeżeli z tego punktu widzenia obserwujemy człowieka w stanie czuwania, to

mówimy, że tkwią w nim cztery człony istoty ludzkiej: ciało fizyczne, etery

czne, astralne i jaźń; tkwią one jedno w drugim w pewien określony sposób.

Co jest rezultatem takiego połączenia? Rezultatem jest właśnie stan czuwa

nia! Ik> człowiek nie mógłby się znajdować w stanie czuwania, gd yby w swo-

|ą cielesność nie zstępował w taki sposób, że jego uwaga zostaje odwrócona

od wnętrza przez świat zewnętrzny. To, że człowiek znajduje się w stanie

czuwania, uwarunkowane jest właśnie zupełnie określonym, uregulowanym

  WNpóldziałaniem czterech członów jego istoty. Z drugiej zaś strony od właś

ciwego rozdzielenia tych czterech członów zależy to, że człowiek śpi. Nie

  wystarczy, gdy powiemy, że człowiek składa się z ciała fizycznego, eterycz

nego, astralnego i jaźni! Człowieka rozumiemy dopiero wtedy, gdy wiemy,u inkiin stopniu te różne człony spojone są ze sobą w pewnym określonym

Klanie, w jaki sposób tkwią jedne w drugich. Właśnie to jest istotne dla poz

nania natury ludzkiej. A teraz rozpatrzmy sposób zespolenia czterech czło

nów człowieka w stanie jawy dziennej, przyjmując ten stan za normalny.

93

 

Większość spośród was wie z dawnych wykładów że świadomość jaką się świadomości jaźniowej istniał o wiele ściślejszy związek między ciałem

Page 47: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 47/90

  Większość spośród was wie z dawnych wykładów, że świadomość, jaką 

mamy obecnie jako ludzie ziemscy pomiędzy narodzeniem a śmiercią, przed

stawia tylko jedną z możliwych form świadomości. Gdy np. przestudiujecie

„Wiedzę tajemną", to dowiecie się, że dzisiejsza świadomość jest jednym

z siedmiu różnych stopni świadomości, że świadomość, jaką mamy dzisiaj,

rozwinęła się z trzech innych, wcześniejszych stanów świadomości i kiedyś

rozwinie się do trzech dalszych form świadomości, które przyjdą po niej.

Kiedy człowiek był człowiekiem księżycowym, nie posiadał jeszcze jaźni.

Pojawiła się ona dopiero w bycie ziemskim. Świadomość, jaką mamy dzisiaj pomiędzy narodzeniem a śmiercią, uwarunkowana jest tym, że jaźń

 współdziała z pozostałymi trzema członami i jest wśród nich czymś najwyż

szym. Zanim człowiek zapłodniony został jaźnią, składał się tylko z ciała fi

zycznego, eterycznego i astralnego. Najwyższym członem było wtedy ciało

astralne, a ówczesny stan świadomości człowieka możemy dzisiaj porów

nać najwyżej z tym, co człowiek zachował jako dawne dziedzictwo w pos

taci świadomości snu. Nie powinniście jednak wyobrażać sobie tej świa

domości jako dzisiejszej świadomości w czasie snu; odtwarzała ona bowiem

  w obrazach sennych rzeczy realne. Gdy badacie dzisiejsze sny, znajdujecie

  w nich dużo chaotyczności, ponieważ dzisiejsza świadomość snu jest tylko

spuścizną tej dawnej świadomości. Gdybyście jednak badali tę wcześniejszą świadomość, to stwierdzilibyście, że człowiek nie widział wówczas ze

 wnętrznych przedmiotów, np. roślin. Nie istniały wtedy zewnętrzne wrażenia.

Gdy coś zbliżało się do człowieka, to miał on doznanie, które powstawało

  w jego wnętrzu, tak jak powstaje obraz podczas snu; to doznanie odpowia

dało jednak zewnętrznemu przedmiotowi.

  A zatem świadomość jaźniową poprzedziła świadomość astralna, ponie

  waż związana była z ciałem astralnym, które stanowiło wówczas najwyższy 

człon. Była to świadomość przytłumiona i mroczna, nie prześwietlona je

szcze światłem jaźni. Gdy człowiek stał się człowiekiem ziemskim, świa

domość astralna została przyćmiona, przygłuszona świadomością jaźniową.

 Ale ciało astralne istnieje w nas przecież nadal i możemy zapytać: jak to się

 w ogóle stało, że nasza świadomość astralna została przytłumiona, tak że jej

miejsce mogła w pełni zająć świadomość jaźniowa? Było to możliwe, po

nieważ przez zapłodnienie człowieka jaźnią dawniejszy związek między 

ciałem astralnym i eterycznym stał się o wiele luźniejszy. Dawniejsze, bar 

dziej bezpośrednie połączenie zostało niejako rozwiązane. Przed pojawieniem

94

się świadomości jaźniowej istniał o wiele ściślejszy związek między ciałem

astralnym człowieka i niższymi osłonami jego istoty. Ciało astralne wciska

ło się dużo głębiej w inne człony niż obecnie. Pod pewnym względem ciało

astralne zostało odebrane ciału eterycznemu i fizycznemu.

Musimy sobie teraz jasno uświadomić ten proces częściowego wycho

dzenia ciała astralnego, jego odłączania się od ciała eterycznego i fizyczne

go. Zapytajmy, czy istnieje jeszcze dzisiaj możliwość wskazania na coś, co

przy zwyczajnej świadomości byłoby podobne do tego dawnego połącze

nia? Czy również dzisiaj może się w życiu ludzkim stać coś takiego, żeby 

ciało astralne chciało wejść głębiej w inne człony niż powinno?

Musi istnieć pewna normalna miara przepajania ciałem astralnym ciała

eterycznego i fizycznego. Przypuśćmy, że ta normalna miara zostanie prze

kroczona. W takim wypadku w całym organizmie człowieka musi powstać

zaburzenie. To bowiem, że człowiek jest tym, czym jest, zależy od określo

nego stosunku między różnymi członami jego istoty, mianowicie takiego,

  jaki widzimy u człowieka znajdującego się w stanie jawy dziennej. Z chwilą,

gdy ciało astralne zachowuje się niewłaściwie, gdy głębiej wdziera się w cia

ło fizyczne i eteryczne, musi nastąpić zakłócenie. Otóż ostatnie rozważania

pozwoliły nam stwierdzić, że to, do czego obecnie doszliśmy drogą wniosko

  wania, znajduje pokrycie w rzeczywistości. Tylko że cały ten proces przedstawialiśmy poprzednio z innej strony. Kiedy więc to się dzieje?

Zachodzi to wtedy, gdy człowiek w swoim dawniejszym życiu odcisnął

  w ciele astralnym coś, co ujmujemy jako moralny albo intelektualny błąd.

 Wr./lo to w głąb ciała astralnego i tkwi w nim; a gdy człowiek wstępuje na

linwo w życie, może to skłonić ciało astralne do szukania innego związku

I lałem fizycznym i eterycznym. A więc właśnie błędy popełnione pod wpły-

I I I Ary mana i Lucyfera, które przekształciły się w siły organiczne, skłania-

ii • Itlło astralne do tego, by ustosunkowało się do ciała fizycznego i etery-

 Vfego inaczej niż w przypadku, gdyby takie siły nie odcisnęły się w nim.

  Widzimy więc, że skutki dawniejszych myśli, odczuć i uczuć skłaniają 

linio aslralne do wywołania „nieporządku" w ludzkim organizmie. Cóż je

dnak dzieje się, gdy taki stan zostanie wywołany? Jeżeli ciało astralne wnika

' lalo fizyczne i eteryczne bardziej niż powinno, to robi ono coś podob-

 łteilii do lego, co robimy rano przy budzeniu się, kiedy zanurzamy się swoją 

lila w ciało fizyczne i eteryczne. Tak jak cały stan jawy jest skutkiem za-

iiiii/1'iiin się człowieka jaźniowego w ciało fizyczne i eteryczne, tak też na

95

 

skutek tego co robi ciało astralne musi wystąpić coś analogicznego do te oznacza stan bez bólu Ból jest wyrazem tego że ciało astralne wciska się

Page 48: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 48/90

skutek tego, co robi ciało astralne, musi wystąpić coś analogicznego do te

go, co robimy budząc się. Kiedy zatem mamy przed sobą człowieka, u któ

rego ciało astralne nabrało tendencji do silniejszego połączenia się z ciałem

eterycznym i fizycznym, niż to odpowiada normalnemu stanowi, to mamy 

 w odniesieniu do ciała astralnego to samo zjawisko, jakie przy obudzeniu się

mamy w odniesieniu do człowieka jaźniowego. Czym jest to zbyt silne wcis

kanie się ciała astralnego w ciało fizyczne i eteryczne? Możemy to określić

  jako istotę choroby. Jeżeli ciało astralne robi to samo, co normalnie robimy 

  budząc się, mianowicie wciska się w ciało fizyczne i eteryczne, jeżeli ciało

astralne, które normalnie nie powinno rozwijać żadnej świadomości, dąży do

tej świadomości w ciele fizycznym i eterycznym, chce się w nas budzić, to

 wówczas stajemy się chorzy. Choroba jest nienormalnym stanem jawy nasze

go ciała astralnego. Co właściwie czynimy, gdy w stanie czuwania czujemy 

się dobrze? Wówczas znajdujemy się w stanie jawy odpowiadającym zwy

czajnemu życiu. Abyśmy jednak mogli uzyskać zwyczajny stan jawy, musie

liśmy najpierw dać ciału astralnemu inne powiązanie. Musieliśmy je dopro

  wadzić do stanu snu. Kiedy podczas dnia mamy świadomość jaźniową, cia

ło astralne musi spać. Tylko wtedy możemy być zdrowi, gdy ciało astralne

  w nas śpi. Wobec tego możemy teraz istotę choroby i zdrowia ująć w nastę

pujący sposób: choroba jest nienormalnym przebudzeniem się ciała astralnego w człowieku, a zdrowie jest normalnym stanem snu ciała astralnego.

Czym jest zatem świadomość ciała astralnego? Gdyby choroba była rze

czywiście przebudzeniem się ciała astralnego, to musiałoby wystąpić w nim

coś w rodzaju świadomości. Budzi się ono w sposób nienormalny, a wobec

tego możemy spodziewać się również anormalnej świadomości, ale jakaś

świadomość musiałaby wystąpić. Przy popadaniu w stan chorobowy musia

łoby powstać coś podobnego do tego, co normalnie dzieje się rano przy obu

dzeniu. Nasze przeżywanie musiałoby być zwrócone ku czemuś innemu.

Normalnie rano wynurza się nasza zwyczajna świadomość. Czy więc wy

nurza się też jakaś świadomość, kiedy chorujemy?

Tak, wynurza się pewna świadomość, którą znamy aż nadto dobrze. Jakato świadomość? Świadomość wyrażająca się w przeżyciach! Ta świadomość,

która się wtedy wynurza, wyraża się w tym, co nazywamy bólem wywołanym

chorobą, którego nie doświadczamy, gdy w stanie jawy czujemy się dobrze,

gdyż wtedy nasze ciało astralne właśnie śpi. „Sen" ciała astralnego oznacza,

że znajdujemy się w normalnym związku z ciałem fizycznym i eterycznym,

96

oznacza stan bez bólu. Ból jest wyrazem tego, że ciało astralne wciska się  w ciało fizyczne i eteryczne tak, jak nie nie powinno - i dochodzi do świadomości. To jest ból.

  A teraz chodzi o to, żebyśmy nie rozciągali w nieskończoność tego, co

zostało właśnie powiedziane. Z chwilą, kiedy mówi się w sposób odpowia

dający nauce duchowej, należy zawsze zachować granicę, do której można

rozciągnąć to, co zostało powiedziane. Powiedziane było, że gdy nasze ciało

astralne budzi się, powstaje świadomość, która przepojona jest bólem. Nie

możemy jednak wyprowadzać z tego wniosku, że ból i choroba występują za

 wsze razem. Każde nadmierne wniknięcie ciała astralnego w ciało eteryczne

i fizyczne oznacza chorobę; jednak nie każda choroba na tym polega. Choro

  ba może mieć także inny charakter, a dowodzi tego fakt, że nie wszystkim

chorobom towarzyszy ból. Tylko że większość ludzi nie zdaje sobie z tego

sprawy, dlatego najczęściej dążą oni w życiu nie do tego, by być zdrowym,

ule do tego, żeby nie czuć bólu; a gdy nie czują bólu, uważają to za zdrowie.

Nie zawsze tak jest, ale bardzo często człowiek uważa się za zdrowego,

l> / H i nie czuje bólu. Ulegalibyśmy bardzo wielkiemu złudzeniu, gdybyśmy 

i hcicli wierzyć w to, że odczuwanie bólu i choroba są nieodłączne. Wątroba

ino/e być bardzo silnie uszkodzona, a mimo to nie wystąpi ból, jeśli otrzewna

Bil |est zaatakowana. Człowiek może mieć w sobie proces chorobowy, który nic przejawia się wcale bólem. Tak może być w wielu wypadkach. Obiektyw

ni * obserwując, tego rodzaju schorzenia są o wiele gorsze. Jeśli bowiem czło-

I lek odczuwa ból, to stara się go pozbyć; gdy jednak nie odczuwa żadnego

i i n l i i , lo nie zadaje sobie zbyt wiele trudu, by pozbyć się choroby.

Juk wiąże się to ze zjawiskami, w których ból nie towarzyszy chorobom?

!*hy odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie przypomnieć, że do stanu,

 W  Jakim znajdujemy się dzisiaj jako istoty ludzkie, doszliśmy na drodze stop

niowego rozwoju i w ziemskim bycie dołączyliśmy jaźń do ciała astralnego,

(Mitycznego i fizycznego. Kiedyś byliśmy jednak ludźmi, którzy mieli tylko

lilio lizyczne i eteryczne. Istota, która ma tylko ciało fizyczne i eteryczne,

  jill |«k dzisiejsza roślina. U takiej istoty dochodzimy do trzeciego stopnia

iniości, do świadomości dużo bardziej przytłumionej, która nie osiąga

MlWłl stopnia jasności świadomości snu. Jest błędem, gdy wierzymy, że czło-

•pilicy nie ma żadnej świadomości. Ma świadomość, ale jest ona tak 

mionu, że nie może jej wywołać jako wspomnienia w swojej jaźni. Taka

mość tkwi również w roślinie; jes*t to rodzaj świadomości snu, a zatem

97

 

świadomość jeszcze głębsza niż świadomość astralna. W ten sposób do się z żadnym bólem, a co jednak wytwarza zewnętrzny bodziec, zewnętrz-

Page 49: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 49/90

j g ę p

chodzimy do jeszcze głębszej świadomości człowieka.

Przypuśćmy, że jakiś człowiek wskutek przeżyć w poprzednich inkar-

nacjach wprowadził w swoją organizację nie tylko taki nieporządek, który 

skłania ciało astralne do nieprawidłowego zanurzania się w ciało fizyczne

i eteryczne, ale że zrobił coś, co może skłonić jego ciało eteryczne do niewłaś

ciwego dopasowania się do ciała fizycznego. Może więc wytworzyć się taki

stan, że połączenie między ciałem eterycznym a fizycznym nie jest normal

ne dla dzisiejszego człowieka, że ciało eteryczne wdziera się zbyt głęboko  w ciało fizyczne. Powiedzmy, że ciało astralne nie brałoby w tym żadnego

udziału, natomiast założenia dawniejszego życia wywołały w ludzkiej orga

nizacji zbyt ścisłe zespolenie ciała eterycznego i fizycznego. Mamy tutaj to

samo, co odnośnie do ciała astralnego zachodzi przy świadomości cierpienia.

Kiedy ciało eteryczne wciska się zbyt głęboko w ciało fizyczne, to wynu

rza się pewna świadomość podobna do ludzkiej świadomości snu, do świa

domości rośliny. Nie można się dziwić, że jest to stan, którego człowiek 

 wcale nie odczuwa. Tak jak we śnie człowiek nic nie odczuwa, tak też i te

raz nie odczuwa tego stanu. A jednak jest to pewien rodzaj budzenia się! Tak 

  jak nasze ciało astralne budzi się w sposób anormalny, tak też w anormalny 

sposób budzi się ciało eteryczne, gdy zbyt głęboko zanurzy się w ciele fizycznym. Tylko że człowiek nie może tego postrzegać, ponieważ jest to bu

dzenie się świadomości bardziej przytłumionej aniżeli świadomość bólu.

Przypuśćmy, że człowiek zrobił w jakimś poprzednim życiu naprawdę coś

takiego, co między śmiercią a nowym narodzeniem przeobraziło się i pro

  wadzi do tego, że ciało eteryczne budzi się, to znaczy zanurza się zbyt głę

  boko w ciele fizycznym. Jeżeli to się stało, powstaje w człowieku głęboka

świadomość, której jednak dusza ludzka nie może postrzegać w taki spo

sób, w jaki postrzega inne swoje przeżycia. Czy taka świadomość nie może

działać, mimo że dusza jej nie postrzega? Spróbujcie tylko zdać sobie spra

  wę z tego, jak dziwną tendencję otrzymuje świadomość, gdy zaczyna scho

dzić o jeden stopień głębiej.

Kiedy się sparzycie, to zewnętrzne wrażenie, jakie wówczas przeżywacie,

  wywołuje ból. Jeśli ma powstać ból, to świadomość musi mieć co najmniej

stopień świadomości astralnej. Ból musi żyć w ciele astralnym. A zatem zaw

sze, kiedy w duszy ludzkiej powstaje ból, mamy do czynienia z faktem doty

czącym ciała astralnego. Przypuśćmy jednak, że dzieje się coś, co nie wiąże

98

ę y , j y ę y , ę

I K | podnietę. Jeżeli np. zbliża się coś szybko do naszego oka, to powstaje ze

  wnętrzny bodziec i oko zamyka się. Nie wiąże się z tym żaden ból. Co

 wytwarza tę reakcję? Wytwarzają pewien ruch. Jest to mniej więcej tak, jak

 by ktoś dotknął waszej stopy. Nie ma tu bólu, ale noga jednak drgnie. A ża

lem istnieją doznania, którym nie towarzyszy żaden ból, a które jednak 

pobudzają do jakiegoś działania, do jakiegoś ruchu. W tych wypadkach

człowiek nie wie, co pobudziło ten ruch. A nie wie dlatego, że nie może do

trzeć do tak głębokiego stopnia świadomości. Jeżeli odczuwacie ból i naskutek tego odpychacie coś od siebie, to ból jest tym, co zwróciło waszą uwa

gę na to, co po tem odpychacie. Może jednak wystąpić coś, co zmusza was do

ruchu wewnętrznego, do „odruchu". Świadomość nie dociera w głąb aż do te

go stopnia, na którym bodziec przechodzi w ruch. Jest to przeżycie na takim

stopniu świadomości, który nie dochodzi do naszych astralnych przeżyć. Prze

 biega ono w sferze świadomości jakby snu, ale mimo to może prowadzić do

lakicgoś działania. Gdy zachodzi takie głębsze wcis kanie się ciała eteryczne

go w ciało fizyczne, oznacza to wywołanie takiej świadomości, która nie jest

świadomością bólu, ponieważ ciało astralne nie bierze w tym udziału, i któ

ra jest tak przytłumiona, że człowiek nie zdaje sobie z niej sprawy. Nie ozna

cza lo jednak, że człowiek w stanie tej świadomości nie może wykonywaćżadnych czynności. Przecież człowiek robi czasem coś, czemu nie towarzyszy 

świadomość. Pomyślcie tylko o stanie, kiedy zwykła świadomość dzienna jest

  wygaszana, a człowiek jak lunatyk wykonuje najróżniejsze czynności. Nie

  jlśl lo brak jakiejkolwiek świadomości, ale świadomość, której człowiek nie

Hłóże przeżywać, ponieważ przeżywać może tylko dwie najwyższe formy 

Świadomości, a więc świadomość astralnąjako radość, cierpienie itp. i świa

domość jaźniową jako osąd i jako zwyczajną świadomość dzienną. Nie zna

czy lo jednak, że człowiek na podstawie świadomości snu nie może działać .

(idy ciało eteryczne zanurza się zbytnio w ciele fizycznym, to też mamy 

M l - ¡1 głęboką świadomość, której człowiek nie może dosięgnąć. Przypuśćmy,

li iwiek chce jednak zrobić coś, o czym w normalnym życiu nie może nic

  wled/ieć, co w jakikolwiek sposób łączy się z tym stanem rzeczy. Wtedy 

i u' lo robił, nie zdając sobie z tego sprawy. Będzie w nim coś, co samo

Nd/ie lo robiło; sama rzecz będzie to robiła, ale on sam nie będzie o tym

aii wiedział. A teraz przypatrzmy się człowieko wi, który na skutek jakich ś

destrukcyjnych czynów w dawniejszym życiu wytworzył w sobie przyczyny,

99

 

które między śmiercią a nowym narodzeniem wywołują głębsze wniknięcie organu, gdy ten organ zacznie go boleć. Dlaczego człowiek nic nie wie o swo

Page 50: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 50/90

ciała eterycznego w ciało fizyczne. Powoduje to wówczas działania prowa

dzące do głębszych procesów chorobowych. Człowiek będzie pchany do te

go, żeby wprost wyszukiwać zewnętrzne warunki prowadzące do choroby.

Może się to wydawać dziwne, że te sprawy są zakryte dla zwykłej świa

domości jaźniowej. Człowiek nigdy by takich rzeczy nie zrobił, kierując się

zwykłą świadomością jaźniową. Gdyby się nią kierował, nigdy nie nakazałby 

sobie wejść do miejsca pełnego bakterii. Możemy jednak przypuszczać, że ta

mroczna świadomość udczuwa potrzebę jakiegoś zewnętrznego uszkodzeniai w ten sposób może się rozgrywać to, co wczoraj nazwaliśmy sensem choro

  by. Owa świadomość, która wciska się w ciało eteryczne, szuka przyczyny 

choroby. To własna istota człowieka szuka przyczyny choroby, aby osiągnąć

to, co nazwaliśmy procesem chorobowym. W ten sposób, odwołując się do

głębszej istoty choroby, możecie zrozumieć, że nawet wtedy, gdy nie ma je

szcze żadnego bólu, mogą wystąpić działania idące od wewnątrz. Także wte

dy, gdy dochodzi ból - kiedy tylko ciało eteryczne zbyt silnie wnika w ciało

fizyczne - może zawsze wystąpić to, co można określić jako szukanie zew

nętrznych przyczyn choroby przez głębsze warstwy ludzkiej świadomości.

Chociaż brzmi to groteskowo, to jednak prawdą jest, że gdy tego potrzebuje

my, wyszukujemy sobie zewnętrzne przyczyny chorób, odwołując się do innego stopnia świadomości. To, co właśnie powiedziałem, jest jednak słuszne tyl

ko w granicach wyznaczonych dzisiejszymi rozważaniami.

Dzisiaj chodziło przede wszystkim o wyjaśnienie tego, że człowiek może

  bez towarzyszenia temu znaną sobie świadomością, szukać choroby z tego

 względu, że powstaje nienormalny, głęboki stan świadomości. Dlatego cho

dziło o wykazanie, że w chorobie mamy do czynienia z budzeniem się stanów

świadomości, które przezwyciężyliśmy jako ludzie już dawniej. Na skutek te

go, że w poprzednim życiu obarczyliśmy naszą duszę błędami, wywołujemy 

stopnie świadomości głębsze od tych, które odpowiadają naszemu obecnemu

życiu. A to, co czynimy p od ich wpływem, decyduje o przebiegu procesu cho

robowego jak również procesu, który prowadzi dopiero do choroby.

  Widzimy, że w stanach anormalnych wydobywają się dawne stopnie świa

domości, które człowiek już dawno przezwyciężył. Jeśli choć trochę poobser

 wujemy fakty codziennego życia, to możemy dostrzec to, o czym dzisiaj mó

  wimy. Przez ból człowiek zstępuje niejako głębiej we własną istotę. Znacie

powiedzenie, że człowiek dopiero wtedy dowiaduje się o istnieniu jakiegoś

100

g , g y g g g

ich organach w stanie normalnej świadomości? Ponieważ w normalnym wy

padku jego świadomość śpi na tyle głęboko, że nie zanurza się zbyt inten

sywnie w ciało astralne. Gdy się jednak zanurzy, powstaje ból i przez ten ból

człowiek dowiaduje się, że posiada dany organ. W wielu powiedzeniach co

dziennego życia jest jakaś rzeczywista prawda, gdyż mamy tu do czynienia ze

Npuścizną dawnych stanów świadomości, w których człowiek, mając wgląd

 w świat duchowy, widział jeszc ze niejedno z tego, co dzisiaj musimy z trudem

nu nowo wydobywać.

Kiedy zrozumiecie, że człowiek może przeżywać głębsze warstwy świa

domości, to będziecie mogli pojąć również to, że szuka nie tylko zewnętrz

nych przyczyn choroby, ale również zewnętrznych ciosów losu, których nie

może uzasadnić, odwołując się do rozsądku. Wydaje się zupełnie zrozumia

le, że człowiek na skutek zwyczajnej rozwagi nie stanie tam, gdzie może go

Indie piorun. Jak długo kieruje się wyższą świadomością, będzie tego uni

ku!, Może jednak być w nim czynna świadomość, która leży znacznie głębiej

1 1 1 / wyższa świadomość i która zaprowadzi go właśnie tam, gdzie uderzy pio-

I I I I I ; przy czym w grę wchodzi przewidywanie, jakiego wyższa świadomość

lii posiada. Ta głębsza świadomość chce zatem, aby w danego człowieka

Uderzy) piorun, tak że ten człowiek niejako szuka nieszczęścia.Dzisiaj zrozumieliśmy, że na skutek działań karmicznych człowiek mo-

h ./ukać nieszczęśliwych wypadków albo przyczyn chorób. Ale jak to się

BJftlcjc w poszczególnych wypadkach, jak działają w człowieku siły leżące

 W głębszych warstwach świadomości i czy wyższej świadomości wolno uni-

• lukicli nieszczęśliwych wypadków, są to zagadnienia, którymi będziemy 

fli>; leszcze zajmować. Jeśli z jednej strony możemy zrozumieć , że człowiek,

 fi  i' i.nn, gdzie narażony jest na infekcje, kierowany jest niższym sto pniem

iwlmlomości, to z drugiej strony musimy również zrozumieć, jak wiąże się to

# wpiowadzaniem przez człowieka metod zmierzających do ograniczenia in-1

kiji; to znaczy z tym, że przez stosowanie środków higieny, dzięki wyższej

i idomości możemy infekcjom przeciwdziałać. Możemy zrozumieć rów-

i lę możliwość, że działanie głębszej świadomości sprowadzone zostaje

(IWez wyższą świadomość na inne tory i musimy powiedzieć, że byłoby to

 W nulwyższej mierze nierozsądne, gdyby podświadomość mogła wyszukiwać

mi I i chorób, a z drugiej strony nie można by było unikać przyczyn choro-

"lwoluji|c się do wyższej świadomości.

101

 

Zobaczymy, że „rozsądne" jest wyszukiwanie zarazków chorobowych,  VII

Page 51: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 51/90

ale „rozsądne" jest również ze strony wyższej świadomości stosowanie reguł

higieny przeciwko wnikaniu materiału zainfekowanego i na tej drodze prze

ciwdziałanie przyczynom chorób.

102 103

Związek karmy z działaniem żywiołów

 W  trakcie tych wykładów mieliście już okazję przekonać się, że krok za

krokiem zbliżamy się do celu i równocześnie staramy się głębiej wniknąć

 w lemat. Ostatnio mówiliśmy o istocie bólu, który wiąże się z przebiegiem

choroby. Zwróciliśmy uwagę także na to, że w pewnych wypadkach możliwy 

|csl taki przebieg choroby, któremu nie towarzyszy przeżycie bólu.Obecnie musimy spojrzeć na istotę bólu nieco dokładniej. Jeszcze raz mu-

NÌmy sobie przypomnieć, że ból może wystąpić jako zjawisko przebiega

  jące obok choroby. Bowiem już z wczorajszych rozważań wynika wniosek,

Że choroby i bólu nie powinniśmy ujmować jako rzeczy do siebie przynale

żących. Musimy sobie uświadomić, że gdy z chorobą związany jest ból, to

 w grę musi wchodzić jeszcze coś innego niż zwykły fakt, że jest się cho-

lym. Zwróciliśmy już uwagę, że przy każdym procesie, który rozgrywa się

 w Czasie przechodzenia z jednej inkarnacji w drugą, kiedy to przeżycia daw-

iiiejszej inkarnacji przeobrażają się w przyczyny chorób, mamy do czynie

niu / jednej strony z zasadą lucyferyczną, a z drugiej strony z arymaniczną.

Co właściwie jest przyczyną, że człowiek wytwarza w sobie podłoże dlairecesów chorobowych? Dlaczego powstaje w nim tendencja do tego, by być

i Imi ym? Co skłania go pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem do przy

gotowywania takich sił, które w najbliższym życiu wyładowują się w cho

robie? To, co człowieka do tego doprowadza, to z jednej strony możliwość

uli pinia pokuszeniu mocy lucyferycznej, a z drugiej strony mocy arymani-

i Kiiej, Wiemy już również, co znaczy „ulec mocy Lucyfera". Wszystko, co

il/inln w nas jako pożądanie, co wypływa z samolubstwa, z żądzy wywyż-

ailln się ponad innych, z zarozumiałości i próżności, wszystkie właściwoś-

É które wiążą się z pewnego rodzaju narzucaniem własnego ,ja", z prag-

ilein, aby ludzie szczególnie się z nami liczyli, wszystko to związane jest

kuszeniem tkwiących w nas mocy lucyferycznych. Innymi słowy, jeżeli

iiiv silom, które działają w naszym ciele astralnym i wyrażają się w ego-'Wiycli pożądaniach i namiętności, to wówczas popełniamy w danej in-

.NC |i czyny, które wywodzą się z pokuszenia lucyferycznego. A potem,

|||e między śmiercią a nowym narodzeniem, widzimy rezultat czynów

słonych pod wpływem Lucyfera i przyjmujemy w siebie tendencję, aby 

 

  w następnej inkarnacji przejść taki proces chorobowy, który - gdy go prze dobroczynnej siły?" Dochodzi do tego jedynie na skutek naszej świado

Page 52: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 52/90

zwyciężymy - może przyczynić się do ponownego wyswobodzenia się z tych

sideł. Gdyby nie było w ogóle mocy lucyferycznych, to nie moglibyśmy ule

gać pokuszeniom, które doprowadzają nas do tego, że przyjmujemy w sie

 bie tego rodzaju siły. Gdyby jednak istniała tylko ta przyczyna, że rozwijamy 

nasze egoistyczne pożądania i namiętności, to właściwie nigdy nie moglibyś

my uwolnić się w życiu od pokuszeń lucyferycznych. Nie moglibyśmy się

z tego wyzwolić również w dalszych inkarnacjach, ponieważ ulegalibyśmy 

im wciąż na nowo.Gdybyśmy sobie wyobrazili, że w rozwoju Ziemi zdani jesteśmy na sie

 bie samych, a wpływ lucyferyczny istniałby nadal, to sprawa przedstawiała

  by się w sposób następujący. W jakiejś inkarnacji ulegalibyśmy pokuszeniu

mocy lucyferycznych. Po śmierci widzielibyśmy, do czego nas to doprowa

dziło i spowodowalibyśmy pewien proces chorobowy. Gdyby jednak nie

 wchodziło w grę nic innego, to ten proces chorobowy nie doprowadziłby nas

  w tym życiu, w którym występuje, do żadnej szczególnej poprawy. Proces

chorobowy prowadzi nas do poprawy tylko przez to, że moce, dla których

Lucyfer jest przeciwnikiem, dodają coś do całego tego procesu. Gdy z jed

nej strony ulegamy mocom lucyferycznym, natychmiast występują - jako

przeciwstawienie - moce im przeciwne i usiłują rozwinąć siłę, dzięki której

  wpływ lucyferyczny może być naprawdę usunięty. I dodają one ból do pro

cesu, który wywołany został wpływem Lucyfera. W ten sposób ból musi

my uważać za coś, co pochodzi od dobrych mocy - jeżeli moce lucy-

feryczne nazwiemy złymi - abyśmy mogli wyrwać się z objęć Lucyfera i nie

ulegali mu nadal. Gdyby w chorobie, jaka powstaje w wyniku poddania się

mocom lucyferycznym, nie występował ból, dokonalibyśmy na sobie do

świadczenia, które można by wyrazić w słowach: „To nic strasznego, gdy 

człowiek ulegnie mocom Lucyfera!" I nigdy nie doszłoby do tego, abyśmy 

nasze siły zużyli na wyswobodzenie się z jego mocy. Ból, który jest świa

domością ciała astralnego znajdującego się w sposób niewłaściwy w stanie

czuwania, jest równocześnie tym, co może nas uchronić od ponownego

ulegania mocom lucyferycznym w dziedzinie, w której już im ulegliśmy.  W ten sposób ból staje się naszym wychowawcą w odniesieniu do poku

szeń mocy lucyferycznych.

Moglibyście jednak wysunąć pytanie: „Jak ból może być naszym wy 

chowawcą, skoro ból jedynie odczuwamy, a nie zdajemy sobie sprawy z jego

104

mości jaźniowej. Proces ten odbywa się w tej świadomości, którą określiłem

  juko świadomość leżącą poniżej świadomości jaźniowej, chociaż człowiek 

również świadomością dzienną nic nie wie o tym, że: „Teraz doznaję bólu;

powstał on dzięki dobrym mocom, które dodały go do choroby wywołanej

moimi błędami!" W sferze podświadomej występuje to jako siła, która dzia

łu jako rzeczywiste karmiczne spełnienie, jako impuls idący w tym kierunku,

nbyśmy nie popełniali ponownie takich czynów, byśmy nie ulegali znowu ta

kim popędom i pożądaniom, które wywołały właśnie tę chorobę.  Widzimy tu, jak działa karma, jak ulegamy mocom lucyferycznym i jak 

działanie tych mocy wywołuje chorobę, która przychodzi w następnej in-

karnacji. Widzimy, jak dobroczynne siły dołączają ból do uszkodzeń naszych

organów, aby był dla nas środkiem wychowawczym leżącym poniżej naszej

świadomości. Wobec tego możemy powiedzieć, że tam, gdzie w chorobie

  wyslępuje ból, mamy do czynienia z mocą lucyferyczną, która stała się przy

czyną choroby. Ból jest właśnie wskaźnikiem, że u podłoża procesu tkwi moc

liieyferyczna.

Ludzie, którzy chętnie klasyfikują, będą odczuwali potrzebę odróżniania

chorób mających czysto lucyferyczne podłoże od chorób powstałych pod

 wyłącznym wpływem Arymana. Przy wszystkich bowiem zajęciach teorety-e/nych najwygodniejszą rzeczą jest podział, robienie schematów, a ludzie wy-

iiluażają sobie, że stosując taką metodę, dużo zrozumieli. W rzeczywistości

liie dii się jednak ujmować rzeczy takimi prostymi sposobami. One ustawi-

•Clllc się ze sobą krzyżują-jedne przechodzą w drugie. Tak więc nie trudno

flozumicć, że gdy mamy do czynienia z rzeczywistym procesem chorobo

 wym, to jedna część tego procesu daje się sprowadzić do wpływów lucyfe-

lYi mych, a więc do spraw związanych z właściwościami naszego ciała

| tl iluego, a inna jego część wyn ika z wpływów arymanicznyc h. Nikt nie

| I H U i n i e n wyobrażać sobie, że gdy coś go boli, to należy sprowadzić to wy-

lieznic do wpływu lucyferycznego. Odczuwanie bólu wskazuje tylko na tę

.ść choroby, która daje się sprowadzić do tego wpływu. Zrozumiemy tę

Ipliiwę łatwiej, gdy zapytamy: „Skąd bierze się wpływ arymaniczny?"I udzie nie dostaliby się w ogóle pod wpływ Arymana, gdyby najpierw

Ml? ulegli wpływom Lucyfera. Na skutek tego, że przyjęli w siebie wpływ Lu

ty Im u, wytworzyło się takie połączenie czterech członów człowieka - ciała

i BlOgo, eterycznego, astralnego i jaźni - do jakiego nie doszłoby, gdyby 

L.

105

 

nie zadziałał Lucyfer, gdyby czynne były te moce, dla których Lucyfer jest

przeciwnikiem Człowiek rozwijałby się wówczas inaczej W odniesieniu doMuszę w tym miejscu zwrócić uwagę - ponieważ jest to niezwykle ważne

ż k b t h t i i b ć t i t ić ó d

Page 53: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 53/90

przeciwnikiem. Człowiek rozwijałby się wówczas inaczej. W odniesieniu do

  wnętrza istoty ludzkiej zasada lucyferyczna wywołała zatem pewne zabu

rzenie. A właśnie wnętrze istoty ludzkiej decyduje o stosunku, jaki człowiek 

nawiązuje ze światem zewnętrznym. Tak samo bowiem, jak patrząc okiem,

  w którym zostało coś uszkodzone, nie widzicie w sposób właściwy świata

zewnętrznego na skutek wewnętrznego błędu, tak właśnie na skutek wpły

  wu lucyferycznego człowiek nie widzi świata takim, jakim jest. Skoro zaś

zaistniała przyczyna zakłócająca prawidłowe postrzeganie zewnętrznegoświata, w ten zniekształcony obraz świata mógł wcisnąć się wpływ Aryma-

na, który znalazł dostęp do człowieka tylko dlatego, że najpierw czynny był

  wpływ Lucyfera. Wpływ Arymana spowodował, że człowiek może nie tyl

ko ulegać egoistycznym namiętnościom, popędom, pożądaniom, próżności,

pysze itd., ale że teraz w ludzkim organizmie, w którym działał w ten spo

sób egoizm, ukształtowały się organy niezdolne do właściwego postrzegania

świata zewnętrznego. Dzięki temu Aryman mógł mieszać się do tych nie

  właściwych obrazów świata zewnętrznego i człowiek został wystawiony na

drugi wpływ, przez co może ulegać nie tylko wewnętrznym pokuszeniom, ale

może teraz popełniać błędy, a przy osądzaniu świata zewnętrznego i wypo

  wiadaniu się o nim - kłamać. Tak więc Aryman działa wprawdzie z zewnątrz,

ale działać może tylko dlatego, że daliśmy mu najpierw dostęp do siebie.

  Wpływ arymaniczny i lucyferyczny nie występuje właściwie nigdy sam

  w sobie. Oddziałują one zawsze wzajemnie na siebie i w pewnym znacze

niu wzajemnie się równoważą. Od wewnątrz napiera Lucyfer, a z zewnątrz

  wciska się Aryman, zaś pomiędzy jednym a drugim tworzy się obraz świata.

Jeżeli w jakiejś inkarnacji wnętrze człowieka staje się silniejsze, jeśli czło

  wiek wystawiony jest bardziej na wpływy wewnętrzne, to wówczas bardziej

  będzie poddawał się wpływowi lucyferycznemu w tych sprawach, w któ

rych wnętrze działa tak, że człowiek opanowany jest zarozumiałością, próż

nością itd. Natomiast w takiej inkarnacji, w której człowiek na skutek całej

swojej karmy w mniejszym stopniu ulega wpływom wewnętrznym, łatwiej

może ulegać pokuszeniom Arymana. I tak rzeczywiście dzieje się w naszym życiu. Padamy ofiarą bądź to pokuszeń Lucyfera, bądź Arymana. Os

cylujemy pomiędzy tymi dwiema mocami, które z jednej strony prowadzą nas

do tego, że w naszym wnętrzu dajemy się oślepić pychą, a z drugiej strony do

tego, że tworzymy sobie iluzje o świecie zewnętrznym.

106

że zakusom z obu tych stron powinien być w stanie stawić opór przede wszy

stkim taki człowiek, który próbuje dążyć do wyższego rozwoju i usiłuje prze

niknąć w świat duchowy bądź to w taki sposób, że stara się dotrzeć poza

zjawiska świata zewnętrznego aż do duchowości, bądź też w sposób misty

czny chce zstąpić w głąb własnego wnętrza. Przy dążeniu do wniknięcia w

świat, który znajduje się poza światem fizycznym, człowiek ma do czynie

nia zawsze z iluzorycznymi obrazami, którymi łudzi go Aryman. Kiedy zaś

  jako mistyk dąży w głąb własnej duszy, to zawsze w szczególnej mierze możliwe stają się pokuszenia Lucyfera. Jeżeli człowiek jako mistyk pragnie zstą

pić w głąb własnej duszy, a nie postarał się najpierw o to, aby przez wyra

  bianie charakteru zdobyć środki umożliwiające przeciwstawienie się pysze,

próżności itp., i jeśli uda mu się żyć jako mistyk, ale bez szczególnej moralnej

kultury, to tym bardziej może ulec pokusom Lucyfera, który wnika swoim

działaniem w duszę ludzką od wewnątrz. Jeśli zatem mistyk nie troszczył się

zbytnio o swoją moralną kulturę, to gdy zdoła zagłębić się trochę w swoje

 wnętrze, może narazić się na wielkie niebezpieczeństwo, że jeszcze bardziej

pobudzi napór sił Lucyfera i stanie się jeszcze bardziej próżny i pyszny, niż

l>\ I dotychczas. Dlatego konieczne jest, aby przedtem przez wyrabianie so

lne charakteru postarać się o zdobycie środków umożliwiających przeciwsta

 wianie się pokusom próżności, manii wielkości, pysze, które zawsze szukają 

do nas dostępu. I nigdy nie wysilamy się dostatecznie w tym kierunku, żeby 

puyswoić sobie te właściwości, które prowadzą do skromności i pokory. Jest

lu w najwyższej mierze konieczne dla tej strony naszego wyższego rozwoju,

klóii| określamy jako mistyczną. Z drugiej strony konieczne jest również, aby 

  jżlowiek bronił się przed urojonymi tworami Arymana, gdy przez rozwój pro

 wadzący poza zjawiska świata zewnętrznego usiłuje dotrzeć aż do duchowe

go podłoża rzeczy. Jeśli człowiek nie stara się osiągnąć takiego ukształto

  wania charakteru, które czyni go wewnętrznie silnym i mocno ugruntowanym

 W swoim wnętrzu, to łatwo może się wówczas zdarzyć - zwłaszcza, gdy ma

li i n/ezęścic, by dotrzeć do świata duchowego - że dostanie się w objęcia Ary-

IHMlin. który będzie go zwodził coraz to większymi iluzjami, coraz to większymi halucynacjami.

/darzą się, że w pewnych sytuacjach ludzie biorą niektóre określenia11 łownie. Ponieważ tak często podkreśla się, że wyższy rozwój, w którym

I powiek usiłuje sięgnąć poza zjawiska świata zewnętrznego, połączony jest

107

 

z pełną świadomością, zdarza się więc, że ludzie przyprowadzają osoby na

wpół somnambuliczne które zapewniają że postrzegają świat duchowy i toosoby, które poprzednio nie troszczyły się starannie o to, aby wyostrzyć

j ił d i ż i ć ł t di t

Page 54: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 54/90

 wpół somnambuliczne, które zapewniają, że „postrzegają świat duchowy, i to

 w pełni świadomie". Wtedy ma się ochotę powiedzieć: „Byłoby o wiele roz

sądniej, gdybyś nie miał tej świadomości". Ludzie mylą się co do tej „świa

domości". Jest to tylko świadomość obrazowa, astralna; gdyby te osoby nie

  były świadome na stopniu podświadomym, nie postrzegałyby tych rzeczy.

Chodzi o to, że gdy wkracza się w świat duchowy, to należy skupić swoją 

 świadomość jaźniową. Z nią bowiem łączy  się siła osądu i wyraźna zdol

ność rozróżniania! Ci ludzie nie mają jednak tego w odniesieniu do postaci,które widzą w świecie duchowym. Nie jest to wcale dziwne, że posiadają pe

  wną świadomość, ale tutaj trzeba mieć świadomość, która wiąże się z kul

turą naszej jaźni. Bo gdy chodzi o rozwój polegający na oglądzie wyższych

światów, nie kładzie się nacisku na to, aby ludzie możliwie jak najszybciej

przenikali w wyższe regiony i oglądali tam świat pełen obrazów i postaci albo

słyszeli różne głosy. Nacisk kładzie się na to, że wejście w świat duchowy 

tylko wtedy może dać szczęście i korzyść, gdy tak wyostrzy się świadomość,

zdolność rozróżniania i zdolność sądzenia, aby nie ulegać w wyższych świa

tach żadnym złudzeniom. Najlepiej można to osiągnąć przez studium prawd

antropozoficznych. I dlatego należy podkreślić, że zajmowanie się praw

dami antropozoficznymi stanowi ochronę przed rzekomym widzeniem róż

nych postaci, które nie jest poddane żadnej sile osądu. Kto naprawdę wyszkoli się w ten sposób, nie będzie każdego dowolnego zjawiska uważał za

to czy tamto dlatego, że mu się ono takim wydaje, ale przede wszystkim bę

dzie umiał odróżniać to, co jest realne, od tego, co jest tylko obrazem utka

nym jakby z mgły. Zda sobie sprawę, że trzeba być szczególnie ostrożnym

z tym, co przejawia się jako postrzeżenie słuchowe. Bowiem postrzeżenie słu

chowe nigdy nie może być właściwe, jeśli człowiek nie przeszedł przez sferę

absolutnego spokoju. Kto nie doświadczył najpierw absolutnej, bezgłośnej

ciszy świata duchowego, ten z całą pewnością może powiedzieć, że to, co po

strzega, jest ułudą, chociaż usłyszałby rzeczy nie wiem jak mądre. Tylko ten,

kto zadał sobie trud, aby wyostrzyć swoją siłę sądzenia - właśnie przez to, że

stara się zrozumieć prawdy wyższych światów - może uchronić się przed złudnymi obrazami. Środki, jakich dostarcza zewnętrzna wiedza, nie są w tym

  wypadku dostateczne. Nie daje ona tak ostrej, tak wzmocnionej siły sądzenia,

  jaka jest potrzebna, żeby w duchowym świecie móc naprawdę rozróżniać.

Dlatego można powiedzieć, że jeżeli relacje z wyższych światów przynoszą 

108

swoją siłę sądzenia - co można osiągnąć zwłaszcza przez studium antropo-

zofii — to relacje takie budzą w najwyższym stopniu zastrzeżenia i zawsze

  wymagają najpierw co najmniej kontroli przeprowadzanej przy użyciu me

tod, które zdobyte zostały dzięki prawdziwemu szkoleniu. Widzimy więc,

że Lucyfer i Aryman nie wprowadzają swoich pokuszeń, jeśli dążymy do

  wyższego rozwoju.

Istnieje tylko jedna moc, przed którą Lucyfer cofa się - moralność. Mo

ralność jest czymś, co parzy Lucyfera jak najstraszniejszy ogień. Nie ma teżinnego środka, który umożliwiałby przeciwstawienie się Arymanowi, niż si

ła sądzenia i zdolność rozróżniania wyszkolone poprzez naukę duchową. To

 bowiem, co przyswajamy sobie na Ziemi jako zdrowy osąd, jest czymś, cze

go Aryman strasznie unika. W gruncie rzeczy nic nie budzi w nim tak wiel

kiej odrazy jak to, co zdobywamy przez zdrowe szkolenie naszej świado

mości jaźniowej. Bowiem Aryman - jak o tym będzie mowa - przynależy do

zupełnie innego regionu, do regionu bardzo odległego od tego, co rozwija

my jako zdrową siłę sądzenia. Z chwilą gdy Aryman zetknie się z tym, co

•obyliśmy w bycie ziemskim jako zdrową siłę sądzenia, przejmuje go stra

szliwy lęk, bo jest to dla niego czymś zupełnie nieznanym, bardzo się tego

 boi. Im bardziej staramy się wykształcić siłę sądzenia, którą możemy osiąg

nąć w życiu między narodzeniem a śmiercią, tym bardziej przeciwstawiamy 

się Arymanowi. Można to stwierdzić u różnych osób, które się tutaj przypro

  wadza i które opowiadają fantasmagorie o wszystkich światach duchowych,

  jakie oglądali. A gdy potem robi się najlżejszą próbę, aby tym osobom coś

 wyjaśnić, by wzbudzić w nich zdolność rozumienia i rozróżniania, to okazu

  je się zazwyczaj, że tkwią zbyt silnie w mocy Arymana, aby mogli przyjąć

  jakieś uwagi. Występuje to zaś tym silniej, im bardziej akustyczny charakter 

mają owe pokuszenia. Łatwiej jest znaleźć jakieś środki, by przeciwdziałać

temu, co przejawia się w wizjonerskich obrazach, niż temu, co przejawia się

akustycznie jako głosy, które dana osoba słyszy itp. Tacy ludzie wykazują 

dużą niechęć do uczenia się tego, co trzeba zdobyć dla świadomości jaźnio

 wej między narodzeniem a śmiercią; oni nie chcą tego. Nie jest to jednak ich własny wybór; to moce arymaniczne odpychają ich od tego. Gdy jednak do-

pi owadzi się takiego człowieka do tego, że rozwinie on w sobie zdrową siłę

Ud/en ia i zgodzi się na przyjmowanie pouczeń, to w bardzo krótkim czasie te

zjawiska ustają. Nie ma już żadnych głos&w i halucynacji, ponieważ były one

109

 

tylko arymanicznymi obrazami. To wszystko znika, ponieważ Arymana ogar

nia strach gdy odczuje że człowiek posiada zdolność prawidłowej oceny

ruchem jak nasz. Tacy ludzie mówią: „Ludzkość musi  przeniknąć w światduchowy!"

Page 55: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 55/90

nia strach, gdy odczuje, że człowiek posiada zdolność prawidłowej oceny.

Tak więc rzeczywiście najlepszy sposób zwalczania schorzeń polegają

cych na halucynacjach wzrokowych i słuchowych wywołanych przez Ary

mana polega na tym, ażeby wszelkimi środkami, jakimi rozporządzamy,

doprowadzić człowieka do osiągnięcia zdrowej i rozumnej siły sądzenia.

Dla niektórych osób jest to szczególnie trudne. Ludzie ci są bowiem w ta

kim położeniu, że owa druga moc zwalnia ich od wszelkiego wysiłku, kie

ruje nimi. Kto jednak pragnie wypędzić ową moc, nie może tego zrobić bez  wysiłku. Toteż u takich osób natrafia się na duże trudności. Utrzymują one

  bowiem, że odebrało im się to, co poprzednio prowadziło je ku światu du

chowemu, a w rzeczywistości zostali oni uzdrowieni i uchronieni przed tym,

aby te moce zdobywały nad nimi coraz większą władzę.

 Widzimy więc, co w lucyferycznych i arymanicznych mocach budzi naj

  większą odrazę. Pokora, skromność, zdrowy osąd to zalety, które nie podobają 

się Lucyferowi. Natomiast jak muchy w brudnej izbie zjawia się on wszę

dzie tam, gdzie wyzwalają się takie właściwości jak zarozumiałość i próż

ność. Wszystko to, a zwłaszcza te rzeczy, które polegają na fałszywych wy

obrażeniach w odniesieniu do siebie samego, działa z kolei w tym kierunku,

że stajemy się dostępni także dla Arymana. Nic jednak lepiej nie zabezpiecza przed Arymanem niż to, że w życiu staramy się rzeczywiście zdrowo

myśleć, tak jak uczy nas życie między narodzeniem a śmiercią. I właśnie lu

dzie, którzy stoją na gruncie nauki duchowej, mają wszelkie dane ku temu,

żeby tak intensywnie jak tylko jest to możliwe stale podkreślać, że jako lu

dziom ziemskim nie godzi się nam lekceważyć tego, co powinno być dane

przez życie na Ziemi. Ludzie, którzy z pogardą odnoszą się do tego, żeby 

przyswoić sobie zdrowy osąd oraz rozumną zdolność rozróżniania, i bez te

go chcą wznieść się lekko w świat duchowy, pragną w gruncie rzeczy zrzu

cić z siebie obowiązki, jakie nakłada życie ziemskie, pragną bujać ponad

nim. Sądzą, że byłoby to dla nich zbyt mało wartościową pracą, gdyby mie

li zajmować się różnymi rzeczami, które mogą prowadzić do zrozumienia

ziemskiego życia. Uważają się za coś lepszego. Jednakże takie odczucie sianowi nowe podłoże dla pychy. Dlatego wciąż możemy zobaczyć, że właśnie

takie osoby, które mają skłonność do marzycielstwa i które nie chcą mieć

do czynienia z rzeczami ziemskimi oraz z życiem ziemskim, nie chcą się

uczyć, „ponieważ wszystko już wiedzą" i dlatego nie chcą łączyć się z takim

110

duchowy!

Niewątpliwie, ale istnieje tylko jedno zdrowe przejście w głąb tego świata,

u jest nim rozumiana w wyższym sensie moralność, którą możemy zdobyć

na Ziemi - moralność, która nie pozwala nam przeceniać siebie, która nie

prowadzi do fałszywego osądu nas samych i uniezależnia nas od popędów,

pożądań oraz namiętności. Z drugiej zaś strony tym przejściem jest sumien

na, zdrowa praca w warunkach ziemskiego życia i takie nastawienie, które nie

pozwala nam bujać ponad sprawami życia ziemskiego.  W ten sposób z głębi karmy wydobyliśmy coś, co wiąże się z głębinami

Życia duchowego. Może to mieć wielką wartość. Należy jednak zawsze pa

miętać o tym, że to, co zniesione zostało ze świata duchowego bez zdrowego

rozsądku, nie ma żadnej wartości dla rozwoju człowieka i jego indywidual

ności; i nie ma także wartości nic, co zniesione zostało bez moralności. Mo

żna to zrozumieć, jeśli uwzględnimy wszystkie fakty, jakie przedstawione

Z i m l a l y   ostatnio oraz dzisiaj. A kiedy to pojmiemy, to możemy powiedzieć:

„Dlaczego wpływ lucyferyczny - właśnie przez to, że jego działanie jest

  Wcześniejsze i że przetworzył się w chorobę, a wyrównany zostaje przez

« nie miałby pociągać za sobą u człowieka także wpływu arymaniczne -

gn? I dlaczego w to, co nam sprawia ból i co wskazuje na lucyferyczny prze-i'M || choroby, nie miałby wgrywać się wpływ arymaniczny właśnie jako

ikutek wpływu lucyferycznego?" Ale jak działa wpływ arymaniczny? W ja

ki iposób pokuszenia arymaniczne przeobrażają się w choroby? Jak objawia

Ile to w późniejszej inkarnacji?

To, co należy przypisać wpływowi arymanicznemu, zawsze pośrednio

d«|e nie sprowadzić do Lucyfera. Jeżeli jednak wpływ lucyferyczny był tak 

•I111 v. że wywołał bezpośrednio wpływ arymaniczny, to ten wpływ aryma-

llli n  v jest ukryty w sposób bardziej złośliwy. Leży głębiej, nie tylko w na-

  Wym błądzeniu związanym z ciałem astralnym, ale i w uchybieniach ciała

11' tycznego. Wpływ arymaniczny występuje w świadomości, która umiej-

MMiwlumi jest poniżej świadomości bólu, a uszkodzeniom, jakie ten wpływ

nliije, nie musi towarzyszyć ból. Takie uszkodzenia prowadzą do tego,ib|ęlc nimi organy stają się niezdolne do działania. Przypuśćmy, że wja-

'*|* Inkarnacji działał wpływ arymaniczny. Człowiek przeżywa potem

i " • pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem, a następni e pojawia się na

/IHIII w nowej inkarnacji. Okazuje się wtedy, że jakiś organ zaatakowany jest

111

 

przez działanie arymaniczne; innymi słowy - ciało eteryczne tkwi w nim

dużo głębiej niż powin no Organ ten jest dużo silniej przeniknięty ciałem eteLegendy i mity zawsze znały i wyrażały największą mądrość. Właśnie

wątroba stanowi dobry przykład Jest to bowiem organ który może najłat

Page 56: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 56/90

dużo głębiej niż powin no. Organ ten jest dużo silniej przeniknięty ciałem ete

rycznym aniżeli powinien. W tym właśnie wypadku ten uszkodzony organ

skłania człowieka do tego, żeby jeszcze bardziej uwikłał się w błąd - w to,

co Aryman wprowadza w świat. Z organem, który uległ uszkodzeniu na sku

tek wpływu arymanicznego, w którym ciało eteryczne osadziło się zbyt głębo

ko, człowiek głębiej uwikłałby się w to, co może wywołać Aryman, w maję

- o ile chciałby wyżyć cały ten proces. Ponieważ jednak człowiek nie może

  wziąć ze sobą w świat duchowy tego wszystkiego, co świat zewnętrzny wytwarza jako maję, zostajemy coraz bardziej odcięci od świata duchowego.

Tam bowiem istnieje tylko prawda, a nie iluzja! Im bardziej zostajemy uwi

kłani w iluzję, która jest dziełem Arymana, tym bardziej będziemy musieli

przenikać w świat zmysłowo-zewnętrzny, w iluzję fizycznej zmysłowości; bę

dziemy musieli przenikać w nią w wyższej mierze, niż czynilibyśmy to bez

takiego uszkodzonego organu.

  Występuje tu jednak działanie przeciwne, podobnie jak ból występuje

  jako działanie przeciwne do wpływu lucyferycznego. To działanie wystę

puje teraz jednak w innej formie. Mianowicie z chwilą, kiedy zachodzi oba

  wa, że zostaniemy zbyt silnie przykuci do świata fizyczno-zmysłowego i za

 bardzo ograbieni z tego, co mogłoby nas prowadzić w górę, w świat ducho wy, z tą chwilą organ, o jakim mowa, zostaje zniszczony; staje się niezdolny 

do działania, względnie zbyt słaby, żeby mógł działać. Występuje tu zatem

proces prowadzący do zniszczenia organu. Widząc więc, że jakiś organ ule

ga zniszczeniu, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że zawdzięczać to

musimy właściwie mocom dobroczynnym. Ten organ zostaje nam odjęty, że

 byśmy odnaleźli powrotną drogę do świata duchowego. W ten sposób rzeczy

 wiście dzieje się tak - jeśli nie ma innego wyjścia - że nasze organy  zo s t a j M

przez pewne moce zniszczone albo zostają nam dane chore organy, abyśmy 

nie zostali zbyt silnie uwikłani w maję, w iluzję i mogli odnaleźć drogę po

  wrotną do światów duchowych.

Gdy ktoś ma np. chorą wątrobę, czemu nie towarzyszy przeżywanie bólu,

to mamy do czynienia ze skutkiem dawniejszego wpływu arymanicznego,który doprowadził do tego, że powstało odpowiednie uszkodzenie; gdyby ten

organ nie został nam odjęty, bylibyśmy za bardzo wprowadzeni w maję prze/

siły związane z głębszym wnikaniem ciała eterycznego.

112

  wątroba stanowi dobry przykład. Jest to bowiem organ, który może najłat

  wiej prowadzić w kierunku zagłębiania się człowieka w świat fizyczno-ilu-

zoryczny. Jest to również organ, który przykuwa nas do Ziemi. Z tą prawdą 

  wiąże się fakt, że jestestwu, które według legendy ofiarowało człowiekowi

silę mającą wprowadzić go w życie ziemskie i dać mu zdolność aktywnego

działania - a mianowicie Prometeuszowi - sęp rozszarpuje właśnie wątrobę.

Robi to nie dlatego, by Prometeusz odczuwał szczególnie głęboki ból, bo wte

dy legenda nie zgadzałaby się z rzeczywistym stanem rzeczy. Jednak legendy zawsze zgadzają się z fizjologicznymi faktami! Sęp rozszarpuje wątrobę, po

nieważ to nie boli! Chodziło tu bowiem o wskazanie, że Prometeusz przyniósł

ludzkości coś, co mogłoby ją silniej uwikłać w arymaniczność. Tradycja ezo

teryczna zawsze zgadza się z prawdami, jakie głosimy w nauce duchowej.

Dzisiaj pokazałem wam w sposób czysto rzeczowy, że to dobre moce zsy-

Ittjil człowiekowi ból jako przeciwstawienie się wpływom Lucyfera. Spró

 bujcie to zestawić z tym, co mówi Stary Testament. Kiedy zadziałał już wpływ

Lucyfera, co zostało symbolicznie przedstawione przez węża, który skusił

l'.we, moce przeciwne Lucyferowi musiały zesłać na człowieka ból, by prze

ciwdziałać temu, do czego Lucyfer chciał człowieka doprowadzić. Musiała

lei az objawić się moc, której przeciwnikiem jest Lucyfer, i mówić o tym, żeutl lej chwili dany został ludzkości ból. To właśnie czyni Jahwe, kiedy wypo

 wiada słowa: „W bólach będziesz rodzić dzieci!"

  W zasadzie nie umie się tłumaczyć tekstów biblijnych, dopóki nie zna

ule wyjaśnień, jakie daje nauka duchowa. Dopiero, gdy człowiek je pozna,

}jąjc sobie sprawę, jak głębokie są te teksty. Aby w ogóle można było mówić

u takich słowach jak: „W bólach będziesz rodzić dzieci!", trzeba najpierw za

poznać się z rozważaniami o karmie, ponieważ dopiero wtedy można wyjaś

n i . Inkie słowa. Dlatego nie na wiele przyda się szukanie wyjaśnienia takiego

 j#y  Innego tekstu, zanim nie dojdzie się w rozwoju ezoterycznym do danej

.|n iwy. Uezcelowe jest również stawianie pytań: „Co znacz y to? Co znaczy 

taliilo?" Należy zawsze cierpliwie czekać, aż dojdzie się do danego miejsca;

Minyin wyjaśnieniem niczego się nie osiągnie. Widzicie, w nasze życie z jednej strony wnika działanie mocy Lucyfera,

I ilnigicj zaś strony działanie mocy jemu przeciwnych. W nasze życie wni-

M bowiem działanie mocy arymanicznych i musimy zdawać sobie sprawę

i >. że i te moce, za których sprawą nasze organy stają się niezdolne do

113

 

użytku - co ma miejsce wtedy, gdy ulegamy wpływom Arymana - również

zaliczyć należy do dobrych mocy, których przeciwnikiem jest Aryman. - Je

Lucyfera w naszej własnej istocie. Istoty te były w okresie dawnego Księ

życa areną walki, która rozegrała się przez jestestwa, które pozostały w tyle

Page 57: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 57/90

śli za punkt wyjścia weźmiecie wszystko, co zostało teraz powiedziane, bę

dziecie mogli zajrzeć głęboko w skomplikowany mechanizm ludzkiej natury.

Możecie dojść do tego, że powiecie: „Moce lucyferyczne pozostały w tyle

podczas okresu dawnego Księżyca. Działają one w czasie naszego rozwoju

ziemskiego, przenikając życie ludzkie siłami, które są właściwie siłami księ

życowymi. Wobec tego siły te nie odpowiadają rozwojowi ziemskiemu wy

znaczonemu przez moce, których przeciwnikiem jest Lucyfer. W ten sposóbLucyfer przenika swoim działaniem w plan innego jestestwa".

 Ale możemy cofnąć się do odleglejszych epok rozwojowych. Skoro wi

dzimy, że na dawnym Księżycu pewne jestestwa opóźniły się w swoim ro

zwoju, żeby na Ziemi ingerować w ludzkie życie, to możemy zrozumieć, że

również na dawnym Słońcu opóźniły się pewne jestestwa, które na dawnym

Księżycu odegrały rolę podobną do tej, jaką jestestwa lucyferyczne odgry

 wają na Ziemi. Dzisiaj w ludzkim jestestwie mamy coś, co właściwie może

my nazwać walką rozgrywającą się między potęgami lucyferycznymi, które

osadzają się w naszym ciele astralnym, a tymi mocami, które działają przez

naszą jaźń, przez to, co zdobyliśmy na Ziemi. Moce, których przeciwnikiem

 jest Lucyfer, mogą działać na nas tylko przez naszą jaźń. Gdy chodzi o zdol

ność do jasnej i słusznej oceny samego siebie, to możemy ją osiągnąć tylko

przy pomocy tych mocy, które działają na naszą jaźń. Tu musimy odwoływać

się do naszej jaźni. Wobec tego możemy powiedzieć, że gdy nasza jaźń bun

tuje się przeciw mocom lucyferycznym, to walczy w nas Jahwe albo Jehowa

z Lucyferem. To, co troszczy się o dobry plan świata, walczy tu z tym, co się

temu planowi przeciwstawia - walczy z mocami lucyferycznymi. My zaś

znajdujemy się naszą najbardziej wewnętrzną istotą w środku tej walki. Je

steśmy areną tej walki, co wciąga nas w karmę - ale tylko pośrednio, przez

to, że ta walka rozgrywa się z Lucyferem. Kiedy zaś wzrok kierujemy na ze

 wnątrz, jesteśmy wciągani przez moce arymaniczne. Odzwierciedla się tutaj

coś, co przychodzi z zewnątrz, tu wchodzi w nas Aryman.

 Wiemy, że na dawnym Księżycu pewne jestestwa przechodziły stopieńrozwoju odpowiadający człowieczeństwu, podobnie jak my przechodzimy ten

stopień podczas rozwoju Ziemi. W „Kronice Akasza" i „Wiedzy tajemnej"

 jestestwa te nazwane zostały Aniołami, Angeloi, Dhyanis. Nie chodzi o na

zwy. W ich wnętrzu odzwierciedlała się wówczas walka podobna do walki

114

 w okresie dawnego Słońca. Ta walka na Księżycu nie miała nic wspólnego

z naszą wewnętrzną jaźnią, gdyż na Księżycu jeszcze jej nie było. Nasza

  jaźń nie mogła w tym uczestniczyć; na dawnym Księżycu rozegrało się to

„w piersi Aniołów". Przez to istoty te stały się wtedy nieco inne, co mogło się

siać tylko pod wpływem jestestw, które pozostały w tyle w stosunku do nor

malnego rozwoju słonecznego i odgrywały wówczas tę samą rolę wobec

  Aniołów, co dzisiaj jestestwa lucyferyczne wobec nas. Były to jestestwa arymaniczne, które podczas rozwoju słonecznego pozostały w tyle tak samo jak 

  jestestwa lucyferyczne podczas rozwoju księżycowego. Aryman był jakby 

„kusicielem" w piersi Aniołów i oddziaływał w nich. Przez niego Aniołowie

Nlali się tym, czym się potem stali, i to, czym stali się przez Arymana, prze

nieśli tak samo jak to, co osiągnęli w zakresie dobra.

My zawdzięczamy Lucyferowi możliwość rozróżnienia między dobrem

I ziem, rozwinięcie możności zdobywania wolnej woli; te rzeczy możemy 

Hiągnąć tylko dzięki Lucyferowi. Tamte jestestwa osiągnęły i przeniosły zesobaw byt ziemski coś, o czym możemy powiedzieć: „Aniołowie, którzy ota

czają nas jako jestestwa duchowe, przygotowały się do obecnego bym przez

uiymaniczną walkę w swojej duszy w okresie dawnego Księżyca. To, co prze

szły, i to, co mają obecnie w sobie jako skutki tej walki, nie dotyczy naszej

  wewnętrznej jaźni; nie bierzemy w tym udziału naszą jaźnią. Zobaczymy 

 jednak, jak do tego dochodzimy pośrednio, bo przecież wpływ Arymana prze

nikawnas swoim działaniem. To, co owe jestestwa zdobyły pod wpływem

 Arymana, to są pewne skutki wynikłe z przyczyn, które przyjęły w siebie, gdy Żyły  na dawnym Księżycu. W czasie bytu księżycowego wzięły wsiebie pod

 wpływem Arymana pewne rzeczy, które wniosły wnasz byt ziemski. Spró

 bujmy teraz odnaleźć w tym naszym bycie ziemskim to, co moglibyśmy uwa-

  Ah<!' zaskutek walki arymanicznej, o której była mowa.

(idyby na dawnym Księżycu nie rozegrała się owa walka, to jestestwa

(• nie mogłyby wnieść w byt ziemski tego, co związane było z dawnym

Księżycem. Przestałoby to bowiem istnieć zchwilą, gdy dawny Księżyc uległInlszczeniu. Przez to, że Aniołowie przyjęli w siebie wpływ arymaniczny,

Uwikłani zostali w byt księżycowy tak samo, jak my przez wpływ lucyfery-

Iłliy zostajemy uwikłani w byt ziemski. To, czym jest element księżycowy,

pr/yjęli oni wswoją najbardziej wewnętrzą istotę i przenieśli to na Ziemię.

115

 

Dzięki temu stali się zdolni do wywołania w naszym bycie ziemskim właś

nie tego, co musi być wywołane, aby Ziemia nie uległa całkowicie wpływosam regularny rytm. Siły te przejawiają się np. w pędzącej nawałnicy grado

  wej. I jeżeli w ten sposób zniszczone zostaje to, co wytworzyłoby się pod

Page 58: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 58/90

  wi Lucyfera. Ziemia musiałaby w pełni ulec wpływom Lucyfera, gdyby to,

co odpowiada walce Aniołów z Arymanem na Księżycu, nie zostało przenie

sione w byt ziemski.

Jak przedstawiają się na świecie procesy, które uważamy za normalne?

Gdy w naszym systemie słonecznym zapanował ład odpowiadający celowi

Ziemi, zaistniało to, co widzimy jako regularne ruchy Słońca, Ziemi i planet,

co powoduje, że mamy dzień i noc, że w regularny sposób następują jednapo drugiej pory roku, że pada deszcz i świeci Słońce, że nasze pola wydają 

plon itd. Są to regularne zjawiska, które zawsze powtarzają się według rytmu

kosmosu - rytmu, który wytworzył się dla naszego obecnego bym ziemskie

go, kiedy byt księżycowy pogrążył się już w mroku. Ale w tym bycie ziem

skim czynny jest Lucyfer. I zobaczymy, że jego działanie obejmuje dziedzinę

znacznie szerszą od tej, którą już poznaliśmy. Jego działanie nie ogranicza się

do samego człowieka, chociaż stanowi on najważniejszą arenę jego działal

ności. Nawet gdyby Lucyfer istniał tylko w samym bycie Ziemi, to już przez

uporządkowane stosunki, jakie powstają na skutek regularnego obrotu planet

 wokół Słońca, przez to, że lato i zima następują po sobie kolejno, że świeci

Słońce i pada deszcz itd. - już przez sam ten regularny rytm ludzie ulegliby temu, co możemy nazwać „pokuszeniem lucyferycznym". Gdyby ludziom

dane było to wszystko, co może im dać uporządkowany kosmos, a więc to,

co przynoszą ze sobą regularne, rytmiczne ruchy systemu słonecznego, gdy

 by panowały tylko te prawa, które odpowiadają naszemu obecnemu kosmo

sowi, to człowiek musiałby ulec wpływowi lucyferycznemu, musiałby wy

godne życie umiłować bardziej niż to, co ma zdobyć na Ziemi w imię dobra

kosmicznego; musiałby regularny bieg rzeczy cenić wyżej niż to, co ma tu

taj wywalczyć.

Dlatego musiały zostać wytworzone siły przeciwne. Muszą działać siły 

przeciwne, które do regularnego, kosmicznego procesu naszego życia ziem

skiego dołączają pewne procesy, które dla dawnego Księżyca były w najwyż

szej mierze dobroczynne i normalne, ale dzisiaj, gdy występują w naszym  bycie ziemskim, są anormalne i zakłócają regularny bieg rzeczy. Te wply 

  wy dawnego Księżyca działają w taki sposób, że wprowadzają niejako po

prawkę, która przeciwdziała temu, co powstałoby jako zamiłowanie do do

  brobytu, wygodnictwa, do pławienie się w nadmiarze - gdyby istniał tylko

116

j j p j , y y y ę p

 wpływem prawidłowych sił Ziemi, to w gruncie rzeczy wprowadzona zosta

 je pewna korekta, która w rezultacie działa dobroczynnie, c hociaż człowiek 

na razie tego nie widzi, bowiem dzieje się to w myśl wyższego rozsądku, któ

rego człowiek nie rozumie. Gdy grad sieje zniszczenie na naszych polach, to

możemy powiedzieć, że siły, jakie się tu wyładowują, były na dawnym Księ

życu siłami dobroczynnymi, tak jak dzisiaj dobroczynne są te siły, które czyn

ne są w opadach deszczu i świetle Słońca. Dzisiaj te siły księżycowe wgry  wają się gwałtownie w regularny bieg rzeczy, aby wprowadzić korektę w tym,

co zdziałałby wpływ lucyferyczny, gdyby tej korekty nie było. A gdy regu

larny  bieg rzeczy przedłuża się, siły te uderzają coraz gwałtowniej, by wpro

  wadzić jeszcze większą korektę. Wszystko, co prowadzi do regularnego

 biegu rzeczy, związane jest z siłami samej Ziemi. Kiedy wulkan wyrzuca

/, Niebie lawę, to działają w tym siły, które przeniesione zostały z dawnego

Księżyca, żeby wprowadzić korektę w życiu ziemskim. I możemy zdać sobie

spiawę z tego, że to, co przychodzi z zewnątrz jako korekta, ma w ogólnym

 biegu ewolucji swoje rozsądne uzasadnienie. W dalszym ciągu wykładów

zobaczymy, jak to się wiąże z ludzką świadomością jaźniową.

  Ale musimy jasno sobie uświadomić, że wszystko, co zostało dotychczas omówione, przedstawia tylko jedną stronę bym ludzkiego, bym ziem

skiego, w ogóle bytu kosmicznego. Bo gdy z jednej strony mówimy, że

i cli zniszczony w nas zostaje jakiś organ, to mamy do czynienia z dobro-

i /yunym działaniem duchowych mocy, i jeżeli - jak to przedstawiliśmy 

dzisiaj - mówimy, że nawet cały bieg rozwoju ziemskiego musi być kory

gowany przez siły dawnego bym księżycowego, to z drugiej strony narzuca

li i' raz pytanie, jak wygląda sprawa z tym, że jako lu dzie ziemscy musi-

liiruć się o to, aby wprowadzić znowu korektę szkodliwych wpływów

dawnych sił księżycowych? Niewątpliwie mamy świadomość tego, że jako

llldzle ziemscy nie możemy tęsknić za wybuchami wulkanów i trzęsienia

mi ziemi; nie możemy wspierać działania dawnych sił księżycowych wpro-

 WHil/aji |cych korektę. Nie możemy również sami niszczyć naszych organów.Możemy  jednak sobie powiedzieć - a ma to też swoje uzasadnienie - że je-

ii ic l / ie .ś wybuchnie jakaś epidemia, to zesłane nam zostaje to, czego czło-

i Ol#k  szuka, aby mogło się w nim wyrównać coś karmicznego. Możemy przy-

|i|i />  i /lowiek zostaje wepchnięty w pewne warunki, żeby doznał jakiegoś

117

 

uszkodzenia, a przez jego przezwyciężenie zbliżył się do większej doskona

łości. Ale skoro tak jest, to możemy zapytać z kolei, jak przedstawia się spra VIII

Page 59: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 59/90

  wa sanitarnych środków higienicznych? Czy ktoś nie mógłby powiedzieć:

„Zatem epidemie mogą mieć bardzo pożądane skutki! Czyż więc nie postę

pujemy fałszywie, gdy przez różne zabiegi, przez środki zapobiegające cho

robom usuwamy możliwość takiego działania?" Ktoś mógłby dojść do wnios

ku, że nie należałoby robić niczego, co prowadziłoby do osłabienia działania

sił żywiołów, i mógłby to uzasadnić, wskazując na to, że takie stanowisko

zgadzałoby się zupełnie z tym, co zostało wyjaśnione w dzisiejszych i wczorajszych rozważaniach.

  W dalszym ciągu naszych rozważań zobaczymy, że tak jednak nie jest.

Dopiero teraz będziemy przygotowani w sposób właściwy do tego, by w naj

  bliższych rozważaniach z jednej strony zrozumieć, jak dobroczynne wpły

  wy powodują uszkodzenia jakiegoś organu, abyśmy nie poddali się działa

niu ułudy, a z drugiej strony, żebyśmy uświadomili sobie skutki, jakie wy

  wołujemy, gdy sami uchylamy się przed takimi uprawnionymi wpływami

dobroczynnymi, stosując środki higieny przeciwdziałające chorobom. Zoba

czymy, że jest to sytuacja typowa, do której często człowiek dochodzi. Kiedy 

  bowiem występuje pozorna sprzeczność i człowiek nie może się jej oprzeć,

to wtedy zbliża się do punktu, w którym moce arymaniczne mogą wywie

rać na niego wielki wpływ. Nigdy nie stoimy tak blisko możliwości poddania

się ułudzie jak teraz, kiedy weszliśmy w to ciasne przejście. Możemy teraz

powiedzieć: „Moce, które sprawiły, że jeden z naszych organów stał się nie

zdolny do użytku, są mocami dobroczynnymi, bo wywołuje to działanie prze

ciwstawiające się Arymanowi. Szkodziliby zatem ludzkości ludzie, którzy nie

dążyliby do tego, co można określić jako «dobroczynne przeciwdziałanie»".

Znajdujemy się w ciasnym przejściu. I dobrze, że zostaliśmy wprowa

dzeni w tę sprzeczność, żebyśmy rozmyślali nad tym, że takie sytuacje są 

możliwe. Nie tylko są możliwe, ale są dobrą szkołą dla naszego ducha. Gdy 

  bowiem zobaczymy, jak można usunąć tę sprzeczność, to zrozumiemy, że

sami z siebie uczyniliśmy coś, co może nam dać siły, aby wyzwolić się z ułu

dy Arymana.

118 119

Karma wyższych światów

Gd y  cofniemy się myślą do owej sprzeczności, na której zakończyliśmy 

  wczorajsze wykłady, to w celu jej rozwiązania musimy dzisiaj jeszcze raz

N p o j r z e ć wstecz na obie siły, na obydwie zasady, które w czasie naszych roz

 ważań przedstawiały się nam zawsze jako zasady wywołujące karmę, a rów

nocześnie jako jej regulatory.  Widzieliśmy, że kanna zostaje wprawiona w ruch dopiero przez to, że ule

gamy wpływom lucyferycznych potęg działających na nasze ciało astralne, że

na skutek pokuszenia z ich strony wystąpiły w nas przejawy uczuć, popędów

i namiętności, które pod pewnym względem czynią nas mniej doskonałymi.

  Wiemy, że gdy w ten sposób działają na nas wpływy lucyferyczne, to pobu

dzają wpływy arymaniczne, a więc siły, które działają na nas nie od wew-

ni|lrz, ale z zewnątrz i wpływają na nasze stosunki ze światem. W ten sposób

  wpływ arymaniczny zostaje wywołany przez Lucyfera, a my, ludzie, wstawie

ni jesteśmy tak żywo w spór obu tych zasad. Musimy spróbować pójść na

przód właśnie przez to, że dostając się kiedyś w objęcia Lucyfera albo

 Arymana, szukamy środków i dróg, by wznieść się wyżej dzięki przezwyciężeniu tego, co zostało w nas wywołane działaniem tych mocy. Ale zupełnie

  wyraźnie możemy zobaczyć, jak wokół naszej osoby rzeczywiście dokonuje

U wzajemna gra między mocami lucyferycznymi i arymanicznymi, gdy jesz-

0K0 raz, w nieco innym aspekcie, rozpatrzymy przypadek, o którym ostatnio

  była mowa: kiedy ktoś dostaje się pod wpływ Arymana, tak że przeżywa róż

ne nieprawdziwe zjawiska, różne ułudy, wierząc, że to czy tamto zostało mu

zakomunikowane. Tymczasem ktoś, kto zachował zdrowy osąd, łatwo może

H(j /orientować, że dozn ania tego człowieka są błędne, zł udne. Ostatni m ra-

m\\ mówiliśmy o wypadkach, w których człowiek uległ jasnowidzeniowym

I tde w najgorszym znaczeniu tego słowa - ułudom świata duchowego. Wy

  jaśniliśmy, że wywołały je siły arymaniczne. Wskazaliśmy też, że do zwalcze

nia Inkiej ułudy wywołanej niewłaściwym jasnowidzeniem nie ma żadnegoMiw-go sposobu, a przynajmniej żadnego lepszego, jak odwołanie się do zdro-

M liły osądu, którą zdobywa się w życiu między narodzeniem a śmiercią.

To, co powiedzieliśmy w ostatnim wykładzie, ma duże znacz enie i jest is-

liłne, gdy mamy do czynienia z błędami jasnowidzenia. Przy jasnowidzeniu,

 

które nie zostało osiągnięte dzięki prawidłowemu szkoleniu i systematycz

nym ćwiczeniom prowadzonym w odpowiedni sposób, lecz występuje na za

d i d i d i i d h h t i b ó l b ł i dź i

przyczyną z minionych wcieleń wywołaną dawnymi błędami. Tego, co na

leży uważać za błąd tkwiący we wnętrzu człowieka, nie można w danym

Page 60: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 60/90

sadzie dziedziczenia dawnych cech w postaci obrazów lub słyszenia dźwię

ków, przy takim nieprawidłowym jasnowidzeniu możemy zawsze stwierdzić,

że zjawisko to cofa się, a nawet zanika, jeżeli dana osoba znajdzie możliwość

i chęć uprawiania w sposób poważny studiów antropozoficznych albo pro

 wadzenia rzeczywistego, sensownego i rzeczowego szkolenia. Gdy mamy za

tem do czynienia z nadzmysłowym, ale błędnym poznaniem, możemy powie

dzieć, że prawdziwe źródła poznania - o ile są dostępne danej osobie - będą mu zawsze pomocą i mogą mu umożliwić wstąpienie na właściwą drogę. Na

tomiast każdy człowiek wie o tym, że jeżeli ktoś przez zawikłanie karmiczne

popada w stany, w których występują symptomy manii prześladowczej, to

  wtedy umie w swojej duszy wytwarzać cały system obłędnych idei, które

potrafi zupełnie logicznie uzasadnić. Może się na przykład zdarzyć, że ktoś

 w innych dziedzinach myśli zupełnie prawidłowo i logicznie, a jednak ma tę

niedorzeczną ideę, że czuje się prześladowany z takiej czy innej przyczyny.

Potrafi on wszędzie, gdzie się pojawi, z najdrobniejszych faktów wytwarzać

pomysłowe kombinacje, żeby wykazać, że „tutaj znowu jest klika, która na

mnie dybie". I będzie logicznie dowodził, że jego podejrzenie jest uzasad

nione.

Może zatem istnieć człowiek myślący zupełnie logicznie, a jednak zdra

dzać objawy obłąkania. Nie można go w żaden sposób przekonać logiczny

mi argumentami. Osiąga się skutek przeciwny. Gdy w takim wypadku wy

suwa się logiczne argumenty, może to odnieść taki skutek, że tym bardziej

pobudza się jego obłąkańczą ideę, tak że wynajduje on jeszcze mocniejsze

dowody na to, co stanowi treść jego manii prześladowczej. Kiedy się coś

omawia, odwołując się do nauki duchowej, należy rzeczy ujmować całkiem

ściśle. Jeżeli przed chwilą, a także w ostatnim wykładzie zostało wyraźnie

powiedziane, że poznanie, jakie daje nauka duchowa, ma w sobie siłę, którą 

można przeciwstawić błędnym ułudom sił jasnowidzeniowych, to mieliśmy 

do czynienia z czymś zupełnie innym aniżeli to, co właśnie teraz scharakte

ryzowaliśmy. Nie chodzi o to, żeby przyjść do takiego człowieka z wiadomościami, jakie daje nauka duchowa. Argumenty z obszaru zwyczajnego rozu

mowania do takiego człowieka nie docierają. Ale dlaczego?

Gdy występuje choroba polegająca na takich symptomach, jakie zostały 

 właśnie omówione, to mamy do czynienia w danym człowieku z karmiczn;|

120

  wypadku odnieść do obecnej inkarnacji. Spróbujmy więc wytworzyć sobie

obraz, jak taka rzecz przechodzi z dawniejszej inkarnacji do obecnej.

  W tym celu musimy sobie uświadomić, jak właściwie dokonuje się roz

  wój naszej duszy. Jako człowiek zewnętrzny składamy się z ciała fizyczne

go, eterycznego i astralnego. Z biegiem czasu wbudowaliśmy w te osłony 

dzięki pracy jaźni trzy człony naszej duszy: w ciało astralne duszę odczuwa

  jącą, w ciało eteryczne duszę rozumową, natomiast w ciało fizyczne duszęsamoświadomą. To, co we własnym wnętrzu rozwijamy jako trzy człony 

duszy, wbudowaliśmy w te trzy osłony i to teraz w nich żyje. Przyjmijmy 

zatem, że w jakiejś inkarnacji ulegliśmy wpływom Lucyfera, rozwijając w so

 bie egoistyczne czy inne popędy, pragnienia, instynkty, które przypisać mu

simy wpływowi lucyferycznemu, i obciążyliśmy naszą duszę błędami. Te

  błędy mogą tkwić w duszy odczuwającej, w duszy rozumowej albo w du

szy samoświadomej. Przypuśćmy, że jest to błąd, który mieści się głównie

 w siłach duszy rozumowej. W stanie, w jakim się znajdujemy między śmier

cią a nowym narodzeniem, ten błąd zostaje przeobrażony w taki sposób, że

to, co jest winą duszy rozumowej, występuje jako skutek w ciele eterycznym.

 W czasie między śmiercią a nowym narodzeniem zostało to wpracowane w

ciało eteryczne. Wobec tego w nowej inkarnacji natrafiamy w ciele eterycznym na skutek, który należy odnieść do przyczyny leżącej w poprzedniej in

karnacji w duszy rozumowej. Dusza rozumowa w następnej inkarnacji zno

 wu pracuje sama w sobie samodzielnie. Tym niemniej nie jest jednak rzeczą 

obojętną, czy człowiek popełnił dawniej ów błąd, czy też nie. Jeśli zbłądził

  w jakiejś dawniejszej inkarnacji, to obecnie posiada skazę w swoim ciele ete

rycznym. Tkwi to teraz głębiej, nie w duszy rozumowej, lecz w ciele eterycz

nym. Ale to, co człowiek może wypracować w życiu jako rozsądek i rozum,

działa jedynie na jego duszę rozumową; nie działa natomiast na to, co w da

  wniejszej jego inkarnacji czynne było w jego duszy rozumowej, a obecnie

  wpracowane zostało w ciało eteryczne. Dlatego może się zdarzyć, że siły 

duszy rozumowej, jakie przejawiają się u danego człowieka, pracują prawi

dłowo, tak że jego właściwe wnętrze jest zupełnie nienaruszone, lecz przy 

  współpracy duszy rozumowej z tą chorą częścią ciała eterycznego powstaje

  W pewnym kierunku jakby projekcja skazy tego ciała. Wobec tego można

  wprawdzie działać na duszę rozumową argumentami, które można zdobyć

121

 

na planie fizycznym, ale nie można nimi działać bezpośrednio na ciało ete

ryczne. Dlatego też logiką, przekonywaniem, nie można niczego osiągnąć.nie tym większy sprzeciw. Ale możecie osiągnąć jakiś rezultat - zwłaszcza

  jeżeli te objawy wystąpiły we wczesnej młodości - gdy stawiać będziecie

Page 61: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 61/90

Tak samo na nic nie przyda się logika, gdy postawiwszy człowieka przed

  wypukłym lustrem, tak że widzi w nim swój wypaczony obraz, próbujemy 

mu udowodnić, że nie ma racji, gdy widzi obraz wypaczony, że nie powi

nien go widzieć w taki sposób. Jakiekolwiek by się wytaczało argumenty,

obraz będzie zawsze wypaczony. Tak samo nie zależy to od człowieka, że

pewne rzeczy rozumie fałszywie, w sposób chorobliwy. Po prostu jego zdro

  wa - poza tym - logika nie zostaje w sposób zdrowy odbita przez jego ciałoeteryczne.

 W ten sposób w głębi naszego organizmu możemy nosić karmiczne skut

ki dawniejszych inkarnacji. I możemy nawet podać, w jakiej części tego or

ganizmu - w danym wypadku w ciele eterycznym - skaza ta się znajduje.

 Widzimy tu, co zostało wywołane przez wpływ lucyferyczny w jakimś daw

niejszym wcieleniu i co następnie nosimy w sobie w przeobrażonej formie.

To przeobrażenie czegoś wewnętrznego w coś zewnętrznego dokonuje się

  w czasie pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem, a gdy się to dokona,

mamy przed sobą Arymana działającego z naszego własnego ciała eteryczne

go. To nam wyjaśnia, jak Aryman zostaje przywabiony przez Lucyfera do

naszego własnego ciała eterycznego. Przewina miała charakter lucyferyczny;

ale to, co powstało z jej przeobrażenia, jest tego rodzaju, że rachunek wysta

 wiony nam zostaje w następnej inkarnacji przez Arymana. Człowiek musi tę

skazę swojego ciała eterycznego z siebie usunąć. Może się to dokonać tylko

poprzez działanie, które przeniknie ludzką organizację głębiej, niż jest to

możliwe w jednej inkarnacji przy zastosowaniu środków, jakie daje nam ze

  wnętrzny rozsądek.

Kto w pewnej inkarnacji padł ofiarą symptomów manii prześladowczej,

ten po ponownym przejściu przez wrota śmierci będzie miał przed sobą wszy

stkie fakty, jakie wytworzył sobie na skutek swej arymanicznej skazy w całej

ich niedorzeczności. Będzie to dla niego siłą, która go gruntownie uleczy na

najbliższe wcielenie. Bowiem taka rzecz daje się wyleczyć tylko w taki spo

sób, że to, co człowiek robił pod wpływem odpowiednich symptomów, przedstawi mu się w swoich skutkach w świecie zewnętrznym jako absurd. To daje

 wam pewne wskazania, co możemy zrobić, żeby w takim wypadku wywrzeć

  wpływ uzdrawiający. Jeśli ktoś uległ takiej obłąkańczej idei, nigdy nie zdo

łacie go od niej odwieść logicznymi argumentami. Wywołacie u niego jedy 

122

danego człowieka w sytuacjach, w których skutki jego symptomów wystą

pią w całej swojej niedorzeczności, gdy pokażecie mu fakty, które wywołał

fakty, które w całej swojej jaskrawej niedorzeczności z powrotem w nie

go uderzają. W ten sposób możecie do pewnego stopnia wpłynąć na chorego

  w sposób uzdrawiający.

Poza tym możecie działać uzdrawiająco także wtedy, gdy tak dalece przy

swoicie sobie prawdy nauki duchowej, że staną się one wewnętrzną własnością waszej duszy. Jeżeli staną się tak dalece waszą własnością, że będą 

na wskroś związane z całą waszą osobowością, to cała wasza osobowość bę

dzie źródłem, które wypromieniowuje z siebie prawdy duchowe. Odwołując

się do tych prawd, które przenikają w życie pomiędzy narodzeniem a śmier

cią i wypełniają je, ale jednak wykraczają poza to życie, odwołując się do

prawd, których treści poznawcze pochodzą ze świata nadzmysłowego, mo

ż e c i e osiągnąć skutki, które sięgają głębiej niż wtedy, gdy odwołujecie się

do zewnętrznych praw rozumowych. Podczas gdy zewnętrzne argumenty lo

giczne nie dają żadnego rezultatu, to przy cierpliwym stosowaniu prawd du

chowych będziecie mogli temu człowiekowi dać takie impulsy, że osiąg

niecie w tej jednej inkarnacji to, co poza tym daje się osiągnąć jedynie na

drodze okrężnej prowadzącej od jednej inkarnacji do drugiej - osiągniecie

mianowicie to, że swoim działaniem będziecie mogli przeniknąć od duszy 

lozumowej do ciała eterycznego. Bowiem prawdy planu fizycznego nie są 

 W  Nianie przekroczyć przepaści oddzielającej duszę odczuwającą od ciała

lislralnego, duszę rozumową od ciała eterycznego, a tym bardziej duszę sa-

inoświadomą od ciała fizycznego. Dlatego możecie stale obserwować zja

 wiska, że ktoś może sobie przyswoić bardzo dużo mądrości dotyczącej

•wiiiln zmysłowego, ale ta mądrość będzie miała niewielki związek z jego

Iwlalem odczuć, gdyż jego ciało odczuwające jest przepojone odpowiadają-

i M I I I mu impulsami i namiętnościami. Dlatego zdarza się, że ktoś może być

 bill d/o uczonym człowiekiem, może mieć dużą wiedzę teoretyczną, dotyczą

ca świnia fizycznego, ale to nie doprowadza go do przeobrażenia jego popę-• l n w . odczuć oraz namiętności, które rozgrywają  się w ciele odczuwającym.

Może on w gruncie rzeczy dużo wiedzieć o świecie fizycznym i jednocześnie1 krajnym egoistą, ponieważ w młodości przyswoił sobie o dpowiednie ku

IClim Impulsy. Oczywiście, te dwie rzeczy mogą istnieć równocześnie obok 

123

 

siebie, a mianowicie zewnętrzna, fizyczna wiedza i przekształcenie od we

 wnątrz ciała odczuwającego i ciała eterycznego. Tak samo ktoś może przyjąćPrzypuśćmy, że w jakimś życiu ulegamy szczególnie silnie wpływowi

Lucyfera. W takim wypadku staliśmy się wewnętrznie o wiele mniej dosko

Page 62: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 62/90

 w siebie prawdy rozumowe, a więc różne rzeczy, które można w siebie przy

  jąć jako siły duszy rozumowej w odniesieniu do planu fizycznego, ale nie

może przekroczyć tej głębokiej przepaści, jaka istnieje pomiędzy duszą ro

zumową a ciałem eterycznym. Innymi słowy: kto przyjmuje zewnętrzne pra

 wdy, może się bardzo dużo nauczyć, ale rzadko się zdarza, aby to, czego się

nauczył, miało moc oddziaływania na siły kształtujące jego cielesność.

Możecie się natomiast przekonać, że u człowieka, u którego prawdy działają w taki sposób, że opanowują cały jego byt, twarz ulegnie w prze

ciągu dziesięciu lat zmianie i będziecie mogli wyczytać na jego czole, jak 

się zmagał albo też poznacie to np. po jego gestach, jeżeli przez opanowanie

siebie stał się człowiekiem spokojnym. Dociera to aż do sił kształtujących

organizm; wywiera wpływ na najsubtelniejsze części organizmu. Jeżeli to,

co swoim działaniem ogarnia duszę, wskazuje nie tylko na plan fizyczny, to

po dziesięciu latach człowiek staje się inny. Ta zmiana dokonuje się w nor

malnym kierunku, tzn. zgodnie z założeniami tego człowieka. Może się jed

nak zdarzyć, że wyraz twarzy człowieka zmienił się po dziesięciu latach bez

tej wewnętrznej przyczyny. Jeśli jednak ten człowiek nie przekroczył owej

przepaści w sposób wewnętrzny, to zmianę tę wywołały wpływy zewnętrz

ne. To, co go przekształciło, nie jest wówczas siłą, która działała na niego

z wewnątrz. Obserwując te rzeczy, możemy się przekonać, że jedynie zasada

duchowa, która działa w głębi człowieka i wiąże się z tym, co jest w nim naj

 bardziej wewnętrzne, zdolna jest już między narodzeniem a śmiercią działać

na siły kształtujące jako czynnik przeobrażający. Jednakże z całą pewnością 

to przekroczenie przepaści dokonuje się między śmiercią a nowym narodze

niem, kiedy do głosu dochodzi karma. Gdy na przy kład to, co przeżyła dusza

odczuwająca, zanurzy się w owe światy, przez które przechodzimy między 

śmiercią a nowym narodzeniem, to z pewnością rzecz ta wystąpi w najbliż

szej inkarnacji jako siła kształtująca.

 W ten sposób zrozumieliśmy wzajemne współdziałanie Arymana i Lucy 

fera. A teraz zapytajmy: Jak przedstawia się to współdziałanie, jeżeli rzeczy są nieco bardziej od siebie oddalone, jeżeli na przykład na skutek wpływu

lucyferycznego przychodzi nam nie tylko przekroczyć przepaść pomiędzy 

duszą rozumową a ciałem eterycznym, ale jeżeli te rzeczy mają niejako dal

szy ciąg?

124

nali, niż byliśmy poprzednio. Wówczas podczas kamaloki widzimy bardzo

 wyraźnie to, co możemy tak wyrazić: „Musisz zrobić coś niezwykle silnego,

żeby wyrównać tę niedoskonałość". Bierzemy zatem w siebie tę tendencję

i w następnej inkarnacji siłami, które stały się teraz siłami kształtującymi,

 budujemy nasz nowy organizm w taki sposób, aby miał tendencję do wyrów

nania tego, co zrobiliśmy w poprzednim życiu. Przypuśćmy, że to, co wy

zwoliło wpływ lucyferyczny, zostało wywołane czymś zewnętrznym, że było to zewnętrznym pożądaniem. Tym niemniej musiał być w nas samych

czynny wpływ Lucyfera. Ta rzecz zewnętrzna nie mogłaby bowiem na nas

działać, gdyby Lucyfer nie działał w nas samych. A zatem mamy w sobie

tendencję do wyrównania tego, czym staliśmy się pod wpływem Lucyfera.

  Widzieliśmy jednak, że wpływ lucyferyczny w jednej inkarnacji wywo

łuje w najbliższym wcieleniu wpływ arymaniczny. Przyciąga go, tak że oba

te wpływy działają wzajemnie na siebie - jeden wyzwala drugi. Wpływ lu-

eylćryczny jest dostępny dla naszej świadomości, a to dlatego, że od biedy 

naszą świadomością możemy sięgnąć w głąb ciała astralnego. Powiedzieliś

my, że jeżeli do naszej świadomości dochodzi ból, to mamy do czynienia

z wpływem lucyferycznym. Nie możemy jednak sięgnąć w głąb tych dziedzin, które możemy określić jako świadomość ciała eterycznego albo ciała

H/ycznego. Wprawdzie także podczas snu bez marzeń mamy pewną świa

domość, ale w stopniu tak niskim, że człowiek nie może o niej nic wiedzieć.

Nic znaczy to jednak, że ta świadomość nie wpływa na nasze czyny. Świa

domość tę posiada np. normalnie roślina, która składa się - jak wiemy - tyl

ko z ciała fizycznego oraz eterycznego. Roślina żyje stałe w świadomości snu

pozbawionego marzeń sennych. Nasza świadomość ciała eterycznego i fizy-

Unego istnieje także w czasie jawy dziennej, ale nie możemy do niej dotrzeć.

I > lyni jednak, że może nas ona skłonić do czynów, możemy się przekonać,

IlltMly śpiąc, wykonujemy jako lunatycy czynności somnambuliczne, o któ-

f>eh nie nie wiemy. Czynności te wykonuje świadomość snu pozbawio

nego marzeń. Zwyczajna świadomość jaźniowa oraz świadomość astralnaHis ulęgają tak głęboko, ażeby mogły dotrzeć do czynności, które wykonuje

liiiuityk.

Nic powinniśmy sobie jednak wyobrażać, że skoro w ciągu dnia żyjemy 

  W świadomości jaźniowej i astralnej, to inne rodzaje świadomości nie żyją 

125

 

z nami. Tylko nic o nich nie wiemy. Przypuśćmy, że w dawniejszej inkar-

nacji na skutek wpływu lucyferycznego wyzwoliliśmy silny wpływ aryma-

niczny Nie będzie on mógł działać na naszą zwyczajną świadomość ale

zawężony. Gdyby naprawdę tak było, porządek całego świata musiałby być

ze względu na każdego poszczególnego człowieka specjalnie ułożony, aby 

umożliwić harmonijny przebieg i wyrównanie każdego poszczególnego ży

Page 63: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 63/90

niczny. Nie będzie on mógł działać na naszą zwyczajną świadomość, ale

owładnie świadomością umiejscowioną w naszym ciele eterycznym i ta

świadomość może nas doprowadzić nie tylko do pewnej organizacji nasze

go ciała eterycznego, ale nawet do czynności, które wyżywają się w ten spo

sób, że świadomość naszego ciała eterycznego mówi nam: „Możesz teraz

  jedynie wydalić z siebie to, co uczynił w tobie ten wpływ, któremu się pod

dałeś tak silnie w poprzedniej inkarnacji; a możesz to wydzielić, wykonującteraz czynność, która leży na linii idącej dokładnie w kierunku przeciwnym

  w stosunku do tego, jaki miało zbłądzenie lucyferyczne".

Przypuśćmy, że przez wpływ lucyferyczny doprowadzeni zostaliśmy do

tego, że z religijnego albo w ogóle nastawionego na duchowość stanowiska

przeszliśmy na takie, w którym człowiek mówi sobie: „Chcę używać życia

tutaj, na Ziemi". Człowiek wykonał więc z całą mocą skok w zmysłowość.

  Wyzwala to taki wpływ arymaniczny, że wynika stąd coś zupełnie przeciw

nego. Zdarza się wówczas, że droga życiowa prowadzi tego człowieka do

takiego punktu, w którym jednym skokiem może przenieść się znowu z życia

zmysłowego w duchowość. Tam popadł jednym skokiem w zmysłowość -

tutaj chce jednym skokiem przenieść się z powrotem w duchowość. Górna

świadomość nie spostrzega tego, ale tajemnicza podświadomość przywiązana do ciała fizycznego i eterycznego prowadzi człowieka np. tak, że znaj

duje on miejsce, w którym mógłby przeczekać burzę. Stoi tam dąb, a pod nim

ławka, i oto tam właśnie uderza piorun! W ten sposób podświadomość spra

 wiła, że wyrównało się to, co ów człowiek zrobił w poprzedniej inkarnacji.

Mamy tu zjawisko odwrotne. Pozwała nam to zrozumieć, że to, co w jakimś

poprzednim życiu dokonało się pod wpływem lucyferycznym, w obecnym

  wcieleniu ma jako skutek wpływ Arymana. Musi on tu współdziałać, abyś

my naszą górną świadomość wyłączyli tak dalece, żeby - tak jak to stało się

  w danym wypadku - cały człowiek posłuszny był tylko świadomości ciała

eterycznego albo fizycznego.

 W ten sposób możemy zrozumieć różne rzeczy, które zdarzają się w życiu. Nie powinniśmy jednak każdego nieszczęśliwego wypadku sprowadzać

do czegoś analogicznego jako omówiony przed chwilą wypadek. Byłoby to

całkiem zawężone ujęcie karmy. Mówię to, ponieważ rzeczywiście istnieją 

prądy - również i w naszym ruchu - które karmę ujmują w sposób bard/o

126

umożliwić harmonijny przebieg i wyrównanie każdego poszczególnego ży

cia ludzkiego. W jednym życiu stosunki musiałyby układać się zawsze tak 

ściśle, aby nastąpiło wyrównanie tego, co powstało w dawniejszym życiu.

Takiego stanowiska nie da się jednak utrzymać. Pomyślcie tylko, jak by to

  było, gdyby ktoś, mając przed sobą osobę, którą spotkało nieszczęście, po

  wiedział: „To jest twoja karma, to jest karmiczny skutek dawniejszego ży

cia; wtedy to zawiniłeś!" A gdyby dany człowiek przeżył coś szczęśliwego,lo tamten by powiedział: „To prowadzi wstecz do jakiegoś dobrego czynu,

który kiedyś zrobiłeś!" Jeżeli takie mówienie miałoby mieć jakąś rzeczywis

tą wartość, to ten, który tak mówi, musiałby najpierw zobaczyć to, co działo

Nię w tym dawniejszym życiu i wywołało ten skutek. Dopiero gdyby sam do

tarł do tego dawniejszego życia, mógłby ujrzeć przyczyny, które z niego

pochodzą, a chcąc zobaczyć skutki, musiałby spojrzeć na późniejszą inkarna-

eję. Z tego wszystkiego wynika jednak rzecz następująca: w każdej inkarnacji

  występują fakty, które w życiu każdego człowieka przechodzącego kolejne

 wcielenia przedstawiają występujące po raz pierwszy wydarzenia, które swo

  je karmiczne wyrównanie znajdą w następnym życiu. Gdy zatem w tym na-

Nlępnym życiu patrzy się na skutki, to wtedy można widzieć przyczyny.

Jeżeli jednak jakiś nieszczęśliwy wypadek rozegrał się obecnie i pomimo stosowania wszelkich środków nie znajdujemy w poprzednim życiu żadnych

przyczyn, to musimy sobie powiedzieć, że wyrównanie nastąpi w jakiejś póź

niejszej inkarnacji. Karma to nie jest „fatum"! Z każdego wcielenia coś no

  wego zostaje wniesione w późniejsze życie.

Kiedy to zrozumiemy, będziemy mogli pojąć również i to, że człowiek 

llioźe znaleźć w swoim życiu nowe wydarzenia pełne sensu i znaczenia. Za

stanówmy się nad tym, że wielkie wydarzenia, jakie występują w rozwoju

lud/kości, mogą się dokonywać jedynie za sprawą pewnych określonych oso

 bowości. Jakieś indywidualności muszą w określonym czasie przejąć zamie

rzeniu dotyczące rozwoju. Pomyślcie tylko, jaki byłby przebieg średniowiecza,

("Miy w określonym czasie Karol Wielki nie ingerował w rozwój wypadków! Albo jaki byłby rozwój życia duchowego dawnych czasów, gdyby w określo

nym czasie nie działał Arystoteles. To pozwala nam zdać sobie sprawę z te

go, że takie osobowości jak Karol Wielki, Arystoteles, Luter oraz inni musieli

  jye w danym czasie nie dla siebie samych, ale dla świata. Widzimy, że ich

127

 

osobiste losy splecione są ściśle z tym, co dzieje się w świecie. Czy jednak 

dlatego możemy powiedzieć, że to, co w nich działa, wynika z ich dawniej

szych zasług albo przewinień?

Co się tu wydarzyło? Gdy cofniemy się wstecz do poprzedniego życia,

to widzimy, że nastąpiła wspólna śmierć na skutek trzęsienia ziemi. Przed

oczami tych ludzi stanęła wtedy bezwartościowość tego co materialne a ro

Page 64: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 64/90

szych zasług albo przewinień?

  Weźcie pod uwagę przypadek Lutra. Nie możecie na konto jego karmy 

zapisać tego wszystkiego, co przeżył i wycierpiał. Musicie zdać sobie spra

 wę, że to, co w pewnym określonym punkcie czasu ma się dokonać w ewo

lucji ludzkości, dokonuje się na skutek działalności określonych indywidu

alności, które zostają wstawione w ten rozwój. Te indywidualności muszą 

  być z duchowego świata sprowadzane w dół bez względu na to, czy samezaszły już na tyle daleko, żeby się inkarnować. Zostają one bowiem sprowa

dzone w dół w celach wyznaczonych przez rozwój ludzkości. I może zajść

  wypadek, że jakaś droga karmiczna zostaje przedwcześnie przerwana albo

przedłużona, aby dane osobowości mogły pojawić się w rozwoju ludzkości

  w odpowiednim czasie. Wówczas zostają im przydzielone losy, które mogą 

nie mieć nic wspólnego z ich dotychczasową karmą. A gdy człowiek już raz

został wstawiony w stosunki ziemskie i wykonał to, co miał wykonać mię

dzy narodzinami a śmiercią, to powstają z tego przyczyny karmiczne. Tak jak 

prawdą jest, że Luter przyszedł na świat dla ludzkości i mógł znosić los, któ

ry nie ma nic wspólnego z jego dawniejszą karmą, tak też prawdą jest, że to,

czego tu dokonał, będzie miało związek z jego późniejszą karmą. Karma jest

prawem ogólnym i każdy człowiek musi ją wyżyć. Nie możemy jednak ujmować jej, patrząc tylko wstecz na dawniejsze wcielenia. Musimy spoglą

dać również naprzód, w przyszłość. Dlatego patrząc z tego stanowiska, mamy 

pełne prawo powiedzieć, że skoro już raz zostaliśmy wstawieni w takie spra

 wy, które nie leżą na naszej karmicznej linii, to dopiero późniejsza inkarna-

cja może usprawiedliwić poprzednie życie.

 Weźmy pod uwagę następujący przypadek, który rzeczywiście miał miej

sce. Pewna ilość ludzi zginęła podczas kataklizmu. Nie musimy sobie konie

cznie wyobrażać, że ich karmą było, by wszyscy razem w ten sposób zginęli.

Byłoby to bardzo uproszczone ujmowanie sprawy. Nie zawsze to, co się sta

ło, da się sprowadzić do dawniejszych przewinień. Ludzie, którzy zginęli

  w omawianej katastrofie, w następnej inkarnacji czuli się ze sobą związanii na skutek wspólnego losu okazali się dość silni, żeby wspólnie coś w świe

cie przeprowadzić. Ta katastrofa wywarła taki skutek, że w następnym życiu

ludzie ci odzwyczaili się od tego, aby liczyć się tylko z materią, a bardzici

przynieśli ze sobą nastawienie, które doprowadziło ich do duchowości.

128

oczami tych ludzi stanęła wtedy bezwartościowość tego, co materialne, a ro

zwinęło się w nich nastawienie skierowane ku duchowości. Widzimy, jak 

ludzie, którzy mieli przynieść światu jakieś duchowe wartości, zostali przy

gotowani przez taki wypadek, który ukazuje nam mądrość rozwoju. Ten fakt

zdarzył się rzeczywiście i został zbadany przez naukę duchową. To wyka

zuje nam, że widzimy w ludzkim życiu wydarzenia, które występują jako coś

nowego, a przedwczesnej śmierci jednego albo większej ilości ludzi równieżnie powinniśmy sprowadzać zawsze do jakiegoś dawniejszego przewinienia.

Tuka rzecz może wystąpić jako przyczyna, a wyrównanie nastąpi w następ

nym życiu.

Mogą jednak istnieć jeszcze inne przypadki. Może się zdarzyć, że komuś

  wyznaczone zostało, ażeby w dwóch czy trzech następujących po sobie in-

karnacjach zmarł młodo. Może to mieć taką przyczynę, że indywidualność ta

powołana jest do tego, aby w czasie trzech inkarnacji dawać ludzkości coś,

co można dać tylko wtedy, gdy żyjąc w świecie fizycznym, rozporządza się

lakimi siłami, jakie posiada ciało, które się rozbudowuje. Jest to z upełnie coś

innego, czy żyje się w ciele, które się rozwija - a ciało rozwija się aż do

trzydziestego piątego roku życia - czy też w starszym ciele. Do trzydzies

tego piątego roku życia posyła człowiek swoją siłę w cielesność, tak że ro

zwija siłę od wewnątrz. Następnie zaś zaczyna się okres, kiedy człowiek 

lozwija się tylko wewnętrznie, a swoimi siłami życiowymi musi się ciągle

ICJCrać z siłami zewnętrznymi. Te dwie połowy życia różnią się od siebie

zasadniczo, jeżeli bierzemy pod uwagę wnętrze ciała. Przypuśćmy, że w myśl

mądrości rozwoju ludzkości potrzebni są tacy ludzie, którzy mogą działać

owocnie tylko wtedy, gdy nie ścierają się z przeciwnościami drugiej połowy 

lycin; wówczas może zajść potrzeba, aby ich inkarnacje zostały wcześnie

pi zerwane. Tak się rzeczywiście dzieje. Na naszy ch spotkani ach wskaza

li ni |iiż na indywidualność, która pojawiła się kolejno jako wielki pr orok, ja

ko wybitny malarz oraz jako wielki poeta - i która zawsze kończyła swoje

(yele wczesną śmiercią. Działo się tak dlatego, że to, co ta indywidualnośćtitlula zdziałać w tych trzech inkamacjach, możliwe było jedynie dzięki temu,

Ń  Inkarnacje te były przerywane, zanim ta indywidualność mogła się wżyć

 W druga połowę życia. Macie tu to osobliwe splatanie się ludzkiej indywidu-

llnej karmy z ogólną karmą ludzkości.

129

 

Możemy sięgnąć jeszcze głębiej i w ogólnej karmie ludzkości znaleźć

pewne karmiczne przyczyny, które znajdują swoje odbicie w późniejszych

czasach jako skutki. I tutaj poszczególny człowiek musi zdać sobie sprawę

naszą epokę natrafiamy na okres mniejszego przestrzegania czystości, a obe

cnie ponownie mamy do czynienia z higienicznymi przepisami, które poda

wane są ludzkości z pobudek materialistycznych, to widzimy, że powtarza

Page 65: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 65/90

j j p g y p ę

z tego, że wstawiony jest w ogólną karmę ludzkości. Jeżeli rozważamy ro

zwój poatlantydzki, to pośrodku mamy okres grecko-łaciński, a po nim na

stała nasza epoka jako piąty okres kulturowy. Po naszym okresie nadejdzie

szósty, a następnie siódmy okres kulturowy. Przy innej sposobności wska

załem już na to, że w kolejnym następstwie różnych kultur występują pe

 wnego rodzaju cykliczne powtórzenia. Kultura grecko-łacińska jako środko  wa nie ma żadnego odpowiednika; natomiast egipsko-chaldejska znajduje

pewne powtórzenie w naszej kulturze. Pamiętacie, że już w obecnym cyklu

  wykładów zwróciłem waszą uwagę na Keplera, który żył w naszej epoce

kulturowej, i mówiłem, że poprzednio ta sama indywidualność żyła w ciele

egipskim. Wtedy pod wpływem egipskich mędrców-kapłanów dane mu by

ło kierować swój wzrok w górę ku sklepieniu niebieskiemu, tak że tajemni

ce gwiazd odkrywały mu się, spływając niejako z góry. Ta indywidualność

  w inkarnacji Keplera odnalazła te rzeczy ponownie, kiedy wypadło jej żyć

  w takich warunkach, w których piąty okres kulturowy powtarza w pewien

sposób trzeci okres.

Nauka duchowa pozwala naprawdę stwierdzić, że dzisiaj panuje duża

ślepota u większości ludzi, kiedy patrzą na rozwój świata i na życie czło

  wieka. Bo kto umie patrzeć, ten może śledzić aż do szczegółów te rzeczy,

które sobie odpowiadają, które się powtarzają - może śledzić to życie w cy

klach. Gdy weźmiecie pod uwagę pewien punkt w rozwoju ludzkości, który 

przypada mniej więcej na rok 747. przed narodzeniem Chrystusa, to macic

tu pewien rodzaj hypomochlionu - pewien rodzaj punktu zerowego. To, co

leży przed tym punktem i po nim, odpowiada sobie w sposób zupełnie okre

ślony. Możemy cofnąć się do pewnego okresu rozwoju egipskiego i znaj

dziemy tam obrzędy ujęte w prawa oraz pewne przykazania, które uważane

są za „przykazania boskie". I były one rzeczywiście przykazaniami boski

mi. Odnosiły się one np. do tego, że Egipcjanin musiał dokonać w ciągu dnia

pewnych całkiem określonych ablucji uregulowanych przez obrzędy ustalone zwyczajowo oraz przez rytualne przepisy. Mówiono więc Egipcjanino

  wi, że tylko wtedy będzie żyć zgodnie z wolą bogów, gdy w tym czy innym

dniu dokona tylu a tylu ablucji. Było to przykazanie boskie, które wyrażało

się w pewnych kultach czystości. Gdy następnie w czasach poprzedzających

130

  wane są ludzkości z pobudek materialistycznych, to widzimy, że powtarza

się u nas rzeczywiście to, co zanikło w odpowiednim czasie w Egipcie. Cał

kiem dziwnie przedstawia się w karmie całej ludzkości wypełnianie się tego,

co było dawniej. Ogólny charakter tych rzeczy jest jednak zawsze inny. Ke

pler w swojej egipskiej inkarnacji kierował wzrok w górę, ku ugwieżdżone-

mu niebu, i to, co owa indywidualność tam widziała, wyrażała w wielkich

duchowych prawdach egipskiej astrologii. A kiedy ta sama indywidualność wcieliła się ponownie w czasach, które powołane były do ugruntowania ma

terializmu, wyraziła owe fakty - odpowiednio do naszych czasów - w trzech

„prawach Keplera" zabarwionych materialistycznie. W dawnym Egipcie

pewne prawa czystości były prawami „objawionymi przez Boga". Egipcja

nin wierzył, że jedynie wtedy wypełnia swój obowiązek wobec ludzkości,

gdy przy każdej sposobności troszczy się w sposób najbardziej niewiarygo

dny o swoje oczyszczenie. Dzisiaj występuje znowu to samo, ale na podłożu

tnyśli całkiem materialistycznych. Dzisiaj człowiek nie myśli o tym, że służy 

  bogom, gdy przestrzega tego rodzaju przepisy, ale sądzi, że służy sobie same

mu, 'tym niemniej wydobywa się tu jednak znowu to samo, co było dawniej.

  A zatem wszystko spełnia się w świecie - a spełnia się to w pewnym

•Jtisie zupełnie cyklicznie. Teraz możecie przeczuwać, że rzeczy, które os-

latnio sformułowaliśmy jako sprzeczne, jeśli sieje ze sobą zestawi, nie są tak 

proste, jak skłonni jesteśmy je ujmować. Kiedy w pewnym określonym cza-

nIC ludzie nie byli w stanie stosować środków umożliwiających zwalczanie

epidemii, to były to czasy, kiedy - według ogólnego, pełnego mądrości świa

towego planu - epidemie miały działać tak, żeby dusze ludzkie znajdowały 

możliwość wyrównywania tego, co spowodowane było wpływem arymani-

iMMiym oraz wcześniejszymi wpływami lucyferycznymi. Jeżeli teraz wytwo-

i/onc zostały inne warunki, to również podlega to określonym wielkim pra

 w o m karmicznym. Wobec tego możemy sobie uświadomić, że tych zagadnień

Itie należy  naprawdę rozpatrywać w sposób powierzchowny.

Jak więc te rzeczy godzą się ze sobą? Powiedzieliśmy, że gdy człowiek Milka okazji, żeby zarazić sięjakąś epidemią, jakąś infekcją, to jest to konie-

flMU) przeciwdziałanie dawniejszej karmicznej przyczynie. Czyż więc wolno

timu przeciwstawiać się temu, stosując środki higieniczne?

131

 

To pytanie jest głębokie i aby je rozstrzygnąć, musimy najpierw zebrać

  właściwy materiał. Musimy jasno zdać sobie sprawę z tego, że tam, gdzie

zasada lucyferyczna i arymaniczna działają łącznie - niezależnie od tego, czy 

nie zrobimy nic więcej, to wykonamy jedynie poł owę pracy - a może się na

  wet okazać, że nic nie zrobiliśmy. Może pomogliśmy temu człowiekowi fi

zycznie, zewnętrznie, jeśli jednak chodzi o duszę, to nasza pomoc nic mu nie

Page 66: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 66/90

dzieje się to równocześnie, czy w dłuższych odstępach czasu - względnie

tam, gdzie przeciwstawiają się sobie wzajemnie, występują pewne komplika

cje w życiu ludzkim. Działają one w ten sposób, że w różnych przypadkach

  występują w najróżnorodniejszy sposób, tak że nie spotykamy dwóch takich

samych wypadków. Gdy jednak studiujemy życie ludzkie, możemy w nastę

pujący sposób dać sobie z tym radę. Gdy rozpatrywać będziemy współdziałanie Lucyfera z Arymanem w poszczególnym wypadku, to zawsze znajdziemy 

  wątek, który umożliwi nam rozeznanie się w tym związku. Ale musimy przy 

tym wyraźnie rozróżniać człowieka wewnętrznego i zewnętrznego. Już dzi

siaj musieliśmy wyraźnie rozróżniać to, co wyżywa się w duszy rozumowej,

od tego, co jako działanie duszy rozumowej występuje w ciele eterycznym.

Musimy rozpatrywać proces, w którym dokonuje się karma, i równocześnie

musimy zdawać sobie sprawę z tego, że mamy jednak możliwość oddziały

  wania przez odpowiednie wpływy karmiczne na wnętrze w taki sposób, że

 w przyszłości zostanie przez to wnętrze przygotowane inne wyrównanie kar

miczne. Dlatego staje się możliwe to, co powiem dalej. W jakiejś poprzedniej

inkarnacji człowiek mógł doświadczyć takich odczuć, uczuć itp., które do

prowadziły go do tego, że odnosił się do swoich bliźnich bez miłości. Pomyślmy na przykład, że przeszedł przez coś takiego, iż na skutek działania karmy 

przyjął w siebie brak miłości; może się tak zdarzyć, jakby na obniżającej się

linii, że wytwarzamy zło, że najpierw podążamy drogą wiodącą wciąż w dól,

żeby rozwinęła się siła przeciwna, która następnie umożliwiłaby nam wzno

szenie się w górę. Przypuśćmy, że jakiś człowiek, poddając się pewnym wply 

  wom, stał się niezdolny do miłości. Wówczas w następnym życiu ten brak 

miłości występuje jako działanie karmiczne i kształtuje wewnętrzne siły w je

go organizmie. Możemy zrobić dwie rzeczy - świadomie albo też nieświu

domie, albowiem nasza kultura nie doszła jeszcze do tego, żeby te rzec/y 

robić świadomie. Będziemy się starali, żeby tkwiące w organizmie tego czlo

 wieka właściwości, które są wynikiem braku miłości, zostały usunięte. Mo

żerny zrobić coś, co przeciwstawia się działaniu umiejscowionemu w ze

  wnętrznym organizmie - działaniu, które przejawia się jako brak miłości

Jednak w ten sposób nie zawsze zostanie zlikwidowany w duszy cały bruk 

miłości; usunięty zostanie jedynie zewnętrzny organ braku miłości. Bo jeżeli

132

y , ę , j j ę, p

dała. Z chwilą, gdy usunęliśmy mu organ braku miłości, nie może on teraz

tego braku miłości uzewnętrzniać w życiu; musi go zachować w swoim

  wewnętrznym organizmie na następną inkarnację. Przypuśćmy, że pewna

ilość ludzi ze względu na brak miłości do bliźnich odczuła tendencję, żeby 

przyjąć w siebie pewne substancje zakaźne i ulec jakiejś epidemii. Przypuść

my dalej, że mamy jakąś możność zwalczania tej epidemii. W tym wypadkuustrzeglibyśmy zewnętrzną cielesność przed wyrażaniem braku miłości; nie

usunęlibyśmy jednak przez to jeszcze wewnętrznej skłonności do braku mi

łości. Wyobraźmy sobie jednak tę sprawę w ten sposób, że usuwając zew

nętrzny organ braku miłości, bi erzemy na siebie obowiązek takiego działania

na duszę, że również jej odbieramy skłonność do braku miłości. Ten organ

  bruku miłości zostaje w znacznym stopniu uśmiercony - w zewnętrznym, cie

lesnym sensie - przy szczepieniu przeciw ospie. W związku z tym można

lip. stwierdzić następujący fakt, który zbadany został w sposób właściwy na

uce duchowej. W pewnym okresie kulturowym wystąpiła ospa. Był to okres,

  w którym istniała ogólna skłonność do rozwijania egoizmu i braku miłości na

  większą skalę. Wystąpiła więc ospa; także w zewnętrznym organizmie. Tak 

lo bywa. W antropozofii jest się zobowiązanym mówić prawdę.

To pozwala nam zrozumieć, dlaczego w naszych czasach wprowadzo

no „szczepienia ochronne". Ale możemy również zrozumieć jeszcze coś in-

110(10, a mianowicie to, że u najlepszych duchów naszych czasów istnieje

|lik  by odraza przeciw szczepieniu. Ta odraza odpowiada czemuś wewnętrz

nemu; jest to zewnętrzny przejaw czegoś, co tkwi głębiej. I możemy teraz

lowicdzieć: gdy z jednej strony zabijamy organ, to mamy obowiązek inaczej

Ukształtować materialistyczny charakter tego człowieka przez odpowiednie

duchowe wychowanie. Musi to być niezbędne dopełnienie. W przeciwnym

fuzle wykonujemy tylko połowę pracy. Wykonujemy tylko tę pracę, której

dopełnienie będzie musiał stworzyć sam człowiek w jakiejś późniejszej in-

diiinacji. Kiedy uodporniliśmy człowieka na ospę, to uwzględniliśmy tylkolewuęlrzną stronę działania karmicznego. Jeżeli z jednej strony stosuje się

higienę, to należy odczuwać obowiązek, aby człowiekowi, którego organizm

JMyeobruziliśmy, dać również coś dla duszy. Szczepienie nie przyniesie szko-

dy ładnemu człowiekowi, który po szczepieniu, w późniejszym okresie życia,

133

 

otrzyma wychowanie duchowe. Powodujemy zbyt silne przechylanie się sza

li wagi, gdy tylko jedną stronę odciążamy, a do drugiej nie przywiązujemy 

żadnej wartości. W gruncie rzeczy istnieje wyczucie tej sprawy w pewnych

IX 

Karmiczne skutki przeżyć człowiekaŚ

Page 67: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 67/90

kołach, w których mówi się: „Tam, gdzie higienę posuwałoby się zbyt dale

ko, rodziłyby się tylko słabe natury". Nie jest to wprawdzie słuszne, ale jest

rzeczą istotną, aby nie robić jednego bez drugiego.

Dochodzimy do ważnego prawa w rozwoju ludzkości. To prawo działa

  w taki sposób, że to, co jest zewnętrzne, musi równoważyć się z czymś we

  wnętrznym; i nie należy brać pod uwagę jednego, pomijając drugie. Zdobyliśmy pewien wgląd w doniosły związek; nie doszliśmy jednak nawet do

tego, aby przeczuwać wielką wagę pytania: „Jaki jest stosunek higieny do

karmy?" Przekonacie się, że odpowiedź na to pytanie wprowadzi nas je

szcze głębiej w prawo karmy. Zobaczymy, że także pomiędzy narodzinami

a śmiercią człowieka istnieją karmiczne związki; zobaczymy, jak inne oso

  bowości wgrywają się w życie ludzkie i w jaki sposób wolna wola godzi się

z karmą.

134

  jako mężczyzny i kobiety. Śmierć i narodziny  w odniesieniu do karmy 

Jak już niejednokrotnie o tym wspominałem, tylko w zarysie będziemy mo

gli naszkicować wielkie karmiczne prawidłowości, aby dać pewne wska

zówki w tej prawie niezmierzonej dziedzinie. Gdy uświadomicie sobie to  wszystko, co omawialiśmy w ostatnich dniach, nie będzie się wam wyda

 wać dziwne, że człowiek na podłożu pewnych warstw świadomości ma ten

dencję do tego, aby również w świecie zewnętrznym szukać wyrównania jako

skutku karmicznych przyczyn, które sam sobie wszczepił. W ten sposób

istnieje w nim coś, co może go po prostu pchać tam, gdzie naraża się na in

fekcję, aby szukać w niej wyrównawczych skutków przyczyn karmicznych,

które wszczepił w swoją istotę. Odnosi się to również do tego, co możemy 

określić jako nieszczęśliwe wypadki, których szuka, aby znaleźć w nich wy

równanie. Jak więc przedstawia się przebieg karmy, gdy w taki czy inny spo

sób mamy możliwość, żeby przeszkodzić człowiekowi w szukaniu takiego

 wyrównania?

Przypuśćmy, że stosując odpowiednie środki higieniczne, działamy w tym

kierunku, że pewne przyczyny, pewn e rzeczy, których człowiek może potrze

  buje na skutek swoich karmicznych związków, nie mogą w ogóle zaistnieć.

Przypuśćmy, że przez zastosowanie higienicznych środków udałoby się

zwalczyć w określonej dziedzinie to, co wywołuje chorobę. Niedawno mówi

liśmy, że stosowanie takich środków w żadnym wypadku nie leży w sferze,

 w  której panuje dowolność działań ludzkich. Widzieliśmy, że np. w pew

nym określonym czasie powstaje w ludziach zamiłowanie do czystości z tej

prostej przyczyny, że skłonność, która w odległych czasach zanikła, wyła

nia się znowu w rozwoju jako zmienione powtórzenie. To pozwoliło nam

tdać sobie sprawę z faktu, że stosowanie przez człowieka w określonym

czasie takich czy innych środków albo zabiegów zależy od wielkich prawItttrmy ludzkości. Ale łatwo zrozumiemy również i to, że jeżeli człowiek nie

doszedł w dawnych czasach do stosowania tych rzeczy, to należy to przypi-

|1Ć temu, że potrzebował wówczas epidemii, które obecnie mają być usu

nięte ze świata przez stosowanie środków higienicznych. W odniesieniu do

135

 

  wielkich zmian, jakie wprowadzone zostają w życie, rozwój ludzkości pod

lega określonym prawom; jak długo nie przynosi to korzyści, tak długo nie

istnieje możliwość, aby dana rzecz się pojawiła. Te rzeczy nie wynikają bo

i f ł i ś i d i j ki ł i k d

usuwamy jakieś wpływy, stwarzamy konieczność poszukiwania innych mo

żliwości i wpływów. Przypuśćmy, że wiele epidemii, wiele wspólnych przy

czyn chorobowych należy sprowadzić po prostu do tego, że ludzie poszukują 

Page 68: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 68/90

  wiem ze sfery rozumnego, w pełni świadomego życia, jakie człowiek zdo

  bywa między narodzinami a śmiercią; wywodzą się one z ogólnego ducha

ludzkości. Uświadomcie sobie, że ten czy ów wynalazek, że to czy tamto

odkrycie występuje dopiero wtedy, gdy ludzkość naprawdę do tego dojrza

ła. Wystarczy przejrzeć historię rozwoju ludzkości, żeby znaleźć niejeden

przykład w tym zakresie.

Pomyślcie tylko o tym, że nasi przodkowie - to znaczy nasze własne du

sze - żyli na dawnej Atlantydzie w ciałach inaczej ukształtowanych niż dzi

siejsze ciała ludzkie, że następni e kontynent Atlantydy zapadł się, a zjawiska,

  jakie dzisiaj spotykamy, wykształciły się dopiero na naszym obecnym konty

nencie. Dopiero w całkiem określonym okresie mieszkańcy jednej połowy 

Ziemi, jaka się wynurzyła, zetknęli się z mieszkańcami drugiej połowy Ziemi.

Dopiero stosunkowo nieda wno ludy europejskie mogły dotrzeć do lądów, któ

re oddzieliły się z drugiej strony kontynentu atlantydzkiego. W takich spra

 wach panują naprawdę wielkie prawa. I to, czy zostanie odkryte to względnie

tamto, czy zostaną wprowadzone środki, które umożliwiają ingerencję w sto

sunki karmiczne, nie zależy od zapatrywań ludzi ani nie leży w sferze do

  wolnych poczynań ludzkich, lecz następuje wtedy, kiedy powinno. Jeżeliusuniemy przyczyny, których szukaliby pewni ludzie kierowani powikłaniem

karmicznym, to możemy wywrzeć wpływ na ich karmę. Takie „wywieranie

 wpływu" nie oznacza jednak anulowania karmy, oznacza jedynie nadanie jej

innego kierunku. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że na skutek powikłania

karmicznego pewna ilość ludzi odczuwa potrzebę poddania się takim wpły

  wom, które stanowiłyby wyrównanie karmiczne. Tymczasem przez zastoso

  wanie środków higienicznych ustały te wpływy albo też stosunki te w ogóle

przestały istnieć i owi ludzie nie mogą znaleźć możliwości, by się im poddać.

Nie znaczy to jednak, że zostaną oni uwolnieni od tego, czego się od nich do

maga karma. Będą zmuszeni do szukania innych sposobów wyrównywania

karmy. Człowiek nie może uchylić się od swojej karmy. Przez stosowanie

środków, o których mowa, człowiek nie zostaje zwolniony z tego, czego poszukiwałby, gdyby te środki nie były zastosowane.

Możecie stąd wnioskować, że w miejsce wyrównania, które zdołalibyś

my uniemożliwić, musiałoby powstać jakieś inne wyrównanie. Z chwilą gdy 

136

ich, ponieważ pragną pozbyć się tego, czym obarczyli się karmicznie - jak 

ma to miejsce przy epidemii ospy w odniesieniu do organów powodujących

 brak miłości. Gdybyśmy byli w stanie usunąć tę możliwość, to przyczyna bra

ku miłości istniałaby nadal, a owe dusze musiałyby potem w jakiejś inkarna-

cji szukać innego sposobu wyrównania. Możemy zrozumieć, co się wtedy 

 będzie działo, wskazując na coś, na co możemy z całą pewnością liczyć. Otóż

dzisiaj rzeczywiście wielu ludzi zostaje odsuniętych od zewnętrznych wpły

  wów oraz przyczyn, jakich poszukiwaliby w celu wyrównania pewnych kar-

micznych przyczyn, którymi obarczyli się w dawnych czasach. W ten sposób

usuwamy tylko możliwość, aby człowiek uległ wpływom zewnętrznym. Spra

  wiamy, że życie zewnętrzne staje się dla niego przyjemniejsze albo zdrow

sze. Ale osiągamy przez to jedynie to, że zamiast szukać wyrównania karmi

cznego w odpowiednich warunkach chorobowych, człowiek musi go teraz

szukać w inny sposób. Dusze, które ochronione zostały dzisiaj pod wzglę

dem zdrowotnym, skazane są zatem na szukanie innego sposobu karmicz

nego wyrównania. Przez to, że na skutek zdrowego życia dana została tym

ludziom możliwość większego wykorzystywania przyjemności, przez to, że

ich życie fizyczne zostało ułatwione, ich dusza doznaje przeciwnego wpły  wu, który wyraża się w tym, że coraz silniej zaczyna odczuwać pustkę, nie

zadowolenie, niezaspokojenie. I gdyby taki stan przedłużał się, to znaczy,

gdyby zewnętrzne życie stawało się coraz przyjemniejsze, coraz zdrowsze

- co według ogólnych pojęć można osiągnąć, jeżeli uwzględnia się aspekty 

czysto materialistyczne - to dusze miałyby coraz mniej podniety, aby w swo

im rozwoju posuwać się naprzód. Gdyby więc człowiek chroniony był coraz

  bardziej pod względem zdrowotnym, to równolegle z tym występowałoby 

  w pewnym sensie coraz większe wyjałowienie dusz. Kto dokładniej obser

 wuje życie, ten już dzisiaj może to zauważyć. Trudno wskazać na takie cza

sy, w których tak wielu ludzi chodziłoby po Ziemi w tak przyjemnych wa

runkach zewnętrznych, jak to się dzieje obecnie, ale ci ludzie mają jałowe

dusze, których nic nie zajmuje. I dlatego spieszą od jednej sensacji do drugiej; a jeżeli mają dość pieniędzy, podróżują od miasta do miasta, aby coś zo

 baczyć albo, jeżeli nie mogą opuszczać swojego miasta, gonią co wieczór od

  jednej rozrywki do drugiej. Jednak dusza pozostaje z tym wszystkim jałowa

137

 

i w końcu sama już nie wie, czego ma w świecie szukać, ażeby zdobyć jakąś

treść. Życie w stanach czysto zewnętrznych, fizycznie przyjemnych, wywo

łuje poza tym skłonność do rozmyślań tylko o sprawach doczesnych. I gdyby 

t kł ść d j i i j d i i fi i i i t i ł

 Widzimy, że karmie człowieka możemy nadać inny kierunek; możemy ją 

skierować w tę czy inną stronę, ale nie możemy usunąć jej działania, które

zwraca się z powrotem na człowieka. To, co człowiek w poprzednich żywo

t h bi t ł t ki i ób

Page 69: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 69/90

ta skłonność do zajmowania się jedynie sprawami fizycznymi nie istniała

  już od tak dawna, to również skłonność do teoretycznego materializmu nie

  wystąpiłaby z taką siłą, jak to nastąpiło w naszych czasach. W ten sposób

 w miarę jak poprawiają się wamnki zdrowotne, dusze coraz bardziej cierpią.

Najmniej powodów do narzekań ma antropozof. Antropozofia bowiem daje

nam na każdym kroku zrozumienie tych spraw, a tym samym wskazuje,

gdzie należy szukać wyrównania. Dusze tylko do pewnego stopnia mogą 

  być puste; potem, na skutek własnej elastyczności, zostają przerzucone w dru

gą stronę. Wówczas szukają treści, która byłaby pokrewna głębiom własnej

duszy i zdają sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo potrzebują antropozoficz-

nego poglądu na świat.

  Widzimy zatem, że to, co wywodzi się ze światopoglądu materialistycz-

nego, ułatwia bezsprzecznie życie zewnętrzne, ale życiu wewnętrznemu stwa

rza trudności, które skłaniają do szukania treści, jaką daje duchowy pogląd

na świat. Duchowy pogląd na świat, który znajduje dzisiaj swój wyraz w na

uce duchowej, leży na linii pragnień tych dusz, których nie zaspokajają wra

żenia, jakie może im dać zewnętrzne życie. Dusze będą tak długo szukały 

czegoś nowego, co mogłyby przyjąć w siebie, aż siła działająca w przeciwnym kierunku stanie się tak wielka, że znowu napełnią się życiem duchowym.

Jak widzimy, istnieje pewien związek między higieną i nadziejami dotyczą

cymi przyszłościowego poglądu na świat, jaki daje nauka duchowa.

Już dzisiaj możecie zaobserwować stosunki, jakie wytwarzają się w tej

dziedzinie. Istnieją dzisiaj dusze, które do innych rzeczy zewnętrznych dołą

czają i to, że interesują się antropozofia i przyjmują ją jako nową sensację.

Jest to zjawisko, które występuje w każdym prądzie rozwojowym ludzkoś

ci, że to, co ma głębokie, wewnętrzne znaczenie, działa również jako moda,

  jako sensacja. Dusz, które są naprawdę przygotowane do antropozofii, nie

zaspokajają zewnętrzne sensacje. Widzą one, że zewnętrzna nauka razem ze

  wszystkimi swoimi objaśnieniami nie potrafi wyjaśnić faktów. Są to dusze,

które przez całą swoją karmę są tak ukonstytuowane, że mogą się połączyć

z antropozofia swoimi najbardziej wewnętrznymi członami. Nauka duchowa

również związana jest z karmą całej ludzkości i jako taka znajdzie w niej swo

  je miejsce.

138

tach sam sobie przygotował, powraca znowu w taki czy inny sposób.

O tym, jak pełne sensu jest działanie karmy w świecie, najlepiej pou

czyć mogą rozważania, w których karma nie ma nic wspólnego z moralny

mi impulsami, jakie człowiek rozwija ze swojej duszy - z impulsami, które

prowadzą do czynów moralnych, względnie niemoralnych. Zastanówmy się

nad dziedziną, w której moralność nie odgrywa jeszcze żadnej roli, w której

zatem mamy do czynienia ze związkiem karmicznym jako czymś moralnie

neutralnym.

Przyjmijmy, że ktoś żyje w pewnej inkamacji jako kobieta. Zgodzicie się

z pewnością z tym, że kobieta - po prostu dlatego, że jest kobietą - musi

mieć inne przeżycia niż mężczyzna i te przeżycia wiążą się nie tylko z tym,

co dzieje się w duszy, ale wiążą się w najwyższej mierze ze sferą zewnę

trzną. Wiążą się one z sytuacjami życiowymi, w których kobieta uczestni

czy z powodu swojej płci, z sytuacjami, które oddziałują z powrotem na całe

nastawienie duszy, na cały nastrój duszy. Dlatego możemy mówić o tym, że

kobieta zostaje skierowana do takich czynności, które stoją w najściślejszym

związku z jej płcią. Wyrównanie pomiędzy bytem męskim a kobiecym do

konuje się dopiero na terenie duchowego współżycia. Im głębiej zstąpimy  w to, co w człowieku jest związane tylko z duszą, oraz w to, co zewnętrzne,

tym większa jest różnica pomiędzy mężczyzną a kobietą w odniesieniu do ich

życia. Możemy zatem powiedzieć, że kobieta różni się od mężczyzny także

pod względem pewnych właściwości duszy; bardziej skłania się do tych im

pulsów, które możemy określić jako emocjonalne. Widzimy, że posiada wię

cej zadatków do przeżyć psychicznych. Mężczyźnie natomiast bardziej od

powiada intelektualizm i materializm. Momenty psychiczne i emocjonalne

znamionują kobietę - intelektualne zaś i materialistyczne mężczyznę. W ten

sposób zarówno mężczyzna jak i kobieta znajdują określenia w swoich na

turach. Omawialiśmy niedawno, że to, co przeżywamy w duszy w czasie mię

dzy śmiercią a nowym narodzeniem, wnika w najbliższą organizację cielesną.

To, co jest silniejsze pod względem psychicznym, co jest bardziej emocjonalne i w życiu pomiędzy narodzeniem a śmiercią bardziej ciąży ku wnętrzu du

szy, to równocześnie skłania się bardziej ku temu, ażeby swoim działaniem

przeniknąć głęboko w organizm, by go o wiele intensywniej zaimpregnować.

139

 

Przez to, że kobieta przyjmuje w siebie doznania, które wiążą się z tym, co

 jest psychiczne, emocjonalne, wchłania również doświadczenia życiowe głę

  biej w podłoże duszy. Mężczyzna może mieć doświadczenia bogatsze i bar

dziej naukowe lecz nie przenikają one tak głęboko w życie duszy jak u ko

mózg. Przez swoją sztywność stawia on straszliwy opór; gdy chce się go użyć

do bardziej giętkich dróg myślowych - odmawia posłuszeństwa. Trzeba się

starać wszystkimi możliwymi środkami urobić go tak, aby mógł się pozbyć

swojej sztywności Jest to swoiste przeżycie odpowiadające niewątpliwie te

Page 70: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 70/90

dziej naukowe, lecz nie przenikają one tak głęboko w życie duszy jak u ko

  biety. U kobiety cały otaczający ją świat doświadczeń odciska się głęboko

 w duszy. Dlatego przeżycia mają u niej silniejszą tendencję działania w głąb

organizmu, a w przyszłości do ujmowania go silniej, jakby w klamry. W ten

sposób życie kobiety wytwarza tendencję, aby przeżycia jednego wcielenia

przenikały swoim działaniem głęboko w organizm i przez to same go kształ

towały w następnej inkarnacji. Otóż głębokie przepracowanie organizmu oznacza powołanie do życia męskiego organizmu. Powstaje on w taki sposób,

że siły duszy starają się silniej odcisnąć w czynniku materialnym. To pozwa

la nam zrozumieć, że kobiece przeżycia jednej inkarnacji prowadzą do tego,

aby w następnej inkarnacji wytworzyć organizm męski. Macie tutaj wyprowa

dzony z natury ezoteryki związek, który leży poza dziedziną moralną. Dla

tego też w ezoteryce spotyka się zdania: „Mężczyzna jest karmą kobiety". Bo

  wiem organizm mężczyzny w danej inkarnacji jest rzeczywiście wynikiem

doświadczeń i przeżyć kobiecych w poprzednim wcieleniu. Nawet jeśli miał

  bym wzbudzić u niektórych słuchaczy niesympatyczne myśli - bywa tak, że

mężczyźni w obecnych czasach odnoszą się z wielką rezerwą do tego, aby 

inkarnować się jako kobiety - muszę i tutaj znowu oświetlić te rzeczy obiektywnie, ponieważ są to fakty.

Jak więc przedstawia się sprawa z przeżyciami mężczyzny? Zrozumiemy 

to najlepiej, jeżeli jako punkt wyjścia przyjmiemy wcześniejsze rozważania.

Przy organizmie mężczyzny człowiek wewnętrzny wżył się gruntowniej w

materialność, ujął ją w klamry bardziej aniżeli przy organizmie kobiety. Ko

  bieta zachowuje więcej duchowości w formie bezcielesnej. Nie wzywa się tak 

głęboko w materialność; utrzymuje swoją cielesność w stanie bardziej mięk

kim. Dla natury kobiecej charakterystyczne jest właśnie to, że zachowuje

 więcej wolnej duchowości i dlatego mniej wpracowuje się w materię, a prze

de wszystkim utrzymuje umysł w stanie bardziej miękkim. Nie można się

zatem dziwić, że kobiety mają szczególną skłonność do rzeczy nowych -

zwłaszcza w dziedzinie duchowej. I nie jest to sprawą przypadku, lecz od

powiada to głębokiej prawidłowości, że w ruchu, który z natury swojej ma

do czynienia z duchowością, bierze udział więcej kobiet aniżeli mężczyzn.

Kto jest mężczyzną, ten wie, jak ciężkim instrumentem jest czasami męski

140

swojej sztywności. Jest to swoiste przeżycie, odpowiadające niewątpliwie te

mu, czego może doświadczyć mężczyzna.

Natura mężczyzny jest bardziej skondensowana, bardziej zwarta. Zosta

ła silniej zgnieciona; pod wpływem tego, czym w mężczyźnie jest wewnętrz

ny człowiek, stała się sztywniej sza, twardsza. Stała się bardziej materialna.

Nie trudno jest również zrozumieć, że sztywniejszy mózg nadaje się przede

 wszystkim do tego, by być instrumentem dla spraw intelektualnych, a mniej

dla spraw emocjonalnych. Intelekt bowiem jest czymś, co odpowiada raczej

rozwojowi fizycznemu. Można by też mówić o pewnym stopniu „zamroże

nia mózgu". Umysł musi najpierw odtajać, aby mógł się nadawać do poko

nania subtelniejszych dróg myślowych. Dlatego też mężczyzna przyjmuje

  w siebie mniej przeżyć, które wiązałyby się z głębszymi warstwami duszy.

 A to, co przyjmuje, nie przenika zbyt głęboko. Jeżeli chodzi o zewnętrzny do

 wód, to można wskazać, jak płytko przenika zewnętrzna nauka i jak niewie

le ujmuje tego, co dotyczy wnętrza. Wprawdzie obejmuje zawsze szerokie

horyzonty myślowe, ale poszczególne fakty bywają słabo ze sobą powiązane.

Przytoczę teraz przykład, aby pokazać, jak powierzchownie mogą być ujmo

  wane rzeczy w dzisiejszej nauce.Przyjmijmy, że młody człowiek bierze udział w jakimś seminarium, któ

re prowadzi zajadły darwinista. Słuchając wywodów tego przedstawiciela

teorii doboru naturalnego, może się dowiedzieć, jak to się dzieje, że np. ko

gut ma pióra o tak pięknym niebieskim połysku? Tłumaczy się to przez do

  bór, który dokonywał się w ciągu wielu wieków. Kogut nęci bowiem kury 

  barwą swego upierzenia i wybierają one spośród samców właśnie te, które

mają pióra o niebieskim zabarwieniu. Inne koguty nie mają powodzenia,

  wobec czego utrwala się ten typ. Jest to rozwój idący w górę, jest to „ho

dowla na zasadzie selekcji naturalnej". I student odczuwa zadowolenie, że

teraz wie, jak może dokonywać się postęp. Przypuśćmy, że ten sam uczeń

  bierze udział w innym seminarium, gdzie omawiana jest fizjologia zmy

słów. I może się zdarzyć, iż usłyszy tam, że robiono doświadczenia, które

  wykazują, jak poszczególne barwy spektrum działają na różne zwierzęta.

Można stwierdzić, że np. kury spośród całego spektrum barw nie postrzega

  ją tych, które leżą na odcinku barw niebieskich i fioletowych. Postrzegają 

141

 

tylko to, co rozciąga się od zieleni poprzez barwę pomarańczową, czerwo

ną, aż do promieni podczerwonych. Student pragnący połączyć w myśli te

dwa fakty skazany jest na to, aby sprawy ujmować powierzchownie. W grun

cie rzeczy cała teoria doboru zbudowana jest na tym, że kury widzą rzeko

sprawie decyduje nie to, czego by się pragnęło w świecie fizycznym, ale skłon

ności, jakie ma się między śmiercią a nowym narodzeniem - a są to skłon

ności wyznaczone motywami rozumniejszymi aniżeli te, które powstają np.

  wskutek tego, że ktoś, przeżywając męską inkamację, odczuwa przerażenie

Page 71: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 71/90

mo na kogucie jaskrawe barwy, co ma im sprawiać szczególną przyjemność,

podczas gdy w rzeczywistości wcale ich nie widzą, ponieważ niebieskie pió

ra są dla nich czarne jak smoła.

Jest to tylko jeden przykład, ale taki jest ogólny stan rzeczy. Człowiek,

który prowadzi naprawdę naukowe badania, zetknie się z tym na każdym

kroku! To pokazuje nam, że myśl intelektualna nie wnika swoim działaniemgłęboko w życie i zatrzymuje się na powierzchni. Wybieram celowo skrajne

przykłady.

Ludzie niełatwo zgodzą się z tym, że myśl intelektualna jest czymś, co

rozgrywa się raczej zewnętrznie i wywiera mały wpływ na wnętrze człowie

ka. W jeszcze wyższym stopniu odnosi się to do nastawienia materialistycz-

nego. A ma to taki skutek, że człowiek pod wpływem inkarnacji, w której

 jego działalność między narodzeniem a śmiercią w niewielkim stopniu wnika

  w głąb duszy, przyswaja sobie tendencję, żeby w najbliższej inkarnacji słabiej

przeniknąć w organizm - zużywa do tego mniej siły; a wobec tego jego orga

nizacja działa tak, że człowiek mniej impregnuje swoją cielesność. To zaś

powoduje skłonność, ażeby w najbliższej inkarnacji zbudować ciało kobiety.I znowu słuszne jest zdanie, jakie spotyka się w ezoteryce: „Kobieta jest kar

mą mężczyzny".

  W tej moralnie neutralnej dziedzinie można stwierdzić, że to, co czło

  wiek przygotowuje w jednej inkarnacji, staje się czynnikiem organizującym

  jego cielesność w następnej. A ponieważ te rzeczy mają wpływ nie tylko na

nasze życie wewnętrzne, ale również na nasze przeżycia i na naszą działal

ność, musimy zatem powiedzieć: „To, czy człowiek ma w jednej inkarnacji

przeżycia jako mężczyzna czy jako kobieta, wyznacza w następnej inkarnacji

 jego zewnętrzną działalność w taki albo inny sposób, a to dlatego, że przeży

cia kobiety wywołują w nim skłonność do wytworzenia organizmu mężczyz

ny, i odwrotnie, przeżycia mężczyzny wywołują skłonność do wytworzenia

organizmu kobiety". Tylko w wyjątkowych wypadkach powtarza się taka sama pod względem płci inkarnacja. Może się to powtórzyć najwyżej siedem

razy. Z reguły jednak organizm mężczyzny dąży do tego, żeby w następnej in

karnacji stać się kobiecym, i na odwrót. Nic tu nie pomoże niechęć, bo w tej

142

g , , p y ją ę ą ję, p

przed następnym wcieleniem kobiecym. To, co omówiliśmy, pozwala nam

zdać sobie sprawę, jak następne życie wyznaczone bywa przez poprzednie,

a także to, jak wyznaczone może być działanie w następnym życiu.

  A teraz musimy poznać jeszcze inny związek karmiczny, jeżeli chcemy 

rzucić światło na ważne rozważania najbliższych dni. W tym celu spójrzmy 

 jeszcze raz wstecz na odległy punkt rozwoju ludzkiego, w którym rozpoczęły się ludzkie inkarnacje na Ziemi. Stało się to w dawnej epoce lemuryjskiej.

  Wówczas to po raz pierwszy zadziałał na człowieka w sposób intensywny 

  wpływ lucyferyczny, który następnie spowodował wpływ arymaniczny. Spró

  bujmy uświadomić sobie, w jaki sposób wpływ lucyferyczny oddziaływał

 w życiu ludzkim zewnętrznie. Przez to, że w tych dawnych czasach człowiek 

miał możliwość przyjęcia w siebie wpływu lucyferycznego, tzn. przepojenia

nim swojego ciała astralnego, stało się ono skłonne do tego, by swoim dzia

łaniem przeniknąć głębiej, a przede wszystkim całkiem inaczej, w material-

ność ciała fizycznego. Wpływ lucyferyczny spowodował, że człowiek stał

się bardziej materialny. Gdyby ten wpływ nie zadziałał, to skłonność czło

  wieka do zstąpienia w świat materialny byłaby mniejsza. Człowiek, jakotaki, przebywałby w wyższych regionach bym. A zatem dokonało się o wie

le silniejsze przeniknięcie człowieka zewnętrznego i wewnętrznego, niż

gdyby nie było wpływu Lucyfera. Właśnie temu zjawisku należy w pierw

szym rzędzie przypisać, że człowiek utracił możność spoglądania wstecz na

  wydarzenia, które poprzedziły jego ucieleśnienie. Człowiek wkraczał teraz

 w byt przez narodziny, wiążąc się głęboko z materialnością, i przez to gasił

  wsteczny ogląd poprzednich przeżyć. Gdyby sprawy nie przybrały takiego

obrotu, człowiek zachowałby wspomnienie tego, co przeżywał przed naro

dzeniem. Wpływ lucyferyczny sprawił jednak, że odebrane mu zostały wspo

mnienia poprzednich przeżyć duchowych, i dlatego w czasie swojego życia

ziemskiego musiał ograniczyć się do czerpania swoich doświadczeń i prze

żyć jedynie ze świata zewnętrznego.

Bylibyście jednak na zupełnie fałszywej drodze, gdybyście sobie wyo

 brażali, że na człowieka działają tylko te mało subtelne substancje zewnętrz

ne, jakie w siebie przyjmuje. Działają na niego nie tylko substancje oraz siły,

143

 

którymi się odżywia, ale i inne doświadczenia. Działa na niego również to,

co wpływa w niego przez zmysły. Jednak na skutek silniejszego związania

się z materią spożywane substancje także działają inaczej. Wyobraźcie sobie,

że nie było wpływu lucyferycznego. Gdyby go nie było, to wszystkie sub

  Widzimy więc, że wpływ lucyferyczny jest karmiczną przyczyną śmier

ci człowieka. Gdyby nie było tej formy narodzin, nie byłoby też dla człowieka

tej formy śmierci. Człowiek stałby w obliczu śmierci, mając przed oczami

pełny obraz tego, co nadejdzie. Śmierć jest karmicznym skutkiem tego, że się

Page 72: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 72/90

y p y y y g y y g y , y

stancje, które spożywamy - aż do wrażeń zmysłowych, które przyjmujemy 

  w siebie - działałyby na człowieka znacznie subtelniej. Wszystko, co czło

  wiek przeżywa we wzajemnym stosunku, jaki go łączy ze światem zewnętrz

nym, przepojone byłoby tym, co przeżył między śmiercią a nowym naro

dzeniem. Przez to, że człowiek ukształtował materialność w taki sposób, iż

stała się gęstsza, predestynowany jest również do przyjmowania w siebie rzeczy dużo bardziej gęstych.

Lucyferyczny wpływ działa więc w taki sposób, że przez zagęszczenie

materii człowiek przyciąga także i ze świata zewnętrznego rzeczy bardziej

gęste. Gdyby były mniej gęste, umożliwiłyby mu zachowanie wspomnień

dawniejszego życia. Dałoby to człowiekowi pewność, że wszystko, co prze

żywa między narodzeniem a śmiercią, rozciąga się w swoich skutkach na

czasy, które się nigdy nie kończą. Człowiek wiedziałby, że wprawdzie ist

nieje zewnętrznie śmierć, ale wszystko, co się dzieje, działa dalej. Przez to,

że człowiek musiał przyjąć w siebie substancję gęstszą, począwszy od urodze

nia wytwarza silne wzajemne działanie między swoją własną cielesną natu

rą a światem zewnętrznym.Jakie skutki pociąga za sobą ten stan wynikający z wzajemnych stosun

ków? Świat duchowy jest zakryty już od urodzenia człowieka. Aby człowiek 

mógł zbudzić się w życiu duchowym, w duchowym świecie, musi ponownie

dojść do takiego stanu, gdy wszystko, co wchodzi w nas j ako gęstsza mate

rialność, zostanie nam znowu odjęte. Ponieważ przyswoiliśmy sobie gęstszą 

materialność, musimy czekać do czasu, kiedy zewnętrzna materialna cieles

ność zostanie nam odjęta, bo tylko wtedy możemy znowu wejść w duchowość.

Gęstsza materialność, która wciska się w nas, niszczy stopniowo - począwszy 

od urodzenia - naszą ludzką cielesność, aż wreszcie zniszczy ją do tego stop

nia, że dłużej nie może się ona utrzymać. Od urodzenia począwszy, przyj

mujemy w siebie materialność gęstszą od tej, jaką przyjmowalibyśmy, gdyby 

  wpływ lucyferyczny na nas nie zadziałał. W ten sposób niszczymy powoli

naszą cielesność, aż staje się ona zupełnie niezdatna do życia - co następuje

z chwilą śmierci.

144

p y g , j j y g , ę

rodzimy; narodziny i śmierć wiążą się ze sobą karmicznie. Bez obecnej for

my narodzin nie byłoby też obecnej formy śmierci.

Powiedziałem już poprzednio, że u zwierzęcia nie można mówić o kar

mie w takim sensie jak u człowieka. Gdyby ktoś powiedział, że narodziny 

i śmierć również u zwierzęcia związane są ze sobą karmicznie, byłoby to

nieporozumieniem. Kto tak mówi, nie zdaje sobie sprawy z tego, że naro

dziny i śmierć są dla człowieka czymś zupełnie innym niż dla zwierzęcia.

To, co zewnętrznie wygląda tak samo, nie jest tym samym wewnętrznie.

Przy narodzinach i przy śmierci nie chodzi o zdarzenie zewnętrzne, ale o we

 wnętrzne przeżycia. U zwierzęcia tylko dusza gatunkowa ma to wewnętrzne

przeżycie. Ale umieranie jednego zwierzęcia jest dla duszy grupowej mniej

  więcej tym samym, czym dla was przystrzyganie sobie przy nadchodzącym

lecie włosów, które potem powoli odrastają. Dusza grupowa jakiegoś ga

tunku zwierząt odczuwa umieranie poszczególnego zwierzęcia jak umiera

nie poszczególnego organu, który następnie stopniowo odradza się. Nie zna

 jednak narodzin i śmierci. Patrzy stale na to, co poprzedza narodziny, i stale

 widzi również to, co przychodzi po śmierci. Gdy chodzi o zwierzę, niedorzecznością jest mówienie o narodzinach i śmierci tak, jak mówi się o tym, gdy 

chodzi o człowieka, bo zupełnie inne przyczyny poprzedzają te fakty. Za

przecza się wewnętrznej działalności ducha, gdy wierzy się, że to, co zew

nętrznie wygląda tak samo, wywołane zostało przyczynami, które są takie

same wewnętrznie. To, że zewnętrzne procesy są takie same, nie daje żad

nej pewności, że również przyczyny są takie same.

Gdyby ludzie zastanawiali się nad tym, że przy podobnych przejawach

zewnętrznych przeżycia wewnętrzne mogą być najzupełniej różne, to także

metodologicznie doszliby do wniosku, że może tak być istotnie. Mogą na

 wet w zupełnie prosty sposób przekonać się, że zewnętrzny pozorny bodziec

zmysłowy nie jest żadnym sprawdzianem życia wewnętrznego. Przypuśćmy,

że o godzinie dziewiątej widzieliście w jakimś miejscu dwie osoby stojące

obok siebie. Mijacie je. Po dłuższej nieobecności powracacie tą samą drogą 

i widzicie tych samych ludzi w tym samym miejscu. Możecie zatem powie

dzieć: ,¿4 stoi ciągle jeszcze na tym samym miejscu; B również stoi na tym

145

 

samym miejscu, na którym stał o godzinie dziewiątej". Ale jeżeli zbadacie,

co ci ludzie robili w tym czasie, to przekonacie się, że jeden z nich stał spo

kojnie, a drugi odbył daleką drogę i jest teraz zmęczony. Ci ludzie przeży

  wali zupełnie różne rzeczy. I tak jak byłoby niedorzecznością, gdybyśmy 

 Wolna wola i karmaw przyszłym rozwoju ludzkości

Page 73: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 73/90

  widząc tych dwóch ludzi znowu stojących obok siebie, powiedzieli, że w ich

  wnętrzu działo się to samo, tak samo niedorzecznością jest, gdy znalazłszy 

dwie komórki jednakowo ukształtowane, wyprowadza się z ich jednakowej

struktury wniosek, że mają wewnętrznie to samo znaczenie. Trzeba poznać

cały łańcuch faktów, które skierowały tę komórkę w dane miejsce. Dlatego

nowoczesna fizjologia komórek, która za punkt wyjścia przyjmuje ich we wnętrzną strukturę, jest na zupełnie fałszywej drodze. To, co pozornie pos

trzegamy zewnętrznymi zmysłami, nigdy nie może być miarodajne dla

  wewnętrznej istoty rzeczy.

Takie sprawy trzeba przemyśleć, gdyż dopiero po przemyśleniu mogą się

przedstawić tak, jak widać je w ezoterycznym oglądzie. Odnosi się to np. do

narodzin i śmierci, które u człowieka są czymś zupełnie innym niż u ssaków

albo u ptaków. Studiowanie tych rzeczy stanie się możliwe dopiero wtedy,

gdy ludzie uwzględnią to, co ma do powiedzenia na ten temat nauka du

chowa. Jak długo zewnętrzna wiedza, która zatrzymuje się na pozorach

zmysłowych i zewnętrznych faktach, nie uwzględni tych rzeczy, będzie od

krywać bardzo interesujące fakty, ale wszystko, co przy takim nastawieniuludzie mogą z tych faktów wydedukować, nigdy nie będzie miarodajne dla

rzeczywistości. Dlatego cała dzisiejsza teoretyczna wiedza jest tworem fan

tazji, który powstał w taki sposób, że manipulując zewnętrznymi faktami,

uwzględnia się tylko zewnętrzne pozory. Chociaż w niektórych dziedzinach

te zewnętrzne fakty narzucają po prostu ich właściwą interpretację, to jednak 

dzisiejsze poglądy nie dopuszczają do takich wniosków.

Dzisiaj mówiliśmy o dwóch neutralnych dziedzinach karmicznej prawi

dłowości. Przekonacie się, że stanowić to będzie podstawę do dalszych roz

  ważań. Uświadomiliśmy sobie, że organizm kobiety jest karmicznym wyni

kiem przeżyć mężczyzny, natomiast organizm mężczyzny jest karmicznym

  wynikiem przeżyć kobiety. Uświadomiliśmy sobie również, że śmierć jest

  w życiu ludzkim karmicznym skutkiem narodzin. Są to sprawy, które moga

nas wprowadzić głęboko w związki karmiczne, jeżeli będziemy się stopniowo

starali dojść do ich zrozumienia.

146

  w przyszłym rozwoju ludzkości

N a niektóre głębsze zagadnienia dotyczące karmicznych związków i odno

szące się do wpływu, jaki ludzie wywierają na karmę, zwłaszcza na karmę in

nych ludzi, a więc na zagadnienia dotyczące zmiany kierunku karmy w małej

lub dużej skali, nie da się odpowiedzieć ani też dojść do wytworzenia sobie wyobrażenia, jak powinny być rozwiązane, jeśli nie poruszy się głębokich ta

  jemnic bytu naszego świata, ujmując je w taki sposób, w jaki postaramy się

to dzisiaj uczynić. Takie pytania mogą potem nasunąć się każdemu z was na

podłożu tego, co było mówione, gdy sami rozwiniecie dalej tę czy inną myśl,

która została poruszona i z tej czy innej strony oświetlona.

Przypuśćmy, że na skutek powiązania karmicznego wywołanego tym, co

dany człowiek wcześniej przeżył i zrobił, niezbędny jest proces chorobowy,

aby usunąć ten fakt karmiczny. Zapytajmy, co dzieje się, jeżeli przez zasto

sowanie środków leczniczych względnie innych zabiegów udzielona zosta

nie temu człowiekowi pomoc, dzięki której zostanie naprawdę wyleczony?

Z czym mamy tu do czynienia? Jaki stosunek zachodzi między tym faktemi głębszą prawidłowością karmiczną?

Muszę z góry zrobić tutaj pewne zastrzeżenie. Aby na to pytanie rzucić

  bardziej istotne światło, trzeba poruszyć sprawy, które są obce dzisiejszej wie

dzy i współczesnemu myśleniu. Te rzeczy można omawiać jedynie w gronie

antropozofów, którzy się do nich przygotowali, przyjmując w siebie różne

prawdy odnoszące się do głębszych podstaw bytu. Równocześnie ludzie ci

zdają sobie sprawę, że rzeczy, o których dzisiaj można tylko wspomnieć,

można w pełni uzasadnić. Pragnę jednak wtrącić pewną prośbę. Proszę mia

nowicie, ażeby to, co zmuszony jestem powiedzieć o głębszych podstawach

ziemskiego bym - a będę starał się wypowiadać jak najbardziej precyzyj

nie - a co stałoby się natychmiast fałszywe, gdyby zostało podane w innym

kontekście albo bez żadnego powiązania, przez co dałoby okazję do nieporozumień, nie było traktowane inaczej jak tylko w ten sposób, że zostało

 wysłuchane. Mu szę zatem prosić, by nikt nie traktował tego jako materiału do

nauczania, który mógłby się w pewien sposób szerzyć dalej. Jedynie takie

147

 

podejście usprawiedliwia tutaj przedstawienie tych rzeczy. Za słowami,

które się wypowiada, musi tkwić świadomość, jak należy się nimi posługi

 wać, aby wyrazić myśli, o które tu chodzi.

Chodzi obecnie o zagadnienie dotyczące z jednej strony głębszej istoty 

  wytworzyć o głębszym podłożu swojej własnej istoty. Zmienia się więc

także odpowiedź na pytania: „Co to jest materia? Co to jest dusza?" Wobec

tego należy z góry podkreślić, że odpowiedzi, jakich się udziela, są odpowie

dziami, które może dać jedynie człowiek ziemski i które jedynie dla niego

Page 74: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 74/90

 bytu materialnego, a z drugiej strony istoty bytu duszy. Dzisiaj będziemy mu

sieli przyswoić sobie głębsze ujęcie zasady duszy i materii; a będzie to konie

czne z tej przyczyny, że w poprzednich wykładach mówiliśmy, jak siły duszy 

przenikać mogą w materialność, przepajając ją głębiej lub bardziej powierz

chownie. Charakteryzując wczoraj istotę męskości, powiedzieliśmy, że u męż

czyzny zasada duszy przenika głębiej w materialność, głębiej się w niej odciska, podczas gdy u kobiety zasada duszy w mniejszym stopniu przenika

 w materialność i zachowuje większą wobec niej samodzielność. Widzieliśmy 

też, że przy wyżywaniu się karmy dużo rzeczy zależy od tego, w jaki sposób

następuje wzajemne przenikanie się sił duszy oraz materialności. Widzieliś

my również, jak proces chorobowy, który pojawia się w jakiejś inkarnacji,

powstaje jako karmiczny skutek błędów popełnionych w poprzednich wcie

leniach. Dokonuje się to w taki sposób, że dusza przepracowuje swoje czyny,

przeżycia i impulsy, a następnie, na drodze między śmiercią a nowymi naro

dzinami, przyjmuje w siebie tendencję, ażeby to, co najpierw rozgrywało się

  jedynie jako cecha duszy, jako jej wpływ, wtłoczyć w materialność, w cie

lesność. Gdy ludzka istota przepojona zostanie następnie taką duszą, któraprzyjęła w siebie wpływ łucyferyczny albo arymaniczny, to ludzka material

ność ulega wówczas przez to skażeniu. Od tego zależy później przebieg cho

roby. A wobec tego możemy powiedzieć, że w chorym ciele tkwi skażona

dusza, która doznała niewłaściwego wpływu lucyferycznego albo arymani-

cznego, i z chwilą, gdybyśmy mogli usunąć z niej ten wpływ, nastąpiłoby 

 właściwe przeniknięcie duszy i ciała oznaczające uzdrowienie. Musimy zatem

zapytać: „Jak przedstawia się sprawa z tymi dwoma członami ziemskiego

 bytu ludzkiego, to znaczy z materią oraz z duszą? Czym one są w swojej głęb

szej istocie?"

Dzisiejszy człowiek sądzi zazwyczaj, że odpowiedź na pytania: „Co to

  jest materia? Co to jest dusza?" musi być taka sama dla całego świata. I nie

sądzę, ażeby komuś łatwo było przyswoić sobie pogląd, że dla istot, które

żyły na dawnym Księżycu, odpowiedź na te same pytania musiałaby być cał

kiem inna aniżeli dla istot żyjących na Ziemi. Byt znajduje się w stanie roz

  woju i zmieniają się nawet takie rzeczy jak wyobrażenia, które można w sobie

148

mają znaczenie.

Materię będzie człowiek osądzał przede wszystkim według tego, co ma

przed sobą w świecie zewnętrznym w postaci różnych istot oraz rzeczy, a co

  w jakikolwiek sposób wywołuje w nim wrażenia. Człowiek dowiaduje się

przy tym, że istnieją różne rodzaje materii. Nie potrzebuję się nad tym dłu

żej rozwodzić, nawet gdybyśby mieli więcej czasu, gdyż to, co byłoby do po

 wiedzenia, możecie znaleźć we wszystkich banalnych publikacjach. Na razie

 wystarczy, jeśli wskażę na to, że materia przedstawia się człowiekowi rozma

icie, gdy patrzy on na różne metale jak złoto, miedź, ołów itp. albo obserwuje

inne substancje nie należące do metali. Wiecie też, że chemia sprowadziła

stopniowo materię do pewnych podstawowych pierwiastków. Aż do XIX 

  wieku uważano je za substancje, które nie dadzą się dalej rozkładać. Teraz

  już wiemy, że np. wodę możemy rozłożyć na tlen i wodór. W wodorze i tlenie

mamy przed sobą taką materię, która według pojęć XIX wieku nie daje się

  już dalej rozłożyć. Rozróżniano wówczas do 70 takich pierwiastków. Wie

cie też z pewnością, że pod wpływem szczególnych zjawisk, jakie zaobser

  wowano w niektórych pierwiastkach - na przykład w radzie - oraz pod  wpływem pewnych zjawisk z dziedziny elektryczności, pojęcie pierwiastka

zostało pod wieloma względami zachwiane i ludzie doszli do przekonania, że

owych 70 znanych pierwiastków stanowi jedynie tymczasową granicę ma

terii, że jej rozkład można prowadzić dalej i na tej drodze można dojść do

  jednej, jedynej materii podstawowej, która tylko przez wewnętrzną kombi

nację, przez wewnętrzny istotny element występuje raz jako złoto, innym

razem jako potas, wapń itd.

To są zmienne teorie naukowe. I tak właśnie, jak teorie naukowe zmie

niały się w ciągu pięćdziesięciu lat XIX wieku, tak jak mogło dojść do tego,

że niektórzy fizycy widzieli w materii coś, co można określić jako jestestwo,

  jako coś, co wywodzi się z elektryczności, jak obecna „teoria jonów" - to są 

mody naukowe - tak też w niedługim czasie istnieć będą inne trendy nauko

  we, a ludzie inaczej będą sobie wyobrażali tworzenie się materii. To są fakty.

Zapatrywania naukowe są zmienne i takie być muszą; zależą one bowiem

od faktów, które w danym okresie czasu działają szczególnie znamiennie.

149

 

  W przeciwieństwie do tego nauka duchowa miała zawsze jednolity i stały 

pogląd na istotę materialnego bytu, na materię. Pogląd ten utrzymywał się

przez wszystkie epoki, odkąd na Ziemi istnieją kultury, i będzie się utrzymy

 wał tak długo, jak długo będą one istniały. Ażeby wprowadzić was w to, co

k d h ż i t t t ii t i l ś i i

 w ogóle doprowadzić materię, i odnosi się to do każdej materii. Dla badania

opartego na jasnowidzeniu naprawdę istnieje jeden stan największego osią

galnego rozrzedzenia, w którym każda materia przedstawia się jednakowo;

tylko że to, co wtedy występuje, nie jest już materią, lecz czymś, co leży poza

k d i j k i ó ić A k d

Page 75: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 75/90

nauka duchowa uważa za istotne w materii, w materialności, powiem rzecz

następującą.

Kiedy weźmiemy lód, to mamy ciało stałe, stałą materię. Nie jest ona sta

ła ze względu na swoją właściwą istotę, lecz ze względu na okoliczności

zewnętrzne. Gdy odpowiednio podniesiemy temperaturę, przestaje być ma

terią stałą i staje się materią płynną. A zatem to, jak manifestuje się materia  w zewnętrznym świecie, nie zależy od czynników tkwiących w niej samej,

ale od stosunków panujących w otaczającym wszechświecie. Następnie mo

żemy dalej doprowadzać do tej materii ciepło i wówczas w określonym mo

mencie woda przemieni się w parę. Mamy więc lód, wodę oraz parę; przez

podniesienie temperatury otoczenia wytworzyliśmy coś, co można by okreś

lić jako „materię w różnych formach". Wobec tego materia przedstawia się

nam tak, że form, w jakich występuje, nie możemy rozróżniać na zasadzie

  wewnętrznego rodzaju ich konstytucji, ale musimy jasno zdać sobie sprawę

z tego, że materia zależy od rodzaju konstytucji całego wszechświata i nie

można z całego wszechświata wydzielić niczego, co odpowiadałoby poszcze

gólnej materii.

Metody stosowane przez dzisiejszą naukę nie wystarczają, aby w opar

ciu o nie dojść do tego, do czego może dojść nauka duchowa. Dzisiejsza

nauka przy pomocy środków, jakimi rozporządza, nie może doprowadzić

materii - która przez podnoszenie temperatury staje się z kawałka lodu naj

pierw płynna, a potem lotna - do tego, aby doszła do owego ostatniego osią

galnego na Ziemi stanu, do jakiego każda materia da się doprowadzić. Dzisiaj

nie da się środkami dostępnymi nauce wytworzyć takich warunków, które

  wykazałyby rzecz następującą: „Jeżeli weźmiesz złoto i będziesz je coraz

 bardziej rozrzedzał - tak bardzo, jak tylko to jest możliwe na Ziemi - to doj

dziesz wreszcie do takiego lub innego stanu. Tak samo będzie, gdy powtó

rzysz ten proces ze srebrem, z miedzią, itd". Ale nauka duchowa może to

zrobić, ponieważ opiera się ostatecznie na metodach badania, jakie daje jasnowidzenie. Na tej drodze może ona zaobserwować, że w przestrzeni po

między naszą materią, można by tak powiedzieć, znajduje się zawsze coś jed

nakowego, co w rzeczywistości przedstawia skrajną granicę, do której można

150

każdą materią, jaką w naszym otoczeniu możemy wyróżnić. A każda posz

czególna materia - czy weźmiecie złoto, srebro, czy cokolwiek innego - przed

stawia się jako kondensacja, zagęszczenie owej podstawowej materii. Istnieje

podstawowa istota naszego materialnego bytu ziemskiego, z której przez za

gęszczenie powstaje wszelka materialność. Na pytanie „Czym jest podstawo

  wa materia naszego bytu ziemskiego?" nauka duchowa odpowiada: „Każdamateria na Ziemi jest skondensowanym światłem!" W materialnym bycie

nie ma niczego, co byłoby czymś innym aniżeli jakąś formą zagęszczonego

światła. Widzicie więc, że dla człowieka znającego fakty nie ma tutaj teorii,

którą trzeba by uzasadniać, tak jak starano się uzasadnić hipotezę fal w XIX 

  wieku. Znamienne jest przy tym, że w hipotezie tej usiłowano ująć światło

takimi środkami, które są mniej od niego subtelne. Światło nie da się sprowa

dzić do czegoś innego w naszym bycie materialnym. Cokolwiek dotkniecie

ręką i odczujecie jako materię, wszędzie macie tam skondensowane, ściś

nięte światło. Materia jest w swojej istocie światłem.

  W ten sposób, stojąc na stanowisku nauki duchowej, wskazaliśmy na je

den aspekt sprawy. W świetle należy widzieć to, co tkwi u podstawy każdego materialnego bym. A gdy patrzymy na materialne ciało ludzkie, to i ono

również - na ile jest materialne - nie jest niczym innym jak tylko przędziwem

świetlnym. Człowiek, ujęty jako istota materialna, utkany jest ze światła.

  A teraz przystąpmy do drugiego pytania: „Co jest istotą zasady duszy?"

Gdybyśmy w podobny sposób, środkami jakimi rozporządza nauka ducho

  wa, pragnęli zbadać to, co stanowi substancjalność, co stanowi rzeczywistą 

podstawową istotę zasady duszy, to okazałoby się, że tak jak wszelka mate

rialność jest tylko ściśniętym światłem, tak też wszystkie, tak różne zja

  wiska dotyczące duszy na Ziemi okazują się różnorodnym przekształce

niem tego, co musimy określić jako miłość, o ile ujmujemy to słowo w jego

podstawowym znaczeniu. Każda aktywność duszy, gdziekolwiek by wys

tępowała, jest tak czy inaczej zmodyfikowaną miłością. Gdy zatem to, cou człowieka jest wewnętrzne, i to, co jest zewnętrzne, przenika się wzajemnie,

to mamy jego zewnętrzną cielesność utkaną ze światła oraz wnętrze duszy 

utkane w sposób przeduchowiony z miłości. W rzeczywistości we wszystkich

151

 

zjawiskach naszego bytu ziemskiego splatają się ze sobą światło i miłość.

  A kto pragnie rozumieć rzeczy w sposób odpowiadający nauce duchowej,

ten pyta przede wszystkim: „W jaki sposób miłość i światło splatają się ze

sobą wzajemnie?"

Mił ść i ś i tł d l t i d k t i któ

pełni cechę miłości, przeniknięte zostaje tym wszystkim, co możemy okreś

lić jako działanie Lucyfera, a co rozpatrywane z tej strony prowadzi do prze

pojenia zewnętrznej materialności zasadą lucyferyczną. W ten sposób miłość

przetkana jest nie tylko tym, co utkane jest ze światła, ale powstaje miłość,

któ ik i t j t L f Z h il ki d ł i k j j i

Page 76: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 76/90

Miłość i światło są dwoma elementami, dwoma komponentami, które

przenikają wszelki byt ziemski; miłość jako ziemski byt duszy, światło jako

zewnętrzny materialny byt ziemski.

 Ale właśnie teraz pojawia się problem, bowiem oba te elementy, światło

i miłość, które pozostawione sobie istniałyby obok siebie, domagają się po

średnika, który wplata jeden z tych elementów w drugi, wplata światło w miłość. Musi to być moc, która nie ma szczególnego zainteresowania dla

miłości - moc, która wplatając światło w element miłości, interesuje się tyl

ko tym, aby światłu dać możliwość największego rozprzestrzenienia, która

pozwala wnikać promieniom światła w element miłości. Taka moc nie mo

że być mocą ziemską, ponieważ Ziemia jest właśnie kosmosem miłości.

Ziemia ma misję, aby wszędzie wplatać miłość. Nie istnieje nic, co byłoby 

naprawdę związane z bytem ziemskim i miało zainteresowania, które nie

dotyczą miłości.

Takie zainteresowania mają jestestwa lucyferyczne; to właśnie one opóź

niły swój rozwój na Księżycu, który był kosmosem mądrości. To one zainte

resowane są szczególnie tym, aby wplatać światło w miłość. Dlatego są akty  wne wszędzie tam, gdzie nasze wnętrze, które właściwie utkane jest z miłości,

  wiąże się w pewien sposób ze światłem, a ze światłem mamy do czynienia

  wszędzie przy jakimkolwiek bycie materialnym. Z chwilą, gdy wchodzimy 

 w kontakt ze światłem, występują natychmiast jestestwa lucyferyczne i pier

  wiastek lucyferyczny wplata się w miłość. Człowiek właśnie dopiero przez

to wszedł z biegiem wcieleń w element lucyferyczny. Lucyfer splótł się z ele

mentem miłości. W to, co jest utkane z miłości, wciska się element Lucyfera.

I tylko ten element może sprawić, że miłość nie jest całkowitym oddaniem

się, ale przeniknięta zostaje mądrością, tak że jest miłością, która z najgłęb

szego wnętrza przepojona jest mądrością. Bowiem bez tej mądrości miłość

  byłaby siłą samą przez się zrozumiałą, za którą człowiek nie mógłby być od

powiedzialny. Poprzez tę mądrość miłość staje się właściwą  siłą jaźni. W tęsiłę wpleciony jest element lucyferyczny, który w innym wypadku znajdo

  wałby się tylko na zewnątrz, w materialności. Dopiero w taki sposób staje się

możliwe, że nasze wnętrze, które w bycie ziemskim musiałoby mieć w całej

152

która przeniknięta jest Lucyferem. Z chwilą kiedy człowiek przyjmuje w sie

  bie element lucyferyczny, przesnuwa byt materialny w swojej cielesności

czynnikiem duszy, który utkany jest wprawdzie z miłości, ale ma wpleciony 

element lucyferyczny. Miłość przeniknięta elementem lucyferycznym, którym

zostaje zaimpregnowana materialność, jest przyczyną choroby działającą od

  wewnątrz. Gdy uwzględnimy wszystko, co rozpatrywaliśmy poprzednio, mó  wiąc o chorobie jako o koniecznym skutku wywołanym elementem lucyfe

rycznym, to możemy wówczas powiedzieć, że to, co powinniśmy widzieć

  w bólu - była przecież mowa o tym, że ból jest skutkiem elementu lucyfe-

rycznego - wskazuje nam na takie działanie karmicznej prawidłowości, że

skutek jakiegoś czynu albo pokuszenia pochodzącego od Lucyfera wyżywa

się karmicznie w taki sposób, iż to, co ma prowadzić do przezwyciężenia te

go skutku, znajduje swój wyraz w bólu.

Czy w takim przypadku wolno nam pomagać, czy mamy prawo nieść

pomoc? Czy wolno nam w jakikolwiek sposób usunąć wszystko, co z lucy-

ferycznego elementu wraz z jego skutkami wtłoczyło się w ból?

Gdy odpowiemy na pytanie: „Czym jest istota pierwiastka duszy?", tozrozumiemy, że warunkiem koniecznym, który uprawnia nas do pomagania

choremu, jest znalezienie sposobu, aby z człowieka, który ma w sobie ele

ment lucyferyczny jako przyczynę choroby, w odpowiedni sposób usunąć

ten lucyferyzm. Jaki jest ten jedyny środek, którego działanie musi być sil

niejsze od elementu lucyferycznego, aby zdołało go we właściwy sposób

usunąć? Cóż zostało zanieczyszczone przez lucyferyczny element naszej

Ziemi? Jest to miłości  Dlatego jedynie przez doprowadzenie miłości mo

żemy dać prawdziwie skuteczną pomoc, aby działanie elementu karmiczne-

go miało odpowiedni, właściwy przebieg. Ostatecznie zatem wszystkiemu,

co w taki sposób staje się przyczyną choroby, a więc elementowi miłości,

który w sferze duszy doznał szkodliwego wpływu lucyferycznego, musimy 

coś dostarczyć. Musimy sprawić, aby wpłynęła miłość, bo tylko czyn przepojony miłością może stać się tu pomocą. Taki charakter wprowadzania mi

łości mają wszystkie działania lecznicze opierające się mniej lub bardziej na

procesie, który nazwać możemy psychicznym procesem leczniczym. To, co

153

 

stosujemy w takim wypadku, wiąże się zawsze w jakiejś formie z doprowa

dzeniem miłości. Miło ść działa na innych ludzi jak balsam. Trzeba to ostate

cznie sprowadzić do miłości. Jest to rzeczywiście możliwe. Do miłości można

sprowadzić wszystkie działania lecznicze, w których uruchamiamy proste

czynniki psychiczne gdy np za naszą sprawą dzieje się choćby to że ustępu

te ruchy ujęte są w pewien techniczny system, tkwi już to, że są obrazem

czynu ofiarnego. A zatem nawet tam, gdzie przy procesie leczniczym nie do

strzegamy tego związku, kiedy nie widzimy tego, co w rzeczywistości robi

leczący, tkwi jednak czyn przepojony miłością, chociaż jest całkowicie prze

obrażony w technikę

Page 77: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 77/90

czynniki psychiczne, gdy np. za naszą sprawą dzieje się choćby to, że ustępu

 je stan przygnębienia danego człowieka. Wszystko to musi mieć swój impuls

 w miłości - od prostych procesów leczniczych począwszy, aż do tego, co by

 wa określane przez laików jako magnetyzowanie.

Cóż się w takim wypadku dokonuje pomiędzy uzdrawiającym a tym, któ

ry ma zostać uzdrowiony? Gdybyśmy użyli określenia stosowanego w fizyce,to moglibyśmy powiedzieć, że dokonuje się „wymiana napięć". To, co żyje

  w człowieku uzdrawiającym, a mianowicie pewne procesy w ciele eterycz

nym, zostaje użyte w taki sposób, że u człowieka uzdrawianego powstaje pe

  wien rodzaj biegunowego napięcia wywołanego tym, że procesy w ciele

eterycznym uzdrawiającego wchodzą w pewien stosunek z człowiekiem uz

drawianym. Wywołana tu zostaje biegunowość, podobnie jak w pewnym ab

strakcyjnym sensie wywołana zostaje biegunowość, gdy wytworzony zostaje

pewien rodzaj elektryczności dodatniej i pojawia się odpowiadająca jej elek

tryczność ujemna. Tak więc przy tego rodzaju leczeniu wywołana zostaje

  biegunowość; a należy to ujmować w najwyższej mierze jako czyn ofiarny.

 W rzeczywistości w nas samych wywołujemy pewien proces, który ma mieć

znaczenie również dla innych. W przeciwnym razie nie byłoby to niczym

  więcej jak tylko wywołaniem jakiegoś procesu w nas samych. W obecnym

zaś wypadku proces ten ma służyć temu, żeby w drugim człowieku wywołać

  biegunowość w stosunku do procesu, jaki wywołaliśmy w sobie. Ta biegu

nowość uwarunkowana jest naturalnie tym, że uzdrawiający i uzdrawiany 

  wchodzą ze sobą w pewnym sensie w kontakt. Wywołuje ona w uzdrawia

nym człowieku proces będący w najwyższym sensie ofiarowaniem siły, która

 jest niczym innym jak przeobrażoną siłą miłości. Siła działająca przy takich

psychicznych uzdrowieniach jest w gruncie rzeczy siłą miłości przeobrażo

ną w jakąkolwiek formę. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że jeże

li u podłoża leczenia nie ma tej siły, to takie leczenie nie może prowadzić do

  właściwego celu. Procesy miłości nie zawsze muszą przebiegać w stanie zwykłej świadomości. Przebiegają one również w warstwach podświadomych,

a nawet w tym, co możemy uważać za technikę procesów uzdrawiających,

nawet w sposobie, w jaki wykonuje się np. ruchy rękami. Nawet w tym, jak 

154

obrażony w technikę.

Ponieważ element duszy w swojej podstawowej istocie jest miłością, mo

żemy ingerować psychicznymi czynnikami leczniczymi, które pozornie mo

gą być procesami dokonującymi się na peryferiach ludzkiej istoty. Widzimy 

tu z jednej strony pomoc, którą wolno nam darować, ponieważ musimy po

magać człowiekowi, który dostał się w objęcia Lucyfera, aby mógł się z nichznowu uwolnić. Skoro podstawową istotą pierwiastka duszy jest miłość, to

 wolno nam wpływać na karmę, kierując się miłością.

 A teraz przypatrzmy się drugiej stronie i zapytajmy: „Co stało się z ową 

utkaną ze światła materialnością, w której tkwi pierwiastek duszy? Co stało

się z człowiekiem materialnym, utkanym ze światła?"

Przypatrzmy się cielesności człowieka, zewnętrznemu człowiekowi w je

go materialnej cielesności. Gdyby dusza na skutek procesu karmicznego nie

odcisnęła w materialności takiej substancji miłości, która przepojona jest Lu

cyferem albo Arymanem, gdyby w tę materialność wpłynęła czysta substan

cja miłości, to wówczas nie moglibyśmy odczuwać jej jako czynnika spra

 wiającego, że owa ze światła utkana materia stała się gorsza, niż miała być

pierwotnie. Skoro zatem w ludzkim organizmie mamy coś, co nie jest takie,

  jakie być powinno, to może to pochodzić jedynie z uszkodzeń lucyferycz-

nych względnie arymanicznych, które wpłynęły w człowieka w czasie nastę

pujących po sobie inkarnacji. Gdyby ten organizm był taki, jaki miał być

pierwotnie, to przedstawiałby zdrową materię ludzką. Ponieważ jedn ak przy

 jął w siebie działanie Arymana i Lucyfera, może być chorą cielesnością.

Jak działając z zewnątrz, usunąć owe wpływy, które przeniknęły od we

 wnątrz i pochodzą od niewłaściwego pierwiastka duszy? Co dzieje się z cie

lesnością na skutek tego, że wpływa w nią coś niewłaściwego? Ujmując to

ze stanowiska nauki duchowej, należy powiedzieć, że powstaje przez to coś,

co w pewien sposób z przędziwa świetlnego tworzy jego przeciwieństwo.

Światłu przeciwstawia się ciemność, która może być różnego rodzaju. Wszystko, co jako zanieczyszczenie przeciwstawia się realnie temu, co utkane jest

ze światła, jest utkaną z arymanicznych lub lucyferycznych wpływów ciem

nością albo mrokiem. W ludzkiej materialności pojawia się zatem ciemność.

155

 

  Ale ta ciemność wpleciona została dopiero przez to, że ludzka cielesność sta

ła się podłożem tego, co wyżywa się poprzez inkarnacje jako jaźń. Nie było

  jej początkowo w tej cielesności. Tylko ludzka cielesność może mieć w sobie

  właśnie ten specyficznie gorszy charakter. Nie było tego pierwotnie w cie

lesności utkanej ze światła.

czystą materię utkaną ze światła. W tej czystej, utkanej ze światła materii, ma

cie więc specjalny środek leczniczy przeciw określonemu uszkodzeniu.

Byłoby małodusznością przeczenie, że w takich wypadkach istnieje

coś, co można stosować przy tym czy innym uszkodzeniu jako specjalny 

środek leczniczy działający na odpowiedni organ. Nieraz zwracałem uwa

Page 78: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 78/90

j

Podstawę do materialności czerpie człowiek z tego, co z biegiem rozwo

  ju stopniowo z siebie wydalił, tzn. ze świata zwierzęcego, roślinnego i mi

neralnego. Zwierzęta, rośliny i minerały również zawierają różne materie,

czyli to, co utkane zostało dla bym ziemskiego ze światła. Jednak w żadnej

z tych materii nie ma jeszcze tego, co w przebiegu ludzkiej karmy zdołałoz wnętrza człowieka wejść w ludzki byt materialny. W trzech otaczających

nas królestwach mamy więc coś, na co człowiek nie mógł nigdy oddziały

  wać ze swego wnętrza, aby wywołać zanieczyszczenia substancją miłości

poddaną wpływowi lucyferycznemu względnie arymanicznemu. W tych

królestwach nie ma nic z tych wpływów, tak że tutaj mogło zachować się

  w swojej czystości to, co w człowieku uległo zanieczyszczeniu. Jeśli w ze

  wnętrznym świecie mamy jakąś materię mineralną, np. sól czy coś innego,

to jest to materia, jaką ma w sobie, względnie może mieć, również człowiek.

  Ale u człowieka jest ona przesnuta tym, co możemy określić jako substan

cję miłości zanieczyszczoną przez Arymana albo Lucyfera. W świecie zew

nętrznym ta substancja jest jednak czysta. Wobec tego każda zewnętrzna

substancja różni się od substancji, jaką nosi w sobie człowiek. Na zewnątrz  jest ona zawsze inna aniżeli w człowieku; w nim bowiem jest ona przesnuta

  wpływem arymanicznym albo lucyferycznym. To jest przyczyna, dla której

  wszystkiemu, co człowiek może skazić w swojej zewnętrznej substancjal-

ności, odpowiadać musi w świecie zewnętrznym coś, co znajduje się w sta

nie czystym - coś, co nie ma w sobie ludzkich uszkodzeń. To, co istnieje

  w świecie wolne od uszkodzeń, stanowi zewnętrzny środek leczniczy dla od

powiadających mu uszkodzeń w ciele ludzkim. Jeżeli w odpowiedni sposób

dostarczycie takie substancje ludzkiej istocie, to będziecie mieli specyfik na

odpowiednie uszkodzenie.

Macie tu zupełnie obiektywne ujęcie tego, co dostarczacie ludzkiemu cia

łu jako środki lecznicze. Macie charakterystykę uszkodzenia jako swoistegorodzaju ciemności oraz tego, co jako czyste przędziwo świetlne występuje

  w świecie zewnętrznym, i widzicie, dlaczego możecie likwidować znajdującą 

się w człowieku ciemność - tzn. ową ciemną materię - gdy dostarczycie mu

156

y ją y p g

gę, że przeczenie temu byłoby błędem, którego właśnie antropozofia powin

na unikać. Oczywiście, często była mowa o tym, że organizm posiada siły,

do których odwołując się, sam może sobie pomóc; i choć słuszne jest to, co

głosiła wiedeńska szkoła nihilistycznej terapii, że chodzi jedynie o wywo

łanie procesu leczniczego przez uruchomienie sił przeciwnych, to jedna k stosując specjalne środki, możemy wspierać ten proces leczniczy. Widzimy, że

panuje tu pewien paralelizm, który możemy przedstawić ze stanowiska na

uki duchowej.

Na podstawie tego, co mówiłem o błonicy, możecie sobie zdać sprawę

z tego, że chodzi tu o coś, co karmicznie dotyczy szczególnie ciała astralne

go. Otóż w bezpośrednim otoczeniu człowieka, np. w królestwie zwierzęcym,

znajdujemy to, co najbliżej spokrewnione jest z ciałem astralnym. Dlatego

możecie zawsze stwierdzić, że przy formach chorobowych, których sto

sunek do ciała astralnego jest bardzo bliski, wiedza lecznicza nieświadomie

ucieka się do środków pochodzących z królestwa zwierząt. Przy chorobach,

których przyczyna leży w ciele eterycznym, medycyna czerpie środki z kró

lestwa roślinnego. Można by tu wygłosić interesujący wykład np. o stosun

ku rośliny Digitalis purpurea do pewnych chorób serca. Są to rzeczy, które,

o ile opierają się na rzeczywistości, słuszne są nie tylko na pięć lat, a potem

zaczynają być fałszywe, co ma miejsce wówczas, gdy osądza się te sprawy 

  według zewnętrznych objawów. Istnieje jednak skarbiec środków leczni

czych, które oparte sana pewnych związkach z wiedzą duchową, które prze

kazywane są przez tradycję, tak że ludzie nie wiedzą, skąd one pochodzą. Tak 

samo jest z teorią Kanta i Laplace'a. Podobnie jak astronomowie nie wie

dzą, że teoria ta pochodzi z tajemnych szkół wieków średnich, tak też ludzie

nie wiedzą, skąd pochodzą właściwe środki lecznicze. Jeżeli chodzi o przy

czyny chorobowe związane z ciałem fizycznym, to prowadzą one do stoso

  wania środków leczniczych pochodzących z królestwa minerałów.  Widzimy, że nawet takie odwołujące się do analogii zapatrywania dają 

pewne wskazówki. Tak więc dzięki związkowi z otaczającym nas światem

dana jest możliwość pomagania człowiekowi z dwóch stron: z jednej strony 

157

 

możemy pomagać, dając mu zmodyfikowaną miłość w psychicznych proce

sach leczniczych, natomiast z drugiej strony dostarczając mu różnorodnie

zmodyfikowane światło, co ma miejsce w tych procesach, które wiążą się

  w jakikolwiek sposób z zewnętrznymi procesami leczniczymi. Wszelka po

moc jakiej można udzielić choremu polegać może na wewnętrznych środ

przyroda nie tylko daje nam radość, ale równocześnie kryje w sobie potęż

nego uzdrowiciela, który zdolny jest działać uzdrawiająco na wszystkie usz

kodzenia, jakie człowiek może sam w sobie spowodować. Ten uzdrowiciel

ukryty jest w otaczającej nas przyrodzie i chodzi o to, ażeby jego mowę nie

tylko rozumieć, ale potrafić się do niej stosować i naprawdę wykonać to, co

Page 79: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 79/90

moc, jakiej można udzielić choremu, polegać może na wewnętrznych środ

kach psychicznych, czyli na miłości, albo na zewnętrznych środkach, czyli na

zagęszczonym w pewien sposób świetle. Gdy kiedyś nauka uwierzy w nad

świadomość oraz w prawdę zawartą w zdaniu: „Materia jest skondenso

  wanym w pewien sposób światłem", wówczas to podstawowe zdanie rzuci

światło na systematyczne poszukiwanie sposobu, w jaki można pomóc czło  wiekowi poprzez środki zewnętrzne. Pozwala nam to zrozumieć, że to, co

przez długie okresy czasu, sięgające egipskich i greckich szkół tajemnych,

dodane zostało stopniowo do skarbca środków leczniczych, nie jest bezsen

sowne, ale tkwi w tym zawsze zdrowe jądro. Antropozofia nie jest po to, by 

  bronić jakiegoś jednostronnego stanowiska i mówić: „To jest kierunek, któ

ry przynosi człowiekowi truciznę". Słowo „trucizna" działa dzisiaj bardzo

sugestywnie i ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo relatywne jest zna

czenie tego słowa. Co właściwie jest trucizną? Trucizną może być każda sub

stancja. Chodzi tylko o sposób stosowania i o ilość, jaką się na raz przyjmuje.

  Woda jest trucizną, jeśli wypije się jej na raz dziesięć litrów. Jej działanie uję

te wewnętrznie nie różni się zbytnio od działania, jakie zachodzi, gdy poda się

człowiekowi jakąkolwiek inną substancję. Chodzi tu zawsze o ilość; bowiem

  wszystkie te pojęcia są względne.

Na podstawie tego, co dzisiaj poznaliśmy, możemy powiedzieć, że po

 winniśmy się cieszyć, iż także dla tych uszkodzeń, jakie człowiek może sam

  w sobie wywołać, musi się znaleźć gdzieś w obrębie całej otaczającej nas

przyrody środek leczniczy, który uzdrawia, tak że człowiek może to usz

kodzenie ponownie przezwyciężyć. A jest to niewątpliwie niezwykle piękne

uczucie, jakie możemy mieć w stosunku do świata zewnętrznego. Światem

zewnętrznym możemy się cieszyć nie tylko dlatego, że daje nam ukwieco

ne pędy roślin albo pozwala podziwiać góry opromienione blaskiem świa

tła, lecz również dlatego, że wszystko wokół nas znajduje się w tak ścisłym

związku z tym, co w samym człowieku można określić jako dobre albo złe. W przyrodzie cieszyć nas powinno nie tylko to, co przemawia do nas w spo

sób bezpośredni. Im głębiej bowiem wnikniemy we wszystko, co zagęściło się

aż do zewnętrznego materialnego bytu, tym lepiej zaczniemy rozumieć, że

158

tylko rozumieć, ale potrafić się do niej stosować i naprawdę wykonać to, co

nam zaleca. Jednakże dzisiaj w większości wypadków nie mamy możliwoś

ci stosowania się do uzdrawiającej mowy przyrody, ponieważ niedocenia

nie światła, a także ciemność, jaka wmieszała się do jego poznania, wywołały 

pod wieloma względami stany tego rodzaju, że człowiek nie może się poddać

czystej mowie przyrody. Musimy zatem jasno zdać sobie sprawę z tego, że  jeżeli w jakimś wypadku nie można udzielić żadnej skutecznej pomocy,

  jeśli jakiegoś cierpienia wynikającego ze związków karmicznych nie da się

złagodzić, to nie oznacza to wcale, że bezwzględnie nie można było tego

uczynić.

  Widzimy tu również dziwny związek, który pozwala nam jednak ujrzeć

cały ten wielki świat wraz z człowiekiem jako jedno jestestwo. W zdaniu:

„Materia jest przędziwem uczynionym ze światła, a pierwiastek duszy jest

  w pewien sposób rozrzedzoną miłością" znajduje się klucz, który otwiera

dostęp do niezliczonych tajemnic ziemskiego bytu. Ale to zdanie ważne jest

  jedynie w zakresie ziemskiego bytu i nie ma zastosowania w żadnej innej

dziedzinie bytu wszechświata. W ten sposób wykazaliśmy rzecz nie mniej

  ważną niż to, że nadając karmie jakąkolwiek zmianę kierunku, łączymy się

 w takim czy innym wypadku z elementami, z których składa się nasz ziem

ski byt: z jednej strony ze światłem, które stało się materią, a z drugiej strony 

z miłością, która stała się pierwiastkiem duszy. Czerpiemy środek leczniczy 

albo z naszego otoczenia, z zagęszczonego światła, albo z naszej własnej du

szy, z uzdrawiającego, przepojonego miłością czynu ofiarnego; i wtedy leczy

my siłą duszy, która powstaje z miłości. Kiedy łączymy s ię z jednej strony ze

światłem, a z drugiej strony z miłością, to łączymy się z tym, co znajduje swo

  je uprawnienie w naszym najgłębszym wnętrzu. Wszystkie stany Ziemi są 

stanami jakiejś równowagi pomiędzy światłem i miłością, a wszelkie zabu

rzenie tej równowagi jest niezdrowe. Jeżeli gdzieś powstaje zaburzenie w mi

łości, to możemy pomóc, gdy sami rozwiniemy siłę miłości; jeśli natomiastzaburzenie jest w świetle, to możemy pomóc, jeżeli zdobędziemy gdzieś

  w świecie to światło, które może w nas przezwyciężyć ciemność.

159

 

Macie tu podstawowe elementy ludzkiej pomocy. Wykazują one, że w by

cie ziemskim wszystko polega na stanach równowagi elementów przeciw

nych sobie, względnie przeciwstawiających się sobie. Światło i miłość są 

  właściwie przeciwnymi elementami. I właśnie na ich wzajemnym spleceniu

polega ostatecznie wszystko, co dzieje się w naszym ziemskim życiu w za

tamtej stronie rozwijają dążenie idące w przeciwnym kierunku. Dążenie to

  wywołane jest jak gdyby przez karmę działającą z planu fizycznego na plan

duchowy i wyraża się w tym, że ludzie ci usiłują zająć się w jakiś sposób ta

kimi sprawami, w których to, co pochodzi ze świata duchowego, wgrywa się

 w świat fizyczny. Takie dążenie leży u podłoża działania ludzi znajdujących

Page 80: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 80/90

kresie duszy i materii. Dlatego też nie możemy się dziwić, że we wszystkich

dziedzinach ludzkiego życia rozwój z jednej epoki na drugą dokonuje się

  w taki sposób, że najpierw stan równowagi ulega zaburzeniu w jedną stro

nę, a potem, przy dążeniu do odzyskania równowagi, następuje wychylenie

  w drugą stronę. Nasz rozwój podobny jest do fali: opada w dół i wznosi się  w górę; a zaburzenie stanu równowagi zostaje zawsze wyrównywane przez

to, co powoduje przechylenie w drugą stronę, tak że ruch przechodzi poza

stan równowagi, jak to się dzieje przy ruchu wahadła. Gdy uznacie, że w ży

ciu ludzkim chodzi zawsze o jakieś zaburzenie równowagi w jednym lub

drugim kierunku, to przekonacie się, że na tej podstawie można oświetlić

nawet najbardziej ukryte procesy kulturowe. Gdy rozpatrujecie epokę, w któ

rej powstały pewne wypaczenia w rozwoju ludzkim spowodowane tym, że

ludzie uwzględniali jedynie własne wnętrze, zaniedbując rzeczy zewnętrzne

- co miało miejsce na przykład w wiekach średnich, kiedy przy silnym roz

kwicie mistyki zaniedbywano świat zewnętrzny i na skutek tego powstawały 

nieporozumienia nie tylko w sferze poznania, lecz również w sferze działa

nia - to widzicie, że po tej epoce nadeszły czasy, w których ludzie absolutnienie mogą znieść mistyki, natomiast zwracają wzrok ku światu zewnętrznemu

i robią wszystko, ażeby ruch wahadła skierować w przeciwną stronę. Tak do

konuje się przejście od wieków średnich do czasów nowożytnych. W roz

  woju ludzkości możecie znaleźć różne rodzaje takich zaburzeń równowagi.

Chciałbym tu wspomnieć, że charakterystyczna cecha wielu ludzi żyją

cych w takich czasach jak nasze polega na tym, że zapominają oni zupełnie

o tym - i nie biorą pod uwagę tego - co można nazwać świadomością świata

nadzmysłowego. Jest w naszych czasach wiele osób, które pomijają istnienie

świata duchowego i odrzucają wszelką myśl o nim. W takim okresie - i w ogó

le w takich czasach - istnieje równocześnie coś zupełnie przeciwnego. Chciał

 bym to w sposób całkiem prosty scharakteryzować.  W tym samym czasie, kiedy na fizycznym planie żyją ludzie tak dalece

omotani fizycznością, że zapominają najzupełniej o duchowości, w ducho

 wym świecie pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami żyją dusze, które po

160

się w okresie poprzedzającym nowe narodziny i pragnących przeniknąć swo

  ją działalnością w świat fizyczny w ten sposób, że wykorzystując dostępne im

środki, działają przez takich ludzi żyjących na Ziemi, którzy w większym sto

pniu wrażliwi są na wpływy pochodzące ze świata duchowego. Jeżeli chce

się w tej dziedzinie dojść do prawdy, to trzeba odrzucić niejedno z tego, copodawane bywa jako objawienie spływające ze świata duchowego za sprawą 

ludzi, którzy są pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Można łatwo wy

różnić te charakterystyczne przypadki, w których zmarli, pragnąc ruch waha

dła skierować w przeciwną stronę, bardzo usilnie starają się uświadomić

ludziom w jakiś sposób, że świat duchowy jednak istnieje! I właśnie dlate

go, że w naszych czasach istnieją ludzie, którzy wprzędli w swoją duchowość

tyle ciemności, że zaprzeczają istnieniu świata duchowego, istnieją zmarli,

którzy pod wpływem tego braku zrozumienia dążą do tego, żeby swoim dzia

łaniem przeniknąć w świat fizyczny. Takie rzeczy dzieją się najczęściej wte

dy, gdy ludzie żyjący na planie fizycznym niczym się do tego nie przyczy

niają. Najbardziej charakterystyczne są te rzeczy, które same się narzucają,

  bez sztucznych prób, które występująjako - można by powiedzieć - relacjeze świata duchowego. Wobec tego z jednej strony mamy ludzi stojących na

płaszczyźnie materialistycznej, a z drugiej strony dążenie zmarłych, aby ze

świata duchowego działać w sposób pouczający.

  Wiele faktów potwierdzających to, co powiedziałem, znajdziecie w książ

ce naszego przyjaciela Ludwika Deinharda Das Mysterium des Menschen.

  Autor usystematyzował tu wiele ważnych rzeczy, które w literaturze nau

kowej są tak rozproszone, że nie każdy ma możliwość wyłowienia ich i ze

  brania. Dlatego bardzo dobrze, że w tej książce macie zestawienie takich

faktów z dziedziny nauki duchowej, które są w najwyższym stopniu charak

terystyczne dla naszych czasów. Znajdziecie tam zwłaszcza jeden charakte

rystyczny fakt, odpowiednio w tej książce przedstawiony. Chodzi o pewnegozmarłego badacza, Fryderyka Myersa, który w swoim ziemskim życiu starał

się wszelkimi możliwymi sposobami udowodnić metodą materialistyczną 

istnienie świata duchowego, a po swojej śmierci odczuwał silne pragnienie,

161

 

ażeby to, do czego dążył, wykazać ludziom żyjącym na Ziemi, wpromienio-

  wując te rzeczy w świat ziemski ze świata duchowego i przy pomocy świa

ta duchowego.

To powinno stanowić ilustrację do maksymy, że w świecie i w bycie świa

ta należy widzieć zaburzenia stanów równowagi i ponowne szukanie rów

XI

Karma indywidualna i karma grupowa.Karma ludzkości i karma wyższych jestestw

Page 81: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 81/90

nowagi. Najgłębszymi elementami tej równowagi, która bezustannie ulega

zaburzeniu i ponownie do niej powraca, są w bycie ziemskim światło i mi

łość. Na zaburzone stany równowagi działają w ludzkiej karmie z inkarna-

cji na inkarnację oba te elementy tak, że je wyrównują. W karmie bowiem,

która przewija się przez wszystkie inkarnację, znajdujemy w gruncie rzeczy zaburzone stany równowagi, a w świetle i miłości mamy bezustanne usiło

  wania zmierzające do odzyskania równowagi. Aż kiedyś, w dalekiej przy

szłości, przechodząc przez swoje inkarnację, dojdzie człowiek wreszcie do

tego, że wytworzy ostatnią osiągalną w warunkach ziemskich pełnię równo

 wagi, która wyrazi się w tym, że ludzkość spełni misję Ziemi, a z bytu ziem

skiego rozwinie się nowa forma planetarna.

Starałem się omówić sprawy, bez wyjaśnienia których niemożliwe jest

głębsze uzasadnienie związków i praw karmicznych. Nie cofnąłem się też

przed tym, aby rozpatrzyć tajemnicze podstawy bytu, do zgłębienia których

obecna nauka długo jeszcze nie będzie dojrzała - tajemnicze podstawy by

tu wyrażające się w tym, że materia w rzeczywistości utkana jest ze światła,

a pierwiastek duszy jest pod pewnym względem rozrzedzoną miłością. Są to

dawne ezoteryczne maksymy, ale takie, które będą prawdziwe po wszystkie

czasy i w rozwoju ludzkości okażą się płodne nie tylko w zakresie poznania

ziemskiego, ale i dla ludzkiego działania.

162

Dużo można jeszcze mówić o różnych przejawach karmy. Ponieważ jed

nak kończymy dzisiaj nasze rozważania i w ogóle z konieczności było za ma

ło czasu na tak bogaty temat, łatwo możecie zrozumieć, że wiele rzeczy do

magających się omówienia nie zostało uwzględnionych i może niejedno, coleży wam na duszy, nie mogło znaleźć zaspokojenia. Ale przecież nasz ruch

 będzie trwał nadal i będziemy mogli rozwinąć i wyczerpać to, co w jednym

kursie musiało być siłą rzeczy zaniedbane.

Nieraz przed waszą duszą jawić się będzie to, że człowiek przeżywa pra

  widłowości karmiczne jako sprawę, która, można by powiedzieć, w każdym

momencie życia jest czymś w pełni określonym. W każdej chwili naszego

życia możemy spojrzeć wstecz na to, co przeszliśmy, robiliśmy, myśleliśmy 

i czuliśmy w inkarnacjach poprzedzających obecną, to znaczy tę, w której

przeprowadzamy nasze rozważania. I zawsze przekonamy się, że w każdym

momencie nasz wewnętrzny i zewnętrzny los da się ująć w taki sposób, jak

  byśmy mieli rodzaj „życiowego konta", w którym po jednej stronie zapisu

 jemy wszystkie rozumne, rozważne oraz mądre przeżycia, a po drugiej wszy

stkie bezmyślne, złe i brzydkie. Po którejś stronie wypadnie w tym saldzie

przewaga i ona oznacza również los w danej chwili życia.

Tutaj mogą wyłonić się różne kwestie. Przede wszystkim narzuca się

pytanie: „Jaki jest związek tego, co ludzie robią, żyjąc we wspólnocie, co

dokonują jako ludzka zbiorowość, z indywidualną karmą poszczególnego

człowieka?" Pytanie to poruszyliśmy już w wielu aspektach. Gdy spogląda

my wstecz na jakieś wydarzenie historyczne, np. na wojny perskie, to w żad

nym wypadku nie możemy patrzeć na nie w taki sposób, jakbyśmy mieli tu

coś, co należałoby zapisać tylko w księdze losu poszczególnych ludzi, któ

rzy tu, na zewnętrznym fizycznym planie, odgrywają pierwszoplanową rolę

 w tych wydarzeniach. Przypatrzmy się tej sprawie na razie ze strony Greków.Pomyślcie o wszystkich wodzach, którzy występowali w wojnach perskich,

o tych wszystkich, którzy się ofiarnie poświęcali, o wszystkim, co ludzie wte

dy zdziałali, walcząc w wojsku greckim. Jeśli pozwolicie takim wydarzeniom

163

 

oddziaływać na siebie, to czy będziecie mogli to wszystko, co poszczególni

ludzie wówczas robili, zapisać wyłącznie na ich osobiste konto karmiczne?

Nie będziecie mogli zająć takiego stanowiska, bo nie można sobie w żaden

sposób wyobrazić, żeby przy wydarzeniach, które dotyczą całego ludu albo

  wielkiej części cywilizowanej ludzkości, nie działo się nic innego, jak tylko

Ś

poprzez odrzucenie Azjatów mogło zostać przefiltrowane to, co wytworzy

ła Azja.

  Wiele wydarzeń w rozwoju świata można rozpatrywać z tego punktu

  widzenia i dochodzi się wówczas do szczególnego obrazu. Gdybyśmy przy 

uwzględnianiu wyłącznie zachowanych dokumentów historycznych mogli

Page 82: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 82/90

to, że każda poszczególna indywidualność wyżywa swoją karmę. Śledząc

przebieg historycznego rozwoju, możecie w ten sposób przechodzić od jed

nego wydarzenia do drugiego, a przekonacie się, że w rozwoju ludzkości

można znaleźć sens i znaczenie, ale wydarzeń tych nie można utożsamiać

z karmą poszczególnego człowieka.Możemy pozwolić takiej sprawie jak wojny perskie działać na naszą 

duszę, a potem zapytać: „Jaki wpływ miały te wojny na przebieg rozwoju

ludzkości?" Na Wschodzie rozwinęła się pewna kultura, która miała swoje

  wielkie, wybitnie jasne strony. Jednak każde światło przynosi ze sobą cień.

Ludzkość mogła osiągnąć całą kulturę Wschodu tylko w taki sposób, że

 wdarły się w nią również pewne ciemne strony, które w rozwoju ludzkim nie

powinny się utrzymywać na stałe. Takim negatywnym aspektem było prze

de wszystkim silne dążenie, aby coraz bardziej rozprzestrzeniać się przy po

mocy zewnętrznych środków przemocy. Gdyby te ekspansywne tendencje

nie wytworzyły się, nie powstałaby również cała kultura Wschodu. Nie da się

pomyśleć o jednym bez drugiego. Aby jednak ludzkość mogła rozwijać się

dalej, musiała wytworzyć się na zupełnie innych podstawach kultura grecka.

Nie mogła ona jednak zapoczątkować się sama z siebie. Pewne założenia mu

siała otrzymać z zewnątrz; i rzeczywiście, ważne założenia przejęła z kul

tury Wschodu. Różne podania o bohaterach, którzy z Grecji szli na wschód,

opisują, jak uczniowie pewnych greckich szkół wędrowali na wschód i przy

nosili stamtąd Grekom te wartości, które można było sobie przyswoić jedy

nie w ramach kultury wschodniej, a które następnie były dalej pielęgnowane

i przetworzone przez charakter i talent greckiego ludu. Aby się to jednak mo

gło dokonać, musiała zostać usunięta ich ciemna strona, mianowicie dążenie

do rozprzestrzeniania się na zachód w formie, która polegała na stosowaniu

czysto zewnętrznych środków przemocy. Gdyby jednak Grecy nie osiągnęli

możliwości swobodnego rozwijania kultury wschodniej, gdyby nie odepchnęli Persów i tego, co oni reprezentowali, to nie mogłaby się wytworzyć

kultura rzymska, która powstała później aniżeli grecka, i nie mogłyby się

  wytworzyć wszystkie dalsze założenia rozwoju europejskiego. W ten sposób

164

rozpracować te myśli podczas cyklu wykładów, który musiałby rozciągnąć

się na okres trzech do czterech lat, to odsłoniłby się nam „plan rozwoju ludz

kości". Moglibyśmy go potem ogarnąć wzrokiem i powiedzieć sobie: „To

musiało zostać osiągnięte; ale były w tym ciemne strony, które powinny 

zostać usunięte; zdobyte dobra musiały zostać przekazane komuś innemu, by tam dalej się rozwijać".

  W ten sposób wydobylibyśmy z historii pewien plan rozwoju ludzkości,

a przy jego omawianiu nie nasunęłaby się nam wcale myśl: „Jak to się stało,

że np. Kserkses, Miltiades albo Leonidas mieli właśnie taką a nie inną indy

  widualną karmę?" Tę indywidualną karmę powinniśmy rozpatrywać jako

sprawę, która musi się rozstrzygać sama w sobie, ale równocześnie musi być

  wpleciona w plan rozwoju ludzkości. Ta rzecz nie daje się w żaden sposób

ująć inaczej; i tak też ujmuje ją nauka duchowa. A jeżeli tak jest, to musimy 

powiedzieć, że w rozwoju ludzkości, który dokonuje się według planu, po

  winniśmy widzieć coś, co powiązane jest w podobny sposób jak karmiczne

  wydarzenia w indywidualnym życiu ludzkim. A następnie musimy zapytać,

  jaki jest związek takiego planu rozwoju całej ludzkości z poszczególną, in

dywidualną karmą człowieka?

Rozpatrzmy najpierw to, co można by nazwać ładem w ludzkim rozwo

 ju. Kiedy patrzymy wstecz, widzimy, jak jedna kultura wznosi się po drugiej.

  Widzimy, jak jeden lud wytwarza dla drugiego takie albo inne nowe war

tości i jak z kultur poszczególnych ludów pozostaje coś, co nie przemija. I wi

dzimy, jak różne narody muszą zamierać właśnie dlatego, żeby ratować

  wartości, które wytworzyły dla późniejszych epok rozwojowych ludzkości.

I wówczas staje się dla nas zrozumiałe to, co ma do powiedzenia nauka du

chowa, że w tym ciągłym rozwoju ludzkości rozróżnić trzeba dokładnie dwa

prądy.

Spróbujcie rozpatrzyć w całym rozwoju ludzkości to, co możemy uważać za prąd niezmienny - prąd, w którym jedna fala powstaje po drugiej;

przy czym jednak zdobyte dobro poprzedniej fali zachowane zostaje dla na

stępnej. Możemy wytworzyć sobie obraz tego procesu, gdy spojrzymy na

165

 

pierwszą kulturę czasów poatlantydzkich, na ów wspaniały dorobek daw

nych Indii. Kiedy jednak kulturę tę porównamy z owym słabym podźwię-

kiem, jaki zachował się w Wedach, które są wprawdzie zawsze jeszcze go

dne podziwu, ale są jedynie nikłym echem tego, co dali riszi i co - jak 

stwierdza nauka duchowa - stanowiło wielki wkład kulturowy Hindusów,

dorobek kultur, żyły w pewnego rodzaju iluzji. Bo każdy lud uważał ten

  właśnie skarb kulturowy, który wypracował, za coś wiecznego, nieprzemi

  jającego - za coś, co nie może mu nigdy być odjęte. Dopiero to umożliwiło

ofiarną pracę poszczególnych ludów nad kulturą, że ciągle wynurzała się ilu

zja, iż to, co zostało stworzone, wraz ze wszystkim, co się z tym wiąże, mia

Page 83: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 83/90

to musimy powiedzieć, że pierwotna wielkość tego, co ten lud miał dać ludz

kości, była już w dekadencji, gdy przystąpiono do zachowania tego dobra

kulturowego dla ludzkości w formie owych wspaniałych tekstów poetyckich.

Niemniej jednak wartości, jakie miała dać kultura hinduska, wpłynęły w ca

ły rozwój ludzkości. I tylko dzięki temu mogło się później rozwinąć to, czego potrzebował ponownie młody lud, a nie ten, który się już zestarzał. Aby 

  w Persji rozwijał się światopogląd Zaratustry, Hindusi musieli najpierw zo

stać wyparci na południowy półwysep. Ileż wielkości było pierwotnie w tym

poglądzie na świat i w jak niedługim stosunkowo czasie nastąpił jego upa

dek pośród ludu, który go stworzył! A potem, w kulturze egipskiej i chaldej

skiej, powtarza się ten sam proces. Śledząc dalej, widzimy, jak mądrość

  wschodnia przenika do Grecji, jak Grecy po odparciu Persów odrzucają to,

czym na zewnętrznym, fizycznym planie był Wschód. Widzimy następnie,

że Grecja wchłonęła w siebie dorobek całego Wschodu, wzbogacając go o te

  wartości, które do tego czasu wytworzyły się na innych obszarach Europy.

  Wytworzył się z tego nowy układ kulturowy, który odchylając się nieraz w je

dną czy drugą stronę, stał się zdolny do przyjęcia w siebie impulsu Chrystusowego i przeszczepienia go na Zachód. Idąc dalej, widzimy ciągle nieprzer

 wany prąd kulturowy, w którym możemy dołączać jeden człon do drugiego;

a każdy następny przedstawia się nam jako kontynuacja poprzedniego, przy 

czym stale pojawia się coś nowego, co musiało być dane ludzkości. Z czego

  jednak wyrastało to, co rozwija się z epoki na epokę?

Pomyśl cie tylko o tym, co przeżywa każdy lud na obszarze objętym swo

  ją kulturą! Pomyślcie o tym wszystkim, co musi się dziać w ramach każdego

poszczególnego ludu, pomyślcie o tej sumie uczuć i odczuć niezliczonych lu

dzi, pomyślcie o ich pragnieniach, entuzjazmie dla tego, co uważać muszą za

najbardziej pożądane, a co właśnie na tym obszarze ma się wytworzyć jako

  wkład kulturowy! Pomyślcie o tym, jak przy każdorazowym wkładzie kulturowym dusze poszczególnych ludzi muszą być całkowicie oddane temu,

czego pragną i do czego dążą! A ponadto konieczne było, ażeby ludy, wytwa

rzając poprzez niezliczone śmiecia rozwoju ludzkości następujący kolejno

166

ło samo w sobie wieczną wartość. Dzisiaj również istnieją te iluzje. I cho

ciaż nie mamy do nich już tak pozytywnego stosunku, chociaż nie mówi się

  już o wieczności tej czy tamtej kultury, to jednak ujmuje się tę sprawę w ta

ki sposób, że nie myśli się o jej końcu - zarówno wtedy, gdy chodzi o małe

  jak i o wielkie rzeczy.Macie tutaj dwie rzeczy, których potrzebowały kultury ludów, i w grun

cie rzeczy dopiero w naszych czasach zaczyna się w tym zakresie zazna

czać pewna zmiana. Pierwszą bowiem dziedziną ludzkiego życia duchowe

go, w której tego rodzaju iluzje nie będą mogły się już więcej budzić, będzie

antropozoficzne życie duchowe. Byłoby jednak wielkim nieporozumieniem,

gdyby ktoś stojący mocno na gruncie naszego ruchu duchowego chciał wie

rzyć, że formy, jakie nadajemy naszym treściom poznawczym, oraz wywody 

myślowe, jakie dzisiaj możemy wytworzyć, a także to, co możemy dać, od

 wołując się do naszego antropozoficznego myślenia, czucia i chcenia, posia

da wieczną trwałość. Oznaczałoby to wielką krótkowzroczność, gdyby ktoś

sądził, że za trzy tysiące lat będą ludzie, którzy o antropozoficznych prawdach

  będą mówić dokładnie to samo co my. Wiemy, że stosunki panujące w naszych czasach skłaniają nas do tego, żeby pewien produkt rozwojowy nale

żący do nieprzerwanego prądu dziejów zakuć w formy odpowiadające dzi

siejszym czasom i że nasi potomkowie wyrażą te rzeczy w zupełnie innych

formach i będąje zupełnie inaczej przeżywali. Dlaczego tak się dzieje? Wy

nika to poniekąd z tej samej przyczyny, za sprawą której przez tysiąclecia

poszczególni ludzie musieli w następujących po sobie kulturach wiele prze

żywać, ażeby mógł się wytworzyć wkład rozwoju każdej z tych kultur. Po

myślcie tylko o tych niezliczonych przeżyciach, jakich doznawano w staro

żytnej Grecji i o tym, jaki to dało ekstrakt dla całej późniejszej ludzkości! Gdy 

to sobie uświadomicie, powiecie: „W tym tkwi coś więcej aniżeli poszczegól

ne prądy". Wiele rzeczy dzieje się ze względu na zasadniczy rozwojowy prądludzkości.

Musimy więc uwzględnić dwie rzeczy: coś musi powstawać i ulegać za

gładzie, ażeby coś innego, co ilościowo stanowi znikomą część tej całości,

167

 

mogło zachować się na stałe. Tok rozwoju ludzkości możemy zrozumieć

dopiero wtedy, gdy wiemy, że odkąd istnieje w nim pojedyncza karma ludz

ka, czynne są dwie moce, których działalność zawsze się nam ujawniała, mia

nowicie Lucyfer i Aryman. Bowiem do planu rozwoju ludzkości musimy 

  włączyć również i to, że kiedyś, kiedy Ziemia osiągnie już swój cel, dla wszy

tki h ól h i d id l ś i t i d t ż i l d i

  wzrastającym bogactwem ludzkiego rozwoju. Od czasu do czasu wpływa

łoby w ten rozwój to, co człowieka posuwa naprzód; człowiek wypełniałby 

się coraz bardziej darami świata duchowego i w końcu, kiedy Ziemia do-

szłaby już do swego celu, miałby w sobie wszystko, co byłoby mu dane ze

świata duchowego. Jedno jednak byłoby wówczas niemożliwe. Nie byłoby 

żli b ł i k i ł ój ł ś i t ł dd i i ż dl

Page 84: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 84/90

stkich poszczególnych indywidualności staną się dostępne przeżycia ludzi

należących do poszczególnych kultur - przeżycia, które stopniowo wcielone

zostaną w całość rozwoju ludzkości. Staną się one owocem wszystkich ludzi,

 bez względu na to, jakie losy były ich udziałem. Ten cel możemy jednak zo

  baczyć tylko wtedy, gdy patrzymy na rozwój świata z nastawieniem właści wym antropozofii. Niech nikt się nie łudzi. By o takim celu myśleć w sposób

 właściwy, przy pełnym zachowaniu ludzkiej indywidualności, bez rozpływa

nia się tej indywidualności w jakiejś mglistej panteistycznej jedności, żeby 

myśleć o nim w taki sposób, że indywidualność zostaje w pełni zachowana,

chociaż przecież włącza się w całość tego, co ludzkość zdobyła, aby taki cel

mógł stanąć przed oczami człowieka, niezbędna jest antropozoficzna kultura

duszy.

Kiedy zatem patrzymy wstecz na poprzednie kultury, to możemy sobie

powiedzieć, że odkąd w ogóle inkarnująsię ludzkie indywidualności, odtąd

Lucyfer oraz Aryman biorą udział w rozwoju ludzkości. Lucyfer nieustannie

 bierze w tym rozwoju udział, usiłując zagnieździć się w ludzkich ciałach as

tralnych oraz zaimpregnować je swoim impulsem. Oto, czego dokonuje Lu

cyfer w toku rozwoju ludzkości: swoim działaniem przenika w głąb ciał as

tralnych ludzi i daje im to, czego nie mogliby nigdy otrzymać od mocy, za

sprawą których powstaje ów nieprzerwany prąd kulturowy, który właśnie zo

stał scharakteryzowany. Gdybyście z całych dziejów ludzkości wydzielili ten

prąd kulturowy, to mielibyście to, co za sprawą normalnie rozwijających się

  jestestw duchowych hierarchii wpływa w ludzkość jako wciąż nowe bogac

twa. Musimy powiedzieć, że jestestwa duchowe, które przechodzą swój

normalny rozwój, dają ziemskiej kulturze to, co stanowi trwałe dobro ludz

kości - to, co wprawdzie potem zostaje przeobrażone, ale staje się jednak 

trwałym dobrem ludzkości. Możn a by to porównać z drzewem, w którym jest

żywy rdzeń. W ten sposób powstaje ciągły, żywy prąd nieprzerwanie płynącejkultury.

  A zatem za sprawą tych mocy, które przechodzą swój normalny rozwój,

mogłoby się tak stać, że człowiek wypełniałby swoją jaźń tym coraz bardziej

168

możliwe, aby człowiek rozwinął swój własny, święty zapał, oddanie i żar dla

tego, co zostaje tworzone z jednej epoki na drugą. Z tego samego podłoża,

z którego wyrasta każde pragnienie i pożądanie, wyrasta również - w nastę

pujących po sobie epokach kulturowych - pragnienie wielkich ideałów, pożą

danie zmierzające do uszczęśliwienia ludzkości, do wielkich osiągnięć sztuki.Z tego samego podłoża, z którego wyrastają zgubne pożądania, wyrastają też

dążenia do rzeczy najwyższych, jakie w ogóle można osiągnąć na Ziemi. Nie

  byłoby tego, co rozpłomienia ludzką duszę jako najwyższe dobro, gdyby 

z drugiej strony nie istniała również możliwość, aby to samo pożądanie spy

chało człowieka w dół, do występku, do zła. Taka możliwość istnieje w roz

  woju ludzkości i jest to dziełem duchów lucyferycznych. Nie możemy więc

nie brać pod uwagę tego, że duchy te wraz w możliwością zła przyniosły 

ludziom także wolność, dały zdolność do swobodnego odczuwania tego, co

  bez ich ingerencji tylko wpływałoby w dusze ludzkie.

  Widzieliśmy również, że wszystko, co dzieje się z pokuszenia Lucyfe

ra, znajduje swoją odpowiedź ze strony Arymana. Ujmując tę sprawę kon

kretnie, widzimy, jak za sprawą Lucyfera i jego armii cały rozwój ludzki ma

otrzymać wkład kultury greckiej - w greckich herosach, w greckich bohate

rach i artystach. Lucyfer przenika w głąb ciał astralnych i rozpłomienia je do

tego, co jest najwyższą wartością. W ten sposób wkład, jaki Grecja ma wnieść

  w rozwój, staje się równocześnie entuzjazmem duszy tego ludu. Tu właśnie

tkwi Lucyfer. A ponieważ Lucyfer zawdzięcza swoją siłę rozwojowi księży

cowemu, a nie ziemskiemu, więc wyzywa Arymana; i podczas gdy Lucyfer 

rozwija z epoki na epokę swą działalność, dołącza się do tego Aryman i częś

ciowo niszczy to, co Lucyfer zdziałał na Ziemi. Rozwój człowieka jest nieus

tannym działaniem dokonującym się między Arymanem i Lucyferem. Gdyby 

Lucyfer nie działał w ludzkości, nie byłoby zapału i żaru dla nieprzerwanie

płynącego prądu rozwoju ludzkości; gdyby nie było Arymana, który u każdego ludu po kolei burzy to, co nie pochodzi z nieprzerwanie płynącego prądu,

a tylko z lucyferycznego wkładu - to Lucyfer chciałby poszczególne kultu

ry prowadzić wiecznie. Widzicie tu zatem, jak Lucyfer przenosi na Ziemię

169

 

zaklętą w nim karmę, która jest koniecznym następstwem rozwoju na daw

nym Księżycu. Zaś wynik tego jest taki, że zawsze musi wlec za sobą Ary-

mana, który mu depcze po piętach. Albowiem Aryman jest karmicznym

spełnieniem Lucyfera.

Tutaj, na przykładzie arymanicznych i lucyferycznych duchów, zdoby

nie ukończyły, należałoby powiedzieć: „Zobaczyły dzieło dnia i widziały, że

nie było najlepsze, że musiało zostać zniszczone!"

Duchy lucyferyczne przeżywają wielkie rozczarowanie; zawsze od no

  wa zabierają się do dzieła, zawsze na nowo usiłują ruch wahadła skierować

  w drugą stronę i znowu widzą, jak ich dzieło zostaje zniszczone przez Aryma-

Page 85: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 85/90

  wamy wgląd w karmę wyższych jestestw. Tam w górze również jest karma.

Karma spełnia się wszędzie tam, gdzie jest jaźń. A Lucyfer i Aryman kryją 

 w sobie jaźń. I dlatego skutki ich czynów mogą uderzać z powrotem w nich

samych. Na wiele z tych tajemnic będzie można wskazać dopiero w innym

cyklu wykładów dotyczących tajemnic biblijnej historii stworzenia. Obecniepragnę zwrócić uwagę jedynie na jedno miejsce, które pozwoli wam zdać so

  bie w pełni sprawę z tego, jak nieskończoną głębię ma każde poszczególne

słowo w prawdziwie ezoterycznych tekstach.

Czy zastanawialiście się, dlaczego w biblijnej historii stworzenia na koń

cu opisu każdego dnia napisane jest zdanie: „I Elohimy widziały dzieło, i wi

działy, że było bardzo dobre", że „było najlepsze"? Są to słowa pełne znacze

nia. Dlaczego zostały tam umieszczone? Te słowa same wskazują, że chodzi

tu o charakterystykę Elohimów, które na Księżycu rozwinęły się w normalny 

sposób i których przeciwnikiem jest Lucyfer. Należy to do charakterystyki

Elohimów, że po każdym dniu stworzenia widziały, że dzieło , jest najlepsze".

Zostaje to podane z tej przyczyny, że ten stopień świadomości był świeżą zdo

 byczą Elohimów. Na Księżycu mogły widzieć swe dzieło tylko tak długo, jak 

długo je czyniły. Nie mogły go sobie uświadomić później. To, że później mo

gą na to dzieło patrzeć wstecz, że zdobyły zdolność wstecznego oglądu my

ślowego - to stanowi szczególny stopień ich świadomości. Stało się to mo

żliwe dopiero na Ziemi i w tym ujawnia się teraz ich wewnętrzny charakter:

to, co ma charakter woli, wypływa z ich istoty w taki sposób, że gdy patrzy

ły na swoje dzieło, to uważały, że było najlepsze. To były Elohimy, które na

Księżycu ukończyły swoje dzieło, a kiedy je następnie oglądały na Ziemi,

mogły powiedzieć, że może tak pozostać, że jest to najlepsze! Aby to było

możliwe, musiał się zakończyć dawny rozwój księżycowy.

  A jak przedstawia się sprawa z jestestwami łucyferycznymi, które nie

ukończyły swojego rozwoju księżycowego? One również musiały próbowaćpatrzeć wstecz na swoje dzieło, kiedy już zostało dokonane. Odnosi się to np.

do wkładu, jaki dały kulturze greckiej, rozniecając żar i entuzjazm. Będą one

  widziały, jak Aryman wykrusza im to część za częścią. A ponieważ dzieła

170

na. W rozwoju ludzkości musicie wyobrazić sobie wznoszące się i opadają

ce fale, bezustanne rozbudzanie nowych sił przez jestestwa stojące wyżej niż

my i musicie sobie wyobrazić, jak ciągle przeżywają one rozczarowanie. To

należy do przeżyć duchów lucyferycznych w okresie rozwoju Ziemi. I tę kar

mę musiała ludzkość wziąć w siebie, ponieważ człowiek tylko dzięki temumoże dojść do prawdziwej wolności. Wolność może rozkwitnąć tylko dzię

ki temu, że człowiek sam sobie daje najwyższą treść swojej ziemskiej jaź

ni. Jaźń, jaką człowiek by miał, gdyby wszystkie cele pod koniec rozwoju

Ziemi były mu dane, nie mogłaby być wolna, ponieważ byłoby to wypełnie

niem postanowienia powziętego z góry, aby wszystkie dobra rozwoju ziem

skiego wpłynęły w ludzkość. Człowiek mógł stać się wolnym tylko w taki

sposób, że do tej jaźni dodał inną jaźń, zdolną do popełniania błędów, która

ma możność kierowania bezustannie ruchu wahadła w stronę dobra i w stro

nę zła i może bezustannie dążyć do wzniesienia się ku temu, co stanowi treść

  wszelkiego rozwoju ziemskiego. Ta niższa jaźń musiała zostać człowiekowi

dodana, aby wy dźwignięcie się człowieka w górę, do wyższej jaźni, mogło się

stać jego całkowicie własnym czynem.

Tylko na tej drodze możliwa jest wolna wola człowieka. Wolna wola jest

czymś, co człowiek może zdobywać stopniowo i dlatego jest on tak stworzo

ny, że wolna wola jawi się przed nim w życiu jako ideał. Czy jednak w środ

kowej fazie rozwoju wola człowieka jest wolna? Nigdy nie jest ona wolna,

ponieważ w każdej chwili może ulec elementowi lucyferycznemu i aryma-

nicznemu. Nie jest ona wolna również dlatego, że każdy człowiek, który 

przekroczył wrota śmierci, ma całkiem określone doznanie w czasie, kiedy 

oczyszczając się, wznosi się wzwyż, być może przez dziesiątki lat. W życiu

 w kamaloce istotne jest to, że widzimy, w jakim stopniu jesteśmy niedosko

nali na skutek niedoskonałości naszego działania na Ziemi, że śledzimy krok 

za krokiem, w jaki sposób staliśmy się niedoskonali. Na skutek tego powsta je zdecydowane zamierzenie, ażeby usunąć wszelką niedoskonałość, którą się

obciążyliśmy. Życie w czasie kamaloki polega więc na tym, że jedno zamie

rzenie dołącza się do drugiego i powzięte zostaje postanowienie sumaryczne:

171

 

„Musisz poprawić wszystko, przez co zepchnąłeś się w dół w myślach i czy

nach". To, co człowiek wówczas czuje, wnosi w swoje dalsze życie i przy 

narodzinach wkracza z tym postanowieniem w byt ziemski. W ten sposób

nakłada na siebie swoją karmę. Wobec tego z chwilą, gdy przez narodziny 

  wkroczyliśmy w byt ziemski, nie możemy już mówić o „wolnej woli". Mo

żemy mówić tylko że zbliżamy się do wolnej woli w tej mierze w jakiej zdo

sprawy, że mogą się do tego dołączyć największe pożądania. I nigdzie Lu

cyfer nie włącza się silniej w nasze uczucia niż właśnie tam, gdzie w opar

ciu o namiętności i pożądania ludzie dążą do boskości bez rozświetlenia jej

światłem poznania. Czy nie sądzicie, że Lucyfer jest aktywny właśnie tam,

gdzie ludzie w swym przekonaniu dążą do rzeczy najwyższych? Ale formy,

do których się w ten sposób dąży także będą musiały należeć do rozczarowań

Page 86: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 86/90

żemy mówić tylko, że zbliżamy się do wolnej woli w tej mierze, w jakiej zdo

łaliśmy panować nad wpływami lucyferycznymi i arymanicznymi. Natomiast

panami nad tymi wpływami nie możemy się stać inaczej niż przez poznanie.

  W pierwszym rzędzie przez poznanie siebie samego, które czyni nas coraz

  bardziej zdolnymi do tego, żebyśmy również w życiu między narodzinamia śmiercią mogli poznać nasze słabe strony we wszystkich trzech cechach

duszy, tzn. w myśleniu, czuciu i woli. Przez to, że coraz bardziej będziemy się

starać, żeby nie ulegać żadnej iluzji, wzrastać będzie siła naszej jaźni, dzięki

której wpływ lucyferyczny stanie się nam niepotrzebny; wtedy bowiem bę

dziemy coraz bardziej zdolni do rozstrzygania, jak dalece mamy poświęcić

się dobrom ludzkości, które stopniowo zostały zdobyte przez poznanie świa

ta zewnętrznego, które musi się uzupełniać poznaniem samego siebie; oba

rodzaje poznania muszą działać łącznie. Poznanie samego siebie i poznanie

świata zewnętrznego musimy zjednoczyć z naszą własną istotą, a wówczas

zdołamy zdobyć właściwy stosunek do Lucyfera.

Szczególną właściwość tego, co przyswajamy sobie jako poznanie antro-

pozoficzne, stanowi właśnie to, że wyjaśnia nam ono, na ile w każdym ludz

kim działaniu, w każdej skłonności oraz namiętności udział bierze Lucyfer 

i Aryman. W tym szeregu wykładów nie chodziło o nic innego jak o to, aby 

 wyjaśnić, w jak różnorodny sposób wnikają w nasze życie swoim działaniem

siły lucyferyczne i arymaniczne! Bowiem w obecnych czasach mogą być już

zapoczątkowane wyjaśnienia dotyczące sił lucyferycznych i arymanicznych.

Człowiek musi uzyskać to wyjaśnienie, jeżeli naprawdę chce się przyczynić

do tego, by cel, do jakiego ludzkość ma dojść w rozwoju Ziemi, został osiąg

nięty. Gdziekolwiek zwrócicie wzrok, to wszędzie, gdzie jest ludzkie odczu

  wanie i myślenie, z obaczyci e, jak dalecy są jeszc ze ludzie od prawdziwego

zrozumienia wpływów Lucyfera i Arymana. Możecie się przekonać, że og

romna większość ludzkości nie chce w ogóle poznać tego wyjaśnienia. Znaczna część ludzkości popada w pewnego rodzaju egoizm religijny: chce żeby 

dusza sama osiągnęła taki błogostan, jaki można sobie tylko wyobrazić. To

  jest egoizm, którego ludzie sobie zupełnie nie uświadamiają; nie zdają sobie

172

do których się w ten sposób dąży, także będą musiały należeć do rozczarowań

Lucyfera. A ludzie, którzy pod wpływem pożądań wierzą, że zdołają zacho

  wać tę czy inną formę duchowej kultury, którzy nieustannie głoszą, że an-

tropozofia jest taka zła, bo przyjmuje jakieś nowe idee, powinni się zasta

nowić nad tym, że jeżeli Aryman podąża za Lucyferem, to jest to sprawa,która nie zależy od ludzkiej woli. Wszystko, co w trakcie rozwoju powstało

 jako forma, ulegnie znowu zagładzie przez Lucyfera, ponieważ wtrąca się do

tego Aryman. Ocalony zostanie jedynie nieprzerwanie płynący prąd rozwoju

ludzkości.

Gdy sobie uświadomimy te rzeczy, sięgamy wzrokiem wstecz do czasów

poprzedzających nasz ziemski rozwój, kiedy to pewne jestestwa, ponosząc

dla nas ofiarę, pozostały w tyle w swoim rozwoju. Wiemy teraz, że muszą 

one wypełniać swoją karmę zw względu na nas, byśmy w sposób normalny 

mogli wyżywać to, co owe jestestwa nam wpajają. Zaprawdę, Jahwe wpoił

pierwotnie człowiekowi swoim boskim tchnieniem zdolność jaźni; gdyby jed

nak dokonało się tylko owo boskie tchnienie, które pulsuje w ludzkiej krwi,

gdyby nie zaistniała również możliwość błądzenia, możliwość odejścia od te

go, co może dać tchnienie Jahwe, gdyby nie było w tym czynnych zarówno

lucyferycznych jak i arymanicznych impulsów, to człowiek mógłby wpraw

dzie samoświadomą, wolnąjaźnią odczuć z daru Jahwe to, co wyraża słowo

„co", rozumiane jako rzeczownik - nie mógłby jednak osiągnąć tego „jak".

Miało więc sens w rozwoju świata to, że pewne jestestwa opóźniły swój ro

zwój na dawnym Księżycu.

Żyjemy dzisiaj w takich czasach, w których naprawdę możemy patrzeć

  wstecz na liczne rozczarowania Lucyfera; możemy jednak patrzeć również

  w przyszłość, kiedy to będziemy się uczyć coraz lepiej rozumieć, czym jest

nieprzerwanie płynący prąd rozwoju. Antropozofia zaś będzie instrumentem

umożliwiającym zrozumienie tego nieprzerwanego prądu rozwoju, abyśmy mogli coraz bardziej świadomie ustosunkować się do wpływów Lucyfera i by

li coraz bardziej zdolni do rozpoznania ich w nas samych i świadomego ich

zużytkowania w sposób właściwy, przynoszący korzyść rozwojowi ludzkości.

173

 

Najpierw bowiem impulsy te działały w ludzkości jako mroczny prąd, z któ

rego człowiek nie zdawał sobie sprawy. I tak samo jest z wpływami arymani-

cznymi.

To jest jedna z tych dziedzin, przy których omawianiu można zwrócić

uwagę na to, że obecnie stoimy przed ważną epoką rozwojową, w której pod

pewnym względem siły duszy faktycznie się zmieniają Wielu z was wie już

cznie ją stopniowo widzieć. Podczas gdy dotychczas karma była dla ludzi

ciemnym popędem, nieuświadomionym pożądaniem i mogła być wyżyta do

piero w następnym życiu - dopiero pomiędzy śmiercią a nowymi narodzina

mi mogła być przeobrażona w zamierzenie - to teraz ludzie będą się stop

niowo rozwijać w taki sposób, że będą w stanie świadomie postrzegać to, co

tworzy Lucyfer będą w stanie widzieć skutki jego wpływów Jednakże tylko

Page 87: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 87/90

pewnym względem siły duszy faktycznie się zmieniają. Wielu z was wie już

o tym z wykładów, w których starałem się te rzeczy scharakteryzować, że

  w nadchodzącej epoce pewni ludzie - na razie tylko poszczególne jednost

ki - rozwiną inne siły duszy aniżeli te, jakimi dzisiaj się posługujemy. Na

przykład to, na co dzisiaj antropozofia umie wskazać, opierając się na badaniach duchowych, że człowiek poza ciałem fizycznym posiada ciało eterycz

ne - to mogą na podstawie własnego oglądu wiedzieć tylko ci, którzy przeszli

metodyczne szkolenie. Ale jeszcze przed upływem pierwszej połowy XX stu

lecia - a wiemy to z Kroniki Akasza - będą żyli ludzie, którzy na zasadzie na

turalnego rozwoju dojdą do jasnowidzenia w zakresie eteryczności. Pozwoli

im to postrzegać, jak ciało eteryczne przenika ciało fizyczne i na brzegu wy

staje na zewnątrz; ta zdolność rozwinie się jako dar naturalny, gdyż ludzkość

dojdzie do takiego punktu rozwoju. I tak jak człowiek w swojej ewolucji

zszedł w dół od wglądu w świat duchowy do dzisiejszego, tylko zewnętrzne

go, fizycznego postrzegania i rozumowego pojmowania świata zewnętrznego,

tak teraz stopniowo zaczyna się rozwijać w kierunku nowych, obecnie już

 świadomych uzdolnień. Te nowe zdolności dołączają się do tych starych, a jedną szczególną zdolność można scharakteryzować w następujący sposób.

Będą istnieć ludzie, początkowo tylko niektórzy, bo na szerszą skalę

zdolność ta rozwinie się dopiero w ciągu dwóch do trzech tysiącleci, u któ

rych jeszcze przed upływem pierwszej połowy dwudziestego wieku wystąpi

coś takiego, że po przeżyciu jakiegoś czynu będą próbowali trochę wycofać

się z tego czynu. Będą mieć wtedy przed sobą obraz wywołany przez ten

czyn. Początkowo nie będą się mogli jednak w nim rozeznać, nie będą mogli

znaleźć żadnego związku z tym, co zrobili. Potem jednak, gdy już być może

dowiedzą się czegoś z wiedzy duchowej, zdadzą sobie sprawę, że obraz, który 

  jawi się przed nimi niby pewnego rodzaju marzenie senne, jest przeciwień

stwem ich własnego czynu - jest obrazem tego, co będą musieli wykonać, by dokonany właśnie przez nich czyn znalazł swoje karmiczne spełnienie.

Tak więc ludzkość stoi rzeczywiście przed epoką, w której ma zadanie

nie tylko rozumieć karmę według nauki i opisów wiedzy duchowej, ale za-

174

tworzy Lucyfer, będą w stanie widzieć skutki jego wpływów. Jednakże tylko

tacy ludzie będą umieli jakoś sobie radzić z tym jasnowidzeniem eterycznym,

którzy dążyli do poznania i do samopoznania. Ludzie w normalnym stanie

  w coraz większym stopniu będą dostrzegać karmiczne obrazy swoich czynów.

I będzie to ludzi prowadzić ciągle naprzód, gdyż dzięki tym obrazom będą   wiedzieć, co jeszcze winni są światu, co w ich karmie zapisane jest na kon

cie „winien". Bo przecież nie czyni człowieka wolnym właśnie to, że nie wie,

co jeszcze dłużny jest światu. Wobec tego nie można w odniesieniu do kanny 

mówić z góry o wolnej woli. Już samo wyrażenie „wolna wola" jest fałszy

  we; należy bowiem powiedzieć, że człowiek stanie się wolny dopiero przez

swoje coraz bardziej rosnące poznanie i przez to, że sam coraz wyżej wznosi

się i coraz bardziej wrasta w świat duchowy. Dzięki temu coraz bardziej wy

pełnia się treścią świata duchowego i w coraz wyższym stopniu staje się isto

tą, którasamaokreślaswoją wolę. To nie wola może być wolna; wolny może

  być człowiek, gdy przepoi się tym, co może poznać w duchowej dziedzinie

  bytu wszechświata.

Patrzymy więc na rozczarowania Lucyfera oraz na jego czyny i mówimy:

od tysięcy lat zakładane są podwaliny pod to, czym dzisiaj jesteśmy, byśmy 

mogli rozwinąć się do wolności. Z chwilą jednak, kiedy zrozumiemy, czym

  jest Lucyfer i Aryman, będziemy mogli zdobyć inny stosunek do tych mocy,

  będziemy mogli zbierać owoce ich pracy - będziemy mogli niejako wyko

rzystać ich pracę. Kiedy jednak czyny, które były dziełem Lucyfera i pro

  wadziły stale do rozczarowań, staną się naszym dziełem, muszą się niejako

odwrócić i stać się czymś przeciwnym. Czyny Lucyfera musiały wzbudzać

pożądania, musiały człowieka prowadzić ku temu, co znajduje swoje ujście

  w czymś złym. Z poprzednich rozważań wiemy już, co musi być tutaj siłą,

która zdolna jest przeciwstawić się Lucyferowi. Jeżeli teraz mamy działać

przeciwko Lucyferowi, jeżeli w przyszłości mamy w nasze własne ręce ująćsprawy, którymi on się zajmował, to jedynie miłość w nas może stać się tym

elementem, który zajmie miejsce jego czynów. Podobnie będzie też z tym, co

płynie do nas ze świata zewnętrznego, jeżeli będziemy coraz bardziej usuwać

175

 

ciemność, którą wplatamy w zewnętrzną materię. Gdy za naszą sprawą 

  będzie coraz mniej owej ciemności, gdy wreszcie zniknie, a my dojdziemy 

do tego, że przezwyciężymy w ten sposób zupełnie wpływ Arymana, wów

czas będziemy mogli poznać świat takim, jakim jest naprawdę jako świat

ziemski. Wtedy stopniowo zbliżać się będziemy do takiego poznania, jakie

dzisiaj osiągnąć może tylko nauka duchowa; dotrzemy do tego, cz ym napraw

pożądania i namiętności, powinniśmy tworzyć z miłości, będziemy teraz

tym bardziej rozwijać miłość. Gdybyśmy rozwijali tylko niezbędną miłość,

nie doszlibyśmy do tego, żeby tworzyć kultury wznoszące się jedna ponad

drugą. Antropozofia ma być tym, co z oddaniem i miłością zaspokaja wy

magania każdej epoki; i czyni to z tym samym entuzjazmem, z jakim ludzie

dawniej działali pod wpływem Lucyfera. Nie będziemy już ulegać iluzji,

Page 88: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 88/90

j ąg ą y ; y g , y p

dę jest materia, dotrzemy do natury światła. Dzisiaj nawet nauka ulega cią

gle jeszcze różnym złudzeniom co do natury światła. Niejeden człowiek my

śli, że światło widzi się fizycznymi oczami, ale to nie prawda. Fizycznymi

oczami widzi się nie światło, ale oświetlone ciała, widzi się barwy na tychciałach. Nie widzi się światła, lecz widzi się dzięki światłu. Człowiek pozbę

dzie się wszelkich złudzeń tego rodzaju. Na skutek tego przeobrazi się obraz

świata, który pod wpływem Arymana musiał zostać przepojony błędami, i ob

raz ten przepoi się treścią mądrości. Gdy człowiek dotrze do światła, to sam

rozwinie w sferze duszy odpowiednik światła; a tym odpowiednikiem świa

tła w duszy jest mądrość.

  A dzięki temu miłość i mądrość zamieszkają w duszy ludzkiej. Miłość

i mądrość będą siłą stosowaną praktycznie w życiu, będą właściwym impul

sem życiowym, który powinien powstać i powstanie z antropozoficznego po

glądu na świat. Mądrość, która jest wewnętrznym odpowiednikiem światła,

może połączyć się z miłością; mądrość oraz miłość znajdą drogę, by oddzia

ływać z powrotem na to, co zanurzone jest w mądrości świata zewnętrznego.

Jeżeli mamy stopniowo włączać się aktywnie w drugą połowę rozwoju, aby 

znowu przezwyciężać Lucyfera i Arymana, to musimy się przepoić mądrością 

i miłością. Rozwijając mądrość i miłość, rozwijamy te elementy, które teraz

z samych naszych dusz będą wypływać jako dary dla mocy arymanicznych

i lucyferycznych, dla tych mocy, które w pierwszej połowie rozwoju ofiaro

  wały się, by dać nam to, czego potrzebujemy do wywalczenia naszej wolności.

Tym mocom będziemy musieli dać to, co rozwiniemy z miłości i mądrości.

  Ale istotne jest, żebyśmy sobie przy tym zawsze uświadamiali rzeczywisty 

stan rzeczy. Ponieważ w świecie musi istnieć rozwój, musimy przyjmować

poszczególne kultury, które są dla nas wyrazem tego rozwoju. Chemie i z mi

łością oddamy się antropozoficznej kulturze, która nie będzie wieczna, alechcemy przyjąć to z entuzjazmem, aby z miłością tworzyć to, do czego wcze

śniej dążyliśmy, ulegając wpływom Lucyfera. Ponieważ obecnie rozumiemy,

że to, do czego pierwotnie skłaniać nas musiał wpływ lucyferyczny przez

176

dawniej działali pod wpływem Lucyfera. Nie będziemy już ulegać iluzji,

  wierząc, że to, co czynimy, będzie trwało wiecznie. Ale wytwarzając z co

raz większą miłością jedną kulturę ponad drugą, wytwarzamy tym samym

nadwyżkę miłości. A ta nadwyżka idzie na dobro Lucyfera; dzięki temu rów

nież i on zostanie wyzwolony ze swoich rozczarowań. To od nas zależy, czy  będzie on mógł być wyzwolony z rozczarowań, jakie dla nas musi znosić.

To, że rozwijamy miłość, stanowi inną część karmy wyższych jestestw,

która nie ogranicza się tylko do samej ludzkości, ale powołana jest do tego,

  by przeniknąć w kosmos. Dzięki nam miłość będzie wpływała w jestestwa,

które są w rozwoju wyżej od nas; jestestwa te będą ją odczuwały jako ofiarę.

Będzie to ofiara duszy. Ofiara duszy będzie płynęła w górę do tych jestestw,

które niegdyś zsyłały swoje dary w dół. Podobnie w czasach, kiedy ludzie

posiadali jeszcze dary duchowe, ku duchom wznosiły się dymy ofiarne. Wte

dy ludzie mogli posyłać tylko symboliczne dymy ofiarne w górę, ku bogom;

  w przyszłości wzniosą się w górę do duchów prądy miłości, a z tej ofiary 

miłości będzie znowu coś z powrotem spływało na Ziemię; będą spływały 

na ludzi wyższe siły kierowane przez duchowość; siły, które z coraz większą mocą będą przenikać swoim działaniem w nasz świat fizyczny. Będą to

  w prawdziwym tego słowa znaczeniu siły magiczne.

  Widzimy tu przebieg rozwoju ludzkości, w którym wyżywa się karma

ludzkości i karma wyższych jestestw. Rozumiemy również związek planu ro

zwoju z poszczególn ą karmą ludzką. Przyjmijmy, że w 1910 r. jakaś stojąca

  wyżej od człowieka indywidualność zdziałała to albo tamto, co następnie

zostało wykonane przez jakiegoś człowieka na planie fizycznym. W takim

  wypadku nawiązany został kontakt między tą duchową istotą a człowie

kiem. Człowiek wpleciony jest wtedy w karmę wyższych jestestw. Mamy tu

spełnione współdziałanie. Wtedy spływa ku człowiekowi z wyższych świa

tów prąd, który coś wnosi w jego życie. Dzięki temu zostaje mu przydzielone nowe zadanie, które dołącza się do jego karmy i kieruje go w tę albo też

 w inną stronę. W ten sposób ludzka karma zostaje zapłodniona ogólną karmą 

płynącą przez świat.

177

 

  Weźmy np. Miltiadesa albo inną osobowość. Tacy ludzie wstawieni zo

stali w wielki plan historii swojego ludu. To czy tamto leżało w karmie wyż

szych mocy i oto ci ludzie postawieni zostali na odpowiednim miejscu. Na

konto ich indywidualnej karmy wpisane zostało to, co miało być udziałem

całej ludzkości. Z chwilą więc, kiedy coś zdziałali, kiedy dokonali pewnych

czynów, stało się to ich osobistą karmą. W ten sposób wyżywamy i przędzie

przystępują do antropozofii pod wpływem najgłębszej potrzeby serca. Tę

karmę mamy także w duchowych kręgach jako coś, co musiało zostać wy

 wołane przez materializm; i musimy te słabości uważać za coś, wobec czego

nauka duchowa musi się okazać duchową mocą.

Musimy zatem przez nasze usposobienie dawać światu to, co dać może

my. Każdy, kto antropozofię przetworzy w wewnętrzne życie duszy, stanie

Page 89: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 89/90

my naszą osobistą karmę w makrokosmosie - jako mały świat, jako mikro-

kosmos.

Na tym kończymy obecny kurs, chociaż nie zdołaliśmy omówić wszyst

kich zagadnień. Ale nie może być inaczej. Jeśli wolno mi jeszcze w kilku sło  wach dać wyraz temu, że ten cykl wykładów dotyczących zagadnień czło

 wieka, które mogą tak głęboko poruszać ludzkie serca i równocześnie wiążą 

się z najwyższym losem wyższych jestestw, jeżeli wolno mi dać wyraz te

mu, że ten kurs wygłosiłem naprawdę z głębi duszy i cieszę się, że dana mi

  była możliwość mówienia o tych rzeczach w antropozoficznym kole przy

 jaciół, którzy zjechali się z różnych stron, to i te słowa również wypowiadam

z głębi duszy. Ci, którzy będą mieć sposobność wysłuchania dalszych wy

kładów, przekonają się, że niejedno z tego, co ktoś w związku z tymi wy

kładami będzie miał w duszy, znajdzie odpowiedź. Ale również i ci, którzy 

nie mogą być obecni na następnych kursach, będą mieli sposobność, żeby 

później omawiać ze mną tego rodzaju rzeczy. Dzisiaj znowu chcę wyrazić

pragnienie, aby to, co zostało omówione, nie było jedynie abstrakcyjnym poznaniem, lecz by przeszło w całe nasze myślenie, czucie i chcenie - w całe

nasze życie. Świat musi mieć w antropozofach obraz i podobieństwo tego,

co można określić jako najgłębsze prawdy. Dopiero wtedy będziemy mieć

antropozoflczny prąd duchowy na świecie. Potem to poznanie także musi się

stać - początkowo w wąskim kole naszych członków - usposobieniem i ja

ko takie musi zamanifestować się w świecie. Stopniowo świat przekona się,

że nie na darmo na przełomie dwudziestego wieku istnieli uczciwi i szcze

rzy antropozofowie - że nie na darmo istnieli ludzie, którzy otwarcie i rze

telnie wierzyli w potęgę mocy duchowych. A dzięki temu, że wierzyli, sami

zostali przeniknięci siłą, która uczyni ich zdolnymi do działania w tym du

chu. Kultura będzie się rozwijać w naszym życiu coraz szybciej, jeśli to, cosłyszycie, sami przeobrazicie w charakter, w działanie, w czyn. Nie rozwinie

się ona przez to, że będziemy ludzi przekonywać; obecna kultura nie jest

na to zbyt podatna. Naprawdę przekonanymi będą zawsze jedynie ci, którzy 

178

się źródłem siły duchowej. A kto wierzy w nadzmysłowość, ten może mieć

niezachwiane przekonanie, że nasze anfropozoficzne poznanie i usposobie

nie działa w sposób duchowy, to znaczy, że szerzy się, przenikając na zew

nątrz w świat w sposób niewidzialny, kiedy rzeczywiście stajemy się świadomym narzędziem przepojonym antropozoficznym życiem.

* * *

179

 

Uwagi wydawcy 

Książka ta oparta jest na oryginalnym wydaniu niemieckim, które ukazało się

nakładem wydawnictwa Rudolf Steiner Verlag w Dornach/Szwajcaria w ramach

 Wydania Zbiorowego Dzieł Rudolfa Steinera (GA).

Wydawcą tych dzieł jest Rudolf Steiner NachlaBverwaltung (RStNV) wyda

Uwagi na temat publikacji

  wykładów Rudolfa Steinera

Podstawę zorientowanej antropozoficznie wiedzy duchowej two

Page 90: Rudolf Steiner-Przejawy Karmy

5/6/2018 Rudolf Steiner-Przejawy Karmy - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/rudolf-steiner-przejawy-karmy 90/90

  Wydawcą tych dzieł jest Rudolf Steiner NachlaBverwaltung (RStNV), wyda

 wnictwo założone przez Marię Steiner (1867-1948) w celu wypełnienia testamentu

Rudolfa Steinera, w którym powierzył jej opiekę nad wydawaniem jego Dzieł Ze

 branych również po jego śmierci. RStNV, do którego należy Rudolf Steiner Archiv

i Rudolf Steiner Verlag, rozpoczęło swą pracę w 1949 r. Od 1955/1956 r. zaczęto wydawać GA, które obejmuje około 45 tomów pism i listów, około 300 tomów wy

kładów oraz wydania z reprodukcjami prac artystycznych Rudolfa Steinera.

Rudolf Steiner wygłaszał swoje wykłady (w sumie było ich ponad 5000) zawsze

i wszędzie bez notatek. Około 4500 spośród nich stenografowano. Pozostałe zacho

 wały się wyłącznie w formie notatek i opracowań słuchaczy. Zapiski te wymagają 

 w zasadzie opracowania redakcyjnego. Zapewnienie możliwie największej zgodnoś

ci tekstów z wypowiedzianym słowem stanowi główne, obok dbałości o spuściznę,

zadanie archiwum Rudolfa Steinera.

Poszczególne tomy Dzieł Zebranych podlegają ochronie praw autorskich, podo

 bnie jak prawa autorskie wydawcy i redaktora, niezależnie od upływu terminu ochron

nego, jaki upłynął od śmierci Rudolfa Steinera.

Zapewnienie - w ramach możliwości - pełnej dostępności do dzieł Steinera trak

towane jest przez Rudolf Steiner NachlaBverwaltung jako jego podstawowe zadanie.

Przy nowych wydaniach ponownie badana jest zgodność tekstów wykładów ze ste

nogramami i notatkami, co związane jest ze szczególnie mozolną pracą.

Zapewnienie działalności archiwum Rudolfa Steinera, a tym samym wydawania

dzieł Rudolfa Steinera jest, ze względu na brak jakichkolwiek dotacji państwowych,

zdane całkowicie na darowizny. W tym celu powstały stowarzyszenia wspierające:

 W Szwajcarii: Internationale Fôrdergemeinschaft Rudolf Steiner Archiv, Grenz-

 weg 5, CH-4144 Arlesheim. Numer konta, na które można przekazywać darowizny:

12906.24, Reiffeisenbank Arlesheim/Schweiz (BC 80776) lub 2.910.6, Freie Ge-

meinschaftsbank BCL Basel.

 W Niemczech: Verein zur Fôrderung der Rudolf Steiner Gesamtausgabe e. V.,

Ulm. Numer konta 387086-701, Postbank Stuttgart (BLZ 600 100 70).

  W Wielkiej Brytanii: International Association Rudolf Steiner Archives. Bar-

clays London Branch, no. 20-71-64, accoun no. 40391255.

Dalsze informacje: Rudolf Steiner Archiv, Postfach 135, CH-4143 Dornach

lub  www.rudolf-steiner.com 

180

Podstawę zorientowanej antropozoficznie wiedzy duchowej two

rzą napisane i opublikowane dzieła Rudolfa Steinera (1861-1925).

Poza wydaniem książek wygłosił on w latach 1900-1924 liczne

 wykłady oraz cykle wykładów. Zarówno takie, które były ogólnie

dostępne, jak również wykłady przeznaczone jedynie dla członków towarzystwa teozoficznego, a później antropozoficznego.

On sam nie chciał początkowo, aby zapisywano jego swobodnie

  wygłaszane wykłady. Były one zaplanowane jakoszczególne

  przekazy ustne, nie przeznaczone do druku. Kiedy jednak stop

niowo zaczęto rozpowszechniać niepełne i zawierające błędy 

notatki słuchaczy, zdecydował się na uregulowanie spraw zwią

zanych z ich wydaniem. Zadanie to powierzył Marii Steiner von

Sievers. Zobowiązał ją do uzgadniania stenogramów, zarządza

nia wszelkimi zapiskami i zapewnienia wymaganej przejrzys

tości wydawanych tekstów. Ponieważ ze względu na brak czasu

Rudolf Steiner jedynie w niewielu wypadkach mógł osobiście

korygować teksty, więc wszystkie publikacje jego wykładów mu

siały zawierać następujące zastrzeżenie: Należy się liczyć z tym,

  że w tych nie przeglądanych przeze mnie pismach mogą znajdo

wać się błędy.

Po śmierci Marii Steiner (1867-1948), zgodnie z jej zalece

niami, rozpoczęto prace nad wydaniem Dzieł Zebranych Rudol

fa Steinera. Niniejszy tom stanowi część tego wydania.

181