pp69 - 29 04 10 100% - idzpodprad.ruidzpodprad.ru/gazeta/pp69.pdflekcji z tamtej tragedii. Dali się...

20
ISSN 1734-2708, INDEKS 332143, NAKLAD 1500 EGZ. prąd TYLKO Z D R O W E RYBY P Ł Y N Ą P O D P R Ą D ROK 8, NR 4 (69) KWIECIEŃ 2010, CENA 2,50 zł ( VAT 0%) idź pod

Transcript of pp69 - 29 04 10 100% - idzpodprad.ruidzpodprad.ru/gazeta/pp69.pdflekcji z tamtej tragedii. Dali się...

ISSN 1734-2708, INDEKS 332143, NAKŁAD 1500 EGZ.

prąd TYLKO Z D R O W E RYBY

P Ł Y N Ą P O D P R Ą D

ROK 8, NR 4 (69) KWIECIEŃ 2010, CENA 2,50 zł ( VAT 0%)

idź

pod

J esteśmy po kolejnej narodowej tragedii. W jednej chwili straciliśmy większość naszej elity. Coś takiego nie przyda-rzyło nam się nawet podczas wojny. Pozostawiając na boku

sprawę politycznego znaczenia tej katastrofy, warto zadać pytanie o jej duchowy sens.

Upadek państwa polskiego rozpoczął się tuŜ po jego Złotym Wieku i tuŜ po jego największym triumfie – pokonaniu koalicji rosyjsko-szwedzkiej oraz zajęciu Smoleńska i Moskwy. Pozwolę sobie zaryzykować tezę, Ŝe był to punkt zwrotny w naszej historii. Do tamtego czasu nasi władcy kierowali się interesem państwowym, a w polityce wewnętrznej stali na straŜy wolno-ści obywatelskich i tolerancji religijnej (oczywiście oceniając to nie w porów-naniu z dzisiejszymi kryteriami, ale na tle epoki). Najwspanialszym okresem tej polityki był właśnie XV wiek – a szczególnie jego połowa. Warto dodać, Ŝe to takŜe największy rozkwit reformacji (czyli powrotu do Pisma Świętego i osobistej wiary w Chrystusa) na ziemiach polskich. W tym czasie posłowie katoliccy byli mniejszością w polskim Sejmie, szlachta masowo przyjmowa-ła luteranizm, a magnaci kalwinizm. Sytuacja zmieniła się diametralnie wraz z elekcją Zygmunta III Wazy o orientacji kontrreformacyjnej. Od tej chwili zarówno w polityce zewnętrznej, jak i wewnętrznej zaczęły dominować interesy papiestwa.

I tak 27 sierpnia 1610 roku Stanisław śółkiewski, po tryumfach militarnych, podpisał ugodę z boja-rami, którzy zgodzili się uznać króle-wicza Władysława carem pod jed-nym warunkiem – jego koronacja miała odbyć się według obrządku prawosławnego. Nie było to w inte-resie papiestwa i Polska poświęciła swój interes państwowy dla dobra Rzymu. Za kilkadziesiąt lat zniknęła z mapy Europy… Czy rzeczywiście tak Bóg wynagradza słuŜenie Mu? Czy potop szwedzki moŜemy uznać za BoŜe błogosławieństwo?

Nasi rodacy nie wyciągnęli lekcji z tamtej tragedii. Dali się przekonać, Ŝe najlepszą odpowiedzią na srogie karcenie ze strony Boga będzie jeszcze większa zewnętrzna religij-ność i zwalczanie wolności religijnej. W 1656 roku ogłosili Maryję Królową Polski, a dwa lata później pacyfistycznemu (drewniane miecze) nurtowi reformacji, Braciom Polskim, postawiono ultimatum – przejście na katoli-cyzm albo wypędzenie.

Polska w dobie kontrreformacji staczała się coraz bardziej w kierunku powierzchownej i pełnej zabobonów religijności, następował zanik światłych postaw obywatelskich i powolny zmierzch państwa zakończony zaborami.

Polskie elity, nie chcąc dostrzec tych oczywistych znaków BoŜego karcenia za odejście od tradycyjnej dla wieków rozkwitu państwa tolerancji i od kierowania się interesem państwowym, a nie kościelnym, uciekły się do pokrętnej tezy o szczególnej dla naszego narodu łasce Boga, który daje nam cierpieć za inne nacje. Stoi to w oczywistej sprzeczności z Pismem Świętym, które uczy, Ŝe Bóg daje błogosławieństwo i pomyślność narodom, które przyjmują Jego wskazania, a karci te, które są oporne. MoŜna spoj-rzeć na historię narodów, które w czasach reformacji stanęły po stronie wierności Pismu Świętemu – Anglii, Skandynawii, Holandii czy wreszcie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Trudno o lepszą ilustrację wpły-

wu Boga na pomyślność narodów, które odpowiedziały na Jego głos. Na pewno nie jest to los męczeński…

W obliczu obecnej tragedii Tomasz Terlikowski, katolicki publicysta, wraca do tego dziewiętnastowiecznego mitu o Polsce - Chrystusie naro-dów:

„Wybraństwo, wbrew dziecinnym opiniom, nie oznacza jednak w chrześcijaństwie jakichś profitów, a wezwanie do współuczestnictwa w cierpieniu. Polska to wyzwanie podejmowała. Tragedia rozbiorów i powstań (piszę to ze świadomością, Ŝe po ludzku da się wskazać odpowiedzialnych tym tragediom) poprzedzała objawienia Miłosierdzia BoŜego, a moŜe je przygotowywała. A potem przyszła II wojna światowa, dramatyczna rzeź katyńska, ofiara powstania warszawskiego, komunistyczne lata prześlado-wań i mordów. (…) ta tragedia jest wyraźnym przypomnieniem, Ŝe nie bę-dzie nam dane bycie „normalnym” narodem, który moŜe Ŝyć w świętym spokoju, Ŝe od nas Pan Bóg wymaga co jakiś czas daniny krwi, ofiary (czasem boleśnie absurdalnej) z najlepszych synów.”

Bojaźń i drŜenie, Salon24 Po trzykroć NIE. Bóg nie jest krwawym tyranem Ŝądnym ofiar z na-

szych synów! To pogańska religij-ność związana z Molochem, które-mu składano dzieci w ofierze. Bóg chce dobra kaŜdego narodu! Naj-większym jednak dobrem dla jed-nostki, jak i dla całego narodu, jest osobiste poznanie Boga, jak podaje ap. Paweł: Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani teŜ nie słuŜy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyŜ sam daje wszystkim Ŝycie i tchnienie, i wszyst-ko. Z jednego pnia wywiódł teŜ wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone

okresy czasu i granice ich zamieszkania, Ŝeby szukały Boga, czy go moŜe nie wyczują i nie znajdą, bo przecieŜ nie jest On daleko od kaŜdego z nas.

Dz. Ap. 17:24-27 Tragedia smoleńska ma otworzyć narodowi oczy na prawdę. Jej

ziemską składową po części rozpoznaliśmy w pierwszym tygodniu Ŝałoby, gdy miliony ludzi zobaczyło, jak bardzo byli oszukiwani przez media i sprze-dajnych polityków. Czy naród rozpozna teŜ drugą, duchową składową? Tu zgadzam się z Tomaszem Terlikowskim:

„Jeśli Bóg dopuszcza taki dramat, to nie robi tego po nic, ale po to, by niezwykle mocno wezwać nas do działania, przemiany i zaangaŜowania. I jakoś nie wierzę, Ŝeby chodziło tylko o podniesienie poziomu debaty (nie trzeba ofiary z Ŝycia prezydenta i prawie stu innych osób do nauczenia kultury osobistej części posłów czy dziennikarzy), ale o coś zdecydowanie więcej. Odczytanie tego zadania – w perspektywie symboliki smoleńskiej tragedii – jest dla nas zadaniem. Z odrzucenia go, z odmowy zaangaŜowa-nia będziemy rozliczeni na sądzie ostatecznym. I biada nam, jeśli – po takim znaku – udamy, Ŝe nic się nie stało. Wtedy pozostanie nam tylko bojaźń i drŜenie.”

2 „ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010

Paweł Chojecki

POLSKA CHRYSTUSEM NARODÓW???

W Panu teŜ coś pękło? Pękło. Zdałem sobie sprawę, Ŝe Ŝycie jest takie kruche. Do tej pory nie wierzę, Ŝe ich nie ma: Joli Szymanek-Deresz, Izy Jarugi-Nowackiej, która była taką moją przyjaciółką od serca, powiernikiem. Rozmawiamy w siedzibie SLD na ul. Rozbrat. Jerzy Szmajdziński tu był zawsze. Te wycinki mojego świata rozsypały się. (…) I teraz chce Pan pojechać do Indii, poszukać sensu Ŝycia? Nie, ale potrzebuję refleksji. RównieŜ dla siebie samego, bo to był i jest dla mnie olbrzymi wstrząs. Będzie Pan teraz szukał Pana Boga? Nie muszę. Nie jestem agnostykiem, Bóg zawsze gdzieś był w moim Ŝyciu obecny, choć jakby zawsze w oddali. Jestem ochrzczony, bierz-mowany, znam wielu księŜy. Mam jednak w sobie pewnego rodzaju dyskurs ze strukturą Kościoła. Ale to nie przeszkadza mi w moim od-czuwaniu Absolutu. („Polska”, wywiad z bieŜącego numeru z Ryszar-dem Kaliszem).

Niedawno pisałem o nadziejach związanych ze środowiskiem kibiców piłkarskich - SPORT, KIBICE, WYCHOWA-NIE, POLITYKA. Historia zaczyna jednak mocno przyspieszać!

Oto jeden z czołowych polskich klubów wypowiada wojnę gaze-cie Michnika!!! OskarŜa ją o pomówienia, naruszenie dóbr osobistych klubu, jego pracowników i kibiców. KKS Lech Poznań uznaje informa-cje Gazety Wyborczej „za tendencyjne i zniesławiające”. Chciałoby się powiedzieć: „Amen” w odniesieniu do całej działalności tego okrągło-stołowego tworu. MoŜe jeszcze Bóg da…red.

I TO JEST WIADOMOŚĆ!!! 30.03.2010r.

Idź dokąd poszli tamci

do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagro-

dę idź wyprostowany

wśród tych co na kola-nach

wśród odwróconych plecami i obalonych w

proch

ocalałeś nie po to aby Ŝyć

masz mało czasu trze-ba dać świadectwo bądź odwaŜny gdy

rozum zawodzi bądź odwaŜny

w ostatecznym rozra-chunku jedynie to się

liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniŜonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają

pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony Ŝyciorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

Zbigniew Herbert - „Przesłanie Pana Cogito”

"...Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa; Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi." Adam Mickiewicz „Dziady”cz.III

3 „ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010

P ewien przyjaciel napisał mi niedawno: Polacy w polskim narodzie stanowią mniejszość (reszta to skundleni Europej-czycy) i jak sobie to uświadomimy, to wtedy dojrzymy

ogrom zadania, jakie stoi przed nami. O prawdziwości tej diagnozy świadczy sondaŜ przeprowadzony na zlecenie TVN24.

Nie zamierzam radzić Prezydentowi, co ma zrobić w tej kłopotliwej sytuacji. Decyzje polityczne to nie to samo, co wybory moralne czy ide-owe. Tu gra idzie o zdobycie poklasku (celowo uŜywam tego słowa) większości głosujących.

Pragnę jednak zwrócić uwagę na stan świadomości narodu. Tylko 15% Polaków uwaŜa Jaruzelskiego za postać zdecydowanie negatywną, a dodatkowe 24% ocenia go raczej negatywnie. Ponad połowa ma o nim pozytywne zdanie. I to jest w przy-bliŜeniu ilustracja procenta „cukru w cukrze”, z jakim ma-my do czynienia w naszym narodzie.

Nie pokuszę się w tym krótkim wpisie o rozwi- n i ę c i e przyczyn tego stanu rzeczy – lata komunizmu, z a b i c i e nadziei „Solidarności” przez stan wojenny, brak roz l i c zen i a kacyków PRL itd.

Pragnę natomiast zwrócić uwagę na zadanie, jakie nas czeka. Do tak stumanionego i bezideowego narodu musimy dotrzeć skuteczniej niŜ

nasi przeciwnicy. Oni mają łatwiejsze zadanie – kłamać, obiecywać, nadskakiwać, kupować czy szantaŜować media to ich „chleb powsze-dni”. Nie mo- Ŝemy jednak pozwolić sobie na postawę wyŜszości moralnej i z tego piedestału nawoływać rodaków do wybrania

„wartości, idei i dobra ojczyzny”. To murowana k l ę - ska. Pójdzie za nami co najwyŜej 30% Polaków. Dro-

gocenne prawdy musimy mieć w sercach, a do elektora-tu trzeba dotrzeć, grając na jego czułych strunach.

Niestety, elektorat patriotyczny nawykły jest bardziej do walki konspiracyjnej czy otwartej wojny, a w regułach demokracji sobie

nie radzi. Nie umiemy jeszcze toczyć gry politycznej. Przykładowo: kaŜdy powaŜniejszy ruch Prezydenta czy PiS w kierunku poszerzenia

elektoratu o nowe kartki wyborcze spotyka się ze strony patriotów z zarzutem zdrady ideałów. Jeśli okopiemy się w swojej twierdzy w imię obrony wartości, to nie tylko polegniemy w wyborach, ale i zatracimy wartości – w najlepszym wypadku umrą wraz z nami…

Polska ma przed sobą szansę jedynie wtedy, gdy światła mniej-szość potrafi sprytnie pokierować ogłupioną większością w poŜądanym kierunku. Przyznacie Państwo, Ŝe to zadanie nad wyraz trudne i ryzy-kowne. Jeśli jednak ktoś tego teraz dokona, zasłuŜy na miejsce w na-szym Narodowym Panteonie obok Marszałka Piłsudskiego!

ILE POLAKÓW W POLAKACH?

Paweł Chojecki

Blog Pawła Chojeckiego na stronie internetowej Gazety Polskiej 02.04.2010r.

Tak

pisa

liśm

y PRZE

D 1

0.04

.

Wiele zamysłów jest w sercu człowieka, lecz dzieje się wola Pana.

Przyp. 19:21

G dy się patrzy na owoce Drugiej Tragedii Katyńskiej, na-suwa się silne przypuszczenie o nieprzypadkowym cha-rakterze tych wydarzeń. Jeśli nawet tak było, planiści nie

przewidzieli jednego… Jednoczesne unicestwienie tak wielu waŜnych i dla wielu niewy-

godnych osób nie miało miejsca w naszej historii. Cały kwiat formacji opowiadającej się za gruntowną reformą Polski, zwanej umownie IV RP, poległ w ciągu kilku sekund. Tych ludzi, dla jednych wspaniałych, dla drugich niebezpiecznych, nie da się zastąpić nawet w dłuŜszym wymiarze czasowym. Wrogowie IV RP mają wolną drogę do kolejne-go (po zmowie okrągłego stołu) sukcesu politycznego polegającego na obsadzeniu swoimi ludźmi wszystkich kluczowych agend państwa.

Oczywiście to wszystko moŜe być tylko szczególnym zrządze-niem Boga niemającym nic wspólnego z tzw. „czynnikiem ludzkim”. Mówiąc językiem naturalistycznym, mógł to być zwykły przypadek.

ZałóŜmy jednak na chwilę wersję spiskową. Ktoś ukartował za-mach i zaplanował zawłaszczenie Polski. Wszystko poszło gładko. Nie dało się jednak przewidzieć pewnej drobnostki.

Naród polski jest nieprzewidywalny. Nawet najwięksi patrioci powoli tracili wiarę w jego instynkt samozachowawczy i zbiorową mą-drość. Nic dziwnego, Ŝe i nasi wyimaginowani planiści nie brali powaŜ-nie pod uwagę moŜliwości, Ŝe swym skrytobójczym czynem zamiast skończyć raz na zawsze z opozycją, wzmocnią ją wielokrotnie.

Na naszych oczach dzieje się jednak właśnie ten scenariusz. Tragedia, zamiast skończyć się na krótkim i ckliwym Ŝalu czy płaczu, zaczyna owocować czymś niespotykanym. Młodzi masowo odnajdują

w sobie afekt do Ojczyzny i tak wyśmiewanego przez większość me-diów Prezydenta; ludzie jednoczą się w Ŝalu, ale i w trosce o Polskę; skłóceni dotychczas politycy prawicowi widzą potrzebę jedności w obliczu tragedii i powaŜnych wyzwań, jakie stoją przed państwem. Pojawiła się wreszcie realna szansa zbudowania szerokiego porozu-mienia patriotycznego. A to zapewne tylko początek.

Wielu porównuje Lecha Kaczyńskiego do Małego Rycerza z sagi Sienkiewicza. Pozwolę sobie na pogłębienie tej słusznej analogii. Po śmierci Wołodyjowskiego hetman Sobieski na pogrzebie wznosi w górę jego złamaną szablę. Pamiętacie Państwo, co było dalej? Tysiąc szabel podnosi się w zgodnym szczęku oręŜa. Zjednoczone polskie siły tratują tryumfującego wcześniej wroga…

Jeśli więc był to zamach, to niech drŜą teraz jego autorzy, którzy zlekcewaŜyli to coś, co od wieków tkwi w naszych sercach – i biada temu, kto to obudzi! Jeśli to nie był zamach, a sam Bóg do tego dopu-ścił, to przez łzy powinniśmy podziękować Mu za tragedię, która rodzi owoc narodowego przebudzenia.

Rycerze po to idą w bój, by wygrać bitwę, ochronić podopiecz-nych i zrealizować misję. Nie jest ich celem zachowanie Ŝycia. Śmierć w domowych pieleszach nie jest marzeniem prawdziwych wojów. Jestem głęboko przekonany, Ŝe i ten współczesny Mały Rycerz wraz ze swoją druŜyną cieszyłby się, widząc taki owoc swojej ofiary Ŝycia.

Musimy uwaŜać na dwie sprawy. Po pierwsze, by przebudzenie narodu nie ostygło bez jasnej wizji, co dalej. Ona musi pojawić się w ciągu najbliŜszych dni. Po drugie, by jakiś „wypadek” nie przydarzył się Jarosławowi Kaczyńskiemu, który jest teraz jedynym, niekwestio-nowanym uosobieniem idei IV RP. Stąd apel do wszystkich wiernych przysiędze członków słuŜb ochrony – miejcie oczy szeroko otwarte! Niech Bóg wspiera was w tej strategicznej misji!

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 4

S tała się ogromna tragedia. To straszny cios dla Polski. Nie wiemy jeszcze, czy i kto za tym stoi. Ale musimy po męsku stanąć w obliczu cięŜkiej prawdy i dać wskaza-

nie, co dalej! W Katyniu w sposób symboliczny znowu zderzyły się dwie wizje

Polski. 7 kwietnia mieliśmy popis Polski jako lojalnego wasala potęŜ-nych sąsiadów. Dzisiaj miała przemówić Polska dumna i niepodległa. Jednak jeszcze nie przemówi…

Kilka miesięcy temu pisałem, stając w obronie Prezydenta atako-wanego za podpisanie traktatu lizbońskiego:

Moja obrona opiera się na załoŜeniu, Ŝe istnieją zagroŜenia, któ-rych opinia publiczna nie jest do końca świadoma.

Dzisiaj straszna tragedia otworzyła nam wszystkim oczy, Ŝe gra jest powaŜna, a zagroŜenia – nawet największe – całkiem realne. Nie zamierzam wskazywać ewentualnych sprawców ewentualnego zama-chu. Być moŜe obyło się to bez sprawczego udziału człowieka i tylko w suwerennym panowaniu Króla królów i Pana panów naleŜy szukać wytłumaczenia tragedii. Nie wszyscyśmy jednak zginę-l i ! ! ! Sprawa, o którą walczył Prezydent RP, nie zginęła!!!

Często trzeba tragedii, by wstrząsnąć sumienia-mi. Oby ta katastrofa była dla nas takim wstrząsem, przebudzeniem z polskiego letargu, „Ŝe jakoś to bę-dzie”.

Naród przez ostatnie dwadzieścia lat był usypiany złudnym poczuciem bezpieczeństwa. Wmawiano nam, Ŝe nic nam nie grozi, Ŝe jesteśmy w NATO, Ŝe sojusze, Ŝe UE – my mamy tylko beztrosko się bawić w myśl reguły z czasów saskich: „Jedz, pij i popuszczaj pasa”.

Na świat i Polskę idą jednak cięŜkie czasy. ZbliŜają się problemy, które mogą wstrząsnąć dotychczasowym ładem. A my jesteśmy bez-bronni, nieświadomi zagroŜeń i podzieleni na Polskę PO i Polskę PiS.

Śmierć Prezydenta tylko wtedy nie pójdzie na marne, jeśli dotrze do nas prawda o naszej tragicznej sytuacji i jeśli przebudzimy się do jej naprawy.

W obecnej sytuacji nie mamy wielu ośrodków myśli patrio- tycznej, które pretendowałyby do narodowe-g o przywództwa. W praktyce pozostał tylko

jeden – obóz budowy IV RP, którego poli-tyczną emanacją było Prawo i Sprawiedli-

wość. Czy po kolejnym katyńskim ciosie sytuacja powinna się zmienić? PiS straciło kwiat swojej elity

politycznej, ale nie straciło Przywódcy. Na Jarosławie Kaczyńskim spoczywa teraz ogromna odpowiedzialność i

to w sytuacji strasznej tragedii osobistej. Ale mąŜ stanu musi wykazać się hartem ducha właśnie w takich sytuacjach.

Teraz jest czas na połączenie Polaków w jeden silny, zjednoczony obóz patriotyczny zdolny wysoko wznieść sztandar wolnej Rzeczy-

pospolitej. Wszystkie siły, którym leŜy na sercu dobro Ojczyzny, powin-ny w tej sytuacji zrezygnować z osobistych i doktrynalnych sporów. To chwila szczególna! Mamy teraz przed sobą wyraźnie dwie drogi – przy-gotowaną od dawna ścieŜkę wasalizacji Polski i wewnętrznego skłóce-nia albo drogę walki o zjednoczoną i niepodległą Ojczyznę.

Jeszcze Polska nie zginęła!

Blog Pawła Chojeckiego na stronie internetowej Gazety Polskiej

CO DALEJ? 10.04.2010r.

NIESPODZIEWANY SKUTEK TRAGEDII 12.04.2010r.

A ta

k pi

saliś

my

PO

10.

04.

Teks

t nag

rany

w pier

wszyc

h godz

inach po

kata-

strof

ie. N

a nas

zym ka

nale id

zpod

prad

na Y

ouTu

-

be w

ysłuc

hało go k

ilkan

aście

tysię

cy osó

b.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 5

Z anim przejdę do współczesnej rzeczy, wróćmy na chwilę do słów Wieszcza, na których wszyscyśmy chowani. Niech ten język cudowny przeniesie nas w tamte czasy naszej trudnej

historii. Było cymbalistów wielu,

Ale Ŝaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu (Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć gdzie bawił, Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił). Wiedzą wszyscy, Ŝe mu nikt na tym instrumencie Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie. Proszą, aŜeby zagrał, podają cymbały; śyd wzbrania się, powiada, Ŝe ręce zgrubiały, Odwykł od grania, nie śmie i panów się wstydzi; (…) Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły, W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły Po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali Zgodzonego z narodem króla fetowali; Gdy przy tańcu śpiewano: "Wiwat Król kochany! Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!" Mistrz coraz takty nagli i tony natęŜa; A wtem puścił fałszywy akord jak syk węŜa, Jak zgrzyt Ŝelaza po szkle - przejął wszystkich dreszczem I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem. Zasmuceni, strwoŜeni, słuchacze zwątpili: Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli? Nie zmylił się mistrz taki! On umyślnie trąca WciąŜ tę zdradziecką stronę, melodyję zmąca, Coraz głośniej targając akord rozdąsany, Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany; AŜ Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica I krzyknął: "Znam! znam głos ten! to jest T a r g o w i c a!"

Gdy naród podnosi się w niespodziewanym zrywie i otrzeźwieniu po latach marazmu i, zdawało się, nieuchronnego zmierzania do upadku, historia znowu się powtarza. Obecne dni narodowego poruszenia przypo-minają opisywany przez Mickiewicza tamten czas majowy, „gdy senat i posły, po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali, zgodzonego z narodem króla fetowali”. Na tle tego szlachetnego poruszenia serc przeraźliwie i fałszywie zabrzmiała nuta zdrady targowickiej. To nic, Ŝe część zdrajców moŜe miała dobre intencje, ale nie miała pojęcia o dobru państwa. Dobre intencje nie usprawiedliwiają. I obecnie zebrała się w Krakowie grupa krzykaczy o umysłach i sercach ukształtowanych przez gazetę i telewizję. MoŜe są naiwni i głupi, ale za to, co zrobili, będą się wstydzić do końca Ŝycia.

Nie wierzę teŜ w spontaniczny charakter tej „targowiczki”. Od lat organizuję przeróŜne pikiety i manifestacje i wiem, jak cięŜko jest wypro-wadzić ludzi z domu - choćby w najsłuszniejszej sprawie. Gdy uda się zgromadzić kilkadziesiąt, maksymalnie sto kilkadziesiąt osób, to coś nie-zwykłego. A tu kilkuset młodych ludzi w jednym mieście!

Mam podejrzenie graniczące z pewnością, Ŝe spontaniczna inaczej akcja krakowskiej młodzieŜy jest bezpośrednio zbieŜna z wydarzeniami z połowy marca br., kiedy radni PiS z Krakowa zaproponowali nadanie ho-norowego obywatelstwa Lechowi Kaczyńskiemu. Apolityczna rzekomo akcja okazała się zorganizowana przez młodzieŜówkę PO i powiązana z bezpośrednią akcją polityczną. Razwiedka juŜ wcześniej ćwiczyła mobili-zację młodzieŜy poprzez SMS-y przy okazji ostatnich wyborów parlamen-tarnych. Nawet Prezydent Krakowa, opisując haniebne popisy części kra-kowskiej młodzieŜy, uŜył słów:

Ci, którzy protestowali, wypełnili juŜ swój polityczny obowiązek i juŜ tego robić nie będą.

Sprawa ma teŜ szersze tło. Zryw 1980 roku został spacyfikowany siłą przez TW Wolskiego, a wolność 1989 została nadana przez tow. Kisz-

czaka. By kontrolować zachowania polityczne Polaków, postawiono na straŜy „autorytety” i dano im odpowiednie narzędzia medialne. (ZbieŜność dzisiejszego wystąpienia Andrzeja Wajdy i fakt, Ŝe jest on jednym z trzech fundatorów GW kwotą… 5 zł, jest oczywiście całkowicie przypadkowa. Źródło: Stanisław Remuszko - autor ksiąŜki „Gazeta Wyborcza. Początki i okolice", Remuszko.pl). Do dzisiaj niezaleŜne polskie media znajdują się na obrzeŜach głównego nurtu społecznego odbioru. Oto przejmujący ko-mentarz internetowy opisujący efekt obróbki medialnej młodego pokolenia:

Nienawiść Sytuacja z zajęć na studiach zaocznych, Poznań, sobota, po godzi-

nie 9 rano. Studentka otrzymuje SMS-a z informacją, Ŝe prezydent Ka-czyński zginął w katastrofie lotniczej. Wyrzuca ramiona w górę i krzyczy: "Niebo się rozjaśniło nad Polską!".

Studia zaoczne, absolwenci studiów zaocznych to trzon "młodych, wykształconych z duŜych miast". Jaką nienawiścią trzeba dysponować, by na wieść o śmierci prezydenta zareagować taką radością! Skąd się taka nienawiść wzięła w tej dziewczynie? PrzecieŜ na pewno nie znała osobi-ście prezydenta.

Odpowiedź jest jedna: media. To one przez kilka ostatnich lat zatruły duszę narodu. To one przez ostatnich kilka lat codziennie sączyły jad nienawiści. To te powtarzane wielokrotnie wypowiedzi polityków: Palikota, Niesiołowskiego, Tuska, Komorowskiego, Gronkiewicz-Waltz:

"To nie jest mój prezydent, to pisowski prezydent" "to pisowska podłość" "jaka wizyta, taki zamach, trzeba ślepego snajpera, Ŝeby nie trafił z

30 metrów" "mnie prezydent nie jest potrzebny, ja nie potrzebuję prezydenta" "Kaczyński jest półtrupem" i setki innych, powtarzanych kaŜdego dnia, zwłaszcza na naboŜeń-

stwie nienawiści o 22 wieczorem w TVN-ie. Te historie z Borubarem, Ira-siadem, Benhauerem, które wszyscy znali na pamięć, bo im media nie pozwoliły zapomnieć. A teraz szubrawcy udają, Ŝe płaczą.

Nie miejmy złudzeń. To chwilowe. JuŜ słychać coraz częściej, Ŝe to Kaczyński kazał pilotowi lądować. W radio mówiła tak Lena Kolarska-Bobińska i powtarzają to juŜ coraz częściej, takŜe na Salonie24, róŜne "k...y nachalne i zuchwałe". Palikot i Niesiołowski, a takŜe prawica agentu-ralna w rodzaju Wielomskiego (z jego zegarem precyzyjnie odmierzającym czas do zakończenia kadencji) na razie milczą. Ale to tylko na razie. Wie-dzą, Ŝe teraz nie wypada. Za parę dni ruszą ponownie do akcji.

By odzyskać pole, musimy myśleć nie tylko o inicjatywach politycz-nych jednoczących wszystkie siły patriotyczne wokół Jarosława Kaczyń-skiego, ale i przełamać medialne panowanie fałszywych, sączących anty-polski jad autorytetów. Znowu sięgnę do Wieszcza i słów ks. Robaka: „potrzeba dom oczyścić z śmieci; oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci!". Wyciągając lekcję z Mickiewiczowskiej historii, musimy to zrobić mądrze i spokojnie. Nie moŜemy pomylić wroga z przyjacielem, nie moŜemy działać zbyt pochopnie i nie moŜemy atakować frontalnie – na to zapewne jesteśmy jeszcze za słabi.

Nie mam gotowej recepty na to arcywaŜne zadanie. Jest wiele tęgich głów po naszej stronie. Wzywam tylko do zajęcia się tą sprawą, bo wrogie media, przybierając teraz maskę Ŝałoby, za kilka dni wrócą do mącenia w polskich głowach (jeśli juŜ tym zaplanowanym mąceniem nie jest uderza-nie w akordy tylko beznadziejnej Ŝałoby, sugestii winy Prezydenta czy „pojednania ponad podziałami” bez rozliczenia winnych).

Na koniec przypomnę tylko pierwotną misję „Gazety Wyborczej”: reprezentować wszystkie nurty obozu „Solidarności”. Czy dzisiaj stać nas na urzeczywistnienie takiego planu? MoŜe to nie jest realne, moŜe powin-niśmy stworzyć jeden wspólny dziennik informacyjny z minimalną liczbą komentarzy oraz partnerską sieć czasopism reprezentujących poszczegól-ne nurty myśli patriotycznej, które uczciwie będą walczyć o zwolenników i prowadzić merytoryczną dyskusję o dobru Polski?

WaŜne teŜ, by pomyśleć nad twórczymi sposobami morzenia finan-sowym głodem mediów internacjonalistycznych. Dali nam przykład Kibice Lecha Poznań: „TVN – nie oglądam, Wyborcza – nie czytam”.

FAŁSZYWY AKORD JANKIELA 14.04.2010r.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 6

D zisiaj juŜ wiemy, dlaczego nie udawało nam się zbudowanie IV RP, państwa prawdziwie niepodległego, sprawiedliwego i ko-chanego przez swoich obywateli. Państwa, które zastąpiłoby

PRL-bis, namiastkę Rzeczypospolitej zaprojektowaną przez moskiewskich mocodawców i zbudowaną na micie okrągłego stołu.

W Ŝyciu narodów, podobnie jak jednostek, konieczny jest wymiar metafi-zyczny. Nie musimy o nim mówić, nie musimy go nazywać, wystarczy, by on był. Gdy go brak, nie jesteśmy zdolni wznieść się ponad przeciętność. Tak właśnie wyglądał nasz naród do ostatniej soboty.

Bóg jednak zaingerował. Zaingerował w sposób tak symboliczny i jednocze-śnie krwawy, Ŝe niewielu pozostaje obojętnymi. Polacy mają świadomość, Ŝe jest

teraz punkt odniesienia – mamy „przed” i mamy „po”. Polacy dostali etos, czy lepiej mit załoŜycielski, nowej jakości swego państwa, Nowej Polski. Polacy mają teraz przed sobą zadanie – wypełnić ten sen treścią!

Czy starczy nam mądrości i odwagi? Zadanie wydaje się niewykonalne – jesteśmy jak zając pośród przyjaciół, a niedźwiedź i czarny orzeł tuŜ, tuŜ. Krew juŜ się polała. To moŜe nie być koniec jej przelewu. Czy zryw wypływający z narodo-wej Ŝałoby uzbroi się w pancerz odwagi? Czy za poległymi, których dziś chowamy, staną tysiące gotowe do tych samych poświęceń?

Bóg dał nam znak. Mamy punkt odniesienia dla naszych pragnień, teraz do nas naleŜy dać im moc i zbroję, by z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

ETOS ZAŁOśYCIELSKI IV RP 17.04.2010r.

„Z nowu Polska sama. Gdzie Sarkozy, Barroso, Obama?” – taki transparent towarzyszył niedzielnym uroczystościom pogrze-bowym na Wawelu. Widać, zwykli ludzie nie mają problemu z

czytaniem politycznych znaków. Niestety, nie moŜna tego powiedzieć o naszych elitach…

By dobrze zrozumieć, co się stało, cofnijmy się do września roku ubiegłego. Obchody na Westerplatte. Prezydent Obama nie raczył przyjechać, a byłby natu-ralnym partnerem dla naszego Prezydenta i adresatem jego wystąpienia. Pojawił się za to premier Putin, adresat wystąpienia premiera Tuska. Po uniŜonych ge-stach ustalono dalszy dialog ku „pojednaniu” między naszymi narodami. 17 wrze-śnia Obama przekazał naszemu narodowi swoiste orędzie o braku zainteresowa-nia Polską jako strategicznym sojusznikiem USA. Komunikat jest oczywisty – Stany godzą się na pozostawienie Polski w rosyjskiej strefie wpływów.

Kolejna odsłona dramatu: Putin inicjuje podział w naszych władzach, zapra-szając tylko Tuska na rosyjskie uroczystości w Katyniu. Prezydent jedzie w innym terminie. Tusk wraca bezpiecznie. Prezydent, by uświetnić polskie uroczystości, zabiera cały establishment reprezentujący głównie obóz niepodległościowy. Prezy-dencki samolot spada. Wszyscy giną.

Oto interpretacja rumuńskiej agencji informacyjnej Romanian Global News: Katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 pasaŜerów, w tym

Prezydent Polski Lech Kaczyński, ze względu na najwyŜszy poziom przygotowa-nia pilotów i współczesne wyposaŜenie, jest absolutnie niewytłumaczalna. (…) Jeszcze nigdy nad terytorium Rosji, koło bazy wojskowej z bronią elektromagne-tyczną, nie znajdowało się tak duŜo wrogów na pokładzie jednego samolotu. To był przypadek, którego wysoki rangą KGB-esznik Władimir Putin nie mógł nie wykorzystać. To podstawa filozofii rosyjskich specsłuŜb od czasów carskiej “Ochrany” do dnia dzisiejszego. Dla FSB, GRU i wywiadu zagranicznego to była wręcz rutynowa operacja, która w terminologii fachowej nazywa się “Likwidacją wojskowo-politycznych przywódców wrogiego państwa”. Moskwa liczyła, Ŝe w samolocie będą obydwaj bracia Kaczyńscy – Lech i Jarosław, jednakŜe ze wzglę-du na zły stan zdrowia matki drugi nie wsiadł na pokład. To był błąd, za który Moskwa będzie płacić jeszcze bardzo długo. To poraŜka dla Rosji i szansa dla Polski. Z pewnością Jarosław Kaczyński zostanie kolejnym prezydentem Polski. On będzie wiedział, co się właściwie stało, a nie to, co chciałaby przedstawić Moskwa.

Nawet jeśli ta interpretacja jest „histeryczną teorią spiskową”, zadziwiająca jest prawidłowość, Ŝe nasi najwaŜniejsi sojusznicy, mający nas chronić przed Rosją, nie pofatygowali się na doniosłe wydarzenie w Krakowie. Rosja przyjecha-ła. Prezydent Klaus tak to ocenił:

Zrozumiałbym, Ŝe nie przyjechał kanadyjski premier czy gubernator general-ny Australii. Lecz to, Ŝe nie przyjadą niektórzy Europejczycy, Ŝe nikt nie przyjedzie

z Brukseli, to jest dla mnie niewybaczalne. Być moŜe więc nieobecność przywódców Zachodu nie jest przypad-

kiem, tylko symbolem drugiej Jałty. Nasi „sojusznicy” oddali nas Rosji…

ZNOWU POLSKA SAMA

P o rezygnacji premiera Tuska z kandydowania jasne było, Ŝe czas Platformy Obywatelskiej się kończy. Wcześniej gen. Czempiński ogłosił się akuszerem jej powstania. Dziś gen. Petelicki wchodzi

w rolę jej grabarza. O tej kombinacji operacyjnej pisałem szerzej m.in. w tekście „PRAWDZIWY

ATAK. SKĄD PRZYJDZIE?” (luty br.) Najwyraźniej PO wykonała swoją robotę jeszcze przed katastrofą i trzeba się jej było delikatnie pozbyć. Skąd jednak tak brutalny atak gen. Petelickiego? Pomiędzy akuszerem i grabarzem PO jest cieka-wy związek:

Amerykanie jednocześnie sfinansowali budowę Jednostki Wojskowej 2305, którą pierwszy dowódca Sławomir Petelicki nazwał GROM na cześć Gromosława Czempińskiego.

Co więc planują słuŜby? Dalej w grze jest opcja na „ponadpartyjnego” kan-dydata-fachowca Olechowskiego, ale pozwolę sobie na teorię tak nieprawdopo-

dobną, jak teoria ewolucji – czyŜ blog nie jest właściwym miejscem na tak niezobo-wiązujące i graniczące z szaleństwem dywagacje?

OtóŜ pozwolę sobie załoŜyć, Ŝe katastrofa smoleńska wpłynęła takŜe na nasze słuŜby – przynajmniej na jakąś ich część. Być moŜe dostrzegły one, Ŝe wpisując się dalej w scenariusz przejęcia totalnej władzy przez PO lub jej namiast-kę, szybko staną się bezuŜyteczne i mogą zostać zastąpione przez słuŜby nasze-go zachodniego sąsiada. MoŜe w odruchu ratowania własnej skóry chcą zawal-czyć o pozostawienie przynajmniej okrojonej niezaleŜności Polski, co gwarantuje tylko kandydatura Jarosława Kaczyńskiego. Generałowie uderzają więc ostro w PO i wystawiają z ramienia SLD Napieralskiego zamiast wspólnego dla PO-SLD Olechowskiego.

Oczywiście moŜna to teŜ czytać na wspak – wielość kandydatów ma unie-moŜliwić wybór Jarosława w I turze wyborów. Oddala teŜ jednak groźbę wygrania w pierwszym starciu PO-wca.

I tę okazję powinniśmy wykorzystać – skupić wszystkie siły przy Jaro-sławie i wygrać w pierwszej turze – przy wsparciu lub wbrew słuŜbom!

KONIEC PO? 22.04.2010r.

21.04.2010r.

7

P omimo zakończenia oficjalnej Ŝałoby flagi z kirem nadal wiszą na wielu polskich domach. Na co czekamy? Ja czekam na nowego Prezydenta, który zagrodzi drogę

do władania Polską jakiemuś sprzedajnemu czy „podłączonemu” na-miestnikowi. MoŜe warto dalej demonstrować to powszechne oczeki-wanie? MoŜe flagi z kirem powinny pozostać do 20 czerwca, przypo-

minając nam o przeŜyciach ostatnich dni i o tęsknocie za IV RP, do której zmierzał Lech Kaczyński i jego współpracownicy?

Dobrym czasem na zdjęcie kiru z naszych flag byłby właśnie dzień elekcji naszego Prezydenta!

Jeśli pomysł wydaje się Państwu sensowny, proszę o jego „kolportowanie”.

POZOSTAWMY FLAGI! 23.04.2010r.

W niedzielę 26 kwietnia TVP1 wyemitowała dokument Jana Pospieszalskiego i Ewy Stankiewicz „Solidarni 2010”. Jest to zapis rozmów z ludźmi zebranymi w Warszawie i Krako-

wie po katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Dziennikarz dociera z kamerą m.in. do jednego z dwóch lekarzy prezydenckich (trzeci – Wojciech Lubiński – zginął razem z Prezydentem), do Katarzyny Łaniew-skiejj znanej m.in. z roli w serialu „Plebania” oraz przedstawicieli rodzin katyńskich, którzy właśnie wrócili ze Smoleńska. Słyszymy harcerzy, dzie-ci, Gruzinów, Rosjan, byłego pilota sportowego. Zebrani dzielą się swoimi wątpliwościami, pytają i przepraszają. Oto niektóre z wypowiedzi:

– Nie mogę mówić... Byłam w Belwederze u Kaczorowskiego. Jeden

prezydent i drugi prezydent. Tamten na uchodźstwie. Tyle lat na wygnaniu, nie mógł wrócić. Oddał Wałęsie insygnia… i tu zginął.

– WyobraŜam sobie podobny wypadek jakiegokolwiek innego pań-

stwa. SłuŜby specjalne tych państw zabezpieczyłyby ten teren całkowicie. A tutaj my dajemy jakąś ogromną wiarę, Ŝe to wszystko zostanie sprawie-dliwie sprawdzone. Podziwiam tę wiarę wielu ludzi.

– A czy poznamy prawdę? Jak to się zdarzyło na tamtych terenach,

to umówmy się, jestem sceptyczna. Ale moŜe… Gibraltaru nie udało się rozwiązać...

– JeŜeli głowa państwa wyraziła jasno swoje stanowisko i

nie chce, Ŝeby było inaczej, chce wyjaśnienia zbrodni katyń-skiej i ginie. To o czym to świadczy? O tym, Ŝe jednak kaŜdy musi się obawiać, niezaleŜnie od tego, jakie piastuje funkcje w państwie.

– Ludzie szli, szli i szli, jak woda. Jak rzeka. – Czym jest racjonalizm? Czy racjonalizm jest wygodą, siedze-

niem w kapciach przed telewizorem? My wiemy, po co tu jesteśmy i to jest racjonalne. Jesteśmy tutaj dla prawdy.

– ObraŜając prezydenta, obraŜano naród polski. I ten naród się obu-

dził. – Jakie pojawiały się w mediach zdjęcia Lecha Kaczyńskiego, Jaro-

sława Kaczyńskiego? One były czasem jakby wynaturzone, jakby ten człowiek był trochę upośledzony. Nagle się okazało, jak tylko się wydarzy-ła ta katastrofa, Ŝe media mają piękne zdjęcia.

– Dlaczego patriotyzm jest poniŜany, dewaluowany, wyśmiewany?

Jak chcę być patriotą i znam historię, to się okazuje, Ŝe jestem rasistą, ksenofobem, juŜ nie wiadomo czym.

– To, co mnie najbardziej irytowało i teraz mnie bardzo mocno boli,

to to, Ŝe Prezydent przez lata urzędowania zawsze był przedstawiany bardzo negatywnie. Nie wybierano zdjęć z Kaczyńskim, który wygląda normalnie, tylko zawsze były to zdjęcia, na których on np. głupią minę stroił. Fotograf, który robi zdjęcie, moŜe złapać ten moment w kaŜdej chwi-li. Dlaczego takie zdjęcia były publikowane, a nie takie, które pokazują majestat urzędu, który stanowi? Jako operator mogę powiedzieć, Ŝe

wszystko moŜna praktycznie zmanipulować. MontaŜ i fotoedycja mogą zrobić wszystko i to się działo.

– Jedyną dostępną dzisiaj gazetą, którą chciałem kupić dla dzieci,

była „Gazeta Wyborcza”. Dlaczego? Bo reszta była wykupiona. Przyszedł taki moment, Ŝe ludzie mają dosyć. No, ile razy moŜna?

– śe ma krawat krzywy albo Ŝe nieuczesany. To są absurdy. śe z

reklamówką, Ŝe mu Ŝona zanosiła kanapkę czy koszulę. No to co? To jest naturalna rzecz.

– Jeszcze kilka dni przed narodową tragedią chcieli zaszczuć prezy-

denta. Nawet Pan Komorowski powiedział, Ŝe będzie strzelał jak do ka-czek, tylko na razie go powstrzymuje tzw. okres ochronny dla ptactwa. I dzisiaj ci ludzie uprawiają festiwal hipokryzji.

– Je- stem tu dlatego, Ŝe wybierałam tego prezy-

d e n t a , byłam dumna z niego i miałam ten wielki z a - szczyt poznać go osobiście. Było moim obowiąz-

kiem przyjść tutaj, byłoby mi wstyd… A wstyd mi jest za moich kolegów. Musiałam zrywać wieloletnie czasa-

mi przyjaźnie, nie dlatego, Ŝeśmy się róŜnili, Ŝe nie głoso-wali na tego prezydenta, ale Ŝe go szkalowali, Ŝe śmiali się z

niego, Ŝe nie mieli argumentów, bo kaŜda dyskusja się kończyła: „A to Kaczor!”. A co „Kaczor”? Profesor, wykształcony, katolik, pa-

triota, co mu moŜecie zarzucić? „Nie, no Kaczor…” To było tak kretyń-skie, tak głupie, tak podłe, Ŝe po prostu nie chciałam się z takimi ludźmi więcej spotykać. Wstyd mi za tzw. „warszawkę”. „Warszawkę”, która wło-Ŝyła teraz czarne krawaty.

– Ciszy było dwa dni! I się zaczęło piekło. Dlaczego Pan Wajda po-

dejmuje taki temat? Ktoś chce nas skłócić. – Jak szedłem, to rejestracje z całej Polski. Multum ludzi. W autobu-

sie jechałem z osobami, które miały osiem lat i osiemdziesiąt. Tu jest prze-krój.

– W ostatnich latach daliśmy się zmanipulować i władza, która po-

winna naleŜeć do suwerena, jakim jest naród, została przekazana mafij-nym układom medialno-biznesowym. Trzeba się zastanowić nad tym, Ŝe nasze pieniądze, które wszyscy cięŜko zarabiamy, dajemy ludziom, którzy nami manipulują.

– Wypowiedzi niewyobraŜalne gdzie indziej w świecie. A jednak to

uchodziło, przechodziło, wszyscy byli szczęśliwi, zadowoleni, jak było śmiesznie, jak w cyrku. No i ten cyrk się trochę skończył.

– PrzecieŜ ktoś taką podróŜ przygotowuje. Za to odpowiada minister,

za to odpowiada wojsko. Minister, który odpowiada za logistykę, siedzi sobie spokojnie, jeszcze wartę pełni. Drugi się śmieje, juŜ pochował Prezy-denta. Powinien się podać do dymisji biegiem.

– Nawet jakbyśmy się dowiedzieli, Ŝe to był zamach, to byłoby dla

nas gorzej, jakbyśmy nie wiedzieli. Dlaczego? Bo nikt nic nie zrobi i to będzie najgorsze.

„Gibraltaru nie udało nam się rozwiązać”

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010

Solidarn

i 2010

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 8

N ie jesteśmy z pewnością tacy, jak myślimy o sobie sami. RównieŜ efekt postrzegania nas przez innych nie jest zapewne miarodajny.

Warto trzymać się tej zasady, co potwierdza wywołany tragedią w Smoleńsku medialny lament. W przeciwnym bowiem razie mieliby-śmy nie lada kłopot, czy prawdziwy śp. pan prezydent Kaczyński to ta osoba z medialnych przekazów i komentarzy sprzed tragedii, czy teŜ jego prawdziwy wizerunek wyłania się z potoku łez pani Olejnik.

Moglibyśmy przyjąć, Ŝe to, jacy jesteśmy naprawdę, widzi jedy-nie Bóg i to On dokona słusznego osądu nas wszystkich. JednakŜe w naszym wizerunku, jaki tworzą o nas inni, jest nie tyle moŜliwość po-szukiwania prawdy, co odzwierciedlenie wobec nas chęci, zamiarów czy teŜ oczekiwań osób trzecich. Przez ostatnie dni moŜna było od-nieść wraŜenie wielkiego współczucia, jakim miał nas darzyć świat zachodnich mediów. Tymczasem lektura największych niemieckich potentatów prasowych zadawała kłam tym poboŜnym Ŝyczeniom i to zupełnie bez ogródek. Niedzielny (11. kwietnia) artykuł na głównej stronie internetowej dziennika „Der Spiegel” poświęcony smutnym wydarzeniom z poprzedniego dnia wspomina nie tylko zmarłego pre-zydenta, ale takŜe pana premiera Tuska, który wedle tego największe-go chyba niemieckiego czasopisma jest politykiem przyjaznym Euro-pie i gospodarce, natomiast w opinii dziennikarzy „Die Zeit” (artykuł internetowy z tego samego dnia) - nieradykalnym. W „Der Spiegel” pojawia się nawet trzeci polityk z naszej sceny politycznej, pretendują-cy do urzędu prezydenta. W panu marszałku Komorowskim prasa niemiecka dostrzega osobę spokojną, rzeczową, związaną z grupą społeczną intelektualistów i pragmatyków („Der Spiegel”). Na tle jakŜe wzniosłych zalet tychŜe męŜów stanu osoba zmarłego prezydenta

jawi się jako „mały człowiek” („Die Zeit”). O Lechu Kaczyńskim autorzy „Der Spiegel” piszą przez pryzmat jego brata Jarosława, który Ŝałobę narodową mógłby wykorzystać do ubiegania się o fotel prezydencki: „MoŜna by się tego po nim spodziewać”. Dla niemieckich Ŝurnalistów wydaje się nie do pomyślenia, by brat tego „małego człowieka”, który panią kanclerz Merkel i wielu innych europejskich przywódców ze względu na swą prowincjonalność, nieprzewidywalność i chłopską przebiegłość wielokrotnie doprowadzał na skraj obłędu, ośmielił się zostać najwaŜniejszą osobą w naszym państwie, burząc wizję budowy nowej Europy. Wizję, do której były prezydent nie przystawał nie tylko ze względu na tkwienie w szablonach myślowych z czasów zimnej wojny, ale równieŜ, a moŜe przede wszystkim ze względu na podkre-ślanie polskiego mitu ofiary („Die Zeit”). Wiadomo bowiem, Ŝe wedle wizji nowej Europy w roli głównych ofiar wojennej zawieruchy wystę-pować mają niemieccy wypędzeni. Nie przystoi zatem mówić zbyt wiele o Katyniu ani tym bardziej pozwolić sobie na taki afront, jak kan-dydatura Jarosława Kaczyńskiego na najwyŜszy urząd w państwie.

Pojawia się dziś pytanie, czym ma być postulowana w czasie tragedii jedność i solidarność społeczna, gdy zgasną juŜ znicze i ucichną syreny. Czy zwolennicy PiS mają przejąć choćby część po-glądów PO, a ci drudzy zbliŜyć się światopoglądowo do SLD? Czy potrzeba było rzeczywiście aŜ takiej tragedii, by jeŜdŜąc po dziura-wych drogach, brudnymi, spóźnionymi pociągami, stojąc wiele godzin po wielomiesięcznych oczekiwaniach w kolejce do lekarza, przecho-dząc przez opieszałe procedury policyjne i sądowe, zastanawiać się, co dobrego moŜe z niej dla naszego narodu wyniknąć?

Oby wyniknął zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na rzeczywi-stość.

INNI O NAS Piotr Solbach

W ostatnich dniach nastąpiła eksplozja czegoś, co myśle-liśmy, Ŝe umarło, zwłaszcza w młodym pokoleniu. KaŜ-dy na swój sposób czuje potrzebę zrozumienia tego, co

się stało, nie tylko rozwikłania przyczyn tragedii, ale fenomenu, jakim jest przebudzenie narodu.

Przed 10 kwietnia traciłam wiarę w Polaków. Myślałam, Ŝe nic nie jest w stanie ich wyciągnąć z domu na ulicę, aby zamanifestować swoje stanowisko w słusznej sprawie lub chociaŜby wziąć udział w spotkaniu z ciekawym politykiem. Aktywna obywatelsko była tylko garstka. JuŜ wydawało się, Ŝe wychowanie Europejczyka zamiast Polaka udało się. Ale nie, patriotyzm wybuchł z niespodziewaną siłą! Musiał więc być w nas, tylko w postaci nieczynnej, tak jakby przetrwal-nikowej. Jest hołdem dla wartości, ale przede wszystkim ma charakter osobisty. Wzbudzony został przez konkretnych ludzi – najlepszych z najlepszych – przez ich Ŝycie i śmierć. Zostaliśmy wywołani do pierw-szego szeregu, aby kontynuować ich dzieło. Ich juŜ nie ma, teraz kolej na nas.

W tych dniach przypomniał mi się mój osobisty przetrwalnik pa-triotyzmu, który otrzymałam od mojego Dziadka – ulubiona Jego pio-senka, którą nam, mnie i bratu, bardzo często śpiewał. Piosenkę tę ułoŜył ze swoimi kolegami na zakończenie gimnazjum realnego w Lublinie w 1919r. Zadedykowana była młodszym rocznikom, które pozostawały w szkole (niestety, nie wszystko pamiętam): A Wam, koledzy młodsi Naukę dobrą dam Do ksiąŜki wziąć się pilnie Serdecznie radzę Wam Ref.: Hej sztubacy, realniacy Tam belfry dwój nie będą stawiać nam

Stasziczacy, lubelszczacy Tam belfrem będzie kaŜdy sam. A Wy, koledzy młodsi, Wy w kraju róbcie ład, By wróg nasz odwieczny Ojczyzny nie pokradł!

Ostatnie słowa akcentował palcem, kierując je do nas i zawsze dodawał, Ŝe nie chodzi tu o Niemcy (szkoła PRL uczyła odwrotnie). Po piosence następowała opowieść o tym, jak to był uczestnikiem „cudu nad Wisłą”. Kiedy my wierciliśmy się nieco znuŜeni tymi samymi opowieściami, Babcia z boku dodawała: „słuchajcie, bo tego w szkole nie usłyszycie”.

Dziadka i Babci juŜ nie ma, ale w moim sercu tkwi depozyt – zobowiązanie, aby nie stracić tego, o co walczyli, aby nie być marno-trawnym ogniwem w łańcuchu pokoleń.

Inny obraz, który przywołuję, to sytuacja, kiedy manifestowali-

śmy przed Sejmem w 2007r. przeciwko ratyfikacji traktatu lizbońskie-go. Byliśmy tam między innymi z naszymi nastoletnimi córkami. Prze-chodnie podchodzili do nas, wyraŜając słowa poparcia. Do mojej, 14-letniej wówczas, córki podeszła starsza pani, silnie wzruszona - „Jak to dobrze, Ŝe są młodzi ludzie, którzy jeszcze kochają Polskę. Brałam udział w Powstaniu, miałam wtedy tyle lat, co ty”. Odeszła z ulgą – jej walka nie poszła na marne, został ktoś, kto przejmie pałeczkę.

Mamy więc osobistą odpowiedzialność przed Dziadkami, Ojca-mi, naszym nieodŜałowanym Prezydentem, aby „wróg nasz odwiecz-ny Ojczyzny nie pokradł” – oto nasze zadanie juŜ na najbliŜszy czas!

OJCOWIZNA Marzena Chojecka

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 9

N im akcja dezinformacyjna pod hasłem „Bądźmy razem” dokonała nieodwracalnych spustoszeń wśród zagubionego społeczeństwa, stała się rzecz, którą wolno postrzegać jako dobre zrządzenie losu.

Dla kaŜdego, kto zna ludzką naturę, nie będzie tajemnicą, Ŝe fałsz i skrywana nienawiść nie potrafią długo zasłaniać twarzy i muszą zedrzeć maskę w konfron-tacji z prawdą. Tym bardziej – gdy podstępna „jedność”, sączona w codziennym przekazie medialnym, wynika z intencji oszukania własnego społeczeństwa.

Od chwili, gdy poinformowano, Ŝe Rodziny Lecha i Marii Kaczyńskich zdecydowały, iŜ para prezydencka spocznie w Katedrze Wawelskiej - spadły ostatnie maski obłudy, ukrywanej dotąd umiejętnie za parawanem cynicznego nakazu. Spektakle sprzeciwu wobec tej decyzji, urządzane przez niektóre środo-wiska i media, obnaŜyły faktyczny stan umysłów i serc, a tłumiona w okresie „Ŝałobnej propagandy” nienawiść ponownie stała się znakiem rozpoznawczym piewców „narodowego pojednania”.

Myślę, Ŝe stała się rzecz bardzo dobra, jak zawsze, gdy wyzwolone zosta-ją prawdziwe intencje i zamiary – jeśli nawet ceną tego doświadczenia jest nasz wielki smutek. Nie ma teŜ najmniejszego przypadku, Ŝe atak nastąpił właśnie w momencie ujawnienia miejsca pochówku Pary Prezydenckiej.

W polskiej tradycji pogrzebowej nie było chyba tak spektakularnego sprze-ciwu wobec woli rodzin osób zasłuŜonych, jak ten, którego jesteśmy świadkami. Na Ŝadnym innym przykładzie nie widać dobitniej, jak obca polskiej kulturze i wielowiekowej tradycji jest grupa ośmielająca się na aroganckie podwaŜanie prawa do określenia miejsca spoczynku bliskich. To najmocniej raŜący przykład upodlenia i zdziczenia ludzi aspirujących do kręgu cywilizacji zachodniej, a na-wet mieniących się elitą.

Nie ma nawet potrzeby wyjaśniania, Ŝe z decyzją Rodziny Prezydenta moŜna się nie zgadzać, jednak elementarne zasady kultury oraz szacunek, jakim w polskiej tradycji obdarzamy osoby zmarłe, nakazuje milczeć w kwestiach tak głęboko zaleŜnych od woli najbliŜszej rodziny. Tymczasem przykłady zachowań i

publikacji, z jakimi mamy do czynienia, świadczą, Ŝe ta kultura i tradycja są obce ludziom, którzy juŜ zainicjowali i prowadzą kampanię sprzeciwu.

Tym wszystkim, którzy mówią dziś: „Wawel nas podzieli”, trzeba powie-dzieć, Ŝe będzie to podział niezbędny i dla Polski potrzebny – jak zawsze, gdy oddziela się swoich od obcych, by ratować zagroŜoną tradycję i kulturę. Jeśli czują się podzieleni, bo nie mogą znieść myśli o krypcie prezydenckiej na Wa-welu – sami wykluczają się z kręgu wartości, jakie reprezentował Prezydent Kaczyński – a poniewaŜ są to te same wartości, których straŜnikami byli królowie i poeci pochowani w wawelskiej katedrze, nie mają najmniejszego prawa podno-sić głosu w sprawach, które ich nie dotyczą.

Stała się rzecz dobra, jeśli juŜ dziś moŜemy dostrzec, jak fałszywy jest nakaz wymyślony przez namiestnika Komorowskiego, z którego wystąpienia zaczerpnięto hasło: „Bądźmy razem”. Przypomnę, Ŝe poseł Zbigniew Kozak zarzuca właśnie Komorowskiemu inspirowanie protestów przeciwko pochowaniu Pary Prezydenckiej na Wawelu. Wpisuje się to we wszystkie haniebne działania, jakie ten człowiek podejmuje po śmierci Głowy Państwa.

Nietrudno się domyśleć, Ŝe wściekłość wszelkiej maści hipokrytów kryją-cych się dotąd za Ŝałobą wywołuje fakt, Ŝe pochowanie Marii i Lecha Kaczyń-skich w krypcie na Wawelu sprawi, iŜ na wieki zostanie zachowana pamięć o tych postaciach i nie da się jej nigdy wykreślić z historii Polski. W perspektywie Ŝycia ludzi, którzy dziś rządzą Polską, a o których pamięć zniknie w ciągu jedne-go pokolenia – ta świadomość musi budzić najniŜsze instynkty i wściekłe reak-cje. Oni wiedzą, Ŝe krypta na Wawelu oznacza trwałość wszystkich idei, za które oddał Ŝycie Prezydent Kaczyński i choćby jutro juŜ oddali nas we władanie „rosyjskich przyjaciół” - prezydencka krypta nie pozwoli zapomnieć o wolnej Polsce.

Myślę, Ŝe mądra decyzja Jarosława Kaczyńskiego i Rodziny Prezydenta juŜ dziś jest świadectwem zwycięstwa. To „podział” i decyzja dobre dla Polski.

I stnieją powaŜne przesłanki, by w sprawie ostatnich zamachów w Rosji dostrzec moŜliwość prowokacji ze strony rosyjskich słuŜb specjalnych. Szczególnie - po dzisiejszym oświadczeniu sekreta-

rza Rady Bezpieczeństwa FR gen. FSB Nikołaja Patruszewa, w którym poinformował, Ŝe słuŜby rosyjskie posiadają informacje, iŜ funkcjonariusze gruzińskich słuŜb specjalnych mają kontakty z terro-rystami. Moskwa tę wersję musi zweryfikować – orzekł Patruszew, do niedawna szef FSB. Nie sądzę, by Moskwa musiała poświęcić wiele czasu na weryfikację tej informacji. JuŜ na początku października ub. roku obecny szef rosyjskiej Fede-ralnej SłuŜby Bezpieczeństwa Aleksandr Bortnikow oskarŜył Gruzję o to, Ŝe szkoli terrorystów z Al-Kaidy oraz dostarcza broń i pieniądze terrorystom z Dagestanu. Zdaniem Bornikowa, Gruzja uczestni-czyła w szkoleniu i przerzucaniu terrorystów na terytorium Czeczenii. Powołując się na informacje uzyskane z podsłu-chów, szef FSB twierdził, Ŝe współpracujący z Al-Kaidą bojownicy utrzymywali kontakty z gruzińskimi słuŜbami wywiadowczymi. OskarŜył równieŜ Gruzję, Ŝe dostar- cza broń i materiały wybuchowe oraz finansuje akty sabotaŜu prze-ciw waŜnym instytucjom w Dagestanie - przede wszystkim ropo- i

gazociągom. Jak w przypadku wszystkich tego rodzaju zarzutów – Bortnikow nie wska-

zał Ŝadnych dowodów na prawdziwość swoich słów. Wkrótce po oświadczeniu Bortnikowa gruzińskie media pisały, Ŝe Rosja

dąŜy do realizacji planu ponownego ataku na Gruzję. Według gruzińskich dzien-nikarzy, stawiając takie zarzuty władzom w Tbilisi, Kreml chce, by od Gruzji odsunęli się dotychczasowi sojusznicy: USA i Unia Europejska. Ekspert do spraw Kaukazu Mmuka Araszidze twierdzi, Ŝe Rosjanie, chcąc zdyskredytować na arenie międzynarodowej współpracę gruzińsko – amerykańską, zarzucili równieŜ oficerom armii Stanów Zjednoczonych szkolenie na terytorium Gruzji terrorystów, którzy działają na Północnym Kaukazie.

Zdaniem innego eksperta, Rosjanie - zrzucając wcześniej na Gruzję odpo-wiedzialność za zamachy terrorystyczne w Dagestanie i Inguszetii - szykują się do operacji zajęcia Wąwozu Pankijskiego i rejonu Kazbegi.

O prowadzenie propagandowej wojny i zamiar skompromitowania Gruzji w oczach opinii międzynarodowej oskarŜył Rosję juŜ w sierpniu 2009 roku szef gruzińskiej dyplomacji Grigoł Waszadze. Poinformował wówczas, Ŝe Micheil Saakaszwili rozmawiał z wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych Joe Bidenem na temat eskalacji napięcia w strefie konfliktu. Biden miał potwierdzić, Ŝe Wa-szyngton traktuje Gruzję jako strategicznego partnera w tej części świata.

Na zarzut szefa gruzińskiej dyplomacji natychmiast zareagowała Rosja, oskarŜając Stany Zjednoczone o kontynuowanie dostaw broni do Gruzji i zachę-canie jej prezydenta do ponowienia „agresji”. Ten sam zarzut powtórzył w listo-

padzie ub. roku szef GRU (wywiadu rosyjskiego) Aleksandr Szlachtu-row, zapowiadając, jakoby Gruzja planowała agresję na Abchazję i Osetię Południową. Według Szlachturowa, kierownictwo Gruzji jest

„nieprzewidywalne”, zaś państwa NATO, przede wszystkim wschod-nioeuropejscy członkowie Sojuszu, dostarczają Gruzji broń palną i sprzęt

wojskowy, a USA prowadzą szkolenia z zakresu natowskiej taktyki, Izrael dostarcza bezzałogowe aparaty latające, a Ukraina - cięŜki sprzęt, m.in. czołgi

i środki obrony powietrznej. By nikt nie miał wątpliwości, Ŝe Rosja nie zamierza zrezygnować z ataku

na Gruzję, warto przytoczyć słowa Siergieja Ławrowa, ministra spraw zagranicz-nych Rosji, który w wywiadzie udzielonym rosyjskiej telewizji w grudniu 2009 roku uznał Ukrainę i Gruzję za terytoria znajdujące się w „przestrzeni postso-wieckiej”. Zapowiedział równieŜ, Ŝe Moskwa ma zamiar odzyskać nad nimi kon-trolę.

Nietrudno dostrzec, Ŝe zamachy w Moskwie i w Dagestanie wpisują się w scenariusz rozgrywany przez FSB. Szczególnie drugi z zamachów, przeprowa-dzony w mieście Kizlar w Dagestanie na Kaukazie Północnym, nawiązuje wyraź-nie do zarzutów, jakie w październiku ub. roku stawiał szef FSB Bornikow, oskar-Ŝając Gruzinów, Ŝe dostarczają broń i materiały wybuchowe i finansują akty sabotaŜu przeciwko dagestańskim instytucjom.

Ostentacyjne reakcje Putina i Miedwiediewa i wypowiedzi o „unicestwianiu zwierząt” oraz dzisiejsze słowa Patruszewa mogą stanowić zapowiedź rozwinię-cia prowokacji w kierunku gruzińskim i wykorzystania jej jako pretekstu do osta-tecznej „rozprawy z terrorystami”.

Źródła: www.niezalezna.pl; kresy24.pl

komentuje źródło: cogito.salon24.pl A

LEK

SA

ND

ER

ŚC

IOS

NIECH WAWEL NAS PODZIELI

CZY TERRORYŚCI ZAATAKUJĄ GRUZJĘ ?

PRZE

D 1

0.04

.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 10

K luczem do zrozumienia i interpretacji wielu procesów poli-tycznych zachodzących w ostatnich dwóch latach jest bez wątpienia osoba Bronisława Komorowskiego. Wydarzenia z

udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, po-przez „prawybory” w PO, aŜ po skutki katastrofy z 10 kwietnia – spinają ten okres niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP. Gdy przed dwoma laty podejmowałem temat afery marszałkowej, wskazując na udział marszałka Sejmu w kombinacji operacyjnej autorstwa Wojskowych SłuŜb Informacyjnych, zapewne niewiele osób chciało dostrzegać realizm zagroŜeń, wynikających z faktu bliskich relacji waŜnego polityka ze środowiskiem infiltrowanym przez słuŜby sowieckie i rosyjskie. Podobnie – prezydencka kan-dydatura Komorowskiego powstała w niezwykłych okolicznościach - choć wzbudzała Ŝywe reakcje, nie spotykała się z refleksją doty-czącą wpływów obcych interesów na polskie Ŝycie polityczne. Mimo Ŝe wiele wypowiedzi tego polityka, cała jego kariera i szereg związanych z nią, a niewyjaśnionych dotąd afer wskazywały na szczególną rolę Komorowskiego w establishmencie III RP - zabra-kło konsekwentnego i wyrazistego wskazania na niebezpieczeń-stwa wynikające z zawłaszczania przez tego człowieka coraz szerszego obszaru władzy. Dramat politycznego zaniechania (bo dziś naleŜy nazwać go dra-matem) miał swoje podłoŜe w irracjonalnym lęku, jaki wielu mą-drych i prawych ludzi odczuwa przed posądzeniem ich o uleganie

tzw. spiskowym teoriom oraz w poddaniu się medialnej atmosferze tchórzo-stwa i przemilczania faktycznych zagroŜeń. Równie istotny był brak rzetel-nych, dogłębnych analiz, w których do rzeczywistości powstałej po roku 2007 przykładano by miarę inną, niŜ tylko partyjnych rozgrywek i naturalnych proce-sów politycznych. Efektem tej krótkowzroczności i politycznego zaniechania jest dzisiejsza mocna pozycja namiestnika – pełniącego obowiązki prezydenta - jaką zajmuje Bronisław Komorowski.

Tymczasem—wolno powiedzieć, Ŝe okres od października 2007 roku do chwili obecnej to czas, w którym polityk Platformy korzystał z dobrodziejstw specjalnej ochrony ze strony środowiska byłych WSI i zaleŜnego od tej osłony parasola medialnego. Jednocześnie następowało umocnienie pozycji Komo-rowskiego wewnątrz partii władzy oraz poszerzanie zakresu jego autonomii wobec lidera PO. Stanowisko marszałka Sejmu okazało się być optymalnym w warunkach konfliktów politycznych, słuŜąc ograniczeniu wpływów opozycji parlamentarnej oraz najwaŜniejszym - w sytuacji zaistniałej po 10 kwietnia br.

Warto zatem spojrzeć na niektóre zjawiska i wypowiedzi poprzedzające bezpośrednio dzień tragedii, by w tym zestawieniu dostrzec szczególne związki i logikę, usprawiedliwiającą poszukiwanie klucza do „tajemnic” Broni-sława Komorowskiego. Dla ludzi, którzy zdają sobie sprawę z prawdziwych mechanizmów regulujących Ŝycie w III RP i nie unikają samodzielnych analiz, moŜe okazać się to przydatnym doświadczeniem i zachętą dla własnych poszukiwań.

W dzień 1 kwietnia, kojarzony z Ŝartami i wypowiedziami nie zawsze powaŜnymi, kandydat na prezydenta Andrzej Olechowski w programie „Fakty po faktach” podzielił się taką intrygującą uwagą:

„Kandydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwalifikacji, Ŝeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy róŜne”. Zgodnie z konwencją tego dnia, Olechowski natychmiast z uśmie-chem dodał, Ŝe dziś jest prima aprilis, a on "bardzo Ŝartuje".

Kilka dni później, 4 kwietnia, w dzienniku „Polska” ukazał się waŜny artykuł Michała Karnowskiego zatytułowany „Ustalono plan PO, gra toczy się o wysoką stawkę”. Autor zwracał uwagę, Ŝe obraz monolitu, jakim miałaby być Platforma Obywatelska jest fałszywy i wskazywał na istotne róŜnice w ocenie zadań przyszłej prezydentury, istniejące między Donaldem Tuskiem a marszałkiem Komorowskim. Celem premiera miała być słaba prezydentura, w której urząd ten (zwłaszcza w kontekście planowanych zmian w konstytucji) byłby wykonawcą poleceń centrum rządowego, a co najwyŜej jego przedsta-wicielem. „Miał to być tandem z bezsprzeczną dominacją premiera” – zauwa-Ŝał Karnowski.

Wizja ta jest wyraźnie sprzeczna z ambicjami Komorowskiego, który widział w prezydencie silny i niezaleŜny ośrodek władzy, o realnych i mocnych uprawnieniach. W tej koncepcji nie było miejsca na sprowadzenie prezydenta

do roli pomocnika i reprezentanta szefa rządu. Jednocześnie autor artykułu zwrócił uwagę na sondaŜowy wskaźnik

spadku zaufania do premiera Tuska, przy jednoczesnym wzroście zaufania do Komorowskiego. Zdaniem Karnowskiego, choć sytuacja ta nie musiała automatycznie prowadzić do wybuchu wojny między politykami PO, to stawka gry była na tyle wysoka, Ŝe istniało realne zagroŜenie dla pozycji premiera, a Komorowski mógł się pokusić o budowanie w partii własnego, niezaleŜnego od lidera środowiska.

Zwracam uwagę na ten artykuł, bo w mojej ocenie zawierał rzadki w polskiej publicystyce ładunek prawdziwych twierdzeń, a wnioski z niego płyną-ce są pomocne w ocenie bieŜącej sytuacji. Jak trafnie zauwaŜył Karnowski, opisując postać Komorowskiego:

„Jest to polityk pewny siebie, naleŜący do PO od początku jej istnienia. Mający poczucie, Ŝe nie ma wobec Donalda Tuska Ŝadnego długu wdzięczno-ści. A po wygranych prawyborach nie jest takŜe nominatem Tuska - to, Ŝe kandyduje, zawdzięcza 20 tys. członków partii, ma mocny, choć na razie wewnętrzny, mandat. To osoba, która w czasie kampanii prawyborczej ani razu nie odniosła się do Donalda Tuska. Nie zagwarantowała, Ŝe będą two-rzyli tandem, nie mówiła o realizacji premierowskich planów.”

Z tezami tej publikacji warto porównać wypowiedzi samego Komorow-skiego z wywiadu, jakiego w dniu 7 kwietnia udzielił stacji RMF. Tytuł: „Podległość wobec partii - tak, wobec Tuska – nie” celnie oddaje istotę tego wystąpienia.

Komorowski: „Ja uwaŜam, Ŝe w polityce wszelkie takie magiczne niby słowa o braterstwie, o przyjaźni i o miłości według mnie są nie na miejscu, bo stanowią pewien dysonans do tego, co jest treścią polityki.[...] Ale ja nigdy nie byłem podległy. Na tym polega właśnie niezrozumienie istoty relacji między mną a Donaldem Tuskiem. To zawsze były relacje partnerskie.”

Dowiedzieliśmy się takŜe, Ŝe zdaniem Komorowskiego, „prezydent Polski powinien, oczywiście po zbadaniu okoliczności wszystkich, być tam, gdzie się dzieją waŜne wydarzenia polityczne - w tym takŜe Moskwa [...]nawet jeŜeli jest to Moskwa i jeŜeli jest to 9 maja, bo to jest trudny problem zazna-czenia polskiej obecności w obozie zwycięzców nad hitleryzmem w 45 roku.

Warta odnotowania jest odpowiedź Komorowskiego na pytanie dotyczą-ce gen. Jaruzelskiego i jego zaproszenia do Moskwy: „czy go wieźć rządo-wym samolotem na te uroczystości?”

Bronisław Komorowski: „Ja bym w ogóle unikał tego rodzaju sformuło-wań: "wieźć rządowym samolotem". Oczywistą rzeczą jest to, Ŝe jeŜeli są zaproszeni polscy kombatanci przez stronę rosyjską, a jeŜeli jednym z nich jest były prezydent, no to się go w sposób szczególny szanuje i nie robi się z tego sprawy publicznej. Ja uwaŜam, Ŝe w interesie nas wszystkich leŜy to, aby nie rozdrapywać tego problemu”.

Tego samego dnia, 7 kwietnia, Bronisław Komorowski w wywiadzie dla TVN24 zawarł pełne uzasadnienie sformułowania o „interesie nas wszyst-kich”. Oceniając uroczystości w Katyniu z udziałem premiera Putina, marsza-łek Sejmu zauwaŜył, Ŝe – „Jesteśmy bliŜej pojednania, na czym Polsce zaw-sze zaleŜało”. I dodał: „Putin zmienia punkt widzenia. Wcześniej akcentował dumę rosyjską, a dzisiaj wyraźnie chce ustawić naród i siebie samego jako spadkobierców dramatu, zbrodni dokonywanych na Rosjanach.”

Zdaniem Komorowskiego – „nadzieja jest w Rosji”, poniewaŜ „poza samym faktem, Ŝe Putin chciał tam przyjechać, co zobaczyli widzowie rosyj-scy, padły słowa, które są nadzieją”.

Rozwinięcie tej myśli moŜna znaleźć dzień później w wywiadzie Komo-rowskiego dla TOK FM, w którym padły następujące słowa:

„W Rosji dojrzewa przekonanie, w Polsce teŜ, Ŝe nie ma współpracy Rosja-UE bez pojednania polsko-rosyjskiego. Mamy za sobą atrakcyjność UE jako całości. Putin przecieŜ nie z sentymentu przyjechał do Katynia. On do-strzegł w tym interes rosyjski. Rosja robi to po to, bo chce bliŜszej współpracy ze światem zachodnim. Nam teŜ powinno na tym zaleŜeć. Ale nie powinno się z tego robić euforii, bo oprócz polityki symboli jest teŜ realna polityka rosyj-ska”.

Na dzień przed katastrofą prezydenckiego samolotu, 9 kwietnia, media zamieściły wyniki sondaŜu TNS OBOP, sporządzonego dla TVP. Wynikało z nich, Ŝe w I turze wyborów prezydenckich Bronisław Komorowski pokonałby Lecha Kaczyńskiego przewagą 13 procent głosów. RóŜnica między Komo-rowskim i Kaczyńskim była jednak znacznie mniejsza niŜ przed dwoma mie-siącami - w tym czasie marszałek Sejmu stracił 9 procent poparcia, a Lech Kaczyński zyskał 7 procent. Na Komorowskiego chciało głosować 33 procent respondentów, na Kaczyńskiego 20 procent. Artykuły dotyczące tego sondaŜu tytułowano: „Komorowski wciąŜ prowadzi, choć traci”, „Kaczyński odrabia straty do Komorowskiego”.

Klucz, jaki moŜna zastosować do cytowanych powyŜej wypowiedzi i

LAWA A

LEK

SA

ND

ER

ŚC

IOS

realnych sytuacji, nie jest łatwy. Nie mam teŜ Ŝadnych wątpliwości, Ŝe nie zostanie uŜyty w przekazie publicznym III RP. Trzeba go jednak wskazać – jako logiczną podstawę analizy obecnej sytuacji, przydatną w kontekście całej wiedzy, jaką mamy o osobie Bronisława Komorowskiego oraz zdarzeń, jakich byliśmy świadkami w ostatnich dwóch latach, ale takŜe z uwagi na politykę władz rosyjskich wobec Polski i zachowania rządu Donalda Tuska oraz rzą-dów państw Unii Europejskiej wobec Rosji. Klucz ten zawarty jest w słowach Anatolija Golicyna, zapisanych na str. 517 jego ksiąŜki „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu”.

Na pewien kontekst tych słów (choć nie cytując ich brzmienia) w odnie-sieniu do tragedii z 10 kwietnia zwracał juŜ uwagę Jeff Nyquist – politolog i publicysta amerykański. PoniewaŜ analizom Golicyna i wiedzy, jaką ten autor posiadał na temat funkcjonowania systemu sowieckiego, nie sposób odmówić Ŝelaznej logiki i wiarygodności, warto je przytoczyć i potraktować powaŜnie.

W rozdziale poświęconym analizie zamachu na Jana Pawła II, Golicyn wskazuje przypadki, w których „według wiedzy i rozumowania autora, rząd sowiecki i KGB uciekłyby się do politycznego zabójstwa zachodniego przy-wódcy”. Golicyn wymienia i uzasadnia tylko trzy takie sytuacje:

1. Jeśli zachodni przywódca, który jest zwerbowanym agentem sowiec-kim, jest zagroŜony na stanowisku przez politycznego rywala.

2. Jeśli zachodni przywódca stałby się powaŜną przeszkodą dla strategii komunistycznej i strategicznego programu dezinformacji.

3. Jeśli zabicie przywódcy daje moŜliwość na przejęcie jego pozycji przez agenta kontrolowanego przez Sowietów.

W zakresie pierwszego przypadku Golicyn wskazuje na „sprawozdanie

śenichowa”, byłego rezydenta KGB w Finlandii. Przedstawił on historię pro-wadzonego przez siebie agenta, który pełnił wysokie stanowisko państwowe i w pewnym okresie był w kampanii wyborczej zagroŜony przez konkurenta, antykomunistycznego socjaldemokratę. Wkrótce więc ten konkurent został otruty przez zaufanego agenta KGB.

W drugim – zwraca uwagę, Ŝe „zachodni przywódca, który jest zaanga-Ŝowany we wzmacnianie skutecznej kontr-strategii przeciwko komunistom,

powinien unikać wizyt w krajach komunistycznych czy brać udział w jakichkol-wiek spotkaniach na szczycie z ich przywódcami”.

Trzeci przypadek Golicyn uzasadnia informacją uzyskaną od Lewinowa, doradcy KGB w Czechosłowacji, który zamordowanie przez słuŜby sowieckie prezydenta Benesza tłumaczył zamiarem obsadzenia stanowiska prezydenc-kiego przez przywódcę komunistów Gottwalda.

Nie istnieją oczywiście Ŝadne twarde dowody, pozwalające w sposób zdecydowany łączyć osobę Komorowskiego (czy jakiegokolwiek innego polity-ka) ze słowami Golicyna i wskazanymi przezeń przypadkami. Byłoby teŜ absurdem oczekiwanie, Ŝe dowody takie zostaną ujawnione przez słuŜby. Z drugiej strony – nie istnieją Ŝadne przesłanki, by w obecnej sytuacji, w imię „poprawności” lub źle pojmowanej „jakości debaty publicznej” unikać stawia-nia choćby najtrudniejszych pytań. Z całą pewnością pytań takich nie zastąpią nierozumne dywagacje pod tytułem „Coś jest nie tak z tym Komorowskim” lub tchórzliwe brednie dziennikarskich wyrobników.

Dziś, gdy dezinformacja i manipulacja zdominowały przekaz medialny, a wartość wiadomości pochodzących głównie ze źródeł rosyjskich uniemoŜliwia rzetelną analizę przyczyn katastrofy – trzeba z wielką ostroŜnością podcho-dzić do wielu publikacji i intencji ich autorów. Nie tylko z powodu niebezpie-czeństwa obarczenia błędem, ale głównie z uwagi na skutki dezinformacji – tej najgroźniejszej broni, jaką po mistrzowsku posługuje się władza rosyjska.

Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by w zgodzie z faktami i logiką podjąć analizę sytuacji na podstawie dostępnej juŜ wiedzy na temat kandyda-ta Komorowskiego. Jednocześnie trzeba twardo domagać się ujawnienia wszystkich innych informacji o tym człowieku – równieŜ tych, okrytych dotąd zasłoną „tajemnicy państwowej”. Jeśli dziś – po tragedii z 10 kwietnia - nie zostaną one ujawnione Polakom, a waŜne kwestie zawisną w pustce, trzeba dosadnie pytać: jakiego państwa III RP chroni tajemnice i co stoi na przeszko-dzie, by wobec zagroŜeń, z jakimi mamy do czynienia, obywatele polscy nie mogli uzyskać pełnej wiedzy na temat postaci aspirującej do godności prezy-denta?

To dziś jedno z podstawowych pytań. Jeśli nie uzyskamy na nie odpowiedzi - próŜno dywagować o wolnej, niepodległej Polsce.

A tak zaczął się natychmiast po ogłoszeniu, Ŝe Jarosław Kaczyński startuje w wyborach. Główna strategia tego ataku szła po charak-terystycznej linii: Kaczyński jest agresywny, dzieli Polaków, teraz

się przyczai, ale w końcu wyjdzie na jaw jego prawdziwa natura, a przecieŜ chodzi o to, byśmy stanowili jedność. Kaczyński odwołał się do prawych Pola-ków i prawej Polski, a co to - są jacyś nieprawi Polacy?

Dzielić, jak wiadomo, moŜna tylko to, co jest niepodzielone. Czy Polska dotąd była jednością? W PRL-u na pewno nie była. Funkcjonował czytelny, chociaŜ usilnie zamazywany, podział na My i Oni. Masowe wyjście na ulice po katastrofie smoleńskiej uświadomiło wielu Polakom, Ŝe pod tym względem sytuacja za bardzo się nie zmieniła. TeŜ są Oni, którzy rządzą, głównie środka-mi masowego przekazu, i którzy urabiają wedle swoich potrzeb resztę, czyli Nas. O tej rosnącej świadomości głębokiego podziału, pęknięcia na dwie Pol-ski, świadczą wypowiedzi ludzi z ulicy we wczorajszym filmie "Solidarni 2010".

Sytuacja, w której naród jest pęknięty na dwie antagonistyczne części, nie jest nowa. KaŜdy, kto interesuje się historią Polski, wie o tym doskonale. Tak było w czasach potopu szwedzkiego, tak było w okresie tuŜ przed rozbio-rami. Tak teŜ było w czasach rozbiorów, nawet gdy trwały powstania. Pamię-tam swoje niedowierzanie, gdy jako dziecko czytałem w "Wiernej rzece" śe-romskiego, Ŝe polscy chłopi łapali powstańców i odstawiali Rosjanom.

Nasza historia obfituje w podobne pęknięcia, gdy z jednej strony patrioci starali się zbudować lub odzyskać silną Polskę, a z drugiej zdrajcy sprzedawali ją dla osobistego zysku lub dla swoich niepolskich i antypolskich idei. Nie naleŜy się więc dziwić, Ŝe i obecnie są prawi i "lewi" Polacy, bo tak było zaw-sze (za wyjątkiem moŜe okresu II wojny światowej, gdy nie pojawił się u nas polski Quisling). Obecnie jednak mamy zasadniczą róŜnicę. Dawniej elity były w zasadzie propolskie, teraz w większości są opanowane przez Obcych. To skutek hekatomby, jaką polskie elity poniosły w czasie II wojny światowej, oraz blisko półwiecza PRL-u, gdy wychowywano "nowego człowieka". Obecne elity to wychowankowie PRL-u przecieŜ.

Obcy wyglądają jak my, mówią jak my, nawet starają się zachowywać jak my (przestrzegać naszych zwyczajów), ale wewnętrznie są zupełnie inni. Parę lat temu widziałem w telewizji film (zdaje się "Są wśród nas"), w którym pokazano, jak Obcy (kosmici) zadomowili się na Ziemi i są nie do odróŜnienia od mieszkańców Ziemi. RozróŜnienie ich i Ziemian umoŜliwiają dopiero spe-cjalne okulary. Gdy się przez nie patrzy, rzeczywistość staje się w pełni czytel-

na - widać zarówno Obcych, jak i ich manipulacje mentalne, sposoby oddziaływania na umysły Ziemian, treść chwytów propagandowych itd.

Tygodniowa Ŝałoba po katastrofie smoleńskiej pozwoliła niektórym z nas "nałoŜyć okulary" i widzieć świat bez zafałszowań. Zobaczyliśmy to głębokie pęknięcie narodu, istnienie dwóch narodów, dwóch Polsk. Zobaczyliśmy, Ŝe Obcy przedstawiali nam fałszywą rzeczywistość. Ale nie tylko my to zobaczyliśmy. Oni teŜ. I Oni zobaczyli, Ŝe My to zaczęli-śmy widzieć. Obcy juŜ wiedzą, Ŝe zaczynamy się domyślać ich istnienia.

Ten natychmiastowy atak na Kaczyńskiego, Ŝe znowu dzieli Pola-ków - chociaŜ nie wypowiedział jeszcze ani jednego słowa! - świadczy o panice, jaka ogarnęła Obcych. Bo ich największą siłą i największym atutem jest nasza nieświadomość, Ŝe Oni istnieją. (To tak jak z szata-nem, którego największym sukcesem jest to, Ŝe ludzie nie wierzą w jego istnienie.) Teraz będą kaŜdego dnia szantaŜować Kaczyńskiego i PiS, Ŝe dzieli Polaków. Teraz kaŜdego dnia będą się starali wmówić Polakom ideę "jedności moralno-politycznej", ideę rodem z głębokiego PRL-u. Bo im chodzi o to, byśmy sobie nie uświadomili własnej odrębności i z tą nieświadomością wyginęli jak dinozaury.

I moŜe im się to udać, bo zdobyli pierwszą władzę (którą nazywa się czwartą, ale dzisiaj jest to władza najwaŜniejsza) - władzę nad me-diami. Pozwala im ona zamazywać obraz rzeczywistości, istnienie real-nych podziałów, na rzecz fikcji jedności narodowej. Pozwala im ustana-wiać i zrzucać premierów i prezydentów. Chyba Ŝe nastąpi "wypadek przy pracy", jak było w 2005 roku wskutek afery Rywina.

Czy teraz teŜ mamy "wypadek przy pracy"? Oni będą robić wszystko, Ŝeby sytuacja wróciła do normy. Oczekujmy w najbliŜszych miesiącach zmasowanego ataku na polską świadomość.

JeŜeli chcemy uniknąć losu dinozaurów, musimy się organizować na kaŜdym moŜliwym poziomie. NajbliŜszą okazją będą obchody święta 3 Maja. Teraz, gdy i stanowisko premiera, i p.o. prezydenta naleŜą do nich, nie powinniśmy uczestniczyć w reŜimowych uroczystościach. Nie powinniśmy zgadzać się z ich linią propagandową, Ŝe stanowimy jeden naród. Bo nie stanowimy. Powinniśmy organizować i uczestniczyć w obchodach alternatywnych, naszych własnych.

Źródło: kazjod.salon24.pl

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 11

Dwie Polski - największa tajemnica III RP

PR

OF. K

AZ

IMIE

RZ

JOD

KO

WS

KI

O statnio miałem przywilej płakać razem z Polakami. Niestety, nie jest to dziś takie oczywiste i powszechne w naszej społeczności, bo jak powiedział jeden z moich przyjaciół: „Polacy w polskim

narodzie stanowią mniejszość, reszta to skundleni Europejczycy”. Niestety, takie przeŜycie, jakie miało miejsce późnym wieczorem w Warszawie na bene-fisie 50-lecia twórczości Jana Pietrzaka, jest juŜ dzisiaj wydarzeniem bardzo rzadkim i zanikającym. Gdyby jeszcze było tylko wydarzeniem rzadkim, nie byłoby to tak wielkim powodem do smutku, ale jest to wydarzenie zanikające. Byli tam raczej ludzie w moim wieku i starsi. Do dzisiejszej młodzieŜy juŜ ten etos, ten język nie przemawia.

Muszę się przyznać, Ŝe natęŜenie emocji, jakie odczuwałem, gdy śpie-waliśmy piosenki, które towarzyszyły Polakom przez ostatnie kilkadziesiąt lat, rozpalając ich nadzieję i tęsknotę do wolnej Polski, było podobne do wzru-szeń, jakie spotykają mnie w czasie spotkań kościoła, gdy razem z moimi braćmi, czując rodzinną wspólnotę dzieci BoŜych, śpiewamy na chwałę naszemu Ojcu. Absolutnie nie chcę porównywać rzędu tych wielkości, jakimi są miłość do Boga i miłość do ojczyzny, ale Bóg dał nam pewną emocjonalność i ona działa podobnie, nieza-leŜnie od przyczyny. Ma pewną skalę, powiedzmy od 0 do 10, i bez względu na cięŜar gatunkowy wzruszeń moŜemy je mieć bardzo silne, w skali 10, albo ich prawie w ogóle nie mieć. MoŜemy się wzruszyć w skali 10 z powodu śmier-ci ulubionego psa, myśląc o jakimś wydarzeniu romantycznym, tak samo mo-Ŝemy się wzruszyć, myśląc o ojczyźnie, tak teŜ się wzruszamy, myśląc o Bogu, Jego potędze, chwale, o jego miłości do nas, o jedności, jaką stworzył w kościele z obcych sobie wcześniej ludzi. Takie emocje miałem przywilej prze-Ŝywać z Polakami. Niestety, dzisiaj będę się musiał z tego tłumaczyć.

Skorzystam z Pisma Świętego, Ŝeby wytłumaczyć, dlaczego pewne wartości są bliskie wszystkim Polakom. Zakładam, Ŝe tam, w klubie „Hybrydy”, byli ludzie róŜnych przekonań - wierzący, niewierzący, katolicy, protestanci, agnostycy, prawosławni. Nie miało to dla nas Ŝadnego znaczenia, byliśmy tam jako Polacy. Nie było to wydarzenie związane z duchowością czy religią. Kiedy czytamy Biblię, oczywiście jej główny przekaz dotyczy wartości duchowych, ale mówi ona teŜ o rzeczach bardzo ziemskich. W Dziejach Apostolskich czytamy, jak apostoł Paweł zwraca się do Ateńczyków: „Z jednego pnia wywiódł teŜ wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiw-szy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, Ŝeby szuka-ły Boga, czy go moŜe nie wyczują i nie znajdą, bo przecieŜ nie jest On daleko od kaŜdego z nas. Albowiem w nim Ŝyjemy i poruszamy się, i jesteśmy, jak to i niektórzy z waszych poetów powiedzieli: z jego bowiem rodu jesteśmy. Będąc więc z rodu BoŜego, nie powinniśmy sądzić, Ŝe bóstwo jest podobne do złota albo srebra, albo do kamienia, wytworu sztuki i ludzkiego umysłu.” Przytaczam to celowo w szerszym kontekście, aby zwrócić uwagę, Ŝe apostoł Paweł doty-ka tutaj dwóch rzeczy.

Po pierwsze, odwołuje się do planu Boga. To Bóg sprawił, Ŝe jest podział na narody i Ŝe kaŜdy z tych narodów ma pewne miejsce na ziemi wyznaczone dla niego. To Bóg dał nam języki. Pomieszał je przy budowie wieŜy Babel, Ŝebyśmy mogli realizować Jego nakaz napełnienia całej ziemi, a nie łączyć się w bałwochwalczym budowaniu światowego imperium, w którym przewyŜszymy Boga i sami sobie rozwiąŜemy wszystkie problemy. Dał nam teŜ miejsca na ziemi i granice oraz okresy zamieszkiwania, bo niektóre narody wymierają.

Drugą rzeczą, na którą apostoł Paweł zwraca uwagę, jest to, Ŝe on – śyd - bardzo dobrze poznał kulturę narodu, do którego idzie z ewangelią. Szanuje tę kulturę, pokazuje, Ŝe są w niej pierwiastki prawdy, od których wyprowadza swoje nauczanie o Chrystusie. Powołuje się na jednego z pogańskich poetów, którego myśl została zawarta w Piśmie Świętym jako objawiona. „Z jego bo-wiem rodu jesteśmy” - tak powiedział poeta, ale Bóg zdecydował, Ŝeby to się znalazło w Biblii. W tym momencie jest to prawda, z którą Bóg się zgadza - na tym stwierdzeniu Paweł opiera swoje nauczanie. Zatem negowanie dziedzic-twa narodowego, patriotycznego jest po prostu sprzeczne z zamiarem BoŜym, jest sprzeczne z nauką Pisma Świętego.

Niektórzy chrześcijanie w tym miejscu zaraz wystrzelą mi z takim oto fragmentem: „Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd teŜ Zbawiciela oczekuje-my, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać podobną do uwielbionego ciała swego.” No, jeśli nasza ojczyzna jest w niebie, to znaczy, Ŝe tutaj nie mamy ojczyzny, a ta, w której Ŝyjemy, w ogóle się nie liczy. Czy taki wniosek chcecie wyprowadzić z tego tekstu? To jest przecieŜ

łamanie podstawowych zasad interpretacji.

Wystarczy przeczytać ten tekst w szerszym kontekście. Wcześniejszy werset mówi: „Końcem ich jest zatracenie, Bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rze-czach ziemskich, nasza zaś ojczyzna jest w niebie”. Tu apostoł Paweł pokazu-je dwa porządki – pierwszy, który skupia się tylko na hedonizmie, na przeŜy-waniu szczęścia tu i teraz związanego z dobrobytem i przyjemnościami mate-rialnymi oraz drugi - świat duchowy, do którego zmierzamy. Cytowany frag-ment w ogóle nie mówi o tym, Ŝe powinniśmy lekcewaŜyć sprawy naszej ojczy-zny.

Natrafiamy w Biblii na taki tekst: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i Ŝony, i dzieci, i braci, i

sióstr, (…) nie moŜe być uczniem moim”. Czy rozumiemy go tak, Ŝe powinniśmy nagle znienawidzić matkę, Ŝonę, dzieci, braci? Absolutnie

nie! To tylko nam ma pokazać skalę wartości. Bóg ma być dla nas tak niebotyczną wartością, Ŝe wszystkie ziemskie wartości uciekają gdzieś w

cień. Kiedy Jego wartość, Jego idee, Jego prawo, Jego nakazy są kwestiono-wane, wtedy nie moŜemy się zasłaniać matką, ojcem ani ziemską ojczyzną. Ale jest cała sfera naszego Ŝycia, w której mamy okazywać miłość, szacunek matce, ojcu, troskę o dzieci, kochać Ŝonę, męŜa, braci, siostry i tak dalej. To absolutnie nie jest przeciwko temu, Ŝe naszym Ojcem jest sam Bóg, nie prze-czy temu, Ŝe cała nasza miłość ma być ukierunkowana na Jezusa. Dlatego teŜ uŜywanie tekstu: „nasza zaś ojczyzna jest w niebie” do tego, Ŝeby się nie troszczyć o sprawy naszej ziemskiej ojczyzny, jest zwykłym naduŜyciem. Apo-stoł Paweł w Liście do Efezjan zaraz dalej mówi: „Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci się dobrze działo i abyś długo Ŝył na ziemi.” W tym samym Piśmie Świętym, w którym jest wcześniej mowa o niena-wiści do matki, Ŝony i tak dalej, pojawia się nakaz, Ŝeby czcić matkę i ojca jako pierwsze przykazanie dotyczące ziemskich spraw.

A skąd wywodzi się słowo „ojczyzna”, „patria”? Od słowa „ojciec”! Czy ktoś mi powie, Ŝe szacunek do ojca ma się skończyć na pierwszym pokoleniu? śe juŜ nie musimy czcić dziadka ani pradziadka, a o praprapra..., który gdzieś tam kiedyś o coś walczył, mamy zapomnieć? W Ŝadnym razie nie zgadzam się z taką opinią. Ojciec to jest dziedzictwo wcześniejszych pokoleń. Biblia mówi, Ŝe nasz praojciec nosił nas w swoich lędźwiach. Szacunek ma się rozciągać na całą przeszłość naszego rodu, czyli na całą naszą ojczyznę.

Pokoleniu naszych dziadków czy pradziadków nie trzeba by było tego tłumaczyć. Protestanci stanowili wtedy waŜną i liczną część polskich elit poli-tycznych, gospodarczych i wojskowych. Wystarczy przyjrzeć się panteonowi wielkich ludzi tamtych czasów. Generał Franciszek Kleeberg, Stefan Starzyń-ski, generał Anders, nawet Józef Piłsudski (choć prawdopodobnie z innych względów, ale nie znamy jego serca) wybrał protestantyzm. Wiele rodów go-spodarczych było protestantami, np. w Lublinie ród Vetterów. TakŜe przed wojną to, Ŝe protestanci byli bardzo mocno zaangaŜowani w budowę przyszło-ści swojej ojczyzny, było czymś oczywistym. Minister spraw zagranicznych, Beck, to teŜ protestant.

Co się stało? Co się stało, Ŝe dzisiaj tak nie jest, Ŝe protestanci wyłączyli się prawie całkowicie z Ŝycia społeczno-politycznego? Odpowiedź jest prosta. Lata komunizmu skundliły naród polski, ale jeszcze bardziej skundliły polskich protestantów. Dzisiaj smutną prawdą jest to, Ŝe spora ich część bardziej emo-cjonuje się wojnami Izraela czy Ameryki niŜ sytuacją polityczną swojej ojczy-zny. Co mogę wam powiedzieć? Tyle tylko, Ŝe Pismo Święte bardzo jasno stawia tę sprawę, w formie nakazu. List do Tymoteusza: „Przede wszystkim napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi. Za królów i za wszystkich przełoŜonych, abyśmy ciche i spo-kojne Ŝycie wiedli we wszelkiej poboŜności i uczciwości”. To jest nakaz Pisma Świętego. To nie jest mój wymysł. Wszystkim „biblijnym” chrześcijanom, dla których Polska nic nie znaczy, zalecam terapię tym nakazem Biblii. Zacznijcie się modlić o polski rząd, o przyszłość naszej ojczyzny, a zobaczycie, Ŝe Bóg połoŜy wam jej sprawy na sercu i nie będziecie mogli dalej unikać zaangaŜo-wania swoich rąk, serc i umysłów w jej doczesne sprawy. A jeśli tego nie zrobi-cie, jeśli dalej będziecie mówić, Ŝe to nie wasza sprawa, to kieruję do was ostrzeŜenie, które Paweł skierował do ludzi, którzy nie troszczyli się o swoje rodziny: „A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników, nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego”.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 12 12

DETOX R A D I O Od kilku tygodni nadajemy codzienne audycje internetowe - słuchaj na

stronie knp.lublin.pl lub na naszym kanale youTube — idzpodprad. Tam teŜ dostępne są nagrania video nauczań z naszego kościoła.

Paweł Chojecki OJCZYZNA

PRZE

D 1

0.04

.

01.04.2010r.

W iele dobrego dowiadujemy się o Parze Prezydenckiej. Niestety, dowiadujemy się zbyt późno. Media dzisiaj dostrzegają rzeczy, których niestety nie chciały nam pokazywać przez całą drogę

politycznego przywództwa Lecha Kaczyńskiego. Wczoraj znaleziono obrączkę, po której rozpoznano ciało Pani Prezydento-

wej. Obrączka jest symbolem wierności przysiędze małŜeńskiej, symbolem trwało-ści i jakości związku małŜeńskiego. Widziałem teŜ zdjęcia Lecha i Marii Kaczyń-skich trzymających się za ręce, uśmiechniętych, ciepło na siebie patrzących. Dla-czego tych obrazów, takiej twarzy Prezydenta, takiej jakości, którą wprowadzał w Ŝycie społeczne, nie widzieliśmy wcześniej? Wielu komentatorów zaczyna juŜ dostrzegać ten problem, jak bardzo media nami manipulowały, jak bardzo fałszo-wały obraz Prezydenta, jak bardzo chciały wzbudzić w narodzie niechęć do niego i złe uczucia. To się częściowo udało. Czytałem list znajomego, w którym opisał autentyczną sytuację - dziewczyna, która rano tej czarnej soboty otrzymuje SMS-a o śmierci Prezydenta, przy innych ludziach wyrzuca ręce w górę, wykrzykując: „Niebo się rozjaśniło nad Polską!”. Śmierć Prezydenta odczytuje jako dar niebios!? JakąŜ nienawiść ta kobieta musi nosić w sobie, a przecieŜ nie osobistą - nigdy Prezydenta na oczy nie widziała, nie ma mu nic do zarzucenia na poziomie osobi-stych kontaktów czy uczuć. A jednak z taką radością przyjmuje wieść o śmierci, podczas gdy nawet wrogowie przystają w zadumie. To wina mediów. To wina jadu, który jest nam niepostrzeŜenie sączony przez cały czas naszej wolnej ojczy-zny. To, co teraz się dzieje, jest pokazową lekcją, jak bardzo prawda róŜni się od tego, co widzimy w telewizji lub kolorowych gazetach. Jezus ostrzegał nas: nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie sprawiedliwie. Dzisiaj „dzięki” mediom ludzie Ŝyją pozorami, medialną kreacją, potrafią teŜ nienawidzić tego, co dobre.

Wrócę do aspektu ponad trzydziestoletniej wiernej miłości Pary Prezydenc-kiej. Do końca było widać między nimi prawdziwą więź, ciepło i bliskość, czego dowodem właśnie jest identyfikacja ciała Pani Prezydentowej po obrączce. W jakŜe duŜym kontraście stoi to z innymi parami małŜeńskimi, juŜ dzisiaj nieistnieją-cymi - ludzi, którzy są lub byli na szczycie naszych władz politycznych. Weźmy przypadek znanej afery romansowej byłego premiera Marcinkiewicza. Wstyd i

hańba. Człowiek, który podawał się za bardzo religijnego, za wzorowego katolika, innych pouczał, a jednocześnie miał romans, zostawił Ŝonę, z którą przeŜył juŜ długi czas, i wymienił ją na jakąś młódkę. Okazuje się, Ŝe druga ikona polskiej polityki, szef europarlamentu, były premier Buzek, tak samo zostawił Ŝonę, z którą przeŜył wiele lat Ŝycia, dla „nowego modelu”. Szczególnie jest to wstydem, Ŝe ten człowiek określał się jako protestant, jako ten, który jest wierny Jezusowi i Jego Słowu. W paskudny sposób dał zły wzór sprzeniewierzenia się temu, co się ślubo-wało, niszczenia tego, co dobre, co moŜe nie jest juŜ atrakcyjne na poziomie ucie-chy, zabawy, ale ma niemoŜliwą do oszacowania wartość, jeśli chodzi o trwałość więzi, o dawanie wzoru. Ten człowiek złamał teŜ przysięgę daną swojej Ŝonie.

Kiedy Biblia mówi o sposobie rekrutowania przywódców w kościele, właśnie wierność Ŝonie pokazuje jako coś bardzo waŜnego - wręcz na pierwszym miejscu cech szczegółowych wymienia tę właśnie cechę. Czytamy w pierwszym liście do Tymoteusza: „Prawdziwa to mowa, kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie. Biskup zaś ma być nienaganny, mąŜ jednej Ŝony”. MąŜ jednej Ŝony, dokładnie mąŜ jednej kobiety! Jej ślubował i tylko śmierć jednego lub obojga, tak jak stało się w przypadku Pary Prezydenckiej, moŜe ich rozdzielić.

To piękny przekaz, jaki zostawił Prezydent Kaczyński młodemu pokoleniu. Nie jest to na pewno jakiś najwaŜniejszy aspekt, szczególnie nie jest to aspekt polityczny, jego prezydentury, ale bardzo ludzki i wartościowy. Wartościowy w kulturze, która promuje pogoń za uciechą, za przyjemnością, która wmawia czło-wiekowi: „NaleŜy ci się coś z Ŝycia, nie męcz się, gdy sytuacja jest niewygodna, gdy miłość wymaga poświęceń i nie daje juŜ tych atrakcji, co kiedyś. Poszukaj sobie nowej miłości.” Para Prezydencka była wzorem trwałego, starzejącego się, ale dalej ciepłego i bliskiego sobie małŜeństwa. KaŜdy z nas takiej starości by sobie Ŝyczył - kiedy moŜe cieszyć się bliskością z kobietą, której kilkadziesiąt lat temu ślubował, kiedy moŜe patrzeć na nią z radością, cieszyć się jej towarzy-stwem oraz z przyjemnością objąć ją i przytulić. Niech ten wzór, który zostawił Prezydent, będzie i dla nas wierzących motywacją, jakimś wyzwaniem do szcze-gólnej pielęgnacji swojego związku małŜeńskiego. Biblia wręcz nakazuje, Ŝeby łoŜe małŜeńskie było we czci u wszystkich, czyli Ŝeby nie tylko małŜeństwo samo starało się jak najbardziej wysoko podnosić poprzeczkę swojej miłości i wzajemne-go poświęcenia, ale teŜ Ŝeby otoczenie wspierało małŜeństwo. Dzisiaj mamy kulturę, która zaprzecza wierności małŜeńskiej i

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 13

OBRĄCZKA

N ie sposób dzisiaj jeszcze mówić o czymś innym, co nie miałoby związku ze śmiercią prezydenta. Chciałem w tym kontekście zwró-cić uwagę na aspekt słuŜby publicznej. Większość ludzi myślących

o politykach i polityce, o wyborze drogi kariery politycznej, myśli w kategoriach osobistych korzyści: prestiŜ, wpływy, bogactwo i tego typu dość przyziemne rzeczy. SłuŜba publiczna winna jednak skupiać się na aspekcie robienia czegoś dla kogoś. SłuŜba publiczna to słuŜba interesowi innych ludzi. Rzadko dzisiaj w ten sposób pojmuje się politykę. Rzadko ci, którzy noszą tytuły ministrów, zdają sobie sprawę, Ŝe minister wywodzi się z łaciny od słowa sługa. Większość widzi rządowe limuzyny, wygodne fotele, gabinety, sekretarki itd. - a w rzeczywistości to powinna być słuŜba.

Nie znałem osobiście prezydenta Kaczyńskiego, ale na podstawie jego sposobu bycia, decyzji, jakie podejmował moŜna powiedzieć, Ŝe tak właśnie rozumiał swoją misję. Był człowiekiem skromnym, był sługą urzędu, pierwszego urzędu Rzeczypospolitej, który zdecydował się objąć i który ślubował przed Bo-giem wiernie wypełnić. Jego słuŜba publiczna skończyła się śmiercią. Jak wiemy, nie tylko jego, ale i kilkudziesięciu innych przedstawicieli władz RP. Od dzisiaj ryzyko śmierci w słuŜbie publicznej nie będzie juŜ czymś mglistym. Od dzisiaj kaŜdy wysoki przedstawiciel państwa polskiego będzie wiedział, Ŝe obejmując prestiŜowe stanowisko, jednocześnie wystawia się na ryzyko śmierci. Dostrzegli to teŜ dziennikarze, którzy, gdyby było mniej świty w samolocie prezydenckim, sami by się w nim znaleźli i dzisiaj widzieliby juŜ świat we właściwej perspektywie. Myślę więc, Ŝe śmierć prezydenta i druga tragedia katyńska otworzą oczy polskim elitom, Ŝe władza to nie tylko przywileje, zaszczyty i bogactwo, ale władza to odpowiedzialność, obowiązek i ryzyko! To ryzyko oddania nawet własnego Ŝy-cia…

Nie sposób nie skojarzyć tego ze słuŜbą chrześcijańską. KaŜdy chrześcija-nin nazwany jest niewolnikiem Chrystusa. Od swoich niewolników Jezus nie oczekuje niczego więcej ponad to, co sam zademonstrował swoim Ŝyciem i miło-ścią do Boga Ojca. On nie wymaga od nas więcej, niŜ sam dla nas dokonał. Dał nam przykład, kładąc swoje Ŝycie za nas i chce, Ŝebyśmy byli gotowi poświęcać swoje Ŝycie codzienne dla Niego. Chce, byśmy byli teŜ gotowi złoŜyć ofiarę ze swojego Ŝycia.

Czy w ten sposób patrzysz na swoją wierność Chrystusowi, na swoją drogę z Chrystusem - Ŝe moŜe cię spotkać śmierć za posłuszeństwo Jemu, za wybranie świadectwa prawdy?

Jeszcze słowo do chrześcijańskich pastorów. Kiedyś, w czasach reformacji, nazywali się ministrami, właśnie od słowa sługa. Nasz arcypasterz dał wzór, kładąc swoje Ŝycie za owce. Pytanie, ilu z nas swoją słuŜbę pastorską dzisiaj

traktuje jako ofiarę, jako poświęcenie, które moŜe objąć równieŜ ofiarę z Ŝycia dla swoich owiec. Zacytuję słowa apostoła Pawła, który właśnie tak pojmował swoją miłość,

słuŜbę, poświęcenie dla Jezusa i swoją miłość do ludzi, których On mu powierzył. śegnając się ze swoim uczniem Tymoteuszem, tak zwraca się do niego:

„Albowiem juŜ niebawem będę złoŜony w ofierze, a czas rozstania mego z Ŝyciem nadszedł. Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; A teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście jego.” 2 Tym. 4:6-8

Miłość w tym kontekście oznacza miłość do końca, która nie zawaha się oddać Ŝycia, gdy będzie trzeba. Czy w ten sposób kochasz Jezusa? Czy w ten sposób widzisz swoje chrześcijańskie Ŝycie i swoją słuŜbę? Czy jest to tylko zabawa, tylko lepsze samopoczucie religijne - czujesz się lepszy od innych, bar-dziej święty, czysty czy w jakiś jeszcze inny sposób dowartościowany? Czy jed-nak widzisz swoje Ŝycie jako słuŜbę, w której masz głosić prawdę, nastawać w porę i nie w porę, być zawsze do dyspozycji swego Pana i przyjąć wszelkie ciosy, jakie związane są z postępowaniem w wierności Jezusowi i Jego Słowu? Czy jesteś gotów przyjąć śmierć, jeśli taka będzie wola Boga?

Urzędnicy państwowi, którzy zginęli w Katyniu, nie wybrali śmierci. Oni podjęli ryzyko śmierci, bo wiadomo, Ŝe kaŜdy z nich, a szczególnie Prezydent, w swej słuŜbie publicznej naraŜony jest na ataki, na zamachy i na inne niebezpie-czeństwa. Podjęli swoją słuŜbę z myślą o moŜliwości śmierci - podjęli ryzyko śmierci. Jeszcze większą ofiarą jest wybranie śmierci, kiedy moŜesz wybrać Ŝycie. Ale Ŝycie wtedy ma jedną drobną cenę - diabeł chce, Ŝeby tylko przed nim uklęknąć, a wtedy nam wszystko daruje. Czy w takiej sytuacji wybrałbyś kompro-mis, czy wierność i śmierć? Historia juŜ po czasach biblijnych zna przypadki, kiedy męŜowie BoŜy stawali w obliczu takich wyborów. W cytowanym fragmencie apostoł Paweł wie, Ŝe czas rozstania z Ŝyciem nadszedł, Ŝe biegu dokonał, wiary dochował, nie wyparł się Jezusa i teraz za to czeka go śmierć od ludzi, a nagroda od Boga: korona, którą sam Pan włoŜy na jego skroń, wieniec sprawiedliwości. Od razu zapewnia, Ŝe nie tylko jemu, ale kaŜdemu, kto teŜ kocha Jezusa i z tej miłości gotowy jest złoŜyć swoje Ŝycie w ofierze dla Niego. BoŜy męŜowie (i ko-biety) stawali często w obliczu wyboru śmierci na stosie albo wyparcia się tego, w co wierzą, i wybierali śmierć. Dzisiaj chrześcijaństwo wydaje się być tanim wybo-rem. Nie niesie kosztów. Niedługo przyjdzie jednak czas, Ŝe w Polsce ten wybór będzie miał swoją cenę, cenę coraz wyŜszą. Najpierw będą to tylko szykany, prześladowania, być moŜe więzienie - tak jak kosztowało to pastora w Szwecji, który powiedział prawdę o homoseksualizmie. To juŜ się dzieje. To będzie nara-stało. Czy jesteś na to gotowy? Czy kiedy staniesz przed wyborem kompromisu albo wierności prawdzie za cenę nawet swojego Ŝycia, wybierzesz wieniec spra-wiedliwości od samego Pana w niebie?

CZYM GROZI SŁUśBA

cd. na str. 16

13.04.2010r.

14.04.2010r.

TAK PISALIŚMY KIEDYŚ O PREZYDENCIE

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 14

BRACIA KACZYŃSCY NOWYM PIŁSUDSKIM?

P rezydent Lech Kaczyński: "Moja Ŝona została obraŜona". Główną wadą ustroju piłsudczykowskiego było umocnienie opre-syjnej funkcji państwa, próba administracyjnego narzucenia

odnowy moralnej (sanacji). Zamiast zaprowadzić wolność gospodarczą, Pił-sudski zakładał coraz to nowe agencje i wyznaczał plany. Nie sposób mu jednak odmówić wielu zasług. Po pierwsze, pokazał, Ŝe ktoś tym państwem rządzi, Ŝe nie jest to kawał sukna do bezkarnego rozkradania. W polityce międzynarodowej stawał jak równy z równymi wobec moŜnych tego świata, a interes Polski miał za najwaŜniejszy. Potrafił teŜ usadzić kler katolicki i poka-zać mu właściwe miejsce.

Bracia Kaczyńscy dzięki zespoleniu w jedno urzędu Premiera i Prezy-denta, które celowo zostały tak skonstruowane przez "Michnika, Kiszczaka i Wojtyłę", by wzajemnie się szachować, zaczęli prowadzić po raz pierwszy w III RP spójną i długodystansową politykę. W sferze wolności gospodarczej i obywatelskiej popełniają błędy swego protoplasty, ale w polityce zagranicznej zyskują pochwałę nie byle kogo, ale samego Janusza Korwin-Mikkego, który komplementuje ich swoim 90% poparciem w tej materii! ("zaś politykę zagra-niczną PiS - przynajmniej tę zachodnią, popieram w 90% - www.korwin-mikke.blog.onet.pl). Pięknie teŜ zagrali z Wielgusem, a raczej z Watykanem, pokazując Niemcowi, kto w Polsce rządzi. Teraz wzięli się za swego niedaw-nego sojusznika, Tadeusza Rydzyka. To, Ŝe pomógł im dojść do władzy, nie oznacza, Ŝe moŜe sobie bezkarnie hasać. Nie ma w Polsce miejsca dla innej władzy niŜ Kaczyński i musi o tym pamiętać równieŜ Wielki Dyrektor. Jestem przekonany, Ŝe dobrze zrozumie tę lekcję pokory i stanie w miejscu, które mu nowy Piłsudski wyznaczy...

Z ostatniej chwili - karcenia ciąg dalszy: "Ojciec Tadeusz Rydzyk teŜ powinien poddać się lustracji" - poseł PiS

Arkadiusz Mularczyk, Radio ZET iPP, marzec 2007

O CO GRA PREZYDENT?

D la wielu z nas zaangaŜowanie Lecha Kaczyńskiego w konflikt rosyjsko-gruziński budzi wiele wątpliwości. By je rozwiać, trzeba postawić sobie pytanie o jego cel. O co toczy się ta gra?

Zaryzykuję tezę, Ŝe gra toczy się o... niepodległość Polski. Jak to uza-sadnić?

UE ewidentnie dąŜy do wielkiego porozumienia euroazjatyckiego. Za wszelką cenę chce osiągnąć "braterskie" stosunki z Rosją Putina. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by przewidzieć rolę Polski w takim imperialnym poro-zumieniu. CięŜko doświadczyliśmy skutków jego pierwowzorów - paktu trzech czarnych orłów (Austria, Prusy, Rosja) z 13 grudnia 1732r. czy paktu Ribben-trop-Mołotow z 1939 roku.

W tej sytuacji jedyną szansą Polski jest skłócenie zakochanych w sobie zachodnich i wschodnich sąsiadów lub przynajmniej takie propagandowe ustawienie społeczeństw Zachodu, które odsunie społeczne przyzwolenie na ten alians. Pokazanie wojowniczych zapędów Rosji i jej nieprawdziwych de-klaracji pokojowych jest tu jak najbardziej na miejscu. Jeśli dodatkowo konflikt odsunięty jest daleko od naszych granic i moŜemy zyskać przyjaźń innych narodów walczących o niezaleŜność od rosyjskiego imperium, to moŜna mó-wić wręcz o wirtuozerii Lecha Kaczyńskiego. Obraz niezbyt gramotnego Kar-tofla czy Kaczki to wytwory niemieckiej i rosyjskiej propagandy i jej sługusów w polskich mediach, niemający nic wspólnego z rzeczywistością.

Dziwna wojenka Prezydenta Saakaszwilego oskarŜanego o samobójczy atak czy prowokację podczas sierpniowej olimpiady teŜ moŜe mieć drugie dno. Być moŜe był to wyprzedzający atak zmuszający Zachód do wzięcia w obronę Gruzję, która w scenariuszu Moskwy miała cichaczem (i za przyzwole-niem Zachodu) powtórnie zostać włączona w rosyjską strefę wpływów.

Wiem, Ŝe zaprezentowana teza zakrawa na "spiskową teorię dziejów".

Ale po pierwsze, historia pełna jest spisków (to jedno z głównych narzędzi uprawiania polityki), a po drugie, takie wyjaśnienie najlepiej łączy wszystkie dostępne nam fakty w spójną całość. Metodologia naukowa zawsze stawia taką tezę ponad innymi. A więc zaufajmy nauce...

iPP, listopad 2008

OBRONA PREZYDENTA

O statnie zdanie mojego poprzedniego wpisu („Na koniec uwaga do patriotów krytykujących Prezydenta Kaczyńskie-go za traktat lizboński: gdy nie znamy wszystkich zagroŜeń, nie formułujmy zbyt ostrych sądów”) spowodowało ostrą

reakcję kilku komentatorów. Czas więc zabrać się za zapowiedziany temat. Prezydent Vaclav Klaus właśnie podpisał akt kapitulacji, więc moment jest ku temu jak najbardziej stosowny.

„Lech Kaczyński zdrajcą!”, „V rozbiór Polski” – takie hasła pojawiały się nie tylko w internetowych komentarzach po prawej stronie sceny publicystycz-nej. Wypowiadali je zarówno szczerzy patrioci, jak i etatowi antykaczyści.

Gdybym był zwolennikiem UE i traktatu lizbońskiego, nie zabierałbym głosu w tej sprawie. Od 2003r. wziąłem jednak udział w kilkudziesięciu ak-cjach ulicznych i napisałem wiele artykułów przeciw wstąpieniu do UE i dal-szej integracji w jej ramach.

Dzisiaj jednak stanę w obronie Prezydenta Kaczyńskiego, choć wiem, Ŝe wielu orzeknie, iŜ próbując Ŝeglować „między Scyllą włazidupstwa a Cha-rybdą niezłomności” – jak poetycko ujął to Kazjod – wpadłem w szpony tej pierwszej. Wybieram jednak szczerość i nie przybiorę fałszywej maski pogar-dy dla Lecha Kaczyńskiego.

Moja obrona opiera się na załoŜeniu, Ŝe istnieją zagroŜenia, których opinia publiczna nie jest do końca świadoma.

Stanisław Michalkiewicz, opisując Inicjatywę Środkowoeuropejską Hek-sagonale jako próbę zbudowania bloku państw równowaŜących swym poten-cjałem potęgę Niemiec, zwrócił uwagę na jej praktyczny koniec – rozpad Jugosławii w krwawej wojnie domowej. Tak się składa, Ŝe tamte strony i tamci ludzie są mi dobrze znani. Los Bałkanów nie jest więc dla mnie tylko telewizyj-nym newsem, ale współprzeŜywaną tragedią bliskich osób, które straciły domy, majątki, posady, dzieci i teraz tułają się po całym świecie. Jeśli więc Niemcy zgotowały taki los Jugosławii, to znaczy, Ŝe: mają stosowne moŜliwo-ści, nie wahają się ich uŜyć, gdy ich interesy są zagroŜone, i mają poparcie wielkich tego świata (są bezkarne).

Znaczna część przeciwników podpisania TL wyraŜa opinię, Ŝe w 1939r. powinniśmy pójść z Niemcami na Rosję, a nie zaczynać beznadziejną wojnę. W moim przekonaniu sytuacja jest analogiczna – zwłoka w ratyfikacji TL oznaczałaby niepotrzebną zemstę Niemiec (zapewne najpierw tylko ekono-miczną), po której i tak podpisalibyśmy traktat, tylko z większymi stratami. Prezydent Klaus teŜ to rozumie i dlatego pomimo swoich poglądów i świado-mości końca czeskiej niepodległości traktat skwapliwie podpisał. Argument o winie Lecha Kaczyńskiego („pozostawił Klausa bez pomocy”) odrzucam. Klaus miał poparcie angielskich Torysów i mógł spokojnie wytrwać do wybo-rów w Anglii (gdyby nie zagroŜenia, o których się nie mówi). Skapitulował, a Torysi od razu wycofali się z idei referendum u siebie. Po raz kolejny okazało się, ile warta jest angielska determinacja. Podjudzali tylko nas i Czechów, by odwrócić od siebie gniew Niemiec (powtórka z historii).

Biblia daje strategiczną radę w takich sytuacjach: „Albo, który król, wyru-szając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju.” Łuk. 14:31-32

Decyzja o niezwłocznym podpisaniu traktatu w Polsce i Czechach zapa-dła zapewne juŜ 17 września. Nie wątpię w celowy wybór tej daty przez Oba-mę. ZlekcewaŜenie uroczystości 1 września i ogłoszenie rezygnacji ze współ-pracy militarnej z Polską i Czechami 17 września to jasny komunikat. Szcze-gólnie dla nas bolesny w perspektywie historycznej. Irlandczycy bezbłędnie odczytali nową sytuację.

Wielu oponentów Kaczyńskiego rozumie tragiczne połoŜenie osamot-nionych Czech i Polski, ale oczekiwało przynajmniej symbolicznego oporu, gestu czy czegoś w tym stylu. Ja jednak pytam: po co? Czy Prezydent nie dał pół roku temu w orędziu telewizyjnym z patriotyczną muzyką w tle jasnego komunikatu, Ŝe grozi nam bycie europejskim województwem? Czy wtedy „lud” wyszedł na ulice z wyrazami poparcia dla Głowy Państwa? Gdzie „lud” ma niepodległość Polski???

Bez armii, bez słuŜb specjalnych, bez większościowego zaplecza poli-tycznego (proeuropejska i skompromitowana PO ma ciągle 50% poparcia), bez zrozumienia Polaków – i wreszcie bez dotychczasowego sojusznika geo-politycznego… Oczekujecie, Ŝe w takich warunkach Prezydent miałby stroić fochy? Realizm polityczny nakazuje, by podpisał traktat z uśmiechem i

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 15

W arszawa. Przez puste ulice przejeŜdŜają tylko autobusy i tram-waje. Pieszych niewielu, na kaŜdym skrzyŜowaniu policjant. Wygląda to na stan wyjątkowy i właściwie tak jest. Takiego

wydarzenia jeszcze nasz kraj nie przeŜył. W miarę zbliŜania się do placu Piłsudskiego widzimy coraz więcej ludzi. Policjantów równieŜ – tu na jednym skrzyŜowaniu stoi czterech. Harcerze na chodnikach rozdają małe plany, udzielają informacji.

Dochodzimy do placu, zanurzamy się w tłum, między ludźmi piętrzą się stosy butelek z wodą mineralną. Harcerze kierują przybyłych w wolne miej-sca, których na placu juŜ coraz mniej. Stajemy niemal w centrum. O dziwo, tłok jest tu najmniejszy. Niemal wszyscy zgromadzeni są ubrani na czarno. Niektórzy przynieśli sobie rozkładane stołki, wielu siedzi na ziemi. Dziewczyna w czarnej sukience siedzi oparta o barierkę – twarz ma ukrytą w dłoniach.

Nieopodal nas stoi grupka harcerek w odblaskowych kamizelkach z niebieskim krzyŜem – sanitariuszki. Jak ich rówieśniczki sprzed ponad sześć-dziesięciu lat. Inne rozdają wodę w plastikowych kubkach. „Dar Ŝycia w obli-czu śmierci” – przeszło mi przez głowę.

Dwuosobowa ekipa telewizyjna rozmawia ze zgromadzonymi, dzienni-karka to chyba Ewa Stankiewicz – autorka filmu „Trzech kumpli”.

Zaradny fotoreporter wziął ze sobą rozkładaną drabinę. Co chwilę prze-stawia ją w inne miejsce i z góry pstryka zdjęcia. Za chwilę braknie mu juŜ przestrzeni do przesuwania drabiny.

Rozbrzmiewają dźwięki „Requiem” Mozarta – głośne, przejmujące, przenikające na wskroś. Myśli biegną w stronę tych, którzy zginęli. Jak wyglą-dały ich ostatnie chwile? Co myśleli? Czy mieli czas pomyśleć cokolwiek? Podsumować swoje Ŝycie? Podobno przez kilka ostatnich sekund wiedzieli, Ŝe to koniec. Kilka sekund – prawie nic, ale w takiej chwili to chyba duŜo. Wielu nie dostaje nawet tyle.

Wyją syreny w całym mieście. Przeraźliwy, niekończący się dźwięk. śałobny płacz stolicy.

„I ujrzałem nowe Niebo i nową Ziemię…” rozlega się z głośników dono-śny głos jakby z samych Niebios. „…I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci juŜ odtąd nie będzie. Ani Ŝałoby, ni krzyku, ni trudu juŜ odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły…” Cisza...

Osoba przy mikrofonie zmienia się. Głos znajomy, ale nie mogę skoja-rzyć, skąd go znam. Po wszystkim dowiaduję się, Ŝe to Artur śmijewski. Od-

czytuje imiona i nazwiska. Dziewięćdziesiąt sześć imion i dziewięćdziesiąt sześć nazwisk tak dobrze nam znanych, wrytych w pamięć. Na ekranach zmieniają się zdjęcia. Uśmiechnięte twarze ludzi. Ludzi, którzy słuŜyli Polsce, słuŜyli nam. Jednych znaliśmy od dawna, widywaliśmy często w telewizji, słyszeliśmy w radio, patrzyli na nas z okładek gazet. Innych poznaliśmy led-wie tydzień temu, gdy właśnie odeszli z tego świata.

Szef Gabinetu Prezydenta - Maciej Łopiński z trudem powstrzymuje płacz. „Leszku..., Leszku… Od początku wiedziałem, Ŝe jesteś człowiekiem, na którym moŜna polegać. Umiałeś mówić powaŜnymi słowami o wielkich sprawach, ale miałeś teŜ poczucie humoru, dystans do samego siebie. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym, ciepłym człowiekiem…”

Łzy cisną mi się do oczu. Dziewczyna stojąca obok mnie co chwilę ociera oczy chusteczką. Cała jest w czerni, tylko buty ma niebieskie. Niebie-skie, aksamitne szpilki. Szczegół bez znaczenia, ale wiem, Ŝe zapamiętam go na całe Ŝycie.

„Pani Prezydentowo, nasza wspaniała Pierwsza Damo! Marylko! Znali-śmy się od lat… Promieniowałaś ciepłem nie tylko na swoją rodzinę, ale takŜe na nas wszystkich.”

Izabela Sariusz-Skąpska odczytuje fragment przemówienia swojego ojca – prezesa Federacji Rodzin Katyńskich – Andrzeja Skąpskiego, które miał wygłosić 10 kwietnia w Katyniu. Gdyby wylądował bezpiecznie, tych słów wysłuchałoby kilka tysięcy osób zgromadzonych w Katyniu. Teraz słucha ich z uwagą i przejęciem cała Polska. „…pilnujcie tego miejsca, pilnujcie godnej pamięci Waszych przodków…”

Salwa honorowa odbija się echem od budynków jak grzmot. Jeden… Drugi… Trzeci…

Na Krakowskim Przedmieściu wciąŜ nie maleje kolejka ludzi czekają-cych, by oddać hołd poległym.

K raków, stoimy w cieniu Sukiennic przed telebimem z transmisją uroczystości pogrzebowych. Nie wiem, ilu ludzi jest na Rynku, komentator TVN mówi o czterech tysiącach. Mam wraŜenie, Ŝe

zgubił co najmniej jedno zero. Nad głowami powiewają flagi i transparenty. Jeden szczególnie przyciąga uwagę: „Panie Prezydencie, zwycięŜymy.” śeby zwycięŜyć, trzeba walczyć. Tak jak poprzedniego dnia w Warszawie, tak i dzisiaj w Krakowie niemal kaŜdy ma na piersi symbol „Polska walczy.” To walka o pamięć, o prawdę, o Polskę. Tę walkę prowadził Prezydent Lech Kaczyński i w jej trakcie zginął. Tu na krakowskim Rynku Głównym rozegrał się kolejny, znamienny epizod tej walki: „TVN hańba!, TVN zdrada!” - krzyczą ludzie w stronę ekranów wyświetlających program TVN 24. „TVP! TVP! TVP!”. Ekrany gasną. PotęŜne medium ustąpiło przed zgromadzonymi. Dość oszustw, dość kłamstw, dość wykrzywiania rzeczywistości.

Coś się zmieniło przez ten tydzień. Polscy patrioci, ludzie ceniący histo-rię, miłujący prawdę, dbający o pamięć, zobaczyli, Ŝe nie są wymierającym gatunkiem. Zobaczyli, Ŝe wcale nie są „garstką oszołomów”. Zobaczyliśmy, Ŝe są dziesiątki, setki tysięcy ludzi gotowych stać wiele godzin po to, by oddać cześć zmarłemu Prezydentowi, przebyć długą drogę, by wziąć udział w jego pogrzebie. Zobaczyliśmy, Ŝe te media, które sterują opinią publiczną, wcale nie są tak potęŜne. Przekonaliśmy się, Ŝe kłamstwo, prędzej czy później,

wychodzi na jaw. Zobaczyliśmy to na własne oczy i nikt nam nie wmówi, Ŝe jest inaczej.

Jeszcze przed chwilą Grzegorz Miecugow przekonywał z ekranu, Ŝe w Krako-wie „nie ma tłumów.” Teraz ci, których nie ma, wyłączyli go.

Dopiero idąc pod Wawel, uświadamiam sobie, jak wielu jest tu ludzi.

Nieprzerwany strumień. Jedni idą jeszcze na Rynek, inni juŜ z Rynku pod Wawel. Jakaś grupa, idąc, śpiewa „Rotę.” Pod Wawelem przy trasie konduktu tłum gęstnieje. Nikogo nie zraŜa nadspodziewanie mocno grzejące dziś słoń-ce. Za mną męŜczyzna trzyma wykonany naprędce napis: „Polska znowu sama. Gdzie Sarkozy, Barroso, Obama?” Przede mną stoi niewysoka kobieta. Wzięła małą - moŜe pięcioletnią – córkę na ramiona. Dziewczynka trzyma w rękach polską flagę, mama tłumaczy jej, w jakim wydarzeniu biorą udział.

Zza budynku wyłania się kondukt. Ukazuje się trumna przykryta sztan-darem prezydenckim, za nią druga okryta biało-czerwona flagą. „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my Ŝyjemy…” śpiewamy wszyscy pełną piersią. Tak Ŝegnamy Naszego Prezydenta.

Na Plantach zielenieje świeŜa trawa usiana słonecznymi Ŝonkilami. Na drzewach rozwijają się nowe liście. Wiosna. Przyroda budzi się do Ŝycia po zimowym śnie.

Po długim letargu budzi się Naród. Otwiera oczy, otrząsa się z obojętno-ści, zrzuca z siebie kłamstwa.

Czy wystarczy mu sił, by przebudzić się na dobre?

Leszku… Marylko…

Idzie wiosna

Cezary Kłosowicz

(zapewne udawaną) radością! Daje to szansę, by niemieckie słuŜby nie pro-wadziły zbyt ochoczo dywersji propagandowej przeciw PiS. Ks. Rydzyk po-wiedział jakiś czas temu: „…ale waŜne, kto tym województwem będzie admi-nistrował” (cytuję z pamięci). I to jest prawdziwa linia dzisiejszej obrony. Musi-my sobie jasno powiedzieć: przegraliśmy walkę o państwo, przed nami walka o Naród!

Panie Bogdanie, Pan jest w dalekiej Australii, a ja i moje dzieci Ŝyjemy tu – pomiędzy Rosją a Niemcami. Dopóki była nadzieja, biliśmy się dzielnie.

Ale walczyć tylko dla fasonu, powodując straty i sprowadzając wielkie ryzyko na naród, który tak wiele wycierpiał w ostatnim wieku – czy tego Pan od nas oczekuje?

Pisze Pan na Salonie24: „Poza tym sądzę, Ŝe w nieodległym czasie w Europie wybuchnie wojna, która moŜe ogarnąć i świat. Ostatecznie juŜ naj-wyŜszy czas - uwzględniając przybliŜone cykle - aby kolejne pokolenie upu-ściło sobie krwi...” Ja jednak nie chcę, by znowu zaczęła się w Polsce. Prezy-dent Kaczyński postąpił właściwie. Niezalezna.pl, kwiecień 2009

dozgonnej miłości. Co więcej, zamiast miłości, którą Bóg człowiekowi wbudował w serce, wstawia wynaturzenia i

zboczenia jako opcje, a nawet niekiedy jako wzorce. Pomyślmy o tym, gdy nasze małŜeństwo nie wydaje nam się juŜ takie atrak-cyjne i ciekawe. Zrozumiejmy, Ŝe to od nas zaleŜy, czy wydobędziemy głębię z naszego związku. Partner nie musi być atrakcyjny w sensie fizycz-nym – wiadomo, człowiek młody jest ładny, później się starzeje i staje się brzydki. To normalna kolej rzeczy. Ale piękno wewnętrznego człowieka, jeśli jest to człowiek prawy, z wiekiem narasta. Jesteśmy jeszcze piękniejsi wewnętrznie. Tak zapewnia nas Pismo Święte. Tak właśnie kobiety mają

się zmieniać. Ich zewnętrzna uroda będzie schodzić na drugi plan, ale klejnot wewnętrznego ukrytego ducha będzie coraz bardziej jaśniał. Spójrzmy w ten spo-sób na nasze Ŝony czy naszych męŜów (jeśli jesteśmy juŜ w wieku „po połowie”) i starajmy się, by ciepło, bliskość, miłość, radość z kontaktu były normą w naszym związku. DąŜmy do tego, byśmy takie świadectwo mogli nieść jako wzór dla na-szych dzieci, dla następnego pokolenia. MałŜeństwo jest pewnym wyzwaniem, jest misją, którą Bóg nam zlecił. Prezydent i Pani Prezydentowa wspaniale wypełnili to zadanie. Obyśmy i my na koniec Ŝycia mogli to samo o sobie powiedzieć.

O

BR

ĄC

ZKA

Czytaj na w s p a k !

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 16

T o, Ŝe nie mamy tajnych słuŜb zdolnych ochronić państwo, juŜ wiemy. Pozostają pytania, czy mamy armię i wiarygodnych sojuszników.

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” 27.04.2010 gen. Petelicki (pierwszy dowódca GROM) merytorycznie obnaŜa tragiczne zaniedbania polskich słuŜb specjalnych dotyczące bezpieczeństwa władz RP.

Przede wszystkim polskie słuŜby powinny zabezpieczyć nie tylko lotnisko docelowe w Smoleńsku, ale teŜ zapasowe – zwraca uwagę gen. Petelicki.

– BOR nie miał informacji o lotnisku zapasowym – twierdzi Dariusz Alek-sandrowicz, rzecznik tej słuŜby.

Według rzecznika Sił Powietrznych płk. Roberta Kupracza takie lotniska zostały wybrane: były to Witebsk i Mińsk. Dlaczego informacja o tym nie trafiła do BOR-u? Rzecznik Sił Powietrznych nie potrafił wyjaśnić. (…)

Inną zasadą obowiązującą w NATO, o której przypomina dowódca GROM, jest ta, Ŝe „delegacja takiego szczebla i w takim składzie powinna udać się do Smoleńska czterema samolotami (minimum dla krajów biedniejszych – trzy samoloty)”. A 10 kwietnia delegacja polskich władz leciała jedną maszyną Tu-154 (Jak-40 zabrał głównie dziennikarzy).

Dyletantyzm czy celowe zaniedbania są na porządku dziennym w na-szych słuŜbach. Oto na pogrzebie gen. Gągora na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie zgromadziła się generalicja i oficjele, nie było Ŝadnej ochrony. Pewien oficer NATO tak to skomentował:

„Macie szczęście, Ŝe mimo waszego większego zaangaŜowania w Afga-nistanie niŜ hiszpańskie, nie zainteresowali się wami dotąd terroryści, bo mogli-byście stracić na tym cmentarzu resztę generałów oraz ministra obrony i szefa BBN”. tamŜe

Podobne zdziwienie przeŜyłem podczas uroczystości Ŝałobnych w Krako-wie. Wraz z dwoma przedstawicielami władz Unii Polityki Realnej mieliśmy wejściówki do sektora strzeŜonego na wprost wejścia do Bazyliki Mariackiej. Na

ulicy Sławkowskiej rzeczywiście dokładnie nas zrewidowano i wylegitymowano. Ale później do przemieszczania się po strefie zamkniętej wystarczyło pomachać identyfikatorem. Postanowiłem zrobić pewien eksperyment. Wszedłem do jed-nej z kamienic okalających Rynek i spędziłem tam przynajmniej 20 minut. Do gospodarza powiedziałem: jeśli po moim powrocie na Rynek nie podejdzie do mnie tajniak, by mnie powtórnie zrewidować, to znaczy, Ŝe nie ma tu Ŝadnej ochrony (kamienica nie została wcześniej sprawdzona przez BOR). Przez niko-go nieindagowany powróciłem do sektora i podszedłem do barierki, przy której stały lawety dla trumien Pary Prezydenckiej. W odległości paru metrów prze-szedł cały orszak Ŝałobny…

Nie mamy słuŜb, ale moŜe mamy przynajmniej armię? By to sprawdzić, naleŜałoby zapytać, czy w kilka minut po katastrofie nasze wojsko zostało po-stawione w stan najwyŜszej gotowości bojowej? Nikt nie potrafił wtedy wyklu-czyć zamachu, a armia musi być przygotowana na najgorszy wariant. Jeśli takiego rozkazu nie było, nie mamy takŜe wojska.

Podobny test moŜna przeprowadzić w stosunku do NATO. Czy w kilkana-ście minut po rozbiciu prezydenckiego samolotu Dowódca Sił Sojuszniczych Paktu ogłosił alarm w podległych mu siłach (nie znam fachowego nazewnictwa, stąd uŜywam potocznego)? Czy zebrała się w trybie nagłym Rada Północno-atlantycka, by ocenić stan zagroŜenia i ewentualnego wsparcia jednego z państw członkowskich?

Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale w mediach o tym była kompletna cisza. MoŜna więc z duŜym prawdopodobieństwem domniemywać, Ŝe nic takie-go się nie stało. Jedyne, co wiemy, to informacja o kolejnym przełoŜeniu (tym razem na koniec maja) rozmieszczenia w Polsce rakiet Patriot…

Mamy więc do wyboru dwa scenariusze: 1. Jesteśmy całkowicie bezbronni i kaŜdy moŜe nas bezkarnie (i bez

trudu) zaatakować. 2. „Wypadek” polskiej delegacji udającej się do Katynia nie był dla nikogo

prócz zwykłych ludzi zaskoczeniem. A więc robi się nieprzyjemnie „straszno i groźno”….

W ysłannik Watykanu nas zlekcewaŜył. Nie przyjechał, pomimo wcześniejszej zapowiedzi, na uroczystości Ŝa-łobne - przyłączając się tym samym do drugiej Jałty

pozostawiającej Polskę sam na sam z Rosją. Kard. Dziwisz tak nawoływał do przyjaźni polsko-rosyjskiej, Ŝe przypominały mi się czasy „wiecznej przyjaźni z ojczyną rad”. To, Ŝe Rosja nie jest bez winy w tej katastrofie, to dla Polaków rzecz oczywista. Jej przyczyny są juŜ zapewne dobrze znane, ale ukrywane przed nami. Trzeba pacyfikować nastroje! Jak w ’80 władza ludowa posłuŜyła się prymasem Wyszyńskim, by nie dopuścić do wymierzenia

prawdziwej sprawiedliwości zdrajcom narodu, tak i dziś hierarchia katolicka zrobiła wiele, by sprowadzić uroczystości pogrzebowe Prezydenta RP do Ŝałob-nego lamentu, zamiast nadać im charakter manifestacji uczuć patriotycznych. Co więcej, homilie przepojone były stręczeniem przyjaźni polsko-rosyjskiej i to w sytuacji, gdy nie było wiadomo niczego pewnego o przyczynach katastrofy. CzyŜby było to realizacją kolejnego zadania uspokojenia Polaków i odciągania

ich od oczywistych wniosków? Nie stawiałem dotychczas głośno tych pytań, by nie wprowadzać nowej

kontrowersji w ogólnonarodowe oŜywienie. Ośmielił mnie katolicki dziennikarz i polityk, w latach 1991–1993 poseł na Sejm z listy Wyborczej Akcji Katolickiej, były prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, obecnie europoseł PiS, Ryszard Czarnecki, który wyraził podobne zaniepokojenie:

„…uwaŜam, Ŝe liderzy Polskiego Kościoła chyba zbyt pochopnie decydu-ją się na swoistą "randkę w ciemno" z Rosyjską Cerkwią Prawosławną, która przecieŜ zawsze, historycznie, była narzędziem państwa rosyjskiego. Z polskiej strony jest to dialog międzywyznaniowy, ale ze strony rosyjskiej, niestety, ele-ment pewnej gry politycznej obliczony na "zmiękczenie" Polaków. UwaŜam za niepotrzebne, nieuzasadnione, zbyt wczesne i zbyt daleko idące pochwały wobec władz Rosji ze strony polskich hierarchów. UwaŜam to za błąd. Cel, jakim jest zwiększenie przestrzeni dla funkcjonowania Kościoła Katolickiego w Rosji, wcale nie musi być osiągnięty. Ba, więcej: nic nie wskazuje na to, Ŝe osiągnięty będzie.”

Jeśli więc Polacy mają rzeczywiście ozdrowieć w postrzeganiu rzeczywi-stości, muszą mieć świadomość, Ŝe zwodzenie nie zawsze pochodzi koniecznie z TVN czy GW, ale moŜe przyjść z najmniej spodziewanej strony…

B ezczelność „Gazety Wyborczej” w kreowaniu wirtualnej rzeczywistości sięgnęła zenitu. OtóŜ chce ona nam wmówić, Ŝe dwa tygodnie po smoleńskiej katastrofie poparcie dla

Platformy Obywatelskiej… wzrosło o 5%!!! GW tryumfalnie obwieszcza jeszcze Polakom, Ŝe Komorowski wygra wybory w pierwszej turze!

Za komuny powszechną praktyką było czytanie wiadomości na wspak – partia ogłaszała zielone światło dla np. drobnego handlu, a Polacy wiedzieli, Ŝe oznacza to akcję niszczenia domiarem (podatek uznaniowo nakładany

przez skarbówkę) właścicieli sklepów. Gdy „Trybuna” pisała o „rozwydrzonych bandach warchołów”, wiedzieliśmy, Ŝe trwają strajki i zamieszki w obronie wolności.

Gdy dziś wystawiamy się na manipulacje mediów głównego nurtu, musi-my pamiętać o regułach z czasów PRL. A więc prawdziwe sondaŜe mówią o spadku notowań PO i powaŜnych szansach dla Jarosława Kaczyńskiego na zebranie ponad połowy głosów zjednoczonego elektoratu patriotycznego. Dziękujemy, Gazeto, za dobre nowiny!

przeciw narodowi?

Paweł Chojecki

Czy mamy państwo?

cd. ze str. 13

Hie

rarc

hia

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 17

O prócz tragedii smoleńskiej mamy kolejną, kto wie, czy nie dotkliwszą w dalszej perspektywie. Gdy cała świadoma swych polskich korzeni część opinii publicznej łaknie poli-

tycznego zjednoczenia obozu patriotycznego, cień gen. Kiszczaka zno-wu mąci jasny cel i realną moŜliwość.

Tragedia obudziła w nas świadomość, Ŝe jesteśmy Polakami i to jest daleko waŜniejsze od barw politycznych czy światopoglądowych. Nie będzie-my mogli politykować czy głosić swoich idei, gdy zabraknie Polski, a ta per-spektywa nie jest wcale taka nieprawdopodobna (w cieniu katastrofy Putin podporządkowuje sobie Ukrainę – ma juŜ zgodę na kilkadziesiąt lat funkcjono-wania baz wojskowych na Krymie, z pewnością na tym nie poprzestanie).

Oczywistą odpowiedzią ze strony polityków propaństwowych powinno być przejście ponad urazami czy osobistymi krzywdami i zdobycie się na wielkość na miarę tragedii – zjednoczenie się w obliczu wspólnego wroga, który chce zawłaszczyć państwo polskie. Czy tak trudno to dostrzec? Z per-spektywy ulicy jest to proste jak dwa razy dwa – z loŜy VIP-ów juŜ niestety nie…

Widziałem to wyraźnie przy wielu okazjach. Gdy naród na krakowskim Rynku potęŜnie skandował: „DZIĘKUJEMY”, kilka kroków od lawet z Parą Prezydencką słychać było tylko pojedyncze okrzyki… Gdy naród skandował: „Precz z TVN” (p.o. Prezydent Komorowski, organizator uroczystości, zaser-wował nam transmisję akurat tej stacji) – loŜe VIP-ów świeciły pustkami. Ja-śnie państwo nie pofatygowali się na Rynek o 10 rano, choć mieli wygodne krzesła, a naród stał juŜ od kilku godzin w skwarze. Gdy naród ustawiał się w niekończące się kolejki, by oddać hołd Prezydentowi Kaczyńskiemu, politycy okopywali się w swoich obozach i kierowani chorą manią wielkości myśleli o starcie w wyborach - czemu dali bezwstydny wyraz, zgłaszając swoje komicz-ne kandydatury na urząd Prezydenta RP.

Dlaczego piszę o manii wielkości i komicznych kandydaturach? Skąd tak ostre słowa? Tu trzeba by się cofnąć do PRL-u i pozorowanego przekaza-nia władzy przez gen. Kiszczaka. Postanowiono wtedy, Ŝe prawica w Polsce ma nigdy nie zdobyć władzy. Jak to osiągnąć? Oto opinia prasy zachodniej: „przez piętnaście lat po transformacji siły narodowo-konserwatywne niemal nie miały znaczenia, bo były podzielone.” Roger Boyes, Times.

Nie twierdzę, Ŝe wszyscy przywódcy frakcyjek polskiej prawicy to agenci Kiszczaka – choć spora część zapewne tak. Przypatrując się jednak tym „osobistościom” i ich politycznym działaniom (z obecnym kandydowaniem włącznie), bez trudu moŜna dostrzec pewien profil psychologiczny. Nazywam tę przypadłość korwinozą lub mesjaństwem politycznym, a objawami są: rozdęte przekonanie o swojej wyjątkowości powodujące, Ŝe inni jawią się jako zdrajcy, idioci lub ludzie nieuznający „wartości”; nieumiejętność wyciągnięcia wniosków z przeszłych poraŜek i cykliczne (przy kaŜdych wyborach) powta-rzanie tych samych błędów; uporczywe natręctwo myśli, Ŝe tym razem to juŜ na pewno „wybiła moja godzina”; niezdolność do schowania swoich ambicji i partyjnej dogmatyki na rzecz politycznego porozumienia.

Poskromienie takiej menaŜerii miało się nikomu nie udać. A jednak: „To bliźniacy Kaczyńscy doprowadzili do połączenia wielu frakcji i frakcyjek; istnia-ła duŜa obawa, Ŝe bez nich znów dojdzie do rozpadu. To byłoby złe dla Pol-

ski.” Roger Boyes, Times. Tej „oczywistej oczywistości” nie potrafili jak na razie dostrzec nasi polityczni mesjasze.

NaleŜy się jednak takŜe sporo cierpkich słów pod adresem PiS-u. Po wygranych wyborach 2007 Kaczyńscy „wycięli” wszelką wewnątrzpartyjną konkurencję. Być moŜe musieli (nie dało się dogadać z agentami lub bufona-mi). Mogli to jednak zrobić w sposób bardziej „humanitarny” – dawać im jakieś wielce honorowe, ale mało znaczące stołki i dyskretnie usuwać na bok głów-nego politycznego nurtu. A tak wojny na górze doprowadziły do wielu osobi-stych urazów i dały okazję do dorobienia PiS-owi czarnego pijaru. Nie mogę teŜ oprzeć się wraŜeniu, Ŝe na niŜszych szczeblach PiS-owskiej drabiny poli-

tycznej pełno drobnych kombinatorów i karierowiczów, którzy skutecznie blokują awans osób wartościowych w wewnątrzpartyjnej hierarchii. Katastrofa smoleńska teŜ jakby niczego PiS-u nie nauczyła – nie ma wyraźnego otwarcia się na inne środowiska społeczno-polityczne, jest za to triumfalizm i przekona-nie o swojej sile.

Pierwszy okres po tragedii nie przyniósł właściwego owocu politycznego – zjednoczonego obozu patriotycznego. Obłęd moŜna jednak jeszcze zatrzy-mać. Nie tylko „głosując nogami” i nie dając podpisów poparcia groteskowym kandydatom, ale i przebudzeniem polskiej klasy politycznej. Być moŜe do VIP-ów oczywiste prawdy docierają z opóźnieniem. W tym pewna nadzie-ja…

Są na prawicy rachunki krzywd, nowa tragedia ich teŜ nie przekreśli, ale…

„POSPRZĄTAĆ DOM” Paweł Chojecki

„Ktoś jednak musi organizować Ŝałobę, by inni mogli łatwiej ją przeŜy-wać” p.o. Prezydent Komorowski, Newsweek Temu panu podziękujemy przy urnach 20 czerwca… red.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010 18

W to, Ŝe katastrofa Tu-154M nad Smo-leńsk iem by ła

wynikiem zamachu – nie wierzę. Nie dlatego, Ŝe jest to technicznie niemoŜliwe – bo moŜliwe jest. I to na dwa sposoby: zamontowanie w

Warszawie (przez ludzi z b.WSI) urządzenia, które po np. wypuszczeniu podwozia blokowałoby np. lotki albo elektroniczne zakłócenie sygnału wysokości samolotu – wtedy przez Rosjan, oczywiście.

Bo nie jest na razie wyjaśnione, jakim cudem potęŜny samolot, mający urządzenie ostrzegające przed zbliŜeniem do ziemi, znalazł się kilkanaście metrów nad ziemią juŜ na kilometr przed pasem startowym. Mimo Ŝe kontrola go o tym ostrzegała!

Nie wiadomo, dlaczego aresztowano przy tym kontrolerów. W Polsce zresztą po katastrofie kolejo-wej teŜ się aresztuje dróŜników i innych – a przy-najmniej: aresztowało – by nikt nie wpływał na ich zeznania. MoŜe w Rosji teŜ. Mimo wszystko na miejscu polskich członków komisji upewniłbym się, czy przedstawiani im kontrolerzy to rzeczywiście ci, którzy pełnili wtedy słuŜbę...

Mimo tych wątpliwości: ja w to nie wierzę. Nie dlatego, bym oceniał b.WSI i b.KGB jako

słuŜby pełne ludzi o chrześcijańskiej etyce – ale po prostu wyobraŜam sobie, co by się stało, gdyby coś takiego wyszło na jaw.

W szczególności przy hipotezie drugiej, czyli „śladzie rosyjskim”. JuŜ za czasów BreŜniewa wyso-cy funkcjonariusze KGB uciekali na Zachód i zdra-

dzali tam rozmaite tajemnice. O takim czymś musia-łoby wiedzieć kilkanaście osób. KaŜda z nich, gdyby zwiała na Zachód i zdradziła sprawę, mogłaby liczyć na co najmniej $5 milionów i program ochrony świadka. A skutki wyjścia czegoś takiego na jaw byłyby poraŜające i katastrofalne dla Federacji Ro-syjskiej, a na pewno dla jej aktualnej administracji.

Więc w to nie wierzę. Trochę bardziej prawdopodobny jest „ślad

polski”. To mogłaby teoretycznie zrobić jedna osoba – o odpowiedniej wiedzy i kwalifikacjach. Jednak wtedy zostałby wśród szczątków maszyny jakiś ślad takiego urządzenia....

Tak więc: absolutnie nie wierzę – ale... pocze-kajmy na efekty prac komisji. Słyszałem w polskiej TV JE Donalda Tuska, Ŝe zawartość „czarnych skrzynek” zostanie podana do publicznej wiadomo-ści. OtóŜ: w tej sytuacji trzeba je opublikować – choćby zawierały elementy drastyczne i kompromi-tujące.

W takiej sprawie nie powinien pozostać cień wątpliwości.

Z góry mówię, Ŝe jeśli te taśmy ujawnią, Ŝe śp.Lech Kaczyński czy ktokolwiek nalegał na pilota, by ten lądował – lub teŜ, Ŝe pilot powiedział: „To ryzykowne – ale spróbujemy!” - to tylko podwyŜszy w moich oczach ocenę tych ludzi. Prezydent teŜ powinien czasem ryzykować swoim Ŝyciem. Jeśli uznał, Ŝe sprawa jest tego warta...

Czym innym jest wiara w spisek, który miałby spowodować, Ŝe ogromna większość głów państw z

Zachodu nie przyleciała na pogrzeb śp.Marii i Lecha Kaczyńskich – mimo Ŝe przyjazd zapowiadali. Trud-no powiedzieć, na ile przyczyną była obawa przed uszkodzeniem samolotu przez pył wulkaniczny (oczywiście: kompletnie bezpodstawna!), a na ile ów właśnie spisek zmontowany przez „naszych” federa-stów, mających przecieŜ świetne kontakty we wszystkich państwach Zachodu – ale przekonany jestem, Ŝe gdy IM nie udało się storpedować idei pochówku prezydenckiej pary na Wawelu, to przez swoich wysłanników intrygowali gdzie trzeba, by przyjazdy zostały odwołane. Na pewno jednak w wielu przypadkach przyczyną były po prostu obawy słuŜb chroniących VIP-y najwyŜszego szczebla – przed „niepotrzebnym ryzykiem”.

A czy ja uwaŜam, Ŝe pp.Kaczyńscy powinni byli spocząć na Wawelu? Odpowiadam: to nie moja sprawa! Ani Wawel nie naleŜy do mnie, ani ja nie naleŜę do rodziny Kaczyńskich, więc dlaczego miał-bym się w tej sprawie wypowiadać???? Jako kto?

Gdybym miał zadecydować za JEm. Ks. Sta-nisława kard. Dziwisza, to powiedziałbym: „NIE!” - podobnie jak w 1935 poparłbym ks.Adama kard. Sapiehę, gdy odmówił pochowania tamŜe – śp.Józefa Piłsudskiego. Na szczęście zajmuję się czym innym i takich decyzyj podejmować nie mu-szę...

A wszystkim, którzy w tej sprawie gardłują, przypominam: to sprawa między zarządzającymi Wawelem a Rodziną Kaczyńskich. Reszta – ze mną włącznie – po prostu musi przyjąć do wiadomości Ich decyzję.

I tyle… korwin-mikke.pl

komentujekomentujekomentuje

SPISEK SPISEK SPISEK SPISEK –––– CZY PRZYPADEK? CZY PRZYPADEK? CZY PRZYPADEK? CZY PRZYPADEK?

JKM

P ewnie zaraz ktoś się zdziwi, Ŝe wy-kropkowałem wyraz media. PrzecieŜ to nie jest jakiś wulgaryzm, a tylko w

takich wypadkach stosuje się ten zabieg. Skłoniła mnie jednak do tego refleksja związana z tragicz-nym wydarzeniem, jakim była katastrofa samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie.

Wprawdzie linia prezentowana przez pana Prezydenta nie była zbyt zbieŜna z moją, ale wie-działem, Ŝe Polska nie jest aŜ tak źle reprezento-wana, jak to przedstawiają media. Jednak dopiero teraz, oglądając w TV relacje ludzi wspominających Lecha Kaczyńskiego, moŜna ocenić skalę zakła-mania i zniekształcenia przekazów o Prezydencie RP. Nawet z tych niewielu relacji wyłania się czło-wiek uczciwy, z poczuciem obowiązku, pracowity, ciepły, dowcipny, ale przede wszystkim człowiek misji. Misji przez duŜe „M”. Rafał Ziemkiewicz powiedział, Ŝe Lech Kaczyński był człowiekiem przedwojennym, który nie cierpiał tych wszystkich

zabiegów medialnych, bez których nie da się obec-nie uprawiać polityki, zaś jako polityk nie czuł się zbyt dobrze. MoŜe to są cechy właśnie przedwo-jennych ludzi, dla których waŜniejsza jest prawda niŜ dobry wizerunek medialny, ludzi, których epoka wraz ze śmiercią Prezydenta Kaczyńskiego i Pre-zydenta Kaczorowskiego właśnie odeszła. Ale ich Misja pozostała. Misja, którą mam nadzieję podej-miemy i będziemy kontynuować.

Pewnie zaraz znajdą się ludzie, którzy będą mówić, Ŝe nie ma co gloryfikować, robić jakiegoś wielkiego zamieszania wokół osoby Prezydenta, Ŝe to był TYLKO tragiczny wypadek, ale ja się z tym nie mogę zgodzić. Prezydent wykonywał swoją Misję, misję przypomnienia nam i światu o Katyniu, tej strasznej zbrodni komunizmu na narodzie pol-skim. Mógł przecieŜ nie lecieć, w końcu Rosjanie go tam nie zapraszali, a jednak uznał, Ŝe obowią-zek nakazuje mu tam być, bo obecność Prezyden-ta Polski w tamtym miejscu jest obowiązkiem, bez

względu na polityczne uwarunkowania. Kilkadzie-siąt osób razem z nim uznało to równieŜ i za swój obowiązek….

Pięć lat temu meldował swojemu bratu „Panie prezesie, misję wypełniłem”, co oczywiście media naświetliły jako dowód tego, Ŝe jest tylko marionetką w rękach swojego brata. Nie przyszło do głowy mediom i „elytom”, Ŝe jest to człowiek, który potrafi komuś „słuŜyć”. W tamtym momencie chodziło o słuŜbę bratu, co nie jest taką oczywisto-ścią, o czym nawet mówi przysłowie, Ŝe z „rodziną to tylko na zdjęciu się dobrze wychodzi”. Jak się okazuje, całkiem dobrze słuŜył Polsce jako Prezy-dent. Jedno jest pewne, kaŜdą misję potrafił sku-tecznie doprowadzić do końca i teraz nikt juŜ o zbrodni katyńskiej nie zapomni. Choć on juŜ tego nie powie, my moŜemy śmiało powiedzieć za nie-go: „Polsko, misję wypełniłem”… I za to mu dzięku-ję.

Me…ia. OOOKIEM WOLNORYNKOWCAKIEM WOLNORYNKOWCAKIEM WOLNORYNKOWCA

Andrzej Kukawski, UPR Świdnik

Takie subtelne wspieranie wersji korzyst-nych dla Rosji jest niestety charakterystycz-ne w publicystyce JKM. Zamieszczamy pro memoria, bo nie jest to głos osamotniony na odziedziczonej po PRL-u prawicy. red.

Jednego dnia pisze Pan całkiem rozsądnie: W szranki prezydenckie zamierza stanąć rów-

nieŜ Janusz Korwin-Mikke, który - w odróŜnieniu od Tomasza Nałęcza i Ludwika Dorna - kandydatury swojej nie wycofał. (…)

Ten przegląd kandydatów pokazuje, jak w gruncie rzeczy płytka jest ta cała "klasa polityczna".

Jak przychodzi co do czego, to okazuje się, Ŝe nie ma z kogo wybierać (…).michalkiewicz.pl

By drugiego dnia reklamować nam na powaŜnie polityczny kabaret:

Tymczasem kandydować zamierza człowiek, który chce zmienić tę skorumpowaną Polskę na kraj normalny; który uwaŜa, Ŝe liberalizm nie oznacza

tolerancji dla zła, Ŝe „wolny rynek” nie oznacza, Ŝe wolno kraść, Ŝe reprywatyzacja powinna objąć wszyst-kich, a nie tylko Niemców i śydów, Ŝe jak mamy dobrą walutę, to nie powinniśmy jej zmieniać na taka, która powoduje kryzysy... krótko mówiąc: mój przyjaciel, Janusz Korwin-Mikke. (…) Jestem w Jego Komitecie Wyborczym.

Litości, Panie Stanisławie!

Marian Kowalski

KONTAKT TEL.: LUBELSKIE - 0502 211 360, MAZOWIECKIE - 0515 107 399, PODKARPACKIE - 0603 934 396, KUJAWSKO - POMORSKIE - 0791 770 002, ŚLĄSKIE - 0604 700 146

W Y D A W C A:

www.podprad.org

KOŚCIÓŁ NOWEGO PRZYMIERZA W LUBLINIE

REDAKTOR NACZELNY: Paweł Chojecki

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:

Piotr Bugno, Marzena i Kornelia Chojeckie, Anna i Michał Fałkowie, Wiesława Gazda, Urszula i Andrzej Hamerowie, Renata Kłosowicz, Anna Kopeć, Paweł Machała, Piotr Setkowicz

ADRES DO KORESPONDENCJI: 20-807 Lublin, ul. Czeremchowa 12/19

TELEFON: 0502 211 360 NR KONTA: PKO BP O/1 Krosno 81 1020 2964 0000 6502 0045 8331

e-mail: [email protected]

STRONA INTERNETOWA:

PRENUMERATA:

OOOKIEMKIEMKIEM NARODOWCANARODOWCANARODOWCA

cena: roczna — 30 zł (w tym koszty przesyłki) Wysyłamy równieŜ numery archiwalne.

NIE WSZYSCY AUTORZY SĄ CZŁONKAMI KOŚCIOŁA

1. we Wszechmogącego Boga objawionego ludzkości w Trzech Oso-bach: Ojca, Syna i Ducha Świętego;

2. w objawienie Jego woli w Piśmie Świętym - przyjmowanym bez ksiąg dołączonych do Biblii przez rzymski katolicyzm w poł. XVI w.;

3. w niezmienność, bezbłędność i ciągłą aktualność przesłania Biblii, którego nie moŜna zmieniać;

4. w zbawienie (uratowanie) od kary za wszystkie grzechy, oferowane za darmo kaŜdemu człowiekowi bezpośrednio przez samego Jezu-sa, tak jak łotrowi na krzyŜu;

5. w fałszywość wszystkich ruchów i poczynań ekumenicznych, mają-cych na celu zewnętrzne zbliŜanie kościołów i religii z pominięciem prawdy.

MoŜesz kupić lub zamówić w kaŜdym kiosku „Ruch”

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” ---- pismo biblijnych chrześcijan

w c o W I E R Z Y M Y

MURZYN W śAŁOBIE

19 „ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” nr 4/69/2010

Polska Chrystusem narodów??? P. Chojecki…………………………

2

Ile Polaków w Polakach? P. Chojecki…………………………

3

NiezaleŜna.pl - blog P. Chojecki 4

Solidarni 2010…………………….. 7

Inni o nas - P. Solbach………….. 8

Ojcowizna - M. Chojecka………... 8

Czy terroryści zaatakują Gruzję? Czy Wawel nas podzieli? Lawa - A. Ścios komentuje……

9 9 10

Dwie Polski - największa tajem-nica III RP kazjod.salon24.pl ………………...

11

Ojczyzna, Czym grozi słuŜba, Obrączka - Radio Detox - P. Chojecki……...

12

Tak pisaliśmy kiedyś o prezy-dencie - P. Chojecki……………...

14

Leszku... Marylko… Idzie wiosna - C. Kłosowicz……..

15

Czy mamy państwo - P. Chojecki……………………….

16

Hierarchia przeciw narodowi? P. Chojecki…………………………

16

Posprzątać dom - P. Chojecki…. 17

JKM komentuje…………………… 18

Okiem wolnorynkowca A. Kukawski………………………..

18

Okiem narodowca M. Kowalski………………………..

19

W numerze::::

C zasem przychodzi na człowieka taki czas, Ŝe ma się wraŜenie, Ŝe wszystko sprzysięgło się przeciwko nam. Psują się domo-we sprzęty i samochód, do tego dochodzą kłopoty finansowe i

osobiste. Czujemy się niepotrzebni i opuszczeni przez Boga i ludzi. Wszystko idzie źle i nie widać szans na poprawę. Zadajemy sobie pytanie: „Za co?”. PrzecieŜ staramy się być dobrymi ludźmi. W jednej chwili jednak okazuje się, Ŝe wydarza się tragedia dosięgająca osoby waŜne, a nawet wybitne. Ludzie ci, dotychczas niejednokrotnie flekowani przez innych waŜnych ludzi, odchodzą, a my czujemy jakby zabrakło kogoś z naszej rodziny. PrzecieŜ częściej widzimy i słyszymy z telewizora tych, których zabrakło, niŜ kuzynów z innej miejscowości. Czuje się stratę i Ŝal, przy których nasze bolączki okazują się nieco mniejsze. Na chwilę robi się smut-no i głupio, pusto jakoś. Przy okazji stwierdzamy, Ŝe takich jak my jest więcej. Ulice i place wypełniają po brzegi ludzie dotknięci bólem, palą zni-cze i noszą flagi. Śpiewają i płaczą razem. Czy trzeba śmierci setki ludzi, abyśmy znów mieli poczucie wspólnoty narodowej? Byśmy przestali czuć się samotni w tłumie? Widać tak.

Przepraszam, Ŝe wbijam się tu w osobistą nutę, ale to, co się działo po 10 kwietnia, poruszyło mnie do tego stopnia, Ŝe mogę śmiało powie-dzieć, Ŝe to były jedne z najsmutniejszych dni w moim Ŝyciu. Osoby odsą-dzane od czci i wiary spowodowały swym odejściem, Ŝe wielcy tego świata musieli pokazać ludzką twarz i zdobyć się na gesty, na które liczyć nie mogliśmy przez wiele lat. Zobaczyliśmy teŜ, kto jest prawdziwym przyjacie-lem i nie boi się pochmurnego nieba. Prawda o tragedii z 1940 roku juŜ nigdy nie będzie zatajanym, wstydliwym incydentem, o którym trzeba zapo-mnieć dla dobra przyszłych kontaktów handlowych. Tak jak śydzi odrodzili się, budując przyszłość na fundamencie Holocaustu, tak my musimy z prochów ofiar Katynia zbudować skałę pamięci i świadomości dla następ-nych pokoleń. Gdy byłem smarkaczem (lata 60-70.), rodzice opowiadali mi o Katyniu. Zastrzegali jednak, by nie powtarzać tego w szkole. Dziś nie tylko wolno mówić, ale świat wreszcie musi wbić sobie do tych samolub-nych łbów, Ŝe my Polacy pamiętamy i nie damy znów zrobić się „na szaro”. Niczym bowiem okaŜe się Katyń z 1940 roku i Smoleńsk z 2010, jeśli nadal

będziemy bujać w obłokach i liczyć na innych. Ostatnio rozmawiałem z młodą osobą realizującą projekt unijny pole-

gający na zachęcaniu ludzi ze wsi do nauki języka angielskiego. Ma im to pomóc znajdować pracę poza rolnictwem. JuŜ widzę, jak gospodynie pod sklepem pozdrawiają się „Hał du ju du”. Boki zrywać. Wiadomo, bez angiel-skiego świni w sklepie się nie sprzeda. Tego samego dnia lubelska telewi-zja podała, Ŝe Lubelszczyzna, jako najbiedniejszy region UE, otrzyma po-moc w postaci mleka, masła, cukru i mąki oraz innych egzotycznych fryka-sów. Szlak mnie trafił. Za komuny Lubelszczyzna karmiła kawał Polski i sporo imperium sowieckiego, przed świętami unosił się zapach wędzonych kiełbas i pędzonego bimbru, a tu teraz dają nam dary, jak jakim Murzynom. Dobrze, Ŝe mój dziadek (weteran 1920 roku) i ojciec (Ŝołnierz Września) nie doŜyli tej hańby. Jest mi cholernie wstyd, Ŝe my, w Ŝyłach których płynie oprócz piastowskiej tatarska i wikingowska krew, staliśmy się skansenem Europy. Nie sami, pomogli nam jak zwykle przyjaciele. I jeśli za parę lat przyjadą tu zagraniczni turyści oglądać, jak się garnki lepi i kapustę kisi, a my poczujemy się jak Indianie w rezerwacie, nie wstydźmy się - wszak jesteśmy Europejczykami, a solidarna Europa nakarmi nas i poklepie, mru-cząc: „Gut Polak, Gut.” A za wspólne zdjęcie rzuci parę eurocentów. Tak teŜ królewski szczep piastowy staje się mieszanką Murzyna z Indianinem, bo przez 20 lat nie był w stanie albo nie chciał zadać sobie pytania: „Kim jesteśmy?”. A od tego zaleŜy odpowiedź na pytanie: „Kim będziemy?”.

Stało się jasne, Ŝe Prezydent Kaczyński swymi konkretnymi i śmiały-mi przemówieniami wzbudził szacunek Rosjan. Oni szanują tylko silnych, bo sami są silni. Opierał się jak mógł integracji z Unią na paskudnych zasa-dach. Są tacy, co mają mu za złe, Ŝe jednak podpisał „Lizbonę”. A co miał robić, skoro większość Polaków chce Unii i nie wyobraŜa sobie, by świnie karmiła osoba, która ani be, ani me po zamorsku? I najwaŜniejsza rzecz: wreszcie zobaczyłem, Ŝe takich jak ja, co to od dziecka znali prawdę o Katyniu i szanowali ofiarę powstańców warszawskich, są dumni z flagi i ocierają łzy, śpiewając hymn, jest więcej. Jest duŜo. Jestem wdzięczny Ci, Panie Prezydencie, Ŝe w serca białych Murzynów wlałeś tyle dumy. Twoja ofiara nie poszła na marne. Dziękuję.

„ „ „ „ i d ź P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” P O D P R Ą D ” ---- pismo biblijnych chrześcijan

Tę gazetę trudno kupić w kiosku. Prenumerata 30 zł/rok — tel. 502 211 360, mail [email protected]