Powo³anie - stowlekidukielskie.dukla.org 2010.pdf · Następne wydanie „Powołania”. ... Z ks....

36
Powo³anie 1

Transcript of Powo³anie - stowlekidukielskie.dukla.org 2010.pdf · Następne wydanie „Powołania”. ... Z ks....

Powo³anie 1

Powo³anie2

Powo³anie 3

SIERPIEŃ

29. Św. Jana Chrzciciela - męczeństwo.30. Dzień Solidarności i Wolności.

WRZESIEŃ

01. Św. Idziego.02. VII rocznica Nawiedzenia Matki Bożej w KopiiCudownego Obrazu w naszej parafii.03. Św. Grzegorza Wielkiego, papieża, dokt. Kościoła.04. Św. Idy;

- Św. Rozalii, dziewicy.08. Narodzenia NMP - Matki Bożej Siewnej;

- NMP Gietrzwałdzkiej.09. Św. Piotra Klawera.10. Nabożeństwo fatimskie.12. Najświętszego Imienia Maryi;

- kwartalne dni modlitw za dzieci, młodzież i wy-chowawców.13. Św. Jana Chryzostoma, biskupa, dokt. Kościoła.14. Podwyższenia Krzyża Świętego.15. NMP Bolesnej.16. Św. Cypriana, biskupa, męczennika.17. Św. Roberta Bellarmin, biskupa, doktora Kościoła.18. Św. Stanisława Kostki;

- Św. Józefa z Kupertynu.19. Matki Bożej z La Salette. Odpust w Dębowcu;

- Św. Januarego, biskupa, męczennika;- 44. Światowy Dzień Środków Społecznego

Przekazu.21. Św. Mateusza Apostoła.23. Św. Linusa, papieża;

- Bł. Bernardyny Marii Jabłońskiej.25. Św. Kleofasa;

- Bł. Władysława z Gielniowa. Urodził się około1440 r. w Gielniowie. W 1462 r. rozpoczął studia naAkademii Krakowskiej, ale jeszcze tego samego rokuprzerwał studia i wstąpił do obserwantów. W latach1486 - 1487 pełnił obowiązki egzaminatora w sprawiecudów, jakie działy się za przyczyną zmarłego (1482 r.)Św. Szymona z Lipnicy.

W latach 1487-1490 i 1496-1499 bł. Władysławbył przełożonym prowincji polskich obserwantów i czu-wał nad 22 domami zakonnymi. W Urbino i Mediolaniebrał udział w kapitułach generalnych, powiększył pro-wincję o dwa domy: w Skępem i Płocku nad Dźwiną.

Błogosławiony Władysław wyróżniał się duchempokuty. Spał po kilka godzin na lichym sienniku, bezpoduszki, przykryty własnym habitem. Nieustannie po-ścił, nosił włosiennicę i często biczował swoje ciało.Chodził zawsze boso i pieszo odbywał wizytacje rozle-głej prowincji. Pomimo surowości dla siebie, był praw-dziwym ojcem dla współbraci. Szczególną opieką ota-

czał starych i chorych zakonni-ków.

Specyfiką ascezy bł. Wła-dysława było szczególne nabo-żeństwo do imienia Jezus. Każdekazanie zaczynał od tego słod-kiego Imienia, a ku czci Matki Bo-żej ułożył Godzinki i wiele pieśni.Serdeczną czcią otaczał takżematkę NMP, św. Annę, ku którejczci ułożył również Godzinki.

Pod koniec życia przełoże-ni zezwolili osiąść o. Władysławo-wi w konwencie warszawskim wcharakterze gwardiana i kazno-dziei. W czasie kazania w WielkiPiątek wpadł w ekstazę, uniósł się na oczach wiernychponad ambonę i zawołał: Jezus! Jezus! Wzruszony tłumzaczął powtarzać Jezus! Jezus! Kiedy upadł na ambo-nę, zasłabł. Przeniesiony do izby chorych, oddał Boguswego ducha 4 maja 1505 r., w 65. roku życia i 43.roku pobytu w zakonie. Beatyfikowany w 1753 roku.26. Świętych Męczenników Kosmy i Damiana.27. Św. Wincentego a Paulo;

- Św. Wawrzyńca.29. Św. Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała.30. Św. Hieronima, kapłana, doktora Kościoła.

PAŹDZIERNIK

01. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus, doktora Ko-ścioła.02. Św. Aniołów Stróżów.03. Św. Jana z Dukli;

- Rozpoczyna się Tydzień Miłosierdzia.04. Św. Franciszka z Asyżu.05. Św. Faustyny Kowalskiej.06. Św. Brunona, patrona obłąkanych.07. Najświętszej Maryi Panny Różańcowej.08. Nabożeństwo fatimskie.09. Bł. Wincentego Kadłubka.10. Bł. Marii Angeli Truszkowskiej.12. Św. Jana Beyzyma.13. Bł. Honorata Koźmińskiego.14. Św. Małgorzaty Marii Alacoque.15. Św. Teresy od Jezusa (z Avilla), doktora Kościo-ła.16. Św. Jadwigi Śląskiej;

- Dzień Papieża Jana Pawła II.17. Św. Ignacego Antiocheńskiego.18. Św. Łukasza Ewangelisty.20. Św. Jana Kantego.23. Św. Jana Kapistrana.24. Bł. Jana Balickiego;

- Światowy Dzień Misyjny. Rozpoczęcie Tygo-dnia Misyjnego.26. 34. rocznica powstania NASZEJ PARAFII.28. Św. Szymona i Judy Tadeusza.31. Następne wydanie „Powołania”.

Powo³anie4

Wartość życia zależy od nasŻycie jest takim, jakim je czynisz. Jest kluczem

do szczęścia. Bądź najlepszym na tyle, na ile potra-fisz nim być. Każdy muzyk w orkiestrze jest kimśtak samo ważnym, jak dyrygent. Drugi skrzypekwcale nie jest mniej ważny od pierwszego. Aby kon-cert był udany, każdy z nich musi grać najlepiej, jaktylko umie.

Tak samo powinieneś czynić z każdym wysił-kiem twojego dnia. Czyń wszystko tak, abyś w tym,co robisz, był najlepszy. Nie odmierzaj swoich wy-siłków jedynie miarą zapłaty, otrzymywanych po-chwał oraz wyróżnień. Raduj się z każdego dobrze

Zna Ksiądz jakiegoś złego człowieka?Ks. T. Źwiernik: - Nie ma złych ludzi. Są tylko tacy,

którzy w swojej naiwności przyjmują prawdę inną niż Boża.Od ponad 7 lat pracuję w kryminale w Zamościu i prze-konałem się, że w tych, o których świat mówi, że są źli,można znaleźć dobro. A w więzieniu „nie siedzi” tylkomargines. Trafiają tam też piastujący wysokie stanowi-ska, naukowcy skazani za malwersacje, przekręty oby-czajowe. Nawróconych namawiam do składania świa-dectw przed tymi z wolnego świata. Kiedyś, po opowie-ści mordercy, podszedł do mnie mężczyzna, który przy-znał, że od ponad dwóch lat jeździ po sanktuariach Eu-ropy, szukając motywacji do wybaczenia zabójcom swo-jej córki. Dopiero kiedy usłyszał historię i akt skruchydającego świadectwo, poczuł się wolny od nienawiści.Poprosił mnie o spowiedź, a potem wyznał, że chorujena raka i jego dni są policzone. Umarł trzy miesiące póź-niej. To dowód, że Bóg chce się posługiwać nawet mor-dercami. Nie przez przypadek podczas Triduum Paschal-nego śpiewamy "Błogosławiona wina…".

Każdy ma swoją drogę…Ks. T. Źwiernik: - Kiedyś dla zbuntowanej młodzieży

sprawowałem Msze "rockowe". Jeden z ich uczestnikówzdjął buty i przyniósł je w darach ołtarza na znak, że do-prowadziły go do Boga.

Porównuje się Ksiądz z niewiernym Tomaszem?Ks. T. Źwiernik: - Bóg pozwolił mi siebie dotknąć.

W młodości byłem antyklerykałem. Wierzyłem w Boga,ale miałem problemy z uznawaniem niedoskonałegoKościoła. Dzięki katechezie zacząłem czytać Pismo Świę-te, żeby dokładać katechetom. Nie wiedziałem, że przyokazji zacznę sam poznawać prawdy o Kościele. Razemz kumplami spotykaliśmy się w kultowej Starej Bramie wZamościu. Słuchaliśmy zakazanej muzyki, piliśmy taniewino, jeździliśmy do Jarocina. Wszystko kontestowałem.Stworzyliśmy kapelę o wymownej nazwie "Gówno praw-da". Na znak protestu, że dorośli podtykają nam swojeprawdy, a my wiedzieliśmy, że nie ma gotowych recept.Niczego nie podpalaliśmy, nie dewastowaliśmy, ale chcie-liśmy pokazać, że jesteśmy. Kiedy napisali, że naszamuzyka to "huk odkurzacza", uznaliśmy to za komple-ment.

Był Ksiądz "Dziki"?Ks. T. Źwiernik: - To się wzięło ze słuchania dzi-

kiej, agresywnej muzyki. Najpierw hard rocka, potemmetalu. Na pewno nie jestem romantykiem. W radiu pro-wadziłem właśnie taką listę przebojów. Dziś zwraca siętak do mnie nawet ksiądz biskup. I nagle w maturalnejklasie pojawił się głos: "A gdybyś to ty, twardzielu, zostałkapłanem, co byś zrobił?". Żeby wykluczyć urojenia, po-wiedziałem: "Jeśli to od Ciebie, Boże, to udowodnij! Kon-kretnego dnia uczyń to, czego żądam". Postawiłem Boguwarunek, racjonalnie rzecz biorąc, niemożliwy do wypeł-nienia. Wymyśliłem coś tak abstrakcyjnego, jak to, że

Skrępowany"Dziki"

Rozmowa z ks.Tomaszem Źwier-nikiem "Dzikim".

Z ks. TomaszemŹwiernikiem "Dzi-kim" o skrętach zesłowem Bożym,skazanych i uzdro-wieniach rozma-wia Barbara Grusz-ka-Zych.

wykonanego zadania. Nie bądź nigdy zadowolony zprzeciętności. Bądź pewien, że jeżeli będzieszdawał światu wszystko to, co masz w sobie najlep-szego, świat odda ci z nawiązką. Nie zasłaniaj sięnigdy tłumaczeniem: "tak robią wszyscy". Wystrze-gaj się zawsze rutyny. Nie jesteś w stanie zmienićśrodowiska, w którym żyjesz, ale jesteś w staniezmienić siebie i dać temu środowisku to, co w Tobiedobre.

Aby móc to uczy-nić, musisz miećprzede wszystkim za-ufanie do samego sie-bie, posiadać entu-zjazm i posiadać ambi-cję: nosić w sobie pra-gnienie stania się kimś,komu zależy na tym,aby ulepszać świat.

Życzę tego sobie i Wam.

Wywiad zamieszczony w Gościu Niedzielnym, 2010-08-13

Powo³anie 5

teraz mewa wypije moją kawę. Nie chcę o tym dokładnieopowiadać, ale Bóg udowodnił, że działa, a ja poczułemsię jak gnój, który stawia Mu warunki. Pomimo tego, żedostałem się na prawo, poszedłem do seminarium. Zna-ki towarzyszyły mi przez całe kapłańskie życie. Moja młod-sza siostra, lekarka, po cudownym uzdrowieniu z raka zprzerzutami, podjęła dziękczynienie - pracuje od 10 latw hospicjum. Przed jej operacją w Warszawie wstąpili-śmy na Jasną Górę, a następnego dnia w szpitalu ba-dania nie potwierdziły choroby. Potem jej synkowi udałosię wyjść z poważnych problemów kardiologicznych. Noi babcię Bóg mi wrócił do zdrowia po wylewie. Kiedy przy-szedłem do szpitala i zastałem ją nieprzytomną, lekarzepowiedzieli, że wszystko może się zdarzyć. O 15.00 za-cząłem odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Kie-dy ją skończyłem, babcia usiadła i spytała: "Gdzie je-stem?". Już nie wspomnę, że na swojej CB 1300 zderzy-łem się czołowo z tirem, który przejechał po motocyklujak po żabie. Leciałem wtedy w powietrzu, a okazało się,że mam tylko połamane nogi. Dostałem tak wiele i terazboję się, że jak małe dziecko mogę tego nie wykorzy-stać. Największy niepokój budzi we mnie kiepska prze-widywalność samego siebie. Dlatego wciąż szukam tego,co umacnia.

Pracując w więzieniu, Ksiądz sam, zamiast o we-wnętrzną wolność, modli się o skrępowanie.

Ks. T. Źwiernik: - Pomaga mi w tym stara hagga-da żydowska. Izaak prosi w niej swojego ojca Abraha-ma, żeby przed złożeniem na ofiarę go skrępował, bojak zobaczy nóż w jego ręku, to mógłby go skrzywdzić.Modlę się do Boga: "Skrępuj moją wolę". Wiem, że wdanym momencie to skrępowanie nie jest przyjemne,ale potem widać, że miało sens.

Zamknięcie w więzieniu dla niektórych staje sięokazją do znalezienia sensu.

Ks. T. Źwiernik: - Wszystko zaczyna się od Słowa.Nie przychodzę nikogo nawracać, ale zwykle przynoszęwięźniom dobrą książkę. "Co to jest?" - pytają. "Biblia" -odpowiadam. A wtedy oni: "Czy ksiądz wie, że siedzę zapotrójne morderstwo? To byłoby głupie, gdybym właśnieteraz zaczął szukać pomocy Boga". Mają takie honoro-we podejście. Mówię im wtedy: "Tu jest opisana historia,że ktoś zamordował nie trzy, ale trzysta osób, jednakspotkał Boga i zaczął od nowa". Zaglądają do niej i takto się zaczyna. A czasem słowo spada na nich dosłow-nie z góry, jak w przypadku jednego z moich podopiecz-nych - mordercy. Leżał na dolnej pryczy, a na górnejkolega palił fajkę. Tu nic się nie może zmarnować, więcpalili w fifkach i to, co zostało, wykruszali do puszki pokonserwie. W więzieniu najlepsze skręty robi się z Biblii,zwłaszcza z wydania Gedeonitów. Koledze z góry spadłkawałek kartki, którą owinął tytoń. Pisało na niej: "Jeżeliślepy prowadzi ślepego, obydwaj wpadną w dół". To zda-nie zmieniło jego życie. Wcześniej trzy razy próbował po-pełnić samobójstwo. Prześcieradło, pasek - wszystko sięzrywało. W końcu w książce znalazł stary kawałek brzy-twy do przerzutki, przygotował mydełko i miskę z ciepłą

wodą. Ale brzytwa mu pękła na nadgarstku. To przypomnia-ło mi historię Kaina, który miał żyć ze świadomością tego, cozrobił. To większe cierpienie niż ograniczenia i kraty.

Jako jedyny w Polsce prowadzi Ksiądz morder-ców w pielgrzymce na Jasną Górę.

Ks. T. Źwiernik: - Było ich kilku. Grupie, z którąidziemy, mówię, żeby nie przekazywała tej informacji da-lej. Bo jak by to było - przychodzimy do jakiegoś miastana nocleg, a tu biegnie informacja, że idzie z nami mor-derca… Pielgrzymujących oczywiście informuję, kto znami idzie, a skazani sami się przedstawiają i dają świa-dectwo. Takie kilka dni wolności proponuję zwykle komuś,kto jest moim stałym penitentem. Z jednej strony pozna-ję wtedy prawdę o nim, a z drugiej towarzyszę jego wzro-stowi. Takie 14-dniowe wyjście szczególnie przeżył je-den z więźniów, który siedział w 34 kryminałach w Polscei był uznany za "niebezpiecznego", tzn. mieszkał w izo-latce bez dostępu do mediów, musiał tam sam jeść, od-bywał samotne spacery. Przyszedł na Mszę z ciekawo-ści, bo to miejsce, w którym można się spotkać i zoba-czyć ładne, młode dziewczyny, które śpiewają. Gadał, ito mnie zmobilizowało do spotkania w cztery oczy. Pojakimś czasie zdecydował się na spowiedź, którą ogrom-nie przeżył, o mało nie rozwalił mi konfesjonału. Miał prze-rwę od I Komunii. Został ministrantem w kryminale. Dzieńprzed decyzją dyrektora administracyjnego zapropono-wałem mu pielgrzymkę do Częstochowy. Przez 14 lat niewychodził na przepustkę. System przepustkowy jest takskonstruowany, że dawkuje się wolność. Najpierw moż-na wyjść na jedną do trzech godzin. Kolejno czas wydłu-ża się do 24 i 48 godzin. A tu bez żadnego okresu prób-nego więzień wybrał się na tak długo poza mury. W przy-gotowaniu do tego pomagali nam psycholog, wychowaw-ca, terapeuci. Ale przede wszystkim ja ręczyłem. Gdybysię nie powiodło, nie miałbym co robić w kryminale. Onczuł, że pokładam w nim niesamowity kredyt zaufania.Obawiał się wyjścia. Przez te lata świat się zmienił. Lu-dzie korzystali z komórek, bankomatów, których nie znał.

Jakby spadł z księżyca.Ks. T. Źwiernik: - Obawiał się też, że trafi na dziw-

ne środowisko - albo młodych, którzy próbują mieć raj,albo nawiedzonych dewotów. Po powrocie był już z nie-go dobry ewangelizator. Na pielgrzymce poznał przyszłążonę - doktora muzykologii na UMCS w Lublinie. Jeszczeodsiaduje karę, ale dostał półroczną przerwę, bo urodziłoim się dziecko. Razem z nim i innymi skazanymi - brato-bójcą i płatnym mordercą - jeżdżę po parafiach, szko-łach, uczelniach, gdzie dają świadectwo nawrócenia.

O czym Ksiądz marzy?Ks. T. Źwiernik: - Żeby umierając, nie żałować, że

żyłem zbyt leniwie.

Da się?Ks. T. Źwiernik: - Jeszcze nie umarłem…

Dziękuję za rozmowę.

Powo³anie6

11.06 Uroczystość odpustowa ku czci NSPJ. Mszyśw. przewodniczył i kazanie okolicznościowe wygłosiło. Jakub Zieliński - redemptorysta. Oprawę liturgicznąi muzyczną Mszy św. przygotowali: chór "Łęczanie" orazPanie z KGW.

20.06 Comiesięczna zbiórka na budowę plebaniii na sprzątanie kościoła.

09.07 Nabożeństwo fatimskie przygotowały rodzi-ny z rejonu XI. Mszy św. przewodniczył i kazanie wygło-sił ks. Grzegorz Rucyk.

18.07 Comiesięczna zbiórka na budowę plebaniii na sprzątanie.

13.08 Nabożeństwo fatimskie przygotowały rodzi-ny z rejonu XII. Mszy św. przewodniczył i kazanie wy-głosił ks. Janusz Dudziak.

15.08 Comiesięczna zbiórka na budowę plebaniii na sprzątanie. Poświęcenie wieńców i wianków z racjiUroczystości Wniebowzięcia NMP.

24.07-16.08 W czasie urlopu wakacyjnego ks.Proboszcza zastępstwo duszpasterskie pełnił ks. JanWilusz.

PARAFIALNYODDZIAŁ AKCJIKATOLICKIEJ

20.06 br. spotkali-śmy się po raz kolejny w tymmiesiącu, tym razem jednakspotkanie to miało inny cha-rakter niż poprzednio, po-nieważ zostaliśmy zaprosze-ni przez księdza Proboszczana skromny poczęstunek.Wspólnie rozmawiając przyciastku i herbacie, miłoupłynął czas ostatniegoprzed przerwą wakacyjnąspotkania naszego POAK.

W dniu 8.08 br. nakrośnieńskim rynku odbył się po raz kolejny dobro-czynny festyn zorganizowany przez Akcję Katolicką podhasłem "Niedziela z Jezusem", z którego całkowity do-chód przeznaczony został na rzecz powodzian. Jak coroku członkowie AK zatroszczyli się o przedmioty prze-kazane na loterię fantową, a także, podobnie jak wubiegłym roku, jedna z pań upiekła ciasto na poczę-stunek dla gości. Należy tutaj dodać, że naszą para-fię reprezentował także zespół "Łęczanie", koncertu-

Witam po słonecznych wakacjach, podczas których,mam nadzieję, większość z nas zdążyła wypocząć i nała-dować akumulatory. Niestety, wszystko co dobre zawszesię kończy i nadszedł czas, aby wrócić do pracy i donaszej codzienności.

Tak samo i nasze stowarzyszenie wznawia działal-ność po tej dwumiesięcznej przerwie. W tym numerze

KATOLICKIESTOWARZYSZENIE

MŁODZIEŻY

Do wieczności odeszli:22.07 Stefania Łajdanowicz zd.

Kołacz, lat 9625.07 Zofia Rajchel zd. Jastrzębska,

lat 6226.07 Mariusz Jastrzębski, lat 3508.08 Władysław Jaracz, lat 5513.08 Tadeusz Nawrocki, lat 72

Ks. Proboszcz

ŻYCIE SAKRAMENTALNESakrament chrztu:

11.07 Emilia Angelika Wojtowicz14.08 Julia Anna Buryła22.08 Patryk Jan Bojda22.08 Oliwer Guzik

Sakrament małżeństwa:11.07 Karol Ciekliński i Anna Wójcik

jąc podczas festynu oraz uczestnicząc w Apelu Jasno-górskim, gdzie odśpiewał pieśń Maryjną.

15.08 W święto Wniebowzięcia Najświętszej Ma-rii Panny, podczas uroczystej sumy zostały poświęco-ne wieńce dożynkowe, bochny chleba oraz przynie-sione przez wiernych bukiety z ziół, kwiatów, owoców izbóż, jako dar dziękczynny za tegoroczne zbiory. Je-den z wieńców został wykonany przez Akcję Katolicką.Po uroczystej sumie poświęcone chleby zostały po-dzielone i rozdane uczestnikom nabożeństwa.

Beata Bojda

dokończenie na str.7

Powo³anie 7

Niezwykle trudno jest dzisiaj określić zmiany zacho-dzące w różnych dziedzinach życia. Nawet najwybitniejsiuczeni, znawcy różnorakich zjawisk nie potrafią zdiagno-zować tego, co obecnie doświadczamy. Jednym z najistot-niejszych zagadnień świata nauki jest badanie zmian kli-matycznych. I tu okazuje się, że są bezradni wobec tego,co się dzieje w Polsce i na świecie. Jak duże to ma zna-czenie mogliśmy zaobserwować w bieżącym roku. Olbrzy-mie rzesze ludzi straciło cały dobytek życia, domy i go-spodarstwa. Wielu Polaków straciło także wiarę i nadzie-ję, że ten koszmar minie. Praktycznie rzecz biorąc nie możebyć pewności, czy na tym ta trauma się skończy, czy ewen-tualnie ulewa nie dokona kolejnych spustoszeń.

Należy zadać pytanie, jak państwo i reprezentują-ca go władza reaguje na te wydarzenia i jak w tym wszyst-kim wygląda zwykły, normalny człowiek? Odpowiedź nato pytanie nie napawa optymizmem. Jak władza reago-wała na to zjawisko, sami mogliśmy ocenić. Nie ulegawątpliwości, że socjotechnika góruje nad treścią. My, jakomieszkańcy Polski południowo-wschodniej, jesteśmyszczęśliwie omijani występowaniem takich zjawisk, comożna w różny sposób tłumaczyć, w każdym razie Opatrz-ność nad nami czuwa. Propaganda obecnego obozurządzącego, który posiada praktycznie rzecz ujmującpełnię władzy (sejm, senat, prezydent, a także sprzyja-jące media) jest tak skuteczna, że ludzie często zacho-wują się mało racjonalnie. Jest to zjawisko absolutnieirracjonalne, pozbawione jakiegokolwiek zdroworozsąd-kowego wytłumaczenia. Bo jak rozumieć reakcję ludzina to, co obiecywała i nadal obiecuje obecna władza wzderzeniu z tym, co ma realnie miejsce? Jeszcze nie-dawno, bo zaledwie pół roku temu, rząd utwierdzał na-ród w przekonaniu, że Polska jako jedyna w Europie niepoddała się kryzysowi światowemu i wszystko jest na jaknajlepszej drodze. Obecnie, po wyborach prezydenc-kich, wszystko się odwróciło. Już sam rząd przyznaje, żebrakuje w budżecie państwa 50 mld zł, a ekonomiścimówią o 100 mld deficytu. Jak się więc mają przedwy-

borcze zapewnienia Prezydenta Komorowskiego, którychbyło mnóstwo i które miały zapewnić dobrobyt niemalwszystkim Polakom? Pierwsze, co rząd zrobił po wyborach,to podwyższenie podatku VAT. Nie potrzeba nikogo prze-konywać o skutkach tego posunięcia dla obywateli, a szcze-gólnie tych średnio i mało zarabiających. Podwyżka podat-ku spowoduje wzrost cen na niemal wszystkie produkty, wktóre musi się zaopatrzyć rodzinę, a także wzrost cen usługoraz energii elektrycznej, gazowej, paliw itd. Czy to jest dzia-łanie na korzyść obywateli tego państwa? Czy rządzącycokolwiek robią, aby zminimalizować różnice w poziomieżycia tych bogatych z najmniej zamożnymi?

Wręcz odwrotnie, tworzy się warunki do bogaceniasię grup uprzywilejowanych kosztem pozostałych oby-wateli, zwłaszcza tych ze ściany wschodniej. Przykłademtakiego działania są afery wynikłe w ostatnim latach (afe-ra hazardowa), gdzie komisja do wyjaśnienia tej sprawyw skandalicznych okolicznościach zakończyła swoją pra-cę z rozbieżnymi stanowiskami co do winy uwikłanych wtę aferę osób. Koalicja PO-PSL, mająca większość wkomisji, uważa, że należy jak najszybciej zakończyć dzia-łanie komisji, bo to szkodzi rządzącym, a wniosek prze-wodniczącego przegłosowany większością głosów stwier-dzał, iż de facto żadnej afery nie było. Polityków będą-cych w poprzednim rządzie atakuje się i oskarża przezusłużne media i "niezawisłe sądy". Nic jednak z tego niewychodzi, żadna z afer wykrytych za rządów PiS nie zo-stała zdyskredytowana, a osoby oskarżane wygrywająprocesy, pomimo ogólnej nagonki. Aż dziw bierze, że lu-dzie nie wyciągają wniosków z tego wszystkiego, co wostatnich trzech latach dotyka Polskę i Polaków. Czyżbynam odpowiadał taki liberalny i bezduszny sposób rzą-dzenia? Czy Polacy pozbawieni są wrażliwości społecz-nej i są obojętni na panoszącą się niesprawiedliwość?Czy w ogóle nie interesuje nas już los kraju?

To są pytania zasadnicze, które powinien sobiekażdy zadać. Zarówno ten bogaty, jak i biedny, młody istary, wierzący i niewierzący. Prócz tego pozostaje całasfera zagadnień związanych z tragedią smoleńską iobroną krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Tutaj uwi-dacznia się jak na dłoni sposób rozumienia spraw pań-stwowych. Jest to zagadnienie na odrębną analizę i wo-bec tego faktu nie możemy przejść obojętnie.

Andrzej Krężałek

pragnę jednak opisać to, co się działo u nas pod koniecczerwca (i nie tylko), jako że to okres pewnych wyda-rzeń związanych z zakończeniem roku szkolnego.

Pierwszym z nich jest nasze ognisko, które zostałozorganizowane w imię pożegnania się na czas wakacji.Po pysznym posiłku, złożonym z tradycyjnych kiełbaseki innych smakołyków, KSM-owicze podzielili się na dwiegrupy - jedna na czele z księdzem - aby rozpocząć grę wdwa ognie. Po gorącej oraz sprawiedliwej walce wygrałoczywiście nikt inny, jak nasz ks. Proboszcz z jego dru-żyną, wykazując dobrą formę fizyczną. Wszyscy dobrzesię bawili, nie wyłączając przegranej drużyny, która do-maga się szybkiego rewanżu.

Drugim wydarzeniem, któremu warto poświęcićodrobinę uwagi, są imieniny księdza Alojzego. KSM onich nie zapomniał i postarał się o prezent w postacikwiatu doniczkowego i kosza ze smakołykami.

Pragnąc bardziej angażować się w sprawy naszejparafii, Mateusz Więcek wyszedł z propozycją zrobieniawłasnego plonu od KSM-u na święto Matki Bożej Zielnejw postaci krzyża. Wyszedł bardzo piękny, zresztą taksamo jak i wszystkie inne.

Ufam, iż rozpoczynający się nowy rok szkolny bę-dzie lepszy od poprzedniego i będzie obfitywał w więk-szości w dobre oceny. A pozostałym życzę powrotu dopracy z uśmiechem na twarzy.

Sylwia Jaracz

dokończenie ze str. 6

Powo³anie8

29 Sierpnia 2010XXII Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 14

Lecz gdy będziesz zapro-szony, idź i usiądź na ostatnimmiejscu. Wtedy przyjdzie gospo-darz i powie ci: Przyjacielu, prze-siądź się wyżej; i spotka cię za-szczyt wobec wszystkich współ-biesiadników. Każdy bowiem,kto się wywyższa, będzie poni-żony, a kto się poniża, będziewywyższony.

Ewan-g e l i c z n ep i e r w s z emiejsca zastołem i dą-żenie, by zaw s z e l k ącenę domi-nować, za-mieniają re-ligię w farsę,

a pycha staje na tronie. To Bóg,Kościół, ksiądz ma służyć, błogosła-wić i siedzieć cicho, gdy akurat za-marzy się nam, by np. zreformowaćnieco Dekalog czy sakramenty. Re-ligia zamienia się w grę pozorów.Klasycznym przykładem tego, doczego może doprowadzić pycha,byli faryzeusze. Jezus prostymi py-taniami sprawiał, że gubili się w naj-prostszych sytuacjach, gdy tylkotrzeba było wyjść poza ciasne le-galistyczne myślenie. Wbrew gło-szonym deklaracjom nie było w nichmiejsca dla Boga i dla drugiegoczłowieka. Stąd taka wściekłość,która w końcu doprowadziła Chry-stusa na krzyż.

Paradoksalnie to brzmi, ale tasytuacja jest wciąż aktualna. Mijadwa tys. lat, a nadal wielu chrze-ścijan jest niewolnikami swojego"ja". Z ciasnym sercem i przeświad-czeniem, że to oni właśnie wiedząnajlepiej.

A co mi tam ksiądz o nawra-caniu będzie gadał!

"O ile wielki jesteś, o tyle sięuniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana" -mówi mędrzec. A Jezus po raz ko-lejny przypomina, że ten jest praw-dziwie wielki, kto jest pokorny.

Carlo Caretto w książce Ponadrzeczami napisał: "Kiedy dotrzemy dobram raju, po kilku tysiącach lat re-gularnego czyśćca, i będziemy się tło-czyć u wejścia pośród krewnych, zna-jomych, przyjaciół, a anioł Boży, prze-ciskając się pośród nas będzie wołał:„Wszyscy na swoje miejsca!” - to wów-czas wszyscy rzucimy się w kierunkuostatniego miejsca i tłok się uczyni nie przy wejściu, lecz w najdalszymkącie, zwłaszcza jeżeli będzie pogrążony w cieniu. Zdarzy się coś dokład-nie odwrotnego niż to, co dzieje się tu, na ziemi, kiedy w mieście wsiada-my do autobusu, i wszyscy chrześcijanie, nie wyłączając sióstr zakon-nych, rozpychają się łokciami, żeby wejść przed innymi".

Czy w niebie ci, którzy tu wpychali się na pierwsze trony, będą hono-rowani przez Jezusa, jak tego się domagali na ziemi od innych? Czy ci,którzy tu noszą czcigodne nakrycia głowy, mankiety, epolety, sygnety,tytuły, odznaczenia i jeżdżą swoimi limuzynami, będą zażywać wyjątkowe-go szacunku od Jezusa? Niby wszyscy o tym wiedzą, że tak nie będzie,ale nikt się specjalnie nie kwapi w cień pokory. Ci, którzy w tym świecie sąostatni, w tamtym będą pierwszymi.

Jezus widział, jak każdy wybiera sobie najdostojniejszą pozycję nauczcie. Szkoda, że my nie widzimy, jak bardzo walczymy o to, by naszezdanie się liczyło, by nasza osoba doznała szacunku! Nawet kiedy wypo-wiadamy opinie o innych, to najczęściej w krytyczny sposób. Dlaczego?Bo w ten sposób, nie mówiąc nic o sobie samych, okazujemy się lepsi.Gromadzimy się wokół tych najpopularniejszych, pomijamy mało znaczą-cych, mizernych, nieudaczników. Chcemy partycypować w czyimś autory-tecie. Chwalimy się, że znamy osoby sławne i wstydzimy się niekiedy na-szych rodziców, cytujemy mądre książki i nie mamy odwagi powiedziećani słowa o swoich wadach i pomyłkach. Próżność, jak sama nazwa wska-zuje, jest próżnią, pustką, nicością, i dlatego potrzebuje uniformów, pió-ropuszy i orderów. Rosyjski malarz Nikos Safronow zarobił mnóstwo pie-niędzy, malując postacie rosyjskiej elity w bogatych uniformach sprzedwieków. Rzecz ciekawa, że inni potrzebują rozbierania się do naga, byzwrócić na siebie uwagę! Cokolwiek by człowiek nie uczynił, bez ubrania,czy w też w szatach królewskich, nie jest w stanie ani ukryć swej dumy, anijej się pozbyć.

Trzeba wspomnieć jeszcze o pysze pokornych. Izaak z Niniwy odróż-niał pokorę, jaką ludzie starają się zachowywać na zewnątrz, od pokory,która jest darem Ducha Świętego. Gdybyśmy chcieli gruntownie przyj-rzeć się tej pierwszej, to u korzenia zobaczylibyśmy zakamuflowaną ambi-cję bycia lepszym od innych przez demonstrowanie świetnej imitacji po-kory. Życie ideałami rzadko pokrywa się z życiem w prawdzie. W żadnejprzestrzeni pycha nie dochodzi tak do głosu, jak w sferze religijnej. Nawetmodlitwa bywa często podświadomym narcyzmem, nawet z liturgii możnauczynić teatr, nawet w szybce monstrancji można przeglądać się jak wlustrze, sprawdzając, czy włosy są w należytym porządku, nawet pisząc opokorze, można myśleć, że już się ją posiada.

ks. Augustyn Pelanowski OSPPE

Ewangelia na 29 sierpnia. Kapłański dwugłos

„Na chorobę pyszałkanie ma lekarstwa”

Powo³anie 9

05 Wrzeœnia 2010XXIII Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 14

Tak więc nikt z was, kto niewyrzeka się wszystkiego, coposiada, nie może być moimuczniem.

D z i śbardzo po-p u l a r n ymsposobembudowaniarelacji inter-p er sona l -nych jestkompromis.Do tegostopnia, że

czasem stanowi on wartość abso-lutną sam w sobie, sięgając przyokazji dna absurdu. Przykład? Nie-dawno w prasie pojawiła się infor-macja, że wycinanie z życia społecz-nego wszelkich śladów chrześcijań-stwa - rzekomo, aby nie urazićuczuć religijnych muzułmanów - jestniezrozumiałe i śmieszne właśniedla muzułmanów, którym elementychrześcijańskie zupełnie nie prze-szkadzają. Co więcej - twierdząwprost, że partnerami w dialogu niemogą być ludzie, którzy nie potra-fią uszanować podstaw swojej toż-samości.

Jezus uczy, że są pewne sytu-acje, gdzie nie ma miejsca na kom-promis. To kwestia naszego stosun-ku do relacji dobro - zło, nadziei zba-wienia, fundamentalnego wyboru:Bóg Objawienia czy bóg tego świa-ta. Bez ogródek mówi o cenie, jakątrzeba zapłacić za pójście za Nim.Bardzo wysoką, wedle której bycieJego uczniem to oddanie siebie,wszystkiego, co się ma, świadomie ibez reszty. Ale nie ma innej drogi.

Nie rozumiemy Ewangelii, boszukamy w niej najpierw siebie. Boboimy się utracić coś ze świata:opinii środowiska, etykietki "światłe-go i nowoczesnego" Polaka, Euro-pejczyka; tego, że ktoś nam możeprzykleić etykietkę "mohera". A tym-czasem chodzi o prawdę, o wolnośći naszą przyszłość. Trzeba więc za-ufać Bogu do końca.

W świecie przyrody trwa zacięta walka o byt. Podobne zmaganiemożna obserwować wśród ludzi. Różnica jednak polega na tym, że w przy-rodzie silniejszy wygrywa, a słabszy uznaje się za pokonanego; tymcza-sem wśród ludzi słabszy rzadko kiedy rezygnuje z dalszej walki i umie siępogodzić ze swoim miejscem. Pokonany potrafi sięgać po bardzo nie-uczciwe środki, byle wypłynąć na wierzch i zająć pierwsze miejsce. A jeślimu się to już nie może udać, swoje wysiłki koncentruje na tym, by po-mniejszać sukces zwycięzcy. Można nawet obserwować sytuacje, w któ-rych pewne jednostki tym usilniej walczą o pierwsze miejsce, im mniej siędo tego nadają.

Źródłem tej dążności jest pycha, czyli chorobliwie ustawiona ambi-cja. Ludziom się wydaje, że są o tyle ważni, o ile mają przewagę nadinnymi. Stąd ciągle zestawiają się z innymi, przeżywając bolesne kom-pleksy, gdy spotykają silniejszych, zdolniejszych, bogatszych od siebie, izadzierają nosa, gdy mogą udowodnić nad kimś przewagę. Dla zewnętrz-nego obserwatora takie postępowanie jest niezrozumiałe, często niemą-dre, ale pycha zaślepia zarozumialca i nie pozwala mu dostrzec prawdy osobie.

Pycha to groźna choroba ludzkiego ducha. Niszczy tego, kto na niąchoruje, i boleśnie rani wszystkich, którzy mają z nim do czynienia. Więk-szość ludzkiego cierpienia i nieszczęścia płynie z niezaspokojonej ambi-cji. Niewielu też ludzi jest wolnych od tej choroby. Jej objawy możemyobserwować w przedszkolu i w domu starców, w kolejce przed sklepem i wsalce katechetycznej. Grozę tej choroby powiększa fakt, że żadna aptekaświata nie posiada na nią lekarstwa. Autor Księgi Mądrości stwierdził krótko:„Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa”.

Jedyna bowiem szansa wyrwania się z tej choroby jest zawarta wodkryciu i umiłowaniu prawdy o sobie. Aby to jednak mogło nastąpić,człowiek musi zrezygnować z porównywania siebie z innymi i zmierzyć sięwprost i bezpośrednio z Bogiem. Dopiero w spotkaniu z Nim jest w stanieodkryć swoją prawdziwą i niepowtarzalną wielkość i swoją prawdziwą ma-łość, a przez to odnaleźć swoje własne miejsce w stworzonym przez Bogaświecie.

Ktoś słusznie powiedział, że każdy człowiek winien mieć coś z Ko-pernika. Każdy bowiem winien odkryć, że on nie jest Ziemią, centrumświata, wokół którego wszystko się kręci, lecz planetą, jedną z miliardów,która razem z innymi, i zgodnie z nimi, kręci się wokół Wiecznego Słońca,którym jest Bóg.

Kopernik długo odkrywał prawdę o ziemi i słońcu, a ukończone dzie-ło trzymał w ręku dopiero na łożu śmierci. Szczęśliwy człowiek, który przy-najmniej w godzinie śmierci dokona tego odkrycia w swoim życiu. Znak,że wyzwolił się z owej groźnej choroby, która uniemożliwia dostanie się dokrólestwa Bożego. W niebie nie ma miejsca dla ludzi pysznych.

Ks. Edward Staniek

Zajmować ostatnie miejsce to znaczy niewyprzedzać Boga, przyjąć, że wszystko co mampochodzi od Niego.

Panie, powiedz mi, proszę, czego pragnieszode mnie, jakie są Twoje plany. Objaw, coistotnego dla mojego osobistego życia chceszmi dziś powiedzieć przez słowa tej niedzielnejEwangelii. Amen.

Powo³anie10

08 Wrzeœnia 2010Œwiêto NarodzeniaNMP (MB Siewnej)Z EWANGELII Mt 1

A stało się to wszystko, abysię wypełniło słowo Pańskie po-wiedziane przez Proroka: OtoDziewica pocznie i porodzi Syna,któremu nadadzą imię Emmanu-el, to znaczy: Bóg z nami.

Pom i-mo, iż w źró-dłach biblij-nych nieznajdziemyani imion ro-dziców Naj-ś w i ę t s z e jMaryi Pan-ny, ani datyczy miejscaurodzenia -

to przyjmujemy z wiarą objawionąprawdę, że cała Jej wielkość i niezwy-kłość pochodzi z daru uprzedzającejmiłości Boga i wybrania na MatkęJednorodzonego Syna (por. Łk 1, 26-28.30-32). Zaś już od II wieku trady-cja poapostolska przekaże namprawdę, że rodzicami Maryi byli: Jo-achim i Anna.

Święto Narodzenia NMP po-zwala nam uświadomić sobie rolęchrześcijańskiego dziedzictwa ro-dzinnego. Ma ono bowiem wielkieznaczenie i może się stać błogosła-wieństwem zarówno dla dzieci, jak irodziców. W klimacie rodzinnegodomu - na podobieństwo domu Jo-achima, Anny i Maryi - rodzice niemogą podarować swemu dziecku nicważniejszego, niż przygotowaniedaru jego życia poprzez łaskę osobi-stej wiary, własną modlitwę i zawie-rzenie siebie we wszystkim Bogu.Wciąż zbyt słabo zakorzeniona jestw nas świadomość, że Bóg, któryobdarował nas życiem na swoje po-dobieństwo (Rdz 1,28), ogarnia każ-dego człowieka w swoich zbawczychplanach, w określonym czasie, miej-scu i wspólnocie osób. Dopiero wte-dy z pogłębioną wiarą, nadzieją i mi-łością wpatrywać się będziemy w Iko-nę Maryi, którą Bóg wybrał w spo-sób szczególny na Powierniczkę iZwiastuna Dobrej Nowiny dla nas.

Cnota łagodnościNawet ludziom naprawdę wartościowym zdarza się, że odtrącają in-

nych od siebie swoimi gwałtownymi reakcjami, nieopanowaniem gniewu czybrakiem delikatności i taktu. Są oni niczym nieoszlifowane diamenty. Inniunikają ich, gdyż jest naturalną rzeczą, że nikt nie chce dobrowolnie nara-żać się na nieprzyjemności. To pokazuje, jak ważną rolę w życiu chrześcija-nina może odegrać cnota łagodności i opanowania wewnętrznego.

Ideałem łagodności jest sam Jezus. On, jak przypomina św. Piotr, "gdyMu złorzeczono, nie złorzeczył; gdy cierpiał, nie groził, lecz poddał się nie-sprawiedliwie sądzącemu". Jan Chrzciciel nazywa Jezusa "Barankiem Bo-żym" dlatego, że jaśniał On cnotą łagodności. To na Nim wypełniło się proro-cze słowo Izajasza. On nie złamał trzciny nadłamanej, nie podnosił głosu...(por. Iz 42). On błogosławił cichych i obiecywał im, że oni posiądą ziemię.Jezus posyłał swoich uczniów pomiędzy spragnionych Ewangelii, jak "owcemiędzy wilki" i kazał zdobywać serca ludzkie miłością, a nie przemocą. Jakostyl życia chrześcijańskiego ukazuje Jezus postawę łagodności i opanowa-nia. Zobowiązuje: "Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca, aznajdziecie odpoczynek dla dusz waszych".

Być człowiekiem łagodnym dzisiaj nie jest łatwo. Wielu ludziom w zdo-byciu tej cnoty bardzo mocno przeszkadza ich impulsywność i niezdolnośćw kontrolowaniu swoich reakcji. Niemniej jednak nie można powiedzieć, żedla nich cnota łagodności jest niedostępna. Trzeba jednak modlić się o niąi zastanawiać, w jaki sposób możemy naśladować Jezusa, cichego i łagod-nego. Trzeba wysiłku, który będzie szedł w kierunku baczniejszej obserwacjiswojego sposobu reagowania w sytuacjach trudnych i nerwowych. Czasamipo prostu wystarczy zamilknąć. Może nieraz trzeba będzie przełknąć gorzkąpigułkę pogardy lub lekceważenia. Nie zareagować impulsywnie, pod wpły-wem wzburzenia... Spójrzmy np. na wielu współczesnych ludzi biznesu, któ-rzy starają się za wszelką cenę zrobić dobre wrażenie na innych i uchodzićza osoby kulturalne i miłe. Ileż razy, by nie stracić kontaktu z klientem albolicząc na krociowe zyski, potrafią cierpliwie znosić przykry charakter lub pro-blematyczne sytuacje. Wiedzą, że jeśli "puszczą im nerwy", mogą wszystkostracić. A my? Bierzmy przykład z wielkich świętych, którzy mieli gwałtownylub przykry dla otoczenia charakter i nie rezygnowali z poprawienia go. ŚwiętyFranciszek Salezy był człowiekiem porywczym i łatwo wpadał w gniew. Po-przez pracę nad sobą potrafił całkowicie przezwyciężyć podejrzliwość wo-bec ludzi oraz skłonność do irytacji i gniewu. Ci, którzy go znali, zarównojego zwolennicy, jak i przeciwnicy, szanowali go za niezwykłe opanowanie iłagodność. Nie wszyscy wiedzieli, ile ona go kosztuje.

Cnoty łagodności nie należy mylić z pełnym lęku szukaniem kompro-misu i osiągania spokoju za wszelką cenę - nawet na drodze ustępstw wsprawach, w których ustępować nie wolno! Pan Jezus był łagodny i opano-wany. Potrafił jednak działać w sposób stanowczy. Wspomnijmy chociażbywydarzenie wypędzenia kupców ze świątyni oraz ostre słowa wypowiadanedo faryzeuszy. Umiał wtedy upomnieć się o poszanowanie świętości świąty-ni. Mocą, z jaką zareagował, Jezus pokazał, że chodzi tu o sprawy najważ-niejsze. Ale nawet i wtedy nie przesadzał w wyrażaniu swego oburzenia.Pragnąc łagodności i troszcząc się o nią, staniemy się zrównoważeni du-chowo. Unikniemy niebezpiecznych skrajności. W swoim "ApologetycznymKatechizmie Katolickim" ks. Walenty Gazdowski pisze tak: "Wyrabiając wsobie łagodność, nabywamy zrównoważenia wewnętrznego. Chrześcijanin

CHRZEŚCIJAŃSKIE CNOTYCHRZEŚCIJAŃSKIE CNOTY

Powo³anie 11

12 Wrzeœnia 2010XXIV Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 15

A gdy był jeszcze daleko,ujrzał go jego ojciec i wzruszyłsię głęboko; wybiegł naprzeciwniego, rzucił mu się na szyję iucałował go. A syn rzekł do nie-go: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwBogu i względem Ciebie...

G ł ó w -nym bohate-rem przypo-wieści przypo-mnianej dziśpo raz kolejnyw liturgii jestojciec.

Nie zro-zumie czymjest Bożeprzebaczenieten, kto go nie

doświadczył bądź nie ma świadomo-ści swojej winy, ani ten, kto jest usa-tysfakcjonowany "karmą świń", nierozbudza w sobie tęsknoty za pięk-nym, czystym życiem. Upadek nie jestjeszcze do końca dramatem człowie-ka. Tragedia zaczyna się w momen-cie, kiedy nie chce on już powstać.

Głównym celem działania złegoducha - istotą mechanizmu zła - jestnie tylko zło egzystencjalne: grzech,nienawiść, odrzucenie Boga. To ode-branie człowiekowi nadziei, przekona-nie go, że nie ma już powrotu; żeżadne podnoszenie się nie ma sen-su. A trzeba tak niewiele: skierowa-nia spojrzenia na drogę, której kre-sem jest najprawdziwsza wolność. Bóguczyni resztę.

Idąc ku Panu Bogu, wchodzącna drogę swojego powołania, niewolno się zatrzymywać, cofać. Przy-chodzą upadki, bo jesteśmy tylkoludźmi. Ale wtedy na grzesznika cze-kają konfesjonały. Zły będzie kusił,przekonywał: - Masz jeszcze czas,nie spiesz się, będą święta, rekolek-cje - wtedy się wyspowiadasz; niebądź taki gorliwy... Jeśli się zgodziszna to, przyjdą kolejne upadki. Przyj-dzie moment, że nie będą one już pro-blemem. I tak niepostrzeżenie możezrodzić się odejście. Nawet wieczne.

wówczas nie będzie ani błaznującym pustakiem, ani ponurym mizantro-pem, ani złośnikiem, ani apatycznym, lecz zdobędzie się zawsze na po-godną życzliwość dla wszystkich, okraszoną nieraz łagodnym uśmiechem,

jak sobie wyobrażamy Chrystusa Pana".

Cnota męstwaŚwięty Paweł pisze do Filipian: "Wszystko, co jest

prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, comiłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą iczynem chwalebnym - to miejcie na myśli" (Flp 4, 8).W sposób bardzo jasny mówi o zadaniach każdego

chrześcijanina. Celem naszych dążeń i starań mabyć dobro ziemskie i nadprzyrodzone. Człowiekjest bowiem istotą dążącą do Dobra. Trudzącsię nad nim, jest sobą i realizuje swe życiowepowołanie.

Bywa tak, że dobro, do którego dążymy,nie jest osiągalne natychmiast. Czasami trzeba

pokonać wiele przeszkód na drodze ku niemu. Tylkorzeczy błahe i bez większej wartości przychodzą namłatwo i niewiele kosztują.

W zdobywaniu dobra i jego pomnażaniu potrzebna jest nam cnotamęstwa. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że "Męstwo jest cnotą mo-ralną, która zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do do-bra. Umacnia decyzję opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód wżyciu moralnym" (KKK 1808). To bardzo ważne przypomnienie, gdyż zwyklecnota męstwa kojarzy się nam z odwagą na polu bitwy. Bycie mężnym toznaczy nieugiętym wobec przeciwnika. Wielu osobom kojarzy się z bohater-stwem podczas wojny. Nie negując tych znaczeń, trzeba dodać, że męstwoto cnota życiowa, potrzebna bardziej w naszej codzienności niż na polu bi-twy. Uzdalnia nas do tego, byśmy nie rezygnowali z dobra, ale stawiali czołaprzeszkodom, jakie napotykamy. Wyzwala nas z obaw, że nie podołamy, żenie warto dążyć do... Innymi słowy broni nas przed tchórzostwem ducho-wym. Człowiek tchórzliwy przy pierwszej przeszkodzie poddaje się, wątpi wsens dalszej walki o dobro, łatwo rezygnuje. Nie wierzy w swoje możliwości,ani nie ufa w Bożą pomoc. Tchórzostwo czyni niemożliwym do osiągnięcianawet tego, co jest łatwo osiągalne. Wyolbrzymia bowiem przeszkody i osła-bia nasze moce. Chrześcijanin nie może rezygnować z dobra, które Bógprzed nim stawia jako cel. Cnota męstwa umacnia nas na tyle, że jesteśmygotowi nawet do wielkich poświęceń i wyrzeczeń, do ofiary z życia w obroniesłusznej sprawy.

Cnota męstwa jest zatem bardzo ważna w naszym życiu duchowym.Dzięki niej jesteśmy stali. To święty upór, który sprawia, że idziemy naprzódpomimo tego, że na drodze naszego duchowego rozwoju napotykamy wieleprzeszkód, zarówno zewnętrznych, jak i płynących z naszej słabości. Bezmęstwa nie ma stałości w wierze, a jedynie wahanie i zmienność.

Potrzebę męstwa możemy rozważać na dwóch płaszczyznach: docze-snej i wiecznej. W życiu ziemskim mamy dążyć do dóbr ziemskich. Są oneosiągalne kosztem naszej pracy, zaparcia się siebie. Potrzeba nam wytrwa-łości w dążeniu do nich. Jeśli ktoś na przykład chce się czegoś dobrze na-uczyć, musi być mężny, to znaczy zgodzić się, że będzie go to kosztowałosporo wysiłku i czasu.

Gdy chodzi o rzeczywistość nadprzyrodzoną, największym dobrem, doktórego dążymy, jest zbawienie. Ono stanowi największe pragnienie chrze-ścijanina. Jeśli dobra ziemskie, przemijające i ograniczone, wymagają wiel-kiego wysiłku, wyrzeczenia i cierpliwości w dążeniu do nich - to o ile bardziejwymaga tego największe z dóbr? Trzeba modlić się do Boga o cnotę mę-stwa, która pozwoli nam dążyć do zbawienia pomimo przeróżnych przeszkód.Kierujmy prośbę do Ducha Świętego o to, abyśmy nie upadali na duchu i niesłabli w pragnieniu zbawienia. Dar męstwa jest jednym z Jego darów.

Oprac. W. Fornal

Powo³anie12

14 Wrzeœnia 2009Œwiêto Podwy¿szenia

Krzy¿a ŒwiêtegoZ EWANGELII J 3

Skandal krzyżaKrzyż – dla nas droga zbawie-

nia. Coś, z czym wzrastaliśmy. Sym-bol, który nam towarzyszy od począt-ku naszej drogi w wierze. W imię Ojcai Syna, i Ducha Świętego… Przeddwudziestoma wiekami nie było to jed-nak tak oczywiste. Krzyż był narzę-dziem kary śmierci. Jednym z naj-straszniejszych. Skazywano na niegoniewolników i buntowników za poważ-niejsze wykroczenia. Był znakiem nietylko okrutnej kary, ale też hańby. Ska-zani na ukrzyżowanie umierali zomdlenia, uduszenia, gorączki, w wiel-kich męczarniach. Krzyż wzbudzał po-wszechną odrazę. Jak pisał św. Paweł: „Jest zgorszeniem dla Żydów, a głup-stwem dla pogan”. Dla nas jednak – paradoksalnie – stał się „mocą Bożą imądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądro-ścią ludzi; a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (por. l Kor 1, 22-25). Stał się znakiem zwycięstwa życia nad śmiercią, znakiem zbawienia.Symbolem nie hańby już, lecz chwały, mocy i nadziei.

14 września obchodzimy w Kościele święto Podwyższenia Krzyża Świę-tego. Jaka jest jego historia? Po prawie 300 latach rzymskich prześladowańchrześcijan w Jerozolimie – na prośbę matki cesarza Konstantego, św. He-leny – rozpoczęto poszukiwania krzyża, do którego przybito Chrystusa. Zna-leziono go właśnie 14 września 326 r. Na pamiątkę tego wydarzenia zbudo-wano na Golgocie dwie bazyliki: Męczenników, nazywaną także bazyliką Krzy-ża, i Zmartwychwstania. 13 września 335 r. odbyło się uroczyste poświęce-nie i przekazanie miejscowemu biskupowi obydwu bazylik. I na tę pamiątkęwprowadzono uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego 13 września.Później przeniesiono ją na 14 września.

Każdego roku, oprócz Wielkiego Piątku, mamy więc jeszcze jeden dzieńw kalendarzu liturgicznym, który każe nam zatrzymać się przy krzyżu Chry-stusa. I może zachęcić nas do odpowiedzi, czym dzisiaj jest dla mnie krzyż...?Czy jak dla współczesnych Chrystusowi zgorszeniem i głupstwem, czymśniewiele znaczącym? Czy tym, co daje życie; co powoduje, że cierpienienabiera sensu? Bo przecież Chrystus jest nam najbliższy w ranie. Nie matakiego cierpienia, którego by On nie doświadczył; którego by nie rozu-miał... A ponieważ zbawienie przyszło przez Krzyż, to i my dojdziemy do zmar-twychwstania tylko przez znak tych dwóch lichych belek. Tylko umierając,oddając swoje życie, otrzymamy nowe. Kiedy ofiarowujemy siebie innym;kiedy zapominamy o sobie, o swoich planach dla drugiego człowieka, aleteż gdy nasze cierpienia oddamy Bogu za innych, wchodzimy w logikę Krzy-ża. I wtedy możemy za św. Pawłem powtórzyć: „Nie daj, Boże, bym się miałchlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa”.

Krzyż, symbol także naszych upadków, naszych słabości, zaprasza nasdo rozmowy z Bogiem Ukrzyżowanym; do powierzenia Jemu swoich ran; dootwarcia serca przed Tym, który chce nas przyciągać do siebie w cierpieniui dawać nam nadzieję, dawać nowe życie. W chwilach walki i zwątpieniawarto przypomnieć sobie porównanie św. Franciszka Salezego: „Zaprawdę,porównuj się w swym życiu religijnym tylko z pszczołą. Ten owad ma przeciwswoim dolegliwościom tylko jeden środek. Dąży do słońca i szuka uzdrowie-nia w jego świetle i cieple. Tak samo i my powinniśmy dążyć do naszegoUkrzyżowanego Słońca i mówić do niego: „O Ty, piękne słońce mego serca,które wszystko ożywiasz promieniami swojej miłości, zobacz także mnie wswym świetle, który w sercu noszę śmierć, a nie może mnie ocalić nic, jaktylko dające życie ciepło Twojej miłości, mój Jezusie, mój Panie i Boże!”.

A jak Mojżesz wywyższyłwęża na pustyni, tak potrzeba,by wywyższono Syna Człowie-czego, aby każdy, kto w Niegowierzy, miał życie wieczne.

Czegonam dziś po-trzeba? Kie-dy patrzymyna otacza-jącą nas rze-czywistość,odpowiedźnasuwa sięsama. Dziśp o t r z e b anam nanowo, abykrzyż Jezusa

Chrystusa został na nowo podwyż-szony w naszym życiu, w życiu na-szych rodzin i społeczeństwa, abyBóg na nowo otrzymał należne, czylipierwsze miejsce w całej naszej rze-czywistości.

Największe uwielbienie Spra-wiedliwości Bożej dokonało się naKrzyżu i tylko u jego stóp będziemymogli znaleźć siłę i moc do wytrwa-łego pełnienia naszego posłannic-twa. Także na Krzyżu Chrystus prze-baczył swoim oprawcom i modlił sięza nich do Ojca. Na wzór naszegoPana powinniśmy wypełnić naszeżycie duchem przebaczenia.

A czy często nie jest tak, żerozpoczynając modlitwę, czy uczest-nicząc we Mszy Świętej, czynimyznak krzyża niedbale, machinalnie,bez zastanowienia? Czy nie jest tak,że wstydzimy się krzyża w szkole lubw miejscu pracy; wstydzimy się no-sić go na szyi, a nawet przeżegnaćsię publicznie, gdy mijamy kościółalbo kapliczkę?

Nie zdejmę Krzyża z mojej du-szy, nie wyrwę go z sumienia, boKrzyż szatana w niwecz kruszy, boKrzyż, to znak zbawienia...".

"Kłaniamy Ci się, Panie JezuChryste, i błogosławimy Ciebie, żeśprzez Krzyż i Mękę Swoją świat od-kupić raczył...".

Powo³anie 13

Zobacz więc, w tym słońcu sama śmierć staje się życiem, a Jezus, naszeserce i serce naszego serca, będzie w miłości czuwał nad tobą. Pozostań wpokoju i noś Jezusa w sercu, abyś coraz bardziej stawał się Jego własnością”.Kochająca i Bolesna Matka Najświętsza

15 Wrzeœnia 2010Najœwiêtszej Maryi

Panny BolesnejZ EWANGELII £k 2

Oto Ten przeznaczony jestna upadek... A Twoją duszę mieczprzeniknie, aby na jaw wyszły za-mysły serc wielu.

W p a -trując się wMaryję napeł-nioną bólem,ale wiernąPanu, i posłu-gując sięp i ę k n y m iokreśleniami,jakie stosuje-my wobecNiej, wartokontemplo-

wać trwanie Maryi przy Chrystusie.Podziwiamy Ją zwłaszcza w godzinieśmierci Jezusa. Przecież tak wieluludzi stało pod krzyżem. Wielu spo-śród nich drwiło nie tylko z Jezusa,ale także z Jego Matki. Przecież sta-ła Ona tam jako matka zbrodniarza.Mimo szyderstw, złośliwych spojrzeńi komentarzy wytrwała przy krzyżu.

Chrześcijanin, konsekwentny wswej wierze w rodzinnym domu, za-kładzie pracy, szpitalu, szkole czy nauniwersytecie wielokrotnie spotykasię z cierpieniem, szyderstwem, prze-wrotnymi komentarzami a nawet prze-śladowaniami. Tak łatwo w tych trud-nych chwilach zwątpić, a nawet utra-cić wiarę. Tak łatwo zwątpić, gdy kwe-stionuje się nam ideały i autorytety,a świętości religijne i patriotyczneobrzuca się błotem. Jakże jesteśmypodobni wówczas do Maryi stojącejpod krzyżem Syna. Można też powie-dzieć, że jesteśmy podobni do Maryitrwającej w naszych sanktuariach,mimo naszych grzechów i licznychniewierności.

Możemy i powinniśmy, tak jakśw. Jan Apostoł, wziąć Maryję do sie-bie i uczyć się od Niej trwania przyJezusie. Trwajmy przy Jezusie i JegoKościele zawsze. Nawet wówczas,gdy będzie to bardzo trudne.

Pamiętajmy też, że konse-kwencją tego trwania przy Krzyżujest Zmartwychwstanie.

Dzień po święcie Podwyższenia Krzyża Świę-tego wspominamy Matkę Bożą Bolesną.

Trzeba uznać, że żadna matka na ziemi nieprzeżyła tyle i nie przecierpiała tyle, co Matka Zba-wiciela. Jakże bolesnym echem odbiły się w Jej ser-cu prorocze słowa Symeona, wypowiedziane w świą-tyni jerozolimskiej w dniu ofiarowania Pana Jezusa.

Wiele smutku, cierpień i boleści doświadczyłaMaryja w czasie ziemskiego życia. A ile wylała łez naKrzyżowej Drodze swego Boskiego Syna, na Wzgó-rzu Kalwaryjskim i przy Jego grobie? Kto to pojmie izrozumie!

Jakże bardzo Maryja - jako Matka Boża Bole-sna - rozumie każdego człowieka, każdego cierpią-cego, wszystkich, którzy jesteśmy Jej dziećmi.

Powiedział ktoś: Nie ma kącika bez krzyżyka, to znaczy, że każdy czło-wiek doświadcza w swoim życiu różnorakich cierpień: fizycznych, moralnychczy duchowych. Wówczas jakże bliska jest nam Ta, której życie było takpiękne, a jednocześnie znaczone łzami i cierpieniami - Matka Chrystusa inasza Matka - Maryja.

Jest rzeczą niezaprzeczalną, że Maryja wiele wycierpiała jako MatkaZbawiciela. Nie wiemy, czy dokładnie wiedziała, co czeka Jej Syna. Niektórzypisarze kościelni uważają to za rzecz oczywistą. Ich zdaniem, skoro Maryjazostała obdarzona szczególniejszym światłem Ducha Świętego odnośnierozumienia ksiąg świętych, gdzie na wielu miejscach i nieraz bardzo szcze-gółowo jest zapowiedziana męka i śmierć Zbawiciela świata, to również wie-działa o przyszłych cierpieniach Syna. Inni pisarze, powołując się na miej-sca, gdzie kilka razy jest podkreślone, że Maryja nie rozumiała wszystkiego,co się działo, są przekonani, że Maryja nie była wtajemniczona we wszystkieszczegóły życia i śmierci Jej Syna.

Maryja nie była tylko biernym świadkiem cierpień Pana Jezusa, alemiała w nich najpełniejszy udział. Jest nie do pomyślenia nawet na płasz-czyźnie samej natury, aby matka nie doznawała cierpień na widok syna.Maryja cierpiała jak nikt na ziemi z ludzi. Zdawała sobie bowiem sprawę ztego, że Jej Syn jest Zbawicielem rodzaju ludzkiego.

Wśród świętych, którzy wyróżniali się szczególniejszym nabożeństwemdo Matki Bożej Bolesnej, należy wymienić siedmiu Założycieli zakonu Serwi-tów (w. XIII), św. Bernardyna (+ 1444), bł. Władysława z Gielniowa (+ 1505),św. Pawła od Krzyża, założyciela pasjonistów (+ 1775) i św. Gabriela Perdo-lente, który sobie obrał imię zakonne Gabriel od Boleści Maryi (+ 1860).

Ikonografia chrześcijańska zwykła przedstawiać Matkę Bożą Bolesnąw trojaki sposób: najdawniejsze wizerunki pokazują Maryję pod krzyżemChrystusa, nieco późniejsze (od XIV w.) jako Piętę, czyli Maryję z Jezusemzłożonym po śmierci na Jej kolanach. W tym czasie pojawiają się obrazy ifigury Maryi z mieczem, który przebija jej pierś czy też serce. Potem pojawiasię więcej mieczy - do siedmiu włącznie. Znany jest także średniowiecznyhymn Stabat Mater. Wątek współcierpienia Maryi w dziele odkupienia znaj-duje swoje odzwierciedlenie także w znanym polskim nabożeństwie wielko-postnym - Gorzkich Żalów.

Niech Maryja, której „fiat” zaprowadziło Ją pod krzyż, towarzyszy namna naszych małych drogach krzyżowych; niech uczy, jak trwać przy cierpią-cym Chrystusie w drugim człowieku; niech modli się, by nasze drzewo krzy-ża zakwitło.

Oprac. H. Kyc

Powo³anie14

19 Wrzeœnia 2010XXV Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 16

Sama przypowieść jest trudnado zrozumienia, bo dlaczego wła-ściwie właściciel pochwalił włodarzaza nieuczciwość na swoją szkodę?

Przypowieść nie wyjaśnia po-wodu pochwały. Jest jednak doda-ny komentarz, że "synowie tegoświata roztropniejsi są w stosun-kach z ludźmi podobnymi sobie niżsynowie światła". Można tu się do-patrzyć niepozbawionej ironii suge-stii, że łatwiej jest dogadać sięwspólnikom w sprawie nieuczciwe-go zarobku, niż znaleźć i pielęgno-wać wspólnotę opartą na jednościdążeń duchowych. Natomiast morałprzypowieści jest jasny - nad pie-niądzem trzeba panować, bo ina-czej pieniądz zapanuje nad człowie-kiem. Tu nie ma kompromisu, niemożna uznać, że walkę wygrało sięraz na zawsze. Nie jest także istot-na ilość posiadanych pieniędzy. Jakmówi popularne stwierdzenie: "każ-demu na coś brakuje". Choć nibypieniądz jest tylko umownym środ-kiem płatniczym, wygodnym narzę-dziem umożliwiającym wymianę to-warów, ma w sobie także jakąś siłępokusy. Jej istota chyba dobrze kry-je się w słowie mamona. Bo pieniądzmami poczuciem bezpieczeństwa,obiecuje uniezależnienie się odzmienności losu, łatwe sposoby za-radzenia niespodziewanym nie-szczęściom. W ten sposób pokusapokładania nadziei w mamonie madostęp do głębokich lęków naszejduszy.

Pan pochwalił nieuczciwe-go rządcę, że roztropnie postą-pił. Bo synowie tego świata roz-tropniejsi są w stosunkach zludźmi podobnymi sobie niż sy-nowie światła.

Orędzie Benedykta XVI na 44. Światowy DzieńŚrodków Społecznego Przekazu

Drodzy bracia i siostry!Temat najbliższego Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu -

"Kapłan i duszpasterstwo w świecie cyfrowym: nowe media w służbie Słowa" -wpisuje się szczęśliwie w drogę Roku Kapłańskiego i wysuwa na pierwszy planrefleksję na temat rozległej i delikatnej dziedziny duszpasterstwa, jaką jest komu-nikacja i świat cyfrowy, w którym czekają na kapłana nowe możliwości pełnieniawłaściwej posługi Słowa i Słowu. Nowoczesne środki przekazu dawno już stałysię częścią zwykłych narzędzi wypowiadania się wspólnot kościelnych, nawiązy-wania kontaktu z własnym terenem i wprowadzania bardzo często form dialogu oszerszym zasięgu, jednakże ich coraz większe ostatnio szerzenie się i ich zna-czący wpływ sprawiają, że stają się one coraz ważniejsze i użyteczniejsze w po-słudze kapłańskiej.

Pierwszorzędnym zadaniem kapłana jest głoszenie Chrystusa, Słowa Boga,który stał się ciałem i przekazywanie wielorakiej łaski Bożej, niosącej zbawienieprzez Sakramenty. Powołany przez Słowo Kościół jest znakiem i narzędziem wspól-noty, jaką Bóg realizuje z człowiekiem, i którą każdy kapłan powołany jest budo-wać w Nim i z Nim. Na tym polega najwyższa godność i piękno posłannictwakapłańskiego, w którym ma się urzeczywistniać w sposób uprzywilejowany to, costwierdza św. Paweł: "Wszak mówi Pismo: Żaden, kto wierzy w Niego, nie będziezawstydzony… Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony.Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć wTego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakżemogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? " (Rz 10,11.13-15).

Aby udzielić właściwych odpowiedzi na te pytania w ramach wielkich prze-mian kulturowych, szczególnie odczuwalnych w świecie młodzieżowym, drogikomunikowania się otwarte przez zdobycze technologii są już niezbędnym na-rzędziem. Albowiem świat cyfrowy, oddając do dyspozycji środki umożliwiająceniemal nieskończoną zdolność wyrazu, otwiera wielkie perspektywy i aktualiza-cje dla Pawłowego wezwania: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!" (1 Kor 9,16). Toteż wraz z ich rozpowszechnieniem odpowiedzialność za głoszenie nietylko wzrasta, ale staje się coraz pilniejsza i wymaga bardziej uzasadnionego iskuteczniejszego zaangażowania. W związku z tym kapłan znajduje się niejakona początku "nowej historii", ponieważ im bardziej nowoczesne technologie two-rzyć będą coraz intensywniejsze związki, a świat cyfrowy poszerzy swoje granice,tym bardziej kapłan będzie powołany do osobistego zajęcia się nim duszpaster-sko, pomnażając swe zaangażowanie, aby zaprząc media na służbę Słowa.

Jednakże rozpowszechniona wielomedialność i urozmaicona "klawiatura"tejże komunikacji mogą pociągać za sobą niebezpieczeństwo użytku podykto-wanego głównie zwykłą potrzebą zaznaczenia swej obecności i błędnego uwa-żania sieci jedynie jako przestrzeni, którą należy zająć. Tymczasem od kapłanówwymaga się zdolności do obecności w świecie cyfrowym przy stałej wiernościorędziu ewangelicznemu, aby odgrywali właściwą im rolę animatorów wspólnot,które wypowiadają się już coraz częściej przez liczne "głosy" pochodzące zeświata cyfrowego i aby głosili Ewangelię, wykorzystując, obok tradycyjnych na-rzędzi, możliwości nowej generacji środków audiowizualnych (zdjęcia, wideo,animacja, blog, strony web), które stanowią nieznane dotychczas okazje do dia-logu i środki użyteczne także dla ewangelizacji i katechezy.

Za pośrednictwem nowoczesnych środków przekazu kapłan będzie mógłukazywać życie Kościoła i pomagać ludziom dzisiejszym odkrywać oblicze Chry-stusa, łącząc właściwe i kompetentne korzystanie z tych narzędzi, nabyte takżew okresie formacji, z solidnym przygotowaniem teologicznym i mocną duchowo-ścią kapłańską, ożywianą przez ciągłą rozmowę z Panem. Bardziej, aniżeliwprawną rękę pracownika mediów kapłan w zetknięciu ze światem cyfrowympowinien ukazać swe konsekrowane serce, aby wnieść ducha w nieprzerwanykomunikacyjny strumień "sieci".

Również w świecie cyfrowym powinno być widać, że pełne miłości zatroska-nie o nas Boga w Chrystusie nie jest czymś należącym do przeszłości, ani nawet

„Kapłan i duszpasterstwo w świecie cyfrowym: nowe media w służbie Słowa”

Powo³anie 15

26 Wrzeœnia 2010XXVI Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 16

Żyli obok siebie dwaj ludzie,ale orbity ich światów przecinały sięna śmietniku. Światów różnych, nie-przystających do siebie, zamknię-tych - jakby z zupełnie innych ga-laktyk. Wyznaczonych z jednej stro-ny granicą purpury i bisioru, zapa-chem drogich perfum, dźwiękamimuzyki; z drugiej żebraczymi łach-manami, cuchnącymi ranami i to-warzystwem psów - współbiesiad-ników. Trudno o głębiej wyrysowa-ny kontrast! W tym bardzo jaskra-wym kontekście bogaty człowiekzostaje tak naprawdę potępionytylko za jeden największy swójgrzech: obojętność. Wszystko innestało się jego konsekwencją. Zaswoje skamieniałe "ja". Za pogar-dliwe "co mnie to obchodzi!". Za to,że zamknął się na bliźniego, którypotrzebował jego miłosierdzia.

Dzisiejsze przesłanie LiturgiiSłowa to bardzo czytelna przestro-ga dla ludzi, którzy kierują się wżyciu zasadą: A co mnie to (on, ona,ono) obchodzi?! Świat telewizji,multimediów sprawia, że bardziej niżkiedykolwiek wcześniej mamy ten-dencję do zamykania się w swoichwłasnych orbitach. Nie obchodzinas los sąsiadów, znajomych.Niech sobie radzą sami! Niech impaństwo pomoże! Niech idą doCaritas!... Nie rozwiązuje problemudana kilka razy w roku moneta nataką czy inną akcję charytatywną.Chodzi o coś więcej - używając słówJana Pawła II - o wyobraźnię miło-sierdzia. Ona dopiero ma moc za-sypywania przepaści. Wszelkich.

Wspomnij, synu, że za życiaotrzymałeś swoje dobra, aŁazarz przeciwnie, niedolę; te-raz on tu doznaje pociechy, a tymęki cierpisz.

erudycyjną teorią, lecz całkowicie konkretną i aktualnąrzeczywistością. Duszpasterstwo w świecie cyfrowym po-winno bowiem ukazać ludziom naszych czasów i zagu-bionej dzisiejszej ludzkości, że "Bóg jest bliski; że wChrystusie wszyscy należymy do siebie nawzajem".

Któż lepiej od męża Bożego może rozwinąć iwprowadzić w życie, dzięki swym kompetencjom w zakresie

nowych środków cyfrowych, duszpasterstwo, które uczyni żywym i aktualnymBoga w dzisiejszej rzeczywistości i ukaże religijną mądrość przeszłości jako bo-gactwo, z którego należy czerpać, aby godnie przeżywać dzień dzisiejszy i wsposób właściwy budować przyszłość? Zadaniem tego, kto jako osoba konse-krowana działa w mediach, jest torowanie drogi nowym spotkaniom, zapewnia-jąc zawsze wysoką jakość ludzkiego kontaktu oraz troskę o osoby i ich prawdzi-we potrzeby duchowe; dając ludziom żyjącym w tych naszych "cyfrowych" cza-sach znaki niezbędne do rozpoznania Pana; umożliwiając im wychowywanie siędo oczekiwania i nadziei oraz zbliżenia się do Słowa Bożego, które zbawia i sprzy-ja integralnemu rozwojowi człowieka. W ten sposób będzie ono mogło wypłynąćna głębię pośród niezliczonych rozdroży, jakie tworzy gęsty splot autostrad bie-gnących w cyberprzestrzeni i potwierdzić prawo obywatelstwa Boga w każdejepoce, aby przez nowe formy porozumienia mógł On podążać naprzód drogamimiast i zatrzymywać się na progach domów i serc, by raz jeszcze powiedzieć:"Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę doniego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną" (Ap 3,20).

W orędziu ubiegłorocznym zachęcałem odpowiedzialnych za procesy ko-munikacji do wspierania kultury szacunku dla godności i wartości osoby ludzkiej.Jest to jedna z dróg, na których Kościół jest wezwany do pełnienia "diakoniikultury" na dzisiejszym "kontynencie cyfrowym". Z Ewangelią w dłoniach i w ser-cu należy powtórzyć, że nadszedł czas, by nadal przygotowywać drogi prowa-dzące do Słowa Bożego, nie zapominając o okazywaniu szczególnej troski tym,którzy poszukują, co więcej - starając się podsycać ją jako pierwszy krok ewan-gelizacji. Duszpasterstwo świata cyfrowego powołane jest bowiem po to, abybrać pod uwagę również tych, którzy nie wierzą, są nieufni i mają w sercu głębo-kie, niewypowiedziane pragnienie absolutu i prawdy, ponieważ nowe środki po-zwalają nawiązywać kontakt z wyznawcami wszystkich religii, z niewierzącymi i zosobami wszelkich kultur. Tak jak prorok Izajasz potrafił wyobrazić sobie dommodlitwy dla wszystkich narodów (por. Iz 56, 7), można chyba przyjąć, że siećmoże być miejscem - niczym "dziedziniec pogan" w Świątyni jerozolimskiej - rów-nież dla tych, którzy Boga jeszcze nie poznali?

Rozwój nowych technologii i w swoim wymiarze całościowym cały świat cyfro-wy stanowi wielkie bogactwo dla ludzkości jako takiej i dla człowieka w wyjątkowościjego bytu oraz bodziec do konfrontacji i dialogu. Jednocześnie jednak jawią sięone również jako wielka szansa dla wierzących. Żadna droga bowiem nie może inie powinna być zaniedbana przez tego, kto w imię zmartwychwstałego Chrystusazobowiązuje się być coraz bliżej człowieka. Dlatego nowe media dają przede wszyst-kim kapłanom stale nowe i z duszpasterskiego punktu widzenia nieograniczoneperspektywy, które mobilizują ich do tego, aby docenić powszechny wymiar Ko-ścioła; do budowania szerokiej i konkretnej wspólnoty; do bycia w dzisiejszym świe-cie świadkami życia wciąż nowego, rodzącego się ze słuchania Ewangelii Jezusa,Syna przedwiecznego, który przybył pośród nas, by nas zbawić. Nie należy jednakzapominać, że owocność posługi kapłańskiej pochodzi przede wszystkim od Chry-stusa, spotykanego i słuchanego w modlitwie; głoszonego przepowiadaniem i świa-dectwem życia; poznawanego, miłowanego i celebrowanego w Sakramentach,przede wszystkim Najświętszej Eucharystii i Pojednania.

Raz jeszcze wzywam was, najdrożsi kapłani, do uchwycenia z mądrościątych szczególnych możliwości, jakie daje współczesna komunikacja. Niech Panuczyni z was zapalonych głosicieli dobrej nowiny także na nowej "agorze", jakątworzą dzisiejsze środki przekazu.

Z tymi życzeniami przywołuję na was opiekę Matki Bożej i świętego Probosz-cza z Ars oraz z miłością udzielam każdemu Błogosławieństwa Apostolskiego.

Watykan, dn. 24 stycznia 2010 roku, święto św. Franciszka Salezego

Powo³anie16

29 Wrzeœnia 2010Œwiêtych Archanio³ów:

Micha³a, Gabrielai Rafa³a

Z EWANGELII J 1 Strzeżcie się, żebyście nie

gardzili żadnym z tych małych;albowiem powiadam wam: Anio-łowie ich w niebie wpatrują sięzawsze w oblicze Ojca mojego,który jest w niebie.

To chy-ba najmilszymoment dlakażdego czło-wieka, który wjakimś czasieswojego życiapoczuł się tym„małym”, awięc słabym,sam otnym ,odepchnię-

tym, wzgardzonym. Obietnica Jezu-sa: jest obrońca, który się za namiujmie. Stawi czoło naszym nieprzyja-ciołom. W trudnych chwilach doro-słego życia przypominamy sobie sy-tuację np. ze szkolnego boiska, kie-dy to nie mogliśmy się podnieść poupadku, nie tylko z powodu kontuzji,lecz także, a może przede wszystkim,ze względu na szyderczy śmiech „ko-legów”, tych wielkich, silnych, two-rzących nad nami krąg jak w „głupimJasiu”. I za chwilę – obecność Kogoś,kto pozwolił wstać i otrzeć umazanąbuzię. Przytulił i jednym tupnięciemprzegonił wrogów. Anioł Stróż, razstarszy kolega ze szkoły, innym ra-zem przechodzień, kapłan w konfe-sjonale, czyjeś działanie, ostrzeżenie,pokój w sercu, jakby za sprawą czy-jejś obecności, choć nikogo nie do-strzegamy…

Obecnie wspomnienie Świę-tych Aniołów Stróżów przypada 2października. Tego dnia przypomina-my sobie posłańców Boga, Jemucałkowicie podporządkowanych, wy-znaczonych dla naszej ochrony, wy-pełniających wolę Bożą obrońców,doradców i przewodników, którzy pro-wadzą nas przez życie – dla życia. ABóg polecił nas ich opiece, byśmynigdy nie poczuli się za „mali”, by sięo nas ktoś upomniał.

Należą do grona istot ducho-wych, które jak powiedział Chry-stus, zwracając się do Nikodema:"zstępują z nieba na Syna Czło-wieczego" (J 1,51). Przebywającw innej rzeczywistości, prowadząwalkę z siłami zła; jednocześniewspierają człowieka prowadząc gopo ścieżkach życia ku zbawieniu.

Święty Michał - "Któż jakBóg?" - według tradycji miał on wystąpić z tym okrzykiem, gdy Lucyferzbuntował się przeciw Bogu. Jako pogromca sił wrogich Bogu i Kościołowiwspiera ludzi w walce ze złem (Ap 12,7-9). Istnieje przekonanie o jegoobecności przy umierającym człowieku w chwili przejścia ku wieczności.

Święty Gabriel - "Bóg jest mocą". Jego zadaniem było przekazy-wanie ludziom woli Bożej. Dotyczy to zwłaszcza najważniejszego zamysłuBoga, widocznego w obrazie Zwiastowania. Z tego też względu papieżPius XII ogłosił go patronem telegrafu, telefonu, radia i telewizji.

Święty Rafał - "Bóg uleczył". To jeden z siedmiu aniołów, którzystoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański (Tb 12,15). Jego osobai posłannictwo zostało ukazane w księdze Tobiasza. Jest patronem cho-rych oraz podróżujących.

Eucharystia - źródło mocy chrześcijaninaPrzeżywając święto św. Archaniołów, mamy okazję aby umocnić swoją

wiarę. Chodzi nie tylko o uczczenie tych wyjątkowych istot duchowych,lecz bardziej o umocnienie własnej wiary w to, że każdy z nas dzięki mocypłynącej z Eucharystii może poznawać wolę Bożą, opierać się skuteczniewpływom zła, leczyć duszę zranioną skutkami grzechu.

Zadaniem Archaniołów jest wspieranie człowieka w jego wędrówceku pełni zbawienia. W podobny sposób chrześcijanin, dzięki sile Eucha-rystii, staje się Rafałem, lecząc czyjąś chorą duszę dobrym słowem, ge-stem, postawą. Staje się Gabrielem, jeśli potrafi pokazać komuś popraw-ne, zgodne z wolą Bożą wyjście z trudnej życiowej sytuacji. Będzie św.Michałem, jeśli pomoże drugiemu człowiekowi pokonać istniejące w nimzło. Aby tak się stało, prośmy dzisiejszych patronów:

Święty Michale - niech twa prawica nas umocni i podda łasce Boga,Święty Gabrielu - naucz nas miłować drogę światła Pana,Święty Rafale - prowadź ścieżkami, co wiodą prosto do nieba.

Archaniołowie - życie na styku dwóch światów

Współpracować to współdziałać i współtworzyć. Współpraca i wszyst-kie pojęcia z nią związane dotyczą działania skierowanego na jakiś wspólnycel. Przez współpracę rozumiemy wzajemne współdziałanie osób. Jeślizabraknie wzajemności, możemy mówić tylko o pomocy, bo pomoc to dzia-łanie jednokierunkowe: od udzielającego do potrzebującego pomocy.Współpraca zawsze działa dwukierunkowo: ja pomagam innym, a oni po-magają mnie. Inaczej mówiąc, ja działam dla dobra innych, a inni przyczy-niają się do mojego dobra. I na tym wygrywamy wszyscy.

Wartości, jako źródło wychowania i edukacji

Współpraca

Powo³anie 17

03 PaŸdziernika 2010XXVII Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 17

Czymożna jesz-cze wierzyćpo Au-schwitz? Sko-ro Bóg jest,to dlaczegopozwolił naZagładę? Jakmożna wie-rzyć, patrząc

na umierających niewinnie i niosą-cych w sobie bezsilne cierpienie?Ciągle takie pytania płyną.

Ludzki rozum jest za mały, abyogarnąć tajemnicę cierpienia, isto-tę Boga, Jego sposób istnienia. Onsam, choć przecież doskonały, mu-siał się zmierzyć z cierpieniem. Czyto było potrzebne? Czy nie możnabyło inaczej rozstrzygnąć o zbawie-niu ludzi? Nie nam to sądzić. Gol-gota jednak stała się faktem. Jedy-ny Sprawiedliwy zawisł na krzyżu. Zaco? Za miłość. Za prawdę. Za miło-sierne, uzdrawiające, przebaczają-ce, błogosławiące ręce. I za wolność,którą zostaliśmy obdarowani. Pew-nie wielu doświadczającym bezgra-nicznego cierpienia teologiczna for-muła o Bogu jako Wielkim Współ-cierpiącym, choć szlachetna w swo-jej interpretacji, niewiele wyjaśnia.Ból jest nazbyt dosłowny. Dotykal-ny. A brak zbyt bolesny. Sam w so-bie ból zabija, zmiata z powierzchniziemi wszystko, co najcenniejsze.Nie ma tu miejsca na teologię, wia-rę. W taki świat wszedł Chrystus.

"Przymnóż nam wiary". Chry-stus był w Auschwitz. Jest na oddzia-łach onkologicznych szpitali. Niezostawia nas samych. Choć Nieroz-poznany, to jednak kroczy w tobie iwe mnie przez dzieje. To najtrudniej-sza wiara - ale to jest właśnie owoziarnko gorczyczne, o którym dziśmówi Jezus. I wezwanie do tego, bytrwać. Mimo wszystko. Szukać sen-su nie w sobie, ale poza sobą. WBogu, który stał się człowiekiem.

Apostołowie prosili Pana:Przymnóż nam wiary.

Nauka współpracy jest trudna, ponieważ z jednej strony istota ludz-ka ma wrodzoną chęć życia w grupie, a z drugiej często jest mało solidar-na i egocentryczna. Dlatego właśnie, zarówno dorośli, jak i dzieci poru-szają się pomiędzy dwoma biegunami: społeczeństwa i egoizmu. Tak czyinaczej, obydwie te postawy są uzasadnione, bo potrzebujemy innych,żeby istnieć w społeczeństwie. Dzięki temu dziedziczymy dorobek tysiąc-letniej historii ludzkości, "stajemy się ludźmi przez naśladownictwo". Po-trzebujemy egoizmu, aby istnieć pomiędzy innymi. Dobrze pojęty egoizmpolega na dbałości o samego siebie, tak aby nie pozostać zdanym naczyjąś łaskę. Źródłem miłości do innych jest miłość do samego siebie.Postawa współpracy pociąga za sobą konieczność zaakceptowania indy-widualności swojej i innych, tak, aby móc się z nimi porozumieć i poma-gać nawzajem. Powinniśmy cieszyć się każdą postawą współpracy repre-zentowaną przez nasze dzieci, nawet wtedy, jeśli stopień współpracy bę-dzie znikomy i nie będzie ona wolna od naturalnego egoizmu. Należy pa-miętać, że dzieci są mniej dojrzałe, a co za tym idzie, bardziej egocen-tryczne i dziecinne niż dorośli. Najlepszym sposobem współpracy jestwspółdziałanie. Nasze dzieci chcą z nami współpracować i wyrażają to nietylko słowem, ale także milczeniem, gestem czy też tylko samą swoją obec-nością. Współdziałając, uczymy się współpracować. Wspólny trud uprzy-jemnia pracę i czyni ją łatwiejszą do zniesienia, a także o wiele weselszą.

Naszym zachowaniem, a czasami też słowami powinniśmy uczyćdzieci, że nie mogą uważać innych za swoje "koło ratunkowe", ale za swoją"drużynę", ponieważ:

Używając koła ratunkowego… - Tylko ja z niego korzystam. - Jeśli ja go mam, nikt inny nie może go używać. - Kiedy je mam, inni mnie nie interesują. - Ja jestem szefem. - Proszę o nie innych. - Jeśli go nie dostanę, będę miał pretensje do innych. - Mogę się uratować, choćby wszyscy inni zginęli. - Pomimo tego, że je mam, mogę zostać sam na środku oceanu. - Nigdy nie pomoże mi w pływaniu, ani nie zachęci do tego. - Na pewno nigdy nie przyjdzie mi do głowy pozbycie się go. - Podobnie jak drużyna, jest niezbędne!

W drużynie… - Pracuję dla dobra wszystkich. - Im więcej będę miał ja, tym więcej będzie miała moja drużyna. - Wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem. - Jeśli drużyna przegrywa, nie da się winić za to jednej osoby. - Nigdy nie wygrywam ani nie przegrywam sam - wygrywamy albo

przegrywamy wszyscy. - Nigdy nie zostanę sam, zawsze będę w drużynie. - W trudnych momentach drużyna pomoże mi i podtrzyma na duchu. - Być może kiedyś przyjdzie mi do głowy opuszczenie jej. - Podobnie jak koło ratunkowe, jest niezbędna!

Człowiek potrzebuje społeczeństwa, bo słabsi potrzebują mocniejszych,ale najmocniejsi potrzebują też słabszych. Wymagając współpracy, jed-nocześnie rozumiemy egoizm.Słynne sentencje

"Biada temu, kto jest sam" (starożytny aforyzm)"Nikt nie jest samotną wyspą, wszyscy jesteśmy częścią kontynentu"

(J. Donne ang. poeta)"Zgodą budujemy rzeczy małe, niezgodą rujnujemy rzeczy wielkie" (Sa-

lustiusz historyk)B. Wierdak

Powo³anie18

10 PaŸdziernika 2010XXVIII Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 17

Jest w moim kościele pięknamarmurowa posadzka. Widać w niejzastygłe przed tysiącami, może milio-nami lat, morskie kształty. Pięknemuszle, spasowane ciężarem wieków- dziś już tylko wapienne ślady prze-szłości - mówią niewątpliwie o życiu.Kiedyś patrzyłem na taką muszlę, słu-chając wielkanocnej homilii. Tu obraz- tam słowa. Tu skamienienie - tamŻycie. Dwa świadectwa historii: jed-no martwe, utrwalone skamienieniem- drugie żywe, odradzające się na oł-tarzu, ofiarujące się w najwyższym ge-ście Miłości, aż po śmierć. Dla mnie. Ichyba pierwszy raz w życiu mocnouświadomiłem sobie wtedy, po co tujestem. Ile było we mnie skamienie-nia do tej pory. Ile smutku i stagnacji -a jak mało wdzięczności.

Skąd tyle smutku w nas - nawetw momentach, gdy wszystko zdaje sięwyśpiewywać hymn radości? Bo zamało w nas wiary. Świadomości umi-łowania. Dziecko, które dostało odmatki czekoladę i poszło w kąt, abynie dzieląc się z nikim, zjeść ją - niezrozumiało miłości matki. Liczył siętylko dar - nie obdarowujący. A po-tem przyszło oczekiwanie na następ-ny. Smutny, sfrustrowany, niemychrześcijanin nie rozumie miłości Ojca.Jemu się "należy" polisa na wiecz-ność. I na tym koniec. A to za mało.Trzeba jeszcze "odkamienić" obrazBoga w sercu. Boga Żyjącego i cią-gle Obecnego. I pozwolić, by to życiewe mnie zamieszkało. Wtedy przyj-dzie czas na radość i wdzięczność.

Jezus zaś rzekł: Czy niedziesięciu zostało oczyszczo-nych? Gdzie jest dziewięciu?Żaden się nie znalazł, który bywrócił i oddał chwałę Bogu, tyl-ko ten cudzoziemiec.

14.06.2010W Krośnie odbyłasię koronacja cu-downego obrazuMaryi zwanejMatką Bożą Mur-

kową. W uroczystości wzięli udział abp Józef Michalik, kard. StanisławDziwisz, biskupi z Rzeszowa, Przemyśla i Taszkientu. Po ukoronowaniuoddali oni miasto z jego mieszkańcami w opiekę Obrończyni Wiary. Bliskopół tysiąca mieszkańców Krosna na Podkarpaciu ofiarowało złoto na ko-rony i berło dla swojej patronki, czczonej w tym wizerunku od czasówpotopu szwedzkiego.

16.06.2010 Kiedy celebracja eucharystyczna nie prowadzi do spo-tkania z ludźmi, by nieść im Bożą miłość, nie ujawnia zawartej w sobieprawdy. Benedykt XVI wskazał, że do depozytu wiary należy też nauka oEucharystii, której "głęboka wartość i znaczenie dla życia wierzących niesą dziś niestety dostatecznie rozumiane".

18.06.2010 W Olsztynie trwało od 18 do 20 czerwca 352. zebranieplenarne Konferencji Episkopatu Polski. W czasie tego zebrania biskupiwydali oświadczenie w sprawie obecności symboli religijnych w przestrze-ni publicznej. Podkreślają w nim, że Kościół nie może odstąpić od prawado obecności krzyża w sumieniach ludzi i w przestrzeni publicznej. Wszyst-kim, dotkniętym klęską powodzi i osuwisk, biskupi wyrazili głębokie współ-czucie.

21.06.2010 Benedykt XVI mianował nowego przewodniczącego Ko-ścielnej Komisji Konkordatowej. Został nim bp Stanisław Budzik, sekre-tarz generalny Konferencji Episkopatu Polski.

25.06.2010 Świat musi powrócić do Boga, jeśli chce wyjść z kryzy-su, który zatacza coraz szersze kręgi i obejmuje nie tylko gospodarkę,ale również życie społeczne, edukację i moralność - powiedział kard. Tar-cisio Bertone w czasie procesji z relikwiami św. Jana Chrzciciela w Genui.

27.06.2010 O wspólne budowanie dobra zaapelował nowy prymasPolski abp Józef Kowalczyk. W sobotę, 26 czerwca objął on kanoniczniearchidiecezję gnieźnieńską. W uroczystym ingresie wzięli udział kardyna-łowie, arcybiskupi i biskupi polscy, zwierzchnicy Kościołów chrześcijań-skich oraz przedstawiciele najwyższych władz państwowych.

30.06.2010. Benedykt XVI mianował nowego nuncjusza apostolskie-go w Polsce. Został nim włoski arcybiskup Celestino Migliore, który do-tychczas pracował w Nowym Jorku jako stały obserwator Stolicy Apostol-skiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

03.07.2010 Równo 250 lat temu konsekrowana została bazylikaWniebowzięcia Matki Bożej w Starej Wsi na Podkarpaciu. Centralnymuroczystościom jubileuszowym przewodniczył 1 lipca, wieczorem, abp Jó-zef Michalik.

07.07.2010 List z gratulacjami z okazji wyboru na urząd prezydentaskierowało na ręce Bronisława Komorowskiego Prezydium Episkopatu.Biskupi życzą, "by podjęta odpowiedzialność owocowała działaniami re-alizowanymi w duchu najwyższych wartości".

07.07.2010 Po południu, 7 lipca Ojciec Święty wyjechał na wakacjedo podrzymskiego Castelgandolfo.

13.07.2010 800 tys. zł zebrała Caritas Polska w ramach akcji sms-owej "Wakacje dla dzieci powodzian".

13.07.2010 W Gdańsku w wieku 74 lat zmarł 12 lipca ks. prał. Hen-ryk Jankowski, kapelan "Solidarności", wieloletni proboszcz parafii św. Bry-gidy w Gdańsku. 17.07 br. w bazylice św. Brygidy odbyły się uroczystościpogrzebowe. Uroczystościom przewodniczył abp Sławoj Leszek Głódź, me-tropolita gdański. Prał. Henryk Jankowski został pochowany w gdańskiejbazylice św. Brygidy, gdzie przez wiele lat był proboszczem.

20.07.2010 Ponad 6 tys. dzieci z rodzin polonijnych zza wschodniej

Powo³anie 19

17 PaŸdziernika 2010XXIX Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 18

Statystyki, liczby, kalkulacje -jeśli zaczną się pojawiać w myśle-niu religijnym, świadczą o tym, żezaczyna w nas zwyciężać mental-ność starotestamentalna. Bóg Jah-we wiele się nabiedził, próbującNarodowi Wybranemu tłumaczyć, żenie ilość decyduje o wielkości, a ja-kość - nie odwrotnie. I że zwycięża-nie to Jego sprawa, a nie możnośćludzka.

Trudno to wszystko przyjąć, boi trudno zaufać. Konkret się liczy wdłoni. Pewność. Bezpieczeństwo.Może dlatego Pan Bóg pozwala sięprosić, zwleka długo z otwarciemdrzwi - niczym sędzia z dzisiejszejprzypowieści ewangelicznej - abywytrącić nam nasze "atuty" z dłoni?Słynny spowiednik, św. LeopoldMandicz z Padwy, miał zwyczaj, żepodczas spowiedzi trzymał dłonieotwarte przed sobą na kolanach."Widzisz, Panie, że nie jestem w sta-nie pomóc temu, który koło mnieklęczy" - prosił święty, kiedy czuł, żetak bardzo brakowało mu mądrości,by pomóc, doradzić, wesprzeć. "Jamu nic nie mogę dać. Napełnij teręce swoją łaską". To modlitwadziecka, które staje przed Ojcem imocno wierzy, kocha i ufa... I znównie ilość wyszeptanych słów, odby-tych pielgrzymek, donośnych de-klaracji - a jakość modlitwy staje napierwszym miejscu.

Podtrzymuj i ty słabnące dło-nie tych, którzy przez życie idą bli-sko ciebie. Wyciągaj swoje dłonieku Niebu, gdy czujesz, że słabnietwoja wiara - nie czekaj. Nie bój się,że są puste. On je napełni...

A Bóg, czyż nie weźmie wobronę swoich wybranych, któ-rzy dniem i nocą wołają do Nie-go, i czy będzie zwlekał w ichsprawie?

granicy spędziło tegoroczne wakacje w Polsce dzięki wsparciu Caritas.Miejsce Piastowe, dn. 30.07.2010 r. W czwartek, 29 lipca br. uro-

czystą sesją Rady Powiatu Krośnieńskiego rozpoczęło się w Miejscu Pia-stowym XVI Ogólnopolskie Spotkanie Małżeństw, zwane "Wesele wesel".Gromadzi ono te rodziny, które w przeszłości organizowały bezalkoholo-we wesela. Obecnych było ponad 400 osób.

02.08.2010 Rosja modliła się o deszcz. Fala upałów dochodzącychdo 40 st. Celsjusza spowodowała w centralnej części kraju i na Powołżugroźne pożary lasów i torfowisk. Ogień zbliżał się m.in. do Moskwy. Płonę-ła także tajga na Dalekim Wschodzie. Liczba ofiar śmiertelnych żywiołuprzekroczyła 40.

04.08.2010 Benedykt XVI zaapelował o solidarność z ofiarami klęskżywiołowych, które dotknęły Rosję - pożary, Pakistan i Afganistan - powo-dzie.

14.08.2010 Ok. 30 tysięcy pieszych pielgrzymów dotarło w przed-dzień Świeta Wniebowzięcia na Jasną Górę. Przybyli żołnierze, strażacy,rodziny, studenci i kilkanaście pielgrzymek diecezjalnych.

20.08.2010 Nie powiodły się próby zachowania ostatniej katolickiejagencji adopcyjnej w Wielkiej Brytanii, która podjęła desperacką walkę oprawo do niepośredniczenia w adopcjach dla homoseksualistów. Rządo-wa komisja ds. organizacji charytatywnych uznała, że katolicka organiza-cja nie ma prawa dyskryminować par jednopłciowych.

Przemyśl, dn. 20.08.2010 r. "Problemem współczesnej katechiza-cji nie jest jej miejsce, to znaczy szkoła. Problemem jest przywróceniewewnętrznej mocy polskiej rodzinie, powszechne pogłębienie wiary, czy-telnictwo prasy religijnej itd. I tu jest wielkie wołanie o kapłańską i apo-stolską gorliwość chrześcijan oraz o pomysłowość w odbudowaniu at-mosfery entuzjazmu wobec katechezy w szkole" - pisze abp Józef Micha-lik w najnowszym tekście z cyklu "Na drogach posługiwania" na łamachTygodnika Katolickiego "Niedziela". W dniu 3 sierpnia br. minęła 20. rocz-nica podjęcia decyzji o powrocie katechezy do szkół.

Krzyż pod Pałacem Prezydenckim3 sierpnia br. miało nastąpić przeniesie-

nie sprzed Pałacu Prezydenckiego krzyża upa-miętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej dokościoła akademickiego św. Anny na Krakow-skim Przedmieściu. Uroczystość odwołano. Po-wodem pozostawienia symbolu były protestyzgromadzonych przed Kancelarią Prezydenta.

Częstochowa, dn. 11.08.2010 r. Zawszetrzeba pamiętać, że krzyż, zwłaszcza ten omo-dlony, jest znakiem świętym, wypełnia go treśćwiary, co dla nas najważniejsze, i nie wolno nimmanipulować, gardzić ani go poniewierać. Każ-de działanie ukrywające prawdziwe intencje

musi w tym kraju budzić podejrzenia, bo to jest nasze dziedzictwo i naszawewnętrzna siła, bo oszukiwano nas od wieków. I sprawujący władzę musząo tym pamiętać - pisze abp Józef Michalik w "Niedzieli" (nr 33/2010) wtekście zatytułowanym "Narodu się nie lekceważy".

12.08.2010 Prezydium Episkopatu i Metropolita Warszawski ape-lują do polityków, aby krzyż przestał być traktowany jako narzędzie w spo-rze politycznym. Modlącym się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściuzwracają uwagę, że w zaistniałej sytuacji stają się, mimo swej najlepszejwoli, politycznym punktem przetargowym stron konfliktu. "Ponawiamy za-tem apel do wszystkich ludzi dobrej woli o zrozumienie powagi chwili iposzukiwanie dróg jedności i porozumienia" - piszą we wspólnym oświad-czeniu.

Powo³anie20

24 PaŸdziernika 2010XXX Niedziela

Zwyk³a CZ EWANGELII £k 18

Nie mamodlitwy bezpokory. Jejwłaśnie zabra-kło faryzeuszo-wi. To nic no-wego dla nas.Niełatwo byćpokornym. Boteż niełatwostanąć w na-

gości prawdy o sobie, często tak pie-czołowicie skrywanej i kamuflowanejprzed drugą osobą; przyznać się doporażki. Są ludzie, którzy nie podejmąjakiegokolwiek działania, jeśli nie mająpewności, że wygrają. A tymczasemporażka, obnażenie poranionej duszysą często zbawienne. Każą upatrywaćźródła swojego zwyciężania nie w so-bie, ale poza sobą. Wielkim nieporo-zumieniem, którego ciągle zdają sięnie rozumieć zwolennicy różnego ro-dzaju "grubych kresek" i hurtowoudzielanych absolucji, jest domaga-nie się przebaczenia, kiedy nie byłowyznania winy, gdy nie ma żalu za nie,a w ich miejscu stoi przekonanie, żeczas zatrze ślady.

Chrystus pokazuje, że wcale taknie jest. Przebaczył Piotrowi, ale Ju-dasz, który w swojej pysze - choć zro-zumiał swój błąd i sam wymierzył so-bie sprawiedliwość - pozbawił siebieszansy na Chrystusowe odpuszcze-nie. Nie zostali "hurtem" kanonizowa-ni obaj towarzysze śmierci na Golgo-cie, ale tylko ten, który poprosił o mi-łosierdzie. Potrzebny jest zatem pierw-szy krok.

Dążenie do sprawiedliwości toważna rzecz. Człowiek nie jest jednaktworem gotowym - on ciągle się staje.Zapominali o tym faryzeusze. Zapo-minają o tym także chrześcijanie, któ-rzy zatrzymali się w połowie drogi, wpoczuciu własnej doskonałości i speł-nienia. Przekonani, że daje im to pra-wo do sądzenia. To bardzo niebez-pieczna pułapka. Strzeżmy się jej.

Każdy bowiem, kto się wy-wyższa, będzie poniżony, a ktosię uniża, będzie wywyższony.

O. Jan Beyzym urodził się 15maja 1850 r. w Beyzymach Wiel-kich, położonych nad rzeką Cho-moren, na Wołyniu. Był najstar-szym synem Jana i Olgi z hr. Stad-nickich. Do 1863 r. przebywał zrodzicami w Onackowcach, uczącsię razem z młodszym rodzeń-stwem pod kierunkiem domowychnauczycieli.

Po ukończeniu gimnazjum w Kijowie (1864-1871) wstąpił do nowi-cjatu jezuitów w Starej Wsi pod Brzozowem 10 grudnia 1872 r. Po dwóchlatach formacji odbył w kolegium starowiejskim studia humanistyczne ifilozoficzne, a następnie teologiczne w Krakowie, gdzie 26 lipca 1881 r.otrzymał święcenia kapłańskie z rąk bpa Albina Dunajewskiego. Przezwiele lat był wychowawcą i opiekunem młodzieży w kolegiach Towarzy-stwa Jezusowego w Tarnopolu i Chyrowie. Chłopcy dostrzegali w tym groź-nie wyglądającym zakonniku o „tatarskich” rysach dobre i tkliwe serce idlatego chętnie garnęli się do niego, darzyli życzliwością i zaufaniem.

Opiekując się młodzieżą, o. Beyzym coraz częściej myślał o pracymisyjnej. W 48. roku życia, za zgodą przełożonych, wyjechał na Madaga-skar i włączył się w działalność ewangelizacyjną jezuitów francuskich.Pierwszą placówką, którą objął w styczniu 1899 r., był przytułek dla trędo-watych w miejscowości Ambahivoraka, gdzie przebywało ok. 150 cho-rych. Żyli w całkowitym opuszczeniu, na pustyni, z dala od zdrowych.

„Dziś się dowiedziałem — pisał o. Beyzym w jednym z pierwszychlistów do Polski — że i rząd, i krajowcy nie uważają trędowatych za ludzi,tylko za jakieś wyrzutki społeczeństwa ludzkiego. Wypędzają ich z miast iwsi, niech idą, gdzie chcą, byleby nie byli między zdrowymi — u nichtrędowaty to trędowaty, ale nie człowiek. Wielu nieszczęśliwych włóczy siępo bezludnych miejscach, póki mogą, aż wreszcie wycieńczeni padają iginą z głodu” (list z 13 kwietnia 1899 r.). „Spłakałem się jak dziecko nawidok takiej nędzy... Ci nieszczęśliwi gniją żywcem, wskutek czego nad-zwyczaj są obrzydliwi, śmierdzą niemiłosiernie, jednak nie przestają byćprzez to naszymi braćmi i ratować ich trzeba. A co jeszcze bardziej mnietrapi, to nędza moralna, pochodząca przeważnie z tej nędzy materialnej”(list z 28 kwietnia 1900 r.).

Gdzie miłośćleczyła trądO. Beyzym zamieszkał na stałe

wśród trędowatych, aby z nimi przebywaćdniem i nocą, żywić ich, pielęgnować ileczyć. Łamał w ten sposób bariery stra-chu, przekleństwa, wzgardy i znieczulicy,odgradzające chorych od własnych ro-dzin i reszty społeczeństwa, skazującychzarażonych na powolną śmierć nie tylkoz powodu trądu, ale i z głodu.

ŚWIĘTY WŚRÓDTRĘDOWATYCH

Bł. o. Jan Beyzym

24 X 2010 Światowy Dzień Misyjny24-30 X Tydzień Misyjny24 X 2010 Światowy Dzień Misyjny24-30 X Tydzień Misyjny

Powo³anie 21

Opatrując rany ciała, leczył także dusze, zbliża-jąc je do Boga i sakramentów świętych. Zorganizowałdla „czarnych piskląt” — jak pieszczotliwie nazywał swo-ich trędowatych — stałe duszpasterstwo, prowadził sys-tematyczne nauczanie religijne, krzewił wśród nichkulturę, głosił rekolekcje, propagował szkaplerz i mo-dlitwę różańcową. Pragnął, aby trędowaci żyli i umie-rali jako dzieci Maryi.

Była to miłość heroiczna. O. Beyzym wyznał, żeprosił Matkę Najświętszą, by „raczyła dotknąć go po-rządnym trądem”. Chciał przyjąć „tę drobnostkę”, abywybłagać polepszenie doli chorych i łaskę „zbawieniajak największej ilości trędowatych”. Uważał, że jako trę-dowaty będzie miał prawo powiedzieć Panu Jezusowi:„dałem duszę za moich braci” (por. 1 J 3, 16).

Poświęcenie i ofiarna służba „najnieszczęśliwszymz nieszczęśliwych” zaowocowały dziełem, które uczy-niło o. Beyzyma prekursorem współczesnej opieki nadtrędowatymi. Zaraz po zapoznaniu się z sytuacją cho-rych na Madagaskarze Misjonarz powiedział przełożo-nym: „Niezbędny jest szpital, a nie takie jaskinie jak te,doktor i siostry miłosierdzia lub inne zakonnice”.

Świadczyło to o jego mądrości i szerokim spoj-rzeniu. W czasie, gdy trąd był nieuleczalny, a trędo-watych wyrzucano poza nawias życia społecznego,o. Beyzym postanowił budować dla nich prawdziwyszpital, by ich leczyć i przywracać im nadzieję. Jak ob-liczono, wzniesienie budynku w stanie surowym miałokosztować 150 tys. franków.

„Posługacz trędowatych”, nie dysponując żadnymifunduszami, całkowicie zaufał Matce Bożej i swoim ro-dakom. Jego listy, zamieszczane w „Misjach Katolic-kich”, pisane prosto, z humorem, tchnące wielką miło-ścią cierpiącego człowieka i niezachwianą wiarą w po-moc Matki Bożej, trafiały do ludzi. Mimo ubóstwa wy-niszczonego wówczas polskiego społeczeństwa zewszystkich trzech zaborów, a także z Litwy i Rusi orazod Polaków z innych krajów popłynęły ofiary dla trę-dowatych mieszkających na dalekim Madagaskarze.Już po kilkunastu miesiącach stało się jasne, że pro-jekt zostanie zrealizowany. O. Beyzym okazał się wiel-kim wychowawcą narodu. W bardzo ciężkim okresiejego historii potrafił porwać ludzi do ważnego dziełaspołecznego, jednoczącego ich serca, wyzwalające-go w nich miłość.

Odpowiedni teren pod budowę o. Beyzym zna-lazł w Maranie, w pobliżu Fianarantsoy, gdzie znajdo-wało się niewielkie schronisko dla trędowatych. Tamprzeniósł się z pierwszego miejsca pobytu i w styczniu1903 r. rozpoczął budowę.

Mimo wielu trudności realizował swój plan konse-kwentnie. Doglądał każdego szczegółu budowy, a nie-rzadko sam chwytał za łopatę i taczki. Zajął się teżozdobą kaplicy, wyzyskując swój talent rzeźbiarski.Otwarcie szpitala dla ok. 150 chorych nastąpiło 16sierpnia 1911 r. Był to najpiękniejszy zakład leczniczyna całym Madagaskarze. Do obsługi chorych sprowa-dził o. Beyzym siostry zakonne ze Zgromadzenia św.Józefa z Cluny. Po zbudowaniu szpitala z naciskiem i

pokorą powtarzał, że sam jest „najkompletniejszymzerem” i żadnej zasługi w tym dziele nie ma, ponieważwszystkim kierowała Najświętsza Panna.

Wyczerpany pracą ponad siły, o. Beyzym zmarł 2października 1912 r., otoczony nimbem bohaterstwa iświętości. „Najpiękniejszą pochwałą tego człowieka —napisano na Madagaskarze — jest to, że z miłości dlaJezusa Chrystusa zabiegał, by zawsze być posługa-czem trędowatych, i otrzymał na to pozwolenie. Są totakie przymusowe prace, na jakie nawet zbrodniarzysię nie skazuje, a o. Beyzym pokochał je całym ser-cem” (Le Messager du Coeur de Jésus [Tananarive],Novembre 1912, s. 169).

Szpital o. Beyzyma pod wezwaniem Matki BoskiejCzęstochowskiej istnieje do dziś i promieniuje miłością,dzięki której powstał.

Śmierć nie pozwoliła o. Beyzymowi zrealizowaćinnego cichego pragnienia — wyjazdu na Sachalin dopracy misyjnej wśród katorżników.

Życie „Posługacza trędowatych” cechowała głę-boka wiara, apostolska gorliwość, samarytańska tro-ska o najbiedniejszych z biednych. Ewangelizacja szław parze z obroną podstawowych praw ludzkich, w tymtakże prawa do życia w warunkach godnych człowiekai dziecka Bożego.

Choć był człowiekiem czynu i pracował wiele, naj-bardziej cenił „działanie na klęczkach”, owszem, mo-dlitwę stawiał na pierwszym miejscu i podkreślał jejogromną rolę w pracy apostolskiej i w dążeniu do świę-tości.

Całe swoje życie oddał Matce Bożej, Jej podpo-rządkował swoją wolę, Ją uważał za Panią, która możenim dobrowolnie rozporządzać. Pisał: „Całkowicie na-leżę do Matki Najświętszej (...). Ofiarowałem się Jej zgotowością na wszystko, co zechce ze mną zrobić.Proszę Ją przy tym tylko o to, żeby, rozkazując co ze-chce, dopomogła mi łaską swoją do wiernego wyko-nania Jej rozkazów oraz żeby mnie uchroniła od od-padnięcia od świętej wiary i Towarzystwa” (list z 17czerwca 1910 r.).

W tych i podobnych wypowiedziach, których wpismach Błogosławionego jest wiele, przejawia się duchprawdziwego i całkowitego oddania się Maryi, bardzobliski pobożności polskiej, a także jezuickiej, począw-szy przynajmniej od XVII w.

O. Beyzym korzystał z każdej okazji, by chorymzaszczepić głębokie nabożeństwo do Matki Bożej. „Sko-ro tylko miłość i ufność do Matki Najświętszej zakorze-ni się w tych biednych sercach, to wszystko będzie wporządku i mogę być o nich całkiem spokojny” (list z13 kwietnia 1902 r.).

Wyrazem zewnętrznym kultu maryjnego w życiupolskiego Misjonarza była cześć dla obrazu Matki Bo-skiej Częstochowskiej, który przywiózł ze sobą na Ma-dagaskar, wyrzeźbił do niego ramy i umieścił w głów-nym ołtarzu kaplicy szpitalnej, gdzie znajduje się dodziś, otoczony czcią Malgaszów.Ks. Czesław Drążek SJ. Tekst i fot. z: http://www.opo-ka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_jan_beyzym.html

Powo³anie22

Odpustwe Lwowie

L i t u r g i c znewspomnienie św.Jana z Dukli, patro-na Dukli i Lwowa,Archidiecezji Prze-myskiej i Polski,przypada 8 lipca. Wtym dniu 44. osobo-wa grupa pielgrzy-mów z Dukli i oko-lic, a także oo. ber-

nardyni z Kalwarii Pacławskiej i Krakowa, udała się doLwowa, by oddać cześć Św. Janowi z Dukli.

Uroczysta Msza św. odpustowa była sprawowa-na o godz. 14.00 w kościele OO. Bernardynów pw.Św. Andrzeja Apostoła. Mszy św. przewodniczył ks. bpMarcjan Trofimiak, Ordynariusz Diecezji Łuckiej.

Jana oraz ucałowanie relikwii przez wszystkich uczest-niczących w uroczystościach.

Na zakończenie, w imieniu wspólnoty zakonnej,o. Dobrosław Kopysteryński OFM, prowincjał z Żyto-mierza, podziękował w obydwu językach przybyłym piel-grzymom, w szczególny sposób pielgrzymom z Dukli.Swoją radość i podziękowanie z faktu wspólnej modli-twy, Eucharystii i przebywania w tej świątyni wyraził jesz-cze raz ks. bp Mieczysław Mokrzycki.

Pragnę w tym miejscu odnotować piękne i wzru-szające wydarzenie. Po raz pierwszy obecny był pod-czas uroczystości proboszcz tutejszej parafii grekoka-tolickiej o. Michał. Miał również swoje wystąpienie wktórym podkreślał więź obydwu naszych kościołów wkultywowaniu kultu świętych ojców czczonych w oby-dwu kościołach. Po zakończeniu swojego wystąpieniaks. Michał uklęknął i ucałował pierścień biskupa Mar-cjana.

Oprawę muzyczną sprawował chór z Łęk Dukiel-skich oraz organista z katedry lwowskiej. Wszyscyuczestnicy pielgrzymki podkreślali ten dzień jako wy-jątkowo bogaty w przeżycia duchowe. Tak podczasuroczystości w kościele Św. Andrzeja, jak też podczaszwiedzania Lwowa oraz w autokarze.

W tym dniu kustosz Sanktuarium Św. Jana z Du-kli w Dukli przekazał relikwie Patrona Lwowa do Kate-dry Lwowskiej oraz rozdał obrazki z modlitwą do Św.Jana i litanią.

Odpust "Na puszczy"10 lipca uroczystości odpustowe odbyły się "Na

Puszczy". Mszy św. przewodniczył i kazanie wygłosił ks.bp Marian Rojek. Podczas tych uroczystości zostałpoświęcony i przekazany obraz Św. Jana z Dukli dlaonkologii lubelskiej, którą - za przyczyną Św. Jana -łączą nadzwyczaj bogate duchowe więzi. Myślę, że jestto temat, któremu należy poświęcić więcej miejsca,gdyż dotyka bezpośredniej interwencji Św. Jana w ura-towanie zagrożonego bytu tej placówki. Dodam tylko,że w sobotę, 17 lipca odbyła się w tej klinice uroczy-sta intronizacja relikwii Św. Jana Duklana oraz nada-nie onkologii lubelskiej imienia Św. Jana z Dukli. Zawszystkie dary i opiekę Św. Jana dziękowała osobiściep. Elżbieta Starosławska, dyrektor onkologii lubelskiej,która na czele 200. osobowej pielgrzymki pracowni-ków kliniki przybyła na uroczystości odpustowe swoje-go patrona. Część z nich wykonała także własnoręcz-nie napisaną pieśń ku czci Św. Jana z Dukli. W uroczy-stości uczestniczyli również m.in. p. wicemarszałek Bog-dan Rzońca oraz burmistrz Dukli p. Marek Górak.

Po Mszy św. wyruszyła procesja z relikwiami Św.Jana do dukielskiego sanktuarium.

Podczas uroczystości oprawę muzyczną sprawo-wał chór "Sursum Corda" z Sambora na Ukrainie, któ-

W ostatnim czasie zespół "Łęczanie - jako chór - uczestniczył w kilku doniosłych uroczystościachreligijnych, związanych z dukielskim sanktuarium Św. Jana z Dukli.

Uroczystości odpustowe ku czci Św. Jana z Dukli oraz odpust Porcjunkuli

Na zdj. Chór "Łęczanie" z bp. Marcjanem Trofimiakiem /polewej/ oraz abp. Mieczysławem Mokrzyckim we Lwowie.

Ks. Biskup wygłosił płomienne kazanie w języku pol-skim i ukraińskim o Św. Janie i płynących z Jego życiai posługi kapłańskiej wzorcach dla naszego życia.Ukazał Go jako szczególnego ewangelizatora ziemilwowskiej. Przypomniał także zebranym, których każ-dego roku jest coraz więcej, o zbliżającej się 600. rocz-nicy urodzin tego wybitnego kapłana i kaznodziei. Mszęśw. koncelebrowali także ks. abp Kazimierz Mokrzycki,metropolita lwowski oraz ponad 20. kapłanów pracu-jących na Ukrainie (Żytomierz, Zbaraż, Sądowa Wiśnia,Rawa Ruska) oraz w Polsce (Dukla, Kraków, KalwariaZebrzydowska, Leżajsk).

Po Mszy św. odbyło się nabożeństwo ku czci Św.

Powo³anie 23

remu o. Krystian Olszewski, gwardian klasztoru, ser-decznie podziękował za trud pielgrzymi, piękne pieśnioraz kultywowanie kultu Św. Jana z Dukli na Ukrainie -szczególnie w Samborze. "Na Puszczy" w oprawie mu-zycznej liturgii uczestniczył także nasz chór "Łęczanie"z Łęk Dukielskich.

Na zakończenie nie można pominąć faktu, że kultŚw. Jana z Dukli z każdym rokiem przybiera na sile.Widoczne znaki Jego wstawiennictwa za nami u Bogasą coraz częściej wymieniane wśród wiernych.Uzdrawiająca moc wody "ze źródełka" oraz niebywałacisza miejsca pobytu Św. Jana na wzgórzu "Zaśpit"sprawia, że coraz większe rzesze ludzi przytłoczonychwspółczesnym "krzykiem świata" szukają tutaj odpocz-nienia, zweryfikowania swojej dotychczasowej drogiżyciowej oraz nabrania sił duchowych, czerpiąc z wzor-ca tego, który wszystko postawił na to, "co w Górze".

Odpust Porcjunkuliw dukielskim sanktuarium

2 sierpnia, w liturgicznewspomnienie Matki Bożej Aniel-skiej, franciszkanie oraz wierniświeccy z III Zakonu św. Fran-ciszka na całym świecie ob-chodzą święto - odpust Porcjun-kuli. Odpust ten uzyskuje się,spełniając zwyczajne warunki.

Łaskę odpustu dla wier-nych wyprosił u papieża św.Franciszek po tym, jak we-dług podania, w roku 1216usłyszał w swojej celi głos:"Franciszku, idź do kapli-cy!" Kiedy tam się udał, ujrzał Jezusa, a obok Naj-świętszą Pannę Maryję w otoczeniu aniołów. WtedyChrystus miał powiedzieć do Biedaczyny z Asyżu:"Franciszku, w zamian za gorliwość, z jaką ty i braciatwoi, staracie się o zbawienie dusz, w nagrodę prośmnie dla nich i dla czci mego imienia o łaskę, jaką ze-chcesz. Dam ci ją, gdyż dałem cię światu, abyś byłświatłością narodów i podporą mojego Kościoła".

Tego dnia w dukielskim Sanktuarium Św. Jana zDukli miała miejsce uroczysta Msza św. koncelebro-wana pod przewodnictwem ks. abpa Edwarda Nowa-ka z Watykanu, rodaka tej ziemi pochodzącego z No-wego Żmigrodu. W koncelebrze brali udział ojcowiebernardyni pochodzący z ziemi dukielskiej.

Msza św. była sprawowana m.in. w następującychintencjach: jako główna w intencji Ojczyzny, za ks. bi-skupa Kazimierza Górnego z racji 50. rocznicy świę-ceń kapłańskich /ks. bp nie mógł być obecny na tejuroczystości/, za III Zakon św. Franciszka, za zmarłychdobrodziejów tej świątyni.

Ks. arcybiskup wygłosił również kazanie nawią-zujące do tego święta: o powstaniu zakonu i odpustuPorcjunkuli oraz święcie Matki Bożej Anielskiej. Przed-stawił krótki zarys historyczny kultu Matki Bożej Aniel-skiej, powstania zakonu franciszkańskiego oraz odpu-

Św. Franciszek

stu Porcjunkuli biorącego swą nazwę od małego ko-ściółka wśród umbryjskich lasów niedaleko Asyżu. Ka-znodzieja podkreślił bardzo ścisły związek duchowy Św.Franciszka z Matką Bożą, Królową Aniołów, której imie-niem został nazwany ów kościółek, odnowiony i wyre-montowany własnoręcznie przez św. Franciszka. I tu-taj zrodził się II zakon, siostry Klaryski i III zakon - świec-kich. I tutaj właśnie, w tym kościółku, otrzymał Bożepowołanie św. Franciszek. W kontekście życia i dzia-łalności św. Franciszka kaznodzieja ukazał pośrednic-two Maryi w naszym uświęceniu i naszej drodze doBoga. Wskazał na potrzebę odnoszenia naszego życiado wzoru św. Franciszka i codziennego zwracania siędo Matki Bożej o opiekę i potrzebne łaski. Wszak odmomentu Jezusowego testamentu z krzyża: "Oto Mat-ka Twoja" możemy się zwracać do Maryi: Matko, mojaMATKO!

Na koniec kaznodzieja zadał pytanie: Jakie prze-słanie wynika dla nas z dzisiejszego święta? I odpo-wiedział: "Obecność Maryi w niebie przypomina namwielkość i godność człowieka, wskazuje nam odpowie-dzialność za nasze życie, uświadamia nam i przypomi-na nam i elementarne zasady naszej wiary: istniejePan Bóg, istnieje wieczność, my jesteśmy stworzeniprzez Boga na obraz i podobieństwo Boże i będziemyz Nim mogli żyć całą wieczność po dopełnieniu nasze-go życia na ziemi. Matka Boża w niebie, wśród Anio-łów, jest dla nas wielkim Znakiem nadziei, że Pan Bógpragnie naszego szczęścia już tu, na ziemi, a przedewszystkim w Królestwie Niebieskim. Że nasze cierpie-nie i nasza śmierć nie jest ostatnim słowem ludzkiegolosu".

Uroczystości miały bogatą oprawę muzyczną,którą sprawowały: diakonia muzyczna oazy z klaszto-rów bernardyńskich, odbywająca swoje rekolekcje wa-kacyjne w Domu Pielgrzyma, parafialna schola oraznasz chór "Łęczanie".

Wśród wiernych nie zabrakło parafian, mieszkań-ców Dukli i okolic, III Zakonu Św. Franciszka oraz To-warzystwa im. Św. Jana z Dukli

Po Mszy św. miało miejsce spotkanie ks. abpa igwardiana klasztoru z chórem. Dominującym tematembyła coroczna pielgrzymka dukielska na odpust ku czciŚw. Jana z Dukli do Lwowa. Ks. arcybiskup żywo inte-resował się tym tematem, życiem religijnym Polakówna Ukrainie oraz wzajemnymi relacjami katolików róż-nych wyznań w tym kraju. Wspominał także swoją wi-zytę we Lwowie, podczas pamiętnej pielgrzymi OjcaŚwiętego Jana Pawła II, 26 czerwca 2001 r. Podzieliłsię także wspomnieniami z prac podczas procesu ka-nonizacyjnego Św. Jana z Dukli. Ks. abp był wówczasprefektem do spraw kanonizacyjnych.

To piękne, bardzo osobiste i duchowo ubogaca-jące spotkanie zakończyła wspólna, pamiątkowa foto-grafia oraz śpiew pieśni do Św. Jana z Dukli.

Więcej informacji z życia sanktuarium na: http://www.dukla.bernardyni.pl/

H. Kyc

Powo³anie24

2 lutego [1936]. Z rana, kie-dy się przebudziłam na głosdzwonka, opanowała mnie tak

wielka senność, a nie mogąc przyjść do przytomności,skoczyłam do zimnej wody, a po dwóch minutach opu-ściła mnie senność. Kiedy przyszłam na medytację,cały rój myśli niedorzecznych cisnął mi się do głowy icałą medytację przewalczyłam. To samo było w czasiepacierzy, jednak kiedy wyszła msza św., w duszy mojejzapanowała dziwna cisza i radość. Wtem ujrzałamMatkę Najświętszą z Dzieciątkiem Jezus i Dziaduniaśw.221, który stał za Matką Bożą. Matka Najświętszarzekła do mnie: Oto masz najdroższy Skarb. I podałami Dziecię Jezus. Kiedy przyjęłam Dziecię Jezus naręce, znikła mi Matka Boża i św. Józef, zostałam samaz Dzieciątkiem Jezus. Powiedziałam Mu: Ja wiem, żeśTy Pan i Stwórca mój, chociaż jesteś taki maleńki. Je-zus wyciągnął swoje rączęta i z uśmiechem patrzył namnie - duch mój był napełniony radością nieporów-naną. I nagle znikł mi Jezus, a czas mszy św. był, abyprzystąpić do Komunii św. Zaraz wyszłam razem z sio-strami do Komunii św. z duszą przenikniętą. Po Komu-nii św. usłyszałam w duszy te słowa: Ja jestem w sercutwoim ten sam, któregoś miała na ręku. Wtem prosi-łam Pana za pewną duszę222, aby udzielił Pan łaskido walki i odjął to doświadczenie. - Jak prosisz, tak sięstanie, ale zasługa jego nie zmniejszy się. Radość za-panowała w duszy mojej, że Bóg jest tak dobry i miło-sierny; wszystko Bóg daje, o co Go z ufnością prosi-my.

Po każdej rozmowie z Panem dziwnie umocnionajest dusza moja, jakiś głęboki spokój panuje w duszymojej i czyni mnie odważną tak, że się nie lękam nicze-go na świecie; jedną mam tylko obawę, aby nie za-smucić Jezusa.

O Jezu mój, błagam Cię przez dobroć najsłod-szego Serca Twojego, niech się uciszy gniew Twój iokaż nam miłosierdzie swoje. Rany Twoje niech nambędą zasłoną przed sprawiedliwością Ojca Twojego.Poznałam Cię, o Boże, jako źródło miłosierdzia, któ-rym ożywia się i karmi wszelka dusza. O, jak wielkiejest miłosierdzie Pańskie, ponad wszystkie przymiotyJego; miłosierdzie jest największym przymiotem Boga,wszystko, co mnie otacza, o tym mi mówi. Miłosierdziejest żywotem dusz, litość Jego jest nieprzebrana. OPanie, patrz na nas i postępuj z nami według litościTwych niepoliczonych, według wielkiego miłosierdziaTwego.

W pewnej chwili miałam wątpliwości, czy ta rzecz,która mi się przydarzyła, nie obraziła Pana Jezusa cięż-ko; ponieważ nie mogłam sobie zdać sprawy z rzeczytej, toteż postanowiłam nie przystępować do Komuniiśw., aż się wpierw wyspowiadam, chociaż skruchę obu-

dziłam natychmiast, bo mam to przyzwy-czajenie, że po najmniejszym uchybieniućwiczę się w skrusze. W dniach, w któ-rych nie przyjmowałam Komunii św., nieodczuwałam obecności Bożej, cierpiałamz tego powodu niewymownie, ale znosi-

łam to jako karę za grzech. Jednak w spowiedzi św.otrzymałam naganę, że mogłam przystępować do Ko-munii św., że to, co mi się przydarzyło, nie było prze-szkodą do przyjęcia Komunii św. Po spowiedzi przyję-łam Komunię św., nagle ujrzałam Pana Jezusa, którymi powiedział te słowa: Wiedz, córko moja, że większąmi sprawiłaś przykrość tym, żeś się nie łączyła ze mnąw Komunii św., aniżeli tym drobnym uchybieniem.

W pewnym dniu widziałam kapliczkę i w niej sześćsióstr, które przyjmowały Komunię św., której udzielałnasz spowiednik, ubrany w komżę i stułę223. W kapli-cy tej nie było ani ozdób, ani klęczników; po Komuniiśw. ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jako jest natym obrazie. Jezus szedł i zawołałam: Jak możesz, Pa-nie, przechodzić i nic mi nie mówić? Ja nic sama bezCiebie nie uczynię, musisz zostać ze mną i błogosławmi, i zgromadzeniu temu, i Ojczyźnie mojej. Jezus uczyniłznak krzyża i rzekł: Nie lękaj sią niczego, ja jestemzawsze z tobą.

Dwa ostatnie dni przed Wielkim Postem miały-śmy, wspólnie z wychowankami224, godzinę adoracjiwynagradzającej. W obu godzinach widziałam PanaJezusa w takiej postaci, jak jest po ubiczowaniu; ból miścisnął duszę tak wielki, że zdaje mi się, że te wszyst-kie męki odczuwam we własnym ciele i we własnej du-szy.

l III 1936. W dniu tym w czasie mszy św. ogarnęłamnie dziwna moc i przynaglenie, abym przystąpiła dowykonania życzeń Bożych225, przychodziły mi tak ja-sne zrozumienia rzeczy tych, które żąda Pan ode mnie,że naprawdę gdybym powiedziała, czyli tłumaczyła się,że czegoś nie rozumiem w tym, co żąda Pan ode mnie,kłamstwo bym popełniła, bo Pan mi daje poznać wolęswoją wyraźnie i jasno, i nie mam w rzeczach tych anicienia wątpliwości. I zrozumiałam, że byłoby największąniewdzięcznością dłużej odkładać sprawę tę, którą Panchce przeprowadzić na chwalę swoją i dla pożytku wiel-kiej liczby dusz, a mnie używa jako nędznego narzę-dzia, przez które ma przeprowadzić swoje wieczysteplany miłosierdzia. Naprawdę, co za niewdzięczną bybyła dusza moja, gdyby dłużej miała się opierać woliBożej. Nic mnie od tego już nie powstrzyma: ani prze-śladowanie, ani cierpienie, ani szyderstwa, ani groź-by, ani prośby, ani głód, ani chłód, ani pochlebstwa,ani przyjaźnie, ani przeciwności, ani przyjaciele, aninieprzyjaciele, ani rzeczy te, które przeżywam, ani rze-czy przyszłe, ani nienawiść piekielna - nic mnie nieoderwie od spełnienia woli Bożej. Nie na własnych si-łach się opieram, ale na Jego wszechmocy, bo kiedymi dał łaskę poznania woli swojej świętej, toteż i udzielimi łaski wykonania. Nie mogę pominąć tego, jak mistawia opór w tym dążeniu moja własna niższa natura,która występuje ze swoimi wymogami, i powstaje nie-

DzienniczekCiąg dalszy / 50

Powo³anie 25

raz walka w duszy tak wielka, że jak Pan Jezus w Ogrój-cu, tak i ja wołam do Boga Ojca Przedwiecznego: Je-żeli można, niech odejdzie ode mnie ten kielich, alenie jako ja chcę, ale jako Ty, o Panie, niech się staniewola Twoja. Nie jest mi tajne wszystko, co przechodzićbędę, ale z całą świadomością rzeczy przyjmuję wszyst-ko, co mi ześlesz, o Panie.Ufam Tobie, Boże miłosier-ny, i pragnę okazać pierw-sza, okazać tę ufność, któ-rej żądasz od dusz. O Praw-do wiekuista, wspomagajmnie i oświecaj na drogachżycia i spraw, aby się wemnie spełniła wola Twoja.

Niczego nie pragnę,tylko spełnienia woli Twojej,Boże mój; mniejsza o to, czybędzie mi łatwo, czy teżtrudno. Czuję, że jakaś mocdziwna nagli mnie do czynu,jedno mnie tylko wstrzymu-je - to święte posłuszeń-stwo. O Jezu mój, nagliszmnie, a z drugiej stronypodtrzymujesz i wstrzymu-jesz mnie. O Jezu mój, ale iw tym niech się stanie wolaTwoja. W takim stanie trwa-łam przez parę dni bez prze-rwy, siły fizyczne zmniejszy-ły mi się i chociaż nie mówi-łam nic o tym nikomu, jed-nak matka przełożona226zauważyła moje cierpienie i powiedziała: Zauważyłam,że siostra jest zmieniona i bardzo przybladła. Poleciła,żebym chodziła wcześniej na spoczynek i dłużej sypia-ła, a wieczorem kazała mi przynosić kubek gorącegomleka. Jej troskliwe i prawdziwe matki serce chciało midopomóc, jednak nie mają na cierpienia ducha rzeczyzewnętrzne wpływu i niewiele przynoszą ulgi. W konfe-sjonale czerpałam siłę i pociechę, że już niedługo będęczekać na to, aby przystąpić do czynu.

W czwartek, kiedy szłam do celi, ujrzałam nadsobą Hostię św. w wielkich jasnościach. Wtem usły-szałam głos, który mi się wydawał, że wychodzi znadHostii: W niej twoja siła, ona cię bronić będzie. Po sło-wach tych znikło widzenie, ale dziwna moc wstąpiła wduszę moją i jakieś dziwne światło: na czym poleganasza miłość ku Bogu, a to jest na pełnieniu woli Bo-żej.

O Trójco Święta, Boże wiekuisty, pragnę błysz-czeć w koronie miłosierdzia Twego jako malutki kamień,którego piękność zależy od Twego promienia światła iniepojętego miłosierdzia. Wszystko, co piękne jest wduszy mojej, Twoim jest, o Boże, ja zawsze sama z sie-bie jestem nicością.

Na początku Postu prosiłam swego spowiednikao umartwienie na ten okres Postu i otrzymałam takie,

abym nie ujmowała sobie pokarmów, ale kiedy będęspożywać - mam rozważać, jak Pan Jezus przyjął nakrzyżu ocet z żółcią: to będzie jako umartwienie. Niewiedziałam, że tak wielką korzyść będę czerpać dladuszy swojej. Korzyść ta jest, że ustawicznie rozwa-żam Jego bolesną mękę i wtenczas, kiedy spożywam

pokarmy, nie rozróżniam, cospożywam, ale jestem zajętaśmiercią Pana swego.

Także prosiłam na po-czątku Postu o zmianę rachun-ku szczegółowego i otrzyma-łam taki szczegół, że wszystko,co będę czynić - w czystej in-tencji zadoścczynienia zagrzeszników; to mnie utrzymu-je w ustawicznym łączeniu zBogiem i ta intencja udosko-nala czyny moje, bo wszystko,co czynię, czynię dla dusz nie-śmiertelnych. Wszystkie trudyi zmęczenia niczym mi są, kie-dy pomyślę, że jednają duszegrzeszne z Bogiem.

Maryja, ma mistrzyni, któ-ra mnie poucza zawsze, jakżyć dla Boga. Rozpromienia sięduch mój w Twojej cichości ipokorze, o Maryjo.

W pewnej chwili, kiedyweszłam na pięć minut na ad-orację i modliłam się za pewnąduszę, zrozumiałam, że nie za-wsze modlitwy nasze Bóg przyj-

muje za te dusze, za które my się modlimy, ale prze-znacza za inne dusze, i nie przynosimy im ulgi, jakie[one] cierpią w ogniu czyśćcowym; jednak modlitwanasza nie ginie. Cdn.

221 "Dziaduniem świętym" nazywa s. Faustynaśw. Józefa zgodnie z pewną tradycją chrześcijańską,według której św. Józef był już w podeszłym wieku, gdynarodził się Pan Jezus.

222 Prawdopodobnie chodzi tu o ks. Michała So-poćkę.

223 O tym widzeniu s. Faustyny wspomina ks.Michał Sopoćko w swym liście z 31 III 1972 r.

224 Podobnie jak w innych domach Zgromadze-nia Matki Bożej Miłosierdzia, tak i w Wilnie był prowa-dzony zakład dla dziewcząt. Wychowanki zakładu cza-sem wspólnie z siostrami adorowały Pana Jezusa - wy-nagradzając w ten sposób za własne i innych grzechy.

225 Należy przypuszczać, że chodzi tu o założe-nie nowego zgromadzenia.

226 M. Borgia Tichy.

Powo³anie26

?Trudnepytania

Ks. dr Marian Kaszowski. Teologia Kościoła w pytaniach i odpowiedziach

Odróżnianie dobra od zła przez sumienie

Sumienie elementem wyróżniającym czło-wieka pośród stworzeń

Pyt.: Jakie znaczenie ma dla człowieka faktposiadania sumienia?

Odp.: Sumienie to wewnętrzny głos skłaniającyczłowieka do czynienia dobra i do unikania zła. Dziękirozumowi człowiek potrafi rozpoznać, co jest dobrem,a co złem moralnym. Natchnienia Ducha Świętego do-skonalą to naturalne poznawanie rozumu, stanowią-cego fundament sumienia.

Dzięki sumieniu człowiek wznosi się ponad innestworzenia, jak o tym uczy Sobór Watykański II: „Albo-wiem tym, co zawiera jego wnętrze, przerasta człowiekcały świat rzeczy, a wraca do tych wewnętrznych głębi,gdy zwraca się do swego serca, gdzie oczekuje goBóg, który bada serce, i gdzie on sam pod okiem Bogadecyduje o własnym losie” (KDK 14). Żadne ze zna-nych nam stworzeń, oprócz człowieka, nie posiada teżsumienia.

Sumienie przeduczynkowe i pouczynkowe

Pyt.:Co nazywamy sumieniem przeduczynko-wym, a co - sumieniem pouczynkowym?

Odp.: W człowieku istnieje „głos Boży", który na-kazuje mu zawsze miłować i czynić dobro, a unikaćzła. Sumienie przeduczynkowe to ocena jakiegoś czy-nu przed jego dokonaniem, połączona z wewnętrznymnakazem, by pójść za rozpoznanym dobrem lub od-rzucić uświadomione sobie zło. Ten nakaz wewnętrznyniemal przymusza nas do pójścia za tym, co rozpo-znaliśmy jako dobre oraz do powstrzymywania się oddziałania uznanego przez nas za złe. Sumieniem po-uczynkowym nazywa się wewnętrzną ocenę już doko-nanego czynu. Tej ocenie towarzyszy albo zadowole-nie z powodu dokonanego dobra, albo też niezado-wolenie, zwane wyrzutami sumienia, z powodu popeł-nionego zła. Grzech polega na świadomym i dobro-wolnym przekroczeniu nakazu sumienia przeduczyn-kowego.

Czynniki wpływające na funkcjonowanie su-mienia

Pyt.: Skąd sumienie „wie”, co jest dobre, a cozłe?

Odp.: W głębi serca człowiek odkrywa głos, któ-

ry nakazuje mu czynić dobro i unikać zła. Powstajepytanie, skąd sumienie „wie” co jest dobre, a co nie-moralne, i dlaczego czasami ludzkie oceny nieco róż-nią się między sobą. Wiele czynników powoduje od-krywanie przez sumienie praw, według których czło-wiek powinien postępować.

Od dzieciństwa, poprzez nagrody i kary, pochwałyi nagany, pouczenia i przykład, otoczenie - a szcze-gólnie rodzice - wszczepiali w nas różne zasady po-stępowania. Do poznania wielu zasad moralnych czło-wiek może dojść samodzielnie, trzymając się dewizy:nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, np. może zrozu-mieć, że nie należy innych bić, krzywdzić, fałszywieoskarżać, ponieważ sam tego nie lubi. Liczne normymoralne poznaliśmy poprzez kontakt z Pismem św.

Dużą rolę w odkrywaniu dobra i zła spełnia łaskaBoża. Ona to oświeca nas, abyśmy umieli właściwieocenić swoje czyny. Pod wpływem łaski Chrystusa np.św. Paweł w drodze do Damaszku zrozumiał zło swegopoprzedniego sposobu życia i odkrył właściwą drogępostępowania. Prośba skierowana do Ducha Święte-go może nam dopomóc w różnych sytuacjach w od-kryciu właściwego sposobu działania.

Ponieważ wiele czynników wpływa na formowa-nie sumienia, dlatego zdarzają się wypadki, że ocenatego, co dobre i złe nie jest najwłaściwsza. Człowiekpowinien ciągle formować swoje sumienie.

Kształtowanie sumienia

Pyt.: Na czym polega formowanie sumienia?Odp.: Bóg stworzył świat, w którym coś jest „na-

prawdę” dobre lub „naprawdę” złe, tzn. służące czło-wiekowi i rozwijające go lub szkodliwe, zarówno dla jed-nostki, jak i dla całej wspólnoty ludzkiej, np. traktowa-nie człowieka jak rzecz, jak przedmiot. Sumienie nietworzy, lecz odkrywa zasady postępowania ustanowio-ne przez Boga. Można powiedzieć, że sumienie po-dobne jest do oka, które nie „wymyśla” sobie świata,lecz go widzi, czyli dostrzega to, co prawdziwie istnie-je. Jeśli oko jest zdrowe - widzi wszystko właściwie, je-śli chore - może deformować obraz rzeczywistości.Człowiek powinien tak formować sumienie, aby odkry-wało to, co „naprawdę” jest dobre lub złe. Sumieniemożna też porównać do zegarków, których zadaniepolega na ukazywaniu prawdziwego czasu. Zegarekjest tym lepszy, im dokładniejszy pokazuje czas. By-wają jednak zegarki, które śpieszą lub spóźniają się.

Człowiek jest kimś wyjątkowym pośród innych stworzeń. Jednym z elementów wyróżniających gojest fakt posiadania sumienia. To zagadnienie będzie przedmiotem naszych rozważań.

Powo³anie 27

Wymagają one uregulowania według jakiegoś zegarawzorcowego, np. według czasu podawanego przezradio. Jeśli chcemy właściwie uformować nasze sumie-nie, powinniśmy poznać przede wszystkim zasady po-stępowania głoszone przez Jezusa Chrystusa. Kto czę-sto rozważa Ewangelię, zastanawia się nad swoimżyciem, nad tym, jak należy postępować, ten dosko-nali swoje sumienie i w konkretnych sytuacjach życio-wych, wymagających szybkiej decyzji, podejmie sięwłaściwego działania. Również korzystanie z doświad-czenia innych osób wła-ściwie formuje sumienie.

Różne sposobyfunkcjonowania su-mienia

Pyt.: Kiedy sumie-nie funkcjonuje wła-ściwie, a kiedy – nie-prawidłowo?

Odp.: Sumienieprawidłowe, czyli wrażli-we. Sumienie powinnodokładnie odczytywać,co w danej sytuacji „na-prawdę” jest dobre lub złe, czyli powinno określić, cobędzie wyrazem autentycznej miłości, a co - egoizmulub nienawiści. Powinno ono być wrażliwe, tzn. reago-wać na najmniejsze nawet uchybienia miłości do Bogai człowieka.

Sumienie niewrażliwe, czyli szerokieTo odczytanie nie zawsze bywa dokładne. Nie-

którzy bowiem ludzie posiadają sumienie, zwane sze-rokim, które wcale lub prawie wcale nie reaguje nazło. Osoby o takim sumieniu uważają się za niewinne,ponieważ „nikogo nie zabiły, nie okradły i nie spaliły.Ten rodzaj sumienia pojawia się u ludzi, którzy nie za-stanawiają się nad sobą, nie robią rachunków sumie-nia, nie rozważają nauki Chrystusa, nie przystępujądo sakramentu pokuty, a ciągle się usprawiedliwiająprzed sobą oraz innymi i ustawicznie zestawiają z oso-bami „gorszymi” od siebie (por. Łk 18,9-14). Brak wraż-liwości sumienia można porównać do ślepoty, naraża-jącej człowieka na liczne niebezpieczeństwa. Wspomi-na o tym Chrystus mówiąc: „Czy może niewidomy pro-wadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?”(Łk 6,39). Osoby o niewrażliwym sumieniu twierdzą,że zawsze mają rację, że nikogo nie krzywdzą, choćotoczeniu trudno z nimi żyć, gdyż są bezkrytyczne wstosunku do siebie i nie dostrzegają, ile bólu spra-wiają innym. Często brak wrażliwości sumienia ujaw-nia się tylko w niektórych dziedzinach, np. ktoś maświadomość wykroczeń przeciwko bliźnim, nie odczu-wa natomiast żadnych wyrzutów sumienia z powoduzapominania o Bogu, lekceważenia Go, niemyślenia oNim albo zadręcza się pokusami przeciwko czystości,a nie zauważa, jak bardzo krzywdzi innych, ile wyrzą-

dza niesprawiedliwości itp.

Sumienie skrupulanckieSą też osoby posiadające sumienie przewrażli-

wione, czyli tzw. skrupulanckie. Polega ono na tym, żeczłowiek doszukuje się wielkiego zła w czynach, któreobiektywnie nie są bardzo szkodliwe. Skrupulantowiwydaje się, że ciągle popełnia grzechy ciężkie i dlate-go boi się przystępować do Komunii św. Ludzie ci po-trafią nieraz całymi godzinami lub dniami zastanawiaćsię nad tym, czy ich uczynki były grzechami ciężkimi,lekkimi, czy też nie były w ogóle żadnym złem. Te roz-ważania nigdy nie doprowadzają ich do znalezieniaszukanego rozwiązania. Dość często pojawia się u nichjeszcze obawa, czy się dobrze spowiadają, czy wyznalidobrze swoje grzechy, czy szczerze żałowali, czy spo-wiedź była dobra, czy nie należy jej jeszcze raz powtó-rzyć itp. Skrupulanci powinni pamiętać, że rodzące sięw nich wątpliwości co do ciężaru grzechu są znakiem,że grzech śmiertelny nie został popełniony. Grzechciężki bowiem popełnia się wtedy, gdy nie ma żadnychwątpliwości co do świadomości i dobrowolności wybo-ru wielkiego zła. Wątpliwość, czy popełniliśmy bardzowielkie lub też małe zło albo też czy działaliśmy cał-kiem dobrowolnie i całkiem świadomie oznacza, żegrzech ciężki nie został przez nas popełniony. Z dru-giej strony skrupulant powinien przyjąć jako fakt, że -podobnie jak wielu innych ludzi - popełnia wiele grze-chów lekkich, za które powinien Bogu wynagradzaćmodlitwą, dobrocią, udzielaniem innym pomocy.

MODLITWA O DAR MĄDROŚCI

Stwórco niewypowiedziany! Ty czynisz zrozumiałym ję-

zyk niemowląt. Ukształtuj i mój języki wlej w moje usta

łaskę swego błogosła-wieństwa.

Daj mi jasność rozumienia, zdolność zapamiętywania,

łatwość uczenia się, dokładność wyjaśniania i omawiania. Gdy rozpoczynam - pouczaj mnie, gdy rozwijam i wyjaśniam - kieruj mną, gdy dokończę - dopełnij łaską zrozumienia. Ty, który jesteś prawdziwym Bogiem i człowie-kiem, dawaj mi smak Bóstwa i dobrego człowieczeństwa. Amen.

Święty Tomasz z Akwinu /Skarbnica modlitw/

Powo³anie2828

Ogólnopolski Kon-kurs Wiedzy o bitwie pod

GrunwaldemW maju 2010r.

dwunastu uczniów na-szej szkoły (10uczniów z klas IV a, IVb i V oraz 2 z II klasyGimnazjum ) wzięłoudział w Ogólnopolskim

Konkursie Wiedzy o bitwie pod Grunwaldem zorganizo-wanym przez Centrum Edukacji Szkolnej w związku zprzypadającą w tym roku 600 rocznicą słynnej bitwy grun-waldzkiej. Do konkursu uczniowie byli przygotowywanina zajęciach kółka historycznego i zajęciach dodatko-wych pod kierunkiem Pani B. Węgrzyn. Wyniki konkur-su zostały ogłoszone w połowie czerwca. Ogółem w kon-kursie wzięło udział 3720 uczniów SP i 3490 uczniówGimnazjum.

W naszej szkole najwyższe wyniki osiągnęli ucznio-wie:Karolina Poradyło - X miejsce i Dyplom laureataJulia Malczewska - XI miejsce - Dyplom wyróżnieniaJarosław Bal - XIII miejsce - Dyplom wyróżnieniaKarolina Malczewska - XIII miejsce - Dyplom wyróżnie-niaDaniel Orłowski - XIV miejsce - Dyplom WyróżnieniaDamian Plajstek - XIV miejsce - Dyplom wyróżnieniaRadosław Widziszewski - XI miejsce - Dyplom wyróż-nienia w kat. Gimnazjum.

Pozostali uczniowie ( 5 )zajęli miejsca powyżej 15i otrzymali dyplomy uczestnika.

Wszystkim uczestnikom gratulujemy wiedzy i zdo-bytych wysokich miejsc w konkursie.

Dzień Dziecka1 czerwca, z okazji Dnia Dziecka, uczniowie naszej

szkoły uczestniczyli w rozgrywkach sportowych, które zo-stały podzielone na etapy edukacyjne. Ponadto wszy-scy wzięli udział w prezentacjach przygotowanych przezklasy IV-VI SP i_I - III G na temat: "Mój idol".

Dla poszczególnych klas idolem byli:kl. IVa - Justyna Kowalczykkl. IVb - Adam Małyszkl.V - Mariusz Pudzianowskikl. VI - Robert Kubicakl. IG - Adam Małyszkl. IIG - Tomasz Adamekkl. IIIG - Jaś FasolaW tym dni wszyscy otrzymali słodki prezent w po-

staci czekolady.Fatima szkolna4 czerwca uczniowie naszej szkoły pod kierunkiem

Pani Danuty Witowskiej przygotowali i poprowadzili na-bożeństwo fatimskie.

Finał Gminnej Szkolnej Ligii Tenisa Stołowe-go o puchar Dyrektora Ośrodka Kultury w Dukli

W dniu 10.06.2010r. na sali widowiskowo - sporto-wej w Łękach Dukielskich odbył się czwarty, finałowy tur-niej tenisa stołowego o puchar Dyrektora Ośrodka kul-tury w Dukli. W całym turnieju startowały tylko trzy re-prezentacje z ZSP z terenu Gminy Dukla, tj. Dukla, Iwla,

oraz Łęki Dukielskie. Frekwencja szkół z pewnością spo-wodowana była tym, że większość rozgrywek odbywałasię w godzinach popołudniowych.

W ciągu całego roku w zawodach w tenisie stoło-wym uczestniczyli uczniowie : Aleksandra Fruga, MagdaWęgrzyn, , Paulina Pietruś, Klaudia Łajdanowicz, Karo-lina Poradyło, Karolina Malczewska, Karol Śliwiński, Kac-per Ryczak, Fornal Daniel.

Opiekę nad uczniami sprawowała pani B. Węgrzyn.W tym roku w klasyfikacji generalnej po czterech

edycjach rozgrywek nasi uczniowie zdobyli II miejsce inagrodę o wartości 300 zł.

Wszystkim zawodnikom gratulujemy sukcesu!Piknik rodzinny13 czerwca 2010 r w ZSP w Łękach Dukielskich

odbył się piknik rodzinny. Organizatorem imprezy byli na-uczyciele oraz Rada Rodziców. Na imprezę złożyły się:

- występy uczniów z klas 0-3, którzy wierszem ipiosenką uczcili Dzień Mamy i Taty

- występ "Baletek" i szkolnego chóru- pokaz tańca- występy solistów- montaż słowno-muzyczny "W okowach miłości"- kabaret- prezentacja bajki w języku angielskim- zawody sportowe- prezentacja walki bokserskiejImprezie towarzyszył zespół muzyczny "Marylian".Podczas pikniku można było skorzystać z loterii

fantowej. Każdy los wygrywał.Rodzice zapewnili przekąski na zimno i ciepło. Dzie-

ci były zadowolone.Wycieczki szkolneUczniowie naszej szkoły wzięli udział w wycieczkach:

w Góry Świętokrzyskie, do Warszawy, Inwałdu oraz doBóbrki. Atrakcje z wycieczek można obejrzeć w galeriizdjęć na stronie internetowej szkoły.

Zakończenie Gimnazjum25 czerwca odbyła się akademia z okazji pożegna-

nia absolwentów klasy III gimnazjum. W akademii udziałwzięli uczniowie klasy II i III gimnazjum, grono pedago-giczne, pracownicy obsługi oraz rodzice.

W części artystycznej absolwenci podziękowali na-uczycielom, pracownikom obsługi i rodzicom za trud wło-żony w ich edukację i wychowanie.

Kilka słów skierowali również do swoich młodszychkolegów i koleżanek z klasy II gimnazjum.

Podczas uroczystości najlepsi uczniowie otrzymaliwyróżnienia i nagrody książkowe.

Nie zabrakło również dyplomów i symbolicznych na-gród za całokształt działalności artystycznej i sportowejuczniów, którzy wyróżniali się aktywnością na rzecz szkołyoraz godnie reprezentowali ją w ciągu całej edukacji gim-nazjalnej.

Życzymy wszystkim absolwentom wspaniałych wa-kacji i sukcesów w wybranych przez siebie szkołach.

Wakacje25 czerwca odbyło się uroczyste zakończenie roku

szkolnego 2009/2010.Wszyscy pożegnali się ze szkołą na dwa miesiące.opr. M.Pabis

Powo³anie 29

VI edycja Spotkań Folklorystycznych już poza nami.Święto muzyki, tradycji i folkloru zgromadziło w piękną,słoneczną niedzielę tysiące ludzi - z Polski i z zagranicy.

Spotkania Folklorystyczne zostały zrealizowane dziękipomocy finansowej Podkarpackiego Urzędu Marszał-kowskiego w Rzeszowie, Starostwa Powiatowego w Kro-śnie, Gminy Dukla, Wojewódzkiego Domu Kultury w Rze-szowie i naszych prywatnych darczyńców: p. Niekowa-lów - Materiały budowlane, skład w Kobylanach, p. Sta-nisława Kuźniara - Firma BIUROSERWIS w Krośnie przyul. Składowej, pp. Zofii i Stanisława Jasłowskich - Hur-townia ZOSTAŃ w Krośnie przy ul. Podkarpackiej, p.Lucjana Waśko - prezesa Zarządu Spółdzielnia Ogrod-niczo-Pszczelarskiej SOPEX w Krośnie przy ul Składo-wej 2, p. Andrzeja Krężałka - KHS w Krośnie oraz p. Łuka-sza Delimaty z firmy DELI z Rymanowa.

Spotkania z wdziękiem i humorem poprowadziła p.Justyna Wierdak.

Jak co roku, tak też i podczas VI edycji, mieliśmy bar-dzo licznych Szanownych Gości:- Wicemarszałka Województwa Podkarpackiego p. Bog-dana Rzońcę,- Wicestarostę krośnieńskiego p. Andrzeja Guzika,- Przewodniczącego Rady Powiatu p. Kazimierza Krę-żałka,- Członka Zarządu Powiatu p. Jana Pelczara,- Burmistrza Gminy Dukla p. Marka Góraka z małżonką,- Przewodniczącego Rady Miejskiej w Dukli p. Zbignie-wa Uliasza z małżonką,- Dyrektora Ośrodka Kultury w Dukli p. Wiesława Ja-kimczuka,- Dyrektora Ośrodka Kultury w Strzyżowie p. JadwigęSkowron,- p. Agnieszkę Łokaj z WDK w Rzeszowie,- pp. Zofię i Stanisława Jasłowskich - właścicieli hurtow-ni ZOSTAŃ w Krośnie,- pp. Barbarę i Mariana Niekowal - Materiały budowla-ne, skład w Kobylanach,- p. Marka Olejnika - radnego XVII dzielnicy Budapesz-tu,- p. Ilonę Olejnik, dyrektorkę szkoły z XVII dzielnicy Bu-dapesztu wraz z opiekunami dzieci występujących pod-czas Spotkań,- p. Walerego Tracza, Prezesa Towarzystwa Kultury Pol-skiej Ziemi Lwowskiej oddział w Łanowicach, opiekunazespołu Łanowiczanie wraz zespołem,- Radnego p. Władysława Stanisława Węgrzyna,- Sołtysa p. Tomasza Węgrzyna,- Dyrektora Zespołu Szkół Publicznych w Łękach Du-kielskich p. Krystynę Delimatę z małżonkiem,- Adam Pilnego, lekarza wraz z małżonką,- Andrzeja Krężałka z małżonką, który kolejny rok po-

maga nam w zabezpieczeniufinansowym Spotkań,- Komendanta OSP p. Ta-deusza Wierdaka z mał-żonką,- Proboszcza parafii rzym-skokatolickiej ks. AlojzegoSzweda,- Proboszcza parafii pol-skokatolickiej ks. Roma-na Jagiełło.

Gościliśmy wspaniałe,różnorodne w swym bogac-twie tradycji zespoły ludowe:Zespół pieśni i tańca "Bobrzanie" z Bóbrki, Zespół folk-lorystyczny "Łęczanie" z Łęk Dukielskich, Zespół Śpie-wu Ludowego "Strzyżowianie" ze Strzyżowa, Kapelę lu-dową "Graboszczanie" z Grabownicy, Zespół dziecięcy"Hulajdusze z ulicu Diadal" z Budapesztu/Węgry/, Zespół pieśni i tańca "Kłosowianie" ze Strzy-żowa, Zespół "Lanowiczanie" z Łanowic /Ukraina/, Ze-spół pieśni i tańca "Lesianie" z Kupna.

Piękno ludowe zawarte w rękodzielnictwie prezento-wali ludowi twórcy: Koło Rękodzieła Artystycznego zeStrzyżowa, p. Jan Jucha z Rogów, p. Justyna Woźniak,p. Urszula Marchewka /malowała również dzieciakomtwarze/, p. Maria Suwała, Magda z Krosna i Ania ze Zbo-isk.

Wszystkie zespoły otrzymały piękne figurki grajkówufundowane przez WDK w Rzeszowie, a wykonane wdrewnie przez p. Zbigniewa Marchewkę.

Pyszności regionu strzyżowskiego przygotowały i nimiczęstowały niezwykle urocze panie pod równie wdzięcznąnazwą: "Baby Glinickie". Obiecały, że gdy ich tylko za-prosimy, bardzo chętnie przyjadą za rok i jeszcze namzaśpiewają.

Jak zwykle popularnością cieszyła się loteria fanto-wa, gdzie główne nagrody ufundowali: faks - firma BIU-ROSERVICE w Krośnie i kuchenkę mikrofalową - firmaDELI z Rymanowa. Ewenementem było w losowaniu to,że obie główne nagrody "zgarnęła" pani z Makowisk. No,ale jak się kupuje 30 losów....

W tym roku liczba gości odwiedzających nasze mu-zeum wsi była rekordowa! Ta piękna inicjatywa człon-ków naszego Stowarzyszenia to przysłowiowy "strzał wdziesiątkę". A eksponatów ciągle przybywa...

Nagłośnienie zapewnił niezawodny Ośrodek Kulturyw Dukli. Atrakcje dla dzieci firma MARGO z Kalwarii Ze-brzydowskiej. Stroną kulinarną i gastronomiczną oraznapojami, a także organizacją festynu zajął się Uczniow-ski Klub Sportowy OLIMP.

No, a potem była - jak zwykle - piękna zabawa.I nikt nie zważał na to, że podłoga jest już dawno za mała.Tańczono więc także wokół niej.

O wszystkim dokładniej "opowiedzą" setki fotografii wfotogaleriach na stronach internetowych Stowarzysze-nia: www.stowlekidukielskie.dukla.org oraz Ośrodka Kul-tury w Dukli. Został również wydany folder z VI edycji Spo-tkań. I do zobaczenia za rok. H. Kyc

Powo³anie30

Walka władzy z pamięciąLedwo ucichły hałaśliwe pokrzykiwania starców wypo-

wiadających wojnę Narodowi, ledwo zakończyła się najdziw-niejsza kampania wyborcza w całym dwudziestoleciu, a jużnowo wybrany prezydent pospieszył z ukazem. Krzyż po-stawiony spontanicznie przez harcerzy przed Pałacem Pre-zydenckim w dniach ogólnonarodowej żałoby po katastrofiesmoleńskiej miał zniknąć. Motywacja była prosta - PałacPrezydencki jest "sanktuarium" władzy politycznej państwa,a państwo wszak mamy świeckie. Nikt myślący normalnienie mógł dać wiary tej oficjalnej motywacji.

Społeczeństwo w lot zrozumiało, jakie jest ukryte prze-słanie ukazu. Chodziło o jak najszybsze zatarcie pamięci oprezydencie Lechu Kaczyńskim i o sprawie katastrofy (?)smoleńskiej w ogóle. Katastrofy niepojętej, źle wyjaśnianej,której przyczyn zapewne nigdy nie poznamy. Nie zależy natym - na co wskazują fakty - ani rządowi polskiemu, ani tymbardziej władzom rosyjskim, w których ręce zostało przeka-zane całe śledztwo. A samego ukazu niepodobna zrozumiećw innych kategoriach niż prowokacja. W najlepszym razie -testu, ile społeczeństwo jeszcze wytrzyma. Odebrano mujuż prawo do żałoby, przywrócono w pożal się Boże debaciepublicznej język nienawiści znany z czasów lżonego prezy-denta Kaczyńskiego.

Nieoficjalnym "rzecznikiem rządu" znowu stał się "in-telektualista" z Biłgoraja.

Niepodobna tego ukazu zrozumieć inaczej niż w kate-goriach prowokacji-testu, zważywszy, że nowo wybrany pre-zydent jest po pierwsze - historykiem z wykształcenia, powtóre - w czasach PRL był członkiem opozycji (nawet inter-nowanym w Jaworzu). Na pewno nieobca była mu historiakrzyża na ówczesnym Placu Zwycięstwa, pod którym war-szawiacy składali kwiaty; władza krzyż ogrodziła, a "niele-galne kwiaty" zaczęły kwitnąć pod kościołem św. Anny. Napewno znał (a może i sam śpiewał?) balladę Jana Pietrzaka,którą krzepił się cały Naród. Jej pamiętny refren brzmiał:

Nielegalne kwiatyZakazany krzyżCo dzień rozkwitająZ betonowych płyt.Ludzie je składająWierni sercom swymCo w nadziei trwająPrzeciw mocom złym.Nie wątpię też, że jako historyk (l. 58) Bronisław Ko-

morowski znał powojenne dzieje krzyża w PRL - walkę ro-botników Nowej Huty o miejsce dla krzyża i kościoła w "pierw-szym socjalistycznym mieście"; że wiedział o prześladowa-niach i szykanach, jakie dotknęły w latach 80. dzieci z Włosz-czowej i Miętnego za obronę krzyży w szkołach. Można teżmniemać, że deklarując się jako katolik, prezydent Komo-rowski powinien pamiętać słowa Jana Pawła II wypowiedzia-ne w 1997 r. w Zakopanem:

"Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże byłoobrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy spo-łecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż

powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niechon tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześci-jańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kimjesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie.(...) Dzisiaj dziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowiena Giewoncie wznieśli krzyż. Ten krzyż patrzy na Polskęod Tatr do Bałtyku. I ten krzyż mówi całej Polsce: sursumcorda, w górę serca! Trzeba żeby cała Polska słyszała ipowtarzała: sursum corda, w górę serca!".

Ale najwyraźniej te przekazy czy - jak mówią miesz-kańcy matriksu - "narracje" pozostawiają prezydenta Komo-rowskiego obojętnym. I prowokacja rozgrywa się dalej. Achodzi w niej już nie tylko o efekt doraźny - wyrwanie z pa-mięci Polaków śp. prezydenta Kaczyńskiego, ale i o skutekdługofalowy: przekreślenie chrześcijaństwa, katolicyzmu jakoważnego znaku tożsamości narodowej. Czyli cel ten sam,jaki stawiali sobie i realizowali rządzący Polską komuniści.

Młodzieżowa ochlokracjaUkaz prezydenta Komorowskiego (a nie jak chcą me-

dia sprzyjające PO - działania PiS) podzielił Polskę na obroń-ców krzyża i protestujących przeciw jego obecności na Kra-kowskim Przedmieściu. Ci pierwsi reprezentowali bliskoośmiomilionową rzeszę obywateli, która głosowała na Jaro-sława Kaczyńskiego, drudzy - to zabawowa młodzież, wy-chowana na Jakubie Wojewódzkim, na "róbta, co chceta",na nihilizmie moralnym Janusza Palikota. W ciągu ostatnichkilkunastu dni pod krzyżem rozpanoszyła się ochlokracjamłodzieżowa, którą od imienia ojca-założyciela w Polscemożna nazwać palikotokracją. Ktoś zadbał o to, aby w Ges-slerowskim lokalu naprzeciwko Pałacu Prezydenckiegowszystkie napoje alkoholowe były po 4 złote. Podchmielo-na, a może i naćpana młódź dawała wyraz swojemu pojmo-waniu wolności: oddawała na krzyż mocz, przybijała do krzyżypuszki po piwie, znieważała starszych ludzi - obrońców krzy-ża - niewybrednymi hasełkami w rodzaju "mohery do obory".Tak jak wcześniej zapowiedział premier, władza próbowałazastosować "akcję porządkową", usunąć krzyż siłą i - zgod-nie z porozumieniem między harcerzami, Episkopatem iKancelarią Prezydenta - przenieść go do pobliskiego kościołaśw. Anny. Obrońcy krzyża nie dopuścili do tego i władze, jakniepyszne, musiały się z akcji wycofać. Ani Donald Tusk,ani Bronisław Komorowski, na szczęście, nie odważyli sięstanąć "po stronie ZOMO".

Dolewanie oliwy do ogniaAle władze nie zaprzestały dolewania oliwy do ognia.

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała bez-precedensowe zezwolenie na rozróbę pod krzyżem (zwanąhappeningiem), która została rozpoczęta w nocy z 9 na 10sierpnia o godz. 2300 (po ciszy nocnej!) przez osobnika re-klamującego się w internecie z bronią palną jako "Rambo".W organizacji przedsięwzięcia sekundował mu pospolity kry-minalista, zidentyfikowany przez dziennikarzy "Gazety Pol-skiej". Co się działo tej nocy - wiadomo z "naszych" telewi-zji. To był drugi akt prowokacji. Prezydent Komorowski, wdniu swego zaprzysiężenia deklarujący chęć zasypania po-działów między Polakami, ograniczył się do pustej retoryki,ani słowem nie zażegnał konfliktu, nie przyrzekł - jak tegooczekiwali obrońcy krzyża - postawienia przed Pałacempomnika godnego skali katastrofy i ofiar. Najpierw oznajmił,że stosowna tablica pamięci prezydenta i pracowników kan-

Elżbieta Morawiec

Powo³anie 31

celarii (jakby tylko oni zginęli w Smoleńsku!) zostanie umiesz-czona w Pałacu. Potem nagle, rankiem 12 sierpnia, posta-wiono społeczeństwo przed zadziwiającym faktem dokona-nym - odsłonięto tablicę pamiątkową, wmurowaną nocą nafasadzie Pałacu. Bez żadnej konsultacji społecznej, bezpowiadomienia rodzin ofiar, bez udziału najwyższych władzczy choćby władz Warszawy, przy udziale anonimowegoksiędza i kilku żołnierzy - odsłonił się naszym oczom napistakiej oto treści:

"W tym miejscu, w dniach żałoby po katastrofie smo-leńskiej, w której 10 kwietnia 2010 roku zginęło 96 osób -wśród nich prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką i byłyprezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obokkrzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się liczniePolacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".

Nic dziwnego, że i procedura wmurowania tablicy, i napisna niej wywołały wśród obecnych tam obrońców krzyża, abez wątpienia i w szerokich kręgach społecznych, okrzyki:"Hańba, skandal!!!". Bo kogo i co niby miała upamiętniać tatablica umieszczona w mrokach nocy, zupełnie jak anoni-mowe, potajemne pochówki ofiar Grudnia '70? Umieszcza-jąc imię prezydenta "wśród innych" pozostałych bezimien-nych ofiar - kogo i co czciła? Żałobę? Największa katastrofawe współczesnych dziejach Polski na tyle zasłużyła, scho-wana w głęboki cień Pałacu, bezwstydnie zminimalizowa-na? Taka to jest miara szacunku prezydenta z PlatformyObywatelskiej dla uczuć współrodaków, dla ciągłości pań-stwa odzyskanego w roku 1989 - zbiorowym oporem całegospołeczeństwa, którego prominentnym działaczem był pre-zydent Lech Kaczyński. Taka to jest miara współdziałania zNarodem kogoś, kto ma być prezydentem wszystkich Pola-ków. I gdzieś nagle stracił odwagę, jaka mu towarzyszyła,kiedy robiono mu zdjęcia na wałach przeciwpowodziowych.Tak mężnie jako kandydat stawiał czoła kamerom, a naglezabrakło mu odwagi, aby odsłonić tablicę pamiątkową - scho-wał się za plecami anonimowego księdza i urzędasów swo-jej kancelarii? Pewnie i nie męstwo za tym stoi, ale to przedewszystkim styl tej prezydentury, która chce, za plecami in-nych, ukrywać własne złe decyzje. Stosownie do okazji: albowyśle się ministra Jacka Michałowskiego, albo spuści zesmyczy Palikota (tyle że nie wiadomo, kto tu jest na smy-czy i czyjej...).

Pomnik na chwałę agresoraTak było i w 90. rocznicę Bitwy Warszawskiej. Pan

prezydent w katedrze polowej wojska polskiego uroczyściewmurował tablicę (z nazwiskami!) ofiar Smoleńska, a tym-czasem w pobliskim Ossowie miał stanąć pomnik ku czci22 krasnoarmiejców zabitych w Bitwie Warszawskiej.

Prezydent, graf Komorowski dziwnie nie lubi znakukrzyża. Chyba że ma on, jak krzyż prawosławny, dodatkowąskośną poprzeczkę. Na 90. rocznicę jednej z 18 bitew, którezadecydowały o losach świata, która - gdyby nie zwycię-stwo żołnierzy Józefa Piłsudskiego - zaniosłaby bolszewiędo Europy, postanowił podarować rodakom pomnik ku czciczerwonych najeźdźców. Optował za nim jeszcze jako mar-szałek Sejmu, a 15 lipca dr Andrzej Kunert, nowy sekretarzRady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, na wniosek Kan-celarii Prezydenta skierował do burmistrza Wołomina takieoto pismo:

"Zbliżająca się 90. rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r.powinna otrzymać wyjątkową, szczególnie uroczystą odpra-

wę. Dążąc do nadania nowej wartości [podkr. - E.M.] obcho-dom rocznicowym, najwyższe władze państwowe podniosłyideę zaproszenia na planowane uroczystości przedstawicie-li strony rosyjskiej. Kancelaria Prezydenta RzeczypospolitejPolskiej zwróciła się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Mę-czeństwa z prośbą o przygotowanie odpowiedniego obiektu,przy którym delegacje rządowe polska i rosyjska mogłybywspólnie oddać hołd ofiarom okrutnej wojny rozpętanej przezreżim bolszewicki. W związku z powyższym Rada OPWiMzwróciła się do gminy Wołomin z prośbą o rozważenie moż-liwości przygotowania na ww. uroczystości mogiły zbiorowejżołnierzy bolszewickich poległych 14 sierpnia 1920 r. na tzw.Polakówej Górce na pograniczu gmin Wołomin i Zielonka.Dziękując za dotychczas okazane zaangażowanie i pomoc,pragnę niniejszym pismem potwierdzić życzenie i intencjeKancelarii Prezydenta RP, która rozważa możliwość udziałuPrezydenta RP w uroczystościach w Ossowie 14 sierpniabr.

Rada OPWiM podtrzymuje deklarację sfinansowania[podkr. - E.M.] budowy pomnika na mogile żołnierzy bolsze-wickich, prosząc jednocześnie władze samorządowe o po-moc w zakresie przygotowania utwardzonego dojścia domogiły wraz z przeprawą przez Czarną Strugę i niewielkimplacem dla oficjalnych delegacji i asysty wojskowej, jak rów-nież o logistyczną obsługę planowanej uroczystości".

To wszystko - na chwałę agresora - miało się odbyćchyba ku pognębieniu Polaków w 90. rocznicę krwawo oku-pionej Bitwy Warszawskiej. Jej polscy bohaterowie śpią dziśpod prostymi krzyżami, od lat nieodnawianymi. A poległo ichdla Niepodległej tysiące. Uroczystość się nie odbyła, ale zapieniądze podatników polskich postawiono cichcem pomnik- ku czci krasnoarmiejców-agresorów - ze szwedzkiego gra-nitu, z prawosławnym krzyżem pośrodku, okolonym siatkąz bagnetów. Dwujęzyczny napis (cytuję po rosyjsku) na ta-blicy głosił: "Zdieś pochronieno 22 sołdata 235 i 236 striełko-wych pałkow 79 brigady Krasnoj Armii pawszich w boje zaOłssuw (!) 14 i 1 avgusta 1920 goda". Czyżby bolszewicy zkrzyżem prawosławnym szli "wyzwalać" Europę? Czy ra-czej z sierpem i młotem szli unicestwiać każdy krzyż?

Naród pamiętaNa szczęście lud polski Wołomina i okolic, mimo wy-

krętnych wyjaśnień jaśnie przez PO oświeconego dr. Kuner-ta i burmistrza Wołomina Jerzego Mikulskiego - zjawił siętłumnie na planowanym otwarciu z okrzykami: "Hańba", ipokazał zbiorowy gest Kozakiewicza. Pomnika nie odsło-nięto, prezydent nie przybył.

Naród pamiętał - bo pustymi gestami nie zamazuje siępamięci zbiorowej - losy swoich bliskich i słowa Jana PawłaII (rocznik 1920) z Radzymina z roku 1999:

"Noszę w sobie wielki dług w stosunku do tych, którzypodjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc własnymżyciem. Ich doczesne szczątki tu spoczywają. Z wdzięcz-nością tu przybywam, płacąc dług za to, co od nich otrzy-małem". I przypomniał na koniec - obowiązek pamięci o tejbitwie, o której całe lata milczano. I lud Wołomina pamięta.W przeciwieństwie do urzędującego prezydenta piastujące-go w sercu, ponad własnym Narodem, przede wszystkimszacunek dla Rosji. Jakakolwiek byłaby: bolszewicka czyPutinowska. Cóż, nastał czas palikotokracji...

Autorka jest krytykiem teatralnym i literackim, publi-cystką, członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Powo³anie32

1683 rok przeszedł do historii jako rok wielkiejbitwy, która całkowicie odwróciła losy batalii z Impe-rium Tureckiego. 327 lat temu, 12 września 1683 rokukról Polski Jan III Sobieski, stojąc na czele połączo-nych sił polskich oraz wojsk chrześcijańskich z kilkukrajów Europy, rozbił ogromną armię turecką. Bitwapod Wiedniem była jedną z decydujących, najważniej-szych i rozstrzygających bitew w dziejach świata. So-bieski uratował wówczas nie tylko oblegany przez Tur-ków Wiedeń, nie tylko Austrię, ale ocalił całą Europęprzed nawałą zbrojnego islamu. Jaka była geneza wiel-kiej wojny i bitwy z Turkami?

Główną przyczyną wojny, a w końcu wspomnia-nej bitwy było powstanie antyhabsburskie, które wy-buchło na terenie Austrii w 1682 roku. Pomimo, żepowstanie upadło szybko, to Turcy zdołali zgromadzićdosyć sporą armię, która miała za zadanie przepro-wadzić atak najpierw na Austrię, a później na resztęEuropy. Z końcem marca 1683 r.z Adrianopola ruszyła w kierun-ku Austrii olbrzymia armia tu-recka, dowodzona przez wiel-kiego wezyra Kara Mustafę. Wobliczu inwazji muzułmańskiejcesarz rzymski Leopold I skło-nił króla Jana III do zawarcia so-juszu obronnego. Najazd Por-ty Otomańskiej był wymierzonyw chrześcijaństwo, toteż Sobie-ski nie zawahał się ruszyć z po-mocą cesarstwu - tym bardziej,że o ratunek dla chrześcijań-skiej Europy prosił go papieżInnocenty XI. Sobieski dosko-nale zdawał sobie sprawę, żepo zdobyciu stolicy cesarstwa Habsburgów Turcy skie-rują się ku granicom Polski, a Rzeczpospolita samanie sprosta ich potędze; wiedział, że lepiej było bić groź-nego wroga daleko od własnych granic i z pomocąinnych, niż oczekiwać go samotnie w kraju. Przed wy-marszem wysłał list do Innocentego XI, w którym pisał:Gdy chodzi o dobro Kościoła i chrześcijaństwa, prze-lewam krew wraz z całym mym królestwem do ostat-niej kropli. Królestwo bowiem moje i ja to dwa przed-murza chrześcijaństwa.

14 lipca 1683 r. ok. 80 tys. Turków i 10 tys. Tata-rów ze 120 działami stanęło pod murami Wiednia. Mia-sta broniło tylko kilka tysięcy Austriaków, dlatego ce-sarz i papież słali do Jana III rozpaczliwe wezwania,aby możliwie najszybciej przyszedł z pomocą Wiednio-wi. Sobieski, przez Śląsk, Morawy i Czechy, zdołał w

pierwszych dniach września 1683 r. dotrzeć do Tullnnad Dunajem, gdzie jego armia połączyła się z Austria-kami księcia Karola Lotaryńskiego i wojskami niemiec-kimi feldmarszałka Waldecka. Naczelną komendę nadsprzymierzonymi siłami powierzono Sobieskiemu, jakonajbardziej doświadczonemu w wojowaniu z Turkami,zwycięzcy spod Chocimia (1673 r.). Książę Karol, zna-mienity dowódca, napisał na temat Sobieskiego, iżsama jego obecność znaczy tyle, co przybycie całejarmii. Wybitny znawca historii wojen, pruski generałClausewitz, który Sobieskiego jako jedynego z Pola-ków uwzględnił w swych rozważaniach nad historiąpowszechnej sztuki wojennej, zaliczył go do najwybit-niejszych wodzów wszech czasów. W 1683 r. Sobieskisam opracował koncepcję rozprawy z Turkami i ściślewedług jego rozkazów była ona realizowana.

W niedzielę, 12 września 1683 r., pięć minut pogodzinie szóstej rano wojska polsko-austriacko-nie-mieckie uderzyły na Turków oblegających Wiedeń. Tużprzed bitwą Sobieski w towarzystwie dowódców uczest-niczył na Wzgórzu Kahlenberg w nabożeństwie, którecelebrował specjalny wysłannik papieski o. Marcod'Aviano. Król służył do Mszy św., modląc się gorliwieo zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi chrześcijaństwa. Wmiejscu, gdzie stał ołtarz polowy, wzniesiono późniejna pamiątkę świątynię, w której znajduje się m.in. po-

mnik Sobieskiego.W dniu decydującej

batalii wojsk tureckich było90 tys. Armia chrześcijań-ska liczyła ok. 70 tys. żoł-nierzy, w tym ok. 22 tys. Po-laków. Mimo tak znacznejprzewagi liczebnej nad woj-skami chrześcijańskimi,Turcy nie mogli być pewniswego. Zmęczeni szturma-mi na mury broniącego sięmężnie Wiednia, nie mielinad sobą wodza wielkiegoformatu - miał go przeciw-nik. Decydującą rolę w bi-twie odegrała największa w

dziejach dotychczasowych wojen szarża jazdy polsko-niemieckiej. O szóstej po południu ok. 20 tys. ciężko-zbrojnej konnicy, którą poprowadził osobiście Sobie-ski, runęło ze wzgórz wiedeńskich na Turków. Prze-strach w szeregach wroga wywołały szczególnie za-stępy polskiej husarii - wypróbowanej i niezawodnej.Opór turecki został doszczętnie złamany. Rozbita ar-mia Kara Mustafy pierzchła w popłochu, zostawiającna polu bitewnym ok. 15 tys. zabitych. Ta porażka spra-wiła, że siła ofensywna imperium osmańskiego zosta-ła raz na zawsze złamana. Koalicja straciła w bitwieponad 1,5 tys. zabitych. Odsiecz przyszła dosłownie wostatniej chwili, obrońcy byli bowiem u kresu sił.

O swoim zwycięstwie król Jan III pisał w - dziś po-wszechnie znanym i przetłumaczonym na kilka języ-ków obcych - liście do żony Marysieńki: Bóg i Pan nasz

Wiktoria Wiedeńska

Powo³anie 33

na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę naro-dowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie sły-szały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nie-oszacowane dostały się w nasze ręce (...). Wezyr takuciekał od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i wjednej sukni. W ślad za listem Sobieski odprawił doKrakowa 400 wozów z bronią, siodłami, namiotami,arrasami, tkaninami, ubiorami i innymi cennymi przed-miotami, zdobytymi przez husarię w wielkim obozie tu-reckim. Część tego bagażu można do dziś oglądać naWawelu.

Jakie było znaczenie zwycięstwa pod Wiedniemdla Rzeczypospolitej?

Był to wielki dzień Jana III, nie tylko jako króla iwodza polskiego, ale także jako chrześcijanina, jakokatolika. Papieżowi donosił o zwycięstwie, parafrazu-jąc w duchu pokory chrześcijańskiej słynne słowa Ce-zara: Venimus, vidimus, Deus vicit (Przybyliśmy, zoba-czyliśmy, zwyciężył Bóg).

Cesarz Leopold I, zazdrosny o zwycięstwo So-bieskiego, nie podziękował nawet polskim żołnierzomza Odsiecz Wiedeńską, starając się umniejszyć naszudział w bitwie pod Wiedniem (niechętni Polsce byliteż historycy austriaccy i niemieccy, kwestionując praw-dziwą rolę Polaków i Sobieskiego w wielkich wydarze-niach 1683 r., posuwając się nawet do szkalowanianaszych żołnierzy). Oburzająca postawa cesarza nieznalazła poklasku w Europie. Niemal wszyscy monar-chowie europejscy słali do Jana III pisma gratulacyjne.Polski król i wojsko szlacheckiej Rzeczypospolitej po-strzegani byli jako zwycięzcy, którzy potwierdzili podWiedniem przypisywaną Polsce rolę przedmurza chrze-ścijaństwa.

Dla uczczenia zwycięstwa Sobieskiego papieżInnocenty XI ogłosił 12 września dniem chwały ImieniaNajświętszej Maryi Panny, a w dowód uznania dla Po-laków i ich króla przyjął do swojego papieskiego her-bu znak Orła w koronie.

Rzeczpospolita w 1683 r. przyczyniła się do oca-lenia chrześcijańskiej Europy przed zalewem islamu,uniknęła też groźnego najazdu na własne terytorium.Jednak zwycięstwo nad Turkami i ocalenie Habsbur-gów nie przyniosło Polsce korzyści. Rzeczpospolita nieodzyskała ani Kamieńca, ani też Podola i prawobrzeż-nej Ukrainy (wróciły one do Polski dopiero po 16 la-tach kolejnych wojen z Turcją). Wzmocniła się za toAustria, która w XVIII wieku, około 100 lat później wzię-ła udział w I rozbiorze Polski. Turcja rozbiorów nie uzna-ła, a rząd turecki dał schronienie wielu Polakom, po-wstańcom, politykom i pisarzom podczas zaborów.Niestety tego Sobieski przewidzieć nie mógł. Potomniwspominali go zawsze z wdzięcznością. Król Jan III ko-jarzony jest słusznie z wielkością dawnej Rzeczypo-spolitej, jako obrońca chrześcijaństwa i pogromca Tur-ków. Wiktoria Wiedeńska, uznawana przez historykówza jedną z decydujących bitew w dziejach świata, oca-liła chrześcijańską Europę przed wieloletnią dominacjąturecką.

Opracowała Beata Węgrzyn

Szanowni mieszkańcy!We wrześniu tego roku odbędzie się zebranie

wiejskie. O dokładnym terminie poinformuję jak zwy-kle. Na zebraniu tym poruszymy dwie bardzo ważnekwestie. Pierwszą z nich jest sprawa kanalizacji. Wobecnym czasie pracownice firmy przygotowującej pro-jekt kanalizacji odwiedzają wszystkich mieszkańcówcelem zebrania pisemnej zgody na zaprojektowaniekanalizacji na poszczególnych działkach. Mam nadzie-ję, że mieszkańcy poważnie podejdą do tego tematu ilicznie pojawią się na zebraniu, gdyż szczegółowychinformacji na ten temat udzieli komitet budowy kanali-zacji. Jest to bardzo ważne, ponieważ zebranie wiej-skie jest najlepszym miejscem, by o wszystko zapytać.Drugą sprawą, którą poruszymy jest przeznaczenieśrodków z funduszu sołeckiego. W tym roku naszamiejscowość ma do wykorzystania 24 793,48 zł. Środ-ki te, podobnie jak w poprzednim roku, możemy prze-znaczyć na dowolny cel. Jedyne kryterium jest takie,by ich przeznaczenie było zgodne z celami statutowy-mi gminy. Bardzo proszę mieszkańców o zastanowie-nie się i liczę na ciekawe propozycje.

Jeśli jesteśmy przy funduszu sołeckim, to właśniew sierpniu zakończyliśmy prace przy odnowie rowów iprzepustów. Prace te sfinansowane zostały właśnie zfunduszu sołeckiego. Odnowione zostały rowy o łącznejdługości ponad 2800 mb . Pozostało jeszcze do re-montu dwa przepusty, skanalizowanie rowu przy po-sesji państwa Plebanków i kilka drobnych prac. Zrobi-liśmy tyle, na ile pozwoliły środki. W skali całej miej-scowości pozostało do poprawki jeszcze około 10%rowów i przepustów. Cieszę się, że mieszkańcy wła-śnie na ten cel przeznaczyli te środki. Nie wiem, jakwykonane prace wpłynęły na fakt, że w czasie tego-rocznych, bardzo mocnych opadów deszczu na tere-nie Łęk Dukielskich nie powstały prawie żadne stratywynikłe z zaniedbań rowów przy drogach gminnych,ale fakt jest taki, że pod tym względem byliśmy stawia-ni za wzór na terenie naszej gminy.

W tym miejscu chciałbym przejść do kolejnychprac i inwestycji w naszej miejscowości, ale niestety towszystko. W połowie roku, o ile mnie pamięć nie mylibyło to we wtorek, 15 czerwca, spotkałem się z panemBurmistrzem Górakiem i zapytałem go, co zostanie wtym roku zrealizowane z planowanych inwestycji. Od-powiedź brzmiała - NIC. Takie stanowisko gminy od-biera chęć do jakiejkolwiek aktywności i nawet we mnie,urodzonym optymiście, zabija chęć do działania. Sły-sząc taką odpowiedź, ręce opadają i szczerze mówiącnie wiem, o czym rozmawiać z panem Burmistrzem. Niewiem, po co od kilku lat dyskutujemy o placu przed

dokończenie na stronie 34

Powo³anie34

szkołą, o parkingu przy ośrodku zdrowia, o do-kończeniu elewacji remizy, o wykonaniu pobo-czy przy drodze Zapłocie, o wykonaniu (nie re-moncie, bo tam nie ma co remontować) drogina Pałacówkę, Łazy i w Łękach od domu p.Wołtosza do domu p. Urbana. Nie wiem po copan Burmistrz zapisuje sobie w kolejnych kalen-darzach te sprawy, jak od kilku lat pisze to samoi nic nie zmienia się w tym temacie. Od dłuższe-go już czasu obserwuję swoistą "spychologię".Żadnych konkretów. Zasłanianie ważnych sprawtematami zastępczymi. Od roku proszę, by nakompleksie sportowym postawić 4 kosze naśmieci. Ze swojej strony deklarowaliśmy wyko-nywanie wszystkich czynności związanych z ichopróżnianiem. Pozostało tylko dostarczyć kosze.Jest to obiekt gminny i obowiązkiem gminy jestzadbać o porządek na tym obiekcie. Niestety,okazuje się to niewykonalne. Problemem jestzakup kilkunastu kręgów betonowych potrzeb-nych do skanalizowania niebezpiecznego odcin-ka rowu. Trzeci rok proszę o dostarczenie ma-teriału na wykonanie poboczy przy "Zapłociach".Obiecałem nawet, że rozwieziemy to my, miesz-kańcy, i zwalcujemy własnym walcem, niestety…Czekamy. Wynikiem tego jest wyłamanie asfaltuw kilku miejscach. Asfalt kosztował ponad 220tys. zł, teraz niszczeje, ponieważ brakło około 5tys. Gdybym mógł przewidzieć te wydarzenia,można byłoby skrócić długość nawierzchni o 50m i wystarczyłoby na pobocza. Zapotrzebowa-nie, jakie zgłosiłem do gminy, to 12 samocho-dów tłucznia i 12 samochodów klińca. Otrzyma-łem 10 klińca i 5 tłucznia. I w tym miejscu zaczy-na się przykra strona pełnienia funkcji sołtysa,ponieważ komuś musiało zabraknąć. Proszę owyrozumiałość, gdyż materiał przeznaczyłem wte miejsca, które moim zdaniem wymagały naj-pilniejszej interwencji. Była to moja decyzja i japonoszę za nią odpowiedzialność. Zapraszamkażdego, kto ma jakiekolwiek wątpliwości, wyja-śnię kryteria, którymi się kierowałem. O spra-wach typu droga na Pałacówkę czy Łazy niewspomnę, ponieważ przy takim działaniu ich re-alizacja przypadnie gdzieś na lata 2050-2060.A to wszystko w sytuacji, gdy Łęki Dukielskie sąjednym z największych płatników podatków z te-renu gminy Dukla. Mnie ręce zaczynają opadać.Wszelkie inwestycje na terenie naszej miejsco-wości ograniczają się do przydzielenia kilkuna-stu samochodów klińca i tłucznia celem chwilo-wej poprawy dróg. Staram się tłumaczyć miesz-kańcom jak wygląda sytuacja, ale sądzę, że naj-lepiej będzie osobiście zapytać pana Burmistrzao powody zastoju, który stał się ostatnio naszymudziałem. Jeszcze raz serdecznie zapraszam nazebranie wiejskie.

Tomasz Węgrzyn

Książka od najdawniejszych czasów odgrywała ważną rolęw życiu człowieka. Była i jest najbogatszym źródłem informacji.Od najdawniejszych czasów pełniła rolę pomocniczego środkaw nauczaniu i uczeniu się, to też i biblioteki wywodzą swój rodo-wód ze starożytności.

Określenie biblioteka pochodzi z języka greckiego i do-słownie oznacza składnicę (thece) książek (biblion). Genezabiblioteki wiąże się więc ściśle z cywilizacją klasyczną. Rzymia-nie bowiem przyjęli słowo "bibtiotheka" od Greków. Niemal nicnie wiadomo o bibliotekach starożytnego Egiptu, a to dlatego,że nie było tam wyraźnego rozgraniczenia między księgozbio-rami a archiwum - wszak dokumenty i książki miały taką samąformę zewnętrzną i w podobny sposób byty przechowywane.

Pierwsze zbiory składały się z tabliczek i papirusów za-wierających teksty urzędowe, rejestry podatkowe i inne zapisyzwiązane z administracją państwa, a więc były archiwami doku-mentów. Dopiero kiedy zaczęto zapisywać teksty związane zkultem i gromadzić je przy świątyniach, kiedy rozwinęła się twór-czość literacka i zaczęto ją zbierać - powstały właściwe bibliote-ki.

Niniejsza praca obejmuje dwa najstarsze okresy powsta-wania bibliotek: starożytność i średniowiecze. Okres starożyt-ności omówiono w 3 rozdziałach, tj.:

> Biblioteki starożytnego Wschodu> Biblioteki starożytnej Grecji> Biblioteki w starożytnym RzymieKolejne dwa rozdziały obejmują rozwój bibliotek w kręgu

kultury arabskiej oraz w średniowiecznej Europie z podziałembibliotek według ich umiejscowienia, tj. przy klasztorach l ko-ściołach, uniwersytetach oraz biblioteki panujących. W tej czę-ści pracy przedstawiane zostały również dzieje bibliotek na zie-miach polskich.

Taki kształt pracy pozwolił mi na omówienie historii biblio-tekarstwa od początków jego powstania poprzez rozwój w cza-sach średniowiecza do momentu wynalezienia techniki drukar-skiej, która była przełomem w procesie powstawania książek,a co za tym idzie i bibliotek.

Rozdział IBiblioteki starożytnego WschoduKsiążkę okresu starożytności można scharakteryzować

dwoma słowami: elitarna i kosztowna. Z dobrodziejstw książkikorzystali wyłącznie kapłani, uczeni, pisarze oraz władcy. Takmały krąg zainteresowanych, jak również kosztowność (papi-rus, glina, pergamin czy trudnodostępny i drogi papier) okre-ślają charakter oraz wielkość ówczesnych bibliotek. Bibliotekiznajdowały się:

> W świątyniach - przede wszystkim literatura związana zprzedmiotem kultu, również naukowa i dzieła literackie.

> Na dworach władców - cechą charakterystyczną dlatych zbiorów jest łączenie funkcji bibliotecznej i gromadzeniamateriałów archiwalnych.

> W domach prywatnych - tworzone przez uczonych iludzi zamożnych, później konsulów rzymskich.

Cdn. Małgorzata Kudyba

HISTORIA BIBLIOTEKWarto przeczytaćdokończenie ze str. 33

Powo³anie 35

Powo³anie36