PoEzja Londyn. Żyjące legendy. Monika Lidke.

1
Nr 21(104) / 31 May - 6 June 2011 12 f lageolet? to jest francu- ska fasola - powiedziała Marta. rzeczywiście. Ja- dana oczywiście tylko w odpo- wiednich sytuacjach i właściwej kulinarnej konfiguracji. istota rzeczy i obstalunek. Monika mieszkała we francji. Wiedziała, co jest dla niej ważne. Niestety konieczność ciągłych dopasowań. to było jak kompo- zycja obrazu składającego się z tematu podstawowego i sztafa- żu. te wszystkie dodatki są waż- ne. Nadają klimat, tworzą kom- pozycję, pozwalają odetchnąć umysłowi. są jednak sprawy bar- dziej istotne - rozwijanie własnej twórczości. Posmakowanie wnę- trza fasoli. Poczucie łączności z jądrem świata. i tu wszystko po- boczne tylko zakłóca odbiór. Nie pozwala na rozpoznanie pełnej gamy. Zgodnie więc z historią, Monika podąża dalej. Jest obec- nie w Wielkiej Brytanii. flageolet - jako instrument muzyczny - wy- myślono we francji. Wyspiarze jednak odnaleźli go dla siebie. stał się ich ludowym instrumen- tem. Jak wiele dźwięków u Mo- niki - folkowe brzmienia. Monika Lidke przemierza świat mając w walizce dwie su- kienki. W tej samej pije poran- ną kawę i występuje na okładce swego albumu. - Zauważ, że te sukienki mają wzory, jak z mo- tylich skrzydeł. to Motyl flażolet - powiedziała Marta. to by się zgadzało. Monika napotykając na przeszkodę, nie próbuje jej forsować. frunie swoim torem, lecz nie musi być on prosty. Łopocze skrzydełka- mi, przesuwa się po nieustępli- wym przedmiocie. Nie próbuje przebić muru. Prześwit zawsze w końcu nadchodzi. otwiera nowe przestrzenie. Jak motyl. Nic nie trzeba zmie- niać, udawać, szukać innego przybrania. Brak przywiązania do przedmiotów. one są ważne, lecz nie są celem działań. służą tylko. i nie jest to efekt zanie- dbania, lecz emanacji wnętrza, życiowych priorytetów. Człowiek drogi wie, że walizki ciążą. (A być może staje się podróżnikiem, gdyż ma łatwość pakowania się?) Na cóż jednak zbędna otocz- ka, która niepotrzebnie zabiera uwagę. Ważne jest zachowanie dobrego tonu. tu pojawia się kolejne odniesienie. flażolet to sposób wydobywania dźwięku. delikatny, uważny, bez wciskania strun w progi. Mając ton podsta- wowy, należy wydobyć składową harmoniczną. Cóż to takiego? trzeba posłuchać jej utworów. W odniesieniu do codzienności, to praca. No cóż, nie dość, że har- moniczna, to jeszcze składowa. Utrzymanie rytmu i brzmienia wymaga starań. Wystarczy kilka dni zapomnienia i widać różnicę. Nieustanne ćwiczenie, obser- wacja. Przy ukształtowanej po- stawie - być człowiekiem sztuki do końca życia - postrzeganie, myślenie, działanie i czucie uło- żone są we właściwej perspekty- wie. Można szukać zabłyśnięcia, zdyskontowania tego, co już się zrobiło. spieniężenia. Nie cho- dzi jednak o bycie na gwiazdor- skim topie przez jeden sezon. twórcza emanacja jest czymś innym. to siła, która napędza, a jednocześnie potrzebuje au- tentycznego źródła. Jeśli wodę wpompujemy do butelek, ładnie zapakujemy, zatrudnimy specjalistów od marketingu, dystrybucji, to istnieje zagroże- nie, że wyeksploatujemy złoże. i pozostanie szukanie korzeni. i wtedy już tylko sentymentalne nadawanie znaczeń. słuchanie oklasków ze zdartych płyt. Mo- nika żyje w zgodzie z naturą. By się uśmiechnąć, nie potrzebuje zaprzęgać promowanej obecnie pseudofilozofii pozytywnego nastawienia. Jej korzenie sięga- ją głębiej. Jednocześnie patrzy do góry. Wciąż dalej. Powoduje to mrużenie oczu. Jej promień styka się ze słonecznym. Wtedy powstaje brzmienie. i ono jest tym, co stanowi o codzienno- ści. to powoduje, że każdy dzień jest odświętny. to jest znaczące. A skoro naznacza, to o zapis ła- two. sztuka polega teraz na tym, by nadać temu dobre brzmienie. trzeba zanurzyć się w bezmiarze dźwięku. Monika znajdując głę- bię tonie. W dobrym tonie. Być może motyle żyją tylko je- den dzień. Jeśli tak jest, to Mo- nika codziennie odradza się na nowo. Z wesołością i kolorem. Pełne złączenie z naturą. Każ- de spotkanie z nią pozostawia wrażenie, jakby się przebywało z kimś, kto zna odpowiedź na pytanie o początek istnienia. Nie jest to nazwane, lecz ona jakby tym właśnie żyje. ta wie- dza wyznacza jej sposób bycia, odmienny od otaczających ją lu- dzi. flet (od niego pochodzi fla- żolet), jest najstarszym znanym instrumentem. Pierwsze znalezi- ska datują się sprzed powstania homo sapiens. Może więc jej artyzm to emanacja pradawnej wiedzy, której jest strażniczką i którą nosi w sobie? Może ona po prostu WiE i stąd ten spokój w oczach? Aha, flażolet nazy- wany jest również flecikiem polskim… Adam Siemieńczyk POEZJA LONDYN Czy motyl może mieć w sobie siłę? Co łączy fasolę, flet, sposób wydoby - wania dźwięków, neandertalczyka, człowieka rozumnego, Francję, Wielką Brytanię i Polskę? Co jest ważniejsze - świadomość celu, czy jego bezpośrednie widzenie? Czy zanurzając się w „dziś”, odpowiedzial - nie kształtujemy „jutro”? Motyl Flażolet adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569 Z teki plastyka - Joanna Pietrzyk Rozpalona kołyska Przetrwałam zimę Nie wiem jak to zrobiłam Sama siebie zaskoczyłam Obudziłam się a maj Na Twoich ustach Wyczarował taki uśmiech Od którego lód rozpuścił się I wolność rzekom dał Zawirowało we mnie Zawrzała krew W śpiącej królewnie Obudził się Żar śpiący we mnie I już nie mam więcej sił By wezbranej fali Oprzeć się poddaje się Gorączce A Ty spokojnie Wciąż oswajasz moje dłonie I przygarniasz Me bezdomne myśli I rozjaśniasz je Zamykam oczy I zamyślam się wiosennie Na kołysce z niebezpiecznie Rozpalonych ramion twych Zawirowało we mnie Zawrzała krew W śpiącej królewnie Obudził się Żar śpiący we mnie I już nie mam więcej sił… Zawirowało we mnie Zawrzała krew W śpiącej królewnie Obudził się Żar śpiący we mnie I już nie mam więcej sił By wezbranej fali Oprzeć się poddaje się Gorączce Autor: Monika Lidke Tekst twoja pojedynczość myślałaś, że martwota (wieje nudą), nic się nie wydarzy tutaj, że w ustach mam pełno swojego trupa i tak się zabawiam sam z sobą, nie dość żywy, gdzie słowo jest niczym ponad słowo (i wcale to nie boli), nie jest prawdziwe, że wchodzi się całkiem bezkarnie, mając niewiele do obrony (pustkę w pustce), że się widzi inaczej światło, ciemność, obiera się je jak owoc już obrany, że ostatecznie i tak zostaje życie, więc po co odzierać się z niego coraz bardziej (jak na ironię żyjesz, będziesz żył jeszcze) - myślałaś tak, prosząc mnie o słowo, choć nadal znikała twoja przestrzeń i twoja pojedynczość. autor: Piotr Jemioło OBIECUJĄCY… Monika Lidke fot. Monika Jakubowska

description

Dzięki uprzejmości The Polish Observer PoEzja Londyn co tydzień ma możliwość prezentacji wspaniałych twórców. Prezentuję żyjące legendy. Doceńmy artystów jeszcze za ich życia.

Transcript of PoEzja Londyn. Żyjące legendy. Monika Lidke.

Nr 21(104) / 31 May - 6 June 201112

flageolet? to jest francu-ska fasola - powiedziała Marta. rzeczywiście. Ja-

dana oczywiście tylko w odpo-wiednich sytuacjach i właściwej kulinarnej konfiguracji. istota rzeczy i obstalunek.

Monika mieszkała we francji. Wiedziała, co jest dla niej ważne. Niestety konieczność ciągłych dopasowań. to było jak kompo-zycja obrazu składającego się z tematu podstawowego i sztafa-żu. te wszystkie dodatki są waż-ne. Nadają klimat, tworzą kom-pozycję, pozwalają odetchnąć umysłowi. są jednak sprawy bar-dziej istotne - rozwijanie własnej twórczości. Posmakowanie wnę-trza fasoli. Poczucie łączności z jądrem świata. i tu wszystko po-boczne tylko zakłóca odbiór. Nie pozwala na rozpoznanie pełnej gamy. Zgodnie więc z historią, Monika podąża dalej. Jest obec-nie w Wielkiej Brytanii. flageolet - jako instrument muzyczny - wy-myślono we francji. Wyspiarze jednak odnaleźli go dla siebie. stał się ich ludowym instrumen-tem. Jak wiele dźwięków u Mo-niki - folkowe brzmienia.

Monika Lidke przemierza świat mając w walizce dwie su-kienki. W tej samej pije poran-ną kawę i występuje na okładce swego albumu. - Zauważ, że te sukienki mają wzory, jak z mo-

tylich skrzydeł. to Motyl flażolet - powiedziała Marta.

to by się zgadzało. Monika napotykając na przeszkodę, nie próbuje jej forsować. frunie swoim torem, lecz nie musi być on prosty. Łopocze skrzydełka-mi, przesuwa się po nieustępli-wym przedmiocie. Nie próbuje przebić muru. Prześwit zawsze w końcu nadchodzi. otwiera nowe przestrzenie.

Jak motyl. Nic nie trzeba zmie-niać, udawać, szukać innego przybrania. Brak przywiązania do przedmiotów. one są ważne, lecz nie są celem działań. służą tylko. i nie jest to efekt zanie-dbania, lecz emanacji wnętrza, życiowych priorytetów. Człowiek drogi wie, że walizki ciążą. (A być może staje się podróżnikiem, gdyż ma łatwość pakowania się?) Na cóż jednak zbędna otocz-ka, która niepotrzebnie zabiera uwagę. Ważne jest zachowanie dobrego tonu. tu pojawia się kolejne odniesienie. flażolet to sposób wydobywania dźwięku. delikatny, uważny, bez wciskania strun w progi. Mając ton podsta-wowy, należy wydobyć składową harmoniczną. Cóż to takiego? trzeba posłuchać jej utworów. W odniesieniu do codzienności, to praca. No cóż, nie dość, że har-moniczna, to jeszcze składowa.Utrzymanie rytmu i brzmienia

wymaga starań. Wystarczy kilka dni zapomnienia i widać różnicę. Nieustanne ćwiczenie, obser-wacja. Przy ukształtowanej po-stawie - być człowiekiem sztuki do końca życia - postrzeganie, myślenie, działanie i czucie uło-żone są we właściwej perspekty-wie. Można szukać zabłyśnięcia, zdyskontowania tego, co już się zrobiło. spieniężenia. Nie cho-dzi jednak o bycie na gwiazdor-skim topie przez jeden sezon. twórcza emanacja jest czymś innym. to siła, która napędza, a jednocześnie potrzebuje au-tentycznego źródła. Jeśli tę wodę wpompujemy do butelek, ładnie zapakujemy, zatrudnimy specjalistów od marketingu, dystrybucji, to istnieje zagroże-nie, że wyeksploatujemy złoże. i pozostanie szukanie korzeni. i wtedy już tylko sentymentalne nadawanie znaczeń. słuchanie oklasków ze zdartych płyt. Mo-nika żyje w zgodzie z naturą. By się uśmiechnąć, nie potrzebuje zaprzęgać promowanej obecnie pseudofilozofii pozytywnego nastawienia. Jej korzenie sięga-ją głębiej. Jednocześnie patrzy do góry. Wciąż dalej. Powoduje to mrużenie oczu. Jej promień styka się ze słonecznym. Wtedy powstaje brzmienie. i ono jest tym, co stanowi o codzienno-ści. to powoduje, że każdy dzień jest odświętny. to jest znaczące. A skoro naznacza, to o zapis ła-two. sztuka polega teraz na tym, by nadać temu dobre brzmienie. trzeba zanurzyć się w bezmiarze dźwięku. Monika znajdując głę-bię tonie. W dobrym tonie.

Być może motyle żyją tylko je-den dzień. Jeśli tak jest, to Mo-nika codziennie odradza się na nowo. Z wesołością i kolorem. Pełne złączenie z naturą. Każ-de spotkanie z nią pozostawia wrażenie, jakby się przebywało z kimś, kto zna odpowiedź na pytanie o początek istnienia. Nie jest to nazwane, lecz ona jakby tym właśnie żyje. ta wie-dza wyznacza jej sposób bycia, odmienny od otaczających ją lu-dzi. flet (od niego pochodzi fla-żolet), jest najstarszym znanym instrumentem. Pierwsze znalezi-ska datują się sprzed powstania homo sapiens. Może więc jej artyzm to emanacja pradawnej wiedzy, której jest strażniczką i którą nosi w sobie? Może ona po prostu WiE i stąd ten spokój w oczach? Aha, flażolet nazy-wany jest również flecikiem polskim…

Adam Siemieńczyk

poEZJa loNdYN

Czy motyl może mieć w sobie siłę? Co łączy fasolę, flet, sposób wydoby-wania dźwięków, neandertalczyka, człowieka rozumnego, Francję, Wielką Brytanię i Polskę? Co jest ważniejsze - świadomość celu, czy jego bezpośrednie widzenie? Czy zanurzając się w „dziś”, odpowiedzial-nie kształtujemy „jutro”?

Motyl Flażolet adam Siemieńczyk

[email protected] 7939 965 569

Z teki plastyka - Joanna Pietrzyk

Rozpalona kołyskaPrzetrwałam zimęNie wiem jak to zrobiłamSama siebie zaskoczyłamObudziłam się a majNa Twoich ustachWyczarował taki uśmiechOd którego lód rozpuścił się

I wolność rzekom dał Zawirowało we mnie Zawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnieI już nie mam więcej siłBy wezbranej faliOprzeć się poddaje się Gorączce A Ty spokojnieWciąż oswajasz moje dłonieI przygarniasz

Me bezdomne myśliI rozjaśniasz je Zamykam oczyI zamyślam się wiosennieNa kołysce z niebezpiecznieRozpalonych ramion twych Zawirowało we mnieZawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnieI już nie mam więcej sił…Zawirowało we mnie Zawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnie

I już nie mam więcej siłBy wezbranej faliOprzeć się poddaje się Gorączce Autor: Monika Lidke

Tekst

twoja pojedynczość

myślałaś, że martwota (wieje nudą), nicsię nie wydarzy tutaj, że w ustach mampełno swojego trupa i tak się zabawiam

sam z sobą, nie dość żywy, gdzie słowojest niczym ponad słowo (i wcale to nie boli), nie jest prawdziwe, że wchodzi się

całkiem bezkarnie, mając niewiele do obrony (pustkę w pustce), że się widzi

inaczej światło, ciemność, obiera się je

jak owoc już obrany, że ostatecznie i tak zostaje życie, więc po co odzieraćsię z niego coraz bardziej (jak na ironię

żyjesz, będziesz żył jeszcze) - myślałaśtak, prosząc mnie o słowo, choć nadalznikała twoja przestrzeń i twoja

pojedynczość. autor: Piotr Jemioło

OBIECUJĄCY…

Monika Lidke fot. Monika Jakubowska