PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

1
Nr 20(103) / 24 - 30 May 2011 12 J ako gość specjalny, przyjmo- wani byliśmy w domu Literata w pokojach z widokiem na Ko- lumnę Zygmunta. Za historyczny- mi, żelaznymi drzwiami przywitał nas plakat ze zdjęciami naszych artystów. Pierwsza noc, upłynęła pod znakiem rozmów z gośćmi z rosji, ukrainy, Azerbejdżanu, Buł- garii. We wtorek odbyły się odczy- ty i pokazy w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Zresztą pisaliśmy już wam o tym, w jed- nym z poprzednich numerów. to, o czym nie wspominaliśmy, to roz- mowa, która odbyła się pomiędzy Beatą Korabiowską-snelling, Mar- tą Brassart i moją skromną oso- bą. Zapytałem: - Beato, skąd brać siłę, by pisać poezję? A ona na to, że „wszystko jest inspiracją, a za tym stoi wymiana doświadczeń twórczych z ludźmi, których bar- dzo cenię. Z ludźmi, którzy mają dużo do dania”. AS: - Kogo masz na myśli? BKS: Barbarę Jurkowską-Nawroc- ką. Jest to osoba niesamowicie delikatna, jak kwiat i piękna jak łabędź. Ma w sobie dużo ciepła, wyrozumienia dla swojego twór- czego męża. AS: - A cóż uroda ducha i ciała ma wspólnego z poezją? BKS: - Wiemy, że pani Basia i jej mąż tworzą. A za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Mężczyzna umie się koncentrować tylko na jednej sprawie. Kobieta, jak ona, prócz tworzenia wycho- wała dwójkę dzieci, jest babcią, redaktorem „Poezji dzisiaj”, two- rzy jeszcze przestrzeń zrozumienia Aleksandrowi. Jeśli człowiek jest ciepły, to wszystko w życiu jest pięknie. i tu się tworzy poezja. AS: - skąd takie obserwacje? BKS: - to są ludzie tak zaangażo- wani w twórczość, że uczestnicząc w wydarzeniach artystycznych nie zamykają się w hotelowych po- kojach. dają się gościć. Będąc w Londynie spędzili u mnie kilka dni. Gdy zaproszono mnie do Warsza- wy na ŚdP uNEsCo spędziłam sie- dem dni w ich apartamencie. AS: - Czyli oni żyją sztuką? BKS: - tak. AS: - Zatem, jak ma się postawa pani Basi wobec kultury dzisiaj? mB: - to ja podam przykład. Wszy- scy jadą na wczasy, pani Basia również. Przy czym ona będzie pracowała, by zarobione pieniądze przeznaczyć na publikacje i działa- nia artystyczne. AS: - A nie musi, przecież jest już w wieku emerytalnym… mB: - Nie musi z powodów ze- wnętrznych, to jest potrzeba we- wnętrzna. AS: - imperatyw Nawrockich - po- mnażać piękno! mB: - tak! Podczas ŚdP dzięki Na- wrockim poznałam kolejną wspa- niałą kobietę. Mam na myśli Ełkę z Bułgarii, która zachwyciła mnie podczas wieczorów poetyckich od- bywających się w Literatce. Z uczu- ciem, zaangażowaniem i dużą wie- dzą o kulturze polskiej recytowała naszych poetów. Podczas później- szych rozmów dowiedziałam się, że twórczość naszych autorów jest jednym z elementów budowania jej tożsamości poetyckiej. AS: - to niesamowite zobaczyć, że są ludzie, którzy do własnego rozwoju przyjmują inne wpływy kulturowe. odniosłem wrażenie jakby Ełka wypełniła się sztuką, by odgrodzić się od zła tego świata, co pozwala jej na zachowanie wiecz- nej młodości bez uciekania się do poradników „Jak żyć?” to było po- ruszające słuchać w jej wykonaniu tekstów Broniewskiego recytowa- nych po bułgarsku. Poeta z Polski, który na twórcze wyjazdy zabie- rał ze sobą walizkę wódki, żyje i rozwija wrażliwość gdzieś dalej, w innych. siła artyzmu pozwoliła na to, by z upiornego komunizmu wynieść coś, co staje się auten- tyczną wartością. A ona przejęła ją, rozwinęła i przekazuje dalej. (…) AS: - Beato, kolejny wieczór, kolej- na piękna osoba… BKS: - Mówisz o Ani? Poznałam ją w niedzielę podczas występu chóru upamiętniającego wydarze- nia w Katyniu. Podczas wieczoru w Literatce stworzyła uroczysty, czarujący nastrój śpiewając przy akompaniamencie gitary Krzysz- tofa. dodatkowego uroku dodał fakt, że muzyka była wykonywana spontanicznie. Wyglądali jednak, jakby stanowili duet już od daw- na. Przy wytwornym jedzeniu, winie, w historycznym wnętrzu piwnicy, Ania swoją czerwoną kreacją i śpiewem wniosła do na- szego ducha jeszcze więcej magii. AS: - Marto, a pożegnanie z Anną Marią? mB: - Przed wyjazdem na obchody ŚdP do Warszawy pani Ania prosi- ła o spotkanie, by nas pożegnać. W przeddzień wylotu - zajrzeliśmy do niej na chwilę. Wówczas otrzy- małam zgodę i pełną autoryzację na czytanie jej poezji na festiwa- lu. tak też się stało. Poczułam, że Anioł mnie chroni. W ten oto spo- sób Anioł Anny Marii Mickiewicz spotkał Wiecznego Wędrowca i przyjaciela, z twórczości rachel. AS: - Jak odbierasz rachel w kon- tekście tworzenia artystycznej rodziny? mB: - Jest ona poetką. Łączy tra- dycje Polski i izraela. Przenosi to również na córkę, dba o jej rozwój artystyczny. Mogliśmy się o tym przekonać podczas jej występów w Muzeum Literatury, gdzie wyko- nywała utwory w trzech językach. Piętnastoletnia dziewczyna potrafi porwać swoim głosem i interpre- tacją zgromadzoną publiczność. AS: - Beato, a inne kobiety? BKS: - Mimo tego, że nie zawsze wszyscy mogą dojechać, jest waż- ne, by zapoznawać innych, pod- czas organizowanych uroczystości, z twórczością naszych poetów. Na przykład poprzez twoją recytację utworów Agi Witek-Nycz. Była po- przez to z nami, a my z nią. Jej in- spiracje i duchowość mogły ożyć. to piękne być razem w odległym mieście Warszawa, tak bliskim naszemu sercu. AS: - Czyli uroda nie może zaist- nieć w pojedynkę? BKS: - Nie, gdyż ważny jest dru- gi człowiek, który to wszystko odbiera. Epilog: Piszemy w samotności, ży- jemy w grupie. Piękni ludzie istnie- ją we wspólnocie. Spisywał: Adam Siemieńczyk POEZJA LONDYN Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restauracja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej. Imperatyw Nawrockich - pomnażanie piękna adam Siemieńczyk [email protected] 0 7939 965 569 Z teki plastyka - Joanna Pietrzyk

description

Dzięki uprzejmości The Polish Observer PoEzja Londyn co tydzień ma możliwość prezentacji wspaniałych twórców. Prezentuję żyjące legendy. Doceńmy artystów jeszcze za ich życia.

Transcript of PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

Page 1: PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

Nr 20(103) / 24 - 30 May 201112

Jako gość specjalny, przyjmo-wani byliśmy w domu Literata w pokojach z widokiem na Ko-

lumnę Zygmunta. Za historyczny-mi, żelaznymi drzwiami przywitał nas plakat ze zdjęciami naszych artystów. Pierwsza noc, upłynęła pod znakiem rozmów z gośćmi z rosji, ukrainy, Azerbejdżanu, Buł-garii. We wtorek odbyły się odczy-ty i pokazy w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Zresztą pisaliśmy już wam o tym, w jed-nym z poprzednich numerów. to, o czym nie wspominaliśmy, to roz-mowa, która odbyła się pomiędzy Beatą Korabiowską-snelling, Mar-tą Brassart i moją skromną oso-bą. Zapytałem: - Beato, skąd brać siłę, by pisać poezję? A ona na to, że „wszystko jest inspiracją, a za tym stoi wymiana doświadczeń twórczych z ludźmi, których bar-dzo cenię. Z ludźmi, którzy mają dużo do dania”.as: - Kogo masz na myśli?BKS: Barbarę Jurkowską-Nawroc-ką. Jest to osoba niesamowicie delikatna, jak kwiat i piękna jak łabędź. Ma w sobie dużo ciepła, wyrozumienia dla swojego twór-czego męża. as: - A cóż uroda ducha i ciała ma wspólnego z poezją?BKS: - Wiemy, że pani Basia i jej mąż tworzą. A za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Mężczyzna umie się koncentrować tylko na jednej sprawie. Kobieta, jak ona, prócz tworzenia wycho-wała dwójkę dzieci, jest babcią, redaktorem „Poezji dzisiaj”, two-rzy jeszcze przestrzeń zrozumienia Aleksandrowi. Jeśli człowiek jest ciepły, to wszystko w życiu jest pięknie. i tu się tworzy poezja.as: - skąd takie obserwacje?BKS: - to są ludzie tak zaangażo-wani w twórczość, że uczestnicząc w wydarzeniach artystycznych nie zamykają się w hotelowych po-kojach. dają się gościć. Będąc w

Londynie spędzili u mnie kilka dni. Gdy zaproszono mnie do Warsza-wy na ŚdP uNEsCo spędziłam sie-dem dni w ich apartamencie.as: - Czyli oni żyją sztuką?BKS: - tak.as: - Zatem, jak ma się postawa pani Basi wobec kultury dzisiaj?mB: - to ja podam przykład. Wszy-scy jadą na wczasy, pani Basia również. Przy czym ona będzie pracowała, by zarobione pieniądze przeznaczyć na publikacje i działa-nia artystyczne.as: - A nie musi, przecież jest już w wieku emerytalnym…mB: - Nie musi z powodów ze-wnętrznych, to jest potrzeba we-wnętrzna.as: - imperatyw Nawrockich - po-mnażać piękno!mB: - tak! Podczas ŚdP dzięki Na-wrockim poznałam kolejną wspa-niałą kobietę. Mam na myśli Ełkę

z Bułgarii, która zachwyciła mnie podczas wieczorów poetyckich od-bywających się w Literatce. Z uczu-ciem, zaangażowaniem i dużą wie-dzą o kulturze polskiej recytowała naszych poetów. Podczas później-szych rozmów dowiedziałam się, że twórczość naszych autorów jest jednym z elementów budowania jej tożsamości poetyckiej.as: - to niesamowite zobaczyć, że są ludzie, którzy do własnego rozwoju przyjmują inne wpływy kulturowe. odniosłem wrażenie jakby Ełka wypełniła się sztuką, by odgrodzić się od zła tego świata, co pozwala jej na zachowanie wiecz-nej młodości bez uciekania się do poradników „Jak żyć?” to było po-ruszające słuchać w jej wykonaniu tekstów Broniewskiego recytowa-nych po bułgarsku. Poeta z Polski, który na twórcze wyjazdy zabie-rał ze sobą walizkę wódki, żyje i

rozwija wrażliwość gdzieś dalej, w innych. siła artyzmu pozwoliła na to, by z upiornego komunizmu wynieść coś, co staje się auten-tyczną wartością. A ona przejęła ją, rozwinęła i przekazuje dalej.(…)as: - Beato, kolejny wieczór, kolej-na piękna osoba…BKS: - Mówisz o Ani? Poznałam ją w niedzielę podczas występu chóru upamiętniającego wydarze-nia w Katyniu. Podczas wieczoru w Literatce stworzyła uroczysty, czarujący nastrój śpiewając przy akompaniamencie gitary Krzysz-tofa. dodatkowego uroku dodał fakt, że muzyka była wykonywana spontanicznie. Wyglądali jednak, jakby stanowili duet już od daw-na. Przy wytwornym jedzeniu, winie, w historycznym wnętrzu piwnicy, Ania swoją czerwoną kreacją i śpiewem wniosła do na-

szego ducha jeszcze więcej magii.as: - Marto, a pożegnanie z Anną Marią?mB: - Przed wyjazdem na obchody ŚdP do Warszawy pani Ania prosi-ła o spotkanie, by nas pożegnać. W przeddzień wylotu - zajrzeliśmy do niej na chwilę. Wówczas otrzy-małam zgodę i pełną autoryzację na czytanie jej poezji na festiwa-lu. tak też się stało. Poczułam, że Anioł mnie chroni. W ten oto spo-sób Anioł Anny Marii Mickiewicz spotkał Wiecznego Wędrowca i przyjaciela, z twórczości rachel.as: - Jak odbierasz rachel w kon-tekście tworzenia artystycznej rodziny?mB: - Jest ona poetką. Łączy tra-dycje Polski i izraela. Przenosi to również na córkę, dba o jej rozwój artystyczny. Mogliśmy się o tym przekonać podczas jej występów w Muzeum Literatury, gdzie wyko-nywała utwory w trzech językach. Piętnastoletnia dziewczyna potrafi porwać swoim głosem i interpre-tacją zgromadzoną publiczność.as: - Beato, a inne kobiety?BKS: - Mimo tego, że nie zawsze wszyscy mogą dojechać, jest waż-ne, by zapoznawać innych, pod-czas organizowanych uroczystości, z twórczością naszych poetów. Na przykład poprzez twoją recytację utworów Agi Witek-Nycz. Była po-przez to z nami, a my z nią. Jej in-spiracje i duchowość mogły ożyć. to piękne być razem w odległym mieście Warszawa, tak bliskim naszemu sercu.as: - Czyli uroda nie może zaist-nieć w pojedynkę?BKS: - Nie, gdyż ważny jest dru-gi człowiek, który to wszystko odbiera. Epilog: Piszemy w samotności, ży-jemy w grupie. Piękni ludzie istnie-ją we wspólnocie.

Spisywał: Adam Siemieńczyk

poEZja loNdYN

Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restauracja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej.

Imperatyw Nawrockich - pomnażanie piękna

adam Siemieńczyk [email protected] 7939 965 569

Z teki plastyka - Joanna Pietrzyk