Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod...

25
wyniki konkursu NR 1/2011 (7)

Transcript of Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod...

Page 1: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 1 wyniki konkursuNR 1/2011 (7)

Page 2: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

Słowo od Redakcji

str. 2

ISSN 2081 - 8246

Wydawca:

Stowarzyszenie

„Przyjaciele Dróg św. Jakuba

w Polsce”

ul. Legnicka 65,

PL 54-206 Wrocław

www.camino.net.pl

[email protected]

tel. +48 / 785 042 318

Konto bankowe:

Lukas Bank

48194010763085167400000000

Prezes Stowarzyszenia:

Emil Mendyk

e-mail: [email protected]

Redaktor Naczelna:

Katarzyna Bednarz

e-mail: [email protected]

Zespół Redakcyjny:

Marta Białokryty, Jakub Pigóra, Paweł Plezia,

Emilia Sokolik

Zamknięcie numeru 2/2011 (8)

dn. 15.02.2011

Równie pewne, jak prezenty pod choinkąalbo długa broda św. Mikołaja, jest i to, żewraz z pierwszymi opadami śniegurozlegną się głosy, iż zima zaskoczyładrogowców. To nic, że w zaspach stoiniemal cała Europa; to nic, że wśróddrzemiących pod grubą, białą pierzynąpól pługopiaskarki o 5 rano już, a o 2 wnocy jeszcze pobłyskują swymipomarańczowymi światłami – i tak znaj-dzie się malkontent, który rzeknie, iż zimaznów zaskoczyła drogowców.

Osobliwie dictum takie kończy się wraz zpróbą własnoręcznego odśnieżeniaścieżki od progu własnego domu albo gdydelikwent wreszcie oddali się na 100metrów od miejsca, gdzie od marca do

listopada widać asfaltową wstęgę. Nikt jużwtedy nikogo nie zaskakuje i wszystkojest na swoim miejscu. Wszak jak jestzima, to musi być zimno. Ponadto „za-skoczenie” ustępuje miejsca „oczekiwa-niu nieoczekiwanego”, jak klasycyCamino rzecz całą ujmują. Każdego rokuzima i pamięć o niej uczy naszapobiegliwości, cichej zgody na to, coprzynosi ze sobą kolejny, mroźny poraneki radości z każdego, najdrobniejszegopromienia słońca. Czyż nie jest topostawa pielgrzyma?

Jakkolwiek tegoroczna zima rozpoczęłasię z nagła i z niespodziewanym im-petem, to jednak nie zaskoczyła ona dro-gowców – czyli tych, którzy Drogą się

parają i co jakiś czas kilka dni na niejspędzają. Co więcej, to oni, drogowcy, za-skoczyli zimę i pomimo grudniowych za-wiei, zamieci, zasp i ślizgawicy, wydająkolejną edycję „Pielgrzymka”,podsumowują kończący się Rok Święty iplanują działania na następnych 12miesięcy.

Życząc miłej lektury na długie, zimowewieczory, zapraszam do zapełnianiałamów następnego numeru, który będziepodsumowywał tę śnieżnie zaczynającąsię zimę.

Emil Mendyk

Mysłakowice / Wrocław, 16.12.2010

Słowo od Redakcji - str. 2 Stopka Redakcyjna - str. 2Działo się... - str. 3Odezwa - str. 4Znów wędrujemy - str. 5Wiadomości z Drogi - str. 6Compostelle 2000 - str. 7Nowy przewodnik - str. 8Śladami cesarzy... - str. 9Św. Jakub z Rajbrotu - str. 12

Rozstrzygnięcie konkursu:

Wyniki - str. 13I miejsce w kat. TekstPolska Droga - str. 14I miejsce w kat. FotografiaDroga - str. 24I miejsce w kat. CredencialCredencial - str. 25

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

Spistreści:

Page 3: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

D z i a ł o s i ę . . . K r o n i k a w y d a r z e ń n a D r o d z e Ś w i ę t e g o J a k u b a w P o l s c e :

Wr z e s i e ń - G r u d z i e ń 2 0 1 0

str. 3

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

Jesień roku 2010 minęła pod znakiemnowych przewodników po polskich od-cinkach Drogi św. Jakuba. Przygotowaneprzez Fundację Wioski Franciszkańskiejpublikacje, które do dystrybucji trafią zpoczątkiem stycznia 2011 roku (opisująone Drogę Sudecką, Drogę Żytawską,Drogę Ślężańską oraz odcinki szlaku naOpolszczyźnie), poprzedziły dwa prze-wodniki po Drodze Małopolskiej. Pierwszyz nich (autorstwa Urszuli Zimny) wydałakrakowska oficyna „Czuwajmy”, zaś drugi(przygotowany przez tarnobrzeskich kraj-oznawców: Wieslawa Grdenia, MarkaŁygasa i Mieczysława Winiarskiego;piszemy o nim na stronie 9) opublikowałowydawnictwo „Rewasz”.

Również w Małopolsce 11 września 2010r. odbyła się III Międzynarodowa Konfe-rencja Naukowa “Kult św. JakubaApostoła na szlakach do Santiago deCompostela”, zorganizowana przezPodhalańską Państwową Wyższą SzkołęZawodową w Nowym Targu, UniwersytetJagielloński w Krakowie oraz Bractwo św.Jakuba w Więcławicach Starych. Pier-wsza z tego cyklu naukowa debata miałamiejsce w roku 2008 w Krakowie, zaśdruga – w roku 2009 w Częstochowie. Posesji referatowej spotkanie uczestnikówkonferencji przeniesione zostało z Sank-tuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach do sanktuarium św. Jakubaw Więcławicach Starych.

Krakowskie środowisko naukowe razjeszcze zajęło się tematyka pielgrzy-mowania do grobu Apostoła, gdy w dnia22-30 września 2010 Koło Naukowe Stu-dentów Europeistyki UJ prowadziło bada-nia statystyczne wśród pielgrzymówprzybyłych do Santiago de Compostela.Badania te pozwolą stworzyć obrazwspółczesnych pątników i wskazać natendencje wśród osób korzystających zCamino de Santiago.

Kilka dni przed przybyciem krakowskichstudentów, w Santiago miało miejsce ofic-jalne zakończenie tegorocznej sztafetyEuropa Compostela 2010”, która wPolsce i w Norwegii rozpoczęła się wkońcu lutego, a w pozostałych krajach –28 kwietnia. Polskich pielgrzymów 18września u celu Camino de Santiago

reprezentowali Jolanta i Zbigniew Jancza-kowie.

28 września 2010Potwierdzone zostało przyznanieśrodków na odtworzenie PomorskiejDrogi św. Jakuba. Szlak z Kłajpedy przezKrólewiec, Elbląg, Gdańsk, Lębork,Kołobrzeg do Świnoujścia będzie reali-zowany przy wsparciu Unii Europejskiej wramach programu EWT „PołudniowyBałtyk”; planowane koszty projektu to1.200.000 euro, a realizacja projektuzakończy się w roku 2013.Ze środków UE – poprzez Euroregion„Pro Europa Viadrina” - dofinansowanezostało także jesienne wykonanie oz-nakowania Lubuskiej Drogi św. Jakuba naZiemi Lubuskiej. Pozostała część szlaku– z Murowanej Gośliny do Lubniewic –ma szanse doczekać się pełnego oz-nakowania w roku 2011. Takie wnioskimożna wysnuć ze spotkaniasamorządowców, lokalnych organizacjipozarządowych, oddziałów PTTK i przed-stawicieli stowarzyszenia „PrzyjacieleDróg św. Jakuba w Polsce” (od tego rokukoordynatora Drogi Lubuskiej), któreodbyło się 8 października we Wronkach.O Drodze Lubuskiej jako kolejnejmożliwości wyjścia z Polski w stronę San-tiago na stronie 10 pisze Piotr Góralczyk.Natomiast spotkanie organizacyjnedotyczące Drogi Lubelskiej miało miejscew Lublinie 3 grudnia.

2 października 2010Jesienna pielgrzymka z Jakubowa doGrodowca, zorganizowana przez Bractwośw. Jakuba z Jakubowa, była swoistąkontynuacją wiosennej pielgrzymki zGłogowa do Jakubowa.Tego samego dnia w Brzesku odbyło sięspotkanie osób i lokalnych organizacjizajmujących się Drogą św. Jakuba wpołudniowo-wschodniej Polsce. Celemspotkania, zorganizowanego przez„Przyjaciół Dróg św. Jakuba w Polsce”,było wypracowanie spójnej koncepcji roz-woju szlaków i ich połączenia z Drogamiw sąsiednich regionach.Wieczorem mieszkańcy Brzeska mogliwysłuchać prezentacji Andrzeja Kofluka ojego pielgrzymce z Wrocławia do Santi-ago. Dzień wcześniej ta sama prezen-tacja miała miejsce w Księgarni

Hiszpańskiej w Krakowie. Libreria przyMałym Rynku 27 października gościłaMarię Lempart z jej wspomnieniami zwędrówki Via Regia z Krakowa doZgorzelca.Ponadto opowieści o Szlaku miałymiejsce m.in. we Wrocławiu (7 grudnia,w ramach spotkania Klubu MiłośnikówCamino), Oleśnicy (14 grudnia,opowiadał Markus Franken), Kowarach(15 grudnia, Ewa Matusiak) oraz wWarszawie (7 listopada, kościół MBAnielskiej przy ul. Modzelewskiego). Taostatnia prezentacja była zarazemspotkaniem autorskim z Emilią i Szy-monem Sokolikami, autorami książki „DoSantiago”. Wspomnień Emilii i Szymonamogliśmy także posłuchać w końculistopada w programie 4 Polskiego Radiaoraz w warszawskim Radio PLUS.

28 października 2010We Freising koło Monachium podpisanyzostał list intencyjny Lokalnych GrupDziałania programu „Leader” ze Szwaj-carii, Austrii, Bawarii, Czech i Polski,przez których teren prowadzi Droga św.Jakuba między Gnieznem i Genewą. Pol-skie LGD reprezentowały grupy“Światowid” (ziemia gnieźnieńska) oraz“Partnerstwo Izerskie” (Góry i Pogórze Iz-erskie). LGD “Światowid” podjął się rolikoordynatora polskich działań w ramachprojektu, których partnerem meryto-rycznym ma być stowarzyszenie “Przyja-ciele Dróg św. Jakuba w Polsce”.Efektemwspółpracy ma się stać m.in. przygo-towanie polskiej wersji portalu “Europej-skich Dróg św. Jakuba”, a takżerozbudowa infrastruktury wzdłuż szlaku(wiaty przystankowe, tablice informa-cyjne, poprawa jakości szlaku zwłaszczana odcinkach górskich) oraz informacjadla pielgrzymów. Nie zapomniano także oduchowości Szlaku – jeden z sześciu ob-szarów prac w ramach projektu to właśniewzmocnienie aspektu duchowego ipątniczego Drogi.Na terenie LGD „Światowid”, wDziekanowicach, znajduje się MuzeumPierwszych Piastów na Lednicy, gdzie dokońca października czynna była wystawa„Buen Camino, peregrino”. Miała onaprzypomnieć mieszkańcom Wielkopolskio pątniczych tradycjach tego miejsca i ichregionu. Warto tu wspomnieć, że na Os-

Page 4: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 4

ISSN 2081 - 8246PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 3/2010 (7)

trowie Lednickim odnaleziona zostałaśredniowieczna muszla w miejscupochówku zmarłego tu (?) pielgrzyma.

19-21 listopada 2010W Mikuszewie i Miłosławiu koło Wrześniodbyło się spotkanie członków i sympa-tyków stowarzyszenia „Przyjaciele Drógśw. Jakuba w Polsce”. Uczestniczyło wnim blisko 70 osób z całego kraju. Było tozarazem kolejne z corocznych spotkańjakubowych pielgrzymów oraz osóbzaangażowanych w tworzenie polskichodcinków szlaku pątniczego Santiago deCompostela. Wcześniejsze – organi-zowane przez Polski Klub Camino deSantiago – odbywały się w Miłomłynie iWarszawie, następnie w Janicach (na za-proszenie Fundacji WioskiFranciszkańskiej) oraz Sobótce a pozałożeniu w roku 2009 stowarzyszenia„Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” –w Sandomierzu i właśnie w Miłosławiu.Przy tej okazji odbyło się pierwsze walnezebranie członków stowarzyszenia, którepodsumowało pierwszy rok działalnościoraz nadało tytuł członka honorowegoojcu Romanowi Wcisło MS, dyrektorowiEuropejskiego Centrum Piel-grzymkowego im. Jana Pawła II na Montedo Gozo w Santiago de Compostela.Związani ze stowarzyszeniem wolontar-iusze od tego roku opiekują się schro-niskiem dla pielgrzymów przy Centrum na

Monte do Gozo. Koordynujący ich pracęJakub Pigóra ([email protected])rozpoczął nabór wolontariuszy na rok2011 i uruchomił stronę internetowąwww.albergue.pl.

6 grudnia 2010Iście mikołajkowy prezent Biura Podróży„Sindbad” z Opola dla stowarzyszenia„Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce”.Członkowie stowarzyszenia – poodpowiednio dokonanej rezerwacji –wybierając się lub wracając z Camino deSantiago mogą korzystać z 10% zniżki wprzejazdach autobusami „Sindbada” natrasie Polska – Madryt – Polska.Dziękujemy!Również z Opola płyną gratulacje dla lau-reatów konkursu fotograficznegoogłoszonego przez tamtejszy UrządMarszałkowski. Zdaniem jury, najciekaw-iej opolskie odcinki Drogi św. Jakubauwiecznili: Bartosz Paliga, Mirek Czekała,Andrzej Nowak, Maria Fijałkowska i MariaPoźniak. Gratulujemy!

16 grudnia 2010Wojewódzkie Biuro Urbanistyczne weWrocławiu uruchomiło portalwww.wbu.wroc.pl/5.3.3. prezentującyrowerową wersję dolnośląskich odcinkówDrogi św. Jakuba. Pielgrzymi-cykliścimogą tu bezpłatnie pobrać ślad GPS orazkarty szlaków z profilami poszczególnych

odcinków i informacjami o trasie.„Rowerowa Droga św. Jakuba na DolnymŚląsku” to jeden z elementówmiędzynarodowego projektu ViaRe-giaPlus, którego leaderem jest miastoWroclaw. Więcej o projekcie oraz ośladach GPS dla polskich odcinków Drogiśw. Jakuba w kolejnym numerze „Piel-grzymka”.

Koniec grudnia to także koniec RokuŚwiętego. Dziękczynne msze św. za-planowano 27 grudnia w kościeleMacierzyństwa NMP we Wrocławiu-Pil-czycach (po mszy odsłonięcie słupa dys-tansowego na Drodze św. Jakuba „ViaRegia”), a 30 grudnia - w kościele św.Katarzyny w Krakowie (z oprawąmuzyczną Scholi Cantorum Cracovien-sis).

Płyta chóru działającego przy krakowskiejkolegiacie św. Anny, zatytułowana „¡BuenCamino!” i prezentująca muzykę zeszlaków św. Jakuba, miała swą premierę5 grudnia w czasie koncertu w kościeleopactwa tynieckiego. Można ją zamówićna stronie www.chor-scc.krakow.pl.

Zebrał

Emil Mendyk,

Mysłakowice

Wraz z pierwszym tegorocznym nu-merem „Pielgrzymka”, który wędrującprzez zaśnieżoną Europę musiał niecopoczekać na odwilż, by móc dotrzeć doWaszych rąk, przesyłamy kilka drobnychpróśb związanych z rodzimymJakubowym Szlakiem.

Wraz z początkiem roku iobowiązkiem rozliczenia się z urzędemskarbowym, otwiera się możliwość finan-sowego wsparcia Drogi św. Jakuba wPolsce dzięki przekazaniu 1% podatkudochodowego. Ten jeden jedyny procentprzekazany na rzecz Fundacji WioskiFranciszkańskiej (nr KRS 41185) pozwolim.in. na utrzymanie i rozbudowę portaluwww.camino.net.pl, gdzie staramy sięumieszczać wszelkie informacjezwiązane z polskim Camino.

Prosimy także o nadsyłanie kopiiwszelkich publikacji, artykułów prasowych(jako ksero albo pliki JPG, PDF) czyplików multimedialnych zawierających in-formacje o Szlaku w Polsce. Pozwoli namto na stworzenie ogólnodostępnego archi-wum obecności Drogi św. Jakuba w pols-kich mediach. Podobna prośba dotyczytakże zdjęć z Camino w naszym kraju i wcałej Europie. Mile widziane będą płytyCD z większą liczbą zdjęć i zgodą napublikację tych prac na naszej stronie in-ternetowej lub w materiałach informa-cyjnych na temat Szlaku.

Wspomniane materiały prosimyprzesyłać na adres stowarzyszenia „Przy-jaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” (ul.Legnicka 65, 54-206 Wrocław, e-mail:[email protected] ). Na ten sam adresmogą trafiać także deklaracjeprzystąpienia do stowarzyszenia, za które

już teraz serdecznie dziękujemy.

Ponadto poszukiwane są osoby, któreswoimi zdolnościami i pracą chciałybywesprzeć rozwój Drogi św. Jakuba wPolsce. Przede wszystkim poszukiwanisą chętni do przygotowania i rozliczeniawniosków o dotacje orazposiadający„żyłkę dziennikarską” doredagowania tekstów informacyjnych, atakże osoba z doświadczeniem wskładzie i łamaniu do pomocy przy przy-gotowaniu kolejnych „Pielgrzymków”.

A w następnym numerze naszego biu-letynu pojawią się m.in. wieści z ViaBaltica oraz recenzje wydanych ostatnioprzewodników po rodzimym Camino.Aktualności z Drogi św. Jakuba w Polsceopisujemy na www.camino.net.pl .

Zapraszamy!

Odezwa

Page 5: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 5

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

W listopadowy (19-21) weekend odbyłosię spotkanie Stowarzyszenia „Przyja-ciele Dróg św. Jakuba w Polsce” wMiłosławiu-Mikuszewie. Uczestnikami bylinie tylko członkowie stowarzyszenia, aletakże przyjaciele, sympatycy oraz przyszlipielgrzymi Camino de Santiago. W kulmi-nacyjnym momencie obecnych było około70 osób.

W gościnnej Wielkopolsce, przybyliznaleźli ciepło, życzliwość i otwartość,którą spotyka się tylko w albergue naszlaku. Hospitaleiros byli Jola i ZbyszekJanczakowie, przyjmujący wszystkichgości z wielką serdecznością.Wspólnie wieczerzaliśmy, przygotowującposiłki tak jak na Camino. Wędrowaliśmyraz jeszcze mleczną drogą snującopowieści o europejskich i polskichszlakach, opowiadając przeżycia,wrażenia i plany na przyszłość. Pomagałynam w tym slajdy ze szlaków prezen-towane na ścianach sali plenarnej, naktórej miało miejsce walne zgromadzenieStowarzyszenia.

Emil Mendyk, prezes Sto-warzyszenia przedstawiłsprawozdanie z jegodziałalności za ostatni rok,a następnie debatowanonad podziałem zadań wcelu rozbudowy polskichszlaków jakubowych.W sobotni wieczór miałamiejsce część otwartaspotkania, na którą były za-proszone lokalne władześwieckie i duchowne okras-zona lokalnymi specjałami.Wszyscy otrzymali strawędla ciała, a przede wszys-tkim dla ducha w obecnościfigury Świętego Jakubaprzywiezionej przez górali zSimoradza.

Rozstaliśmy się mając w sercachmieszaninę smutku, tęsknoty i radości. Tojak z Camino – kto raz zakosztował,będzie chciał wrócić.

Peter Alex, Warszawa

Znów wędrujemy- spotkanie Stowarzyszenia

"Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce"

Zdjęcia autorstwaAnny Jarczewskiej:

Po lewej: Figura św. Jakuba ApostołaStarszego w asyście dwóch beskidzkichkapeluszy, z prawej - Kościół św.Jakuba w Milosławiu, u dołu: Wieczórcaminowiczów i gości w Mikuszewie

Page 6: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 6

ISSN 2081 - 8246

W i a d o m o ś c i z D r o g iW i a d o m o ś c i z D r o g iP i e l g r z y m i z F r a n c j iP i e l g r z y m i z F r a n c j i

Miłym zaskoczeniem dla osób zajmu-jących się budową Dróg św. Jakuba wPolsce były w tym roku wizyty na na-szych szlakach wielu francuskich piel-grzymów.

Już w marcu na zasypany śniegiemodcinek z Brzeska do Krakowa wyruszyłAntoine Carillo mieszkający w Oloron St.Marie - mieście położonym u podnóża Pi-renejów na skrzyżowaniu dwóch szlakówJakubowych: Voie du Piemont Pyreneesi Voie d’Arles. Antoine jest wiceprezesemStowarzyszenia św. Jakuba w swoim mie-ście, a od kilku lat systematycznie prze-

mierza Europęwędrując szlakamipątniczymi doSantiago de Com-postela oraz doRzymu. Podczasswojego ponadpółtoramiesięcz-nego pobytu wPolsce pielgrzy-mował po Drodześw. Jakuba zBrzeska do Kra-kowa, z Sando-mierza doNiegardowa, z Poznania do Zgorzelca, poDrodze Sudeckiej z Jeleniej Góry orazuczestniczył w przejściach w ramach Eu-ropa Compostela 2010 z Krakowa w kie-runku Zgorzelca. Stamtąd wyruszył dalejwraz z niemieckimi kontynuatorami akcji.

W lipcu przez Polskę wędrował JoelGaillard, który swoją wędrówkę do San-tiago de Compostela rozpoczął końcemmaja w Helsinkach. Polskę przemierzałprojektowanymi oraz wyznakowanymi jużdrogami jakubowymi z Ogrodnik przezOlsztyn, Toruń, Poznań - do Zgorzelca.Joel związany jest ze środowiskiem piel-grzymów w Paryżu.

Niespodziewanym akcentem na na-szych szlakach był Oliver Pieczonka,który wędruje przez Europę, także prze-mierzając szlaki jakubowe. O jego wę-drówce oraz o poszukiwaniach rodziny wPolsce pisała m.in. prasa rzeszowska, ana naszych stronach pisał pisał o nimKrzysztof Tomczak. Olivier był jednym zostatnich pielgrzymów, których zdążył go-ścić Krzysztof.

W drugiej połowie sierpnia mogliśmygościć kolejne trzy osoby z Paryża zwią-zane ze Stowarzyszeniem „Compostelle2000”. 8 sierpnia przybyła do nas mającapolskie korzenie Virginia Balus. Po kró-tkiej obecności w rodzinnych stronach

swoich przodków w okolicach Jamnej naPogórzu Rożnowskim, Virginia wyruszyław drogę z Brzeska do Pragi. W Krakowiedołączyły do niej kolejne dwie osoby zFrancji, by dalej wspólnie wędrować nazachód. Droga pielgrzymów wiodła szla-kiem Św. Jakuba Via Regia. Początko-wego planu dojścia przez Zgorzelec doPragi nie udało się zrealizować. Z pewno-ścią wpływ na to miały niedawne powo-dzie w rejonie Zgorzelca i związane z tymzniszczenia na tamtejszym szlaku. Z po-wodu ówczesnej powodzi na Nysie Łu-życkiej, wzdłuż której przez blisko 40 kmprowadzi szlak w stronę Pragi, pielgrzymiswoją wędrówkę zakończyli w Zgorzelcu.Miłym akcentem był zapis-relacja z trasyna blogu, który na bieżąco był uzupeł-niany przez Virginię.

(http://chemincompostelle.over-blog.com)

Mamy nadzieję że francuscy piel-grzymi miło będą wspominać pobyt wPolsce, gościnność mieszkańców oraznasze szlaki. Cieszymy się także, żeudaje się nawiązywać wstępne kontakty,z francuskimi stowarzyszeniami, z którymizwiązani byli pielgrzymujący w PolsceFrancuzi, co dobrze rokuje na dalsząwspółpracę i kolejne ich wizyty w naszymkraju.

Paweł Plezia, Ropczyce

Page 7: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 7

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

Stowarzyszenie “Com-postelle 2000” mieści się wcentrum Paryża, przy 26 Ruede Sevigne. Idąc od kościołaśw. Pawła (stacja metra -Saint-Paul) już z dalekazobaczyć możemy po prawejstronie szyld, na którym wid-nieje samotna żółtamuszelka, nota bene - tasama, którą coraz częściejspotykamy na polskich Dro-gach św. Jakuba.

Wtajemniczeni pielgrzyminie potrzebują nic więcej , abywiedzieć, że w tym miejscu napewno spotkają innych

jakubowych pielgrzymów. Cowięcej uzyskać tu mogą wiele ważnychinformacji na temat Dróg św. Jakuba,nie tylko tych we Francji, ale także wHiszpanii, Niemczech, a ostatnio także- w Polsce. Wolontariusze z Com-postelle 2000 rozmawiają w kilkujęzykach, a jeśli szczęście namdopisze i trafimy na dyżur Virginii (patrzrelacja na str. 6) - w centrum Paryża oDrogach św. Jakuba porozmawiaćmożemy po polsku. W siedzibie sto-warzyszenia zaopatrzymy się w mapy,przewodniki, bruszury informacyjne,możemy zakupić także credencial ipoprosić o listę noclegów dla piel-grzymów na francuskiej Drodze doComposteli. Stowarzyszenie Com-postella 2000 działa dość prężnie odwrześnia 1998 roku i zrzesza francus-

kich pielgrzymów, którzypo powrocie z wędrówkido Santiago de Com-postela postanowilisłużyć kolejnym piel-grzymom. Działająpodobnie jak naszerodzime Stowarzyszenie“Przyjaciół Dróg św.Jakuba w Polsce” -opiekują się szlakami,zbierają informacje,organizaują wspólneprzejścia, oraz wydająniezbędne materiały.

Kasia Bednarz,

Glasgow

C o m p o s t e l l e 2 0 0 0C o m p o s t e l l e 2 0 0 0U P r z y j a c i ó ł D r ó g ś w . J a k u b a w e F r a n c j iU P r z y j a c i ó ł D r ó g ś w . J a k u b a w e F r a n c j i

Na zdjęciach: Wieża św. Jakubaw Paryżu, spod której wśredniowieczu wyruszali pielgrzymido Composteli; Punkt Zero, uz-nawany za początek wszystkichfrancuskich dróg; na dole - Muszleśw. Jakuba zapiekane w sosiebeszamelowym.

Page 8: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 8

ISSN 2081 - 8246

N o w y p r z e w o d n i kN o w y p r z e w o d n i kO f i c y n a W y d a w n i c z a R E W A S ZO f i c y n a W y d a w n i c z a R E W A S Z

W październiku na półki polskichksięgarni trafił przewodnik pt. „Mało-polska Droga św. Jakuba”, odcinekSandomierz – Kraków, autorstwatrzech mieszkańców Tarnobrzega:Wiesława Grdenia, Marka Łygasa iMieczysława Winiarskiego, a wydanyprzez znaną już nam z „Drogi Aragoń-skiej”, Oficynę Wydawniczą „Rewasz”.

Otwarta oficjalnie 25 lipca 2009 rokuw Kotuszowie Małopolska Droga św. Ja-kuba, połączyła Sandomierz z Krakowempoprzez kościoły pw. św. Jakuba Star-szego znajdujące się aż w siedmiu miejs-cowościach na tej stosunkowo krótkiejtrasie.

Trzeba przyznać, że Droga Małopol-ska od początku wzubdza spore zainte-resowanie, zarówno pielgrzymów, jak iosób zajmujących się jakubowymi szla-kami naukowo - historyków, geografów,studentów i dziennikarzy. W KrakowieDroga łączy się z Via Regią, która na te-renie Polski prowadzi od Korczowej doZgorzelca, a warto przypomnieć, że ciag-nie się ona przez całą Europę od Kijowado Santiago.

Przewodnik dokładnieopisuje wyznakowaną Drogęi ciekawe miejsca, poprzezktóre prowadzi szlak. Opiscałej 205-kilometrowej trasyz Sandomierza do Krakowaoraz 23-kilometrowego od-cinka dodatkowego z Tarno-brzega do Rybnicy, jest takskonstruowany, by korzysta-jący z przewodnika piel-grzym nie miał trudnościnawigacyjnych, nawet wprzypadku braku oznakowa-nia na trasie. Dość częstozdarza się na naszych szla-kach, że jest ono niestetyniszczone przez wandali iwarunki atmosferyczne, tymbardziej warto więc wrzucićdo plecaka zgrabnie wydanyprzewodnik. Jego niewielkiformat, miękka okładka,przejrzyste mapy i dokładneopisy są wizytówką OficynyWydawniczej REWASZ,dzięki której mamy już na

rynku także przewodnik po Drodze Ara-gońskiej, wydany w podobnej szacie gra-ficznej. Z niecierpliwością czekamy nakolejne przewodniki po polskich (i nietylko) Drogach św. Jakuba.

Wszystkie znaczące skrzyżowania sąopisane z oznaczeniem dalszego kie-runku marszu, a trasa opisywana jest zpodaniem odległości, co powinno ułatwićpielgrzymowanie i dotarcie do miejscanoclegu. Znaczną pomocą w wędrówcepowinny być zawarte w przewodniku in-formacje historyczne o mijanych regio-nach, miejscowościach i zabytkach oraz19 mapek wycinkowych, na których do-kładnie wyznaczono przebieg małopol-skiego Camino.

W przewodniku umieszczono równieżinformacje praktyczne potrzebne piel-grzymowi, podano także adresy miejscnoclegowych. Będzie on na pewno do-skonałą pomocą do pokonywania tejtrasy zarówno pieszo, jak i na rowerze.

Mieczysław Winiarski,

Tarnorzeg

Zamówienia:

Oficyna Wydawnicza“Rewasz”,

www.rewasz.com.pltel. 022/798-33-84

Page 9: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 9

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

W poprzednich numerach ”Piel-grzymka” mogliśmy przeczytać omożliwościach wędrowania z Polskido Santiago de Compostela przezCzechy oraz Bawarię tzw. „WysokąDrogą” (Oberestraße) lub przezSaksonię „Niską Drogą” (Nieder-straße). Są one dalszym ciągiembiegnącego przez południową Polskęhistorycznego traktu Via Regia.

Dzisiaj zajmiemy się drugą „furtką”,przez którą pielgrzymi z Polski mogą iśćdalej na zachód. Tworzy ją mostgraniczny we Frankfurcie nad Odrą. Wtym miejscu Lubuska Droga św. Jakubałączy się z Drogami św. Jakuba w Bran-denburgii. Jest to część większego pol-sko – niemieckiego projektu noszącegonazwę:„Drogi św. Jakuba na wschód izachód od Odry / Jakobsweg östlich undwestlich der Oder“.

Został on przygotowany i opracowanyprzez polskich i niemieckich studentówpod kierunkiem naukowym prof. dr Ul-richa Knefelkampa z Katedry HistoriiŚredniowiecznej i Regionalnej HistoriiKultury Uniwersytetu Europejskiego Viad-rina we Frankfurcie nad Odrą. W latach2005-2007 podczas wyjazdów iwędrówek projektowanym szlakiem wyty-czono jego przebieg, wykonano opis istosowną dokumentację. Zostały takżeprzeprowadzone badania źródeł iprzekazów historycznych pozwalającychna odtworzenie przebiegu dawnych trak-tów handlowych oraz szlaków piel-grzymkowych. W dniu 4 lipca 2007 rokuodbyło się w Słubicach uroczyste otwar-cie Lubuskiej Drogi św. Jakuba, ale nieposzły za tym dalsze działania.Brakowało oznakowania i infrastruktury.Nie wydano też przewodnika ani żadnychmateriałów promocyjnych. Te drogiistniały tylko wirtualnie, a skąpa i trudnodostępna informacja w internecie znanabyła tylko bardzo nielicznym. Ostatniojednak sytuacja zaczęła się zmieniać.Wiosną tego roku ruszyło znakowanie wBrandenburgii i w dwóch polskich przy-granicznych powiatach Słubice i Sulęcin.

Instalowane są też tablice informacyjne izadaszone miejsca odpoczynku. Jest towspółdziałanie strony polskiej i niemieck-iej w ramach Euroregionu „Pro Europa Vi-adrina” obejmujace 114 km szlaku wPolsce i 221 km w Niemczech. DlategoStowarzyszenie „Przyjaciele Dróg św.Jakuba w Polsce”podjęło inicjatywęmającą na celu realizację pozostałejczęści szlaku w Wielkopolsce i powieciemiędzyrzeckim. Chodzi o stworzeniekomplementarnej przestrzeni Drogi św.Jakuba, ze spójnym oznakowaniem,promocją, informacją itd. Dysponujemyopracowaniami i dokumentacjąprzekazanymi nam przez prof. Kne-felkampa. Na ich podstawie zostaniewydany przewodnik po całej DrodzeLubuskiej od Murowanej Gośliny dogranicy. Niedawno odbyło się weWronkach zorganizowane przez ZarządStowarzyszenia spotkanie przedstawicielizainteresowanych samorządów, instytucjii osób chcących współpracować przy re-alizacji projektu. Jego przebieg pozwalamieć nadzieję na pomyślny finał. LubuskaDroga św. Jakuba łączy już istniejącą i odkilku lat służącą pielgrzymomWielkopolską Drogę św. Jakuba zdrogami w Brandenburgii. Zaczyna się wMurowanej Goślinie od kościoła parafial-nego pw. św. Jakuba i prowadzi przezOborniki, Szamotuły, Ostroróg, Obrzycko,Wronki, Sieraków, Międzychód, Pszczew,Rokitno, Międzyrzecz, Bledzew, Lub-niewice, Sulęcin, Ośno Lubuskie, Rzepindo Słubic/Frankurtu nad Odrą. Jej prze-bieg w większości wyznacza EuropejskiDalekobieżny Szlak Pieszy E-11. Stanowiteż naturalne przedłużenie Drogi Polskiej/ Camino Polacco z Olsztyna przez Toruńdo Trzemeszna koło Gniezna i jest na-jkrótszym szlakiem z Wielkopolski wkierunku zachodnim. Liczy około 250km(z odcinkami alternatywnymi trochęwięcej), a łączy ponad 50 miejscowości.Wiedzie wpierw przez rolnicze krajobrazyWielkopolski , aby od okolic Wronek iSierakowa skrajem Puszczy Noteckiejwnikać coraz głębiej w rozległe lasy ZiemiLubuskiej z rzadka tylko ukazując szer-sze widoki pól i jezior. Te piękne okolice

mają także niezwykle ciekawą historię, októrej świadczą nie tylko dokumentyźródłowe, ale też wspaniałe zabytki kul-tury materialnej i duchowej.

Wymienię tu choćby dla przykładu:Łukowo z drewnianym, zabytkowym

kościołem św. Mikołaja pamiętającympobyt Adama Mickiewicza Oborniki, gdziewarowna przeprawa strzegła Traktu Sol-nego znad Bałtyku. Tędy być możeBolesław Krzywousty ze swą drużynąkonno z Głogowa w pięć dni zaledwie„przybył pod Kołobrzeg kierując się wedlegwiazd” jak zapisał w swej „Kronice” GallAnonim. Pałac w Objezierzu goszczącyWieszcza podczas Jego pobytu wWielkopolsce. Szamotuły z Kolegiatą -Sanktuarium i Muzeum–ZamkiemGórków opowiadającym historię tychziem. Ostroróg, gdzie kult św. Jakubawciąż jest żywy. Tu urodził się w 1446roku Jan Ostroróg, autor„Memoriału onaprawie Rzeczypospolitej”. Obrzycko –siedziba Ordynacji Raczyńskich, a wokółpałace – siedziby rodów znamienitych iwielce zasłużonych. I miły oku pielgrzymaiberyjski akcent w Rynku - wmurowane wścianę zabytkowego ratusza renesan-sowe, marmurowe obramienie okna przy-wiezione w 1843 r. przez AtanazegoRaczyńskiego z klasztoru Batalha w Por-tugalii. Wronki są warte odwiedzin nietylko z powodu więzienia, bo i ludziciekawych i zabytków jest tu niemało. Poprzeprawie promem przez Wartę wWartosławiu idziemy skrajem PuszczyNoteckiej do Sierakowa. ZamekOpalińskich i barokowy kościół z cennymwyposażeniem są świadkami historii mi-asta. Międzychód to kolejny, niezwykłyetap pielgrzymki. Główna ulica prowadzipomiędzy Wartą a Jeziorem Miejskim, apoprzeczne uliczki - „gaski” - jak jenazywają mieszkańcy (nm. Gasse –zaułek, uliczka) kierują wzrok wędrowcato w tę, to w drugą stronę. Niezwykleciekawy układ urbanistyczny, zabytkowekościoły, Laufpompa... (A cóż to takiego?- dowiesz się, jak tu zawitasz!). To już os-tatnie miasto w granicach administra-cyjnych Wielkopolski.

Śladami cesarzy i królów...złoczyńców i świętych...

kupców i rycerzy...

Page 10: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 10

ISSN 2081 - 8246

Kilka kilometrów stąd na zachód za-czyna się Województwo Lubuskie.Jednakże geograficznie i historycznieZiemia Międzyrzecka przynależy doWielkopolski. Tak było od początkówPaństwa Polskiego. Świadczy o tym his-toria Międzyrzecza z jego zamkiemtrzymającym straż na zachodnichrubieżach piastowskiej Polski, dziejamiPięciu Braci Męczenników czy teżlicznymi pomnikami upamiętniającymiudział tutejszej ludności w PowstaniuWielkopolskim 1918-19. Właściwa ZiemiaLubuska leży po obu stronach Odry orazpomiędzy Wartą i Obrą pokrywając się popolskiej stronie mniej więcej z terenemobecnych powiatów Słubice i Sulęcin.Wraz ze swym najważniejszym grodem,od którego wzięła nazwę - Lubuszem -leżała w granicach państwa BolesławaChrobrego. Później poprzez liczne nada-nia przeszła na własność zakonów rycer-skich – templariuszy i joannitów. Wczasach Bolesława Krzywoustego jejczęść stanowiła uposażenie diecezjilubuskiej.W wieku XIII-ym znalazła siępod wpływem Piastów z dynastii śląskiej.Wskutek licznych perturbacji syn HenrykaPobożnego, Bolesław II Łysy zw. Rogatkasprzedał ją margrabiom brandenburskim,co na długie wieki spowodowało utratępolskich wpływów na tym terenie. Cociekawe, diecezja lubuska w całej swejhistorii - od powstania w roku 1124 aż poczasyReformacji - podlegała MetropoliiGnieźnieńskiej, a nie arcybiskupomMagdeburga.

Ale idźmy dalej...W drodze do Pszczewa mijamy bu-

dynek Urzędu Celnego na dawnymprzejściu granicznym (w latach 1918-39).Odtąd poruszamy się po terenach, którew roku 1945 znalazły się w granicach Pol-ski. Pięknie położony Pszczew posiadazabytkowy kościół pw. św. Marii Mag-daleny. Od zawsze biegł tędy ważnyszlak handlowy, a w czasach przed pow-staniem kolei żelaznych był stacjądyliżansów pocztowych utrzymującychregularne połączenie między Poznaniemi Berlinem. Stąd droga prowadzi doRokitna – najważniejszego na naszychzachodnich rubieżach Sanktuarium MatkiBożej „Cierpliwie Słuchającej”, jak ją tu oddawien dawna nazywają. Była oparciemi nadzieją dla żyjącej na tych terenachmniejszości katolickiej mającejnajczęściej polskie korzenie. Świadczy otym Orzeł Biały jako nasze godło na Jejobrazie od wieków widniejący.Międzyrzecz na skrzyżowaniu dróg zGniezna do Magdeburga i ze Szczecinado Wrocławia i Krakowa miał wielkie

znaczenie militarne i polityczne. Aż dorozbiorów strzegł naszej zachodniejgranicy, którą wyznaczały rzeki Paklica iObra obok murów Zamku łączące swenurty. W jego pobliżu, w miejscu do dziśnazywanym Święty Wojciech, powstałpierwszy na ziemiach polskich erembenedyktyński. Tutaj w roku 1003 krewPięciu Braci Męczenników uświęciłaziemię i stała się jednym z fundamentówpiastowskiej Polski. Bledzew to dawnasiedziba opactwa cystersów. Wraz z pob-liskim Paradyżem ogromnie przyczyniłysię do gospodarczego rozwoju okolic jakwszędzie tam, gdzie cystersi przynosili zsobą nowe sposoby uprawy roli, rozwijalirzemiosło, kultywowali kulturę, naukęmedycynę zgodnie z zawartą w reguleśw. Benedykta dewizą „Ora et labora”czyli „Módl się i pracuj” .Lubniewice – let-niskowe miasteczko wśród jezior, nadktórymi stoją dwa pałace - tzw. Stary iNowy Zamek. Przez Uroczysko „Lub-niewsko” docieramy do Sulęcina. Topowiatowe miasto było od roku 1350 do1810 własnością Zakonu Joannitów.Oprócz XIII-wiecznego kościołaromańskiego zachowały się równieżślady rynkumiejskiego z czasówśredniowiecznych. Szlak wiedzie dalej doOśna Lubuskiego, które jest jednym z na-jstarszych miast Ziemi Lubuskiej. Niegdyśkrzyżowały się tu szlaki handlowe zMagdeburga do Poznania i ze Śląska naPomorze. Do dziś zachowały się prawiew całości jego średniowieczne muryobronne z wieżami i basztami. To właśniew Ośnie znajduje się „perła” DrogiLubuskiej - monumentalny, gotyckikościół pw. św. Jakuba budowany w lat-ach 1248 – 1298. Stąd rozpoczyna sięostatni polski etap naszej Drogi. Zewzględów praktycznych (długość, no-clegi, dojazd) został podzielony na dwiekrótsze części, ale pomijając Rzepinmożna go pokonac pieszo w ciągu jed-nego dnia. Z Ośna wychodzimy wkierunku południowym zgodnie zeszlakiem E-11 mijając J. Czyste Małe iCzyste Wielkie docieramy do wsi Lu-biechnia Mała i Lubiechnia Wielka. Potemprzechodzimy przez Drzeńsko, Kowalów,Starków, Stare Biskupice i po pokonaniułącznie ok. 30 km docieramy do mostu naOdrze w Słubicach. Idąc od Biskupic doSłubic mamy po lewej ręce pole krwawejbitwy, jaką w tym miejscu stoczyły 12sierpnia1759r. sprzymierzone armie Rosjii Austrii z armią pruską podczas wojnysiedmioletniej. W literaturze historycznejjest określana jako bitwa pod Kunowicami(nm. Kunersdorf). Ale nie jest to jedynawojenna historia. Bardzo ciężkie walkitoczyły się tutaj w roku 1945. Wcześniej

pozostawił swoje ślady przemarsz wojsknapoleońskich. W Sulęcinie spory od-cinek zbudowanej wtedy drogi nosinazwę „Bruk napoleoński”. Mogiłyżołnierzy francuskiego cesarza są wPszczewie i Chojnie, a w kronikachMiędzyrzecza zapisano pobyt Napoleona

Bonaparte 26/27 listopada 1806 r. wtrakcie jego podróży do Warszawy. Odzarania historii tych ziem słychactętentkoni i szczęk oręża.

Zostawmy na razie historię...Jesteśmy na moście łączącym Słubice iFrankfurt. Dalej możemy iść przezBrandenburgię na Magdeburg w kierunkuzachodnim lub na południe w kierunkuLipska.

Główna droga do Magdeburgaprowadzi przez Fürstenwalde i Erkner (70km) wzdłuż znanej wielu Polakom au-tostrady nr 12. Od południa omija Berlin iprzez Poczdam (132 km), Lehnin(162km), Brandenburg (189 km) biegnie doVehlen (218 km), gdzie na granicy landułączy się z Drogą św. Jakuba w Saksonii–Anhalt. Stąd przez Jerichow, Tanger-münde i Stendahl mamy 126 km marszudo Magdeburga. Dalej prowadzi napołudnie do Halberstadt (z Magdeburga65 km), gdzie można wybrać kierunek za-chodni przez Goslar , Paderborn doKolonii i Akwizgranu (nm. Aachen - ok.630 km z Magdeburga) lub w dalszymciągu iść na południe, aby we Freyburgu(240 km od Magdeburga) pomiędzyMerseburgiem i Naumburgiem trafic naVia Regia. Jak iśc dalej z Kolonii lub Ak-wizgranu, albo dokąd prowadzi Via Regiamożna przeczytac w poprzednim nu-merze „Pielgrzymka”.

Druga kieruje się bardziej na północ iprzez Müncheberg i Strausberg prowadzido Bernau (90km od Frankfurtu). Stądjest planowane przedłużenie do BadWilsnack i dalej przez Havelberg iTangermünde do już istniejącej drogi doMagdeburga. Ten szlak również omijacentralne dzielnice Berlina, gdzieznakowanie nie jest przewidziane. W tensposób współcześni pielgrzymi wędrujątak jak w czasach, kiedy Berlina jeszczenie było. Tak naprawdę jego znaczeniejako stołecznej metropolii zaczyna siędopiero w XVIII wieku, a wtedy ruch piel-grzymkowy właściwie tutaj zaniknął.Iwreszcie trzecia możliwośc to liczący ok.220 km szlak z Frankfurtu do Lipska doznanej nam już Via Regia. Do Lipskawytyczono też liczący 200 km szlak zBerlina mający swój początek w jegopołudniowej dzielnicy Köpenick , czyli

Page 11: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 11

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246

dawnej słowiańskiej Kopanicy. Wspom-niec też trzeba o alternatywnym odcinkuz Frankfurtu do Lubusza. Położony 10 kmna północ Lubusz (nm. Lebus) jestznacznie starszy niż założony w połowieXIII wieku Frankfurt Wcześniej właśnie wLubuszu istniała przeprawa przez Odrę.Jest też liczący 22 km łącznik z Fürsten-walde do Münchebergu pozwalający nazmianę szlaku w trakcie wędrówki.

Wszystkie Drogi św. Jakuba w Bran-denburgii powstały w ramach tegosamego projektu „Drogi św. Jakuba nawschód i zachód od Odry”, który jesttakże podstawą realizacji DrogiLubuskiej. Związki historyczne i kulturoweoraz układ komunikacyjny kształtowany wciągu ponad tysiąca lat wspólnej historiiprzemawiają za takim jednorodnym ispójnym rozwiązaniem. Projektprzewiduje jeszcze powstanie Drogi Za-chodniopomorskiej ze Szczecina doFrankfurtu po wschodniej stronie Odry idrogi Szczecin – Berlin po stronie za-chodniej przez Meklemburgię. Pomimo,

że przygotowanie infrastruktury iznakowanie dróg w jego ramach ruszyłona dobre w tym roku, to pielgrzymiwędruja nimi już od lat zarówno indywid-ualnie jak i grupowo. Niedawno odbyłasię pomiędzy Pszczewem i Ośnem piel-grzymka Bractwa św. Jakuba . Od wielulat wędruje tymi drogami Polsko–Niemiecka Pielgrzymka EkumenicznaGniezno–Magdeburg. Nawiązuje ona dotradycji Zjazdu Gnieźnieńskiego w roku1000, gdy cesarz Otto III przybył doGniezna, aby u grobu swego przyjaciela,św. Wojciecha oddać mu hołd iprzypieczętować pokój na wschodzie ce-sarstwa. Według ustaleń historykówwłaśnie przez Poznań, Międzyrzecz iLubusz cesarz wracał do odległego o ok.500 km Magdeburga, a podróż miałatrwać 10 dni. Zważywszy nawczesnowiosenną porę może toświadczyć o dobrym stanie ówczesnychdróg. Czy wędrował tędy św. Wojciech niewiadomo. Wiadomo, że od początkuszerzył się tu jego kult.

Drogi św. Jakuba w Brandenburgii iSaksonii-Anhalt powstały najpóźniejspośród dróg niemieckich, ale są opisanew przewodnikach i na licznych stronachinternetowych. Można tam znaleźćwskazówki dotyczące tras, mapy, śladyGPS i inne przydatne informacje.Zachęcam gorąco do wędrowanianiemieckimi Jakobswege pieszo lub row-erem. Już tylko czytając z mapy nazwymiejsc, przez które prowadzą iprzypominając sobie historyczne faktyoraz postacie z nimi związane odczuwasię narastającą „reisefieber”. Historiasięgająca czasów Imperium Romanum iKarola Wielkiego, zabytki, krajobrazy,perfekcyjna infrastruktura... Naprawdęwarto! Buen Camino!

W następnym odcinku napiszemy otrzeciej „furtce” na zachodniej granicyPolski.

Piotr Góralczyk,

skąd?

Page 12: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 12

ISSN 2081 - 8246

Na postać świętego Jakuba Wię-

kszego udało mi się natknąć – i to dwu-

krotnie – podczas niedzielnego spaceru

po Pogórzu Bocheńskim, rozmokłym

jeszcze i błotnistym po wczesnowiose-

nnych roztopach. Z Kamieni Brodziń-

skiego położonych pod szczytem

Paprotnej zszedłem do Rajbrotu, niewiel-

kiej, aczkolwiek bardzo starej wioski usy-

towanej nad rzeczką Uszwicą, kilka

kilometrów na północny zachód od znanej

z kościółka św. Leonarda i ogromnych

palm wielkanocnych Lipnicy Murowanej.

Nieopodal centrum Rajbrotu przycupnął

na górskim zboczu drewniany, jednona-

wowy kościół parafialny pw. Narodzenia

Najświętszej Panny Marii, zbudowany w

1511 roku w stylu gotyckim, z wczesno-

barokowym ołtarzem głównym, w którym

znajduje się siedemnastowieczny

obraz Maryi z Dzieciątkiem oraz z mło-

dym Janem Chrzcicielem.

Co jednak dla poszukiwaczy wizerun-

ków św. Jakuba ciekawsze, kościół ota-

cza zbudowane z głazów ogrodzenie

(pochodzące z 1840 roku), na którym

ustawiono na cokołach kamienne

rzeźby dwunastu apostołów. Takie roz-

wiązanie przypomina to, które zastoso-

wano w krakowskiej świątyni pod

wezwaniem świętego Piotra i Pawła,

gdzie ogrodzenie placu kościelnego

również ozdabiają podobne figury. Są

one jednak o cały wiek starsze (bo

osiemnastowieczne) i bardziej monu-

mentalne. Te z Rajbrotu posiadają nieco

ponad metr wysokości i są niestety bar-

dziej zniszczone; zapewne jeszcze

nigdy nie poddano ich renowacji. Po

lewej stronie głównego wejścia do ko-

ścioła bez specjalnego trudu odnaleźć

można postać św. Jakuba. W prze-

ciwieństwie do świętego Jakuba w Kra-

kowie, artysta wyposażył go we wszystkie

tradycyjne atrybuty pielgrzyma – opusz-

czony na ramiona szeroki kapelusz z ron-

dem, długi, sięgający stóp płaszcz, kostur

z muszlą oraz bukłak.

Podobnie prezentuje się postać świę-

tego na płaskorzeźbie, która znajduje się

na postumencie kapliczki Matki Boskiej

Różańcowej stojącej po prawej stronie

drogi wiodącej do Żegociny, około 300

metrów za centrum Rajbrotu (w miejscu

zwanym Skotnicą). Ufundowana ona zos-

tała przez rodzinę Juszczyków („Woj-

ciech Jużcyk i Maryana”, jak głosi

napis) w roku 1906 i stanowi wotum

dziękczynne za pomyślne zakończe-

nie sporu o ziemię, który toczył się z

miejscowym proboszczem. Przed

sądem w Wiśniczu Juszczykowie

proces o grunt wygrali, a w podzięce

za odniesione zwycięstwo na części

owego spornego kawałka pola posta-

wili kapliczkę. Jej kompleksowa reno-

wacja zakończona została w roku

1999, a polichromowany wizerunek

św. Jakuba odzyskał wówczas swój

pełny blask.

Janusz Opychał-Bojarski,

Kraków

Święty Jakub z Rajbrotu

Page 13: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 13

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

Rozstrzygnięcie

Konkursu Literacko-Plastycznego

pt. “Do Santiago!”

Zwycięzcy:w Kategorii “tekst”

Jerzy Kaniaza fragment wspomnień pt.

“Droga. Pielgrzymka do Santiago de Compostela. maj-czerwiec 2006”

w Kategorii “fotografia” Radek Szeszko

za zdjęcie pt. “Droga”

w Kategorii “credencial” Małgorzata Smyl

Gratulujemy! Nagrody zostaną przesłane pocztą,

a nagrodzone pracepublikujemy poniżej.

foto: Maria Malinowska,uczestnik konkursu

Page 14: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 14

ISSN 2081 - 8246

W stronę Drogi 04.07.2010 (niedziela) Kraków - Gniezno

A jednak wyjeżdżam. Obok młodzieżzajęta grą w karty. Wagony jakieś takiedziwne, bez przedziałów, jak w autobusie,czy samolocie. Ani śladu intymności,poczucia bezpieczeństwa. Co chwilę ktośprzechodzi, padają słowa, śmiechy. Nicto. Ważne, że wyruszam. Zaczynamzastanawiać się, jak do tego doszło, na ilejest to realne, na ile fikcja, która dopieromoże się ziścić. Póki co, tkwimy na per-onie dworca głównego w Krakowie.Kierunek Poznań. Odjeżdżamy. Podróżowanie, zwłaszcza pociągiem,wyzwala we mnie ten rodzaj emocji,któremu towarzyszy wielka ciekawość od-krywania, dostrzegania czegoś nowego. Ichoć za oknem obrazy zmieniają się szy-bko, zbyt szybko, by je utrwalić, nie mogęoderwać oczu od krajobrazów, pól, lasów. Śląsk, wieże kopalniane i ponure z czer-wonej cegły budynki. Wagony wystukującrytm powoli, przesuwają się ponad wyro-biskami, wyeksploatowanymi komoramiukrytymi głęboko pod ziemią. Wyobrażamsobie te czarne, opuszczone korytarzebez światła. Mrok, wilgoć. Miejsce pracytysięcy ludzi. Czarne złoto. Bogactwo.Polska węglem stoi. Pojawiają się hasłalat pięćdziesiątych i sześćdziesiątychubiegłego wieku. Dzisiaj podobno bardziejopłacalne jest sprowadzanie węgla z Re-publiki Południowej Afryki. Dzisiaj nic sięjuż nie opłaca. Mroczny dworzec Wrocławia, potemLeszno. Zmieniają się ludzie, przesuwająza oknem krajobrazy. Od Leszna zaczy-nam dokładniej przyglądać się, śledzićnazwy mijanych miejscowości. Nic niemówiące mi nazwy. W przestudiowanymprzewodniku jakieś, zupełnie inne.Zobaczymy. Płaskie, sięgające krańcówświata tereny. Na horyzoncie lasy, polałąki. Czuję przypływ adrenaliny. Czuję, żewędruję.Myślę o świętym Jakubie, o drodze wdalekiej Hiszpanii, którą przeszedłemcztery lata temu. Czy teraz święty Jakubokaże się łaskawszy. Co przyniesie tonowe wędrowanie? Cel ten sam, tylko do

Santiago jakby trochę dalej.Kiedy ty wreszcie zmądrzejesz, dźwięcząmi w uszach słowa niejednokrotniewypowiadane przez moją żonę. Potamtej, hiszpańskiej wyprawie miałaprawo tak mówić. Uszkodzona łękotka,operacja. Zew Drogi jest silniejszy.Potrzeba wyciszenia, znalezieniawłasnego miejsca na ziemi, spotkania zeStwórcą odpycha wszystkie obawy.Poznań wita mnie solidnym upałem.Zarzucam plecak na ramiona, kieruję sięw stronę dworcowej hali. Pośrednia stacjana początku pielgrzymowania. Dzisiaj,celem jest Gniezno. Do Poznaniapowrócę pieszo za parę dni. Szybkorozeznaję się w rozkładzie jazdy. Do od-jazdu pociągu w kierunku Inowrocławiapozostaje około godziny. Kupuję bilet. Wmiędzyczasie odbieram od Eli sms-a ośmierci znajomego pana. Jedni wchodząna swoją Drogę, inni doszli już do celu ipowracają utrudzeni życiem z bagażem.No właśnie, z jakim bagażem? Cozabrać? Co pozostawić? SłowaMistrza,wypowiedziane dwa tysiące lattemu aż nadto jasno określiły kryteria.Tylko pozwolić się im poprowadzić.Niezmienne, wciąż aktualne i żywe.Gramolę się z wagonu. W Gnieźnie,podobny jak w Poznaniu upał. Wychodzęprzed dworzec. Na ławeczce obok, jakiśpijany mężczyzna wyśpiewuje na całegardło, i z pewnością nie jest to dumnapieśń wojów Chrobrego. Widzę tabliczkękierującą do schroniska młodzieżowego.Przez krótką chwilę czuję pokusę, abytam podejść. Jeszcze nie wiem, w którejczęści miasta znajduje się zamówionyprzeze mnie nocleg. Po chwili, bogatszyo udzieloną informację raźno wyruszam.Nie jest specjalnie daleko. Coś około 2kilometrów. Po drodze wstępuję dopunktu wyborczego. Wszak dzisiajwybory. Właściwie nie wiem, po co torobię, ale skoro powiedziało się „a” trzebabyć konsekwentnym. Tutaj jeszcze razupewniam się co do kierunku i ruszam.Po prawej stronie pozostawiam stare mi-asto z katedrą. Chcę dzisiaj jeszcze tampowrócić, by poznać drogę, którą wyjdęjutro z miasta. Docieram na miejsce. Bu-dynek Towarzystwa Czytelni Ludowych.

Mieści się tu również kaplica w którejodprawiane są Msze święte. Mój pierwszynocleg. Pani wprowadza mnie na piętro.Pokoik, łazienka na korytarzu. Szybkorozpakowuję się, by zaraz wyjść zpowrotem. Mam szczęście. Miejski auto-bus, mający tutaj końcowy przystanek,właśnie ma zamiar odjeżdżać. Kierowcainformuje gdzie wysiąść. Dziesięć minutjazdy i już przede mną stare miasto,zamknięte u szczytu olbrzymiąwypiętrzającą się katedrą. Zanim tamdojdę, mijam jeden z kościołów w którymrozpoczyna się właśnie Msza święta. Jestniedziela. Czuję opiekę świętego Jakubai Anioła Stróża. Bez niedzielnej Mszyświętej, bez błogosławieństwa napoczątku, byłaby to wędrówka, nie piel-grzymka. Poddaję się całkowicie ichkierownictwu. Potem katedra. Wstępuję po stopniachrozgrzanych lipcowym słońcem, byzagłębić się w chłód murów, by poczućpowiew tysiąca lat historii. Święty Woj-ciech jakby chciał podźwignąć się,wyruszyć. Europa znów potrzebuje mis-jonarzy. Europa czeka na świadectwoWojciechów gotowych polec za wiarę.Mam szczęście. W zakrystii otrzymujępierwszą pieczątkę do mojego paszportupielgrzyma. Ksiądz namawia, abympozostał na koncercie. Koncertowanie wkościołach i katedrach ostatnimi czasystało się bardzo modne. Omodlone mury,w których setki tysięcy wiernych trwały narozmowie z Bogiem stają się nagleświadkami kultu oddawanemu sztuce i tonie zawsze tej przez duże „s”. Grzecznieodmawiam i wychodzę, by poszukać pier-wszej muszelki, znaku, który będzie mitowarzyszył przez następne dwa tygod-nie. Z przewodnikiem w ręku odnajdujękierunek. Wszystko jasne. W dół katedry.Jest pierwsza muszelka. Można powrócićna nocleg. Jutro skoro świt wyruszam.

Oczarowanie i rozczarowanie05.07.2010 (poniedziałek) Gniezno – Dąbrówka Kościelna

Wstaję o 3,30. coś zjadam, coś wypijam.Krótkie pakowanie, zejście, zatrzaśnięciedrzwi i oto jestem już wolny. Przede mną

P o l s k a D r o g a P o l s k a D r o g a c z y l i z a p i s w r a ż e ń c z y l i z a p i s w r a ż e ń

p i e s z e j p i e l g r z y m k i W i e l k o p o l s k i m S z l a k i e m ś w i ę t e g op i e s z e j p i e l g r z y m k i W i e l k o p o l s k i m S z l a k i e m ś w i ę t e g oJ a k u b a z G n i e z n a d o Z g o r z e l c aJ a k u b a z G n i e z n a d o Z g o r z e l c a

Page 15: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 15

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

około 40 kilometrów, dawka przeznac-zona na dzień dzisiejszy, do DąbrówkiKościelnej. Zdaję sobie sprawę, że jak napierwszy dzień jest to może zbyt wiele,ale przy ustaleniu etapów trasy jakoś takwyszło. Postanawiam skrócić dojście dopierwszej muszelki. Idąc obok stadionu iprzez park, omijam całe centrum i tymsamym wychodzę wprost w kierunkuobrzeży miasta. W parku nad jezioremprazystaję. Jest świt. Pierwsze promieniesłońca przeciskają się przez gęstwinęliści. Cisza. Przysiadam na ławce.Właśnie tutaj postanawiam odmówićmoją modlitwę brewiarzową. Na początkudnia, kiedy świat otwiera zaspane oczy,odkrywam w zdumieniu słowa uwielbieniaStwórcy, wypowiedziane przez psalmistętysiące lat temu. Czas nie ma znaczenia.Tamte i obecne chwile to jedno. Tamto,jego, i moje uwielbienie, mają to samoźródło. To Miłość i tęsknota. Umocniony ihojnie obdarowany, z przewodnikiem wręku kieruję się ku nieznanemu. Oprócz przewodnika posiłkuję się małąksiążeczką księdza Andrzeja Mojżeszko,którą wypatrzyłem w internecie izakupiłem. Żywy zapis przebytej drogi, tejsamej, teraz mojej. Wracałem do niejniejednokrotnie na trasie i musząprzyznać, że były miejsca,kiedyokazywała się prawie bezcenna, dziękizawartym w niej uwagom. Na raziemuszelki są... albo ich nie ma. Przewod-nik, ludzie, i powoli krok po kroku po-suwam się do przodu, a upał corazwiększy. Imiołki, znak ryby, Pola Lednicke.Obejście jeziora. Trochę się pogubiłem,ale przecież w końcu dotarłem na skrajPól, gdzie w dali widniała olbrzymia met-alowa ryba, symbol trzeciego tysiąclecia.Kompleks mieszkalny, kaplica, sale kon-ferencyjne. Kolejna pieczątka w paszpor-cie i w ostatniej dosłownie chwili, gdyżsłońce wysuszyło mnie na wiór, butelkaniegazowanej Cisowianki. Przy sklepiezjadam śniadanie i obrzeżami puszczyZielonka ruszam w stronę Dąbrówki.Wioski przedzielone polami, lasy, znowuciągnące się równiny pól obsianych złotąpszenicą. Uwijają się skowronki. Wioskijakby wymarłe. Spotkać człowieka, którymógłby wskazać drogę, graniczy prawiez cudem. I tak oto szedłem, słońce przygrzewało,koszulka ciemniała od potu. Gdy wreszciezobaczyłem napis, Dąbrówka Kościelnabyłem przeszczęśliwy. Z euforiiwyprowadził mnie napotkany starszymężczyzna na rowerze. Do wioskijeszcze trochę, a do Rancza gdziezamierzałem nocować drugie tyle.Nareszcie wieża kościoła. Ucieszyłem

się, mając nadzieję na ujrzenie obrazuMatki Bożej. Kiedy rozpoczynałem kolekcjonować(Theotokos.ovh.org) wizerunki ko-ronowanych papieskimi koronamiobrazów Madonny, proboszcz z Dąbrówkipierwszy odpowiedział na moją prośbę.Jakież było moje zdziwienie, kiedyzastałem zamknięte drzwi, żadnej infor-macji o odbywających się nabo-żeństwach. Trudno, poszedłem dopobliskiego sklepu i tam dowiedziawszysię ,o lokalizacji poczłapałem w kierunkuRancza w Dolinie. Napotkany po drodzeczłowiek poinformował, iż powinienemwejść w trzecią drogę odbijającą z szosyw prawo w kierunku lasu. W jakim celu tozrobił, skoro dosłownie za parę metrówzobaczyłem drogowskaz kierujący, niewiem. Najważniejsze, że doszedłem.Jutro następny etap, ale to dopiero jutro.Dwa olbrzymie kubki herbaty i prysznicpostawiły mnie na nogi. Jeszcze roz-mowa z ojcem właścicielki, małaprzepierka. Podobno jutro ma padać.

Błądzenie w deszczu06.07.2010 (wtorek) Dąbrówka Kościelna – Owińska

Przetoczył się grzmot ponad lasem. Pier-wsze krople deszczu. Szum liści, a możespływającej wody. Wyjrzałem. Pies sku-lony drzemał na werandzie. Godzinawłaściwie też taka nieludzka. Powoli,przełamując ból stawów i plecówrozpocząłem pakowanie. Musiałemsięgnąć po pelerynę, zabezpieczyć ple-cak. Po śniadaniu i modlitwie czas nawyjście. Dolina żegna mnie deszczem iprzesuwającymi się po nieboskłoniestrzępkami czarnych chmur. Mijam podrodze figurkę Matki Bożej i kamień, sym-bol pamięci umieszczony tutaj przezsyna, ojcu, który zginął w Katyniu. O tymdowiedziałem się podczas wczorajszejrozmowy. Jest około 6,30 postanawiamwrócić w stronę wioski, licząc, że możezastanę otwarty kościół. Nic z tego. Niedane mi było Maryjo ujrzeć Twe Oblicze,nie dane mi było uklęknąć, trwać z Tobąchoć przez krótką chwilę. Możeinnym,szczęśliwszym razem.Wracam na szlak. Pogubiłem się zaraz napoczątku. Zamiast iść drogą, niezbaczając nigdzie, zasugerowałem sięzdaniem w Przewodniku:„...z DąbrówkiKościelnej wychodzimy prosto asfaltem,a potem leśną bitą drogą...” a przecieżjest to przedłużenie asfaltu. Ja zaśskierowywałem się na leśną, po mojemuteż bitą, drogę, żeby dopiero po około 3kilometrach zorientować się, że coś jestnie tak. A więc 6 kilometrów w plecy.

Deszczyk padał, nie padał, potem zrobiłasię ulewa. Doszedłem do Głęboczka, wBoduszewie, w wiacie autobusowej,ukryty przed strugami spływającymi zgóry, zjadłem śniadanie, popijającmlekiem z kartonu. Murowana Goślina iznów zamknięty kościół. Idę dalej.Muszelki zniknęły. Tu gdzie są konieczne,nie ma ich wcale. I bądź człowieku mądry.Przyzywam na pomoc świętego An-toniego. O dziwo we trójkę z AniołemStróżem i świętym Jakubem zaczynajądawać sobie radę. Byle tak dalej. W lesie,korzystając z komórki, próbuję zaklepaćsobie na pojutrze nocleg w Poznaniu. Ni-estety siostrzyczki zakonne tłumaczą sięrodziną, a poza tym „nie jest pan kobietą”.Podobnie wymijające odpowiedziotrzymuję od Pallotynów i Dominikanów.Nie wierzę, żeby w klasztorach nieznalazło się pomieszczenie dla jednegopielgrzyma, miska wody do umycia ijakikolwiek kąt do spania. Dysponujęswoim śpiworem, karimatą. Ela, mojażona znów staje na wysokości zadania.Załatwia telefonicznie przyzwoitą kwateręza przyzwoitą cenę. Podaje adres, tele-fon. Jeden problem z głowy. I tak oto dotarłem na miejsce wOwińskach. Do budynku plebaniipodprowadził mnie starszy człowiek,któremu zależało, abym nie błądził.Przyjęto mnie bardzo serdecznie. Panipokazała pokój na pięterku, zrobiłaherbatę, zaprosiła w imieniu proboszczana kolację po wieczornej Mszy. Ze zgroząodkryłem, że pojawiły się pierwsze bąblei to nie byle jakie, ulokowane dokładniepod stopami. To dzisiejsze deszczoweobmycie i bąble, ukazały mi, że nie mazwycięstwa bez cierpienia. No pain noglory jak powiedział na hiszpańskiejdrodze napotkany Japończyk.Wieczorna Msza święta. Dziękuję BożejOpatrzności za pielgrzymowanie,świętym Jakubowi i Antoniemu orazAniołowi Stróżowi za opiekę. Dziękuję iproszę o dar dobrej, szczęśliwej Drogi.Rozmowa z księdzem proboszczem. Nawyrażone przeze mnie oburzeniezamknięcia świątyni w Dąbrówceodpowiedział, że miejscowi doskonale sięorientują, obcy zaś przechodzą takrzadko. To prawda, ale przecież jest tomaryjne sanktuarium wpisane na mapępolskich szlaków pielgrzymkowych.Pokazałem mu zapis drogi księdzaMojżeszko, który chciał odprawić tamMszę świętą i również odszedł z kwitkiem.Obiecał pomówić o tym z proboszczem.Ksiądz informuje, że od czasu otwarciadrogi Wielkopolskiej, jestem dopierochyba piątym pielgrzymem, który zatrzy-muje się u niego na nocleg. Dwa dni

Page 16: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 16

ISSN 2081 - 8246

wcześniej gościł jakiegoś starszegoSzwajcara, który wędruje do Santiago.Święty Jakubie miej go w swojej opiece.Miej w opiece wszystkich, dla którychdroga łączy się z Twoim kultem. Na ple-banii zatrzęsienie kotów. Całą nocdrapały w drzwi mojego pokoju. Jakiemiały zamiary, nie wiem.

Czas w kamień zamknięty07.07.2010 (środa) Owińska – Poznań

Wstałem o czwartej rano. Lubię te po-ranne zrywania się ze snu, kiedy słońcedopiero zastanawia się jak rozpocząćdzień. W kuchni, w towarzystwie bardzonieufnych kotów, zjadłem śniadanie,potem modlitwa na rozpoczęcie dnia icicho, cichutko, aby nie zbudzić domown-ików, opuściłem gościnną plebanię.Właściwie postanowiłem dać odpoczynekmuszlom i Jakubowi. Nie poszedłem wstronę Dziewiczej Góry, lecz skierowałemsię bezpośrednio do Poznania. Ruch o tejporze dnia był na tyle przyzwoity, iżmogłem pozwolić sobie na spokojnewędrowanie wzdłuż szosy. O godzinieósmej byłem już na Ostrowiu Tumskim,gdzie w katedrze rozpoczynała sięwłaśnie Msza święta. Poranna modlitwa,Eucharystia i perspektywa całego wol-nego dnia sprawiły, że poczułem przypływnowych sił i nawet piekące stopy niemąciły radosnego nastroju. A stopy fakty-cznie coraz bardziej zaczęły dawać sięwe znaki. I pomyśleć, miesiącwędrowania w Hiszpanii bez jednegobąbelka. Lecz tam był za to uszkodzonekolano. Widać, tutaj miała być odmiana.Posiedziałem na jakimś ryneczku,zajadając kupione drożdżówki.Poprzyglądałem się kwiatom, ludziom.Poznań, szczerze mówiąc, trochę mnierozczarował. Rynek niby ładny,nowoczesny, zrobił na mnie wrażenie za-graconego. O wiele bardziej podoba misię ratusz w Krakowie. Przynajmniej niejest taki upstrzony. Za to na OstrowiuTumskim cofnąłem się w czasie. Potęga imajestat wypiętrzającej się katedrysprawiły, że poczułem się nic nieznaczącym wobec przemijania, małym,zwykłym człowieczkiem, któremu danowycinek, odrobinę czasu do zagospo-darowania, ukazując jednocześniedeterminację i owoc pracy innych.Odnalazłem most świętego Rocha a obokmały, skromny kościółek pod jegowezwaniem. Jutro od tego miejscarozpocznę swoją pielgrzymkę, bypodążać dalej, na zachód. Na raziezrobiłem zakupy i wypytawszy o drogę,pomaszerowałem w stronę hostelu –

miejsca noclegowego. Dzień, choć ul-gowy, odsłonił mi prawdę o moimwędrowaniu. Prawdę, tę fizyczną,ulokowaną w rozwijających się napodeszwach stóp wspaniałychpęcherzach. Poszła w ruch igła, polał sięspirytus. Chwilowa ulga i nadzieja, żejutro będzie lepiej sprawiły, iż spałemgłębokim, zdrowym snem strudzonegowędrowca.

Z Mistrzem w drodze08.07.2010 (czwartek) Poznań - Żabno

Wyjście świtem tak bladym, że nawetptaki ze zdumienia przecierały oczy.Szedłem promenadą nadwarciańską,ciesząc się samotnością i ciszą. Samotnepielgrzymowanie. Ileż dobrych owocówmożna zebrać, kiedy niezaprzątniętyniczym umysł oscyluje wokółniezbadanych, niepojętych Tajemnic.Trwa wymiana myśli, krzyżują sięwrażenia, lotem błyskawicy przebiegająsłowa, niesłowa. Odpływa gdzieśtęsknota, a jej miejsce zapełnia sięnieokreślonym poczuciem Dobra, Piękna,Ciepła. W różańcowej modlitwie sięgamTajemnicy i wszystko nagle staje się dzi-wnie jasne i proste. Wędruję z Mistrzem,zrywam po drodze kłosy, sycę się Jegosłowami. Jestem z Nim i nic złego niemoże mi się przydarzyć. Jeszcze przedwyjściem, dla wielu ludzi dziwnym był tomoje samotne pielgrzymowanie.Dlaczego sam? - zapytywali, nie boiszsię? Przecież we dwójkę zupełnie inaczej.Odpowiadałem, iż wystarczy mi to-warzystwo Anioła Stróża, świętegoJakuba. Teraz zaprosiłem jeszczeświętego Antoniego. Skończyło się przejście promenadą,wszedłem na wąskie uliczki przedmieściaPoznania, by stąd udać się do Głuszyny,idąc wzdłuż znajdującego się tutaj lot-niska. Mogłem, tak sugeruje przewodnik,podjechać autobusem linii 58, zwłaszczaże trasa była przydługa i nieciekawa.Zaintrygowało mnie to lotnisko, gdziestacjonują samoloty F-16. Zamiast lot-niska był ściśle ogrodzony las i co jakiśczas pojawiające się tabliczki z informacjąo terenie wojskowym. Nic nie startowało,nic nie lądowało, a mnie szło się corazlepiej. Części pęcherzy pozbyłem się,przekłuwając, część pękła w drodze. Kościół świętego Jakuba w Poznaniu –Głuszynie. Obszedłem gmach dookoła,nie wchodząc do środka, z tej prostejprzyczyny, że nie mam daru fizycznegoprzenikania przez ściany. Skręciłem wstronę Daszewa i trochę się pogubiłem.Gdybym to ja wyznaczał szlak, starałbym

wczuć się w położenie wędrowca, dlaktórego to robię. Nic by nie stało naprzeszkodzie by po stu, dwustu metrachpowtórzyć znak, umieścić jeszcze jednądodatkową muszelkę, zwłaszcza w lesie,gdzie rozchodzą się drogi i wszystkienikną w gęstwinie drzew. Żałowałem, żenie wziąłem ze sobą kompasu, mógłbymprzynajmniej bezbłędnie określićkierunek. Napotkani ludzie kierowali mniekażdy w inną stronę. Wreszcie solidna in-terwencja Jakuba i Antoniego i znalazł sięten jeden, który bezbłędnie wyprowadziłmnie z plątaniny i, o dziwo, znowunatknąłem się na muszelkę, którą zwielką radością uwieczniłem moimaparatem. Minąłem Rogalinek, niezachodząc do Rogalina z jego słynnymidębami. Pielgrzymowanie powinno jed-nak różnić się czymś od zwiedzania, apoza tym musiałbym zboczyć z trasyokoło trzech kilometrów. Nad Wartą,wzdłuż której przechodziłem, zalegałystosy worków z piaskiem. To pozostałośćpo majowych i czerwcowych powodziach. Wszedłem w lasy, przemieszczając sięwzdłuż ogrodzonej części, terenów ujęciawody dla Poznania. Miałem ominąćMosinę, ale znowu znaki gdzieś odeszły.Trudno. Krok za krokiem, poboczem wmiarę ruchliwej szosy, szedłem i szedłem,szedłem i szedłem, prosto i prosto, takprosto, że horyzont niknął w przestrzeni,nie napotkawszy na żadną przeszkodę.Miało być Żabno, zrobiło się Żabienko.Jeszcze trzy kilometry, poinformowałamnie panienka w sklepie, chwaląc się „..amy w Żabnie mamy kościół podwezwaniem świętego Jakuba...”, a jawłaśnie tam szedłem. Grzało słoneczko, nogi zaczynałyprzypominać o sobie. Zatrzymał sięsamochód, z którego wysiadła dośćpuszysta pani i dowiedziawszy się, żejestem pielgrzymem na drodze świętegoJakuba (muszla na plecaku byławidocznym tego znakiem)zakomunikowała swoją przynależność doBractwa Jakubowego w Żabnie,zaproponowała podwiezienie, z czego nieskorzystałem. I tak oto rozniosła się wieśćpo okolicy, że kolejny pielgrzym dotarł dokońca etapu.O Żabnie w bardzo ciepłych słowachpisze w swoich wspomnieniach ksiądzMojżeszko. Proboszcz Edmund, który gogościł, doszedł już do kresu swojejwędrówki. Mnie dane było poznać obec-nego gospodarza tej parafii księdzaWaldemara, który również zajął się mnąbardzo serdecznie. Do swojej dyspozycjiotrzymałem pomieszczenia domu parafi-alnego. Przygotowane posłanie, ciepławoda. Ksiądz zaprosił na Mszę świętą,

Page 17: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 17

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

potem na kolację. Czegóż potrzebawięcej dla strudzonego ciała? Kąpiel,krótki odpoczynek, zabiegi likwidacyjno –pęcherzowe i to właściwie wszystko. W pobliskim sklepiku zrobiłem niezbędnezakupy. Dzwoniąc do znajomego,dowiedziałem się, że pielgrzymka do Os-trej Bramy już rozkręcona na dobre,minęła Banie Mazurskie. Zamyśliłem się,wspominając dziesięć, lub więcej tychwędrówek. Jakże różni się tamtowędrowanie od tego przeżywanego wsamotności. Oni tam, żyją w swoimświecie. Przyjaźnie, animozje. Tutaj mogębyć zły tylko na siebie. Przed samymsobą się nie obgadam. Jestem sam zeswoimi wzlotami, upadkami. Nie masiostry, która przebije pęcherze, opatrzystopy. Tam dzieje się tak wiele, tutaj cisza.Mały, drewniany kościółek. Tyle w nimciepła, przytulności. Tutaj modlitwyotrzymują swój dodatkowy żar, którywybuchnie czystym płomieniem przedtronem Najwyższego. W zdumieniudostrzegłem po obu stronach ołtarza dwiejednakowe ambony. Czyżby tutaj kazaniagłoszone były jednocześnie przez dwójkękaznodziejów? Okazało się później, żejedna z tych „ambon” jest chrzcielnicą,zresztą nieużywaną ze względu na swojąniepraktyczność. Na początku Mszy,ksiądz Waldemar powitał mnie bardzociepło, zapewniając o wsparciu modlitewnym, czego dał wyraz w czasiesprawowanej Ofiary. Po zakończeniu,pan, będący tymczasowym zakrystian-inem poprosił o pozwolenie zrobieniamojej fotografii celem zamieszczenia jejw kronice Bractwa Jakubowego. Okazałsię, że miał już ze sobą aparat. Na tletablicy z godłem Bractwa zostałemuwieczniony, jako jeden z podążającychtym pielgrzymim szlakiem. Potemdokonałem jeszcze wpisu do księgipamiątkowej. Pora na kolację, KsiądzWaldemar zachęcał gorąco, mówiąc, żespecjalnie dzisiaj zrezygnował z obiadu,czekając na zjedzenie w moim towarzys-twie wspaniałego makaronu z gulaszem.Było wyborne ciasto, kawa, herbata, wino.Trudno w tak krótkim czasie przekazaćwiele. Popłynęła rozmowa o parafii, piel-grzymowaniu, zakończonych wyborach,trwających mistrzostwach świata w piłcenożnej. Usłyszałem historię pątnikapodążającego dwa dni przede mną iidącego do Santiago de Compostela. To75-letni Szwajcar, architekt, który jużkilkakrotnie, wespół z żoną,pielgrzymował w Hiszpanii. Po jej śmierci(umarła będąc w drodze) samotnie kon-tynuuje swoje camino. Tym razemzdecydował się wyruszyć z Polski.Przyszedł czas pożegnania.

Podziękowałem serdecznie przemiłemuGospodarzowi, pani Weronice, jutrzejszejsolenizantce złożyłem życzenia i po-dziękowałem za wspaniały posiłek.Ksiądz odprowadził mnie do domu parafi-alnego, informując o pracach, którenależałoby w nim poczynić. I tak otozakończył się kolejny dzień pielgrzy-mowania, noc stała niecierpliwa,czekając, by utulić welonem czernirozgrzaną, dyszącą upałem ziemię i daćjej trochę ożywczego chłodu przed dniemnastępnym, przed nowym.

W stronę lasu09.07.2010 (piątek) Żabno – Lubiń

Zgodnie z umową, klucz powędrował doskrzynki na listy, ja w stronęczerniejącego na horyzoncie boru.Wstawał nowy dzień. Las na wpółuśpiony wpółdrzemiący, wyciszony cisząz pogranicza wieczności. Byłozamyślenie, zamodlenie. Była cisza nasy-cona życiem, oddechem przyrody,wielkością, majestatem, czymś, czego nieda się opisać słowami. Rozhuśtane nagałęziach promienie słońca ożywiałyzieleń, wydobywając z cieni i półcieniiskierki, iskry radosnych tęczowychkolorów. Stwórca po raz kolejny stwarzałpiękno, po raz kolejny i kolejny ukazywałMoc czynienia z przemijających ulotnychwrażeń pełni swojego oddania dla ludzi,pełni Miłości. Leśne polany ożywały wpromieniach wschodzącego słońca.Spłoszone sarenki śmiesznie uciekając,przystawały, ciekawie zwracając głowy wmoją stronę. Szło mi się wyśmienicie.Bractwo świętego Jakuba z Żabnapostarało się, by szlak został należycieoznakowany. Muszelki tam gdzie trzeba.Podnoszę wzrok i już dostrzegamcharakterystyczną białą muszlę z czer-wonym krzyżem. Za chwilę następna naprzedłużeniu drogi, tam gdzie powinnabyć. Ten sielankowy opis nie byłby pełen,gdyby zabrakło w nim jeszcze jednej, do-datkowej „przyjemności” To stada, watahyatakujących komarów, które wiedzione in-stynktem, krwiożerczych zapędówrzucały się, tnąc, gryząc, brzęcząc. Je-dynym ratunkiem, oprócz oganiania się,było jak najszybsze opuszczenie lasu. Narozległej przestrzeni znikały oszołomionegorącymi promieniami słońca. Za to jazwalniałem rozleniwiony i zmęczonywalką.Dzisiejszy cel mojej podróży to mi-asteczko Lubiń z górującą nad nim wieżąstarego, benedyktyńskiego klasztoru, wktórym to zaplanowałem był nocleg. Nogidoskwierają na całego. Z każdym krokiem

czuję, jakbym stąpał po rozżarzonychigłach albo gwoździach, koszulka mokraod potu. Wieża przybliża się i oddala. Wpalących promieniach słońcadoświadczam zjawiska w rodzaju fata-morgany. Horyzont pływa i ja wraz z nimzaczynam się kołysać. Jak w takiej chwiliwykrzesać siły na modlitwę? Panie JezuChryste zmiłuj się. Wystarczy. Wchodzęw rytm modlitwy Jezusowej. Tutaj, taksamo jak wtedy w Hiszpanii, przychodziwyciszenie. Droga przestaje się dłużyć,upał dokuczać. I tylko tam, wzrokwędrując przed siebie, napotykał -przeszkody w postaci gór, tutaj przestrze-nie nieogarnione, tutaj do Boga nie wyżej,ale jakby dalej. Wreszcie miasteczko.Solidny stary mur otacza olbrzymiąbudowlę. Klasztor wraz z przybudówkamiwydaje się być wielkim, potężnym monu-mentem. Braciszek, któremu o tymmówiłem, śmiejąc się, odpowiedział, żeTyniec przewyższa wielkością te zabu-dowania. Niemniej jednak wnętrzekościoła na pewno jest większe i prze-stronniejsze niż w Tyńcu. Dostajępojedynczą celę, zaproszenie naklasztorną zupę. Zrzucam plecak,ściągam buty. Na razie nie mam siły nanic więcej. Położyć się i odpocząć. I tylkotyle. Potem kąpiel,przekłuwanie kolejnychpęcherzy, zakupy w mieście, wieczornaEucharystia i noc gorąca i rozpalona. Mójpokoik znajdował się na poddaszu wys-tawionym na całodzienne działaniesłońca. Noc nie przyniosła chłodu, a wrazz paroma nieznośnymi komarami,odpowiedniego wypoczynku. Przy kresiemijającego dnia pożegnałem do jutraAnioła Stróża, świętych Jakuba i An-toniego. Trudny dzień. Ciekaw jestem, jakOni go przeżyli.

Kanonada w sadach10.07.2010 (sobota) Lubiń – Lesznochoć lękam się ciemnej dolinynie wypłynę na głęboką wodęjak nie przyjąć Twego zaproszenia?idę oto idę

O piątej rano obudziłem zaspanegobraciszka benedyktyna, który, życząc midobrej drogi, szybko zniknął wczeluściach klasztoru zapewne na„dospanie” A mnie już było pilno, a mniejuż gnało dalej. Dzisiejszym celem mojejwędrówki miało być Leszno. Nocleg jużzałatwiony. Dzwoniąc dwa dni temu podpodany w przewodniku numer,otrzymałem odmowną odpowiedź. Panpoinformował, że wszystkie miejsca sązajęte, przeprosił, i na tym się skończyło.Stanąłem przed kolejnym problemem,

Page 18: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 18

ISSN 2081 - 8246

zastanawiając się czy nie skorzystać zpomocy żony Elżbiety, podobnie jak tomiało miejsce w Poznaniu. Wykonałemnawet telefon, ale w tymże czasiezadzwonił ten pan, informując, że znalazłdla mnie miejsce w pobliskiej szkole.Zapisał nazwisko, obiecując przekazać jekierowniczce. I tak, dzięki jegożyczliwości i bezinteresowności, problemrozwiązał się sam. Podejrzewam w tyminterwencję moich Opiekunów.Dzisiejsza droga prowadziła głównie małouczęszczanymi szosami. Rozdeptałemstopy, na razie nie było upału, szło sięwyśmienicie. Moje różańcowerozmyślania przerywała kanonadawystrzałów, im dalej tym częstsza idonośniejsza. Do tego dochodziły jeszczeinne dziwne odgłosy w rodzaju gwizdów,uderzeń dzwonów i temu podobne Z za-ciekawieniem spostrzegłem,że były toodstraszacze na ptaki grasujące wczereśniowych sadach ciągnących się naprzestrzeni kilometrów. I tak tajemniceodkrywane w różańcowej modlitwienakładały się na ludzkie problemy, ludzkiezmagania. W tym wszystkim najbardziejposzkodowane miały być ptaki, ale myślę,że i one wyszły na swoje. W napotkanympo drodze sklepiku zakupiłem litrpysznego, zimnego mleka, do tegodrożdżówki. Czyż można wyobrazić sobielepsze śniadanie? Przysiadłem w autobu-sowej wiacie, zrzuciłem plecak, zdjąłembuty. Jak dobrze jest wędrować, kiedy sięodpoczywa. Ale, wszystko co piękne szy-bko się kończy.

Znowu buty, znowu plecak i znowu pier-wsze palące ogniem kroki. A słoneczkowysoko, a do domu daleko, oj daleko.Ktoś, kto obserwował mnie z boku, zpewnością musiał być zdziwiony, widzącniezdarne, ostrożne stąpanie i musiałzastanawiać się, jak doszedłem, jakpójdę. Wystarczyło pięćdziesiąt, stometrów i nabierałem właściwego rytmu,przełamując ból i deptając to, co narosłow butach. Minąłem Świerczynę,Osieczną. W Osiecznej podziwiałem wia-traki-koźlaki, charakterystyczne dla tegoregionu budowle. Potem chyba z 10 kilo-metrów ścieżką rowerową wzdłuż szosy iwreszcie przedmieścia Leszna,uroczego, zielonego miasteczka. Tutajpostanowiłem kupić sobie sandały, liczącna zasadniczą odmianę. Była sobota,sklepy otwarte do czternastej. Właściwiepojawiła się tylko jedna zasadniczaprzeszkoda. Jak przymierzyć. Gdybymzdjął mojego buta i próbował naociekającą potem skarpetkę i niepachnącą apetycznie stopę nałożyć

sandał wystraszyłbym wszystkich, łącznieze sprzedawcą. Nowych skarpet niechciało mi się szukać. Nic z tego niewyszło. Może następnym razem w innejmiejscowości. Odnalazłem między-szkolną bursę. Czkał na mnie przygo-towany pokój. Prysznic, kolejneprzekłuwanie, pranie. I tak oto minął kole-jny dzień. Jeszcze jedno wyjście do mi-asta. Wieczorna Msza święta w kościelepod wezwaniem świętego Mikołaja, naktórej sprawowany był obrzęd chrztu,kolejna pieczątka w paszporcie. Wkościele świętego Mikołaja trwałacałodzienna adoracja NajświętszegoSakramentu. Dobrze było przed Panem,wciszy, zanurzyć się w modlitwę.Potrzebna była ta godzina spędzona takblisko Tajemnicy. Dziękowałem,wielbiłem, prosiłem. Prosiłem za bliskimi,za tymi którzy mnie wspierali, którzycodziennie duchowo mi towarzyszyli. Zamoimi najbliższymi i tymi pomagającymimi podczas drogi, przygotowującymi no-clegi, wskazującymi właściwy kierunek.Wracając na miejsce odpoczynku,wstąpiłem na pyszne, przepyszne lody.Szkoda, że nie mogłem poczęstować mo-jego Anioła Stróża, jednakże myślę, żeanioły mają swoje, sprawdzone sposoby,by uszczknąć coś z ziemskichsmakołyków. Zasypiając, pomyślałem ozerwaniu jutro ziela „babki” i wsunięciu godo skarpetek. Może pomoże.

Prosta droga do nieba11.07.2010 (niedziela) Leszno - Wschowa

Troszeczkę dzisiaj zaspałem. Być możedlatego, że to niedziela. Faktem jest, iżobudziłem się dziesięć minut później, niżzaplanowałem. Budzenie przebiega umnie w sposób naturalny, nie wymuszonysztucznymi dopalaczami. Po prostu wiec-zorem ustalam, o której mam wstać, iwstaję. Tak jest od lat. Pokręciłem się popokoju, spakowałem, pomodliłem i potemwydostawszy na zewnątrz, ruszyłemraźno w stronę długiego, długiegowiaduktu, który wyprowadził mnie naperyferie miasta. Minąłem wznoszące siębudowle aqua parku. Przyczepił się tutajmłody, pijany człowiek żądając pieniędzyna piwo. Byłem konsekwentny, zresztąmój Anioł Stróż też, tak więc odszedł zniczym, ja zaś pomaszerowałem uliczkąpomiędzy kolonią domków jednorodzin-nych. Górą towarzyszył mi szybowiec,który później obniżył lot by na rozległymbłoniu, po mojej lewej stronie, wylądować.Był to chyba motoszybowiec, gdyż pochwili znowu, przy warkocie silnika wzbiłsię w powietrze, a po chwili płynął majes-

tatycznie w ciszy poranka. Szlak, którym teraz szedłem, przebiegadokładnie w tym miejscu, gdzie znajdowałsię trakt, którym cesarz Otto III w 1000roku wraz z Bolesławem Chrobrymudawali się na pielgrzymkę do grobuświętego Wojciecha. Wtedy z pewnościąszumiała tu puszcza. Woje odziani wskóry z przewieszonymi na plecachłukami, dzidami w dłoniach penetrowalidzikie ostępy, ochraniali cesarza, dmącod czasu do czasu w rogi, że droga wolnai bezpieczna. Dzisiaj niebezpieczeństwozagraża tylko od ludzi, czasami odwałęsających się psów. Ale droga nieskróciła się przecież, wciąż ta sama, oczym wie każdy wędrowiecprzemierzający ją swoimi nogami. Wszedłem w lasy. Im dalej w las tymwięcej drzew i bardziej dziko i tajemniczo.Większa cisza, przylgnięcie do natury.Znowu sarenki, śpiewy ptaków, bzyczeniekomarów. Muszelki były, albo ich nie było.Święty Antoni starał się jak mógł, więc anirazu się nie zgubiłem. Dotarłem na skrajwsi Trzebiny, gdzie w cieniu wielkiegostarego dębu, nieopodal krzyża,postanowiłem odpocząć. Zająłem sięprzygotowaniem śniadania, pozbywszysię wcześniej butów i skarpetek. Byłocicho, bezludnie. Dziwna rzecz.Zauważyłem, mijając wioski i miasteczkabardzo mały ruch wewnątrzosiedlowy.Zdarzało mi się przejść przez wioskę, nienapotkawszy żadnego człowieka. Aprzecież ci ludzie gdzieś musieli być,dzieci gdzieś musiały się bawić. Niemówię o godzinach porannych, ale tychnormalnych, kiedy większość oddaje sięcodziennym zajęciom. Tym razempojawiła się dwójka młodych ludziwracających widocznie z dyskoteki. Zdzi-wili się na mój widok. - modli się pan podkrzyżem ? zapytała ze śmiechem dziew-czyna. To było wszystko. Powróciłem doprzerwanego śniadania, potem narwałemświeżych liści babki i ulokowawszy je wskarpetach, zadowolony zasznurowałemmoje markowe Scarpy, ciesząc się z luk-susu dla moich poranionych stóp. I znowunaprzód. Droga tak prosta, że sięga pozaniebo. Czy w pełni jesteśmy świadomi,tego co robimy i czy to nam wystarczy?Na szczyt można dostać się korzystającz kolejki linowej, można też wejść pieszo.Która opcja jest lepsza? Widok zeszczytu ten sam. Pozostaje tylkowewnętrzny niedosyt niespełnienia, lubsatysfakcja zdobycia. Niedosyt możnastłumić. Zwycięstwo często okupione jestbólem.I oto Wschowa. Miasteczko, w którymdzisiaj postanowiłem się zatrzymać.Jestem już w rynku, przysiadam na

Page 19: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 19

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

schodkach, zrzucam plecak. Przechodzącego starszego człowiekapytam o drogę do Ośrodka Sportu iRekreacji, gdzie zamierzam spędzićkolejną noc. Niestety, wczoraj znowuspotkałem się z odmową udzielenia minoclegu przez Zakon Braci MniejszychFranciszkanów. Mężczyzna tłumaczy,pokazuje. Rozgadał się na całego. Wmiędzyczasie zdążyłem dowiedzieć się,że był maszynistą, jest repatriantem, a wOśrodku pracuje jego znajomy. Pełenzdziwienia i niedowierzania patrzy namnie, kiedy ja z kolei raczę goopowiadaniem o moim wędrowaniu. Żarleje się z nieba, stopy palą ogniem. Zry-wam się raźno. Do przejścia pozostałokoło jednego kilometra, a więc tyle conic. Według mojego rozeznania odległość dotrzydziestu kilometrów to blisko, nie ma oczym mówić, powyżej, to dalej, ale też doprzejścia. Zdumienie pojawiało się natwarzach napotkanych ludzi, kiedypytając o drogę, dowiadywałem się, żejest to około piętnaście, dwadzieścia kilo-metrów i z niezmąconym spokojemodpowiadałem, że to całkiem blisko.Chociaż, przyznać muszę, że ostatniekilometry, zwłaszcza poboczem szosy, wupale, potrafią dłużyć się niemiłosiernie.Na przełaj przez park, potem obok super-marketu NETTO, przez szosę, ścieżkąwzdłuż ogrodzenia i oto już pojawia sięboisko do piłki nożnej i basen pełenspragnionych kąpieli ludzi, oraz zabu-dowania Ośrodka. Poinformowany portierwręcza mi klucz od szatni dla zawod-ników. Pełny komfort z prysznicami,ławeczkami. Wieszaków też nie brakuje.Łączę dwie ławeczki, rozkładamkarimatę, śpiwór. Mam gotowe spanie.Kąpiel też, o jakiej można marzyćwędrując w upale. Znowu codzienne za-biegi przy nogach. Igła, stara, wysłużona,znowu w użyciu. Ulgę przynosi chłodnawoda i odpoczynek. Przede mną całepopołudnie rozkosznego leniuchowania.A i nogi przez ten czas się podgoją. Nakrzesełkach trybun w pełnym słońcurozwieszam wyprane skarpety, koszulkę.Za godzinę będą suche. Jak w Hiszpanii.Jutrzejszy nocleg mam już zaklepany uCichych Pracowników Krzyża wGłogowie. Teraz próbuję dodzwonić siędo Mekki polskich szlaków Jakubowych,do Jakubowa. Na moje grzeczne zapy-tanie o nocleg otrzymuję niegrzecznąodpowiedź z plebanii, dokąd siędodzwoniłem. W przewodniku pod tymnumerem widnieje nazwisko pana, któryjest głównym inicjatorem i opiekunemBractwa Jakubowego. Podejrzewam, żetelefon odebrał ksiądz proboszcz,

któremu, być może, przeszkodziłem wspożywaniu obiadu lub popołudniowejsjeście. Na razie sprawę pozostawiamswojemu biegowi. Święty Jakub zpewnością coś wymyśli. Do grona moichświętych awaryjnych włączyłem równieżRitę i ojca Pio. W takim towarzystwiejestem pewien, że mogę pokusić się wpodróż dookoła świata, oczywiście napiechotę. Dwukrotnie, czy nawet trzykrot-nie, odświeżony wyruszam w stronę mi-asta, by wstąpić do sklepu, rozeznaćdrogę wyjścia i przede wszystkimuczestniczyć w sprawowaniu Eucharystii.Przecież dzisiaj niedziela. Wiem już,którędy wyjdę, skracając nieznaczniedystans, zaopatrzyłem się również wświeżą niegazowaną wodę. Na Mszęświętą również dotarłem do świątyni podwezwaniem świętego Stanisławabiskupa. Po Mszy, pierwszym zapytaniemkapłana w zakrystii, do którego zwróciłemsię z prośbą o pieczątkę w paszporcie,było czy mam nocleg. Miłe to i jakieśbudujące, zwłaszcza po odmowach zestrony tych, od których nie należało siętego spodziewać. Napotkani w okolicybasenu chłopcy wdają się ze mną wrozmowę i z wielkim zaciekawieniemsłuchają mojej opowieści. Dostrzegam, wich oczach zapalające się iskierkiprzeżycia przygody na maxa. Może zaparę lat zainspirowani tą rozmowąwezmą plecak, przypną muszlę, wyruszą.Kolejna noc gorąca i twarda. Szczebleławeczek uwierają, ale co tam, ważne, żenogi odpoczywają.

Zwykłe, dziwne spotkania12.07.2010 (poniedziałek) Wschowa - Głogów

Wielce zdziwiony był portier (kolejna zmi-ana) wypuszczający mnie o piątej rano.Nic nie wiedział o moim pobycie na tere-nie Ośrodka. Nieświadomość czasamibywa lepsza od złej wiedzy. Szybkodotarłem na przedmieścia, a potempomknąłem dalej w stronę czerniejącychna horyzoncie borów. Obawiałem siętrochę tego przejścia lasami, z dala odsiedzib ludzkich. Obawiałem się nie tylepobłądzenia, zawsze gdzieś się przecieżwyjdzie, ile nabijania dodatkowych,zbędnych, kilometrów. Pisałem owymarłych pustych wioskach, przez któreprzechodziłem. Spotkać człowieka wlesie, o rannej porze graniczyło wręcz zcudem. A jednak takie cuda się zdarzały.Rozwidlenie dróg pożarowych w środkulasu. Zniknęły gdzieś muszelki. Kierunekw lewo? W prawo? Święty Antoni, co Tyna to? Nie do wiary, ale nagle słychaćwarkot silnika i z lasu wyłania się

samochód terenowy. Rozmowa,wyjaśnienie, szczęśliwej drogi...i jużzniknął w gęstwinie drzew. Pracownikobsługujący urządzenia gazowe, ale czytylko? Po kilkuset metrach znajoma mus-zla na drzewie. Z chęcią bym jąpogłaskał. Szkoda, że tak wysoko. Powracam myślami do Hiszpanii. Jed-nemu z rozdziałów moich wspomnieńdałem tytuł „Pustą samotną drogą”. Tamjednak idąc, zawsze można było kogośwyprzedzić, lub być wyprzedzonym. Tamdroga żyła, deptana codziennie stopamiwielu. Tutaj, można przewędrować całydzień i nie napotkać żywej duszy. Dużowody musi upłynąć, aby choć trochę podwzględem liczebności przybliżyć się dohiszpańskich szlaków. A może niech takpozostanie. Niech ta Droga będzienaprawdę pustą i samotną, bo wtedy wsercu człowieka coś zaczyna śpiewać, bowtedy ciężar win jakby maleje, znika,rozpływa się w głębinach Miłosierdzia.Napotykani na szlaku ludzie zciekawością wszczynają rozmowy, dziwiąsię, czasami uśmiechają z politowaniem.W jednym z wiejskich sklepików ekspedi-entka z zazdrością patrzyła na mnie,mówiąc, że ona też by wyruszyła,zostawiając wszystko. Na razie prosiła,bym pomodlił się za nią w intencji otrzy-mania wcześniejszej emerytury.Lasy śpiewające, lasy wyciszone, lasydyszące w palących promieniach słońca.I choć były w nich komary, przed którymiteraz nacierałem się specjalnie zakupi-onym żelem, to jednak wchodziłem w niez radością. Dawały cień, ulgę dla roz-grzanego ciała. Powierzchnie leśnychtraktów, bez palącego asfaltu, przynosiłyodpoczynek zbolałym, rozpalonymstopom. Dobrze wędrowało się lasami w rytmJezusowej modlitwy serca. W tej natural-nej świątyni wypełnionej woniąprzeróżnych zapachów czuło sięobecność Tego, do Którego należało towszystko. Spoglądałem pod stopy,uważając, by nie rozdeptać wędrującychślimaków i mrówek. One też mają swojądrogę, którą zmierzają i zbrodnią byłobyim ja przerwać. Skończyły się lasy, drogazmierzała w kierunku wioski, aby potemwyprowadzić na wały przeciw-powodziowe Odry. W towarzystwiechłopca goniącego stado krów nanadodrzańskie błonia dotarłem do wałów.Pozostał jeszcze odcinek może 10 kilo-metrów drogi, prosto do Głogowa. Byłojak w tropikach. Szedłem i szedłem,czując, że rozpływam się, roztapiam.Poniżej wałów ścieżka. Trochę lepiej.Zatęskniłem za chłodnymi dniami,przystałbym nawet na mały deszczyk.

Page 20: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

Nic z tego. Nawet modlitwa wymykała sięspod kontroli rozpalanego żarem umysłu.Niech to wędrowanie będzie modlitwę,niech ból i żar będą uwielbieniem. Tylkotyle dzisiaj mogę Ci dać Panie. Dobrze, że we wspomnieniach księdzaMojżeszko wyczytałem, gdzie znajdujesię Dom, do którego zamierzałemdotrzeć. Bez szukania dotarłem namiejsce. Zajęto się mną z iściesamarytańską gościnnością. Tak niewielepotrzeba, by poczuć się szczęśliwym.Ksiądz Szymko, przewodnik Warmińskiejpieszej Pielgrzymki do Ostrej Bramypowtarzał, że pielgrzym potrzebuje tylkomiski wody do obmycia i kąta do spania.To takie nic, a jednak tak wiele. Jadodałbym, że jeszcze odrobiny ludzkiejżyczliwości i uśmiechu. Otrzymałem tężyczliwość, otrzymałem uśmiech... pluszaproszenie na obiad i kolację.Przez most w kolorze wrzosu,odświeżony, najedzony, skierowałem sięw stronę miasta z postanowieniem kupnasandałów oraz odwiedzenia apteki i sko-rzystania z usług bankomatu. Przy okazjiprzyglądałem się miastu, podziwiającarchitekturę starych budowli. Każde ztych miast i miasteczek, przez któreprzechodziłem, ma własny, niepow-tarzalny klimat. W każdym jest coś, coróżni je od sąsiedniego, czy to park,promenada, czy... most w kolorze wr-zosów. Zakupy poczynione. W sklepie zeskarpetami uciąłem sobie dłuższąrozmowę z panem sprzedającym.Wypytywał, dziwił się. Ten sposóbspędzania wolnego czasu budzi za-ciekawienie, wyzwala podświadomątęsknotę za przeżyciem czegoś podob-nego. Tak naprawdę to wszyscy jesteśmypielgrzymami i każdemu jego własna,przeznaczona do celu droga. Moim celemw tej wędrówce jest Zgorzelec. A potem?Kto wie... Wieczorna Msza święta w do-mowej kaplicy. Chorzy na wózkach, ichopiekunowie. Odbywają się tutaj jakieśrekolekcje, dni skupienia dla wolontar-iuszy i ich podopiecznych. Niektórzy zwolontariuszy to młodzi ludzie ztatuażami, kolczykami, widać, że o bujnejprzeszłości. Jak znaleźli się tutaj? Jakimidrogami Pan ich doprowadził? DzisiejszaEwangelia mówi o podaniu kubka wodypotrzebującym. Nic dodać, nic ująć.Doświadczyłem dziś trudów, do-świadczyłem życzliwości, doświadczyłemwielkości.Stwórcy i Jego niezgłębionej tajemnicyMiłości. Czas, pozbyć się skorupy pychy,złości, fałszu i zakłamania. Czas zrzucićbrzemię otaczającego świata, stać sięziarnem, które Pan wrzuci, aby wydało,choćby tylko dziesięciokrotny plon.

Jakubów i... „wielkie biedy”13.07.2010 (wtorek) Głogów - Polkowice

Łóżko skrzypiało przy każdym najm-niejszym poruszeniu. Z ulgą opuściłem jeo zwykłej, pielgrzymkowej porze. Dziś doprzejścia „trochę dalej”, około czterdzi-estu kilometrów. Przytroczyłem buty doplecaka, założyłem sandały. Śniadanie,modlitwa i w drogę. Po raz ostatni most wkolorze wrzosów. Moim pierwszymetapem dzisiaj miał być Jakubów.Wychodzę z miasta Bramą Brzostowską,mijam kompleks zabudowań o.o. Re-demptorystów, dawnych opiekunówparafii świętego Jakuba w Jakubowie.Kurowice, Łagoszów Mały, „buczynaJakubowska”. Sandały na asfalciespełniały swoje zadanie, gorzej było naszutrowych i żwirowych drogach, a że ta-kich było więcej, więc wskoczyłem napowrót w moje markowe butytreakingowe. I tak oto dotarłem doJakubowa. Kościół zamknięty, plebaniateż. Wielka kolorowa mapa zkrzyżującymi się szlakami. Drogowskazinformuje, że do przejścia do Santiagopozostało tylko 3303 kilometry. Mekkapolskich szlaków Jakubowychrozczarowała mnie zupełnie. Pokusiłemsię nawet o pójście do domu głównegoopiekuna, którego nazwisko wymienionejest w Przewodniku. Odbiłem się odparkanu obszczekany przez wielkiego,czarnego psa, który czynił wysiłkiprzeskoczenia go. W Hiszpanii, w niek-tórych miejscowościach, gdzie równieżnie było nikogo, w przedsionkach świątyńmożna było samemu wbić sobiepieczątkę do credencialu i odejść usatys-fakcjonowanym. Tutaj, dużo szumu, biciapiany i nic poza tym. Nawet święty Jakubbędzie omijał Jakubów z zażenowaniem,jeśli nic się nie zmieni. Na razie, w pob-liskim sklepie, pani wbiła pieczątkę domojego paszportu, czego świadkiem byłsam sołtys. Przeszedłem przez wieś, skręciłem wprawo na polną drogę i dalej, przedsiebie. Muszę przyznać, że oznakowaniejest bardzo dobre. Oprócz muszelekpojawiają się żółte strzałki kierunkowe.Bez zaglądania do przewodnika możnanawijać kolejne kilometry. Ale, niechwalmy dnia przed zachodem słońca.Lasy, pola, cisza. Obok mnie Anioł Stróż,święci Jakub i Antoni. Rozpędziłem nogi,zamyśliłem się, zamodliłem. Zamodliłem?Któż z ludzi pojmie taką modlitwę, jeśli niedoświadczy jej sam. To wielkie zadziwie-nie, kontemplowanie piękna. To radośćwidzenia, słyszenia, odczuwania każdymnerwem, łączenia się ze Stwórcą we

wspaniałym procesie Tworzenia. Wszys-tko, co mnie otacza, do Ciebie Panienależy.

Wszystko to powstało kiedyś w Twoimzamyśle i trwa nadal, odnawialne,odradzające się każdego roku o różnychporach. Inaczej jest tutaj wiosną, kiedy,złocące się teraz łany, zielenią się pier-wszymi nieśmiałymi kolorami. Inaczej jestjesienią, gdy królują brąz i ciemnaczerwień. I zimą okrywającą wszystko, ażpo horyzont nieskazitelną bielą. Dałeś mitak wiele, a ja mogę dać Ci tylko tęwędrówkę, choć i tak przecież z Twojejłaski. W głębi lasu spotykam dwójkę ludzizrywających jagody. Chyba matka i syn.Kobieta chwali się, że jej syn pójdzie zpieszą pielgrzymką z Wrocławia na JasnąGórę. Ja z kolei opowiadam o swoimwędrowaniu do Ostrej Bramy. Młodyczłowiek beztrosko stwierdza, że przednim jeszcze całe życie i z pewnościązdąży wszystkiego doświadczyć, wszys-tko zobaczyć. Zostawiłem ich w głębilasu. Zamyśliłem się nad jegoodpowiedzią, nad jego pewnością iprzekonaniem, jakoby wszystko miałozależeć tylko od niego, od jego młodości,siły. Gdy ma się lat dwadzieścia nie patrzysię w przyszłość, nie ma w człowiekupokory, uniżenia. Jest za to przekonanieo życiu, które się należy, o braniu, oniezmąconym szczęściu na ziemi. Rozmawiałem z Elą. Mówi, że tęskni,chce, żebym już wracał. W Krakowiepogoda podobna, bezchmurne niebo i żarpełnego słońca. Znowu we znaki dał sięból pokaleczonych, pokrytych pęcherzamistóp. Chyba nie dam rady. Wyszedłem zlasu. Znowu pogubiłem się nieco, idąc wstronę przeciwną niż trzeba. Do przejściapozostało około dziesięciu kilometrów. Inagle te dziesięć kilometrów wydłużyłysię do granic bólu, piekących stóp iosłabienia. Zadziałał rozsądek.Usłuchałem Eli, wsłuchałem się w swójorganizm. Przystanek busików. Nieczekałem zbyt długo i po kilku minutachjuż wysiadałem na dworcu autobusowymw Polkowicach, uboższy o dziesięć prze-bytych pieszo kilometrów. Z tą chwiląprzestałem być pielgrzymem, stałem się...sam nie wiem kim (może „pielgrzymemautokarowym”). W czasach średniowiecza pątnikom zpewnością też pomagali inni, podróżującykonno lub wozami. Nie wierzę, aby niekorzystali oni z tego rodzaju udogodnień.Dzisiaj, w dobie telefonów komórkowych(nie chciałem ze sobą zabierać) trudnomówić o całkowitym wyjściu od progudomu, zerwaniu więzów. Jesteśmy bliżej

str. 20

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

Page 21: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 21

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

siebie, odległość przestaje mieć znacze-nie, żyjemy sprawami bliskich tak jak i oniżyją naszymi sprawami. To nowy styl piel-grzymowania, nowe wyzwania, odktórych czasami chciałoby się uciec. Po lewej stronie, na wzgórzu, pozostaw-iam miasto ze starą zabudową, kierującsię w stronę Polkowic Dolnych, którędyzresztą przebiega szlak. Jutro będę miałdo przejścia około czterech kilometrówmniej, za to dzisiaj, nałożywszy na gołestopy sandały, muszę pokonać tęodległość, więc człapię sobie wolniutko wstronę noclegu. Nagle obok mnie zatrzy-muje się objuczony rowerzysta. Pierwszypielgrzym na szlaku świętego Jakuba.Wyruszył z Warszawy, by na rowerzedotrzeć do Zgorzelca. Jesienią, chcezacząć w Zgorzelcu, by dojechać doPragi. Pytania, wrażenia. Robimypamiątkowe zdjęcia i... buen camino. Widzę domek z banerem informującym opokojach do wynajęcia. To tutaj. Gospo-darz inkasuje dwadzieścia pięć złotych,daje klucz i cały parter wyłącznie do mojejdyspozycji. Prysznic, pranie, zabiegi nastopach. Wybieram się do miasta, alewracam, gdyż zaczyna padać deszcz.Czyżby odmiana? Deszczyk popadał,postraszył, pranie na powrót wyniesionena zewnątrz. Ja straciłem ochotę nawyjście. Pomiędzy palcami przekłuwałemdzisiaj nowe pęcherze podeszłe krwawąwydzieliną. Przypuszczam, że jest toefekt zasypki przeciwpotnej, którąpotraktowałem nogi. Jedyna pociecha, żebardzo ładnie dawały się przekłuwać.Pokój z pięcioma łóżkami, ja sam. Jutrorano klucz na werandę i w drogę. AniołStróż i święty Jakub już chyba niegniewają się na mnie za to skorzystanie ztransportu.

Dolnośląskie Bory14.07.2010 (środa) Polkowice – Nowa Kuźnia

Za Sobinem trochę się pogubiłem.Muszelka była tak umieszczona, że niewiadomo było: w lewo, czy w prawo.Poszedłem w lewo i wylądowałem wJędrzychowie. To tylko około kilometra odtrasy. Dlaczego nie zapytałem tegomężczyzny, który przejeżdżał na row-erze? Skorygowałem i wróciłem na szlak.Przede mną Bory Dolnośląskie. Hektarylasów, w których wiją się, krzyżują, setkidróg, traktów, dróżek, A każda gdzieśprowadzi, a tylko jedna do Zgorzelca. Przewodnik wspomina o Pogorzeliskach.Wytyczony szlak wyraźnie omija tęmiejscowość. Na leśne skrzyżowanie, naktórym nie byłem pewien, podjechał trak-tor i wyjaśniłem sprawę. Widać, święty

Jakub trzymał rękę na pulsie. W ogóledzisiaj w borach ruch. Zbieracze jagód,drwale. Co krok spotykam jakiegoś prze-wodnika. I tak oto dotarłem do Cho-cianowa. Siedzę sobie w działkowejaltance, racząc się śniadaniem. Skarpetyi buty odpoczywają. Jest ósmatrzydzieści. Fotografuję motyla, któryuporczywie przysiada na mojej skarpecie.Czyżby jakiś wąchacz-narkoman? Szy-bko minęła mi dzisiaj ta droga. Porankizawsze bywają bardziej wydajne, jeślichodzi o przebyte kilometry. Stopy, dopókinie są nagrzane, mniej pieką i bolą. Żebytak dzień składał się z samych poranków.W Chocianowie postanowiłem zdobyćpieczątkę do mojego paszportu. Na ple-banii przemiły kapłan spełnił mojązachciankę. Mało tego. Pobłogosławił nadalszą drogę, życząc wytrwałości izdrowia. Pokrzepiony duchowozawędrowałem do parku, wstąpiwszy up-rzednio do supermarketu. Mleko,drożdżówki, długi odpoczynek z krótkądrzemką i w drogę. Przede mną jeszczeokoło pięciu kilometrów tzw. Torfolinią domiejscowości Nowa Kuźnia, gdzie, aczniechętnie, przyobiecano mi nocleg.Wszystko miało wyjaśnić się na miejscu.W gąszczu, wzdłuż ciągnącego się rowu,a może rzeczki? Szedłem i szedłem,mając ścianę lasu po lewej i prawejstronie. I oto wyłoniły się jakieś zabu-dowania, droga zmieniła się w asfaltowąszosę, minąłem olbrzymią fermę kurzą,skąd rozbrzmiewało zgodne pianietysięcy kogutów i dostrzegłem wśród zie-leni wieżę małego kościółka. Po przeci-wnej stronie na ławeczce przed domemsiedziały dwie kobiety. Jedna z nich,zobaczywszy mnie podeszła do furtki.Przedstawiłem się i zasmuciłem, gdyżreakcja kobiety nie była zbyt miła. U nasnie ma żadnych warunków do spania. Wprzewodniku nasze nazwisko i telefonznalazły się tylko przez czysty przypadek. Temupodobne, zdecydowane słowa stawałymurem pomiędzy nami. Niech pan idziedo sołtysa. Nie wiem, skąd przyszło mi namyśl nazwisko księdza Mojżeszko. Paninatychmiast zmieniła front, pytając onaszą znajomość, czemu, ku wielkiemuzmartwieniu musiałem zaprzeczyć.Miałem wszak książeczkę- przewodnikksiędza. O, my mamy taki sam. KsiądzAndrzej przysłał nam zimą. Lody zostałyprzełamane. Pani Halina zaprowadziłamnie do przykościelnej salki. Ławki, drew-niana podłoga, jakiś dywan. Czy trzebaczegoś więcej? Brak światła? Jakiż prob-lem w letni wieczór. Studnia na pompę wobejściach kościoła. Może pan zostać,później pokażę panu wnętrze świątyni.

Niech pan przyjdzie coś zjeść, gotuje sięprzecież zawsze więcej, nie zabraknie.Pani Halina wytłumaczyła, jak doszło doumieszczenia ich telefonu i nazwiska wprzewodniku. Ot, po prostu, pewnegodnia przyjechał ksiądz z jakimś panem,poinformowali o wytyczonym szlaku,poprosili o telefon. A potem zaczęły sięperypetie z przechodzącymi pielgrzy-mami. Ciekawie wyglądała historia zksiędzem Andrzejem. Zadzwonił,przedstawił się jako duchowny. Zpoczątku dosyć nieufnie, wszak niebrakuje oszustów, zgodzono się jednakprzyjąć go. Przyszedł, wylegitymował się.Miał swoją albę, paramenty potrzebne dosprawowania Eucharystii. Poprosił oudostępnienie mu kościoła. Pani Halinawsiadła na rower i objeżdżającposzczególne domy, informowała o wiec-zornej Mszy świętej. Przyszło około 30osób. Jeszcze teraz, opowiadając mi otym, pani Halina uśmiecha się radośnie.Ten wieczór na trwałe wpisał się wpamięci mieszkańców wioski. Poznałemmęża pani Haliny „...Bronek, ten pan maksiążkę księdza Mojżeszki....ten pan jestz Krakowa”. Poczęstowano mnieprzepysznym czerwonym barszczykiem,potem ablucje, codzienne opatrywaniestóp. Odpocząłem co nieco. Wmiędzyczasie przyjechał emerytowanykapłan, który wyspowiadał i udzielił komu-nii teściowej pani Haliny. Poznałem go,otrzymawszy drugie w tym dniubłogosławieństwo. Pani Halina, o czympoinformowałem ją wcześniej, zdążyłamu już powiedzieć, że w swojej diecezjijestem nadzwyczajnym szafarzem.Potem siedząc ze mną na ławeczce, zradością mówiła „...co za dzień najpierwpan, potem ksiądz i jeszcze ksiądz An-drzej...”

Oczywiście musiałem zobaczyć wnętrzeświątyni. Stanąłem zdumionyprzytulnością i czystością. Podłogawyłożona miękkimi dywanami, ścianyboazerią. Po tej stronie mamy żłóbek, potej ciemnicę i grób – informowała prze-wodniczka. Opowiadała, jak odnawiali,malując stary, zniszczony konfesjonał,który teraz w promieniach słonecznych,błyszczał wesoło popielatą farbą. W każdą niedzielę z pobliskiego Cho-cianowa przyjeżdża kapłan. Wtedy teżkonsekrowane są hostie, rozdzielanepodczas Mszy wiernym. Wieczorem, za-proszony na kolację, wysłuchałemopowieści starszej pani, teściowej paniHaliny. Wydawało się, że powtarzakwestie scenariusza filmu „Sami Swoi”Sylwestra Chęcińskiego. Przybyli zGródka Jagiellońskiego, ze wschodnich

Page 22: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 22

ISSN 2081 - 8246

rubieży Polski. Osiedlili się, zamieszkali.Inaczej, zupełnie inaczej wyglądały wtedyte ziemie. Droga, którą przyszedłem byłajedną płaską równiną bez drzew ichaszczy. W dalekiej perspektywiedostrzec można było zabudowania Cho-cianowa. Było ciężko, ale od czego zapałi chęć działania, zwłaszcza że pola czekałna siew. Usłyszałem historię powstaniakościoła. Początkowo kaplica w budynkuszkolnym, później właśnie tutaj, gdzie wczasie wojny Niemcy mieli coś w rodzajulokalu rozrywkowego. Wieżę wznosiliwłasnymi rękami i własnym nakładempracy. No bo jak to kościół bez wieży.Przykościelny dzwon pochodzi z kaplicycmentarnej. Obecnie wykonano elewację,pomalowano wnętrze. Żal było rozstawaćsię z tak miłymi ludźmi. Obiecałem paniHalinie skontaktować się przez internet zodpowiednimi ludźmi i wyprostowaćinformację w przewodniku odnośniemiejsca noclegowego. A swoją drogą,pani Halina przyznała mi rację, że gdybytak w salce umieścić jakąś wersalkę,problem chociaż częściowo, byłbyrozwiązany. Dowiedziałem się jeszcze oskrócie, przejściu przez tory kolejowe,abym jutro zanadto nie nadkładał drogi.Obiecałem skontaktować się i pozdrowićksiędza Andrzeja. Powróciłem na swojepielesze. Spanie na środku sali narozłożonym dywanie, obok obrazy, jakiśsztandar, w kącie w szeregu ustawionehalabardy. Tych używają strażacy,trzymając straż przy Pańskim Grobie.

Pomarańczowa strzałka15.07.2010 (czwartek) Nowa Kuźnia - Bolesławiec

Zaopatrzony w dużą butelkę gazowanejwody (abym dłużej pamiętał) i to, copozostało z wczorajszej kolacji, szarymświtem, o czym wiedzą tylko dwa psypilnujące obejścia, wyruszyłem w dalsządrogę, przechodząc przez uśpioną wieś.Skrót znajdował się tam gdzie potrzeba,toteż nie zastanawiając się zbytnio,przeszedłem puste tory kolejowe iznalazłem się w miejscowości Modła,skąd dalej przez kompleks leśny dotrzećmiałem do miejscowości Osła. I tutaj, w lesie, na jednym z drzew, przyrozgałęzieniu dróg dostrzegłempomarańczową strzałkę kierującą w lewo.Bogatszy o doświadczenie księdzaMojżeszki zacząłem zastanawiać się, czyrzeczywiście poszedłbym w nakazanymkierunku za pomarańczową, a nie żółtastrzałką? Lecz dlaczego pomarańczową?Może zabrakło im farby. Ale w takim razieskąd wzięli tę pomarańczową? Póki co,raźno maszerowałem w prawo,

wypatrując muszelki. Była, i wszystkopowróciło na swoje tory. Komaryatakowały, ja robiłem, co mogłem. W ruchposzedł zdjęty z głowy kapelusz.Przyspieszyłem, wyciągając nogi. Najlep-szym sposobem na pozbycie się tychnieznośnych owadów było po prostu szy-bkie wyjście z lasu. Im szybciej tym lep-iej.Na skraju lasu, pośród pszenicznych,złocących się w słońcu pól, pośródpoddających się miękko pieszczotomwiaterku zielonych traw, przysiadłem, abyodmówić dzisiejsze modlitwy, posilić sięprzed dalszą drogą. Błękit w poziomie ażpo horyzont, a w górę, zapewne podpodnóżek Bożego tronu. „...Paniepospiesz ku ratunkowi memu...” Spłynęłoz góry błogosławieństwo, spłynęło wraz zleciutkim tchnieniem wiatru, wraz z pier-wszymi promieniami słońca. W szumiepszenicznych łanów dało się słyszećsłowa „któż jako Bóg” dało się słyszećfrazę z Księgi Rodzaju. „...i wszystko, couczynił, było bardzo dobre...” W dali ho-ryzont ciemniał borem i ta liniaoddzielająca niejako dwa światyprzypominała, że dojdę, że przyjdzie mikiedyś przekroczyć próg Nowego,przyjdzie stanąć twarzą w twarz zNajwyższym który jest TajemnicąPięknem i Miłością. Bo tylko ktoś, ktokocha bez granic, może tworzyć piękno,może troszczyć się o każdy szczegół, onajmniejszy detal. Uśmiechnąłem sięsam do siebie. Ja detal, pyłek. Ja najm-niejszy, a przecież kochany Miłością Do-brego Ojca.Pomidor, jajko na twardo, do popiciawoda. Śniadanie zwykłe, pielgrzymie.Dość odpoczywania, dosyć zamyśleń.Będę miał dość czasu po tamtej stronie.Będę się dziwił i dziwił bez końca.Rzeczywistość ziemska przynagla. AniołStróż wraz ze świętymi przewodnikamijuż gotowi do drogi.

Dopóki się szło, było znośnie. Najgorszekatusze przeżywałem, gdy przyszło sięzatrzymać a potem znowu ruszyć. DoTomaszowa Bolesławieckiego dotarłemnie za znakami na Szczytnicę, leczkierując się w stronę byłego radzieckiegolotniska wojskowego i przecinając jegopas startowy. Wstąpiłem do apteki, zakupiłem krem dostóp. Jak doczytałem w załączonej ulotce,doskonały również przeciwzmarszczkom. Odpocząłem i już bezprzestanku postanowiłem pomaszerowaćna miejsce noclegowe do ZgromadzeniaSióstr Adoratorek Krwi Chrystusa wBolesławcu. Olbrzymie elewatoryzbożowe, podmiejski lasek, w którym

spotkałem zaciekawioną moimwędrowaniem grupkę młodzieży. Wresz-cie obrzeża rynku. Pisałem już o specy-fice małych miasteczek. Jest cośurokliwego w połączeniu historii zewspółczesnością. Jest niepowtarzalny kli-mat wyrażający się w kolorystyce, za-pachu, nawet chodzie i zachowaniu ludzi.To wszystko odnalazłem tutaj, i na ilemogłem, zauroczyłem się, upajając tąniepowtarzalną atmosferą.Dom Zgromadzenia Sióstr Adoratorekodnalazłem bez większych trudności.Znajduje się na peryferiach przy wyjściuz miasta na trasie Drogi świętego Jakuba.I znowu przyjęcie niegodne pielgrzyma.Pokój z miękkim tapczanem, łazienka. Powstępnych tych miłych (kąpiel) i tychmniej miłych (opatrywanie nóg) i pranie,czynnościach, zjawiła się siostra,przynosząc obiad. Miałem iść do miasta,niestety moje nogi nie pozwoliły na to.Postanowiłem zostać, aby odpoczywającchoć trochę zregenerować nadwątlonestopy. W budynku jakaś grupa mod-litewna przeżywała swoje rekolekcje. Bylijuż po Mszy świętej, ale w kaplicyodbywała się całodzienna adoracjaNajświętszego Sakramentu. I tak otomijało to popołudnie. Modlitwa, rozmowaz siostrą przełożoną. Wśród uczestniczekrekolekcji znajdowała się młoda dziew-czyna, która w sierpniu z grupą studentówplanowała przejście do Santiago odstrony północnej. Temat rzeka. Wieczornamodlitwa, ustalenia z Aniołem Stróżem codo jutrzejszego dnia, i spokojnej nocy.

Koszmar nad Kwisą16.07.2010 (piątek)Bolesławiec Lubań

Siostry Adoratorki spały jeszcze błogo,kiedy ja przemykałem się długim kory-tarzem klasztoru. Długa, długa ulicaZabobrze wyprowadziła mnie z granic mi-asta. Po minięciu potężnej bramy cmen-tarza żołnierzy radzieckich, skierowałemsię w lewo, na szeroką piaszczystą drogę,która doprowadziła do sosnowego lasu. Iznowu kolejny świt, i znowu szło się jakoślekko. Potem było polami, ścieżkami takprostymi, że aż zawrót głowy. Iść, ciągleiść w stronę słońca. Akurat szedłem wkierunku przeciwnym, bo na zachód, nicjednak nie przeszkodziło w nuceniu tychwłaśnie słów. Były też Godzinki, byłróżaniec. Tutaj innego wyrazu nabieraładruga Tajemnica Radosna. Pośpiech, jaknajbardziej, ale zamiast gór, horyzont takodległy, że aż znikający w błękicie.Potem dopiero pojawiło się pasmoKarkonoszy, a więc znalazły się też góry.Koszmar rozpoczął się na ostatnim

Page 23: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 23

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

etapie, kiedy to, idąc wzdłuż Kwisy,asfaltową drogą, zacząłem odczuwaćprzypiekanie od góry i od dołu. Temper-atura sięgała chyba czterdziestu stopni,cienia ani na lekarstwo, nogi palą ogniem.Poczułem, że jest źle. Przysiadłem w wia-cie autobusowej, gdzie było trochę cieniai byłbym tak siedział do wieczora, do za-chodu słońca. Oparłem głowę o ścianę,przed oczami zaczęły latać jakieś czarnei złote plamki. Ale odpoczywałem. Poprostu potrzebowałem tej chwili, by dojśćdo siebie, zrelaksować się. Po jakimś cza-sie zmieniłem buty. Gołe stopy wsandałach też paliły, lecz przynajmniejmiały przewiew. Powoli, powolidochodziłem do siebie i wychodziłem.Powoli, powoli zaczęła docierać do mo-jego zlasowanego słońcem mózgu myśl,że to koniec, że jutro nie dam rady. Bądźrozsądny, szeptał mój Anioł Stróż, aświęci przewodnicy gorliwie mu przytaki-wali. Pamiętaj, bądź rozsądny. Dzisiajzgadzałem się z nimi, ale co będzie jutro?Zadzwoniła Ela. Powiedziałem jej conieco o moich perypetiach, ona wszystkoo swoich. I tak pocieszeni, oddaleni,powróciliśmy, każde na swoją drogę.Wyprzedziła mnie jakaśmłoda dziewczyna. Szłaszybkim, sprężystym krok-iem. Prawie tak samoszedłem rankiem. Wtedyna pewno nie dałbym siętak łatwo wyprzedzić.Minęły zapowiadane dwakilometry. Pojawiła sięstrzelista, wysoka czer-wona wieża kościoła.Doszedłem. Panią wkiosku dopytałem o drogę iwzdłuż murów okalającychstarą część miasta, wypra-cowanym człapaniem,ażeby za bardzo nie urazićDrogi, pomaszerowałem wstronę kolejnego miejscanoclegowego, ciesząc się,że już tak blisko i konieckoszmaru. I znowupodobny scenariusz.Wykąpany, odświeżony.Ogólnie jest dobrze, tylkoze stopami chyba niecałkiem w porządku.Nasmarowałem je krememprzeciw zmarszczkom, alei tak pieką i boląniemiłosiernie. Cóż czynićz tak pięknie rozpoczętympopołudniem? Przedewszystkim należało prze-liczyć siły na zamiary. DoZgorzelca pozostało nie

całe trzydzieści kilometrów. Tylko i aż. Niezanosiło się na zmianę pogody, czyli...znowu żarówka. Nogi w rozsypce.Postanowiłem nieodwołalnie zakończyć wdniu dzisiejszym piesze pielgrzymowanie.Na to konto zrezygnowałem nawet z pra-nia koszulki i skarpet. Po prostu jewyrzuciłem, dodając jeszcze do kompleturozlatujące się spodnie, które też takwiele przeszły. To było moje rytualnespalenie znoszonych szat, nad brzegiemoceanu. Lubań okazał się moim końcemziemi, moją Finisterrą. Kwateraznajdowała się w nowej części miasta,gdzie przeważała blokowiskowa zabu-dowa. Wyszedłem na zakupy i pomiędzybudynkami dostrzegłem bryłę świątyni.Zamknięte ogrodzenie uniemożliwiałowejście na wewnętrzną część z tablicąinformacyjną. Przechodząca starsza panipoinformowała, że codziennie o osiem-nastej sprawowana jest Eucharystia.Poczłapałem odpocząć, a potem razjeszcze w stronę kościoła. Jakież byłomoje zdziwienie, gdy przeczytałem, żejest to kościół pod wezwaniemNajświętszego Serca Pana Jezusa iświętego Jakuba. A więc to moje Santi-

ago, mój finisz. Msza święta wprzypadające dzisiaj święto Matki BożejSzkaplerznej odbywała się w kaplicyMatki Bożej Zwycięskiej a z racji ucze-stniczenia w niej lokalnego BractwaSzkaplerznego komunia święta po-dawana była pod dwoma postaciami. Itak oto święty Jakub sprawił mi wspaniały,godny niebios prezent, w którym zabrakłomoże tylko okadzenia. Modliłem się,polecając Miłosierdziu Bożemu wszyst-kich, którzy wspierali mnie w tymwędrowaniu, którzy duchowo dzielili zemną trud wędrówki. Dziękowałem zawielką łaskę przeżytej samotności, za tęwewnętrzną pustelnię, do której dane mibyło wstąpić.

Buen camino17.07.2010 (sobota) Lubań – Zgorzelec

Pierwszym porannym autobusem w półgodziny dojechałem do dworca wZgorzelcu. Wzdłuż Nysy, idąc zamuszelkami, dotarłem do mostu i dalej doGerlitz aby zorientować się, w którąstronę prowadzi szlak i jak wyjść z miasta

w kierunku Pragi (to takaasekuracja na przyszłość).W biurze turystycznym,pokazując mój paszport,odebrałem certyfikat. Moiświęci Patronowie nadalczuwali nade mną, gdyż nad-spodziewanie bezboleśnieminęła mi, z dwoma przesi-adkami, powrotna podróż.Opowiedziałem wszystko. Odolach i niedolach, wzlotachi upadkach. Myślę, że czas zakończyćkrótkim dwuwierszem:każdemu własna jego Drogai własne jego Santiago.

Buen Camino!

Page 24: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

str. 24

ISSN 2081 - 8246

D R O G A D R O G A - R a d e k S z e s z k o- R a d e k S z e s z k o

Czy Camino jest cenne? Czy umarł we mnie stary człowiek i narodził się nowy? Tak myślę. Nie stało się to w jakiś widoczny dlawszystkich, spektakularny sposób, ale w ciszy mojego serca. Otrzymałem tam tak wiele łask, że teraz jest dopiero czas naprzemyślenie, dziękowanie, „smakowanie”. Camino dla mnie to kolejny etap mojego życia, bo życie jest pielgrzymką. Cały czasjesteśmy w drodze, a Camino pozwala na zatrzymanie się w codzienności i odnalezienie tego, co jest dla nas najważniejsze.Choć zaraz po powrocie nie planowałem następnej pielgrzymki, to teraz wiem, że kiedyś chcę tam wrócić.

Do zobaczenia na Camino do wieczności.

Radek

Page 25: Pielgrzymek 2 2010 - WordPress.com...Nr 1/2011 (7) ISSN 2081 - 8246 Jesień roku 2010 minęła pod znakiem nowych przewodników po polskich od - cinkach Drogi Yw. Jakuba. Przygotowane

str. 25

PielgrzymekInformator Dróg św. JakubaNr 1/2011 (7)

ISSN 2081 - 8246

C r e d e n c i a l C r e d e n c i a l - M a ł g o r z a t a S m y l- M a ł g o r z a t a S m y l

Po powrocie do domu wielokrotnie usłyszałam pytanie, czy nie boimy się w obecnych czasach same wędrować po Polsce. I wciążodpowiadam, że zarówno w poprzednim roku, jak w tym doświadczałyśmy Bożej opieki i ludzkiej życzliwości. W ciągu dniaodmawiałyśmy różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego, miałyśmy czas na osobistą refleksję, modliłyśmy się w intencjach, wktórych pielgrzymowałyśmy oraz za spotykanych ludzi i mijane miejscowości. Urokliwa trasa, którą wytyczona jest Polska Drogaśw. Jakuba, przez pola, lasy, lokalne drogi, na odcinku Ostróda – Toruń z biegiem Drwęcy, przemierzana w ciągu dnia w dwie –trzy osoby, nie stwarza niebezpieczeństwa.

W następnych latach planujemy kontynuować naszą drogę do Santiago de Compostela.

Małgorzata Smyl, Gdańsk