Obawiam sie, ze zupelnie zidiociejemy - gelberg.org · Dzis slowo "honor" podobnie, jak poje ... I...
Transcript of Obawiam sie, ze zupelnie zidiociejemy - gelberg.org · Dzis slowo "honor" podobnie, jak poje ... I...
Zbigniew Herbert:
"Obawiam sie,ze zupelniezidiociejemy"
ze ZBIGNIEWEM HERBERTEM rozmawiaja: ANNA POPPEK i ANDRZEJGELBERG
Nr 46(321) 11 listopada 1994 r. Cena 9000 zl
DALSZY CIAG NA STR. 12
kolejnego wroga? Uwazalem, ze ta decyzjaopiera sie na niebezpie=ych zludzeniach,które doprowadza do smierci dziesiatkówtysiecy mlodych ludzi.
- Czy zludzenia te wynikaly z naiwnosci czy z rozpaczy?
- Z naiwnosci. Lecz przede wszystkim z zadufania, ze i tak damy sobie rade,ze czapek wyStarczy.
- Kiedy prysly te zludzenia?- Nie wiem. Stracilem kontakt z tam-
tymi srodowiskami. Dalem noge. Zdajesie, ze nawet szukali mnie jako dezertera,ale ja juz wtedy bylem w innej, dobrzeuzbrojonej armii. Dwa lata trwal mójkontakt z "bandytami z lasu". Wycofalem sie, gdy doszedlem do wniosku, zepartyzantka sie degeneruje, ze lepszympomyslem jest tupamaros (partyzantkamiejska). Kazdy czlowiek pragnie usprawiedliwienia swych decyzji, ale czulemi do dzis czuje szacunek do tych, którzypozostali do konca wierni przysiedze,w lasach, bez nadziei.
- Romantyczna tradycja irredentynie byla wtedy przesadnie popularna.
- No cóz, po klesce Polacy staja sienieslychanie pragmatyczni. Mówionowtedy: glosujemy na Mikolajczyka, a nawet na PPS, która jest partia z tradycjami,bo chlop w sojuszu z robotnikiem wszystko przewali. Ten dziki mit pokutujezreszta do dzisiaj, choc wtedy skonczylosie sfalszowaniem wyborów, zas dodatkowo PPS Cyrankiewicza nie miala nicwspólnego z pania Ciolkosza.
ISSN 0208-8045Indeks 379433
co zdarzylo sie pózniej. Bo z zyciem jesttroche tak, jak z robieniem na drutach;nowa nitke trzeba wiazac z pozostala zestarego klebka. Gdy czlowiek schodzi dogrobu powinien miec swój sweterekskonczony. Musi zdawac sobie sprawez tego, jak zycie utkal, które fragmenty saze skaza, a które bardziej udane. Waznejest, zeby mial pelen obraz wlasnegozycia, a takze narodu czy spoleczenstwa,w którym je spedzil.
- Mówi Pan o nitce pamieci II Rzeczypospolitej. Wiekszosc doroslego i swiadomego zycia spedzil Pan jednak w PRL
- Wtedy, musze przyznac, nie mialemnici. Cos sie stalo - pekla, zetlala ... Zaczalem wiec sam snuc cos, co nasladowalonic, zeby jakos ciagnac to zycie. Od poczatku zdawalem sobie sprawe, ze jest to kolejna okupacja: twarda, ciezka, chamska,krwawa. Ci, którzy nie powachali wczesniejszej wladzy sowieckiej mieli idealistyczne wizje, ze "wyzwolicieli" nakryjemyczapkami. Strasznie duzo potrzeba by tychczapek i wróg musialby byc niegrozny.Potem Radoslaw wydal nieszczesny rozkazujawnienia sie. Bylem przeciwny. Dlaczego konspiracja mialaby ujawniac sie wobec
I
I.:II
uzgodnili, ze bedziemy sie bili do trzeciejkrwi. Cala noc nie spalem. Nie ze strachu- balem sie, zaspie. Mielismy sie bowiem potykac o szóstej rano w LaskuBielanskim. Dwa razy on mnie zahaczyl,ale ja o malo co nie odrabalem mu ucha.Jak sie okazalo, byl zawodowym oficerem, ja natomiast szable trzymalem w reku pierwszy raz w zyciu, tak ze wynikokazal sie wcale niezly .
- Pojedynek to sprawa honorowa.Dzis slowo "honor" podobnie, jak pojedynki zupelnie wyszlo z mody.
- UNdzilem sie i wychowalem w IIRzeczypospolitej. Tamto dwudziestolecie (nie tylko w sprawach honoru czypojedynków) jest dla mnie okresem wzorcowym, do którego odnosze wszystko to,
ale
- Blisko dziesiec laliemu Jacek Trznadel, robiac z Panem wywiaddo "Hanby domowej", rozpoczal od stwierdzenia: "Rozmawiamy
!l lipca 1985roku", Zachowajmy le tradycje. Jesl27 pazdziernika 1994r"pojulrze konczy Pan siedemdziesiallal i po lekscie "Armia", zamiesz
czonym w "Tygodniku Solidarnosc", oczekuje Pan sekundaniów.
na podszepty strachu
na szczescie niemozliwe
na uderzenie znienacka
na zabójcze pytanie
moze Pan Cogito wraca
zeby dac odpowiedz
-"Pan Cogito - powrót"
Pytania z pozoru proste
wymagaja zawilej odpowiedzi
- Na pistolety?- Wybór broni nalezal do przeciw-
a ten zazadal szabli. Sekundanci
- Jaruzelski w szpitalu, Kiszczak podwóch zawalach, Kolodziejczyk, jak moznapodejrzewac, na pewno wykreci sie funkcja· Mam nadzieje, ze w Drawsku zrobiawiec kolejne posiedzenie i wydeleguja jakiegos odwaznego generala - na stracenie.
- Bardzo Pan pewny siebie.- Mam doswiadczenie, w Il1!odosci
pojedynkowalem sie dwukrotnie. Raz
12DALSZY CIAG ZE STR. 1
- Czy pragmatyzm socjalistów widoczny byl przed zjednoczeniem?
- Juz przed wojna niekrórzy socjaliscikombinowali z komuna. Sa na to dowody.
naj sympatyczniejszym i najbiedniejszympoeta wielkiej klasy. Z Miloszem przezylem liczne, nie konczace sie pijanstwa,tanim winem oczywiscie, irozmowy, któremi bardzo duzo daly. Jest on o pokolenieode mnie starszy. Spotykalismy sie przynajmniej dwa razy w tygodniu, mieszkal Pojed nki IP
Ale stanowili oni margines. Po Jalcie niemal wszyscy jednak uznali, ze mozna coswygrac. Wsród pragmatyków niektórzybudzili moja zwykla ludzka sympatie. Naprzyklad Boleslaw Drobner. Pamietam, zeprzed wyborami I947 roku odbyl sie wiecna Akademii Górniczej. Najpierw przemawial Szwalbe, wiceprzewodniczacyKRN, wielka persona. Metoda glosnegochrzakania zupehrie go zagluszylismy.Wtedy na trybune wskoczyl maly, zadziorny jegomosc - Drobner. Powiedzial: "Zemna tak latwo nie pójdzie, przed wojnamanifestowalem na I maja, konna policjaszarzowala, nie balem sie~ Zagluszanie tonie metoda" . Powiedzial tez, jak i teraz siemówi, ze Polska "jest, jaka jest", "prawojest, jakie jese', dal do zrozumienia, ze niecalkiem godzi sie z nowym porzadkiem, alenie widzi zadnego politycznego Wyjscia.Dostal oklaski. A wiec byli i tacy "organicznicy" .
- W tamtym okresie komunisci trzymali w jednej rece nagan, lecz w drugiejsmakowita marchewke ...
- Owszem. Na przyklad znaczna czescplacówek dyplomatycznych obsadzili pisarzami, jak Przybos, Milosz, Pruszynskiiinni, choc ten ostatni nigdy nie ukrywal, zenie jest wielkim amatorem komunistów,raczej margrabiego Wielopolskiego. Przedtem musieli oni przejsc oczywiscie "próbeognia". Nasz Noblista np. pisywal felietonyw prasie codziennej. Tylko strach mozezmusic zdrowego na ciele i umysle mezczyzne - do takich ekscesów, konformizmu i k1amstwa. Odradzalbym "Arce" publikowanie tych tekstów. Argumenty: wiek,byl moim mistrzem. Tego sie nie zapomina- dlug wdziecznosci na wieki.
Ani nam witac sie ani zegnac zyjemyna archipelagach
A ta woda te slowa cóz moga cózmoga ksiaze
"Tren Fonynbrasa"
- Zaskakujaca spolegliwosc! KiedyPan poznal Milosza?
- W I958 roku w Paryzu. Byl on wtedy
fot. TOMASZ Gl1TRT
pod Paryzem, rozstawalismy sie okolo pólnocy, wraz z ostamim pociagiem. Po "wybraniu wolnosci", Milosz trafil podwójniezle. Paryz byl wówczas calkowicie lewicowy i sytnacja Milosza byla dwuznaczna: bochoc jeszcze w czasie okupacji przywdzialkostium lewicowca, to potem zdradzil ojczyzne socjalizmu. Wszyscy z wyjatkiemCamusa traktowali go z dystansem, alewydawali mu ksiazki. Za jedna dostawalsto franków, czy cos kolo tego. Mial zone,dwoje dzieci, bylo mu bardzo ciezko. Uratowal go wyjazd do Ameryki, gdzie znalazlposade.
- Czy w tych paryskich alkoholowychzbrataniach Milosz byl szczery?
- Nie do konca. W gruncie rzeczy jeston zaplatany w sobie. Najwazniejszy jegoproblem to brak poczucia tozsamosci. Naten powazny feler psychiczny znalazl rade:oglosil sie obywatelem Wielkiego Ksiestwa Litewskiego cZy Republiki ObojgaNarodów. To ladne i bardzo wygodne,a przy tym zwalnia od wszelkich obowiazków wobec akrua1nej rzeczywistosci. Jakktos inny, niezadowolony z otaczajacegogo swiata móglby p~wiedziec: ~,JestemAtenczykiem z czasów Peryklesa, a tewasze spory w dzikiej pólnocnej Europienic mnie nie obchodza". Ja móglbympowiedziec, ze jestem obywatelem GALICJ! i LODOMERII i pracuje nad tym, jakzwiazac na wiecznosc ukochana Galicjei LODOMERIE z ukochanym Cesarzem.
Milosz jak mityczny PROTEUSZ matysiac postaci - jest drzewem i oblokiem,strumieniem i skala. Moze ta zdolnosc dometamorfoz (takze politycznych) jest cecha wybimych poetów. Moze, choc watpie. Natomiast zgadzam sie z Miloszem, zenawet w czasie pozaru mozna i naleZyopisywac zachody slonca, aby nie wygaslmit arkadyjski, abysmy nie watpili, zeszczescie jest osiagalne.
- Jednak broni Pan Milosza.
- Wszystkie k1opoty wynikaly z cechjego charakteru. Powiedzial mi kiedys:"Rozumiesz, ja chcialem ichce sluzyc ... ".Naprawde sa tacy ludzie. Uwazaja, zeswoja twórczoscia musza komus lub czemus sluzyc. To znaczy byc potrzebnym(ludzic sie, ze jestesmy potrzebni).
- Potem spotkal sie Pan z nim dopieroty USA.
- Byl to I968 czy I969 rok. Powiedzialmi - na trzezwo - ze trzeba przylaczycPolske do Zwiazku Radzieckiego. Ja na to:"Czesiu, wezmy lepiej zimny tusz i chocmy na drinka". Myslalem, ze to zart czyprowokacja. Lecz gdy powtórzyl to nakolacji, gdzie byli Amerykanie, którym sieto nawet bardzo spodobalo - wstale!l}
i wygarnalem. Takicb~ :~~c<ynie moznamówic - ~awet zartem.
- Skad wtedy u Milosza takie pomysly?
- On jest czlowiekiem rozdartym:o nieokreslonym statusie narodowym, metafIZYcznym, moralnym .... Gnoza sie bardzo zajmowal - ja zreszta tez, dopóki niedoszedlem do wniosku, ze jest to niebezpieczne zawracanie glowy. Nie spotkalembowiem absolumego zla poza rasa ludzka.Przyznaje jednak, ze gnostyczna wiarabardzo pomagala znosic komunizm, aletakze usypiala nasza aktywnosc: bo jakpowalic jednym zamachem Lucyfera i czywalka z I Sekretarzem, w którego wstapilszatan, ma sens. Bawi sie tym Kolakowski,byc moze aby zagluszyc wyrzuty swegosumienia, na którym ciazy niejedno.
I tylko sny nasze nie zostalyupokorzone
"Raport z oblezonego Miasta"
- Powiedzial Pan kiedys, ze w tamtychlatach nie wierzyl Pan, iz dozyje koncakomunizmu. Historia nas jednak zaskoczyla: przyszedl rok 1989. Nie bylo jednaktak jak w 1918 roku carmagnoli na ulicach.
- Sam zastanawialem sie, dlaczego budzac sie co dzien ze swiadomoscia, ze zyjew niepodleglym ktaju - odczuwam pewien dyskomfort. Mysle, ze wynika tostad, ze nie wywalczylem tego. Niepodleglosc dostalismy w prezencie od historii,za wolnosc nie zaplacilismy ani kroplikrwi. Odbylo sie to tak, jakby komuniscinagle zmadrzeli i powiedzieli: "Juz nalejnie bedziemy robili tych wszystkichswinstw, eee, tam, chodzmy lepiej na wódke ... ". Jak Polak z Polakiem.
Jesli jednak ktos rzeczywiscie walczylo te niepodleglosc - to byla Armia Krajowa przez dlugich 5 lat, której wysilekokreslono wraz z Powstaniem Warszaw
skim - jako daremny i politycznie niesluszny. A takze polskie oddzialy walczacew lasach juz po "wyzwoleniu". A jeszczeci, co gineli w lochach i kazamatach bezpieki. Mam nadzieje, ze zabrzmialo todostatecznie faszystowsko.
- Na poczatku nie bylo radosci, a potem poszlo krzywo. Czy do wolnosci niebylismy przygotowani, czy komunizm jestchoroba, która sie za nami wlecze?
- Trudno byc analitykiem wlasnychszalenstw, a za nie przede wszystkim odpowiedzialne sa elity. W czasach konspiracji, zarówno tej w latach stalinowskich jaki pózniejszych, nie bylo zadnej grupy ludzi, która zastanawialaby sie, jak zagospodarowac Polske po wyzwoleniu.W okresie okupacji, owszem, zbierali sieprofesorowie, fachowcy i tworzyli precyzyjne koncepcj e odbudowy przyszlej Rzecczypospolitej. Genialny architekt Nowickiopracowal na przyklad swiemy plan urbanistyczny Warszawy ... A my bylismy calkowicie nie przygotowani. Nie wierzylismy w zwyciestwo, choc gdzies w duszy
tkwilo przekonanie, ze trzeba od czasu doczasu powalczyc. Co jednak robic po wygranej, jak potraktowac pokonanego przeciwnika - o tym nie myslal nikt. No i tennieszczesny okraglostolowy poród - niezakonczyl sie nawet cesarskim ciecie!!!,lecz wymózd.z~!!i~~ p~uciu. To strasznefjorównanie, zaraz pewnie zaprotestuje pani Boba, ale cos w tym jest. Ja sam czulemwtedy ucisk tych kleszczy na wlasnej czaszce.
Zaiste ich retoryka byla az nazbytparciana
(Marek Tuliusz obracalsie wgrobie)lancuchy tautologii pare pojec jak
cepydialektyka oprawców zadnej
dystynkcji w rozumowaniuskladnia pozbawiona urody
koniunktiwu (...)
To wcale nie wymagalo wielkiegocharakteru
mielismy odrobine niezbednejodwagi
lecz wgruncie rzeczy byla to sprawasmaku
Tak smakuktóry kaze wyjsc skrzywic sie
wycedzic szyderstwochocby za to mial spasc bezcenny
kapitol cialaglowa
,'potega smaku"
- Za stan obecny odpowiedzialne sa nietylko elity polityczne, jak Pan stwierdzil, nieprzygotowane do sprawowania rzadów,ale takze i elity intelektualne. Przed kiikulaty postawil im Pan ciezkie, prokuralorskiezarzuty, ze w okresie stalinowskim kierowaty sie strachem, pycha i interesownoscia. Stwierdzil Pan tez, ze tylko dlategopotem ludzie ci przeszli do opozycji, zezostali przegnani z dworu Gomulki, którynie lubil inteligentów. W opublikowanymrok temu w "Tygodniku SolidarnoSC", tuzpo wyborach 19 wrzesnia artykule pl "Wiernosc" nazwal Pan~czasy po· 1989 r. okresem zapasci semantycznej. Jest to innanazwa zaklamania jezyka, o którym mówilPan 10 lat wczesniej.
- Wielu z nas sadzilo, ze po '989 roku,choc nie zbudujemy od razu raju na ziemi,to przynajmniej otrzasniemy sie z dawnego klamstwa. Nie bylo to mozliwe, poniewaz ludzie elit, tlumaczacy swe dawnepostawy ukaszeniem Heglowskim (wedlugmnie bylo to raczej ukaszenie Bermanem)nie stworzyli jezyka prawdy. A przeciezpodstawowym obowiazkiem intelektualisty jest myslec i mówic prawde. Za tospoleczenstwo im placi. Myslec - to znaczy zastanawiac sie nad tym, kim jestesmyi jaka jest otaczajaca rzeczywistosc. Oznacza to, sila rzeczy, odpowiedzialnosc zaslowo. Dzis nikt nie jest w Polsce za nieodpowiedzialny. Doszlo do tego, ze niktsie za nic nie obraza; mozna Szczypiorskiego nazwac potworem konformizmui mistrzem banalu, a po nim splywa, jak popsie, mozna z dezynwoltura nazwac Jaruzelskiego bohatetem, a Kuklinskiegozdrajca. Jest to spadek po marksizmiez jego przewroma dialektyka i logika.
13
CogitpanaW logice tradycyjnej mówi sie: jesli p, tonie q; w marksizmie zas; jesli p,to nie p.
- Dialektyka byla swietnym !!e:;i ••
giem do relatyW!!!!Waiiia wszystkiego.-lak Jest!Dobry marksista, podobnie jak
dobry sofista, z równym powodzeniem bronilniewinnosci Heleny, jak iudowadnial, ze jestdziwka. Zawsze najbardziej· interesowalymnie geneza i final, nawet ksiazki tak czytam,ze najpierw poznaje bohaterów, a potemczytam ostatnia strone i widze ich w tn=ie,przed oltarzem lub na koniu ... Geneza obecnej zapasci semanry=ej siega lat 50. A ,,~ec"wierni dialekryce" sa po dobrym treningu.Nie wypowiadaja sadów intersubiekrywnych, lecz traktuja jezyk jako obrone lubnapasc: ,;La Bieruta pisalem to, za Gomulkiros innego" itd., ale zawsze w rytm historii,tzn. w rynn uchwal plenum. A wiec: - zdrada jezyka, zdrada jednoZI1a=osci pewnychpojec· Ci, których krytykuje sa bardzo subte,lni, relarywizuja, analizuja tlo historyczneiuwarunkowanie, a ja, prostak, upraszczam.Twierdze, ze najpierw trzeba rzecz przed-
stawic mozliwie prosto, bez ~..2.6.W,:1Iunko:-:
wych, a dcpiao potem zastanawiac sie nadininusami. ZIrurrly niedawno Popper, juz jakobardzo stary czlowiek podczas dyskusji, gdyktos niezbyt precyzyjnie uzywal slowa np."deterr:ninizm", stukal laseczka i pytal; "Wjakim sensie uzyl pan tego pojecia?". Jednaz podstawowych rzeczy, której uczono nasw gimnazjum przed wojna, byly zasady dyskusji. 'I1umaczono nam, ze nie jest to walka naklonice, lecz próba jasnego sprecyzowanla wlasnego stanowiska, ze licza sie nie autorytety leczargumenty. Dyskutanci sa wlasciwie sprzytnie,rzencatni, którzy wspólnie poszukuja prawdy.
a nagrodza cie za to tym co maja podreka
Chlosta smiechu zabójstwem nasmietniku
,,Przesianie Pana Cogito"
- Po "'Ywiadzie z Jackiem Trznadlemzaczely sie na Pana ataki. Panski przyjaciel, Adam Michnik, ubolewal, ze z pozycji olimpijskich - j21kw "Potedze smaku"- zszedl Pan do trywialnej jednoznacznosci. Od tego czasu tak zwane srodowisko lewicowej opozycji laickiej, dzis skupione wokól ~~Ga~e~Wyborczej" l wyrazM
nie dystansuje sie od Panskiej osoby idoPanskiej twórczosci.
- Z Michnikiem bardzo sie przyjaznilem. Teraz jest to dla mnie zamknietahistoria. Dlaczego nasza przyjazn sie skonczyla? Otóz, przestalem rozumiec meandry jego myslenia, wierzylem w jego intelekt, a takze w zwykla uczciwosc - zawiodlem sie.
Nie rozumiem, dlaczego tylu moich znajomych oburza, gniewa, irytuje Michnik.Jest on k1asy=ym przyldadem karierykomunistycznego DYZMY. Smumahistoria wyjatkowo uzdolnionego, pelnego talentu chlopca, który doszedl do lat, kiedy toludzie n2.tarczywie pytaja "co on wlasciwiezrobil z cala swoja heroi=a mlodoscia?".A on stacza sie po równi pochylej, w goraczkowy aktywizm. Cynizm godny admiratora"Ksiecia" i najpospolitszy nihilizm.
Zawiódl niemal wszystkich swoichprzyjaciól, zostal wierny konfekcji. Nosidalej blujeansy, jakby dla podkreslenia, zenadal przyswieca mu cnota ubóstwa. Napisal ongis ksiazke o Kosciele i lewicy orazszkice o wspólczesnej literaturze polskiej;naiwne, zarliwe - ujmujace.
Teraz jest juz rylko w swojej papierowejcytadeli otoczony grupa zapalonych wyznawców i wyznawczyn. Slyszalem "mlodego", bo zaledme 40-letniego chlopca,kiedy mówil, ze kocha Michnika i poszedlby za nim w ogien. Równo 40 lat temusluchalem innego chlopca, który kochalPiaseckiego - wodza PAX. Tak wiecnowy, grozny schemat: charyzmatycznywÓdz, zaslepieni wyznawcy.
- Z czego biora sie takie postawy?- To chyba zapisane jest w genach ...-Jak Pan zatem wytlumaczy fenomen,
ze formacja skazona totalitarna wypustkaw genach, dzis masowo wyznaje liberalizm? Czy to autentyczna przemiana, czykolejny dowód zaklamania?
- W Ameryce w latach 30. Iiberalatnibyli w rzeczywistosci komunisci i ktyptokomunisci. Dzis wydaje tni si<;, ze liberalizm to najbardziej banalne i najbardziejwulgarne slowo ze wspólczesnego polskiego slownika politycznego, gdyz usprawiedlima kazdy leseferyzm: i gospodarczy,i moralny. Jest to kolejny wybieg sluzacydo zamazywania pojec.
- Czy obecne zródla zapasci semantycznej nie biora sie przede wszystkim z doraznej polityki, swiadomej próby zal2lrcia róznic miedzy III RP a Peerelem?
- Za to zatarcie róznic odpowiedzialnesa nie tylko nowe elitY, ale te dawnoutworzone. Ich hierarchia utrzymuje siedo dzis. Sa to elity zawodowe, nawet posmierci: elity trupów. Na przyklad An
-drzej ewski uwazany jest nadal za najwybitniejszego powojennego pisarza, choc wedlug mnie jest ledwie przecietny, a "Popiól i diament" to ksiazka wrecz haniebna.
Pan Cogitonie sarkanie narzekanie wini nikogo
zrobilo sie rrochepustawoAle za to jasniej
Pan Cogito na zadany temat"Przyjciele odchodza"
- Nowy Swiat i okolice bardzozmieni~ty sie przez lala. Kawiarnie Zwiazku Liferatów, w Czylelniku i SPATiFie swiecapustkami. Czesc Panskich przyjaciól"wyemigrowala w blekityH, czesc "wy~brala bezpieczne porty": !..~;:;u~Tyr~m~m:lpociazy! ta pierwsza droga ...
~ Z Leopoldem przyjaznilismy sie·Przybieral w stosunku do mnie protekcjonalne tony starszego kolegi i preceptora. Pasjami lubi! mnie prowokowac. Któregos dnia szlismy Nowym Swiatem i onnagle powiedzial: "Doszedlem do przekonania, kim naprawde jestes: szmata spod·piwem zalanych stolów". Ja nic. Wiec onjeszcze raz, glosniej: "Szmata spod piwemzalanych stolów!". Byl bardzo niezadowolony, ze nie udalo ·niu sie wyprowadzicmnie ·z równowagi. Caly Lolek. W pewnym momencie nasze stosunki jednak wyraznie ochlodzily sie. Nie wiedzialem dlaczego, wreszcie wspólny znajomy wyjasnilmi, ze Leopold ma do mnie zal, iz drukujew" Twórczosci", która rzekomo redaguje}a która go niszczy (nigdy nie bylem w redakcji zadnego pisma literackiego w PRLi potem). Istotnie, w "Twórczosci" Andrzej Kijowski zatniescil wyjatkowo glupiai ordynarna recenzje, która konczyla sie:"Tyrmand jest pisarzem dla gówniarzy".Nic z rym nie tnialem wspólnego. Tyrmand, pryncypialny az do przesady, potraktowal to jako moja nielojalnosc. Wychowany na Hemingwayu byl w meskichprzyjazniach po prostu fanarykiem lojalnosci. Spotkalismy sie raz jeszcze w Nowym Jorku, zaprosil mnie do siebie. Chlódjednak pozostal. Trudno tni bylo przepraszac go za cos, czego nie zrobilem.Zaluje do dzis, ze wtedy nie rozpoczalemrozmowy, która by wszystko wyjasnila.
- W swoich "Dziennikach" Tyrmandciepto, niemal czulostkowo, napisal jedynie o Panu i o Kisielu. Innyclr nie oszczedzal: Iwaszkiewicza, Konwickiego, Brandysa.
- Pójde w jego slady. Cale zycie walczylem z Iwaszkiewiczem, ale teraz chcialbym sie z nim pogodzic. Jego zasluga byloto, ze bronil czlonków Zwiazku Literatów.Zdawal sobie jasno sprawe, ze zalewa nasWschód; tnial te fobie wschodnia, zblizanie siebarbarzynców-.· Bal sie} ze znówbeda ginac masowo ludzie, rozpadac siekoscioly, palace i ksiegozbiory. Uznal jednak, ze z nowym panem trzeba sie jakosdogadac. Nie podpisywal listów protestacyjnych, ale w sprawach krytycznychinterweniowal nawet u Jablonskiego (np.o ulaskawienie braci Kowalczyków). Mimo to wszyscy na niego pluli. Czasatnizastanawiam sie, jak znalazlby sie w naszejwolnej Polsce. Czy z pióra udaloby mu siezwiazac koniec z koncem? Widze tegostarca, jak siedzi opuszczony w Stawiskach, dach przecieka, wlasnie podrozalprad (wladze nie kwapia sie juz z refundacja wydatków), a wszyscy koledzy dalej muwypominaja, ze pozwolil sie omotac czerwonym. Przyznam, ze kiedys czekalemmsciwie na taki rozwój wypadków. Aleteraz poj echalbym do niego i powiedzialbym: "Jaroslawie, nareszcie rOZUIi1iemCie lepiej". Swoja droga, czy wypadalobymu dzis pójsc do "Czytelnika" i prosico wydanie jakies noweli? Z kim uzgadniacmialby warunki, z Komarem, rym narcyzem, choc niewatpliwie milym czlowiekiem? Podejrzewam jednak, ze Jaroslaw napewno by sobie poradzil w nowej rzeczywistosci. Opócz zyciowej zaradnosci, tnialprzeciez wielki talent i ogromny dorobek.
Zejdzmy jednak o wiele, wiele oczeknizej. Kazimierz Brandys. Marzylo musie, zeby zostac ulubionym pisarzem Solidarnosci, ale cale kilogramy jego twórczosci okresu bledów i wypaczen nie nadawaly
DOKONCZENIE NA STR. 14
14
Pojedynki
DOKONCZENIE ZE STR. 13
sie ao wznowienia. Zreszta doskonale zdawal sobie z tego sprawe. W latach 70.przychodzil do dyrektora PIW, Andrzeja
Wasilewskiego, izadal: "To ma byc wydane w nakladzie 100 tysiecy, a tamto w nakladzie 50 tysiecy egzemplarzy". W asiIewski mówil: "Dobrze, ale wydamy równiez ,)Obywateli,,". Tu partyjny dyrektortrafial w sedno, Brandys trzepoczac raczkami wybiegal z krzykiem, ze go szantazuja. Teraz mieszka w Paryzu, jak Norwid, tylko bardziej komfortowo. Wyladowal tu, jak wielu innych, jako ofiara polskiego antysemityzmu i komunizmu. Alenieskalane socjalistyczne serce nosi dalejpo lewej stronie. Wielkoduszny prawicowy Chirac i wielu innych, którzy mupomagali, wiedza o nim tylko tyle, ze jestwielkim pisarzem przesladowanym przezrodaków, o czym zreszta pisze czesto iz zamilowaniem. Jest jednym z tych, o którychZygmunt Herz mówil: "Sa dwa rodzaje
ludzi: noszeni i noszacy". Brandys jest"noszony". W jakiejkolwiek sytuacji by sienie znalazl z rzeki wychodzi szescdziesieciu Murzynów slaniajacych sie z glodui przenosza go w lektyce na drugi brzeg-"ku chwale Ojczyzny".
Tadeusz Konwicki. Jest onnajzdolniejszym polskim prozaikiem. Talent - dar
. Boga- wymaga jeszcze charakteru, a o tomusi starac sie sam twórca. Zdarzaly musie ksiazki, takie jak "Na budowie". Zanimprzeszedl do opozycji, a jak kazdy Litwinzastanawial sie bardzo dlugo, zostal piewca oszukanej przez reakcyjne dowództwomlodzieZy AK, która stacza sie w pieklorabunków, gwaltów, zbrodni. To, zeutwory te bardzo podobaly sie partii, nicdziwnego~Trudno zrozumiec natomiast,dlaczego uchodzily za nieslychanie odwazne i uczciwe. W jednej z ostatnich ksiazekKonwicki opisuje spotkanie z Tyrmandemw Nowym Jorku. Jako rasowy pisarz, niewymienia Tyrmanda z nazwiska, ale nazywa go "czlowiekiem w kolorowych skarpetkach". -Ladne, co? Otóz, "czlowiekw kolorowych ... " zachowuje sie jak szaleniec, krzyczy, pieni sie, szydzi, z biduli-pisarza krajowego, ten zas kocha goi "Zlego'" czytal na kolanach. Nie znanatomiast ,,Dziennika t954". Czyzby?W ramach swiadczenia sobie drobnychuslug przesylam odpowiedni fragment, bochyba pamiec Konwickiego zawodzi - i toon wlasnie, a nie "czlowiek w kolorowychskarpetkach" - darl sie i zlorzeczyl- pod
.nowojorskim niebem: Pastwiono sie nadniejakim Konwickim - mlodym literatem, poslusznym i oddanym czlowiekiempartii i wszelkich jej mlodziezowych przybudówek. Napisal opowiadanie o milosci.Z wszystkimi akcesoriamijak trzeba; szlachetn.v oficer UB, kochankowie pierdolasie niemal pod kontrola podstawowej organizacjipartyjnej, nigdy przeciw, zawSzeza i ze Zwiazkiem Radzieckim, w lózkunieustanna mowa oproletariacie.A jednakokazalo sie -,,nie takie". Ludzie w wiekuprzydroznych kamieni, O powierzchownoscikarlów i maszkar - Melania Kierczynska, Adam Wazyk - informowali ludziwsrednim wieku i onormalnym wygladzieo tym co to jest spólkowanie - dojrzale,klasowo odpowiedzialnej a nie animalistyczne, wynaturzone, amerykansko-imperialistyczne. Ta IverczynskaJ szara eminencja czerwonej literaturyj na oko koszmarny zlepek wyschlych kosci i brodawek,
która w zyciu wypelnionym walka o socjalizm, iprzy swej urodzie, kutasa widzialachyba tylko wadasie anatomicznym, pouczyla nas, ze zdrada ma1zenskajest przezytkiem kapitalizmu i zniknie w nowejerze. Noweli Konwickiemu juz chyba niewydrukuja; twarze partyjnych wieszczówj medrców pokryly sie _~t~c:z;:mwypiekiem pod wplywem temaru, 'lUajtoriumjakby spuscilo sie przy pomocy branzluo Wedekindach i Havelock Ellisach, odwiecznych symbolach ich bezzebnej seksuologii, czyli Konwickiego niezdarnyprodukt moze isc na ziom bez zatruwaniazajetego odbudowa Warszawy narodu. Lirowalemsienad soba,nie nad Konwickim;ten ma w koncu co sam chce~ o co sie starai walczy; zreszta odpowiednie komórkizawsze podsuna mu pare zlotych, z glodunie zginie, póki ma partyjna legitymacjew kieszeni. Ale ja?".
Potem Konwicki, gdy wypisal sie z partii i drukowal w "Nowej" - dalej byl nafali. Nalezal do salonu, w którym noszonosie nawzajem na rekach: Holoubek, Kon-
an
wicki, Szymanska, Slonimski ... Smietanka, nic lepszego nie mozna bylo -znalezcw calej Warszawie. Ja lubie ksiazki Konwickiego, bo jest w nich jakas ludowaprostota, cos spiewa, gra, jest uroda jezyka, zapach ziemi. Mysle, ze Konwicki niepowiedzial jeszcze ostatniego slowa. Mamnadzieje. A moze juz sie tylko spiewniejaka.
O dziwo wsród moich kolegów popiórze bylo wielu wojskowych z calkie!ll wysokimi szarzami: Dobraczynski(general), WaZyk (major), Sandauer(nie pamietam stopnia wojskowego,ale nic dziwnego, ze w stanie wojennym tak smakowala mu zolnierska zupa z kotla), Zukrowski (bodajze pulkownik). Apropos, ten ostatni debiutowal milaksiazka w tradycji konsko-patriotycznej:"Kasztanka" czy "Laciata" ... Jeden z rasowych, poZytecznych idiotów. Jego juznic nie wyprostuje. Nawet wolny rynek.
Belzebub popiera sztuke. Zapewniaswym artystom spokój,
dobre wyzywienie, absolutna izolacjeod piekielnego zycia.
"Co mysli Pan Cogito o piekle"
- No wlasnie, jaki jest wplyw wolnegorynku na sytuacje pisarzy? Utracili mecenat panstwowy, a inslylucje takie jaklundacje - typowe dla krajów zachodnich - jeszcze u nas nie powslaly. Czynie obawia sie Pan, zez tego powoduw polskiej literaturze nastapi iuka pokoleniowa?
_~ 2;awód pisarza, czy, jeszcze gorzej,poety nie wiazesie dzi~ z_~_~lkimi zarob~kami. Ba, czesto nie wystarcza na utrzy",manie. Mam przyjaciela- Marka Nowakowskiego, którego twórczosc bardzo cenie i staram sie dokladnie obserwowac.Tez mu bardzo ciezko, choc jest autentycznym pisarzem. Cos tam pisze czasemdo gazet, podobno z tego zyje. Ale sie nieskarZy.
Jestem za trudnymi warunkami, bo ci,którzy je przetrzymaja, beda bez watpienianajlepsi. Dzis nie wierze w mecenat w Polsce. Naszym nowobogackim daleko doMedyceuszy. Mam jednak nadzieje, zenawiazemy do rodzimych tradycji, przeciez w XIX wieku posiadanie pieniedzy
zobowiazywalo do wydawania ich takze naszczytne cele.
- Sienkiewiczowi naród kupil dworek...
- .. .lecz we Francji nikt Flaubertowi nie podarowal nawet kawalerki.To wlasnie byl polski fenomen: admiracja pisarzy uznanych za wyrazicielitesknot narodowych. Dzis tego niema.
- Wsród majetnych ludzi, a zwlaszczaich zon, rozpoczela sie niedawno modana zapraszanie do swych palaców malarzy, poetów, rysowników.
- Bardzo mi sie to nie podoba.To najgorsze, co moze spotkac ubogiegoartyste - przez dwa tygodnie kawiori szampan, a potem znów bar mleczny.Wyobrazam sobie tego mlodego poete,jak cedzi przez zeby strofy swego wiersza,patrzac z nienawiscia na oraczajacy goprzepych i tlusta gospodynie, cala w brelokach ...
- Nuworysze moga narzucac przemijajace mody, ale nie stana sie autorytetami. A moze nie sa dzis w Polsce potrzebne autorytety?
- Historia rzadko obdarza narodyprzywódcami z prawdziwego zdarzenia.W przedwojennej Polsce byl Pilsudski,pózniej juz nikt, no bo kto: Bierut, maliczynownicy? Nalezy jednak zrobic wszyst-
ko by odbudowac imponderabilia i autorytety. Ich brak bowiem to dla losównarodu smiertelne zagrozenie. Nie bedzieto latwe, liberalowie nie znosza autorytetów.
Moja bezbronna ojczy=a przyjmIecie najezdzco i da ci sazen ziemipod wierzba - i spokój
by ci co po nas przyjda uczyli sie=owu
najtrudniejszego kunsztu odpuszczania win
,,17 IX"
- Doswiadczenie komunizmu bylo dlanas dramatycznym, strasznym przezyciem. Czy bez ekspiacji jest szansa wyleczenia z tamlej choroby?
- Praktyka wykazala, ze wszystkie ciemne plamy historii wczesniej czy pózniej wylaza spoza pozlotki. Tak bylowe Francji, w USA. NaleZy borykac sieze swa przeszloscia, podobnie jak zrobilito Niemcy po II wojnie swiatowej. Byla tO ogromna, masochistyczna praca,ale udalo im wyzwolic sie ze strasznych kompleksów hitleryzmu, pokazac swiatu obraz nowoczesnych Niemiec.
- Co bedzie z nami, skoro sie nieleczymy?
- Obawiam sie, ze zupelnie zidiociejemy. Nie wiem, czy juz nie jest na to zbytpózno, ale powinnismy rozpoczac nowoczesna edukacje narodowa - bez kompleksów. Sytuacje bowiem mamy komfortowa, brak powazniejszych -zagrozenzewnetrznych. Jedyne co stoi na przeszkodzie; to nasze powszechne wady: zaklamanie, zakochanie w sobie~ megalomania. To narcyzm ludzi ubogich, odtraconych przez moznych tego swiata. Wielkaprace samoksztalceniowa - jasne zdaniesobie sprawy z naszych win i ulomnosci- nalezaloby rozpoczac od szkól, odnapisania nowych podreczników, w których precyzyjnie okreslimy, kim jestesmy. Sam bylem i jestem zwolennikiemlustracji i bede domagal sie jej jako obywatel. Przypuszczam jednak, ze z niewielkim skutkiem.
- A moze jakims rozwiazaniemw sprawie lustracji byloby przywróceniew III RP .tradycji pojedynków?
- Nie sadze. Wedlug kodeksu Boziewicza panowie ci nie mieliby "wlasciwoscihonorowych".
Pan Cogito jednaknie lubi zycia na niby
chcialby walczycz potworemna ubitej ziemi
obraza potwora
prowokuje potworajak zuchwaly harcownikarmii której nie ma (. ..)woja -wyjdz pod1y tchórzuprzez mglewidac tylkoogromny pysk nicosci
"Potwór Pana Cogiro"
rozmowe przeprowadzili: ANNA POPPEKiANDRZEJ GELBERG