OåRODKI ßurawiejka z Dzikich PŠlzurawiejka-huculy.gogler.pl/uploads/images/Artykuły -...

5
O  R O D K I J eÊli komuÊ wydaje si´, ˝e Dzikie Pola zosta∏y po wojnie za naszà wschodnià granicà, powinien wybraç si´ w okolice Che∏ma i W∏odawy – w jeden z najdzik- szych i najpi´kniejszych, a przy tym naj- mniej znanych rejonów naszego kraju – na Polesie Wo∏yƒskie. WÊród bezkresnych pól i ∏àk, na piaszczystych drogach spotkaç mo˝na grup´ jeêdêców wiedzionych przez, wypisz wymaluj, kozackiego atama- na. Charakterystyczny sumiasty wàs i opa- dajàcy na czo∏o ose∏edec* nie nale˝à jed- nak do legendarnego Krzywonosa, lecz do Zbigniewa ˚urawicza, który wraz z ˝onà Katarzynà prowadzi we wsi Buko- wa Ma∏a OÊrodek Jeêdziecko-Hodowlany ˚urawiejka. Mia∏y byç dwa wa∏achy Wszystko zacz´∏o si´ od Kasi, która z zami∏owaniem do koni najwyraêniej musia∏a przyjÊç na Êwiat. Widaç uaktywni- ∏y si´ geny po babci i innych przodkach (w ˝y∏ach dziadka p∏yn´∏a jakaÊ wschod- nia krew – tatarska czy kozacka), bo ro- dzice z koƒmi nie mieli nic wspólnego. Pradziadek mia∏ za to w∏asnà stajni´, po- lowa∏ konno, babcia te˝ mia∏a konie – normalnie, jak to przed wojnà bywa∏o – i to wcale niedaleko stàd. Kasia od zawsze chcia∏a jeêdziç konno i ˝yç na wsi, a niestety mieszka∏a w bloku, w Lublinie. Skrz´tnie wykorzystywa∏a wi´c wszystkie sp´dzane na wsi wakacje, by byç jak najbli˝ej koni. Potrafi∏a ca∏y dzieƒ haro- waç przy sianie, ˝eby tylko dali jej si´ prze- jechaç na ch∏opskiej kobyle – to by∏a naj- wi´ksza nagroda. W koƒcu, gdy by∏a ANNA DESZCZY¡SKA fot. autorki 22 Przez bagna, stepy i torfowiska dzisiejszych kresów Rzeczypospolitej wiedzie trasa Poleskiego Szlaku Konnego. Ale nie by∏oby tej jednej z najd∏u˝szych konnych tras w Polsce, gdyby nie jej pomys∏odawcy – hodowcy z maleƒkiej poleskiej wsi, le˝àcej „rzut beretem“ od ukraiƒskiej granicy. ˚urawiejka z Dzikich Pól ˇ Rajd nad meandry Bugu – po drugiej stronie rzeki to ju˝ Ukraina... ... a to jeden z nadbu˝aƒskich s∏upków granicznych, który obwàchujà Klejnot (z prawej) i dosiadana przez Kasi´ Szamanka ˜ Zbigniew i Katarzyna ˚urawiczowie z Borówkà ¸

Transcript of OåRODKI ßurawiejka z Dzikich PŠlzurawiejka-huculy.gogler.pl/uploads/images/Artykuły -...

O Â R O D K I

JeÊli komuÊ wydaje si´, ˝e Dzikie Polazosta∏y po wojnie za naszà wschodniàgranicà, powinien wybraç si´ w okolice

Che∏ma i W∏odawy – w jeden z najdzik-szych i najpi´kniejszych, a przy tym naj-mniej znanych rejonów naszego kraju –na Polesie Wo∏yƒskie. WÊród bezkresnychpól i ∏àk, na piaszczystych drogach spotkaçmo˝na grup´ jeêdêców wiedzionychprzez, wypisz wymaluj, kozackiego atama-na. Charakterystyczny sumiasty wàs i opa-dajàcy na czo∏o ose∏edec* nie nale˝à jed-nak do legendarnego Krzywonosa, lecz

do Zbigniewa ˚urawicza, który wrazz ˝onà Katarzynà prowadzi we wsi Buko-wa Ma∏a OÊrodek Jeêdziecko-Hodowlany˚urawiejka.

Mia∏y byç dwa wa∏achyWszystko zacz´∏o si´ od Kasi, która

z zami∏owaniem do koni najwyraêniejmusia∏a przyjÊç na Êwiat. Widaç uaktywni-∏y si´ geny po babci i innych przodkach(w ˝y∏ach dziadka p∏yn´∏a jakaÊ wschod-nia krew – tatarska czy kozacka), bo ro-dzice z koƒmi nie mieli nic wspólnego.

Pradziadek mia∏ za to w∏asnà stajni´, po-lowa∏ konno, babcia te˝ mia∏a konie –normalnie, jak to przed wojnà bywa∏o –i to wcale niedaleko stàd.

Kasia od zawsze chcia∏a jeêdziç konnoi ˝yç na wsi, a niestety mieszka∏a w bloku,w Lublinie. Skrz´tnie wykorzystywa∏a wi´cwszystkie sp´dzane na wsi wakacje, by byçjak najbli˝ej koni. Potrafi∏a ca∏y dzieƒ haro-waç przy sianie, ˝eby tylko dali jej si´ prze-jechaç na ch∏opskiej kobyle – to by∏a naj-wi´ksza nagroda. W koƒcu, gdy by∏a

ANNA DESZCZY¡SKAfot. autorki

22

Przez bagna, stepy i torfowiska dzisiejszych kresów Rzeczypospolitej wiedzie trasa PoleskiegoSzlaku Konnego. Ale nie by∏oby tej jednej z najd∏u˝szych konnych tras w Polsce, gdyby nie jej

pomys∏odawcy – hodowcy z maleƒkiej poleskiej wsi, le˝àcej „rzut beretem“ od ukraiƒskiej granicy.

˚urawiejka z Dzikich Pól

ˇ Rajd nad meandry Bugu – po drugiej stronie rzekito ju˝ Ukraina...

... a to jeden z nadbu˝aƒskich s∏upków granicznych, któryobwàchujà Klejnot (z prawej) i dosiadana przez Kasi´ Szamanka ˜

Zbigniew i Katarzyna ˚urawiczowie z Borówkà ¸

K o ƒ P o l s k i 9 / 0 7

w VI klasie, spe∏ni∏y si´ marzenia: ojciec,po kryjomu przed mamà, zapisa∏ jà doLKJ-u. Potem by∏ nawet ma∏y sport i startyw zawodach regionalnych – bo zaintereso-wa∏o jà uje˝d˝enie. Przygoda ze sportemtrwa∏a mniej wi´cej do po∏owy studiów,a na II roku Kasia naby∏a wymarzonegow∏asnego konia.

– To by∏ paskudny, pó∏zimnokrwisty,krzywonogi wa∏ach Trol – wspomina. – Ten„idea∏” konia uje˝d˝eniowego, z ∏bemo rozmiarze 3, nadawa∏ si´ raczej „do wo-za”, ale wtedy by∏ dla mnie najpi´kniejszymrumakiem Êwiata. Mia∏am go d∏ugie lata, alejeêdzi∏am g∏ównie rekreacyjnie, po lesie.

Niestety, z ró˝nych wzgl´dów musia∏asi´ z Trolem rozstaç. Do koni wróci∏a du˝opóêniej, ale za to razem z m´˝em.

Przesz∏oÊç Zbyszka ukrywa si´ pod bar-dzo wygodnym terminem: tajemnica woj-skowa (16 lat czynnej s∏u˝by w czerwonychberetach), ale pró˝no szukaç w niej jakich-kolwiek zwiàzków z koƒmi – no, mo˝e po-za dziadkiem – u∏anem z 13. P. U. Wileƒ-skich. Nic wi´c dziwnego, ˝e Kasi trudnoby∏o go zach´ciç do zakosztowania jej pa-sji. Uparcie twierdzi∏, ˝e... jeszcze nie pla-nuje si´ zabiç! Dopiero kilka lat temu, gdy

zosta∏ dyrektorem lubelskiego Empiku, ˝o-na w koƒcu zmobilizowa∏a go do nauki.

– Wzi´∏a mnie pod w∏os: jak to – ty, ko-mandos, a konia si´ boisz? – wspomina zeÊmiechem. – No to co mia∏em zrobiç? Na-st´pnego dnia pojechaliÊmy do klubu i we-pchn´∏a mnie na szkap´... Niby jako ˝o∏-nierz mam troch´ inny próg odpornoÊcina strach ni˝ przeci´tny cz∏owiek, ale czu-∏em si´ dziwnie. Trzeba by∏o coÊ postano-wiç – albo si´ w to bawimy na powa˝nie,albo wcale.

No i zacz´li si´ bawiç na powa˝nie. Jeê-dzili trzy razy w tygodniu i nie by∏o zmi∏uj.Urywali si´ z pracy, w samochodzie prze-bierali z garniturków w bryczesy, nie mo˝-na ich by∏o wygoniç ze stajni. Byli klienta-mi z gatunku „namolnych”.

Trwa∏o to oko∏o pó∏ roku, a˝ Zbyszek na-uczy∏ si´ trzymaç w siodle. Jednak takieje˝d˝enie – „jak wyprowadzanie cudzegopsa na spacer” – przesta∏o im wystarczaç.Zapragn´li mieç w∏asne konie. Tylko jakie?Rozwa˝ali ró˝ne rasy – bardziej i mniejszlachetne. W koƒcu pad∏o na hucu∏y – boto taki ∏agodny koƒ, rodzinny. Pierwsza wy-prawa do êróde∏, czyli w góry, mog∏a byçich ostatnim spotkaniem z tà rasà...

– Zbyszek wszed∏ do stajni w G∏adyszo-wie, zobaczy∏ konie, nabzdyczy∏ si´ i rzek∏:o nie, na psach to ja nie b´d´ jeêdzi∏! Wyje˝-d˝amy! – Êmieje si´ Kasia. – Ale zacz´∏am gonamawiaç: poczekaj, chocia˝ zobaczmy jakchodzà. WsiedliÊmy i... nie by∏o ju˝ ˝adnychwàtpliwoÊci, ˝adnych dyskusji na temat in-nych ras. To by∏o to! A gdy jeszcze zobaczy-liÊmy pokazy – to ca∏e chodzenie po k∏ad-kach i równowa˝niach – wpadliÊmy po uszy.

Mieli kupiç dwa wa∏achy – tak dla siebie,do jazdy. O ˝adnej hodowli, dotacjach niktwówczas nie myÊla∏. Ale wa∏achów w stad-ninie nie by∏o. W∏aÊciciel pensjonatu w Za-wieprzycach troch´ si´ zdziwi∏, gdy przy-wieêli klacz Lun´ (Piaf – Salamandra), ku-pionà z og∏oszenia. – Ale ten drugi to ju˝b´dzie wa∏ach? – dopytywa∏ si´. – Wa∏ach,na pewno – odpowiedzieli i z Ga∏kowa,od paƒstwa Ferensteinów, przywieêli...Nid´ (Nieszczun – Fuksja), w dodatku tu˝przed wyêrebieniem. Klaczka po og. Wan-gar, której nadali imi´ Borówka, urodzi∏asi´ 10 dni póêniej. W ten sposób mieli ju˝trzy konie.

Przyje˝d˝ali do nich popo∏udniamidzieƒ w dzieƒ, uparcie – jak kiedyÊ doLKJ-u. Ale wkrótce okaza∏o si´, ˝e to te˝ imnie wystarcza – zacz´li marzyç o w∏asnymkawa∏ku Êwiata. Poza tym majàc klaczemogli si´ obawiaç, ˝e... koni szybko zrobisi´ wi´cej. Ile˝ wtedy b´dzie trzeba wydaçna pensjonat? Chyba bardziej op∏aci si´postawiç w∏asnà stajni´!

– MieliÊmy wtedy dom pod Lublinem, alena dzia∏ce 300 m2 trudno coÊ budowaç –mówi Kasia. – Wtedy zobaczyliÊmy w tele-wizji jakiÊ program o gospodarstwach agro-turystycznych. Ludzie siedzà sobie na przy-zbie, koniki wokó∏ nich ∏a˝à. Zbyszek mówi:popatrz, jak im dobrze. PomyÊla∏am: a w∏a-Êciwie co za problem, my te˝ mo˝emy ku-piç ziemi´ i tam te nasze konie hodowaç!

To by∏o cztery lata temu, wiosnà. Jesie-nià... ju˝ gospodarzyli na swoim.

Szukali w ró˝nych miejscach, ale wcià˝coÊ nie pasowa∏o. Ustalili bowiem, ˝e mato byç kompletne „zadupie”, du˝o pa-stwisk i krajobraz, na którym da si´ oko za-czepiç. Nie hektar-dwa ziemi, bo „na hek-tarze to mo˝na mrówki hodowaç”. Obje-chali ca∏à okolic´; jak by∏o ∏adnie – tow kawa∏kach, a jak 30 hektarów razem – toszczery piach.

I wtedy z og∏oszenia znaleêli Bukow´ –przez kompletny przypadek, a jakby to go-spodarstwo specjalnie na nich czeka∏o.Walàca si´ cha∏upa, budynki do niczego,ale ˝adne z nich na to nie patrzy∏o.

– Mojà pierwszà myÊlà by∏o: rany boskie,ale teren! – wspomina Zbyszek. – Domnieistotny, mo˝na zbudowaç nowy, ale kraj-obrazu nie da si´ stworzyç. PrzyjechaliÊmywi´c, zobaczyliÊmy i stwierdziliÊmy: tak,bierzemy, prosimy zapakowaç! Czy sà paƒ-stwo w stanie sprzedaç to w ciàgu tygo-dnia? Sprzedali...

Cz´Êç budynków do dziÊ jest troch´„niewygl´dnych”, ale czy to wa˝ne, jeÊlipod okna podchodzà ∏osie, a na ∏àkachza stodo∏à làduje podczas przelotów kilkatysi´cy ˝urawi?...

Cuda i przypadkiZacz´∏o si´ kompletowanie stada pod-

stawowego – kupowali klacze (êrebne i zeêrebi´tami) z G∏adyszowa, Polany, Odrze-chowej. Koni jest w tej chwili 29, w tym7 klaczy-matek i trzy ogiery. Reszta to m∏o-dzie˝, wa∏achy i inne „przypadki”.

Do „przypadków” mo˝na zaliczyçna przyk∏ad koniki polskie. Pojawi∏y si´troch´ przez sentyment – swego czasuKasia jeêdzi∏a w Felinie na ogierze Kule-biak i mi∏o to wspomina. Ale przedewszystkim ˚urawiczom zamarzy∏o si´mieç coÊ dla odmiany, ˝eby... lepiej doce-niç hucu∏y. Poza tym – tu ju˝ do g∏osu do-

sz∏y wzgl´dy czysto estetyczne – taka my-szata para pi´knie prezentuje si´ w brycz-ce. Czemu wi´c sà trzy, a nie dwa? Anodlatego, ˝e kupione wa∏achy: Mango i Ni-ter pasowa∏y do siebie jak Patafil i Filopatz kreskówki. Jeden du˝y, drugi ma∏y –trzeba by∏o znaleêç coÊ poÊredniego, pa-sujàcego do obu. Wtedy trafi∏a si´ Myszka– dos∏ownie klon Nitera.

Gospodarze Êmiejà si´, ˝e ich stajni´mo˝na by nazwaç przytuliskiem wszelkie-go nieszcz´Êcia (tak˝e dla psów i kotów,których jest tu po kilka), bowiem nawetkompletujàc swe stado matek co krok spo-tykali niezwyk∏e koƒskie historie. Ot, choç-by Luna. G∏adyszowskiej hodowli, pi´kna,kara koby∏ka ze Êwietnym pochodzeniem,wspaniale pracujàca w zaprz´gu, zosta∏awyeliminowana ze stadniny ze wzgl´duna uszkodzenie dróg rodnych. Sprzedanado szkó∏ki pod ¸odzià, po jej likwidacji tra-fi∏a do swych nowych w∏aÊcicieli z opiniàkillera. Faktycznie, oduczanie jej brzydkichnawyków, brykania itp. zaj´∏o troch´ cza-su, ale dziÊ mo˝na na niej dzieci w terenpuszczaç. Do tego niedawno... urodzi∏aêrebaka! Niemo˝liwego dokona∏ Jaros∏awKarcz z Janowa Podlaskiego: pozszywa∏ jà,po∏ata∏, powycina∏ stare blizny, b∏on´ Êlu-zowà naciàgnà∏ jak skarpetk´. Leczenietrwa∏o 8 miesi´cy, ale chyba by∏o warto –wystarczy∏ jeden skok Tuhaj Beja, byna Êwiat przysz∏a Laszka.

Kolejny Êwietny przyk∏ad to Szamanka(Jasmon – Suli∏a), kupiona ze stadniny „Ta-bun” Stanis∏awa MyÊliƒskiego jako odpadhodowlany – niespecjalnie urodziwa, nie-du˝a, bilardujàca nogami. Nisko sta∏aw hierarchii stada, zawsze wi´c by∏a gn´-biona przez wy˝ej stojàce kole˝anki. Chu-da i zahukana, nie dajàca si´ z∏apaç, na-uczona kopytami i z´bami walczyç o w∏a-sne prawa, przyjecha∏a do Bukowy. Trafi∏aw nowe towarzystwo, gdzie uk∏ady tworzy-∏y si´ od poczàtku. DziÊ stoi w hierarchii

K o ƒ P o l s k i 9 / 0 724

Gejzer z Ewà Pu∏awskà,która prezentowa∏a go

i dosiada∏a podczaspróby dzielnoÊci ˜

Razem choçbyw ogieƒ: Zbyszek

i Tuhaj Bej na trasie„swojej“ Êcie˝ki

huculskiej ¸

K o ƒ P o l s k i 9 / 0 7

wysoko, a przy tym, gdy zaufa∏a cz∏owieko-wi, okaza∏o si´, ˝e jest przemi∏ym, bez-piecznym i ambitnym wierzchowym.

– To jeden z najlepszych koni u˝ytko-wych, jakie w ˝yciu widzia∏am – chwali swàfaworytk´ Kasia. – Jest ogromnie silna i wy-trzyma∏a, bardzo dzielna, ch´tnie idziedo przodu. Chodzi pod dzieçmi i doros∏y-mi, na placu i na rajdach, wsz´dzie wlezie– niestraszne jej k∏adki, dechy, dziury. Noi skacze nawet metrówki. Jak zrolowali si´ze Zbyszkiem przy jej pierwszym skoku(30 cm), powiedzia∏a: chrrrr..., „przetrawi-∏a” to i od tamtej pory ani razu nie odmó-wi∏a, nie stràci∏a dràga. Podczas Memoria∏uJaÊmina zaj´∏a pod debiutantkà, 13-letniàIlonà Zdunek, 3. miejsce w rajdzie i 5.w Êcie˝ce huculskiej. To chyba o czymÊÊwiadczy.

W stadzie przewodzi kolejna wycho-wanka „Tabunu”, Wo∏osza (Wabigon – Kon-sola) – du˝a, silna i powolna brudna kasz-tanka. Przyjecha∏a jako 11-latka, wi´c ̋ yciena swobodzie zdà˝y∏o ukszta∏towaç jejpewne nawyki i instynkty. Np. gdy w tere-nie zobaczy byle kundla, podnosi alarm:wilk, ratuj si´ kto mo˝e! – i startuje, ˝ebysi´ biç. Inne konie patrzà na nià jakna g∏upka: przecie˝ to Burek od sàsiada!Gdy po raz pierwszy wesz∏a do stajni, niechcia∏a z niej wyjÊç... przez tydzieƒ.

– PomyÊla∏a pewnie: ale fajnie, na ∏eb niekapie, jeÊç dajà – opowiada Kasia. – Wy-gnaliÊmy jà w koƒcu si∏à, to wy∏ama∏adrzwi, zaj´∏a pierwszy wolny boks i tak ju˝zosta∏o. Gdy stado wraca z pastwiska, jakojedyna nie ma k∏opotu ze znalezieniemswojego mieszkania. Jest troch´ t´pawa, alema swój ma∏y fanklub.

Jednak najwi´kszà indywidualnoÊcià,choç ma dopiero 4 lata, pozostaje ich„pierworodna”, Borówka – klacz urodziwai z niepowtarzalnym chrakterem.

– Od poczàtku ˝ycia nie mog∏a si´ zdecy-dowaç, czy chce byç koniem, psem, czycz∏owiekiem – mówià jej hodowcy. – Te„dwuno˝ne” co obok niej chodzà uwa˝a∏aza swoje stado, a w miar´ jak ros∏a, corazbardziej si´ spoufala∏a. Nauczy∏a si´ odpi-naç guziki i rzepy. Umia∏a bawiç si´ wszyst-kim – nawet szmatà na g∏owie. Jako êrebaks∏u˝y∏a za stojak na siod∏o – gdy ubiera∏o si´Niw´, i by∏a bardzo dumna, ˝e do czegoÊmo˝e si´ przydaç. Prze∏azi∏a pod pastuchemi gania∏a grzybiarzy po lesie. KiedyÊ u∏anichcieli sprawdziç, czy da si´ jà po∏o˝yç. Po-∏o˝yli, a ona si´ nie podnosi. Przera˝eni, ˝emo˝e z∏amali jej kr´gos∏up, pognali po we-terynarza. A Borówka po 15 minutach

stwierdzi∏a: e tam, do kitu taka zabawa –wsta∏a i posz∏a pobiegaç.

Nie uznaje kie∏zna, bo po co? I tak wle-zie tam, gdzie jej „dwuno˝ny” ka˝e (ostat-nio wskoczy∏a nawet na... narzutowyg∏az!). A ju˝ szczytem by∏o, gdy zabranana pokazy (dla otrzaskania si´ z t∏umem),podchodzi∏a do straganów by zapoznaç si´z budowà wiatraczka! Ludzie p´kali zeÊmiechu.

Dumà gospodarzy sà ogiery, ale faktycz-nie, takiej stawki mogà im pozazdroÊciç na-wet du˝e stadniny. Tuhaj Bej (Puszczyk –Terka) trafi∏ tu po karierze w Odrzechowej.Przystojny, umi´Êniony jak kulturysta, mie-niàcy si´ metalicznym po∏yskiem miedzia-nych ∏at, jest typowym przyk∏adem koniajednego jeêdêca – wspó∏pracuje tylko zeZbyszkiem, ale za to razem – choçbyw ogieƒ. To koƒ wyjàtkowo dzielny i wy-trzyma∏y, a przy tym hodowlany „artysta”.

– Tusiek kryje tylko raz. Doskonale wy-czuwa ten najlepszy moment. Bywa tak, ˝erano nie chce pokryç klaczy, a wieczoremju˝ na nià skacze.

Lubas (JaÊmin – Donica) przyjecha∏ spodNorymbergi, gdy Niemcy pokryli nim ju˝wszystko co mogli. Kasia i Zbyszek zapyta-ni, dlaczego wzi´li 22-letniego dziadka,zgodnie odpowiadajà: bo jest znakomity.Âwietny u˝ytkowo, doskonale uje˝d˝ony(do dziÊ robi lotne zmiany nogi, skaka∏ kon-kursy kl. P razem z du˝ymi koƒmi), maprzekazywaç potomstwu cenne geny Ja-Êmina. Mimo wieku wcià˝ ma tempera-ment, popisuje si´ przed klaczami, ale jestwyjàtkowo przyjazny dla cz∏owieka – tew∏aÊnie cechy zawsze u hucu∏ów ceniono.

NajÊwie˝szy nabytek – karosrokaty Gej-zer (Len – Gejsza) to pe∏ny brat niespe∏nio-nego czempiona Gwiazdora i nadziejana przed∏u˝enie ginàcego rodu Polana. Po-przedni w∏aÊciciele kochali go troch´za bardzo – zapasiony dosta∏ ochwatu.W Bukowie, odchudzony o dobre 100 kg,przeszed∏ mozolne leczenie – a by∏a to„sprawa ˝ycia i Êmierci”, gdy˝ w tym rokumia∏ ostatnià szans´ na zaliczenie próbydzielnoÊci. Uda∏o si´, a pierwsze klacze sàju˝ nim zaêrebione.

Wszystkie konie pracujà pod siod∏em –w szkó∏ce i na rajdach – i sprawdzajà si´znakomicie. Do tego, wbrew powszechnejopinii o hucu∏ach, da si´ na nich jeêdziçbez bata!

– Nie mog´ powiedzieç, ˝e nasze koniesà jakoÊ wybitnie uje˝d˝one – t∏umaczy Ka-sia – ale za to idà do przodu i sà ch´tnedo pracy. Dlatego staramy si´ wyciàgaç

klientom palcaty z ràk, u nas na bat trzebamieç zgod´ – dostaniesz, jak si´ nauczyszjeêdziç.

Oboje chcà dzieliç si´ swojà wiedzài przekazaç uczniom przede wszystkimpodstawy: ˝e koƒ to ˝ywe zwierz´ i je˝-d˝àc na nim trzeba myÊleç; ˝e trzebaumieç go wyczyÊciç, osiod∏aç, rozsiod∏aç –prawdziwa wi´ê z tym zwierzakiem nawià-zuje si´ w stajni. Starajà si´ te˝ wyrabiaçw dzieciach odruchy: dopinanie popr´gówbez przypominania, zakr´canie koniompoide∏ po forsownej jeêdzie itp. ObjaÊnia-jà dlaczego chory koƒ zosta∏ w boksie i jakmo˝na mu pomóc.

– Jak wsz´dzie, przewija si´ sporo dziecii doros∏ych, a na d∏u˝ej zostajà nieliczni –mówi Kasia. – Ale to ju˝ prawdziwi pasjo-naci i zapaleƒcy, jak Ilonka, Kamil, Linda,Ewa...

Pewnie dlatego w ˚urawiejce panuje takrodzinna atmosfera i tak sympatycznie sp´-dza si´ tu czas.

W siodle przez PolesieJest coÊ magnetycznego w tej kresowej

krainie pól, lasów, ∏àk i bagien. Kasia i Zby-szek uwa˝ajà jà nawet za pi´kniejszàod gór. Czy tak samo myÊlà ich górskie ko-nie? Nie wiadomo, na pewno jednak niegrozi im na tych nizinach „wyrodzenie” si´i zatracenie najcenniejszych cech: twardo-Êci, odpornoÊci i zdrowia. Choç na Polesiunie uÊwiadczy si´ stromych zboczy i skali-stych Êcie˝ek, to klimat tu ostry i niewieleodbiega od górskiego. W tym wàskim pa-sie przygranicznym czuç tchnienie otwie-rajàcego si´ za Bugiem wielkiego konty-nentu: lata sà upalne i suche, a zimy mroê-ne i Ênie˝ne, do tego przejÊciowych pór ro-ku prawie nie ma. Latem opadów tu naj-mniej w Polsce, za to zimà Êniegu wi´cejni˝ w Bieszczadach, a mróz iÊcie wschod-ni. No i wiatry – wieje tu przez kilka mie-si´cy w roku.

– Trzeba uwa˝aç, ˝eby dachówkà w g∏o-w´ nie dostaç – mówi Kasia. – Niedawnodach stajni chcia∏ nam odlecieç, lon˝ami gowiàzaliÊmy. A jak zesz∏ej zimy by∏o do tego-37º przez kilka dni, to w domu szron sie-

dzia∏ na Êcianach. Koniom Ênieg si´ topi∏o,˝eby je napoiç.

Trawy po pas te˝ tu raczej pró˝no szu-kaç. To, co wyroÊnie na lichych glebachVI klasy, nadaje si´ raczej na suche bukietyni˝ na pasz´. Tak, koƒ prymitywny ma si´tu czym wykazaç. I mo˝e byç wielce po-mocny w poznawaniu uroków tej krainy.Bo jak najlepiej przemierzaç Dzikie Pola,jeÊli nie w siodle?

Setkami kilometrów mo˝na si´ tu w∏ó-czyç po piaszczystych drogach i ani razunie wyjechaç na asfalt. Ale bez mapy i do-brej znajomoÊci terenu ∏atwo si´ zgubiçna tym bezludziu. Stàd pomys∏ na wytycze-nie szlaku konnego, który pomóg∏by po-znaç te unikalne w skali Europy tereny.A ˝e sà unikalne, chyba nikogo przekony-waç nie trzeba – wystarczy spojrzeç na ma-p´, gdzie a˝ kolorowo od granic ró˝negorodzaju obszarów chronionych. PoleskiPark Narodowy, kilka parków krajobrazo-wych i rezerwatów chroniàcych to, co naj-cenniejsze: stepy, bagna, torfowiska, staro-rzecza Bugu i ostoje rzadkich gatunkówflory i fauny, a wszystko obj´te ró˝norod-nymi programami, jak Natura 2000, czyEuroregion Bug.

– Przedsi´wzi´cie pod nazwà PoleskiSzlak Konny rozp´taliÊmy w zesz∏ym rokui... chyba nawet troch´ przesadziliÊmy –Êmieje si´ Zbyszek. – W tej chwili zaanga-˝owanych jest w to dziewi´ç gmin i dwapowiaty, a wyznaczonych zosta∏o blisko300 km tras. To jeden z najd∏u˝szych w Pol-sce szlaków, a na pewno najd∏u˝szy nizinny.Wiedzie przez najciekawsze rejony Polesia,a w Poleskim PN nawet przez najÊciÊlejszerezerwaty. Krajobraz zmienia si´ jak w kalej-doskopie – tu ∏achy suchej ziemi i roÊlinno-Êci stepowej, a zaraz obok bagno z tysiàca-mi ptaków albo starodrzew. Gdy odbierali-Êmy Lubasa i pokazaliÊmy Niemcom film,nie wierzyli, ˝e u nas mo˝na jeêdziç po ta-kich terenach. Chcemy jeszcze poprowa-dziç odnog´ do Janowa Podlaskiego, przezunikalny Podlaski Prze∏om Bugu.

– Mamy tu Êwietne uk∏ady z Parkiem i le-Ênikami w ogóle, coraz wi´cej z nich te˝chce mieç konie. Obce sà nam wi´c pro-

blemy koniarzy z innych stron kraju. W do-datku nadleÊniczy kocha hucu∏y, bo sporona nich jeêdzi∏. U niego jest zlokalizowanajedna ze stanic.

Ca∏a trasa oznakowana jest wed∏ug za-sad PTTK, w miejscach popasów ustawio-ne sà koniowiàzy, a stanice oznaczone ta-blicami. Wydany zosta∏ te˝ folder i mapa.Szlak uroczyÊcie otwarto 24 czerwca 2006 r.podczas Nocy Âwi´tojaƒskiej w pobliskimSawinie. Na tej imprezie jeêdêcy z ˚ura-wiejki wystàpili w kozackim kadrylu na 8koni i to sta∏o si´ zach´tà do organizacji in-nych imprez z udzia∏em koni. Ludzie sà tubowiem koniom ˝yczliwi, a w dodatkuokaza∏o si´, ˝e majà ich sporo – w ca∏ejgminie Sawin ok. 500 (i szlachetne, i „gru-basy”) i chcà si´ z nimi gdzieÊ pokazaç, za-bawiç. By∏y wi´c ju˝ zawody zaprz´gowe(zgromadzi∏y 3 tys. widzów!), PowitanieWiosny (czyli jak zape∏niç Dzieƒ Wagaro-wicza), pokazy huculskie na „Bolkowaniu”– festynie pod 450-letnim d´bem Bolkow Hniszowie, a tak˝e inscenizacja potycz-ki Kozaków z powstaƒcami styczniowymi(bo pewnie niewiele osób wie, ˝e Powsta-nie zacz´∏o si´ w∏aÊnie tu, niemal za cha∏u-pà ̊ urawiczów!). Ale najwa˝niejsza impre-za odby∏a si´ w samej ˚urawiejce, w lipcu.

– Od poczàtku chcieliÊmy robiç zawodydla hucu∏ów – mówià hodowcy. – Tego-roczny I Memoria∏ JaÊmina (nazwany takw ho∏dzie dla tego legendarnego reproduk-tora) móg∏by byç ju˝ III, ale do organizacji„Êcie˝ki” od paru lat przymierza∏a si´ Bia∏kai bardzo jej kibicowaliÊmy. Nic z tego jakdotàd nie wysz∏o, wi´c zrobiliÊmy jà w koƒ-cu na w∏asnym podwórku. Na pewno niewszystko by∏o jeszcze super, ka˝dy debiu-tant musi zap∏aciç frycowe, ale poprawimysi´ za rok! Ideà Memoria∏u by∏o sprawdze-nie koni w kilku konkurencjach, ale nammarzy si´ jeszcze taka Êcie˝ka ekstermalna:35 km, 20 przeszkód i na czas, oczywiÊciez bramkami weterynaryjnymi na trasie itp.Ciekawe, ile czempionów by wymi´k∏o?...

Konie ˚urawiczów na pewno przesz∏y byjà „bez strat” – jak 50-kilometrowà wypra-w´ nad graniczne meandry Bugu podczas35-stopniowych, afrykaƒskich upa∏ów,w której „delegacja” redakcji mia∏a przy-jemnoÊç uczestniczyç. Z czystym sumie-niem mo˝emy wi´c poleciç czytelnikomwycieczk´ na Polesie – nie tylko na przy-sz∏oroczny Memoria∏, ale ot tak, by pow∏ó-czyç si´ w siodle po Dzikich Polach.

*) Ose∏edec – kosmyk w∏osów na wygolonej g∏o-wie noszony przez Kozaków zaporoskich.