Nowe słówka. Cipkomat

7
1 Michał Waliński Nowe słówka. Cipkomat Idziemy za ciosem - por. cytowany w poprzednim wpisie na moim blogu wiersz poety barokowego Hieronima Morsztyna (http://my.opera.com/Micha%C5%82Wali%C5%84ski/blog/najwiekszy-pornograf-doby- staropolskiej). Problem smacznego kęskajest problemem uniwersalnym, ponadczasowym, a dzisiaj - bardzo aktualnym. W szacownych murach Instytutu Goethego w Kopenhadze studentki tamtejszej Akademii Designu umieściły oryginalne i kontrowersyjne własne dzieło. Chodzi o „kussomaten”, czyli po polsku „cipkomat”. Cipkomat ma mniej wspólnego z bankomatem (chociaż rzecz godna jest przemyślenia), a więcej z niepotykanym już dzisiaj powszechnie automatem-kabiną do robienia fotek na poczekaniu. W odróżnieniu od tego ostatniego, w cipkomacie się zasiada (a nie stoi) na siedzisku przypominającym kształtem bidet lub sedes. Po zdjęciu majtek, co jest czynnością obligatoryjną, chyba że nie nosi się tychże, panie naciskają guzik, a automat fotograficzny wykonuje kolorowe zdjęcie „smakowitego kęska”, jakby ją nazwał H. Morsztyn. Nieobrobione w fotoszopach, nieretuszowane zdjęcia „smacznych kęsków” należących do 200 dzielnych ochotniczek w różnym wieku (do cipkomatu ustawiła się długa kolejka nastolatek i kobiet dojrzałych!) trafiły anonimowo na specjalną stronę internetową i , jak piszą, mienią się one wszystkimi barwami i kształtami, jak Bóg, a nie fotoskop przykazał. Nie zaglądałem do tej fascynującej galerii dlatego, że po pierwsze, niczego tak nie lubię, jak ręcznego wklepywania tasiemcowych adresów stron internetowych do komputera (wolę gotowce), a po drugie, od przybytku głowa może zaboleć. Jak H. Morsztyn, a nawet sam Jan Andrzej Morsztyn, też skądinąd niezły pornograf (nawet w wersji hard), zareagowaliby na pomysł cipkomatu, nie wiem. Podejrzewam, że specjalnie by to ich nie zdziwiło, bo barok polski nie z takich ekstrawaganckich pomysłów słynął. Te trumny ze szklanymi okienkami, coby można rozkładającego się nieboszczyka długo jeszcze podglądać, te portrety trumienne i inne ówczesne wynalazki… Eksperyment (happening? event? swoista instalacja?) duńskich studentek o orientacji feministycznej był formą protestu przeciw pewnym trendom we współczesnej kulturze vel cywilizacji. Genialny artysta, jakim jest Pan Bóg, jeśli jest i jeśli to on, stwarzając świat, postawił na różnorodność i różnobarwność. Piękno świata tego, od kosmosu poczynając, na Ziemi kończąc, wynika z jego olbrzymiego zróżnicowania, z fantastycznej, bo nie do absolutnego

description

Nowe obyczaje. Sfotografuj swoją waginę.Zapraszam na mój blog: http://michalwalinski.wordpress.com/

Transcript of Nowe słówka. Cipkomat

Page 1: Nowe słówka. Cipkomat

1

Michał Waliński

Nowe słówka. Cipkomat

Idziemy za ciosem - por. cytowany w poprzednim wpisie na moim blogu wiersz poety

barokowego Hieronima Morsztyna

(http://my.opera.com/Micha%C5%82Wali%C5%84ski/blog/najwiekszy-pornograf-doby-

staropolskiej).

Problem „smacznego kęska” jest problemem uniwersalnym, ponadczasowym, a dzisiaj -

bardzo aktualnym.

W szacownych murach Instytutu Goethego w Kopenhadze studentki tamtejszej Akademii

Designu umieściły oryginalne i kontrowersyjne własne dzieło. Chodzi o „kussomaten”, czyli

po polsku „cipkomat”.

Cipkomat ma mniej wspólnego z bankomatem (chociaż rzecz godna jest przemyślenia), a

więcej z niepotykanym już dzisiaj powszechnie automatem-kabiną do robienia fotek na

poczekaniu. W odróżnieniu od tego ostatniego, w cipkomacie się zasiada (a nie stoi) na

siedzisku przypominającym kształtem bidet lub sedes. Po zdjęciu majtek, co jest czynnością

obligatoryjną, chyba że nie nosi się tychże, panie naciskają guzik, a automat fotograficzny

wykonuje kolorowe zdjęcie „smakowitego kęska”, jakby ją nazwał H. Morsztyn.

Nieobrobione w fotoszopach, nieretuszowane zdjęcia „smacznych kęsków” należących do

200 dzielnych ochotniczek w różnym wieku (do cipkomatu ustawiła się długa kolejka

nastolatek i kobiet dojrzałych!) trafiły anonimowo na specjalną stronę internetową i , jak

piszą, mienią się one wszystkimi barwami i kształtami, jak Bóg, a nie fotoskop przykazał. Nie

zaglądałem do tej fascynującej galerii dlatego, że po pierwsze, niczego tak nie lubię, jak

ręcznego wklepywania tasiemcowych adresów stron internetowych do komputera (wolę

gotowce), a po drugie, od przybytku głowa może zaboleć.

Jak H. Morsztyn, a nawet sam Jan Andrzej Morsztyn, też skądinąd niezły pornograf (nawet w

wersji hard), zareagowaliby na pomysł cipkomatu, nie wiem. Podejrzewam, że specjalnie by

to ich nie zdziwiło, bo barok polski nie z takich ekstrawaganckich pomysłów słynął. Te

trumny ze szklanymi okienkami, coby można rozkładającego się nieboszczyka długo jeszcze

podglądać, te portrety trumienne i inne ówczesne wynalazki…

Eksperyment (happening? event? swoista instalacja?) duńskich studentek o orientacji

feministycznej był formą protestu przeciw pewnym trendom we współczesnej kulturze vel

cywilizacji.

Genialny artysta, jakim jest Pan Bóg, jeśli jest i jeśli to on, stwarzając świat, postawił na

różnorodność i różnobarwność. Piękno świata tego, od kosmosu poczynając, na Ziemi

kończąc, wynika z jego olbrzymiego zróżnicowania, z fantastycznej, bo nie do absolutnego

Page 2: Nowe słówka. Cipkomat

2

pojęcia, geometrii form.

Czyż znajdziemy jeden chociażby fraktal podobny do drugiego? Nawet bliźnięta w

szczegółach się różnią, czego dowodzi przykład nie tylko braci Kaczyńskich i braci Mroczek.

Bez zróżnicowania, kontrastów, przeciwieństw czyż możliwe by były estetyka i etyka? Czyż

można by dywagować o pięknie kobiet i kobiecości, gdyby na tym padole nie było mężczyzn?

Czy spotkać można tu, na Ziemi, dwie identyczne kobiety? Mówić o bieli i jej niuansach bez

odniesienia do czerni? O głodzie bez wiedzy o poczuciu sytości?

Apeiron, apeiron, apeiron! Idee boskie, jeśli boskie, nie różnią się w tym względzie od idei

rysowanych przez filozofów przedsokratejskich, a to oni „ustawili” całą późniejszą historię

filozofii, a więc i świat.

Zatem, kiedy Bóg, o ile to on, sprawę przemyślał i zdecydował się stworzyć Pierwszą

Kobietę, wyraził tym samym zgodę także na różnorodność cipek i innych cielesnych

przymiotów kobiecych i z tym boskim zamysłem z zasady nie powinno się dyskutować.

Krótko mówiąc, cipka cipce nierówna, a konstatując to, pokryłem się na licach sromem , bom

wstydliwy jest.

Tymczasem przemysł pornograficzny, reklamowy, czasopisma dla kobiet i mężczyzn, świat

mody (te anorektyczne pseudogazele na wybiegach!) od lat narzucają kobietom pewne

zestandaryzowane aż do mdłości, sformatowane wzory i ideały piękna ciała kobiecego, z

bohaterką niniejszego felietonu na czele. A że mass media to potęga i najważniejsza władza,

kobiety uwierzyły już dawno (nie wszystkie, na szczęście), że fikcja tworzona przez masowe

przekaźniki jest „prawdziwą rzeczywistością”, potwierdzając tym samym znaną skądinąd

prawdę, że nasza cywilizacja jest diabelsko schizofreniczna. Prowadzi to do coraz

powszechniejszego niezadowolenia z własnego ciała, wstydu własnej cielesności i w

konsekwencji ciężkich kompleksów.

Rozumiem, że taka na przykład telewizja nie może się dzisiaj obyć bez formatów, ale żeby

sformatować srom niewieści, toż w pale się nie mieści!

„To chore!” - eksklamuje czołowa duńska feministka, pisarka i lekarka Brigitte Rode Diness

(autorka bestselleru „Kobieto, znaj swoje ciało”). I ma rację. Dodaje: „przez ostatnie 10 lat

mamy inwazję wyidealizowanej nagości w przestrzeń publiczną i jednocześnie wzrost postaw

purytańskich. Nie można już np. karmić piersią na ulicy. W rezultacie nie wiemy, jak wygląda

zwykły goły człowiek. Rośnie przepaść pomiędzy tym, jak wyglądamy naprawdę, a tym, co

pokazują kolorowe reklamy. Zaczynamy odwracać się z niechęcią od własnego ciała.” (cytuję

za: P. Głuchowski, M. Kowalski, „Cipkomat prawdę ci powie”, „Wysokie Obcasy” z 9 IV

2011 r.; ciekawe, że aż dwóch panów pociło się przy pisaniu tak krótkiego artykuliku; rodzaj

asekuracji?).

Zatem hasło duńskich prowokatorek mogłoby brzmieć jak podtytuł cytowanego artykułu:

„Bez względu na to, jak wyglądasz na dole, jesteś normalna!” Rzecz jasna, nie chodzi o stopy

lub trzewiki na najwyższych nawet obcasach. To ty, niewiasto - zdają się mówić duńskie

sufrażystki - jesteś uosobieniem „prawdziwej cielesnej rzeczywistości”, cała, caluteńka, od

stóp do głowy, nie zaś te przepuszczone przez fotoszopa laski ze świerszczyków, reklam i

innych „plejbojów”. Zrezygnuj, kobieto, z figury niewolnicy. Nie wstydź się własnego ciała.

Zauważmy, najbliższe konteksty idei cipkomatu są przebogate; cipkomat implikuje

Page 3: Nowe słówka. Cipkomat

3

problematykę godną uwagi antropologów współczesności, psychologów społecznych,

psychiatrów, socjologów, estetyków, seksuologów oraz filozofów i etyków. Tak, cipkomat

ewokuje bowiem obok innych idei - również ideę wolności. Cassus cipki zdejmowanej w

cipokomacie mógłby też ożywić stęchłe środowiska współczesnych teologów, gdybyż tylko

chcieli z neotomistycznych „wyżyn” zniżyć się do wysokości siedziska w cipkomacie (jest to

propozycja o tyle kusząca, że współczesna teologia w Polsce karleje w stopniu odwrotnie

proporcjonalnym do liczby wydziałów teologicznych na uniwersytetach).

***

Można by ideę duńskich studentek łatwo obśmiać i wyszydzić. Moim zdaniem, byłby to błąd

- zasługuje ona, ta idea, na głębszą refleksję.

Po pierwsze, wspomnijmy, że już w latach 60. ub. wieku Dania stanowiła kulturową

awangardę w sprawach dotyczących seksu i wszystkiego, co z seksem związane, od porno po

odmienności seksualne, wolne związki i td., jak i ruchy emancypacyjne. Za nią poszły inne

kraje skandynawskie, Holandia.

Kraj ojczysty Hamleta miał zresztą pewną tradycję, z protestantyzmem związaną, w

bezpruderyjnym podejściu do kwestii nagości i cielesności, co zauważał już jeden z

pierwszych Polaków o nastawieniu antropologicznym, znakomity barokowy gawędziarz i

pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek. Dziwił się on mianowicie, że Duńczycy z wieczora

okien nie zasłaniają, a w dodatku nago spać chodzą. Tłumaczenie, że czynią to, aby wszów i

innego robactwa do łóżek nie brać, nie do końca go przekonywało, ale przecież nie potępiał

tych zachowań, a jak na wiek nietolerancji, kierował się pewną wyraźną „poprawnością

polityczną” w kwestiach odmienności obyczajów. Że wolał Polki od Dunek, to zupełnie inna

sprawa.

A dzisiaj? Okazuje się, że Dunki i Duńczycy żyją w narastającym stresie - między kowadłem

przemysłu porno- i erotycznego oraz młotem purytanizmu i obłudy obyczajowej. Kraj, który

jeszcze kilkadziesiąt lat temu był awangardą seksualnego wyzwolenia, gdzie - wydawałoby

się - XIX- gorsety obyczajowe zostały zdjęte i raz na zawsze zapomniane. O tempora, o

mores!

Po drugie, w Polsce nie było rewolucji seksualnej w latach 60., bo w czasach pruderyjnego i

siermiężnego Gomułki było to raczej niemożliwe. Nawet polscy hippisi stanowili niszową

ciekawostkę, tym bardziej że tzw. milicja obywatelska była czujna nadzwyczaj w kwestiach

obyczaju wymykającemu się jeszcze czujniejszemu oku Partii. Jakież skandale wywoływały

w latach 70. wystawy typu krakowskiej „Venus”! (skądinąd wspaniałe, jeśli chodzi o poziom

artystyczny pokazanych fotografii aktów kobiecych).

Lecz przecież lata transformacji ustrojowej w Polsce to lata, w których i w naszym kraju

także przemysł erotyczny i reklamowy stał się potęgą, lata wyzwalania obyczajowego, a

zarazem lata, w których nasiliły się tendencje purytańskie - tym jaskrawsze, że czujne oko

partii (o PZPR myślę) zastąpiło bardziej czujne oko Kościoła katolickiego. Przypomnijmy

obywatelskie straże z wczesnych lat 90., które obchodziły kioski „Ruchu” i tępiły pornole i

sprzedawców. W efekcie pisemka przeniesiono na zaplecze witryn. Kolejne lata transformacji

zaznaczają się wieloma skandalami obyczajowymi związanymi ze sztuką sensu stricte (Łódź

Kaliska, Kozyra i in.) i sztuką życia. Dzisiaj zaś np. silne lobby aptekarskie optuje za zakazem

sprzedaży prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w aptekach, a trzymilionowa grupa

Page 4: Nowe słówka. Cipkomat

4

moherowych zwolenników ojca Rydzyka jest siłą, z którą politycy liczyć się muszą (inna

rzecz, że „rydzykowcy” trochę zaczynają się ostatnio buntować przeciw ojcu swemu).

U nas, w Polsce, wstyd własnego ciała i nagości jest jakby silniejszy od wstydu duńskiego, co

i nie dziwi, bo katolicyzm ma długą, bardzo nieciekawą, a momentami zwyczajnie ponurą

tradycję obchodzenia się z nagością - od sztuki poczynając po obyczaj i zwyczajne życie,

nawet jeśli było to życie czarownic przed spaleniem na stosie. Ten wstyd doskonale pokazują

statystyki i obserwacje czynione przez znakomitych od zawsze polskich seksuologów.

Owszem, coś drgnęło w tych sprawach, a to między innymi za przyczyną niegdysiejszego

największego polskiego seksuologicznego bestselleru - znanej książki śp. Michaliny

Wisłockiej i innych publikacji.

Polki współczesne są jednakowoż w sytuacji o wiele gorszej niż współczesne Dunki. Wypada

w pełni zgodzić się z opinią Katarzyny Gębarowskiej, doktorantki gender studien na

Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, która powiada: „Polki, nawet te o zapatrywaniach

feministycznych, chcą być wciąż traktowane jak modelki porno.” Czego przykładem

pamiętna akcja billboardowa Partii Kobiet…

Po trzecie, zwróćmy uwagę na skutki społeczne dyktatu wyidealizowanego przez przemysł

reklamowo-erotyczny ciała, zwłaszcza kobiecego, aczkolwiek w coraz większej mierze

zaczyna do dotyczyć także mężczyzn (może jednak zrezygnujemy z propagowania idei

ustawiania w akademiach nauk wackomatów).

Symbolika nagiego, obrobionego w fotoszopie ciała kobiecego w reklamie służy już

właściwie do wszystkiego - od lansowania środków przeciw hemoroidom i wzdęciom, przez

reklamę kosmetyków i odżywek dla niemowląt, po chwyty marketingowe mające na celu

zwiększenie popytu na mercedesy, koparki i buldożery. I na nic zdają się protesty feministek,

a zastanowiłaby się taka jedna z drugą, czy wyłącznie kobiety, jak widzą to spece od reklamy,

mają np. wzdęcia i cierpią na hemoroidy.

Nietrudno dostrzec tu pewną prostą zależność. Im potężniejszy przemysł reklamowo-

erotyczny i większa siła jego oddziaływania, tym bardziej rośnie w siłę przemysł

chirurgiczno-kosmetyczny, a poniekąd i kosmetyczno-SPA-solariumowy. Upodobnienie

własnej cipki lub własnych piersi do plejbojowych ideałów wydaje się dzisiaj rzeczą co

najmniej tak prostą jak depilacja i obcinanie paznokci. Dzisiaj coraz trudniej o pediatrę, ale na

każdym rogu wita nas szyld Zakładu, ba Centrum Chirurgii Plastycznej, solarium, siłowni,

aerobiku lub SPA. Kryją się za tym ogromne pieniądze, także w Polsce.

Praktyka kaleczenia własnego ciała ma liczącą tysiące lat tradycję. Była ona i jest wpisana

między innymi w rytuały kodyfikowane systemem kultury najrozmaitszych plemion,

zwanych niegdyś dzikimi, prymitywnymi lub barbarzyńskimi. Mieszkaniec i uczestnik

współczesnej cywilizacji, którą mienią nowoczesną, nie musi już w poszukiwaniu „dzikich”

wyjeżdżać na Trobriandy czy Wyspy Andamana. Zresztą i tam oferują mu tylko surogat

„autentyzmu”. Współczesny człowiek ma liczne plemiona na wyciągnięcie ręki. A to napotka

na przemiłych blokersów, a to na hiphopowców i deskorolkowców, a to na nadzwyczaj dzikie

i potężne plemię kiboli, rozgałęzione na potężną ilość szczepów, a to liczne plemiona

sekciarskie.

Cywilizacja współczesna upodobniła się - jak tego chciał McLuhan - do globalnej wioski.

Owa wioska ma charakter stricte totalitarny - rządzą nią w sposób bezwzględny mass media i

Page 5: Nowe słówka. Cipkomat

5

reklama. I banki. I przemyślne systemy inwigilacji. Granice państwowe, etniczne i kulturowe

liczą się w coraz mniejszym stopniu. Dyktat mass mediów implikuje sui generis trybalną,

szczepową strukturę naszej globalnej wioski, powstały nowe hierarchie społeczne, nowe

systemy wartości (plemię plemieniu nierówne, co zależy np. od siły pieniądza czy mocy

przebicia „wyznawanej” ideologii). Przedstawicielom tych plemion wydaje się na ogół, że

realizują jakieś autentyczne i własne ideały, wartości, tymczasem ideologia nawet tak silnych

i wrzaskliwych dzisiaj szczepów, jakie tworzą wszelkiej maści feministki i wszelkiej maści

„zieloni”, jest fałszem i pozorem autentyczności podszyta.

W tradycyjnych społecznościach (tzw. przez Maussa czy Levi-Bruhla pierwotnych)

kaleczenie własnego ciała było uzasadnione rytuałem, ten zaś odwiecznym, kodyfikowanym

przez mit systemem plemiennych wartości. Nieprzestrzeganie rytuału groziło poważnymi

sankcjami, albowiem od jego przestrzegania zależał los i byt społeczności.

W naszej cywilizacji, gdzie się nie ruszysz, napotkasz także na przedstawicieli rosnącego w

siłę plemienia spod znaku botoksu i skalpela chirurgicznego, dominują (ciągle jeszcze)

niewiasty, ale mężczyzn przybywa. Przyjrzyjmy się tym uroczym monstrom z botoksowymi

oczami, botoksowymi czołami, z zakrzepłym w botoksie grymasem na twarzy, przyjrzyjmy

się przelewającemu się silikonowi w biustach damskich czy ociosanym przez chirurgów od

plastyki tyłkom, udom i czemu tam jeszcze.

Dla wielu nieustanne operacje plastyczne stały się pewnym pomysłem na życie lub wynikają

z uzależnienia (jedna z cech naszej cywilizacji jest i to, że ludzie dzisiaj mogą się uzależnić

praktycznie od wszystkiego). Mamy oto nowe rytuały, kodyfikują je i sankcjonują mity

tworzone i powielane przez mass media i reklamę.

U nas, w Polsce, dochodzi do tego pewien prowincjonalny szpan: te „dziewiętnastki”,

„trzydziestki”, pięćdziesiątki” (i td.) spod znaku botoksu i skalpela lubią prezentować się

otoczeniu w jasnoblond fryzurach, w najbardziej kusych miniówach i pełnej krasie spalonego

w solariach ciała. Niektóre popisują się przy tym bogatą muskulaturą wyrzeźbioną mozolnie

w siłowniach (siłownie i sale do aerobiku stanowią dzisiaj potężną część opisywanego

przemysłu, lansują je usilnie polskie seriale). Męskim prekursorem i prototypem tego szpanu

jest oczywiście Andrzej Lepper.

Tak czy inaczej, tworzą się nowe pojęcia estetyczne, a tej nowej estetyce idea „Piękna”

bynajmniej nie koreluje z ideą Dobra, a zwłaszcza Prawdy, w każdym razie w wyniku

lekceważenia idei Dobra bliżej tej nowej „Prawdzie” do szpetoty.

Dla równowagi, przyjrzyjmy się, jak piękne są w wieku dojrzałym bezbotoksowe i

niezliftingowane panie Brigitte Bardot, Susan Sarandon lub Małgorzata Braunek.

Wyznawcy botoksu i skalpela, indagowani o powody kaleczenia ciała, podają różne

motywacje i uzasadnienia. Wszystkie one sprowadzają się w zasadzie do swoiście pojętej idei

wolności i „indywidualizmu” („muszę pomyśleć o sobie”, „mam prawo decydować o swoim

wyglądzie”, „muszę wyglądać lepiej od własnej córki” etc), które w ich mniemaniu pozwalają

osiągnąć pewien rodzaj raju jeszcze za życia. Raj to urojony, jak wszystkie zresztą raje. W

rzeczywistości wstyd własnego ciała prowadzi do licznych nieszczęść (powikłania

pooperacyjne, nieraz kończące się zgonem, nowotwory i inne tego typu przyjemności; w 95

procentach tego typu zabiegi na własnym ciele nie mają medycznego uzasadnienia - paradoks

polega na tym, że ci, którzy naprawdę potrzebują plastycznych operacji, oczekują w długich,

Page 6: Nowe słówka. Cipkomat

6

NFZ-wskich kolejkach; ot,ironia rajskiej cywilizacji…).

Ta fobia koreluje z innymi współczesnymi fobiami, np. wstydem wobec śmierci, umierania,

ale nowej estetyce funeralnej przyjdzie poświęcić uwagę w innym miejscu.

W globalnej wiosce spece od marketingu wiedzą doskonale, jak wykorzystać iluzję wolności

czy iluzję indywidualizmu. Towarem staje się wszystko: sformatowany serial, sformatowany

dysk, sformatowana trumna i sformatowany pochówek, sformatowana cipka - pod

warunkiem, że odpowiednio sformatuje się mózgi (przenośnia!).

Gdyby rzeczona Anna z wiersza H. Morsztyna ukazała poecie po raz kolejny ów „smaczny

kąsek”, ten sam, ale jakby inny, bo łysy, gdyż ogolony kompletnie przez posiadaczkę, nasz

znakomity poeta dostałby niechybnie ataku serca, zmarł z żałości i nie napisał paru innych

ważkich utworów.

Po czwarte wreszcie, zastanówmy się, czy idea cipkomatu mogłaby się przyjąć w Polsce.

Cytowana Katarzyna Gębarowska mówi: „W Polsce taka akcja mogłaby odnieść skutek

odwrotny: Zamienić się w pornograficzną sensację (…). Ma rację.

Wyobraźmy sobie dwie sytuacje.

1. Studentki warszawskiej ASP wykonują cipkomat (każdy może to uczynić, bo rzecz jest

nieopatentowana) i ustawiają go w holu na I piętrze Pałacu Staszica w Warszawie. Skutki?

Do boju z cipkomatem w PAN ruszają Kościół i jego najgorliwsi przedstawiciele. Ci z „Pisu”

grzmią, że to zamach na tradycyjne polskie wartości, rodzinę, wizerunek niepokalanej Matki

Polki, zagrożone sa tożsamość i byt narodowy. Ci z PO udają, że nie widzą. Ci z SLD są za, a

nawet przeciw. Moherowe bereciki, uzbrojone przez ojca R. w dziewicze szabelki, ruszają z

krucjatą i siekają cipkomat. Powołuje się komisję parlamentarną, która pod przewodnictwem

Maciarewicza prowadzi szeroko zakrojone, wielomiesięczne śledztwo w sprawie cipek i

cipkomatu. Maciarewicz z Fotygą lobbują przeciw cipkomatom w Polsce w Senacie

amerykańskim, dowodząc, że to zagrożenie ze Wschodu i że potrzebna jest w Polsce tarcza

rakietowa, Kempa domaga się interwencji wojsk NATO (w końcu nawet człowiek tak światły

jak Żeromski widział w futuryzmie ohydny import ze Związku radzieckiego - por. „Snobizm i

postęp”). Amerykanie wysyłają do Polski panią gubernator Alaski (prawie graniczy z Rosją).

Po latach prace komisji utykają w martwym punkcie.

2. Polskie feministki chcą w sposób zgodny z prawem przepchnąć przez Sejm ustawę o

cipkomatach. Odbywa się 129 odczytań projektu ustawy i debat, w trakcie ostatniego na sali

jest tylko jeden (czytający) poseł, który siłą rzeczy nie może debatować. Niesiołowski chce

pobić Kaczyńskiego, ale nie wiadomo dokładnie, za co. Interweniuje straż sejmowa. Zbliżają

się wybory. Ustawa utyka na amen, jak wiele ustaw o wiele ważniejszych utknęło w

sejmowym niebycie. Biskupi zacierają ręce. Do Częstochowy walą z całej Polski liczne

pielgrzymki dziękczynne.

Nie, w Polsce, Brunner, nie przejdzie ten nummer!

***

Kilka lat temu obserwowałem, jak kilka roczników uczniów moich poczytuje namiętnie dwie

książki: „Kobietę. Geografię intymną” N. Angier (Warszawa 2001) oraz „Waginę. Kobiecą

Page 7: Nowe słówka. Cipkomat

7

seksualność w historii kultury” (Warszawa 2003).

Pocieszające, że młodzi coś jednak czytają i co czytają.

Tę drugą książkę podarowała mi z dedykacją pewna nader sympatyczna klasa maturalna (po

maturze). Przeczytałem od dechy do dechy, bo to lektura ważniejsza może dla panów niż pań.

Puściłem w obieg w następnych klasach maturalnych.

***

Powiadają w Katalonii nie tylko kibice Barcelony: „La mar es posa bona si veu el cony d’una

Dona”.

Historia kultury, mitologie, folklory z całego świata mówią od zawsze o Jej potędze.

Czapki z głów, panowie!