Niezgodna: Wierna

download Niezgodna: Wierna

of 390

Transcript of Niezgodna: Wierna

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    1/389

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    2/389

    Veronica Roth

    Wierna

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    3/389

    Jo, ktra mnie prowadzi i wspiera

    Na kade pytanie, na ktre mona odpowiedzie,trzeba odpowiedzie

    lub przynajmniej podda je analizie.

    Rozumowanie niezgodne z zasadami logiki trzeba zakwestionowa.

    Odpowiedzi nieprawidowe trzeba skorygowa,

    a prawidowe potwierdzi.

    fragment manifestu Erudycji

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    4/389

    Rozdzia 1

    Tris

    Chodz w t i z powrotem po celi w kwaterze gwnej Erudytw, a sowa z nagrania

    wci rozbrzmiewaj echem w mojej gowie: Bd si nazywa Edith Prior. I o wielu

    rzeczach z radoci zapomn.

    - To znaczy, e nigdy wczeniej jej nie widziaa? Nawet na zdjciach? - pyta

    Christina. Opiera zranion nog na poduszce. Zostaa postrzelona podczas naszej karkoomnejprby zaprezentowania miastu nagrania Edith Prior. Nie wiedzielimy jeszcze wtedy, co w

    nim jest ani e wstrznie podstawami naszego wiata: zburzy frakcje, zburzy nasz

    tosamo. - To jaka babcia albo ciotka?

    - Ju ci mwiam, e nie - odpowiadam, zawracajc spod ciany. - Mj ojciec ma...

    mia na nazwisko Prior, wic to wskazywaoby na jego rodzin. Ale Edith to imi Altruistw,

    a krewni mojego ojca pochodzili z Erudycji, czyli...

    - Czyli Edith Prior musi by starsza - stwierdza Cara. Opiera gow o cian. W tej

    pozycji wyglda dokadnie tak jak jej brat, Will... mj przyjaciel, ktrego zastrzeliam. Nagle

    Cara prostuje si i jego duch znika. - O kilka pokole. Antenatka.

    - Antenatka. - Sowo kojarzy mi si ze staroci, tak jak kruszca si cega. Robic

    zwrot, dotykam ciany. Jest biaa i chodna.

    Moja antenatka przekazaa mi nastpujce dziedzictwo: wyzwolenie z frakcji i

    wiadomo, e moja niezgodno ma duo wiksze znaczenie, ni kiedykolwiek sdziam.

    Moje istnienie to znak, e musimy opuci miasto i zaofiarowa swoj pomoc tym, ktrzy

    mieszkaj poza jego granicami.

    - Chc wiedzie... - odzywa si Cara, przesuwa domi po twarzy. - Musz wiedzie,

    jak dugo tutaj jestemy. Mogaby cho na chwil przesta chodzi?

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    5/389

    Zatrzymuj si na rodku celi i unosz brwi.

    - Przepraszam - mruczy Cara.

    - Dobra, nic si nie stao - agodzi Christina. - Siedzimy tu ju zdecydowanie za dugo.

    Mino wiele dni, odkd za pomoc paru krtkich komend Evelyn zapanowaa nad

    chaosem w siedzibie Erudycji i kazaa zaprowadzi wszystkich winiw do cel na trzecim

    pitrze. Jaka bezfrakcyjna kobieta opatrzya nam rany i rozdaa rodki przeciwblowe;

    dostaymy kilka posikw i kilka razy pozwolono nam wzi prysznic, ale nikt nie chcia

    nam powiedzie, co si dzieje na zewntrz. Cho uparcie o to wypytywaam.

    - Mylaam, e Tobias do nas przyjdzie. - Przysiadam na brzegu pryczy. - Gdzie on

    jest?

    - Moe jeszcze si zoci, e go okamaa i wsppracowaa za jego plecami z jego

    ojcem? - podsuwa Cara.

    Rzucam jej wcieke spojrzenie.

    - Cztery nie jest taki maostkowy - mwi Christina i albo chce w ten sposb uciszy

    Car, albo uspokoi mnie, sama nie wiem. - Co go musiao zatrzyma. Powiedzia przecie,

    eby mu zaufaa.

    W zamieszaniu, gdy wszyscy zaczli krzycze, a bezfrakcyjni usiowali zepchn nasw stron schodw, zapaam go za koszul, ebymy nie zostalirozdzieleni. Tobias chwyci

    mnie za nadgarstki i odepchn, mwic: Zaufaj mi. Id, dokd ci ka.

    - Staram si - zapewniam zgodnie z prawd. Staram si mu zaufa. Ale wszystko we

    mnie, kada komrka i kady nerw, wyrywa si ku wolnoci: chce nie tylko uciec z celi, ale i

    z wizienia - z tego miasta.

    Musz si dowiedzie, co jest za ogrodzeniem.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    6/389

    Rozdzia 2

    Tobias

    Nie potrafi przemierza tych korytarzy i nie przypomina sobie jednoczenie dni,

    ktre spdziem tu jako wizie: bez butw, z blem pulsujcym przy kadym ruchu. A

    razem z tym wspomnieniem pojawia si kolejne: oczekiwania na mier Beatrice Prior, moichpici walcych w drzwi, jej ng przerzuconych przez rami Petera, gdy mwi, e zostaa

    tylko upiona.

    Nienawidz tego miejsca.

    Nie wyglda ju tak porzdnie jak za czasw Erudycji; zostao zniszczone podczas

    wojny, ciany s podziurawione przez kule, wszdzie walaj si potuczone arwki. ladybutw i migocce lampy prowadz mnie do jej celi. Zostaj wpuszczony bez sowa, bo nosz

    symbol bezfrakcyjnych - puste koo na czarnej opasce - wok ramienia, a rysy Evelyn na

    twarzy. Imi i nazwisko Tobias Eaton przynosiy kiedy wstyd, teraz oznaczaj wadz.

    Tris kuca obok Christiny, naprzeciwko Cary. Moja Tris powinna by blada i drobna -

    bo jest blada i drobna - ale mam wraenie, e wypenia sob cay pokj.

    Patrzy na mnie wielkimi oczami i zrywa si na rwne nogi. Obejmuje mnie mocno w

    pasie i wtula we mnie twarz.

    ciskam j jedn rk za rami, a drug gadz po wosach, wci zaskoczony, gdy

    kocz si powyej karku. Cieszyem si, e je cia, bo dziki temu ma fryzur onierza, a

    nie dziewczyny. Wiedziaem, e jej si to przyda.

    - Jak tu wszede? -pyta cicho, ale wyranie.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    7/389

    -Nazywam si Tobias Eaton - odpowiadam, na co Tris parska miechem.

    - No tak. Cigle zapominam. - Odsuwa si troch, eby na mnie spojrze. W jej

    oczach maluje si niepewno, jakby bya stert lici wystawion na podmuchy wiatru. - Co

    si dzieje? Czemu nie przyszede wczeniej?

    W jej gosie sycha desperacj, baganie. Cho to miejsce budzi we mnie wiele

    potwornych wspomnie, w niej budzi jeszcze wicej: droga na wasn egzekucj, zdrada

    brata, serum strachu. Musz j std wydosta.

    Cara patrzy na nas z ciekawoci. Czuj si niezrcznie, jakby wasna skra na mnie

    nie pasowaa. Nie lubi mie publicznoci.

    - Evelyn zamkna miasto - informuj. -Nikomu nie wolno zrobi nawet kroku bez jej

    pozwolenia. Kilka dni temu wygosia ordzie o koniecznoci zjednoczenia si przeciwko

    naszym ciemicom, ludziom z zewntrz.

    - Ciemicom? - pyta Christina. Wyciga z kieszeni fiolk i yka jej zawarto: to

    pewnie rodek przeciwblowy na postrzelon nog.

    Wkadam rce do kieszeni.

    - Evelyn, i tak naprawd sporo innych osb, uwaa, e nie powinnimy opuszcza

    miasta tylko po to, by pomc garstce ludzi, ktra nas tu wepchna i ktra potem znw nas

    wykorzysta. Grupa Evelyn chce sprbowa uzdrowi miasto i rozwiza wasne problemy,zamiast wyjeda i rozwizywa problemy innych. Oczywicie parafrazuj. Podejrzewam,

    e takie podejcie do sprawy jest dla mojej matki bardzo wygodne, bo pki wszyscy jestemy

    na miejscu, ma nas pod kontrol. Z chwil, gdy opucimy miasto, straci swoje wpywy.

    - Super. - Tris przewraca oczami. - Oczywicie musiaa wybra najbardziejsamolubne

    rozwizanie.

    - Ale to ma sens. - Christina oplata palcami fiolk. -Nie mwi, e nie chc opuci

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    8/389

    miasta i przekona si, co jest na zewntrz, ale tu wystarczajco duo si dzieje. Jak mamy

    pomc ludziom, o ktrych nic nie wiemy?

    Tris zastanawia si nad tym, przygryzajc policzek od rodka.

    - Nie wiem - przyznaje.

    Zegarek pokazuje trzeci. Za dugo ju tu siedz - wystarczajco dugo, eby Evelyn

    nabraa podejrze. Powiedziaem, e id zerwa z Tris i e nie zajmie mi to duo czasu. Nie

    jestem pewny, czy mi uwierzya.

    - Suchaj - odzywam si. - Przyszedem gwnie po to, eby ci ostrzec. Niedugo

    zaczn si przesuchania. Podadz ci serum prawdy i jeli zadziaa, zostaniesz skazana za

    zdrad. Chyba wszyscy chcielibymy tego unikn.

    - Za zdrad? - krzywi si Tris. - Jakim cudem wyjawienie prawdy to zdrada?

    - Okazaa swoim przywdcom nieposuszestwo - wyjaniam. - Evelyn i jej

    zwolennicy nie chc opuszcza miasta. Nie podzikuj ci za puszczenie tego nagrania.

    - S tacy sami jak Jeanine!- Zaciska pici, jakby chciaa w co uderzy, ale nie ma

    nic pod rk. - Gotowi zrobi wszystko, by zdusi prawd. I po co? eby rzdzi swoim

    maym krlestwem? To mieszne.

    Nie chc mwi tego na gos, ale czciowo zgadzam si z matk. Nie mam adnych

    zobowiza wobec ludzi spoza miasta, bez wzgldu na swoj Niezgodno. Nie jestempewny, czy chc ofiarowa im siebie, eby mogli rozwiza problemy ludzkoci. Cokolwiek

    to znaczy.

    Ale chc si z miasta wydosta rwnie rozpaczliwie jak zapane w potrzask zwierz.

    Dzikie i rozwcieczone. Gotowe odgry sobie ap, byle si uwolni.

    - Tak czy inaczej - podejmuj ostronie - jeli serum prawdy zadziaa, zostanieszskazana.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    9/389

    - Jeli zadziaa? -pyta Cara, mruc oczy.

    - Jestem Niezgodna. - Tris pokazuje palcem wasn gow. - Pamitasz?

    - Fascynujce. - Cara wsuwa luny kosmyk we wosy zebrane w kok nad karkiem. -

    Ale nietypowe. Z tego, co mi wiadomo, wikszo Niezgodnych nie jest odporna na dziaanie

    serum prawdy. Zastanawia mnie, dlaczego w twoim przypadku jest inaczej.

    - Nie tylko ciebie to zastanawia, ale te wszystkich Erudytw, ktrzy szprycowali

    mnie serum - rzuca ze zoci Tris.

    - Skupcie si, dobrze? Wolabym nie musie odbija was z wizienia si - mwi.

    Nagle bardzo potrzebuj wsparcia. Wycigam rk, a Tris splata swoje palce z moimi. Dotyk

    nie jest dla nas czym zwyczajnym; kady kontakt fizyczny ma ogromne znaczenie: dodaje

    nam si i przynosi ulg.

    -No, ju dobrze - agodzi Tris. - Jaki masz pomys?

    - Przekonam Evelyn, eby moga zeznawa pierwsza - wyjaniam. - Musisz

    wymyli co, co oczyci z zarzutw Christin i Car, a potem powtrzy to pod wpywem

    serum.

    - Ale co mam powiedzie?

    - Zostawiam to tobie. Z nas dwojga ty potrafisz lepiej kama.

    Mam wiadomo, e te sowa trafiaj w czuy punkt. Tris wielokrotnie mnie

    okamywaa. Obiecaa, e nie pjdzie dobrowolnie na mier do siedziby Erudycji, gdy

    Jeanine zadaa, eby kto z Niezgodnych si powici, po czym i tak posza. Powiedziaa,

    e zostanie w domu podczas ataku Erudytw, a ja znalazem j pniej w ich kwaterze, gdzie

    wsppracowaa z moim ojcem. Rozumiem, dlaczego to wszystko robia, co nie zmienia

    faktu, e jeszcze nie przestao bole.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    10/389

    - No tak. - Tris wbija wzrok w podog. - Dobrze, co wymyl.

    Kad jej do na ramieniu.

    - Porozmawiam z Evelyn o twoim procesie. Postaram si, eby odby si jak

    najszybciej.

    - Dzikuj.

    Odczuwam ogromn potrzeb, jake ju znajom, by wyj poza swoje ciao i

    przemwi bezporednio w jej umyle. To ta sama potrzeba, ktra przy kadym spotkaniu

    kae mi j pocaowa, bo jakikolwiek dystans midzy nami jest dla mnie nie do zniesienia.

    Nasze palce, jeszcze przed chwil luno splecione, zaciskaj si teraz mocno. Do Tris jest

    mokra od potu, a moja zgrubiaa od chwytania w biegu zbyt wielu porczy, zbyt wielu

    jadcych pocigw. Tris wyglda blado i mizernie, ale jej oczy przywouj mi w mylach

    obraz otwartego nieba, ktre widziaem tylko w snach, nigdy w rzeczywistoci.

    - Jeli macie zamiar si caowa, to bdcie askawi mnieuprzedzi, ebym moga si

    odwrci - da Christina.

    - Mamy zamiar - odpowiada Tris. I si caujemy.

    Dotykam doni jej policzka, aby spowolni pocaunek, ale trzymam usta przy jej

    ustach. Pragn poczu dokadnie wszystkie miejsca styku naszych warg i wszystkie puste

    przestrzenie midzy nimi. Rozkoszuj si wsplnie wydychanym powietrzem, a na koniec

    pieszczotliwie pocieram nosem o jej nos. Chc co powiedzie, ale si powstrzymuj, bo tobardzo intymne wyznanie. Po chwili jednak stwierdzam, e mao mnie to obchodzi.

    - Chciabym by teraz z tob sam na sam - mwi, wychodzc z celi.

    Tris si umiecha.

    - Ja prawie zawsze tego chc.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    11/389

    Zamykajc drzwi, widz, jak Christina udaje, e wymiotuje, jak Cara si mieje, a Tris

    stoi z bezwadnie opuszczonymi rkoma.

    Rozdzia 3

    Tris

    Jestecie band idiotw. - Donie mam zacinite jak pice dziecko. Pici trzymamna kolanach. Ciao ciy mi od serum prawdy. Na powiekach zbiera si pot. - Zamiast mnie

    przesuchiwa, powinnicie mi raczej podzikowa.

    - Mamy ci dzikowa za to, e nie suchaa polece przywdcw swojej frakcji? e

    prbowaa uniemoliwi jednemu z nich zabicie Jeanine Matthews? Twoje postpowanie

    wiadczy o zdradzie. - Evelyn Johnson wypluwa z siebie sowa jak w jad.

    Jestemy w salikonferencyjnej w kwaterze gwnej Erudytw. Teraz to sala sdowa.

    Od co najmniej tygodnia jestem winiem.

    Zauwaam Tobiasa. Stoi w pcieniu za matk, na wp ukryty. Odwraca wzrok od

    chwili, gdy kazali mi zaj miejsce i przecili plastikowy pasek wok nadgarstkw. Przez

    uamek sekundy patrzy mi w oczy - rozumiem: czas zacz kama.

    Odkd wiem, e to potrafi, jest mi duo atwiej. Z t sam atwoci uwalniam umys

    spod zasnuwajcych go oparw serum prawdy.

    - Nie jestem zdrajczyni - oznajmiam. - Byam przekonana, e Marcus wykonuje

    rozkazy Niezgodnych i bezfrakcyjnych. Poniewa nie mogam przyczy si do walki,

    chciaam pomc w inny sposb.

    - Dlaczego nie moga walczy? - Wosy Evelyn podwietlone s jarzeniwk. Nie

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    12/389

    widz jej twarzy, poza tym nie wolno mi koncentrowa si na niczym duej ni sekund, bo

    ryzykuj, e obezwadni mnie serum.

    - Bo... - Zagryzam warg, jakbym prbowaa za wszelk cen zachowa dalsze sowa

    dla siebie. Nie wiem, kiedy nauczyam si tak dobrze gra, ale do kamstwa zawsze miaam

    talent, a rnica jest pewnie niewielka. - Bo nie byam w stanie wzi pistoletu do rki. Po

    tym... jak go zastrzeliam. Jak zastrzeliam Willa. Mojego przyjaciela. Gdy tylko braam

    pistolet, zaczynaam panikowa.

    Evelyn mocniej mruy oczy. Podejrzewam, e nawet w najgbszych zakamarkach

    swojej duszy nie znajduje dla mnie wspczucia.

    - A zatem Marcus powiedzia ci, e wykonuje moje rozkazy? - pyta. - A ty mu

    uwierzya, cho wiedziaa, e jego stosunki zarwno z Nieustraszonoci, jak i z

    bezfrakcyjnymi s do napite?

    - Tak.

    - Rozumiem ju, dlaczego nie wybraa Erudycji - parska.

    Czuj, e pal mnie policzki. Mam ochot j uderzy; zreszt pewnie nie tylko ja, ale

    wikszo osb w tym pomieszczeniu nigdy nie odwayaby si do tego przyzna. Evelyn

    uwizia nas w miecie, w ktrym ulice s patrolowane przez uzbrojone oddziay

    bezfrakcyjnych. Dobrze wie, e kto ma bro, ten ma wadz. A skoro Jeanine Matthews nie

    yje, nie zosta nikt, kto mgby j jej odebra.

    Zamienilimy jedn tyrank na drug. Tak wyglda teraz nasz wiat.

    - Dlaczego nikomu o tym nie powiedziaa? - pyta.

    -Nie chciaam si przyzna do saboci - odpowiadam. - I nie chciaam, eby Cztery

    wiedzia, e wsppracuj z jego ojcem. Byam pewna, e mu si to nie spodoba. - Czuj, e

    serum prawdy wpycha mi do garda inne sowa. - Ujawniam prawd na temat naszegomiasta. Pokazaam, dlaczego si tu znalelimy. Jeli nie chcesz mi za to podzikowa, to

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    13/389

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    14/389

    - Mylisz, e przesadziam z tymsyfem i tronem?

    - Nie. Spodziewaa si, e bdziesz si stawia. Gdyby zachowaa si inaczej,

    mogaby nabra podejrze.

    Czuj, e wszystko we mnie a buzuje w oczekiwaniu na to, co ma si zdarzy. Jestem

    wolna. Znajdziemy sposb, eby wydosta si z miasta. Koniec z wyczekiwaniem,

    przemierzaniem celi w t i we w t, wypytywaniem stranikw o rzeczy, ktrych nie chcieli

    mi zdradzi.

    Dzi rano powiedzieli mi jednak co nieco o nowych porzdkach w miecie. Byli

    czonkowie frakcji maj obowizek przeprowadzi si w okolice kwatery gwnej Erudycji i

    wymiesza midzy sob; w jednym miejscu nie moe mieszka wicej ni czterech czonkw

    danej frakcji. Nakazano nam te powymienia si ubraniami. W zwizku z t dyrektyw ju

    wczeniej dostaam t koszul Serdecznoci i czarne spodnie Prawoci.

    -No dobra, tdy... - Uriah wyprowadza mnie z windy.

    To pitro kwatery Erudytw jest cae ze szka, cznie ze cianami. Przewieca przez

    nie soce i maluje na pododze tczowe plamy. Osaniam doni oczy i wchodz za Uriahem

    do dugiej, wskiej sali, wzdu ktrej cign si rzdy ek. Przy kadym stoi szklana szafka

    na ubrania i ksiki oraz may stolik.

    - To bya kiedy sypialnia nowicjuszy Erudycji - opowiada Uriah. - Zajem ju ka

    Christinie i Carze.

    Na ku przy drzwiach siedz trzy dziewczyny w czerwonych koszulach - chyba

    Serdeczne - a na jednej z pryczy po lewej siedzi starsza kobieta: z ucha zwisaj jej okulary -

    to pewnie jaka Erudytka. Wiem, e powinnam przesta przyporzdkowywa spotykanych

    ludzi do frakcji, ale to gboko zakorzeniony nawyk i trudno si go pozby.

    Uriah opada na ko na kocu sali. Siadam na ssiednim, szczliwa, e wreszciejestem wolna i mog odpocz.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    15/389

    - Zeke twierdzi, e procedura oczyszczania z zarzutw czasem troch trwa, wic

    dziewczyny powinny zosta zwolnione pniej - mwi.

    Przez chwil czuj ulg, e wszystkie bliskie mi osoby do wieczora bd

    wypuszczone. Ale nagle przypominam sobie, e Caleb wci jest w celi, bo powszechnie

    wiadomo, e by asystentem Jeanine Matthews i e bezfrakcyjni nigdy nie oczyszcz go z

    zarzutw. Nie mam jednak pojcia, jak daleko si posun, eby wymaza po niej wszelki

    lad.

    Nic mnie to nie obchodzi, myl. Ale od razu wiem, e kami. Caleb jest moim

    bratem.

    - To dobrze. Dziki, Uriah.

    Kiwa gow, po czym opiera j o cian.

    - Jak si czujesz? - pytam. - To znaczy... Lynn...

    Uriah od zawsze przyjani si z Lynn i Marlene, a teraz obie nie yj. Wydaje mi si,

    e wiem, co czuje, bo sama te straciam dwch przyjaci: Ala, ktry nie wytrzyma presji

    inicjacji, i Willa, ktry zgin podczas symulacji ataku na skutek moich nieprzemylanych

    dziaa. Ale nie zamierzam udawa, e cierpimy tak samo. Przede wszystkim Uriah przyjani

    si z Lynn i Marlene duo duej.

    -Nie chco tym rozmawia. - Krci gow. - Ani o tym myle. Chc po prostu ydalej.

    - W porzdku. Rozumiem. Tylko... daj zna, jeliby potrzebowa...

    - Dobra - umiecha si i wstaje. - Masz wszystko, co trzeba, prawda? Obiecaem

    mamie, e dzi do niej wpadn, wic musz si zbiera. Aha, bybym zapomnia: Cztery

    mwi, e chciaby si z tob pniej spotka.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    16/389

    Prostuj si.

    -Naprawd? Kiedy? Gdzie?

    - Tu po dziesitej, na trawniku w Millennium. - Uriah umiecha si znaczco. - Nie

    nakrcaj si tak, bo zarazwybuchniesz.

    Rozdzia 4

    Tobias

    Moja matka zawsze przysiada na brzegu - krzesa, parapetu, stou -jakby zakadaa, e

    nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba bdzie ucieka. Tym razem przysiada na brzegu starego

    biurka Jeanine w kwaterze Erudycji. Opiera siczubkami palcw o podog; za plecami ma

    przymglone wiata miasta. Ta kobieta to same minie i koci.

    - Chyba powinnimy porozmawia o twojej lojalnoci. - W jej gosie nie sycha

    oskarenia, tylko zmczenie. Przez chwil wydaje si tak wyczerpana, e mam wraenie, i

    mgbym j przejrze na wylot, ale zaraz potem prostuje si i wraenie znika. - Ostatecznie to

    ty pomoge Tris odtworzy nagranie. Nikt inny o tym nie wie, ale ja wiem.

    - Suchaj. - Pochylam si i opieram okciami o kolana. -Nie miaempojcia, co tam

    byo. Bardziej ufaem opinii Tris ni wasnej. Nic poza tym.

    Uznaem, e gdy powiem Evelyn, e rozstaem si z Tris, atwiej jej bdzie mi zaufa.

    I rzeczywicie - kamstwo sprawio, e zrobia si wzgldem mnie yczliwsza i bardziej

    otwarta.

    - A teraz? Po obejrzeniu nagrania? - pyta. - Co sdzisz? Uwaasz, e powinnimy

    opuci miasto?

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    17/389

    Wiem, co chce ode mnie usysze: e moim zdaniem nie ma sensu wychodzi na

    zewntrz. Ale nie umiem jej okamywa, wic postanawiam powiedzie cz prawdy.

    - Boj si std wyj. Nie jestem pewny, czy to rozsdne, skoro za potem moe by

    niebezpiecznie.

    Evelyn przyglda si mi przez chwil z namysem, zagryzajc od rodka policzek.

    Przejem od niej ten nawyk - potrafiem gry si do krwi, czekajc na powrt ojca, nie

    wiedzc, kim bdzie tego dnia: powanym i godnym zaufania Altruist czy czowiekiem,

    ktry mnie leje.

    Przesuwam jzykiem po bliznach na policzku i przeykam lin, czujc gorycz

    wspomnie.

    Matka zsuwa si z biurka i podchodzi do okna.

    - Od jakiego czasu dochodz mnie niepokojce wieci o rewolucyjnej organizacji,

    ktra powstaje w naszych szeregach. - Patrzy na mnie spod uniesionej brwi. - Ludzie od

    zawsze zrzeszali si w grupy. To ley w naszej naturze. Ale chyba nie spodziewaam si, e to

    nastpi a tak szybko.

    - Co to za organizacja?

    - Zwolennicy opuszczenia miasta - odpowiada. - Dzi rano wydali co w rodzaju

    manifestu. Mwi na siebie Wierni. - Widzi, e nie bardzo rozumiem, wic dodaje: - Bo sWierni wzgldem pierwotnego celu, w jakim powstao nasze miasto.

    - Pierwotnego celu? Masz na myli to, co byo w nagraniu Edith Prior? e

    powinnimy wypuci ludzi z miasta, gdy populacja Niezgodnych si rozronie?

    - Wanie to. Ale te podzia na frakcje. Wierni twierdz, e powinnimy dalej y we

    frakcjach, bo tak byo od pocztku. - Evelyn krci gow. - Niektrzy zawsze bd bali sizmian. Ale nie moemy im pobaa.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    18/389

    Po rozwizaniu frakcji czuem si troch jak czowiek wypuszczony po latach z

    wizienia. Nie musz si ju martwi tym, czy kada moja myl albo decyzja jest zgodna z

    konkretn ideologi. Nie chc powrotu frakcji.

    Ale Evelyn, wbrew temu, co sama uwaa, wcale nas nie wyzwolia. Zmienia nas

    tylko w bezfrakcyjnych. Boi si, na co bymy si zdecydowali, gdybymy naprawd mieli

    wolno wyboru. A to oznacza, e bez wzgldu na to, co sdz o frakcjach, ciesz si, e kto

    postanowi jej si przeciwstawi.

    Staram si, eby moja twarz niczego nie wyraaa, ale serce zaczyna mi wali. Musz

    uwaa, nie mog straci przychylnoci Evelyn. Innych atwo mi okamywa, ale nie j -

    jedyn osob, ktra zna ca prawd na temat naszego altruistycznego domu, na temat tego,

    co dziao si za zamknitymi drzwiami.

    - I co masz zamiar w zwizku z tym zrobi? - pytam.

    - Mam zamiar zaprowadzi porzdek, a co innego?

    Sowo porzdek sprawia, e si prostuj, staj si sztywny jak krzeso, na ktrym

    siedz. W tym miecie porzdek oznacza zastrzyki, serum i pusty wzrok; oznacza

    symulacje, takie jak ta, podczas ktrej omal nie zabiem Tris, albo ta, ktra zamienia

    Nieustraszonych w armi.

    - Za pomoc symulacji? - pytam powoli.

    Patrzy na mnie z wciekoci.

    - Oczywicie, e nie! Nie jestem Jeanine Matthews!

    Zoci mnie jej wybuch.

    -Nie zapominaj, e praktycznie ci nie znam, Evelyn.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    19/389

    Krzywi si na te sowa.

    - W takim razie wiedz, e nigdy nie uciekabym si do symulacji, eby dopi swego.

    Ju wol mier.

    I moliwe, e wanie ni si posuy: martwi na pewno bd milcze, bunt zostanie

    zdawiony w zarodku. Bez wzgldu na to, kim s Wierni, trzeba ich ostrzec, i to szybko.

    - Mog si dowiedzie, co to za jedni -proponuj.

    - Pewnie, e moesz. Inaczej po co bym ci o tym mwia?

    Powodw mogo by mnstwo. eby mnie sprawdzi. eby wprowadzi mnie w bd.

    Znam swoj matk - jej zdaniem cel uwica rodki, tak samo jak zdaniem mojego ojca i

    czasem moim.

    - W takim razie zajm si tym. Znajd ich.

    Wstaj, a jej palce, suche jak gazie, zaciskaj si wok mojego ramienia.

    - Dzikuj.

    Zmuszam si, eby na ni spojrze. Jej oczy s osadzone blisko siebie, a nos jest na

    kocu lekko zakrzywiony, tak jak mj. Skr ma ni to ciemn, ni to jasn, ale ciemniejsz od

    mojej. Przez chwil widz matk w szarym stroju Altruizmu, z wosami upitymi wsuwkami,

    jak siedzi naprzeciwko mnie podczas kolacji. Widz, jak przykuca przede mn i poprawia mile zapite guziki przed wyjciem do szkoy. I jak stoi przy oknie i wypatruje samochodu

    ojca; splata - nie, zaciska donie, tak e bielej jej brzowe kykcie. Wtedy czy nas strach, a

    teraz, gdy ju si nie boi, jaka cz mnie chce si przekona, jakby to byo, gdyby poczya

    nas jej sia.

    Czuj bl w sercu, jakbym j zdradzi - kobiet, ktra bya kiedy moim jedynym

    sprzymierzecem. Odwracam si, zanim ze wszystkiego si wycofam i j przeprosz.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    20/389

    Opuszczam kwater Erudycji wmieszany w tum. Zdezorientowany wzrok odruchowo

    szuka barw frakcji, ale ju ich nie znajduje. Mam na sobie szar koszul, niebieskie dinsy,

    czarne buty - ubrania nowe, ale pod nimi tatuae Nieustraszonoci. Nie da si cofn

    wyborw, ktrych dokonaem. Zwaszcza tych.

    Rozdzia 5

    Tris

    Nastawiam budzik na dziesit i natychmiast zasypiam; nie zdam nawet wygodnie

    si uoy. Kilka godzin pniej nie budzi mnie zegarek, tylko czyje poirytowane krzyki.

    Wyczam alarm, przeczesuj wosy palcami i na wp id, na wp biegn do jednego z

    wyj awaryjnych. Drzwi na dole wychodz na uliczk, na ktrej pewnie nikt mnie nie

    zatrzyma.

    Na dworze budzi mnie chodne powietrze. Nacigam rkawy na donie, eby mi nie

    zmarzy. Lato wreszcie dobiega koca. Przed wejciem do kwatery gwnej Erudycji krci si

    kilka osb, ale nikt nie zauwaa, e wymykam si na Michigan Avenue. Niski wzrost to

    czasem zaleta.

    Widz Tobiasa na rodku trawnika. Ma na sobie rnokolorowe ciuchy:szary T-shirt,

    niebieskie dinsy i czarn bluz z kapturem - barwy wszystkich frakcji, do ktrych

    zakwalifikowa mnie test przynalenoci. O stopy opar sobie plecak.

    - Jak mi poszo? -pytam, gdy jest ju w zasigu mojego gosu.

    - wietnie. Evelyn nadal ci nienawidzi, ale Christina i Cara zostay zwolnione bez

    przesuchania.

    - To dobrze - umiecham si.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    21/389

    Tobias przyciga mnie do siebie za koszul i delikatnie cauje.

    - Chod. - Odsuwa si ode mnie. - Mamy plany na wieczr.

    - Tak?

    - Tak. Uwiadomiem sobie, e nigdy nie bylimy na randce.

    - Chaos i destrukcja nie sprzyjaj randkowaniu.

    - Ale chciabym si przekona, co to jest prawdziwa randka. - Tobias idzie tyem w

    kierunku olbrzymiej metalowej konstrukcji po drugiej stronie trawnika, a ja id z a nim. -

    Zanim ci poznaem, chodziem tylko na grupowe randki, ktre zwykle byy okropne. Zawsze

    koczyo si tak, e Zeke obciskiwa si z wczeniej upatrzon dziewczyn, a ja siedziaem

    w niezrcznej ciszy z lask, ktr w jaki sposb obraziem.

    - Bo nie jeste specjalnie miy - zauwaam z umiechem.

    - I kto to mwi?

    - Ej, jak chc, potrafi by mia.

    - Hm. - Z namysem stuka si w brod. - W takim razie powiedz co miego.

    - Jeste bardzo przystojny.

    Umiecha si, byskajc w ciemnoci zbami.

    - Podoba mi si to bycie miym.

    Dochodzimy na skraj trawnika. Z bliska metalowa konstrukcja wydaje si wiksza i

    dziwaczniejsza. To jaka scena, zabudowana ukowatym sklepieniem z masywnychmetalowych pyt, powyginanych w najrniejszych kierunkach. Przypomina rozsadzon od

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    22/389

    rodka puszk aluminiow. Wymijamy z prawej jedn z pyt i idziemy na ty sceny, uniesiony

    pod ktem nad ziemi. Pyty s od tyu podparte metalowymi wspornikami. Tobias zakada

    plecak i apie si najbliszego wspornika. Zaczyna si wspina.

    - Co mi to przypomina - mwi. Jedn z naszych pierwszych wsplnych akcji bya

    wspinaczka na diabelski myn, ale wtedy to ja namawiaam go, eby wej wyej.

    Podwijam rkawy i zaczynam wchodzi za nim. Rami jeszcze mnie boli od postrzau,

    cho rana w zasadzie ju si zagoia. Ale i tak staram si obcia bardziej lew rk i w

    miar moliwoci mocno wybija si stopami. Patrz w d na pltanin belek, spomidzy

    ktrej przewituje ziemia. Parskam miechem.

    Tobias podchodzi do miejsca, w ktrym dwie pyty cz si w ksztat litery V,

    tworzc wystarczajco duo miejsca na dwie osoby. Odsuwa si w gb, wciska midzy dwie

    pyty, i gdy dochodz wyej, apie mnie w pasie, eby pomc mi usi. Nie mwi mu, e

    wcale nie potrzebuj jego pomocy. Dotyk jego doni sprawia mi zbyt du przyjemno.

    Tobias wyciga z plecaka koc i okrywa nas, a potem wyjmuje dwa plastikowe kubki.

    - Wolisz jasno myle czy chcesz, eby zaszumiao ci troch w gowie? - Zaglda do

    plecaka.

    - Hm... - Przechylam gow. - Wol myle jasno. Chyba mamy troch spraw do

    omwienia, prawda?

    - Tak.

    Wyciga ma butelk z przezroczystym musujcym trunkiem i odkrca zakrtk.

    - Wykradem z kuchni Erudytw. Podobno pyszne. - Nalewa nam po troch do

    kubkw.

    Upijam yk. Nie wiem co to, ale jest sodkie jak syrop i ma posmak cytryny. Krzywisi lekko. Drugi yk smakuje lepiej.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    23/389

    - Sprawy do omwienia - powtarza po mnie.

    - Wanie.

    - Okej... - Marszczy brwi z kubkiem przy ustach. - No wic rozumiem, dlaczego

    wsppracowaa z Marcusem i dlaczego uznaa, e nie moesz mi o tym powiedzie. Ale...

    - Ale jeste na mnie zy - podpowiadam. - Bo ci okamaam. I to nie raz.

    Kiwa gow, ale nie patrzy na mnie.

    -Nie chodzi nawet o Marcusa. To wszystko siga gbiej. Nie wiem, czy zdajesz sobie

    spraw, co to znaczy obudzi si samemu i wiedzie, e posza ... - podejrzewam, e chce

    powiedzie na mier, ale nie jest nawet w stanie wydoby z siebie tych sw - do kwatery

    gwnej Erudytw.

    - Nie, pewnie sobie nie zdaj sprawy. - Bior kolejny yk i zanim przekn, trzymam

    chwil sodki napj w ustach. - Suchaj... kiedy uwaaam, e mogabym za co odda ycie,

    ale nie rozumiaam tak naprawd, co to znaczy, pki nie znalazam si w sytuacji, gdy miaam

    je straci.

    Patrz na Tobiasa, ktry w kocu te podnosi wzrok.

    - Ale teraz ju wiem - mwi. - Wiem, e chc y. Wiem, e chc by z tob szczera.

    Ale... nie mog, to mi si nie uda, jeli mi nie zaufasz i jeli nie przestaniesz mwi do mnietym swoim protekcjonalnym tonem...

    - Protekcjonalnym tonem? Robia gupie, ryzykowne rzeczy...

    - Zgadza si - przyznaj. - Ale naprawd mylisz, e to pomagao, gdy traktowae

    mnie jak gupiutkie dziecko?

    - A jak miaem ci traktowa? Nie dao si przemwi ci do rozsdku!

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    24/389

    - Bo moe to nie rozsdku potrzebowaam! - Siadam prosto, bo nie mam zamiaru

    duej udawa wyluzowanej. - Zerao mnie poczucie winy i potrzebowaam twojej

    cierpliwoci i yczliwoci, a nie eby na mnie wrzeszcza. Ani nie tego, eby cigle ukrywa

    przede mn swoje plany, jakbym nie potrafia poradzi sobie z...

    -Nie chciaem ci jeszcze bardziej obcia.

    - No to jestem twoim zdaniem silna czy nie? - rzucam z wciekoci. - Bo

    najwyraniej uwaasz, e dam rad znie twoj krytyk, ale ju nic poza tym, tak? Co to

    waciwie oznacza?

    - Oczywicie, uwaam, e jeste silna. - Tobias krci gow. - Tylko... tylko nie

    umiem mwi o swoich problemach. Zwykle sam sobie ze wszystkim radz.

    - Ale na mnie moesz polega. Moesz mi zaufa. I moesz pozwoli mi oceni, jak

    duo mog na siebie wzi.

    - Zgoda. - Kiwa gow. - Ale koniec z kamstwami. Na dobre.

    - W porzdku.

    Czuj, e jestem sztywna i spita, jakby kto si wcisn moje ciao gdzie, gdzie si

    nie mieci. Ale nie chc, eby ta rozmowa tak si zakoczya, wic bior Tobiasa za rk.

    - Przepraszam, e ci okamaam. Naprawd.

    - A ja nie chciaem, eby pomylaa sobie, e ci nie szanuj - odpowiada.

    Jaki czas siedzimy, trzymajc si za rce. Opieram si o metalow pyt. Niebo jest

    ciemne i puste, ksiyc chowa si za chmurami. Gdy odrobin si rozchodz, dostrzegam nad

    nami gwiazd, ale oprcz tej jednej nie ma chyba adnych innych. Kiedy spogldam za siebie,

    widz budynki wzdu Michigan Avenue, stoj jak szereg pilnujcych nas stranikw.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    25/389

    Milcz, pki nie znika wewntrzne napicie. Zamiast niego pojawia si ulga.

    Zazwyczaj zo nie mija mi a tak atwo, ale ostatnie tygodnie byy dla nas naprawd trudne

    i ciesz si, e wreszcie mog si uwolni od uczu, ktre tak dugo mnie przepeniay: od

    zoci, strachu, e Tobias mnie nienawidzi, i poczucia winy, e po kryjomu wsppracowaam

    z jego ojcem.

    - To jest jednak obrzydliwe - stwierdza Tobias. Oprnia kubek i go odstawia.

    - Fakt. - Patrz na resztk swojego napoju.Dopijam j jednym haustem i krzywi si,

    czujc w gardle pieczenie bbelkw. -Nie rozumiem, czym ci Erudyci si tak chwal. Ciasto

    Nieustraszonych jest duo lepsze.

    - Ciekawe, co by byo przysmakiem Altruistw, gdyby go w ogle mieli.

    - Czerstwy chleb.

    Tobias parska miechem.

    - Owsianka.

    - Mleko.

    - Czasem wydaje mi si, e wierz we wszystko, czego nas uczyli - wyznaje. - Ale to

    nie moe by prawda, skoro siedz tu z tob i trzymam ci za rk, cho jestemy bez lubu.

    - A czego ucz w Nieustraszonoci... na ten temat? - Wskazuj skiniciem naszedonie.

    - Czego ucz w Nieustraszonoci, hm? - Tobias umiecha si znaczco. - Rb, na co

    masz ochot, ale pamitaj o zabezpieczeniu. Tego ucz.

    Unosz brwi. Czuj, e pon mi policzki.

    - Ja optujchyba za czym pomidzy - stwierdza. - Pomidzy tym, czego pragn, a

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    26/389

    tym, co uwaam za rozsdne.

    - Brzmi dobrze - urywam na chwil. - Ale czego pragniesz?

    Wydaje mi si, e znam odpowied, ale chc to usysze od niego.

    - No c... - umiecha si i nachyla, przyklkajc. Opiera si domi o pyt, tak e

    moja gowa znajduje si midzy jego rkami, i powoli cauje mnie w usta, pod brod, tu nad

    obojczykiem.

    Siedz nieruchomo, bo boj si cokolwiek zrobi; jeszcze wypadnie to gupio albo mu

    si nie spodoba. Ale czuj si jak posg, jakby mnie tu tak naprawd nie byo, wic niepewnie

    kad mu rk na brzuchu.

    Jego usta znw znajduj moje. Podciga koszulk, eby moja do dotykaa goej

    skry. Oywiam si i przyciskam mocniej do niego, przesuwam palce na jego plecy, na

    ramiona. Tobias oddycha coraz szybciej i ja te. Czuj sodki, cytrynowy smak napoju, ktry

    przed chwil pilimy, czuj zapach wiatru na jego ciele i czuj jeszcze, e cigle mi mao.

    Podcigam mu koszulk jeszcze wyej. Przed chwil byo mi zimno, ale teraz chyba

    adne z nas nie odczuwa chodu. Tobias w sposb silny i zdecydowany obejmuje mnie w talii,

    a woln do wsuwa mi we wosy. Spowalniam, ca sob chon te doznania: gadko jego

    skry caej naznaczonej czarnymi tatuaami, namitno pocaunku, chodne powietrze

    otulajce nasze ciaa.

    Rozluniam si i wreszcie przestaj czu si jak onierz z Niezgodnoci, ktry stawiaopr zarwno serum, jak i rzdzcym. Czuj si agodniejsza, jest mi lej na sercu i mam

    wraenie, e nic si nie stanie, jeli zamiej si cichutko, czujc na swoich biodrach i plecach

    municia palcw Tobiasa. Nic si te nie stanie, jeli usyszy moje westchnienie, gdy

    przytuli mnie do siebie i przycinie twarz do mojej szyi, eby mnie tam pocaowa. Czuj, e

    jestem sob, jednoczenie silna i saba - e przynajmniej przez chwil wolno mi by i tak, i

    tak.

    Nie wiem, kiedy znw robi nam si zimno i przytuleni chowamy si pod kocem.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    27/389

    - Coraz trudniej zachowa rozsdek - szepcze mi ze miechem do ucha Tobias.

    Umiecham si do niego.

    - Ale to chyba dobrze.

    Rozdzia 6

    Tobias

    Co wisi w powietrzu.

    Czuj to, gdy przesuwam si z tac w kolejce w stowce; widz w pochylonych nad

    porcjami owsianki gowach bezfrakcyjnych. Cokolwiek ma si zdarzy, zdarzy si wkrtce.

    Wczoraj po wyjciu z gabinetu Evelyn zatrzymaem si jeszcze na chwil w korytarzu,

    bo chciaem podsucha, o czym bdzie mowa na nastpnym spotkaniu. Zanim zamkny si

    drzwi, usyszaem co na temat demonstracji. I teraz jedno pytanie nie daje mi spokoju:

    dlaczego mi o tym nie powiedziaa?

    Nie ufa mi. A to oznacza, e udajc jej praw rk, nie spisuj si a tak dobrze, jak

    mi si wydaje.

    Siadam do stou z tym samym niadaniem co caa reszta: misk owsianki posypanej

    brzowym cukrem i kubkiem kawy. Jem, nie czujc waciwie smaku, i przygldam si

    bezfrakcyjnym. Jedno z nich - na oko czternastoletnia dziewczyna - co chwila zerka na zegar.

    Jestem w poowie niadania, gdy rozlegaj si krzyki. Nerwowa bezfrakcyjna zrywa

    si z siedzenia jak poraonai caa grupka rzuca si do drzwi. Wybiegam za nimi, odpycham

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    28/389

    okciami co wolniejszych i przedzieram si przez hol. Na pododze wci ley roztrzaskany

    portret Jeanine Matthews.

    Na zewntrz, na rodku Michigan Avenue, zebraa si ju gromadka bezfrakcyjnych.

    Soce przesania cienka warstwa bladych chmur, przez co wiato dzienne jest troch

    przytumione i jakby zamglone. Rozlega si czyj krzyk: mier frakcjom!; inne gosy

    podejmuj to haso i zaczynaj je skandowa, tak e nie sysz ju nic poza tym: mier

    frakcjom, mier frakcjom. Ludzie wyrzucaj w gr pici jak Nieustraszeni, gdy si czym

    emocjonuj, ale bez ich radoci. Twarze wykrzywia im wcieko.

    Przeciskam si do rodka i dopiero wtedy widz, wok czego si zebrali: wok

    potnych mis uywanych podczas Ceremonii Wyboru. S wielkoci czowieka, a teraz le

    przewrcone; wysypuje si z nich zawarto: wgle, szko, kamienie, ziemia, wylewa si

    woda - wszystko miesza si ze sob na ulicy.

    Pamitam chwil, gdy rozciem noem wntrze doni i poczyem swoj krew z

    wglami, wtedy po raz pierwszy sprzeciwiem si ojcu. Pamitam towarzyszcy temu

    przypyw mocy i poczucie niewypowiedzianej ulgi. Uciekem. Te misy pozwoliy mi uciec.

    Wrd nich stoi Edward; pod stopami ma zmiadone na py odamki szka, a nad

    gow mot. Wali nim w jedn z przewrconych mis, odksztacajc metal. Wzbija w

    powietrze wglowy py.

    Najwikszym wysikiem powstrzymuj si, eby si na niego nie rzuci. Nie moe

    zniszczy tej misy, nie moe zniszczy Ceremonii Wyboru, symbolu mojego zwycistwa. Nie

    wolno niszczy tych mis.

    Tum gstnieje, doczaj do niego nie tylko bezfrakcyjni - na rkach maj czarne

    opaski z wymalowanymi na nich pustymi biaymi krgami - ale rwnie dawni czonkowie

    frakcji, bez adnego znaku rozpoznawczego. Jaki Erudyta - rwny przedziaek wskazuje na

    jego przynaleno - wyskakuje z tumu w chwili, gdy Edward bierze kolejny zamach

    motem. Mczyzna chwyta trzonek delikatnymi, poplamionymi atramentem domi tu

    ponad miejscem, w ktrym trzyma go Edward. Zaciskaj zby i zaczynaj si siowa.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    29/389

    Po drugiej stronie dostrzegam jasn gow - Tris. Ma na sobie lun niebiesk koszul

    bez rkaww, wida fragmenty tatuay na ramionach. Chce podbiec do Edwarda i Erudyty,

    ale Christina przytrzymuje j obiema rkami.

    Twarz Erudyty staje si purpurowa. Edward jest od niego wyszy i silniejszy.

    Mczyzna nie ma szans; gupio robi, e w ogle prbuje. Edward wyrywa mu mot z rk i

    znw bierze zamach. Ale nie stoi stabilnie, jest zalepiony wciekoci - mot z pen si

    trafia w rami Erudyty. Metal roztrzaskuje ko.

    Przez chwil sysz tylko wrzask mczyzny. Jakby kady wstrzyma oddech.

    Nagle ludzie wpadaj w sza, rzucaj si na misy, na Edwarda, na Erudyt. Taranuj

    si nawzajem, taranuj mnie. Czuj uderzenia barkw, okci i gw.

    Nie wiem, dokd biec: do Erudyty, do Edwarda, do Tris? Nie jestem w stanie myle,

    nie mog oddycha. Tum niesie mnie w stron Edwarda, wic api go za rk.

    - Zostaw go! -prbuj przekrzycze wrzaw.

    Edward wlepia we mnie swoje jedyne oko. Obnaa zby i usiuje si wyrwa.

    Unosz kolano i uderzam go w bok. Puszcza mot i zatacza si do tyu. Przyciskam

    mot do nogi i rozgldam si za Tris.

    Jest gdzie przede mn, stara si przedosta do Erudyty. Widz, jak jaka kobieta wali

    j okciem w twarz, a j odrzuca. Christina odpycha kobiet.

    I wtem sycha strza. Jeden, drugi, trzeci.

    Tum si rozpierzcha, wszyscy w przeraeniu uciekaj przed kulami. Prbuj

    zobaczy, czy kto zosta ranny, ale w kbowisku cia to praktycznie niemoliwe.

    Tris i Christina kucaj przy Erudycie z roztrzaskanym ramieniem. Ma zakrwawiontwarz, a na jego ubraniach wida lady butw. Schludnie uczesane wosy s potargane.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    30/389

    Mczyzna si nie rusza.

    Kilka krokw dalej w kauy krwi ley Edward. Dosta w brzuch. Na ziemi le

    jeszcze inni, ludzie, ktrych nie rozpoznaj, ktrzy zostali zadeptani przez motoch lub

    postrzeleni. Podejrzewam, e kule byy przeznaczone wycznie dla Edwarda - pozostali

    oberwali przez przypadek.

    Rozgldam si niespokojnie, ale nigdzie nie widz strzelca. Ktokolwiek to by, musia

    wmiesza si w tum.

    Upuszczam mot obok wgniecionej misy i klkam przy Edwardzie. W kolana wpijaj

    mi si kamienie Altruizmu. Jego jedyne oko porusza si pod powiek. yje. Jeszcze.

    - Musimy przetransportowa go do szpitala - rzucam w przestrze. Prawie wszyscy si

    rozbiegli.

    Ogldam si przez rami na Tris i znieruchomiaego Erudyt.

    - Czy on...?

    Tris sprawdza mu puls. Spojrzenie jej wielkich oczu jest puste. Krci gow.Nie yje.

    Tak mylaem.

    Zamykam oczy, ale pod powiekami natychmiast pojawia si obraz przewrconych mis

    i rozsypanej na ulicy zawartoci. Symbol naszego dawnego ycia zosta zniszczony, jeden

    czowiek zgin, inni zostali ranni. I po co to wszystko?

    Po nic. eby Evelyn moga zrealizowa swoj bezsensown, ograniczon wizj: wizj

    miasta, w ktrym ludzie wbrew swojej woli stracili frakcje.

    Evelyn chciaa nam da do wyboru wicej ni pi opcji. Tyle e teraz nie mamy

    adnej.

    Wiem ju na pewno, e nie mog z ni wsppracowa i e tak naprawd nigdy nie

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    31/389

    byo to moliwe.

    - Musimy i - mwi Tris. Zdaj sobie spraw, e nie ma na myli opuszczenia

    Michigan Avenue ani zabrania Edwarda do szpitala. Chodzi jej o to, eby uciec z miasta.

    - Musimy i - powtarzam.

    Prowizoryczny szpital w kwaterze Erudytw pachnie dranicymi nos chemikaliami.

    Zamykam oczy w oczekiwaniu na Evelyn.

    Jestem tak wcieky, e nie chc nawet siada, tylko spakowa si i jak najszybciej si

    std wynie. Moja matka musiaa zaplanowa t akcj, bo inaczej nie wiedziaaby o niej

    dzie wczeniej. Musiaa te wiedzie, e przy takim napiciu wiszcym w powietrzu

    demonstracja wymknie si spod kontroli. Ale i tak j zorganizowaa. Bardziej liczyo si dla

    niej to, by zamanifestowa swoje zdanie na temat frakcji, ni bezpieczestwo czy nawet

    potencjalne ofiary. Nie rozumiem, dlaczego mnie to dziwi.

    Sysz dwik rozsuwanych drzwi windy, a potem gos Evelyn:

    - Tobias!

    Podbiega do mnie i bierze mnie za rce, lepkie od krwi. Wytrzeszcza przeraone oczy.

    - Jeste ranny?

    Martwia si o mnie. Ta myl wywouje iskierk ciepa - skoro si o mnie martwi, topewnie mnie kocha. Musi wci by zdolna do mioci.

    - To krew Edwarda. Pomogem go przynie.

    - Jak on si czuje?

    Krc gow.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    32/389

    -Nie yje.

    Nie wiem, co jej jeszcze powiedzie.

    Puszcza moje donie i si cofa. Siada na jednym z krzese w poczekalni. Wzia

    Edwarda pod swoje skrzyda po tym, jak wystpi z Nieustraszonoci. Musiaa go znw

    nauczy, jak dalej walczy mimo utraty oka, frakcji i oparcia. Nie miaem pojcia, e byli

    sobie bliscy, ale teraz to widz: w jej oczach lni zy, rce jej si trzs. Nie widziaem u niej

    tak emocjonalnej reakcji od czasu, gdy byem dzieckiem, a ojciec rzuci ni o cian w

    salonie.

    Odsuwam od siebie to wspomnienie, jakbym wpycha je do za maej szuflady.

    - Przykro mi. - Nie jestem pewny, czy mwi szczerze, czy tylko po to, eby nadal

    bya przekonana, e stoj po jej stronie. Zaraz potem dodaj z wahaniem: - Dlaczego nie

    powiedziaa mi o demonstracji?

    Krci gow.

    -Nie wiedziaam o niej.

    Kamie. Wiem, e kamie. Ale postanawiam jej na to pozwoli. eby pozosta w jej

    askach, musz unika konfliktw. A moe po prostu nie chc cign tematu w obliczu

    mierci Edwarda. Czasem sam trac orientacj, gdzie koczy si strategia, a zaczyna

    wspczucie.

    - Aha. - Drapi si za uchem. - Jak chcesz, moesz go zobaczy.

    - Nie. - Mam wraenie, e Evelyn odpyna gdzie bardzo daleko. - Wiem, jak

    wyglda martwy czowiek. - I odpywa jeszcze dalej.

    - Moe powinienem sobie pj.

    - Zosta - kadzie rk na pustym krzele midzy nami. - Prosz.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    33/389

    Przesiadam si i cho nadal powtarzam sobie, e jestem tylko tajnym agentem, ktry

    udaje posuszestwo wzgldem swojego przywdcy, to tak naprawd czuj, e jestem synem,

    ktry pociesza pogron w blu matk.

    Siedzimy blisko siebie, stykajc si ramionami; nasze oddechy zrwnuj si ze sob i

    nie mwimy ani sowa.

    Rozdzia 7

    Tris

    Idziemy, a Christina obraca w doniach czarny kamie. Dopiero po chwili dociera do

    mnie, e to kawaek wgla z misy Nieustraszonoci.

    -Naprawd nie chciaam porusza tego tematu, ale nie mog przesta o tym myle -

    odzywa si. - Z dziesiciu przetransferowanych nowicjuszy tylko szeciu pozostao przy

    yciu.

    Przed nami wznosi si budynek Hancocka, a za nim leniwie cignie si Lake Short

    Drive - droga, nad ktr poszybowaam kiedy jak ptak. Maszerujemy rami w rami

    popkanym chodnikiem. Nasze ubrania s wysmarowane krwi Edwarda, teraz ju

    zaschnit.

    Jeszcze do mnie nie dociera, e Edward, zdecydowanie najbardziej utalentowany

    transfer, jaki nam si trafi, chopak, ktrego krew zmywaam z podogi w naszej sypialni, nie

    yje. Jest martwy.

    - A z tych fajnych zostaymy tylko ty, ja i... moe jeszcze Myra - stwierdzam.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    34/389

    Nie widziaam Myry od czasu, gdy opucia siedzib Nieustraszonoci z Edwardem

    tu po tym, jak od ciosu noem straci oko. Syszaam, e niedugo potem si rozstali, ale

    nigdy si nie dowiedziaam, co si z ni stao. Zreszt i tak zamieniam z ni tylko par sw

    na krzy.

    Drzwi do budynku Hancocka s otwarte - wyrwane z zawiasw. Uriah mwi, e

    przyjdzie wczeniej wczy agregat i rzeczywicie - naciskam przycisk przy windzie, a pod

    moim palcem pojawia si wiateko.

    - Bya tu kiedy? - pytam, gdy wsiadamy do windy.

    - Nie - odpowiada Christina. - To znaczy nie w rodku. Nie zjedaam z wami

    tyrolk, pamitasz?

    - No tak. - Opieram si o cian. - Zanim opucimy miasto, powinna sprbowa.

    - Jasne. - Usta ma umalowane czerwon szmink. Kojarzy mi si to z cukierkami,

    ktre, jedzone zbyt apczywie, zabarwiaj dzieciom buzie. - Czasem rozumiem Evelyn.

    Wydarzyo si tyle strasznych rzeczy, e niekiedy mi si wydaje, e to naprawd dobry

    pomys zosta tu i... sprbowa uprztn cay ten bajzel, zanim wdepniemy w nastpny. -

    Christina umiecha si leciutko. - Ale oczywicie id z wami - dodaje. - Nie wiem nawet

    dlaczego. Pewnie z ciekawoci.

    - Rozmawiaa o tym z rodzicami?

    Czasem zapominam, e Christina jest w innej sytuacji ni ja i e na miejscu wcitrzymaj j rodzinne wizy. Ma matk i modsz siostr, obie z dawnej Prawoci.

    - Musz si zaj siostr - wyjania. -Nie wiedz, czy za miastem jest bezpiecznie; nie

    chc jej naraa.

    - Ale nie bd mieli nic przeciwko temu, e std pryskasz?

    - Poradzili sobie z tym, e zmieniam frakcj, to z moim odejciem te sobie poradz -

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    35/389

    oznajmia. Wbija wzrok w ziemi. - Chc tylko, ebym ya uczciwie. A tutaj to niemoliwe.

    Wiem to na pewno.

    Drzwi windy otwieraj si i wita nas wiatr, jeszcze ciepy, ale spleciony ju z

    podmuchami zimowego chodu. Z dachu dobiegaj czyje gosy, wic wchodz po drabinie,

    by do nich dotrze. Drabina ugina si pod kadym moim krokiem, ale Christina j

    przytrzymuje i puszcza dopiero, gdy jestem na grze.

    Widz Uriaha i Zekego - rzucaj z dachu kamieniami i nasuchuj, czy trafili w okno.

    Uriah prbuje przeszkodzi Zekemu i trci go w okie, zanim ten wykona rzut, jednak Zeke

    jest szybszy.

    - Cze - woaj unisono na nasz widok.

    - A wy co, chopaki? Jestecie ze sob jako spokrewnieni? - pyta Christina z

    szerokim umiechem.

    Obaj parskaj miechem, cho Uriah wyglda troch nieswojo, jakby nie potrafi do

    koca odnale si w teraniejszoci. Pewnie tak si dzieje z czowiekiem, gdy straci kogo

    bliskiego w sposb, w jaki on straci Marlene - cho w moim przypadku byo inaczej.

    Na dachu nie wida nigdzie uprzy do zjazdu na linie, zreszt nie po to tu

    przyszlimy. Nie wiem, w jakim celu zjawili si inni, ale ja chciaam znale si wysoko -

    mc jak najdalej sign wzrokiem. Ale tereny cignce si na zachd s czarne, spowite

    ciemn zason. Przez chwil wydaje mi si, e dostrzegam na horyzoncie migotanie jakich

    wiate, ale zaraz potem znikaj; to tylko zudzenie.

    Pozostaa trjka te milczy. Zastanawiam si, czy mylimy to samo.

    - Jak wam si wydaje, co tam jest? - odzywa si w kocu Uriah.

    Zeke tylko wzrusza ramieniem, ale Christina dzieli si swoimi domysami.

    - A jeli tam jest tak samo? Nic tylko... zrujnowane miasta, frakcje i ta caa reszta?

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    36/389

    -Niemoliwe. - Uriah krci gow. - Musi by co innego.

    - Albo nie ma nic - podsuwa Zeke. - Moe ludzie, ktrzy nas tu umiecili, ju nie yj.

    Moe za miastem jest wycznie pustka.

    Wstrzsa mn dreszcz. Nigdy wczeniej nie zastanawiaamsi nad tym, ale Zeke ma

    racj - nie wiemy, co si dziao poza granicami miasta, odkd zostalimy w nim umieszczeni.

    Nie wiemy nawet, ile pokole pojawio si od tego czasu. Moliwe, e oprcz nas na wiecie

    nie ma ju nikogo.

    - To bez znaczenia - mwi duo bardziej stanowczo, ni zamierzaam. - Niewane,

    co tam jest, bo i tak musimy to sprawdzi. O reszt bdziemy si martwi pniej.

    Dugo stoimy na dachu. Przesuwam wzrok wzdu nierwnej ciany budynkw, a

    wszystkie owietlone okna rozmazuj si i tworz jedn lini. W pewnym momencie Uriah

    pyta Christin o zamieszki i chwila ciszy i bezruchu znika jak za podmuchem wiatru.

    Nastpnego dnia Evelyn staje w kwaterze Erudytw wrd roztrzaskanych kawakw

    portretu Jeanine Matthews i obwieszcza nowe zasady. Zarwno czonkowie frakcji, jak i

    bezfrakcyjni wypeniaj hol i zajmuj czciowo ulic. Wszyscy chc usysze, co powie

    nowa przywdczyni. Wzdu cian stoj bezfrakcyjni onierze z palcami na spustach

    pistoletw. Pilnuj nas.

    - Wczorajsze wydarzenia wyranie pokazay, e nie moemy ju sobie ufa - zaczyna

    Evelyn. Ma szar, zmczon twarz. - Pki sytuacja si nieco nie ustabilizuje, wprowadzimytroch wicej ogranicze. Przede wszystkim godzin policyjn: kady ma obowizek wrci

    do wyznaczonego miejsca zamieszkania do godziny dwudziestej pierwszej. Wolno je opuci

    nie wczeniej ni o smej rano nastpnego dnia. Na ulicach pojawi si patrole, ktre bd

    dba o nasze bezpieczestwo o kadej porze dnia i nocy.

    Kaszlem prbuj zamaskowa parsknicie. Christina szturcha mnie okciem i

    przykada palec do ust. Nie rozumiem, dlaczego si przejmuje - przecie z takiej odlegociEvelyn i tak mnie nie usyszy.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    37/389

    Tori, bya przywdczyni Nieustraszonoci, zdetronizowana przez Evelyn, stoi kilka

    krokw dalej ze skrzyowanymi rkami. Umiecha si szyderczo.

    - Czas te przestawi si na funkcjonowanie bez frakcji. Poczwszy od dzi,

    zaczniecie zapoznawa si z pracami wykonywanymi dotychczas przez bezfrakcyjnych.

    Bdziemy pracowa w systemie zmianowym, a do tego wywizywa si z pozostaych

    obowizkw przypisanych poszczeglnym frakcjom. - Evelyn umiecha si bez umiechu.

    Nie mam pojcia, jak to robi. - Wszyscy w rwnym stopniu bdziemy suy naszemu

    nowemu miastu, bo tak powinno by. Frakcje nas podzieliy, ale my na nowo si

    zjednoczymy. Na zawsze.

    Bezfrakcyjni wiwatuj. Czuj narastajcy niepokj. To nie tak, e si z ni nie

    zgadzam, ale ci sami czonkowie frakcji, ktrzy wczoraj wystpili przeciwko Edwardow i,

    teraz te nie bd milcze. Evelyn ma duo mniejsz wadz nad miastem, ni jej si wydaje.

    Po zakoczonej przemowie nie chc walczy z tumem, wic klucz korytarzami i

    dochodz do schodw na tyach budynku, do tych, ktrymi nie tak dawno temu szlimydo

    laboratorium Jeanine. Wtedy stopnie byy zasane trupami. Teraz s czyste i chodne, jakby

    do niczego tu nie doszo.

    Mijajc czwarte pitro, sysz krzyk i odgosy szarpaniny. Otwieram drzwi i widz

    kilka osb: maolatw, modszych ode mnie, z opaskami bezfrakcyjnych. Stoj nad lecym

    na ziemi chopakiem.

    To Prawy, ubrany od stp do gw w czer i biel.

    Podbiegam do nich. Wysoka bezfrakcyjna przymierza si do kolejnego kopniaka.

    - Ej! - krzycz.

    Bez efektu. Prawy dostaje butem w bok i z jkiem stara si usun spoza zasigu ng

    dziewczyny.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    38/389

    - Ej! - wrzeszcz znowu i tym razem bezfrakcyjna si odwraca. Jest ode mnie duo

    wysza, dobre pitnacie centymetrw, ale nie czuj strachu, tylko gniew. - Zostaw go -

    nakazuj. - Daj mu spokj.

    - Jest nieprzepisowo ubrany. Mam pene prawo to robi, a poza tym nie wykonuj

    rozkazw zwolennikw frakcji. - Patrzy na mj tatua widoczny na obojczyku.

    - Becks - odzywa si stojcy obok chopak. - To ta dziewczyna od nagrania Prior -

    zauwaa.

    Na pozostaych robi to wraenie, ale ona tylko parska szyderczo:

    - No i co z tego?

    - No i to - cedz przez zby - e w nowicjacie Nieustraszonoci musiaam zrobi

    krzywd wielu ludziom i to samo zrobi tobie, jeli nie bd miaa wyjcia.

    Rozpinam swoj niebiesk bluz i rzucam j Prawemu, ktry patrzy na mnie z

    podogi. Ma rozcit brew. Wstaje, jedn rk trzyma si za bok, drug okrywa si bluz jak

    kocem.

    - Prosz. Ju jest przepisowo ubrany.

    Dziewczyna zastanawia si chwil, ocenia, czy warto si ze mn bi.Niemal sysz jej

    myli: przeciwniczka jest maa, wic stanowi atwy cel, ale jest te Nieustraszona, wic nie

    tak atwo bdzie j pokona. Moe wie, e mam na sumieniu troch osb, a moe nie chcepakowa si w kopoty, w kadym razie traci pewno siebie: wida to po jej niepewnej

    minie.

    - Lepiej si pilnuj - grozi.

    - Uwierz, e nie musz - odpowiadam. - A teraz wynocie si std.

    Czekam, a si rozejd, i sama te id dalej. Chopak z Prawoci woa za mn:

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    39/389

    - Stj! Bluza!

    - Moesz j sobie wzi! - krzycz.

    Skrcam, mylc, e dojd do nastpnych schodw, ale widz kolejny lepy korytarz,

    taki jak przed chwil. Sysz za sob czyje kroki i odwracam si szybko, gotowa walczy z

    bezfrakcyjn, ale za mn nikogo nie ma.

    Chyba wpadam w lekk paranoj.

    Otwieram jedne z drzwi odchodzcych od gwnego korytarza. Licz, e znajd jakie

    okno, ktre pozwoli mi zorientowa si, gdzie jestem, ale widz tylko spldrowane

    laboratorium: stoy zawalone porozrzucanymi zlewkami i probwkami, podog zasypan

    papierzyskami. Schylam si po jak kartk i w tej samej chwili ganie wiato.

    Rzucam si do drzwi. Kto nakada mi worek na gow, a kto inny przyciska mnie do

    ciany. Szamocz si i prbuj zrzuci zason z twarzy. W gowie koacze mi jedna myl:

    Tylko nie znowu, tylko nie znowu, tylko nie znowu. Szarpniciem uwalniam jedn rk i

    trafiam kogo w rami albo w brod, sama nie wiem.

    - Ej! - woa kto. - To bolao!

    - Przykro nam, e ci przestraszylimy, Tris - odzywa si inny gos. - Ale nasza

    operacja wymaga zachowania bezwzgldnej anonimowoci. Nie chcemy ci zrobi krzywdy.

    -No to mnie pucie! - warcz. Wszystkie przyszpilajce mnie do ciany donie cofaj

    si. - Kim jestecie? - pytam.

    - Mwimy na siebie Wierni. Jestemy wieloma osobami naraz i adn zarazem...

    Nic nie mog na to poradzi: zaczynam si mia. Moe to szok. Albo strach. Walce

    serce z kad sekund bije coraz wolniej, rce trzs mi si z poczucia ulgi.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    40/389

    Gos mwi dalej:

    - Podobno nie jeste lojalna wzgldem Evelyn Johnson i jej bezfrakcyjnych sugusw.

    - To jaki absurd.

    - Duo wikszym absurdem jest odda komu bez potrzeby swoj tosamo.

    Usiuj co zobaczy przez zarzucony mi na gow materia, jest jednak zbyt gruby, a

    poza tym nie ma wiata. Prbuj oprze si o cian, ale trudno to zrobi z zasonitymi

    oczami. Miad butem jak zlewk.

    -Nie, nie jestem wzgldem niej lojalna. A jakie to ma znaczenie?

    - Takie, e chcesz opuci miasto. - Odpowied budzi moje zaciekawienie. - Chcemy

    prosi ci o przysug, Tris Prior. Jutro o pnocy mamy zebranie. Chodzi o to, eby

    przyprowadzia na nie swoich przyjaci z Nieustraszonoci.

    - Dobrze - zgadzam si. - Ale pozwlcie, e zadam jedno pytanie: skoro i tak jutro si

    dowiem, kim jestecie, to czemu dzi muszz wami rozmawia z workiem na gowie?

    Pytanie wprawia mojego rozmwc w chwilowe zakopotanie.

    - W cigu jednego dnia moe si wiele zdarzy - odpowiada. - Do zobaczenia jutro o

    pnocy w miejscu twojej spowiedzi.

    Drzwi otwieraj si gwatownie i od przecigu worek przykleja si mi do twarzy.

    Sysz tupot ng na korytarzu. Cichnie, zanim udaje mi si zdj nakrycie z gowy. Ogldam

    je: to granatowa poszewka na poduszk z napisem: Frakcja ponad krwi.

    Kimkolwiek s ci Wierni, nie mona im odmwi zamiowania do dramatyzmu.

    Miejsce mojej spowiedzi.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    41/389

    Moe chodzi tylko o jedno: kwater gwn Prawoci, gdzie poddaam si dziaaniu

    serum prawdy.

    Gdy wieczorem wracam w kocu do sypialni, pod szklank wody na nocnym stoliku

    znajduj licik od Tobiasa:

    VI-

    Rozprawa Twojego brata odbdzie si jutro rano za zamknitymi drzwiami. Nie mog

    w niej uczestniczy bez wzbudzania podejrze, ale postaram si jak najszybciej przekaza Ci

    werdykt. Bdziemy mogli wtedy opracowa jaki plan dziaania.

    Tak czy inaczej niedugo bdzie po wszystkim.

    - IV

    Rozdzia 8

    Tris

    Jest dziewita. By moe wanie zapada wyrok w sprawie Caleba, dokadnie w tej

    samej chwili, gdy sznuruj buty, gdy po raz czwarty tego ranka poprawiam pociel.

    Bezfrakcyjni organizuj rozprawy za zamknitymi drzwiami tylko wtedy, kiedy uwaaj

    werdykt za oczywisty, a Caleb by przecie praw rk Jeanine.

    Nie powinnam si przejmowa wyrokiem. Decyzja ju zapada. Wszystkich

    najbliszych wsppracownikw Jeanine czeka mier.

    I co ci to obchodzi? - pytam sam siebie. Zdradzi ci. Nie zrobi nic, eby

    powstrzyma twoj egzekucj.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    42/389

    Mam to gdzie. Mam to gdzie. Sama nie wiem...

    - Cze, Tris - rzuca Christina, pukajc we framug.

    Zza jej plecw wyglda Uriah. Cigle si umiecha, ale teraz jego umiech wyglda

    jak zrobiony z wody, jakby zaraz mia spyn mu z twarzy.

    - Masz dla nas jak wiadomo? - pyta Christina.

    Jeszcze raz rozgldam si po pokoju, cho zdaj sobie spraw, e nikogo nie ma.

    Wszyscy poszli planowo na niadanie. Poprosiam Uriaha i Christin, eby opucili posiek,

    bo chciaabym im co powiedzie. Ju burczao mi w brzuchu.

    - Tak - potwierdzam.

    Siadaj naprzeciwko mnie na ku i opowiadam im o tym, e poprzedniego wieczoru

    zostaam osaczona w jednym z laboratoriw; mwi o poszewce, Wiernych i spotkaniu.

    - Dziwi si, e przyoya tylko jednemu - komentuje Uriah.

    - Mieli przewag liczebn - odpowiadam obronnym tonem. - Moe jako Nieustraszona

    nie powinnam im tak od razu ufa, ale nastay dziwne czasy. Po rozpadzie frakcji nie jestem

    zreszt pewna, ile we mnie z Nieustraszonej.

    Na t myl robi mi si dziwnie przykro. Z niektrymi rzeczami trudno si pogodzi.

    - Jak mylisz, czego chc? - pyta Christina. - Tylko opuci miasto?

    - Tak zrozumiaam, ale waciwie to nie wiem - odpowiadam.

    - Skd wiadomo, e to nie ludzie Evelyn zastawiaj na nas puapk, bo zamierzaj

    zrobi z nas zdrajcw?

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    43/389

    - Nie wiadomo - przyznaj. - Ale trudno bdzie wydosta si z miasta bez niczyjej

    pomocy, a ja nie mam zamiaru zostawa tu tylko po to, eby uczy si prowadzi autobus i

    ka si do ka na rozkaz.

    Christina z niepokojem zerka na Uriaha.

    - Suchajcie - zaczynam. - Wy moecie tu siedzie, ale ja musz si std wydosta.

    Musz si dowiedzie, kim bya Edith Prior i kto na nas czeka za potem. Oraz... czy czeka.

    Nie wiem dlaczego, ale naprawd musz.

    Cho raz na ustach Uriaha przestaje bka si umieszek.

    - Ja te - mwi.

    - No dobra - stwierdza Christina. W jej ciemnych oczach nadal wida niepewno, ale

    wzrusza ramionami. - Czyli idziemy na spotkanie.

    - wietnie. Czy ktre z was mogoby powiedzie Tobiasowi? Poniewa

    zerwalimy, nie powinnam si z nim kontaktowa - wyjaniam. - Spotkajmy si w alejce o

    jedenastej trzydzieci.

    - Ja mu powiem - zgasza si Uriah. - Chyba jestem z nim dzi w grupie. Mamy

    poznawa prac w fabryce. Ju si nie mog doczeka - umiecha si kpico. - Mog te

    powiedzie Zekemu? Czy lepiej mu tak bardzo nie ufa?

    - Spoko. Tylko dopilnuj, eby nikomu nic nie wypapla.

    Zerkam znw na zegarek. Dziewita pitnacie. Werdykt w sprawie Caleba musia ju

    zapa. Zaraz powinnimy zacz uczy si prac wykonywanych dotd przez bezfrakcyjnych.

    Siedz jak na szpilkach. Nie potrafi zapanowa nad podrygujcym kolanem.

    Christina kadzie mi rk naramieniu, ale o nic nie pyta, za co jestem jej wdziczna.

    Nie wiem, co miaabym jej powiedzie.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    44/389

    W drodze na tylne schody kluczymy z Christin po kwaterze Erudycji, eby nie

    natkn si przypadkiem na patrole bezfrakcyjnych. Nacigam rkaw na nadgarstek. Przed

    wyjciem narysowaam sobie na rce map - wiem, jak doj std do kwatery Prawoci, ale

    nie znam wszystkich bocznych uliczek, ktre pozwol nam unikn bacznych spojrze

    bezfrakcyjnych.

    Za drzwiami czeka Uriah. Jest ubrany na czarno, ale spod bluzy wystaje mu odrobina

    szaroci Altruizmu. Dziwne widzie na moich przyjacioach z Nieustraszonoci barw

    Altruizmu, jakbymy byli ze sob cae ycie. Cho czasem i bez tego mam takie wraenie.

    - Mwiem Cztery i Zekemu, ale spotkaj si znami na miejscu - informuje Uriah. -

    Chodmy.

    Biegniemy w stron Monroe Street. Powstrzymuj si, eby si nie skrzywi na kady

    goniejszy krok. Ale w tym momencie i tak bardziej liczy si szybko ni cisza. Skrcamy

    w Monroe. Ogldam si, czy nie ma za nami adnych patroli. Widz ciemne ksztaty -

    przemieszczaj si w kierunku Michigan Avenue, ale nie zatrzymuj si, tylko znikaj za

    budynkami.

    - Gdzie Cara? -pytam szeptem Christin, gdy dobiegamy do State Street i znajdujemy

    si ju na tyle daleko od kwatery Erudytw, e mona bezpiecznie rozmawia.

    -Nie wiem, chyba nikt jej nie przekaza wiadomoci - odpowiada. - W sumie dziwne,

    bo wiem, e chce...

    - ! - ucisza nas Uriah. - Gdzie dalej?

    Podwietlam sobie zegarkiem zapisane na rce nazwy.

    - Randolph Street!

    Trzymamy tempo, podeszwy butw plaskaj o chodnik, oddechy pulsuj niemal w

    jednym rytmie. Cho minie mnie pal, bieg sprawia mi przyjemno.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    45/389

    Gdy dobiegamy do mostu, bol mnie ju nogi, ale nagle po drugiej stronie bagnistej

    rzeki zauwaam Hal Bezsercow, opustosza i pogron w ciemnoci. Umiecham si

    mimo blu. Za mostem zwalniam, a Uriah obejmuje mnie ramieniem.

    - A teraz czeka nas milion schodw - dyszy.

    - Moe windy dziaaj?

    - Zapomnij. - Krci gow. - Zao si, e Evelyn monitoruje zuycie prdu: w ten

    sposb najatwiej wytropi potajemne spotkania.

    Wzdycham. Biega moe lubi, ale wchodzi po schodach nienawidz.

    Gdy w kocu docieramy zasapani na gr, jest za pi dwunasta. Uriah i Christina id

    przodem, ja przystajprzy windach zapa oddech. Uriah mia racj: wszdzie ciemno poza

    podwietlonymi znakami ewakuacyjnymi. W ich zielonej powiacie widz, e z pokoju

    przesucha wychodzi Tobias.

    Od randki komunikowalimy si tylko za pomoc potajemnych wiadomoci. Mam

    ochot rzuci si mu w ramiona i przesuwa palcami wzdu jego ust, podunej bruzdy na

    policzku, ktra tworzy si, gdy si umiecha, mocno zarysowanych linii brwi i brody. Ale jest

    za dwie dwunasta. Nie mamy czasu.

    Tobias obejmuje mnie i tuli do siebie przez kilka sekund. Jego oddech askocze mnie

    w ucho. Zamykam oczy i wreszcie si odpram. Tobias pachnie wiatrem, potem i mydem.

    Pachnie sob. Pachnie bezpieczestwem.

    - Idziemy? - pyta. - Ktokolwiek to jest, przypuszczalnie zaley mu na punktualnoci.

    - Tak. -Nogi mi dr z wysiku. Nie wyobraam sobie, jak zejd pniej po schodach

    i pobiegn z powrotem do kwatery Erudytw. - Wiesz co z Calebem?

    Tobias si krzywi.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    46/389

    - Pniej o tym porozmawiamy, dobrze?

    Ta odpowied mwi sama za siebie.

    - Zabij go,prawda? - pytam cicho.

    Kiwa gow i bierze mnie za rk. Nie wiem, co powinnam czu. Staram si nic nie

    czu.

    Wchodzimy razem do sali, w ktrej przesuchiwano nas kiedy po podaniu serum

    prawdy. W miejscu twojej spowiedzi.

    Na pododze, na jednej z wymalowanych na kaflach wag Prawoci, uoono okrg z

    zapalonych wiec. Widz zarwno znajome, jak i nieznajome twarze: Susan i Robert stoj

    razem i rozmawiaj; Peter trzyma si na uboczu, krzyujc rce na piersi; Uriah i Zeke

    doczyli do Tori i kilku innych Nieustraszonych; Christina towarzyszy matce i siostrze;

    natomiast w rogu stoj dwie wyranie zestresowane Erudytki. aden strj nie zdoa zatrze

    dzielcych nas rnic; s w nas zbyt gboko zakorzenione.

    Christina przywouje mnie skinieniem gowy.

    - To moja mama, Stephanie. - Pokazuje na kobiet o poprzetykanych siwizn,

    ciemnych krconych wosach. - I siostra, Rose. Mamo, Rose, to moja przyjacika Tris i mj

    instruktor Cztery.

    - Wiemy - odpowiada Stephanie. - Kilka tygodni temu byymy na ich przesuchaniu,Christino.

    - Pamitam, chciaam by tylko uprzejma...

    - Uprzejmo to oszustwo w...

    - Tak, tak. - Christina przewraca oczami.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    47/389

    Jej matka i siostra spogldaj po sobie z lekkim zaskoczeniem. A moe ze zoci? A

    moe i z jednym, i drugim. Potem jej siostra zwraca si do mnie:

    - A wic to ty zabia chopaka Christiny?

    Jej sowa zmraaj mnie, s jak kawaek lodu dzielcy moje ciao na dwie czci.

    Chc co odpowiedzie, jako si broni, ale mam pustk w gowie.

    - Rose! - upomina siostr Christina i rzuca jej wcieke spojrzenie. Tobias prostuje si

    i napina minie. Jak zawsze gotowy do walki.

    - Chciaam tylko nazwa rzeczy po imieniu - stwierdza dziewczyna. - To pozwala

    zaoszczdzi sporo czasu.

    - I ty si zastanawiasz, dlaczego wystpiam z naszej frakcji - kwituje Christina. -

    Szczero nie oznacza, e mwisz, co i kiedy chcesz. Oznacza, e to, co decydujesz si

    powiedzie, jest zgodne z prawd.

    - Przemilczenie to te kamstwo.

    - Chcesz zna prawd? Jest mi przykro i nie mam ochoty na dalsz rozmow.

    Widzimy si pniej. - Christina bierze mnie za rk i odciga mnie i Tobiasa od swojej

    rodziny. Cay czas przy tym krci gow. - Bardzo was przepraszam. Wybaczenie nie

    przychodzi im atwo.

    - W porzdku - mwi, cho wcale tak nie myl.

    Wiedzc, e Christina mi wybaczya, mylaam, e najgorsze mam ju za sob. Ale

    gdy czowiek zabija kogo, kogo kocha, bl nigdy nie mija. atwiej tylko zapomnie na

    chwil o tym, co si zrobio.

    Mj zegarek wskazuje pnoc. Drzwi po drugiej stronie sali otwieraj si i do rodka

    wchodz dwie szczupe osoby. Pierwsz jest Johanna Reyes, bya rzeczniczka Serdecznoci,charakterystyczna dziki przecinajcej jej twarz blinie i odrobinie tego koloru

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    48/389

    wystajcego spod czarnej kurtki. Towarzyszy jej jaka kobieta, ale nie widz twarzy; widz

    tylko, e jest ubrana na niebiesko.

    Ogarnia mnie nage przeraenie. Ona wyglda prawie jak... Jeanine. Nie, widziaam

    przecie, jak umiera. Jeanine nie yje.

    Kobieta podchodzi bliej. Nosi si dumnie i ma jasne wosy jak Jeanine. Z kieszonki

    na przodzie wystaj jej okulary; wosy zaplecione w warkocz. Erudytka od stp do gw, ale

    to nie Jeanine Matthews.

    To Cara.

    Cara i Johanna przewodz Wiernoci?

    - Witam - odzywa si Cara i wszystkie rozmowy cichn. Umiecha si, ale wyglda

    przy tym tak, jakby si do tego zmuszaa, jakby chciaa tylko sprosta pewnej konwencji

    spoecznej. - Poniewa zasadniczo nie powinno nas tu by, postaram si nie przedua.

    Cz z was: Zeke, Tori, pomagaa nam przez ostatnie dni.

    Gapi si na Zekego. Zeke pomaga Carze? Chyba zapomniaam, e peni kiedy w

    Nieustraszonoci funkcj szpiega. I pewnie wtedy dowid Carze swojej lojalnoci -

    przyjani si z ni, jeszcze zanim nie tak dawno temu opucia kwaterErudycji.

    Zeke odwzajemnia moje spojrzenie, rusza brwiami i szczerzy si w umiechu.

    Dalej mwi Johanna:

    - Cz z was znalaza si tu, bo chcielimy prosi was o pomoc. Natomiast wszyscy

    znaleli si tu dlatego, e nie ufaj Evelyn Johnson i nie chc powierzy jej losw tego

    miasta.

    Cara skada przed sob rce. Teraz ona zabiera gos:

    - Chcemy realizowa wytyczne zaoycieli miasta, ktre sprowadzaj si do dwch

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    49/389

    rzeczy: utworzenia frakcji i tego, co powiedziaa Edith Prior na temat misji Niezgodnych: e

    kiedy ich populacja bdzie odpowiednio dua, powinnimy wysa ludzi za miasto, eby

    pomogli tym, ktrych tam spotkaj. Uwaamy, e cho by moe populacja Niezgodnych nie

    jest jeszcze wystarczajco dua, to sytuacja w miecie staa si na tyle trudna, e i tak

    powinnimy wysa ludzi za ogrodzenie. Zgodnie z intencjami zaoycieli, mamy dwa cele:

    obali Evelyn i bezfrakcyjnych i przywrci frakcje oraz wysa cz ludzi za miasto na

    zwiady. Johanna bdzie kierowa pierwsz akcj, ja drug i na niej gwnie si dzisiaj

    skupimy. - Cara wciska w warkocz luny kosmyk wosw. - Nie moemy opuci miasta

    du grup, bo zwrcilibymy na siebie uwag. Evelyn nie wypuci nas bez walki, wic moim

    zdaniem najlepiej zwerbowa dowiadczonych ludzi, ktrzy poradz sobie z

    niebezpieczestwami.

    Zerkam na Tobiasa. Nasza dwjka z pewnoci ma w tym wzgldzie spore

    dowiadczenie.

    - Zdecydowaam si na Christin, Tris, Tobiasa, Tori, Zekego i Petera - informuje

    Cara. - Wszyscy w taki czy inny sposb dowiedlicie swoich umiejtnoci i dlatego

    chciaabym was prosi, ebycie towarzyszyli mi w wyprawie za miasto. Oczywicie nie ma

    przymusu.

    - Peter? - pytam bez zastanowienia. Nie potrafi sobie wyobrazi, co takiego mg

    zrobi, e dowid swoich umiejtnoci.

    - Nie pozwoli Erudytom ci zabi - wyjania spokojnie Cara. - Jak mylisz, dziki

    komu wiedzia, jak upozorowa twoj mier?

    Unosz brwi. Nigdy wczeniej si nad tym nie zastanawiaam - za duo si wydarzyo

    po mojej sfingowanej egzekucji, ebym miaa czas rozwaa, w jaki waciwie sposb

    zostaam uratowana. Ale oczywicie wtedy ze znajomych tylko Cara wystpia z Erudycji.

    Tylko j Peter mgby prosi o wsparcie. Kto inny miaby mu pomc? Kto wiedziaby jak?

    Nie sprzeciwiam si wicej. Nie chc braudziau w akcji z Peterem, ale za bardzo mi

    zaley na opuszczeniu miasta, eby si o to spiera.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    50/389

    - Duo Nieustraszonych - zauwaa sceptycznie stojca z boku dziewczyna. Ma grube,

    czce si na rodku brwi i blad cer. Gdy si odwraca, widz za jej uchem czarny tatua. A

    zatem musiaa przenie si z Nieustraszonoci do Erudycji.

    - To prawda - przyznaje Cara. - Ale w tej chwili potrzebujemy ludzi, ktrzy bd

    potrafili wydosta si std bez ofiar, a sdz, e dziki swojemu szkoleniu Nieustraszeni

    wietnie si do tego nadaj.

    - Przepraszam, ale ja chyba nie mog - odzywa si Zeke. -Nie chc zostawi Shauny.

    Nie po tym, jak jej siostra... sami wiecie.

    - Ja pjd. - Uriah podnosi rk. - Jestem Nieustraszony. Dobrze strzelam. I co

    najwaniejsze: jestemprzystojny.

    Wybucham miechem. Cara nie wydaje si rozbawiona, ale kiwa gow.

    - Dzikuj.

    - Caro, bdziecie musieli do szybko opuci miasto - mwi Nieustraszona

    zamieniona w Erudytk. - Co oznacza, e potrzebny wam maszynista.

    - Suszna uwaga - zgadza si Cara. - Czy kto z was umie kierowa pocigiem?

    - Ja - odpowiada dziewczyna. - Mylaam, e to rozumiao si samo przez si.

    Plan powoli nabiera ksztatw. Johanna sugeruje, ebymy wzili samochodySerdecznoci stojce na bocznicy, i proponuje, e sama nam je dostarczy. Robert mwi, e jej

    pomoe. Stephanie i Rose maj monitorowa ruchy Evelyn na kilka godzin przed ucieczk i

    przez krtkofalwk zgasza wszelkie podejrzane zachowania do kwatery Serdecznoci.

    Nieustraszeni, ktrzy przyszli z Tori, mwi, e zorganizuj nam bro. Dziewczyna z

    Erudycji zwraca uwag na wszystkie niedocignicia - podobnie zreszt Cara - wic po

    krtkiej chwili wszystko zostaje dopite na ostatni guzik; czuj si, jakbymy wznieli

    wanie jak bezpieczn konstrukcj.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    51/389

    Pozostao tylko jedno pytanie. Zadaje je Cara:

    - To kiedy wyruszamy?

    Tym razem ja podsuwam odpowied:

    - Jutro wieczorem.

    Rozdzia 9

    Tobias

    Wieczorne powietrze wypenia mi puca i mam wraenie, e bior swj ostatni

    oddech. Jutro wyjad std w poszukiwaniu innego miejsca.

    Uriah, Zeke i Christina zaczynaj i w stron kwatery Erudytw. Przytrzymuj Tris

    za rk.

    - Poczekaj. Chodmy gdzie.

    - Chodmy gdzie? Ale...

    - Tylko na chwil. - Cign j za rg. W ciemnoci mona sobie niemal wyobrazi,

    jak wyglda pusty teraz kana, gdy wypeniaa go woda: ciemna i pomarszczona, miejscami

    poyskujca w wietle ksiyca. - Jeste przecie ze mn. Nikt ci nie aresztuje.

    Kcik jej ust drga leciutko, jest bliska umiechu.

    Za rogiem Tris opiera si o cian. Staj przed ni, odwracajc si tyem do rzeki. Tris

    ma oczy obwiedzione ciemn kresk, co uwydatnia ich kolor, jasny i wyrazisty.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    52/389

    -Nie wiem, co zrobi. - Chowa twarz w doniach i wplata palce we wosy. - Mwi o

    Calebie.

    - Nie wiesz?

    Odsuwa jedn rk, eby na mnie spojrze.

    - Tris. - Ujmuj domi jej twarz, opieram si o mur i nachylam. - Nie chcesz jego

    mierci. Wiem, e nie.

    - Problem w tym, e... - Zamyka oczy. - Jestem... wcieka. Staram si o nim nie

    myle, bo jak zaczynam, to mam tylko ochot...

    - Rozumiem. Znam to doskonale. - Cae ycie marzyem o tym, eby zabi Marcusa.

    Kiedy zdecydowaem nawet, jak to zrobi: noem, ebym czu uchodzce z jego ciaa ciepo,

    ebym widzia z bliska wiato gasnce w jego oczach. Ta decyzja przerazia mnie rwnie

    bardzo jak przemoc, ktrej sam byem ofiar.

    - Moi rodzice yczyliby sobie jednak, ebym go uratowaa. - Otwiera oczy i patrzy w

    niebo. - Powiedzieliby, e to egoizm pozwoli komu umrze tylko dlatego, e wyrzdzi ci

    krzywd. Przebaczenie, przebaczenie, przebaczenie.

    - Ale tu nie chodzi o nich, Tris.

    - Wanie e chodzi! - Odsuwa si od ciany. - Zawsze o nich chodzi. Bo Caleb ma z

    nimi wicej wsplnego ni ze mn. A ja chc, eby byli ze mnie dumni. Tylko na tym mi

    zaley.

    Jej jasne oczy wpatruj si we mnie z determinacj. Ja nie miaem rodzicw, ktrzy

    dawaliby mi dobry przykad, ktrych oczekiwania warto byoby spenia, ale Tris owszem.

    Widz ich w niej: odwag i pikno, ktre odcisnli na jej duszy.

    Gaszcz j po policzku i wsuwam palce w jej wosy.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    53/389

    - Wydostan go.

    - Co?

    - Wydostan go z celi. Jutro przed wyjazdem. - Kiwam gow. - Zrobi to.

    -Naprawd? Jeste pewny?

    - Oczywicie, e jestem pewny.

    - Ja... - Marszczy brwi i patrzy na mnie. - Dzikuj. Jeste... niesamowity.

    - Nie mw tak. Nie poznaa jeszcze moich ukrytych motyww - umiecham si

    szeroko. - Bo widzisz, nie przyprowadziem ci tu po to, eby rozmawia o Calebie.

    - Nie?

    Przytrzymuj j za biodra i delikatnie znw przyciskam do ciany. Trispatrzy na mnie

    jasnym, podekscytowanym wzrokiem. Nachylam si na tyle blisko, by czu na sobie jej

    oddech, ale odsuwam si, gdy ona te chce si nachyli. Drocz si z ni.

    Zahacza palce o szlufki przy moich spodniach i przyciga mnie do siebie tak, e

    musz podeprze si na przedramionach. Prbuje mnie pocaowa, ale uchylam si i cauj j

    tu pod uchem, potem wzdu linii brody a do szyi. Jej skra jest mikka i smakuje sol,

    nocnym biegiem.

    - Zrb co dla mnie - szepcze mi do ucha. -Nigdy nie dziaaj bezinteresownie.

    Jej rce wdruj po moim ciele i dotykaj wszystkich wytatuowanych miejsc, na

    plecach i bokach. Wsuwa mi leciutko palce za pasek i przytrzymuje mnie przy sobie.

    Oddycham z nosem wcinitym w jej szyj, niezdolny wykona adnego ruchu.

    W kocu si caujemy. To przynosi mi ulg. Tris wzdycha. Umiecham si z

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    54/389

    satysfakcj.

    Unosz j i opieram o cian, ktra przejmuje wiksz cz ciaru jej ciaa. Tris

    obejmuje mnie nogami w pasie. mieje si przy nastpnym pocaunku. Czuj si silny, a le

    ona te. Jej palce zaciskaj si mocno wok moich ramion. Wieczorne powietrze wypenia

    mi puca i mam wraenie, e bior jeden ze swoich pierwszych oddechw.

    Rozdzia 10

    Tobias

    Popadajce w ruin budynki w strefie Nieustraszonoci wygldaj jak z innego

    wymiaru. Przede mn wznosi si przeszywajcy niebo Pire.

    W palcach czuj pulsowanie, ktre odmierza kolejne sekundy. Puca wci wypeniami aromatyczne powietrze, cho lato powoli dobiega koca. Kiedy duo biegaem i

    walczyem, bo zaleaomi na dobrej formie, ale moje nogi ratoway mnie ju tyle razy, e nie

    potrafi oddzieli biegania i walki od tego, do czego mi su: do ucieczki przed

    niebezpieczestwem, utrzymania si przy yciu.

    Chwil spaceruj przed wejciem do budynku, eby wyrwna oddech. W oknach nad

    moj gow wiato odbija si na wszystkie moliwe strony. Gdzie tam jest krzeso, na

    ktrym siedziaem, kierujc atakiem symulacyjnym, i smuga krwi ojca Tris na cianie. Gdzie

    tam gos Tris przedar si przez symulacj, pod wpywem ktrej si znajdowaem, i poczuem

    na swojej piersi jej do, jak wciga mnie z powrotem do rzeczywistoci.

    Otwieram drzwi do sali krajobrazu strachu i wyjmuj z tylnej kieszeni mae czarne

    pudeko ze strzykawkami. Zawsze go uywaem, igy s zatopione w specjalnej poduszeczce.

    To pudeeczko oznacza, e jest we mnie co chorego... lub odwanego.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    55/389

    Przykadam ig do szyi, zamykam oczy i naciskam tok. Czarne pudeko upada z

    hukiem na podog, ale znika, gdy otwieram oczy.

    Stoj na dachu budynku Hancocka, w pobliu tyrolki, na ktrej Nieustraszeni

    romansuj ze mierci. Chmury s nabrzmiae od deszczu, a wiatr wypenia mi usta, gdy

    prbuj wzi oddech. Tyrolka trzaska po prawej, metalowa lina szarpie si i tucze szyby

    poniej.

    Moje spojrzenie koncentruje si na krawdzi dachu, umiejscawia go na rodku pola

    widzenia. Mimo wyjcego wiatru sysz wasny oddech. Zmuszam si, eby podej do

    krawdzi. Deszcz choszcze mnie po ramionach i gowie, przygniata do ziemi. Przesuwam

    nieco ciar ciaa naprzd i spadam. Zacinite szczki powstrzymuj krzyk, przytumiony

    przeraeniem.

    Lduj, ale nie mam nawet chwili na odpoczynek, bo w nastpnej sekundzie zaciskaj

    si wok mnie drewniane ciany, miad mi najpierw krgosup, a potem gow i nogi.

    Klaustrofobia. Przyciskam rce do piersi, zamykam oczy i staram si nie panikowa.

    Myl o tym, co robi Eric w swoim krajobrazie strachu: o tym, jak za pomoc

    gbokich oddechw i logiki odzyskiwa panowanie nad swoim przeraeniem. I o Tris, ktra

    znikd wyczarowywaabro i atakowaa swoje najgorsze koszmary. Ale nie jestem ani

    Erikiem, ani Tris. Kim jestem? Co musz zrobi, eby pokona swoje lki?

    Oczywicie znam odpowied: nie mog im pozwoli przej nade mn kontroli.

    Musz wiedzie, e jestem silniejszy.

    Robiwdech i wal otwartymi domi w ciany po bokach. Skrzynia trzeszczy i pka,

    deski spadaj na betonow podog. Stoj nad nimi w ciemnoci.

    Amar, mj instruktor, powtarza nam, e krajobraz strachu cigle si zmienia w

    zalenoci od naszych nastrojw i podszeptw naszych koszmarw. Mj jeszcze kilka

    tygodni temu wyglda zawsze tak samo. Pki nie udowodniem sobie, e potrafi pokona

    ojca. Pki nie odkryem, e jest kto, kogo panicznie boj si straci.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    56/389

    Nie wiem, co zobacz dalej.

    Czekam dusz chwil i nic si nie dzieje. Pomieszczenie jest cigle ciemne, podoga

    zimna i twarda, a moje serce bije szybciej ni normalnie. Chc sprawdzi godzin, ale zegarek

    mam nie na tej rce, co trzeba - zwykle nosz go na lewej, a nie na prawej, a pasek nie jest

    szary, tylko czarny.

    Nagle zauwaam na palcach szczecink, ktrej wczeniej nie miaem. Znikna

    zgrubiaa skra. Zerkam na siebie w d i widz szare spodnie i szar koszul. Jestem szerszy

    w pasie, a wszy w ramionach.

    Spogldam w lustro, ktre nagle pojawia si przede mn. Patrz w twarz Marcusa.

    Mruga do mnie, a ja czuj w tym samym momencie skurcz mini wok oka, cho

    impuls nie wyszed ode mnie. Jego - moje - nasze rce bez uprzedzenia wystrzeliwuj w

    kierunku tafli i zaciskaj si wok szyi mojego odbicia. Ale nagle lustro znika i moje - jego -

    nasze rce zaciskaj si ju wok naszego garda. Przed oczami pojawiaj si nam czarne

    plamy. Osuwamy si na ziemi w elaznym ucisku doni.

    Mam pustk w gowie. Nie potrafi wymyli, jak przerwa ten koszmar.

    Instynktownie zaczynam krzycze. Dwik wprawia moje donie w wibracje.

    Przywouj w mylach widok swoich prawdziwych doni: duych, o szczupych palcach i

    kykciach zgrubiaych od wielu godzin walenia w worek treningowy. Wyobraam sobie, e

    moje odbicie jest jak woda spywajca po skrze Marcusa - zastpuj kady kawaek jego

    ciaa kawakiem siebie. Odbudowuj samego siebie we wasnej wyobrani.

    Klcz na posadzce ju jako ja i z trudem api powietrze.

    Trzs mi si rce. Dla pewnoci dotykam swojej szyi, ramion, rk.

    Kiedy kilka tygodni temu jechalimy z Tris pocigiem na spotkanie z Evelyn,

    powiedziaem jej, e w moim krajobrazie strachu wci spotykam Marcusa, ale e si zmieni.Duo si nad tym zastanawiaem: mylaem o tym kadej nocy przed zaniciem i nie dawao

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    57/389

    mi to spokoju po przebudzeniu. Wiedziaem, e dalej si go boj, ale inaczej - nie byem ju

    dzieckiem, przeraonym zagroeniem, jakie ojciec stanowi dla jego bezpieczestwa. Byem

    mczyzn i baem si zagroenia, jakie stanowi dla mojego charakteru, dla mojej

    przyszoci, dla mojej tosamoci.

    Ale wiem, e nawet ten lk to i tak nic w porwnaniu z tym, co pojawi si za chwil.

    Cho mam wiadomo tego, co mnie czeka, wolabym otworzy sobie yy i oprni swoje

    ciao z serum, ni znw na to patrze.

    Na pododze przede mn pojawia si plama wiata. Siga ku niej do z zacinitymi

    palcami. Zaraz za ni pojawia si druga, a potem gowa z jasnymi wosami pozlepianymi w

    strki. Kobieta kaszle i centymetr za centymetrem przesuwa si w kierunku wietlistego

    krgu. Chc do niej podej, pomc jej, ale nie mog si ruszy.

    Kobieta odwraca twarz w stron wiata... to Tris. Z jej ust cieknie krew i spywa po

    brodzie. Jej nabiege krwi oczy odnajduj mj wzrok.

    - Pom - charczy.

    Wykasuje krew na podog. Doskakuj do niej, bo skd wiem, e jeli szybko jej nie

    pomog, wiato w jej oczach zganie. Czyje donie api mnie za rce, ramiona i tors,

    zamykajc mnie w klatce z ciaa i koci, ale nie przestaj si wyrywa do Tris. Prbuj

    odciga od siebie przytrzymujce mnie rce, ale okazuje si, e drapi tylko samego siebie.

    Woam Tris, ktra znw kaszle i wypluwa jeszcze wicej krwi. Krzyczy, eby jej

    pomc, ja krzycz jej imi, ale nic nie sysz, nic nie czuj poza biciem wasnego serca, poza

    wasnym przeraeniem.

    Tris bezwadnie pada na podog, wzrok jej ucieka. Ju za pno.

    Ciemno ustpuje. Znw robi si jasno. ciany pokoju krajobrazu strachu pokryte s

    graffiti, po drugiej stronie znajduj si lustrzane szyby oddzielajce sal dla obserwatorw, a

    w rogach s zamontowane kamery, ktre rejestruj kad sesj, wszystkie na swoim miejscu.Szyj i plecy mam mokre od potu. Ocieram twarz skrawkiem koszulki i id do drzwi. Czarne

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    58/389

    pudeko ze strzykawk i ig zostawiam w sali.

    Nie musz ju odtwarza swoich lkw. Czas sprbowa je pokona.

    Wiem z dowiadczenia, e wystarczy pewno siebie, eby dosta si tam, gdzie

    nikomu nie wolno wchodzi. Na przykad do celi na trzecim pitrze kwatery gwnej

    Erudytw.

    Ale najwyraniejnie tutaj. Przed drzwiami zatrzymuje mnie bezfrakcyjny i celuje do

    mnie z pistoletu, a mnie a zatyka ze zdenerwowania.

    - Dokd?

    Odsuwam luf od swojego ramienia.

    - Zabieraj to. Wykonuj rozkaz Evelyn. Id zobaczy si z winiem.

    - Nic mi nie wiadomo na temat adnych wizyt po godzinach.

    Zaczynam mwi ciszej, eby myla, e powierzam mu sekret.

    - Bo Evelyn chciaa utrzyma to w tajemnicy.

    - Chuck! - woa kto ze schodw. Therese. Macha rk i schodzi. - Przepu go. Jest

    okej.

    Dzikuj jej skinieniem i id dalej. Z korytarzy zosta usunity gruz, ale nikt nie

    wymieni potuczonych arwek, wic w drodze do celi momentami id w cakowitej

    ciemnoci, jakbym pokonywa pokryt siniakami przestrze.

    W pnocnym korytarzu nie kieruj siprosto do celi, tylko podchodz najpierw do

    kobiety, ktra stoi na jego kocu. Jest w rednim wieku, kciki oczu opadaj jej lekko, usta s

    cignite. Wyglda tak, jakby wszystko j mczyo, cznie ze mn.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    59/389

    - Dzie dobry. Nazywam si Tobias Eaton. Przyszedem po winia z polecenia

    Evelyn Johnson.

    Wyraz jej twarzy nie zmienia si na dwik mojego nazwiska, wic przez chwil boj

    si, e bd j musia znokautowa, eby dopi swego. Kobieta wyciga z kieszeni

    pogniecion kartk i wygadza j na lewej doni. Jest na niej lista winiw wraz z numerami

    cel, w ktrych si znajduj.

    - Nazwisko? - pyta.

    - Caleb Prior. 308A.

    - Jeste synem Evelyn, prawda?

    - No. To znaczy... tak. - Straniczka nie wyglda na osob, ktra lubiaby sowo no.

    Prowadzi mnie do gadkich metalowych drzwi oznaczonych numerem 308A.

    Zastanawiam si, do czego byy wykorzystywane, gdy miasto nie potrzebowao a tylu cel.

    Kobieta wpisuje kod i drzwi same si otwieraj.

    - Rozumiem, e mam udawa, e nic nie widz? - mruczy pod nosem.

    Pewnie myli, e przyszedem go zabi. Nie wyprowadzam jej z bdu.

    - Tak - odpowiadam.

    - Mam prob. Szepnij Evelyn swko o mnie. Nie chc a tylu nocnych zmian. Mam

    na imi Drea.

    - Zaatwione.

    Straniczka si oddala. Po drodze zgniata kartk i wciska j z powrotem do kieszeni.

    Trzymam do na klamce i czekam, a Drea dojdzie do swojego stanowiska i si odwrci.Wyglda na to, e dla niej to nie pierwszy taki przypadek. Zastanawiam si, ile osb znikno

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    60/389

    z tych cel za rzdw Evelyn.

    Wchodz do rodka. Caleb Prior nachyla si przy metalowym biurku nad ksik.

    Wosy ma zgarnite na jedn stron gowy.

    - Czego chcesz? - pyta.

    - Z przykroci musz ci zawiadomi... - urywam. Ju kilka godzin temu

    zdecydowaem, jak to rozegra. Chc mu da nauczk. I dlatego musz troch nakama. - A

    waciwie to wcale nie jest mi przykro. Twoja egzekucja zostaa przyspieszona o kilka

    tygodni i odbdzie si dzisiaj.

    Wiadomo nim wstrzsa. Chopak odwraca si na krzele i patrzy na mnie oszalaym

    wzrokiem jak ofiara w obliczu drapienika.

    - To jaki art?

    -Nie umiem opowiada kawaw.

    - Nie. - Krci gow. -Nie, zostao mi jeszcze kilka tygodni, to nie moe by dzisiaj,

    nie...

    - Jeli si zamkniesz, dam ci godzin na oswojenie si z t wiadomoci. Jeli nie ,

    dostaniesz w eb i zastrzel ci w jakim zauku, zanim zdysz odzyska przytomno.

    Decyduj.

    Widok Erudyty przyswajajcego sobie jak wiadomo przypomina ogldanie

    wntrza zegarka: przekrcanie, przesuwanie, dopasowywanie si rnych mechanizmw,

    ktre maj wsplnie zrealizowa okrelone zadanie, co w tym przypadku oznacza

    uwiadomienie sobie swojej rychej mierci.

    Caleb zerka na otwarte drzwi za moimi plecami, apie za krzeso, robi pobrt i

    bierze zamach. Dostaj mocno nogami, a cios spowalnia mnie na tyle, e Calebowi udaje siwymkn.

  • 7/25/2019 Niezgodna: Wierna

    61/389

    Wybiegam za nim. Czuj palenie w miejscu, w ktrym oberwaem. Jestem od niego

    szybszy: wal go w plecy i Caleb upada twarz na ziemi. Nie ma nawet czasu podeprze si

    rkami. Przygniatam go kolanem, api za nadgarstki i zaciskam wok nich plastikowy

    pasek. Jczy, gdy stawiam go na nogi. Nos ma cay czerwony od krwi.

    Drea zerka na mnie, ale zaraz potem odwraca wzrok.

    Cign Caleba za sob, ale nie w t stron, z ktrej przyszedem, tylko w przeciwn, w

    kierunku wyjcia ewakuacyjnego. Schodzimy wskimi schodami, gdzie echo naszych krokw

    nakada si na siebie, puste i nieharmonijne. Na dole pukam do drzwi.

    Otwiera je Zeke z gupim umiechem na twarzy.