Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

24
Pism o Kola Nauk ow ego Bib l iote k oznaw ców W ios na Nr 1(4)/2006

description

Students newspaper about information & others topics.

Transcript of Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

Pism o Koła Nauk ow ego Bibliote k oznaw ców W iosna Nr 1(4)/2006

2 Nr 1(4)W stępniak

3 „Bibliote k i m uszą stw orzyć naw yk , przych odzenia i pok azać, że w ich

m urach dzieje s ię coś m agicznego” - w yw iad z Jadw igą Tryzno

6 Kobieta żydow s k a - k obieta czytająca8 „Pogrążona w papierze ”11 Just do it!14 O przyszłości tradycyjnych źródeł inform acyjno-w yszuk iw aw czych16 Czytający pie s17 O czytaniu coś w ięcej19 Ludzie listy piszą, zw yk łe , polecone ...21 O złodziejach k s iąże k i o zak lęciach22 Cicer cum caule24 Strajk łódzk ich uczelni

Na ok ładce : Jedyny w Polsce pom nik Jana Gutenberga um iejscow iony na fasadzie k am ienicy Jana Peters ilgego ( Piotrk ow s k iej 86), tw órcy pie rw szej łódzk iej gazety "Łódzk ie O głoszenia - Łodzer Anze iger" (1863 r.)

W re szcie po w ielu zim ow ych dniach m ożem y zaobs erw ow ać, że zbliża s ię w iosna.

Postarajm y s ię w ięc nie m yśleć o ch orych ptak ach , nie stabilnym s ejm ie , w cześniejszych w yborach , radiu M aryja, ojcu Dyre k torze ...itd.

Cie szm y s ię pie rw szym i w ios ennym i prom ieniam słońca, pie rw szym i pąk am i na drzew ach , pie rw szym i ptas im i trelam i, a m oże naw et pie rw szą m iłością. Aby os iągnąć pełnię szczęścia m us im y rów nież nauczyć s ię nie

zauw ażać tego, co odsłania topniejący śnieg, czegoś co dla nie k tórych je st jednak " k upą roboty". O ddajem y do W aszych rąk k olejny num er W aszego ulubionego czasopism a :-) w k tórum znajdziecie k olejne arcycie k aw e artyk uły naszych gryzipiórk ów i grafom anów ; m am y nadzieję, że nasze pis em k o będzie dla W as k olejną w ios enną przyjem nością.

W e sołej w iosny życzy

M yśl w łasna prze czytana u M rożk a:"Co robić? Nieu stannie tylk o podziw iać, że rzeczyw istość nas sobie le k cew aży? To wątpliw a pociech a" S. M roże k , Baltazar. Autobigrafia

R e dak cja

3 Nr 1(4)Rozm ow y, rozm ow y, rozm ow y...

„Bibliote k i m us zą s tw orzyć naw yk przych odze nia i pok azać, że w ich m urach

dz ie je s ię coś m agiczne go”

Justyna O sieck a: Jak ie były począt-k i Państw a k ariery artystycznej?Jadw iga Tryzno: Z aczynaliśm y w la-tach os iem dzie s iątych , na początk u nie byliśm y św iadom i, co m y robim y. Po-stanow iliśm y zrobić coś w rodzaju k s iążk i, przynajm niej w ydaw ało nam s ię, że m oże to być nazw ane k s iążk ą, poniew aż m iało luźne k arty. Tak ie poj-m ow anie k s iążk i to ch yba dla bibliote -k oznaw ców problem , czy k s iążk ą je st coś, co w k łada s ię w ok ładk i, a k ażda k arta je st oddzielnie . Na początk u na-sze k s iążk i nazyw aliśm y w ięc al-bum am i. JO : Jak d efiniują Państw o k siążk ę artystyczną?JT: Definicji k s iążk i artystycznej je st bardzo w iele . O statnio utarła s ię tak a, że k s iążk a artystyczna to ta, k tórą zrobił artysta. Najcie k aw sze je st to, że w szyscy bibliofile na w ystaw ach k s i-ążk i artystycznej k ręcą nosam i i m ów ią jak k toś śm ie nazyw ać tak ie coś k s iążk ą. To je st głów ny tem at w y-pow iedzi na w ystaw ach . Ludzie , k tórzy k och ają k s iążk i dostrzegają tyl-k o, że coś nie je st k s iążk ą. Natom iast gdy ich spytać, co to je st k s iążk a od-pow iadają, że m us i m ieć: k artę tytuło-w ą, ok ładk ę i k olofon.Nasze w ydaw nictw o, m im o że ar-tystyczne, trzym a s ię form y k ode k su

i te k s iążk i, k tóre m yśm y robili są w ła-ściw ie k s iążk am i w k lasycznej posta-ci, w ięc bibliofile nas nie dręczą. Czasam i jak m ogą s ię w ypow iedzieć to pytają, po co ta ch usteczk a przy k s i-ążce . O dpow iadam y w tedy, że w śre -dniow ieczu była znana opraw a płaszczow a, w ięc m ożna było zw ijać k s iążk ę w szm atę i pow iedzieć, że to też je st k s iążk a. Nasze k s iążk i robim y w ok ół k ode k su, a nie raz są dys k usją z k ode k s em .Stefan Kunick i: Czy m ogą Państw o zdradzić tajem nicę tw orzenia k si-ążk i artystyej? JT: W przypadk u naszej m anufak tury w szystk ie elem enty k s iążk i robim y w łaściw ie ręcznie . W yk orzystujem y różne sztuczk i i różne tech nik i pozw a-lające zrobi coś lepiej i zaoszczędzić w łasną pracę. Przy tw orzeniu k s iążk i w ażny je st m ateriał. Papier, te k tura, opraw a to cała w iedza zw ana m ate -riałoznaw stw em . W k s iążk ach ar-tystycznych używ a s ię sw obodnie różnych tech nicznych m ożliw ości np.: k s iążk a z betonu. Ks iążk i m ożna zrobić ze w szystk iego, czego s ię ch ce oczyw iście , jeżeli to m a s ens . W ybór form y i m ateriału decyduje, czy k s i-ążk a m a w alor ręk odzieła.Jacek Ladoruck i: Czy używ ają Państw o jeszcze starych Państw o jeszcze starych urządzeń

Z Jadw igą Tryz no, w s półw łaścicie le m Muz e um Ks iążk i Artys tycz ne j roz m aw iają Magdale na Kok os ińs k a, Ste fan Kunick i,

Jus tyna Os ie ck a i dr Jace k Ladoruck i.

4 Nr 1(4)Rozm ow y, rozm ow y, rozm ow y...

druk arsk ich i czy czerpią państw o papier?JT: Papier czerpiem y do k s iąże k , ale nie na s k ład. A nie na s k ład. A starych urządzeń m am y sporo, k upujem y je i rem ontujem y. Ch cem y s k om pletow ać je w szystk ie i pok azać, że m ożna druk ow ać w różnym form acie i np.: na docis k . Po-trzebujem y je szcze w arsztatu do li-tografii. M am y za to offs et i różne now e urządzenia k om puterow e . W idzim y duże m ożliw ości k om puterów w proje k tow aniu.

Z używ aniem starych urządzeń w iążą s ię błędy druk ars k ie . M y w przypadk u na-szych k s iąże k pozw alam y sobie na nie . Nie k tórzy naw et m ów ili, że prze staniem y istnieć, gdy unik niem y w szystk ich błędów .JL: Nasuw a nam się tak ie pytanie , czy w arto zajm ow ać się id eą k siążk i w czasach k om puteryzacji?JT: Bardzo dobre pytanie . O becnie buduje s ię dużo now ych bibliote k ze szk ła i stali. W tych now ych bibliote k ach w idać zw rot w stronę pięk nych k s iąże k po-k azyw anych na w ystaw ach . Bo żeby przy-ciągnąć czytelnik a bibliote k a m us i pok azać, że służy do k s iąże k . Przecież zw yk łe k s iążk i do pożyczania są coraz m niej w idoczne . Stąd w łaśnie je st zaintere -sow anie now ych bibliote k k s iążk ą ar-tystyczną. Dlatego też braliśm y udział w otw ieraniu Bibliote k i Alek sandryjs k iej.

Bibliote k i m uszą stw orzyć naw yk przy-ch odzenia i pok azać, że w ich m urach dzieje s ię coś m agicznego. Jeżeli zaniech a s ię tego w szyscy będą ściągać z Internetu i nik t nie będzie ch ciał ch odzić

do k s iążnic. Bibliote k a m us i stać s ię cen-trum sztuk i.SK: Czy otrzym ujecie Państw o w spar-cie finansow e ze strony rządu RP?JT: Kiedy zaczynaliśm y, nie ocze k iw ali-śm y pom ocy. Na początk u m iało to ch a-rak ter podziem ia, w ięc nik t nie leciał po w sparcie . Raczej to uk ryw aliśm y. W la-tach dziew ięćdzie s iątych założyliśm y fun-dację. Ch cieliśm y otrzym ać k redyt z bank u na m aszyny. Usłyszeliśm y, że jeże -li założym y w łasny intere s to otrzym am y k redyt, bo fundacji nik t nie będzie szuk ał. Z ałożyliśm y, w ięc rodzinną firm ę i dosta-liśm y k redyt na zak up m aszyny off-s etow ej.

O d rządu ocze k iw aliśm y w sparcia przy załatw ieniu s iedziby. Uw ażaliśm y, że jeżeli ludzie ch cą za w łasne pieniądze s ię utrzym yw ać, potrzebują tylk o m iej-sca. W ydaw ało nam s ię, że to pow inno za-działać. Ale nie działa i szarpiem y s ię tak od trzynastu lat z sądam i. Bez praw a do budynk u nie m ożem y startow ać po m agiczne unijne pieniądze . W ierzym y jednak , że w k ońcu s ię uda. Co do rządu czasam i otrzym ujem y pieniądze na coś k onk retnego, ale nie na m uzeum np.: na przejazd na w ystaw y.SK: Czy prow adzą Państw o jak ąś w spółpracę w zak re sie w ym iany k siąże k z innym i m uzeam i albo bibliote k am i?JT: O becnie sytuacja je st zaw ie szona. Na początk u jeżdząc po targach w ym ienialiśm y s ię z innym i artystam i. Często jak organizujem y k om uś w ystw aę artysta czuje s ię zobow iązany

5 Nr1(4)

k s iążk ę zostaw ić. Nieraz k toś przysyła k s iążk i, bo ch ce żeby tu były. Planow anych zak upow ych nie m am y, bo nie m a za co k upow ać. Jeżeli m uzeum nie zostanie nie m ożem y zbie rać zbyt w ielu k s iąże k . Jeżeli m uzeum zostanie , w ystąpim y do M inisterstw a Kultury po środk i finansow e i stw orzym y k olek cję k s iąże k o k s iążk ach . Na razie m am y ok oło tys iąca drobnych druk ów na ten tem at, ch ociaż nie zbie ram y ich na s e rio. Z bie ranie w iąże s ię z sytuacją lok alow ą, ta je st niejasna. Już k iedyś byliśm y na ostrzu noża, m ieliśm y s ię w ynos ić. Z a-dzw oniliśm y do m inisterstw a i spytali-śm y, co m am y zrobić z m aszynam i druk ars k im i. Usłyszeliśm y, że jak zbie rali-śm y to m am y s ię sam i m artw ić.SK: Z jak im i łódzk im i artystam i Państw o w spółpracujecie?JT: Przede w szystk im ze studentam i, k tórzy przych odzą i zapisują s ię na spo-tk ania, czas em pom agają. Z artystów to np.: Krzysztof W aw rzyniak , Lesław M iśk iew icz i inni.

W spółpraca m a nie s k oordynow a-ny ch arak ter. Na początk u działania oficy-ny zak ładaliśm y w spółpracę z artystam i. Ale tak ie w spółdziałanie m a sw oje ograniczenia. Z darza s ię, że artyści zlecają w yk onanie k s iążk i i nie ch cą żad-nej ingerencji a z drugiej strony nie m oże -m y zrealizow ać tego, co oni w ym yślili. Było w iele tak ich proje k tów , k tóre utk nęły w realizacji. JL: Nad czym Państw o pracują obec-nie , nad jak ą k siążk ą?

JT: O statnio robiliśm y k s iążk ę dla zw iąz-k u pisarzy w Dublinie . Z w rócili s ię do nas , poniew aż ich noblista napisał dw a w ie rsze pod w pływ em śm ierci M iłosza. Ów pisarz opublik ow ał te w ie rsze w for-m ie e s eju i ch ciałby na podstaw ie tego e s eju zrobić k s iążk ę artystyczną. W łasną k s iążk ę z brak u funduszy robim y raz na rok . M am y też stary proje k t w zw iązk u z tym , że robim y na zam ów ienie druk i trój-w ym iarow e i w tej tech nice ch cem y zrobić na w ystaw ę Gilgam e sza.M K: Jak ie są nak łady k siąże k i od czego to zależy?JJT: W przypadk u grafik i i te k stu to za-leży od m ateriału dla odbite k m etalo-w ych nak ład to sto egzem plarzy. M ożliw ości tech nik i w yznaczają ilość od-bite k . Nak ład Ks iążk i dla Irlandczyk ów w ynos ił trzysta egzem plarzy.JL: Jak i je st najbardziej oryginalny m ateriał na k tórym zrobili Państw o k siążk ę?JT: Firm a W rigley zw róciła s ię do nas z prośbą o stw orzenie k s iążk i-gadżetu dla sw oich k lientów . Postanow iliśm y odbić oryginalne rysunk i, k tóre nam przysłali na gum ie do żucia. Firm a dostarczyła nam gum ę w płatach bez cuk ru i pozba-w ioną pew nych elem entów . W niej w yci-s k aliśm y.SK: Serdecznie dzięk ujem y za roz-m ow ę. Życzym y suk ce sów i popraw y sytuacji lok alow ej.JT: Rów nież dzięk ujem y i zapraszam y na najbliższą w ystaw ę 31 m arca.

Rozm ow y, rozm ow y, rozm ow y...

Liber coronat opus

Każdego dnia pobożni Żydzi w m odlitw ie porannej w ypow iadają sło-w a: „Poch w alony Ty, W ie k uisty Boże nasz, Królu W szech św iata, k tóry nie uczyniłeś m nie k obietą.”1 Kobiety zaś odczytują ze sw oich m odlitew nik ów : „bądź błogosła-w iony, Boże nasz, k rólu św iata, za to, żeś m nie stw orzył w edle sw ojej w oli”2. W edług rabinicznych inter-pretacji m ężczyźni nie czynią tego, by ok azać sw oja pogardę, ale dlatego, że k obieta m a m niej m icw ot (religij-nych obow iązk ów ) do prze strzegana. Najgodniejsze zach ow yw anie prze -pisów religijnych : 248 nak azów i 365 zak azów , je st dążeniem k ażdego bogobojnego Żyda. Natom iast k obiety obow iązują tylk o 3 reguły: za-palania i błogosław ienia św iec w szabasow y w ieczór, oczyszczenia w m yk w ie po m enstruacji i dzielenia ch a-ły.

Kobieta żydow s k a to osoba s k rom -na, cich a, m ilcząca, pracow ita, po-słuszna m ężow i, dbająca o rodzinę. Niew iasta realizująca zalecania religij-ne , z k tórych w iele dotyczy prow a-dzenia dom u. Rów nocześnie dobry adm inistrator, potrafiąca stw orzyć m ężczyźnie w arunk i, by m ógł pośw i-ęcić s ię studiow aniu Tory i Talm udu. W tym celu bardzo często podejm ow a-ła różne prace zarobk ow e . Z dobyw ała środk i na utrzym anie dom u, gdy m ąż zajęty od św itu do nocy studiow a-niem św iętych i uczonych k s iąg, dys -putam i religijnym i, prze s iadyw ał w je szybocie lub bet-h am draszu, lub

w ędrow ał całym i m ie s iącam i z m iasta do m iasta i poznaw ać sław -nych rabinów .

W Torze nie m a jasno sform uło-w anego zak azu studiow ania jej przez k obiety. Natom iast w Talm udzie znaj-duje s ię podstaw a tego pow szech nie obow iązującego praw a. „Pew ien na-uczyciel ośw iadczył: «Człow ie k m a obow iąze k w yuczyć córk ę Tory». Ale zaraz po tym padło stw ierdzenie w ręcz przeciw ne : «Kto uczy sw ą cór-k ę Tory, to jak by uczył ją tiflut». In-ny rabin tw ierdził: «Niech słow a Tory rzucone zostaną raczej na pastw ę ognia, niżby m iały być prze -k azane niew iastom »”3. Uw ażano, że k obiecie nie je st potrzebna w iedza, bo jej przeznaczeniem je st w yjść za m ąż, m us i podobać s ię m ężow i, a Bogu i tak s ię spodoba.

Kobiety żydow s k ie nie uczyły s ię w szk ołach religijnych i nie znały język a h ebrajs k iego, używ anego w li-turgii i piśm iennictw ie religijnym , w k tórym pow stały najstarsze te k sty ju-daizm u: De k alog, Tora, Biblia, M isz-na. Z am ożne rodziny zatrudniały nauczyciela z ch ederu, by uczył ich córk i, i w ów czas m ogły poznać nie tylk o język żydow s k i, ale rów nież

1 D . Lifsch itz, Z m ądrości ch asydów , K ielce 19 9 8, s. 30.2 R . R enz, W ych ow anie w rodzinie żydow sk iej. W : R ola m niejszości narodow ych w k ulturze i ośw iacie polsk iej w latach 1700 19 39 , pod red. A. Bilew icz, S. W alase k , W rocław 19 9 8, s. 250.

Kobie ta żydow s k a - k obie ta czytająca 6 Nr1(4)

h ebrajs k i. Żydów k i um iejące czy-tać s ięgały po k s iążk i napisane w języ-k u jidysz. Uw ażano, że pow stały w XII w . na bazie dialek tu dolnoniem iec-k iego, w ch łaniający zapożyczenia m iędzy innym i z język a h ebrajs k iego, język żydow s k i był w łaściw y dla tw o-rzenia k s iąże k dla k obiet. W od-różnieniu od h ebrajs k iego był uw ażanym za m ow ę gm inu. W całej h istorii Żydów h ebrajs k i uznaw ano za język św ięty, uw ażano, że m istyk i li-ter i słów h ebrajs k ich nie m ożna od-tw orzyć w żadnym innym język u. „Co napisano po h ebrajs k u, w iele traci, w yrażone w obcym język u. Na-w et praw o i proroctw a, jak o też inne k s ięgi zgoła inaczej brzm ią czytane w e w łasnym język u”4.

W średniow ieczu nie było oryginal-nej literatury w język u jidysz, naj-częściej posługiw ano s ię zapożyczeniam i z literatury niem iec-k iej lub w łos k iej. W śród Żydów , k tórzy nie potrafili odczytać łaci-ńs k ich liter rozpow szech niło s ię prze -pisyw anie , lub pisanie pod dyk tando, przez k opistów literam i h ebrajs k im i te k stów niem ieck ich .

Z 1534 r. poch odzi pie rw sza dru-k ow ana w język u jidysz k s iążk a za-w ie rająca zbiór przepisów praw a dla k obiet ze staw iony przez rabina Szera ben Anszela, k tóra w yszła spod pras k rak ow s k iej oficyny braci H aliczów . W raz z rozpow szech nieniem s ię w XVI w . m istyk i k abalistycznej do litur-gii dołączono m odlitw y prośby tech ine s , przeznaczone do od-m aw iania poza synagogą, o pom yślno-ść, pow odzenie dla m ęża w

intere sach , urodzenie dzieck a, etc. Ich te k sty w jidysz były druk ow ane na k artk ach lub w w ięk szych zbiorach . Na rozw ój piśm iennictw a żydow s k iego m iały w pływ k obiety. Jak Sara córk a Tuw im a autork a tech in, czy żyjąca w XVI w . R iw k a (Rebe k a) Tik tiner córk i M ajera, ra-bina z pisała pieśni śpiew ane przez Żydów k i podczas św ięta Sim ch at Tora - uroczystego dnia, Tyk ocina. Ta w yk ształcona, znająca język h e -brajs k i i studiująca Torę autork a pisa-ła pieśni śpiew ane przez Żydów k i podczas św ięta Sim ch at Tora - uroczystego dnia,w k tórym obch odzi s ięzak ończenie rocznego cyk lu czytania Tory, przygotow ała trak tat o w ych o-w aniu dzieci i obow iązk ach k obiet M ene k et Riw k a.

Jedna z najpopularniejszych k s i-ąże k w język u żydow s k im Cene ure -ene została napisana przez poch odzącego z Janow a Lubels k iego Jaak ow a ben Icch ak a Aszk enazego i w ydana po raz pie rw szy w 1622 r. Z a-w ie ra, w ybrane specjalnie dla k obiet, fragm enty poch odzące z Biblii i Tal-m udu, w zbogacone poradam i i w s k azów k am i. Do dziś je st znana w środow is k ach żydow s k ich na całym św iecie dzięk i prze k ładom na h ebraj-s k i i angiels k i. cdn.

dr M agdale na Rzadk ow ols k a

7 Nr 1(4)

3 A. Grupińs k a, Najtrudniej je st spotk ać Lilit, O pow ieści ch asyde k , W arszaw a 2000, s . 250.4 R. Stiller, Kto je st m ądry? : przysłow ia i s enten-cje żydow s k ie z trzech tys ięcy lat, Gdynia 19 9 9 , s . 113.

Am or libris nos unit

Św iadectw o czytania

W rok u 2006 m ija dw u-dzie sta rocznica śm ierci pew nej bardzo cie k aw ej osobistości, k tórą ch ciała-bym W am przedstaw ić. Żyła w czasach nieła-tw ych , a jednak m im o to potrafiła w yzw olić w sobie niezw yk łą s iłę i upór, k tóre to w znacz-nym stopniu pom ogły jej przetrw ać. Dodajcie do tego m iłość do nauk i, a znajdziecie m ie szank ę napraw dę w yjątk ow ą. Poznajcie Jadw igę Siniar-s k ą-Czaplick ą.

Nie ch cę zanudzać W as datam i czy niecie k aw ym i fak tam i, ale w ie rz-cie m i, była to k obieta niezw yk ła. Z poch odzenia arystok ratk a, urodziła s ię w rok u 19 13 w Jas ieniu. O jciec na-leżał do rodu W ąsow iczów o przydom -k u Dunin, h e rbu Łabędź, m atk a natom iast poch odziła z rodu Doruch o-w iczów h e rbu Nie sobia. Przez całe ży-cie najw ięk szą jej m iłością była rodzina. W spaniały opis życia ziem iańs k iego w dw udzie stym w ie k u prze k azała w sw oich w spom nieniach pt. „Przem inęło z w ojnam i” . Z w ielk ą dok ładnością opow iada o sw oim do-m u, zw yczajach panujących w e dw o-rze i w e w s i. O grom nym dram atem w jej życiu była śm ierć m atk i w 19 20 rok u i starszego brata H ipolita zw ane -go Pepem w trzy lata później. W arto w spom nieć, że jak o m łoda panienk a

w ysłana została na dalszą nauk ę do Belgii, do pensjonatu za-k onnego Ixelles . O ten w yjazd m iała żal do ojca, że „opóźnia jej dorosłość” o rok . Jednak żal zam ienił s ię w e w zruszenie za spra-w ą jednego zdarzenia. Po latach w spom ina: „W Ixel-les przyjęła nas osobiście

przełożona i natych m iast w ręczyła m i list od ojca. W ysłał go parę dni przed m oim przyjazdem , aby dodać m i otuch y w m om encie dotarcia do Ixelles . To było typow e dla niego. Sam ogrom nie uczuciow y – rozum iał potrzeby s e rca u innych .”

Cie k aw ym ok re s em w jej życiu był czas „panny na w ydaniu” . W iązało s ię to z k upnem now ych strojów oraz ucze stnictw em w balach pryw atnych i publicznych .: „Nos iłam przew ażnie białą suk nię z crépe m aroq uin i tzw . „sortie ” s k om ponow ane z falbane k z białego tiulu. Na zabaw ach baw iłam s ię, lecz nie szalałam . Nie zapom nę na-tom iast m ojego pie rw szego „five’u” . O grom nie przejęta, starałam s ię jak m ogłam , by nastrój był dobry. Ch yba nigdy później nie w ypiłam tyle alk oh o-lu co w ów czas ” . Była osobą bardzo s e rdeczną, ogrom nie przyw iązaną do przyjaciół.

Sw ojego przyszłego m ęża poznała u znajom ych , był nim jej dalek i k u-zyn, Kazim ie rz Siniars k i-Czaplick i

„Pogrążona w papie rze ”

8 Nr 1(4)

9 Nr 1(4)

h e rbu Lubicz. Jak w spom ina, „w ó-w czas nie zam ieniłam z nim naw et dw óch zdań” . M iłość przyszła z czas em . Z aręczyny były dla niej ogrom -nym przeżyciem : „(...) poszliśm y na spacer. Us iedliśm y na w ielk im k am ieniu przed figurą M atk i Bos k iej i uroczyście zostałam poproszona o ręk ę. Praw ie w tej sam ej ch w ili zaczęto nas w ołać na k olację. Cała w w ypie k ach z em ocji położyłam s iostrze na talerzu pie rw sze zgniecione poziom k i” . Ślub odbył s ię w rok u 19 34. Jak o „pani dziedziczk a” nie m iała łatw ego życia – h arów k a codziennie od rana do w ieczora. Dzień zaczynała zazw yczaj o piątej rano. W ydaw ała ra-cje na obiad i k olację, ob-ch odziła k urnik i i ogród, pilnow ała sprzątania dw o-ru, szła w pole. Nigdy s ię nie s k arżyła, w ięcej na-w et – była ogrom nie szczęśliw a. Tym bardziej, że na św iecie zaczęły pojaw iać s ię dzieci – synow ie Jane k i Z bysze k . Córk a M agdalena urodziła s ię w ciężk im rok u 19 39 . W ojna była czas em potrójnie ciężk im dla m łodej m ężatk i – straciła k olejno m ęża i ojca, została sam a z gospodarstw em i m aleńk im i dziećm i. Pracow ała tak sam o ciężk o, nie opuściła dw oru naw et w tedy, gdy stacjonow ali w nim już Niem cy. Po k ryjom u ch ow ała rodzinne s k arby – do piw nicy i grobów . Na dziecinnym row erk u przebyw ała duże odległości, aby zdobyć ziem niak i i

m ąk ę. Podczas ok upacji przeprow adza-ła s ię sześć razy, nie rzadk o doch odziły do tego problem y zw iązane z głodem i s k rajną nędzą. Jednak w k ażdych w a-runk ach zapew niała sw oim dzieciom m ożliw ość nauk i. K iedy było trzeba, sam a je uczyła. Po w ojnie zam ie szk ała w Łodzi, pracując m .in. w Centralnym Laboratorium Celulozow o- -Papier-niczym (jak o bibliote k ark a). Jej życie w ciąż nie było łatw e : „W staw ałam za-w sze przed szóstą rano. Biegłam do za-

przyjaźnionego s k lepu (...), gdzie k upow ałam jarzyny i podroby na zu-pę. W staw iałam obiad, podaw ałam dzieciom do łóże k gorące m lek o i bułk ę z m iodem . Następ-nie pędziłam do Instytutu na Gdańs k ą. W racałam na obiad. Któreś z dzieci zm yw ało zm yw ało, a ja w racałam do Instytutu,

aby dorabiać przepisyw aniem na m aszynie .Jedyne w olne popołudnie to była sobota. W niedzielę po m szy też ch odziłam pisać.”

H istorią papieru zaintere sow ała s ię w 19 49 rok u, gdy znalazła s ię w Instytucie Celulozow o-Papierniczym .W 19 56 rok u zdała egzam iny na uru-ch am iane w łaśnie przez prof. H . W ięck ow s k ą dw uletnie Studia Podyplo-m ow e z Bibliote k oznaw stw a na UŁ. Rów nocześnie ze studiow aniem praco-w ała w Instytucie i prow adziła otw arty dom .

Św iadectw o czytania

10 Nr 1(4)

Pracę m agisters k ą napisa-ła na tem at h istorii papier-nictw a w Jeziornie . M iłość do papieru zaow o-cow ała pracą dok tors k ą pt. „Z nak i w odne papierni M azow sza 1750-1850” oraz h abilitacyjną „Papier-nie na ziem iach środ-k ow ej Pols k i w latach 1750-1850” . Do w szystk ich tych prac zbie rała m ateriały w ten sam sposób – w ędrując po w s iach po k ilk anaście k ilom etrów i przeglądając stare dok um enty w arch iw ach i na plebaniach . Nierzadk o pośw ięcała na nie urlopy i w łasne fundusze . O pisy tych poszuk iw ań pełne są fascynacji starym papierem – napraw dę k och ała to, co robiła. W spom ina też k ilk a sw o-ich przygód: „Czek ając na autobus , za-częłam rozm aw iać z dorodną m łodą w iejs k ą k obietą. W spom niałam , że o ile autobus nadejdzie punk tualnie , to zdążę na pociąg i ok oło drugiej w no-cy będę w Łodzi i natych m iast w ez-m ę k ąpiel. A ona do m nie : „Co – pani już nie tak a m łoda i ch ce s ię k ąpać. Gdy dw a lata tem u w yk ąpałam s ię, to m nie plecy pół rok u bolały” .

W tym czas ie działała już w Łódz-k im Tow arzystw ie Przyjaciół Ks i-ążk i, dzięk i czem u przyczyniła s ię do spopularyzow ania w środow is k u bibliofils k im dziejów starego papieru. M iała k ilk a odczytów ilustrow anych pok azam i, urządzała spotk ania tow a-rzys k ie , często u s iebie w dom u: „Bar-

dzo ceniłam i cenię przyjaźń ok azaną m i przez „przyjaciół k s i-ążk i”, i to nie tylk o w Ło-dzi. Szczególnie blis k im i osobam i z tego k ręgu byli M ich ał Kuna, Stefa i Staś Kołodziejczyk ow ie , Ania i H enryk M aszew scy, H anna Tadeus iew icz i Jadw iga Now ak ow s k a, In-k a i Janusz Duninow ie ” . Kolejne lata to w iele pod-

róży zagranicznych . M im o pode szłe -go w ie k u, w ciąż pracow ała, w ygłaszała referaty. Z m arła w e śnie 22 październik a 19 86 rok u na atak s e rca.

M am nadzieję, że rozum iecie teraz, dlaczego tak zach w yciła m nie osoba Jadw igi Siniars k iej - Czaplic-k iej. Sieroce dzieciństw o i dram aty w ojny dały jej nie sam ow itą s iłę, po-trafiła zaw sze i w szędzie sobie pora-dzić. Pracow ała ponad s iły, obarczona odpow iedzialnością za dzieci. Jak pisze jej córk a, była k obietą „o nie spożytej energii, k tóra zapew niła sw oim dzieciom w yższe w yk ształcenie , a potem podjęła w ła-sne studia i została w ybitnym na-uk ow cem o m iędzynarodow ej sław ie ” . Gorąco nam aw iam W as do przeczytania jej w spom nień zatytuło-w anych „Przem inęło z w ojnam i”, łączących dw a nurty życia – pośw ięcenie dla rodziny i pasję do na-uk i.

M agdale na Kok os ińs k a

Św iadectw o czytania

11 Nr 1(4)W ypraw a w nieznane

Jus t do it!

Niedaw no m iałam ok azję prze k onać s ię, jak w yglądają bibliote k i angiels k ie . Najczęściej byw ałam w głów nej k s iążnicy (ch oć ch yba pow innam napisać z m ediatece) w Ch em sford, m ieście położonym 30 m il od Londynu. Sądzę, że m ożna by porów nać ją, jeśli ch odzi o zasobność zbiorów , z bibliote k am i dzielnicow ym i w Ło-dzi.

W ch odząc, m us iałam pok onać bram k ę, ale nik t nie patrzył na m nie jak na potencjalnego złodzieja, m im o że będąc tam po raz pie rw szy, nie m iałam k arty bibliotecznej. W nętrze je st prze stronne, sch ludne, lecz w cale nie now o w yposażone . Na regałach w idać ślady użytk ow a-nia, nie k tóre stanow is k a pracy są lek -k o podniszczone . Z w racam uw agę na tę k w e stię, aby było jasne , że to lo-k al oddany do użytk u co najm niej k ilk a lat tem u. Tak i m odel bibliote k i

nie je st zatem czym ś now ym w W ielk iej Brytanii.

Z araz za bram k am i znajdują s ię trzy stanow is k a dla pracow nik ów , k tórzy odpow iadają na w szelk iego rodzaju pytania użytk ow nik ów . M ożna tu m .in. zarezerw ow ać dla s iebie czas przy k om puterze , popros ić o radę w spraw ie le k tury, spytać o im prezy organizow ane przez tę instytucję, czy zorientow ać s ię w zasadach użytk ow ania zbiorów . Z e zdziw ieniem przyjęłam w iadom ość, że jednorazow o m ogę w ypożyczyć do 8 pozycji, a jeśli ch ciałabym w ięcej, to w ystarczy to

zgłos ić i uzys k uje s ię pozw olenie .Nieco dalej ustaw ione są regały.

O czyw iście m am y w olny dostęp do w szystk ich zbiorów . Są one uszeregow ane w edług dziedzin, w odnalezieniu odpow iadającej nam pozycji pom agają tabliczk i z w ypisanym h asłem przed-m iotow ym . Dla m nie szok iem było to, że k s iążk i w yjęte z regału m ożna zostaw iać gdzie k olw ie k .

Nik t nie k aże um ie szczać zak łade k w m iejscu, z k tórego w yjęliśm y daną pozycję, aby później tam ją odłożyć. M iędzy półk am i rozsta-w ione są stolik i i k rze sła dla użyt-k ow nik ów , by m ożna było przejrzeć w ybraną pozycję, zagłębić s ię w jej le k turze albo zjeść lunch ! To ostat-nie je st u nas nie do pom yślenia. Pew -nie w ielu pols k ich bibliote k arzy w zdrygnęłoby s ię na m yśl o śladach m asła na k artach k s iążk i. W Anglii ch yba s ię tym nie przejm ują.Bibliote k a je st m iejscem spotk ań, m ożna tu w ypić k aw ę w ulok ow anej na uboczu k afejce , rozs iąść s ię w y-godnie na przytulnej sofie i poroz-m aw iać, bo nie m a nak azu zach ow ania ciszy!

O dziw o nie zauw ażyłam , żeby k toś nadużyw ał tego przyw ileju i k rzyczał w niebogłosy. Starałam s ię zach ow yw ać jak Europejk a i też nie k rzyczałam , ch oć m ogłabym , ch o-ciażby ze zdziw ienia.

Nie zapom ina s ię rów nież o naj-m łodszych . Dla nich przeznaczony je st k ącik nieco odizolow any od re sz-

ty pom ie szczenia. Dzieci m ogą tu sw obodnie przeglądać przeznaczone dla nich m ateriały, poniew aż um ie szczone są na nis k ich regałach . M ają do dyspozycji w ygodną sofę i k ilk a stolik ów , przy k tórych często w idyw ałam rodziców czytających (na głos!) sw oim pociech om .

Na początk u w spom niałam , że zam iast używ ać tu słow a k s iążnica, bardziej stosow nie byłoby po-w iedzieć m ediate k a, bo oczyw iście w ydaw nictw a papierow e nie są jedy-nym i dostępnym i m ateriałam i. W jednej z części pom ie szczenia znaj-dują s ię regały w ypełnione k as etam i m agnetofonow ym i i VH S, płytam i DVD z film am i, CD z różnego rodzaju m uzyk ą.

Dostępne są rów nież audiobook i dla dzieci i osób niew idom ych (w całk iem sporym w yborze). Z a w ypożyczanie m ateriałów innych niż k s iążk i pobie rane są niew ielk ie opłaty. M oże to budzić pew ien sprzeciw użytk ow nik ów , ale dzięk i tem u zapew ne są fundusze na zak up now ych pozycji. Bibliote k a pos iada ponad 20 stanow is k k om puterow ych . Każdy użytk ow nik m a praw o do dar-m ow ego dostępu do Internetu, lecz ze w zględu na duże zaintere sow anie tą usługą je st on ograniczony do godzi-ny dziennie . Dla m nie czasam i było to byt m ało czasu, ale w ażne, że w ogóle m ogłam

W ypraw a w nieznane 12 Nr 1(4)

13 Nr 1(4)W ypraw a w nieznane

m ogłam s k orzystać z tak iej m ożliw o-ści. Na piętrze o nieco m niejszej po-w ie rzch ni niż parter znajdują s ię m ateriały do nauk i język ów obcych i dotyczące obsługi k om putera. Pracow nicy ch ętnie służą pom ocą w razie jak ich k olw ie k w ątpliw ości.

Bibliote k a ta pełni rolę centrum inform acji. Co k ilk a m etrów rozsta-w ione są stojak i uginające s ię pod ciężarem w szelk iego typu ulote k . Z najdziem y tu inform acje e k onom icz-ne , e k ologiczne, inform ujące jak ie k orzyści przynos i św iatu s ele k cja od-padów , foldery odsyłające nas do in-nych instytucji, k tóre pom agają, na przyk ład w prze k w alifik ow aniu s ię albo organizujące czas osobom niepe -łnospraw nym czy em erytom . Są też ulotk i w ydaw ane przez teatry, k ina, m uzea, w ładze m iasta, k tóre infor-m ują, jak ie im prezy zostaną zor-ganizow ane w najbliższym czas ie itd. Nie m a ch yba problem u, na k tóry nie znaleźlibyśm y odpow iedzi w rozprow adzanych tu m ateriałach .

Nie napisałam tego te k stu po to,

aby podk reślić jak w spaniale je st na Z ach odzie , a jak bied-nie i szaro u nas w Polsce, ale by zw rócić uw agę, jak nie -w iele trzeba, aby bibliote k ę uczynić m iejscem atrak cyj-nym . Z pow odzeniem m oże -m y k orzystać z dośw iadczeń lepiej rozw iniętych k rajów i spraw ić, aby m iejsce naszej przyszłej pracy nie było po-strzegane jak o zak urzone

zbiorow is k o nik om u nie potrzeb-nych papierów . O czyw iście są i u nas ch lubne przyk łady, ch oćby „Pla-neta 11” w Olsztynie , czy „M ediate -k a ” w e W rocław iu, ale tak ich inicjatyw je st niew iele . Czy nie było by lepiej, gdyby k ażda bibliote k a pu-bliczna dostosow yw ała s ię do zm ieniających potrzeb środow is k a użytk ow nik ów ?

Um berto Eco w e s eju „O bibliotece ” dał nam k ilk a dobrych rad. O to nie k tóre z nich :Sygnatury pow inny być nie m ożliw e do prze pisania, w m iarę m ożliw ości roz-budow ane (… )Czas m iędzy zam ów ie nie m a dostar-cze nie m k s iążk i w inie n być bardzo długi.W inno być całk ow icie nie m ożliw e zje -dze nie cze gok olw ie k w obrębie bibliote -k i.Je śli tylk o s ię uda – żadnych ubik acji.O porni Anglicy nie w zięli sobie tego do s e rca.

Ale k sandra M arciniak

14 Nr 1(4)M iędzy prze szłością a przyszłością

Prof. W odzisław Duch z Uniw er-s ytetu M ik ołaja Kopernik a, prorok u-je , że w 2020 rok u używ ane będą ch ipy w szczepione bezpośrednio do m ózgu ludzk iego, za pośrednictw em k tórych w iedza będzie prze k azyw ana poszczególnym osobnik om . W edług niego tradycyjne źródła inform acyjno-w yszuk iw aw cze nie będą nik om u do niczego potrzebne i zostaną szybk o za-pom niane . Jak a napraw dę cze k a je przyszłość?

O bs erw ujem y dziś bardzo szybk i przyrost inform acji, k tóry spraw ia, że łatw o s ię w nich pogubić i trudno z szeregu dostępnych pozycji, w ybrać tę w łaściw ą. W spółcze sny człow ie k w dążeniu do uzys k ania potrzebnych w iadom ości, szuk a tak ich rozw iązań, k tóre zapew nią m u szybk i i spraw ny proce s poszuk iw ania, dostosow any do jego potrzeb i um iejętności. Na w prost ocze k iw aniom użytk ow nik ów inform acji w ych odzą now e rozw iąza-nia – coraz częściej tradycyjne źródła zastępow ane są przez ele k troniczne . Tak jak w innych dziedzinach życia, i w tej k w e stii św iat dąży do s k om pute -ryzow ania i zm ech anizow ania pro-ce sów , uproszczenia i sch em atyzow a-nia. Czyż nie dużo łatw iej w pisać h a-sło w w yszuk iw arce internetow ej czy odnaleźć coś w k om puterow ej bazie danych , niż w ertow ać opasłe tom y bibliografii, czy k artk ow e k atalogi i

k artote k i bibliote k ?Coraz w ięcej ludzi pos iada w do-

m u k om puter, k tóry po podłączeniu do globalnej s ieci Internetu, daje nieograniczone m ożliw ości dostępu do inform acji. Coraz częściej spo-tyk am y w ydaw nictw a w form ie w ir-tualnej, z k tórych m ożem y k orzystać on-line , po w yk upieniu licencji. Co-raz w ięcej w ydaw nictw decyduje s ię też na w ydaw anie k s iąże k i czasopism na płytach CD, a słow o „prenum erata” zaczyna nabierać no-w ego znaczenia. Now e źródła infor-m acyjno-w yszuk iw aw cze w ym uszają zm iany na rynk u w ydaw niczym , k tóry pow oli s ię do nich przyzw ycza-ja (i przyzw yczaja do nich odbior-ców , często do tradycyjnie w ydanej pozycji dodając gratis w postaci tego sam ego m ateriału zapisanego na no-w ym nośnik u inform acji). Ryne k w y-daw niczy prom uje je jak o dobre rozw iązania, a naw et szczyci s ię pozy-cjam i w ydanym i w sposób inny niż tradycyjny.

Now e źródła inform acyjno-w y-szuk iw aw cze w ym uszają zm iany tak że w bibliote k ach , k tórych funk -cjonow anie m ają one uspraw nić, uprościć, uatrak cyjnić. Aby iść z duch em czasu, bibliote k i m uszą sta-w ić czoła k om puteryzacji i jak k ol-w ie k przem iany są trudne i długoterm inow e (głów nie z pow odu

O przys złości tradycyjnych źróde ł inform acyjno – w ys zuk iw aw czych

15 Nr 1(4)

problem ów finansow ych ), spotyk am y s ię z bibliote k am i dążącym i do bycia bibliote k ą cyfrow ą, h ybrydow ą, a naw et w irtualną. Najak tyw niej w Polsce autom atyzują s ię bibliote k i ak adem ick ie , są obecnie najczęściej na etapie tzw . bibliote k i h ybrydow ej (zintegrow anej) czyli łączącej cech y bibliote k i tradycyjnej z cech am i bibliote k i cyfrow ej. Elek troniczne źródła inform acyjno-w yszuk iw aw cze pow odują dalek o idące zm iany tak że w życiu norm alnego przeciętnego człow ie k a, k tóry m ając do nich dostęp m us i nabyć odpow iednie um iejętności, aby w pełni m óc z nich k orzystać. Ch ociażby w yszuk iw anie pożądanej pozycji w k atalogu k om puterow ym w ielu spraw ia trudność, a badania w yk azują, że w ięk szość użyt-k ow nik ów używ a tylk o naj-prostszych funk cji...

Nie istnieją je szcze idealne źródła inform acyjno-w yszuk iw aw cze, ani idealny system inform acyjny, nie m am y też ch ipów w m ózgach . Now sze tech nologie do ow ej idealności, pełności us ilnie dążą, a m y - użytk ow nicy now ine k , s ięgając po nie (niejak o je te stując) przyczyniam y s ię do dalszego ich rozw oju. Pojaw ianie s ię now ych rozw iązań je st rzeczą naturalną, naturalne je st też, że do tych now ości s ię prze k onujem y, przyzw yczajam y i po ch w ili nie m ożem y sobie w yobrazić św iata bez nich .! Je szcze

w latach 9 0 poprzedniego stulecia ele k troniczne źródła inform acyjno-w yszuk iw aw cze były rzadk ością w Polsce, dziś w ydają s ię tak naturalne jak te tradycyjne .

Dziś tradycyjne źródła inform acyjno - w yszuk iw aw cze prze -ch odzą sw ego rodzaju „m etam orfozę funk cjonalną” . Z m ienia s ię ich w artość, rola i m iejsce w św iecie . Now e propozycje, pojaw iające s ię w dobie e k spansji k om puterów , zastępują je, ale m im o to, m inie je szcze bardzo w iele czasu, zanim tradycyjne źródła inform acyjno-w yszuk iw aw cze zostaną zupełnie w yparte , jeśli to w ogóle nastąpi... Stanow ią one niezaprzeczalną w artość. Z apisane są na nich dzieje ludzk ości, h istoria m yśli ludzk iej. Ich rozw ój obrazuje rozw ój człow ie k a, w ięc nie da s ię ich po prostu „w ym azać”, naw et jeśli są m niej prak tyczne od rozw iązań ostatniego stulecia. Na razie ch oć w iele osób w oli k orzystać z now ych rozw iązań, są nadal tacy dla k tórych k ontak t z k s iążk ą w tradycyjnej form ie je st niezastąpiony.

Paulina M aje w s k a

M iędzy prze szłością a przyszłością

16 Nr 1(4)

Czytający pie s

Czy nasze dzieci m oże nauczyć czytać pie s?

W szk ołach podstaw ow ych w USA stosuje s ię nietypow ą m etodę na-uk i czytania. Dzieci czytają... psu. Ku-dłaty przyjaciel nie k rytyk uje , nie popraw ia i je szcze z w dzięcznością m erda ogonem .

Na początk u na-uczycielom ten pom ysł w ydaw ał s ię nieco szalony i długo zasta-naw iali s ię nad jego w prow adzeniem . Teraz już nik ogo nie dziw i w yw ie szona na drzw iach jednej z k las k artk a: „Bew are , dog reading”, czyli „Uw aga, czytający pie s ” . Na po-cząte k w yjaśnijm y jedną k w e stię: to nie pie s czyta, lecz dzieci. Pie s tylk o słuch a.

Ta nietypow a m etoda polega na tym , że k ażdy z uczniów po k olei s iada na dyw anik u i odczytuje psu jed-no opow iadanie . Dzieci najch ętniej w ybie rają h istorie o zw ierzętach , np. o ciasteczk ach dla m yszy lub o Tom ie , k ocie z telew izji. Czasam i, je -żeli sytuacja tego w ym aga, pok azują psu ilustracje . Byw a, że nauczyciel-k a, czuw ająca nad przebiegiem s ean-su podnos i uczniom poprzeczk ę. „Czy m oże sz w yjaśnić Ros sow i (na-szem u czytającem u psu), co oznacza słow o »w yobraźnia«? – pyta. Dw ie

strony dalej, Ros s nie w ie , co m a ro-zum ieć przez słow o „zanieczysz-czenie ” .

Czytanie psu to m etoda peda-gogiczna, k tóra w am eryk ańs k ich szk ołach staje s ię coraz bardziej po-pularna. Jej cel to zach ęcić dzieci do

sam odzielnej le k tury. W obecności k udłate -go przyjaciela m aluch y czują s ię pew -nie i nie boją s ię pope -łniać błędów . Pie s nie k rytyk uje i na tym po-lega najw ięk sza zaleta tej m etody. Nie będzie popraw iał uczniów ani

zm uszał ich do w yjaśnień. Z aak cep-tuje ich tak im i, jacy są.

M etoda zw ana R.E.A.D. (Reading Education As s istance Dogs) została w ynaleziona w Utah . Pierw szy raz zastosow ano ją w m iej-s k iej bibliotece w Salt Lak e City w 19 9 9 rok u. Jak o nagrody dzieci otrzy-m yw ały k s iążk i ozdobione autografa-m i psa, czyli odcis k am i jego łap. Program upow szech nił s ię następnie w 45 stanach . O becnie istnieje 850 grup szk olonych psów . Psy są specjalnie szk olone . Prze szły badania le k ars k ie i te st psy-ch ologiczny. M uszą być spok ojne i tow arzys k ie . Przed s e sją k ażde zw ierzę je st starannie szczotk ow ane i sprys k iw ane dezodorantem , by

Am or libris nos unit

17 Nr 1(4)Am or libris nos unit

O prócz czytania psu dzieci m ogą też go w yszczotk ow ać i podrapać za uch em . Relak s pom aga uczniom . Stają s ię m niej nerw ow i na m yśl o k onieczności czytania. Kiedy pyta s ię dzieci, czy lubią czytać psu, pada ta sam a odpow iedź: tak , bo nas słuch a, zw raca na nas uw agę.

R.E.A.D. je st św ietną, nie k onw en-cjonalną m etodą zach ęcającą dzieci do czytania k s iąże k . M y sam i

w spom inając nasze niezdarne począt-k i, pie rw sze spotk ania ze słow em druk ow anym m ożem y tylk o pozaz-drościć am eryk ańs k im dzieciak om . Cie k aw e , czy ta m etoda m a szansę zaistnieć w pols k ich szk ołach ? Pozo-staje nam tylk o życzyć tego naszym pie rw szok las istom i dzieciom k tóre dopiero cze k a przygoda z k s iążk ą.

M onik a Grze lk a

Coraz częściej (i bardzo dobrze) słyszym y o potrzebie czytania m ałym dzieciom , o czytaniu m łodzieży i przez osoby dorosłe . Czytanie m a po-zytyw ny w pływ na rozw ój psych icz-ny, intele k tualny k ażdego człow ie k a niezależnie od w ie k u, płci, czy też w y-k ształcenia.

Prow adzonych je st szereg ak cji propagujących i re k lam ujących czyta-nie . Pojaw ia s ię też dużo publik acji do-tyczących biblioterapii, jak o jednej z tech nik psych oterapeutycznych , k tóra polega na leczniczym oddziaływ aniu na psych ik ę przez odpow iednio dobra-ną lek turę. Przyw ołać w tym m iejscu należy w ażne nazw is k a osób, zaj-m ujących s ię tą tem atyk ą w Polsce : Irena Boreck a, W anda Kozak iew icz, F. Czajk ow s k i i in.

„Leczyć k s iążk ą” m ożna nie tylk o w środow is k u dom ow ym , ale je st ono potrzebne tak że w innym m iejscu, na przyk ład w szpitalu. Szpital k ojarzy s ię i ch yba zaw sze będzie k ojarzyć s ię niem iło (z badaniam i, białym i far-

tuch am i, ocze k iw aniem na le k arza, czasam i z płaczem i bólem ). Na po-praw ę tego obrazu m ożna w płynąć i w prow adzić do tej instytucji przyjazne elem enty. Tak im elem en-tem je st oczyw iście czytanie . Podsu-w ając pacjentom odpow iednią lek turę spraw im y, że zapom inają ch oć na ch w ilę o ch orobie , czy też m ogą „w cielić s ię” w cie k aw ą postać lite -rack ą, a tak że poszerzyć sw oją w iedzę.

Irena Boreck a stw ierdziła, że k ontak t z dziełem literack im dostar-cza w ielu odczuć em ocjonalnych . M oże przyczynić s ię do pozytyw nych zm ian w proce s ie dojrzew ania psych icznego i społecznego jed-nostk i. Każda k s iążk a zaw iera w sobie m ożliw ości oddziaływ ania przez um ożliw ienie czytelnik ow i no-w ych przeżyć, um ocnienie jego za-ch w ianej w iary w s iebie , w łasne zdolności, pragnienia, a naw et nie -k iedy przez zainspirow anie artystycz-nej działalności czytelnik a.

O czytaniu coś w ie cęce j....

18 Nr 1(4)Am or libris nos unit

Czytanie ch orym dzieciom baje k , opow ieści o boh aterach , o rów ieśnik ach a tak że w spólne rysow a-nie , m alow anie i „interpretacja” utw o-ru je st szczególnie w ażne . Dzieciom bardzo ciężk o je st zrozum ieć dla-czego są w tym m iej-scu, dlaczego m am a i tata ocierają po k ryjo-m u łzy; ich ch oroba je st dla nich zagadk ą, przyk rym dośw iad-czeniem . Dlatego na-leży spraw ić, by niem iłe uczucia „nie zaprzątały m yśli” m ałego człow ie k a, by nie s iedział w szpita-lu bezczynnie , ale po-byt w yk orzystał tw órczo - rozw ijając sw oje zdolności, po-głębiając w iedzę, zaintere sow ania, na m iarę m ożliw ości (sw oich i oferow a-nych przez szpital).

W ażny je st odpow iedni „reper-tuar le k tur”, k tóry doda pacjentom s ił, zm otyw uje do „w alk i” z ch orobą. W szelk ie działania ze strony bibliote -k arza – terapeuty w tym k ie runk u po-w inny być k onsultow ane z le k arzem , psych ologiem a tak że z sam ym pacjentem . Irena Boreck a zw raca tak że uw agę na osobow ość tera-peuty; pow inna to być osoba życzli-w a, gotow a do pom ocy, em patyczna, budząca poczucie bezpieczeństw a, w iarę w s iebie , ch ęć do życia, m us i

być tak że dobrym znaw cą literatury. Biblioterapia nie je st „zalecana”

tylk o pacjentom szpitali. Należy pam iętać tak że o ludziach starszych , zm ęczonych , sam otnych . Iluż pensjo-nariuszy Dom ów Pom ocy Społecz-

nej lub starszych sąs iadów , k tórzy co-dziennie życzą nam m iłego dnia posłuch a-łoby cie k aw ej k s iążk i, m iłej opow ieści. Nie -stety problem y ze w zrok iem i ogólny stan zdrow ia nie po-zw alają im oddać s ię tym czynnościom . Często osoby te czują s ię już niepotrzebne , są bardzo osam ot-nione , naw et, gdy po-s iadają rodzinę. Jak że często nie rozum iem y ich sytuacji, nie do-

strzegam y ich potrzeb! Czyż z na-szych dziecinnych w spom nień nie „w yłania s ię” obraz babci, k tóra pod-czas w ak acji czytała nam w ieczora-m i do snu, i dziadk a, k tóry na spacerze w le s ie zacie k aw iał nas opow ieściam i z czasów w ojny? Dla-tego dziś nasze role pow inny s ię od-w rócić, teraz m y poczytajm y coś naszym dziadk om , opow iedzm y w zruszającą h istorię sąs iadce . Będą zadow oleni nie tylk o z tego, że im czytam y, ale, że pośw ięcam y im czas , w ażny czas .

M ałgorzata Czajczna

19 Nr 1(4)

Ludzie lis ty pis zą, zw yk łe , pole cone ...

W czasach m łodości naszych rodzi-ców tak śpiew ali Sk aldow ie; k ilk a lat tem u Ew a Bem nuciła już „a ja w y-syłam sm s ” . Dziś na m iejscu byłoby stw ierdzenie „otrzym ałem e -m ail od cybernetycznego pocztm istrza” . W iem , nie je stem m oże „cudotw órcą słow otw órczym ”, jak Bolesław Leś-m ian, ale ch ciałam w ten sposób pod-k reślić rolę k om putera w dzis iejszym proce s ie k om unik acji.

O becny św iat zdom inow any je st ele k tronik ą, autom atyzacją, m aszy-nam i, dlatego ja postanow iłam „w rócić do k orzeni proce sów infor-m acji. Dodatk ow ą zach etą do pod-jęcia przeze m nie tego tem atu je st ch ociażby w ypow iedź Franza Sch m a-lego, k tóry stw ierdził że „h istoria li-stu nie została je szcze napisana...” . Sw oją uw agę s k upiłam na epoce śre -dniow iecza, gdyż w łaśnie w tym czas ie następuje w zrost obiegu bez-pośrednich w iadom ości. List nie tyle był dok um entem , co spełniał zadanie pow iadam iania ustnego. Now ą drogę k ore spondencji utorow ał papier jak o tani m ateriał piśm ienniczy, a w XIII w . zm iany ośw iatow e . W tak zw a-nych niem ieck ich szk ołach pisania k apituły św . Błażeja w 1420 uzgod-niła „w szk ołach pisania należy w ięcej uczyć, w ięcej pisać i czytać al-fabet oraz niem ieck ie k s iążk i i listy” .

O bok pisarza k ancelaryjnego zaw o-dem m iejs k im stał s ię też pisarz zw a-

ny jak o le saere , k tóry zajm ow ał s ię czytaniem k ore spondencji oraz sam pisał m yśli na zlecenie . W łaśnie w te -dy pism o w ch odzi w proce s k om unik acji, m im o że użytk ow nicy prze k azu pozostaw ali analfabetam i.

Do w zrostu znaczenia listów przy-czyniły s ię przem iany w sferze po-bożności. Średniow iecze pozostaw iło po sobie liczne listy m istycze k , k tóre św iadczą o tym , iż istniały religijne listy k ore spondencyjne . Życie religij-ne w yw ołało pragnienie utrw alania i pow iadam iania innych ludzi o do-znanych przeżyciach w ew nętrznych .

Pierw sze listy w język u niem iec-k im w ok re s ie rozw iniętego średnio-w iecza dotyczyły, co znam ienne , spraw m iłosnych . M yślę, że cie k aw e byłoby przejrzenie tak iego rodzaju średniow iecznego piśm iennictw a.

W yspecjalizow ana k ore sponden-cja zrodziła s ię z działalności gospodarczej i h andlow ej. Często li-sty oprócz treści e k onom icznych za-w ie rały w ątk i osobiste . Spośród ok oło 14 tys .listów w łos k iego k upca France sco Datiniego 1100 zostało pośw ięconych spraw om pryw atnym . W śród piszących k obiet na pie rw szy plan w ysuw a s ię Izabela d’Este , m ar-grabini M antini należy do tych , k tórych biografię m ożna udok um en-tow ać ponad 200 tys .listów . Podobną liczbę os iągnęły listy Katarzyny ze Sieny w XIV w .

M iędzy prze szłością a przyszłością

20 Nr 1(4)

Do w zrostu obiegu pism przyczy-nił s ię now y styl działań politycznych w XV w . Pow staw ały raporty, protok oły z k onferencji, proje k ty prze -m ów ień. Now e k ręgi społeczne stały s ię odbiorcam i innego rodzaju w iado-m ości. Szczególnie w idoczne je st to na przyk ładzie tak zw anych „k arte k ” (Z ettel), k tóre początk ow o dołączone były do listów , a w k rótce zm ieniły s ię w „no-w e w iadom ości” lub „gazety” . Kore spondencja spow odow ała pow stanie pie rw otnych form dzien-nik ars k ich . Prze k azyw anie w iedzy i inform acji w ym agało stw orzenia s ieci k urie rs k iej. W ok re -s ie w cze snego i późnego śre -dniow iecza dok um enty, listy dostarczali posłańcy zw ani m is s i albo cursore s , k tórzy sw oje przybycie oznajm iali dźw ięk iem rogu, dlatego też do dziś poczta w sw oim logo po-s iada ów sym bol. W e Flandrii i północ-nej Italii już w XII w . istniała urzędow a instytucja k urie rów .

W XV w . pojaw iło s ię słow o li-stonosz jak o ok reślenie zaw odu. O bieg inform acji w k s ięstw ach tery-torialnych nie rozw ijał s ię tak szybk o jak w m iastach . Pionieram i obiegu in-form acji w XV w ie k u była dynastia h absburs k a, k tóra w 149 4 założyła pierw szą stałą linię k urie rs k ą po-m iędzy Innsbruck iem a M ech eln. Cało-ścią przeds ięw zięcia zarządzała rodzina Tas s is z północnej Italii.

Prze k azyw anie inform acji nie

w iązało s ię początk ow o z papierem . Średniow ieczni nie ufali pism u, naj-w ażniejsze w iadom ości prze k azyw a-no ustnie . Posłańcy, k tórzy byli doręczycielam i ustnych prze k azów , zobligow ani byli do s k ładania przy-s ięgi m ilczenia w obec osób trzecich . Tak a form a k om unik acji w zbudzała

niepok ój i falę licznych prote stów . Niezaprzeczalnie form ę ust-ną w yparł w ynalaze k Guten-berga.

W spółcześnie ludzie k om unik ują s ię przez różne m edia. Jedną z form w y-m iany inform acji je st internet, k tóry oferuje nam w ysyłanie

k ore spondencji. „List” w postaci ele k tronicznej m oże m ieć form ę ob-razu, dźw ięk u, ostatecznie m oże za-w ie rać w ersję złożoną z liter. O dpow iedź trw a zaledw ie k ilk a m inut, to niew ątpliw ie w pew ien spo-sób atut, ale w eźm y pod uw agę ele k troniczną w ersję listu m iłosnego. Co zastąpi nam ocze k iw anie , tęs k no-tę, zniecie rpliw ienie? Któż za parę lat nie będzie w spom inał ze s entym en-tem m ae strii otw ierania tradycyjnego listu, zbie rania znaczk ów z odległych k rajów ? Rodzi s ię je szcze pytanie – a co z przech ow yw aniem tak iego listu? – pam ięć k om putera, CD-ROM , a m oże w ięk szość z w as k asuje sw oją pocztę natych m iast po przeczytaniu? Gdzie zatem podzieje s ię część naszej h istorii, naszego życia?

Joanna Staw ińs k a

M iędzy prze szłością a przyszłością

21 Nr 1(4)Strefa półcienia

O bok pospolitych złodziejaszk ów k s iąże k nie brak „k s ięgołapów zasłużo-nych ”, k tórzy w yrządzali szk ody w m ałych prow incjonalnych bibliote k ach i zaniedbanych k s ięgozbiorach , pragnąc uch ronić najcenniejsze k s ięgi przed zniszczeniem i zach ow ać je dla k ultury narodow ej. Jednym z najw ięk -szych k s ięgołapów był Józef M ak -s ym ilian O s solińs k i, fundator Z ak ładu Narodow ego sw ego im ienia w e Lw o-w ie . Grabił on bibliote k i k lasztorne dom inik anów , franciszk anów , k arm eli-tów , augustianów , paulinów . Z ak on-nicy poznaw szy „apetyt na k s iążk i” O s solińs k iego, zam yk ali przed nim fur-ty k lasztorów .

W grom adzeniu k s ięgozbioru O s solińs k iem u pom agał Sam uel Bogu-m ił Linde . Jeździł on po całej Polsce od k lasztoru do k lasztoru, od dw oru do dw oru, w yław iając z pok rzyw ionych szaf, zak urzonych strych ów i lam usów tak ie perły jak stare ręk opisy i rzadk ie druk i. Nie k tóre działa k upow ał na pniu, inne w yłudzał za rozm aite obiet-nice . Tam , gdzie te m etody nie odnos i-ły s k utk u, Linde w ypożyczał k s iążk i za rew ers em , w iedząc dos k onale, że już nigdy nie pow rócą one do łatw o-w ie rnych w łaścicieli.

Podobnie Tadeusz Czack i (założy-ciel Liceum w Krzem ieńcu i fundator jego bibliote k i). O dw iedzał on często bibliote k i k lasztorne . Po jego w izytach braciszk ow ie odnotow yw ali w k atalo-gu: „Tę k s iążk ę s k radł Czack i” (albo:

„Tę zabrał złodziej Czack i”). Nazyw a-no go now ożytnym Attylą i w ielu pil-nie ch roniło przed nim sw e zbiory.

Czack iem u w tej działalności tow a-rzyszył M . H . Juszyńs k i (bibliograf i bibliofil). W spólnie ograbili m .in. bibliote k ę k lasztorną na Łys ej Górze , w ynosząc cenne k s ięgi pod w ie rzch -nim ok ryciem .

Jak w idać na tych przyk ładach , zbiorów k lasztornych nie och roniła w ydana przez papieża Urbana VIII bul-la z 23.03.1626 r., grożąca e k s -k om unik ą złodziejom k s iąże k .

Brzydk i zw yczaj „pożyczania na w ieczne nieoddanie ” m iała rów nież k s iężna Izabela Czartorys k a. Po III rozbiorze Pols k i w zniosła w Puław ach Św iątynię Sybilli, w k tórej grom adziła pam iątk i h istoryczne, k tóre m iały przy-pom inać o św ietnej prze szłości na-rodu. Jednym z cennych e k sponatów był pięk ny m odlitew nik W ładysław a Jagiellończyk a, zabrany przez k s iężną z Bibliote k i Jagiellońs k iej. Do praw o-w itego w łaściciela k s iążk a pow róciła dopiero w 1883 r.

Z łodziejam i k s iąże k byli też Francisze k Petrark a oraz k ardynał Pam filio (późniejszy papież Innocenty X), k tóry będąc k iedyś w odw iedzi-nach u francus k iego k ardynała s k radł m u m ałą k s iążeczk ę; k iedy ten zażądał zw rotu zguby, Pam filio zaczął tak gw ałtow nie ge styk ulow ać udając oburzenie , że sch ow ana pod k ardynal-s k ą szatą k s iążk a w ypadła na podłogę.

O złodzie jach k s iąże k i o zak lęciach ...

22 Nr 1(4)Cicer cum caule

Przedstaw iam y k olejne próby literack ie czterech Poetów . M am y nadzieję, że sk łonią W as do reflek sji, tak iej w iosennej (w k onte k ście obecnych w ah ań pogodow ych czuw ajcie , by nie doprow adziła W as do załam ania nerw ow ego:))

Postój

Jestem sam , takNa dw orcu czy peronie?Śm ierdzących spalin, pyłu dym u O bojętny na w szystk oPodjech ał autobus na stanow is k oNum er dla Ciebie nie znanyW s iadająJest ich w ieluPrzepych , zaw ody, anim ozjeO dnajdź m nie! Peron, nr zgadnijZ rób to!To prosteJeśli nie w ie sz

Jan Re gał

Przed złodziejam i k s iążk i m iały ch ronić um ie szczane na nich za-k lęcia. W średniow ieczu w ie rzono w ich s k uteczną m oc odstraszania. W k olejnych zaś w ie k ach m iały jedynie ch arak ter satyryczny, ośm ie szający złodziejaszk ów .

Jeden z ręk opisów przech ow yw a-nych w Bibliotece Jagiellońs k iej po-s iada s k reślony po łacinie napis : „ To je st k s ięga Stanisław a Czach ow -s k iego, k to by ją uk radł, zaw iśnie na szubienicy” . Z k ole i w zbiorach Bibliote k i Kórnick iej znajduje s ię

k s iążk a, na k tórej napisano po łacinie prze strogę: „Jeżeli ch ce sz w idzieć Je -zusa Ch rystusa, nie ch ciej k raść tej k s iążk i, a jeśli ją uk radnie sz, to na szubienicy będzie sz k rólow ał” .

Niejak im uspraw iedliw ieniem k s ięgołapstw a niech będzie m yśl W . H ugo: „Pod postacią druk ow anego słow a m yśl ludzk a je st bardziej niż k iedyk olw ie k niezniszczalna, je st lot-na, nieuch w ytna, w ieczna” . Czy to nie je st zbyt duża pok usa dla k och a-jących k s iążk i?

M onik a Grze lk a

W iatr

W ejdź na w zgórze . W yciągnij ręce i czuj!Czuj ten w iatr m iędzy palcam i.Czuj zapach św ieżej zieleni.A teraz zak ręć s ię!Tańcz!...I co? Czuje sz?Czy czuje sz, że je steś tylk o ty?A teraz stań i słuch aj...Słyszysz?To w iatr.Czy rozum ie sz?M ów i o w olności, o m iłości, o beztrosce .Czem u m ilczysz?Nie rozum ie sz...Ja śpiew am i tańczę razem z w iatrem !Dlaczego?Bo tak tylk o m ogę poczuć.A ty nie płacz, rób to co ja...Stań na w zgórzu, w yciągnij ręce i czuj!

Anie lica

23 Nr 1(4)

Róża

M oja róża, k tórą dałbym w prezencie k obiecieByłaby idealną różąTak iego rozm iaru, aby zm ieściła s ię idealnie w jej s e rcuO płatk ach pok rytych m oją k rw ią I utk anych z s e rca, przez k tóre płynieO łodydze utk anej z radosnych m yśli i w spom nieńI zapach u przyw odzącym na m yśl szczęścieRóża ta m us iałaby m ieć k olce,Bo róża bez k olców nie je st praw dziw aTak jak szczęście bez bóluByłyby one zrobione z nadzie iKtóra naw et k iedy nie m asz już s iłyKaże ci w stać i szuk ać m iłościTak a róża nie istnieje , nie k upisz jej nigdzie W ięc zostaje m i tylk o o niej pisać

Pie rrot

Cicer cum caule

***

Z rozk azu nie pok och amNi na prośby przyjaciół m oichTym m ocniej s e rce boliGdy baw isz s ię uczuciem

Ch oć i z radości s ię szloch aM iłość to nie zabaw aI zabaw a nie m iłośćZ byt pięk ne by tak było

To m ocne, ciężk ie słow oPrzygniata m nie , przerastaPragnę s ię tylk o sch ow aćI zacząć w szystk o od now a

Tak łatw o je st zaczynaćNęci przyszłość niejasnaGdy nie m a czego w ybaczaćNie trzeba zapom inać

Z apom nieć – łatw o m ów ićUtopić w rzece czasuI w ynagrodzić w dw ójnasóbCiążące k onw enans e

W nich m ożna s ię zagubićNie poddać s ię to sztuk aM iłości nie ch cę! Jej nie m a!Ch oć... Pocze k ajcie , nie teraz!

Agnie s zk a Szk atuła

NIECZ YTELNA SYGNATURA Niezgulnik Studenck i 1(4)/2006O pie k un M erytoryczny Niezgulnik a: dr Jace k Ladoruck iO pie k un Popraw nościow y: dr Alina Brzus k a-KępaR edak tor Naczelny: Z bigniew Gruszk aR edak cja: Em ilia Biernat, M ałgorzata Czajczna, M onik a Grzelk a, M agdalena Kok os ińs k a, Stefan Kunick i, Agnie szk a Lich aw s k a, Paulina M ajew s k a, Alek sandra M arciniak , Katarzyna M ik uls k a, Izabela Olejnik , Justyna O s ieck a, Joanna Staw ińs k a, M ałgorzata W iśniew s k a.

Kontroli prasy nie stw ie rdzono:-)Redak cja zastrzega, że artyk uły zam ie szczane w czasopiśm ie nie m uszą odzw ierciedlać stanow is k a redak cji. Te k sty, oferty w spółpracy, re k lam y (i propozycje prenum eraty :-)) pros im y dostarczać na adre s e -m ailow y: nieczytelna_ sygnatura@ w p.pl. Z ajrzyjcie tak że na naszą stronę internetow ą: w w w .b ibliote k oznaw cy.uni.lodz.pl.

P.......W ie k o w spom nień otow rzyło nędzęPoże rając m ózg od środk a jaks k rzat zak alecNiczym nie pow strzym any biegniezalarm ow ać św iatNie zrobię już nicCze k am , ocze k uję na w ięcejLecz nicNie dam rady

Anna H offm an

24 Nr 1(4)

W m roźny styczeń 19 81 r. studen-ci łódzk ich uczelni, rozpoczynają strajk , żądając pełnej niezależności na-uk ow ej, dydak tycznej i organizacyj-nej szk ól w yższych jak też zareje strow anie Niezależnego Z rze -szenia Studentów . 17 lutego w ładza k om unistyczna PRL-u uznaje NZ S, a 18 lutego zostaje podpisane Poro-zum ienie Łódzk ie , w arunk ujące spe -łnienie żądań. Tym sam ym rozpoczął s ię czas , coraz to m niejszej k ontroli i inw igilacji. Ów strajk poprzedziło „Solidarne Cze k anie ” studentów W y-działu Praw a i Adm inistracji UŁ, roz-poczęte 6 stycznia 19 81r. Podczas dni 7-11 stycznia studenci całą dobę ok upow ali budynk i, cze k ając tym sam ym na rozm ow y z re k torem Rom ualdem Sk ow rońs k im . 21 stycz-nia przyjeżdżają do Łodzi przedstaw i-ciele M inisterstw a Nauk i z w icem inistrem Stanisław em Czajk ą. Stronę studenck ą reprezentują Korol Głogow s k i i Tadeusz Grabow s k i. Po 6 godzinach negocjacji, w obec brak u zgody na postulaty, Studenck i Kom itet Jedności ogłasza strajk ok u-pacyjny na Uniw ersytecie Łódzk im , przew odniczącym zostaje W ojciech Dyniak . Tym sam ym do strajk u przyłączają s ię Politech nik a Łódzk a, Ak adem ia M edyczna, Państw ow a W yższa Szk oła M uzyczna, Państw o-w a W yższa Szk oła Sztuk Plastycz-nych . Strajk ujący m ają w sparcie i pełne poparcie w Państw ow ej

W yższej Szk ole Film ow ej i Telew i-zyjnej. Na uczelniach łódzk ich straj-k uje łącznie ok . 10 tys . studentów . Dom agają s ię legalizacji NZ S-u, sam orządności szk ół w yższych , li-k w idacji obow iązk u nauk i przed-m iotów indok trynacyjnych , w olności uczelni od cenzury, dostęp do zak aza-nych dzieł k ultury. W ojciech Dyniak ze Studenck im Kom itetem Jedności spotk ali s ię w Łodzi z O rianą Fallaci, k tóra specjalnie przyjech ała by zrobić reportaż i pok azać św iatu „w alk ę” o w olność. W szystk ie roz-m ow y toczyły s ię w gm ach u W y-działu Filologicznego przy ulicy Kościuszk i 65.

Do rok ow ań doch odzi 29 stycz-nia a 18 lutego 19 81 r., Poro-zum ienie Łódzk ie zostaje podpisane w Auli o godzinie 17.24 zapew niając tym sam ym autonom ię w yższym uczelniom w Łodzi, ale też w późniejszym czas ie tak że innym uczelniom w Polsce . Ten olbrzym i suk ce s nie byłby m ożliw y bez w spar-cia m ie szk ańców Łodzi i Solidarno-ści.

Teraz w 25 rocznicę ow ego w iel-k iego strajk u inteligencji studenck iej, k tóry trw ał 29 dni, pełnych pośw ięce -nia i solidarności, w inniśm y ch ylić czoła tym , k tórzy w yw alczyli ow e postulaty i zdjęcie k agańca założone -go przez w ładze k om unistyczne .

Em ilia Bie rnat

19 81-Strajk łódz k ich ucz e lniZ am iast H yde