nie zyskał aprobaty miasta i rady seniorów Woch ujrzał...

1
Zdrowie 7-13 lipca 2014 | www.nowytydzien.pl | Nowy Tydzień Możesz uratować komuś życie Podaruj cząstkę siebie – Nie słyszałem krytyki swej działalności – podkreśla wicemarszałek Tomasz Pękalski Dokładają do szpitali Pomysł grupy inicjatywnej utworzenia domów seniora nie zyskał aprobaty miasta i rady seniorów Woch ujrzał pustynię Na całkowitą poprawę trzeba jeszcze czasu Codzienne problemy niepełnosprawnych pasażerów Specjalnego oznakowania autobusów i trolejbusów, posiadających specjalną rampę ułatwiającą wjazd wózkiem inwa- lidzkim, domaga się radna Beata Stepa- niuk-Kuśmierzak. ZTM wskazuje, że po- nad 85% miejskich pojazdów to autobusy niskopodłogowe, wyposażone w rampę. Kierowcy rozpoczynają jazdę, zanim osoba niepełnosprawna zajmie miejsce i zahamuje wózek inwalidzki. Większość kierowców nie posiada żadnego narzędzia, zwykłego wkrę- taka (nie mówiąc już o haku hydraulicznym), które są niezbędne żeby oczyścić uchwyt służący do otwierania pochylni wjazdowej z błota, piasku, lodu. To niektóre z zastrzeżeń, zgłaszanych przez osoby niepełnosprawne pod adresem miejskiej komunikacji . – Mój rozmówca wiele razy doświadczył tego, jak kierowca stał bezradnie nad klapą, próbował oddłubać paznokciem uchwyt, po czym klepał się po kieszeniach, pró- bował dłubać monetą, cienkim drucikiem lub gwoździem znalezionym w kieszeni, kluczami do mieszkania, które się gięły... Ostatecznie od jakiegoś czasu zaczął wo- zić ze sobą w plecaku zwykły śrubokręt, by takie sytuacje wyeliminować – mówi radna Beata Stepaniuk-Kuśmierzak (PO), która otrzymała te niepokojące informacje od jednego z poruszających się na wózku inwalidzkim mieszkańca Lublina. Jest też inny problem Na rozkładach jazdy istnieją specjalne oznaczenia autobusów niskopodłogowych i wydawać by się mogło, iż nie ma najmniej- szego problemu, by osoba niepełnosprawna mogła nimi jeździć. – Niestety, nic bardziej mylnego. Tylko część autobusów niskopod- łogowych umożliwia swobodny przewóz osób niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach inwalidzkich – wskazuje radna. – Duża część z nich to autobusy niskopod- łogowe, ułatwiające wsiadanie (posiadające możliwość dodatkowego obniżenia podłogi przez tzw. przyklęk), ale nie wyposażone w specjalną rampę, po której można wjechać do autobusu. Osoba niepełnosprawna ruchowo ocze- kuje na niskopodłogowy pojazd, po czym okazuje się, że żaden z nich nie jest przysto- sowany do przewozu osób poruszających się na wózku inwalidzkim. – Sytuacje takie zdarzają się każdego dnia. Czas oczekiwa- nia na autobus ze specjalną rampą wynosi nawet godzinę i więcej – utrzymuje radna i domaga się specjalnego oznakowania autobusów. Na razie w rozkładach jazdy dostępnych w internecie. – Zakupione przez ZTM, w ramach pro- jektu unijnego, nowe pojazdy w ilości 100 autobusów oraz 70 trolejbusów stanowią pojazdy niskopodłogowe wyposażone za- równo w tzw. „przyklęk”, jak i w platformę/ rampę dla osób niepełnosprawnych – mówi Justyna Góźdź, rzecznik Zarządu Transpor- tu Miejskiego. – Zapewniamy, że również w przyszłej perspektywie finansowej Unii Europejskiej nadal priorytetem będzie dla nas sukcesywne zwiększanie ilości pojazdów niskopodłogowych, tak, aby stanowiły one całość taboru. Na ten moment w taborze ko- munikacji miejskiej, uwzględniając również pojazdy przewoźników prywatnych, którzy realizują przewozy na zlecenie ZTM, zdecy- dowana większość pojazdów, ponad 85%, to pojazdy niskopodłogowe, wyposażone właśnie w rampę. (SP) Transportowcy zweryfikują wnioski inwalidów ZTM podaje, że rozkłady jazdy, zarówno te dostępne na przystankach, jak i w internecie, są stosownie oznaczone poprzez dopisek, że „linia jest w całości obsługiwana pojazdami niskopodłogowymi” czy „linia w soboty i w niedziele obsługiwana tylko pojazdami niskopodłogowymi” lub poprzez umieszczenie literki „n” przy konkretnych kursach. – Jak najbardziej rozumiemy wniosek osób niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach elektrycznych. Oczywiście zwe- ryfikujemy i przeanalizujemy możliwości uszczegółowienia opisów na informacji przystankowej, dotyczących obsługi kursów przez pojazdy niskopodłogowe, wyposażo- ne konkretnie w platformę – mówi Justyna Góźdź, rzecznik ZTM. Społeczna Rada Seniorów, działająca przy prezydencie, nie zajęła stanowiska w sprawie budowy domów seniorów w mieście, tłumacząc się brakiem kon- kretów finansowych. Miasto też mówi, że w to nie może wejść, bo to komer- cyjna inicjatywa. A inicjatorzy budowy domów seniora czują się zawiedzeni: – Dostaliśmy nadzieję na wsparcie, a teraz miasto wypowiada się tak, jakby decyzja już zapadła – mówi Krzysztof Woch z grupy inicjatywnej. W ubiegły poniedziałek odbyło się spot- kanie inicjatorów powstania w mieście do- mów seniora ze Społeczną Radą Seniorów UM. Grupa, która chce budowy takich miejsc w Lublinie, miała nadzieję na wsparcie ze strony rady seniorów. Ze spotkania jednak wyszli zawiedzeni. – Jesteśmy przybici podejściem rady seniorów. Niby podoba im się inicjatywa, a oczekują od nas wszystkich szczegółów, technicznych uwarunkowań. Na to przyj- dzie jeszcze czas. Najpierw chcemy uzyskać poparcie społeczne dla samego pomysłu – mówi Krzysztof Woch. A Rada Seniorów czeka na konkrety. – Nie zajęliśmy stanowiska, ponieważ inicjatorzy nie przedstawili całego pakie- tu biznesowego. Poinformowaliśmy tylko prezydenta o tym, że spotkanie w sprawie utworzenia domu seniora się odbyło – mówi Alina Gucma, wiceprzewodnicząca Społecz- nej Rady Seniorów Miasta Lublin. – Czy sam pomysł, inicjatywa utworzenia w mieście domów seniora, jest zasadny? – dociekamy. – Żeby ocenić pomysł, trzeba wiedzieć, do kogo jest adresowany, jaki będzie los seniorów i znać wskaźniki ekonomiczne. Dzisiaj takiej wiedzy nie mamy, więc wró- cimy do tematu we wrześniu – podkreśla Alina Gucma. A miasto twierdzi, że miejska oferta dla seniorów jest wystarczająca. – To komercyjna inicjatywa i nie mo- żemy w to wchodzić. Mamy ofertę dla seniorów w postaci domów pomocy spo- łecznej czy dziennych ośrodków wsparcia, co jest wystarczające dla zapotrzebowania seniorów. Jest centrum aktywizacyjne i cały czas zwiększamy ofertę skierowaną do osób starszych – mówi Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta. – Takie zadanie wymaga zapisu w budżecie, a obecnie do budżetu nie jest wpisane. Ponadto, wycho- dząc z inicjatywą, grupa powinna przedsta- wić konkrety, a tu ich brak – dodaje. Inicjatorzy chcą utworzenia kilku takich placówek w mieście. Miasto miałoby bez- płatnie przekazać grunty i finansować po- byt. Seniorzy później mieliby płacić niewiel- ką kwotę za pobyt, która w części miałaby pokryć funkcjonowanie domów. Kolejne spotkanie w sprawie utwo- rzenia domów seniora ma się odbyć we wrześniu. – Robimy sobie przerwę na wakacje. Podkreślam, że przy dobrej woli pomysł można zrealizować. Zauważamy jednak dy- stansowanie się miasta do naszej inicjatywy. Miejsce między DPS-ami a dziennymi ośrod- kami wsparcia to pustynia. My tę pustynię chcemy zapełnić. Zorganizujemy spotkanie na najwyższym szczeblu, z prezydentem, bo nie możemy takich rozmów bezproduktyw- nych prowadzić latami – mówi Woch. (JD) Blisko 4,5 mln zł będzie trzeba dołożyć z budżetu województwa, by pokryć straty samorządowych szpitali. – To nasz ustawowy obo- wiązek. Inaczej zmuszeni bylibyśmy nasze jednostki li- kwidować lub przekształcać – przyznaje wicemarszałek Tomasz Pękalski. Marszałek Sławomir Sosnowski dodaje, że sytuacja wolno, ale jednak ulega poprawie. Sęk w tym, że poza zarządem wojewódz- twa rzekomej poprawy nie odczuwają ani pacjenci, ani lekarze. Płacimy, a nie bierzemy Najgorzej tradycyjnie jest na al. Kraśnickiej i w Chełmie, zaś łączna strata wszystkich 21 marszałkowskich placówek wg stanu na 31 maja 2014 r. wyniosła przeszło 11 milionów złotych. Z budżetu – dołożyć trzeba będzie 4,45 mln zł. – To mniej niż w zeszłym roku. Wyraźną poprawę widzimy zwłaszcza w Szpitalu im. Jana Bożego, natomiast w przypadku Okręgowego Szpitala Kolejo- wego, w związku z formalną likwidacją tej jednostki i włączeniem realizowanych przez nią świadczeń do podmiotu dzia- łającego na ul. Biernackiego, strata (1,8 mln zł) nie będzie musiała być pokry- wana inaczej, niż ze środków własnych OSK – tłumaczy Pękalski. Do Szpitala im. Wyszyńskiego dołożyć trzeba 1,018 mln zł, do Wojewódzkiego Szpitala w Chełmie – 1,36 mln zł. Na mi- nusie obciążającym budżet znalazły się też Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pra- cy oraz oddana właśnie Uniwersytetowi Medycznemu Wojewódzka Przychodnia Stomatologiczna. Wbrew szumnym zapo- wiedziom właściwie nie przeprowadzono w regionie efektywnych restrukturyzacji, zwłaszcza finansowych. Zamiast tego likwidowano oddziały i całe SP ZOZ-y, a także zwalnia się pracowników szpitali i pracowników. – Żałuję, że nie mogli- śmy w pełni skorzystać z możliwości stworzonych przez ustawę o działalno- ści leczniczej, ale związane to było ze strukturą zobowiązań naszych placówek, mających niewielkie tylko zobowiązania publicznoprawne, a więc ciężar prze- kształceń i spłaty innych długów spadłby w całości na budżet regionu – zastrzega Pękalski. P.o. nie da rady Czy więc nie można postawić tezy, że w samorządowej służbie zdrowia ostatnie lata zostały zmarnowane? – Nikt mi takiej krytyki w oczy nie przedstawił. Przeciw- nie, zwłaszcza od kolegów radnych z PO, odbieram wiele głosów poparcia. A że np. niezadowolenie tu czy tam wzbudza odwołanie tego czy innego dyrektora, to nieuchronny koszt przemian – uważa Pękalski. Marszałkowie więc płacą i po- cieszają się, że płacą coraz mniej, nadal jednak uważają, że zadaniem szpitali i przychodni jest „uzyskanie finansowej opłacalności”, jak przyznał marszałek Sosnowski chwaląc m.in. zmiany wdra- żane w „Wyszyńskim”. Ale chociaż chwali, to przyznaje, że nie widzi możliwości, by obecny p.o. dyrektora Gabriel Maj nadal kierował szpitalem. – Koniecz- na jest intensyfikacja działań, w tym podejmowanie decyzji, których żaden pełniący obowiązki dyrektora nie dałby radę podjąć – uzasadnił nowy marszałek rozpisanie wreszcie po tylu miesiącach konkursu na stanowisko stałego szefa jednostki. A czy nie chodzi po prostu o obsadzenie kolejnego stołka swoim człowiekiem jeszcze przed wyborami? Zarząd województwa nie widzi sensu komentowania takich „insynuacji”... TAK Gdy na początku roku redakcja „Nowego Tygodnia”, wspólnie z lubelskim Urzędem Miasta Lublin i Poltransplantem, rozpoczynała akcję informacyjną, dotyczącą dawstwa narządów i transplantacji, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy Lublina będą zainteresowani tym trudnym, ale jakże ważnym tematem. Po kilku miesiącach nie ma wątpliwo- ści, że lublinianie aktywnie wspierają akcję. Właśnie zabrakło ulotek i deklaracji woli, dlatego na prośbę naszej redakcji Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do spraw Transplantacji Poltransplant w Warszawie, w najbliższych kilku dniach prześle kolej- nych kilkaset sztuk bezpłatnych broszur informacyjnych i deklaracji woli. Wypoczynek sprzyja refleksji Rozpoczęcie sezonu urlopowego i wakacyjnego w naszym mieście oznacza – paradoksalnie – zwiększoną liczbę po- branych ulotek i deklaracji woli, dostępnych w lubelskich Biurach Obsługi Mieszkańców przy ul. Filaretów i Zana. – Akcję informacyj- no-promocyjną rozpoczęliśmy – we współ- pracy z „Nowym Tygodniem w Lublinie” oraz Poltransplantem – wczesną wiosną, ale wówczas zainteresowanie mieszkańców tematem i ulotkami było niewielkie – mówi dyrektor Jerzy Kuś z Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych lubelskiego urzędu miasta. – Na przełomie maja i czerwca odnotowaliśmy niemal całkowite wyczer- panie naszego nakładu ulotek i deklaracji, czekamy obecnie na kolejną przesyłkę z Poltransplantu. Zwiększone zainteresowanie miesz- kańców pobieraniem ulotek i deklaracji dyrektor J. Kuś tłumaczy faktem, że okres urlopowo-wakacyjny i planowanie wyjaz- dów sprzyja zastanowieniu i refleksji nad potencjalnymi zagrożeniami, czyhającymi przed podróżującymi. – Wydaje mi się, że mieszkańcy miasta myślą nie tylko o sobie, ale także o swoich najbliższych, a posiadanie deklaracji woli przy sobie to rodzaj takiej „polisy”, na wszelki wypadek – zastanawia się dyrektor Kuś. Potrzeba uwrażliwiania Z pewnością nie bez wpływu na decyzje mieszkańców miasta o pobraniu deklaracji mają także wszelkie akcje i programy infor- macyjne, w których wiele miejsca poświęca się zagadnieniom pomocy innym, także poprzez świadome przekazanie własnych narządów, np. osobie najbliższej, i to wcale nie w obliczu śmierci, ale – po prostu – by zaoszczędzić własnej mamie czy tacie lub dziecku uciążliwych dializ, które są koniecz- ne w przypadku niewydolności nerek. – Nadal będziemy rozprowadzać de- klaracje woli i ulotki informacyjne wśród mieszkańców, nie tylko odwiedzających BOM-y, ale także biorących udział w akcjach, współorganizowanych przez Urząd Miasta, np. organizowanym „Miasteczku zdrowia i urody” w jednej z lubelskich galerii han- dlowych. Zdaniem dyrektora J. Kusia warto podej- mować działania informacyjne i promocyjne w zakresie promocji dawstwa narządów i transplantacji także w odniesieniu do mło- dzieży szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjal- nych. – Młodzi ludzie są zazwyczaj bardzo ot- warci na świat i nowe inicjatywy, a promocja transplantacji wymaga także, a może przede wszystkim, ich kreatywności, wrażliwości i otwartości, także na potrzeby innych. Cenne społeczne wsparcie Redakcja „Nowego Tygodnia” deklaruje stałe wsparcie i pomoc w realizacji działań edukacyjno-informacyjnych, adresowanych także do młodzieży. Ale na takie działa- nia przyjdzie czas wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Tymczasem aktywnie włączamy się w promocję idei transplantacji, także poprzez publikację ar- tykułów. Niewykluczone, że zorganizujemy również konkurs wiedzy o transplantacji z atrakcyjnymi nagrodami dla uczestników. Naszym inicjatywom kibicuje kierowni- ctwo Centrum do spraw Transplantacji Poltransplant. – Bardzo mnie cieszy zainteresowanie tygodnika „Nowy Tydzień” tematyką trans- plantacji i włączanie się w akcje promujące tę ważną dziedzinę medycyny – zapew- nia prof. Roman Danielewicz, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do spraw Transplantacji Poltransplant w Warszawie. – Bez wsparcia społecznego, zaangażowania profesjonalistów medycz- nych z innych dziedzin oraz bez wsparcia mediów trudno jest uzyskać akceptację społeczną dla transplantologii. Zdaniem dyrektora R. Danielewicza dobrze zapla- nowane i konsekwentnie realizowane ak- cje promocyjne i konkursy prowadzone przez przedstawicieli mediów są bardzo cennym wkładem w rozwój promocji trans- plantologii. – Na podstawie przeglądów prasy, jakie otrzymuję, mogę stwierdzić, że bardzo liczne są inicjatywy regionalne lub lokalne różnych podmiotów w zakresie promocji transplantologii, oświadczeń woli, prowadzone przez fundacje, szkoły i urzędy administracji lokalnej – informuje dyrektor Poltransplantu. – Nie pamiętam jednak w tej chwili szerszej stałej akcji prowadzonej przez media lokalne, jeśli nie liczyć donie- sień prasowych, wywiadów czy reportaży, które ukazują się na co dzień w prasie w całym kraju. MAGDALENA POKRZYCKA-WALCZAK

Transcript of nie zyskał aprobaty miasta i rady seniorów Woch ujrzał...

Page 1: nie zyskał aprobaty miasta i rady seniorów Woch ujrzał ...ec.europa.eu/health/sites/health/files/blood... · A Rada Seniorów czeka na konkrety. – Nie zajęliśmy stanowiska,

Zdrowie �7-13 lipca 2014 | www.nowytydzien.pl | Nowy Tydzień

Możesz uratować komuś życie

Podaruj cząstkę siebie

– Nie słyszałem krytyki swej działalności – podkreśla wicemarszałek Tomasz Pękalski

Dokładają do szpitali

Pomysł grupy inicjatywnej utworzenia domów seniora nie zyskał aprobaty miasta i rady seniorów

Woch ujrzał pustynię

Na całkowitą poprawę trzeba jeszcze czasu

Codzienne problemy niepełnosprawnych pasażerów

Specjalnego oznakowania autobusów i trolejbusów, posiadających specjalną rampę ułatwiającą wjazd wózkiem inwa-lidzkim, domaga się radna Beata Stepa-niuk-Kuśmierzak. ZTM wskazuje, że po-nad 85% miejskich pojazdów to autobusy niskopodłogowe, wyposażone w rampę. Kierowcy rozpoczynają jazdę, zanim osoba niepełnosprawna zajmie miejsce i zahamuje wózek inwalidzki. Większość kierowców nie posiada żadnego narzędzia, zwykłego wkrę-taka (nie mówiąc już o haku hydraulicznym), które są niezbędne żeby oczyścić uchwyt służący do otwierania pochylni wjazdowej z błota, piasku, lodu. To niektóre z zastrzeżeń, zgłaszanych przez osoby niepełnosprawne pod adresem miejskiej komunikacji . – Mój rozmówca wiele razy doświadczył tego, jak kierowca stał bezradnie nad klapą, próbował oddłubać paznokciem uchwyt, po czym klepał się po kieszeniach, pró-bował dłubać monetą, cienkim drucikiem lub gwoździem znalezionym w kieszeni, kluczami do mieszkania, które się gięły...Ostatecznie od jakiegoś czasu zaczął wo-zić ze sobą w plecaku zwykły śrubokręt, by takie sytuacje wyeliminować – mówi radna Beata Stepaniuk-Kuśmierzak (PO), która otrzymała te niepokojące informacje od jednego z poruszających się na wózku inwalidzkim mieszkańca Lublina.

Jest też inny problemNa rozkładach jazdy istnieją specjalne

oznaczenia autobusów niskopodłogowych i wydawać by się mogło, iż nie ma najmniej-szego problemu, by osoba niepełnosprawna mogła nimi jeździć. – Niestety, nic bardziej mylnego. Tylko część autobusów niskopod-

łogowych umożliwia swobodny przewóz osób niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach inwalidzkich – wskazuje radna. – Duża część z nich to autobusy niskopod-łogowe, ułatwiające wsiadanie (posiadające możliwość dodatkowego obniżenia podłogi przez tzw. przyklęk), ale nie wyposażone w specjalną rampę, po której można wjechać do autobusu.

Osoba niepełnosprawna ruchowo ocze-kuje na niskopodłogowy pojazd, po czym okazuje się, że żaden z nich nie jest przysto-sowany do przewozu osób poruszających się na wózku inwalidzkim. – Sytuacje takie zdarzają się każdego dnia. Czas oczekiwa-nia na autobus ze specjalną rampą wynosi nawet godzinę i więcej – utrzymuje radna i domaga się specjalnego oznakowania autobusów. Na razie w rozkładach jazdy dostępnych w internecie.

– Zakupione przez ZTM, w ramach pro-jektu unijnego, nowe pojazdy w ilości 100 autobusów oraz 70 trolejbusów stanowią pojazdy niskopodłogowe wyposażone za-równo w tzw. „przyklęk”, jak i w platformę/rampę dla osób niepełnosprawnych – mówi Justyna Góźdź, rzecznik Zarządu Transpor-tu Miejskiego. – Zapewniamy, że również w przyszłej perspektywie finansowej Unii Europejskiej nadal priorytetem będzie dla nas sukcesywne zwiększanie ilości pojazdów niskopodłogowych, tak, aby stanowiły one całość taboru. Na ten moment w taborze ko-munikacji miejskiej, uwzględniając również pojazdy przewoźników prywatnych, którzy realizują przewozy na zlecenie ZTM, zdecy-dowana większość pojazdów, ponad 85%, to pojazdy niskopodłogowe, wyposażone właśnie w rampę. (Sp)

Transportowcy zweryfikują wnioski inwalidówZTM podaje, że rozkłady jazdy, zarówno te dostępne na przystankach, jak i w internecie, są stosownie oznaczone poprzez dopisek, że „linia jest w całości obsługiwana pojazdami niskopodłogowymi” czy „linia w soboty i w niedziele obsługiwana tylko pojazdami niskopodłogowymi” lub poprzez umieszczenie literki „n” przy konkretnych kursach.

– Jak najbardziej rozumiemy wniosek osób niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach elektrycznych. Oczywiście zwe-ryfikujemy i przeanalizujemy możliwości uszczegółowienia opisów na informacji przystankowej, dotyczących obsługi kursów przez pojazdy niskopodłogowe, wyposażo-ne konkretnie w platformę – mówi Justyna Góźdź, rzecznik ZTM.

Społeczna Rada Seniorów, działająca przy prezydencie, nie zajęła stanowiska w sprawie budowy domów seniorów w mieście, tłumacząc się brakiem kon-kretów finansowych. Miasto też mówi, że w to nie może wejść, bo to komer-cyjna inicjatywa. A inicjatorzy budowy domów seniora czują się zawiedzeni: – Dostaliśmy nadzieję na wsparcie, a teraz miasto wypowiada się tak, jakby decyzja już zapadła – mówi Krzysztof Woch z grupy inicjatywnej.

W ubiegły poniedziałek odbyło się spot-kanie inicjatorów powstania w mieście do-mów seniora ze Społeczną Radą Seniorów UM. Grupa, która chce budowy takich miejsc w Lublinie, miała nadzieję na wsparcie ze strony rady seniorów. Ze spotkania jednak wyszli zawiedzeni.

– Jesteśmy przybici podejściem rady seniorów. Niby podoba im się inicjatywa, a oczekują od nas wszystkich szczegółów, technicznych uwarunkowań. Na to przyj-dzie jeszcze czas. Najpierw chcemy uzyskać poparcie społeczne dla samego pomysłu – mówi Krzysztof Woch.

A Rada Seniorów czeka na konkrety. – Nie zajęliśmy stanowiska, ponieważ

inicjatorzy nie przedstawili całego pakie-tu biznesowego. Poinformowaliśmy tylko prezydenta o tym, że spotkanie w sprawie utworzenia domu seniora się odbyło – mówi Alina Gucma, wiceprzewodnicząca Społecz-nej Rady Seniorów Miasta Lublin.

– Czy sam pomysł, inicjatywa utworzenia w mieście domów seniora, jest zasadny? – dociekamy.

– Żeby ocenić pomysł, trzeba wiedzieć, do kogo jest adresowany, jaki będzie los

seniorów i znać wskaźniki ekonomiczne. Dzisiaj takiej wiedzy nie mamy, więc wró-cimy do tematu we wrześniu – podkreśla Alina Gucma.

A miasto twierdzi, że miejska oferta dla seniorów jest wystarczająca.

– To komercyjna inicjatywa i nie mo-żemy w to wchodzić. Mamy ofertę dla seniorów w postaci domów pomocy spo-łecznej czy dziennych ośrodków wsparcia, co jest wystarczające dla zapotrzebowania seniorów. Jest centrum aktywizacyjne i cały czas zwiększamy ofertę skierowaną do osób starszych – mówi Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta. – Takie zadanie wymaga zapisu w budżecie, a obecnie do budżetu nie jest wpisane. Ponadto, wycho-dząc z inicjatywą, grupa powinna przedsta-wić konkrety, a tu ich brak – dodaje.

Inicjatorzy chcą utworzenia kilku takich placówek w mieście. Miasto miałoby bez-płatnie przekazać grunty i finansować po-byt. Seniorzy później mieliby płacić niewiel-ką kwotę za pobyt, która w części miałaby pokryć funkcjonowanie domów.

Kolejne spotkanie w sprawie utwo-rzenia domów seniora ma się odbyć we wrześniu.

– Robimy sobie przerwę na wakacje. Podkreślam, że przy dobrej woli pomysł można zrealizować. Zauważamy jednak dy-stansowanie się miasta do naszej inicjatywy. Miejsce między DPS-ami a dziennymi ośrod-kami wsparcia to pustynia. My tę pustynię chcemy zapełnić. Zorganizujemy spotkanie na najwyższym szczeblu, z prezydentem, bo nie możemy takich rozmów bezproduktyw-nych prowadzić latami – mówi Woch.

(JD)

Blisko 4,5 mln zł będzie trzeba dołożyć z budżetu województwa, by pokryć straty samorządowych szpitali.

– To nasz ustawowy obo-wiązek. Inaczej zmuszeni bylibyśmy nasze jednostki li-kwidować lub przekształcać – przyznaje wicemarszałek Tomasz pękalski. Marszałek Sławomir Sosnowski dodaje, że sytuacja wolno, ale jednak ulega poprawie. Sęk w tym, że poza zarządem wojewódz-twa rzekomej poprawy nie odczuwają ani pacjenci, ani lekarze.

Płacimy, a nie bierzemyNajgorzej tradycyjnie jest

na al. Kraśnickiej i w Chełmie, zaś łączna strata wszystkich 21 marszałkowskich placówek wg stanu na 31 maja 2014 r. wyniosła przeszło 11 milionów złotych. Z budżetu – dołożyć trzeba będzie 4,45 mln zł. – To mniej niż w zeszłym roku. Wyraźną poprawę widzimy zwłaszcza w Szpitalu im. Jana Bożego, natomiast w przypadku Okręgowego Szpitala Kolejo-wego, w związku z formalną likwidacją tej jednostki i włączeniem realizowanych przez nią świadczeń do podmiotu dzia-łającego na ul. Biernackiego, strata (1,8 mln zł) nie będzie musiała być pokry-wana inaczej, niż ze środków własnych OSK – tłumaczy Pękalski.

Do Szpitala im. Wyszyńskiego dołożyć trzeba 1,018 mln zł, do Wojewódzkiego Szpitala w Chełmie – 1,36 mln zł. Na mi-nusie obciążającym budżet znalazły się też Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pra-cy oraz oddana właśnie Uniwersytetowi Medycznemu Wojewódzka Przychodnia Stomatologiczna. Wbrew szumnym zapo-

wiedziom właściwie nie przeprowadzono w regionie efektywnych restrukturyzacji, zwłaszcza finansowych. Zamiast tego likwidowano oddziały i całe SP ZOZ-y, a także zwalnia się pracowników szpitali i pracowników. – Żałuję, że nie mogli-śmy w pełni skorzystać z możliwości stworzonych przez ustawę o działalno-ści leczniczej, ale związane to było ze strukturą zobowiązań naszych placówek, mających niewielkie tylko zobowiązania publicznoprawne, a więc ciężar prze-kształceń i spłaty innych długów spadłby w całości na budżet regionu – zastrzega Pękalski.

P.o. nie da radyCzy więc nie można postawić tezy, że

w samorządowej służbie zdrowia ostatnie lata zostały zmarnowane? – Nikt mi takiej krytyki w oczy nie przedstawił. Przeciw-nie, zwłaszcza od kolegów radnych z PO, odbieram wiele głosów poparcia. A że np. niezadowolenie tu czy tam wzbudza

odwołanie tego czy innego dyrektora, to nieuchronny koszt przemian – uważa Pękalski. Marszałkowie więc płacą i po-cieszają się, że płacą coraz mniej, nadal jednak uważają, że zadaniem szpitali i przychodni jest „uzyskanie finansowej opłacalności”, jak przyznał marszałek Sosnowski chwaląc m.in. zmiany wdra-żane w „Wyszyńskim”. Ale chociaż chwali, to przyznaje, że nie widzi możliwości, by obecny p.o. dyrektora Gabriel Maj nadal kierował szpitalem. – Koniecz-na jest intensyfikacja działań, w tym podejmowanie decyzji, których żaden pełniący obowiązki dyrektora nie dałby radę podjąć – uzasadnił nowy marszałek rozpisanie wreszcie po tylu miesiącach konkursu na stanowisko stałego szefa jednostki. A czy nie chodzi po prostu o obsadzenie kolejnego stołka swoim człowiekiem jeszcze przed wyborami? Zarząd województwa nie widzi sensu komentowania takich „insynuacji”...

TAK

Gdy na początku roku redakcja „Nowego Tygodnia”, wspólnie z lubelskim Urzędem Miasta Lublin i Poltransplantem, rozpoczynała akcję informacyjną, dotyczącą dawstwa narządów i transplantacji, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy Lublina będą zainteresowani tym trudnym, ale jakże ważnym tematem.

Po kilku miesiącach nie ma wątpliwo-ści, że lublinianie aktywnie wspierają akcję. Właśnie zabrakło ulotek i deklaracji woli, dlatego na prośbę naszej redakcji Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do spraw Transplantacji Poltransplant w Warszawie, w najbliższych kilku dniach prześle kolej-nych kilkaset sztuk bezpłatnych broszur informacyjnych i deklaracji woli.

Wypoczynek sprzyja refleksjiRozpoczęcie sezonu urlopowego i

wakacyjnego w naszym mieście oznacza – paradoksalnie – zwiększoną liczbę po-branych ulotek i deklaracji woli, dostępnych w lubelskich Biurach Obsługi Mieszkańców przy ul. Filaretów i Zana. – Akcję informacyj-no-promocyjną rozpoczęliśmy – we współ-pracy z „Nowym Tygodniem w Lublinie” oraz Poltransplantem – wczesną wiosną, ale wówczas zainteresowanie mieszkańców tematem i ulotkami było niewielkie – mówi dyrektor Jerzy Kuś z Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych lubelskiego urzędu miasta. – Na przełomie maja i czerwca odnotowaliśmy niemal całkowite wyczer-panie naszego nakładu ulotek i deklaracji, czekamy obecnie na kolejną przesyłkę z Poltransplantu.

Zwiększone zainteresowanie miesz-kańców pobieraniem ulotek i deklaracji

dyrektor J. Kuś tłumaczy faktem, że okres urlopowo-wakacyjny i planowanie wyjaz-dów sprzyja zastanowieniu i refleksji nad potencjalnymi zagrożeniami, czyhającymi przed podróżującymi. – Wydaje mi się, że mieszkańcy miasta myślą nie tylko o sobie, ale także o swoich najbliższych, a posiadanie deklaracji woli przy sobie to rodzaj takiej „polisy”, na wszelki wypadek – zastanawia się dyrektor Kuś.

Potrzeba uwrażliwianiaZ pewnością nie bez wpływu na decyzje

mieszkańców miasta o pobraniu deklaracji mają także wszelkie akcje i programy infor-macyjne, w których wiele miejsca poświęca się zagadnieniom pomocy innym, także poprzez świadome przekazanie własnych narządów, np. osobie najbliższej, i to wcale nie w obliczu śmierci, ale – po prostu – by zaoszczędzić własnej mamie czy tacie lub dziecku uciążliwych dializ, które są koniecz-ne w przypadku niewydolności nerek.

– Nadal będziemy rozprowadzać de-klaracje woli i ulotki informacyjne wśród mieszkańców, nie tylko odwiedzających BOM-y, ale także biorących udział w akcjach, współorganizowanych przez Urząd Miasta, np. organizowanym „Miasteczku zdrowia i urody” w jednej z lubelskich galerii han-dlowych.

Zdaniem dyrektora J. Kusia warto podej-mować działania informacyjne i promocyjne w zakresie promocji dawstwa narządów i transplantacji także w odniesieniu do mło-dzieży szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjal-nych. – Młodzi ludzie są zazwyczaj bardzo ot-warci na świat i nowe inicjatywy, a promocja transplantacji wymaga także, a może przede wszystkim, ich kreatywności, wrażliwości i otwartości, także na potrzeby innych.

Cenne społeczne wsparcieRedakcja „Nowego Tygodnia” deklaruje

stałe wsparcie i pomoc w realizacji działań edukacyjno-informacyjnych, adresowanych także do młodzieży. Ale na takie działa-nia przyjdzie czas wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Tymczasem aktywnie włączamy się w promocję idei transplantacji, także poprzez publikację ar-tykułów. Niewykluczone, że zorganizujemy również konkurs wiedzy o transplantacji z atrakcyjnymi nagrodami dla uczestników. Naszym inicjatywom kibicuje kierowni-ctwo Centrum do spraw Transplantacji Poltransplant.

– Bardzo mnie cieszy zainteresowanie tygodnika „Nowy Tydzień” tematyką trans-plantacji i włączanie się w akcje promujące tę ważną dziedzinę medycyny – zapew-nia prof. Roman Danielewicz, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do spraw Transplantacji Poltransplant w Warszawie. – Bez wsparcia społecznego, zaangażowania profesjonalistów medycz-nych z innych dziedzin oraz bez wsparcia mediów trudno jest uzyskać akceptację społeczną dla transplantologii. Zdaniem dyrektora R. Danielewicza dobrze zapla-nowane i konsekwentnie realizowane ak-cje promocyjne i konkursy prowadzone przez przedstawicieli mediów są bardzo cennym wkładem w rozwój promocji trans-plantologii. – Na podstawie przeglądów prasy, jakie otrzymuję, mogę stwierdzić, że bardzo liczne są inicjatywy regionalne lub lokalne różnych podmiotów w zakresie promocji transplantologii, oświadczeń woli, prowadzone przez fundacje, szkoły i urzędy administracji lokalnej – informuje dyrektor Poltransplantu. – Nie pamiętam jednak w tej chwili szerszej stałej akcji prowadzonej przez media lokalne, jeśli nie liczyć donie-sień prasowych, wywiadów czy reportaży, które ukazują się na co dzień w prasie w całym kraju.

MAGDALENA poKRzycKA-WAlczAK