Nexus 14

61

Transcript of Nexus 14

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK III, NUMER 6 (14) • LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

Hans T. van der VeenMIĘDZYNARODOWY KOMPLEKSNARKOTYKOWY, cz. 2 (dokończenie) 7

Toczona od lat wojna z narkotykami prowadzi dosystematycznej konsolidacji grup przestępczych z róż-nych krajów i globalizacji nielegalnego przemysłu nar-kotykowego, a w rezultacie do wzmocnienia sił policyj-nych, które uzyskują przywileje prowadzące do ograni-czania swobód obywatelskich.

Michael ParentiŚRODKI MASOWEGO PRZEKAZU I ICHOKRUCIEŃSTWA 13

Pierwszą ofiarą konfliktu serbsko-albańskiego o Kosowostała się prawda za sprawą propagandy mówiącej o ak-tach ludobójstwa i masowych gwałtach dokonywanychprzez Serbów, które miały usankcjonować bombar-dowanie Jugosławii przez NATO.

Gerry VassilatosŚMIERCIONOŚNE DŹWIĘKI 18

Przypadkowe zdarzenie sprawiło, że specjalista w dzie-dzinie robotyki Vladimir Gavreau zainteresował sięinfradźwiękami. Jego badania wykazały, że mogą onewywoływać najróżniejsze reakcje w organizmie czło-wieka, co zaowocowało skonstruowaniem przezeńśmiercionośnych broni infradźwiękowych, a także de-tektorów i osłon chroniących przed infradźwiękami.

William DuftyRAFINOWANY CUKIER – NAJSŁODSZATRUCIZNA 25

Spożywanie rafinowanego cukru, czyli sacharozy, możebyć przyczyną wielu chorób, zarówno fizycznych, jaki psychicznych, których źródła współczesna medycynaupatruje w czym innym, ignorując odkrycia niezależ-nych badaczy.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 33

W tym numerze przedstawiamy eksperymenty dotycz-ące związku elektryczności z grawitacją prowadzoneprzez jednego z najwybitniejszych badaczy na tympolu, T. Townsenda Browna.

David Hatcher ChildressSTAROŻYTNE WOJNY ATOMOWE, cz. 1 36

Czy występujące w wielu miejscach na świecie pewneosobliwości, takie jak obszary zeszklonego piasku od-kryte w Egipcie i Kalifornii oraz stopione budowleznalezione w Szkocji, Francji, Turcji i Indiach, są pozo-stałością po toczonych w starożytności wojnach z uży-ciem broni atomowej?

William BramleyŚMIESZNY PIENIĄDZ 44

Odkrycie przed kilkuset laty przez bankierów faktu, żetylko od 20 do 30 procent wystawianych przez nichpokwitowań pełniących rolę pieniądza wraca do nichw celu wymiany na złoto, pozwoliło im emitować dużeilości papierowych pieniędzy bez pokrycia. Ta praktykatrwa do dzisiaj.

Preston DennettUZDROWIENIA PRZEZ OBCE ISTOTY 48

Wbrew rozpowszechnionemu w mediach wizerunkowiobcych istot ukazującemu ich jako wrogich najeźdź-ców istnieją liczne przypadki bliskich spotkań z nimi,w następstwie których doszło do uleczeń ludzi, na coistnieją wiarygodne dowody medyczne.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 54

W tym numerze przedstawiamy nowe informacje natemat Stwórców Skrzydeł, o których trzyczęściowy ar-tykuł zamieściliśmy w tej rubryce w numerach6 (4/1999), 7 (5/1999) i 8 (6/1999).

LISTY DO REDAKCJI 58

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 1

WYDAWCAAgencja Nolpress s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6535511

e-mail: [email protected]: [email protected]

http://www.nexus.media.pl

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne S.A.Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 2

15-111 BiałystokZam. 3378/2000

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNexusa są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

Nexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)228 312081

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniP.O. Box 009

35020 Due Carrare (PD)Włochy

tel./fax +39 (0)49 911 5516e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIW jednym z kilku listów, które otrzymałem pocztą elektroniczną (patrz ostatni list

w „Listach do redakcji”, str. 58), jeden z czytelników skarcił mnie za to, że stwierdziłem,iż Balcerowicz niszczył swoimi działaniami naszą gospodarkę, mając na myśli jegosłynne jej „schładzanie”. Orzekł, że głoszenie takich poglądów to głupota. Nie wiem, naczym ów czytelnik opiera swój przeciwny do mojego pogląd, bowiem nie raczył tegowyłuszczyć. Przypuszczam, że nie na obserwowaniu tego, co dzieje się w naszejgospodarce, zwłaszcza od momentu, kiedy Unia Wolności ponownie dopadła do korytawładzy wszedłszy w zmowę z AWS-em.

Należę do tej nielicznej, wrednej części społeczeństwa, która bacznie obserwujewszystko, co dzieje się wokoło, i wyciąga własne wnioski, a nie powtarza bezrefleksyj-nie tego, co podpowiadają środki masowej manipulacji. Dobrze pamiętam, jak Bal-cerowicz argumentował konieczność schłodzenia gospodarki. Tłumaczył, że jest ona takrozpędzona, że należy wkrótce oczekiwać jej załamania, ponieważ nie da się dłużejutrzymać takiego tempa rozwoju, jakie wówczas, to znaczy w roku 1997, ona miała.Przekonywał, że jeśli się jej nie „schłodzi”, nie wyhamuje, to może nastąpić jejgwałtowne załamanie – krach. Nie wiem, na czym opierał to mniemanie, ale na pewnonie na racjonalnych przesłankach. Amerykańska gospodarka na przykład jest mocnorozpędzona od czasu rządów Reagana i mimo upływu tylu lat od czasu zakończenia jegoprezydentury wciąż ma się dobrze i dynamicznie się rozwija, i nawet ponownepodnoszenie podatków przez demokratów, a także próby jej schładzania przez AlanaGreenspana – z podobnych pobudek – nie szkodzi jej zbytnio.

To całe „schładzanie” gospodarki przez Balcerowicza, biorąc za prawdę jegoargumentację, można porównać do sytuacji, w której lekarz proponuje nam wycięciezdrowego wyrostka robaczkowego, przekonując nas, że i tak trzeba będzie go wyciąć,ponieważ zawsze się go wycina, kiedy dochodzi do jego zapalenia. Oznajmia, że lepiejwyciąć go od razu, niż czekać, aż wda się weń infekcja i wywoła jakieś komplikacje.Mówi to w taki sposób, żeby pacjent myślał, że jest to nieuchronne, że czeka towszystkich ludzi, co jest oczywistą nieprawdą, bowiem odsetek ludzi, którym usuwa sięwyrostki, jest w rzeczywistości niewielki.

Polska gospodarka być może by się załamała, a być może nie. Wolałbym, aby samawyhamowała, co mogłoby nastąpić równie dobrze za 5 lub 10 lat albo jeszcze później,niż żeby ktoś robił to z własnej woli, kierując się podejrzanymi pobudkami.

Prawda jest taka, jak sądzę, że przyszła dyrektywa z Brukseli lub innego centrumdecyzyjnego, aby zmniejszyć tempo naszego rozwoju do poziomu, jaki panuje w UniiEuropejskiej, abyśmy nie odstawali od reszty, bo mogłoby się jeszcze za jakiś czasokazać, że w naszym kraju polepszyło się ludziom na tyle, iż już nie chcą wchodzić doUnii, co pokrzyżowałoby jej plany, a zwłaszcza Niemiec, wobec Polski. Poza tymniektórym naszym politykom umknęłyby ciepłe, dobrze płatne posadki w Brukseli.

Wbrew temu, co się głosi, Unii bardzo zależy, aby Polska weszła do jej struktur, i toznacznie bardziej, niż to okazuje. Nie przeznaczałaby przecież 200 milionów euro naagitację mającą na celu przekonanie Polaków do wstąpienia do niej, gdyby nie miaław tym interesu. Nikt nie wydaje na reklamę pieniędzy, nie mając nadziei, że zwrócą musię one z nawiązką. Nasze negocjacje z Unią na temat naszego w niej członkostwapowinny były zakończyć się w maju tego roku, kiedy to Unia podjęła uchwałę mówiącą,że wstępujące do niej kraje nie będą mogły otrzymać z niej więcej, niż same wniosą.Inaczej mówiąc, jeśli wpłacimy do Unii 1 miliard euro, to będziemy mogli od niej dostaćz powrotem ten miliard pomniejszony o prowizję brukselskich urzędników. Genialnyinteres ze strony naszych polityków!

Przepraszam, że pozwoliłem sobie na ten polityczny komentarz, mimo iż Nexus niejest pismem politycznym, ale od polityki nijak nie da się uciec, bowiem to, cowyczyniają nasi tak zwani przedstawiciele, dotyka nas codziennie na każdym kroku.

Jest to już ostatni numer Nexusa w tym roku, w związku z czym życzę wszystkimCzytelnikom Wysołych Świąt oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Do zobacze-nia za dwa miesiące w styczniu 2001 roku!�

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji bądź za pośrednictwem Internetu ([email protected] lub [email protected]).

2 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

WODA KSIĘŻYCOWA STANOWIDUŻĄ ZACHĘTĘ DO BUDOWY

BAZY NA KSIĘŻYCU

W stępne dane uzyskane przy po-mocy Lunar Prospector, kosz-

tującego 65 milionów dolarów pojaz-du-robota wystrzelonego w styczniu(1998), wskazują, że w glebie księży-cowej znajduje się taka ilość zamar-zniętej wody, że pewnego dnia będzieona stanowiła wystarczające jej źró-dło do zasilania księżycowej bazy,a nawet kolonii.

Wstępne szacunki wskazują, żeKsiężyc posiada w mocno rozrzuco-nych złożach tyle wody, że można byją napełnić jezioro o powierzchni 5,2kilometra kwadratowego i głębokiegona 10,5 metra.

— Naszym zdaniem jest tam od 10do 100 milionów ton wody — oświad-czył Alan Binder, główny konsultant nau-kowy projektów NASA.(Źródło: New Scientist, marzec 1998)

PRODUCENCI LEKÓW NIE KOŃCZĄBADAŃ PO UZYSKANIU LICENCJI

NA LEK

P roducenci leków bez przerwy nie do-trzymują obowiązku dokończenia ba-

dań swoich produktów po ich dopuszcze-niu na rynek, których FDA (Food andDrug Administration – Urząd ds. Żywno-ści i Leków) żąda jako warunku ich dopu-szczenia – donosi strażnik praw konsu-menckich Public Citizen, organizacja zało-żona przez obrońcę praw konsumenckich,Ralpha Nadera.

Dane uzyskane przez Public Citizen odFDA na podstawie Ustawy o WolnościInformacji dowodzą, że od roku 1990 do1994 wydano pozwolenia na 88 nowychleków, których warunkiem były przyrze-czenia producentów wykonania badańzwanych postrynkowymi lub tzw. badania-mi „fazy czwartej”. Do grudnia 1999 rokuz tego obowiązku wywiązało się jedynie 13procent producentów.

„Oznacza to, że przez pięć do dziesięciulat po udzieleniu zezwolenia aż 87 procentleków nie było do końca zbadanych”– twierdzi Larry Sasich, dr farmacji i zdro-wia publicznego, pełniący funkcję rzecz-nika Public Citizen.(Źródło: ‹http://my.webmd.com/content/arti-cle/1728.56650› za pośrednictwem SheriNakken, ‹[email protected]›, 18 kwiecień2000)

JAK UKRĘCIĆ ŁEB „PRZECIEKOM”?

P rzekleństwem wszystkich rządów za-wsze były i są „przecieki”. Obecnie

firma Sun Microsystems z Kalifornii wy-stąpiła z patentem (EP 798619) umoż-liwiającym identyfikację przestępców.

Proponowana przez tę firmę technikapotrafi określić źródło dokumentu, jeślizostał on powielony przy pomocy foto-kopiarki lub zeskanowany. Działa to na-wet w przypadku przepisania dokumentu!

Każdemu autoryzowanemu odbiorcydokumentu przypisany jest binarny kod.System kodowania firmy Sun analizuje

tekst dokumentu i wprowadza nieznacznezmiany do każdej kopii, takie jak na przy-kład pominięcie przecinka. Zmiany te zsu-mowują się i stanowią unikalny kod danejkopii, bez zmiany jej treści.

W przypadku przedostania się kopii ja-kiegoś dokumentu w niepowołane ręcedekoder firmy Sun porównuje ją z wzorca-mi, wynajduje różnice i ustala, z którejz autoryzowanych kopii została ona wyko-nana.(Źródło: New Scientist, 10 styczeń 1998)

SZCZEPIONKA MMR MA ZWIĄZEKZ AUTYZMEM I NIEDOMOGAMI JELIT

L ekarze brytyjscy odkryli, że szczepion-ka MMR (odra, świnka, różyczka)

może być przyczyną autyzmu.Badania przeprowadzone w szpitalu

Royal Free Hospital w dzielnicy Hamps-tead w północnym Londynie ujawniły rów-nież istnienie związku między tą szcze-pionką i zapaleniem jelit. Badania wyka-zały, że u 12 dzieci, które początkowozostały zdiagnozowane jako normalne, wy-stąpiły niedomogi jelit, a u 9 autyzm.Według lekarzy ogólnych, których włączo-no do badań, u 8 dzieci zmiany zdrowiai zachowania wystąpiły w ciągu 6 dni poszczepieniu.

W badaniach innej grupy 46 dzieci spo-śród 48 doświadczyło niedomogów jelitoraz problemów behawioralnych w czasie6 dni po otrzymaniu szczepionki.(Źródła: Herald Sun, Melbourne, 28 luty1998; Weekly Telegraph, Londyn, 4-10 ma-rzec 1998)

SATELITY BĘDĄ ZATRZYMYWAĆSAMOCHODY PRZEKRACZAJĄCE

DOZWOLONĄ PRĘDKOŚĆ

I stnieje duże prawdopodobieństwo, żebrytyjscy i europejscy kierowcy będą

wkrótce automatycznie powstrzymywaniod rozwijania nadmiernej prędkości przypomocy elektronicznego urządzenia, któremożna będzie umieścić w każdym samo-chodzie, i że stanie się to w ciągu najdalejdziesięciu lat.

System ten będzie wykorzystywał nawi-gację satelitarną do ustalania położeniakażdego pojazdu, komputer wmontowany

w samochodzie z zapisem mapy dro-gowej i ograniczeniami prędkości nakażdej drodze oraz urządzenia od-cinającego dopływ paliwa, kiedy zo-stanie przekroczona dozwolona pręd-kość.

Prowadzący badania przewidują,że koszt wyposażenia pojedynczegosamochodu nie przekroczy kilkusetfuntów i że system zostanie powsze-chnie przyjęty jako ratujący ludzkieżycie, podobnie jak to się stało z pa-sami bezpieczeństwa, mimo zaciekłe-go oporu na początku ich wprowa-dzania.

Brytyjskie Ministerstwo OchronyŚrodowiska, Transportu i Regionównadzorowało próby tego systemu.Przeprowadził je zespół z Uniwersy-tetu w Leeds we współpracy ze Sto-warzyszeniem ds. Badań Przemysłu

Motoryzacyjnego (Motor Industry Rese-arch Association).

Jak się oczekuje, ich ostateczne sprawo-zdanie będzie zawierało rekomendacjędziesięcioletniego okresu wdrażania, przyczym początkowo będzie on wmontowy-wany na zasadzie dobrowolności do sta-rych modeli i obowiązkowo do nowych,które będą opuszczały fabryki po roku2005, a po upływie 10 lat staną się obowią-zkowe dla wszystkich.(Źródło: Sightings, 4 styczeń 2000, ‹www.si-ghtings.com›)

JAZDA Z „WIELKIM BRATEM”

W Australii rozważa się wprowadzenieobowiązkowego wyposażenia wszys-

tkich pojazdów w elektroniczne jednostkinadawcze, których sygnały będą przejmo-wane przez satelity globalnego systemuokreślania pozycji (GPS).

Rząd prognozuje, że system ten będziew pełni sprawny już w roku 2001.

Wszyscy właściciele pojazdów będą zo-bowiązani do wyposażenia ich w odpowie-dni nadajnik, który odczytuje na bieżącopołożenie pojazdu i jego prędkość. Prze-widuje się duże grzywny, a nawet konfis-katę pojazdu, który nie będzie posiadałnadajnika lub będzie on popsuty.

Plany rządu połączenia systemu pobo-ru opłat za przejazd autostradami z sie-cią określania prędkości są mocno za-awansowane. System poboru opłat działaw oparciu o szereg umieszczonych nadgłównymi drogami portali. Portale te od-czytują sygnał nadawany przez identyfi-kator pojazdu, kiedy przejeżdża on podportalem, automatycznie obciążając kon-to pojazdu odpowiednią opłatą, którąma uiścić jego właściciel. Zadaniem po-rtali jest również określanie prędkościpojazdu.

Nie ma wątpliwości, że rząd australijskibędzie usatysfakcjonowany ostatnim o-świadczeniem prezydenta Clintona mó-wiącym o założeniu bazy danych GPS napoziomie wojskowym, która będzie dzie-sięciokrotnie bardziej dokładna od po-przedniej i szeroko dostępna.(Źródło: Australian Motorcycle News, vol. 49,nr 18, 31 marzec 2000)

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 3

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .ODDALENIE SPRAWY PRZECIWKO

DR HULDZIE CLARK

O skarżenia przeciwko dr Huldzie Re-gehr Clark (patrz artykuł „Przyczyna

i lekarstwo na AIDS”, Nexus, nr 2, 1998,str. 17-23 – przyp. red.) z Północnej Dakotyzostały oddalone. Dr Clark została aresz-towana we wrześniu 1999 roku i oskarżonao wykonywanie zawodu lekarza bez licen-cji, co zalicza się to kategorii ciężkichprzestępstw zagrożonych karą do ośmiulat więzienia (patrz „Wieści z GlobalnejWioski”, Nexus, nr 3, 2000, str. 5 – przyp.red.).

Kilka tygodni później dr Clark zwol-niono za kaucją, lecz niejasność wynikław konsekwencji jej procesu stanowi cięż-kie brzemię dla 71-letniej badaczki z SanDiego w Kalifornii. Jej wrogowie dążyli doosadzenia jej w więzieniu. Chociaż jej efe-ktywna terapia antyrakowa stanowi ogro-mne zagrożenie dla interesów medyczne-go establishmentu, jak na razie skierowa-ne wobec niej oskarżenia oddalono.

David Amrein, przewodniczący DrClark Research Association (Stowarzysze-nie Badawcze dr Clark), wyraził wdzięcz-ność wszystkim, którzy wspomogli finaso-wo obronę dr Clark lub wsparli ją w innysposób. Podkreśla, że do końca zmagańo wolność wyboru środków i metod lecze-nia jeszcze daleko.(Źródło: Dr Clark Research Association (Sto-warzyszenie Badawcze dr Clark), 18 kwie-cień 2000, e-mail: ‹[email protected]›, stronainternetowa: ‹www.drclark.net›

SUPERWIRUSY: KOLEJNEZAGROŻENIE NUMERYCZNE

W irus „Love Bug” dał nam odczuć, comoże się jeszcze zdarzyć. Wirus ten

spowodował miliardowe straty – więcej niżjakikolwiek inny wirus w całej cyberhis-torii.

Spoczywał on w stanie utajenia przezokoło tydzień, zanim się ujawnił na kom-puterach w Hong Kongu. Przesłana przezanonimowego nadawcę wiadomość gło-sząca „ILOVEYOU” zawierała załącznik,który był symbolem słowa miłość.

Uruchomienie załącznika pozwalałoprogramowi na opanowanie komputera,który nie tylko wysyłał kopie wiadomościpoczty elektronicznej na wszystkie adresyznajdujące się w danym komputerze, alekopiował również wszystkie hasła, jakieudało mu się znaleźć, i przesłał je twórcywirusa.

Atak dotknął wszystkich – od Pentago-nu, przez Izbę Gmin po nowozelandzkieuniwersytety. W przybliżeniu zainfekowa-nych zostało 20 procent wszystkich kom-puterów na świecie, a mogło być jeszczegorzej.

W listopadzie 1999 roku wirus „Bub-bleboy” przełamał powszechnie panującypogląd, że do zainfekowania komputerakonieczne jest otwarcie załącznika. Jeśliznalazł się w skrzynce otrzymanych wiado-mości, było już za późno. Na szczęście

Bubbleboy nie zawierał w sobie destruk-cyjnego „ładunku” i dzięki temu nie uczy-nił wielu szkód. Co ważne, niewiele osóbdostrzegło reprezentowany przezeń skokjakościowy.

W kwietniu 1999 roku na setkach tysięcykomputerów w Azji i na ŚrodkowymWschodzie pojawił się wirus „Czernobyl”.Nie tylko kasował wszystkie zgromadzonedane, ale niszczył również BIOS – podsta-wowe instrukcje startowe – stanowiącw ten sposób kolejny skok jakościowy.

Twórcy wirusów mają obecnie możli-wość połączenia cech niszczących Czer-nobyla z inwazyjnością Bubbleboya i szyb-kością rozprzestrzeniania się Love Bugai stworzenia superwirusa.

Eksperci podają, że w Internecie wy-kryto już co najmniej 50 takich super-wirusów. Żaden z nich nie ujawnił się jakna razie powszechnie. Niektóre nie działa-ją, inne można zlikwidować przy pomocyistniejących programów antywirusowych,ale niewykluczone że niektóre mogą wywi-nąć się spod ostrzału. Iście makabrycznyscenariusz.

Haker znany pod pseudonimem „DarkTangent”, który przewodzi grupie dorad-czej oferującej firmom swoje usługi z za-kresu bezpieczeństwa, stwierdził, że jedy-ne, co go dziwi, to to, że „superwirusjeszcze się nie pojawił”.(Źródło: The Observer, Wielka Brytania,‹www.guardian.co.uk›, 7 maj 2000)

DOSTAWCY USŁUG INTERNETOWYCHMAJĄ BYĆ SPRZĘŻENI ŁĄCZAMI

STAŁYMI Z OŚRODKIEMSZPIEGOWANIA INTERNETU MI5

W ydział MI5 buduje za kwotę 25 mi-lionów funtów nowe centrum śle-

dzenia poczty elektronicznej (e-mail), któ-rego moc pozwoli na monitorowanie wszy-stkich przekazów dokonywanych przy po-mocy e-mailów i Internetu, zarówno wy-chodzących, jak i przychodzących do Wiel-kiej Brytanii. Rząd Jej Królewskiej Mościma zobowiązać wszystkich dostawcówusług internetowych (Internet ServiceProviderów) do połączenia się łączami sta-łymi z nowym centrum komputerowym,tak aby umożliwić śledzenie wszystkichwiadomości przekazywanych w Internecie.

Służba bezpieczeństwa i policja wciążbędą musiały posiadać zezwolenie HomeOffice (Ministerstwo Spraw Wewnętrz-nych) na śledzenie, przy czym będą mogływystąpić o ogólne zezwolenie pozwalającena śledzenie korespondencji dowolnejspółki lub organizacji.

Nowe centrum komputerowe o kodowejnazwie GTAC (Government TechnicalAssistance Centre – Rządowe CentrumPomocy Technicznej), które będzie uru-chomione pod koniec roku w londyńskiejsiedzibie MI5, zrodziło protest ruchuobrońców praw obywatelskich.

— Ten ośrodek pozwoli rządowi śledzićbezkarnie każdy odwiedzany w sieci adresprzyczyniając się do wzrostu podejrzliwo-

ści — stwierdził Caspar Bowden, dyrektorFundacji Badań Polityki Informacyjnej(Foundation for Information Policy Rese-arch).

Rząd już teraz posiada środki pozwala-jące na podłączanie się do linii telefonicz-nych łączących komputery, lecz rozrostInternetu uniemożliwił odczytywanie cało-ści materiału. Żądając od dostawców In-ternetu zainstalowania kabli, które będąprzekazywały całość korespondencji doMI5, rząd zyska możliwość odczytaniawszystkiego, co przechodzi przez Internet.

Nowy ośrodek śledzenia rozszyfrujewszystkie zakodowane przekazy. Na mocynowych przepisów, które staną się prawo-mocne tego lata, policja będzie miała pra-wo żądać od indywidualnych osób i in-stytucji przekazania jej „kluczy” do szyfro-wania wiadomości.

— Pojawienie się tego ośrodka szpiego-wskiego oznacza, że Wielki Brat już tu jest— oświadczył Norman Baker, liberalnydemokrata, członek parlamentu z Lewes.— Szala równowagi między państwemi osobistą wolnością jednostki przechyliłasię zbyt mocno na korzyść rządu.(Źródło: The Sunday Times, Wielka Brytania,30 kwiecień 2000, ‹www.sunday-times.co.uk›)

PROZAC – PRZEPIS NA PRZEMOC

P rozac – najlepiej sprzedający się naświecie środek antydepresyjny – jest

obwiniany o przeobrażanie zdrowych, zró-wnoważonych ludzi w osoby gwałtowne.Uważa się nawet, że jego zażywanie pro-wadzi do przestępstw, a także zbrodni.

W pierwszej klinicznej próbie tego rodza-ju, dr David Healy, dyrektor WydziałuPsychologii Medycznej na UniwersytecieWalijskim, podawał Prozac umysłowo zdro-wym, dorosłym członkom grupy ochotnikówi zaobserwował u nich zmianę zachowania.

— Zdrowych ochotników można za jegopomocą przekształcić w ludzi wojowni-czych, lękliwych, o samobójczych skłon-nościach bądź stanowiących ryzyko dlainnych — stwierdził.

Te badania stanowią silny argument w rę-kach ruchu na rzecz zdrowia psychicznego,którego członkowie utrzymują, że wieluludzi niesłusznie osadzono w więzieniu.Uważają oni, że to Prozac wywarł wpływ naich niewłaściwe zachowanie. W StanachZjednoczonych strzelaniny w szkołach wią-że się z podawaniem dzieciom Prozacui innych leków antydepresyjnych.

W lutym sędzia z Connecticut uniewinniłrabusia bankowego, który twierdził, że jegozachowanie jest wynikiem działania Proza-cu. W tej precedensowej sprawie sędziaSądu Najwyższego Richard Arnold uwolnił28-letniego agenta ubezpieczeniowegoChristophera DeAngelo, ponieważ nie byłon w stanie zrozumieć, że to, co zrobił, byłozłe. Jego adwokat, John Williams, stwierdził:

— To jedna z osób, którą do popeł-nienia przestępstwa doprowadziły przepi-sane jej leki.

4 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Tymczasem lekarze w USA nadal prze-

pisują dzieciom Prozac i Ritalin. W roku1995 ponad 150 000 dzieci w wieku od2 do 4 lat było leczonych lekami typuProzac. Liczba ta uległa w ostatnim czasieprawdopodobnie potrojeniu.(Źródła: Guardian Weekly, 2-8 marzec 2000;The Observer, 12 marzec 2000)

WSPÓŁCZEŚNI LUDZIE NIESĄ SPOKREWNIENI

Z NEANDERTALCZYKAMI

A naliza DNA wyekstrahowanego z że-ber liczącego sobie 29 000 lat nean-

dertalczyka pogrzebanego w grobie znale-zionym w południowej Rosji dowodzi, żewspółcześni ludzie nie są spokrewnieniz neandertalczykami.

Pochowane niemowlę musiało być jed-nym z ostatnich neandertalczyków. Ichwyginięcie nadal stanowi zagadkę. Niektó-re teorie mówią, że zostali wytępieni przezswoich konkurentów lub zostali wchłonię-ci przez społeczność naszych przodków.

Badania prowadzone pod kierownict-wem Williama Goodwina z Uniwersytetuw Glasgow są podwójnie ważne, ponieważpotwierdzają ustalenia pierwszej analizyDNA pochodzącego od neandertalczykawykonanej w roku 1997. Wzór DNA uzys-kanego ze szczątków niemowlęcia jest bar-dzo podobny do uzyskanego z kości znale-zionych w jaskini Feldhofer w Niemczech,dowodząc, że oba osobniki były rzeczywis-tymi neandertalczykami i że występowałamiędzy nimi niewielka różnorodność bio-logiczna.

— To, że ci dwaj neandertalczycy sąblisko spokrewnieni i jednocześnie nie sąspokrewnieni ze współczesnym człowie-kiem implikuje to, że nie posiadają oniróżnorodności, w ramach której zmieścił-by się bank genów współczesnego człowie-ka — stwierdził Goodwin.(Źródło: Agencja Reutera, 27 marzec 2000)

ZACHĘTY DLA LEKARZY MOGĄ MIEĆWPŁYW NA TWOJE ZDROWIE

Z azwyczaj zaczyna się to już w trakciestudiów medycznych. Studenci otrzy-

mują reklamówki w postaci piór, zegar-ków, kubków do kawy. Kiedy już zostanąlekarzami, prezenty, które otrzymują, czę-sto bywają znacznie większej wartości:próbki leków, bilety na mecze, obiady dlanich i ich rodzin, opłacone wycieczki dowypoczynkowych miejscowości położo-nych w górach lub nad morzem w celu„konsultacji” z przedstawicielami określo-nej spółki farmaceutycznej.

Wszystko to stanowi część intensywnejdziałalności marketingowej. Każdy produ-cent farmaceutyków stara się przekonaćlekarzy o zaletach produkowanych przezsiebie specyfików, tak aby skłonić ich dojak najczęstszego ich przepisywania.

Z opublikowanych szacunkowych da-nych wynika, że przemysł farmaceutycznywydał w USA w ubiegłym roku średnio13 000 dolarów na jednego lekarza, co

daje w sumie niebagatelną sumę 8 miliar-dów dolarów. Przemysł farmaceutyczny za-trudnia obecnie 70 000 przedstawicieli han-dlowych, co oznacza, że jeden taki przed-stawiciel przypada na dziewięciu lekarzy.

Przeprowadzona niedawno analiza szes-nastu różnych badań dowodzi, że lekarzeuwodzeni przez producentów lekarstwmają inklinację do angażowania sięw „nieuzasadnione” przepisywanie leków.Inaczej mówiąc są oni bardziej skłonni doprzepisywania leków droższych lub mniejefektywnych od tych, których pacjent rze-czywiście wymagał.

Lekarze byli również bardziej skłonni– w niektórych przypadkach nawet dwu-dziestokrotnie bardziej skłonni – do żąda-nia, aby szpital dodał lek danego produ-centa do swojego zestawu leków, mimo iżwiększość z tych żądanych leków „posia-dała znikome lub nie posiadała w ogóleżadnych wartości leczniczych”.(Źródło: ABC News, USA, 17 luty 2000,‹http://abcnews.go.com/onair›)

GŁÓWNY ŚWIADEK ZAMACHUZ LOCKERBIE NIE ZOSTAŁ

DOPUSZCZONY DO SKŁADANIAZEZNAŃ

B yły pracownik operacyjny amerykańs-kiej Wywiadowczej Agencji Obrony

(Defense Intelligence Agency; w skrócieDIA), Lester Coleman, został ostatnioosadzony w więzieniu w stanie Kentuckyna podstawie fałszywego, jak twierdzi,oskarżenia będącego jego zdaniem kolej-ną próbą rządu federalnego zmierzającądo uciszenia go. Tuż po uwolnieniu aresz-towano go ponownie, tym razem decyzjąnowojorskiego sędziego federalnego, Tho-masa Platta. Coleman jest głównym świad-kiem w procesie Pan Am 103, który toczysię obecnie przed sądem w Camp Zeistw Holandii.

„Przestępstwo” Colemana polega we-dług sędziego Platta na krzywoprzysięst-wie popełnionym w zeznaniu, które złożyłw roku 1997. Demaskowało ono prowa-dzoną przez CIA/DEA operację masowe-go szmuglu narkotyków, który umożliwiłumieszczenie na pokładzie samolotu lotu103 bomby. Zamiast paczki heroiny prze-znaczonej dla biura Urzędu ds. KontroliNarkotyków (Drug Enforcement Admini-stration; w skrócie DEA) w Chicago napokład wniesiono pudło z materiałami wy-buchowymi. Coleman konsekwentnietwierdzi, że jego zeznanie było i jest zgod-ne z prawdą i złożył apelację w sprawiewyroku za rzekome krzywoprzysięstwo,utrzymując, że jego przyznanie się do winynastąpiło pod przymusem.

Zamieszczony na pierwszej stronie ga-zety Sunday Herald z 16 kwietnia artykułpotwierdza oświadczenia Colemana. Opi-sana tam historia ujawnia wyznania Ro-landa O’Neila, asystenta bagażowego PanAm, który był odpowiedzialny za załadu-nek bagażu lotu 103. Zeznania O’Neilapotwierdziły istniejące od dawna pode-

jrzenia, że działający w Niemczech pales-tyńscy terroryści umieścili tę bombę naprośbę Iranu, co znalazło potwierdzeniew zarzutach Colemana.

Coleman prowadził życie uciekiniera,odkąd został współautorem książki TheTrail of Octopus (Ślad Ośmiornicy), w któ-rej zawarł swoją wiedzę na temat przemy-tu narkotyków przez różne agencje fede-ralne USA. Po wydaniu tej książki rządUSA wydał nakaz jego aresztowania podzarzutem krzywoprzysięstwa. Krótkoprzed powrotem do USA w roku 1996został brutalnie pobity, a następnie osa-dzony w więzieniu z federalnego oskar-żenia. Rząd skutecznie zablokował wypu-szczenie jego książki na rynek przez czoło-we wydawnictwo.

Coleman został wezwany do złożeniazeznań przed sądem na procesie dwóchLibijczyków, których oskarżono o podło-żenie bomby w samolocie Pan Am lot103, Będzie to jednak niemożliwe z po-wodu przedłużającego się okresu jegouwięzienia.

Coleman nie jest pierwszą osobą, którazginie z powodu swojej wiedzy na tematszczegółów tragedii Pan Am. Danny Caso-laro, dziennikarz o zacięciu dochodzenio-wym, został znaleziony w roku 1991 w Ma-rtinsburgu w Zachodniej Wirginii z pod-ciętymi nadgarstkami w tydzień po prze-prowadzeniu wywiadu z Colemanem. Ko-lejnymi ofiarami zostali dwaj byli współ-pracownicy Colemana z DIA/DEA, którzydziałali w Libii i wiedzieli o tym kancienarkotykowym.(Źródło: Rumor Mill News Agency, 19 kwie-cień 2000, ‹www.rumormillnews.com›)

BYDLĘCA BAKTERIA MLECZNA MOŻEBYĆ PRZYCZYNĄ CHOROBYLEŚNIOWSKIEGO-CROHNA

Z prowadzonych badań wynika, że jeli-towa choroba Leśniowskiego-Crohna

może mieć związek z mlekiem, które pije-my. Cztery niezależne badania wykazały,że bakteria Mycobacterium Paratuberculo-sis, która prawie zawsze występuje w nie-mal identycznej chorobie u bydła – choro-bie Johne’a – może przetrwać pasteryzacjęi przeniknąć do naszego organizmu po-przez mleko, które codziennie spożywa-my. Na chorobę tę cierpi obecnie od 0,5do 1 miliona osób w samych tylko StanachZjednoczonych. Codziennie rozpoznajesię ją średnio u kolejnych 55 Ameryka-nów. Co najmniej połowie z nich grozichirurgiczne usunięcie zaatakowanego od-cinka jelita.

Zarówno lekarze, jak i weterynarze sązgodni, że jest to poważny powód dozmartwień i że konieczne są dalsze bada-nia tej sprawy. Jednak ani rząd, ani prze-mysł mleczarski nie kwapi się do zajęciasię tym problemem. Blisko połowa produ-centów mleczarskich jest nieświadomychtej choroby albo wiedzą o niej bardzoniewiele, mimo faktu, że przemysł mlecza-rski traci rocznie 1,5 miliarda dolarów

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 5

PROBLEMY ZDROWOTNE WYWOŁANE PRZEZ ASPARTAM TRWAJĄJESZCZE PRZEZ DŁUGI CZAS PO ZAPRZESTANIU JEGO SPOŻYWANIA

W ostatnich dniach natknęłam się na dyskusję poświęconą reakcjom naaspartam, które występują jeszcze po wielu miesiącach od zaprzestania

spożywania tej toksyny, oraz kuracji odtruwającej i związanej z tym utracie wagi ciała.Już wcześniej zwracałam uwagę, że ostre reakcje są pospolitym następstwem

nawet w przypadku spożycia niewielkiej ilości NutraSweet lub innej toksyny(aspartam i NutraSweet to dwie nazwy tego samego słodzika – przyp. tłum.).Omawiałam to z drem Jamesem Bowenem wielokrotnie i rozmawiając z nimdzisiaj telefonicznie poprosiłam go o kilka wyjaśnień na ten temat, które można bybyło przedstawić szerszemu gronu zainteresowanych.

Należy wiedzieć, że aspartam nie jest przyprawą, ale chemiczną trucizną.Najlepszym jego określeniem byłoby przyrównanie go do niewielkiej dawki gazunerwowego (niezwykle toksyczna organiczna pochodna fosforu – przyp. tłum.),który uszkadza mózg i układ nerwowy. Oto uwagi dra Bowena na temat aspar-tamu:

„Natknąłem się na pochodzące z pierwszej ręki doniesienia pewnej pani doktor,której cofnięto stopień naukowy z powodu jej wystąpień w sprawie aspartamu. Cowięcej, mnie również grożono cofnięciem stopnia naukowego. Pogróżki te po-chodziły od osób związanych z obozem zwolenników aspartamu.

Sprawa aspartamu przywołuje równie doniosłe zagadnienie, które jest z nimzwiązane – zespół polichemicznej nadwrażliwości (Polychemical Sensitivity Syn-drome; w skrócie PCS), czyli uczulenie na związki chemiczne. Każdy lekarz, którymiał do czynienia z tym problemem i skutecznie pomógł jakiejś grupie pacjentów,stykał się z pogróżkami ze strony instytucji uprawnionych do wydawania licencji nawykonywanie zawodu lekarskiego oraz medycznego i naukowego establishmentu.To oznacza, że ci ludzie przyzwalają na niszczenie ludzkiego zdrowia.

Syndrom Zatoki Perskiej polega głównie na nadwrażliwości na związki chemicz-ne spowodowanej masowym stosowaniem NutraSweetu w czasie walk naszychżołnierzy w Zatoce Perskiej. Pierwsze raporty opisujące to zjawisko podawały tenfakt, lecz zaraz potem pojawiły się doniesienia, że dolegliwości ofiar Wojnyw Zatoce Perskiej nie są następstwem PCS, ponieważ taka jednostka chorobowaw ogóle nie istnieje. Medycyna nic nie zrobiła, aby im pomóc. W rezultacie zostalioni ludźmi o chronicznej dolegliwości, których nie da się w żaden sposób uleczyć.

To pokazuje, jak toksyczne właściwości ma aspartam: chodzi o to, że jest onmaksymalnie uczulającą substancją, która chętnie reaguje z innym związkamichemicznymi, szczególnie toksycznymi, takimi jak gaz nerwowy i musztardowy(jeden z gazów trujących stosowanych przez Niemców w czasie działań wojennychw I wojnie światowej – przyp. tłum.), których działaniu poddano nasze oddziałypodczas wojny w Zatoce. Były to gazy, które Saddam Husajn kupił kilka latwcześniej od naszego rządu. To kluczowa sprawa problemu związanego z NutraS-weetem, bowiem ci, którzy mają z nim problemy, będą teraz mieli nawroty tychsamych symptomów po kontakcie nawet ze znikomymi ilościami związków tok-sycznych.

Na przykład przeprowadzone kilka lat temu rządowe badania nadwrażliwościna formaldehyd wykazały, że kiedy już ktoś raz zostanie uczulony, to będziereagował gwałtownym pogorszeniem stanu zdrowia nawet na tak niewielką ilośćtego związku, jak miliardowa część grama. W roku 1983, kiedy NutraSweet wszedłna rynek jako słodzik napojów gazowanych, dopuszczalna ilość formaldehyduw atmosferze wynosiła 500 części na miliard. Potem nasz rząd zaostrzył ten limitdo 50 części na miliard.

Mimo to rząd uparcie broni dopuszczalności aspartamu na rynek, któryw porównaniu z formaldehydem jest 500 razy bardziej toksyczny i powodujewzrost zatrucia tą substancją. Ilość formaldehydu, którą spożywamy pijąc butelkęnapoju gazowanego, wielokrotnie przekracza tę, którą wchłaniamy wdychajączanieczyszczone powietrze, nawet według starych, znacznie łagodniejszych norm.

Powodem, dla którego uważam, że opublikowanie tej informacji jest ważne, jestto, że ci, którzy stali się ofiarami aspartamu, nie mają szans na powrót do takiegostanu zdrowia, jakim cieszyli się przed rozpoczęciem spożywania tego związku,dopóki nie uświadomią sobie, na czym polega problem i jak z nim walczyć”.�

Dr James Bowen, tel. +1 (719) 332 0033

(Źródło: Betty Martini, [email protected], 16 kwiecień 2000. Dalsze informacjena temat aspartamu można uzyskać na stronie internetowej ‹www.dorway.com›)

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .z powodu atakującej bydło choroby Joh-ne’a.(Źródło: Lisa Chamberlain, ‹[email protected]›, „The Crohn’s Connection”,Cleveland Free Times, 16-22 czerwiec 1999)

AMERYKAŃSKA AGENCJA ZAMIERZAEKSPORTOWAĆ ODPADY NUKLEARNE

DO ROSJI ZA POŚREDNICTWEMPOWIĄZANEJ ZE ŚWIATEM

PRZESTĘPCZYM ROSYJSKIEJ AGENDYRZĄDOWEJ

M ieszczący się w Waszyngtonie Non-Proliferation Trust (NPT) proponu-

je sprzedawanie do Rosji odpadów nuk-learnych. NPT przewiduje uczynieniez Rosji światowego wysypiska nuklearnychodpadów, gdzie składowany ma być takżepochodzący z bomb pluton. PartneremNPT ze strony rosyjskiej w tym przedsię-wzięciu jest MiniAtom, Ministerstwo Ene-rgii Atomowej Rosji.

NPTjest zarządzane przez byłegozastępcędyrektora CIA,Daniela Murphy’ego, byłegoszefa atomowego programu Marynarki Wo-jennej Stanów Zjednoczonych, Bruce’a De-marsa, oraz byłego dyrektora CIA i FBI,WilliamaWebstera. ChociażNPT podaje sięza niedochodową, nie nastawioną na zyskorganizację, jej zarządcy spodziewają sięosiągnąćdużeprofity zkonsultacji i pośredni-ctwa. Na liście potencjalnych dostawcówznajduje się Halter Marine z Gulfportw stanie Mississippi – firma, która jest bliskopowiązana z seantorem Trentem Lottem.

Szef MiniAtomu, Jiewgienij Adamow,szacuje, że ta działalność może przynieśćRosji 150 miliardów dochodu, stając się jejnajbardziej lukratywną operacją. Pewneźródła podają, że MiniAtom ma bliskiepowiązania ze skorumpowanymi przedsta-wicielami rosyjskiego rządu oraz mafią.(Źródła: Jeffrey St Clair, ‹[email protected]›,„Hot Property, Cold Cash: The Plan to TurnRussia into the World’s Nuclear WasteDump”, In These Times, 17 październik1999; Jeffrey St Clair i Alexander Cockburn,‹[email protected]›, „The MiniA-tim Conspiracy”, Counterpunch, vol. 6, nr16, 16-30 wrzesień 1999)

BENZYNA BEZOŁOWIOWAI WYMIERANIE WRÓBLI

W edług ekspertów brytyjskich benzy-na bezołowiowa jest przyczyną wy-

mierania wróbli w wielkich miastach. Wi-dać wyraźną różnicę w ilości wróbli w wiel-kich miastach i małych, gdzie ruch samo-chodowy jest niewielki.(Źródło: Najwyższy Czas, nr 38, 16 wrzesień2000)

GOTOWANE MARCHEWKI

W edług naukowców z Arkansas ugo-towane, przetworzone marchewki

nic nie tracą ze swoich odżywczych warto-ści, a nawet są zdrowsze od surowychi chrupiących.(Źródło: Najwyższy Czas, nr 38, 16 wrzesień2000)

6 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Zorganizowanegrupy przestępczedziałając w zmowie

z politycznymielitami rozwinęły

przemysłnarkotykowy na

niebotyczną skalęi wykorzystują

zaistniałą sytuacjędo powiększania

swojej władzy nadspołeczeństwamii gospodarkamiposzczególnych

państw.

Część 2(dokończenie)

Hans T. van der VeenCopyright 1999

European University InstituteSan Domenico, Włochy

Centre for Drug Research (CEDRO)University of Amsterdam, Holandia

E-mail: [email protected]/cedro/

POLITYKA EKONOMICZNA WDRAŻANIA PRAWODAWSTWADOTYCZĄCEGO NARKOTYKÓW

R ozwój przemysłu narkotykowego oraz rzeczywiste i postrzegane zagrożeniaautorytetu państwa stały się ważnym impulsem rozbudowy zasad prawnych

i organizacji, których zadaniem jest kontrola przestępczości. Od początku XXwieku, poczynając od Konferencji Szanghajskiej w roku 1909, krok po kroku,tworzono globalny reżym prohibicji, dający bodziec do produkcji, handlu i prze-mytu substancji psychotropowych.8 Prawie wszystkie kraje zobowiązały się po-przez ratyfikowanie międzynarodowych traktatów do dostosowania własnychpraw do zasad w nich ujętych, a więc do wprowadzenia zakazu prowadzenia,obecnie już nielegalnych, interesów związanych z produkcją i handlem nar-kotykami.

Zagadnienie odpowiedzialności za kontrolę i rozbudowę reżymu zakazówpojawiło się na forum ONZ w roku 1946.9 Reżym ten jest wciąż w stadiumrozwoju, włączając do zakresu swojego działania nowe narkotyki i poszerzającswoją strukturę organizacyjną. Obejmuje on wielonarodowe organizacje, biuro-krację państwową, banki, instytucje o charakterze medycznym oraz kanonymoralności. W rezultacie powstaje nie mający precedensu system regulacyjnyporównywalny jedynie z traktatami dotyczącymi zakazu rozprzestrzeniania bronijądrowej. W ewolucji tego międzynarodowego reżymu poszczególne kraje osią-gnęły wysoki stopień uniformizacji i wzajemnego dostrojenia tylko w zakresiejednego rodzaju intoksykacji – substancji halucynogennych (Gerritsen, 1993:75).

W chwili obecnej istnieje globalny system prohibicji, nie istnieje natomiastglobalny system zasad prawa gotowy do stawienia czoła globalnemu handlowinarkotykami i przestępczości. Jakkolwiek formalnie reżym kontroli i stanowieniaprawa w tej mierze leżą w kompetencji ONZ, realizacja i wdrażanie tych zasadpozostawiono w rękach poszczególnych państw i agencji rządowych. Mimopowszechnej aprobaty zaleceń wynikających z reżymu prohibicji, w rzeczywistościstrategie i praktyka ich egzekucji są przedmiotem szeroko zakrojonych sporów.

Historycznie rzecz ujmując koncepcja „problemu narkotykowego” jest pod-miotem dramatycznych transformacji. Głównymi czynnikami kształtującymi jegodefinicję był system fiskalny, równowaga rynkowa, bezpieczeństwo publiczne,zdrowotność społeczeństwa, system ubezpieczeń społecznych i rozważania o cha-rakterze moralnym. W różnych społecznościach definicja tego problemu orazpoglądy warunkujące interwencję rządu w działalność przemysłu narkotykowegozmieniają się w funkcji czasu i przestrzeni geograficznej. Wielowymiarowośćproblemu narkotykowego wymaga bardzo złożonego podejścia. Wdrożenie zasadprohibicji nie stanowi panaceum.

Gdy tylko kolonie głównych europejskich mocarstw uzyskały niepodległość,ich byli władcy utracili swój kolonialny monopol na handel opium. Prohibicjaspotkała się również z silnym oporem ze strony przemysłu farmaceutycznegoNiemiec, Japonii i Szwajcarii. W tym przypadku często miała miejsce ochronaprzez państwo ze względu na jego interes, a to w związku z przygotowaniami dowojny, w czasie której dostawy środków znieczulających odgrywają istotną rolę.Namawianie rządów do podporządkowania się i działania w myśl zasad prohibicjibyło i nadal jest żmudnym zadaniem.

Stany Zjednoczone od samego początku przejęły przywództwo w budowiereżymu prohibicji. Szczególnie w latach osiemdziesiątych mnożyły się jednostron-ne, dwustronne i wielostronne formy nacisku, interwencji i współpracy zmuszają-ce rządy do podporządkowania się zasadom prohibicji i dławienia rozrostugospodarki narkotykowej. Warunkowana pomoc ekonomiczna, traktaty o eks-tradycji (tak zwane Międzynarodowe Traktaty Współpracy Prawnej), nowerodzaje finansowej policji „do ścigania brudnych pieniędzy” w międzynarodo-wym systemie bankowym, finansowanie i doradztwo zagranicznych sił wojs-kowych i policji, naciski polityczne a nawet bezprawne interwencje wojskowe, to

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 7

Interesy narkotykowe sąwystarczająco silne, aby

utworzyć moce zdolne doodgrywania zasadniczej roli

w polityce i gospodarce.

tylko niektóre spośród całego mrowia instrumentów stoso-wanych w stosunkach między państwami w Wojnie Nar-kotykowej. W procesie tym instytucjonalne struktury (Inter-pol, Europol, UNDCP10 etc.) są wzmacniane w celu zinten-syfikowania międzynarodowej współpracy.

Oprócz tego rozwinęło się wiele nieformalnych związ-ków między policjami, wojskiem i służbami specjalnymi(patrz Anderson i in., 1995; Anderson i den Boer, 1994;Benyon i in., 1994; Fijnout, 1993; Marshall, 1991). Wielez tych form nie stanowi nowości. Jeszcze przed zakoń-czeniem zimnej wojny kraje takie jak Francja i StanyZjednoczone realizowały rozległe programy wspomaganiaobcych sił wojskowych i policyjnych (Fijnout, 1993; Mars-hall, 1991). Obecnie programy te zyskały podstawy uzasad-niane domniemaną potrzebą wzmocnienia zdolności innychkrajów do zwalczania przemysłu narkotykowego. Od poło-wy lat osiemdziesiątych w ramach procesu jednoczeniaEuropy Unia Europejska również zaznacza swoją obecnośćjako jeden z głównych graczy na tym polu.

Umiędzynarodowione środki wymuszania reżymu prohi-bicji są uzasadniane i tłumaczone jako wynik wzajemnychwspółzależności wynikających z międzynarodowego podzia-łu pracy istniejącego w ramach nielegalnego przemysłunarkotykowego oraz wspólnych dla wszystkich państw prob-lemów związanych z koniecznością jego kontroli. Rodzącasię współzależność niekoniecznie jest równoznaczna z integ-racją (współpracą i harmonią).Współzależność może równieżoznaczać „zależność”, „eksploatac-ję”, „bezkarne naloty” i „konflikty”(Bühl, 1995:123).

Międzynarodowe środki egze-kucji prawa nie są rozłożone rów-nomiernie i mieszczą w sobie mię-dzy innymi wymianę informacjimiędzy tymi, którzy wymuszają za-chowanie prawa, międzynarodowe naciski na kraje, którychcelem jest kształtowanie ich ustawodawstwa (na przykładw kwestii zamykania kafejek i zwiększania tajności banków),dostarczanie pomocy wojskowej i wojskowych doradców (toważny element amerykańskich działań w Ameryce Łacińs-kiej) lub rozbudowę służb specjalnych poprzez pozyskiwa-nie do współpracy personelu wojskowego stacjonującegow innych krajach. Kontrola tych środków prowadzi w osta-tecznej konsekwencji do wtrącania się w sprawy kontroli,jakie dane państwo sprawuje nad swoją gospodarką i sys-temem politycznym, oraz kontroli, jaką ludzie posiadająw odniesieniu do swojej prywatności i niezależności.

SIŁA I KONTROLA SPOŁECZNAStrategia i taktyka stosowana przez rządy w ich polityce

dotyczącej ich problemów narkotykowych nie tylko odnosząsię do różnych koncepcji „problemu narkotykowego”, alemają również wpływ na dystrybucję dochodów w ramachspołeczeństw oraz między nimi, a także na poziom ochrony,jaki obywatele mogą uzyskać.

Interwencje na rynku narkotykowym mają wpływ nakierunki, skład i ilość strumieni narkotykowych na całymświecie oraz na przepływ pieniądza, który jest generowanyw tym międzynarodowym interesie. Mają one więc wpływ nadystrybucję dóbr akumulowanych w interesie narkotyko-wym oraz relatywną potęgę graczy w ramach społeczeństwi między nimi.

Interesy narkotykowe są wystarczająco silne, aby utwo-rzyć moce zdolne do odgrywania zasadniczej roli w politycei gospodarce. Tam, gdzie dochód wielu ludzi zależy od

przemysłu narkotykowego i gdzie ogólna ekonomika krajujest zależna od dopływu obcej waluty pochodzącej z handlunarkotykami, interesy narkotykowe, jak również wysiłkiprzedsiębiorców narkotykowych mające na celu ochronę ichprzedsięwzięć, w znaczny sposób ograniczają możliwościkontroli przez rząd działalności przemysłu narkotykowego.Co więcej, wzmożony poziom represji umacnia równieżaparat przymusu oraz inne agencje rządowe zależne odsiebie nawzajem i od społeczeństwa jako całości.

Tak więc polityka narkotykowa ma również wpływ narozkład władzy i bezpieczeństwa w ramach społeczeństwi między nimi. Z jednej strony może ona ograniczać desta-bilizujący wpływ przemysłu narkotykowego na społeczeńst-wo, z drugiej zaś wzmacnianie zasobów legalnej władzypaństwowych sił bezpieczeństwa może prowadzić do ograni-czania wolności jednostek, ludzi i krajów, a co za tym idzieobniżania poziomu wolności, demokracji i respektowaniapraw człowieka.

Represjonowanie przemysłu narkotykowego ma równieżpoważny wpływ na politykę. Z punktu widzenia elit rzą-dzących ważne jest zapobieganie tworzeniu się skupiającychw wyniku prowadzenia interesów narkotykowych władzęzwiązków o charakterze etnicznym, politycznym i klano-wym. W tej sytuacji elity stoją przed ograniczonym wybo-rem: same zdobędą kontrolę nad interesami narkotykowymilub znajdą sposób na włączenie tych nowych, bardzo dyna-

micznych struktur w istniejące stru-ktury władzy. W wielu przypadkachrepresje przeciwko przemysłowinarkotykowemu jedynie wzmacnia-ją opozycję, jako że ich wdrażaniepozostawia znaczną część społe-czeństwa bez środków do życia.

Zatem wewnętrzna i zagranicz-na polityka narkotykowa wiążą sięz dystrybucją władzy, bogactw i bez-

pieczeństwa, zarówno na poziomie wewnętrznym, jak i mię-dzynarodowym. Te interesy kształtują logikę wielu rodzajówpolityki i działań państwa i prowadzą do wzajemnych od-działywań systemowych między światem przestępczymi światem, którego zadaniem jest zwalczanie przestępczości,co odgrywa zasadniczą rolę w pogłębianiu ich perwersyj-nego wpływu na stosunki między państwami i ich społeczeń-stwami. W tym miejscu pojawia się zjawisko „chronionegohandlu narkotykami” (Scott i Marshall, 1991:vii), w ramachktórego selektywne zakazy i protekcjonizm w stosunku doprzemysłu narkotykowego stają się najbardziej prawdopo-dobnym rezultatem polityki narkotykowej.

ZWIĄZKI MIĘDZY ZORGANIZOWANĄPRZESTĘPCZOŚCIĄ I ELITAMI WŁADZY

Grupy o charakterze przestępczym (jak również środkiuzyskane w wyniku działalności przestępczej) często stająsię elementem dewiacji w polityce wewnętrznej i między-narodowej. Nielegalne stosowanie przemocy i „upoważ-nionych” sił w interesie jednej klasy, klanu, grupy etnicznej,regionu lub kraju przeciwko innym nie jest zjawiskiemnowym. Jest ono jednak mocno związane z dynamikąi rozwojem rynku narkotykowego oraz metodami stosowa-nymi przez państwo w celu uzyskania nad nim kontroli.W wielu krajach związki między grupami o charakterzeprzestępczym i elitami władzy wytwarzają i przedłużająmożliwości istnienia tego rodzaju skutków o charakterzewręcz perwersyjnym (Hess, 1986:128).

W najnowszej historii, zarówno krajów uprzemysłowio-nych (na przykład Francji, Stanów Zjednoczonych i Włoch),

8 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Możliwość łapówkarstwai bezprawnych wymuszeń

stosowanych wobecprzedsiębiorców z branży

narkotykowej stanowi istotnyelement na rzecz eskalacji

wojny narkotykowej.

jak i krajów rozwijających się (na przykład Turcji, RepublikiPołudniowej Afryki, Kolumbii, Meksyku), można znaleźćwiele przykładów współpracy tajnych służb, partii politycz-nych i innych elementów elit władzy z przestępczymi grupa-mi zajmującymi się handlem narkotykami. Współpraca tadotyczy przeważnie tłumienia wewnętrznej opozycji, desta-bilizacji obcych rządów oraz wzajemnego wspierania sięprzeciwko (geo)politycznym przeciwnikom (patrz Blocki Hess, 1986; Krüger, 1980; McCoy, 1972; Scott i Marshall,1991; etc.). Podobnie ma się sprawa z wieloma grupamiopozycyjnymi, które odkryły, jak ważne mogą być dochodyz handlu narkotykami w procesie przeciwstawiania się (za-granicznej) kontroli ich terenów (na przykład KurdyjskaPartia Pracy11 w Turcji, Świetlisty Szlak w Peru czy afgańscyMuhadżedini).

Tego rodzaju symbiotyczne związki przedsiębiorcówz branży narkotykowej z miejscowymi i zagranicznymielitami władzy są często uzupełniane różnymi formamikorupcji o mniej lub bardziej instytucjonalnym charakterze.Wzrost cen w wyniku działań prohibicyjnych działa efe-ktywnie jako podatek, który nie wpływa jednak bezpo-średnio do kas państwowych, ale do kieszeni producentów,dealerów i innych ludzi świadczących usługi w branżynarkotykowej. W przypadku wielu krajów podatek pro-hibicyjny jest w równych częściach ściągany przez „sko-rumpowanych” przedstawicieli pra-wa i innych protektorów tego han-dlu należących do polityczno-ad-ministracyjnego aparatu państwo-wego.

Należy tu podkreślić, że tegorodzaju indukowane przez państwoprzekupstwo lub wymuszenia w sto-sunku do handlu narkotykami niejest działalnością przynoszącą wpły-wy jedynie osobom prywatnym (u-zupełnienie do pensji). W rzeczywi-stości istnieją różne systemy, które umożliwiają dystrybucjętych dochodów między sieciami o charakterze hierarchicz-nym, przez które przepływają te pieniądze. W zamian za toumożliwiają one wymianę między rynkami objętymi prohi-bicją.

Łapówkarstwo może stanowić pierwszorzędny sposóbrealizowania finansów publicznych, równolegle do opoda-tkowania, pożyczek i inflacji (Thorton, 1991:137). Z tegopunktu widzenia nie powinno nikogo dziwić, że funkcjona-riusze policji często włączają się aktywnie w działalnośćczarnorynkowych monopoli. W wyniku swoich związkówz przedsiębiorcami z branży narkotykowej funkcjonariuszepolicji oraz inni protektorzy wśród aparatu państwowegouzależnili się od monopoli narkotykowych, co może powo-dować, że dążąc do utrzymania monopoli i zysków z nichpłynących są przeciwko jakimkolwiek działaniom stronytrzeciej.

Tego rodzaju symbiotyczne związki bywają często wy-nikiem taktyki aparatu egzekucji prawa, który infiltruje kołahandlarzy narkotyków i zakłada „fasadowe” punkty sprze-daży świadczące usługi przemysłowi narkotykowemu.

Wojna narkotykowa wymknęła się w wielu krajach spodkontroli. Duńska policja i aparat sprawiedliwości doświad-czyły ostrego kryzysu, kiedy okazało się, że metody stoso-wane przez policję w ramach dochodzeń kryminalnychdotyczących handlu narkotykami wykroczyły znacznie pozagranice zakreślone prawem i kontrolę parlamentu. Duńskakomisja parlamentarna, która badała te metody w roku1996, odkryła, na przykład, że policja zaimportowała 285

ton narkotyków, z których 100 ton zaginęło, po czym trafiłona rynek (Zwaap, 1996).12

Możliwość łapówkarstwa i bezprawnych wymuszeń sto-sowanych wobec przedsiębiorców z branży narkotykowejstanowi istotny element na rzecz eskalacji wojny narkotyko-wej. Mówiąc językiem bardziej formalnym, wkłady kapitało-we wynikające z konfiskat przynoszą taki sam skutek13

(Benson, Rasmussen, Solars, 1995; Benson i Rasmussen,1996). W rezultacie pomysł samofinansujących się sił poli-cyjnych znajduje obecnie duże poparcie u Pino Arlacciego,dyrektora oenzetowskiego Biura ds. Kontroli Narkotykówi Zapobiegania Przestępczości (AFP, 31 marzec 1999).

EKONOMICZNE, SPOŁECZNE I POLITYCZNEIMPLIKACJE

Przemysł narkotykowy stał się w mniejszym lub więk-szym stopniu ekonomicznie i społecznie zakorzenionymelementem wszystkich krajów na świecie. Związane z nar-kotykami interesy wniknęły do wielu sektorów społeczeńst-wa – sektorów często funkcjonujących w normalnej gos-podarce, lecz czerpiących część swoich dochodów z działal-ności związanej z handlem narkotykami. Bardzo niewieledziedzin oparło się wpływowi przemysłu narkotykowego,jako że dochody pochodzące z handlu narkotykami sąkonsumowane i inwestowane w innych przedsięwzięciach

lub z powodu świadczenia przemys-łowi narkotykowemu usług przezbanki i przedsiębiorstwa transpor-towe, które stają się w ten sposóbjego częścią.

Poza tym przemysł narkotykowyjest w różnym stopniu osadzonyw poszczególnych krajach. Jestoczywiste, że konsumpcja narkoty-ków ma swoje kulturowe korzenienie tylko w najbardziej marginal-nych warstwach społecznych. Co

więcej, przedsiębiorcy narkotykowi w coraz większym stop-niu uważają się za siłę społeczną, która dąży do włączeniasię do legalnych instytucji w społeczeństwach, w którychprowadzą oni swoją działalność. W rezultacie często zys-kują, jeśli nie poważanie, to przynajmniej wpływ na ochronęswoich interesów. Zatrudnienie i dochód, jakie są udziałemtego przemysłu, ma dla wielu zainteresowanych, a nawetcałych społeczeństw, istotne znaczenie w tworzeniu siłypolitycznego przebicia interesów związanych z narkotykami,w szczególności w przypadku zagrożenia ze strony represjipochodzenia wewnętrznego lub zewnętrznego. Prohibicjamocno przeszkadza w formalnym uznaniu przemysłu nar-kotykowego, a w konsekwencji jego opodatkowaniu, roko-waniach handlowych oraz formach regulacji rynku, siłyroboczej i produktów.

Uważam, że to właśnie konsekwentnie częściowa, niefor-malna i rzekomo nie istniejąca integracja rodzi najbardziejszkodliwe konsekwencje operacji prowadzonych przez tenprzemysł, tym bardziej że policja i wojsko są zbyt słabowyposażone, aby spełniać swoje regulacyjne zadania.14

Przemysł narkotykowy i aparat egzekucji prawa anty-narkotykowego rodzą ostre napięcia związane z możliwo-ścią włączenia przez państwo przemysłu narkotykowegodo miejscowych i wewnętrznych struktur, co może ogra-niczyć ich destabilizujący wpływ na społeczeństwo. Zasto-sowanie tego rodzaju strategii – wiele krajów nie możejej uniknąć z powodu nieformalnych układów lub „ko-rupcji” – jest mniej prawdopodobne tam, gdzie siła zo-rganizowanej przestępczości i naciski na zintensyfikowanie

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 9

Prowadzone w najbardziejbrutalnej formie

międzynarodowe akcjeegzekucji prawa

antynarkotykowego sąw stanie uzasadniać nawet

bezprawne interwencjewojskowe, jak ta, której podkoniec lat osiemdziesiątychdoświadczyli Panamczycy.

represyjnych działań zmierzających do egzekucji prawazakłócają tego rodzaju symbiotyczne stosunki.

Przemysł narkotykowy i represje wobec niego mogąmieć, tam gdzie przekroczą granice innych krajów, mocnozakłócający wpływ na wewnętrzne instytucje i układy o cha-rakterze ekonomiczno-politycznym. Może to być niezamie-rzoną konsekwencją sumiennych wysiłków ograniczania do-staw ponadgranicznych. W wielu przypadkach polityka nar-kotykowa stanowi jedynie ułamek pozostałych zadań poli-tyki zagranicznej, które w dużej mierze kształtowane sąprzez instytucjonalną logikę agencji powołanych do ichrealizacji.

Współczesna historia dowodzi, że znacznie większą wagęprzykłada się do polityki wymiany niż ograniczania dostaw.Tego rodzaju polityka bierze pod uwagę interesy dotyczącehandlu narkotykami oraz możliwości wywierania przez rządnacisku na te interesy poprzez działania zmierzające dozdławienia gospodarki narkotykowej (na przykład przezprzedsięwzięcia zamiany rodzaju plonów prowadzone podauspicjami ONZ, których celem jest zapewnienie farmeromuprawiającym rośliny-surowce do wytwarzania narkotykówzastępczego źródła dochodów, lub przez dostarczanie broniarmii kolumbijskiej). Kiedy jednak polityka narkotykowastanie się częścią szerszych celów w stosunku do innychkrajów, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostaniepodporządkowana innym prioryte-tom, które te państwa będą realizo-wać w celu ochrony swoich inte-resów.

Tak jak konwencjonalna wojnajest kontynuacją realizacji polityki,tyle że przy zastosowaniu innychśrodków, tak wojna narkotykowajest konsekwencją polityki zagrani-cznej realizowanej nieco odmienny-mi środkami (Marshall, 1991:ii).Międzynarodowa polityka narkoty-kowa niemal nieodwracalnie stajesię częścią geopolitycznych i ekono-micznych planów (LaBrousse i Ko-utouzis, 1996). Zwiększanie siły po-szczególnych agencji egzekucji prawa – takich jak, w ekstre-malnym przypadku, w Peru i Kolumbii wojsko – ma praw-dopodobnie na celu służenie wręcz przeciwnym interesomw stosunku do tych, których zadaniem było przekonywaniehodowców koki, aby ograniczyli swoją produkcję. Prowa-dzone w najbardziej brutalnej formie międzynarodowe akc-je egzekucji prawa antynarkotykowego są w stanie uzasad-niać nawet bezprawne interwencje wojskowe, jak ta, którejpod koniec lat osiemdziesiątych doświadczyli Panamczycy.

To, co tej pory napisałem, stanowi analityczne ramysłużące badaniu dynamiki i skutków wojny narkotykowej.Starałem się wykazać, w jaki sposób rozrost globalnej sieciprzestępczej oraz umiędzynarodowienie egzekucji prawa sąkształtowane przez pewne zasadnicze zmiany w polityceglobalnej i systemie ekonomicznym. Skupiłem się równieżna tym, w jaki sposób wojna narkotykowa ma szansę byćwypaczona przez interesy zarówno przedsiębiorców nar-kotykowych, jak i siły powołane do ich kontroli. Poprzezsymbiotyczne i systemowe wzajemne oddziaływania obie testrony są najprawdopodobniej jedynymi, które czerpią ko-rzyści z tej wojny.

Ponieważ ich wzajemne oddziaływania mają miejscew świecie kierującym się rywalizacją, o nierównym roz-kładzie zasobów, wyniki tych oddziaływań będą równieżnajprawdopodobniej nierównomiernie rzutowały na różne

społeczności i istniejące w ich ramach grupy. Przestępczośćwnika do ekonomicznego i politycznego systemu wypacza-jąc działanie legalnych rodzajów przemysłu oraz rolę i funk-cjonowanie państwa. Rozrost państwowych sił przymusuprzeznaczonych do kontroli przemysłu narkotykowego po-ważnie rzutuje również na dystrybucję siły, bogactw i bez-pieczeństwa w ramach społeczeństw i między nimi, częstowskutek praktyk, które nie są zgodne z zasadą demokratycz-nej kontroli.

Destrukcyjna siła splatających się dynamik – przemysłunarkotykowego i państwowego aparatu represji – doprowa-dzi prawdopodobnie do destrukcji istniejących stosunkówmiędzy państwami, rynkami i społeczeństwami. W konsek-wencji dynamika i rezultaty wojny narkotykowej są nie tylkokształtowane przez światową ekonomię polityczną, ale rów-nież same ją kształtują.

MIĘDZYNARODOWY KOMPLEKS NARKOTYKOWYW poniższym rozdziale postaram się udowodnić, że

interesy przemysłu narkotykowego i sił egzekucji prawazderzają się ze sobą zarówno na wewnętrznym, jak i mię-dzynarodowym poziomie, tworząc Międzynarodowy Kom-pleks Narkotykowy.

Analogicznie do teorii Kompleksu Militarno-Przemys-łowego opracowanej pod koniec lat sześćdziesiątych w celu

wyjaśnienia długotrwałości zimnejwojny, wyścigu zbrojeń, trwałościantykomunistycznej ideologii i poli-tycznych ingerencji w życie ludzii społeczeństw staram się w tymartykule przedstawić i zrozumiećmechanizmy i dynamikę, które mo-głyby wytłumaczyć rozkwit tak gos-podarki narkotykowej, jak i nowychram stworzonych do jej „kontroli”przez służby państwowe.

Podstawowa hipoteza, którą po-staram się rozwinąć, głosi, że dyna-mika wewnątrz i między siłami spo-łecznymi po obu stronach prawanie powoduje utrzymania obu stron

pod kontrolą, lecz raczej umacnia każdą z nich przezwspółbrzmiące działania lub przez bardziej systemowe wza-jemne oddziaływania. W rezultacie między przedsiębior-cami narkotykowymi i państwowymi agencjami egzekucjiprawa lub elitami władzy, które je kontrolują, tworzy się„społeczność interesów” – koalicja grup, które zaangażowa-ły się w ten interes psychologicznie, moralnie i materialnie.To wzajemne wspieranie przybiera różne formy i ma wielepoziomów, zmieniając się w zależności od czasu i miejsca.Konsekwencją tej zmowy jest to, że interesy obu grupzostają rozszerzone ze szkodą dla strony trzeciej i obszarów,na których kwitnie ich działalność. W takim ujęciu przemysłnarkotykowy oraz aparat egzekucji prawa niekonieczne sąsobie przeciwstawne. Wytwarzają bardziej lub mniej powią-zaną, wewnętrznie od siebie zależną, dynamikę – pewienrodzaj wzajemnej przeciwstawności – i jednocześnie wzaje-mnie umacniają „koalicję”, która służy interesom obu stron,uniezależniając się od demokratycznej kontroli przez społe-czeństwo, a czasami nawet i rząd.

Globalizacja, neoliberalne reformy oraz zakończeniezimnej wojny miały duży wpływ na regulacje stosunkówmiędzy krajami i społeczeństwami. System będący wynikiemzimnej wojny doprowadził do pewnej stabilności w między-narodowym układzie państw, a także wymuszał porządeki dyscyplinę w obu obozach i stanowił dosyć trwały fun-

10 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

...wojna narkotykowa zaczynapod wieloma względami

przejmować rolę i funkcjezimnej wojny, zwłaszcza jeśli

chodzi o legalizacjęstosowania sił państwowych

w celu utrzymaniawewnętrznego porządku

i dyscypliny...

dament stabilizacji światowej gospodarki. Zimna wojna nieprowadziła do zasadniczego konfliktu między supermocars-twami i znacznie zmniejszała możliwość wybuchu wojnymiędzy poszczególnymi krajami. Niestety, nałożyła ona cię-żkie jarzmo na ludzi wtłoczonych między antagonistycznedążenia do utrzymania politycznej i ideologicznej jednościw ramach proklamowanych przez supermocarstwa sfer ichwpływów.

W wyniku globalizacji i zakończenia zimnej wojny sys-tem prawny państw i zdolność do zachowania wewnętrz-nego porządku skierowane na przeciwdziałania zagroże-niom z zewnątrz bardzo szybko zanikły. Neoliberalne refor-my i regionalna integracja jedynie przyspieszyły pojawieniesię niewydolności państwa w sferze utrzymania równowagimiędzy jego społeczeństwem i resztą świata oraz inter-weniowania w dziedzinie rozkładu możliwości wewnątrzspołeczeństwa.

W sferze obrony państwa bezpieczeństwa wewnętrznei zewnętrzne ściśle się ze sobą wiążą. Przez pół wieku elitymilitarno-wojskowe niemal stale dominowały nad swoimiwewnętrznymi rywalami, i to w zasadzie bez żadnych trud-ności. Obawa przed zewnętrznym wrogiem skłaniała przy-wódców politycznych i mieszkańców poszczególnych krajówdo wdrażania nowych zadań, których celem było zrów-noważenie lub zyskanie przewaginad zbrojeniami strony przeciwnej.Eskalacja wyścigu zbrojeń pomaga-ła również w utrzymaniu praworzą-dności i posłuszeństwa wewnątrzkraju, jako że zewnętrzny nieprzy-jaciel był jak zwykle najsilniejszymspołecznym elementem cementują-cym ludzi (McNeil, 1982:382).

Olbrzymie establishmenty zbro-jeniowe, których zadaniem byłaochrona sił NATO przed PaktemWarszawskim i odwrotnie, i ichideologiczna walka oraz upoważ-nienie do wewnętrznej kontroli i in-terwencji zagranicznych, są obecnie zastępowane przezrozbudowę siłowego ramienia prawa i to zarówno w za-kresie prywatnym, wewnętrznym, jak i zagranicznym.

Obecnie dokonano jakościowego i ilościowego postępuw składzie i przeznaczeniu państwowego aparatu przymusu.Wielu z nas dostrzega teraz, że publiczne dyskusje, budżetypaństw i codzienne życie odzwierciedlają ważne zmiany,które dotyczą określenia tego, co jest wrogie (od komuniz-mu po narkotyki, przestępczość i obcokrajowców), zmianępriorytetów wyrażającą się w finansowaniu środków po-zwalających na zachowanie wewnętrznego porządku za-miast działań mających przeciwstawić się zagrożeniom pły-nącym z zewnątrz (od wojska do policji) oraz żądaniapaństw kierowane pod adresem swoich obywateli, aby przy-stali na ograniczenia w zakresie wolności konsumenckiej,prywatności oraz swobód obywatelskich w celu dostosowa-nia do międzynarodowych wymagań w zakresie „zharmoni-zowania” wysiłków w walce z handlem narkotykami orazinnymi formami działalności przestępczej.

Wspierająca te transformacje debata i działalność pań-stwa bazują w znacznej mierze na pojęciu nowych wrogów– głównie przemyśle narkotykowym i jego rzekomym powią-zaniu ze światem przestępczym, terroryzmem i migracją.„Czerwone zagrożenie” zostało obecnie zastąpione zagro-żeniem ze strony narkotyków i świata przestępczego. Walkaz „białym zagrożeniem” stawia społeczeństwa i państwaprzed takimi samymi problemami i możliwościami, dylema-

tami i systemowymi przeciwieństwami, przed jakimi staływ czasie zimnej wojny.

W przeciwieństwie do okresu zimnej wojny, kiedy togłównym powodem troski było bezpieczeństwo zewnętrznekraju, państwowe siły przymusu są obecnie ukierunkowanena zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego. W wynikuumiędzynarodowienia pozamilitarnych zagrożeń bezpie-czeństwa wewnętrznego podział zadań między poszczegól-nymi rodzajami służb państwowych jest coraz bardziej nie-wyraźny. W wyniku tych zagrożeń tradycyjny podział pracymiędzy policją, wojskiem, tajnymi służbami i pozostałymipaństwowymi służbami zaczyna tracić na ostrości. Tegorodzaju zjawisko można obserwować na przykładzie mili-taryzacji wojny narkotykowej, obsadzania policją graniczewnętrznych oraz we wspólnych, ponadgranicznych lubinterwencjonistycznych działaniach agencji pilnującychprzestrzegania prawa.

Tak więc wojna narkotykowa zaczyna pod wielomawzględami przejmować rolę i funkcje zimnej wojny, zwła-szcza jeśli chodzi o legalizację stosowania sił państwowychw celu utrzymania wewnętrznego porządku i dyscypliny,a także na polu stanowienia mechanizmów kontroli bro-niących państwo i społeczeństwo przed zagrożeniami z ze-wnątrz. Umiędzynarodowienie akcji i współdziałania policji

oraz towarzyszące temu rozprze-strzenianie narzędzi służących in-terwencji w suwerenność poszcze-gólnych jednostek, zbiorowisk ludzii innych krajów, powoduje jednakoddalanie się perspektywy światauporządkowanego, w którym możesię rozwijać pokój, sprawiedliwośći wolność. Główną tego przyczynąjest nierównomierny rozkład siłuwalnianych przez Międzynarodo-wy Kompleks Narkotykowy.

Globalizujące się siły przestęp-cze, niestabilność monetarna i mig-racja ograniczają możliwości ochro-

ny państwa i społecznych układów, które je wspierają.Będące tego rezultatem narastające zazębianie się prob-lemów zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa do-prowadzi najprawdopodobniej do tego, że formalne celewojny narkotykowej zostaną odrzucone na rzecz geopolity-cznych i gospodarczych problemów. Państwowe siły przy-musu, które są powołane do utrzymania porządku wewnęt-rznego i zewnętrznego bezpieczeństwa, mają tendencję doumykania demokratycznej kontroli, jako że ich działaniazwiązane ze zdobywaniem „operacyjnych informacji” musząbyć chronione przed światem zewnętrznym. Spadek od-powiedzialności agencji przymusu państwowego idzie rękaw rękę ze wzrostem przyznawanej im siły.

Bardziej jednak niebezpieczny od zagrożenia wynikają-cego z rozluźnienia siły państwa jest wywrotowy wpływmiędzynarodowych organizacji przestępczych, który naru-sza podstawy państwowości oraz układ społeczny, w ramachktórego one istnieją. Jeśli siły egzekucji prawa skierowaneprzeciwko przemysłowi narkotykowemu rzeczywiście przy-noszą skutki przeciwne od zamierzonych – a więc służącałkiem innym celom politycznym – to nasze perspektywyi nadzieje na dalszy rozwój i demokratyzację życia społecz-nego wyglądają raczej ponuro.

PONADNARODOWE WYMIARYOd czasu zakończenia zimnej wojny tak zwany „nowy

porządek świata” – ustanowiony w warunkach narastającej

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 11

pozostała część bibliografii na stronie 59

globalizacji i poparty neoliberalnymi reformami – jest kszta-łtowany głównie przez dwie siły: widzialną rękę przestęp-czych form kontroli rynku oraz wydłużanie silnego ramieniaprawa, zarówno w zakresie wewnętrznym, jak i między-narodowym.

Te dwie siły, represyjna i wywrotowa, coraz bardziejzmierzają ku spychaniu społeczeństw w kierunku naras-tającej spiralnie anarchii zagrażającej podstawom państ-wowości i warunkom życia obywateli.

Chociaż stoją one po przeciwnych stronach prawa i for-malnie się zwalczają, w rzeczywistości powodują wzajemnyrozrost i tym samym powiększanie wpływu na resztę społe-czeństwa. W swoich wzajemnych (systemowych) oddziały-waniach przenikają społeczeństwo w podobny sposób, w ja-ki w czasie zimnej wojny dwa antagonistyczne supermocars-twa i ich przemysłowo-wojskowe kompleksy przechwyciłykontrolę nad swoimi sferami wpływów i ubezwłasnowolniłyswoich obywateli, tak aby nie mogli się oni przeciwstawićnaruszaniu ich żywotnych interesów w rezultacie spiralnegowyścigu zbrojeń, który zwielokrotnił dochody, prestiż i siłęwojskowego establishmentu, a także zyski przemysłu zbroje-niowego, potęgując w ten sposób zagrożenie wojną.

Te dwa światy – przestępczych przedsiębiorców i pańs-twowych agencji przymusu – nie są jednak podzielonegranicami międzypaństwowymi ani nie są oddzielone odspołeczeństw, w których funkcjonują. Zyskując jednakżestopniowo ponadnarodowy wymiar, stają się coraz bardziejzdolne do przeciwstawienia się próbom włączenia ich w spo-łeczne ramy i w rezultacie poddania demokratycznej kont-roli. Jednocześnie oba te elementy coraz bardziej rosnąw siłę penetrując suwerenność jednostek oraz społeczeństwna całym świecie.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:8. Liczba substancji objętych tym reżymem rośnie się wraz z postępem

technologicznym w farmacji, zaś nowe „konstrukcje” narkotykowe mnożą sięw sposób gwałtowny i są włączane do reżymu prohibicyjnego. Głównym celemkontroli są pochodne opium oraz produkty powstałe na bazie koki i konopiindyjskich. Zakaz produkcji i sprzedaży innych substancji zależy od rodzajuich aktywnego składnika.

9. Ogólny przegląd i analizę rozwoju tego globalnego reżymu prohibicjiznaleźć można na przykład u Steina (1985), Gerritsena (1993) i Silvisa (1993).

10. Skrót od United Nations Drug Control Program (Program KontroliNarkotyków Organizacji Narodów Zjednoczonych). – Przyp. tłum.

11. Partiya Karkeran Kurdistan. Jej przywódcą jest Abdullah Calan. Jest togrupa o charakterze lewackim. Założono ją w roku 1978 i pięć lat późniejrozpoczęła ona działalność terrorystyczną z baz w Iraku na rzecz niepodległo-ści Kurdystanu. PKK kierowała ataki za pośrednictwem swoich bojownikówprzeciwko instytucjom rządowym, urzędnikom państwowym, Turkom miesz-kającym w Kurdystanie, Kurdom podejrzanym o kolaborację z rządem,obcokrajowcom i tureckim przedstawicielstwom dyplomatycznym za granicą.PKK otrzymywała pomoc z Syrii i od Kurdów mieszkających za granicą orazczerpała fundusze z działalności o charakterze nielegalnym. – Przyp. tłum.

12. W czerwcu 1999 roku nowa duńska komisja parlamentarna (KomisjaKalsbeeka) odkryła, że podwójnym informatorom udało się przy pomocyfunkcjonariuszy zajmujących się narkotykami zaimportować kolejne 15 000kilogramów kokainy (NCR, 10 czerwiec 1999).

13. Chodzi o to, że dochody policji uzyskiwane w wyniku konfiskatnarkotyków prowadzą do jej umocnienia, usprawnienia jej działalności, a coza tym idzie, wzrostu dochodów wynikających z wojny narkotykowej. – Przyp.tłum.

14. Podobnie jak w pozostałych sektorach czarnorynkowych, takich jaknielegalne gry i prostytucja, wymiana w przemyśle narkotykowym ma charak-ter konsensualny. Kryminalizacja nałogów, w przeciwieństwie do pewnychszkód społecznych, jakie wywiera ona na społeczeństwo, prowadzi do czegoś,co niektórzy autorzy nazywają „przestępstwem bez ofiar”. Zarówno konsen-sualny charakter, jak i fakt, że prohibicja spycha całą wymianę do sferypodziemia, ma dalekosiężne implikacje w odniesieniu do taktyki agencjiegzekucji prawa w procesie zbierania dowodów, jako że uczestnicy wymianyraczej nie wnoszą skarg ani nie występują do instytucji formalnych o arbitraż,nawet w przypadku powstania sporu. Co więcej, wiele z negatywnych konsek-

wencji związanych z nielegalnymi narkotykami bierze się z prohibicji a niez konsumpcji zakazanych dóbr (Miron i Zwiebel, 1995).

BIBLIOGRAFIA• Okon Akida, „International Trade in Narcotic Drugs: Implications for GlobalSecurity” („Międzynarodowy handel narkotykami – implikacje bezpieczeństwaogólnoświatowego”), Futures, 29(7):605-16, 1995.• Joseph Albini, „The Distribution of Drugs: Models of Criminal Organizationsand Their Integration” („Dystrybucja narkotyków – modele organizacji prze-stępczych i ich integracja”), w opracowaniu Thomasa Mieczkowskiego zatytuło-wanym Drugs, Crime, and Social Policy (Narkotyki, przestępczość i politykaspołeczna), University of South Florida, Simon & Schuster, 1992, str. 79-108.• Malcolm Anderson, Monika den Boer, (pod redakcją), Policing AcrossNational Borders (Polityka poprzez granice państwowe), Pinter Publishers, Lon-dyn, 1994.• Malcolm Anderson i inni, „Policing the European Union: Theory, Law andPractice” („Polityka Unii Europejskiej: teoria, prawo i praktyka”), ClarendonStudies in Criminology, Clarendon Press, Oxford, 1995.• Peter Andreas, „Free Market Reform and Drug Market Prohibition: USPolicies at cross-purposes in Latin America” („Reformy wolnego rynku a prohi-bicja narkotykowa – taktyki USA a wzajemne interesy w Ameryce Łacińskiej”),Third World Quarterly 16(1):75-87, 1995.• Bruce Bagley, „Myths of Militarisation: Enlisting Armed Forces in the War ofDrugs” („Mity o militaryzacji – włączenie sił zbrojnych do wojny narkotykowej”),w opracowaniu Petera H. Smitha, Drug Policy in the Americas (Polityka nar-kotykowa w obu Amerykach), 1992, str. 125-50.• Steven Belenko, Behind Bars: Substance Abuse and America’s Prison Popula-tion (Za kratami – uzależnienia a populacja amerykańskiego więziennictwa), TheNational Center on Addiction and Substance Abuse, Columbia University, 1998.• John Benyon i inni, „Understanding Police Cooperation in Europe: Settinga Framework for Analysis” („Zrozumienie współpracy policji europejskich– określenie modelu do badań”), w opracowaniu Andersona i den Boer, jakwyżej.• Alan A. Block, „Modern Marriage of Convenience: A Collaboration BetweenOrganized Crime and US Intelligence” („Nowoczesne małżeństwo z rozsądku– współpraca między zorganizowaną przestępczością i amerykańskimi służbamispecjalnymi”), w opracowaniu Roberta J. Kelly, Organized Crime: A GlobalPerspective (Zorganizowana przestępczość – perspektywy globalne), 1986, str. 58-78.• Walter Bühl, „Internationale Regime und Europäishe Integration” („Reżymmiędzynarodowy i europejska integracja”), ZfP 2(2), 1995.• Centre Tricontinental, „Drogues at narcotrafic: le point de vue do Sud”,Alternatives Sud, Cahiers Trimestriels, 3(1), 1996.• Philip G. Cerny, „Globalization and the Changing Logic of Collective Action”(„Globalizacja i zmienna logika współpracy”), International Organization,49,(4):595-625, 1995.• S.K. Chatterjee, Legal Aspects of International Drug Control (Legalne aspektymiędzynarodowej kontroli narkotyków), 1981.• Nicholas Dorn, Jorgen Jepsen, Arnesto Savona, (pod redakcją), EuropeanDrug Policies and Enforcement (Europejska polityka narkotykowa i jej wymusza-nie), Macmillan Press Ltd, 1996.• Drug War Facts (Fakty wojny narkotykowej), ‹http://www.csdp.org/factbo-ok/military.htm›.• Economische en Statistische Berichten (ESB), 26 czerwiec 1996.• Georges Estievenart, (pod redakcją), Policies and Strategies to Combat Drugsin Europe: The Treaty of European Union: Framework for a New EuropeanStrategy to Combat Drugs? (Polityka i strategie walki z narkotykami w Europie– Traktat Unii Europejskiej: Czyżby ramy nowej europejskiej strategii walkiz narkotykami?), Martinus Nijhoff Publishers, Dordrecht, 1995.• Cyrille Fijnout, (pod redakcją), The Internationalisation of Police Cooperationin Western Europe (Umiędzynarodowienie kooperacji policji w Zachodniej Euro-pie), Kluwer, Deventer, 1993.• Dean Foust, Gail DeGeorge, „The New, Improved Money Launderers”(„Nowi, ulepszeni pracze pieniędzy”), Business Week, 28 czerwiec 1993.• Gary Gereffi, Miguel Korzeniewicz, (pod redakcją), Commodity Chains andGlobal Capitalism (Łańcuchy towarowe a globalny kapitalizm), Greenwood Press,Westport, Connecticut, 1994.• Jan-Willem Gerritsen, De politieke economie van de roes, Proefschrift, Amster-dam, 1993.• Henner Hess, „The Traditional Sicilian Mafia: Organized Crime and Repres-sive Crime” („Tradycyjna mafia sycylijska – zorganizowana przestępczość a re-presyjna przestępczość”), w opracowaniu Roberta J. Kelly, Organized Crime:A Global Perspective (Zorganizowana przestępczość – perspektywy globalne), 1986,jak wyżej, str. 113-34.• Alison Jamieson, „Drug Trafficking After 1992: A Special Report” („Handelnarkotykami po roku 1992 – raport specjalny”), Conflict Studies, nr 250,Research Institute for Study of Conflict and Terrorism, 1993.• Les Johnston, The Rebirth of Private Policing (Odrodzenie prywatnej policji),Routledge, Londyn-Nowy Jork, 1992.• Robert J. Kelly, Organized Crime: A Global Perspective (Zorganizowanaprzestępczość – perspektywy globalne), Rowman and Littlefield, 1986.

12 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Pierwszą ofiarąwojny jest zawsze

prawda, copotwierdziły

środki masowegoprzekazu, które

rozpowszechniaływ interesie swoichmocodawców wiele

ohydnych kłamstdotyczącychtrwających

na Bałkanachkonfliktów.

Dr Michael ParentiCopyright 2000

Strona internetowaMichaela Parentiego:

www.michaelparenti.org

SERBOWIE NA CELOWNIKU

P rzez większą część mijającego dziesięciolecia społeczeństwo amerykańskiebyło poddane działaniu zmasowanej kampanii prowadzonej przez media,

której celem było demonizowanie Serbów i ich przywódców. W tym samymczasie rząd USA dążył do rozbicia Jugosławii na szereg drobnych, słabych,uzależnionych księstw wolnego rynku. Jugosławia była jedynym krajem EuropyWschodniej, który nie dokonał demontażu swojego opiekuńczego państwai gospodarki opartej na własności państwowej. Był jedynym, który nie błagało przyjęcie do NATO i który wciąż podąża własną drogą nie podporządkowującsię Nowemu Porządkowi Świata.

Spośród różnych narodów Jugosławii właśnie Serbów wybrano jako celdemonizacji, ponieważ byli największą grupą etniczną i jedną z najbardziejsprzeciwiających się rozerwaniu Jugosławii. Jakież to okrucieństwa były ichudziałem? Wszystkie strony popełniały okrucieństwa w walce, do której za-chęcały je zachodnie mocarstwa w ciągu ostatniego dziesięciolecia, lecz doniesie-nia o nich były wyraźnie jednostronne. Makabryczne incydenty z udziałemokrucieństw w wykonaniu Chorwatów i muzułmanów rzadko znajdowały miejscena łamach amerykańskiej prasy, a kiedy już znajdowały, były marginalizowane.1Z kolei serbskie okrucieństwa rozdmuchiwano i nierzadko fabrykowano, o czymsię zaraz przekonamy.

Ostatnio Trybunał Zbrodni Wojennych w Hadze oskarżył trzech chorwackichgenerałów za zbombardowanie i śmierć Serbów w Krainie i innych miejscach.Gdzie były amerykańskie ekipy telewizyjne, w czasie gdy te zbrodnie byłypopełniane? John Ranz, przewodniczący Związku Ocalałych z Obozu Koncent-racyjnego w Buchenwaldzie, pyta: „Gdzie były kamery telewizyjne, gdy setkiSerbów były wyrzynane przez muzułmanów w pobliżu Srebrenicy?”2 Oficjalnawersja, wiernie powtórzona w amerykańskich mediach, głosi, że wszystkieokrucieństwa w srebrenicy popełniły bośniackie siły Serbów.

Czy mamy wierzyć amerykańskim przywódcom i mediom będącym w posiada-niu różnych korporacji, kiedy serwują nam historie o okrucieństwach? Przypo-mnijmy sobie 500 wcześniaków, których iraccy żołnierze ze śmiechem wyrzuciliz inkubatorów w Kuwejcie? Historia ta była wielokrotnie powtarzana i powszech-nie w nią wierzono, dopóki nie okazało się, że była całkowicie zmyślona, alewyszło to na jaw dopiero wiele lat później.

Podczas wojny w Bośni w roku 1993 Serbowie zostali oskarżeni o oficjalnelansowanie idei gwałtu. „Idźcie i gwałćcie” – miał rzekomo publicznie po-instruować swoje oddziały dowódca bośniackich Serbów. Źródła tej historii nigdynie udało się wyśledzić, podobnie jak nie podano nigdy nazwiska dowódcy, któryrzekomo do tego nawoływał. O ile nam wiadomo, tego rodzaju enuncjacja nigdynie miała miejsca. Nawet The New York Times z dużym opóźnieniem zamieściłmalutkie sprostowanie nieśmiało dopuszczające, że „istnienie systematycznejpolityki gwałtów dokonywanych przez Serbów wciąż pozostaje do udowod-nienia”.3 Siły bośniackich Serbów zgwałciły podobno od 25 000 do 100 000muzułmańskich kobiet – dane te różnią się od siebie w zależności od publikacji.Armia bośniackich Serbów liczyła sobie nie więcej niż 30 000 żołnierzy lub cośkoło tego, z których wielu było zaangażowanych w desperackie walki. Przed-stawiciel zespołu helsińskich obserwatorów odnotował, że historie o masowychgwałtach dokonywanych przez Serbów w wersjach podawanych przez muzułmań-skie i chorwackie władze nie mają wiarygodnych podstaw. Zdrowy rozsądekpodpowiada, że historie te należy traktować z najwyższym sceptycyzmem i nieużywać ich w charakterze usprawiedliwienia agresywnej i karzącej politykiw stosunku do Jugosławii.

Propaganda „masowych gwałtów” doczekała się reanimacji w roku 1999 jakousprawiedliwienie nieprzerwanej rzezi Jugosławii przez NATO. Tytuł artykułuzamieszczonego w San Francisco Examinerze (26 kwiecień 1999) brzmi: „Serbska

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 13

Serbów obwiniono o niesławnejpamięci masakrę na rynku

w Sarajewie, lecz... zachodnieagencje wywiadowcze wiedziały,że to muzułmańscy bojownicyobrzucili bombami bośniackich

cywilów na rynku w celuwywołania interwencji NATO.

taktyka to zorganizowany gwałt, twierdzą uciekinierzy z Ko-sowa” – jednak w artykule nie podano żadnych zeznańpotwierdzających oskarżenie o masowe gwałty. Co więcej,pod koniec artykułu, w dziewiętnastym akapicie, czytamy,że w raportach zebranych przez wysłaną do Kosowa misjęOrganizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie niemożna doszukać się wzmianek na temat tego rodzajuzorganizowanego gwałtu. Jak oświadczył rzecznik misji Or-ganizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, faktycz-na liczba gwałtów nie przekraczała kilkudziesięciu, co masię nijak do „masowych ilości”. Ten sam artykuł mówio tym, że oenzetowski Trybunał Zbrodni Wojennych skazałbośniacko-chorwackiego dowódcę na 10 lat więzienia zaniepowstrzymanie podległych mu oddziałów od gwałceniamuzułmańskich kobiet w roku 1993 – okrucieństwo, o któ-rym niewiele słyszeliśmy w czasie, gdy miało miejsce.

Kilkadziesiąt gwałtów to jednak za mała liczba, abyuzyskać status masowości. Czy ten fakt może jednak służyćjako uzasadnienie totalnej wojny? Jeśli Clinton chciał po-wstrzymać gwałty, mógł zacząć tę akcję trochę bliżej siebie,w Waszyngtonie, gdzie „olbrzymia liczba” gwałtów mamiejsce każdego miesiąca. Mógłbynawet nas poinformować, w jakisposób kobiety są molestowane naWzgórzu Kapitolińskim (siedzibaKongresu USA – przyp. tłum.)i w samym Białym Domu.

Serbów obwiniono o niesławnejpamięci masakrę na rynku w Sara-jewie, lecz według raportu, któryprzeciekł do francuskiej telewizji,zachodnie agencje wywiadowczewiedziały, że to muzułmańscy bojo-wnicy obrzucili bombami bośniac-kich cywilów na rynku w celu wywo-łania interwencji NATO. Nawet międzynarodowy negoc-jator Lord David Owen, który pracował z Cyrusem Van-ce’em, przyznaje w swoich pamiętnikach, że NATO dosko-nale wiedziało, że to były muzułmańskie bomby.4 Jak podajeBarry Lituchy, The New York Times zamieścił pewnego razufotografię przedstawiającą rzekomo Chorwatów lamentują-cych nad ofiarami serbskich okrucieństw, podczas gdy,w rzeczywistości, mordu tego dokonali bośniaccy muzuł-manie. W następnym tygodniu Times wydrukował spros-towanie, które było jednak trudne do wypatrzenia.5

Kampania propagandowa przeciwko Belgradowi jest taknieustępliwa, że nawet prominentne osobistości lewicy, któ-re są przeciwne polityce NATO w stosunku do Jugosławii,zostały zmuszone do ukorzenia się przed tą demonstracjąortodoksji odnoszącej się do nie określonej i nie zweryfiko-wanej serbskiej „brutalności” i „monstrum w osobie Mi-loševicia”.6 W ten sposób zdemaskowali się jako ci, którzyulegli machinie propagandy mediów, którą tak często przyinnych okazjach krytykowali.

Odrzucenie demonizowanego obrazu Miloševicia i Ser-bów nie oznacza ich idealizowania lub twierdzenia, że siłyserbskie są bez winy lub że nie popełniły żadnych zbrodni.Chodzi jedynie o przeciwstawienie się jednostronnej propa-gandzie, która przygotowała grunt dla natowskiej napaścina Jugosławię.

SZUM NA TEMAT CZYSTEK ETNICZNYCHDo chwili rozpoczęcia bombardowań przez NATO

w marcu 1999 roku w wyniku konfliktu w Kosowie zginęłołącznie po obu stronach 2 000 osób (według źródeł albańs-kich w Kosowie). Jugosłowiańskie źródła podają natomiast,

że tych ofiar było około 800. Tego rodzaju liczby świadcząo wojnie domowej a nie ludobójstwie. Belgrad jest oskar-żany o politykę wysiedlania Albańczyków z Kosowa. Prze-cież takie wysiedlanie w znaczącej liczbie zaczęło się dopie-ro po rozpoczęciu bombardowań przez NATO i to główniez terenów, na których działali najemnicy KLA (KosovoLiberation Army – Armia Wyzwolenia Kosowa).

Powinniśmy mieć również na względzie, że dziesiątkitysięcy same zbiegły, ponieważ zostały bezlitośnie zbom-bardowane przez NATO, bądź dlatego, że tereny, na któ-rych mieszkali, stały się polem walki między armią jugo-słowiańską i Armią Wyzwolenia Kosowa (KLA), a także, poprostu, z powodu głodu i strachu. Albańska kobieta prze-kraczająca granicę Macedonii gorliwie wypytywana przezdziennikarzy, czy została zmuszona do ucieczki przez siłyserbskie, odrzekła: „Tam nie było Serbów, baliśmy się[natowskich] bomb”.7 Musiałem sięgnąć do San FranciscoBay Guardian, żeby się o tym dowiedzieć, bowiem nie byłotego w The New York Timesie lub Washington Postcie.

Szacuje się, że w czasie bombardowań z Kosowa uciekło(głównie na północ, a niektórzy nawet na południe) od

70 000 do 100 000 Serbów, tak samopostąpiły tysiące Romów (Cyga-nów) i innych narodowości.8 Czyż-by Serbowie czyścili etnicznie sa-mych siebie? A może ci ludzie ucie-kali przed bombardowaniem i tere-nami objętymi wojną? Mimo to falauciekinierów spowodowana bom-bardowaniami była bez przerwy wy-korzystywana przez amerykańskichpodżegaczy wojennych jako uspra-wiedliwienie bombardowań i narzę-dzie nacisku wywieranego na Mi-loševicia mającego wymusić na nim

zgodę na „bezpieczny powrót etnicznych albańskich ucieki-nierów”.9

W czasie gdy kosowscy Albańczycy uciekali masowo– zazwyczaj dobrze ubrani i w dobrym zdrowiu, niektórzy nawłasnych traktorach, ciężarówkach lub samochodach, w tymwielu młodych mężczyzn w wieku poborowym – opisywanoich jako „wyżynanych”. Powtarzające się doniesienia natemat „serbskich okrucieństw” głosiły, że doprowadziły one,a nie rozległe walki z KLA i masowe bombardowaniaNATO, do „wypędzenia z domów ponad miliona Albań-czyków”.10 Ostatnio pojawiły się doniesienia, że liczba ucie-kinierów, kosowskich Albańczyków, w żadnym wypadku niewyraża się tą cyfrą.

Serbskie ataki na umocnienia KLA lub wymuszonewydalenia albańskich wieśniaków były opisywane jak „ludo-bójstwo”, lecz specjaliści od analizy zdjęć zwiadowczychi propagandy wojennej oskarżają NATO o prowadzenie„kampanii propagandowej” w sprawie Kosowa bez jakich-kolwiek wspierających ją dowodów. Raporty DepartamentuStanu USA o masowych grobach oraz od 100 000 do500 000 zaginionych Albańczykach są według niezależnychkrytyków „po prostu śmiechu warte”.11 Ich spostrzeżeniazostały zignorowane przez główne sieci informacyjne orazmedia ogólnopaństwowe.

Na początku wojny Newsday doniósł, że Francja i WielkaBrytania poważnie rozważały możliwość „zaatakowania Ko-sowa przez oddziały komandosów w celu przerwania serbs-kiej masakry etnicznych Albańczyków”.12 Jakie były objawytych masakr? Oczywiście żadnych oddziałów komandosównie wysłano do akcji, ale ta historia posłużyła do zrobieniaszumu wokół wersji masowych zabójstw.

14 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Podobnie byłoz enigmatycznymi

stwierdzeniami na temat„masowych grobów”,

z których każdy miał byćpodobno wypełniony

setkami, a nawet tysiącamialbańskich ofiar, lecz, co

ciekawe, groby te jakoś niemogły się zmaterializować.

W telewizyjnym programie sieci ABC Nightline częstoz cynizmem i dramatyzmem mówiono o „serbskich okru-cieństwach w Kosowie” nie podając na ich temat żadnychszczegółów. Ted Koppel zapytał grupę rozsierdzonychuchodźców albańskich, czego byli świadkami. W odpowie-dzi wskazali starszego mężczyznę ze swojej grupy w weł-nianym kapeluszu. Jeden z nich zademonstrował, co zrobilimu Serbowie, rzucając jego kapelusz na ziemię i depczącgo, „ponieważ wiedzieli, że był on dla niego najważniejsząrzeczą”. Koppel odpowiednio przeraził się tym bezprzykład-nym aktem „zbrodni wojennej” – jedynym, jaki przed-stawiono w tym trwającym całą godzinę programie.

Szeroko rozpowszechniona historia zatytułowana przezThe New York Times „Amerykański opis serbskich atakóww Kosowie” mówi, że Departament Stanu wydał „najpeł-niejszy jak dotąd dokumentalny opis okrucieństw”. W rapo-rcie stwierdza się, że miały miejsce zorganizowane gwałtyi systematyczne egzekucje. Czytając go, bez trudu możnajednak dostrzec, że Departament Stanu polega w nim„...niemal wyłącznie na informacjach pochodzących z ze-znań uchodźców. Brak jakichkolwiek wzmianek o tym, żeamerykańskie służby specjalne [wywiadowcze] zweryfikowa-ły większość lub przynajmniej dużą część tych zeznań...przez cały ten dokument ustawicz-nie przewijają się określenia «po-dobno» i «rzekomo»”.13

Brytyjska dziennikarka AudreyGillan przeprowadziła liczne wy-wiady z kosowskimi uchodźcami natemat okrucieństw Serbów i odkry-ła zadziwiający brak dowodów lubgodnych wiary szczegółów. Pewnakobieta zauważyła, że Gillan rzucaokiem na zegarek na jej ręku, kiedyjej mąż opowiadał Gillan o ograbia-niu kobiet z biżuterii i innychprzedmiotów. Rzecznik WysokiegoKomisarza ONZ ds. Uchodźcówopowiadał o masowych gwałtachi czymś, co brzmiało jak setki morderstw dokonanychw trzech wsiach, lecz kiedy Gillan zaczęła przyciskać go,chcąc uzyskać bardziej szczegółowe informacje, zredukowałtę liczbę drastycznie do pięciu lub sześciu nastoletnich ofiargwałtu. Nie rozmawiał jednak z żadnym ze świadków i przy-znał, że „nie mamy sposobu na zweryfikowanie tych donie-sień”.14

Gillan odnotowała, że niektórzy uchodźcy byli świad-kami morderstw, inni zaś okrucieństw, lecz w ich relacjachbyło niewiele materiału mogącego świadczyć, że widzieli jew rozmiarach i skali podawanych w doniesieniach. Pewnegopopołudnia przedstawiciele władz oświadczyli, że przybyliuchodźcy, którzy widzieli 60 lub więcej osób zabijanychw pewnej wsi i 50 w innej, lecz Gillan „nie mogła znaleźć anijednego świadka, który rzeczywiście widział, jak to sięodbywało”. Mimo to każdego dnia zachodni dziennikarzedonosili o „setkach” gwałtów i morderstw. Od czasu doczasu podawali między wierszami, że te doniesienia wyma-gają weryfikacji. Jeśli tak, to dlaczego tego rodzaju niezweryfikowane historie tak gorliwie publikowano?

ZNIKAJĄCE „MASOWE GROBY”Po zajęciu Kosowa przez siły NATO kontynuowano

nagłaśnianie historii na temat masowych okrucieństw Ser-bów. Washington Post doniósł, że 350 etnicznych Albań-czyków „jest być może pogrzebanych w masowych grobach”położonych wokół górskiej wioski w zachodniej części Koso-

wa. „Być może tak” a „być może nie”. Informacje teopierały się na źródłach, których ujawnienia dostojnicyNATO odmówili. Przechodząc do szczegółów, artykułwspomina o „czterech rozkładających się ciałach” odkrytychw pobliżu dużej sterty popiołu, nic nie mówiąc, kim moglibyć ci ludzie ani w jaki sposób zginęli.15

W pierwszych dniach okupacji Kosowa przez siły NATOwielokrotnie powtarzano, że zabitych zostało 10 000 Albań-czyków, co stanowiło znaczący spadek z początkowych100 000 do 500 000 albańskich mężczyzn, jacy zginęli rzeko-mo w czasie tego konfliktu. Nigdy nie przedstawiono dowo-dów na poparcie tych 10 000 ofiar ani nie podano, skąd takszybko i sprawnie wzięła się ta liczba, w czasie gdy oddziałyNATO dopiero zajmowały przeznaczone im tereny i okupo-wały zaledwie niewielką część prowincji.

Podobnie było z enigmatycznymi stwierdzeniami natemat „masowych grobów”, z których każdy miał byćpodobno wypełniony setkami, a nawet tysiącami albańskichofiar, lecz, co ciekawe, groby te jakoś nie mogły sięzmaterializować.

W lecie 1999 roku szum w mediach na temat masowychgrobów przekształcił się w okazjonalne lakoniczne wzmian-ki. W kilku miejscach, gdzie rzeczywiście odkopano jakieś

ciała, okazywało się, że jest ich kil-ka lub kilkanaście, a czasami tylkonieco więcej, bez widocznych oznakpozwalających na stwierdzenieprzyczyny śmierci czy narodowości.W niektórych przypadkach byłyuzasadnione powody do przypusz-czań, że ofiarami byli Serbowie.16

19 kwietnia 1999 roku, w czasiegdy naloty NATO na Jugosławiębyły jeszcze kontynuowane, Depar-tament Stanu oświadczył, że zagi-nęło około 500 000 kosowskich Al-bańczyków, którzy przypuszczalnienie żyją. 16 maja Sekretarz ObronyUSA, William Cohen, były repub-

likański senator ze stanu Maine, obecnie zatrudniony w de-mokratycznej administracji prezydenta Clintona, oświad-czył, że zniknęło lub zostało zabitych przez Serbów 100 000etnicznych Albańczyków w wieku poborowym.17 Tak mocnorozbieżne i horrendalne liczby pochodzące z oficjalnychźródeł przeszły bez żadnych uwag ze strony mediów i libera-łów, którzy popierali „operację humanitarnej pomocy”w wydaniu NATO. Wśród nich znaleźli się też posądzanio postępowość członkowie Kongresu, którym zdawało się,że są świadkami kolejnego nazistowskiego holokaustu.

17 czerwca, tuż przed zakończeniem wojny, brytyjskiminister spraw zagranicznych Geoff Hoon powiedział, że„w ponad stu masakrach” zginęło około 10 000 etnicznychAlbańczyków18, co stanowiło istotny spadek z liczb 100 000i 500 000, którymi tak ochoczo szafowali oficjele amerykańs-cy. Dzień lub dwa po zakończeniu bombardowań Associa-ted Press i inne agencje prasowe doniosły, powtarzając zaHoonem, że Serbowie zabili 10 000 Albańczyków.19 Niepodano jednak żadnych wyjaśnień, jak ustalono tę liczbę,zwłaszcza że nie zdołano jeszcze zbadać ani jednego miejscaobjętego walkami, jako że siły NATO dopiero zaczęływkraczać do Kosowa.

2 sierpnia Bernard Kouchner, naczelny administratorKosowa z ramienia ONZ (a także organizator akcji „Leka-rze Bez Granic”), podkreślił, że w masowych grobach naterenie całego Kosowa odnaleziono około 11 000 ciał. Podałon, że jego dane pochodzą z Międzynarodowego Trybunału

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 15

Nie ulega wątpliwości,że w Kosowie są groby

zawierające dwie lub więcejosób, jednak NATO wystarcza

to do określania ichmasowymi.

Ścigania Zbrodni Wojennych na terenach byłej Jugosławii(International Criminal Tribunal for the Former Republicof Yugoslavia; w skrócie ICTY), lecz Trybunał oświadczył,że nigdy nikomu nie podawał takiej informacji. Do dzisiajnie wiadomo, skąd Kouchner wziął tę liczbę.20

Podobnie jak w przypadku bośniackich i chorwackichkonfliktów po raz kolejny rozdmuchano obraz masowejeksterminacji. W mediach bez przerwy mówiono o „maso-wych grobach”, z których każdy mieścił rzekomo setki,a nawet tysiące ciał albańskich ofiar. We wrześniu 1999roku Jared Israel przeszukał w Internecie wszystkie ar-tykuły, które ukazały się w poprzednich trzech miesiącachi zawierały słowa „Kosowo” oraz „masowe groby”. Prze-szukiwarka internetowa pokazała ich ponad 1000, co byłozbyt dużą liczbą, aby mogła je „wylistować”. Po ogranicze-niu poszukiwań do The New York Timesa odpowiedź wy-szukiwarki brzmiała: 80 – czyli prawie jeden dziennie. Kiedyjednak doszło do konkretów, masowe groby rozpłynęły sięw powietrzu.

W połowie czerwca FBI wysłało zespół do zbadaniadwóch miejsc wymienionych na liście zbrodni wojennychw akcie oskarżenia przeciwko Slobodanowi Miloševiciowi,z których jedno miało zawierać sześć ofiar, a drugie dwa-dzieścia. Zespół zabrał ze sobą do Kosowa 107 000 funtów(47 670 kg) sprzętu, aby dogłębnie zbadać to, co ochrzczono„miejscem największej zbrodniw prawniczej historii FBI”, lecz niezdobył żadnych danych na tematmasowych grobów. Niedługo po-tem, 1 lipca, zespół wrócił do domui, o dziwo, nie opublikował ani sło-wa na temat swojego dochodze-nia.21

Specjaliści od prawa z innychkrajów NATO mieli podobne do-świadczenia. Na przykład hiszpańs-kiemu zespołowi polecono przygotowanie się do co naj-mniej 2 000 autopsji. Zespół ten znalazł jednak zaledwie 187ciał, które leżały zwykle pogrzebane w indywidualnychgrobach i nie nosiły oznak zmasakrowania lub tortur. Więk-szość zdawała się zginąć od odłamków pocisków moździe-rzowych lub innej broni palnej. Jeden z członków hiszpańs-kiego zespołu ekspertów prawnych, Emilio Perez Puhola,przyznał, że jego zespół nie znalazł ani jednego masowegogrobu i stwierdził, że szeroko rozpowszechniane plotkio masowych grobach to element „wojennej propagandy”.22

Pod koniec sierpnia 1999 toku Los Angeles Times próbo-wał uratować wersję ludobójstwa przy pomocy historii mó-wiącej, że studnie Kosowa mogą być „same w sobie maso-wymi grobami”. Times utrzymywał, że „...wiele zwłok zo-stało utopionych w kosowskich studniach... serbskie siłynajwidoczniej upchały... ciała etnicznych Albańczyków dostudni w czasie kampanii terroru”.23

Najwidoczniej? Kiedy jednak przechodzono do konkre-tów, jak zwykle okazywało się, że dotyczy to jedynie jednejwsi i jednej studni, w której było tylko jedno ludzkie ciało,39-letniego mężczyzny, oraz zwłoki trzech krów i psa. Niepodano jego narodowości ani przyczyny śmierci, nie wyjaś-niono również, kto był właścicielem studni. „Nie znalezionożadnych innych ludzkich szczątków” – podał bez przekona-nia Times.24 O ile mi wiadomo, ani Los Angeles Times, anijakikolwiek inny rodzaj środków masowego przekazu niezajmował się już historiami o studniach wypchanych ciałamiofiar.

W kolejnych miejscach grzebalnych ciała nie chciałymaterializować się w znaczących liczbach, jeśli w ogóle

występowały. W lipcu 1999 roku w „masowym grobie”w Ljubenicy położonej w pobliżu Peć (miejsca zaciętychwalk), w którym miało być 350 ciał, znaleziono ich zaledwie7. W Djakovicy władze miasta utrzymywały, że Serbowiezamordowali 100 etnicznych Albańczyków. Ich ciał jednaknie znaleziono, ponieważ Serbowie wrócili rzekomo nocą,wykopali je i wywieźli. Wieśniacy z Pusto Selo twierdzili, żeSerbowie pojmali i zabili pod koniec marca 106 mężczyzn,lecz tam również nie znaleziono ich szczątków. Wieśniacyprzekonywali, że Serbowie musieli po nich wrócić i zabraćze sobą. Nikt nie starał się wyjaśnić, jak udało się im tegodokonać nie zwracając na siebie uwagi. Uchodźcy donieśli,że w Izbicy stracono w marcu 150 etnicznych Albańczyków,lecz nigdzie nie znaleziono ich ciał. Podobno 82 mężczyznstracono w Kraljanie, lecz ekipie badawczej nie udało sięznaleźć ani jednego trupa.25

Najgorszy przypadek masowego okrucieństwa przypisy-wanego jugosłowiańskiemu przywódcy, Slobodanowi Mi-loševiciowi, miał rzekomo miejsce w kopalni w Trepcy. Jakpodają przedstawiciele USA i NATO, Serbowie wrzucili doszybów oraz do kadzi wypełnionych kwasem solnym tysiąclub więcej ciał. W październiku 1999 roku komisja ICTYujawniła odkrycia zachodnich zespołów śledczych badają-cych tę kopalnię. W jej szybach nie znaleziono ani jednegociała, ani jakichkolwiek dowodów na wykorzystywanie ko-

palnianych zbiorników do rozpusz-czania ludzkich ciał.26

Późną jesienią 1999 roku szumw mediach w sprawie masowychgrobów znacznie przygasł. W wielumiejscach cieszących się złą sławąznaleziono łącznie kilkaset ciał za-miast tysięcy, dziesiątków tysięcy,a nawet setek tysięcy, o jakichwcześniej trąbiono, i, co ciekawe,bez oznak ich torturowania lub ma-

sowych egzekucji. W wielu przypadkach nie można byłonawet stwierdzić, jakiej narodowości były ofiary.27 Brakoznak masowych morderstw sprawia, że oskarżenia Trybu-nału Zbrodni Wojennych w Hadze kierowane pod adresemMiloševicia stają się „wielce problematyczne” – zauważaRichard Gwyn. – „W tej sytuacji ciągłe karanie Serbówprzez Zachód staje się jeszcze bardziej problematyczne”.28

Nie ulega wątpliwości, że w Kosowie są groby zawierają-ce dwie lub więcej osób, jednak NATO wystarcza to dookreślania ich masowymi. Ludzie ci ginęli od bomb orazw czasie walk, które toczyły się między siłami jugosłowiańs-kimi i KLA. Niektórzy z zabitych, co przyznaje nawet TheNew York Times, byli „bojownikami Armii WyzwoleniaKosowa (KLA) lub po prostu zmarli śmiercią naturalną”– jak to się dzieje w każdej społeczności.29 Nie ma teżwątpliwości, że zdarzały się zabójstwa powodowane niena-wiścią i doraźne egzekucje, jak to ma miejsce w czasie każdejwojny, lecz nie w skali, która pozwalałaby na uznanie ich za„ludobójstwo” i upoważniała Zachód do oskarżania Jugo-sławii o masową eksterminację kosowskich Albańczyków.

Należy pamiętać, że kampania propagandowa prowa-dzona przez przedstawicieli NATO oraz prorządowe medianie głosiła, że takie okrucieństwa jak mordy i gwałty mająmiejsce. Tego rodzaju zbrodnie zdarzają się w czasie każdejwojny, a w wielu społecznościach również w okresie pokoju.To, o co chodziło propagandzie wymierzonej w Jugosławię,to przekonanie opinii publicznej, że dopuściła się onamasowych okrucieństw, masowych gwałtów i masowychmordów, czyli zbrodni ludobójstwa, czego dowodem miałybyć masowe groby.

16 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

W przeciwieństwie do publicznych oświadczeń, niemiec-kie ministerstwo spraw zagranicznych prywatnie zaprze-czyło istnieniu dowodów, że ludobójstwo lub etniczne czys-tki były elementem jugosłowiańskiej polityki: „Nie sposóbudowodnić wyraźnie politycznych prześladowań skierowa-nych przeciwko etnicznym Albańczykom nawet w Koso-wie... Akcje [jugosłowiańskich] sił bezpieczeństwa nie byływymierzone w kosowskich Albańczyków jako grupę etnicz-ną, ale w wojskowego przeciwnika i w jego faktycznych lubdomniemanych zwolenników”.30

Mimo to Milošević został potraktowany jak zbrodniarzwojenny i oskarżony o wydalanie kosowskich Albańczykóworaz masowe egzekucje około stu cywilów. Rzecz w tym, żedo tych rzekomych zbrodni doszło dopiero po rozpoczęciubombardowań przez NATO, po czym wykorzystano je doich uzasadnienia.

Największymi zbrodniarzami wojennymi są NATO i po-lityczni przywódcy, którzy aranżowali powietrzną kampanięśmierci i zniszczeń. Oto jak w tym czasie rozumowałyamerykańskie media i Biały Dom: ponieważ powietrznenaloty nie mają na celu zabijania cywilów, przeto nie ma zaco odpowiadać, a za ewentualne tragiczne pomyłki wystar-czą zwykłe przeprosiny; inaczej mówiąc, liczą się tylkointencje akcji a nie jej nieodwracalne skutki. W rzeczywisto-ści sprawca zabójstwa może być uznany winnym zbrodninawet bez udowodnienia mu zamiaru popełnienia morders-twa, jak w przypadkach, w których dochodzi do śmierciw wyniku przestępczego czynu, o którym jego sprawcawiedział, że może spowodować śmierć.

Bardzo trafnie ujął to pracownik Departamentu Stanuz okresu prezydentury George’a Busha, George Kenney:„Zrzucanie bomb na gęsto zaludnione zurbanizowane tere-ny nie powoduje przypadkowych wypadków śmiertelnych.To, po prostu, celowe bombardowanie terrorystyczne”.31

PIESKI SALONOWE PAŃSTWA OPIEKUŃCZEGOPodsumowując należy stwierdzić, że w wyniku mono-

polistycznej kontroli i dystrybucji, ustawicznego powtarza-nia i wyolbrzymiania obrazu media uzyskują samopotwier-dzenie, to znaczy, znajdują potwierdzenie obrazów, któresame wytworzyły. Proces hiperbolicznej eskalacji nazewnict-wa zastępuje rzeczywiste fakty epatując nas „ludobójst-wem”, „masowymi okrucieństwami”, „systematycznymigwałtami”, a nawet „obozami gwałtów” – obozami, którychnikt nigdy nie zlokalizował. W wyniku tego procesu prawdajest nie tylko nieobecna, ale staje się wręcz nieistotna.

Tak więc główne amerykańskie środki masowego prze-kazu (oraz większość mniej znaczących) nie są niezależne,co chętnie często podkreślają; nie są psami strzegącymidemokracji, ale pieskami salonowymi opiekuńczego w sto-sunku do nich państwa. Pomagają w odwróceniu ról ofiari oprawców, podżegaczy wojennych i obrońców pokoju,reakcjonistów i reformatorów.

Pierwszym okrucieństwem, pierwszą zbrodnią popełnia-ną w każdej wojnie przez agresorów jest gwałt zadawanyprawdzie.�

O autorze:Dr Michael Parenti zdobył stopień naukowy w dziedzinie nauk

politycznych na Uniwersytecie Yale w roku 1962. Wykładał w sze-regu college’ów i na wielu uniwersytetach w USA i za granicą.Często występuje w telewizyjnych i radiowych talk-showach oma-wiając bieżące zagadnienia będące tematem jego publikacji, takiejak demokracja i gospodarcza potęga, polityczne preferencje ame-rykańskich mediów, ideologia i historia, komunizm i faszyzm orazrasizm, seksizm i klasowość.

Jego artykuły publikowane są na łamach licznych pism, takichjak na przykład Covert Action Quarterly, The Nation, Z Magazineczy Dollars and Sense. Jest autorem 14 książek, w tym History asMystery (1999), America Besieged (1998), Dirty Truth (1996) i Aga-inst Empire (1995). Powyższy artykuł jest fragmentem książki ToKill the Nation: The Attack on Yugoslavia (Zabić naród – atak naJugosławię), która ukaże się w październiku 2000 roku w wydaw-nictwie Verso. Osoby chcące przeczytać inne artykuły dra Paren-tiego odsyłam na jego stronę internetową ‹www.michaelparen-ti.org›.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Na przykład artykuł Raymonda Bonnera „War Crimes Panel Finds

Croat Troops «Cleansed» the Serbs” („Komisja ds. Zbrodni Wojennychodkrywa, że chorwackie oddziały dokonywały «czystek» Serbów”) zamiesz-czony w marcowym numerze The New York Timesa z roku 1999 ujawniaraport, który został zignorowany przez nieustającą propagandę skierowanąprzeciwko Serbom.

2. John Ranz w swoim płatnym ogłoszeniu w The New York Timesie z 29kwietnia 1993 roku.

3. „Correction: Report on Rape in Bosnia” („Sprostowanie – raportw sprawie gwałtów w Bośni”), The New York Times, 23 październik 1993.

4. David Owen, Balkan Odyssey (Bałkańska odyseja), Harcourt, 1996,str. 262.

5. Barry Lituchy, „Media Deception and the Yugoslav Civil War” („Oszu-stwa mediów i jugosłowiańska wojna domowa”), w opracowaniu RamseyaClarka et al. zatytułowanym „NATO in the Balkans” („NATO na Bał-kanach”) zamieszczonym w The Nation opisującym Miloševicia jako „mon-strum” bez uzasadnienia określenia go tym epitetem.

6. Zarówno Noam Chomsky w komentarzu wygłoszonym 7 kwietnia 1999roku w stacji radiowej Pacifica Radio, jak i Alexander Cockburn w The Nationz 10 maja 1999 roku opisują Miloševicia jako „monstrum” nie uzasadniającw żaden sposób swojej opinii.

7. Brooke Shelby Biggs, „Failure to Inform” („Niedoinformowanie”), SanFrancisco Bay Guardian, 5 maj 1999, str. 25.

8. Washington Post, 6 czerwiec 1999.9. Proszę zajrzeć na przykład do raportu Roberta Burnsa, Associated

Press, 22 kwiecień 1999.10. Na przykład The New York Times, 15 czerwiec 1998.11. Charles Radin i Louise Palmer, „Experts Voice Doubts on Claims of

Genocide: Little Evidence for NATO Assertions” („Eksperci zgłaszająwątpliwości w sprawie oskarżeń o ludobójstwo – niewiele dowodów napoparcie zarzutów NATO”), San Francisco Chronicle, 22 kwiecień 1999.

12. Newsday, 31 marzec 1999.13. The New York Times, 11 maj 1999.14. Audrey Gillan, „What’s the Story” („Co za historia”), London Review

of Books, 27 maj 1999.15. Washington Post, 10 lipiec 1999.16. Proszę zajrzeć na przykład do artykułu Carlotty Gall, „Belgrade Sees

Grave Site as Proof of NATO Fails to Protect Serbs” („Belgrad postrzegamiejsca pochówku jako dowód niedotrzymania przez NATO przyrzeczeniaochrony Serbów”), The New York Times, 27 sierpień 1999.

17. Obie liczby, jedna autorstwa Departamentu Stanu a druga Cohena,zostały podane przez The New York Times 11 listopada 1999 roku.

18. The New York Times, 11 listopad 1999.19. Komunikaty agencji Associated Press z 18 czerwca 1999 roku i agencji

Reutera z 12 lipca 1999 roku podały, że siły NATO skatalogowały ponad 100miejsc zawierających ciała zmasakrowanych etnicznych Albańczyków.

20. Stratfor.com, Global Intelligence Update, „Where Are Kosovo’s Kil-ling Fields?” („Gdzie są kosowskie pola straceń?”), Weekly Analysis, 18październik 1999; ‹www.stratfor.com›.

21. Reed Irvine, Cliff Kincaid, „Playing the Numbers Game” („Zabawaw liczby”) na stronie internetowej ‹www.aim.org/mm/1999/08/03.htm›.

22. Sunday Times, Londyn, 31 październik 1999.23. Los Angeles Times, 28 sierpień 1999.24. Jak wyżej.25. Stratfor.com...26. Richard Gwyn, Toronto Star, 3 listopad 1999.27. Carlotta Gall, „Belgrade Sees Grave...28. Richard Gwyn, Toronto...29. The New York Times, 11 listopad 1999.30. Raporty służb specjalnych (wywiadu) pochodzące z niemieckiego mini-

sterstwa spraw zagranicznych z 29 października 1998 roku i 12 stycznia 1999roku skierowane do niemieckich sądów administracyjnych, przetłumaczonena j. angielski przez Erica Canepę, Brech Forum, Nowy Jork, 20 kwiecień1999.

31. Cykl wykładów, Leo Baeck Temple, Los Angeles, 23 maj 1999.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 17

Odkrycieszkodliwego

wpływuinfradźwiękówna organizm

człowiekadoprowadziłodra VladimiraGavreau do

skonstruowaniainfradźwiękowychbroni, detektorów

i osłon.

Gerry VassilatosCopyright 1996

Zaczerpnięto z 8 rozdziału książkiLost Science

(Zagubiona nauka)wydanej przez

Borderland Sciences Research FoundationP.O. Box 6250

Eureka, CA 95502, USAstrona internetowa: www.borderlands.com

B yło to coś doskonale makabrycznego: czarne fundamenty, niebieskie filaryi tęczowy sufit. Ultrachromatyczne akordy wyłaniały się jak kamienne mury

z czarnych głębin, zaś olbrzymie gwiezdne krystaliczne konstrukcje emitowałytoniczne wonie poprzez głęboką, czarną, promieniującą przestrzeń. Przepiękne,lirycznie melodie unosiły się w kierunku niezmierzonej dali. Podstawą każdejz nich były ultrabasowe tony głęboko ukorzenionej głębi. Basso profundoMessiaena stanowiło zasadniczy element wspierający potężne filary architekturyrozciągającej się poza ograniczenia narzucone ramami koncertu.

Olivier Messiaen, mistrz kompozycji, stosował głębokie tony organów parys-kiej katedry do wywołania wrażeń, które można jedynie określić jako nie z tegoświata. Przeszukiwał on głębokie i nieosiągalne korzenie światów, by spoić nimiswoje katedralne kompozycje. Jakiż majestat i wspaniałość dźwięków! To cośwypełnionego inteligencją, która rozlała się i stworzyła świat, prądy muzycznei atmosferę tonacji – fluidalną muzykę i znaczenia.

Jednak najbardziej podstawowe tony, którymi przesycony jest ten świat, leżąponiżej granicy słyszalności, umykają naszemu narządowi słuchu, lecz przenikająnasze jestestwo. Infradźwięki1 naturalnego pochodzenia codziennie dudnią wo-kół nas. Objawiają się, na szczęście, niezbyt często i niezbyt składnie. Infra-dźwięki są niesłyszalne dla ludzkiego ucha, ich częstotliwość mieści się poniżejgranicy słyszalności, która wynosi 15 herców. Infradźwięku nie słyszymy, lecz goodczuwamy. Infradźwięki zawierają straszną tajemnicę w swym bezdźwięcznymryku.

Infradźwięki wytwarzają różnorodne sensacje psychologiczne, które rozpo-czynają się od rozdrażnienia. Przy pewnej określonej częstotliwości infradźwiękisą przyczyną fizycznego nacisku, zaś przy szczególnie niskich częstotliwościachwywołują strach i dezorientację. Twórcy propagandy nazistowskiej metodyczniestosowali infradźwięki w celu wywołania uczucia wrogości w masach ludzkich,które zbierano, aby wysłuchały obłąkańca. Wynikiem tego jest historycznykoszmar. Przy pewnej określonej częstotliwości infradźwięki powodują roze-rwanie materii – organizm pęka i wybucha. Przy innych częstotliwościachinfradźwięki ubezwłasnowolniają i zabijają. Stworzenia żyjące w morzach stosująje do ogłuszania i zabijania swojej zdobyczy.

Narastające basowe tony w katedrze zdają się mieć możliwość zdruzgotaniafilarów, które podtrzymują sklepienie. Wiadomo, że witraże rozpryskiwały sięw deszcz kolorowych odłamków, kiedy dosięgło ich organowe basso profundo.Gdzieś, w niemalże niesłyszalnej nawale tych podstawowych dźwięków, tychultrabasowych tonów tego grzmotu, kryła się niszcząca i przerażająca moc.

INFRADŹWIĘKI GENEROWANE PRZEZ ZJAWISKA NATURALNEZjawiska o charakterze naturalnym – grzmoty, trzęsienia ziemi, erupcje

wulkanów, fale oceaniczne, wodospady, wiatry i zorze – stanowią źródło potęż-nych infradźwięków.

Potężne, zazwyczaj odległe efekty powstające w czasie naturalnych eksplozjipowodują powstawanie skutków o wręcz legendarnym charakterze. Kiedy wy-buchł wulkan Krakatoa, w budynkach odległych o setki mil popękały podwpływem fali infradźwiękowej szyby. „Dzwonienie” zarówno ziemi, jak i atmo-sfery trwało godzinami. Uważa się, że infradźwięki wytworzyły górny ton tegonaturalnego zjawiska o wręcz niemierzalnie niskiej częstotliwości stanowiący„środkową harmoniczną” całego wydarzenia. Wyspa Krakatoa została niemalżewyrzucona na orbitę w trakcie tego tragicznego wybuchu.

Analitycy utrzymują, że infradźwięk jest złożony z bardzo szerokiej gamytonów. Charakteryzujące się ogromnym ciśnieniem i okresem trwania tony te„wspierają się” nawzajem, kiedy natykają się na rezonansową przestrzeń. Wszyst-kie takie rezonansowe przestrzenie ulegają „odnalezieniu i zniszczeniu”, kiedywłaściwe fale ciśnieniowe wejdą z nimi w rezonans. Infradźwięk jest okrutnym

18 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Obiekty wszelkich kształtów,rozmiarów i kompozycji

wybuchają, kiedyinfradźwiękowy impulsprzemieszcza się przezprzestrzeń, w której się

znajdują. Przedinfradźwiękiem nie ma osłony.

tonalnym gigantem rozdzierającym wszystko, co napotykana swojej drodze.

Badania dowodzą, że nagły wstrząs spowodowany eksplo-zją wytwarza złożony sygnał infradźwiękowy daleko od strefywybuchu. Mimo iż te fale uderzeniowe mogą być niespójne,to jednak ich destrukcyjna moc rozczłonkowuje odległeściany i okna w ułamku sekundy po zetknięciu się z nimi tegodźwiękowego śmiercionośnego szrapnela. Obiekty wszelkichkształtów, rozmiarów i kompozycji rozpadają się, kiedyinfradźwiękowy impuls przemieszcza się przez przestrzeń,w której się znajdują. Przed infradźwiękiem nie ma osłony.Fizycy badali szczątki pozostałe po spowodowanym przezeńrozpadzie. Bardzo niewiele z nich zachowało swoją spójność.Te, którym udało się ujść cało z eksplozji, określane sąmianem infradźwiękowych „oporników”. Ekrany wykonaneze zbrojonego betonu niełatwo poddają się naporowi infra-dźwiękowego uderzenia ładunków wybuchowych.

Pewne rodzaje trzęsień ziemi wytwarzają duże i nie-przewidywalne pionowe przemieszczenia powierzchniowe,które w ekstremalnych przypadkach sięgają kilku metróww czasie jednego wstrząsu. W takim przypadku powierzch-nia ziemi przypomina powierzchnię bębna, wydzwaniającąswoje śmiercionośne, infradźwiękowe tony na godzinyprzed głównym wydarzeniem. Ziemia faluje w takt infra-dźwiękowych tonów z elastycznością, która w końcu zała-muje się wraz ze wzrostem ciśnienia.

Te ultraniskie dźwięki trzęsienia ziemi są z niepokojemwychwytywane przez zwierzęta i wyczulonych na nie ludzi.Infradźwiękowe wstrząsy wywierającharakterystyczny ciśnieniowywpływ zarówno na struktury mart-we, jak i żywe organizmy. Wpływten powoduje spłaszczenie ciała,tak jakby ktoś został uderzony twa-rdą, niewidzialną ścianą, od którejnie ma ucieczki. Niepokój, strach,ekstremalny stres emocjonalnyi mentalna niewydolność – to tylkoniektóre czynniki składające się nato zjawisko. Często wśród ludzi wy-stawionych na związane z trzęsie-niem ziemi infradźwięki występująwstępne mdłości; ta silna reakcja sprawia, że uczulone na toofiary stają się bezradne.

Fale oceaniczne, które tłuką w atmosferę na olbrzymichprzestrzeniach, wytwarzają akustyczną energię o średniejczęstotliwości 16 herców. Zjawisko „armat Barisal”2, „mgie-lnych armat” i „jeziornych armat” to dobrze udokumen-towane formy niezwykłych zjawisk akustycznych. Niektórez tych „grzmiących” tonów manifestują się w absolutnieprzypadkowych okresach, inne mają charakter periodyczny.Rozmiary zatok i fal, geologiczny układ warstw w zatokachi na wybrzeżu składają się na złożony wzór w mechanistycz-nych próbach wyjaśnienia tego, w jaki sposób te tajemniczegłosy są generowane w poszczególnych środowiskach. Tenaturalne głosy zatokowe zawierają w sobie dużą porcjęinfradźwięków i zdarzało się, że wybijały szyby a nawetwstrząsały małymi miasteczkami.

Tajemnicze i nagłe zmiany barometryczne wskazują, żeźródłem naturalnych infradźwięków są nie tylko warstwypodpowierzchniowe ziemi lub zbiorniki wodne. Zarównosolarne rozbłyski, jak i normalny, jednostajny wiatr słonecz-ny generują infradźwiękowe drgania w atmosferze. Są do-niesienia o napowietrznych dźwiękach podobnych do gene-rowanych w czasie trzęsień ziemi. Co jest typowe dlainfradźwięków, to niemożność dokładnej lokalizacji ich

źródła. Wysokim, skwierczącym tonom zorzy polarnej towa-rzyszy głębokie i złowieszcze dudnienie. Te głębokie tonyprzenikają na wskroś ciała słuchaczy i wytwarzają podraż-nienie oraz zawroty głowy. Infradźwiękowe fale wstrząsowenie są słyszalne w normalnych warunkach, za to są od-czuwalne.

Przenoszeniu się infradźwięków nie przeszkadza aniwiatr ani burza, co więcej, te ostatnie czynniki mogąbyć również ich źródłem. Potężne, harmoniczne wirowaniesztormów rozrywa atmosferę wypromieniowując cykloni-czną serię narastających infradźwięków. Uczucie lęku, którepoprzedza huragan, jest spowodowane infradźwiękami. In-fradźwięki wytwarzane przez sezonowe wiatry i zmianypogody wprowadzają niektóre osoby w stan chorobowy.Symptomami są tu niepokój, depresja, napięcie emocjo-nalne, rozdrażnienie, dezorientacja, czasami nagłe wybuchypłaczu, nudności i biegunka.

Infradźwięki mogą przemieszczać się na duże odległościi to praktycznie bez utraty siły. Ich ciśnienie o nie zmienio-nej sile pojawia się daleko od ich źródła. Atmosfera pod-trzymuje potężne infradźwiękowe drgania. Do wytworzeniau człowieka tych niekorzystnych fizjologicznych i psycho-logicznych objawów wcale nie potrzeba infradźwiękówo szczególne dużej mocy.

EFEKT DRGAŃ WYTWARZANYCH PRZEZ MASZYNYDrgające konstrukcje będące dziełem człowieka stymu-

lują powstawanie sztucznych niebezpiecznych infradźwię-ków. Pokonując zakręty z prędkoś-cią 60 mil na godzinę (96 km/h)karoseria samochodu staje się źró-dłem infradźwięków. Choroba lo-komocyjna może być związanaz wystawieniem na przedłużonedziałanie wibrującej karoserii. Sa-mochody, autobusy, pociągi, moto-cykle i odrzutowce – wszystkie onewydzielają niebezpieczne infra-dźwięki. Każdy ze środków trans-portu ma swój własny, charakterys-tyczny dla siebie, rodzaj infradźwię-ku będącego nieuniknionym wyni-

kiem pokonywania mechanicznego tarcia i oporów wynika-jących z bezwładności.

Istnieją duże trudności z zapisem i odtwarzaniem ultra-niskich tonów w celu ich badania. Muszą być one generowa-ne w miejscu przeznaczonym do eksperymentów. Teatralnesystemy dźwiękowe nie są w stanie wytworzyć wszystkichwrażeń dźwiękowych związanych z naturalnymi infradźwię-kami, niemniej zdarzają się przypadki, kiedy publicznośćdoznaje uczucia przerażenia w wyniku przypadkowego po-wstania określonego infradźwięku w sali teatralnej.

Zasadniczą rolę odgrywa tu tolerancja człowieka nainfradźwięki. Wojskowe zespoły medyczne od dawna badająwpływ wibracji maszyn na ludzkie osądy i zachowania, którewykraczają poza dopuszczalne granice. Jeśli piloci odrzuto-wców i rakiet popełnią nawet najmniejszy błąd w oceniesytuacji w wyniku działania infradźwięków, może to do-prowadzić do katastrofy. Odnotowano popełnianie pew-nych krytycznych rodzajów błędów w ocenie sytuacji nawetpodczas krótkotrwałych lotów.

Potężne infradźwiękowe drgania kadłuba odrzutowcacałkowicie przenikają ciała pilotów. Szybkość reakcji pilo-tów nieustannie poddawanych działaniu tej infradźwięko-wej energii zostaje w znaczący sposób wydłużona. Wojs-kowe regulaminy znają to zjawisko i ograniczają czas lotów.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 19

...dr Gavreau i jego koledzydoszli do wniosku, że mają do

czynienia z dźwiękiem takniskim, że żaden mikrofonowy

detektor nie jest w staniego zarejestrować.

Jest znanym faktem, że nadmierne wystawienie pilota nadziałanie infradźwięków zagraża zarówno jemu, jak i zada-niu, które ma on do wykonania. Do szkodliwych przejawówoddziaływań infradźwięków na pilotów należą między in-nymi: pogorszenie wzroku, mowy, orientacji, równowagioraz zdolności do dokładnej oceny sytuacji i wyciąganialogicznych wniosków.

ŚMIERCIONOŚNE BRONIE ZIMNEJ WOJNYTrwała Zimna Wojna. Jedynie Stany Zjednoczone po-

siadały tajemnicę. Najstraszliwsza broń, jaką dotychczasstworzono, była własnością jednego rządu. Istnienie bombyatomowej stanowiło zagrożenie państw, których motywy niebyły zupełnie altruistyczne.

Uzyskanie tajemnicy jej budowy stanowiło priorytet wie-lu agresywnie nastawionych, imperialistycznych państw. Je-dyną drogą jej uzyskania przez niektóre państwa byłaordynarna kradzież. Kiedy stalinowscy specjaliści stworzyliw końcu duplikat amerykańskiej bomby atomowej, wszyst-kie pozostałe narody europejskie również odczuły nagłąpotrzebę jej posiadania, a nawet czegoś jeszcze lepszego.

Kiedy komuś zależy na obronie swoich granic, konsek-wencje użycia broni mogących zniszczyć świat, schodzą nadalszy plan. Broń jest ze swej natury nastawiona na nisz-czenie, niemniej jednak istnieją moralne różnice międzybronią ofensywną i defensywną.

Przed rozprzestrzenieniem się mody na broń atomową,narody koncentrowały swoje poszu-kiwania i badania na bardzo dziwa-cznych i równie śmiercionośnychśrodkach mających służyć obronieich granic. Szybko doskonalonośmiercionośne wariacje i kombina-cje broni gazowych, bakteriologicz-nych i radiacyjnych. Zespoły bada-wcze Stalina badały moce o charak-terze psychicznym jako środek nazniszczenie wroga. Rozwijała sięwojna psychotroniczna między licznymi grupami, zarównoo charakterze prywatnym, jak i państwowym, z wyraźnymiskutkami. Ostatnio dzięki narastającemu procesowi sowiec-kiego otwarcia światło dzienne ujrzały informacje o pew-nych prostych broniach psychotronicznych.

W rzeczywistości im większy jest arsenał broni, tymmniej bezpieczne są granice. W czasie gdy supermocarstwakoncentrowały się na wytwarzaniu broni masowej zagłady,inne kraje kierowały swoją uwagę na cele bardziej praktycz-ne – bronie konwencjonalne, które zdawały się spełniaćpotrzeby mniejszych, bardziej ograniczonych pól bitewnych.

Rozwijając własny arsenał atomowy, Francja poszuki-wała jednocześnie defensywnych broni taktycznych wsze-lkiego rodzaju. Chociaż bronie krótkiego zasięgu stanowiłynajlepszą obronę przeciwko napaści o charakterze kon-wencjonalnym, poszukiwano również systemów, które by-łyby równie skuteczne jak broń atomowa. Poszukiwanonowego młota, który obroniłby Francję przed nowymiagresorami, podobnie jak wielki średniowieczny frankońskikról Charles Martel zwany „Młotem”3 obronił ją przedbezwzględnymi najeźdźcami ze wschodu. Ten nowy „młot”wyłonił się z przypadku.

DR VLADIMIR GAVREAUGłównym tematem badań dra Vladimira Gavreau były

zdalnie sterowane automaty i roboty. W celu kontynuowa-nia prac w tym zakresie stworzył w roku 1957 zespółnaukowców [w Elektroakustycznym Laboratorium w Mar-

sylii]. Zespół ten, w którego skład wchodzili między innymiMarcel Miane, Henri Saul i Raymond Comdat, opracowałcały szereg robotów przeznaczonych do wykonywania zadańzarówno cywilnych, jak i wojskowych.

W trakcie badań zespół dra Gavreau dokonał bardzodziwnej i niesłychanej obserwacji, która nie tylko zakłóciłatok ich prac, ale stała się głównym tematem ich dalszychdociekań. Zakwaterowany w wielkim, betonowym budynkuzespół od czasu do czasu odczuwał powodujące dekoncent-rację nudności, często dzień po dniu, a bywało, że i całymitygodniami. Wezwani na pomoc przemysłowi lekarze przy-pisywali winę jakiejś chorobie. Sądzono, że objawy te sąwynikiem jakichś patogennych czynników – „choroby bu-dynkowej”. Nie wykryto jednak żadnych czynników bio-logicznych, mimo iż objawy utrzymywały się. Tok badańzostał poważnie zakłócony i zespół zażądał dokładnegozbadania budynku.

W trakcie badań odkryto, że tajemnicze mdłości ustająpo zamknięciu pewnych okien. W związku z tym przyjęto, żeprzyczyną mdłości była „emisja jakichś gazów” i podjętodrobiazgowe przeszukanie całego budynku. Próby wykryciaśrodków chemicznych nic nie dały, niemniej ostatecznieznaleziono źródło dolegliwości. Okazał się nim niewłaściwiezainstalowany wentylator. Początkowo sądzono, że emitujeon trujące opary pochodzące z oleju lub smaru, ale badanianie potwierdziły tego przypuszczenia. W końcu odkryto, żeto luźno zamocowany niskoobrotowy silnik wentylatora

umieszczony w przewodzie wenty-lacyjnym biegnącym przez wielepięter wytwarzał „powodującemdłości wibracje”.

Tajemniczość tego zjawiskawzrosła, kiedy zespół dra Gavreauusiłował zmierzyć natężenie i wyso-kość tonu wytwarzanego dźwięku.Kiedy nie udało się mu zmierzyćjego parametrów akustycznych, ze-spół poddał w wątpliwość ustalenie

inżynierów budowlanych. Tak czy inaczej zamykanie okienprowadziło do zaniku mdłości.

W kolejnym kroku genialnego naukowego wnioskowa-nia dr Gavreau i jego koledzy skonstatowali, że mają doczynienia z dźwiękiem tak niskim, że żaden mikrofonowydetektor nie jest w stanie go zarejestrować. Ta konkluzjakosztowała zespół bardzo wiele, bowiem przez długie okre-sy czasu nie byli w stanie kontynuować badań próbując gozmierzyć. W trakcie jednego z poszukiwań przypadkowebezpośrednie wystawienie na jego wpływ wyłączyło ich nawiele godzin z dalszych prac.

Kiedy w końcu udało się im zmierzyć ten „dźwięk”,okazało się, że podstawowy ton miał częstotliwość siedmiuherców. Co więcej, ten infradźwięk wcale nie miał dużejmocy. Stało się jasne, że drgający z małą częstotliwościąsilnik wymuszał drgania rezonansowe w dużym, betonowymszybie wentylacyjnym.

Działając jak drgający „język” olbrzymiej „organowejpiszczałki” turkoczący silnik wytwarzał infradźwięki powo-dujące mdłości. Ta tunelowa przestrzeń z wibrującą kolum-ną powietrza sprzężona z resztą betonowego budynku stałasię osobliwym wzmacniaczem infradźwięków.

Zrozumienie tego infradźwiękowego układu pozwoliłorównież wyjaśnić, dlaczego zamknięcie okien przynosiłoumiarkowany efekt „blokady objawów chorobowych”. Oka-zało się, że okna powodowały zmianę ogólnego profilurezonansowego budynku podnosząc wysokość infradźwię-ków i ich intensywność.

20 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Te doświadczeniaz infradźwiękami były równieniebezpieczne, jak wczesne

próby z energią jądrową, przyczym infradźwiękowe ataki na

ciało są jeszcze bardziejśmiercionośne, ponieważ

następują w śmiertelnej ciszy.

Od tamtego czasu odkryto ujemny wpływ tego rodzajuinfradźwięków w innych biurowcach i zabudowaniach o cha-rakterze przemysłowym. Oddziaływanie niskoczęstotliwoś-ciowych naturalnych lub będących dziełem człowieka źródełdrgań infradźwiękowych powodujących nudności jest obec-nie doskonale znane. W architekturze stało się już rutynąposzukiwanie i zmiana otworów i wnęk stanowiących ewen-tualne źródło drgań infradźwiękowych powstających w wy-niku rezonansu. Występują one często w starych budynkachz powodu błędów konstrukcyjnych wynikających z brakuwiedzy o tym zjawisku. Wszelkie tego rodzaju „niewłaściwe”formy architektoniczne są modyfikowane poprzez dodaniemateriałów dźwiękochłonnych.

EKSPERYMENTY Z INFRADŹWIĘKAMIDr Gavreau i jego zespół badawczy zajął się następnie

uważnym badaniem efektów ich „infradźwiękowego orga-nu” zmieniając intensywność i częstotliwość generowanychdźwięków. Zmieniając napięcie sprężyn w amortyzatorachutrzymujących silnik wentylatora można było uzyskać zmia-nę wysokości dźwięku. Określono różne infradźwiękoweczęstotliwości rezonansowe w całym budynku. Zamykanieokien blokowało większość objawów, lecz powtórne ichotwarcie, bez względu na moc źród-ła, powodowało, że cały zespół po-nownie zaczynał odczuwać mdłości.

Dr Gavreau uważał, że dokonałodkrycia dotychczas nie znanej bro-ni w postaci infradźwięków. Świa-dom tego, że naturalne eksplozjesą źródłem infradźwięków, zacząłzastanawiać się nad zastosowaniemich jako broni defensywnej. Wpływprzypadkowych źródeł infradźwię-ków w postaci uderzeń piorunówwystarczał do zobrazowania, czegomogłyby dokonać wytwornice sztu-cznych piorunów – problem polegał jednak na tym, jakje stworzyć. Tego rodzaju rozważania stymulowały teo-retyczne dyskusje nad możliwością wytwarzania koheren-tnych (spójnych) infradźwięków, a co za tym idzie skon-struowania infradźwiękowego „lasera”.

Pierwsze urządzenia skonstruowane przez zespół draGavreau były zbudowane na wzór źródła infradźwięków, zasprawą którego zetknęli się oni z nimi po raz pierwszy.Zespół skonstruował piszczałki organowe o olbrzymiej sze-rokości i długości, z których pierwsza miała średnicę 6 stóp(1,8 m) i długość 75 stóp (22,5 m). Wykonano je w dwóchodmianach: w pierwszej na jej końcu zastosowano napędza-ny mechanicznie tłok, a w drugiej – bardziej konwencjonal-nej – sprężone powietrze. Obie przetestowano na zewnątrzumieszczając je za ochronnymi, dźwiękochłonnymi ściana-mi, przy czym badacze stali w dużej odległości od nich.

Główna częstotliwość rezonansowa tych piszczałek oka-zała się należeć do „zakresu śmiertelnego” – 3-7 herców.Dźwięki te były niesłyszalne dla człowieka, co stanowiłodużą zaletę w przypadku zastosowania ich jako broni obron-nej. Rezultaty ich oddziaływania były wyraźnie odczuwalne.

Mimo iż piszczałki działały jedynie przez kilka sekund,symptomy ich oddziaływania pojawiły się u badaczy natych-miast i zupełnie niespodziewanie. Ciśnieniowe fale powiet-rza objęły ich ciała nieznośnym i niemożliwym do uniknięciauściskiem – ciśnienie, które natarło na nie ze wszystkichstron jednocześnie, zamknęło je w śmiertelnym kokonie, poczym wystąpił tępy ból będący skutkiem nacisku infra-dźwięku na oczy i uszy. Zaraz potem nastąpiła przerażająca

manifestacja na wspornikach urządzenia. Dalsza jego pracadoprowadziła do potężnego grzmotu, który zakołysał wszys-tkim, nieomal niszcząc przeznaczony do testów budynek.Każdy filar i złącze masywnej konstrukcji poruszyło się.Jednemu z techników udało się mimo bólu odciąć zasilanie.

Te doświadczenia z infradźwiękami były równie nie-bezpieczne, jak wczesne próby z energią jądrową, przy czyminfradźwiękowe ataki na ciało są jeszcze bardziej śmiercio-nośne, ponieważ następują w śmiertelnej ciszy. Po tychpierwszych testach dr Gavreau i jego współpracownicy bylipoważnie chorzy przez całą dobę, a zaburzenia wzrokuutrzymywały się przez kilka dni. Co gorsze, uszkodzeńdoznały również ich narządy wewnętrzne – serce, płuca,żołądek i otrzewna doznawały powtarzających się bolesnychskurczów przez równie długi czas. Dodatkowymi sympto-mami wystawienia na działanie infradźwięków były skurczemięśni, zawroty głowy i łzawienie oczu. Wszystkie rezonują-ce przestrzenie w ciele wchłonęły destrukcyjną energięakustyczną i z pewnością zostałyby rozerwane w strzępy,gdyby nie wyłączono zasilania.

Efektywność infradźwięków jako broni defensywnejo przerażającej mocy została udowodniona ku „satysfakcji”twórców ich generatora. Przy okazji zrodziło się jednak

wiele pytań. Po tym przykrym wy-padku samo zbliżenie się po razdrugi do aparatury stanowiło nie-zbyt przyjemne przeżycie. Jak potę-żna energia musiała znajdować sięna wyjściu tego infradźwiękowegourządzenia, skoro zadziałała nawetna sterujących nim inżynierów?

Z największą ostrożnością i re-spektem dla potęgi, z którą ma doczynienia, dr Gavreau przeliczyłwszystkie parametry swojej kon-strukcji. Nie docenił mocy wyzwala-nej przez piszczałki – w rzeczywis-

tości znacznie zaniżył wartości wyjściowe dla celów diagnos-tycznych. Nie przyszło mu do głowy, że wartości te i tak byłyo wiele za duże jak na infradźwięki!

Ponieważ zebranie danych empirycznych a następnie ichanaliza stanowiły jedyną drogę do określenia wpływu infra-dźwięków na organizmy żywe i materię nieożywioną, pono-wnie przystąpiono do badań, tym razem jednak generującinfradźwięki o minimalnej mocy. Po pierwsze, należałoznacznie zmniejszyć rozmiary aparatury, jako że jej dotych-czasowe parametry były nie do przyjęcia. Aby zapewnićcałkowitą kontrolę śmiertelnych uderzeń, zamontowanocały szereg awaryjnych wyłączników, które uruchamianebyły przez ciśnieniową falę infradźwięku. Natężenie, przyktórym następowało odcięcie zasilania, można było regulo-wać przy pomocy automatycznych wyłączników baromet-rycznych.

Dążąc do zbudowania mniejszych i łatwiejszych w ob-słudze generatorów infradźwięków dr Gavreau przetestowałcały szereg specjalnych rogów i syren różnej wielkości.Każde tych urządzeń było nadzwyczaj prostym, płaskim,okrągłym pudłem rezonansowym z bocznym przewodemwyjściowym. Były to najczęściej powiększone modele mgło-wych i policyjnych syren. W kolejnych próbach systematycz-nie je zmniejszano, ponieważ ich moc na wyjściu wciąż byłaza duża. Infradźwiękowe syreny mgłowe były zdolne dowytwarzania 2 kilowatów energii infradźwiękowej o częstot-liwości 150 herców. Znacznie łatwiej do wymaganych para-metrów dawały się dostosować płaskie „syreny policyjne”.Ich ogólne parametry było łatwo określić i stworzono nawet

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 21

Infradźwięki zdają się wręczparaliżować funkcje

fizjologiczne organizmu.Wywołują zakłócenia w uchu

środkowym pozbawiającorganizm poczucia

równowagi i unieruchamiającswoje ofiary.

w tym celu odpowiednią formułę matematyczną. Rezonan-sowy ton syreny obliczano dzieląc jej średnicę przez stałąo wartości 51. Zwiększanie głębokości syreny powodowałowzrost amplitudy. Syrena o średnicy 1,3 m wytwarzałainfradźwięki o częstotliwości 37 herców. Ten rodzaj faliinfradźwiękowej z powodzeniem wstrząsnął ścianami całegokompleksu budynków laboratorium, mimo iż jego mocwynosiła niespełna dwa waty energii infradźwiękowej.

BADANIA TESLI I WOJSKOWE TESTY MEDYCZNEDo wywołania objawów choroby infradźwiękowej wy-

starczy niewielka moc. Wielu badaczy naraziło siebie napoważne obrażenia, kiedy rozmyślnie lub przypadkowoudało się im wygenerować infradźwiękowe drgania.

Nikola Tesla stosował drgające platformy jako kuracjęzwiększającą witalność. Lubował się w „harmonizowaniuciała” przy pomocy drgających platform własnej konstruk-cji. Zamontowane na mocnych, gumowych wspornikachplatformy były wprawiane w drgania przy pomocy napę-dzanych mechanicznie „ekscentrycznych” kół. Ich umiar-kowane używanie, na przykład przez około jedną minutę,mogło przyjemnie pobudzić całe ciało do działania na kilkagodzin. Nadmierne ich stosowanie mogło jednak prowadzićdo śmiertelnej choroby, przy czymnajgroźniejsze było nadzwyczajnepobudzenie akcji serca. Całe ciałowręcz „dzwoniło” godzinami przymocno podwyższonym rytmie pracyserca i znacznym nadciśnieniu.Skutki mogły być wręcz zabójcze.

Pewnego razu bliski przyjacielTesli, Samuel Clemens, odmówiłzejścia z wibrującej platformy mi-mo wielokrotnie powtarzanychostrzeżeń. Tesla żałował potem, żepozwolił mu wejść na platformę.Kilka sekund później rozradowanyClemens niemal strzelił kopytami w kalendarz. Przyczynąbyły infradźwięki.

Tesla często obszernie opisywał wpływ infradźwiękówdziennikarzom, którzy naśmiewali się za jego plecami z te-go, że taki „malutki dźwięk” może spowodować tak wielkieszkody. A jednak to właśnie przy pomocy tego „malutkiegodźwięku” Tesla o mało nie zrównał z ziemią swojegolaboratorium na Houston Street. Zbudowane przez niegokompaktowe generatory infradźwiękowych impulsów miałyniesamowitą wydajność. W późniejszym okresie skonstruo-wał i przetestował bronie wykorzystujące infradźwięki zdol-ne do obrócenia w perzynę całych budynków i miast.

Pewnego razu Walt Disney i jego współpracownicyrozchorowali się, kiedy przewidziany do ilustracji jednej zescen efekt dźwiękowy został spowolniony przy pomocymagnetofonu i jednocześnie kilkakrotnie wzmocniony przypomocy aparatury nagłaśniającej. Oryginalny dźwięk po-chodził z urządzenia do łączenia metali – było to brzęczenieo częstotliwości 60 herców, które zostało pięciokrotniespowolnione do częstotliwości 12 herców. Ten dźwięk wy-wołał wśród członków zespołu mdłości, które utrzymywałysię przez kilka dni.

Infradźwięki zdają się wręcz paraliżować funkcje fizjo-logiczne organizmu. Wywołują zakłócenia w uchu środ-kowym pozbawiając organizm poczucia równowagi i unie-ruchamiając swoje ofiary. Efekt jest taki jak w przypadkuprzedłużającego się, ostrego stanu chorobowego. Powrót donormalnego stanu wymaga wielu godzin a nawet dni. Wy-stawienie na umiarkowane natężenia infradźwięków wy-

twarza stan chorobowy, z kolei jego zwiększone natężeniemoże skończyć się śmiercią.

Alarmujące reakcje na infradźwięki w zakresie częstot-liwości od 40 do 100 herców opisali dokładnie wojskowieksperci medyczni. Wyniki te są bardzo niepokojące. Wrazz obniżaniem częstotliwości infradźwięku narastają nieko-rzystne objawy w postaci zmienionego rytmu pracy sercai wzrostu częstotliwości pulsu o około 40 procent, które sąobjawem stanu przedśmiertnego. Przy częstotliwości 100herców występują umiarkowane mdłości, zawroty głowy,zaczerwienienie skóry i mrowienie w całym ciele. Zawrotygłowy, niepokój, niezwykłe zmęczenie, ucisk na gardło orazzapaść systemu oddechowego to kolejne objawy. Kaszel,silny ucisk podmostkowy, dławienie, nadmierne wydzielanieśliny, niesamowite bóle przy przełykaniu, trudność w od-dychaniu, ból głowy oraz bóle żołądka występują przyczęstotliwościach od 60 do 73 herców. Infradźwięki wywołu-ją także stan zmęczenia. Niektórzy ludzie kaszlą przezponad godzinę, a zaczerwienienie skóry utrzymuje się u wie-lu przez szereg godzin. Infradźwięki w zakresie od 43 do 73herców wywołują u ludzi znaczny spadek ostrości widzenia,a tak zwany iloraz inteligencji spada prawie o jedną czwartą.Kompletnemu zburzeniu ulega także zdolność orientacji

przestrzennej. Zmniejsza się rów-nież koordynacja pracy mięśni i po-czucie równowagi. Tuż przed utratąprzytomności stwierdzano takżespadek sprawności manualnej i beł-kotliwą wymowę.

Odkrycia dra Graveau dotyczą-ce infradźwięków z zakresu od 1 do10 herców są prawdziwie szokujące.Ton śmiercionośny wynosi około7 herców. Mała amplituda drgańw tym zakresie powoduje zmianyw zachowaniu człowieka. Aktyw-ność umysłowa ulega najpierw za-

hamowaniu a następnie zablokowaniu i całkowitemu znisz-czeniu. Wraz ze wzrostem amplitudy występuje szeregniepokojących objawów, które zapoczątkowuje pełna neu-rologiczna interferencja. Działanie rdzenia przedłużonegozostaje zablokowane i ustają jego autonomiczne funkcje.

DOŚWIADCZENIA Z DETEKTORAMIINFRADŹWIĘKÓW

Infradźwięki trzymają się ziemi – jest to dobrze znane zeświata zwierząt zjawisko. Żeńskie wokalizy i ich młodychprzenoszą się powietrzem, jako że tony wysokie mają naturęnapowietrzną. Oznacza to, że osobniki żeńskie i ich małestanowią naturalne ofiary mięsożerców. Niskotonowedźwięki trzymają się ziemi, są „przewodzone” przez warstwyziemi. Męskich dźwięków nie mogą zlokalizować drapieżcy,ponieważ „tulą” się one do ziemi i rozpraszają wraz z od-dalaniem od źródła. Niektóre osobniki męskie uderzająw ziemię swoimi nawoływaniami i kopytami – są to sygnałyporozumiewawcze, które tylko one są zdolne zrozumieć.

Fakt, że ziemia przyciąga i przewodzi niskie tony stanowiduży dar dla środowiska zwierząt, bowiem zwiększa szanseprzetrwania męskich przywódców. Kiedy stada są atakowa-ne przez drapieżniki, osobniki męskie są w stanie dowodzićswoimi towarzyszami pozostając całkowicie „niewidzialny-mi” i nieuchwytnymi. Drapieżniki nie są w stanie zlokalizo-wać nawoływań i „dudnień” męskich przywódców, ponie-waż nie mają możliwości przechwytywania ich niskotono-wych sygnałów. Są więc oni dla nich trudnym do zaatakowa-nia celem. Drapieżnikom często przewodzą liderzy rodzaju

22 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Infradźwięki „tulą” się doziemi i rozprzestrzeniają

wokół swojego źródła. I ci,którzy je wysyłają, sami mogą

stać się ich ofiarami.

męskiego, którzy również komunikują się ze sobą poprzezziemię.

Tego samego rodzaju analogie stosują się do infra-dźwiękowego systemu obronnego. Po pierwsze, infradźwię-ki nie tracą intensywności w miarę oddalania się na dużąodległość, ich moc pozostaje prawie taka sama jak w chwiliwyemitowania ze źródła. Jest również prawdą, że ze wzglę-du na ich ziemiolubną naturę nie można zlokalizowaćźródła infradźwięków nie posiadając przeznaczonej do tegocelu specjalistycznej aparatury. Te fakty stanowią zaletę dlatych, którzy chcieliby użyć infradźwięków w charakterzebroni. Przypuśćmy, że jakieś wrogie nam siły zastosowałyinfradźwięki. Co wtedy? Infradźwięki są niesłyszalne. W tejsytuacji bitwa skończy się, zanim ktokolwiek zorientuje się,że się zaczęła. Jak rozpoznać, że się jest obiektem infra-dźwiękowego ataku? W takim wypadku detektorem ataku„nierozpoznawalnego wroga” byłaby pierwsza linia obrony.To oznacza, że rozwijanie skutecznego systemu broni infra-dźwiękowej wymaga w pierwszym rzędzie opracowania de-tektora infradźwięków.

Dr Gavreau po raz pierwszy przystąpił do opracowaniadetektorów infradźwięków w celu ochrony przed nimi swo-jego personelu, a dopiero potem zaczął myśleć o ich ewen-tualnym bojowym zastosowaniu. Z początku eksperymen-tował z różnymi urządzeniami, któ-re naśladowały wykrywacze fal ra-diowych. Jedno z tych urządzeń wy-korzystywało płomień w zamkniętejprzestrzeni. Było podobne do pło-mieniowych detektorów skonstruo-wanych przez Lee de Foresta tużprzed wynalazieniem przezeń trio-dy. Płomieniowe detektory Gavre-au wykorzystywały różne przestrze-nie rezonansowe – przy określonej wysokości infradźwię-ków płomień unosił się do góry. Detektory te pozwalały muokreślić amplitudę i wysokość dźwięku. Niestety, płomieniesą niebezpieczne i kapryśne i nie bardzo nadają się doużycia na polu walki.

Potem dr Gavreau eksperymentował z ulepszonymi ba-rometrami mechanicznymi. Były to duże pudła rezonan-sowe połączone z bardzo delikatnymi rurkami barometrycz-nymi. Okazało się, że przyrządy te są bardzo czułe. Od-notowywały równomierny przyrost ciśnienia barometrycz-nego, kiedy duże miechopodobne pudła rezonansowe byłyściskane przez infradźwięki. Czułość tych urządzeń rosławraz ze wzrostem objętości miechów. Były skuteczne, leczzbyt delikatne.

Kolejne przyrządy przypominały wyglądem wczesne te-lewizyjne, mechaniczne konstrukcje Johna Logie Biarda.Do ich budowy zastosowano duże membrany stosowanew kotłach muzycznych, lustra, światła i fotoogniwa. Domembrany było przymocowane lustro powodujące migota-nie światła, ilekroć w membranę uderzały infradźwięki.Fotoogniwo dokonywało zapisu migotania w postaci syg-nału elektrycznego. Ten typ detektora cechował się dużąniezawodnością.

Najdoskonalszymi detektorami konstrukcji Gavreauokazały się jednak te, które wykorzystywały zjawisko elekt-rolizy. Były one oparte na przyrządach skonstruowanychprzez Fessendena do pomiaru słabych sygnałów radiowych.Wykorzystywały rozwory związków chemicznych oraz punk-towe kontakty elektryczne. Ilekroć infradźwięki przenikałyprzez to urządzenie, znajdujące się w nim roztwory chemi-czne przechodziły przez oddzielającą je barierę osmotyczną.Następnie za pomocą czułego galwanometru dokonywano

pomiaru przewodności elektrycznej powstałej mieszaniny.Układ ten był niezawodny i dokładny.

Mimo swoich zalet wszystkie detektory miały jednakjedną wadę: ofensywne zastosowanie infradźwięków o dużejamplitudzie powodowało ich rozpad, wręcz ich wyparowy-wanie.

OBRONA PRZED INFRADŹWIĘKAMIFrancuskie władze wydały oświadczenie mówiące, że dr

Gavreau wcale nie pracuje nad opracowaniem broni, jed-nak wiele patentów przeczy temu twierdzeniu. Mimo iż niejest możliwe dotarcie do faktycznych patentów dotyczącychgeneratorów infradźwięków, drowi Gavreau przypisuje sięrozwój „infradźwiękowej zbroi”. Na co miałby bowiem„tracić” tyle czasu i pieniędzy, jeśli nie na antyinfradźwię-kowe badania?

Jest oczywiste, że broń infradźwiękowa powoduje konie-czność opracowania i sprawdzenia tarcz antyinfradźwięko-wych i dr Gavreau poświęcił temu zagadnieniu znaczniewięcej czasu niż na skonstruowanie skutecznych rogówinfradźwiękowych. Dr Gavreau już na początku swoichbadań odkrył, że infradźwięku nie da się całkowicie za-blokować. Infradźwiękowe urządzenia wymagają bardzodużych ekranów. Co więcej, nikt nie odważyłby się na

postawienie zapory infradźwięko-wej przeciwko jakiejkolwiek armiibez odpowiedniej osłony. Infra-dźwiękowe rogi mogą wysyłaćdźwięki w zadanym kierunku, lecznaturalne środowisko pozwala naich „przeciekanie” we wszystkichkierunkach. Infradźwięki w ciągukilku sekund przenikają swoje ge-neratory. „Zawracają” w kierunku

tych, którzy je wysyłają. Infradźwięki „tulą” się do ziemii rozprzestrzeniają wokół swojego źródła. I ci, którzy jewysyłają, sami mogą stać się ich ofiarami.

Pierwszą metodą, jaką zastosował Gavreau, było zwięk-szanie ich częstotliwości, aż do utraty przez nie infra-dźwiękowych własności. Udało się to uzyskać przy pomocypasywnej metody „strukturalnej” – ustawionych warstwoworzędów ekranów i przestrzeni rezonansowych. Forma tanosi nazwę „pasywnej”, ponieważ urządzenia stoją i czekająna infradźwiękowy atak, absorbują go i zamieniają nanieszkodliwe, słyszalne dźwięki.

Jego druga metoda miała charakter bardziej „agresyw-ny” i polegała na aktywnym działaniu. Zastosowano w niejdobrze znaną zasadę fizyczna. Polega ona na wysyłaniutonów, których czoło jest w fazie przeciwnej w stosunku dofali atakującej. W ten sposób obie fale znoszą się i atakinfradźwiękowy zostaje wytłumiony lub przynajmniej znacz-nie osłabiony. Metoda ta wymaga jednak systemu szybkiegowykrywania infradźwięków i odpowiednio szybkiej reakcji.Cały proces polega na określeniu wysokości tonu fali ataku-jącej i wygenerowaniu identycznej fali o przeciwnej fazie.Metoda aktywnej redukcji nie jest jednak dostateczniedokładna i nie zapewnia stuprocentowej ochrony. Nie da sięw pełni zneutralizować wysoce zmodulowanego, mobilnegoźródła infradźwięków bez wyszukanych układów elektro-nicznych.

Gavreau wpadł jednak na inny, elegancki w swej prosto-cie, pomysł, który sprawił, że obrońcy nie muszą już narażaćsię na działanie wysyłanych przez siebie infradźwięków.Pracując nad stałymi instalacjami broni i stanowisk, Gav-reau i jego zespół zupełnie zapomnieli o pierwotnym celuswoich badań – robotyce.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 23

PRZENOSZONA PRZEZ ROBOTY BROŃINFRADŹWIĘKOWA

Jak pamiętamy, dr Gavreau i jego zespół zajmowali siępoczątkowo robotyką i opracowywaniem systemów auto-matyzacji operacji przemysłowych i wojskowych. W końcuzaczęli się zastanawiać nad połączeniem tej nowo wynale-zionej broni z robotami.

Dr Gavreau połączył formę organowej piszczałki z syre-ną. Urządzenie umieszczono w betonowym bloku o pojem-ności niespełna metra sześciennego. Syrenę umieszczonoz przodu, a wzdłuż rozszerzających się ku przodowi bokówusytuowano kilka rezonansowych piszczałek. Urządzeniebyło zasilane powietrzem o wysokim stopniu sprężeniai miało przerażającą moc na wyjściu. W konwencjonalnymzastosowaniu było zdolne do całkowitego unicestwienianieprzyjaciela. W ramach eksperymentu ustawiono ten ze-staw syren na czterystakilogramowym betonowym postu-mencie z betonową osłoną na wyjściu. Mimo tych zabez-pieczeń urządzenie z powodzeniem zatrzęsło sporą częściąMarsylii. Infradźwięki przebiły się przez wspierający je blokbetonowy i w ciągu sekundy zniszczyły betonową osłonę.Makabra! Wszystko odbyło się w kompletnej ciszy. Urzą-dzenie to charakteryzowało się dużą selektywnością doboruwysokości tonu, mocy i kierunku. Ta ostatnia cecha – dobórkierunku – pozwoliła Gavreau i jego zespołowi osiągnąćnajwyższy współczynnik bezpieczeństwa. Można było terazdefensywne urządzenia infradźwiękowe tak nakierować, abynie zagrażały swoim operatorom. Broń ta była stosunkowozwartym i wydajnym urządzeniem. Jej wydajność była okre-ślana przez stosunek wyjściowej mocy destrukcyjnej doobjętości całego urządzenia.

Późniejsza jego wersja zawierała kolejny sześcian z infra-dźwiękową syreną w środku. Na przedniej płaszczyźnieumieszczonych było 60 piszczałek z rozszerzającymi się kuprzodowi rogami tworzącymi coś w rodzaju tablicy. Mówio-no, że to jedno zdalnie sterowane, nakierowane na sztucznepole bitewne, urządzenie z niezwykłą łatwością rozdarłosolidne mury obronne oraz wnętrza czołgów. Co więcej,wywołało ono jeszcze inne, bardziej przerażające, wręcz nienadające się do opisu, skutki. Co gorsze, nie towarzyszyłytemu żadne dźwięki.

Urządzenie umieszczone było na pojeździe-robocie na-pędzanym przez silniki dieslowskie lub sprężony gaz. Taprawie niezauważalna jednostka stanowiła dziwnego prze-ciwnika. Jako broń defensywna była przerażająca i nad-zwyczaj skuteczna. Ten system stanowił prawdziwy czynnikodstraszający dla tych, którzy byliby na tyle głupi, abyzaryzykować naziemny atak na tak uzbrojonego nieprzyja-ciela. Zrównywał on armie z ziemią. Z chwilą nakierowaniajego infradźwiękowych rogów na wroga bitwa musiałaby byćz miejsca zakończona i zapewne skończyłaby się, jeszczezanim by się na dobre zaczęła. Takiej machiny wojennej niedałoby się zlokalizować. Nikt, kto by ją ujrzał, nie uwierzył-by, że kryje ona w sobie tak śmiercionośną moc. Większośćw ogóle nie zwróciłaby na nią uwagi. Bateria takich urzą-dzeń, z których każde emitowałoby odpowiedni infra-dźwięk, stanowiłaby niemożliwą do pokonania barierę. Zda-lnie sterowane czołgi wyposażone w infradźwiękowe gene-ratory mogłyby omiatać teren śmiercionośnymi infradźwię-kami niszcząc wszystkich przeciwników w promieniu od5 do 10 kilometrów. Tę przerażającą broń można by umie-szczać na samolotach i szybko i skutecznie niszczyć z powie-trza atakujące armie.

Równie odstraszająca mogłaby być ta broń dla powiet-rznych napastników. Infradźwiękowe wiązki mogą omiataćniebo z dużą dokładnością, jako że infradźwięki rozchodzą

się w każdym ośrodku z jednakową skutecznością niszczącnapotykane cele.

Intensywność, z jaką urządzenia dra Gavreau wyrzucająswoją energię do otaczającego środowiska, jest przerażają-ca. Widzimy tu doprowadzone do perfekcji wykorzystaniezjawiska, które w warunkach naturalnych nigdy nie wy-stępuje w tak zabójczym nasileniu. Właśnie dlatego ta broń– jeśli zostanie użyta – musi być zdalnie sterowana, działającjak automat wykonujący swoje zadania z dala od swoichoperatorów.

Sam Gavreau określił to następująco: „Nie istnieje pełnaochrona przed infradźwiękami. Nie absorbują ich zwykłemateriały, także żadne zapory ani schrony nie są w stanieich zatrzymać”.

Tak więc po raz kolejny stajemy na rozdrożu. Na jednejz możliwych ścieżek napotkamy Messiaena i jego muzyczneprzesłanie pokoju, a na drugiej dra Gavreau i jego muzycz-ne przesłanie wojny. Czyją muzykę wybierzemy?�

O autorze:Gerry Vassilatos jest badaczem specjalizującym się w naukach

pogranicza i stałym współpracownikiem Journal of BorderlandResearch. Jest autorem programów dokumentalnych z cyklu Ray ofDiscovery oraz książek Vril Compendium, Secrets of Cold WarTechnology: Project HAARP and Beyond, Declassified Patents of theCold War and SDI i Lost Science.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Infradźwięki (poddźwięki) fale sprężyste nie wywołujące u człowieka

wrażenia dźwięku, o częstotliwości mniejszej niż 16 herców. Źródłem infra-dźwięków są: wyładowania atmosferyczne (pioruny), wiatr, różnego rodzajueksplozje, trzęsienia ziemi, duże elementy drgające konstrukcji i urządzeńmechanicznych itp. Infradźwięki są słabo tłumione i rozchodzą się na dużeodległości. Wykorzystuje się je do wyznaczania miejsc wybuchów, w bada-niach warstw atmosfery, hydrosfery i skorupy Ziemi. Infradźwięki o dużychnatężeniach wpływają ujemnie na organizmy żywe. – Przyp. red.

2. Barisal – miasto w południowo-środkowym Bangladeszu położone w del-cie rzeki Ganges na zachodnim brzegu rzeki Barisal. Od nazwy tego miastawywodzi się określenie dziwnego naturalnego zjawiska, które ochrzczonomianem „armat Barisal”. Przejawia się ono w postaci rozlegających sięw delcie dźwiękach przypominających dochodzące od strony morza grzmoty.Pochodzenie tych dźwięków nie zostało dotychczas dostatecznie wyjaśnione.Najbardziej rozpowszechniony pogląd mówi, że są one pochodzenia sejsmicz-nego. – Przyp. tłum.

3. Charles Martel, znany jako Karol Młot (688?-741), król frankoński,twórca potęgi Karolingów (715-741), który w roku 732 powstrzymał inwazjęMaurów na Europę. Dziadek Karola Wielkiego. – Przyp. tłum.

Bibliografia• Fehr, „Infrasound from Artificial and Natural Sources” („Infradźwiękinaturalnego i sztucznego pochodzenia”), Journal of Geophysical Research,maj 1967.• V. Gavreau, „Infra-Sons”, Acustica, vol. 17, 1966.• V. Gavreau, „The Silent Sound That Kills” („Bezgłośny dźwięk, któryzabija”), Science and Mathematics, styczeń 1968.• Francuskie patenty Gavreau: nr 131551 – Generator infradźwięków; nr437460 – Generator infradźwięków; nr 1536289 – Tarcza infrasoniczna.• Mohr, „Effects of Low Frequency Noise on Man” („Efekt dźwiękówo niskiej częstotliwości na człowieka”), Aerospace Medicine, wrzesień 1965.

Od wydawcyNiniejszy artykuł został opublikowany za zgodą Borderland Sciences Rese-

arch Foundation (Fundacja Nauk Pogranicza). Po raz pierwszy ukazał się(jego część) w The Journal of Borderland Research, IV kwartał 1996, i stanowiósmy rozdział książki Gerry’ego Vassilatosa Lost Science (Utracona nauka)(ISBN 0–945685–25–4, Borderland Science Research Foundation, Inc., POBox 220, Bayside, CA 95524, USA, telefon +1(707) 825 7733, e-mail: ‹[email protected]›, strona internetowa: ‹www.borderlands.com›).

24 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Wiele różnychschorzeń, zarówno

fizycznych, jaki psychicznych,ma bezpośredni

związek zespożywaniem„czystego”,

rafinowanegocukru, czylisacharozy.

William DuftyCopyright 1975

Opracowano na podstawie książkiSugar Blues

wydanej przezChilton Book Co.

Pandor, PAUSA

DLACZEGO CUKIER JEST TOKSYCZNY DLA ORGANIZMU?

W roku 1957 dr William Coda Martin próbował odpowiedzieć na pytanie:„Kiedy żywność jest żywnością a kiedy trucizną?” Jego roboczą definicją

„trucizny” było: „Medycznie: każda substancja dostarczona ciału, strawiona lubpowstała wewnątrz ciała, która powoduje lub może powodować choroby. Fizycz-nie: każda substancja, która hamuje aktywność katalizatorów, które są znaj-dującymi się w organizmie w niewielkich ilościach substancjami chemicznymi lubenzymatycznymi aktywującymi reakcje”.1 Słownik podaje nawet szerszą definicję„trucizny”: „aby wywrzeć szkodliwy wpływ lub aby wypaczyć funkcję”.

Dr Martin sklasyfikował cukier rafinowany jako truciznę, ponieważ jest onpozbawiony swoich sił witalnych, witamin i substancji mineralnych. „To, cozostaje, zawiera czyste, rafinowane węglowodany. Ciało nie może wykorzystywaćtej rafinowanej skrobi i węglowodanów, jeśli nie występują razem z nimi usuniętebiałka, witaminy i substancje mineralne. Natura dostarcza tych elementóww każdej roślinie w ilościach wystarczających do metabolizowania zawartychw niej węglowodanów. Nie ma środków występujących w nadmiarze dla innychdodanych węglowodanów. Niekompletny metabolizm węglowodanów powodujetworzenie «metabolitów toksycznych», takich jak kwas pirogronowy lub nienor-malne cukry zawierające 5 atomów węgla. Kwas pirogronowy akumuluje sięw mózgu i systemie nerwowym a nienormalne cukry w czerwonych krwinkachkrwi. Te toksyczne metabolity zakłócają oddychanie komórek, które nie mogązapewnić odpowiedniej ilości tlenu dla przeżycia i normalnego funkcjonowaniaorganizmu. Z upływem czasu niektóre z komórek obumierają. To zakłócafunkcje części ciała i staje się początkiem chorób degeneracyjnych”.2

Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi, ponieważdostarcza tylko to, co żywieniowcy określają jako „puste” lub „gołe” kalorie.Brak w nim naturalnych substancji mineralnych, które obecne są w korzeniuburaka cukrowego. Co więcej, cukier jest gorszy od innych rzeczy, ponieważdrenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powo-du wymagań procesu trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na całysystem.

Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, abyzabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem cukru.Substancje mineralne takie jak sód (z soli), potas i magnez (z roślin) oraz wapń(z kości) są mobilizowane i wykorzystywane w przemianie chemicznej; wy-twarzane zostają neutralne kwasy, które próbują przywrócić równowagę kwaso-wo-zasadową krwi do normalnego stanu.

Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu nadmier-nego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiast-ków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu w celu zabez-pieczenia krwi, z kości i zębów zostaje pobrane tyle wapnia, że powstajepróchnica i rozpoczyna się ogólne osłabienie.

Nadmierna ilość cukru ma wpływ na każdy narząd organizmu. Początkowojest magazynowany w wątrobie w formie glukozy (glikogenu). Ponieważ pojem-ność wątroby jest ograniczona, dzienny pobór cukru rafinowanego (powyżejwymaganej ilości naturalnego cukru) szybko powoduje, że wątroba rozszerza sięjak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do swojej maksymalnej objętości,nadmiar glikogenu powraca do krwi w formie kwasów tłuszczowych, którezostają przeniesione do każdej części ciała i magazynowane w najmniej aktyw-nych miejscach: na brzuchu, pośladkach, piersiach i biodrach.

Gdy te stosunkowo nieszkodliwe miejsca są całkiem wypełnione, kwasytłuszczowe zostają następnie rozprowadzane do aktywnych narządów, takich jakserce i nerki. To powoduje osłabienie ich funkcji; w końcu tkanki ulegajądegeneracji i zmieniają się w tłuszcz. Organizm jako całość zostaje uszkodzonyw wyniku ich obniżonej zdolności działania i powstają zakłócenia ciśnienia krwi.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 25

Nadmiar cukru wywiera silnynegatywny efekt na

funkcjonowanie mózgu...Nadmiar cukru powoduje

senność i drastyczny spadeknaszej zdolności oceny

i zapamiętywania.

Następuje uszkodzenie parasympatycznego układu nerwo-wego, a podlegające mu narządy, takie jak móżdżek, stająsię mało aktywne i ulegają paraliżowi (rzadko myśli sięo normalnej funkcji mózgu jako o czymś równie biologicz-nym jak trawienie). Zostają opanowane układy krążeniaobwodowego i limfatycznego i jakość czerwonych ciałekzaczyna się zmieniać. Występuje nadmierna ilość białychciałek i spowolnieniu ulega proces tworzenia tkanek. Tole-rancja i odporność naszego ciała ulega ograniczeniu, wsku-tek czego nie możemy odpowiednio reagować na ekstremal-ne zakłócenia, bez względu na to, czy będzie to zimno,ciepło, komary czy bakterie.

Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funk-cjonowanie mózgu. Kluczowym czynnikiem w jego prawid-łowym działaniu jest kwas glutaminowy, żywotny składnikznajdowany w wielu roślinach. Witaminy B odgrywają głów-ną rolę w podziale kwasu glutaminowego na antagonistycz-ne-dopełniające składniki, które generują reakcje mózgutakie jak „działanie” lub „kontrola”. Witaminy B są wy-twarzane między innymi przez symbiotyczne bakterie, któreżyją w naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafi-nowany cukier, bakterie te marnieją i umierają, co powodu-je spadek naszego zasobu witaminy B. Nadmiar cukrupowoduje senność i drastyczny spadek naszej zdolnościoceny i zapamiętywania.

CUKIER: SZKODLIWY DLA LUDZI I ZWIERZĄTNiektórych z tych urazów doznali rozbitkowie, którzy

przez dziewięć dni jedli i pili wyłą-cznie cukier i rum. To, co mieli dopowiedzenia, przysporzyło bólugłowy propagatorom spożywaniacukru.

Wypadek ten wydarzył się w ro-ku 1793, kiedy rozbił się statek wio-zący ładunek cukru. Pięciu maryna-rzy, którzy przeżyli, a następnie zo-stali uratowani, było przez dziewięćdni zdanych na siebie samych. Byliw stanie wyniszczenia spowodowa-nego głodem, nie jedząc nic innego oprócz cukru i rumu.

Zainspirowany tym wypadkiem wybitny francuski fizjo-log F. Magendie przeprowadził szereg doświadczeń nazwierzętach, których wyniki opublikował w roku 1816.W eksperymentach tych karmił psy pokarmami opartymi nacukrze lub oleju z oliwek i wodzie. Wszystkie psy uległywyniszczeniu i zdechły.3

Rozbitkowie i eksperymentalne psy francuskiego fizjo-loga dowiodły tego samego – cukier jako stała dieta jestgorszy od braku pokarmu. Czysta woda może utrzymać cięprzy życiu przez jakiś czas, cukier i woda – zabije cię. Ludzie(i zwierzęta) nie mogą utrzymać się przy życiu na dieciecukrowej.4

Zdechłe psy w laboratorium prof. Magendie uświado-miły przemysłowi cukrowniczemu, jakim niebezpieczeńst-wem są niezależne badania naukowe. Od tego czasu prze-mysł cukrowniczy przeznaczył po cichu miliony dolarów nasubsydiowanie nauki. Wynajęto najbardziej znane auto-rytety naukowe, które można było kupić za pieniądze,w nadziei, że uda się znaleźć coś, nawet pseudonaukowego,co pozwoliłoby oczyścić opinię o cukrze.

Mimo to udowodniono, że (1) cukier jest głównymczynnikiem powodującym próchnicę zębów; (2) występującw ludzkiej diecie powoduje nadwagę; (3) usunięcie goz diety leczy objawy okaleczających, szeroko rozpowszech-nionych chorób, takich jak cukrzyca, rak i choroby serca.

Sir Frederick Banting współodkrywca insuliny, odnoto-wał w roku 1920 w Panamie, że wśród właścicieli plantacjicukru, którzy jedli duże ilości produkowanego przez siebierafinowanego cukru panuje powszechnie cukrzyca. Niestwierdził jej natomiast u tubylców, którzy żuli jedyniesurową trzcinę cukrową.

Pierwsze wysiłki zmierzające do stworzenia pozytywnegoobrazu cukru podjęto w roku 1808 w Wielkiej Brytanii,kiedy Komitet Indii Zachodnich poinformował parlamento ufundowaniu nagrody w wysokości 25 gwinei dla każdego,kto przedstawi najbardziej „satysfakcjonujący” eksperymentdowodzący, że nie rafinowany cukier jest dobry do żywieniai tuczenia bydła, krów, wieprzy i owiec.5

Pasza dla zwierząt jest często sezonowa i zawsze droga.Cukier był wówczas tani jak barszcz. Ludzie nie zjadali godostatecznie szybko.

Oczywiście próby żywienia zwierząt gospodarskich cuk-rem i melasą w Anglii w 1808 stały się katastrofą. GdyKomitet Indii Zachodnich przygotował czwarty raport skie-rowany do parlamentu, jeden z członków parlamentu, JohnCurwin, doniósł, że próbował bez powodzenia karmić cuk-rem i melasą cielęta. Zasugerował, że może warto byłobyspróbować dodawać cukier i melasę do odtłuszczonegomleka. Gdyby coś z tego wyszło, handlarze cukrem z IndiiZachodnich z całą pewnością rozpowszechniliby to na ca-łym świecie. Po tym niepowodzeniu w dodawaniu cukru dopaszy krów poddali się.

Z nieustającym zapałem mającym na celu zwiększeniezapotrzebowania rynku na ten naj-ważniejszy produkt rolny Indii Za-chodnich, działania Komitetu Za-chodnich Indii zostały zredukowa-ne do taktyki, która z powodzeniemsłużyła propagatorom cukru przezprawie 200 lat. Sprowadzała się onado rozpowszechniania nie znaczą-cych i ewidentnie głupich ocen po-chodzących z odległych miejsc odniedostępnych ludzi z pewnym sta-tusem „naukowym”. Jeden z ów-

czesnych komentatorów nazwał ich „wynajętymi sumie-niami”.

Komitet Parlamentarny tak bardzo popierał lokalnychwodzirejów od cukru, że ograniczył się do zacytowanialekarza z dalekiej Filadelfii, lidera ostatniej amerykańskiejrebelii kolonialnej: „Jak donoszą, wielki dr Rush z Filadelfiipowiedział, że «ta sama objętość cukru zawiera więcejsubstancji odżywczych niż jakakolwiek inna znana substan-cja»”. W tym samym czasie dr Rush udowadniał, że mastur-bacja jest przyczyną obłędu! Cytowanie takich wieloznacz-nych stwierdzeń oznacza, że nie dałoby się znaleźć w Angliiani jednego weterynarza, który zalecałby stosowanie cukrujako składnika pokarmowego w żywieniu krów, świń lubowiec.

Przygotowując swoje epokowe dzieło Historia Żywienia,opublikowane w roku 1957, prof. E.V. McCollum (Uniwer-sytet im. Johna Hopkinsa), czołowy amerykański żywienio-wiec i bez wątpienia pionier na tym polu, dokonał przegląduokoło 200 000 artykułów naukowych opisujących doświad-czenia dotyczące produktów żywnościowych, ich właściwo-ści, wykorzystania i wpływu na zwierzęta i człowieka. Zgro-madzony materiał obejmował okres od połowy XVIII wiekudo 1940 roku. Z tej wielkiej kopalni badań naukowychMcCollum wybrał te eksperymenty, które uznał za znaczące„w odniesieniu do historii postępu w wykrywaniu ludzkichbłędów w tym segmencie nauki [żywieniu]”. Prof. McCol-

26 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

„...przestańmy udawać, żeszczoteczki i pasty do zębówsą ważniejsze niż pasty dobutów i ich czyszczenie.

Przechowywane pożywieniejest tym, co daje nam

sztuczne zęby”.

lum nie zanotował ani jednego kontrolowanego ekspery-mentu naukowego z użyciem cukru w okresie od 1816 do1940 roku.

Tak się nieszczęśliwie składa, że dzisiejsi naukowcy niemogą zbyt wiele dokonać bez sponsora. Protokoły nowo-czesnej nauki zwiększyły koszty badań naukowych.

W tej sytuacji trudno być zaskoczonym, czytając wewstępie do Historii żywienia McColluma, że „autor i wydaw-cy są wdzięczni The Nutrition Fundation, Inc. [Fundacji ds.Żywienia] za dotację przeznaczoną na pokrycie części kosz-tów wydania tej książki”.

Można by zapytać, czym jest ta Fundacja ds. Żywienia,jako że autor i wydawca nie mówią nam tego. Tak sięskłada, że jest to fasadowa organizacja, za którą kryją sięczołowi producenci żywności zawierającej duże ilości cukru,tacy jak American Sugar Refining Company, Coca-Cola,Pepsi-Cola, Curtis Candy Co., General Foods, GeneralMills, Nestlé Co., Pet Milk Co. oraz Sunshine Biscuits– łącznie około 45 tego typu przedsiębiorstw.

Zapewne najbardziej znaczącą rzeczą związaną z dzie-łem McColluma było pominięcie przezeń wcześniejszejmonumentalnej pracy, którą pewien znany profesor Har-vardu określił jako „jedną z tych epokowych prac badaw-czych, które sprawiają, że każdy inny badacz pluje sobiew brodę, że nigdy nie pomyślało zrobieniu tego samego”. W latach1930-tych dentysta-badacz z Cleve-land w stanie Ohio, dr Weston A.Price, podróżował po świecie – odsiedzib Eskimosów po wyspy Mo-rza Południowego i od Afryki poNową Zelandię. Jego praca zatytu-łowana Nutrition and Physical Dege-neration: A Comparison of Primitiveand Modern Diets and Their Effects(Żywienie i fizyczna degeneracja: po-równanie prymitywnych i współczesnych sposobów odżywianiai ich skutków)6, ilustrowana setkami zdjęć, została po razpierwszy opublikowana w roku 1939.

Dr Price uznał cały świat za swoje laboratorium. Jegodruzgoczący wniosek zanotowany z przerażającymi szczegó-łami dotyczącymi każdego odwiedzanego miejsca był prosty.Ludzie, którzy żyją w tak zwanych prymitywnych warun-kach, mają wspaniałe zęby i wspaniały stan zdrowia ogól-nego. Jedzą naturalne, nie rafinowane pożywienie z ichmiejscowego otoczenia. Importowanie w wyniku kontaktuz cywilizacją rafinowanego, słodzonego pożywienia zapo-czątkowuje fizyczną degradację w sposób, który możnawyraźnie zaobserwować w czasie jednego pokolenia.

Dawanie posłuchu propagatorom spożywania cukru wy-nika z naszej ignorancji dotyczącej prac takich jak ta draPrice’a. Producenci cukru nie dają jednak za wygranąi sowicie opłacają badania naukowe, lecz laboratoria badaw-cze nigdy nie ogłaszają niczego konkretnego, co mogłobybyć użyte przez nich do promowania cukru. Wyniki badańsą niezmiennie złymi wiadomościami.

„Pozwólmy sobie na wizytę u niedouczonego dzikusa,zastanówmy się nad jego sposobem odżywiania i bądźmymądrzy” – napisał profesor Harvardu Ernest Hootenw Apes, Men and Morons (Małpy, Ludzie i Debile)7 – „prze-stańmy udawać, że szczoteczki i pasty do zębów są ważniej-sze niż pasty do butów i ich czyszczenie. Przechowywanepożywienie jest tym, co daje nam sztuczne zęby”.

Gdy badacze kąsają ręce, które ich żywią, i na światłodzienne wypływają istotne wiadomości, powstaje niezręcznasytuacja dla wszystkich. W roku 1958 magazyn Time do-

niósł, że pewien biochemik z Harvardu i jego asystencibadali przez ponad 10 lat myszy w celu ustalenia, w jakisposób cukier powoduje próchnicę i jak temu zapobiegać.Badania były finansowane przez Fundację do Badań nadCukrem i pochłonęły 57 000 dolarów dotacji. Potrzeba byłoaż 10 lat, aby odkryć, że nie ma sposobu, aby zapobiecpróchnicy powodowanej przez cukier. Gdy badacze ogłosiliswoje wyniki w Dental Association Journal, źródło finan-sowania ich badań z miejsca wyschło. Fundacja do Badańnad Cukrem przestała ich wspierać.

Im bardziej naukowcy rozczarowują propagatorów spo-żywania cukru, tym bardziej muszą oni polegać na ludziachz reklamy.

SACHAROZA: „CZYSTA” ENERGIA ZA NISKĄ CENĘGdy w latach 1920-tych kalorie stały się ważną sprawą

i ludzie dowiedzieli się, jak je liczyć, propagatorzy spożywa-nia cukru wystąpili z nowym wabikiem. Zaczęli zachwalaćfakt, że w funcie cukru (0,454 kg) jest 2 500 kalorii. Mniejniż ćwiartka funta cukru zaspokaja 20 procent całkowitegodziennego zapotrzebowania na kalorie.

„Jeśli mógłbyś kupić potrzebną sobie, zawartą w poży-wieniu energię tak tanio, jak to można zrobić kupująckalorie zawarte w cukrze” – powiedzieli nam – „twój roczny

rachunek za pożywienie byłby bar-dzo niski. Jeśli funt cukru kosztuje7 centów, to cała potrzebna ci ener-gia kosztowałaby rocznie poniżej 35dolarów”.

Bardzo tani sposób na popeł-nienie samobójstwa.

„Oczywiście nie można żyć nażadnej tak niezrównoważonej die-cie” – przyznali później – „ale licz-ba ta pozwala wyobrazić sobie, jaktani jest cukier jako zapewniający

energię pokarm. Co kiedyś było luksusem jedynie dlawąskiej grupy uprzywilejowanych, teraz jest pożywieniemnajbiedniejszych”.

Później propagatorzy spożywania cukru reklamowali,że cukier jest chemicznie czystszy od mydła Ivory, którezawiera czystego mydła tylko 99,4 procenta, podczas gdycukier zawiera aż 99,9 procenta czystego cukru. „Żadnepożywienie naszej codziennej diety nie jest czystsze” – za-pewniano nas.

Co oznacza czystość poza nie podlegającym dyskusjifaktem, że w procesie rafinowania usunięto wszystkie wita-miny, sole mineralne, włóknik i białka. W odpowiedzi naten zarzut propagatorzy spożywania cukru zaproponowalinowy punkt widzenia dotyczący czystości.

„Nie trzeba go sortować jak ziaren fasoli ani myć jakryżu – każde ziarenko jest identyczne z pozostałymi. Nie maodpadków podczas jego stosowania. Nie pozostają nieużyte-czne kości, jak w przypadku mięsa, ani fusy jak w kawie”.

„Czysty” jest ulubionym przymiotnikiem propagatorówspożywania cukru, ponieważ oznacza co innego dla chemi-ków niż dla zwykłych śmiertelników. Jeśli miód jest oznako-wany na nalepce jako czysty, oznacza to, że jest w swoimnaturalnym stanie (ukradziony pszczołom, które go zrobi-ły), bez fałszowania sacharozą w celu zwiększenia jego ilościi bez szkodliwych pozostałości chemicznych, którymi mogąbyć opryskane kwiaty. Nie oznacza to, że cukier jest wolnyod składników mineralnych takich jak jod, żelazo, wapń,fosfor lub witaminy. Proces oczyszczania trzciny cukroweji buraków cukrowych, któremu poddawane są one w rafine-riach, jest tak efektywny, że jego końcowy produkt, cukier,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 27

Ludzie skłaniani są domyślenia o swoich ciałachw taki sam sposób, w jakimyślą o swoich kontach

bankowych. Są takzaprogramowani, że kiedypodejrzewają, iż mają niski

poziom cukru w krwi, sięgająpo słodycze z automatu lub

słodki napój w celupodniesienia jego poziomu.

jest chemicznie czysty jak morfina lub heroina. Propagato-rzy spożywania cukru nigdy nam nie powiedzą, jaką wartośćodżywczą przedstawia ten chemiczny ekstrakt.

Na początku I wojny światowej, propagatorzy spożywa-nia cukru przyoblekli swoją propagandę w gotowe hasło.„Dietetycy wiedzą od dawna, jak wysoką wartość odżywcząposiada cukier” – pisano w przemysłowej rozprawie z lat1920-tych. „Ale dopiero wojna spowodowała, że ta świado-mość trafiła pod strzechy. Zawarta w cukrze energia dosię-ga mięśni w ciągu minut – było to przydatne w wojsku jakodawka żywieniowa podawana żołnierzom tuż przed rozpo-częciem ataku”. Propagatorzy spożywania cukru przez latapowtarzali do znudzenia o energetycznej mocy sacharozy,ponieważ nie zawiera ona nic więcej. Energia kalorycznai smak tworzący nawyk, to wszystko, czym jest sacharoza.

Wszystkie inne produkty spożywcze zawierają opróczenergii coś jeszcze. Wszystkie produkty spożywcze zawiera-ją niektóre czynniki odżywcze, takie jak białka, węglowoda-ny, witaminy lub składniki mineralne, albo wszystkie jejednocześnie, natomiast sacharoza zawiera wyłącznie ener-gię kaloryczną!

„Szybka” energia, która zdaniem propagatorów spoży-wania cukru wynosi opornych żołnierzy na szczyty, jestrezultatem tego, że rafinowana sa-charoza nie jest trawiona w ustachlub w żołądku, ale przechodzi bez-pośrednio do niższej części jeliti stamtąd do krwioobiegu. Nadzwy-czajna szybkość, z jaką sacharozaprzenika do krwi, przynosi więcejszkód niż pożytku.

Wiele zamieszania dotyczącegorafinowanego cukru powodujewśród opinii publicznej język. Cuk-ry są sklasyfikowane przez chemi-ków jako „węglowodany”. To wy-myślone przez nich słowo oznacza„substancję zawierającą węgielz tlenem i wodorem”. Wszystko jestw porządku, dopóki chemicy stosu-ją tego typu hermetyczne terminy w swoich laboratoriachpodczas rozmowy ze sobą, jednak stosowanie słowa „węg-lowodany” poza laboratorium – zwłaszcza na oznakowaniużywności i w języku reklam – do opisu naturalnych, pełnychziaren zboża (które są podstawową żywnością człowieka odtysięcy lat) oraz rafinowanego przez człowieka cukru (któryjest produkowanym narkotykiem i podstawową truciznąludzkości od kilku setek lat) jest w oczywisty sposób niego-dziwe. To nieporozumienie umożliwia propagatorom spo-żywania cukru rozpowszechnianie bzdur mających na celuumacnianie zaniepokojonych matek w przekonaniu, że cu-kier jest potrzebny ich dzieciom do życia.

W roku 1973 Sugar Information Foundation (FundacjaInformacji Cukrowej) umieściła pełnostronicowe reklamyw ogólnokrajowych miesięcznikach. W rzeczywistości byłyone zakamuflowaną ucieczką, do jakiej była ona zmuszonapo przegranej bitwie z Federalną Komisją Handlu toczonejw sprawie wcześniejszej kampanii reklamowej, która głosiła,że małe dawki cukru przed posiłkiem „zmniejszą” apetyt.„Węglowodany są wam potrzebne i właśnie cukier jestnajlepiej smakującym węglowodanem”. Równie dobrze mo-żna powiedzieć, że każdy potrzebuje codziennie płynu. Napodobnej zasadzie wielu ludzi może też powiedzieć, żeszampan jest najlepiej smakującym płynem. Ciekawe, jakdługo Kobieca Unia Chrześcijaństwa pozwalałaby, aby lob-by napojów alkoholowych propagowało taki punkt widzenia.

Użycie słowa „węglowodany” do opisu cukru rozmyślniewprowadza w błąd. Odkąd wymaga się dokładnego podawa-nia wartości pokarmowych na opakowaniach i puszkach,rafinowane węglowodany, takie jak cukier, są umieszczonerazem z takimi węglowodanami, które mogą lub nie mogąbyć rafinowane. Szereg rodzajów węglowodanów jest doda-wanych razem dając ogólną zawartość węglowodanów.W rezultacie następuje ukrycie zawartości cukru przednieświadomym tego faktu klientem. W dużym stopniu dotego zamieszania przyczyniają się chemicy, którzy stosująsłowo „cukier” do opisu całej grupy substancji, które sąpodobne, ale nie identyczne.

Glukoza jest cukrem znajdującym się normalnie wrazz innymi cukrami w owocach i warzywach. Jest podstawowąsubstancją w metabolizmie wszystkich roślin i zwierząt.Wiele naszych podstawowych produktów żywnościowychjest zamienianych w naszych ciałach na glukozę. Glukozajest zawsze obecna w naszej krwi i często zwana jest również„cukrem krwi”.

Dekstroza, zwana również „cukrem zbożowym”, jestwydobywana syntetycznie ze skrobi. Fruktoza jest cukremowocowym. Maltoza jest cukrem pochodzącym ze słodu.Laktoza jest cukrem mlecznym. Sacharoza jest rafinowa-

nym cukrem produkowanymz trzciny cukrowej i buraków cuk-rowych.

Glukoza zawsze była podstawo-wym elementem krwi ludzkiej.Uzależnienie od sacharozy jestczymś nowym w historii ludzkiegozwierzęcia. Stosowanie słowa „cu-kier” do opisu dwóch substancji,które wcale nie są do siebie po-dobne, które mają różne strukturychemiczne i w różny sposób wpły-wają na organizm, powoduje za-mieszanie.

Umożliwia to głoszenie bzdur-nych sugestii przez propagatorówspożywania cukru, którzy mówią

nam jak ważny jest cukier jako podstawowy składnik ludz-kiego ciała, jak jest utleniany w celu produkcji energii, jakjest metabolizowany wytwarzając ciepło itd. Opowiadająoczywiście o glukozie, która jest wytwarzana w naszychciałach, ale słuchaczom wmawiają, że to chodzi o sacharozę,która jest produkowana w rafineriach. Sytuacja, w którejsłowo „cukier” może być używane na określenie glukozyzawartej w naszej krwi oraz sacharozy w Coca-coli, jestwprost wymarzona dla propagatorów spożywania cukrui jednocześnie bardzo niebezpieczna dla wszystkich pozo-stałych.

Ludzie skłaniani są do myślenia o swoich ciałach w takisam sposób, w jaki myślą o swoich kontach bankowych. Sątak zaprogramowani, że kiedy podejrzewają, iż mają niskipoziom cukru w krwi, sięgają po słodycze z automatu lubsłodki napój w celu podniesienia jego poziomu. W rzeczywi-stości jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Poziomglukozy w ich krwi ma tendencję do obniżania się, ponieważsą uzależnieni od sacharozy. Ludzie, którzy odrzucają uza-leżnienie od sacharozy i obchodzą się bez niej, stwierdzają,że poziom glukozy w krwi powraca do normalnego i takipozostaje.

Począwszy od końca lat 1960-tych miliony Amerykanówpowróciły do naturalnych produktów spożywczych. Nowytyp sklepów, sklepy z naturalną żywnością, zachęcił wielu dorezygnacji z usług supermarketów. Naturalna żywność może

28 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Jedna kostka cukru w twojejkawie wypitej po kanapce

wystarczy, aby zmienićżołądek w komorę

fermentacyjną. Jeden napójgazowany wypity razem

z hamburgerem wystarczy,aby zmienić twój żołądekw kolumnę rektyfikacyjną.

być instrumentem w przywracaniu zdrowia. Dla wielu ludzi„naturalne” zaczęło oznaczać „zdrowy”. W tej sytuacjipropagatorzy spożywania cukru zaczęli wypaczać słowo„naturalne” w celu wprowadzenia w błąd opinii publicznej.

„Wykonane z naturalnych składników” – powtarzająw telewizji bez końca propagatorzy cukru zachwalając jedenprodukt za drugim. Słowo „z” nie jest akcentowane w tele-wizji, a powinno. Nawet cukier rafinowany jest wytwarzanyz naturalnych składników. To nic odkrywczego. Jego natu-ralne składniki to trzcina cukrowa i buraki cukrowe, alesłowo „z” z trudem przekonuje, że nadal zawiera on owe 90procent elementów zawartych w trzcinie i burakach, którezostały zeń usunięte. Heroina także może być reklamowanajako wykonywana z naturalnych składników. Opium jestrównie naturalne, jak burak cukrowy. Istotne jest to, coczłowiek z nich wytwarza.

Jeśli chce się unikać cukru w supermarkecie istnieje tylkojedna pewna droga. Nie kupować niczego, dopóki niestwierdzimy, że na etykiecie w widocznym miejscu widniejeprosty zapis: „bez dodatku cukru”. Stosowanie słowa „węg-lowodany” jako „naukowego określenia” cukrów stało sięstandardową strategią obroną propagatorów cukru i jegomedycznych apologetów. Jest to ich zasłona bezpieczeństwa.

PRAWIDŁOWE ŁĄCZENIE ŻYWNOŚCICzy to będą słodzone płatki zbożowe, ciasto, czarna

kawa na śniadanie, hamburgery z coca-colą na lunch czyobiad „smakosza” wieczorem,z punktu widzenia chemii przecięt-na dieta amerykańska jest formułą,która gwarantuje bulgoty i kłopotyżołądkowe.

Jeśli nie wziąłeś za dużo insulinyi nie znajdujesz się w stanie szokuhipoglikemicznego, praktycznie niema potrzeby spożywania samegocukru. Ludzie potrzebują go taksamo jak nikotyny w tytoniu. Głódto jedna sprawa, a potrzeba to inna.Od czasów Imperium Perskiego dodzisiaj cukier najczęściej używanyjest do poprawiania smaku pokar-mów i napojów jako składnik dodawany w kuchni lub jakoprzyprawa podawana na stole. Pozostawmy na momentz boku znany efekt działania cukru (długo- i krótkoter-minowy) na cały system i skoncentrujmy się na jego działa-niu po spożyciu go razem z innymi codziennymi skład-nikami żywieniowymi.

Gdy babcia ostrzegała, że słodzone ciastka przed posił-kiem „zepsują twoją kolację”, wiedziała, co mówi. Jejwyjaśnienie nie jest może satysfakcjonujące dla chemika,ale jak wiele tradycyjnych aksjomatów z prawa Mojżeszowe-go dotyczącego żywności koszernej i rozdziału w kuchnizasady te są oparte na latach prób i błędów i są oczywiścieprawdziwe. Większość współczesnych badań dotyczącychłączenia składników pokarmowych jest niczym innym jakodkrywaniem rzeczy, które babcia przyjmowała za pewnik.

Każda dieta lub reżym przyjmowany jedynie w celuutraty wagi jest z definicji niebezpieczny. O otyłości mówisię i traktuje ją jako chorobę Ameryki XX wieku. Otyłośćnie jest chorobą. Jest jedynie symptomem, ostrzeżeniem, żez ciałem, organizmem jest coś nie w porządku. Stosowaniediety w celu obniżenia masy ciała jest równie głupie i nie-bezpieczne, jak branie aspiryny w celu usunięcia bólu głowy,zamiast szukanie jego przyczyny. Usuwanie symptomu jestjak wyłączanie alarmu. Pozostawia przyczynę nietkniętą.

Każda dieta lub reżym stosowany obojętnie w jakim celubez zamiaru przywrócenia pełni zdrowia całemu organiz-mowi jest niebezpieczny. Wielu otyłych ludzi jest niedoży-wionych, co mocno akcentuje w swojej wydanej w roku 1971książce Overfed But Undernourished (Przekarmieni ale niedo-żywieni) dr H. Curtis Wood. Ograniczenie jedzenia możepogorszyć ten stan, chyba że człowiek skoncentruje się najakości pokarmu zamiast na jego ilości.

Wielu ludzi – włącznie z lekarzami – przypuszcza, żewraz z obniżeniem wagi (masy) ciała obniża się ilośćtłuszczu w organizmie. Każda dieta, która jednakowo trak-tuje wszystkie węglowodany, jest niebezpieczna. Każda die-ta, która nie bierze pod uwagę jakości węglowodanów i nietworzy ważnego dla życia i śmierci rozróżnienia międzynaturalnymi, nie rafinowanymi węglowodanami jak pełneziarna i warzywa oraz rafinowanymi przez człowieka, takimijak cukier i biała mąka, jest niebezpieczna. Każda dieta,która pozwala na spożywanie rafinowanego cukru i białejmąki, bez względu na to jak bardzo „naukową” ma nazwę,jest niebezpieczna.

Odrzucenie cukru i białej mąki i zastąpienie ich pełnymziarnem, warzywami i sezonowymi owocami jest podstawąkażdego sensownego naturalnego reżymu żywienia. Zmie-niając jakość węglowodanów można zmieniać jakość swo-jego życia i zdrowia. Jeśli jecie naturalne jedzenie dobrejjakości, jego ilość z reguły sama dba o siebie. Nikt nie zjepół tuzina buraków cukrowych lub całej skrzynki trzciny

cukrowej. A nawet jeśli to zrobi,będzie to mniej niebezpieczne niżzjedzenie kilku uncji cukru.

Cukier wszystkich rodzajów– naturalne cukry, takie jakie znaj-dują się w miodzie i owocach (fruk-toza), jak również rafinowany białycukier (sacharoza) – ma skłonnośćdo blokowania wydzielania sokówżołądkowych oraz hamujący wpływna naturalną zdolność ruchu żołąd-ka. Cukry nie są trawione w ustachjak zboża lub w żołądku jak tkankizwierzęce. Gdy są spożywane same,przechodzą szybko przez żołądek

do jelita cienkiego. Gdy cukier jest jedzony z innymiskładnikami pożywienia – na przykład mięsem i chlebem nakanapce – zatrzymuje się na pewien czas w żołądku. Cukierw chlebie i w coca-coli zostaje tam zatrzymany wraz z ham-burgerem i czeka, aż zostaną one strawione. Podczas gdyżołądek pracuje nad białkiem zwierzęcym i rafinowanąskrobią chleba, dodatek cukru powoduje szybką fermenta-cję kwasową za sprawą ciepła i dużej wilgotności panującychw żołądku.

Jedna kostka cukru w twojej kawie wypitej po kanapcewystarczy, aby zmienić żołądek w komorę fermentacyjną.Jeden napój gazowany wypity razem z hamburgerem wy-starczy, aby zmienić twój żołądek w kolumnę rektyfikacyjną.Ziarno połączone z cukrem, bez względu na to, czy kupu-jesz je już scukrzone w pudełku, czy sam dodajesz do niegocukier, prawie zawsze gwarantuje fermentację kwasową.

Od niepamiętnych czasów przestrzegano naturalnegoprawa dotyczącego łączenia składników pokarmowych. Za-uważono, że ptaki jedzą owady o innej porze dnia niżziarna. Inne zwierzęta mają tendencję do jedzenia jednegopożywienia naraz. Białko zwierząt jedzących mięso jestsurowe i czyste.

Na wschodzie zgodnie z tradycją spożywa się yang przedyin. Zupa z miso (sfermentowanym białkiem ziarna soi

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 29

Obżarstwo jest grzechemgłównym w większości religii,

lecz niestety nie ma specjalnychostrzeżeń religijnych aniprzykazań dotyczących

rafinowanego cukru, ponieważnadużywanie cukru podobnie

jak narkotyków niewystępowało w czasach, kiedy

spisywano święte księgi.

– yang) na śniadanie, surową rybę (więcej białka – yang) napoczątku posiłku, potem ryż (który jest mniej yang niż misoi ryba), a następnie warzywa, które są yin. Jeśli kiedykolwiekspożywałeś posiłek z tradycyjną rodziną japońską i naruszy-łeś ten porządek, zapewne poprawili cię uprzejmie, alebardzo stanowczo (jeśli byli twoimi przyjaciółmi).

Prawo stosowane przez ortodoksyjnych żydów zabraniawielu połączeń w tym samym posiłku, zwłaszcza mięsai produktów mlecznych. Specjalne przybory kuchenne sąstosowane do posiłków mlecznych a inne do posiłkówz mięsa, co wzmacnia przestrzeganie tabu u źródła pożywie-nia, czyli w kuchni.

Człowiek bardzo wcześnie nauczył się, że nieprawidłowepołączenie żywności może mieć wpływ na jego organizm.Gdy bolał go brzuch z powodu połączenia surowych owo-ców z ziarnem lub miodu z owsianką, nie sięgał po tabletkęhamującą wydzielanie kwasu. Nauczył się nie jeść w tensposób. Gdy obżarstwo i nadmiar zaczęły się rozprzestrze-niać, powołano przeciwko nim normy religijne i przykaza-nia. Obżarstwo jest grzechem głównym w większości religii,lecz niestety nie ma specjalnych ostrzeżeń religijnych aniprzykazań dotyczących rafinowanego cukru, ponieważ nad-używanie cukru podobnie jak narkotyków nie występowałow czasach, kiedy spisywano święte księgi.

„Dlaczego musimy akceptować jako normalne to, coznajdujemy w wyścigu chorych i osłabionych ludzi” – zapy-tuje dr Herbert M. Shelton. – „Czyzawsze musimy przyjmować jakopewnik, że aktualne praktyki od-żywiania się człowieka cywilizowa-nego są normalne... Cuchnące stol-ce, luźne stolce, zaparte stolce, ka-mykowate stolce, cuchnące gazy,zapalenie okrężnicy, hemoroidy,krwawienie przy oddawaniu stolca,konieczność używania papieru toa-letowego – wszystko to stało sięnormalne”.8

Kiedy organizm trawi skrobięi złożone cukry (takie jak w miodziei owocach), są one rozkładane naproste cukry zwane „monosachary-dami”, które są użytecznymi substancjami – składnikamiodżywczymi. Gdy skrobia i cukry są zjedzone razem i zacho-dzi fermentacja, zostają one rozłożone na dwutlenek węgla,kwas octowy, alkohol i wodę. Wszystkie te substancje,z wyjątkiem wody, są nie wykorzystywane – są truciznami.

W procesie trawienia białka rozkładane są na amino-kwasy, które są wykorzystywanymi substancjami odżywczy-mi. Gdy białka są wymieszane z cukrem, gniją, rozkładająsię na szereg ptomain i leukomain, które są nie wykorzys-tywanymi substancjami – truciznami.

Enzymatyczne trawienie żywności przygotowuje ją dowykorzystania przez nasze ciała, natomiast rozkład bak-teryjny czyni ją dla nich nieprzydatną. Pierwszy proces dajenam substancje odżywcze, drugi truciznę.

Wiele z tego, co uchodzi za nowoczesne żywienie, jestzwiązane z obsesją, manią podejścia ilościowego. Ciałotraktowane jest jak konto bankowe. Odkładaj kalorie (takjak dolary) i wybieraj energię. Odkładaj białka, węglowoda-ny, tłuszcze, witaminy i substancje mineralne – zbilansowaneilościowo – dzięki czemu teoretycznie uzyskasz zdrowe ciało.Ludzie oceniani są dzisiaj jako zdrowi, jeśli mogą wyczołgaćsię z łóżka, dojść do biura i się podpisać. Jeśli nie mogą tegodokonać, wzywają lekarza, aby uznał ich za chorych i zasto-sował leczenie szpitalne lub kurację odpoczynkiem.

Co z tego, że spożywa się codziennie teoretycznie wyma-gane kalorie i substancje odżywcze, jeśli przypadkowe je-dzenie w biegu, pokarm złożony z przekąsek, fermentujei gnije w przewodzie pokarmowym. Jaki jest zysk z żywieniaorganizmu białkami, jeśli gniją one w przewodzie pokar-mowym? Węglowodany fermentujące w przewodzie pokar-mowym są przetwarzane na alkohol i kwas octowy, a nie nanadające się do strawienia monocukry.

„Aby spożywany pokarm był pożywieniem, musi być onstrawiony” – ostrzegał już przed laty dr Shelton. – „On niemoże gnić”.

Oczywiście ciało może pozbyć się trucizn wydalając jez moczem i poprzez pory; ilość trucizn w moczu może służyćjako wskaźnik tego, co się dzieje w jelicie cienkim. Ciałoustanowiło tolerancję dla tych trucizn, tak jak dopasowujesię stopniowo do wchłaniania heroiny. Ale jak powiadaShelton, „dyskomfort wynikający z akumulacji gazu, złegooddechu oraz cuchnących i nieprzyjemnych zapachów jesttak samo niepożądany jak obecność trucizn”.9

CUKIER A ZDROWIE PSYCHICZNEW średniowieczu osoby targane wewnętrznymi konflik-

tami rzadko zamykano w odosobnieniu z powodu ichszaleństwa. Zamykanie ich rozpoczęło się dopiero w Oświe-ceniu, po tym jak cukier pokonał drogę od przepisu ap-tekarskiego do produkcji cukierków. „Wielkie odosobnianie

chorych umysłowo”, jak nazywa tojeden z historyków,10 zaczęło sięw końcu XIX wieku, kiedy spożyciecukru w Wielkiej Brytanii wzrosłow ciągu 200 lat od szczypty lubdwóch w beczce piwa do ponaddwóch milionów funtów rocznie.W tym okresie londyńscy lekarzezaczęli dostrzegać i odnotowywaćnieuleczalne fizyczne objawy „su-gar blues”11.

Gdy osoby spożywające cukiernie manifestowały wyraźnych obja-wów fizycznych i lekarze byli z tegopowodu zdezorientowani, pacjen-tów nie uznawano już za będących

pod wpływem czarów, ale za szalonych, chorych psychicznielub niezrównoważonych emocjonalnie. Lenistwo, zmęcze-nie, rozpasanie, niezadowolenie rodziców – każdy z tychpowodów wystarczał do zamknięcia każdego poniżej 25roku życia w którymś z pierwszych paryskich szpitali dlapsychicznie chorych. Aby do nich trafić wystarczyły skargizgłaszane przez rodziców, krewnych lub wszechpotężnychpastorów parafii. Mamki ze swymi dziećmi, nastolatki w cią-ży, opóźnione lub uszkodzone dzieci, starcy, paralitycy,epileptycy, prostytutki lub lunatycy – zamykano każdego,kogo chciano usunąć z ulic lub pola widzenia. Szpitalepsychiczne zastąpiły polowanie na czarownice i heretykówjako bardziej oświecona i humanitarna metoda kontrolispołecznej. Lekarze i księża zajęli się brudną robotą oczysz-czania ulic z niewygodnych osobników w zamian za królews-kie przywileje.

Początkowo, gdy na podstawie dekretu królewskiegoutworzono w Paryżu Szpital Ogólny, zamknięto w nim1 procent jego mieszkańców. Od tego czasu do XX wiekuwraz ze wzrostem konsumpcji cukru rosła – szczególniew miastach – liczba ludzi umieszczanych w tym szpitalu. 300lat później można już było z pomocą kontrolujących mózgleków psychotropowych zamieniać „emocjonalnie niezrów-noważonych” ludzi w chodzące automaty.

30 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Wywiad dotyczący historiidiet pacjentów diagnozowanych

jako schizofreników ujawnia,że wybierana przez nich dietajest bogata w słodycze, cukierki,ciastka, kawę, napoje z kofeiną

i żywność przygotowanąz użyciem cukru.

Dzisiaj, pionierzy psychiatrii ortomolekularnej, tacy jakdr Abram Hoffer, dr Allan Cott, dr A. Cherkin, a także drLinus Pauling, twierdzą, że choroby psychiczne są mitemi że zaburzenia emocjonalne mogą być pierwszym sym-ptomem oczywistej niezdolności organizmu danego czło-wieka do zwalczenia stresu uzależnienia od cukru.

W swojej Orthomolecular Psychiatry (Psychiatrii Orto-molekularnej) dr Pauling pisze: „Funkcjonowanie mózgui tkanki nerwowej jest w sposób bardziej wrażliwy zależneod tempa przebiegu reakcji chemicznych niż funkcjonowa-nie innych organów i tkanek. Uważam, że choroby umys-łowe są w większości powodowane przez nienormalny prze-bieg reakcji determinowany przez budowę genetyczną i die-tę, a także przez nienormalne stężenie molekularne nie-zbędnych substancji... Wybór pożywienia (i leków) w świe-cie, który przechodzi gwałtowne naukowe i technologicznezmiany często może być daleki od właściwego”.12

Z kolei w Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia(Terapii schizofrenii megadawkami witaminy B3) dr AbramHoffer zauważa: „Pacjentom zaleca się stosowanie się doprogramu dobrego odżywiania z ograniczeniem sacharozyi bogatych w nią produktów”.13

Badania kliniczne prowadzone z dziećmi nadaktywnymilub psychotycznymi, a także dziećmi z uszkodzeniami móz-gu lub zaburzeniami w uczeniu sięwykazały: „nienormalne wysoką hi-storię rodzinną cukrzycy, to znaczyrodziców i dziadków, których or-ganizm nie mógł kontrolować przy-swajania cukru; nienormalnie wy-soką ilość przypadków niskiego po-ziomu glukozy w krwi lub funkcjo-nalną hipoglikemię u badanychdzieci, co wskazuje, że ich systemnie może dać sobie rady z cukrem;uzależnienie od wysokiego pozio-mu cukru w diecie wielu dzieci,których organizm nie daje sobierady z jego przyswajaniem. Wywiad dotyczący historii dietpacjentów diagnozowanych jako schizofreników ujawnia, żewybierana przez nich dieta jest bogata w słodycze, cukierki,ciastka, kawę, napoje z kofeiną i żywność przygotowanąz użyciem cukru. Żywność, która stymuluje nadnercza,powinna być eliminowana lub ściśle ograniczona”.14

Awangarda nowoczesnej medycyny odkryła na nowo to,czego skromne czarownice nauczyły się dawno temu przezcierpliwe badanie natury.

„Przez ponad 20 lat pracy psychiatrycznej” – pisze drThomas Szasz – „nigdy nie spotkałem psychologa klinicz-nego, który doniósłby na podstawie planowanego testu, żepacjent jest normalną, zdrową psychicznie osobą. Podczas,gdy niektóre czarownice mogły przeżyć próbę wody przezpławienie, żaden «wariat» nie jest w stanie przejść pomyśl-nie testów psychologicznych... nie ma zachowania lub oso-by, której nowoczesny psychiatra nie mógłby w sposóbbudzący zaufanie zdiagnozować jako nienormalnej lub cho-rej”.15

Tak też było w XVII wieku. Gdy wzywano doktora lubegzorcystę, znajdował się on pod presją, aby coś zrobić. Gdyjego starania nie przynosiły skutku, biedny pacjent musiałbyć usunięty z drogi. Często mówi się, że chirurdzy zakopu-ją swoje błędy. Lekarze i psychiatrzy dla odmiany usuwająje, zamykając w odosobnieniu.

W latach 1940-tych dr John Tintera odkrył ponowniedoniosłą wagę systemu endokrynologicznego, szczególniegruczołów nadnerczy, w „patologicznym działaniu mózgu„

lub „leniwym mózgu”. Analizując 200 przypadków leczeniaz hipoadrenokortyzmu (brak odpowiedniej produkcji hor-monu kory nadnerczy lub brak równowagi między tymihormonami) odkrył, że główne skargi jego pacjentów byłyczęsto podobne do tych, jakie stwierdzał u osób, którychorganizm nie mógł dać sobie rady z cukrem: zmęczenie,nerwowość, depresja, obawy, łaknienie słodyczy, niezdol-ność metabolizowania alkoholu, alergie, niskie ciśnieniekrwi. Sugar blues!

Dr Tintera zaczął nalegać, aby wszyscy jego pacjencipoddali się czterogodzinnemu testowi tolerancji glukozy(Glucose Tolerance Test; w skrócie GTT) w celu stwier-dzenia, czy ich organizm może metabolizować cukier. Wyni-ki były tak zaskakujące, że laboratoria dwukrotnie spraw-dziły swoje techniki, a następnie przeprosiły za coś, couznały za nieprawidłowe odczyty. To, co ich zadziwiło, toniskie, mocno spłaszczone krzywe uzyskane u niezrównowa-żonych emocjonalnie młodocianych. Ta procedura labora-toryjna była wcześniej stosowana tylko u pacjentów z ob-jawami fizycznymi nasuwającymi podejrzenie cukrzycy.

W definicji schizofrenii Dorlanda (dementia praecoxBleulera) znajdujemy zdanie: „często rozpoznawana pod-czas lub krótko po dojrzewaniu” – a w odniesieniu dohebefrenii i katatonii: „występuje wkrótce po osiągnięciu

dojrzałości”.Wydawać się może, że warunki

te powstają lub zaostrzają się w cza-sie dojrzewania, ale sięgając doprzeszłości pacjentów często odkry-wa się wskazania, które były obecnepodczas urodzin, w pierwszym rokużycia, a także w latach przedszkol-nych oraz szkoły podstawowej. Ka-żdy z tych okresów posiada swójwłasny charakterystyczny obraz kli-niczny. Obraz ten staje się bardziejznaczący w momencie osiągnięciadojrzałości i często powoduje, że

pracownicy szkolni skarżą się na młodzieńcze wykroczenialub niedostateczne osiągnięcia.

Przeprowadzony w każdym z tych okresów test tolerancjiglukozy powinien zaalarmować rodziców i lekarzy. Może onzaoszczędzić im niezliczonych godzin czasu i małych fortuntraconych na poszukiwanie w psychice dziecka i środowiskudomowym wątpliwych przyczyn jego niedopasowania.

Negatywizm, nadaktywność i uparta niechęć do dys-cypliny są dostatecznymi wskazaniami do przeprowadzeniaprzynajmniej minimum testów laboratoryjnych: badaniamoczu i morfologii, określenia poziomu jodu związanegoz białkiem (PBI) i pięciogodzinnego testu tolerancji gluko-zy. Test tolerancji glukozy powinien być wykonany u małegodziecka mikrometodą, która zaoszczędzi mu urazu. W rze-czywistości nalegam, aby te 4 testy obowiązywały rutynowowszystkich pacjentów, nawet zanim zostanie przeprowadzo-ny wywiad i badanie fizyczne.

W prawie wszystkich dyskusjach dotyczących uzależnie-nia od leków, alkoholizmu i schizofrenii stwierdza się, że niema definitywnego typu konstytucyjnego, który byłby podatnyna te przypadłości. Prawie zawsze stwierdza się, że wszystkiete osoby są emocjonalnie niedojrzałe. Od dawna staramy sięprzekonać lekarzy, bez względu na to, czy zajmują się onipsychiatrią, genetyką, czy fizjologią, do uznania, że jeden typindywidualności endokrynologicznej przeważa w większościtych przypadków: hipoadrenokortyczny.16

Tintera opublikował kilka epokowych artykułów medy-cznych. Wielokrotnie podkreślał, że poprawa, złagodzenie,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 31

Same alergie powodują wielkirozgłos. Alergicy zabawiali sięnawzajem przez lata skargami

na egzotyczne alergie – odsierści konia po ogon homara.I tu pojawia się ktoś, kto mówi,

że to wszystko jest bezznaczenia, że wystarczy

przestać jeść cukier i trzymaćsię z dala od niego.

dokończenie na stronie 59

uśmierzenie lub leczenie „zależy od odtworzenia normal-nych funkcji całego organizmu”. Pierwszym, co zapisywał,była odpowiednia dieta. Wielokrotnie mówił, że „nie da sięprzecenić doniosłości diety”. Wprowadzał daleko idącetrwałe zakazy używania cukru w jakiejkolwiek postaci i podjakimkolwiek pretekstem.

Podczas gdy Egas Moniz z Portugalii odbierał nagrodęNobla za wynalezienie lobotomii w celu leczenia schizo-frenii, nagrodą Tintery było nękanie i napastowanie przezmędrców zorganizowanej medycyny. Chociaż daleko idąceimplikacje dotyczące cukru jako przyczyny tego, co sięnazywa „schizofrenią”, mogły być publikowane w czasopis-mach medycznych, pozostawał osamotniony i ignorowany.Był tolerowany, dopóki ograniczał się do „swojego teryto-rium” – endokrynologii. Nawet kiedy sugerował, że al-koholizm jest związany z uszkodzeniem nadnerczy wskuteknadużycia cukru, nikt go nie słuchał, albowiem medycyzdecydowali, że w alkoholizmie nie ma dla nich nic doroboty, i scedowali ten temat na stowarzyszenia Anonimo-wych Alkoholików. Gdy jednak Tintera ośmielił się zasuge-rować w powszechnie dostępnym magazynie, że „mówienieo alergiach jest śmieszne, w sytuacji gdy jest ich tylko jedenrodzaj, który jest przejawem uszkodzenia gruczołów nad-nerczy... przez cukier”, wzięto go na celownik.

Same alergie powodują wielki rozgłos. Alergicy zabawia-li się nawzajem przez lata skargamina egzotyczne alergie – od sierścikonia po ogon homara. I tu pojawiasię ktoś, kto mówi, że to wszystkojest bez znaczenia, że wystarczyprzestać jeść cukier i trzymać sięz dala od niego.

Przypuszczalnie przedwczesnaśmierć Tintery w roku 1969 w wie-ku 57 lat ułatwiła profesji medycz-nej zaakceptowanie odkryć, którewydawały się jej przedtem tak samoodległe, jak proste zasady medycy-ny orientalnej dotyczące genetykii diety, yin i yang. Dziś lekarze nacałym świecie powtarzają to, coTintera głosił wiele lat temu: nikt pod żadnym pozorem niepowinien zaczynać tego, co nazywa się „leczeniem psychiat-rycznym”, bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tole-rancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osobyjest zdolny do przyswajania cukru.

Tak zwana medycyna prewencyjna idzie dalej i sugeruje,że jeśli myślimy, że nasz organizm może przyswajać cukier,ponieważ początkowo mieliśmy sprawne nadnercza, lepiejnie czekajmy na sygnały ich uszkodzenia. Zdejmijmy z nichciężar już teraz usuwając cukier we wszystkich formach,zaczynając od tej szklanki gazowanego napoju, którą trzy-mamy w ręku.

Doprawdy aż kręci się w głowie, kiedy rzuci się okiem nato, co nazywamy historią medycyny. Przez stulecia zagubie-ni ludzie byli paleni za czary, egzorcyzmowani z powoduopętania, zamykani z powodu chorób umysłowych, tor-turowani z powodu szaleństwa masturbacji, leczeni z powo-du chorób psychicznych i poddawani lobotomii z powoduschizofrenii. Ilu pacjentów uwierzyłoby, gdyby miejscowyuzdrowiciel powiedział im, że jedyną rzeczą, jaka powodujeich dolegliwości, jest „sugar blues”?

OD TŁUMACZA(Ponieważ nic tak nie przekonuje czytelnika, jak własneprzeżycia autora, pozwalam sobie przytoczyć fragment

4 rozdziału „Hipoglikemia” książki Alchemia ZdrowiaŻywii Pląskowskiej, który opowiada o jego perypetiachzdrowotnych)

Bywa też inaczej – czasem chory znajduje rozwiązanie bezpomocy lekarza. Tak stało się w przypadku Williama Dufty’ego.

W dzieciństwie nagradzany słodyczami – przecież tak siępostępuje na całym świecie – w szkole zamiast drugiegośniadania zajadał batoniki czekoladowe (proszę się przyjrzećnaszym sklepikom szkolnym!). Pił stale „pożywne” mleko z mal-tozą (malted milk). Był typowym przykładem amerykańskiegodziecka a później młodego chłopca. Typowe były też jegodolegliwości. W pierwszym rzędzie uporczywy trądzik mło-dzieńczy na całym ciele. Gimnastyka i basen stały się udręką. Jakmożna pokazać światu taką okropną skórę.

Następny etap to służba wojskowa. Zakupy w kantynachi nadmiar słodyczy, mleka z maltozą, słodkiej kawy, ciastek,czekolady, coca-coli itp. Skutki: krwawiące hemoroidy w wiekudwudziestu paru lat! Pełzające zapalenie płuc, wielomiesięcznypobyt w szpitalu. To już okres drugiej wojny światowej. Gdywreszcie za pomocą fortelu wydostał się ze szpitala i wrócił doswojej jednostki, został wysłany na Saharę. Nadal słaby i chory.I wtedy nastąpił cud. Na Saharze nie było kantyn wojskowych.Żołnierze byli skazani na wyżywienie tubylcze. Wszystkie doleg-liwości ustąpiły. Siły wracały z dnia na dzień. Doskonałezdrowie nie opuszczało Dufty’ego i po przeniesieniu jego

jednostki do Francji. W Wogezachjedli również to co miejscowa lud-ność, a ponieważ nadal trwała wojna,pożywienie stanowił czarny chleb, ko-nina, króliki i wiewiórki. Mimo ostrejzimy nie miał nawet marnego kataru!

Po zakończeniu wojny i powrociedo Stanów nastąpił, rzecz jasna, po-wrót do dawnego stylu życia. Ciasta,coca-cola, bita śmietana z cukrem,mleko z maltozą, czekolada... Skutkinie dały na siebie czekać. Temperatu-ra niewiadomego pochodzenia, odno-wienie się hemoroidów, mononucle-oza, malaria i dziesiątki innych cho-rób. W końcu nasz pacjent trafił do

znajomego lekarza, który przepisał mu zmianę odżywiania.Jednak trudno było zerwać z dawnymi przyzwyczajeniami.I wtedy do rąk Dufty’ego trafiła mała książeczka, której senszamknąć można w prostym zdaniu: „Jeśli jesteś chory, to jest totwoja własna wina. Wynik błędów, jakie popełniasz”.

Nagle przypomniały mu się dwa zdarzenia z dawnej prze-szłości. Pierwsze, to spotkanie z Glorią Swanson. Ta słynnaz wiecznej młodości gwiazda filmowa prowadziła specjalny stylżycia, którego podstawą było naturalne odżywianie. Spotkaniemiało miejsce na pikniku. Gloria Swanson nie tknęła niczegoz przygotowanego dla gości jedzenia. Przyniosła własne. Do dziśdnia pamiętał wspaniały smak owocu, którym go poczęstowała.Owocu dojrzałego na drzewie, a nie w dojrzewalni. I grymasobrzydzenia, jaki pojawił się na jej twarzy na widok kostkicukru, którą wrzucał do kawy. Powiedziała wtedy cicho: „To jestśmiertelna trucizna”. Powiedziała mu również, że wie jużdzisiaj, iż każdy musi się sam tej prawdy nauczyć, że cena tejnauki jest wysoka; że jest to droga ciężkich doświadczeń. Drugiewydarzenie dotyczyło wojny w Wietnamie. W 1956 rokupewien japoński filozof powiedział mu w rozmowie: „Jeślinaprawdę chcecie opanować Północny Wietnam, wyślijcie tamswoje kantyny wojskowe – cukier, ciastka i coca-colę. To pokonaich szybciej niż bomby”.

32 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

JAK KONTROLUJĘ GRAWITACJĘT. Townsend Brown

120 kV

bardzo długie zawiesia

20kG 20 kG

szklany pręt

obwód wzbudzeniaruch całego systemuw kierunku dodatnim

środkowy punktuziemiony

RYS. 1

200 kV

bardzo długie zawiesia

olej

grawitator

kierunek ruchu

olej

miedziany zbiornik

biegun dodatni i zbiornik uziemioneRYS. 2

Zasada elektrograwitacyjnego wahadła. Grawitator przesuwasię w kierunku przeciwnym do tego, który nakazują prawaelektrostatycznego przyciągania i odpychania.

Artykuł ten ukazał się po raz pierw-szy w magazynie Science and Inven-tion z sierpnia 1929 roku oraz w Psy-chic Observerze, vol. 37, nr 1.

I stnieje dominująca tendencjaw naukach fizycznych do unifiko-

wania wielkich podstawowych prawi do wiązania ze sobą, przy pomocypojedynczej konstrukcji lub mecha-nizmu, takich zjawisk jak grawitacja,elektrodynamika, a nawet sama ma-teria.

Udowodniono, że materia i elekt-ryczność są strukturalnie mocno spo-krewnione. W konsekwencji materiatraci swoją tradycyjną indywidualnośći staje się jedynie „stanem elektrycz-nym”. W rzeczywistości można po-wiedzieć, że każde ciało we wszech-świecie jest niczym innym jak zbio-rem energii, która sama w sobie jeststosunkowo nieuchwytna.

Jest, oczywiście, sprawą ewident-ną, że materia i grawitacja są z sobązwiązane, z czego wynika, że elekt-ryczność jest również z nimi spokrew-niona. Zależności te istnieją w króles-twie czystej energii i w konsekwencjiich natura ma charakter podstawowy.

We wszystkich rzeczywistościach sta-nowią one prawdziwy kościec wszech-świata.

Nie ma potrzeby podkreślać, żezależności te nie są proste i pełne ichzrozumienie blokuje szczególny brakinformacji i badań dotyczących grawi-tacji.

Teoria względności umożliwia no-we, rewolucyjne spojrzenie na ten te-mat, dzięki nowej koncepcji czasui przestrzeni. W rezultacie grawitacjastaje się naturalną konsekwencją takzwanego „zakrzywienia przestrzeni”i traci swoją newtonowską interpreta-cję jako określona mechaniczna siła,zyskując rangę „pozornej” siły, zależ-nej jedynie od warunków samej prze-strzeni.

Pola w przestrzeni tworzone sąw wyniku obecności ciał materialnychlub ładunków elektrycznych. Są topola grawitacyjne lub elektryczne,w zależności od przyczyny ich powsta-nia. Pozornie nie mają one ze sobążadnego związku. Fakt ten potwier-dzają obserwacje mówiące, że poleelektryczne można ekranować i zno-sić, podczas gdy pola grawitacyjnemają własność nieomal doskonałej

penetracji. Różnica ta stanowiła naj-większą trudność dla tych, którzy sta-rali się stworzyć teorię kombinacyjnąobu zjawisk (jednolitą).

Dr Albert Einstein potrzebowałwielu lat badań, aby uzyskać wyniki,do których inni daremnie dążyli,i ogłosić pewne, zunifikowane prawapól.

Teoria Einsteina jest wytworemczystej matematyki. Nie bazuje nawynikach jakichkolwiek doświadczeńlaboratoryjnych i przynajmniej jakdotąd nie przewiduje żadnej metody,przy pomocy której można by jej do-wieść lub dokonać faktycznej demon-stracji. Nowa teoria dochodzi do swo-ich ostatecznych wniosków poprzez„zaokrąglenie” uznanych zasadwzględności, tak by zawarły w sobiezjawisko elektryczności.

Teoria względności, będąca nieja-ko załącznikiem, reprezentuje ostaniesłowo w dziedzinie matematycznej fi-zyki. Z całą pewnością jest to mate-matyczna konstrukcja o niesamowitejwartości i wadze i tak daleko wybiega-jąca do przodu, że mogą upłynąć lata,zanim zostanie w pełni docenionai zrozumiana.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 33

200 kV

olej

grawitator

kierunek ruchu

olej

miedziany zbiornik

biegun ujemny i zbiornik uziemione

RYS. 3

Zmiana biegunowości nie powoduje zmiany kierunku, zasięgui okresu trwania impulsu grawitatora.

krętlik na łożyskukulkowym

styk ślizgowy

metalowy pręt

grawitatory

bakelit

styk ślizgowy

szkłopodstawa izolacyjna

RYS. 4

Rotor grawitatora to zestaw wykonany w taki sposób, że obróttrwa do momentu wyczerpania impulsu.

POCZĄTKOWE BADANIAAutor i jego koledzy przewidzieli

obecną sytuację już w roku 1923 i za-częli w tym czasie konstruować ko-nieczny, teoretyczny pomost międzyoddzielnymi zjawiskami: elektryczno-ścią i grawitacją.

Pierwsza demonstracja miałamiejsce w roku 1924. Dokonano ob-serwacji indywidualnych i łączonychruchów dwóch ciężkich, ołowianychkul, które zostały zawieszone na dru-tach w odległości 45 centymetrów odsiebie. Kulom nadano ładunki elekt-ryczne przeciwnego znaku, które byłyutrzymane przez cały czas trwaniadoświadczenia. Do pomiaru ruchówzastosowano czułe metody optycznei okazało się, że kule zachowywały sięzgodnie z następującą zasadą: „Do-wolny system dwóch ciał posiadawspólną siłę skierowaną w tym sa-mym kierunku (typowo w linii obuciał), która jest wprost proporcjonal-na do iloczynu mas i różnicy potenc-jałów oraz odwrotnie proporcjonalnado kwadratu odległości między nimi”.

Osobliwością tego efektu jest to,że pole grawitacyjne Ziemi nie mawyraźnego wpływu na eksperyment.Współczynniki grawitacyjne wchodządo rozumowania jedynie w wynikubrania pod uwagę mas elektryzowa-nych ciał.

Nowo odkryta siła była, co jestoczywiste, wynikowym efektem fizy-cznym elektrograwitacyjnego oddzia-ływania i stanowiła pierwszy dowódpodstawowej wzajemnej zależności.Siłę nazwano „akcją grawitatora”,z braku lepszej nazwy, zaś aparaturę,lub raczej zastosowany system mas„grawitatorem” (patrz rysunek 1).

Od czasu pierwszego doświadcze-nia aparatura i metody zostały znacz-nie ulepszone i uproszczone. Miejscewielkich ołowianych kul zajęły komó-rkowe „grawitatory”. Obrotowe ram-ki utrzymujące dwa i cztery grawitato-ry umożliwiły pomiar przyspieszenia.Molekularne grawitatory wykonanez stałych bloków materiału dielekt-rycznego (izolatora) pozwoliły na je-szcze lepsze osiągi. Rotory i wahadłapracujące w oleju wyeliminowaływpływ czynników atmosferycznych,takich jak ciśnienie, temperatura i wi-lgotność. Wzięto również pod uwagęi całkowicie wyeliminowano zakłóca-jące wpływy jonizacji, emisji elektro-nów i oddziaływania elektrostatycz-nego.

Ostatecznie, po wielu latach żmu-dnej pracy, w czasie których znacznieulepszono metody, udało się nam za-obserwować grawitacyjne wariacjebędące wynikiem oddziaływaniaSłońca i Księżyca oraz znacznie słab-sze, będące wynikiem oddziaływaniaplanet. Ciekawym wynikiem było to,że wpływ jest najbardziej widocznykiedy wywierające go ciało znajdujesię w ustawieniu zgodnym z kierun-kiem przeciwnie naładowanych ele-mentów, zaś naj-mniej widoczny,kiedy jest onow stosunku donich pod kątemprostym.

Większość za-sług wykonania te-go doświadczenianależy przypisaćdrowi PaulowiBiefieldowi, dyre-

ktorowi Obserwatorium Swazeya.Autor jest wielce mu zobowiązany zapomoc i wiele cennych wskazówek.

DZIAŁANIE GRAWITATORA– IMPULS

Rozważmy na przykład wariant,w którym grawitator jest całkowiciezanurzony w oleju i podwieszony, także działa jako wahadło i huśta sięwzdłuż linii łączącej jego elementy(patrz rysunek 2).

Kiedy przyłożymy prąd stały o wy-sokim napięciu (75-300 kV), grawita-tor wychyla się do góry aż do momen-tu, gdy jego siła napędowa nie zrów-noważy się z siłą ciężkości (grawitacjąZiemi), wówczas zatrzymuje się, lecznie pozostaje w tej pozycji. Następniewahadło powoli wraca do pozycji pio-nowej lub początkowej, mimo iż przy-łożony potencjał nie został wyłączony.Wahadło wychyla się od pionu tylkow jednym kierunku. Do osiągnięciaprzez wahadło punktu maksymalnegowychylenia potrzeba około pięciu se-kund, zaś na powrót do pozycji pio-nowej (początkowej) potrzeba okołotrzydziestu sekund (patrz rysunek 3).

Ogólny czas impulsu zmienia sięwraz z warunkami kosmicznymi, taki-

34 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

izolacje

płytki ołowiane

typ komórkowy

pojedyncze ogniwo

RYS. 5

cienka sekcja (niskie napięcie)

kompozyt z bakelitui glei ołowianej

metalowe płytki

gruba sekcja (wysokie napięcie)RYS. 6

mi jak wzajemne pozycje oraz odleg-łość między Ziemią, Księżycem, Słoń-cem itd. Na wychylenie nie mająwpływu fluktuacje napięcia i średniojest ono takie same, bez względu namasę poddaną testowi. Czas trwaniaimpulsu zależy wyłącznie od warun-ków pola grawitacyjnego. Jest to wiel-kość, na którą nie mają wpływu zmia-ny w ustawieniu aparatury, przyłożo-ne napięcie i typ grawitatora. Dowol-na liczba różnego rodzaju grawitato-rów działających jednocześnie w naj-różniejszych zakresach napięć dajeten sam okres działania impulsu.W dłuższym okresie czasu wszystkiegrawitatory wykazują równe wariacjew trwaniu impulsu.

Po pełnym rozładowaniu grawita-tora impuls zanika i należy odciąćnapięcie na co najmniej pięć minutw celu umożliwienia mu powtórnegonaładowania się i odzyskania normal-nych warunków grawitacyjnych. Efektjest bardzo podobny do tego, jakipowstaje przy rozładowaniu i nałado-waniu akumulatora, z wyjątkiem tego,że elektryczność jest traktowana od-wrotnie. Kiedy okres trwania impulsujest duży, czas konieczny do pełnegopowtórnego naładowania jest równieżduży. Okresy rozładowania i nałado-wania są zawsze proporcjonalne. Mó-wiąc językiem technicznym, współ-czynniki egzograwitacyjny i endogra-witacyjny są proporcjonalne do poje-mności grawitacyjnej (patrz rysunki 4,5, 6).

PODSUMOWANIEPodsumowując wyniki doświadczeń

z wahadłem elektrograwitacyjnym od-notowujemy następujące cechy:

• Przyłożone napięcie ma wpływjedynie na amplitudę wychylenia.

• Przyłożone natężenie służy jedy-nie uzupełnieniu ubytków i utrzyma-niu koniecznego napięcia w wynikuubytków w dielektryku. Tak więc ogó-lny ładunek ma w przybliżeniu war-tość 37 dziesięciomilionowych ampe-ra. Najwyraźniej nie ma to żadnegoinnego związku z ruchem, przynaj-mniej w świetle obecnej wiedzy fizy-cznej.

• Masa dielektryka jest czynni-kiem determinującym ogólną ilośćenergii zaangażowanej w impuls. Przydanej amplitudzie przyrost masy dajeprzyrost energii wyrażający się zależ-nością (E = m · g).

• Czas trwania impulsu jest przyutrzymaniu warunków elektrycznychniezależny od wszystkich innych czyn-ników. Rządzą nim wyłącznie zewnęt-rzne warunki grawitacyjne, pozycjeKsiężyca, Słońca itp., i reprezentujeon ogólną energię lub sumę energii,które wchodzą w grę w danej chwili.

• Poziomy energii grawitacyjnejmożna obserwować w chwili, gdy wa-hadło powraca z punktu maksymal-nego wychylenia do położenia piono-wego. Wahadło waha się w swoimpowrotnym ruchu na określonych po-ziomach lub etapach. Relatywne po-zycje i wpływ tych etapów zmieniająsię bez przerwy w ciągu doby. Każdyz etapów poziomu energetycznegojest odpowiednikiem odpowiedniegociała kosmicznego, które ma wpływna naelektryzowaną masę grawitato-ra. Obserwując kolejne wartości wy-stępujące w ciągu pewnego okresuczasu można uzyskać stosunkowoprosty w zrozumieniu zapis drógi względnych wpływów grawitacyjnychKsiężyca, Słońca etc.

Ogólnie mówiąc, każde material-ne ciało posiada w sobie oddzielne

i wyraźne poziomy energetyczne od-powiadające grawitacyjnym wpływomwszystkich pozostałych ciał. Poziomyte ujawniają się w czasie zamieraniaelektrograwitacyjnego impulsu, wrazz powolnym uwalnianiem ogólnejgrawitacyjnej zawartości ciała.

Grawitator stanowi w rzeczywisto-ści bardzo wydajny silnik elektryczny.W przeciwieństwie do innych rodza-jów silników, nie opiera się na zasa-dach elektromagnetyzmu, lecz wyko-rzystuje nowsze zasady elektrograwi-tacji. Prosty grawitator nie posiadaczęści ruchomych i jest w stanie gene-rować ruch sam z siebie. Jest to urzą-dzenie bardzo wydajne, ponieważ niemusi posiadać żadnych przekładni,wałów, śmigieł i kół w procesie two-rzenia swojej siły napędowej. Nie mażadnych wewnętrznych oporów i żad-nego możliwego do zaobserwowaniawzrostu temperatury. W przeciwieńs-twie do powszechnego przekonania,że silniki grawitacyjne muszą praco-wać w układzie pionowym, grawita-tor, jak dowiedziono, działa równiedobrze w dowolnych kierunku.

Będąc w chwili obecnej jedynieinstrumentem o charakterze nauko-wym, a nawet astronomicznym, gra-witator szybko nabiera znaczenia ko-mercyjnego. Wieloimpulsowe grawi-tatory ważące setki ton mogą byćw przyszłości jednostkami napędo-wymi oceanicznych liniowców,a mniejsze mogą służyć do napę-dzania samochodów lub samolotów.Być może nawet fantastyczne „po-jazdy kosmiczne” i zapowiadana wi-zyta na Marsie staną się dzięki nimmożliwe. Kto wie?(Źródło: The Townsend Brown Family,strona internetowa: ‹www.soteria.com/brown/docs/control/htm›)

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 35

Starożytneksięgi religijneoraz znaleziska

geologicznewskazują, że

w kilku miejscachna Ziemi doszłow zamierzchłejprzeszłości do

zagładyspowodowanejużyciem broni

atomowej.

Część 1

David Hatcher ChildressCopyright 2000

Zaczerpnięto z książkiTechnology of the Gods

(Technologia bogów)wydanej przez

Adventures Unlimited PressKempton, Illinois, USA

strona internetowa:www.adventuresunlimited.co.nz

W numerze z 16 lutego 1947 roku New York Herald Tribune ukazał sięponiższy tekst, który przedrukowany został następnie przez Ivana T.

Sandersona w styczniowym numerze magazynu Pursuit z 1970 roku:

Kiedy pierwsza bomba atomowa wybuchła w Nowym Meksyku, piasek pustynizamienił się w stopione zielone szkliwo. Ten fakt dał według magazynu Free Worldwiele do myślenia archeologom, którzy prowadzili wykopaliska w dolinie Eufratu.Odkryli oni warstwę agrarnej kultury liczącej sobie 8 000 lat oraz warstwę kulturypasterskiej, znacznie starszej, po czym dotarli do warstwy kultury jaskiniowej.Ostatnio dotarli do kolejnej warstwy... stopionego, zielonego szkła.

Wiadomo, że atomowe wybuchy na piaszczystej pustyni lub nad niąpowodują stopienie krzemu i piasku zamieniając powierzchnię Ziemi w szkla-ną taflę. Czy znajdowane na obszarach starożytnych pustyń położonychw różnych częściach świata zeszklone tafle oznaczają, że w starożytnościprowadzono wojny atomowe lub że w zamierzchłej przeszłości miały miejscepróby z bronią jądrową?

To zaskakująca teoria, lecz nie brak na nią dowodów, jako że tego rodzajustarożytne tafle pustynnego szkła są geologicznym faktem. Zdaniem meteoro-logów zdarza się, że uderzenia pioruna topią piasek, lecz zawsze ma tocharakterystyczną postać przypominającą korzeń. Te dziwne struktury geologi-czne noszą nazwę fulgurytów (strzałek piorunowych) i manifestują się raczejw postaci form rozgałęzionych a nie płaskich tafli zeszklonego piasku. Tak więcpioruny należy raczej wykluczyć jako przyczynę powstawania tego rodzajuform znajdowanych przez geologów, którzy obstają przy teorii wskazującej nauderzenia meteoru lub komety jako ich przyczynę. Mankamentem tej teoriijest to, że zazwyczaj nie udaje się odnaleźć krateru, jaki winien towarzyszyć tymanomalnym płytom szkła.

Brad Steiger i Ron Calais podają w swojej książce Mysteries of Time andSpace (Tajemnice czasu i przestrzeni)1, że Albionowi W. Hartowi, jednemuz pierwszych inżynierów, absolwentów Massachusetts Institute of Technology2,powierzono realizację przedsięwzięcia inżynierskiego w sercu Afryki. Przemie-szczając się razem ze swoimi ludźmi przez prawie niedostępny teren, musieliprzemierzyć duży obszar pustynny.

„W owym czasie bardzo mocno zafrapował go duży obszar zielonkawegoszkliwa, który rozciągał się tak daleko, jak sięgał wzrok, i którego pochodzenianie potrafił wyjaśnić” – pisze Margaret Casson w artykule opisującym życieHarta opublikowanym w magazynie Rocks and Minerals (Skały i minerały; nr396, 1972). I dalej dodaje: „Jakiś czas później... przemierzał obszar WhiteSands. Było to wkrótce po dokonanych w tamtym rejonie pierwszych eksploz-jach atomowych. Bez trudu rozpoznał ten sam typ krzemowego szkliwa, jakipięćdziesiąt lat wcześniej widział na afrykańskiej pustyni”.3

TEKTYTY – ZIEMSKIE WYJAŚNIENIE?Duże obszary pustynne pokryte porozrzucanymi „szklanymi” kulkami,

zwanymi tektytami4, są od czasu do czasu przedmiotem dyskusji prowadzonychna łamach literatury geologicznej. Panuje pogląd, że te krople z „utwar-dzonego szkła” (szkło jest de facto płynne) powstały głównie w wyniku uderzeńmeteorytów, lecz w danych z miejsca ich znalezienia brak w wielu wypadkachwzmianek o kraterze, który powinien był powstać w wyniku takiego uderzenia.

Inna teoria głosi, że tektyty mają ziemskie pochodzenie – teoria ta bierzepod uwagę możliwość wojny z zastosowaniem broni atomowej lub innychwysoko zaawansowanych technicznie broni, zdolnych do stopienia piasku. Spóro tektyty został podsumowany w artykule zatytułowanym „The Tektite Prob-lem” („Problem tektytów”) autorstwa Johna O’Keefe zamieszczonym w sierp-

36 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Jedna z największychtajemnic starożytnego Egiptudotyczy wielkich szklanych

płyt odkrytych dopierow roku 1932.

Fulguryt – piasek stopiony lub zeszklony przez piorun

niowym numerze magazynu Scientific American z roku1978. Oto, co O’Keefe mówi na ten temat:

Jeśli tektyty są ziemskiego pochodzenia, znaczy to, że jestjakiś proces, przy pomocy którego glebę lub popularnerodzaje skał można w jednej chwili przemienić w jednorodne,bezwodne, wolne od pęcherzyków powietrza szkło i wy-rzucić na tysiące mil ponad atmosferę. Gdyby tektyty po-chodziły z Księżyca, oznaczałoby to, że istnieje na nimprzynajmniej jeden potężny wulkan, który wybuchł co naj-mniej 750 000 lat temu. Żadna z możliwości nie jest łatwa dozaakceptowania, jednak jedną musimy przyjąć. Uważam, żerozsądnym jest przyjęcie bardziej uzasadnionej, odrzucającmniej prawdopodobną.

Kluczem do rozwiązania problemu tektytów jest trzy-manie się fizycznie uzasadnionej hipotezy i nie roztrząsaniezaledwie kilku zbiegów okoliczności, takich jak podobieńst-wo między ziemskimi osadami i materiałem, z którego zbu-dowane są tektyty. Uważam, że hi-poteza księżycowych wulkanów jestjedyną fizycznie możliwą, jaką moż-na zaakceptować. Jeśli doprowadziona do niespodziewanych, ale moż-liwych do przyjęcia wniosków, bę-dzie to znaczyło, że jest użyteczna.

Jednym z aspektów jej użytecz-ności może być chociażby to, żeksiężycowe pochodzenie tektytów wspiera pogląd mówiący,że Księżyc uformował się w wyniku rozszczepienia Ziemi.Tektyty są rzeczywiście zbyt podobne do ziemskich skał, abymógł to być przypadek. Jeśli tektyty są produktem księżyco-wej magmy, oznaczać to może, że głęboko wewnątrz Księży-ca musi znajdować się materiał bardzo podobny do tego,z którego zbudowany jest płaszcz Ziemi – bardziej podobnydo niego niż do płytszych warstw Księżyca, gdzie dominująpowierzchniowe bazalty. Jeśli Księżyc powstał w wynikurozszczepienia Ziemi, jej część, która stała się Księżycem,musiała być mocno rozgrzana z zewnątrz i stracić większośćswojej początkowej masy, zwłaszcza bardziej lotne pierwiast-ki. Lawa, z której zbudowana jest większość obecnej powierz-chni Księżyca, wyrzucona została w początkowym stadiumjego historii, kiedy jego ciepło koncentrowało się w płytkiejstrefie położonej bardzo blisko powierzchni. Podczas niedaw-nych okresów charakteryzujących się opadem tektytów, źród-ła księżycowego wulkanizmu musiały znajdować się znaczniegłębiej, tak że wulkany odpowiedzialne za tektyty czerpałyz księżycowego materiału, który ucierpiał najmniej w okresieablacji5 i w związku z tym jest przypuszczalnie podobny domateriału znajdującego się wewnątrz ziemskiego płaszcza.Wygląda to trochę dziwnie, ale tłumaczy, dlaczego tektyty sąpod pewnymi względami bardziej podobne do ziemskich skałniż do skał znajdujących się na powierzchni Księżyca.

TAJEMNICZE SZKŁO NA SAHARZEJedna z największych tajemnic starożytnego Egiptu

dotyczy wielkich szklanych płyt odkrytych dopiero w roku1932. W grudniu owego roku Patrick Clayton, specjalistapracujący na rzecz Egyptian Geological Survey (EgipskiUrząd Geologiczny), jechał samochodem między wydma-mi Wielkiego Morza Piasków w pobliżu Plateau Saadw praktycznie niezamieszkałej okolicy południowo-zacho-dniego krańca Egiptu, kiedy usłyszał nagle, że opony jegosamochodu miażdżą coś, co nie było piaskiem. Okazałosię, że były to spore kawałki doskonale przezroczystego,żółtozielonego szkła.

W rzeczywistości nie było to zwykłe szkło, lecz super-czyste, składające się w 98 procentach z krzemionki(SiO2). Clayton nie był pierwszą osobą, która natknęła sięna nie. Najróżniejsi „prehistoryczni” myśliwi i nomadzimusieli, oczywiście, również natrafić na to słynne jużdzisiaj Libijskie Pustynne Szkło (Libyan Desert Glass;

w skrócie LDG). W przeszłościużywano go do wyrobu noży i na-rzędzi o ostrych krawędziach orazinnych przedmiotów. Rzeźbionegoskarabeusza wykonanego z LDGznaleziono nawet w grobowcu Tu-tenchamona6, co dowodzi, że ma-teriał ten stosowano czasami rów-nież w jubilerstwie.

W swoim artykule zamieszczonym w brytyjskim maga-zynie naukowym New Scientist z 10 lipca 1999 rokuzatytułowanym „The Riddle of the Sands” („Zagadkapiasków”) Giles Wright powiada, że Libijskie PustynneSzkło (LDG) jest najczystszym szkłem krzemionkowym,jakie kiedykolwiek znaleziono. Ponad tysiąc ton tegomateriału leży porozrzucane na ciągnącej się na prze-strzeni setek kilometrów ponurej pustyni. Niektóre kawa-łki ważą ponad 26 kilogramów, lecz większość tego mate-riału ma postać mniejszych, kanciastych odłamków – wy-gląda to niczym skorupy pozostałe po rozbiciu gigantycz-nej zielonej butelki.

Według Wrighta LDG przy całej swej czystości zawieramalutkie banieczki, białe smużki i atramentowoczarnezawirowania. Białe inkluzje są zbudowane z twardychminerałów takich jak krystobalit, zaś atramentowoczarnezawirowania są bogate w iryd, który stanowi, jak głosinauka, nieomylny znak zderzenia z pozaziemskim obiek-tem, takim jak kometa lub meteoryt. Ogólna teoria mówi,że to szkło wytworzyło się w wyniku spieczenia i stopieniapiasku, do jakiego doszło pod wpływem uderzenia kos-micznego ciała.

Teoria ta ma jednak poważne mankamenty, powiadaWright, i nie tłumaczy wielu zagadek związanych z rozleg-łością pustyni zawierającej to czyste szkło. Główne pytaniebrzmi: Skąd pochodzi ta niezmierzona ilość porozrzuca-nych wokoło szklanych odłamków? Brak jakichkolwiekdowodów w postaci krateru poważnie jej przeczy. Cowięcej, powierzchnia Wielkiego Morza Piasku również niewykazuje jakichkolwiek cech wskazujących na to, że możemieć ono kształt gigantycznego krateru, co potwierdziłosondowanie gruntu na dużą głębokość z satelity za pomo-cą odpowiedniego radaru.

LDG wydaje się być ponadto za czyste, aby mogłopochodzić z „brudnej” kolizji z ciałem kosmicznym.Wright podaje, że znane kratery powstałe w wynikukolizji, takie jak ten położony w pobliżu Wabar w ArabiiSaudyjskiej, są zaśmiecone kawałkami żelaza i innymiresztkami meteorytu. Tak nie jest w rejonie występowania

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 37

Jedną z największych zagadekklasycznej archeologii sązeszklone forty w Szkocji.Czyżby one również były

dowodem jakiejś starożytnejwojny atomowej?

Moldawity15 milionów lat

Irghizity1 milion lat

Północnoamerykańskiepole rozproszonychtektytów35 milionów lat

Aquelloul4 miliony lat

LibijskiePustynne Szkło

28 milionówlat

Wybrzeże KościSłoniowej, polerozproszonychtektytów1 milion lat

Australo-azjatyckiepole rozproszonychtektytów750 tysięcy lat

Rozkład tektytów wraz z ich teoretycznym datowaniem

Libijskiego Pustynnego Szkła. Co więcej, LDG jest skon-centrowane w dwóch miejscach, a nie w jednym. Jednoz nich ma kształt owalny, a drugie okrągłego pierścieniao szerokości 6 kilometrów i średnicy 21 kilometrów,w którego środku nie ma szkła.

Jedna z teorii zakłada, że miało tam miejsce „miękkie”zderzenie. Mówi ona, że na wysokości około 10 kilomet-rów nad Wielkim Pustynnym Morzem zdetonował meteo-ryt o średnicy około 30 metrów i że rozgrzane w tensposób powietrze stopiło położony poniżej piasek. Tegorodzaju bezkraterowe zderzenie miało również miejsce,jak się sądzi, w roku 1908 w rejonie Podkamiennej Tun-guzkiej na Syberii – tak przynajmniej twierdzą naukowcygłównego nurtu. Syberyjskie wydarzenie, podobnie jakczyste pustynne szkło, wciąż pozostaje nie rozwiązanązagadką.

Kolejna teoria mówi o meteorycie, który odbił się odpowierzchni pustyni pozostawiając po sobie szklistą skoru-pę i płytki krater, który wypełniłsię wkrótce piaskiem. Są jednakdwa obszary występowania LDG.Czyżby miało miejsce zderzeniez tandemem dwóch kosmicznych„pocisków”?

A może zeszklenie powierzchnipustyni jest rezultatem wojny ato-mowej prowadzonej w tamtymmiejscu w bardzo odległej prze-szłości? Czy strzał z broni typuTesli wiązką energii mógłby stopić powierzchnię pustyniw trakcie na przykład jakiejś próby?

W artykule „Dating the Libyan Desert Silica-Glass”(„Datowanie Libijskiego Pustynnego Szkła”), który ukazałsię w 170 numerze brytyjskiego magazynu Nature z roku1952, jego autor, Kenneth Oakley, pisze:7

Kawałki naturalnego szkła krzemionkowego o wadze do16 funtów [7,3 kg] występują rozrzucone przypadkowo naterenie o owalnym kształcie i wymiarach 130 kilometrówz południa na północ i 53 kilometrów ze wschodu na zachódpołożonym na Morzu Piasku Pustyni Libijskiej. Ten niezwykłymateriał, który jest niemal pozbawiony domieszek (97 pro-

cent krzemionki), stosunkowo lekki (ciężar właściwy 2,21g/cm3), przezroczysty, koloru żółtozielonego, ma własnościkamienia jubilerskiego. W roku 1932 odkryła go EgipskaEkspedycja Miernicza kierowana przez P.A. Claytona. Do-kładne jego badanie przeprowadził dr L.J. Spencer, któryprzyłączył się specjalnie w tym celu do kolejnej wyprawy,jaka udała się w tamten rejon w roku 1934.

Kawałki tego materiału leżą w wolnych od piasku koryta-rzach, które biegną między południkowo zorientowanymikrawędziami wydm o wysokości około 100 metrów i położo-nymi w odległości od 2 do 5 kilometrów od siebie. Tekorytarze lub „ulice” mają tłuczniową powierzchnię podobnądo nawierzchni żużlowego toru wyścigowego pokrytą kan-ciastym żwirem i czerwonym ilastym miałem pokrywającymnubijskie piaski. Kawałki szkła leżą na tej powierzchni, a miej-scami są w niej zagrzebane. Pod powierzchnią gruntu znale-ziono ich tylko kilka małych kawałków i to nie głębiej niżjeden metr. Wszystkie kawałki znajdujące się na powierzchni

zostały podziobane lub wygładzoneprzez piasek. To szkło jest rozłożonejak gdyby łatami...

Pochodzenie tego będącego nie-wątpliwie naturalnym produktemszkła jest niejasne. Swoją konsysten-cją przypomina ono rzekomo kos-micznego pochodzenia tektyty, któresą jednak znacznie od niego mniej-sze. Tektyty są zazwyczaj czarne,aczkolwiek jedna ich odmiana, zna-

leziona w Czechach i na Morawach, znana pod nazwą„moldawit”, jest przezroczysta i koloru głębokiej zieleni.Libijskie krzemowe szkło zostało porównane również zeszkłem, które powstaje w wyniku stopienia piasku w wyso-kiej temperaturze powstającej podczas upadku meteorytu,jak to miało na przykład miejsce w pobliżu Wabaru w ArabiiSaudyjskiej i koło Henbury w środkowej Australii.

Donosząc o znaleziskach swojej ekspedycji, dr Spenceroświadczył, że nie udało mu się powiązać libijskiego szkłaz jakimkolwiek źródłem – w miejscu znaleziska nie udało sięznaleźć żadnych fragmentów meteorytu ani jakichkolwiekśladów krateru, jaki by powstał po jego upadku. „Wydaje się, żenajprościej byłoby założyć, że spadły one z nieba” – stwierdził.

Byłoby bardzo interesujące, gdyby udałosię geologicznie lub archeologicznie okreś-lić czas powstania lub pojawienia się tegokrzemionkowego szkła na terenie MorzaPiasku. Ograniczenie występowania tegomateriału do warstwy powierzchniowej su-geruje, że nie jest on zbyt stary z geologicz-nego punktu widzenia. Z drugiej strony jestoczywiste, że był on tam już w czasachprehistorycznych. Trochę płatków [tegoszkła] dostarczono egiptologom w Kairze,którzy uznali je za pochodzące z „późnegoneolitu lub okresu przeddynastycznego”.Mimo dokładnych poszukiwań prowadzo-nych przez dra Spencera i nieżyjącego jużA. Lucasa nie udało się znaleźć żadnychobiektów wykonanych ze szkła krzemion-kowego w zbiorach pochodzących z grobo-wca Tutenchamona lub jakiegokolwiek in-nego grobowca. Na terenie, gdzie występu-je szkło krzemionkowe, nie natknięto się nażadne skorupy [będące resztkami starychwyrobów garncarskich], znaleziono nato-miast „prymitywne groty ze szkła” oraz

38 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Na pierwszy rzut oka wydajesię, że ściany są wykonane

z tłuczonych kamieni, lecz podokładnym przyjrzeniu sięwidać, że to nie są luźne

kamienie, lecz stopiona skała!

kryzakrawędź spływu

zagłębienie w kształciebanieczki

pasma spływu

zagłębieniew kształciebanieczki

wżer

kierunek lotu

stronaprzednia

stro

naty

lna

Tektyt z kryzą

trochę kwarcowych narzędzi, „żaren” i fragmentów strusichskorupek.

Oakley z pewnością nie ma racji, mówiąc, że nieznaleziono LDG w grobowcu Tutenchamona, bowiemWright podaje, że znaleziono tam jeden przedmiot wyko-nany z tego materiału.

Tak czy owak, zeszklone obszary na Pustyni Libijskiejczekają jeszcze na rozwiązanie swojej zagadki. Czy są onedowodem prowadzenia w starożytności wojny, która za-mieniła północną Afrykę i Półwysep Arabski w pustynię,jaką są do dzisiaj te krainy?

ZESZKLONE FORTY W SZKOCJIJedną z największych zagadek klasycznej archeologii są

zeszklone forty w Szkocji. Czyżby one również były dowo-dem jakiejś starożytnej wojny ato-mowej? Może tak, a może nie.

Mówi się, że w Szkocji istniejeco najmniej 60 fortów tego rodza-ju. Do najbardziej znanych należąTap o’Noth, Dunnideer, CraigPhadraig (w pobliżu Inverness),Abernathy (w pobliżu Perth), DunLagaidh (w Ross), Cromarty, Ar-ka-Unskel, Eilean na Goar i Bute-Dunagoil w Cieśninie Bute u wy-brzeży Wyspy Arran. Kolejnym dobrze znanym zeszklo-nym fortem jest fort Cauadale na wzgórzu w Agryllw zachodniej Szkocji.

Jednym z najokazalszych przykładów zeszklonych fortówjest fort Tap o’Noth położony w pobliżu wsi Rhyniew północno-wschodniej Szkocji. Ta potężna budowla pocho-dząca z czasów prehistorycznych znajduje się na szczyciegóry o tej samej nazwie wznoszącej się na wysokość 560metrów, z której roztacza się wspaniały widok na terenyhrabstwa Aberdeenshire. Na pierwszy rzut oka wydaje się, żeściany są wykonane z tłuczonych kamieni, lecz po dokładnymprzyjrzeniu się widać, że to nie są luźne kamienie, leczstopiona skała! To, co było kiedyś odrębnymi kawałkamiskały, obecnie stanowi ciemną, spopieloną masę, zgrzanąrazem przez temperaturę, która musiała być tak wysoka, żerzeki płynnej, stopionej skały spływały po ścianach.

Opisy zeszklonych fortów były znane już w roku 1880,kiedy to Edward Hamilton napisał artykuł „Vitrified Fortson the West Coast of Scotland” („Zeszklone forty nazachodnim wybrzeżu Szkocji”), który ukazał się w magazy-nie Archaeological Journal (nr 37, 1880, str. 227-243).W artykule tym Hamilton opisuje dokładnie wiele lokali-zacji, w tym Arka-Unskel:8

W miejscu, w którym Loch9 na Nuagh [nazwa wąskiejzatoki w formie fiordu] zaczyna się zwężać, gdzie przeciwleg-ły brzeg leży w odległości od półtorej do dwóch mil [2,4-3,2km], znajduje się mały cypel połączony ze stałym lądempasem piasku i trzcin, który bywał najwidoczniej kiedyś podwodą w czasie przypływu. Na płaskim szczycie tego cyplaznajdują się ruiny zeszklonego fortu, którego właściwa nazwabrzmi Arka-Unskel.

Skały, na których się wznosi, to metamorficzny gnejsporośnięty trawą i paprociami. Z trzech stron wznoszą się oneniemal pionowo na wysokość 110 stóp [33 m] nad poziommorza. Płytkie zagłębienie dzieli gładką powierzchnię szczytuna dwie części. Na większej z nich, z urwiskami opadającymku morzu, mieści się główna część fortu, która zajmuje całąpłaską powierzchnię. Ma kształt jakby owalu, którego obwód

mierzy około 200 stóp [60 m]. Całość jego murów jestzeszklona... Kopaliśmy pod tymi zeszklonymi ścianami i zna-leźliśmy tam coś bardzo interesującego, co rzuca światło nasposób, w jaki zastosowano ogień do zeszklenia ścian. We-wnętrzna część górnej, zeszklonej ściany, była na odcinku odjednej do półtorej stopy [0,30-0,45 m] zupełnie nietkniętaprzez ogień, z wyjątkiem tego, że pewna część płaskichkamieni była lekko zlepiona i że kamienie – wszystkie zeszpatu polnego – były ułożone warstwami, jedna na drugiej.

Jest więc oczywiste, że najpierw na podłożu oryginalnejskały zbudowano fundament z bloków skalnych, a następnieułożono grubą warstwę z luźnych, w większości płaskichkamieni ze szpatu polnego, a także innych skał, jakie byłydostępne w sąsiedztwie, po czym zeszklono ją za pomocądostarczonego z zewnątrz ciepła. Tego rodzaju fundamentz luźnych bloków jest również w zeszklonym forcie Dun Mac

Snuichan w Loch Etive.

Hamilton opisuje jeszcze jedenzeszklony fort, znacznie większy,usytuowany na wyspie u wejścia doLoch Ailort.

Wyspa ta, o miejscowej nazwieEilean na Goar, jest najbardziej wy-sunięta na wschód i ze wszystkichstron opada do morza gnejsowymi

urwiskami. Jest to siedlisko i miejsce lęgu wielu gatunkówmorskich ptaków. Na płaskiej powierzchni wieńczącej jejszczyt wznoszącej się na wysokość 120 stóp [36 m] nadpoziom morza znajdują się ruiny zeszklonego fortu w kształ-cie prostokąta z ciągłą linią wału obronnego w postacizeszklonej ściany o grubości 5 stóp [1,5 m] łączącej sięw południowo-zachodnim krańcu z wielką pionową skałągnejsową. Długość obwodu przestrzeni zawartej wewnątrztej ściany wynosi 420 stóp [126 m], zaś szerokość – 70 stóp[21 m]. Wał obronny jest ciągły i ma około 5 stóp [1,5 m]grubości. U wschodniego krańca znajduje się duża częśćściany w jej oryginalnym położeniu, zeszklona po obu stro-nach. Wewnątrz przestrzeni otaczanej przez mur jest głębo-kie zagłębienie, w którym leży cała masa zeszklonych kawał-ków ściany, najwidoczniej przemieszczonych z miejsca orygi-nalnego położenia.

Hamilton naturalnie zadaje kilka oczywistych pytań.Czy ta konstrukcja została wybudowana w celach

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 39

W procesie tego zeszkleniaolbrzymie bloki skalne

zostały zgrzane z kawałkamidrobniejszego tłucznia

tworząc jednolitą, twardąmasę. Istnieje niewiele

wyjaśnień jego powstaniai chociaż proponują oneróżne koncepcje, żadne

z nich nie zyskałopowszechnej akceptacji.

obronnych? Czy zeszklenie jest skutkiem zamierzonym,czy dziełem przypadku? W jaki sposób powstało?

W procesie tego zeszklenia olbrzymie bloki skalnezostały zgrzane z kawałkami drobniejszego tłucznia two-rząc jednolitą, twardą masę. Istnieje niewiele wyjaśnieńjego powstania i chociaż proponują one różne koncepcje,żadne z nich nie zyskało powszechnej akceptacji.

Jedna z wcześniejszych teorii głosi, że forty zbudowanona starożytnych wulkanach (lub ich pozostałościach) i żeludzie użyli do ich budowy stopionych głazów wyrzuco-nych w czasie erupcji.

Pogląd ten został zastąpiony teorią głoszącą, że ze-szklenie ścian fortów było celowe i miało za zadanie jewzmocnić. Według tej teorii do ścian dodawano materiałpalny i rozpalano ogień. Miało to na celu wytworzenie natyle mocnych ścian, aby mogły się one oprzeć wilgocibędącej wynikiem miejscowych warunków klimatycznychoraz armiom najeźdźców. To interesująca teoria, ale niewyjaśnia wielu spraw. Po pierwsze,nie wiadomo, czy tego rodzaju ze-szklenie rzeczywiście wzmacniaściany fortecy – raczej je osłabia.W wielu przypadkach wygląda nato, że ściany zapadły się w wynikudziałania płomieni. Poza tym ścia-ny wielu szkockich fortów są jedy-nie częściowo zeszklone, co raczejwyklucza tego rodzaju metodę ja-ko sposób na wzmocnienie kon-strukcji.

W swoim dziele poświęconymwojnom w Galii Juliusz Cezar opi-sał pewien typ drewniano-kamien-nej fortecy zwanej murus gallicus.Opis ten był interesujący z punktuwidzenia badaczy szukających rozwiązania zagadki ze-szklonych fortów, ponieważ opisywane przez Cezara fortymiały kamienne mury wypełnione tłuczniem i wzmocnionebyły wewnątrz drewnianymi balami. Wydawało się logicz-ne, że ewentualne spalenie tego rodzaju wypełnionejdrewnem ściany może spowodować w efekcie zeszklenie.

Niektórzy badacze obstają przy poglądzie, że to samibudowniczowie fortów spowodowali zeszklenie. Arthur C.Clarke cytuje pogląd pewnego zespołu chemików z Muze-um Historii Naturalnej w Londynie, którzy zbadali liczneforty:10

Biorąc pod uwagę wysokie temperatury, które należałowytworzyć, oraz to, że około 60 zeszklonych fortów znajdujesię na ograniczonym terenie w Szkocji, nie wierzymy, aby tenrodzaj konstrukcji był rezultatem przypadkowego pożaru.Musiało wchodzić w grę dokładne planowanie.

Jeden ze szkockich archeologów, Helena Nisbet, uwa-ża jednak, że zeszklenie nie było zamyślonym przez budo-wniczych fortów dziełem. Analizując dokładnie zastoso-wany typ skał dowodzi, że większość fortów została zbudo-wana z materiału łatwo dostępnego w danej okolicy, a niedobieranego pod kątem jego własności umożliwiającychzeszklenie.11

Sam proces zeszklenia, nawet jeśli był zamierzony,stanowi nie lada zagadkę. Zespół chemików zatrudnio-nych w trakcie realizacji programów telewizyjnych z cykluArthur C. Clarke’s Mysterious World (Tajemniczy światArthura C. Clarke’a) poddał dokładnej analizie chemicznejpróbki skał pochodzące z jedenastu fortów i orzekł, że

temperatury konieczne do wytworzenia tego typu zeszkle-nia muszą być bardzo wysokie – do 1 100°C – i żezwyczajne podpalenie ścian przy pomocy drewna zmiesza-nego ze skałą nie mogło dać tak wysokich temperatur.12

Eksperymenty przeprowadzone w latach trzydziestychprzez sławnych archeologów, V. Gordona Childe’a i jegokolegę Wallace’a Thorneycrofta, wykazały, że przez pod-palenie fortów można było uzyskać temperatury wystar-czające do uzyskania zeszklenia.13 W roku 1934 zbudowaliw Plean Colliery w hrabstwie Stirlingshire testową ścianęo długości 12 stóp [3,6 m], szerokości 6 stóp [1,8 m] i takiejsamej wysokości. Do budowy ścian licowych użyli wypala-nych cegieł, zaś rozpory wykonali z drewna, a zagłębieniepomiędzy ścianami wypełnili małymi kostkami bazaltowe-go gruzu. Z wierzchu przykryli wszystko bryłami darni,a następnie zgromadzili około czterech ton chrustu, ułoży-li je przy ścianach i podpalili. Szalejąca śnieżyca sprawiła,że silny wiatr tak natleniał palącą się mieszaninę drewna

i kamieni, że wewnętrzna warstwauzyskała pewien stopień zeszkle-nia.

W czerwcu 1937 roku Childei Thorneycroft powtórzyli swój testzeszklenia w starożytnym forcieRahoy w hrabstwie Argyllshireużywając skał znalezionych namiejscu. Ich eksperymenty nieprzyniosły jednak odpowiedzi nażadne z pytań dotyczących ze-szklonych fortów, ponieważ udo-wodnili oni jedynie, że zebranieodpowiedniej ilości drewna i krza-ków na szczycie mieszaniny drew-na i kamieni, aby zeszklić kamie-nie, jest możliwe. Poza tym Chil-

de’owi można też zarzucić, że użył, jak się wydaje, więcejdrewna w proporcji do kamienia, niż, jak uważa wieluhistoryków, miało to miejsce w przypadku starożytnychdrewniano-kamiennych fortec.

Ważną częścią teorii Childe’a było założenie, że tonajeźdźcy a nie budowniczowie byli tymi, którzy napadalina forty, a następnie podpalali ściany przy pomocy stertdrewna i chrustu. Zastanawia tylko, dlaczego ludzie po-wtarzali ten sam błąd, budując kompleksy obronne, którenajeźdźca mógł z łatwością niszczyć przy pomocy ognia,podczas gdy duże wały obronne zbudowane z samegokamienia wychodziłyby z takich opresji nietknięte.

Krytycy teorii najazdu podkreślają, że w celu wytworze-nia dostatecznej ilości ciepła przy pomocy naturalnegoognia ściany musiałyby mieć specjalną konstrukcję po-zwalającą na wytworzenie takiej ilości ciepła. Twierdzenie,że budowniczowie specjalnie budowali forty możliwe dospalenia lub że najeżdżca dokładał aż tak wielu starań, abywytworzyć taki ogień, który zeszkli ściany, i to metodamitradycyjnymi, wydaje się nierozsądne.

Wspólnym mankamentem wszystkich tych teorii jestzałożenie prymitywnego stanu kultury (cywilizacji) panu-jącej w starożytnej Szkocji.

Prawdziwe zdumienie ogarnia nas, kiedy zaczynamyzastanawiać się nad tym, jak duża i zorganizowana musia-ła być populacja, która wybudowała i mieszkała w tychstarożytnych obiektach. Janet i Colin Bord wspominająw swojej książce Mysterious Britain (Tajemnicza Bryta-nia)14 o Zamku Maiden, aby dać czytelnikowi pojęcieo wielkości tego zdumiewającego tworu prehistorycznejsztuki inżynierskiej.

40 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

W starożytnych czasachistniało coś, co w tekstach

z tamtych czasów byłonazywane greckim ogniem.Miało to charakter bomby

napalmowej, którą miotanoprzy pomocy katapulty

i której ładunku nie możnabyło ugasić.

Tektyty indonezyjskie

Zajmuje obszar 120 akrów [48,6 ha] o średniej szerokości1 500 stóp [450 m] i długości 3 000 stóp [900 m]. Wewnętrz-ny obwód wynosi około 1,5 mili [2,4 km] i obliczono... żewymagałby 250 000 ludzi do obrony! To każe wątpić, że takonstrukcja miała przeznaczenie obronne.

Wielką zagadkę dla archeologów stanowiły zawsze licznei mające charakter labiryntu wschodnie i zachodnie wejściau każdego z końców obwałowanego terenu. Być może po-czątkowo służyły jako wejścia konduktów ludzi z epokineolitu. Później, kiedy wojownicy epoki żelaza używali tegomiejsca w charakterze fortecy, prawdopodobnie uznali, że sąone użyteczne jako środek mylący atakujących, którzy staralisię je zdobyć. Fakt, że tak wiele z tych „fortów na wzgórzu”posiada dwa wejścia – jedno z północnego wschodu i drugiez południowego zachodu – zawsze sugerował jakieś obrządkizwiązane ze Słońcem.

Jeśli mówimy o 250 000 ludzi broniących fortu, toznaczy, że mówimy o olbrzymiej armii w bardzo zor-ganizowanej społeczności. Nie chodzi tu o zgraję odzia-nych w futra i uzbrojonych w dzidy Piktów broniącychfortu przed bandami rabusiów rekrutujących się ze społe-czności myśliwsko-zbieraczej. Py-tanie, jaka olbrzymia armia mogłaokupować te położone na nadmo-rskich urwiskach lub u wejść dojezior (fiordów) forty, pozostajebez odpowiedzi. Nie wiadomo ró-wnież przeciwko jakiej morskiejpotędze bronili się – niestety bezsukcesu – ci ludzie?

Forty na zachodnim wybrzeżuSzkocji przypominają tajemnicze,zlokalizowane na szczytach klifów,forty zlokalizowane na WyspachAran położonych u zachodnichwybrzeży Irlandii. Napotykamy tuprawdziwe cienie historii Atlantydy posiadającej potężnąmorską flotę, która atakowała i podbijała swoich sąsiadóww przerażających wojnach. Teoretyzowano nawet, że bit-wy, o których mowa w historii o Atlantydzie, były prowa-dzone na dzisiejszych terenach Walii, Szkocji, Irlandiii Anglii. Szkockie zeszklone forty sugerują, że należałyone nie do zwycięzców, ale do tych, którzy przegraliwojnę. Oznaki przegranej widać w całym kraju: obronneobwałowania w Sussex, zeszklone forty w Szkocji orazcałkowity upadek i zniknięcie cywilizacji tych, którzy jezbudowali. Jakiż to, pradawny Armagedon15 zniszczyłstarożytną Szkocję?

W starożytnych czasach istniało coś, co w tekstachz tamtych czasów było nazywane greckim ogniem. Miałoto charakter bomby napalmowej, którą miotano przypomocy katapulty i której ładunku nie można było ugasić.Są wzmianki mówiące, że niektóre rodzaje greckiegoognia paliły się pod wodą i z tego względu były onestosowane w bitwach morskich. (Rzeczywisty skład grec-kiego ognia nie jest znany, lecz musiał się on składaćz takich substancji, jak fosfor, smoła, siarka lub innełatwopalne składniki).

Czyżby to właśnie grecki ogień powodował to zeszkle-nie? Podczas gdy zwolennicy teorii starożytnych astro-nautów uważają, że to istoty pozaziemskie zeszkliły teściany przy pomocy swoich atomowych broni, bardziejprawdopodobne wydaje się, że są to rezultaty wynalezio-nej przez ludzi apokaliptycznej broni o charakterze che-micznym. Może to właśnie olbrzymia flotylla statków

wojennych wyposażonych w machiny oblężnicze i greckiogień szturmowała olbrzymie forty i w końcu spaliła jew piekielnym ogniu?

Wnioski wypływające z zeszklonych fortów są oczywis-te: jakaś potężna, dobrze zorganizowana cywilizacja zamie-szkiwała Szkocję, Anglię i Walię w czasach prehistorycz-nych, około 1000 lat p.n.e. albo i więcej, i budowałagigantyczne konstrukcje, w tym forty. Była to najwidoczniejcywilizacja o charakterze morskim i przygotowywała się dobatalii morskiej, jak również do innych rodzajów ataku.

ZESZKLONE RUINY WE FRANCJI, TURCJII NA ŚRODKOWYM WSCHODZIE

Zeszklone ruiny znaleźć można także we Francji, Tur-cji i na pewnych obszarach Środkowego Wschodu.

Zeszklone forty we Francji omawia w swoim artykule„On the Substances Obtained from Some «Forts Vit-rifiés» in France” („W sprawie pewnych substancji uzys-kanych z «zeszkleń fortowych» we Francji”) zamieszczo-nym w American Journal of Science (vol. 3, nr 22, 1881, str.150-151) M. Daubrée. Autor wymienia wiele fortów poło-żonych w Bretanii i północnej Francji, których granitowe

bloki zostały zeszklone. Wymienia„częściowo stopione granitoweskały z fortów Châteauvieux, Puyde Gaudy (Creuse) oraz z okolicSaint Brieuc (Côtes-du-Nord)”.16

Daubrée ze zrozumiałych powo-dów nie potrafił wówczas podaćprzyczyny tego zeszklenia.

Podobnie ma się sprawa z rui-nami położonego w środkowejczęści Turcji Hattusas, starożytne-go miasta Hetytów, które jest rów-nież częściowo zeszklone. O Hety-tach mówi się, że byli wynalazcamirydwanu i że konie miały dla nich

ogromne znaczenie. To właśnie na starożytnych hetyckichpomnikach nagrobnych po raz pierwszy spotykamy sięz wizerunkiem rydwanu i jego zastosowania. Wydaje sięjednak mało prawdopodobne, że to oni udomowili koniai wynaleźli rydwan na kołach, bowiem przypuszczalniew tym samym czasie rydwanów używano także w starożyt-nych Chinach.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 41

Jeśli przyjąć za prawdę słowawielkiej hinduskiej epopei

Mahabharaty, to w odległychczasach prowadzononiesamowite wojny,

w których używano pojazdówlatających, wiązek promieni,

chemicznych środkówbojowych i prawdopodobnie

broni atomowej.

Hetyci mieli również związki ze starożytnymi Indiami,bowiem w Hattusas znaleziono najwcześniejsze tekstyhinduskie. Naukowcy przypuszczają obecnie, że cywiliza-cja Indii, jak to podkreślają tamtejsze starożytne teksty,takie jak Ramajana, liczy sobie wiele tysiącleci.

Kilka tajemnic związanych z Hetytami podaje w swojejwydanej w roku 1965 książce The Bible as the History(Biblia jako zapis historii)17 niemiecki historyk WernerKeller. Zgodnie z jego wersją Hetyci po raz pierwszypojawiają się w Biblii (Księga Rodzaju, 23) w powiązaniuz patriarchą Abrahamem, który nabył od nich miejscegrzebalne w Hebronie dla swojej żony Sary. Keller, kon-serwatywny, klasyczny naukowiec, jest wyraźnie zakłopo-tany tym faktem, ponieważ czasy Abrahama to w przy-bliżeniu lata 2000-1800 p.n.e., podczas gdy pojawienie sięHetytów tradycyjnie datuje się na XVI wiek p.n.e.

Jeszcze bardziej kłopotliwy dla Kellera jest fragmentBiblii (Księga Liczb, 13,29-30) mówiący, że Hetyci bylizałożycielami Jerozolimy. To fascynujące stwierdzenieoznacza, że Hetyci zajmowali również Baalbek, który leżymiędzy ich królestwem i Jerozolimą. Świątynię w Jerozoli-mie zbudowano na fundamentach wykonanych z olbrzy-mich bloków, takich jak w Baalbek. Hetyci z pewnościąwznosili olbrzymie konstrukcje o charakterze megalitycz-nym, znane jako mury cyklopowe18

– olbrzymie, dziwnych kształtów,wieloboczne bloki, doskonale do-pasowane do siebie. Masywne mu-ry i bramy Hattusas są konstruk-cyjnie łudząco podobne do tych,jakie występują w wysokich An-dach oraz w innych miejscach naświecie, w których występują bu-dowle megalityczne. Te z Hattusasróżnią się tym, że część miasta jestzeszklona a mury z głazów częś-ciowo stopione. Jeśli Hetyci bylibudowniczymi Jerozolimy, znaczy-łoby to, że ich starożytne impe-rium istniało przez wiele tysięcy lati graniczyło z Egiptem. Przemawiają za tym równieżhetyckie hieroglify, które są bardziej podobne do egips-kich niż znaki jakiegokolwiek innego języka.

Podobnie jak z Egiptem, którego historia sięga wielutysięcy lat przed naszą erą i który miał związki z Atlantydą,ma się sprawa ze starożytnym imperium Hetytów. Podob-nie jak Egipcjanie, Hetyci rzeźbili potężne figury sfinksów,tworzyli budowle w skali cyklopowej i czcili Słońce. Hetyciużywali również identycznego jak Egipcjanie symboluboga Słońca w postaci uskrzydlonego dysku. Hetyci bylidobrze znani w starożytnym świecie, ponieważ byli głów-nymi producentami przedmiotów z brązu i żelaza, bylimetalurgami i żeglarzami. Jest prawdopodobne, że ichuskrzydlone dyski reprezentowały latające pojazdy zwanewimanami19.

Niektóre starożytne ziguraty20 Iranu i Iraku równieżzawierają w sobie zeszklone elementy, które archeolodzyprzypisują czasami działaniu greckiego ognia. Na przykładzeszklone resztki ziguratu w Birs Nimrod (Borsippa)położonego na południe od Hillah brano kiedyś za pozo-stałość po Wieży Babel. Na szczycie ruin znajduje się dużailość zeszklonej ceramiki, która okazuje się być stopiony-mi przez wysoką temperaturę starodawnymi cegłami. Mo-że być to rezultat potwornych starożytnych wojen opisa-nych w epopejach Ramajana i Mahabharata, chociażdawniejsi archeolodzy przypisywali to piorunowi.

GRECKI OGIEŃ, BROŃ PLAZMOWA I WOJNYJĄDROWE

Jeśli przyjąć za prawdę słowa wielkiej hinduskiej epo-pei Mahabharaty, to w odległych czasach prowadzononiesamowite wojny, w których używano pojazdów latają-cych, wiązek promieni, chemicznych środków bojowychi prawdopodobnie broni atomowej. Wojny XX wieku byłyprowadzone przy użyciu niesamowicie niszczących broni– istnieje jednak możliwość, że wojny ostatnich dni Atlan-tydy także były prowadzone przy użyciu bardzo wymyśl-nych, zaawansowanych technicznie broni.

Tajemniczy grecki ogień był „chemiczną kulą płomieni-stą”. Zapalające mieszanki są datowane na co najmniejV wiek p.n.e., kiedy to taktyk Aineias napisał dziełoObrona ufortyfikowanych pozycji, w którym czytamy:21

A sam ogień, który ma być niemożliwy do ugaszenia,należy przygotować w sposób następujący. Smołę, siarkę,pakuły, granulowane żywice i sosnowe trociny w woreczkachmasz zapalić, jeśli chcesz spalić coś nieprzyjacielowi.

W swojej książce The Ancient Engineers (Starożytniinżynierowie)22 L. Sprague de Camp podaje, że w pewnymmomencie odkryto, iż ropa naftowa, która sączy się z zie-

mi w Iraku i innych krajach, stano-wi doskonałą bazę do wytwarzaniamieszanek zapalających, ponieważmożna ją było wytryskiwać ze swe-go rodzaju strzykawek, którychużywano w owych czasach do ga-szenia pożarów. Dodawano doniej również inne substancje, takiejak siarka, oliwa z oliwek, bitum,sól i niegaszone wapno.

Niektóre z tych dodatkówwspomagały płomień – siarka wy-twarza ponadto okropny smród– a inne nie, mimo iż sądzono, żejest inaczej. Sól mogła być na przy-kład dodawana dlatego, że zawarty

w niej sód nadawał płomieniowi jaskrawy, pomarańczowykolor. Przypuszczając, że żywszy kolor oznacza gorętszypłomień, starożytni mylnie sądzili, że sól powoduje gwał-towniejsze spalanie. Tego rodzaju mieszaniny wkładanodo drewnianych beczułek i wyrzucano z katapult nawrogie okręty, drewniane machiny oblężnicze i umoc-nienia obronne.

Według de Campa w roku 673 n.e. architekt Kal-linikos zbiegł przed arabskimi najeźdźcami z Heliopolis(Baalbek) do Konstantynopola, gdzie ujawnił cesarzowiKonstantynowi IV ulepszoną formułę ciekłego środkazapalającego. Można nim było nie tylko sikać na nie-przyjaciela, ale również stosować go na morzu, ponieważzapalał się w zetknięciu z wodą i paląc się unosił sięna falach.

De Camp twierdzi, że dzioby bizantyjskich galeonówbyły wyposażone w wyrzucającą płomienie aparaturę, któ-ra składała się ze zbiornika wyżej opisanej substancji,pompy i dyszy. Przy pomocy tych zestawów Bizantyjczycyprzerwali arabskie oblężenia w latach 674-676 i 715-718,a także odparli rosyjskie ataki w latach 941 i 1043.Zapalająca ciecz siała niesamowite spustoszenia – spośród800 arabskich statków, które zaatakowały w roku 716Konstantynopol, do domu wróciła tylko garstka.

Formuły na mokrą wersję greckiego ognia nigdy nieujawniono. De Camp powiada:

42 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

przypisy na stronie 60

Zastosowanie odpowiednich środków ostrożności po-zwoliło bizantyjskim cesarzom utrzymać skład substancjizwanej „mokrym ogniem” lub „dzikim ogniem” w tajemnicytak skutecznie, że jej formuła nigdy nie stała się powszechnieznana. Kiedy pytano ich o nią, opowiadali bajeczkę o aniele,który ujawnił ją Konstantynowi I.

Pozostaje nam więc jedynie zgadywać, czym była tasubstancja. Według pewnej kontrowersyjnej teorii mokryogień składał się z ropy naftowej z dodatkiem fosforanuwapnia, który można otrzymać z wapna, kości i moczu. Byćmoże Kallinikos wytworzył tę substancję w trakcie swoicheksperymentów alchemicznych.

Zeszklenie cegieł, skał i piasku można było osiągnąćwieloma metodami z zakresu zaawansowanych techno-logii. Nowozelandzki autor Robin Collyns podaje w swojejksiążce Ancient Astronauts: A Time Reversal? (Starożytniastronauci – czyżby odwrócenie czasu?)23 pięć metod, przypomocy których starożytni lub „starożytni astronauci”mogli prowadzić wojny z różnymi społecznościami naZiemi. Opisuje, jak te metody są ponownie rozwijane wewspółczesnym społeczeństwie. Są to miotacze plazmy,palniki termojądrowe, dziury wywoływane w warstwieozonowej, manipulacje klimatyczne i wyzwalanie olbrzy-mich porcji energii, na przykład poprzez wybuch jądrowy.Książka Collynsa ukazała się w Wielkiej Brytanii w roku1976 i podane w niej wzmianki o dziurach w warstwieozonowej oraz wojnie klimatycznej wydają się mieć chara-kter wręcz proroczy.

Objaśniając broń plazmową Collyns powiada:

Eksperymentalne miotacze plazmy są już skonstruowanei przeznaczone do zastosowań pokojowych. Ukraińscy nau-kowcy z Instytutu Mechaniki Geotechnicznej wytopili eks-perymentalnie tunele w kopalni rudy żelaza, używając plaz-motronu, czyli palnika gazowej plazmy, który daje temperatu-rę 6 000°C.

Plazmą w tym przypadku jest naelektryzowany gaz.Naelektryzowane gazy są opisane również w Vymaanika-Shaastra24, starożytnej księdze Indii poświęconej wimanom,która w zagadkowy sposób przedstawia także, jak ciekła,metaliczna rtęć może stać się po naelektryzowaniu plazmą.

W dalszej części Collyns opisuje palnik termojądrowy:

To jeszcze jeden z możliwych środków prowadzeniawojen przez kosmitów lub starożytne, technicznie zaawan-sowane cywilizacje ziemskie. Może słoneczne lustra starożyt-ności były w rzeczywistości palnikami termojądrowymi? Pal-nik termojądrowy jest zasadniczo dalszym rozwinięciem mio-tacza plazmy. W roku 1970 dr Bernard J. Eastlund i dr WilliamC. Cough zaprezentowani w Nowym Jorku na aerokosmicz-nej konferencji naukowej teoretyczne podstawy budowy pal-nika termojądrowego. Podstawowym zadaniem jest wytwo-rzenie niezwykle wysokiej temperatury, rzędu co najmniejpięćdziesięciu milionów stopni Celsjusza, którą można bykontrolować i zamknąć na ograniczonej przestrzeni. W tensposób uwolniona energia może być zastosowana do wieluzadań o charakterze pokojowym, jako że nie ma tu żadnychradioaktywnych odpadów, które skażają środowisko, oraz niesą wytwarzane żadne wysoce niebezpieczne pierwiastki ra-dioaktywne, takie jak pluton, który jest najbardziej zabójcząsubstancją znaną człowiekowi. Synteza termojądrowa za-chodzi w sposób naturalny wewnątrz gwiazd i sztuczniepodczas eksplozji stworzonej przez człowieka bomby wodo-rowej.

Można tu zastosować syntezę jąder deuteru (ciężki izotopwodoru, który łatwo wydzielić z morskiej wody) z innym jądremdeuteru lub trytu (kolejny izotop wodoru), albo helu. Palniktermojądrowy to rozpylacz zjonizowanej plazmy, która zamie-nia w parę wszystko, na co zostanie skierowana jego dyszawylotowa, jeśli... zastosuje się go w celu niszczenia. W zastoso-waniu pokojowym może on z kolei służyć do odzyskiwaniaz metalowego złomu podstawowych pierwiastków.

Naukowcy z Uniwersytetu Teksaskiego ogłosili w roku1974, że opracowali pierwszy eksperymentalny palnik termo-jądrowy i że dał on na wyjściu niesamowitą temperaturę 93milionów stopni Celsjusza. Jest to pięć razy więcej od po-przednio uzyskanej temperatury gazu w zamkniętej prze-strzeni i dwa razy więcej od minimum koniecznego dozainicjowania reakcji syntezy termojądrowej, jednak utrzy-mano ją przez zaledwie 1/50 000 000 sekundy zamiast przezjedną sekundę, jak to jest wymagane.

Warto tu zauważyć, że dr Bernard Eastlund jest posia-daczem patentu na inne niezwykłe urządzenie, którewykorzystywane jest w programie badawczym HAARP(High-frequency Active Auroral Research Program), któ-rego ośrodek badawczy zlokalizowano w Gakona na Alas-ce. Program HAARP dotyczy podobno manipulacji pogo-dą – jednego ze sposobów, w jaki starożytni mogli prowa-dzić zdaniem Collynsa wojny.

W sprawie dziur w warstwie ozonowej i manipulacjipogodą Collyns pisze:

Sowieccy uczeni przedstawili i zaproponowali na forumONZ układ o zakazie stosowania nowych sposobów prowa-dzenia wojen, takich jak tworzenie dziur lub „okien” w warst-wie ozonowej w celu bombardowania określonych obszarówZiemi promieniowaniem ultrafioletowym, co może doprowa-dzić do unicestwienia wszelkich form życia i obróceniapowierzchni lądu w jałową pustynię.

Inne pomysły omawiane na tym spotkaniu dotyczyłystosowania „infradźwięków” do niszczenia statków przeztworzenie akustycznych pól na morzu i ciskanie wielkichbloków skalnych do morza przy pomocy tanich ładunkówatomowych. Będące wynikiem tego fale pływowe mogą nisz-czyć strefy przybrzeżne określonych krajów. Innym sposobemwytwarzania fal pływowych można być detonowanie atomo-wych ładunków na zamarzniętych biegunach. Kontrolowanepowodzie, huragany, trzęsienia ziemi i susze wywoływanew określonych rejonach i miastach, to kolejne możliwości.

W końcu, co zresztą nie jest niczym nowym w sztucewojennej, rozwijane są obecnie bronie spopielające w postaci„chemicznych kul ognia”, które będą wydzielać energię ter-miczną podobną do tej, jaką wytwarza bomba atomowa.�

dokończenie w następnym numerze

O autorze:David Hatcher Childress jest badaczem, wydawcą i autorem

ponad 15 książek poświęconych zaginionym cywilizacjom i nau-ce, a także wolnej energii, antygrawitacji i UFO. Regularniewystępuje na różnych konferencjach i jest poszukiwanym goś-ciem w amerykańskich radiowych i telewizyjnych talk-showach.

Dwie z jego książek Extraterrestial Archaeology (Archeologiapozaziemska) i Lost Cities of Ancient Lemuria and the Pacyfic(Zaginione miasta Lemurii i wysp Pacyfiku) ukazały się w ostat-nich miesiącach nakładem Wydawnictwa Amber.

Przełożył Jerzy Florczykowski

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 43

Wprowadzeniepapierowego

pieniądzaumożliwiłobankierom

bogacenie sięponad miarę

poprzez ciągłąemisję pieniędzy

bez pokrycia,której skutkiemjest nieustająca

inflacja.

William BramleyCopyright 1989, 1990

Zaczerpnięto z książkiThe Gods of Eden(Bogowie Edenu)

wydanej przezAgencję Nolpress

(książkę tę można zakupić z naszejredakcji korzystając z przekazu

zamieszczonego w środku numeru)

Poniższy tekst zaczerpnięty został z wydanej kilka lat temu przez nasze wydaw-nictwo książki Williama Bramleya Bogowie Edenu (Gods of Eden), którą zaintere-sowani nabyć mogą bezpośrednio z naszej redakcji za pośrednictwem prowadzo-nej przez nas sprzedaży wysyłkowej. Przytaczamy poniższy jej fragment, abyzwrócić na nią uwagę wszystkich czytelników, na którą w pełni zasługuje.

Wybrałem rozdział, w którym autor na przykładzie bardzo obrazowej genezypapierowego pieniądza wyjaśnia, czym jest inflacja i dewaluacja – dwa pod-stawowe pojęcia związane z polityką pieniężną, których nie potrafi wyjaśnićw zrozumiały sposób niejeden ekonomicznie wykształcony człowiek. Wypowia-dający się często w mediach ekonomiści mówią o inflacji w taki sposób, jakby tobyła jakaś plaga spadająca na nas niczym nieoczekiwana powódź, tornado lubwybuch wulkanu. W rzeczywistości jest to nic innego jak świadome wypuszczaniena rynek dodatkowych pieniędzy bez pokrycia w postaci gotówki lub kredytówbankowych.

Czy przypominają sobie Państwo, jak na początku lat dziewięćdziesiątychdużo mówiono w radiu i telewizji o drukowaniu za PRL-u dodatkowychpieniędzy bez pokrycia. Jak złorzeczono na tamtą władzę, zażegnując się przytym, że nowa władza skończy teraz z tym niecnym procederem. Czy zauważyliPaństwo również, że od kilku lat nie ma w tych samych mediach o tym anisłowa, tak jakby by był zakaz wywoływania tego tematu. Jak myślą Państwodlaczego? Otóż podpowiem: ponieważ nadal drukuje się pieniądze bezopamiętania jak za PRL-u. Ostatecznie, czego można się spodziewać poludziach, którzy wykształceni zostali na ekonomii socjalistycznej i mają niejasnepojęcie o normalnej ekonomii, którym roi się w głowach, że jedynym sposobemzwiększania dochodów państwa jest drukowanie pustych pieniędzy i zwięk-szanie podatków, wbrew oczywistej prawdzie sprawdzonej w wielu miejscachna świecie, że właśnie niskie podatki i likwidacja ulg, z których korzystająprzede wszystkim najbogatsi czonkowie społeczeństwa, przynoszą większewpływy do budżetu.

Tym, którzy nie rozumieją, skąd się bierze inflacja, polecam lekturę poniż-szego artykułu (rozdziału).

Do książki Bogowie Edenu wrócimy raz jeszcze, być może w następnym lubpóźniejszym numerze.

Ryszard Z. Fiejtek

B ardzo niewiele rzeczy absorbuje tak wiele umysłów i jest powodem tyluemocji co pieniądze. Wynika to głównie stąd, że pieniądze dla

większości ludzi stanowią poważny problem. Jednym z powodów, dla którychwspółczesny pieniądz stanowi tak wielki problemem, jest inflacja, niezależnieod tego, czy jej poziom wynosi 3, czy też 300 procent rocznie. Inflacja jestsytuacją, w której w związku z ciągle malejącą wartością pieniądza ceny dóbri usług stale rosną. Ma to miejsce wtedy, gdy ilość pieniądza jest większa odilości dóbr i usług.

Pieniądz sam w sobie nie posiada żadnej wartości, wartość posiadająjedynie dobra i usługi, które można zań kupić. Tak więc bogactwo zarównopojedynczej osoby, jak i społeczności zależy od tego, co ona produkujew postaci dóbr i usług, a nie od tego, ile pieniędzy drukuje, rozprowadza lubposiada. Społeczeństwo może w rzeczywistości żyć bez pieniędzy i to tak długo,jak długo będzie produktywne.

Celem pieniądza jest ułatwienie wymiany dóbr i usług. Pieniądz jest więcrozszerzeniem procesu wymiany. Wymiana jest aktem handlowym polegają-cym na wymianie tego, co ktoś posiada lub produkuje, na coś, co posiada lubprodukuje ktoś inny. Produkcja i wymiana są podstawą wszystkich ekonomii.

44 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Pieniądz papierowy rozpocząłswoją karierę jako „skryptdłużny”, który jest niczym

innym jak pisemnymzobowiązaniem uregulowania

długu. Osoba wypisującago na kawałku papieruprzyrzekała dostarczyć

jego okazicielowi pewnąilość dóbr lub usług.

Monety i pieniądze papierowe zostały początkowowymyślone w celu ułatwienia wymiany dóbr i usług. Po-zwalały one na ich wymianę bez potrzeby noszenia przysobie konkretnych dóbr lub natychmiastowego świadcze-nia usług. Ułatwiało to ludziom wymianę oraz pozwalałozaoszczędzić na przyszłość zyski pochodzące z ich pracy.

Pieniądz papierowy rozpoczął swoją karierę jako„skrypt dłużny”, który jest niczym innym jak pisemnymzobowiązaniem uregulowania długu. Osoba wypisująca gona kawałku papieru przyrzekała dostarczyć jego okazicie-lowi pewną ilość dóbr lub usług. W celu zilustrowania tejdefinicji rozpatrzmy następujący przykład.

Przypuśćmy, że hodowca kur udaje się na wiejski ryneki chce kupić kosz jabłek. Ponieważ nie ma ze sobą kur,może napisać i dać sprzedawcy jabłek skrypt upoważ-niający jego okaziciela do przybycia na farmę w dowolnymczasie w celu odebrania dwóch kurczaków. Dzięki temufarmer może wrócić do domu z koszem jabłek, zaś ichsprzedawca będzie mógł udać się na farmę w celu realiza-cji skryptu, to jest odebrania obiecanych kurczaków. Jakdługo ludzie będą wierzyli w możliwość realizacji wy-stawianych przez hodowcę kurskryptów, tak długo będzie onmógł używać ich w procesie wy-miany.

Wyobraźmy teraz sobie, że podkoniec dnia sprzedawca jabłek po-stanawia rozejrzeć się po rynkui trafia do sklepu z tkaninami.Jego żona od jakiegoś czasu dopo-minała się o kupno pewnej ilościjedwabiu, który właśnie dostarczy-ła karawana przybyła z DalekiegoWschodu. Sprzedawca jabłek cier-piący od jakiegoś czasu z powodunieustannych nagabywań żonyo ten materiał przystępuje w koń-cu do negocjacji ceny za pewną jego ilość. Okazuje się, żesklepikarz nie potrzebuje jabłek, w związku z czym sprze-dawca jabłek oferuje mu skrypt opiewający na dwa kur-czaki. Sklepikarz przystaje na jego propozycję i sprzedaw-ca jabłek oddaje mu skrypt w zamian za jedwab. Terazsprzedawca tkanin musi udać się na kurzą farmę w celurealizacji skryptu. W wyniku tych transakcji kury dwukrot-nie zmieniły właściciela w ciągu dnia, mimo iż fizycznie nieopuszczały kurnika. Początkowo pieniądze miały służyćwłaśnie tego rodzaju wymianie. Przypuszczam, że więk-szość czytelników zdążyła już dostrzec pokusy, jakie rodziten rodzaj transakcji?

Jeśli hodowca kur wie, że upłynie jakiś czas, zanimbędzie musiał wymienić swój skrypt na prawdziwe kury,lub jeśli sądzi, że niektóre z jego skryptów będą krążyłybez końca i nigdy nikt się z nimi nie zgłosi z żądaniemwymiany ich na rzeczywisty towar, może ulec pokusiewystawienia skryptów na większą ilość kurczaków, niż ichfaktycznie posiada, przypuszczając, że zdąży na czas wyho-dować ich tyle, na ile wystawił skrypty.

Pokusa zaczyna drążyć hodowcę kur.Hodowca kur ma dużą rodzinę i na najbliższym jej

zgromadzeniu chce wywrzeć duże wrażenie na swoichkrewniakach wydając wystawne przyjęcie. Idzie więc narynek, gdzie wypisuje skrypty na nie wyhodowane jeszczekurczaki, pobierając w zamian dobra od innych kupców.Teraz sprawy mogą przybrać różny obrót. Hodowcy kur

nic nie grozi, jeśli będzie w stanie stale zaspokajać żądaniatych, którzy będą przychodzić z jego skryptami po kury.Może się również zdarzyć, co zresztą często ma miejsce, żenasycenie rynku jego skryptami na kurczaki będzie takduże, że nikt już nie będzie chciał ich brać. W tej sytuacjimusi zaoferować więcej kur za towary, tak aby ludziew dalszym ciągu uważali, że to się im opłaci. Musi terazwystawiać skrypty na dwie lub trzy kury za przedmioty, zaktóre poprzednio wystawiał tylko jednokurowe skrypty.W miarę obrotu i przybywania tych skryptów ich wartośćzaczyna maleć. Powstaje błędne koło: im więcej skryptówwystawia hodowca kur, tym bardziej tracą one na wartości,w wyniku czego musi on oferować coraz więcej kurw zamian za towary, które chce otrzymać. Właśnie tozjawisko znane jest pod nazwą inflacji.

Teraz nadchodzi najgorsze.W miarę wystawiania coraz większej ilości skryptów,

coraz więcej ludzi zwraca je hodowcy żądając za nie kur.Hodowca szybko stwierdza, że jego prawdziwe bogactwo,którym są kury, gwałtownie znika, mimo iż tylko niewielkaczęść skryptów wraca do niego z żądaniem zamiany na

towar. Aby zachować swoje kury,musi zmniejszyć wartość swoichskryptów, co czyni, ogłaszając, żerealna wartość jego skryptów wy-nosi teraz połowę tej, na którąopiewają. To posunięcie nazywasię dewaluacją. Ponieważ hodowcykur trudno jest przyznać się dotego, że wystawił więcej skryptów,niż miał kur, będzie starał się rato-wać swoją reputację, kłamiąc naprzykład, że gwałtowny pomór zni-szczył połowę jego stada. Nawetjeśli ludzie mu uwierzą, nie zapo-biegnie to utracie jego popularno-ści. Wiara w jego skrypty zniknie

i będzie musiał wrócić do bezpośredniej wymiany lubpozyskać skrypty kogoś innego, które pozwolą mu utrzy-mać się na rynku.

Jak więc widzimy, papierowe banknoty lub pieniądzetkwią korzeniami w dobrach fizycznych i ich celem jestwyrażenie tego, że ich twórca posiada coś wartościowegodo zaoferowania.

Przeciwieństwem banknotów są monety, które funk-cjonują nieco inaczej. Metale zawsze były uważane za cośwartościowego i z tego powodu ich kawałki stanowiłybardzo wygodne narzędzie handlu. Na kawałkach metalizaczęto tłoczyć różne wzory, w wyniku czego przeobraziłysię one w monety. Czystość metalu użytego do ich produk-cji gwarantował ten, który tłoczył na nich wzory. Wartośćmonet była początkowo określana ilością i czystościąmetalu w nich zawartego. Złoto było rzadkim i popular-nym metalem, tak więc monety wykonane ze złota miaływiększą wartość i większą siłę nabywczą niż na przykładmonety miedziane.

Metalowe monety stały się popularnym narzędziemwymiany, ponieważ były trwałe i można było kontrolowaćich ilość. Stwarzały one jednak pewne problemy. W rze-czywistości ludzie wymieniali kawałki metalu na innedobra. Stworzyło to nienaturalne zainteresowanie me-talami. Zbieranie monet oraz metali, z których byłyone produkowane, stało się obsesją wielu ludzi pochła-niającą cała ich energię, która mogła być wykorzystana

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 45

Złotnicy dokonali ważnegoodkrycia. W normalnych

warunkach jedynie od 10 do20 procent pokwitowań, które

wystawili, wracało do nichz żądaniem wymiany na

zdeponowane kruszce. Resztakrążyła wśród ludzi

w charakterze pieniądzai to z dobrym skutkiem.

ze znacznie większym pożytkiem w tworzeniu różnychdóbr i usług. System ten dawał również nieproporcjonal-nie wielką siłę tym, którzy posiadali dużo metalowychmonet, mimo iż inne produkty, takie jak na przykładżywność, były warte znacznie więcej. Osoba posiadającametalowe monety mogła od razu otrzymać dowolne pro-dukty lub usługi, natomiast rolnik musiał przejść przezpośredni stopień transakcji, wymieniając najpierw swojeprodukty na monety i dopiero za nie dokonać zakupów.

Metale monetarne zlały się z pieniądzem papierowymw siedemnastym wieku, tworząc pierwowzór naszegowspółczesnego systemu monetarnego. Tymi, którzy tegodokonali, byli rzekomo złotnicy. To oni posiadali zwyklenajmocniejsze sejfy i kasy pancerne w mieście. Z tegopowodu wielu ludzi oddawało im w depozyt swoje monety.Złotnicy wystawali depozytariuszom pokwitowania, którezawierały przyrzeczenie wypłacenia na żądanie ich okazi-ciela takich ilości złota i srebra, jakie były w nich wymie-nione. Każde z takich pokwitowań było w rzeczywistościbanknotem, który mógł być w obiegu dopóty, dopóki jegowłaściciel nie zwrócił się do złotnika z żądaniem jegowymiany na określoną ilość kruszcu.

Złotnicy dokonali ważnego odkrycia. W normalnychwarunkach jedynie od 10 do 20procent pokwitowań, które wysta-wili, wracało do nich z żądaniemwymiany na zdeponowane krusz-ce. Reszta krążyła wśród ludziw charakterze pieniądza i to z do-brym skutkiem. Papier był łatwiej-szy do noszenia od ciężkich moneti ludzie czuli się bezpieczniej bę-dąc w posiadaniu pokwitowań za-miast faktycznego złota i srebra.Złotnicy szybko zdali sobie spra-wę, że mogą wypożyczać zdepono-wane metale na procent i w tensposób zarabiać pieniądze jakopożyczkodawcy. Udzielając takichpożyczek, złotnicy przekonywali pożyczkobiorców, abybrali pożyczki w formie pokwitowań a nie rzeczywistegokruszcu. Pożyczkobiorca mógł następnie puścić w obiegotrzymane pokwitowanie posługując się nim jak pienią-dzem. W ten sposób nasz hipotetyczny złotnik stworzył„pieniądze” (pokwitowania) o dwukrotnie wyższej warto-ści niż wartość kruszcu zdeponowanego w jego sejfie:pierwszą część tych pieniędzy (pokwitowań) otrzymał de-pozytariusz, a drugą pożyczkobiorca. Złotnik nie był właś-cicielem zgromadzonego w jego sejfie kruszcu, a mimo tow wyniku prostej czynności zapisania kawałka papierudoprowadził do stanu, w którym ktoś jest mu winienpieniądze równe wartości złota w jego sejfie. Złotnik możeteraz kontynuować pisanie pokwitowań do punktu, w któ-rym ich ilość powracająca do niego z żądaniem zamianyna kruszec nie przekracza rzeczywistej jego ilości zdepo-nowanej w jego sejfie. W typowych przypadkach złotnikwystawiał pokwitowania na wartość cztero- lub pięciokrot-nie przekraczającą rzeczywistą wartość zdeponowanegou niego kruszcu.

Mimo iż powyższa operacja dawała duże zyski, nie byłapozbawiona pewnych mankamentów. Jeśli do złotnikawracało zbyt dużo pokwitowań w celu wymiany na kruszecw zbyt krótkim czasie lub gdy dłużnicy złotnika ociągali sięze spłatą długów, wówczas następował krach. Zdolność

kredytowa jego pokwitowań ulegała zniszczeniu. Jeślijednak złotnik prowadził swoje operacje z ostrożnością,mógł się znacznie wzbogacić, nigdy nie wytwarzając nicwartościowego.

Nieuczciwość tego systemu jest oczywista. Jeśli nakażdy worek zdeponowanego u złotnika złota, ludzie bylimu winni równowartość czterech worków, to ktoś musiałna tym tracić. Wraz ze wzrostem ogólnego długu należ-nego złotnikowi, coraz więcej prawdziwych dóbr i zasobówstawało się jego własnością. Nigdy nie wytwarzając żad-nych dóbr materialnych i żądając coraz większego w nichudziału poprzez swoje papierowe pokwitowania, złotnikstawał się ekonomicznym pasożytem. Wynikiem takiegopostępowania było bogacenie się ostrożnych, przeobrażo-nych w bankierów, złotników kosztem ubożenia pozo-stałych członków społeczeństwa. Zubożenie to przejawiałosię w postaci znacznego ograniczenia potrzeb lub koniecz-nością zwiększenia wysiłku niezbędnego do zgromadzeniaśrodków potrzebnych do zapłacenia długu zaciągniętegou bankiera. Jeśli złotnik nie był wystarczająco ostrożnyi jego monetarna bańka mydlana pękała, ludzie z nimzwiązani cierpieli z powodu destabilizacji spowodowanejprzez upadek jego banku oraz spadku wartości jego

pokwitowań, które wciąż znajdo-wały się w obiegu.

Tak wyglądały narodzinywspółczesnej bankowości. Wieluludzi sądzi, że jest to systemz gruntu nieuczciwy. I mają rację,bowiem system ten wywołuje spo-łeczną i ekonomiczną destabiliza-cję. Mimo to wszystkie główneświatowe współczesne systemymonetarne i bankowe działająw oparciu o wariacje bardzo blis-kie systemowi, który właśnie opi-sałem.

W siedemnastym wieku włoskidom bankowy Medyceuszy zapro-

ponował, aby złoto stanowiło ekwiwalent wszelkich walutpapierowych. Złoto było reklamowane jako doskonałapodstawa papierowego pieniądza ze względu na jegorzadkość i zapotrzebowanie. Taki był początek „standarduzłota”, w którym wartość wszelkich dóbr i usług byłaodniesiona do wartości złota (czasami srebra). Standardzłota był na pewno doskonałym pomysłem dla tych, którzyposiadali go dużo, lecz jednocześnie wykreował sztucznązależność od towaru, który nie jest tak samo użyteczny jakinne. Oparcie całego systemu monetarnego na wartościjednego towaru jest lepsze niż oparcie go na niczym.Nawet w warunkach istnienia standardu złota wartośćnominalna papierowego pieniądza znacznie przekraczaławartość stojącego za nim złota, dlatego najlepszym roz-wiązaniem jest uzależnienie ilości pieniędzy od wartościogólnego produktu całego narodu, dzięki czemu stają sięone dokładnym jej odzwierciedleniem.

Gdy już ustanowiono standard złota, zaczęto uważaćpapierowy pieniądz za „tak samo dobry, jak złoto”, ponie-waż można go było wymienić na prawdziwe złoto. Wywo-łało to fałszywe poczucie bezpieczeństwa. W miarę przy-bywania na rynku opartego na złocie pieniądza jegowartość stopniowo spadała, wywołując w konsekwencjistałą inflację. Właściciele złota i bankierzy musieli pusz-czać w obieg stałą ilość banknotów, ponieważ był to

46 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

skuteczny sposób na osiąganie zysków. Dopóki bankierzydziałali z ostrożnością, dopóty wiara ludzi w wartośćpieniądza nie ulegała zachwianiu i jego twórcy mogliwyprzedzać nieuniknioną inflację i cieszyć się ogromnymizyskami z tego procederu. Jeśli jednak drukowali za dużopieniędzy i zbyt wiele ich wracało do nich, mogli w skraj-nym przypadku ratować swoje złoto dewaluując wartośćswojego pieniądza. W ten sposób łatwo ulegające inflacjipapierowe pieniądze, nawet przy ustanowionym standar-dzie złota, były źródłem bogactwa i siły tych, którzy jetworzyli. System ten zrodził ogromne zadłużenie, ponie-waż większość „stworzonych z niczego” pieniędzy pusz-czona została w obieg w charakterze pożyczek, którenależało zwrócić bankierom. Jeśli ludzie nie pożyczali odbanków, to bardzo mało nowego pieniądza wchodziło narynek i następował zastój ekonomiczny.

Ten sposób tworzenia pieniądza zniszczył oczywiścieprawdziwy cel jego wprowadzenia, którym była reprezen-tacja wartości rzeczywiście istniejących dóbr handlowych.Podlegający inflacji pieniądz umożliwia niewielkiej grupieludzi gromadzenie w swoim ręku prawdziwych bogactw,którymi są wartościowe dobra i usługi wytwarzane przezinnych ludzi, poprzez zwyczajne drukowanie papieru i sto-pniowe obniżanie jego wartości przy pomocy inflacji.Prowadzi to do tego, że pieniądze same w sobie stają siętowarem, którym można manipulować w swoisty sposób,najczęściej ze szkodą dla procesu produkcji i wymiany.W początkowych założeniach pieniądz miał wspomagaćsystem, a nie dominować nad nim i kontrolować go.

Opisany wyżej inflacyjny papierowy pieniądz stał sięnową „wiedzą” wprowadzoną przez rewolucjonistów spodznaku Bractwa. Najwcześniejsza wersja tego systemu zo-stała wprowadzona w Holandii w roku 1609, kiedy toHolendrzy i Hiszpanie zawarli rozejm kończący WojnęOsiemdziesięcioletnią. W wyniku rozejmu utworzono nie-podległą Republikę Holenderską i jeszcze w tym samymroku założono oficjalnie Bank Amsterdamski.

Będąc prywatną własnością rozwinął on działalnośćopartą na wyżej opisanym systemie inflacyjnego pieniądzapapierowego. Kierowała nim grupa finansistów, którzypołączyli swoje zasoby metali szlachetnych w celu stworze-nia podstawowych aktywów banku. Na mocy wcześniejzawartego porozumienia z holenderskim rządem bank tenpomógł siłom holenderskim w zakończeniu wojny z Hisz-panią poprzez puszczenie w obieg czterokrotnie większejilości pieniędzy niż wartość jego podstawowych aktywów.Dzięki tym „skredytowanym w 3/4 niczym” pieniądzomholenderskie magistraty mogły finansować konflikt.W tym miejscu ujawnia się główny cel utworzenia inflacyj-nego pieniądza papierowego, którym jest umożliwienienarodom prowadzenia wojen i ich przedłużania. Ponadtoutrudnia on ludziom wysiłki związane z utrzymaniemwłasnej egzystencji w warunkach nowoczesnej ekonomiiz powodu masowego zadłużenia i pasożytniczego prze-jmowania dóbr wywoływanego przez ten system. Co wię-cej, stała inflacja zmniejsza wartość pieniędzy znajdują-cych się w posiadaniu ludzi, dzięki czemu wartość zgroma-dzonych przez nich dóbr stopniowo maleje. Dzięki syste-mowi papierowego pieniądza cele Nadzorców wyrażonew opowieściach o Raju i Wieży Babel zostały znacznierozszerzone.

Sukces Banku Amsterdamskiego zachęcił inne narodydo utworzenia podobnych instytucji. Najbardziej znaczącąz nich stał się założony w roku 1694 Bank Anglii. Bank

Anglii ustanowił wzorzec centralnych banków, który trwado dziś. Uczynił on to poprzez udoskonalenie holenders-kiego systemu inflacyjnego pieniądza papierowego. Sys-tem Banku Anglii był konsekwentnie powielany przezinne narody, często w wyniku rewolucji kierowanych przezważnych członków sieci Bractwa. Światowa reformacjaogłoszona w Fama Fraternitis była już dobrze zaawan-sowana pod koniec XVII wieku, a „nowy pieniądz”, jak siępóźniej przekonamy, był znaczącym elementem tego po-stępu.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 47

Wielu ludzi,którzy przeżyli

bliskie spotkaniez UFO i ich

pozaziemskimizałogantami,

doznało nagłychuzdrowień

z chronicznychdolegliwości i ma

na to dowodyw postaci zeznań

świadkówi dokumentacji

medycznej.

Preston E. DennettCopyright 1996, 1998

6815 Remmet Avenue #322Canoga Park, CA 91303

USATel.: (818) 348 3892

M imo ulotnej natury NOLi, badacze zdołali zgromadzić wiele dowodów,w tym relacje naocznych świadków, fotografie, filmy, odczyty radarowe,

fragmenty metali, ślady lądowań, efekty natury medycznej, elektromagnetycz-nej, reakcje zwierząt i wreszcie tysiące stron rządowych dokumentów. Te licznemateriały to wciąż za mało dla sceptyków, aby ich przekonać. Prawdępowiedziawszy wszyscy czekamy na „strzał z grubej rury”, który dowiedzieostatecznie prawdziwości istnienia NOLi.

Jednym z argumentów, które mogą dokonać tego przełomu, są dowodymedyczne. Najczęściej badania nad dowodami tego typu ograniczały się doobrażeń powstałych na skutek spotkania z NOLem, natomiast niewielką uwagęzwracano na efekty pozytywne.

Tymczasem okazuje się, że istnieje ponad sto udokumentowanych przypad-ków uzdrowień dokonanych przez NOLe. Pojęcie to możemy zdefiniować jakopozytywną fizjologiczną reakcję na spotkanie z NOLem. Co więcej, przydokładniejszym sprawdzeniu okazuje się, że z przypadkami tego typu zetknąłsię praktycznie każdy poważniejszy badacz zjawiska NOLi.

Czy zatem uleczenia dokonywane przez NOLe są owym „strzałem z grubejrury”. Czy stanowią najlepszy dowód, który zdoła przekonać świat, że NOLe sątutaj. Istnieje mnóstwo materiałów potwierdzających uzdrowienia przez NO-Le, ale jaki właściwie powinien być ten najlepszy dowód? Czy za najbardziejwiarygodny należy uznać przypadek z udziałem powszechnie szanowanychświadków? A może taki, w którym świadków było najwięcej? Albo taki, gdzielekarze zdiagnozowali stan przed i po zdarzeniu? Co powinno się robićz przypadkami, w których nie ma innych dowodów prócz twierdzenia świadka,że został uleczony przez obce istoty, po badaniu którego okazuje się, żewszelkie symptomy choroby zniknęły bez śladu? Idealny przypadek powinienzawierać wszystkie wymienione elementy. Wszyscy wiemy jednak, że w real-nym świecie sprawy rzadko przybierają idealny obrót. Badacze NOLi usiłująposkładać tę ogromną układankę, cały czas mając świadomość, że brakuje imco najmniej połowy elementów!

Dysponując przeszło stu przypadkami uzdrowienia przez NOLe, nie powin-no się mieć problemów ze znalezieniem kilku solidnie udokumentowanychspraw. Poniżej przedstawiam 10 przypadków, które moim zdaniem najsilniejwspierają tezę o uzdrawianiu przez NOLe. Każdy z nich został wybranyz innych powodów.

PRZYPADEK 011: RakTę pochodzącą z roku 1957 sprawę po raz pierwszy ujawnił brazylijski

dziennikarz João Martins i znany badacz zjawiska NOLi Olavo T. Fontes,oficjalny badacz medyczny NOLi z ramienia brazylijskiego rządu.

Według ich raportu córka pewnego wpływowego i zamożnego człowiekacierpiała na raka żołądka. Lekarze przewidywali, że dziewczyna wkrótceumrze. Tymczasem chora na oczach rodziny i służącej, została uzdrowionaprzez obce istoty. Historia ta nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby służąca nienapisała listu do pewnego badacza NOLi. Oto fragmenty jej listu:

...Osobiście widziałam to, o czym piszę. Nie wiem, czy pan mi uwierzy,zapewniam jednak, że wszystko, o czym chcę opowiedzieć, jest prawdą... Córka moichpracodawców chorowała na raka żołądka. Była poważnie chora, ja zaś zostałamzatrudniona między innymi po to, aby jej doglądać, to znaczy panienki Lais...

Bardzo dobrze pamiętam wieczór 25 października. Wszyscy spodziewali się,że panienka Lais właśnie umrze, ponieważ cierpiała straszliwe bóle. Zastrzykijuż nic nie pomagały. Jej ojciec śpiewał modlitwę, kiedy nagle, gdzieś z bokurozbłysło ostre światło i rozjaśniło cały dom. Przebywaliśmy akurat w pokoju

48 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

„Ten sam «człowiek»wyciągnął inny, wydającyjakieś dźwięki instrument,

po czym skierował gow stronę brzucha dziewczyny.

Zobaczyliśmy wtedy tennowotwór. Operacja trwałaokoło pół godziny... Potem

dali «oni» mojemupracodawcy kulę wykonanąz metalu wyglądającego jaknierdzewna stal zawierającą

około 30 małych, białychpigułek”.

panienki Lais, którego okno wychodziło na stronę, z którejpadało światło. Wewnątrz świeciła tylko mała nocnalampka przy łóżku.

— Spójrzcie — zawołał Julinho, brat umierającej dziew-czyny, gdy podbiegłszy do okna zobaczył otoczoną przezświatło dyskokształtną maszynę. Urządzenie nie było zbytduże, ja zaś nie jestem na tyle wykształcona, aby z dalekaokreślić, jakie były jego prawdziwe wymiary. Wiem tylko,że nie było zbyt duże...

Nagle w tamtym obiekcie otworzył się automatycznyluk i ukazały się w nim dwie małe istoty. Podeszły do domu,natomiast trzecia pozostała w luku dysku...

Na rękach miały coś w rodzaju rękawic. Ich kom-binezony były białe i robiły wrażenie grubych. Na piersi, pobokach i na mankietach lśniły jasnym blaskiem. Nie wiem,jak to wyjaśnić. Zbliżyły się do jęczącej z bólu panienki Lais.Chora miała szeroko otwarte oczy, lecz zupełnie nie rozu-miała, co się wokół niej dzieje...

Ci „ludzie” popatrzyli na mnie bez słowa, a następniestanęli przy łóżku panienki Lais i na okrywającej jąmlecznej pościeli ułożyli przyniesione ze sobą instrumenty.Przywołali gestami mojego pracodawcę i jeden z nichprzytknął dłoń do jego czoła i za pomocą niebieskawegoświatła, jakie wypełniło całe wnęt-rze, „omówił” z nim przypadek pa-nienki Lais. Zobaczyliśmy całewnętrze jej żołądka. Ten sam „czło-wiek” wyciągnął inny, wydający ja-kieś dźwięki instrument, po czymskierował go w stronę brzuchadziewczyny. Zobaczyliśmy wtedyten nowotwór. Operacja trwałaokoło pół godziny... Potem dali „oni”mojemu pracodawcy kulę wykonanąz metalu wyglądającego jak nie-rdzewna stal zawierającą około 30małych, białych pigułek. Żeby cał-kowicie odzyskać zdrowie, choramiała dostawać jedną pigułkędziennie.

Jakiś czas później panienka Laisudała się do swojego lekarza, którypotwierdził, że jej nowotwór zostałwyleczony...

Skazana na śmierć z powodu raka żołądka panienka Laiszostała ocalona przez instrument w kształcie latarki, któryemitował „rozpuszczające” nowotwór promienie. Tamte is-toty uratowały życie panienki Lais i jeszcze tej samej nocywróciły do swojej maszyny, którą gdzieś odleciały.

Przypadek ten jest ważny z wielu powodów. Po pierw-sze, była to jedna z najwcześniejszych relacji udostęp-nionych opinii publicznej, a zatem nie mogła zostaćskażona przez inne doniesienia. Po wtóre, świadkamizdarzenia była cała rodzina oraz służąca. Po trzecie,pacjentka, u której rozpoznano śmiertelną odmianę no-wotworu, w cudowny sposób wyzdrowiała – niewątpliwiena skutek spotkania z NOLem. Później lekarze stwierdzili,że jest wolna od raka, a więc o oszustwie nie może tu byćmowy. Jeszcze jeden interesujący aspekt tej sprawy, toślady materialne. Istnieją jeszcze co najmniej dwa udoku-mentowane przypadki, w których ludzie otrzymali odobcych istot lekarstwo. W obu zachowano ich próbki dobadań.

Prawdopodobnie najważniejszym aspektem tego przy-padku jest oczywista szczerość listu. Całe to skomplikowa-ne zajście jest jednym z pionierskich przykładów uzdra-wiania przez NOLe.

PRZYPADEK 016: BłonicaPrzypadek ten omówił w swojej książce Secret Life

(Tajemne życie) dr David Jacobs. Główny świadek wystąpiłw niej pod pseudonimem Lynn Miller, jednak późniejautor ujawnił jej prawdziwe nazwisko, Alice Haggerty.

W roku 1962, mając sześć lat, Alice została zaatakowa-na przez błonicę, chorobę, która nierzadko kończy siętragicznie. Rodzice nie pozwolili z pobudek religijnychzaszczepić jej w dzieciństwie. Z tych samych powodów niepozwolili zabrać jej do szpitala. Wezwali lekarza do domu,ten zaś stwierdził, że stan Alice jest bardzo poważny.Mimo to rodzice dziewczynki nie zmienili zdania.

W ciągu następnych dwóch tygodni stan chorej stale siępogarszał. Lekarz odwiedzał ją codziennie, aż podczaskolejnej wizyty oznajmił jej matce, że nie sądzi, by Aliceprzeżyła noc.

Tak się jednak składało, że Alice była wziętą,przeżywała kilkakrotnie w swoim życiu proces wzięcia.

Owego krytycznego wieczoru zo-stała prawdopodobnie wziętaprzez przyjaznych obcych, którychopisała jako „anioły w białychszatach ze srebrnymi pasami”.Pamięta, że została przetranspor-towana do wnętrza NOLa, gdzieobce istoty powiedziały jej, żezostanie wyleczona. Poruszali wo-kół jej ciała małym, „podobnymdo różdżki urządzeniem”, a po-tem kazali jej stanąć wewnątrz„dużego, niebieskiego cylindra”z małym okienkiem. Obce istotypatrzyły, jak emitowane z wierz-chołka cylindra jasne światło się-gało coraz niżej, aby zatrzymać sięw odległości około ośmiu cali (20cm) od jej głowy. Potem światłocofnęło się i Alice otrzymałapolecenie opuszczenia cylindra.

Według Jacobsa obce istoty „poinformowały ją rzeczo-wym tonem, że teraz jest zdrowa i «oczyszczona»”. Na-stępnie poddali ją szeregowi typowych procedur, jakieczęsto są przeprowadzane na pokładzie NOLi. Nazajutrzrano matka zastała ją na podłodze zajętą zabawą, jakgdyby wszystko było w najlepszym porządku. Matka i le-karz kazali Alice położyć się natychmiast do łóżka, lecz pochwili stwierdzili, że jej błonica minęła bezpowrotnie, niepozostawiając najmniejszych śladów.

Przypadek ten jest ważny z oczywistych względów. Popierwsze, występuje w nim dziewczynka, u której lekarzstwierdził zaawansowane stadium błonicy. Będąc o krokod śmierci, dziecko przeżyło klasyczne spotkanie z NO-Lem. Rankiem następnego dnia, zaledwie kilka godzin potym zajściu, opiekujący się nią lekarz stwierdził, że jestzupełnie zdrowa. Co więcej, świadek doskonale pamiętaprocedurę, która doprowadziła do ustąpienia choroby.Takiego dowodu nie można zignorować.

Na korzyść tej sprawy przemawia dodatkowo fakt, żezostała ona wyczerpująco zbadana nie tylko przez Davida

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 49

Rozejrzawszy się dookoła,spostrzegł dwa świecące

dyski wiszące w powietrzuprzed wejściem do pokojusyna. Na jego oczach zlały

się w jeden dysk, którywysłał silny strumień

światła skierowany na jegoklatkę piersiową.

Oszołomiony i wstrząśnięty,obudził żonę i opowiedział jejo tym, co przed chwilą zaszło.

Kobieta natychmiastzauważyła, że rana na kostce

męża zupełnie zniknęła...minął również paraliż...

Jacobsa, ale i przez samą Alice. Jej wagę podnosi równieżto, że jest to jedyny opisany w raportach przykład uzdro-wienia z błonicy.

PRZYPADEK 017: Rana na cieleHistoria ta jest powtarzana w licznych poświęconych

NOLom książkach oraz artykułach, stając się klasycznymprzykładem uzdrowienia przez NOLa. 3 września 1965roku dwaj policjanci, Robert W. Goode i Billy McCoy,spostrzegli przejeżdżając nie opodal Damon w Teksasie,masywny obiekt, który świecąc ró-żnokolorowymi światłami wzbił sięw górę i zawisł w powietrzu.

Nieoczekiwanie nie zidentyfi-kowany obiekt przemieścił się nadsamochód, a następnie wypuściłw dół strumień światła. Promieńtrafił Goode’a w lewe ramię. (Dwadni wcześniej został ukąszony w le-wy palec wskazujący przez należą-cego do syna małego aligatora.W momencie zajścia z NOLempalec był obolały, spuchnięty i za-winięty w bandaż).

— Wnętrze wozu zalało jasneświatło — powiedział Goode.— Czułem płynące z niego ciepło.Bezzwłocznie zabraliśmy się stam-tąd.

Przerażeni policjanci pospiesz-nie odjechali.

Po jakimś czasie Goode spo-strzegł, że palec już go nie boli.

— Nagle dotarło do mnie, żenie czuję bólu i ściągnąłem bandaż. Po ukąszeniu nie byłonajmniejszego śladu.

— Opuchlizna zeszła, a palec wyglądał o wiele lepiej.— Potwierdził relację Goode’a McCoy.

Po pewnym czasie policjanci wrócili na miejsce tegozdarzenia i ku swemu zdumieniu odkryli, że NOL wciążtam tkwił. W końcu sporządzili raport dla sił powietrz-nych i zostali gruntownie przesłuchani przez majora L.R.Leacha z bazy sił powietrznych w Ellington, któryostatecznie stwierdził, że rzeczywiście uczestniczyliw spotkaniu z nie zidentyfikowanym obiektem latającym.Wiadomość o tej sprawie przedostała się do prasy i obajstali się wkrótce rozchwytywani, a ich przeżycia po-wszechnie znane.

Przypadek ten jest ważny nie tylko ze względu na dużąwiarygodność i dobrą reputację obu policjantów, ale rów-nież dlatego, że został dogłębnie przeanalizowany przezmajora sił powietrznych, który nie znalazł w ich relacjachsłabych punktów. Niedorzecznością byłoby zignorowanietak mocnego materiału dowodowego.

PRZYPADEK 019: Zapalenie wątrobyPoniższa historia jest niezwykła z wielu powodów.

7 grudnia 1967 roku duński badacz Hans Lauritzen uczes-tniczył wraz z czterema kolegami w obserwacji niebaw nadziei wypatrzenia NOLi.

W lutym 1966 roku przeszedł ciężkie zapalenie wątro-by, wskutek czego musiał udać się na rentę. W czasiewspomnianej obserwacji był mocno osłabiony i miał po-większoną o 10 centymetrów wątrobę.

Na krótko przed zakończeniem swojego dyżuru 7 grud-nia pięciu obserwatorów ze zdumieniem spostrzegło„dwie wielkie, przyćmione, żółte kule w odległości okołostu metrów od siebie”. Laritzen momentalnie wpadłw trans, oddalił się od grupy i nawiązał telepatycznykontakt z załogą NOLa. Dowiedział się od nich międzyinnymi, że posiada wielką moc pomagania innym ludziom.

Po wyjściu z transu, Lauritzen usłyszał nawoływaniakolegów. Pobiegł w ich kierunku i z miejsca zorientowałsię, że stan jego zdrowia uległ radykalnej poprawie.

— Biegłem i biegłem z takąszybkością, że przyjaciele nie mo-gli za mną nadążyć. Musiałem nanich zaczekać i wtedy zrozumia-łem, że zostałem wyleczony z za-palenia wątroby.

Kierując się rozsądkiem po-szedł do lekarza, który oznajmiłmu, że jego choroba całkowicieustąpiła.

— Przeszedłem badania medy-czne, nie wspominając rzecz jasnao tym kontakcie. Ku zaskoczeniulekarzy okazało się, że moja wąt-roba straciła owe 10 centymetrów,wracając do normalnych rozmia-rów. Testy krwi potwierdziły, żeobecnie funkcjonowała prawidło-wo... a przecież jeszcze niedawnobyła chora. W pewnym momenciebyła nawet powiększona aż o 16centymetrów. Teraz mam zdrowąwątrobę. Jestem niezmierniewdzięczny temu NOLowi za wyle-

czenie mnie z przewlekłej choroby... Bóg mi świadkiem, żemówię prawdę.

Relacja ta jest wyjątkowa wśród przypadków uzdro-wień przez NOLe, ponieważ uleczony został badacz tegozjawiska. Nie można przejść do porządku dziennego nadfaktem, że w wyniku spotkania z NOLem uleczone zostałotak zwane „chroniczne” schorzenie. Wiarygodność tejhistorii zwiększa również obecność czterech świadków. Noi są jeszcze wyniki badań lekarskich potwierdzające, żeistotnie wydarzyło się coś niezwykłego.

PRZYPADEK 021: Rana i częściowy paraliżWiększość uzdrowień obejmuje ludzi o niewielkiej

bądź żadnej wiedzy medycznej. Zdarzają się jednak wyją-tki. W kolejnej historii uleczony został właśnie lekarz.

2 listopada 1968 roku pewnego lekarza mieszkającegowe francuskich Alpach obudziły o czwartej nad ranemkrzyki syna. Rozejrzawszy się dookoła, spostrzegł dwaświecące dyski wiszące w powietrzu przed wejściem dopokoju syna. Na jego oczach zlały się w jeden dysk, którywysłał silny strumień światła skierowany na jego klatkępiersiową.

W chwili tego zdarzenia człowiek ten cierpiał na częś-ciowy paraliż prawej ręki oraz nogi, który był skutkiemobrażeń doznanych przed wielu laty podczas wojny algier-skiej. Miał ponadto jeszcze zupełnie świeże skaleczenie nakostce, które powstało trzy dni wcześniej, kiedy to podczasrąbania drzewa siekiera wyślizgnęła się mu z dłoni i moc-no uderzyła w kostkę, która wciąż była mocno opuchniętai bolała.

50 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

W roku 1991 w stolicy stanuGeorgia, Atlancie, lekarzewykryli u wziętej, Alicii

Hansen, torbiel i wyznaczylijej termin chirurgicznegozabiegu. Na krótko przednim doszło do bliskiego

spotkania, podczas któregoAlicia została wyleczona

i torbiel zniknęław zdumiewający sposób.

Oszołomiony i wstrząśnięty, obudził żonę i opowiedziałjej o tym, co przed chwilą zaszło. Kobieta natychmiastzauważyła, że rana na kostce męża zupełnie zniknęła.Następnego ranka lekarz odkrył, że minął również paraliżi może chodzić bez powłóczenia nogą. Mógł nawet wrócićdo gry na pianinie, której oddawał się z zapałem, zanimzostał sparaliżowany.

Przypadek ten jest ważny nie tylko dlatego, że dotyczylekarza, ale również dlatego, że uleczenie poddane byłoweryfikacji niezależnego świadka bezpośrednio po za-jściu.

PRZYPADEK 029: ZębyPrzypadek ten jest bardzo wiarygodny z uwagi na dużą

ilość materialnych dowodów. 30 grudnia 1972 roku nocnystróż Ventura Maceiras z Argentyny widział wiszące nadswoim domem jaskrawe światło, wewnątrz którego do-strzegł metalowy pojazd z otworami. W chwilę po rozpo-częciu obserwacji w Maceirasa uderzył „silny rozbłysk”,którego źródło znajdowało się na spodzie pojazdu.

Przez kilka tygodni po tym zajściu Maceiras cierpiał naszereg niepokojących symptomów zdających się wskazy-wać na promieniotwórcze skażenie – wypadanie włosów,bóle głowy, mdłości, biegunkę, po-drażnienie oczu oraz „czerwone,nabrzmiałe krosty” na szyi. Leka-rze nie potrafili ustalić przyczynytego stanu rzeczy i kiedy Maceiraswyjaśnił, że jest to efekt spotkaniaz NOLem, nie pozostało im nicinnego, jak tylko uwierzyć w tęhistorię. Takich symptomów niemożna było po prostu symulować.

Na potwierdzenie tego zajściaistnieje cały szereg dowodów ma-terialnych. W miejscu, gdzie unosiłsię obiekt, osmalone zostały wierz-chołki trzydziestometrowychdrzew eukaliptusowych. Kot Ma-ceirasa zniknął w momencie, gdyz pojazdu wystrzelił promień.Zwierzę pojawiło się ponownie po upływie 48 dni, a najego grzbiecie widniały ślady poważnych poparzeń. W nie-wielkim strumieniu przepływającym w miejscu zdarzeniaz nieznanych powodów doszło do masowego śnięciasumów.

Dowodów było tak wiele, że aż zwróciło to uwagęwładz. W ciągu miesiąca ponad sześćdziesiąt razy prze-słuchiwali go na przemian lekarze, policja, przedstawicielerządu, badacze zjawiska NOLi i inni urzędnicy.

Upłynęło wiele tygodni, zanim Maceiras wyleczył sięz obrażeń spowodowanych przez spotkanie z NOLem.Niecałe dwa miesiące po tym zdarzeniu dał o sobie znaćostatni i zarazem najbardziej niewiarygodny spośród wszy-stkich symptomów, potwierdzony przez lekarzy, inżynie-rów, policję i zawodowych badaczy zjawiska NOLi. Był totrzeci garnitur zębów, który zaczął mu wyrastać, mimo iżmiał już 73 lata.

Do pracy nad tym przypadkiem skierowano badaczaNOLi Pedro Romaniuka, z uwagi na jego wysokie umieję-tności nabyte podczas pracy w międzynarodowych liniachlotniczych, a także udział w charakterze technicznegoeksperta w działalności Rady ds. Badania WypadkówLotniczych Sił Powietrznych Argentyny.

Odwiedziwszy Maceirasa w celu określenia jego stanu,Romaniuk odnotował: „Gdzieś około 10 lutego Maceiraszauważył, że z górnego dziąsła po lewej stronie zaczynająwyrastać mu nowe zęby. W momencie mojej wizyty mog-łem stwierdzić wyrzynanie się dwóch zębów przednichoraz dwóch policzkowych, które osiągnęły już od dwóchdo trzech milimetrów długości”.

Przypadek ten jest ważny zarówno dlatego, że zostałpoparty mnóstwem dowodów materialnych, jak i ze wzglę-du na to, że stanowi jedną z najbardziej drobiazgowozbadanych spraw w historii ufologii. Dzięki starannemuudokumentowaniu stanowi niepodważalny, klasycznyprzykład, wymieniany w niezliczonych publikacjach natemat NOLi.

PRZYPADEK 054: Zmiany skóryPoniższy przypadek zasługuje na uwagę przez wzgląd

na oczywistą szczerość świadka, wyraźne zmiany fizjo-logiczne wywołane bliskim spotkaniem, a także obecnośćwiększej liczby świadków.

20 marca 1988 roku profesor Studiów IndiańskichUniwersytetu Południowej Dakoty, John Salter jr., przeje-żdżając późną nocą wraz z synem w okolicy Richland

Center w stanie Wisconsin doznałbliskiego spotkania z NOLem,któremu towarzyszyło zjawisko lu-ki czasowej. Obaj zapamiętali, żeobce istoty poddały ich badaniom.Salter pamiętał ponadto, że w tra-kcie tych badań otrzymał jakieśzastrzyki.

Niemal natychmiast po tymzdarzeniu zaobserwował u siebiewiele istotnych zmian fizjologicz-nych. Były one tak widoczne, żeuczony zaczął je bacznie śledzić,dzięki czemu wyodrębnił poprawęw osiemnastu obszarach obejmu-jącą „lepsze napięcie skóry, popra-wę krążenia, wzroku, szybsze krze-pnięcie krwi przy skaleczeniach,

szybszy wzrost oraz pogrubienie paznokci i włosów”. Natym jednak nie koniec. Salter pisze: „...wiele zmarszczekna twarzy zniknęło bez śladu, a inne ciągle się zmniejszają;moja twarz uległa zwężeniu, a szyja zeszczuplała (cow pewnym stopniu dotyczy całego ciała), czemu nie towa-rzyszą żadne «obwisłości». Mam też lepsze krążenie.Rozcięcia skóry zasklepiają się natychmiast i bardzo szyb-ko się goją. Poziom energii mojego organizmu wyraźniesię podniósł; od marca 1988 roku nie miałem przeziębie-nia ani grypy i w ogóle nie chorowałem...”

Chociaż Salter nie odwiedził lekarza w celu uzyskaniadiagnozy, zmiany, jakim uległ, zostały z łatwością zauwa-żone przez wszystkich znajomych. Jego syn również stwie-rdził u siebie niektóre spośród przedstawionych powyżejsymptomów.

Salter aktywnie uczestniczy w ruchu na rzecz prawobywatelskich, jest też powszechnie szanowanym bada-czem zjawiska NOLi. Liczne zmiany fizjologiczne, oczywi-sta szczerość świadka, jak również fakt, że spotkaniez NOLem może potwierdzić większa liczba świadków,czynią z tego przypadku jeden z najbardziej zdumiewają-cych, a zarazem wiarygodnych przykładów uzdrowieniaprzez NOLa.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 51

Jeżeli komuś postawionodiagnozę, że cierpi na

chroniczną lub śmiertelnąchorobę i jeśli osoba ta

przeżywa spotkaniez NOLem, a następnieokazuje się, że choroba

ustąpiła, to czyż niejest to wspaniały dowóduzdrawiającego działania

NOLi?

PRZYPADEK 071: TorbielJedną z najbardziej przekonujących form dowodu jest

lekarska diagnoza. Między innymi dlatego przedstawiamponiższą historię.

W roku 1991 w stolicy stanu Georgia, Atlancie, lekarzewykryli u wziętej, Alicii Hansen, torbiel i wyznaczyli jejtermin chirurgicznego zabiegu. Na krótko przed nimdoszło do bliskiego spotkania, podczas którego Aliciazostała wyleczona i torbiel zniknęła w zdumiewającysposób.

Alicia wspomina: „Ta torbiel naprawdę mnie mart-wiła... diagnoza wykazała, że ją mam. Przysparzała misporo problemów. Lekarze zrobili mi rezonans magnety-czny i po uważnym obejrzeniu zdjęcia przedstawiającegotorbiel powiedzieli mi, że muszę wrócić na zabieg”.

Alicia przypomina sobie częściowo, że na krótko przedoperacją miała bliskie spotkanie. Kiedy w wyznaczonymczasie zgłosiła się do szpitala, została mile zaskoczona.

„No więc wróciłam do szpitala, żeby lekarze zrobilijeszcze jedno badanie i upewnilisię, że wszystko jest w porządku.Kiedy czekałam na wyniki, pode-szła do mnie pielęgniarka i powie-działa: «To wszystko jest takie dzi-wne»... przepraszam, nie pielęg-niarka, tylko osoba oglądającazdjęcie. Lekarze oznajmili mi: «Tojest naprawdę niezwykłe. Gdybyś-my nie widzieli wcześniejszegozdjęcia, bylibyśmy przekonani, żepani nigdy nie miała żadnej tor-bieli. W pani jajowodach występu-je płyn, dokładnie tam, gdzieprzedtem była cysta. Płynu by niebyło gdyby torbiel pękła. Taki płynjest zazwyczaj obecny po opera-cji...» Wyglądało więc na to, żeprzeszłam operację, choć nie miałam żadnego zabiegu”.

Taki typ medycznych dowodów jest praktycznie nie dopodważenia. Diagnoza wykazała u Alicii torbiel, któraniedługo potem w tajemniczy sposób zniknęła i jednocześ-nie pojawiły się objawy jak po zabiegu operacyjnym, którynie został wykonany. Przynajmniej nie przez ziemskichlekarzy!

Alicia przeżyła jeszcze kilka godnych odnotowaniauzdrowień. Ponadto dysponuje szeregiem świadków swo-ich spotkań. Obecności płynu w jej jajowodach nie da sięwytłumaczyć inaczej jak przebytą operacją.

PRZYPADEK 078: GuzPoniższy przypadek został zbadany przez znanego ba-

dacza zjawiska NOLi Williama Hamiltona jra. Na uwagęzasługuje to, że świadek przeszedł diagnozę przed i pozdarzeniu, a ponadto zdołał uzyskać od swojego lekarzahistorię choroby potwierdzającą, że rzeczywiście wydarzy-ło się coś bardzo niezwykłego.

Morgana van Klausen (pseudonim) z południowejKalifornii przeżyła pod koniec lat osiemdziesiątych i napoczątku dziewięćdziesiątych kilka bliskich spotkań.4 grudnia 1994 roku poszła do lekarza i dowiedziała się, żema guza w prawej piersi.

Bill Hamilton zanotował: „Zdjęcie rentgenowskie wy-kazało jakąś zmianę w pachowej części prawej piersi.Przeprowadzono ultrasonografię tego obszaru. W prob-

lematycznym rejonie znaleziono masę nie będącą torbieląo wymiarach 1,6 na 0,6 cm”.

Zabieg wyznaczono na 14 grudnia. Dzień wcześniej, 13grudnia, Morgana jechała samochodem razem z synemi w pewnym momencie oboje ujrzeli unoszący się w po-bliżu „biały, trójkątny pojazd”.

— Mamo, patrz! — zawołał syn. — Och, to dobry znak,widać, że nas chronią. Jesteśmy chronieni. Zobaczysz, niebędziesz już miała żadnych problemów!

Słowa te okazały się prorocze. Wieczorem Morganaodczuwała silny ból w okolicy guza. Chciała wstać z łóżka,ale nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu i po chwilistraciła przytomność.

Nazajutrz rano udała się prosto do szpitala na zabieg.Lekarz wkłuł się w podejrzaną masę, a następnie zrobiłprześwietlenie. Ku zaskoczeniu wszystkich, na nowymzdjęciu nie było śladu guza. Odszukano stare zdjęcie,gdzie widać go było bardzo wyraźnie. Dodatkowa ultra-sonografia potwierdziła wynik rentgena – masa zniknęła.

Hamilton napisał: „Radiologi chirurg potwierdzili, że poprzed-nia diagnoza wykazała obecnośćjakiejś stałej masy, jakie nie znika-ją ot tak sobie”.

Tutaj także dysponujemy diag-nozą sprzed zajścia i po nim, jakrównież oświadczeniami radiologai chirurga, z których jednoznacz-nie wynika, że musiał nastąpić za-bieg.

PRZYPADEK 089: Ślepota barwPrzypadek ten dostarcza nie-

zbitego dowodu na uzdrowienieprzez NOLa nie tylko dlatego, żeusunięte zostało chroniczne scho-rzenie, ale i dlatego, że fakt uzdro-

wienia został potwierdzony przez lekarza, u którego leczyłsię świadek.

Eddie X., mieszkaniec środkowo-zachodnich stanówUSA, zwrócił się do badacza NOLi Johna Carpenteraz prośbą o zbadanie jego licznych wzięć. Wzięcia miałymiejsce także podczas pracy Carpentera z Eddie’m.

Badacz odnotował: „W trakcie prowadzonych przezobcych badań usunięto prawe oko Eddie’ego. Świadekczuł, że wyjmują mu oko, a następnie wkładają z po-wrotem na miejsce. Potem oko było zaczerwienione i spra-wiało ból. Nie zauważył przy tym, aby obcy umieściliw oczodole coś jeszcze. Skutkiem ubocznym tego zabieguokazała się natomiast poprawa w postrzeganiu barw. Bezwątpienia obcy wyjmowali oko wyłącznie dla swoich celów,a nie po to, by mu pomóc. Tak więc niejako przy okazjiczęściowo wyleczyli go ze ślepoty kolorów, na którą cier-piał od urodzenia”.

W celu lepszego udokumentowania tego przypadkuCarpenter uzyskał oświadczenie okulisty Eddie’ego,w którym stwierdza on, że Eddie cierpiał na „głębokąślepotę kolorów”, która „ograniczyła się po tym zdarzeniudo ślepoty koloru zielonego”.

Twierdzenie Carpentera, że uzdrowienie miało „chara-kter przypadkowy” zdaje się być wyłącznie czystą spekula-cją. Niezbity pozostaje jedynie fakt, że doszło do wylecze-nia chronicznej przypadłości, co zostało potwierdzoneprzez lekarza.

52 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Czemu upieracie się

przy noszeniu czapki

tyłem do przodu?

Właśnie chcieliśmy

zapytać cię o to samo.

INNE CUDOWNE UZDROWIENIA PRZEZ NOLE/ISTOTYPOZAZIEMSKIE

Przytoczone dziesięć przypadków należy do najlepiejudokumentowanych uzdrowień będących dziełem NOLi.Oczywiście, nie zamykają one listy wiarygodnych zdarzeńtego typu. Obok nich bez trudu można by wymienić wieleinnych. Wszystko zależy od tego, co uznamy za „najlep-szy” dowód.

Na przykład, do szczególnie efektownych należą wszys-tkie przypadki uleczenia raka i/lub ciężkich/chronicznychschorzeń. Jeżeli komuś postawiono diagnozę, że cierpi nachroniczną lub śmiertelną chorobę i jeśli osoba ta przeży-wa spotkanie z NOLem, a następnie okazuje się, żechoroba ustąpiła, to czyż nie jest to wspaniały dowóduzdrawiającego działania NOLi?

Są też świadkowie utrzymujący, że posiadają historieswoich chorób sprzed i po zmianie, które to dokumentyw sposób jednoznaczny dowodzą autentyczności ulecze-nia. Dowody w sprawach nie do końca wyjaśnionychrównież potrafią być bardzo mocne – na tyle w każdymbądź razie, aby przekonać sąd. A jeśli nawet jakiś przypa-dek okaże się niedostatecznie udowodniony w takim bądźinnym aspekcie, zawsze znajdzie się następna historiaczekająca w kolejce, by wypełnić niszę. Czy sam fakt, żeistnieje tak wiele doniesień o uzdrowieniach, nie stanowidostatecznie mocnego dowodu?

Istnieje niezliczona ilość innych przypadków, w którychwystępuje ogromna liczba dowodów. Weźmy chociażbyhistorię Ludwiga Pallmana wyleczonego z choroby wątro-by przez obcą istotę w szpitalnej sali. Oddajmy głosPallmanowi: „Czytelnicy mogą wszystko to sprawdzić.Stałem się cudownie ozdrowiałym pacjentem słynnegoSzpitala Maison Française w stolicy Peru, Limie”. Po tym,jak Pallman odzyskał zdrowie, jego lekarz powiedział:„Jest pan zdrów jak ryba... to jest naprawdę niezwykłe.Wczoraj był pan schorowanym człowiekiem, a dziś spra-wia pan wrażenie kogoś zupełnie innego”.

Albo prześledźmy przypadek pewnego pragnącego za-chować anonimowość mężczyzny z Finlandii urodzonegoz wadą, która sprawiała, że jego wątroba była znaczniepowiększona – aż do chwili bliskiego spotkania z NOLem.W raporcie z tego zdarzenia możemy przeczytać: „Wtrakcie badania lekarze stwierdzili, że jego wątroba uległazmniejszeniu do normalnej wielkości”.

W niniejszym artykule z pewnością mógłbym też powo-łać się na historię Freda White’a z Durham w Anglii,u którego wykryto dziurę w płucu i który został uzdrowio-ny przez obcą istotę podczas swojego pobytu w szpitalu.Nie posiadający się ze zdumienia lekarz powiedziałWhite’owi: „Pańskie płuco jest pełne powietrza. Dziura,która tam była, zniknęła. Czegoś takiego jeszcze nigdy niewidzieliśmy”.

Równie niewiarygodny przypadek uleczenia, tym ra-zem wady serca, przydarzył się pewnemu anonimowemumężczyźnie z południowej Kalifornii. Lekarze powiedzielimu: „To jest zdumiewające. Wygląda na to, że coś równo-waży skutki obecności wady, ale nie mamy pojęcia, co totakiego”.

Jeszcze jeden znany, a nie wyjaśniony przypadek touleczenie bezpłodności u byłego brytyjskiego policjanta,Alana Godfreya. Jego lekarz stwierdził: „Zupełnie niewiem, jak to się stało. Pański stan uległ całkowitemuodwróceniu. Test pokazuje, że jest pan płodny i wszystkojest w normie”.

Można by też wymienić jeszcze wiele innych przypad-ków popartych oświadczeniami lekarzy, a także innymimateriałami dowodowymi. Wobec istnienia przeszło setkizarejestrowanych zdarzeń tego typu, w artykule tej wielko-ści brak na to po prostu miejsca, lecz ci, którzy zechcąszukać, znajdą w nich mnóstwo dowodów.

Tym niemniej badacze NOLi nieustannie poszukujątego jednego przypadku, który rzuci na kolana wszystkichsceptyków dzięki wymowie nagromadzonych dowodówmaterialnych. Takie zdarzenie jest jednak dopiero przednami, w przeciwnym bowiem razie istnienie NOLi zostało-by już przez wszystkich zaakceptowane. Liczne uzdrowie-nia oswajają jednak każdego z nas z możliwością istnieniaistot pozaziemskich. Dzisiaj ufologią zajmuje się szeregdyscyplin naukowych, jak choćby astrofizyka czy psycho-logia. Zagadnieniom ufologii poświęcone są liczne kon-ferencje, programy telewizyjne oraz niezliczone publikacjewszelkiego typu.

Czy to się nam podoba, czy nie, NOLe tu pozostaną.W naszym interesie leży zatem zdobycie jak największejwiedzy na ich temat. I jeśli istoty pozaziemskie nadal będąodwiedzać naszą planetę, zdobycie ostatecznych dowodówpozostanie tylko kwestią czasu. Im więcej będziemy o nichwiedzieć, tym lepiej będziemy przygotowani. Kiedy dowo-dy takie zostaną wreszcie znalezione, przyczynią się zape-wne do zmian w naszym świecie oraz w sposobie, w jakipatrzymy na nasze miejsce we wszechświecie. Przyszłośćufologii zapowiada się doprawdy fascynująco.�

O autorze:Preston Dennett jest absolwentem anglistyki Kalifornijskiego

Uniwersytetu Stanowego w Northridge. Jest badaczem tereno-wym największej amerykańskiej organizacji ufologicznej MutualUFO Network oraz członkiem Citizens Against UFO Secrecy. Odroku 1986 opublikował ponad 50 artykułów i kilka książek,w tym UFO Healings (Uleczenia przez UFO; 1996) i One in Forty:The UFO Epidemic (Jeden na czterdziestu – epidemia UFO;1997). Często i chętnie wygłasza odczyty. Mieszka i pracujew południowej Kalifornii.

Przełożył Mirosław Kościuk

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 53

NOWE INFORMACJE NA TEMATSTRONY INTERNETOWEJSTWÓRCÓW SKRZYDEŁ

Od czasu opublikowania wywiadu za-mieszczonego na stronie internetowejStwórców Skrzydeł (patrz numery 4,5 i 6 z roku 1999 polskiego wydania– przyp. red.), wielu czytelników zwró-ciło się do nas (chodzi redakcję wyda-nia oryginalnej wersji Nexusa w Au-stralii) z prośbą o kontynuowanie tejhistorii. I oto niedawno otrzymaliśmynowe wiadomości. Poniższy tekst au-torstwa Kerry’ego M. Knighta rzucatrochę światła na całą tę sprawę.

Duncan M. Roads

D wadzieścia siedem lat temuznaleziono tajemnicze przed-

mioty sztucznego pochodzenia w od-ległych jaskiniach w północnej częścistanu Nowy Meksyk w USA. Odkry-cie dotyczyło 23 komór wydrążonychw naturalnym bloku skalnym w poło-żonym na odludziu kanionie.

Nadzór nad badaniem tego kom-pleksu przejął tajny wydział AgencjiBezpieczeństwa Narodowego (Natio-nal Security Agency; w skrócie NSA)o nazwie Organizacja Wywiadu Za-awansowanego Kontaktu (AdvancedContact Intelligence Organization;w skrócie ACIO). Sprawę tę opat-rzono kryptonimem Ancient Arrow(Starożytna Strzała).

W pieczarach odnaleziono na-ścienne malowidła, przedmioty wy-

tworzone przez obcą technologię,nieznane hieroglify oraz optycznydysk ze ścieżkami zawierającymi zapismuzyki. Obiekt ten badacze nazywająPozaziemską Kapsułą Czasu (Extra-terrestrial Time Capsule; w skrócieETC). Jak ustalono, Kapsułę tę zbu-dowali „przyszli potomkowie rodzajuludzkiego, którzy opanowali sztukęinteraktywnych podróży w czasie”. Tazaawansowana rasa nazywa siebie„Stwórcami Skrzydeł”.

W roku 1997 naukowiec o nazwis-ku dr Anderson opuścił rzekomo sze-regi ACIO i ujawnił dziennikarce wy-stępującej pod imieniem Anna to, coodkryła ta grupa. Od roku 1998 infor-macje te są dostępne na stronie inter-netowej ‹www.wingmakers.com›.

Mark Hempel, współzałożycielspółki informatycznej South BayGroup z siedzibą w Minnesocie, jestadministratorem powyższej strony za-strzeżonej w roku 1998 prawem auto-rskim. Hempel jest również jednąz niewielu osób, która ma kontaktz anonimową grupą związaną z infor-macjami dotyczącymi StwórcówSkrzydeł.

Zaangażowanie Hempla w sprawęStwórców Skrzydeł nastąpiło z chwiląotrzymania przezeń informacji odgrupy osób, która z pewnych, nie dokońca jasnych powodów, pozostajeanonimowa. Jego kontakt z tymi lu-dźmi nastąpił za sprawą wspólnychznajomych i klientów, którzy pracujądla Departamentu Obrony. Grupa ta

wybrała go na zarządcę swojej stronyinternetowej z zadaniem pełnieniaobsługi technicznej i pośredniczeniaw przekazywaniu wiadomości przezInternet.

„Płacili mi za doglądanie stronyi niezadawanie pytań” – oświadczyłHempel. – „Materiał, który od nichotrzymałem, zajmował aż cztery płytyCD-ROM”.

Pierwszy dysk dotyczył główniestrony, drugi zawierał muzykę z po-szczególnych komór, a dwa pozostałefotografie znajdujących się w nichmalowideł.

„Nigdy się nie spotkałem się z ni-mi osobiście, niemniej rozmawiałemz jednym z nich telefonicznie” – wy-znaje Hempel. – „Grupa ta unikamediów i nie chce, aby ktokolwiekwiedział, kim są. Kobieta, z którąrozmawiałem, wywarła na mnie ogro-mne wrażenie. Jest bardzo grzeczna,elokwentna i stonowana. Początkowopowiedziała mi, że jest członkiemgrupy artystycznej z północnej Eu-ropy”.

Jakiś czas później odwołała swojepierwsze oświadczenie, wyznając, żetak naprawdę nie jest artystką ani niema powiązań ze światem sztuki. He-mpel nigdy nie poznał jej zawodu.Otrzymał jednak pakiet materiałówdotyczących Stwórców Skrzydeł i zo-stał poproszony o pełnienie roli ad-ministratora strony.

„Nadal płacą mi za doglądanie tejstrony i pilnowanie, aby wszystko

54 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

Zniszcz całą planetę...Ktoś tam na doleukradł nazwę mojejstrony internetowej

działało prawidłowo. Grupa ta wolipozostać anonimowa, co mi zupełnienie przeszkadza”.

Hempel co miesiąc odbiera tele-fon od tej samej kobiety, która spraw-dza, czy są jakieś nowości i czy nie maproblemów z zabezpieczeniem strony.

„Były ataki skierowane na trans-krypcje wywiadów, poza tym w ta-jemniczy sposób zniekształceniu ule-gło kilka zdjęć a kilka innych zostałododanych” – stwierdza Hempel.

Jest jeszcze wiele materiałów, któ-re grupa ma opublikować, lecz jakdotąd nie są one dostępne, to znaczypoza nową muzyką (komory od 11 do17) i trzecim wywiadem.

„Jak na razie nie dostałem pozwo-lenia na zamieszczenie ich na stronie”– wyjaśnia Hempel.

24 listopada 1998 roku w Inter-necie (alt.art.video) ukazała się wia-domość, o której autorstwo podejrze-wano Hempla. Mówiła ona, że to onsam wymyślił to wszystko i że materiało Stwórcach Skrzydeł jest w rzeczywi-stości eksperymentalną multimedial-ną formą artystyczną (Immersive Mu-ltimedia Art Form; w skrócie IMAF),pomyślaną jako projekt filmu lub wi-dowiska telewizyjnego.

Kiedy w tym samym miesiącu uru-chomiona została ta strona, „w róż-nych grupach dyskusyjnych pojawiłasię cała masa doniesień na mój te-mat” – twierdzi Hempel. – „Nie jes-tem autorem tej wiadomości. Znamjej treść, lecz to nie ją napisałem”.

Później tego samego roku Hempelopatrzył wszystkie obrazy i muzykęStwórców Skrzydeł znakiem praw au-torskich, aby zniechęcić użytkowni-ków Internetu do jakichkolwiek pira-ckich działań. W rzeczywistości niemiał do tego „oficjalnie” prawa.

Obrazy i zbiory muzyki StwórcówSkrzydeł razem z nowo opublikowa-nymi ścieżkami z komór od 11 do 17trafiły ostatecznie w ręce spółki mu-zycznej SoulFood Media Ltd z prze-znaczeniem do komercyjnego rozpo-wszechniania.

„Nie ma żadnego związku międzySoulFood i Stwórcami Skrzydeł”– wyjaśnia Hempel – „ponad to, że tagrupa wybrała ich do dystrybuowaniaich muzyki anonimowo. SoulFoodjest jedynie dystrybutorem muzyki”.

Wbrew przekonaniu wielu ludziHempel zapewnia, że SoulFood nie

obrabiało ani nie stworzyło tej muzyki– to podejrzenie wzięło się stąd, że naopisie płyty CD Breathe (Oddychać)wyprodukowanej przez SoulFood wi-dnieje jego nazwisko.

Poproszony o skomentowanie po-chodzenia muzyki, Hempel odrzekł:

„Jest to muzyka anonimowa. Jakrozumiem, SoulFood wypuści muzy-kę pochodzącą komór od 11 do 17[nie dostępną dotychczas na stronieinternetowej] w czerwcu”.

Mimo że SoulFood jest firmąo charakterze komercyjnym, jej dzia-łalność ma charakter firmy muzycznejnie nastawionej na dochód.

„Sądzę, że firma SoulFood zostaławybrana ze względu na jej zaangażo-wanie w muzykę o charakterze lokal-nym, a jej właściciel, Gordy Schaef-fer, jest w jakiś sposób związanyz grupą kryjącą się za stroną inter-netową Stwórców Skrzydeł. SoulFoodotrzymała, jak mi się wydaje, pozwo-lenie na wykorzystywanie niektórychdzieł sztuki i muzyki pochodzącychz tego położonego w Nowym Mek-syku miejsca.

Kiedy skontaktowano się z GordySchaefferem z SoulFood Media Ltdw celu uzyskania dalszych informacji,stwierdził on:

„SoulFood uzyskało od MarkaHempla, zarządcy tej strony interne-towej, zezwolenie na dystrybucję no-wej muzyki i użytkowanie sztukiStwórców Skrzydeł. Uzyskaliśmy rów-nież prawo wyłączności na dystrybu-cję tej muzyki”.

Komentując tęwypowiedź Hempelpowiedział:

„To prawda, żeprosili mnie o po-moc w uzyskaniumuzyki i obrazów,ale nie traktuję tegojako «zezwolenia».Przypuszczam, żeHeidi nie chce ujaw-niać niczego na te-mat tej grupy. Są-dzę, że musiało tobyć warunkiem u-mowy między Soul-Food i tą grupą”.

Hempel przyzna-je, że jest w posiada-niu bardzo dużegozbioru plików ze

zdjęciami sztuki, które przekazałSoulFood do wykorzystania na okład-kę albumu Stwórców Skrzydeł razemze zbiorem muzyki do opracowania.

„Mogę tylko powiedzieć, że muzy-ka i obrazy są najwyższej rozdzielczo-ści i w niczym nie przypominają cze-gokolwiek, co mogłoby być skleconeprzy domowym biurku. Ktokolwiek tostworzył, musiał dysponować wysokiejjakości sprzętem i oprogramowa-niem”.

Hempel utrzymuje, że powodem,dla którego grupa wybrała go na swe-go doradcę technicznego, jest ich nie-chęć do kontaktu z mediami lub wią-zania się z instytucjami o charakterzekomercyjnym oraz przekonanie, żepowinni trzymać się z dala od „jupite-rów”.

„Dali mi wszystko, czego trzeba dozarządzania stroną, i dodatkowo pra-cuję z ich agentami takimi jak Soul-Food, dostarczając im materiały naich życzenie.

Zapytany o związek jego firmy zesprawą Stwórców Skrzydeł GordyScheaffer powiedział:

„Tylko na jednej płaszczyźnie.SoulFood od trzech lat zajmuje sięodkodowaniem danych optycznychi ich zamianą na częstotliwości”.

W rzeczywistości SoulFood nie manic wspólnego z odkodowywaniemdanych optycznych. Według Hemplate trzy lata, o których mówił Scheaf-fer, jest odzwierciedleniem tego, copowiedziała mu grupa, a nie jegoosobistego zaangażowania.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 55

„Muzyka, jaką mi przekazano, by-ła w wersji ostatecznej” – powiadaHempel.

Scheaffer został zatrudniony doprzetworzenia jej na postać komercyj-ną – produkcji opakowań dysków CDi rozprowadzenia ich na rynku.

Hempel uważa, że Scheaffer roz-powszechnia mylące informacje natemat swojego i SoulFood zaangażo-wania w sprawę Stwórców Skrzydeł.

„Kiedy [Gordy] stwierdził «trzy la-ta» podawał w pewnym stopniu nie-prawdziwą informację [odnośnie swe-go zaangażowania], po prostu powta-rzał informacje, które przekazała muta grupa”.

Poproszony o odniesienie się dotej wypowiedzi, Scheaffer oświadczył:„Nie mam nic więcej do powiedze-nia”.

W odpowiedzi na pytanie o tęanonimową grupę oznajmił: „Niemam nic więcej do powiedzenia.Wszyscy ludzie zamieszani w tę spra-wę występują z różnych powodówanonimowo”.

SoulFood jest nadzwyczaj wrażli-we na punkcie jakichkolwiek dyskusjina temat Stwórców Skrzydeł i unikapublicznego wypowiadania się na tentemat. Stwórcy Skrzydeł to bardzoniejasne przedsięwzięcie w SoulFoodi firma ta podjęła wszelkie możliweśrodki zamierzające do niedopuszcze-nia do wiadomości publicznej infor-macji w tej sprawie.

W roku 1999 oświadczono Hemp-lowi, że grupa pracuje obecnie nadksiążką wyjaśniającą kulisy historiidotyczącej Stwórców Skrzydeł orazotaczające ją kontrowersje.

„Nie czytałem jej, wiem tylko tyle,że planują umieszczenie jej w siecipod koniec tego lata. Będzie ona do-stępna bezpłatnie. Uważam również,że niektóre informacje, jakie znalazłysię w sieci, są fałszywe. Jak mi powie-działa [tajemnicza rozmówczyni He-mpla], książka ma za zadanie przed-stawienie «prawdziwej interpretacji»całej historii. Jest napisana w postacizbeletryzowanej, aby uchronić anoni-mowość zainteresowanych osób. Po-wiedziała, że kilka pierwszych roz-działów otrzymam w czerwcu, a resztęjesienią”.

Wiele wątpliwości rodzi prawdzi-wy charakter grupy oraz kobieta, któ-ra kontaktuje się Hemplem w tej

sprawie. Aby uciąć ewentualne spe-kulacje na ten temat Hempel oświad-czył, że kobieta ta nigdy nie utrzymy-wała, że jest dziennikarką Anną lubże ma jakikolwiek związek z tak zwa-nym ACIO.

„W rzeczywistości nigdy jej o tonie pytałem” – oznajmił. – „Praco-wałem wystarczająco dużo z agenc-jami rządowymi, aby wiedzieć, kiedypytać a kiedy nie”.

Hempel podkreśla, że w gruncierzeczy nie ma to żadnego znaczenia.

„Dopóki [ta grupa] zapewnia midochód i przyczynia się do ciekawejzawartości swojej strony, będę jej po-magał, respektując jej anonimowość”.(Źródło: Kerry M. Knight, ‹[email protected]›, 27 maj 2000)

DALSZE WIADOMOŚCI ODADMINISTRATORA STRONY

INTERNETOWEJ STWÓRCÓWSKRZYDEŁ

Kiedy otrzymaliśmy tekst Kerry’egoM. Knighta, pomyślałem, że dobrzebyłoby skontaktować się z MarkiemHemplem i sprawdzić, co on sam są-dzi na temat przedstawionych w nimfaktów. Poniżej zamieszczam za jegozgodą korespondencję, jaką z nim pro-wadziłem w tej sprawie. Mogę ponad-to obiecać, że jeśli wypłynie w niej cośnowego na światło dzienne, nie omie-szkam poinformować o tym Państwa.

Duncan M. Roads

3 lipca 2000 rokuDo: Mark [email protected]

Drogi Panie Marku,Pragnę zamieścić następującą in-

formację dotyczącą Stwórców Skrzy-deł, na których temat artykuł opub-likowaliśmy w poprzednich numerachNexusa.

Chciałbym, aby Pan pierwszy za-poznał się z tym tekstem, jako żepańskie nazwisko powtarza się w nimwielokrotnie. Byłbym zobowiązany,gdyby wyraził Pan swoją opinię natemat tego, co się w nim Panu przypi-suje.

Oczekuję na szybką pańską odpo-wiedź.

Z wyrazami szacunku,Duncan

(Dalej następuje artykuł K.M. Kni-ghta).

3 lipca 2000 rokuOd: Mark HempelDrogi Duncanie,

Dzięki za przesłanie artykułu. Niemam nic przeciwko jego treści. Cowięcej, mogę uaktualnić kilka zawar-tych w nim spraw.

1) Otrzymałem liczącą 1050 stronksiążkę i polecenie opublikowaniaw połowie lipca pierwszych 250 stronna stronie Stwórców Skrzydeł. Prze-czytałem ją całą i zapewniam, że jestniezwykle interesująca. Jest napisanaw zbeletryzowanej formie niczym po-wieść science fiction. Podaje szczegó-ły odkrycia w Ancient Arrow orazdane na temat ACIO i StwórcówSkrzydeł. Będzie dostępna bezpłat-nie. Prawdopodobnie wyłożę ją nastronie internetowej w formacie PDF[Portable Document Format – przyp.red.]. Powinna pojawić się za dwatygodnie.

Oznajmiono mi, że są jej dwiewersje: jedna anonimowa i druga,która podaje podobno rzeczywistedane (nazwiska, miejsca etc.). Jestemw posiadaniu pierwszej wersji i właś-nie ona będzie udostępniona w Inter-necie.

2) Jeśli chodzi o muzykę, chciał-bym dodać następujące szczegóły.Każdy zbiór-kompozycja ma od 30 do100 numerycznych dźwięków, którebyły zaaranżowane „muzycznie” nadyskach, które otrzymałem jako ory-ginały. Pod tym względem były „kom-pletne”.

Te same zbiory przekazano spół-ce SoulFood Media do produkcjii dystrybucji. Gentleman nazwiskiemGordy Scheaffer (właściciel SoulFo-od Media) wyprodukował te zbiorymuzyczne, lecz musiał je edytowaći ograniczyć, ponieważ nie mógłzmieścić 80 różnych instrumentalno-wokalnych ścieżek jednocześnie bezzniekształcenia muzyki. W trakcietego procesu przetworzył muzycznewarstwy na bardziej komercyjnydźwięk.

Oryginalne zbiory nie miały kome-rcyjnego brzmienia, aczkolwiek wier-ność była niesamowita. Słyszałem tezbiory w ich oryginalnej wersji, alepodziwiać te kompozycje mogłem do-piero po ich przetworzeniu, po któ-rym uzyskały melodyjność – przynaj-mniej jeśli chodzi o moją wrażliwośćmuzyczną.

56 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

AURA-AKTYWATORBISCH’a do nauki widzeniaenergii duchowych i AURYwokół ludzi w warunkach domowych orazsynchronizacji półkulowej, energetyzacjii terapii antystresowej. Działa na zasadziepatrzenia przez specjalne filtry. Polecanyprzez Międzynarodowe StowarzyszenieAuryczne. Cena: 127,40 zł wraz z broszurąi kosztem przesyłki. ZAMÓWIENIApisemne lub telefoniczne w godz. 8-20:Telefon (0-71) 319-61-91 (pon.-sob.).FIRMA „CYBERNETON”, BRZEGDOLNY, ul. SŁOWACKIEGO 18 lok. 1kod: 56-120. Katalog wysyłamy bezpłatnie.

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

Prawdą jest, że poznałem Gor-dy’ego cztery lata wcześniej przedotrzymaniem dysków z materiałamidotyczącymi Stwórców Skrzydeł. Toja wspomniałem osobie, która się zemną kontaktowała, o jego firmiei w następstwie tego grupa zatrudniłago do wyprodukowania i dystrybucjimuzyki. Gordy był moim pracowni-kiem, kiedy zakładałem NetRadioNetwork, i właśnie stąd go znam.

Mam nadzieję, że te dodatkoweinformacje okażą się w jakiś sposóbużyteczne.

Z wyrazami szacunkuMark

3 lipca 2000 rokuDo: Mark HempelDrogi Marku,

Dzięki za tak szybką odpowiedź.Czy są jakiekolwiek szanse otrzyma-nia drugiej wersji książki? Oczywiś-cie zrozumiem, jeśli twoja odpo-wiedź będzie negatywna z powodujej nieposiadania lub zakazu jej udo-stępniania. Jednocześnie proszęo wyrozumiałość za to, że próbuję jąuzyskać. (Jeśli to może pomóc w jejuzyskaniu, mogę przyrzec, że niepokażę jej nikomu ani nie wydrukujęniczego, co zawiera. Muszę ci wy-znać, że całość wydarzeń związanychze Stwórcami Skrzydeł ma moje po-parcie).

Och. Prawie zapomniałem: ilei które z uaktualnień, jakie nam prze-słałeś, możemy wydrukować?

Pozostaję z szacunkiemDuncan

4 lipca 2000 rokuOd: Mark HempelDrogi Duncanie,

Jestem w posiadaniu pełnej (ano-nimowej) wersji a nie drugiej (fakto-graficznej). Osoba kontaktująca sięze mną oświadczyła, że są dwie wer-sje, jednak nie widziałem ani nie czy-tałem tej drugiej. Z tego, co mówiła,można się było domyślić, że być możekiedyś prześlą mi ją, ale będzie tozależało od okoliczności. Pierwszawersja jest dokładna (tak mi oświad-czono), lecz miejsca, nazwy etc. zo-stały odpowiednio zmienione... niewiem jednak w jakim stopniu.

Możesz wydrukować wszystko, conapisałem. Osoba kontaktująca się zemną pragnie, aby tę książkę przeczy-tało jak najwięcej ludzi i dlatego bę-dzie ona udostępniona bezpłatnie.Nie wiem, dlaczego ujawniają na ra-zie tylko 1/4 książki. Zawsze zatrzy-mywali coś na później, kiedy udzielalimi pozwolenia na opublikowanie cze-goś (na przykład wywiadów). Wydajesię, że mają jakiś cel w sukcesywnymujawnianiu informacji.

Dobrym tego przykładem są obra-zy. Chciałbym, aby ludzie mogli obe-jrzeć je w ich pełnej rozdzielczości. Sąskomponowane warstwowo, podob-nie jak muzyka – każdy z nich zawieraw sobie dodatkowe obrazy, które nie-stety nie są widoczne w formacieJPEG. I tym razem powiedziano mi,aby nie udostępniać zbiorów o wyso-kiej rozdzielczości.

Wydrukowałem dwa z nich o roz-dzielczości 5000 dpi (dots per inch

– punktów na cal) i jestem przekona-ny, że mogliby ich sprzedać tysiące,gdyby chcieli. To niewiarygodne, jakprzykuwają wzrok (jestem gorliwymkolekcjonerem sztuki). Jeden z nichoprawiłem w ramy i powiesiłemw moim biurze. Każdy, kto go zoba-czy, chce kupić jego kopię. Informujęchętnych, że to dzieło anonimowegoartysty, z którym nie mam kontaktu(co w rzeczywistości jest prawdą).Ten drugi trzymam w domu i jest tojedyne dzieło sztuki, które wręcz „wy-sysa” świadomość patrzącego, kiedyprzygląda się mu on wystarczającointensywnie.

Za każdym razem, gdy pytam kon-taktującą się ze mną osobę o obrazy,odpowiada, że jeszcze nie nadszedłczas, aby opublikować zbiory o wyso-kiej rozdzielczości. Stąd sądzę, że uja-wniają wszystko zgodnie z jakimś pla-nem. Najwidoczniej nie śpieszy się im.

Mam nadzieję, że te informacjeokażą się pomocne. Jeśli chodzio twoje pytanie, nie wolno mi pub-likować niczego – nawet pierwszejwersji książki – dopóki nie uzyskamich zgody. Jeśli to może stanowić dlaciebie jakieś pocieszenie, mogę po-wiedzieć, że kilku moich przyjaciół cojakiś czas wręcz błaga mnie o to, aleza każdym razem otrzymują taką sa-mą odpowiedź.

Z wyrazami szacunkuMark

Przełożył Jerzy Florczykowski

(To już wszystko, co mamy do przeka-zania w sprawie Stwórców Skrzydeł.Zainteresowanych dalszymi szczegó-łami tej sprawy odsyłamy na stronęinternetową Stwórców Skrzydeł‹www.wingmakers.com›).

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 57

LISTY DO REDAKCJI

Szanowny Panie Redaktorze!List dotyczy czwartego

wymiaru do tej pory defini-tywnie nie rozwiązanego przez uczonych.

Motto:Ilu jest głupich profesorów?

Tylu, ilu jest głupich studentów.(Cytat ze sztuki przedstawionej

w Teatrze TV programu I,wypowiedziany przez Z. Zapasiewicza).

Ponieważ temat czwartego wymiaru jest ba-rdzo szeroki, postaram się przedstawić wstępniesprawę w skrócie telegraficznym, ale z konkret-nymi wnioskami.

Najpierw jednak o sobie: posiadam wykształ-cenie wyższe techniczne, wiedzę radiestezyjną,byłem konstruktorem maszyn i różnych urzą-dzeń, interesuję się elektroniką, ezoteryką, reli-gioznawstwem i wieloma innymi zagadnienia-mi, np. nowościami światowymi.

Książka Dolores Cannon „Kosmiczni ogrod-nicy” (którą Pan omawia w „Nexusie”, nr4/2000) podaje zdecydowanie w swojej treści, żeczas absolutnie nie jest czwartym wymiarem.Zgadzam się z tym całkowicie. Około 15 latwstecz czytając literaturę ezoteryczną (będącczłonkiem Stowarzyszenia Radiestezyjnego) na-trafiłem na dokładne zdefiniowanie 4 wymiaru.Od tego czasu nie mogłem się zgodzić z uczony-mi, że 4 wymiarem jest czas, szukałem potwier-dzenia tej informacji, którą potwierdziła wyżejwymieniona książka, ale niestety nie podała defi-nicji 4 wymiaru. Otóż wspomniana literaturaezoteryczna na szczęście uzupełnia brakująceogniwo i podaje następującą definicję 4 wymiaru,z którą się całkowicie zgadzam pod każdymwzględem. Otóż 4 wymiar jest też złożonymwymiarem! Mamy: długość, szerokość, wysokośći (wymiar) – rozrzedzenie – gęstość – rozdrob-nienie – subtelność – skala. Definicja roboczaczwartego wymiaru:

Czwarty wymiar jest też wymiarem, miano-wicie rozrzedzeniem (gęstością), tj. inną odległoś-cią (wymiarem) pomiędzy cząsteczkami materii(lub energii), oraz odznacza się subtelnościącząsteczek (lub energią), czyli średnicą (wymia-rem wielkości), następnie rozrzedzenie materii(energii) wiąże się ze zmniejszeniem cząsteczekmaterii-energii i znacznym proporcjonalnymzwiększeniem częstotliwości drgań (wibracji)z innym efektem promieniowania (emanacji).

Spróbuję wyjaśnić najpierw najprościej czwa-rty wymiar. Człowiek działa w wymiarze dłu-gość, szerokość, wysokość oraz w określonej gęstości(skali) materii (energii), tj. w 4 wymiarze.Maleńki robaczek ledwo widoczny działa w wy-miarze długości, szerokości, wysokości i skali (roz-rzedzeniu). Bakterie niewidoczne gołym okiem,ale widoczne pod mikroskopem, działają jw. Aleto nie wszystko, do tej pory dotyczyło to istotmaterialnych ziemskich. Teraz spróbuję daćprzykłady 4 wymiaru „prawdziwego”. Ciało ete-ryczne, astralne, duchowe działa też w wymiarzedługości, szerokości, wysokości i czwartym wymia-rze rozrzedzeniu materii (energii) subtelnej, nie-widocznym nawet pod mikroskopem (tylko ciałoeteryczne można fotografować).

Znane są w Polsce przypadki, np. w Socha-czewie szybkie przenikanie przez ściany kawy lub

herbaty w szklankach z kuchni do pokoju z goś-ćmi przy zamkniętych drzwiach. Szklanka z na-pojem przechodziła na moment w 4 wymiarw postaci zmiany gęstości (rozrzedzenia). Wie-my, że nasza materia na Ziemi ma różnegęstości, np. diament, stal, drewno, woda, gaz(niewidoczny), czyli różne czwarte wymiary.Materia ziemska składa się z cząstek, atomów,jąder, elektronów itd. Wszystkie te elementy sąw stanie drgań energii i odpowiedniego promie-niowania. Zagęszczenie energii w różnym stop-niu tworzy materię ziemską (ciężką).

Literatura ezoteryczna podaje, że istniejenajmniejsza subtelna cząstka energii, która drgai promieniuje światło o niesłychanie krótkiej fali.Z radiestezji wiadomo, że widoczne światło przezludzi jest jakby pierwszą oktawą świetlną, po-cząwszy od koloru czerwonego, pomarańczowegożółtego, zielonego, niebieskiego, indygo i fioleto-wego. Następne oktawy (prawdopodobnie jest ich7) kolorów można odkryć do pewnego stopniatylko radiestezyjnie. Być może uczeni o poglądachmaterialistycznych nie chcą takiej wymienionejkoncepcji 4 wymiaru, ponieważ należałoby uznaćistnienie duchów (o czym mówią wszystkie reli-gie). W stowarzyszeniu radiestetów ćwiczyliśmypodnoszenie człowieka dorosłego (o dużej wadze)przy pomocy jednego palca pochodzącego od czte-rech osób. Ja osobiście byłem podnoszony (wy-rzucony do góry pod sufit – TAK!) oraz samz innymi trzema osobami wyrzucaliśmy jednympalcem człowieka bez wysiłku jak piórko. W tymzjawisku przyciąganie ziemskie było jakby wyłą-czone. Przykład ten wygląda, jakby nie miał nicwspólnego z 4 wymiarem – czyżby?

W praktyce ziemskiej materii, np. stal jestformowana przez działanie zewnętrzne siły nazewnętrzną powierzchnię tej stali, dotyczy towszystkich zabiegów (operacji). Proszę sobie wyob-razić działanie myśli ludzkiej na tenże metal, alenie na zewnętrzną powierzchnię jak zwykle, alena wewnętrzną strukturę (od środka atomu), nanajmniejsze subtelne cząstki materii (energii).Subtelna materia = subtelna energia. Na tejzasadzie dokonuje się zginania łyżeczek i noży nażądanie. Struktura zginanej łyżeczki w prze-kroju jest inna niż przy zginaniu np. zewnętrz-nie młotkiem...

Z poważaniemJ.T., Radom

Szanowny Panie Redaktorze,wywołał Pan czytelników do odpowiedzi

– w tym mnie. To prawda, że trudniej i rzadziejwyrażamy swoją wdzięczność, szybciej i chętniejzaś pretensje. Niejednokrotnie myślałam o wasz wdzięcznością i życzliwością. Rozumiem, żemyśli takie nie docierają jako dobre fale elektro-magnetyczne i nie są odbierane mentalnie. Dla-tego pragnę uzmysłowić Wam, jak wiele osiągaciepoprzez swoje artykuły i trudno jednoznacznieokreślić, ilu osobom ratujecie w ten sposób pośred-nio zdrowie, a może i niejednokrotnie życie.

Istotnie, zaczynam czytanie „Nexusa” odartykułów poświęconych zdrowiu (prenumerujęczasopismo). Artykuł o słodzikach dostałam odkolegi męża z pracy (środowisko inżynierów – pi-szę to w nawiązaniu do uwag „czytelnika” o po-ziomie odbiorców czasopisma). Jestem mu za to

wdzięczna, bo od tego czasu zaczęła się mojaprzygoda z „Nexusem”.

Odczuwam także potrzebę obdarzania zna-jomych i rodziny odbitkami artykułów. Od chwilikiedy przeczytałam, że jest to dozwolone, jest mitrochę lżej. To, co rozdaję, dotyczyło do tej poryszczepionek, produktów sojowych i aspartamu.O słodzikach rozpowszechniłam w dobrowolnymrozdawnictwie kilkadziesiąt odbitek. Mało tego,kiedy czytam w prasie reklamy i artykuły natemat dobrodziejstw słodzików, buntuję się we-wnętrznie i także odpisuję, dołączając Wasząodbitkę xero (np. do „Żyjmy Dłużej”). A zatemmożna powiedzieć, że dzięki Wam rozpoczęłamwysyłanie korespondencji do innych czasopism.I może jest to powód, który usprawiedliwia brakmojego podziękowania dla Was, jakkolwiek mia-łam takie myśli i zamierzałam to uczynić.

Dziękuję Wam za poruszanie kontrowersyj-nych, zakamuflowanych i trudnych tematów. To,co robicie ma głęboki sens. Dodam jeszcze, że gdymam taką możliwość, przekazuję także odbitkiWaszych artykułów lekarzom, z którymi się sty-kam. W działaniach tych zawiera się mojaludzka powinność, czuję, że jeżeli wiem o pew-nych niebezpieczeństwach, powinnam się tympodzielić z innymi – to wewnętrzna potrzeba,zupełnie bezinteresowna inicjatywa. Ale właśniemyśl, że „...pomogło się drugiemu człowiekowi– cieszy”.

Proszę nie przejmować się listami czytelni-ków, którzy zioną złością – tacy zawsze napisząszybciej – a złość zaszkodzi przede wszystkim imsamym. Gratuluję mądrych odpowiedzi i wywa-żonych słów. I jeszcze raz powrócę do „poziomuczytelników”, tematu poruszanego w „Listach doRedakcji”. Wykształcenie wyższe ma 7 procentnaszego społeczeństwa – ja także je posiadam. Aleo kulturze człowieka i jego wiedzy nie ono wcaledecyduje. Nieelegancko więc obrażać nieznanychsobie czytelników, co próbuje robić pan M.P.z Siemianowic. A „Wróżka” to bardzo ciekawyi mądry miesięcznik. Pozdrawiam serdecznie Re-dakcję. Życzę wszystkiego co dobre, mądre i har-monijne.

Anna Łada, Warszawa

Dziękuję za miły list i za to, że znajdujePani czas i chęć na wysyłanie naszych ar-tykułów do różnych redakcji, a także ob-darowywanie nimi innych ludzi. Tak trzy-mać! Mam nadzieję, że inni przyłączą się doPani „akcji”.

Ryszard Z. Fiejtek

Jestem stałym czytelnikiem „Nexusa” prawieod samego początku istnienia pisma.

Z głoszonymi opiniami na łamach „Nexusa”się zgadzam, z wyjątkiem przeczytanego w ostat-nim numerze stwierdzenia o „niszczeniu naszejgospodarki przez Balcerowicza...” Uważam że tostwierdzenie jest idiotyczne i bezpodstawne. Przy-pomina mi to wypowiedź populistów-idiotów, któ-rzy głoszą podobne bzdury, np. Lepper, Łopu-szański, Ikonowicz, Wilecki, Miller i wielu in-nych. Proszę się zastanowić na przyszłość i niegłosić głupot.

Z poważaniem Czytelnike-mail: [email protected]

58 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000

RAFINOWANY CUKIER – NAJSŁODSZA TRUCIZNAdokończenie ze strony 32

Czyż choroby nie były ciężkim doświadczeniem. I czy na-prawdę odzyskanie zdrowia na pustyni i w Wogezach niczegogo nie nauczyło?

Dufty wyrzucił z domu cukier i słodycze. Okazało się, żetrzeba było wyrzucić również wszystkie konserwy – też zawiera-ły cukier. Następne dwa dni to był czysty koszmar. Mdłości,obezwładniający ból głowy, niemożność wykonania jakiegokol-wiek ruchu. Jednak po paru dniach nastąpił niemal cud. Nocprzespana kamiennym snem. Przebudzenie z uczuciem od-nowy. Zmiany następowały z dnia na dzień. Odnalezieniesmaku w prostych potrawach. Cofanie się dolegliwości. Prze-stały krwawić dziąsła i hemoroidy. Wracało zdrowie.

Na okładce książki Williama Dufty’ego są dwa jego zdjęcia.Na późniejszym wygląda na człowieka o dwadzieścia lat młod-szego.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. William Coda Martin, „When is a Food a Food—and When a Poison?”

(„Kiedy pokarm jest pokarmem, a kiedy trucizną?”), Michigan Organic News,marzec 1957, str. 3.

2. ibid.

3. Elmer Verner McCollum, A History of Nutrition: A Sequence of ideas inNutritional Investigation, Houghton Mifflin Co., Boston, 1957, str. 87.

4. op. cit., str. 88.5. op. cit., str. 86.6. Weston A. Price, Nutrition and Physical Degeneration: Diets and Their

Effects, The American Academy of Applied Nutrition, Kalifornia, 1939,1948.7. Ernest A. Hooton, Apes, Men and Morons, Putnam, Nowy Jork, 1937.8. H.M. Shelton, Food Combining Made Easy, Shelton Health School,

Teksas, 1951, str. 32.9. op. cit., str. 34.

10. Michel Foucault, Madness and Civilization: A History of Insanity in theAge of Reason, przekład (na język angielski) R. Howard, Pantheon, NowyJork, 1965.

11. Pojęciem „Sugar Blues” William Dyfty określa zespół fizycznych i umy-słowych problemów spowodowanych spożywaniem przez ludzi rafinowanejsacharozy, zwanej powszechnie cukrem. – Przyp. tłum.

12. Linus Pauling, „Orthomolecular Psychiatry”, Science, vol. 160, 19kwiecień 1968, str. 265-271.

13. Abram Hoffer, „Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia”, Ca-nadian Psychiatric Association Journal, vol. 16, 1971, str. 500.

14. Allan Cott, „Orthomolecular Approach to the Treatment of LearningDisabilities”, streszczenie przedruku artykułu wydanego przez Huxley In-stitute for Biosocial Research, Nowy Jork.

15. Thomas S. Szasz, The Manufacture of Madness: A Comparative Study ofthe Inquisition and the Mental Health Movement, Harper & Row, Nowy Jork,1970.

16. John W. Tintera, Hypoadrenocorticism, Adrenal Metabolic ResearchSociety of the Hypoglycemia Foundation, Inc., Mt Vernon, Nowy Jork, 1969.

MIĘDZYNARODOWY KOMPLEKS NARKOTYKOWYdokończenie ze strony 12

• Henrik Krüger, The Great Heroin Cup: Drugs, Intelligence, and Inter-national Fascism (Wielki Puchar Heroinowy – narkotyki, służby specjalnei międzynarodowy faszyzm), South End Press, Boston, 1980.

• Alain LaBrousse, Michael Koutouzis, „Géopolitque at géostratégies desdrogues” („Geopolityka i geostrategia narkotykowa”), Economica, 1996.

• Jonathan Marshall, Drug Wars: Corruption, Counterinsurgency and CovertOperations in the Third World (Wojna narkotykowa – korupcja, operacjeantyrebelianckie w Trzecim Świecie), Cohen & Cohen, Berkeley, 1991.

• Marc Mauer, Americans Behind Bars: US and International Use ofIncarceration, 1995 (Amerykanie za kratkami – stosowanie kary więzieniaw Ameryce i na świecie – 1995), The Sentencing Project, 1997.

• Alfred W. McCoy, The Politics of Heroin in Southeast Asia (Politykaheroinowa w południowo-wschodniej Azji), Harper & Row, Nowy Jork, 1972.

• William H. McNeil, The Pursuit of Power (Podążanie za siłą), Universityof Chicago Press, 1982.

• Jeffrey A. Miron, Jeffrey Zwiebel, „The Economic Case Against DrugProhibition” („Ekonomiczne przesłanki przeciwko prohibicji narkotyków”),Journal of Economic Perspectives, 9(4): 175-192, 1995.

• R.T. Naylor, Hot Money and the Politics of Debt (Gorący pieniądza polityka zadłużenia), The Linden Press/Simon & Schuster, Nowy Jork, 1987.

• R.T. Naylor, „From Cold War to Crime War: The Search for a New«National Security» Threat” („Od zimnej wojny do wojny narkotykowej– poszukiwanie nowych zagrożeń «bezpieczeństwa narodowego»”), Trans-national Organized Crime, 1(4): 37-56, 1995.

• NRC, Handelsblad, 10 marzec 1997.• Observatoire Géopolitique des Drogues (OGD), Géopolitique des drogu-

es, Editions la Découvert, Paryż, 1995.• Ansaf Ouazzani, „Le kif au Maroc: de la survie au narco-trafic, le double

versant du rif”, w Centre Tricontinental, Drogues et narco-trafic: le point devue du Sud, 1996, jak wyżej.

• Raphael F. Perl, (pod redakcją), Drugs and Foreign Policy: A CriticalReview (Narkotyki a polityka zagraniczna – krytyczne spojrzenie), WestviewPress, Boulder, Kolorado, 1994.

• Steven Rosen, (pod redakcją), Testing the Theory of Military-IndustrialComplex (Sprawdzian teorii kompleksu przemysłowo-wojskowego), LexingtonBooks, Lexington, Massachusetts, 1973.

• James N. Rosenau, „The Relocation of Authority in a Shrinking World”(„Relokacja władzy w kurczącym się świecie”), Comparative Politics, kwiecień1992.

• J.W.E. Szeptycki, „The Law Enforcement, Justice and Democracy in theTransnational Arena: Reflections on the War of Drugs” („Wymuszanie prawa,sprawiedliwość i demokracja ma arenie ponadnarodowej – refleksje na tematwojny narkotykowej”), International Journal of Sociology of Law, 24, 1996.

• Peter Dale Scott, Jonathan Marshall, Cocaine Politics: Drugs, Armies andthe CIA in Central America (Polityka kokainowa – narkotyki, armie i CIAw Ameryce Środkowej), University of California Press, Berkeley, 1991.

• Jos Silvis, „Geschiedenis van de Internationale Strijd tegen Drugs”,Recht an Kritiek, 19(2), 1993.

• Peter H. Smith, (pod redakcją), Drug Policies in the Americas (Politykanarkotykowa w Amerykach), Westview Press, Boulder, Kolorado, 1992.

• S.D. Stein, International Diplomacy, State Administrators and NarcoticsControl (Międzynarodowa dyplomacja, administracja państwowa i kontrolanarkotyków), Gower Publishing Company Ltd, Aldershot, 1985.

• Susan Strange, The Retreat of the State: The Diffusion of the Power in theWorld Economy (Odwrót państwa – rozmywanie władzy w światowej gospodar-ce), Cambridge University Press, 1996.

• Mark Thornton, The Economics of Prohibition (Ekonomia prohibicji),University of Utah Press, 1991.

• Lamond Tullis, „Beneficiaries of the Illicit Drug Trade: Political Con-sequences and International Policy at the Intersection of Supply and De-mand” („Beneficjanci nielegalnego handlu narkotykami – konsekwencjepolityczne i polityka międzynarodowa wobec podaży i popytu”), UnitedNations Research Institute for Social Development (UNRISD), Opracowa-nie do dyskusji nr 19, marzec 1991.

• Lamond Tullis, „Unintended Consequences: Illegal Drugs and DrugPolicies in Nine Centuries” („Niezamierzone konsekwencje – nielegalnyhandel narkotykami i polityka narkotykowa w okresie dziewięciu stuleci”),Studies on the Impact of the Illegal Drug Trade, vol. IV, Lynne RiennerPublishers, Boulder, Kolorado, 1995.

• UNDCP (United Nations Drug Control Program – Program KontroliNarkotyków Organizacji Narodów Zjednoczonych), World Drug Report (Świa-towy Raport w Sprawie Narkotyków), 1997.

• Charles van der Vaeren, „The European Community’s InternationalDrug Control Cooperation Policy: A Personal View” („Międzynarodowapolityka Wspólnoty Europejskiej w odniesieniu do współpracy w dziedziniekontroli narkotyków – pogląd osobisty”), w opracowaniu Georgesa Es-tievenarta, 1995, jak wyżej, str. 346-352.

• Susanne Wilson, Marta Zambrano, „Cocaine, Commodity Chains, andDrug Politics: A Transnational Approach” („Kokaina, łacuchy towarowei polityka narkotykowa – międzynarodowe podejście”), w opracowaniu Gary’egoGereffi i Miguela Korzeniewicza Commodity Chains and Global Capitalism(Łańcuchy towarowe i globalny kapitalizm), 1994, jak wyżej, str. 297-315.

• Coletta Youngers, „La Guerra an los Andes: El rol militar en la políticainternacional de los Estados Unidos sobre la droga”, Series breves de laoficina sobre Latinoamerica en Washington (WOLA/CEDIB), grudzień 1990.

• Ren Zwaap, „Hassans gecontroleerde doovoer”, De Groene Amsterdam-mer, 14 luty 1996.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000 NEXUS • 59

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

UWAGA: Poniższe numery można zakupić bezpośred-nio z naszej redakcji za pomocą przekazu zamiesz-czonego w środku numeru! Numery 1, 2, 3, 4 i 5 sądostępne jedynie w formie odbitek kserograficznych!

Nr 1 (1/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Prawdziwe przygody parapsychicznego szpiega,cz. 1; Kłamstwa na temat benzyny bezołowiowej,cz. 1; Terapia Indukowanej Remisji – nadziejana zwalczenie raka, cz.1; Generator „poltergeis-tów”; Tajemnica generatora Hendershota; Syn-drom wojny w Zatoce Perskiej; Stargate – półwieku milczenia w sprawie UFO; Zagrożeniawynikające z używania kuchenek mikrofalowych.

Nr 2 (2/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Akta Pegasusa, cz. 1; Czy HIV rzeczywiściewywołuje AIDS?; Przyczyna i lekarstwo naAIDS; Gorzka prawda o sztucznych słodzikach;Wsteczna mowa – głos podświadomości; Fińscyuczeni odkrywają sztuczną grawitację; Kłamstwana temat benzyny bezołowiowej, cz. 2; Praw-dziwe przygody parapsychicznego szpiega, cz.2(dokończenie); Terapia Indukowanej Remisji– nadzieja na zwalczenie raka, cz. 2 (dokoń-czenie); Tajne tunele Inków.

Nr 3 (1/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Zakazana archeologia; Akta Pegasusa, cz.2 (dok.); Pokarm dla zwierząt domowych – szoku-jąca prawda; Syndrom potrząsanego dziecka– związek ze szczepieniami; Jak napędzać samo-chód „energią punktu zerowego”?; Kłamstwa natematbenzyny bezołowiowej, cz.3 (dok.); Terapiakolorowym światłem i represje AMA; Autopsjaobcej istoty – Roswell czy Socorro?; Odkrycieruin starożytnych świątyń w pobliżu wysp Bimini.

Nr 4 (2/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Tajne wojny narkotykowe CIA; Osteoporoza– kość niezgody; Tajemnice dzienników majoraJordana, cz. 1, Sekrety technologii NaładowanejBariery; Ibogaina – dar natury zwalczający nałogi;Ukryte dzieje Jezusa i świętego Graala, cz. 1;Ukrywane dowody w sprawie dawnych mieszkań-ców Ameryki; Zdarzenie w Roswell – fragmentymaterialnych dowodów; Tajemniczy kryształ, cz. 1.

Nr 5 (3/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Bronie manipulujące ludzką świadomością; Ta-jemnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (do-kończenie), Szczepionki – czy na pewno bezpie-czne i skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfiko-wana żywność – nieprzewidywalne ryzyko; Silniknapędzany energią stałych magnesów; Ukrytedzieje Jezusa i Świętego Graala, cz. 2; Ewolucjaczy interwencja?; NOLe i pozaziemskie jedno-stki biologiczne; Tajemniczy kryształ, cz. 2 (do-kończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 6,00 zł (uszkodzone okładki)Tajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Banki cent-ralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1; Szcze-pionki – czy na pewno bezpieczne i skuteczne?, cz.2 (dokończenie); Zapper Becka – nadzieja nawyleczenie z AIDS; Abiogeneza lub efekt Fran-kensteina; Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala,cz. 3 (dokończenie); Młot i wahadło, cz. 1; Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 1; Stwórcy Skrzy-deł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata; Bankicentralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 2 (do-kończenie); Zanieczyszczenia szczepionek; Tech-nologia genu terminacyjnego; Przekaźnik energiiZiemi; Gwiezdny ogień – złoto bogów, cz. 1; Młoti wahadło, cz. 2 (dokończenie); Bliskie spotkaniez ludźmi w czerni, cz. 2 (dokończenie); StwórcySkrzydeł, cz. 2.

Nr 8 (6/1999), cena 7,00 złChemiczne smugi – trucizna spadająca z nieba;Zasłona dymna nad śmieciami; Pokarm dla skóry;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 1; Od pamięciwody do biologii numerycznej; Gwiezdny ogień– złoto bogów, cz. 2; Antarktyda – zaginionaAtlantyda?, cz. 1; Podróż do wiedzy o życiu pośmierci; Stwórcy Skrzydeł, cz. 3 (dokończenie).

Nr 9 (1/2000), cena 7,00 złKontrola umysłów z powietrza; Budowa WielkiejPiramidy w Gizie; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 1;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 2 (dokończenie);Transmutacja rtęci w złoto; Gwiezdny ogień – zło-to bogów, cz. 3 (dokończenie); Antarktyda – zagi-

niona Atlantyda?, cz. 2 (dokończenie); Kontak-ty z obcymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz. 1;Starożytne pojazdy latające.

Nr 10 (2/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 1; Sposób naastmę; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 2; OgniwoJoe’ego – akumulator energii orgonalnej; Jed-nolita Teoria Materii; W królestwie władcówpierścienia, cz. 1; Noc czerwonego nieba; Kon-takty z obcymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz.2 (dokończenie); Nowy francuski raport w spra-wie UFO i obrony.

Nr 11 (3/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 2 (dokończenie);Narkotyki i polityka, cz. 1; Gaston Naessensi somatydy; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 3 (do-kończenie); Transmutacje nuklearnych odpa-dów; W królestwie władców pierścienia, cz.2 (dokończenie); Zapowiedź klęsk żywiołowychw latach 2000-2001; Ukryte elementy w muzycei dźwiękach; Tajemnice pochodzenia człowieka;UFO a bezpieczeństwo narodowe.

Nr 12 (4/2000), cena 7,00 złNarkotyki i polityka, cz. 2 (dokończenie); Puła-pki Światowej Organizacji Handlu, cz. 1; Produ-kty sojowe – obietnice i zagrożenia; Elektrycznymotor E.V. Graya; Blaski i cienie psychiatrii;Niezwykłe wynalazki Tony’ego Cuthberta; Neo-astrologia; Pamięć wdrukowana; „Rurociągi naEuropie oraz UFO nad stacją „Mir” i pologo-nem Bajkonur; Supertajne badania prowadzoneprzez Monsanto i „zasiewanie” Ameryki.

Nr 13 (5/2000), cena 8,00 złPułapki Światowej Organizacji Handlu, cz.2 (dokończenie); Międzynarodowy KompleksNarkotykowy, cz. 1; Przyczyna choroby Alzhei-mera; Czy drobnoustroje są rzeczywiście przy-czyną chorób? Silnik Johna Bediniego napędza-ny energią próżni; Homeopatia i bioenergotera-pia; Koewolucja; Tajemnica spontanicznego za-płonu ludzi; Kolejny rzekomy świadek katastro-fy w Roswell; Starożytne miasto pod kalifornijs-ką Doliną Śmierci; Nowe odkrycia archeologicz-ne w piramidzie w Meidum.

STAROŻYTNE WOJNY ATOMOWEdokończenie ze strony 43

Przypisy:1. Brad Steiger, Ron Calais, Mysteries of Time & Space, Prentice Hall,

New Jersey, 1974.2. Massachusetts Institute of Technology; w skrócie MIT – słynna,

najbardziej renomowana wyższa uczelnia techniczna w Stanach Zjed-noczonych. – Przyp. tłum.

3. Brad Steiger, Ron Calais, Mysteries...4. Tektyty to niewielkie szkliste ciała enigmatycznego pochodzenia,

których grupy znajdowane są na lądzie i na dnie mórz w przypadkowopołożonych regionach świata. – Przyp. tłum.

5. Proces niszczenia, kruszenia powierzchni lądu na skutek działaniaróżnych czynników. – Przyp. tłum.

6. Chodzi o grobowiec Tutenchamona w Dolinie Królów, jeden z nieli-cznych nie obrabowanych (przez 3272 lata swojego istnienia) grobowcówstaroegipskich, odnaleziony przez angielskiego egiptologa Howarda Car-tera w roku 1922.

7. William Corliss, Geological Anomalies (Anomalie geologiczne), TheSourcebook Project, Glen Arm, Maryland, 1974.

8. William Corliss, Ancient Man: A Handbook of Puzzling Artifacts(Starożytny człowiek – przewodnik po zagadkowych sztucznych tworach), TheSourcebook Project, Glen Arm, Maryland, 1978.

9. Słowo „loch” pochodzi z języka szkockiego i oznacza jezioro albowąską zatokę morską podobną do skandynawskiego fiordu. – Przyp. tłum.

10. Simon Welfare, John Fairley, Arthur C. Clarke’s Mysterious World(Tajemniczy Świat Arthura C. Clake’a), Wm Collins & Sons, Londyn, 1980.

11. Jak wyżej.12. Jak wyżej.13. Jak wyżej.14. Jenet i Colin Bord, Mysterious Britain (Tajemnicza Brytania), Grana-

da Publishing, Londyn, 1972.15. Armagedon to zapowiedziana w Biblii ostateczna bitwa pomiędzy

siłami dobra i zła, która ma się rozegrać w momencie końca świata;w popularnym znaczeniu to ostateczny i katastrofalny w skutkach konflikt.– Przyp. tłum.

16. Frank Edwards, Strangest of All (Najdziwniejsze ze wszystkiego), AceBooks, Nowy Jork, 1956.

17. Werner Keller, The Bible as History (Biblia jako zapis historii),Hodder & Stoughton, Londyn, 1965.

18. Przymiotnik „cyklopowy” wziął się stąd, że Starożytni przypisywalipowstanie tego rodzaju budowli cyklopom. – Przyp. tłum.

19. Latające pojazdy bogów starożytnych Indii. – Przyp. tłum.20. Zigurat (lub ziggurat, lub zikkurat) – typ starożytnej świątyni sume-

ryjskiej, później również babilońskiej, asyryjskiej i elemickiej, w kształcieściętej piramidy stopniowej.

21. L. Sprague de Camp, The Ancient Engineers (Starożytni inżynierowie),Ballantine Books, Nowy Jork, 1960.

22. Jak wyżej.23. Robin Collyns, Ancient Astronauts: A Time Reversal? (Starożytni

astronauci – czyżby odwrócenie czasu?), Sphere Books, Londyn, 1976.24. Bharadwaaja Maharishi, Vymaanika-Shaastra, wydana i przetłuma-

czona na język angielski przez G.R. Josyera, Mysore, Indie, 1979.

60 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000