Nexus 06

61

Transcript of Nexus 06

Page 1: Nexus 06
Page 2: Nexus 06

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK II, NUMER 4 (6) • LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

David G. GuyattTAJNE WOJNY NARKOTYKOWE CIA 7

Dalsza prezentacja faktów, z których wynika, że CIA jużw czasie wojny wietnamskiej zajmowała się przemytemnarkotyków do Stanów Zjednoczonych. Proceder tenkontynuowany jest nadal przy wiedzy i pod osłonąAgencji do Walki z Narkotykami (DEA).

BANKI CENTRALNE I PRYWATNA KONTROLAPIENIĄDZA, cz. 1 13

Kto kontroluje emisję pieniędzy, kontroluje rządy a zaich pośrednictwem ludzi. Pozostające od dawna w pry-watnych rękach banki centralne stopniowo rozszerzająswoją władzę nad ludźmi.

Ian SinclairSZCZEPIONKI – CZY NA PEWNO BEZPIECZNEI SKUTECZNE?, cz. 2 (dokończenie) 20

Kontynuacja prezentacji faktów na temat szczepionekobalających potoczne wyobrażenia o ich bezpiecznymi zbawiennym działaniu, które lekarze i firmy farmaceu-tyczne wpajają nam od dzieciństwa.

Dr Robert C. BeckZAPPER BECKA – NADZIEJA NA WYLECZENIEZ AIDS 27

Proste w budowie urządzenie elektryczne, które możnawykonać we własnym zakresie, okazuje się być wyjąt-kowo skuteczne w neutralizowaniu HIV oraz innychchorobotwórczych wirusów, jak również bakterii i pa-sożytów.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 33

W tym numerze John Mount przedstawia niezwykłezjawisko związane z elektrycznością po raz pierwszyzaobserwowane w roku 1836 przez Andrew Crosse’a,

w czasie którego z materii nieożywionej powstawałyżywe organizmy.

Laurence GardnerUKRYTE DZIEJE JEZUSA I ŚWIĘTEGOGRAALA, cz. 3 (dokończenie) 35

Pierwsi przywódcy kościoła katolickiego przyjęli jakoobowiązujące teksty, które zaciemniają prawdę na te-mat życia Jezusa oraz jego królewskiej krwi. Apokryfyi inne źródła dowodzą, że hierarchia kościelna odpoczątku manipuluje wyznawcami, aby zachować nadnimi swoją władzę.

Richard W. NooneMŁOT I WAHADŁO, cz. 1 42

Najbardziej prawdopodobne teorie usiłujące wyjaśnićgeologiczne pozostałości zachodzących na Ziemi prze-mian zdają się potwierdzać tezę profesora CharlesaHapgooda, która mówi, że odpowiedzialne za nieruchy skorupy ziemskiej są wynikiem globalnych kata-strof.

Albert K. BenderBLISKIE SPOTKANIE Z LUDŹMIW CZERNI, cz. 1 49

Jedno z pierwszych współczesnych spotkań z MIB-amimiało miejsce w roku 1953, kiedy znanego wówczasufologa Alberta K. Bendera odwiedziły trzy ubrane naczarno obce istoty, które wyjawiły mu szereg tajemnicw zamian za jego milczenie w sprawie UFO.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 56

W tym numerze przedstawiamy pierwszą część relacjina temat rzekomego odkrycia w położonym w odlud-nym rejonie Nowego Meksyku kanionie kompleksuzagadkowych komór wypełnionych dziwnymi przed-miotami pozostawionymi przez podróżników z naszejprzyszłości zwących siebie „Stwórcami Skrzydeł”.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 06

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6512765

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 2404/99

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.peg.apc.org/∼nexus/

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w NEXUSIE informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNEXUSA są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

NEXUSA reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 372Dronten, 8250 AJ

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)321 318892

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniPiazza Mazzini 52

35137 PadovaWłochy

tel. +39 (0)49 912 6006fax +39 (0)49 912 6006

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIWygląda na to, że sprawy opisywane w Nexusie, wbrew temu, co sądzą

niektórzy (zdarzyło mi się parę razy usłyszeć jako komentarz do niektórychartykułów wypowiadane z przekąsem słowo „przesada”), są zgodne z rze-czywistością. Mam tu głównie na myśli sprawy związane z naszym zdro-wiem. Niespełna kilka dni temu na zachodzie Europy, konkretnie w Belgii,wybuchła afera z dioksyną, która doprowadziła do upadku rządu tego kraju.

Mnie dziwi w tej sprawie co innego – mianowicie to, że dopiero terazzaczęto robić wokół tego szum. Środki masowej manipulacji zachowują się,jak gdyby to było pojedyncze, odosobnione zdarzenie, zamiast trąbić naalarm. Starają się nie dostrzegać, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej.Ograniczają się do opisu tej „afery”, nie próbując nawet drążyć tego tematudalej. A jest co drążyć.

Wszyscy doskonale wiemy, że nasza żywność jest z roku na rok corazgorsza za sprawą dodawanych do niej środków chemicznych mających nacelu poprawienie jej smaku i trwałości. Wystarczy wziąć do ręki pierwszylepszy napój, aby stwierdzić, że składa się on głównie z wody i licznychśrodków chemicznych często ukrytych pod enigmatycznymi symbolami,takimi jak na przykład E-230, E-250, E-102, E-311, E-330, E-131, E-210 (totylko kilka spośród kilkudziesięciu specyfików oznaczonych tego typusymbolami dodawanych do naszej żywności), których znaczna część madziałanie rakotwórcze. Jak to możliwe, że państwowe urzędy, którychzadaniem jest ochrona naszego zdrowia, dopuszczają do spożycia tetrucizny. Nie chcę niczego sugerować, ale chyba każdy zdrowo myślącyczłowiek wie, w jaki sposób uzyskuje się stosowne certyfikaty. I chybaw tym tkwi odpowiedź. Nie wierzę, że może to być skutek niewiedzy lubgłupoty.

Wszystkie te „osiągnięcia cywilizacyjne” przychodzą do nas niestetyz Zachodu. Czerpiemy stamtąd bezkrytycznie pełnymi garściami głównie toco najgorsze. Dzieje się tam wiele złych rzeczy, których nie dostrzegamy,gdyż są po mistrzowsku zakamuflowane. Technika manipulacji opiniąpubliczną jest tam doprowadzona do perfekcji. Propaganda uprawianaw dawnych demoludach i ZSRR to zaledwie jej niezdarna, toporna imitacja.

Przykładem może być informacja dotycząca afery związanej z Coca-Colą, która wybuchła kilka dni temu w Belgii i Francji, po raz kolejnypowtórzona przed chwilą przez III Program Polskiego Radia. Jak wyjaśniłkoncern Coca-Cola, przyczyną zatruć było użycie do produkcji napojówZŁEGO dwutlenku węgla. Jakoś nikt nie zwrócił uwagi na to sformułowaniei wszyscy przechodzą nad nim do porządku dziennego. A ja się pytam co totakiego zły dwutlenek węgla. Jak mnie uczono na chemii, jest tylko jedendwutlenek węgla (CO2). Nie ma czegoś takiego jak dobry i zły dwutlenekwęgla! Dwutlenek węgla może być co najwyżej czysty lub zanieczyszczony.I o to tu właśnie chodzi. Zamiast powiedzieć wprost, że użyto zanieczysz-czonego dwutlenku węgla, co automatycznie oznacza, że ktoś zaniedbałswoje obowiązki, mówi się ludziom, że użyto złego dwutlenku węgla (amoże w ogóle innego gazu?), licząc na to, że nikt nie zwróci uwagi na tosformułowanie. Na tym między innymi polega manipulacja informacją– w tym przypadku na mówieniu półprawd.

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przyadresie redakcji lub za pośrednictwem Internetu ([email protected]).

2 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 4: Nexus 06

MEDYCYNA ALTERNATYWNAZYSKUJE UZNANIE

Z godnie z tym, co podała ostatniogazeta The Los Angeles Times, co

trzeci obywatel USA szuka pomocyw medycynie alternatywnej, wydającna to każdego roku łącznie 13,7 mi-liarda dolarów. Ostatnio prowadzonebadania, których wyniki zostały opu-blikowane w The New England Jou-rnal of Medicine, wykazały, że aż 10,3miliarda dolarów ludzie zapłaciliz własnej kieszeni bez jakiejkolwiekrefundacji ze środków ubezpieczeńmedycznych.

Te „niekonwencjonalne terapie”,takie jak akupunktura, naturotera-pia, zioła i masaże, stosowane sąprzeciwko schorzeniom o charakte-rze chronicznym, które nie zagrażająbezpośrednio życiu.

Spośród poszukujących ratunku w me-dycynie niekonwencjonalnej 83 procentpacjentów leczyło się poprzednio u lekarzymedycyny tradycyjnej.

Amerykańskie towarzystwo ubezpiecze-niowe American Western Life InsuranceCo. z siedzibą w Foster City w Kaliforniiod niedawna pokrywa wydatki za usługiświadczone przez specjalistów medycynynaturalnej. Jest to pierwsze tego rodzajuubezpieczenie w kraju, lecz z powodu re-gulaminu obowiązującego towarzystwaubezpieczeniowe w poszczególnych sta-nach mogą z niego korzystać jedynie mie-szkańcy Kalifornii, Arizony, Kolorado,Nowego Meksyku i Utah.

Wychodząc naprzeciw brakowi nauko-wych badań Biuro ds. Medycyny Natural-nej Narodowych Instytutów Zdrowia pla-nuje wdrożenie 20 programów badaw-czych dotyczących nieortodoksyjnych ku-racji, takich jak stosowanie chrząstek reki-na do leczenia raka oraz pszczelego pyłkukwiatowego do leczenia alergii.(Źródło: Wildlife Magazine, zima 1993)

HISZPAŃSKIE DOCHODZENIEUJAWNIA PRZEKUPSTWA ZWIĄZANE

Z WOJNĄ W ZATOCE PERSKIEJ

W trakcie badania dokumentów finan-sowych Grupo Torros, głównej spó-

łki holdingowej realizującej kuwejckie in-westycje w Europie, hiszpańscy kontrole-rzy wykryli tajne, wewnętrzne sprawozda-nia dotyczące kanałów służących do prze-kazywania wielomilionowych łapówek wa-żnym osobistościom w Waszyngtonie i in-nych zachodnich stolicach.

Chociaż hiszpański minister sprawied-liwości i prokurator generalny, Eligio Her-nandez, nakazał opieczętowanie tych do-kumentów, znalazł się obecnie pod ros-nącą presją parlamentu, w którym przywó-dcy opozycji domagają się ujawnienia, czyna liście odbiorców kuwejckich „subsy-diów” znajdują się członkowie hiszpańs-kiego rządu.

Mówi się, że rodzina rządząca Kuwej-tem wyłożyła „co najmniej 300 milionówdolarów na płatności o charakterze poli-tycznym”, czyli na łapówki dla amerykańs-kich i europejskich przywódców, aby skło-

nić ich do poparcia wojskowej interwencjiprzeciwko Irakowi, zwanej obecnie Ope-racją Pustynna Burza (Operation DesertStorm).

Znaleziona przez hiszpańskich kontro-lerów dokumentacja ujawniła, że europej-skie oddziały dwóch głównych amerykańs-kich instytucji finansowych, ChemicalBank i Bankers Trust Corporation, stano-wiły główne kanały manipulacji kuwejc-kimi pieniędzmi ulokowanymi za granicą.

Jak pisze hiszpański dziennikarz, Fran-conero Belmonte, „rząd hiszpański zarzą-dził ścisłą tajemnicę odnośnie dochodze-nia w sprawie kupowania wpływów przezKuwejt… W lutym w tajemnicy wysłanodwóch wysoko postawionych urzędnikówdo Waszyngtonu w celu wspólnego za-stanowienia się nad sposobem wyciszeniaafery bez wywoływania «strukturalnychszkód» w ramach NATO”.(Źródło: The Spotlight, 28 marzec 1994)

SPÓŁKA TYTONIOWA ZATAJAWYNIKI BADAŃ

W edług danych pochodzących od kon-gresmana prowadzącego przesłu-

chania w sprawie uzależniającego efektunikotyny jedna z czołowych amerykańs-kich spółek tytoniowych już w 1983 rokuwiedziała na podstawie własnych badań,że nikotyna jest silnie uzależniającym śro-dkiem. Tym niemniej spółka ta zabloko-wała publikację artykułu, którego podsta-wą były te badania, które wyprzedzały conajmniej o 6 lat badania innych ośrodków.

Henry Waxman, demokrata z Kalifor-nii, opublikował tekst artykułu, który zo-stał dostarczony magazynowi Psycho-phmarcology, a następnie wycofany przezjego autora, Victora DeNoble, w związkuz naleganiami firmy Philip Morris, którejbył pracownikiem.

Ostatnią wiadomością z frontu bitwyprowadzonej przez Urząd ds. Żywnościi Leków (Food and Drug Administration)są jego starania o uznanie tytoniu jakouzależniającego narkotyku.

Jak skomentował to jeden z wielolet-nich urzędników FDA: „Wygląda na to, żespółki farmaceutyczne chcą przejąć rynekbędący domeną spółek tytoniowych!”

Z pewnością sprawa może tak wła-śnie wyglądać. Jeśli FDA uda sięzaklasyfikować nikotynę do kategoriiuzależniających narkotyków, spółkitytoniowe mogą zakończyć swojądziałalność na przekazaniu swoichproduktów spółkom farmaceutycz-nym, które będą sprzedawać je narecepty.(Źródło: New Scientist, 9 kwiecień1994)

PRIORYTETY FDA

P oniżej przytaczamy cztery publi-kacje, które w sposób oczywisty

dowodzą, że amerykański Urząd ds.Żywności i Leków (FDA) jest bar-dziej zainteresowany ochroną docho-dów pewnych spółek farmaceutycz-nych niż ochroną interesów obywateliStanów Zjednoczonych.

• „W pewnych kręgach stało się modneprzekonywanie, że kobiety mają prawo dopodejmowania decyzji [w sprawie implan-tów piersi] zgodnie z ich własną wolą.Gdyby jednak członkowie naszej społecz-ności mieli prawo do podejmowania decy-zji w sprawie wszystkich środków, za którejest odpowiedzialne FDA, wówczas utrzy-mywanie tego urzędu stałoby się zbędne”.(Dr David Kessler, komisarz FDA, przedrukz The New England Journal of Medicinew The Wall Street Journal, 24 czerwiec 1992)

• „Należy zwracać baczną uwagę na to,co się dzieje [w sprawie dodatków do diet]w dziedzinie legislacyjnej… jeśli te wysiłkizakończą się sukcesem, to być może zo-stanie stworzona kategoria produktówkonkurujących z dopuszczonymi do stoso-wania lekami, które będą ograniczoneznacznie łagodniejszymi restrykcjami niżdopuszczone do stosowania leki… ustano-wienie oddzielnej kategorii dodatków mo-że ograniczyć prawo wyłączności, którymcieszyli się posiadacze dopuszczonych dostosowania leków”.(David Adams, zastępca komisarza FDA, wy-stąpienie na Ogólnym Dorocznym Zgroma-dzeniu Towarzystwa Informacji o Lekach, 12lipiec 1993)

• „Grupa specjalna zastanawiała sięw czasie swoich obrad nad wieloma kwes-tiami, między innymi nad tym, czy zalega-lizowanie istnienia dodatków dietetycz-nych na rynku nie będzie działało znie-chęcająco na doskonalenie leków”.(Raport Specjalnej Grupa FDA ds. Dietetycz-nych Dodatków, 15 czerwiec 1993)

• „Amerykańskie społeczeństwo nieposiada wiedzy wystarczającej do pode-jmowania decyzji dotyczących zdrowia…FDA jest arbitrem prawdy… Uwierzcienam. My powiemy wam, co jest dla wasdobre”.(Dr David Kessler, komisarz FDA, wypo-wiedź wygłoszona podczas programu telewi-zyjnego Larry King Live, a następnie zamiesz-czona w Well Being Journal, marzec-kwiecień1994, oraz w Leading Edge, marzec 1994)

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 06

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .JAPONIA WYDAJE ZAKAZ STOSOWANIA

SZCZEPIONKI PRZECIWKO ODRZEŚWINCE I RÓŻYCZCE

J apoński minister zdrowia i opieki spo-łecznej wydał w kwietniu 1993 roku

decyzję zakazującą dalszego stosowaniaszczepionki przeciwko odrze, śwince i ró-życzce, ze względu na powikłania wynika-jące z jej stosowania.

Jednym z bardziej interesujących rezul-tatów zakazu stosowania jej u dzieci poni-żej 2 roku życia, jest to, że z chwilą jegowydania znacznie zmniejszyła się śmiertel-ność niemowląt.(Źródło: What Doctors Don’t Tell You (To,czego lekarze ci nie powiedzą), Wielka Bryta-nia, vol. 4, nr 9, 1993)

WZROST LICZBY DONIESIEŃNA TEMAT REAKCJI UBOCZNYCH

NA SZCZEPIONKI

W ciągu 20 miesięcy, do końca lipca1992 roku, Urząd ds. Żywności i Le-

ków (FDA) otrzymał 17 000 raportówna temat reakcji ubocznych na szczepion-ki, spośród których 2 000 dotyczyło po-ważnych zaburzeń a 360 – przypadkówśmierci.

Ponieważ FDA uważa, że zaledwie 10procent lekarzy informuje o efektach ubo-cznych, w rzeczywistości mogło ich być170 000, w tym 20 000 poważnych i 3 600przypadków śmierci.

Jeśli ktoś uważa, że FDA przesadziłow swoich szacunkach urealniając ogół re-akcji ubocznych poprzez pomnożenie licz-by otrzymywanych raportów przez 10, wi-nien wiedzieć, że zdaniem jednego z pro-ducentów szczepionek, Connaught Labo-ratories, lekarze informują o zaledwie co50 reakcji ubocznej.

W tym przypadku byłoby to 850 000reakcji ubocznych, w tym 100 000 poważ-nych i 18 000 przypadków śmierci w ciąguzaledwie 20 miesięcy.(Źródło: NVIC News, USA, październik 1993)

TAJEMNICZY METEOR UDERZAW ZIEMIĘ

1 lutego 1994 roku do ziemskiej atmo-sfery wtargnął obiekt takich rozmia-

rów, że został jednocześnie wykryty przezsześć amerykańskich satelitów szpiegows-kich i był, jak to podają pewne źródła,powodem obudzenia w środku nocy prezy-denta Clintona przez jego doradców ds.spraw bezpieczeństwa.

Wydarzenie, które miało miejsce nadPacyfikiem, spotkało się zarówno z zainte-resowaniem, jak i baczną uwagą astrono-mów. Są oni zachwyceni szybkością, z jakąPentagon zdecydował się na ogłoszeniedanych, lecz jednocześnie są zaniepokoje-ni faktem, że mimo rosnącej świadomościo częstych wizytach obiektów pochodzą-cych z kosmosu doradcy wojskowi wciążnie potrafią różnicować nadlatujących me-teorów od eksplozji nuklearnych.

Dotychczas opublikowane dane pocho-dzące z satelitów podają, że jakiś obiekt,

najprawdopodobniej meteor, po wejściuw atmosferę przeistoczył się w ognistą kulęo jasności prawie równej jasności słońcai wyrzucającą z siebie w ciągu sekundy,około 10 teradżuli energii świetlnej.

Aerodynamiczne naprężenia powstałew wyniku jego wejścia w atmosferę z pręd-kością szacowaną na 72 000 km/h spowo-dowały jego eksplozję na wysokości 20kilometrów ponad powierzchnią morzaw pobliżu pacyficznej wyspy Tokelau.

Naukowcy z Państwowych Laborato-riów Los Alamos w Nowym Meksyku sza-cuję energię meteoru na 100 kiloton TNT,zaś jego masę na ponad 1 000 ton.(Źródło: New Scientist, 2 kwiecień 1994)

CIEŃ FOTONOWEGO PASA

W jednym z wcześniejszych numerówNEXUSA (chodzi o wersję australij-

ską – przyp. red.) opublikowaliśmy kont-rowersyjny artykuł o czymś, co zostałonazwane „fotonowym pasem”. Dwa latapóźniej artykuł ten zrobił furorę w amery-kańskich sieciach new-age’owych („newage” – „nowy wiek”) i channellingowych(„channelling” – „przekaz mentalny”)i został przeżuty powtórnie do tego stop-nia, że przeobraził się w scenariusz „końcaświata” wywołujący wszelkiego rodzaju hi-steryczne reakcje, co zostało odnotowaneprzez ogólnonarodowe stacje telewizjneStanów Zjednoczonych i Australii.

Tych, którzy wierzą w fotonowy pas,zainteresuje zapewne następująca infor-macja:

Victor Club z Uniwersytetu Oxfordasugeruje, że żyjemy w świecie będącymnastępstwem rozpadnięcia się gigantycz-nej komety wewnątrz systemu słoneczne-go. Sugeruje on, że wydarzenie to możemieć związek z ostatnią epoką lodowcową,której początek jest datowany na około100 000 lat temu.

Według Cluba, w wyniku tej katastrofy,powstał strumień cząstek, który orbitujewokół Słońca i łączy się z rojem meteorówzwanych Taurydami, którego szczyt wi-dzialności przypada na 30 czerwca w go-dzinach dziennych. Zaobserwować go mo-żna również nocą w listopadzie w postaci„spadających gwiazd” (meteorytów).

Club obliczył, że Ziemia przechodziprzez najgęstszą warstwę tego pasa odłam-ków co 3 000 lat. Ostatnie takie wydarze-nia miało miejsce w 500 roku n.e., zaśpoprzednie, wcześniejsze, w 2 500 rokup.n.e.(Źródło: New Scientist, 26 marzec 1994)

OCHRONA RZĄDU PRZEDSPOŁECZEŃSTWEM

J ednym z najbardziej znaczących doku-mentów, jaki kiedykolwiek ujrzał świa-

tło dzienne w wyniku otwartej inicjatywyDepartamentu Energii było pismo Komi-sji ds. Energii Atomowej z roku 1947w sprawie nadawania tajności wszystkie-mu, co dotyczy eksperymentów z napro-mieniowywaniem ludzi. Głosi on: „Istnieje

konieczność nieujawniania żadnych doku-mentów dotyczących eksperymentów naludziach, które mogłyby mieć niekorzystnywpływ na społeczeństwo i spowodowaćwytoczenie spraw przed sądem. Doku-menty dotyczące tego rodzaju zagadnieńwinny być utajnione”.

No to odkryliśmy prawdziwego wroga– jest nim opinia publiczna. A środek najego pokonanie – po prostu utajnienie.(Źródło: Secrecy & Government Bulletin, nr33, marzec 1994)

SPÓŁKI FARMACEUTYCZNE DAJĄŁAPÓWKI LEKARZOM

L ekarz, który przyjmuje pieniądze odfirmy farmaceutycznej w celu wyko-

nania badań lub wygłoszenia referatu nasympozjum, dziewiętnastokrotnie częściejprzepisuje lekarstwo produkowane przeztę firmę niż lekarz, który nie miał z niąkontaktu.

W ostatnim wydaniu Journal of theAmerican Medical Association dwaj bada-cze, Mary-Margaret Chren i Seth Lan-defeld z Case Western Reserve UniversitySchool of Medicine (nazwa akademii me-dycznej – przyp. tłum.) w Cleveland ujaw-nili, że lekarze, którzy starali się powięk-szyć szpitalne zasoby leków, są mocnopowiązani z firmami farmaceutycznymi.(Źródło: New Scientist, 12 marzec 1994)

IM WIĘCEJ FLUORU,TYM WIĘCEJ UBYTKÓW

F luor jest dodawany do wody wodo-ciągowej, aby (podobno) zapobiegać

próchnicy u małych dzieci. Badania prze-prowadzone przez Uniwersytet Arizony,których wyniki opublikowano w Chemical& Engineering News z 27 lipca 1992 roku,dowodzą jednak, że: „im więcej fluoru piłodziecko, tym więcej miało dziur w zę-bach”.(Źródło: Townsend Letter for Doctors, kwie-cień 1994)

WIADOMOŚCI KANAŁU 4 OSKARŻONEO CENZUROWANIE INFORMACJI

C złonkowie organizacji Truth in HIVTesting (Prawda o testach na obec-

ność wirusa HIV) mającej siedzibę w Wie-lkiej Brytanii oskarżyli Wiadomości Kana-łu 4 (Channel 4 News) o cenzurowanieinformacji, po tym jak ich redaktor, JimGray, odmówił wyemitowania programunakręconego na zamówienie Channel4 News na temat wątpliwego związku mię-dzy wirusem HIV i AIDS.

Raport z okazji World AIDS Day(Światowy Dzień AIDS) w wykonaniuznanej ze swoich osiągnięć brytyjskiej fir-my Meditel Productions w Londynie zog-niskował się na testach HIV oraz opiniachczołowych naukowców, którzy po raz pier-wszy zaprezentowali pełne dane na tematniedokładności w ocenie związku międzyHIV i AIDS.

Dane poddające w wątpliwość teorię, żeHIV jest przyczyną AIDS zostały zapre-

4 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 6: Nexus 06

NIEBO PIEKŁO

CZYŚCIEC OTCHŁAŃ

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .zentowane na World AIDS Conferencew Genewie w lipcu 1998 roku.(Źródło: Continuum, oświadczenie dla prasyz 2 grudnia 1998)

PRĄDY ANTARKTYCZNE KOMPLIKUJĄBADANIA KLIMATU

W zorce globalnego klimatu mogą byćw znacznie większym stopniu zależ-

ne od potężnych prądów oceanicznych, niżpoprzednio przypuszczano.

Naukowcy odkryli ostatnio istnienieAntarktycznego Prądu Wokółbiegunowe-go – złożonego prądu przemieszczającegosię wokół Antarktydy w cyklu od ośmiu dodziewięciu lat w kierunku zgodnym z ru-chem wskazówek zegara.

Prąd ten wymienia wody dwóch olb-rzymich basenów ciepłej wody z dwomabasenami zimnej wody, przy czym różnicatemperatury między nimi wynosi zaledwiejeden stopień.

Wydaje się, że ten ogromny systemzwiązany jest z deszczami i zmiennościątemperatur w południowych stanach Au-stralii, co jak niektórzy przypuszczają, mawiększy wpływ na pogodę niż pacyficznyEl Niño.

Naukowcy z Oddziału AtmosferycznegoCSIRO monitorują te dwa zjawiska oraztrzecie – Dipol Oceanu Indyjskiego.(Źródło: The Sydney Morning Herald, 14grudzień 1998)

NIECZYSTE WOJNY GENETYCZNEMONSANTO

D yskusja w sprawie genetycznie mody-fikowanych organizmów (GMO) mo-

że zakończyć się wojną handlową międzyEuropą i USA.

Europejska Opina publiczna jest głębo-ko zaniepokojona sprawami dotyczącymibezpieczeństwa i oznakowywania GMO,w wyniku czego europejscy ministrowieochrony środowiska żądają okresowegozakazu wprowadzania na rynek GMO, do-póki Europejska Rada, Komisja i Parla-ment nie uzgodnią stanowiska w sprawietreści dyrektywy określającej zasady dopu-szczenia do sprzedaży GMO.

Siła opinii publicznej przyprawia spec-jalistów ds. marketingu firmy Monsantoo chroniczną migrenę. Firma staje przedfaktem katastrofalnego przegrzania na-strojów w Wielkiej Brytanii i Niemczechprzy „ogólnospołecznej” zapaści poparciadla jej radykalnych technologii pod wpły-wem przecieku do wiadomości opinii pub-licznej danych z pewnych dokumentów.

Ostatnie sondaże Monsanto oraz opiniereprezentatywnych grup wskazują, że spa-dek poparcia dla GMO znacznie się po-głębił, zaś opozycja „strzeliła w niebo ra-kietą”, mimo wydania miliona funtów nakampanię promującą.

Według Guardian Weekly (z 27 grudnia1998 roku) Monsanto znalazło się w Wiel-kiej Brytanii o krok od procesu za rozmyś-lne rozpowszechnienie genetycznie mody-fikowanych nasion rzepaku.

W Stanach Zjednoczonych coraz więk-sza liczba grup konsumenckich oskarżaMonsanto o fałszowanie wyników badańdotyczących braku szkodliwości genetycz-nie modyfikowanego hormonu bydlęcego,który wstrzykiwano 30 procentom amery-kańskich krów mlecznych dwa razy w mie-siącu w ciągu ostatnich pięciu lat. Rządo-wy Wydział Ochrony Zdrowia w Kanadzieprzejrzał ostatnio wszystkie dane pocho-dzące z badań Monsanto dotyczących bez-pieczeństwa GMO i doszedł do całkowicieodmiennych wniosków.

Dalszy spadek nastrojów opinii publicz-nej w stosunku do Monsanto nastąpił,kiedy ujawniono, że jego odporne na her-bicydy nasiona soi Roundup Ready wy-słane do Europy wymieszane były z nasio-nami zwykłej soi. Konsumenci zinterpre-towali to posunięcie jako chwyt, któregocelem było wepchnięcie produktów po-chodzących z transgenicznej soi w gardłaEuropejczyków.

Pod koniec listopada farmerzy z okręguRaichur w Indiach zniszczyli pole do-świadczalne genetycznie zmodyfikowa-nych przez Monsanto roślin bawełnyw obawie przed przedostaniem się ichpyłków do otoczenia.

Ostatnie badania 1 000 francuskich kon-sumentów przeprowadzone przez spółkęTMO wykazały, że jedynie 9 procent re-spondentów wraziło się pozytywnie na te-mat genetycznie modyfikowanych organiz-mów, podczas gdy ponad połowa była imprzeciwna, zaś 25 procent uznało je zaniebezpieczne.

Dziękujemy Monsanto za umożliwienienam poznania prawdy o poważnych zdro-wotnych, środowiskowych, etycznych, pra-wnych i rynkowych aspektach wynikają-cych z wprowadzania genetycznie modyfi-kowanych organizmów.(Źródła: Nature, nr 395, 22 październik1998, nr 396, 3 grudzień 1998; New Scien-tist, 31 październik 1998; ABC News, USA,www.abcnews.com; Guardian Weekly, Lon-

dyn, 29 listopad 1998; Sydney Morning He-rald, 21 grudzień 1998)

NIEBO NAPRAWDĘ SPADA!

W edług naukowców z British Antarc-tic Survey (Brytyjskie Pomiary An-

tarktyczne) jonosfera „opada” z prędkoś-cią około 200 metrów rocznie. Wynik tenjest rezultatem 600 000 pomiarów wysoko-ści jonosfery wykonanych w ciągu ostat-nich 38 lat przy zastosowaniu aparaturydziałającej na zasadzie echosondy.

Opinie naukowców są podzielone, jeślichodzi o przyczynę tego kurczenia się jo-nosfery. Jedni sądzą, że jest ono spowodo-wane efektem cieplarnianym i uszczupla-niem warstwy ozonowej, inni z kolei uwa-żają, że wynika to z cyklicznych zmian naSłońcu i aktywności jego plam.

Dr Phil Wilkinson z AustralijskiegoRządowego Ośrodka Prognoz Jonosfery-cznych uważa, że jonosfera pozostaje podsilnym wpływem Słońca oraz że aktywnośćplam na Słońcu dochodzi do szczytowegopoziomu.(Źródło: The Australian, 17 wrzesień 1998;New Scientist, 26 wrzesień 1998)

WYHODOWANY PRZEZ IZRAELZARAZEK SŁUŻĄCY DO ZABIJANIA

ARABÓW

P rzypuszczenia snute w listopadzie1997 roku przez londyński Sunday

Times, że Izrael opracowywał broń bio-logiczną skierowaną genetycznie przeciw-ko Arabom zyskały ostatnio na sile, kiedyForeign Report (pismo poświęcone zagad-nieniom bezpieczeństwa i obrony) doniósł,że izraelscy naukowcy pracują nad „etnicz-nym pociskiem”, opierając się na połu-dniowoafrykańskich badaniach wojsko-wych z dziedziny genetyki.

Izraelscy naukowcy z supertajnego labo-ratorium Nes Tziyona w pobliżu Tel Awi-wu usiłują stworzyć śmiercionośne organi-zmy atakujące wyłącznie DNA znajdującesię wewnątrz komórek o wyraźnie arabs-

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 06

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .SĄD EUROPEJSKI ODWOŁUJE ZAKAZ PUBLICZNEGO WYPOWIADANIA SIĘ W SPRAWIE

NIEBEZPIECZEŃSTW WYNIKAJĄCYCH ZE SPOŻYWANIA ŻYWNOŚCI PRZYGOTOWANEJ PRZYPOMOCY KUCHENEK MIKROFALOWYCH NAŁOŻONY NA SZWAJCARSKIEGO NAUKOWCA*)

H ans Hertel jest pierwszym naukowcem, który przeprowadził badania wpływu na krewi fizjologię człowieka żywności podgrzewanej przy pomocy mikrofal. Te skromne

badania jednoznacznie wskazują na degeneratywny wpływ kuchenek mikrofalowych i przy-gotowywanej przy ich pomocy żywności. Współpracując z profesorem Bernardem H.Blanciem ze Szwajcarskiego Narodowego Instytutu Technicznego i UniwersyteckiegoInstytutu Biochemicznego, Hertel był jednym z ośmiu uczestników badań.

Wnioski z badań były jednoznaczne: podgrzewanie przy pomocy promieniowaniamikrofalowego zmieniało składniki pokarmowe w takim stopniu, że wywoływało to zmianyw krwi. Były to zmiany zdolne powodować pogorszenie stanu ludzkiego zdrowia.

W roku 1991 Hans Ulrich Hertel i wspomniany profesor Uniwersytetu w Lozannieopublikowali wyniki badań, z których wynikało, że żywność przygotowywana w kuchenkachmikrofalowych może stanowić większe zagrożenie dla zdrowia niż żywność przygotowywanametodami konwencjonalnymi.

W krwi ochotników, którzy zgłosili się do badań i spożywali żywność przygotowywanąw kuchenkach mikrofalowych, wykryto istotne zmiany. Dotyczyły one spadku wszystkichwskaźników hemoglobiny i cholesterolu, a zwłaszcza stosunku HDL (dobrego cholesterolu)do LDL (złego cholesterolu). Po spożyciu żywności z kuchenki mikrofalowej zauważonobardziej wyraźny, krótkotrwały spadek limfocytów (białych ciałek krwi) niż po spożyciuinnego rodzaju pożywienia. Każdy z tych symptomów był oznaką degeneracji a nie zdrowia.

Wystąpił także wyraźny związek między ilością energii mikrofalowej w testowanejżywności a zdolnością do świecenia bakterii luminescencyjnych pochodzących od osoby,która spożywała taką żywność. Na tej podstawie Hertel wysnuł wniosek, że tego rodzajuenergie mogą być przekazywane człowiekowi indukcyjnie w drodze konsumpcji żywnościpoddanej działaniu mikrofal.

W Journal Franz Weber (numer 19) ukazał się artykuł, w którym była mowa o tym, żezjadanie pożywienia przygotowywanego w kuchenkach mikrofalowych ma rakogenny wpływna krew. Artykuł ten wsparty był danymi pochodzącymi z badań.

7 sierpnia 1992 roku Szwajcarskie Stowarzyszenie Producentów i DystrybutorówUrządzeń Domowych wytoczyło przed Sądem Handlowym Kantonu Berno proces autoromwspomnianego artykułu. Towarzystwo przedstawiło opinię eksperta, profesora NarodowegoInstytutu Technicznego w Zurychu, z której wynikało, że przeprowadzone badania sąbezwartościowe, a wnioski pozbawione sensu.

Natychmiast po ogłoszeniu wyników badań przez Hertla i Blanca spadł na nich młotwładzy. Potężna organizacja handlowa, Szwajcarskie Stowarzyszenie Sprzedawców Urzą-dzeń Elektrycznych dla Domu i Przemysłu, znana pod skrótem FEA, uderzyła bardzoszybko. Na przewodniczącym sądu w Seftigen w Kantonie Berno wymuszono wydanienakazu milczenia Hertlowi i Blancowi.

Atak był tak gwałtowny, że Blanc wycofał się ze swoich oświadczń, lecz było już zapóźno. Wyraził już swoje poglądy na temat wartości badań, stwierdzając, że traktowanamikrofalami żywność jest przyczyną zaburzeń w strukturze krwi. Hertel podtrzymywałjednak twardo swoje stanowisko i do dziś niezachwianie domaga się uznania swoich racji.Sąd wyższej instancji rozpoczął przesłuchania w tej sprawie i widać wyraźnie, że zamieszanew to potęgi nie chcą, aby ten proces miał charakter pokazowy, ponieważ mógłby on immocno zaszkodzić.

W marcu 1993 roku sąd w wyniku skargi FEA wydał następujące postanowienie:„1. Powód (FEA) żąda, aby powstrzymać oskarżonego (dra inż. Hansa Hertla) przedgłoszeniem poglądu, że żywność przygotowywana w kuchenkach mikrofalowych jest niebez-pieczna dla zdrowia i prowadzi do zmian w krwi konsumentów, które wskazują nawystąpienie stanów patologicznych oraz początek procesów nowotworowych. Oskarżonemuzabrania się powtarzania podobnych stwierdzeń w publikacjach oraz w wypowiedziachpublicznych pod karą określoną ustawą”.

Jednak w roku 1998 wyrok ten został cofnięty. Europejski Trybunał Praw Człowiekaw Strasbourgu wyrokiem z 25 sierpnia 1998 roku w sprawie „Hertel przeciwko Szwajcarii”uznał, że decyzja z roku 1993 była pogwałceniem praw Hertla. Na podstawie artykułu 50Kodeksu Trybunał przyznał powodowi określoną sumę na koszta formalne. Trybunał PrawCzłowieka zadecydował, że nakaz milczenia wydany przez sąd szwajcarski na niekorzyśćnaukowca z Berna zakazujący mu głoszenia, że kuchenki mikrofalowe są niebezpiecznezdrowia, był pogwałceniem prawa do wyrażania własnej opinii. Ponadto skazał Szwajcarięna zapłacenie mu odszkodowania w wysokości 40 000 franków.

Decyzja ta ma na celu położenie kresu cenzurze, jakiej poddawane są osoby, którewskazują na ryzyko utraty zdrowia związane z pewnymi produktami.

(Źródło: Sheri Nakken, RN, MA, 29 grudzień 1998, e-mail: [email protected]; strona inter-netowa: www.trufax.org/reports/report1.html)——————————*) Badania i sprawę Hansa Hertla opisywaliśmy w 1 numerze Nexusa w artykule „Zagrożeniawynikające z używania kuchenek mikrofalowych” – Przyp. red.

kich genach. Nes Tziyona wytwarza szero-ką gamę broni chemicznych i biologicz-nych i jak wieść niesie, jest większe odwszystkich arabskich i irańskich laborato-riów tego rodzaju razem wziętych.

Przedstawione w raporcie dane odzwie-rciedlają badania biologiczne prowadzoneprzez południowoafrykańskich nauko-wców w okresie apartheidu przedstawionew zeznaniu złożonym przed Komisją Pra-wdy i Pojednania (Truth and Reconcilia-tion Commission).

Daan Goosen, szef południowoafrykań-skiego laboratorium broni bakteriologicz-nych oświadczył, że jego zespół otrzymałw latach osiemdziesiątych polecenie opra-cowania „broni pigmentacyjnej”, któraatakowałaby tylko ludzi o czarnym kolorzeskóry.

Brytyjskie Stowarzyszenie Medycznezaniepokoiło się możliwością produkcjiśmiercionośnych, wykorzystujących gene-tykę biologicznych broni do tego stopnia,że wdrożyło w tej sprawie dochodzenie,o czym zawiadamia wspomniany raport.(Źródło: The Sunday Times, Londyn, 15 listo-pad 1998; The Australian, 16 listopad 1998)

DUŃSCY NAUKOWCY PRACUJĄ NADUKŁADEM SCALONYM WIELKOŚCI

ATOMU

D uńscy uczeni pracują nad układem,w którym pojedynczy atom przeskaku-

jący z miejsca na miejsce może generowaćkod dwójkowy stanowiący podstawę cyfro-wej informacji przetwarzanej w komputerze.

Jak twierdzi dr fizyki François Grey,wykorzystując tę metodę na jednym dyskuzapisać będzie można informację magazy-nowaną obecnie na milionie dysków CD.

Posługując się tunelowym mikroskopemskaningowym czteroosobowy zespół z mik-roelektronicznego ośrodka DuńskiegoUniwersytetu Technologicznego zdołałusunąć z wodorowej warstwy powierzch-niowej krzemowego układu scalonego je-den z dwóch atomów wodoru połączonychz atomem krzemu, dzięki czemu drugiatom mógł przeskakiwać tam i z powrotem.

Naukowcy z innego ośrodka przeprowa-dzili podobne doświadczenia zmuszającpojedyncze atomy do przeskakiwania zmiej-sca na miejsce, lecz ich doświadczenie byłowykonywane w temperaturze bliskiej abso-lutnego zera. Jak oświadczył Grey, duńskizespół jest pierwszym, któremu udało siętego dokonać w temperaturze pokojowej.(Źródło: The Australian, 3 listopad 1998)

POROZUMIENIE W SPRAWIE KLUCZY

W rządzonej przez Brunatnych RFNpolicja zawarła porozumienie z pro-

ducentami zamków i kluczy: od tej porybędzie dysponować zapasowymi kluczamido każdego mieszkania w Niemczech, „byumożliwić zakładanie podsłuchu bez wie-dzy lokatorów” – jak głosi oficjalne oświa-dczenie rzecznika.(Źródło: Najwyższy Czas, nr 467-468, 1-8maj 1999)

6 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 8: Nexus 06

Działając na rzecztajnej rządowej klikiCIA wykorzystywałowojnę wietnamskąjako przykrywkę do

rozszerzanialukratywnego handluheroiną produkowaną

z wytwarzanegow Złotym Trójkącieopium. Jej przemytdoglądany był przez

Agencję do Walkiz Narkotykami, która

zajmowała sięgłównie zwalczaniem

konkurencji CIA.

David G. Guyatt1997

Kontakt przez brytyjskie biuro NEXUSA:

NEXUS MAGAZINE55 Queens Road

East Grinstead, W. Sussex RH19 1BGUnited Kingdom – Wielka Brytania

Tel./fax: +44 (0) 1702 217523E-mail: [email protected]

TŁO HISTORYCZNE ZAANGAŻOWANIA USA W HANDEL NARKOTYKAMI

H istoria zaangażowania Stanów Zjednoczonych w handel narkotykami liczyponad 150 lat. Dostojne rodziny opływające w dobra doczesne będące często

członkami tajnych stowarzyszeń, takich jak tajny Order of Skull and Bones z Yale(Bractwo Czaszki i Kości), zajęły się handlem narkotykami w celu zdobycia bogactwai wpływów. Jedną z rodzin założycielskich Bractwa Czaszki i Kości byli Russellowie.Russell Trust (Trust Russellów) do dzisiaj jest legalną agendą tego bractwa.

W roku 1823 Samuel Russell założył firmę Russell & Company (Russelli Spółka). Zaopatrywał się w opium w Turcji i szmuglował je do Chin napokładach szybkich kliperów. W roku 1830 Russell wykupił bostoński syndykatopium Perkinsa i w Connecticut założył główne przedsiębiorstwo. Jego człowie-kiem w Kantonie był Warren Delano jr – dziadek Franklina D. Roosevelta,prezydenta Stanów Zjednoczonych tuż przed oraz w czasie trwania II wojnyświatowej. Pozostali partnerzy Russella to, między innymi, Coolidge, Perkins,Sturgis oraz rodziny Forbesów i Lowów.

W roku 1832 William Huntington, kuzyn Samuela Russella, założył pierwszyamerykański oddział Bractwa Czaszki i Kości. Przyciągnął doń członków naj-potężniejszych i najbardziej wpływowych rodzin amerykańskich. Wykaz jegoczłonków czyta się podobnie jak amerykańskie Who’s who (Kto jest kim): Lord,Whitney, Taft, Jay, Bundy, Harriman, Weyerhauser, Pinchot, Rockefeller,Goodyear, Sloane, Simpson, Phelps, Pillsbury, Perkins, Kellogg, Vanderbilt,Bush i Lovett – to tylko niektóre z najbardziej prominentnych nazwisk.

Co jest bardzo charakterystyczne, członkowie bractwa zawsze mieli ścisłei trwałe związki ze środowiskiem amerykańskich służb specjalnych. Były prezy-dent Stanów Zjednoczonych, George Bush, członek Bractwa Czaszki i Kości byłw latach 1975-1976 dyrektorem Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Ist-nieje silny związek służb specjalnych z Yale College, gdzie czterech jegoabsolwentów założyło „Culper Ring” („Pierścień Culpera”), który przeprowadziłw ścisłej tajemnicy pod nadzorem Jerzego Waszyngtona jedną z pierwszychamerykańskich operacji wywiadowczych mającą na celu zbieranie ważnychinformacji o Brytyjczykach w czasie wojny o niepodległość.

W roku 1903 Divinity School (szkoła teologiczna) z Yale założyła cały szeregszkół i szpitali na całym terytorium Chin. Jednym z członków ich personelu byłMao Ce-tung. W latach trzydziestych siła przebicia chińskich delegatur Yale byłatak wielka, że służby specjalne USA zwróciły się do „Yale w Chinach”, abywspomogło je w ich operacjach wywiadowczych.1

Warto podkreślić, że produktem ubocznym opium i heroiny jest handlowanazwa spółki Bayer, która wypuściła swój mocno uzależniający produkt w roku1898 i wciąż pozostaje światowym liderem w produkcji farmaceutyków.

Heroina i kokaina pozostawały towarem dostępnym legalnie aż do chwili ichzdelegalizowania przez Ligę Narodów, poprzednika ONZ, oraz Stany Zjed-noczone w latach dwudziestych. W wyniku tego zakazu konsumpcja tychnarkotyków zaczęła systematycznie rosnąć.

Mimo to w latach 1939-1946 w Europie i Stanach Zjednoczonych do-prowadzono do prawie całkowitego wykorzenienia uzależnienia od narkotyków,jednak ten szczęśliwy stan nie trwał długo.

A POTEM NASTAŁA WOJNA WIETNAMSKAIndochiny, których większość od XIX wieku znajdowała się pod francuską

kontrolą, w czasie II wojny światowej zostały przechwycone przez Japończyków.Po jej zakończeniu Francja odzyskała kontrolę nad Wietnamem, Kambodżą,Laosem i Tajlandią, lecz narastające tam ruchy niepodległościowe zaczęły ichstamtąd wypierać. Ostatecznie w roku 1954 doszło do rozstrzygającej bitwy podDien Bien Phu z Viet-Minhem2. Francuzi przegrali ją i wycofali się z Indochin.Ich miejsce natychmiast zajęły Stany Zjednoczone.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 06

Jeśli w zamiarach StanówZjednoczonych nie leżało

zwycięstwo wojskowe(w Wietnamie), to z całą

pewnością leżało zachowaniekontroli nad produkcją opiumw tym regionie. Nie trzebabyło wiele czasu, aby CIA

przejęła tam ścisłą kontrolęnad handlem narkotykami.

W międzyczasie Francuzi zorganizowali potężny aparatsłużb specjalnych finansowany przez dochody z handluopium. Maurice Belleux, były szef SDECE, francuskiegoodpowiednika CIA, potwierdził to w swoich bardzo rzeczo-wych odpowiedziach na pytania zadawane mu w trakciewywiadu przez znanego historyka, profesora AlfredaMcCoya. Belleux oświadczył McCoyowi, że: „francuskiesłużby specjalne finansowały wszystkie operacje z funduszypochodzących z kontroli całego indochińskiego handlu nar-kotykami”. Trwało to przez cały okres francuskiej wojnykolonialnej prowadzonej w latach 1946-1954.

Belleux wyjaśnił, jak to działało. Otóż oddziały francus-kich spadochroniarzy walczące z górskimi plemionami roz-rzuconymi po całym regionie zbierały surowe opium i prze-rzucały je na pokładach swoich samolotów wojskowych doSajgonu, gdzie przekazywano je mafii chińsko–wietnams-kiej, która zajmowała się jego dystrybucją. Mocno zaangażo-wane w handel narkotykami były również korsykańskiesyndykaty zbrodni, które dostarczały opium do Marsylii weFrancji, gdzie przerabiano je naheroinę. Stamtąd heroina była roz-prowadzana po Europie i StanachZjednoczonych, zaś sieć jej deale-rów nazywano „French Connec-tion” („Francuskie Połączenie” lub„Francuskie Ogniwo”)3. Był toprzypadek, w którym świat przestę-pczy działał ręka w rękę z rządemfrancuskim, przy czym obie stronyciągnęły z tego procederu sporeprofity. Zyski przekazywano w od-powiednie miejsca poprzez kontaw banku centralnym kontrolowaneprzez kręgi francuskich wojskowychsłużb specjalnych. SuperszpiegSDECE zakończył wywiad stwierdzeniem, że „CIA przejęławszystkie francuskie aktywa i poszła tą samą drogą”.4

Termin „wojna wietnamska” jest zupełnie nieadekwatnydo rzeczywistości. Dla amerykańskiego zaangażowania sięw sprawy tego regionu bardziej właściwa byłaby nazwa „wojnaw południowo-wschodniej Azji”. W czasie gdy media rozpisy-wały się i pokazywały wyłącznie wojnę w Wietnamie, w tajem-nicy utrzymywano wojnę prowadzoną w Kambodży, Laosiei Tajlandii, która ciągnęła się przez całe lata osiemdziesiąte.Była to własna, brudna wojna CIA prowadzona przy pomocymiejscowych kacyków oraz żołnierzy i lotników amerykańs-kich nie figurujących w żadnych rejestrach („off-the-books”)– tych samych, którzy wzięci do niewoli, zostali opuszczeniprzez przeraźliwie niewdzięczny i cyniczny tajny rząd.5

Amerykańska strategia wojskowa w Wietnamie byławręcz unikalna. Mimo iż Amerykanie mieli znaczną prze-wagę wojskową, przy pomocy której byli zdolni do wygraniawojny w ciągu około roku, nie wolno im było tego zrobić.Był to zakaz wydany przez architektów amerykańskiej poli-tyki zagranicznej. Doktryna ta znalazła swój pisemny wyrazw Rozporządzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego nu-mer 68 (National Security Council Memorandum 68), którestanowiło wzorzec dla polityki zimnej wojny. Była to tasama polityka, która zakazała aliantom zwycięstwa w Korei,jak to wyjaśnił w swoim zeznaniu z roku 1996 przeznaczo-nym dla Kongresu pułkownik Philip Corso, były szef Wy-działu Zadań Specjalnych Sekcji Wywiadu Dowództwa SiłDalekiego Wschodu (Special Projects Branch, IntelligenceDivision, Far East Command). Po powrocie z Korei Corsozostał oddelegowany do Zespołu Koordynacji Operacji(Operations Coordinating Board) przy Radzie Bezpieczeń-

stwa Narodowego Białego Domu (White House NationalSecurity Council), gdzie odkrył zasady polityki „nie wy-grywać”, która bardzo mocno go zaniepokoiła.6

Jeśli w zamiarach Stanów Zjednoczonych nie leżałozwycięstwo wojskowe (w Wietnamie), to z całą pewnościąleżało zachowanie kontroli nad produkcją opium w tymregionie. Nie trzeba było wiele czasu, aby CIA przejęła tamścisłą kontrolę nad handlem narkotykami. W rezultacienastąpił olbrzymi wzrost produkcji opium, co z kolei wywo-łało skokowy wzrost przypadków uzależnień od heroinyw krajach Północnej Ameryki i Zachodniej Europy. Rów-nolegle nastąpił ogromny wzrost przypadków uzależnień odheroiny wśród stacjonujących w Wietnamie żołnierzy ame-rykańskich. Około jednej trzeciej całego wojskowego per-sonelu „wisiało” na „chińskiej bieli” (dane te pochodzą odczłowieka ze Spooksville w stanie Wirginia).7

Rozprowadzanie narkotyków stało się popularnym zaję-ciem wśród korpusu oficerskiego Wietnamu Południowego.Jedną z głównych postaci tego procederu był generał Dang

Van Quang, doradca do spraw woj-skowych i bezpieczeństwa prezy-denta Nguyen Van Thieu. Do prze-rzutu narkotyków Quang zaangażo-wał Wietnamskie Siły Specjalneoperujące w Laosie.

Laos, królestwo CIA, był głów-nym producentem opium. Całośćspraw z tym związanych nadzoro-wał generał Vang Pao, przywódcaplemienia Meo, który brał udziałw tej tajnej wojnie CIA. Vang Paozbierał surowe opium uprawianew całym północnym Laosie i trans-portował je do Long Thien na po-kładach helikopterów „Air Ameri-

ca”, firmy należącej do CIA. Wybudowany przez USAolbrzymi kompleks, Long Thien, nazywany był „SpookHeaven” („Duch Niebios”) lub „Alternate 20” („Substytut20”). To właśnie tam przetwarzano surowe opium generałaPao na najwyższej jakości chińską białą heroinę (numer 4).W tym miejscu kończył się bezpośredni udział CIA w tejoperacji.

W międzyczasie CIA wyposażyło Vang Pao we własnąlinię lotniczą zwaną przez wtajemniczonych „Air Opium”(„Linie Lotnicze Opium”), która transportowała narkotykido Sajgonu na teren gigantycznej amerykańskiej bazy lot-niczej Ton Sohn Nut. Tam część ładunku rozdzielanomiędzy dealerów sieci Quanga, którzy sprzedawali narkotykuzależnionym żołnierzom amerykańskim. Resztę towaruprzekazywano korsykańskiemu syndykatowi z Marsylii, któ-ry dostarczał go na Kubę będącą punktem przerzutowymkontrolowanym przez szefa mafii z Florydy, Santosa Traf-ficante, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych. Zmianęw trasie szmuglowania spowodowało zaszywanie paczekz heroiną w ciałach zabitych żołnierzy amerykańskich wra-cających do ojczyzny w trumnach na swój pogrzeb.

Twórcy polityki amerykańskiej nic nie robili, aby prze-ciwdziałać rosnącej lawinowo ilości uzależnień wśród włas-nych żołnierzy. Najdobitniejszym wyrazem tej lekceważącejpostawy była wypowiedź sekretarza stanu, Henry Kissin-gera, który dziennikarzom Washington Post, Woodwardowii Bernsteinowi, oświadczył, że: „wojskowi to tępe, głupiezwierzaki będące pionkami w polityce zagranicznej”.8

Skoro „wojskowi to tępe, głupie zwierzaki”, którychużywa się, uzależnia, a następnie posługuje się nimi jak„pionkami w polityce zagranicznej”, to idąc tym tokiem

8 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 10: Nexus 06

Po wspieranej przez USAinwazji na Kambodżę

dokonanej w maju 1970 rokuutworzono kolejny kanał

przerzutowy heroiny.Poprzednio niedostępneregiony tego kraju, któremiały idealne warunki do

uprawy opium, zostałynatychmiast włączone do

jego produkcji.

rozumowania można zapytać, czy zwykli obywatele, płatnicypodatków, nie są traktowani tak samo, kiedy dostarcza sięhurtowe ilości narkotyków do amerykańskich miast? Bezwątpienia uzależniona populacja bardziej nadaje się dorealizacji jednego z postulatów Rozprządzenia Rady Bez-pieczeństwa Narodowego nr 68, czyli do ustanowienia „ładuspołecznego”.9

Dochody ze sprzedaży narkotyków były prane poprzezaustralijski Bank Nugan Hand i z tych właśnie środkówfinansowano tajne wojny CIA w tamtym regionie.

Po wspieranej przez USA inwazji na Kambodżę dokona-nej w maju 1970 roku utworzono kolejny kanał przerzutowyheroiny. Poprzednio niedostępne regiony tego kraju, któremiały idealne warunki do uprawy opium, zostały natych-miast włączone do jego produkcji. Szmuglerski kanał prze-rzutowy był obsługiwany przez wietnamską marynarkę wo-jenną, która założyła swoje bazy w Phnom Penh i wzdłużrzeki Mekong. W niecały tydzień po wtargnięciu do Kam-bodży dowodzona przez kapitana Nyugen Thaanh Chauarmada składająca się ze 140 wietnamskich i amerykańskichjednostek nawodnych zajęła Kam-bodżę. Operację tę okrzyknięto„wielkim taktycznym osiągnię-ciem”, zaś samą armadę nazwano„wielką wojskową humanitarną flo-tyllą”. Armada z miejsca przystąpi-ła do roboty szmuglując „ogromneilości opium i heroiny do Południo-wego Wietnamu”.10

Po wycofaniu się Stanów Zjed-noczonych z Południowego Wiet-namu generał Quang, o którymmówi się, że był największym hand-larzem narkotyków w PołudniowymWietnamie, przeniósł się po cichudo Montrealu w Kanadzie za po-średnictwem bazy wojskowejw Fort Chaffee w Arkansas. Mówisię, że wpuszczenie Quanga do Kanady było wynikiemcichego i zdecydowanego nacisku ze strony rządu StanówZjednoczonych.

BUDOWA RYNKÓW – ELIMINACJA KONKURENCJIOczywista sprzeczność interesów między prowadzonym

od dziesiątków lat przez CIA międzynarodowym handlemnarkotykami i prowadzoną przez Agencję do Walki z Nar-kotykami11 „wojną z narkotykami” jest w rzeczywistościiluzoryczna. W czasie udzielonego w roku 1991 wywiaduradiowego profesor Alfred McCoy opisał coś, co nazwał„instytucjonalną zależnością między DEA i CIA”. Wcześ-niej, w latach trzydziestych, powołano do życia FederalneBiuro ds. Narkotyków12 (poprzednik DEA), którego zada-niem było ukrócenie handlu i spożycia narkotyków. FBNbyło jedyną agencją USA, która jeszcze przed II wojnąświatową posiadała tajnych agentów. Wraz z jej wybuchemczołowi agenci FBN zostali przeniesieni do nowo utworzo-nego Biura Służb Strategicznych13, które z czasem prze-kształciło się w CIA, aby nauczyć jego personel „sztukitajności”. Ta współzależność trwa do dzisiaj. McCoy stwier-dził: „Rezultat jest taki, że tam, gdzie CIA prowadzi interesynarkotykowe, DEA oficjalnie udaje się na spoczynek”.14

Prowadzi to do oczywistego wniosku, że DEA zajmujesię głównie pilnowaniem tego, aby nie było napływu nar-kotyków z innych niż „aprobowanych przez CIA” źródeł,oraz że kolejne amerykańskie programy „wojen z nar-kotykami” są w rzeczywistości wojnami mającymi na celu

ograniczenie konkurencji. Bez względu na to, czy jest topolityka celowa, czy nie, rezultat jest taki sam. Wynikaz tego niezbicie, że aprobowani przez CIA handlarze będącoraz bardziej opanowywali globalny rynek handlu nar-kotykami i uczynią z rządu Stanów Zjednoczonych najwięk-szego handlarza narkotyków na świecie. Niektórzy uważają,że to już się stało i że zawsze było częścią długofalowychplanów kreślonych przez działających w ukryciu animato-rów polityki, których chciwy i zazdrosny wzrok był zawszeskierowany na zasoby surowcowe naszej planety, wśródktórych narkotyki należą do najbardziej zyskownych.

Heroina dostarczana do Stanów Zjednoczonych byłaprodukowana przez dwa potężne kartele: ten kontrolowanyprzez CIA w Południowo-Wschodniej Azji i drugi wywodzą-cy się z Turcji, która jest bliskim sojusznikiem StanówZjednoczonych. Kiedy w roku 1973 prezydent RichardNixon ogłosił swoją „wojnę z narkotykami” spowodowało tozamknięcie kanału przerzutowego z Turcji, który wiódłpoprzez Marsylię i pozostawał pod kontrolą korsykańskichsyndykatów zbrodni. Wywołało to wzrost zapotrzebowania

na heroinę produkowaną w ZłotymTrójkącie Południowo-WschodniejAzji, głównie w Birmie.

Wcześniej, w roku 1949, regionten był zbrojną redutą umożliwiają-cą ucieczkę chińskim nacjonalistomdowodzonym przez Czang Kaj-sze-ka, któremu deptała po piętach Cze-rwona Armia Mao Ce-tunga. CIAzorganizowała ogromną operacjęwspierającą, której celem było wy-korzystanie tych sił do utworzeniasiatki wywiadowczej wewnątrz Chini włączenie jej do walki z siłamikomunistycznymi, aby zapobiec po-tencjalnej inwazji komunistycznejna obszar Południowo-WschodniejAzji. Do finansowania tej małej,

tajnej wojny CIA potrzebowała czarnych funduszy15, którepochodziły z prowadzonego na dużą skalę handlu narkotyka-mi. To właśnie tam stare „Ręce Chin” Biura Służb Strategicz-nych („China Hands” OSS) utworzyły największe na świeciecentrum produkcji opium. W roku 1961 wynosiła ona jużokoło 1 000 ton. Birmańskie „pola hodowlane” kontrolowanesą obecnie przez wspieranego przez CIA watażkę Khun Sa.

HEROINOWY KANAŁ PRZERZUTOWY KHUN SAW tym miejscu nasza historia zatacza pełny krąg. W pie-

rwszej części zamieściliśmy treść zaprzysiężonego oświad-czenia pułkownika Edwarda P. Cutolo dotyczącego jegobezpośredniej wiedzy i zaangażowania się w sankcjonowanyprzez siły zbrojne Stanów Zjednoczonych przerzut nar-kotyków pochodzących z Bogoty w Kolumbii do Panamy.W owym czasie starszym rangą oficerem Amerykańskich SiłSpecjalnych (US Special Forces), który dowodził nimi w re-gionie podległym Południowemu Dowództwu (SouthernCommand) był podpułkownik James „Bo” Gritz.

Bo Gritz był jednym z tych, którzy w tajemnicy zaan-gażowali się w dochodzenie mające na celu ustalenie przy-czyny śmierci pułkownika Cutolo i innych oficerów, jakrównież tym, który przez długi czas prowadził kampanięposzukiwania amerykańskich żołnierzy zaginionych w akcjilub wziętych do niewoli w rejonie Wietnamu.

Ross Perot poinformował go, że trzej amerykańscy jeńcywojenni są przetrzymywani przez Khun Sa, który zgodził sięich oddać. Za sprawą kontaktów z wysoko postawionymi

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 06

Oficerem dokonującymzakupu opium w imieniu

rządu Stanów Zjednoczonychbył Richard Armitage, wysokopostawiony i dobrze znany

urzędnik administracjipaństwowej. Kolejną osobą

wymienioną przez sekretarkęKhun Sa był Santos

Trafficante… znany szefmafii z Florydy.

osobistościami w chińskim rządzie Perot uzyskał zgodę nawstęp do kwatery głównej Khun Sa, która znajdowała sięw odległym rejonie Shanlandu. Wiedząc, że przy pomocyrozległych kontaktów w tym rejonie może dotrzeć tamznacznie szybciej i wrócić cało, Gritz ruszył tam w lis-topadzie 1986 roku razem z kilkoma wybranymi przez siebiebyłymi żołnierzami Sił Specjalnych.

Dotarcie do siedziby Khun Sa zajęło Gritzowi i jegoludziom trzy dni. W końcu Gritz spotkał się z nim, któryzdziwiony oświadczył mu, że nigdy nie przetrzymywał żad-nych amerykańskich jeńców. W czasie rozmowy z Khun SaGritz zapytał go, dlaczego tak mocno zaangażował sięw handel opium, które jest źródłem wielu problemóww Ameryce. Odpowiedź była zaskakująca. Khun Sa oznajmiłmu, że całość jego dostaw – w owym czasie było to około 900ton rocznie – wykupuje rząd Stanów Zjednoczonych. Nastę-pnie stwierdził, że chętnie zaprzestanie produkcji opium,jako że sam go nienawidzi, lecz zrobi to, pod warunkiem żeStany Zjednoczone będą wypłacały mu przynajmniej 1/10tego, co wydają na „wojny z narkotykami” w tym regionie.

Zdziwiony Gritz zawiózł jego propozycję do USAi przedstawił ją rządowi. Tu czekała go jednak kolejnaniespodzianka. Oznajmiono mu, że rząd nie jest zaintereso-wany tą ofertą. Ostrzeżono go również, że może go spotkaćdużo przykrości, jeśli nie przestaniezajmować się tą sprawą. Gritz zig-norował to ostrzeżenie i pięć mie-sięcy później, w maju 1987 roku,wrócił do Birmy, aby ponowniespotkać się z Khun Sa. Tym razemzabrał ze sobą kamerę wideo i po-prosił Khun Sa, aby wymienił przednią nazwiska ludzi odpowiedzial-nych za wszystko.

Khun Sa polecił swojej sekretar-ce, aby odczytała nazwiska z jegodziennika, podkreślił jednak, że bę-dą to nazwiska dawnych współpra-cowników, a nie tych, z którymirobi obecnie interesy. Oficerem do-konującym zakupu opium w imie-niu rządu Stanów Zjednoczonych był Richard Armitage,wysoko postawiony i dobrze znany urzędnik administracjipaństwowej. Kolejną osobą wymienioną przez sekretarkęKhun Sa był Santos Trafficante, który działał jako „przed-stawiciel handlowy” Armitage’a. Gritz doskonale wiedział,że Trafficante to znany szef mafii z Florydy.

W czasie wykładu wygłoszonego w roku 1991 Gritzomówił ekonomikę dostaw heroiny do Stanów Zjednoczo-nych realizowanych przez Khun Sa. Rząd Stanów Zjed-noczonych płaci mu 300 000 dolarów za tonę. Następnie tensam produkt sprzedawany jest na ulicach w cenie jednegomiliona dolarów za funt (1 tona = 2 205 funtów, czyli za300 000 dolarów CIA uzyskuje ich 2 205 000 000 – przyp.tłum.). „Nikt nie chce eliminować go z interesu” – zauważyłdrwiąco Gritz.

Gritz twierdzi, że po powrocie do Stanów Zjednoczo-nych w roku 1987 starał się skontaktować i zainteresowaćsprawą kogoś z administracji, włącznie z wiceprezydentemGeorge’em Bushem. Jego starania ponownie spotkały sięz dezaprobatą.

Chcąc uczynić gest dobrej woli wobec rządu USA KhunSa wystosował do George’a Busha pismo opatrzone datą 15marca 1988 roku, w którym zaoferował mu jedną tonę„azjatyckiej heroiny nr 4” gratis. Była to próba mająca nacelu uzyskanie poparcia rządu USA na zamianę produkcji

opium na coś bardziej pożytecznego. Bush zignorował tenlist, natomiast Departamentu Stanu odrzekł: „Nie jesteśmyzainteresowani”.

Zdegustowany Gritz rozpoczął otwartą kampanię mają-cą na celu pokazanie Amerykanom, co ich rząd wyprawiaw ich imieniu. W ramach odwetu oskarżono go o popeł-nienie przestępstw kryminalnych – jednym z nich miało byćużywanie fałszywego paszportu w czasie jednej z jego wizytw Birmie. Gritz przyznał się do tego, dodając, że jest tonormalna procedura stosowana podczas wszelkiego rodzaju„czarnych operacji”, i ława przysięgłych uznała go za nie-winnego.

Od tego momentu Gritz otwarcie krytykuje kolejne rządyi ich dwulicową, tajną politykę, w wyniku czego jest nieustan-nie prześladowany przez nikczemne, stronnicze media.

Zarzuty Gritza nie zostały jednak przemilczane. Znaleźlisię inni, którzy podjęli wskazane przez niego wątki. W rezu-ltacie wszczęto ciche dochodzenie w sprawie tajnej działal-ności Richarda Armitage’a.

SZPIEG – SPEC OD NARKOTYKÓWNiezwykle wpływowy „swój człowiek”, Armitage, załat-

wił dla pułkownika Dave’a Browna stanowisko bezpośred-niego doradcy prezydenta Reagana do spraw wojskowych.

Celem tego posunięcia było, jakwyznał pewien obeznany z tymisprawami człowiek, „wywieraniesubtelnego wpływu na sposób jegocodziennego myślenia”. Ponadto„w innych departamentach i agenc-jach podjęto inne działania tegotypu”.16

Okiełznawszy skutecznie prezy-denta Reagana, Armitage i jegoniewielka koteria waszyngtońskichawanturników uwierzyła w swojąnietykalność. Gwoli prawdy w du-żej mierze mieli rację.

Będąc Doradcą SekretarzaObrony, Armitage w lutym 1989roku otrzymał po zwycięskiej kam-

panii prezydenckiej Busha stanowisko Doradcy SekretarzaStanu ds. Dalekiego Wschodu. Ta nominacja została jednakw ostatniej chwili zablokowana i Armitage otrzymał ostate-cznie stanowisko Sekretarza Armii.

Poza sceną oficjalnych wydarzeń toczyła się wirtualnawojna, w której Departament Sprawiedliwości i FBI starałysię postawić go w stan oskarżenia pod zarzutem udziałuw handlu narkotykami oraz popełnienia innych czynówo charakterze przestępczym. Zamiarom tym stanowczoprzeciwstawiał się minister sprawiedliwości i prokuratorgeneralny w jednej osobie, Thornburg, który mianowanyzostał na to stanowisko przez prezydenta Busha.

Warto podkreślić, że Armitage znajdował się równieżpod lupą federalnych detektywów pracujących na rzeczPrezydenckiej Komisji ds. Walki z Przestępczością, któramiała oko na jego działalność kryminalną za granicą obe-jmującą hazard i narkotyki. Było to skutkiem jego bliskiegozwiązku z Wietnamką Ngdyet Tui (Nanette) O’Rourke.

O’Rourke tkwiła w samym centrum imperium hazar-dowego prowadzonego przez Wietnamczyków stacjonują-cych w amerykańskich bazach. O’Rourke została uhonoro-wana obywatelstwem amerykańskim, jak twierdzi pewneźródło, „w wysoce podejrzanych okolicznościach”. Pode-jrzewano ją również o prostytucję. W toku śledztwa okazałosię, że związek Armitage’a z O’Rourke sięga jeszcze okresu

10 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 12: Nexus 06

…bieżąca działalność CIAprowadzona na rzecz małej

kliki wpływowych osobistościw sposób oczywisty dowodzi

istnienia tajnego rządu,który używa struktur

demokratycznych jakofasady, za którą może

się skutecznie kryć.

jego służby w Wietnamie, kiedy to podejrzewano go o pro-wadzenie razem z nią podejrzanego baru w Sajgonie. Pode-jrzewano również, że działała ona także jako jego „kurier”.

Inny uczestnik tego dochodzenia stwierdził, że „prawiekażda kobieta wietnamska zamieszana w sprawy hazarduna wschodnim wybrzeżu [Stanów Zjednoczonych] jestżoną Amerykanina, który pracuje w CIA lub ma związkiz tą agencją”, podobnie jak to jest w przypadku mężaO’Rourke.

W międzyczasie kolejnemu oficerowi śledczemu, któryuważał, że Armitage był „brudny”, dalsze prowadzenieśledztwa udaremnił Sekretarz Obrony Frank Carlucci po-społu z jego innymi potężnymiopiekunami. W roku 1975 w czasiepodróży Armitage’a do Wietnamuz ramienia CIA Carlucci był w Cen-tralnej Agencji Wywiadowczej czło-wiekiem numer dwa.

Liczne kłody rzucane przez lu-dzi z wysokiego szczebla pod nogiosób prowadzących dochodzeniew sprawie kryminalnej działalnościArmitage’a doprowadziły do jegozaniechania. Mimo to zdołano dotego czasu zgromadzić mocno ob-ciążające go dowody. Dużą w tymwszystkim rolę odegrały jego szcze-gólne stosunki z O’Rourke. Detektywi zdobyli fotografię,najprawdopodobniej wykonaną przez zawodowca, na którejnaga O’Rourke pozuje w swojej sypialni na tle na wpółrozebranego Armitage’a. To i inne fakty doprowadziłyprowadzących śledztwo oraz pewnych wysoko postawio-nych, dobrze znanych w kręgach policji, ludzi do wniosku,że O’Rourke pracowała na rzecz wywiadu północnowiet-namskiego, zaś fotografię tę wykorzystywano do szantażo-wania Armitage’a w celu przeciągnięcia go na drugą stro-nę.17

Taka była wymowa informacji uzyskanych na tematArmitage’a, która zmusiła go do rezygnacji ze stanowiskaSekretarza Armii i oczywiście wszelkich innych stanowiskw rządzie USA. W rezultacie wysocy rangą przedstawicieleDepartamentu Obrony prywatnie orzekli, że noga Armita-ge’a nigdy więcej w nim nie postanie.

Znany w wietnamskim środowisku jako „Pan Phu”(„Pan Bogaty”) Armitage mimo niesławy wciąż mógł liczyćna swoich politycznych mecenasów, dzięki którym udało musię uniknąć oskarżenia w sprawie kryminalnej. Rozległawiedza na temat „brudów” rządu amerykańskiego z okresutrzech poprzednich dekad zapewniła mu nietykalność.

Szacuje się, że w latach 1991-1992 zbiory opium z rejonuZłotego Trójkąta kontrolowanego przez Khun Sa wyniosły3 000 ton. Z powodu stałych trudności z przewozem towa-rów w tym rejonie wynikających z górskiego ukształtowaniaterenu, wybudowano drogę szybkiego ruchu z betonowąnawierzchnią, dzięki czemu uzyskano możliwość szybkiegoprzewożenia opium samochodami na rządowe lotniskaw Tajlandii. Stamtąd oczyszczona heroina przesyłana jestbezpośrednio do Stanów Zjednoczonych i innych krajówZachodu.

Fakt, że Frank Carlucci, były numer dwa w CIA, „chro-nił” Armitage’a w czasie, gdy próbowano się do niegodobrać, upoważnia nas do zapytania, czy ktoś jeszcze mógłchronić tego byłego zdyskredytowanego agenta CIA. Chybanikogo by nie zdziwiło, gdyby okazało się, że kolejną osobąosłaniającą Armitage’a był George Bush, numer jedenw CIA za sprawą nominacji, jaką otrzymał od prezydenta

Geralda Forda w roku 1975. Ludzie ci tworzą mały światek,ale niesłychanie brudny.

Konkludując należy stwierdzić, że bieżąca działalnośćCIA prowadzona na rzecz małej kliki wpływowych osobisto-ści w sposób oczywisty dowodzi istnienia tajnego rządu,który używa struktur demokratycznych jako fasady, za którąmoże się skutecznie kryć. Narkotyki będące niezwykle do-chodowym towarem służą do finansowania większości taj-nych przedsięwzięć tego tajnego rządu. Kolejnym bardzolukratywnym towarem fundowanym za publiczne pieniądzejest broń. To wszystko prowadzi do wniosku, że nadrzęd-nym i jednocześnie ukrytym celem tych działań jest tworze-

nie za granicą ognisk zapalnychprowadzących do okrutnych wojeni jednocześnie trzymanie swoichwłasnych rodaków w stanie narko-tycznego odurzenia, a właściwietych warstw społecznych, które sąpostrzegane jako irytująca doczep-ka do elity składającej się z wy-branych przez siebie samych pa-nów, którzy rządzą kryjąc się zaplecami innych.

Sedno tej historii nie polega natym, że jest to robione w imieniuspołeczeństwa, w imię wolnościi demokracji, w myśl chwytliwych

sloganów, które nic nie znaczą, dla tych, którzy ich używają,ale na tym, że to pieniądze pochodzące z płaconych przezspołeczeństwo podatków umożliwiają kontynuację tego pro-cederu. Być może właśnie dlatego slangowa nazwa nar-kotyków brzmi „dope”18.

Od autora:Pragnę w tym miejscu podziękować Rossowi Milosevichowi,

byłemu pracownikowi ambasady australijskiej w Waszyngtonie, zajego wydatną pomoc. Ross często podróżuje po Południowo-Wschodniej Azji w związku z MIA/POW (patrz przypis 5), dziękiczemu zdołał zebrać dużo użytecznych informacji. Poza tym madobre rozeznanie w sprawach dotyczących handlu narkotykami.

O autorze:Po dwudziestu ośmiu latach pracy w bankowości na rzecz

londyńskiego City David Guyatt rozpoczął karierę pisarza pracujące-go na rzecz różnorodnych mediów, włącznie z telewizją i filmemfabularnym. Zajmuje się również gromadzeniem materiałów doartykułów i telewizyjnych filmów dokumentalnych. Pisuje regularniedo NEXUSA, Fortean Timesa, Faktora X, Earthpulse Press i Lobstera.

W uzupełnieniu do swojej pracy pisarskiej David przygotował dlakomitetu działającego w ramach Czerwonego Krzyża oraz organiza-cji Scientists for Global Responsibility materiały wyjściowe dokompanii przeciw broniom elektromagnetycznym. Współpracujerównież z World Development Movement jako specjalista odmiędzynarodowego handlu bronią znający te sprawy „od wewnątrz”.

Pracował jako doradca przy produkcji dwuczęściowego telewi-zyjnego filmu dokumentalnego World in Action wyemitowanegow Wielkiej Brytanii w kwietniu 1997 roku, który ujawniał trasyprzerzutu brytyjskiej broni do Indonezji. Pomagał także szwajcars-kiej telewizji w nakręceniu filmu dokumentalnego na temat nieuśmiercających broni, który również wyemitowano na początku1997 roku.

Obecnie współpracuje z czołowymi producentami telewizjibrytyjskiej przy całym szeregu telewizyjnych filmów dokumental-nych oraz pisze książkę na temat pewnego skarbu w złocie będącąowocem trwającego dwa lata śledztwa.

Przełożył Jerzy Florczykowski

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 06

NARKOTYKI I MEDIA – NIEWYSŁAWIALNE TAJEMNICEKiedy Gary Webb, energiczny i odważny dziennikarz piszący dla gazety Mercury News z San Jose opublikował

w sierpniu 1996 roku swój cykl artykułów, przez większą część roku na Wschód toczyły się z łoskotem fale oburzenia.Webb spędził rok na odkrywaniu nikczemnych tajemnic otaczających krakową kokainę i sposób, w jaki zapanowałaona w Los Angeles.

Jego trzyczęściowy artykuł nosił tytuł „Mroczne przymierze” i zawierał między innymi nazwiska byłych ważnychpostaci z wspieranego przez CIA ruchu Contras. Webb otrzymał poparcie swojego wydawcy i pozostałychdziennikarzy piszących dla Mercury News. Gazeta założyła nawet stronę internetową przeznaczoną na ten cyklartykułów i opublikowała elektroniczne kopie ważnych dokumentów potwierdzających to, co podawały artykuły.

W międzyczasie fala ta dotarła do Waszyngtonu i nie zatrzymana popłynęła dalej do Langley w stanie Wirginia– siedziby Centralnej Agencji Wywiadowczej.

Po pewnym czasie z Langley ruszyła w drugą stronę jeszcze potężniejsza fala. Gary Webb wypowiedział rzeczniewysławialną. Powiedział oczywistą prawdę, która od dawna była dobrze znana większości dziennikarzy, polityków,profesorów akademickich, oficerów, polityków, a także personelowi agencji wywiadowczych i innym wtajem-niczonym ludziom, i to od dziesięcioleci. Ta wypowiedziana przez Webba prawda mówiła, że CIA jest zaangażowanaw hurtowy handel nielegalnymi narkotykami.

Nim minął rok, koledzy Webba z Mercury News wycofali swoje poparcie dla niego i zaczęli go potępiać. Taka byłasiła sygnału, który nadszedł z wschodniego wybrzeża. Wynikało to z ich obaw o własne kariery zawodowe, a zwłaszczao awans do bardziej znanych agencji prasowych. Nastąpił klasyczny przypadek potępienia przez związek. Co gorsze,niezłomny do tej pory wydawca Webba, również go potępił i opublikował w Mercury News artykuł redakcyjny,w którym starał się udowodnić, że jakość twierdzeń Webba zawartych w cyklu artykułów „Mroczne przymierze” byławątpliwa. Z jego wstępniaka wyraźnie wynikało, że to, co zostało powiedziane, wcale nie zostało powiedziane. Orwellnazywał to „podwójną mową”.

Za karę, że się odważył powiedzieć prawdę, przeniesiono Webba do filii biura Mercury News w małym miasteczkuz dala od centrali. Webb zatrzymał tę pracę lub raczej swego rodzaju wegetację. Trudno mieć o to do niegopretensję, zwłaszcza że miał na utrzymaniu rodzinę. W zaistniałej w mediach sytuacji raczej nie mógł liczyć naznalezienie pracy gdzie indziej. Wydawca zatrzymał go w pracy, lecz mimo to zasługuje na potępienie za to, żeograniczył wolność wypowiedzi dziennikarza, ulegając presji. Niektórzy byli koledzy Webba awansowali na wyższei lepiej płatne stanowiska w upragnionych ogólnonarodowych agencjach informacyjnych. Mogli tam pisać, co się imtylko podobało, pod warunkiem że ich artykuły nie dotyczyły niczego, co było niewysławialne. Bez niezależneji odważnej Czwartego Władzy (prasy) nie ma obrony przed subtelną i nieustępliwą kampanią zmierzającą dozdławienia demokracji we wszystkich jej aspektach z wyjątkiem nazwy.

Kiedy Webb zabierał się do swojego mającego wywołać trzęsienie ziemi dochodzenia, był nieświadomyogromnego zagrożenia, jakie stworzył establishmentowi z kręgów bezpieczeństwa narodowego i polityki. Jegoartykuły ujawniły złowrogą politykę, której początek sięga II wojny światowej – tajną kontrolę sprawowaną przezrząd Stanów Zjednoczonych nad przemysłem narkotykowym w skali globalnej, która trwa od dziesięcioleci. Była tojedna z tych wielkich, niemożliwych do przełknięcia tajemnic, którą tajny rząd stara się zachować w tajemnicy. Jestjeszcze wiele innych tego rodzaju tajemnic.19

Przypisy:

1. Materiał o Yale został zaczerpnięty z doskonałego eseju Krisa Mil-legana „Everything you wanted to know about Skull and Bones but wereafraid to ask” („Wszystko, co chciałeś wiedzieć o Bractwie Czaszki i Kości, alebałeś się o to zapytać”). Inny znakomity materiał na ten temat można znaleźćw pracy Paula Goldsteina i Jeffreya Steinberga George Bush, Skull and Bonesand the New World Order (George Bush – Bractwo Czaszki i Kości i NowyPorządek Świata). O ile mi wiadomo, obie prace dostępne są jedyniew Internecie.

2. Pełna nazwa tej organizacji brzmi Viet Nam Doc Lap Dong Minh Hoi,co znaczy Liga Niepodległości Wietnamu. Prowadziła ona walkę o wy-zwolenie Wietnamu spod francuskiej okupacji. Viet-Minh została założonaw maju 1941 w Chinach przez Ho Chi Minha i mimo iż początkowo kierowalinią komuniści, stała się ona w końcu ogólnonarodową organizacją otwartą dlawszystkich bez względu na wyznawane poglądy polityczne. – Przyp. tłum.

3. Taką samą nazwę (tytuł) – The French Connection – nosi znany filmz Gene’em Hackmanem i Fernando Reyem w roli głównej, który w Polscetłumaczy się jako Francuski łącznik. To określenie jednak tu nie pasuje,ponieważ odnosi się ono do pojedynczej osoby. – Przyp. red.

4. Cytat z prywatnej rozmowy między profesorem Alfredem McCoyemi Maurice’em Belleux przytoczony podczas radiowego wywiadu prowadzone-go przez Paula DiRienzo z profesorem McCoyem 9 listopada 1991 roku.

5. Zainteresowanych szczegółową analizą związku między handlem nar-kotykami i poszukiwaniem MIA (Missing in Action – zaginiony w akcji)i POW (Prisoner of War – jeniec wojenny) odsyłam do książki autorstwaJensen-Stevenson & Stevenson Kiss the Boys Goodbye (Pocałujcie chłopcówna pożegnanie), Bloomsbery, Wielka Brytania, 1990, oraz Futura Books, 1992.

6. Patrz zaprzysiężone zeznanie Philipa Corso noszące datę 17 września1996 roku złożone przed Podkomitetem ds. Wojskowych Izby Reprezentan-tów. „Polityka «nie wygrywać» wyrażona jest w NSC 68, NSC 68/2, i NSC135/3” – oświadczył kongresmanom Corso, dodając, że „jej podstawy znaj-

dowały się w dyrektywach ORE 750, NIE 2, 2/1, 2/2, 10 i 11. My nazwaliśmy ją«polityką liścia figowego»”.

7. Postać cytowana przez profesora Alfreda McCoya w czasie wywiaduradiowego, który 9 listopada 1991 roku przeprowadził z nim Paul DiRienzo.

8. Patrz Kiss the Boys Goodbye… (Futura, 1992, str. 97).9. Rozporządzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego nr 68 (National

Security Council Memorandum 68) z 14 kwietnia 1950 roku. Dokument tenokreślał potrzeby USA wynikające z Zimnej Wojny.

10. Poufne dokumenty będące w posiadaniu autora.11. Drug Enforcement Administration; w skrócie DEA. – Przyp. tłum.12. Federal Bureau of Narcotics; w skrócie FBN. – Przyp. tłum.13. Office of Strategic Services; w skrócie OSS. – Przyp. tłum.14. Wywiad radiowy przeprowadzony przez DiRienzo z profesorem Alf-

redem McCoyem 9 listopada 1991 roku.15. Fundusze pochodzące z nielegalnego źródła służące do prowadzenia

nie zatwierdzonych przez Kongres operacji. – Przyp. red.16. Wyciąg z listu adresowanego do senatora Paula Laxalta opatrzonego

datą 27 kwietnia 1987 roku.17. Wiarygodne osoby poinformowały mnie, że Ross Perot był jednym

z tych, którzy uważali, że Armitage był północnowietnamskim szpiegiem.18. Wyraz ten ma kilka znaczeń, które mogłyby leżeć w intencji autora

artykułu; poza „narkotykiem” może on oznaczać: „dureń”, „wiadomość”,„absorbent” i „utwardzacz”. Zwłaszcza dwa z tych określeń wydają mi sięprawdopodobne: „dureń” i „absorbent”, czyli pochłaniacz. – Przyp. tłum.

19. Morał wypływający z przypadku Webba jest taki, że nie należy spodzie-wać się, iż media podadzą nam prawdziwy obraz tego, co się faktycznie dzieje.Nie zrobią tego. Parafrazując powiedzenie Waltera Matthau powtarzane doznudzenia w filmie JFK, można powiedzieć: „Te psy nie polują” – przynaj-mniej nie robią tego obecnie. Dzisiejszy „posocznik” (pies idący za tropem)starych mediów leży na dywaniku zwinięty w kłębek grzejąc się przedkominkiem poborów. Jego muskuły zwiotczały, a nos odzwyczaił się odwęszenia, i jedyne, co mu pozostało, to marzenia o dawnych pościgach.

12 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 14: Nexus 06

Wykreowawszyemisję pieniądza,

a następnieprzejąwszy nadnią kontrolę tak

zwani „WymieniaczePieniądza” zdobyli

kontrolę nadrządami a za ichpośrednictwem

nad obywatelamiposzczególnych

krajów.

Część 1

Wyciąg z książki napisanej na podstawieprogramu dostępnego na kasetach wideo

MONEY MASTERSHow International BankersGained Control of America

(WŁADCY PIENIĄDZA)Jak międzynarodowi bankierzyuzyskali kontrolę nad Ameryką

Wydana i przejrzana w roku 1998 przezRoyalty Production Company

PO Box 114, Piedmont OK 73078, USAhttp://www.themoneymasters.com

1. REZERWA FEDERALNA USA

B yły takie czasy, kiedy pytanie kogoś, dla kogo pracuje, traktowano jako niecoubliżające, gdyż kryła się w tym sugestia, że pytana osoba jest niekompetent-

na, niezdolna do przynoszącego zysk samozatrudnienia. Obecnie własność ziemskalub nieruchomości (zasoby netto) nie jest już ogólną cechą naszej społeczności, cobyło normalną rzeczą przed nastaniem Wielkiego Kryzysu. Teraz wszyscy sązadłużeni „netto” i całkowicie uzależnieni od niepewnych pensji lub tygodniówekpłaconych według woli innych.

Ponieważ poczucie wolności zawiera w sobie możliwość używania dóbr material-nych, takich jak książki, żywność, ubranie, mieszkanie, broń, środki transportu etc.,których posiadanie wymaga pewnych zasobów, musimy przyznać, że ogóle warunkibytowania Amerykanów sprawiają, iż systematycznie ograniczana jest ich wolnośći rośnie ich uzależnienie.

Dlaczego jesteśmy po uszy pogrążeni w długach? Dlaczego politycy nie mogązapanować nad zjawiskiem rosnącego zadłużenia? Czemu tak wielu ludzi (częstoobydwoje rodziców) musi podejmować źle płatną pracę i zadowalać się tym? Jakaprzyszłość czeka amerykańską gospodarkę i sposób życia? Czyżbyśmy zdążali doekonomicznego krachu o bezprecedensowych rozmiarach?

Larry Bates był przez 11 lat dyrektorem banku. Jako członek Izby Reprezentan-tów ze stanu Tennessee przewodniczył Komitetowi ds. Bankowości i Handlu(Committee on Banking and Commerce). Jest również byłym profesorem ekonomiii autorem bestsellera The New Economic Disorder (Nowy Nieład Ekonomiczny).Oto, co powiedział o naszej przyszłości:

Mogę już teraz powiedzieć, że nastąpi krach o bezprecedensowych rozmiarach– krach, jakiego nigdy przedtem nie przeżyliśmy w tym kraju. Największym szokiemobecnego dziesięciolecia jest to, że więcej ludzi traci pieniądze niż w jakimkolwiek innymokresie historii. Drugim szokiem będzie to, że niesamowitą ilość pieniędzy zarobi w tymsamym czasie stosunkowo niewielka liczba ludzi. Chodzi o to, że w okresach ekonomicz-nych wstrząsów, okresach ekonomicznej zapaści, bogactwo nie jest niszczone, leczzmienia tylko właściciela.

Były kandydat na stanowisko prezydenta USA, Charles Collins, jest prawnikiemi bankierem, który posiadał banki i pracował jako dyrektor banku. Uważa on, żenigdy nie wyjdziemy z długów, ponieważ naszymi pieniędzmi rządzi RezerwaFederalna (Federal Reserve), zwana popularnie „Fed”. Oto, co powiedział:

Obecnie Rezerwa Federalna zmusza nas do brania od niej pożyczek, oczywiście naprocent, aby opłacić odsetki, które już się zakumulowały. Jeśli będziemy tak postępować,nigdy nie wyjdziemy z długów.

Ekonomista Henry Pasquet, specjalista ds. ekonomii, również uważa, że zbliżasię kres ekonomii Stanów Zjednoczonych:

Nie, nie wtedy gdy dodajemy miliard dolarów dziennie. Nie da się tego kontynuować.W roku 1980 zadłużenie państwa wynosiło poniżej jednego biliona (1 000 000 000 000)dolarów, a obecnie wynosi około 5 bilionów, co oznacza, że w ciągu 15 lat wzrosło onopięciokrotnie. Nie trzeba być geniuszem, aby zrozumieć, że nie da się tego kontynuowaćw nieskończoność.

Problem polega na tym, że Stany Zjednoczone mają jeden z najgorszych systemówmonetarnych, jakie kiedykolwiek wymyślono: bank centralny działający niezależnieod rządu, który pospołu z innymi prywatnymi bankami tworzy całość naszychpieniędzy i równolegle generuje odsetki prowadzące do długu. Dlatego nigdy niewyjdziemy z długu i na pewno dojdzie do głębokiej zapaści, bez względu na to, czydokona się to nagle, czy też stopniowo, w wyniku powolnej inflacji. Fed (RezerwaFederalna) tworzy go, aby wzbogacić swoich prywatnych udziałowców – dokładnietak samo, jak w latach trzydziestych, kiedy z rozmysłem wywołała Wielki Kryzys.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 06

„…Fed jest własnościąprywatną, jest instytucją

dochodową, która nie mażadnych rezerw, to znaczy

rezerw do wsparcia banknotówRezerwy Federalnej, które są

naszym środkiem płatniczym”.

Kwatera główna Fed mieści się w Waszyngtonie w bardzoznaczącym miejscu, na Aleji Konstytucji, dokładnie naprze-ciw pomnika Lincolna. Czy jednak należy się jej przymiotnik„federalna”? Czy jest to rzeczywiście część rządu StanówZjednoczonych?

Otóż, mamy zamiar udowodnić państwu, że w RezerwieFederalnej nie ma nic federalnego oraz, że nie ma tamżadnych rezerw. Ta nazwa jest oszustwem wymyślonym przeduchwaleniem w roku 1913 ustawy o Rezerwie Federalnej poto, aby Amerykanie sądzili, że nowy bank centralny Amerykidziała w ich interesie.

W rzeczywistości Fed jest prywatnym (w najlepszym wypa-dku quasi-publicznym) bankiem, którego właścicielami– udziałowcami – są banki prywatne ciągnące z niego zyski.

Jak podkreśla ekonomista Henry Pasquet:

Taka jest prawda, Fed jest własnością prywatną, jest instytucjądochodową, która nie ma żadnych rezerw, to znaczy rezerw dowsparcia banknotów Rezerwy Federalnej, które są naszym środ-kiem płatniczym.

Ustawa o Rezerwie Federalnej (The Federal ReserveAct) została przeforsowana na starannie przygotowanymzebraniu Komitetu Konferencji Kongresu (CongressionalConference Committe), które odby-ło się w poniedziałek 22 grudnia1913 roku w nietypowych godzinach,między 1.30 a 4.30, czyli w nocy,kiedy większość jego członków spa-ła. W czasie tego zebrania omówio-no rzekomo od 20 do 40 rozbieżno-ści między wersją Izby Reprezentan-tów i senacką. Oznacza to, że każdąpoprawkę zdołano przedyskutowaći przegłosować w czasie od czterechi pół do dziewięciu minut.

O godzinie 4.30 gotowy protokół z tego zebrania przeka-zano do druku. Jak podają Protokóły Kongresu, przywódcarepublikanów, senator Bristow z Kansas, stwierdził, że Komi-tet Konferencji zebrał się bez powiadomienia jego ugrupowa-nia, w związku z czym republikanie nie byli obecni na tymzebraniu i nie mieli możliwości przeczytania ani podpisaniakońcowego protokółu. Protokół Konferencji normalnie od-czytywany jest w sali posiedzeń Senatu. Co więcej, repub-likanie nawet go nie widzieli. Niektórzy senatorowie stwier-dzili w czasie dyskusji w Senacie, że nie mają najmniejszegopojęcia, co jest treścią projektu tej ustawy.

23 grudnia, tego samego dnia, w którym projekt ustawyzostał pośpiesznie przeprowadzony przez Izbę Reprezentantówi Senat, kiedy wielu członków władz ustawodawczych opuściłojuż Kapitol i udało się do domu, aby świętować Boże Narodze-nie, o godzinie 18.02 prezydent Woodrow Wilson podpisałustawę o Systemie Rezerwy Federalnej. Ustawa przenosiłaprawo produkcji pieniądza Stanów Zjednoczonych z Kongresuna elitę banków prywatnych. Nic dziwnego, że ustawa obdarza-jąca kilka banków monopolem produkcji prywatnego pieniądzazostała przeprowadzona w trybie jawnie korupcyjnym.

Anthony C. Sutton stwierdza:

System Rezerwy Federalnej jest legalnym prywatnym mono-polem na produkcję pieniądza działającym na rzecz niewielu podpłaszczykiem ochrony i promowania interesu publicznego.

Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, czy Fed jest częścią rząduStanów Zjednoczonych, niech zajrzy do lokalnej książki tele-fonicznej. Nie ma jej na niebieskich „rządowych” stronach,lecz zgodnie z jej rzeczywistym charakterem na białych prze-znaczonych dla instytucji mających charakter biznesowy, tuż

za Federal Express, (amerykańska firma kurierska) – kolejnąprywatną instytucją z przymiotnikiem „federalny” w nazwie.Najbardziej jednoznacznie określiły ją sądy USA, które orze-kły, że Fed jest szczególną formą prywatnej korporacji.

Przyjrzyjmy się teraz udziałowcom Fed. Według badaczaEricka Samuelsona w listopadzie 1997 roku Nowojorski BankRezerwy Federalnej (który dominuje nad pozostałymi 11filiami, jeśli chodzi o ilość posiadanych akcji, kontrolę i wpły-wy), posiadający jedyne stałe miejsce w Federalnym Komite-cie Wolnego Rynku (Federal Open Market Committee)i kontrolujący całość operacji papierami wartościowymi, po-siada 19 752 655 udziałów i jest na zasadzie większościowejwłasnością dwóch banków: Banku Chase Manhattan (którypołączył się obecnie z Bankiem Chemicznym) z 6 389 445udziałami, czyli 32,35 procenta udziałów, i Citibank NAz 4 051 851 udziałami, czyli 20,51 procenta. Razem oba bankiposiadają 10 441 295 udziałów, czyli 52,86 procenta, co stano-wi większościowy pakiet kontrolny.

Jednym z najbardziej zagorzałych krytyków Fed w Kon-gresie był Luis T. McFadden (republikanin ze stanu Pensyl-wania), Przewodniczący Komitetu ds. Bankowości i WalutyIzby Reprezentantów (House Banking and Currency Com-mittee) w okresie Wielkiego Kryzysu. W roku 1932 stwierdził

on wprost:

Mamy w tym kraju jedną z najbar-dziej skorumpowanych instytucji, ja-kie kiedykolwiek znał świat. Mam tuna myśli Zarząd Rezerwy Federalnej…Ta przeżarta złem instytucja zubażaobywateli Stanów Zjednoczonych…i praktycznie doprowadziła nasz rząddo bankructwa. Uczyniła to przy po-mocy skorumpowanej działalnościkontrolujących ją sępów finansowych.

Senator Barry Goldwater często krytykował Fed:

Większość Amerykanów nie rozumie operacji dokonywanychprzez międzynarodowych finansistów… Konta Systemu RezerwyFederalnej nigdy nie były sprawdzane. Instytucja ta działa pozamożliwościami kontrolnymi Kongresu i… manipuluje wypłacal-nością Stanów Zjednoczonych.

Każdy powinien zrozumieć, że począwszy od dnia, w któ-rym uchwalono Konstytucję, ludzie czerpiący zyski z działal-ności banków centralnych będących własnością prywatną,takich jak Fed, lub „Zmieniacze Pieniądza”1, jak ich nazwałprezydent Madison, do dzisiaj prowadzą walkę o to, ktobędzie emitował amerykańskie pieniędze.

Dlaczego jest tak ważne, kto drukuje pieniądze? Aby mócodpowiedzieć na to pytanie, potraktujmy pieniądz jako towar.Jeśli posiada się monopol na produkcję towaru, któregowszyscy potrzebują i nigdy nie mają go dosyć, wówczasuzyskuje się wiele możliwości osiągania profitów oraz potężnewpływy polityczne. I o to w tej walce chodzi.

Od początku Stanów Zjednoczonych władza nad pienią-dzem przechodziła z rąk do rąk między Kongresem i swegorodzaju prywatnym bankiem centralnym. Amerykanie pokonalicztery prywatne banki centralne, po czym ulegli piątemu. Stałosię w czasie osłabienia narodu wywołanego Wojną Secesyjną.

Ojcowie Założyciele2 znali zagrożenia wypływające z bę-dącego własnością prywatną banku centralnego. Po pierwszewiedzieli, jak będący własnością prywatną brytyjski bankcentralny, Bank of England, doprowadził do tak dużegozadłużenia, że Parlament musiał nałożyć niesprawiedliwepodatki na kolonie w Ameryce. Benjamin Franklin twierdził,że właśnie to było przyczyną Amerykańskiej Rewolucji3.

14 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 16: Nexus 06

Bój o prawo emisji pieniądzajest główną walką toczoną

przez całą historię…O to prawo toczono całewojny. W celu zdobycia

tego przywileju wywoływanokryzysy.

Większość Ojców Założycieli zdawała sobie sprawę z po-tencjalnych niebezpieczeństw systemu bankowego i obawiałasię przejmowania przez bankowców bogactw i wpływów.

Thomas Jefferson ujął to następująco:

Jestem głęboko przekonany, że instytucje bankowe stanowiądla naszej wolności większe zagrożenie niż armie gotowe do ataku.Już obecnie wytworzyły one arystokrację finansową, która działana przekór rządowi. Prawo emisji pieniądza winno być odebranebankom i przywrócone ludziom, którym się ono prawnie należy.

Ta zwięzła wypowiedź Jeffersonastanowi propozycjęrozwią-zania większości problemów ekonomicznych współczesności.

James Madison, główny autor Konstytucji, zgadzał sięz tym. Warto zauważyć, że rządzących bankiem centralnymnazywał „Zmieniaczami Pieniądza”. Madison wypowiadał siębardzo krytycznie na temat ich działalności:

Historia pokazuje, że Zmieniacze Pieniądza posuwają się doróżnych nadużyć, intryg, oszustw i środków przemocy umożliwia-jących im kontrolę rządu poprzez kontrolę pieniądza i jego emisji.

Bój o prawo emisji pieniądza jest główną walką toczonąprzez całą historię Stanów Zjednoczonych. O to prawo toczo-no całe wojny. W celu zdobycia tego przywileju wywoływanokryzysy. Począwszy od I wojny światowej o tej bitwie bardzorzadko znaleźć można jakiekolwiek wzmianki w prasie bądźpodręcznikach historii.

Współudział mediówDo chwili wybuchu I wojny światowej Zmieniacze Pienią-

dza przechwycili dzięki swoim zasobom kontrolę nad prasąw Stanach Zjednoczonych.

W roku 1912 w czasie przesłu-chań Senackiej Komisji ds. Przywile-jów i Wyborów przedstawiono listnapisany przez członka Izby Repre-zentantów, Josepha Sibleya (Pensyl-wania), agenta Rockefellera w Kon-gresie, skierowany do Johna D. Ar-chbolda, pracownika należącego doRockefellera Standard Oil. Oto, cow nim czytamy:

Potrzeba literackiego biura, i to nie na dzień lub okreskryzysu, ale w celu stałej kontroli Associated Press i związanychz nią alei. Będzie to trochę kosztowało, ale ostatecznie się opłaci.

Poproszony w roku 1953 o wzniesienie toastu na zebraniuNowojorskiego Klubu Prasowego John Swinton, były redak-tor naczelny New York Timesa nazywany przez swoich zawo-dowych odpowiedników „dziekanem zawodu”, powiedział:

W Ameryce nie istnieje coś takiego jak niezależna prasa,z wyjątkiem lokalnych gazet w małych mieścinach. Wiecie o tymdobrze tak jak i ja. Nikt z was nie odważy się wypowiedziećswojej własnej, szczerej opinii, a nawet gdyby ktoś z was się na tozdobył, wiedziałby, że i tak nie ukazałaby się ona drukiem.

Płacą mi 150 dolarów tygodniowo za to, bym trzymał swojeprawdziwe poglądy z dala od gazet, do których pisuję. Wamrównież płacą podobne pobory za podobne usługi. Gdybym choćw jednym numerze mojej gazety wyraził swoją szczerą opinię,wówczas w niespełna 24 godziny straciłbym pracę. Człowiek,który byłby na tyle głupi, aby wyrażać swoje własne opinie,szybko znalazłby się na ulicy w poszukiwaniu innej pracy.

Zadaniem nowojorskiego dziennikarza jest kłamać, wypa-czać, zniekształcać, obrzucać błotem, podlizywać się Mamoniei sprzedawać swój kraj i rasę za kawałek codziennego chleba lubpobory, co na jedno wychodzi.

Jesteśmy narzędziami, wasalami bogaczy kryjących się zakulisami. Jesteśmy marionetkami. Tamci ludzie pociągają za sznu-rki, a my tańczymy, jak nam zagrają. Nasz czas, nasze talenty,nasze życia, nasze możliwości – wszystko to jest własnością tychludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.

(Powyższy cytat pochodzi z książki Przerwanie milczenia T. StJohna Gaffneya, str. 4)

Taka była prasa Stanów Zjednoczonych w roku 1953i takie są media dzisiejszej Ameryki. Kontrola prasy i późniejkontrola mediów elektronicznych (radio i telewizja) zostaływdrożone przy pomocy bardzo starannie zaplanowanych po-sunięć, które doprowadziły w konsekwencji do obecnegostanu, w którym wszystkie główne środki masowego przekazuoraz najważniejsze agencje prasowe będące źródłem większo-ści wiadomości są kontrolowane przez Zmieniaczy Pieniądza.

Niektóre aspekty owej kontroli prasy omówił członek IzbyReprezentantów, Callaway, w Protokółach Kongresu (vol. 54,9 luty 1917, str. 2947):

W marcu 1915 roku przedsiębiorstwa J.P. Morgana – prze-mysł stalowy, stocznie, kosmetyki – i ich kooperanci „kupiły” 12wysoko postawionych w prasie ludzi i zleciły im zadanie wyselek-cjonowania najbardziej wpływowych w Stanach Zjednoczonychgazet i opanowania takiej ich liczby, która zapewniałaby kontrolępolityki codziennej prasy…

Okazało się, że wystarczy do tego wykupienie 25 najwięk-szych gazet… Zawarto swego rodzaju ugodę: wykupiono politykętych gazet za comiesięczną opłatę. Każda z tych gazet otrzymałaodpowiedniego redaktora, którego zadaniem był nadzór i redak-cja wiadomości dotyczących zagadnień związanych z przygoto-

waniami do konfliktu, wojskowością,polityką finansową oraz innymi kwes-tiami o zasięgu państwowym i między-narodowym istotnymi dla nabywców.

Kilka lat temu trzy czwarte posia-daczy pakietów kontrolnych ABC,CBS, NBC i CNN stanowiły bankitakie jak Chase Manhattan Corpo-ration, Citibank, Morgan GuarantyTrust oraz Bank of America. Dzie-sięć takich korporacji kontrolowało

59 magazynów (łącznie z Time’em i Newsweekiem), 58 gazet(w tym New York Timesa, The Washington Post i WallStreet Journal) oraz szereg wytwórni filmowych, dając w tensposób – z niewielkimi wyjątkami, takimi jak na przykładczęść ABC wykupiona przez Disneya – głównym bankomz Wall Street praktycznie pełny tytuł własności środkówmasowego przekazu.

Obecnie zaledwie 50 miast w Ameryce ma więcej niż jednącodzienną gazetę i są one w posiadaniu tej samej grupy.Zaledwie 25 procent spośród 1 500 dzienników jest własnościąwydawców niezależnych. W ostatnich latach ta koncentracjagwałtownie rośnie i struktura własności jest już prawie monoli-tyczna i odzwierciedla wyżej opisany sposób kontroli. Oczywiś-cie dokłada się wielu starań, aby ogłupić społeczeństwo zapomocą pozorowania konkurencyjności, na przykład poprzezpozostawienie oryginalnych znaków firmowych oraz koordy-natorów poszczególnych programów, a także innych błahos-tek, których zadaniem jest wywoływanie wrażenia obiektywiz-mu, któremu w oczywisty sposób przeczy jednolity systemwłasnościowy oraz kontrola redakcyjna. Prowadzi to do całko-witego „zaciemniania” prawdziwych informacji oraz blokowa-nia krytycznego podejścia do kontroli kraju przez bankowców.

Przez całe dzieje Stanów Zjednoczonych walka o prawodo emisji pieniądza stopniowo przybierała na sile. Od roku

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 06

Dopóki nie przestaniemymówić o „deficytach”

i „wydatkach rządowych”i nie zaczniemy mówić o tym,

kto emituje pieniądzei sprawuje kontrolę nad

tym, ile ich mamy, będzieto gra w trzy karty,

czyli pełne oszustwo.

1694 prawo to w rzeczywistości przechodziło z rąk do rąkosiem razy w pięciu okresach przejściowych, które możnanazwać „Wojnami Banków”, a dokładniej „Wojnami Prywat-nego Banku Centralnego z obywatelami Ameryki”. Mimo tosprawa ta zniknęła zupełnie z zasięgu wzroku opinii publicz-nej na przeciąg trzech pokoleń za zasłoną dymną postawionąprzez klakierów w mediach opłacanych przez Fed.

Dopóki nie przestaniemy mówić o „deficytach” i „wydat-kach rządowych” i nie zaczniemy mówić o tym, kto emitujepieniądze i sprawuje kontrolę nad tym, ile ich mamy, będzieto gra w trzy karty, czyli pełne oszustwo. Nawet uchwaleniepoprawki do Konstytucji nakazującej zrównoważony budżetnie będzie miało żadnego znaczenia. Nasza sytuacja nadalbędzie się pogarszała i będzie to trwało dopóty, dopóki niewyrwiemy z korzeniami przyczyny u źródła.

Nasi przywódcy i politycy, ci nieliczni, którzy nie są częściątego problemu, muszą zrozumieć, co się dzieje i dlaczego,oraz gdzie szukać rozwiązania tego problemu. Rząd musiprzywrócić sobie prawo emisji pieniądza nie obciążonegodługiem.

Emisja wolnych od zadłużenia pieniędzy nie jest nowymradykalnym rozwiązaniem. Już wcześniej proponowali to tacyludzie, jak Benjamin Franklin, Thomas Jefferson, AndrewJackson, Martin van Buren, Abraham Lincoln, William Jen-nings Bryan, Henry Ford, Thomas Edison oraz wielu innychkongresmanów i ekonomistów.

Mimo iż Fed jest obecnie jednym z dwóch najpotężniej-szych banków centralnych świata,nie była pierwsza. Gdzie zatem na-rodził się ten pomysł? Aby w pełnizrozumieć to zagadnienie, musimyudać się za ocean.

2. JEROZOLIMSCY ZMIENIACZEPIENIĄDZA

Kim właściwie są „ZmieniaczePieniądza”, o których mówił JamesMadison? Biblia mówi, że 2 000 lattemu Jezus dwukrotnie wyrzucał„Zmieniaczy Pieniądza” ze świątyniw Jerozolimie. Poza przypadkiemkiedy straże świątyni były zmuszonepaść na ziemię w ogrodzie Getsemani, były to jedyne zdarze-nia, gdy użył on przemocy. Co Zmieniacze Pieniądza robiliw świątyni? (Ewangelia wg św. Marka mówi, 11,15: „I przyszlido Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych,którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stołyzmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawaligołębie…”).

Kiedy żydzi przybywali do Jerozolimy, aby zapłacić poda-tek dla świątyni, mogli to uczynić jedynie przy pomocyspecjalnej monety – półszekla świątynnego. Była to monetao wadze pół uncji czystego srebra – jedyna w owych czasachmoneta wykonana z czystego srebra, która miała gwarantowa-ną wagę i była wolna od wizerunku pogańskiego cesarza.Dlatego owa półszeklowa moneta była w przekonaniu żydówjedyną, którą można było ofiarować Bogu. Tych monet niebyło jednak zbyt wiele. „Zmieniacze Pieniądza” lub wedługterminologii biblijnej „zmieniający pieniądze” opanowali ry-nek tych monet i podnosili maksymalnie, jak się dało, ich cenę,tak jak to ma zwykle miejsce w przypadku wszystkich produk-tów, których podaż jest zmonopolizowana.

Innymi słowy Zmieniacze Pieniądza mieli niesamowitezyski, ponieważ mieli monopol na te monety. I żydzi musielipłacić ceny, jakich oni od nich zażądali. Jezus uważał, że taniegodziwość obraża świętość Domu Bożego.

3. WYMIANA PIENIĄDZA W RZYMSKIM IMPERIUMÓw niecny proceder wymiany pieniądza nie zaczął się

w czasach Jezusa. Dwieście lat przed nim Rzym równieżprzyżywał kłopoty związane ze „Zmieniaczami Pieniądza”.

Dwaj cesarze z wczesnego okresu Cesarstwa Rzymskiegopróbowało osłabić potęgę Zmieniaczy Pieniądza zmieniającprawa lichwy i ograniczając własność ziemską do 500 akrów(202,5 ha). Obu ich zamordowano. W roku 48 p.n.e. JuliuszCezar odebrał Zmieniaczom Pieniądza prawo bicia monet, poczym sam zaczął je bić z korzyścią dla wszystkich. Dzięki temuobfitemu źródłu pieniędzy wykonał wiele robót publicznych,co przysporzyło mu ogromnej popularności wśród zwykłychludzi. Zmieniacze Pieniądza nienawidzili go z całego serca.Niektórzy uważają, że był to istotny czynnik, który przyczyniłsię do jego zabójstwa.

Wraz ze śmiercią Cezara nadeszły czasy charakteryzującesię brakiem pieniędzy w Rzymie. Wzrosły podatki, a w ślad zatym korupcja. Ostatecznie ilość pieniędzy zmniejszyła się o 90procent. W rezultacie zwykli ludzie zaczęli tracić swoje domyi ziemię, tak jak to się działo, dzieje i będzie działo w Amery-ce. Wkrótce dotknie to również tych nielicznych, którzy mająjeszcze własne domy i ziemię.

4. ZŁOTNICY ŚREDNIOWIECZNEJ ANGLIIPierwszymi, którzy wprowadzili do obiegu papierowe pie-

niądze, byli Chińczycy. Było to w latach 618-907 n.e.. Nazywa-no je wówczas „fruwającymi pieniędzmi” (były to swego

rodzaju kwity bankierskie). Okołoroku 1 000 n.e. prywatni kupcy chiń-scy z prowincji Sichuan wypuścilipapierowe pieniądze zwane jiao zi.Z powodu oszustw w roku 1024 dy-nastia Song odebrała im prawo doich emisji i sama zaczęła wypuszczaćpierwsze państwowe pieniądze pa-pierowe.

Mniej więcej w tym samym czasiepodobną aktywnością wykazywali sięZmieniacze Pieniądza – ci, którzy gowymieniali, emitowali i manipulowa-li jego ilością – w średniowiecznejAnglii. Byli oni tak potężni, że kiedy

działali razem, byli w stanie wpływać na sytuację ekonomicznąkraju. Nie byli to bankierzy w pełnym tego słowa znaczeniu.Owymi Zmieniaczami Pieniądza byli najczęściej złotnicy. Bylioni pierwszymi bankierami, ponieważ mając odpowiedniezabezpieczenia – skarbce i odpowiednio chronione pomiesz-czenia – zaczęli przechowywać złoto innych ludzi.

Pierwszym papierowym pieniądzem w Zachodniej Europiebyło pokwitowanie na złoto zostawione w depozycie u złotnikawystawione na skrawku szmacianego papieru. Jak mówi śpiewka:

Szmaty czynią papier, papier czyni pieniądz,pieniądz czyni banki, banki czynią pożyczki,pożyczki czynią żebraków, żebracy czynią łachmany.

Papierowy pieniądz przyjął się, ponieważ był wygodniejszyi bezpieczniejszy przy przenoszeniu niż duża ilość złotychi srebrnych monet. W celu uniknięcia niepotrzebnych wyprawdo złotników depozytariusze zaczęli przekazywać pokwitowa-nia depozytów złota innym podpisując je.

Po pewnym czasie w celu uproszczenia tego procesu,pokwitowania zaczęto wystawiać na okaziciela, a nie naposzczególnych depozytariuszy, co sprawiało, że można jebyło przekazywać bez potrzeby ich podpisywania. Proces tenzerwał jednak więzy istniejące dotąd między tymi pokwitowa-niami i przekazanym w depozyt złotem.

16 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 18: Nexus 06

Tak więc, jeśli na przykładktoś zdeponował u nich złoto

o wartości 1 000 dolarów,to pożyczali powołując się

na nie 10 000 dolaróww papierowych pieniądzach

i zarabiali odsetki od tejsumy. I nikt nie mógł wykryć

tego oszustwa.

W końcu złotnicy zauważyli, że tylko niewielka liczbadepozytariuszy lub posiadaczy pokwitowań na okaziciela zgła-sza się po złożone w depozyt złoto i zaczęli oszukiwać.Potajemnie pożyczali część powierzonego im złota i przywłasz-czali sobie odsetki uzyskane z tych pożyczek. Następnie odkryli,że mogą drukować więcej pieniędzy (to znaczy pokwitowań nazdeponowane złoto), niż mają złota, wiedząc, że nikt tego niebędzie sprawdzał. Później odkryli, że mogą pożyczać tedodatkowo wypuszczone pieniądze i pobierać od nich odsetki.Był to początek procesu o nazwie „pożyczanie frakcyjnejrezerwy” oznaczającego pożyczanie takiej ilości pieniędzy,która przekraczała istniejące na nie pokrycie. Było to ewidentneoszustwo, które zaczęto traktować jako szczególnego rodzajuprzestępstwo, kiedy ludzie zorientowali się, o co chodzi.

Złotnicy zaczęli od stosunkowo skromnych oszustw, poży-czając w postaci pokwitowań na depozyty złota jedynie dwu-krotną lub trzykrotną równowartość faktycznie posiadanychw swoich skarbcach depozytów tego kruszcu. Ich pewnośćsiebie i chciwość wkrótce wzrosły i zaczęli pożyczać cztero-,pięcio-, a nawet dziesięciokrotną równowartość posiadanychzapasów złota.

Tak więc, jeśli na przykład ktoś zdeponował u nich złotoo wartości 1 000 dolarów, to pożyczali powołując się na nie10 000 dolarów w papierowych pieniądzach i zarabiali odsetkiod tej sumy. I nikt nie mógł wykryćtego oszustwa. Tym sposobem złot-nicy gromadzili coraz więcej bo-gactw i używali ich do gromadzeniacoraz większej ilości złota.

To właśnie to nadużycie zaufania– ewidentne oszustwo – po zaakcep-towaniu go jako czegoś normalnegoprzeobraziło się w nowoczesny systembankowy. Jest to nadal to samo oszus-two i do tego połączone z bezpraw-nym, niczym nie uzasadnionym odstą-pieniem prywatnym bankom prawado druku pieniądza, które winno na-leżeć wyłącznie do rządu.

Dzisiaj ta praktyka pożyczania więcej, niż się ma, nosinazwę „bankowania frakcyjnej rezerwy” („fractional reservebanking”). Innymi słowy banki mają do dyspozycji jedynieniewielką część rezerw, których potrzeba do pokrycia ichzobowiązań. Gdyby wszyscy posiadacze kont bankowych zgło-sili się i zażądali jednocześnie swoich wkładów, okazałoby się,że pieniądze wyczerpałyby się im, zanim zdążyliby wypłacić3 procent zobowiązań. Z tego właśnie względu banki staleobawiają się „runu na bank”. Jest to podstawowa przyczynawręcz wrodzonej niestabilności banków, rynków papierówwartościowych i ekonomii poszczególnych krajów.

Bankom w Stanach Zjednoczonych wolno pożyczać maksy-malnie dziesięć razy tyle, ile same posiadają. Dlatego wychodzątak dobrze na pożyczkach dawanych na, powiedzmy, 8 procent.Lecz to nie te 8 procent rocznie stanowi ich zysk od pieniądzaemitowanego przez rząd, ale 80 procent. To dlatego budynkibanków są zazwyczaj największe w mieście. Każdy bank jestbowiem w rzeczywistości prywatną mennicą (w samych StanachZjednoczonych jest ich ponad 10 000) wypuszczającą pieniądzew postaci pożyczek bez pokrycia przy jednoczesnym brakukosztów, nie licząc odsetek, które płacą depozytariuszom.

Nowoczesne banki różnią się tym od staroświeckich złot-ników, że zamiast wystawiać pokwitowania na większą sumę,niż mają zapas złota, po prostu udzielają pożyczek na sumęwiększą, niż mają pokrycie w gotówce. Czynią to robiąc zapisyw księgach, udzielając pożyczek pożyczkobiorcom, na którenie mają w niczym pokrycia (poza zapisem w księdze).

Posługując się współczesnym przykładem wynosząca10 000 dolarów obligacja wypuszczona na wolny rynek przezFed daje depozyt w wysokości 10 000 dolarów w sprzedającymobligacje banku. Przy wymogu dziesięcioprocentowej (frak-cyjnej) rezerwy bank może pożyczyć 9 000 dolarów, zaśpozostałe 1 000 dolarów musi zatrzymać jako rezerwę. Za-zwyczaj pożyczone 9 000 dolarów pożyczkobiorca oddaje nakonto w tym samym banku lub innym, który musi zatrzymaćz tej kwoty dziesięcioprocentową rezerwę, mogąc pożyczyćresztę, czyli 8 100 dolarów. Następnie te 8 100 dolarów jestdepozytowane w banku, który znowu musi zatrzymać z tejsumy dziesięcioprocentową rezerwę (810 dolarów), zaś pozo-stałą sumę (7 290 dolarów) może pożyczyć kolejnemu pożycz-kobiorcy i tak dalej. Zdążając do teoretycznej granicy, począt-kowa suma 10 000 dolarów wypuszczonych przez Fed zostajezdepozytowana w różnych bankach z przyrostem (w około 20kolejnych etapach) wynoszącym 90 000 dolarów w postaciudzielonych pożyczek, nie licząc 10 000 dolarów pozostają-cych w depozycie jako rezerwa.

Tak więc system bankowy kolektywnie mnoży 10 000dolarów wypuszczonych przez Fed przez współczynnik 10.Siedemdziesiąt pięć procent tych sztucznych pieniędzy wy-twarza zaledwie niespełna jeden procent wszystkich banków.Inaczej mówiąc, niewielka grupa banków z Wall Street wy-

twarza pieniądze w postaci pożyczekidące w setki miliardów, naliczającsobie od nich odsetki, zaś „okruchyz pańskiego stołu” pozostawia pozo-stałym bankom. Ponieważ jednak teokruchy są również sumami rzędumiliardów dolarów, te pomniejszebanki rzadko narzekają. One rów-nież, z niewieloma wyjątkami, pod-trzymują ten skorumpowany system.

W rzeczywistości, w związkuz wieloma wyjątkami stanowiącymiodstępstwo od dziesięcioprocento-wej rezerwy obowiązkowej, systembankowy mnoży pieniądze wypusz-

czane przez Fed w większym stopniu niż 10 razy (na przykładFed wymaga jedynie trzyprocentowej rezerwy w przypadkudepozytów mniejszych niż 50 milionów dolarów i nie wymagażadnej w przypadku eurodolarów i nieosobistych, czasowychdepozytów).

Wróćmy jednak do złotników… Oni również odkryli, żemożna osiągać dodatkowe zyski poprzez „skłócanie” ekono-mii generując okresy łatwego i trudnego pieniądza. Kiedypożyczki były łatwo osiągalne, rosła ilość pieniędzy w obiegu.Pieniądza było mnóstwo i ludzie brali pożyczki, aby roz-budowywać swoje interesy. I właśnie wtedy złotnicy sprawiali,że pożyczki były trudne do uzyskania.

Co się wtedy działo? Dokładnie to samo, co dziś. Pewnailość pożyczkobiorców nie mogła spłacić swoich wcześniej-szych pożyczek i jednocześnie nie mogła zaciągnąć nowych naspłatę starych. W rezultacie bankrutowała i musiała sprzedaćswoje aktywa złotnikom lub na aukcji za grosze.

Dokładnie to samo dzieje się dzisiaj, tyle że obecnienazywamy to okresami ożywienia i zapaści gospodarczej, takzwanym „cyklem gospodarczym” lub zgodnie z terminologiąpochodzącą z rynku papierów wartościowych „korekcjami”.

5. KARBOWNICE (KIJE REJESTROWE)Król Henryk I, syn Wilhelma Zdobywcy, wstąpił na tron

angielski w roku 1 100 n.e. W owych czasach, na długo przedwynalezieniem drukarskiej prasy, podatki płacono zazwyczajw naturze, to znaczy dobrach (zbiorach) w zależności od

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 06

„Demokracja nie ma bardziejnatrętnego i podstępnego

wroga niż potęgi finansowe”.

zdolności produkcyjnej ziem będących pod opieką płacącegopodatki chłopa lub drobnego szlachcica. W celu rejestracjiprodukcji europejscy średniowieczni skrybowie stosowali pry-mitywne narzędzia księgowe: kije i karby lub inaczej „tally”(od łacińskiego słowa talea oznaczącego laskę, pręt, pal lubsłup). Kije tally (karbownice) sprawdzały się lepiej od zawod-nej pamięci lub nacięć na wrotach stodoły.

Aby zapobiec oszustwom karbownice rozcinano na pół, takaby na każdej części pozostała symetryczna połowa karbów.Jedną połowę karbownicy otrzymywał płatnik podatku i moż-na ją było zawsze sprawdzić przez połączenie obu połówek.Henryk przyjął ten sposób rejestracji opłat podatków w Anglii.

Wraz z upływem czasu rola karbownic zmieniła się i roz-szerzyła. W czasie panowania Henryka II podatki płacono jużdwa razy do roku. Pierwsza rata była płacona na Wielkanoci była ewidencjonowana przez danie płatnikowi podatkukarbownicy z odnotowaną pierwszą ratą. Kij był rozłupywanyi obie strony, płatnik i poborca podatkowy, otrzymywały pojego połowie. Kije te okazywano w dniu św. Michała (Michae-lmas) i stanowiły one podstawę do naliczenia pozostałej ratypodatku (daniny).

Aby wyobrazić sobie, co będzie dalej, potrzeba jedynieodrobiny wyobraźni. Otóż, rząd mógł wystawiać z góry kar-bownice na konto przyszłych podatków w celu zgromadzeniafunduszy na wypadek nagłej potrzeby lub kryzysu finan-sowego. Odbiorcy tego rodzaju kijów przyjmowali je jakozapłatę za sprzedane dobra zamiast monet z naliczeniemodsetek i wykorzystywali później, na Wielkanoc lub dzień św.Michała, do zapłaty podatku. W ten sposób karbownice stałysię swego rodzaju zamiennikiem pieniędzy w postaci moneti służyły do opłaty podatku.

Po roku 1694 rząd zaczął wysta-wiać „karbownice papierowe” jakopapierowe dowody długu (pożyczkirządowej) na konto przyszłych podat-ków. Papier można było łatwo wymie-niać, co spowodowało, że papierowekarbownice stały się pełnym ekwiwalentem pieniądza wypusz-czonego przez Bank Anglii na początku roku 1694. W roku1697 karbownice, banknoty i pokwitowania bankowe weszły dowolnego obrotu w charakterze wymienialnego pieniądza.Drewniane karbownice były używane aż do roku 1826. Znale-ziono nawet sposoby na ich wymianę z naliczeniem odsetek, takjak to miało miejsce w przypadku karbownic papierowych.

Pewna konkretna drewniana karbownica była szczególniecenna. Miała wartość 25 000 funtów. Posłużyła ona jednemuz pierwszych udziałowców Banku Anglii do zakupu jego akcji.Inaczej mówiąc, zakupił on swoje akcje najbogatszej i naj-potężniejszej korporacji świata w zamian za kawałek drew-nianego kija.

Co ciekawe, zaraz po utworzeniu w roku 1694 Bank Angliizaatakował system drewnianych karbownic, ponieważ pozwa-lał on na tworzenie pieniądza poza kontrolą ZmieniaczyPieniądza.

Dlaczego ludzie zgadzali się przyjmować drewniane kijew charakterze pieniędzy? To poważne pytanie. Przez całą swojąhistorię ludzie handlowali wszystkim, co uważali za wartościo-we, i używali tego w charakterze pieniędzy. Otóż, cały sekretpolega na tym, że pieniądz ma swoją wartość jedynie wtedy, gdyludzie zaakceptują go jako pieniądz. Ostatecznie czym są naszewspółczesne pieniądze? Niczym więcej jak kawałkiem papieru.

I w tym właśnie rzecz. Król Henryk VIII rozkazał, abydrewniane karbownice były używane jako dowód zapłaconegorządowi podatku, co zrodziło popyt na nie i doprowadziło doich ostatecznego zaakceptowania jako środka płatniczegoi wolnego obrotu nimi. Wszystko działało bardzo dobrze.

Żadne inne pieniądze nie służyły tak długo w ImperiumBrytyjskim, jak karbownice.

Na początku XVI wieku król Henryk VIII złagodził prawawobec lichwy i Zmieniacze Pieniądza z miejsca przystąpili dodziałania. Przez kilka dziesięcioleci hojnie udzielali pożyczekw złocie i srebrze. Lecz kiedy na tronie zasiadła królowaMaria I Tudor (1553-1558, okres kontrreformacji w Anglii)i ponownie zaostrzyła prawa wobec lichwy, Zmieniacze Pie-niądza zmienili zasady gromadzenia złota i srebra wywołującw ten sposób kryzys gospodarczy.

Kiedy w roku 1558 na tronie zasiadła królowa Elżbieta I,przyrodnia siostra Marii, postanowiła odzyskać kontrolę nadpieniądzem. Jej rozwiązanie polegało na biciu państwowejzłotej i srebrnej monety w oparciu o zapasy skarbca państwo-wego. W ten sposób odebrała Zmieniaczom Pieniądza moż-liwość kontroli emisji pieniądza.

Chociaż kontrola emisji pieniądza nie była jedynym powo-dem Rewolucji Angielskiej roku 1642 (dużą rolę odegrałyrównież konflikty religijne), tym niemniej polityka monetarnaodegrała w niej zasadniczą rolę. Wspierany finansowo przezZmieniaczy Pieniądza Oliver Cromwell pokonał króla KarolaI (Stuarta) i doprowadził do jego publicznego ścięcia, ograni-czył też władzę parlamentu. Zmieniacze Pieniądza natych-miast uzyskali możliwość ponownej konsolidacji i budowyswojej finansowej potęgi.

Rezultat był taki, że na następne pięćdziesiąt lat wplątaliWielką Brytanię w cały szereg kosztownych wojen. W cent-rum Londynu przejęli teren o powierzchni jednej mili kwad-ratowej, znany pod nazwą „City”. Ten na wpół niezależnyobszar po dziś dzień jest jednym z dwóch głównych centrów

finansowych świata (drugi to WallStreet w Nowym Jorku). Posiada onwłasne siły porządkowe w liczbie2 000 ludzi i nie podlega jurysdykcjilondyńskiej policji.

Konflikty z królami angielskimiz dynastii Stuartów spowodowały, że

angielscy Zmieniacze Pieniądza połączyli się z niderlandzkimi(którzy mieli już swój bank centralny założony w Amster-damie w roku 1609) w celu sfinansowania Wilhelma IIIOrańskiego, który obalił w rezultacie w roku 1688 prawowitądynastię Stuartów. Anglia zaczęła teraz handlować władcami– niepopularnego króla Jakuba II za sprawą swoich intrygZmieniacze Pieniądza przeciwstawiali swojej marionetce-uzu-rpatorowi, Wilhelmowi III, któremu nadano przydomek„Król Billy”.

Ta symbiotyczna zależność między Zmieniaczami Pienią-dza i brytyjską arystokracją trwa do dzisiaj. Monarcha nie marzeczywistej władzy i służy jedynie jako parawan dla Zmienia-czy Pieniądza, którzy rządzą City zdominowanym przez DomBankowy Rothschildów.

W numerze z 20 czerwca 1934 roku londyński magazynNew Britain (Nowa Brytania) opublikował miażdżące oskar-żenie wypowiedziane przez byłego brytyjskiego premiera,Davida Lloyda George’a, który stwierdził: „Brytania jestniewolnikiem w rękach międzynarodowej finansjery”. W tymsamym numerze znalazła się też wypowiedź Lorda Bryce’a:„Demokracja nie ma bardziej natrętnego i podstępnegowroga niż potęgi finansowe” – i dalej: „pytania dotyczącedziałalności Banku Anglii, jego celów i dróg ich osiągania, niesą dopuszczane przez przewodniczącego [Izby Gmin]”.

6. BANK ANGLIIPod koniec XVII wieku Anglia była w stanie finansowej

ruiny. Pięćdziesiąt lat prawie nieprzerwanej wojny z Francją,a od czasu do czasu z Niderlandami, wyczerpało ją komplet-

18 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 20: Nexus 06

nie. Przedstawiciele rządu gorączkowo szukali wsparciau Zmieniaczy Pieniądza, błagając ich o pożyczki, które byłyim konieczne do realizacji ich politycznych zamierzeń. Ichcena była jednak wysoka – było nią utworzenie prywatnegobanku uprawnionego do emisji pieniądza tworzonego z nicze-go w formie pożyczek.

Bank Anglii miał być pierwszym nowoczesnym prywatnymbankiem centralnym w potężnym kraju, chociaż podobnebanki depozytowe istniały już wcześniej: w Wenecji od 1361roku, w Amsterdamie od roku 1609 i w Szwecji od roku 1661 (wtym samym roku wypuszczono pierwsze w Europie banknoty).

Celem mylącej nazwy Banku Anglii (The Bank of England)było sugerowanie społeczeństwu, że jest on częścią rządu, cooczywiście nie było prawdą. Podobnie jak wszystkie inneprywatne korporacje Bank Anglii sprzedawał akcje, aby mócrozpocząć swoją działalność. Aby je zakupić, inwestorzy,których nazwisk nigdy nie podano do wiadomości publicznej,mieli wyłożyć łącznie jeden i ćwierć miliona angielskich funtóww złotej monecie. Zebrano jednak tylko 750 000 funtów.

Mimo to Bank Anglii został otwarty w roku 1694 i przy-stąpił do udzielania pożyczek wielokrotnie przekraczającychjego rezerwy złota – wszystkie na procent. W zamian za tenprzywilej Bank Anglii miał pożyczać brytyjskim politykomtyle, ile zażądają. Dług miał zabezpieczenie w bezpośrednimopodatkowaniu Brytyjczyków.

Tak więc legalizacja Banku Anglii nie była niczym innymjak legalizacją fałszerstwa prowadzącego do używania państ-wowych pieniędzy do prywatnych celów. Niestety, prawiekażde państwo ma obecnie prywatny bank centralny, którylokalni Zmieniacze Pieniądza wzorują na Banku Anglii.

Siła tych banków jest tak wielka, że wkrótce przejmą onecałą kontrolę nad ekonomią danego państwa. Doprowadzi towkrótce do tego, że plutokracja, czyli bogacze i bankierzy,stanie się klasą superbogaczy. Można to porównać do przeka-zania dowództwa nad armią w ręce mafii. Niebezpieczeństwotyranii w tej sytuacji jest ogromne. Potrzebna jest namcentralna instytucja monetarna, która byłaby własnością rzą-du i przezeń kontrolowana, a nie przez bankierów, którzykierują się wyłącznie własnym interesem.

Przemawiając w roku 1770 w Izbie Lordów, William Pittstwierdził:

Za tronem kryje się coś znacznie większego od samego króla.

Ta aluzja do Zmieniaczy Pieniądza kryjących się za Ban-kiem Anglii dała początek znanemu powiedzeniu: „siła stoją-ca za tronem”. W roku 1844 w zawoalowanej aluzji od-noszącej się do tej samej potęgi Benjamin Disreali napisał:

Światem rządzą bardzo różne postacie, tak przynajmniejsądzą ci, którzy nie stoją za kulisami.

21 listopada 1933 roku w liście do zaufanej osoby prezy-dent Stanów Zjednoczonych Franklin D. Roosevelt napisał:

Prawda w tej materii wygląda, o czym wiemy obaj, tak, żefinansowy element dużych ośrodków rządzi rządem, i to już odczasów Andrew Jacksona…

Szwindel z bankiem centralnym polega na ukrytym podat-ku, i to takim, który przysparza korzyści prywatnym osoboma nie rządowi. Rząd sprzedaje obligacje, aby móc płacić zaróżne rzeczy, w sytuacji, kiedy nie ma odwagi podnieśćpodatków w celu uzyskania potrzebnych funduszy. Około 10procent tych obligacji jest nabywanych za pieniądze powstałez niczego, które rząd następnie wydaje. Kiedy już zostaną onezłożone do depozytu, prywatne banki używają ich do wy-kreowania dziesięciokrotnie większej sumy w formie poży-czek zabezpieczonych tymi pieniędzmi jako obowiązkową

rezerwą. W wyniku tego procesu do gospodarki trafiają nowepieniędze niezbędne do wykupienia pozostałych 90 procentobligacji bez konieczności drenowania rynku kapitałowegoi zwiększania stóp procentowych. Pożyczając pieniądze (toznaczy sprzedając nowe obligacje) rząd generuje w tymmomencie efekty inflacyjne. W ten sposób stajemy na krawę-dzi, za którą czai się gwałtowna inflacja.

Większa ilość pieniędzy w obiegu zmniejsza ich wartość.Politycy otrzymują tyle pieniędzy, ile chcą, zaś ludzie płacą zawywołaną tym sposobem inflację zmniejszeniem zdolnościnabywczej ich oszczędności, stałych dochodów i zarobków.Perwersyjne piękno tego planu polega na tym, że dosłownienikt nie jest w stanie go wykryć, ponieważ kryje się on zaskomplikowanie brzmiącym bezsensownym ekonomicznymbełkotem. Pełne efekty inflacji są odczuwane dopiero popewnym czasie, gdy jest już za późno, aby je powstrzymać.

Wraz z utworzeniem Banku Anglii Brytyjczycy w krótkimczasie zostali dokładnie wyczyszczeni z gotówki. Ceny w ca-łym kraju podwoiły się. Udzielano potężnych pożyczek nanajdziwniejsze przedsięwzięcia. Jedno z nich przewidywało naprzykład osuszenie Morza Czerwonego, aby odzyskać złoto,które zaginęło tam rzekomo, kiedy armia egipska zatonęław pościgu za Mojżeszem i Izraelitami.

W roku 1698, w ciągu niespełna czterech lat, dług rząduwzrósł z początkowej sumy 1,25 miliona funtów do 16 milio-nów. Aby go spłacić, ponownie podniesiono podatki.

Z brytyjskimi zasobami pieniądza spoczywającymi w rę-kach Zmieniaczy Pieniądza, gospodarka tego kraju zaczęławznosić się i opadać jak rollercaster na wesołym miasteczku;po boomie następowała recesja – zjawisko, któremu bankcentralny ma zapobiegać, jak twierdzą jego twórcy – po niejznowu boom i tak dalej.

dokończenie w następnym numerze

Uwaga:Niniejszy artykuł jest zredagowanym wyciągiem przejrzanej i uak-

tualnionej książki napisanej na podstawie programu wideo TheMoney Masters: How International Bankers Gained Control of Ameri-ca (Władcy pieniądza – jak międzynarodowi bankierzy uzyskali kont-rolę nad Ameryką) nakręconego przez Patricka S.J. Carmacka nazamówienie Royality Production Company, P.O. Box 114, Piedmont,Oklahoma 73078, USA.

Książka Money Masters oraz program wideo dostępne są podadresem: P.O. Box 4005, Joplin, MO 64803-4005; telefon 1888-THE-PLOT, wew. 60 (tylko dla osób zamieszkałych w USA), lub (417)6260402 (dla osób spoza USA); fax: (417) 6260403. Książka kosztuje14,95 dolarów amerykańskich (USD) plus opłata pocztowa. Dwu-kasetowy zestaw video w systemie NTSC kosztuje 39,95 USD plusopłata pocztowa (5,95 USD), zaś w systemie PAL – 44,95 USD plusopłata pocztowa.

W celu uzyskania dalszych informacji na temat tej książki i pro-gramu wideo należy zajrzeć na stronę internetową ‹http://www.the-moneymasters.com›.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. The Money Changers – określenie występujące w Ewangelii według św.Marka (11.15): „And they come to Jerusalem: and Jesus went into the temple,and began cast out them that sold and bought in the temple, and overthrew thetables of the moneychangers, and the seats of them that sold doves…” W polskimprzekładzie Biblii Tysiąclecia ten sam ustęp brzmi: „I przyszli do Jerozolimy.Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowaliw świątyni, powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzysprzedawali gołębie…” Ze względów stylistycznych określenie „zmieniającypieniądze” zmieniliśmy w tym artykule na „zmieniacze pieniądza”. – Przyp. red.

2. Chodzi o członków Federalnej Konwencji Konstytucyjnej z 1787 roku.– Przyp. tłum.

3. Chodzi o wojnę, której celem było uwolenie się spod zależności od WielkiejBrytanii. – Przyp. tłum.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 06

Oto dalsze faktyna temat

szczepionek,o których nie

powie wam waszlekarz ani

produkująceje firmy

farmaceutyczne.

Część 2(dokończenie)

Zaczerpnięto z 3 rozdziału książki

Iana Sinclaira

Vaccination – the Hidden Facts(Szczepienia – ukryte fakty)

SZCZEPIONKA PRZECIWKO TĘŻCOWI

W roku 1960, kiedy miałem 6 lat, zostałem po raz pierwszy zaszczepionyprzeciwko tężcowi, po tym jak przekłułem nogę zardzewiałym drutem

kolczastym. Rok wcześniej Medical Journal of Australia opublikował szereg listówdotyczących zapobiegania tężcowi napisanych przez zaniepokojonych lekarzy. Otokilka wyjątków z nich:

Dr W.F. Hunter, Medical Journal of Australia (18.07.1959):Prasa (1948) także cytuje wiele odniesień dowodzących to, co jest ogólnie wiadome,

że praktycznie każde badanie dotyczące tej choroby ujawnia wiele przypadków, w którychantytoksyna tężca nie zapobiegła tej chorobie. Podawane w literaturze dane wskazują, żew 33,4 procenta przypadków zachorowania na tężec antytoksyna została podana profilak-tycznie (w przypadku szczepienia ludności cywilnej procent ten wynosił 6,8). Tak więcwyraźnie widać, że surowica przeciwtężcowa w żadnym przypadku nie jest skutecznaw zapobieganiu tężcowi u ludzi i co więcej, w przypadkach jej podania pacjent nie tylkoryzykuje zakażeniem się tą chorobą, ale również zostaje narażony na ryzyko komplikacji.

Komplikacje po zastrzykach z końskiej surowicy wahają się od małych lokalnychreakcji przez bardziej groźne, takie jak ogólna pokrzywka, bóle stawów, oznaki i sym-ptomy nieprawidłowej pracy serca, zajęcie nerek i płuc aż po komplikacje neurologiczne,spośród których część może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia pacjenta, jak naprzykład zapalenie korzonków nerwowych, zapalenie ramiennego splotu nerwowego,zapalenie wielonerwowe, syndrom Guillaina-Barre’a, zapalenie rdzenia oraz reakcjemózgowe i oponowe. (Miller i Stanton, 1954; Woolling i Rushton, 1950).

Jeśli cytowane liczby są prawidłowe, lekarze podający antytoksynę tężcową powinnibyć pociągani do odpowiedzialności za narażanie pacjenta na niepotrzebne ryzyko, gdydochodzi do powikłań. W rzeczywistości pacjentom cierpiącym w wyniku powikłańspowodowanych podaniem im surowicy przeciwtężcowej wypłacono duże odszkodowa-nia. (Bennett, 1939).

Jako to możliwe, że ATS (Antitoxin Serum – surowica przeciwtężcowa) jest podobniejak szczepionka przeciwko durowi brzusznemu stosowana przez tyle lat bez rzeczywis-tego potwierdzenia jej wartości?

Dr K.D. Murray, Medical Journal of Australia (31.10.1959):Kilka lat temu miałem okazję przejrzeć sporo literatury w języku angielskim oraz

trochę tłumaczeń z języka niemieckiego dotyczących tego tematu.Nie znalazłem żadnych dowodów, które by wskazywały, że surowica przeciwtężcowa

ma jakąkolwiek wartość jako czynnik profilaktyki przeciwko zachorowaniu ludzi na tężecw wyniku przypadkowego urazu. Jeśli jakakolwiek osoba lub producenci tego niebez-piecznego specyfiku, mają dowody, że jest inaczej, czas najwyższy, aby przedstawili je dooceny.

Z braku takich dowodów surowica przeciwtężcowa powinna zostać uznana zaniebezpieczną i nieskuteczną. Dalsza jej produkcja i przepisywanie jako środka za-pobiegającego zachorowaniu na tężec przez ludzi, jest marnotrawieniem publicznychpieniędzy.

Dr Taylor, Medical Journal of Australia (18.04.1959):W przypadku przecięcia skóry, świeżego lub dawnego, powierzchniowego lub głębo-

kiego (włącznie z liszajcem, zapaleniem ucha środkowego, zastrzałem etc.) pacjentowitłumaczy się, że istnieje ryzyko infekcji tężcowej, które w wyniku zranienia wynosi 1 na250 000 (11 przypadków rocznie w Wiktorii przy populacji wynoszącej 2 700 000 osóbi założeniu, że każda osoba doznaje rocznie jednego zranienia zagrażającego zachorowa-niem na tężec). W przypadku rzeczywistego zakażenia tężcem istnieje od 40 do 60 procentszans na wyzdrowienie. Jeśli zostanie podana surowica przeciwtężcowa, szansa, żepacjent umrze w wyniku szoku anafilaktycznego wynosi 1 do 50 000-200 000. Poza tymw 3 na 100 przypadków grozi mu rozwój dość poważnej pokrzywki. Po takim wyjaśnieniu,pacjent zwykle zastanawia się nad przyjęciem zastrzyku z surowicą przeciwtężcową.

20 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 22: Nexus 06

W Niemczech przymusowemasowe szczepienia

rozpoczęto w roku 1940i do roku 1945 zanotowano

wzrost zachorowań nabłonicę z 40 000 przypadków

do 250 000.

Gdybym to ja wiedział mając 6 lat!Przypadki wystąpienia tężca są teraz nadzwyczaj rzadkie.

W Wielkiej Brytanii notuje się zaledwie od 20 do 30 przypad-ków rocznie, w USA mniej więcej dwa razy tyle. WedługMedical Journal of Australia (23.09.1978): „Spadek zachorowańna tężec rozpoczął się, zanim anatoksyna tężca została wprowa-dzona do całej populacji”. Powody spadku zachorowań są takiesame, jak w przypadku innych chorób: poprawa higieny i stanusanitarnego, lepsze odżywianie, zdrowsze warunki życia itp.

Co ciekawe, w opublikowanym w sierpniowym numerzeBritish Medical Journalu z 1964 roku oświadczeniu dr H.K.Bourns napisał:

Dokładne opatrzenie rany jest wystarczającym postępowa-niem z raną i jeśli jest ono wykonane prawidłowo, antybiotyki niesą konieczne, chyba że warunki powstania rany lub ogólny stanpacjenta czynią rozwój infekcji bardziej prawdopodobnym niż jejuniknięcie. Dokładne oczyszczenie rany sprawia, że zarównostosowanie antytoksyny przeciwtężcowej, jak i antybiotyków niejest konieczne.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO WIRUSOWEMUZAPALENIU WĄTROBY TYPU B

Według New England Journal of Medicine (9.11.1989)w USA po raz pierwszy wprowadzono tę szczepionkę dosprzedaży w roku 1982. Mimo to występowanie ostregowirusowego zapalenia wątroby w USA wzrosło z 55 przypad-ków na 100 000 ludzi w roku 1981 do 63 na 100 000 w roku1987 dając mało przekonywające świadectwo jej skuteczności.

Lekarz pediatra, dr S. Hartman(Journal of Paediatric Child Health,1990, 26,65) stwierdził odnośnie szcze-pionki przeciwko wirusowemu zapale-niu wątroby typu B, co następuje:

Doniesiono o występowaniu pew-nych skutków ubocznych po szczepie-niu przeciwko wirusowemu zapaleniuwątroby typu B. Istnieje raport dotyczą-cy pacjenta z świądem, dusznością,pokrzywką i podoczodołowym obrzę-kiem. Doniesiono również o sześciu poważnych chorobach w se-rii 200 000 szczepień przeciwko wirusowemu zapaleniu wątrobytypu B, łącznie z rumieniem wielopostaciowym, jałowym zapale-niem opon, dużymi napadami padaczkowymi, możliwością po-przecznego zapalenia rdzenia i dwoma przypadkami syndromuGuillaina-Barre’a, jak również o 56 mniej groźnych chorobach,których wystąpienie traktowano jako wynik szczepienia. Te mniejgroźne choroby obejmowały objawy neurologiczne (drżenia, na-wracające samoistne porażenie nerwu twarzowego), skórne (po-krzywka, półpasiec, łuszczyca), bóle mięśni szkieletowych (uogó-lnione bóle mięśni, bóle stawów i zapalenie stawów), chorobypodobne do zapalenia wątroby, objawy zbliżone do grypowych,odczyn w miejscu szczepienia, biegunkę, wymioty i bóle głowy.

Do czasu zebrania dalszych dowodów odnośnie możliwychskutków ubocznych lub komplikacji występujących po szczepie-niu przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, wartozastanowić się nad ograniczeniem podawania tej szczepionkijedynie osobom wysokiego ryzyka a nie całej populacji.

DYFTERYT I OSPAMimo iż błonica występuje obecnie nadzwyczaj rzadko

a ospa właściwie zniknęła z kuli ziemskiej, katastroficznahistoria kampanii szczepień przeciwko tym chorobom dostar-cza dramatycznych i stanowczych dowodów na niebezpie-czeństwo i nieskuteczność szeroko rozprzestrzenionych szcze-pień.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO BŁONICYW ciągu 15 lat od wprowadzeniu antytoksyny przeciwko

błonicy (1894) w Anglii i Walii liczba przypadków śmiertel-nych była o 20 procent wyższa niż przed jej wprowadzeniem.Co więcej, w latach 1895-1907 wystąpiło 63 249 przypadkówbłonicy leczonych antytoksyną, z których 8 917 zakończyło sięśmiercią, co dało śmiertelność wynoszącą 14,09 procenta.Tymczasem w tych samych latach z 11 716 przypadków,w których nie podano antytoksyny, tylko 703 były śmiertelne,dając śmiertelność wynoszącą 6 procent.

1 stycznia 1926 roku Amerykańskie Towarzystwo Medycz-ne (American Medical Association) rozpoczęło akcję mającąna celu zlikwidowanie błonicy do 1930 roku za pomocąantytoksyny – tej samej, której stosowania zakazano w Austriii innych krajach europejskich już 20 lat wcześniej. Do roku1930 w stanach, w których naciski na stosowanie antytoksynybyły największe, wzrosła śmiertelność. Najwyższą zanotowanow Detroit położonym w stanie o największej ilości wykona-nych szczepień.

We Francji liczba przypadków błonicy w latach 1924-1930stale rosła, mimo iż był to kraj o największej liczbie szczepieńw Europie.

W roku 1928 Komisja Królewska zajmująca się śmiertel-nością dzieci w Bundabergu w Australii podała, że z 21 dzieci,które otrzymały antytoksynę przeciwko błonicy, 18 zachoro-wało, po czym 12 z nich zmarło.

W swojej książce Higiena dzieci (Hygienic Care of Children)Shelton pisze:

Antytoksyna nie jest lekiem nachorobę i toksyna-antytoksyna niezapobiega jej. Oba wspomniane obcebiałka są odpowiedzialne za wieleprzypadków śmiertelnych, zarównou osób zdrowych, jak i chorych,a także za wiele innych uszkodzeńgrożących śmiercią.

W roku 1935 lekarz okręgowyz Leicester w Anglii, dr C.K. Mil-lard, sporządził raport dotyczący

„Szczepienia przeciwko błonicy” dla Komitetu ds. ZdrowiaRady Miejskiej, w którym sprzeciwił się podejmowaniu „ja-kiekolwiek akcji… zachęcającej społeczeństwo do szczepień”.Dr Millard uważał, że szczepienia są odpowiedzialne zawzrost wskaźnika śmiertelności.

Wśród w pełni zaszczepionych dzieci w Anglii stwierdzonoponad 30 000 przypadków błonicy. Ministerstwo Zdrowiapotwierdziło, że w Szkocji w latach 1941-1944 wystąpiłyu szczepionych dzieci ponad 23 000 przypadki błonicy, z czegoponad 180 zakończyło się śmiercią. W Niemczech przymuso-we masowe szczepienia rozpoczęto w roku 1940 i do roku1945 zanotowano wzrost zachorowań na błonicę z 40 000przypadków do 250 000. Na Węgrzech, gdzie szczepienia byłyobowiązkowe od 1938 roku, nastąpił trzydziestopięcioprocen-towy wzrost ilości przypadków błonicy. W Genewie, gdzieprzymusowe szczepienia obowiązywały od roku 1933 roku,liczba przypadków zachorowań na tę chorobę w latach 1941-1943 potroiła się.

(Informacje na temat szczepionki przeciwko błonicy po-chodzą z książki R.B. Pearsona Pasteur – plagiator czy szar-latan?).

SZCZEPIONKA PRZECIWKO OSPIEW Anglii obowiązkowe szczepienia przeciwko ospie wpro-

wadzono po raz pierwszy w roku 1852, jednakże w latach

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 06

„Jak to możliwe że ospa jestpięć razy bardziej śmiertelna

u osób szczepionych niżnie szczepionych”?

1857-1859 epidemia tej choroby zabiła 14 244 ludzi. W latach1863-1865 w wyniku drugiej epidemii zmarło 20 059 osób.W roku 1867 został wprowadzony bardziej surowy przymusodnośnie szczepień i ci, którzy ich unikali, trafiali do sądu. Pointensywnej czteroletniej akcji mającej na celu zaszczepieniecałej populacji między drugim i pięćdziesiątym rokiem życianaczelny lekarz Anglii ogłosił w maju 1871 roku, że 97,5procenta osób zostało zaszczepionych. W następnym, 1872,roku wybuchła w Anglii najgorsza ze wszystkich epidemiiospy, która pochłonęła 44 840 ludzkich istnień. W okresieobowiązkowych szczepień, w latach 1871-1880, odsetek śmie-rtelności w wyniku ospy wzrósł z 28 do 46 na 100 000 osób.

Dr L. Parry zakwestionował w British Medical Journalu(21.01.1928, str. 118) statystykę szczepień, ujawniając wyższystopień śmiertelności wśród osób szczepionych niż nie szcze-pionych, pytając:

Jak to możliwe że ospa jest pięć razy bardziej śmiertelnau osób szczepionych niż nie szczepionych?

Jak to możliwe, że w niektórych z najlepiej zaszczepionychmiast, na przykład w Bombaju i Kalkucie, ospa jest rozpowszech-niona, podczas gdy w niektórych z najmniej zaszczepionych,takich jak Leicester, jest prawie nieznana?

Jak to możliwe, że około 80 procent osób przyjętych doszpitali ospowych Metropolitan Asylum Board było szczepionych,a tylko 20 procent nie szczepionych?

Jak to możliwe, że w Niemczech,najlepiej zaszczepionym kraju na świe-cie, jest więcej przypadków śmiertel-nych proporcjonalnie do ilości miesz-kańców niż w Anglii, na przykład w ro-ku 1919 w Anglii było 28 przypadkówśmiertelnych, podczas gdy w Niem-czech – 707; w roku 1920 w Anglii było30 przypadków śmiertelnych a w Niemczech – 354. W Niem-czech w roku 1919 wystąpiło 5 012 przypadków ospy, z tego 707było śmiertelnych; w Anglii w roku 1925 zanotowano 5 363przypadki ospy, w tym 6 śmiertelnych. Jak to wyjaśnić?

W latach 1855-1875 w Szkocji w wyniku ospy zmarłoponad 9 000 dzieci poniżej piątego roku życia, mimo iżSzkocja była w tym czasie jednym z najlepiej zaszczepionychkrajów na świecie. W latach 1907-1919 przy tylko jednejtrzeciej dzieci szczepionych w tym samym wieku zarejest-rowano jedynie 7 przypadków śmiertelnych z powodu ospy.

W latach 1870-1871 w Niemczech zachorowało na ospęponad milion ludzi, z czego 120 000 zmarło. 96 procentspośród zmarłych było szczepionych. Pisma wysłane do rzą-dów niemieckich landów przez kanclerza Niemiec Bismarckazawierały następującą konkluzję:

…nadzieje pokładane w skuteczności wirusa krowianki (ospykrowiej) jako środka zapobiegającego ospie okazały się całkowi-cie złudne.

Na Filipinach, przed przejęciem ich przez Stany Zjed-noczone w 1905 roku, przypadki śmiertelne w wyniku za-chorowań na ospę wynosiły około 10 procent. W roku 1905 porozpoczęciu obowiązkowych, systematycznych szczepieńwprowadzonych przez rząd USA wybuchła epidemia, któraw różnych częściach wyspy charakteryzowała się wskaźnikiemśmiertelności wynoszącym od 25 do 50 procent. W latach1918-1919 przy dziewięćdziesięciopięcioprocentowym za-szczepieniu całej populacji wystąpiła najgorsza w historiiFilipin epidemia, która charakteryzowała się sześćdziesięcio-pięcioprocentowym wskaźnikiem śmiertelności. Najwyższaśmiertelność była w stolicy Manilii, gdzie było najwięcejzaszczepionych. Najniższy procent wystąpił w Mindanao,

gdzie ze względu na przesądy religijne było najmniej za-szczepionych. Naczelny Lekarz, dr V. de Jesus, stwierdził, żew latach 1918-1919 w wyniku epidemii ospy zmarło 60 855osób. W 1920 roku raport filipińskiej służby zdrowia zawierałnastępujący komentarz:

Odkąd ospa została praktycznie wytępiona w Manilii, do 1918roku (przez około 9 lat), w którym epidemia wystąpiła w jednejz najostrzejszych form, szczepiono rocznie setki tysięcy ludzi.Epidemia ta wygląda prima facie na tle epidemii, do których doszłow późniejszych latach, jak sromotne fiasko klasycznej immunizacji.

W Japonii w roku 1885, 13 lat po wprowadzeniu obowiąz-kowych szczepień, ustanowiono prawo wymagające ponow-nego szczepienia co 7 lat. W latach 1886-1892 przeprowadzo-no tam 25 474 370 powtórnych szczepień. Mimo to w tymsamym czasie wystąpiło tam 156 175 przypadków ospyz 38 979 przypadkami śmiertelnymi, co dało wskaźnik śmier-telności wynoszący około 25 procent. W roku 1896 parlamentjapoński przyjął nowe prawo, które wymagało, aby każdymieszkaniec Japonii był zaszczepiony, a następnie co 5 latszczepiony ponownie. W latach 1889-1908 doszło do 171 611przypadków zachorowań na ospę, z czego 47 919 zakończyłosię śmiercią, co daje śmiertelność wynoszącą blisko 30 pro-cent. W tym przypadku śmiertelność przekroczyła poziom

z okresu przed wprowadzeniemszczepień, gdy nikt nie był szczepio-ny. Warto zauważyć, że Australia,jeden najpóźniej zaszczepionych naospę krajów na świecie, odnotowałatylko 3 przypadki zachorowań na tęchorobę w ciągu 15 lat w porów-naniu z 165 775 przypadkami, w tym28 979 śmiertelnymi, do których do-

szło w Japonii w ciągu zaledwie 6 lat prowadzenia obowiąz-kowych szczepień oraz szczepień ponownych.

W artykule „Szczepienia we Włoszech” zamieszczonymw New York Medical Journalu (lipiec 1899) profesor higienyi medycyny na uniwersytecie w Perugii we Włoszech, ChasRauta, stwierdził:

Włochy są jednym z najlepiej zaszczepionych krajów naświecie, jeśli nie najlepiej ze wszystkich… w ciągu 20 lat przedrokiem 1885 nasz naród był zaszczepiony w 98,5 procenta.Jednak epidemie ospy, które potem nastąpiły, były czymś takprzerażającym, że nic, z czym mieliśmy do czynienia przedwprowadzeniem szczepień, nie mogło się z tym równać. W roku1887 odnotowaliśmy 16 249 przypadków śmiertelnych w wynikuzachorowań na ospę; w roku 1888 – 18 110, a w 1889 – 13 413.

W dalszej części artykułu profesor Rauta napisał:

Szczepienia są potwornością, wstrętnym potomkiem błęduignorancji: nie powinny mieć miejsca ani w higienie, ani w medycy-nie… Nie wierzcie w szczepienia: to szeroko rozpowszechnionana świecie iluzja, nienaukowa praktyka, fatalny przesąd z konsek-wencjami mierzonymi nie kończącymi się dzisiaj łzami i smutkiem.

W swojej książce The Vaccination Superstition (Przesądyszczepień) dr J.W. Hodge pisze:

Po dokładnej analizie historii szczepień na podstawie bez-stronnych i rozległych badań statystycznych oraz dokładnychdanych z wszelkich dostępnych źródeł, a także doświadczeniachpochodzących z zaszczepienia 3 000 osób jestem całkowiciepewny, że nie można wykazać, iż szczepienia posiadają jakikol-wiek logiczny związek z obniżeniem liczby zachorowań na ospę.

Szczepienia nie chronią a jedynie czynią osoby zaszczepionebardziej wrażliwymi wskutek obniżenia ich siły życiowej i natural-

22 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 24: Nexus 06

Wiem o epidemii ospyobejmującej ponad 900

przypadków zachorowań,przy czym 95 procent z nich

dotyczyło osób, które byływcześniej zaszczepione….

nej odporności. Miliony ludzi zmarły z powodu ospy, którązarazili się po zaszczepieniu.

W USA 25 czerwca 1937 roku dr William Howard Haywezwał w swoim apelu skierowanym do Towarzystwa SwobódMedycznych (Medical Freedom Society) do zaniechania obo-wiązkowych szczepień. Stwierdził, co następuje:

Myślałem wiele razy o tych wszystkich obłąkanych rzeczach,które zalecano w medycynie. Jedną z najbardziej obłąkanych jestnaleganie na szczepienie dzieci oraz innych osób w celu zapobie-żenia ospie przy niemożności udowodnienia, że szczepieniauratowały choć jednego człowieka od ospy…

Wiem o epidemii ospy obejmującej ponad 900 przypadkówzachorowań, przy czym 95 procent z nich dotyczyło osób, którebyły wcześniej zaszczepione, większość z nich ostatnio…

Mija 30 lat, odkąd poświęciłem się leczeniu chorób przewlek-łych… Przejrzałem wiele historii chorób dzieci, które nigdy niebyły ani dnia chore do chwili, kiedy zostały zaszczepione, i któ-re… od tego czasu ani dnia nie były zdrowe…

W Anglii, gdzie statystyka jest prowadzona nieco rzetelnieji dokładniej, a także bardziej otwarcie niż w naszym kraju, oficjalnedane z ostatnich 21 lat odnotowują trzy razy więcej przypadkówśmiertelnych spowodowanych bezpośrednio szczepieniami takimijak ospa… Jestem niemal pewny, że jest jeszcze co najmniej trzyrazy tyle przypadków śmiertelnych, które nie były odnotowane,a które są bezpośrednimi skutkami szczepień. Nie obejmuje towielu przypadków zapalenia mózgu lub śpiączki i takich lub innychform degeneracji organizmu, które sąwynikiem szczepień…

Nonsensem jest myślenie, że moż-na wszczepić ropę – materiał do szcze-pień jest normalnie pobierany z krosti to przeważnie martwej ofiary ospy– małemu dziecku i w ten sposób po-prawić jego zdrowie. Dotyczy to wszy-stkich form tak zwanej immunizacjisurowicą… Gdyby rzeczywiście możnabyło w jakiś sposób wytworzyć natural-ną odporność na choroby za pomocą tych sztucznych środków,gorąco bym to popierał, ale niestety tak nie jest…

Ciało ma swoje własne metody obrony. Opierają się one nazdrowotności ciała w danym czasie. Jeżeli jest ono wystarczającozdrowe, będzie odporne na wszystkie infekcje, jeżeli nie jestwystarczająco zdrowe, nie da się poprawić jego żywotnościpoprzez wprowadzanie do jego wnętrza jakiejkolwiek trucizny…

Zgodnie z oficjalnymi danymi Głównego Rejestru Anglii(Register General of England) w ciągu 23 lat do grudnia 1993roku w Anglii i Walii w wyniku ospy zmarło tylko 109 dzieci(poniżej piątego roku życia), za to aż 270 innych zmarłow tym samym czasie w tych dwóch krajach w wyniku szcze-pień. W latach 1934-1961 nie odnotowano ani jednego przy-padku śmierci w wyniku ospy, a mimo to w tym samym czasie115 dzieci poniżej piątego roku życia zmarło w wynikuszczepień przeciwko tej chorobie.

To zmusiło ostatecznie rząd do uchylenia prawa dotyczącegoszczepień przeciwko ospie. Równie zła była sytuacja w StanachZjednoczonych. Artykuł zamieszczony w lipcowym numerzemagazynu Prevention (Ochrona) z 1969 roku stwierdza, że od1948 roku w USA zmarło 300 dzieci w następstwie komplikacji poszczepieniu przeciwko ospie. W tym samym czasie nie odnotowa-no ani jednego przypadku ospy w całym kraju. W październiku1971 roku dr Samuel Katz z Centrum Medycznego UniwersytetuDuke przemawiając na dorocznym zjeździe AmerykańskiejAkademii Pediatrycznej stwierdził, że średnio sześć do dziewięciuosób umiera każdego roku w wyniku szczepienia przeciwko tej

chorobie. Jak podaje dr Archie Kalokerinos władze ostatecznieuchyliły stosowanie tej szczepionki:

Jakieś 10-15 lat temu część moich kolegów ze Stanów Zjed-noczonych poinformowała mnie o bardzo ciekawej sprawie.Stwierdzili oni, że szczepienia przeciwko ospie zostały wstrzyma-ne nie dlatego, że ospa została zwalczona, ale dlatego, że mieliproblemy ze szczepionką. Szczepili daną osobę i ta osoba mogłazarazić aktywną ospą inną osobę z nią się kontaktującą. Całasprawa wymknęła się spod kontroli i nie chcieli ryzykowaćstosowania tej szczepionki.

Prawdopodobnie dlatego profesor Ari Zuckerman czło-nek rady doradczej Światowej Organizacji Zdrowia ds. wiru-sów stwierdził: „Immunizacja przeciwko ospie jest bardziejryzykowna niż sama choroba”, zaś British Medical Journal(1.05.1976) dodał: „Przyjmuje się obecnie, że ryzyko wynika-jące z rutynowych szczepień przeciwko ospie jest w WielkiejBrytanii większe niż z naturalnej infekcji”. 11 maja 1987 rokulondyński Times zamieścił na tytułowej stronie artykuł:„SZCZEPIONKA PRZECIWKO OSPIE UAKTYWNIŁAWIRUSA AIDS”. Istotą tej historii było to, że ŚwiatowaOrganizacja Zdrowia (WHO) walcząc z ospą w TrzecimŚwiecie spowodowała wystąpienie milionów przypadkówAIDS w Afryce, Brazylii i na Haiti. Doradca WHO stwierdził:

Myślałem, że był to przypadek, dopóki nie przebadaliśmyostatnich wyników dotyczących reakcji, jakie mogą powodować

szczepionki. Teraz wierzę, że teoriamówiąca, iż szczepienia przeciwkoospie doprowadziły do eksplozji AIDS,jest prawdziwa.

Statystyki zdrowia ze ŚwiatowejOrganizacji Zdrowia (WHO) ujaw-niają, że największe obszary występo-wania wirusa HIV (przyczyna AIDS)pokrywają się z obszarami, na któ-rych prowadzano najbardziej inten-

sywne programy szczepień. Uważa się, że szczepionka przeciw-ko ospie podana milionom osób w Afryce, Brazylii i na Haitimogła osłabić system immunologiczny wrażliwych osób. Toz kolei sprawiło, że obecne w organizmach tych osób nieaktyw-ne wirusy AIDS uaktywniły się i wywołały chorobę. Dr RobertGallo, amerykański badacz AIDS, stwierdził:

Od lat mówiłem, że stosowanie żywych szczepionek, jakichużywano przeciwko ospie, może wywołać infekcję taką jak HIV (AIDS).

FIASKO SZCZEPIEŃ W KRAJACH TRZECIEGO ŚWIATANajlepszy sposób na określenie, czy szczepionki działają, czy

nie, jest zaszczepienie populacji najbardziej podatnych na choroby,to znaczy krajów Trzeciego Świata, i sprawdzenie wyników. Jakbędzie się można przekonać, kampanie szczepień w TrzecimŚwiecie zawiodły, jeśli chodzi o ochronę przed chorobami.

W grudniowym numerze Journalu for the Doctors’ ReformSociety z 1982 roku dr Julie Clift pisząc na temat odryw Mozambiku stwierdziła:

Wyniszczające epidemie odry z dużym procentem zejść śmie-rtelnych nadal występują tu często, mimo prowadzenia roz-szerzonego programu immunizacji.

Według The Lanceta (31.03.1990, str. 774):

Kampania przeciwko odrze w Afryce Zachodniej dowiodła, żemimo iż choroba w krótkim okresie może być kontrolowana zapomocą masowych szczepień, to jednak wyniki nie są długo-trwałe i konieczne było kontynuowanie działań.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 06

Potencjalnym zagrożeniemtkwiącym we wszelkiegorodzaju szczepieniach

jest uaktywnienieutajonego wirusa.

Szczepionki przeciwko poliomyelitis (choroba Heinego-Medi-na) okazały się najbardziej niezadowalające ze wszystkich pier-wotnie wprowadzonych w EPI… Szczepionki przeciwko poliow formie zastrzyków dają równie dobre wskaźniki serokonwersjiw rozwijającym się świecie, niemniej zawiodły w zapewnieniucałkowitej ochrony podczas ostatniej epidemii w Senegalu.

W artykule dotyczącym polio zamieszczonym w The Lan-cet (8.12.1984) stwierdzono:

Szczepionka doustna przeciwko polio często daje nie zado-walająco niską odporność i ochronę w krajach tropikalnych…

Wysoce wątpliwa wydaje się również wartość szczepionkiBCG (przeciwko gruźlicy). Donosząc o niepowodzeniu szcze-pień The Lancet (12.01.1980) napisał:

Skuteczność szczepionki BCG przeciwko tuberkulozie (gruź-licy) pozostaje dla większości populacji oraz większości ob-szarów świata nieprzewidywalna… Mimo trzech głównych próbw Puerto Rico i Indiach, BCG nadal musi udowodnić swojąwartość w tych rejonach świata, gdzie kontrola gruźlicy jestnajbardziej potrzebna, czyli krajach rozwijających się.

SZCZEPIENIA I WYWOŁYWANIE CHORÓBPrawdopodobnie jednym z najbardziej ryzykownych

i zdradzieckich skutków szczepień jest ich potencjalna moż-liwość prowokowania innych form chorób. Zjawisko to nosinazwę „choroba prowokowana” i zostało opisane w wielupismach i książkach przez lekarzymedycyny.

Związek przyczynowy międzyprzypadkami paraliżu w przebiegupolio ze szczepieniami przeciwkobłonicy i kokluszowi, które wystąpiłypod koniec lat czterdziestych i napoczątku pięćdziesiątych został dob-rze udokumentowany. W kwietniu1950 roku zarówno The Lancet, jak i The Medical Officerdonosiły, że dziecięcy paraliż występował po szczepieniuantytoksyną błonicy, szczepionką kokluszu i kombinowanąszczepionką przeciwko błonicy i kokluszowi.

Ich raport ujawnił, że istnieje wyraźny związek międzyszczepionką i paraliżem, który wystąpił w ciągu miesiąca poszczepieniu. W roku 1950 pracujący w Melbourne dr BertramMcCloskey zbadał historię szczepień 340 przypadków poli-omyelitis które wystąpiły w Wiktorii podczas epidemii w roku1949. Dr McCloskey stwierdził, że z 340 przypadków 31 byłoszczepionych anatoksyną dyfterytową lub przeciwko koklu-szowi pojedynczo lub w kombinacji w ciągu trzech miesięcyprzed wystąpieniem symptomów choroby. Później odkryłjeszcze 23 podobne przypadki zachorowań, które wystąpiływ okresie 3-12 miesięcy po szczepieniu, i 121 zachorowań, doktórych doszło po ponad roku od szczepienia.

W BMJ (1.07.1950, str. 4669) drzy Hill i Knoweldendonieśli o statystycznych badaniach przypadków polio w roku1949 w Zjednoczonym Królestwie i ich związku ze szczepie-niami przeciwko kokluszowi i dyfterytowi:

Bez względu na sposób zestawiania statystyk zebranychw tym badaniu ujawniały one istnienie wyraźnego związku mię-dzy niedawnym szczepieniem i paraliżem… To oznacza, żeprzypadki paraliżu, które wystąpiły w epidemii poliomyelitisw roku 1949 w tym kraju, miały związek ze szczepieniamidokonanymi w ciągu miesiąca przed wystąpieniem zachorowania.

The Lancet (15.12.1956) zamieścił artykuł zatytułowany„Poliomyelitis and Prophylactic Inoculation Against Dipht-heria, Whooping Cough and Smallpox” („Poliomyelitis

a szczepienia zapobiegawcze przeciwko dyfterytowi, koklu-szowi i ospie”). Jego autorzy stwierdzają w nim:

W latach 1951-1953 około 170 z 1308 przypadków paraliżuw Anglii i Walii u dzieci w wieku między 6 miesiącem 2 rokiemżycia było związanych przyczynowo ze szczepieniami przeciwkodyfterytowi lub kokluszowi.

W artykule tym stwierdza się też, że z 355 przypadków paraliżu,w których historii stwierdza się uprzednie szczepienia przeciwkodyfterytowi, kokluszowi i ospie, w 132 paraliż nastąpił w ciągu 1 do28 dni po szczepieniu. W raporcie przyznaje się, że te liczby mogąbyć zaniżone. W lipcu 1978 roku w Neapolu we Włoszech doszłodo wielkiej tragedii związanej ze szczepieniami. Pewna liczbadzieci została zaszczepionych przeciwko dyfterytowi i tężcowii w ciągu 24 godzin trafiły one do szpitala. Pięć z nich zmarło. 59dalszych zgonów nastąpiło między październikiem 1978 rokui lutym 1979. W opisie tej tragedii zamieszczonym w książceInfectious Diseases (Choroby zakaźne) (WHO) stwierdza się:

Mimo wysiłków władz włoskich a także międzynarodowegozespołu ekspertów ten wybuch choroby spowodowany przypusz-czalnie przez szczepienia w połączeniu z jednoczesną syncycjalnąwirusową infekcją układu oddechowego pozostaje nie wyjaśniony.

Mechanizm wywoływania przez szczepionki innych choróbnie jest dokładnie wyjaśniony, niemniej wielu lekarzy sądzi, żejeśliw organizmie danej osoby istnieje utajony wirus lub chorobaw okresie wylęgania, szczepienie może być wystarczającym

czynnikiem do uaktywnienia choroby.Tak więc szczepienie nie zawsze jestjedynąprzyczyną, ale niewątpliwie jestono często końcowym bodźcem wy-wołującym chorobę. Niestety, jak za-uważa Leon Chaitow w swojej książceVaccinations and Immunizations(Szczepienia i uodpornianie): „Nie masposobu na stwierdzenie, kiedy taka

utajona lub wylęgająca się choroba może dać znać o sobie, czylinie ma sposobu dowiedzenia się, kiedy szczepienie może jąwywołać”. Jak już widzieliśmy, wiele chorób, co do którychistnieją podejrzenia, że zostały spowodowane przez szczepienia,nie ujawniają się wcześniej niż co najmniej 10 lat po szczepieniu,po którym to czasie trudno udowodnić istnienie tego związku.Modern Medicine of Australia (1.07.1974, str. 60) opublikowałartykuł „Severe Complications of Measles Vaccination” („Cięż-kie komplikacje po szczepieniu odry”), w którym stwierdza się:

Donoszono również o podostrym zapaleniu mózgu, rzadkimpowikłaniu wywoływanym przez odrę, do którego dochodziło pomiesiącach lub latach od szczepienia przeciwko odrze szczepion-ką zawierającą żywe wirusy. Jest to okaleczająca postępującachoroba centralnego układu nerwowego.

U pewnego dziecka podostre zapalenie mózgu wystąpiło podwóch latach od szczepienia żywymi wirusami odry, a u innegopo 8,5 roku od ataku odry. Oba te przypadki wykazywałyopóźnioną reakcję nadwrażliwości na martwego wirusa odry.

Leon Chaitow ostrzega:

Potencjalnym zagrożeniem tkwiącym we wszelkiego rodzajuszczepieniach jest uaktywnienie utajonego wirusa.

Następujące cytaty zaczerpnięto z artykułu „Inoculations:Friend or Foe?” („Szczepienia – przyjaciel czy wróg?), HealthScience, lipiec-sierpień 1983 roku.

Profesor L.C. Vincent, założyciel Bioelectronics, powiedział:

Wszystkie szczepienia powodują przesunięcie trzech warto-ści w obrazie krwi do lub w kierunku strefy charakterystycznej dla

24 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 26: Nexus 06

„Stosując szczepieniasami stwarzamy choroby

i zmierzamy do powszechnejepidemii raka oraz defektówumysłowych spowodowanych

zapaleniem mózgu”.

raka i białaczki… Szczepionki DO usposabiają do raka i białaczki.

Profesor Leon Grigorski z Wydziału Medycyny w Atenachstwierdził:

Stosując szczepienia sami stwarzamy choroby i zmierzamydo powszechnej epidemii raka oraz defektów umysłowych spo-wodowanych zapaleniem mózgu.

Dr Supperat, ordynator szpitala w St Louis w USA,mówiąc o szczepionkach ospy i dyfterytu stwierdził:

To prowokuje eksplozję białaczki.

Dr Kalokerinos i dr Dettman (Australasian Nurse Journal,lipiec 1981) podkreślają:

Dokładne badanie spadku zachorowań wykazuje, że od chwiliwprowadzenia masowych szczepień w latach trzydziestych i napoczątku czterdziestych zniknęło blisko 90 procent tak zwanych„zabójczych chorób”. Od czasu wprowadzenia rutynowej im-munizacji mamy za to teraz bardziej niż kiedykolwiek alarmującywzrost chorób cywilizacyjnych i, co gorsze, nadal występująchoroby, przed którymi powinniśmy być zabezpieczeni, przypu-szczalnie w większej liczbie przypadków, niż się można było tegospodziewać, gdybyśmy pozwolili im po prostu na dalszą kon-tynuację ich trendu do wygasania.

ZWIĄZEK SZCZEPIEŃ Z CHOROBAMI DZIECIWielu lekarzy wiąże szczepienia ze wzrastającym występo-

waniem wśród dzieci chronicznych i ostrych chorób, takichjak zapalenia stawów, cukrzyca młodzieńcza, stwardnienierozsiane, alergie, egzema, zespół Reya, rak i wiele innych.

Na 4 międzynarodowym sympozjum poświęconym zwal-czaniu kokluszu (Fourth Internatio-nal Symposium on Pertussis), któreodbyło się w roku 1979 w stanieMaryland w USA, przedstawionodowody wskazujące, że szczepionkaprzeciwko kokluszowi może prowa-dzić do zaburzeń metabolizmu in-suliny. To każe zastanowić się, czymogło to mieć coś wspólnego zewzrostem zapadalności na cukrzycęmłodzieńczą i hypoglikemię, którezwiązane są właśnie z zaburzeniami metabolizmu insuliny?

Zarówno w Europie, jak i w USA, wielu lekarzy obserwujegwałtowny wzrost zaburzeń alergicznych i immunologicznychu dzieci. W majowym wydaniu Modern Medicine z roku 1983zamieszczono omówienie międzynarodowego spotkaniaw Londynie na temat alergii, w którym stwierdzono:

Występowanie zaburzeń alergicznych bez wątpienia wzrosłow ostatnich latach.

British Medical Journal (wrzesień 1983) opisuje przegląd,który wykazał, że z 13 500 dzieci urodzonych w jednymtygodniu 1970 roku ponad 12 procent zapadło przed ukoń-czeniem 5 roku życia na skazę atopową. Była to dwukrotniewiększa liczba od podanej w wyniku podobnego przegląduprzeprowadzonego 12 lat wcześniej. Pewien wybitny pediatraskomentował to następująco:

Może istnieć związek między immunizacją jako stresemi powstaniem niektórych z niszczycielskich objawów, które całyczas obserwuję u coraz młodszych dzieci.

Powodujący raka wpływ szczepień został dobrze przed-stawiony w wielu badaniach na zwierzętach. Trwają dyskusje,czy takie samo ryzyko istnieje u ludzi. Jak powiada dr CarltonFredericks, sławny amerykański żywieniowiec: „Przynajmniej

w przypadku dzieci to potencjalne ryzyko na pewno przeważawszelki zysk płynący z zapobiegania”.

RYZYKO DLA UKŁADU IMMUNOLOGICZNEGOJedną z najpoważniejszych konsekwencji rutynowych

szczepień jest potencjalne ryzyko dla systemu immunologicz-nego dziecka. W swojej książce Vaccinations and ImmuneMalfunctions (Szczepienia i zaburzenia immunologiczne) drButtram i dr Hoffman przestrzegają przed „możliwościąszeroko rozpowszechnionych i nie rozpoznanych zaburzeńimmunologicznych spowodowanych szczepieniami i przed-stawiają potrzebę naukowego badania tych efektów”. Rozpo-znali oni „obniżenie odporności organizmu wynikające zeszczepień. Ponieważ efekt ten jest często opóźniony, pośrednii zamaskowany, jego prawdziwa natura jest często nie rozpo-znawana”. Z przeglądu w ich książce wynika, że częściowalista chorób i/lub zaburzeń immunologicznych mających zwią-zek ze szczepieniami opisywanych w literaturze medycznejobejmuje uszkodzenia mózgu wskutek zapalenia spowodowa-nego szczepieniami, SIDS (zespół nagłej śmierci niemowląt),zespół Guillaina-Barre’a, toczeń rumieniowaty, stwardnienierozsiane, zapalenie stawów (po szczepieniu różyczki) orazzaburzenia alergiczne. Buttram i Hoffman stwierdzają:

Być może wiele z problemów nerwowych, mentalnych, zabu-rzeń zachowania i problemów społecznych występujących dziśwśród młodszej generacji w Ameryce stanowi odpowiednik ze-społu współdziałania niedożywienia-szczepienia obserwowanegoprzez Dettmana i Kalokerinosa wśród australijskich Aborygenów.

Dr Archie Kalokerinos, który pracował wśród Aboryge-nów w latach 1960 i 1970, przypisywał wzrost śmiertelności

aborygeńskich niemowląt szerokie-mu programowi immunizacji. Twier-dził, że niedożywione niemowlętamają osłabiony system immunologi-czny i że zastrzyk szczepionki jedy-nie pogarsza sytuację, w wyniku cze-go dochodzi do wielu zgonów. Prze-mawiając 24 maja 1987 roku na zjeź-dzie poświęconym naturalnemu le-czeniu (Natural Health Convention)w Stanwell Tops w Nowej Południo-

wej Walii dr Kalokenoris stwierdził:

Po raz pierwszy z problemem szczepień zetknąłem się pracu-jąc wśród Aborygenów. W tym czasie mieliśmy jedną z najwyż-szych śmiertelności na świecie, wyższą niż w wiejskich okolicachIndii. W niektórych społecznościach aborygeńskich, co drugiedziecko było skazane na śmierć w dzieciństwie, ale wydawało się,że władze medyczne nie miały na to odpowiedzi.

Na zaproszenie ówczesnego Ministra Spraw Wewnętrznychpojechałem do Północnego Terytorium, aby przeprowadzić bada-nia. Wykryłem, że odsetek zgonów wśród niemowląt podwoił sięw ciągu roku, i wyglądało na to, że podwoi się ponownie. Niemogłem tego wytłumaczyć. Warunki nie uległy zmianie, poryroku się nie zmieniły, wszystko wydawało się w zasadzie takiesame. Pojechałem więc do Ameryki, aby przedyskutować tęsprawę z kolegami, ale nikt nie mógł znaleźć wytłumaczenia.

Wróciwszy do Australii, wziąłem pod uwagę wiele różnychczynników, o których wiedziałem, że mogą wywołać chorobęu dziecka. Jednym z nich był fakt, że w pewnych okolicznościachrutynowe szczepienia mogą wyrządzić szkodę. Przypomniałemsobie, że minister powiedział mi: „Jedną z rzeczy, jaką wpro-wadziliśmy, była kampania szczepień”. Pomyślałem wówczas:„Eureka, to jest to, to właśnie to jest przyczyną!” Złapałemnazajutrz samolot do Północnego Terytorium, ale w Alice Springs

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 06

zmarnowałem tylko czas. Moi koledzy nie chcieli mnie słuchać.Widziałem lekarzy i pracowników służby zdrowia ścigającychaborygeńskie matki, siłą odbierających im dzieci i szczepiących jewbrew ich woli. Wiele aborygeńskich matek widząc nadjeż-dżającą ekipę służby zdrowia zabierało dzieci i ukrywało sięw zaroślach. Głównie dlatego, że umiały liczyć. Wiedziały, co sięstanie, gdy lekarze przyjadą ze swoimi igłami. Lekarze ci zapomi-nali odnotowywać dzieci, które umierały po rutynowym szczepie-niu. Uważali te zgony za skutek zapalenia żołądka i jelit lubzapalenia płuc, zupełnie nie dostrzegając ich związku ze szcze-pieniami. Nie wiedzieli też, o co najmniej połowie zgonów, gdyżdzieci grzebano w zaroślach. Również metody prowadzeniastatystyk nie były najlepsze.

Zgotowano mi bardzo wrogie powitanie w typowo kalokeri-nowskim stylu. Ilekroć spotykam się z takim powitaniem, staramsię dociec jego przyczyny. Im głębiej się w to zagłębiałem, tymbardziej byłem przerażony. Zdałem sobie sprawę, że przezwadliwe kampanie szczepień wyrządzono wiele zła, nie tylkow Australii, ale na całym świecie.

Oto dalszy komentarz dra Kalokerinosa na temat zgonówaborygeńskich dzieci po szczepieniach zaczerpnięty z jegoksiążki Every Second Child (Co drugie dziecko):

Jeśli jakieś dzieci lub niemowlęta przeżyły, w ciągu miesiącazbierano je w celu poddania kolejnemu szczepieniu. Te, któreprzeżyły, szczepiono ponownie. Następnie były szczepienia przypo-minające, szczepienia przeciwko odrze, polio, a nawet TB (gruźlicy).Trudno się dziwić, że umierały. To cud, że niektóre przeżyły…

Podniecenie wywołane tym odkryciem jest trudne do opisa-nia. Z jednej strony byłem zafascynowany jego prostotą, „piękną”drogą rozumowania, dzięki której wzór pasował do wszystkiego,co robiłem. Z drugiej strony, niemal trząsłem się z przerażenia namyśl o tym, co zrobiono i co robiono nadal. W rzeczywistościzabijaliśmy niemowlęta z powodu własnej ignorancji.

W artykule zatytułowanym „Immunization Can Harm,Says Professor” („Szczepienia mogą krzywdzić, mówi profe-sor”) opublikowanym w piśmie The Age (4.12.1975) profesorRonald Penny ostrzega, że dzieci z niewydolnym systememimmunologicznym mogą ponieść szkody na zdrowiu a nawetumrzeć w wyniku rutynowych szczepień. Profesor Pennyuważa, że szczepienia u takich dzieci mogą wywołać szkodliweskutki, a nawet choroby przeciwko, którym je uodporniano.Szczepionki przeciwko odrze, polio, różyczce i ospie są jegozdaniem najniebezpieczniejsze, ponieważ zawierają żywe kul-tury bakterii i mają silniejsze działanie od innych.

LEKARZE NIE SZCZEPIĄ SIĘ SAMI I NIE SZCZEPIĄSWOICH RODZIN

Jeśli szczepionki są tak bezpieczne, jak przekonują nas o tymteorie medyczne, to oczywiście lekarze jako pierwsi powinniustawiać się do szczepienia? W końcu pracują w swoichklinikach, szpitalach, przychodniach etc. codziennie wystawianina kontakt z zainfekowanymi pacjentami. Należą do grupy„wysokiego ryzyka”, która powinna szczepić się z uwagi na stałykontakt z chorobami zakaźnymi. Tymczasem, jak się okazuje,wielu lekarzy „odmawia” szczepienia siebie lub swojej rodziny.

Journal of the American Medical Association opublikowałartykuł „Rubella Vaccine and Susceptible Hospital Employe-es: Poor Physician Participation” („Szczepionka przeciw róży-czce a podatni pracownicy szpitali – mały udział lekarzy”).Donosi on, że najniższy odsetek szczepionych przeciwkoróżyczce dotyczy grupy ginekologów położników, następniw kolejności są pediatrzy. Jego autorzy wysuwają wniosek, że„lęk przed nie przewidzianymi reakcjami na szczepionkę” byłgłówną przyczyną niewielkiego udziału lekarzy.

Dr Mendelsohn wspomina o lekarzu z Los Angeles, któryodmówił zaszczepienia swojego siedmiomiesięcznego dziec-ka. Lekarz ten oświadczył podobno: „Jestem zaniepokojonytym, co może się zdarzyć, gdy wirus szczepionki nie tylko dajemałą ochronę przed odrą, ale może też pozostawać w organiz-mie, działając w sposób, o którym niewiele wiemy”. Cociekawe, ten sam lekarz nadal szczepił własnych pacjentówi usprawiedliwiał to postępowanie, twierdząc, że: „jako rodzicmam luksus własnego wyboru tego, co jest najlepsze dlamojego dziecka. Jako lekarz muszę jednak akceptować zale-cenia swojego zawodu”.

British Medical Journal (27.01.1990) zamieścił artykuł „At-titudes of General Practitioners Towards Their VaccinationAgainst Hepatitis B”. („Pogląd lekarzy rodzinnych w sprawieich szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątrobytypu B”). Z 598 lekarzy zapytanych o szczepienie przeciwkowirusowemu zapaleniu wątroby typu B 528 (86 %) wierzyło,że wszyscy lekarze rodzinni powinni zostać przeciwko niemuzaszczepieni. Jednak 309 z nich nie zaszczepiło się! W ar-tykule czytamy: „Z 309 respondentów, którzy nie zaszczepilisię, 249 podało jako powód «tak się jakoś złożyło…» To każeprzypuszczać, że albo lekarze nie wierzą w to, iż potrzebująbyć zaszczepieni, albo że mają trudności w poddaniu się temuprewencyjnemu zabiegowi”. (Co ciekawe, 7 z 309 nie szcze-pionych lekarzy jako powód podało: „nie wierzę szczepionce”– zaś 4 innych: „nie udowodniono korzystnego działaniaszczepionki”).

W pewnym artykule na temat szczepionki przeciwkowirusowemu zapaleniu wątroby typu B (BMJ, 21.07.1990)stwierdza się: „Infekcja wirusem zapalenia wątroby typu B jestpoważnym zagrożeniem dla wszystkich pracowników służbyzdrowia. Chirurdzy są szczególnie zagrożeni z potencjalnieniszczycielskimi konsekwencjami dla ich zdrowia i możliwościzarobkowania, jeśli staną się nosicielami”. Tymczasem albochirurdzy nie traktują tych zagrożeń poważnie, albo zdają sobiesprawę, że szczepienie nie zapewnia ochrony, gdyż dalejczytamy: „Mimo poważnych dowodów na istnienie podwyższo-nego ryzyka infekcji wysoki odsetek chirurgów w tym badaniu«nie» był szczepiony… Jest to oczywiste fiasko poczynańchirurgów w sprawie własnej ochrony i ich wpływu na niższypersonel, aby się zabezpieczył”. Dr Robert Mendelsohn stwier-dził: „W grupie wysokiego ryzyka zachorowania na tę poważnąchorobę blisko dwie trzecie personelu medycznego odmówiłoprzyjęcia szczepionki, nawet gdy była oferowana za darmo”.

Kiedy profesor Gordon Stewart z Wielkiej Brytanii zacząłodkrywać przypadki uszkodzeń mózgu wśród dzieci szczepio-nych wcześniej przeciwko kokluszowi, wielu lekarzy zaczęłoobawiać się potencjalnych niebezpieczeństw, jakie może spo-wodować szczepionka przeciwko tej chorobie. Wyrażającswoje wątpliwości na temat bezpieczeństwa jej stosowania, drP.M. Jeavons (The Lancet, 25.10.1975, str. 811) zasugerował:

Dlaczego nie wydzielić kokluszu z potrójnej szczepionki i daćmożliwość wyboru tym, którzy tak jak ja nigdy nie pozwolązaszczepić przeciwko tej chorobie własnych dzieci…?

Wydaje się, że wielu lekarzy zgadza się ze słowami draJamesa A. Shannona:

Jedyna całkowicie bezpieczna szczepionka to taka, której sięnigdy nie stosuje.

Zadano pytanie: „Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?” Odpowiedź na nie jest oczywista. Jeśli to, coprzeczytaliście w tym artykule, niepokoi Was, wiedzcie o jed-nym: to jest jedynie wierzchołek góry lodowej!

Przełożyła Elżbieta Strózik

26 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 28: Nexus 06

Proste w budowieurządzenie

elektryczne, któremożna wykonać wewłasnym zakresie,

okazuje się byćwyjątkowo skuteczne

w neutralizowaniuHIV oraz eleminacji

wielu innychorganizmów

chorobotwórczych.

Dr Robert C. Beck 1991-1997

Strona internetowa:

www.rarebooks.net/beck/

20 marzec 1997 roku

Większość ludzi od czasu do czasu potyka się o prawdę,lecz większość z nich podnosi się i kontynuuje marsz,

jakby nic się nie stało.Winston Churchill

Drogi Kolego, Badaczu!

T a „teoretyczna” informacja jest już twoja. Zanim jednak zaczniesz, możezażyczysz sobie testu PCR (liczba aktywnych komórek HIV w krwi),

a następnie kolejnego, po 90 dniach, po zakończeniu procesu neutralizacji.W niektórych przypadkach występuje zdecydowany spadek, w niewielu przypad-kach test daje wynik ujemny. W większości przypadków objawy znikają lubznacznie się zmniejszają, bez względu na wyniki testu.

W wielu przypadkach (ale nie we wszystkich) po zakończeniu neutralizacjiwystąpił ujemny wynik testu PCR (Polimerase Chain Reaction – reakcjałańcuchowej polimerazy; K. Mullis, 1983), co oznaczało niewykrycie, brakjakichkolwiek aktywnych wirusów HIV w krwi. Najczęściej jest jednak tak, żewynik testu na przeciwciała HIV jest taki sam, nawet po pełnej remisji, lecz jestto sytuacja normalna, ponieważ już przez całe życie będzie się miało przeciwciała,tak jak jest to w przypadku dziecięcych chorób, takich jak odra, ospa wietrzna lubświnka. Przy okazji wiele innych chorób, włączając w to raka, może zniknąćw wyniku elektryzacji i zażywania koloidu srebra, oraz odtruwania ozonowanąwodą.

To bardzo delikatne i łagodne elektryzowanie krwi nie zabija żadnychwirusów ani krwinek. Drobne prądy natomiast zmieniają i blokują zdolnośćzewnętrznej powłoki białka wirusa do przyczepiania się do limfocytów (procesodwrotnej transpirazy). Powoduje to związanie wirusa HIV z komórką żywiciela(limfocyty T1; CD42), w wyniku czego wirus zostaje, jak należy przypuszczać,zneutralizowany, unieruchomiony i ostatecznie wydalony z ciała. Prędkośćodzyskiwania zdrowia jest funkcją intensywności prądu pomnożonej przez czaspoddawania się jego działaniu (Kaali, Lyman i Merkatz, 1994). Niniejszedoniesienie opisuje bezpieczny i sprawdzony sposób zakłócenia procesu re-produkowania się wirusa HIV. W czasie stosowania kuracji pacjent musi unikaćspożywania jakichkolwiek ziół o działaniach leczniczych, jako że elektryzacjapowoduje elektroforyzację błon komórkowych i w związku z tym może wywołaćnadmierny wzrost przenikania molekuł do krwinek, co w niektórych przypadkachmoże prowadzić do wręcz toksycznego przedawkowania. Przed rozpoczęciemkuracji elektryzacyjnej należy pozwolić na wstępie przez okres tygodnia nawydalenie z organizmu ziół oraz innych leków [patrz J.C. Weaver, Harward-MITDivision of Health Sciences and Technology (Wydział Nauk o Zdrowiu i Tech-nologii Uniwersytetu Harwarda i MIT) w Journal of Cellular Biochemistry(Przegląd Biochemii Komórkowej), nr 51 str. 426-435, 1993].

W przypadku AIDS należy być przygotowanym na okresowy spadek liczbylimfocytów T, w związku z lizją (rozpuszczaniem) poprzednio zainfekowanychprzez HIV białych ciałek krwi i pochłanianiem ich przez makrofagi, jako żew trakcie wykonywania testu są liczone zarówno zainfekowane, jak i zdrowekomórki. U niektórych pacjentów nie dochodzi również do ujemnego wynikutestu PCR, aczkolwiek w praktyce u wszystkich następuje bardzo wyraźneustąpienie objawów chorobowych. Liczba komórek CD4 może zacząć znacznierosnąć po kilku miesiącach stosowania terapii, bowiem w trakcie wykonywaniatestu liczy się zarówno zainfekowane, jak i zdrowe komórki.

W czasie omawiania procesu powrotu do zdrowia proszę traktować wszelkiedane i wnioski jako „hipotetyczne” w celu uniknięcia wplątania się w konfliktz FDA3 i zakazami zabraniającymi stosowania słowa „kuracja”.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 06

Niniejszy artykuł prezentujerozwiązanie alternatywnerealizowane przy pomocy

wykonywanego metodą „zrób tosam” urządzenia do

elektryzacji/oczyszczania krwi,bez potrzeby wykonywania

dializy, implantów i interwencjilekarza.

Jeśli będziemy dokładnie stosować się do zaleceń unika-jąc ziół i toksycznych leków i wykonamy we właściwy sposóbodtrucie, pozbędziemy się symptomów w ciągu kilku miesię-cy, bezpiecznie i pewnie. Posiadamy doniesienia o komplet-nym wyzdrowieniu w przypadku stosowania się do wszyst-kich poleceń.

Proszę o dzielenie się swoimi wynikami ze mną, tak abymożna było przy ich pomocy wspomagać innych. Gwaran-tujemy anonimowość. Nie sprzedajemy nic, więc nic niemożna stracić, jako że nie należy nic kupować, z wyjątkiemkilku elektronicznych podzespołów.

Życzę wszystkim powodzenia!Bob Beck

EKSPERYMENTALNO-TEORETYCZNA PROPOZYCJANIEINWAZYJNEJ, NIEFARMACEUTYCZNEJ METODY„IN VIVO” SŁUŻĄCEJ DO SZYBKIEJ NEUTRALIZACJI

WIRUSA HIV U LUDZI(Przejrzane i poprawione 20 marca 1997 roku)

Dr Robert C. Beck 1991-1997

D oniosłe odkrycie dokonane w roku 1990 w AlbertEinstein College of Medicine (Kolegium Medyczne

im. Alberta Einsteina) w Nowym Jorku mówi, że prądo znikomym natężeniu (50-100 mikroamperów) może zmo-dyfikować zewnętrzną, proteinową warstwę wirusa HIVznajdującego się płytce Petriegoi że ta modyfikacja uniemożliwiamu łączenie się z okolicami recep-torów (Science News, 30 marzec1991, str. 207). Może on równieżodwrócić skutki choroby Epsteina-Barra (chodzi o zespół chroniczne-go zmęczenia), wirusowego zapale-nia wątroby typu B.

Ludzie z dodatnim testem HIVstosujący się do zawartych w tymartykule zaleceń mogą spodziewaćsię ujemnego wyniku testu PCR(niewykrycie wirusów HIV w krwi)po 30 dniach od rozpoczęcia lecze-nia. Przypomina to dobrze znaną i sprawdzoną metodęleczenia ugryzienia przez jadowite węże przy pomocy prąduelektrycznego, który z miejsca neutralizuje toksyczne włas-ności jadu (The Lancet, 26 lipiec 1986, str. 229).

Być może będą jeszcze dalsze, nie poznane, możliwościneutralizowania kolejnych wirusów przy pomocy tej meto-dy, może nawet zwykłego przeziębienia.

To bardzo proste i efektywne leczenie krwi stanowiwielką nadzieję na dezaktywację znanych szczepów wirusaHIV ciągle obecnych i skażających niektóre banki krwiw Europie i Stanach Zjednoczonych.

Proponowano nawet, żeby ludzi zarażonych wirusemHIV leczyć przez usunięcie z nich krwi, poddanie jejdziałaniu prądu elektrycznego i przetoczenie z powrotemdo organizmu metodą przypominająca dializę, jak to opisa-no w patencie USA nr 5 188 738. Dr S. Kaali podkreśla, że„konieczne są lata eksperymentowania, zanim to urządze-nie do oczyszczania krwi in vitro (chodzi o usunięcie krwiz organizmu w celu jej oczyszczenia) będzie gotowe doszerokiego zastosowania”. (Longevity, grudzień 1992).

Niniejszy artykuł prezentuje rozwiązanie alternatywnerealizowane przy pomocy wykonywanego metodą „zrób tosam” urządzenia do elektryzacji/oczyszczania krwi, bez po-trzeby wykonywania dializy, implantów i interwencji leka-

rza. Autor uważa, że zarówno krew, jak i limfę, możnaoczyścić in vivo (co oznacza, że krew nie jest usuwanaz organizmu i nie ma żadnej penetracji do wnętrza ciała)w sposób prosty, szybki i niedrogi przy pomocy podobnych,lecz nieinwazyjnych, technik opisanych w niniejszym ar-tykule. W artykule tym znajdują się również sprawdzoneschematy, lista koniecznych części, szczegóły wykonaniaelektrod i pełna instrukcja stosowania. Elektryzacja i kont-rolowana elektroforyzacja mogą sprawić, że zastrzyki, leki,środki uzupełniające, terapie ziołowe i dietetyczne orazwszelkie inne środki o charakterze remediów, staną sięzupełnie zbyteczne, nawet jeśli będą całkowicie bezpłatne.

W trakcie publicznego wykładu wygłoszonego 10 paździe-rnika 1991 roku zaproponowałem ten teoretyczny, realizowa-lny metodą „zrób to sam”, sposób neutralizacji „in vivo” HIV,chorób odpasożytniczych, grzybic i innych patogenów. Nastę-pnie, jego oryginalne zasady i zalecenia zostały zrewidowane,ulepszone i uproszczone, zaś koszt doprowadzony do pozio-mu dostępnego dla wszystkich (poniżej 75 dolarów za obaurządzenia wraz z bateriami w przypadku ich samodzielnegowykonania). Te dwie proste kuracje wykonane jednocześniesą w stanie zdeaktywować 95 procent (być może nawet 100)znanych szczepów HIV rezydujących w krwi, limfie orazinnych tkankach i płynach ludzkiego organizmu.

To, co podaję dalej, stanowi podsumowanie wieloletnichdoświadczeń z tym nie wymagającym interwencji lekarza,wykonywanym metodą „zrób to sam”, prostym i niedrogim

rozwiązaniem wciąż narastającegoproblemu AIDS. Nie ma znanychskutków ubocznych – stosowane tunatężania prądu są znacznie mniej-sze od tego, jakie FDA zaaprobowałjako dopuszczalne do stosowaniaw TENS (elektroniczny uśmierzaczbólu), CES, stymulatorach sercai mięśni, które używane są od lat.W przypadku trwającej 21 dni kura-cji „spontanicznej remisji” koszt wy-miany baterii jest znikomy. Nie po-trzeba przy tym lekarzy, lekarstw,zastrzyków oraz stosowania diet.

Owo kompaktowe, zasilanez baterii urządzenie do oczyszczania krwi jest w zasadzieminiaturowym transformatorem sterowanym przy pomocyukładu scalonego wytwarzającym prąd o częstotliwości oko-ło 4 cykli na sekundę (herców). Jego dwufazowe wyjściao napięciu od 0 do 27 woltów zmienianym w zależności odtolerancji danej osoby minimalizują podrażnienie w miejscuich przyłożenia. Omówiony system stymuluje za pośrednict-wem krążącej krwi poprzez system elektrod umieszczonychw określonych miejscach (na przykład elektroda za kostką,po wewnętrznej stronie stopy i druga w analogicznymmiejscu drugiej nogi) usytuowanych nad arterią łydkową,podkolanową, za tylną kością piszczelową lub arteriamistrzałki, to znaczy tam, gdzie naczynia krwionośne są bliskopowierzchni ciała, lub na nadgarstku i rękach. Elektrodyumieszczone są optymalnie, gdy odczuwamy największąpulsację. Kuracja jest wykonywana prądem o tak znikomymnatężeniu, że nie wywołuje on żadnych ujemnych skutkówlub odczuć, o ile stosujemy się do podanych wskazówek. Niewystępuje również żadne ujemne działanie na zdrowe ko-mórki krwi lub tkanek. Największą przeszkodą w używaniutego prostego i oczywistego rozwiązania jest rozmyślniepobudzana awersja i brak wiary.

Prowadzona codziennie przez 120 minut przez 4-6 tygo-dni kuracja powinna zneutralizować ponad 95 procent HIV

28 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 30: Nexus 06

SCHEMAT EKSPERYMENTALNEGO URZĄDZENIADO ELIMINACJI Z KRWI „IN VIVO” WIRUSÓW,

MIKROBÓW, GRZYBÓW I PASOŻYTÓW

Przejrzane i poprawione 16 marca 1996 rokuDr Robert C. Beck

1991-1997

ZMIANY od chwili poprzedniej publikacji:powtarzanie impulsów od 0,67 do 4 cykli na sekundę (nie najistotniejsze). C2 z 1,0 na0,22 µF. Napięcie od 36 do 27 V. Wydłużenie czasu stosowania do 2 godzin dziennieprzez okres od 21 do 30 dni. Poprawiona konstrukcja elektrod oraz pojedynczaelektroda nadgarstkowa. Dodanie SW2 w celu przedłużenia czasu użytkowaniabaterii. Na poniższym schemacie nie ma „błędów”. Na jego podstawie zbudowanosetki sprawnych urządzeń. Ewentualne błędy lub niewłaściwe działanie urządzeniamoże być skutkiem wprowadzania własnych innowacji.

Przekaźnik

Włącznik chwilowy

Widok z dołu

CZĘŚCI SPECJALNE:B1 – lampka żarowa 6,3 V, 0,075A, typu 7377 (ogranicznik obciążenia i prądu);Przekaźnik – cewka 5 V, 50 Ω, przełącznik typu Selecta SR15P207D1;D3 & D4 – diody Zenera, 18 V, 2 W, NTE 5027 A;R5 – liniowy potencjometr 100 kΩ firmy Caltronics P-68 lub jego odpowiednik;LED 1 & 2 – diody luminescencyjne połączone jak dwukolorowe w tej samej obudowie (np.

Radio Shack nr 276-012);SW2 – Chwilowy włącznik „testowy” SPST na miniaturowym przycisku (np. Radio Shack

nr 275-1571).

oraz inne czułe na elektrycznośćwirusy, pasożyty, bakterie i grzy-by znajdujące się w krwi. W przy-padku poważnych infekcji krót-sze okresy stosowania mogłybyzapobiec poważnemu zatruciupacjentów – po prostu należało-by kurację prowadzić przez więk-szą ilość dni lub przyjmować ozo-nowaną wodę.

Po pewnym czasie przywró-cone funkcje systemu immuno-logicznego mogłyby wraz z przy-jmowaniem roztworu koloidal-nego srebra poradzić sobie z re-sztkami choroby. W szczegól-nych przypadkach, przy zakłóce-niach układu krążenia z powoducukrzycy, byłyby konieczne dłu-ższe okresy prowadzenia kuracji.Unieruchomione wirusy byłybywydalane z organizmu w sposóbnaturalny, poprzez nerki i wą-trobę. Szybsza neutralizacja wi-rusów jest możliwa, lecz nie jestzalecana ze względu na możli-wość wystąpienia zespołu Herx-heimera (reakcja nadmiernej eli-minacji toksyn). Liczba limfocy-tów T może początkowo spaśćze względu na niszczenie, a na-stępnie pochłanianie komórekprzez makrofagi, lecz po kilkumiesiącach powinna wzrosnąć.Czasami dochodzi nawet wręczdo ujemnych wyników testuPCR.

Utajone i dopiero rozwijającesię pokolenia wirusa HIV w li-mfie i innych tkankach ciała mo-żna zneutralizować przy pomocydrugiego urządzenia generujące-go krótkotrwałe (10 mikrose-kund) impulsy magnetyczneo bardzo dużym natężeniu (o-koło 10 kilogausów) i energiiokoło 20 dżuli przy pomocy wy-ładowania modyfikowanego u-kładu efektu stroboskopowegopoprzez aplikacyjną cewkę przy-kładaną nad węzłami limfatycz-nymi, grasicą, nerkami, trzecimmigdałkiem oraz innymi miejs-cami możliwego występowaniautajonej infekcji. Wykorzystujączasady fizyki dotyczące siły ele-ktromotorycznej prądów wstecz-nych (prawo Lenza) należy spo-dziewać się osiągnięcia wymaga-nych kryteriów przepływu mini-malnego prądu o natężeniu od100 mikroamperów do 1 mili-ampera indukowanego w zain-fekowanych tkankach. Kilkanaś-cie impulsów zaaplikowanychw każdym z podejrzanych miejsc

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 06

…elektryzacja krwi może byćprzyczyną elektroforyzacji,

która sprawia, że błonykomórkowe stają się

przenikalne i przepuszczajądo plazmy niewielkie ilości,w normalnych warunkachnieszkodliwych, związków.

dostarczy prawdopodobnie wraz „overkillem” (nadmiarem)wystarczającą do zneutralizowania choroby dawkę.

Magnetyczny generator impulsów jest bardzo tani i łatwyw budowie. Ci, którzy zdecydują się na jego zastosowanie,muszą wiedzieć, że robią to na własną odpowiedzialność – towymuszone stwierdzenie jest paradoksem współczesnegospołeczeństwa, które zmuszane jest do szukania odpowiedzitylko u lekarzy, których wiedza nie zna żadnych lekarstw,nawet dających bardzo odległe w czasie nadzieje na ulecze-nie wielu innych dobrze znanych śmiertelnych chorób.

Te wszelkiego rodzaju „rozwiązania teoretyczne” (jaknazywa się tego rodzaju urządzenia, jako że nie wolnonazwać ich przyrządami lekarskimi) są chronione konstytu-cyjnymi gwarancjami wolności słowa, mimo intensywnej,wrogiej opozycji skierowanej przeciwko niefarmaceutycz-nym lub tanim metodom leczenia. Dane i informacje o ta-kich rozwiązaniach można podawać, pod warunkiem żeopatrzone są przymiotnikiem „teoretyczne”. Nie wolnorównież przypisywać im jakichkolwiek medycznych własno-ści (analogicznie jak w przypadku naszych reklam „piwabezalkoholowego” – przyp. tłum.).

Pod warunkiem zachowania dyskrecji i na swoją własnąodpowiedzialność każdy powinien mieć prawo do zbudowa-nia i użycia (na sobie) takiego urządzenia, a także opubliko-wania wyników swoich „badań”. Zakładając spełnienie po-wyższych warunków, przeciętnyuczeń szkoły średniej powinien byćw stanie złożyć oba „teoretyczne”urządzenia do oczyszczania krwii tkanek w ciągu trzech godzin i zacenę nie przekraczającą 75 dola-rów. Części do tych urządzeń moż-na łatwo kupić. Ktoś, kto jest elekt-ronicznie nie dokształcony lub bar-dzo zajęty, może zadzwonić do naj-bliższego sklepu elektronicznegosprzedającego części dla radioama-torów lub poszukać radioamatorabądź faceta reperującego telewizo-ry, a w ostateczności zapłacić pierwszemu lepszemu dziecia-kowi z okolicy, który bez trudu zmontuje to urządzenie.

Po okresie tak zwanej „spontanicznej remisji” niektórzyozdrowieńcy mogą zainteresować tym swoich lekarzy. Pro-szę jednak nie być zaskoczonym, jeśli spotkacie się z próbązakazania wam lub odwiedzenia was od używania tych„teoretycznych urządzeń”, a nawet zupełnym ich zignoro-waniem, ponieważ wciąż nikt im nie ufa ani, co ważniejsze,żaden koncern farmaceutyczny nie jest zainteresowany pro-dukcją tak tanich urządzeń pozwalających efektywnie leczyćAIDS. Już w 1910 roku Raport Rockefellera-Flexnerapróbował zdyskredytować w tajemnicy elektromedycynę,aby móc znacząco powiększać zyski z produkcji farmaceu-tyków.

Nie staram się zabiegać o fundusze. Niniejsze urządze-nia zostały wykonane prywatnie przeze mnie moim własnymsumptem i udostępnione bezpłatnie jako „wyłącznie teore-tyczna informacja”.

Urządzenia nie posiadające certyfikatu FDA są nielegal-ne w USA, z małym wyjątkiem – luce w przepisach FDA– zezwalającym lekarzom i badaczom używać do leczeniaswoich pacjentów czegoś, co sami zbudowali (Kodeks PrawFederalnych 21, § 807.65, podrozdział D, punkty d i f).

Obiecuję publikować informacje techniczne dotycząceudoskonaleń i z chęcią powitam sprawozdania z państwadoświadczeń, niemniej proszę o respektowanie mojej pry-watności i nie kontaktowanie się ze mną w sprawie dodat-

kowej pomocy lub szczegółów konstrukcyjnych, jako żewszystko, co jest państwu potrzebne, znajduje się w tymartykule.

Bob Beck

POSZERZONE INSTRUKCJE DOTYCZĄCEEKSPERYMENTALNO-TEORETYCZNEGO

NEUTRALIZOWANIA WIRUSA HIV W KRWIHipotetyczne protokóły sesji eksperymentalnych(Przejrzane i poprawione 20 marca 1997 roku)

Dr Robert C. Beck 1991-1997

P RZECIWWSKAZANIA. Nie należy używać metody„nadgarstek do nadgarstka” w przypadku ludzi ze

stymulatorami serca. Wszelkie impulsy elektryczne mogązakłócać pracę stymulatorów serca typu „demand” (wymu-szających) i powodować ich niewłaściwe działanie. W takimprzypadku należy stosować przyłożenie do jednego nadgars-tka. Nie należy stosować ich w przypadku kobiet w ciąży,w czasie jazdy samochodem lub w czasie wykonywaniapracy przy pomocy urządzeń stwarzających zagrożenie dlazdrowia lub życia.

Należy unikać spożywania jakichkolwiek ziół, zarównolokalnego, jak i zagranicznego pochodzenia, jak również

leków o działaniu toksycznym, ni-kotyny, alkoholu, leków rozluźnia-jących, środków przeczyszczają-cych, tonizujących, pewnych wita-min etc., przez jeden tydzień przedrozpoczęciem terapii, ponieważelektryzacja krwi może być przy-czyną elektroforyzacji, która spra-wia, że błony komórkowe stają sięprzenikalne i przepuszczają do pla-zmy niewielkie ilości, w normalnychwarunkach nieszkodliwych, związ-ków. Występuje wówczas efekt po-dobny do tego, który ma miejsce

przy maksymalnym przedawkowaniu i może zakończyć sięśmiercią. (Patrz opracowanie J.C. Weavera „Electropora-tion: A General Phenomenon for Manipulating Cells andTissues”, Journal of Cellular Biochemistry, nr 51, str. 426-435, 1993). Efekty mogą być podobne do tych, jakie wy-stępują przy wielokrotnym przekroczeniu dawki dopusz-czalnej. Zarówno generator impulsów magnetycznych, jaki oczyszczacz krwi wywołują elektroforyzację.

Nie należy umieszczać elektrod w miejscach uszkodzeniaskóry – na otarciach naskórka, świeżych bliznach, zacię-ciach, wypryskach i miejscach dotkniętych porażeniem sło-necznym. Nie należy zwiększać natężenia do poziomu po-wodującego nieprzyjemne uczucie. Nie należy zasypiaćw czasie sesji. Generator impulsów magnetycznych niestwarza zagrożeń i może być stosowany w dowolnym miejs-cu ciała i głowy.

Na 24 godziny przed użyciem należy powstrzymać sięprzed zażywaniem alkoholu. Na 15 minut przed sesjąi natychmiast po jej zakończeniu należy wypić 8 uncji (227gramów – praktycznie szklankę) destylowanej wody orazwypijać jeszcze dodatkowo co najmniej 4 szklanki codzien-nie w celu przepłukania organizmu w okresie „neutraliza-cji” oraz przez tydzień po jej zakończeniu. To zalecenieobowiązuje bezwzględnie. Zignorowanie go może spowodo-wać uszkodzenia organizmu będące wynikiem zatruciaprzez nie wypłukane toksyczne odpady. Jeśli są jakieś leki,których przyjmowanie jest absolutnie konieczne, należy

30 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 32: Nexus 06

Przypuszcza się, że kuracjata również w bezpiecznysposób neutralizuje innewirusy, grzyby, bakterie

i pasożyty w krwi.

zażywać je kilka minut po sesji elektryzacji, a następnieodczekać 24 godziny przed przystąpieniem do kolejnej sesji.

Jeśli ktoś poczuje ociężałość, słabość, zawroty głowy,oszołomienie, mdłości, wzdęcia, objawy podobne do grypylub po sesjach wystąpi wysypka, należy zmniejszyć ilośćimpulsów w czasie jednej sesji i skrócić okresy elektryzacji.Należy pić więcej wody, o ile to możliwe ozonowanej, w celuzwiększenia tempa utleniania produktów odpadowych i ichwydalania. Należy być szczególnie ostrożnym w przypad-kach osób z niedomogami nerek lub wątroby. Należy za-czynać bardzo wolno, na początku sesje nie powinny byćdłuższe niż 20 minut dziennie, tak aby zminimalizowaćmożliwość wystąpienia problemów z detoksyfikacją.

W celu uniknięcia ewentualnego szoku należy stosowaćtylko baterie. Nie należy używać żadnych urządzeń umoż-liwiających zasilanie aparatury do oczyszczania krwi z sieci,takich jak transformatory, prostowniki itp. Nie ma nato-miast żadnych przeciwwskazań do stosowania zasilaniaz sieci dobrze izolowanych generatorów impulsów mag-netycznych.

Lekarze zawodowi: należy unikać palaczy, wegan (skraj-ni wegetarianie, którzy nie spożywają żadnych produktówpochodzenia zwierzęcego) oraz pozostałych, nieświado-mych swojego błędu, samobójców i ich skrytych programówwrogo usposabiających do uzdrawiaczy.

Tytoń, od którego uzależnia się najwięcej ludzi (czter-dzieści dwa razy więcej niż od heroiny), to śmiercionośnasubstancja znana z tego, że zakłócafunkcje krążenia.

Dieta prawdziwych wegetariannie zawiera najważniejszych amino-kwasów niezbędnych do odbudo-wania tkanek spustoszonych przezAIDS.

Krętacze (męczennicy, bume-lanci, oferenci darmowych korzyści,doradcy finansowi etc.) odgrywajądużą rolę wśród osób z AIDS. Znane są nawet przypadki„poczucia winy z odzyskiwania własnego zdrowia”, z uwagina to, że przyjaciele nadal umierają, które prowadziły dosamobójstw upozorowanych na „wypadki”. Proszę nie daćsię w to wplątać – wielu ludzi ma podświadomą chęćpopełnienia samobójstwa.

N ADZWYCZAJNE ELEKTRODY. Doskonałe, wygodne,wielokrotnego, wręcz wiecznego, użytku elektrody

wykonać można przez wyklepanie i przylutowanie końcówołowianego/miedzianego drutu do pręcików długości około 30mm i średnicy 2,5 mm uciętych z drutu wykonanego ze stalinierdzewnej, który można kupić w sklepach z materiałamiżelaznymi. Przed lutowaniem trzebaoczyścić jekwasem solnym.

Aby zabezpieczyć je przed wyginaniem i złamaniemnależy końcówki przewodów pokryć samokurczącą się izola-cją. Elektrody należy owinąć trzema lub czterema warstwamibawełnianej flaneli. Należy owinąć je spiralnie poczynając odstrony przylutowanych drutów. Na końcu należy flanelęściśle obszyć, owinąć mocną nitką, tak aby nie pozostałnigdzie obnażony metal. Nadmiar materiału odciąć.

Krawędzie spiralnie nawiniętej flaneli i węzły posmaro-wać przezroczystym, bezbarwnym lakierem do paznokci lubzabezpieczyć przy pomocy Fray Check (chodzi o taśmęzapobiegającą strzępieniu się materiału, którą można do-stać w sklepach z materiałami do szycia). Całość zanurzyćw roztworze soli morskiej (nie stołowej) zawierającym odro-binę odczynnika nawilżającego, takiego jak na przykładKodak Photo Flow, glikol etylenowy lub płyn kuchenny do

zmywania naczyń 409. Dodać kilka kropli domowego wybie-lacza, koloidu srebrowego lub czegoś podobnego jako środ-ka dezynfekującego. Uzyskany w ten sposób roztwór należyzachować do dalszego stosowania.

Wilgotne elektrody przymocować nad miejscami, w któ-rych wyczuwalny jest puls. Mocowania dokonać taśmąsamoprzylepną i dodatkowo opaskami Velcro. Elektrodypowinny przylegać ściśle do ciała wzdłuż naczyń krwionoś-nych. Zapewnia to lepsze przewodnictwo prądu i bardzoniską wewnętrzną impedancję. Przy każdym kolejnym przy-łożeniu elektrod należy zarówno elektrody, jak i skórę,zwilżyć. Nigdy nie można dopuścić do tego, aby nagi metaldotykał skóry, ponieważ będzie to przyczyną małych, czer-wonych kraterów, które będą się goiły bardzo powoli.Celem całej operacji jest skierowanie jak największej ilościprądu do naczyń krwionośnych i niedopuszczenie do jegoprzeciekania do otaczającej naczynia tkanki.

M IEJSCA PRZYŁOŻENIA ELEKTROD. Elektrodynależy umieścić w miejscach maksymalnego wyczu-

wania pulsu (nie mylić z punktami akupunkturowymi, bada-nia odruchów, punktami Chapmana itp.) na stopach lubnadgarstkach starając się wyczuć maksymalny puls, naprzykład po wewnętrznej stronie kostki, około 2,5 centymet-ra poniżej kości w kierunku końca kości stawu kostki,a następnie sprawdzając wyczuwalność pulsu wzdłuż górnejczęści podbicia. Elektrodę należy umieścić na dowolnej

stopie, na tej na której puls jestlepiej wyczuwalny. Skórę w miejscuprzyłożenia elektrody należy prze-trzeć mydłem z wodą lub wacikiemprzesączonym alkoholem i wytrzećdo sucha. Elektrody należy umieś-cić wzdłuż naczyń krwionośnych le-wego i prawego nadgarstka. Uwa-ga: w przypadku ludzi o zupełniezdrowym sercu, nie używających

elektronicznych stymulatorów serca lepiej jest umieszczaćelektrody nad lewym i prawym naczyniem krwionośnymnadgarstka, dokładnie ponad łokciową trasą pulsu, zamiastumieszczać je na stopach. Ostatnie badania (z grudnia 1995roku) podkreślają, że umieszczanie obu elektrod nad róż-nymi arteriami tego samego nadgarstka daje bardzo dobrewyniki, unikamy dzięki temu przepływu prądu przez serce.Sposób ten jest znacznie wygodniejszy i równie efektywny.Taśma elastyczna o długości 8 cali (20 cm) i szerokościjednego cala (na przykład Velcro) jest doskonałym sposo-bem na przytrzymanie elektrod przy skórze.

Nie włączając kabla elektrod, włączamy urządzeniei ustawiamy kontrolkę natężenia prądu w pozycji maksymal-nej. Następnie przyciskamy włącznik „testowy” SW2 i spra-wdzamy, czy diody luminescencyjne, zielona i czerwona,zapalają się na przemian. Jeśli tak, to oznacza, że bieguno-wość zmienia się około czterech razy na sekundę (częstot-liwość nie jest najistotniejsza) i że baterie są wciąż nałado-wane. Jeśli diody LED nie zapalą się, należy wymienićwszystkie trzy dziewięciowoltowe baterie. Jeśli lampka żaro-wa tylko się żarzy lub wydaje się zaledwie żółta, należywymienić wszystkie cztery baterie AA. Diody Zenera spo-wodują wygaszenie LED-ów jeśli początkowe ich napięcierówne 27 woltom spadnie w wyniku zużycia poniżej 18 wolt.

W celu uniknięcia marnowania prądu w wyniku jegoucieczki do sąsiednich tkanek nie należy stosować elektroddłuższych niż 30 mm i szerszych niż 3,2 mm. Należyograniczyć się wyłącznie do obszaru nad naczyniamikrwionośnymi. W celu uzupełnienia ubytków wilgoci

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 06

i zapewnienia optymalnych warunków przepływu prądunależy co 20 minut bawełnianą okrywę elektrod zwilżyćkilkoma kroplami roztworu słonej wody.

Teraz gałkę kontroli natężenia prądu należy przekręcićdo pozycji minimum (przeciwnie do kierunku ruchu wska-zówek zegara) i włączyć kable elektrod. Potem należyzacząć obracać tę gałkę w prawo, aż poczuje się delikatne„pulsowanie” i mrowienie. Natężenie prądu należy ustawićna najwyższym poziomie, lecz bez przesady, tak aby niemieć przykrych odczuć. Po zaadoptowaniu się do ustawio-nego napięcia należy dostroić jego poziom. Jeśli osobaużywająca przyrządu poci się, opór skóry ze względu na jejwilgotność może ulec zmniejszeniu i w takim wypadkuzalecane jest zmniejszenie napięcia, o ile, oczywiście, za-cznie ona czuć się niepewnie. W normalnym przypadku,wraz z upływem czasu, odczucie mrowienia powoli zanika.

Może się tak zdarzyć, że na początku nie będzie się nicodczuwało, mimo ustawienia maksymalnego natężenia prą-du. Uczucie mrowienia pojawia się zazwyczaj po kilkuminutach i wówczas poziom natężenia należy dostroić dotakiego stanu, przy którym nie ma przykrych odczuć.

Typowe natężenie prądu nie drażniące skóry wynosiokoło 3 mA, zaś maksymalny, tolerowany jego poziom(pełne natężenie) wynosi około 7 mA. Ta „rezerwa”, acz-kolwiek nieszkodliwa, nie jest konieczna i może wywoływaćniemiłe odczucia. Prąd płynący przez krew jest znaczniemniejszy z powodu wielu szeregowo połączonych opor-ników, którymi są skóra, różne tkanki, ścianki naczyń,niemniej utrzymanie tego natężenia na poziomie od 50 do100 µA jest bardzo istotne.

Neutralizator krwi należy stosować po dwie godzinydziennie przez około dwa miesiące. Czynnikiem ogranicza-jącym czas jest detoksyfikacja (odtruwanie). Należy uważnieobserwować reakcje osoby poddającej się terapii (chodzio uczucie dyskomfortu, katar, wykwity na skórze, łzawienie,wysypki, czyraki itp.). W przypadku wystąpienia poważnychinfekcji należy spowolnić kurację, tak aby nie nadwerężaćzdolności organizmu do wydalania toksyn. W przypadkachzaburzeń krążenia spowodowanych cukrzycą może zajśćpotrzeba wydłużenia czasu trwania sesji. Należy pamiętać,żeby osoba poddająca się kuracji piła dużo wody.

Ostatnie zmiany w teoretycznym protokóle, które sąobecnie sprawdzane, sugerują zastosowanie po trzytygod-niowej normalnej kuracji dwudziestoczterogodzinnej ciągłejelektryzacji krwi przez dwa dni, aby zadać ostateczny ciospozostałym wirusom HIV, których cykl życiowy wynosi 1,2dnia. (A. Perelson, Los Alamos Biophysics Group, ScienceJournal, 16 marzec 1996). W przypadku stosowania takiejkuracji należy pamiętać o nawilgacaniu co 2 godziny elekt-rod. Jeśli istnieje bezwzględna konieczność zażywania prze-pisanych przez lekarza leków, należy czynić to natychmiastpo wyłączeniu instrumentu, a następnie zrobić dwudziesto-czterogodzinną przerwę, aby pozwolić na obniżenie pozio-mu leku w plazmie krwi.

Należy pamiętać, że jeśli osoba poddawana kuracji jestsenna, ociężała, apatyczna, osłabiona, ma mdłości, wzdęcia,bóle głowy lub symptomy podobne do występujących w przy-padku grypy, istnieje możliwość, że są one wynikiem brakuwystarczającej ilości wody do wymycia z organizmu toksyn.Interpretujemy je jako wynik odtruwania (detoksyfikacji) orazwyzwalania endorfiny w związku z elektryzacją. Należy wtakimwypadku odpocząć przez około 45 minut. Jeśli objawydetoksyfikacji staną się zbyt dokuczliwe, należy kuracjęprowadzić co drugi dzień. Dwudziestojednokrotne powtórze-nie kuracji powinno „zdeaktowować” zarówno niedojrzałe, jaki dorosłe wirusy HIV do tego stopnia, że zakłóci ich rozwój.

Przypuszcza się, że kuracja ta również w bezpiecznysposób neutralizuje inne wirusy, grzyby, bakterie i pasożytyw krwi. (Patrz patenty USA nr 5 091 152, nr 5 139 684, nr5 188 738, nr 5 328 451 i inne, jak również cenne badaniaz zakresu medycyny, obecnie mało znane bądź zatajane).

Przyjmowanie codziennie kilku uncji koloidalnego sreb-ra w roztworze o stężeniu kilku części na milion możezapewnić osobom poddającym się kuracji „powtórne przy-wrócenie sprawności systemu immunologicznego” oraz zmi-nimalizowanie lub wyeliminowanie możliwości uciążliwychinfekcji w fazie powracania do zdrowia. Ta cudowna sub-stancja pochodzi sprzed roku 1938 i w przeciwieństwie doozonu uważana jest jako „odporna” na prześladowanie zestrony FDA. Koloidalny roztwór srebra łatwo wykonaćw domu metodą elektrolityczną w ciągu kilku minut i w do-wolnej ilości w stężeniu kilku części na milion w ceniejednego centa za galon (3,785 litra) plus koszt wody.Bezsensem jest kupowanie go i płacenie wysokich cen.Koloid nie ma efektów ubocznych i wiadomo, że eliminujei zapobiega setkom chorób. Koloidowy roztwór srebra niewywołuje uczulenia odlekowego, co, jak wiadomo, powodu-ją antybiotyki. Żadna rozsądna ilość tego preparatu niemoże być przyczyną przedawkowania i nie zaszkodzi przy-jmującemu go doustnie lub w postaci zastrzyków wykony-wanych przez wykwalifikowany personel lekarski.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Limfocyty wytwarzane w szpiku kostnym, które przechodzą proces„dojrzewania” i „edukacji” w grasicy, zwane tymocytami. – Przyp. red.

2. Chodzi tu o limfocyty T pomocnicze (T-helper cells), które mają naswojej powierzchni cząsteczki CD4. – Przyp. red.

3. Food and Drug Administration – Urząd ds. Żywności i Leków. – Przyp. red.

32 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 34: Nexus 06

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

ABIOGENEZA LUB EFEKT FRANKENSTEINAJohn Mount

W czasie wykonywania ekspery-mentu w dziedzinie elektrycz-

ności zdziwiony naukowiec zauważył,że przypadkowo stworzył życie. Otohistoria tego odkrycia sprzed ponad150 lat…

W latach czterdziestych i pięćdzie-siątych nauka zajmowała się stworze-niem repliki prymitywnych, poprze-dzających powstanie życia warunków,które były rzekomo odpowiedzialne zajego narodziny na naszej planecie.W laboratoriach całego świata ubranina biało kapłani tej „nowej religii”poddawali swoje retorty zawierającemnóstwo dziwnych i cudownych mie-szanin działaniu temperatur, prąduelektrycznego, aby wykrzesać życie,mamrocząc przy tym dziwne zaklęcia,w których powtarzały się takie słowajak „aminokwasy” i „chromosomy”.

Istnieje jednak możliwość, że od-powiedź na pytania dotyczące pocho-dzenia życia na Ziemi pojawiła się jużponad sto lat wcześniej w starym domuna angielskiej prowincji.

Publikacje na temat pomyślnychdoświadczeń wykonanych przez samo-tnego badacza w latach trzydziestychubiegłego stulecia zostały wówczas za-kazane, mimo iż dwaj inni naukowcy(jednym z nich był znany luminarznauki Michael Faraday) potwierdziliw trochę późniejszym czasie uzyskaniepodobnych wyników.

W roku 1836 Andrew Crosse nazy-wany był „elektrykiem” lub „nauko-wcem-amatorem”. Był to okres narodzinwiedzy o elektryczności. Nieliczne wyda-wane wówczas gazety zamieszczały arty-kuły o wspaniałych eksperymentach Mi-chaela Faradaya, Ohma, Morse’a orazinnych pionierów elektryczności.

Crosse, jak wynika z opinii jegorodziny i przyjaciół, był człowiekiemuczciwym, prostolinijnym i „bogoboj-nym”. Skromne dochody pochodzącez „zadłużonego majątku ziemskiego”umożliwiały mu praktycznie nie zakłó-coną pracę nad eksperymentami z za-kresu elektryczności w jego domuw Quantock Hills na południu Anglii.

Jego pasją była wówczas mało znanadziedzina elektryczności wykorzystują-ca prąd elektryczny do wytwarzaniakryształów.

Lokalni mieszkańcy uważali, że za-warł pakt z diabłem. Ludzie częstoinformowali miejscowy posterunek poli-cji, że widzieli niesamowite, błyskająceświatła oraz słyszeli trzeszczące, syczącedźwięki dobiegające nocą aż do godzinrannych z domu Crosse’a. Te zjawiskasprawiły, że ochrzczono go przydom-kiem „Człowiek Grzmotu i Błyskawicy”.

Jesienią 1837 roku Crosse był zajętypróbami zsyntetyzowania kryształówkrzemionki (SiO2) za pomocą stałego,słabego prądu elektrycznego wytwarza-nego przez kondensatory Leydena i ba-terie galwaniczne przepuszczanegoprzez tlenek żelaza zanurzony w płyn-nej zawiesinie krzemianu potasu i kwa-su chlorowodorowego. (Warto w tymmiejscu zauważyć, że dr Wilhelm Reichsugerował w latach trzydziestychi czterdziestych pod wpływem ekspery-mentów z substancjami noszącymi na-zwę „bionowe płyny”, że elektrycznośćstatyczna, taka jak ta pochodząca zesłojów Leydena, była bardzo podobna,jeśli nie identyczna z „energią orgono-wą”1, która, jak sądził, jest „podstawo-wym przejawem życia”).

Crosse przez dwa tygodnie cierp-liwie czekał na wynik eksperymentu.Formowanie się kryształów, jak prze-widywał, nie było natychmiastowe, na-tomiast zaczęło dziać się coś znaczniebardziej niezwykłego. W swoim pamię-tniku tak opisał wyniki eksperymentu:

„Czternastego dnia od chwili rozpo-częcia eksperymentu zaobserwowałemprzez lupę kilka małych, białawych wy-rostków lub brodawek wyłaniającychsię mniej więcej w środku elektryzowa-nego kamienia. Osiemnastego dnia wy-rostki powiększyły się i wypuściły z sie-bie siedem lub osiem włókienek, dłuż-szych od półkuli, na której rosły”.

W obserwacji tej nie było nic nad-zwyczajnego. Crosse widywał te „wyro-stki” przy innych okazjach i wiedział,że stanowią one preludium ewentual-nego formowania się kryształów.

„Dwudziestego szóstego dnia wyro-stki te przybrały kształt upodabniającyje do owada stojącego w wyprostowa-nej pozycji na kilku szczecinkach, któ-re tworzyły jego ogon. Do tej pory niezaobserwowałem, aby te wyrostki róż-niły się czymkolwiek od początkowegostadium formowania się kryształu.Dwudziestego ósmego dnia stworzeniate zaczęły poruszać nogami. Muszę tustwierdzić że byłem nie lada zdziwiony.Po kilku dniach odczepiły się od ka-mienia i energicznie poruszały”.

Crosse kontynuował obserwacjęi w ciągu kilku tygodni na kamieniupojawiło się około sto tych stworzeń.Zbadał je za pomocą mikroskopu i za-uważył, że mniejsze mają tylko sześćnóg, zaś większe osiem.

Crosse nie był pewny swojego od-krycia:

„Wygląda, że te insekty są z rzęduAcarus. Wystąpiły jednak różnice opi-nii odnośnie tego, czy należą one doznanych gatunków. Są tacy, którzy za-pewniają, że nie”.

Mimo iż Crosse był amatorem, niebył durniem i zaczął podejrzewać, żejego aparatura została w jakiś sposóbskażona jajami zwykłych Acari. Po do-kładnym jej sprawdzeniu, a także po-mieszczenia Crosse z ulgą stwierdził, żenie może być mowy o skażeniu z jakie-gokolwiek źródła bądź powietrza. Mi-mo to ten sumienny i rzetelny badacz,za jakiego uchodził, podjął kroki, któ-rych celem było wyeliminowanie możli-wości jakiegokolwiek skażenia.

W tym czasie Crosse stracił zainte-resowanie swoimi poprzednimi ekspe-rymentami dotyczącymi wytwarzaniakryształów i rozpoczął przygotowaniado prowadzenia dalszych doświadczeńw tej nowej interesującej dziedzinie.

Tego samego roku napisał dwa spra-wozdania z tego doświadczenia. Jednoz nich zostało opublikowane w Transac-tions of the London Electrical Society(Protokoły Londyńskiego TowarzystwaElektrycznego), a drugie w Annals ofElectricity (Annały Elektryczności).

Wraz z rozchodzeniem się wieścio tym odkryciu miejscowi ludzie,

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 06

dokończenie na stronie 59

Acarus electricus (rysunek pochodzi z książkiH.M. Noada Wykłady z elektryczności, Londyn, 1849).

w większości prości wieśniacy, doszlido przekonania, że Crosse albo zwa-riował, albo został opętany i pod ko-niec roku został wyklęty w całej Anglii.Często go obrażano, zaś wielu niego-dziwców określało go mianem „bluź-niercy” oraz obrazoburcy „naszej świę-tej religii”. Nieliczni okrzyknęli go„nowoczesnym Prometeuszem”.

20 lat wcześniej ukazała się dru-kiem książka Mary Shelley Franken-stein i wrogowie Crosse’a porównywaligo do szalonego naukowca z tej powie-ści, któremu udało się „stworzyć życieprzy pomocy elektryczności”.

Zirytowany tą formą ataku na swo-ją osobę napisał do swojego kolegi,żaląc się:

„Spotykam się z tak olbrzymiądozą złośliwości i zniewag…w wyniku eksperymentów, że wy-gląda na to, iż ich wykonanie byłoprzestępstwem”.

Crosse’owi ulżyło nieco, kiedydowiedział się, że inny, badacz-amator, niejaki Weeks z Sand-wich, powtórzył niektóre z jegoeksperymentów z pomyślnymskutkiem stosując jeszcze bardziejrygorystyczne zabezpieczeniaprzed skażeniem.

Przed rozpoczęciem pracyWeeks wygrzewał całe wyposaże-nie w piekarniku w wysokiej tem-peraturze i używał wyłącznie wo-dy destylowanej. Wszystkie naczy-nia napełniał pod osłoną rtęciużywając „powietrza produkowa-nego” (chodzi o tlen). Wygrzewałnawet roztwory krzemionki. Acaripokazały się po półtora roku.W eksperymentach kontrolnych,w których stosowano wszystkoz wyjątkiem elektryczności, żadneAcari nie pojawiły się.

Podbudowany tym faktem Crossepowrócił do swoich badań z nowymzapałem. Wprowadził innowacje – po-zbył się porowatych kamieni i zacząłużywać szklanych cylindrów wypełnio-nych skondensowanymi roztworamiazotanu miedzi, siarczanu miedzi i sia-rczanu cynku. Acari pojawiły się pono-wnie, tyle że tym razem na ściancei pięć centymetrów pod powierzchniąroztworu. Zauważył przy tym, że jeśliwynurzyły się z roztworu i następnieprzypadkowo do niego z powrotemwpadły, z miejsca ulegały „zniszcze-niu”.

To bardzo intrygująca sprawa. Siar-czan cynku, podobnie jak pozostałezwiązki cynku, jest bardzo trujący, zaśsiarczan miedzi i azotan miedzi są sto-sowane jako środki przeciw insektom.Najwidoczniej macica Acari jest jedno-

cześnie ich grobem! To niezwykłe, żerodzą się w tym płynie i nie mogą doniego wrócić!

Następnie Crosse zastosował jesz-cze silniejszą substancję – kwas wodo-rofluorowy (HF), który jest tak silny,że do jego przechowywania stosuje sięwoskowane butelki, ponieważ rozpusz-cza on szkło. Do kwasu zawierającegoroztwór krzemionki (H2SiF6) był zanu-rzany na głębokość 5 centymetrów ma-ły kawałek kwarcu. Kwarc był ciąglepoddawany „ujemnej elektryfikacji”.Po ponad 12 miesiącach pojawiły sięna nim trzy Acari. W kolejnym eks-perymencie Crosse zastosował roztwórkrzemionki przygotowany tak samojak poprzednio. Tym razem użył her-

metycznie zamkniętych naczyń. Popodłączeniu baterii z roztworu zaczęłyuwalniać się wodór i tlen, zaś w 140dniu zobaczył jedno z malutkich stwo-rzeń czołgające się po ściance retorty.W tym momencie zdał sobie sprawę,że zapomniał włożyć do niej coś, naczym ten insekt mógłby spocząć, i nieminęło wiele czasu, kiedy insekt wpadłz powrotem do kwasu i rozpuścił sięw nim! Eksperymentator był bardzozdziwiony, że w tak kaustycznym roz-tworze mogło się coś narodzić!

Crosse z uwagą podsumował swojeobserwacje z poprzednich ekspery-mentów z Acari i stwierdził, że:

• Na samym początku Acari poja-wia się „w bardzo malutkiej, białawejpółkuli”, która formuje się na powierz-chni elektryfikowanej substancji. Cza-sami pokazuje się w pobliżu dodat-niego, a czasami ujemnego bieguna,

niekiedy zaś między dwoma lub w śro-dku elektryfikowanego płynu, a czasa-mi wszędzie.

• Po kilku dniach drobinka zaczy-na powiększać się, wydłużając w kie-runku pionowym, a następnie zaczynawypuszczać białawe, falujące odnóżki,które bardzo łatwo zauważyć przez lu-pę o małym powiększeniu.

• Następnie pojawiają się pierwszeoznaki życia. Dotknięte czymś ostrym,wypustki te, twierdzi Crosse, natych-miast kurczą się i opadają „jak zoofityna mchu”, lecz po usunięciu obcegociała ponownie się prostują.

• Po kilku dniach wypustki te stająsię odnóżami i szczecinkami i ostatecz-nie powstaje doskonały Acarus elect-

ricus. Odczepia się on od miejscanarodzenia i jeśli znajduje się podpowierzchnia płynu, wspina się podrucie, którym płynie prąd, a na-stępnie ucieka z naczynia. Jeśliktórykolwiek z nich zostanie póź-niej wrzucony z powrotem do cie-czy, w której się narodził, z miejs-ca tonie.

Crosse podaje również, że ni-gdy nie słyszał, aby jakikolwiekAcarus został stworzony pod po-wierzchnią cieczy bądź z jajeczekwyrzucających na zewnątrz wypu-stki, lub by kiedykolwiek udało siękomukolwiek zaobserwować jaje-czka przed „elektryzacją, z wyjąt-kiem przypadku kiedy pewna licz-ba tych insektów osiągnąwszy do-jrzałość, gromadziła się i zaczyna-ła produkować jajeczka”.

Jedynym uznaniem, jakie kie-dykolwiek spotkało Crosse’a zestrony luminarzy nauki, było pis-mo od Faradaya, które odczytanow Królewskim Instytucie. Faraday

stwierdza w nim, że podobne zjawiskawystępowały w czasie jego własnycheksperymentów, lecz nie potrafił roz-strzygnąć, czy traktować je „jako przy-padek stworzenia, czy też ożywienia”.

Najwidoczniej cienka linia oddzie-lająca zwierzęta od minerałów i roślinjest lekko zamazana.

Innym, mało znanym pionieremnauki, który odważył się przekroczyćtę linię, był hinduski naukowiec Ja-gadis Chandra Bose. Podobnie jakCrosse nie był on w dobrych stosun-kach z akademią nauk i znaczna częśćjego prac została zignorowana i zle-kceważona. Był to ten sam człowiek,który w roku 1895 miał pokaz naukowyw ratuszu Kalkuty, któremu przewo-dniczył gubernator Bengalu, Alexan-der Mackenzie.

34 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 36: Nexus 06

Pierwsi przywódcykościoła katolickiego

przyjęli jakoobowiązujące teksty,

które zaciemniająprawdę na tematżycia Jezusa orazjego królewskiej

krwi. Apokryfy i inneźródła dowodzą,

że hierarchiakościelna od

początku manipulujewyznanwcami, abyzachować nad nimi

swoją władzę.

Część 3(dokończenie)

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

N a podstawie chronologii Ewangelii wiadomo nam, że drugie małżeńskienamaszczenie Jezusa przez Marię Magdalenę w Betanii miało miejsce

w tygodniu poprzedzającym ukrzyżowanie. Wiemy również, że Maria była wtedyw trzecim miesiącu ciąży i w związku z tym powinna była urodzić we wrześniu.

Co zatem mówią nam Ewangelie na temat wydarzeń, które miały miejsce wewrześniu roku pańskiego 33? W rzeczy samej nic, niemniej sprawa ta zostałapodjęta w Dziejach Apostolskich, gdzie podane są szczegóły wrześniowego wyda-rzenia, które znamy jako „Wniebowstąpienie”.

W Dziejach Apostolskich nie ma jednak mowy o jednej rzeczy, to jesto „Wniebowstąpieniu”. Nazwa ta została nadana temu rytuałowi trzy wieki później,kiedy Kościół Rzymskokatolicki ustalał swoje doktryny. Oto, jak brzmią dosłowniestosowne słowa tekstu: „I gdy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony w góręi obłok wziął go sprzed ich oczu”. Dalej mówi się, że „mężowie w białych szatach”rzekli do uczniów: „…czemu stoicie patrząc w niebo? Ten Jezus… tak przyjdzie, jakgo widzieliście idącego”. Nieco dalej w Dziejach mówi się, że „niebo” musi przyjąćJezusa aż do czasu jego „powrotu”.1

Wiedząc, że był to właśnie miesiąc, w którym Maria Magdalena spodziewała siędziecka, zastanówmy się zatem, czy istnieje jakiś związek między połogiem Mariia tak zwanym „Wniebowstąpieniem”? Otóż istnieje i wynika on z istoty czasupowrotu.

Istniały zasady nie tylko rządzące ceremonią zaślubin sukcesorów rodówmesjanistycznych, ale również rządzące samym małżeństwem. Zasady dynastycz-nych więzów małżeńskich różniły się od obowiązujących w przeciętnej rodzinie, zaśrodzice mesjanistyczni byli formalnie rozdzielani na czas porodu. Nawet zbliżeniamiędzy dynastycznym mężem i żoną były dozwolone jedynie w grudniu, tak abyurodziny następców zawsze wypadały we wrześniu, miesiącu Atonement, najświęt-szym miesiącu żydowskiego kalendarza.

To właśnie tę zasadę złamali rodzice Jezusa (Józef i Maria) i było to przyczyną, dlaktórej Żydzi nie byli zgodni co do tego, czy Jezus jest ich prawdziwym Mesjaszem.

Kiedy dynastyczne dziecko było poczęte w niewłaściwej porze roku, matkabywała zazwyczaj umieszczana na czas porodu pod klasztornym nadzorem, abyuniknąć publicznego zawstydzenia. Nazywało się to „oddaleniem prywatnym/pota-jemnym” i święty Mateusz całkiem wyraźnie podaje, że kiedy odkryto ciążę Marii,„Józef, jej mąż, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej nazniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie”.

W tym przypadku na urodzenie została udzielona dyspensa przez archaniołaSimeona, który piastował wówczas stanowisko „Gabriela” będąc anielskim kap-łanem dyżurnym. Zarówno Zwoje znad Morza Martwego, jak i Księga Enocha(która została usunięta ze Starego Testamentu) definiują „archaniołów” (lubgłównych ambasadorów) jako starszych kapłanów w Qumran noszących tradycyjnietytuły „Michał”, „Gabriel”, „Rafael”, „Sariel” etc.

W przypadku Jezusa i Marii Magdaleny wszelkie zasady więzów małżeńskichzostały zachowane i ich pierwsze dziecko zostało poczęte w grudniu roku pańskiego32 i urodzone we wrześniu roku 33.

Z chwilą urodzenia się dynastycznego dziecka rodzice byli rozdzielani na sześćlat, jeśli to był chłopiec, i na trzy lata, jeśli urodziła się dziewczynka. Ich małżeństwobyło restytuowane dopiero po tym czasie. W międzyczasie matka z dzieckiemudawała się do odpowiednika klasztoru, zaś o małżonku mówiło się, że wstępuje do„Królestwa Niebios”. To Królestwo Niebios było w rzeczywistości EsseńskimNadrzędnym Klasztorem w Mird nad Morzem Martwym, zaś ceremonia wstępowa-nia była prowadzona przez anielskich kapłanów pod nadzorem wyznaczonegoprzywódcy pielgrzymów.

W Księdze Wyjścia Starego Testamentu izraelskich pielgrzymów prowadził doZiemi Świętej „obłok”. Kontynuując tę tradycję kapłan, przywódca pielgrzymów,nosił od tamtego czasu tytuł „Obłok”.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 06

Przed urodzeniem drugiegosyna w roku 44 Maria

Magdalena została wydalonaz Judei w związku

z zaangażowaniem się jejw powstanie o charakterze

politycznym.

Jeśli przeczytamy teraz Dzieje Apostolskie zgodnie z in-tencją autorów, zobaczymy, że Jezus został wzięty przez„Obłok” (czyli wodza pielgrzymów) do Królestwa Niebies-kiego (czyli do Nadrzędnego Klasztoru w Mird), zaś człowiekw bieli (anielski kapłan) powiedział, że Jezus powróci, kiedynadejdzie czas restytucji (kiedy przywrócone zostanie fizycznemałżeństwo).

Jeśli rzucimy teraz okiem na List św. Pawła do Hebraj-czyków, zauważymy, że wyjaśnia on bardziej szczegółowowydarzenie noszące nazwę Wniebowstąpienia. Św. Pawełopowiada, jak Jezus został przyjęty do Kapłaństwa Niebiańs-kiego, ponieważ w rzeczy samej nie miał uprawnień do takuświęconego tytułu. Tłumaczy on, że Jezus urodził się (po-przez ojca Józefa) w żydowskiej linii Dawida, linii, któramiała prawo do tytułu królewskiego, lecz nie miała prawa dokapłaństwa, ponieważ to ostatnie było wyłącznym przywilejemrodu Aarona i Lewiego.

Paweł powiada, że udzielono jednak specjalnej dyspensy,i dodaje, że „skoro bowiem zmienia się kapłaństwo, musinastąpić zmiana zakonu” (zakon = prawo). Jako wynik tejzmiany zakonu (prawa) Jezus miał prawo wejścia do KrólestwaNiebieskiego według kapłańskiego porządku Melchizedeka.

Tak więc we wrześniu roku pańskiego 332 rodzi siępierwsze dziecko, zaś Jezus zgodnie z prawem wstępuje doKrólestwa Niebieskiego. Nie ma ża-dnej wzmianki na temat męskiej płcitego dziecka (są natomiast w przypa-dku kolejnych dwóch narodzin) i wi-dząc, że Jezus wraca trzy lata póź-niej, w roku 36, wiemy, że Mariaurodziła dziewczynkę.

Śledząc chronologię DziejówApostolskich widzimy, że we wrześ-niu roku 37 rodzi się drugie dziecko,a następnie kolejne w roku 44.Okres, jaki upływa między tymi dwo-ma urodzinami a drugą restytucją (małżeństwa) w roku 43,wynosi sześć lat, co wskazuje, że drugie dziecko było chłop-cem. Fakt ten potwierdzają również użyte słowa kryptologicz-ne – takich samych użyto w stosunku do dziecka z roku 44, cooznacza, że trzecie dziecko również było chłopcem.

Zgodnie z tym, co znajdujemy w Zwojach znad MorzaMartwego, wszystko, co ma charakter kryptologiczny w No-wym Testamencie, zostało ustalone z góry przez inny termin,który wyjaśnia, że dany termin oznacza coś ukrytego zgodniez zasadą: „To jest dla tych z uszami do słuchania”. Kiedy jużsię zrozumie te kody i alegorie, łatwiej jest rozumieć inneprzekazy, bowiem ich znaczenie nie zmienia się. Znacządokładnie to samo za każdym razem, kiedy zostają użyte– inaczej mówiąc, zawsze są używane, kiedy chodzi o to samo.

I tak na przykład Ewangelie wyjaśniają, dlaczego Jezus byłnazywany „Słowem Boga”: „A słowo ciałem się stało i miesz-kało między nami… w pełni gracji i prawdy”. Jan bardzodługo wyjaśnia znaczenie tego wyrażenia, zaś kolejne przy-kłady cytatów brzmią następująco: „Słowo Boga stało nadjeziorem” i „Słowo Boga było w Samarii”.

Przesłania dotyczące żyzności i nowego życia są sfor-mułowane w Przypowieści o siewcy, którego ziarno „wydałoplon”. I stąd, ilekroć jest mowa, że „Słowo Boga plon wydało”oraz „to jest dla tych z uszami do słuchania”, oznacza to, żeJezus miał syna. Są dwa takie wyrażenia w „Dziejach Apostol-skich” i przypadają one dokładnie na rok 37 i 44.

Przypuszczalnie najgorzej zinterpretowaną księgą Nowe-go Testamentu jest Apokalipsa św. Jana (inaczej Objawienieśw. Jana). Chodzi tu o błędną interpretację przez Kościóła nie błędy w samej księdze. Księga ta jest niepodobna do

pozostałych. Jest wypełniona okropnymi, nadprzyrodzonymipodtekstami, zaś jej bezpośredni charakter wyobrażeniowyzostał skażony przez Kościół, który przeobraził jej tekstw pewien rodzaj ostrzeżenia, przepowiedni katastrofy! Leczksięga ta nie ma w tytule słowa „Przepowiednia” lub „O-strzeżenie”. Nazywa się „Objawienie”3.

Cóż zatem ta księga objawia? Chronologicznie opisanetam wydarzenia następują po tych, jakie opisane są w Dzie-jach Apostolskich, czyli księga Objawienia św. Jana jestw rzeczywistości kontynuacją historii Jezusa, Marii Magdale-ny i ich synów, w szczególności starszego syna, Jezusa Justusa.Podaje ona szczegóły jego życia i małżeństwa wraz z urodzi-nami jego syna. Ta błędnie interpretowana przez Kościółksięga Nowego Testamentu nie jest ani ostrzeżeniem, anipełną grozy przepowiednią. Jest dokładnie tym, co mówi jejtytuł: objawieniem (lub raczej: ujawnieniem – przyp. tłum.).

Jak już wcześniej zauważyliśmy, wyświęceni księża w tam-tych czasach nosili przydomek „rybiarzy”, ich pomocnikównazywano z kolei „rybakami”, zaś kandydatów do chrztu– „rybami”. Po wstąpieniu do Królestwa Niebieskiego Jezusstał się wyświęconym „rybiarzem”, lecz do chwili wstąpieniatam (jak wyjaśnia św. Paweł) nie posiadał tytułu kapłańskiego.

W trakcie rytuału wyświęcania prowadzący ceremoniałkapłani z sanktuarium, Lewici, po-dawali kandydatom pięć bochenkówchleba i dwie ryby. Prawo w tejmierze było bardzo rygorystyczne.Kandydat musiał być obrzezanymŻydem. Innowiercy i nie obrzezanisamarytanie nie mogli w żadnym wy-padku dostąpić tego zaszczytu.

I to właśnie był ten szczególnykapłański rytuał, który Jezus pogwa-łcił w czasie tak zwanego „nakar-mienia pięciu tysięcy”4, ponieważ

w ten sposób dał dostęp do swojej nowej, liberalnej posługiofiarowując bochenki chleba nie uświęconemu zgromadzeniuludzi. Poza tym, z uwagi na to, że stał się „rybiarzem”,o Jezusie mówiono również jako o „Chrystusie” – jest togrecka definicja i znaczy „Król”. Wymawiając słowa JezusChrystus faktycznie mówimy Jezus Król, zaś jego królewskiepochodzenie wywodziło się z Królewskiego Domu Judy (Do-mu Dawidowego), jak to wielokrotnie podkreślają ewangelieoraz listy świętego Pawła.

Tak więc poczynając od roku 33 n.e. Jezus wyłania sięw podwójnej roli: jako „Kapłan Chrystus”, a jeszcze częściejjako „Rybiarski Król” („Fisher King”). Definicja ta, jakzobaczymy, miała przerodzić się w dziedziczny i dynastycznyurząd potomków Jezusa i następni „Rybiarscy Królowie” bylidominującymi postaciami w historii linii krwi Graala.

Przed urodzeniem drugiego syna w roku 44 Maria Mag-dalena została wydalona z Judei w związku z zaangażowaniemsię jej w powstanie o charakterze politycznym. Wraz z Fili-pem, Łazarzem i kilkoma innymi wiernymi przyjaciółmi udałasię (w myśl umowy z królem Herodem Agryppą II) doposiadłości Herodów w pobliżu Lionu w kraju Gaul (którystał się później Francją).

Od najwcześniejszych czasów przez średniowiecze aż dorenesansu jej emigracja z Judei była portretowana w ręko-pisach luminarzy i podobnych im dziełach sztuki. Jej życiei praca we Francji, a w szczególności w Langwedocji, zostałaopisana nie tylko w pracach dotyczących historii europejskiej,ale nawet w liturgii rzymskokatolickiej, dopóki Watykan nieusunął jej stamtąd.

36 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 38: Nexus 06

Potomkowie Jezusa stanowilipotężne zagrożenie dla

Kościoła Rzymskokatolickiego,ponieważ byli dynastycznymi

przywódcami KościołaNazareńskiego.

Deportacja Mary Magdaleny jest opisana w Apokalipsieśw. Jana (inaczej Objawieniu św. Jana), która podaje, że byłaona w tym czasie w ciąży. Opowiada ona również, jakrzymskie władze oskarżyły ją, jej syna i jego następców: „Ajest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia… Otowielki smok barwy ognia mający siedem głów i dziesięć rogów– a na głowach jego siedem diademów… I stanął smok przedmającą rodzić Niewiastą, ażeby, skoro porodzi, pożreć jejdziecię. I porodziła syna – Mężczyznę… A niewiasta zbiegłana pustynię… I rozgniewał się smok na niewiastę i odszedłrozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegąprzykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”. (Apokalipsa św.Jana, 12,1-18).

Jest powiedziane, że to do kraju Gaul (Francji) Mariazaniosła Sangréal (Krew Królewską, Świętego Graala), i towłaśnie w Gaul potomkowie sławnej linii Jezusa i Marii,„Rybiarscy Królowie”, rozkwitali przez 300 lat.

Odwiecznym mottem Rybiarskich Króli było „W Sile”.Wywodziło się ono od imieniem ich przodka, Boaza (pradzia-dka króla Dawida), które znaczyło „W Sile”. Po przetłuma-czeniu na łacinę brzmiało ono „In Forte” (Głośno), co późniejzostało zniekształcone na „Anfortas”, które stało się imieniemRybiarskiego Króla w romansie mówiącym o Graalu5.

Możemy obecnie powrócić do tradycyjnej symboliki Gra-ala jako kielicha napełnionego krwiąJezusa. Możemy również zastanowićsię nad graficzną symboliką stworzo-ną na długo przed Wiekami Ciem-noty, około 3 500 lat p.n.e. Kiedytego dokonamy, zauważymy, że kie-lich lub puchar jest najstarszym sym-bolem kobiety. Jego reprezentacjąbyło Święte Naczynie – macica.

Tak więc uciekając do Francji,Maria Magdalena przeniosłaSangréal w Uświęconym Kielichu swojej macicy, tak jak toopisuje Księga Objawienia. Imię tego drugiego syna byłoJózef.

Równoważnym tradycyjnym symbolem mężczyzny byłoostrze rogu przedstawiane zazwyczaj w postaci miecza lubjednorożca. W Starym Testamencie w Pieśni nad Pieśniamioraz w Księdze Psalmów płodny jednorożec symbolizujekrólewski ród Judy i właśnie z tego względu katarowiez Prowansji używali tej mistycznej bestii jako symbolu liniikrwi Graala.6

Maria Magdalena zmarła w Prowansji w roku 63 n.e.W tym samym roku Józef z Arymatei zbudował sławnąkaplicę w Glastonbury w Anglii jako pomnik MesjanistycznejKrólowej. Był to pierwszy „nie podziemny” kościół chrześ-cijański na świecie, zaś w następnym roku syn Marii, JezusJustus, poświęcił go swojej matce. Jezus Młodszy był jużprzedtem w Anglii z Józefem, w wieku dwunastu lat, w roku49. To właśnie to wydarzenie zainspirowało sławną pieśńWilliama Blake’a, Jeruzalem: „I te stopy w starożytności,stąpały po zieleni Anglii gór”.7

Kim był Józef z Arymatei, człowiek, który przejął kontrolęnad biegiem wypadków w czasie ukrzyżowania? I dlaczegomatka Jezusa, jego żona i reszta rodziny zaakceptowałainterwencję Józefa bez zadawania jakichkolwiek pytań?

Dopiero w roku 900 n.e. Kościół Rzymski zdecydował sięwydać oświadczenie, że Józef z Arymatei był wujem matkiJezusa, Marii. Od tego czasu obrazy zaczęły ukazywać gow chwili ukrzyżowania jako stosunkowo starego człowieka,kiedy matka Maria miała już ponad pięćdziesiąt lat. Doku-menty historyczne dotyczące Józefa sprzed oświadczenia Rzy-

mu przedstawiają go jako znacznie młodszego człowieka.Podają one, że zmarł on w wieku 80 lat 27 lipca 82 roku n.e.,czyli w chwili ukrzyżowania Jezusa musiał mieć 32 lata.

Józef z Arymatei był w rzeczywistości nikim innym jakbratem Jezusa Jakubem, zaś tytuł, jakim się go obdarza, niema nic wspólnego z nazwą jakiegokolwiek miejsca. Arymateanigdy nie istniała. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie onnegocjował z Piłatem sprawę umieszczenia Jezusa w swoimwłasnym grobie rodzinnym.

Rodowy przydomek „Arymatea” wziął się z angielskiegozniekształcenia grecko-hebrajskiego terminu ha Rama Theo– „Boska Wysokość” lub „Królewska Wysokość”, jak to dziśmówimy. Ponieważ Jezus był najstarszym mesjanistycznympotomkiem – Chrystusem, Kristosem lub po prostu królem– jego młodszy brat był księciem krwi królewskiej, KrólewskąWysokością, Rama-Theo. W nazareńskiej hierarchii książę krwikrólewskiej zawsze posiadał patriarchalny tytuł „Józefa” – podo-bnie jak Jezus był tytularnie „Dawidem”, a jego żona „Marią”.

Na początku V wieku potomkowie Jezusa i Marii skoliga-cili się poprzez małżeństwo z Frankami sigambryjskimi. Z te-go związku wyłoniła się nowa rodzina „panująca”, którazapoczątkowała dynastię Merowingów. Merowingowie zało-żyli królestwo Francji i wprowadzili dobrze znany „fleur-de-

lys” (kwiat lilii – starożytny, żydow-ski symbol obrzezania) jako symbolkrólów francuskich.

Z Merowingów wyłoniła się ko-lejna linia, która założyła niezależneżydowskie królestwo w południowejFrancji, Królestwo Septi-manii, zna-nej obecnie jako Langwedocja. Pier-wsi książęta Tuluzy, Akwitanii i Pro-wansji wywodzili się z mesjanistycz-nej linii krwi Świętego Graala. Sep-

timania otrzymała Królewski Dom Dawidowy w roku 768, zaśjej książę Bernard poślubił później córkę cesarza Charlemag-ne (Karola Wielkiego).

Spośród „Rybiarskich Króli” wyłoniła się również kolejnalinia sukcesji w Gaul. Podczas gdy Merowingowie kontynuo-wali patrymonialną „męską” linię dziedzictwa Jezusa, drugalinia przedłużała matriarchalne dziedzictwo Marii Magdalenyw „żeńskiej” linii. Były to dynastyczne królowe Avallonuw Burgundii, z domu del Acqs – co znaczy „wody” – tytułnadany Marii Magdalenie wcześniej, kiedy udała się morzemdo Prowansji.

Ci z nas, którym nie są obce tradycje arturiańskie i św.Graala, zorientowali się w tej chwili w ostatecznej doniosłościtej mesjanistycznej rodziny Rybiarskich Królów, królowychAvallonu i domu del Acqs (przekształconego w arturiańskimromansie na „du Lac”).

Potomkowie Jezusa stanowili potężne zagrożenie dla Koś-cioła Rzymskokatolickiego, ponieważ byli dynastycznymiprzywódcami Kościoła Nazareńskiego. W rzeczywistości Koś-ciół Rzymskokatolicki nie powinien był nigdy powstać, ponie-waż nie był on niczym innym jak ruchem „hybrydowym”złożonym z najróżniejszych doktryn pogańskich przyklejo-nych do podstawowej żydowskiej bazy.

Jezus urodził się w 7 roku p.n.e. i jego urodziny przypada-ją na dzień będący odpowiednikiem 1 marca, z „oficjalnymi”urodzinami w dniu 15 września, aby zadowolić wymaganiadynastyczne. W chwili ustanawiania zasad Kościoła Rzymsko-katolickiego w czwartym stuleciu naszej ery cesarz Konstan-tyn zignorował jednak obie daty i zamiast nich ustanowił 25grudnia jako dzień Bożego Narodzenia, tak aby zbiegało sięono z pogańskim Świętem Słońca.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 06

Papieże i kardynałowie moglirządzić niepodzielnie jedynie

poprzez usunięcie Jezusaz czołowego miejsca.

Konstantyn orzekł, że to„on sam” jest „Zbawicielem

Mesjaszem” a nie Jezus!

Później, na Synodzie w Whitby, w roku 664, biskupiprzejęli celtyckie święto Eostre, bogini wiosny i urodzaju,i przywiązali do niego nowe, chrześcijańskie znaczenie. Czy-niąc to zmienili datę celtyckiego święta, by oddzielić ją odtradycji żydowskiej Paschy.8

Chrześcijaństwo ewoluowało, jak wiadomo, jako „religiakompozytowa”, zupełnie niepodobnie do innych. Gdyby Je-zus miał być jego żywym katalizatorem, wówczas chrześcijańs-two bazowałoby na jego naukach – moralnych i społecznychzasadach uczciwego, tolerancyjnego kapłaństwa z ludźmiw charakterze udziałowców tej religii.

Ortodoksyjne chrześcijaństwo nie jest zbudowane na pod-stawie nauk Jezusa, bazuje ono na naukach Kościoła Rzyms-kiego, które różnią się całkowicie od nauk Jezusa. Istniejecały szereg przyczyn takiego stanu rzeczy, z których najważ-niejszą jest to, że nauki Jezusa zostały z rozmysłem ze-pchnięte na bok na rzecz nauk Piotra i Pawła, które nie byłyuznawane przez Kościół Nazareński jako legalne dziedzictwoJezusa i jego brata Jakuba.

Papieże i kardynałowie mogli rządzić niepodzielnie jedy-nie poprzez usunięcie Jezusa z czołowego miejsca. Konstan-tyn orzekł, że to „on sam” jest „Zbawicielem Mesjaszem”a nie Jezus! Jeśli chodzi o biskupów Rzymu (papieży), toprzydzielono im apostolskie dziedzi-ctwo świętego Piotra, nie będącegospadkobiercą Jezusa i jego braci, cozachował Kościół Nazareński.

Jedynym sposobem, przy pomocyktórego Kościół Rzymski mógł zapo-biec wpływom potomków Marii Ma-gdaleny, było zdyskredytowanie jejsamej i zaprzeczenie, że była żonąJezusa. Ale co z bratem Jezusa Jaku-bem? On również miał potomków,mieli ich również jego pozostali bra-cia, Simon, Joses i Jude. Kościołowi nie udało się uciec odewangelicznego stwierdzenia, że Jezus był BłogosławionejMatki Maryi „pierworodnym synem”, przeto macierzyństwosamej Marii też musiało zostać ukryte.

W wyniku tej opcji Matka Maria została przedstawionajako dziewica, zaś Maria Magdalena jako ladacznica, o czymnie wspominają oryginalne Ewangelie. Następnie, w celuumocnienia pozycji Marii, zaczęto głosić, że jej własna matka,Anna, urodziła ją w sposób „bezgrzeszny”!

Z upływem czasu te wyrachowane doktryny zaczęły od-nosić skutek. Na samym początku jednak trzeba było czegoświęcej, aby scementować te idee, ponieważ kobiety z ruchunazareńskiego, takie jak Maria Magdalena, Marta, Mariażona Kleofasa i Salome, które prowadziły szkoły i misjew całym śródziemnomorskim świecie, miały znaczne wpływyw Kościele Celtyckim. Wszystkie one były uczennicami Jezusai bliskimi przyjaciółkami jego matki, Marii, której towarzyszy-ły w chwili jego ukrzyżowania, co potwierdzają Ewangelie.

Jedyną drogą ocalenia dla kościoła było usunięcie kobiet,i to nie tylko usunięcie ich ze stanowisk kościelnych, aleodmówienie im także jakichkolwiek praw w społeczeństwie.Tak więc Kościół ogłosił, że wszystkie kobiety są heretyczkamii czarownicami!

W dziele tym biskupów wspomagały słowa Piotra i Pawła.Opierając się na ich naukach Kościół Rzymskokatolicki mógłprzyjąć ideę absolutnego seksizmu. W Liście do TymoteuszaPaweł napisał: „Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani teżprzewodzić nad mężem, lecz [chcę, by] trwała w cichości”.(Pierwszy List do Tymoteusza, 2,12). W Ewangelii według św.Filipa (w apokryfach) cytuje się nawet następującą wypo-

wiedź Piotra: „Kobiety nie są warte życia”. Biskupi cytowalinawet słowa Księgi Rodzaju, kiedy to Bóg mówi do Ewy natemat Adama tymi słowy: „…on zaś będzie panował nadtobą” (Księga Rodzaju, 3,16).

Ojciec Kościoła Tertulian podsumowuje całość poglądówościoła, kiedy mówi o uczennicach Marii Magdaleny: „Teheretyckie kobiety! Jak one śmią! Są na tyle bezwstydne, bynauczać, by angażować się w dyskusje i spory, by chrzcić…Nie wolno kobiecie przemawiać w kościele… ani preten-dować… do udziału w jakichkolwiek męskich funkcjach– a już na pewno nie mogą być kapłankami”.

Następnie, jako ukoronowanie wszystkiego, pojawia sięnajbardziej zadziwiający dokument Kościoła Rzymskokatolic-kiego, Apostolski Porządek (The Apostolic Order). Dokumentten został pomyślany jako „wyimaginowana” dyskusja toczącasię między apostołami po Ostatniej Wieczerzy. W przeciwień-stwie do Ewangelii dokument ten sugeruje udział MariiMagdaleny w Ostatniej Wieczerzy i wszyscy zgadzają się, żepowodem, dla którego Jezus nie przekazał przy stole Mariiani kropli wina było to, że zauważył, iż się ona śmieje!

Na podstawie tego osobliwego, fikcyjnego dokumentubiskupi postanowili, że mimo iż Maria być może była towarzy-szką Jezusa, kobietom nie należy się żadne miejsce w Koś-ciele, ponieważ nie są one poważne! Postawa seksistowska

przetrwała w Kościele do dzisiaj.Dlaczego? Ponieważ należało zdys-kredytować Marię Magdalenę i po-zbawić uznania, tak aby można byłoignorować jej spadkobierców. Aleczasy zmieniają się i przynajmniejw Kościele Anglikańskim kobietomprzywraca się prawo do stanu kap-łańskiego.

Mimo zakusów seksistów, mesja-nistyczni dziedzice utrzymali swoją

pozycje społeczną poza establishmentem Kościoła Rzymsko-katolickiego. Utworzyli własne kościoły, Kościół Nazareńskii Kościół Celtycki, i założyli własne królestwa w Brytaniii Europie. Stali się zagrożeniem dla Kościoła Rzymskokatoli-ckiego i figuranckich monarchów oraz rządów przezeń ani-mowanych. To właśnie z ich powodu utworzono brutalnąinkwizycję, jako że podtrzymywali oni moralne i społecznezasady, które stały w opozycji do doktryny Kościoła Rzymsko-katolickiego.

Stało się to bardzo wyraźne w Wieku Rycerskości, w któ-rym kultywowano szacunek dla kobiet, czego przykłademmogą być templariusze, których zakonna przysięga odzwier-ciedlała szacunek dla „Matki Graala”, Królowej Marii Mag-daleny.

W okresie poprzedzającym średniowiecze historie po-szczególnych członków tego rodu były dobrze znane. Leczkiedy Kościół rozpoczął swoje rządy i zaczął wysuwać oskar-żenia (Wielka Inkwizycja), cały dorobek nazareński musiałzejść do podziemia.

Po co jednak komu była potrzebna rządna odwetu In-kwizycja? Kiedy zakon templariuszy wrócił do Europy, nietylko przywiózł ze sobą dokumenty, które poddawały w wątp-liwość nauki Kościoła, lecz zaczął zakładać własne kościołycysterskie przeciwstawiające się Rzymowi. Nie były to bylejakie kapliczki, ale największe religijne pomniki, jakie kiedy-kolwiek wystrzeliły ku niebu zachodniego świata, na przykładkatedra Notre Dame we Francji.

Wbrew ich dzisiejszemu obliczu te wywierające olbrzymiewrażenie gotyckie katedry nie miały nic wspólnego z oficjal-nym Kościołem Rzymskokatolickim. Zostały ufundowane

38 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 40: Nexus 06

Pochodzące z VI wieku pismaMerlina zostały potępione

przez Radę Ekumeniczną, zaśoryginalny Kościół Nazareńskistał się „nurtem podziemnym”

wspomaganym przez takznaczących sponsorów, jakLeonardo da Vinci i Sandro

Botticelli.

i zbudowane przez templariuszy i były dedykowane MariiMagdalenie – Notre Dame, Naszej Pani – którą nazywali„Graalem świata”.

Tego rodzaju działalność pozostawała oczywiście w sprze-czności z wszystkimi dogmatami Kościoła Rzymskokatolic-kiego i biskupi przemianowali je, poświęcając je Marii, matceJezusa. Czyniąc to wydali nakaz ścisłego przestrzegania spo-sobu przedstawiania na artystycznych portretach Matki Marii,Madonny. Musiała być odziana w szaty w kolorze „wyłączniebiałym i niebieskim”, tak aby nie wywołać przeświadczenia, żeprzyznano jej prawo do piastowania jakichkolwiek stanowiskw wyłącznie męskim stanie kapłańskim.

Z drugiej strony Maria Magdalena była portretowana(przez największych artystów świata) w czerwonej pelerynie(mantyli), podobnej do tych, jakie noszą kardynałowie, lubw czarnej szacie wyższej kapłanki nazareńskiej, i Kościół nicnie mógł na to poradzić. Biskupi twierdzili jedynie, że jest topraktyka grzeszna i heretycka, jako że Maria Magdalena byłapoza ich jurysdykcją, gdyż zgodnie ze swoimi intencjamipostanowili ignorować ją i jej następców.

Było to w czasie, kiedy tradycja Graala została ogłoszonaprzez Watykan jako herezja. Pochodzące z VI wieku pismaMerlina zostały potępione przez Radę Ekumeniczną, zaśoryginalny Kościół Nazareński stał się „nurtem podziemnym”wspomaganym przez tak znaczącychsponsorów, jak Leonardo da Vincii Sandro Botticelli.

W tamtych czasach Kościół kont-rolował większość literatury wyda-wanej na użytek ogólny i dlategow celu uniknięcia represji ze stronyjego cenzury wszelkie wzmiankio Graalu były czynione w postacialegorii. Wiadomości przekazywanebyły w postaci tajnych znaków wod-nych, ezoterycznych pism, kart Taro-ta i symbolicznych dzieł sztuki.

Dlaczego tradycja Graala i pismaMerlina stanowiły taki problem dlaKościoła Rzymskokatolickiego? Otóż, dlatego że między wie-rszami tych tekstów o charakterze przygodowym przemycanabyła historia rodowodu Graala – rodu, który został usuniętyz należnej mu dynastycznej pozycji przez papieży i biskupówrzymskich, którzy zdecydowali się na rządy w drodze „sukcesjiapostolskiej”.

Twierdzono, że to apostolskie dziedzictwo wywodzi się odpierwszego biskupa, świętego Piotra (ta wersja obowiązuje dodzisiaj). Jeśli ktoś przejrzy Konstytucje Apostolskie KościołaRzymskokatolickiego, dojdzie do wniosku, że nie jest toprawda, bowiem Piotr nigdy nie był biskupem Rzymu anijakiegokolwiek innego miasta!

Watykańskie Konstytucje zawierają zapis mówiący, żepierwszym biskupem Rzymu był książę Brytanii, Linus, synCaractacusa Pendragona. Został tam osadzony przez św.Pawła w roku 58 n.e., jeszcze za życia Piotra.

Od początku XII wieku potężni wówczas templariuszei ich katedry stanowili poważne zagrożenie dla „wyłączniemęskiego” Kościoła, dlatego że uświadamiali całej społeczno-ści spuściznę, jaka została po Jezusie i Marii Magdalenie.

Kardynałowie zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli po-zwolą na to, aby potomkowie mesjaszowego rodu doszli dogłosu, ich gmach runie. Należało zatem ich zniszczyć! I utwo-rzono wówczas brutalną inkwizycję, która oskarżała wszyst-kich, którzy wyłamywali się z zasad ustanowionych przezbiskupów.

Wszystko zaczęło się w roku 1208, kiedy to papież Inno-centy III wysłał 30 000 żołnierzy do Langwedocji w połu-dniowej Francji, która była siedliskiem katarów (czystych),o których mówiono, że są strażnikami wielkiego, świętegoskarbu – tajemnicy, która może przewrócić do góry nogamiortodoksyjne chrześcijaństwo. Krucjata papieska, zwana tak-że „krucjatą przeciwko albigensom”, trwała 36 lat. W jejtrakcie wyrżnięto dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi, aleskarbu nie znaleziono.9

Główny okres działalności inkwizycji przypada na pon-tyfikat papieża Grzegorza IX, kiedy to w roku 1231 miałamiejsce masakra wszystkich, którzy popierali „herezję Gra-ala”. W roku 1252 wydano oficjalne zezwolenie na tor-turowanie ofiar oraz wykonywanie egzekucji poprzez paleniena stosie.

„Herezja” była bardzo wygodnym oskarżeniem, ponieważtylko Kościół mógł definiować, co to słowo znaczy. Ofiary byłytorturowane aż do momentu przyznania się do jej popeł-nienia, a następnie były tracone. Jeśli nie chciały się przyznać,tortury kontynuowano, w konsekwencji czego i tak umierały.Jedną ze stosowanych wówczas form tortur było rozciąganieofiary, a następnie pieczenie jej żywcem nad ogniem, kawałekpo kawałku, kończyna po kończynie.

Te barbarzyńskie oskarżenia i kary były utrzymywanew mocy przez ponad 400 lat i działa-nie ich rozciągnięto na żydowskich,muzułmańskich i protestanckich od-szczepieńców. Inkwizycja nigdy niezostała formalnie zniesiona. Nie da-lej jak w roku 1965 jej nazwę zmie-niono na „Święta Kongregacja”. Jejprerogatywy są wciąż w mocy.

Nie złamany przez inkwizycjęruch nazareński prowadził nadalswoją działalność i historia linii krwibyła kontynuowana w literaturzew takich dziełach jak Grand SaintGrail (Wielki Święty Graal) oraz HighHistory of Holy Grail (Dostojna histo-

ria świętego Graala). Dzieła te były sponsorowane głównieprzez francuskie, wierne Graalowi, dwory (dwór Szampanii,Anjou i inne), jak również przez templariuszy. Arturiańskieromanse stały się na tym etapie popularnym nośnikiemtradycji Graala.

Właśnie z tych przyczyn templariusze stali się w roku 1307celem inkwizycji, kiedy zausznicy papieża Klemensa V i królaFrancji Filipa IV skierowali przeciwko nim swoje ostrze.Papieskie armie przetrząsały Europę w poszukiwaniu ichdokumentów i skarbów, lecz podobnie jak w przypadkukatarów, nic nie znaleziono, co nie przeszkadzało poddawaćtemplariuszy torturom. Wielu z nich zginęło, zaś ich towarzy-sze zbiegli do krajów położonych z dala od władzy papieskiej.

Lecz ich skarb nie przepadł. W czasie gdy watykańscyemisariusze przeczesywali Europę, dokumenty spoczywałyzamknięte w zbiorach Skarbca Sali Kapitulnej w Paryżu.Znajdowały się pod opieką Wielkiego Zakonu Rycerzy Tem-plariuszy pod wezwaniem św. Antoniego (Templar GrandKnights of St Anthony), który zwano też „Opiekuńczą Księż-ną Królewskiej Tajemnicy”. Zakon ten załadował pewnejnocy w porcie La Rochelle skarb na 18 należących do niegogaleonów, i wyruszył z nim o świcie do Szkocji, gdzie zostałserdecznie powitany przez władcę Szkocji, Roberta I Bruce,który został ekskomunikowany wraz z całym narodem szkoc-kim przez papieża za przeciwstawienie się katolickiemu kró-lowi Anglii, Edwardowi. Templariusze pozostali razem zeswoimi skarbami w Szkocji i walczyli u boku Roberta w bitwie

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 06

Kościół Rzymskokatolickimógł rządzić jedynie

utrzymując kontrolę duchowąi z tego względu każdydynastyczny następca

z linii Graala spotykał sięze wściekłymi atakami

machiny papieskiej.

pod Bannockburn w roku 1314 w obronie niepodległościSzkocji i o jej uniezależnienie od Anglii Plantagenetów.10

W wyniku zwycięstwa pod Bannockburn Bruce i temp-lariusze z zakonu pod wezwaniem św. Antoniego założyliw roku 1317 Zakon Starszych Braci Różanego Krzyża i od tejchwili królowie Szkocji posiadają dziedzicznie tytuł WielkichMistrzów, zaś każdy król z dynastii Stewartów (Stuartów) byłuhonorowany tytułem Wielkiego Opata „Księcia Saint Ger-main”.

Dlaczego więc król Artur, celtycki wódz z VI wieku,był osobą tak ważną dla templariuszy oraz dworów eu-ropejskich wiernych tradycji Graala? Otóż, dlatego że byłato postać wyjątkowa o „podwójnym” pochodzeniu w liniimesjanistycznej.

Król Artur nie był postacią mityczną, jak wielu sądzi.W żadnym wypadku. Lecz szukano go zazwyczaj nie tam, gdzietrzeba. Badacze zmyleni fikcyjną lokalizacją podawaną w ro-mansach, bezowocnie przeszukiwali archiwa i kroniki Brytanii,Walii i zachodniej Anglii. Informacje o Arturze znajdują sięjednak w szkockich i irlandzkich annałach. Był on „dostojnymkrólem Celtyckiej Wyspy” i w rzeczywistości suwerenem,dowódcą brytyjskich oddziałów pod koniec VI wieku.

Artur urodził się w roku 559 i zmarł w 603. Jego matkąbyła Ygerna del Acqs, córka królowej Avallonu, Viviane,która pochodziła od Jezusa i Marii Magdaleny. Jego ojcembył król Aedàn z Dalriady (wyżyna szkocka nosząca obecnienazwę Argyll od nazwy klanu Campbell of Argyle, byłegohrabstwa w zachodniej Szkocji) będący brytyjskim Pendrago-nem („Head Dragon” – „GłównySmok” lub „Król Królów”) pocho-dzącym od Jakuba, brata Jezusa.Właśnie z tego powodu historie Ar-tura i Józefa z Arymatei są tak moc-no ze sobą związane w romansachosnutych na legendzie Graala.

I rzeczywiście, zapisy koronacyj-ne szkockiego króla Kennetha Mac-Alpina11, potomka Aedàna Pendra-gona, mówią, że pochodzi on z dyna-stii królowych Avallonu.

Dziedzictwo po ojcu, króluAedànie, wywodzi się w prostej liniiz najstarszego domu Camulot (Angielski Królewski DwórColchester) od pierwszego Pendragona, króla Cymbeline’a,który jest dobrze znany badaczom zajmującym się twórczoś-cią Szekspira.

W owym czasie potomkowie rodu mesjaszy założyli króles-twa w Walii w rejonie Strathclyde i Gór Kambryjskich. OjciecArtura, król Szkotów Aedàn, był pierwszym królem brytyjs-kim osadzonym na tronie według rytuału kościelnego. Zostałon w roku 574 koronowany i namaszczony przez świętegoKolumbę z Kościoła Celtyckiego. Doprowadziło to oczywiściebiskupów Kościoła Rzymskiego do wściekłości, ponieważuważali oni, że wyznaczanie królów jest wyłącznie ich przywi-lejem, zaś ich koronowanie należy wyłącznie do papieża!

Koronacja ta stała się bezpośrednią przyczyną wysłaniaw roku 597 z Rzymu św. Augustyna, którego zadaniem byłorozmontowanie Kościoła Celtyckiego. Trzy lata później ogło-sił się on arcybiskupem Canterbury, lecz jego misja niepowiodła się i nazereńska tradycja utrzymała się w Szkocji,Walii, Irlandii oraz północnej Anglii.

Należy pamiętać, że monarchowie z linii Graala nigdy niebyli zarządcami ziem. Tak jak i Jezus, byli oni wyznaczonymi„Strażnikami” ludzi. Merowingowie z Gaul (Francji) byli naprzykład królami Franków – nigdy królami Francji. Król

Aedàn, Robert I Bruce i ich sukcesorzy w linii Stewartów bylikrólami Szkotów – nigdy królami Szkocji.

Kościół Rzymskokatolicki nie mógł pogodzić się ze „spo-łecznym” aspektem nazareńskiej tradycji, ponieważ biskupiwoleli być nadrzędni w stosunku do „terytorialnych królów”,zaś najstarszym rangą duchowym mistrzem ludzi miał byćpapież. Kościół Rzymskokatolicki mógł rządzić jedynie utrzy-mując kontrolę duchową i z tego względu każdy dynastycznynastępca z linii Graala spotykał się ze wściekłymi atakamimachiny papieskiej.

W roku 751 biskupom udało się odsunąć od władzyw Gaul dynastię Merowingów i ustanowić nowy zwyczaj,zgodnie z którym królowie z linii Karolingów (z którejpochodził Karol Wielki) musieli być zatwierdzani i koronowa-ni przez papieża. Kościołowi nigdy jednak nie udało sięusunąć ze Szkocji linii wywodzących się od Jezusa, mimo iżceltyckie królestwa Anglii zniknęły w wyniku germańskichi anglo-saksońskich najazdów z VI wieku.

Nawet w średniowieczu, wiele lat po normandzkim najeź-dzie na Anglię, Kościół Nazareński i pielęgnowany przezeńkult Marii Magdaleny był obecny w Europie. Walkę o prawakobiet podtrzymywały celtyckie organizacje i stanowiło toolbrzymi problem dla wyłącznie męskiego kapłaństwa orto-doksyjnego chrześcijaństwa.

U podstaw działania monarchów z linii Graala zawszeleżała zasada służby zgodnie z tradycją ustanowioną przezJezusa podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy to obmywał onstopy swoich apostołów. Tak więc prawdziwi królowie Graala

byli zawsze strażnikami swoich do-men, nigdy zaś ich rządcami.

Ten kluczowy aspekt tradycjiGraala zawsze istniał w samym sercuwszelkich opowieści opiekuńczychi ludowych na ten temat. Nigdy niezdarzyło się, aby jakiś odważny kar-dynał czy też biskup jechał z pomocąkomuś, kto był uciskany, lub młodejkobiecie w niebezpieczeństwie. Tegorodzaju działalność była zawsze do-meną książąt Graala i rycerzy spodtego znaku.

W prawach Graala postęp ozna-cza wyższą jakość, wiedzę o strukturze społecznej, ale nadewszystko – demokrację. Bez względu na zrozumienie należąone zarówno do przywódców, jak i tych, którzy za nimi idą. Sąone również częścią składową krainy i środowiska, wymagają,aby wszystko było „jednością” we wspólnej, zunifikowanejPosłudze.

Poprzez wieki rządy miały równie wielkie jak Kościółtrudności w konfrontacji z mesjanistycznym, społecznym pra-wem i trwa to do dzisiaj. Prezydenci i premierzy są „wybiera-ni” przez ludzi, których mają reprezentować. Lecz czy jest taknaprawdę? Otóż, wcale nie. Zawsze są oni związani z jakąśpartią polityczną i osiągają swoją pozycję poprzez uzyskaniewiększości głosów swojej partii. Lecz nie wszyscy głosują,poza tym często jest więcej niż jedna partii, na które możnagłosować. W rezultacie zwykle ponad połowa społeczeństwanie jest reprezentowana przez partię polityczną, która jestakurat u władzy. Tak więc, mimo iż system głosowania jestdemokratyczny, nie jest zachowana zasada demokracji. W wy-niku wyborów nie mamy „rządów ludzi dla ludzi” lecz „rządyludzi nad ludźmi”.

Jezus stał przed bardzo podobną sytuacją w I wieku.W owych czasach Jerozolima i Judea znajdowały się podrzymską okupacją. Był król Herod i gubernator Poncjusz

40 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 42: Nexus 06

Piłat, obaj mianowani przez Rzym. A kto reprezentowałludzi? Ludzie nie byli Rzymianami, byli to Żydzi ZiemiŚwiętej – faryzeusze, saduceusze, esseńczycy i inni. Niemówiąc już o znacznej liczbie samarytan i innowierców(nie-żydów, Arabów). Kto ich reprezentował? Otóż, „nikt”– aż do chwili, kiedy stało się to misją Jezusa.

Taki był początek systemu Graala, nie związanej z żadnąpartią królewskiej służby, systemu powielanego przez mes-janistycznych dynastów w ich nie kończącej się roli „wspól-nych ojców” ludzi. System Graala bazuje na zasadach wolno-ści, braterstwa i równości i uwidocznił się szczególnie w rewo-lucji amerykańskiej i francuskiej, które pozbawiały władzydespotyczną arystokrację. Lecz co zastąpiło ideały, któreprzyświecały tym rewolucjom? Zastąpił je system partii poli-tycznych i w większości przypadków nie reprezentatywneskłady rządów.

Poczynając od średniowiecza, w Europie i Wielkiej Bryta-nii powstał cały szereg zakonów kawalerskich i wojskowychw szczególny sposób związanych z linią królewską mesjaszy.Był wśród nich Zakon Królestwa Syjonu, Zakon ŚwiętegoGrobu, lecz najważniejszym, cieszącym się największym po-ważaniem, był Królewski Zakon Sangréal – Rycerzy ŚwiętegoGraala. Był to dynastyczny zakon Szkockiego Domu Królews-kiego Stewartów, domu, który w XIV wieku wprowadziłjednorożca katarów jako królewski symbol Szkocji. Wkrótcepotem założono Zakon Jednorożca, którego graalowskiemotto głosiło: „Wszystko w jedności”.

Podobnie jak król Artur, również królowie z dynastiiStewartów szczycili się podwójnym pochodzeniem: od Jezusai jego brata Jakuba. Od lat siedemdziesiątych XIV wieku stalisię najstarszym domem szczycącym się mesjanistycznym po-chodzeniem i byli najdłużej w Europie panującą dynastią,która utrzymywała koronę przez 317 lat, dopóki nie zostaław roku 1688 zdetronizowana przez Kościół Anglikański.Zdetronizowano ich, ponieważ w myśl zasad Graala utrzymy-wali swoją przynależność do Boga i narodu, a nie do par-lamentu, Kościoła i arystokracji.

Obecnie najstarszym legalnym spadkobiercą tej linii jestHRH książę Michael Stewart, hrabia Albany, którego książkaThe Forgotten Monarchy of Scotland (Zapomniana monarchiaSzkocji) ma się ukazać w roku 1998 nakładem wydawnictwaElement Books.

Przejdźmy obecnie do pytania, które często jest mi zada-wane od chwili opublikowania Bloodline of the Holy Grail(Krew z krwi Jezusa). Pytanie to brzmi: Dlaczego te wszystkieinformacje ujrzały światło dzienne właśnie teraz?

W rzeczy samej informacje te nigdy nie były ukrywaneprzez tych, których dotyczą. Były one tłumione z zewnątrz– przez tych, którzy starają się zaspokajać swoje własneinteresy, zamiast służyć społeczeństwu, które powinni re-prezentować.

Żyjemy obecnie w okresie „pytań”, jako że coraz więcejludzi rozczarowuje się wpajanymi nam przez rządzącychdogmatami. Żyjemy w epoce komunikacji satelitarnej, po-dróży z prędkościami przekraczającymi barierę dźwięku,komputerów i Internetu, dzięki czemu świat stał się znaczniemniejszy, niż wydawał się przedtem. W takim środowiskuwiadomości przemieszczają się znacznie szybciej i znacznietrudniej jest stłamsić prawdę.

Jest to również okres, w którym cała tkanka „zdominowa-nego przez mężczyzn” kościoła i rządów jest poddawanaw wątpliwość i panuje ogólne odczucie, że stare metodykontroli dusz i zarządzania terytoriami nie działają. Corazwięcej ludzi poszukuje oryginalnych, nie zafałszowanych ko-rzeni swojej wiary oraz swojego miejsca w społeczeństwie.

Poszukują bardziej efektywnych metod administrowania, któ-re pozwolą na przeciwstawienie się wyraźnie widocznemumoralnemu i społecznemu upadkowi. De facto, szukają oniŚwiętego Graala.

Poszukiwanie nowego oświecenia potęguje zbliżanie sięnowego tysiąclecia. Panuje powszechne przekonanie, że win-no ono przynieść ze sobą nowy renesans, erę odrodzenia,w której zasady praw Graala zostaną ujawnione i wdrożonew życie, erę zasad wolności, braterstwa i równości.

Tradycja Graala głosi, że rana „Rybiarskiego Króla” musizostać uleczona, jeśli to duchowe pogorzelisko ma znowurozkwitnąć. Skoro zatem obdarzono mnie przywilejem do-stępu w kilku ostatnich latach do archiwów templariuszy,Kościoła Celtyckiego oraz królewskich domów europejskichwywodzących się z mesjanistycznej linii Świętego Graala,nadszedł czas, abym wniósł swój wkład w próbę uleczeniarany Rybiarskiego Króla. Owocem tych starań jest mojaksiążka Bloodline of the Holy Grail (Krew z krwi Jezusa).

O autorze:Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD, jest znanym na całym

świecie genealogiem rodzin królewskich i rycerskich. Piastujestanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora Kościoła UświęconejRodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł Chevalier Labhràn de SaintGermain. Jest również Głównym Attaché Europejskiej Rady Książąt,konstytucyjnego ciała doradczego założonego w roku 1946. For-malnie należy do Szlacheckiej Straży Domowej Królewskiego Do-mu Stuartów założonej w roku 1692 w St Germain-en-Laye i jestKrólewskim Historiografem Jakobitów.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Zarówno polski tekst Biblii wydanej w roku 1982 przez Brytyjskie

i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, jaki i wydanej przez WydawnictwoPallottinum w roku 1980 wyraźnie zaznaczają, że Jezus udał się do nieba– przyp. tłum.

2. Chrześcijańskie kraje anglojęzyczne używają zamiast naszego skrótun.e. (naszej ery) skrótu A.D. (Anno Domini) – przyp. tłum.

3. Jeśli angielski tytuł tej księgi jest właściwy „Revelation”, to po polskupowinien on raczej brzmieć „Ujawnienie” – przyp. tłum.

4. W polskiej wersji nazywa się to „Pierwsze rozmnożenie chleba”– przyp. tłum.

5. Prawdopodobnie chodzi o poemat Perceval, or Le Conte du Graal(Percewal z Walii) autorstwa Chrétiena de Troyesa – przyp. tłum.

6. Katarowie byli członkami jednej z wielu sekt dualistycznych znanychpod takimi nazwami, jak albigensi, bogomolcy itd. W walce z kataramirozwinęła się ostatecznie inkwizycja, zaś krucjaty, które wysyłał przeciw nimpapież Innocenty III, zrujnowały doszczętnie kulturę prowansalską. – Przyp.tłum.

7. Do słów tej pieśni Milton Parry napisał później, w 1916 roku, muzykęi stała się ona niemal drugim narodowym hymnem angielskim podczas i popierwszej wojnie światowej. – Przyp. tłum.

8. Synod w Whitby to zjazd Kościoła Chrześcijańskiego Królestwa Anglo-Saksońskiego Noorthumbrii, który odbył się w latach 663-664 i którego celembyło zdecydowanie się na obrządek celtycki lub rzymski. Szalę na rzeczobrządku rzymskiego przeważył król Oswiu, ponieważ uważał, że Rzym idzieza wskazaniami świętego Piotra, który jest strażnikiem kluczy do KrólestwaNiebieskiego. Decyzja ta spowodowała akceptację obrządku rzymskiegow pozostałej części Anglii i zbliżyła Kościół Angielski z Kontynentem(Europą).

9. Albigensi byli mieszczącą się w Langwedocji sektą chrześcijańską, którawyróżniała się pobożnością i cnotami w wieku rozwiązłości. Oskarżenio manicheizm (system religijno-filozoficzny utworzony w Persji w III w n.e.przez Maniego, który uznawał za podstawę bytu dwa przeciwstawne pierwias-tki: światło i dobro oraz ciemność i zło; rozpowszechnił się w Azji, północnejAfryce i południowej Europie) zostali bezlitośnie wytępieni, najpierw przez tękrucjatę, a później przez inkwizycję. – Przyp. tłum.

10. Bitwa ta odbyła się 23-24 czerwca 1314 roku i była przełomowa dlaSzkocji. Dowodzeni przez Roberta I Bruce’a Szkoci pokonali Anglików, naktórych czele stał Edwarda II, i odzyskali niepodległość. – Przyp. tłum.

11. Kenneth MacAlpin, pierwszy król zjednoczonych Szkotów i Piktów.Uważa się, że to on dostarczył Skałę Przeznaczenia (Stone of Scone), naktórej aż do roku 1651 byli koronowani wszyscy szkoccy królowie. – Przyp.tłum.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 06

Najbardziejprawdopodobneteorie usiłujące

wyjaśnić geologicznepozostałości

zachodzących naZiemi przemian

zdają się potwierdzaćtezę profesora

Charlesa Hapgooda,która mówi, że

odpowiedzialne zanie ruchy skorupy

ziemskiej sąwynikiem globalnych

katastrof.

Część 1

Richard W. Noone1998

Strony internetowe:http://rnoone.com

www.futurefate.com

Z miany w skorupie ziemskiej były nagłe i niszczące i następowały z taką siłą,z taką gwałtownością, że zmiatały wszystko – nieświadome i nie spodziewają-

ce się niczego – co stało na ich drodze. Przybyły z otwartą paszczą gotową dowchłonięcia swojej ofiary niczym wielki biały rekin z głębin oceanu. Nic niezapowiadało ich nadejścia, nic nie ostrzegło przed zbliżającym się niebezpieczeńst-wem.

Niczym skradający się nocą złodziej śmiercionośna siła poruszała się cichoi potajemnie. Napędzana siłami odśrodkowymi jej zwielokrotniona moc zaklętaw twardej opoce biegunowych lodów ruszyła z rosnącą prędkością niosąc śmierći zniszczenie. Jej gwałtowność zrodzona jak by z desperacji rozerwała twardą skorupęplanety na kawałki. Nastąpił moment jak gdyby zawahania, po czym Ziemia dosłowniezawrzała w gniewie, wybuchły wulkany i całą planetą zatrzęsły śmiercionośne wibracje.

Kataklizm nadszedł bez jakiegokolwiek ostrzeżenia druzgocząc skorupę Ziemii wprowadzając ocean w śmiertelne zawirowanie, które rzuciło na lądy jegorozwścieczone wody w postaci trzydziestometrowych fal, które bez ostrzeżeniazwaliły się bezlitośnie na ich mieszkańców. Wielka cywilizacja legła w gruzach.

Z upływem czasu w umysłach tych, którzy ocaleli, pozostała jedynie legenda,wspomnienie o Złotym Wieku. Niektórym udało się znaleźć ocalenie w górach,inni, mający mniej szczęścia, lecz bardziej zdeterminowani, szukali go w walcez siłami natury z odwagą zrodzoną z desperacji. Niewielu wygrało, zaś ci, którym tosię udało, błąkali się po ruinach jak zdziczałe, bezdomne dzieci. Zostali pozbawienimożliwości zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb i marzeń o przyszłości,które zapewniała im ich cywilizacja. Zdezorientowani, pozbawieni wiary w Boga,w przyrodę, a nawet w swoich współbraci, podtrzymywani przy życiu jedynieinstynktem samozachowawczym podjęli trud wykuwania go z tego, co pozostało, niewiedząc, co przyniesie dzień jutrzejszy. Musiało minąć jeszcze wiele lat i nastąpićniezliczona liczba kolejnych trzęsień, zanim kataklizm się dopełnił. Nie mającinnego wyboru żyli z godziny na godzinę w obawie zrodzonej z paniki i za-stanawiając się, czy Ziemia znowu się kiedyś nie przebudzi.

Dramatyczne? Zapewne… i co ciekawe bardzo realne. Nowo opublikowanedowody, równie pobudzające wyobraźnię jak hollywoodzki scenariusz katastroficz-nego filmu lub streszczenie opracowania na temat odległego w czasie wydarzeniageologicznego, dowodzą, że miał miejsce geologiczny Armageddon1 o takiej sile, żenie sposób go sobie nawet wyobrazić. Przemiany zachodzące w i na Ziemio charakterze katastroficznym bez wątpienia były częścią historii Ziemi i nie manajmniejszych wątpliwości, że w przyszłości również nią będą.

Chociaż temat ten nie należy do najmilszych, zmusza nas do przyjrzenia sięteoriom usiłującym wytłumaczyć te okresy globalnej zagłady. Co ciekawe, niewielez nich jest autorstwa ortodoksyjnej społeczności, zaś te, które są ich dziełem, należądo kategorii, którą można by nazwać „niech no zgadnę”, czyli do takich, które nicnie wyjaśniają. Poważniejsze, zasługujące na uwagę próby są dziełem kilku szczerzezainteresowanych tym zagadnieniem autorów, którzy poszli drogą wskazaną przezprofesora Charlesa H. Hapgooda i doprowadzili jego prace do poziomu umoż-liwiającego stworzenie roboczego modelu.

Wielu czytelników zgodzi się z pewnością z profesorem Hapgoodem ze względuna jego ostrożny i jednocześnie przekonywający sposób argumentowania, któryzawarł w swoich przełomowych opracowaniach, takich jak Earth’s Shifting Crust(Przemiany w skorupie ziemskiej, 1958), Maps of the Ancient Sea Kings: Evidence ofAdvanced Civilization in the Ice Age (Mapy starożytnych królów mórz – dowodyistnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji w epoce lodowcowej, 1966) oraz The Path ofthe Pole (Droga bieguna, 1970). Profesor Hapgood jest prawdopodobnie bardziejznany w środowisku geofizyków za sprawą przedstawienia konkretnych dowodówna to, że wiedza, którą postrzegamy u zarania pisanej historii, nie jest dziełem tychcywilizacji, ale pozostałością po jakiejś wielkiej, dotychczas nie znanej, cywilizacji,co uświadamia sobie coraz więcej współczesnych badaczy.

42 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 44: Nexus 06

Jest rok 1999 i wschodnia część Antarktydy jestpokryta warstwą lodu prawie pięciokilometro-wej grubości, zaś środek masy tej warstwyznajduje się 640 km na wschód od biegunageograficznego, co sprawia, że ma ona tenden-cję do przesunięcia się. Powszechny chaosbędzie sygnałem, że efekt RB (wyjaśnienie is-toty tego efektu podane jest w dalszej częściartykułu – przyp. tłum.) doprowadził do ze-rwania więzi utrzymujących skorupę ziemską.

Wraz z zerwaniem ostatnich wiązadeł skorupaziemska przesunie się po wewnętrznym płasz-czu niosąc zestalone lody regionów podbiegu-nowych w kierunku mniejszych szerokościgeograficznych, zaś fala postępujących wódzaleje lądy i wszystko, co na nich żyje.

Kiedy wszystko się uspokoi i wody zajmą nowemiejsca, nastanie świt nowego świata.

Przekładnia: z silnika elektrycznegoobracającego się z prędkością 1725obrotów na minutę napęd przekazywanyjest za pomocą dwóch przekładnio średnicy 1 cala (2,54 cm) orazdwóch kół rowerowych o średnicy17 cali (43,2 cm). Urządzenie to dajeprzełożenie w stosunku 289:1.Świnia obraca się z prędkościąblisko 6 obrotów na minutę.

Silnik elektrycznyobracający sięz prędkością 1725obrotów na minutę.

Mechanizm napędu rożna.

W swojej książce 5/5/2000, Ice: The Ultimate Disaster (Lody5/5/2000 – ostateczna zagłada) usiłowałem znaleźć odpowiedźna wiele nurtujących mnie pytań. Robiłem to przeprowadza-jąc wywiady z innymi specjalistami z tej dziedziny, w czasiektórych dzielili się oni ze mną swoimi poglądami, którepowtórzyłem następnie w książce na użytek czytelników. Jeślichodzi o wywiady, wspaniałe jest to, że w ich trakcie rozmówcywypowiadają poglądy spontanicznie, które bardzo często od-zwierciedlają ich głębokie przekonania, dzięki czemu ichwartość jest większa niż uprzednio przygotowanych, przezna-czonych do publikacji wypowiedzi. Niektóre z tych wywiadówmiały przebieg tak prowokujący do przemyśleń, że czułem sięradośnie podniecony i przezdługie chwile po ich zakończe-niu siedziałem, zastanawiającsię nad następującym proble-mem: „Skąd wzięły się cuda tejplanety, tego niezwykłegoświata?”

Stąd też przyszły mi do gło-wy refleksyjne pytania: Na ilesłuszne są nasze przekonania,że jeden z kontynentów, Pan-gea, rozpadł się na części? Naile prawdziwe są nasze przypu-szczenia mówiące – mimo bra-ku jakichkolwiek współczes-nych analogii – że 17 000 lattemu lodowiec zaczął formo-wać się w strefie klimatu umia-rkowanego na średnich szero-kościach geograficznych dając początek epoce lodowcowej?I czy uzasadnione są nasze poglądy mówiące, że liczące 5 000mil (8 000 km) czoło lodowca może wycofać się na północ bezjakichkolwiek widocznych skutków? Niestety obecnie nieistnieją żadne analogie wydarzeń o takim zasięgu! Czy górymogą formować się, a rzeki zaczynać swój bieg ponowniew sposób, dla którego nie ma obecnie analogii?

Jak to jest, że żadne naturalne zjawisko, którego jesteśmydziś świadkami, nie ma analogii w zakresie znanej namwiedzy? Wydaje się, jakby nic nie wynikało z jakichkolwiek,choć trochę znanych nam przyczyn! Dlaczego tak się właśniedzieje? Dlaczego stając przed oczywistymi geologicznymi

dowodami na to, że ta zdradziecka katastrofa zniszczyłacywilizację naszych protoplastów, i to więcej niż jeden raz, niestaramy się poznać przyczyn? Czyżbyśmy stali się aż takzarozumiali, tak aroganccy w naszym sposobie myślenia, żeuważamy się za odpornych na wszystko? A może w swojejniechęci do zdania sobie sprawy z przerażającej prawdyo zatapiających wszystko wodach, upodobniliśmy się do zja-daczy lotosu z greckich mitów, którzy zjadali owoce tegokwiatu, aby zapomnieć o swojej przeszłości i żyć chwiląobecną w stanie błogiej niewiedzy? Bez względu na to, czystoi za tym arogancja, czy ignorancja, tak czy inaczej ucieka-my od prawdy i spowijamy ją zasłoną milczenia. Jednak

milczenie będące powszechniestosowaną metodą ucieczki odrzeczywistości przestało jużwystarczać, ponieważ pytanie,co jest przyczyną tych tajem-niczych katastrof, coraz donoś-niejszym głosem dopomina sięo odpowiedź.

W dalszej części tego ar-tykułu zajmiemy się poszuki-waniem odpowiedzi na tę geo-logiczną tajemnicę. Poszuka-my jej przyczyn.

Co roku otrzymuję drogąpocztową mnóstwo książek,których autorzy proszą mnieo ich przejrzenie i napisanierecenzji lub wstępu. Przycho-

dzą one zazwyczaj bez jakiejkolwiek zapowiedzi, ponieważksiążka 5/5/2000 zaszufladkowała mnie jako wolną od dog-matów osobę otwarcie poszukującą odpowiedzi. I rzeczywiś-cie tak jest. Czytam więc je wszystkie poszukując przyczynytych globalnych, katastroficznych zmian. Pod wieloma wzglę-dami wydają mi się one bardzo podobne do siebie, mimo iżpod innymi różnią się od siebie jak morze od lądu.

Sprawa ta zaprzątała cały czas mój umysł, dopóki nieznalazłem odpowiedzi w jednej z owych nie anonsowanychksiążek: The Gods, Gemini, and the Great Pyramid (Bogowie,Bliźnięta i Wielka Piramida) Jamesa Bowlesa.2 Odnosząc siędo tych samych niezwykłości Bowles pisze (str. 89):

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 06

Jak to jest, że żadne naturalnezjawisko, którego jesteśmy

dziś świadkami, nie maanalogii w zakresie znanejnam wiedzy? Wydaje się,

jakby nic nie wynikałoz jakichkolwiek, choć trochę

znanych nam przyczyn!

Zawsze istniały różne poglądy na sprawę pochodzenia życiai lądów. Niektórzy autorzy, pozostający w zgodzie z teoriąewolucji, odnajdują dowody powolnego ruchu kontynentów i sto-pniowego ewoluowania form życia. Inni w przeciwieństwie donich przypisują zmiany interwencjom o charakterze katastroficz-nym, które zakłócały spokój planety krótkimi epizodami chaosu.Poglądy te różnią się od siebie diametralnie. Powstaje zatempytanie, skąd taka różnorodność interpretacji? Przecież wszyscymuszą opierać się na tym samym banku danych zawierającymfakty o charakterze geologicznym oraz znaleziska w postaciskamielin – istnieje tylko jeden bank takich danych! Skąd więc teróżnice w poglądach i wynikających z nich wnioskach?

I jako odpowiedź na to pytanie Bowles cytuje R.J. Camp-bella:

Gdyby intelekty (umysły) były w pełni niezawodne, nie byłobyżadnych różnic w poglądach. Niestety tak nie jest. Dwie różnejednostki, obie inteligentne i sumienne w swoich dociekaniach,mogą dojść na podstawie tych samych dowodów do diametralnieróżnych wniosków.

Jeśli Campbell ma rację, a instynkt mówi mi, że ma, wówczasbyć może filozoficzne różnice między propagatorami teoriipowolnej ewolucji, którą obecnie łączy się z uniformitaryzmem3,i zwolennikami teorii mówiącej o ka-tastroficznym charakterze zmian naZiemi, zwanej katastrofizmem, nie sąniczym innym, mimo ewidentnychrozbieżności, jak sposobem percepcjitych samych danych. Zgoda w tejkwestii może doprowadzić nas doakceptacji nie podlegającej dyskusjikwestii, że istnieje tylko jeden zbiórdanych (co podkreśla Campbell)o charakterze kulturowym, geologicz-nym i wykopaliskowym, z któregokażdy z nas może czerpać wiedzę.

Akceptując powyższe jako zasad-niczą prawdę możemy pójść dalej i szukać kolejnego punktuwspólnego bazującego na pierwszym założeniu mówiącego, żefilozoficzne różnice między uniformitarystami i katastrofis-tami nie wynikają z faktów, lecz z ich interpretacji.

Zakładając, że jesteśmy zgodni w tych dwóch sprawach,być może uda się nam osiągnąć porozumienie w trzeciej. Czynie jest na przykład prawdą, że zabezpieczone dowody,ograniczone kiedyś barierami geograficznymi i skromnościąnarzędzi badawczych, zmieniły swój charakter od chwili roz-poczęcia w XVIII wieku poważnych badań geologicznych,czyli w okresie narodzin uniformitaryzmu? Jeśli zgodzimy sięw tej kwestii, będziemy musieli odrzucić związaną z nimiotoczkę tak jak gady zrzucają swoją skórę. Czy nie powinniś-my poważnie zastanowić się nad zamknięciem szuflady zestarymi paradygmatami nauki i zrezygnować z nich na rzecznowych, które lepiej wyjaśniają istniejące dowody?

Powyższe „fakty” bądź „problemy z percepcją” nie sąniczym nowym. Po raz pierwszy podniósł je najbardziej znanyautorytet w tej materii, wybitny brytyjski biolog, który zrezyg-nował z własnych badań, aby dać pierwszeństwo darwinows-kiej teorii ewolucji, profesor Thomas Henry Huxley (1825-1879). Pokładając zaufanie w tym znamienitym luminarzunauki, skromnie donoszę, że niewielu współczesnych bio-logów i specjalistów z zakresu nauk o Ziemi zgodziłoby sięz jego poglądem, który przedstawił on w roku 1869 Towarzys-twu Geologicznemu (Geological Society), twierdząc, że kata-strofy są częścią uniformitaryzmu:4

Wygląda na to, że w poglądach zwolenników uniformitaryz-mu i katastrofizmu pojawił się pewien rodzaj teoretycznegoantagonizmu. Uważam, że jest wręcz przeciwnie, że katastrofymogą stanowić element składowy uniformitaryzmu.

Pozwolę sobie zilustrować to twierdzenie za pomocą analogiido zegara, którego praca jest klasycznym przykładem działaniauniformitarystycznego, przy czym wybijanie przezeń godzin macharakter wyraźnie katastroficzny.

Młotek [chodzi o ten wybijający godziny – przyp. tłum.] możesłużyć do detonacji beczki z prochem lub do wywołania powodzi,z kolei zegar przy odpowiednich ustawieniach zamiast podawaćgodziny może wybijać wszelkiego rodzaju nieregularne, za każ-dym razem inne, interwały lub zliczać swoje uderzenia.

Mimo to wszelkie te nieregularne, występujące pozornie bezżadnej prawidłowości katastrofy będą rezultatem całkowicie jed-nolitego działania. To sprawia, że możemy mieć dwie szkołyteoretyków działania zegara. Jedną badającą działanie młota,a drugą – wahadła.

Tak więc uniformitaryzm i katastrofizm, które zantagoni-zowały sposób naszej percepcji dzieląc ewolucjonistów i krea-cjonistów na dwa obozy, stają się nowym paradygmatemdwóch pozostających ze sobą w zgodzie aspektów tego same-go zjawiska. Jakie należy zatem podjąć działanie, aby do-prowadzić metaforyczny młot i wahadło do synchronicznego

ruchu, tak aby wahadło odmierzają-ce upływ czasu w kategoriach geolo-gicznych było skoordynowane z ude-rzeniami geologicznego młota? Za-pewne stworzyć teorię unifikującąoba typy wydarzeń.

Było już wiele prób stworzeniatakiej unifikacyjnej teorii, lecz wszy-stkie spaliły na panewce. Głównie,jak sądzę, dlatego, że zawsze po-święcano zbyt mało uwagi faktowi, iżprawa natury odnoszą się zarównodo ruchów wahadła, jak i młota.Niestety, naukowcy nie znają tych

praw, nie wiedzą też, gdzie ich szukać, gdzie się udać i cozrobić, aby je odkryć, czego wynikiem jest to, że pozostają onedo dzisiaj nie określone.

Przypowieść o młocie i wahadle, którą przytoczyłem,odnosi się do nauk o Ziemi. Mówimy tu o formowaniu lądów,gór, o przywracaniu martwych rzek do ich pierwotnego stanu,trzęsieniach ziemi, wulkanach i polu magnetycznym Ziemi.Mówimy o epizodycznych katastrofach, które rozbiły ziemskąskorupę zabijając wszystko. Krótko mówiąc, nic nie jestoryginalne, każda cząstka ziemskiej skorupy pochodzi z pro-cesu zwanego dziś recyklingiem. Dowód na to jest tak oczywi-sty i wszechobecny, że same jego istnienie jest już dowodemkatastrofy.

Można dyskutować do pewnego stopnia na ten temat, jakoże cały zakres górnych warstw skorupy ziemskiej, od jejwierzchu aż do dna, od brzegu do brzegu, stanowi jedenolbrzymi grób. Pozostałości, których liczba sięga dziesiątkówmilionów, są rozsiane w tundrach północy, jaskiniach i ska-mieniałościach średnich szerokości geograficznych oraz osa-dowych skałach kontynentalnych i oceanicznych basenów– skamieniałe lub nie, kości i tkanki, ludzkie i zwierzęce. Naszczytach gór znajdujemy muszle, a na dnie oceanu stojące dogóry nogami drzewa.

Były już w skorupie ziemskiej szczeliny o takich roz-miarach, że wypływająca przez nie lawa bez przeszkód po-krywała tysiące kilometrów kwadratowych stanów Washing-ton, Oregon i Idaho warstwą grubości kilkuset metrów w re-

44 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 46: Nexus 06

Dowody przemawiające nakorzyść katastrofy są poprostu zbyt silne, zbyt

przekonywające, i wymagająod nas odrzucenia

osiemnastowiecznegoparadygmatu i rozważeniaalternatywy, która pokrywa

się z możliwymi dozaobserwowania faktami.

gionie noszącym obecnie nazwę Wyżyny Kolumbii. Hinduskipotop lawy, znany pod nazwą Deccan Traps, rozlał po ziemi480 000 mil sześciennych lawy (około 2 000 000 km3). Inny,dwa razy większy od Alaski i grubości 25 mil (40 km), noszącynazwę Płaskowyżu Ontong Jawa, spoczywa na dnie oceanuw okolicy Wysp Salomona5. Podobne pola znajdujemy naSyberii i w innych miejscach na świecie. Wszędzie tamodciśnięte jest piętno ruchów lodowca.

Ostatnio natknąłem się na artykuł zatytułowany „Historiafizyki”6, który nie należy do łatwych lektur. Korzystającz okazji zagłębiłem się weń. Jego treść dotyczy zagadnień,które znacznie wykraczają poza zasięg mojej zdolności dozapamiętywania, niemniej jeden szczegół zwrócił moją uwagę,a mianowicie to, że dzisiejsza wiedza fizyczna jest zasługąnielicznej grupy uczonych.

Przytoczono tam takie nazwiska, jak Newton, Kepler,Euler, Faraday, Maxwell, Fermi, Einstein i jeszcze kilkainnych. Jeśli chodzi o mnie, to nazwiska takie jak James ClerkMaxwell i Michael Faraday wyróż-niają się wśród nich niczym jaskraweneony i to z dwóch powodów, o któ-rych warto tu wspomnieć.

We wstępie do swojego Traktatuo elektryczności i magnetyzmie (Trea-tise on Electricity and Magnetism7)Maxwell (1831-1879) zaatakowałspołeczność naukową na dwóchfrontach. Po pierwsze, był wściekłyz powodu obelg, którymi obrzuconoFaradaya i jego prace, ponieważ ba-zowały one wyłącznie na pogardzie,jakie środowisko naukowców żywiłodo jego metod badawczych. Napraw-dę tak było! Po prostu nie odpowia-dały im one. Jest to o tyle zastanawiające, że odkrycieFaradaya, iż elektryczność jest pochodną magnetyzmu, jestfundamentalnym prawem, na którym oparta jest zasada dzia-łania każdego silnika elektrycznego, generatora, cewki i trans-formatora, jakie kiedykolwiek wyprodukowano!

Tych, którzy nie znają jego prac, informuję, że Maxwellbył geniuszem matematycznym, który pod koniec XIX wiekuzdefiniował pola elektryczne i magnetyczne. A czy ktośpamięta dziś nazwiska naukowców, którzy tak ostro opono-wali przeciwko metodom Faradaya?

Drugi cel ataku Maxwella można zrozumieć jedynie cytu-jąc jego własne słowa. Jest bardzo oburzony, że wartościoweopracowania miesza się z bezwartościowymi, że oba rodzajepisane są zupełnie niezrozumiałym językiem i wsadzane dojednej szuflady, i w rezultacie nikt ich nigdy więcej nie ogląda:

Istnieje wiele matematycznych opracowań o wielkim znacze-niu… lecz spoczywają one ukryte pośród nieprzystępnych spra-wozdań towarzystw naukowych. Nie tworzą one powiązanegowzajemnie systemu, ich wartości są bardzo nierówne, zaś język,którym są napisane, przynajmniej większość z nich, pozostajepoza możliwościami zrozumienia kogokolwiek, kto nie jest zawo-dowym matematykiem.

Uwagi Maxwella mają charakter pogardliwy w stosunkudo systemu ortodoksyjnego, lecz są bardzo celne. Jakimcudem możemy się rozwijać, zapytuje on, skoro odrzucamyprace geniusza dlatego, że nie zgadzamy się i prawdopodob-nie nie rozumiemy jego metod? Jak możemy się rozwijać,skoro pozostali przyjęli do wiadomości kłamstwa wyrzucającego poza nawias publicznego życia?

Musimy brać pod uwagę tę kwadraturę faktów i wydarzeń,jeśli liczymy na utworzenie przez obozy ewolucjonistów i kre-acjonistów nowego naukowego paradygmatu zgody. A jest jużna to najwyższy czas, jako że nie da się nadal akceptowaćzaprzeczania namacalnym faktom dowodzącym, że 40 milio-nów zwierząt legło w pojedynczym wydarzeniu, które miałomiejsce niespełna 10 000 lat temu i na co dowody możeodkopać każdy, kto ma łopatę.

Dowody przemawiające na korzyść katastrofy są po prostuzbyt silne, zbyt przekonywające, i wymagają od nas od-rzucenia osiemnastowiecznego paradygmatu i rozważenia al-ternatywy, która pokrywa się z możliwymi do zaobserwowaniafaktami.

W sprawie tej nie jesteśmy pozbawieni możliwości wybo-ru. Istnieje cały szereg intuicyjnie poprawnych teorii opraco-wanych przez nowych autorów.

Jedna z nich zasługuje na szczególne podkreślenie, ponie-waż odnosi się nie tylko do sił będących przyczyną procesówo charakterze katastroficznym, ale wyjaśnia również bez

żadnych modyfikacji trzęsienia ziemioraz istnienie wulkanów i pola mag-netycznego Ziemi. Podstawą tej teo-rii jest zjawisko, które James Bow-les, autor książki The Gods, Gemini,and the Great Pyramid (Bogowie, Bli-źnięta i Wielka Piramida), nazywaEfektem Rotacyjno-Ugięciowym(Rotational-Bending Effect) lub poprostu efektem RB.

Prawa rządzące efektem RB sąnaukową nowością i istnieje potrze-ba ich omówienia, co uczynię w dal-szej części tego artykułu. Zjawiskoto jest łatwe do opisania i to przypomocy niezbyt wyszukanych słów.

Według Bowlesa sprawa ma się następująco:

Odkrycie efektu RB wzięło się z rozważań dotyczących zwykłe-go rożna. Któregoś razu postanowiliśmy upiec świnię na rożnie nadogniskiem. Opisanie działania tego urządzenia nie jest łatwe, przetonie będę tego robił. Postaram się jedynie zilustrować proces. Muszędodać, że sam rożen w postaci galwanizowanej rury o średnicypółtora cala [3,8 cm] lepiej nadaje się do opisu tego zjawiska niżwypełniony pręt. Jest to ważne, ponieważ w połowie nocy rożenpękł i świnia wpada do ogniska. Wyglądało to bardzo śmiesznie.

Dopiero po dwóch dniach rano zdałem sobie nagle sprawę,że świnia rozwiązała jeden z najbardziej enigmatycznych prob-lemów stojących przed współczesną nauką. Kiedy świnia wpadław ogień, nie stało się to wyłączne dlatego, że rożen pękłz powodu zużycia. Zdałem sobie sprawę, że mój nieszczęsnyrożen, który uginał się pod ciężarem świni bez przerwy obracałsię, zaś kombinacja obrotów i ugięcia stała się przyczyną zmęcze-nia materiału rury. Kombinacja ta była przyczyną powstaniawewnętrznych sił, które raz ściskały, a raz rozciągały rożen, przyczym obroty powodowały przenoszenie się tych napięć po całymobwodzie rury, co spowodowało z kolei ogrzanie rury i zmęcze-nie materiału, z którego była ona wykonana.

Podobne zjawisko ma miejsce w przypadku skorupy ziems-kiej. Nawiązując do tego, co się stało ze świnią na rożnie, sprawaz Ziemią przedstawia się w dużym uproszczeniu następująco.

Po pierwsze, zastanówmy się nad skorupą, której podpowie-rzchniowa warstwa ma charakter plastyczny i posiada dośćszeroki stopień swobody ruchu. Upodabnia ją to trochę doluźnego ładunku pozostawionego na pokładzie statku. Pomyślmyteraz o wyginaniu skorupy w płaszczyźnie ekliptyki siłami przy-ciągania Słońca i Księżyca przy jej ciągłym ruchu obrotowym.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 06

Kierunek pionu

Siły grawitacji

Płaszczyzna obrotu planet(ekliptyka)

Ziemia i efekt RB (zaczerpnięto z książki JamesaBowlesa, The Gods, Gemini, and the Great Pyramid).

Obraca się ona pod tym obciążeniem [przyciąganie Słońca i Księ-życa autor traktuje tu jako obciążenie – przyp. tłum.] z prędkościąliniową wynoszącą tysiąc mil na godzinę [1600 km/h] na pozio-mie równika, i to przez 24 godziny na dobę, 365 dni w roku i takdalej w czasie, który można traktować jako nieskończoność.

Obrót i jednoczesne wyginanie powodują zmęczenie materia-łu skorupy ziemskiej i prowadzą w ostateczności do wyczerpaniasię sprężystości warstwy plastycznej. Więzy skorupy z wnętrzemZiemi ulegają w końcu zerwaniu i wszystko się wali. Jest to bezwątpienia rezultat zmęczenia materiału!

Bowles podkreśla w swojej książce, cytując jednocześnieprace i wypowiedzi naukowców, którzy parali i parają się tymsamym zagadnieniem, że wszystkie procesy wewnątrz Ziemi sąkontrolowane wyłącznie przez siły, a nie energię, bezwładność czyinną ukrytą przed naszymi dociekaniami zasadę o nieznanymcharakterze – wyłącznie przez siły. Aby to bardziej uzmysłowić,podam, że to właśnie siły stanowiąnapęd samochodów, rowerów, po-wodują wypływ wody z kranu,dostarczają ciągu samolotom, spra-wiają, że tor lotu piłki baseballowejulega zakrzywieniu, zaś piłka golfo-wa wpada w zarośla, to one wywo-łują ruch silników elektrycznychi to one dźwigają góry. My tylkoobserwujemy fizyczne skutki ichdziałania i po tym rozpoznajemyich istnienie i charakter.

To zagadnienie postaram sięomówić szerzej później, teraz wy-łuszczę natomiast swoje zamiaryodnośnie zawartości kolejnychstron tego artykułu. Oto zagadnienia, które zamierzamomówić:

a) Ewolucjonizm kontra kreacjonizm, uniformitaryzmkontra katastrofizm.

b) Uniformitaryzm – co to znaczy?c) Katastrofizm – co on oznacza i czy jego konsekwencje

mają wpływ na nasze obecne życie?d) Rozwiązanie dylematu: zunifikowana teoria.e) Zunifikowana teoria – efekt RB.

EWOLUCJONIZM KONTRA KREACJONIZM,UNIFORMITARYZM KONTRA KATASTROFIZM

Gdyby kazano nam zbadać poziom informacyjnej biurokra-cji w zagadnieniach dotyczących nauk o Ziemi, zostalibyśmy takskołowani, że upłynęłoby sporo czasu, zanim ponownie udałobysię nam zebrać myśli. Aby to uzmysłowić, pozwolę sobieprzytoczyć kilka przykładów. Jest tam więcej terminów wymaga-jących specjalnego słownika niż gwiazd na niebie, więcej nierozwiązanych tajemnic niż tych kryjących się w pomrokachhistorii najstarszych kultur świata, więcej przeciwstawnychpoglądów niż synonimów i antonimów we wszystkich słowni-kach świata. I gdybyśmy mieli podsumować to, czego siędowiedzieliśmy, czego jesteśmy pewni, okazałoby się, że musimypowiedzieć: „Nie wiemy dosłownie nic!” Dlaczego tak jest?

Dzieje się tak dlatego, że debaty, które przeszkadzająw odkryciu prawdy, toczą się już tak długo, że przydzielonoim własne nazwy: katastrofizm kontra uniformitaryzm, ewolu-cjonizm kontra kreacjonizm, Wielki Wybuch kontra stanustabilizowany, Wielki Wybuch kontra kreacjonizm, tektoni-ka płyt kontra katastrofizm, tektonika płyt kontra zmianyw skorupie lub tektonika płyt kontra zmiany osi. Nie wiemy,czy izostazja jest procesem, czy warunkiem, ani czy polegeomagnetyczne powstaje głęboko wewnątrz Ziemi, czy też

w wyniku procesów, które zachodzą w górnej warstwie jejpłaszcza. Nie wiemy, czy najnowsze ruchy górotwórcze w Hi-malajach są wynikiem zdarzeń zachodzących w ramach skoru-py ziemskiej, czy też wynikają z jakichś bliżej nie określonychprocesów zachodzących głęboko w Ziemi. Bez przerwy dys-kutujemy nad problemem pochodzenia Ziemi – czy powstałaona w wyniku nakładania się kolejnych warstw, czy też jakoognista pierwotna kula. Wciąż mniemamy, że ludzka kulturarozwija się liniowo, od prymitywu po najnowsze czasy, żeKolumb odkrył Amerykę i że Wielka Piramida (chodzi o pira-midę Cheopsa) została zbudowana przy użyciu niewolników.

No i mamy! Nic nie wydaje się być przyczyną czegokol-wiek, z czym jesteśmy choćby tylko trochę obeznani! Dlacze-go tak właśnie jest? Jak już powiedziałem, przeczytałemwszystkie książki, które nowo upieczeni autorzy mi przesyłalii nadal przysyłają, i wyciągnąłem wnioski z nowych pomysłów,które zostały w nich zaprezentowane.

I oto dokąd mnie to zaprowa-dziło. W swojej książce 5/5/2000,Ice: The Ulimate Disaster napisa-łem, że jestem zwolennikiem ka-tastrofizmu i porzuciłem teorięgłoszącą wyłączność doboru na-turalnego w powstawaniu no-wych gatunków na rzecz pewnejformy naturalnego doboru będą-cego rezultatem zdarzeń o chara-kterze katastroficznym, które sąz kolei przyczyną epizodycznych,spontanicznych mutacji.

Wolę teorię krótkotrwałychepizodów o charakterze katastro-ficznym od tektoniki płyt i trak-

tuję izostazję jako proces. Wolę rozwiązania głoszące, żegeomagnetyczne pole i ostatnie ruchy górotwórcze w paśmieHimalajów są produktem procesów zachodzących w górnejwarstwie płaszcza Ziemi. Wolę teorię nawarstwiania od teoriipierwotnej kuli ognistej, natomiast w kwestii użycia niewol-ników do budowy Wielkiej Piramidy i debat na temat od-krycia Kolumba powstrzymam się od komentarzy ogranicza-jąc się do zaliczenia ich do kategorii bzdur.

Zrobiłem rzecz następującą: wziąłem do ręki mysz kom-puterową i kliknąłem nią po kolei na wszystkich opcjach,które mają moim zdaniem szansę przetrwania w otwartejdyskusji, w której elementy rzeczywistych dowodów musząbyć przedstawione z góry jako warunek dopuszczenia dodyskusji. Jeśli chodzi o moje preferencje, to kliknąłem naKreację odrzucając Wielki Wybuch, głównie za sprawą ar-tykułów, które ukazały się w US News & World Report8

i Newsweeku9, gdzie powiedziano, że współcześni naukowcymają duże kłopoty z teorią Wielkiego Wybuchu, jeśli się niezałoży, że brała w tym udział jakaś siła o charakterze nad-przyrodzonym.

Sądzę, że zunifikowa teoria, którą zajmiemy się za chwilę,przynosi korzyść wszystkim tym, którzy potrafią stworzyćkoncepcję, która zapobiegnie wielu odpowiedziom na jednoi to samo pytanie oraz sytuacji, w której zaproponowanezasady będą ze sobą w konflikcie.

Ile mielibyśmy debatujących obozów, gdyby te zasadystanowiły prawo? Jest to znakomity pomysł, lecz niestety niejest mój. Jego twórcą jest Mac B. Strain, autor książki TheEarth’s Shifting Axis (Zmiany położenia ziemskiej osi).

Strain wyłuszczył na siódmej stronie swój punkt widzenia,który stał się otwartym wyzwaniem rzuconym naukowcom.Przeciwstawia się tam koncepcji energii termalnych wywołu-jących rzekomo ruchy tektoniczne, a także teorii następstw

46 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 48: Nexus 06

W wiedzy o procesachkatastroficznych, których

doświadcza Ziemia, nie maniczego, co pomogłobyrodzajowi ludzkiemu

w przetrwaniu zabójczychskutków kolejnegowydarzenia o tym

charakterze.

subdukcji10. Rzuca wyzwanie paleomagnetyzmowi oraz po-glądowi, że epoki lodowcowa i węglowa (karbon), które sąwedług niego jednoczesnymi okresami zachodzącymi po prze-ciwnych stronach globu ziemskiego, są skutkiem zmian natę-żenia promieniowania cieplnego Słońca, jak również temu, żesyberyjskie mamuty zmarły powolną śmiercią. Sugeruje po-nadto, że pozostałości po lodowcu w Indiach, Afryce i Połu-dniowej Ameryce nie są skutkiem dryfowania kontynentów.I co moim zdaniem najważniejsze, sprzeciwia się nadawaniuczemuś, co nazywa „hipotezami roboczymi”, statusu faktu,zanim to coś nie zasłuży na takie miano – ewidentnym tegoprzykładem jest, jak twierdzi, teoria płyt tektonicznych. Jeślichodzi o mnie, mam z tym niewielkie problemy.

Z drugiej strony Bowles nie przedstawia nam planudziałania jako takiego, to znaczy nie umieszcza wszystkichswoich założeń i zamiarów w jednym miejscu – woli raczejrozrzucić je na 288 stronach zawierających tekst, ilustracjei fotografie. Nie pozostawia jednak najmniejszych wątpliwościco do tego, jakie są jego poglądy, oraz w sprawie kwestiibędącej przedmiotem debaty. W prologu Bowles opisujeproces, to znaczy przyczynę, rzeczywistą mechanikę wydarzeńo charakterze katastroficznym, któ-ra, cytując za Hapgoodem, „jest od-powiedzialna nie tylko za epoki lo-dowcowe, nie tylko za wynoszeniełańcuchów górskich, ale również zacałość historii kontynentów orazwszystkie istotne cechy powierzchniZiemi”. Nie tylko twierdzi, że takjest, ale przedstawia całość procesówfizycznych, i to w tak prostych i bez-pośrednich słowach, że można byprzy ich pomocy wyłożyć to wszystkona lekcji przedmiotów przyrodni-czych w średniej szkole. Informujęczytelników, że jest tam równieżczęść matematyczna, która jest podana pod koniec wykładu,lecz już sam jego opis jest wystarczająco przejrzysty.

UNIFORMITARYZM – CO TO ZNACZY?Uniformitaryzm przypisuje się szkockiemu geologowi Ja-

mesowi Huttonowi, który ostro przeciwstawiając się kata-strofizmowi stwierdził w swojej książce Theory of Earth (Teo-ria Ziemi, 1788): „Jaki był na początku, taki jest i teraz i nawieki wieków świat pozostanie”. I dalej pisze:

Nie tylko nie istnieją żadne zaangażowane moce, które byłybynienaturalne dla globu, ale nie można także zaakceptować żad-nych oddziaływań, z wyjątkiem tych, których zasadę działaniaznamy, jak również nie istnieją żadne nadzwyczajne wydarzenia,których można by się dopatrywać w celu wyjaśnienia pospolitegowyglądu. Moce natury nie angażują się w proces niszczenia tego,co same stworzyły… Nie należy wprowadzać chaosu i zamiesza-nia do naturalnego porządku rzeczy tylko dlatego, że niektóresprawy zdają się nam z powodu ułomności naszej obserwacjiznajdować w stanie nieuporządkowanym. Nie powinniśmy teżwymyślać żadnych przyczyn, gdy te, które znamy z własnegodoświadczenia, wydają się nam niewystarczające.

Mamy pewien naturalny pociąg do tego stwierdzenia,w związku z czym należy się nad nim zastanowić. SłowaHuttona zostały ostatnio błędnie zinterpretowane, gdyż ichznaczenie odczytano dosłownie jako: „Nie należy wprowadzaćchaosu i zamieszania do naturalnego porządku rzeczy tylkodlatego, że niektóre sprawy zdają się nam z powodu ułomnościnaszej obserwacji znajdować w stanie nieuporządkowanym”.

Takie rozumienie sugeruje, że katastrofy znajdują się pozanaturalnym porządkiem rzeczy. Jednak jak każdy czytelnikłatwo zauważy, ta ograniczona interpretacja nie była jegointencją. Przyjrzyjmy się raz jeszcze jego słowom: „Nie należywprowadzać chaosu i zamieszania do naturalnego porządkurzeczy tylko dlatego, że niektóre sprawy zdają się namz powodu ułomności naszej obserwacji znajdować w stanienieuporządkowanym” i „…nie można także zaakceptowaćżadnych oddziaływań, z wyjątkiem tych, których zasadę dzia-łania znamy”. Z tych dwóch zdań wynika jednoznacznie, żegdyby nadzwyczajne wydarzenia, chaos i zamieszanie, doktórych odnosi się Hutton, można było zdefiniować w katego-riach, „których zasadę działania znamy”, wówczas należałybyone do „naturalnego porządku rzeczy”.

Moim zamiarem jest wykazanie, że istnieją siły, w od-niesieniu do których potrafię określić prawa rządzące wyda-rzeniami o charakterze nadzwyczajnym, chaosem i zamiesza-niem, co ostatecznie zakończy naszą debatę na ten temat.

KATASTROFIZM – CO ON OZNACZA I CZY JEGOKONSEKWENCJE MAJĄ WPŁYW NA NASZE OBECNE ŻYCIE?

W wiedzy o procesach katastrofi-cznych, których doświadcza Ziemia,nie ma niczego, co pomogłoby ro-dzajowi ludzkiemu w przetrwaniuzabójczych skutków kolejnego wyda-rzenia o tym charakterze. Możemyjedynie starać się to zrozumieć i za-pewnić sobie bezpieczne schronie-nie. Rzecz w tym, że będziemy mu-sieli podzielić się tym schronieniem,jeśli w ogóle jest jakiś bezpiecznyskrawek ziemi, z pięcioma miliarda-mi innych ludzi. Przy pierwszejoznace nadchodzącego chaosu bę-dziemy musieli porzucić nasze co-

dzienne obowiązki – problem w tym, że nie wiem, jakie są tepierwsze oznaki chaosu. Nie chciałbym jednak wpadać w pa-nikę przy byle trzęsieniu ziemi! Jak z tego widać, wiedza dlasamej wiedzy na niewiele się przydaje, jeśli brak konstruktyw-nego pomysłu na jej zastosowanie.

Oczywiste pytanie, które rodzi ta sytuacja, brzmi: Cokorzystnego może wypływać z wiedzy o procesach o charak-terze katastroficznym? Odpowiedź, aczkolwiek dotychczasnam nieznana, jest równie oczywista jak samo pytanie. Zanimjednak na nie odpowiem, chciałbym wyjaśnić, czym byłybykatastrofy dla tych, którzy by z nich ocaleli i chcieli od-budować zniszczoną cywilizację.

1. Rodziny, miasta, górnictwo i przemysł, handel detalicz-ny, biblioteki, instytucje rządowe, komunikacja i cała infra-struktura – wszystko to zostałoby zakłócone lub całkowiciezniszczone. Co więcej, i prawdopodobnie jeszcze gorzej,upadłaby wiara człowieka w Boga, Naturę i swoich współ-braci.

2. Katastrofa ogarnęłaby morza i lądy aż do gór zalewającziemię wodami wyrzuconymi z ich naturalnych basenów.Trzęsienia ziemi zniszczyłyby wszystko, co ostałoby się z po-wodzi, zaś erupcje wulkanów wypełniłyby powietrze pyłemi hukiem, tak potwornym, że aż doprowadzającym do szaleńs-twa. Kolebka ludzkości, jej historia, dziedzictwo i marzeniazostałyby pogrzebane pod jeszcze jedną warstwą gruzów.

3. Zmianie uległoby ukształtowanie terenu, wyrosłyby no-we góry. Rzeki, które płynęły kiedyś wolno, zapchane osada-mi, zyskałyby nowe siły i stałyby się podobne do żłobiącychkaniony potoków pierwotnego Kolorado.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 06

4. Nastąpiłaby masowa zagłada roślin i zwierząt i gdybyhistoria się powtórzyła, doszłoby do spontanicznych mutacji,zarówno roślin, jak i zwierząt, w wyniku których, jak dowodzątego pochodzące sprzed około niespełna 10 000 lat dane,mastodonty stały się słoniami, tygrys szablozęby przeistoczyłsię w tygrysa bengalskiego, gigantyczne leniwce i bobry w dzi-siejsze gryzonie, zaś wełniaste nosorożce zmieniły kolori zrzuciły futro.

Pierwszy świt omiótłby swoim światłem zupełnie innewyspy i pustynie, lasy i rzeki, dostrzegłby przekształcenialodowców na biegunach, zaś efekt RB od początku rozpoczął-by swoją mozolną pracę w kolejnym cyklu, ponownie starającsię rozerwać ziemską skorupę.

Być może zastanawiacie się w tej chwili, jaki pożytekmożna mieć z tej wiedzy. Otóż, jak już powiedziałem, od-powiedzi są równie oczywiste, jak pytania. Zacznijmy więc jezadawać, przy czym zachęcam do odnoszenia ich do tego, cozostało powiedziane powyżej.

1. Dlaczego znajdujemy tak niewiele pozostałości po sta-rożytnych cywilizacjach?

2. Dlaczego to, co wiemy o cywilizacji, sięga zaledwiekilka stuleci przed naszą erą?

3. Jeśli erozja może znosić całe góry, dlaczego nasze rzekiwciąż są tak potężne, nasze jeziora nadal wypełnia czystawoda, zaś wodospady całego świata wciąż trwają w swoimoryginalnym kształcie?

4. Jeśli na ścianach jaskiń znajdujemy rysunki tygrysówszablozębych, mamutów i mastodontów, a ich szkielety spo-czywają na małej głębokości, dlaczego mamy dziś tygrysy, lwyi niedźwiedzie?

I jeszcze jedno doskonałe pytanie: Dlaczego znajdujemydinozaury w pokładach nie głębszych od tych, w którychspoczywają szczątki szablozębych kotów, mamutów i mas-todontów?

Wiedza o prawdach dnia wczorajszego pozwala odpowie-dzieć na pytania dotyczące dnia dzisiejszego. Dla nikogo z nasnie powinno być niespodzianką, gdyby nagle okazało się, żena Islandii odkryto ropę naftową lub znaleziono dziecięcąlalkę w szybie kopalni w północnej Dakocie, albo gdybyokazało się, że pewien gatunek dinozaurów, który poprzedniouważano za właściwy dla polarnych pustkowi Antarktyki, byłgatunkiem stałocieplnych, żerujących na bagnach stworzeńo łagodnym usposobieniu! Jest tak, ponieważ już wiemy, żetaki jest „naturalny porządek rzeczy”.

dokończenie w następnym numerze

O autorze:Richard W. Noone jest autorem książki 5/5/2000 Ice: The Ultima-

te Disaster (Lody 5/5/2000 – ostateczna zagłada) wydanej w roku1986 przez Crown Publishing, a następnie wznowionej w roku 1997przez Three River Press i Crown Publishing z Nowego Jorku. Wy-stępował w czołowych środkach masowego przekazu w USA, w tymw programie Prophecies of the Millennium (Przepowiednie tysiąc-lecia) stacji telewizyjnej Fox, Solar Empire (Imperium Słońca) nada-nym przez Learning Channel, Headline News i Newsnight stacji CNN,This Morning (Dziś rano), The Oprah Winfrey Show (Show OprahWinfrey), Sightings (Obserwacje), Ancient Prophecies (Starożytne pro-roctwa), UFO Diaries (Dzienniki UFO), The Unexplained (Nie wyjaś-nione), a także w programie radiowym Arta Bella Incredible Sunday(Niesamowita Niedziela) nadawanym przez radiostację WTBS.

Richard W. Noone jest masonem 32 stopnia loży Ancient andAccepted Scottish Rite, a od roku 1964 członkiem SIAHAT (Society ofInter-American Highway Auto Travelers) i World Explorers Club

(Światowy Klub Odkrywców). W roku 1999 ma kierować wyprawądo Egiptu zorganizowaną pod auspicjami Mystical Journeys, Inc.

Jego adresy internetowe to:‹http://rnoone.com› i ‹www.futurefate.com›

Kontakt przez:Brian Belfiglio

Publicity ManagerCrown Publishing

201 E. 50th St.New York, NY 10022

USAe-mail: ‹[email protected]›.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Armageddon lub jak podaje polskie tłumaczenie Biblii, Har-Magedon(prawdopodobnie od hebrajskiego „Wzgórze Megiddo”) to w Nowym Tes-tamencie miejsce, w którym królowie ziemscy pod wodzą szatana wydadząw dniu końca świata bitwę boskim zastępom. Har-Magedon jest cytowanyw Biblii tylko raz – w Apokalipsie św. Jana (16.16). Nazwa palestyńskiegomiasta Megiddo została prawdopodobnie użyta jako symbol tej bitwy zewzględu na jego strategiczne znaczenie w historii Palestyny. Miasto topanowało nad przełęczą prowadzącą z nadmorskich równin Sharon doEsdraelonu poprzez grzbiet góry Carmel. Megiddo panowało więc nad drogąprowadzącą z Egiptu i nadmorskich równin Palestyny do Galilei, Syriii Mezopotamii. Megiddo było miejscem wielu bitew i równie wielu objawieńi Apokalipsa zdaje się implikować, że „wzgórze”, na którym znajdowała sięforteca lub wyżyny znajdujące się za nią są symbolem pola ostatecznej bitwy,na którym Niebiańskie Zastępy pokonają prowadzone przez szatana siły zła.W innych miejscach Biblii można się doszukać przypuszczeń, że miejscem tejbitwy będzie Jerozolima. – Przyp. tłum.

2. James Bowles, The Gods, Gemini, and the Great Pyramid (Bogowie,Bliźnięta i Wielka Piramida), Gemini Publishing (P.O. Box 648, Grass Lake,Michigan 49240-0648, USA), 1998.

Bowles jest emerytowanym inżynierem budownictwa, który pracował dlapodwykonawców NASA w ramach programu Apollo (wyprawa na Księżyc).Swoją dwudziestoletnią karierę zawodową zakończył wykładając wieczoramiw colledge’u fizykę i matematykę.

3. Uniformitaryzm (lub inaczej aktualizm) to teoria przyjmująca, żewszystkie zjawiska o charakterze geologicznym można wytłumaczyć jakorezultat oddziaływania istniejących w naturze sił, które działają w sposób ciągłyi jednostajny od chwili powstania Ziemi do obecnych czasów. – Przyp. tłum.

4. Charles H. Hapgood, The Path of the Pole (Droga bieguna), Chilton,Philadelphia, USA, 1970, str. 294.

5. Mac B. Strain, The Earth’s Shifting Axis (Zmiany położenia ziemskiejosi), ALT Press, Inc. (P.O. Box 4563, T Station, Shrewsbury, MA 01545, tel.(508) 898 2290, fax (508) 8998 2063, USA), 1997, str. 49.

6. Lewis Pyenson, Grolier Multimedia Encyclopedia (Multimedialna En-cyklopedia Groliera), Grolier Electronic Publishing, Inc., 1995.

7. James Clerk Maxwell, A Treatise on Electricity and Magnetism, DoverPublications, Nowy Jork, 1954, pełne 3 wydanie, wstęp.

8. Gregg Esterbrook, „What Came Before Creation?”, US News & Report,vol. 125, nr 3, 20 lipiec 1998, str. 44-52.

9. Geoffery Cowley, „Wilson’s World: Harvard Naturalist”, Newsweek,vol. 131, nr 25, 22 czerwiec 1998, str. 58-61.

10. Subdukcja to proces geologiczny, w czasie którego jedna z krawędziskorupy ziemskiej jest wciskana pod drugą. – Przyp. tłum.

48 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 50: Nexus 06

Jedno z pierwszychwspółczesnych

spotkań z MIB-amimiało miejsce

w roku 1953, kiedyznanego wówczasufologa Alberta K.

Bendera odwiedziłytrzy ubrane na

czarno obce istoty,które wyjawiły mu

szereg tajemnicw zamian za jego

milczeniew sprawie UFO.

Albert K. Bender1963

Zaczerpnięto z książki:

Flying Saucers and the Three Men(Latające spodki i trzej mężczyźni)

wydanej przez:

Neville Spearman LimitedLondyn, Wielka Brytania

P o raz pierwszy do różnicy zdań doszło w głównej siedzibie IFSB (InternationalFlying Saucer Bureau – Międzynarodowe Biuro ds. Latających Spodków)

podczas zebrania, które odbyło się na początku marca 1953 roku. Głosowaliśmy zatym, aby ustanowić „Światowy Dzień Kontaktu”, w którym wszyscy członkowieIFSB mieliby przesłać telepatycznie wiadomość do naszych gości z kosmosu.Liczyliśmy, że jeśli telepatia istnieje naprawdę i jeśli naszą planetę odwiedzają inneistoty, to taki przekaz dotrze do nich, zwłaszcza gdy tak wiele umysłów skoncentrujesię na tej samej treści.

Dwaj przedstawiciele IFSB uważali ten pomysł za bzdurę i głosowali przeciwkoniemu. Uważali, że ludzie uznają, iż postradaliśmy zmysły i że nasza organizacjazostanie w wyniku tego przedsięwzięcia ośmieszona. Pozostali przedstawiciele,w tym i ja, mieli inne zdanie. Następnego dnia wieczorem ci dwaj opozycjoniścizrezygnowali z członkostwa w IFSB i wycofali swoje finansowe wsparcie. Gest tenjednak nie załamał reszty członków zarządu. Dwa inne źródła po zaznajomieniu sięze sprawą z miejsca zaofiarowały finansowe wsparcie.

W tej sytuacji postanowiliśmy kontynuować przygotowania do „Dnia Kontaktu”(„Contact day” lub „C-Day”), który zaplanowaliśmy na 15 marca, i w pośpiechupowieliliśmy instrukcję, którą mieliśmy rozesłać po całym świecie pocztą lotniczą,tak aby wszyscy członkowie IFSB wiedzieli o tej akcji z wyprzedzeniem. Otrzymaliś-my wiele listów od osób uważających ten pomysł za szalony i podkreślających, żenie chcą mieć z tym nic wspólnego.

Nie wiemy, kto w końcu wziął udział w tym eksperymencie, a kto nie, niemniejnie ma wątpliwości, że wielu naszych członków w nim uczestniczyło.

Informacja podana w biuletynie rozesłanym do członków IFSB brzmiała:

DO WSZYSTKICH PRZEDSTAWICIELI I CZŁONKÓWMIĘDZYNARODOWEGO BIURA DS. LATAJĄCYCH SPODKÓW

BIULETYN SPECJALNY15 marca 1953 roku – Dzień Kontaktu

Zwracamy się z apelem do wszystkich przedstawicieli i członków naszej organizacji, aby15 marca 1953 roku wzięli udział w eksperymencie, jakiego żadna z podobnych do naszejgrup jeszcze nie przeprowadzała. Pragniemy wysłać drogą telepatyczną wiadomość do załóglatających spodków, jeśli one rzeczywiście istnieją. Prosimy, aby każdy z państwa zapamiętałtekst wiadomości i w oznaczonym czasie udał się w jakieś zaciszne miejsce i zamknął oczy.Jeśli to będzie możliwe, prosimy położyć się i powtórzyć w myślach całą wiadomość (bezwypowiadania jej głosem). Jeśli załoganci latających spodków potrafią przechwytywać myśliprzekazywane telepatycznie, z całą pewnością będą w stanie przechwycić wiadomość, którabędzie przesłana przez setki członków IFSB. Być może nigdy nie dowiemy się, czy tawiadomość dotarła do kogokolwiek, lecz jeśli wkrótce po przekazaniu tej wiadomości nastąpinagły wzrost obserwacji latających spodków, a nawet lądowanie spodka, będzie mogło tooznaczać, że stało się to za sprawą naszego eksperymentu.

Należy pamiętać, że aby ten mentalny przekaz był skuteczny, nie mogą państwo myślećw czasie jego przesyłania o niczym innym. Należy skoncentrować się na odbiorcach tejwiadomości i powtarzać ją w myślach.Niewolno wtym czasie martwićsięo cokolwiek,ponieważspowoduje to rozproszenie przekazu. Żaden z członków IFSB nie ma obowiązku udziału w tymeksperymencie. Nasz apel jest jedynie prośbą odobrowolny udział, który może przyczynić siędojego ewentualnego sukcesu. Każdy, kto postanowi siędo niegoprzyłączyć, musi zrobić to o ściśleokreślonej porze – ani wcześniej, ani później. Biuletyn ten wysyłamy z odpowiednimwyprzedzeniem, tak aby każdy miał czas ustawić zegarek i zapamiętać poniższą wiadomość.

WIADOMOŚĆ(Do zapamiętania)

Wzywamy załogę statku międzyplanetarnego! Wzywamy załogę statku międzyplanetar-nego, która obserwuje naszą planetę, Ziemię. My, członkowie IFSB, pragniemy skontaktować

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 06

„Obserwujemy cię i to, corobisz. Przestań zgłębiać

tajemnice wszechświata. Jeślinas nie posłuchasz, zjawimy

się u ciebie osobiście”.

się z wami. Jesteśmy waszymi przyjaciółmi i chcemy, abyście ukazalisię tu, na Ziemi. Wasze przybycie będzie powitane jak najprzyjaźniej.Zrobimy wszystko, co będzie w naszej mocy, aby doprowadzić dowzajemnego zrozumienia między wami i mieszkańcami Ziemi. Przy-bądźcie w pokoju i pomóżcie nam w naszych ziemskich problemach.Dajcie nam jakiś znak, że odebraliście tę wiadomość. Uczyńcie cośniezwykłego na naszej planecie, aby przebudzić tych, którzy są ślepina rzeczywistość. Czekamy na wiadomość od was. Jesteśmy waszy-mi przyjaciółmi. (Koniec wiadomości).

Oto dzień, godziny i miejsca nadania wiadomości:DATA: 15 marca 1953 roku.MIEJSCE CZASStany USA używające Standardowego Czasu Wschodniego 18.00Stany USA używające Standardowego Czasu Środkowego 17.00Stany USA używające Standardowego Czasu Górskiego 16.00Stany USA używające Standardowego Czasu Pacyficznego 15.00Wielka Brytania 23.00Francja 23.00Australia 16 marca 9.00Nowa Zelandia 16 marca 11.00Kanada (tak samo jak Stany Zjednoczone)

15 marca 1953 roku przystąpiłem zgodnie z planem do-kładnie o godzinie 18.00 w swojej siedzibie w Bridgeport doeksperymentu. Wyłączyłem światła w pokoju i po cichupołożyłem się na łóżku. Po jedenastu latach zajmowania sięsprawą latających spodków byłem gotów zrobić niemal wszys-tko, aby wyjaśnić ich tajemnicę. Badanie tego zjawiska po-chłonęło większą część mojego życia i usilnie starałem sięznaleźć jego rozwiązanie. Ułożywszy się wygodnie na łóżku,zamknąłem oczy i zacząłem powtarzać w myślach wiadomość.Powtórzyłem ją dokładnie trzy razy.

Po trzecim powtórzeniu poczułem, że moje ciało ogarnianagły chłód. Zaraz potem dostałem bólu głowy, tak silnego,jakby kilka kolejnych ataków migreny postanowiło dać o so-bie znać w tym jednym momencie.Poczułem dziwny smród – podobnydo tego, jaki wydziela paląca sięsiarka lub zepsute jajka. W chwilępotem obraz pokoju zaczął blednąći straciłem częściowo przytomność.

Następnie w mojej głowie pojawi-ły się małe, niebieskie światełka, któ-re mrugały podobnie do świateł kare-tki pogotowia. Wydawało mi się, żeunoszę się w środku chmury, w powietrzu, z dziwnym uczuciemnieważkości. W skroniach czułem rwący ból, który sprawiał, żemiałem wrażenie, iż za chwilę rozsadzi mi głowę. Część mojejtwarzy, ta nad oczami, sprawiała wrażenie rozdętej. Było mizimno, bardzo zimno. Czułem, jakbym leżał nagi na kawałkukry lodowej unoszącej się na wodach Oceanu Arktycznego.

Otworzyłem oczy i ze zdziwieniem spostrzegłem, że uno-szę się nad łóżkiem i spoglądam w dół, spodziewając sięujrzeć tam swoje ciało. Wyglądało, jakby mój duch opuściłciało, zaś ja unosiłem się nad nim w powietrzu w odległościokoło 3 stóp (0,9 m).

Nagle usłyszałem przenikający mnie głos, który nie byłwypowiedziany w formie dźwięku. Głos zdawał się dochodzićz pomieszczenia przede mną, które pogrążone było w mroku.

— Obserwujemy cię i to, co robisz. Przestań zgłębiaćtajemnice wszechświata. Jeśli nas nie posłuchasz, zjawimy sięu ciebie osobiście.

— Czemu nie jesteście przyjaźnie do nas nastawieni— odrzekłem nie poruszając ustami. — Przecież nie chcemywas skrzywdzić?

— Jesteśmy tu ze specjalną misją — usłyszałem w od-powiedzi — i nie możemy pozwolić, aby twoi ludzie namprzeszkadzali.

Starałem się protestować, ale przerwano mi.— Jesteśmy wśród was i znamy każdy wasz ruch, zatem

wiedz, że przebywamy na waszej Ziemi.Po tych słowach głos zamilkł, jakby rozpłynął się w nicości,

lecz nadal czułem, że coś mnie obserwuje. Moje ciało nagleopadło i odzyskawszy nad nim kontrolę, zdałem sobie sprawę,że znajduję się w swoim łóżku. Pokój wypełniała żółta mgła.Niedaleko od łóżka widać było jakiś cień przypominającyzarysem człowieka, lecz kiedy poruszyłem się, aby wstać,zniknął. Żółta mgła powoli rozmywała się i pokój stopniowowracał do normalnego wyglądu.

Przetarłem z niedowierzania oczy. Nie mogłem uwierzyć,że to, czego właśnie doświadczyłem, było rzeczywistością.Pomyślałem, że pewnie musiałem się zdrzemnąć i mającgłowę zaprzątniętą telepatycznym eksperymentem, przyśniłmi się ten koszmar. Spojrzałem na zegar i spostrzegłem, żejest pięć po szóstej, co oczywiście było w zgodzie z ilościączasu potrzebną na tak krótką drzemkę i sen.

Usiadłem na krawędzi łóżka i poczułem mdłości w żołąd-ku. Czułem się, jakbym zjadł coś nieświeżego. Czyżbymrzeczywiście doświadczył czegoś nie z tej ziemi? Ledwie udałomi się wstać z łóżka. W głowie wciąż czułem pulsowanie, zaśnad oczami utrzymywało się uczucie opuchlizny.

Po chwili udało mi się wstać na nogi. Przeszedłem się popokoju i usłyszałem buczenie. W tym momencie zdałem sobiesprawę, że jest włączone radio. Pamiętam, że je wyłączyłem.Wiem, że nie włączałem go po powrocie do pokoju. Cośtakiego zdarzało się już poprzednio. Zacząłem poważniezastanawiać się, czy nie zaczynam tracić zmysłów. Pomyś-lałem, że może powinienem podzielić się z kimś tym przeży-ciem.

Usiadłem i zapisałem dokładnie wszystko, co zapamięta-łem, następnie zakleiłem kopertę i zamknąłem ją w biurku.

Wydawało mi się, że jeśli coś mi sięprzydarzy, ktoś znajdzie ją i dowiesię, co się tego dnia wydarzyło.

Po przekonaniu się, że w pełniodzyskałem siły, wciąż niepokoiłmnie zapach siarki, który utrzymy-wał się w pokoju przez następne dwadni. Zapach ten towarzyszył równieżinnym przeżyciom i był najbardziej

namacalną ich częścią. Tym razem otworzyłem okna i użyłemdezodorantów pokojowych w celu jego pozbycia się, lecz naniewiele się to zdało. Kiedy położyłem się do łóżka, wciąż goczułem. Nawet pościel była nim przesiąknięta. To utwierdziłomnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że byłem świadkiemrzeczywistych wydarzeń i że nie będzie rozsądne, jeśli nadalbędę zakładał, że to tylko wytwór mojej wyobraźni lub zły sen.

Uznałem, że powinienem sprowadzić do pokoju kilkudziałaczy IFSB, aby poczuli ten zapach, ale ostatecznie zrezyg-nowałem z tego pomysłu. Postanowiłem nie mówić nikomuo moim przeżyciu, głównie ze strachu, że mogłyby się powtórzyći że mógłbym zostać potraktowany jako dziwak lub człowiekniespełna rozumu. Gdyby to trafiło do gazet, stałbym siępośmiewiskiem całego Bridgeport i, co gorsze, mógłbym stracićpracę. Moi najlepsi przyjaciele zaczęliby mi doradzać wizytęu psychiatry i ostatecznie trafiłbym do szpitala bez klamek.

Wiedziałem, że ludzie bywają świadkami dziwnych wyda-rzeń i zawsze mają trudności z ich udowodnieniem. Wieluludzi nie daje się do nich przekonać, dopóki sami niedoświadczą czegoś podobnego – wówczas sami szukają takich,

50 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 52: Nexus 06

W pokoju jakby ściemniało,lecz wciąż wszystko

widziałem. Zauważyłem trzypostacie przypominającecienie… Postacie stawałysię coraz wyraźniejsze.

Wszystkie były ubrane naczarno. Wyglądały jak księża,

tyle że na głowach miałykapelusze typu Homburg.

którzy im uwierzą, spotykając się niejednokrotnie ze stwier-dzeniami „mistyfikacja” lub „oszustwo”.

Świadek niezwykłego zdarzenia staje się zwykle osamot-niony w przekonaniu o jego autentyczności i ma najczęściejtrudności ze znalezieniem kogoś, kto by mu uwierzył. Wyob-raź sobie, drogi czytelniku, siebie samego nocą na plaży.Nagle z nieba wyłania się latający spodek i ląduje kilkametrów od ciebie. Wychodzą z niego dziwne postacie i idąw twoim kierunku, pozdrawiają cię, a potem wracają doswojego statku i odlatują. Wracasz do domu i opowiadasz, coci się przydarzyło. Nie masz jednak żadnego dowodu napotwierdzenie swojej opowieści, z wyjątkiem własnych słówi swojej szczerości. Wszyscy śmieją się i powiadają, żebyśprzestał o tym myśleć. W jaki sposób ich przekonać, jaksprawić, aby ci uwierzyli, kiedy wszyscy są przeciwko tobie?

Właśnie takie myśli naszły mnie po wydarzeniach w moimpokoju. Nie wiedziałem, co zrobić i gdzie się udać.

Minął jakiś czas i nic nowego się nie wydarzyło, przetopostanowiłem opisać to wydarzenie w Space Review (Przeglądkosmiczny) i w kwietniowym numerze zapowiedziałem, żew lipcowym opublikuję rewelacyjną wiadomość. Na zebraniuwtajemniczyłem w moje przeżycie dwóch działaczy i omówi-łem je z nimi. Niestety, uznali to wszystko za mój wymysł,którego celem jest nadanie rozgłosu IFSB. Nalegali, abym niepodawał ich nazwisk w związku z tąhistorią. Stwierdzili, że zadaniemIFSB jest mówienie prawdy i jeśliwystąpię publicznie z tą sprawą,opuszczą organizację, a ja sam uzna-ny zostanę za niezrównoważonegoumysłowo.

Od tej chwili miałem poważnetrudności z przekonaniem ich doczegokolwiek lub namówienia, abyzrobili coś dla mnie. Jeden z nichzagroził mi nawet później, że jeśliopublikuję tę „nonsensowną histo-ryjkę” i będzie on w nią w jakikol-wiek sposób wplątany, sprawi, żetrafię do aresztu. Wobec takiej po-stawy tych dwóch ludzi postanowiłem na razie niczego niepublikować na temat swojego przeżycia. Kiedy ukazał sięlipcowy numer Space Review, wielu członków IFSB zwróciłosię do mnie z pytaniem, dlaczego nie zamieściłem zapowiada-nej historii i o co tu chodzi.

Nikomu nic nie mówiąc opisałem swoje przeżycie, abyprzesłać potem tę relację do jakiegoś urzędu w Waszyngtonie,a nawet samego Pentagonu. Ciekaw byłem, czy będą skłonnimi pomóc, czy też zajmą taką samą postawę jak ci dwajdziałacze IFSB. Skończony raport zamknąłem w bezpiecznymmiejscu, ponieważ chciałem jeszcze przemyśleć tę sprawęprzed jego wysłaniem. Kiedy już ostatecznie zdecydowałemsię go wysłać, okazało się, że nie mogę go znaleźć. Z wnętrzapojemnika, w którym go schowałem, wydobywał się znajomymi już smród siarki. Obejrzałem dokładnie pojemnik, alenigdzie nie było śladu raportu.

Czyżby jeden z tych dwóch ludzi, którzy nie godzili się naupublicznienie tej historii, dostał się do pojemnika i wyjął zeńmój raport? Wmawiałem sobie taką możliwość, ponieważ niechciałem uwierzyć, że jego zniknięcie jest dalszym ciągiemopisanych w nim wydarzeń.

Wkrótce potem doznałem największego szoku w łańcuchuprzerażających wydarzeń. Nie zapomnę tego do końca życiai jest to dla mnie coś najdonioślejszego i jak najbardziejfantastycznego ze wszystkiego, co kiedykolwiek przydarzyłosię komukolwiek na Ziemi.

Wydarzyło się to w dniu mojego powrotu z dwutygodnio-wych wakacji. W czasie mojej nieobecności pokój był cały czaszamknięty, ponieważ mój ojczym wiedział, że mam na jegopunkcie i panujących w nim porządków bzika. Dlatego teżbardzo rzadko zachodził do niego, kiedy nie było mnie w domu.

Tego gorącego lipcowego wieczora zaniosłem walizki podpokój i otworzyłem kluczem drzwi. Kiedy wszedłem do środka,poczułem zapach starzyzny zmieszany ze smrodem siarki.Otworzyłem wszystkie okna. Wyglądało na to, że wszystkierzeczy są na swoich miejscach, dokładnie tak jak je zostawiłem,z wyjątkiem radia, które znowu było włączone. Tym razemodbiornik był tak nagrzany, że aż dziw, że się nie zapalił.Wiedziałem, że wyjeżdżając na wakacje nie zostawiłem gowłączonego. Jak zwykle wskaźnik dostrojenia do stacji byłustawiony na częstotliwość, na której nie nadawała żadnastacja. Wyłączyłem radio i po zejściu na dół powiedziałemojczymowi, co zastałem w pokoju. Zapewnił mnie, że w czasiemojej nieobecności nikt do niego nie wchodził, po czym dodał,że na pewno sam zapomniałem wyłączyć radio przed wyjazdem.

Zjadłem coś na zimno i postanowiłem pójść spać, ponie-waż było już późno i byłem zmęczony. Wróciłem do pokojui zamknąłem drzwi na zamek zatrzaskowy. Mój pokój połą-czony był z łazienką i poszedłem się umyć. Kiedy umyłemzęby i wróciłem do pokoju, poczułem, że coś jest nie tak.

Plecy zaczęły mi mrowić a oczyłzawić.

Nie wiadomo skąd pojawiły siękrążące po pokoju niebieskie świate-łka. Zakręciło mi się w głowie, zaśpowierzchnia twarzy nad oczami za-częła pulsować i odniosłem wraże-nie, że puchnie. Pokuśtykałemw stronę łóżka i padłem na nie. Mojeciało z miejsca zaczęło lodowacieć.Wyraźnie czułem, że coś lub ktośprzejmuje nade mną kontrolę.

W pokoju jakby ściemniało, leczwciąż wszystko widziałem. Zauważy-łem trzy postacie przypominającecienie. Unosiły się około 30 centy-

metrów nad podłogą. W skroniach czułem pulsowanie, a nacałym ciele lekkość. Miałem uczucie, jakbym był myty.

Postacie stawały się coraz wyraźniejsze. Wszystkie byłyubrane na czarno. Wyglądały jak księża, tyle że na głowachmiały kapelusze typu Homburg. Ich twarzy nie można byłowyraźne rozróżnić, ponieważ częściowo ocieniały je rondakapeluszy. Strach, który mnie ogarnął, zaniknął jak za do-tknięciem czarodziejskiej różdżki.

Oczy wszystkich trzech postaci zajaśniały nagle jak żaró-wki flesza fotograficznego i zogniskowały się na mnie. Wyda-wało się, że wnikają w moją duszę. Ból nad oczami stał się niedo zniesienia. Wtedy właśnie poczułem, że przesyłają mitelepatyczną wiadomość.

— Poświęciłeś się rozwiązywaniu dziwnych problemówdotyczących niezidentyfikowanych pojazdów latających w wa-szej atmosferze. Twoje zainteresowania są głębokie i szczerei poświęciłeś im wiele godzin. Wiemy, że mogą ci oneprzynieść szkodę. Uważamy, że stanowisz dla nas tu, naZiemi, bardzo dobry kontakt. Jesteś osobą przeciętną i wie-my, że nawet jeśli opowiesz wszystkim o tym, co ci powiemyi pokażemy, nikt ci nie uwierzy. Nie jesteś nikim ważnym,więc nie mamy się czego obawiać z twojej strony. Mamypewien cel w przebywaniu tu i pozostaniemy tu jeszcze przezjakiś czas. Nic nie powinno nam przeszkadzać w osiągnięciunaszego celu. To, co widzisz, to nie jest nasz naturalnywygląd. Przybranie ludzkiej postaci w czasie naszego pobytu

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 06

Aby zaspokoić swojąciekawość, podszedłem do

pudełka, do któregowłożyłem podarowany mi

kawałek metalu… Wziąłemgo do ręki i wówczas

ponownie naszła mnie myśl,aby go komuś pokazać. Kiedyo tym pomyślałem, kawałekmetalu zaczął czerwienieć

i stał się tak gorący,że musiałem go upuścić.

tutaj okazało się konieczne. Dzięki temu możemy wracać tunie zwracając niczyjej uwagi. Mieliśmy wiele kontaktów z Zie-mią przylatując tu z naszej bazy. Obecnie nasz pojazd jestukryty w odległym punkcie waszej planety. Okazało się, żemusimy czasami sięgać po ekstremalne środki, aby odstraszyćZiemian, lecz często prowadzi to do ich śmierci. Okazało sięrównież konieczne uprowadzanie Ziemian w celu wykorzys-tywania ich ciał jako kamuflażu. Naszą wolą jest pozostaniew kontakcie z tobą i poinformowanie cię o wielu sprawach,ponieważ pewnego dnia opiszesz to wszystko, lecz nikt ci nieuwierzy. Staniesz się jednak znacznie mądrzejszy od pozo-stałych ludzi na twojej planecie. Dowiesz się, co znajduje sięw kosmosie, będziesz wiedział również, jaki los czeka ludzkirodzaj. Zobaczysz nas troje znowu, lecz nie ujawnimy cinaszych imion, jako że i tak nic by ci one nie powiedziały.Zwracaj się no nas imionami Numer Jeden, Numer Dwai Numer Trzy, my zaś będziemy odpowiadać zgodnie z twoimwskazaniem. Zostawimy ci mały kawałek metalu podobny dowaszych monet. Masz go przechowywać w ukryciu. Chcemy,abyś udał się z nami w stosownym czasie.

Miałem przechowywać ten kawałek metalu i gdyby przy-szła mi ochota skontaktować się z nimi, wystarczyło wziąć godo ręki, zamknąć oczy, wypowiedzieć słowo „Kazik” i włączyćradio. Miałem skontaktować się z nimi za dwa dni o tej samejporze. Po podaniu mi tych infor-macji jeden z nich podszedł do ra-dia, włączył je i pokręcił gałką stroje-nia. Zapytałem go mentalnie, po coto robi. W odpowiedzi odrzekł, żew ten sposób wracają do swojej bazy.

Kiedy zniknęli, znowu poczułem,że leżę na łóżku. Byłem spocony,mimo iż przez całe to zdarzenie byłomi bardzo zimno. W ręku trzymałemkawałek metalu, który był dowodem,że nie zwariowałem. Bardzo mnie tocieszyło, mimo szokujących okolicz-ności, w jakich znalazłem się przedchwilą.

Metal był bardzo dziwny. Zdawałsię świecić, jakby był wypełnionyświatłem. Był bardzo lekki i jedno-cześnie bardzo twardy. Starałem sięgo zarysować przy pomocy pilnika, ale nie udało mi się. Mającgo mogłem już próbować przekonać kogoś o prawdziwościmoich słów. Włożyłem go do zamykanego pudełka. Byładruga w nocy. Położyłem się i zasnąłem w nadziei, że naza-jutrz będę mógł ogłosić wszystkim swoją rewelację.

Kiedy się obudziłem, wydawało mi się, że to, co przeżyłempoprzedniej nocy, było snem. I wtedy przypomniałem sobieo tym metalu. Wyskoczyłem z łóżka i podszedłem do pudełka.Nie było go tam! Wyrzuciłem całą jego zawartość na podłogę,ale nie było go w środku. Wtedy opadły mnie wątpliwości i jakpoprzednio zacząłem się zastanawiać, czy mi się to nieprzyśniło. Byłem bardzo zmęczony i przyszło mi na myśl, żebyć może coś, co zjadłem przed snem, spowodowało tennocny koszmar.

Byłem bardzo rozczarowany, ponieważ za sprawą tegokawałka metalu, który mógł służyć jako dowód prawdziwościmojej opowieści, widziałem już siebie oczami wyobraźni jakoważną osobistość. Potem przyszło mi do głowy, że ci trzejmężczyźni w czerni odczytali moje myśli i zabrali go do czasuponownego kontaktu ze mną. Być może nie życzyli sobie, abymkomukolwiek o tym opowiadał, lub nie chcieli, aby ten kawałekmetalu wpadł w ręce agentów rządowych. Ostatecznie stanowiłdowód, że jesteśmy pod stałą obserwacją istot z kosmosu.

Cały dzień miałem mdłości i nic nie jadłem. Powiedziałemojczymowi, że źle się czuję i że jest to prawdopodobnie skutekpanujących właśnie upałów. W pracy czułem się niepewniei wszystko mnie denerwowało. Byłem rozdrażniony i war-czałem do wszystkich bez żadnego powodu.

Dwa dni później miałem mieć kontakt lub sen. Pozostałemw pokoju w oczekiwaniu na coś, co miało się wydarzyć. Abyzaspokoić swoją ciekawość, podszedłem do pudełka, do któ-rego włożyłem podarowany mi kawałek metalu. Kiedy jeotworzyłem, leżał wewnątrz jak gdyby nigdy nic połyskując,dokładnie w tym samym miejscu, w którym położyłem go dwadni wcześniej! Wziąłem go do ręki i wówczas ponownie naszłamnie myśl, aby go komuś pokazać. Kiedy o tym pomyślałem,kawałek metalu zaczął czerwienieć i stał się tak gorący, żemusiałem go upuścić. Kiedy uderzył o podłogę, przybrałpoprzedni wygląd. Zrozumiałem, że nie można go używać dojakichkolwiek osobistych celów, zwłaszcza zyskania sławy lubkorzyści. Podniosłem go i postanowiłem skontaktować sięz tymi trzema osobnikami, którzy gościli ostatnio u mnie bezzaproszenia.

Wziąłem metal do ręki, włączyłem radio i wielokrotniepowtórzyłem słowo „Kazik”. Przez kilka sekund nic się niedziało, po czym ponownie doznałem uczucia niesamowitego

chłodu, który ogarnął całe moje cia-ło. Skronie pulsowały jak pierś pta-ka, kiedy trzyma się go w ręku, zaśnad oczami pojawił się nieznośnyból. Podszedłem szybko do łóżkai położyłem się, czując się tak oszo-łomiony, że bałem się, iż upadnę.

Ledwie dotknąłem łóżka, poczu-łem, jakbym opuszczał ciało. Oglą-dając się do tyłu widziałem swojeciało leżące na łóżku i miałem wra-żenie, jakbym oddalał się od niegounosząc się w powietrzu. Wszystkowokół ściemniało i czułem, jakbymznalazł się w chmurze. Ile czasutrwało to unoszenie się, nie mampojęcia, zdawało mi się, że minęłokilka dni. Jedyne, co pamiętam z te-go okresu, to ból nad oczami. Nie

wiem, dlaczego go odczuwałem. Przypuszczam, że miało tojakiś związek z transformacją, która zachodziła w tym mo-mencie. Czułem, że mój duch był przenoszony w jakieśmiejsce – nie wiem jakie. W ręku ściskałem kurczowo maleńkikawałek metalu, jak gdyby to była jedyna rzecz łącząca mniez realnym światem. Być może tak było w rzeczywistości.

Znajdowałem się w ogromnym, okrągłym pomieszczeniuze szklaną kopułą. Ściany wyglądały, jakby były wykonanez nierdzewnej stali i zdawały się emanować światło, coobjawiało się niesamowitym blaskiem. Posadzono mnie nakrześle wykonanym z tego samego materiału. Przede mnąbyło coś w rodzaju podium, na którym znajdował się dużyobiekt w kształcie tuby o średnicy około ośmiu stóp (2,4 m).Był wmontowany w ścianę. Wokół mnie stało wiele takichsamych jak moje krzeseł, co przywodziło na myśl salę teatral-ną lub wykładową. Szukałem wzrokiem drzwi, lecz ściany byłygładkie, bez jakichkolwiek rys. Sufit wyglądał na wykonany zeszkła lub innego przezroczystego materiału, ponieważ widzia-łem przezeń coś, co przypominało nocne niebo z migoczącymigwiazdami. W pierwszym odruchu pomyślałem, że znajdujęsię wewnątrz latającego spodka, który wylądował na jakimśodludziu. Krzesło miało prostą konstrukcję w stylu modernis-tycznym. Całe było z tego samego błyszczącego metalu.

52 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 54: Nexus 06

Najbliższa Ziemi planeta byłakolebką wielkiej cywilizacji,

która została zniszczonaprzez bandytów z innego

systemu planetarnego, któregoorbita leży daleko za naszą

orbitą. Pojawią się oniponownie, kiedy dotrą do tego

samego punktu w drodzewokół ciała centralnego.

Odchylało się lekko do tyłu, tak że miałem pełny obraz tego,co znajdowało się przede mną, tam gdzie było podium.

Ponownie wszystko pogrążyło się w mroku. Próbowałemwstać z krzesła, ale okazało się, że mimo iż mogę poruszaćrękoma i głową nie mogę się wyprostować. Na podium, tuż zaobiektem w kształcie tuby, pojawiło się niebieskawe światło,a następnie, ni stąd, ni zowąd, ściana rozsunęła się i ktośwszedł na podium. Ściana zamknęła się, postać podeszła dokrawędzi podium i przemówiła do mnie (jej usta nie porusza-ły się).

— Witaj w naszym królestwie. Jesteśmy obecnie w zupeł-nie innych warunkach. Jesteś w miejscu, w którym żadneziemskie stworzenie nigdy dotąd nie postawiło nogi. Będziesztu świadkiem rzeczy, które będą dla ciebie wielce zdumiewa-jące, rzeczy, o których nie macie pojęcia na waszej planecie,rzeczy, które sprawią, że będzie ci trudno uwierzyć własnymoczom.

Przekazując mi tę wiadomość, istota ta używała słów,których sam bym użył, jakbym mówił sam do siebie – inaczejnie potrafię tego opisać. Wszystko było doskonale zrozumia-łe. Zakładam, że zarówno wtedy, jak i przy innych okazjach,wszelkie komunikaty były przekazywane telepatycznie. Taje-mnicza postać kontynuowała swoją wypowiedź:

— Zobaczysz za mną duży, okrągły obiekt. Jeśli zognis-kujesz na nim swój wzrok, spróbujęwyjaśnić ci, kim jesteśmy i co turobimy.

Postać wykonała ruch ręką i dużekoło z miejsca się ożywiło, przypo-minając ekran telewizyjny.

— Pierwsze obrazy, jakie zoba-czysz, ukazują obszary wszechświata,z których pochodzimy. Te miejscaznajdują się daleko poza zasięgiemwaszych teleskopów.

Wypowiadając te słowa ponow-nie wykonał ruch ręką, w ślad zaczym pojawił się spektakularny wi-dok. Wydawało się, że tuba ożyłai obserwator znajduje się w ukazy-wanym przez nią miejscu. Wszystko miało fluorescencyjnąpoświatę, niemniej było kolorowe. Na ciemnym tle, którewydawało się czasami granatowe, a czasami aksamitnie czar-ne, ujrzałem grupę świecących obiektów. Jedyne określeniena ten widok, jakie przychodzi mi na myśl, to trójwymiarowekino, które i tak nie oddaje w pełni odnoszonego wrażenia.Oprócz tego trójwymiarowego efektu było jeszcze coś, comożna by nazwać szczególnym utożsamieniem, które wywoły-wało odczucie, że jest się częścią obrazu!

— Widzisz teraz obraz naszej ojczyzny — mówiła dalejpostać. — Znajduje się ona wiele lat świetlnych od twojegomałego systemu planetarnego. Jesteśmy znacznie starsi odwas, ponieważ zostaliśmy stworzeni na długo przed Ziemiąi którąkolwiek z planet krążących wokół waszego ciała cent-ralnego. Wszystkie systemy planetarne i ich ciała centralnezostały stworzone w centralnym źródle, tak potężnym, że niedałoby się nawet do niego dotrzeć, ponieważ każdy, kto by siędo niego zbliżył, z miejsca zostałby zniszczony. To olbrzymie,gorejące ciało, tak wielkie, że nie sposób nawet określić jegogęstości. Twórca nas wszystkich, który wciąż kreuje nowerodziny planet wyrzucane w przestrzeń na nowe orbity.Systemy te nie zawsze są doskonałe i czasami niektóre z nichulegają po kilu latach dezintegracji. Wszyscy obracamy sięz różnymi prędkościami, co sprawia, że niektórzy doganiająw końcu, a następnie przeganiają innych w czasie liczonymw miliardach waszych lat. Nasz system już wielokrotnie

doganiał i przeganiał wasz system. Okresów, jakie minęływ tym czasie, nie jesteście nawet w stanie sobie wyobrazić.Wasza planeta nie zawsze była zamieszkana, zaś inne planetywaszego systemu były zasiedlone jeszcze przed zasiedleniemwaszej planety, lecz z upływem czasu zaszło wiele zmiani wiele cywilizacji żyjących na innych ciałach waszego układuzginęło, a inne dopiero się narodzą. Większość małych ciałobracających się wokół waszych planet było kiedyś ich częścią.Zostały jednak od nich odrzucone w czasie gdy planetynabierały ostatecznego kształtu i stygły. Najbliższa Ziemiplaneta była kolebką wielkiej cywilizacji, która została znisz-czona przez bandytów z innego systemu planetarnego, które-go orbita leży daleko za naszą orbitą. Pojawią się oni ponow-nie, kiedy dotrą do tego samego punktu w drodze wokół ciałacentralnego. Prawie każdy system planetarny krążący wokółciała centralnego posiada inteligentnych mieszkańców, którzynie są jednak podobni do siebie pod względem budowy ciała,ponieważ dostosowali się do szczególnych warunków panują-cych w ich światach. Wiele tych ras jest dużo bardziejrozwiniętych od waszej i dlatego Ziemia znajduje się pod ichstałą obserwacją, zwłaszcza kiedy ich światy przeganiają waszi mijają go. Wasza planeta to jeszcze niemowlę, biorąc poduwagę kategorie rozwoju, i czeka was jeszcze daleka droga doosiągnięcia tego, co już od dawna jest udziałem waszych

sąsiadów. Wasza planeta zostałaukierunkowana w pewnych dziedzi-nach nieproporcjonalnie, co znacz-nie spowalnia wasz postęp. Na przy-kład na naszej planecie jest tylkojedna rasa i jeden naród. Ze względuna dużą ilość ras i dużą ilość grupnarodowych na waszej planecie stalewisi nad wami groźba konfliktu, któ-ry może zakończyć się destrukcjąwaszego świata. Znajdujemy sięw zasięgu waszego systemu od wielulat, lecz wkrótce osiągniemy punkt,z którego nie będzie można wyru-szyć do waszego układu, aby zdążyćwrócić. To oznacza, że wkrótce bę-

dziemy musieli zakończyć naszą misję. Z waszych mórzpobieramy cenną substancję chemiczną, która jest nam nie-zbędna do życia. Za każdym razem, gdy znajdziemy sięw pobliżu planety posiadającej taką wodę morską, udajemysię na nią i pobieramy niezbędny nam materiał nie szkodzącnikomu. Poddajemy przeróbce wodę morską w celu wy-ekstrahowania z niej tej substancji. Kleiste resztki pozostałepo procesie rafinacji, spadają z powrotem na waszą planetęw postaci długich nici. W przeszłości pozwalaliśmy, aby ichczęść opadała na lądy, lecz obecnie jesteśmy ostrożniejsii staramy się, aby wracały one do morza, z którego pochodzą.Po wydzieleniu z wody tej witalnej części wysyłamy ją natych-miast na naszą planetę statkiem zdolnym rozwijać prędkość,której nie jesteście w stanie sobie nawet wyobrazić.

W tym miejscu postać przerwała swój wykład i ruchemręki zmieniła obraz na tubie. Następnie zobaczyłem dobrzeznany każdemu Amerykaninowi widok: Pentagon wraz z ota-czającym go terenem.

— Pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego ci to pokazuję — po-wiedziała postać — Otóż, chcę cię poinformować, że przeby-wając na waszej planecie mamy swoich ludzi w waszym takzwanym Pentagonie. Umieszczamy ich w różnych miejscachwaszej planety, aby wiedzieć o wszystkim, co się tu dzieje.

Następna scena pokazała ważny punkt w Stanach Zjed-noczonych, niemożliwy jednak do zidentyfikowania, jeśli cho-dzi o lokalizację. Był to jeden z naszych magazynów broni

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 06

„Przyciskając maleńki guzikw naszym laboratoriumkosmicznym potrafimy

zdetonować każdą bombę,jaką macie w swoich składachna całym świecie powodującprawie totalne zniszczenie”.

jądrowej. Kolejne sceny ukazywały następne, podobne składyw Stanach Zjednoczonych oraz innych krajach, ze ZwiązkiemRadzieckim włącznie. Zapytałem go, dlaczego mi to pokazu-je. Jego chłodna odpowiedź zaskoczyła mnie zupełnie. Zda-wało mi się, że zależy mu na tym, aby sprawić przyjaznewrażenie, lecz jego odpowiedź rozwiała moje wątpliwości.

— Przyciskając maleńki guzik w naszym laboratoriumkosmicznym potrafimy zdetonować każdą bombę, jaką maciew swoich składach na całym świecie powodując prawie totalnezniszczenie.

W tym momencie przez moją głowę przemknęło pytanie:— Dlaczego mielibyście zrobić coś tak potwornego?Odpowiedź była równie beznamiętna, co i rzeczowa.— Zrobilibyśmy to tylko wtedy, gdybyśmy zostali odkryci

i próbowalibyście nas powstrzymać. Mając jednak wasząplanetę pod stałą obserwacją, stwierdzam, że nie mamy sięczego obawiać, jako że nie macie na Ziemi niczego, comogłoby nam zaszkodzić. Nasz oręż służący do obrony przedkosmicznymi rozbójnikami znacznie przewyższa wszystko,czym dysponujecie.

Następnie postać przełączyła obraz na widok, który przy-prawił mnie o dreszcze. Przedstawiał on ohydne monstrum,bardziej odrażające od wszystkiego, co dotąd widziałemw dziełach twórców z dziedziny fantastyki naukowej bądźfantasy. Monstrum było żywe. Kiedyzareagowałem obrzydzeniem, upły-nęła dłuższa chwila, zanim zauważy-łem, że lektor opuścił podium i pod-jął narrację spoza niego.

Tym razem mówił z samego ek-ranu i wyglądało, jak gdyby jegosłowa wydobywały się z umysłu tegomonstrum. Wyglądało, jakby prze-kształcił się z formy ludzkiej w tostworzenie, które przypominałostwora widzianego we Flatwoodsw Zachodniej Wirginii.

— Widzisz mnie teraz na ekranie w mojej naturalnejpostaci. Widzę, że wydaję ci się okropny, jednak mieszkańcymojej planety wcale tak nie uważają. Dla nas z kolei bardzodziwni wydali się twoi współziomkowie, kiedy po raz pierwszyzobaczyliśmy, jak ewoluują. Obserwowaliśmy, jak rozwijają sięz małych istot morskich do dzisiejszej postaci. Jeśli twojejplanecie uda się przetrwać i nie ulegnie ona samozniszczeniu,wówczas w ciągu milionów lat zmieni się również wasz wygląd,ponieważ zmieni się wasza atmosfera. Rozrzedzi się. Waszezasoby tlenu zmniejszą się i będziecie musieli przestawić się nataką mieszanką, jaka będzie w tym czasie dostępna. To i innezmiany środowiska doprowadzą do zmian w strukturze wa-szych ciał. Kontynuacja doświadczeń z materiałami radioakty-wnymi będzie niewątpliwie miała wpływ na przyszłe pokolenia.Może doprowadzić nawet do utraty zdolności reprodukcyj-nych, co w konsekwencji może pozbawić waszą planetęgatunku ludzkiego. Taka czeka was przyszłość, jeśli nie stawiciejej czoła i nie rozwiążecie swoich problemów. Jeśli chodzi o nas,zainteresowanie waszym rozwojem ma charakter czysto nauko-wy. Na naszej planecie istnieją trzy rodzaje płci: żeńska i męska,podobne w funkcjach do waszych, i trzecia, która nie jest animęska ani żeńska. Ta trzecia grupa stoi najwyżej w hierarchiii pełni rolę naszych władców. Jest ich niewielu i kiedy rodzą się,nastaje wielkie święto. Nasze rodziny znoszą jaja, które sąodkładane do magazynów. Kontrolujemy liczebność naszegospołeczeństwa i zezwalamy na wylęg jaj tylko wtedy, gdy nanaszej planecie nastaje wielka czerń i zabiera wiele żyć.

Wielka czerń oraz wiele innych rzeczy miały być omówio-ne później. Najwidoczniej uważał, że jak na pierwszy raz

dowiedziałem się wystarczająco dużo, ponieważ ekran znowuzaświecił się niebieskim kolorem i zgasł.

Postać ponownie ukazała się na podium w ludzkiej po-staci. Podeszła do rozsuwającej się ściany i zniknęła za nią.W pomieszczeniu zaległa ciemność i poczułem, że tracęprzytomność. Czułem, że znowu znajduję się w chmurzedryfującej w przestrzeni. Kiedy ściskałem w ręku otrzymanyod nich kawałek metalu, moje ciało ogarnął lodowaty chłód.Skronie pulsowały i powrócił ból nad oczami w postaciprzeraźliwych ostrych ukłuć, jakby ktoś wbijał mi w skórę igły.

Nagle ruch ustał i w mojej głowie przejaśniło się. Ot-worzyłem oczy i okazało się, że leżę na swoim łóżku w pokojuna Broad Street. Usiadłem i rozejrzałem się. Rzuciłem okiemna zegarek i stwierdziłem, że upłynęło zaledwie pół godziny.Wydawało mi się, że jest niemożliwe, aby w tak krótkim czasiewydarzyło się tak wiele, lecz tak było, i naprawdę nie wiem,jak daleką odbyłem podróż.

Z tego całego przeżycia najbardziej w moim umyśleutkwiła postać monstrum, które widziałem na ekranie – niebyło to jednak monstrum w takim sensie, w jakim przypisuje-my znaczenie temu określeniu. Stworzyliśmy wiele obrazówpotworów i przyzwyczailiśmy się do traktowania ich jakoohydnych, szkaradnych, przerażających, nadnaturalnych i nie-ziemskich. To ostatnie określenie wydaje się jednak najtraf-

niejsze, lecz nie w tym sensie, w ja-kim się je stosuje. Mogą one wy-glądać strasznie, ponieważ sprawiliś-my, że takimi się wszystkim wydają,ale w rzeczywistości mogą posiadaćinteligencję dużo wyższą od naszej.Tak było na przykład w przypadkuistoty z pomieszczenia ze szklanąkopułą.

Otworzyłem dłoń i spojrzałem nakawałek spoczywającego w niej me-talu. Jak mam o nim komukolwiek

powiedzieć? Będę wystawiony na takie drwiny, że życie staniesię nie do zniesienia. Zostałem przeniesiony w jakieś miejsce,prawdopodobnie do wnętrza statku kosmicznego, jak siępoczątkowo domyślałem. Trwało to tylko pół godziny, a mimoto nauczyłem się tak wiele, przedstawiono mi sprawy, o któ-rych żadna ludzka istota dotąd nie wiedziała.

Wielu ludzi zapyta zapewne, dlaczego wybrano właśniemnie, a nie jakiegoś znanego naukowca lub astronoma.Jedynym powodem, jaki mogę podać, jest to, co powiedzieli moigoście – jestem przeciętną osobą zainteresowaną nauką i latają-cymi spodkami, osobą, która poświęciła znaczną część swojegocennego czasu tym zagadnieniom. Gdybym zrelacjonował swojeprzeżycia, nic by to nie dało, ponieważ nikt by w nie nie uwierzył.Gdybym był znanym profesorem lub mężem stanu, istniałabymożliwość, że ktoś by mi uwierzył, a wówczas mogłoby dojść dopaniki. Tego nasi goście nie chcieli, jako że mieli określonezadanie do wykonania i nie chcieli, aby ktokolwiek im w tymprzeszkadzał. Nie przybyli tu, aby wywoływać zamęt, uważali, żemamy własnych problemów pod dostatkiem.

Poczułem nieodpartą chęć podzielenia się moimi niezwyk-łymi przeżyciami z kimś, kto wysłuchałby mnie nie poddającw wątpliwość mojej poczytalności. Odłożyłem więc kawałekmetalu do solidnego pudełka i zadzwoniłem do najbliższegoprzyjaciela, który był członkiem władz naszej organizacji.

Poprosiłem go, aby przyjechał do mnie w celu przedys-kutowania czegoś, co mi się wydarzyło i o czym nie mogęrozmawiać przez telefon. Moje słowa nie zrobiły na nimwrażenia i nie kwapił się do przyjazdu. Mówił cedząc słowa,jak gdyby namyślał się nad czymś, po czym wyrzucił z siebie:

54 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 56: Nexus 06

— Posłuchaj Al, daj sobie spokój z tymi snami, któremogą twoim zdaniem przysporzyć IFSB popularności! Czymyślisz, że ludzie uwierzą w te bzdury? Daj sobie spokójz pomysłem skontaktowania się z istotami z innych światów.Gdyby mieli zamiar skontaktować się z kimkolwiek, na pewnonie wybraliby ciebie. Jest wielu znacznie inteligentniejszychludzi, z którymi woleliby się spotkać!

Odłożył słuchawkę pozostawiając mnie i uczuciem, że siępogrążam. Mój najlepszy przyjaciel odmówił wysłuchaniamnie. Jak w takim razie zareagują inni? Co za fatalna sytuacja– nie ma nikogo, komu mógłbym się zwierzyć. W co sięwplątałem?

Nagle zdałem sobie sprawę i przestraszyłem się innegozagrożenia, bardziej ziemskiego, które zostało zagłuszonezagrożeniami o charakterze nieziemskim, przez które szczęś-liwie przeszedłem. Co się stanie, jeśli moje doniesienie trafiw niewłaściwe ręce? Byłem już bliski oswojenia się z obecnoś-cią ludzi z innego świata i podśmiewując się ironicznie z siebiesamego, zdałem sobie nagle sprawę, że mój ostateczny upa-dek może być skutkiem wizyty zupełnie innych ludzi – ubra-nych w białe fartuchy!

Nie wiedziałem, kiedy nastąpi kolejna wizyta, i liczyłem, żedojdzie do niej niedługo. Zauważyłem, że to, czego dowie-działem się od tych istot, pobudziło moją niepohamowanąciekawość. Było to tak, jakby nagle urwał się interesujący film,a ja siedział w ciemnościach, mając nadzieję, że wkrótcenaprawią projektor i będę mógł go dalej oglądać. Ciekawośćta przerodziła się w niesamowite pragnienie zobaczenia ichi dowiedzenia się czegoś więcej.

Musiałem podjąć decyzję co do mojego dalszego człon-kostwa w IFSB. Postanowiłem, że najlepiej będzie powiedziećim tylko część prawdy. Mógłbym im powiedzieć, że odwiedzilimnie pewni osobnicy, których nie potrafię nazwać i którzyostrzegli mnie przed dalszym badaniem zjawiska UFO. Jeślipowiem im, że pokazali mi dokumenty i ujawnili wieletajemnic dotyczących UFO i że wkrótce nastąpi rozwiązaniezagadki latających spodków, być może będą usatysfakcjono-wani, że moje przeżycia mają ziemski charakter.

Po prostu powiem im, że nie jest na razie możliweopublikowanie czegokolwiek, ponieważ nie jest to właściwadroga oraz moment. Publikowanie tych informacji zostałozabronione na mocy rozkazów wydanych przez kogoś, kogookreślę po prostu jako „wysoko postawione osobistości”.

Postanowiłem, że w obecnej sytuacji najlepsze, co możnazrobić, to zaprzestać wydawania Space Review w jego obecnejformie, ponieważ znam już tajemnicę UFO i nikt i tak by minie uwierzył, gdybym opisał to, co mi się przydarzyło. Po cokontynuować dochodzenie w sprawie, która jest już dobrzeznana?

Pieniądze ze składek członkowskich szły do centrali IFSB.Uważałem, że pozostawanie członkiem tej organizacji w obec-nych warunkach nie byłoby w porządku, ponieważ miały onesłużyć celom określonym w statucie IFSB, który głosił, żekiedy znajdziemy rozwiązanie tajemnicy, poinformujemyo tym wszystkich członków. Było to głównym tematem debatytoczonej na następnym zebraniu. Zgodnie z moim oczekiwa-niem komitet zgodził się po przedstawieniu mu zmienionejwersji zdarzeń na wszystko, co zaproponowałem. Poprosiłemjego członków o nieujawnianie niczego, co im oświadczyłem,do czasu ukazania się październikowego numeru Space Re-view. Przyrzekli milczenie, ale jak się po kilku dniach przeko-nałem, nie dotrzymali słowa.

dokończenie w następnym numerze

Przełożył Jerzy Florczykowski

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 06

STWÓRCY SKRZYDEŁCzyżby podróżnicy w czasie

z naszej przyszłości?

CZĘŚĆ 1

Kiedy po raz pierwszy natrafiłem na tę histo-rię w Internecie, poczułem przerażenie i jed-nocześnie zacząłem zastanawiać się, czy niejest to oszustwo. Jeśli to jest mistyfikacja, toktoś musiał poświęcić całej tej sprawie mnó-stwo czasu i wysiłku i to bez widocznegopowodu. Historii tej nie da się zweryfikować,a z osobami, które mogłyby coś na ten tematpowiedzieć, nie można nawiązać kontaktu– przynajmniej na razie. Jak będzie się moż-na przekonać, jest ona bardzo pociągająca,zaś część związanych z nią informacji kore-luje z pewnymi informacjami, które były jużpublikowane na łamach NEXUSA (oryginalnejwersji językowej – przyp. red.). W celu uzys-kania pełnego obrazu tej sprawy zachęcamzainteresowanych nią do odwiedzenia stronyWingMakers umieszczonej pod adresem‹www.wingmakers.com›. Obejrzyjcie przed-stawione tam dzieła sztuki i rysunki, po-słuchajcie muzyki, zaznajomcie się z filozofiąoraz całą masą materiałów uzupełniających.Jeśli ktoś dysponuje nowymi informacjamina temat tej niezwykłej sprawy, proszę o na-wiązanie z nami kontaktu.

Duncan M. Roads

W roku 1972 grupa piechurów od-kryła w odległym zakątku pół-

nocnej części Nowego Meksyku mrocz-ny kanion, a w nim niecodzienne przed-mioty i rysunki. Archeolog z Uniwer-sytetu Nowego Meksyku, który poddałanalizie te przedmioty, zbadał też ob-szar znaleziska i doszedł do wniosku, żenie ma tam żadnych śladów potwier-dzających, iż jakaś prehistoryczna kul-tura założyła w kanionie stałą osadę. Od

czasu do czasu obozowali tam Indianie,co znalazło odzwierciedlenie w pozo-stawionych przez nich przedmiotach.

W trakcie owych prac wynikły dwiezagadkowe kwestie. Oprócz jednegoprzedmiotu, wszystkie pozostałe pocho-dziły z VIII wieku n.e. Ten wyjątek,znany jako „kompas”, stanowi przejawniezwykłej technologii i znaleziony zo-stał wśród bardziej typowych zabytków,takich jak naczynia oraz proste narzę-dzia. Kompas pokrywały dziwne hiero-glify, spośród których część powtarzałasię również na ceramice.

Po drugie, znalezione na tamtymobszarze malowidła mają nieznane po-chodzenie i wyraźnie różnią się od innychpetroglifów odkrytych na południowymzachodzie, a nawet na całym kontynencie.

Właśnie z powodu tych dwóch ano-malii, zarówno znalezione przedmioty,jak i cały projekt szybko stały się własno-ścią rządu Stanów Zjednoczonych, a ści-śle rzecz biorąc Agencji BezpieczeństwaNarodowego (NSA). Ponieważ uznano,że te znaleziska mogą wskazywać naobecność na Ziemi w czasach prehisto-rycznych istot pozaziemskich, dysponu-jąca niezbędnymi środkami NSA prze-prowadziła zakrojoną na szeroką skalęekspedycję naukową, która miała okreś-lić naturę oraz znaczenie tego odkrycia.

Tajny wydział NSA przetrząsnąłw roku 1973 całą okolicę, lecz wbrewoczekiwaniom znaleziono zaledwie kil-ka nowych przedmiotów, przy czym ża-den z nich nie stanowił dowodu naobecność pozaziemskich istot bądź te-chnologii. Natrafiono również na kolej-ne symbole piktograficzne, ale rozszyf-rowanie ich okazało się niezwykle trud-ne. Wezwani na pomoc eksperci nie

potrafili jednak osiągnąć porozumieniaco do ich znaczenia. Równie szybko, jaknadano temu projektowi priorytet, trafiłon do archiwum NSA pod kryptonimemAncient Arrow (Starożytna Strzała).

21 lat później, w roku 1994, osunię-cie ziemi rzuciło nowe światło na sprawęAncient Arrow. Kanion z rysunkamileży w trudno dostępnej części parkukrajobrazowego w stanie Nowy Meksyk.Po dokonaniu wspomnianego odkryciaw roku 1972 oficjalnie zamknięto go dlaturystów, aby zachować go w natural-nym stanie. Od czasu do czasu zjawialisię w nim sponsorowani przez NSAnaukowcy w nadziei, że uda się imznaleźć w nim nowe dowody, lecz nieod-miennie spotykało ich rozczarowanie.

Wkrótce po osunięciu się skalnegozbocza do kanionu Ancient Arrow za-witał mały zespół agentów NSA, którzystwierdzili, że to osunięcie odsłoniłowejście do ukrytej jaskini.

W jej głębi badacze znaleźli dobrzezamaskowane wejście. Po jego drugiejstronie natrafili na wykuty w litej skalesystem tuneli oraz komór.

W sumie znajdowały się tam 23 ko-mory połączone w przemyślny sposóbz wewnętrznym korytarzem. Każda ko-mora wyróżniała się specyficznym malo-widłem ściennym, serią piktografów,hieroglifów lub czymś, co wyglądało nawytwór obcej technologii.

Natychmiast po odkryciu wejścia dojaskini dyrektor odpowiedzialny za pro-jekt Ancient Arrow sporządził stosownyraport. Kierownictwo nad pracami for-malnie przejęła Advanced Contact In-telligence Organization (ACIO), którazorganizowała interdyscyplinarny ze-spół badawczy mający ocenić naturę

56 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 58: Nexus 06

znaleziska, a także podjąć próbę od-krycia dodatkowych śladów potwierdza-jących wizytę pozaziemskich gości.

ACIO jest tajnym albo przynajmniejpozostającym w cieniu wydziałem NSA.Jej centrala znajduje się w Wirginii, leczjej pracowników spotkać można w Bel-gii, Indiach bądź Indonezji. O jej ist-nieniu wie mało kto, nie wyłączającdyrektorów NSA. ACIO jest z pewnoś-cią najmniej znaną organizacją w całejspołeczności wywiadowczej. Jej podsta-wowe zadanie polega na badaniu, przy-swajaniu oraz powielaniu wszelkich te-chnologii pozaziemskiego pochodzenia.Pracują w niej zupełnie anonimowi nau-kowcy, których roczne zarobki przekra-czają 400 000 dolarów, co wiąże sięz obowiązkiem zachowania tajemnicyoraz posiadanym przez nich IQ. Tatajna organizacja nie tylko dysponujeogromnym potencjałem intelektualnym,ale posiada również dostęp do techno-logii znacznie wyprzedzających to, nadczym pracują inne ośrodki badawcze nanaszej planecie. Krótko mówiąc, jestwyjątkowo uprzywilejowana.

Ślady znalezione w Ancient Arrowbyły całkowicie niezrozumiałe dla człon-ków zespołu badawczego. Kryło sięw nich wiele tajemnic. Dlaczego roz-winięta cywilizacja pozostawiła po sobieszereg śladów ułożonych w precyzyjnyi wyraźnie uporządkowany sposób? Ja-kie przesłanie próbowała przekazać?Jakimi operowała technologiami i dla-czego pozostawiła ich próbki? Czy twór-cy tego obiektu zmieszali się z tubyl-czymi plemionami, czy też zachowaliwyizolowaną kulturę? Kim byli i dlacze-go znaleźli się tutaj w VIII wieku? Czyplanowali wrócić? To tylko niektórez tajemnic, jakie pojawiły się przed ze-społem badawczym.

Po siedmiu miesiącach poszukiwań,katalogowania i analiz, projekt AncientArrow pozostał kompletną zagadką.Więcej energii włożono w zabezpiecze-nie eksponatów niż w próby rozwiąza-nia zagadki ich istnienia, chociaż speku-lacje na ten temat pojawiały się w każ-dej rozmowie.

Zespół badawczy stopniowo wypra-cował pewną hipotezę, zgodnie z którąbliżej nieznana pozaziemska cywilizacjazałożyła w VIII wieku na Ziemi kolonięi odizolowała się w kanionie AncientArrow, przy czym cel tego przedsięwzię-cia był precyzyjnie określony – pozo-stawienie „kapsuły czasowej”, któramiała zostać odkryta pod koniec XXwieku. O ile dokładna natura kapsułypozostawała niejasna, prawdopodobnewydawało się, że miała ona służyć jakośrodek wymiany kulturalnej, a nie jakonarzędzie inwazji na Ziemię.

Po zakończeniu badań upłynęły jesz-cze dwa lata, zanim zespół badaczy zdo-łał częściowo odcyfrować znaczenie za-wartych w komorach przedmiotów. 23odrębne komory połączono między so-bą tak, aby tworzyły określone prze-słanie. W ostatniej, dwudziestej trzeciejkomorze znaleziono mały optyczny dyskzawierający przypuszczalnie cyfrowy za-pis mogący stanowić klucz do rozszyf-rowania znaczenia wszystkich obiektów.Uczeni z zapałem przystąpili do bada-nia dysku, lecz nie potrafili znaleźć spo-sobu na dotarcie do jego zawartości.

Wezwano najlepszych ekspertów ko-mputerowych ACIO, lecz nawet oni niepotrafili odkodować dysku. Próby odczy-tania zapisanych na nim informacji trwałyprzez kilka następnych miesięcy, ale wsze-lkiestosowane metody, jakie przychodziłyim do głowy, okazały się nieskuteczne.Niemal w rokpo rozpoczęciu prac projektAncient Arrow utknął w martwym punk-cie i ACIO praktycznie z dnia na dzieńzaprzestało jego dalszego finansowania.

Po kolejnych dwóch miesiącach niepo-wodzeń uznano, że technologia zapisudysku jest po prostu poza naszym zasię-giem. Optyczny dysk, a także wszystkieinne odkryte przedmioty miały zostaćstarannie złożone w bezpiecznym miejscudo czasu, aż przyszłe technologie pozwoląpoznać treść zapisu. Przypuszczano, żedysk zawiera gwiezdne mapy, słowniki orazwszystkie odpowiedzi na pytania dotyczącejego twórców, a zwłaszcza wyjaśnienie ichzamiarów względem Ziemi.

Ponieważ dysk stanowił w powszech-nej opinii klucz do rozwiązania zagadkiczasowej kapsuły, ACIO nie pozostałonic innego, jak odłożyć akta projektu napółkę i czekać na pojawienie się bar-dziej zaawansowanych technologii.

Tymczasem dwóch uczonych z ze-społu badawczego wysunęło teorię, żedo zapisanych na dysku informacji moż-na dotrzeć poprzez zrozumienie malo-wideł ściennych w każdej z 23 komór.Według nich w grę nie wchodziło skom-plikowane rozwiązanie techniczne, leczraczej język czy też jego przekład.

Po długich namowach ACIO wyrazi-ło zgodę na stworzenie kopii zawartościkapsuły czasowej. Złożyły się na niąszczegółowe rysunki oraz fotografiewszystkich artefaktów z 23 komór,w tym także ściennych malowideł.Dwójce naukowców zezwolono konty-nuować badania, pod warunkiem że za-chowają całkowitą tajemnicę, a o swoichodkryciach będą natychmiast meldowaćszefowi ACIO i dyrektorowi projektu.

Optyczny dysk został zabezpieczonyw podziemiach budynku ACIO. Pracenad projektem oficjalnie wstrzymano,a związany z nim personel skierowano

do innych zadań. Wokół projektu An-cient Arrow miało zapanować milczeniedo czasu, aż technologia lub jakieś inneśrodki pozwolą odczytać dysk i poznaćjego zawartość.

Dwaj naukowcy przez blisko pięćmiesięcy bezskutecznie usiłowali rozszy-frować artefakty z Ancient Arrow.W tym czasie ACIO regularnie ekspery-mentowała z nowymi technologiamioraz metodami, wszystkie jednak oka-zały się nieskuteczne i zapis na dyskuwciąż pozostawał tajemnicą.

Pewnego dnia pod koniec lata 1996roku jeden z tych dwóch uczonych (eks-pert z zakresu lingwistyki) wpadł napomysł odczytania dysku poprzez od-niesienie symboli występujących w ma-lowidłach ściennych do najbliższych imodpowiedników ze starożytnych tekstówsumeryjskich. Choć sumeryjski jest języ-kiem wymarłym, uczony ten znał go natyle, że zdołał odczytać symbole z malo-wideł i ustawiając 23 słowa w kolejnościodpowiadającej komorom Ancient Ar-row znalazł klucz do informacji zapisa-nych na optycznym dysku.

Powiązanie kapsuły czasowej z języ-kiem sumeryjskim okazało się przeło-mem, na jaki czekał zespół ACIO. Prostyzestaw 23 słów pozwolił uzyskać ponad8 000 stron danych. Niestety, dane te byłyzupełnie niezrozumiałe, ponieważ kom-puter nie posiadał zestawu znaków, który-mi mógłby zastąpić hieroglify i niezwykłesymbole tamtego języka. Należało zatemopracować odpowiedni font1, co zabrałouczonym kolejnych sześć miesięcy.

W końcu, po wprowadzeniu do kom-putera tego zestawu znaków, wszystkiedane można było wydrukować bądź obe-jrzeć na monitorze w postaci hieroglifów.Następnie należało je jeszcze przetłuma-czyć na angielski. Proces przekładu okazałsię niezwykle żmudny, bowiem z uwagi nasubtelności oraz zawiłe powiązania tegojęzyka z malowidłami naskalnymi i pikto-grafami z Ancient Arrow nie można byłoskorzystać z pomocy komputerów.

W miarę postępu prac nad tekstemokazało się, że nawet zapisane na op-tycznym dysku dane były podzielone na23 jednostki, z których każda odpowia-dała określonej komorze. Po przystą-pieniu do przekładu dwóch pierwszychjednostek uczeni przekonali się, że za-wierają one filozoficzne i naukowe roz-prawy, poezję, muzykę, a także wprowa-dzenie do kultury ich twórców.

Twórcy czasowej kapsuły określalisiebie mianem „Stwórców Skrzydeł”i reprezentowali ludzkość z przyszłości,która ma nastąpić za około 750 lat.Nazywali sobie Krzewicielami Kulturylub tymi, którzy przynoszą ludzkościzalążki sztuki, nauki i filozofii. W sumie

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 06

w różnych częściach świata pozostawilisiedem kapsuł czasowych, które mająbyć w odpowiednim czasie odkryte zgo-dnie z ich planem. Ich celem jest udzie-lenie kolejnym pokoleniom pomocyw stworzeniu globalnej kultury – jedno-litego systemu filozofii, nauki i sztuki.

Na początku roku 1997 naukowiec,który odkrył dostęp do zapisanych naoptycznym dysku danych, zaczął wyraź-nie utożsamiać się z misją StwórcówSkrzydeł. Był przeświadczony, że ACIOnigdy nie dopuści do upowszechnieniatego odkrycia, które było jego zdaniemzbyt ważne, aby mogło pozostawać w ta-jemnicy. Utrzymywał ponadto, że pozo-staje w kontakcie ze Stwórcami Skrzy-deł, którzy obserwują poczynania ACIOi w odpowiednim momencie sprawią, żekapsuła czasowa wraz z jej zawartościąstanie się dostępna dla wszystkich.

Stwierdzenia te zaniepokoiły ACIO,a zwłaszcza szefa projektu Ancient Arrow,który wyprawił w końcu tego uczonego naurlop, a następnie usunął go z zespołu.Uczony ten, bojąc się, że jego wspomnie-nia mogą zostać zmienione lub zabloko-wane w jego umyśle, jako pierwsza osobaw historii zdezerterował z ACIO.

Wkrótce potem zniknął bez śladu.Nim jednak do tego doszło, zdążył prze-kazać część materiałów na temat Stwór-ców Skrzydeł oraz ich kapsuł wybranemuna chybił trafił dziennikarzowi. Dzienni-karzem tym jest autorka niniejszego opra-cowania. Posiadam fotografie, muzykę,poezję, dzieła sztuki, indeks znaków,kopie tajnych dokumentów oraz szeregtekstów filozoficznych uzyskanych w ra-mach projektu Ancient Arrow. Przedsię-wzięłam wszelkie środki ostrożności, żebyzachować anonimowość i uniknąć namie-rzenia. Jestem przekonana, że materiałyte są publikowane wbrew woli tajnejorganizacji dysponującej prawdopodob-nie władzą, z której zasięgu nawet naszrząd nie zdaje sobie do końca sprawy.

Zanim naukowiec z ACIO, któregobędę od tej chwili nazywała drem An-dersonem, skontaktował się ze mną,kwestie podróży w czasie, istot poza-ziemskich, tajnych organizacji i tak da-lej niewiele mnie obchodziły. Gdy poraz pierwszy usłyszałam tę historię, wy-dała mi się ona niedorzeczna, lecz po-wodowana dziennikarskim obiektywiz-mem spotkałam się z drem Anderso-nem. W końcu, z oporami, musiałamprzyznać, że pojedynczy człowiek niebyłby w stanie sfabrykować takiej histo-rii, poprzeć jej mnóstwem szczegółóworaz dowodów i do tego obstawać przyzachowaniu anonimowości.

Dr Anderson zaprezentował mi ko-lekcję zdjęć i rysunków ukazujących dzi-wne urządzenia, na obudowach których

widnieją wyżłobione niezwykłe symbole,raporty z badań nad tłumaczeniami,gwiezdne mapy oraz dziesiątki notatekz kierownictwa ACIO poświęconychprojektowi Ancient Arrow. Wszystkoto, nie wyłączając około 400 stron teks-tów filozoficznych, tchnęło autentycz-nością, której nie sposób odrzucić bądźzignorować.

Zwracając się do osób uważających,że powinnam była przeprowadzić nieza-leżne badania przed opublikowaniemtych materiałów, pragnę oświadczyć, żepotwierdzenie tej historii jest niemoż-liwe z uwagi na samą naturę ACIO.Tym niemniej osobiście wierzę dr An-dersonowi, który o nic mnie nie prosił.Nie pragnął pieniędzy ani sławy. Chciałtylko, abym w jak najlepszy sposóbprzekazała te materiały opinii publicz-nej. Radził mi też, abym nie zwracałasię do ACIO, ponieważ NSA zastosujewówczas taktykę dezinformacji, co na-razi mnie tylko na stratę czasu i znacz-nie utrudni publikację tych materiałów.

Nie kontaktowałam się również z ża-dną organizacją rządową. Dr Andersonpowiedział, że taki kontakt naprowa-dziłby na mój ślad ACIO posiadającewysoko postawionych przedstawicielizarówno w NSA, jak i CIA.

Jestem w posiadaniu pewnych doku-mentów, których na razie nie zamiesz-czam na stronie internetowej, gdyby jed-nak coś mi się stało, trafią one do dużychsieci informacyjnych. Owe dokumentysą moim jedynym zabezpieczeniem.

Jeżeli chodzi o mnie, zależy mi wyłą-cznie na przedstawieniu niniejszych ma-teriałów opinii publicznej, która samazadecyduje, co z nimi zrobić dalej. Czy-telnicy mogą na przykład wywrzeć na-cisk na swoich polityków lub podjąćinne działania – wybór należy do nich.Osobiście jestem przekonana, że spra-wa ta jest zbyt ważna, aby pozostawić jąw rękach jakiejś elitarnej organizacjizainteresowanej wyłącznie odtworze-niem technologii znalezionych w An-cient Arrow i zastosowaniem ich dowłasnych celów, bez względu na to, jakszlachetne by one nie były.

Zdaję sobie również sprawę, że In-ternet Service Provider zamieszczającyniniejszą stronę może być poddany pre-sji mającej na celu zmuszenie go do jejusunięcia. Jeśli do tego dojdzie, to pra-wdopodobnie rozpowszechnię wspo-mniane wcześniej dokumenty, które za-wierają niezbite dowody na istnienietajnej organizacji o nazwie ACIO oraznazwiska jej zarządców.

Kilka ostatnich miesięcy upłynęło mina rozważaniach nad sposobem prezen-tacji tych materiałów. W końcu uzna-łam, że najlepiej będzie umieścić je

w Internecie, dzięki czemu dostęp donich uzyska ludność całego świata. Ni-niejszą stronę stworzył mój przyjaciel,którego darzę całkowitym zaufaniem.Dzięki temu nikt (nawet mój sieciowygospodarz) nie wie, kim jestem.

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego ujaw-niając materiały otrzymane od dra An-dersona nie korzystam ze środków ma-sowego przekazu. Przede wszystkimdlatego, że nie chciałam stwarzać wokółtego odkrycia atmosfery cyrku. Oczywi-ście cała sprawa może w końcu do nichtrafić, ale mój instynkt podpowiada mi,abym nie robiła zamieszania ani wokółtych materiałów, ani wokół siebie. Po-stępując w ten sposób, mam nadziejęzachować chociaż w części godność tegocałego znaleziska.

Nigdy dotychczas nie miałam do czy-nienia z tak poważną sprawą i jestempewna, że jeśli spędzicie nieco czasu natej stronie i powściągniecie choćby nakilka minut niedowierzanie, dostrzeże-cie wagę odkrycia czasowej kapsuły.Najlepszą pomocą z waszej strony bę-dzie zwrócenie się do swoich politycz-nych przedstawicieli i otwarcie im oczuna odkrycia dokonane w Ancient Ar-row. Jeśli posiadacie własne strony in-ternetowe, proszę, połączcie je ze stro-ną Stwórców Skrzydeł.

Dr Anderson ostrzegł mnie, żeACIO dysponuje zaawansowaną wersjątechnologii opartej na, jak to określił,„zdalnym widzeniu”. O ile dobrze rozu-miem, zdalne widzenie to zdolność okre-ślania miejsca pobytu ludzi za pomocąpewnej odmiany „psychicznego widze-nia”, którą można rozwinąć u pewnychosób poddanych specjalnemu treningo-wi. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie,ale dr Anderson z uporem przekonywałmnie, że dysponują oni takimi umiejęt-nościami i że jest to technologia, którejludzie z ACIO obawiają się najbardziej,gdyż pozwala ona kontrolować ich lojal-ność. Niestety, z tego właśnie powodubędę zmuszona pozostać w ukryciui w ciągu najbliższych miesięcy częstozmieniać miejsce pobytu, toteż nie ocze-kujcie zbyt wielu zmian na tej stronie.

Wiem, że cała ta historia może wy-dać się nieprawdopodobna. W tymmiejscu mogę tylko stwierdzić, że wi-działam szczegółowe rysunki oraz foto-grafie przedmiotów zabranych z An-cient Arrow. Moim zdaniem nie są toprzedmioty z tego czasu albo świata.Wyglądają bowiem inaczej niż wszystko,co dotychczas widziałam. Albo StwórcySkrzydeł istnieją naprawdę, albo ktośzadał sobie mnóstwo trudu, aby wzbu-dzić we mnie takie przekonanie. Jeszczeraz pragnę podkreślić, że jestem zwykłądziennikarką zupełnie nie obeznaną

58 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999

Page 60: Nexus 06

ABIOGENEZA LUB EFEKT FRANKENSTEINAdokończenie ze strony 34

W czasie tego pokazu Bose przesłałprzy pomocy swojego „metalicznego co-herera” fale radiowe z sali, w którejodbywał się pokaz, do pomieszczeniapołożonego w odległości 75 stóp (22,5 m),w którym na trójnogu znajdował sięodbiornik wystrzeliwujący ciężką kulęw powietrze, odpalający pistolet i niewiel-ką minę. (Wszystko to działo się w czasie,gdy Marconi, uważany powszechnie zawynalazcę radia, przebywał jeszcze w Bo-lonii i biedził się przy próbach przesyłaniafal elektrycznych bez drutu. Dopiero rokpóźniej udzielono mu patentu na bez-przewodowe przesyłanie fal elektrycz-nych).

To właśnie w czasie prac nad swoimmetalicznym cohererem Bose zauważył,że po dłuższym okresie używania stajesię on mniej czuły, a po pewnym okresienieużywania, jakby się regeneruje. Boseprzeprowadził badania dotyczące zmę-czenia metalu i w końcu opracowałurządzenie, które nazwał Crescograp-hem. Urządzenie było równie doskona-łe w użyciu, jak proste w budowie. Jegodziałanie opierało się na zastosowaniuprostej „optycznej dźwigni”. Kiedy najednym końcu następował najmniejszy,niedostrzegalny gołym okiem ruch, dru-gi koniec odbijał wiązkę świetlną przyzastosowaniu małego lusterka i wyświe-tlał ją na usytuowanym kilka metrów

dalej ekranie. Wynikowe ruchy świetl-nej wiązki były powiększone „dziesięćmilionów razy”.

Stosując to urządzenie Bose’owi uda-ło się wykazać, że poddane zewnętrznejstymulacji zwierzęta, rośliny i metalereagują dokładnie w ten sam sposób.Kiedy metale i rośliny były poddawanedziałaniu chloroformu i innych środkówodurzających, ich ruchy, wzmocnioneprzez wyżej opisane urządzenie, wyka-zywały reakcje podobne do tych, jakieuzyskujemy znieczulając zwierzęta. Kie-dy stosowano ogień, zarówno rośliny,jak i minerały doznawały urazu z powo-du bólu, po czym następował, jeśli byłynadal trzymane w ogniu, nagły dreszcz,a następnie znieruchomienie – prostalinia będąca zapisem śmierci. Działanietrucizn, kwasów i innych stymulantówwywoływało podobne reakcje.

Można by się zastanawiać, biorąc poduwagę wyżej opisane obserwacje, czynaukowy establishment nie pospieszyłsię trochę odrzucając teorię abiogenezy– powstawania istot żywych z materiinieorganicznej lub z organicznej materiinieożywionej.

Powtórzenie eksperymentów Crosse’awymagałoby poświęcenia dużej ilościczasu, gdyby ktoś chciał to zrobić, nie-mniej można by było dzięki temu dojśćdo ostatecznych wniosków, a może i doczegoś więcej.

Co by nie mówić, ostateczne słowonależy do Crosse’a:

„Tworzenie jest formowaniem czegośz niczego. Anihilacja jest redukcją cze-goś do niczego. Oba te akty są oczywiś-cie wyłącznym atrybutem Wszechmogą-cego”.

Dziwnym zbiegiem okoliczności Cros-se zmarł podobnie jak jego Acari w tymsamym pokoju, w którym się urodził.Stało się to 6 lipca 1855 roku; miałwówczas 71 lat.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Chodzi o teoretyczną uniwersalną emanacją

wszelkich form życia, którą można rzekomo zbie-rać przy pomocy odpowiedniego urządzenia, a na-stępnie używać do przywracania zdrowia psychicz-nego – przyp. tłum.

Bibliografia:1. Rupert T. Gould, Oddities: A Book of Unexp-

lained Facts (Osobliwości: księga niewytłumaczal-nych faktów), P. Allen & Co., Londyn, 1928.

2. Peter Tompkins, The Secret Life of Plants(Tajemnice życia roślin), Penguin, Middlesex, 1974.

3. S.W. Tromp, Psychical Physics (Psychicznafizyka) Elsvier Publishing Co., Londyn, 1949.

Zainteresowani dalszymi informacjami lub dys-kusją na opisany temat winni pisać na adres:

John Mount41-45 Fiddlewood Court

Woodford, Qld 4514Australia

tel.: +61 (0)7 5496 3073

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected]

Oferujemy dostęp do Internetu poprzez łącza komutowane i dzier-żawione na konkurencyjnych warunkach. Każdy nasz klient ma moż-liwość samodzielnego zamieszczania i aktualizowania zawartości włas-nych stron WWW bez dodatkowych opłat. Udostępniamy własnynewserver.

Prowadzimy sprzedaż modemów, instalacje sieci oraz serverówIntra- i Internetowych (Unix, Windows NT).

Oferujemy także w atrakcyjnej cenie dyski CD-R oraz CD-RW(w ilościach hurtowych). Na zamówienie: wydajne servery wykorzys-tujące płyty główne Digital Alpha.

z tajnymi operacjami rządu, istotamipozaziemskimi, podróżami w czasiebądź śladami pobytu obcych inteli-gencji.

Nie zamierzam nikogo przekony-wać. Chcę tylko ujawnić ten materiałi pozwolić, aby każdy wyciągnął własnewnioski. Dodam do tego kolejne doku-

menty i zdjęcia przedmiotów z AncientArrow, kiedy uznam, że jest to bez-pieczne. W chwili obecnej strona tazawiera dosyć materiałów, aby każdy,kto zechce, mógł zapoznać się z kulturąStwórców Skrzydeł.

Mam nadzieję, że znajdziecie czas,aby się w nie zagłębić. Jeśli to uczynicie,

może spotkać was miłe zaskoczenie.Anna

(to nie jest moje prawdziwe imię)23 październik 1998 roku

ciąg dalszy w następnym numerzePrzypisy:

1. Zestaw znaków alfabetu o jednolitym kro-ju. – Przyp. red.

LIPIEC-SIERPIEŃ 1999 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 06

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”Nr 3 (1/1999), cena 6,00 złZakazana archeologia; Akta Pegasusa, dokończe-nie; Pokarm dla zwierząt domowych – szokującaprawda; Syndrom potrząsanego dziecka – zwią-zek ze szczepieniami; Jak napędzać samochód„energią punktu zerowego”?; Kłamstwa na tematbenzyny bezołowiowej, dokończenie; Terapia ko-lorowym światłem i represje AMA; Autopsja ob-cej istoty – Roswell czy Socorro?; Odkrycie ruinstarożytnych świątyń w pobliżu wysp Bimini.

Nr 4 (2/1999), cena 6,00 złTajne wojny narkotykowe CIA; Osteoporoza– kość niezgody; Tajemnice dzienników majoraJordana, cz. 1, Sekrety technologii NaładowanejBariery; Ibogaina – dar natury zwalczający nałogi;Ukryte dzieje Jezusa i świętego Graala, cz. 1;Ukrywane dowody w sprawie dawnych miesz-kańców Ameryki; Zdarzenie w Roswell – frag-menty materialnych dowodów; Tajemniczy kry-ształ, cz. 1.

Nr 5 (3/1999), cena 6,00 złBronie manipulujące ludzką świadomością; Taje-mnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (dokoń-czenie), Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?; Genetycznie modyfikowana żyw-ność – nieprzewidywalne ryzyko; Silnik napędza-ny energią stałych magnesów; Ukryte dzieje Jezu-sa i świętego Graala, cz. 2; Ewolucja czy inter-wencja?; NOLe i pozaziemskie jednostki biologi-czne; Tajemniczy kryształ, cz. 2 (dokończenie).

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu za-mieszczonego w środku numeru! Numerów 1 i 2 jużnie posiadamy i prosimy ich NIE ZAMAWIAĆ!

LISTY DO REDAKCJI

Witam Szanowną Redakcję,

Dorwałem w końcu no-wego „Nexusa” (mam wszyst-

kie) i przeczytałem w nim niezwykle interesującylist i odpowiedź na niego. Chciałbym się w związkuz tym podzielić moimi przemyśleniami, gdyż zupeł-nie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że My, Czytel-nicy, jesteśmy bezsilni wobec poczynań rządu, wiel-kich koncernów przemysłowych, polityków i dzien-nikarskiej dezinformacji. Otóż możemy! Możemy po-wielać artykuły z „Nexusa” (na razie tego nie robię,bo odstrasza mnie notka, że potrzebna jest zgodawydawcy na piśmie) i rozdawać je znajomym.Możemy pokazywać „Nexusa” znajomym (udało misię namówić do jego czytania kilka osób).

Oprócz tego, że jestem Waszym czytelnikiem,wydaję także w skromnym nakładzie (500 egz.)własne pismo komiksowe „Krakers”, gdzie opub-likowałem komiks, w którym bohaterowie przeglą-dali „Nexusa” i rozmawiali o UE i NATO. Komiks tenzostał bardzo ciepło odebrany przez moich Czytel-ników. Zrobiłem więc wam bezinteresowną krypto-reklamę, która ich zainteresowała.

Sukcesem w walce z „systemem” jest już samoukazanie się „Nexusa” w Polsce.

Sądzę, że należałoby zrobić wokół niego dużoszumu. Wiem, że finanse nie pozwalają Wam nadużą promocję, ale jest parę rzeczy możliwych dozrealizowania:

1. Powinniście w każdym numerze „Nexusa”poświęcić jedną stronę na coś w rodzaju przeglądo-wej autoreklamy z próbką artykułów (fragmenty).Strona ta musiałaby być opatrzona informacją, żemożna ją powielać bez ograniczenia. Byłoby kłopot-liwe, gdyby każdy czytelnik musiał (tak jak obec-nie) pisać do Was list z prośbą o wyrażenie pisemnejzgody na powielanie. To strasznie nieporęczne i znie-chęcające.

2. Powinniście utworzyć fundusz na rzecz do-informowywania społeczeństwa. Z funduszu tegokupowane byłyby numery „Nexusa” i rozsyłane do:

a) Wszystkich ważnych polityków. Wprawdziewiększość z nich jest skorumpowana, ale jest z pew-nością jakaś myśląca mniejszość, która mogłabyutworzyć jakąś proludzką formację parlamentarnąalbo narobić szumu w mediach podczas wywiadówlub transmisji obrad Sejmu. Negatywny aspekt toten, że dotarlibyście też do kręgów, które chciałybyWas zniszczyć.

b) Małych lokalnych gazet, rozgłośni i telewizji,oraz myślących dziennikarzy z wyższych sfer. Noi co z „Angorą”? To jedyna, obok „UFO” i „Nexusa”(no i mojego „Krakersa”, he, he) gazeta w Polsce,która dawała już przykład, że potrafi pisać o draż-liwych tematach. Dlaczego Was nie przedrukowują?Przecież to darmowa reklama.

c) Do polskich firm produkujących modną „ży-wność” bezcukrową. Na pewno niektórzy produ-cenci nie zdają sobie sprawy, że produkują truciznę(chodzi o numer z artykułem „Gorzka prawdao sztucznych słodzikach”), i może udałoby się ichdo tego zniechęcić. Każdy ma chyba jakieś su-mienie?

Odnośnie sztucznych słodzików z przerażeniemzauważyłem, że na rynku pojawiają się już bezcuk-rowe wyroby nie posiadające napisu „Light” ani„Bez cukru”. W tym landrynki i napoje owocowedla dzieci w kartonikach (można je – te drugie– poznać po opakowaniu rysunkowym z napisem„dla dzieci”). No i wprawiła mnie w szok promocjanapoju w proszku o nazwie „TENG” (sądzę, że taksię właśnie nazywa), który jest szeroko reklamowa-ny w telewizji i roznoszony (darmowe próbki) poosiedlach. W szok wprawiła mnie informacja, żeoprócz aspartamu napój zawiera… CUKIER! Tego jużnie rozumiem… Chyba chodzi tu o to, aby aspartamdocierał do ludzi, którzy nie chcą go jeść, bo w skła-dzie na pierwszym miejscu dali „cukier”, a „sub-

stancję słodzącą [aspartam]” w środku tekstu pisa-nego drobnym maczkiem…

Ja swój „prezent” wywaliłem w oburzeniu odrazu do kosza i teraz tego żałuję, bo bym go Wamwysłał do obejrzenia. Producent musi mieć kupępieniędzy, skoro obdarowują tym wszystkie osiedlai reklamują w TV (jak długo żyję, nie widziałemw TV żadnej reklamy oranżady w proszku!). Celowaakcja?

No i jeszcze podzielę się moimi spostrzeżeniamina temat wojny w Serbii. Oprócz tego, że podzielamWasze zdanie, bardzo martwi mnie sprawa ambasa-dy chińskiej. Sądzę, że była to celowa prowokacjaNATO i przemysłu zbrojeniowego w celu eskalacjikonfliktu, a może i III wojny światowej. Wszakprzepowiednie mówią, że to Chiny ją rozpoczną. Noi pytanie – czy to utrudnianie ludzkości życia nie mana celu przejęcia przez kosmitów Ziemi? Może mani-pulują oni przywódcami świata (czytałem „BogówEdenu”)? Może istnieje jakieś kosmiczne prawo,które wymaga zgody danej cywilizacji na przejęcienad nią władzy i realizują ten plan wobec Ziemian?Abyśmy przyjęli ICH z otwartymi rękami i szczerąwdzięcznością? Iście szatański plan. A może to fak-tycznie żądza pieniądza narodu żydowskiego (tychnajbardziej wpływowych jednostek) i chęć wywyż-szenia go ponad inne, które jedzą niekoszerną, ska-żoną i trującą żywność (rasa panów?)? A możespisek masonów? A może… Na pewno szybko siętego nie dowiemy, ale przeciwdziałać temu należykoniecznie i mieć nadzieję, że coś się zmieni. Pocie-chą napawa mnie fakt, że to Polacy doprowadzili doupadku komunę. Może uda się to znowu? No i dla-czego amerykańscy Żydzi tak nienawidzą Polaków?Boją się nas, czy co? A może zazdroszczą, że tow Polsce ma się rozpocząć odrodzenie świata (wgprzepowiedni) i pokoju w Warszawie?

Pożyjemy – zobaczymy. Oby ten koszmar skoń-czył się jak najszybciej.

A.M., Tarnowskie Góry

Może Pan śmiało powielać lub kserować ar-tykuły z Nexusa i rozdawać je znajomym. ZarównoPan, jak i wszyscy inni nasi Czytelnicy mają na tonaszą zgodę. Zachęcam wręcz wszystkich do robie-nia tego, ponieważ byłaby to, jak sądzę, niezła pro-mocja naszego pisma.

Zastrzeżenie w stopce mówiące, że na powiela-nie artykułów potrzeba naszej pisemnej zgody, mazupełnie inny cel. Chodzi w nim o to, aby miećpewną kontrolę nad przedrukami naszych artykułówlub ich fragmentów. To znaczy, chcemy, aby zawszepodawano źródło, z którego dany artykuł pochodzi,oraz adres, telefon i e-mail naszej redakcji. Poza tymchcemy, aby nasi tłumacze mogli dzięki temu doda-tkowo zarobić. Dotyczy to oczywiście wysokonak-ładowych gazet i czasopism.

Pańskie pomysły są godne uwagi i być możeniektóre wykorzystamy.

Na sumienie biznesmenów i polityków raczejbym nie liczył, ponieważ ci ludzie, jak sądzę, niewiedzą co to takiego. Równie abstrakcyjne bądźgodne pogardy są dla nich takie pojęcia jak honor,godność czy patriotyzm. Politycy to ludzie, o którychnie potrafię powiedzieć ani jednego dobrego słowa,z wyjątkiem kilku znanych mi z mediów osób z UniiPolityki Realnej.

Na odrodzenie świata, które ma się rzekomozacząć od Polski, też bym nie liczył, ponieważ to,co się wyprawia w naszym kraju, wskazuje raczejna tendencję w przeciwnym kierunku. Poza tymjeszcze nigdy nie sprawdziła się żadna szczegółowaprzepowiednia o zasięgu globalnym i nic nie wska-zuje, aby w przyszłości miało się coś w tym wzglę-dzie zmienić.

Groźba wojny cały czas wisi nad nami i będziewisiała dopóty, dopóki państwami będą rządzić tacyludzie jak obecnie.

Ryszard Z. Fiejtek

Szanowny Panie Ryszardzie,…Korzystając z okazji, chciałbym dołączyć się

do głosów chwalących „Nexusa”. Mnie szczególnieprzypadła do gustu rubryka pt. „Wieści z globalnejwioski” (Ciekawostka: tematyka nieco zbieżna z ru-bryką „Postępy postępu” w tygodniku „NajwyższyCzas!” J. Korwin-Mikkego).

Z drugiej strony opublikowanie w nrze 5 ar-tykułu sir Laurence’a Gardnera „Ukryte dzieje Jezu-sa…”, pełnego kiepsko uargumentowanych „rewe-lacji” uważam za błąd. W końcu ktoś może się na tonabrać. W Polsce nie brak wysokiej klasy biblistów,być może udałoby się zamówić u któregoś z nichartykuł-polemikę z tego tematu?

Ogólnie jednak, dobre i ciekawe artykuły zde-cydowanie przeważają i mam nadzieję, że tak jużzostanie.

Z poważaniem i pozdrowieniamiT.S., Wrocław

Zupełnie nie zgadzam się z Pańskim zdaniem, żeartykuł sir Gardnera jest kiepsko uargumentowany. Poprostu ten temat jest dla wielu ludzi drażliwy i todlatego, że ludzie ci mają wątpliwości, do których niechcą się przyznać nawet przed samym sobą. Uważam,że artykuł jest dobrze uargumentowany a interpretacjaBiblii właściwa. Może w Polsce są wybitni bibliści, aleczy potrafiliby zdobyć się na obiektywizm – śmięwątpić. Presja kościoła jest zbyt wielka i nie wierzę, abyktokolwiek z nich miał odwagę powiedzieć cokolwiekniezgodnego z przyjętymi kanonami, nawet gdybychciał. Dowodem są przekłady Biblii od setek latpowielające błędy pierowtnych tłumaczeń i interpreta-cji. Wiele lat temu wykazał to Zecharia Sitchin. Jakoprzykład mogę przytoczyć choćby słowo „Nefilim”,które znaczy „ci, którzy zostali zrzuceni” lub „ci, którzyzstąpili na ziemię”, i które z uporem maniaka nadaltłumaczone jest w Bibliach całego świata jako „giganci”lub „olbrzymy”. Jeśli ten trzyczęściowy artykuł zawieraza mało argumentów, polecam Panu książkę Krewz krwi Jezusa tegoż autora, która zawiera dostateczniedużo faktów, a nawet szczegółowe genealogie.

Ryszard Z. Fiejtek

60 • NEXUS LIPIEC-SIERPIEŃ 1999