Nexus 04

61

Transcript of Nexus 04

Page 1: Nexus 04
Page 2: Nexus 04

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK II, NUMER 2 (4) • MARZEC-KWIECIEŃ 1999

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

David G. GuyattTAJNE WOJNY NARKOTYKOWE CIA 7

Nagłaśniane w środkach masowego przekazu „wojnynarkotykowe” okazały się walką o narkotyki a niez narkotykami. Były one kamuflażem, za którym krył sięprzemyt narkotyków realizowany w ramach tajnychdziałań CIA mających na celu pozyskiwanie funduszyna finansowanie nielegalnych operacji.

Sherill SellmanOSTEOPOROZA – KOŚĆ NIEZGODY 13

Wbrew reklamie finansowanej przez koncerny farma-ceutyczne oraz przemysł mleczarski okazuje się, żesyntetyczne leki hormonalne oraz większość suple-mentów wapniowych, a także produkty mleczne za-miast wzmacniać kości w rzeczywistości osłabiają je.

George R. JordanTAJEMNICE DZIENNIKÓW MAJORAJORDANA, cz. 1 21

Fragment wspomnień mjra George’a R. Jordana, którybył świadkiem tajnych transportów lotniczych do ZSRRrealizowanych w czasie II wojny światowej w ramachprogramu Lend-Lease pod nadzorem rządu USA. Trans-porty te obejmowały materiały rozszczepialne oraztechnologię budowy bomb atomowych.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 29

W tym numerze Bill Fogal przedstawia swój wynalazek– półprzewodnik z Naładowaną Barierą, który możespowodować przełom w elektronice.

IBOGAINA – DAR NATURY ZWALCZAJĄCYNAŁOGI 33

Terapia z zastosowaniem wytwarzanego z roślin al-kaloidu, ibogainy, daje tak dobre wyniki przy braku

efektów ubocznych, że już najwyższy czas, aby zacząćją szerzej stosować.

Laurence GardnerUKRYTE DZIEJE JEZUSA I ŚWIĘTEGOGRAALA, cz. 1 39

Pierwsi przywódcy kościoła katolickiego przyjęli jakoobowiązujące teksty, które zaciemniają prawdę na te-mat życia Jezusa oraz jego królewskiej krwi. Apokryfyi inne źródła dowodzą, że hierarchia kościelna odpoczątku manipuluje wyznawcami, aby zachować nadnimi swoją władzę.

Dr Virginia Steen-McIntyreUKRYWANE DOWODY W SPRAWIE DAWNYCHMIESZKAŃCÓW AMERYKI 45

Odkrycie narzędzi między skamieniałymi szczątkamimamutów i innych zwierząt liczącymi ponad 250 000lat przesuwa moment pojawienia się człowieka w Ame-rykach daleko poza okres akceptowany przez naukowąhierarchię.

Linda Moulton HoweZDARZENIE W ROSWELL – FRAGMENTYMATERIALNYCH DOWODÓW 50

Badania metalowych szczątków pochodzących rzeko-mo z katastrofy pojazdu pozaziemskiego, który rozbiłsię w latach czterdziestych w pobliżu Roswell w No-wym Meksyku wykazały, że ich stopień czystości orazbudowa wykracza poza możliwości naszej obecnejtechniki.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 55

W tym numerze przedstawiamy kulisy odkrycia krysz-tałowej kuli o niezwykłych właściwościach dokonanegow rejonie wysp Bimini, w którym znajduje się podobnozatopione starożytne miasto będące być może pozo-stałością mitycznej Atlantydy.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 04

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6512765

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 2149/99

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.peg.apc.org/∼nexus/

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w NEXUSIE informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNEXUSA są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

NEXUSA reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 372Dronten, 8250 AJ

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)321 318892

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniPiazza Mazzini 52

35137 PadovaWłochy

tel. +39 (0)49 912 6006fax +39 (0)49 912 6006

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIDziękujemy za sympatyczne listy oraz życzenia pomyślności skierowane

pod adresem członków redakcji oraz NEXUSA.Wiele osób prosiło nas o zwiększenie rubryki „Wieści z globalnej

wioski”. Na razie jest to niemożliwe, ponieważ taką samą objętość ma tarubryka w oryginalnym wydaniu, skąd czerpiemy wiadomości do naszegowydania. Być może z czasem uda się nam ją powiększyć, o ile NEXUSutrzyma się na rynku i jeśli znajdziemy kogoś do współpracy, kto będziechciał grzebać w prasie i wyszukiwać ciekawe informacje.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nadal nie wprowadzamy prenu-meraty na więcej niż jeden numer, ponieważ wciąż nie wiemy, czy NEXUSutrzyma się na rynku. Bardzo przepraszamy wszystkich, którzy chcącotrzymać to pismo od nas z redakcji muszą ponownie iść na pocztę i staćw kolejce, aby wpłacić na kolejny numer.

Gorąco zachęcamy wszystkich, którzy kupili NEXUSA i polubili to pismo,o rekomendowanie go wśród swoich znajomych, o których wiadomo, żeinteresują się poruszanymi w nim sprawami. Proszę jednak wyraźniezaznaczać, że należy pytać o niego w kioskach należących do RUCH-u.Zwracam na to uwagę, ponieważ dzwoni do nas wiele osób z pytaniem,gdzie można go kupić. Twierdzą, że pytali o NEXUSA w wielu kioskachi sprzedawcy mówili im, że nie słyszeli o nim. Rzecz w tym, że wielekiosków, które kiedyś były własnością RUCH-u, należy teraz do osóbprywatnych lub jest w ajencji, co oznacza, że w tych kioskach NEXUSAmoże nie być. Kioski te często wyglądają jak kioski RUCH-u, lecz kioskamiRUCH-u nie są. Poza tym część kiosków należy obecnie do innych firmkolporterskich. W takich kioskach też nie należy szukać NEXUSA, z wyjąt-kiem punktów sprzedaży białostockiego „Gońca Podlaskiego”, poznańs-kiego „Rolkonu” i wrocławskiego „Franpressu”.

Dwóch czytelników zwróciło nam uwagę na niedokładności tłumaczenianazw chemicznych. Mamy pełną świadomość, że takie niedokładnościmogą wystąpić, i dlatego wszędzie tam, gdzie mamy jakąkolwiek wątp-liwość, zarówno w przypadku nazw chemicznych, medycznych czy tech-nicznych, podajemy w nawiasie lub w formie przypisu oryginalne angielskielub w przypadku nazw medycznych łacińskie brzmienie danego wyrazu lubpojęcia. Robimy to po to, aby osoby dociekliwe chcące głębiej drążyć danytemat wiedziały, o co chodzi. Przekładu trudnych nazw dokonujemy na tyledokładnie, na ile pozwalają nam na to istniejące słowniki. Niestety wielutematycznych słowników wciąż nie ma, a istniejące proszą się od lato aktualizację. Proszę zatem wybaczyć nam, jeśli w przyszłości zdarzy sięnam coś nieprecyzyjnie przetłumaczyć.

W bieżącym numerze kontynuujemy tematy, które poruszone zostaływ poprzednich numerach NEXUSA, i zapowiadamy nowe w kolejnychnumerach. Fascynujących artykułów, które czekają na przetłumaczeniei zamieszczenie, jest tak wiele, że czasami dostajemy prawdziwego bólugłowy, nie mogąc się zdecydować, który artykuł puścić najpierw, gdyżwszystkie wydają się równie ciekawe i ważne. Prosimy o opinie i sugestie,które ułatwią nam w przyszłości dokonywanie wyboru. Tymczasem życzy-my przyjemnej lektury tego numeru.�

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przyadresie redakcji lub za pośrednictwem Internetu ([email protected]).

2 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 4: Nexus 04

KANADYJSCY UCZENIZMUSZENI DO AKCEPTACJINIEBEZPIECZNYCH LEKÓW

Kanadyjski Departament OchronyZdrowia ponownie stał się obiektemkontrowersyjnych sporów za sprawąsześciu zatrudnionych w nim nauko-wców, którzy utrzymują, że wywartona nich nacisk w celu wymuszenia nanich zatwierdzenia niezbyt bezpiecz-nych leków.

Działacze z Klubu Sierra (amery-kańska organizacja ochrony zasobównaturalnych założona w roku 1992przez obywateli Kalifornii; posiada od-działy we wszystkich stanach USAi ma wpływy wśród przedstawicieli lo-kalnych, stanowych i federalnych or-ganów władzy – przyp. tłum.) orazCouncil of Canadians (odpowiednikpolskiego Zgromadzenia Narodowego– przyp. tłum.) zorganizowali ostatnio kon-ferencję prasową (16 września) w celu ujaw-nienia okoliczności, za sprawą których nau-kowcom tym zabroniono udzielać mediomjakichkolwiek informacji.

— Uczeni zatrudnieni w tym departa-mencie są zmuszani do zatwierdzania lekówniebezpiecznych, zarówno dla zwierząt, jaki ludzi — twierdzi Maude Barlow z Councilof Canadians. Barlow postawiła wnioseko przeprowadzenie publicznego dochodze-nia w sprawie stosunków panujących w tymdepartamencie, gdyż 70 procent jego bu-dżetu pochodzi od firm farmaceutycznych,co umożliwia im wpływanie na proces za-twierdzania leków.

Przedmiotem szczególnego niepokojuwielu naukowców jest bydlęcy hormonwzrostu, lek powstały w wyniku inżynieriigenetycznej, produkowany przez firmęMonsanto, którego zadaniem jest zwiększa-niu mleczności krów. Stosowanie tego pre-paratu jest w Europie zakazane i jest onpodmiotem wielu kontrowersji po obu stro-nach Atlantyku.(Źródło: [email protected], 18 wrzesień1998)

„NIEBIAŃSKIE” OKO DO NAMIERZANIAPORYWACZY

W obawie przed porwaniem włoscy dy-gnitarze wszczepiają sobie do ciała mik-roprocesory, które w razie porwania umo-żliwiają policji wyśledzenie miejsca ich po-bytu.

Scalaki, które nazwano „NiebiańskimOkiem”, są dziełem izraelskich naukowcówstworzonym przez nich na użytek służb spe-cjalnych. Ich sprzedażą zajmuje się firmaGen-Etics. Mówi się, że są wykonane z „or-ganicznych i syntetycznych włókien” i że doich zasilania potrzeba tak niewiele energii,że można ją „pobierać” z zasobów ener-getycznych ludzkiego ciała. Układy te sąpodobno niewidoczne podczas badaniawzrokowego, jak i za pomocą promieniRoentgena. Firma zajmująca się ich sprze-dażą utrzymuje, że błąd określenia lokaliza-cji przy ich pomocy nie przekracza 150metrów.(Źródło: The Telegraph, Londyn; SMH On-line; 7 wrzesień 1998)

UŻYWANIE KANADYJSKICH WIĘŹNIÓWW CHARAKTERZE KRÓLIKÓW

DOŚWIADCZALNYCH„Kanadyjscy więźniowie od kilkunastu

lat używani byli w charakterze królikówdoświadczalnych w podejrzanych ekspery-mentach medycznych” – doniosła gazetaCitizen z Ottawy.

Z opublikowanego w sobotę, 26 wrześ-nia, artykułu dowiadujemy się, że docho-dzenie przeprowadzone przez dziennikarzygazet Citizen i Southam News ujawniło, iż„pensjonariusze” federalnych więzień byliw latach sześćdziesiątych i częściowo sie-demdziesiątych wykorzystywani jako zwie-rzęta doświadczalne w badaniach sponsoro-wanych przez firmy farmaceutyczne, uni-wersytety oraz rząd federalny.

Do eksperymentów wykorzystywano wię-źniów obu płci. Podawano im nie sprawdzo-ne leki, poddawano ci badaniom nad depry-wacją zmysłową oraz percepcją bólu wywoły-wanego za pomocą wstrząsów elektrycznych.

Ostatnie rewelacje na temat podobnycheksperymentów prowadzonych w USA oko-ło 20 lat temu wywołały falę publicznegopotępienia.(Źródło: Sun, Vancouver, 27 wrzesień 1998)

NACISK USA NA WIELKĄ BRYTANIĘW SPRAWIE WDROŻENIA PRODUKCJI

ŻYWNOŚCI MODYFIKOWANEJGENETYCZNIE

Bill Clinton osobiście interweniowału Tony Blaira, aby nie dopuścić do wprowa-dzenia przez Wielką Brytanię zakazu produ-kcji genetycznie modyfikowanej żywności.

Prezydent Stanów Zjednoczonych za-dzwonił latem do premiera Wielkiej Bryta-nii, aby osobiście przekonać go, że genety-cznie modyfikowana żywność o łącznej war-tości wielu milionów dolarów nie zaszkodzibrytyjskim konsumentom.

Ze źródeł zbliżonych do rządu Jej Kró-lewskiej Mości wiadomo, że prezydent USAnaciskał na Blaira, aby poparł on wytwarza-nie w Wielkiej Brytanii genetycznie modyfi-kowanej (GM) żywności wbrew rosnącemuprzeciwko niej sprzeciwowi.

Organizacje ochrony konsumentów,ruch na rzecz ochrony naturalnego środo-wiska, organizacja English Nature oraz do-

radcy rządowi do spraw ekologii chcą,aby rząd wprowadził moratorium naprodukcję tego rodzaju żywnościw Wielkiej Brytanii na okres co naj-mniej trzech lat.

Francja i Austria wprowadziłyokresowo zakaz produkcji genetyczniemodyfikowanej żywności aż do chwilipoznania jej wpływu na środowiskonaturalne.

Interwencja Clintona rozwścieczy-ła członków brytyjskiego parlamentu,którzy oskarżają go o wtrącanie sięw ich wewnętrzne sprawy.

Administracja Clintona jest mocnozwiązana z Monsanto, potężną firmąspecjalizującą się w biotechnologii,która produkuje nasiona do siewu ge-netycznie modyfikowanych roślin.

Monsanto, które w roku 1997 osią-gnęło dochód w wysokości 300 milio-

nów dolarów, jest jedną z pięciu firm wspie-rających clintonowski program pomocyspołecznej realizowany pod hasłem: „Przezpracę do dobrobytu”. W czasie swojegoorędzia do narodu w roku 1997 Clintonpodkreślił zasługi tej firmy dla realizacjitego programu.

Podczas wyborów w roku 1996 Monsan-to było jednym z ofiarodawców, którzyprzekazali tysiące dolarów w postaci „mięk-kich pieniędzy” (legalne fundusze, które niesą objęte zakazem zbiorowych dotacji) narzecz kampanii Clintona.

W ramach pakietu środków stworzo-nych w celu pozostawienia otwartych drzwidla potężnego przemysłu wykorzystującegobiotechnologię i jednocześnie uspokojeniakonsumentów rząd Jej Królewskiej Mościogłosił publicznie pod koniec października,że do jesieni 1999 roku nie wyda żadnychzezwoleń na produkcję genetycznie modyfi-kowanej żywności.

Jest to znacznie krótszy okres od trzechlat, jakich domagają się organizacje ochronykonsumentów oraz przedstawiciele ruchu narzecz ochrony zdrowia i naturalnego środo-wiska. Rząd wyda pozwolenie sześciu far-mom na hodowlę genetycznie modyfikowa-nej żywności na skalę handlową, lecz hodow-la ta będzie bardzo uważnie monitorowanapod kątem ustalenia jej wpływu na środowis-ko. Poza tym rząd zamierza wydać trzyletnizakaz prowadzenia na dużą skalę hodowliziemiopłodów odpornych na insekty.(Źródło: The Independent, Londyn, 6 wrze-sień 1998; The Guardian Weekly, 1 listopad1998)

ECOLOGIST KONTRA MONSANTOEcologist (Ekolog), od 30 lat sztandaro-

we pismo ruchu zielonych w Wielkiej Bryta-nii, wszedł w konflikt z drukarnią, po tym jakcałe wydanie tego pisma poszło na przemiał.

Zamieniony na papkę numer zawierałatak na ponadnarodową firmę Monsanto,jej biotechnologie, praktyki ze stosowanieminżynierii genetycznej, a zwłaszcza tak zwa-ną Technologię Terminatora. DrukarniaPenwells z Saltash w Kornwalii drukującaEcologista od lat 29 zniszczyła czternasto-tysięczny nakład bez uprzedzenia zamawia-jącego. Drukarze odmówili skomentowania

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 04

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .swojej decyzji. Z pewnych źródeł wiadomo,że firma ta obawiała się posądzenia o przy-łączenie się do działań zniesławiającychEcologista.

Daniel Verakis, brytyjski rzecznik Mon-santo, przyznał, że wiedział, iż ten numerEcologista jest poświęcony biotechnologii,lecz zapewnił, że jego firma nie wywierałażadnego wpływu na drukarnię, aby oddałacały nakład tego pisma na przemiał.(Źródło: The Guardian Weekly, Londyn, 4 pa-ździernik 1998)

UCIECZKA TRANSGENÓW…Z POBLISKIEGO POLA!

Obawy najzagorzalszych zwolennikówochrony środowiska dotyczące niebezpie-czeństw wynikających z inżynierii genetycz-nej – przed chwastami zmienionymi genety-cznie w ten sposób, że będą one odporne nawszelkiego rodzaju herbicydy – idą obecnieznacznie dalej, ku możliwości zapylenia in-nych roślin i w ten sposób przekazania imswoich cech.

Joy Bergelson, profesor ekologii i ewo-lucji na Uniwersytecie Chicagowskim, twier-dzi, że według jej badań inżynieria genetycz-na zwiększa szansę „transgenowej ucieczki”,to znaczy możliwość przejścia pewnych cechz jednej rośliny na drugą. Wyniki badań jejzespołu zostały opublikowane w magazynieNature (nr 395 z 3 września 1998).

Charles Margulis z organizacji Geen-peace twierdzi, że wyniki te potwierdzająobawy, iż genetycznie ulepszone bawełnai soja, aby móc wytrzymać opryski herbicy-dami i w ten sposób ułatwić odchwaszczanieplantacji tych roślin, zmuszą w konsekwen-cji farmerów do stosowania dużo większychdawek herbicydów bądź środków znacznieniebezpieczniejszych dla środowiska.

— To kolejny słaby punkt w arsenaleśrodków przemysłu, którego przedstawicie-le namiętnie powtarzają slogan mówiący, żeobawy obrońców naturalnego środowiska sąnieuzasadnione — twierdzi Margulis.

Naukowcy stwierdzili już, że jeśli w po-bliżu genetycznie zmodyfikowanych uprawrosną pokrewne im chwasty, cecha uzys-kana za pomocą inżynierii genetycznej jestłatwo na nie przenoszona.(Źródło: Jeff Barnard, Associated Press,2 wrzesień 1998)

ZANIECHANIE ŚLEDZTWA PRZEZEUROPĘ W SPRAWIE ORGANIZACJI

SZPIEGOWSKIEJ „ECHELON”Parlament Europejski oddalił oskarże-

nia w sprawie domniemanej działalnościszpiegowskiej prowadzonej na terenie UniiEuropejskiej przez rząd Stanów Zjednoczo-nych wniesione w poniedziałek (5 paździer-nika) przez jego członka należącego doPartii Zielonych.

Unia Europejska oddaliła podobno deba-tę parlamentarną, która miała się odbyć podkoniec września na temat systemu szpiegows-kiego o nazwie Echelon. Echelon uchodzi zamityczną siatkę szpiegowską kierowaną przezAgencję Bezpieczeństwa Narodowego USA.

— Całkowicie zaniechano dyskusji naten temat — stwierdziła Patricia McKenna,członek Parlamentu Europejskiego z ramie-nia Partii Zielonych.

Rząd Stanów Zjednoczonych odmawiapotwierdzenia lub zaprzeczenia istnieniaEchelonu. Tym niemniej od roku 1988 do-ciekliwym dziennikarzom oraz prywatnymagencjom detektywistycznym udało się od-kryć wiele faktów świadczących o istnieniutajnego, potężnego systemu zdolnego doprzejęcia dowolnej informacji przekazywa-nej w Europie.

Partia Zielonych uważa, że decyzję od-łożenia debaty na temat Echelonu i zawie-szenia dalszych dochodzeń w tej sprawiepodjęto pod naciskiem rządu Stanów Zjed-noczonych, który usiłuje utrzymać istnienietego systemu w tajemnicy.

Krążą pogłoski mówiące, że Echelonzarządzany jest głównie przez amerykańskąAgencję Bezpieczeństwa Narodowego (Na-tional Security Agency) oraz jej brytyjskiodpowiednik, Rządowe Centrum Komuni-kacyjne (Government CommunicationsHeadquarters) (Brytyjczycy słyną z nadawa-nia swoim instytucjom, zwłaszcza o tak deli-katnym charakterze, mylących nazw. Naprzykład w czasie drugiej wojny światowejnaczelny urząd do spraw wywiadu i kontr-wywiadu nosił nazwę Ministerstwa Zaopat-rzenia – przyp. tłum.). Podobno działalnośćEchelonu oparta jest na współpracy z agen-cjami służb specjalnych Kanady, Australiii Nowej Zelandii.(Źródło: za pośrednictwem Niall McKay, Wi-red News, www.wired.com, 10 październik1998)

ROZBITY SAMOLOT IZRAELSKIPRZEWOZIŁ TRUJĄCY ŁADUNEK

Pośród substancji, o których wiadomo,że spłonęły w pożarze izraelskiego samolotutransportowego spółki El Al, który spadł nadzielnicę mieszkaniową Amsterdamu w ro-ku 1992, znajdowało się 800 funtów (363kg) wzbogaconej rudy uranowej oraz 3 spo-śród 4 związków chemicznych niezbędnychdo produkcji sarinu oraz 50 galonów (226 l)etanu metylofosfatowego (dimethyl methyl-phosphonate; DMMP).

Pośród ryku syren i błysków światełomiatających pogorzelisko dwunastopiętro-wego domu „czarna skrzynka” z zapisemrozmów prowadzonych w kokpicie w dziw-ny sposób zniknęła z pojemnika, do które-go, jak utrzymują ludzie walczący z ogniem,ją włożono.

Po 5 godzinach walki z szalejącym żywio-łem i oczyszczeniu przez holenderską policjęmiejsca katastrofy z członków ekipy ratowni-czej oraz dziennikarzy widziano, jak mężczyź-ni w przeciwogniowych kombinezonach i bia-łych kapturach skakali z helikoptera w samśrodek tlącego się jeszcze pogorzeliska i wy-wozili stamtąd nie oznakowanymi pojazdamipozostałe szczątki. Policyjne taśmy skasowa-no, zanim rozpoczęto dochodzenie, zaś naj-ważniejsze informacje na temat ładunkutrzymano aż do niedawna w tajemnicy.

Dochodzenie w sprawie katastrofy, któ-ra była przyczyną śmierci 43 ludzi na ziemioraz 4 członków załogi Boeinga 747, wy-gląda na monumentalne partactwo lub pod-ręcznikowy przykład akcji maskującej.

Nawet jeśli władze holenderskie i izrael-skie dogadały się w kwestii ukrycia pełnegozakresu niebezpieczeństw, na które wysta-wieni byli ludzie znajdujący się w zasięgukatastrofy, przegapili jedno źródło informa-cji – ludzi, którzy ocaleli.

6 lat po katastrofie co najmniej 1 200mieszkańców gęsto zaludnionej dzielnicyBijlmermeer skarży się na psychiczne i fizy-czne dolegliwości, których źródła, jak sięobawiają, należy szukać w czymś, co byłoprzewożone w ładowni El Al.

Po ujawnieniu w tym miesiącu tego, żesamolot przewoził składniki sarinu, chorzymieszkańcy i ich sfrustrowani lekarze wpa-dli w szał. Zarządzono dochodzenie podnadzorem parlamentu, którego celem jestujawnienie całej prawdy na temat tej kata-strofy.(Źródła: The Guardian Weekly, Londyn, 11październik 1998; Los Angeles Times,www.latimes.com, 13 październik 1998)

MOLEKULARNĄ PAMIĘĆ MOŻNAPRZESŁAĆ ZA POMOCĄ POCZTY

ELEKTRONICZNEJFrancuski naukowiec Jacques Benvenis-

te będzie prawdopodobnie pierwszą w his-torii osobą, która otrzyma dwukrotnie na-grodę „Ig Nobel”, kiedy 8 październikanastąpi ogłoszenie tegorocznych jej laurea-tów podczas uroczystości na UniwersytecieHarvarda.

Swoją pierwszą nagrodę „Ig” – wręcza-ną raz do roku przez Marca Abrahamsa,redaktora The Annals of Improbable Rese-arch (Annały Nieprawdopodobnych Badań),oraz zespół naukowców – Benveniste otrzy-mał za prace mające na celu wykazanie, żeroztwory przeciwciał zachowują swoją bio-logiczną skuteczność nawet w rozcieńczeniunie pozwalającym na wykrycie ich śladowejobecności (Nature, 333:816, 1988).

— Woda — twierdzi Benveniste — za-chowuje „pamięć” substancji, mimo iż jużjej nie zawiera.

Druga nagroda „Ig Nobel” zostanieprzydzielona Benveniste za rozwinięciewniosków wynikających z jego pierwszejpracy. Utrzymuje on, że biologiczną aktyw-ność roztworu można zapisać numerycznie,zmagazynować na twardym dysku kompute-ra, przesłać Internetem w postaci załącz-nika, a następnie przekazać innej próbcewody w miejscu odbioru przesyłki (patrzhttp://www.digbio.com).

— Wykazaliśmy, że biologiczną aktyw-ność można przesłać przy pomocy pocztyelektronicznej (e-mail) między Chicagoi Paryżem — twierdzi Benveniste, któryprowadzi Digital Biology Laboratory (La-boratorium Biologii Numerycznej) w Cla-mart we Francji, które jest finansowaneprzez prywatną spółkę o nazwie DigBio Sa.— W ten sposób można przekazywać zdol-

4 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 6: Nexus 04

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .ność leczniczą leku za pośrednictwem zwyk-łych łączy telekomunikacyjnych.

Benveniste powiada, że „jest szczęśliwyz powodu otrzymania drugiego Ig Nobla,ponieważ dowodzi to tego, że ci, którzyprzyznają nagrody, nic nie rozumieją. Niedaje się nagród bez sprawdzenia, co robiąbeneficjenci, natomiast ci, którzy przyznająnagrodę Ig Nobel, nawet nie zawracają so-bie głowy dowiedzeniem się, o co w danejpracy chodzi”.(Źródło: Nature, nr 395, 8 październik 1998)

KLAUZULA OBŁĘDU NAKAZUJĄCAPSYCHIATRYCZNE BADANIE

BRYTYJSKICH SZPIEGÓWBrytyjscy szpiedzy mają być poddawani

badaniu psychiatrycznemu w celu spraw-dzenia, czy można im powierzyć tajemnicepaństwowe. To posunięcie jest odzwiercied-leniem wzrostu obaw związanych z ich umy-słową niestabilnością.

Izba Gmin wysunęła propozycję, abyczłonkowie ochrony, pracownicy MI-6 i MI-5 (dwie główne brytyjskie agencje służbspecjalnych) oraz innych tego rodzaju agen-cji, byli zobligowani do poddawania się re-gularnym testom psychologicznym w celuwykrycia u nich ewentualnych zaburzeńosobowości.

The House of Commons Intelligence(Urząd Ochrony Izby Gmin) oraz SecurityCommittee (Komitet Bezpieczeństwa) rów-nież rozważają wprowadzenie dokładniej-szego doboru pracowników oraz „ostrzej-szych kryteriów doboru ludzi na wysokiestanowiska”.

Harold Macmillan (pełne nazwisko i ty-tuł: Maurice Harold Macmillan, PierwszyHrabia Stockton, Wicehrabia MacmillanOvenden, urodzony 10 lutego 1894, zmarł29 grudnia 1986, brytyjski polityk, któryw okresie od stycznia 1957 roku do paź-dziernika 1963 roku był premierem Wiel-kiej Brytanii – przyp. tłum.) powiedziałkiedyś, że każdy, kto spędził więcej niż 10lat w świecie szpiegów, musi być co naj-mniej dziwakiem albo szaleńcem.

Historia podaje cały szereg przykładówna potwierdzenie tej tezy. Pierwszy szefMI-6, sir Mansfield Cumming, nosił mo-nokl w złotej oprawie, pisał wyłącznie zielo-nym atramentem i jeździł po swoim gabine-cie dziecięcym skuterem. Kim Philby, naj-słynniejszy podwójny agent okresu powo-jennego, był opisywany przez kolegów jako„schizofrenik z niespotykanym talentem dowprowadzania w błąd”. Zdrajca GeorgeBlake, osadzony w roku 1961 w więzieniu zaszpiegostwo na rzecz Związku Radzieckie-go, mówił, że często spogląda w lustro i za-stanawia się, kim jest.

W przypadku CIA sprawa ta przedsta-wia się jeszcze gorzej, jeśli wierzyć JeanineBrookner, pierwszej kobiecie na stanowiskuszefa oddziału tej agencji. Zeznając 4 latatemu przed sądem, twierdziła, że agenciCIA są „zajęci spaniem z żonami swoichkolegów albo piciem, lub narkotyzowaniemsię, fałszowaniem rozliczeń z delegacji, wi-

zytami u psychiatry zakładowego, bądź wy-konywaniem wszystkich tych czynności na-raz”.(Źródło: artykuł Davida Connetta i JonathanaCalverta w dzienniku The Observer, Londyn,26 październik 1998)

ANKIETA W SPRAWIE TEORIISPISKOWEJ

Zgodnie z wynikami ankiety przeprowa-dzonej w ubiegłym roku przez agencjęScripps Howard News Service (słynna ame-rykańska agencja informacyjna założonaprzez Scrippsów, znaną rodzinę amerykańs-kich wydawców – przyp. tłum.) i UniwersytetStanowy w Ohio – „Amerykanie z roku narok coraz bardziej podejrzewają swój rządo różne najgorsze grzechy. Sądzą, że WujekSam może być masowym mordercą, handla-rzem narkotyków, zabójcą prezydentów,a nawet kolaboruje z «obcymi istotami»”.

Oto wyniki ankiety:1. Pięćdziesiąt jeden procent uważa, że

jest bardzo prawdopodobne lub prawdopo-dobne, że osoby odpowiedzialne za zabójst-wo prezydenta Kennedy’ego są związanez rządem federalnym.

2. Ponad dwie trzecie podejrzewa, żeMarynarka Wojenna Stanów Zjednoczo-nych przypadkowo lub rozmyślnie zestrzeli-ła samolot linii lotniczych TWA, lot nr 800.

3. Większość sądzi, że jest całkiem mo-żliwe, iż CIA „rozmyślnie zezwoliła deale-rom z Ameryki Środkowej na sprzedaż ko-kainy biednym, czarnym dzieciom z miejs-kich slumsów”.

4. Sześćdziesiąt procent uważa, że rządukrywa dane na temat Agent Orange (her-bicyd zawierający śladowe ilości toksycz-nych dioksyn – rakotwórcze tetra-hetero-cykliczne węglowodory, które występująw postaci zanieczyszczeń w ropie naftowej– który był stosowany do defoliacji obsza-rów leśnych w czasie wojny wietnamskiej;jego nazwa pochodzi od pomarańczowychpasków na pojemnikachz tym środkiem – przyp.tłum.) oraz innych wojs-kowych „przewinień”w czasie wojny w Wiet-namie i Zatoce Pers-kiej.

5. Prawie połowauważa, że to agenci FBIrozmyślnie podłożyliogień, który spowodo-wał śmierć 81 członkówsekty Davida Koreshaw pobliżu Waco w Tek-sasie w roku 1993.

6. Po opublikowa-niu komunikatu Sił Po-wietrznych Stanów Zje-dnoczonych mówiące-go, że „ciała obcych is-tot”, które widzianow Roswell w roku 1947były testowymi maneki-nami, jeszcze więcej lu-dzi uwierzyło, że rząd

ukrywa informacje i technologie pochodzą-ce od istot pozaziemskich, niż to miałomiejsce przed opublikowaniem tego komu-nikatu.

— Nie jest dobrze — skomentowałwyniki tej ankiety gubernator Oklahomy,Frank Keating. — Pogląd, że instytucjenaszego, wolnego kraju są skorumpowanei zamieszane w ciemne i niecne sprawy,jest oznaką braku jakiejkolwiek nadziei…Jako naród czekają nas lata chaosu i za-mieszania.

Curtis Gans, dyrektor Waszyngtońskie-go Komitetu ds. Badań AmerykańskiegoElektoratu, powiedział z kolei:

— Paranoja zabija ten kraj. Takie po-glądy w sposób istotny niszczą spójnośćnaszego społeczeństwa i rodzą strachw umysłach obywateli.

„Eksperci” zgadzają się w jednym. Bę-dzie niezmiernie trudno, jeśli w ogóle moż-liwe, zmienić u znacznej części społeczeńst-wa obraz konspirującego, skorumpowanegorządu.(Źródło: http://www.sightings.com)

ŻYWNOŚĆ WPRAWIAJĄCA W DOBRYNASTRÓJ TO SPRAWA WCALE NIE DO

ŚMIECHUŚrodki kontrolujące umysł jako lek

w żywności? Naukowcy, za którymi stoirząd, realizują program wprowadzania che-mikaliów do pożywienia w celu wyszczup-lenia ludzi. Chcą zmienić strukturę żywno-ści poprzez wprowadzenie do niej takichśrodków, jak tryptofan (jeden z aminokwa-sów wytwarzanych w czasie procesu trawie-nia w wyniku działania enzymów proteolity-cznych – przyp. tłum.), aby zmienić nastrójludzi, czyniąc ich szczęśliwszymi, i jedno-cześnie doprowadzić – teoretycznie – dotego, aby mniej jedli.

Badania nad „pokarmem szczęścia” sąsubsydiowane przez Medical ResearchCouncil (Rada Badań Medycznych), która

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 04

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .PRODUKTY PRZEMYSŁU FARMACEUTYCZNEGO ZATRUWAJĄ NASZE WODY

W okresie ostatnich sześciu lat odkryto nową klasę związków zatruwających wody.Leki, w tym antybiotyki, hormony, silne środki przeciwbólowe, leki uspokajają-

ce oraz chemikalia do chemioterapii, podawane ludziom i zwierzętom znajdują sięw stężeniu mierzalnym w wodach powierzchniowych, podziemnych i wodzie pitnej,która płynie w naszych wodociągach. Ludzie i zwierzęta wydalają duże ilości leków,które przenikają następnie do środowiska spłukiwane do sedesów oraz przez roz-siewanie obornika i innych naturalnych nawozów na polach.

Niemieccy naukowcy twierdzą, że w dowolnej próbce wody występuje zwykle od 30do 60 leków (Science News, 152[12]:187-189, 21 marzec 1998). Stężenie niektórychleków w wodzie wynosi nawet kilka ppb (części na bilion), czyli mniej więcej tyle samo,ile stężenie pestycydów. Niektórzy twierdzą, że to niewiele, jednak inni zadają pytanie:„Jaki będzie ostateczny wynik picia, dzień w dzień, rozcieńczonego roztworu pes-tycydów, antybiotyków, hormonów, środków przeciwbólowych, leków uspokajającychoraz chemikaliów używanych w chemioterapii?” Nikt oczywiście nie zna odpowiedzina to pytanie. Odpowiedź na nie nie leży w możliwościach współczesnej nauki,ponieważ nie jest ona w stanie przewidzieć wszelkich wzajemnych oddziaływańi reakcji, jakie mogą zajść w zupie o tak skomplikowanym składzie chemicznym.

Pierwsze badania, przy pomocy których wykryto leki w ściekach, przeprowadzonow oczyszczalni ścieków Big Blue River (Wielka Niebieska Rzeka) w Kansas Cityw USA w roku 1976. To odkrycie starannie odnotowano w literaturze naukowej (LifeSciences, 20[2]:337-341, 15 styczeń 1977), po czym zapomniano o nim. 15 lat później,w roku 1992, szukając w wodzie herbicydów niemieccy naukowcy stale natykali się nazwiązki chemiczne, których nie mogli oznaczyć. Okazało się w końcu, że jest to kwasklofibrylinowy (clofibric acid; w skrócie CA), lek używany przez wielu ludzi doobniżania poziomu cholesterolu w krwi. Kwas klofibrylinowy jest bardzo bliskimkuzynem popularnego pestycydu o nazwie 2,4-D.

Od roku 1992 naukowcy Niemiec, Danii i Szwecji dokonują pomiaru stężania CAi innych leków w rzekach, jeziorach i Morzu Północnym. Ku zdziwieniu wszystkichokazało się, że całe Morze Północne zawiera mierzalne ilości kwasu klofibrylinowego.Biorąc za podstawę objętość tego morza, która wynosi 12,7 kwadrylionów galonów(57 734 200 000 000 000 000 000 m3), oraz średnie stężenie CA, które wynosi od 1 do2 części na trylion (ppt), uczeni szacują, że w samym Morzu Północnym znajduje sięod 48 do 96 ton kwasu klofibrylinowego (Environmental Science and Technology,32[1]:188-192, 1988).

Dunaj w Niemczech i Po we Włoszech również zawierają mierzalne ilości kwasuklofibrylinowego. Bardziej istotnym powodem do zmartwienia jest odkrycie, że wodakranowa we wszystkich częściach Berlina zawiera go od 10 do 165 ppt. Systemyzaopatrzenia w wodę pitną pozostałych miast nie zostały jeszcze zbadane.

Wszystkie leki mają pewne cechy charakterystyczne. Na przykład około 30 procentleków wyprodukowanych w latach 1992-1995 było lipofilnych (Chemosphere,36[2]:357-393, 1998), co oznacza, że rozpuszczały się w tłuszczach, a nie w wodzie, czylimiały zdolność przenikania przez błony komórkowe i działania wewnątrz komórek.Niestety oznacza to również, że kiedy już zostaną wydalone z organizmu do środowis-ka, wchodzą w skład łańcucha pokarmowego i kumulują się w ciałach drapieżnikówz górnego poziomu łańcucha pokarmowego.

Wiele leków jest tak konstruowanych, aby były w stanie zachować swoją strukturęi własności chemiczne przez długi okres czasu – tak długi, aby możliwe byłoprzeprowadzenie procesu terapeutycznego. Niestety, po wydaleniu leki te nadal trwająw środowisku. Wysypisko używane przez bazę lotnictwa morskiego Jackson naFlorydzie zanieczyściło wody podziemne związkami chemicznymi, które przez ponad20 lat przenikały powoli przez warstwy gruntu. Leki takie jak pentobarbital (bar-bituran), meprobamate (lek uspakajający sprzedawany pod nazwą Equanil lubMiltown) oraz phensuximide (lek przeciwdrgawkowy) wciąż występują w ilościachmierzalnych w wodach podziemnych tamtego rejonu (Chemosphere, ibid.).

Kiedy człowiek lub zwierzę przyjmuje lek, od 50 do 90 jego procent jest wydalanew nie zmienionej postaci. Pozostała część jest wydalana w postaci związków metaboli-cznych – związków chemicznych będących produktem ubocznym reakcji zachodzącychmiędzy organizmem i lekiem. Naukowcy donoszą, że niektóre metaboliki są bardziejlipofilne i trwalsze od leku, od którego pochodzą (Chemosphere, ibid.).

Jeszcze jednym problemem będącym rezultatem przenikania leków do środowiskajest rosnąca odporność bakterii na antybiotyki. Problem ten został zauważony jużblisko 10 lat temu. Antybiotyki są tak długo użyteczne dla człowieka, jak długobakterie pozostają na nie nie uodpornione. Bakterie poddane działaniu antybiotykóww ściekach lub wodzie wodociągowej mają szansę uodpornienia się na nie.�(Źródło: Peter Montague, Rachel’s Environment & Health Weekly, nr 614, 3 wrzesień 1998; adres:P.O. Box 5036, Annapolis, MD 21403, USA; telefon: (410) 263 1584; fax: (410) 263 8944; pocztaelektroniczna: [email protected]; strona internetowa: www.monitor.net/rachel/)

otrzymuje 300 milionów funtów roczniez państwowego budżetu, oraz przez firmęUnilever, producenta lodów Wall’sa, BirdsEye (mrożonki) oraz Flory (żywność po-chodzenia roślinnego).

Krytycy tych poczynań, tacy jak na przy-kład profesor Tim Land, czołowy autorytetw dziedzinie dietetyki, uważają, że ich kon-sekwencje mogą być bardzo groźne i dale-kosiężne, i ostrzegają przed orwellowskimkoszmarem (George Orwell to literackipseudonim brytyjskiego pisarza Erica Art-hura Blaira, 1903-1950, którego książki ata-kują totalitaryzm i walczą o sprawiedliwośćspołeczną. Autor Folwarku zwierzęcegoi 1984 – przyp. tłum.).

— To może być śliska równia pochyła— twierdzi profesor Land. — Za dwadzieścialub trzydzieści lat kraje i spółki mogą nabraćochoty do masowego kontrolowania umysłóww ten sposób i wówczas ludzie mogą zapytać,dlaczego nie ostrzeżono ich w porę przed tym.(Źródło: The Mail, Wielka Brytania, 10 lipiec1998)

OBAWY O ZDROWIE PRZYCZYNĄNAWOŁYWAŃ O ZAPRZESTANIE

STOSOWANIA PESTYCYDÓWNicholas Ashford, profesor technologii

i zabezpieczeń w Massachusetts Institute ofTechnology (MIT), twierdzi, że chemikaliastanowią największe zagrożenie, przed któ-rym stanęły zindustrializowane kraje.

Profesor Ashford, który jest równieżdoradcą programu ochrony środowiska re-alizowanego pod auspicjami ONZ, jest zna-ny z prac nad teorią wielokrotnego uczule-nia na chemikalia (angielski skrót MCS).Teoria ta sugeruje, że ludzie uczulając sięna jeden związek chemiczny stają się poda-tni na uczulenia na cała gamę innych związ-ków, z detergentami, spalinami samochodo-wymi i dymem papierosowym włącznie.

Według Ashforda preparaty fosforo-or-ganiczne (OPs) mogą być jednym z najpos-politszych inicjatorów MCS. Preparaty fos-foro-organiczne są używane między innymiw środkach do dezynfekcji owiec, środkówpublicznego transportu, szamponach i ob-rożach przeciw pchłom.

Zdaniem Ashforda „pestycydy są zabój-cze dla tkanki nerwowej, niszczą mózg orazzakłócają funkcjonowanie układu dokrew-nego (chodzi o syntetyczne związki chemi-czne zakłócające działanie naturalnie wy-twarzanych hormonów)”.

Uważa on, że ogromny wzrost zużyciapestycydów, jaki obserwujemy na przestrze-ni ostatniego półwiecza, jest przyczyną wie-lu chorób, poczynając od chorób skóry, a nakłopotach z układem oddechowym, rakui wadach wrodzonych kończąc. Jego zda-niem należy bezzwłocznie ograniczyć stoso-wanie pestycydów, dopóki dokładniej niezbada się i nie zrozumie ich działania. Jeston zwolennikiem utworzenia specjalnegowydziału w ramach Unii Europejskiej, któryzająłby się zbadaniem tego zagadnienia.(Źródło: Alex Kirby, korespondent BBC On-line Environment, 10 październik 1998)

6 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 8: Nexus 04

TAJNE WOJNY NARKOTYKOWE CIATAJNE WOJNY NARKOTYKOWE CIA

Nagłaśnianew środkach masowego

przekazu „wojnynarkotykowe” okazały

się zasłoną dymnąkamuflującą nielegalne

operacje CIA, zaktórymi kryje się

realizowany na dużąskalę przemyt

narkotyków do USAw celu pozyskiwania

funduszy nafinansowanie

popieranych przez CIAugrupowań na całym

świecie.

David G. Guyatt1997

Kontakt listowny poprzez brytyjskie biuro NEXUSA

55 Queens RoadEast Grinstead, W. Sussex RH19 1 BG

Wielka BrytaniaTel./fax: +44 (0) 1702 217523

E-mail: [email protected]

BILIONDOLAROWY PRZEMYSŁ

O cenia się, że obroty nielegalnego przemysłu twardych narkotyków znacz-nie przekraczają 1 bilion dolarów amerykańskich rocznie. Powiedzmy to

prościej – to największy przemysł świata. Międzynarodowe akcje zmierzającedo jego wyeliminowania w większości przypadków okazały się daremne, mimoiż wydano na nie miliardy dolarów. Na przykład śmierć kolumbijskiego baronanarkotykowego, Pablo Escobara, którą zadali mu przedstawiciele prawa, orazpojmanie panamskiego pośrednika, generała Manuela Antonio Noriegi, przezAmerykanów w niczym nie zakłóciło dalszego przepływu kolumbijskiej kokai-ny. Wręcz przeciwnie, transporty do USA i innych krajów gwałtownie wzrosływ ślad za tymi tak zwanymi „zwycięstwami w walce z narkotykami”.

W międzyczasie wyłonił się obraz obciążający służby specjalne grzechemzaangażowania się w przemysł narkotykowy. Będące w moim posiadaniuzaprzysiężone zeznania wskazują, że CIA zaangażowała się w handel kokainąi innymi narkotykami na niemal przemysłową skalę. Część obserwatorów niebez racji wysunęła tezę, że długotrwały związek CIA z przemysłem nar-kotykowym jest wynikiem poparcia, jakie ta agencja udzielała krajom o silnieantykomunistycznych inklinacjach.

W tym kontekście produkcja, transport i dystrybucja produktów magnatównarkotykowych całego świata podlegała wsparciu i ochronie, zaś dochodyprzeznaczano na zbrojenie ruchów oporu. Jak długo istniało „czerwonezagrożenie”, które należało zwalczać, tak długo więksi i mniejsi handlarzenarkotyków, którzy współdziałali z CIA w ramach jej strategii zimnej wojny,pozostawali nietykalni. Wraz z upadkiem komunizmu pod koniec lat osiem-dziesiątych zniknęła racjonalna podstawa takiego postępowania. Dziwne więc,że wraz z upadkiem komunizmu nie upadł handel narkotykami. Wręczprzeciwnie, wszystko wskazuje na jego wzrost, a co za tym idzie wzrostdochodów.

Nielegalne narkotyki stały się samonapędzającym się przemysłem, któryw ciągu jednej nocy generuje miliardy dolarów. Jest to przedsięwzięciebędące szczytowym wytworem opcji „laissez faire”1 osiągające olbrzymiedochody przy bardzo niskich nakładach, co jest zapewne przyczyną za-łamywania się wszelkich nawoływań o legalizację niektórych rodzajów mięk-kich narkotyków. Ostatecznie, po co zabijać złotą kurę, która bez żadnegowysiłku znosi złote jajka?

Historia pokazuje, że nie była to „wojna z narkotykami”, ale „wojnao narkotyki” – wojna, której celem jest zdobycie serc i umysłów ludzi żyjącychw zapalnych rejonach świata, i która jednocześnie po cichu zubaża, ogłupiai zabija tych, którzy siedzą w domu. Jak zawsze w wyniku wojen najbardziejcierpią niewinni.

TAJNE OPERACJE CIAPoniższe informacje pochodzą z zeznania podpisanego przez pułkownika

Edwarda P. Cutolo, listu jego bliskiego przyjaciela, Paula Neri, pracownikapotężnej amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Secu-rity Agency2), oraz dodatkowego złożonego na piśmie zeznania starszegoszeregowego, Williama Tyree’a, żołnierza pozostającego pod bezpośrednimirozkazami Cutolo.3 Ich zeznania stanowią w sumie potężne oskarżenie skiero-wane pod adresem CIA i starszych oficerów Pentagonu, o których wiadomo, żesą zaangażowani w handel narkotykami na wielką skalę.

Jeszcze bardziej alarmujące są zarzuty Cutolo i Tyree’a w sprawie „czarnejoperacji” noszącej kryptonim „George Orwell”, której celem było użycie siłspecjalnych Stanów Zjednoczonych do szpiegowania znanych amerykańskich

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 04

Uważa się, że wszyscy onizostali zamordowani przez

rzekomo izraelskiegozabójcę, Mike’a Harari,który dał znać o sobie

dziesięć lat później jakouczestnik afery „Contragate”.

polityków, przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości orazporządku publicznego, a także Kościoła Katolickiegow Nowym Jorku i Bostonie. Uzyskane w wyniku tej tajnejinwigilacji informacje zostały użyte potem do szantażu.

Pułkownik Cutolo był dowódcą Dziesiątej Grupy SiłSpecjalnych (jednostka powietrzno-desantowa) podległej1st Special Forces stacjonującej w Fort Devens w stanieMassachusetts. Cieszący się opinią znakomitego oficeraCutolo widział bez wątpienia wiele dziwnych rzeczy i ucze-stniczył w wielu tajnych akcjach. Mimo to zawsze z nie-smakiem wspomina pewien grudniowy dzień w 1975 roku,kiedy to skontaktowali się z nim dwaj ludzie z CIA, EdwinWilson i Frank Terpil.

Ludzie ci wprowadzili go w dwa zadania delikatnejnatury, które różniły się znacznie od tych, jakie do tej porywykonywał. Według jego bliskich kolegów dochodzenie,które potem przeprowadził, aby ustalić ich legalność,doprowadziło do jego śmierci w tajemniczych okolicznoś-ciach. Starsi stopniem oficerowie, którzy prowadzili śledz-two w sprawie śmierci Cutolo, również wkrótce zginęliw niejasnych okolicznościach. Uważa się, że wszyscy onizostali zamordowani przez rzekomo izraelskiego zabójcę,Mike’a Harari, który dał znać o sobie dziesięć lat późniejjako uczestnik afery „Contragate”.

OPERACJA „WATCH TOWER” („WIEŻA STRAŻNICZA”)Cutolo zaczyna swoje zaprzysiężone zeznanie z 11

marca 1980 roku następująco:„W grudniu 1975 roku rozmawiałem z pułkownikiem

«Bo» Bakerem na temat tajnejmisji, którą kierował w tym samymmiesiącu w Kolumbii. Nosiła onakryptonimem «Watch Tower»…Po dłuższej rozmowie z pułkow-nikiem Bakerem przedstawionomi Edwina Wilsona i Franka Te-rpila. Obaj byli pracownikami CIAi zapytali mnie, czy nie byłbymzainteresowany krótkookresowąpracą w Kolumbii, na co odpo-wiedziałem twierdząco”.

Wkrótce potem Cutolo dowodził drugą i trzecią misjąw ramach operacji „Watch Tower”. Druga misja miałamiejsce w lutym 1975 roku i trwała 22 dni. Jej celem było„założenie trzech wież naprowadzających, poczynając odterenów położonych obok Bogoty w Kolumbii i dalejw kierunku północno-wschodnim ku granicy z Panamą”.Po ustawieniu tych wież we właściwych miejscach i ichuaktywnieniu dzięki wysyłanym przez nie sygnałom samo-lot mógł przelecieć niepostrzeżenie z Bogoty do bazylotniczej Albrook w Panamie.

Zgodnie z zeznaniem Cutolo 30 „wysokiej klasy samo-lotów” przeleciało wzdłuż tej tajnej trasy do Albrook.Samoloty witał panamski pułkownik Manuel Noriega, tensam, który w późniejszym okresie otrzymał stopień gene-rała i stanął na czele państwa, a następnie doświadczyłamerykańskiej inwazji, której celem było aresztowanie goi uwięzienie pod zarzutem prania pieniędzy pochodzącychz handlu narkotykami. Noriedze towarzyszyło wielu ofice-rów z Panamskich Sił Zbrojnych, a także agent CIAEdwin Wilson i izraelski agent Mike Harari. Cutolododaje, że Harari miał zezwolenie „z Dowództwa Połu-dniowego Armii USA w Panamie na przebywanie w miejs-cu operacji”. Mówiąc bez ogródek Cutolo stwierdza

wprost: „Ładunkiem przewożonym z Kolumbii do Pana-my jest kokaina”.

Trzecia misja miała miejsce w marcu 1976 roku i trwała29 dni. W czasie jej trwania przerzucono bezpiecznie doPanamy drogą lotniczą 40 transportów kokainy. W czasiemisji zespół ulokowany w Turbo w Kolumbii został zaata-kowany przez dużą bandę miejscowych rzezimieszkówi musiał być ewakuowany przez helikoptery, które wtarg-nęły w obszar powietrzny Kolumbii bez oficjalnego ze-zwolenia. Cutolo dodaje, że uczestnicy trzeciej misji „zo-stali powitani w identyczny jak poprzednio sposób, toznaczy przez Noriegę, Edwina Wilsona i Mike’a Harari”.

Zeznanie Williama Tyree’a z 6 września 1990 rokustanowi silne potwierdzenie wyznań pułkownika Cutolo.Tyree podał także szczegóły pierwszej misji operacji„Watch Tower”, w której brał udział. W tym czasie byłoddelegowany do 1st/17th Air Cavalry Division (dywizjakawalerii powietrznej) stacjonującej w Fort Bragg w Pół-nocnej Karolinie. Według Tyree’a celem zadania było„umieszczenie trzech zespołów do zadań specjalnych[Special Action Team – w skrócie SAT] wewnątrz Kolum-bii. Kiedy już SAT-y znalazły się na miejscu przeznacze-nia, włączały elektroniczne stacje naprowadzające, dziękiktórym wypakowane kokainą samoloty mogły przelatywaćspecjalnym korytarzem prowadzącym z Kolumbii do bazyAlbrook w Panamie”. Tyree nadmienia, że „misja trwała24 dni. W tym czasie z Kolumbii do Panamy przeleciałookoło 37 samolotów różnych typów, przy czym wszystkieone kierowały się sygnałami pochodzącymi ze stacji na-

prowadzających nadzorowanychprzez SAT-y”.

W dalszej części swojego ze-znania Tyree pisze: „Na własneoczy widziałem, jak personel Pa-namskich Sił Zbrojnych pomagałw wyładowywaniu bel kokainyz samolotów na drogi kołowaniaw bazie Albrook. Wśród oficerówPanamskich Sił Zbrojnych znajdo-wali się pułkownik Manuel Norie-ga, major Roberto Diaz-Herrera,

major Liz del Cid i major Ramirez.4 Ludziom tym zawszetowarzyszyli cywile, Amerykanie, których nazwiska po-znałem od innych uczestników akcji. Jednym z nich byłEdwin Wilson z CIA, a drugim agent izraelskiego Mos-sadu, Michael Harari”.5

Szczególną uwagę należy zwrócić na interesujące ko-mentarze Tyree’a dotyczące wręczenia przez Edwina Wil-sona Noriedze i jego oficerom typowo wojskowych teczekw musztardowym kolorze. Tyree twierdzi, że teczki te byływłasnością CIA, Naval Intelligence Service (wywiad mary-narki wojennej) oraz Defense Intelligence Agency (Wy-wiadowcza Agencja Obrony)6. Informacje, które zawierałyznajdujące się w nich dokumenty, dotyczyły obrony wy-brzeży innych krajów, z których część była sojusznikamiUSA, oraz diagramy, mapy nawigacyjne i zdjęcia zwiado-wcze. Zdaniem Tyree’a informacje te pozwalały na „prze-prowadzenie poważnych operacji morskich w dowolnymmiejscu na świecie”. Inne teczki zawierały dane na temat„Marynarki Wojennej USA oraz innych rodzajów wojskz uwzględnieniem liczby personelu, samolotów, typówuzbrojenia oraz informacji, czy okręty będące na wyposa-żeniu tych wojsk zaopatrzone są w broń konwencjonalnączy jądrową”.

8 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 10: Nexus 04

…w tym czasie Cutolo lękałsię już także o swoje życie.

„Dałem pułkownikowiBakerowi oryginał tegozeznania. Poświadczonekopie przekazałem także

Hugh B. Pearce’owi i PaulowiNeri z NSA [National SecurityAgency] i każdą z tych osób

poinstruowałem, abydostarczyła to zeznanie

władzom, gdyby coś mi sięstało”. No i stało się.

Nie sposób powiedzieć, dlaczego Wilson wręczył No-riedze teczki z tak wartościowymi i tajnymi informacjami.Panama nie może pochwalić się marynarką, której opera-cje mogłyby mieć zasięg ogólnoświatowy. Można jedynieprzypuszczać, że stanowiły one część zapłaty za pomocw handlu narkotykami i że Noriega chciał je odsprzedaćobcym mocarstwom. Jeśli chodzi o ten aspekt tej sprawy,wątpię, abyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się czegoś więcejna ten temat.

OPERACJA „GEORGE ORWELL”Po zakończeniu operacji „Watch Tower” pułkownik

Cutolo wrócił do normalnych zajęć, zaś Tyree został niecopóźniej przeniesiony do innej jednostki. I na tym praw-dopodobnie wszystko by się zakończyło, gdyby nie dziwnyzbieg okoliczności, do którego doszło dwa lata później.

W roku 1978 pułkownik Cutolo objął dowództwo Dzie-siątej Grupy Sił Specjalnych (jednostka powietrzno-de-santowa) w Fort Devens, w której służyli obecnie dwajżołnierze wchodzący wcześniejw skład jego oddziału w czasieoperacji „Watch Tower”, starszyszeregowy Williama Tyree i sier-żant John Newby.

W roku 1978 na arenę wróciłrównież Edwin Wilson z ofertąkolejnej czarnej operacji, tym ra-zem o kryptonimie „George Or-well”.

W czasie rozmowy z CutoloWilson wyjaśnił, że „rozważanomożliwość ujawnienia operacji«Watch Tower», w przypadkugdyby politycy, prawnicy, policjai dostojnicy kościelni dowiedzielisię, że oddziały armii amerykańs-kiej pomagały w dostarczaniu nar-kotyków z Kolumbii do Panamy”.Biorąc pod uwagę taką możliwośćCutolo sformował 12 oddzielnych SAT (zespołów sił spec-jalnych). Ich zadaniem było wprowadzenie w życie przepi-su nr 340-18-5 (File Number 503-05) Regulaminu ArmiiStanów Zjednoczonych. Tym razem oddelegowanie Cuto-lo do tej akcji nadeszło poprzez Wilsona z FORSCOM.

Ostatecznie okazało się, że celem operacji „GeorgeOrwell” było „śledzenie polityków, ludzi związanych z są-downictwem, prokuraturą, policją oraz przywódców grupreligijnych”. Ta inwigilacja miała na celu dostarczanierządowi i armii Stanów Zjednoczonych „argumentów”,które mogłyby im pomóc „w przygotowaniu obrony” nawypadek odkrycia rzeczywistego celu operacji „WatchTower”. Cutolo stwierdził w swoim zeznaniu, że „miałrozkaz nie informowania pułkownika Forresta Rittgersa,dowódcy Fort Devens”, o tym zadaniu. Jako powódzachowania tej sprawy w tajemnicy podano pozostawieniepułkownikowi Rittgersowi „marginesu umożliwiającegomu złożenie prawdziwie brzmiącego zaprzeczenia”,w przypadku gdyby personel Fort Devens „został przyła-pany na śledzeniu”.

Cutolo podaje dalej, że „zorganizowanym śledzeniemobjęto między innymi takie osoby, jak Ted Kennedy, JohnKerry, Edward King, Michael Dukakis, Levin H. Camp-bell, Andrew A. Caffrey, Fred Johnson, Kenneth A.Chandler, Thomas P. O’Neill”. Ponadto inwigilacją objęto

„rezydencje gubernatorów w stanach Massachusetts, Mai-ne, Nowy Jork i New Hampshire. Katolickie katedryw Nowym Jorku i Bostonie objęto elektronicznym śledze-niem. Cała miejscowa policja oraz politycy z okolic FortDevens objęci zostali w różnych okresach czasu różnorod-nymi formami inwigilacji”. W ramach tej operacji Cutolo„zwerbował do współpracy pewną ilość urzędników państ-wowych, którzy pracowali w miejscowej policji”.

W swoim zaprzysiężonym zeznaniu Tyree potwierdzawszystko, co Cutolo ujawnił na temat operacji „GeorgeOrwell”, dodając, że operacja była prowadzona na mocyprzepisu nr 340-18-5 (File Number 503-05) RegulaminuArmii Stanów Zjednoczonych. Pisze w nim między in-nymi: „Brałem udział w dziesięciu osobnych zadaniachszpiegowania na terenie Nowej Anglii, które wykonywa-łem w ramach tej samej operacji”. W sprawie celu tejinwigilacji pisze: „śledzenie celów cywilnych zorganizowa-no, aby ustalić: (a) czy operacja «Watch Tower» zostaławykryta i (b) czy istnieje możliwość, że w wyniku jej

odkrycia nastąpi wdrożenie urzę-dowego śledztwa”. Tyree podaje,że osobiście uczestniczył w śledze-niu burmistrza Lunenburga w sta-nie Massachusetts, miejscowościpołożonej w pobliżu Fort Devens.Kolejnym jego zadaniem było śle-dzenie Johna Droneya, prokurato-ra okręgu Middlesex w stanieMassachusetts. Tyree podaje dalejszczegóły kryminalnej działalnościDoroneya oraz jego skłonności se-ksualnych.

Co więcej, Tyree podaje, że je-go przyjaciel, sierżant John Newbybył zaangażowany w szpiegowanie„senatorów Johna Kerry’ego i Te-da Kennedy’ego”. Sierżant Newbypowiedział również Tyree’emu,tuż przed swoją śmiercią w paź-

dzierniku 1978 roku, że „uczestniczył w szpiegowaniu«pewnych sędziów» z Nowej Anglii”. Chodziło tu o „Levi-na H. Campbella, Andrew A. Caffreya i Freda Johnsona”.Dalej dodał, że major Arnett, który został oddelegowanydo Fort Bragg w Północnej Karolinie (macierzysta baza„zielonych beretów”), „dowodził zespołem, który śledziłpodobno senatora Jesse’a Helmsa”. Związek między Ken-nedym, Kerrym i Helmsem polegał na tym, że „wszyscytrzej odnosili się krytycznie do angażowania się StanówZjednoczonych w Ameryce Łacińskiej”. Gdyby dowiedzie-li się o operacji „Watch Tower”, „bez wątpienia użyliby tejinformacji do wycofania USA z Ameryki Łacińskiej, comogłoby w konsekwencji doprowadzić do zachwiania bez-pieczeństwa tego obszaru, a w końcu i samych StanówZjednoczonych”.

Cutolo twierdzi, że sierżantowi Newby „grożono tużprzed jego wypadkiem w czasie skoku spadochronowego,który zakończył jego życie w październiku 1978 roku.W tym samym czasie SP4 [stopień wojskowy] Tyree zacząłdonosić o nękających go telefonach z groźbami. Zorien-towałem się, o co tu chodzi, i jestem przekonany, że tepraktyki nadal mają miejsce”.

Jest oczywiste, że w tym czasie Cutolo lękał się jużtakże o swoje życie. „Dałem pułkownikowi Bakerowioryginał tego zeznania. Poświadczone kopie przekazałem

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 04

Podobne operacje mająmiejsce na całym świecie.

Wilson wymienił w tym miejscu„Złoty Trójkąt” położony

w rejonie południowej Azji orazPakistan. Stwierdził ponadto,że w obu tych rejonach za

nielegalnym rozprowadzaniemnarkotyków kryje się zarównoCIA, jak i inne formacje służb

specjalnych.

także Hugh B. Pearce’owi i Paulowi Neri z NSA [NationalSecurity Agency] i każdą z tych osób poinstruowałem, abydostarczyła to zeznanie władzom, gdyby coś mi się stało”.No i stało się.

PODEJRZANE ŚMIERTELNE ŻNIWOWedług Paula Neri pułkownik Cutolo zginął w roku

1980 „w czasie ćwiczeń wojskowych w Anglii. Tuż przedśmiercią zawiadomił mnie, że spotkał się z MichaelemHarari, agentem izraelskiego Mossadu. Osobiście uważam,choć nie mam na to dowodu, że to właśnie on zamordowałpułkownika z powodu posiadanych przezeń informacji”.

W przypadku śmierci Cutolo Neri miał dyskretnieskontaktować się z pułkownikiem Bo Bakerem, który miałz kolei skorzystać z pomocy pułkownika Nicka Rowe’a.Wszyscy trzej byli oficerami sił specjalnych o nieposzlako-wanej opinii i wszyscy podjęli później próbę „udowod-nienia, że to Harari zamordował pułkownika Cutolo”.

Pułkownik Nick Rowe został wkrótce zamordowany.Stało się to 21 kwietnia 1989 roku. Został zastrzelonyz broni automatycznej M16 w Manili na Filipinach. Neripodaje, że „Harari był na Filipinach przez trzy dni, tużprzed i po zamordowaniu pułkow-nika Rowe’a”.

Starszy chorąży Hugh Pearce,który również otrzymał kopię ze-znania pułkownika Cutolo, zginąłw czerwcu 1989 roku w katastrofiehelikoptera. Pearce zaczął poma-gać innym w ich dochodzeniach.Przed śmiercią skierował pułkow-nika pod pewien adres w CampShelby w stanie Missisipi, pod któ-rym mieszkał stanowy polityk Lar-kin Smith. Obaj, Rowe i Pearce,zginęli tuż przed planowanym spo-tkaniem ze Smithem – obaj wyra-zili również zgodę na publicznewystąpienie i obiecali, że zażądają„pełnego dochodzenia w sprawiewydarzeń opisanych w zeznaniu pułkownika Cutolo”, comiało nastąpić po zaplanowanym spotkaniu. Larkin Smithzginął w sierpniu 1989 roku w katastrofie lotniczej. Inni,których śmierć nastąpiła w podobnego typu okolicznoś-ciach, to pułkownik Bo Baker i pułkownik Robert Bayard,który został zamordowany w Atlancie w stanie Georgiaw roku 1977, tuż przed umówionym spotkaniem z ofice-rem Mossadu Davidem Kimche.

Najwyraźniej ochrona tajemnicy otaczającej operację„Watch Tower” miała pierwszeństwo. Podkreślił to jużw swoim zeznaniu Cutolo wspominając o salwadorskimarcybiskupie Romero. Cutolo twierdzi, że los Romero „jestfizycznym potwierdzeniem przypuszczeń, że Stany Zjedno-czone szkolą obecnie potajemnie i sponsorują razemz Hondurasem, Kostaryką, Salwadorem i Panamą bojowni-ków o wolność usiłujących obalić panujący obecnie w Nika-ragui reżim”. Cutolo podaje także, że „ci bojownicy sączęściowo wspierani za pomocą funduszy uzyskanych w wy-niku operacji «Watch Tower»”. Cutolo zamyka ten akapitnastępującymi słowy: „Informacja ta dowodziła konieczno-ści ochrony operacji «Watch Tower» i operacji «Orwell»bez względu na koszty”. Nie trzeba chyba dodawać, że niezdawał on sobie wówczas sprawy z tego, że w tych„kosztach” znajdzie się zarówno on, jak i jego koledzy.

Niebawem zdał sobie jednak sprawę z zagrożeniawłasnego życia. „Opisałem w tym zeznaniu podstawowefakty, na wypadek gdyby coś mi się stało. Śruby mocującekoła mojego samochodu zostały w ubiegłym tygodniudwukrotnie poluzowane. Ktoś majstrował przy moim sa-mochodzie, poza tym odebrałem cały szereg milczącychtelefonów. Widziałem, jak giną inni wplątani w aferę«Watch Tower», niby przypadkiem, potem jak im gro-żono”.

Cutolo wiedział po prostu za dużo na temat operacji„Watch Tower”, aby móc wyjść z tego cało, zwłaszczakiedy zaczął mieć wątpliwości co do jej legalności.

BROŃ, NARKOTYKI I NARKODOLARYNa temat jednego z wcześniejszych spotkań z Edwinem

Wilsonem z CIA, Cutolo napisał: „Edwin Wilson wyjaśniłmi, że operacja «Watch Tower» musi pozostać tajemnicąi podał następujące powody: (1) Jeśli społeczeństwo sięo niej dowie, to zachwieje to obecnymi oraz przyszłymiinteresami rządu. (2) Podobne operacje mają miejsce nacałym świecie. Wilson wymienił w tym miejscu «ZłotyTrójkąt» położony w rejonie południowej Azji oraz Paki-

stan. Stwierdził ponadto, że w obutych rejonach za nielegalnym roz-prowadzaniem narkotyków kryjesię zarówno CIA, jak i inne forma-cje służb specjalnych. Pieniądzeuzyskane z tego procederu używa-ne są do wspierania ruchów mają-cych na celu obalenie rządów ko-munistycznych lub rządów, którenie są nastawione przyjaźnie doStanów Zjednoczonych. Wilsonwymienił nazwiska kilku znanychdostojników z Pakistanu, Afgani-stanu, Birmy, Korei, Tajlandiii Kambodży, którzy wiedzą o tymi akceptują to. Jest to identycznyproceder do tego, który ma miejs-ce w Panamie. (3) Wilson przyto-

czył wojskowy zamach stanu w Argentynie w roku 1976,zamach w Peru w roku 1978, upadek rządów Somozyw Nikaragui w roku 1979 oraz rozszerzająca się wojnędomową w Salwadorze jako przykład konieczności prowa-dzenia akcji podobnych do «Watch Tower», dzięki którymzdobywa się fundusze na finansowanie operacji zmierzają-cych do zwalczania terroryzmu, działań skierowanychprzeciwko Stanom Zjednoczonym lub spraw, które wikłająStany Zjednoczone”.

Skończywszy ten wykład Wilson powiedział, „że zyskize sprzedaży narkotyków są prane w wielu bankach.Wilson stwierdził, że około 70 procent tych dochodówbyła prana przy udziale banków panamskich. Prawie całareszta zysków była przekazywana do banków szwajcars-kich, zaś niewielki ich ułamek był zagospodarowywanyw samych Stanach Zjednoczonych”. Cutolo dodaje, że„Wilson podkreślił, iż znaczna część tych zysków jestprzekazywana do Panamy bez żadnego sprawdzania. Zro-zumiałem, że część zysków do banków panamskich dostar-czyli izraelscy kurierzy. Uświadomiłem to sobie po roz-mowach z personelem ambasady w Panamie”.

Cutolo podał, że współpracownik Wilsona również„wspomagał pranie funduszy, które były następnie używa-ne do zakupu broni dla różnych ugrupowań, które CIA

10 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 12: Nexus 04

Cutolo dodaje, że do chwilisporządzenia jego zeznania

„inwigilacją objęto 8 400wydziałów policji, 1 370kościołów i około 17 900

obywateli”.

postrzegała jako przyjaźnie nastawione do USA. Człowiekten nazywał się Tom Clines”. Następnie Wilson oświad-czył Cutolo, że „główna część operacji «Watch Tower»była prowadzona z polecenia Clinesa”. Tom Clines byłpodwładnym Theodore’a Shackleya. Obaj byli głębokozaangażowani w handel bronią w czasie afery Iran-Cont-ras – operacji typu „narkotyki za pieniądze, a za pieniądzebroń” prowadzonej za przyzwoleniem prezydenta Ronal-da Reagana i wiceprezydenta Busha.

Cutolo ujawnia w dalszej części swojego zeznania, żenielegalnej działalności Mike’a Harari patronował całyszereg amerykańskich VIP-ów7. Cutolo został poinfor-mowany przez znajomych z Pentagonu, że wśród tychVIP-ów były takie osobistości, jakdyrektor CIA Stansfield Turneri były dyrektor tej agencji GeorgeBush. Obaj, jak się wyraził Cutolo,„osłaniali” Harariego przed „pub-licznym wścibstwem”. Te same„wtyczki” w Pentagonie powie-działy Cutolo, że operacja „WatchTower” miała nieoficjalne przy-zwolenie władz wojskowych Sta-nów Zjednoczonych. Dowiedziałsię również od nich, że „Harari był pośrednikiem w spra-wach dotyczących zaangażowania Stanów Zjednoczonychw Ameryce Łacińskiej” i że ten izraelski skrytobójca„działał przy wsparciu siatki agentów Mossadu rozlokowa-nych w całej Ameryce Łacińskiej. Zajmował się głównieimportem i eksportem broni oraz handlem narkotykami”.

Motywacje działania tych ludzi są sprawą kontrower-syjną. Paul Neri twierdzi, że według niego Wilson, Clinesi Terpil działali bez zachęty z góry, kierując się wyłączniechęcią osobistego zysku. Z całą pewnością tak nie było.Cutolo był pewny, że obie operacje zostały zaakceptowanena najwyższym szczeblu. Oczywiście nie wykluczało tomożliwości, że niektórzy ich uczestnicy czerpali z nich naboku osobiste korzyści. I dopóki to „podbieranie” byłoutrzymywane na rozsądnym poziomie, dopóty nikt z wyż-szego szczebla nie zadawał zbędnych pytań.

SZANTAŻ FINANSOWANY Z „CZARNEGO BUDŻETU”Zeznanie Cutolo ujawnia intrygujący efekt uboczny

operacji „George Orwell”, który staje się wiarygodnyw świetle wielkich pieniędzy pochodzących z czarnychbudżetów8.

Materiały uzyskane w wyniku inwigilacji prowadzonejw ramach operacji „George Orwell” pomogły uciszyć nietylko tych, którzy za głośno o tym mówili. Jak twierdziCutolo, „zostałem poinformowany przez Edwina Wilsona,że informacje przesyłane do Waszyngtonu były następnierozdzielane między prywatne firmy, które zajmowały siętworzeniem systemów broni na zlecenie DepartamentuObrony. Firmy te zachęcano do ich wykorzystywania domanipulacji senatorami i kongresmanami w celu zmusze-nia ich do aprobaty niezbędnych wydatków na produkcjętych systemów broni”.

Jako ich przykład podano Cutolo „(1) pojazd opance-rzony, (2) samolot niewidzialny dla radarów i (3) brońopartą na wykorzystaniu energii kinetycznej”. Cutolo dodałod siebie, że odniósł wrażenie, iż wszystkie te trzy rodzajebroni były „używane przez NASA lub dla celów CIA”.

Wilson poinformował go również, że: „operacja Orwellzostanie do 4 lipca 1980 roku rozciągnięta na cały kraj”.

Cutolo dodaje, że do chwili sporządzenia jego zeznania(to znaczy do 11 marca 1980 roku) „inwigilacją objęto8 400 wydziałów policji, 1 370 kościołów i około 17 900obywateli. Obserwacją objęto głównie kościoły katolickieoraz mormońskie”.

Innymi osobami objętymi inwigilacją byli „podejrzaniczłonkowieKomisjiTrójstronnej igrupyBilderberga”,włączniezbyłymiprezydentami:GeraldemFordem, JimmymCarteremi George’em Bushem. Cutolo nadmienia, że nie wiedziałwcześniej, iż„Ford, Carter iBush mogą byćobjęci inwigilacją”.

Każdy, kto uczestniczył w tych operacjach, stawałwkrótce przed groźbą likwidacji. W swoim liście jakoprzykład zbrodniczej działalności oficera Mossadu Mike’a

Harari Paul Neri przytacza likwi-dację „naukowca Pentagonu”i konstruktora superbroni dra Ge-ralda Bulla, którego zastrzelonow roku 1990 przed jego własnymdomem.

Neri rzuca również cień na rolęprezydenta George Busha w całejtej aferze, podając, że Bush „wie-dział lub powinien był wiedziećo operacji «Watch Tower»… Kie-

dy pozbawiono już Noriegę władzy, administracja Bushapomogła w zainstalowaniu w Panamie swojego prezydentai dwóch wiceprezydentów, których zadaniem było kon-tynuowanie prania pieniędzy, które CIA uzyskiwała z ope-racji narkotykowych prowadzonych na całym świecie…”

Na koniec Neri dodaje: „Ilu jeszcze ludzi zostaniezamordowanych, ginąc niby to przypadkiem, ilu zostaniezdyskredytowanych i zamkniętych w więzieniu tylko po to,aby mak i liście koki mogły finansować tajne wojny CIA?Czy Ameryka Łacińska stanie się obiektem kolejnej tajnejwojny CIA, tak jak to miało miejsce w przypadku Wietna-mu? I ilu naszych obywateli zginie jeszcze przy tej okazji?”

HEROINOWI HEROSIAluzja Neriego do Wietnamu nie jest bez znaczenia

w świetle prowadzonego na masową skalę przez CIAhandlu narkotykami. Pułkownik James „Bo” Gritz9, oficersił specjalnych o największej liczbie odznaczeń bojowychz okresu wojny w Wietnamie, otrzymał kopię zeznaniaCutolo. Kilka lat później odwiedził Birmę, gdzie spotkałsię z dyktatorem wojskowym Khun Sa, czołowym produ-centem heroiny w południowo-wschodniej Azji. To, czegosię tam dowiedział, zostało w pełni udokumentowanei zarejestrowane kamerą wideo.

W kolejnym artykule przedstawię losy Gritza wraz zezwiązaną z nimi historią dotyczącą amerykańskich jeńcówwojennych. W tym przypadku określenie „MIA”10 maznacznie bardziej złowieszczą konotację, bowiem wieluludzi uważa, że zarówno POW11, jak i MIA byli używaniw charakterze „narkotykowych mułów” przez pozbawioneskrupułów, głęboko zaangażowane w handel narkotykamii bronią CIA. Wiele nazwisk, które wystąpiły w tymartykule, pojawi się znowu.�

O autorze:David Guyatt jest Anglikiem i zawodowym dziennikarzem nie

związanym na stałe z żadną redakcją. Wcześniej pracowałw bankowości, gdzie zdobył podstawy i inspirację do prowadze-nia badań na temat ciemnych stron finansów związanych z hand-lem bronią i narkotykami oraz praniem brudnych pieniędzy.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 04

Współpracował z Międzynarodowym Komitetem Czerwone-go Krzyża w sprawach dotyczących produkcji broni oraz z grupąnacisku o nazwie World Development Movement (ŚwiatowyRuch Rozwoju) wywodzącą się z organizacji dobroczynnych,która zajmowała się sprawą finansowania uzbrojenia brytyjs-kiego, a także z wiodącym brytyjskim programem dokumental-nym o nazwie „World in Action” („Świat w działaniu”).

Obecnie jego zainteresowania oscylują wokół programówwojskowych, których celem jest opanowanie i doskonalenietechnik manipulowania ludzkim umysłem, nie powodującychśmierci systemów broni oraz ukrytych wpływów grup elit nacałym świecie.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Chodzi tu o koncepcję, zgodnie z którą rząd powinien jak najmniej,jeśli w ogóle, angażować się w sprawy ekonomii. – Przyp. tłum.

2. National Security Agency jest ciałem wykonawczym DepartamentuObrony. Odpowiada za szyfrowanie i łączność wywiadu i kontrwywiadu.Założona w roku 1952 z polecenia prezydenta, nie będąc tworem Kongresujest stosunkowo od niego niezależna. Jej szefem jest zawsze wysokistopniem oficer wojskowy w randze generała lub admirała. Ponieważ jestona celem infiltracji obcych wywiadów, nie utrzymuje żadnych kontaktówze społeczeństwem i prasą. – Przyp. tłum.

3. Notarialnie poświadczone zeznanie pułkownika Cutolo z 11 marca1980 roku składa się 15 stron zawierających 86 akapitów. Zeznaniestarszego szeregowca Williama Tyree’a z 6 września 1990 roku jest równieżpoświadczone notarialnie i zawiera 13 stron zawierających 41 akapitów.Załączony do zeznania Cutolo pięciostronicowy list Paula Neriego nie nosiżadnej daty ani nie jest podpisany. Został napisany niedługo przed jegośmiercią, która nastąpiła 29 kwietnia 1990 roku w wyniku przewlekłejchoroby. Zeznanie Cutolo oraz przedśmiertny list Neriego przekazał mijeden z naszych przyjaciół, który woli, aby jego nazwisko pozostałonieznane. Załączony do zeznania napisany na maszynie list składa sięz jednego akapitu i nie jest opatrzony żadną datą ani podpisem. Wszystkiete dokumenty są w moim posiadaniu. Kopie zeznania Cutolo zostałydoręczone pułkownikom: A.J. „Bo” Bakerowi, Hugh B. Pearce’owi i Jame-sowi „Bo” Gritzowi.

4. Cutolo przytacza w swoim zeznaniu te same nazwiska.5. Cytat z trzeciego wydania książki Defrauding America (Defraudowa-

nie Ameryki) Rodneya Sticha, str. 359, Diablo Western Press, Inc., P.O.Box 5, Alamo, California 94507, USA, lub Diablo Western Press, Inc., P.O.Box 10587, Reno, Nevada 89510, USA, 1998, tel. 1-800-247-7389).

6. Defense Intelligence Agency jest najmłodszą spośród amerykańskichsłużb specjalnych. Założona w roku 1961 przez sekretarza obrony jestagencją wojskową zajmującą się sprawami zagranicznymi. Podlegają jejmiędzy innymi attache wojskowi, niemniej ponad połowę jej pracownikówstanowią cywile. – Przyp. tłum.

7. Skrót od Very Important Person (bardzo ważna osobistość).– Przyp. red.

8. Określenie czarny budżet oznacza tajny budżet, którego źródłafinansowania są ukryte i bardzo często nielegalne, to znaczy sprzecznez prawem danego kraju. – Przyp. tłum.

9. Jako wzorzec głównej postaci znanego filmu Rambo: First Blood(Rambo – pierwsza krew) z Sylvestrem Stallone w roli głównej posłużyławłaśnie sylwetka pułkownika „Bo” Gritza.

10. Skrót od Missing in Action (zaginiony w akcji).11. Skrót od Prisoner of War (jeniec wojenny).

12 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 14: Nexus 04

OSTEOPOROZA – KOŚĆ NIEZGODYOSTEOPOROZA – KOŚĆ NIEZGODY

Wbrew agresywnejreklamie finansowanej

przez koncernyfarmaceutyczne orazprzemysł mleczarski

okazuje się, żesyntetyczne leki

hormonalne,większość

suplementówwapniowych orazprodukty mlecznew rzeczywistości

zamiast wzmacniaćosłabiają kości,

a także wyrządzająinne szkody.

Sherrill Sellman1998

Light Unlimited ProductionsLocked Bag 8000-MDC

Kew, Victoria 3101, Australia

Tel.: +61 (0)3 9249 9591Fax: +61 (0)3 9855 9991

E-mail: [email protected]

NOWA CHOROBA, NOWY OBIECUJĄCY RYNEKDLA FIRM FARMACEUTYCZNYCH

O steoporoza stała się ostatnio głośną sprawą i zarazem źródłem wielkichzysków firm farmaceutycznych. Osteoporoza uważana jest za chorobę

dopiero od około dwudziestu lat. Uważa się, że cierpią na nią głównie kobietyze świata cywilizowanego. Prowadzone w mediach kampanie reklamowe orazpowszechnie dostępne w aptekach i poczekalniach gabinetów lekarskich ulotkibez przerwy ostrzegają kobiety o niebezpieczeństwie utraty tkanki kostnej.

Informacje podawane w reklamach mówią, że co druga kobieta, któraukończyła sześćdziesiąt lat, jest bardziej narażona na złamanie szyjki kościudowej z powodu osteoporozy (w przypadku mężczyzn osteoporoza dotknie cotrzeciego) niż na raka sutka czy raka szyjki macicy razem wziętych. Szesnaścieprocent pacjentów cierpiących z powodu złamania szyjki kości udowej umrzew ciągu sześciu miesięcy od momentu doznania tego urazu, podczas gdynastępne pięćdziesiąt procent będzie wymagało długoterminowej opieki zdro-wotnej.1

Statystyki podają, że tylko w samych Stanach Zjednoczonych ponad dwa-dzieścia milionów osób choruje na osteoporozę, a około jednego milionatrzystu tysięcy cierpi co roku z powodu złamań kości będących następstwemosteoporozy. Dowiedzieć się z nich można również, że w samym roku 1993Stany Zjednoczone poniosły 10 miliardów dolarów strat z powodu zmniej-szenia produktywności oraz kosztów leczenia osób chorych na osteoporozę.2Warto jednak przyjrzeć się nieco bliżej tym statystykom. To prawda, żez powodu złamania szyjki kości udowej umiera część mężczyzn i kobiet, jednaksą to zazwyczaj ludzie bardzo starzy i wątłego zdrowia. Ludzie umierającyz powodu złamania biodra nie zawsze należą do najbardziej chorowitych,w większości przypadków cierpią również na inne dolegliwości.

Kobiety nieustannie bombardowane są informacjami, że aby skuteczniewalczyć z utratą tkanki kostnej, ich codzienna dieta musi zawierać produkty,których zadaniem jest uzupełnianie niedoboru wapnia w organizmie. Muszą tobyć preparaty uzupełniające niedobór wapnia oraz bogate weń produktyspożywcze, głównie nabiał. Lekarze bardzo często zalecają kobietom w okresiepomenopauzalnym długotrwałe zażywanie syntetycznego estrogenu, a w raziekonieczności także odbudowujący tkankę kostną lek o nazwie „Fosamax”.Uzbrojona w ten potężny arsenał środków kobieta jest zapewniana, że przezresztę swojego życia nie będzie narażona na żadne złamania kości. Niestety,jest to dalekie od prawdy.

Ta najbardziej popularna metoda leczenia osteoporozy, jest faktyczniebardzo niebezpieczna dla zdrowia samej kobiety. Uważa się, że syntetycznyestrogen jest także jednym z czynników odpowiedzialnych z wywoływanie raka.Większość preparatów uzupełniających wapń w organizmie jest nie tylkonieskuteczna, ale może też prowadzić do wypłukiwania cennych minerałówz kości, zwapnień oraz powstawania kamieni w nerkach. I jeszcze jedno,w przeciwieństwie do powszechnie wyznawanych poglądów, udowodniono, żenadmierne spożywanie produktów nabiałowych jest główną przyczyną utratymasy samej kości.

OSTEOPOROZOWY PRZEMYSŁ – GRZESZNE PRZYMIERZEOsteoporoza w znaczący sposób wpłynęła na rozwój przemysłu farmaceu-

tycznego. W roku 1996 sprzedaż tylko jednego leku na osteoporozę, „Premari-nu”, wyniosła na całym świecie 940 milionów dolarów3, zaś roczne obrotyprzemysłu mleczarskiego to 20 miliardów dolarów4. Sprzedaż preparatówuzupełniających wapń w organizmie to kolejne setki milionów dolarów.

Przemysł czerpiący zyski z osteoporozy nie tylko stworzył ogromny rynekzbytu na swoje towary, ale został specjalnie zaprojektowany pod kątem

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 04

W końcu nauka samadowiodła że zażywanie

estrogenu stanowi zagrożeniedla zdrowia. Przypuszcza się,że poza wywoływaniem rakamacicy estrogen jest także

częściowo odpowiedzialny zaraka sutka, jajników,

pęcherzyka żółciowego,choroby wątroby oraz

cukrzycę.

kobiet. Mrożące krew w żyłach kampanie reklamoweprzedstawiające osteoporozę jako „cichego złodzieja” ko-biecych kości są oczywiście finansowane przez firmy sprze-dające produkty, które mają rzekomo jej zapobiegać. Naswoje nieszczęście, wiele nieświadomych niczego kobiet,nie wie, że tak naprawdę padły ofiarą cichej zmowyzawartej między firmami farmaceutycznymi, lekarzamii przemysłem mleczarskim. Jest to jedno z najbardziejdochodowych i najlepiej zaplanowanych przedsięwzięćhandlowych w historii.

Przeinaczając fakty, manipulując statystykami i zataja-jąc wyniki badań naukowych członkowie tego przymierzanarażają zdrowie i życie wielu kobiet na ryzyko zapad-nięcia na takie choroby jak rak sutka i jajników, udarymózgu, choroby wątroby i pęcherzyka żółciowego, cuk-rzycę, choroby serca, różnego rodzaju alergie, kamienienerkowe oraz zapalenia stawów.

POCZĄTKI OSZUSTWADruga wojna światowa przyczyniła się do wielkiego

postępu w medycynie. Przed jej wybuchem firmy far-maceutyczne były w większości przypadków raczej niewiel-kie i zajmowały się głównie wy-twarzaniem leków na bazie ziół.Prowadzone po wojnie różnegorodzaju badania przyczyniły się doszybszego rozwoju i postępu na-uki, która na zawsze zmieniła ob-licze medycyny.

W swojej książce The Meno-pause Industry (Przemysł menopau-zalny) Sandra Coney podaje: „Wy-korzystując siłę i prestiż nauki me-dycyna zmierza w kierunku ery«nowoczesności» i odrzuca «ręce,które leczą», uważając je za ana-chronizm. Medycyna rozwija tech-nokrację, której eksperci wyposa-żani są w chemię i różnego rodzajuurządzenia medyczne”.5

Opanowanie technologii wytwarzania syntetycznychhormonów wpłynęło na gwałtowny rozwój firm farmaceu-tycznych. Stworzenie pierwszego syntetycznego estrogenu– diethylstilboestrolu (bardziej znanego jako DES) – umo-żliwiło dostarczenie tego leku na rynek farmaceutycznyw ogromnych ilości i po niskiej cenie. Niedługo potemopracowano metodę syntezy hormonów sterydowychz moczu ciężarnych klaczy (lek ten znany jest pod hand-lową nazwą „Premarin”).

Wprowadzenie w roku 1960 na rynek doustnych środ-ków antykoncepcyjnych zapoczątkowało używanie na sze-roką skalę tego rodzaju preparatów. Kilka lat później,w roku 1966, uwaga firm farmaceutycznych skupiła sięgłównie na kobietach będących w okresie menopauzy.

Krążyły mity mówiące, że kobiety, które nie zażywająsyntetycznego estrogenu w okresie przekwitania, są nara-żone na całkowitą utratę zdrowia. Poglądy te szerzyły sięlotem błyskawicy wśród mieszkańców uprzemysłowionegoświata. Tego rodzaju pogłoski były wspaniałą reklamą dlafirm farmaceutycznych i ich produktów. Kobiety z ochotązażywały owego „źródła młodości”, jakim była dla nichpigułka zawierająca estrogen.

I chociaż przez ostatnie trzydzieści lat ostrzeganoprzed niekorzystnym wpływem syntetycznego estrogenuna zdrowie kobiet, to jednak żądza zysku skuteczniezagłuszała wszystkie te ostrzeżenia. Powszechnie wiadomo

było, że estrogen, zwłaszcza w tej formie, w jakiej znajdujesię w „Premarinie”, może przyczyniać się do powstawaniaraka śluzówki macicy.

Sandra Coney pisze: „Już w roku 1947 młody badaczz Uniwersytetu Columbia, dr Saul Gusberg, zauważyłwystępowanie nienaturalnego krwawienia u osób zażywa-jących estrogen. Badania patologiczne pobranych za po-mocą kiretażu próbek wykazały występowanie nadpobud-liwości śluzówki macicy”.6

Cała sprawa wybuchła w roku 1975 wraz z publikacjąartykułu w prestiżowym piśmie medycznym New EnglandJournal of Medicine. Artykuł ten przedstawiał wyniki ba-dań. Wynikało z nich, że kobiety przyjmujące estrogenw postaci pigułek są 7,6 raza bardziej narażone na rakaśluzówki macicy od kobiet nie zażywających go. U kobietprzyjmujących estrogen przez dłuższy czas ryzyko zapad-nięcia na tę odmianę raka wzrasta jeszcze bardziej. Kobie-ty przyjmujące estrogen od siedmiu lub więcej lat sączternastokrotnie bardziej narażone od tych, które niezażywają go w ogóle.7

W tym samym miesiącu, w którym ukazał się tenartykuł przedstawiciele California Cancer Registry (Kali-

fornijskiego Centrum Rejestrowa-nia Przypadków Raka) potwier-dzili podane w nim wyniki. Wśródponad pięćdziesięcioletnich bia-łych kobiet w latach 1969-1974 na-stąpił ponad osiemdziesięciopro-centowy wzrost zapadalności naraka śluzówki macicy.8

W końcu nauka sama dowiodłaże zażywanie estrogenu stanowizagrożenie dla zdrowia. Przypusz-cza się, że poza wywoływaniemraka macicy estrogen jest takżeczęściowo odpowiedzialny za rakasutka, jajników, pęcherzyka żół-ciowego, choroby wątroby oraz cu-krzycę. Coraz częściej zastanawia-no się, czy zażywanie syntetyczne-

go estrogenu nie wywołuje jeszcze innych niepożądanychefektów ubocznych?

Sprzedaż sztandarowego produktu firmy farmaceuty-cznej Ayerst, „Premarinu”, z dnia nadzień zaczęła spa-dać, a co za tym idzie również zyski tej firmy. Na całymświecie nastąpił gwałtowny spadek sprzedaży leków hor-monalnych. W latach 1975-1976 popyt na estrogen zmalałdo osiemnastu procent, a w latach 1976-1977 do dziesię-ciu.9

SZTUKA MANIPULACJI PERCEPCJĄZaistniała sytuacji wymagała przedsięwzięcia działań

mających na celu ocalenie tak lukratywnego rynku. Odkądestrogen zaczął być uważany za jedną z przyczyn rakaśluzówki macicy, firmy farmaceutyczne przyznały się, żepopełniły błąd, zalecając zażywanie estrogenu kobietom,które nie miały żadnych problemów z macicą. Swojąwpadkę z estrogenem próbowały naprawić wprowadzającsyntetyczny progesteron zwany progestinem. Progestinjest związkiem, który wykazuje podobne działanie doprogesteronu. Argumentowano, że progestin ochroni ma-cicę przed rozrostowym wpływem estrogenu (jak ma tomiejsce w naturze), mimo iż nie przeprowadzono żadnychdługotrwałych badań, które miałyby potwierdzić, że kom-binacja estrogenu i progestinu jest bezpieczna dla zdrowiakobiety. Ta argumentacja zainicjowała wprowadzenie hor-

14 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 16: Nexus 04

Początkowo literaturamedyczna podawała, że

osteoporoza dotyczy kościa nie kobiet… Co ciekawe,bardzo niewiele mówi się

o mężczyznach w kontekścieosteoporozy. Świadomiepomniejsza się „czynnik

męski”, ponieważ nie pasujeon do redefinicji tej chorobygłoszącej, że osteoporoza jestchorobą kobiecą wynikającą

z braku estrogenu.

monalnej terapii zastępczej (hormone replacement thera-py – HRT), czyli powrót estrogenu.

Kobiety zaczęły jednak coraz poważniej zadawać sobiepytanie, czy zażywanie syntetycznych hormonów ma jaki-kolwiek sens, przeto firmy farmaceutyczne produkująceestrogen musiały znaleźć sposób, a ponownie nakłonić jedo jego zażywania. Tym czymś miała być osteoporoza,o której 77 procent kobiet nigdy dotąd nie słyszało. Jakpodaje Sandra Coney: „W celu rehabilitacji HRT pod-dano kobiety «starannie zaplanowanej kampanii», któramiała przekonać je, że estrogen zapobiega osteoporo-zie”.10

Zmiana stosunku ludzi do terapii hormonalnej i oczy-szczenie jej wizerunku z negatywnego wpływu na zdrowiebyły pierwszymi krokami, jakie należało podjąć, aby takampania powiodła się. Pomóc w tym miało zagrożenieosteoporozą. Kobiety musiały zrozumieć, że osteoporozato „ich” choroba. Jej główną przyczyną miała być meno-pauza. Należało przekonać kobiety, że ryzyko zachorowa-nia na raka jest niczym w porów-naniu z korzyściami, jakie daje za-żywanie syntetycznych hormonów.

Początkowo literatura medycz-na podawała, że osteoporoza doty-czy kości a nie kobiet. Kiedy bliżejprzyjrzymy się statystykom doty-czących częstotliwości występowa-nia przypadków złamań biodrau poszczególnych płci i ich wpły-wie na gospodarkę danego kraju,zauważymy, że mężczyźni o poło-wę rzadziej niż kobiety doznajązłamań biodra i częściej od nichumierają z tego powodu. Co cieka-we, bardzo niewiele mówi sięo mężczyznach w kontekście os-teoporozy. Świadomie pomniejszasię „czynnik męski”, ponieważ niepasuje on do redefinicji tej choro-by głoszącej, że osteoporoza jest chorobą kobiecą wynika-jącą z braku estrogenu. Taka strategia była niezbędna dowypromowania hormonalnej terapii zastępczej (HRT).

Aby to osiągnąć, firma farmaceutyczna Ayerst wynaję-ła czołową firmę reklamową do wypromowania osteo-porozy. Przed firmą tą stanęło bardzo trudne zadanie.Zainicjowano ogromną kampanię promocyjną, którą roz-poczęto od zamieszczenia reklam w pismach kobiecych.Wkrótce potem w radiu i telewizji zaczęli występowaćeksperci z zakresu nauk medycznych wygłaszając kazaniana temat terapii hormonalnej i osteoporozy. Zwerbowanoponadto pracowników służby zdrowia, którzy mieli po-średniczyć w przekazywaniu konsumentom i lekarzomstosownych informacji. Lansowany wizerunek zdeformo-wanej, zgrzybiałej kobiety skutecznie zasiał strach w ser-cach wielu kobiet. Aby ostatecznie przełamać opór kobieti skłonić je do zażywania estrogenu, głoszono hasła w ro-dzaju: „Inwalidztwo, które może być wynikiem postępują-cej osteoporozy, jest czymś gorszym niż ryzyko wystąpie-nia raka macicy”11 – lub: „Nawet jeśli będziesz zażywałaestrogen bez progestinu, to i tak jesteś piętnaście razybardziej narażona na śmierć z powodu złamania stawubiodrowego niż raka macicy”12.

Finansowana przez firmy farmaceutyczne kampaniamająca na celu ponowne wprowadzenie na rynek est-rogenu została przeprowadzona po mistrzowsku. Jak po-daje Sandra Coney: „W latach dziewięćdziesiątych osteo-

poroza została uznana za chorobę, która dotyczy wyłącz-nie kobiet. Od tego momentu we wszelkich rozważaniachna temat klimakterium jego głównym symptomem jestosteoporoza. W trakcie przekonywania opinii publiczneji lekarzy, że osteoporoza jest okaleczającą i «zabójczą»chorobą i że jedynym przeciwko niej lekarstwem jestestrogen, z hormonalnej terapii zastępczej próbowanouczynić niemal świętość. HRT oferuje zbawienie, gdzieinni nie mają nic do zaoferowania, ratuje kobiety od złegolosu, w wyniku którego mogłyby przeobrazić się w starewiedźmy. Czy w takiej sytuacji można być aż tak nie-wdzięcznym i pytać o ryzyko?”13

Ilekroć dochodziło do rozmów na temat HRT, zdrowyrozsądek nagle gdzieś ulatywał. W czasie licznych dyskusjitoczonych na temat estrogenu unikano zadawania pytańo to, czy przepisywanie tak dużej liczbie zdrowych kobietśrodków zawierających estrogen uważanych za „najbar-dziej skuteczne spośród wszystkich leków”14 jest słusznei zgodne z etyką. Co ciekawe, jak dotąd żaden inny lek ani

terapia nie uzyskały tak wielkiegopoparcia. Zamiana zwykłej terapiihormonalnej na długotrwałą hor-monalną terapię zapobiegawcządokonała się bez żadnej dyskusjibądź regulacji prawnych.

Osteoporoza stała się wysokowyspecjalizowaną dziedziną wie-dzy, ponieważ dzięki niej sprzeda-je się wiele produktów. Po wypro-mowaniu terapii hormonalnej i za-bezpieczeniu sobie bezpiecznejpozycji na rynku przemysł spożyw-czy oraz firmy farmaceutyczneprodukujące preparaty wapniowewkroczyły na rynek leków zapobie-gających osteoporozie. Choroba tauratowała od upadku wiele inte-resów. Jednym z nich był przemysłspożywczy, który przeżywał w tam-

tym czasie kryzys z powodu spadku zysków ze sprzedażyżywności, gdyż zdaniem konsumentów niektóre produktyspożywcze zawierały za dużo tłuszczów nasyconych. Dośmietanki do kawy zaczęto więc dodawać wapń. Po tymzabiegu zaczęto reklamować ją jako produkt, który nietylko nie szkodzi zdrowiu, ale wręcz zapobiega zachoro-waniu na osteoporozę. Ostrzegano kobiety, że jeśli niedostarczą organizmowi dodatkowej porcji wapnia zawar-tej w produktach pochodzenia mlecznego, to ich kościstaną się kruche i podatne na złamania.15

Producenci preparatów wapniowych twierdzili ponad-to, że ich produkty zapobiegają utracie tkanki kostnej.W rzeczywistości nie istniały żadne dowody, które by topotwierdzały. Do roku 1986 w samych tylko StanachZjednoczonych konsumenci wydali na preparaty wapnio-we ponad sto sześćdziesiąt sześć milionów dolarów. Przednastaniem mody na wapń Narodowy Instytut ZdrowiaStanów Zjednoczonych16, który w pewnym stopniu sam siędo niej przyczynił, w roku 1985 zalecał kobietom zwięk-szenie dziennej dawki wapnia. Jednak już w roku 1989zaczął ostrzegać, że firmy promujące wapń „obiecująkobietom więcej korzyści płynących z przyjmowania wap-nia, niż tak naprawdę jest on w stanie im dostarczyć”.17

NAGA PRAWDA O KOŚCIACHAby zrozumieć mity krążące na temat osteoporozy

i sposobów jej leczenia, konieczne jest poznanie praw-

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 04

Dlaczego… obecnie corazwięcej kobiet zdaje się

cierpieć z powoduosteoporozy niż kiedyś?

Dr Love wyjaśnia tonastępująco: „…część tegowzrostu to po prostu skutekzmiany definicji… Nie trzeba

chyba wyjaśniać, żerozszerzenie kryteriów

definiujących osteoporozęsprawia, że obejmuje ona

coraz więcej kobiet.

dziwej natury kości. Kość jest żywą tkanką, której budowajest zwarta i stała. Kość może wydawać się statyczna,jednak podstawowe elementy, z jakich się składa, ulegająciągłym przemianom. W każdym z nas istnieje w danymmomencie od jednego do dziesięciu milionów miejsc,w których następuje wchłanianie zużytych komórek kościi tworzenie nowej tkanki kostnej. Produkty przemianymaterii oraz składniki odżywcze są stale usuwane z tkankikostnej i dostarczane do niej za pośrednictwem krwi.18

Zdrowe ciało gwarantuje zdrowe i silne kości.Kość formowana jest przez dwa typu komórek: komó-

rki kościogubne (osteoklasty) i komórki kościotwórcze(osteoblasty). Zadaniem osteoklastów jest poszukiwaniew tkance kostnej części wymagających odnowy. Osteoklas-ty rozpuszczają zużyte komórki kości, w wyniku czegow ich miejscu powstaje pusta przestrzeń. Wówczas w tomiejsce kierują się osteoblasty i wypełniają je nową tkankąkostną. W ten sposób kość sama się odnawia i leczy.Proces ten nosi nazwę „ponownego modelowania kości”.Owa zdolność kości do samonaprawy ma bardzo istotneznaczenie. Jego zaburzenie przy-czynia się bowiem do powstaniaprocesu chorobowego zwanegoosteoporozą. Kiedy usuwanychjest więcej komórek niż odbudo-wywanych, wówczas dochodzi doutraty masy kości.

Tak naprawdę przebudowa ko-ści nigdy nie ustaje. Około pięć-dziesiątego roku życia rzeczywiściewięcej komórek kości jest wchła-nianych niż odbudowywanych.Zdolność osteoblastów do zapeł-niania pustych miejsc pozostawia-nych przez osteoklasty i tym sa-mym odbudowy kości powoli słab-nie.19 Ilość masy kostnej, jaką po-siadaliśmy przed wystąpieniem te-go procesu, oraz szybkość, z jakąją tracimy, określa gęstość naszychkości. Wiadomo, że gęstość tkanki kostnej jest różnau poszczególnych ludzi i zależy od ich rasy, środowiska,w którym się wychowują oraz płci.

Dr Susan Love, autorka książki Dr Susan Love’s Hor-mone Book (Księga hormonów dr Susan Love) wyjaśnia, conastępuje: „…właściwy termin określający zmniejszeniegęstości tkanki kostnej brzmi «osteopenia». To tylkojeden z elementów osteoporozy i właśnie ona jest przy-czyną złamań kości. Kolejnym czynnikiem jest mikroar-chitektura kości. Kiedy osteoklasty wchłaniają więcej kościniż osteoblasty budują, wówczas mikroarchitektura kościtraci wytrzymałość, co oznacza, że stawy i biodra stają siępodatne na pęknięcia. Przykładowo nasze kręgi nie ulega-ją w rzeczywistości złamaniu, ale po prostu zapadają sięzmniejszając swoją długość. Jeśli wiele z nich ulega zmiaż-dżeniu, dochodzi do wykrzywienia kręgosłupa zwanegoczasem wdowim garbem”.20

Na ile poważny jest syndrom „wdowiego garbu”? We-dług dra Bruce’a Ettingera, endokrynologa i profesoramedycyny na Uniwersytecie Kalifornijskim „…kobiety taknaprawdę nie powinny przejmować się osteoporozą. Os-teoporoza, która objawia się silnymi bólami i kalectwem,jest bardzo rzadko występującą chorobą. Tylko od 5 do7 procent siedemdziesięciolatków dozna zapaści kręgówkręgosłupa, tylko u połowy z nich uszkodzeniu ulegną dwakręgi i prawdopodobnie w jednym na pięć lub sześć tego

rodzajów przypadków wystąpią jakiekolwiek objawy. Po-twierdza to moja praktyka zawodowa i jak dotąd przezmój gabinet przewinęło się zaledwie kilku zgarbionychpacjentów. Ostatnio zrobiło się wokół całej tej sprawydużo szumu, co zaowocowało wzrostem niepokoju wśródkobiet i w rezultacie licznymi testami oraz przepisywaniemróżnych medykamentów”.21

Medycyna osteoporozą zwykła nazywać „złamaniaz powodu zbyt cienkich kości”. Od pewnego czasu ter-minem tym określa się „chorobę, która charakteryzuje sięniską masą tkanki kostnej i pogorszeniem się budowymikrostrukturalnej kości, która prowadzi do zwiększeniaich kruchości, czego konsekwencją jest wzrost przypad-ków ich złamań”.22 W definiowaniu osteoporozy jakochoroby a nie złamania istnieje jednak pewien problem.W tym przypadku bowiem niska masa tkanki kostnej jestskutkiem osteoporozy i nie nią samą. To spostrzeżeniejest bardzo ważne, gdyż sprawia, że ludzie zaczynająszukać sposobów, aby ustrzec się przed tą chorobą. DrLove przytacza jako przykład uderzającą analogię: „To

tak, jakbyśmy atakiem serca nazy-wali wysoki poziom cholesterolu,a nie po prostu atakiem serca. Tosprawia, że definicja opisującaw ten sposób osteoporozę auto-matycznie zwiększa liczbę kobieti mężczyzn, którzy na nią choru-ją”.23

Chociaż osteoporoza charakte-ryzuje się dwoma czynnikami – ni-ską masą kości oraz zaburzeniemwewnętrznej budowy mikrostruk-turalnej – to tak naprawdę tendrugi czynnik jest często ignoro-wany. Problem polega na tym, żeobecnie możemy zmierzyć tylkogęstość kości. Poza tym nie każdy,kto ma jego niski współczynnik,dozna złamania kości. Na przykładkości kobiet pochodzenia azjatyc-

kiego charakteryzują się niską gęstością, a mimo to od-setek ich złamań jest u nich niski.

Panuje pogląd, że kiedy kość osiąga niski stopieńgęstości, staje się bardziej podatna na złamania. Posiada-jąc obecnie pełniejszą wiedzę z zakresu fizjologii kościczłowieka, wiemy, że dotychczasowa wiedza na ten tematnie jest całkiem zgodna z prawdą. Kości łamią się nie tylkodlatego, że są cienkie i słabe. Jedna z czołowych specjalis-tek w tej dziedzinie, autorka książki Better Bones, BetterBody (Zdrowe kości, zdrowe ciało), dr nauk medycznychSusan E. Brown, twierdzi, że „osteoporoza sama w sobienie jest przyczyną złamań kości. Dowodzi tego bardzoprosty fakt. Mianowicie to, że połowa osób z całej popula-cji, te które mają osteoporotyczne kości, nigdy nie doznałaich złamań”.24

Już w roku 1988 Lawrence Melton z Kliniki Mayozauważył, że: „sama osteoporoza może nie wystarczać dowywołania takich osteoporotycznych złamań, ponieważwiele osób należących do grupy o najniższej gęstościtkanki kostnej w ogóle nie doznaje złamań. Większośćkobiet w wieku ponad sześćdziesięciu pięciu i mężczyznpowyżej siedemdziesięciu pięciu lat traci wystarczającodużo tkanki kostnej, aby czuć się poważnie zagrożonymosteoporozą i jednocześnie nigdy nie doznaje żadnychzłamań. Prawie wszystkie kobiety w Stanach Zjednoczo-nych w wieku osiemdziesięciu lat wykazują objawy ob-

16 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 18: Nexus 04

PRAWDZIWI ZŁODZIEJE WAPNIAZ KOŚCI

• Zaburzenia równowagi kwasowo-zasadowej• Związki zobojętniające kwas zawierającealuminium • Alkohol • Anoreksja • Kofeina

• Zaburzenia wewntątrzwydzielniczew przytarczycy, tarczycy, nadnerczach,

jajnikach, nerkach • Antybiotyki • Środkimoczopędne • Nadmierne spożywanie białka

zwięrzęcego i produktów nabiałowych• Wysokie spożycie tłuszczów nasyconych

• Wysokie spożycie soli • Usunięcie macicy;usunięcie jajników • Zła lub uboga dieta

• Brak ruchu; brak witaminy D • Doustneśrodki antykoncepcyjne • Chemioterapia,naświetlania • Leki przeciwdrgawkowe

i psychotropowe takie jak Valium,Librium • Siedzący tryb życia • Stresy

• Wyczerpanie nadnerczy • Zbyt wysokiespożycie cukru • Tytoń • Toksyczne metaletakie jak ołów, rtęć, kadm, aluminium i cyna

niżonej gęstości kości, zwłaszcza udowych, a mimo to tylkou niewielkiego ich procenta dochodzi do ich złamań”.25

Dlaczego zatem obecnie coraz więcej kobiet zdaje sięcierpieć z powodu osteoporozy niż kiedyś? Dr Lovewyjaśnia to następująco: „…część tego wzrostu to poprostu skutek zmiany definicji… Nie trzeba chyba wyjaś-niać, że rozszerzenie kryteriów definiujących osteoporozęsprawia, że obejmuje ona coraz więcej kobiet. Poziomgęstości kości używany do definiowania osteoporozy zostałustalony na tak wysokim poziomie, że duża liczba starszychkobiet automatycznie podpada pod tę kategorię, co jestbardzo korzystną sytuacją dla firm farmaceutycznych”.26

MITYCZNE PRZYCZYNY OSTEOPOROZYNa całym świecie istnieje wiele kultur, w których

kobiety przechodzące okres menopauzy pozostają w bar-dzo dobrej formie. Są aktywne i cieszą się dobrym zdro-wiem do końca życia. I w ogóle nie cierpią na osteoporozę.Jeśli menopauza byłaby jedną z przyczyn wywołującychosteoporozę, to w takim przypadku kobiety na całymświecie powinny doznawać z tego powodu złamań kości.Jak się okazuje, nie jest to prawdą.

Wiele kobiet pochodzących z Malezji nawet w trzydzie-ści lat po menopauzie nie choruje na osteoporozę, nietraci swojego wzrostu, nie cierpi na „wdowi garb” i nigdynie doznaje złamań kości. Zespółnaukowców zbadał u nich po-ziom hormonów oraz gęstość ko-ści. Badania te wykazały, że po-ziom estrogenu był u tych kobietna tym samym poziomie, cou białych kobiet pochodzącychz Ameryki Północnej, a w nie-których przypadkach nawet niż-szy. Badania gęstości kości do-wiodły z kolei, że zarówno u jed-nych, jak i drugich utrata tkankikostnej utrzymywała się na tymsamym poziomie.27

Na tej podstawie wyciągniętowniosek, że u wszystkich kobietz powodu niskiego poziomu est-rogenu dochodzi w okresie me-nopauzy do porównywalnychubytków tkanki kostnej, a co zatym idzie, jego niedobór jestprzyczyną osteoporozy. Dalszebadania w tym zakresie nie po-twierdziły tych przypuszczeń. Ba-dania gęstości kości u poszczegó-lnych kobiet ujawniły, że chociażniektóre z nich tracą w czasiemenopauzy część ich tkanki, tou innych ubytek ten jest mniejszy, a u jeszcze innychzaczyna się on nawet przed okresem menopauzy.28 Dziękibadaniom moczu mającym na celu określenie stopniautraty wapnia dowiedziano się, że niektóre kobiety tracąwapń szybko, a inne w normalnym tempie.

Gdyby osteoporoza miała związek z niskim poziomemestrogenu, to chore na nią kobiety miałyby niższy jegopoziom od zdrowych. Badania wykazały, że poziom hor-monów płciowych u kobiet przechodzących menopauzę,zarówno chorych na osteoporozę, jak i zdrowych utrzymu-je się na tym samym poziomie.29

Dr Susan Brown komentuje to następująco: „Nawetw Stanach Zjednoczonych, gdzie osteoporoza jest czymś

powszechnym, wiele starszych kobiet pozostaje zdrowychi nie choruje na nią. Co więcej, większa częstotliwośćwystępowania osteoporozy u mężczyzn niż kobiet w nie-których kulturach nie potwierdza teorii, że nadmiernautrata tkanki kostnej jest związana ze spadkiem produkcjiestrogenu przez jajniki. Dowiedziono także, że kobietystosujące dietę wegetariańską mają niższy poziom est-rogenu i jednocześnie większą gęstość kości w porównaniudo kobiet spożywających mięso”.30

Oczywiście mówienie, że osteoporoza jest jedyną, nie-uchronną chorobą, jaka atakuje wszystkie kobiety, któreprzechodzą okres menopauzy, jest wielkim uproszcze-niem. U kobiet, którym usunięto jajniki, występuje dwarazy większy ubytek tkanki kostnej w porównaniu dokobiet normalnie przechodzących okres klimakterium.Porównując ilość hormonów produkowanych przez jajnikiprzed i w okresie menopauzy, wydaje się oczywiste, żeestrogen jest jedynym czynnikiem związanym z utratątkanki kostnej.

Dr Jerilynn Prior, która wykłada endokrynologię naUniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej, prowadziła badania,które poddały w wątpliwość kluczową rolę estrogenuw zapobieganiu utraty tkanki kostnej. Dowiodły one, żerola estrogenu jako czynnika zapobiegającego osteoporo-zie jest niewielka. Prowadzone na lekkoatletyczkach bada-

nia wykazały, że osteoporoza ob-jawiała się u nich w zależności odstopnia niedoboru progesteronu,nawet przy normalnym poziomieestrogenu. Podobne badaniaprzeprowadzone wśród kobiet,które nie uprawiały lekkiej at-letyki, przyniosły analogicznewyniki. Podczas menstruacji, kie-dy to nie występuje proces owu-lacji, u kobiet należących do obugrup wystąpił niedobór proges-teronu. Jej badania wykazały, żeto nie estrogen, ale progesteronjest tym hormonem, który odgry-wa zasadniczą rolę w procesiebudowy kości. Badania takie jakto poważnie podważają istnieniezwiązku między osteoporoząi estrogenem.31

Dr John Lee, lekarz, badaczi uznany autorytet w dziedzinieleczenia za pomocą naturalnychhormonów, przeprowadził trwa-jące trzy lata badania polegającena podawaniu naturalnego pro-gesteronu sześćdziesięciu trzemkobietom będącym w okresie po-

menopauzalnym. Poddane badaniom kobiety w pierw-szym roku badań wykazały wynoszący od 7 do 8 procentwzrost gęstości kości, w drugim od 4 do 5 procent,a w trzecim od 3 do 4. Powyższe wyniki zostały potwier-dzone przez innego eksperta od hormonów, dra WilliamaRegelsona, który powiedział, że: „w świetle faktu, iż 25procent całej populacji kobiet jest narażonych na osteo-porozę, negowanie roli, jaką w tej chorobie odgrywaprogesteron, jest niedorzeczne”.32

Chociaż estrogen odgrywa kluczową i złożoną rolęw procesie utrzymania kości w zdrowiu, przyczyn wy-stępowania osteoporozy nie można tak po prostu przypi-sywać jego niskiemu poziomowi w okresie menopauzy.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 04

Biorąc pod uwagę fakt, żekości zbudowane są główniez wapnia, jego przyjmowanie

wydaje się mieć logicznyzwiązek ze zdrowym

kośćcem. Kobietom Zachodudoradza się obecnie

przyjmowanie od 1000 do1500 miligramów wapnia na

dobę. Co ciekawe,w społeczeństwach,

w których spożywa się o wielemniej nabiału oraz

preparatów wapniowych,notuje się o wiele niższe

wskaźniki zachorowalnościna osteoporozę.

Zróżnicowana dieta, styl życia oraz czynniki wewnątrz-wydzielnicze są dodatkowym elementem przyczyniającymsię do utraty tkanki kostnej. Osteoporoza nie jest wyni-kiem braku tylko jednego hormonu.

Zamiar uczynienia z menopauzy i niedoboru estroge-nu głównych przyczyn osteoporozy pozwolił przekształcićhormonalną terapię zastępczą w długookresową terapięzapobiegającą osteoporozie. Nawet jeśli estrogen pozwa-la obniżyć poziom utraty tkanki kostnej za sprawązmniejszenia tempa wchłaniania komórek kości, i tak niejest w stanie odbudowywać kości. Niestety, nie wszystkiekobiety mogą korzystać z tego dobrodziejstwa. Aby osiąg-nąć pozytywny skutek, kobiety w okresie pomenopauzal-nym z grupy największego ryzyka, te po siedemdziesiątymroku życia, muszą przyjmować estrogen przez dziesięcio-lecia.

Stawia to kobiety przed poważnym dylematem. Obec-nie wiadomo już, że hormonalna terapia zastępcza zwięk-sza co roku o 10 procent ryzyko zachorowania na rakasutka. Stosowanie HRT przez 10 lat zwiększa to ryzykodo stu procent.33 Nie ulega wątpliwości, że ryzyko zwią-zane ze stosowaniem HRT znacznie przewyższa wynika-jące z niej dość ograniczone korzyści, zwłaszcza w świetleinnych bezpiecznych i skutecznych metod. Czy wartow tej sytuacji ryzykować zapadnięcie na grożącą życiuchorobę?

MITY DOTYCZĄCE NIEDOBORU WAPNIANa pytanie o przyczynę osteoporozy większość ludzi

odpowiada, że winę za nią ponosi „brak wapnia w organiz-mie”. To przekonanie wzmacnia-ne jest codziennym przypomina-niem kobietom, aby piły przynaj-mniej trzy szklanki mleka dzienniei przyjmowały preparaty wapnio-we. Nawet młode, całkiem zdrowe,nie chorujące na osteoporozę ko-biety ogarnął paranoiczny lękprzed możliwością utraty wapniaprzez ich kości. Aby temu zapo-biec, spożywają ogromne ilościpreparatów wapniowych. Strachprzed utratą wapnia stał się wręcznarodową obsesją. Czy rzeczywiś-cie istnieje aż tak wielki deficytwapnia w kościach kobiet?

Biorąc pod uwagę fakt, że kościzbudowane są głównie z wapnia,jego przyjmowanie wydaje sięmieć logiczny związek ze zdrowymkośćcem. Kobietom Zachodu do-radza się obecnie przyjmowanieod 1000 do 1500 miligramów wap-nia na dobę. Co ciekawe, w społe-czeństwach, w których spożywa sięo wiele mniej nabiału oraz preparatów wapniowych, notu-je się o wiele niższe wskaźniki zachorowalności na osteo-porozę.34

Najliczniejsze plemię afrykańskie Bantu ma najniższywskaźnik zachorowalności na osteoporozę ze wszystkichludów na świecie. Spożycie wapnia kształtuje się u nich napoziomie od 175 do 476 miligramów na dobę. Średniaspożycia wapnia na osobę w Japonii wynosi 540 mili-gramów na dobę. Jednak złamania kręgosłupa, do jakichdochodzi we wczesnym okresie po menopauzie, tak częstew krajach Zachodu, są w niej prawie nie znane. Co więcej,

ich ilość jest w niej półtora razy mniejsza niż w StanachZjednoczonych. To wszystko jest prawdą, podobnie jak to,że Japończycy szczycą się najdłuższą średnią życia zewszystkich ludzi na świecie. Badania mieszkańców Chin,Gambii, Ceylonu, Surinamu, Peru i innych krajów po-twierdzają fakt, że mniejsze spożycie wapnia wiąże sięz niższymi wskaźnikami zachorowań na osteoporozę.35

Antropolog Stanley Garn przez ponad pięćdziesiąt latbadał populacje ludzi pochodzących z Północnej i Cent-ralnej Ameryki w celu stwierdzenia, czy przyjmowaniezwiększonych dawek wapnia powstrzymuje proces utratytkanki kostnej. Jak się później okazało, nie przyniosły oneżadnych konkretnych dowodów w tej sprawie.36

Chociaż prawdą jest, że przyjmowanie wapnia w od-powiednich ilościach jest absolutnie konieczne do za-chowania kości w zdrowiu, to jednak nie istnieje idealnymodel określający sposób jego przyjmowania. Z prze-prowadzonych badań wynika, że spożywanie wapnia w du-żych ilościach nie jest wcale konieczne do utrzymaniakości w całkowitym zdrowiu.

Nie ulega wątpliwości, że w krajach Zachodu wy-stępuje problem ze zdrowiem kości. Aby to zrozumieć,trzeba wiedzieć, że wpływ na nie mają również inne ważneczynniki. Na kości wpływa spożywanie innych składnikówtworzących ich tkankę oraz substancji, które mogą jąniszczyć, takich jak nadmiar białek, sól, tłuszcze nasycone,cukier, niektóre leki, alkohol, kofeina, tytoń, nadmiernedziałanie promieni słonecznych, toksyny występującew środowisku naturalnym, stres, usunięcie jajników i maci-cy oraz wiele innych czynników oddziaływających na funk-

cjonowanie gruczołów dokrew-nych.

Istnieje co najmniej osiemnaś-cie kluczowych składników, któresą ważne dla utrzymania kościw optymalnym zdrowiu. Jeśliw czyjejkolwiek diecie zabrakniechoćby jednego z nich, wówczasodbija się to na kościach. Te skład-niki to fosfor, magnez, mangan,cynk, miedź, bor, krzem, fluor, wi-taminy A, C, D, B6, B12, K, kwasfoliowy, podstawowe kwasy tłusz-czowe oraz białka.

Organizm przyswaja minerałytylko wtedy, gdy znajdują się onewe właściwej równowadze. Naprzykład nastolatka, której dietaskłada się głównie z mięsa, napo-jów gazowanych i przetworzonejżywności obfitującej w duże ilościfosforu jest narażona na duże uby-tki tkanki kostnej.37 Zbyt wysokipoziom fosforu w kości może po-wodować wypłukiwanie z nich wa-

pnia i zastępowanie go tym pierwiastkiem.Z dowodów zgromadzonych przez uczonych wyraźnie

wynika, że zażywanie preparatów wapniowych wcale niechroni przed osteoporozą.38 W przeciwieństwie do częstogłoszonego poglądu, że wapń ma pozytywny wpływ nakości, zażywanie preparatów wapniowych wcale niezmniejsza ryzyka złamania kości. Wręcz przeciwnie, ist-nieją obecnie dowody na to, że zażywanie dużych ilościpreparatów wapniowych prowadzi do pięćdziesięciopro-centowego wzrostu ryzyka złamań kości.39 Nie ma teżdowodów na to, że przyjmowanie wapnia lub dieta bogata

18 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 20: Nexus 04

Wieloletnie badania22 kobiet będących w okresie

pomenopauzalnym niewykazały żadnego

znaczącego wzrostu poziomuwapnia, mimo iż ich

codzienną dietę uzupełnianotrzystoma mililitrami tłustego

mleka (odpowiednik 1500miligramów wapnia).

w wapń stosowana w okresie menopauzy zapobiega im.Kilka przeprowadzonych w tym zakresie badań wskazuje,że przyjmowanie wapnia w ogóle nie wpływa na zmniej-szenie ryzyka złamań kości. Magazyn Science zamieściłw kwietniu 1978 roku artykuł, w którym napisano, że„związek wapnia z osteoporozą stwierdzono na podstawieniedostatecznych danych” i że osoby lansujące ten poglądnie brały pod uwagę ustaleń nauki. Prawdą jest natomiast,że dieta bogata w wapń stosowana we wczesnych latachrozwoju dziecka oraz w okresie poprzedzającym wystąpie-nie menopauzy może przyczyniać się do wzmocnieniakości i tym samym zmniejszenia ryzyka ich złamaniaw okresie pomenopauzalnym.

Najmniej skutecznymi suplementami wapnia są mącz-ka kostna, muszle ostryg oraz dolomit, ponieważ nie mogąbyć one efektywnie absorbowane i mogą zawierać ołów.Nadmierne zażywanie wapnia może prowadzić do zaparćoraz innych bardziej dokuczliwych dolegliwości, takich jakkamienie nerkowe oraz zwapnienia stawów. Najbardziejefektywną formą uzupełniania wapnia w organizmie jestzażywanie hydroksyapatytu (zwłaszcza w połączeniu z bo-rem). Hydroksyapatyt jest jedynym z najbardziej natural-nych składników uzupełniających wapń w organizmie. Jeston też kompletnym składnikiem odżywczym dla kości.40

Jaki wpływ na kości ma spożywanie nabiału? Dr Mi-chael Colgan, znany amerykańskiekspert w dziedzinie żywienia, au-tor licznych publikacji oraz założy-ciel Instytutu Colgana, powiedział:„Zalecenia lekarzy, aby pić mlekow celu ochrony przed osteoporoząto stek bzdur”. Informacja, że pro-dukty pochodzenia mlecznegomogą przyczyniać się do utratytkanki kostnej była dla wielu osóbswego rodzaju szokiem. Państwa,w których spożywa się duże ilościproduktów mlecznych, charaktery-zują się najwyższym wskaźnikiemzachorowalności na osteoporozę.W państwach, gdzie spożywa siętych produktów niewielkie ilości, jest zupełnie odwrotnie.

Dla organizmu człowieka najważniejsze jest utrzyma-nie prawidłowej równowagi kwasowozasadowej w krwi.Dieta bogata w białko pochodzące z mięsa oraz produktypochodzenia mlecznego może przyczyniać się do wzrosturyzyka zachorowania na osteoporozę. Spożywanie wyżejwymienionych produktów może przyczyniać się do pod-wyższenia kwasowości krwi. Aby przywrócić równowagękwasowozasadową, organizm ludzki pobiera wapń z kości.Ponieważ wapń znajdujący się w krwi jest wykorzystywanyprzez komórki ciała do utrzymania swojej integralności,organizm ludzki poświęca wapń występujący w kościachdo utrzymania homeostazy krwi.

Wieloletnie badania 22 kobiet będących w okresiepomenopauzalnym nie wykazały żadnego znaczącegowzrostu poziomu wapnia, mimo iż ich codzienną dietęuzupełniano trzystoma mililitrami tłustego mleka (odpo-wiednik 1500 miligramów wapnia). Autorzy tych badaństwierdzili, że uzyskany wynik odzwierciedlał „około trzy-dziestoprocentowy wzrost spożycia białka mający miejscew czasie tej mlecznej kuracji”. Podwójna ilość białkazawarta w tłustym mleku w stosunku do mleka chudegoprzyspiesza wypłukiwanie wapnia z kości.41

W ostatnio opublikowanym raporcie podsumowującymdwunastoletnie badania, jakim poddano 78 000 kobiet

stwierdzono, że spożywanie mleka nie chroni przed ryzy-kiem złamania biodra czy przedramienia. Kobiety któreregularnie piją mleko są w dużym stopniu narażone naryzyko złamania kości. Także nastolatki, które obecniepiją mleko, aby uchronić się przed osteoporozą, mogąmimo to na nią zapaść.42

Z produktami pochodzenia mlecznego wiążą się teżinne problemy. Wiele z nich zawiera antybiotyki, est-rogeny, pestycydy oraz enzymy, o których wiadomo, żemogą wywoływać raka. Co więcej, ostatnie badania ujaw-niły, że kobiety, które mają kłopoty z przyswajaniemlaktozy i jednocześnie piją mleko, są w większym stopniunarażone na raka jajników i niepłodność.43

SZWINDEL Z LEKAMI ODBUDOWUJĄCYMI KOŚCIECFirmy farmaceutyczne chwalą się jeszcze jedną bronią,

jaką posiadają w swoim antyosteoporotycznym arsenale– lekami, które jak twierdzą, powstrzymują proces utratytkanki kostnej. Jednym z najbardziej popieranych lekówprzeciwko osteoporozie jest „Fosamax”. Jest to jedynyniehormonalny środek przeciwko osteoporozie, który zo-stał zaakceptowany przez amerykański Urząd ds. Lekówi Żywności (FDA). Po upływie 4 do 6 lat badania nad nimbardzo zręcznie przerwano, ponieważ właśnie w tym prze-dziale czasu bardzo często dochodziło do wzrostu liczby

złamań kości u kobiet, które przy-jmowały podobne leki. Mimo iż„Fosamax” pozornie zwiększał gę-stość tkanki kostnej, to jednakw rzeczywistości obniżał jej wy-trzymałość. „Fosamax” jest meta-boliczną trucizną niszczącą osteo-klasty, które odpowiadają zautrzymanie jej w stanie dynamicz-nej równowagi.44 Poza tym „Fosa-max” może powodować dotkliwei trwałe uszkodzenia przełyku orazżołądka. Ma szkodliwy wpływ nanerki i może być przyczyną bie-gunki, wzdęć, wysypki, bólów gło-wy oraz mięśni. U szczurów, któ-

rym podawano jego duże ilości, występowało powięk-szenie tarczycy oraz pojawiały się guzy nadnerczy. „Fosa-max” odpowiada za niedobór wapnia, magnezu i witaminyD, a także innych podstawowych składników niezbędnychdo budowy kości.45

BUDOWANIE ZDROWYCH KOŚCIJak wiadomo, lekarze zajmujący się leczeniem osteopo-

rozy najczęściej polecają swoim pacjentkom terapię hor-monalną, zażywanie preparatów wapniowych, spożywaniedużej ilości nabiału oraz leki. Tego rodzaju sposób leczenianajwiększe korzyści przynosi jednak samym lekarzom orazfirmom farmaceutycznym. Korzyści, jakie odnoszą dziękitej terapii kobiety, są minimalne i w rzeczywistości tegorodzaju leczenie jest dla ich zdrowia bardzo niekorzystne.

Na szczęście istnieją jeszcze inne metody lecznicze,które nie tylko że zapobiegają zmniejszeniu gęstości tkan-ki kostnej, ale pozwalają także zwiększyć masę kościu kobiet w każdym wieku. Według dr Susan Brown, abystworzyć skuteczniejszy i bezpieczniejszy program walkiz utratą tkanki kostnej należy podjąć działania w obrębiesześciu obszarów. Można to osiągnąć przez zmaksymalizo-wanie przyjmowania składników odżywczych, wzmocnie-nie układu trawiennego, zminimalizowanie przyjmowanianiekorzystnych dla organizmu składników odżywczych,

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 04

regularne ćwiczenia fizyczne (zwłaszcza z ciężarami), roz-szerzenie diety zasadowej i usprawnienie systemu we-wnątrzwydzielniczego. Dr Susan Brown uważa, że „nie maznaczenia, kiedy zaczyna się dbać o kości, i nie jest istotnystyl życia, jaki się wcześniej prowadziło, ważne jest, abywiedzieć, że nigdy nie jest za późno na dbanie o zdrowieswoich kości”.46

Na szczęście są środki, które bezpiecznie chronią,powstrzymują stan chorobowy i przyczyniają się do od-nowy kości. Są to między innymi preparaty zawierającenaturalny progesteron, hydroksyapatyt, cytrynian wapnio-wy oraz chińskie mieszanki ziołowe. Jeśli chodzi o dbanieo zdrowie kości, należy pamiętać nie tylko o tym, codostarczamy organizmowi, ale i o tym, czego nie dostar-czamy. (Patrz tabela „Prawdziwi złodzieje wapnia z kości”).

Coraz liczniejsze badania dowodzą pozytywnego wpły-wu regularnych ćwiczeń z ciężarami. Ćwiczenia te sprzyja-ją zwiększeniu gęstości tkanki kostnej i są szczególniezalecane kobietom w okresie pomenopauzalnym. Bardzodługo nie brano pod uwagę kobiecych diet jako jednegoz czynników utraty tkanki kostnej. Trwające 7 lat, dobrzekontrolowane badania ujawniły, że w czasie stosowaniadiety, podczas której kobieta traci masę, traci równieżtkankę kostną. Ostatnie badania dowiodły, że w ciąguniespełna 22 miesięcy u kobiet ćwiczących przynajmniejtrzy razy w tygodniu nastąpił wzrost gęstości ich kości o 5,2procenta. Kobiety które nie ćwiczyły w ogóle straciływ tym samym czasie 1,2 procenta masy kości.47 Efektywnytrening siłowy składa się z takich ćwiczeń jak wchodzeniepod górę, jazda na rowerze górskim przy jak najmniejszymprzełożeniu przerzutki, wspinanie się na stopień orazćwiczenia z ciężarami.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego aniwynikającą z braku estrogenu bądź wapnia. Jest to choro-ba cywilizacji Zachodniej. Zapadamy na nią za sprawąnaszych złych nawyków żywieniowych i niekorzystnychczynników wynikających z naszego stylu życia, a takżewystawiania naszych organizmów na działanie farmaceu-tyków. To nasza ignorancja uczyniła nas podatnymi napropagandę firm farmaceutycznych, które umyślnie prze-kręcają fakty i narażają życie milionów kobiet kierując sięchciwością i żądzą zysku. Tylko od nas samych zależy, czyweźmiemy odpowiedzialność za nasze zdrowie w swojeręce. Tylko my sami możemy powrócić do zdrowego,zrównoważonego stylu życia, aby móc kroczyć przez jegoresztę z wysoko uniesioną głową.�

O autorce:Sherill Sellman jest autorką książki Hormone Heresy: What

Women MUST Know About Their Hormones (Hormonalna here-zja – co kobiety powinny wiedzieć o swoich hormonach). Podwpływem wielu kobiet z całej Australii, które potrzebowały radyna temat bezpieczeństwa zażywania hormonów oraz ich natural-nych alternatyw, Sherill uruchomiła służący temu celowi pro-gram pod nazwą „Natural Hormone Health Counselling andReferral Service”.

Przełożył Adrian AnszczakPrzypisy:

1. Royal Australasian College of Physicians, Working Party on Osteo-porosis, raport, 1991.

2. USA Health Facts, adres internetowy: ‹www.MedicineNet.com›, str. 1.3. Wiadomość podana przez agencję Reutera, 5 listopad 1996.4. Transkrypcja konferencji prasowej z Robertem Cohenem, 10 czerwiec

1998, adres internetowy: ‹www.not-milk.com›.5. Sandra Coney, The Menopause Industry (Przemysł menopauzowy), Spi-

nifex, Victoria, Australia, 1993, str. 163.6. Tamże, str. 164.

7. H. Ziel, W. Finkle, „Increased risk of endometrial carcinoma amongusers of conjugated estrogen” („Wzrost ryzyka zachorowania na raka skórywśród osób używających innej postaci estrogenu”), New England Journal ofMedicine, 293:1167-70, 1975.

8. Sandra Coney, The Menopause…, str. 165.9. Angela Donaldson, „Oestrogen: the menopause miracle” („Estrogen

– cud menopauzy”), Woman’s Day, Nowa Zelandia, 10 luty 1991, str. 28-29.10. Sandra Coney, The Menopause…, str. 169.11. N. Resnick, S. Greenspan, „Senile osteoporosis reconsidered” („Nowe

spojrzenie na starcze zmiany w osteoporozie”), JAMA, 261(7):1025-29, 1989.12. T. Hutchinson, S. Polansky, A. Feinstein, „Post-menopausal estrogens

protect against fractures of hip and distal radius: a case control study”(„Przyjmowanie estrogenów w okresie pomenopauzalnym chroni przed zła-maniami biodra i dalszej części kości promieniowej – badania kontrolne”),Lancet, 2:705-9, 1979.

13. Sandra Coney, The Menopause…, str. 171.14. H.A. Salhanic, „Pros and cons of estrogen therapy for gynecologic

conditions” („Za i przeciw terapii hormonalnej w warunkach ginekologii”),Controversy in Obstetrics and Gynecology (D. Reid & C.D. Christian, eds.),Saunders, Filadelfia, 1974, str. 801-08.

15. D. Bonn, „HRT and the Media” („Hormonalna terapia zastępcza”),odczyt wygłoszony podczas Women’s Health Concern Conference, Cardiff,31 maj 1989.

16. US National Institutes of Health; w skrócie NIH.17. J. Stevenson, „Osteoporosis: the silent epidemic” („Osteoporoza – ci-

cha epidemia”), Update, 1 sierpień 1986, str. 211-16.18. H. Frost, „The pathomechanics of osteoporosis” („Patomechanizm

rozwoju osteoporozy”), Clin. Orthop., 200:198-225, 1985.19. Susan Love, MD, Dr Susan Love’s Hormone Book (Księga hormonów dr

Susan Love), Random House, Nowy Jork, 1997, str. 77.20. Tamże.21. Sandra Coney, The Menopause…, str. 107.22. Consensus Development Conference, „Prophylaxis and treatment of

osteoporosis” („Profilaktyka i leczenie osteoporozy”), Conference Report,Am. J. Med., 1991:107-110.

23. Susan Love, MD, Dr Susan…, str. 79.24. Susan Brown, PhD, Better Bones, Better Body (Zdrowsze kości, zdrowsze

ciało), Keats Publishing, Connecticut, USA, 1996, str. 38.25. Tamże.26. Susan Love, MD, Dr Susan…, str. 83.27. Susan Love, MD, Dr Susan…, str. 85.28. Tamże.29. B. Riggs, L. Melton, „Involutional Osteoporosis” („Inwolucyjna osteo-

poroza”), New England Journal of Medicine, 26:1676-86, 1986.30. Susan Brown, PhD, Better Bones…, str. 66.31. Sherill Sellman, Hormone Heresy: What Women MUST Know About

Their Hormones (Hormonalna herezja – co kobiety powinny wiedzieć o swoichhormonach), GetWell International, Hawaii, 1998 (wydanie amerykańskie),str. 125.

32. Tamże.33. G.A. Colditz, „Relationships between estrogen levels, use of hormone

replacement therapy and breast cancer” („Związek między poziomem est-rogenu, stosowaniem hormonalnej terapii zastępczej i rakiem sutka”), J. NCI,90(11):814-823, 1998.

34. L. Melton, B. Riggs, „Epidemiology of Age-related Fractures” („Epi-demiologia złamań kości związanych z wiekiem pacjentów”), The OsteoporoticSyndrome: Detection, Prevention and Treatment (L. Avioli, ed.), Grune& Stratton, Nowy Jork, 1983, str. 43-72.

35. Susan Brown, PhD, Better Bones…, str. 62-63.36. S. Garn, „Nutrition and bone loss: introductory remarks” („Odżywianie

a ubytek kości – wstępne uwagi”), Fed. Proc., listopad-grudzień 1976, str. 17-16.37. Susan Brown, PhD, Better Bones…, str. 126.38. Dr M. Colgan, The New Nutrition (Nowy sposób odżywiania się), Apple

Publishing, Kanada, 1995, str. 62.39. Strona internetowa Roberta Cohena: ‹www.notmilk.com›.40. Nancy Beckham, Natural Therapies for Menopause and Osteoporosis

(Zastosowanie naturalnych rodzajów terapii przy menopauzie i osteoporozie),publikacja wydana własnym sumptem przez Nancy Beckham, NSW, Austra-lia, 1997, str. 56.

41. M. Cottrell, N. Mead, „Osteoporosis and the Calcium Craze” („Osteo-poroza i wapniowe szaleństwo”), Australian Wellbeing, nr 57, 1994, str. 70-75.

42. D. Fesknanich, C. Willet, M. Stamfer i G.A. Colditz, „Milk, dietarycalcium and bone fractures in women: a 12-year prospective study” („Mleko,dieta wapniowa i złamania kości u kobiet – dwunastoletnie badania”), Am. J.Public Health, 87:992-997, 1997.

43. Dr M. Colgan, The New…, str. 60.44. Health News You Can Use, biuletyn, nr 60, 2 sierpień 1998; strona

internetowa: ‹www.mercola.com›.45. The John R. Lee, MD, Medical Letter, lipiec 1998.46. Susan Brown, PhD, Better Bones…, str. 219.47. M. Nelson, PhD, Strong Women Stay Slim (Silne kobiety pozostają

szczupłe), Lothian, Melbourne, Australia, 1998, str. 10.

20 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 22: Nexus 04

TAJEMNICE DZIENNIKÓWMAJORA JORDANA

TAJEMNICE DZIENNIKÓWMAJORA JORDANA

Major George Jordanzaczął pisać swojedzienniki w roku1942, kiedy jego

podejrzenia zaczęływzbudzać powietrznetransporty do ZSRR

realizowane podnazdorem rządu USA.

Nieoczekiwanieodkrył, że w czasie

drugiej wojnyświatowej rząd

amerykański przekazałZSRR materiały

rozszczepialne oraztechnologię produkcji

bomby atomowej!

Część 1

Zaczerpnięto z książki

George’a Raceya JordanaFrom Major Jordan Diaries

Książka wydana została po razpierwszy w roku 1952 przezHarcourt, Brace & Company,

Nowy Jork, a następnie w roku1961 przez American Opinion.

„PAN BROWN” I POCZĄTKI POWSTANIA DZIENNIKA JORDANA

P ewnego dnia w maju 1942 roku kilku rozsierdzonych Rosjan wtargnęło domojego biura mieszczącego się na lotnisku Newark. Twierdzili, że zostali

znieważeni i że ich rosyjski honor ucierpiał z tego powodu. Podprowadzilimnie do okna, przez które na własne oczy mogłem ujrzeć dowody popełnionejzbrodni.

Dowodził nimi pułkownik Anatolij N. Kotikow, który był szefem rosyjskiejmisji stacjonującej na lotnisku Newark. Kotikow był Bohaterem ZwiązkuRadzieckiego. Tytuł ten dostał za to, że jako pierwszy przeleciał w roku 1935samolotem nad Biegunem Północnym z Moskwy do Seattle. W tamtym czasierosyjskie gazety nazwały go „rosyjskim Lindberghiem”. Kotikow był takżepierwszym instruktorem rosyjskich oddziałów powietrzno-desantowych i miałna swoim koncie ponad trzydzieści osiem skoków spadochronowych.

Poznałem go kilka dni wcześniej, 10 maja 1942 roku, kiedy przybyłem nalotnisko Newark pełnić służbę. Bazę, w której znajdowało się to lotnisko,nazywano na wiele różnych sposobów: „Magazyn nr 8 Narodów Zjednoczo-nych, Wydział Lend-Lease, Lotnisko Newark, Newark, New Jersey, SekcjaMiędzynarodowa, Dowództwo Służb Powietrznych, Wojskowe Siły LotniczeArmii Stanów Zjednoczonych”.

Miałem okazję bardzo dobrze poznać pułkownika Kotikowa i to nie tylkoz racji naszego przydziału do Newark. W tamtym czasie pułkownik Kotikowdość słabo znał angielski i dlatego każdego ranka budził się 5.30, aby przezdwie godziny uczyć się go. Stał teraz na wprost okna i pokazywał na cośnerwowo machając ręką.

Na przedpolu hangaru przed budynkiem administracyjnym stał średniejwielkości bombowiec A-20 Havoc firmy Douglas. Został on wyprodukowanyw amerykańskiej fabryce, przekazany w ramach transakcji Lend-Lease sfinan-sowanej z podatków pochodzących od społeczeństwa amerykańskiego i stał naziemi należącej do Stanów Zjednoczonych. Był gotów nosić na swoim kadłubieCzerwoną Gwiazdę będącą symbolem radzieckiego lotnictwa wojskowego.

Z punktu widzenia Rosjan i Lend-Lease był to samolot rosyjski. Właśniemiał wkrótce wystartować i dołączywszy do formującego się konwoju wyrusza-jącego do Murmańska i Kandałakszy, dalszą drogę odbyć na pokładzie jednegoze statków. Tego dnia dowódca był nieobecny i mnie przypadł w udzialeobowiązek pełnienia dyżuru na lotnisku.

Zapytałem tłumacza, co takiego tak bardzo zdenerwowało Rosjan. Okazałosię, że samolot pasażerski DC-3 należący do linii lotniczych American Airlines,zjeżdżając z pasa startowego i kołując do miejsca, gdzie miał wysadzićpasażerów, zaczepił o ich samolot i uszkodził jego silnik. Bez trudu zorien-towałem się, że szkody wyrządzone przez DC-3 były niewielkie i można je byłoszybko usunąć. W rzeczywistości nie to jednak tak bardzo wnerwiło Rosjan.Zdenerwowało ich przede wszystkim to, że w ogóle toleruje się tego rodzajuzdarzenia. Nie mogli pojąć, jak amerykański samolot pasażerski, mógł – nawetnieznacznie – uszkodzić rosyjski samolot wojskowy!

Młody Rosjanin trzymający w ręce słownik rosyjsko-angielski i krążącywokół pułkownika Kotikowa wskazał mi w nim słowo „kara”. Podniesionymgłosem krzyczał:

— Ukarać pilota!Zapytałem go, co ich zdaniem powinienem zrobić z tym pilotem. Jeden

z Rosjan ułożył dłoń w kształt pistoletu, przyłożył palec wskazujący do skronii nacisnął wyimaginowany spust.

— Jesteś w Ameryce — powiedziałem do niego. — Tutaj nie rozwiązujemytakich spraw w ten sposób. Zaraz go naprawimy i potem dołączy do konwoju.

Po pewnym czasie zaczęli wykrzykiwać:— Wypędzić!

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 04

…coś mnie tknęło, żepewnego dnia ktoś zechceprzeprowadzić śledztwow sprawie Lend-Lease

i związanych z nim Rosjan.Byłem tylko małym pionkiem

w wielkiej grze. Swójpamiętnik zacząłem pisaćmiędzy innymi dlatego, że

nie znałem szczegółów całejtej operacji…

Mocno podekscytowani powtarzali to w kółko. W koń-cu zrozumiałem, że nie chodzi im o pilota, ale usunięciez lotniska Newark linii lotniczych American Airlines.

Poprosiłem tłumacza, aby powiedział im, że armiaamerykańska nie ma żadnej władzy nad samolotami i pilo-tami pasażerskich linii lotniczych, które na długo przedwybuchem wojny korzystały z lotniska Newark, nawetprzed wybudowaniem lotniska La Guardia. Próbowałemuspokoić ich, wyjaśniając im, że nasz oficer ds. obsługinaziemnej, kapitan Roy B. Gardner, gwarantuje, że ichbombowiec będzie gotowy do drogi, nawet jeśli będzie tooznaczało pracę zespołu mechaników przez całą noc.

Pamiętam, co generał Koenig powiedział mi o Ros-janach, kiedy wkrótce po ataku na Pearl Harbor pojecha-łem do Waszyngtonu. Wiedział, że w roku 1917 służyłemw Oddziale Latających Maszyn Korpusu Łączności i żebrałem udział w walkach za oceanem. Kiedy powiedziałmi, że potrzebuje oficera łącznikowego między Lend-Lease i lotnictwem wojskowym armii czerwonej, zamieni-łem się w słuch.

— Jordan, to praca, która wymaga od człowieka dużejelastyczności i umiejętności okazania taktu wobec Rosjan— powiedział. — To niezwykletwardzi i nieustępliwi ludzie, jeślichodzi o współpracę. Sądzę, żeświetnie sobie poradzisz.

W ten oto sposób zostałem od-komenderowany na lotnisko Ne-wark w celu szybkiego wdrożeniaw życie programu Lend-Lease.Zamierzałem wykonać swoją pra-cę najlepiej, jak potrafiłem. Byłem„starym wygą”, jak zwykło nazy-wać się nas, weteranów pierwszejwojny światowej, i jednocześniezwykłym czterdziestoczteroletnimkapitanem. Otrzymałem określo-ne zadanie do wykonania i wie-działem, że potrafię mu sprostać.Pierwsze dni współpracy z Kotiko-wem przebiegały raczej bez większych zakłóceń i nawet gopolubiłem. Jednak to, co mówił Generał Koenig, okazałosię całkowitą prawdą – Rosjanie byli bardzo szorstcyi trudni we współpracy.

W czasie tłumaczenia moich uwag w sprawie reperacjisamolotu zauważyłem, że pułkownik Kotikow pogardliwiewierci się. Kiedy skończyłem, wykonał nagły gest rękąi powiedział:

— Chcecie, żebym wezwał tu pana Hopkinsa?Właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałem to nazwisko

wypowiedziane przez Kotikowa. Zabrzmiało to jak po-gróżka i w dodatku głupia. Cóż bowiem Harry Hopkinsmógłby zrobić na lotnisku Newark? Przyjmując hipotezę,że pogróżka Kotikowa miałaby się spełnić, co dobregomogłoby z niej wyniknąć? Zwykłe, cywilne samoloty pod-legały ostatecznie jurysdykcji Civil Aeronautics Board(Zarząd ds. Lotnictwa Cywilnego).

— Pan Hopkins to załatwi — stwierdził pułkownikKotikow. Spojrzał na mnie i wówczas zobaczyłem, żew jego głosie słychać było jakąś ponurą ironię. — I za-pewne pan Brown spotka się z panem Hopkinsem, jaksądzę? — dodał śmiejąc się.

Słowa „pan Brown” zdziwiły mnie nieco i zanim zdoła-łem dowiedzieć się czegoś bliższego na ich temat, Kotikowwarknął do tłumacza, mówiąc mu, że chce zatelefonowaćdo swojej ambasady w Waszyngtonie. Wszystkie rozmowy

zamiejscowe Rosjan musiały mieć akceptację mojego biu-ra i dlatego zawsze upewniałem się, czy rozmowy Kotiko-wa, które bywały czasem bardzo długie, były odnotowywa-ne. Poleciłem operatorowi centrali połączyć się ambasadąradziecką i dopiero wtedy wręczyłem mu słuchawkę.

W tym czasie reszta Rosjan została wyproszona z moje-go biura, ja zaś siedziałem sobie spokojnie przy biurku.Pułkownik Kotikow rozpoczął długą przemowę, którąprzerywał od czasu do czasu podchodząc do okna. Jedyny-mi słowami, jakie zrozumiałem wśród potoku rosyjskichsłów, były „American Airlines”, „Hopkins” i odczytany poangielsku z wielkim trudem numer seryjny widniejący naogonie samolotu. Skończywszy mówić, wyszedł z biura bezsłowa. Wzruszyłem ramionami i poszedłem obejrzećuszkodzonego Havoca. Zgodnie z obietnicą samolot zostałzreperowany i był gotowy do drogi.

Sądziłem, że to już koniec tej sprawy.Byłem jednak w błędzie. 12 czerwca z Waszyngtonu

nadszedł rozkaz zabraniający American Airlines oraz in-nym liniom lotniczym prowadzenia jakiejkolwiek działal-ności na terenie lotniska Newark. Nie obowiązywał onprzez dzień lub tydzień, ale do końca wojny, mimo iż

nazywano go „Tymczasowym Za-wieszeniem Lotów”.

Byłem zdumiony. Było to coś,w co trudno uwierzyć i jeszczetrudniej zapomnieć. Czy powinniś-my byli skakać, ilekroć Kotikowstrzelał z bata? Czekała mnie trud-na lekcja do nauczenia.

Kapitan Gardner, który prze-bywał na lotnisku Newark dłużejode mnie i miał większe doświad-czenie w czymś, co nazywał „sys-tem naciskania odpowiedniego gu-zika”, wyznał mi potem, że kiedypowiedziałem mu o Kotikowiei „telefonie do Hopkinsa”, posta-nowił bezzwłocznie przystąpić dodziałania. Wybrał sobie najlepsze

miejsce w terminalu zajmowane do tej pory przez per-sonel pasażerskich linii lotniczych i objął je w posiadanieprzybijając na drzwiach tabliczkę ze swoim nazwiskiem.Kilka dni później to miejsce należało do niego.

Byłem zdumiony szybkością, z jaką usunięto z lotniskapasażerskie linie lotnicze. Najpierw przybył inspektorz Zarządu ds. Lotnictwa Cywilnego (CAB). Jak mi powie-dział, ktoś w Waszyngtonie wyjął zawleczkę z granatu,który znajdował się pod CAB. Spędził kilka dni w wieżykontrolnej i przeegzaminował nasz personel w zakresienatężenia ruchu pasażerskiego, kładąc nacisk na to, czynie koliduje on z operacjami prowadzonymi przez Rosjan.Wieść o zamiarze wydalenia cywilnych linii lotniczychz lotniska rozeszła się lotem błyskawicy i wzbudziła wieleemocji. Kilka dni później nadszedł stosowny rozkaz w tejsprawie. Było to arcydzieło biurokratycznego języka.

Aż musiałem się uszczypnąć, aby upewnić się, że to my,Amerykanie, a nie Rosjanie, byliśmy ofiarodawcami pro-gramu Lend-Lease. „Już po wszystkim, Jordan” – mówi-łem do siebie – „przecież nie znasz wszystkich szczegółówcałej operacji. To tylko jeden z jej elementów. Jesteśżołnierzem, a poza tym ostrzegano cię, że nie będziełatwo”. W tym samym czasie przystąpiłem do pisaniapamiętnika, zbierania notatek i zapisywania wszystkiego,co się wydarzyło. Była to jedna z najważniejszych decyzji,jakie wówczas podjąłem.

22 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 24: Nexus 04

W tamtym czasie nic niewiedziałem o bombach

atomowych. Słowa „uran”i „Obszar Inżynieryjny

Manhattan” były dla mnieczymś zupełnie nowym.

Robienie notatek nie jest niczym niezwykłym w wojsku.Do dziś mam przed oczami szczerą twarz sierżanta Cooka,który w roku 1917 powiedział do mnie, wówczas dziewięt-nastoletniego kaprala, w Kelly Field w Teksasie: „Jordan,jeśli chcesz dawać sobie ze wszystkim radę, miej oczyszeroko otwarte, słuchaj uważnie, trzymaj gębę na kłódkęi miej kopię wszystkiego!”

Właśnie wtedy coś mnie tknęło, że pewnego dnia ktośzechce przeprowadzić śledztwo w sprawie Lend-Leasei związanych z nim Rosjan. Byłem tylko małym pionkiemw wielkiej grze. Swój pamiętnik zacząłem pisać międzyinnymi dlatego, że nie znałem szczegółów całej tej operacji…

TECZKI DOTYCZĄCE „PROSZKU DO BOMBY”Z racji swojej funkcji oficera łącznikowego zacząłem

pomagać Rosjanom w ich papierkowej robocie i jedno-cześnie asystowałem im podczas ich rozmów telefonicz-nych do różnych fabryk, w których zamawiano różneurządzenia, a następnie wysyłano je konwojami do Rosji.Dzięki temu mogłem poznać nazwiska wielu oficjeli z Ko-misji ds. Zakupów Rządu Sowieckiego, z którymi kontak-tował się pułkownik.

Tylko kilku amerykańskim oficerom, którzy mieli oka-zję spotkać się przypadkowo z Rosjanami dane byłowidzieć jakiekolwiek notatki Rosjan. Im bardziej pomaga-łem Rodziewiczowi i pułkownikowi Kotikowi, tym bar-dziej byli w stosunku do mnie serdeczni. Czymś normal-nym stało się z czasem przeglą-danie przeze mnie ich dokumen-tów i przygotowywanie ich do wy-syłki poprzez ich segregowaniei wkładanie do odpowiednich te-czek w celu ułatwienia ich prze-glądania przez urzędników w Wa-szyngtonie.

W tamtym czasie nic nie wie-działem o bombach atomowych.Słowa „uran” i „Obszar Inżynie-ryjny Manhattan” były dla mnie czymś zupełnie nowym.Miałem świadomość, że niektóre dokumenty znajdującesię na biurku Kotikowa dotyczyły planów budowy specjal-nej fabryki chemicznej. W rzeczywistości ta chemicznafabryka miała produkować, jak on sam twierdził, „proszekdo bomby”. Sprawdzając w swoim pamiętniku dane wiemteraz, że to wszystko było przeznaczone do budowy reak-tora atomowego. Poniżej podaję materiały niezbędne dobudowy stosu atomowego, które wysłano do Rosji w roku1942, w czasie gdy służyłem na lotnisku Newark.

Grafit naturalny w taflach, bryłach lub grudkach – ko-sztował on amerykańskich podatników 812 437 dolarów.13 041 152 dolary kosztowały aluminiowe tuby (używanew stosach atomowych do „gotowania” lub przeobrażeniauranu w pluton). 834 989 funtów (378 743 kg) kadmumetalicznego do produkcji prętów służących do kontrolistopnia reakcji zachodzących w stosie atomowym wartości781 472 dolarów. Niedługo potem zaczęto wysyłać praw-dziwie tajny materiał, tor. W samym tylko roku 1942wysłano 13 440 funtów (6 096 kg) tego pierwiastka warto-ści 22 848 dolarów. (30 stycznia 1943 roku wysłano doRosji z Filadelfii dodatkowo 11 912 funtów azotanu toruna pokładzie statku SS John C. Fremont. Co ciekawe,w latach 1944-1945 nie wysłano więcej żadnego ładunku,dzięki, jak sądzę, czujności generała Grovesa).

W tamtym czasie Rosjanie zabiegali o jak największąilość dieslowskich silników okrętowych, z których każdykosztował 17 500 dolarów. W czasie wcześniejszych do-

staw otrzymali 25 silników, z który każdy miał ponad 200koni mechanicznych mocy, i byli gotowi poruszyć nieboi ziemię, aby otrzymać dodatkowo taką samą partię.Generał-major John R. Deane, szef naszej misji wojs-kowej w Moskwie, odrzucił ich prośbę w tej sprawie,ponieważ generał MacArthur potrzebował ich w rejoniePołudniowego Pacyfiku. Jednak Rosjanie byli nieustępliwii postanowili pójść z tą sprawą do samego Hopkinsa, którymiał wówczas dużą władzę i mocno faworyzował Rosjan.W ciągu trzech lat między rokiem 1942 i 1944 do Rosjiwysłano 1305 silników! Kosztowały one łącznie 30 745 947dolarów. Otrzymane wcześniej przez nich silniki były, jaktwierdzi generał Deane, składowane pod gołym niebemi rdzewiały. Teraz jest już oczywiste, że były one czymśw rodzaju powojennych darów, które w ogóle nie były impotrzebne do prowadzenia działań wojennych…

Prawdą jest, że nigdy nie wiedzieliśmy, do czego taknaprawdę będzie służyć, to co wysyłaliśmy do Rosji. Brakskutecznej kontroli nad programem Lend-Lease w odnie-sieniu do Rosjan okazał się poważnym błędem. Mniemanie,że materiały, które wysyłaliśmy do Rosji, nie będą wykorzys-tane do budowy rosyjskiej bomby atomowej, którą udało imsię zbudować dużo wcześniej, niż sądziliśmy, było wyjątko-wą głupotą i naiwnością. W przeciwieństwie do Brytyjczy-ków, którzy zgodzili się na inspekcję swoich instalacji bezżadnego sprzeciwu i wymianę informacji, Rosjanie nigdytego nie zrobili. Nasz Rząd był gotów dostarczyć im

wszystko, o co tylko prosili i tonajszybciej, jak to tylko było możli-we. I ja byłem jedną z osób, któresię do tego bezpośrednio przyczyni-ły. Kiedy mówię „nasz rząd”, mamoczywiście na myśli Harry’ego Ho-pkinsa, człowieka który kierowałprogramem Lend-Lease, oraz jegowspółpracowników. My, wojskowi,wiedzieliśmy, od kogo wychodząrozkazy. Rosjanie również. „System

naciskania odpowiedniego guzika” działał znakomicie i niktinny nie znał go lepiej od pułkownika Kotikowa…

Wkrótce stało się jasne, że nie możemy dłużej zostaćw Newark. Rosnący zakres naszej działalności, rozwójprogramu Lend-Lease, potrzeba szybszego dostarczaniasamolotów do Rosji – wszystko to przyspieszyło decyzjęo rozpoczęciu dostaw drogą powietrzną zamiast jak do-tychczas morską. Od dawna było oczywiste, że najlepszatrasa z Alaski do Rosji biegnie przez Syberię.

Początkowo Rosjanie byli niechętni otwarciu szlakuz Alaski przez Syberię. Jeszcze przed atakiem na PearlHarbor, w czasie pierwszej wizyty Harrimana-Beaverbro-oka w Moskwie w sierpniu 1941 roku, Averell Harrimanzasugerował Stalinowi dostarczenie Związkowi Radziec-kiemu amerykańskich samolotów z Alaski przez Syberię.Stalin sprzeciwił się wówczas tej propozycji, oświadczając,że to „zbyt niebezpieczna trasa”. Obawiał się zapewne, żew ten sposób dostaniemy się za Żelazną Kurtynę.

Podczas wizyty Mołotowa w Białym Domu SekretarzStanu Cordell Hull wręczył Harry’emu Hopkinsowi pis-mo, które zawierało dziewięć punktów dotyczących Ros-jan. Pierwszy z nich brzmiał: „Ustanowienie lotniczegoszlaku transportowego ze Stanów Zjednoczonych doZwiązku Radzieckiego przez Alaskę i Syberię”. Kiedyprezydent wspomniał o tym, Mołotow potraktował to jakoradę, ale „nie wiedział, jaką podjąć wówczas decyzję”.

Generał-major John R. Deane wyraził się ironiczniew związku ze zwlekaniem Rosjan w tej sprawie:

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 04

Jedyną rzeczą, która taknaprawdę bardzo mnie

niepokoiła, było to, że napływrosyjskiego personelu doStanów Zjednoczonych

w ogóle nie był objęty żadnąkontrolą. Z Moskwy

regularnie przylatywałysamoloty przywożące niezidentyfikowanych Rosjan.Widziałem, jak wyskakiwaliz samolotu, przeskakiwali

przez płot i biegli donajbliższej taksówki.

Wyglądało, że wiedzą, jakdostać się w miejsce, do

którego zostali skierowani.

„Przed opuszczeniem Rosji generał Arnold, który chcąccoś załatwić w Stanach Zjednoczonych uderzał zwykle rękąw biurko, wezwał mnie pewnego dnia do siebie, uderzył jakzwykle w biurko i powiedział mi, co zamierza zrobić, abyusprawnić transport powietrzny między Stanami Zjedno-czonymi i Rosją. Oświadczył mi, że powinienem zabiegaćo aprobatę Rosjan dla amerykańskich operacji mających nacelu rozwój transportu powietrznego do Moskwy. Trans-port ten miałby się odbywać trzema trasami w zależności odstopnia ich ważności: pierwsza z Alaski przez Syberię, drugaprzez Wielką Brytanię i Sztokholm i trzecia z Teheranu doMoskwy. Zasalutowałem, mówiąc: «Tak jest» – i przeznastępne dwa lata starałem się wykonywać jego polecenia”.1

Tam gdzie Stany Zjednoczone nie mogły sprostaćrosyjskim łapom, dzielnie dawali sobie radę Naziści. Nie-mieckie łodzie podwodne stacjonujące w Norwegii nie-ustannie atakowały nasze konwoje płynące do Murmańs-ka. Mimo to Stalin uważał, że trasa do Murmańska byładla nas, Amerykanów, mniej niebezpieczna. Miarka sięprzebrała, kiedy podczas jednego konwoju stracono 21z 34 statków. Samoloty Douglas A-20 Havoc, które szły nadno oceanu, okazały się ważniejsze dla Stalina niż ludzkieżycie. Tak więc na początku zaczę-liśmy latać średnimi bombowcamiz Południowej Ameryki do Afrykia następnie do Tbilisi. Lecąc nadAfryką często napotykały one podrodze burze piaskowe, które zaty-kały ich silniki i zamieniały jew bezużyteczny dla Rosjan złom.Nie byliśmy w stanie dostarczyć imdostatecznej ilości samolotówprzewożąc je na statkach wzdłużbrzegów Afryki, a były one impotrzebne do przeprowadzeniawielkiej ofensywy, którą szykowalipod Stalingradem.

Dopiero w tej sytuacji Rosjaniezezwolili na transporty z Alaskiprzez Syberię. Amerykanie mielilatać samolotami do Fairbanks naAlasce i umożliwić Rosjanom ko-rzystanie z tamtejszego lotniska.Do Rosji mieli latać wyłącznie ichpiloci.

Główną sceną na terenie Sta-nów Zjednoczonych związanąz tym programem stało się lotnisko Gore Field w GreatFalls w stanie Montana. Kilka lat przed wybuchem wojnygenerał Ralph Royce, który ćwiczył razem ze swoją grupą„Śnieżne Ptaki” latanie w warunkach zimowych, odkrył, żenad Great Falls, którego lotnisko położone jest na wyso-kości 3 665 stóp (1 100 m) nad poziomem morza i jedno-cześnie 300 stóp (90 m) nad miastem, przez ponad 300 dniw roku jest czyste niebo, które idealnie nadaje się dolatania, mimo iż zimy są tam bardzo mroźne i suche.

Rzut oka na globus pokazuje, że Great Falls leży napodobnej wysokości geograficznej oraz prawie na tymsamym przeciwległym południku co Moskwa. Miał to byćnowy tajny „Rurociąg”. Wojsko nazywało go w skrócieALSIB.

PRZEPROWADZKA DO MONTANYTuż po wyznaczeniu trasy nastała w tamtym rejonie

najzimniejsza zima od prawie 25 lat. Pierwszym człowie-kiem, który przetarł nowy szlak, był generał-major Follet-

te Bradley. Jego trasa wiodła nad starymi szlakami po-szukiwaczy złota w Kanadzie. Wspólnie z Rosjanamiwykreślił trasę, który rozpoczynała się w Great Fallsi wiodła aż do Moskwy przez Fairbanks na Alasce, Syberięi Kujbyszew. Jest to najzimniejsza na świecie droga powie-trzna, która zahacza o Yukon na Alasce i „biegun zimna”na Syberii. Mimo to sprawdzała się.

Pułkownik (wówczas jeszcze kapitan) Gardner, naszspecjalista od trudnych sytuacji z Newark, był jednymz pierwszych, którzy pojechali do Montany. Następny byłporucznik Thomas J. Cockrell, któremu powierzono przy-gotowanie w Great Falls zakwaterowania dla żołnierzySiódmej Grupy Transportowej z Dowództwa TransportuPowietrznego, którzy mieli przybyć tam prosto z Seattle.

W tamtym czasie Gore Field było Miejskim PortemLotniczym w Great Falls. Chociaż wybrano je na siedzibęSiódmej Grupy, nie od razu przystąpiono do stawiania nanim baraków i innych niezbędnych obiektów. Na początekjako tymczasową siedzibę dowództwa wybrano ogromneCentrum Miejskie, gdzie utworzono również kasyno dlażołnierzy. Dodatkowo na baraki i kasyno wykorzystanokryte lodowisko. Centrum dowodzenia rozlokowało się

w pomieszczeniach zajmowanychprzez burmistrza Eda Shieldsai jego podwładnych.

Centrum Miejskie pozostawałosiedzibą Siódmej Grupy Transpor-towej przez 4 miesiące. W tymczasie na terenie Gore Field bry-gady budowlane wznosiły baraki,hangary i inne budynki. Swojąprzeprowadzkę na wzgórze Gore,na którym położone było lotnisko,Grupa zakończyła na początku lis-topada 1942 roku. Siódma Grupakierowała całością zadań aż do 17listopada 1942, kiedy to całośćoperacji na Północno-zachodnimSzlaku powierzono specjalnie po-wołanemu do tego celu AlaskiemuSkrzydłu Dowództwa TransportuPowietrznego, które przejęło kon-trolę nad wszystkimi operacjamiod Great Falls do Fairbanks, gdziena dalszą drogę czekały setki ro-syjskich pilotów.

Z miejscowości Spokane przy-był major Alexander Cohn, któremu Dowództwo Trans-portu Powietrznego poleciło utworzyć 34 Oddział Zapaso-wy. To właśnie ten oddział nadzorował transporty ładun-ków pochodzących z całych Stanów Zjednoczonych, którewprowadzano do naszego końca „Rurociągu”.

Pułkownik Gardner załatwił mi wkrótce przeniesieniez Newark do Great Falls. W rozkazie, na mocy któregoprzeniesiono mnie, określono mnie jako „ReprezentantaNarodów Zjednoczonych”. Tylko kilka osób wiedziało, żemimo iż Organizacja Narodów Zjednoczonych utworzonazostała dopiero we wrześniu 1945 roku w San Francisco,nazwa „Narody Zjednoczone” używana była już w roku1942 do określania uczestników programu Lend-Lease.Tak było zapisane w moich papierach.

Dla większej jasności pozwolę sobie zacytować rozkazskierowujący mnie do Great Falls. Powodem, dla któregoto czynię, jest oświadczenie „rzecznika” Organizacji Naro-dów Zjednoczonych, które w roku 1949 na swoich łamachzamieściła gazeta New York Times: „Jordan nigdy nie

24 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 26: Nexus 04

Wojskowe Siły LotniczeKwatera Główna 34 Oddziału Zapasowego

Dowództwo Transportu PowietrznegoBiuro Głównodowodzącego

Kapitan George R. Jordan, 0-468248,AC, przydzielony do służby w Nowojor-skim Dowództwie Transportu Powiet-rznego na lotnisku Newark w stanieNew Jersey, zostaje z dniem 2 stycznia1943 roku mianowany reprezentantemNarodów Zjednoczonych przy 34 Od-dziale Zapasowym i skierowany niniej-szym rozkazem do Great Falls w stanieMontana.

PodpisanoPodpułkownik Meredith.

pracował dla Narodów Zjednoczonych”. Aby to wyjaśnić,udałem się osobiście do Timesa i pokazałem im oryginałtego rozkazu. Wyjaśniłem, że termin „Narody Zjednoczo-ne” był używany w roku 1942 przez naszą armię i po-prosiłem ich o sprostowanie (którego oczywiście nie za-mieścili) mówiące, że nigdy nie twierdziłem, iż praco-wałem w ONZ, nie chciałem bowiem uchodzić za kłamcę.Poniżej podaję pełny tekst tego rozkazu (patrz tekst w pro-stokącie obok).

Ten oficjalny rozkaz został poprzedzony wydaną 1 sty-cznia prezydencką dyrektywą(patrz tekst w prostokącie na na-stępnej stronie. Dyrektywa ta byłaskierowana do generała dowodzą-cego Dowództwem TransportuPowietrznego za pośrednictwempułkownika H. Raya Paige’a, szefaMiędzynarodowej Sekcji Persone-lu Powietrznego służącego podrozkazami generała Arnolda. Dy-rektywa ta dawała pierwszeństworosyjskim samolotom i to nawetprzed samolotami Wojskowych SiłLotniczych Stanów Zjednoczo-nych! Było to bardzo ważne w ca-łej mojej pracy. Oto jej pierwszyparagraf:

„…W celu wykonania tej dyre-ktywy, nadaje się pierwszeństworosyjskim samolotom w zakresiemodyfikacji, wyposażenia i prze-mieszczania się, nawet przed sa-molotami Wojskowych Sił Lotni-czych Stanów Zjednoczonych…”

…Rosjanie służący pod rozkazami pułkownika Kotiko-wa przenieśli się teraz z Newark do Great Falls. W tymczasie byłem już wręcz w przyjacielskich stosunkach z ni-mi. Z punktu widzenia zwykłych zachowań Rosjan w sto-sunku do Amerykanów można powiedzieć, że były onewyjątkowo serdeczne…

CZARNE TECZKIPo moim przeniesieniu do Great Falls zdałem sobie

sprawę z bardzo ważnego faktu: kiedy my wysyłaliśmypewne rzeczy do Rosji, Rosja wysyłała pewne rzeczydo nas.

Jedyną rzeczą, która tak naprawdę bardzo mnie niepo-koiła, było to, że napływ rosyjskiego personelu do StanówZjednoczonych w ogóle nie był objęty żadną kontrolą.Z Moskwy regularnie przylatywały samoloty przywożącenie zidentyfikowanych Rosjan. Widziałem, jak wyskakiwa-li z samolotu, przeskakiwali przez płot i biegli do najbliż-szej taksówki. Wyglądało, że wiedzą, jak dostać się w miej-sce, do którego zostali skierowani. Było to idealne roz-wiązanie, aby zapełnić nasz kraj ogromną ilością szpiegówdziałających pod fałszywymi nazwiskami, zarówno w cza-sie wojny, jak i zaraz po jej zakończeniu.

Trudno uwierzyć, ale w roku 1943 w Great Falls nieobowiązywała żadna cenzura. Ponad siedemdziesięciole-tni inspektor Randolph K. Hardy, wykonywał prawiepodwójną pracę na rzecz Departamentu Skarbu pracującw biurze imigracyjnym i celnym. Jego biuro mieściło sięw centrum miasta w odległości około 4 mil (6,4 km) odlotniska. Hardy często grywał również na organachw miejscowym kościele i bardzo nie lubił, kiedy mu sięprzerywało. Postanowiłem wyposażyć go w telefon, maszy-

nę do pisania, biurko, szafkę na dokumenty, stenografa,tłumacza oraz samochód służbowy.

W końcu zmuszony byłem umieścić nad drzwiamimojego biura dużą tablicę z napisem w języku rosyjskimi angielskim: „Biuro Celne – Zgłoszenia”. Kiedy Hardynie mógł być obecny w biurze, osobiście sprawdzałempaszporty, notując nazwiska i imiona przyjezdnych orazinne szczegóły. Nie należało to do moich obowiązków,niemniej dzięki temu mój notes z nazwiskami Rosjandziałających na terenie Stanów Zjednoczonych zaczął

puchnąć w bardzo szybkim tem-pie. W końcowym etapie zawierał418 nazwisk.

Mimo obaw moje kontaktyz pułkownikiem Kotikowem ukła-dały się jak najlepiej. Robiłemwszystko, co w mojej mocy, abywysłać jak najwięcej towarów doRosji. Otrzymane rozkazy były jas-ne i starałem się je wypełniać naj-lepiej, jak tylko potrafiłem.

Pułkownik Kotikow doskonalewiedział, że major może zdziałaćo wiele więcej niż kapitan. Dlategonie byłem zbytnio zdziwiony, kiedydowiedziałem się, że osobiście po-dyktował po angielsku następującylist do pułkownika Gitzingera:

Drogi pułkowniku Gitzinger,

Kapitan Jordan codziennie pracu-je teraz zawsze z tymi samymi oso-bami, Oficerem Zaopatrzenia Inży-

nieryjnego, majorem Boazem, Oficerem Inżynieryjnym Bazyz Siódmej Grupy Transportowej, majorem Lawrence’em,oficerem Alaskiego Skrzydła Kontroli i Inżynierii, majoremTaylorem, Oficerem Wykonawczym Zaopatrzenia, majoremO’Neillem, oficerem Zaopatrzenia Bazy, majorem Ram-seyem.

Podczas wzorcowego wykonywania swoich obowiązkówjest on często powstrzymywany przez innych oficerów.Dzieje się tak dlatego, że ma on niższy stopień wojskowy odwymienionych oficerów. Proszę pana o zrównanie jego stop-nia ze stopniami pozostałych oficerów. Pozwoli to jemui Rosjanom o wiele lepiej wykonywać swoją pracę.

A.N. KOTIKOWPułkownik, Przedstawiciel ZSRR

Kiedy uzyskałem nominację na majora, złote liściedębu przyczepił do moich pagonów sam pułkownik Koti-kow. Zostało to uwiecznione na fotografii, którą zamieś-ciłem w niniejszej książce.

Tym razem zaczęły mnie martwić dwie inne sprawy.Pierwszą z nich była niezwykle duża ilość czarnych walizekwykonanych z lakierowanej skóry i przewiązanych nakrzyż białym sznurkiem zapieczętowanym czerwonym la-kiem. Celem ich przeznaczenia była Moskwa. Drugąsprawą było włamanie do naszego magazynu w GoreField, z którego skradziono ampułki z morfiną z połowyspośród pięciuset zestawów do udzielania pierwszej po-mocy.

Pierwszymi sześcioma czarnymi walizkami, które miałypolecieć do Moskwy, opiekował się rosyjski oficer. W de-klaracji celnej określono je jako „bagaż osobisty”. Bezzadawania zbędnych pytań pozwoliłem wnieść je na

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 04

KWATERA GŁÓWNAWOJSKOWYCH SIŁ LOTNICZYCH

WASZYNGTON

1 Stycznia 1943

DO GŁÓWNODOWODZĄCEGOGENERAŁA DOWÓDZTWA

TRANSPORTU POWIETRZNEGO

Dotyczy: Ruchu rosyjskich samolotów.

1. Zgodnie z zarządzeniem prezydenta„samoloty będą dostarczone jak najszyb-ciej zgodnie z planami”. W celu wykona-nia tej dyrektywy, nadaje się pierwszeńs-two rosyjskim samolotom w zakresiemodyfikacji, wyposażenia i przemiesz-czania się, nawet przed samolotamiWojskowych Sił Lotniczych Stanów Zje-dnoczonych…

Z poleceniaGenerała-porucznika Arnolda

Richard H. BallardPułkownik, G.S.C.Szef Sztabu Lotniczego, A-4

pokład samolotu, jednak po pewnym czasie liczba przewo-żonych jednorazowo walizek wzrosła do dziesięciu, potemdo dwudziestu, trzydziestu i w końcu do pięćdziesięciu. Taich ilość ważyła już prawie dwie tony i zajmowała całyprzedział bagażowy w samolocie. Oficerowie przewożącywalizki zostali z czasem zastąpieni przez uzbrojonychkurierów, którzy przewozili je we dwójkę. Na wypadekinspekcji oznaczenie walizek zmieniono z „bagażu osobis-tego” na „immunitet dyplomatyczny”.

Tak więc tony jakichś materiałów wędrowały do Związ-ku Radzieckiego, a ja nie miałemzielonego pojęcia, co to takiego.Gdyby ktoś mnie o to zapytał,musiałbym to pytanie zignorować.

Ilekroć pytałem o ten bagażpułkownika Kotikowa, zawsze od-powiadał, że nie może udzielić miodpowiedzi, ponieważ jest to spra-wa „dyplomatyczna najwyższej wa-gi”. Ta odpowiedź w ogóle mnienie zadowalała i mówiłem mu, żete walizki nie są wysyłane przezradziecką ambasadę, ale przez Ko-misję ds. Zakupów Rządu Radzie-ckiego mieszczącą się w Waszyng-tonie. Mimo to nadal twierdził, żebez względu na ich pochodzenie,i tak podlegają dyplomatycznemuimmunitetowi. Byłem pewien, żeKotikow wie, iż pewnego dnia mo-gę zechcieć zajrzeć do nich.

Walizki te były dla nich takważne, że poprosili o oddzielne,zamykane pomieszczenie do ichprzechowywania. Jedynym pomie-szczeniem w magazynie, któremiało zamykane drzwi, było to,w którym przechowywano pakietyz zestawami do udzielania pierw-szej pomocy. Dałem je pułkowni-kowi Kotikowi. W pomieszczeniuz walizkami dyżurowali uzbrojenikurierzy. Jeden z nich spał na wali-zkach, a gdy drugi trzymał w tymczasie wartę. Pewnie niesłusznie, ale podejrzewałem icho kradzież naszych ampułek z morfiną. Moje podejrzeniepadło na nich dlatego, że byli jedynymi osobami przeby-wającymi w tym pomieszczeniu bez świadków.

Pewnego mroźnego popołudnia w marcu 1943 roku okołogodziny czwartej pułkownik Kotikow powiedział do mnie:

— Zapraszam cię dzisiaj na obiad.Później zadziwił mnie ponownie wyciągając z kieszeni

dwie wysmukłe butelki z długimi zwężającymi się ku górzeszyjkami.

— Wódka! — rzucił krótko.Przyjąłem zaproszenie z przyjemnością i pewną dozą

ciekawości. Już od ponad roku współpracowałem z puł-kownikiem Kotikowem i jego ludźmi, ale nigdy z nimi niejadłem obiadu. Gwoli ścisłości często jadaliśmy razemw kantynie oficerskiej, jednak wieczorem Kotikow i jegoludzie znikali, rozchodząc się do innych restauracji lubjadalni, najczęściej do hotelu Rainbow, gdzie kwaterowali.Był to, o ile mi wiadomo, pierwszy przypadek, kiedyRosjanie zaprosili Amerykanów na wieczorny posiłek…

Zauważyliśmy, że Rosjanie nagminnie zapominali pła-cić czekami żywnościowymi w kantynie oficerskiej. Te

niedopatrzenia kosztowały nas około 80 dolarów miesięcz-nie i postanowiliśmy coś z tym zrobić. W kantynie znaj-dowało się kilka automatów do gry, z których Rosjaniechętnie korzystali. Aby pohamować ich pijaństwo, po-stanowiliśmy umożliwić im granie na jednym z nich „zadarmo”. Dzięki temu jednorękiemu mechanicznemu ban-dytowi udało się nam w końcu znaleźć sposób na uregulo-wanie ich rachunków za alkohol.

I nagle zaprosili mnie na obiad i jako wabik oferowalimi darmowy alkohol. Nawet nie zastanawiałem się dlacze-

go. Mając pewne podejrzenia,przeprosiłem pułkownika Kotiko-wa, mówiąc mu, że nie mogę je-chać razem z nim jego Pontiaciemdo miasta. Na przyjęcie, któremiało się odbyć o siódmej wieczo-rem w restauracji „Carolina Pi-nes” w Great Falls, pojechałemsłużbowym samochodem razemz kierowcą. Na wszelki wypadekchciałem być mobilny.

Nie mając zbyt wiele czasu, za-pytałem naszego szefa zmiany, czyRosjanie planują na dzisiaj jakieśloty. Jego odpowiedź była twier-dząca. Na pasie startowym stał go-towy do lotu C-47. Jego silniki byłyrozgrzewane przez grzejniki Nel-sona – wielkie brezentowe torbywypełnione gorącym powietrzem.Grzejniki Nelsona pokrywały sil-niki samolotu i śmigła. (W zimietemperatura na płycie lotniskamogła spaść do takiego samegopoziomu jak w Fairbanks, to jestod 20 do 70 stopni2 poniżej zera.W tej temperaturze olej znajdują-cy się w silnikach mógł zgęstniećna kamień. Aby go rozmrozići uruchomić silnik trzeba było oddwóch do czterech godzin).

Rosjanie rządzili bazą lotnicząsilną ręką, lecz mimo to miałemnad nimi pewną władzę. Chociaż

samoloty przeznaczone dla Rosjan w ramach programuLend-Lease dostarczano do Great Falls, to jednak Ame-rykanie latali nimi do Fairbanks. Żaden pilot StanówZjednoczonych nie mógł odlecieć bez mojej zgody. Mog-łem wstrzymać start każdego samolotu, kiedy tylko chcia-łem. Podczas mojej nieobecności, tę możliwość miał Dyżu-rny Oficer Lotów. Skontaktowałem się z wieżą kontrolilotów, podałem im nazwę restauracji i numer telefonu,pod którym będę uchwytny, i zabroniłem wydawaniazezwolenia na start jakiemukolwiek samolotowi lecącemuz ładunkiem do Rosji bez mojej osobistej zgody.

Myśląc o tym rozkazie, pojechałem do „Carolina Pi-nes”… W przyjęciu uczestniczyło pięciu Rosjan i jedenAmerykanin, czyli ja. Spotkaniu przewodził pułkownikKotikow. Wśród zaproszonych gości był także pułkownikG.E. Cwietkow, szef zespołu myśliwców przechwytującychKomisji ds. Zakupów Rządu Radzieckiego…

Siedząc przy stole piliśmy wódkę. Około godziny 20.30,po minięciu prawie dwóch trzecich imprezy, obsługującanas kelnerka przekazała mi informację napisaną ołów-kiem na papierze. Wzywała mnie wieża kontroli lotówlotniska.

26 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 28: Nexus 04

Kolejna walizka zawierałazbiór map Komisji ds. KanałuPanamskiego z naniesionymi

na nich punktamistrategicznymi położonymi

w Strefie Kanału orazpodanymi odległościami do

portów i wysp usytuowanychw promieniu tysiąca mil

(1852 km) od kanału.

W korytarzu restauracji znajdował się ogólnie dostęp-ny telefon, z którego zadzwoniłem do wieży kontrolnej.Poinformowano mnie, że przed chwilą zaczęto rozgrzewaćsilniki samolotu C-47 i kilku nowo przybyłych kurierówdomagało się pozwolenia na start. Nie wracając do głów-nego pomieszczenia restauracji, gdzie nadal trwała kola-cja, szybko ubrałem płaszcz, zbiegłem po schodach dosamochodu i rozkazałem kierowcy jechać jak najszybciejdo hangarów, które położone były w odległości około4 mil (6,4 km) od restauracji.

W Great Falls panował właśnie środek zimy. Na ziemileżała gruba warstwa śniegu, a na krystalicznie czystymniebie migotały gwiazdy. Tej nocy temperatura na ze-wnątrz spadła poniżej 20 stopni (–29° C).

Kiedy zbliżaliśmy się do samolotu, w jego otwartychdrzwiach zaczęła majaczyć postać potężnie zbudowanegoRosjanina. Stał oparty plecami o jedną stronę ościeżaz nogą i ręką opartą o drugą. Wspiąłem się do góry,podczas gdy on próbował mnie przed tym powstrzymaćwypinając swój brzuch. Odepchnąłem go i prześlizgnąwszysię pod jego ręką, wszedłem do środka samolotu.

Kabina oświetlona była jedną żarówką umieszczoną nasuficie. Wewnątrz znajdowała się duża ilość czarnychwalizek przewiązanych sznurkiem i opieczętowanych czer-wonym lakiem. Opierając się łok-ciem o górną powierzchnię ich sto-su stał drugi Rosjanin, chudszy odpierwszego, który na mój widokwyprostował się. Obaj mieli okołoczterdziestki i pod skórzanymi ku-rtkami nosili typowe dla rosyjskichcywili niebieskie ubranie. Spodkurtek wystawały kolby pistoletówtkwiących w noszonych pod rękąkaburach.

Nie trudno było zgadnąć, żemieliśmy tu do czynienia z nowądostawą walizek. W pierwszym od-ruchu pomyślałem: „Następna do-stawa tych cholernych walizek!”Potem przyszło mi do głowy, że był to najlepszy moment,aby je otworzyć i zobaczyć, co w nich jest. Po znakach,jakie im dałem, zrozumieli, co chcę zrobić.

Nagle zaczęli się zachowywać, jakby postradali zmysły.Zaczęli tańczyć. Skoczyli na mnie z rękoma i łamanymangielskim wykrzykiwali bez przerwy jedno słowo: Dyp-lomatki!” Odsunąłem ich od siebie i sięgnąłem do kieszenipo metalowy futerał z brzytwą, którą nosiłem zamiastnoża.

Wyczuwając mój zamiar, chudszy z kurierów rzucił sięnagle twarzą w kierunku walizek i rozłożył się na nichcałym ciałem, najszerzej jak mógł. Udało mi się wyciągnąćspod niego jedną z nich. Aż podskoczył do góry, kiedyzorientował się, że chcę przeciąć opasujący ją sznurek.W tym momencie ich wygłupy i krzyk wzmogły się jeszczebardziej.

Kiedy otwierałem trzecią walizkę, moją głowę prze-szyła nagła myśl, która sprawiła, że moje czoło zrosiło siępotem. Rosjanie zachowywali się jak wariaci, byli wścieklii gotowi do walki. Jeden z nich znajdował się przede mną,a drugi za mną. Zastanawiałem się, czy ten, który stał zamną, nie strzeli do mnie w desperacji. Nie byłoby przy tymżadnego Amerykanina jako świadka i moja śmierć mogła-by zostać potraktowana jako „nieszczęśliwy wypadek”.

Wezwałem do siebie naszego żołnierza, który 30 stóp(9 m) dalej patrolował okolicę. Kiedy szedł, słychać było,

jak śnieg skrzypi pod jego butami. Wychyliwszy się z sa-molotu, zapytałem go, czy ma jakieś doświadczenie w wal-ce. Odparł twierdząco. Walczył na Południowym Pacyfiku.Przysunąłem się bliżej do niego i powiedziałem:

— Zamierzam otworzyć większą ilość tych walizek.Chcę, abyście mieli oko na tych dwóch Rosjan. Obaj sąuzbrojeni. W zasadzie nie spodziewam się żadnych kłopo-tów, ale jeśli któryś z nich wymierzy we mnie broń, chcę,aby to któryś nich pierwszy wyciągnął broń. Rozumieciemnie?

Po chwili zastanowienia żołnierz spojrzał mi prostow oczy i zapytał:

— Czy to rozkaz?— Tak, to rozkaz — odrzekłem.Przeładował karabin, aby być w razie czego gotowym

do strzału. Był wystarczająco wysoki, aby widzieć wnętrzesamolotu. Mając teraz obok siebie uzbrojonego żołnierzaczułem się o wiele pewniej.

Jeden z Rosjan wyskoczył z samolotu i szybko pobiegłw kierunku hangaru, aby zadzwonić. Drugi z nich, którybył niemal bliski płaczu, zaczął zawiązywać z powrotemsznurki, które wcześniej porozcinałem. Z doprowadze-niem walizek do porządku był pewien kłopot. Otóż Ros-janie wybrali najtańszy model walizki, jaki był dostępny.

Nie miały one żadnych zamków,a jedynie parę klamer. Wszystkiebyły zaadresowane na ten sam ad-res: „Do dyrektora, Instytut Tech-niki i Informacji Ekonomicznej,Czkałowskaja 47, Moskwa 120,ZSRR”.

Postanowiłem sprawdzić, cow nich jest. Zajrzałem do co trze-ciej z nich. Z około pięćdziesięciusprawdziłem osiemnaście. Prze-jrzałem je dokładnie, ponieważszukałem zaginionej morfiny (wrzeczy samej nie znalazłem ani je-dnej ampułki). Wewnątrz kabinyświatło było tak słabe, że bez lata-

rki nie było możliwości odczytania tekstu. Musiałem zdjąćz rąk rękawice. Od zimna drętwiały mi palce. Wykorzys-tując za podkładkę kolano, pospiesznie robiłem ołówkiemnotatki na dwóch długich kopertach, które przypadkowoznalazłem w kieszeni…

Pierwsza rzecz, jaką wygrzebałem, wywołała u mnieniesmak. Była to opasła księga na temat przewozu czworo-nożnych zwierząt. Czy to możliwe, aby dla przewozu takiejmakulatury amerykańscy piloci ryzykowali życie? Jednakna końcu tego dzieła znajdowały się tablice i mapy przed-stawiające prawie wszystkie połączenia kolejowe istniejącew Stanach Zjednoczonych.

Razem z tą księgą zapakowane były mapy drogowe,jakie można kupić na każdej stacji benzynowej. Co cieka-we, wszystkie one były mocno poznaczone. Wszystkierazem stanowiły szczegółową mapę Stanów Zjednoczo-nych z naniesionymi na niej nazwami miejsc, w którychistniały zakłady przemysłowe. Na przykład przy Pittsburg-hu naniesione były nazwy takich zakładów, jak „Westing-house” i „Blaw-Knox”.

Następna walizka wypełniona była materiałami zgro-madzonymi przez oficjalnie działającą w Stanach Zjed-noczonych Radziecką Agencję Telegraficzną „TASS”.Trzecia walizka była przeznaczona dla należącej do rząduradzieckiego Amtorg Trading Corporation z NowegoJorku. Kolejna walizka zawierała zbiór map Komisji ds.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 04

Kanału Panamskiego z naniesionymi na nich punktamistrategicznymi położonymi w Strefie Kanału oraz podany-mi odległościami do portów i wysp usytuowanych w pro-mieniu tysiąca mil (1852 km) od kanału.

Inna walizka wypełniona była dokumentami, któredotyczyły poligonu Aberdeen Proving Ground, jednegoz „kluczowych” miejsc w czasie wojny. Sądząc po tym, cozawierały otwarte przeze mnie walizki, pozostałe mogłyzawierać materiały dotyczące sprzętu, rafinerii, hut, ko-palń, cementowni etc. Przypuszczam, że inne dokumentybyły przewożone przez wywiad także statkami. Były tamsetki różnego rodzaju katalogów handlowych i pism nau-kowych… a także dokumenty na temat Meksyku, Argen-tyny i Kuby.

W przeszukanych walizkach znajdowały się dokumenty,które sądząc po ich treści pochodziły prawdopodobniez Departamentu Rolnictwa, Handlu oraz Stanu. Margine-sy wszystkich ich były obcięte do samego tekstu. Przypusz-czam, że zrobiono to w celu zmniejszenia ich wagi lubusunięcia pieczęci w rodzaju „Tajne”, „Poufne” lub „Ogra-niczony dostęp”, w przeciwnym bowiem razie dokumentyte nigdy nie mogłyby opuścić Stanów Zjednoczonych…

Później zauważyłem napis: „Od Hissa”. Nigdy wcześ-niej nie słyszałem o Algerze Hissie i otworzyłem tę teczkę,ponieważ leżała jako druga na stosie. Okazało się, żezawiera setki zdjęć czegoś, co wyglądało na wojskoweraporty…

Walizka, którą otworzyłem w środku mojego prze-szukania, zawierała plany inżynieryjne oraz prace nauko-we, które najeżone były różnymi wzorami, obliczeniamii specjalistycznym żargonem. Właśnie miałem ją zamykać,kiedy mój wzrok padł na dokument, którego nigdy wcześ-niej nie widziałem.

Widniejący na nim nagłówek brzmiał: „Biały Dom,Waszyngton”. Jako właściciela osiemdziesięcioakrowej(32,4 ha) działki położonej na wybrzeżu stanu Waszyng-ton, zaintrygowało mnie ominięcie liter „D.C.”3 Prze-studiowałem ten dokument z wielką uwagą. Składał się onz dwóch kartek papieru. Był zaadresowany do „Mikoja-na”, którego nazwisko było dla mnie w tym czasie czymśzupełnie nowym. (Kiedy zapytałem pułkownika Kotikowa,kim jest Mikojan dowiedziałem się, że był on w tym czasiepo Stalinie i Komisarzu ds. Zagranicznych Mołotowieczłowiekiem numer trzy w Związku Radzieckim. ByłKomisarzem ds. Handlu oraz szefem rosyjskiej stronyw programie Lend-Lease).

Po zwrocie „Drogi Panie Ministrze” następowało kilkazdań grzecznościowych. Najbardziej zaintrygował mniejednak jedenastowyrazowy ustęp na górze drugiej stronydokumentu i to do tego stopnia, że postanowiłem zapisaćgo na kopercie. Brzmiał on mniej więcej następująco:„…miałem nie lada trudności z wydobyciem tego odGrovesa”.

Dwa ostatnie słowa nie odnoszą się, jak sądzę, bezpo-średnio do generała-majora Leslie R. Grovesa, ale do„organizacji Grovesa”. Generał-major Groves, dowódcaObszaru Inżynieryjnego Manhattan, późniejszego Projek-tu Manhattan, należał do bardzo nielicznej grupy hierar-chów w Waszyngtonie, którzy żywili otwartą niechęć i po-dejrzliwość wobec Rosji…

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po znalezieniu tegopisma, było odszukanie podpisu. Zanotowałem go naswojej kopercie jako „H.H.” Być może nie była to dosłow-na transkrypcja, niemniej zrobiłem to najdokładniej, jakpotrafiłem. Z miejsca pomyślałem, że chodziło tu o Har-ry’ego Hopkinsa. Zarówno w Great Falls, jak i innych

miejscach zawsze w odniesieniu do niego używano tychdwóch liter z pominięciem środkowego inicjału.

Pamiętam, jak musiałem wyciągać to pismo z metalo-wego spinacza łączącego z nim dwa załączniki, które byłyzapewne tym, co tak trudno było wydobyć od Grovesa.Jednym z nich była gruba mapa. Rozłożona z trudnościąmieściła się między rozpostartymi na całą szerokość ręko-ma. Widniejąca na niej legenda mówiła: „Oak Ridge,Obszar Inżynieryjny Manhattan”.

Drugim załącznikiem była kopia raportu z nagłówkiem„Oak Ridge” składająca się z dwóch lub trzech stron. Niezauważyłem na niej żadnego podpisu. Na samej górzepierwszej strony widniał odciśnięty czerwoną pieczątkąlub wystukany na maszynie napis „Harry Hopkins” oraztytuł „Specjalny Koordynator Pomocniczy” lub „Adminis-trator”. Doszedłem do wniosku, że ta kopia była prze-znaczona dla Hopkinsa. W raporcie tym natknąłem się naszereg bardzo obco brzmiących dla mnie wyrazów, którychznaczenie chciałem wyjaśnić. Były wśród nich takie słowa,jak „cyklotron”, „proton” i „deuter” oraz zwroty w rodza-ju: „energia produkowana w wyniku fuzji” i „ściany grubo-ści pięciu stóp [1,5 m] wykonane z ołowiu i wody w celukontroli swobodnych neutronów”.

Przypuszczam, że nie więcej niż 200 ludzi w całymkraju wiedziało w tamtym czasie, co znaczyły te słowai zwroty. Papier, na którym je zanotowałem, przesłałempóźniej do ekspertyzy do Urzędu ds. Normalizacji w celuustalenia jego wieku.

Właśnie wtedy po raz pierwszy spotkałem się ze sło-wem „uran”. Dokładnie słowo to brzmiało „uran 92”.Później przeczytałem w jednej z książek, że 92 oznaczaliczbę, pod którą ten pierwiastek umieszczony jest w tab-licy Mendelejewa.

W czasie tych wydarzeń, podobnie jak wiele innychosób, nie miałem pojęcia, czym jest Oak Ridge, OkręgManhattan i kim jest jego szef, generał Groves. Całe toprzedsięwzięcie określane było jako „najlepiej chronionatajemnica w historii”. Projekt ten był tak tajny, że wtajem-niczonym weń oficerom zakazano rozmawiać na jegotemat w czasie prywatnych rozmów telefonicznych naterenie Pentagonu. Generał Groves twierdził, że bez jegoosobistej zgody, jego biuro ma prawo odmówić wysłaniajakichkolwiek dokumentów do Białego Domu, nawet naosobiste żądanie prezydenta Stanów Zjednoczonych…�

dokończenie w następnym numerzePrzełożył Adrian Anszczak

Przypisy:1. John R. Deane, The Strange Alliance (Dziwne Przymierze), Viking, 1947, str. 78.2. Chodzi o skalę temperatur Fahrenheita. –20-70° F odpowiada – 29-57° C.

– Przyp. red.3. Skrót D.C. pochodzi od słów District Columbia (Dystrykt Kolumbia)

i oznacza obszar, na którego terenie położona jest stolica Stanów ZjednoczonychWaszyngton. Litery te dodaje się zawsze, jeśli chodzi o stolicę USA.

28 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 30: Nexus 04

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

SEKRETY TECHNOLOGII NAŁADOWANEJ BARIERYBill Fogal

Rys. 1. Schemat urządzenia Fogala z Na-ładowaną Barierą.

Półprzewodnik Fogala

J esteśmy ograniczeni jedynie możli-wościami naszej wyobraźni. Po-

strzegamy to, czego nie widzimy, od-czuwamy to, czego nie słyszymy. Dąży-my do perfekcji w naszych modelachmyślenia, lecz czasami zapominamy, żeto właśnie niedoskonałość natury możepomóc nam w opanowaniu jakiegoś za-gadnienia.

Niniejszy artykuł dotyczy nowegosposobu myślenia o fizyce ciała stałego.Obecnie wszyscy starają się ujarzmići uporządkować przepływ czystej ener-gii, zamiast rozpraszać zgromadzonąenergię za pomocą przepływu prąduelektronów. Niniejszy artykuł dokonujerównież przeglądu koncepcji i teorii do-tyczących budowy naszego świata.

Sprawdzony eksperymentalnie pół-przewodnik Fogala może zmusić nas dozadania sobie pytań dotyczących do-tychczasowych teorii na temat elektro-magnetyzmu i do postawienia pytania:„Czy na pewno wszystko tak właśniedziała? A może jednak działa zupełnieinaczej?”

Przestrzegam czytelników przedprzyjmowaniem założenia, że dotych-czasowa teoria elektromagnetyzmu, za-równo klasyczna, jak i kwantowa, stano-wi ostateczną odpowiedź w tej kwestii.Topologia tych modeli została drastycz-nie i arbitralnie ograniczona. Jeśli spo-jrzy się na obwody w kategoriach wyż-szej algebry topologicznej, okaże się, żemożliwe jest wiele operacji, mimo iżwyklucza je obecna analiza tensorów.

Pola energiiCzy zdarzyło się wam wziąć kiedyko-

lwiek po jednym magnesie do ręki i zbli-żyć je do siebie tymi samymi bieguna-mi? Zbliżając je do siebie czujemy ichwzajemne odpychanie się i wzmacnianiesię „pola energetycznego” w miarę ichzbliżania do siebie. Każdy z magnetycz-nych biegunów wysyła ukrytą energię,która oddziałuje na drugi biegun, wy-twarzając siłę, którą odczuwamy.

Energia ta bez przerwy wypływaz magnesów i wypełnia całą przestrzeńwokół nich – aż po krańce wszechświata.

Elektron również posiada takie wy-pływające zeń pole energetyczne, po-przez które w pewnych warunkach elek-trony oddziałują na siebie identyczniejak magnesy. Kiedy dwa jednoimienneładunki zbliżają się do siebie, strumie-nie wydzielanej przez nie energii zde-rzają się z sobą wytwarzając (1) nadmiarzgromadzonej energii i (2) wzajemneodpychanie.

Jednak w przeciwieństwie do mag-nesów elektrony mają zazwyczaj swobo-dę ruchu, w wyniku czego wolne elek-trony oddalają się z rejonu odpychaniaładunków.

Gdy elektrony odpychają się i od-dalają od siebie, odprowadzają (tracą)także uzyskany w tym procesie nadmiarenergii.

Gdybyśmy potrafili tylko zbieraćenergię wypływającego pola energetycz-nego i wprowadzać ją do obwodu, niepozwalając jednocześnie elektronomoddalać się od siebie! Te związane elek-trony stałyby się wówczas niewyczerpal-nym źródłem wypływu energii, którąmoglibyśmy zbierać i wykorzystywać bezdrenowania samego źródła, czyli bezodpływu z niego elektronów.

Metoda ta miałaby jeszcze jednąwielką zaletę. Pozbylibyśmy się większo-ści szumów powstających w wyniku zde-rzeń elektronów w siatce krystalicznejpodczas ich wzdłużnego ruchu w po-staci prądu elektrycznego. Innymi sło-wy, moglibyśmy bezpośrednio wykorzy-stać zmiany w przepływie energii wywo-łane modulacją sygnałów bez potrzebygenerowania całej masy zmian polazwiązanych z tymi kolizjami elektro-nów. Pomysł jest prosty: należy użyćstrumienia energii pola, aby ominąć za-blokowany przepływ elektronów, a tymsamym ominąć większość szumów wy-stępujących w linii przesyłowej i związa-nych z nią obwodach.

Nowe obszary w fizyce ciała stałegoW celu pełnego zrozumienia tego,

co jest zawarte w tym artykule, potrzeb-na jest stosunkowo dokładna wiedza natemat fizyki kwantowej ciała stałego.Ale nawet przy jej znajomości zastoso-

wanie tantalowego elektrolitycznegomateriału pojemnościowego do ufor-mowania i podtrzymania fal spinowejgęstości w temperaturze pokojowej orazwytworzenia pola elektromagnetyczne-go poprzez przesuwanie i nakładaniestanów energetycznych ściśniętych elek-tronów, wydaje się być nowym obsza-rem w fizyce ciała stałego.

Artykuł ten wyjaśni także, dlaczegoefekt tunelowy łącza Josephsona1

w przypadku prądu zmiennego da sięwytworzyć w temperaturze pokojowejw urządzeniu z Naładowaną Barierąoraz jak i dlaczego w temperaturze po-kojowej da się również wytworzyćzmienny nadprąd.

Konstrukcja podstawowaRysunek 1 przedstawia uproszczony

schemat hybrydowego półprzewodnikaz Naładowaną Barierą. Urządzenie maelektrolityczny kondensator i równoleg-ły rezystor przyłączone do emitera dwu-biegunowego tranzystora. Tego rodzajukonfiguracja znana jest z podręcznikówteoretycznych jako element obejściowy,zaś kondensator w tym obwodzie będziereagował na częstotliwość, aby obniżyćoporność emitera i wytworzyć wzmoc-nienie.

Jest w tym wszystkim pewien intere-sujący aspekt. Przyznano mi dwa amery-kańskie patenty na tego typu obwodywykorzystujące elektrolityczny konden-sator do utworzenia jednolitej struktury.W pewnych warunkach elektrolityczny

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 04

Zdj. 1 Zdj. 2 Zdj. 3 Zdj. 4 Zdj. 5

kondensator działa w tego rodzaju ob-wodzie inaczej niż standardowy nieelek-trolityczny kondensator bocznikujący.

Kondensator elektrolityczny wyko-rzystuję do generowania wyjątkowegopola elektromagnetycznego. Równoleg-ły opornik służy do „odsączania” nad-miaru napięcia ładunku z płytek kon-densatora w celu wytworzenia tego po-la. Spełnia on jeszcze jedno zadanie,o którym powiem później. Dokładnecharakterystyki elementu pojemnościo-wego i rezystorowego nie są tym razempodane.

Składniki kondensatoraW teorii prosty kondensator przepu-

szcza sygnał i napięcie prądu zmien-nego i blokuje napięcie prądu stałego.Jednak fizyczny kondensator niekonie-cznie jest prostym urządzeniem. Okazu-je się, że jest to skomplikowany systemo wielu wewnętrznych funkcjach.

Elektrolityczny kondensator przepu-szcza sygnał i napięcie prądu zmien-nego i zatrzymuje ładunek prądu stałe-go – z towarzyszącym mu potencjałem– na płytkach kondensatora. Jeśli elekt-rolityczny kondensator może zatrzymaćpotencjał ładunku prądu stałego na po-wierzchni płytek, wówczas można byprzemieścić małe porcje tego potenc-jału oraz samego ładunku przy pomocyrównoległego „odsączającego” rezysto-ra. Ten niewielki prąd „odsączania”oraz zmiana pola elektrycznego wytwo-rzą bardzo małe pole magnetyczne napłytkach kondensatora.

Eksperymentalnie udowodniono, żeto małe pole elektromagnetyczne oscy-luje z bardzo dużą częstotliwością, któ-rej nie sposób określić w normalnychwarunkach laboratoryjnych.

Konwencjonalna teoria głosi, że dowygenerowania prądu i wytworzeniapola magnetycznego konieczny jestruch ładunku. Teoria nie określa jednakdokładnie ilości prądu koniecznej dostworzenia tego pola.

Czy efekt „odsączania” przez rów-noległy rezystor wywołuje zmianę stanuładunku wystarczającą do podtrzymania

bardzo małego pola elektromagnetycz-nego? Element rezystorowy musiałbyposiadać pewne, ściśle określone para-metry, aby odsączać dokładnie tyle nad-miarowego potencjału ładunku, abystan ładunku między płytką elementupojemnościowego a odsączającym rezy-storem nie osiągnął równowagi (wyrów-nania).

Przebiegi śledzone na lampieoscyloskopowej

W stanie ładowania, bez przyłożone-go sygnału i przy napięciu wstępnymzłącza, element pojemnościowy naładu-je się na złączu emitera do potencjału250 mV. Równolegle podłączony rezys-tor będzie „odsączać” nadmiar ładunkuz płytek kondensatora i będzie starał siędoprowadzić do stanu równowagi ła-dunków. Jednak oscylujące pole będziedrgało z częstotliwością około 500 MHzi nie osiągnie stanu równowagi zewzględu na tę wysokiej częstotliwościoscylację. Inaczej mówiąc, stan równo-wagi nie zostanie osiągnięty.

Tworzenie polaelektromagnetycznego

Tworzenie pola elektromagnetycz-nego przedstawia zdjęcie nr 1, na któ-rym widać krzywą sfotografowaną zapomocą tranzystorowego projektorakrzywych firmy Tektronix działającegow zakresie mikroamperowym. Odczytnapięcia prądu stałego na wyjściu emi-tera tranzystora nie wykaże żadnychzmian w napięciu w związku z wysokiejczęstotliwości oscylacją pola elektroma-gnetycznego. W tym momencie elektro-ny zostają złapane w pułapkę i zabloko-wane polem elektromagnetycznym kon-densatora. Blokada ta z kolei zatrzymu-je przepływ prądu i wytłumia szumywywołane kolizjami elektronów orazciepłem powstającym w wyniku wzajem-nego oddziaływania elektronów.

Blokada ładunkuZdjęcie nr 2 przedstawia kolejny ob-

raz wygenerowany przez tranzystorowyprojektor krzywych firmy Tektronix

działający w zakresie mikroampero-wym. W chwili wprowadzenia drobnegosygnału w rejon podstawy tranzystoraw efekcie zakłócenia nośnika prąduzmiennego w stosunku do wewnętrzne-go złącza emitera widać wyraźnie poleelektromagnetyczne. Przyczyną tegoefektu jest nadmierny potencjał stanuładunku i ściśnięcie zablokowanych wią-zek elektronowych przez wytwarzaneprzez kondensator ładowane prądemstałym pole elektromagnetyczne.

Przy tym stanie przewodnictwa całe-go urządzenia równoległy rezystor bę-dzie starał się wyrównać ładunek polai ustawić unieruchomione wiązki elek-tronowe w naładowanym polu na płyt-kach kondensatora. Zacznie się wytwa-rzać pole elektryczne wraz ze związanąz nim gęstością strumienia energii Po-yntinga2 (przepływ-S).

Tworzenie nadprądu zmiennegoZdjęcie nr 3 przedstawiające obraz

z tranzystorowego projektora krzywychfirmy Tektronix, pokazuje efekt „zakłó-cenia i ściśnięcia unieruchomionychwiązek elektronowych”.

W tym momencie w związku ze ściś-nięciem elektronów i szybkim utworze-niem się pola elektrycznego równoległyelement rezystorowy w półprzewodnikunie jest już w stanie dać sobie radyz „odsączaniem” nadmiarowego poten-cjału ładunku z naładowanych płytekkondensatora. Dzięki zmianie stanuenergetycznego elektronów i ściśnięciuwiązek elektronowych następuje przy-rost gęstości strumienia energii Poyn-tinga. W rezultacie powstanie fala gęs-tości spinowej i będzie rosła w tymtantalowym kondensatorze.

Wyładowanie nadprądu zmiennegoNa zdjęciu nr 4 ukazującym obraz

z tranzystorowego projektora krzywychfirmy Tektronix widać niemal pełne wy-kształcenie nadprądu zmiennego wywo-łanego przyrostem gęstości strumieniaenergii Poyntinga oraz zwiększonymdziałaniem fali gęstości spinowej tan-talowego kondensatora. Wykształcenie

30 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 32: Nexus 04

Rys. 2A Rys. 2B Rys. 2C Rys. 2D

pola elektrycznego zostaje niemal za-kończone.

Na złączu emitera prądu stałego po-le elektromagnetyczne za chwilę znik-nie i wyzwoli przepływ nadprądu zmien-nego jak również przepływ energii Po-yntinga.

Stały nadprąd jest zbyt silny, a przy-rost fali gęstości spinowej tantalowegokondensatora zbyt szybki, w związkuz rozbudowywaniem się pola elektrycz-nego, aby „odsączający” rezystor mógłw sposób efektywny wyregulować pro-ces i przerwać go.

Przepływ energii PoyntingaZdjęcie nr 5, również wykonane za

pomocą tranzystorowego projektorakrzywych firmy Tektronix, pokazujemoment rozładowania oraz gęstośćstrumienia energii Poyntinga, nadprądzmienny oraz zapadnięcie się ładowane-go prądem stałym pola elektromagnety-cznego, wywołanych zmianą stanu ener-getycznego na płytkach tantalowegokondensatora.

Większość przepływu dokonywane-go w ramach urządzenia stanowi stru-mień energii Poyntinga przemieszczają-cy się przez regiony siatki krystalicznejz zanieczyszczeniami. Przy znacznymspadku kolizji elektronów przepływ-Snie jest obecnie przedmiotem zakłóceńw związku z defektami struktury siatkikrystalicznej. Czasy przełączeń urządze-nia są znacznie szybsze i jest bardzoniewiele, jeśli w ogóle, ograniczeń reak-cji częstotliwościowej.

Następuje niezwykła odpowiedź czę-stotliwościowa – aż do rzędu optycz-nych – jako że fale o największej częs-totliwości mogą przechodzić bezpośred-nio jako strumień energii Poyntinga.Bez rozejścia się i rozproszenia tegoprzepływu energii nie ma możliwościwykonania pracy w konwencjonalnymsensie na nie przemieszczających sięelektronach w tym regionie, nawet mi-mo iż nadawany jest im potencjał. Jesttak dlatego, że przemieszczanie sięelektronów zostało czasowo zahamowa-ne lub znacznie ograniczone, podczas

gdy przepływ energii Poyntinga odbywasię szybko.

Większość elektronów nie przemie-szcza się liniowo i nie następuje pod-grzanie instrumentu, jak to się dziejew przypadku wibrowania siatki krystali-cznej przy normalnym przepływie stru-mienia elektronów.

Urządzenie to może pracować jakoelement ze sprzężeniem ładunkowymz możliwością przepuszczania zarównonapięcia, jak i prądu Poyntinga (S), bezprzewodzenia jednak strumienia elek-tronów (dq/dt).

Zmiana stanu energetycznegoTantal jest jednym z pierwiastków

stosowanych do budowy urządzeniaz Naładowaną Barierą, jak również rów-noległego elementu rezystorowego.W pewnych warunkach, przy stymulacjibardzo małym prądem, efekt „odsącza-nia” dodatkowego ładunku może dziękirównoległemu rezystorowi przemiesz-czać ładunek w kondensatorze i wytwa-rzać bardzo małe pole elektromagnety-czne, wewnątrz którego elektrony zo-stają „powstrzymane” lub „przytwier-dzone” tracąc zdolność do oddziaływa-nia na siatkę krystaliczną w obszarzezłącza emitera.

W wyniku wpływu, jaki wywiera prze-wodnictwo elektronów prądu zmiennegona „przytwierdzone” w obrębie polaładunku elektrony, pojawia się wyjątko-we zjawisko: wiązki związanych elektro-nów znajdujące się polu ładunku sąściskane do punktu, w którym następujezmiana stanu energetycznego ściśnię-tych, związanych elektronów w tantalo-wej siatce krystalicznej. Powoduje towytworzenie się pola elektrycznego podwpływem wzajemnego oddziaływania ści-śniętych wiązek elektronów z elektrona-mi przewodzonymi przez prąd zmienny.

Proszę teraz przypomnieć sobie, cosię działo podczas zbliżania do siebiemagnesów zwróconych tymi samymibiegunami? Analogiczny efekt zapoczą-tkowuje tworzenie nadprądu zmienne-go oraz przepływu energii Poyntingawewnątrz urządzenia.

Silnik z Naładowaną Barierą FogalaOmówione wyżej oddziaływania mo-

żna wszystkie razem porównać do dzia-łania swego rodzaju silnika cyklicznego,jak to pokazano na rysunku 2 przed-stawiającym cztery cykle pracy „silnikaFogala”.

Rysunek 2A pokazuje początekdziałania „suwu w dół” umownego tłokaemitera Fogala i tworzenie elektromag-netycznego pola prądu stałego.

Rysunek 2B obrazuje wstrzyknięciesygnału do cylindra z rejonu podstawyiniektora i zassanie tego sygnału przeztłok emitera do komory.

Rysunek 7C przedstawia ściśnięcieelektronów i formowanie wzmocnione-go pola elektrycznego w wyniku kom-presji ładunku, co w rezultacie dajerozszerzenie przepływu energii Poyn-tinga.

Rysunek 7D ukazuje moment roz-ładowania przepływu energii Poyntinga,w wyniku czego powstaje nadprąd orazzapaść pola elektromagnetycznego prą-du stałego tłoka emitera.

Działanie fal w urządzeniuWbrew konwencjonalnej teorii fale

sygnałowe przemieszczają się w rzeczy-wistości parami, z których każda zawie-ra znaną nam falę oraz falę „ukrytą”– antyfalę.

Obie fale tej pary mają tę samączęstotliwość. Dostępna nam obecnietechnologia półprzewodnikowa nie jestw stanie rozdzielić tych dwóch fal zewzględu na ograniczenie w czasie prze-łączania. Urządzenie z Naładowaną Ba-rierą potrafi wystarczająco szybko prze-łączać się, aby:

(1) oddzielić od siebie pary falo wyższych częstotliwościach;

(2) określić polaryzację fal świetl-nych w celu uwidocznienia obrazu tłai zwiększonej rozdzielczości video.

Poddane przednagraniowej obróbcetaśmy audio i video można poddać pro-cesowi wykrywania ukrytych w tledźwięków lub obrazów, których standa-rdowa aparatura elektroniczna nie jestw stanie wykryć. Urządzenie umożliwia

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 04

dokończenie na stronie 59

obróbkę częstotliwości od 20 Hz do5 GHz, a nawet wyższej, bez jej straty,dzięki jego zdolności do oddzielaniai poddawania obróbce par fal, jak rów-nież dzięki znacznie krótszemu czasowijego przełączania się.

Przewidywane zastosowaniaPrototypowe urządzenia z Nałado-

waną Barierą zostały przetestowanew aparaturze video do obróbki złożo-nych obrazów w celu uzyskania większejrozdzielczości. Urządzenie posiada zdo-lność przetwarzania i rozdzielania parfal i określania polaryzacji światła po-chodzącego od obiektów w tle. Zdolnośćta umożliwia wytworzenie wysokiej jako-ści obrazów na kineskopie (CRT3) orazbliskich hologramom obrazów na ciekło-krystalicznych monitorach (LCD4). Ost-rość obrazów na LCD można znaczniepoprawić poprzez wprowadzenie pręd-kości dostępnych w technologii Nałado-wanej Bariery, przy czym efekty wizual-ne są czasami wręcz szokujące.

Możliwości odkodowująco-transmisyjne

W maju 1996 roku wykonano w Hun-tsville w stanie Alabama wstępne testysprawdzające możliwość wpisania infor-macji video w potencjał napięciowy prą-du stałego i przesłania jej przewodowo.

Przekaz video na żywo (30 klatek nasekundę) poddano przetworzeniu wy-prostowując fale na potencjał prądu sta-łego o napięciu 1,6 V i przesłano dwu-żyłowym przewodem o długości 2 000stóp (600 m). Przetworzony na napięciepięciomegahercowy sygnał video nie byłmodulowany ani nie zawierał prąduzmiennego, który można by wykryć przypomocy czułej aparatury do przetwarza-nia sygnałów.

Analogowe oscyloskopy, które za-stosowano do monitorowania transmi-sji, pokazywały jedynie płaski wykresnapięcia prądu stałego, natomiast naj-lepsze cyfrowe urządzenie zapisującewykrywało bardzo słaby sygnał resztko-wy, który był wynikiem niepełnego filt-rowania (zamiany na prąd stały).

Przeprowadzone później dodatkowetesty z pełniejszym filtrowaniem dopro-wadziły do tego, że ten resztkowy sygnałprzestał być widoczny. Testy te prze-prowadzono w celu sprawdzenia, czysygnał video można „wpisać” w nośnikaudio i transmitować za pomocą prze-kaźnika bardzo niskiej częstotliwościwykorzystywanego do komunikacji z ło-dziami podwodnymi lub dwużyłowegoprzewodu o długości 2 000 stóp (600 m).

Urządzenie z Naładowaną Barierąbyło zdolne do wyłapania ukrytej infor-macji video, dzięki możliwości wychwy-

cenia wyprostowanych fal elektromag-netycznych prądu zmiennego ukrytychw napięciu prądu stałego wykrywanychw postaci zakłóceń wewnętrznego polaelektromagnetycznego urządzenia z Na-ładowaną Barierą.

Wielokrotnie powtarzałem ten teststosując coraz lepsze konstrukcje w celuwyeliminowania słabego sygnału re-sztkowego i w końcu udało mi się do-prowadzić do zadowalających i powta-rzalnych wyników. Okazało się, że wpi-sanie fal elektromagnetycznych w syg-nał bardzo niskiej częstotliwości w celuprzekazywania obrazu video, jest moż-liwe.

Nowym efektem wykrytym przy oka-zji testów w Huntsville było to, że po-przez dostrojenie urządzenia odbior-czego zawierającego element z Nałado-waną Barierą można zmieniać ognisko-wą pola widzenia obrazu, nawet jeśli niezmieniano ogniskowej obiektywu kame-ry video. Dowodzi to, że „wewnętrznainformacja” obrazu zawiera w rzeczywi-stości wszystko, co jest konieczne doskanowania określonej przestrzeni po-łożonej w dowolnej odległości od obiek-tywu w jego linii widzenia.

Wewnętrzna informacja zdaje sięzawierać dane dotyczące całego polawidzenia kamery, dzięki czemu możliwejest skanowanie całej przestrzeni tegopola z „ograniczonego obrazu”, na któ-rym większość informacji o nim samymznajduje się poza obszarem ostrościobiektywu kamery. Zastosowania tegoefektu w fotoanalizie są oczywiste i bar-dzo obiecujące.

Zastosowania urządzeniaz Naładowaną Barierą

Wykorzystując urządzenie z Nałado-waną Barierą można znacznie udosko-nalić obecną technologię radarową. Je-dnym z największych problemów tejdziedziny jest poziom szumów w syg-nale poddawanym obróbce. Urządzeniez Naładowaną Barierą może pełnić rolępoczątkowo-końcowego wzmacniaczaniskoszumowego zwiększającego czu-łość skanowania celu.

Radarowy obraz można znaczniepoprawić przez proste przetworzenieodbitego sygnału za pomocą urządzeniaz Naładowaną Barierą, a następnie wy-świetlić na kineskopie elektronowymlub wyświetlaczu ciekłokrystalicznymwysokiej rozdzielczości.

Dzięki „optycznej prędkości” prze-łączania się urządzenia z NaładowanąBarierą można przyspieszyć także dzia-łanie radaru zwiększając szybkość na-mierzania celu i odbioru echa. Wyko-rzystując „wewnętrzną” informację po-winno dać się tworzyć lepsze obrazy

w sonarach, dzięki wyeliminowaniudziur w widmie sygnału.

Możliwość dotarcia i wychwyceniaukrytej elektromagnetycznej informacjiwewnętrznej obrazu pochodzącej z po-wierzchniowego odbicia jest nieodłącz-ną zdolnością Naładowanej Bariery,którą należy dokładnie zbadać. Już te-raz wiadomo, że całość wnętrza dielekt-ryku bierze udział w procesie odbijaniaod niego światła oraz że informacjadotycząca wnętrza odbijającego obiektujest zawarta w odbitym obrazie, tyle żew formie ukrytych zmiennych typu elek-tromagnetycznego.

Zastosowania w obserwacjachradarowych i sonarowych

Wykorzystując technologię Nałado-wanej Bariery można skonstruować no-wy rodzaj systemu radarowego „obse-rwującego objętościowo”, który możeskanować elektromagnetyczny sygnałpochodzący z wnętrza obserwowanejpowierzchni lub przestrzeni i wychwycićzakłócenia w ziemskim polu magnety-cznym.

Ruch jakiegoś obiektu w takiej prze-strzeni (na przykład nisko lecącego sa-molotu z powłoką wykonaną z metalulub żywic epoksydowych) można wykryći śledzić bez względu na elektroniczneprzeciwdziałania i atmosferyczne zakłó-cenia (tornada, huragany lub gwałtowne,lokalne zmiany wiatru wywołane nagłymipionowymi przesunięciami powietrza)oraz bez konieczności odbierania echaodbitego od śledzonego obiektu. Urzą-dzenie z Naładowaną Barierą potrafiwyczuć i wzmocnić bardzo małe zakłóce-nia wewnętrznego pola elektromagnety-cznego i wytworzyć obraz identyfikującyobiekt. Przestrzeń w polu widzenia moż-na skanować na dowolną głębokość.

W celu identyfikacji kierunku i od-ległości fałdy ucha zewnętrznego robiąużytek ze sfazowanej odbitej informacjidźwiękowej, która jest około 40 decybe-li niższa od głównego sygnału docierają-cego do bębenka.

Jakiekolwiek nieliniowości celu, jegodefekty, bez względu na ogólny kąt od-bicia i odbite sygnały sonarowe, równieżwytwarzają takie sfazowane odbicia i za-kłócenia w:

(1) odbitym sygnale sonaru;(2) ziemskim polu magnetycznym

(oraz, de facto, w elektrycznym poluistniejącym między powierzchnią Ziemia elektrosferą);

(3) w oceanie – w ogólnym pod-powierzchniowym statycznym potencja-le utworzonym jako konglomerat wodo-rowych wiązań, jonizacji itp.

32 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 34: Nexus 04

IBOGAINA – DAR NATURYZWALCZAJĄCY NAŁOGI

IBOGAINA – DAR NATURYZWALCZAJĄCY NAŁOGI

Przypadkowo odkrytewłaściwości leczniczewytwarzanego z roślinalkaloidu, ibogainy,stały się podstawą

terapii, któradaje znakomitewyniki w walce

z uzależnieniamiod narkotyków niewywołując efektów

ubocznych. Już czasnajwyższy szerzejją rozpropagować.

Skompilowano napodstawie różnych źródeł,

w tym poświęconejibogainie strony internetowej

Howarda S. Lotsofawww.ibogaine.org/index.html

IBOGAINA – NATURALNY LEK NA UZALEŻNIENIE

A lkaloid pochodzenia roślinnego noszący nazwę ibogamina lub w bardziejpopularnej wersji ibogaina wykazuje zdolność przerwania degenerujące-

go cyklu uzależnienia od narkotyku. Jego efektywność jest w szczególnościwidoczna przy zwalczaniu uzależnienia od narkotyków będących pochodnąopium, takich jak heroina, a także kokainy oraz innych opioidów i psycho-stymulantów, a nawet alkoholu. Stwarza ogromne nadzieje na przezwyciężeniezarówno fizjologicznych, jak i psychologicznych problemów związanych z uza-leżnieniem i nie tylko przyspiesza proces wychodzenia z niego, ale pomagarównież osobom uzależnionym w ustaleniu głównej przyczyny ich nałogui odzyskaniu kontroli nad ich własnym życiem.

Ibogainę otrzymuje się głównie z tropikalnej rośliny Tabernanthe iboga,która rośnie w Afryce zachodniej w strefie równikowej. Udało się ją wyizolo-wać również z krzewinek Tabernanthe manii, Ervatamia yunnanensis i Er-vatamia orientalis należących do rodziny Apocynacae. Analiza liści Ervatamiaorientalis rosnącej głównie w położonych w pobliżu wybrzeża monsunowychzagajnikach pnączy na północ od Gordon Vale w najbardziej na północwysuniętej części Qeenslandu w Australii wykazała znaczną zawartość ibogainyoraz innych alkaloidów będących odzwierciedleniem związków znajdującychsię w Tabernanthe iboga.

Tabernanthe jest rośliną od dawna używaną przez plemiona Kongo i Gabo-nu w zachodniej Afryce, gdzie ceni się ją za jej własności lecznicze, jak równieżodurzające, afrodyzjakalne i halucynogenne, które wywołuje ona po zażyciudużych dawek, co ma zwykle miejsce podczas różnego rodzaju ceremoniałów.Członkowie plemiona Bwiti żują korzeń tabernanthe w czasie długich wyprawmyśliwskich w celu zmniejszenia zmęczenia i zapotrzebowania na sen. Plemio-na Mitsogho Bwiti i Fang Bwiti z Gabonu często używają tej rośliny w swoichrytuałach inicjacyjnych, zarówno w stosunku do kobiet, jak i mężczyzn.Przygotowanie do ceremoniału wymaga zażycia dużej dawki, co osiąga sięprzez długotrwałe żucie liści i kory korzenia tabernanthe.

Zaobserwowane w trakcie eksperymentów fazy działania tego alkaloiduporównano z relacjami 150 ludzi, którzy doznali „przeżyć z pograniczaśmierci”1, które wystąpiły u nich w stanie śmierci klinicznej.

Korzeń tabernanthe po raz pierwszy przywieziono z Gabonu w roku1864, ale Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, dokąd trafił, opisało godopiero w roku 1889. Krystaliczny alkaloid został po raz pierwszy wyizolowanyprzez Dybowskiego i Landrina w roku 1901 i nazwany ibogainą. W latach1901-1905 francuscy farmakolodzy poddali go szerokim badaniom klinicznymi ustalili, że posiada on zdolność stymulowania serca oraz leczenia neurasteniii astenii. Jednak pełne badania jego farmakologiczno-dynamicznego i te-rapeutycznego potencjału podjęto dopiero w roku 1939. Z powodu swoichwłasności halucynogennych korzeń tabernanthe trafił w latach sześćdziesiątychdo społeczności narkomanów i w roku 1972 został zarejestrowany jakosubstancja halucynogenna.

W roku 1962 zażywający heroinę narkoman, Howard Lotsof, przyjąłibogainę w poszukiwaniu nowego sposobu wejścia w stanu „haju”. Po trwają-cych 36 godzin przeżyciach halucynacyjnych zniknęło u niego łaknienieheroiny. Co więcej, ustąpiły również u niego nieprzyjemne objawy występującew przerwach w zażywaniu heroiny. Lotsof podał ibogainę sześciu innymnarkomanom i pięciu z nich straciło pociąg do heroiny. Ten niezwykły wynikzachęcił go do dalszych badań nad tym alkaloidem. W latach osiemdziesiątychi dziewięćdziesiątych udało mu się dzięki ibogainie uratować wielu ludziuzależnionych od narkotyków i alkoholu.

Mimo iż w Holandii od roku 1990 poddano leczeniu ibogainą w ściślekontrolowanych warunkach 40 osób, w USA jest ona nadal na indeksie Urzędu

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 04

„Płacenie przodkom” przez wyznawców kultu Bwiti, Kongo.(Fot. J.W. Fernandez. Zaczerpnięto ze strony internetowej P. Popika.)

ds. Leków i Żywności (FDA) i jej stosowanie jest tamnielegalne.

LECZENIE Z CHEMICZNEGO UZALEŻNIENIAOD NARKOTYKÓW

Ibogaina nie jest substytutem narkotyku ani psycho-stymulantów, nie powoduje uzależnienia i jest podawanaw postaci pojedynczej dawki. Powoduje przerwanie che-micznego uzależnienia. Czasami występuje potrzeba po-nownego jej podania, aż do momentu kiedy leczona niąosoba jest w stanie uwolnić się od pewnych reakcji wywo-łanych przez narkotyk, od którego jest uzależniona.

Dane z początkowych badań wskazują, że w przypadkuwielu pacjentów trzeba w okresie dwóch lat kilkukrotniepowtórzyć tę terapię, aby doprowadzić do długotrwałejabstynencji od narkotyków i psychostymulantów. Więk-szość pacjentów leczonych ibogainą po jednokrotnym jejpodaniu uwalnia się od chemicznego uzależnienia naokres od trzech do sześciu miesięcy. Około 10 procentpacjentów po jednokrotnym jej podaniu uwalnia się odchemicznego uzależnienia na dwa lub więcej lat. Taki samprocent pacjentów wraca z kolei do zażywania narkotykupo dwóch tygodniach od jej podania. Wielokrotne jejpodawanie w dłuższym okresie czasu jest zazwyczaj bar-dziej efektywne w osiąganiu coraz dłuższych okresówabstynencji.

Pierwsze doniesienia na temat dodatniego efektu sto-sowania ibogainy w przypadku uzależnień od narkotykówbędących pochodną opium znalazło się w amerykańskimpatencie nr 4 499 096 (Lotsof, 1985), uzależnień od kokai-ny w patencie nr 4 587 243 (Lotsof, 1986) i uzależnień odinnych narkotyków w patencie nr 5 124 994 (Lotsof, 1992).

Wstępne badania pokazujące pozytywny skutek działa-nia ibogainy na osoby uzależnione od kokainy i heroinyprzeprowadzone zostały w latach 1962-1963 przez Howar-da S. Lotsofa w kilku grupach eksperymentalnych.

Dodatkowo dane z klinicznych badań nad leczeniemchemicznych uzależnień za pomocą ibogainy podaje Kap-lan (1993), Sisko (1993), Sanchez-Ramos i Mash (1994)oraz Sheppard (1994).

Przed zastosowaniem ibogainy do leczenia uzależnieńod narkotyków, wykorzystano ją w psychoterapii, o czymdoniósł Naranjo (1969, 1973) oraz uczestnicy PierwszejMiędzynarodowej Konferencji Ibogainy, która odbyła sięw Paryżu (Zeff, 1987).

Istnieją liczne doniesienia z różnych okresów czasumówiące o wykorzystywaniu w Afryce zachodniej roślinzawierających ibogainę do celów religijnych oraz medycz-nych (Fernandez, 1982; Gollnhofer i Sillans, 1983, 1985).

Ogólny zarys historii badań nad ibogainą opublikowałGoutarel et al.2 (1993).

Dodatnie wyniki w leczeniu ludzi uzależnionych odopiatów3, kokainy i alkoholu potwierdzają badania przed-kliniczne przeprowadzone przez badaczy z USA, Holandiii Kanady. Dzoljic et al. (1988) pierwsi opublikowali danena temat zdolności ibogainy do zmniejszania skutkówodstawienia narkotyku. Stanley D. Glick et al. (1992)z Alabany Medical College opublikowali wyniki własnychbadań oraz ogólny przegląd zagadnienia dotyczącego zre-dukowania skutków związanych z odstawieniem narkoty-ku. Maisonneuve et al. (1991) określili farmakologiczneoddziaływanie między ibogainą i morfiną, zaś Glick et al.(1992) donoszą o zdolności ibogainy do zmniejszeniai przerwania samoaplikowania morfiny przez szczury.Woods et al. (1990) odkryli, że ibogaina nie działa jakopiat, zaś Aceto et al. (1991) ustalili, że ibogaina niewywoduje objawów głodu po jej odstawieniu i nie powodu-je uzależnienia.

Cappendijk i Dzoljic (1993) opublikowali dane natemat działania ibogainy na redukcję samoaplikowaniakokainy przez szczury. Broderick et al. (1992) jako pierwsiopublikowali doniesienie w sprawie zdolności ibogainy doodwrócenia wywołanego kokainą przyrostu dopaminy,a później opisali wpływ ibogainy na wywołaną przezkokainę aktywność motoryczną oraz inne efekty (1994).Badania prowadzane przez Brodericka et al. potwierdzająwnioski Sershena et al. (1992), że ibogaina redukujewywołaną przez kokainę aktywność motoryczną u myszy.Sershen (1993) wykazał również, że ibogaina zmniejszyłaspożycie kokainy przez myszy.

Glick (1992) i Cappendijk ustalili na modelu zwierzę-cym, że wielokrotne podawanie ibogainy w pewnym okre-sie czasu jest bardziej efektywne od pojedynczej dawkiw zwalczaniu samoaplikowania kokainy lub morfiny, copozostaje w zgodzie z wnioskami Lotsofa odnośnie poda-wania ibogainy ludziom (1985).

Popik et al. (1994) stwierdzili, że ibogaina jest konkuren-cyjnym inhibitorem MK-801 łączącym się z kompleksemreceptorów NMDA. Wykazano, że MK-801 zmniejszatolerancję na opiaty (Trujillo i Akil, 1991) oraz alkohol(Khanna et al., 1993). Wykazano również, że MK-801 blokuje„zwrotną tolerancję” na stymulanty (Karler et al., 1989).

Maisonneuve et al. (1991), Broderick et al. (1992) orazSershen et al. (1992) odkryli wpływ ibogainy na dopaminę(substancję, którą podejrzewa się o wzmacnianie uczuciaprzyjemności doznawanego pod wpływem narkotyków po-wodujących uzależnienie) oraz system dopaminowy. Z ko-lei Deecher et al. (1992) opisał łączenie się ibogainyz receptorem opiatów kappa.

Jak z tego widać, ibogaina oferuje całe spektrummechanizmów umożliwiających ograniczenie spożywaniatakich substancji jak narkotyki, psychostymulanty i alkohol.

34 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 36: Nexus 04

Tabernanthe iboga – źródło ibogainy.

PROGRESJA EFEKTÓWUważa się, że działanie ibogainy jest trójstopniowe:1. Okres od 4 do 6 godzin emulujący sny, w czasie

których występują intensywne wrażenia dźwiękowe i świe-tlne, wizualna prezentacja myśli lub zdarzeń, które miałymiejsce w życiu.

2. Okres poznawczy, intelektualny, w czasie któregoprzeżycia wynikające z pierwszej fazy zostają poddanew wysokoenergetycznym procesie rozwinięciu, po czymnastępuje ich integracja w nową strukturę ego.

3. Okres szczątkowej stymulacji kończący się zazwy-czaj snem. Lotsof opisuje ten końcowy etap jako składają-cy się z trwających od 3 do 4 godzin snów powtarzającychsię w okresie czasu trwającym od 24 do 40 godzin. Osobapoddana kuracji budzi się na koniec w znakomitej formiei poczuciem ogromnej pewności siebie.

Amerykański kardiolog Michael Sabom przeprowadziłbadania porównawcze ze 150 pacjentami, którzy zostali„wyrwani z objęć śmierci”, i wyszczególnił następująceetapy typowe dla „przeżyć z pogranicza śmierci” (NDE):

1. Faza introspektywna: subiektywne odczucie, że jestsię zmarłym; odczuwanie spokoju i błogości; oddzielenieod ciała; wizje materialnych przed-miotów i wydarzeń.

2. Faza transcendentalna: tunellub strefa ciemności; ocena minio-nego życia; przejście do transcen-dentalnego świata lub wniknięciew światłość; spotkania z innymi is-totami; powrót do życia.

Co ciekawe, w wielu przypad-kach NDE dochodziło do spekta-kularnej transformacji. Liczni pac-jenci opowiadali o wrażeniu oglą-dania całego swojego życia i o tym,że przestali bać się śmierci. Czulisię silniejsi, bardziej optymistyczni,spokojni i zdolni do bardziej pozy-tywnej kontemplacji życia.

W przypadku leczenia ibogainąrezultaty zauważalne są dopiero poobudzeniu. Większość pacjentównie pragnie już narkotyku, od któ-rego byli uzależnieni. Należy jed-nak podkreślić, że reakcja na ibo-gainę ma charakter bardzo indywi-dualny i zależny od cech pacjenta.

Lotsof podaje, że pacjenci, którym podano ibogainę,odczuwają przez 4 do 6 miesięcy zmniejszone zapotrzebo-wanie na sen.

Młoda Holenderka poddana leczeniu ibogainą napi-sała:

„Narkotyki przestały mnie pociągać, ponieważ działa-nie ibogainy znacznie przewyższa ich wpływ, chociaż niezawsze jest przyjemne. Przez 4 miesiące po jej podaniumiałam bardzo intensywne wizje kolorów i światła. Działa-nie ibogainy było w moim przypadku procesem umys-łowym, formą duchowego oczyszczenia. Była ona niczymserum prawdy, którego działanie odczuwałam przez dłuż-szy czas. Dopiero teraz, po 6 miesiącach, mogę stwierdzić,że nie jestem już uzależniona. Potrzeba czasu na to, abyzdać sobie sprawę, że nie ma od tego odwrotu. Ibogainasama w sobie nie stanowi rozwiązania, niemniej pozwalacałkowicie pozbyć się głodu narkotykowego”.

Ibogaina dostarcza środków na przezwyciężenie uzale-żnienia, lecz osoba poddająca się leczeniu sama musi

chcieć pozbyć się nałogu. Ibogaina daje takiej osobiepoczucie, że cała jej wiedza pozwoli jej pozbyć się nałogu,jeśli tylko tego pragnie.

KLINICZNE PROCEDURYEfekt leczenia ibogainą postrzegany jest w trzech kate-

goriach: krótkookresowej, średniookresowej i długookre-sowej. Często efekty fazy krótkookresowej i średniookre-sowej określa się po prostu jako efekty lub efekty uboczne.Dwa główne efekty wywoływane przez ibogainę to:

1. Zdolność przerwania narkotycznego lub psychosty-mulacyjnego cofnięcia.

2. Zmniejszenie lub całkowita eliminacja łaknieniazmuszającego do szukania i zażywania opiatów, psycho-stymulantów i alkoholu (Lotsof, 1985, 1986, 1989).

Wiedza na temat stosowania ibogainy w leczeniu al-koholizmu ogranicza się do (1) pojedynczego przypadkupacjenta uzależnionego wyłącznie od alkoholu i (2)zmniejszenia lub w kilku przypadkach całkowitego zaprze-stania picia alkoholu przez pacjentów leczonych z uzależ-nienia od narkotyków.

Zdolność ibogainy do leczenia z uzależnienia od niko-tyny (Lotsof, 1991) uwidoczniła sięu pacjentów leczonych pod kątemuzależnienia od opiatów i/lub ko-kainy.

Podczas leczenia należy zwracaćuwagę na pewne zagadnienia natu-ry ogólnej. Na personelu medycz-nym spoczywają cztery główne obo-wiązki:

1. Zdobycie zaufania pacjenta.2. Zapewnienie pacjentowi po-

czucia bezpieczeństwa.3. Pomaganie pacjentowi

w zwalczaniu jego chemicznegouzależnienia.

4. Dostarczenie pacjentowi ko-niecznego psychosocjalnego wspar-cia – koniecznego w przypadkuwiększości z nich – w celu umoż-liwienia mu zwiększenia poczuciawłasnej wartości i zdolności do ist-nienia jako pełnowartościowy czło-nek społeczeństwa. Jest to proces,który holenderskie środowisko le-karskie nazywa „normalizacją”.

W Procedurze Lotsofa, na której temat przygotowywa-ny jest obecnie podręcznik, ujawniające się w większościprzypadków odczucie konfliktu między lekarzem i pacjen-tem po nagłym zaprzestaniu przyjmowania narkotyku, niewystępuje, jeśli uzależnionemu od narkotyków pacjentowipozwoli się na ich zażywanie aż do pewnego momentuprzed przystąpieniem do kuracji ibogainowej. Nie masprzeczności w dopuszczeniu do zażywania przed lecze-niem opiatów (narkotyków będących pochodną opium),ponieważ jak utrzymuje Lotsof, ibogaina spowoduje prze-rwanie chemicznego uzależnienia albo też nie. W trakcieleczenia pacjentom uzależnionym od stymulantów niepozwala się na ich zażywanie i nie stwarza to żadnychproblemów, zarówno dla pacjentów, jak i personelu medy-cznego.

Przed przystąpieniem do eksperymentalnego leczeniaw szpitalach z zastosowaniem Procedury Lotsofa uzależ-nionym pacjentom pozwalano na zażywanie narkotykówpochodzących z ich prywatnych źródeł aż do wieczora

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 04

Molekularna struktura ibogainy.

poprzedzającego rozpoczęcie leczenia ibogainą. W czasieibogainowych sesji pacjentowi aplikuje się przez 3 do 5 dniprzed przystąpieniem do podawania ibogainy przepisaneprzez prowadzącego lekarza medykamenty.

Mimo to niewiara pacjentów w środki medyczne i ichstrach przed głodem narkotykowym powodowała przemy-canie narkotyków na teren szpitala. Aby temu zapobiec,wszyscy pacjenci zgłaszający się na kurację ibogainowąmuszą w chwili przyjmowania do szpitala wyrazić zgodę napoddanie się fizycznemu badaniu i przeszukaniu wszystkichswoich rzeczy osobistych. Służy to dwóm celom. Po pierw-sze, zapobiega możliwości przedawkowania przez potajem-nie przeszmuglowane narkotyki, psychostymulanty i inneśrodki. Po drugie, umożliwia bardziej szczegółowe pozna-nie ogólnego stanu zdrowia pacjenta, co jest szczególnieważne, ponieważ wielu pacjentów szukających ratunkuprzed chemicznym uzależnieniem często latami ukrywaliczne objawy chorobowe i stara się leczyć je samemu zapomocą niedozwolonych leków uzależniających.

WSTĘPNE OBJAWYBezpośrednie, wstępne objawy leczenia ibogainą są

niezwykle dramatyczne. Pierwsze z nich pojawiają sięzazwyczaj już po około 45 minutach od chwili doustnegoprzyjęcia dawki, zaś pełny efekt uwidacznia się najczęściejw czasie od 2 do 2,5 godziny. Pierwszym objawem działa-nia ibogainy jest wrażenie uporczywego, pulsującegodźwięku. Pacjent stara się leżeći kiedy skłonimy go do wstaniai chodzenia, wykazuje objawy atak-sji (ruchowa niezborność).

Wskazania do Procedury Lotso-fa zalecają, aby pacjent z chwiląpodania ibogainy pozostawał w łóż-ku i jak najmniej się ruszał, ponie-waż wywoływane przez nią uczucienudności jest powodowane ru-chem, a w późniejszym stadium (po 4 i więcej godzinach)prawdopodobnie przez psychosomatyczną reakcję nawcześniej tłumione traumatyczne przeżycia.

Poza utrzymywaniem pacjenta w stanie jak najwięk-szego bezruchu wskazane jest podawanie przeciwwymiot-nych środków nie zawierających fenotiazyny, ponieważzwiązek ten może zakłócać psychoaktywizujące działanieibogainy. Jeśli wymioty nastąpią w czasie krótszym od 2,5godziny od momentu podania ibogainy, należy wykonaćanalizę wymiocin w celu określenia, jaki jej procent zostałwchłonięty przez organizm. Ewentualny ubytek możnauzupełnić poprzez podanie dodatkowej ilości ibogainy zapomocą infuzji doodbytniczej, jeśli nie można tego zrobićdoustnie, pod warunkiem jednak że pacjent wyraził wcześ-niej zgodę na ten sposób jej aplikowania.

REAKCJE AUTONOMICZNEW czasie pierwszych 5 godzin od momentu podania

ibogainy u pacjenta następuje umiarkowany wzrost ciś-nienia krwi wynoszący zwykle od 10 do 15 procent,a w niektórych przypadkach także spadek tętna. Najbar-dziej widoczne zmiany w funkcjonowaniu organizmu wy-stępują w czasie od 1,5 a 2,5 godziny od podania ibogainy.

W wielu przypadkach tętno rośnie w związku ze sta-nem niepewności poprzedzającym jej przyjęcie.

FAZA WIZUALIZACJIJednym z pierwszych głównych efektów działania ibo-

gainy jest wytworzenie w początkowej fazie jej działania

stanu emulującego sen, aczkolwiek osoba śniąca w rzeczy-wistości nie śpi i może udzielać odpowiedzi na zadawanejej przez lekarzy pytania.

W większości przypadków ludzie będący pod wpływemibogainy nie chcą rozmawiać. Wolą skupić uwagę nawizualnej prezentacji wspomnień lub innych zjawiskach,których doświadczają – wizjach o frojdowskich i jungows-kich podtekstach.

Odczucia wizualne są bardzo szybkie. Niektórzy pac-jenci opisują je jako coś podobnego do filmu wyświet-lanego w przyspieszonym tempie, inni jako pokaz slajdów,przy czym każdy z nich jest ruchomym obrazem przed-stawiającym jakieś określone wydarzenie lub okolicznościz życia pacjenta. W obu przypadkach prezentacja materia-łu wizualnego jest tak szybka, że rozproszenie uwagiobserwującego nawet na moment powoduje zakłócenieprocesu wyzwalania emocjonalnych napięć powstającychpod wpływem przypominania stłumionych wspomnieńo charakterze traumatycznym. Mając to na względziepersonel medyczny powinien ograniczyć swoją ingerencjęwe wczesnej fazie działania ibogainy do minimum.

FAZA WARTOŚCIOWANIA POZNAWCZEGOZgodnie z Procedurą Lotsofa po fazie wizualizacyjnej

następuje faza, w której dochodzi do intelektualnegowartościowania i poszerzenia poprzednich doświadczeńi decyzji. Następuje ona po fazie wizualizacyjnej, która

trwa zwykle od 3 do 5 godzin.Nie należy jednak traktować tychprzedziałów czasowych jako osta-tecznych, ponieważ różnorodnośćindywidualnych reakcji jest wręczregułą, a nie wyjątkiem w tej pro-cedurze.

W przypadku procesu wartoś-ciowania przeprowadzanego przezsamego pacjenta, chodzi o to, że

jego przeżycia i decyzje z przeszłości jawią mu się jakojeden z możliwych wówczas wariantów jego zachowania.Ibogaina umożliwia powtórny osąd życia, działań i za-chowań, dzięki czemu pacjent potrafi zrozumieć, że alter-natywy do jego zachowań istniały już wtedy, gdy je pode-jmował. Wiedza ta umożliwia mu modyfikację jego bieżą-cych zachowań i zerwanie z zależnością od narkotyku.

BEHAWIORALNY BRAK MOBILNOŚCI W CZASIEDZIAŁANIA IBOGAINY

Po fazie wizualizacyjnej oraz intelektualnego wartoś-ciowania u pacjentów obserwuje się stan behawioralnegobraku mobilności (Depoortere, 1987), w czasie któregoobraz fal mózgowych związanych z marzeniami sennymii snem, różniący się jednak od ich obrazu w stanienormalnego snu, przedstawia rytmiczną, powolną aktyw-ność o częstotliwości 4-6 herców. Taki obraz EEG jestprzejawem stanu bezruchu.

Pierwsi obserwatorzy Procedury Lotsofa (Kaplan,1990) sądzili początkowo, że jest to objaw paraliżu, alekiedy pacjentów poproszono o wstanie i poruszanie się,byli oni w stanie wykonać to polecenie, aczkolwiek z pew-nym trudem.

POWSTRZYMANIE ŁAKNIENIANagłe przerwanie łaknienia narkotyku w leczeniu

z uzależnienia chemicznego jest czymś wyjątkowym w Pro-cedurze Lotsofa. Efekt ten jest zazwyczaj niedostrzeganyprzez pacjenta aż do chwili ustąpienia zasadniczych efek-

36 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 38: Nexus 04

Kwiat Tabernanthe ibogi.

tów działania ibogainy (wizualizacja, wartościowanie po-znawcze, behawioralna immobilność oraz szczątkowe po-budzenie), a także do czasu przespania się.

Pierwsze uświadomienie braku łaknienia narkotyku(głodu narkotykowego) występuje zwykle w okresie od 48do 72 godzin od chwili podania ibogainy. W mniejszościprzypadków uświadomienie braku łaknienia narkotykumoże wystąpić już po 24 godzinach. Z drugiej stronypersonel medyczny zauważa jego brak już po 45 minutachdo 1,5 godziny od chwili podania ibogainy.

Według NDA International (spółka me-dyczna założona przez Howarda Lotsofazajmująca się prowadzeniem eksperymental-nych terapii opartych na Procedurze Lotso-fa) doświadczenia uzyskane podczas leczenia20 pacjentów poza granicami USA pokazują,że w przypadkach długoterminowego chemi-cznego uzależnienia u większości z nichwystępuje konieczność podania całej seriidawek, zanim osiągnie się zanik łaknienianarkotyku. Tym niemniej trzem pacjentomz tej grupy wystarczyło jedynie jednokrotnepodanie ibogainy do przerwania ich chemi-cznego uzależnienia na co najmniej dwa lata.

Jedną z zalet ibogainy jest to, że po-zwala ona pacjentowi na okresy zupełnegouwolnienia się od łaknienia narkotyku.W tych okresach zadaniem psychiatrów,pracowników socjalnych, terapeutów i pa-cjenta jest stworzenie spójnej grupy robo-czej, której celem jest osiągnięcie przezpacjenta stanu umożliwiającego długo-trwałe uniezależnienie się od narkotyków.

ZMNIEJSZENIE ZAPOTRZEBOWANIA NA SENWe wszystkich przypadkach ibogaina zmniejsza zapo-

trzebowanie na sen do 3-4 godzin na dobę. Efekt ten trwado miesiąca lub nawet dłużej, a następnie wszystko wracapowoli do normy.

W celu wyjaśnienia tego zjawiska opracowano dwieteorie. Pierwsza z nich sugeruje długotrwałą biologicznądostępność ibogainy lub jednego z jej metabolików. Teoriata opiera się na badaniach farmakokinetycznych prowadzo-nych na Uniwersytecie w Miami (Mash, 1995). Druga z nichmówi, że spadek psychologicznej potrzeby snu jest związa-ny z potrzebą marzeń. Dowodem na rzecz tej teorii jest to,że ibogaina emuluje silne marzenia senne, który trwająprzez wiele godzin w czasie początkowej fazy jej działania.

Redukcja zapotrzebowania na sen jest odbierana przezwiększość pacjentów jako dyskomfort, zwłaszcza że więk-szość z nich przyzwyczaiła się do stosowania narkoty-ków/leków wywołujących sen w celu ucieczki od rzeczywis-tości. Pacjenci ci mogą wymagać stosowania łagodniedziałających leków uspokajających w czasie pierwszychkilku dni po podaniu ibogainy.

Przy aplikowaniu leków uspokajających pacjentomz długotrwałym uzależnieniem chemicznym należy mieć nawzględzie normalne w takim przypadku przeciwwskazania.W nielicznych przypadkach pacjenci wykorzystują tendodatkowy czas (wynikający ze zmniejszonego zapotrze-bowania na sen) na realizację swoich zawodowych zajęć.

WSPARCIE PSYCHOSOCJALNEWszelkie aspekty występujące podczas leczenia z che-

micznych uzależnień, typowe w innych metodach leczenia,występują również w przypadku leczenia ibogainą.

Cechy charakterystyczne pacjenta z punktu widzeniapsychopatologii, behawiorystyki oraz społecznej roli,a także umiejętności zespołu medycznego mają ogromnywpływ na wynik terapii.

W przypadku pacjenta, który osiągnął już zawodowyi naukowy status potrzebny do odniesienia sukcesu w ży-ciu społecznym, zadanie zespołu leczącego może byćłatwiejsze.

W przypadku pacjenta, który nie posiadł odpowiednichumiejętności lub cierpi na brak opiekilekarskiej z racji niedomogów innych niżchemiczne uzależnienie, opieka i rehabili-tacja muszą być prowadzone z udziałemzespołu zajmującego się psychosocjalnymwsparciem.

U wielu pacjentów urazy z okresu dzie-ciństwa zdają się odgrywać istotną rolęw potrzebie zażywania i obawie przed po-rzuceniem narkotyku. (Bastiaans, 1991).

Wiele ogólnie akceptowanych normdotyczących dystansu między pacjentemi terapeutą zawodzi w przypadku leczeniaibogainą. Pacjenci ci wymagają bliższegokontaktu i bardziej intensywnego prowa-dzenia oraz ogólnie rzecz biorąc są bar-dziej na nie otwarci. Wymagają szybszejinterwencji w uczeniu się społecznegowspółżycia oraz w pokonywaniu i rozumie-niu różnych urazów, których doznaliw czasie swojego życia.

W związku z tym ibogaina nie jestlekiem dla klinicystów, którzy chcieliby

podać pigułkę całkowicie się przy tym dystansując odpacjenta.

BEZPIECZEŃSTWO PACJENTEKJedna z pacjentek, dwudziestoczteroletnia kobieta, le-

czona w Holandii ibogainą z chemicznego uzależnieniazmarła z nie ustalonych przyczyn. Chociaż sekcja zwłoknie wykazała przyczyny śmierci, w jej krwi wykryto ibogai-nę w ilości 0,75 mg/litr. Taka jej zawartość nie byłatoksyczna we wcześniejszych badaniach na zwierzętach,jak również w badaniach na ludziach prowadzonych przezNDA International.

W następstwie tego zgonu (oraz wcześniejszego zgonuSzwajcarki, której podano ibogainę podczas sesji psycho-terapeutycznej w Europie nie mającej żadnego związkuz programem badawczym NDA) Urząd ds. Leków i Żyw-ności (FDA) wyłączył kobiety z prób klinicznych, któreprowadzone są obecnie na Uniwersytecie w Miami.

Co ciekawe, ta decyzja FDA jest niezgodna z zalece-niami państwowych instytutów zdrowia (NIH) w tej spra-wie. NIH zalecają jak najwcześniejsze włączanie kobiet doprób klinicznych w celu zapewnienia im większego bez-pieczeństwa.

NDA International podaje, że 30 procent ich pacjen-tów stanowią kobiety i że nie zaobserwowano u nichżadnych negatywnych skutków przyjmowania ibogainy,zarówno podczas, jak i po kuracji. Biorąc to wszystko poduwagę należy podkreślić, że Procedurę Lotsofa możnastosować wyłącznie w warunkach szpitalnych lub klinicz-nych, gdzie pacjent ma zapewniony ciągły nadzór per-sonelu medycznego oraz elektroniczne monitorowanie.

W ramach trwającego nieprzerwanie międzynarodowe-go programu gromadzi się materiał mający umożliwićhipotetyczne określenie przyczyny śmierci wspomnianej

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 04

Holenderki. Ponadto NDA International stara się nawią-zać współpracę z rządem Szwajcarii w sprawie zgonuwyżej wymienionej Szwajcarki.

LOGISTYKA LECZENIA IBOGAINĄNDA International Inc. otrzymuje wiele próśb o infor-

macje dotyczące leczenia z uzależnienia od narkotykówprzy pomocy ibogainy.

W chwili obecnej jedynymi krajami, w których prowa-dzi się takie leczenie za zgodą ministerstwa zdrowia, sąpaństwa Ameryki Środkowej. Prowadzone tam kuracje sączęścią szeroko zakrojonego programu badawczego.

W związku z dużymi kosztami hospitalizacji oraz logis-tyki koniecznej do realizacji tego programu podstawowykoszt kuracji jednej osoby w trzyosobowej grupie możewynieść około 15 500 dolarów amerykańskich. Koszt kura-cji indywidualnej jest znacznie wyższy. Koszt ten nieobejmuje badań wstępnych, przejazdu oraz koniecznegopobytu w Nowym Jorku w celu przeprowadzenia obser-wacji, zarówno przed, jak i po kuracji.

Dalsze informacji w sprawie kuracji ibogainowej moż-na uzyskać pod adresem:

Intake DepartmentNDA International, Inc.

P.O. Box 100506Staten Island, NY 10310-0506

USAPrzełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Near-Death Experience; w skrócie NDE. – Przyp. red.2. Et al. – skrót od słów et alii (i inni).3. Nazwa określająca opioidy egzogenne, do których należą między innymi

niektóre alkaloidy, takie jak morfina, heroina, kodeina i inne pochodneopium. Opioidami nazywa się z kolei leki oraz endogenne i egzogennesubstancje wykazujące powinowactwo do receptorów opioidowych (występu-jących w mózgu i innych tkankach) i pobudzające je. – Przyp. red.

UWAGA!W języku polskim pod adresem http://rabbit.if-pan.kra-

kow.pl/ dostępne jest opracowanie Piotra Popika z InstytutuFarmakologii PAN w Krakowie pod tytułem „Hamowanieuzależnień przez antagonistów receptora NMDA – historiaodkrycia i mechanizm działania ibogainy”. Autor tego opra-cowania podaje piśmiennictwo znacznie obszerniejsze odzamieszczonego przy niniejszym artykule (sam również jesttam cytowany). W związku z tym w nawiasach kwadrato-wych podaliśmy dodatkowo liczbę porządkową publikacjiwymienionej w opracowaniu Piotra Popika.

Bibliografia:1. M.D. Aceto, „Biological Evaluation of Compounds for Their Physical

Dependence Potential and Abuse Liability”, US National Institute for DrugAbuse (NIDA), Research Monograph 119(506):520-523, 1991.

2. J. Bastiaans, „The Psychiatric and Psychosomatic Dimensions of Trau-ma”, osobista korespondencja z Howardem Lotsofem, 1991.

3. P.A. Broderick, F.T. Phelan, S.P. Berger, „Ibogaine Alters Cocaine-Induced Biogenic and Psychostimulant Dysfunction but Not [3H]GBR-12935Binding to the Dopamine Transporter Protein”, Problems of Drug Dependen-ce 1991, Proceedings of the 53rd Annual Scientific Meeting, CPDD, NIDAResearch Monograph, 119:285, 1992; [10].

4. P.A. Broderick, F.T. Phelan, F. Eng, T. Wechsler, „Ibogaine ModulatesCocaine Responses which are Altered due to Environmental Habituation: inVivo Microvoltammetric and Behavioural Studies”, Pharmacology, Biochemis-try and Behaviour, 49(3):711-728, 1994; [11].

5. S.L.T. Cappendijk, M.R. Dzoljic, „Inhibitory Effects of Ibogaine onCocaine Self-Administration in Rats”, European Journal of Pharmacology,241:261-265, 1993; [14].

6. D.C. Deecher, M. Teitler, D.M Soderlund, W.G. Bornmann, M.E. Kuehne,S.D. Glick, „Mechanisms of Action of Ibogaine and Harmaline Congeners Basedon Radioligand Binding Studies”, Brain Research, 571:242-247, 1992; [23].

7. H. Depoortere, „Neocortical Rhythmic Slow Activity During Wakeful-ness and Paradoxical Sleep in Rats”, Neuropsychobiology, 18:160-168, 1987.

8. E.D. Dzoljic, C.D. Kaplan, M.R. Dzoljic, „Effects of Ibogaine onNaloxone-Percipitated Withdrawal Syndrome in Chronic Morphine-Depen-dent Rats”, Archive of International Pharmacodynamics, 294:64-70, 1988.

9. J.W. Fernandez, Bwiti: An Ethnography of Religious Imagination inAfrica, Princeton, University Press, USA, 1982; [36].

10. S.D. Glick, K. Rossman, N.C. Rao, I.M. Maisonneuve, J.N. Carlson,„Effects of Ibogaine on Acute Signs of Morphine Withdrawal in Rats:Independence From Tremor”, Neuropharmacology, 31:497-500, 1992; [47].

11. S.D. Glick, K. Rossman, S. Steindorf, I.M. Maisonneuve, J.N. Carlson,„Effects and Aftereffects of Ibogaine on Morphine Self-Administration inRats”, European Journal of Pharmacology, 195:341-345, 1992; [48].

12. O. Gollnhoffer, R. Sillans, „L’Iboga, Psychotrope Africain” („Iboga,An African Psychotropic Agent”), Psychotropes, 1(1):11-27, 1983.

13. O. Gollnhoffer, R. Sillans, „Usages Rituels de l’Iboga au Gabon”(„Ritual Uses of Iboga in Gabon”), Psychotropes, 2(3):95-108, 1985.

14. R. Goutarel, O. Golinhoffer, R. Sillans, „Pharmacodynamics andTherapeutic Applications of Iboga and Ibogaine”, Psychedelic Monographs& Essays, 6:71-111, 1993.

15. R. Goutarel, O. Gollnhoffer, R. Sillans, „L’Iboga et I’ibogaine contre ladependance aux stupefiants: Pharmacodynamie et applications psychotrapeu-tiques”, Psychotropes, 8(3), 1993.

16. B. Judd, osobista korespondencja z Howardem Lotsofem, 1993.17. C.D. Kaplan, osobista korespondencja z Howardem Lotsofem, 1990.18. C.D. Kaplan, E. Ketzer, J. de Jong, M. de Vries, „Reaching a State of

Wellness: Multistage Explorations in Social Neuroscience”, Social Neuro-science Bulletin, 6(1), zima 1993; [60].

19. R. Karler, L.D. Calder, I.A. Chaudhry, S.A. Turkanis, „Blockade of‘Reverse Tolerance’ to Cocaine and Amphetamine by MK-801”, Life Scien-ces, 45:599-606, 1989; [62].

20. J.M. Khanna, H. Kalant, G. Shah, A. Chau, „Effect of D-cycloserine onRapid Tolerance to Ethanol”, Pharmacology, Biochemistry and Behaviour,45:983-986, 1993; [64].

21. H.S. Lotsof, „Rapid Method for Interrupting the Narcotic AddictionSyndrome”, U.S. Patent No. 4 499 096, 1985; [79].

22. H.S. Lotsof, „Rapid Method for Interrupting the Cocaine and Amp-hetamine Abuse Syndrome”, U.S. Patent No. 4 587 243, 1986; [80].

23. H.S. Lotsof, „Rapid Method for Attenuating the Alcohol DependencySyndrome”, U.S. Patent No. 4 857 523, 1989; [81].

24. H.S. Lotsof, „Rapid Method for Interrupting or Attenuating theNicotine/Tobacco Dependency Syndrome”, U.S. Patent No. 5 026 697, 1991; [82].

25. H.S. Lotsof, „Rapid Method for Interrupting or Attenuating Poly-DrugDependency Syndromes”, U.S. Patent No. 5 124 994, 1992; [83].

26. I.M. Maisonneuve, R.W. Keller jr., S.D. Glick, „Interactions betweenIbogaine, a Potential Anti-Addictive Agent, and Morphine: An in VivoMicrodialysis Study”, European Journal of Pharmacology, 199:35-42, 1991; [86].

27. D.C. Mash, R. Douyon, W.L. Hearn, N.C. Sambol, J. Sanchez-Ramos,„A Preliminary Report on the Safety and Pharmacokinetics of Ibogaine”,Biological Psychiatry, 1995.

28. C. Naranjo, „Psychotherapeutic Possibilities of New Fantasy Enhan-cing Drugs”, Clinical Toxicology, 2(2):209, 1969; [93].

29. C. Naranjo, The Healing Journey, Pantheon Books/Random House,Nowy Jork, USA, 1973, str. 174-228; [94].

30. Osobista korespondencja z Howardem Lotsofem (autor zastrzegł sobieanonimowość) 1994.

31. P. Popik, R.T. Layer, P. Skolnick, „The Putative Anti-Addictive DrugIbogaine is a Competitive Inhibitor of [3H]MK-801 Binding to the NMDAReceptor Complex”, Psychopharmacology, 114:672-674, 1994; [105].

32. M.B. Sabom, Recollections of Death, Harper & Raw, USA, 1982.33. J. Sanchez-Ramos, D. Mash, „Ibogaine Research Update: Phase

I Human Study”, MAPS, IV(4):11, wiosna 1994; [125].34. H. Sershen, A. Hashim, L. Harsing, A. Lajtha, „Ibogaine Antagonizes

Cocaine-Induced Locomotor Activity in Mice”, Life Sciences, 50:1079-1086,1992; [133].

35. H. Sershen, A. Hashim, A. Lajtha, „Ibogaine Reduces Preferences forCocaine Consumption in C57BL/6 by Mice”, Pharmacology, Biochemistry andBehaviour, 47(1):13-19, 1994; [134].

36. S.G. Sheppard, „A Preliminary Investigation of Ibogaine: Case Reportsand Recommendations for Further Study”, J. Substance Abuse Treatment,11(4):379-385, 1994.

37. B. Sisko, „Interrupting Drug Dependency with Ibogaine: A Summaryof Four Case Histories”, MAPS IV(2):15-23, lato 1993; [139].

38. K.A. Trujillo, H. Akil, „Inhibition of Morphine Tolerance and Depen-dence by NMDA Receptor Antagonist MK-801”, Science, 2512:85-87, 1991;[154].

39. Village Beat, Nowy Jork, maj 1990.40. H.W. Woods, F. Miedzihardsky, C.B. Smith, G.D. Winger, C.P. Prince,

1989 Annual Report: Evaluation of New Compounds for Opioid Activity, NIDAResearch Monograph, 95(563):655-656, 1990.

41. L. Zeff, First International Ibogaine Conference, Paryż, Francja,styczeń 1987 (nagranie wideo).

38 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 40: Nexus 04

UKRYTE DZIEJE JEZUSAI ŚWIĘTEGO GRAALA

UKRYTE DZIEJE JEZUSAI ŚWIĘTEGO GRAALA

Pierwsi przywódcykościoła katolickiego

przyjęli jakoobowiązujące teksty,

które zaciemniająprawdę na tematżycia Jezusa orazjego królewskiej

krwi. Apokryfy i inneźródła dowodzą,

że hierarchiakościelna od

początku manipulujewyznanwcami, abyzachować nad nimi

swoją władzę.

Część 1

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

W cale nie planowałem napisania książki Bloodline of the Holy Grail (Krewz krwi Jezusa1). Jest ona dziełem przypadku, a nie zamysłu. Powstała

w rezultacie pełnienia przeze mnie przez ostatnie 10 lat funkcji historykai genealoga 33 rodzin królewskich. Jest wynikiem dokumentowania przezemnie we wczesnym okresie mojej działalności w powyższym charakterzedziejów tych rodzin oraz ich szlachetnych odgałęzień, a także studiowaniarycerskich archiwów rodzin tych szlachetnie urodzonych suwerenów.

Moja praca polegała między innymi na gromadzeniu chronologicznychzapisów spraw, które te rodziny znały, ale nie zawsze dostatecznie szczegóło-wo. Z tego też względu znacznie mniej czasu poświęciłem w Brytanii i Europiestudiowaniu biblijnego aspektu zagadnienia, o którym będzie tu mowa, a takżedlatego, że większość tego materiału jest w Europie dobrze znana. Kiedyukazała się moja książka, dla większości tych ludzi nie była ona zaskoczeniem,ponieważ nigdy nie było dla nich tajemnicą, że Jezus był żonaty i miałpotomków, gdyż było to zapisane w ich rodzinnych archiwach, z których częśćstanowi własność publiczną. Opublikowane pisma Mary, Królowej Szkotów2,mówią o tym bardzo obszernie. Pisma króla Anglii, Jakuba II3, równieżzawierają obszerne fragmenty poświęcone tej sprawie.

Dopasowując mozolnie szczegół do szczegółu, pokolenie po pokoleniu,dokonaliśmy kompilacji czegoś, co może być użyteczne dla przyszłych pokoleń,czegoś, co w chwili gdy zaczynaliśmy pracę, było zamknięte w skrzyniachi szafach. Byłem osobą, której dane było usłyszeć: „Niech pan spojrzy, tu jestnapisane, że otwierano to po raz ostatni w roku 1732!” Tak więc dotarliśmy dobardzo, bardzo starych dokumentów, i to nie tylko otwieranych po raz ostatniw tysiąc siedemset którymś roku, ale rzeczywiście spisanych setki lat wcześniej.

Książka ta powstała przypadkiem. W pewnym okresie, jakieś 10 do 12 lattemu rozpocząłem pracę na zlecenie różnych rodzin mającą na celu spisanieich genealogii. W czasie jej wykonywania okazało się, że zaczynają się one zesobą zbiegać. Stało się to wręcz oczywiste, lecz dojście do tego zajęło mi sporoczasu, ponieważ kiedy spisuje się genealogię, pracę wykonuje się do tyłu,składa się poszczególne elementy cofając w czasie, aż w końcu piramidauformowana z dużej ilości danych dotyczących różnych linii genealogicznych,zaczyna schodzić się w jej wierzchołku.

Nagle zdałem sobie sprawę, co ten punkt zbieżności oznacza i powiedzia-łem: „No, no, czy macie pojęcie, co ja tu znalazłem?” W odpowiedziusłyszałem: „Och, nic wielkiego, ojca tego to a tego i nic więcej”. A ja im na to:„O nie, odkryłem, że to pochodzi z Domu Judy z okresu pierwszego stulecia”.„Tak, wiemy o tym” – odparli – „nam chodziło jednak o to, abyś…” Ja zaś nato: „Otóż są na świecie miliony ludzi, którzy nic nie wiedzą na ten temat,odwróćmy więc tę piramidę do góry nogami i zamieńmy ją w książkę!” I tak otodoszło do napisania tej książki.

Co więcej, od 6 lat pełnię funkcję Wielkiego Brytyjskiego Przeora KościołaUświęconej Rodziny Świętego Kolumby4, który jest siedzibą KrólewskiegoKościoła Celtyckiego5. Dzięki temu miałem dostęp do pism Kościoła Celtyc-kiego pochodzących z 37 roku n.e. Za sprawą osobistych kontaktów z zakon-ami rycerskimi miałem również dostęp do dokumentów Templariuszy, tych,które przywieźli oni do Europy w roku 1128 i przedstawili hierarchom KościołaRzymskokatolickiego, śmiertelnie ich tym przerażając, gdyż odnosiły się onedo rodowodów i genealogii, do czego wrócimy później.

Tak więc wyruszamy na poszukiwanie przemierzając minione stulecia.Niektórzy nazywają je nawet nawet poszukiwaniem ostatecznym. KościółChrześcijański potępił je jako herezję. Chodzi tu oczywiście o poszukiwanieŚwiętego Graala6.

Definicja herezji podawana we wszystkich słownikach brzmi następująco:„poglądy przeciwne w stosunku do ortodoksyjnych dogmatów chrześcijańskich

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 04

To, że Jezus miał potomków,może dla wielu okazać się nielada niespodzianką. Należyjednak wiedzieć, że fakt tenbył szeroko znany w Brytanii

i Europie aż do schyłkuśredniowiecza.

biskupów”. W świetle tej definicji wszystkie inne po-szukiwania, w których mieści się większość współczesnychnaukowych i medycznych dociekań, to również herezja.Słowo „herezja” to nic innego jak obraźliwa etykietkastosowana przez lękliwą hierarchię kościelną, która odwieków stara się rządzić ludźmi za pomocą strachu przednieznanym. Tak więc herezją są wszystkie te aspektyfilozofii i badań, które usiłują poznać to, co nieznane,i które znajdują czasami rozwiązania będące w całkowitejsprzeczności z doktryną Kościoła.

Wszelkie poszukiwania są z natury pasjonujące. Histo-ria i poszukiwania historyczne mają charakter pouczający,lecz odkrycia z nich wynikające będą bezużyteczne, dopó-ki nie znajdziemy dla nich współczesnych zastosowań, jakto ma miejsce w nauce i medycynie, które staną sięzalążkiem lepszej przyszłości.

Historia jest niczym więcej jak zapisem doświadczeń,zazwyczaj tych, którym udało się wyjść z nich zwycięsko.Uczenie się na doświadczeniach starszych pokoleń jestsprawą zdrowego rozsądku. To właśnie to doświadczeniejest fundamentem, na którym spoczywają moralne, kul-turowe, polityczne i społeczne klucze do przyszłości,i w tym kontekście Święty Graal podtrzymuje to, cozwykliśmy nazywać „Mesjanistycznym Posłannictwem”.Jest to posłannictwo społecznej działalności ustanowionejprzez Jezusa, kiedy obmywał stopyswoich apostołów podczas Ostat-niej Wieczerzy. Oznacza to obo-wiązek świadczenia i uzyskiwaniausług, określa zasadę, zgodniez którą ci, którzy w drodze wyboruznaleźli się na pozycjach dającychim władzę i wpływy, winni zawszebyć świadomi swoich obowiązkówjako przedstawiciele społeczeńst-wa, tego, że winni mu służyć, a niestawiać władzy nad nim. Posłan-nictwo to stanowi podstawę rządów demokratycznych.Określa się je jako rządy ludzi dla ludzi. Bez zastosowaniaPosłannictwa Graala mamy do czynienia jedynie z – nie-stety zbyt popularnymi – rządami ludzi. To nie jestdemokratyczny sposób rządzenia.

W trakcie naszej wyprawy będziemy omawiać wielespraw, które są nam dokładnie znane, lecz przyjrzymy sięim pod trochę innym innym kątem niż ten, do któregoprzywykliśmy. Właśnie z tego względu może się wydawać,że wstąpiliśmy na zupełnie nowy teren, lecz w rzeczywisto-ści jest to teren, który istniał już wcześniej, lecz zostałprzykryty kobiercem tajemnicy przez tych, którzy kierująsię w swoim działaniu partykularnymi interesami. Tylkowtedy, kiedy uda się nam zdjąć tę zasłonę tajemnicy, naszeposzukiwania Świętego Graala zakończą się sukcesem.

Nasze poszukiwania rozpoczniemy w Ziemi Świętej,w Judei w czasach Jezusa, gdzie spędzimy dużo czasu. Nieruszymy się stamtąd, dopóki nie ustalimy obrazu, którystał się zalążkiem wydarzeń, które następowały przezkolejne 2000 lat.

Później ruszymy do średniowiecznej Europy, gdzietajemnica Graala zaprowadzi nas do Brytanii króla Ar-tura, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych Ameryki, któ-rej założyciele byli jednymi z największych rzecznikówPosłannictwa Świętego Graala. Dostojni obywatele Sta-nów Zjednoczonych, tacy jak Jerzy Waszyngton, JohnAdams, Benjamin Franklin, Charles Thompson, ThomasJefferson byli nie mniejszymi orędownikami ŚwiętegoGraala niż król Artur, sir Lancelot czy Galahad.

Książka Bloodline of the Holy Grail (Krew z krwi Jezusa)została określona jako „księga zstąpienia mesjasza”. Taknazwał ją pewien dziennikarz radiowy i jest to trafneokreślenie, jako że jej podtytuł brzmi The Hidden Lineageof Jesus Revealed (Święty Graal i tajemnica potomkówJezusa). Podtytuł ten wskazuje oczywiście na to, że Jezusmiał dzieci i co za tym idzie, był żonaty. Zatem był żonatyczy nie? Miał dzieci czy nie? Jeśli tak, to co się z nimistało? Czy jego potomkowie nadal żyją? Odpowiedź na tewszystkie pytania brzmi: tak. Przyjrzymy się dokładniewyłaniającej się przed naszymi oczami linii rodowej. Pó-jdziemy jej tropem, tropem jej dziejów, przemierzającstulecie po stuleciu, tropem dziejów mężnej królewskiejdynastii, dziedziców Jezusa, którzy walczyli z wszelkimiprzeciwnościami, jakie napotykali przez stulecia w swoimdziele zachowania do dzisiejszego dnia Królewskiego Me-sjanistycznego Posłannictwa.

Historia, którą prześledzimy, to opowieść o charak-terze spiskowym – historia uzurpatorów królewskich, pro-cesów i oskarżeń, morderstw oraz bezpodstawnego skry-wania informacji przed ludźmi Zachodniego Świata. Jestto historia o złych i dobrych rządach, a także o tym, jakpatriarchalny system władzy ludu został zastąpiony przezdogmatyczną tyranię i dyktatorskie panowanie nad licz-nymi krajami. To owoc przemożnej chęci dokonania od-

krycia, spojrzenia na minione wie-ki ze wzrokiem zwróconym kuprzyszłości. To historia, którą kie-dyś napisano, ale nikt jej nie wyra-ził mową.

Zacznijmy od najoczywistszegoz pytań: czym jest Święty Graal?W jaki sposób wiąże się on z poto-mkami, spadkobiercami Jezusa?To, że Jezus miał potomków, mo-że dla wielu okazać się nie ladaniespodzianką. Należy jednak wie-

dzieć, że fakt ten był szeroko znany w Brytanii i Europieaż do schyłku średniowiecza.

W okresie średniowiecza mesjanistyczną linię zstępują-cą określało francuskie słowo Sangréal. Pochodzi ono odsłów Sang Réal oznaczających „krew królewska”. Była niąkrew królewska Judei, krew rodu dawidowego, którapłynęła w żyłach Jezusa i jego potomków. W angielskimtłumaczeniu określenie Sangréal stało się „San Gréal”,podobnie jak w nazwie „San” Francisco. Zapisane w peł-niejszej formie stało się „Saint Grailem” z „Saint” w zna-czeniu oczywiście „Holy” (święty), a z czasem w wynikunaturalnego procesu lingwistycznej transformacji uzyskałoromantyczną formę w postaci „Holy Grail”7, która prze-trwała do naszych czasów.

W okresie średniowiecza w Brytanii i Europie powstałcały szereg rycerskich zakonów o charakterze wojskowymzwiązanych z Krwią Królewską Mesjasza (niejako spowi-nowaconych z nim – przyp. tłum.). Należały do nich:Zakon Królestwa Syjonu, Zakon Rycerzy Świętego Grobui cieszący się największym prestiżem Królewski ZakonSangréal Rycerzy Świętego Graala. Był to dynastycznyzakon szkockiej rodziny królewskiej Stuartów.

W znaczeniu symbolicznym Graal jest często przed-stawiany jako kielich zawierający krew Chrystusa lub jakowinorośl. Wino powstaje z winogron i właśnie kielichi wino stanowią w tradycji Graala podstawę komunii,mszy, eucharystii – ich symbol, Święty Kielich, zawierawino reprezentujące odradzającą się w nieskończonośćkrew Jezusa.

40 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 42: Nexus 04

Jak wiadomo, każdy rządi każdy kościół nauczają

takiej formy historiii dogmatów, jakie są im

wygodne do realizacji ichwłasnych interesów… Uczysię nas tego, co powinniśmywiedzieć, i mówi się nam to,

w co powinniśmy wierzyć.

Jest zupełnie oczywiste, że zachowując starożytny zwy-czaj komunii Kościół Chrześcijański postanowił dla swojejwygody pomijać w swoich naukach jego prawdziwe zna-czenie i pochodzenie. Bardzo niewielu ludzi zastanawiasię nad rzeczywistym znaczeniem sakramentu kielichai wina i jednocześnie sądzi, że wywodzi się on z odpowied-nich ustępów ewangelii nawiązujących do Ostatniej Wie-czerzy. W rzeczywistości obrazuje on wiecznie odradzają-cą się krew Jezusa. W jaki sposób krew Jezusa lubkogokolwiek innego może odradzać się w nieskończo-ność? Odpowiedź jest prosta – poprzez rodzinę i dziedzi-czenie.

Dlaczego zatem hierarchowie kościoła postanowili ig-norować symbolikę związaną z linią krwi (pokrewieńst-wem) w sakramencie Graala? Sam sakrament zachowali,czemu jednak posunęli się do przypisania podaniu o Gra-alu i jego symbolice miana herezji?

Jak wiadomo, każdy rząd i każdy kościół nauczajątakiej formy historii i dogmatów, jakie są im wygodne dorealizacji ich własnych interesów. Biorąc to pod uwagęmusimy pamiętać, że my wszyscy jesteśmy uwarunkowy-wani na przyjęcie bardzo selektywnych nauk. Uczy się nastego, co powinniśmy wiedzieć, i mówi się nam to, w copowinniśmy wierzyć. W ten oto sposób uczymy się główniehistorii politycznej i religijnej, któ-rą państwowa i klerykalna propa-ganda podaje nam zwykle jako ab-solutny dogmat – naukę, której niewolno krytykować pod groźbą na-rażenia się na prześladowanie.

Jeśli chodzi o stosunek Koś-cioła do symboliki kielicha i wina,od początku było wiadomo, że bi-skupi muszą na nowo ją zinter-pretować, ponieważ wskazywałaona, że Jezus miał potomków, czy-li połączył się cieleśnie z kobietą.

I nie był to jedyny sakramenti zwyczajowy rytuał, który uległwtórnej interpretacji. Przeinaczono nawet ewangelie. Zro-biono to, aby dopasować je do poglądu, że KościółRzymskokatolicki został ustanowiony wyłącznie przezosobników płci męskiej, podobnie jak współczesny produ-cent filmowy selekcjonuje i dobiera taśmy, tak aby otrzy-mać pożądany rezultat, który jest zgodny z jego interesem.

Wszyscy znamy ewangelie Mateusza, Marka, Łukaszai Jana, a co z pozostałymi. Co z ewangeliami Filipa,Tomasza, Marii i Marii Magdaleny? Co z całym szeregiemprawd wiary, aktów i listów, które nie zostały zaaprobowa-ne przez synody Kościoła w okresie weryfikacji NowegoTestamentu. Z jakiego powodu odrzucono je podczas tejselekcji?

Przy doborze prawd wiary do Nowego Testamentukierowano się dwoma kryteriami, które w roku 397 okreś-lił synod w Kartaginie. Pierwsze kryterium mówiło, żeNowy Testament musi składać się z pism podpisanychimionami bezpośrednich apostołów Jezusa. Marek nie byłjednak apostołem Jezusa i jak nam wiadomo, równieżŁukasz. Byli to koledzy późniejszego świętego Pawła.Z drugiej strony Tomasz był jednym z dwunastki apos-tołów, a mimo to ewangelia podpisana jego mieniemzostał odrzucona. Co więcej, została nie tylko odrzucona,ale razem z wieloma innymi prawdami wiary i tekstamiskazana na zniszczenie.

Tak więc w całym średniowiecznym świecie Ewangeliawedług św. Tomasza oraz wiele innych ksiąg były w V wie-

ku palone i ukrywane. Dopiero w ostatnich latach udałosię odkopać niektóre z tych manuskryptów. Wśród nichnajwiększym odkryciem było to, którego dokonano w roku1945 w Nag Hammadi w Egipcie, gdzie znaleziono zako-pane 1500 lat wcześniej dokumenty8.

Chociaż ksiąg tych nie odnaleziono aż do naszegostulecia, były one otwarcie używane przez pierwszychchrześcijan. O niektórych z nich, tych, które już wymieni-łem, oraz Ewangelii Prawdy, Ewangelii Egipcjan i innych,liczne wzmianki znaleźć można w pismach wczesnochrześ-cijańskich kronikarzy kościelnych. Klemens z Aleksandrii,Ireneusz z Lyonu, Origen z Aleksandrii – wszyscy oniwspominają o nich w swoich pismach.

Dlaczego więc ewangelie według św. Marka i Łukaszazostały zaakceptowane, mimo iż ci dwaj nie byli apos-tołami Jezusa? Ponieważ obaj w rzeczy samej byli nimii ojcowie wczesnochrześcijańskiego kościoła wiedzielio tym. W tamtych czasach, przed zafałszowaniem NowegoTestamentu, wiedziano dobrze, że Jezus przeżył ukrzyżo-wanie. We wczesnych ewangeliach nie było mowy o Zmar-twychwstaniu. Dodano to do nich później.

Dlaczego odrzucono ewangelie innych apostołów? Po-nieważ było jeszcze drugie kryterium, znacznie ważniejsze,według którego dokonano właściwej selekcji. Było to

kryterium płci, w myśl którego od-rzucano wszystko, co podtrzymy-wało status kobiety w Kościele lubspołeczeństwie.

Właśnie na tej regule zostałzbudowany kościelny system prawi zasad. Powiedziane jest: „Nie po-zwalamy, by nasze kobiety naucza-ły w Kościele, wolno im tylko mod-lić się i słuchać tych, co nauczają.A jest tak, ponieważ głową kobietyjest mężczyzna, a czyż przystoi, byciało nauczało głowę?”

Była to oczywista bzdura, leczwłaśnie za jej sprawą odrzucono

wiele ewangelii, gdyż zawierały one dane świadcząceo tym, że w służbie Jezusa uczestniczyło wiele kobiet.Maria Magdalena, Marta, Salome, Maria żona Kleofasa,Joanna były nie tylko służebnicami, ale również kapłan-kami prowadzącymi godne naśladowania szkoły wiaryw tradycji nazareńskiej.

W liście do Rzymian Paweł wspomina o swoich służeb-nicach: Febe, którą zwie siostrą Kościoła, Julii i Prysce.Nowy Testament żyje imionami służebnic, lecz Kościółzignorował je wszystkie. Kiedy stanowiono zasady zawoduduchownego, powiedziano: „Nie wolno kobiecie w Koś-ciele głosić nauk ani też rościć jakichkolwiek pretensji doktórejkolwiek z męskich funkcji”. Lecz przecież to samKościół określił, co jest męską funkcją.

Kościół tak bardzo bał się kobiet, że wprowadził obo-wiązujący księży celibat, który w roku 1138 stał się pra-wem. Ta zasada nigdy nie była tym, czym wydaje się byćprzy pobieżnym spojrzeniu. Ktoś, kto ją czyta, kto studiujehistorię, widzi wyraźnie, że to nie seksualna aktywnośćbyła powodem troski Kościoła. Konkretną przyczyną san-kcjonującą wprowadzenie tego prawa były stosunki intym-ne księży z kobietami. Dlaczego? Ponieważ kobiety stająsię żonami, kochankami. Szczególną własnością macie-rzyństwa jest przekazywanie linii krwi. Właśnie to niepo-koiło Kościół: temat tabu – macierzyństwo, genealogia. Tasprawa musiała być całkowicie odseparowana od pożąda-nego wizerunku postaci Jezusa.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 04

Jaszer był opiekunem laskiMojżesza. Jego zapiski mająogromne znaczenie i dotycząpobytu Izraelitów w Egipcie

aż do exodusu do ziemiKananejskiej. Opisane przez

niego dzieje różnią sięznacznie od wersji, którą

znamy dzisiaj. Według niegoto nie Mojżesz był duchowym

przywódcą plemion, któreprzeszły przez Morze

Czerwone do góry Synaj, aleMiriam.

Lecz to wcale nie Biblia głosiła takie zasady. ŚwiętyPaweł stwierdza w swoim liście do Tymoteusza, że biskupwinien mieć jedną żonę i dzieci, że mężczyzna z doświad-czeniami pochodzącymi z jego własnej rodziny ma znacz-nie lepsze kwalifikacje do zajmowania się sprawami Koś-cioła (3,2 Biskup więc powinien być nienaganny, mążjednej żony… 3,4 …dobrze rządzący własnym domem,trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. 3,5 Jeślibowiem ktoś nie umie stanąć na czele własnego domu,jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? – Pierwszy Listdo Tymoteusza). Chociaż władze Kościoła Rzymskokato-lickiego podtrzymują nauki Świętego Pawła, zdecydowałysię na kompletne pominięcie tej jednoznacznej dyrektywyw celu zachowania własnych interesów, tak aby cywilnystatus Jezusa można było ze strategicznych względówzignorować.

Rzecz w tym, że celibat kościelny oraz wizeruneknieżonatego Jezusa stały w opozycji do innych opisówtamtych czasów. Było to przedmiotem otwartych publicz-nych sprzeciwów, dopóki nie ogłoszono, że mówienieprawdy na ten temat jest herezją podlegającą karze. Stałosię to zaledwie 450 lat temu, w ro-ku 1547, w którym w Anglii zmarłkról Henryk VIII.

Nie tylko chrześcijański NowyTestament cierpi z powodu restry-kcji płciowych. Podobnemu proce-sowi edytorskiemu poddano żydo-wskiego pochodzenia Stary Testa-ment, dzięki czemu stał się onwygodny i pasujący do chrześcijań-skiej Biblii. Jest to szczególnie wi-doczne za sprawą kilku wyjątków,którym udało się ujść uwadze cen-zorów.

Księga Jozuego i II Księga Sa-muela odwołują się do znaczniestarszej Księgi Jaszera9. W obuksięgach znajdujemy stwierdzenie,że jest ona bardzo ważna. Leczgdzie ona jest? Nie ma jej w Biblii.Podobnie jak wiele innych ksiągzostała z rozmysłem pominięta. Czy jeszcze istnieje? Otóżtak. Mierzący 9 stóp (2,7 m) długości hebrajski zwój KsięgiJaszera istnieje. Od dawna jest to historycznie bardzoważny dokument. Był on skarbem dworu cesarza KarolaWielkiego, zaś jej przekład był bezpośrednią przyczynązałożenia w roku 800 Uniwersytetu Paryskiego, to znaczysto lat przed nadaniem Staremu Testamentowi formy,w jakiej znamy go dzisiaj.

Jaszer był opiekunem laski Mojżesza. Jego zapiskimają ogromne znaczenie i dotyczą pobytu Izraelitóww Egipcie aż do exodusu do ziemi kananejskiej. Opisaneprzez niego dzieje różnią się znacznie od wersji, którąznamy dzisiaj. Według niego to nie Mojżesz był ducho-wym przywódcą plemion, które przeszły przez MorzeCzerwone do góry Synaj, ale Miriam10.

W owych czasach Żydzi nie słyszeli o Jahwe i czciliboginię Aszirat11, zaś ich duchowymi przywódcami byłygłównie kobiety. Miriam stała się według Księgi Jaszera(Sprawiedliwego) dla Mojżesza tak dużą przeszkodą w jegodążeniu do ustanowienia męskiej dominacji, że musiał jąuwięzić. Jednak Naród Żydowski powstał zbrojnie przeciw-ko niemu w obronie Miriam. Tego nie ma w Biblii.

Przejdźmy teraz do momentu narodzin wiary chrześ-cijańskiej. Weźmy ewangelie, przyjrzyjmy się im i spraw-

dźmy, co one w rzeczywistości nam mówią, nie bacząc nato, co nam się wydaje, że mówią, a co jest swego rodzajunawykiem myślowym wpojonym nam w szkole i kościele.Czy wykładnia nauk zawsze jest właściwa? Czy zgadza sięz tym, co zostało zapisane? To zadziwiające, jak wielerzeczy, które wydają się nam znane, wpojono nam w szkol-nych ławkach z pomocą obrazkowych historyjek nie za-wsze opartych na oryginalnych tekstach.

Historia narodzin (Jezusa) jest bardzo dobrym tegoprzykładem. Powszechnie uważa się – mówią nam o tymrównież pocztówki bożonarodzeniowe – że Jezus urodziłsię w stajni. Ewangelie tego nie mówią. W żadnej z auto-ryzowanych ewangelii nie ma najdrobniejszej wzmiankio stajni. W ewangeliach Marka i Jana w ogóle nie mamowy o narodzinach Jezusa, zaś Mateusz oświadczawprost, że urodził się on w domu.

Skąd więc wzięła się stajnia? Po prostu z błędnejinterpretacji ewangelii Łukasza, w której jest mowa, żeJezus został położony w żłobie – nie urodzony, ale położo-ny! Żłób był w owych czasach i nadal jest dzisiaj niczyminnym jak zwierzęcym karmnikiem. Wystarczy jednak

zajrzeć do historii społecznej tam-tych czasów, aby dowiedzieć się, żeużywanie żłobu w charakterze ko-łyski dla niemowląt było wówczasrzeczą powszechną i były one w ta-kim przypadku wnoszone do wnęt-rza domu.

Dlaczego więc przyjęto, że tenkonkretny żłób stał w stajni? Otóżdlatego, że angielski przekładewangelii Łukasza mówi nam, żew zajeździe nie było miejsca. Za-tem musiało być w stajni! Co cie-kawe, inne wcześniejsze od angiel-skiego przekłady ewangelii Łuka-sza nic nie mówią na temat jakie-gokolwiek zajazdu. W rękopisieewangelii Łukasza nie ma mowyo braku miejsca w zajeździe.W rzeczywistości w tamtych cza-sach w ogóle nie było na Wscho-

dzie żadnych zajazdów. Nawet teraz jest ich tam niewiele.Ludzie zatrzymywali się w tamtych czasach w prywatnychdomach – był to popularny wówczas zwyczaj. Nazywało sięto gościnnością rodziny. Domy były otwarte dla podróż-nych.

Gwoli ścisłości należy również stwierdzić, że w tamtychczasach nie było również stajen. W rzeczywistości „stab-le”12 („stajnia”) jest angielskim słowem i określa miejsce,w którym trzyma się konie, i to konie jakiejś szczególnejstajni. Któż, u licha, jeździł w Judei na koniach? Nawołach, wielbłądach, owszem. Konia mógł mieć co naj-wyżej jakiś rzymski oficer. Nawet woły i muły, jeśli już jetrzymano pod dachem, to pod czymś w rodzaju wiaty,zadaszenia, a nie stajni, jakie znamy.

Jeśli chodzi o ten mityczny zajazd, tekst grecki wcalenie mówi, że nie było w nim miejsca. Jak zostało powie-dziane w ewangelii Mateusza, Jezus urodził się w domu i,co zostało tam właściwie przetłumaczone, został położonyw żłobie, karmniku dla zwierząt, ponieważ nie było kołyski.

Będąc przy narodzinach Jezusa, warto przyjrzeć siędokładnie chronologii, co jak sądzę, może być ważne,ponieważ ewangelie, dwie ewangelie, które mówią o na-rodzinach Jezusa, podają zupełnie inne daty tego wy-darzenia.

42 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 44: Nexus 04

…dopóki drukowany tekstpozostawał niejasny… i tylkoksięża potrafili go zrozumieć,

mogli oni nauczać, czegotylko chcieli. Przełożenie

Biblii na inne językisprawiało, że również inniludzie mogli ją przeczytaći zrozumiawszy zawartew niej przekazy, zacząćzadawać kłopotliwe dla

Kościoła pytania, a nawetpodważać jego nauki.

Według ewangelii Mateusza Jezus urodził się w czasiepanowania króla Heroda – Heroda Wielkiego – który ponaradzie z magami zarządził rzeź niemowląt. Jak wiado-mo, Herod zmarł w 4 roku przed Chrystusem (przednaszą erą), podczas gdy ewangelia Mateusza podaje, żeJezus urodził się przed jego śmiercią. I właśnie dlategowiększość popularnych wersji Biblii przyjmuje, że Jezusurodził się w 5 roku p.n.e., czyli rok przed śmierciąHeroda… i wszystko wydaje się już być w porządku.

Lecz u Łukasza jest zupełnie inaczej. Łukasz nieopowiada nam o królu Herodzie ani niczym podobnym.Twierdzi on, że Jezus urodził się w czasach, gdy Kwiry-niusz był gubernatorem Syrii, dokładnie w roku, w którymcesarz August (Oktawian) zarządził spis powszechny. I abywziąć w nim udział, Józef i Maria udali się do Betlejem.

Znajdujemy tu dwie istotne informacje, o których jestmowa również w żydowskich annałach pochodzącychz pierwszego stulecia naszej ery. Kwiryniusz został wy-znaczony na gubernatora Syrii w 6 roku n.e. (po narodze-niu Chrystusa). Był to rok, w któ-rym przeprowadził on na mocyzarządzenia cesarza Augusta spisludności. Według Łukasza był topierwszy i jedyny spis ludności wy-konany w tym regionie.

Tak więc Jezus musiał urodzićsię pomiędzy 4 rokiem p.n.e.a 5 rokiem n.e. Czy to jakiś błąd?Niekoniecznie, ponieważ na pod-stawie sposobu, w jaki to zostałooryginalnie przedstawione, mamydo czynienia z dwoma różnymiurodzinami.

Obie ewangelie mówią prawdę.Chodzi tu o datę fizycznych uro-dzin Jezusa oraz datę jego urodzinspołecznych. W owym czasie obiedaty były określane jako pierwszei drugie narodziny i stosowało sięje w przypadku ludzi z pewnych grup społecznych, zwłasz-cza dziedziców tronu.

Drugie urodziny chłopców były obchodzone w formierytuału powtórnego urodzenia. Miał on charakter bardzofizyczny: owijano chłopców w powijaki i rodzili się oni nanowo z matczynego łona. W przypadku chłopców rytuałten odbywał się po ukończeniu przez nich dwunastegoroku życia.

Wiemy zatem, że w roku 6 n.e. Jezus miał 12 lat, a tooznacza, że urodził się w 7 roku p.n.e., co dokładniezgadza się z opisem Mateusza mówiącym, że urodził się onpod koniec panowania króla Heroda.

I oto dochodzimy do czegoś, co wydaje się być kolejnąniezgodnością, ponieważ Łukasz w dalszej części swojejewangelii mówi, że kiedy Jezus miał 12 lat, jego rodzice,Maria i Józef, zabrali go na jeden dzień do Jerozolimy. Pojej opuszczeniu udali się w towarzystwie przyjaciół w cało-dniową podróż powrotną do domu, w trakcie którejzauważyli, że nie ma go z nimi. Wrócili do Jerozolimyi znaleźli go w świątyni dyskutującego z nauczycielamio sprawach swojego Ojca. Cóż to za rodzice, którzywędrując przez cały dzień przez pustynię nie widzą, żew ich grupie nie ma ich dwunastoletniego syna?

Rzecz w tym, że sens tego akapitu gdzieś się zagubił.Między określeniami „dwunastoletni syn” i „syn w dwu-nastym roku życia” była ogromna różnica. Kiedy syn poukończeniu pierwszych dwunastu lat życia, to znaczy na

swoje trzynaste urodziny, był wprowadzany w czasie cere-monii drugich narodzin do społeczności, traktowano gotak, jakby wkraczał w pierwszy rok życia. Takie są korze-nie współczesnego prawa żydowskiego. Kolejna inicjacjamiała miejsce w dziewiątym roku, kiedy kończył 21 lat, coleży również u podstaw współczesnego prawa do pewnychprzywilejów po osiągnięciu 21 roku życia. Potem na-stępowały kolejne wtajemniczania. Następny wielki spraw-dzian miał miejsce w dwunastym roku, to znaczy w wieku24 lat, a dokładniej w dniu dwudziestych czwartych uro-dzin. Kiedy Jezus został w świątyni w wieku dwunastu lat,w rzeczywistości miał już 24 lata, przeto nic dziwnego, żerodzice nie spodziewali się po nim, iż będzie się trzymałblisko nich w czasie podróży przez pustynię!

Jego dyskusja z nauczycielami dotyczyła jego kolejnejinicjacji. Musiał przedyskutować tę sprawę z duchowymojcem, ojcem społeczności, co też uczynił. To były sprawytego ojca, o których dyskutował. Wiemy, kim był ów ojciec.Otóż ojcem duchowym społeczności był w tym czasie

esseńczyk13 Symeon i jeśli cofnie-my się w ewangelii Łukasza o kilkawersetów, zobaczymy, że to wła-śnie o niego chodziło, o sprawie-dliwego i pobożnego Symeona,który zalegalizował Jezusa wobecprawa.

Czy możemy zatem wierzyćewangeliom? Jak z tego widać,tak, możemy wierzyć im, ale tylkodo pewnego stopnia, to znaczyw samą ich treść. Nie możemyjednak ufać ich przeinaczeniomi zniekształceniom, które wpajaliw nas ludzie nie rozumiejący tego,czego nauczają.

Obecne anglojęzyczne ewange-lie sięgają czasów tak zwanej Au-toryzowanej Biblii opracowanej nazlecenie króla Anglii Jakuba I (z

dynastii Stuartów) na początku XVII wieku.14 Została onaopublikowana i wydana drukiem kilka lat przed odpłynię-ciem pierwszych Pilgrim Fathers15 oraz 165 lat przedogłoszeniem Amerykańskiej Deklaracji Niepodległości.

Ewangelie wczesnochrześcijańskiego kościoła były na-pisane w II i III wieku greką i razem z innymi tekstamizostały w IV wieku przetłumaczone na łacinę jako Biblia.Wszystko to działo się ponad tysiąc lat przed pierwszymangielskim przekładem.

Tłumaczenie Biblii było w owych czasach przedsię-wzięciem ryzykownym. Czternastowieczny reformatorJohn Wycliff został ogłoszony heretykiem za przełożeniejej na język angielski. W rezultacie jego książki spalono.Kolejną ofiarą był William Tyndale, który za przekładBiblii na angielski został na początku XVI wieku uduszo-ny w Belgii, po czym jego ciało na wszelki wypadekspalono. Nieco później kolejnego przekładu dokonał jegouczeń, Miles Coverdale, który miał więcej szczęścia, bo-wiem Kościół był już w tym czasie podzielony. Jego wersjazostała przyjęta przez Kościół Protestancki, co nie prze-szkadzało jednak Rzymowi traktować go jako heretyka.

Chodziło o to, że dopóki drukowany tekst pozostawałniejasny (nie była to zwykła łacina, lecz koszmarna formałaciny kościelnej) i tylko księża potrafili go zrozumieć,mogli oni nauczać, czego tylko chcieli. Przełożenie Bibliina inne języki sprawiało, że również inni ludzie mogli jąprzeczytać i zrozumiawszy zawarte w niej przekazy, zacząć

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 04

zadawać kłopotliwe dla Kościoła pytania, a nawet pod-ważać jego nauki.�

ciąg dalszy w następnym numerzeO autorze:

Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD, jest znanym nacałym świecie genealogiem rodzin królewskich i rycerskich.Piastuje stanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora KościołaUświęconej Rodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł ChevalierLabhràn de Saint Germain. Jest również Głównym AttachéEuropejskiej Rady Książąt, konstytucyjnego ciała doradczegozałożonego w roku 1946. Formalnie należy do SzlacheckiejStraży Domowej Królewskiego Domu Stuartów założonejw roku 1692 w St Germain-en-Laye i jest Królewskim His-toriografem Jakobitów16.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Laurence Gardner, Krew z krwi Jezusa – Święty Graal i tajemnicapotomków Jezusa (Bloodline of the Holy Grail: The Hidden Lineage of JesusRevealed),przekład PawełKorombel, Wydawnictwo DaCapo, Warszawa, 1998.

2. Chodzi tu o Mary, Królową Szkotów, katoliczkę, wnuczkę HenrykaVIII, która od roku 1568 była przez 19 lat nie chcianym więźniem królowejElżbiety I i po procesie o zdradę stanu ścięta w roku 1586. – Przyp. tłum.

3. Król Anglii w latach 1685-1688, ostatni król z dynastii Stuartów,również katolik. – Przyp. tłum.

4. Inaczej Kolumban, święty, 521-597, irlandzki misjonarz, założycielmisji na wyspie Iona, schrystianizował północną Szkocję. – Przyp. tłum.

5. Kościół Celtycki – wczesnochrześcijański kościół na Wyspach Brytyj-skich założony w drugim lub trzecim wieku o charakterze bardzo ascetycz-nym, zasłużony w nawracaniu Anglo-Saksonów w siódmym wieku, prze-trwał w Walii do 11 wieku, a w Szkocji i Irlandii do 12 wieku. – Przyp. tłum.

6. Jak podaje American Heritage Dictionary, „Graal, z angielska Grail, topuchar, naczynie, którego Jezus używał w czasie Ostatniej Wieczerzy, którystał się później celem wielu wypraw poszukiwawczych. Z kolei EncyklopediaBritannica podaje: „Grail, zwany również Świętym Graalem, obiekt legen-darnych poszukiwań rycerzy czasów króla Artura, nazwa niewątpliwiepochodząca od naczynia o szerokim wejściu lub płytkiego, jednakowożdokładne jej pochodzenie nie jest znane. Legenda Graala powstała w wyni-ku inspiracji klasycznej i celtyckiej mitologii… Pierwszym tekstem przywią-zującym do tego naczynia symbolikę chrześcijańską, jako tajemniczego,świętego obiektu podał Chrétien de Troyes w swym nie dokończonymdwunastowiecznym romansie Perceval, or Le Conte du Graal (Percewalz Walii), w którym występuje postać naiwnego prowincjonalnego rycerzaPercewala, którego podstawową zaletą jest niewinność…” Natomiast w Sło-wniku Mitów i Tradycji Kultury Władysława Kopalińskiego czytamy: „Graalto sławny talizman przedstawiany jako kamień, talizman (do któregobiblijny Józef z Arymatei miał zebrać krew Chrystusa, spływającą z grotalancy), będący tematem przewodnim licznych legend…” – Przyp. tłum.

7. W języku angielskim istnieją dwa odpowiedniki polskiego słowa„święty”: „saint”, który jest rzeczownikiem, i „holy”, który jest przymiotni-kiem. Pierwsze z nich, „saint”, oznacza osobę formalnie uznaną przez kościółza świętą, zaś w potocznym znaczeniu osobę o niepodważalnych zaletachi cnotach, podczas gdy drugie, „holy”, jest przede wszystkim przymiotnikiemokreślającym przymioty osób lub rzeczy świętych. – Przyp. tłum.

8. W roku 1945 w Nag Hammadi położonym między Bahgura i Hiwznaleziono zbiór papirusów składający się z 13 rękopisów pism gnostycz-nych oraz komentarzy spisanych w III wieku. – Przyp. tłum.

9. Chodzi o tak zwaną Księgę Sprawiedliwego według Biblii Tysiąclecia lubKsięgę Jaszera według innych wydań. W Księdze Jozuego jest do niejodwołanie (Jozue 10:13) ”I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, aż pomścił sięlud nad wrogami swymi. Czyż nie jest napisane w Księdze Sprawiedliwego:…”

10. Przybrana siostra Mojżesza. – Przyp. tłum.11. Ugarycka bogini, żona najwyższego boga panteonu Ela (u Hebraj-

czyków Aszera, u Akadyjczyków Aszratum). Jej pełne imię brzmiałoprawdopodobnie „Ta Która Chodzi Po Morzu” – Przyp. tłum.

12. Słowo „stable” ma w języku angielskim aż trzy znaczenia: stabilny,stajnia, stado koni. – Przyp. tłum.

13. Esseńczycy byli ascetyczną sektą żydowską, która istniała w starożytnejPalestynie w okresie od II wieku p.n.e. do końca I wieku n.e. – Przyp. tłum.

14. Pierwszego przekładu Biblii na język angielski dokonał John Wyclif-fe (1380-1382). 150 lat później kolejnego przekładu podjął się WilliamTyndale. Jego dzieło dokończył Miles Coverdale. Pierwszą Biblią wydanąpo angielsku w Anglii była Biblia Mateusza (1537) stanowiąca zestawienietekstów Tyndale’a i Coverdale’a autorstwa niejakiego Rogersa piszącegopod pseudonimem Mateusz. Wielka Biblia, opublikowana w roku 1539i wznowiona w roku 1568 jako Biblia biskupia, była pierwszą oficjalnąBiblią w języku angielskim. Kolejna Biblia wydana po angielsku zwanagenewską została przetłumaczona przez emigrantów i wydana w roku 1560w Genewie i Londynie. Najsłynniejszą datą w dziejach angielskich prze-

kładów Biblii jest rok 1611, kiedy to po raz pierwszy ukazała się WersjaAutoryzowana (Authorized Version), zwana czasem Biblią króla Jakuba.Nad jej poszczególnymi częściami pracowało 6 grup tłumaczy. W dalszymetapie prac po dwóch członków z każdej grupy utworzyło komisję redakcyj-ną. Ten najsłynniejszy angielski przekład stał się i jest nadal dla Anglikównajbardziej autorytatywnym i najulubieńszym przekładem, nawet jeśli niezawsze jest należycie rozumiany. Nowe odkrycia naukowe wykazały konie-czność ponownego zredagowania Authorized Version z 1611 roku. Miałoto miejsce pod koniec XIX wieku – powstała wtedy tzw. Wersja po-prawiona (1881-1895). – Przyp. red.

15. Mianem Pilgrim Fathers – najczęściej spotykane polskie tłumaczenietej nazwy to Ojcowie Założyciele – określa się grupę pierwszych 102angielskich osadników zamieszkałych w Ameryce w Nowej Anglii, wśródktórych znajdowało się 35 członków Angielskiego Kościoła Separatystycz-nego (radykalna frakcja purytanów), którzy jeszcze przed odpłynięciem doNowego Świata zbiegli do Holandii uciekając przed prześladowaniamireligijnymi w swoim kraju. Statek, na którym płynęli, nosił nazwę Mayf-lower. – Przyp. tłum.

16. Jakobitami nazywano po roku 1688 zwolenników Jakuba II i preten-dentów do tronu Anglii z dynastii Stuartów.

44 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 46: Nexus 04

UKRYWANE DOWODY W SPRAWIEDAWNYCH MIESZKAŃCÓW AMERYKIUKRYWANE DOWODY W SPRAWIE

DAWNYCH MIESZKAŃCÓW AMERYKI

Odkrycie kamiennychnarzędzi międzyskamieniałymi

szczątkami mamutówi innych zwierząt,

których wiek ustalonyróżnymi metodami

datowania skamielinprzekracza ćwierć

miliona lat, przesuwapoczątki człowieka

w Amerykachznacznie pozaobowiązujące

i akceptowane przeznaukową hierarchię

kilkanaście tysięcy lat.

Dr Virginia Steen-McIntyre 1998

P.O. Box 1167Idaho Springs, CO 80452

USA

e-mail: [email protected]

J ak sądzicie, czy 250 000 lat temu człowiek polował na mamuty? W poniższymartykule przedstawię geologiczne dowody na taką możliwość oraz pokażę, jak

przez 25 lat walczyłam z decydentami, aby umożliwić szerszej publiczności poznanietych dowodów.

Tak, tak 250 000 lat, a nie 25 000, a dokładniej 275 000 lat, jak na to wskazująradiometryczne datowania metodą cyrkonową i uranową. Metodą cyrkonowądatowano pokłady pyłu wulkanicznego, zaś uranową szkielet zarżniętego wielbłąda,który znaleziono tuż obok starannie wykonanych kamiennych narzędzi. Datowanietych znalezisk metodą węgla 14C w ogóle nie wchodziło w rachubę ze względu na ichwiek. A dotyczy to Hueyatlaco, najmłodszego z czterech stanowisk.

Piętnaście metrów niżej, w osadach ziemi, które można zobaczyć tylko wtedy,gdy poziom wody w zbiorniku jest wyjątkowo niski, znajduje się najstarszestanowisko noszące nazwę El Horno, gdzie znajdują się pozostałości zabitegomamuta, w którego szczęce między dwoma zębami tkwi do dzisiaj podłużnykamienny grot dzidy. Widać także, że ktoś chciał kiedyś wyrwać mu jeden z jegozębów trzonowych. Kiedy? Dwa kolejne datowania tego zęba za pomocą metodyuranowej wykazały, że było to ponad 280 000 lat temu!

„Jakież to ekscytujące! Czyżby nowe odkrycie?” – mógłby ktoś zapytać.Otóż nie. Wyniki tych uranowych datowań opublikowane zostały prawie 30 lat

temu,1 zaś cyrkonowych ponad 17 lat temu.2 Problem w tym, że naukowe dowody,jakie posiadamy, oraz radiometryczne metody używane przez nas, geologów, dodatowania archeologicznych znalezisk i stanowisk stoją w opozycji do mocnozakorzenionej teorii, która dopiero w ostatnich latach zaczęła być poddawanaw wątpliwość. Teoria ta mówi, że człowiek pojawił się w Nowym Świecie (obuAmerykach) dopiero pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, to jest 10 000-12 000lat temu. W świetle tego powszechnie panującego poglądu, zarówno nasze dane,jak i metody datowania są „niemożliwe”. Są całkowicie ignorowane przez naukowyestabliszment, co doprowadziło do zrujnowania mojej kariery naukowej jakogeologa.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie musząc się terazmartwić o swoją karierę, zachowanie posady, szefa patrzącego mi przez ramię,mogę wreszcie spokojnie wyrażać swoje poglądy. Chcę opowiedzieć prawdziwąhistorię tych stanowisk archeologicznych. Kto wie, być może to jedyna okazja, abyo tym usłyszeć!

STAROŻYTNI MYŚLIWI Z VALSEQUILLOSto kilometrów na wschód od stolicy Meksyku i kilka kilometrów na południe

od miasteczka o nazwie Puebla leży zbiornik wodny Valsequillo. Jest on położonyw wysokogórskiej dolinie otoczonej kilkoma sławnymi meksykańskimi wulkanami:La Malinche, Tlaloc, Iztaccihuatl i buchającym parą Popocatepetlem.

Wokół niego rozciąga się stosunkowo płaski, spalony słońcem, brunatny terenukształtowany z grubych warstw zerodowanego prehistorycznego mułu, oczekosadów wodnych będących pozostałością po jeziorach i strumieniach, pyłu wul-kanicznego i pumeksu. Obecnie rośnie tam trawa, ale w latach sześćdziesiątychi siedemdziesiątych, kiedy klimat był suchszy, teren ten porastały z rzadka kaktusyi inne kłujące rośliny, jakie można znaleźć na wyżynnych pustyniach meksykańs-kich.

Od ponad stu lat teren ten jest sławny wśród paleontologów i muzeów zewzględu na dokonane tam liczne znaleziska. Dzięki panującym tam warunkomatmosferycznym zachowały się tam liczne szczątki zwierząt żyjących w epocelodowcowej (plejstocenie): mamutów, mastodontów, koni, wielbłądów, wilków,szablozębych kotów i wielu innych.

Już ponad 60 lat temu meksykański historyk Juan Armenta Camacho jakopierwszy doniósł o znalezieniu tam wykonanych przez człowieka przedmiotówz łupanego kamienia, kwarcu i kości.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 04

MEKSYKteren przedstawionyna mapie

km

– położenie stanowisk archeologicznych

Rozmieszczenie stanowisk archeologicznych usytuowanych w po-bliżu zbiornika wodnego Valsequillo położonego na południe odmiasta Puebla.

Właśnie on jest prawdziwym bohaterem tej historii. Uro-dził się i dorastał w Puebla. Od dziecka cechowała gociekawość świata. Często chodził wzdłuż brzegu Valsequilloi wpadających do niego strumieni. Około roku 1935 dostrzegłwystającą z warstwy osadów na zakolu koryta strumieniaAlseseca skamieniałą kość nogi zwierzęcia podobnego dosłonia. W kości tej tkwił mocno osadzony kamienny grot.3Najwidoczniej ktoś dawno temu upolował to zwierzę. Alekto? I kiedy?

Te pytania nie dawały Juanowi spokoju. Przez następne30 lat większość swojego wolnego czasu poświęcał poszuki-waniu dalszych dowodów na istnienie dawnych myśliwych.Jego wysiłek został nagrodzony. Odkrył ponad sto niepeł-nych szkieletów mastodontów, mamutów oraz innych mniej-szych zwierząt uśmierconych przez starożytnych łowców.Brakowało części szkieletów obfitujących w mięso. Częstokości, które znajdował, nosiły ślady działalności człowieka.Widać było na nich ślady cięć powstałe podczas oprawianiazwierzęcia. Czasami znajdował zaostrzone i wygładzone od-łamki kości służące jako narzędzia. Zwykle były przełamane,prawdopodobnie z powodu szpiku, który stanowił przysmakprymitywnych łowców (nawet dzisiaj jest on nim dla wieluludzi). Wśród wielu jego znalezisk była wygrawerowanakość biodrowa i szczęka mamuta z wbitym w nią ostrzemdzidy.

A co w tym czasie robili archeolodzy z Meksyku (stolicyMeksyku)? Otóż, ignorowali Juana i jego znaleziska, twier-dząc, że to wszystko, włącznie z wygrawerowaną kościąi szczęką mamuta z wbitym w nią ostrzem dzidy, to dziełonatury, a nie człowieka.

PROJEKT VALSEQUILLONa szczęście nie zrezygnowano z badań. Z odkryciami

Juana zapoznali się archeolodzy spoza elity wywodzącej się zestolicy Meksyku. Szybko zdali sobie sprawę z ich wagi i po-stanowili podjąć dokładniejsze badania z udziałem archeo-logów, geologów, paleontologów i innych specjalistów. Spra-wę nagłośniono w Meksyku i Stanach Zjednoczonych i wkrót-ce, po uzyskaniu funduszy, w roku 1962 rozpoczęto realizacjęProjektu Valsequillo.

Jedną z osób przydzielonych do współpracy Juanowi byłaantropolog z Harvardu Cynthia Irwin-Williams. Pracującrazem już pierwszego lata zlokalizowali cztery stanowiska napółnocnym brzegu Zbiornika Valsequillo, gdzie znaleźli leżą-ce obok siebie skamieniałe kości i kamienne narzędzia, toznaczy tkwiące w tej samej warstwie osadów, a nie leżące napowierzchni. Poczynając od najstarszego do najmłodszego

stanowiska te nazywały się El Horno, El Mirador, Tecacaxco,Hueyatlaco.

W czasie dalszych badań swoją uwagę skupili głównie naHueyatlaco. Znajdowało się tam wiele skamieniałych kościi dwa rodzaje narzędzi: jedne z nich wyglądały dość prymityw-nie i wykonane były z odłupanych i zaostrzonych na końcachkawałków kamienia obrobionych jednostronnie, które znaj-dowały się w niższej, starszej warstwie osadu, i bardziejwyrafinowane, obrobione z obu stron, tkwiące w kilku wyż-szych, młodszych warstwach. Złoża, w których znajdowały sięte narzędzia, pokryte były grubą warstwą młodszych osadówzawierających wulkaniczny pył i pumeks.

Oba rodzaje narzędzi miały ostre zakończenia (groty)i tkwiły w ziemi razem z kośćmi należącymi do bardzowielkiego ssaka, takiego jak mastodont lub mamut. Było tobardzo ekscytujące odkrycie! Oznaczało bowiem, że twórcytych narzędzi, kimkolwiek byli, polowali i zabijali te wielkiezwierzęta, a nie ćwiartowali padlinę, na którą udało im sięnatknąć.

Następnym krokiem było ustalenie wieku znalezisk w Hu-eyatlaco. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste.W żadnym z czterech stanowisk, włącznie z Hueyatlaco, niezachowały się szczątki zawierające węgiel, takie jak węgieldrzewny, drewno, muszle, etc. Bez węgla nie mogło być mowyo użyciu metody datowania opartej na węglu 14C. Jak wiado-mo, ta radiometryczna metoda datowania jest powszechniestosowana do określania wieku znalezisk w Nowym Świecie.W badanym miejscu było wiele kości, a jak wiadomo, kościzawierają zazwyczaj węgiel. Lecz te z Hueyatlaco uległymineralizacji, zamieniły się w kamień. Jeśli kiedykolwiekzawierały węgiel, od dawna już go w nich nie było.

A musiano określić wiek tego miejsca! Znaleziska po-chodzące z dwóch innych stanowisk w Meksyku, w którychnatrafiono na prehistoryczne kamienne narzędzia – z Caula-pan położonego pięć kilometrów na północny wschód odHueyatlaco oraz Tlapacoya usytuowanego na południe odstolicy Meksyku – wskazywały, że Hueyatlaco, najmłodszez miejsc odkrytych przez Juana Armentę i Irwin-Williams,może mieć co najmniej 22 000 lat. Było to dwa razy więcej niżnajstarsza dopuszczalna w roku 1960 data obecności ludziw Nowym Świecie. To oznaczało pisanie od nowa podręcz-ników historii. I możliwość zrobienia wielkiej kariery.

ANALIZA POKŁADÓW TUFUBrak węgla i potrzeba określenia wieku miejsca w Hueyat-

laco skłoniły mnie w roku 1966 do przeprowadzenia pewnegoprojektu. W tamtym czasie byłam młodą, entuzjastycznienastawioną studentką – specjalistką od wulkanicznego pyłuszukającą interesującego projektu badawczego do swojej roz-prawy doktorskiej.

Miejsce to pokrywało kilka młodszych warstw pyłu i pu-meksu. Otaczający je nieprzyjazny krajobraz zawierał setkiinnych wulkanicznych warstw. Niedaleko wulkanu La Malin-che geolog Hal Malde miał już zdatowanych za pomocąmetody węgla 14C kilka z warstw tufu. Wykorzystał do tegocelu węgiel drzewny z kłód drewna, które znalazł w badanychprzez siebie warstwach.

Wykorzystując techniki mikroskopowe, których nauczy-łam się w czasie studiów na uniwersytecie, byłam przekonana,że mogłabym pomóc innym naukowcom pracującym naddatowaniem kości i kamiennych narzędzi. Mogłam porównaćnie datowane warstwy wulkaniczne pochodzące z danegomiejsca z datowanymi warstwami pochodzącymi z okolicwulkanu La Malinche. Gdybym znalazła choć jedną podobnąpróbkę, miałabym parę próbek pochodzących z tej samejerupcji. Ta sama erupcja – ta sama data pochodzenia próbki.

46 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 48: Nexus 04

Kość mastodonta z głębokimnacięciem otaczającym jej pod-stawę znaleziona na stanowiskuEl Horno. (Armenta, 1978)

Żuchwa mamuta znaleziona przezArmentę w pobliżu Arenillas na pół-nocnym brzegu zbiornika Valsequil-lo. Na dolnym zdjęciu widać wysta-jący z niej grot dzidy. (Armenta)

Widok na stanowisko Hueyatlaco w roku 1973 w czasie odkrywaniakolejnych warstw osadów. Warstwy zawierające narzędzia i kościznajdują się u dołu po lewej stronie. Położone nad nimi młodszewarstwy składające się z pyłu wulkanicznego i pumeksu widać pośrodku i po prawej stronie u góry.

W ten pośredni sposób mieli-byśmy określony wiek bada-nego miejsca. Proste! – takwtedy myślałam!

Tak więc zabrałam się dopracy. Czas płynął. Zbadałamdziesiątki, setki próbek! Nie-stety bez powodzenia. Nieznalazłam między nim żadne-go powiązania.

ZAZDROŚĆ I OSKARŻENIEDatowanie miejsc było je-

dynym zajęciem Irwin-Wil-liams w tamtych latach, nielicząc ustawicznych bojów,które musiała toczyć z choro-bliwie zazdrosnym wysokopostawionym archeologiem

ze stolicy Meksyku. Człowiek ten robił wszystko, aby zdys-kredytować ją, Armentę i ich wspólną pracę.

W wyniku szeregu posunięć, które jako żywo przypomina-ją odcinki opery mydlanej, oskarżono ich na piśmie o niekom-petencję i wysunięto pod ich adresem najgorsze oskarżenia.4Tuż obok nich konkurencyjny zespół archeologów prowadziłzakrojone na szeroką skalę prace wykopaliskowe.5 W rezul-tacie skonfiskowano wszystkie znaleziska Armenty i przenie-siono je do stolicy Meksyku,6 zakazując mu jednocześnieprowadzenia jakichkolwiek wykopalisk.

Cynthia bez trudu obaliła wysuwane przeciwko nim za-rzuty.7 Był to jednak bardzo trudny okres dla niej, JuanaArmenty i nas wszystkich.

„NIEMOŻLIWE” DATOWANIE METODĄ URANOWĄW tym samym czasie również inni naukowcy starali się

określić wiek tamtego miejsca. W roku 1968 Barney Szabo,geochemik z Geologicznego Obserwatorium Stanów Zjed-noczonych (USGS), chciał wypróbować nową radiometrycznąmetodę datowania na skamieniałych kościach. Była to metodauranowa.

Cynthia przesłała mu trzonowy ząb mastodonta znalezio-nego w El Horno, kość miedniczną pochodzącą ze szkieletumamuta z Hueyatlaco i kość, której towarzyszyła wykonanaz kamienia skrobaczka zna-leziona w Caulapan. (Dziękiskamieniałym skorupom śli-maków znalezionym razemze skrobaczką możliwe byłoprzy pomocy metody węgla14C określenie wieku miejs-ca znaleziska, który oszaco-wano na 22 000 lat).

Po pewnym czasie nade-szły wyniki badań metodąuranową.8 Irwin-Williamsbyła bardzo rada z danychdotyczących Caulapan, bo-wiem badanie tą metodąwykazało, że pochodzącestamtąd kości liczyły sobie22 000 +–2 000 lat, zaś innymi metodami – 22 000 +–1 500 lat.Wyniki tych badań pokrywały się z wynikami, jakie uzyskanobadając próbki metodą węgla 14C – 21 800 +–850 lat.

A co z innymi próbkami?Wiek kości miednicznej wielbłąda z Hueyatlaco był dzie-

sięciokrotnie większy od wieku najstarszego znaleziska, jakie

kiedykolwiek badaliśmy:podczas pierwszego po-miaru uzyskano 180 000lat, a podczas drugiego– 245 000 +–40 000 lat.Wiek znalezisk z El Ho-rno był jeszcze „gorszy”:podczas pierwszego po-miaru uzyskano ponad165 000 lat, a podczasdrugiego – ponad 280 000lat!

Cynthia zignorowałate wyniki, mówiąc, że to„niemożliwe”.9 22 000 latustalone dla stanowiskaCaulapan za pomocą me-tody węgla 14C przyjęłarównież dla stanowiskaz Valsequillo – był to je-dyny akceptowalny wiekznalezisk.10

„Biedny Barney”– pomyśleliśmy wówczas– „jego metoda datowa-nia ma zastosowanie tylko do niezbyt starych znalezisk”.

ZMIANA PARADYGMATUMimo dowodów na istnienie prehistorycznych myśliwych

inni naukowcy pracujący przy tym projekcie założyli na swojeoczy okulary politycznej poprawności, zgodnie z którą temiejsca „nie mogły być tak stare”. Przypuszczaliśmy, żemetoda pomiaru opracowana przez Barneya jest niedokład-na. Było tak do dopóty, dopóki sami nie zaczęliśmy przy-glądać się bliżej tym miejscom, a zwłaszcza stanowisku Huey-atlaco.

Trudno w to uwierzyć, ale dopiero po siedmiu latachbadania próbek pod mikroskopem, w czasie których staleotrzymywałam nieprawidłowe, jak wówczas sądziłam, wyniki,zaczęłam zmieniać swój punkt widzenia na tę sprawę. A jeśliwyniki uzyskane przez Barneya są prawdziwe? – zaczęłam sięw końcu zastanawiać. Jeśli tak, to nigdy nie znajdę związkumiędzy zdatowanymi warstwami pyłu wulkanicznego z okolic

wulkanu La Malinche,a próbkami pyłu wulkanicz-nego z Hueyatlaco. Odpo-wiadająca naszym próbkomwarstwa pyłu wulkaniczne-go, której szukałam, leżaław rzeczywistości głębokopod ziemią na zboczach wu-lkanu La Malinche przykry-ta młodszymi, liczącymi so-bie ćwierć miliona lat, wars-twami.

Kiedy spojrzałam na towszystko innym okiem, stałosię dla mnie oczywiste, żez geologicznego punktu wi-dzenia, miejsce w Hueyatla-

co jest stare. Znajdujące się tam osady przez cały czaswystawione są na działanie atmosfery i wulkaniczne szkliwozamieniło się już w glinę. Tamtejsze osady, z których każdyreprezentuje setki, jeśli nie tysiące lat, w czasie których podwpływem osadzania się pyłów i erozji kształtował się tamtej-szy krajobraz, przykrywa wiele rodzajów gruntu. Warstwa

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 04

Narzędzia znalezione na stanowisku Hueyatlaco. Narzędziepo lewej jest starsze od przedstawionego na prawym zdję-ciu. (Fot. H.S. Rice. Ze zbiorów C. Irwin-Williams)

Zdobiony wizerunkami czterokłowego mastodonta oraz innychzwierząt fragment kości mamuta. Zdobienia wykonane zostały,w czasie kiedy kość była jeszcze świeża. Znaleziono ją w latachpięćdziesiątych w warstwie osadów położonej w odległościokoło 50 metrów od miejsca, które stało się później głównymmiejscem poszukiwań archeologicznych nazwanym Hueyatlaco.(Fot. D. Hiser; szkic C.J. Armenta)

osadów, które pokrywają tamtejsze znaleziska, miała co naj-mniej 10 metrów grubości i prawdopodobnie była kiedyśjeszcze grubsza. W wyniku erozji wywoływanej przez bliskoprzepływającą tam rzekę jej grubość zmniejszyła się o conajmniej 50 metrów.11

Ćwierć miliona lat. To oznacza, że jeśli kiedykolwiekbędziemy chcieli określić wiek tego miejsca za pomocąinnej niż uranowa metody, powinniśmy przestać myślećw kategoriach „Nowego Świata” i jego metody opartej nawęglu 14C, a zacząć myśleć w kategoriach „Afryki”, bowiemtylko tam, z racji badań nad wczesnymi hominidami, możemyznaleźć środki pozwalające datować tak stare znaleziskaarcheologiczne.

DATOWANIE METODĄ CYRKONOWĄNa szczęście dla nas uczeni badający osady w Afryce

spotkali się z podobnym do na-szego problemem. Do ich dato-wania wykorzystywali różne me-tody, również nieużyteczną w tymprzypadku metodę węgla 14C.I większość tych metod wymagaławulkanicznego pyłu!

W roku 1973 do datowaniaprehistorycznych stanowisk w Af-ryce używano powszechnie metodradiometrycznych i materiałówpochodzących z pokrywających jewarstw wulkanicznych. W tamtymczasie dużą popularnością cieszy-ła się metoda potasowo-argono-wa. Do jej zastosowania potrzeb-na była jednak lawa i/lub minera-ły bogate w potas. Niestety, w Hueyatlaco nie mieliśmyniczego takiego.

W próbkach tufu mieliśmy jednak drobne kryształkicyrkonu (były one bardzo małe i miały wielkość ziarenkacukru). To oznaczało, że do datowania młodszych pyłówwulkanicznych i warstw pumeksu mogliśmy wykorzystaćmetodę cyrkonową. Dane z tych pokładów tufu mogłybyposłużyć nam do określenia wieku położonych niżej, starszychosadów.

W roku 1973 Chuck Naeser, inny geochemik z USGS,zaoferował nam przeprowadzenie pomiarów metodą cyrko-nową. Nie prosiliśmy go o okre-ślenie dokładnej daty, ponie-waż wiedzieliśmy, że może tomu zająć wiele tygodni ciężkiejpracy. Chcieliśmy tylko zorien-tować się, czy uzyskane tą me-todą wyniki będą tego samegorzędu, co wyniki pomiarów Ba-rneya czy też „poprawne poli-tycznie” wyniki Cynthii.

Wyniki nadeszły w postacidwóch liczb sigma, co oznacza-ło, że ze statystycznego punktuwidzenia istnieje dziewięćdzie-sięciopięcioprocentowe praw-dopodobieństwo, iż dotychcza-sowe pomiary są prawdziwe. Nawet przy tak dużej wartościdopuszczalnego marginesu wyniki uzyskane przez Chuckapotwierdzały wyniki uzyskane przez Barneya: 600 000+–340 000 lat w przypadku cyrkonu występującego w warst-wach błota bogatych w pumeks i 370 000 +–200 000 lat w przy-padku warstw pyłu wulkanicznego opadłego z powietrza.12

Zatem 22 000 lat zaproponowane przez Cynthię w ogóle niewchodziło w grę.

To było doprawdy ekscytujące! Kilka dowodów geologicz-nych oraz sześć datowań radiometrycznych nie pozostawiałowątpliwości, że ćwierć miliona lat temu człowiek polowałw Meksyku na mamuty. Sądziłam, że te badania definitywnierozstrzygają tę sprawę.

Jakże byłam wtedy naiwna!

ZAPRZECZENIE NAUKOWEGO ESTABLISZMENTUGeolodzy przeciwko antropologom, fakty przeciwko teo-

rii. Geologiczne dowody wskazują, że miejsce Valsequillo jeststare, natomiast teoria mówi, że jest młode. Jest to klasycznyprzypadek sprzeczności teorii ze stwierdzonymi faktami i jakto często bywa, kiedy fakty nie pasują do teorii, to się jeodrzuca. Oto, co napisała na ten temat Cynthia Irwin-

Williams:„Te [dwustronne] narzędzia

z pewnością nie mogły być używa-ne w Valsequillo 200 000 latprzed dopuszczalną, generalnieakceptowaną datą wytworzeniaanalogicznych narzędzi w StarymŚwiecie, ani 150 000 lat przed po-jawieniem się homo sapiens”.13

Osoby związane z datowaniemtego stanowiska określała w pry-watnych rozmowach jako „luna-tyczny margines”.14 Nawet nie ra-czyła odpowiedzieć na wielokrot-nie podejmowane przez nas pró-by nawiązania z nią kontaktu.

NIEDOLA PUBLIKACJIGdyby świat był doskonały, osoby chcące zapoznać opinię

publiczną z faktami dotyczącymi Valsequillo usiadłyby przyjednym stole i debatowałyby na ten temat tak długo, ażprawda ujrzałaby światło dzienne. Ale świat nie jest doskona-ły i do tej debaty nie doszło.

Cynthia Irwin-Williams należała do antropologicznegoestabliszmentu. Miała dyplom prestiżowej uczelni i wpływo-wych przyjaciół na wschodzie, ja zaś byłam doktorem geologiipo małym uniwersytecie na zachodzie Ameryki, a mój ojciecrzeźnikiem. Przyjaciele Cynthii, zwłaszcza jej mentorka, H.

Marie Wormington, doradzilijej, aby ignorowała mnie i naszegeologiczne dowody i głosiła, żewszystkie te stanowiska mają22 000 lat. I robiła, jak jej dora-dzono.15

W tym samym czasie my,geolodzy, przeżywaliśmy trudnyokres. Chcieliśmy opublikowaćwyniki naszych badań. Rozpo-częliśmy obiecująco interesują-cą notatką prasową, która uka-zała się jesienią 1973 rokui podchwycona przez agencjeprasowe szybko obiegła całyświat. Kiedy jednak trafiła do

krytycznego pisma naukowego, ruszyła lawina zaprzeczeń najej temat.

Od roku 1975 do 1979 czekaliśmy na zamieszczenienaszego opracowania w pewnej książce naukowej. Po czte-rech latach trzeci z kolei wydawca zrezygnował w ogóle z jejwydania. W rezultacie odesłano nam nasze opracowanie.

48 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 50: Nexus 04

W roku 1980 przesłałam jego kopię wydawcy popularnegomagazynu naukowego, który poprosił nas o nie. Po kilkumiesiącach zwłoki przeprosił nas, mówiąc, że nasze „opraco-wanie zaginęło gdzieś w wydawnictwie”. Znowu to samo.

Do roku 1980 moja kariera jako geologa była drogą przezmękę. Moja zawodowa korespondencja, zarówno krajowa,jak i zagraniczna, spadła do zera. Straciłam dobrą rządowąposadę. Mój kontrakt jako asystentki profesora na jednym zestanowych uniwersytetów został zawieszony. Poza tym moikoledzy po fachu zaczęli mnie unikać.

W gruncie rzeczy trudno ich za to winić. W roku 1973 my,geolodzy, przedstawiliśmy światu rzeczywiście zdumiewającąwiadomość: „mamy dowody na to, że 250 000 lat temuczłowiek polował w Meksyku na mamuty”. Siedem lat późniejwciąż nie było żadnych nowych danych wspierających toodkrycie. Gdzie znajdowały się te fakty? Czyżbyśmy sięmylili? Dlaczego nie było na ten temat żadnych informacji?Moja przyszłość jako zawodowego naukowca wyglądała nie-ciekawie.

W końcu przesłałam nasze opracowanie swojemu znajo-memu, geologowi Steve’owi Porterowi, który był wydawcąwpływowego magazynu naukowego Quaternary Research. Ste-ve okazał się bezcenną pomocą. Napisał mi, że nie obchodzigo, jak kontrowersyjne jest nasze odkrycie, dopóki mamynaukowe dowody na jego poparcie. Przesłał nasze opracowa-nie do przejrzenia innym naukowcom. Na szczęście zostałoono dobrze przez nich przyjęte i w roku 1981 ukazało siędrukiem.16

Było już jednak za późno. Wiek 22 000 lat ustalony dlawszystkich stanowisk w Valsequillo, w tym Hueyatlaco, obiegłfachową literaturę i przyjął się już na dobre.17

Ostatecznie w roku 1981 wpadłam w depresję, byłamzdruzgotana, bez pracy i możliwości robienia kariery i cowięcej, miałam mocno nadszarpniętą reputację. Przez 13 latcałkowicie wypadłam z naukowego obiegu. W tym czasieArmenta, Irwin-Williams, Wormington i zazdroszczący namarcheolodzy umarli. Malde i Szabo przeszli na emeryturę, a jazajęłam się opieką nad krewnymi w podeszłym wieku i zo-stałam zawodową ogrodniczką specjalizującą się w hodowlikwiatów.

NOWY POCZĄTEK, STARA ŚPIEWKAPo pewnym czasie rzeczy zaczęły przybierać korzystny

obrót.W roku 1993 ukazała się książka Cremo i Thompsona

Zakazana archeologia. Osiem lat pisania tej książki sprawiło,że zawiera ona całkiem niezły rozdział poświęcony Hueyat-laco i moim problemom z nim związanym.

W roku 1994 wystąpiłam w krótkim epizodzie w programietelewizyjnym Sightings (Obserwacje), a w roku 1996 w trochędłuższym dla specjalnego programu tej samej stacji TheMysterious Origins of Man (Tajemnica pochodzenia człowieka).

Po ponad 20 latach, w roku 1997, wygłosiłam swój pierw-szy wykład poświęcony Hueyatlaco. Przeanalizowałam teżpóźniejsze dane Irwin-Williams (jej materiały krytykującenasze odkrycia w Valsequillo zniknęły, podobnie jak więk-szość listów, które do niej napisałam). Zamożni sponsorzyzaczęli interesować się naszym dawnym projektem, dziękiczemu mogliśmy pozwolić sobie na zbadanie większej liczbypróbek metodami radiometrycznymi.

W lipcu 1997 roku dowiedziałam się, że na zachód odstolicy Meksyku w osadach podobnych do tych z Valsequilloznaleziono szczątki ludzkiej czaszki. Jak wiemy, zgodniez obowiązującą teorią nie powinny się one tam znajdować.Z miejsca zaangażował się w to naukowy establiszment,próbując datować je metodą węgla 14C. Powiedziałam im,

żeby lepiej spróbowali metody uranowej i nie zapominalio pracy, jaką ja i moi koledzy wykonaliśmy w Hueyatlaco.

W marcu 1998 roku w odpowiedzi na doniesienia prasowena temat dobrze udokumentowanych znalezisk pochodzącychze stanowiska w Monte Verde w Chile18 archeologicznyestabliszment przyznał na 63 Dorocznym Spotkaniu Amery-kańskiego Towarzystwa Archeologicznego, że człowiek mógłpojawić się Nowym Świecie wcześniej, niż dotąd sądzono– nawet 15 000 lat temu!

Cała ta sprawa staje się coraz bardziej interesująca. Na-słuchujcie jej dalszego ciągu!�

O autorce:Dr Virginia Steen-McIntyre jest geologiem specjalizują-

cym się w badaniu warstw pyłu wulkanicznego, które wyko-rzystuje się głównie do datowania stanowisk archeologicz-nych. Obecnie nie pracuje w swoim zawodzie. Mieszka wrazz mężem w małej górskiej osadzie na zachód od Denverw stanie Kolorado.�

Przełożył Adrian AnszczakPrzypisy:

1. B.J. Szabo, H.E. Malde, C. Irwin-Williams (1969), „Dilemmaposed by uranium-series dates on archaeologically significant bonesfrom Valsequillo, Puebla, Mexico”, Earth and Planetary Science Letters,6(4):237-244.

2. V. Steen-McIntyre, R. Fryxell, H.E. Malde (1981), „Geologic evi-dence for age of deposits at Hueyatlaco archaeological site, Valsequillo,Mexico”, Quaternary Research, 16:1-17.

3. J. Armenta Camacho (1978), „Vestigios de labor humana en huesosde animales extintos de Valsequillo, Puebla, Mexico”, Consejo Editorial delGobierno del Estado de Puebla, Puebla, Mexico, str. 11 (wydane własnymsumptem).

4. J.L. Lorenzo (1967), „Sobre Métodos Arqueológicos”, Boletin delInstituto Nacional de Antropologia e Historia, Mexico City, Junio 1967, str.48-51.

5. C. Irwin-Williams (1967), „Comments on Allegations by J.L. Loren-zo Concerning Archaeological Research at Valsequillo, Puebla”, Miscel-laneous Publications, Paleoindian Institute, Eastern New Mexico Univer-sity, Portales, NM, USA, str. 2.

6. J. Armenta Camacho (1978), „Vestigios…, str. 120.7. a) C. Irwin-Williams (1967), „Comments…

b) C. Irwin-Williams (1969), „Comments on the associations ofarchaeological materials an extinct fauna in the Valsequillo region, Puebla,Mexico”, American Antiquity, 34(1):82-83.

8. B.J. Szabo, H.E. Malde, C. Irwin-Williams (1969), „Dilemma…,str. 241.

9. Tamże.10. C. Irwin-Williams (1978), „Summary of archaeological evidence

from the Valsequillo region, Puebla, Mexico”, w: D.L. Browman (ed.),Cultural Continuity in Mesoamerica, Mouton, Haga, Paryż, str. 7-22.

11. a) V. Steen-McIntyre, R. Fryxell, H.E. Malde (1981), „Geologic…b) I.W. Cornwall (1971), „Geology and Early Man in Central

Mexico”, Proc. Geologists Assoc., vol. 82, cz. 3, str. 379-392 (str. 388 i zdj. nr3) i cytowane źródła.

12. V. Steen-McIntyre, R. Fryxell, H.E. Malde (1981), „Geologic…,tabela 2.

13. B.J. Szabo, H.E. Malde, C. Irwin-Williams (1969), „Dilemma…,str. 241.

14. M.A. Cremo, R.L. Thompson, Forbidden Archaeology, Bhaktivedan-ta Institute, Govardhan Hill Publishing, 1993, str. 366; skrócona wersja:The Hidden History of the Human Race, 1994 (polskie wydanie: Zakazanaarcheologia, przekład Marcin Rudziński, Wydawnictwo Arche s.c., Wroc-ław, 1998.

15. C. Irwin-Williams (1978), „Summary…, str. 18-20.16. V. Steen-McIntyre, R. Fryxell, H.E. Malde (1981), „Geologic…17. a) J.L. Lorenzo (1978), „Early Man Research in the American

Hemisphere: appraisal and perspectives”, w: A.L. Bryan (ed.), Early Manin America from a Circum-Pacific Perspective, Occasional Papers No. 1,Department of Anthropology, University of Alberta, Arch. Res. Inst.,Edmonton, Alberta, Canada, str. 1-9.

b) T.Y. Canby (1979), „The Search for the First Americans”,National Geographic 156(3):330-363, wrzesień 1979, str. 350, 352, 354.

c) W.M. Bryant jr. (1992), „In Search of the First Americans”, 1993Yearbook of Science and the Future, Encyclopaedia Britannica, Inc.,Chicago, str. 8-27.

18. D.J. Meltzer (1997), „Monte Verde and the Pleistocene Peopling ofthe Americas”, Science, 276:754-755, i inne źródła.

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 04

ZDARZENIE W ROSWELLFRAGMENTY MATERIALNYCH DOWODÓW

ZDARZENIE W ROSWELLFRAGMENTY MATERIALNYCH DOWODÓW

Badania metalowychszczątków

pochodzącychrzekomo z katastrofy

pozaziemskiegopojazdu w kształcieklina, który rozbił

się w latachczterdziestych

w pobliżu Roswellw Nowym Meksyku

wykazały, że ichstopień czystości orazbudowa wykraczają

poza możliwościobecnej wiedzy

naukowej.

Linda Moulton Howe1997

LMH ProductionsP.O. Box 300

Jamison, PA 18929-0300USA

Tel: +1 (215) 491 9840Fax: +1 (215) 491 9842

E-mail: [email protected]

ZDUMIEWAJĄCA WIADOMOŚĆ Z ANONIMOWEGO ŹRÓDŁA

O d roku 1993 jestem dziennikarką, która w ramach ogólnokrajowegoprogramu radiowego Dreamland 1 with Art Bell (W Krainie Czarów

z Artem Bellem) prowadzi dział poświęcony tematyce naukowej, ochronieśrodowiska oraz nie wyjaśnionym zjawiskom. Wiosną 1996 roku gospodarzprogramu, Art Bell, otrzymał list opatrzony datą 10 kwietnia 1996 rokui stemplem pocztowym z Południowej Karoliny. Jego autor podpisał się jako„Przyjaciel”. Zaczynał się on następująco:

Śledzę wasz program od roku lub coś koło tego i zastanawiam się, czy podzielićsię z wami i waszymi słuchaczami pewną informacją związaną z katastrofą UFOw Roswell...

Autor listu do dzisiaj nie podał nam żadnej daty tej katastrofy ani jejlokalizacji, mimo iż zarówno ja, jak i Bell wielokrotnie zwracaliśmy się doniego w czasie programu o te dane. Liczne zeznania na temat katastrof UFOw różnych miejscach w pobliżu Roswell i w różnym czasie doprowadziły doogromnego zamieszania w tej sprawie, w związku z czym nie wiedzieliśmy, czyautorowi chodzi o głośne już dzisiaj wydarzenie, które miało miejsce w pierw-szym tygodniu lipca 1947 roku na ranczu Forsterów między Coroną i Roswell,czy też o inne.

Dziwnym szczegółem, który nam podał, było to, że jego dziadek prowadziłpamiętnik, w którym opisał wrak pojazdu w kształcie „klina” – czegośw rodzaju kawałka tortu a nie dysku. Jednak w listach, które otrzymywaliśmyz tego źródła, mowa była o „dysku” – być może dlatego, że „dysk” jest ogólnieużywaną nazwą na określenie NOLi bez względu na ich rzeczywisty kształt.Dalsza część cytowanego wyżej listu przedstawia się następująco:

Mój dziadek był członkiem Zespołu Poszukiwawczego wysłanego na miejscekatastrofy tuż po otrzymaniu informacji na jej temat. Dziadek zmarł w roku 1974,ale zanim odszedł, usiadł razem z kilkoma z nas i opowiedział nam o tymwydarzeniu.

Obecnie służę w wojsku i jestem dopuszczony do tajnych spraw. Nie mamnajmniejszej ochoty „występować publicznie” i narażać swoją karierę orazoficerski patent.

Tym niemniej chciałbym w skrócie przekazać wam, co dziadek powiedział mina temat Roswell. W załączeniu przesyłam wam również próbki w nadziei, żezaopiekujecie się nimi, jak należy. Próbki te były w posiadaniu mojego dziadka ażdo jego śmierci, po czym po przejęciu jego posiadłości przez nowych właścicieliprzeszły w moje posiadanie. O ile mi wiadomo, pochodzą z wraku UFO i należałydo dużej partii, którą wysłano z Nowego Meksyku do bazy sił powietrznychWright-Patterson w Ohio...

ANALIZA METALOWYCH PRÓBEK Z „UFO”W przesyłce znajdowało się mnóstwo metalowych kawałków o powierzchni

jednej czwartej cala kwadratowego (1,6 cm2), paski o długości 10 cali (25,4 cm)i szerokości 1,5 cala (3,8 cm) oraz pokryty rowkami krążek o średnicy 3 cali(7,62 cm). Był również szereg małych połączonych prostokątnych elementówz usytuowanymi w poprzek nich licznymi szczelinami (patrz zdjęcie na następnejstronie).

Art Bell skontaktował się ze mną w sprawie zbadania tych szczątków,z kolei ja zwróciłam się z tym do pewnego profesora, który został naszymkonsultantem. Profesor miał dostęp do elektronowego mikroskopu skanin-gowego oraz do przyrządów spektroskopowych, które pozwalają za pomocąbadania widma precyzyjnie określić skład metalu oraz wykonać zdjęcia jegostruktury z dokładnością do części mikrona. Po przeprowadzeniu badańokazało się, że szczątki te wykonane były niemal ze stuprocentowego alumi-nium.

50 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 52: Nexus 04

Metalowe szczątki przysłane przez anonimowego słuchacza z Połu-dniowej Karoliny razem z listem z 10 kwietnia 1996 roku pochodzącerzekomo z klinowatego pojazdu, który rozbił się w latach czterdzies-tych w pobliżu Roswell w Nowym Meksyku. Badania wykazały, żezawierały one ponad 99 procent aluminium i miały normalny ciężarwłaściwy.

Po podaniu w naszej audycji wyników tych badańotrzymaliśmy wkrótce od tego samego anonimowego słu-chacza z Południowej Karoliny drugi list. Nosił on datę 22kwietnia 1996 roku i zawierał dalsze szczegóły dotycząceskładu ekipy poszukiwawczej. Jej członkowie zostali opisa-ni następująco:

...osoby z biografią, w której widniały takie instytucje, jakUniwersytet Kolorado, Biuro Badań Marynarki Wojennej,Wojskowe Siły lotnicze 2/Siły Powietrzne Stanów Zjednoczo-nych i Armia Stanów Zjednoczonych 3, Uniwersytet Kalifor-nijski z Los Angeles, Komisja Energii Atomowej, NarodowyKomitet Doradczy Aeronautyki oraz Biuro Naukowych Ba-dań i Rozwoju. Dodatkowo w skład zespołu wchodzilikonsultanci z Anglii, Francji i Rosji.

Nasz anonimowy korespondent podał następnie dalszeszczegóły relacji dziadka:

Dziadek podkreślał, że z jego własnych analiz próbekwynikało, że są one zbudowane z czystego aluminium, którejest dobrym przewodnikiem pól elektromagnetycznych, jakiebyły zapewne generowane w układzie napędowym. Niezbęd-ne dane na ten temat zostały jednak „wyeliminowane” przezautodestrukcyjne mechanizmy dysku. Co więcej, ocalałaz katastrofy istota odmówiła ujawnienia szczegółów tech-nicznych, mimo licznych prób wydobycia z niej tych infor-macji. Nie znaleziono też ża-dnego innego sposobu nauzyskanie tych danych.

W rozmowach z obcą is-totą zawsze uczestniczylidwaj członkowie zespołu od-powiedzialni za sprawy bez-pieczeństwa. Ocalała istotaposiadała zdolność zgady-wania myśli i pytań, zanimzostały wypowiedziane. Cza-sami było to bardzo kłopot-liwe.

Sam dysk został pociętyna kawałki, dzięki czemuustalono, że jego system na-pędowy był sprzęgnięty z wie-loma wewnętrznymi urzą-dzeniami. Były tam urządze-nia uformowane i dostoso-wane do kształtu dłoni ob-cych istot. Były one przezna-czone, jak sądzono, do sterowania i uaktywniania poszcze-gólnych zespołów pojazdu.

To, co znamy dziś pod nazwą technologii światłowodo-wej, było elementem systemu sterowniczego pojazdu, nawia-sem mówiąc, zniszczonym w wyniku działania mechanizmuautodestrukcyjnego. W zespole znajdowały się osoby związa-ne z Westinghouse 4, które zdaniem dziadka po powrocie domacierzystego zakładu wykorzystały wiedzę nabytą podczasbadania dysku w rozwoju konstrukcji i badaniach związa-nych z telekomunikacją.

Wojsko było oczywiście zaniepokojone możliwością swo-bodnego, niezauważonego wkraczania obcych istot w ziems-ką atmosferę, w związku z czym zasugerowało prezydentowiuruchomienie programu kosmicznego i umieszczenie doroku 1957 na orbicie wokółziemskiej systemu satelitów,i włączenie go do systemu DEW 5, który włączono następniedo NORAD 6. Dziadek uważał, że system ten stworzono nietylko w celu śledzenia ewentualnych ICBM 7 wystrzelonychprzez wrogie państwa, ale również jako system wykrywaniaNOLi...

Wzmianka o obcej istocie, która ocalała z katastrofy,oraz urządzeniach uformowanych i dostosowanych „dokształtu dłoni obcych istot” zmusiła mnie do zastanowie-nia, czy ta sprawa nie jest w jakiś sposób związanaz filmem przedstawiającym „sekcję ciała obcej istoty”pokazanym przez stacje telewizje Wielkiej Brytanii i USA28 września 1995 roku.

Cały czas prowadziłam rozmowy ze specjalistami z Al-coa8, starając się ustalić, czy te kawałki aluminium mogąbyć częściami pochodzącymi z maszyn wyprodukowanychprzez człowieka, czy też pochodzą z urządzeń wytworzo-nych poza Ziemią będących częścią rzekomego pojazdupozaziemskiego. Eksperci z Alcoa nie byli pewni, coo nich sądzić, niemniej byli zgodni, że czystość aluminium,z którego były wykonane, była niezwykła jak na normalne,przemysłowe części ziemskich mechanizmów.

BADANIE WIELOWARSTWOWYCH SZCZĄTKÓWMETALOWYCH

27 maja 1996 roku Art Bell otrzymał trzeci list a wrazz nim kolejną partię metalowych części. Oto jego treść:Szanowny Panie Bell!

Z zainteresowaniem przysłuchiwałem się sprawozdaniomz będących w toku badań próbek, które panu przesłałem.

Zauważyłem, że Badaczka[Linda Moulton Howe],omawiając wyniki ich testówpodkreśliła, że jest to głównieAluminium. Są drobne róż-nice między wynikami po-szczególnych testów, lecz niedo odróżnienia od „normal-nego” Aluminium.

Do dokładnie takich sa-mych wniosków doszli bada-cze z Zespołu Dziadka. Nieprzesłałem jednak panu me-talowych próbek pobranychz zewnętrznej powłoki wrakuz Roswell. Przesyłam je ra-zem z tym listem i mogę po-wiedzieć tylko tyle, że te pró-bki pochodzą z zewnętrznej,dolnej powłoki Dysku. Sta-nowiły one coś w rodzajupokrywy osłaniającej Dysk.

Kruchej i złożonej z warstw o uporządkowanej strukturze.Panie Bell, to są już ostatnie próbki, jakie zostały mi po

Dziadku. Przeleżały wiele lat w szafce z jego osobistymirzeczami.

Z pewnych względów nie będę się już z panem kontak-tował w tej sprawie. Być może uzna pan to za objaw paranoi,niemniej proszę pamiętać, że mam jeszcze rodzinę i karierę,o które muszę dbać. Mam nadzieję, że pan mnie rozumie.Mam również nadzieję, że ta ostatnia partia próbek okaże siępomocna. Oczywiście nadal będę słuchał państwa audycji.

PrzyjacielArt Bell z miejsca skontaktował się ze mną i poinfor-

mował mnie, że w przesyłce jest kilka kawałków długościdwóch cali (5 cm) i grubości mniej więcej ćwierć cala (0,6cm). Jedna strona każdego z tych kawałków jest ciemna,a druga srebrzyście błyszcząca. Skontaktowałam się z pro-fesorem, który zgodził się je zbadać, i Bell przesłał mu dwakawałki, a resztę zatrzymał w sejfie depozytowym.

Profesor najpierw sfotografował otrzymane próbkiw takim stanie, w jakim je otrzymał. Aby przedstawić ich

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 04

Dwa kawałki metalu przesłane razem z trzecim listem przez anoni-mowego słuchacza z Południowej Karoliny. Każdy z nich ma jednąstronę ciemną i jedną srebrzystą. Z lewej kawałek zwrócony ku górzeciemną stroną, z prawej – srebrzystą. Leżąca obok nich dla porów-nania moneta ma średnicę 1 cala (25,4 mm).

kolor i wielkość, z lewej strony położył kawałek ciemnąstroną do góry, a z prawej drugi srebrzystą do góry,następnie dla celów porównawczych położył obok nichmonetę ćwierćdolarową, która ma średnicę około jednegocala (2,54 cm). (Patrz zdjęcie poniżej).

8 czerwca 1996 roku profesor udostępnił wyniki ichwstępnych badań. W celu określenia ich struktury przeciąłje i zbadał powierzchnię przekroju przy pomocy elektro-nowego mikroskopu skaningowego oraz urządzeń do ba-dania widma. W swoim raporcie napisał:

Obecne próbki znacznie różnią się od poprzednich, alu-miniowych. Materiał składał się z dwóch kawałków, któreokreślono jako „łupinki”.

Pierwsza próbka miała w przybliżeniu 6 cm długości,3 cm szerokości i około 3-4 mm grubości. Druga próbkamiała około 5 cm długości, 2 cm szerokości i 3-4 mmgrubości. Waga pierwszej próbki wynosiła 6,23 grama, zaśdrugiej 6,9 grama. Kształt każdej z próbek był stosunkoworegularny, natomiast ich grubość zmienna. Powyższe wymia-ry zostały przytoczone jedynie w celu uzmysłowienia ichwielkości.

Każda z próbek miała jedną stronę „srebrzyście” błysz-czącą o szorstkiej (granulo-wanej) powierzchni. Drugastrona była czarno-szara. Poprzyjrzeniu się ich krawę-dziom można było zauważyćwiele warstw. Próbki byłytwarde, lecz łamliwe, tak żeprzy użyciu małego, ręcznegoimadełka i ręcznego naciskumożna było odłupać drobnekawałki... Badanie przy po-mocy spektroskopii energo-dyspersyjnej (EDS) ujawni-ło, że strona błyszcząca skła-da się w 95 procentachz magnezu (Mg) i małej ilo-ści (2-3 %) cynku (Zn). Cie-mna strona zawierała znacz-ne ilości bizmutu (Bi).

...materiał zdaje się skła-dać z warstw substancji za-wierającej głównie magnez i małą ilość cynku poprzedziela-nych cienkimi warstwami zawierającymi dużą ilość bizmutu.

23 lipca 1996 roku profesor przesłał kolejny, dokład-niejszy raport uzupełniony o wyniki badań przeprowadzo-nych przy pomocy spektroskopii falowo-dyspersyjnej(WDS), których celem było określenie składu metalowych„łupinek”. W podsumowaniu napisał:

WDS potwierdziło z większą dokładnością poprzedniewyniki uzyskane za pomocą EDS. Materiał próbek składa sięz warstw Bi i Mg-Zn z wagową zawartością Zn wahającą sięw zakresie od 2,4 do 2,9 procenta w warstwach znajdującychsię między warstwami Bi. Należy podkreślić ponadto, żew warstwach Mg-Zn w ogóle nie wykryto cyrkonu (Zr).(Badanie na zawartość cyrkonu przeprowadzono dlatego, żecyrkon często bywa stosowany w stopach z magnezem).

Pojawił się problem z ustaleniem ilości izotopów mag-nezu, ponieważ profesor nie miał dostępu do odpowied-niego sprzętu, który umożliwia przeprowadzenie takiegobadania. „Izotopy” to odmiany tego samego pierwiastkaróżniące się ilością neutronów w jądrze. Na Ziemi magnezmetaliczny składa się w 80 procentach z 24Mg, 10 procen-tach z izotopu 25Mg (jeden neutron więcej w porównaniudo 24Mg) i 10 procentach z izotopu 26Mg (dwa neutrony

więcej w porównaniu do 24Mg). Gdyby te metalowe próbkirzeczywiście pochodziły spoza Ziemi, ewentualne anoma-lie w składzie izotopowym tego pierwiastka mogłyby sta-nowić potwierdzenie jego pozaziemskiego pochodzenia.

Na przykład w roku 1957 na polecenie rządu brazylijs-kiego poddano badaniom metalowy odłamek rzekomopochodzący z UFO, które eksplodowało niedaleko Ubatu-ba położonego w pobliżu São Paulo w Brazylii.

Świadkowie twierdzą, że 14 września 1957 roku widzieli„latający dysk” zbliżający się do nich z niesamowitą pręd-kością, który zaczął następnie się wznosić, aby uniknąćzderzenia z wodą. W chwilę potem eksplodował i rozpadałsię na tysiące ognistych kawałków, które wpadły do morza.

Część odłamków spadła w pobliżu plaży i udało się jeodnaleźć. Jeden ze świadków tego wydarzenia wysłał trzyz nich do pewnego badacza, który przekazał je następniedo Laboratorium Produkcji Mineralnej (Mineral Produc-tion Laboratory) będącego oddziałem Departamentu Pro-dukcji Mineralnej Ministerstwa Rolnictwa Brazylii.

Po poddaniu metalu analizie okazało się, że jest toprawie czysty magnez całkowicie pozbawiony śladowychilości pierwiastków metalicznych typowych dla produko-

wanego na Ziemi magnezu.Kolejną anomalią był jegociężar właściwy, który o 6,7procenta przekraczał ciężarzwykłego magnezu.

Były pracownik NASA,Paul Hill, który dokonał pó-źniej podsumowania wyni-ków uzyskanych w czasie la-boratoryjnych badań brazy-lijskich próbek, sądził, żegdyby można było stwier-dzić, że magnez ten zawierawiększe ilości izotopu 26Mg,mogłoby to wyjaśnić takznaczną różnicę w jego cię-żarze. Z obliczeń wynika, żejego przypuszczenie byłybyprawdą, gdyby metal tenskładał się z czystego izo-topu 26Mg.

Tak więc 20 lipca 1996 roku przekazałam kawałek„łupinki” z rzekomego pojazdu, który uległ katastrofiew Roswell, do analizy w Instytucie Carnegie w Waszyng-tonie, gdzie zastosowano skomplikowane przyrządy zdol-ne do analizy składu izotopowego materiałów.

Było to już trzecie potwierdzenie, że w łupina składasię tylko z trzech pierwiastków: bizmutu, cynku i magnezuz trochę większą niż w próbce kontrolnej ilością izotoputego pierwiastka (26Mg), ale nie wykraczającą poza ziems-kie normy dotyczące metalicznego magnezu. Najbardziejzadziwiające było jednak odkrycie, że materiał składającysię z ułożonych naprzemiennie warstw bizmutowych i ma-gnezowych wydzielał 60 razy więcej jonów dodatnich niżczysty metaliczny magnez, który użyto w charakterzepróbki porównawczej (patrz wykres na następnej stronie).

Analityk jonowy, Erik Hauri, w swoim sprawozdaniunapisał:

Próbka Bi-Mg wykazywała sześćdziesięciokrotnie większąilość dodatnich jonów magnezu (+Mg) w stosunku dopróbki zwykłego czystego magnezu [użytego jako próbkaporównawcza].

Hauri sugeruje trzy możliwości jako wyjaśnienie tejróżnicy. Po pierwsze, uważa, że cynk może być katalizato-

52 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 54: Nexus 04

Wykres przedstawiający porównanie próbki bizmutowo-magnezo-wej na zawartość izotopu magnezu 26Mg z zawartością tego izotopuw normalnym ziemskim magnezie. W badanej próbce było gowięcej, niemniej zawartość ta mieściła się w dopuszczalnych grani-cach przyjętych dla ziemskiego magnezu. Analizę przeprowadziłErik Hauri z Instytutu Carnegie w Waszyngtonie 20 lipca 1996 roku.

rem jonizacji magnezu. Po drugie, proces katalizy możebyć wzmocniony, jeśli nastąpiło szczególne ukształtowaniekryształów magnezu, co wiąże się ze sposobem jegowytworzenia. Po trzecie, na zwiększenie jonizacji możerównież wpłynąć znajdujący się w nim tlen. Hauri przy-znaje jednak, że żadna z prób jonowych nie wykazałaobecności tlenu.

Po uzyskaniu tych wyników podałam w audycji Dream-land, że nie zidentyfikowane kawałki metalu przesłanenam przez anonimowego słuchacza z Południowej Karoli-ny wydają się być wykonane z warstw prawie czystegobizmutu przedzielonych warstwami prawie czystego mag-nezu z niewielką domieszką cynku. Będąc na anteniezapytałam, czy ktoś ze słuchaczy posiada jakiekolwiekinformacje na temat tego rodzaju materiału i jego prze-znaczenia.

Skontaktowałam się również z ponad 50 ludźmi ześrodowiska naukowego i przemysłowego, sprawdzając, czyznają oni kogoś, kto praco-wał z bizmutem oraz mag-nezem i cynkiem i wie, co temetale mogą, ułożonew cienkich, mikronowej gru-bości warstwach. Do dzisiajnikt, od dyrektora WydziałuNauk Materiałowych MIT(Massachusetts Institute ofTechnology) w Cambridgew stanie Massachusetts za-czynając, a na metalurgachz Sandia National Labora-tories w Albuquerque w sta-nie Nowy Meksyk oraz in-nych specjalistach uniwersy-teckich kończąc, nie słyszało układaniu tych metaliw naprzemienne warstwy,z których warstwy bizmuto-we mają grubość około jed-nego do czterech mikronów, a warstwy magnezowo-cyn-kowe od 100 do 200 mikronów.

ANTYGRAWITACYJNE WŁASNOŚCI METALOWEJ„ŁUPINY”

Niektóre przypuszczenia na temat przeznaczenia tegowarstwowego materiału mówią, że może on stanowićosłonę lub wykrywać pola magnetyczne, ponieważ bizmutcharakteryzuje się najwyższym współczynnikiem Hallai jest najbardziej diamagnetyczny ze wszystkich metali.Inaczej mówiąc, jeśli do bizmutu przyłożymy napięcieelektryczne, w czasie gdy znajduje się on w polu mag-netycznym, pojawi się w nim prąd indukcyjny o fazieprzesuniętej o 90 stopni w stosunku do przyłożonegonapięcia. Diamagnetyzm bizmutu nie pozwala na prze-chodzenie przezeń linii sił pola magnetycznego. Bizmutabsorbuje również promieniowanie podczerwone, któremoże być zamieniane na elektryczność. Interesującą suge-stią było przypuszczenie, że zestaw magnezowo-bizmuto-wy może być źródłem antygrawitacyjnego napędu w oto-czeniu dużej siły elektrostatycznej w połączeniu z syg-nałem o częstotliwości radiowej (klasy „C”) – nie podanojednak konkretnej częstotliwości tego sygnału.

Ta ostatnia sugestia pochodzi od człowieka, któryutrzymuje, że w latach 1973-1979 pracował w bazie siłpowietrznych Edwards w Kalifornii oraz w Strefie 51(baza sił powietrznych Nellis w Nevadzie) przy kopiowa-

niu technologii ściągniętych od Związku Radzieckiegow okresie zimnej wojny. Twierdzi on, że w materiałskładający się z warstw magnezowo-bizmutowych pojawiłsię w tym czasie w jego laboratorium z adnotacją „nie-znany” i z taką też adnotacją je opuścił. Później człowiekten dowiedział się, że ten magnezowo-bizmutowy materiałumieszczono w polu elektrostatycznym o napięciu milionawolt uzyskanym za pomocą generatora van de Graaffaw połączeniu z sygnałem o częstotliwości radiowej i wów-czas metal ten zamienił się w „unoszące się swobodnieciało”.

Nieco wcześniej skontaktował się ze mną fizyk lasero-wy Travis Taylor z Redstone Arsenal w Huntsville w sta-nie Alabama oferując swoją pomoc w badaniu tych meta-lowych „łupinek”. Porosiłam go więc o wykonanie eks-perymentu z zastosowaniem pola elektrostatycznego i syg-nału radiowego. Przystał na to z ochotą i we wrześniu 1996roku przesłałam mu mały kawałek „łupiny”, który został

odcięty przez profesora ba-dającego jego skład.

W pierwszym etapie eks-perymentu Taylor zastoso-wał prąd o napięciu 500 000wolt bez sygnału radiowego.W celu porównania efektówpowstających pod wpływemprądu stałego i zmiennegow przypadku prądu zmien-nego użył cewki Tesli,a w przypadku prądu stałe-go generatora van de Graaf-fa. Do porównania oddzia-ływań wytworzonych pól ja-ko próbki kontrolnej użyłkawałka blachy aluminiowejwyciętego z puszki po pra-żonej kukurydzy.

Nakręcony przez niegofilm przedstawiający prze-

bieg pierwszego eksperymentu ukazuje niezwykłe ruchymateriału składającego się z warstw bizmutowo-magnezo-wych. Próbka poruszała się na boki z taką siłą, że omal niezrzuciła plastykowej pokrywki, którą Taylor umieścił nadnią w celu odizolowania jej od generatora van de Graaffa.Aluminiowa próbka kontrolna nie poruszała się w ogóle.

Po ogłoszeniu przeze mnie wyników tego eksperymen-tu naukowcy z całych Stanów Zjednoczonych dzwonili domnie, aby powiedzieć mi, że eksperyment powinien byćwykonany dokładniej, tak aby można było z całą pewnoś-cią stwierdzić, że chodzi wyłącznie o wpływy elektro-statyczne. W tej sytuacji postanowiliśmy wykonać jeszczejedno doświadczenie z napięciem miliona woltów orazdodatkowo z sygnałem radiowym.

Tym razem Taylor użył jedynie generatora van deGraaffa na prąd stały zgodnie z wcześniejszą sugestią.Izolacją był tym razem cienki papier zawieszony nadgeneratorem, nad którym umieszczona została bizmuto-wo-magnezowa „łupinka”. Próbkę kontrolną wykonanoz warstw stopu magnezowo-cynkowego w proporcji: 97procent magnezu i 3 procenty cynku.

Po wytworzeniu napięcia miliona woltów oraz sygnałuradiowego o częstotliwości 7 MHz próbkę kontrolnąi badaną umieszczono na papierze. Materiał bizmutowo-magnezowy zdawał się wykazywać bardziej dynamicznąreakcję w kierunku przeciwnym do źródła promieniowa-nia elektromagnetycznego. „Łupinka” starała się odsunąć

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 04

od sygnału radiowego. Próbka kontrolna z magnezu i cyn-ku nie wykazywała żadnych objawów.

Również ten eksperyment został nagrany kamerą wi-deo. Może to mieć związek z częstotliwością jądrowegorezonansu magnetycznego bizmutu, która wynosi 7 MHz,czyli tyle samo co częstotliwość zastosowanego sygnałuradiowego. Jądrowy rezonans magnetyczny występujew pewnych warunkach na poziomie subatomowym, kiedydaną substancję umieścimy w zewnętrznym polu mag-netycznym prądu stałego.

Nick Reiter, który jest ekspertem w dziedzinie produk-cji ogniw słonecznych, zgodził się spróbować wykonaćduplikat tego materiału, składającego się z naprzemien-nych warstw bizmutowych i magnezowo-cynkowych, zapomocą urządzenia umożliwiającego osadzanie par w wa-runkach próżniowych.

Jak dotąd, po trwających już siedem miesięcy próbachi zwolnieniu procesu do jednej warstwy na tydzień, udałomu się wytworzyć coś, co przypomina oryginalną „łupin-kę”, ale nie jest jej dokładnym odzwierciedleniem. Takwięc w dalszym ciągu nie wiemy, jak ta „łupinka” zostaławytworzona i czemu służyła.

WYJAŚNIENIE POZAZIEMSKIE?5 lipca 1996 roku otrzymaliśmy razem z Artem Bellem

następny i już ostatni list od anonimowego korespondentaz Południowej Karoliny. W liście znalazł się cytat po-chodzący rzekomo z pamiętnika jego dziadka dotyczącymateriału pobranego z dolnej, zewnętrznej powłoki klino-watego pojazdu, który rozbił się w pobliżu Roswell:

Pobrana próbka wydzielała światło przez pełne (3) godzi-ny. Pierwotnie znajdowała się w centralnej, dolnej częściKlinokształtnego Dysku. Sądzono, że może to być jakiśrodzaj Osłony (?) umożliwiającej pojazdowi i jego załodzebezpieczne wejście do atmosfery z dużą prędkością, w przy-padku gdy Pojazd poddany zostaje niekontrolowanemu spa-daniu. Kiedy zbadano sczerniały popiół, okazało się, żeskłada się on z pierwiastków, z których zbudowana jestpowłoka Pojazdu. Popiół składał się z włóknistych osadów.Popiół i odłamki zmieciono do worków, które umieszczonow zaetykietowanych pudłach. Następnie pudła włożono dometalowych kuferków. Pierwsze badania wykonano w In-stytucie Górnictwa i Technologii w Nowym Meksyku. Kolej-ne w Ośrodku Los Alamos. Kuferki przerzucono sukcesyw-nie drogą powietrzną w asyście Kuriera do Wright Fieldw stanie Ohio.

Poprosiłam Taylora, aby przejrzał dostępną literaturęnaukową korzystając z cywilnych i wojskowych źródeł,i sprawdził, czy uda mu się znaleźć kogoś, kto pracowałnad bizmutem i magnezem ułożonym w warstwy. Po wielutygodniach napisał do mnie:

Lindo, w zasadzie sprawdziłem wszystkie źródła, z jakichkiedykolwiek korzystałem, począwszy od roku 1940 do chwiliobecnej. Nigdzie nie znalazłem żadnej wzmianki, nawetw zakresie badań rządowych, dotyczącej warstw bizmutowo-mangnezowych. Przecież ten materiał sam się nie zrobił.Musi skądś pochodzić. I właśnie to mnie najbardziej fas-cynuje w tej sprawie. Ktoś go wytworzył i nie chce się do tegoprzyznać. Trzeba wiedzieć, że jest to materiał wykonanyw oparciu o bardzo zaawansowaną technologię. Jeśli nikto tym nie doniósł, to po co go stworzył? To niezgodnez duchem nauki. Zawsze kiedy wykonujemy jakieś badania,powiadamiamy o nich wszystkich. A o tym materiale niktnikomu nic nie powiedział.

Komentarz Taylora napisany został z punktu widzeniaziemskiego pochodzenia tego materiału, takiego jak na

przykład prowadzone w latach czterdziestych badania natechnologią stealth (czyniącą samoloty niewidzialnymi dlaradarów) oraz inne, równie egzotyczne badania metaliprowadzone na zlecenie rządu Stanów Zjednoczonych.

Jeśli ten warstwowy materiał nie jest wytworem ludz-kiej technologii i związany jest z latającym „dyskiem”,który rozbił się w Nowym Meksyku, jak twierdzi w swoimliście nasz anonimowy korespondent z Południowej Karo-liny, to brak informacji na jego temat w światowej literatu-rze naukowej jest jak najbardziej zrozumiały.

Przesłane wcześniej aluminiowe szczątki mogły niemieć nic wspólnego z materiałem bizmutowo-magnezo-wym. Informacje pochodzące od anonimowego korespon-denta z Południowej Karoliny mogą być celową dezinfor-macją puszczoną w obieg przez rząd, który stopnioworozpowszechnia informacje z tej dziedziny bez oficjalnegoich potwierdzania. Tak czy inaczej, ten warstwowy mate-riał bizmutowo-magnezowy, bez względu na jego prze-znaczenie, jest do dziś nieznany w światowej literaturzenaukowej i metalurgicznej.�

O autorce:Linda Moulton Howe jest absolwentką Uniwersytetu Stan-

forda w USA. Zajmuje się produkcją programów dokumental-nych poświęconych nauce, medycynie i ochronie środowiska.Jej programy Strange Harvest (Dziwne żniwo) i Strange Har-vests 1993 (Dziwne żniwa – 1993) dotyczyły okaleczeńzwierząt, które zaczęły występować na masową skalę podkoniec lat sześćdziesiątych i trwają do dzisiaj. Jest autorkątakich książek, jak An Alien Harvest (Żniwo obcych) i Glimpsesof Other Realities (Przebłyski innych rzeczywistości), tom I i II.

Jej badania przebiegały w tak odległych od siebie dziedzi-nach, jak zjawisko tajemniczych kręgów zbożowych, „chupa-cabry”, nieznane dzieje ludzkości oraz obecność UFO i istotpozaziemskich na Ziemi. Ostatnio jej zainteresowania ognis-kują się na badaniu szczątków pochodzących rzekomo z ka-tastrofy UFO w Roswell.

Dalsze informacje na temat jej książek i programówwideo można uzyskać pod adresem LHM Productions poda-nym na pierwszej stronie tego artykułu.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Określeniem „Dreamland” nazywa się sektor S-4 w osławionej Strefie51, a czasami samą Strefę 51, w której, jak się podejrzewa, prowadzone sąprace nad nowymi technologiami wywodzącymi się ze szczątków lubwraków latających spodków przejętych w wyniku ich katastrof przez armięamerykańską. – Przy. red.

2. Wojskowe Siły Lotnicze przekształciły się latem 1947 roku w SiłyPowietrzne Stanów Zjednoczonych. – Przyp. red.

3. Współczesne siły zbrojne USA składają się z czterech zasadniczychczłonów: armii lądowej – 34 % całości, marynarki wojennej – 29 %, siłpowietrznych – 26 % i tak zwanych „marines” – 11 % (ci ostatni to cośw rodzaju polskich „niebieskich beretów”) – z których każdy może mieći ma rodzaje broni będące główną domeną innego członu, zwłaszczalotnictwo, na przykład swoje lotnictwo ma armia lądowa i marynarkawojenna, itp. – Przyp. tłum.

4. Chodzi tu o Westinghouse Electric Corporation, czołowe amerykańs-kie przedsiębiorstwo z głównymi zakładami w Pittsburghu, zajmujące sięmiędzy innymi produkcją reaktorów atomowych. Tuż po drugiej wojnieświatowej zajmowało się produkcją radarów i innego sprzętu elektronicz-nego dla potrzeb wojskowych. Obecnie jest posiadaczem wielu stacjiradiowych, zaś w roku 1995 nabyło główną sieć telewizyjną w USA, CBS.– Przyp. tłum.

5. Skrót od Distant Early Warning – zespół stacji radarowych wczesnegoostrzegania rozmieszczonych wzdłuż 70 równoleżnika na terenie AmerykiPółnocnej.

6. Skrót od North American Air Defense Command (DowództwoObrony Powietrznej Ameryki Północnej). – Przyp. red.

7. Skrót od Intercontinental Ballistic Missile (MiędzykontynentalnaRakieta Balistyczna). – Przyp. red.

8. Nazwa wywodząca się od słów Aluminium Company of America– spółka będąca głównym producentem aluminium w USA. – Przyp. tłum.

54 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 56: Nexus 04

TAJEMNICZY KRYSZTAŁCopyright 1979, 1988 by Max Toth

N a początku lat siedemdziesiątych,kiedy na nowo odkryto energię

piramidy Cheopsa, w rejonie Karaibównatrafiono na zatopione starożytne bu-dowle leżące przypuszczalnie na terenielegendarnej Atlantydy. W owym pod-wodnym mieście znajduje się piramidao nie ustalonej jak dotąd wielkości, we-wnątrz której znaleziono pewną bezcen-ną rzecz, która być może umożliwi nampoznanie wiedzy naszych przodków.

Owym kluczem do zapomnianejwiedzy jest niezwykła kryształowa kulaz kwarcu o średnicy około 9 cm, we-wnątrz której w samym jej środku wyra-źnie widać trzy duże oraz szereg mniej-szych piramid. Ów efekt jest wynikiemnadzwyczaj pomysłowego ukształtowa-nia wewnętrznej struktury kryształu.

Neuropatolog, dr Ray Brown, zna-lazł ten kryształ w pobliżu wysp Bahamaw roku 1970. Oto opowiedziana prze-zeń niezwykle emocjonująca i chwilamiprzyprawiająca o dreszcze historia tegoodkrycia:

Latem 1968 roku wyruszyłem razemz grupą około 10 nurków na poszukiwa-nie zatopionych statków ze skarbamiw rejonie wysp Bahama. Byliśmy wyposa-żeni w skomplikowany sprzęt, dzięki któ-remu mieliśmy dużą szansę na pomyślnezakończenie naszych poszukiwań, któredoprowadziły ostatecznie do odkryciakryształu z Atlantydy.

Jednym z przyrządów, którym się po-sługiwaliśmy, był magnetometr, któregozasada działania oparta jest na wykorzys-taniu zjawiska interferencji fal międzysygnałem wyjściowym i odbitym powsta-

jącej na skutek zmiany pola magnetycz-nego na trasie sygnału, którą wywołujewszystko, co posiada właściwości mag-netyczne. Tak więc byliśmy w stanie usta-lić pod wodą dość dokładnie miejsce,w którym znajduje się jakiś metal, coz kolei oznaczało, że należy je staranniezbadać.

Piasek zalegający grubą warstwąw miejscach, które przeszukiwaliśmy krokpo kroku w nadziei odnalezienia zatopio-nych statków, usuwaliśmy przy pomocyspecjalnych ssaw.

W toku poszukiwań oddaliliśmy sięod wybrzeży Kuby i Ławicy Cay Sal, lecznie na długo, bowiem wkrótce wróciliśmyw tamten rejon, aby pomóc JasquesowiCousteau w kręceniu filmów do jegotelewizyjnego cyklu. Jeden z nich dotyczył„Błękitnych Dziur” Bahama, które sąolbrzymimi obszarami, gdzie na powierz-chnię oceanu wypływa z jego głębinsłodka woda. Średnica owych obszarówerupcji słodkiej wody dochodzi gdzienie-gdzie do 10 kilometrów. Poziom oceanuw tych miejscach jest prawie o metrwyższy w stosunku do otaczającej jewody.

Rejon ten określany jest potocznieTrójkątem Bermudzkim. Dzieją się tamróżne dziwne rzeczy. Jedna z nich przy-trafiła się również mnie i – co chciałbympodkreślić – tylko ja mogę ją właściwieocenić.

Prowadząc podwodne poszukiwaniazataczaliśmy szeroki łuk obejmujący swo-im zasięgiem wyspy leżące na skraju ar-chipelagu Bahama, począwszy od Wiel-kiej Bahama i dalej w dół w kierunkuAntyli Holenderskich aż po Antiguę i Ma-rtynikę. Byłem zafascynowany pięknemtych maleńkich wysepek, których wygląd

i tradycje pochodzące jeszcze z początkuXIX wieku przetrwały niemal w nie zmie-nionej do dzisiaj formie.

Spędziwszy prawie całe lato 1968 rokuna ryciu dziur w dnie oceanu w pobliżurozległego rowu, który nosi nazwę JęzykuOceanu (Tongue of the Ocean), niedale-ko wysp Bari [przypuszczalnie chodzi tuo pokazane na załączonej mapie wyspyBerry; nawet dokładna mapa morskatego rejonu nie rejestruje żadnych wyspBari – przyp. tłum.] położonych nawschód od wysp Bimini, natrafiliśmy wre-szcie na dość obiecujący rozległy obszar,gdzie przy pomocy naszych przyrządówwykryliśmy obecność szeregu anomaliimagnetycznych. Było ich tak wiele, żeogarnęło nas podniecenie. Wkrótce stwie-rdziliśmy, że jest to właśnie to miejsce,gdzie w roku 1733 poszła na dno flotyllahiszpańskich galeonów wypełnionych pobrzegi zrabowanym złotem. Wszystkie onezatonęły jednocześnie. Na pokładach tychstatków znajduje się po dziś dzień złotoo łącznej wartości około 12 miliardówdolarów, licząc cenę złota po obecnymkursie.

Przez całe lato przekopywaliśmy górępiasku na podwodnej równinie leżącejna skraju Języka Oceanu. Język Oceanuto miejsce, gdzie dno oceanu znajdującesię na głębokości około 15 metrów opa-da niemal pionowo w dół na głębokość4 000 metrów tworząc swego rodzajuścianę.

Ta ściana jest oszałamiająca. 25 met-rów poniżej krawędzi urwiska ryby sązdezorientowane. Na głębokości 12-14metrów pod wodą ma się uczucie, jakgdyby było się w stanie nieważkości. Wisisię po prostu nieruchomo w miejscu.Rybom wydaje się, że ta ściana jest dnem

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 04

i pływają wzdłuż niej w górę i w dół.Porastające ją rośliny rosną pionowo dojej powierzchni.

Ryby zamieszkujące rejon wysp Baha-ma przedstawiają sobą wspaniały widok,który trzeba zobaczyć na własne oczy, abymóc go właściwie ocenić; są one bajecz-nie kolorowe – nawet najmniejsze stwo-rzenie jest piękne. Widok oglądany z po-wierzchni ściany rozpościera się we wszys-tkich kierunkach – dominuje w nim błę-kit, który gęstnieje wraz z odległością gi-nąc daleko w mroku.

Owego lata wykopaliśmy w tym rejo-nie kilkaset dziur. Miejsca te oznaczaliś-my najpierw za pomocą magnetometrudokonując pomiaru z powietrza, a na-stępnie zrzucaliśmy tam boje. Dopierowtedy wkraczała tam ekipa płetwonur-ków, która na głębokości od 10 do 15metrów rozkopywała piaszczyste dno szu-kając źródła wykazanej przez przyrządyanomalii. Obszar naszych poszukiwaństanowił prostokąt o wymiarach 15 na5 mil [27,8 x 9,3 km]. Charakteryzowałsię tym, że nie było tam szczególnie du-żych anomalii, natomiast kilkaset drob-nych, usytuowanych w odległości średniokilkuset metrów od siebie.

Pod koniec lata, wydawszy bliskopółtora miliona dolarów i nic nie zna-lazłszy, byliśmy podobnie jak nasze fun-dusze wyczerpani i wkrótce nasz zespółrozleciał się.

W roku 1970 zmontowaliśmy nowyzespół z zamiarem kontynuowania po-szukiwań w tamtym rejonie. Któregośdnia kręcąc film tak się zapatrzyłem napewną interesującą scenę, jaka rozgrywa-ła się między jednym z płetwonurków,homarem i węgorzem, że zupełnie zapom-niałem, że minął już czas wypłynięcia napowierzchnię. Chciałem mu pomóci w rezultacie skończył mi się tlen.

Byłem już wówczas doświadczonympłetwonurkiem i zostawiałem zapas po-wietrza. Zawsze wiedziałem, kiedy mamwypłynąć na powierzchnię. Tym razemjednak moje butle były puste, a do prze-płynięcia w górę miałem jeszcze około 35metrów.

Kiedy wynurzałem się, nie wiedziałem,że w pobliżu znajduje się statek wyciecz-kowy z Fort Lauderdale. Ponieważ niemogłem już dłużej wstrzymać oddechupostanowiłem zaryzykować i wynurzyć sięobok niego. Kiedy wypłynąłem na powie-rzchnię, napłynęła na mnie przepływającaw pobliżu jedenastometrowa sportowałódź rybacka – zdarzyło się to tak szybko,że nawet nie wiem, czy zdążyłem zaczerp-nąć powietrza.

Widziałem, jak dwie bliźniacze żerdziesuną w moim kierunku. Wszystko towyglądało jak na zwolnionym filmie – ró-żni ludzie twierdzą, że w momencie naj-

wyższego zagrożenia wydaje się, jakbyczas zwalniał. Wiedziałem, że to już ko-niec ze mną.

Moją pierwszą reakcją była panika,a właściwie strach. Siła uderzenia byłatak duża, że wepchnęła mnie z powrotempod wodę na głębokość prawie 15 me-trów.

Wydaje mi się, że zatrzymałem się natej głębokości i że moje ciało znalazło sięw stanie względnej równowagi, w tym teżmomencie opuścił mnie strach. Ogarnąłmnie spokój, wręcz błogostan. Byłemświadomy, że moje ciało już nie oddycha.Nie mogło, bowiem uderzenie ogłuszyło jei cały organizm został „wyłączony”.

Spojrzałem w dół przed siebie i zoba-czyłem piękną, niezwykle kolorową nie-wielką rybkę. Zadrżałem na jej widok.Czułem, jak gdyby coś w środku mniekoncentrowało się na niej. Było to tak,jakbyśmy porozumiewali się ze sobą bezsłów. Rybka nie mówiła do mnie słowa-mi, które mógłbym powtórzyć, było toraczej coś w rodzaju stwierdzenia:„Cześć. Wiem, kim jesteś, aha”. Było tobardzo miłe.

Widziałem wszystko dookoła, wewszystkich kierunkach. Zakres tego sfe-rycznego widzenia rozszerzał się powolii za każdym razem, ilekroć w jego zasięguznalazła się jakaś forma życia, stwier-dzałem jej obecność. Obejmowało onoplankton, szczątki dawno wymarłych ryb,ryby aktualnie żyjące – po prostu wszy-stko.

Był to stan spotęgowanej świadomo-ści, jakaś wszechświadomość, która prze-nikała do najdrobniejszego szczegółuwszystko, co dotyczyło danego stworze-nia: jego aktualne życie, przeszłość, przo-dkowie etc. Miałam całkowitą świado-mość tego, co łączyło się z daną formążycia. Nie sposób wprost opisać tego cu-downego uczucia, jakiego doznałemw trakcie rozprzestrzenienia się tej świa-domości. Rozprzestrzeniała się… pęcz-niała… zawsze chciałem wiedzieć, co jesttam na dole, gdzie płynie Prąd Zatokowyi po chwili zobaczyłem to, co chciałem– bardzo wyraźnie.

Ani przez moment nie straciłem świa-domości – zachowywałem ją w pełniprzez cały czas. Ta rozprzestrzeniająca sięświadomość objęła w końcu swoim zasię-giem całą Ziemię i w wielu punktachzaczęła przybierać postać maleńkich dia-mencików. Były one niezwykle intensyw-ne, jednocześnie odczuwałem obecnośćświadomości we wszystkich punktachprzestrzeni naraz, lecz z tych diamentopo-dobnych zgęstków emanowała ona zeszczególną siłą.

Po kilkukrotnym obiegnięciu całejplanety, jak gdyby znużona ciągłym zapo-znawaniem się z ziemskimi formami ży-

cia, świadomość eksplodowała na ze-wnątrz.

Poczułem w tym momencie ogrom-ną ulgę i moja świadomość opuściwszynaszą planetę rozbiegła się we wszyst-kich kierunkach obejmując stopniowoswoim zasięgiem nasz układ słoneczny,a następnie galaktykę i cały wszech-świat, a potem jeszcze inne wszechświa-ty, galaktyki i układy planetarne, któ-rych nasza wyobraźnia nie jest w stanienawet ogarnąć.

Widziałem miejsca, gdzie znajdowałysię formy życia podobne do naszych,a także i takie, gdzie życie przyjęło formyw niczym naszych nie przypominające.Cały czas miałem pełną świadomość te-go, co się dzieje.

W trakcie trwania tego cudownegostanu zupełnie nie czułem upływu czasu,zdawało się, jak gdyby to wszystko od-bywało się poza nim, rozprzestrzeniającsię coraz dalej i dalej. Z owego stanuzostałem wyrwany w momencie, kiedy domojej świadomości dotarło, że moje ciałozostało pochwycone. Czułem, jak wycią-gano mnie z wody, a następnie układanoz tyłu łodzi, która mnie uderzyła. Do FortLauderdale przetransportowano mnie zapomocą śmigłowca.

Słyszałem, jak lekarze mówili do sie-bie: „Nie żyje. Nic tu po nas”. Miałempełną świadomość tego, co się wokółmnie dzieje. Chciałem powiedzieć im:„Nic mi nie jest… Ja żyję”, ale oczywiścienic się takiego nie stało. Podłączyli mniedo respiratora i nagle zupełnie nieoczeki-wanie, jak gdyby nigdy nic, moje ciało„włączyło się” i zacząłem oddychać.

To popołudnie spędziłem w szpitalu.Lekarze nijak nie mogli pojąć jak tomożliwe… czas, jaki upłynął od momen-tu, kiedy opuściłem łódź, do chwili wydo-bycia mnie na powierzchnię, wynosił, jakpodają różni świadkowie, od 2,5 do 3,5godziny. Niektórzy twierdzą, że czas, jakiprzebywałem bez powietrza, waha się od50 minut do 2 godzin. Nie mam pojęcia,ile to mogło rzeczywiście trwać, niemniejbez względu na to, ile to dokładnie trwa-ło, nawet 50 minut to trochę długo jak namożliwość wstrzymania się od oddechu.Jestem lekarzem i wiem doskonale, że niemożna żyć długo bez powietrza. A jednakto się stało.

To przeżycie diametralnie zmieniłomoje życie. Czuję, że te wszystkie chwile,które spędzam w klinice oraz w pracy, sączasem pożyczonym…, że ten czas nienależy do mnie. Czuję, jakbym miał jakąśważną misję do spełnienia.

To przeżycie było preludium do wyda-rzenia, którym stało się kilka tygodni póź-niej odkrycie wspomnianego kryształu.

Nieco wcześniej, niż planowaliśmy,przystąpiliśmy do poszukiwań w rejonie

56 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 58: Nexus 04

80° 79° 78° 77°

26°26°

25°25°

80° 79° 78° 77°

Mapa rejonu, w którym Ray Brown znalazł kryształową kulę. (Sporządził Ryszard Z. Fiejtek)

wysp Bahama, który odkryliśmy w roku1968. Co ciekawe, Edgar Cayce przewi-dział, że właśnie w tym roku nastąpiodkrycie ruin starożytnej cywilizacji zwa-nej Atlantydą. Nie ma żadnego dowoduna to, że te ruiny są pozostałością Atlan-tydy, niemniej jednak znajdują się w opi-sanym przezeń miejscu i są bardzo stare.

Pozwolę sobie opisać kilka budowlioraz rzeczy, które się tam znajdują, jakoże nie wykonaliśmy wówczas żadnychzdjęć. Wierzę jednak, że będzie można jewkrótce obejrzeć, bowiem znany autorPeter Tompkins, który wraz z wielomainnymi zapaleńcami prowadzi aktualniew tamtym rejonie poszukiwania, będziew odpowiednim czasie w tamtym miejscui – o czym jestem głęboko przekonany– potwierdzi w sposób niepodważalny ichistnienie.

Nie jestem pierwszym, który widział topodwodne miasto. Są ludzie, z którymirozmawialiśmy o tym odkryciu, którzytwierdzili, że widzieli je wiele lat wcześ-niej.

Wracając we wspomniany rejon po-szukiwań popłynęliśmy skrótem przez wy-spy Bari [Berry]. Był silny sztorm, w zwią-zku z czym musieliśmy zatrzymać się przybrzegu najbliższej z nich i przeczekać go.W czasie sztormu straciliśmy część sprzę-tu, lecz mimo to, gdy tylko się nieco

uspokoiło, postanowiliśmy niezwłoczniezanurkować.

W wodzie panował zupełny mrok.Gdy tylko dopłynęliśmy do miejsca, gdzieznajdowały się ruiny, dostrzegliśmy mimomroku zarysy różnych budowli – wszę-dzie, bez względu gdzie kierowaliśmy na-szą łódź, widać je było wyraźnie podwodą. Zatrzymaliśmy łódź w miejscu,opuściliśmy kotwicę i niewiele namyśla-jąc się, niczym w panice, wskoczyliśmy dowody.

Było nas pięciu. Wskoczyłem jakoostatni. Pływanie w towarzystwie innegopłetwonurka w odludnym miejscu to pra-wdziwa przyjemność, zwłaszcza kiedy wi-dzi się przed sobą w takim mroku jegopłetwy, które wskazują kierunek. Zmęczy-łem się starając się dorównać płynącemuprzede mną płetwonurkowi i w rezultaciemusiałem po pewnym czasie przystanąć,aby nieco odsapnąć. Przysiadłem naskraju koralowca usiłując przy okazjiustalić swoje położenie.

Złociste promienie słoneczne, którez trudem przebijały się poprzez panującywokoło mrok całym swoim migotliwymblaskiem oświetlały od tyłu jakąś pirami-dę. Znieruchomiałem na ów widok, któ-rego przecież nie mogło być, nie chcąc goutracić, nie chcąc, aby zniknął. Słońceznajdowało się dokładnie za piramidą, co

było w głównej mierze źródłem tego nie-zwykłego efektu świetlnego, owej rozcho-dzącej się promieniście zza piramidy mi-gotliwej poświaty. Ten fantastyczny widokwyglądał jak namalowany. Nie mogłemprzeboleć, że nie miałem ze sobą kamery.Gdyby udało mi się utrwalić tę chwilę, tenwidok, byłby on z pewnością najpiękniej-szym, jakie widziały ludzkie oczy. Byłnadzwyczajny. Żaden – nawet najpięk-niejszy – zachód słońca, jaki natura uka-zała dotychczas moim oczom, nie mógłsię ani trochę równać z tym widokiem.Był po prostu przepiękny. Miał niezwykłąbarwę i wywoływał cudowne uczucie.

Nagle stan chwilowego zauroczeniaminął i w tej samej chwili dotarło domnie, że to wszystko – cokolwiek to jest– istnieje naprawdę. Musiało istnieć. Do-szedłem szybko do przekonania, że za-miast siedzieć i gapić się lepiej będzie,jeśli tam popłynę.

Z dna wystawała tylko część piramidy– około 30 metrów. Z kształtów i propor-cji wyglądała na równie wielką, co pira-midy egipskie, jeśli nie większą.

Miała lustrzaną powierzchnię. Całabyła wykonana z niezwykle starannie osz-lifowanych kamieni – jakość ich obróbkibyła wprost fantastyczna. Kamienie tebyły tak dokładnie dopasowane do siebie,że jestem pewny, iż nie można byłoby

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 04

wcisnąć między nie ostrza brzytwy. Jakośnie mogę sobie wyobrazić, aby te cudow-ne, tak wspaniale dopasowane do siebiekamienie mogły wykonać ludzkie ręce.Każdy z nich miał łagodnie sfazowanekrawędzie, tak że nie tworzyły one w su-mie razem całkowicie gładkiej powierz-chni.

Opłynąłem wokoło wierzchołek. Nad-mierne zbliżanie się do niego było trochęniebezpieczne, ponieważ woda była moc-no rozkołysana.

Okrążyłem wierzchołek trzy razy. Pły-nąc w dół w czasie trzeciego okrążenianatknąłem się na wejście. Jestem pewny,że nie było go w czasie poprzednichokrążeń, ponieważ całą tę budowlę oglą-dałem bardzo uważnie. Nie mam pojęcia,jak wytłumaczyć jego pojawienie się,skoro jeszcze przed chwilą go tam niebyło – tak to przynajmniej sobie przypo-minam.

Pierwszą myślą, jaka przemknęła miprzez głowę, było stwierdzenie, że skorojest wejście, to i muszą być wrota. Obe-jrzałem to wejście dokładnie dookoła, alenic takiego nie znalazłem. Był to po pros-tu zwyczajny otwór. Nie było tam żadnychwrót, niczego, co mogłoby się rozsunąći schować do środka.

Ciekawość wzięła nade mną góręi wpłynąłem do środka. Prowadzącyw głąb przestronny korytarz, który opadałstopniowo w dół, wychodził na niezwykłasalę. Znajduje się ona w górnej częścipiramidy w odniesieniu do całej budowli,natomiast w środku, jeśli chodzi o tęczęść, która wystawała z dna oceanu.

Sala miała prostokątny kształt i skle-pienie w kształcie piramidy. Z jej wie-rzchołka znajdującego się w samym śro-dku sklepienia wystawał metalowy pręto średnicy około 8 centymetrów. Wyglą-dał, jakby był wykonany ze złota, leczzłoty nie był.

Na środku sali stał rzeźbiony kamien-ny postument zwieńczony blatem o zawi-niętych brzegach, z którego wystawałydwie metalowe ludzkie ręce naturalnejwielkości. Ich dłonie obejmowały krysz-tałową kulę. Dokładnie nad nią w jednejlinii sterczał ten metalowy pręt. Jego za-kończenie w kształcie stożka było wyko-nane ze starannie oszlifowanego czerwo-nego kamienia.

Kamienny postument otaczało łukiemsiedem dużych foteli. Jeden z nich znaj-dował się na niewielkim kamiennym pod-wyższeniu. Popłynąłem w górę i zaparłszysię nogami o krawędź sklepienia usiłowa-łem wyrwać wystający z niego pręt. Byłemniemal pewny, że jest ze złota. Mimomoich wysiłków nawet nie drgnął. Wie-działem, że nie poradzę sobie z nim sam.

Wiedząc, że pozostali płetwonurkowiemają już tylko po pół butli powietrza i że

w związku z tym nie zechcą zejść ponow-nie pod wodę, postanowiłem zabrać cośz tego miejsca ze sobą, aby udowodnićim, że jest tu coś bardzo cennego. Wyciąg-nąłem nóż z zamiarem zeskrobania dorękawicy z pręta kilku opiłków, lecz za-miast tego stępiłem ostrze. Było ono wy-konane z hartowanej stali, a mimo to niepotrafiło zostawić na pręcie nawet rysy.

Zniechęcony spłynąłem w dół i usia-dłem w największym z foteli. Był wy-jątkowo wygodny, zarówno samo siedze-nie, jak i poręcze. Po chwili odpoczynkumój wzrok padł z powrotem na kryształ,który promieniował jaskrawym blaskiem.Rozejrzałem się wokoło, mając nadziejęznaleźć coś, co mógłbym zabrać ze sobąjako dowód, że tu byłem, ponieważ gdzieśgłęboko w mojej świadomości czaiła sięwątpliwość, która rodziła pytanie: „Czyaby na pewno to wszystko dzieje sięnaprawdę? To wszystko jest takie piękne,że może to tylko wytwór mojej wyob-raźni”. Sięgnąłem po ten kryształ i kuswojemu wielkiemu zdziwieniu stwierdzi-łem, że tkwi tam swobodnie niczym nieprzymocowany. Niewiele namyślając sięwyjąłem go.

Metalowe ręce, w których spoczywał,miały od zewnątrz kolor brązu, natomiastod wewnątrz złota, taki sam co tkwiącyu góry pręt. Część tej wewnętrznej powie-rzchni była miejscami czarna, jak gdybyzostała osmalona płomieniem lub w wy-niku działania jakiejś wielkiej energii. Ba-łem się trochę wyjmować ten kryształ.Jeżeli coś mogło osmalić do tego stopniaten metal, to co dopiero mnie. Wyjąłemgo jednak i wbrew moim obawom nic sięnie stało.

Zamarłem na chwilę w bezruchu.Przez moment dał się odczuć niebywałyspokój. I nagle rozległ się głos, lecz nietaki, jaki się normalnie słyszy, był bardzodonośny i zdawał się przenikać mnie doszpiku kości. Było to coś w rodzaju pro-mieniowania, było jednakże głosem i toskierowanym do mnie: „Przybyłeś tui masz to, po co tu przybyłeś. A terazodejdź i nigdy tu nie wracaj”.

Co ciekawe, kiedy wypłynąłem na po-wierzchnię i wgramoliłem się do łodzi,okazało się, że wszyscy pozostali, którzybyli już na pokładzie w komplecie, od-czuli to samo. Wszyscy usłyszeli ten samgłos, czy co tam to było. Każdy z nichmiał ze sobą jakieś rzeczy. Niektóre z nichbyły bardzo dziwne i przypominały swoimwyglądem kieszonkowe kalkulatoryz okienkiem, lecz bez klawiszy. Po dziśdzień nie udało się nam w żaden sposóbich uruchomić. Nie mamy przede wszyst-kim pojęcia, co to jest.

Dzisiaj jestem jedynym, który pozostałprzy życiu z całej tej grupy. Reszta zaginę-ła na terenie Trójkąta Bermudzkiego. Nu-

rkowałem jeszcze parokrotnie od tamtegoczasu w Trójkącie Bermudzkim, ale nigdyw tamtym rejonie. Za nic w świecie tamnie zanurkuję.

Jestem przekonany, że któregoś dniapodwodni filmowcy znajdą się we właś-ciwym czasie w tym miejscu, w chwilikiedy wzburzony ocean ponownie uniesiepiasek przykrywający te budowle, tak jaktego pamiętnego dnia podczas sztormu,dzięki czemu będą mogli sfilmować topodwodne miasto.

Budowle te łączyły w sobie elementycharakterystyczne dla starożytnych budo-wli Egiptu i Południowej Ameryki, z tąróżnicą, że ta podwodna piramida miałagładką powierzchnię, a nie schodkowąjak tamte, poza tym było tam szeregbudowli zwieńczonych kopułami. Niemalcały czas, jaki spędziłem wtedy pod wodą,upłynął mi na badaniu piramidy, w zwią-zku z czym pozostałe budowle widziałemjedynie z daleka.

W drodze powrotnej wszyscy bez wyją-tku wpadliśmy w dziwny stan. Unikaliśmysiebie i niechętnie wdawaliśmy się ze sobąw jakiekolwiek rozmowy. Od tamtegodnia widzieliśmy się ze sobą tylko kilkarazy i to przelotnie. Od tamtej chwili niebyło już między nami żadnej więzi, choćbyć powinna.

Dopiero po pięciu latach poczułemsię na tyle bezpiecznie, że zadecydowa-łem się zaprezentować ten kryształ pu-blicznie.

Cały czas nurtuje mnie pytanie, czytamto doznanie śmierci było przygotowa-niem mnie do wejścia w posiadanie tegokryształu – jak dotąd nie potrafię od-powiedzieć na nie jednoznacznie. Naj-lepiej niech inni sami to ocenią. Czujędzisiaj wszystko inaczej, mój umysł i spo-sób myślenia jest obecnie zupełnie inny.

Ten kryształ jest rzeczywiście niezwy-kłą rzeczą. Udostępniliśmy go do obe-jrzenia szerszym kręgom społeczeństwajuż pięć razy i tylko w czasie tych pokazówmożna go obejrzeć. Niektórzy ludzie twie-rdzą, że doświadczają w jego pobliżuróżnych rzeczy. Badamy to, a także wsze-lkie inne zjawiska, które są z nim zwią-zane.

Są ludzie, którzy twierdzą, że zostaliprzezeń uzdrowieni, znamy i takich, któ-rzy widzą i czują różne rzeczy. Jak dotądzaledwie kilka osób nie czuło wypływają-cego zeń strumienia jonów trzymając nadnim rękę.

Ta kryształowa kula jest wykonanaz kwarcu. Jako przedmiot została w roku1970 wyceniona na 20 000 dolarów. Dzi-siaj jest warta pod tym względem niecowięcej. Z punktu widzenia swoich właś-ciwości jest jednak bezcenna.

Jest to idealna kula. Jej kształt jestoczywiście wynikiem starannej obróbki,

58 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999

Page 60: Nexus 04

SEKRETY TECHNOLOGII NAŁADOWANEJ BARIERYdokończenie ze strony 32

Te drobne sygnały są transmitowaneprzez otaczające normalnie Ziemię po-la/potencjały, również pod oceanem,mimo iż są one o wiele decybeli poniżejnormalnych fluktuacji pól wykrywanychprzez zwykłe sensory. Wykrywając tę„wewnętrzną” informację detektoryz Naładowaną Barierą będą w staniewychwytywać ukryte resztkowe sygnałyznacznie powiększając zasób informacjidostępnych systemowi sensorów (czuj-ników).

Tym sposobem można by na przy-kład wykrywać, śledzić i identyfikowaćrakiety wykorzystujące do naprowadza-nia na cel szczegóły topografii terenu.Podobnie łodzie podwodne mogłybywykrywać pływające miny. Wszelkiemaskowania i makiety byłyby skazanena niepowodzenie w przypadku tegorodzaju sensorów.

Nowa rewolucja w elektroniceTechnologia Naładowanej Bariery

jest innowacją wymagającą zastosowa-nia przepływu energii w obwodach, któ-ra jest już:

(1) wyekstrahowana z próżniowegostrumienia;

(2) dostarczona do zewnętrznegoobwodu przez źródłowe dipole.

Wykorzystuje ona pojęcia rozszerzo-nego elektromagnetyzmu, pod czym ro-zumiemy wyższą topologię oraz nową,wewnętrzną, „ukrytą zmienną” elektro-magnetyczną. Ta wewnętrzna zmiennaelektromagnetyczna znajduje się w lite-raturze dotyczącej tego tematu od pra-wie stu lat, lecz wciąż jest ignorowana.Zastosowanie technologii NaładowanejBariery ujawni wiele braków w obecnejteorii elektromagnetyzmu i jej mode-lach i jednocześnie doprowadzi do roz-woju elektromagnetyki.

Miejmy nadzieję, że technologia Na-ładowanej Bariery zwróci na siebie na-leżną jej uwagę świata nauki oraz do-prowadzi do niezbędnych badań, na ja-kie zasługuje. Stoimy w obliczu nowejrewolucji w elektronice.�

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Niektóre metale tracą całkowicie opór ele-ktryczny w temperaturach bliskich zera absolut-

nego (–273° C) i stają się nadprzewodnikami.Występują przy tej okazji inne zmiany własnościelektrycznych. Jedną z nich jest efekt Joseph-sona, którego nazwę przyjęto od nazwiska bry-tyjskiego fizyka Briana D. Josephsona, któryprzewidział, a następnie w roku 1962 odkrył tozjawisko. Efekt ten rządzi przepływem prąduz jednego nadprzewodnika do drugiego oddzie-lonych od siebie bardzo cienką warstwą izo-lującą noszącą nazwę połączenia Josephsonaoraz opisuje oddziaływania małych pól magnety-cznych na ten prąd. Połączenie Josephsonaumożliwia zmianę stanu elektrycznego w bardzokrótkim czasie i wytworzenia nadprzewodniko-wych mikroobwodów, które działają znacznieszybciej od innych. – Przyp. tłum.

2. John Henry Poynting, 1852-1914, brytyjskifizyk, który sformułował między innymi twier-dzenie przypisujące pewną wartość tempu prze-pływu energii elektromagnetycznej, którą na-zwano od jego imienia wektorem Poyntinga.Inaczej mówiąc, wykazał on, że przepływ energiiw danym punkcie można wyrazić prostym wzo-rem, którego współczynnikami są elektrycznei magnetyczne siły w tym punkcie. – Przyp. tłum.

3. Skrót od Cathode-Ray Tube (lampa elekt-ronopromieniowa). – Przyp. tłum.

4. Skrót od Liquid Crystal Display (wskaźnikciekłokrystaliczny). – Przy. red.

Dalsze informacje można uzyskać pod adresem:Bill Fogal

Charged Barrier Technologyhttp://www.eskimo.com/∼ghawk/fogal–device/

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected]

Oferujemy dostęp do Internetu poprzez łącza komutowane i dzier-żawione na konkurencyjnych warunkach. Każdy nasz klient ma moż-liwość samodzielnego zamieszczania i aktualizowania zawartości włas-nych stron WWW bez dodatkowych opłat. Udostępniamy własnynewserver.

Prowadzimy sprzedaż modemów, instalacje sieci oraz serverówIntra- i Internetowych (Unix, Windows NT).

Oferujemy także w atrakcyjnej cenie dyski CD-R oraz CD-RW(w ilościach hurtowych). Na zamówienie: wydajne servery wykorzys-tujące płyty główne Digital Alpha.

bowiem kryształy kwarcu nigdy nie przy-bierają samorzutnie kulistego kształtu.

W środku, w samym jej centrum,znajduje się „skaza”. Jest to niemal ideal-nego kształtu piramida utworzona z przy-mglonego kwarcu powstałego drogą natu-ralnych przekształceń wewnętrznej struk-tury. Przyglądając się jej dokładniej moż-na jednak zauważyć, że jest tam niejedna, lecz trzy piramidy ustawione jednaza drugą, a w stanie alfa można dostrzecjeszcze jedną, czwartą piramidę, która jestusytuowana za tymi trzema.

Jeżeli spojrzy się na to z boku, wów-czas widać, że kształt piramidy tworzątysiące mikroskopijnych krzyżujących sięze sobą linii podobnych do tych, jakiewystępują w układach elektronicznychwysokiej skali integracji. Kiedy patrzy sięna tę piramidę z przodu, widać ją w po-staci mgiełki, z boku natomiast widać jąjako nie kończącą się plątaninę mikro-skopijnych linii, które tworzą niezliczonąliczbę mniejszych i większych piramidznajdujących się obok siebie, jak równieżzawierających się w sobie nawzajem

– główne piramidy widoczne są jednaktylko z przodu.�

dokończenie w następnym numerze

Przełożył Ryszard Z. Fiejtek

(Niniejszy tekst jest częścią rozdziału „TheMysterious Crystal – A Message fromAtlantis?” książki jednego z najwybitniej-szych piramidologów, Maxa Totha, zatytu-łowanej Pyramid Prophecies, wydanejprzez Destiny Books będące oddziałemwydawnictwa Inner Traditions Internatio-nal. Przedrukowano za zgodą Inner Tradi-tions International, Rochester, VT 05767).

MARZEC-KWIECIEŃ 1999 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 04

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

Nr 1 (1/1998), cena 6,00 złPrawdziwe przygody parapsychicznego szpiega,cz. 1; Kłamstwa na temat benzyny bezołowiowej,cz. 1; Terapia Indukowanej Remisji – nadzieja nazwalczenie raka; Generator „poltergeistów”; Ta-jemnica generatora Hendershota; Syndrom wojnyw Zatoce Perskiej; Stargate – pół wieku milczeniaw sprawie UFO; Zagrożenia wynikające z używa-nia kuchenek mikrofalowych.

Nr 2 (2/1998), cena 6,00 złAkta Pegasusa, cz. 1; Czy HIV rzeczywiście wy-wołuje AIDS?; Przyczyna i lekarstwo na AIDS;Gorzka prawda o sztucznych słodzikach; Wstecz-na mowa – głos podświadomości; Fińscy uczeniodkrywają sztuczną grawitację; Kłamstwa na te-mat benzyny bezołowiowej, cz. 2; Prawdziweprzygody parapsychicznego szpiega, dokończe-nie; Terapia Indukowanej Remisji – nadzieja nazwalczenie raka, dokończenie; Tajne tunele In-ków.

Nr 3 (1/1999), cena 6,00 złZakazana archeologia; Akta Pegasusa, dokończe-nie; Pokarm dla zwierząt domowych – szokującaprawda; Syndrom potrząsanego dziecka – zwią-zek ze szczepieniami; Jak napędzać samochód„energią punktu zerowego”?; Kłamstwa na tematbenzyny bezołowiowej, dokończenie; Terapia ko-lorowym światłem i represje AMA; Autopsja ob-cej istoty – Roswell czy Socorro?; Odkrycie ruinstarożytnych świątyń w pobliżu wysp Bimini.

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu za-mieszczonego w środku numeru!

LISTY DO REDAKCJI

Szanowna Redakcjo!

Zaintrygował mnieartykuł „Wsteczna mo-

wa” do tego stopnia, że natychmiastpostanowiłem samemu sprawdzić, czyjest to zgodne z prawdą. W tym celuprzerobiłem starego walkmana odwra-cając w nim głowicę tak, aby przy od-twarzaniu czytał drugą ścieżkę. Materia-łem testowym była nagrana przeze mniekaseta z dekretem afirmacyjnym. Dekretten miał na celu wprowadzić do mojejpodświadomości pozytywne myśli i wy-obrażenia, wypierając tym samym nega-tywne. Spodziewałem się więc usłyszećprotesty i komentarze mojej podświado-mości na czytany przeze mnie tekst.

Wynik przeszedł moje najśmielszeoczekiwania. Już po kilkunastu sekun-dach usłyszałem pierwsze krótkie zda-nie wypowiedziane dość wyraźnie mo-im głosem. Na około 20-minutowym na-graniu wychwyciłem w sumie około 25wyraźnych krótkich zdań, z którychwiększość powtarzała się kilkakrotnie.Najdłuższe zdanie składało się śmiu wy-razów, a najkrótsze z jednego. Ogólnie„wsteczne” słowa brzmiały jak bezemo-cjonalne komentarze obserwatora. Takwięc moje doświadczenie potwierdza is-tnienie wstecznej mowy.

Z pozdrowieniamiA.D.

Droga Redakcjo UFO/NEXUSA!

Bardzo chciałbym przystąpić do ja-kiejkolwiek organizacji badającej UFO(np. MUFON-u). Czy mógłbym w związ-ku z tym prosić o przysłanie informacjii adresów ww. organizacji? Najprościejbyłoby przez Internet, ale mając PC-ta,jeszcze go nie mam (Internetu), co wiążesię z określonymi kosztami (modem,abonament, konto)…

Co do NEXUSa: gazeta jest super,kupowałbym ją, nawet gdyby koszto-wała 10 zł (ale tylko dlatego, że nierobicie tego dla taniej sensacji ikomercji).

Zdziwiło mnie tylko umieszczeniechorego artykułu o AIDS i przywrach.Gdyby to była prawda, dziś już nikt byna AIDS nie chorował. Poza tym obec-ność przywr i benzenu może być skut-kiem osłabienia immunologicznego wy-woływanego przez jakiegoś wirusa(HIV?), a nie na odwrót!

Z wyrazami szacunkuSzymon Kubiak

Poznań

MUFON jest największą organizacją ufo-logiczną na świecie i zrzesza bardzo wielunaukowców z różnych dziedzin. Ma wieleoddziałów na świecie oraz w samych Sta-nach Zjednoczonych. Jej centrala mieści sięw Arizonie pod adresem:

MUTUAL UFO NETWORK, INC.103 OLDTOWN ROAD

SEGUIN, TEXAS 78155-4099USA

http://www.mufon.comArtykuł o benzenie i przywrach nie jest

– jak go Pan określił – chory. Chore jestnatomiast to, co się nam ustawicznie wma-wia za pośrednictwem środków masowejmanipulacji. Chory jest cały system społecz-ny, w którym zmuszeni jesteśmy wegetować.

Fakt, że dr Hulda Clark wyleczyła dzie-siątki osób z AIDS i różnych odmian rakaw oparciu o swoją koncepcję obliguje dotraktowania z uwagą tego, co pisze. Pańskinegatywny stosunek do jej artykułu bierzesię, jak sądzę, z potocznej wiedzy na tematAIDS. Otóż powinien Pan wiedzieć, że z każ-dym rokiem przybywa uczonych i lekarzy,którzy nie podzielają poglądu, zgodnie z któ-rym wirus HIV wywołuje AIDS.

Całe to zamieszanie z wirusem HIV i AIDSzaczęło się od nieodpowiedzialnego wystą-pienia Margaret Heckler z administracji Re-agana w roku 1984, w czasie którego oświa-dczyła ona na podstawie badań dra RobertaGallo, że wirus HIV wywołuje AIDS, czymuczyniła ona z tej teorii urzędowo obowiązu-jącą prawdę. Każdy, kto od tego momentugłosił co innego, narażał się na szykany,którymi mogła być utrata posady lub od-mowa udzielenia rządowych pieniędzy nabadania.

Co ciekawe, przyczyny chorób wchodzą-cych w skład zespołu chorobowego określa-nego mianem AIDS znane są od bardzo daw-na i opisywane w książkach medycznych odponad 60 lat. Co więcej, po blisko 25 latachbadań i wydaniu na nie wielu miliardów dola-rów, mimo posiadania coraz doskonalszychprzyrządów badawczych na 12 ŚwiatowejKonferencji AIDS, która odbyła się w Gene-wie, w czasie oficjalnej dyskusji prowadzonejza pośrednictwem satelity dr Eleni Eleopulosz Australii oznajmiła, że „jak dotąd nie doko-nano ani jednej izolacji HIV odpowiadającejstandardom obowiązującym w odniesieniudo izolacji retrowirusów”, co oznacza, że jakdotąd nie wyizolowano (znaleziono) ani jed-nego wirusa. W czasie tej dyskusji stwierdzo-no także, że dotychczasowe testy na obec-ność wirusa HIV są niewiarygodne.

Dr Peter Duesberg, wykładowca biologiimolekularnej na Uniwersytecie Berkeleyw Kalifornii, twierdzi od lat, że to, co wy-krywają testy i jest uważane za wirusa HIV, tonieaktywne fragmenty materiału genetycz-nego. Liczba uczonych podzielających tenpogląd stale rośnie.

Zatem, jak to w końcu jest? Istnieje tenwirus czy nie istnieje? Jeśli sami uczeni niesą co do tego zgodni, to cóż dopiero nammaluczkim o tym sądzić. Dobrze jednak wie-dzieć, że nie ma w tej sprawie jasności,bowiem otwiera to przed nami oczy na innemożliwości.

Można by zapytać, o co tu chodzi. Stare,mądre porzekadło mówi, że jak nie wiadomo,o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pienią-dze. Jak Pan sądzi, co jest głównym celem

koncernów farmaceutycznych – leczenie lu-dzi czy zarabianie pieniędzy? Odpowiedź jestprosta – zarabianie pieniędzy i maksymaliza-cja zysków. To z kolei oznacza, że im więcejchorych, tym większe zyski. Nic zatem dziw-nego, że sponsorują one chętnie takie bada-nia, które pozwalają im pomnażać zyski,w tym przypadku naukowców, którzy wy-znają pogląd, że wirus HIV wywołuje AIDS.Dzięki temu mogą sprzedawać przerażonymludziom bardzo drogo swoją truciznę, jakąjest na przykład AZT, wynaleziony natabenedobrze ponad 20 lat temu, lecz wycofanyz użycia ze względu na jego bardzo dużątoksyczność. Przypomniano sobie jednako nim, kiedy „wybuchła” epidemia AIDS. Naulotce dołączanej do tego „leku” możnaprzeczytać, że wywołuje on takie efekty ubo-czne, jak rak, zapalenie wątroby, otępienie,pobudzenie maniakalne, ataki padaczkowe,niepokój, anemia, białaczka, impotencja, sil-ne mdłości, bóle w piersiach, bezsenność,ataksja, depresja, zanik mięśni. To zaledwietylko połowa efektów ubocznych. Jak Pansądzi, czy po zażywaniu czegoś takiego moż-na długo żyć? Jak w ogóle taką truciznęmożna nazywać lekiem.

Problem z naukowcami polega na tym,że nie wolno im ufać bardziej niż politykom,a jak wiadomo politykom nie można zbytnioufać. Chętnie wmawiają ludziom różne rze-czy, ale kiedy okazuje się, że nie mają racji,niechętnie lub w ogóle się do tego przyznająi bronią swoich nieaktualnych poglądów jakniepodległości.

Osobiście zalecam mieć oczy szerokootwarte i nie wierzyć we wszystko, co namwmawiają tak zwane autorytety.�

Ryszard Fiejtek

60 • NEXUS MARZEC-KWIECIEŃ 1999