Nexus 01

60

Transcript of Nexus 01

Page 1: Nexus 01
Page 2: Nexus 01

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK I, NUMER 1 • WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnienie czytaliście.

Uri DowbenkoPRAWDZIWE PRZYGODYPARAPSYCHICZNEGO SZPIEGA, cz. 1 9

Wyznania Davida Morehouse’a, oficera wywiaduwojskowego, członka specjalnej jednostki zajmu-jącej się zdalnym postrzeganiem, który opowiadao wielowymiarowej rzeczywistości, a także ujaw-nia niepokojące szczegóły dotyczące głośnegozestrzelenia samolotu pasażerskiego linii lotni-czych TWA.

Catherine SimonsKŁAMSTWA NA TEMAT BENZYNYBEZOŁOWIOWEJ, cz. 1 15

Towarzystwa naftowe zapewniają nas, że benzynabezołowiowa jest bezpieczniejsza dla naszegozdrowia i środowiska od benzyny ołowiowej.Przerażające fakty pokazują, że jest to bezczelnekłamstwo.

Sam ChachouaTERAPIA INDUKOWANEJ REMISJI– NADZIEJA NA ZWALCZENIE RAKA, cz. 1 20

Dr Sam Chachoua wynalazł bezpieczną i skutecz-ną metodę leczenia raka, AIDS i innych śmiertel-nych chorób, lecz autorytety medyczne nadalignorują jego odkrycie i starają się, aby opiniapubliczna nie dowiedziała się o tym.

Albert BuddenGENERATOR „POLTERGEISTÓW” 27

Zjawiska typu poltergeist mogą być przejawemzarówno działalności duchów zmarłych osób, jaki występowania anomalii elektromagnetycznych,co w swoim laboratorium udowodnił wynalazcaJohn Hutchison.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 34

W tym numerze Mark M. Hendershot opowiadahistorię przełomowego wynalazku swojego ojca– bezpaliwowego silnika-generatora napędzanegoziemskim polem magnetycznym.

David G. GuyattSYNDROM WOJNY W ZATOCE PERSKIEJ 38

Już ponad 10 000 osób nie żyje, a dalsze 250 000cierpi na syndrom wojny w Zatoce Perskiej. Jakażto tajemnica jest aż tak przerażająca (lub kłopot-liwa), że konieczne jest ukrywanie prawdy i fak-tów?

Richard J. BoylanSTARGATE – PÓŁ WIEKU MILCZENIAW SPRAWIE UFO 45

Być może już wkrótce nasze rządy przerwą trwa-jące pół wieku milczenie i ujawnią nam prawdęna temat odwiedzających naszą planetę obcychistot. Pytanie tylko czy ujawnią nam całą praw-dę…?

Tom ValentineZAGROŻENIA WYNIKAJĄCE Z UŻYWANIAKUCHENEK MIKROFALOWYCH 52

Przeprowadzone niedawno badania pokazują, żepotrawy przyrządzane w kuchenkach mikrofalo-wych doznają molekularnych uszkodzeń. Spoży-wane wywołują nienaturalne zmiany w krwii układzie immunologicznym człowieka.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 57

W tym numerze Anna Mitchell-Hedges opowiadao słynnej kryształowej czaszce i dziejach cywiliza-cji, która ją stworzyła, a także przytacza przepo-wiednie dotyczące ważnych zmian, jakie majązajść na Ziemi.

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 01

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6512765

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 1703/98

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.peg.apc.org/∼nexus/

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w NEXUSIE informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNEXUSA są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

NEXUSA reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 372Dronten, 8250 AJ

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)321 318892

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniPiazza Mazzini 52

35137 PadovaWłochy

tel. +39 (0)49 912 6006fax +39 (0)49 912 6006

USANEXUS magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIRedakcja NEXUSA wita i pozdrawia wszystkich Czytelników tego nowego na polskim

rynku wydawniczym czasopisma. Pochodzi ono z Australii i ma kilka mutacji zagranicznych.Naszym zamierzeniem jest, aby nasza wersja nie różniła się zbytnio od oryginału, zarównopod względem treści, jak i formy. Pismo to nie jest ograniczone tematycznie i adresowane jestdo wszystkich, którzy zdają sobie sprawę, że obraz świata pokazywany w środkach masowe-go przekazu jest niepełny i daleki od rzeczywistości, i szukają informacji, które pomogłyby imogarnąć i zrozumieć to, co się wokół nich dzieje.

Polska mutacja zawierać będzie te same artykuły, co wersja oryginalna, przy czym dokażdego numeru w zależności od ilości wolnego miejsca będziemy dodawali jeden lub dwaartykuły z wcześniejszych wydań, które są naszym zdaniem warte przedstawienia i się niezdeaktualizowały. Podobnie jak oryginał nasza mutacja ukazywać się będzie co dwa miesiące.

W przypadku dwóch pierwszych numerów odstąpiliśmy od tej zasady, postanawiając, żezłożą się na nie wyłącznie artykuły z wcześniejszych numerów. Postąpiliśmy tak z dwóchpowodów. Po pierwsze, musimy dograć pewne szczegóły techniczne z wydawcą australijs-kim, co zajmie nam jeszcze trochę czasu. Po drugie, chcieliśmy jak najszybciej przybliżyćpolskiemu czytelnikowi jak najwięcej artykułów z wcześniejszych numerów, zwłaszcza żezawarte w nich informacje są bardzo aktualne i nie wiadomo, kiedy NEXUS ponownie wróci doopisywanych w nich spraw. Mimo iż te historie dzieją się poza granicami naszego kraju, tojednak w chwili obecnej, po naszym otwarciu się na świat, dotykają już one nas bezpośrednio.Każda z przedstawionych w tych artykułach spraw ma bezpośrednie przełożenie na naszeżycie i dobrze by było, aby przynajmniej część ludzi mogła zajrzeć za kulisy życia, którychwysokonakładowa prasa, radio i telewizja nie chcą ukazywać, ograniczając się do serwowanialudziom bezwartościowej papki informacyjnej. Każdy, kto ma jeszcze nawyk czytania, wie, żespośród tysięcy tytułów prasowych obecnych na naszym rynku zaledwie kilkanaście, możekilkadziesiąt (wliczając w to pisma specjalistyczne), wartych jest sięgnięcia po nie ręką.

I tak na przykład kilka tygodni temu na łamach tygodnika Angora toczył się spór międzydrem Jerzym Jaśkowskim i prof. Arturem Gałązką na temat szczepień za sprawą artykułu draJaśkowskiego zamieszczonego w Biuletynie Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie i następ-nie przedrukowanego przez Angorę (nr 24 z 14 czerwca 1998 roku). Artykuł ten oparty był naraporcie Alana Phillipsa, który notabene opublikowany był wcześniej w NEXUSIE (vol. 4, nr 6,październik-listopad 1997). Temat ten nie został podjęty przez inne media, a szkoda, bo jeston ważny dla każdego z nas.

Nie wspominałbym o tym, gdyby nie arogancka polemika prof. Gałązki, który w nielicujący z tytułem profesorskim sposób próbował zbić argumenty dra Jaśkowskiego. W rzeczy-wistości okazał się on pospolitym demagogiem, mniemającym, że jego wyższy tytuł naukowyi piastowane przezeń stanowisko w WHO nadają jego racjom wyższość. Jedyne kontrargu-menty, na jakie się zdobył, to stwierdzenie, że jakieś dane przytoczone w raporcie Phillipsapochodzą sprzed stu lat z Filipin, sugerując tym samym, że są one niewiarygodne. Osobiściejestem skłonny bardziej ufać tym danym sprzed stu lat niż obecnym, bowiem wówczasmedycyna nie była manipulowana przez wielkie koncerny farmaceutyczne żerujące naludzkim nieszczęściu, którym najmniej zależy na tym, aby ludzie zdrowieli, bo gdyby wszyscybyli zdrowi, nie mogłyby zarabiać dziesiątków miliardów dolarów rocznie.

Aby unaocznić, że ten temat jest bardzo ważny i że prof. Gałązka subtelnie mówiącrozmija się z prawdą, gros informacji zamieszczonych w „Wieściach z globalnej wioski”wybranych z wcześniejszych numerów NEXUSA poświęciliśmy właśnie szczepieniom. Tak namarginesie, wydaje mi się, że dla naszej zdrowotności więcej pożytku byłoby, gdyby ludziomrozdawano za darmo mydło i wyrabiano w nich od dziecka nawyk częstego mycia się.

Do tematu szczepień i manipulacji ze strony koncernów farmaceutycznych wrócimyw najbliższych numerach.

Zdajemy sobie sprawę, ze cena naszego pisma jest wysoka i dla wielu może wydać sięwygórowana, zwłaszcza w porównaniu z tańszymi i do tego w całości kolorowymi czasopis-mami. Proszę jednak pamiętać, że tamte pisma ukazują się częściej, mają kilka lub kilka-dziesiąt razy wyższe nakłady i puchną od reklam, które przynoszą ich właścicielom tak dużedochody, że mogliby te pisma nawet rozdawać za darmo i nadal by zarabiali. Nie jest tooczywiście zarzut pod ich adresem i nie oznacza, że będziemy bronili się przed reklamami.Chętnie będziemy je zamieszczali, gdyż może to pozwolić nam utrzymać przez dłuższy czasna stałym poziomie dotychczasową cenę mimo systematycznego wzrostu cen papieru i usługpoligraficznych.

Życząc przyjemnej lektury, prosimy o uwagi pod adresem naszego pisma, które mogąpomóc nam w dalszym jego redagowaniu. Przesyłać je można do nas listownie lub przezInternet ([email protected]).�

Ryszard Z. Fiejtek

2 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 4: Nexus 01

MUZYKA HARD-ROCKOWAPRZEKSZTAŁCIŁA MYSZY

W ZABÓJCÓWDavid Merrell, uczeń szkoły śred-

niej w Suffolk w stanie Wirginia, zo-stał uhonorowany najwyższymi na-grodami na okręgowych i stanowychwystawach prac naukowych uczniówza swój eksperyment z myszami, labi-ryntem i hard-rockową muzyką.

Eksperyment, który przeprowa-dził, polegał na tym, że po pozwole-niu myszom na zapoznawanie sięz labiryntem przez około 10 minut,poddawał je następnie przez trzy ty-godnie działaniu muzyki hard-rocko-wej przez 10 godzin dziennie, przyczym trzy razy w tygodniu wpuszczałje do labiryntu.

Okazało się, że grupa kontrolnamyszy, która nie słuchała żadnej mu-zyki, potrafiła skrócić czas przejścia przezlabirynt o 5 minut (myszy poznały drogęprzez labirynt i pokonywały go szybciej niżza pierwszym razem), natomiast myszy,które słuchały muzyki klasycznej, skróciłyczas przejścia przez labirynt o 8,5 minuty,z kolei myszy, które słuchały muzyki hard-rockowej, wydłużyły czas przejścia przezlabirynt o 20 minut.

— Musiałem zakończyć eksperyment— powiedział David — ponieważ myszypoddawane działaniu muzyki hard-rocko-wej pozabijały się nawzajem, natomiastżadna z myszy słuchających muzyki klasy-cznej nie popełniła zabójstwa.(Źródła: Washinton Times, 2 lipiec 1997;Blazing Tattles, sierpień-październik, 1997)

BEZ FORMALNEGO UZGODNIENIA19 listopada 1996 roku w Strasburgu we

Francji wydarzyło się coś, co może w zasad-niczy sposób pozbawić pacjentów ich praw.Wydarzeniu temu nie nadano wówczasrozgłosu ani nie czyni się tego teraz.

Po wlokących się przez bardzo długiczas obradach Komitet Ministrów 39 kra-jów członkowskich UE uchwalił Konwen-cję Praw Człowieka i Biomedycyny. Kon-wencja ta pozwala na eksperymentalnestosowanie leków na dużych liczbach pa-cjentów bez konieczności pytania icho zgodę.

Na niebezpieczeństwo są szczególnienarażeni ludzie chorzy umysłowo, którzynie są zdolni do wyrażenia swojego zdania,chorzy na choroby, na które nie ma lekars-twa (AIDS, rak, CJD), ludzie znajdującysię w stanie śpiączki, pacjenci potrzebują-cy natychmiastowej pomocy i, co uważamza najbardziej groźne, dzieci.

Chociaż konwencja ta dotyczy jedyniekrajów członkowskich UE, amerykańskiUrząd ds. Leków i Żywności niemal jedno-cześnie i bardzo dyskretnie dokonał zmianyswoich zasad tak, że stały się one niemalidentyczne z Konwencją Strasburską. No-we zasady zawarte w tej konwencji oznacza-ją również, że całe grupy ludności mogą byćwłączone do medycznych badań bez infor-mowania ich o tym i pytania ich o zgodę.

Jeśli chodzi o ochronę praw „jedno-stki”, konwencja głosi, że w szczególnych

przypadkach „interes ogółu” jest nadrzęd-ny w stosunku do interesu jednostki. Jestnawet przyzwolenie na usuwanie organówosób żyjących bez ich zgody dla celówtransplantacyjnych w „wyjątkowych okoli-cznościach”.(Źródło: artykuł Doris Jones w What Doc-tors Don’t Tell You, wrzesień 1997)

NAUKOWCY PRZYZNAJĄ, ŻESZCZEPIONKI TO WIELKA

NIEWIADOMADwieście lat po pierwszej immunizacji

ludzi przeciwko ospie, którą wykonał Ed-ward Jenner, działanie nowoczesnychszczepionek w dalszym ciągu pozostajewielką niewiadomą, która zyskała miano„malutkiego, paskudnego sekreciku im-munologów”.

Przypuszcza się, że działanie szczepio-nek polega na tym, że ostrzegają oneorganizm o przyszłym wrogu. Ostrzeżenieto jest udzielone organizmowi w postaciosłabionych lub martwych organizmówchorobotwórczych, bądź ich DNA. Orga-nizm po przyjrzeniu się podanym mu zna-kom ostrzegawczym noszącym nazwę „an-tygenu” aktywizuje swój system odpornoś-ciowy i przygotowuje zbroję gotową dostawiania czoła zagrożeniu, kiedy nadej-dzie.

Jak się jednak okazuje, olbrzymia wię-kszość szczepionek nie działa, o ile niezawiera czegoś, co określa się mianem„adiuwanta” (środek wspomagający) – ba-rdzo udziwniona nazwa na coś, co stanowiniezbyt określoną mieszaninę niesamowi-cie dziwnych składników.

Owe tajemnicze „adiuwanty” składająsię w zależności od rodzaju szczepionkiz całego szeregu bardzo podejrzanychskładników, takich jak na przykład deter-genty, olej i woda, wodorotlenek glinu,zabite bakterie, które nie mają nic wspól-nego z chorobą, przeciwko której jest da-na szczepionka, kawałeczki tych bakterii,bądź z mieszaniny tych składników.

Szczepionki, których podstawą są całewirusy, takie jak doustna szczepionkaprzeciwko chorobie Heinego-Medina, po-trafią pobudzić system immunologicznybez dodatkowej pomocy. Natomiast wszy-

stkie szczepionki przeciwko choro-bom wywoływanym przez bakterielub nowoczesne szczepionki przeciw-wirusowe (takie jak na przykładszczepionka przeciwko wirusowemuzapaleniu wątroby typu B), w którychze względu na bezpieczeństwo używasię tylko części wirusa, są skazane nanieskuteczność bez adiuwanta.

Adiuwantem używanym w wię-kszości szczepionek podawanychdzieciom jest ałun lub wodorotlenekglinu.(Źródło: New Scientist, 2 listopad1996)

SZKODY WYWOŁYWANE PRZEZSZCZEPIONKI

Harris Coulter, autor opracowa-nia zatytułowanego Vaccination, So-cial Violence and Criminality: the Me-

dical Assault on the American Brain (Szcze-pienia, przemoc i zbrodnia dokonywana naspołeczeństwie – gwałt medycyny na umys-łach Amerykanów), w swoich badaniachnad autyzmem wykazuje, że już od roku1922 wiadomo, iż szczepienia wywołujązapalenie mózgu, do którego epidemii do-szło wówczas po szczepieniach przeciwkoospie. Potem w roku 1925 doszło do podo-bnych przypadków ze szczepionkami prze-ciwko dyfterytowi, tężcowi i krztuścowi.

Artykuł zamieszczony w czasopiśmiemedycznym Pediatrics (Pediatria; vol. 39,1967) sugeruje duże prawdopodobieństwotego, że występowanie autoimmunizacji[wytwarzanie przeciwciał przeciw własnymantygenom – przyp. tłum.] i wad rozwojo-wych jest związane z wywołanym przezszczepionki zapaleniem mózgu.

Od roku 1959 wiadomo, że szczepion-ka przeciwko krztuścowi (zarówno prze-ciwko samemu krztuściowi – „P”, jaki przeciwko dyfterytowi, tężcowi i krztuś-cowi – „DPT”) może wywołać alergicznąpostać zapalenia mózgu i rdzenia. Nauko-wcy prowadzący w laboratoriach doświad-czenia na zwierzętach mające na celu wy-wołanie szoku anafilaktycznego uważająto za bardzo efektywną metodę jego wy-woływania.

Według danych Departamentu Zdro-wia USA po 60 000 zastrzyków szczepion-ki DPT rocznie występują konwulsje, szok,zapaść, temperatura 41° C oraz/lub wyso-ko-tonowe rzężenie. Dzieci, którym nieuda się przetrwać, często diagnozowane sąjako SIDS [Sudden Infant Death Syndro-me – zespół nagłej śmierci u niemowląt– przyp. tłum.], nawet jeśli umierająw dniu podania szczepionki. Spośród 750dzieci, które otrzymały pełną szczepionkęDPT, jedno ulega poważnym uszkodze-niom. U co najmniej 12 000 rocznie stwier-dza się z kolei poważne uszkodzenia spo-wodowane szczepionką.

Przed rokiem 1975 Japończycy pod-dawali swoje dzieci szczepieniom w wiekuod trzech do pięciu miesięcy. W kolejnychlatach zaobserwowali u nich alarmującywzrost zapadalności na różne chorobyi wzrost śmiertelności. W wyniku tych ob-serwacji zmieniono wiek, w którym podaje

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 01

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .się pierwsze szczepionki, na 24 miesiącei odstąpiono od zasady przymusowegoszczepienia. W rezultacie uzyskano wyno-szący od 85 do 90 procent spadek stanówostrych i zejść śmiertelnych wśród tychdzieci.

Uważa się, że szczepionki DPT orazMMR są przyczyną autyzmu w związkuzakłócaniem normalnego procesu melini-zacji nerwów w mózgu oraz demylinizacjinerwów już ukształtowanych.

Szczepionka przeciwko krztuścowi jestuważana za najbardziej niebezpiecznąspośród szczepionek podawanych niemo-wlakom. Kiedy w roku 1978 szczepioncenadano status obowiązkowy, częstotliwośćwystępowania kokluszu wzrosła o 300 pro-cent. W Stanach Zjednoczonych w ostat-nich latach doszło do licznych nawrotówtej choroby i to w większości przypadkówwśród ludzi poddanych uprzednio szcze-pieniom.

Artykuł zamieszczony w Journal of An-throposophic Medicine (Przegląd MedycynyAntropozoficznej) z roku 1992 sugeruje, żeszczepionka MMR jest bezwartościowai wręcz niebezpieczna. Podkreśla się tamrównież, że w USA pomimo wysokiegowskaźnika szczepień nie udało się zapo-biec wybuchom epidemii odry i różyczkii że występuje tam obecnie niezwykle dużailość powikłań i przypadków śmiertelnychbędących skutkiem tych chorób, które niewystępowały przed wprowadzeniem obo-wiązkowych szczepień.(Źródło: Denise Thompson, „Czy szcze-pienia ochronne są przyczyną niezdolno-ści do uczenia się oraz problemów beha-wioralnych?”, Nature’s Field, styczeń-luty1997)

ZWIĄZKI ODRY Z AUTYZMEMBrytyjskie społeczeństwo wywiera na-

cisk na Ministerstwo Zdrowia WielkiejBrytanii, aby pokryło koszty badań mają-cych na celu opracowanie bezpiecznych

szczepionek wieku dziecięcego, jako żebez przerwy pojawiają się doniesieniawskazujące na związek między szczepie-niami ochronnymi dzieci i autyzmem.

Mieliśmy już do czynienia z podejrze-niami, że szczepienia są przyczyną innegorodzaju uszkodzeń mózgu, zaś obecniejeden z najbardziej znanych w świeciespecjalistów od autyzmu wspiera swoimautorytetem rodziców żądających zbada-nia zagrożeń związanych ze szczepieniami.

Dr Bernard Rimland, dyrektor Ame-rykańskiego Instytutu Badań nad Autyz-mem, stwierdził, że pogląd, w myśl które-go szczepienia są przyczyną autyzmu, byłbardzo niepopularny w środowisku lekars-kim. Jego osobisty pogląd na ten tematdobrze oddają jego słowa: „Obecnie niemam wątpliwości, że to poważny prob-lem”.

Z upoważnienia rodziców dzieci, któreucierpiały na zdrowiu za przyczyną poda-nych im szczepień, firma prawnicza Daw-barns Solicitors przygotowuje się do wnie-sienia sprawy do sądu. Sprawa dotyczy 169przypadków, w których ubytki zdrowia sąwiązane ze szczepieniami ochronnymiprzeciwko odrze, śwince i różyczce.

Kirsten Limb z Dawbarns twierdzi, żeznane mu są skargi kolejnych 200 rodzi-ców, którzy obawiają się, że bezpośredniąprzyczyną autyzmu ich dzieci są szczepie-nia, którym je poddano.(Źródło: The Sunday Telegraph, WielkaBrytania, 24 listopad 1996)

RYZYKO ZWIĄZANE Z „RUTYNOWYMI”SZCZEPIENIAMI

Nowa formuła rutynowych szczepień,którym poddano uczniów w stanie Wik-toria w Australii, była przyczyną wystąpie-nia masowych zachorowań.

Dzieci z Geelong dostały gorączki i to-rsji oraz spuchły po podaniu im z upoważ-nienia Wydziału Zdrowia i Opieki Społe-cznej potrójnej szczepionki.

Szczepionka po raz pierwszy zawierałaantygen kokluszu.

Rodzice z Geelong wystąpili przeciwkotym szczepieniom, twierdząc, że ich dzieciużyto w charakterze zwierząt doświadczal-nych.

Rodzicom nie udzielono żadnych lubprawie żadnych informacji na temat szcze-pień i możliwych efektów ubocznych, cze-go wynikiem była trwająca wiele dni cho-roba setek dzieci, z których jedno hos-pitalizowano.

Większość szkół z tego terenu podała,że dwie trzecie uczniów poddanych szcze-pieniom nie pojawiło się w szkole, zaśtych, którzy przyszli do szkoły, nauczycielemusieli otoczyć szczególną opieką.(Źródło: Geelong Independent, 13 kwie-cień 1995)

SZCZEPIONKA PRZECIWKO CHOROBIEHEINEGO-MEDINA PRZYCZYNĄ

PARALIŻU DZIECIĘCEGONiepokojące wieści, które napłynęły

z Rumunii, wskazują, że szczepionka prze-ciwko chorobie Heinego-Medina jest od-powiedzialna za przypadki paraliżu dzie-cięcego.

Naukowcy początkowo sądzili, że za-chorowania te są wynikiem źle przygoto-wanej szczepionki, jednak nastąpiły noweprzypadki zachorowań po zastosowaniuszczepionki wyprodukowanej w innychkrajach europejskich.

Naukowcy, którzy zbadali 31 przypad-ków dzieci sparaliżowanych po poddaniuich szczepieniom, są zgodni, że to właśniete szczepionki są przyczyną paraliżu. Oka-zało się również, że w miesiącach poprze-dzających podanie szczepionki przeciwkochorobie Heinego-Medina dzieci otrzyma-ły cały szereg innych szczepień.(Źródło: NEJM, 23 luty 1995)

ZWIĄZKI SZCZEPIONKI PRZECIWKOODRZE Z CHOROBAMI PRZEWODU

POKARMOWEGONaukowcy z Royal Free Hospital

w Londynie znaleźli dowody na to, żeszczepionka przeciwko odrze może inic-jować dwie długotrwałe choroby przewodupokarmowego: chorobę Crohna orazowrzodzenie okrężnicy.

Z badań laboratoryjnych oraz popula-cyjnych wynika, że choroby te występująu ludzi, których zaszczepiono przeciwkoodrze, trzy razy częściej.

Mimo tych obserwacji naukowcy kiero-wani przez dra Andrew Wakefielda twier-dzą, że nie należy zmieniać dotychczaso-wej polityki szczepień.(Źródło: The Guardian Weekly, 7 maj 1995)

ŚMIERĆ SPOWODOWANA PRZEZ LEKIPrzez ponad 20 lat brytyjska firma

farmaceutyczna Burroughs-Wellcomei szwajcarski gigant farmaceutyczny Hoff-man La Roche sprzedawały specyfiki, któ-re okazały się najbardziej zyskownymi le-kami, jakie kiedykolwiek sprzedawano.

4 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 6: Nexus 01

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Te leki to Bactrim i Septrin. Roczny

obrót nimi wynosi 5 miliardów dolarów.Leki te zawierają siarkopochodny skład-nik, który, jak wykazały badania, jest zupe-łnie niepotrzebny i jednocześnie wywołujewiele niekorzystnych efektów ubocznych.

Brytyjski Komitet ds. BezpieczeństwaLeków (Committee on Safety of Medici-ne) jest przekonany, że ten siarkopochod-ny składnik spowodował w samej WielkiejBrytanii ponad 1000 zgonów, co dotyczyzaledwie 10 procent konsumentów tegoleku.

Profesor Richard Lacey z Uniwersyte-tu w Leeds oświadczył: „To jeden z naj-większych skandali wszechczasów. Wyco-faliśmy te leki ze wszystkich szpitali, w któ-rych jestem konsultantem”.

Należy dodać, że w międzyczasie lekite zostały zaakceptowane przez FDA (Fo-od and Drug Administration – Urząd ds.Leków i Żywności) jako „bezpieczne”.(Źródło: Dr John Coleman’s World in Re-view, vol. 2, nr 6, czerwiec 1994)

EKSPERYMENTALNE SZCZEPIONKIPODAWANE DZIECIOM BEZ ZGODY

RODZICÓWW ostatnim tygodniu Centers for Dise-

ase Control and Prevention (odpowiednikpolskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej– przyp. tłum.) w Atlancie w stanie Georgiazostało zmuszone do przeproszenia rodzi-ców, których nie poinformowano, że ichdzieciom podano eksperymentalną szcze-pionkę przeciwko odrze znaną pod nazwąszczepionki Edmonston-Zagreb (EZ).

Szczepionkę wstrzyknięto około 900dzieciom, mimo iż nie była ona dopusz-czona do stosowania w USA. Chociaższczepionka ta jest dopuszczona w innychkrajach, w USA przestano ją stosowaćw roku 1991, kiedy odkryto istnienie zwią-zku między EZ a zwiększoną śmiertelnoś-cią niemowląt płci żeńskiej.(Źródło: New Scientist, 29 czerwiec 1996)

KONOPIE INDYJSKIE LECZY ŚLEPOTĘSue Arnold, znana reporterka i auto-

rka pisująca do Observera, od 26 lat jestniewidoma. Cierpi na dziedziczną chorobęzwaną barwnikowym zwyrodnieniem siat-kówki (retinitus pigmentosa). Ostatnio zu-pełnie przypadkowo odkryła w czasie par-ty w Battersea (dzielnica w południowejczęści Londynu – przyp. tłum.), że paleniekonopi indyjskich przywróciło jej zdolnośćwidzenia.

Od tego czasu Sue prowadzi w Wiel-kiej Brytanii kampanię na rzecz zalegali-zowania stosowania konopi indyjskich docelów leczniczych.(Źródło: Evening Standard, 16 wrzesień1997)

NAJBARDZIEJ RAKOTWÓRCZYZWIĄZEK, JAKI KIEDYKOLWIEK

WYKRYTOPaździernikowy numer naukowego pi-

sma Environmental Science and Techno-

logy (vol. 31, str. 2772) zamieścił doniesie-nie japońskich naukowców, którzy sądzą,że związek chemiczny zawarty w spalinachsilników dieslowskich jest prawdopodob-nie najbardziej rakotwórczą substancją, ja-ką kiedykolwiek wykryto, i jest głównąprzyczyną wzrostu przypadków raka płuc.

Związek ten, trójnitrobenzantron, manajwyższy współczynnik rakogenności spo-śród wszystkich pozostałych powodują-cych raka substancji chemicznych.

Hitomi Suzuki, chemik z Uniwersytetuw Kyoto, który prowadził badania w tymzakresie, stwierdził: „Osobiście sądzę, żeostatnio notowany przyrost przypadkówraka płuc na terenach charakteryzującychsię dużym natężeniem ruchu samochodo-wego jest ściśle związany z gazowymi czyn-nikami rakotwórczymi, takimi jak trójnit-robenzantron”.

W czasie prób tego związku na kultu-rze salmonelli odkrył, że jest on przyczynąznacznie większej liczby mutacji niż 1,8-dwunitropiren, który był poprzednio uwa-żany za najsilniejszy związek mutogenny.

Mimo iż oba te związki występująw śladowych ilościach, są one tak niebez-pieczne, że „łatwo zrozumieć, że mają oneznaczny wpływ na ogólną zdolność wywo-ływania mutacji przez związki zawartew spalinach pochodzących z silników dies-lowskich”.

Hitomi Suzuki nawołuje do ostrzej-szych ograniczeń ładowności ciężaróweknapędzanych silnikami Diesla, ponieważemisja tych związków z ciężarówek o du-żym ładunku jest znacznie większa.(Źródło: New Scientist, 25 październik1997)

PRZENOŚNE TELEFONY JAKOURZĄDZENIA LOKACYJNE

Pewien brytyjski kierowca doniósło wypadku, który miał miejsce w czasie,kiedy jechał szosą. Był bardzo zdziwiony,że udzielono mu reprymendy za używanietelefonu w czasie jazdy, lecz jeszcze bar-dziej zdziwił go fakt, że operator pogoto-wia potrafił określić, kim jest i gdzie sięznajduje, i że informacje te uzyskał onjedynie z faktu użycia przez niego telefonukomórkowego.

Wiadomość ta stała się sensacją w Au-stralii, kiedy przewodniczący New SouthPrivacy Commission [komisja zajmującasię ochroną prywatności obywateli– przyp. tłum.], Chris Pulplick, stwierdził,że zdolność spółek telefonicznych do śle-dzenia swoich klientów przy pomocy ichtelefonów komórkowych pozostajew sprzeczności z obecnie obowiązującymprawem w zakresie prywatności obywateli.Utrzymuje również, że spółki telekomuni-kacyjne (lub komputerowi hakerzy) sąw stanie określić położenie użytkownikówtelefonów komórkowych, ponieważ telefo-ny te, jeśli są włączone, emitują co 30minut sygnał, który można namierzyć.

Rzecznik towarzystwa Telstra potwier-dził, że telefony emitują co pół godziny

sygnał odbierany przez najbliższą stacjętelefonii komórkowej, co pozwala spół-kom telefonicznym określić położenieklienta w stosunku do tej stacji. Sygnał tenemitowany jest bez względu na to, czywłaściciel telefonu używa go, czy nie.

Według gazety Sydney Morning Heraldpolicja korzysta z zapisów położenia właś-cicieli telefonów komórkowych, które sąprzechowywane w archiwach spółek Tel-stra i Optus, w celu sprawdzania alibiw przypadkach podejrzeń o morderstwooraz ustalania, do których posiadaczy tele-fonów dzwonią dealerzy narkotyków.

Zarówno Telstra, jak i Optus potwier-dziły, że przechowują te zapisy przez sie-dem lat i że zawierają one datę, czasi adres stacji telefonii komórkowej, z któ-rej obszaru dokonywane są rozmowy.(Źródło: Sunshine Coast Daily, 11 styczeń1997; The West Australian, 4 luty 1997;The Sydney Morning Herald, 10 luty 1997)

ZWIĄZEK WIRUSA SZCZEPIONKIPRZECIWKO CHOROBIE HEINEGO-

MEDINA Z RAKIEM PŁUCSzczepionkę przeciwko chorobie Hei-

nego-Medina, która w latach pięćdziesią-tych i na początku lat sześćdziesiątych byłamasowo podawana milionom Brytyjczy-ków, łączy się obecnie z ostrą postaciąraka płuc. Ponadto wykryto, że była onazanieczyszczona małpim wirusem.

W wyniku przeprowadzonych ostatniow Ameryce badań, które wykryły obecnośćwirusa SV40 w wielu guzach, lekarze wy-rażają bardzo poważne obawy.

Szacuje się, że od 10 do 30 milionomAmerykanów podano zanieczyszczonąszczepionkę.

Szczepionka ta, hodowana na kulturzekomórek pochodzących z małpich nerek,była w masowym użyciu do roku 1961.Później wyprodukowano nową szczepion-kę, tym razem przy zastosowaniu komórekludzkiego pochodzenia.(Źródło: New Scientist, 24 sierpień 1996;The Sunday Telegraph, 1 wrzesień 1996)

LEKARZE UTRZYMUJĄ, ŻESZCZEPIONKA PRZECIW GRYPIE MOŻE

BYĆ PRZYCZYNĄ CUKRZYCY„Po prezentacji naszych danych popro-

szono nas o zbadanie zależności międzyrealizowanym ostatnio w Nowej Zelandiiprogramem immunizacji przeciwko zapa-leniu wątroby typu B a wzrostem przypad-ków cukrzycy leczonych insuliną. Wykryli-śmy, że po wdrożeniu tego programu im-munizacyjnego wystąpiło tam wręcz epide-miczne zwiększenie ilości tych przypad-ków – o 60 procent – i sądzimy, że towłaśnie ten program stał się przyczynąepidemii cukrzycy”.

Są to słowa dra J. Barthelow Classenaz Classen Immunotherapies Inc. [amery-kańska firma zajmująca się badaniamiz zakresu immunoterapii – przyp. tłum.]w Baltimore, USA, pochodzące z jegolistu do The New Zealand Medical Journal

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 01

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .[nowozelandzki periodyk medyczny– przyp. tłum.].

Dr Classen ostrzega w swoim liście,pisząc: „Wnioskując na podstawie tegomechanizmu oraz naszych wcześniejszychspostrzeżeń dotyczących epidemicznegowystępowania cukrzycy po szerokim stoso-waniu szczepionki przeciwko pałeczce gry-py B, spodziewamy się drugiego masowe-go wystąpienia przypadków cukrzycyw Nowej Zelandii w wyniku realizacji pro-gramu szczepień przeciw grypie, który za-początkowany został w latach 1993-1994”.(Źródła: The New Zealand Medical Jou-rnal, 24 maj 1996; Vaccination Informa-tion Network (nazwa instytucji zajmującejsię szczepieniami ochronnymi w N.Z.),P.O. Box 149, Kaeo, Northland, NowaZelandia)

21 REAKTORÓW ATOMOWYCHZATOPIONYCH W MORZU

Rozmiary oraz dokładna lokalizacjaskażeń materiałami promieniotwórczymi,będących dziełem państwa noszącego nie-gdyś nazwę Związek Radziecki być możena zawsze pozostanie tajemnicą.

W latach pięćdziesiątych odpady fabry-ki broni nuklearnej położonej w pobliżuCzelabińska były topione w rzece Teczai swoją podróż z prądem rzeki kończyływ Oceanie Arktycznym. Między rokiem1964 a 1986 około 7000 ton odpadówradioaktywnych w postaci stałej (plutonjest odpadem radioaktywnym) oraz 1600metrów sześciennych odpadów ciekłychzostało odprowadzonych do mórz Barentsai Karskiego z bazy w Murmańsku, w którejznajdowały się zakłady remontowe sowiec-kiej atomowej floty wojennej i handlowej.

Prezydent Rosji Jelcyn zażądał od swo-jego głównego doradcy do spraw ochronyśrodowiska raportu w tej sprawie. Raportten został opublikowany w marcu 1993roku. W raporcie Jabłokowa podano, żeZwiązek Radziecki zatopił około 2,5 mi-liona kiurów radioaktywnych odpadóww wodach Arktyki. W ramach tego zrzutuznajdowało się 16 reaktorów (norweskagrupa obrońców środowiska o nazwie Bel-lona zidentyfikowała 21 reaktorów, w tymdziewięć z nie usuniętymi prętami paliwo-wymi), które zatopiono w płytkich wodachmórz Barentsa i Karskiego, oraz reaktorz atomowego lodołamacza Lenin, któryzatopiono w roku 1967.

Po wypadku w maju 1968 roku zostałazatopiona cała łódź podwodna. W roku1989 kolejna łódź podwodna o nazwieKomsomolsk zatonęła 300 mil (480 km) odwybrzeży Norwegii wraz z 42 marynarzamii dwiema głowicami atomowymi na po-kładzie.

Rosjanie zatapiali także nie oczyszczo-ne odpady atomowe w morzu Japońskim.Dopiero w październiku 1993 roku przy-znali się, że jeden z ich statków wypuściłdo tego morza 900 ton radioaktywnej wo-dy pochodzącej ze złomowanych atomo-wych łodzi podwodnych.

Aczkolwiek Rosja przyznała, że zata-pianie radioaktywnych odpadów w ocea-nach jest szkodliwe, tym niemniej ostrzeg-ła społeczność międzynarodową, że wy-czerpała już możliwości magazynowaniaodpadów radioaktywnych na lądzie i, jeślinie zostanie jej udzielona pomoc pienięż-na, będzie musiała kontynuować zatapia-nie odpadów w morzu.

Pierwsze oznaki pogarszania się stanuśrodowiska morskiego pojawiły się na po-czątku roku 1993, kiedy to zauważono, żefoki z mórz Barentsa i Białego umierająna białaczkę (leukemia).

Radioaktywna woda z cywilnych i woj-skowych reaktorów atomowych była rów-nież zatapiana przy zastosowaniu specjal-nych statków, które rozcieńczały radioak-tywną ciecz wodą morską. Faktyczniesprawa wyglądała tak, że jeśli hermetycz-nie zamknięty pojemnik z radioaktywnąwodą nie chciał zatonąć marynarze wyci-nali w nim dziury. Istnieje przypuszczenie,zgodne z danymi z raportu Jabłokowa, żerosyjskie łodzie podwodne, w braku poło-żonych na lądzie składowisk i zakładówoczyszczających, w dalszym ciągu zatapiająciekłe odpady radioaktywne w morzu.

Jak dotąd Rosja, zatapiając radioak-tywne materiały odpadowe i nie budująckosztownych zakładów do ich oczyszcza-nia, zaoszczędziła olbrzymią ilość pie-niędzy.

Podpowierzchniowa plama skażeńz jeziora Karaczi powstała w wyniku spu-szczania zanieczyszczeń z zakładów Majakprzesącza się w kierunku przepływającejw pobliżu rzeki Miszelak z prędkością 80metrów rocznie i wkrótce dojdzie do rzeki.Stanowi ona pięćdziesięciokrotnie większeskażenie od wszystkiego, co dotychczaszostało zatopione w morzu.

Kongres Stanów Zjednoczonych przy-znał Departamentowi Obrony 10 milio-nów dolarów na zorganizowanie programuszybkiego zlikwidowania niebezpieczeńst-wa wynikającego z sowieckich zatopionychodpadów radioaktywnych. Należy tu jed-nak dodać, że Ameryka jest również posia-daczem kilku załadowanych paliwem i za-topionych w morzu reaktorów atomowych.(Źródło: Internet, http://gurukl.ucc.ameri-can.edu/TED/ARCTIC.HTM)

SOMALIA – CZYŻBY KOLEJNA WOJNAO ROPĘ NAFTOWĄ?

Jak sądzę, czytelnicy NEXUSA zdająsobie sprawę, że przyczyną wyrżnięcia kil-kuset tysięcy Irakijczyków pod pretekstem„ocalenia demokracji” w Kuwejcie, byławojna prowadzona w celu ochrony inte-resów pewnych spółek naftowych na Środ-kowym Wschodzie.

Obecnie niektóre międzynarodoweagencje zajmujące się pomocą wyraziłyzaniepokojenie z powodu somalijskiej in-wazji w wykonaniu administracji prezy-denta Busha, która była według nich bar-dziej związana z ropą naftową niż chęciąudzielenia pomocy.

Podczas gdy oficjalni przedstawicieleUSA w Magadiszu i Nairobi zaprzeczajątego rodzaju posądzeniom, nie ulega naj-mniejszej wątpliwości, że cztery spośródnajwiększych amerykańskich spółek naf-towych – Conoco, Amoco, Chevron i Phi-lips – posiadają prawo wyłączności doeksploatacji złóż naftowych na obszarzedwóch trzecich Somalii.

Umowy zawarto z byłym dyktatoremSomalii, Mohammedem Siad Barre’em,który został obalony w czasie zamachustanu w roku 1991 i niewykluczone żezostanie przywrócony przez nowy rząd dołask.(Źródło: Sunday Mail, 24 styczeń 1993)

DRZEWA DOSTOSOWUJĄ SIĘ DORYTMU FAL RADIOWYCH

Amerykańscy uczeni podali, że radio-wa antena ustawiona w środku lasu spo-wodowała niespodziewany wzrost znajdu-jących się w jej pobliżu drzew. Po za-instalowaniu anteny w Michigan w roku1986, pnie pobliskich osik i czerwonychklonów urosły o 50 procent grubsze, niżsię należało spodziewać, zaś czerwone sos-ny o 10 procent wyżej.

Owa mająca 100 kilometrów długościantena została zainstalowana przez Mary-narkę Wojenną USA do łączności z ło-dziami podwodnymi przy pomocy fal ra-diowych niskiej częstotliwości.

Pracownicy leśni dokonali pomiarówtuż przy antenie generującej pole elektro-magnetyczne oraz dla porównania w od-ległości 50 kilometrów od niej.

Dr Glenn Mroz z TechnologicznegoUniwersytetu Michigan powiedział: „Oka-zało się, że osiki, czerwone klony i czer-wona sosna rosną szybciej, kiedy wystawisię je na działanie pól magnetycznych”.Dwa gatunki drzew północny czerwonydąb i papierowa brzoza nie poddały sięwpływowi fal.

Wypływają z tego dwa interesującewnioski:

1. Przedstawione powyżej obserwacjezdają się potwierdzać dobroczynny wpływpewnego rodzaju pól magnetycznych nażywe organizmy.

2. Opisana tu antena zdaje się odbie-gać pod względem wpływu, jaki wywieraogólna sieć anten, co zostało opisane w ar-tykule zatytułowanym „The Omega Net-work” (NEXUS, vol. 2, nr 16).

Wszelkie próby uogólniania wnioskówwypływających z tego przypadku pozostająjednak w sferze czystych spekulacji.(Źródło: Daily Telegraph, 28 styczeń1995)

PAŃSTWO POLICYJNE USAListy do redakcji często bywają bardzo

podobne do siebie. Zawierają datę zdarze-nia i suche fakty. W jednym z przypadkówpochodzących z tego tygodnia Cliff Ro-bertson z Whitesvill w stanie Kentuckyopowiada, jak 30 policjantów wtargnęłodo jego domu, aresztowało go i zaciągnęło

6 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 8: Nexus 01

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .do aresztu. Pięć dni później (w między-czasie wypuszczono go z aresztu) wróciliznowu, przynosząc ze sobą taką ilość pu-deł, że wystarczyły one na zapakowaniewszystkiego, co do niego należało, poczym ponownie go aresztowano.

Robertson wpadł w kłopoty ponaddziesięć lat temu. Do jego kliniki trafiłapacjentka z dystrofią mięśni. Kiedy wypi-sano ją, wyszła sama bez pomocy fotela nakółkach. Przypadkiem tym zainteresowałsię pewien dziennikarz, którego artykuł naten temat trafił na pierwszą stronę gazety,co skłoniło Stanową Radę Medyczną docofnięcia Robertsonowi licencji na prowa-dzenie kliniki. (Nawiasem mówiąc szefStanowej Rady Medycznej zasłynął w swo-im czasie beztroskim zaszyciem w pacjen-cie gąbek chirurgicznych).

Robertson zamknął osteopatyczną kli-nikę i przerzucił się na nauczanie, abyzarobić na utrzymanie. Kilku jego przyja-ciół założyło fundację jego imienia i podjej auspicjami Robertson założył szkołę.

Nie ma chyba potrzeby dodawać, żeznowu przybyli rządowi siepacze i po pew-nym czasie postawiono go przed sądempod zarzutem wykonywania zawodu leka-rza bez odpowiedniego zezwolenia.

Komentator telewizyjny twierdzi, żeprokurator zażąda 40 lat więzienia, co dlalekarza, który ma już za sobą 50 lat pracy,oznacza dożywocie.(Źródło: Acres USA, kwiecień 1994)

ZAKAZ UŻYWANIA SŁÓW MAJĄCYCHCHARAKTER KODU W CZASIEROZMÓW TELEFONICZNYCH

W HOLANDIIW Holandii wprowadzono zakaz sto-

sowania tajnych słów kodowych w czasierozmów telefonicznych.

Posiadaczom telefonów, którzy zostanązłapani na używaniu takich słów, groziodcięcie telefonu na co najmniej trzy dnioraz cztery miesiące pozbawienia wolności.(Źródło: De Volksrant, 26 marzec 1994)

OPIUM W BIBUŁCE PAPIEROSOWEJ„Jeden z moich przyjaciół, lekarz, któ-

ry zajmował się badaniami dotyczącymiskutków palenia tytoniu, opowiedział mi,że w roku 1991 został zaproszony w ra-mach prowadzonych przez siebie badańdo zwiedzenia fabryki papierosów. Zanimwszedł na hale produkcyjne, musiał włożyćna siebie okrywający go od stóp do głowykombinezon wykonany z substancji przy-pominającej papier.

Pokazano mu różne etapy produkcji,włącznie ze starannie chronionym pomie-szczeniem, które jego przewodnik określiłjako komorę impregnacji bibułki papiero-sowej. Poinformowano go, że w pomiesz-czeniu tym bibułka zostaje poddana im-pregnacji środkami zapewniającymi powo-lne i równomierne jej spalanie oraz lik-widującymi posmak palonego papieru.

Lekarz zatrzymał kombinezon, w którygo ubrano, w charakterze pamiątki i po

powrocie do domu oddał do analizy deli-katny pył, który na nim osiadł. Był bardzozdziwiony, kiedy okazało się, że zawierałon ślady opium!”(Źródło: Dr John Coleman’s World in Re-view, kwiecień 1994)

WZROST TOKSYCZNOŚCIPESTYCYDÓW W PRZYPADKU

WYSTĄPIENIA W CIELE CZŁOWIEKAWIĘCEJ NIŻ JEDNEGO Z TYCHZWIĄZKÓW CHEMICZNYCH

W czerwcowym numerze magazynuScience znalazł się artykuł mówiący, żepewne kombinacje związków chemicznychpowodujących zniszczenie hormonów sąznacznie silniejsze od tych związków wy-stępujących samodzielnie.

Badania wykazały, że kombinacjadwóch lub trzech pospolitych pestycydóww niskim stężeniu, takim jakie spotykamyw naszym środowisku, bywa nawet 1600razy silniejsza od każdego z nich z osobna.Jeden z pestycydów, chlordan (środekowadobójczy), sam w sobie nie posiadazdolności niszczenia hormonów, jednakstaje się bardzo niebezpieczny w połącze-niu z innymi pestycydami.

Przypuszcza się, że to właśnie tegorodzaju kombinacja związków chemicz-nych stała się źródłem Syndromu Wojnyw Zatoce Perskiej, który stał się powodemśmierci wielu tysięcy ludzi już po jej za-kończeniu.

Skutki braku równowagi hormonalnejw organizmie są bardziej szczegółowoomówione w artykule „Hormone Heresy”(„Hormonalna herezja”) zamieszczonymw tym numerze NEXUSA (artykuł tenzamieścimy w jednym z najbliższych nu-merów polskiej edycji NEXUSA – przyp.red.).(Źródło: Green Left Weekly, 3 lipiec 1996)

ELEKTROWSTRZĄSY JAKO KURACJA?Coraz więcej ludzi poddaje siebie elek-

trowstrząsom w celu odzyskania zdrowia.Bez względu na to, czy chodzi tu o urzą-dzenie do elektrowstrząsów (z angielska„zapper”), które można nabyć w pięknymopakowaniu, czy też „samodziełkę”, ludzieuganiają się za nimi.

Pisaliśmy w NEXUSIE o zapperach,kiedy natknęliśmy się na ich opis w książcedr Huldy Clark, która wyraża się o nichbardzo pochlebnie. Większość zapperówwysyła falę prostokątną o częstotliwościokoło 29 kHz i napięciu 9 V. Zwykle zasi-lane są one z dziewięciowoltowych baterii.

Odnotowaliśmy, że ludzie cierpiący naprzeziębienie, grypę, pasożyty, obecnośćdrożdżaków w krwi i inne choroby uzys-kują przy pomocy „zapperów” wspaniałerezultaty.

Jak wiadomo, coraz więcej rolnikówleczy się z takich chorób jak na przykładwirus rzeki Rossa poddając się kuracjio bardzo podobnym charakterze za pomo-cą swoich elektrycznych ogrodzeń! (w Pol-sce tego rodzaju ogrodzenia noszą nazwę

„elektrycznych pastuchów” – przyp. tłum.).Wszystko to zaczęło się przypadkowo, kie-dy pewien farmer z Bunbury w południo-wo-zachodniej Australii został przyciśniętyprzez młodego byczka do ogrodzenia elek-trycznego znajdującego się pod napięciem7500 woltów. Kilka miesięcy wcześniej za-raził się on wirusem z rzeki Ross, cozostało potwierdzone badaniem krwi. Ob-jawy tego zarażenia zniknęły natychmiastpo kontakcie z elektrycznym ogrodzeniem.

Dwa tygodnie później jego współpra-cownik, który także miał tego wirusa, zde-cydował się na taką samą terapię. Równieżw jego przypadku objawy choroby ustąpiłynatychmiast!(Źródło: The West, 6 czerwiec 1966)

KORUPCJA CLINTONABill Clinton nie wykręci się z wszy-

stkich skandalicznych historii na jego te-mat związanych z jego seksualnymi eks-cesami, narkotykami i praniem brudnychpieniędzy.

Były agent FBI oddelegowany do służ-by w Białym Domu opisuje w swojej książ-ce, jak prezydent Clinton wymykał sięchyłkiem w środku nocy z Białego Domui chował pod kocem na tylnym siedzeniusamochodu w trakcie randki ze znanąpublicznie kobietą pod hotelem J.W. Mar-riotta w centrum Waszyngtonu.

Aldrich, który ma za sobą 30 lat służbyw FBI, spędził prawie trzy lata w BiałymDomu jako członek dwuosobowego poste-runku FBI. W swojej książce UnlimitedAccess: An FBI Agent Inside the ClintonWhite House (Nieograniczony dostęp– agent FBI wewnątrz clintonowskiego Bia-łego Domu) podaje cały szereg szokują-cych faktów, takich jak:

• Widywanie przez personel BiałegoDomu pracowników administracji Clinto-na – zarówno mężczyzn, jak i kobiet– w czasie homoseksualnych stosunkówpłciowych w biurach i pod prysznicamiBiałego Domu.

• Przejęcie przez Hillary RodhamClinton nadzoru nad wieloma biurami,włącznie z biurem Rady Białego Domui biurem Szefa Personelu, co zdaniemAldricha jest pogwałceniem konstytucyj-nych zasad.

• Zniszczenie przez Clintona istnieją-cego w Białym Domu system bezpieczeńst-wa. FBI nadaremnie usiłowało przywrócićsprawdzanie życiorysów osób zatrudnia-nych w Białym Domu i nie dopuszczaniedo materiałów o najwyższej tajności osób,które nie zostały dokładnie sprawdzone.

• Zatrudnienie demokraty Craiga Li-vingstone’a jako szefa ochrony BiałegoDomu, w sprawie którego prowadzonejest śledztwo dotyczące ujawnienia przezBiały Dom ponad 700 dokumentów FBIdotyczących akt osobistych, tylko dlatego,że, jak powiedział autorowi tego artykułubyły członek Połączonej Rady Białego Do-mu, William Held Kennedy III: „Hillarychce go”.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 01

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Aldrich, który jak twierdzi, przeszedł

na wcześniejszą emeryturę tylko dlatego,aby wydostać się z Białego Domu, pisze:„Opuściłem Biały Dom Clintona z uczu-ciem, jakbym spędził ponad dwa lata naulicy walcząc z nową mafią – tą z Arkan-sas”.

Twierdzi, że napisał swoją książkę (za-czął ją pisać po odejściu z Białego Domulatem 1995 roku i ukończył w grudniu),ponieważ uważał, „że Amerykanie mająprawo wiedzieć o tym wszystkim”. „Do jejnapisania skłoniło mnie moje sumienie”.

Zupełnie odrębną sprawą jest skandal,w który zamieszani są dwaj byli współ-pracownicy prezydenta z Arkansas, z któ-rych jeden, Jim Guy, jest gubernatoremtego stanu. Zostali oni na początku cze-rwca oskarżeni o oszustwa podatkowei ukrywanie dochodów wiążące się z ma-nipulacjami pożyczkowymi – inni twier-dzą, że było to po prostu pranie brudnychpieniędzy.

Hillary Clinton również znalazła siępod pręgierzem za udział w aferze White-water oraz angażowanie się w wyciszaniesprawy morderstwa lub samobójstwa Vin-centa Fostera. Niewykluczone że możeona zostać oskarżona o działania o chara-kterze wręcz kryminalnym.

Ostatnio prezydentowi Clintonowi wy-toczyła sprawę o seksualne molestowaniepani Paula Jones, której prawie udało siędoprowadzić do medycznych oględzin je-go jąder.(Źródła: The Washington Times, 28-30czerwiec 1996; The Guardian Weekly,9 czerwiec 1996; The Australian, 26 czer-wiec 1996)

„INTELIGENTNY” POCISKZZA WĘGŁA

Owe „inteligentne” pociski będąceamunicją do broni lufowej dostosowującąsię do warunków zewnętrznych znane sąpod nazwą BLAM (Barrel-Launched Ad-aptive Munitions). Nikt nie chciałby staćsię ich celem.

BLAM to nowy rodzaj „inteligentnej”kuli, która potrafi zmieniać tor lotu powystrzeleniu niczym mini-rakieta. Nie jestona jeszcze zdolna do ścigania celu „zzawęgła”, lecz wkrótce będzie zdolna dotrafienia ruchomego celu położonegow odległości wielu kilometrów. Pocisk tenopracowywany przez mieszczące się naFlorydzie Amerykańskie Laboratorium SiłPowietrznych Imienia Braci Wright jestwyposażony w malutką baterię, mikrouk-ład elektroniczny (mikrochip) i czujnik,które można zaprogramować w ten spo-sób, że pocisk będzie podążał za obiektemoświetlonym promieniem lasera. Miejscewystrzelenia pocisku oraz stacjonowanialasera nie muszą znajdować się w tymsamym miejscu, zaś boczne wiatry prze-stają być problemem.

Specjaliści wojskowi z sukcesem prze-testowali prototypy pocisków przeznaczo-nych do działek lotniczych, zaś pociski

przeznaczone do broni dla snajperów oraznormalnej broni ręcznej mają być gotoweza kilka lat. Przypuszczalna cena jednegopocisku jest stosunkowo wysoka i ma wy-nosić około 140 dolarów amerykańskich.(Źródło: The Sunday Mail, 27 kwiecień1997; New Scientist, 12 kwiecień 1997)

RADIOAKTYWNE ODPADYPOMPOWANE DO LONDYŃSKICH

WODOCIĄGÓWOstatnio wyszło na jaw, że ponad

20000 galonów (90920 litrów) wody za-wierającej tryt i inne substancje radioak-tywne jest codziennie wpompowywanychdo londyńskich wodociągów (chodzi o wo-dę do picia), i to już od pięćdziesięciu lat.

Z ostatnio ujawnionych dokumentów,przechowywanych w archiwach państwo-wych, wynika, że odprowadzanie radioak-tywnych wód do Tamizy z zakładów nuk-learnych w Aldermaston, Harwell i Amer-sham, podlegających Atomic Energy Aut-hority (Zarząd Energii Jądrowej) rozpo-częto już w roku 1948.

Według danych zawartych w tych do-kumentach radioaktywny ciekły dodatekwpuszczany był do rzeki Colne, czyli po-wyżej ujęć wody pitnej dla Londynu.(Źródło: The Weekly Telegraph, 16-22 sie-rpień 1997)

BADANIA WYKAZUJĄ, ŻE HRTZWIĘKSZA RYZYKO RAKA PIERSI

(HRT to skrót od „hormone replacementtherapy”, która w polskiej terminologiilekarskiej nosi nazwę: hormonalna terapiazastępcza)

Według danych opublikowanych przezUS Nurses’ Health Study (Centrum Szko-lenia Pielęgniarek), które od 18 lat śledzilosy 60000 kobiet po menopauzie, prze-dłużone stosowanie kuracji HRT zwiększaryzyko zapadalności na raka piersi prawiedo 100 procent.

W wyniku badań ustalono, że dziesię-cioletnie zażywanie jedynie samego est-rogenu zwiększa ryzyko raka piersi o 30 do40 procent w porównaniu do kobiet w tymsamym wieku, które nigdy nie poddawałysię HRT po przejściu przez menopauzę.(Źródło: Austalian Doctor, 29 sierpień1997)

USA PROWADZI WOJNĘBIOLOGICZNĄ Z KUBAŃSKIMI

POLAMI UPRAWNYMI21 października 1996 roku pilot Ku-

bańskich Linii Lotniczych zauważył lekkisamolot wojskowy USA wypuszczającybiałą, a właściwie szarawą mgiełkę nadpółnocnym obszarem Kuby i z miejscapowiadomił o tym kubańską kontrolęlotów.

Ogłoszone później komunikaty podały,że samolot był własnością DepartamentuStanu USA i wystartował z bazy sił powiet-rznych USA Patrick na Florydzie.

18 grudnia na polach ziemniaczanychpaństwowych gospodarstw rolnych odkry-

to skutki żerowania poprzednio niezna-nych na Kubie muszek niszczących rośliny.Dalsze dochodzenia doprowadziły doustalenia więzi między wystąpieniem mu-szek a nieznaną mglistą substancją. Rząddoszedł do wniosku, że Kuba stała sięcelem biologicznego ataku ze strony USA.W następnym tygodniu Kubańskie Mini-sterstwo Spraw Zagranicznych wystosowa-ło skargę pod adresem Stanów Zjednoczo-nych doręczając ją przedstawicielstwuUSA w Hawanie i 12 lutego otrzymałowymijającą odpowiedź.

Plaga muszek rozprzestrzeniła się jużna dwie prowincje i gwałtownie rozszerzasię dalej pomimo podjętych środkówochrony chemicznej.

Czy jest przypadkiem, że dotknęło towłaśnie Kubę, która jest w trakcie prze-kształcania swojej gospodarki rolniczejz trybu konwencjonalnego na organicznylub półograniczny i to w dotychczas niespotykanej skali. Kubańscy naukowcy i ro-lnicy pracują nad wyeliminowaniem po-przedniej, całkowitej zależności od impor-towanych maszyn, chemikaliów i żywnościpoprzez zwiększenie zbiorów, wykorzystu-jąc do tego celu zwierzęta pociągowe, od-powiedni płodozmian, wielokultury, rac-jonalną uprawę gleby, naturalne nawoże-nie, biologiczną ochronę przeciw pasoży-tom upraw oraz szybkie poszerzanie wol-nego od środków chemicznych rolniczegosektora na terenach zurbanizowanych.

Warto tu odnotować, że FederacjaAmerykańskich Naukowców w raporciez lutego 1996 roku dotyczącym „podejrzeńo użycie lub niezamierzone uwolnienieśrodków zawierających broń biologicznąlub toksyczną” zalicza muszki do bezkrę-gowców objętych konwencją o broni bio-logicznej. Bardzo odporne na działaniepestycydów muszki stanowią doskonałyśrodek biologicznej wojny.

Badania prowadzone w USA podkreś-lają, że insekt ten bardzo łatwo zrzucić jestz wysokości, na których latają samolotyrozpylające, w jego stadium larwalnym.Muszki przenoszą wirusy roślin i przy ichnienasyconym apetycie stanowią doskona-ły środek dewastujący uprawy.(Źródło: Green Left Weekly, 18 czerwiec1997; Pesticide Action Network)

STEROWANIE UMYSŁEM NAODLEGŁOŚĆ

Pewien kalifornijski neurolog wynalazłpodobno sposób ogniskowania fal nad-dźwiękowych z dokładnością pozwalającąskierować je w dokładnie wybrane miejscew mózgu, aby zatrzymać działanie wybra-nych jego segmentów.

Ronald Young, główny neurochirurgz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvin,twierdzi, że ogłupione komórki mózguw pełni odzyskują swoją poprzednią formęi funkcje. Zastosowanie fal o większejmocy może prowadzić jednak do trwałegozniszczenia neuronów.(Źródło: Vancouver Sun, 25 styczeń 1992)

8 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 10: Nexus 01

PRAWDZIWE PRZYGODYPARAPSYCHICZNEGO SZPIEGA

PRAWDZIWE PRZYGODYPARAPSYCHICZNEGO SZPIEGA

Wyznania DavidaMorehouse’a, oficerawywiadu wojskowego,

członka specjalnejjednostki zajmującej

się zdalnympostrzeganiem,który opowiada

o wielowymiarowejrzeczywistości,a także ujawnia

niepokojące szczegółydotyczące głośnego

zestrzelenia samolotupasażerskiego

linii lotniczych TWA.

Część 1

Uri DowbenkoRemote Viewing Technologies64 Whitmen Street, Suite 1A

Carteret, NJ 07008USA

E-mail: [email protected]

Copyright 1997 by U. Dowbenko

D avid Morehouse, autor książki Psychic Warrior: Inside the CIA’s StargateProgram (Parapsychiczny wojownik – kulisy programu CIA Stargate) nie jest

pierwszym lepszym demaskatorem. Jest zawodowym wojskowym mającym za sobądługoletnią służbę w armii. Morehouse, oficer w trzecim pokoleniu wywodzący sięz zasłużonej dla armii rodziny, ukończył studia wojskowe i doktoryzował się naUniwersytecie LaSalle.

Opuściwszy szkołę oficerską w stopniu podporucznika piechoty, trafił doPanamy, gdzie dowodząc plutonem awansował na majora. W roku 1987 rozstał sięz komandosami i został skierowany do tajnych zadań specjalnych SAP (SpecialAccess Programs) w Dowództwie Zabezpieczenia Wywiadowczego Armii (Army’sIntelligence Security Command; w skrócie INSCOM).

W czasie pobytu w Jordanii został w czasie rutynowych ćwiczeń przypadkowopostrzelony w głowę, a dokładniej kula trafiła w hełm. Po tej kontuzji wyzwoliły sięu niego zdolności pozazmysłowe i zaczął doświadczać zjawisk parapsychicznych.Niedługo potem został przydzielony do ściśle tajnej Operacji Stargate, będącejwspólnym przedsięwzięciem DIA (Defense Intelligence Agency – WywiadowczaAgencja Obrony) i CIA realizowanym w Fort Meade, które miało na celudostosowanie „zdalnego widzenia” do potrzeb wywiadu.

W ciągu całej swojej służby Morehouse zdobył wiele wyróżnień i medali orazspadochroniarskie odznaki sześciu krajów. Zakończywszy w roku 1991 swój udziałw programie zdalnych obserwacji, został mianowany dowódcą 2 batalionu 5065pułku 82 dywizji powietrzno-desantowej.

Wkrótce potem postanowił ujawnić szczegóły Operacji Stargate w nadziei, żeużyte w niej techniki można będzie wykorzystać w celach pokojowych. Niebawemprzekonał się jednak, że znacznie łatwiej jest włączyć się do prac nad tajnymprogramem niż się z niego wycofać. Prawdę mówiąc, musiał włożyć wiele wysiłku,aby nie stracić przy tym życia.

Co takiego stało się? Pragnąc zdyskredytować Morehouse’a oraz jego rewelacje,armia podjęła próbę postawienia go przed sądem wojennym na podstawie wy-ssanych z palca zarzutów. W grudniu 1994 roku Morehouse złożył rezygnacjęz dalszej służby.

PROGRAM „PARAPSYCHICZNYCH WOJEN” ARMII AMERYKAŃSKIEJW otoczonym ścisłą tajemnicą ośrodku na terenie jednej z baz wojskowych

pracujący dla CIA mężczyźni i kobiety przygotowują się do „skoku” w czwartywymiar. W pomieszczeniach, w których przebywają, króluje szarość – szare sąściany, meble, dywany i cała reszta. Z głośników płynie barokowa muzyka, którasprzyja relaksowi i ułatwia osiągnięcie odmiennego stanu świadomości.

Zadanie tych ludzi polega na wniknięciu do kontinuum czasoprzestrzennego zapomocą techniki znanej pod nazwą „zdalnego widzenia” (lub „zdalnego po-strzegania”). Kiedy monitory urządzeń pomiarowych pokazują, że mózg osiągnąłstan emisji fal theta, są oni, jak to określił David Morehouse, gotowi do „skokuw eter”.

Science fiction? Nic podobnego. To tylko zaawansowana technologia zapocząt-kowana w latach siedemdziesiątych przez fizyków laserowych dra Targa i draPuthoffa ze Stanford Research Institute.

Ostatnio program ten został rozwinięty przez pracującą na rzecz rządu StanówZjednoczonych Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA) i podległą PentagonowiWywiadowczą Agencję Obrony (DIA). To otoczone najgłębszą tajemnicą przedsię-wzięcie nosiło początkowo nazwę Projekt Scangate, potem Operacja Sun Streak,a obecnie Operacja Stargate. Przełożeni Morehouse’a wyrażali się o niej eufemis-tycznie jako o „wywiadowczej metodzie pozyskiwania informacji”.

Te omijające wewnętrzną biurokrację i nadzór Kongresu działania określanoteż jako „Programy Specjalnego Dostępu” (SAPs). Są one przykładem ko-mórkowego podejścia do organizacji, rozpraszającego wszelkie działania, które

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 01

Kadet David Morehouse (z prawej) w towarzystwie kadetaFreda Salisbury (z lewej) i generała Westmorelanda (w środku)na tle jednego z budynków Uniwersytetu Bringham Youngw Provo w stanie Utah.

mogłyby przedstawić Pentagon w niedobrym świetle, i umoż-liwiającego „wiarygodne zaprzeczanie”.

MAPA KONTINUUM CZASOPRZESTRZENNEGOZdolność przenikania do „niebiańskich światów” i innych

wymiarów jest największym darem, jaki David Morehouseotrzymał w życiu. Dar ten ciąży na nim zarazem niczymklątwa, ponieważ daje mu możliwość oglądania miejsc z całąpewnością zasługujących na miano „piekła” – otchłani zawie-rającej najnikczemniejsze epizody w dziejach ludzkości.

Na przykład w ramach treningu Morehouse został wysłanydo obozu śmierci Dachau w nazistowskich Niemczech w la-tach czterdziestych. Nietrudno sobie wyobrazić, co to było zaprzeżycie. Potem przez wiele miesięcy musiał żyć z tymiwyrazistymi wspomnieniami z obozu.

Jak działa zdalne widzenie? W jaki sposób dotrzeć poprzeznieświadomy umysł do kontinuum czasoprzestrzennego?

Według Davida Morehouse’a zdalne widzenie jest opisem„…podróży z wymiaru fizycznego do celu położonego w dowo-lnym punkcie czasu i przestrzeni. Jeśli cofasz się w czasie, jeślipodróżujesz przez eter, w rzeczywistości przedzierasz się przeznieświadomy umysł, przeto idziesz naprzód bądź się cofasz.Zawsze nazywałem to kontinuum czasoprzestrzennym, którejest najistotniejszą częścią eteru, jeśli nie nim samym”.

— Więc to eter jest ośrodkiem, w którym się przemieszczasz?— Nie. To nie jest właściwa nazwa — ciągnie Morehouse.

— Tak naprawdę, wcale nie podróżujesz. To tak, jakbyś zwijałprzestrzeń. Podróżujesz, ale się nie przemieszczasz. Czy mato jakiś sens?

— No… nie bardzo. Wydaje mi się, że w takim przypadkuruch jest nieunikniony.

Morehouse podejmuje jeszcze jedną próbę wyjaśnienia.— Jeśli masz dostęp do nieświadomego umysłu, masz do

dyspozycji kontinuum czasoprzestrzenne. Jest ono wplecionew całą ludzkość, a może i w cały kosmos, a także innewszechświaty i wymiary. Jednocześnie posiada też aspektindywidualny, przejawiający się w tym, że pragnie ono więzize świadomym umysłem.

Największy problem w opisie tego przeżycia stwarza brakw języku odpowiednich pojęć. W jaki bowiem sposób wyrazićpojęcia i zjawiska czterowymiarowe za pomocą trójwymiaro-wego języka? Oczywiście, potrzeba na to nowego nazewnict-wa dostosowanego do rzeczywistości rozciągającej się pozaskorupą naszego zwyczajnego, trójwymiarowego świata.

— Na czym zatem polega różnica między stanem „od-miennym” a tak zwanym „normalnym”?

— Rozmawiamy w stanie beta — tłumaczy Morehouse.— Kiedy zasypiasz w nocy, przechodzisz w stan alfa. Potemprzychodzi faza fal theta. Wygląda na to, że w stanie thetazaczyna się otwierać połączenie. Faza ta nosi nazwę „stanuwylęgu myśli”. Wówczas „próg” oddzielający świadomość odnieświadomości staje się cieńszy. Słowo „próg” oznacza płasz-czyznę bądź też jakąś barierę istniejącą między tymi dwomastanami, choć tak na dobrą sprawę nikt nie wie, czym jestnieświadomy umysł. Ten odmienny stan jest poszerzeniemstanu theta do stopnia, w którym próg staje się przezroczysty— ciągnie dalej Morehouse. — Można to jeszcze określićjako otwarcie drzwi lub uruchomienie połączenia. Trudnośćnie polega na samym otwarciu. To staje się z czasem całkiemproste. Trudność tkwi w nauczeniu świadomego umysłu tłu-maczenia bez analiz lub danych. Nieświadomy umysł grającyrolę indywidualnej osoby, która jest twoją osobowością, po-biera dane ze zbiorowej nieświadomości i zaczyna je groma-dzić, ponieważ pragnie ustanowić więź ze świadomym umys-łem poprzez różnego rodzaju dane związane z kontinuumczasoprzestrzennym.

— Brzmi to chaotycznie i niejasno.— To jest chaotyczne i niejasne, ponieważ nieświadomy

umysł chce ustanowić to połączenie z umysłem świadomym— odpowiada Morehouse. — To przede wszystkim świadomyumysł skupia się na tym, co fizyczne. Odkryłem, że kontinu-um czasoprzestrzenne jest bytem czterowymiarowym, pod-czas gdy świadomy umysł jest trójwymiarowy. Czterowymia-rowy świat jest czymś, czego nawet nie podejmuję się opisać.To wszechwiedza, wszechpotęga, wszechobecność, wszysko-widzące i rozumiejące istnienie. Jeśli istniejesz w świecieczterowymiarowym, stajesz się podobny bogom.

— Rozmowa o tych przeżyciach coraz bardziej przypomi-na chwytanie nieuchwytnego.

— Wszyscy jesteśmy sobą samym – ja, moja żona, mojedzieci, wszyscy łączymy się w nieświadomości, na poziomie,którego nie możemy zobaczyć — mówi Morehouse, popadającw coraz bardziej mistyczny ton. — W czasach kiedy dorasta-łem i chodziłem do kościoła, słuchałem, jak mówiono o Bogujako o kimś, kto przebywa we wszystkich miejscach równocześ-nie, kto mieszka w twoim sercu, a zarazem widzi wszystkichludzi; że jest on wszechwiedzący, wszechmogący i wszechobec-ny. Jak to możliwe? – często się zastanawiałem. To niemożli-we. W wymiarze fizycznym coś takiego nie może mieć miejsca.Natomiast w świecie czterowymiarowym owszem.

ZDALNE WIDZENIE – KRÓTKI PRZEWODNIK— Jak zatem zdalni obserwatorzy osiągają czwarty wy-

miar?— Metodologia, którą nazywamy „procesem chłodzenia”,

jest sposobem na osiągnięcie stanu theta — mówi Morehou-se. — Nauczono nas udawać się w tym celu do miejscanazywanego przez nas „sanktuarium”. Jest to miejsce, gdziekoncentrujemy się i odzyskujemy spokój. Każdy obserwatorstworzył własne sanktuarium. Dla niektórych jest to ogród,dla innych dom lub jakiś bezpieczny zakątek. W moimprzypadku była to przezroczysta skrzynia w kosmosie. Przeby-wając w całkowitych ciemnościach, otoczony zewsząd gwiaz-dami, wiedziałem, że nie może mnie spotkać nic złego.

— Co widziałeś w tej skrzyni?— Mój świadomy umysł, to, co wysyłałem na zasadzie

projekcji na zewnątrz. Wizualizowałem widmową postać same-go siebie. Miała ona ludzką formę, tylko że lekko świeciła i byłaprzezroczysta. Potem przystępowałem do czegoś, co nazwałem„opadaniem na obszar celu”. To powszechnie używany termin.

10 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 12: Nexus 01

„Myślę, że wielu ludzi,u których rozpoznano

schizofrenię, ma po prostupootwierane połączeniaz nadświadomością. Nie

wiedzą, skąd napływają donich informacje, słyszą

jakieś głosy. Poruszają sięw innym wymiarze. Bógjeden raczy wiedzieć…”

— I to właśnie nazywało się „wpadaniem w eter” lub„wskakiwaniem w eter”?

— Wychodziłem z sanktuarium i wchodziłem w wir. Tunelświatła z wolna zaczynał się materializować, w miarę jakprzygotowywałem się na środku podłogi sanktuarium. Kiedybyłem już gotowy, wchodziłem w wir i opadałem. Nabierałemcoraz większej prędkości, aż w końcu uderzałem w jakąśmembranę. Przebiwszy się przez nią, docierałem do celu.Często opadałem głową w dół czując oszołomienie. Leciałemz wyciągniętymi ramionami, szybciej i szybciej, aż naraz, bum!i przelatywałem na drugą stronę.

— A co w tym czasie działo się w tamtym szarympomieszczeniu?

— Monitorowano biosygnały, nagrywano nasze sesje. Zapomocą mikrofonów i kamer o dużej czułości. Nagrywalinasze sesje. Chcieli wszystko wiedzieć.

— Czy mogłeś w tym stanie rozmawiać?— Mogłeś do nich mówić, a oni do ciebie. Zdalne

obserwowanie celu o ściśle określonych koordynatach pod-lega określonym rygorom. Można znajdować się w stanie faltheta i być przy tym świadomym. Można było w tym stanierysować i zapisywać spostrzeżenia. Można było także od-powiadać na pytania osoby monitorującej. W czasie roz-szerzonego zdalnego widzenia można robić to samo. Zleconezadanie może brzmieć: „Osiągnij cel i opisz rozgrywające siętam wydarzenie”. Tyle że otrzymujesię wówczas zakodowane koordyna-ty. Stan zdalnego widzenia utrzymu-je się zazwyczaj od jednej do pół-torej godziny. Najdłuższe sesje trwa-ły natomiast od dwóch do trzechgodzin.

A co się działo, kiedy „wpadałeśw eter”, kiedy nie znajdowałeś się„pod kontrolą”?

— Z moich analiz wynika — po-wiedział Morehouse — że kiedy jużsię utworzy połączenie, to tak jakbypotem próbowało się zamknąć wrotatamy. W takiej sytuacji zawsze docho-dzi do jakiegoś wycieku. Zawsze cośpozostanie nie do końca zamknięte. Myślę, że istnieje wielepołączeń, które na zawsze pozostają otwarte. Kiedy jest się podkontrolą w normalnych warunkach, potrafi się określić, co siędzieje i można to natychmiast sprawdzić, i wtedy wszystko jestz tobą w porządku. Mel Riley [inny zdalny obserwator i dawnykolega Morehouse’a] udzielając wywiadu w telewizji powiedział:„Zawsze mam otwarte kanały. Zawsze”. Można to opisać tak, żezdalny obserwator zawsze stoi jedną nogą w matrycy świadome-go umysłu, a drugą w matrycy nieświadomego. Jak, gdzie i coogląda w otaczającym go świecie, zależy od tego, na której nodzestoi. Można przeskoczyć z jednej nogi na drugą i z powrotem,niemal nie zdając sobie z tego sprawy. Mel potrafił lepiejutrzymywać równowagę, ponieważ żył z tym od dziecka. Po razpierwszy doświadczył tego w wieku 11 lat i zdążył do tegoprzywyknąć. Tak samo Ingo Swann. Ja tej zdolności nie miałem.Nie chciałem jej. Pojawiła się u mnie na skutek postrzału.

— A co może przerwać te połączenia?— Jest na to fizjologiczne lekarstwo. Nazywa się Haldol lub

Loxitane. Mamy dużo środków łagodzących napięcie. Cho-dzisz po nich jak we mgle i nawet nie znasz swojego imienia, alenie tracisz świadomości. No i nie wpadasz w eter wbrew swojejwoli. Myślę, że wielu ludzi, u których rozpoznano schizofrenię,ma po prostu pootwierane połączenia z nadświadomością. Niewiedzą, skąd napływają do nich informacje, słyszą jakieś głosy.Poruszają się w innym wymiarze. Bóg jeden raczy wiedzieć…

— W jakim związku z tym zjawiskiem pozostają halucyno-genne narkotyki? W końcu zażywanie narkotyków jest opisy-wane jako „zdobywanie nieba na siłę”.

— Chemiczne wywoływanie odmiennego stanu to nicinnego jak chemiczne otwieranie połączenia — mówi More-house. — Problem polega na tym, że w ten sposób nie możnanauczyć się robić tego samodzielnie. Niczego nie można sięnauczyć, ponieważ nie ma się nad tym żadnej kontroli, kiedyto się dzieje. Nie posiada się nad tym władzy. Jest się poprostu na wesołej przejażdżce. Myślę, że mechanizm jestjednak taki sam – wyrusza się w magiczną, tajemniczą podróż.

HOLOGRAFICZNY MODEL RZECZYWISTOŚCINależy stworzyć nowe modele rzeczywistości dostosowane

do informacji zebranych przez zdalnych obserwatorów, a tak-że w wyniku obserwacji innych niezwykłych zjawisk.

Na przykład według teoretyka nauki alternatywnej Bru-ce’a Cathie „…fizyczną egzystencję da się z grubsza przyrów-nać do fragmentu taśmy filmowej. Każda widoczna na niejstatyczna klatka może być potraktowana jako pojedynczy pulsfizycznej egzystencji. Przestrzeń między klatkami oznaczaklatkę antymaterii. Kiedy patrzymy na cały odcinek, widzimywszystkie klatki w ujęciu statycznym, tak więc równocześniemożemy oglądać przeszłość i przyszłość. Kiedy natomiast filmprzechodzi przez projektor, uzyskujemy iluzję ruchu oraz

upływu czasu. Rozgraniczenia po-między statycznymi obrazami są nie-wykrywalne dla naszych zmysłówz powodu częstotliwości, czy też szy-bkości projekcji poszczególnych kla-tek na ekranie. Przyspieszając bądźspowalniając przesuw taśmy, może-my zmienić czas trwania utrwalonejna filmie akcji…”

W latach siedemdziesiątych neu-rofizjolog Karl Pribram z Uniwer-sytetu Stanforda oraz David Bohmz Uniwersytetu Londyńskiego, daw-ny protegowany Einsteina i znany nacałym świecie fizyk kwantowy, za-proponowali radykalnie nową teorię

świadomości. Krótko mówiąc, doszli oni do wniosku, że samwszechświat może być skonstruowany na zasadzie hologramuwytworzonego przynajmniej częściowo przez ludzki umysł.

Jak opisał to Michael Talbot w książce The HolographicUniverse (Holograficzny wszechświat), uczeni opracowali innysposób patrzenia na świat: „Nasze mózgi budują matematycz-nie obiektywną rzeczywistość poprzez interpretację częstot-liwości, które bez wątpienia są projekcją z innego wymiaru,głębszej egzystencji leżącej poza czasem i przestrzenią. Mózgjest hologramem spowitym w holograficzny kosmos”.

Książka Talbota stanowi nieocenione wprowadzenie dotego paradygmatu. Model ten ukazuje również wzajemneprzenikanie tak zwanego świata fizycznego i metafizycznego,pokazuje, jak różne niefizyczne zjawiska i stany świadomości,projekcje astralne i stany zbliżone do śmierci mogą współist-nieć ze sobą i wzajemnie na siebie oddziaływać.

Za pomocą tego modelu można opisać nawet proroctwaczy przewidywanie przyszłości, które korelują z eksperymen-tami Puthoffa i Targa ze zdalnym widzeniem. Innymi słowy,„wizerunek przyszłości to hologram na tyle wyraźny, żemożemy go dostrzec i jednocześnie na tyle elastyczny, żepoddaje się zmianom”. Ingo Swann mówi o przyszłości jakoo „krystalizujących się możliwościach”.

Komentując opisane przez Morehouse’a przechodzeniew czwarty wymiar za pomocą zdalnego widzenia, nieżyjący już

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 01

„Kiedy cofasz sięw przeszłość, to tak jakbyśwyciągał jakieś wydarzenie

niczym slajd, a potemw nie wchodził. Jesteś tamw widmowej formie, ale taknaprawdę wcale cię tam

nie ma. Odbierasztemperaturę, dźwięk,

obrazy i zapachy… Na nicnie masz wpływu. Możesz

tam tylko przebywać,obserwować i zbierać

informacje”.

Itzhak Bentov, autor książki Stalking the Wild Pendulum,określił zależność między normalnością a rozszerzonymi sta-nami świadomości jako ciągły proces „włączania-wyłączania”,w którym czas spędzony w naszej „fizycznej” rzeczywistości,będącej czymś odmiennym od innych rzeczywistości, jestniczym dostrajanie częstotliwości świadomości.

INNE MODELE POSTRZEGANIA POZAZMYSŁOWEGOPrzedstawiony przez Morehouse’a opis zdalnego widzenia

pasuje do sanskryckiego terminu siddhi określającego moceobejmujące prorocze głosy, jasnowidzenie, a nawet ściąganiematerii z eteru. Chrześcijanie umiejętności takie nazywają„darami Ducha Świętego” – duchowymi darami otrzymanymiz łaski Boga.

— Tak, nie zaprzeczam — przyznaje. — To jest dar, alemyślę, że musi istnieć jakaś przyczyna, że nie rodzimy sięz nim od razu.

Niektórzy chrześcijanie nie zga-dzają się z nim, kiedy broni nau-czania technik zdalnego widzenia.

— Ich zdaniem uczę czarnej ma-gii, a takich rzeczy robić nie należy.Przyznaję, że jest w tym także ciem-na strona, ale w nadchodzącym ty-siącleciu znajdziemy się w bardzotrudnej sytuacji, będziemy zmuszenidokonywać niełatwych wyborów. Je-śli wiesz, że otaczający cię ludzie sądobrzy, to czy nie chciałbyś, aby stalisię wojownikami służącymi Bogu ra-zem z tobą? Czy nie chciałbyś, żebybyli uzbrojeni w tę moc?

Czy inne tak zwane moce poza-zmysłowe, jak jasnowidzenie bądźtelepatia idą w parze z umiejętnościązdalnego widzenia?

Morehouse powiada, że „…cho-dzi o to, że wszystko to są słowaopisujące percepcję jednostek, które mają otwarte połącze-nia. Rozwinięcie tej umiejętności jest dla świadomego umysłurzeczą najtrudniejszą. Trzeba się nauczyć interpretować danedostarczane przez umysł nieświadomy. Wędrujący w przódi w tył po kontinuum czasoprzestrzennym nieświadomy umysłpodrzuca surowe dane bez jakiejkolwiek analizy. Chce nawią-zać dialog, lecz jego rozwinięcie musi nadejść od umysłuświadomego. Musimy świadomie interpretować, a nie anali-zować to, co otrzymujemy od umysłu nieświadomego. Trzebasię nauczyć żyć z tym brzmiącym nieustannie cichym głosemw naszym wnętrzu, trzeba się nauczyć prawidłowo go inter-pretować”.

Czym jest ów „brzmiący nieustannie, cichy głos”? Czy togłos Boga? Czy może Ducha Świętego?

— Musisz nauczyć się, jak go interpretować, jak mówićtym językiem — powiada Morehouse. — Twój świadomyumysł bardzo skutecznie może wyłączyć Ducha Świętego.

To może być to, co chrześcijanie nazywają „cielesnymumysłem” – racjonalny, logiczny umysł pozbawiony intuicyj-nej wrażliwości.

— Na czym polega różnica między przebywaniem pozaciałem, a technikami zdalnego widzenia?

— Próbowaliśmy doświadczyć przebywania poza ciałem— mówi Morehouse. — Przeprowadziliśmy taki eksperymentze zdalnym widzeniem w stanie przebywania poza ciałem.Zdalne widzenie polega wyłącznie na otwarciu połączeń,a przebywanie poza ciałem to rzeczywiste oddzielenie ciaładuchowego od fizycznego. W zdalnym widzeniu to nie ma

miejsca. Kiedy oddzielasz ciało duchowe od fizycznego, co tooznacza? To jest bolesne. Oznacza to, że pozostawiasz ciałofizyczne otwarte. Może w nim zamieszkać każdy, komuprzyjdzie na to ochota, bo ciało duchowe odeszło. Nie mówi-my o poziomach świadomości. Mówimy o duchowym roz-dzieleniu. Ciało duchowe włóczy się dokoła i nie masz nadnim żadnej kontroli, tak jakby było balonem niesionym przezgorący wiatr. Poleci wszędzie tam, gdzie zawieje wiatr i Bógjeden wie, skąd nadejdzie powiew.

— A co z koncepcją, że takie ciało duchowe jest odpowie-dzialne za każdego osobnika, że można wytworzyć karmęi doprowadzić do zniszczeń, gdyż nie jest pod kontrolą?

— Zgadzam się z tym całkowicie — odpowiada Morehou-se. — Wiem, że to prawda. W zdalnym widzeniu fizyczne ciałonigdy nie zostaje bez opieki. Zawsze jest kontakt, niemniejciało fizyczne zaczyna przejawiać fizjologiczne oznaki tego,czego doświadcza projekcja świadomości w rejonie celu.

— Jakim terminem można zatemokreślić projekcję świadomości doobszaru celu, skoro obserwator nieprzenosi się tam ciałem?

— Nazywa się to bilokacją. Za-gięciem przestrzeni, zagięciem czasui przestrzeni. To tak, jakby wydarze-nie przybywało do ciebie, chociażnie ruszyłeś się z miejsca. Jest onowszechobecne, podczas gdy ty prze-mierzasz kontinuum czasoprzest-rzenne. Co to oznacza? Ano to, żejesteś we wszystkich miejscach na-raz. To zaś będzie możliwe jedyniewtedy, gdy wszystkie te miejsca znaj-dą się tam, gdzie ty. Tak więc zwija-nie przestrzeni to najlepsza analo-gia, jaka przychodzi mi na myśl – totak jak akordeon, który składa się,podczas gdy ty tkwisz nieruchomo.Nauczono mnie myśleć o tym jak

o stronicach książki, encyklopedii. Stronice są rozdzielone,ale łączy je grzbiet. Grzbiet książki obrazuje nieświadomość.

OKRUCHY RZECZYWISTOŚCI (CZASU)W swojej książce Parapsychiczny wojownik Morehouse

napisał, że „przeszłość była zamknięta, zaś przyszłość roz-winięta niczym wąż strażacki chwiała się i kołysała podlegającnieustannym zmianom”.

— Czy można zatem zmienić przeszłość tak, aby miało towpływ na przyszłość?

— Kiedy cofasz się w przeszłość, to tak jakbyś wyciągałjakieś wydarzenie niczym slajd, a potem w nie wchodził. Jesteśtam w widmowej formie, ale tak naprawdę wcale cię tam niema. Odbierasz temperaturę, dźwięk, obrazy i zapachy. A jeślizagłębisz się jeszcze bardziej w nieświadomy umysł, doświad-czysz rzeczy mniej namacalnych – wrażeń estetycznych, emo-cji. Poczujesz ból innych ludzi. Wszystko. Dlaczego? Ponie-waż przyglądasz się temu z czterowymiarowej perspektywyi tłumaczysz wszystko z powrotem świadomemu umysłowi.Tak więc, doświadczasz tego wszystkiego, a to może pociągnąćza sobą określone konsekwencje. Na przykład udajesz się doroku 1945 i stajesz w Punkcie Zero w Hiroszimie. Możeszprzywołać to wydarzenie, wejść w nie i doznać wciąż tamtkwiących cierpień wydzieranych z ciała dusz, całej grozy owejchwili. Możesz tam wejść i doświadczyć tego.

— A więc jest to zapis, który trwa wiecznie?— Przeszłość pozostaje, ale jest zamknięta w tamtej części

kontinuum czasoprzestrzennego — wyjaśnia Morehouse.

12 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 14: Nexus 01

— Możesz tam wejść i wszystkiego doświadczyć, ale nie możeszkopnąć kogoś w kostkę, tak żeby Adolf Hitler potknął się, spadłz peronu i skręcił sobie kark. Na nic nie masz wpływu. Możesztam tylko przebywać, obserwować i zbierać informacje.

DOSTĘP DO KOSMICZNEGO BANKU PAMIĘCIW miejscu tym dochodzi do kolizji fizyki z metafizyką.

Przedstawiony przez Morehouse’a opis zdalnego widzeniabardzo przypomina dostęp do tak zwanej „kroniki akashy”.Akasha w sanskrycie oznacza „pierwotną substancję”.

Według Ostrandera i Schroedera, autorów Supermemory(Superpamięć), „…ten kosmiczny bank danych obejmującycałość wydarzeń we wszechświecie jest utrwalony w «subtel-nym eterze», niewidzialnym, przenikającym wszystko ośrod-ku, przez który przechodzi «kasha», czy też widzialne światło,przemierzające kosmos jako przejaw drgań”.

Innymi słowy, holograficzny obraz każdej chwili kontinu-um czasoprzestrzennego zostaje uchwycony i zachowany nazawsze w czterowymiarowej kosmicznej kamerze wideo.

W książce The Human Aura (Ludzka aura) znajdujemybardzo trafny opis tego zjawiska, doskonale pasujący dorelacji Morehouse’a:

„Jest rzeczą najwyższej wagi, aby student zrozumiał, że istniejeproces, w wyniku którego każda obserwacja poczyniona przez jegopięć zmysłów jest automatycznie przesyłana do poziomupodświadomego w nim samym, gdzie za pomocą wewnętrznegopisma zostają zapisane wydarzenia, których był świadkiem orazzagadnienia, które studiował. Tak więc, przekazywanie danych zeświata zewnętrznego do wewnętrznego leży w obrębie rejestrówakashy jego jestestwa. […] Proces przywoływania wspomnień, choćskomplikowany z technicznego punktu widzenia, przebiega niemalnatychmiastowo. Człowiek całkiem łatwo sięga do zasobów swojejpamięci, lecz niestety nie wszystkie zarejestrowane wydarzenia sąprzyjemne, a i niektóre zapisy dalekie są od doskonałości”.

„…Wszystko, co dzieje się w materii, jest zapisywanew eterycznej energii akashy wibrującej z pewną częstotliwościąpozwalającąwchłonąć, czy też zapisać wszelkie przejawy życia”.

A oto jeszcze jedna definicja kroniki: „…rejestr wszystkie-go, co się wydarzyło w świecie danej jednostki, jest tworzonyprzez anioły w substancji i wymiarach znanych jako akasha”.

„Akasha to substancja pierwotna, najdelikatniejsza;niezmie-rnie czuła eteryczna materia, która wypełnia cały wszechświat;energia drgająca z pewną częstotliwością pozwalającą wchłonąć,czy też zapisać wszelkie przejawy życia. Rejestry te potrafiąodczytać tylko ci, którzy mają odpowiednio rozwinięte dusze”.

Edgar Cayce zwany „Śpiącym Prorokiem” docierał dotych rejestrów w „śnie” zdobywając zdumiewająco precyzyjneinformacje na temat przeszłości – na przykład historyczneszczegóły na temat ludzi i zdarzeń z czasów Jezusa.

Prace Cayce’a zawierają również dokładne wskazówki natemat sposobu leczenia chorób. Ostrander i Schroeder piszą,że zdumiewający dar Cayce’a „…przyćmił uderzający fakt, żez łatwością potrafił sięgać do niewidzialnego banku informacjii dostarczać możliwych do sprawdzenia danych”.

Należy tutaj podkreślić, że w szczegóły zdarzeń historycz-nych można się zagłębić także po to, aby ustalić, co wydarzyłosię naprawdę, zwłaszcza w przypadku kryminalnego spisku,zaniedbania i późniejszych usiłowań zatuszowania całej sprawy.

Jak to miało na przykład miejsce w przypadku samolotupasażerskich linii lotniczych TWA, lot nr 800…

LOT NR 800 – BŁĄD NA ĆWICZENIACH— To było jak włożenie Boeinga 747 do kuchenki mikro-

falowej.Tak wyjaśnił to, co przydarzyło się samolotowi pasażers-

kich linii lotniczych TWA odbywającemu lot nr 800, David

Morehouse w swoim raporcie ze zdalnej obserwacji w tejsprawie przekazanym Wiadomościom CBS (CBS News), którenigdy go jednak nie upubliczniły.

— Rozpoczęliśmy pracę nad tą sprawą na prośbę produ-centa z CBS News chcącego wyjaśnić przyczynę katastrofysamolotu TWA, lot nr 800 — wyjaśnia Morehouse. — Praco-wał nad tym zespół sześciu zdalnych obserwatorów. Cofnąw-szy się w czasie i obejrzawszy całe to zdarzenie, pięciu z nichstwierdziło, że w samolot uderzył nie pocisk, lecz promieńenergii lub światła, w wyniku czego nastąpiła eksplozja. Był topromień niewidzialnego dla ludzkiego oka światła – wiązkamikrofal o wysokiej energii. Sporządziliśmy trzydziestodwust-ronicowy szczegółowy raport dla CBS. Korzystaliśmy przytym z pomocy prawnika oraz doktora fizyki, posiadacza kilkupatentów w dziedzinie światłowodów. Trop wiedzie prosto dourządzenia CBW [chemical-biological warfare – broń chemi-czno-biologiczna] użytego w czasie wojny w Zatoce Perskiej.Marynarka z miejsca stwierdziła, że „nie prowadziliśmy ćwi-czeń ani żadnych innych działań”. Widziałem wiadomośćz Departamentu Marynarki skierowaną do FAA [FederalAviation Administration – Federalny Urząd Lotnictwa],w której stwierdzono, że w takim to a takim czasie, obe-jmującym przelot samolotu, lot nr 800, nie odbywały się żadnećwiczenia. Urządzenie mikrofalowe, które według nas spowo-dowało katastrofę, zostało wyprodukowane w Phillips Labo-ratories. Ma ono rozmiary ciężarówki typu Ryder, może sięprzemieszczać i wytwarza 1,4 gigawatów mocy w skupionejwiązce elektronów naprowadzanej przez samogenerujące po-le elektromagnetyczne. Ta niezwykła broń może uderzaćw dowolne miejsce. Pole rażenia można zmniejszyć do roz-miarów piłki do koszykówki albo rozciągnąć na obszar boiskapiłkarskiego. Oczywiście, im bardziej rozproszy się elektrony,tym słabszy jest promień, lecz i tak jego działanie jestpotworne.

Morehouse musiał oczywiście stawić czoła typowym w ta-kich przypadkach zaprzeczeniom.

— Szefowie CBS powiedzieli: „Nie mamy niczego o takimzasięgu”. Przypomina mi to coś, co usłyszałem od pewnegofizyka, który instalował mikrofalowe talerze wokół NowegoJorku i New Jersey. Powiedział mi, że faceci pracującyw Empire State Building, wychodząc na platformę, żebyrozwiesić bożonarodzeniowe oświetlenie, wkładają sobie dokieszeni żarówki. Robią tak z powodu energii mikrofalowejemitowanej przez wszystkie zamontowane na budynku tale-rze. Kiedy zbliżają się za bardzo do niebezpiecznych stref,żarówki pękają. To dowód na to, jak dużo energii promieniu-je z tych talerzy. Gdyby przywiązało się zamrożonego kur-czaka na końcu pręta z włókna szklanego i wystawiło go przedmikrofalowym talerzem, zwęgliłby się w oka mgnieniu. Z po-wodu wszystkich tych mikrofalowych talerzy budynek stojącyobok World Trade Center ma wszystkie okna na dwudziestunajwyższych piętrach pokryte specjalną powłoką chroniącąprzed promieniowaniem mikrofalowym. Pracujący w nimludzie uskarżali się przedtem na dzwonienie w uszach orazbóle głowy. […] Przystąpiliśmy do analiz. Wzdłuż wybrzeżaLong Island rozlokowano siedem wojskowych stref operacyj-nych bądź ostrzegawczych. Trzy lub cztery z nich były aktyw-ne. Łączyły się ze sobą, tworząc obszar operacyjny, któremuDepartament Marynarki nadał kryptonim „Tango Billy”.Wiadomość ta była dostępna w otwartych źródłach – maryna-rka poinformowała po prostu FAA, że wzdłuż wybrzeżaistnieją strefy ostrzegawcze. W przypadku ich uaktywnieniamarynarka powiadamia FAA, a ten uruchamia wówczas„Korytarz Powietrzny Betty”. Rozmawiałem z kilkoma pilota-mi TWA. „To prawda” – mówili – „latałem Betty wiele razy”.Najpierw leci się według VOR [VHF Omni-directional Radio

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 01

„Przy pomocy mikro-falowej broni o dużejenergii chcieli strącić

nieuzbrojony pocisk typuTomahawk wystrzelony

z pokładu USS Normandie.Po odpaleniu, co wszyscy

widzieli, pocisk wzniósł sięw górę, wyrównał lot i ruszyłw obszar Tango Billy. Tak się

złożyło, że w pewnymmomencie pocisk znalazł się

między samolotem TWAa działem. W ten sposób

samolot lot nr 800 znalazł sięna linii ognia”.

Range] w New Jersey. Potem skręca się ostro w lewo i prze-chodzi na naprowadzanie VOR w Nantucket, by potemskręcić w prawo i skierować się ku teatrowi europejskiemu.Korytarz ten uznawany jest za całkowicie bezpieczny. Kierująweń samoloty lecące z północy na południe i z południa napółnoc. Tak więc samolot lot nr 800 znajdował się w Koryta-rzu Powietrznym Betty. Miał opóźnienie, o którym FAA niepowiadomił marynarki. W tym samym czasie w odległości 35mil morskich [65 km] od obszaru Tango Billy i 10-15 mil[18,5-27,8 km] od brzegu Long Island znajdował się okrętUSS Normandie. Mamy też Narodowe Laboratoria Brook-haven [Brookhaven National Labs] założone na początkudwudziestego wieku przez Nikola Teslę. To miniaturowawersja Los Alamos. Są tam ludzie ze stopniem dostępuGamma. Jest tam elektrownia atomowa i akceleratory. Gube-rnator Nowego Jorku próbuje je zamknąć z powodu radioak-tywnych wycieków do wody. W ich sąsiedztwie od długiegoczasu utrzymuje się najwyższy wskaźnik zachorowalności naraka na całym wschodnim wybrzeżu. Do Laboratoriów Bro-okhaven przylegają również ściśletajne zakłady, w których testuje sięnowe rodzaje broni przeznaczonedla marynarki wojennej. Zakłady teleżą tuż za płotem. Panują tam po-rządek i pustka rozciągająca się nadużej przestrzeni. Na lotnisku niewidać ani jednego samolotu, ponie-waż wszystkie ukryte są w hanga-rach. W nocy wytacza się je na pasyi przeprowadza testy. Właśnie z tam-tych zakładów próbowali strzelaćnad wodą w obszar Tango Billy. Przypomocy mikrofalowej broni o dużejenergii chcieli strącić nie uzbrojonypocisk typu Tomahawk wystrzelonyz pokładu USS Normandie. Po od-paleniu, co wszyscy widzieli, pociskwzniósł się w górę, wyrównał loti ruszył w obszar Tango Billy. Tak sięzłożyło, że w pewnym momencie po-cisk znalazł się między samolotemTWA a działem. W ten sposób sa-molot lot nr 800 znalazł się na liniiognia. Przy testowaniu broni może być ona wyposażonaw urządzenie automatycznie naprowadzające na cel lub, cogorsze, może być naprowadzana i odpalana ręcznie. Mamywięc jakiegoś palanta śledzącego sygnał na ekranie radaru,który właśnie otrzymał wiadomość o odpaleniu Tomahawkaz pokładu USS Normandie. Widzi ślad, który w rzeczywistościjest dwoma śladami – pocisku oraz samolotu lot nr 800– i naciska guzik, po czym pada strzał z mikrofalowej bronio wielkiej energii. Przedstawiliśmy wszystkie fakty i dowody.Mieliśmy zakupiony od Francuzów obraz z satelity. Mieliśmyfrancuskie dane z autopsji, oświadczenia lekarzy z okręguSuffolk, którzy mimowolnie ujawnili fakt, że widzieli stewar-desę z kawałkiem stopionego metalu przyklejonym do jejkarku. To nie mogło się stać w wyniku wybuchu – stało się toza sprawą mikrofalowego promienia o wielkiej energii, któryroztapia metal i przypala nim ludzkie tkanki, który rozłupujeczaszki i wypala oczy. Dzieje się tak dlatego, że mikrofalowypromień działając na ludzi niszczy w pierwszej kolejnościnerwy wzroku. Wypala mózgi, przypieka oczy. Niszczy płynrdzeniowy, krew i szpik. Krew ulega zagotowaniu, a właściwiezamienia się w żel. Brzmi to straszliwie, lecz to wszystkodzieje się tak szybko, że mózg nie jest nawet w stanieodnotować bólu. Człowiek umiera natychmiast. Czy promień

poraził wszystkich w samolocie? Nie. Sądzimy, że uderzyłw środek masy, gdzieś pod lewym skrzydłem, prosto w zbior-nik paliwa w dolnej części kadłuba. Skutek tego był taki, żewszystkie analogowe obwody na pokładzie samolotu zostałyspalone, ponieważ broń mikrofalowa o wielkiej energii wy-twarza efekt pulsu elektromagnetycznego, a to oznacza, żezniszczeniu uległo całe okablowanie. Wszystkie urządzeniasterowane z kabiny pilotów były w tym 747 zasilane poprzezobwody analogowe, więc wszystkie wskaźniki wysiadły równo-cześnie. Dlatego też odnalezione po katastrofie czarneskrzynki nie zawierały żadnych zapisów. Wszystkie nagraniazostały wymazane, przeto próby ich odtwarzania niczego niedały. W przypadku awarii powodującej utratę prędkości, jakchoćby po katastrofie samolotu, który rozbił się na bagnachFlorydy, można przesłuchać rozmowy pilota aż do momentuuderzenia maszyny w ziemię. Dlaczego zatuszowano tenwypadek? Gdyby w samolot uderzył jakiś pocisk, Depar-tament Obrony z pewnością powiedziałby: „Dobry Boże,naprawdę jest nam bardzo przykro, przeprowadzaliśmy test

rakiety” – po czym wypłaciłby od-szkodowania żyjącym członkom ro-dzin. Doszłoby do oficjalnych prze-prosin. Tym razem było to niemoż-liwe, gdyż Les Aspin, przedstawicieladministracji Clintona, powiedziałAmerykanom: „Dotarliśmy obecniedo końca epoki Gwiezdnych Wo-jen”. Jest to dokładny cytat. Aspinzapewnił nas, że już nie potrzebuje-my takich broni, kończąc tym samymdziesięcioletnią debatę, czy jest rze-czą mądrą, bezpieczną i celowąmontowanie broni – laserowej lubinnej – na kosmicznych platformachrozmieszczonych na orbicie wokół-ziemskiej. Okłamał nas, ponieważ natechnologie Gwiezdnych Wojen wy-daliśmy 358 miliardów dolarów. Conas czekało cztery miesiące po strą-ceniu samolotu lot nr 800? Ano lis-topadowe wybory, w których prezy-dent miał nadzieję zostać wybranyna drugą kadencję. Ta katastrofa

byłaby dla niego gwoździem do trumny, gdyby prawda o niejdotarła do niewłaściwych ludzi. Ci bowiem z miejsca bypowiedzieli: „Ty kłamco, kiedy w roku 1993 obejmowałeśurząd, zapewniałeś, że nie będziesz tego więcej robił. A terazproszę. Nic się nie zmieniło”. Tak więc po wyborach w lis-topadzie 1996 roku na łamach Armed Forces Journal Inter-national z dumą oznajmiliśmy o narodzinach nowego systemupowietrznej broni laserowej. Podstawowym jego elementemjest Boeing 747-400 wyposażony w chemiczny laser tlenowo-jodowy. Cały przedział pierwszej klasy zajmuje sprzęt dorozpoznawania i namierzania celu. Mamy zbudować siedemtakich maszyn, będziemy więc mogli latać na wysokości 55 000stóp [16 500 m] i razić cele w promieniu 480 mil morskich– wypalić dziurki w czyjejś głowie, czołgu lub samolociewroga. System ten ma rzekomo chronić nas przed nad-latującymi balistycznymi pociskami międzykontynentalnymi,niszcząc je w fazie startu lub wkrótce po nim. Widzieliścieostatnio jakieś nadlatujące pociski?�

dokończenie w następnym numerzeO autorze:

Uri Dowbenko jest pisarzem, fotografikiem i niezależnymdziennikarzem.

Przełożył Mirosław Kościuk

14 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 16: Nexus 01

KŁAMSTWA NA TEMATBENZYNY BEZOŁOWIOWEJ

KŁAMSTWA NA TEMATBENZYNY BEZOŁOWIOWEJ

Koncerny zajmującesię wydobyciemi przeróbką ropy

naftowej wmówiłynam, że benzynabezołowiowa jest

zdrowsza odołowiowej, tak dlanas, jak i naszegośrodowiska. Jak się

jednak okazuje,jest to bezczelne

kłamstwo polegającena ukrywaniuniewygodnych

faktów.

Część 1

Catherine Simons

na podstawie artykułów

Petera SawyeraGrahama AllumaSimona Grose’a

O kreślenia „bezołowiowa” i „ołowiowa” (w Polsce benzynę ołowiową nazywasię potocznie „etyliną” i tą nazwą będziemy się posługiwali w dalszej części

tego artykułu – przyp. tłum.) są bardzo mylące. Sugerują one bowiem, jakobyetylina była zanieczyszczona czymś bardzo paskudnym, to znaczy ołowiem, zaśbenzyna „bezołowiowa” była nieskazitelnie czysta. To prawda, że etylina zawieraołów, który rzeczywiście nie należy do zdrowych substancji, zaś świadomość, żewydobywa się on z rur wydechowych milionów samochodów, nie daje powodów dozadowolenia. Jak się jednak okazuje, benzyna bezołowiowa jest substancją o znacz-nie gorszych właściwościach. Ale zacznijmy od początku.

Kiedy po raz pierwszy skonstruowano silnik z komorą wewnętrznego spalaniaprzeznaczony do pojazdu, który nosił wówczas nazwę „automobilu”, był onnapędzany substancją zwaną „spitytusem silnikowym”. Według dzisiejszych kryte-riów ów „spitytus silnikowy” był wyjątkowo czystym paliwem i jeśli był właściwiespalany, głównymi składnikami spalin były para wodna, dwutlenek węgla i śladoweilości czterowartościowego węgla. Stosowanie tego paliwa wiązało się jednakz dwoma poważnymi problemami.

Po pierwsze i najważniejsze, był to produkt bardzo czysty, z czym wiązały sięwysokie koszty rafinacji, których wytwarzające go firmy wcale nie miały ochotyponosić bądź też uważały, że mogą one sprawić, iż cena paliwa będzie zbyt wysoka,aby automobil mógł stać się czymś powszechnie dostępnym.

Po drugie, pierwsze komory spalania miały w porównaniu z dzisiejszymi bardzoniski stopień sprężania. Wraz ze wzrostem tempa produkcji samochodów orazwzrostem mocy silników, w jakie je wyposażano, wzrastał stopień sprężania, gdyżbył to jeden z najprostszych sposobów zwiększenia mocy silnika bez koniecznościzwiększania jego pojemności.

Te dwa problemy współistniały ze sobą przez pewien czas, dopóki nie skon-struowano silnika V-8. Z jednej strony paliwa stawały się coraz gorzej oczyszczone,czyli bardziej zanieczyszczone składnikami, które zmniejszały wydajność silnika,z drugiej zaś konstruowano jednostki napędowe o coraz większym stopniu spręża-nia, co zmuszało do produkowania paliwa o dokładnie określonych parametrach.Wraz z pojawieniem się silników wysokoprężnych osiągnięto stan, w którym silnikinie chciały pracować na paliwie dostarczanym przez rafinerie. Pracujący podobciążeniem silnik przejawiał coś, co określono mianem „pinging” (przedwczesnyzapłon). Istota tego zjawiska polegała na tym, że mieszanka paliwowo-powietrzna– w wyniku zwiększonego sprężania – wybuchała przed czasem, co wywoływałonierówną pracę silnika, jego gaśnięcie przy pokonywaniu wzniesień oraz wieleinnych niekorzystnych objawów.

Lista możliwych rozwiązań tego problemu była bardzo krótka. Producencisamochodów mogli wrócić do silników o niskim stopniu sprężania a rafinerie doprodukowania wysoko oczyszczonego paliwa lub należało znaleźć coś, co pododaniu do paliwa likwidowałoby zjawisko przedwczesnego zapłonu.

Pierwsza możliwość była nie do zaakceptowania przez producentów samo-chodów, którzy już od lat przyjęli strategię rynkową opartą na dostarczaniu corazmocniejszych silników. Nikt nie był przygotowany na podjęcie ryzyka związanegoz produkcją mniej wydajnych, słabszych od tych, które oferowano wcześniej,silników.

Druga możliwość była nie do zaakceptowania przez rafinerie. Doprowadziły onedo perfekcji technologię produkcji paliwa o niewielkim stopniu oczyszczenia po takniskich kosztach i w takich ilościach, że były one na najlepszej drodze do stania sięnajbogatszymi i najpotężniejszymi przedsiębiorstwami na naszej planecie. Rafinerienie miały najmniejszego zamiaru zwiększać kosztów wytwarzania swojego produk-tu, a co za tym idzie zniechęcania ludzi do „zalet” i „korzyści” płynącychz posiadania własnego samochodu.

Trzecia możliwość była jedyną możliwą do zaakceptowania. Należało jedynieznaleźć coś, co dałoby się wytwarzać niskim kosztem i po dodaniu do benzyny

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 01

Należało więc przeprowadzićkampanię, której celem

byłoby przekonanie ludzi, żeetylina stanowi śmiertelne

zagrożenie dla środowiska…kampania ta nie miała nic

wspólnego z ołowiem– chodziło głównie

o przekonanie ludzi, abystosowali paliwo, które nieniszczyłoby konwertorów

i jednocześnie nie wymuszałona spółkach naftowych

obowiązku oczyszczaniaswoich produktów…

zapobiegałoby przedwczesnemu zapłonowi w warunkach wy-sokiego sprężania. Okazało się, że takie własności posiadazwykły ołów – w ten sposób narodziła się etylina.

W latach sześćdziesiątych wysokogatunkowa ropa naftowacharakteryzująca się niską zawartością siarki i azotu stała się takdużą rzadkością, że za jej dostawy płacono premiowe ceny. Tenrodzaj ropy naftowej był najbardziej poszukiwany przez producen-tów benzyny, a to z tego względu, że usuwanie zanieczyszczeń dopoziomu możliwego do zaakceptowania jest procesem trudnymi kosztownym. Rafinerie przetwarzały coraz większe ilości tańszejropy naftowej zawierającej duże ilości siarki i azotu bez zmianyprocesu technologicznego, co doprowadziło do jeszcze większejemisji dwutlenku siarki i tlenku azotu. Ludzie zaczęli narzekać nietylko na zanieczyszczenie środowiska, ale jeszcze bardziej naokropny smród. Chmury smogu unoszące się nad większymimiastami Ameryki i Australii wcale nie były, jak sądzi większośćludzi, wynikiem bardzo dużej ilości samochodów na drogach, choćoczywiście był to czynnik znaczący. Głównym powodem był jednakolbrzymi wzrost ilości tlenków siarkii azotu w spalinach, który był wynikiemrosnącej ilości zanieczyszczeń w sa-mych paliwach. Firmy zajmujące sięwydobyciem i przeróbką ropy naftowejponownie stanęły przed dylematem:oczyszczać swoje produkty czy znaleźćinne rozwiązanie nie powodującezmniejszenia zysków.

Teorie chemiczne oraz praktycznezasady konwersji katalitycznej znane sąod lat. Koncerny naftowe od dawnawiedziały, że mogą zastosować teprocesy do dalszego oczyszczania pro-duktów powstających w wyniku przeró-bki ropy naftowej. Oznaczałoby tojednak konieczność gruntownych mo-dernizacji rafinerii. W tej sytuacjiuznały, że znacznie lepiej byłoby, gdybyte koszty udało się scedować na kogośinnego. A jeszcze lepiej, gdyby udało sięznaleźć kogoś, kto zgodziłby się ponieśćwszelkie koszty wynikające z emitowania wspomnianych tlenków.

W latach pięćdziesiątych podjęto znaczne wysiłki mającena celu utylizację CO2 pochodzącego z takich urządzeń jakelektrownie węglowe i olejowe próbując wykorzystać go dozwiększenia produkcji roślinnej. Wysiłki te zakończyły sięniepowodzeniem z powodu bardzo szkodliwego wpływu in-nych zanieczyszczeń obecnych w spalinach. Chodziło tu głów-nie o te same związki, a mianowicie tlenki siarki i azotu.W czasie prowadzenia doświadczeń odkryto, że przepusz-czanie spalin przez filtr platynowy powoduje katalityczneprzekształcenie tlenków w inne związki, których przedostawa-niu się do szklarni produkujących żywność można było zapo-biec. W owym czasie metoda ta była ekonomicznie nieuzasad-niona, ponieważ platynowe konwertory są bardzo drogie,szybko się zużywają i wymagają częstej wymiany. Był jeszcze

dodatkowy problem. Otóż końcowe produkty tej katalizy byływ wielu wypadkach dużo szkodliwsze od pierwotnych tlen-ków. Wiedza o tym pozostawała bezużyteczna przez kilkadziesięcioleci.

WIELKI KANTW końcu chmury tlenków siarki i azotu, znane bardziej

pod nazwą „smogu” stały się do tego stopnia nieznośne, że„opinia publiczna” zmusiła amerykańską legislaturę do po-szukiwania rozwiązania. Oczywiście zaczęto od koncernównaftowych, które głośno i oczywiście kłamliwie twierdziły, żeten problem jest rezultatem „zbyt dużej ilości samochodów”.

— Istnieją tylko dwa rozwiązania — twierdzili przed-stawiciele koncernów. — Należy ograniczyć liczbę samo-chodów albo wyposażyć je w coś, co „zneutralizowałoby”szkodliwe spaliny i ograniczyło ich emisję.

— Czy coś takiego jest możliwe? — spytali twórcy prawa.— Oczywiście! — oświadczyły koncerny naftowe. — Jest

coś takiego jak „katalityczne kon-wertory”, które można włożyć doukładu wydechowego każdego sa-mochodu.

Twórcy prawa stwarzali wpraw-dzie pozory, że zajmują się tym pro-blemem, lecz w rzeczywistości niemieli zamiaru ingerować w prawoludzi do jeżdżenia własnym samo-chodem. Uważano, że ingerowaniew to byłoby politycznym samobójst-wem, zwłaszcza że pod ręką nie byłożadnego alternatywnego rozwiąza-nia w stosunku do konwertorów. Niemieli też ochoty wysłuchiwać różne-go rodzaju „ekstremistów”, którzyusiłowali wyjaśnić im, że cały tenproblem wynika przede wszystkimz rodzaju ropy i że jedynym roz-wiązaniem na dłuższą metę jestzmuszenie koncernów naftowych dooczyszczania swoich produktów.

Rzecz w tym, że wkład tego rodzaju ludzi do kampaniiwyborczych jest oczywiście znikomy, podczas gdy towarzystwanaftowe potrafią przeznaczyć na ten cel miliony dolarów.

Tak więc firmom naftowym pozostał tylko jeden problemdo rozwiązania. Chodziło o to, że chociaż platyna nie wcho-dziła w związki z produktami spalania benzyny, chętniewchodziła w związki z ołowiem, i to do tego stopnia, żespalenie jednego pełnego baku benzyny ołowiowej w samo-chodzie wyposażonym w katalityczny konwertor doprowadza-ło go do stanu kompletnego zużycia. (Z tego właśnie powoduistnieje oficjalny zakaz napełniania baku samochodu prze-znaczonego do jazdy na benzynie „bezołowiowej” etyliną).

Kłopot polegał na tym, że koncerny naftowe nie mogłyzaprzestać dodawania ołowiu do benzyny, ponieważ pierwo-tna przyczyna jego obecności w benzynie – wyeliminowanie

przedwczesnego zapłonu – wciąż istniała. Ist-niały wprawdzie alternatywne dodatki, któremożna było zastosować, lecz miały one tęwadę, że były źródłem powstawania związkówznacznie bardziej szkodliwych od tych, któ-rych źródłem był ołów. Po dodatniej stronieich zastosowania można było zapisać to, że teszkodliwe związki dawało się odfiltrować przypomocy katalitycznych konwertorów.

Należało więc przeprowadzić kampanię,której celem byłoby przekonanie ludzi, że

16 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 18: Nexus 01

OBRZYDLIWE KŁAMSTWAI STATYSTYKI

— To zwykłe oszustwo — powie-dział Barry Carbon, dyrektor Agen-cji Ochrony Środowiska Common-wealthu.

Patrzył właśnie na wykres obra-zujący poziom ołowiu w krwi i ben-zynie w Stanach Zjednoczonych(patrz wykres nr 1), który zostałprzedstawiony na lipcowym posie-dzeniu Okrągłego Stołu ds. Ołowiu,któremu przewodniczyła była Mini-ster Ochrony Środowiska Ros Kelly.Udział w nim brali również jej sta-nowi odpowiednicy oraz przedsta-wiciele przemysłu.

Nazwał to oszustwem, kiedy zo-baczył po raz pierwszy inny wykres,tym razem obrazujący poziom oło-wiu w krwi i benzynie w StanachZjednoczonych w dłuższej perspek-tywie czasowej (patrz wykres nr 2).

Wykres nr 1 przedstawia bezpo-średni związek pomiędzy ołowiemzawartym w benzynie i krwi. Wy-

kresu nr 2 nie przedstawiono nawspomnianym spotkaniu OkrągłegoStołu. To na jego podstawie stwo-rzono wykres nr 1 wybierając z nie-go odpowiedni fragment. Ten pełnywykres pokazuje, że na przestrzenilat poziom ołowiu w krwi stopniowomalał bez względu na okresowywzrost i spadek ilości ołowiu w ben-zynie.

Profesor Roger Perry, specjalistaw dziedzinie ochrony środowiskai utylizacji odpadów z KrólewskiegoCollege’u w Londynie powiedział:

— Cała ta sprawa z ołowiemw benzynie była błędnie interpreto-wana przez naukowców i środki ma-sowego przekazu. Wzrost i spadekpoziomu ołowiu w krwi jest związa-ny z ołowiem obecnym w farbach,wodzie, złączach lutowanych, pusz-kach z żywnością i temu podobnychrzeczach. Z politycznego punktu wi-dzenia bardzo łatwo jest ignorowaćtego typu jego źródła. Rzut oka naten wykres [nr 2] pokazuje brakzwiązku z ołowiem zawartym w ben-

zynie. To przetwarzana przemysło-wo żywność i woda są przede wszys-tkim jego źródłem.

Jednym ze źródeł ołowiu znaj-dowanego w krwi dzieci jest pusz-kowana żywność. Przedstawicieleaustralijskiego przemysłu twierdzą,że ilość ołowiu występującego w po-karmach przeznaczonych dla dziecizmalała w ciągu ostatnich 15 lat o 80procent. Źródła ołowiu spożywane-go wraz z pokarmem są uważane zagroźniejsze niż ołów obecny w po-wietrzu. Przeprowadzone niedawnow Australii badania potwierdzająw całej rozciągłości, że ołów obecnyw powietrzu nie bywa przyczynąprzekroczenia bezpiecznego pozio-mu tego pierwiastka w krwi austra-lijskich dzieci ustalonego przez Na-rodową Radę ds. Zdrowia i Medy-cyny.

Żaden z tych wysokich pozio-mów ołowiu nie ma związku z jegoobecnością w powietrzu.�(Źródło: Simon Grose, The Canber-ra Times, 26 marca 1994 roku).

PORÓWNANIE ZAWARTOŚCI OŁOWIU W KRWI W STOSUNKUDO ILOŚCI OŁOWIU W BENZYNIE DLA USA

BENZYNA

POZIOM OŁOWIU W KRWI

Lata

Ilość

ołow

iuzu

żyte

gow

ciąg

u6

mie

sięc

yw

tys.

ton

Prze

cięt

naza

war

tość

ołow

iuw

krw

iwug

nade

cylit

r

Milion funtów ołowiuw benzynie na rok

Zakresprzedstwiony

OkrągłemuStołowi

Śred

nia

zaw

arto

śćoł

owiu

wkr

wiw

mg

nade

cylit

r

Wykres 1. Wykres ten przedstawia wyraźną zależność międzyilością ołowiu w krwi i ilością olowiu w benzynie w USA.

Wykres 2. Kropki na szarym tle obejmują około 76 procentbadań poziomu ołowiu w krwi. Przedział z lat 1976-1980został wybrany do sporządzenia wykresu nr 1.

etylina stanowi śmiertelne zagrożenie dla środowiska i żejedynym rozwiązaniem jest zaprzestanie jej używania i zastą-pienie jej benzyną „bezołowiową” przy jednoczesnym przepu-szczaniu spalin przez katalityczny konwertor. Kampania taprzekonałaby ludzi, że ustawodawcy wymusili zastosowaniekatalitycznych konwertorów i jednocześnie załatwiła koncer-nom naftowym rozwiązanie ich podstawowego problemu,jakim był zwiększony poziom związków siarki i azotu w ichproduktach. Jak już się zapewne każdy zorientował, kampa-nia ta nie miała nic wspólnego z ołowiem – chodziło głównieo przekonanie ludzi, aby stosowali paliwo, które nie niszczyło-by konwertorów i jednocześnie nie wymuszało na spółkachnaftowych obowiązku oczyszczania swoich produktów, po-zwalając im w ten sposób dalej sprzedawać zanieczyszczoneprodukty i przerzucić odpowiedzialność oraz koszty oczysz-czenia powietrza na barki użytkowników samochodów.

Jeśli ktoś wątpi, że to jakość benzyny, a nie ilość samo-chodów była przyczyną narastania chmur smogu, powinienuważniej przyjrzeć się danym statystycznym. Mimo iż ilośćsamochodów rosła, to jednak przyrost ten był prawie stały,natomiast w szczycie „wojny o smog” wzrost poziomu emisjiszkodliwych związków był cztery razy większy od tempawzrostu liczby samochodów. Co więcej, nastąpił stopniowywzrost cen benzyny i potrzebą chwili stały się „ekonomiczne”silniki. Inaczej mówiąc, mimo iż wzrastała ilość posiadanychprzez ludzi samochodów, to konsumpcja benzyny rosła w tymsamym czasie w znacznie mniejszym stopniu, niż to powinnowynikać z przyrostu liczby samochodów.

(Opracowano na podstawie: Peter Sawyer, Geen Hoax Effect,Groupacumen Publishing, Wodonga, Victoria, Australia,1990).

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 01

BENZYNA BEZOŁOWIOWA PRZYCZYNĄ ZAGROŻENIA ŻYCIA

„Prawdziwym powodemwprowadzenia benzynybezołowiowej była chęćzamontowania w samo-chodach katalitycznych

konwertorów w celupozbycia się tlenków azotuoraz węgla, a także oparównie spalonej benzyny, które

wydobywały się z rurwydechowych. Niestety

ołów psuł te konwertoryi to była jedyna przyczynausunięcia go z benzyny”.

T ak więc wmówiono nam, że nasze stare samochodymuszą odejść do lamusa, ponieważ ich „brudne”

spaliny z ołowiem na czele stanowią zagrożenie dla zdro-wia całej ludzkiej społeczności.

Doktor David Warren, emerytowany pracownik nau-kowy Departamentu Obrony i (na początkach lat osiem-dziesiątych, kiedy debata na temat bezołowiowej benzynynabierała rozpędu) doradca do spraw energetyki rządustanu Wiktoria (Australia), wystąpił 28 lutego 1994 rokugościnnie na kwartalnym zgromadzeniu AOMC. Oto stre-szczenie tez zawartych w jego wystąpieniu:

WPROWADZENIE OŁOWIU„Na początku lat dwudziestych Thomas Midgie po-

szukiwał czegoś, co łączyłoby się z wolnymi rodnikami, abyzapobiec «stukaniu» silnika [chodzi o stukanie silnikawywołane przedwczesnym zapłonem – przyp. tłum.]. Od-krył on, że pierwiastki takie jakplatyna, srebro i ołów są zdolne dozwiązania tychże rodników. Mid-gie stwierdził, że gdyby udało sięwprowadzić do mieszaniny tlenekołowiu, to prędzej lub później wol-ne rodniki zderzyłyby się z cząs-teczkami tlenku ołowiu, co dopro-wadziłoby do przekształcenia gow dwutlenek ołowiu, jako że ołówma cztery wiązania i rozpada sięnastępnie na ołów, Pb2, i tlen, O2,lecz reakcja ulega spowolnieniu.

Szukając sposobu na wprowa-dzenia ołowiu do mieszanki Mid-gie odkrył związek o nazwie czte-roetylek ołowiu, który jest podob-ny do składników występującychw benzynie. Najważniejszą jegowłasnością jest zdolność rozpusz-czania się w benzynie. Drugą waż-ną cechą jest to, że paruje tak jak benzyna, co oznacza, żemiesza się z parami benzyny. Trzecia własność to zdolnośćdo wydzielania ołowiu w wysokich temperaturach wy-stępujących w cylindrze silnika, co prowadzi do pozo-stawienia atomów ołowiu w mieszance i uwolnienia związ-ków etylu. Ołów łączy się z wolnymi rodnikami i spowalniaprzebieg reakcji.

Badania Midgie’a podniosły liczbę oktanową paliwaz 50 do 65. Kolejne doświadczenia, wykonane już w rafine-riach, doprowadziły do opracowania metody reformowa-nia krakingowego i umożliwiły zwiększenie liczby oktano-wej do 89. Następnie angażując odpowiednie środki finan-sowe i stosując zaawansowane metody badawcze dopro-wadzono liczbę oktanową paliwa do 110 – dla celówlotniczych”.

WYSTĄPIENIE „ZIELONYCH”„«Oczyścić spaliny samochodowe!» – rozlegało się

wołanie.Od roku 1975 następuje ograniczanie ilości ołowiu

w benzynie, ponieważ ołów to trucizna – takie jest po-wszechne przekonanie. Gwoli ścisłości staje się on truciz-ną dopiero wtedy, gdy dostaje się do ludzkiego ciała.

Wiedząc, że ołów staje się trucizną po wprowadzeniugo do ludzkiego ciała, zastanówmy się teraz, czy bierze się

on w nich z benzyny? Tego właśnie problemu dotyczyłydebaty toczące się na początku lat osiemdziesiątych. Pre-zentowano cały szereg sprawozdań, które wyrażały cał-kowicie przeciwstawne poglądy, zaś National Energy Ad-visory Committee (Państwowy Komitet Doradczy ds. Ene-rgii) oświadczył, że jak dotąd «nie stwierdzono ani jed-nego klinicznego przypadku zatrucia ołowiem pochodzą-cym ze spalin samochodowych».

Na całym świecie przeprowadzano testy i toczonospory. We Frankfurcie podjęto decyzję o zmniejszeniuilości ołowiu w benzynie z 0,4 do 0,15 grama na litr, czyliprawie o dwie trzecie.

Jeśli ołów jest szkodliwy, to powinien wywierać wpływna społeczeństwo. Jeśli benzyna jest źródłem części ołowiuw ludzkich organizmach i zmniejsza się w niej jegozawartość o dwie trzecie, to każdy naukowiec potwierdzi,że takie zmniejszenie musi wywołać jakieś skutki, a jeśli

wystąpi ich brak, to będzie to zna-czyło, że zawartość ołowiu w ben-zynie nie ma w ogóle żadnegowpływu na stan zdrowia ludzi.

Ostateczne wyniki są następują-ce: «Ponieważ obserwowalne zmia-ny wynikają wyłącznie ze statystycz-nego rozrzutu (inaczej mówiąc ża-den kolejny pomiar nie da wyników,które będą jednakowe z poprzed-nim) oznacza to, że ołów pochodzą-cy z benzyny nie ma związku z tympierwiastkiem wchłanianym przezludzi razem z pokarmem lub innejformie, jak to sugerowano. Gdybytak było, we krwi ludzi zaobserwo-wano by już znacznie większy i stałyspadek poziomu tego pierwiastka».

Krótko mówiąc, przez pięć latbadano grupę prawie tysiąca osóbi nie stwierdzono u nich jakiejko-

wiek zmiany poziomu ołowiu w ich organizmach mimoznacznego zmniejszenia ilości tego pierwiastka w benzynie.

Profesor Uniwersytetu Londyńskiego, Lowthur, pod-kreśla, że ołów, który ulatnia się w powietrze wraz zespalinami jest wypalany w temperaturze od 2000 do 3000stopni Celsjusza niczym cegła budowlana, tyle że mikro-skopijnych rozmiarów. Tego rodzaju ołów nie jest wchła-niany przez płuca i nie da się nawet rozpuścić w rozcień-czonym kwasie solnym występującym w żołądku.

To oznacza, że ołów znajdowany w ludzkim organizmienie pochodzi z powietrza.

Co więcej, można zmierzyć zawartość ołowiu wydala-nego wraz ze spalinami. Pomiar ten przeprowadza się naskraju drogi i jego wynik podaje w gramach na metrsześcienny powietrza. Okazuje się, że już w odległościtrzech metrów od drogi ilość ołowiu zawarta w powietrzumaleje drastycznie, ponieważ jest to bardzo ciężki kurz.Mimo iż jego drobiny są bardzo małe, są one niezwykleciężkie i bardzo szybko osiadają na ziemi”.

WKROCZENIE NA SCENĘ POLITYKÓW(W roku 1983 dr Warren był naukowym doradcą

Komitetu ds. Zasobów Energetycznych)„Tak więc stoimy przed pytaniem: «Czy mamy usunąć

ołów z benzyny, to znaczy, czy mamy wprowadzić benzynę

18 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 20: Nexus 01

„W rzeczywistości toświństwo jest tak

niebezpieczne, a nawetpotencjalnie śmiertelne, że

radzę nie używać gow żadnym samochodzie nieposiadającym katalitycznegokonwertora. Za nic w świecie

nie należy używać gow kosiarkach do trawników,

piłach mechanicznych,silnikach do łodzi i w żadnym

wypadku myć nim części.Jeśli jego kropa spadnie naskórę, natychmiast należy jązmyć. Należy unikać oparówbenzyny w czasie napełnianiabaku oraz nie zbliżać się dorury wydechowej, zwłaszczakiedy układ wydechowy nie

jest rozgrzany…”.

W 2 części będzie mowa o zagrożeniach zdrowia wynika-jących z używania benzyny bezołowiowej i katalizatorów.

bezołowiową?» Prawdziwym powodem wprowadzeniabenzyny bezołowiowej była chęć zamontowania w samo-chodach katalitycznych konwertorów w celu pozbycia siętlenków azotu oraz węgla, a także oparów nie spalonejbenzyny, które wydobywały się z rur wydechowych. Nie-stety ołów psuł te konwertory i to była jedyna przyczynausunięcia go z benzyny. Większość krajów skazała ołów nabanicję, aby wprowadzić konwertory, natomiast my [cho-dzi o Australijczyków – przyp. tłum.] zrobiliśmy to, sądząc,że jest on niebezpieczny.

Tak więc przygotowałem przemówienie” – powiadadr Warren – „i przekonałem Komitet – około tuzinaosób z obu partii [Australia ma system dwupartyjny– przyp. tłum.] – że ołów nie musibyć skazany na banicję i że niemusimy wprowadzać benzyny bez-ołowiowej, ponieważ nie istniejążadne przekonywające dowody ta-kiej konieczności.

Przygotowałem również kolej-ne przemówienie, które zostałowygłoszone w parlamencie przezówczesnego posła z Ballarat.

W tym samym czasie w mojeręce trafiło pismo od dra Bella,dyrektora wydziału zdrowia rząduNowej Południowej Walii. Pytałw nim, co ma być dodawane dobenzyny zamiast ołowiu w celuzwiększenia jej liczby oktanowej.«Jeśli usuniemy ołów» – pisał– «to jest oczywiste, że musimydodać coś innego, aby móc jeździćnaszymi samochodami. Może tobyć benzen, toluen, ksylen, dwu-metylobenzen lub mezytylen.Wszystko to są związki pierście-niowe i niebezpieczeństwo wyni-kające z ich stosowania jest po-dobne. O niektórych z nich mówisię nawet, że są rakotwórcze, innezaś podejrzewa się o to. Nosimysię z zamiarem usunięcia ołowiu,mimo braku dowodów na jego zły wpływ na nasze zdro-wie, i jednocześnie chcemy wprowadzić substancje, którez całą pewnością zwiększą częstotliwość występowaniaraka w naszym kraju».

Odpowiedź, którą otrzymał, brzmiała: «Mamy konwer-tory, które zniszczą te związki».

Jak wiadomo jednak, konwertory nie działają, dopókinie zostaną ogrzane do pewnej temperatury, czyli niedziałają przez mniej więcej pierwszych pięć kilometrówjazdy, poza tym w czasie napełniania baku dodatkowoulatniają się z niego szkodliwe opary.

W czasie wygłaszania referatu w parlamencie słuchałygo tylko dwie osoby: ja [dr Warren], aby sprawdzić, czyzostanie on właściwie odczytany, oraz poseł-sprawozdaw-ca. Odniosłem wrażenie, że dominowało przekonanie:«Nie mieszajcie nam w głowach faktami, jesteśmy zdecy-dowani, ludzie chcą tego i tak będziemy głosować».

Nikt nie słuchał przemówienia, ponieważ chodziło tuo politykę partyjną. Obie partie twierdziły: «To, co tenczłowiek ma do powiedzenia, nie ma znaczenia, chodźmydo baru na drinka, a kiedy odezwie się dzwonek, wrócimyi oddamy swoje głosy» – i taki właśnie sposób zapadładecyzja!”

RYZYKO UTRATY ZDROWIA W WYNIKU STOSOWANIABENZYNY BEZOŁOWIOWEJ

Już wtedy dr Warren miał świadomość, że afera z oło-wiem była przesadnie rozdmuchana i że niebezpieczeńst-wo wynikające ze stosowania aromatycznych polepszaczyliczby oktanowej, takich jak na przykład benzen, jestznacznie większe niż w przypadku ołowiu.

„W rzeczywistości to świństwo jest tak niebezpieczne,a nawet potencjalnie śmiertelne, że radzę nie używać gow żadnym samochodzie nie posiadającym katalitycznegokonwertora. Za nic w świecie nie należy używać gow kosiarkach do trawników, piłach mechanicznych, sil-nikach do łodzi i w żadnym wypadku myć nim części. Jeśli

jego kropla spadnie na skórę, na-tychmiast należy ją zmyć. Należyunikać oparów benzyny w czasienapełniania baku oraz nie zbliżaćsię do rury wydechowej, zwłaszczakiedy układ wydechowy nie jestrozgrzany. Należy pamiętać, że ka-talityczne konwertory nie działają,dopóki nie nagrzeją się do 400stopni Celsjusza”.

Brytyjczycy zdają sobie sprawęz ryzyka stosowania takiej benzynydo tego stopnia, że ich NationalSociety for Clean Air (NarodoweStowarzyszenie Na Rzecz Czyste-go Powietrza) wycofało poparciedla benzyny bezołowiowej!

Badania dra Warrena wykaza-ły, że ołów znajdujący się w ludz-kiej krwi nie pochodzi z powietrza.Pochodzi on z posiłków i napojów,głównie z puszkowanej żywności,farb produkowanych na bazie oło-wiu oraz ołowianych rur.

Badania wykazały, że poziomołowiu w ludzkiej krwi jest wyższyw krajach, gdzie ludzie piją wodępochodzącą ze studni artezyjskich– na przykład u górali z NowejGwinei lub mieszkańców odleg-

łych wysp, gdzie praktycznie nie ma samochodów – niżu ludzi mieszkających w samym centrum Melbourne.

ALTERNATYWYJak sobie zapewne niektórzy przypominają, jakiś czas temu

pisałem o urządzeniu wynalezionym przez A. Bodycomba.Urządzenie to spełnia zasadniczo tę samą funkcję cokonwertorkatalityczny, to znaczy, usuwa ze spalin dwutlenek węgla i niespaloną część paliwa i, co więcej, ołów. Zatem zastosowanie gow ogóle nie wymagałoby wprowadzania benzyny bezołowiowej!

Urządzenie to było testowane na początku lat siedem-dziesiątych, lecz wygląda na to, że ci, którzy je badali,zupełnie zapomnieli o uzyskanych wynikach i wylansowalisuche konwertory, jakie obecnie posiadamy.

A. Bodycomb mieszka w Melbourne i do dziś nie możezainteresować nikogo swoim urządzeniem.

(Opracowano na podstawie artykułu Grahama Allumazamieszczonego w Restored Cars Magazine, nr 104).

Przełożył Jerzy Florczykowski

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 01

TERAPIA INDUKOWANEJ REMISJINADZIEJA NA ZWALCZENIE RAKA

TERAPIA INDUKOWANEJ REMISJINADZIEJA NA ZWALCZENIE RAKA

Dr Sam Chachouawynalazł bezpiecznei skuteczne lekarstwona raka, AIDS i inneśmiertelne choroby,

lecz autorytetymedyczne nadal

ignorują jegoosiągnięcie i robią,

co się da, aby opiniapubliczna nie

dowiedziała się o tym.

Część 1

Sam Chachoua, MB, BS1997

Zaczerpnięto z mającej sięwkrótce ukazać książki

The Challenge,The Promise & The Cure

Tel. +1 213 655 0271www.peg.org/∼nexus/chachoua.html

PRAWDA, KŁAMSTWA I SPISKI

R ak, AIDS, schorzenia serca to trzy oblicza śmierci, która dosięga wielu ludzi.W społeczeństwie przeważa pogląd, że pewnego dnia współczesna medycyna

opracuje na nie skuteczną terapię. Ci, których choroba już dosięgła, ich przyjaciele,rodziny, ukochani, modlą się, aby ten przełom nastąpił jak najszybciej.

Wyobraźmy sobie, że światu ofiarowano nowe sposoby leczenia, a nawetlekarstwa. Gazety, telewizja, radio oraz różne czasopisma zachłystywałyby się tymmedycznym triumfem, popartym nie tylko niepodważalnymi danymi, ale takżeżywymi, chodzącymi przykładami cudownego ozdrowienia. Wyobraźmy sobiewpływ, jaki ów dar wywarłby na miliony ludzkich istnień – spełnienie marzeń,rozbudzone nadzieje. A teraz wyobraźmy, że takie oświadczenie zostało złożone,lecz świat je przegapił. Że opinia publiczna przyjęła je z obojętnością, zaśspołeczność medyczna rzuciła się na nie z zapałem, lecz nie po to, by krzewić noweidee, ale by zdusić ten sukces w zarodku.

Jeżeli taki scenariusz trudno komuś sobie wyobrazić, to niech postara sięprzynajmniej go zapamiętać, ponieważ wydarzył się naprawdę. Wiem o tym,ponieważ to ja opracowałem tę nową technologię i ja złożyłem w tej sprawieoświadczenie.

Zawsze wiedziałem, że system medyczny potrzebuje czasu na zmiany i narozwój, nie przypuszczałem jednak, że publiczne oświadczenie trafi w pustkę, żepozostaną na nie głusi nawet chorzy, zaś moi koledzy, zamiast skoncentrować się nanaukowej stronie zagadnienia, uciekną się do bezpodstawnych plotek, kłamstwi ataków na moją osobę. Nigdy bym nie przypuszczał, że w zamian za spełnieniemarzeń tak wielu ludzi moje życie przemieni się w koszmar.

ZAGROŻONY STATUS QUOW lecie 1995 roku miałem powody do dumy. Po piętnastu latach badań

i medycznych doświadczeń wracałem triumfalnie do mojej przybranej ojczyznyAustralii po wypełnieniu obietnicy, jaką złożyłem sobie przed wielu laty, gdypatrzyłem na umierającego na raka ojca.

Badając trzy pomijane poprzednio zjawiska – odporność organu, odpornośćorganizmu i samoistną remisję – opracowałem skuteczne szczepionki zapobiegającepowstaniu, a także przydatne w leczeniu wielu śmiertelnych chorób. Pracę nad tąmetodą, którą nazwałem „Terapią Indukowanej Remisji”, rozpocząłem w Australiiponad dziesięć lat temu, z czego prawie pięć lat spędziłem na podróżowaniu poświecie, wykładaniu i uczeniu lekarzy w szpitalach oraz instytutach. Wracałemz dowodami w niepodważalny sposób potwierdzającymi nadejście nowej eryw medycynie. Wracałem do domu, żeby przedstawić swoje odkrycia i zapocząt-kować niezbędne prace badawcze w tej dziedzinie.

Miałem ze sobą rentgenowskie zdjęcia, testy krwi, wstępne dane z ColoradoUniversity Medical School, Uniwesytetu Kalifornijskiego, Cedars Sinai MedicalCenter, a także dowód bez wątpienia najważniejszy: pacjentów chorych na raka,którzy uzyskali remisję, ludzi uwolnionych od AIDS i chorób serca po tym, jakzawiodły wszelkie inne środki. Miała to być realizacja celu mojego życia. Zapośrednictwem mediów miliony miały dowiedzieć się o moich sukcesach, jakrównież o tym, że przeznaczam 100000 australijskich dolarów na badania nad nowąterapią w Australii. Tymczasem zapanowała cisza. O tę dotację mogły ubiegać sięwszystkie instytuty badawcze, lecz nie zgłosił się ani jeden.

Nagle znalazłem się w próżni wywołanej blokadą ze strony mediów. Wywiady zemną zostały odwołane, wstrzymano wszystkie publikacje. Opinia publiczna wróciłado wygodnego przeświadczenia, że „przełom” w leczeniu raka będzie możliwyw ciągu najbliższych dziesięciu lat, w czym utwierdzały ją niemal cotygodniowekomunikaty znanych instytutów badawczych. Wkrótce zostałem zapomniany przezwszystkich, z wyjątkiem tych, dla których stanowiłem zagrożenie, które należałokoniecznie usunąć.

20 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 22: Nexus 01

Nigdy nie przypuszczałem,że najtrudniejszym

elementem w leczeniu rakai AIDS będzie nakłonienie

ludzi do słuchania.

Frontalny atak na australijskiej ziemi nie wchodził jednakw rachubę. Jestem dyplomowanym lekarzem, co daje mipewną pozycję oraz prawa. Zaoferowałem pieniądze za udo-wodnienie skuteczności bądź zdyskwalifikowanie mojej tera-pii i przedstawiłem ją publicznie. Otwarta napaść zrodziłabyzbyt wiele pytań. Wsparty danymi z kilku najbardziej pre-stiżowych instytutów badawczych świata oferowałem mojątechnologię bez jakichkolwiek ukrytych celów.

Członkowie Australijskiej Rady Medycznej próbowali po-tępić mnie za to, co w ich przekonaniu było oczywistymkłamstwem i oszustwem. Zażądali, abym przedstawił, ktoi gdzie dokonał oceny moich danych. Oskarżyli mnie o wzbu-dzanie fałszywej nadziei w nieszczęśliwych, umierających lu-dziach. Okazało się, że wszystko jest w porządku, jeśli będącnaukowym instytutem oznajmisz od czasu do czasu, że udałoci się wyleczyć jakiegoś szczura, i zgarniesz kolejne milionypaństwowej dotacji, ale jeśli powiesz, że jesteś w stanie pomócludziom i nie żądasz za to pieniędzy, tylko sam je oferujesz zasprawdzenie wiarygodności swoichsłów, sprawa przybiera zupełnie innyobrót. Co ciekawe, przesłuchanieprzed radą medyczną w kwestii mo-jego „nieprofesjonalnego” zachowa-nia miało miejsce wkrótce po tym,jak po raz pierwszy ujawniłem szcze-góły kontaktów z instytutami spraw-dzającymi moją technologię. I turzecz niewiarygodna, w ciągu kilkudni ośrodki te nie tylko zerwały dalszą współpracę ze mną, alerównież zaczęły zaprzeczać, że kiedykolwiek ona istniała.

W USA i Meksyku otwarto kliniki, które oferowały mojąterapię, lecz w rzeczywistości aplikowały nie wiadomo jakieśrodki niczego nie podejrzewającym pacjentom. Podjąłemprawne kroki zmierzające do ich zamknięcia i wówczas stałemsię ofiarą zmasowanych ataków, zarówno osobistych, jaki zawodowych, co w niektórych przypadkach przejawiało siępróbami zamachu na moje życie. Z niesmakiem dowiedzia-łem się, że w kampanii oszczerstw brali również udziałnaukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego i Cedars SinaiMedical Center, lecz niebawem przyszło mi przeżyć jeszczewiększy szok. Kiedy w skierowanej przeciwko mnie kampaniipojawiły się nazwiska osób z Australijskiej Rady Medycznej,zwróciłem się do nich z prośbą o interwencję. Spotkała mnieodmowa. Wyglądało na to, że moja własna Rada wspierała teataki, jeśli nawet nie bezpośrednio, to poprzez swoją bier-ność.

W najwyższe zdumienie wprawił mnie jednak fakt, że wśródlicznych kłamstw pod moim adresem pojawił się także zarzut,że z moim stopniem naukowym mogę być co najwyżej pielęg-niarzem. Występujący przed sądem amerykańscy świadkowiepoświadczyli moje wykształcenie i kwalifikacje i dopierowówczas Australijska Rada Medyczna pogodziła się z rzeczywi-stością. Pomimo ogromnego oporu i niechęci, zwyciężyłemw starciu przed sądem, ale wojna o ludzkie życie wciąż się toczy.

W odróżnieniu od historii o spiskach i tuszowaniu prawdy,jakie miały miejsce w przeszłości, ta rozgrywa się współcześ-nie. Ja żyję, a moje marzenie nie zostało zatracone i po-grzebane. Dowody dostrzeże każdy, kto tylko zechce spojrzeć.

Nigdy nie przypuszczałem, że najtrudniejszym elementemw leczeniu raka i AIDS będzie nakłonienie ludzi do słuchania.

Oto moja historia o naszych marzeniach. Przeczytajcie ją,proszę – przeczytajcie i zapamiętajcie.

PRZYSPIESZONE MARZENIAKażde dziecko ma marzenia i aspiracje, chce wnieść swój

wkład w jakąś wielką sprawę, zostawić po sobie ślad, zyskać

sławę. Wydaje mu się przy tym, że ma całą wieczność na to, bytaki cel osiągnąć. Leczyć raka, zostać bohaterem, uratowaćludzkość – takie fantazje są rozpowszechnione wśród mło-dych ludzi. Niemożliwe do wykonania zadania zdają się leżećw zasięgu ręki, gdyż ma się dużo czasu na naukę, na to, żebydorosnąć i dobrze się przygotować. Zapas czasu sprawia, żefantazje wydają się osiągalne, pozwala na przyjemne marze-nia. Gdy wiek lub sytuacja czas ten skraca, gdy pojawia siępotrzeba pilnej realizacji marzeń, rzeczywistość niweczy fan-tazje i marzenia często idą w zapomnienie albo ulegająprzekształceniu w namacalną, bolesną rozpacz po ich utracie.

U mojego ojca wykryto w roku 1975 raka. Wiedział, żezostał zaatakowany przez szpiczaka mnogiego (rak szpikukostnego) na kilka miesięcy przed rozpoczęciem terapii. Tęodmianę raka leczono wówczas jedynie objawowo, gdyż uwa-żano, że terapia wpływa na skrócenie życia pacjenta, toteżojciec nie spieszył się zbytnio z potwierdzeniem diagnozy.

Nie spieszył się również z poinformowaniem mnie o stanieswojego zdrowia. Brat i siostra stu-diowali w tym czasie medycynę, a japrzechodziłem okres dojrzewania.Ojciec obawiał się, że ta wiadomośćzałamie mnie i wpłynie na moją nau-kę. Nawet stojąc w obliczu śmierci,troszczył się o moje życie i przy-szłość. W ciągu kilku następnych lattak wiele uległo zmianie. Ojciec,zdeklarowany pracoholik, stał się

domatorem ceniącym życie rodzinne – zawsze był moimbohaterem, teraz stał się najlepszym przyjacielem.

KOLEJNE KROKI, ZMIENIONA PERCEPCJARak jest chorobą, przeciwko której wielokrotnie próbowa-

no wynaleźć lekarstwo. Ten, kto zechce ją pokonać, powinienskupić się nie tyle na ogarnięciu i zrozumieniu współczesnegostanu wiedzy w tym zakresie, co na jej prześcignięciu. Współ-czesna wiedza nie jest w stanie uporać się z rakiem, zatemnależy nie tylko uczyć się obecnej technologii, ale takżemyśleć, jak ją przewyższyć.

Traktując naukę jako środek wiodący do spełnienia moichmarzeń bardzo solidnie pracowałem. Zdałem kilka egzami-nów na najwyższe oceny i otrzymałem nagrodę T.F. RyanaRoentgena z fizyki. Próbowałem każdy nowo zdobyty strzępwiedzy wykorzystać w leczeniu ojca. Biochemia uczyła o no-wych środkach mogących zwiększyć skuteczność chemiotera-pii i radioterapii, a także o trujących środkach oddziałującychna komórki. Konfrontacja starych i nowych badań medycz-nych niejednokrotnie wykazywała, że takie środki były jużgdzieś przez kogoś stosowane i nie przyniosły spodziewanychrezultatów. Chemiczną terapię raka poddawano tak drobiaz-gowym analizom na całym świecie, że dla kogoś pracującegow tej dziedzinie stworzenie oryginalnej koncepcji było do-słownie rzeczą niemożliwą.

Być może zatem, odpowiedź leżała w zastosowaniu doproblemu raka technologii nie mającej na pozór z tą chorobąnic wspólnego. Na wykładach z fizyki dowiedzieliśmy się, że faleultradźwiękowe mają różne współczynniki cieplne w zależnościod gęstości ośrodka. Innymi słowy, im jakiś obiekt był twardszy,tym bardziej się rozgrzewał pod wpływem ultradźwięków.Nowotwór miał zazwyczaj większą gęstość niż normalnatkanka. W przypadku mojego ojca, otoczony przez kośćnowotwór mógł być podgrzany do temperatury o wiele wyższejniż sąsiadujące z nim tkanki miękkie. Być może, takie miejsco-we podgrzewanie mogłoby spowodować zniszczenie raka.

Skontaktowałem się z kilkoma naukowcami zaangażo-wanym w walkę z rakiem. Podzielali moje podniecenie,

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 01

Sam Chachoua

doradzali jednak ostrożność i lekturę wcześniejszych pub-likacji na ten temat. Okazało się, że trzydzieści lat temu ktośjuż tego próbował, uzyskując mizerne wyniki, którym czasamitowarzyszyły niekorzystne objawy uboczne.

Skoro ataki ześrodkowane na nowotwór nie przynosiłyrezultatu, może należało zająć się ochroną zdrowych tkanekprzed działaniem substancji toksycznych. Odkryłem całą roz-ległą gałąź wiedzy poświęconej środkom zabezpieczającymprzed promieniowaniem oraz chemikaliami. Stworzenie ory-ginalnej myśli w zakresie chemioterapii oraz radioterapiizakrawało na cud, ale przecież związane z nimi możliwości,mimo ciągłego pasma niepowodzeń, wydawały się takie potę-żne, takie kuszące. Rak zabijał mojego ojca! Musiałem ude-rzyć i to mocno!

Zacząłem szukać słabychpunktów w metabolizmie; gdybytak zatruć jakąś arterię o pod-stawowym znaczeniu dla raka,ale nie dla normalnych komórek;przemyśliwałem o połączeniuchemioterapii z promieniowa-niem, z hormonami – wszystko tozostało już wypróbowane przezkogoś w przeszłości i nie dałozadowalających rezultatów.

Rak był postrzegany jakochoroba nadmiaru (za dużo pa-pierosów, promieniowania, za-nieczyszczeń etc.), wytwór szata-na, obca forma życia, która zwal-cza i nieuchronnie zabija swojegożywiciela. Nadmiar musi zostaćwycięty, usunięty, wypalony albozatruty. Taka logika, w połącze-niu z frustracją oraz nienawiściąwywołaną przez ową nie dającą się zniszczyć nemezis, za-mknęła nas w kręgu poglądów, które zdominowały współczes-ną terapię – terapię od dawna wykazującą swą nieskutecz-ność, a mimo to z uporem przez nas stosowaną.

STANDARDOWE KONCEPCJE RAKAPrzedstawię teraz koncepcje, które dominowały w bada-

niach oraz leczeniu raka w ciągu ostatnich dziesięcioleci.Zrozumienie porażki jest przydatnym narzędziem w osiąg-nięciu sukcesu.

Nowotwór jest z definicji oszukańczą komórką rozmnaża-jącą się z pominięciem normalnego systemu kontroli komór-kowej, przez co rozwija się w masę, która przenika i niszczynormalne tkanki oraz struktury. Jest to potężna, bezmyślnabestia rosnąca szybciej niż zdrowe tkanki, która doprowadzaw końcu do śmierci macierzystego organizmu.

Tempo rozrostu nowotworu może ulec spowolnieniu lubprzyspieszeniu w wyniku różnych infekcji. Nawet pozostawio-ny samemu sobie, nie rozwija się równomiernie; u pacjentówczęsto można zaobserwować skokowy postęp choroby. Zda-rza się też, że przerzuty niektórych odmian raka kurczą się,choć najbardziej rozpowszechniony jest przyrost rozmiarów.

Nowotwór, owa „bezmyślna bestia”, zaczyna się w pew-nym miejscu, przenika do krwiobiegu oraz systemu limfatycz-nego i rozprzestrzenia się po całym ciele. Pewne odmianyraka rozprzestrzeniają się w specyficzny, sobie tylko właściwysposób. Konwencjonalna nauka długo wyrażała pogląd, że byłon podyktowany schematem krążeniowej dystrybucji mikro-nowotworów. Przekonanie to zaowocowało koncepcją, że rakjest rozszalałym potworem, który miota się na oślep, roz-siewając swoje śmiercionośne zalążki. Biernie unoszone przez

krew i limfę ku nowym celom rakowe komórki są nie zróż-nicowanymi, nieokreślonymi cząstkami zagłady, którym wszy-stko jedno, gdzie się usadowią, i które nie mają żadnegowpływu na podejmowanie decyzji w drodze do nowych or-ganów.

W POSZUKIWANIU BRAKUJĄCEJ OCHRONYW poświęconej immunoterapii literaturze powtarza się

kilka stwierdzeń dotyczących rozkładu zachorowań na rakaw populacji z uwzględnieniem wieku. Przede wszystkim zwięk-szone ryzyko zachorowania wiąże się z brakiem dostatecznejochrony immunologicznej; wiek, zwłaszcza po osiągnięciudojrzałości, także stanowi czynnik sprzyjający zachorowaniom.

Gdyby ograniczyć się tylko dotych spostrzeżeń, można by dojśćdo wniosku, że wraz z nadejściemdojrzałości, organizm traci jakąśsubstancję odgrywającą kluczowąrolę w sprawnym funkcjonowa-niu systemu immunologicznego.Gdyby tylko udało się nam jązidentyfikować i uzupełnić nie-dobór, być może zatriumfowali-byśmy nad tym zatruwającym na-sze życie koszmarem.

Najbardziej prawdopodob-nym kandydatem na dostawcę za-opatrzonych w lśniące pancerzebiałych ciałek krwi wydawał siębyć gruczoł grasicy, podstawowyproducent komórek odpornoś-ciowych, którego atrofia w orga-nizmie zaczyna się w wieku kilku-nastu lat. Jego degeneracja zda-wała się pozostawać w związku ze

zwiększoną częstotliwością występowania nowotworów.Na przestrzeni lat opracowano szereg terapii wykorzys-

tujących fragmenty grasicy, jej produktów i hormonów. Rezu-ltaty były bardzo mierne lub żadne, lecz mimo to spośródwszystkich terapii alternatywnych leczenie grasicą stosowanejest ze szczególnym uporem. Podtrzymywana romantycznymiwyobrażeniami nadzieja nie umiera, nawet jeśli jest fałszywa.

Chociaż w tak ograniczonym rozumowaniu może tkwićprawda. Może po prostu skupiliśmy się na niewłaściwymorganie, który ulega atrofii.

ODPORNOŚĆ NARZĄDULiczne obserwacje wskazują, że nawet w mocno zaawan-

sowanym stadium choroby niektóre narządy oraz tkankizachowują odporność i bronią się przed rozprzestrzeniającymsię nowotworem. Jelito cienkie nie tylko broni się przedprzerzutami, ale także niezwykle rzadko bywa źródłem choro-by. Być może, jelito cienkie posiada specyficzne właściwościimmunologiczne, które zabezpieczają je przed rozwojemi przerzutami nowotworu.

Szybki przegląd prac z dziedziny anatomii, a także immuno-logii prowadzi do stwierdzenia, że jelito cienkie posiada własnezabezpieczenie immunologiczne w postaci tworów limfoidal-nych noszących nazwę „kępek Peyera”. Wiele funkcji tegoaparatu obronnego ogranicza się wyłącznie do jelita cienkiego.Być może dlatego odporność na raka ma charakter lokalny.

Studia nad zwierzętami niższymi, a zwłaszcza ptakami,dowodzą, że główny narząd odpowiedzialny u nich za odpor-ność w stadium zarodka oraz płodu znajduje się w jelitach.Czy można pominąć ten fakt w ludzkiej immunologii? Wśródzwierząt przekazywanie odporności całemu organizmowi

22 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 24: Nexus 01

Szybki przegląd pracz dziedziny anatomii,a także immunologii

prowadzi do stwierdzenia,że jelito cienkie posiadawłasne zabezpieczenie

immunologiczne w postacitworów limfoidalnych

noszących nazwę „kępekPeyera”.

funkcjonuje optymalnie we wczesnych fazach życia. A jeśliu ludzi występuje podobna zależność, jeśli w dzieciństwiedochodzi do przekazywania czynnika zwiększającego odpor-ność z kępek Peyera całemu organizmowi (podczas gdypóźniej owo immunologiczne oddziaływanie zostaje ograni-czone do obszaru jelita cienkiego)?

Z punktu widzenia logiki wspierającej kurację grasicyw nadziei, że odbudowany organ zwalczy chorobę, wspomniećnależy o jeszcze jednym ciekawym odkryciu związanym z kęp-kami Peyera. Otóż te limfoidalne twory z wiekiem ulegająatrofii. Tak bardzo skupiliśmy się na grasicy, iż być możeprzeoczyliśmy prawdziwych wybawców.

CZAS DZIAŁANIAJeszcze nie rozpocząłem studiów medycznych, a już spę-

dzałem mnóstwo czasu w Peter McCallum Cancer Institutew Melbourne, gdzie leczył się mój ojciec. Ojciec przedstawiłmnie paru onkologom, ja zaś zwróciłem się do nich ze swoimipomysłami. Na ogół spotykałem się z przychylnym przyję-ciem. Dr Ian Cooper, naczelny hematolog, nie tylko mniewysłuchał, ale również poradził, abym dokładnie sformułowałchodzące mi po głowie idee, przygo-tował protokół eksperymentu i za-prezentował wszystko drowi Jose’o-wi z Wydziału Immunologii.

Odpowiedź na moją korespon-dencję była zaskakująco pomyślna– otrzymałem zaproszenie do udzia-łu w cotygodniowym spotkaniu z ze-społem badawczym. Przygotowałemteorię, protokół i schemat doświad-czenia.

Prezentacja miała charakterniefor-malny iprzebiegaławmiłej atmosferze.Badacze z całego świataprzedstawialidodyskusji swojeprotokoły. Immunos-tymulanty, interferon, interleukin,pre-chemioterapia służąca odbudowie lim-focytów– padające propozycje były skomplikowane, ale wymie-niane tematy brzmiały znajomie. O wszystkich tych koncepcjachsłyszałem albo czytałem już wcześniej. Co gorsze, proponowaneeksperymenty powtarzano od lat. Poczułem się pewniej; mójprotokół był jedynym materiałem przedstawionym w ciągu całegodnia, w którym znalazł się oryginalny pomysł. Liczyłem, że nowaidea bardziej przypadnie do gustu badaczom niż zwyczajnepowtarzanie starych niepowodzeń.

Aby dowieść, że kępki Peyera można pobudzić do aktyw-ności przeciwrakowej, zaproponowałem, aby wyodrębnionez nich limfocyty przetestować w porównaniu z limfocytamipobranymi ze śledziony lub innego organu. Ze zrozumiałychwzględów wybrałem zarażenie szpiczakiem mnogim.

Zdawałem sobie sprawę, że członkowie zespołu nie ze-tknęli się wcześniej z takim podejściem – była to dla nichnowość. Byłem też świadom, że nic ich to nie obchodzi.

Pierwsze pytanie zadał mi dr Jose. Poprosił o przedstawie-nie źródeł oraz literatury popierającej tę koncepcję, jak równieżdane z poprzednich prób i wyciągnięte wówczas wnioski.

— Tego doświadczenia jeszcze nikt nie wykonywał!— oznajmiłem z dumą.

— Ale my musimy przejrzeć wcześniejsze prace na tentemat — usłyszałem. — Od tego zależy, czy zaakceptujemyprotokoły doświadczeń!

W tym momencie zrozumiałem pokrętne reguły, jakimirządzi się przemysł badań nad rakiem. Chcąc szybko i łatwouzyskać zatwierdzenie pomysłu oraz dotację, badacz musiałwykazać, że podąża dobrze przetartym szlakiem.

— Nie rozumiem — odparłem. — Czy chce pan powie-dzieć, że tego nie zrobicie, ponieważ nikt tego wcześniej niepróbował?

— Trudno mi będzie dokonać alokacji funduszy na pracęnie popartą wcześniejszymi badaniami. (Zasadniczo oznacza-ło to „tak”).

— Nie mamy lekarstwa na raka, nawet się do niego niezbliżamy. W jaki sposób je odkryjemy, jeżeli nie będziemypróbować nowych możliwości? — Nie chciałem, aby za-brzmiało to zarozumiale, ale cała moja nadzieja zaczynała sięwalić. Próbowali mnie spławić.

— Musimy trzymać się ściśle budżetu i określonych zadań.Nie mogłem odejść z kwitkiem. Szansa na ocalenie ojca

była uzależniona od ich przyzwolenia.— W porządku, zapłacę za to doświadczenie! — Był to

pierwszy spośród bardzo wielu razy, gdy przychodziło miwypowiedzieć to zdanie i chyba tylko wówczas tego nieżałowałem.

Dr Jose uśmiechnął się i zmiękł.— Zobaczymy. Idź do biblioteki i starannie przejrzyj

literaturę. W przyszłym tygodniu zaczniemy przygotowania.Twój pomysł jest ciekawy i wartysprawdzenia.

Mój ojciec, Izaak, był już wówczasprzykuty do inwalidzkiego wózka,a matka, Catherine, bez przerwy sięnim opiekowała, spełniając natych-miast każdą jego zachciankę. Zawszebył energicznym pracoholikiem, chę-tnie pomagał chorym. Teraz, skazanyna wózek i łóżko, zachowywał sięw sposób, który – jak się z czasemprzekonałem – daleko odbiegał odtego, do którego przywykłem. Ojciecnie tracił czasu na przeklinanie losu;skupiał się na tym, jak długo możepozostać w ogrodzie albo na ile ruchumoże sobie pozwolić w danym dniu.

Tamtego dnia rodzice z niecierpliwością czekali na mójpowrót z konferencji. Wieczorem cały dom wypełniły radość,nadzieja i modlitwy.

PROSTE CUDAZaproponowany przeze mnie eksperyment był amatorski

w swojej prostocie. Jelito cienkie nieustannie styka się z wielo-ma zagrożeniami ze strony trawionego pożywienia. Mechanizmimmunologicznej ochrony musi tutaj działać szybko i skutecz-nie. Za każdym razem, gdy do jelita trafia jakiś obcy organizm,nie możemy sobie pozwolić na luksus powolnego reagowaniapoprzez temperaturę, letarg oraz całą resztę normalnychfizjologicznych i metabolicznych zachowań obronnych. Prze-ciwnik musi być wyeliminowany bezwzględnie i ostatecznie.

Limfocyty w krwi i innych narządach nie muszą stawiaćczoła tak wielkim wyzwaniom, gdyż aby do nich dotrzeć,trzeba po drodze pokonać kilka barier. Ich reakcja może byćzatem znacznie powolniejsza. Komórki odpornościowe drógoddechowych również powinny działać szybko, a jednak niepotrafią one obronić się przed wystąpieniem oraz przerzuta-mi nowotworu. Kępki Peyera chronią tymczasem jelito cien-kie przed nowotworami jelita grubego, jak również przedprzerzutami przenoszonymi za pośrednictwem krwi. Przeko-nywałem, że ich zdolność do zabijania komórek rakowychpowinna być widoczna w ciągu kilku minut.

Pracownicy laboratorium podchodzili do tego sceptycznie,mieli zresztą powody. Na studiach od dziesięcioleci powtarza-no przecież, że przez trzy dni trzeba utrzymywać hodowlę 50

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 01

W tym momenciezrozumiałem pokrętne

reguły, jakimi rządzi sięprzemysł badań nad rakiem.

Chcąc szybko i łatwouzyskać zatwierdzeniepomysłu oraz dotację,

badacz musiał wykazać, żepodąża dobrze przetartym

szlakiem.

do 100 tysięcy białych ciałek krwi, aby z pomocą immunos-tymulantów zdołały one zabić jedną komórkę rakową. Efektbył często tak subtelny, że do oceny wyników niezbędneokazało się zastosowanie zjawiska radioaktywności. Do zawie-siny, w której hodowano komórki rakowe, wpuszczano izotopcezu. Komórki go wchłaniały, a kiedy ginęły, następowałwyciek radioaktywnego cezu, co można było wykryć przypomocy odpowiedniego sprzętu. Ja tymczasem twierdziłem,że do oceny wyników wystarczy mikroskop optyczny. W tech-nice, którą chciałem się posłużyć, do zawiesiny z komórkamidodaje się czerwonego barwnika. Żywe komórki posiadająaktywny system pompujący oraz membrany zapobiegająceprzedostaniu się barwnika do ich wnętrza, natomiast komórkiuszkodzone i umierające zabarwią się na czerwono.

Kontrolne badania z zastosowaniem komórek z kępekPeyera, które nie miały styczności z rakiem wykazały przeży-walność komórek rakowych na poziomie 95 procent. Użyciekomórek ze śledziony zdrowychzwierząt dało podobny rezultat. Sto-sując komórki śledziony zwierząt za-rażonych chorobą nowotworową do-konałem zdumiewającego spostrze-żenia, że komórki rakowe przeżyływ 100 procentach, a nawet po krót-kim okresie inkubacji ich liczba za-częła rosnąć. Wyglądało to tak, jak-by wyciąg ze śledziony chorych zwie-rząt sprzyjał rozwojowi nowotworu.Nie zwróciłem wówczas na ten faktwiększej uwagi – szukałem lekarst-wa, nie zagadek.

Natomiast doświadczenia z ko-mórkami kępek Peyera pobranymiod myszy zarażonych nowotworemdały rezultaty, które przeszły moje najśmielsze oczekiwania.Zamiast wspomnianych poprzednio 50 do 100 tysięcy komó-rek zabijających w ciągu trzech dni jedną komórkę rakową,jeden limfocyt z jelita cienkiego uśmiercił w niecałą godzinęczterysta komórek rakowych, które szybko wchłonęły czer-wony barwnik i zginęły.

Powtarzałem to doświadczenie raz za razem, aż w końcuuwierzyłem w uzyskany wynik i podzieliłem się nim z innymi.Wystawione na działanie odrobiny wyciągu z kępek Peyerarakowe komórki czerwieniały ze strachu, po czym marszczyłysię i umierały. Masowa rzeź nieuchwytnego dotychczas wrogaprzepełniła mnie radością i podnieceniem.

Poprosiłem dra Jose’a, aby rzucił okiem na ten wspaniaływidok.

— One wszystkie nie żyją! — wykrzyknął z lekkim ożywie-niem. Potem z typowym chłodem badacza dodał: — Inte-resujące.

Następne tygodnie przyniosły jeszcze więcej czarów. Testywykazały, że moje ekstrakty z limfocytów nie są szkodliwe dlazdrowych komórek. Potrafiły one uchronić zwierzęta przedzarażeniem rakiem, a jednorazowa, mała dawka wyciąguwydłużała życie osobników chorych. Badania przeprowadzo-no także na innych odmianach raka, w tym na wątrobiakuszczura, odnotowując identyczny sukces.

GASNĄCE MARZENIAZapytałem, kiedy odkrycie to będzie można zastosować

u śmiertelnie chorych ludzi.— Jeszcze nie prędko — padła odpowiedź.Nikt spośród kolegów ani przełożonych w laboratorium

nie podzielał mojego podniecenia. Co gorsze, wszyscy spra-wiali wrażenie obrażonych, zarówno na mnie, jak i na moje

odkrycie. Być może zraniona została ich miłość własna. Nakażdym kroku przypominano mi, że nie posiadam formal-nego przeszkolenia ani tym bardziej wykształcenia w tejdziedzinie, podczas gdy oni mają za sobą wiele lat praktyki.Moja praca w Clinical Sciences Building (Royal MelbourneHospital) i w Ludwig Institute stawała się coraz bardziejosamotniona.

Wśród wspierających mnie instytucji, dzięki którym mia-łem dostęp do doświadczalnych zwierząt oraz sprzętu labora-toryjnego, znajdował się między innymi Wydział BiochemiiUniwersytetu w Melbourne. Dr Schreiber, jego dyrektor,odwiedził mnie osobiście i zakomunikował, że w ciągu kilkudni, jakie tam spędziłem, doprowadziłem do wewnętrznychtarć. Ponieważ nie posiadałem kwalifikacji, nie byłem tamzatrudniony ani nie należałem do ich „grupy”, zaś wydział zewzględów organizacyjnych nie mógł utrzymywać jeszcze jed-nego pracownika. Z nikim się nie biłem ani nie kłóciłem,

nikogo też nie obraziłem. Pracowa-łem za darmo, a przede wszystkimmoja praca przynosiła niewiarygod-ne rezultaty. Jak mogli przerwać takobiecujące badania? Te ekstraktyzabijały raka skuteczniej i bezpie-czniej niż jakikolwiek inny znanyśrodek!

— To nie ma znaczenia — po-wiedział dr Schreiber.

Dr Jose zwrócił mi uwagę, żepublikacja to jedyny sposób, w jakinaukowiec może zwrócić na siebieuwagę środowiska i zaproponował,abym wystąpił z prezentacją na do-rocznym zjeździe Clinical OncologySociety of Australia (COSA) w roku

1981. Nadzieja rozgorzała z nową siłą. Starannie przygotowa-łem materiały. Może wśród lekarzy idea skutecznej terapiispotka się z lepszym przyjęciem, niż na polu jałowych badań.

Kilka miesięcy później stałem z dumą obok mojej planszyjako najmłodszy w historii prestiżowych zjazdów COSA autororyginalnego projektu. Przy mojej ekspozycji zatrzymało sięzaledwie kilka osób, a i to jedynie po to, żeby poradzić mizaprzestanie badań i skupienie się na studiach. Powiadali, żejestem za młody i naiwny.

— No, a jak oceniacie moją pracę? — pytałem.— Interesująca — odpowiadali i odchodzili.Największy tłok panował przy wystawie poświęconej diag-

nostyce przeciwciał. Mini spódniczka i dekolt atrakcyjnejprezenterki były bez wątpienia największą jej ozdobą. Dodiabła, nawet mnie utkwiły w pamięci te jej antyciała mono-klonalne!

Przyszedłem tam licząc na uznanie, na to, że spotkamkogoś, kto poprowadzi badania dalej, tam gdzie ja dostępunie miałem, i zastosuje moją metodę w leczeniu ludzi. Jeśliw głębi duszy miałem jakiekolwiek złudzenia, to bardzoszybko zostałem ich pozbawiony. Naukowcy i lekarze trak-towali mnie i moje odkrycia równie serdecznie jak ostry atakhemoroidów albo wysypkę.

Wystawy były ciekawe, natomiast towarzyszące zjazdowikonferencje wręcz fascynujące. Dzięki nim dowiedziałem sięo najnowszych osiągnięciach w zakresie środków hormonal-nych, immunostymulantów oraz chemioterapii. Immunotera-pia wciąż pozostawała obiecującą dziedziną, podczas gdyomówienia prac z zakresu chemioterapii miały realistyczny,defetystyczny charakter. Hormony znajdowały coraz szerszezastosowanie w leczeniu ogólnym. Uszkodzeniom kości orazbólowi w schorzeniach nowotworowych takich jak szpiczak

24 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 26: Nexus 01

mnogi można było zapobiegać przez podawanie hormonówanabolicznych. Nawet te informacje miały dla mnie wartość.Pokazywały, jak konkretnie można pomóc mojemu ojcu.

Podczas zjazdu zamierzałem zaprzyjaźnić się z onkolo-giem leczącym ojca, który później dokładał wszelkich starań,żeby mnie zniszczyć. Sytuacje takie towarzyszą mi przez całeżycie. Moi najwięksi wrogowie zawsze wywodzą się spośródbliskich przyjaciół.

Kiedy zasugerowałem mu, aby w terapii ojca zastosowałhormony anaboliczne, wpadł w złość. Nadepnąłem mu naodcisk, ośmielając się proponować sposób leczenia. Czy gouraziłem? Może należało go poprosić w inny sposób? Któż towie? Ja tylko chciałem ulżyć ojcu. Tak czy inaczej, odmówił,ojciec zaś nie chciał przyjmować niczego, czego nie zalecił mujego lekarz.

Na zjeździe udało mi się tylko obrazić leczącego ojcaspecjalistę. Cała reszta mnie zignorowała. Wystąpiłem z me-todą leczenia raka, lecz nikogo to nie zainteresowało.

DUMA I KŁAMSTWA W SZTUCE LECZENIAJednym z największych osiągnięć współczesnej medycyny

jest stwierdzenie, że nikt nie musi cierpieć, ponieważ praw-dopodobnie nie ma bólu, którego nie dałoby się wyelimino-wać za pomocą nowoczesnych środków farmakologicznych.Zapewne jest to prawda, nawet w przypadku silnych bólówtowarzyszących chorobom śmiertelnym, pod warunkiem jed-nak, że ktoś nie odróżnia egzystencji od życia; egzystencjiw stanie zamglonej percepcji, stępionych emocji, wywołanegoprzez leki odrętwienia; śpiączki na jawie, kiedy pacjent walczyo zrozumienie pędzącego wokół niego świata, gdy próbujemówić, lecz z jego ust płynie tylko niezrozumiały bełkot, kiedyz trudem przeczesuje wspomnienia, szukając choćby małejiskierki radości, woli dalszej walki, lecz nie może znaleźćnawet własnej pamięci.

Często taką właśnie cenę trzeba zapłacić za fizycznykomfort. „Potrafimy zapobiec cierpieniu w śmiertelnej choro-bie” – głoszą medyczni głupcy, którym zależy na podtrzyma-niu i potwierdzeniu iluzji bez oglądania się na rzeczywistość.

Rak nie zna litości. Chemioterapia i radioterapia niezdołały powstrzymać postępu choroby u mojego ojca. W mia-rę jak szpiczak mnogi rozszerzał swoje władanie, druzgoczącszkielet i niszcząc system immunologiczny, powracające in-fekcje i ból, ciągły ból, stały się najważniejszymi problemamijego życia. Będąc przykutym do łóżka, cierpiąc z powoduucisku kości, licznych złamań żeber oraz rozpadającej sięmiednicy, ojciec przyjmował środki przeciwbólowe wyłączniena noc, aby móc zasnąć. Nie chciał stracić choćby godzinyz czasu, gdy jego umysł pozostawał w stanie świadomości.Wiedział, że czasu tego ma niewiele, więc chciał go w pełniprzeżyć. Osadzony w rozkładającym się ciele umysł pozostałjedynym nietkniętym sanktuarium. Ojciec nie chciał czymkol-wiek go splamić, nie chciał, by najbliżsi oglądali go w stanieumysłowego otępienia.

Zaczęły się problemy na studiach. Nie mogłem dostrzeczwiązku między wieloma tematami, zaś nauka paru przed-miotów była najzwyczajniejszą stratą czasu. Uczyliśmy się naprzykład, w jaki sposób umieścić rakietę na orbicie Jowisza(wiedza bez wątpienia pożyteczna, jeżeli ktoś prowadzi prak-tykę w kosmosie i zamierza wysłać obcym jakąś receptę;oczywiście miałoby to sens tylko wówczas, gdyby na ichplanecie działała choćby jedna apteka). Metoda oczyszczaniaplutonu do produkcji głowic nuklearnych była kolejną bez-cenną informacją, jaką uraczono nas na studiach poświęco-nych podobno sztuce leczenia. Tymczasem medycyna pre-wencyjna nawet nie została omówiona. Pod koniec lat sie-demdziesiątych i na początku osiemdziesiątych – właśnie

wtedy zdobywałem formalne wykształcenie – dietę oraz zaga-dnienia żywienia uznawano za alternatywną herezję.

Zajęcia z anatomii były zorganizowane w szczególnienieefektywny sposób. Otrzymaliśmy do dyspozycji zwłoki, naktórych przez dwa lata mieliśmy przeprowadzać sekcje. Grupaośmiu studentów ze skalpelami w dłoniach godzinami grzebaław ciałach, próbując prześledzić przebieg nerwów i żył. Zwłokito nie to samo, co żywa tkanka i rzadko kiedy wyglądają jak narysunkach w atlasie anatomicznym. Ja nauczyłem się anatomiiz atlasu. Zajęcia dałyby znacznie więcej, gdyby do każdej grupyprzydzielono dobrze wyszkoloną osobę, która kierowałabystudentami i udzielała wyjaśnień. Moje wspomnienia z tychćwiczeń nie są przyjemne: zaduch formaliny, student wbijającyzęby w biceps nieboszczyka, inni używający zamiast skakankijelita cienkiego albo grający w piłkę stwardniałym płucem. Tenodrażający brak szacunku dla mężczyzn i kobiet, którzyofiarowali swoje ciała medycynie, napawa mnie obrzydzeniem.

BADANIA MEDYCZNE – STAGNACJA I BRAK KIERUNKUW epoce inżynierii genetycznej i codziennych obietnic

medycznych cudów trudno wyobrazić sobie czasy, gdy nowamyśl musiała długo czekać, zanim ujrzała światło dzienne.A jednak zarówno wówczas, jak i dzisiaj napotykamy na polubadań klinicznych mnóstwo zawiłych protokołów oraz nie-znaczne modyfikacje reguł i narzędzi badawczych, które majądoprowadzić do nieznacznej poprawy wyniku uzyskanegoprzez wciąż tych samych, zmęczonych graczy: chirurgię, pro-mieniowanie i chemioterapię. Dla ludzi spragnionych nowychrozwiązań jest to dowód stagnacji.

Jako student medycyny, miałem teraz okazję zetknąć siębezpośrednio ze sztywnymi, nieludzkimi, graniczącymi z obłę-dem zasadami, jakim niejednokrotnie podporządkowywanokliniczne testy, a także z budzącymi wątpliwości wyznacz-nikami sukcesu. W leczeniu raka na przykład, poddawanyocenie środek do stosowania w chemioterapii uznawano zasukces, jeśli spowodował zmniejszenie masy rakowej, choćbynawet pociągało to za sobą skrócenie życia pacjenta.

Kilkadziesiąt lat temu szpitale w imię nauki posługiwałysię nieetycznymi, odrażającymi procedurami. Brzemiennymkobietom wstrzykiwano duże dawki promieniotwórczych izo-topów, aby sprawdzić ich oddziaływanie na embrion; jądrawięźniów napromieniowywano w celu obserwacji wywołanychtym zmian; krewnych zarażano rakiem pacjenta, żeby zbadaćreakcje ich organizmów (ujawniono co najmniej jeden przy-padek przeniesienia raka i śmierci matki pacjenta).

Dzisiaj brak humanitaryzmu występuje także, choć nie takjawnie jak kiedyś. Tkwi on w celach badań oraz w ichstrukturze.

Pamiętam przypadek pewnej pacjentki, dwudziestodwule-tniej matki, która trafiła na akcję badań monitorowanychi została przydzielona do grupy leczonej za pomocą blokadyhormonalnej. To badanie raka piersi zostało zaprojektowanew taki sposób, aby można było ocenić skuteczność różnychmetod leczenia: samej chirurgii (miejscowej), samej chirurgii(rozszerzonej), radioterapii, chemioterapii, blokady hormo-nalnej i kombinacji powyższych metod.

Całkiem precyzyjne dane na ten temat zdobyto już wcześ-niej w trakcie licznych badań na całym świecie i od wielu latznane były ogólne zasady leczenia kombinowanego, dającegonajlepsze wyniki. W tym protokole badawczym nie było mowyo takiej elastyczności. Jak możemy uzyskać precyzyjne wyniki,jeżeli w danej grupie zastosujemy elementy terapii innej grupy?

Okrucieństwo takiego stanowiska widać w całej rozciągło-ści na przykładzie wcześniej wspomnianej pacjentki. Ponie-waż przydzielono ją do grupy hormonalnej, nie stosowanowobec niej innych form terapii, nawet wówczas gdy stało się

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 01

Część 2 zawierająca bardziej szczegółowy opis Tera-pii Indukowanej Remisji w następnym numerze.

oczywiste, że przyjęty sposób leczenia jest nieskuteczny, a roz-wijający się rak połamał jej kilka kości. (W przypadku rakapiersi zdarza się to dość często. W standardowej terapiitamtych czasów, która nie zmieniła się praktycznie do dniadzisiejszego, stosuje się naświetlania w celu leczenia złamańi złagodzenia towarzyszącego im bólu. Ta pacjentka zostałaich pozbawiona i prawdę powiedziawszy, dla „dobra” eks-perymentu nigdy jej radioterapii nie proponowano). Jeszczeraz chcę podkreślić obłęd tej sytuacji: doświadczenie potwier-dzało to, co zostało już ustalone w wyniku wielu wcześniej-szych eksperymentów. Skąd zatem ta tendencja do ponow-nego odkrywania rzeczy znanych bez względu na konsekwen-cje dla pacjentów? Ano stąd, że w ten sposób stwarza sięiluzję pracy, ruchu i postępu w zastałej kloace bezsilnejmedycyny.

W Australii rewolucja leczenia naturalnego dopiero sięrozpoczęła, a sama metoda walczyła o akceptację. Zdecydo-wane twierdzenia tej nowej gałęzi medycyny niosły ze sobąnadzieję i zamieszanie. Odpowiedź konwencjonalnej medycy-ny była druzgocząca. Medycynę alternatywną uznano zaoszustwo i ostro potępiono, zaś jej przedstawicieli izolowanoi szykanowano. Potępienie i zakaz wykonywania zawoduczekały lekarzy, którzy ośmieliliby się propagować albo prak-tykować nowe poglądy.

Zwolennicy wyłaniającej się dyscypliny działali w sposóbniezbyt naukowy, ale ich oponenci nie chcieli przeprowadzićbadań, które dowiodłyby fałszu twierdzeń medycyny alter-natywnej. W rezultacie takiej postawy doszło jedynie doszermierki na poglądy, w której rola ofiary przypadła w końcuw udziale zbitemu z tropu społeczeństwu. Pacjentów od-wiedzających naturopatów często spotykała kara, lekarzetraktowali ich nieuprzejmie i zdarzały się nawet przypadki, żeodmawiali dalszego leczenia. Pacjenci dowiadywali się o no-wych możliwościach, jednak wciąż nie było dowodów potwier-dzających zarówno ich skuteczność, jak i jej brak.

Razem z matką nieustannie poszukiwaliśmy nowych środ-ków, śledziliśmy badania w kraju i za granicą. Nagły napływsygnałów ze strony medycyny naturalnej skłonił nas do wy-próbowania szeregu nowych metod: siła umysłu, zioła, wita-miny, dieta wegetariańska, makrobiotyki. Ojciec próbowałwszystkiego, ale na próżno.

Głodówki, soki, medytacje, proste, uniwersalne technikimogły dopomóc człowiekowi w odzyskaniu panowania nad sobąw sytuacji dramatycznej, kiedy dorosły staje się bezradny niczymdziecko i całkowicie uzależniony od swoich lekarzy. Nawet jeżelizabiegi te przynosiły nikły efekt w wymiarze fizycznym, to ichpsychologiczne oddziaływanie, pomoc w przynajmniej częścio-wym odzyskaniu kontroli nad swoim życiem, były czymś, czegokonwencjonalna medycyna zaoferować nie mogła. I jeszczejedno; medycyna alternatywna bardzo mocno promowałakoncepcję, że odpowiednie pobudzenie systemu immunologicz-nego może usunąć raka – idea napawająca otuchą.

Być może podejmując próbę współzawodnictwa z nowymprzeciwnikiem, a może zniechęceni niepowodzeniami w sto-sowaniu toksycznych środków, co nazywało się „standardowąterapią”, decydenci postanowili skoncentrować siły na im-munoterapii. Ja należałem do „obiecującego” pokolenia.Konwencjonalna medycyna dostarczyła nowego wojownika,immunostymulant o nazwie „interferon” – „obiecujący” lek.Nie będę nawet przekonywać, że wiem lub rozumiem, cozmienia kierunki badań we współczesnej medycynie, mogętylko powiedzieć, że przemysł doskonale dostraja się dopoglądów i potrzeb opinii publicznej. W latach siedemdziesią-tych modne stały się funkcje immunologiczne, więc przezblisko dziesięć lat na pierwszej linii frontu badań znajdowałysię interferon i interleukin. W latach osiemdziesiątych społe-

czeństwa domagały się medycyny naturalnej, więc pojawił sięTaxol – lek produkowany na bazie naturalnych ekstraktów.

Jeżeli powyższy akapit zawiera wzmiankę o złowieszczym,manipulatorskim ramieniu przemysłu, to dlatego że w tejdziedzinie odgrywa on ogromną rolę. Interferon okrzykniętynowym mistrzem lat siedemdziesiątych tak naprawdę odkrytyzostał 50 lat wcześniej i odłożony na półkę. Czy wracano bydo niego, gdyby powyższe nie było prawdą? Łatwowiernośćopinii publicznej oraz jej podatność na manipulacje wykorzys-tywane są bezwzględnie w wielu dziedzinach i rak dzierży podtym względem palmę pierwszeństwa.

SKRADZIONA NADZIEJAAtak interferonu był imponujący. Gazety, magazyny, radio

i telewizja pełne były aż do przesytu relacji o tym cudownymleku. Niczym dobrze naoliwiona maszyna Instytut Raka obwieś-cił, że przystąpi do badań nad interferonem, w ślad za czymuruchomiono niebawem akcję gromadzenia funduszy na pracebadawcze. Ta „karuzela” obwieszczania przełomu, potemprogramu uzupełniających badań i na koniec apeli o publicznedotacje, rok po roku powtarzała się z monotonną regularnością.

Wiele kontrowersyjnych postaci oskarżono o żerowaniena rozpaczy ofiar i czerpanie zysków z fałszywej nadziei. Czymający na koncie dziesięciolecia niepowodzeń, lecz dysponu-jący doskonałym marketingiem, wciąż zapewniający o doko-naniu przełomu i bliskim dniu sukcesu, wyciągający od społe-czeństwa miliardy dolarów przemysł pracujący na potrzebywalki z nowotworami, nie powinien być oskarżony o to samo?Wczorajsi bohaterowie odchodzą w zapomnienie, lecz na-tychmiast pojawiają się ich niosący nadzieję następcy i czasjakiś lśnią w sławie, dopóki nie przepadną. Nie zawsze udajesię im spełnić oczekiwania terapeutyczne, ale za to za każdymrazem udaje się im skutecznie podtrzymywać iluzję dynamicz-nego postępu oraz przynosić fenomenalny zysk.

Interferon wykazywał dużą aktywność w niektórych od-mianach raka. Co ważne, powtarzały się doniesienia o jegoskuteczności w leczeniu zaawansowanych przypadków szpi-czaka mnogiego. Szpital ojca obwieścił, że zbada skutecznośćtego leku u chorych na szpiczaka. Marzenia przybierałyrealną postać, wracała nadzieja!

Mój ojciec był lekarzem. Pracował w Peter McCallum CancerInstitute i był po imieniu z większością pracujących tamspecjalistów. Był też jednym z nielicznych pacjentów, którym udałosię tak długo żyć ze szpiczakiem, więc sądziliśmy, że skoro inneterapie nie dawały rezultatu, zostanie teraz wytypowany do badań.

Rzeczywistość bardzo rzadko dostosowuje się do naszychmarzeń i modlitw, lecz w przypadku ojca wykazała wyjątkowei zupełnie niepotrzebne okrucieństwo. Po miesiącach niepo-koju i ponurych planów na przyszłość, czekaliśmy teraz nazawiadomienie o skierowaniu ojca na leczenie interferonem.Ojciec został odrzucony.

W medycznych badaniach, przeprowadza się często op-tymalizację doboru pacjentów w celu uzyskania dobrychwyników. Im zdrowszy pacjent, tym większe prawdopodo-bieństwo, że przeżyje okres testów (nie ma sensu inwestowaćw kogoś, kto może umrzeć, zanim zebrane zostaną wszystkiedane) i że badany produkt zaprezentuje się pozytywnie.Ojciec przedstawiał ryzyko. Śmierć czaiła się coraz bliżej;nowotwór kontynuował marsz, czyniąc coraz szybsze postępy,co spowodowane było zmęczeniem organizmu oraz załama-niem ducha, lecz nie z powodu choroby, ale z braku nadziei,która została mu odebrana.�

Przełożył Mirosław Kościuk

26 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 28: Nexus 01

GENERATOR„POLTERGEISTÓW”

GENERATOR„POLTERGEISTÓW”

Zjawiska typupoltergeist mogąbyć przejawem

zarówno działalnościduchów zmarłych

ludzi, jaki występowania

anomalii elektro-magnetycznych,

co w swoimlaboratorium

udowodnił wynalazcaJohn Hutchison.

Albert Budden1996

17 Brook Road SouthBrentford, Middlesex TW8 0NN

Wielka Brytania

Tel. +44 0181 560 9497

I lekroć biorę do ręki NEXUSA, zawsze jestem pod wrażeniem „oświadczeniacelu” zamieszczanego w każdym numerze na pierwszej stronie pod tytułem

mówiącego o udostępnianiu „ukrytej wiedzy”, zwanej też „gnozą”, w celu dopo-możenia ludziom w nadążaniu za zmianami, jakie dokonują się na naszej planecie.Chociaż sprawy związane ze zjawiskami paranormalnymi nie są dla ludzi takznaczące jak wojna, czy zagadnienia dotyczące środowiska naturalnego, nie da sięzaprzeczyć, że podobnie jak NOLe wzbudzają one szerokie zainteresowanie opiniipublicznej. Trudno powiedzieć, dlaczego tak jest. Być może ludzie poszukujączegoś, co nadałoby ich życiu sens.

Jeżeli chodzi o mnie, badam różne anomalie od szesnastu lat i zgromadziłemprzez ten czas wiele fascynujących materiałów. Ostatnio pewien wynalazca pomógłmi wyrobić sensowne spojrzenie na jedną z największych zagadek naszych czasów– zjawisko poltergeist.

John Hutchison z Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie dokonał tak niezwykłychodkryć, że warto, aby również inni mogli się z nimi zapoznać.

AKTYWNOŚĆ POLTERGEISTÓWOstatnimi czasy opinia publiczna została uraczona kilkoma wysokobudżetowy-

mi, pełnymi efektów specjalnych filmami ukazującymi poczynania poltergeistów.Na ich podstawie można było wyrobić sobie pogląd, że mamy do czynienia zespektakularnym zjawiskiem, w ramach którego duchy z innych wymiarów przedo-stają się do naszego świata, aby siać w nim spustoszenie. Przypuszczam, że tylkonieliczni widzowie są świadomi, że poza tą filmową fikcją kryją się realne fakty– meble wędrujące po pokoju, sprzęty unoszące się w powietrzu, ogień zapalającysię za zamkniętymi na cztery spusty drzwiami, znikająca w tajemniczy sposób woda,różne przedmioty pojawiające się nie wiadomo skąd i równie tajemniczo znikające,wyginające się i łamiące pod wpływem tajemniczej siły żelazne kraty, a takżerozpryskujące się na drobne kawałki lustra.

Najbardziej zaskakują jednak efekty wywierane na urządzenia elektronicznei sprzęt elektryczny, które potrafią niekiedy dokonać niebywałych rzeczy. Telewizo-ry samoczynnie włączają się i wyłączają, telefony dokonują połączeń uważanychprzez fachowców za „niemożliwe”, zaś komputery uruchamiają programy, którenigdy nie były w nich instalowane, albo wyświetlają informacje niedostępne dlazwykłego użytkownika. Co wywołuje tak niecodzienne i niepokojące zjawiska i comają one wspólnego z kanadyjskim wynalazcą?

BADANIAWiadomości o różnych przypadkach docierają do mnie za pośrednictwem ludzi,

którzy wiedzą o moim zainteresowaniu anomaliami (napisałem już trzy książki naten temat). Każdy z nich niesie ze sobą zwykle jakąś niespodziankę. Zupełnie niebyłem przygotowany na sytuację, jaką zastałem w „nawiedzonym” domu pewnejpary w średnim wieku w Welyn Garden City w Hertfordshire w Wielkiej Brytanii.Kiedy usiadłem na wygodnej kanapie z małym magnetofonem w ręku, któregoużywam do nagrywania rozmów, zostałem zaskoczony głośnym trzaskiem, któryzdawał się dobiegać ze ściany naprzeciwko. Zarówno Jane, jak i David – jaknazwałem tę parę – nie wykazali nim najmniejszego zainteresowania. „Tak dziejesię bez przerwy” – powiedzieli spokojnym tonem.

Nieco zdziwiony bawiłem się przez chwilę magnetofonem, po czym położyłemgo na niskim stoliku obok filiżanki z kawą. Widać nie wyjaśnione hałasy, jak choćbyodgłos ciężkich kroków dobiegający rankiem z piętra, były w tym domu naporządku dziennym.

Jane i David uraczyli mnie opowieściami o strzelających żarówkach, magneto-widzie odmawiającym posłuszeństwa w niektóre dni, wazonach z kwiatami żeg-lujących w powietrzu i roztrzaskujących się na dywanie, zapałkach zajmujących sięogniem wewnątrz pudełka zamkniętego w szufladzie, odkręcających i zakręcających

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 01

Antena mikrofalowa

odbicie promieni

miejsce osobliwości

Typowy rozkład zanieczyszczeń elektromegnetycznych generujący miejs-ca osobliwości, w których występują różne zjawiska typowe dla EfektuHitchisona.(Źródło: UFOs: Psychic Close Encounters – The Elektromagnetic Indictment, Blandford, 1995)

się samoczynnie kurkach kranu, dzwoniącym dzwonkuu drzwi wejściowych, za którymi nie było nikogo, kto mógłbynacisnąć włącznik, pękających niemal co noc lustrach w toale-tce, kamiennym posążku na podwórzu stającym w płomie-niach, który na skutek wybuchu stracił ręce, nogi oraz głowę(znaleziono je w ogrodzie w odległości kilku metrów odniego), i wreszcie tym, co niepokoiło ich najbardziej, z uwagina niezbędną do tego dużą ilość energii – ciężkim, drew-nianym stole, który regularnie przewracał się w nocy do górynogami (mniej więcej dwa razy na tydzień).

Nie byłem pewny, czy zdołam to wszystko zapamiętać,niemniej nie przejmowałem się tym zbytnio, gdyż wiedziałem,że cała ta rozmowa nagrywa się na taśmie. Sięgnąłem po kawęi wówczas okazało się, że napój w filiżance szybko wiruje.Spojrzałem pytająco na Jane i Davida, lecz oni tylko zgodniewzruszyli ramionami. Wir w filiżance nagle zniknął, ja zaśstraciłem ochotę na kawę.

Czytelnicy moich książek w Wielkiej Brytanii, USA i Au-stralii wiedzą, że przyczyny tych zjawisk nie stanowią już dlamnie zagadki. Po 16 latach badań jestem pewien, że znam ichistotę.

Jednym z przyrządów, jakie zawsze zabieram ze sobą namiejsce badań, jest miernik promieniowania elektromagnety-cznego. Jane i David pozwolili mi pomyszkować po swoimdomu z włączonym mier-nikiem. Wkrótce okazałosię, że miejsce to podda-wane było nagłym i silnymprzypływom energii. Mog-łem to przewidzieć nawetbez mierzenia owych za-nieczyszczeń elektromag-netycznych (z którychmierzenia jestem znany),ponieważ w odległości za-ledwie pięciu stóp (1,5 m)od zewnętrznej ścianywznosił się mierzącyczterdzieści stóp (12 m)wysokości maszt służącydo przekazu sygnałów mi-krofalowych. Zapewnewładzom odpowiedzialnym za planowanie przestrzenne, któ-re nie widzą zagrożenia dla zdrowia w liniach energetycznychprzebiegających nad domami mieszkalnymi, maszt przesyłają-cy mikrofale wydawał się mało znaczącym szczegółem.

Problemy zdrowotne Jane i Davida okazały się typowe dlaludzi przebywających przez długi czas w pobliżu źródeł pólelektromagnetycznych. Prześladowały ich alergie na żywność,uczulenie na środki chemiczne, nadwrażliwość na elektrycz-ność oraz fotofobia (nadwrażliwość na światło), przez cooboje musieli nosić przyciemnione szkła. Na ich obecnąsytuację rzutował dodatkowo fakt, że w przeszłości pracowaliprzez kilka lat w radiu.

Przeprowadzone w kilku pokojach pomiary wykazały, żegęstość pola magnetycznego przekraczała w nich 100 mili-gausów na metr, zaś jego potencjał elektryczny wynosił od 25do 35 kilowoltów; sporadycznie przekraczało 0,5 miliwata nacentymetr kwadratowy w skali RF (radio frequency – częstot-liwość radiowa). Żadne z tych pól nie było stałe, natomiastwszystkie nagłymi falami rozprzestrzeniały się po domu.

Jeszcze przed dokonaniem pomiarów doświadczyłem sym-ptomów znamionujących bliskość źródła silnego pola. Czułemmrowienie dłoni, jeżyły mi się włosy na rękach, dokuczał miteż silny ból głowy, który zaczął się zaraz po wejściu do domui ustąpił jakieś dziesięć minut po jego opuszczeniu. Jak dotąd

nie zetknąłem się z ani jednym przypadkiem zjawiska typupoltergeist poza obszarem dużej aktywności elektromagnety-cznej.

Głęboko zamyślony wróciłem pociągiem do Londynu.Wprost nie mogłem doczekać się chwili, kiedy będę mógłodsłuchać naszą rozmowę. Gdy włączyłem magnetofon, oka-zało się, że taśma jest czysta, co aż tak bardzo mnie niezdziwiło. Zacząłem zastanawiać się nad implikacjami płynący-mi z obecności tak niezwykłych pól i wkrótce doszedłem downiosku, że dla kogoś o słabej znajomości zjawisk elektro-magnetycznych pola takie muszą wydawać się niesamowitymźródłem energii, skoro wprawiają w ruch przedmioty orazmateriały nie zawierające żelaza (np. ceramikę, wodę, ka-mień, beton oraz drewno). Każdy, kto eksperymentuje z mag-nesami, bardzo szybko odkrywa, że oddziałują one wyłączniena żelazo. Nic zatem dziwnego, że świadkowie podejrzewająw takich przypadkach występowanie psychokinezy (PK). Oso-biście uważam ją za zupełnie odrębne zjawisko od typowejaktywności poltergeist.

ANALIZA ZJAWISKA POLTERGEISTW jaki sposób z naukowego punktu widzenia można

połączyć w zrozumiałą całość wszystkie niezwykłe efektyopisane przez Jane i Davida? Rozpatrzmy je kolejno:

1. Nieustannie „trzaska-jące” żarówki.

Napływająca fala ener-gii zasila obwód poprzezatmosferę i szkło żarówki,przez co w wolframowymwłóknie płynie większyprąd. Owe powtarzającesię „uderzenia” we włók-no powodują za każdymrazem niewielki ruch,zwłaszcza wówczas gdywłókno jest gorące i bar-dziej elastyczne. Po nie-długim czasie metal włók-na ulega zmęczeniu i ko-lejne włączenie żarówki

powoduje pęknięcie włókna, czemu towarzyszy znajomytrzask.

2. Magnetowid odmawia posłuszeństwa w niektórych przypa-dkach.

Pole magnetyczne może oddziaływać na obwody elektro-niczne i zakłócać ich pracę poprzez wywoływanie efektówmagnetostrykcyjnych. Oznacza to, że pole magnetyczne wy-wołuje deformacje mikroskopijnych elementów ferrytowychtak, iż następuje przerwanie najważniejszych połączeń, coznajduje odzwierciedlenie w wadliwej pracy obwodu. Kiedypole zanika, ferrytowe elementy odzyskują normalne roz-miary, połączenia zostają przywrócone i obwody funkcjonująnormalnie.

3. Głośne trzaski i odgłos ciężkich, posuwistych kroków.Gdy żelazo lub stal ulega namagnetyzowaniu przez pole,

które następnie raptownie zanika, pod wpływem efektu zna-nego jako akustyka magnetostrykcyjna powstaje fala dźwięko-wa. W zależności od grubości i długości metalowych elemen-tów oraz sposobu ich zamontowania w budynku, możemyusłyszeć głębokie „tąpnięcia” lub wysokie „trzaski”. Na przy-kład, osadzone w stropie solidne belki będą generować serieprzemieszczających się „tąpnięć” do złudzenia przypominają-

28 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 30: Nexus 01

Wszystko to, co badaczezjawisk parasychicznych od

dziesięcioleci dokumentowalijako przejawy aktywności

duchów, a kapłani usiłowaliprzegnać egzorcyzmami,pojawiło się tym razemw laboratorium, gdziepracował sprzęt Johna

Hutchisona.

cych odgłos kroków, podczas gdy osadzone w ścianach cien-kie przewody będą źródłem ostrych „trzasków”.

Przedstawione dotychczas zjawiska można zrozumiećdzięki lekturze Handbook of Magnetic Phenomena (Poradnikzjawisk magnetycznych) Harry’ego E. Burke’a1. Zapałki pło-nące wewnątrz zamkniętych w szufladzie pudełek mogą byćefektem termicznego oddziaływania mikrofal. Na własne oczywidziałem żarówki błyskowe zapalane na odległość za sprawązjawiska diatermii wywołanego przez pole mikrofalowe.Dzwonek u drzwi z łatwością mógł być uruchomiony przezwzmożony przepływ energii, który wzbudzał obwód. W podo-bny sposób można też uruchomić alarm w samochodzie.Wydawać by się mogło, że odkręcenie kurka przez polemagnetyczne nie wchodzi w rachubę z powodu mechanicznejsiły potrzebnej do tej operacji, niemniej zwrócono mi uwagę,że cały szereg tajemniczych zdarzeń, takich jak zamykającesię z trzaskiem drzwi, otwierające się na oścież okna alboodkręcające się samoistnie kurki kranu to typowe zwiastunynadciągającego trzęsienia ziemi. Gromadzone przez sejsmo-logów raporty na ten temat noszą nazwę „symptomów”.Informacje te udowodniły mi, że nie wszystko można zro-zumieć wychodząc ze zdroworozsądkowego punktu widzeniadzisiejszej logiki i że „ukryta wiedza”może zostać odkryta przez tradycyj-ne, zdyscyplinowane powtarzaniećwiczeń umysłowych zwanych po-wszechnie edukacją!

Zagłębiając się w listę efektówtowarzyszących zjawisku poltergeist,docieramy w końcu do miejsca,w którym staje się jasne, że prawafizyki nie wystarczą i musimy zagłę-bić się w obszary nieznanego – nieopisane i czysto eksperymentalne.W jaki sposób ciężkie przedmiotylewitują, skoro nie są wykonanez metalu ani nie zawierają metalo-wych części (przewrócony ciężki dre-wniany stół)? Dlaczego kamień i/lubbeton pęka albo staje w ogniu? Skąd biorą się rysy na lustrze?Jak pole elektromagnetyczne mogło na moich oczach wpra-wić w ruch wirowy kawę w filiżance? Miałem problem.Wiedziałem, że zjawiska typu poltergeist powstają w miejs-cach o podwyższonej aktywności elektromagnetycznej, jakiejednak fizyczne mechanizmy były odpowiedzialne za wywoły-wanie takich efektów?

GENERATOR POLTERGEISTÓWW tym miejscu pora przedstawić eksperymentalne prace

Johna Hutchisona, pioniera w dziedzinie elektromagnetyzmuz Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Odkrycie, jakiego doko-nał przypadkiem, potwierdza bowiem ponad wszelką wątp-liwość, że aktywność typu poltergeist ma elektromagnetycznąnaturę. Jego badania otwierają drzwi, za którymi znaleźćmożna więcej pytań niż odpowiedzi.

Cóż zatem takiego odkrył Hutchison, że uwagę poświęciłymu telewizyjne programy informacyjne trzech krajów (USA,Japonii oraz Kanady)?

Podstawową rzeczą, jakiej dokonał Hutchison, było ze-branie w jednym pokoju mnóstwa urządzeń emitujących polaelektromagnetyczne (zwojnice Tesli, generatory Van de Gra-affa, nadajniki fal radiowych, generatory sygnałowe etc.).Zauważył, że po pewnym okresie równoczesnej pracy wszyst-kich aparatów pojawiały się efekty identyczne z tymi, któreuważano za typowe dla zjawiska poltergeist. Przedmioty

z najróżniejszych materiałów lewitowały w powietrzu alboprzesuwały się i spadały, w całym budynku w najdziwniejszychmiejscach pojawiały się ognie, usytuowane w odległości 80stóp (24 m) lustro rozpadło się na kawałki, metal wyginał sięi pękał, woda samoistnie wirowała w naczyniach, w powietrzupojawiały się i gasły światła, metal rozpalał się do białości niepowodując zapłonu otaczających go materiałów etc.

Wszystko to, co badacze zjawisk parapsychicznych oddziesięcioleci dokumentowali jako przejawy aktywności du-chów, a kapłani usiłowali przegnać egzorcyzmami, pojawiłosię tym razem w laboratorium, gdzie pracował sprzęt JohnaHutchisona. Choć złożony został z różnych części, działał jakjedna całość. Dziwne zjawiska pojawiały się natomiast w spo-sób równie nieprzewidywalny jak w opisanych przypadkachmanifestacji duchów – można było czekać całymi dniami i nicsię nie działo, a potem nagle monety podskakiwały i obracałysię w powietrzu, woda zaczynała wirować, a transformatorprzestawał działać. Należy tutaj podkreślić, że urządzenie toma tendencję do samozniszczenia. Nomen omen, badaczezjawisk parapsychicznych aktywność typu poltergeist określilimianem „nawiedzenia destrukcyjnego”.

Tak więc udowodniono mi, że klasyczne zjawisko typupoltergeist jest generowane przez pole elektromagnetyczne

– ale jak? Ani konwencjonalne zja-wiska magnetyczne, ani zwyczajnaelektryczność statyczna nie oddzia-łują na materiały nie zawierająceżelaza. Poza tym należało uwzglę-dnić jeszcze inne niezwykłe aspekty– wszystkie efekty występowały przyniewielkiej mocy i w pewnej odle-głości.

Jedno z nagrań wideo ukazujedziewiętnastofuntowy (8,6 kg) cylin-der z brązu unoszący się majestaty-cznie w powietrzu w odległości 80stóp (24 m) od środka urządzenia.Choć trudno w to uwierzyć, Hutchi-son powiedział: „Urządzenie zasila-ne było prądem zmiennym o napię-

ciu 110 wolt. Jedna strona linii posiadała kondensator (60 Hz,250 V) oraz stuamperowy ogranicznik”.

Innym razem odtworzone przez pewną firmę zajmującąsię badaniami z zakresu elektryczności urządzenie Hutchi-sona posiadało: „Wszystkie elementy są zasilane takim sa-mym prądem o natężeniu 15 amperów, napięciu 110 woltówi częstotliwości 60 Hz”.

SIŁA ELEKTROMAGNETYZMU DLA LUDZIZanim przyjrzymy się urządzeniu Hutchisona bardziej

szczegółowo, przypomnijmy, że celem tego artykułu jestdopomożenie ludziom na całym świecie w dostosowaniu siędo coraz szybszych przemian. Jak pokazuje narastające zain-teresowanie wydarzeniami paranormalnymi, zrozumienie im-plikacji zjawiska poltergeist będzie z pewnością pożytecznymcelem.

Do chwili obecnej opinia publiczna myśli, że zjawiskopoltergeist należy uznać za spektakularną fikcję. Do utrwala-nia tego poglądu przez wiele dziesięcioleci przykładali takżerękę badacze zjawisk parapsychicznych, uznając to zjawiskoza przejaw aktywności duchów zmarłych osób albo inteligen-cji z poziomu astralnego. Na obecnym etapie badań zjawiskparanormalnych i przy obecnym poziomie naszej rosnącejświadomości, będącej integralnym elementem ogólnej trans-formacji, ludzie odczuwają silny głód odpowiedzi. Mają dośćoglądania niezwykłych zjawisk i nie rozwikłanych tajemnic.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 01

miedziany pierścień

płaskie pierścieniealuminiowe oddzielonegumowymi paskami

chłodnywiatr

plastikowa ruraśrednicy 25 cm

aluminiowa powłoka

białaplastikowa

komora zewnętrznypierścień

pas transportowy(30 kV)

Generator Van de Graaffa nr 1(średnica 45 cm, wysokość 105 cm)

Generator Van de Graaffa nr 2zbudowany w roku 1984

(średnica 60 cm, wysokość 180 cm)

Dwa typy generatorów Van de Graaffa używane przez Hutchisona. (Cociekawe, posiadam kilka relacji z „nawiedzonych miejsc”, które mówiąo występowaniu w nich „zimnego wiatru”, jaki pokazuje ten rysunek. – A.B.)

Chcą iść dalej. Stoimy na rozdrożu. Nadal możemy posuwaćsię drogą, na której tajemnice pozostają tajemnicami, zgodniez wolą establishmentu badaczy zjawisk parapsychicznych (wo-lę nie podawać tu żadnych nazwisk z obawy przed procesamisądowymi), albo przystąpić do poważnego badania nowychalternatyw, co może otworzyć przed nami nowe kierunkidające nadzieję na uzyskanie odpowiedzi i zrozumienie.

Wielu ludzi w Wielkiej Brytanii i USA zna już mójstosunek do zjawisk paranormalnych, który opiera się naszukaniu związków ze środowiskiem. Pisałem o tym w moichksiążkach, co doprowadziło nawet do powstania społecznegoruchu. Gdybym musiał opisać to jednym zdaniem, powie-działbym tak: W zrozumieniu zjawisk paranormalnych elekt-romagnetyzm jest równie fundamentalny jak genetyka w bio-logii. Jak się jednak niebawem przekonamy zgłębiając naturęurządzenia Hutchisona, przypisanie zjawisku poltergeist na-tury elektromagnetycznej wcale nie oznacza, że możemy siępakować i wracać do domu w przekonaniu, że rozwikłaliśmytajemnicę. Prawdę powiedziawszy, sytuacja jest całkiem od-wrotna, jako że możemy obecnie wkroczyć w obszar przypusz-czeń naprawdę naukowych, choć niektóre z nich zaczynająbrzmieć jak najczystsza science fiction! Innymi słowy, uchylili-śmy bardzo dziwnych drzwi…

Na przykład jednym z rezultatów doświadczeń Hutchisonajest rozrywanie półcalowych (12,7 mm) prętów stalowycho przekroju kwadratowym, tak że na obu częściach powstająwystrzępione końce (pamiętajmy, że wszystko to odbywa sięprzy niskiej mocy i na odległość). Nie wiadomo, skąd wy-zwalane są te ogromne energie. Prowadząc w swoim laborato-rium badania nad rozrywaniem metali, Hutchison doszedł dowłasnych wniosków. Zastanawia się, czy w jakiś sposób niedochodzi do rozerwania struktury czasoprzestrzeni: „Wydajemi się, że pobudzeniu ulega powierzchniowa warstwa eks-perymentalnych mas oraz jej atomy, co wywołuje niestabilnąsytuację czasoprzestrzenną. Być może pozwala to polom zezwojnic Tesli oraz generatorów fal radiowych zamknąć lokal-ną sytuację czasoprzestrzenną. Moim zdaniem dochodziwówczas do uwolnienia niewielkiej ilości energii z potężnych

zasobów czasoprzestrzeni na poziomie subatomowym i po-wstania efektu rozrywania albo przemieszczania”.

I tak oto przystępujemy do rozpatrywania aktywnościpoltergeistów na poziomie fizyki atomowej! Niewiele rzeczypodnieca bardziej niż uświadomienie sobie powiązań międzyobszarami, które wydawały się wcześniej nie mieć ze sobą nicwspólnego. W końcu zdołaliśmy zrobić krok naprzód i obmyś-liliśmy doświadczenia na określenie granic aktywności polter-geistów, odsłaniając tym samym przed sobą ogromne polenowych możliwości. Przemierzamy dziwne krajobrazy, którewcześniej tylko nieliczni przeczuwali jako niejasne ewentual-ności.

Uważając się za przenikliwych i postępowych współcześnibadacze zjawisk parapsychicznych mawiają: „Wiecie, w przy-szłości, to co dzisiaj uchodzi za paranormalne, będzie czymśpowszechnie dostępnym i nie tylko zrozumiałym od stronyteoretycznej, ale również wykorzystywanym w codziennejpraktyce, na przykład dematerializacja obiektu w jednymmiejscu i jego natychmiastowa materializacja w innym”. Ta„przyszłość” musi się jednak gdzieś zacząć i wygląda na to, żepowiązanie zjawiska poltergeist z elektromagnetyzmem sta-nowi właśnie ów początek.

Jak na ironię to odkrycie nie przypadło w udziale żad-nemu spośród doskonale wyposażonych i zatrudniającychnajwybitniejszych naukowców laboratoriów rządowych, lecztypowemu samotnemu badaczowi, fizykowi-samoukowi. JohnHutchison poświęcił się elektromagnetyzmowi we wczesnejmłodości i przypadkowo odkrył niezwykłe efekty, które opisa-liśmy powyżej. Zajmijmy się jednak szczegółami zjawiska,jakie może wygenerować jego urządzenie.

EFEKT HUTCHISONA: PODNOSZENIE, ROZRYWANIEI ŚWIETLISTA ENERGIA

Według przemysłowych norm sposób, w jaki Hutchisonzmontował swoje urządzenie, był niezwykle prymitywny – bylejak sklecone połączenia i ręcznie nawijane cewki. Ale właśniew tym zagraconym pomieszczeniu, w którym króluje prowizo-rka, uzyskał wspaniałe przykłady lewitacji przedmiotów i to

mimo faktu, że maksymalna moc, jaką dyspono-wał, wynosiła 1,5 kilowata i czerpana była z naj-zwyklejszego gniazdka domowej instalacji elekt-rycznej.

Urządzenie Hutchisona generuje efekty dają-ce podzielić się zasadniczo na dwie kategorie– napędową i energetyczną. Może ono podnosićprzedmioty z dowolnego materiału i przemiesz-czać je w kierunku bocznym. Zauważono, żeistnieją cztery typy trajektorii dla przedmiotówo wadze kilku funtów2. W każdym z nich wznosze-nie rozpoczyna się od ruchu po spirali. Należy teżprzestrzegać specyficznych zasad geometriiw związku z kierunkiem grawitacji, np. niektóreprzedmioty nie wzniosą się w powietrze, jeśliprzewróci się je na bok. Dowodzi to wagi związkufizycznych kształtów obiektu z polami, które naniego oddziałują.

Wróćmy jednak do czterech odmian trajek-torii. Pierwsza z nich to łagodny łuk – przedmiotwznosi się stosunkowo wolno w ciągu kilku se-kund, zatacza łuk i spada na ziemię. Drugi tor macharakter balistyczny – obiekt gwałtownie strzelaw górę, uderza w sufit i spada. Trzecia odmianatrajektorii ma charakter lotu ze stałym napędem,w czwartej przedmiot wznosi się do góry i na jakiśczas zawisa w powietrzu. Jak już wspominałem,przedmioty te mogą być wykonane z dowolnego

30 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 32: Nexus 01

miedziany kula(średnica 20 cm)

miedziana kula(średnica 7,5 cm)

izolator ceramiczny

6 zwoiposrebrzanegoprzewodu

pierścieniowa cewka(średnica 50 cm)

wewnętrzna cewka(średnica 10 cm)

zewnętrzna cewkanawiniętaw przeciwnymkierunku

50 zwoi miedzianegoprzewodu

Dwumetrowej wysokości zwojnica Tesli używanaprzez Hutchisona.

materiału – drewna, plastiku, miedzi, styropianu etc. Należyteż podkreślić, że przez 99 procent czasu nie dzieje sięzupełnie nic i ktoś może spędzić na czekaniu kilka dni, zanimuda mu się coś zobaczyć. Taka chaotyczna nieprzewidywal-ność jest jednak dobrze znana każdemu, kto zajmuje siębadaniem aktywności poltergeistów.

Drugi główny obszar oddziaływania to zjawisko rozrywa-nia, któremu towarzyszy niszczenie materiału. Hutchisonposiada kolekcję próbek metalu, które zostały rozerwanei/lub zdeformowane, co wskazuje na wysoki poziom użytej doich zniszczenia energii.

Jak łatwo sobie wyobrazić, urządzenie to wzbudziło zain-teresowanie wielu akademickich, a także przemysłowych oś-rodków, nie wspominając już o wojsku.

George Hathaway, amerykański inżynier elektryk o wyso-kich kwalifikacjach, dokonał oględzin urządzenia Hutchisona.Choć składało się ono z wielu różnych powiązanych ze sobąelementów, działało jako jedna ca-łość. O efekcie rozrywania metalu,a także innych materiałów, Hathawaynapisał:

„Rozrywająca część tego… syste-mu wytworzyła potwierdzające próbkiz takich materiałów jak woda, alumi-nium, żelazo, stal, molibden, drewno,miedź, brąz etc… Poddaliśmy testomróżne próbki, które uległy rozerwa-niu, na twardość, rozrywanie etc. Ko-rzystaliśmy z mikroskopów optycz-nych i elektronicznych.

Dwie próbki aluminium… jednawygięta w lewoskrętną spiralę… dru-ga rozerwana na drobne włókienka…pręty z molibdenu wytrzymujące te-mperaturę 5000° F (2750° C)… Pat-rzyliśmy, jak zwijają się to w jedną,to w drugą stronę… Ogólnie rzeczbiorąc, kolekcja próbek metalu wska-zuje, że zostały one rozerwane lubskręcone…”

W gospodarstwach domowych,w których dochodzi do wystąpieniaaktywności typu poltergeist, wygina-nie metalu i inne odkształcenia przy-bierają mniej gwałtowną postać.Znajduje to swoje uzasadnieniew przypadkowej konfiguracji pól bę-dących elektromagnetycznymi zanie-czyszczeniami pochodzącymi z energetycznych linii przesyło-wych, nadajników radiowych, radarów etc. oddziałującychwspólnie z energią Ziemi przejawiającą się w postaci pólgeomagnetycznych i geoelektrycznych.

Poniższe zdarzenie obrazujące dobrze znany nie tylkow Wielkiej Brytanii przypadek zjawiska poltergeist z Enfielddobrze ilustruje typowy przykład wyginania metalu:

„Zdarzyło się to 6 grudnia 1977 roku o godzinie 10.15rano. Janet opierała się o blat szafki, a jej matka siedziała.Obie znajdowały się w pewnej odległości od kuchenki. Nagleusłyszały hałas dobiegający od strony metalowego czajnika,tego samego, który kołysał się na oczach Grosse’a. PaniHarper podniosła czajnik i wówczas okazało się, że solidnametalowa pokrywka jest wygięta do góry jak łyżki i nie pasujedo otworu w czajniku. Ująłem pokrywkę w obie dłonie i mimoiż użyłem znacznej siły, nie zdołałem jej odgiąć”.3

Opisując odkształcenia metalu, Hathaway wskazuje nadziałanie wysokich energii:

„Największy fragment [metalu] ma długość 12-13 cali[30,0-32,5 cm]. Jego średnica wynosi dwa cale [5 cm]. Naodcinku 3/8 cala [1 cm] od końca został rozerwany i skruszonyniczym ciastko”.

Nawet domowe popisy poltergeistów wymagają niekiedywysokich energii, jednak w następnym przykładzie, równieżz przypadku z Enfield, mamy raczej do czynienia z konwenc-jonalnym polem magnetycznym o wysokiej gęstości:

„Pan Playfair… był już na nogach. Stał na progu sypialnii zastanawiał się, czy przypadkiem nie ma halucynacji.

Cała żelazna rama gazowego piecyka była oderwana odściany i przekrzywiona wspierała się o podłogę, przy czymnadal była połączona półcalową [1,27 cm] rurką z siecią.Rurka wygięta była pod kątem 32 stopni. Zniszczenia byłypoważne, jako że ramę zabetonowano solidnie w murze,i przypuszczenie, że wyrwało ją któreś z dzieci w ogóle niewchodziło w rachubę. Kiedy w końcu odłączyliśmy całą

kuchenkę, musieliśmy włożyć sporowysiłku, żeby ruszyć ją z miejsca. Mu-siała ważyć co najmniej pięćdziesiątfuntów [22,7 kg]”.4

Możemy pokusić się o pytanie,jakie nowe kierunki badań zjawiskapoltergeist otwiera przed nami EfektHutchisona. Choć może wydawać sięto zaskakujące, odpowiedź na niezawiera rzeczowa informacja Hatha-waya:

„Badane szczątki wykazywały nie-normalnie wysoką zawartość krzemu,chociaż badany materiał nie był staląkrzemową… długa na 6 cali [15 cm],licząca 1/4 cala [6,35 mm] średnicypróbka została wykonana ze stali wę-glowej… jeden jej koniec uległ zni-szczeniu i na odcinku 3/4 cala [1,9cm] wyparował w trakcie ekspery-mentu… badany kawałek żelaza od-znaczał się nienaturalnie wysoką za-wartością miedzi… wewnątrz próbkialuminium odnaleziono także cząste-czki drewna…”

Widocznie energie uczestniczącew tym procesie potrafią przebudowy-wać materiały w sposób nieosiągalnyżadnymi innymi środkami techniczny-mi, otwierając tym samym przed namimożliwości, o jakich wcześniej trudno

było nawet myśleć. Z eksperymentów Hutchisona wynika, żeanaliza składu metali na miejscu działania zjawiska polter-geist pozwalająca wykryć podobne anomalie powinna stać siępodstawową procedurą badawczą.

Choć możemy odłożyć na półkę teorie psychokinetycznei zaliczyć je do tej samej kategorii, co eksperymentalnerzucanie kostką czy wyginanie łyżeczek przez Uri Gellera, tojednak zdumiewające wyczyny nakładających się pól w Efek-cie Hutchisona stawiają nas w obliczu czegoś o wiele bardziejniezwykłego. Podkreśla to wcześniejsze stwierdzenie, że mi-mo iż istota zjawiska poltergeist może się wydawać bliskarozwiązania dzięki odkryciu jego związku z oddziaływaniempól elektromagnetycznych, to jednak w rzeczywistości zostałaona jedynie przeorientowana.

Fizycy oraz elektrycy powinni teraz na nowo rozważyćnaturę silnie modulowanych pól elektromagnetycznych, gdyżzdają się one zawierać w sobie nie dostrzegany wcześniejpotencjał. Energie wyzwalane w Efekcie Hutchisona są

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 01

W trakcie przeprowadzanychprzez Hutchisona

eksperymentów płomienieobejmowały bloki betonu,

pojawiały się też w różnychczęściach budynku

mieszczącego aparaturę.

identyczne z tymi, które pojawiają się w czasie manifestacjipoltergeistów i tylko ignorancja oraz konserwatyzm bractwabadaczy zjawisk parapsychicznych powstrzymuje ich przedzaakceptowaniem takiego stanu rzeczy.

Energiom tym towarzyszą niecodzienne efekty termiczne.W trakcie przeprowadzanych przez Hutchisona eksperymen-tów płomienie obejmowały bloki betonu, pojawiały się teżw różnych częściach budynku mieszczącego aparaturę. Totakże typowy przejaw aktywności poltergeistów. W jednymz doświadczeń stalowy pilnik został przymocowany do deskiza pomocą dwóch kawałków sklejki tak, aby nie mógł wznieśćsię w powietrze. Pilnik rozjarzył się do białości, lecz na descenie pozostał najmniejszy ślad spalenizny. Podobne termicznesztuczki „widmowych podpalaczy” przypisywano „duchowejenergii poltergeistów”. Bez względu na ich istotę Hathawayudziela bardziej praktycznych wskazówek dotyczących bez-pieczeństwa w laboratorium:

„Od czasu do czasu po zakończeniu eksperymentu nadrewnianych częściach pozostają ślady nadpalenia. Urządze-nie wywołuje samoczynne wystąpienie ognia w różnych częś-ciach laboratorium, dlatego też należy zachować wzmożonąostrożność”.

Urządzenie to potrafi również wytwarzać w powietrzuniezwykłe efekty świetlne o charakterze zorzy. Kiedy w roku1981 Hutchison filmował kolejne doświadczenie, między ka-merą i filmowanym obiektem poja-wiła się nagle świecąca płaszczyzna.Miała wyróżniający się, dziwny różo-wawy środek i po krótkiej chwilizniknęła równie nagle, jak się poja-wiła. Hutchison sądził, że uległ złu-dzeniu, jednak po wywołaniu filmuokazało się, że przed kamerą rzeczy-wiście coś było.

Raz jeszcze sięgnijmy do przypa-dku z Enfield, gdzie w warunkachdomowych wystąpiło porównywalnezjawisko świetlne, któremu w tymprzykładzie towarzyszyły inne typowe zdarzenia dające sięwyjaśnić za pomocą Efektu Hutchisona:

„Harperowie mieli nadzieję znaleźć nieco ciszy i spokojuw domu Burcombe’ów, lecz nie było im to pisane. Z kuchnidobiegł rozdzierający krzyk Sylvii, która upuściła trzymanyw ręku czajnik. Dopiero po jakimś czasie uspokoiła się natyle, aby opisać, co się wydarzyło. «Nalewałam właśnie wrzą-tek z czajnika do imbryczka z herbatą» – powiedziała – «kiedyprzed moimi oczami coś się pojawiło, opadło na blat szafkii raz podskoczyło». Był to plastikowy pręt długości okołosześciu cali [15 cm] pochodzący niewątpliwie z jakiejś dziecin-nej zabawki. «Kiedy otworzyłam oczy, ten przedmiot wciążleżał przede mną» – powiedziała Grosse’owi, gdy wkrótce siętam zjawił. – «Krzyknęłam i odskoczyłam do tyłu, i wtedytamten pręt podskoczył także, i z powrotem uniósł się w po-wietrze».

Grosse bardzo dokładnie wypytał panią Burcombe o tozdarzenie, gdyż wyglądało na to, że miał tutaj do czynieniaz prawdziwym przejawem najrzadszego spośród wszystkichzjawisk parapsychicznych – materializacją. Uzyskał zapew-nienie, że nikt w nią tym prętem nie rzucał. Kawałek plastikupojawił się po prostu przed nią i opadł w dół… Widział jużniejedno, zarówno we własnym domu, jak i u siostry. Z otwar-tymi ustami obserwował, jak lampa przesuwa się wolno poblacie stołu i drżąc spada na podłogę. Widział, jak szufladawysuwa się z komody, chociaż nikt jej nie dotykał. Czuł, jakjakaś niewidzialna siła nie pozwala mu zamknąć drzwi sypia-lni, chociaż normalnie zamykały się one bez najmniejszego

oporu. Jeszcze bardziej przerażający widok czekał go które-goś dnia na podeście schodów w domu Harperów. «Podnios-łem głowę i zobaczyłem to światło» – powiedział. – «Byłoustawione pionowo i miało wysokość około dwunastu cali [30cm]. Przypominało blask fluorescencyjnej lampy świecącejprzez oszronione szkło. Z początku płonęło gwałtownie, alepotem stopniowo przygasło…”5

Informacje zdobyte w wyniku obserwacji pracującegourządzenia Hutchisona w połączeniu z poczynionymi przezemnie ustaleniami, że aktywność poltergeistów daje o sobieznać w miejscach, gdzie ma miejsce wzmożone oddziaływaniepól elektromagnetycznych, pozwalają zrozumieć, co się dziejew takich przypadkach. Mogą wystąpić niezwykłe zjawiskaświetlne, a po lekturze Poradnika zjawisk magnetycznychBurke’a możemy wskazać kilka udokumentowanych mecha-nizmów, za sprawą których pola magnetyczne oddziałując naświatło mogą doprowadzić do powstania specyficznych efek-tów świetlnych dających się przewidzieć w warunkach labora-toryjnych, lecz zupełnie zaskakujących, gdy pojawią się samo-istnie w czyimś mieszkaniu. W tym miejscu należy jednakstwierdzić, że świetlna płaszczyzna, która ukazała się w trak-cie eksperymentów Hutchisona, także była zjawiskiem nie-oczekiwanym i zaskakującym.

Analizując przedstawiony powyżej opis nietrudno dojść downiosku, że w przypadku materializacji plastikowego pręta

mamy do czynienia z typową trajek-torią Efektu Hutchisona wielokrot-nie obserwowaną i rejestrowaną nataśmie wideo. Podobnie przesuwają-ca się powoli i wibrująca lampa mo-że od razu zostać umieszczona w ka-talogu podobnych efektów. W poró-wnaniu do ekstremalnych efektów,jakie Hutchison może uzyskać zapomocą swojego urządzenia, domo-we zjawiska typu poltergeist, do nie-dawna uznawane za niezwykle dra-matyczne, wydają się obecnie cał-

kiem niewinne. Wiąże się to z faktem, że urządzenie Hutchi-sona łączy w sobie szereg odrębnych przyrządów pracującychjako jedna całość, podczas gdy w miejscach spontanicznegowystępowania zjawiska poltergeist mamy do czynienia z przy-padkowym nakładaniem się pól pochodzących z okolicznychźródeł.

Niestety, badacze obecni przy wyczynach poltergeista naGreen Street w Enfield w Anglii pod koniec lat siedem-dziesiątych nie przeprowadzili dokładnych badań pola ani nieokreślili jego źródeł i to mimo faktu, że magnetometr wskazy-wał wyraźne odchylenia podczas „fruwania” przedmiotów popokoju. Jeżeli chodzi o mnie, odnoszę wrażenie, że tamciludzie z niechęcią podchodzili do pól magnetycznych, jakoistoty zjawiska, którego byli świadkami. Świadczy o tymponiższy wyjątek z książki Playfaira, w którym badacze pod-ważają sens używania magnetometru, gdy wykazywał on, żezjawiskom fizycznym towarzyszą wahnięcia mocy:

„Kiedy już wszyscy pokładli się do łóżek, włączyliśmy obamagnetofony – Eduardo miał podłączony do swojego syg-nalizator magnetometru – i wyszliśmy z pokoju, ponieważprzekonałem ich, że nic się nie wydarzy, jeśli zostaniemyw środku. Z podestu schodów mogliśmy obserwować tarczęprzyrządu. W ciągu czterdziestu minut poduszka Janet dwu-krotnie przeleciała przez pokój, dokładnie tak, jak miało tomiejsce w ubiegły wieczór w czasie mojej obecności. Tymrazem oczywiście nie widziałem Janet, ale pani Harper zape-wniła mnie, że nikt tej poduszki nie dotykał. Za każdymrazem wskazówka magnetometru wyraźnie się wychylała,

32 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 34: Nexus 01

mimo iż Eduardo sądził, że mogło to być spowodowane przezskrzypiące sprężyny łóżka”.6

Trudno pojąć, w jaki sposób sprężyny łóżka mogłybywywołać dostatecznie silną zmianę energii, aby zostało toodnotowane przez magnetometr (w swoich badaniach posługi-wałem się wieloma odmianami tego przyrządu), a jeszczetrudniej zrozumieć, jakim cudem te zmiany zbiegały się w czasiez przemieszczaniem się różnych przedmiotów. Zdumiewa mnierównież, że owi badacze nie wyeliminowali tej ewentualności,jeżeli uważali ją za prawdopodobną, poprzez odsunięcieinstrumentu od sprężyn. Magnetometry są tak projektowane,aby bez szkody znosić działanie pól magnetycznych, w związkuz czym zupełnie zagadkowe jest następujące wyjaśnienie:

„Zmartwiłem się nieco myślą, że być może będzie musiałwrócić na uniwersytet i oznajmić, że kosztowny przyrządwypożyczony bez czyjejkolwiek zgody uległ uszkodzeniu. Dla-tego też przerwaliśmy ten eksperyment, gdy tylko uzyskaliśmypotwierdzenie prawdopodobnego związku pomiędzy aktyw-nością poltergeista i anomalnym zachowaniem otaczającegonas pola magnetycznego”.7

Jednym z pierwszych badaczy zjawiska poltergeist z GreenStreet w Enfield, dzielnicy położonej na północy Londynu, byłMaurice Grosse, który wygłosił wiele wykładów opartych nawłasnych doświadczeniach i dzisiaj uchodzi za jeden z wiodą-cych autorytetów w dziedzinie tych zjawisk. Generalnie polte-rgeisty uważane są za bezcielesne, złośliwe istoty żerujące naenergii młodych ludzi i siejące mimowolnie spustoszenie,gdziekolwiek się pojawią, przy czym szczególnie spektakular-ne popisy prezentują w ulubionych przez siebie miejscach.

W czasie swoich badań odkryłem, że aktywność typupoltergeist manifestuje się w miejscach występowania pólelektromagnetycznych i jest z natury elektromagnetyczna.Jednak „ekspert w dziedzinie poltergeistów”, Maurice Gros-se, ma w tej kwestii odmienny pogląd:

„Zapał, z jakim Albert odnosi się do tych przypuszczeń,przynosi mu zaszczyt, tym niemniej… wskazuje na wyraźnybrak praktycznej znajomości zjawisk parapsychicznych…Z wielką niecierpliwością oczekuję dnia, w którym latająceskrzynie, kamienie, zabawki, ciężkie meble, a także samoistnewystępowanie ognia oraz zjawisk wodnych, jak również prze-nikanie materii przez materię, lewitacja, wyginanie metalu, żewymienię tylko niektóre spośród dokonań poltergeistów, ja-kich osobiście doświadczyłem, dadzą się wyjaśnić oddziaływa-niem elektromagnetycznym i bioelektromagnetycznym”.8

No cóż, Maurice, oto i nadszedł dzień, na który tak bardzoczekałeś! Prawdę mówiąc, nadszedł on piętnaście lat temu,kiedy to w roku 1981 w Wielkiej Brytanii wydano książkęGuya Lyona Playfaira poświęconą poltergeistowi z Enfieldi jednocześnie w tym samym czasie, na drugim końcu świata,w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, zaczynało pracę urządze-nie Johna Hutchisona, generując wszelkie fizyczne przejawydziałalności poltergeistów, jakie tylko można sobie wyobrazić.

NADWRAŻLIWOŚĆ ELEKTROMAGNETYCZNANie wdając się w szczegółowe omawianie wyników moich

badań biologicznych polegających na badaniu reakcji ludz-kiego ciała na dłuższy pobyt w polu elektromagnetycznym,powiem tylko, że w końcu zaczyna ono działać jak oscylatori może przyczynić się do wzrostu elektromagnetycznych za-nieczyszczeń środowiska. Innymi słowy, Efekt Hutchisonanależałoby uzupełnić o moje odkrycia, które przedstawiłemw swoich książkach. Sprowadzają się one do stwierdzenia, żezjawiska typu poltergeist mają naturę elektromagnetycznąi łączą się z aspektem bioelektromagnetycznym, gdyż ludzkieciało może zachowywać się jak jeszcze jedno urządzenieelektryczne i wzmacniać otaczające pole nadając mu bardziej

spójną postać. Jest to symptom coraz bardziej rozpowszech-nionego schorzenia, znanego jako nadwrażliwość elektromag-netyczna. Wywołuje je przebywanie wśród elektromagnetycz-nych zanieczyszczeń wytwarzanych przez linie energetyczne,nadajniki etc. Chorobie tej poświęcono międzynarodowąkonferencję lekarzy i naukowców, która odbyła się w Grazw Austrii w roku 1994. Terapią w tym zakresie zajmuje sięszpital Breakspear w Hertfordshire w Anglii.

Tymczasem żaden z angielskich badaczy zjawisk para-psychicznych zdaje się nie mieć pojęcia o nadwrażliwościelektromagnetycznej ani o pracy Johna Hutchisona. Wszyscytrwają przy ustalonych poglądach broniąc ich z wręcz religijnązapalczywością. Warunki wytwarzane przez przypadkowyukład pól elektromagnetycznych, które zdają się rozciągaćprawa fizyki niemal do kresu wytrzymałości, wcale nie sąwitane z zadowoleniem, mimo iż historia nauki pełna jestbolesnych wstrząsów, które przewróciły do góry nogami usta-lony porządek rzeczy, a obrazoburcy tacy jak ja, czy niczegonieświadom John Hutchison niejednokrotnie zagrażali ist-niejącemu status quo. Na przykład dr John Beloff z Anomaly,szacownego pisma wydawanego przez Towarzystwo ds. Nau-kowych Badań Zjawisk Anomalnych, napisał do mnie:

„Bez względu na związek z oddziaływaniem promieniowa-nia elektromagnetycznego… nie ma to generalnie bezpośred-niego przełożenia na przeżycia parapsychiczne”.

Po trzech latach badań zjawiska poltergeist w miejscachpodwyższonej aktywności elektromagnetycznej i wielokrotnymsprawdzaniu obecności tych pól za pomocą dokładnego przy-rządu pomiarowego mogę stwierdzić, że powyższe oświadcze-nie nie ma sensu. Nie zdziwię się, jeśli część czytelników opowiesię po stronie moich zorganizowanych oponentów, a nawet nieuwierzy w istnienie Efektu Hutchisona. Powinni oni jednakpamiętać, że sprawą tą zajęło się wiele znanych firm i organiza-cji z branży elektrycznej, takich jak na przykład McDonnellDouglas Aerospace czy Instytut Maxa Plancka w Niemczech.

Mam nadzieję, że niniejszy artykuł wzbudzi falę dyskusji,o ile tutaj, w Wielkiej Brytanii, można na to liczyć. Z zaintere-sowaniem powitam wszelkie konstruktywne sugestie w tejsprawie ze strony czytelników.�

O autorze:Albert Budden jest badaczem specjalizującym się w nauko-

wym badaniu zjawisk paranormalnych, jak również zagadnieńelektromagnetycznych oraz związanych z ochroną zdrowia.Napisał kilka książek, w tym Allergies and Aliens: The VisitationExperience – An Environmental Health Issue (Discovery TimesPress, 1994), UFOs: Psychic Close Encounters – The Elect-romagnetic Indictment (Blandford, 1995) oraz The PoltergeistMachine: The Hutchison Effect – A Lift and Disruption System(Discovery Times Press, 1996). Jest członkiem EnvironmentalMedicine Foundation.

Przełożył Mirosław KościukPrzypisy:

1. Harry E. Burke, Handbook of Magnetic Phenomena, VanNostrand Reinhold Company, Nowy Jork, 1986.

2. 1 funt = 453,59 gramów.3. Guy Lyon Playfair, This House Is Haunted (Ten dom jest

nawiedzony), Sphere Books, Wielka Brytania, 1981, str. 113.4. Tamże, str. 62.5. Tamże, str. 45.6. Tamże, str. 77-78.7. Tamże.8. Anomaly (Anomalia), periodyk wydawany przez Associa-

tion for the Scientific Study of Anomalous Phenomena (Towa-rzystwo ds. Naukowych Badań Zjawisk Anomalnych), WielkaBrytania, vol. 17, listopad 1995.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 01

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

TAJEMNICA GENERATORA HENDERSHOTA

M ój ojciec, Lester J. Henders-hot, był wynalazcą. Z umiarko-

wanym powodzeniem próbował wyna-leźć coś pożytecznego. Kilka razy uda-ło mu się sprzedać drobnym produ-centom pomysły dotyczące zabawekelektronicznych. Jednak jego najwięk-szy wynalazek był tak rewolucyjny, żewprawił w zakłopotanie największychuczonych naszego kraju, ponieważ niepotrafili wyjaśnić, jak działa. Po udos-konaleniu tego urządzenia możliwebyłoby wyeliminowanie elektrowni,poza tym całkowitej zmianie uległybyteż nasze dzisiejsze koncepcje napędu.

Jego pierwszy wynalazek w tejdziedzinie został nazwany przez prasę„silnikiem”, choć w rzeczywistości byłto generator zasilany przez pole mag-netyczne Ziemi. Późniejsze modelewytwarzały wystarczającą ilość energiielektrycznej, aby zasilić równocześniestudwudziestowatową żarówkę i ra-dio. Mogę zaświadczyć, że telewizororaz maszyna do szycia w naszymsalonie pracowały całymi godzinamizasilane wyłącznie z tego generatora.

REWOLUCYJNY POMYSŁBył rok 1927 lub 1928, kiedy ojciec

zaczął rozmyślać nad „bezpaliwowymgeneratorem”. W roku 1925 nauczyłsię latać i bardzo szybko doszedł downiosku, że stworzenie absolutnie do-kładnego i niezawodnego kompasuznacznie przyspieszy rozwój lotnict-wa. Dlatego też pierwsze próby zwią-zane były właśnie z tym urządzeniem.

Wysunął teorię, że kompas mag-netyczny nie wskazuje dokładnie pół-nocy i różnica między wskazaniema rzeczywistą północą zmienia sięw zależności od miejsca, w którymdokonuje się pomiaru. Także kompasindukcyjny należało ustawiać przedkażdym lotem i w tamtych czasach niemożna było darzyć go pełnym zaufa-niem. Twierdził, że z pomocą namag-nesowanego wstępnie rdzenia jestw stanie wytworzyć pole magnetycz-ne, które wskaże dokładnie północ,nie wiedział jednak, jak zastosować toodkrycie w modelu kompasu, jaki po-siadał w laboratorium.

Kontynuując doświadczenia usta-lił, że przecinając tę samą linię polamagnetycznego w kierunku północ-nym i południowym uzyskiwał dokła-dne wskazanie północy, natomiastprzecinając pole magnetyczne w kie-runku wschodnim i zachodnim otrzy-mywał ruch obrotowy.

Poznawszy tę zasadę, zmienił pla-ny i przystąpił do prac nad silnikiemnapędzanym przez pole magnetycz-ne. W końcu skonstruował silnik, któ-ry obracał się ze stałą prędkościąokreśloną w trakcie budowy. Mówił,że można zbudować silnik, który bę-dzie obracał się z określoną prędkoś-cią, a pewny silnik o stałej prędkościobrotowej był jego zdaniem jednąz najpilniejszych potrzeb lotnictwatamtych czasów. Ten, który zbudował,osiągał 1800 obrotów na minutę.

W następnych latach zrozumiał, żezasilany magnetycznie silnik nie byłtak praktyczny jak magnetycznie zasi-lany generator, toteż późniejsze praceposzły w kierunku skonstruowaniageneratora. Aby uniknąć nieporozu-mień, należy podkreślić, że począt-kowe eksperymenty dotyczyły budo-wy magnetycznie zasilanego silnika,zaś późniejsze – generatora.

Pierwsze poważne eksperymentyz wersją silnikową odbyły się na lot-nisku Selfridge w Detroit pod okiemmajora Thomasa G. Lanphiera, ko-mendanta lotniska i dowódcy Pierw-szej Grupy Pościgowej. Urządzeniezademonstrowane w Selfridge byłomałym modelem, który w przyszłościmiał być rozwinięty w lotniczy silnik.W prasie ukazały się poświęcone te-mu eksperymentowi wypowiedzi czo-łowych postaci związanych w tamtymczasie z lotnictwem.

Autorem jednej z nich był WilliamB. Stout, prezes Stout Air Service,Inc., a także projektant całkowiciemetalowego samolotu wykonanegodla Ford Motor Company. Stoutstwierdził: „Pokaz zrobił na mnie du-że wrażenie. To było naprawdę niesa-mowite. Bardzo bym chciał zobaczyćduży model rozwijający dostatecznąmoc, aby unieść samolot”.

Po pokazie major Lanphier oświa-dczył reporterom: „Cała ta sprawajest tak tajemnicza i zdumiewająca, żeaż zakrawa na oszustwo. Kiedy ujrza-łem pierwszy model, byłem nastawio-ny bardzo sceptycznie, ale potem po-magałem w budowie drugiego i nawłasne oczy widziałem obracający sięmagnes. Jestem pewien, że nie maw tym żadnego oszustwa”.

Ojciec pokazał najpierw wojsko-wym wysokiego szczebla, jak pracujejego model, a następnie nadzorowałbudowę drugiego modelu przez tech-ników z armii, który również działałznakomicie. Major Lanphier powie-dział, że elektrycy, którym pokazalisilnik „…śmiali się ze sposobu nawi-nięcia uzwojenia i mówili, że to niebędzie pracować. Ale silnik praco-wał”.

Eksperyment na lotnisku Selfridgepociągnął za sobą serię artykułóww prasie krajowej. Opatrzone krzy-czącymi nagłówkami reportaże uka-zały się w Detroit Free Press, DetroitNews, Detroit Times, prasie Pittsburg-ha, w The New York Timesie i wieluinnych pismach. Większość publikacjiurządzenie zademonstrowane na lot-nisku Selfridge nazywała „cudownymsilnikiem” i zamieszczała zdjęcia ma-jora Lanphiera, pułkownika Lindber-gha, mojego ojca oraz silnika.

W tamtym czasie wszystko, co mia-ło jakikolwiek związek z Lindberg-hiem natychmiast trafiało na pierwszestrony gazet i to bez względu na to,czy uczestniczył on w danym zdarze-niu, czy tylko przypadkiem znajdowałsię w pobliżu. Dlatego nagłówki w ró-żnych dziennikach głosiły: „Silnik bezbenzyny testowany dla Lindy’ego”,„Lindy sprawdza bezpaliwowy silnikdo samolotów” oraz „Lindbergh spra-wdza silnik napędzany przez Ziemię”.W jednej z relacji znalazło się nawetstwierdzenie, że na prośbę FundacjiGuggenheima do spraw promocji ae-ronautyki, Lindbergh z Lanphieremmieli polecieć do Nowego Jorku, abydokonać prezentacji urządzenia.

Późniejsze relacje podkreślały, żeLindbergh tak naprawdę nie miał nic

34 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 36: Nexus 01

Lester J. Hendershot z gene-ratorem w swoim warsztacieokoło 1950 roku.

(Z archiwum Lestera J. Hen-dershota)

wspólnego z tymi eksperymentamii że obejrzał kilka pokazów jakogość swojego przyjaciela, majora Lan-phiera.

Wyniki testów w Selfridge zado-woliły Lanphiera i jego współpracow-ników. W czasie pobytu tam mojegoojca zbudowany przez techników mo-del osiągnął 1800 obrotów na minutę,a jego praca uznana została za cał-kowicie satysfakcjonującą. Ustalonoteż, że takie silniki będą mogły prze-pracować dwa do trzech tysięcy go-dzin, zanim potrzebna będzie wymia-na magnetycznego rdzenia.

POCZĄTKOWY SCEPTYCYZMI KPINY

Niejaki dr F.W. Hochstetterz Hochstetter Research Laboratoriesw Pittsburghu zwołał pospieszniekonferencję prasową, podczas którejzademonstrował modele „silnikaHendershota”. Kiedy nie chciałydziałać, oznajmił, że Hendershot tooszust, a jego silniki pracowały tylkodlatego, że energii dostarczały im ma-łe baterie.

Po skończonej prezentacji drHochstetter zapewnił, że silnik tenmoże wytworzyć dość elektryczności,żeby „…rozpalić jednowoltowegoświetlika” albo „…zaszyć spodniewróżki”.

Na widok przepychu sali konfe-rencyjnej wynajętej przez (lub dla)dra Hochstettera w nowojorskim ho-telu, dziennikarze zapytali go, dlacze-go interesuje się pokazami Henders-hota i koniecznie chce je zdyskredyto-wać. W odpowiedzi usłyszeli jedynie,że musiał „ujawnić oszustwo zdolnezniszczyć wiarę w naukę na tysiąclat”. Stwierdził ponadto, że jedynymmotywem jego działania było prag-

nienie, „aby nic nie przyćmiewałoczystego blasku nauki”.

Dla zwolenników Hendershotabyło oczywiste, że za całym tym za-mieszaniem i osobistym zaangażowa-niem znanego naukowca, jakim byłHochstetter, krył się ktoś, komu zale-żało na ośmieszeniu tego wynalazku.

Zapytany przez reporterów o teoskarżenia ojciec uśmiechnął się tylkoi powiedział: „Dr Hochstetter maw pewnym stopniu rację. Ukryłembaterie w jednym lub dwóch mode-lach, ponieważ odkryłem, że nie mogędowierzać niektórym spośród moichgości. Mam dowody, że ktoś majstro-wał przy moim urządzeniu. Dlategoteż podłożyłem kilka baterii, abywprowadzić ciekawskich w błąd”. Do-dał też, że major Lanphier i jegowojskowi technicy byli wystarczają-cym dowodem. „Nie zbudowałem sil-nika, który demonstrowano w Detroit.Zrobili to według moich wskazówekwojskowi dowodzeni przez majoraLanphiera. Ja tego silnika nawet niedotknąłem. To oni zbudowali silnik,który działa. To jest moja odpowiedźna wszelką krytykę – ten silnik działa”.

Dr Hochstetter i jego współpraco-wnicy utrzymywali również, że ojciecpodpisał kontrakt i otrzymał 25000dolarów za prawo do wykorzystywa-nia silnika, ale po krótkotrwałymokresie ekscytacji przestano się tyminteresować.

Wkrótce po owym pokazie „silni-ka Hendershota” dr Hochstetterzmarł w niezwykłych okolicznościach.Pociąg z Baltimore do Ohio, którymjechał, uległ katastrofie, zaś on byłjedynym pasażerem, który straciłw niej życie!

W czasie sporów wokół swojegowynalazku ojciec był celem licznych

żartów i komentarzy. Rysownik jed-nej z pittsburskich gazet narysował gow samolocie bez śmigła. Wspomina-jąc to po latach, ojciec powiedział:„Za każdym razem, gdy widzę od-rzutowiec, myślę o tamtym rysunkui o tym, jak wszyscy wyśmiewali mojąsugestię, że pewnego dnia samolotbędzie mógł latać bez śmigła. To wła-śnie usiłowałem im powiedzieć dwa-dzieścia pięć lat temu”.

Powszechne zainteresowanie silni-kiem Hendershota urwało się równienagle, jak się rozpoczęło. Ostatniewzmianki prasowe noszą datę 10 ma-rca 1928 roku. W wielu gazetachukazała się wówczas krótka notatkao tym, że Lester Hendershot trafiłdo Emergency Hospital w Waszyn-gtonie.

Relacja ojca pokrywała się z do-niesieniami prasowymi, poza jednymwyjątkiem. W trakcie demonstracji si-lnika w urzędzie patentowym ojcieculegł porażeniu prądem o napięciu120 woltów, a nie 2000, jak to podałnadgorliwy reporter, i z porażeniemstrun głosowych trafił na kilka tygodnido szpitala, zanim doszedł do siebie.

DALSZE PRÓBY WYCISZENIASPRAWY

Podczas pobytu w szpitalu zaszłocoś, co może wyjaśniać poczynaniadra Hochstettera. Ojciec powiedział,że zwróciła się wtedy do niego dużakorporacja z żądaniem przerwaniaprac nad silnikiem bądź generatorem.Do samej śmierci nie wyjawił nazwytej firmy. Mówił tylko, że gdyby po-wiodło mu się z generatorem, ozna-czałoby to poważne zagrożenie dlacałej reprezentowanej przez nich ga-łęzi przemysłu. Wymienił też sumę,jaką zaakceptował – 25 tysięcy dola-rów. W zamian zobowiązał się, żeprzez dwadzieścia lat nie zbuduje na-stępnego modelu.

Rozmyślałem nad niezwykłymiwydarzeniami związanymi z generato-rem i uważam za możliwe, że to tasama „duża korporacja” próbowałanajpierw powstrzymać badania moje-go ojca za pośrednictwem dra Hoch-stettera, a kiedy to się nie powiodło,zwrócili się do niego bezpośrednioi kupili go.

Warto zauważyć, że Hochstetterjako jeden z zarzutów wysuwał, jako-by ojciec dostał 25000 dolarów zaprawo do wykorzystania jego prac.Co ciekawe, dokładnie taką samąkwotę zapłacono w rzeczywistości, ty-le że za zaprzestanie badań. Czyżbywymieniono kwotę jeszcze przed zło-żeniem oferty?

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 01

Autor, Mark M. Hendershot, z obecnym modelem generatora.

Ojciec przyznał, że żył w ciągłymstrachu o rodzinę, ponieważ częstokontaktowali się z nami różni nawie-dzeni ludzie, którzy trafiwszy na śladwynalazku ojca, zadali sobie trud, abyosobiście pofatygować się do jegotwórcy. Ojciec podejrzewał, że nie-którzy z nich należeli do grup wy-wrotowych i/lub reprezentowali za-graniczne mocarstwa.

To ostatnie twierdzenie wydaje sięlekko przesadzone, aczkolwiek po-twierdza je korespondencja z pew-nym człowiekiem z Ohio z roku 1952.Trafił on na ślad ojca odwiedzającjego ojczyste miasto w Pensylwaniii rozmawiając z wujem na temat ge-neratora.

Pierwszy list wyjaśniał, ze ten facetnależał do grupy uczonych prywatniefinansujących własne badania nadnad tym samym zjawiskiem, które oj-ciec odkrył w roku 1928.

Autor listu podkreślał, że w gręnie wchodzi wsparcie zestrony żadnej organizacjiani rządu, ponieważ wyna-lazek taki jak generatorHendershota powinienbyć „dla wszystkich ludzii nie podlegać kontrolirządów narodowych, po-winien być podarowanybezpłatnie Rządowi Świa-towemu, gdy ten będziegotów wziąć na siebieŚwiatową Odpowiedzial-ność”. Krytycznie oceniałto, że ojciec pozwolił obe-jrzeć generator wojsko-wym w roku 1928.

List ten został napisany w kwietniu1952 roku, natomiast w czerwcu na-deszła widokówka z następującą krót-ką informacją:

„Niebawem za pośrednictwem ra-dia i gazet ujawnimy związek pańs-kiego generatora z «napędem latają-cych talerzy». W ciągu 48 godzin uzy-skamy zgodę Szefa Ochrony pańskiejgrupy. Udało się nam powielić pańskigenerator”.

GENERATOR TRZĘSIEŃ ZIEMI?W lipcu 1952 roku ojciec otrzymał

od tego człowieka z Ohio czterostro-nicowy list napisany odręcznie. Z te-go, co mi wiadomo, był to zarazemlist ostatni. Człowiek ten omawiałw nim informacje, jakie jego wywiaduzyskał o latających talerzach, przy-znając nieskromnie, że jego źródłabyły lepsze niż CIA czy FBI, które jaktwierdził, kilkakrotnie go sprawdzały.Napomknął również, że pewien nau-kowiec z Pasadeny został ostatnio po-

rwany, ponieważ pracował nad zasto-sowaniem generatora w samolocie.

Potem długo i chaotycznie tłuma-czył, skąd się u niego wzięło zain-teresowanie „zjawiskiem wiru etery-cznego”, jak je nazywał, oraz gene-ratorem.

Pisał, że z jego badań wynika, iżpole magnetyczne Ziemi oraz aktyw-ność wulkaniczna są ze sobą ściślezwiązane. Spędził dwa i pół rokuw Japonii pracując nad tym zagad-nieniem z japońskimi wulkanologami.

Omawiając jedno z badań stwier-dził, że przesunięcie warstw będąceprzyczyną wybuchu wulkanu jest wy-woływane przez wirujące z dużą szyb-kością elektromagnetyczne pole wul-kanu.

Ponaglał ojca, by ten jak najszyb-ciej sporządził kompletny opis swoje-go odkrycia i opublikował je (a naj-lepiej przesłał do Instytutu Badaw-czego Trzęsień Ziemi w Tokio).

Nawiązując do szczególnie silnegotrzęsienia ziemi, jakie nawiedziłookolice Los Angeles kilka miesięcywcześniej, autor listu ostrzegł ojcaprzed uruchamianiem generatoraw pobliżu (sejsmicznego) UskokuSan Andreas. Pisał: „Może pan w tonie uwierzy, ale jeśli nadal będzie panuruchamiał swój generator na tam-tym obszarze, może pan spowodowaćwzrost aktywności sejsmicznej. Zasta-nawiam się nawet, czy nie ponosi panbezpośredniej odpowiedzialności zaniedawne trzęsienie ziemi w pobliżuLos Angeles”.

Dalej następowała obietnica, żewiedzę o ewentualnym związku ojcaz owym kataklizmem autor orazjego współpracownicy zachowają dlasiebie.

Listy takie jak ten, zdarzające sięod czasu do czasu telefony od osób,które nie chciały się przedstawić,a także groźby komunistycznegoszpiega, który przeszedł na stronę

FBI, powodowały, że ojciec chodziłbez przerwy zmartwiony. Gdyby jakaświelka organizacja chciała przejąć ba-dania nad generatorem, ojciec byłbygotów na to przystać w zamian zapieniądze, które zabezpieczyłybyprzyszłość jego i jego rodziny.

TAJEMNICZE ZNIKNIĘCIEJedna z najciekawszych ofert na-

deszła w październiku 1956 roku. Oj-ciec otrzymał wiadomość, że przed-stawiciele rządu meksykańskiego pra-gną się z nim spotkać i przedyskuto-wać możliwość wykorzystania genera-tora w programie rozwoju meksykań-skiej wsi. Meksykańska delegacjaprzyleciała do Los Angeles i przyje-chała do naszego domu, gdzie znającyhiszpański nasz rodzinny lekarz wy-stąpił w roli tłumacza. Uzgodniono,że cała nasza rodzina poleci do stolicyMeksyku, zaś ojciec rozpocznie pracęnad generatorem z udziałem meksy-

kańskich techników.W Meksyku zamieszkali-

śmy w apartamencie położo-nym nie opodal domu Dyre-ktora ds. Elektryczności. Oj-ciec nadzorował budującychmodel Meksykanów. Praco-wał z nimi kilka tygodni, leczw miarę upływu czasu stawałsię coraz bardziej napięty.Wyznał matce, że boi się,ponieważ nie zna hiszpańs-kiego, a jego współpracow-nicy ciągle rozmawialio czymś w małych grupkach,często zerkając w jego stro-nę. Ojciec nie rozumiał ani

słowa, co bardzo go martwiło.Któregoś ranka w lutym 1957 roku

zadzwonili z laboratorium i zapytali,gdzie jest ojciec. Matka odpowiedzia-ła, że jak zwykle wyszedł do pracyi skoro nie ma go w laboratorium, tonie ma pojęcia, gdzie może być. Jejniepokój zaczął wzrastać, gdy w miaręupływu czasu od ojca nie nadchodziłyżadne wiadomości.

Ojciec nie wrócił na noc, toteżo świcie następnego dnia wszyscy by-liśmy bliscy histerii. Niebawem przy-szedł telegram z Los Angeles. Strachojca zaowocował nerwowym pośpie-chem. Jak się okazało, poprzedniegodnia udał się prosto na lotniskoi wsiadł do pierwszego samolotu lecą-cego do Kalifornii.

Aż do chwili śmierci był to temattabu. Ojciec nigdy nie wyjaśnił, coskłoniło go do tak nagłego wyjazdui pozostawienia nas w tak niezwykłychokolicznościach. Stwierdził jedynie,że bał się o swoje życie.

36 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 38: Nexus 01

Dopóki Ziemia obracasię wokół Słońca, dopóty

wytwarzać będzieenergię elektryczną,która zdaniem wielu

uczonych nie istnieje.

Mark M. Hendershot16541 Redmond Way #160Redmond, WA 98052, USA

Przedrukowano za zgodąExtraordinary Science

(październik-grudzień 1994)P.O. Box 5636

Colorado Springs, CO 80931USA

Tel.: +1 (719) 475 0918Fax: +1 (719) 475 0582

TRAGICZNA ŚMIERĆOstatnia próba promocji genera-

tora miała miejsce pod koniec roku1960, po tym jak dr Lloyd E. Cannonprzekonał ojca, że jest w stanie przed-stawić urządzenie Marynarce Wojen-nej Stanów Zjednoczonych w celubadań i dalszych prac rozwojowych.Cannon przedstawił się jako dyrektorgeneralny założonej przez siebie fir-my Force Research z siedzibą w LosAngeles, Palm Springs i na PustyniMojave.

Cannon wyjaśnił, że w skład jegogrupy wchodziło wielu oddanych nau-kowców z różnych dziedzin, którzyswój czas oraz wiedzę poświęcili pro-jektom realizowanym przez ForceResearch. Prowadzone przez nichprace obejmowały swoim zakresemelektronikę, astronautykę, darmoweenergie, techniki napędu oraz para-psychologię.

Pod nadzorem ojca zbudowanodwa modele i przygotowano sto kopiipięćdziesięciosześciostronicowej „o-ferty”, która miała być rozesłanado różnych rządowych agencji i po-lityków.

Kiedy akcja z ofertami nie przy-niosła rezultatu, Cannon wyruszyłz modelami w podróż po południo-wo-zachodnich stanach w nadzieizdobycia pieniędzy na badania.

Jego wizyty w naszym domu sta-wały się coraz rzadsze, aż wreszciew roku 1961 doszło do tragicznegofinału tej historii.

19 kwietnia 1961 roku, wróciwszyze szkoły do domu, znalazłem ojcamartwego. Jego śmierć uznana zosta-ła za samobójstwo bez dalszego do-chodzenia.

PODSTAWOWE ZASADYDla tych, których może zaintere-

sować przeprowadzona przez mojegoojca analiza zasad pracy generatora,przytaczam poniżej jej najistotniejszepunkty:

• Pole magnetyczne otaczająceZiemię podobne jest do pola w gene-ratorze wykonanym przez człowieka.

• Rotor generatora jest obracanyprzez jakąś energię. Przecinając liniepola magnetycznego wytwarza ener-gię elektryczną. Ziemia obraca sięw polu magnetycznym. Nikt temu niezaprzecza, a mimo to twierdzi się, żez tego zjawiska nie można uzyskaćenergii.

• Powiedzmy, że dysponujemymechanizmem, który gromadzi, pola-ryzuje i wytwarza dodatnie oraz uje-mne połączenia z tą wszechobecną naZiemi olbrzymią energią.

• Weźcie kompas. Możecie wy-chylić igłę na wschód lub zachód, leczkiedy ją puścicie, natychmiast ustawisię w kierunku północ-południe. Tasama siła, przecinana przez odpowie-dnie urządzenie podczas ruchu obro-towego Ziemi w polu magnetycznym,wytwarza energię, wielkości której nieda się na razie obliczyć.

• Dopóki Ziemia obraca się wo-kół Słońca, dopóty wytwarzać będzieenergię elektryczną, która zdaniemwielu uczonych nie istnieje. Tymcza-sem wydobywamy w górach materiał,za który trzeba zapłacić niewiarygo-dne sumy, aby uzyskać zeń niecoenergii.

• Otaczający Ziemię magnetyzmpozostaje w takim samym związkuz energią elektryczną jak uran z ener-gią jądrową. Ziemski magnetyzm wy-stępuje na każdej wysokości czy głę-bokości. Jest równoważny uranowi ja-ko surowiec energetyczny do wytwa-rzania energii elektrycznej.

• Magnetyzm trzeba przecinać.Linie sił wokół Ziemi są stałe. Jeślisiła ta jest przerwana i spolaryzowa-na, to uzyskujemy równoważnik roz-szczepienia uranu, które wyzwala cie-pło i w efekcie energię.

• Rozerwanie sił magnetyzmu, ichspolaryzowanie, co prowadzi do po-wstania oporu dla energii, jest takąsamą zasadą, jak te funkcjonującew przypadku energii atomowej.

• Naukowcy twierdzą, że do wy-tworzenia elektryczności potrzebnejest tarcie. Ja twierdzę, że zgodniez naukową teorią Ziemia w swoimruchu obrotowym wytwarza tarcie ja-ko generator. Wszechobecny magne-tyzm jest polem albo stojanem.

• Musimy tylko zagospodarowaćto źródło energii, aby oświetlić każdydom, drogę, most, samolot czy jakiko-lwiek inny obiekt, który nie może byćteraz oświetlony z powodu niedosto-sowania współczesnych urządzeń.

• Bardzo mały aparat złożonyz drutu, magnesu, kilku specjalniezaprojektowanych uzwojeń, konden-satorów, kolektorów i paru innychelementów przetnie tę siłę. Inny, spe-cjalnie zaprojektowany mechanizm jąspolaryzuje, tworząc dodatnie i ujem-

ne połączenie z jakimkolwiek opor-nikiem, i wytworzy w rezultacie elekt-ryczność.

Tak wygląda teoria wytwarzaniaelektryczności za pomocą ziemskiegopola magnetycznego napisana przezczłowieka, który zakończył edukacjęna szkole średniej.

W miarę upływu lat chciałem kon-tynuować pracę nad wynalazkiem oj-ca, ale powstrzymywała mnie przedtym obawa przed wpadnięciem w kło-poty podobne do tych, jakie stały sięjego udziałem.

Dzisiaj wiem, że nie wolno mizaprzepaścić jego dorobku i jestemgotów spełnić jego marzenia. Oddziecka fascynowała mnie elektrycz-ność i w branży tej przepracowałem26 lat. Spośród trójki jego synów tyl-ko ja odziedziczyłem tę pasję, zdoby-łem odpowiednią wiedzę oraz do-świadczenie, aby kontynuować jegodzieło.

Na przestrzeni lat pojawiło sięwiele nowych informacji. Zawartew nich dane są często sprzeczne albowręcz błędne w porównaniu z tymi,które zawarte są w przechowywanychw rodzinie notatkach ojca.

Przygotowałem pakiet informacjizawierający korekty planów opubliko-wanych przez innych, a także kilkafotografii generatora Hendershota.Zdecydowałem się na ich ujawnienie,aby zgromadzić fundusze, które po-zwoliłyby mi doprowadzić marzeniaojca do końca.

Pakiet taki można zamówić za za-liczeniem pocztowym w cenie 64,95dolarów bezpośrednio u mnie lubw Tesla Society’s Museum Bookstore(PO Box 5636, Colorado Springs, CO80931, USA). Pieniądze te pomogąmi kontynuować dalsze badania.

Mam nadzieję, że dzięki tym no-wym informacjom także inni odniosąsukces, a gdy będzie nas wielu, byćmoże „wielki biznes” nie zdoła nastym razem powstrzymać!�

Przełożył Mirosław Kościuk

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 01

SYNDROM WOJNY W ZATOCE PERSKIEJBIOLOGICZNA CZARNA MAGIA

SYNDROM WOJNY W ZATOCE PERSKIEJBIOLOGICZNA CZARNA MAGIA

Już ponad 10 000osób nie żyje,

a dalsze 250 000cierpi na syndrom

wojny w ZatocePerskiej. Jakaż totajemnica jest ażtak przerażająca(lub kłopotliwa),że konieczne jestukrywanie prawdy

i faktów?

David G. Guyatt1977

Kontakt listowny poprzez brytyjskie biuro NEXUSA

55 Queens RoadEast Grinstead, W. Sussex RH19 1 BG

Wielka BrytaniaTel./fax: +44 (0) 1702 217523

E-mail: [email protected]

PRAWDA – PIERWSZA OFIARA WOJNY

Z awyła syrena oznaczająca nalot lotniczy — powiedział charcząc i kaszląc byłykapral Królewskich Sił Powietrznych (RAF) Richard Turnbull. Jest on

jednym z dziesiątków tysięcy weteranów wojny w Zatoce Perskiej u których wykrytocałą gamę chorób związanych z tą wojną, takich jak rozedma płuc, dusznicabolesna, astma, arterioskleroza, zapalenie stawów, zaniki pamięci, zanik mięśni,omdlenie kaszlowe i wiele innych obniżających sprawność dolegliwości. Przedwyruszeniem na wojnę w Zatoce Perskiej Turnbull był doskonale wyszkolonymi niezwykle sprawnym nurkiem. Dziś porusza się przy pomocy kul i to bardzopowoli.

Ze zrozumiałą dumą opowiada mi jak „trzykrotnie udowodnił Soamesowi, żejest kłamcą”. Chodzi tu byłego ministra obrony i członka parlamentu NicholasaSoamesa. Wielu weteranów nazywa go dziś złośliwie z uwagi na jego otyłe ciało„Spaślakiem Soamesem”. Nazwa ta odzwierciedla zaciekłą nienawiść do niegoweteranów, którzy oskarżają go o współautorstwo monstrualnej operacji kamuf-lującej prawdę.

Turnbull był starszym elektrykiem w nuklearno-biologiczno-chemicznej (Nuc-lear, Biological & Chemical – w skrócie NBC; w języku polskim odpowiednikiemtych rodzajów broni jest skrót ABC pochodzący od słów atomowo-biologiczno-chemiczna i jego właśnie będziemy używali w dalszej części tego artykułu) jednostcei doświadczonym instruktorem sprzętu ABC. Stacjonował w ogromnej baziewojskowej mieszczącej się w Dhahran, w której nocą 20 stycznia 1991 rokuzaryczały wściekle syreny alarmu przeciwlotniczego. Namierzono nadlatujące rakie-ty Scud i położona w pobliżu bateria amerykańskich pocisków przechwytującychtypu Patriot wystrzeliła kilka z nich. Jedna z nich zestrzeliła rakietę Scud, któraspadła w odległości około 400 jardów (365 metrów) od Turnbulla. Siła upadkuScuda była tak wielka, że wyorał on w gruncie krater o głębokości ośmiu stóp (2,4m), lecz, o dziwo, ta potężna rakieta typu ziemia-ziemia nie wybuchła.

— Detektory środków działających na układ nerwowy włączyły alarm — wspo-mina Turnbull. Jako ekspert od broni ABC wykonał trzy testy i wszystkiepotwierdziły obecność „środka G” znanego pod nazwą Sarin – śmiertelnie trującejsubstancji działającej na układ nerwowy wynalezionej przez faszystów w czasie IIwojny światowej. Turnbull przeprowadził trzy kolejne testy, „testy na obecnośćśladowych ilości oparów”, które również potwierdziły obecność trującego środkadziałającego na układ nerwowy. Twierdzi, że „trzydzieści trzy środki wykrywającepotwierdziły obecność broni chemicznej”.1

W bazie ogłoszono czarny alarm ostrzegający przed bronią ABC („NBCCondition Black”) i wszyscy pospieszyli, aby założyć swoje ubiory ochronne zwane„Noddy”2. Niewiarygodne, ale po 20 minutach syreny zawyły sygnał oznaczający, żewszystko jest w porządku („NBC Condition White”), odwołując pogotowie chemi-czno-biologiczne, i żołnierze zdjęli ubiory ochronne. Dziesięć minut potem ponow-nie zabrzmiał czarny alarm („NBC Condition Black”), który trwał przez osiemgodzin.

Turnbull, który twierdzi, że „jest absolutnie pewny, że był to atak broniąchemiczną”, jest ze zrozumiałych względów wściekły. Odwołanie alarmu przeciw-chemicznego w obecności trującego środka działającego na układ nerwowy było, jakpowiada, „największą bzdurą w historii”. Uważa, że setki żołnierzy wystawiono, bezpotrzeby na działanie Sarinu.3

Turnbull stał się cierniem w oku Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii(Ministry of Defence; w skrócie MoD) i Departamentu Obrony USA (Departmentof Defense; w skrócie DoD). Obie te instytucje uparcie twierdzą, że Irak SaddamaHusajna nie użył broni chemicznej. Rzecznik Brytyjskiego Ministerstwa Obronyoświadczył mi wcześniej, że w czasie wojny w Zatoce Perskiej był oficeremKrólewskiej Marynarki i znajdował się na „scenie” wydarzeń. Przekonywał mnie, żegdyby Irakijczycy z rozmysłem zastosowali broń chemiczną i biologiczną, wówczas

38 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 40: Nexus 01

Wyraźnie widział obłokpary wydobywający się

z rakiety. W chwilę potemw całej jednostce zawyłysyreny obwieszczające

czarny alarm informujący, żenastąpiło skażenie broniąbiologiczno-chemiczną.

„odpowiedzielibyśmy tym samym”. Była to wyraźna aluzja dogroźby prezydenta USA, Busha, który zagroził uderzeniematomowym, w przypadku gdyby Saddam Husajn skierowałswoje olbrzymie zapasy broni chemicznej przeciwko oddzia-łom koalicji.

Jak się okazało, była to gołosłowna pogróżka, zwykłyslogan polityczny przeznaczony na użytek społeczeństwa.

ATAK CHEMICZNY CZY POMYŁKA?Postawione przed rosnącą lawiną faktów dowodzących

wystawienia oddziałów koalicji na działanie bojowych środ-ków chemicznych, zarówno rząd brytyjski, jak i amerykański,przyznały, aczkolwiek ze znacznym opóźnieniem, że irackieskłady broni chemicznych zostały zbombardowane lub znisz-czone w inny sposób. Oba rządy przyznały nawet, że istniejeprawdopodobieństwo, iż tysiące żołnierzy zostało wystawio-nych na działanie tych śmiercionośnych środków, jako żemogli oni znaleźć się w strefie przemieszczania się obłokówtych substancji pod wpływem wiatru. Innymi słowy sugerująoni, że był to nieprzewidywalny wypadek. Tego rodzajuoświadczenia noszą w nomenklatu-rze służb specjalnych nazwę „limitedhangout” i oznaczają działania zmie-rzające do wykazania, że teraz mówisię prawdę. W rzeczywistości wcalejej nie mówią.

Pat Eddington, były analitykCIA, w swojej książce Gassed in theGulf (Zagazowani w Zatoce) ujawniainstytucjonalną nieuczciwość CIAi Departamentu Obrony USAw sprawie tak zwanego „syndromuwojny w Zatoce Perskiej”.4 Jak twie-rdzi, w świetle zeznań coraz większejliczby weteranów gotowych ujawnićswoje przeżycia, nie ulega wątpliwości, że całe oddziałypoddawane były seriom irackich ataków z wykorzystaniembroni chemicznej i biologicznej.5 Niczym admirał Nelson,który przystawiał lunetę do swojego ślepego oka i wydawałokrzyk oznajmiający, że nie widzi żadnych statków, man-daryni z Whitehall6 i Waszyngtonu udają ślepych na to, doczego nie chcą się przyznać, mimo istnienia niezaprzeczal-nych dowodów.

Ray Bristow przez 20 lat służył w Territorial Army7.W czasie wolnym od obowiązków w TA pracował jako technikobsługujący sale operacyjne miejscowego szpitala. 27 grudnia1990 roku zmobilizowano go i awansowano do stopnia War-rant Officer8, po czym wysłano do 32 Polowego Szpitalastacjonującego na Wadi al Batin, kilka kilometrów od miastaHafar al Batin.9 19 stycznia 1991 roku był razem z innymiczłonkami personelu świadkiem przelotu rakiety Scud i jejwybuchu w powietrzu. Wyraźnie widział obłok pary wydoby-wający się z rakiety. W chwilę potem w całej jednostce zawyłysyreny obwieszczające czarny alarm („NBC ConditionBlack”) informujący, że nastąpiło skażenie bronią biologicz-no-chemiczną.

— Zostaliśmy zbombardowani przez Scuda — stwierdzaBristow — i specjalistyczny sprzęt wykrył obecność chemicz-nych środków bojowych.10

Tego wieczoru w Wadi al Batin był również były sierżantShaun Rusling, który służył wcześniej w 5 Polowym PunkcieSanitarnym 23 Regimentu Spadochronowego i był doświad-czonym medykiem jednostek specjalnych. Do jego obowiąz-ków należała opieka nad chorymi i rannymi Pierwszej Brytyjs-kiej Brygady Pancernej. Wkrótce do jego obowiązków doszłaopieka lekarska nad chorymi i rannymi żołnierzami innych

jednostek koalicji. On również widział eksplozję Scuda i wyla-tujący z niego czarny obłok. Uważa, że jednostka, w której sięznajdował, stała się celem artyleryjskiego ataku pociskamizawierającymi bojowe środki chemiczne.11

Podczas operacji lądowych, w czasie akcji „wymiatania”prowadzonych po zdobyciu terenu na kuwejckim teatrzedziałań wojennych, jednostki wojsk koalicji znajdowały liczneskrzynki po amunicji chemicznej kalibru 155 mm. Amunicjata była produkcji amerykańskiej i dostarczana do Iraku zapośrednictwem Jordanii. Fakt ten trzymany był w ścisłejtajemnicy.

Ani rakiety Scud, ani bombardowania artyleryjskie niebyły wydarzeniami jednostkowymi. Terry Walker był kap-ralem i służył w Korpusie Zaopatrzeniowym Armii Królews-kiej12. Został przydzielony do „Czołowej Grupy Naprawczej”warsztatu sił pancernych. Był obecny w Al Jubayl, kiedyeksplodowały nad nimi dwa Scudy.13 Nie było żadnegoostrzeżenia przed tymi rakietami.

— To był najgorszy poranek z dwiema potężnymi eksploz-jami Scudów nad portem — powiedział.

Z miejsca zawyły syreny czujni-ków chemicznych ogłaszając czarnyalarm („NBC Condition Black”), poczym „wybuchła panika, setki face-tów uciekało szukając schronienia”.Walker skrył się między skałami por-tu i siedział tam przez „trzy do czte-rech godzin”. Potem „pojawił sięoficer i oświadczył, że zostaliśmy za-atakowani bojowymi środkami che-micznymi”. Nazajutrz temu samemuoficerowi i innym ludziom z perso-nelu bazy oświadczono, że ta chmu-ra oparów była benzyną lotniczą wy-ciekłą z uszkodzonego samolotu,

lecz zarówno on, jak i pozostali ludzie nie uwierzyli w towyjaśnienie. Paliwo lotnicze nie włącza czujników broni ABC.Obecnie Walker cierpi na cały szereg dolegliwości i uważa, żeprzed ludźmi skrywa się prawdę.

— Moja żona i córka również chorują — powiedziałpodczas rozmowy telefonicznej, po czym dodał: — dokumen-ty historii mojej choroby w jakiś zagadkowy sposób zginęłyz wojskowego szpitala RAF-u.

Świadkiem ataku na Al Jubayl był również starszy sierżantPaul Grant, który dowodził drużyną Korpusu ZaopatrzeniaArmii Królewskiej. Rankiem 19 stycznia 1991 roku Grantaobudziła eksplozja, która miała miejsce gdzieś nad nim. Niema on najmniejszych wątpliwości, że był to wybuch w powiet-rzu, a nie eksplozja naziemna. Z miejsca zawyły syrenyczujników broni ABC oznajmiając czarny alarm. Wkrótcenastąpił kolejny wybuch, również w powietrzu. Rozmiesz-czone na terenie bazy megafony ostrzegały: „To nie sąćwiczenia!” Jego relacja jest zgodna z zeznaniami innychweteranów, z którymi rozmawiałem. Chemiczne ataki Scudównie ograniczały się tylko do Al Jubayl.14

WSPÓŁUDZIAŁ W ZBRODNI CAŁEJ KOALICJIMimo tych niezaprzeczalnych faktów, zeznania weteranów

nadal traktowane są z lekceważeniem. Dopiero w styczniu1997 roku hrabina Marr wniosła interpelację w Izbie Lordóww formie pytania do Ministerstwa Obrony o to, czy posiadaono „jakiekolwiek dowody wojny chemicznej” prowadzonejw czasie konfliktu w Zatoce Perskiej. Było to bardzo dziwnepytanie, jako że odnosiło się wyłącznie do stosowania środ-ków chemicznych. Pytania dotyczące stosowania środkówbiologicznych nadal pozostają poza możliwościami ich wy-

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 01

Urządzenia do wykrywaniai identyfikacji bronibiologicznych, które

posiadali, nie były zbytnowoczesne. Parker twierdzi,

że jego jednostka odkryłacały szereg organizmów,

których nie dało się oznaczyći zbadać w warunkach

polowych.

słowienia. W odpowiedzi na tę interpelację hrabia Howestwierdził, że badania przeprowadzone przez MinisterstwoObrony „nie wskazują na to, aby w czasie konfliktu używanebyły jakiekolwiek bojowe środki chemiczne”, co było chybajeszcze bardziej dziwne niż samo pytanie.

Któż w końcu mógłby być bardziej wiarygodny w potwier-dzeniu użycia broni chemicznej od wyszkolonych żołnierzyobecnych w czasie ataku chemicznego? Podobnie ma sięsprawa z dziesiątkami tysięcy „detekcji” wykonanych przezczujniki bojowych środków chemicznych i określanych jako„domniemane detekcje”, które „nie zostały potwierdzonew odpowiednim czasie”. Kolejna gra słów mająca za zadaniewprowadzenie w błąd opinii publicznej.15,16

Za rozmyślnym stosowaniem przez Irakijczyków bojowychśrodków chemicznych kryje się jednak znacznie bardziejprzewrotna sprawa, o której dotychczas nie było jeszczemowy. Broń biologiczna, w przeciwieństwie do bojowychśrodków chemicznych, nie zabija od razu na polu walki.Ocalali, wracając do swoich domów niosą ze sobą ziarnopotencjalnej zagłady. I zakażajączłonków swoich rodzin, jak to maobecnie miejsce w przypadku wete-ranów wojny w Zatoce Perskiej.

Co ciekawe, zarówno brytyjski,jak i amerykański rząd doskonalewiedziały o możliwości zastosowaniaprzez Saddama Husajna broni che-micznej i biologicznej. W końcu towłaśnie one zaopatrzyły go w środkiniezbędne do ich produkcji. Dosta-wy obejmowały wyspecjalizowanąaparaturę włącznie z substancjamichemicznymi i kulturami bakterii.

To zmusiło oba rządy do zaszcze-pienia swoich wojsk „koktailowąszczepionką” mającą chronić je takprzed bronią chemiczną, jak i biologiczną. Żołnierzy wojskkoalicyjnych zaszczepiono między innymi przeciwko wągliko-wi, jadowi kiełbasianemu i dżumie. Kultury wszystkich trzechchorób zostały dostarczone Irakowi przez rząd Stanów Zjed-noczonych w drugiej połowie dekady lat osiemdziesiątychz przeznaczeniem dla irackiego programu rozwoju bronichemiczno-biologicznej.17

BRONIE BIOLOGICZNE I „TAJNY ZESPÓŁ”— Brytyjski personel zainfekowany został zarazkami wąg-

lika — twierdzi z całą stanowczością Angus Parker.Przeprowadziłem wywiady z całym szeregiem weteranów

wojny w Zatoce Perskiej, z których wielu opowiadało o swo-ich przeżyciach związanych z irackimi atakami z wykorzysta-niem bojowych środków chemicznych i biologicznych. Wszys-cy oni są oburzeni uporem Brytyjskiego Ministerstwa Obronyi sposobem traktowania ich licznych chorób, które określa sięogólną nazwą jako „syndrom wojny w zatoce Perskiej”.W końcu jeden z weteranów dał mi numer telefonu, mówiąc:

— Powinien pan porozmawiać z Angusem.Początkowo Angus mówił w bardzo umiarkowany sposób,

lecz stopniowo jego opowieść nabierała rumieńców. Wypo-wiedź była bardzo metodyczna. Na początku nakreślił sowiec-ką doktrynę wojenną dotyczącą stosowania pocisków Scuduzbrojonych w głowice chemiczno-biologiczne. Ten rodzajgłowic znany jest pod nazwą „mieszanego ładunku” i za-zwyczaj zawiera śmiercionośną mieszaninę materiałów wybu-chowych oraz środków chemicznego i biologicznego rażeniao różnej sile działania. Ilość materiału wybuchowego jestniewielka, lecz wystarczająca do zamiany mieszaniny środków

chemiczno-biologicznych w obłok oparów unoszących się nadcelem ataku.

Były żołnierz Brytyjskiej Armii Terytorialnej, Angus Par-ker, służył w supertajnej jednostce brytyjskiej. Nigdy przed-tem nie występował w sprawie okoliczności, które miałymiejsce w czasie wojny w Zatoce Perskiej, lecz frustracjai rosnący gniew zmusiły go do „wyznania wszystkiego, co wie”.

Po zaszczepieniu go dwunastoma różnymi szczepionkamiwywiązała się u niego reakcja uczuleniowa, w wyniku czegohospitalizowano goi jego wyjazd do Iraku przeciągnął sięw czasie.

— Zostawiono mnie i wyjechałem dopiero w ostatnichdniach wojny — opowiada.

Ta właśnie okoliczność oraz to, że jest w cywilu laborantemw laboratorium hematologicznym zdecydowały o jego przy-dziale do Pierwszego Laboratorium Polowego zwanego poto-cznie „Tajnym Zespołem”. Jednostka ta „istniała już wcześ-niej, jeszcze przed I wojną światową, po której zawieszono jejdziałalność, po czym reaktywowano ją w chwili wybuchuwojny w Zatoce” – stwierdził Parker i dodał, że kiedy wrócił

z Zatoki do domu, poinstruowanogo, aby nie ujawniał rodzaju zadańoraz roli, jaką odgrywał zespół,w którym służył. Zespół ten był tajnydo tego stopnia, że nie ma go w żad-nym wykazie jednostek biorącychudział w wojnie w Zatoce.18,19

To, co Angus Parker powiedział,jest wielce niepokojące. PierwszeLaboratorium Polowe składało sięz 40 ludzi pracujących w ośmiu pię-cioosobowych drużynach. Jednostkazostała wysłana na front z PortonDown, brytyjskiej kwatery głównejbroni biologicznych. Sierżant Parkerbył zastępcą dowódcy jednej z pię-cioosobowych drużyn.

— Jako zespół zwiadu broni biologicznej pobieraliśmypróbki z otoczenia w poszukiwaniu jej śladów — oświadczył.— Było to trudne i ciężkie zadanie. Umieliśmy oznaczyćjedynie cztery środki biologiczne: cholerę, wąglika, toksynyA i B jadu kiełbasianego i to wszystko.

Urządzenia do wykrywania i identyfikacji broni biologicz-nych, które posiadali, nie były zbyt nowoczesne.

Parker twierdzi, że jego jednostka odkryła cały szeregorganizmów, których nie dało się oznaczyć i zbadać w warun-kach polowych. „Było ich bardzo, bardzo dużo”, znaczniewięcej niż cztery, które potrafili oznaczyć. Próbki tych or-ganizmów były zbierane i wysyłane w stanie zamrożenia doBoscombe Down w celu ich zidentyfikowania przez specjalis-tów od broni chemiczno-biologicznej z Porton Down.

Należy tu podkreślić, że poza potwierdzeniem, że jegojednostka wykryła w Dhahran wąglika, Parker dodatkowopoinformował, że inna drużyna Pierwszego LaboratoriumPolowego wykryła obecność cholery w Wadi al Batin.

Angus Parker próbuje bezskutecznie skłonić swoich pozo-stałych kolegów z Pierwszego Laboratorium Polowego dootwartego wystąpienia, lecz są oni zbyt zastraszeni.

— Nie są chorzy i mają pracę — wyjaśnia.Parker nie jest jedynym, który ujawnił użycie broni bio-

logicznej w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Dzienniki poloweUS Marine Corps20, których treść została ujawniona napodstawie Ustawy o Wolności Informacji,21 potwierdzająodkrycia „Tajnego Zespołu” z Porton Down. 24 lutego 1991roku 513 Brygada Wywiadu Armii Stanów Zjednoczonychpotwierdziła zastosowanie wąglika w King Khalid MilitaryCity (Miasto Wojskowe imienia króla Khalida).22

40 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 42: Nexus 01

Dwaj żołnierze MarynarkiWojennej Stanów

Zjednoczonych z CampPendleton w San Diegow południowej Kalifornii

oświadczyli publicznie, żebyli świadkami „niszczenia

setek dokumentówpochodzących z wojny

w Zatoce Perskiej”. Faktten oraz inne wyjaśnienia

na temat rzekomo„zniszczonych” lub

„zaginionych” dokumentówprowadzą do oczywistegowniosku, że ktoś prowadziszeroko zakrojoną operacjękamuflująca, którą można

by określić mianem„Gulf-Watergate”.

Tak jak w Wielkiej Brytanii, tak i w USA większośćpotencjalnie oskarżycielskich zapisów „zginęła” w tajemni-czych okolicznościach. Dwaj żołnierze Marynarki WojennejStanów Zjednoczonych z Camp Pendleton w San Diegow południowej Kalifornii oświadczyli publicznie, że byli świa-dkami „niszczenia setek dokumentów pochodzących z wojnyw Zatoce Perskiej”.23 Fakt ten oraz inne wyjaśnienia na tematrzekomo „zniszczonych” lub „zaginionych” dokumentów pro-wadzą do oczywistego wniosku, że ktoś prowadzi szerokozakrojoną operację kamuflująca, którą można by określićmianem „Gulf-Watergate”14.

BRONIE BIOLOGICZNE USA DLA IRAKURaport senatu USA z roku 1994 zatytułowany „Zbrojenie

Iraku – eksport materiałów biologicznych a zdrowie weteranówwojny w Zatoce Perskiej” podkreśla znaczenie biologicznegozagrożenia ze strony Iraku. Raport ten,nazywany też „Raportem Riegle’a” odnazwiska jego autora, Donalda J.Riegle juniora, wymienia biologicznekultury (hodowle bakterii) dostarczoneIrakowiprzez USA. Riegle i jego zespółwymieniają 61 zestawów biologicznieniebezpiecznych materiałów wyekspor-towanych do Iraku. „W latach 1985-1989 rząd Stanów Zjednoczonych za-aprobował sprzedaż potencjalnie śmier-cionośnych środków biologicznych,które mogły być rozmnażane i hodowa-ne w ramach irackiego programu wojnybakteriologicznej” – twierdzi Riegle.Materiały te to środki patogenne, „cooznacza materiały wywołujące choroby,oraz materiały toksykogenne, to znaczytrucizny”.25 Raport podaje ponadto, że„nie udało się nam uzyskać żadnychdanych odnoszących się do okresusprzed 1985 roku”. Riegle włączył doswojego raportu wyciąg z raportuDepartamentu Obrony z roku 1992:

„Do czasu inwazji na Kuwejt Irakwyprodukował broń biologiczną. Je-go zaawansowany i agresywny pro-gram rozwijania broni biologicznychbył najbardziej nowoczesnym pro-gramem w świecie arabskim. Pro-gram ten został prawdopodobniewdrożony w latach siedemdziesiątych i koncentrował się narozwijaniu dwóch środków, toksyn jadu kiełbasianego i bak-terii wąglika […] Wachlarz środków przenoszenia broni bio-logicznych obejmował zarówno proste bomby lotnicze, poci-ski artyleryjskie, jak i rakiety typu ziemia-ziemia”.

Pozostałe środki biologiczne dostarczone dla programubroni biologicznych Saddama Husajna to Histoplasma cap-sulatum26, której działanie wywołuje objawy przypominającegruźlicę, powoduje powiększenie wątroby i śledziony, anemięi chorobę skóry – objawy te można zaobserwować u wieluweteranów wojny w Zatoce Perskiej. Kolejnym organizmemdostarczonym do Iraku była pałeczka maltańska, która po„uzbrojeniu” powoduje chroniczne wyczerpanie, obfite poce-nie, utratę apetytu, bóle w stawach, bezsenność oraz mdłości,ponadto może doprowadzić do znacznych uszkodzeń nie-zbędnych do życia organów. Tego rodzaju objawy chorobowesą bardzo często spotykane pośród weteranów wojny w Zato-ce. Poza wyżej wymienionymi dostawy do Iraku obejmowały„E. coli i materiał genetyczny – DNA ludzi i bakterii”.27

Riegle wściekły z powodu zbywania przez DepartamentObrony tych niechlubnych oskarżeń niczym rozesłał do róż-nych ważnych osobistości cały szereg listów. W jednym z nichpodaje on, że „średni koszt” każdego ze środków dostar-czonych Irakowi był „niższy od 60,00 dolarów” i że „uzyskanoje od niedochodowych organizacji”.28

Krążą również pogłoski mówiące o tym, że w wojniew Zatoce Perskiej zastosowano materiał poddany inżynieriigenetycznej, co koreluje z wersją podawaną przez brytyjskichweteranów, którzy utrzymują, że użyto tam zmodyfikowanychorganizmów z grupy mikoplazm29. Jednym z tych weteranówjest również Angus Parker, który już wcześniej oświadczył, żebyły to „organizmy powodujące choroby zakaźne wyproduko-wane w USA”. Na dobitkę ta sama sprawa stanowi jedenz aspektów afery „Octopus” („Ośmiornica”), pod którą tonazwą kryją się poddane inżynierii genetycznej organizmy

dostarczone Irakowi przez korpora-cję Wackenhut – gigantyczną amery-kańską prywatną firmę, której listaczłonków rady dyrektorów jest jaklista alumnów szkoły wywiadu wojs-kowego. Oskarżenie to jest podtrzy-mywane przez znaną amerykańskądziennikarkę z detektywistycznymzacięciem, Carol Marshall, w jej ar-tykule „The Last Circle” („Ostatnikrąg”).30

Carol Marshall od lat bada suge-stie Michaela Riconosciuto, byłegocudownego dziecka, naukowca pra-cującego dla CIA. Riconosciutoutrzymuje, że w czasie gdy pracowałw korporacji Wackenhut, udało musię stworzyć w jej laboratoriach po-łożonych na terenie rezerwatu In-dian Cabazon bardzo zaawansowa-ne, genetycznie zmodyfikowane bro-nie biologiczne. Jedną z nich jest, jaktwierdzi, organizm „specyficzny dladanej rasy”, czyli zmodyfikowany ge-netycznie w taki sposób, że atakujetylko członków pewnych ras lub grupludności. Po uwolnieniu jest onw stanie zabić lub zakazić wyłącznieczłonków określonej grupy etnicznejpozostawiając wszystkich innychw spokoju.

To oczywiste, że nie można wykluczyć możliwości, iżw czasie wojny w Zatoce Perskiej użyto genetycznie zmodyfi-kowanych broni biologicznych.31

Interesujące, że w publikacji US War College (KolegiumWojenne USA) znalazło się opracowanie zatytułowane „Re-wolucja w sposobie prowadzenia wojny i krótkotrwałychkonfliktów” noszące datę 25 lipca 1994 roku. Jego autorzySteven Metz i James Kievit również poruszają to wyżejwspomniane, delikatne zagadnienie. Na stronie 16 podają:„Pewne bronie biochemiczne, których stosowanie niektórzyuważają za pogwałcenie konwencji o broni biologicznej, któ-rej sygnatariuszem są Stany Zjednoczone, mogą równieżpozostawać w niezgodzie z amerykańskimi zasadami doty-czącymi środków, które przywykliśmy uważać za właściwe”.I dalej zadają pytanie: „Czy rząd i armia tej wielonaro-dowościowej republiki mogłyby zaaprobować fakt, że pro-dukujemy, rozwijamy lub stosujemy bronie, które będą wy-mierzone w Afrykanów, Żydów, Koreańczyków, Hiszpanówetc.?” Autorzy dochodzą do wniosku, że „przezwyciężenie

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 01

tych nacisków… wymagałoby fundamentalnych zmian w USA– konieczna byłaby rewolucja etyczna umożliwiająca rewolu-cję w wojskowości”. Można by tego dokonać – wysuwają„hipotetyczne” przypuszczenia autorzy – poprzez przemode-lowanie sposobu myślenia Amerykanów, jak również poprzezefektywną kontrolę sposobu i zakresu rozpowszechnianiawiadomości przy zastosowaniu „zaawansowanej psychotech-nologii” oraz innych technik, takich jak na przykład „mor-fing”.

EKSPERYMENTALNE SZCZEPIENIA JAKOKOLEJNY KAMUFLAŻ

Skoro genetycznie zmodyfikowane bronie biologiczne sąobecnie dostępne, jest oczywiste, że istnieje potrzeba produ-kowania antidotum w formie szczepionek. Wszyscy weterani,z którymi przeprowadziłem wywiady pisząc ten artykuł, mówi-li mi o dużej ilości szczepień, którym zostali poddani. ShaunRusling został poddany 24 szczepieniom w czasie zaledwieczterech tygodni. Dwie ze szczepionek były oznaczone jako„tajne” i jak sądzi, były to szczepienia „eksperymentalne”.

Richard Turnbull otrzymał dawkę 13 szczepień w ciągu 10minut. Cztery z nich nie miały żadnego oznaczenia i byłyzaklasyfikowane jako tajne. On również uważa, że były toszczepienia eksperymentalne.

Ray Bristow został listownie powiadomiony przez genera-ła brygady, McDermotta z Departamentu Obrony USA, żeniektóre szczepionki, które mu podano, są również zaklasyfi-kowane jako „tajne”. Później naczelny dowódca służb medy-cznych armii amerykańskiej, wiceadmirał Revell, sprostowałoświadczenie McDermotta, twierdząc, że nie była ona po-prawna. Ile szczepionek zaklasyfikowano jako tajne? Później,naczelnemu dowódcy służb medycznych, wiceadmirałowi Re-vellowi, w czasie posiedzenia parlamentarnej komisji obrony,która odbywała się przy drzwiach zamkniętych, zadano pyta-nie: „Do ilu szczepionek oficjalnie nie przyznajemy się?”Odpowiedź brzmiała: „Wydaje mi się, że do pięciu lubsześciu”.32

Zgodnie z pismem Ministerstwa Obrony z 20 stycznia1997 roku wszystkie poprzednio utajnione szczepionki zostały10 grudnia 1996 roku odtajnione. Rzecznik MinisterstwaObrony potwierdził to telefonicznie w piątek, 30 maja 1997roku, dodając, że były tylko trzy szczepionki zakwalifikowanejako „tajne” Oświadczył, że chodziło o szczepionki przeciwkowąglikowi, krztuścowi i cholerze. To oświadczenie zawartezostało w liście do Shuana Ruslinga z 20 stycznia 1997 roku,w którym Ministerstwo Obrony konfidencjonalnie powiado-miło go, że „szczepienia, którym pana poddano, miały na celuuchronienie pana przed potencjalnym niebezpieczeństwemwynikającym z użycia broni biologicznej i obejmowały takiechoroby jak wąglik, krztusiec (taki jaki występuje u dzieci)oraz cholerę. Są to jedyne szczepionki, które były zaliczane dokategorii «tajnych»”. Jest to bardzo dalekie od zeznanianaczelnego dowódcy służb medycznych armii amerykańskiej,wiceadmirała Revella, który podczas przesłuchania prowa-dzonego przy zamkniętych drzwiach przez Komitet Obronypowiedział, że „oficjalnie nie przyznajemy się” do „pięciu lubsześciu” szczepionek.

Osobiście uważam, że to Ministerstwo Obrony podałonieścisłą liczbę, mimo oświadczenia jego rzecznika, którystwierdził, że zeznanie dowódcy służb medycznych, Revella,przed Komitetem Obrony było „nieporozumieniem”. Mimotego rzekomego „nieporozumienia” w historii choroby kap-rala Richarda Turnbulla pisze wyraźnie, że klauzulą tajnościobjęte były cztery a nie trzy szczepionki.

Turnbull nie jest tu przypadkiem wyjątkowym. Lista za-strzyków podanych Rayowi Bristowowi, łącznie z wąglikiem

(szczepionka nr 0190), cholerą (szczepionka nr 10H03A)i krztuścem (szczepionka nr B1868a) zawiera jeszcze dwiedalsze szczepionki oznaczone jako „biologiczne”. Są onenadal oznaczone klauzulą tajności i nie wiadomo, co zawiera-ły. Identycznie jest z Shaunem Ruslingiem, nawet numeryszczepionek, które otrzymał, pokrywają się z tymi, którepodano Bristowowi.33

Głównodowodzący służb medycznych, wiceadmirał Re-vell, w jednym z pism twierdzi, że „niestety kartoteki chorychz okresu wojny w Zatoce Perskiej nie były należycie prze-chowywane…”, w związku z czym szczegóły pewnych szcze-pień zaginęły. Tak brzmi oficjalna rządowa wersja.

Wielu weteranów uważa obecnie, że użyto ich w charak-terze bezwolnych świnek morskich i bardzo ich niepokoi, cow nich naprawdę wpompowano. Tymczasem Angus Parkerz Porton Down wywlókł na światło dzienne kolejną sensację.Ze spokojem oznajmił, że „Ministerstwo Obrony nie byłocałkowicie uczciwe, jeśli chodzi o użyte przeciwko nam szcze-pionki”. Nie mogłem inaczej interpretować jego słów „prze-ciwko nam” jako tylko „na nas”. Jest zupełnie oczywiste, żeuważa on Ministerstwo Obrony i innych biurokratów z White-hall za osobistych wrogów i nie jest odosobniony w swoichpoglądach. Część weteranów kilkakrotnie informowała mnie,że „służby specjalne” bacznie im się przyglądają. Niektórzytwierdzą, że ich rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane,a jeszcze inni, że zdarzają się im dziwne zakłócenia w do-stawach przesyłek pocztowych.

W międzyczasie Parkerowi udało się poznać budowęchemiczną jednej ze szczepionek, do których władze wciąż sięoficjalnie nie przyznają. Twierdzi on, że „jest to eksperymen-talna szczepionka przeciwko AIDS, która używana jest już odokoło 1990 roku”. Twierdzi, że szczepionka ta składa sięz dwóch składników. Jeden z nich nazywa się „cytokiną” i jestto jego zdaniem swego rodzaju „wzmacniacz odporności”.Działa jak „chemiczny posłaniec przesyłany między komór-kami organizmu”. Kiedy wykryje obcy organizm, „pobudzasystem odpornościowy człowieka” do walki z nim, umoż-liwiając zniszczenie obcego ciała.

Wynik analizy Parkera został potwierdzony przez rzecz-niczkę Londyńskiego Towarzystwa Biochemicznego, któradodatkowo podała, że „istnieje możliwość”, iż cytokiny zo-staną bardziej „oczyszczone i sklonowane” i że można jebędzie stosować przeciw „dowolnemu czynnikowi”. Rzecz-niczka poinformowała ponadto, że cytokiny były do tej poryuważane coś „bardzo tajnego”, że były związane z „techno-logią na granicy maksymalnego ryzyka” i co jest „logiczne”„mogły być wykorzystywane przez wojsko”. Były one, jaktwierdzi, w fazie „eksperymentalnej”.

Drugim składnikiem według Parkera były otoczki genuHIV. W dalszym ciągu swojego wywodu wyjaśnił główneproblemy związane ze stosowaniem tej eksperymentalnejszczepionki. O ile cytokiny są po pewnym czasie z łatwościąusuwane z organizmu, o tyle fragmenty genu HIV nie są.Mimo iż być może istnieją poważne „operacyjne powody” douzupełniania szczepionki genami HIV, to jednak, jak twierdziParker, nikt obecnie nie zna długookresowych konsekwencjiich działania. Parker podkreśla, że „była to rzecz ekspery-mentalna” i że początkowo została wyprodukowana w PortonDown jako szczepionka przeciwko AIDS.34,35

Zapytana o otoczki genu HIV rzeczniczka LondyńskiegoTowarzystwa Biochemicznego oświadczyła, że „można jeukierunkować tak, że będą w szczególności uodparniać nabojowe środki chemiczno-biologiczne”. Kontynuując swójwywód stwierdziła, że otoczki te tworzą jak gdyby „ściany”wokół jądra każdej komórki i ustanawiają w ten sposóbpierwszą linię obrony przeciw chorobom zakaźnym, bez

42 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 44: Nexus 01

Pat Eddington, były analitykCIA, nie ma wątpliwości, że

w przypadku rządu USAgłównym powodem

utrzymania całej tej historiiw tajemnicy jest chęć ukrycia

dostaw broni chemiczno-biologicznej do Iraku

w okresie poprzedzającymwojnę w Zatoce Perskiej.

Uważa on, że przyznanie siędo tak cynicznego braku

odpowiedzialności groziłobydla rządu USA wybuchem

powszechnego niezadowolenia,a nawet buntu.

względu na to, czy organizm nabawił się ich w sposóbnaturalny, czy też w wyniku zastosowania broni chemiczno-biologicznej. Rzeczniczka dodała ponadto, że otoczki genuHIV należą do najmocniejszych znanych współczesnej nauce.

Profesor Beverley z Instytutu Badań Szczepionek im.Edwarda Jennera twierdzi, że nie widzi żadnej teoretycznejprzyczyny uzasadniającej stosowanie otoczek genu HIV doinnych celów niż „pobudzenie odporności na HIV”. Uważa,że gdyby otoczki genu HIV zostały zastosowane w szczepion-ce, to tylko w celu ochrony osoby poddawanej szczepieniuprzed ewentualnym atakiem bronią biologiczną zawierającąHIV. Twierdzi, że nie ma żadnej innej racjonalnej przyczynyich użycia, i dodaje, że to, czy taka szczepionka „zostałazaaplikowana żołnierzom w Zatoce Perskiej pozostaje jedyniew sferze domysłów”.

Z tego wszystkiego wyłania się bardzo niejasny obraz.Zastosowanie cytokin ma uzasadnienie logiczne, jako żepobudzają one system immunologiczny organizmu. Skorotak, to mogą one w warunkach woj-ny chemiczno-biologicznej odgrywaćrolę doskonałej szczepionki o chara-kterze ogólnym. Z kolei przesłankikryjące się za zastosowaniem oto-czek genu HIV nie są już tak jasne,a nawet dyskusyjne. Niestety brakwystarczającej ilości informacji natemat otoczek genu HIV, aby poku-sić się o formułowanie sądów, którebyłyby czymś więcej niż zwykłym do-mysłem.

Kilka tygodni przed rozmowąz profesorem Beverleyem, AngusParker powiedział mi mimochodem:„Nie chcę nawet myśleć o AIDSjako o ewentualnej broni”. Wtedyi ja nie miałem na to najmniejszejochoty. Oświadczenie profesora Be-verleya, że jest to jedyne logiczneuzasadnienie możliwego zastosowa-nia otoczek genu HIV napełniamnie dużą ilością goryczy.

Aby wszystko wyjaśnić do końca,ostatnie słowo zostawiam jednakAngusowi Parkerowi. Kiedy przedstawiłem mu pogląd profe-sora Beverleya, nadal utrzymywał, że był jeszcze inny powód,dla którego zastosowano otoczki genu HIV. Twierdził, żejego informacje pochodzą bezpośrednio od osób najbardziejzorientowanych, ja zaś jestem skłonny traktować jego infor-macje bardzo poważnie. W momencie wybuchu wojny w Za-toce Perskiej nie było wystarczających zapasów cytokin i z te-go względu podjęto decyzję uzupełnienia ich otoczkami genuHIV, które, jak mnie zapewnił, działają bardzo podobnie docytokin wzmacniając system immunologiczny organizmu. Cociekawe, profesor Beverley potwierdził to, kiedy mówił, że„one rzeczywiście pobudzają i regulują reakcję organizmu naczynniki patogenne”.36

Rewelacje Parkera – jeśli to wszystko prawda – są szokują-ce.37 Tajne zastosowanie eksperymentalnej szczepionki nabrytyjskim personelu wojskowym może być jednym z najbar-dziej istotnych powodów, dla którego Ministerstwo Obronynadal nie uświadamia weteranów o szczepionkach, które impodano. Przyznanie się do ich testowania na ludziach bez ichzgody doprowadziłoby niewątpliwie do potężnego kryzysu,wręcz katastrofy w stosunkach społecznych. Jak powiedziałmi jeden z chorych weteranów: „Kazano mi się zgłosić naochotnika” do zastrzyków. Teraz żałuje, że się zgodził. Drugi

z możliwych powodów zastosowania otoczek HIV otwierapuszkę Pandory ze wszystkimi implikacjami zastosowaniaHIV jako broni biologicznej.

A ŻYCIE MUSI TOCZYĆ SIĘ DALEJSą jednak jeszcze inne, równie istotne powody, aby trzy-

mać pod kluczem sprawę syndromu wojny w Zatoce Perskiej.Pat Eddington, były analityk CIA, nie ma wątpliwości, żew przypadku rządu USA głównym powodem utrzymaniacałej tej historii w tajemnicy jest chęć ukrycia dostaw bronichemiczno-biologicznej do Iraku w okresie poprzedzającymwojnę w Zatoce Perskiej. Uważa on, że przyznanie siędo tak cynicznego braku odpowiedzialności groziłoby dlarządu USA wybuchem powszechnego niezadowolenia, a na-wet buntu.

Eddington potępia również senat, którego członkowiesamolubnie odmawiają przeciwstawienia się życzeniom Pen-tagonu. Ich lekkomyślność w sprawowaniu swoich obowiąz-

ków doprowadziła do odsunięcia odczynnego życia ponad 100 000 wete-ranów wojny w Zatoce Perskiej.U nich wszystkich obserwuje się obe-cnie całą gamę symptomów typo-wych dla ludzi poddanych atakowibronią chemiczną, zaś u niektórychrównież biologiczną. W tym scena-riuszu, którego myślą przewodniąjest zasada, że „życie musi toczyć siędalej”, Eddington część roli przypi-suje również głównym mediom, któ-re z chęcią zaakceptowały lukrowanekomunikaty Departamentu Obrony.

Tysiące opuszczonych przezwszystkich weteranów zmarło w wy-niku chemicznych urazów odniesio-nych na polu bitwy, co jeszcze bar-dziej determinuje Pentagon doutrzymywania całej tej sprawy w ta-jemnicy.

Reasumując, istnieje wiele powo-dów, dla których zarówno brytyjski,jak i amerykański rząd w tak niegod-ny sposób starają się ukryć prawdę.

Jest oczywiste, że już sam fakt wcześniejszych dostaw bronichemiczno-biologicznej do Iraku stanowi wystarczający po-wód, aby niektórzy przedstawiciele naszego rządu trzęśli sięze strachu. Kolejnym powodem do strachu jest dla nich faktstosowania nielegalnych, nie rejestrowanych i wysoce niebez-piecznych leków. Następnym – tragiczny stan wyposażenianaszych oddziałów w sprzęt ochronny przeciwko broni chemi-czno-biologicznej. Pat Eddington twierdzi, że ubiory ochron-ne i maski są: „…(a) często wadliwe i (b) jest ich bardzo mało.Te dwie sprawy mimo upływu sześciu lat od zdarzeń, któreujawniły ich fatalny stan, wciąż czekają na załatwienie”.Następnie dodaje: „Nie jest to coś, czym Pentagon chciałbyzaimponować takim osobistościom jak Hashemi-Rafsanjani,Kim Dzong Il czy pułkownik Kadafi”.38

Obecnie bardzo niewielu ludzi ma wątpliwości co dotego, że wywiad irański, północnokoreański i libijski zdajesobie sprawę z braków w wyposażeniu przeciwchemicznymi przeciwbiologicznym brytyjskiej i amerykańskiej armii. Ba-rdziej niepokojąca jest jednak dla Pentagonu i MinisterstwaObrony obawa, że ich własne oddziały mogą nie chciećpchać się w przyszłe strefy walk, gdzie może być użytabroń chemiczno-biologiczna, mając świadomość, że są bez-bronne jak noworodki.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 01

Czy uzbrojony w bliżej nie określoną dawkę HIV, a jednocze-śnie w bardzo określoną wiedzę – którą zawdzięczasz chciwościi komercjalizmowi armii – na temat chemikaliów i organizmówchorobotwórczych, które trzeba będzie wchłonąć, zaabsorbować,przyhołubić i obłaskawić na polu bitwy, miałbyś ochotę, drogiCzytelniku, zgłosić się na ochotnika do służby wojskowej?�

O autorze:David Guyatt jest Anglikiem i zawodowym dziennikarzem nie

związanym na stałe z żadną redakcją. Wcześniej pracowałw bankowości, gdzie zdobył podstawy i inspirację do prowadze-nia badań na temat ciemnych stron finansów związanych z hand-lem bronią i narkotykami oraz praniem brudnych pieniędzy.

Współpracował z Międzynarodowym Komitetem Czerwone-go Krzyża w sprawach dotyczących produkcji broni oraz z grupąnacisku o nazwie World Development Movement (ŚwiatowyRuch Rozwoju) wywodzącą się z organizacji dobroczynnych,która zajmowała się sprawą finansowania uzbrojenia brytyjs-kiego, a także z wiodącym brytyjskim programem dokumental-nym o nazwie „World in Action” („Świat w działaniu”).

Obecnie jego zainteresowania oscylują wokół programówwojskowych, których celem jest opanowanie i doskonalenietechnik manipulowania ludzkim umysłem, nie powodującychśmierci systemów broni oraz ukrytych wpływów grup elit nacałym świecie.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Atak chemiczno-biologiczny na Dhahran w dniu 20 stycznia1991 roku potwierdza rejestr polowy US CENTCOM uzyskany dziękiFOIA (Freedom of Information Act – Ustawa o Wolności Infor-macji). Środek przenoszenia – rakiety Scud.

2. Wyraz „noddy” oznacza „głupkowaty” i odnosi się prawdopodo-bnie do wyglądu człowieka ubranego w taki kombinezon. – Przyp. tłum.

3. Rozmowa telefoniczna przeprowadzona 12 maja 1997 roku.4. Pat Eddington, Gassed in the Gulf, (Zagazowani w Zatoce), Insignia

Publishing Co., Waszyngton, USA, 1997 (http://www.InsigniaUSA.com).5. W oparciu o zdobyte w Iraku dokumenty Eddington przekony-

wająco argumentuje, że użyte chemiczne i biologiczne środki bojowenie zawierały śmiertelnych dawek. To wyjaśnia, dlaczego żołnierzeoddziałów koalicyjnych nie ginęli na miejscu. Iracka doktryna wojennaw odniesieniu do środków chemiczno-biologicznych zakłada stosowa-nie powtarzalnych dawek o niskim stężeniu, które mogą wywołaćw dłuższej perspektywie czasowej znacznie poważniejsze szkody.

6. Ulica w Londynie, przy której mieści się większość mini-sterstw rządu brytyjskiego. – Przyp. tłum.

7. Jednostki wojskowe organizowane do celów obrony i utrzy-mania wewnętrznego porządku w kraju. – Przyp. tłum.

8. Podoficer z patentem, np. bosman. – Przyp. tłum.9. Rejestry US CENTCOM potwierdzają późniejszy atak Scu-

dów na Hafar al Batin przeprowadzony 14 lutego 1991 roku.10. Rozmowa telefoniczna przeprowadzona 13 maja 1997 roku.11. Rozmowa telefoniczna przeprowadzona 13 maja 1997 roku.12. Armia Królewska jest oficjalną nazwą armii brytyjskiej.

– Przyp. tłum.13. Incydent w Al Jubayl jest najlepiej udokumentowanym przypad-

kiemirackiego ataku przy pomocy środków chemiczno-biologicznych. Daneuzyskane za pomocą FOIA wskazują, że nie użyto do tego celu Scudów.Środki chemiczno-biologiczne dostarczono na miejsce przeznaczeniasamolotami, prawdopodobnie szturmowcami produkcji rosyjskiej SU-22.

14. Rozmowa telefoniczna przeprowadzona 15 maja 1997 roku.15. Interpelacja parlamentarna będąca w moim posiadaniu.16. Rejestry US CENTCOM zawierają dane na temat 55 in-

cydentów. Ataki przy użyciu broni chemiczno-biologicznej zaczęły się17 stycznia 1991 roku i trwały przez cały okres wojny na lądzie, nawszystkich jej głównych frontach.

17. Patrz raport senatora Donalda J. Riegle’a przedłożony Sena-towi Stanów Zjednoczonych. Nosi on tytuł „Zbrojenie Iraku – eksportmateriałów biologicznych a zdrowie weteranów wojny w ZatocePerskiej” i opatrzony jest datą 9 lutego 1994 roku. Kultury pałeczkiwąglika oraz jadu kiełbasianego typu A zostały wysłane do Iraku

2 maja 1988 roku. Ogólnie Riegle’owi udało się zidentyfikować conajmniej 61 różnych biologicznych kultur dostarczonych Irakowiw latach 1985-1989. Niektóre z nich zawierały klony ludzkich genów.

18. Rozmowy telefoniczne przeprowadzone 13 i 14 maja 1997 roku.19. Uzyskana przeze mnie kopia pisemnego raportu Ministerstwa

Obrony dotyczącego Pierwszego Laboratorium Polowego mówi: „Po-twierdzamy, że jednostka ta działała w Zatoce Perskiej. Jej głównymzadaniem było wykrywanie biologicznych środków bojowych, gdyżistniało poważne niebezpieczeństwo ich użycia. Częścią jej zadań byłorównież badanie skuteczności programu biologicznej immunizacji”.

20. Amerykańska piechota morska, odpowiednik polskich „nie-bieskich beretów”. – Przyp. tłum.

21. Amerykańska ustawa, na podstawie której informacja będącaw posiadaniu rządu USA i dotycząca jakiejś osoby lub organizacjimusi być udostępniona każdemu, kto przedstawi uzasadniony powóddo jej poznania. – Przyp. tłum.

22. Dennis Bernstein, „Gulf War Syndrome Covered Up” („U-krywanie prawdy na temat syndromu wojny w Zatoce Perskiej”),Covert Action Quarterly, nr 43, zima 1992/1993.

23. Tamże.24. Gra słów nawiązująca do słynnej afery podsłuchowej Water-

gate, która miała miejsce w czasie prezydentury Richarda Nixona.– Przyp. tłum.

25. „Raport Riegle’a”, strona 3.26. Rodzaj grzybów drożdżakowatych wywołujących pewien ro-

dzaj ziarniaka. – Przyp. tłum.27. „Raport Riegle’a”, strona 5.28. Pismo Donalda J. Riegle’a do Williama Perry’ego, sekretarza

obrony USA, z 9 lutego 1944 roku.29. Chodzi tu o zarazki powodujące między innymi bezmleczność

owiec i kóz, mikoplazmę szczurzą, kocią, psią, ludzką, zapalenia płuc,jamy ustnej etc. – Przyp. tłum.

30. Opracowanie Carol Marshall Ostatni krąg liczy sobie 140stron i stanowi obszerne omówienie sprawy opatrzonej kryptonimem„Octopus” („Ośmiornica”).

31. Najwyraźniej Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyżainteresuje się rozwojem „broni genetycznych” i ma obawy, że „istniejezagrożenie niewłaściwego jej zastosowania do celów politycznych”.Komitet ostrzega, że rozwijanie broni genetycznych ukierunkowanychna konkretne rasy może już mieć miejsce. Patrz „Expert Meeting onCertain Weapon Systems and on Implementation Mechanisms inInternational War” („Narada ekspertów od pewnych rodzajów bronioraz sposobów ich użycia w międzynarodowej wojnie”), Międzynaro-dowy Komitet Czerwonego Krzyża, Genewa, Szwajcaria, lipiec 1994.

32. Kopia tego pisma jest w moim posiadaniu.33. Jedyna różnica polega na tym, że Rusling otrzymał szczepion-

kę przeciwko zapaleniu wątroby typu B, zaś Bristow przeciwkozapaleniu wątroby typu A. We wszystkich pozostałych szczegółachlisty szczepień, którym zostali oni poddani, wyglądają identycznie,włącznie z dwiema szczepionkami, które nadal są tajne.

34. Parker twierdzi, że pewne wysoko postawione źródło, któregonie może ze zrozumiałych względów ujawnić, potwierdziło użycieszczepionki z genem HIV.

35. Rozumiem, dlaczego Porton Down zaprzecza udziałowi w ja-kichkolwiek badaniach dotyczących HIV, niemniej proszę zapoznaćsię z następnymi przypisami.

36. Nie mogłem oprzeć się zwróceniu uwagi na użycie liczbymnogiej, które wydaje mi się stać nieco w sprzeczności z jegostosunkowo zwięzłą wypowiedzą. Skontaktowanie się z profesoremBeverleyem zajęło mi dwa dni i wymagało wykonania niezliczonejilości telefonów. Numer jego telefonu uzyskałem od pewnej osoby,która zajmuje się immunologią. Nieznana mi wówczas osoba taskontaktowała się z Porton Down i ujawniła im moje zainteresowaniaoraz wysunęła przypuszczenie, o co mogę pytać. Ujawniła to następne-go dnia, kiedy zadzwoniłem do niej z dodatkowym pytaniem. W mię-dzyczasie Angusowi Parkerowi oświadczono w trybie urzędowym, żeMinisterstwo Obrony jest niezadowolone z jego rozmów ze mną.

37. Poruszają one również problem udziału brytyjskiego supertaj-nego laboratorium zajmującego się biologicznymi środkami bojowymiw opracowaniu szczepionki przeciwko AIDS. Możliwość, że AIDSzostało „zmilitaryzowane”, jest starą i już mocno wyświechtaną histo-rią wywodzącą się z kampanii dezinformacyjnej z okresu zimnej wojny.

38. Prywatna korespondencja.

44 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 46: Nexus 01

STARGATEPÓŁ WIEKU MILCZENIA W SPRAWIE UFO

STARGATEPÓŁ WIEKU MILCZENIA W SPRAWIE UFO

Być może jużwkrótce naszerządy przerwą

trwające od półwieku milczeniei ujawnią nam

prawdę na tematodwiedzającychnaszą planetęobcych istot.

Pytanie tylko czyujawnią nam całą

prawdę...?

Dr Richard J. Boylan1995, 1997

28 O Street, Suite 2Sacramento, CA 95816

USA

E-mail: [email protected]

ZDARZENIE W ROSWELL

R ozwój wydarzeń wskazuje, iż w niedalekiej przyszłości może dojść dopublicznego ujawnienia natury NOLi oraz realności istot pozaziemskich.

Generalne Biuro Sprawozdawcze Stanów Zjednoczonych GAO (General Ac-counting Office) pełniące rolę komisji dochodzeniowej Kongresu zakończyłodochodzenie w sprawie ukrywania dokumentów na temat odnalezienia wrakuNOLa w Roswell w roku 1947 oraz autopsji ciał istot pozaziemskich. Zbadaniatej sprawy zażądał kongresman z Nowego Meksyku Steven Schiff przy wsparciusenator Diane Feinstein.

28 lipca 1995 roku Schiff i Feinstein otrzymali od GAO raport poświęconyRoswell oraz innym katastrofom NOLi, po czym Schiff przekazał go prasie.

W części poświęconej Roswell raport stwierdza, że kluczowe dokumentywojskowe zostały zniszczone bez czyjegokolwiek zezwolenia. Kongresman Schiffscharakteryzował je jako „ważne” i stwierdził, że „mogłyby one dostarczyć więcejinformacji”. „Wojsko nie potrafi wyjaśnić, kto i dlaczego je zniszczył” – powie-dział i dodał, że wyjaśnienia sił powietrznych „nie pasują do stosowanychwówczas szczególnych środków ostrożności”.

Według Schiffa dochodzenie GAO w sprawie Roswell wzbudziło zaintereso-wanie wielu członków Kongresu USA. Ponieważ w jego trakcie przeprowadziłoono rozmowy z wieloma ludźmi i uzyskało informacje, które nie znalazły sięw raporcie, dojdzie zapewne do przesłuchań przed Kongresem.

Co z trzecim raportem sił powietrznych w sprawie Roswell? Czy ujrzy światłodzienne? Siły Powietrzne USA opublikowały we wrześniu 1994 raport po-święcony katastrofie w Roswell, w którym przyznały, że przez 47 lat okłamywałyamerykańską opinię publiczną. Przyznały, że to, co zebrano w Roswell podochroną wojska, nie było balonem meteorologicznym, lecz „prawdopodobnie”balonem szpiegowskim wyposażonym w detektor do wykrywania promieniowa-nia z dużej wysokości (Projekt Mogul). 16 listopada 1995 roku wiarygodne źródłopoinformowało, że pewien wydział wywiadu sił powietrznych pracuje nad trzecimraportem w sprawie Roswell. Jego fragmenty przedostały się do The New YorkTimesa i zawierają podobno informacje z tajnego dokumentu USAF. Dowództ-wo sił powietrznych walczy teraz z tym przeciekiem, za którym kryją sięprzypuszczalnie pracownicy wywiadu.

ZDALNA OBSERWACJA NOLIWspółpracownik miesięcznika UFO Richard Hall opublikował w nim w roku

1995 artykuł, w którym stwierdził, że Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA)zamierza ujawnić wkrótce historię swoich badań nad zjawiskiem NOLi. Obecniewygląda jednak na to, że uczyni to w sposób pośredni i do tego etapami.

Pierwszym etapem była depesza agencyjna ze stycznia 1996 roku stwier-dzająca, że CIA od dziesięcioleci wykorzystywała zdalnych obserwatorów (remo-te viewers) do obserwacji różnych celów interesujących wywiad, takich jak choćbylokalizacja kryjówki Saddama Husajna podczas wojny w Zatoce Perskiej.

Drugim etapem była wydana w lutym tego roku (1995) książka Cosmic Voyage(Kosmiczna podróż) Courtneya Browna, doktora nauk fizycznych i zarazemwyszkolonego przez armię zdalnego obserwatora. Brown ujawnia w niej, żezdalni obserwatorzy z Wywiadowczej Agencji Obrony (Defense IntelligenceAgency; w skrócie DIA), Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Securi-ty Agency; w skrócie NSA) i Dowództwa Zabezpieczenia Wywiadowczego Armii(Army’s Intelligence Security Command; w skrócie INSCOM), tacy jak major EdDames, generał William Stubblebine oraz pułkownik John Alexander, rozszerzyligrupę śledzonych obiektów o odwiedzające Ziemię istoty pozaziemskie, w tymrasę humanoidów z Marsa i wrzecionowate „Szaraki”. Informator z Waszyng-tonu, któremu nadałem przydomek „Głębokie Gardło” doniósł mi, że majorDames, nauczyciel dra Browna, przekazywał sprawozdania ze swoich obserwacji

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 01

Donna Tietze, którapracowała w trakcie misjiksiężycowych Apollo jako

technik ds. fotografiiw Ośrodku Kosmicznym

NASA im. Johnsonaw Houston, powiedziała

6 maja 1995 roku na anteniewaszyngtońskiego radiaWOL-AM, że jej praca

polegała na zamalowywaniuprzy pomocy aerografuNOLi widniejących na

fotografiach wykonanychna Księżycu przed

udostępnieniem ich przezNASA opinii publicznej.

Kongresowi Stanów Zjednoczonych od co najmniej dziesię-ciu lat. Owe relacje zawierały między innymi opisy zdarzeńz przyszłości, które oglądali zdalni obserwatorzy.

Etap trzeci to mające nastąpić wkrótce długo oczekiwa-ne oświadczenie DIA, NSA, INSCOM lub CIA, że zdalniobserwatorzy zgromadzili wiele niezwykłych szczegółów do-tyczących naszych gości z przestrzeni pozaziemskiej.

GŁOS ZABIERA ASTRONAUTA GORDON COOPERW kwietniu 1995 roku na konferencji w Arkansas,

astronauta Gordon Cooper oznajmił, że w 1957 roku,w czasie gdy był jeszcze oficerem sił powietrznych, pod-legająca mu czteroosobowa ekipa filmowała test podwoziasamolotu w bazie sił powietrznych Edwards. W pewnymmomencie przed obiektywami pracujących kamer z niebaspłynął NOL i wylądował na wprost nich. Zaszokowaniwojskowi operatorzy przekazali następnie ten film dowództ-wu bazy. Gordon Cooper oglądałgo osobiście. Zaraz potem dowódz-two bazy przesłało go do Waszyng-tonu. Od tego momentu wszelkisłuch o nim zaginął.

Astronauta Cooper ma wkrótcewystąpić z tymi rewelacjami w do-kumentalnym filmie telewizyjnym.Współpracuje w tym celu z irlandz-kim producentem filmowym JackieDunnem przygotowującym obszer-ny materiał o NOLach dla pewnejkanadyjskiej wytwórni filmowej.

Cooper, były pułkownik sił po-wietrznych, udzielił również wywia-du Samowi Shermanowi z wytwórniIndependent-International Pictu-res Corporation przygotowującejfilm pod tytułem Beyond This Earth(Nie z tej Ziemi), który ma byćwyemitowany na początku 1996 ro-ku. Stwierdził w nim między inny-mi, że „pracował nad napędemNOLi z osobą, która była w kontak-cie z istotami pozaziemskimi i mog-ła dzięki temu zdobyć nieco wiedzyna ten temat”. Osoba ta zbudowałamały prototyp NOLa i tuż przed swoją śmiercią, dziękifinansowej pomocy jednego z krajów arabskich, prowadziładoświadczenia z pięćdziesięciostopowym (piętnastometro-wym) modelem. Cooper wspomniał również o nie istnieją-cym już Centrum Zaawansowanych Technologii prowadzą-cym badania nad jakimiś obcymi technologiami. Wspomniałteż o jednym ze swoich przyjaciół, który widział w Roswellciała istot pozaziemskich.

KAMUFLAŻ NASA W SPRAWIE KSIĘŻYCAW artykule opublikowanym w kwietniu 1995 roku przez

byłego dyrektora ds. łączności NASA, Maurice’a Chatelai-na, znalazła się rewelacja mówiąca, że misja księżycowaApollo znalazła na Srebrnym Globie kilka „tajemniczychgeometrycznych struktur nienaturalnego pochodzenia”.

Donna Tietze, która pracowała w trakcie misji księżyco-wych Apollo jako technik ds. fotografii w Ośrodku Kosmicz-nym NASA im. Johnsona w Houston, powiedziała 6 maja1995 roku na antenie waszyngtońskiego radia WOL-AM, żejej praca polegała na zamalowywaniu przy pomocy aerografuNOLi widniejących na fotografiach wykonanych na Księżycuprzed udostępnieniem ich przez NASA opinii publicznej.

Inny były astronauta, dr Brian O’Leary, złożył 18 wrześ-nia 1994 roku na Międzynarodowym Forum Nowej Naukiw Fort Collins w Kolorado następujące oświadczenie:„Przez blisko 50 lat rząd Stanów Zjednoczonych utrzymy-wał w tajemnicy przed opinią publiczną informacje na tematNOLi i kontaktów z obcymi istotami”. Beznamiętnym gło-sem stwierdził wprost: „Jesteśmy w kontakcie z obcymicywilizacjami…” Brak jakichkolwiek informacji na ten te-mat skomentował następująco: „Ukrywanie informacjio NOLach i pozaziemskich cywilizacjach od co najmniej 47lat odbywa się prawdopodobnie pod dyktando elit z CIA,NSA, DIA i innych temu podobnych organizacji. Okazujesię, że owa niewielka grupka potrafi bardzo dobrze utrzy-mywać wszystko w tajemnicy… Ci, którzy badali bliżej tębestię o głowie hydry, są głęboko przeświadczeni, że aferyWatergate czy Irangate przy tym Kosmicznym Watergatew sprawie NOLi, obcych istot, kontroli umysłów, inżynierii

genetycznej, darmowej energii, na-pędu antygrawitacyjnego to zaled-wie przedszkolne wprawki.

ROCKEFELLER I UFOW roku 1993 Laurance Rocke-

feller, pasjonat zjawiska UFO,wspomagany przez swojego konsul-tanta do sprawach NOLi, doktorafilozofii i emerytowanego żołnierzaMarynarki Wojennej Stanów Zjed-noczonych, komandora Scotta Jo-nesa, niegdyś błyskotliwego oficerawywiadu, rozpoczął kampanię podhasłem „Inicjatywa Białego Do-mu”, która miała na celu nakłonie-nie ówczesnej administracji do szy-bkiego ujawnienia opinii publicznejposiadanych przez rząd informacjina temat NOLi i wizyt istot poza-ziemskich.

Rockefeller i Jones spotkali sięw marcu 1993 roku z naukowymdoradcą Clintona, drem JohnemGibbonsem, i przedstawili mu ana-lityczną monografię „Matrix ofUFO Belief”. 4 lutego 1994 roku

Rockefeller ponownie spotkał się z drem Gibbonsem w Bia-łym Domu. Jak podaje pewne wiarygodne źródło, prezydentClinton wyraził po nim wstępną zgodę na „InicjatywęBiałego Domu”, wskutek czego Gibbons otrzymał zadaniedowiedzenia się wszystkiego, co się da, o NOLach.

Zadane niedawno w oparciu o Ustawę o WolnościInformacji drowi Gibbonsowi pytanie ujawniło, że prowadził onrozległą korespondencję poświęconą NOLom z Laurance’emRockefellerem, drem Scottem Jonesem, wysoko postawionymiosobami z sił powietrznych, byłym pracownikiem biura badańnad NOLamirządufrancuskiego (GEPAN), dremJacques’iemVallee, oraz byłym Sekretarzem Obrony, Melvinem Lairdem.Sekretarz Obrony Laird jest również autorem listu (którywidziałem na własne oczy) do obejmującego urząd w administ-racji Clintona Sekretarza Obrony Lesa Aspina zawierającegopropozycjęwyjaśnienia kwestii NOLi. W kwietniu 1995 roku drJacques Vallee odbył rozmowę z naukowym doradcą BiałegoDomu dremGibbonsem natemat jegowiedzy o zjawiskuNOLi.

W czasie weekendu w dniach 19-20 sierpnia 1995 rokuLaurance Rockefeller podejmował prezydenta Clintona naswoim ranczo w Grand Tetons w Wyoming. The New YorkDaily News napisał potem, że Rockefeller naciskał na niego,

46 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 48: Nexus 01

Jedna z informacji, jakie[dr Steven Greer] otrzymał,

mówi, że ukryta głębokow Górze Cheyenne

w Kolorado stacja NORAD-unamierza każdego roku

około 500 „szybkobiegaczy”(NOLi) wpadających donaszej atmosfery z głębi

kosmosu.

aby rząd otworzył swoje archiwa dotyczące NOLi. Gazetaweszła w posiadanie listu Laurance’a Rockefellera do draJohna Gibbonsa, w którym Rockefeller stwierdzał, że rządmusi skończyć z trwającym ponad 40 lat zaprzeczaniemw sprawie istnienia NOLi. Laurance Rockefeller sfinan-sował ostatnio badania dotyczące aktywności NOLi, w któ-rych brali udział między innymi trzej byli astronauci. Jak siępowszechnie oczekuje, wyniki tych prac zostaną zaprezen-towane Białemu Domowi na początku 1996 roku.

BIAŁY DOMObjąwszy urząd prezydenta Carter podjął próbę ustale-

nia, co rząd wie o NOLach. Nie uzyskał jednak zgody nadostęp do informacji znajdujących się w posiadaniu CIA.Ówczesny szef CIA, George Bush, powiedział mu, że niejest do tego uprawniony. Także prezydent Clinton nie jestzadowolony z materiału o NOLach dostarczonego mu przezCIA, gdyż zawarte w nim dane pozostają w sprzecznościz informacjami zgromadzonymi niezależnie przez jego nau-kowego doradcę, dra Jacka Gib-bonsa.

Pewne źródło pozostającew kontakcie z Wydziałem ds. NOLiw Departamencie Nauki i Techno-logii CIA utrzymuje, że prezydentClinton nagrał już kilka alternatyw-nych wystąpień w sprawie obecnoś-ci/wizyt NOLi i istot pozaziemskich.

Dr Steven Greer, przewodniczą-cy CSETI (Committee for the Stu-dy of Extra-Terrestial Intelligence– Komitet ds. Badań PozaziemskiejInteligencji), również przygotowałdwa raporty w sprawie NOLi dladra Gibbonsa. Dr Greer utrzymujeponadto międzynarodowe kontaktyz przywódcami rządów europejskich, próbując uzyskać ichzgodę na wspólne międzynarodowe oświadczenie przyzna-jące realność wizyt NOLi i istot pozaziemskich. Dr Greerprowadzi tę akcję wspólnie z Marie Galbraith, dobrą przyja-ciółką Laurance’a Rockefellera i żoną Evana Galbraitha,ambasadora USA we Francji za czasów Reagana.

WZROST ODWIEDZIN NOLI?W czasie odczytu wygłoszonego 5 czerwca 1995 roku dr

Steven Greer ujawnił dalsze ustalenia. Jedna z informacji, jakieotrzymał, mówi, że ukryta głęboko w Górze Cheyennew Kolorado stacja NORAD-u (North American Air DefenseCommand – Dowództwo Obrony Powietrznej AmerykiPółnocnej) namierza każdego roku około 500 „szybkobiega-czy” (NOLi) wpadających do naszej atmosfery z głębi kosmosu.

Wiadomość ta znajduje potwierdzenie w podobnymraporcie dwóch inżynierów AeroJet, Lee Grahama i RonaRegehra, którzy przedstawili badaczowi zjawiska NOLi,Donowi Eckerowi, dokumenty pokazujące, że system sateli-tarny DSP zupełnie przypadkowo wykrywa NOLe wlatującew ziemską atmosferę z przestrzeni kosmicznej co najmniejdwa lub trzy razy w miesiącu.

Zdobywca Nagrody Pulitzera, dziennikarz HowardBlum, napisał, że za pośrednictwem swoich sięgającychgłęboko w kosmos radarów NORAD wykrywa wiele NOLi.

Dr Greer rozmawiał z pewnym lekarzem, siostrzeńcempilota, który w czasie drugiej wojny światowej został skiero-wany razem z generałem Jimmym Doolittle’em przez prezy-denta Harry’ego Trumana do wyjaśnienia sprawy „foo-fighterów”. („Foo-fightery były unoszącymi się w powietrzu

świecącymi kulami mniej więcej metrowej średnicy, któreczęsto towarzyszyły w czasie drugiej wojny światowej samo-lotom obu walczących stron. Ich natura oraz pochodzenienigdy nie zostały oficjalnie wyjaśnione). Pilot ów zamel-dował później Trumanowi, że foo-fightery istnieją napraw-dę, nie są niemieckimi samolotami i najprawdopodobniejmają pozaziemskie pochodzenie.

Dwa niezależne źródła wywiadowcze dostarczyły drowiGreerowi dane na temat finansowanych z Czarnych Budże-tów zakamuflowanych jednostek działających wewnątrz pe-wnych agencji wojskowych, które kierując przeciw NOLombroń SDI zdołały w ciągu dwóch ostatnich lat strącić dwaNOLe. Jedno z tych źródeł, fizyk z Biura Wywiadu Mors-kiego, powiedział, że zestrzelenie nie przejawiających wro-gich zamiarów NOLi było dziełem bezkarnych, aroganckich„kowbojów”, posługujących się „niewyobrażalnymi techno-logiami” bez jakiegokolwiek usprawiedliwienia.

Whitley Strieber w swojej nowej książce Breakthrough(Przełom) pisze, że widział fragment dokumentu potwier-

dzającego, że EG&G, korporacja,która związana jest ze Strefą 51,pracuje nad broniami wymierzony-mi przeciw istotom pozaziemskim.

Dr Greer utrzymuje, że czołowepostacie rządu, wojska i wywiadu,jak również międzynarodowi przy-wódcy są „odcięci” od szczegóło-wych informacji na temat NOLii nic nie wiedzą o wrogich działa-niach wymierzonych przeciw tymistotom.

Były starszy sierżant sztabowySHAPE (wywiadu NATO), RobertDean, ujawnił zawartość ściśle taj-nego raportu SHAPE z roku 1964.Dokument ów, zatytułowany Oce-

na, poświęcony był NOLom oraz istotom pozaziemskimi stwierdzał między innymi, że NOLe to pozaziemskie statkikosmiczne i że Ziemię odwiedzają co najmniej cztery rasyistot pozaziemskich, które nie przejawiają wobec nas wro-gich zamiarów i badają naszą planetę od bardzo dawna.

Sierżant Dean oświadczył także, że w roku 1961 latającytalerz wielkości piłkarskiego boiska rozbił się w Niemczechw pobliżu miejscowości Timmensdorf. Wewnątrz znalezio-no ciała dwunastu pozaziemskich członków jego załogi. Ichkrew nie była czerwona, lecz miała postać lepkiej zielon-kawej cieczy.

Według Deana w roku 1989 dyskokształtny NOL o śred-nicy 100 jardów (91 m) przez ponad godzinę unosił się nadsiedzibą Dowództwa Obrony Powietrznej ZSRR.

W roku 1993 w Morzu Norweskim zaobserwowano kilkaniezidentyfikowanych obiektów podwodnych (NOPów).NOPy miały wielkość lotniskowca i poruszały się z niebywa-łą szybkością. W odpowiedzi NATO zorganizowało w tam-tym rejonie morskie manewry. Podczas ćwiczeń amerykań-ski lotniskowiec/niszczyciel zniknął z radarów innych okrę-tów i nie odnalazł się do dnia dzisiejszego.

Stosunkowo niedawno, bo 19 czerwca 1995 roku sześćmyśliwców F-14 marynarki wojennej przechwyciło NOLa nadPuerto Rico. Tamtejsi radioamatorzy nagrali rozmowy radio-we między odrzutowcami i wieżą kontrolną. Żaden z tychmyśliwców oraz ich pilotów nie wrócił już na lotniskowiec.

Jak twierdzi Dean, członkowie rządu są zdania, że mamydo czynienia z setkami pozaziemskich cywilizacji, zarównomiędzygalaktycznych, jak i międzywymiarowych. Już 10 lattemu NASA utworzyła naukowy komitet, który doszedł do

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 01

Sierżant Dean dotarł do20 astronautów, byłychoficerów wywiadu oraz

wojska, którzy uczestniczyliw operacjach przejmowaniaszczątków rozbitych NOLi…

gotowych przedstawićkomitetowi Kongresu swojąwiedzę na temat NOLi, podwarunkiem zwolnienia ich

z przysięgi wojskowejnakazującej im zachowanie

tajemnicy.

wniosku, że istnieje 10 miliardów planet posiadającychinteligentne życie.

„STARGATE”Sierżant Dean dotarł do 20 astronautów, byłych oficerów

wywiadu oraz wojska, którzy uczestniczyli w operacjachprzejmowania szczątków rozbitych NOLi, w tym generałówi admirałów,gotowychprzedstawić komitetowi KongresuswojąwiedzęnatematNOLi,podwarunkiemzwolnieniaichzprzysięgiwojskowejnakazującej im zachowanietajemnicy. Zarejestrowa-ne na taśmiewideo zeznania najważniejszych świadków zostałyzdeponowane wrenomowanej firmie prawniczej w Waszyngto-nie, gdzieukrytewsejfieczekaćbędąnapubliczneprzesłuchania.

Dean współpracuje z drem Stevenem Greerem w poro-zumieniu z Gordonem Cooperem oraz innymi astronauta-mi i wysokimi stopniem oficerami, a nawet pewnym genera-łem. Planują oni ujawnić wszystkie posiadane przez siebieinformacje na temat NOLi. DrGreer i starszy sierżant sztabowyDean wchodzą w skład koalicji zwa-nej „Stargate”, która zbiera dowo-dy na istnienie NOLi i istot poza-ziemskich.

Grono świadków obejmuje nietylko byłych oficerów wojskowychoraz wywiadu, którzy uczestniczyliw przejmowaniu szczątków rozbitychNOLi bądź autopsjach istot pozazie-mskich, ale także pilotów myśliwców,generałów i astronautów, którzy wi-dzieli NOLe z bliska, oglądali próbkipochodzącego z nich metalu, a takżewycinki tkanek istot pozaziemskich.

Ich plan przewiduje przedłoże-nie krótkiego dokumentu wraz z do-wodami przywódcom świata, Naro-dom Zjednoczonym, akademiomnauk i autorytetom religijnym. Pięćmiesięcy po tym fakcie koalicja przedstawi te materiałyopinii publicznej. Dr Greer twierdzi, że zwrócił się o wspar-cie do Białego Domu, Szefów Połączonych Sztabów Penta-gonu oraz ONZ i że nie spotkał się z ich strony z odmową.

17 sierpnia 1995 roku sierżant Robert Dean ogłosiłrozpoczęcie obywatelskiej kampanii mającej wymóc naKongresie udzielenie immunitetu astronautom, oficeromwojska i wywiadu, którzy gotowi są wystąpić przed nim jakoświadkowie w sprawie NOLi. Dean pozyskał pomoc poli-tycznych strategów, którzy opracowali plan wprowadzeniatematu NOLi do politycznej debaty w roku 1996. Kampaniata ma poparcie kilku senatorów oraz członków Kongresu.Wszystkie te wysiłki mają na celu dotarcie do opinii publicz-nej z informacjami na temat NOLi i istot pozaziemskichpoprzez telewizyjną transmisję z przesłuchań w Kongresie.

21 października 1995 roku ludzie kierujący kluczowymkomitetem Kongresu oznajmili, że jego przewodniczącygotów jest przystać na publiczne przesłuchanie w sprawieNOLi, o ile uda mu się zebrać wiarygodny pod względemnaukowym zespół ekspertów. Stworzyłem taki zespół w ciąguczterech dni, co zapewne tak zaskoczyło komitet, że do chwiliobecnej nie wypowiedział się, czy przesłuchanie dojdzie doskutku. Czyżby była to kolejna gołosłowna obietnica?

TESTOWANIE REAKCJI OPINII PUBLICZNEJNA INFORMACJE NA TEMAT NOLI

Podczas weekendu w dniach 18-19 marca 1995 rokuwytwórnia Disneya wyemitowała bez wcześniejszych zapo-

wiedzi film dokumentalny na temat zjawiska UFO. Nadanogo w pięciu stanach: Connecticut, Tennessee, Alabama,Floryda i Kalifornia. W tym zdumiewającym dokumenciewystąpił prezes wytwórni Michael Eisner, który stawiając naszali reputację wytwórni, przedstawił szereg zdumiewają-cych stwierdzeń:

• „Ludzkość uczestniczy obecnie w najdonioślejszymwydarzeniu w swojej historii – rzeczywistym kontakciez inteligentnymi formami życia pochodzącymi z innychplanet”.

• „Pochodzące z odległych galaktyk inteligentne formyżycia dążą obecnie do otwartego kontaktu z ludzką rasąi dzisiaj przedstawimy Państwu na to dowody”.

• „Spoza granic naszej percepcji inteligentne istoty wzy-wają ludzkość, aby dołączyła do galaktycznej społeczności.Jest to zaproszenie zarówno cudowne, jak i przerażające”.

• „Obce statki zdają się przyby-wać falami i jeśli weźmie się poduwagę kilka ostatnich lat, Ziemięnawiedziło prawdziwe tsunami ob-serwacji”.

• „Już w roku 1947 zaczęłyprzybywać duże statki kierowaneprzez żywe istoty. Ich zaawansowa-na fizyka pozwala przemierzać ga-laktykę i wchodzić w ziemską atmo-sferę ze zdumiewającą prędkością”.

• „Co najmniej jeden obcy po-jazd uległ katastrofie i został prze-jęty do tajnych badań przez armięamerykańską”.

• „Tam [Roswell, Nowy Mek-syk] naprawdę odkryto latającyspodek z ciałami trzech pozaziems-kich misjonarzy, którzy nie przeżylikolizji. Wrak oraz ich zwłoki zostałyprzejęte przez wojsko i zabrane do

tajnych badań. Prezydent Truman powołał tajny komitetbadawczy pod nazwą Majestic Twelve, zaś rząd rozpocząłszeroko zakrojoną kampanię dezinformacyjną”.

• „Dla pragnących zachować swoją władzę rządów kon-takt z istotami pozaziemskimi to prawdziwy dynamit”.

• „Kiedy [Jimmy Carter] objął urząd prezydenta, jegowspółpracownicy usiłowali uzyskać dostęp do raportówz oficjalnych badań kontaktów z obcymi istotami. Jakilustruje to niniejsze pismo rządowe, istnieją pewne tajem-nice dotyczące bezpieczeństwa państwa, których nie obe-jmuje zwierzchność Białego Domu”.

• „W listopadzie 1975 roku wszystkie bazy SAC [Strate-gic Air Command – Dowództwo Lotnictwa Strategicznego]w Stanach Zjednoczonych zostały odwiedzone przez NOLe”.

• „Wiele wskazuje na to, że najważniejsze postacierządu, wojska i nauki ujawnią wkrótce niemal półwiecznąoficjalną dokumentację poświęconą spotkaniom z obcymiistotami na Ziemi”.

• „Z badań statystycznych wynika, że w ciągu najbliż-szych pięciu lat każdy z nas ma większą szansę przeżyćkontakt z istotą pozaziemską niż wygrać w loterii stanowej”.

• „Większość Amerykanów chętnie odbyłaby podróż pokosmosie na pokładzie statku należącego do obcych istot”.

Niektórzy badacze zjawiska UFO uważają, że ten pusz-czony „ukradkiem” program wytwórni Disneya był testemna to, jak opinia publiczna przyjmie prawdę na temat NOLii fakt ukrywania tego wszystkiego przez lata przez rząd.

48 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 50: Nexus 01

Dr Richard J. Boylan

FILM Z „AUTOPSJI” CIAŁA OBCEJ ISTOTYPOCHODZĄCEJ Z KATASTROFY W ROSWELL

W piątek 5 maja 1995 roku brytyjski producent telewi-zyjny Ray Santilli zorganizował konferencję prasową w Mu-zeum Londyńskim, w czasie której oznajmił, że wszedłw posiadanie 14 rolek nakręconego przez wywiad wojskowyszesnastomilimetrowego filmu ukazującego sceny z akcjiprzejmowania wraku NOLa prowadzonej przez specjalne,tajne jednostki sił powietrznych oraz autopsje kilku ciał istotpozaziemskich.

Santilli oświadczył, iż odkupił je od Jacka Barnetta,osiemdziesięciodwuletniego operatora wojskowego, którysporządził podobno na własny użytekkopię tajnego materiału, jaki nakręciłw Roswell w lipcu 1947 roku na miejs-cu katastrofy NOLa. Christopher Cory,współpracownik Raya Santilliego, uwa-ża, że w tej wersji coś nie gra i że filmytrafiły w jego ręce w wyniku „przecie-ku” z jakieś agencji wywiadowczej.

O tym, że film ten może rzeczywiś-cie pochodzić ze źródeł wywiadu, zdająsię świadczyć następujące dwa zdarze-nia. Przebywająca w Londynie delega-cja tajwańskich badaczy zjawiska UFOpo obejrzeniu w czerwcu 1995 rokutego filmu stwierdziła, że dwa latawcześniej (1993) otrzymali kopię tegosamego nagrania z CIA w zamian zaswoje filmy o NOLach. Po drugie, byłyżołnierz wywiadu lotnictwa, sierżantDick Doty, utrzymuje, że widział tenmateriał z Roswell jakiś czas temuw Narodowym Laboratorium w Los Alamos w stanie NowyMeksyk.

28 czerwca 1995 roku grupa 19 senatorów i kongres-manów, w tym Steven Schiff, miała okazję obejrzeć na swojeżądanie film z autopsji istot pozaziemskich.

Dwa miesiące później, 28 sierpnia 1995 roku, licznestacje telewizje na całym świecie nadały specjalny programdokumentalny zatytułowany Alien Autopsy: Fact or Fiction?1

Pokazana w nim posiadająca sześć palców i mierząca pięćdo sześciu stóp (1,5-1,8 m) wzrostu istota pochodziła z innejrasy niż czteropalczasta, wysoka na trzy i pół stopy (1,05 m)istota przedstawiona na innej rolce będącej w posiadaniuRaya Santilliego. Różnice te sugerują, że oba filmy mogądotyczyć różnych katastrof NOLi, które mogły mieć miejscew innym czasie niż katastrofa w Roswell.

Przytoczone niezgodności mogą sugerować wyrafinowa-ną, negatywną akcję dezinformacyjną prowadzoną przezwywiad w celu odwrócenia uwagi od szybko narastającejliczby znajdujących się w rękach cywilnych dowodów zwią-zanych z katastrofą NOLa w Roswell w roku 1947.

Inna ewentualność, to jeszcze bardziej wyrafinowana,pozytywna akcja dezinformacyjna, w której nakręcone w ró-żnym czasie przez wywiad wojskowy ujęcia z miejsc kata-strof NOLi wrzucone są do jednego worka z napisem„Roswell”. Widz musi wykazać się nie lada bystrościąumysłu, aby wyłapać autentyczne sekwencje z Roswell, zaśniedowiarek znajdzie w tym materiale potwierdzenie, żeRoswell jest fikcją, gdyż bez trudu dopatrzy się w nim wieluniezgodności, które nijak nie przystają do tego, co jużustalono w tej sprawie.

Ten dwudziestominutowy fragment nakręcony na taśmieo dużej ziarnistości przedstawia scenę z autopsji przeprowa-dzanej w jakimś dobrze oświetlonym miejscu. Jest to podob-

no druga z trzech autopsji utrwalonych na różnych rolkach.Na filmie widać troje ludzi w szpitalnym otoczeniu. Dwajmają na sobie białe kombinezony „typu przeciwpromien-nego” (izolacja biologiczna), trzeci natomiast obserwuje ichzza szklanej przegrody.

Ludzie w kombinezonach krzątają się przy ciele huma-noidalnej istoty rozciągniętym na czarnej płycie. Jej wzrostmożna oszacować na pięć do sześciu stóp (1,5-1,8 m). Jejgłowa jest większa od ludzkiej i inaczej ukształtowana.Najbardziej rzucająca się w oczy jest duża wypukłość z tyluczaszki. Istota ma duże, czarne oczy i rozdęty brzuch, byćmoże z powodu zaczątków rozkładu. Jej kończyny mają po

sześć palców, a jedna z nóg zostałazwęglona, zapewne podczas katastrofy.Na głowie oraz pod pachami nie maowłosienia, nie widać też zarysu żeber.Jej uszy oraz nos są małe, wręcz szcząt-kowe w porównaniu z ludzkimi; brakzębów i warg. Uszy osadzone są nie-zwykle nisko, poniżej stawu szczęko-wego. Brak pępka i piersi, mimo iżbudowa dolnych partii ciała sugerujeobecność żeńskich organów płciowych.Część badaczy uważa, że są to zwłokihybrydy obcej istoty i człowieka, gdyżobecność genitaliów nie pasuje do istotpozaziemskich, natomiast brak piersinie pasuje do ludzi.

Inny fragment filmu, oglądanywcześniej przez Philipa Mantle’a z Bry-tyjskiego Towarzystwo ds. Badań NOLi(British UFO Research Association;w skrócie BUFORA), przedstawia au-

topsję istoty mierzącej trzy i pół do czterech stóp (1,05-1,20m) wzrostu, której górne kończyny mają po cztery palce.Firma Kodak po zbadaniu próbki filmu stwierdziła, żepochodzi on z roku 1947.

PRZYGOTOWANIA DO KONTAKTUW dniach 27-29 maja w hotelu Sheraton w Waszyng-

tonie odbyła się prestiżowa konferencja, której celem byłozastanowienie się nad odpowiedzią na pytanie, jak powinnazachować się Ziemi, gdyby okazało się, że odwiedzają nasprzedstawiciele obcych cywilizacji. Konferencja ta, którąnazwano „Kiedy spotykają się kosmiczne kultury”, zgroma-dziła naukowców, przywódców rządów, badaczy, wojsko-wych, dziennikarzy i duchownych. To ogólnoświatowe spot-kanie na wysokim szczeblu udowodniło, że środowiskapolityczne, naukowe oraz dziennikarskie są świadome i ak-ceptują realność przygotowań do kontaktu z istotami poza-ziemskimi, co znalazło odzwierciedlenie w szeregu porywa-jących wypowiedzi.

John L. Petersen, specjalista ds. bezpieczeństwa narodo-wego Instytutu Arlingtona, przyrównał obecny ruch społe-czny i kulturalny obejmujący dramatyczny przełom w za-kresie źródeł energii oraz kontakt z istotami pozaziemskimii ich technologią do przejścia ze Średniowiecza w Od-rodzenie.

Antropolog i dziennikarz, Michael Hesemann, kontaktz istotami pozaziemskimi przyrównał do rewolucji koper-nikańskiej. W swoim raporcie stwierdził ponadto, że po-święcone NOLom archiwa sowieckiego KGB stały się po-wszechnie dostępne. Można się z nich na przykład dowie-dzieć, że w roku 1989 NOL przez dwie godziny krążył nadsowieckim magazynem broni jądrowej, aż w końcu zostałstamtąd przepędzony przez myśliwiec MiG.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 01

D’Amato potwierdził, żew pobliżu Roswell doszło dokatastrofy pojazdu z obcymi

istotami na pokładzie.Dr Marcel po raz pierwszy

usłyszał wówczas, jakzwiązany z rządem człowiekmówi otwarcie o katastrofie

NOLa.

Psychiatra z Harvardu, dr John Mack, wystąpił z nie-zwykle interesującym wywiadem nagranym kamerą wideo,jaki przeprowadził z czwartoklasistami z Południowej Af-ryki, którzy byli świadkami lądowania NOLa na skrajuboiska. Z pojazdu wyszło kilka istot, a jedna z nich zbliżyłasię na 9 stóp (2,7 m) do stojącej obok dziewczynki.

Dziennikarka Washington Post, Ruth Montgomery wy-znała, że w wielu rozmowach prowadzonych z przedstawicie-lami wojska często uzyskiwała potwierdzenie istnienia NOLi.

Jaime Maussan, producent meksykańskiego telewizyjne-go programu dokumentalnego Sześćdziesiąt minut, zaprezen-tował długie ujęcia nagrane kamerami wideo przedstawiająceNOLe unoszące się nad różnymi meksykańskimi miastami.Przedstawiają one zarówno pojedyncze pojazdy, jak i ich całeflotylle, a nawet pionową kolumnę NOLi wewnątrz polaprzezroczystej plazmy(?). Najciekawszy z nich ukazuje NO-La sfilmowanego nocą, unoszącego się tuż nad ziemią. Potemprzed kamerą pojawia się modliszkowata istota pozaziemska.

Wybitny znawca kultury sumeryjskiej, Zecharia Sitchin,zaprezentował zaczerpnięte ze sta-rożytnych tabliczek dowody na to,że istoty pozaziemskie już w zamie-rzchłej przeszłości kontaktowały sięz naszymi przodkami.

Organizator tej konferencji, drScott Jones, udostępnił czołowympostaciom Kongresu oraz BiałegoDomu zapisaną na taśmie wideorelację z jej przebiegu, aby równieżinni politycy mogli się przekonać,że przedstawiciele środowisk nau-kowych, akademickich i dziennikar-skich są dobrze poinformowani,a także akceptują realność istnieniaNOLi i istot pozaziemskich. ScottJones rozesłał ostatnio do wszystkich członków Kongresumateriał poświęcony świadomości oraz postawom, jakiebudzą w ludziach NOLe.

TAJNY RZĄD?13 kwietnia 1995 roku lekarz rodzinny Jesse Marcel jr

odbył pewną rozmowę w Helen w stanie Montana. DrMarcel jest synem oficera wywiadu sił powietrznych, któryw roku 1947 był obecny na miejscu katastrofy NOLaw pobliżu Roswell. W roku 1991 dr Marcel został za-proszony do Waszyngtonu przez Dicka D’Amato, specjalis-tę ds. bezpieczeństwa narodowego u senatora RobertaByrda, członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego. DickD’Amato nalegał, aby dr Marcel spotkał się z nim w jakimś„bezpiecznym miejscu”. Dr Marcel zaprotestował, twier-dząc, że „nie ma do powiedzenia nic więcej ponad to, co jużpowiedział”. D’Amato nie dawał jednak za wygraną i prze-konywał go, że muszą omówić kilka kwestii.

D’Amato potwierdził, że w pobliżu Roswell doszło dokatastrofy pojazdu z obcymi istotami na pokładzie. Dr Marcelpo raz pierwszy usłyszał wówczas, jak związany z rządemczłowiek mówi otwarcie o katastrofie NOLa. Zapytany o to,gdzie znajduje się teraz jego wrak, D’Amato odrzekł: „My[Rada Bezpieczeństwa Narodowego] nie wiemy tego”. Na-stępnie dodał, że informacja o realności NOLi powinna byćod dawna rozpowszechniona, lecz niewiarygodnie silne „cza-rne ramię” rządu wciąż utrzymuje wszystko w tajemnicy,przeznaczając na to nielegalnie wielkie pieniądze. D’Amatozapewnił dra Marcela, że Rada Bezpieczeństwa Narodowegopróbuje ustalić, kto należy do tej grupy, i wyjaśnić, dlaczegotak bardzo zależy im na zachowaniu wszystkiego w tajemnicy.

Badacz zjawiska UFO Stanton Friedman potwierdzaprzebieg tego spotkania z D’Amato, jako że sam w nimuczestniczył. Badacz Timothy Good również spotykał sięz Dickiem D’Amato na poufnych rozmowach w Londyniei Waszyngtonie. Good potwierdził jego słowa, a szczegółyobu spotkań wraz z ich implikacjami zamierza przedstawićw swojej następnej książce.

Poczytny londyński dziennik The Mail podał 2 lipca 1995roku informację o rezygnacji Nicka Pope’a, szefa Sek-retariatu Biura Raportów Specjalnych Sztabu Sił Powietrz-nych w Ministerstwie Obrony, dodając, że oświadczył onpublicznie, iż wierzy w istnienie NOLi i że w czasie swojejpracy w Ministerstwie Obrony widział wiele oficjalnychraportów na ten temat.

NOLE A SPRAWA WYBORÓW PREZYDENCKICHW STANACH ZJEDNOCZONYCH

Biorąc pod uwagę różnorakie naciski w sprawie uznaniarealności zjawiska NOLi oraz wymogi polityki w roku

wyborów prezydenckich, dobrze bybyło, aby kongresman Phil Grahami senator Bob Dole przygotowali sięna to, że organizatorzy kampanii narzecz reelekcji prezydenta demo-kraty zechcą być może sięgnąć pobezprecedensową „październikowąniespodziankę”. Mając to na uwa-dze, badacz zjawiska NOLi DanSmith rozpoczął rozmowy ze szta-bami wyborczymi Dole’a i Graha-ma, oferując im usługi z zakresuinformacji na temat NOLi, aby niedali się zaskoczyć w przypadku, gdy-by ten temat wypłynął w czasie kam-panii prezydenckiej w 1996 roku.

Dobrze poinformowane źródła donoszą, że krajowekomitety tak Demokratów, jak i Republikanów próbujądokonać oceny, czy NOLe, a zwłaszcza utrzymywanie przezrząd tajemnicy w tej sprawie, mogą stać się ważnym te-matem nadchodzącego sezonu politycznego. Najwyraźniejnie chcąc dać się zaskoczyć zwolennikom ujawnienia in-formacji na temat NOLi przewodniczący Republikanów,Hailee Barbour, a także inne czołowe postacie tej partii,kontaktowali się ostatnio z różnymi astronautami i wy-pytywali ich o NOLe.

Krajowy Komitet Demokratów rozważa możliwośćumieszczenie co najmniej jednego pytania dotyczącego NO-Li w ogólnokrajowym kwestionariuszu szykowanym na na-stępne wybory.

Obie największe partie zdają sobie sprawę z tego, żekwestię NOLi może podnieść także kandydat trzeciej partii,ku zakłopotaniu Republikanów oraz Demokratów. Powsze-chnie wiadomo, że Ross Perot podczas kampanii prezyden-ckiej w roku 1992 podejmował wiele nieoficjalnych próbzdobycia informacji na temat NOLi.

Być może zresztą kampania z udziałem NOLi już sięrozpoczęła. W ciągu tygodnia, licząc od 17 września 1995roku, dwie osobistości na szczeblu państwowym napomknę-ły już o NOLach. Zapytany o NOLe były prezydent JimmyCarter opowiedział jak to dyrektor CIA posłużył się czło-wiekiem o niezwykłych zdolnościach psychicznych w celuodnalezienia strąconego tajnego samolotu. Była to zawoalo-wana uwaga na temat praktyk agencji wywiadowczych,które wykorzystują takich ludzi do badań nad NOLami orazpozaziemskimi istotami. Natomiast kandydat na prezydentaBob Dole, wypowiadając się lekceważąco o polityce ekono-

50 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 52: Nexus 01

micznej prezydenta Clintona (wyższy niż dwuprocentowywzrost gospodarczy jest niemożliwy bez inflacji), użył poró-wnania: „To tak, jakby siły powietrzne stwierdziły, że NOLenie istnieją”.

INDIAŃSKA STARSZYZNA NAWOŁUJE DOUJAWNIENIA INFORMACJI O OBCYCH ISTOTACH

Duchowi przywódcy rodowitej ludności amerykańskiejodbierają przekazy mówiące, że nadszedł czas, aby ujawnićbiałemu człowiekowi tajemnicę – przekazywaną ustnie odstuleci indiańską tradycję mówiącą o odwiedzinach istotpozaziemskich. Podczas tych wizyt obcy przybysze uczyliIndian pożytecznych rzeczy i uzdrawiali niektórych chorych.Obecny duchowy przywódca rodowitych Amerykanów za-mierza zgromadzić w połowie czerwca 1996 roku opieku-nów Ołtarza Gwiezdnego Narodu z plemion Północnej,Centralnej i Południowej Ameryki. Zamierza zaprosić takżeniektórych ekspertów od istot pozaziemskich, aby moglipodzielić się swoją wiedzą we wspólnym kręgu.

Istoty pozaziemskie wydają się szykować ze swojej stronyzłożony z czterech elementów plan obliczony na ujawnienieswojej obecności:

• Element 1 polega na zwiększeniu częstotliwości i ot-wartości pojawiania się NOLi. Peter Davenport, dyrektorNarodowego Centrum Zgłaszania Obserwacji UFO, stwier-dził, że na początku lipca Centrum zostało zasypane lawinąraportów. Co więcej, coraz częściej pojawiają się wśród nichdoniesienia mówiące o jednoczesnej obserwacji wielu NOLiróżnego typu.

• Element 2 to rosnąca liczba osób, które doświadczyłybliskiego spotkania i opowiedziały o swoich przeżyciachpsychoterapeutom, badaczom lub znajomym. Wielu zawo-dowych badaczy i terapeutów odnotowało wyraźny wzrostilości relacji ze spotkań z istotami pozaziemskimi.

• Element 3 to silne poczucie misji doświadczane przezosoby, które przeżyły kontakt z załogantami NOLi, a takżebadaczy starających się dotrzeć do opinii publicznej z infor-macjami mówiącymi o obecności istot pozaziemskich. Ra-porty napływające z całego kraju potwierdzają powszech-ność tego zjawiska.

• Element 4 to zmiana postawy wielu przywódcówrządowych lub innych wpływowych organizacji dającychprzyzwolenie na ujawnienie bądź przecieki informacji natemat NOLi. Liczne przykłady tej wielkiej otwartości zostałyprzytoczone w niniejszym raporcie.

Rok 1995 charakteryzuje się wzrostem liczby raportóww sprawie obserwacji NOLi i istot pozaziemskich.

9 lipca w pobliżu Versailles w stanie Missouri dwóchoficerów lotnictwa oraz kilkunastu innych świadków widzia-ło pięć bardzo dużych NOLi – jeden trójkąt i cztery dyski– z których każdy był wielkości boiska piłkarskiego. NOLewisiały nad pustym polem, po którym poruszało się od 20 do25 obcych istot. Wśród nich można było rozróżnić przed-stawicieli trzech różnych ras: niskie osobniki o purpurowejskórze i wielkich uszach, świetliste istoty oraz humanoidyw kombinezonach.

6 sierpnia wiele osób widziało skupisko NOLi nadBakersfield w Kalifornii. Wzmianka o tym zdarzeniu ukaza-ła się w miejscowej gazecie.

7 września po południu srebrzystoszary NOL w kształciecygara zbliżony rozmiarami do niewielkiego samolotu wylą-dował w bezpośrednim sąsiedztwie podziemnych obiektówFederalnej Agencji Szybkiego Reagowania (Federal Emer-gency Management Agency; w skrócie FEMA) w Seattle.

20 września dwaj policjanci z Blackshear w Georgiizatelefonowali pod numer 911, aby zameldować o przelociesześciu do ośmiu NOLi. Jeden z nich stwierdził, że jegosamochód został podniesiony w górę przez NOLa. Pootrzymaniu tej wiadomości zastępca dyrektora policji stano-wej wyszedł na zewnątrz i ujrzał na niebie oświetlone NOLeróżnych typów. Był wśród nich model sportowy, pojazdw kształcie cygara, klina oraz piłki do futbolu, który zmieniłbarwę na krwistoczerwoną, latający dysk wysyłający w stro-nę ziemi zielony promień oraz NOL typu „Adamskiego”z trzema kulistymi wypukłościami na spłaszczonej dolnejczęści.

21 września w Salina w Kansas lecący awionetką dwajpolicjanci zauważyli grupę NOLi, które uwiecznili kamerąwideo.

22 września w Redmond na przedmieściach Seattle dwiekobiety, z których jedna była zawodowym astronomem,spostrzegły lecące w szyku nieznane pojazdy z pulsującymiczerwonymi światłami.

Na początku listopada w programie telewizyjnym Sigh-tings (Obserwacje) zaprezentowano nagrane kamerą wideoujęcie przedstawiające dużego NOLa w kształcie cygara,który przelatywał w biały dzień z dużą szybkością nad Salidaw Kolorado.

11 czerwca 1995 roku nad główną siedzibą CIA w Lang-ley zawisł NOL, co zostało odnotowane w wychodzącejw McLean w Wirginii lokalnej gazecie oraz w The Washing-ton Post. NOL oświetlił budynki jasnym światłem, po czymodleciał na północ w kierunku Great Falls, gdzie znajdujesię dom Rona Pandolphiego, kierującego wydziałem NOLiCIA. Czyżby istoty pozaziemskie próbowały powiedzieć mu:„Już czas!”?

Wiele wiarygodnych źródeł oczekuje zwykle, że w ciągunajbliższych pięciu miesięcy zespół rządowych bądź cywil-nych ekspertów złoży oświadczenie w sprawie istnieniaNOLi. Te same źródła przypuszczają, że w roku 1996 bezrozgłosu dojdzie do serii formalnych spotkań ludzi z przed-stawicielami istot pozaziemskich.

Dalsze wydarzenia roku 1997, w tym przewidywanepierwsze oficjalne ogłoszenie obecności istot pozaziemskichna Ziemi, sprawią, że w roku 1998 nikt nie będzie mógłpodważyć ich realności.2�

O autorze:Dr Richard J. Boylan jest psychologiem klinicznym w Sac-

ramento w Kalifornii. Zjawiskiem NOLi interesuje się od roku1947, zaś od roku 1989 zaczął przeprowadzać wywiady z oso-bami, które miały kontakt z istotami pozaziemskimi. Od końca1991 roku prowadzi trwające do chwili obecnej badania spot-kań istot pozaziemskich z ludźmi. Jest autorem dwóch książek:Extraterrestial Contact and Human Responses (Kontakt z is-totami pozaziemskimi i ludzkie reakcje; 1992) oraz CloseExtraterrestial Encounters: Positive Experiences with MysteriousVisitors (Bliskie spotkania z istotami pozaziemskimi – pozytyw-ne przeżycia związane z tajemniczymi gośćmi; 1994) – a takżelicznych artykułów. Jest założycielem Akademii KlinicznychTerapeutów Bliskich Spotkań (Academy of Clinical Close En-counter Therapists; w skrócie ACCET). Prowadzi szkolenia dlazawodowych terapeutów, przekazując im specjalistycznewskazówki na temat sposobu postępowania z ludźmi, którzyprzeżyli kontakt z istotami pozaziemskimi.

Przełożył Mirosław KościukPrzypisy:

1. W Polsce program ten nosi tytuł Obcy: oni żyją i wydanyzostał na kasetach wideo przez Best Film. – Przyp. red.

2. Jak na razie te zapowiedzi nie spełniły się. – Przyp. red.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 01

ZAGROŻENIA WYNIKAJĄCE Z UŻYWANIAKUCHENEK MIKROFALOWYCH

ZAGROŻENIA WYNIKAJĄCE Z UŻYWANIAKUCHENEK MIKROFALOWYCH

Przeprowadzoneniedawno badania

pokazują, że potrawyprzyrządzanew kuchenkachmikrofalowych

doznająmolekularnych

uszkodzeń.Spożywane wywołują

nienaturalnezmiany w krwi

i układzieimmunologicznym

człowieka.

Tom ValentinePrzedrukowano za zgodą

Acres USA(kwiecień 1994)P.O. Box 8800

Metairie, Louisiana 70011USA

Tel. +1 (504) 889 2100Fax: +1 (504) 889 2777

W maju 1989 roku, po tym, jak Tom Valentine przeprowadził się do St Paulw Minnesocie, usłyszał w samochodowym radiu krótki raport, po którym omal niepodskoczył na fotelu. Był on sponsorowany przez Instytut ds. Młodych Rodzin przyUniwersytecie Stanowym w Minnesocie.

„Mimo iż mikrofalówki ogrzewają żywność bardzo szybko, nie zaleca się ich doogrzewania butelek z pokarmem dla niemowląt” – stwierdzono w raporcie. Takabutelka może być zimna w dotyku, podczas gdy płyn w środku może być tak gorący,że może poparzyć dziecko. Poza tym zwiększenie objętości płynu w naczyniuzamkniętym, takim jak butelka niemowlęca, grozi wybuchem. „Ogrzewanie butelkiw mikrofalówce wywołuje pewne zmiany w mleku. W mieszankach dla dzieci możeto być strata pewnych witamin. W mleku odciągniętym z piersi matki zniszczeniuulegają niektóre jego właściwości ochronne”. I dalej raport mówił: „Podgrzewaniebutelki poprzez trzymanie jej pod kranem lub umieszczenie w misce z ciepłą wodą,a następnie sprawdzenie temperatury mleka na nadgarstku zwykle zajmuje kilkaminut więcej, ale jest znacznie bezpieczniejsze”.

Po wysłuchaniu tego raportu Valentine’owi przyszło na myśl, że skoro takpoważna instytucja, jak Uniwersytet Stanowy w Minnesocie informuje o utracieistotnych wartości odżywczych w poddawanych działaniu mikrofal mieszankachniemowlęcych czy mleku matki, to musi być ktoś, kto wie o tej technice coś, o czymsię powszechnie nie mówi.

PROCES

N a początku 1991 roku głośno było o pewnym procesie w Oklahomie. NiejakaNorma Levitt miała operację biodra, która zakończyła się jej zgonem

z powodu prostej transfuzji krwi, po tym jak pielęgniarka „podgrzała krew dotransfuzji w kuchence mikrofalowej”!

Logika podpowiadała, że jeśli podczas ogrzewania lub gotowania następujetylko wzrost temperatury, to nie ma znaczenia, jaką wykorzystuje się do tegotechnikę. Z doświadczenia wiadomo jednak, że w ogrzewaniu mikrofalami tkwi coświęcej, niż nam się to mówi.

Krew przeznaczona do transfuzji często jest podgrzewana, ale nie w kuchenkachmikrofalowych! W przypadku pani Levitt wywołało to zmianę w jej strukturzei pacjentka zmarła.

Czyż to nie potwierdza, że ten sposób ogrzewania robi coś jeszcze z substanc-jami, które są mu poddawane? Czy nie byłoby rozsądne ustalić, co się za tym kryje?

Pewna zabawna rzecz wydarzyła się w czasie tego mikrofalowego dochodzenia– nikt nie pomyślał o tym, co oczywiste. Jedynie „maniacy na punkcie zdrowia”,którzy ciągle zwracają uwagę na wartość spożywanych pokarmów, dostrzegająproblem rozpowszechnionej nienaturalności naszego pożywienia. Wstąpmy zatemdo Hansa Hertla.

HANS HERTELW Wattenwil, niewielkim miasteczku położonym niedaleko Bazylei w Szwaj-

carii, mieszka naukowiec, który został zaalarmowany brakiem prostoty i naturalno-ści w wielu dążeniach współczesnych ludzi. Przez kilkanaście lat pracował jakożywieniowiec dla jednego z głównych szwajcarskich koncernów spożywczych o za-sięgu ogólnoświatowym. Kilka lat temu zwolniono go z powodu kwestionowaniatechnologii, które prowadziły do denaturacji wytwarzanych produktów.

— Świat potrzebuje naszej pomocy — powiedział do mnie Hans Hertel podczasnaszego wspólnego posiłku w uzdrowiskowym hotelu w Todtmoss w Niemczech.

Na nas, naukowcach, spoczywa największa odpowiedzialność za ten nie doprzyjęcia stan. Nasz zawód polega na tym, żeby poprawiać sytuację, dawać światulekarstwo. Usiłuję przywrócić harmonię między człowiekiem, techniką i naturą.Możemy działać bez występowania przeciwko przyrodzie.

52 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 54: Nexus 01

U tych, którzy spożylipokarm z mikrofalówek

stwierdzono istotne zmiany.Zaliczał się do nich spadek

wartości hemoglobiny,cholesterolu… oraz zachwianie

proporcji między nimi.

Hans jest wrażliwym człowiekiem o rozległej wiedzy,którego poruszają gwałty dokonywane na przyrodzie przezludzi biznesu i ich wspierane przez rządy monopole w nauce,technice i edukacji. W czasie naszej rozmowy jego troskaprzeszła jednak w ciepły uśmiech i zaczął mówić o tym, jakwyglądałaby sytuacja, gdyby ludzkość skoncentrowała sięw swoich poczynaniach na działaniu w zgodzie z naturą, a nieprzeciwko niej.

Hans jest pierwszym naukowcem, który podjął i prowadziszczegółowe badania nad wpływem pożywienia poddanegodziałaniu promieniowania mikrofalowego na krew i fizjologięludzkich organizmów. Te ograniczone, ale dobrze zorganizo-wane badania dowiodły wyraźnie szkodliwego działania ku-chenek mikrofalowych i przygotowywanych w nich pokar-mów. Wniosek był oczywisty: gotowanie za pomocą mikro-falówek zmienia pożywienie w taki sposób, że ma to negatyw-ny wpływ na krew użytkownika i może prowadzić do pogor-szenia jego stanu zdrowia.

Pracując wspólnie z Bernardem H. Blanciem z Narodowe-go Instytutu Technicznego i Uniwersyteckiego Instytutu Bio-chemicznego Hertel nie tylko podjął i prowadził badania, alebył także jednym z jego ośmiu uczestników.

— Aby móc kontrolować możliwie najwięcej zmiennych,wybraliśmy osiem jednostek, które były na ścisłej dieciemakrobiotycznej z Instytutu Makrobiotycznego w Kientelw Szwajcarii — wyjaśnił Hertel.— Zostaliśmy umieszczeni w tymsamym ośrodku hotelowym naosiem tygodni z zakazem palenia,picia alkoholu i uprawiania seksu.

Jak łatwo zauważyć, ten wymógma sens. W jaki sposób inaczej moż-na by stwierdzić subtelne zmianyw ludzkiej krwi spowodowane spoży-waniem pokarmu przygotowanegow kuchence mikrofalowej, gdy w no-rmalnym otoczeniu obecna jest rów-nież nikotyna, alkohol, niezdroważywność, zanieczyszczenia, pestycydy, hormony, antybiotykii inne czynniki.

— Mieliśmy w grupie jednego Amerykanina, jednegoKanadyjczyka i sześciu Europejczyków — powiedział Hertel.— Wszyscy mieli od 20 do 30 lat. Ja, mając 64 lata, byłemnajstarszy.

Wyniki tego eksperymentu opublikowane zostały przezemnie w Search for Health (Poszukiwanie zdrowia) wiosną 1992roku. Poniższe informacje znalazły się jednak dopiero w póź-niejszym wydaniu oraz amerykańskim piśmie Acres USA.

W przerwach od dwóch do pięciu dni ochotnicy otrzymy-wali na pusty żołądek jeden z wariantów pokarmu. Zestawybyły następujące: surowe mleko z ekologicznej farmy (nr 1), tosamo mleko gotowane tradycyjnie (nr 2), mleko pasteryzowa-ne (nr 3), mleko ugotowane w kuchence mikrofalowej (nr 4),surowe warzywa z uprawy organicznej (nr 5), te same warzywaugotowane tradycyjnie (nr 6), warzywa zamrożone i rozmro-żone w kuchence mikrofalowej (nr 7) i te same warzywaugotowane w kuchence mikrofalowej (nr 8). Powyższy ekspe-ryment miał swojego poprzednika w badaniach Pottengeranad kotami, z tą jednak różnicą, że tym razem przedmiotembadań byli ludzie, ponadto skrócono ramy czasowe doświad-czenia i wprowadzono nową formę ogrzewania.

Jak tylko ochotnicy zostali odizolowani w hotelu, przy-stąpiono do testu. Próbki krwi pobierano od każdego tużprzed jedzeniem, a następnie w określonych odstępach czasuod chwili spożycia wyżej wymienionych postaci mleka bądźwarzyw.

U tych, którzy spożyli pokarm z mikrofalówek stwier-dzono istotne zmiany. Zaliczał się do nich spadek wartościhemoglobiny, cholesterolu, zwłaszcza HDL (dobry choleste-rol) i LDL (zły cholesterol), oraz zachwianie proporcji mię-dzy nimi. Krótkotrwałe zmniejszenie ilości limfocytów (bia-łych ciałek krwi) było w tym wypadku bardziej znaczące niżpo zażyciu innych wariantów pokarmu. Każdy z tych wskaź-ników sygnalizuje przejście od silnego zdrowia do degenera-cji. Dodatkowo ujawnił się charakterystyczny związek międzyilością energii mikrofalowej w testowanej żywności a zdolnoś-cią do świecenia bakterii luminescencyjnych obecnych w suro-wicy osób, które tę żywność spożyły. To doprowadziło Hertlado wniosku, że tak przetwarzana energia może rzeczywiściew sposób indukcyjny przechodzić na człowieka poprzez kon-sumpcję pokarmów poddanych działaniu mikrofal.

— Ten proces opiera się na prawach fizycznych i został jużudokumentowany — wyjaśnił Hertel.

Ta wyraźnie dodatkowa energia wykazywana przez bak-terie luminescencyjne była jedynie kolejnym tego potwier-dzeniem.

— Istnieje rozległa literatura naukowa dotycząca niebez-piecznego wpływu promieniowania mikrofalowego na żyweorganizmy — kontynuował Hertel. — Dlatego zadziwiającejest, jak niewiele zrobiono, aby zastąpić tę szkodliwą techno-logię inną, pozostającą w zgodzie z naturą. Wytworzone

technicznie mikrofale działają na za-sadzie prądu zmiennego. Atomy,cząsteczki i komórki poddawane te-mu silnemu promieniowaniu zmie-niają polaryzację od 1 do 100 miliar-dów razy na sekundę. Żadne atomy,cząsteczki czy komórki jakichkol-wiek żywych organizmów nie sąw stanie wytrzymać przez dłuższyczas takiego nacisku niszczącej siły,nawet przy niewielkim, mierzonymw miliwatach, natężeniu. Ze wszyst-kich naturalnych substancji, które są

spolaryzowane, tlen występujący w cząsteczkach wody wyka-zuje największą wrażliwość. Sposób, w jaki ogrzewają mikro-fale, polega zatem na wytwarzaniu tarcia poprzez naciskwywierany na cząsteczki wody. Ich struktura molekularnazostaje rozbita i ulegają one deformacji (izomeryzm struk-turalny). Stają się one jakościowo upośledzone.

OGRZEWANIE ŻYWNOŚCIW przeciwieństwie do konwencjonalnego ogrzewania żyw-

ności, podczas którego ciepło przechodzi z zewnątrz dowewnątrz, gotowanie za pomocą mikrofal zaczyna się odkomórek i cząsteczek, w których występuje woda i gdzieenergia zostaje zamieniona w ciepło pochodzące z tarcia.

To rodzi pytanie: Co z mikrofalami pochodzącymi zesłońca? Czyżby nie były one szkodliwe?

— Mikrofale pochodzące ze słońca — mówi Hertel — po-wstają w wyniku przepływu pulsującego prądu stałego. Topromieniowanie nie wytwarza ciepła w substancjach orga-nicznych na zasadzie tarcia wewnątrzcząsteczkowego. Opróczpotężnego efektu cieplnego zwanego efektem termicznympromieniowanie wytwarzane przez mikrofalówki generujeponadto efekty atermiczne, które mało kto bierze pod uwagę.Wprawdzie te efekty atermiczne są na razie trudne domierzenia, niemniej one również mogą deformować strukturycząsteczkowe, co może pociągać za sobą poważne konse-kwencje. Na przykład w technologii zmian genetycznychwykorzystuje się promieniowanie mikrofalowe do osłabianiabłon komórkowych. Powstające pod ich wpływem naprężenia

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 01

ŹRÓDŁA PROMIENIOWANIANIEJONIZUJĄCE JONIZUJĄCE

ELEKTROMAGNETYCZNE CZĄSTECZKIPrędkość fal E-M:300 000 000 m/s (3 × 109)Długość fali:3 × 109/częstotliwość

widzialneczęstotliwość – cykle na sekundę (Herc) alfa

beta

neutrony

ZAKRES ELF ZAKRES RFbardzo niskaczęstotliwość fale radiowe mikrofale

pod- ultra-czerwone fiolet

promieniowanie promieniowanieX gamma

długość fal – metry

medycyna radiacyjna

AM TV radar Słońceruda uranu

linieenergetyczne diagnostyka

medyczna

odpadyradioaktywne

FMopalacze

mikrofalówka

stacja nadwcza lampaUV

atomowałódź podwodna

CBradio

antenasatelitarna żarowka

wzbogacaniebroń jądrowa

wytwa-rzanieprętów

paliwowych

reaktor

przetwarzanie

NIERADIOAKTYWNE RADIOAKTYWNE

Schemat przedstawiający źródła promieniowania elektromagnetycznego powstającego podczas różnego rodzaju ludzkiej aktywności.

prowadzą do pękania komórek. Dzieje się tak za sprawąneutralizacji potencjałów elektrycznych – istoty życia komó-rek – po obu stronach błony komórkowej. Uszkodzone w tensposób komórki stają się łatwym łupem dla wirusów, grzybówi innych mikroorganizmów. Naturalne mechanizmy odbudo-wy zostają zaburzone i komórki muszą przystosować się dostanu gotowości energetycznej – przechodzą z oddychaniatlenowego na beztlenowe. Zamiast wody i dwutlenku węglawytwarzają wodę utlenioną i tlenek węgla.

W literaturze wielokrotnie wskazywano, że jakiekolwiekodwrócenie normalnych procesów komórkowych może zaist-nieć z różnych przyczyn i wówczas nasze komórki przechodząz „życiodajnej oksydacji” do niezdrowej „fermentacji”.

To samo gwałtowne tarcie oraz deformacje atermiczne,które mogą powstać w naszych ciałach podczas wystawieniaich na działanie radaru lub mikrofal, występują w cząstecz-kach żywności przygotowywanej w kuchence mikrofalowej.W rzeczywistości kuchenka pobiera wtedy moc około 1000 lubwięcej watów. To promieniowanie powoduje zniszczenie i de-formację cząsteczek oraz wytworzenie nowych, nieznanychczłowiekowi i naturze, związków (zwanych radiolitycznymi).

Współczesna nauka i technika mocno obstaje przy tym, żezarówno żywność poddawana działaniu mikrofal, jak i na-promieniowywana nie zawierają znacząco więcej „związkówradiolitycznych” od potraw przygotowywanych tradycyjnie, naprzykład poprzez smażenie, pieczenie lub gotowanie. Tociekawe, że naukowcy ani nasz dbający o wszystko rząd [USA– przyp. red.] nie przeprowadziły jak dotąd badań krwi osóbspożywających pokarm przyrządzany różnymi metodami.Zbadał to dopiero Hertel i jego grupa i okazało się, iż cośpominięto, i że w związku z tym należy przeprowadzić szerszebadania. Mimo iż przyrządzanie potraw w mikrofalówkachwywołuje niebezpieczne efekty stając się jeszcze jednymsprzecznym z naturą dodatkiem do naszej diety, ludzie od-powiedzialni za nasze zdrowie odnieśli się niezbyt przychylniedo tej pracy.

— Pierwsze pobranie próbek krwi następowało przedpierwszym posiłkiem o godzinie 7.45 — powiedział Hertel.

— Następne w 15 minut po spożyciu pokarmu, trzecie zaśdwie godziny później.

Z każdej próbki krwi 50 mililitrów zużywano na analizęchemiczną, a 5 na hematologiczną i luminescencyjną. Bada-nia hematologiczne przeprowadzano tuż po pobraniu próbek.Mierzono erytrocyty, hemoglobinę, jej średnie stężeniei skład, a także leukocyty i limfocyty. Analiza chemicznadotyczyła poziomu żelaza, cholesterolu całkowitego oraz jegoskładowych – cholesterolu HDL i LDL.

Okazało się, że poziom erytrocytów, hemoglobiny, hema-tokrytów i leukocytów w krwi po spożyciu pokarmu pod-danego działaniu mikrofal był poniżej normy.

— Powyższe wyniki wskazywały na skłonność do anemii.Sytuacja ta stała się jeszcze bardziej oczywista w drugimmiesiącu badań — dodał Hertel. — Zwłaszcza że tym znaczą-cym spadkom towarzyszył wzrost poziomu cholesterolu.

Hertel dodał także, że należy wziąć tu również pod uwagęczynnik stresu wywoływanego codziennym pobieraniem krwi,niemniej każdy miał ustaloną linię bazową, która była trak-towana jako „wskaźnik zerowy”, i do badań statystycznychbrano tylko te wartości, które od niej odbiegały.

Po przetestowaniu jednej serii pokarmów efekty spożywa-nia żywności przyrządzanej tradycyjnie i za pomocą mikro-falówek różniły się nieznacznie, niemniej stwierdzono wy-stępowanie wyraźnych tendencji. Wraz z postępem badań,zmiany w krwi stawały się statystycznie znaczące. Generalnieuważa się, że tego typu zmiany są oznaką stresu, któremupoddawane jest ciało. Na przykład poziom erytrocytów pospożyciu warzyw z kuchenki mikrofalowej wzrastał. Z koleihemoglobina, jej stężenie i skład w znaczącym stopniu malały.

LEUKOCYTOZA— Leukocytoza — wyjaśnił Hertel — która nie jest

następstwem codziennych odstępstw w spożywaniu pokar-mów, jest uważana przez hematologów za poważną sprawę.Każdy stres bardzo mocno odbija się na leukocytach. Są oneczęsto wskaźnikiem patogennych procesów zachodzącychw organizmie, takich jak na przykład zatrucie czy uszkodzenia

54 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 56: Nexus 01

komórek. Wzrost poziomu leukocytów po spożyciu żywnościpoddanej działaniu mikrofal był bardziej zauważalny niż pospożywaniu pozostałych wariantów. To dowodzi, że zarejest-rowane wzrosty były rezultatem spożywania potraw przygoto-wywanych w mikrofalówkach. Ciekawie przedstawiały sięrównież wskaźniki cholesterolu — dodał Hertel. — Powsze-chnie panuje przekonanie, że poziom cholesterolu zmieniasię powoli przez długi czas. W trakcie tego badania jegowskaźniki wzrosły gwałtownie po spożyciu warzyw z kuchenkimikrofalowej. Jednakże w przypadku mleka jego poziomutrzymał się, a w przypadku mleka surowego znacznie spadł.

Hertel uważa, że jego badania potwierdzają nowszą teorię,która mówi, że poziom cholesterolu w krwi może pod wpły-wem silnego stresu gwałtownie wzrosnąć.

— Ponadto — stwierdził — poziom cholesterolu w mniej-szym stopniu zależy od jego zawartości w pokarmie niż odstresu. Takimi stresogennymi czynnikami mogą być pokarmyzupełnie nie zawierające cholesterolu, czyli warzywa poddanedziałaniu mikrofal.

Jak łatwo zauważyć, te finansowane z prywatnych środkówbadania mają dostatecznie duże znaczenie, aby zwrócić uwa-gę każdego, kto posiada choć odrobinę rozsądku. Żywnośćz mikrofalówek wywołała zmiany odbiegające od normy będą-ce wynikiem stresu, które objawiły się w krwi wszystkichuczestników badania. Biologiczna odrębność poszczególnychorganizmów – zmienna, która często wypacza wyniki wielurzekomo naukowych badań – była w tym przypadku skutecz-nie wyeliminowana poprzez ustalenie linii bazowej.

Jak zatem na wyniki tych badań zareagował świat nowo-czesnej techniki, medycyny i rządowej ochrony zdrowia?

NAKAZ MILCZENIAGdy tylko Hertel i Blanc ogłosili wyniki swoich badań,

władza zareagowała natychmiast. Wpływowa organizacja han-dlowa, Swiss Association of Dealers for Electroapparatusesfor Households and Industry (Szwajcarskie StowarzyszenieSprzedawców Urządzeń Elektrycznych dla Domu i Przemys-łu), znana jako FEA, przypuściła natychmiastowy atak. Wy-musiła na prezesie sądu w Seftigen w kantonie Berno wydanienakazu milczenia Hertlowi i Blancowi. Atak ten był takgwałtowny, że Blanc szybko odwołał swoje poparcie, leczokazało się to spóźnione. Zdążył już bowiem wyrazić swójpogląd na temat wiarygodności tych badań, potwierdzającwynikające z nich wnioski, że przygotowywana w mikrofalów-kach żywność wywołuje zmiany w krwi spożywających ją ludzi.

Hertel obstawał przy swoim i uparcie domagał się prze-prowadzenia procesu. Kiedy w sądzie wyższej instancji doszłodo wstępnych przesłuchań, stało się jasne, że władza nie chcepokazowego procesu, bojąc się rozdmuchania tej sprawy.W marcu 1993 roku sąd wydał postanowienie w sprawieskargi FEA:

Rozpatrzenie sprawy1. Powód (FEA) żąda, aby powstrzymać oskarżonego (dra

inż. Hansa Hertla) przed głoszeniem poglądu, że żywnośćprzygotowywana w kuchenkach mikrofalowych jest niebez-pieczna dla zdrowia i prowadzi do zmian w krwi konsumen-tów, które wskazują na wystąpienie stanów patologicznychoraz początek procesów nowotworowych. Oskarżonemuzabrania się powtarzania podobnych stwierdzeń w publikac-jach oraz w wypowiedziach publicznych pod karą określonąustawą.

2. Kompetencje sądu w tej sprawie są zgodne z prawem.3. Czynny udział powoda jest uzasadniony prawnie.4. Bierny udział oskarżonego usprawiedliwia się faktem,

iż jest on autorem omawianej polemiki [opublikowane stu-

dium], a nowe i zaktualizowane prawo głosi, że zaintere-sowane strony nie muszą być konkurentami, i dopuszczamożliwość uznania za przestępcę każdego, kto, nie będącnawet konkurentem, może doprowadzić poprzez swojeoświadczenia do pogorszenia sytuacji innych. [Najwyraź-niej szwajcarskie korporacje wymogły na prawodawcachwprowadzenie przepisów pozwalających utrudniać życiewszystkim tym, którzy krytykują ich produkty i mogądoprowadzić do spadku ich sprzedaży. Jak na razie Kon-stytucja Stanów Zjednoczonych wciąż gwarantuje wolnośćprasy.]

5. Rozważając tę sprawę opierano się na trzech publikac-jach: publicznym wyparciu się [sic!] tzw. współautora profe-sora Bernarda Blanca, ekspertyzie profesora Teubera [bieg-łego z FEA] dotyczącej ww. studium, opinii wydziału zdrowiapublicznego na temat obecnego stanu badań nad kuchen-kami mikrofalowymi, a także powtórzonych stwierdzeniachstrony pozwanej.

6. Nie brano pod uwagę stanowiska opinii publicznejw tej sprawie, ponieważ istotna jest tu możliwość, że tegotypu oświadczenia mogłyby zostać przyjęte przez ludzi niebędących specjalistami. Poza tym głoszenie rzeczy mogącychwywołać strach jest prawnie niedozwolone. Koniecznośćszybkiej interwencji mającej zapobiec ewentualnej konfron-tacji jest tu jak najbardziej wskazana. Wprawdzie pozwanyma prawo do obrony przed stawianymi mu zarzutami, tojednak prawo to może być mu odebrane na żądanie powoda,w przypadku kiedy istnieje niebezpieczeństwo naruszeniajego interesów.

WniosekW kwestii prośby przedstawionej przez powoda sąd

doszedł do wniosku, że ze względu na szczególną sytuacjęw tej sprawie, to znaczy rzeczywiste zagrożenie interesówpowoda, które mogłoby mieć nieodwracalne skutki, należyrozpatrzyć ją niezwłocznie, nawet bez przesłuchania po-zwanego. Zwłaszcza że nie wiadomo, kiedy pozwany prze-dłoży opinii publicznej swoje kolejne oświadczenie w tejsprawie.

Sąd jest także zdania, że skoro te oświadczenia są przed-stawiane jako naukowe, co wywołuje wrażenie, że są onewiarygodne, może to pociągnąć za sobą dodatkowe ujemneskutki. Należy również zaznaczyć, że właściwie nie istniejepowód do rozpowszechniania takich publikacji, ponieważopinia publiczna nie interesuje się nieudowodnionymi, pseu-donaukowymi twierdzeniami. Powzięte środki zaradcze wy-dają się zatem odpowiednie do potencjalnego zagrożenia zestrony pozwanego.

Zabrania się zatem pod karą do 5 000 franków grzywnylub do roku więzienia głoszenia, że żywność przygotowywa-na w kuchenkach mikrofalowych jest niebezpieczna dlazdrowia i wywołuje zmiany w krwi konsumentów wskazują-ce na wystąpienie stanów patologicznych oraz początekprocesów nowotworowych.

Koszty opłaca powód.(Podpisano)

Prezes Sądu Seftigen Kraemer

Jeśli ktoś sądzi, że taka decyzja nie mogłaby wyjść z sąduw Stanach Zjednoczonych, widocznie nie zwracał uwagi narozwój prawa administracyjnego.

Hertel przeciwstawił się sądowi i głośno zażądał prze-słuchania w sprawie prawdziwości swoich twierdzeń. Sądcały czas zwlekał i kluczył starając się uniknąć jakiejkolwiekkonfrontacji, która mogłaby przyciągnąć uwagę mediów.W chwili pisania tego artykułu Hertel wciąż czeka na

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 01

przesłuchanie z udziałem prasy, a w międzyczasie opowiadai publikuje wyniki swoich badań.

— Nie są w stanie zmusić mnie do milczenia i niezaakceptuję ich warunków — mówi. — Brałem udział w semi-nariach w Niemczech i wyniki moich badań były tam dobrzeprzyjęte. Poza tym wydaje mi się, że władze są świadomeewentualnych skutków poparcia, jakiego obiecali mi udzielićprzed sądem naukowcy z Ciba Geigy [jeden z największych naświecie koncernów farmaceutycznych z siedzibą w Szwajcarii].

Kiedy wpływowe szwajcarskie lobby zajmujące się sprze-dażą kuchenek mikrofalowych kontynuowało blokadę otwar-tej debaty na temat tego istotnego dla współczesnej cywilizacjiproblemu, w Stanach Zjednoczonych rozszerzano badaniamikrofal.

ZAGROŻENIA DLA DZIECIW czasopiśmie Pediatrics (Pediatria; vol. 89, nr 4, kwiecień

1992) ukazał się artykuł zatytułowany „Wpływ promieniowa-nia mikrofalowego na przeciwciała w ludzkim mleku”. Ze-społem, który badał to zagadnienie, kierował dr RichardQuan z Dallas w Teksasie. Jednym z jego członków był drJohn A. Kerner z Uniwersytetu Stanforda, który był obszer-nie cytowany w artykule podsumowującym opublikowanymw numerze Science News (Wiadomości naukowe) z 25 kwiet-nia 1992 roku. Aby oddać istotę tego, co może nas czekaćw rezultacie używaniu mikrofalówek, przytaczam to pod-sumowanie:

„Kobiety pracujące poza domem mogą odciągać i prze-chowywać pokarm. Jednak opiekunowie i rodzice powinnibyć ostrożni przy jego podgrzewaniu. Nowe badania pokazu-ją, że poddawanie go nawet krótkotrwałemu działaniu mikro-fal niszczy pewne jego właściwości obronne.

Pokarm może być bezpiecznie przechowywany przez kilkadni w lodówce lub zamrożony do miesiąca, jednakże badaniaujawniły, że ogrzewanie go do temperatury wyższej niż tem-peratura ciała (36,7° C) może doprowadzić do zniszczenia nietylko przeciwciał, ale również lizozymów i innych enzymówniszczących bakterie. Zatem kiedy pediatra John A. Kerner jrzauważył, że pielęgniarki podgrzewają mleko w kuchenkachmikrofalowych mocno się zaniepokoił.

W kwietniowym wydaniu Pediatrics z 1992 roku doniósłrazem ze swoimi współpracownikami z Uniwersytetu Stanfor-da o odkryciu, że nieogrzewane mleko ludzkie traciło popoddaniu go działaniu mikrofal aktywność lizozymową orazprzeciwciała i wykazywało szybki przyrost liczby bakteriipatogennych. Mleko ogrzewane do wysokiej temperatury(72-98° C) traciło 96 procent immunoglobulin A, którychzadaniem jest zwalczanie drobnoustrojów.

Tym, co najbardziej zaskoczyło Kernera, była utrata częściwłaściwości obronnych mleka podgrzewanego w mikrofalów-ce nawet do niskich temperatur, na przykład 33,5° C. Niepo-żądane zmiany w tak niskich temperaturach sugerują, żesame mikrofale mogą być przyczyną utraty właściwościobronnych mleka bez względu na temperaturę, do jakiej sięje ogrzewa.

Z poglądem tym nie zgadza się Randall M. Goldblumz Wydziału Medycznego Uniwersytetu Stanowego w Galves-ton w Teksasie, który stwierdził: «Nie widzę żadnych przeko-nywających dowodów wskazujących, że te uszkodzenia spo-wodowały mikrofale. To wina temperatury». Madeleine Sig-man-Grant z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii zauwa-żyła, że rozkład lizozymów i przeciwciał w najzimniejszychpróbkach może być po prostu efektem powstawania i roz-szerzania się małych, gorących, dochodzących do 60° C, punk-tów powstających pod wpływem mikrofal. Powodem tegomoże być to, że ogrzewanie mikrofalami jest ze swej istoty

nierównomierne i dość nieprzewidywalne, zwłaszcza kiedyw grę wchodzą objętości mniejsze niż 4 mililitry, jak byłow przypadku Kernera.

Goldblum uważa jednak, że wykorzystywanie mikrofal dorozmrażania mleka to wyjątkowo zły pomysł, ponieważ jegoczęść może się zagotować, zanim całość zdąży uzyskać postaćpłynu. Centrum Medyczne Uniwersytetu Stanforda nie pod-grzewa już mleka matek w kuchenkach mikrofalowych, oświa-dczył dr Kerner. Sigman-Grant uważa to za właściwe zewzględu na małe objętości mleka podawane zwykle noworod-kom, zwłaszcza wcześniakom”.

POGOŃ ZA TEMATEMBadając tę sprawę odkryłem, że naukowcy mają zwykle do

wyrażenia więcej „przekonań” niż czegoś, co potwierdzałobyfakty. Tymczasem same fakty ostatecznie wyparły oparte nazaufaniu domysły.

Dr Quan powiedział mi w rozmowie telefonicznej, żewierzy w wyniki dotychczasowych badań na tyle, żeby uznaćdalsze, szczegółowe studia nad skutkami podgrzewania zapomocą mikrofal za usprawiedliwione. Podsumowujące zda-nie streszczenia raportu badawczego stawia tę sprawę bardzojasno:

„Ogrzewanie do wysokich temperatur za pomocą mikrofalokazuje się niewskazane i, co więcej, nawet niskie tem-peratury nie wydają się bezpieczne”.

Ostateczne stwierdzenie podsumowania brzmi:„Te wstępne badania dowodzą, że ludzkie mleko poddane

działaniu mikrofal może być szkodliwe. Niezbędne są zatemdalsze prace, żeby stwierdzić, czy i jak można bezpiecznieużywać mikrofal”.

Niestety, jak na razie nie planuje się dalszych badań w tejdziedzinie.

Skoro istnieje tak wiele przesłanek wskazujących, że dzia-łanie mikrofalami na żywność może ją niszczyć dużo bardziejniż tradycyjne sposoby ogrzewania, czy nie byłoby rozsądneprzeprowadzenie dokładnych badań na ludziach, aby określić,czy ciągłe spożywanie pokarmów przygotowywanych w ku-chenkach mikrofalowych, które tak często ma miejsce, jestw stanie znacząco zaszkodzić naszemu zdrowiu?

Gdyby ktoś chciał wprowadzić w Ameryce do sprzedażyjakiś ziołowy dodatek o leczniczych właściwościach, byłbyzobowiązany do przeprowadzenia kosztownych badańi przedstawienia szczegółowej dokumentacji. Tymczasemproducenci kuchenek mikrofalowych musieli jedynie dowieść,że niebezpieczne mikrofale rzeczywiście pozostają wewnątrzkuchenek i nie przenikają do otoczenia, gdzie mogłyby szko-dzić ludziom. Mimo to muszą jednak przyznać, że trochę falucieka, nawet z najlepiej wykonanych egzemplarzy. Jak dotądprzedstawiciele przemysłu nie wypowiedzieli się ani słowemna temat możliwości powstawania zmian w pożywieniu, któremogą wpływać negatywnie na zdrowie użytkowników mikro-falówek.

Właściwie czego się można spodziewać po kraju, któryzachęca farmerów do zatruwania ziemi i plonów ogromnymiilościami środków chemicznych, a producentów żywności dowykorzystywania konserwantów bez zwracania uwagi na moż-liwość niszczenia zdrowia konsumentów.

Ile kilogramów żywności przygotowywanej za pomocąmikrofalówek zjada się co roku w Ameryce w przeliczeniu najednego mieszkańca?

Czy nadal mamy przyjmować wszystko, co nam mówią takzwane autorytety, na słowo, tylko dlatego, że przyjęło sięuważać, że oni wiedzą najlepiej?�

Przełożyła Małgorzata Ignatowicz

56 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 58: Nexus 01

KRYSZTAŁOWEJ CZASZKIPRZESŁANIE DO LUDZKOŚCI

N iczym starożytna legenda teoriaFranka Dorlanda sugerowała, że

kryształowa czaszka może przekazaćnam istotną wiedzę o przeszłości. Wie-rzą w to również współcześni Majowie.Nawet naukowcy z firmy Hewlett-Pac-kard uważają, że naturalny kryształkwarcu posiada zdolności przechowy-wania danych i dlatego nie odrzucilicałkowicie możliwości istnienia zmaga-zynowanych w kryształowej czaszce in-formacji. Jakiego rodzaju informacjemogłyby to być i w jaki sposób mog-libyśmy do nich dotrzeć?

Kiedy razem z Chris odwiedzaliśmyAnnę Mitchell-Hedges (w Kanadzie),poznaliśmy kobietę (Carole Wilson),która mówiła, że wie, jak dotrzeć doinformacji w czaszce. Podobnie jakFrank Dorland twierdziła, że zwyklinaukowcy ponieśli klęskę z powoduniewłaściwego podejścia. Mówiła rów-nież, że tajemnice czaszki mogą zostaćodkryte jedynie za pomocą technologiiumysłu. Byliśmy nieco sceptyczni, nie-mniej jednak zaintrygowani. Gdyby torzeczywiście okazało się prawdopodo-bne, co moglibyśmy odkryć? Być możetajemną wiedzę skrywaną w tej krysz-tałowej pamięci od tysięcy lat…

Kiedy Carole przybyła, okazała sięcichą, dobrze ubraną kobietą okołopięćdziesiątki, z bardzo profesjonal-nym sposobem bycia. Poczułem sięnieco zaskoczony faktem, że towarzy-szył jej były szef wydziału zabójstwpolicji w Toronto (John Gordon Wil-son – jej mąż). Wkrótce wyjaśniło się,że… policja korzystała z jej usług wie-

lokrotnie i udało się jej pozytywnierozwiązać całą serię spraw związanychz morderstwami i zaginięciami…

Obecnie Carole współpracuje bli-sko z siłami policyjnymi Stanów Zje-dnoczonych, Kanady i Wielkiej Bry-tanii…

Nasz plan polegał na tym, że Caro-le połączy się z „bytem” kryształowejczaszki, a my będziemy zadawać jejpytania. Carole zażądała, abyśmy za-dawali konkretne pytania. Wyjaśniła,że czaszka zachowuje się trochę jakkomputer, któremu należy wydaćokreślone instrukcje i trzeba dokładniewiedzieć, czego się żąda, aby otrzymaćoczekiwane odpowiedzi. Na przykładktoś kiedyś zapytał czaszkę, czym onajest, i usłyszał, że to struktura koścista.Carole uprzedziła nas także, że czasa-mi czaszka wyprzedza pytania, i doda-ła, żebyśmy się tym nie zniechęcali.

Potem Anna umieściła kryształowączaszkę na małym, obrotowym stoliku,aby w czasie sesji Carole miała do niejswobodny dostęp z każdej strony. Pochwili Carole usiadła na wprost krysz-tałowej czaszki, która lekko połyskiwa-ła w świetle lampy.

Zamknęła oczy, żeby wprowadzićsię w odpowiedni stan umysłu, zmieni-ła sposób oddychania i zaczęła cichomruczeć. Gdy jej sylwetka i gesty zmie-niły formę, całe pomieszczenie wypeł-niła niesamowita atmosfera, niczympodczas seansu spirytystycznego. Na-gle wyprężyła się i zaczęła buczeć nie-zwykle wysokim tonem. Zanim zdoła-łem zadać jej pierwsze pytanie, prze-mówiła dziwnym przypominającymstaccato głosem, bardzo nietypowymdla języka angielskiego. Pamiętam

swoje zaskoczenie faktem, że ten głosbrzmiał jak rozchodzące się po całympokoju echo.

Próbujecie poznać pochodzenieprzedmiotu nazywanego kryształowączaszką… Mówię wam zatem, że zostałon wykonany wiele, wiele tysięcy lattemu w czasie istnienia wyższej cywiliza-cji… Poprzedzała ona tę, o której mówi-cie cywilizacja Majów. Poziom rozwojunaszej kultury w tak zwanych tamtychczasach daleko wyprzedzał to, co macieobecnie…

Carole wydała z siebie wysokobrzmiący pomruk, po czym kontynuo-wała dalej swój wywód:

Ta skarbnica zawiera w sobie umysłwielu i umysły jednego… Nie wykonanoniczym, co nazywacie „fizycznym”. Tenkształt nadano jej myślami. Myśli i wie-dza skrystalizowały się w niej… Jest onaprocesem myślenia zamienionym w kry-ształ…

Tak więc zawiera ona skrystalizowa-ne informacje…

Wiele ze świata, który stworzyliśmy,wykreowaliśmy umysłem. Umysł stwarzamaterię. Zrozumiecie to i technologiakryształu będzie dana tym, którzy pojmąto dokładniej… ten kryształ jest żywąsubstancją i można tchnąć myśl w ma-terię…

Zatem ta kryształowa czaszka zo-stała wykonana przez wysoko rozwi-niętą cywilizację za pomocą myśli.Wszystko to jednak było, delikatniemówiąc, trochę mylące. Już miałemzapytać, dlaczego kryształowi nadanokształt czaszki, kiedy rozległ się głoskontynuując swoją przemowę:

Skarbnica ta ma postać kryształu,ponieważ wy, w trzecim wymiarze, po-

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 01

trzebujecie widzieć, słyszeć i dotykać…Jej forma ułatwia umysłowi połączeniesię z umysłem bez udziału, jak wy tonazywacie, osobowości… Wy jednak re-spektujecie osobowość, głowę, to ograni-czenie waszego umysłu… Dlatego właś-nie ten kształt chroni ją od wieków… Jejziemskie istnienie trwa już siedemnaścietysięcy lat… Przekazywana jest z pokole-nia na pokolenie, szlifowana piaskiemi włosami… ale nie stanie się jej żadnaszkoda.

Tak więc temu kryształowi nadanokształt czaszki, aby była ona szanowa-na i chroniona przez długi czas. Mia-łem właśnie zapytać, czy zgodnie z le-gendą istnieją jeszcze inne kryształoweczaszki, lecz i tym razem głos przemó-wił, zanim zdołałem otworzyć usta:

Szukacie informacji o innych skarb-nicach umysłu… Zostaną odnalezione,ponieważ jest ich wiele… ponieważ żad-nemu człowiekowi i żadnemu umysłowinie dano wiedzy całkowitej… Każdaz nich zawiera wskazówki co do miejsc,w których znajdują się pozostałe…

Przekazalibyśmy wam, gdzie zostawi-liśmy na Ziemi znaki [niektórzy sugeru-ją, że może tu chodzić o płaskowyżNazca w Peru, chociaż istnieje wieleinnych możliwości]… wysoko w gó-rach… Na obszarze o nazwie AmerykaPołudniowa będzie jedna z niebieskich.Inna zostanie odnaleziona, kiedy na po-wierzchnię wyłonią się pozostałości zagi-nionej cywilizacji, którą nazywacie At-lantydą… W tym celu zalecamy wambadanie dna oceanu… zbadanie miejscodkryć w rejonie zwanym przez wasBimini… Będziemy wami kierować…pokażemy wam to, co nazywacie świąty-nią… To było miejsce łączności Ziemiz innymi systemami…

Kiedy wszystkie skarbnice zostanąumieszczone razem, staniecie się posia-daczami niezwykłej wiedzy… Kluczembędą światło i dźwięk. Kiedy wytworząsię właściwe drgania, uzyskacie informa-cje, których potrzebujecie… Jednak nienadszedł jeszcze na to czas… Wciąż sątakie, którym nie nadano jeszcze kształ-tu, inne trwają bezpiecznie na dnie wa-szych oceanów… Nie znajdziecie ichwszystkich teraz, w tych czasach… Po-siadanie przez ludzkość na tym etapie jejrozwoju tych informacji, byłoby dla niejzbyt niebezpieczne… ponieważ ludzkośćnadal poszukuje sposobów usprawnie-nia dokonywanej przez siebie destrukcji.

Właściwie nie rozumiałem tychwszystkich nieco tajemniczych stwier-dzeń, ale byłem ciekawy, w jakim celuwykonano tę kryształową czaszkę. Je-szcze raz głos uprzedził moje pytanie:

Skarbnicy tej nadano taką formę,aby wzmocnić poczucie jedności umysłu

i zmniejszyć wasze ciągoty do odrębno-ści… Wasz umysł szuka odrębności…Szukaliśmy sposobu na zaszczepieniewam koncepcji jedności, ale wasz umysłciągle szuka odrębności. Jak jednak po-wiadacie: „Kto szuka, znajduje”. I pro-ces podziału właśnie się rozpoczął. Tozaledwie początek, ale z pewnością na-stąpi rozwój. To wasze pragnienie po-działu, doprowadzi was do samoznisz-czenia… Izolacja powoduje unicestwie-nie i śmierć. Już daje się odczuć takie jejskutki jak przemoc, która ujawnia się nawaszej planecie. Przemoc przeciwkoczłowiekowi, naturze… Przemoc prze-ciwko Ziemi.

Ta dość enigmatyczna wypowiedźznowu była dla mnie trochę niezrozu-miała. W rzeczy samej bardziej inte-resowało mnie, czy ta czaszka mogłabynam coś powiedzieć o historii ludzko-ści. Po chwili nadeszła odpowiedź:

Rozumiemy, że staracie się poznaćpoczątki człowieka. Chcielibyśmy po-wiedzieć wam, że wasze narodziny byłymyślą przyobleczoną w formę i że musi-cie spoglądać w górę, a nie w dół.W ciągu następnych pięciu, dziesięciulub piętnastu lat nastąpi wiele odkryć,które to potwierdzą. Początki tego, conazywacie waszą kulturą, sięgają ponadpiętnaście tysięcy lat wstecz w stosunkudo wzmianek o cywilizacji zwanej przezwas Atlantydą. Dlatego pod waszymioceanami znajdują się wyraźne śladynaszej cywilizacji. Właśnie niedaleko Bi-mini dokonano pewnych odkryć. Zapięć, dziesięć lub piętnaście lat nastąpijednak wiele innych, które wskażą wamwłaściwy kierunek… Dojdzie do nichw Ameryce Południowej, Australii i Egi-pcie. Sporo wiedzy znajdziecie w miejs-cach, które nazywacie „pustyniami”.Ślady naszej cywilizacji odkryjecie jed-nak na większości waszych ziem. Dużaich ilość znajduje się pod morzami,zwłaszcza pod powierzchnią oceanu At-lantyckiego i Indyjskiego, a także podpowierzchnią Morza Martwego. Tam,najbliżej powierzchni ziemi, czekają naodkrycie w niedługim czasie pozostało-ści naszej kultury… Odkrycia te wpro-wadzą spore zamieszanie i wywołająznaczny zamęt, ale to konieczne, abyosłabić wasze dążenie do podziału.

Jednakże wiele z tych odkryć nienastąpi w obecnych czasach. Możemypozwolić jedynie na te, które nie spowo-dują zbyt dużego spustoszenia w wa-szych umysłach. Przybyliśmy na Ziemięz innego świata. Z innych wymiarów.Przybyliśmy tu, aby doświadczyć gęsto-ści. To, co zapoczątkowaliśmy, nie mia-ło nic wspólnego z gęstością tego, conazywacie „ciałem”. Życie na Ziemi by-ło prymitywne w formie i z własnej woli

przyjęliśmy fizyczną formę, która jest dlawas rozpoznawalna. Chcieliśmy jedyniedoświadczyć materialnej gęstości orazprzynieść wiedzę i poznanie. Nie ograni-czaliśmy się do jednego miejsca w sensiegeograficznym. Wiele pozostałości ponas, w tym również nauk, wciąż czekana odkrycie, zarówno na lądach, jaki dnach mórz i oceanów.

Bardzo chciałem dowiedzieć się,kim byli owi „my”, o których mówiłgłos czaszki, i po chwili usłyszałem:

Wciąż jest wśród was wielu, którzypragną dowiedzieć się, gdzie w waszymuniwersum można nas znaleźć. Ciąglekurczowo trzymacie się myśli, że pocho-dzimy z trzeciego wymiaru, i nie możeciepojąć, że jesteśmy z innych wymiarów,spoza waszych czasoprzestrzennych za-leżności.

Później głos udzielił enigmatycz-nych informacji na temat czasu i prze-strzeni:

Czas jest w rzeczy samej iluzją. Taknaprawdę został wykreowany przez roz-winiętą inteligencję jako forma kontrolirozumu i środek opisu ciała. Jest tostrażnik bezpieczeństwa materii, lecz taknaprawdę nie istnieje. Myśl funkcjonujeniezależnie od ciała i rozumu, ale czasjest tworem materii. Myśl znajduje siępoza czasem. Czas jako mechanizm zo-stał wprowadzony do materialnego umy-słu, aby utrzymać was w trzecim wymia-rze i w obrębie tej małej planety, którąnazywacie Ziemią. Myśl i duch są odniego niezależne.

Radzimy wam, abyście starali się le-piej zrozumieć, co ludzki umysł jestw stanie pojąć, a nie zastanawiali się,jakie są możliwości mózgu.

Czas związany jest z wami tak jakliczby. Zapewniamy was, że czas i liczbynie mają głębi. To jedynie zaimplemen-towani do waszych obecnych umysłówstrażnicy mający za zadanie utrzymaćwas w czasie i przestrzeni. Są one nie tylefunkcją umysłu, co mózgu. Właściwie sąone dysfunkcją mózgu, który wiąże wasz fizycznymi wymiarami trójwymiarowe-go świata. Zmienne, które nazywacie„liczbą”, „czasem” i „przestrzenią”, sąfunkcją mózgu związaną jedynie z trze-cim wymiarem. Wasze obecne przeko-nania trzymają was niczym więźnióww czasie i przestrzeni, w materialnym,fizycznym świecie, który zwiecie „rzeczy-wistością”. Jednak owa ułuda czasumusi jeszcze trwać przez pewien czas.Czy rozumiecie to?

Nie byłem całkowicie pewien, czyrozumiałem, co mówił głos. Zamiasttego wciąż usiłowałem dociec, do kogoon należał i w jakim celu stworzonokryształową czaszkę. Tymczasem głosciągnął dalej:

58 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998

Page 60: Nexus 01

Przybywamy teraz, aby was ostrzec,ponieważ podział właśnie się rozpoczął.Destrukcja już się dokonuje. Zaistniałjuż zamysł podziału i miało już miejscekilka poważnych faktów. Wciąż posia-dając prymitywną wiedzę, zaczęliściecoś, czego już nie można odwrócić. Za-początkowały to gry naukowców z fala-mi dźwiękowymi i świetlnymi, a takżeoddziaływania na cząstki w waszej at-mosferze. Sami już zauważycie, że ist-nieje wiele destrukcyjnych fal, które ude-rzają w waszą planetę. Naruszenie at-mosfery wywoła dalsze zniszczenia, któ-re przejawiać się będą gwałtownymizmianami pogody i klimatu, poza tymdojdzie do ruchów mas lądowych.

Chcemy wam powiedzieć, że waszacywilizacja całkowicie niewłaściwie wy-korzystuje światło, dźwięk i materię.Dlatego właśnie odkryliście jedynie to,co jest najbliżej was.

Mimo to, nawet teraz wasi naukowcyi wasze rządy igrają ze zjawiskami, któ-rych nie pojmują. Manipulują światłemi dźwiękiem oraz tym, co nazywacie„cząsteczkami” i „promieniowaniem”.To wywoła w końcu katastrofę. Ponie-waż reakcja przyrody nie jest natych-miastowa i nie dotyczy was bezpośred-nio, ciągniecie to dalej, aż w końcuwasza planeta wybuchnie i ulegnie znisz-czeniu.

Jak już wspomnieliśmy, wasze współ-czesne myślenie zmierza do podziału.Nosicie w sobie pragnienie izolacji,które doprowadzi was do samoznisz-czenia. To właśnie ono spowodowałokiedyś potop i wywołało poprzedniądestrukcję wielu mas lądowych. I terazznowu zaczyna się dziać coś podobnego,i już możemy odczuwać skutki tegopodziału w naszym świecie. Jednakjesteście na razie nieświadomi tej sy-tuacji, ponieważ sami ją stwarzacie.Zapewniamy was, że waszą planetęczekają ogromne zmiany…

Zmieni się wszystko, czego możnaoczekiwać, zarówno kształt planety, jaki jej klimat. Kształt człowieka, zwierząt,roślin i mas lądowych. Przemianie uleg-nie także wasza atmosfera.

Nastąpi katastrofa o niewyobrażal-nych skutkach. W rzeczy samej ta kata-strofa, jak byście to określili, już sięrozpoczęła. W samym środku waszegożycia będziecie świadkami wielu śmiercina tej planecie. Stwierdzicie, że to, cowyrosło na ziemi, spowoduje istotnezmiany, i zobaczycie, jak to, co żywi sięna ziemi, będzie umierać. Będziecieświadkami znacznych zniszczeń spowo-dowanych tym, co nazywacie „promie-niowaniem”, a także wielkiej epidemii,która unosi się teraz nad waszą planetą.Dojdzie do erupcji i zmian pogodowych,

oraz poważnego rozdziału atmosfery.Pojawią się silne wiatry… i bydło wy-mrze w wielkiej liczbie. Wasze wodyprzybiorą w najmniej oczekiwanychmiejscach i lądy pogrążą się pod falami.Znikną zupełnie, a morza i oceany pod-niosą się.

Nastąpi ogromny rozdział Ziemi…wewnątrz Ziemi. Pole magnetyczneprzesunie się… już się przesuwa. Waszaplaneta ulegnie rozpadowi, a na jej po-wierzchni pojawią się wycieki. Atmosfe-ra wchodzi właśnie w stan poważnegozanieczyszczenia. To jest właśnie skutekdziałań waszych ujemnych energii naZiemię.

Dlatego też kiedyś, dawno temu, kie-dy zdaliśmy sobie sprawę, jak wielu za-pomniało, dlaczego dano im ten fizycznywymiar, zostawiliśmy wam do odnale-zienia te skarbnice. Kiedy zrozumieliś-my, że dążenie do podziału będzie sięutrzymywało i że na tej planecie nastąpiwielka katastrofa, zdecydowaliśmy sięna powrót do naszego pierwotnego wy-miaru, ale nasze dziedzictwo pozostało.Wiedzieliśmy, że znajdą się tacy, którychwiedza, poszukiwanie i rozwój duchowyzawróci ich na tę ścieżkę. Byliśmy pewni,że z powodu katastrofy, która zagraża tejplanecie, pozostaną ci, którzy zechcąprzywołać swoje wspomnienia z poprze-dnich wcieleń, żeby się wyleczyć, żebypowstrzymać zniszczenie, żeby pokochaćten oszalały świat, świat bez wiedzy i na-dziei, świat, który ogarną płomienie zni-szczenia.

Gdy nadejdzie ten czas, obowiązkiemwszystkich poszukujących duchowej mą-drości będzie wskazywanie drogi innym.W tej skarbnicy oraz w pozostałych znaj-duje się to, czego będziecie potrzebowali.Gdy nadejdzie pora, skrystalizowanaw nich nasza wiedza ujawni się. Zostałopostanowione, że kiedy Ziemia znajdziesię w potrzebie, dzięki tym skarbnicomuaktywni się jednostkowa inteligencja.Właśnie zaczyna się to dziać, jak mawia-cie, „tu i teraz”. Nasze zadanie polega natym, aby wam powiedzieć, że już… wkró-tce… właśnie rozpoczyna się ogromnaprzemiana w obrębie waszej Matki Zie-mi. Dlatego radzimy ludzkości zapoznaćsię z tymi prawdami, które wam przeka-zujemy, mając nadzieję, że to zmniejszyskalę katastrofy. Mimo iż nie da się jużpowstrzymać tego, co powiedzieliśmy, tojednak można ograniczyć jego skutki.

W tym momencie głos wyjaśnił, żema zamiar nas opuścić, ponieważ czu-je, że ciało, którego używał, to znaczyCarole, jest bardzo zmęczone. Znówusłyszeliśmy długi pomruk i kiedy tocoś odeszło, Carole zapadła się w fote-lu. Była kompletnie wyczerpanai przez pewien czas nie była w stanie

wydobyć z siebie słowa. Dopiero pokilku szklankach wody zdołała prze-mówić, z początku niewyraźnie i prze-ciągając słowa, jakby była pijana. Kie-dy w końcu doszła do siebie, wygląda-ła, jakby nie zdawała sobie sprawyz tego, co przed chwilą zaszło, i niebyła w stanie odpowiedzieć na żadnepytanie.

Byliśmy zupełnie zdezorientowanii nie wiedzieliśmy, jak potraktować in-formacje, które przekazała nam Caro-le. Początkowo byliśmy nastawieni mo-cno sceptycznie do możliwości łączno-ści mentalnej z bytami duchowymi, niemówiąc już o istotach z innej planetybądź wymiaru, cokolwiek to znaczyło,ostrzegających nas ponadto przed glo-balnym kataklizmem. Nasz sceptycyzmzostał złagodzony tym, co usłyszeliśmyna temat jej współpracy z policją, orazfaktem, że ona sama jest szczerąi uczciwą osobą.

Wszyscy traktowali zdobyte przeznas informacje z dużą dozą powagi.W tych przepowiedniach było jednakcoś niepokojącego i prawdziwego. Kie-dy John pokazał nam zapisy seansówCarole z lat osiemdziesiątych, stały sięone jeszcze bardziej niepokojące. Za-równo te, jak i tamte informacje zda-wały się pokrywać ze sobą. W czasieseansu w roku 1987 głos zapowiedział:„Bydło wymrze w dużej liczbie”. Mog-ło to odnosić się do Wielkiej Brytanii,gdzie kryzys związany z chorobą wście-kłych krów doprowadził do wybiciadziesiątek tysięcy sztuk.

Jakieś dziewięć miesięcy później,kiedy przeczytaliśmy New Scientist z 30marca 1996 roku, w którym była mowao nowych odkryciach związanych z ru-chami pola magnetycznego, stwierdzi-liśmy, że ta przepowiednia zaczęła sięsprawdzać. Niektórzy naukowcy przy-puszczają nawet, że cała oś ziemskamoże ulec odwróceniu (Guardian, 21marca 1997).

Wtedy jednak nie wiedzieliśmy, copocząć z tym wszystkim, co usłyszeliś-my. Czy rzeczywiście poprzez Caroleprzemówił „głos czaszki”? Trudno po-wiedzieć. Te dziwne słowa wciąż koła-tały w naszych głowach, kiedy wróciliś-my do naszego bardziej przyziemnegostosunku do zagadki pochodzenia tychkryształowych czaszek.�

(Tekst pochodzi z 7 rozdziału „The Tal-king Skull” („Mówiąca czaszka”) książkiThe Mystery of the Crystal Skulls (Tajem-nica kryształowych czaszek) Chrisa Mo-rtona i Ceri Louis Thomas wydanejprzez Thorsons/Harper Publishers, Lon-dyn, 1997 – przedruk za zgodą).

Przełożyła Małgorzata Ignatowicz

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 1998 NEXUS • 59