Martynow - 220 dniw na zoreloti.pdf

151
  Dytwydaw  Kyjiw 1959  Ludstwo zdawna namahał  osia rozhadaty tajemnyci suworoho Marsa i «sestry Zemli» Wenery, ał  e tilky w 19 roci radian  ś  kym wczenym wdał  osia  pobuwaty na cych pł  anetach. Uczasnyky kosmicznoho rejsu pere  żył  y nadzwy-  czajni pryhody, pobaczył  y na Marsi dywowy  żnych istot. Widwa  żnym ra-  dian  ś  kym zorepł  awciam doweł  osia zustritysia na Marsi ne ł  ysze z dywowy-  żnymy potworamy, tudy  ż u pohoni za switowoju s ł  awoju prył  etił  y na swojij raketi j amerykanci  Pro nezwyczajni j nebezpeczni pryhody czł  eniw radian  ś  koho ekipa  żu wy  proczytajete w zachoplujuczij naukowo-fantastycznij powisti.

Transcript of Martynow - 220 dniw na zoreloti.pdf

  • DytwydawKyjiw 1959

    Ludstwo zdawna namahaosia rozhadaty tajemnyci suworoho Marsa isestry Zemli Wenery, ae tilky w 19 roci radiankym wczenym wdaosiapobuwaty na cych panetach. Uczasnyky kosmicznoho rejsu pereyy nadzwy-czajni pryhody, pobaczyy na Marsi dywowynych istot. Widwanym ra-diankym zorepawciam doweosia zustritysia na Marsi ne ysze z dywowy-nymy potworamy, tudy u pohoni za switowoju sawoju pryetiy na swojijraketi j amerykanci

    Pro nezwyczajni j nebezpeczni pryhody czeniw radiankoho ekipau wyproczytajete w zachoplujuczij naukowo-fantastycznij powisti.

  • Naukowo-fantastyczna powis

  • Malunky H. MAAKOWAObkadynka j forzac B. KYSZTYMOWA

  • Moskwa. 1 ypnia 19.. roku.Zawtra startRiwno o desiatij hodyni ranku kosmicznyj korabel, kerowanyj Sergijem Oek-

    sandrowyczem Kamowym, odirwesia wid ZemliCzy dumaw ja koy-nebu pro moywis etity z nym?.. zwyczajno, ni! Jak i

    wsi, ja zdaeka steyw za joho perszymy polotamy i zachopluwawsia nymy. Kamowi Pajczadze zdawaysia meni osobywymy lumy, daekymy, mow te nebo, w jakewony pronyky; i meni nikoy j na dumku ne spadao, szczo ja zmou staty jichnimtowaryszem u poloti, chocz mrijaw pro ce, mabu, tak samo, jak i wsi

    Jak dywno, szczo taka, zdawaosia b, zowsim nezdijsnenna, mrija raptomstaa realnoju dijsnistiu!

    Bahato czudesnoho dowedesia nam pobaczyty za czas naszoji daekoji do-rohy. Czy wystaczy u mene syy opysaty wse ce tak, szczob i ti, chto ne baczyw,pobaczyy? Musy wystaczyty! Dla cioho mene wziay do skadu ekspedyciji. Mojasprawa widbywaty wse na paperi, na fotopliwci, na kinostriczci. Mij szczoden-nyk, rozpoczatyj siohodni, bude tym materiom, z jakoho ja spodiwaju stworytyknyhu pro polit, koy powernu na Zemlu czerez dowhi sim z poowynoju misiaciw.odna, nawi najmensza podrobycia ne powynna obmynuty cych storinok

    Zaraz tilky dewjata hodyna, i ja mou zapysaty bahato. O dwanadciatij trebalahty spaty.

    Czy zasnu ja? Nawriad czy ce meni wdassiaKoy ja wysowyw Sergiju Oeksandrowyczu sumniw szczodo joho wymohy

    spaty ostanniu nicz pered startom, win skazaw: A wy wse-taky late, a zasnete czy ni bude wydno. Najhoownisze ce

    fizyczno widpoczyty.

  • Ja obiciaw jomu i wykonaju obicianku, a poky szczo pysatymu pro wse, szczobuo do siohodnisznioho weczora.

    Pocznu z samoho poczatku29 kwitnia, maje dwa misiaci tomu, nasz hoownyj redaktor zaprosyw mene

    do sebe w kabinet. Ja tilky naperedodni powernuwsia w Moskwu, uporiadkuwawzibrani materiy, i pro nowe widriadennia u mene j hadky ne buo.

    Koy ja uwijszow, redaktor zaprosyw mene sisty. My choczemo zaproponuwaty wam, skazaw win, ne zowsim zwy-

    czajnu komandyrowku Win podywywsia na mene i, pobaczywszy, szczo ja zby-raju widpowisty, szwydko zakinczyw: Ekspedycija due nezwyczajna i moebuty nebezpecznoju.

    Za sekundu do cioho ja maw twerdyj namir widmowyty, bo stomywsia i nemaw ochoty jichaty kudy b tam ne buo, ae ostanni sowa redaktora mene zacika-wyy.

    Nebezpeka mene ne lakaje, widpowiw ja. Czym nezwyczajnisze za-wdannia, tym wono cikawisze.

    Ja buw pewnyj, szczo wy tak widpowiste, skazaw redaktor. Wy moodij zdorowi. Wy czudowyj fotograf i zdibnyj urnalist. Do toho , wy wmijete powo-dytysia z kinoaparatom. Same ti jakosti, jaki potribni w danomu wypadku. Ae na-polahaty na waszij zhodi ja ne budu. Wy moete widmowyty.

    Ja ne dumaju widmowlaty ni wid czoho, skazaw ja. Redaktor podywy-wsia na mene z wyrazom, jakyj w tu my zdawsia meni nezrozumiym, i po-smichnuwsia:

    Tym kraszcze, skazaw win. Wy, zwyczajno, znajete, chto takyj Ka-mow?

    Ja zdryhnuwsia pry ciomu zapytanni. Kamow?.. Konstruktor i komandyr per-szoho w switi kosmicznoho korabla. Ludyna, jaka dwiczi zayszaa Zemlu. Czymeni ce pryczuosia?..

    Zwyczajno, widpowiw ja. Chto joho ne znaje!Tak ot czomu win nazwaw ekspedyciju due nezwyczajnoju, podumaw ja.

    Imja Kamowa ne zayszao nijakych sumniwiw u tomu, szczo jdesia pro polit whyb soniacznoji systemy, moywo, na odnu z panet. Chto z nas ne mrijaw zdij-snyty taku podoro? Ta odna ricz mrija, a insza koy wam nespodiwano pro-ponuju takyj polit nasprawdi

    Jakszczo choczete, skazaw redaktor, to moete wziaty uczas w johonowij ekspedyciji.

    A kudy wona wyruszaje? Ce meni newidomo, widpowiw win. Koy wy zhodni, to pro podrobyci

    dowidajetesia we wid Kamowa. Czomu wy same meni proponujete ce? Wy najbilsze pidchodyte.Wse ce buo tak nespodiwano i dywno, szczo ja widczuw potrebu zibratysia z

    dumkamy.

  • Dozwolte widpowisty zawtra. Ne pospiszajte! skazaw redaktor. Taku propozyciju treba dobre ob-

    dumaty, szczob ne poakuwaty potim za riszenniam, jake b wono ne buo.Skazaty, szczo nicz u mene bua spokijna, oznaczao b skazaty neprawdu.

    Ja ne nowaczok w ekspedycijach. Wykonujuczy swoji obowjazky korespondenta, japobuwaw u bahatioch misciach zemnoji kuli, buw na Piwdennomu polusi, w Cen-tralnij Afryci i na Himaajkych horach.

    Ta wse ce buo na ZemliA teper meni proponuju zayszyty jiji i etity newidomo kudy, za desiatky, a

    moe, j sotni miljoniw kiometriwPryhaday knyhy, jaki meni dowodyo czytaty z astronomijiWseswit Neskinczennyj prostir, de, mow poroszynky, ruchajusia zori

    Widdali, szczo perewerszuju ludku ujawu, widokremluju jich odnu wid odnojiTemriawa Choodnecza

    Ja wyrazno ujawyw malusikyj kosmicznyj korabel, otoczenyj z usich bokiwbezmenoju pustotoju, i raptowa kwolis u nohach prymusya mene sisty na sti-e

    Widmowyty?.. Nichto ne osudy mene za ce yszytysia na naszij mylij,zwycznij Zemli

    I nazawdy zberehty spohad pro wasnu maodusznis, podumaw ja. Propustyty taku nahodu i potim wse swoje yttia szkoduwaty za cym.

    Bua tretia hodyna noczi, a ja szcze ne znaw, szczo wyriszyty. Baannia i my-mowilnyj strach boroysia odne z odnym, po czerzi peremahajuczy.

    Kine kincem u mene rozboliasia hoowa, i ja nawsti widczynyw wikno, pid-stawywszy obyczczia woohij prochoodi nicznoho witru.

    Z wysoty womoho powerchu, de ja yw, widkrywawsia szyrokyj krajewyd namisto. Podekudy we siajay wohni swiatkowoji iluminaciji. Daeko-daeko czerwo-nymy krapkamy horiy zirky Kremla.

    Moskwa!.. Ridne misto, de ja narodywsia i wyris. Stoycia krajiny, jaka daameni wse, szczo ja maju.

    Czomu ty bojiszsia? skazaw ja sam sobi. Chiba w tych ekspedycijach, wjakych ty braw uczas, ne buo nebezpek? Chiba ne dowodyosia tobi ryskuwatyyttiam?

    Ja pidijszow do stoa i wytiah z jaszczyka portret Kamowa. Misiacznyj Ko-umb, jak nazyway joho dejaki inozemni gazety, buw zobraenyj w profil. Na-wysli husti browy, weykyj nis i rizko okreseni liniji hub ta pidboriddia robyy johotrochy schoym na znamenytoho polarnoho doslidnyka Roalda Amundsena.

    Cej czoowik, podumaw ja, ne bojisia. Wtretie win hotujesia zayszytyZemlu. Smiywo i wpewneno jde win do postawenoji mety.

    Mene raptom ochopyo poczuttia nesterpnoho soromu. Jak mih ja chocza b namy piddatysia hanebnomu strachowi! Szczo staosia zi mnoju? Bakiwszczyna za-kykaje mene wykonaty obowjazok, meni dowiriaju widpowidalne zawdannia

    Z usijeju syoju fantaziji, na jaku tilky buw zdatnyj, ja znowu ujawyw sobi

  • kosmicznyj korabel, szczo wysy u temnij choodnij poroneczi, ae ne widczuwnijakoho strachu.

    Nezrozumia maodusznis znyka.Nastupnoho ranku ja skazaw redaktorowi, szczo zhoden etity kudy

    zawhodno. My j na my w ciomu ne sumniwaysia, widpowiw win.Zrozumio, z jakym chwyluwanniam natysnuw ja wweczeri toho dnia

    knopku dzwinka bila dwerej kwartyry Kamowa.Zaraz, u ciu chwyynu, ja na wasni oczi pobaczu toho, chto perszyj za wsiu

    istoriju ludstwa zayszyw Zemlu i widkryw ludiam szlach u bezmeni prostory wse-switu

    Meni widkrya dweri Serafyma Petriwna Kamowa. Sergij Oeksandrowyczczekaje was, skazaa wona, koy ja nazwaw swoje prizwyszcze.

    Ja wwijszow u kabinet znamenytoho zorepawcia.Meni ne dowodyosia ranisze zustriczatysia z Kamowym, ae ja odrazu wpi-

    znaw joho, koy win pidwiwsia meni nazustricz iz-za pymowoho stoa. Win buwtakyj, jakym ja i ujawlaw joho z czysennych fotografij. Dosy wysokyj na zrist, zszyrokymy peczyma, trochy debeoju postattiu. Ruchy nekwapywi i wpewneni. Uwsiomu obrazi buo szczo wadne, widczuwaosia, szczo ce ludyna sylnoho charak-teru i nepochytnoji woli. Najbilsze mene wrazyy joho oczi. Zowsim czorni, i tomu,zdawaosia, bezdonno hyboki, wony buy powni jakoho nezwyczajnoho spokoju.Mjake woossia staewosiroho koloru widtiniao wysokyj ob. Joho obyczczia nemona buo nazwaty krasywym. Ciomu zawaay nadto husti browy i trochy zawe-yka nynia szczeepa. Najtocznisze buo b nazwaty joho obyczczia munim.

    Win micno potysnuw meni ruku i skazaw: Radyj was baczyty, towaryszu Melnykow. Zaproponuwawszy meni hyboke

    kriso, sam siw naproty. Dawajte poznajomymosia, skazaw win. Najpersze, skilky wam ro-

    kiw? Dwadcia sim. Na wyhlad ja ne daw by wam bilsze, ni dwadcia pja, skazaw Kamow.

    De wy tak zahoriy? W poriwnianni z obyczcziam wasze woossia zdajesiazowsim biym.

    Ja rozpowiw jomu pro swoju dwomisiacznu podoro po Kazachstanu, z jakojipowernuwsia dwa dni tomu.

    I odrazu choczete wyruszyty w nowu ekspedyciju? posmichnuwsia win. Wy twerdo wyriszyy etity z namy? A czy dobre wy produmay ce riszennia? Wy znajete, kudy my wyruszajemo.

    Ce prawda, skazaw ja. Meta ekspedyciji meni ne widoma, ae samewasze prizwyszcze howory za te, szczo jiji treba szukaty za meamy Zemli. Ja-kszczo wy pohodytesia wziaty mene z soboju, ja ne zminiu riszennia.

    A jak u was iz zdorowjam? Wam dowedesia projty due suworyj medycznyjohlad.

  • Szczodo cioho ja pewen, towaryszu Kamow. Mynuoho roku ja prochodywkomisiju, pered tym jak braty uczas u piwdennij polarnij ekspedyciji, i likari neznajszy w mene odnoji wady. Ja absolutno zdorowyj.

    Win wziawsia rukoju za pidboriddia. Ja bahato raziw baczyw potim cej, wa-stywyj jomu est.

    Dywlaczy na was, skazaw win, ehko ciomu powiryty. Nu szczo !Jakszczo tak, to ja due radyj. Ote, nas, jak i ranisze, bude czetwero. Koy buowyriszeno pro naszu ekspedyciju, my dumay wziaty tilky naukowych praciwny-kiw. Krim mene, jich buo troje. Wsi wony buy dawno widibrani i byko rokuprochodyy specilnu pidhotowku. Ae misia tomu trapyosia neszczastia, i mywtratyy odnoho z swojich towarysziw

    Win zamowk i pylno podywywsia na mene. Potim schwalno posmichnuwsia. Po waszomu obyczcziu nepomitno, skazaw Kamow, szczo moji sowa

    sprawyy na was pohane wraennia. Wy mohy podumaty, szczo ludyna zahynuawid czoho-nebu, zwjazanoho z pidhotowkoju do ekspedyciji.

    Ja same tak i podumaw. I ce was ne zlakao? Ja znyzaw peczyma: Ja dobre uswidomluju, szczo wasza ekspedycija ne prohulanka dla roz-

    wahy. Nasz towarysz, skazaw Kamow, zahynuw pid czas awtomobilnoji ka-

    tastrofy. Maszyna, jakoju win jichaw, upaa z wysokoji kruczi. My wtratyy odnohoz uczasnykiw majbutnioho polotu. Zaminyty joho inszym naukowym praciwnykommy ne moemo, zayszyosia due mao czasu. Dla naukowoji roboty w umowachkosmicznoho polotu potribna trywaa pidhotowka.

    I wy todi wyriszyy zaminyty joho urnalistom? Ni, ne zowsim tak, skazaw Kamow. Ce moja ideja pojednaty w odnij

    osobi urnalista, fotografa i kinooperatora. Hoowne zawdannia polahao w tomu,szczo na korabli powynen buty specilist z astronomicznoji zjomky. Nasz zahybyjtowarysz projszow kurs cijeji sprawy, i jakszczo mona szcze obijtysia bez astro-noma, to bez fotografa i kinooperatora nijak. O czomu my zaproszujemo was.

    Ae ja ne maju poniattia pro astronomicznu zjomku. My was nawczymo. Same tomu my j prosyy daty nam ludynu, jaka maje

    doswid. Nawczyty was specilnych pryjomiw astronomicznoji zjomky bude ne takue j wako. A te, szczo wy doswidczenyj urnalist, te pryhodysia. Pisla power-nennia treba bude rozpowisty narodam pro polit.

    Ja zroblu wse, szczo tilky zmou, skazaw ja. Ta meni chotiosia bznaty, kudy wy wyruszajete?

    Baannia cikom zakonne, widpowiw Kamow. Wzahali my ne robymotajemnyci z naszych namiriw, ae ne opublikuway czas startu. Ricz w tomu, szczo,koy my dosiahy Misiacia, dejaki z naszych zarubinych druziw rozlutuwaysia,szczo jich wyperedyy

    Wy howoryte pro Chephuda? Tak, pro nioho. Nam widomo, szczo joho zorelit maje hotowyj, i win,

  • pewno, zachocze wziaty rewansz i perszym dosiahty odnijeji z panet. Nasza eks-pedycija maje ne sportywnu, a suto naukowu metu, ae wse my ne choczemo po-stupatysia i perszistiu, win posmichnuwsia. Wam ja obowjazkowo skau, cho-cza b tomu, szczo wy powynni znaty, na szczo jdete.

    Win zamowk i dosy dowho dywywsia na mene swojimy nawdywowyu spo-kijnymy oczyma.

    Medyczni wymohy, powilno skazaw win, jaki stawlasia do uczasny-kiw polotu, widrizniajusia wid zahalnopryjniatych. Moywo, szczo was ne dopu-stia

    Win znowu zamowk, potim prodowuwaw ue zwyczajnym tonom: Ae jakszczo ce trapysia, to wy, bezpereczno, zbereete tajemnyciu. Wy

    znajete, szczo mij perszyj polit buw probnyj i litaw ja sam. Korabel obetiw nawkooMisiacia i powernuwsia na Zemlu. Druhyj polit ja zdijsnyw razom z astrofizykomPajczadze. My siy na powerchni Misiacia i probuy na niomu dekilka hodyn. Oby-dwa poloty pokazay, szczo materilna czastyna praciuje bezdohanno, i todi wyri-szyy zdijsnyty tretiu ekspedyciju dosiahty panety Mars i po dorozi ohlanutyWeneru. Was ce ne lakaje?

    Anitrochy! widpowiw ja cikom szczyro. Teper meni szcze ducze cho-czesia wziaty uczas w poloti, ae bentey mayj obsiah tijeji roboty, jaka menipryznaczena. Czy wyprawdaje wona moju uczas?

    A zwidky wy znajete, szczo obsiah waszoji majbutnioji roboty mayj? spytaw Kamow.

    Ja widczuw, szczo czerwoniju. Meni zdajesia A chaj wam ne zdajesia, perebyw Kamow. Wasze zawdannia due

    widpowidalne. Wywczennia tych znimkiw, jaki wy zrobyte, maje dla nauky weykeznaczennia, i naszi wczeni dadu wam czymae zawdannia. U wilnyj czas wy dopo-mahatymete meni keruwaty korabem.

    Ja podywywsia na nioho zdywowano. Ne dywujte! posmichnuwsia Kamow. Ce ne tak straszno. Keruwan-

    nia kosmicznym korabem w poloti neskadne. Insza ricz pidjom, spusk abo politpobyzu weykych panet. W cych wypadkach sprawa uskadniujesia. Nasza ru-lowa rubka, jakszczo mona jiji tak nazwaty, obadnana czudowymy pryadamy.Wy z nymy oswojitesia w perszi dni polotu.

    Skilky czasu trywatyme ekspedycija? A jak wy dumajete? Ja hadaju, szczo rokiw dwa-try. Kamow zasmijawsia. Atomna technika, skazaw win, rozwywajesia szwydko. Jakszczo po-

    loty na Misia tryway u nas perszyj dwa, a druhyj odyn de, to z toho czasu mydaeko piszy wpered. Wsia ekspedycija rozrachowana na dwisti dwadcia pjadniw, tobto na sim z poowynoju misiaciw.

    Tak mao!.. Za ci sim z poowynoju misiaciw, howoryw dali Kamow, my proetymo

  • widsta trochy bilszu ni piwmiljarda kiometriw. Serednia szwydkis korabla sta-nowytyme sto dwi tysiaczi szistsot kiometriw za hodynu.

    Ce jak u kazci!.. Kamow pochytaw hoowoju. Cia szwydkis ne taka weyka, jak wam zdajesia, skazaw win. Tech-

    nika jde po szlachu dosiahnennia szwydkostej, dostatnich dla wilnoho polotu nabu-jaku panetu, nezwaajuczy ni na jaki terminy, a nasz korabel zmuszenyj su-woro dotrymuwatysia grafika, bo joho szwydkis mensza, ni szwydkis Zemli pojiji orbiti. Dohnaty Zemlu my ne zmohy b.

    Meni zdajesia, szczo i sto dwi tysiaczi szistsot kiometriw straszenno ba-hato. Wy za try hodyny budete bila Misiacia. Czerez dwi sekundy waszoho korablawe ne wydno bude z Zemli.

    Ni! skazaw Kamow. Koy b my zdumay poczaty polit odrazu z takojuszwydkistiu, to korabel dali mczaw by z mertwym ekipaem. Ludkyj organizm nemoe wytrymaty takoho pryskorennia. My pocznemo polit widnosno powilno itilky czerez dwadcia try chwyyny sorok szis sekund korabel dosiahne swojejimaksymalnoji szwydkosti dwadcia wisim tysiacz pjatsot metriw na sekundu1.

    Win nazywaw ci zapamoroczywi cyfry tak spokijno, nenacze jszosia proawtomobilnu prohulanku.

    Koy b my, howoryw win dali, etiy do Misiacia po priamij liniji, to

    1 Szwydkis Zemli po orbiti stanowy 29,76 km/sek.

  • dosiahy b joho czerez try hodyny pjatdesiat try chwyyny, ae nasz szlach budemaje perpendykularnyj do liniji Zemla Misia. Zbyka Misia my wzahali nepobaczymo. Wy zmoete pomyuwatysia na nioho z widstani bilszoji, ni sposteri-hajete zwyczajno.

    Ce szkoda! Zate wy pobaczyte toj joho bik, jakyj prychowanyj wid nas. Zawdiaky wam, skazaw ja, we swit znaje, szczo newydymyj bik Mi-

    siacia niczym ne widrizniajesia wid wydymoho, ae pohlanuty swojimy oczyma,zwyczajno, due cikawo. Dozwolte was szcze zapytaty.

    Bu aska! Wy skazay, szczo po dorozi do Marsa majete namir ohlanuty Weneru. Ce

    meni ne zowsim zrozumio. Szczo same ne zrozumio? Jak wy potrapyte na Weneru po dorozi do Marsa? Jichni orbity ea w

    protyenych napriamach wid Zemli. Wasze zdywuwannia buo b zakonnym, widpowiw Kamow, koy b

    panety buy neruchomi. Ae wony ruchajusia i do toho z riznymy szwydko-stiamy. Czasto buwaje, szczo obydwi panety, tobto Wenera i Mars, znachodiasiapo odyn bik wid Zemli. Szczob wam buw jasniszyj nasz marszrut, ja narysuju johona paperi.

    Win wziaw oliwe i szwydko prowiw na arkuszi dekilka ki. Nezwaajuczy nate, szczo win rysuwaw bez cyrkula, koa wyjszy nadzwyczajno riwni. Ja zberih cejmalunok na pamja.

    Dywisia, skazaw Kamow, toczka w centri, obwedena maekym kru-eczkom, zobrauje Sonce. Persze koo ce orbita Wenery. Mi neju i Soncem jeszcze paneta Merkurij, ae ja promynaju joho orbitu, bo wona nam ne potribna.Druhe koo ce orbita Zemli. Tretie orbita Marsa. Koy b ja dotrymuwawsiaprawylnoho massztabu, to zobrazyty panety na ciomu arkuszi buo b nemoywo:jich ne buo b wydno na niomu. Ae ce ne pan, a schema. Krueczky, jaki ja pomi-czaju cyfroju 1 ce pooennia panet w moment naszoho startu. Ruch wsich pa-net po jichnich orbitach spriamowanyj w odyn bik. Na ciomu rysunku sprawanaliwo. Wid kruka, jakyj zobrauje Zemlu, ja poczynaju nasz marszrut punktyr-noju linijeju. O! W cij toczci my zustrinemo Weneru Win narysuwaw druhyjkrueczok na orbiti Wenery i poznaczyw joho cyfroju 2.

    Zwidsy my wyruszajemo tym e szlachom do Marsa i zustrinemosia z nymotut, a potim znowu do Zemli, jaka za cej czas wstyhne projty bilsze poowynyswoho ricznoho szlachu i perebuwatyme prybyzno otut

    Zrozumio! skazaw ja. Cej rysunok tilky hruba schema, zauwayw Kamow. Orbity panet

    ne zimknuti, bo Sonce, zachoplujuczy jich za soboju, samo ruchajesia w prostori;ae tak wam bude zrozumilisze.

    Diakuju! Meni wse due jasno.

  • Oteper wy cikom zrozumijete, czomu my ne moemo ni na odyn de wid-kasty start. Ce poamaje wsi rozrachunky.

    Rozumiju! Na siohodni cioho dosy. Za sim z poowynoju misiaciw szlachu my wstyh-

    nemo pro wse perehoworyty. Wasza uczas w ekspedyciji pocznesia iz zawtrasz-nioho ranku, koy was ohlane medyczna komisija. Szczob pidhotuwaty was do po-lotu, ne mona wtraczaty odnoho dnia.

    Na ciomu nasza persza rozmowa z Kamowym zakinczyasia.Buo zapiwnicz, koy ja pryjszow dodomu.Nad pokriwlamy budynkiw pidijmawsia Misia. Na niomu pobuwaa ludyna,

    z jakoju ja howoryw siohodni. Chtozna!.. Moe, i ja potraplu koy-nebu na johowybyskujuczu powerchniu

    Wybyskujuczu Ja zhadaw stattiu Kamowa, w jakij win pysaw, szczo po-werchnia Misiacia, temna i pochmura, wkryta skelamy hustokoryczniowoho ko-loru, i posmichnuwsia z swojeji zachopenosti.

    Tam, u bezposerednij bykosti, wse maje inszyj wyhlad, ni iz Zemli. Wyby-skujuczi panety nasprawdi temni, neswitni tia. Skoro ja sam budu na odnij znych

    A czy budu? A szczo, koy zawtra wyrok likaria nazawdy zakryje peredomnoju taku moywis? Jak wako bude pereyty take rozczaruwannia!

    Ja due pohano spaw i ciu nicz. eaczy w liku z rozpluszczenymy oczyma,ja prysuchawsia do riwnomirnoho cokannia hodynnyka na stini, i czasom menizdawaosia, szczo win zowsim zupynywsia.

    Ja zasnuw a pered rankom, i uwi sni mene ne zayszaa odna j ta samadumka pro moywis prowau wsich mojich prahne.

    Ae strachy wyjawyysia bezpidstawnymy. Komisija, szczo skadaasia z triochlikariw, pid hoowuwanniam widomoho profesora, dowho i retelno wystukuwaa,wysuchuwaa i wymiriaa mene. Perewiriay zir, such, krutyy na jakij specilnijkaruseli i nawi prymusyy kilka chwyyn powysity wnyz hoowoju na osobywychpetlach, pisla czoho znowu poczynay bez kincia wysuchuwaty.

    Na zakinczennia staryj profesor, popeskawszy mene po spyni, skazaw sowa,jaki prozwuczay u mene w wuchach soodkoju muzykoju:

    Idealnyj organizm! Moete, junacze, wyruszaty chocz na Polarnu zoriu, ja-kszczo wam tak nabryda nasza Zemla.

    Likari zasmijaysia. Hotujtesia do polotu! serjozno skazaw profesor. Pamjatajte, szczo koy

    pered startom u was bude chocza b ney, was ne dopustia. Dotrymujte suworohoreymu, win wkazaw na odnoho z czeniw komisiji. Doktor Andriejew spe-cilno prykripenyj do uczasnykiw ekspedyciji. Ratesia z nym jakomoha czastisze.Pracia, widpoczynok, charczuwannia, rozwahy wse musy prochodyty pid johokontroem. Wy bilsze sami soboju ne rozporiadajetesia.

    Projszowszy komisiju, ja pojichaw priamo do Kamowa, szczob oderaty widnioho wkaziwky dla poczatku roboty. Win mene, mabu, czekaw i zradiw, koy ja

  • skazaw, szczo wse harazd. Ja b szkoduwaw, wtratywszy was, skazaw win. Due radyj, szczo

    cioho ne staosia. Poznajomtesia! dodaw win, pidwodiaczy mene do wysokohochudorlawoho czoowika, szczo sydiw bila pymowoho stoa. Kostiantyn Jewge-nijowycz Bieopolkyj mij pomicznyk w kosmicznomu poloti.

    Prizwyszcze, nazwane Kamowym, buo meni znajome. Bieopolkyj odno-famie znamenytoho rosijkoho astronoma buw awtorom czysennych knyh zastronomiji, i ja sam wywczaw u szkoli astronomiju za joho pidrucznykom.

    Koy Kamow nazwaw moje prizwyszcze i skazaw, szczo ja uczasnyk majbut-nioho polotu, Bieopolkyj potysnuw meni ruku, ae, jak meni todi zdaosia, zrobywce absolutno bajdue. Nawi tini posmiszky ne zjawyosia na joho obyczczi, wkry-tomu hybokymy zmorszkamy (chocz jomu tilky sorok pja rokiw), i win ne skazawodnoho z tych sliw, jaki za zwyczajem howoria u takych wypadkach.

    Pamjataju, szczo na mene sprawyo nepryjemne wraennia ce mowczannia, ija nawi podumaw, szczo maty takoho suputnyka w trywalij podoroi ne due we-yke zadowoennia.

    Jak ja znaju teper, nadzwyczajna mowczaznis je charakternoju rysoju cijejiludyny, szczo moe dowho howoryty tilky pro astronomiju i matematyku.

    Zowsim inaksze zustriw mene czetwertyj uczasnyk ekspedyciji Arsen Geo-rgijowycz Pajczadze, z jakym ja poznajomywsia czerez dwa dni.

    Szcze moodyj (win maw ne bilsze trydciaty pjaty rokiw), Pajczadze buw szy-roko widomyj jak wydatnyj znawe spektralnoho analizu2. Zakochanyj w astrono-miju, jaku nazywaw werchownoju naukoju, win mih hodynamy howoryty projaku-nebu zirku abo tumannis. Howory Pajczadze ne due dobre, z pomitnymhruzynkym akcentom, ae ja znaju, szczo studenty uniwersytetu, de win wyka-daje astronomiju, lubla joho suchaty.

    Borys Mykoajowycz Melnykow? spytaw win, potyskujuczy meni rukutak sylno, szczo ja skrywywsia wid bolu. Czuw pro was. Bray uczas u polarnijekspedyciji?

    Braw, skazaw ja.Todi na polus, teper na Mars. Bojite polotu? Jakszczo howoryty odwerto, bojusia trochy.Moywo, szczo komu inszomu ja tak ne widpowiw by. Ae wsia neweyka

    tonka posta Pajczadze, joho smahlawe obyczczia z korotko pidstryenymy czor-nymy wusykamy nad werchnioju huboju, joho askawi oczi odrazu sprawyy namene take wraennia, nenacze ja znaju joho we bahato rokiw.

    Ne dywno, skazaw win. Pered polotom na Misia ja due bojawsia.Ne spaw. Wtratyw apetyt.

    A teper ne bojite?

    2 Spektralnyj analiz doslidennia chimicznoho skadu ti za dopomohoju wywczennia swita, jake wonywyprominiuju abo widbywaju.

  • Teper ni. Kosmicznyj polit ne strasznyj. Ne treba bojatysia. Mene tilky due turbuje, czy zmou ja wyprawdaty dowirja. Dumatymete tak ne wyprawdajete. Treba buty wpewnenym. Mabu, du-

    majete wypadkowo potrapyw u polit. Tknuy palcem popay w mene. Nepra-wylno! Sergij Oeksandrowycz ne wime wypadkowoji ludyny. Dowiduwawsia. Ra-dywsia. Ne treba ni w czomu sumniwatysia.

    Win prymusyw mene rozkazaty bigrafiju, rozpowiw pro sebe, i my rozstay-sia druziamy. Za dwa misiaci, jaki mynuy z toho czasu, ja perekonawsia, szczoPajczadze ludyna prywitna, kompanijka i bude choroszym towaryszem u po-loti. Na naszomu korabli moje misce w odnij kajuti z nym, i ce mene dueraduje.

    Nastay dni napruenoji i zachoplujuczoji roboty. Sowa Kamowa, szczo menidadu czymae zawdannia, wyprawday. Obsiah doruczenoji meni roboty weycze-znyj. Dosi ja ne maw ujawennia pro ti zastosuwannia fotografiji, jakych mene naw-czyy. Znimky w infraczerwonomu j ultrafietowomu prominniach, znimky objek-tiw, pokrytych tumannym abo chmarnym serpankom, znimky Soncia ta joho ko-rony i bahato, bahato czoho inszoho. Doweosia projty ciyj kurs. Krim dwochspecilno prykripenych do mene konsultantiw z astronomicznoji zjomky, zi mnojupraciuway moji majbutni suputnyky Kamow i Bieopolkyj. Sergij Oeksandro-wycz znajomyw mene z budowoju korabla i robotoju pryadiw keruwannia, a Bie-opolkyj z osnownymy poniattiamy pro zorianu nawigaciju.

    Dniw newystaczao. Ja praciuwaw po wisimnadcia hodyn na dobu i czasto,pryjichawszy dodomu, zamis toho, szczob spaty, sidaw do pymowoho stoa.

    Tak trywao doty, poky nasz likar, Stepan Arkadijowycz Andriejew, riszuczene zaprotestuwaw.

    Ja ne mou dopustyty, skazaw win Kamowu, szczob Melnykow pra-ciuwaw bez widpoczynku. Jakszczo tak bude j dali, to joho ne dopustia do polotu.Ja widpowidaju za nioho i za wsich was pered uriadowoju komisijeju.

    Ja rozumiju, widpowiw Kamow, ae szczo ja mou zrobyty? My hotu-waysia rik, a Borys Mykoajowycz maje tilky dwa misiaci.

    Wse odno, ja ne dozwolaju jomu ne spaty noczamy, stojaw na swojemulikar. Win powynen spaty wisim hodyn na dobu. Reszta czasu w waszomu roz-poriadenni.

    Tak i wyriszyy. Z cioho dnia win osobysto widwozyw mene dodomu i jszowtilky todi, koy ja we spaw.

    Zakinczyosia ce tym, szczo win oseywsia u mene w kimnati, z czoho ja buwdue radyj, bo Stepan Arkadijowycz buw nadzwyczajno cikawym opowidaczem. e-aczy w posteli, win poczynaw rozpowidaty pro jakyj-nebu wypadok iz swojejimedycznoji praktyky. Win wwaaw ce korysnym dla moho mozku widchyenniamwid pyta, jaki wywczaysia, ae czasto, zachopywszy spohadamy, zabuwaw proczas i todi, raptom pomitywszy, szczo zradnyka strika daeko pisza od wyzna-czenoji hodyny, pererywaw rozpowi na najcikawiszomu misci i serdyto burczawna mene:

  • Spaty! Spaty! I pro szczo wy tilky dumajete?! Odnoho razu my rozhowory-ysia pro majbutnij polit i pro wyyw na organizm newahomoho stanu, w jakomumy perebuwatymemo na protiazi wsioho szlachu. Stepan Arkadijowycz szkodu-waw, szczo ne moe braty uczasti w ekspedyciji.

    Spostereennia za dijalnistiu organiw tia w takych umowach buo b duecikawym dla mene, skazaw win.

    Mene due dywuje, zauwayw ja, szczo w skadi ekspedyciji nemajelikaria.

    Czomu nemaje? U was je likar. Chto? Sergij Oeksandrowycz. Jak, chiba win likar?! A wy ne znay cioho? Kamow zakinczyw medycznyj instytut specilno dla

    toho, szczob ne braty szcze odnu ludynu, jakij w mipanetnomu rejsi maje ni-czoho bude robyty. Win znaw, szczo ekspedyciju wse odno ne dozwola bez likaria.

    Koy win wstyh?..Buo z czoho dywuwatysia. Ja znaw, szczo Kamow zakinczyw instytut cywil-

    noho powitrianoho fotu i zaoczno fizyko-matematycznyj fakultet uniwersytetu,ae oderaty szcze j tretij dypom

    Koy win wstyh? powtoryw ja. Sergij Oeksandrowycz prekrasna ludyna, zadumywo skazaw Andrie-

    jew. Win ne tilky oderaw dypom likaria, ae j praciuwaw dekilka rokiw u mosko-wkych likarniach. Win niczoho ne roby napoowynu. yttia, cikom widdane ideji,potrebuje syy ludyny.

    W napruenij roboti jako nepomitno nabyzywsia de startu. Korabel i johoekipa buy hotowi. Za try dni do widlotu Kamow u suprowodi nas trioch wostan-nie ohlanuw zorelit. Buy wyprobuwani wsi pryady j aparaty, perewirenyj wanta.Kamow i Bieopolkyj perewiriay korabel w ciomu. Pajczadze astronomicznuczastynu, a ja swoje foto i kinohospodarstwo. W mojemu rozporiadenni buytry kinoaparaty: odyn perenosnyj i dwa wmontowanych u stinky korabla, jakimohy praciuwaty awtomatyczno; czotyry czudowych fotoaparaty, konyj zszisma zminnymy objektywamy, i maeka fotoaboratorija. Wse ce wraaje swo-jeju technicznoju doskonalistiu, jak, zresztoju, i we nasz korabel. Ekspedycija Ka-mowa, sporiadena z wastywoju dla naszoji krajiny produmanoju szczedristiuwsim, szczo tilky moe znado bytysia pry bu-jakych obstawynach. Niczoho nezabuy, niczoho ne wypustyy z uwahy. Staranno i dbajywo peredbaczeno i zro-beno wse, szczob zabezpeczyty uspich.

    Nastupnyj zapys u mojemu szczodennyku bude zrobenyj we u poloti.Na siohodni dosy Desia chwyyn na perszuZa mnoju zajidu o siomij ranku.Ote, ostannia nicz na Zemli!..Zawtra start w newidome!

  • 3 ypnia 19 roku.18 hodyn za moskowkym czasom.Trydcia dwi hodyny polotuMynua persza doba. Ide druha. Ja znaju pro ce z hodynnyka. Na naszomu

    korabli zminy dnia i noczi nemaje i ne bude. Sonce bezpererwno oswitluje prawyjbort, i korabel rehularno pawno obertajesia, szczob riwnomirno nagriwaasiawsia powerchnia joho korpusu.

    Dwyhuny dawno perestay praciuwaty, i my etymo po inerciji z szwydkistiudwadcia wisim z poowynoju kiometriw na sekundu. My ne widczuwajemo cioho.Zdajesia, szczo korabel neporuszno wysy na odnomu misci. Zemla yszyasia da-eko pozadu.

    Zori skri. Z usich bokiw nas otoczuju nezliczenni switni toczky. Meczna Puwydna wsia, jak weetenke kilce. Sonce siaje nesterpno jaskrawo, ae pobyzunioho wydno zori. Dywne wydowyszcze! Sonce i zori na czornomu foni. Iz Zemlinebo nikoy ne zdajesia takym czornym. Neozbrojenym okom wydno, szczo tazirka dali, a cia bycze, ae jak wony wsi daeko!..

    Korabel wysy w centri neskinczennoho prostoruTa sama kartyna, jaka tak lakaa mene na Zemli, tut ne wykykaje strachu.

    Nemaje widczuttia, szczo pid namy bezodnia, bo taka sama bezodnia z usich bokiw,a poniattia werch i nyz dawno we sputaysia. Jak tilky perestay praciuwatydwyhuny i korabel poetiw po inerciji z postijnoju szwydkistiu, waha znyka, a ra-zom z neju znyky zwyczajni ujawennia. Za zwyczkoju wwaaju, szczo pid nohamynyz, a nad hoowoju werch, ae meni due ehko powernuty swoje tio na stowisimdesiat hradusiw, i todi te, szczo buo werchom, staje nyzom i nawpaky. Dlacioho dosy zrobyty neweyczke zusyla, wykorystowujuczy jak toczku oporu jakyj-nebu neruchomo zakripenyj predmet abo prosto stinu.

    Ja niczoho ne wau!..Widczuttia newahomosti, pro jake ja tak bahato dumaw pered polotom i ja-

    koho trochy bojawsia, nasprawdi buo zowsim ne straszne i nawi pryjemne. Zaodnu dobu ja cikom pryzwyczajiwsia do nioho.

    Oce zaraz ja pyszu za stoom. Meni zruczno, ae jakyj ce maje wyhlad zboku?..Nasza kajuta neweyka. Odna stina piwkruha ce bort korabla. W nij kruhe

    wikno. Koy w nioho ne dywlasia, wono zakryte zowni wakoju stalnoju pytoju(wakoju na Zemli, ae tut wona niczoho ne way). Zadnia stina priama i procho-dy wid odnoho bortu do druhoho. W nij dweri kruhyj otwir dimetrom odynmetr. Jakszczo meni potribno wyjty z kajuty, ja, trochy widsztowchnuwszy widczoho-nebu, propywaju w nych, jak ryba. Dwi bokowi stiny jawlaju soboju pra-wylni piwkoa i ne maju otworiw. Na odnij z nych pryhwynczenyj nahucho sti, ija sydu bila nioho prosto w powitri. Liwa ruka ey na stoli i prytrymuje zoszyt,w jakomu ja pyszu. Jakszczo ja znimu ruku, to wid moho dychannia zoszyt zaraz

  • e poety. Win poetiw by nawi todi, koy b wayw piwtonny (na Zemli), bo tutwsi predmety odnak niczoho ne waa. Muskulnoho zusyla, jakym ja prytyskujuzoszyt do stoa, dosy, szczob uderuwaty mene samoho na misci.

    Krim stoa, w kajuti je szafa, w jakij ea instrumenty, pryady i naszi osoby-sti reczi.. Wona zrobena z aluminiju i zajmaje wsiu stinu naproty stoa. Koy jasydu za stoom, to szafa po widnoszenniu do mene na steli, a jakszczo japowernu nohamy do neji, to na steli opynysia sti.

    Nijakych liok w kajuti nemaje. Po obydwa boky wikna wysia dwi sitky zmetaewymy priakamy. W nych my powynni spaty. Robysia ce tak: trochy wid-sztowchujeszsia od czoho-nebu, pidpywajesz w powitri do sitky i, wasztuwaw-szy w nij, zastibajesz priaky. Newahome tio ni na szczo ne tysne, i spaty monaw bu-jakomu pooenni, jak na najmjakszomu puchowyku. Sitka ne daje zmohymojemu tiu ruchatysia po kajuti pid czas snu. Sprawa w tomu, szczo w naszomunewahomomu switi czas wid czasu wynykaje edwe pomitna sya wahy. Ce widbu-wajesia todi, koy korabel obertajesia nawkoo swojeji pozdownioji osi. Choczjaka maa cia sya, ae jiji dosy, szczob ja prokynuwsia zowsim ne tam, de lig.Tocznisze kauczy, ce ne waha, a widcentrowyj efekt. Koy widbuwajesia poworot,usi nezakripeni predmety poczynaju ruchatysia.

    Cia sama pryczyna wykykaje krasywu iluziju, jakoju my moemo myuwaty-sia kri wikno. W moment poworotu stworiujesia wraennia, szczo we swit zru-szujesia z miscia i powilno obertajesia nawkoo korabla. Wydowyszcze newy-mowne!

    Jak ja zhaduwaw, widsutnis wahy staa takoju zwycznoju, szczo my jiji prostone pomiczajemo. Ae ja dobre pamjataju, skilky rozmow wykykaa cia osobywiszorelota, jaku Kamow zmuszenyj buw zayszyty w interesach astronomicznychsposteree. Stworennia sztucznoji wahy szlachom szwydkoho obertannia utrud-niuwao b robotu z teeskopom; i uriadowa komisija kine kincem pohodyasia,szczo cijeju zrucznistiu treba poertwuwaty, tym bilsze, szczo najwydatniszi likariRadiankoho Sojuzu riszucze wysowluwaysia za cikowytu neszkidywis dla lu-dyny trywaoho newahomoho stanu. Z cych samych mirkuwa Kamow widmowy-wsia wid rehuluwannia temperatury wseredyni korabla zminoju korpusu za dopo-mohoju zsuwnoji uskopodibnoji oboonky sposobu, zaproponowanoho szcze K.E. Cikowkym. Poworoty zorelota nawkoo pozdownioji osi daway moywisehko spriamuwaty teeskop w bu-jakyj bik.

    Slid zhadaty pro odnu waywu detal. Kruhli dweri zawdy zaczyneni herme-tyczno. Perechodiaczy z odnoho prymiszczennia w insze, my powynni zaczyniatyza soboju wsi dweri, szczo robysia prostym natyskanniam knopky.

    Ricz u tomu, szczo mipanetnyj prostir ne poronij. W niomu ruchajusianezliczenni czastky materiji rozmirom wid poroszynky i do weyczeznych mas. Zu-stricz korabla z takymy mandriwnymy tiamy, na dumku Kamowa, maje ne-moywa, ae wse taky ne wykluczena. Jakszczo odyn z takych kameniw abo na-wi malusikyj szmatoczok naety na korabel, to pry weyczeznij szwydkosti ob-

  • och ti ce wykycze bilsz-mensz sylnyj wybuch. W bortu korabla utworysia proboj-ina, a oskilky zowni powitria nema, to w ciu probojinu z syoju ryne powitria, jakeje wseredyni korabla. Za kilka sekund we ekipa zorelota zahyne. Ta oskilky ko-rabel rozdieno na hermetyczno zaczyneni widsiky, to takyj wypadok staje maoj-mowirnym.

    Jakszczo bort bude probytyj w tu my, koy w kajuti chto-nebu perebuwa-tyme, i wybuch ne bude nadto sylnyj, to mona wriatuwatysia, prykawszy do pro-bojiny pastyr. Taki pastyry rozkadeno skri. Wony riznych rozmiriw i musiaszczilno zakryty otwir, bo powitria wseredyni korabla tysne na wsi predmety z ta-koju syoju, jak i na Zemli, tobto z syoju odnoho kiograma na konyj kwadratnyjsantymetr, a zowni, powtoriuju, tysnennia nemaje. Ae pry ciomu, zwyczajno,treba dijaty z byskawycznoju szwydkistiu.

    Zaraz w kajutu wchodyw Pajczadze. Szczob widczynyty dwerci szafy, winstaw tak, szczo powys nad mojeju hoowoju pid priamym kutom.

    Ja znaw, szczo jak win, tak i predmety w szafi ne mou upasty na mene, aesya zemnych zwyczok zastawya zrobyty ruch wbik. Zoszyt odrazu widetiw uprotyenyj.

    Arsen Georgijowycz pomityw ce i rozsmijawsia. Win wytiah iz szafy jakyjpryad i, sprytno powernuwszy u powitri, opynywsia w takomu pooenni, jak ija. Wodnoczas win wstyh spijmaty mij zoszyt.

    Mona proczytaty? spytaw win.Ja chytnuw hoowoju. Win uwano czytaw ostanni storinky. Fizyczni jawyszcza na korabli, skazaw win, powertajuczy meni zoszyt,

    opysani dobre, ae czomu wy niczoho ne napysay pro start polotu? Obowjazkowo napyszu. Treba dotrymuwatysia chronoogicznoji poslidownosti. Cej szczodennyk, widpowiw ja, tilky syryj materi. Ja pyszu joho jak

    pryjdesia. Nikoy ne treba robyty jak pryjdesia, win pokaw ruku na moje pe-

    cze, i wid cioho ja odrazu opustywsia wnyz. Ne obraajtesia! Szczo wy, Arsene Georgijowyczu! Zwyczajno, ne obraaju.Win piszow, zaczynywszy za soboju dweri, a ja znowu siw do stoa i uwano

    proczytaw use napysane.Zwyczajno, Pajczadze maw raciju. Moji zapysy sumburni. Treba pysaty posli-

    downoW nicz pered startom ja, wsuperecz swojim spodiwanniam, spaw dobre. Riwno

    o siomij hodyni za mnoju zajichaw Pajczadze. Wziawszy z soboju neweyczkyj cze-modan, jakyj suprowoduwaw mene u wsich mojich pojizdkach, ja siw u maszynuz poczuttiam, schoym na poehszennia.

    Zakinczyosia czekannia Dorohy nazad nemaje!Arsen Georgijowycz buw mowczaznyj. Ja rozumiw joho stan i ne turbuwaw

    rozmowoju. W Moskwi Pajczadze zayszaw druynu i szestyricznu doczku. Windue lubyw jich, i rozuka bua dla nioho wakoju. Win tilky szczo poproszczawsia

  • z nymy, bo prowodajuczych ne dopuskay na misce startu. Maszyna promynuastadin Dynamo i pomczaa po eningradkomu szose. Nasz kosmicznyj korabelmaje wyruszyty w dorohu z bereha Klamy. Zwidty Kamow poczynaw i obydwaperszi poloty.

    Bua dewjata hodyna ranku, koy my prybuy na misce.Raketodrom, obhorodenyj wysokym parkanom, jawlaw soboju weyczezne

    poe dimetrom pjatnadcia kiometriw. Wchid za ciu ohorou buw suworo zaboro-nenyj bu-komu. W centri pola buw nasz. korabel, hotowyj do polotu. Win wysiwza trydcia metriw od zemli, pidtrymuwanyj aurnym perepetenniam startowojiposzczadky.

    U weykomu dwopowerchowomu budynku, jakyj artoma nazyway Mipa-netnym wokzaom i de buy majsterni ta aboratoriji, szczo obsuhowuway kora-bel, my zastay Kamowa, Bieopolkoho i czeniw uriadowoji komisiji. My z Pajcza-dze prybuy ostannimy. Kamow rozmowlaw z hoowoju komisiji akademikomWooszynym, a Bieopolkyj, prywitawszy z namy, czerez kilka chwyyn siw u ma-szynu i pojichaw do korabla.

    Kamow pokykaw Pajczadze, i ja zayszywsia sam. Do mene pidijszow jedynyjdopuszczenyj na start predstawnyk presy korespondent TARS Semenow, jakohoja dobre znaw. Win zapytaw mene pro samopoczuttia i peredaw prywit wid praciw-nykiw TARS. Ja rozhubeno podiakuwaw jomu. O piw na desiatu Kamow ustaw imicno potysnuw ruku

    Wooszynu. Czas! skazaw win.Staryj akademik, wydno due schwylowanyj, obniaw joho. Wid usioho sercia baajemo wam uspichu! skazaw win. 3 weycze-

    znym neterpinniam czekatymemo waszoho powernennia.Win obniaw Pajczadze i mene.My poproszczaysia z inszymy czenamy komisiji. Wsi buy due schwylowani.

    Tilky Kamow zdawawsia nezworuszno spokijnym. Koy my siday w awtomobil,win podywywsia na mene i posmichnuwsia.

    Nu jak? Spay? zapytaw win.Ja tilky mih mowczky kywnuty hoowoju.Ostanni potysky ruk, ostanni pobaannia, i maszyna ruszya. Czerez wisim

    chwyyn my buy bila korabla.Bieopolkyj czekaw nas bila pidjomnoji maszyny. Porucz z nym stojaw ine-

    ner arin keriwnyk robit po pidhotowci korabla do polotu. Krim nioho, wsi pra-ciwnyky raketodromu we zayszyy misce startu. Nad nymy, na wysoti desiatypo-werchowoho budynku, siajaw na sonci biyj korpus zorelota. Win maw dwadciasim metriw u dowynu pry szyryni szis metriw i formoju nahaduwaw weyczeznudyniu. Wnutrisznia joho budowa bua meni we dobre znajoma.

    Na perednij czastyni wybyskuwaa zootom nazwa korabla SRSR-S2.Kamow pohoworyw z arinym. Poproszczawszy z namy, inener siw u ma-

    szynu. Buo bez pjatnadciaty chwyyn desia. Z joho widjizdom porwawsia ostannij

  • nasz zwjazok z lumy. W dorohu! promowyw Kamow.Pidjomna maszyna szwydko pidniaa nas na poszczadku. Zbyka ja poba-

    czyw, szczo korabel wysy ne stroho wertykalno, a pid neweykym kutom do za-chodu. Kruhyj wchidnyj otwir zorelota buw wukyj, i potrapyty wseredynu monabuo tilky popowzom. Perszym znyk wseredyni korabla Bieopolkyj, za nym Paj-czadze. Nastaa moja czerha.

    Z cijeji wysoty buo wydno we raketodrom. Ja pomityw maszynu arina, jakawiddalaasia z weykoju szwydkistiu, i pomachaw jij rukoju. Ostannie, szczo ja po-baczyw, prolizajuczy w otwir, bua czerwona raketa, szczo zetia daeko na hory-zonti.

    Szwydsze! skazaw Kamow.Win projszow za mnoju, i my, natysnuwszy knopku, hermetyczno zakryy

    kryszku. Szczo ce za raketa? spytaw ja Kamowa. Nahaduwannia, szczo do startu zayszyosia desia chwyyn, widpowiw

    win.My opynyy u werchnij, wirnisze, perednij czastyni korabla, w jakij buy roz-

    taszowani obserwatorija i komandnyj punkt. Prymiszczennia buo zayte jaskra-wym eektrycznym switom.

    Pajczadze podaw nam weyki szkiriani szoomy.Ja spytaw joho, nawiszczo wony. Szczob poberehty wucha, widpowiw win. Nadite szoom, zatiahni

    remeni tuhisze i lahajte.Win pokazaw na szyrokyj matrac, szczo eaw na pidozi. Pryskorennia dwadcia metriw. Ce nebahato, ae kraszcze perenosyty

    joho eaczy. Wono trywatyme maje piwhodyny. Wychody, my niczoho ne pobaczymo? rozczarowano spytaw ja. Tak. Wikna widczynymo, koy robota dwyhuniw prypynysia.Win nadiw szoom i lih porucz z Bieopolkym. Meni niczoho ne yszaosia, jak

    zrobyty te same.Kamow, u takomu szoomi, jak i my, siw u szkiriane kriso bila pulta keru-

    wannia, ne zwodiaczy oczej z sekundomira.Ce kriso, szczo stanowyo z pultom odne cie, moho razom z nym obertatysia

    u wsich napriamkach, zaeno wid pooennia korabla. Wono potribne tilky pidczas startu i polotiw nad panetamy. W dorozi, koy wseredyni zorelota znyknewaha, potreba w niomu, zwyczajno, widpade.

    Ja podywywsia na swij hodynnyk. Buo bez dwoch chwyyn desiaWako opysaty, szczo ja widczuwaw u ciu my. Ce buo we ne chwyluwannia,

    a szczo nabahato sylnisze, maje nesterpneZayszyosia piwtory chwyyny Odna chwyynaJa myhcem hlanuw na towarysziw, szczo eay porucz. U Bieopolkoho oczi

  • buy zapluszczeni i obyczczia spokijne. Pajczadze, trochy pidniawszy ruku, dywy-wsia na hodynnyk. Ja zhadaw, szczo win wdruhe hotujesia zayszyty Zemlu. AKamow?.. Win widczuwaje ce we wtretie

    Trydcia sekund Dwadcia DesiaKamow powernuw odnu rukojatku na pulti, potim druhu.Kri szoom, jakyj szczilno zakrywaw wucha, poczuwsia narostajuczyj stuhin.

    Win stawaw use duczym. Ja widczuw, jak zdryhajesia korpus korablaPotim jaka mjaka sya prytysnua mene do pidohy. Ruka z hodynnykom my-

    mowoli opustyasia. Ja sprobuwaw znowu pidniaty jiji. Ruka bua pomitno wacza,ni zwyczajno.

    Odna chwyyna na odynadciatu.Ote, my we etymo.Stuhin ne zbilszuwawsia, ae win buw nastilky sylnyj, szczo ja zrozumiw: bez

    specilnoho szooma nemoywo buo b perenosyty joho.Korabel etiw use dali j dali, konoji sekundy zbilszujuczy szwydkis na

    dwadcia metriw.Ja szkoduwaw, szczo ne mih zniaty na pliwku Zemlu, jaka widdalaasia. Ce

    buy b wyniatkowo efektni kadry. Nawi awtomatyczni kinoaparaty, wmontowaniw stinky korabla, Kamow ne dozwoyw meni wykorystaty. Jichni objektywy buyzakryti zowni metaewymy kryszkamy.

    eaty buo nesterpno: meni chotiosia szwydsze pobaczyty wse, szczo nasotoczuje. Ja zazdryw Kamowu. Win maw moywis korystuwatysia dla ciohodwoma peryskopamy, okulary jakych buy pered nym na pulti. Czas wid czasu windywywsia w nych, kontrolujuczy polit korabla.

    Skilky czasu treba, szczob promynuty atmosferu, podumaw ja, jakszczowwaaty, szczo wona prostiahajesia na tysiaczu kiometriw? Za perszu sekundukorabel proetiw dwadcia metriw, za druhu sorok i tak dali. Ote, my promy-nuy jiji trochy bilsze ni czerez pja chwyyn pisla startu.

    Obczyslujuczy ce w dumci, ja zwernuw uwahu, szczo, nezwaajuczy na zbil-szenu wdwoje syu wahy, mozok praciuje cikom normalno. Szczob jako skorotytyczas wymuszenoho nerobstwa, ja poczaw wyrachowuwaty, na jakij widstani mybudemo wid Zemli, koy robota dwyhuniw prypynysia. Ja zapamjataw, szczo wonypowynni praciuwaty dwadcia try chwyyny sorok szis sekund. Rozwjazay ciu za-daczu w umi ja ne zmih. Distawszy zapysnu knyku, ja poczaw robyty obczysenniana paperi. Bieopolkyj neschwalno podywywsia na mene. Ja napysaw na arkuszi:Skilky kiometriw my proetymo z praciujuczymy dwyhunamy? i podaw jomuknyku j oliwe. Win podumaw z chwyynu i, napysawszy widpowi, powernuwmeni. Ja proczytaw: 20320,5 km. ei spokijno!

    Czas mynaw. Z momentu startu projszo we byko pjatnadciaty chwyyn.My buy daeko za meamy atmosfery i etiy w bezpowitrianomu prostori. Meneochopyo straszenne neterpinnia. eaty stawao wse nepryjemnisze. Straszennyjstuhin naszych atomno-reaktywnych dwyhuniw dratuwaw nerwy i wykykawnezdoanne baannia chocz na chwyynu prypynyty joho. Wseredyni korabla nawi

  • kri szoom win buw nesterpno hucznyj. Szczo robysia tam, bila kormy korabla?Jake ce, mabu, nadzwyczajne wydowyszcze! Weetenka raketa, z dowhym woh-nianym chwostom za kormoju, z neczuwanoju szwydkistiu ety u czornij poro-neczi.

    Ja zazdryw cikowytomu spokojewi, z jakym Bieopolkyj terplacze czekawkincia cych tortur. Pajczadze, bilsz nerwowyj, czasto dywywsia na hodynnyk.

    Prybyzno czerez dwadcia chwyyn pisla poczatku polotu Kamow, nespodi-wano dla mene, wstaw i pidijszow do odnoho z wikon. Win ruchawsia, oczewydno,ehko. Trochy widsunuwszy pytu, szczo zakrywaa wikno, win podywywsia kriwuzeku szcziynu. Ja b bahato daw, szczob buty na joho misci.

    Ostanni chwyyny mynay nejmowirno powilno. Striky hodynnyka nenaczezupynyysia zowsim. Zayszyosia try chwyyny potim dwi Szwydkis naszohokorabla nabyaasia do dywowynoji cyfry dwadcia wisim z poowynoju kio-metriw na sekundu. Koy dwyhuny zamowknu, my etitymemo z cijeju szwydki-stiu simdesiat czotyry dni, a poky ne dosiahnemo Wenery.

    Koy zayszyasia odna chwyyna, ja zapluszczyw oczi i pryhotuwawsia do tijejiweyczeznoji zminy, jaka maa widbutysia, wid podwojenoji wahy do cikowytojinewahomosti. Ja znaw, szczo woruszytysia treba bude due obereno, poky orga-nizm ne prystosujesia do cioho.

    Raptom szczo trapyosia. U wuchach huo, jak i ranisze, ae ja wsim tiomwidczuw zminu. Nastao ehke zapamoroczennia, ta wono maje odrazu projszo.Matrac, na jakomu ja eaw, staw nespodiwano due mjakyj. Ja widczuw sebe tak,nenacze eaw na powerchni wody. Hu szwydko stychaw, i ja zrozumiw, szczo wintilky w mene u wuchach. Nawkoo bua tysza. Dwyhuny prypynyy robotu.

    Rozpluszczywszy oczi, ja pobaczyw Kamowa, jakyj stojaw bila pulta.Stojaw ae joho nohy ne torkaysia pidohy. Win neporuszno wysiw u powitri

    bez bu-jakoji opory.Cia, wpersze pobaczena, fantastyczna kartyna wrazya mene, chocza ja znaw,

    szczo tak i powynno buty. Korabel peretworywsia w maekyj widokremenyj swit,w jakomu bua zowsim widsutnia waha.

    Ja eaw, ne nawaujuczy nawi poworuszyty.Pajczadze zniaw szoom i wstaw. oden akrobat na Zemli ne zmih by ce tak

    zrobyty. Win zihnuw nohu, postawyw stupniu na pidohu i pawno wyprostawsiana we zrist.

    Bieopolkyj siw i jakymy dywnymy, newprawnymy ruchamy te zniaw szo-om. Po joho hubach ja baczyw, szczo win szczo howory. Pajczadze prostiahnuwjomu ruku, i Kostiantyn Jewgenijowycz nespodiwano opynywsia w powitri. Wper-sze ja pobaczyw na joho nezworusznomu obyczczi chwyluwannia. Win sprobuwawstaty na nohy, ae raptom powernuwsia hoowoju wnyz. Pajczadze, smijuczy, do-pomih jomu zajniaty poperednie pooennia. Win szczo howoryw, ae kri szoomja niczohisiko ne czuw. Mene otoczuwaa mertwa tysza.

    Obydwa astronomy popriamuway do wikna. Wirnisze, popriamuwaw Pajcza-dze, a Bieopolkyj ruchawsia za nym, uczepywszy za joho ruku. Dobuwszy do

  • stiny, win schopywsia za odyn z bahatioch remeniw, prykripenych skri, i, mabu,znajszow riwnowahu. Pajczadze natysnuw knopku i metaewa wikonnycia po-powza wbik.

    Cikawis zmusya mene zayszyty riatiwnyj matrac. Ja powilno widstebnuwremeni i zniaw szoom. Dywno buo widczuwaty swoji newahomi ruky. Ja kynuwszoom na matrac, ae win ne wpaw, a powys u powitri.

    Obereno, namahajuczy rizko ne ruchaty, ja poczaw pidwodytysia na nohy.Wse buo dobre, i ja samowdowoeno dumaw, szczo ne zroblu tak, jak Bieopolkyj,ta raptom, pomitywszy, szczo powys w powitri, zrobyw mymowilnyj ruch schopy-tysia za szczo-nebu. Moji nohy na jaku my torknuysia pidohy, i ja, mow pu-szynka, zetiw do steli, wirnisze, do tijeji czastyny prymiszczennia, kotra dosispryjmaasia jak stela.

    Korabel nenacze myttiu perewernuwsia. Pidoha i wse, szczo na nij buo,opynyosia nahori. Kamow, Pajczadze i Bieopolkyj powysy wnyz hoowoju.

    Moje serce straszenno kaatao wid chwyluwannia, i ja mao ne zakryczaw.Kamow podywywsia na mene.

    Ne robi rizkych ruchiw, skazaw win. Wy zaraz niczoho ne wayte.Zhadajte, szczo ja wam kazaw na Zemli. Pawajte w powitri, jak u wodi. Widsztow-chnisia od stiny, ta tilky ne due, i ruchajtesia do mene.

    Ja zrobyw, jak win poradyw, ae ne zumiw rozrachuwaty syu posztowchu iszwydko proetiw mymo Kamowa, dosy sylno wdarywszy ob stinu.

    Ne warto opysuwaty dokadno wsi pryhody, szczo traplaysia w ci perszi ho-dyny maje we czas zi mnoju i Bieopolkym. Koy b usi oti mymowilni poloty iperewertannia my prorobyy na Zemli, to dawno zamay b sobi szyju, ae w ciomunejmowirnomu switi wse mynuo bezkarno, jakszczo ne wwaaty kilkoch synciw.

    Kamow i Pajczadze, jaki projszy we szkou poperednioho polotu, wczyy nasruchaty, ae j wony ne unyky pomyok.

    Cikawo buo steyty pry ciomu za wyrazom obycz mojich suputnykiw. Paj-czadze, zrobywszy newprawnyj ruch, weseo smijawsia, i buo wydno, szczo winanitrochy ne bojisia zdatysia smisznym. Kamow nachmuriuwaw swoji hustibrowy i serdywsia na samoho sebe za wyjawenu newprawnis. Bieopolkyj pislakonoho mymowoli zrobenoho triuku krakoma pohladaw na nas, i na johoserjoznomu zmorszkuwatomu obyczczi zjawlawsia wyraz strachu. Ce buw strachpered nasmiszkoju, ae nawi Pajczadze, jakyj neszczadno huzuwaw z mene, nirazu ne usmichnuwsia, koy jaku newprawnis wyjawlaw Kostiantyn Jewgenijo-wycz.

    Szczodo mene, to ja, ne zwertajuczy uwahy na kepkuwannia Pajczadze,nawmysne robyw rizni ruchy, szczob szwydsze nawczytysia pawaty w powitri.

    Zahaom my pryzwyczajiy dosy szwydko. Ne mynuo i trioch hodyn, jak jawe mih ruchatysia, kudy chotiw, dowilno zminiujuczy napriam, korystujuczy dlacioho remeniamy, stinamy, wsiakymy predmetamy, szczo potraplay pid ruku.

    Wilne szyriannia w powitri wykykao newymowne widczuttia, jake nahadu-wao daeke dytynstwo, koy ja uwi sni tak samo wilno litaw z miscia na misce,

  • prokydajuczy zawdy z poczuttiam alu, szczo son zakinczywsia.My probuy dekilka hodyn bila wikna obserwatoriji. Wono buo ne due we-

    yke, prybyzno metr w dimetri, ae nadzwyczajno prozore, nezwaajuczy na czy-mau towszczynu ska.

    Zorianyj swit sprawlaw nezwyczajne wraennia swojeju grandiznistiu. Aeosobywo zachoplujuczyj, ni z czym nezriwniannyj wyhlad may w ci perszi hodynypolotu Zemla i Misia. My buy na takij widdali, szczo obydwa nebesni tia zdawa-ysia nam prybyzno odnakowych rozmiriw. Dwi weyczeznych kuli, odna owta, adruha blidohouba, wysiy w prostori pozadu i trochy liworucz wid szlachu korabla.Sonce oswitluwao znaczno bilsze poowyny jich wydymoji powerchni, ae j neoswi-tena czastyna ehko whaduwaasia na czornomu foni neba. Jak meni i howorywKamow pid czas naszoji perszoji rozmowy dwa misiaci tomu, my baczyy toj bikMisiacia, jakyj ne wydno z Zemli. Zdawaosia, szczo ce ne dobre widomyj, zwycznyjz dytynstwa suputnyk Zemli, a jake insze, neznajome nebesne tio.

    Moywo, tilky zaraz, dywlaczy na ridnu panetu, szczo bua tak daeko, jawpersze widczuw tuhu rozuky. Meni pryhadaysia druzi, z jakymy ja poproszczaw-sia naperedodni startu, towaryszi po roboti. Szczo wony robla w ciu chwyynu? WMoskwi zaraz de. Jasne hoube nebo rozkynuosia nad nymy, i za cijeju bakyttiune wydno maesekoji toczky naszoho zorelota, jakyj wse dali j dali mczy uczornu bezodniu switu.

    Ja pohlanuw na swojich towarysziw. U Kamowa i Pajczadze obyczczia buyspokijni, jak zawdy. Porizane zmorszkamy obyczczia Bieopolkoho buo sumne,i meni zdaosia, szczo na joho oczach byszcza slozy. Pidkoriajuczy mymowil-nomu porywowi, ja wziaw joho ruku i potysnuw. Win widpowiw na mij potysk, aene obernuwsia do mene.

    Meni stao tiako na serci, i ja odwernuwsia. Zownisznij spokij Kamowa i Paj-czadze w ciu my buw meni nepryjemnyj, ae ja rozumiw, szczo wony tilky kraszczewoodiju soboju, ni my, a widczuwaju, mabu, te same.

    Ja podumaw: Ci dwoje ludej zayszaju Zemlu ne wpersze. Mabu, koy wonywdwoch etiy do Misiacia, to ne buy taki spokijni.

    Byko hodyny na bortu korabla panuwaa cikowyta mowczanka. Wsi dywy-ysia na daeku Zemlu. Na jiji dysku ja ne rozrizniaw maje nijakych detaej, i wonazowsim ne bua schoa na szkilnyj hobus.

    Mabu, skazaw ja, na wsij powerchni Zemli husta chmarnis. Czomu wy tak dumajete? zapytaw Pajczadze. Maje niczoho ne wydno. Chmary tut ni do czoho, skazaw win. Nawi koy jich zowsim ne bude,

    detali zemnoji powerchni te pohano wydno. Atmosfera widbywaje soniaczni pro-meni ducze, ni temni czastyny materykiw. Koy b bua zyma, my baczyy bEwropu znaczno kraszcze. Choczete perekonatysia, pohlate na piwdennu piw-kulu.

    Sprawdi, ja wyrazno baczyw syuet Awstraliji. Azija edwe prostupaa kri bi-lastyj serpanok.

  • Za ti hodyny, szczo my sydiy bila wikna, Zemla i Misia, zdawaosia, buy weczas na odnomu misci. Korabel nenacze ne widdalawsia wid nych.

    Wam ce tilky zdajesia, skazaw Sergij Oeksandrowycz, koy ja zwernuwjoho uwahu na ciu obstawynu. Widdal bezpererwno zbilszujesia na szistdesiatkiometriw za sekundu.

    Na pjatdesiat wisim z poowynoju, poprawyw Bieopolkyj. Ja nazwaw cyfru prybyzno, skazaw Kamow, ae Kostiantyn Jewge-

    nijowycz, zwyczajno, prawyj. Jakszczo choczete szcze toczniszu cyfru, to na pjatde-siat wisim kiometriw dwisti szistdesiat metriw.

    Ja ne mih strymaty posmiszky, pobaczywszy, jak Bieopolkyj stuyw swojitonki huby pry cych sowach, skazanych najbeznewynniszym tonom. Po-smichnuwsia i Pajczadze.

    Kostiantyn Jewgenijowycz maw maeku wadu: win ne zawdy buw dosytaktownyj, i Kamow, jak nichto, umiw ahidno wkazaty jomu na ce. Ostannia na-zwana nym cyfra bua absolutno toczna.

    Dywlaczy z wikna zorelota na wilno wysiaczu w prostori kulu Zemli, ja po-dumaw pro dowhi wiky, koy ludy wwaay swoju maeku panetu centrom switu.Mene potiaho do aparata. Chotiosia widbyty na pliwci ciu zachoplujuczu kartynu.Chaj miljony ludej pobacza te, szczo baczymo my czotyry szczasywci, czotyryposanci radiankoji nauky.

  • Pohlate! skazaw Kamow. O byszczy wdayni neweyke nebesnetio. Ce nasza bakiwszczyna paneta Zemla. Wona zdajesia zaraz bilszoju widusich zirok, krim Soncia, a wse-taky jaka wona maa! Mynu tyni, i wy edwe znaj-dete jiji sered prostoriw wseswitu. A koy my dosiahnemo orbity Marsa, Zemla zda-watymesia tilky weykoju zirkoju. Ae my sami budemo znachodytysia wse szczew samij seredyni panetnoji systemy, szczo otoczuje zwyczajnu, niczym ne pry-mitnu, riadowu zirku, jaku my nazywajemo Soncem. A nawkruhy wy baczyte bez-licz takych e son, jak nasze. Szczob dobratysia do najbyczoho z nych, naszomukorabewi potribno buo b trydcia czotyry tysiaczi rokiw bezpererwnoho polotu.Zwidty my pobaczyy b Sonce maesekoju ziroczkoju, a Zemlu ne zmohy b poba-czyty w najkraszczyj z isnujuczych teeskopiw. Bieopolkyj obernuwsia do nas.

    Kartynu, zmalowanu Sergijem Oeksandrowyczem, skazaw win, mona dopownyty. Wsi zori, jaki wy baczyte nawkruhy, i szcze nezliczenna kilkisinszych, jakych wy ne baczyte czerez sabkis ludkoho zoru, ce jedyna zorianasystema, szczo nazywajesia Gaaktykoju. Szczob zwidsy doetity do najbyczoho

  • kraju naszoji Gaaktyky z tijeju szwydkistiu, jaku maje zaraz korabel, potribno de-wjanosto miljoniw rokiw, a jakszczo wyruszyty do protyenoho jiji kraju, to mydobraysia b do nioho tilky czerez simsot miljoniw rokiw bezpererwnoho polotu.Ae nasza Gaaktyka ne jedyna u wseswiti. Teper widomo ponad sto miljoniw ta-kych e Gaaktyk, jak i nasza. Wwaaju, szczo wsi wony wchodia w jedynu sys-temu, jaka nazywajesia Metagaaktykoju. Nemaje nijakych pidstaw wwaaty,szczo isnuje tilky odna Metagaaktyka. Pewno, jich tako nezliczenna kilkis

    Zhlatesia, Kostiantyne Jewgenijowyczu! artoma skazaw Kamow. Cioho bilsz ni dosy.

    Ja buw pryhoomszenyj sowamy Bieopolkoho. Nasza grandizna ekspedy-cija pisla wsioho poczutoho zdaasia meni czym na zrazok neweyczkoji prohu-lanky.

    Czy zmou ludy koy-nebu, spytaw ja, do kincia zbahnuty rozumomwe neosianyj wseswit, rozkryty wsi joho tajemnyci?

    Nichto neosiane osiahty ne moe. widpowiw Pajczadze. Ja, zwy-czajno, artuju. Zmou, Boryse Mykoajowyczu! Zmou todi, koy nauka i tech-nika budu w bahato raziw mohutniszymy, ni teper. Ade widomo: nemaje w switinepiznawannych reczej, a je tilky reczi szcze ne piznani, jaki budu rozkryti i pi-znani syamy nauky i praktyky. Znowu na bortu korabla nastaa trywaa mow-czanka,

    Jiji nespodiwano poruszyw Bieopolkyj. Win raptom hlanuw na hodynnyka i,ni do koho ne zwertajuczy, skazaw:

    Skilky czasu zmarnowano! Treba poczynaty spostereennia.Pajczadze podywywsia na nioho z szczyrym zdywuwanniam. Wy spromoni zaraz zajniatysia naukowoju robotoju? spytaw win.Kostiantyn Jewgenijowycz nawi ne widpowiw. Win zehka znyzaw peczyma

    i, newprawno cziplajuczy za remeni, ruszyw do teeskopa. Na hubach Kamowapromajnua edwe pomitna usmiszka.

    Ja ne mou praciuwaty, skazaw Pajczadze. Ja dywytymu na Zemlu,poky wona byko.

    Powedinka Bieopolkoho zdaasia meni dywnoju. Newe win takyj bajduyjdo wsioho, szczo zayszyw na Zemli? Ne widczuwaje nijakoji tuhy wid rozuky? Jasam ne mih odwesty oczej wid panety, de narodywsia i wyris, wid panety, szczo,jak meni teper zdawaosia, szwydko stawaa wse menszoju I menszoju.

    Kamow i Pajczadze, tak samo, jak i ja, ne widchodyy od wikna.Tak mynuo hodyny dwi.A Kostiantyn Jewgenijowycz za we czas ni razu ne widijszow wid teeskopa,

    spriamowanoho u protyenyj wid Zemli bik.Moe, podumaw ja, win ducze, ni usi my, pereywaje widlit iz Zemli

    i bahato praciuje, szczob zahuszyty tiaki dumky.Czy prawylno ja whadaw pryczynu, jaka prymusya naszoho towarysza wid-

    wernutysia od wikna, czy ni, ne znaju. Moywo, Bieopolkyj zrobyw tak czerez

  • wastywyj jomu pedantyzm, ae meni mymowoli chotiosia, szczob mij perszyj zdo-had buw prawylnyj.

  • Za zemnym kaendarem 10 weresnia.Czerez sto dwadcia hodyn my dosiahnemo Wenery. Perszyj etap trywaoho

    szlachu nabyajesia do kincia. Jakoju daekoju i nedostupnoju zdawaasia cia pro-menysta paneta, szczo tak krasywo siaje na rankowomu i weczirniomu nebi Zemli,a zaraz my we byko wid neji!

    Byko! Oczewydno, postijne perebuwannia w koli astronomiw prywczyomene do astronomicznych ponia, jakszczo widdal ponad pjatnadcia miljoniw ki-ometriw zdajesia meni bykoju.

    Wenera zaraz mi namy i Soncem i obernena do nas neoswitenoju storonoju.Zate my baczymo jiji na foni soniacznoho dyska, i obydwa naszi astronomy weczas prowadia spostereennia, jaki tak ridko dostupni na Zemli.

    Ja zakinczyw usiu programu zjomok, doruczenu meni na cij dilanci szlachu.Roboty buo tak bahato, szczo za dwa misiaci ja ne znajszow wilnoho czasu pro-dowuwaty swoji zapysy.

    Wsi zniati pliwky i negatywy projaweni i perewireni. Ade wony nepowtorni.Arsen Georgijowycz dopomih meni zapownyty kartky obliku, jaki ja dodaju do ko-noho znimka. Nezwaajuczy na weyczeznu zawantaenis, cia ludyna zawdy zna-chody czas dopomohty meni. Win newtomnyj. Bahato hodyn pidriad win praciujew obserwatoriji, zabuwajuczy pro widpoczynok.

    Bieopolkyj ne widstaje od nioho. Krim astronomicznych robit, KostiantynJewgenijowycz maje szcze obowjazok razom z Kamowym zdijsniuwaty wsi naj-skadniszi obczysennia szlachu korabla i joho misceznachodennia na konyj de.

    Chocz i buy szcze na Zemli napered zrobeni obczysennia na we czas polotu,ae Kamow wwaaje za neobchidne szczodnia, jak win kae, wyznaczyty. Re-zultaty obczyse poriwniujusia, i szcze ne buo wypadku, szczob wony ne zbihy-sia. W neskinczennomu prostori nasz korabel ety, jak po newydymych rejkach.Za dobu my prolitajemo ponad dwa miljony kiometriw, i zrozumio, najmenszapomyka zawea b nas daeko w bik wid tijeji maesekoji toczky, jakoju je w ciomuprostori paneta Wenera sestra Zemli, maje riwna jij za objemom i masoju.

    Kamow perewiriaje polit korabla czerez koni dwadcia czotyry hodyny, za-wdy w odyn i toj e czas. Win wykorystowuje dla cioho Sonce i zori. Wymiriujuczywydymi widdali mi pewnymy zoriamy ta jich pooennia widnosno Soncia i linijipolotu, win obczysluje nasze misce w prostori. Dwiczi win wmykaw odyn z dwyhu-niw. U ci chwyyny my widpoczyway wid naszoji newahomosti, oskilky na korabliwynykaa widczutna sya wahy, prawda, due sabka.

    W mij obowjazok, krim zjomok, wchody czerhuwannia bila pulta.Czerhuwannia prowadysia bezpererwno, za ranisze skadenym grafikom, ce

    obowjazok wsioho ekipau, ae, za mowczaznoju zhodoju, Kamow i ja namahaysiazwilnyty wid nioho oboch astronomiw, jakym i bez czerhuwannia roboty bilsz nidosy.

  • Obowjazky czerhowoho ne skadni: treba ne dopuskaty perehriwu jakoho od-noho boku korabla, powertajuczy joho nawkoo pozdownioji osi, szczob soniacznipromeni mohy riwnomirno nagriwaty wsiu powerchniu korpusu. Robysia ce zdopomohoju masywnoho dyska, dimetrom dwa metry, jakyj obertajesia eektro-motorom. Szwydke obertannia cioho dyska wykykaje powilne obertannia wsiohokorabla. Jak prawyo, czerhowyj zobowjazanyj poperedaty pro poworot, szczob nepereszkodyty roboti z teeskopom. Zatrymka poworotu weykoji roli ne widihraje,bo biyj korpus zorelota dobre widbywaje soniaczni promeni i nagriwajesia duepowilno.

    Krim toho, treba kontroluwaty stan powitria, oczyszczajuczy joho wid wu-hekysoty i zaminiujuczy jiji kysnem. Usi ci procesy zdijsniujusia z dopomohojunatyskuwannia widpowidnych knopok na pulti uprawlinnia i perewiriajusia pry-adamy, jaki reaguju bukwalno na wsi zminy, szczo widbuwajusia jak iz samymkorabem, tak i wseredyni joho. Naprykad, ja we zhaduwaw, szczo my powynnizaczyniaty za soboju wsi dweri, ae koy b chto-nebu zabuw pro ce, to widpowidnaampoczka na pulti odrazu zwernua b uwahu czerhowoho myhajuczym czerwo-nym wohnykom. Neuwanis te peredbaczena. Pry nadmirnomu nagriwi zow-nisznioji stinky dysk, szczo obertaje korabel, wwimknesia awtomatyczno i pislapoworotu korpusu na sto wisimdesiat hradusiw zupynysia. Jakszczo czerhowyjzabude prypynyty podaczu kysniu, to kran zakryjesia sam, jak tilky koncentracijapowitria dosiahne normy. I tak u wsiomu. Nasz nezwyczajnyj korabel pownistiuawtomatyzowanyj. Wse robysia z dopomohoju czutywych i rozumnych pry-adiw, szczo ywlasia eektrycznym strumom, jakym zabezpeczuju nas porta-tywni akumulatory weyczeznoji jemkosti, wyhotoweni specilno dla Kamowa naodnomu z eningradkych zawodiw. Zariadu cych akumulatoriw wystaczy na wnu-triszni potreby korabla na wsi sim z poowynoju misiaciw polotu. Ae my majemoszcze fotoeementnu zariadnu stanciju, jaka peretworiuje w eektrycznyj strumbezposerednio promeni Soncia. I cia helioeektrostancija je, tak by mowyty, awa-rijnoju.

    Wse, szczo je na korabli, krim joho dwyhuniw, mona zaminyty zapasnymyczastynamy, a dejaki osobywo waywi pryady i aparaty maju podwijnu i potrijnuzaminu.

    Dumajuczy pro koosalnu wahu toho wantau, jakyj nese korabel, ja w zacho-penni wid mohutnosti suczasnoji atomnoji techniky. Naszi dwyhuny due mali wporiwnianni z usim zorelotom, ae, nezwaajuczy na ce, taki potuni, szczo zmohynadaty korabewi weyczeznoji szwydkosti. Prawda, Kamow wwaaje ciu szwydkisnedostatnioju. Odnoho razu, koy zajsza mowa pro majbutni mipanetni poloty iwin znowu poakuwaw, szczo my etymo nadto powilno, ja zapytaw joho, czomuwin ne prymusyw dwyhuny popraciuwaty dowsze, koy my widlitay. Ade todi na-bray b szcze bilszoji szwydkosti! Win widpowiw tak:

  • Teoretyczno ce wirno, ae praktyczno sprawa skadnisza. Probema we-ykych szwydkostej upyrajesia w probemu materiu, z jakoho roblasia diuzy3 tainszi czastyny dwyhuna. Pry atomnomu rozpadi wynykaje weyczezna tempera-tura, a teper my ne majemo nastilky tuhopawkych metaliw, jaki mohy b wytry-maty takyj nagriw trywayj czas. Czysennymy doslidamy wstanoweno, skilky mo-u praciuwaty diuzy, i cioho czasu jakraz wystaczaje na widlit iz Zemli, Wenery iMarsa. Zapas doriwniuje kilkom chwyynam i pryznaczenyj dla neperedbaczenychwypadkiw. Nawi dla spusku na panety ja buw zmuszenyj postawyty szcze dwadwyhuny.

    A jak e poloty w atmosferi? spytaw ja. Dla nych my majemo dwyhunneweykoji potunosti, jakyj moe praciuwaty dowho, ae rozwywaje neweykuszwydkis. Nasz korabel je werszynoju suczasnoji techniky, ae win szcze ne dosko-nayj. Wimi, naprykad, toj fakt, szczo my ne moemo ni na odnu hodynu dowszezatrymatysia na Marsi. Chiba ce ne swidczy pro nasze widnosne bezsyla? Jakbykorabel maw bilszu szwydkis, naprykad sorok abo pjatdesiat kiometriw na se-kundu, abo chocza b trochy bilszu, ni szwydkis Zemli, to my mohy b ne zwaatyni na jaki terminy i probuty na Marsi stilky, skilky bude potribno. Ae teper myzwjazani. Ujawi sobi, szczo na Marsi trapysia neszczastia z kym-nebu z ekipauzorelota, naprykad, chworoba, wykykana newidomym nam mikrobom w atmos-feri panety. Pid czas widlotu podwijna sya wahy moe staty nebezpecznoju dlachworoho, nawi smertelnoju, i wse-taky my budemo zmuszeni wyetity nazad naZemlu toczno u wyznaczenu chwyynu, nezwaajuczy ni na jaki naslidky. Inakszeekspedycija zahyne pownistiu, bo my ne zmoemo nazdohnaty Zemlu. W ciomupolahaje nebezpeka naszoho polotu. Inszoji nebezpeky ja ne baczu.

    Meni zdajesia, szczo je j insza, skazaw ja. Meni dawno chotiosiazapytaty: czomu wy wwaajete nepotribnym dywytysia wpered? Ade korabelmoe zustritysia z odnym z tych bukajuczych ti, pro jaki wy meni sami howoryy.Chiba ne waywo swojeczasno pomityty take tio na szlachu korabla?

    Dywytysia wpered marno, widpowiw Kamow. Dribni czastoczky wseodno nemoywo pomityty na takij widstani, szczob mona buo wyty zachodiwproty zitknennia z nymy, a jakszczo na szlachu korabla trapysia krupne tio, topro nioho poperedy radiproektor.

    Szczo ce take? Chiba ja ne howoryw wam? Ni, Radiproektor, skazaw Kamow, ce ustanowka w pryncypi taka sama,

    jak i radiokacijna. Praciuje wona na ultrakorotkych chwylach i za tym e meto-dom widbyttia radichwyl. Jakszczo na szlachu radipromenia zustrinesia

    3 Diuzy wychidni kanay, po jakych prochodia hazy abo potik czastok, szczo sua dla oderanniareaktywnoji tiahy.

  • jaka-nebu pereszkoda, to cej promi powernesia nazad i das sygna pro peresz-kodu ta widsta do neji. Na naszomu korabli radiproektor praciuje bezpererwno,proszczupujuczy szlach zorelota, niby oswitluje dorohu. Joho robota nahadujezwyczajnyj switowyj proektor, i tomu joho tak nazway. Ja buw pewnyj, szczo wyznajete pro nioho.

    Wpersze czuju, skazaw ja. Ce moho statysia tilky tomu, szczo wasza pidhotowka do polotu prowady-

    asia pryskorenymy tempamy. A wtim, dodaw win, my nawriad czy poczu-jemo koy-nebu sygna pro nebezpeku. Zustricz z krupnym tiom, jake moe butynebezpecznym dla korabla, treba wwaaty wy kluczenoju. Nawi najdribniszi po-roszynky reczowyny w mipanetnomu prostori znachodiasia odna wid odnoji zadekilka kiometriw.

    Ae wy wse-taky wymahajete wid nas zaczyniaty dweri? Tak, bo my ne majemo prawa ryskuwaty uspichom ekspedyciji. Jakszczo

    isnuje chocza b teoretyczna nebezpeka, my zobowjazani wyty zachodiw proty neji. Ja czuw, szczo meteory litaju rojamy, skazaw ja. Koy takyj rij zu-

    striczajesia z Zemeju, to mona sposterihaty fejjerwerk padajuczych zirok. Dla Zemli, widpowiw Kamow, pry jiji weyczeznych rozmirach ci roji

    sprawdi due husti, ae dla naszoho korabla wony due ridki. Jakszczo my zustri-nemosia z najbilsz zimknutym iz cych rojiw, to proetymo kri nioho, nawi nepomitywszy. Kona czastoczka w nych prypadaje na dekilka kubicznych kiome-triw prostoru.

    Wychody, szczo mipanetni podoroi cikom bezpeczni.Kamow znyzaw peczyma. Wse na switi widnosne, skazaw win. Tak samo i z mipanetnymy

    podoroamy. Kosmicznyj korabel moe etity tysiaczu rokiw i ne zustrity odnohometeora, ae moe zitknutysia z nym w perszu hodynu polotu. W usiakomu razi,katastrofa zorelota w sotni raziw mensz imowirna, ni zaliznycznoho pojizda, ae ludy jizdia zaliznyciamy.

    Pisla cijeji rozmowy ja perestaw dumaty pro mandriwni tia i naslidky zu-striczi z nymy, chocza z samoho momentu widlotu iz Zemli ce pytannia mene chwy-luwao. Kilka raziw ja poczynaw z Kamowym rozmowu na ciu temu, ae win czo-mu ni razu ne zhadaw pro radiproektor. A obydwa astronomy nastilky zajniatirobotoju, szczo w nych prosto nemaje czasu howoryty na taki temy.

    Pajczadze spy ne bilsze pjaty hodyn na dobu. A koy spy Bieopolkyj, ja wza-hali ne znaju. Koy b ja ne pryjszow w obserwatoriju, win zawdy tam. Jako jawysowyw Kamowu swoji pobojuwannia, szczo taka bezpererwna robota moedue poznaczyty na zdorowji naszych astronomiw.

    Tut niczoho ne zrobysz, widpowiw Kamow. Wpersze za wsiu istorijunauky astronomija maje moywis praciuwaty za meamy atmosfery Zemli. Nedywno, szczo naszi wczeni z zachopenniam korystujusia cijeju moywistiu. Na-sze z wamy zawdannia namahatysia poehszyty jim praciu.

    Mynuo we ponad dwa misiaci z toho momentu, jak my zayszyy Zemlu.

  • yttia na korabli wwijszo u twerdo wstanoweni ramky. Wynyk rozporiadok dnia,wirnisze, ne dnia, a dwadciaty czotyrioch hodyn, bo zminy noczi i dnia u nas ne-maje. U pewni hodyny my zbyrajemosia wsi razom snidaty, obidaty czy weczeriaty.Nemaje ni stoa, ni stilciw. My roztaszowujemosia chto jak chocze, prosto na powi-tri i na ciu oporu stawymo posud z charczamy. Niszczo ne moe ni wpasty, niperekynutysia. Tariok nemaje, za cych umow wony nepotribni. Jimo my rizno-manitni konserwy, smaczni i poywni, wyhotoweni specilno dla nas, prosto z ba-nok. Pjemo ne wodu, a rizni soky, szczo mistiasia w zakrytij posudyni, z jakojinapij treba wysmoktuwaty czerez hnuczku truboczku, bo nijaki zusyla ne mouprymusyty newahomu ridynu wyyty. Meniu riznomanitne, i w nas nemaje pid-staw skarytysia na charcz. U kadowij korabla skadeno byko tysiaczi paketiw,poznaczenych poriadkowymy nomeramy, w konomu z jakych odnorazowa por-cija dla czotyrioch czoowik. Wse, szczo yszajesia, banky, poroni pakety, posudz-pid ridyny i resztky jii potraplaje w osobywyj aparat, de wse ce spalujesiaeektrycznym strumom i wykydajesia nazowni czerez luk, szczo nahaduje swojejukonstrukcijeju prystrij dla wykydannia torpedy na pidwodnomu czowni. Zrozu-mio, szczo cej popi ne moe nikudy wpasty, a ety slidom za korabem. Kamow,smijuczy, howoryw, szczo nasz korabel tiahne za soboju szejf i szczo my pozbu-demosia joho tilky z dopomohoju Wenery, Marsa i Zemli, koy wetymo w jichniatmosfery. Same tomu, szczo Kamow ne chotiw zabrudniuwaty atmosferu na-szymy pokykamy, my spalujemo jich, wytraczajuczy na ce eektroenergiju. Awtim, nam ne dowodysia chwyluwatysia, szczo jiji newystaczy.

    Dni mynaju odnomanitno, ae razom z tym nawdywowyu szwydko. Nuhu-waty nam nikoy. Konyj zajniatyj swojeju pewnoju robotoju. Na naszomu korablizawdy odnakowa temperatura powitria. Wono czyste i zowsim pozbawene pyu.Ja nikoy ne poczuwaw sebe tak dobre, jak zaraz. W naszych umowach fizycznojipraci nema. Bu-jakyj najwaczyj predmet ja mou perenesty z miscia na miscebez najmenszoho zusyla.

    Strywajte! skazaw Kamow, koy poczaasia pro ce rozmowa. Koy wypowernete na Zemlu, wy budete wtomluwatysia wid konoho ruchu. Wasze tiodowho zdawatymesia wam wakym i nezhrabnym. Najbyczym czasom wy pere-konajetesia, szczo nawi toho korotkoho stroku, jakyj mynuw z momentu startu,buo we dosy, szczob widuczyty was wid wahy.

    Pro szczo wy howoryte? zapytaw ja. Ja howoriu pro toj moment, koy do was powernesia wasza zwyczajna

    waha. A koy ce bude? Todi, koy my pocznemo spusk na Weneru. Wetity w jiji atmosferu z tijeju

    szwydkistiu, jaku maje korabel, oznaczao b spayty joho tertiam ob hazowu obo-onku panety. Dowedesia zahalmuwaty zorelit, a ce wykycze pojawu wahy.Widjemne pryskorennia doriwniuwatyme desiaty metram w sekundu za sekundu,a ce jakraz widpowidaje pryskorenniu syy wahy na Zemli.

    A z jakoju szwydkistiu my wetymo w atmosferu Wenery?

  • Iz szwydkistiu simsot dwadcia kiometriw na hodynu, Skilky czasu potribno bude, szczob zahalmuwaty korabel? Sorok sim chwyyn odynadcia sekund. Ae ce ne oznaczaje, szczo my maje

    hodynu stradatymemo wid roboty naszych dwyhuniw, jak ce buo, koy my widli-tay z Zemli. Wony praciuwatymu znaczno tychsze, i w szoomi wy jich edwe po-czujete. Krim toho, ne dowedesia lahaty, i wy zmoete sposterihaty spusk na pa-netu z wikna.

    Ja z weyczeznoju cikawistiu czekaju cijeji znamennoji podiji. Neskinczennodowhymy zdajusia meni ti pja dniw, jaki widdilaju nas wid neji. Moje neterpin-nia take weyke, szczo ja nawi jako skazaw Pajczadze, szczo nasz korabel powze,mow czerepacha.

    Arsen Georgijowycz zasmijawsia. Dobre, szczo Kamow ne czuje was, skazaw win. Niczoho obrazywoho w mojich sowach nemaje. Chiba jomu samomu ne

    choczesia szwydsze dosiahty Wenery? Choczesia, due choczesia! weseo widpowiw Pajczadze. A Kostian-

    tynowi Jewgenijowyczu ne choczesia. Win serdysia zorelit ety nadto szwy-dko.

    Ce buo wirno. Bieopolkyj sprawdi kilka raziw wysowluwaw nezadowoen-nia z toho, szczo korabel ety nadzwyczajno szwydko i szczo ce zawaaje joho spo-stereenniam.

    Koy b mih Kostiantyn Jewgenijowycz, prodowuwaw Pajczadze, tozupynyw by korabel. Sydiw by bila teeskopa, jak na Zemli, misia, dwa, try, poky wystaczy kysniu.

    I powernuwsia b na Zemlu, ne dosiahnuwszy ni Wenery, ni Marsa. Abo zowsim zabuw by powernutysia, smijuczy, skazaw Pajczadze. Po-

    riwniannia naszoho korabla z czerepachoju rozweseyo joho.Wzahali Pajczadze ochocze zawody artiwywi rozmowy, szczo zowsim ne

    stosujusia naszoho polotu. Cym win znaczno widrizniajesia od Bieopolkoho, ja-kyj ne tilky nikoy ne smijesia, ae j usmichajesia due ridko.

    W perszi dni rejsu Pajczadze czasto artuwaw pid czas roboty, ae, pereko-nawszy, szczo joho towaryszewi ci arty ne podobajusia, zowsim prypynyw jich,rozwaajuczy duszu w rozmowach zi mnoju i Kamowym.

    Meni zdajesia, szczo u Kostiantyna Jewgenijowycza lubow do nauky zahu-szaje wsi inszi poczuttia. Win nikoy ne bere uczasti w naszych rozmowach pro tojczas, koy korabel powernesia na Zemlu, i nawi stawysia do nych z jawnoju ne-pryjazniu.

    Zanadto strimkyj ruch korabla same tomu wykykaje joho newdowoennia:win bojisia, szczo ne wstyhne zjasuwaty najcikawisze, a cikawy joho tak bahato,szczo nam slid buo b etity ne na Mars, a prynajmni na panetu Uran. Taka podo-ro trywaa b maje pja rokiw w odyn kine!

    Swij szczodennyk ja pyszu dla sebe. Jakszczo moja dumka wyjawysia nepra-wylnoju, to ja budu due radyj. Ja chotiw by, szczob Bieopolkyj, jakoho ja hyboko

  • powaaju, buw bilsz ludianyj. Koy b win rozsmijawsia tak samo szczyro, jak ceroby Pajczadze, to ta newowna, ae jasno widczutna stina strymanosti, jaka wi-dokremluje joho wid nas trioch, odrazu b powayasia; ta, na al, ce poky szczozdajesia zowsim nemoywym.

    Ae ja due uchyywsia wbik. Osnowna tema, jakij pryswiaczeno mij siohod-nisznij zapys, ce Wenera, do jakoji my nabyajemosia.

    Szcze na Zemli ja proczytaw knyhu Bieopolkoho pro panety soniacznoji sys-temy, szczob ne due wyjawlaty swoje neuctwo w pytanniach astronomiji. Ta wse tych zna, jaki ja poczerpnuw, jawno nedosy. Szczo my zmoemo pobaczyty,pronyknuwszy pid chmary Wenery? Jaki szansy na te, szczob wyjawyty na nijyttia, i jakym moe buty ce yttia? Z usima cymy pytanniamy ja zwernuwsia doKamowa.

    Zapytajte Kostiantyna Jewgenijowycza, widpowiw win. Kraszczohoznawcia soniacznoji systemy wy ne znajdete.

    Ja ne nawaywsia pererwaty robotu Bieopolkoho i poczekaw, poky nastaneczerhowyj snidanok.

    Kostiantyne Jewgenijowyczu! skazaw ja, koy my zibraysia w kajuti Ka-mowa, de buy dublujuczi pryady hoownoho pulta i mona buo steyty za nymypid czas jidy. Czy ne moete wy rozpowisty pro panetu Weneru, do jakoji mynabyajemosia?

    Szczo same wy choczete znaty? spytaw win. Te, szczo widomo pro neji nauci. Szyroka programa, zauwayw Pajczadze. Zwyczajno, ne wse, pospiszyw ja skazaty, a tilky osnowni dani. Szczo

    my pobaczymo na nij? Persze wasze zapytannia, skazaw Bieopolkyj, nadto szyroke, a na

    druhe niczoho widpowisty. Paneta Wenera schowana pid towstym szarom chmar,jaki nikoy ne rozchodiasia. Wse, szczo my pro neji znajemo, stosujesia tilky wer-chnich szariw jiji atmosfery. Powerchni panety nichto nikoy ne baczyw, i szczowona soboju jawlaje, nichto ne znaje. Hipotezy i prypuszczennia, chocza j korysnidla rozwytku nauky, ae ne mou pretenduwaty na dostowirnis.

    A szczo nauka prypuskaje? zapytaw ja. Prypuszczennia, obgruntowani na danych, szczo u nas je, skazaw Bieo-

    polkyj, nazywajusia roboczymy hipotezamy. Ja pereliczu wam ti dani, jakimy majemo szczodo Wenery, ae nawriad czy powidomlu wam szczo-nebu nowe.Paneta widdaena wid Soncia w seredniomu na sto wisim miljoniw kiometriw,tobto maje na sorok dwa miljony kiometriw mensze, ni Zemla. Wona nasza naj-bycza susidka w prostori, jakszczo ne braty do uwahy Misiacia i dejakych aste-rojidiw. Szwydkis ruchu po orbiti doriwniuje maje trydciaty pjaty kiometram nasekundu. Czas, protiahom jakoho widbuwajesia odyn pownyj obert nawkoo Son-cia, abo rik Wenery, stanowy nul ciych i szistdesiat dwi sotych zemnoho roku,abo, inaksze kauczy, byko semy z poowynoju misiaciw. Radis panety stano-

  • wy dewjanosto sim sotych radisa Zemli, ote, jiji dimetr tilky na pjatsot pjatde-siat sim kiometriw menszyj wid zemnoho. Obydwi panety maje odnakowi za roz-mirom. Czas obertannia Wenery nawkoo jiji osi abo trywalis jiji dnia tocznonewidomyj. Ce te pytannia, jake my z wamy powynni wyriszyty. Zemni astronomyschylni dumaty, szczo pryywni syy, jaki wykykajusia na Weneri Soncem, powy-nni buy due zahalmuwaty jiji obertannia i szczo odyn de na nij, mabu, doriw-niuje kilkom naszym tyniam, ae cioho ne mona skazaty napewno. Zawdiakybykosti do Soncia Wenera distaje swita i tepa bilsze, ni Zemla, i jiji seredniatemperatura wyszcza wid zemnoji. Najawnis towstoho szaru chmar powynna wy-kykaty pid nymy tak zwanyj oranerejnyj efekt; prypuskaju, szczo tempera-tura powerchni panety wyszcza, ni u tropikach na Zemli. U werchnich szarachatmosfery Wenery zemni spektrografy wyjawyy bahato wuhekysoho hazu izowsim ne wyjawyy kysniu. Oce i wse, szczo moe skazaty zemna astronomija.Prypuskaju, szczo powerchnia Wenery wkryta okeanamy i zabooczenymy prosto-ramy suszi. Wwaajesia maojmowirnym, szczo na cij paneti je yttia. Ja nawmy-sne pidkresyw sowo zemni spektrografy i zemna astronomija, bo na na-szomu korabli astronomija wnesa istotni poprawky do cijeji kartyny.

    Win podywywsia na Pajczadze, i Arsen Georgijowycz posmichnuwsia. Spektralnyj analiz, skazaw win, maje na Zemli woroha. Ce nasza at-

    mosfera. Wona zatrymuje i wykrywlaje swito nebesnych ti jedyne dereo, zjakoho my czerpajemo znannia pro fizycznu pryrodu zirok i panet. Naprykad,ozon w atmosferi Zemli ne propuskaje ultrafietowoho prominnia, obmeuje ode-ruwanyj spektr. Budowa zemnoji atmosfery ne zowsim wywczena. Ne dowodysiadywuwatysia netocznosti naszych zna. W obserwatoriji korabla inszi umowy. At-mosfery tut nemaje. Wdaosia distaty powniszi, szyrszi spektry. Po nych wyjawyyte, szczo wypao z uwahy na Zemli. My diznaysia bilsze, a ce dao zmohu zrobytywysnowky.

    Jaki? spytaw ja. W tomu pytanni, jake was cikawy, widpowiw Bieopolkyj, tobto w

    pytanni pro Weneru, Arsen Georgijowycz wstanowyw nadzwyczajno waywyjfakt, a same: w jiji atmosferi ne tilky isnuje kyse, ae joho nawi bahato; a ce daozmohu zrobyty wysnowok, szczo na powerchni Wenery je rosynnyj pokryw, bo na-jawnis wilnoho kysniu wako pojasnyty czym-nebu inszym. A ce, w swojuczerhu, dowody najawnis yttia.

    Rosynnoho, skazaw Kamow. Wy choczete skazaty, szczo twarynnoho yttia tam nema? spytaw ja. Ja choczu tilky pidkresyty, szczo sowa Kostiantyna Jewgenijowycza pro

    najawnis yttia na Weneri ne treba rozumity tak, szczo na nij isnuje take sameyttia, jak na Zemli, widpowiw Kamow.

    Ae mou tam isnuwaty najperwisniszi istoty, naprykad, w okeanach? Mou, ae ne obowjazkowo. Nauka wwaaje, szczo koy de-nebu isnuju

    umowy, jaki spryjaju wynyknenniu yttia, to yttia tam, tak czy inaksze, a wyny-kaje. Na Weneri taki umowy isnuju i, jak mona teper z pewnistiu skazaty, wony

  • we pryzwey do wynyknennia yttia w formi rosyn, ae czy nabuo ce yttia in-szych widomych nam form, skazaty, zwyczajno, ne mona.

    Ae jakszczo tam je ci formy, czy zmoemo my wyjawyty jich? Ce zaey wid Sergija Oeksandrowycza i od was, widpowiw Pajczadze.

    Czym bilsze nabyzysia korabel do powerchni panety, czym kraszcze zafiksu-jete na fotopliwku wse baczene, tym ehsze bude widpowisty na wasze zapytannia.

    Ja pocikawywsia, skilky czasu my probudemo w atmosferi Wenery. Ne bilsze desiaty-dwanadciaty hodyn widpowiw Kamow. Ja dumaju,

    zwernuwsia win do Bieopolkoho, skeruwaty korabel tak, szczob uwijty watmosferu na liniji terminatora4 i proetity czerez usiu dennu poowynu. Jakszczoobertannia panety sprawdi take powilne, jak prypuskaju, to na ce potribno budene bilsze desiaty hodyn. Moe statysia, szczo chmary dochodia a do samoji po-werchni panety, i my, takym czynom, opynymosia w hustomu tumani. W ciomuwypadku my probudemo w atmosferi Wenery riwno stilky, skilky potribno budeBorysowi Mykoajowyczu na joho znimky. Wam, znowu zwernuwsia win domene, treba pryhotuwatysia do takoji obstanowky. Dowedesia znimaty w in-fraczerwonomu prominni, a ja podbaju, szczob szar tumanu, szczo widdilaje naswid powerchni, buw jakomoha tonszym.

    W tumani ehko naetity na jaki-nebu hory, zauwayw Bieopolkyj. Rysk, zwyczajno, je, ae ne takyj we j weykyj. Ja spodiwajusia, szczo ra-

    diproektor poperedy pro pereszkodu zazdaehi.

    4 Terminator mea swita i tini. W danomu wypadku jdesia pro meu, szczo widdilaje oswitenu cza-stynu panety wid neoswitenoji.

  • Ralf Bejson, spiwrobitnyk gazety ju-Jork tajms, wbih do kabinetu CzarlzaChephuda, zadychajuczy wid chwyluwannia. Win ne siw, a wpaw u kriso bila py-mowoho stoa chaziajina i, wako dychajuczy, skazaw tilky odne sowo:

    Poetiy!..Chephud pokaw pero i, zsunuwszy browy, pylno podywywsia na Bejsona. Jak wy skazay? powilno zapytaw win. Wony poetiy. Ja tilky szczo czuw po radi. Siohodni o desiatij hodyni za

    moskowkym czasom zorelit Kamowa wziaw start!Chephud wyjniaw chustoczku i wyter ob. Kudy? spytaw win ochrypym hoosom. Na Mars. Nas wyperedyy. Na Mars? Chephud kilka chwyyn dywywsia na Bejsona, szczo rozmir-

    kowujuczy. Ce dywno, Ralf! skazaw win. Szczo Kamow zbyrawsia na Mars,ja znaju, ae cia paneta teper w nezrucznomu pooenni dla polotu na neji z tijejuszwydkistiu, jaku powynen maty, po-mojemu, zorelit Kamowa. Tut szczo ne tak!A ne buo skazano, koy wony dumaju powernutysia?

    Na poczatku lutoho nastupnoho roku i nawi bilsz toczno 11 lutoho.Krim toho, peredaway, szczo Kamow maje namir ohlanuty po dorozi Weneru.

    Chephud pidwiw browy. On jak! Nawi Weneru?.. Pobaczymo!Win uziaw cyrkul, oharyfmicznu linijku, arkusz paperu i, rozsteywszy joho

    na stoli, poczaw kresyty schemu soniacznoji systemy. Bejson, wstawszy z krisa,steyw za joho rukoju.

    O pooennia Zemli, Marsa, Wenery na siohodni, skazaw Chephud. A otut, dywisia, Ralf, bude Zemla w de jichnioho powernennia, tobto 11 lutoho.Ne torkajuczy poky szczo pytannia pro szwydkis jichnioho zorelota, mona pry-pustyty taku najkonomiczniszu trajektoriju polotu. Chephud prowiw na ar-kuszi punktyrnu liniju. A zwidsy wychody

    Win zamowk i porynuw u obczysennia.Bejson terplacze daw rezultatiw. Szczob ne zawaaty Chephudu, win znowu

    siw u kriso i wziaw u ruky tilky szczo zrobene kresennia. Pozbawenyj fantaziji,win ne mih zbahnuty wsijeji grandiznoji weyczi toho, szczo buo zobraeno naciomu neweyczkomu arkuszi paperu. Jomu zdawaosia due prostym zdijsnytyszlach, namiczenyj tonkoju punktyrnoju linijeju, po jakomu, z konoju sekundojuwiddalajuczy od Zemli, ety zaraz rosijkyj zorelit. Win pryhadaw poczute po ra-di prizwyszcze urnalista, jakyj bere uczas u poloti, Melnykow i edwe stry-maw baannia rozirwaty kresennia.

    Wse propao Wsi pany zahynuy Hroszi i sawa, jaki buy, zdawaosia,twerdo zabezpeczeni, bezpoworotno wtraczeno

  • Win tupo dywywsia na biyj arkusz, ne pidozriwajuczy, szczo trymaje w ru-kach maje tocznu kopiju rysunka, zrobenoho Kamowym dwa misiaci tomu w Mo-skwi.

    Mynuo piwtory hodyny. Zwidsy wypywaje, skazaw Chephud, prodowujuczy frazu, nenacze ne

    buo nijakoji pauzy, szczo jichnia szwydkis powynna buty ne mensze dwadciatywomy kiometriw na sekundu, pry umowi ne spuskatysia na powerchniu niWenery, ni Marsa. Bilsze nijak jichnij marszrut zdijsnyty ne mona, a inszoho jane mou sobi ujawyty. Ne dumaw, szczo wony zumiju dobytysia takoji szwydkosti.

    Wy bahato czoho ne dumay, Czarlz! Bejson ne prychowuwaw zosti. Kamow ne wpersze poszyw was u durni.

    Ne urisia, Ralf! Szcze ne wse wtraczeno! My szcze moemo borotysia znymy. Szcze je nadija!

    Jaka? Ja jiji ne baczu. Wasz zorelit, szwydkis jakoho mensza Dwadcia czotyry kiometry. Ne moe dohnaty Kamowa, zakinczyw Bejson. Dohnaty ne moe, spokijno skazaw Chephud, ae perehnaty, ja du-

    maju, zmoe.Bejson rozhubeno podywywsia na nioho. Ja was ne rozumiju! skazaw win. A tymczasom ce due prosto, widpowiw Chephud. Dwyhun moho ko-

    rabla moe praciuwaty desia chwyyn i pry pryskorenni sorok metriw w sekunduza sekundu daje nam szwydkis dwadcia czotyry kiometry, tocznisze dwadciatry i wisim desiatych. Zbilszywszy pryskorennia pid czas zlotu do pjatdesiaty me-triw, my distanemo kincewu szwydkis dwadcia dewja z poowynoju kiometriw.A cioho cikom dosy, szczob perehnaty Kamowa, tym bilsze, koy my ne robyty-memo haka, szczob ohlanuty Weneru.

    Wy wpewneni w ciomu? zapytaw Bejson, w serce jakoho sowa Chephudaposijay nadiju.

    Wpewnenyj, ae tilky w tomu razi, koy my pocznemo polit ne piznisze de-siatoho ypnia.

    Wako wstyhnuty zakinczyty wsiu pidhotowku tak szwydko. Ja zroblu wse, szczob wstyhnuty, skazaw Chephud. W naszomu roz-

    poriadenni sim dniw. Jakszczo energijno wziatysia za dio, my wstyhnemo.Pryjizdi do mene zawtra o dewjatij hodyni.

    Koy urnalist piszow, Chephud dowho sydiw, hyboko zadumawszy. Win do-bre rozumiw, szczo pryjniate nym riszennia dowesty pryskorennia do pjatdesiatymetriw zahrouje nadzwyczajno tiakymy naslidkamy dla zdorowja. We popered-nia cyfra sorok metriw perewyszczuwaa dopustyme nawantaennia na or-ganizm maje w piwtora raza. Medycynoju wstanoweno, szczo ludyna moe bezszkody dla sebe perenesty pryskorennia trydcia metriw w sekundu za sekundu,ae j to pry umowi, szczo ce pryskorennia dijatyme ne bilsze odnijeji chwyyny. Awin zbyrawsia piddaty sebe i swoho suputnyka pjatyrazowomu zbilszenniu syy

  • wahy na protiazi desiaty chwyyn. Prawda, win maw namir zastosuwaty zanuren-nia u wodu, ae ne buw pewnyj, szczo ce das pozytywnyj rezultat. Rysk buw dueweykyj, wyboru ne zayszaosia. Abo rysknuty abo widmowytysia wid boroby ibuty swidkom cikowytoji peremohy swoho supernyka.

    Pered oczyma Chephuda odna za odnoju promajnuy kar tyny cijeji bahato-ricznoji boroby mi nym i rosijkym konstruktorom. Dosi Kamowu wdawaosiabuty perszym. Teper Chephud maw ostanniu moywis uziaty rewansz za wsi my-nuli porazky. To newe widmowytysia wid cijeji moywosti, pobojujuczy poszko-dyty swoje zdorowja!

    Nechaj ja na wse yttia zayszusia inwalidom, podumaw win, ae spo-czatku peremou was, mister Kamow!

    Pro swoho moodoho suputnyka Chephud w ciu chwyynu nawi ne zhadaw.* * *

    Imja Czarlza Aldernona Chephuda buo due popularne w SpouczenychSztatach. Taanowytyj inener i widomyj teoretyk zorepawannia, win buw kon-struktorom perszoji w switi stratosfernoji rakety z atomnym reaktywnym dwyhu-nom.

    Zrobywszy na nij perelit czerez Atantycznyj okean i widrazu zayszywszydaeko pozadu wsi dosiahnuti do cioho rekordy szwydkosti (perelit trywaw tilkyodnu hodynu pjatnadcia chwyyn), win prosawywsia na we swit. W interwjupisla cioho perelotu Chephud zajawyw, szczo nastupnyj polit bude za mei Zemli.

    Amerykanki gazety prozway Chephuda Zorianym kapitanom. Na ce ni-komu szcze ne widomyj radiankyj inener Kamow u statti, szczo witaa uspichamerykankoho konstruktora, zauwayw, szczo takyj tytu trochy peredczasnyj.

    Formalno Kamow prawyj, skazaw Chephud w rozmowi z koresponden-tom gazety, jakyj zapytaw, szczo win dumaje pro ciu frazu, ae perelit czerezokean i polit, naprykad, do Misiacia, mao czym widrizniajusia odyn wid odnoho.Wid stratosfernoji rakety do zorelota odyn krok, i ja nezabarom zroblu cej krok.

    Tak dumaw Czarlz Chephud, ae nasprawdi wyjszo inaksze, i perszyj krok naszlachu zawojuwannia mipanetnych prostoriw zrobyw ne win, a toj samyj ra-diankyj inener Kamow, skromne zauwaennia jakoho, potonuwszy w potocichwaebnych statej, dobre zapamjataosia Chephudu.

    Z cioho czasu poczaasia mi nymy wperta boroba za perszis u mipanet-nych perelotach.

    Uriad Spouczenych Sztatiw wsilako pidtrymuwaw Chephuda.Namir Chephuda perszym dosiahty Misiacia, a potim Wenery i Marsa prypaw

    tako do duszi bahatiom finansowym magnatam, jaki spodiwaysia prybraty do rukrozrobky cinnych kopayn, szczo mohy tam wyjawytysia. Wony ne szkoduwayhroszej, szczob zdijsnyty cej proekt.

    Perszoju metoju Chephuda buw Misia, bo Kamow tilky obetiw joho, ne spu-stywszy na powerchniu.

  • Chephud energijno buduwaw swij zorelit