Magazyn STYLE | kwiecień 2012

36

description

Wierzmy w cuda – zdarzają się częściej, niż się tego spodziewamy! To będzie inny wstępniak, ponieważ wydarzyło się przed chwilą coś tak niesamowitego, że na niczym innym nie mogę się skupić, jak na tym mega pozytywnym doświadczeniu.

Transcript of Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Page 1: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 2: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 3: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 4: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Spotkania towarzyszące wystawie

23 kwietnia / godz. 17.00 / wstęp 5 złTeatr w działaniu Małgorzata i Bartosz Szydłowscy – – Teatr Łaźnia Nowa z Krakowa

29 maja / godz. 17.00 / wstęp 5 złTeatr-MiastoMałgorzata Bulanda i Jacek Głomb – – Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

13 czerwca / godz. 17.00 / wstęp 5 złWaldemar Major Fydrych – zało-życiel i lider ruchu Pomarańczowa Alternatywa

18 kwietnia – 12 lipca

Muzeum Śląskie / al. W. Korfantego 3 40-005 Katowice / tel. 32 779 93 00

fax 32 779 93 67 e-mail: [email protected]

www.muzeumslaskie.plCentrum Scenografii Polskiej

pl. Sejmu Śląskiego 2 40-032 Katowice / tel. 32 251 57 14

fax 32 251 51 67e-mail: sekretariatcsp@sceno-

grafia-polska.pl www.scenografia-polska.pl

Page 5: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 6: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

tekst: Anna Cichowska

temat główny

www.magazynstyle.pl/26/20126

GWyboista droga do

gwiazdImponujące czołówki telewizyjne, gwiazdorzy w roli jurorów, wielkie kampanie reklamowe i znani prowadzący - programy

z gatunku talent show od wielu lat cieszą się ogromną oglądalnością. Na castingach pojawiają się tłumy ludzi, którzy pragną pokazać swój talent i być sławnymi. Ale czy telewizyjne

konkursy są bramą do wielkiej kariery? Na pewno dają uczestnikom nadzieję na zdobycie popularności i pieniędzy,

a widzom zapewniają dobrą zabawę i emocje.

AlicjA jAnosz | foto: Anna Powierża

Page 7: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

trzy różne fale emocji. Najpierw zaskoczenie i ra-dość z wygranej, potem wielki niepokój podczas prac nad solowym albumem, aż wreszcie baty za te nagrania. Jednym słowem rozczarowanie tym, że zarówno media jak i publiczność najpierw wyraziły zachwyt, a potem potępienie za coś, na co nie mia-łam żadnego wpływu – wspomina Alicja Janosz. – Bałam się, że jeśli nie wykorzystam szybko swojej popularności i nie popłynę z nurtem, co wszyscy doradzali, to publiczność o mnie zapomni i zmarnuję swoją szansę. Miałam siedemnaście lat, a wtedy zwykle jest się bardzo ufnym i naiw-nym – dodaje piosenkarka.

Decyzje o tym, jak ma wyglądać kolejnych pięć albumów piosenkarki, całkowicie należały do wytwórni. Płyty nigdy się nie ukazały. W czerwcu 2009 roku Alicja Janosz na swojej oficjalnej stronie internetowej zamieściła wiadomość o zakończeniu współpracy z wytwórnią płytową Sony BMG Po-land.

Po przerwie wokalistka wróciła na muzyczną scenę. Niedawno ukazała się jej najnowsza płyta zatytułowana „Vintage”, zaś od ponad czterech lat Alicja Janosz koncertuje z zespołem HooDoo Band. Ma także zaplanowaną trasę koncertową z Carlosem Johnsonem, bluesmanem z Chicago. – Cieszę się, że dzięki rozpoznawalności moje-go nazwiska, którą bez wątpienia zawdzięczam „Idolowi”, wiele osób sięga po mój nowy krążek – mówi piosenkarka. – Jednak ciągle bywam oce-niana przez pryzmat infantylnych piosenek, które nagrałam lata temu. Mam nadzieję, że z czasem publiczność zweryfikuje swoje opinie. Po prawie dziesięciu latach widzę, że decyzja o postawieniu na dobrą muzykę i własną, o wiele bardziej war-tościową drogę, była dla mnie najlepszą decyzją – dodaje.

www.magazynstyle.pl/26/2012 7

Telewizyjnym konkursom popularność i suk-ces zawdzięcza wiele polskich gwiazd. Jest wśród nich między innymi Justyna Stecz-

kowska, która ma na swoim koncie kilkanaście wydanych albumów i setki koncertów. Tak jak Ka-tarzyna Stankiewicz, Anna Wyszkoni i kilku innych wokalistów, rozpoczęła swoją karierę w jednym z najstarszych w Polsce telewizyjnych konkursów muzycznych „Szansa na sukces”. Potem pojawiły się kolejne programy i kolejne gwiazdy. Po zwycię-stwie w „Idolu” swoją pierwszą płytę nagrały Mo-nika Brodka, Ania Dąbrowska oraz Ewelina Flinta, program „Mam talent” pomógł spełnić marzenia akordeoniście Marcinowi Wyrostkowi. Czy talent show są zatem sposobem na to, by zostać wielką gwiazdą?

– Te programy ułatwiają drogę do kariery, pod warunkiem, że coś sobą reprezentujemy, mamy na siebie pomysł, najlepiej podparty jeszcze wie-loletnią pracą i zaangażowaniem. Pozwalają na skonfrontowanie własnej pasji z ogromną pu-blicznością – mówi Marcin Wyrostek. – Wygrałem program w dobrym momencie, ponieważ miałem już doświadczenie sceniczne i muzyczne, prowa-dziłem też dwa świetne zespoły, które założyłem zaraz po studiach. Gdybym zwyciężył kilka lat wcześniej, pewnie nie wykorzystałbym tej szansy – przyznaje artysta.

Marcin Wyrostek swoje pięć minut wykorzystał umiejętnie. Pierwsza płyta artysty aż trzykrotnie pokryła się platyną, co oznacza, że sprzedała się w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy. Kolejna również ma już status platynowej. Nie każdy zwy-cięzca telewizyjnego show potrafi jednak wygraną przekuć w sukces. Nie udało się to Alicji Janosz, finalistce pierwszej w Polsce edycji programu „Idol”.

Dziewczyna z „Idola”Jej wygrana w programie była bardzo głośna. Mała siedemnastolatka z Pszczyny pokonała kil-ka tysięcy uczestników, aby w finale zmierzyć się z Eweliną Flintą i Szymonem Wydrą. Udało się, a w nagrodę otrzymała możliwość podpisania kontraktu płytowego. Jednak debiutancki album Alicji Janosz został ostro skrytykowany. Dwa lata później, za namową Piotra Banacha, założyciela grupy Hey i Indios Bravos, piosenkarka na jakiś czas zniknęła z muzycznej sceny.

– Wygrana w „Idolu” przyniosła mi mnóstwo rado-ści, ale również pociągnęła za sobą konsekwencje. Główną i jedyną nagrodą był kontrakt fonogra-ficzny, zawarty niestety na bardzo niekorzystnych dla mnie warunkach. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Po zwycięstwie spłynęły na mnie

ANNA LARYSZ

foto: Justyna Grzesik

MARciN KocZotfoto: Małgorzata Nędza

Page 8: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

a nie z podkładami. Potem dowiedziałam się, że ocenia się tylko głos i to jeszcze bardziej mnie zachęciło. Poza tym chciałam przypomnieć się pu-bliczności – wyjaśnia Marta Florek. – Sporo osób pamięta uczestników takich programów. Poza tym każdy lubi oglądać zwykłych ludzi, którzy robią niezwykłą karierę – dodaje wokalistka.

– Ja cały czas dążę do tego, żeby móc pokazać, jaka muzyka siedzi mi w głowie. Popularność oraz wygrana w programie mogłyby mi w tym pomóc – uzupełnia Marcin Koczot.

Po konkursie w duetach, czyli tak zwanej bitwie, wokaliści otrzymali od jurorów bardzo pozytywne opinie. A jednak Kayah wybrała ich rywali.

– Po werdykcie miałem mieszane uczucia. Wi-docznie tak miało być, ale wyciągnąłem z pro-gramu kolejne wnioski, a sobie nie mogę niczego zarzucić. To jest dla mnie najważniejsze – mówi z uśmiechem Marcin Koczot. – Sądzę, że do-bry głos i talent to podstawa, ale trzeba jeszcze wstrzelić się w gusta – dodaje.

– Byłam zaskoczona decyzją Kayah po tym, jak ju-rorzy podkreślili moje umiejętności warsztatowe, jednocześnie zaznaczając, że moja rywalka popeł-niła wiele błędów – przyznaje Marta Florek. – Po programie Kayah powiedziała, że jest przekonana, że ja i tak sobie poradzę na rynku muzycznym, więc może to miało wpływ na jej wybór. Wiedziała, że ja i tak będę śpiewać – dodaje artystka.

Udział w programie nie zmienił wiele w ich pra-cy zawodowej. Marcin Koczot nadal występuje z Patrycją Markowską, śpiewa także regularnie na improwizowanych jam sessions. Marta Flo-rek planuje nagrać płytę w folkowych klimatach podkreślając swoje góralskie pochodzenie. Obo-je nie wykluczają, że jeszcze kiedyś wystąpią w talent show.

Sposób na wygranąChociaż zwycięstwo w finale nie jest gwarancją osiągnięcia sukcesu, tysiące chętnych nadal pró-buje swoich sił w kolejnych edycjach kolejnych programów. Do Zabrza na eliminacje do drugiej edycji „X Factora” zgłosiło się około trzech tysię-cy chętnych. Przed głównymi jurorami w ciągu dwóch dni stanęło prawie dwustu z nich. Castingi trwały po kilkanaście godzin.

– Do Zabrza przyjechałam już na ósmą rano, ale przed jurorami stanęłam dopiero po dwudziestej. Widać było, że oni mają już po prostu dosyć – wspo-mina Ania Larysz, wokalistka zespołu The Best z Katowic. – Wykonałam utwór Tiny Turner „Sim-ply the best”. Publiczność zareagowała owacjami na stojąco, ale jurorom wyraźnie się nie spodoba-ło. Czesław Mozil skrytykował też wybór utworu. Wydaje mi się, że to, jaką śpiewasz piosenkę ma ogromne znaczenie – dodaje wokalistka.

Podobnie uważa Marcin Koczot, który ma już za sobą występy w programach „Zostań gwiazdą”, „Idol” oraz „The Voice of Poland”.– W „Zostań gwiazdą” śpiewałem utwór „Alive” grupy Pearl Jam. Wygrałem jeden z odcinków i dostałem się do finału, ale ostatecznie nie zwycię-żyłem. Wybrałem mało komercyjny utwór, bo taki właśnie chciałem zaśpiewać. I mam świadomość, że mogłem w ten sposób zmniejszyć swoją szansę na zwycięstwo – dodaje.

– Podczas występów emitowanych na żywo warto wiedzieć pewne rzeczy. Choćby to, jaki makijaż dobrze wygląda w telewizji, albo w którą kame-rę patrzeć, żeby widz miał poczucie, że śpiewasz „bezpośrednio do niego” – uważa Marta Florek znana z „Szansy na sukces”, muzycznego show „Hit generatora” oraz z występów na festiwalu w Opolu.– Przy odrobinie szczęścia albo odrobinie dobrych układów ktoś może ci to podpowiedzieć – dodaje artystka.

Pora na juroraMarta Florek i Marcin Koczot spotkali się w pro-gramie „The Voice of Poland” w grupie Kayah. Z muzyką związani są od lat. Marta w tym roku ukończyła Akademię Muzyczną w Katowicach na kierunku wokalistyka jazzowa. Podczas spotka-nia młodzieży z papieżem Benedyktem XVI na krakowskich Błoniach zaśpiewała dla sześciuset tysięcy ludzi. Z powodzeniem występuje też na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie oraz Gli-wickiego Teatru Muzycznego. Marcin Koczot od dziewięciu lat śpiewa z zespołem Patrycji Markow-skiej, a z grupą Spotlight i Magdą Femme wystąpił w eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji. Zarówno Marta, jak i Marcin liczyli na to, że udział w programie da im większą popularność i ułatwi realizację muzycznych planów.

– Od razu spodobało mi się to, że uczestnicy „The Voice of Poland” mają śpiewać z żywym zespołem,

Michał Gaszfoto: anna Paterek

Marta Florekfoto: Piotr Brodziński

Page 9: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Nie tylko muzykaW życiu zawodowym Kryspina Hermańskiego, fi-nalisty programu „You Can Dance”, tylko pozornie nic się zmieniło, chociaż propozycje współpra-cy nie posypały się jak z rękawa. Ze względu na ogromną popularność regularnie zapraszany jest na warsztaty taneczne oraz do udziału w różnych projektach.

– Nie zdawałem sobie sprawy, że program ma taką oglądalność. Jak wyszedłem na ulicę, to wydawało mi się, że „You Can Dance” oglądał każdy. Wszyscy mnie rozpoznawali – śmieje się Kryspin Hermański.

Zaraz po programie otrzymał propozycję udziału w serialu „Tancerze”. Niestety nie mógł z niej skorzystać, bo związany był jeszcze

Windą do nieba– Zwyciężyłem w dwunastym finale programu „Szansa na sukces” śpiewając piosenkę „Papie-rowe Ptaki”. Dostałem się do zespołu laureatów „Szansy na sukces”, poza tym uczestniczyłem w wielu programach i specjalnych koncertach nagrywanych dla telewizji – mówi Michał Gasz, zdobywca wielu muzycznych nagród, solista w ze-spole Piotra Rubika, a także wokalista, współkom-pozytor i autor tekstów w projektach ShaleyesH, GaDMu oraz FireFLY.

– Długo ogarniałem tę kolosalną dżunglę polskie-go środowiska muzycznego, aż ostatecznie udało mi się odkryć tajniki show-biznesu. A program z pewnością pomógł mi spełnić marzenia. Bez nie-go pewnie droga byłaby bardziej kręta i stroma,

Powyższy lekko przerobiony przez moją skromną osobę tytuł, to oczywi-ście cytat z twórczości Jana Tadeusza Stanisławskiego i jego Katedry Mnie-manologii Stosowanej. Ja oczywiście opowiadam się za Bożym Narodze-niem, choć jako pracodawca, chyba po-winienem narzekać, bo ten grudzień to wolneeeee od pracy że hej. Tak w ogóle bawią mnie te rozmowy nasze, polskie: ile dni wolnego i kiedy trzeba wziąć i ile z tego tytułu „de facto” wolnego bę-dzie. W stylu: „weź dwa dni wolnego w sierpniu, w maju i masz ileś tam, bo wpadnie weekend, a jak weźmiesz w grudniu w tym i w tym dniu to…”.A jak to jest z tym urlopem wypo-czynkowym, parę słów dla Państwa. Pracownikowi przysługuje prawo do corocznego, nieprzerwanego, płatnego urlopu, z którego nie można zrezygno-wać dobrowolnie czy za wynagrodze-niem. Wymiar urlopu wynosi 20 lub 26 dni w zależności od łącznego okresu zatrudnienia. Przy wyliczaniu urlopu, czy to w razie niepełnego etatu czy to przy liczeniu urlopu za okres krótszy niż rok, należy pamiętać o zaokrągla-niu jego wartości (o ile jest ułamkowa np. 8,1 dnia to 9) „w górę”, jednakże przy zachowaniu łącznego maksymal-nego urlopu (np. w razie zmiany praco-dawcy w ciągu roku).Urlopy powinny być udzielane zgodnie z planem urlopów. Plan urlopów ustala pracodawca, biorąc pod uwagę wnioski pracowników i konieczność zapewnie-nia normalnego toku pracy, ale prze-sunięcie terminu urlopu może nastąpić na wniosek pracownika, umotywowany ważnymi przyczynami.

Jeżeli w danym roku urlop nie został wykorzystany, termin jego wykorzysta-nia przesuwa się do 30 września roku następnego.Nie męczę Państwa bardziej przed świętami, a ponadto idę policzyć, czy jak wezmę wolne 30 kwietnia i 2 oraz 4 maja to faktycznie będę miał 9 dni wolnego!!!

O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia czy też odwrotnie

Rafał Kolano

www.magazynstyle.pl/26/2012 9

Właściciel Kancelarii Prawniczej w Katowicach, pojedynczy mąż, podwójny ojciec, pasjonat piłki nożnej i kuchni śródziemnomorskiej,uwielbia twórczość E.A. Poe i nie tylko.

umową przez kolejne półtora roku. Tego naj-bardziej żałuje. – To była tragedia, bo zanim umowa przestała działać, było już po całym rozgłosie – mówi roz-żalony artysta.

Potem pojawiły się jeszcze jakieś dwie mniejsze propozycje pracy w Warszawie, tancerz zdecydo-wał jednak, że zostanie na Śląsku, gdzie od lat pra-cuje w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Podkreśla, że nie żałuje udziału w programie, bo ten dał mu inne korzyści niż wielka kariera.

– Poznałem różne techniki tańca. Nie tańczyliśmy tego, co nam odpowiadało tylko to, co wylosowa-liśmy i trzeba było stanąć na wysokości zadania. W ten sposób poszerzyłem swoje horyzonty, nie je-stem ograniczony jedną techniką – mówi Kryspin Hermański. – Program uświadomił mi także, że powinienem popracować nad choreografią. Teraz dzięki temu prowadzę warsztaty, układam taniec do ciekawych projektów. Odkryłem też, że to wła-śnie chciałbym robić w przyszłości – dodaje.

ale jestem pewien, że szukałbym innych możliwo-ści. Po prostu byłoby trudniej – dodaje artysta.

– Uważam, że talent show daje olbrzymią szansę, aby zaistnieć na muzycznej scenie. Pod warun-kiem, że ma się pełną świadomość swoich możli-wości, ale także wszelkich konsekwencji udziału w takim przedsięwzięciu. Przede wszystkim umoż-liwia świetny start i motywuje do dalszej pracy – uzupełnia Marcin Wyrostek.

Programy z serii talent show są przede wszyst-kim przedsięwzięciami komercyjnymi. Tu liczy się oglądalność, ilość wejść na stronę internetową, ilość „polubień” na portalu społecznościowym, od-dane sms-em głosy czy wpływy z reklam. Gwiaz-dami stają się głównie jurorzy i prowadzący, zaś uczestnicy jakby mniej. Jednak wiara w to, że pro-gram może zmienić koleje losu jest niezwykła. Być może dlatego, że jest szczególnie podtrzymywana przez jego twórców, którzy eksponują przypadki tych, którym się powiodło, a o tych, którym się nie powiodło zwyczajnie się milczy.

Kryspin HermańsKi

foto: piotr Brodziński

Page 10: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/26/201210

podróże inwestycyjne ifm

USA

Wszystko za sprawą łupków bitumicznych. Temat ten jest obecnie „modny” w Polsce, bowiem liczne insty-tucje i firmy starają się oszacować, ile tak naprawdę tego surowca mamy. Tymczasem w Stanach Zjedno-czonych gospodarka już od dawna czerpie realne ko-rzyści z tego tytułu. Okazuje się bowiem, że kraj ten w coraz większym stopniu uniezależnia się od impor-tu surowców energetycznych. W samym 2011 roku w ponad 81 procentach popyt na energię został za-spokojony ze źródeł lokalnych (poziom najwyższy od 1992 roku), a wydobycie surowców energetycznych było największe od 8 lat. USA konsekwentnie dążą do tego, by uniezależnić się od „obcych” źródeł energii.

Nie wiem, czy zdają sobie Państwo sprawę, że prze-mysł wydobywczy w tym kraju na przestrzeni ostat-nich 30 lat uległ bardzo silnym zmianom. Jeszcze w latach 80. ogólna liczba szybów wiertniczych

Do tej pory zwieDzaliśmy kraje „na Dorobku”. zabrałam państwa w poDróż m.in. Do oDległych inDii, czy nieco bliżej położonej turcji. tym sposobem zwieDzaliśmy tzw. „rynki wschoDzące”, czyli państwa, które są słabiej rozwinięte, ale „zaległości” szybko naDrabiają. co więcej, nieDługo to te państwa bęDą naDawać ton światowej gospoDarce.

izabela piecuch-jawień, Wiceprezes Zarządu

Investment Fund Managers S.A.www.ifmpl.com

Rozpoczęła się wiosna, wracamy do pełni sił, możemy wybrać się wspólnie nieco dalej niż zwykle. Dlatego tym razem chciałabym Państwu zaproponować nieco inny kierunek podróży. Na początek bardzo długi i niestety męczący lot przez cały Ocean Atlantycki. Ale zapewniam, warto podjąć ten trud. Zapraszam Państwa do największej gospodarki świata, do kraju, który za-wsze przykuwa uwagę inwestorów. Lecimy do USA.

Zwykle w poszczególnych miejscach inwestycyjnych spędzamy kilka dni. Podobnie było w USA. W tak ogra-niczonym czasie nie da się poznać wszystkich zagadnień tej największej na świecie gospodarki. Dlatego chciała-bym Państwa zachęcić do skupienia się tylko na jednym aspekcie, który może okazać się bardzo istotny dla przy-szłego podziału sił na gospodarczej mapie świata. Moi Państwo, USA tkwi właśnie w „gorączce”. Gorączce ropy naftowej.

Page 11: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

w całych Stanach Zjednoczonych wynosiła 4500. Dzisiaj jest ich tylko 2000. Pomyślą Państwo – to źle, bo wydo-bywają mniej surowca. Otóż nie. Liczby te są mylące, bowiem całkowicie zmieniła się technologia wydobycia. Wcześniej wierciło się „pionowo” w skale, teraz wierci się „poziomo”, by dzięki temu w większym stopniu ją wyeksploatować.

Wracając jednak do naszej podróży. Chciałabym zabrać Państwa do miejsca, które w sposób szczególny korzy-sta na wspomnianej „gorączce ropy”. Na pewno teraz przychodzą Państwu do głowy takie nazwy jak Teksas, Zatoka Meksykańska czy Alaska. W Teksasie faktycznie znajduje się połowa wszystkich szybów wiertniczych, jakimi dysponują USA. Do Zatoki Meksykańskiej przy-lgnęła negatywna opinia po ostatniej katastrofie eko-logicznej. Alaskę odrzucam od razu – tam jest zdecy-dowanie za zimno. Więc gdzie kierujemy swoje kroki? Do stosunkowo mało znanego stanu, który w ostatnich latach przeżywa prawdziwą rewolucję. Udajemy się do Dakoty Północnej. Mogą się Państwo poczuć trochę rozczarowani. Nie zobaczymy tu pewnych symboli, z których słyną Stany Zjednoczone. Region ten można określić jako wiejski. Jednakże warto się tam udać, bo sytuacja gospodarcza tego stanu znacznie odbiega od stanu amerykańskiej go-spodarki traktowanej jako całość.

Stan ten odpowiada za 6% całkowitego wydobycia ropy naftowej w USA i plasuje się na czwartym miejscu, za wspomnianymi przeze mnie wcześniej regionami. Stopa bezrobocia w Dakocie Północnej wynosi ok. 3,5% (najniższa w USA), podczas gdy wskaź-nik ten liczony dla całego państwa osiąga poziom 8,3%. Dodatkowo nadwyżka budże-towa tego stanu wynosi ponad 1 miliard USD. A to wszystko przez ropę naftową, gaz i łupki. W Północnej Dakocie jest obecnie już 200 platform wiertniczych, a w roku 2009 było ich zaledwie 50. Produkcja ropy w ostatnich pięciu latach wzrosła z poziomu 115.370 do 509.374 baryłek dziennie.

Zwiedzając poszczególne miasta tego stanu zauważy-my ciągły ruch i harmider. To wszystko przez fakt, że istotnie zwiększyła się liczba ludności. Obywatele Sta-nów Zjednoczonych przyjeżdżają do Dakoty Północnej za pracą. Nic dziwnego, skoro stan ten zajmuje pierwsze miejsce w USA pod względem przyrostu miejsc pracy. Dodatkowo kusi on również pensjami. Obecnie średnia roczna płaca wynosi tu 48.670 USD per capita, co daje realny wzrost o 7% od 2006 roku.

Dakota Północna nie jest niestety przygotowana na taki „najazd” pod względem infrastrukturalnym, co widać na ulicach poszczególnych miast. Często można natknąć się na przyczepy kempingowe, w których nocują pra-cownicy. Brakuje hoteli, rozbudowanej sieci dróg, re-stauracji. To wszystko sprawia, że w Dakocie Północnej bardzo łatwo zarobić pieniądze, wystarczy wynajmować miejsce do spania lub przygotowywać posiłki, bo to dwa deficytowe „towary”.

Niestety nasza podróż po tym stanie będzie z tego powo-du lekko uciążliwa. Może się zdarzyć, że w porze obiado-wej będziemy musieli czekać ponad godzinę w kolejce,

www.magazynstyle.pl/26/2012 11

by w ogóle zająć stolik w restauracji. Nawet w popu-larnym McDonald`s możemy mieć problem. A propos, ta sieć restauracji oferuje nowym pracownikom premię w wysokości 300 USD za samo zatrudnienie się. To naj-lepiej obrazuje, jak bardzo brakuje tam rąk do pracy.

Oczywiście tak gwałtowny rozwój ma również wady. Lekko zwiększyła się liczba wykroczeń, a to w stanie, w którym do niedawna praktycznie w ogóle nie było takich incydentów - diametralna różnica. Poza tym „rdzenni” mieszkańcy, którzy cenili sobie ciszę i spo-kój, wyprowadzają się. Nie odpowiada im ciągły gwar i rozgardiasz. Niestety ekspansja niesie ze sobą rów-nież pewne koszty.

A wszystko przemawia za tym, że rozwój ten będzie kontynuowany. Przyczynia się do tego np. spadek cen gazu naturalnego – od połowy 2008 roku surowiec ten potaniał o ponad 80%. To sprawia, że korzystanie z al-ternatywnych źródeł energii staje się coraz mniej opła-calne – zamiast inwestować środki w odnawialne źródła energii, buduje się po prostu kolejne bloki gazowe.

Boleśnie przekonała się o tym Kalifornia, która w przeciwieństwie do Dakoty Pół-nocnej, wprowadziła w przeszłości silne restrykcje i ograniczenia związane z po-wstawaniem nowych platform wiertniczych. Stan ten stawiał na tzw. „zieloną energię”. Rezultaty są takie, że stopa bezrobocia w Kalifornii oscyluje w granicy 11,7%, a deficyt budżetowy wynosi blisko 13 mi-liardów USD. Oczywiście nie jest to spowo-dowane tylko i wyłącznie „gorączką ropy”, ale czynnik ten w jakimś stopniu na pewno miał wpływ na tę sytuację.

Całą podróż poświęcamy de facto niezależności energe-tycznej. Pewnie zadają sobie Państwo pytanie, po co Sta-nom ta cała niezależność? Już spieszę z wyjaśnieniami. Oczywiście zapewnia to korzyści dla gospodarki. Rozwój przemysłu wydobywczego tworzy nowe miejsca pracy, które przekładają się na wzrost dochodu gospodarstw domowych, a ten z kolei przyczynia się do wzrostu wpły-wów podatkowych. Poza tym państwo nie będzie musia-ło kupować surowców za granicą, a wręcz samo będzie sprzedawało ich nadmiar – to przyczyni się do spadku deficytu handlowego. Wreszcie samowystarczalność USA oznacza, że jakiekolwiek konflikty na Bliskim Wschodzie nie będą miały dewastującego wpływu na gospodarkę.

Poza tym sytuacja ta zmieni układ sił na gospodarczej ma-pie świata. Zniknie jeden konsument, a na jego miejsce może pojawić się kolejny producent surowców energe-tycznych. Czy oznacza to kłopoty dla państw obecnie eks-portujących ropę i ewentualne spadki cen? Odpowiedź na to pytanie poznamy w przyszłości. Warto jednakże śledzić rozwój wydarzeń związanych z „gorączką ropy” w USA, bowiem mogą one mieć fundamentalne znaczenie dla ca-łej światowej gospodarki.

Dlatego ufam, że tą podróżą zachęciłam Państwa do śle-dzenia tego procesu. Mam świadomość, że tym razem było mniej „egzotycznie” i może trochę mniej atrakcyjnie pod względem turystycznym, ale mam nadzieję, że cieka-wie. Może podczas wiosennych posiedzeń „przy grillu” zaintrygujecie Państwo współbiesiadników. Czego życzę i zapraszam na kolejną podróż już za dwa miesiące.

Page 12: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 13: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 14: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

miejsca i ludzie

14www.magazynstyle.pl

/26/2012

Świat jest kolorowy i daje nam cały wachlarz propozycji. Można podróżować, uczyć się ję-zyków, paralotniarstwa, gotowania, jazdy kon-

nej - możliwości są nieograniczone. Ale my często nie mamy wzorców ani przyzwyczajeń, by po to sięgać. Wszystko wibruje w różnych częstotliwościach, a my nie wykorzystujemy swojego potencjału, działamy „na pół gwizdka”. Czy potrafimy to zmienić?

Nie bądź na nie!– Każdy rodzaj treningu, który pozwala poznać me-chanizmy własnego działania, daje korzyści. Jeśli komuś zaczyna zależeć na poprawie jakości życia, zaczyna jednocześnie zauważać, że jest coś, co wy-maga naprawy – wyjaśnia psychiatra i psychotera-peuta Bartosz M. Wrona.

- W dzieciństwie każdy z nas słyszał miliardy razy: nie. Nie rób, nie patrz, nie biegaj, nie przeszkadzaj. I kiedy stajemy się dorośli, chcemy mieć święty spo-kój. A dobrze byłoby wyjść poza te normy i zobaczyć potencjał, którego nie wykorzystujemy. Taką pomoc w sensie samopoznania może dać nam psychotera-pia – dodaje lekarz.

Nasze ciało ma tylko trzy wymiary, ale psychika ma ich o wiele więcej. Terapia jest jak lustro. Gdy pa-

Żyjemy w rzeczywistości, w której wszystko wiruje i zmienia się. Nie nadążamy za wymaganiami rynku pracy, za rozwijającą się technologią. A świat ma coraz większe oczekiwania. Kiedy nie potrafimy im podołać, rodzi się w nas frustracja.

Czy wykorzystujemy jednak wszystkie nasze zdolności? Czy potrafimy sięgnąć po coś, co wydawało się do tej pory nieosiągalne? Warto zatrzymać się na chwilę

i zastanowić nad tym, co mogę zrobić, żeby było lepiej?

Zmiana jest m żliwa!

trzymy pod odpowiednim kątem albo odpowiednio długo, zaczynamy zauważać pozostałe wymiary. Za-stanawiamy się wtedy skąd właściwie wiemy, że nie potrafimy czegoś? Może tak się tylko wydaje? Kiedy próbujemy to zmienić i w jaki sposób? Nagle okazu-je się, że niczego nam nie brakuje. Wystarczy tylko, żebyśmy zechcieli swoje możliwości wykorzystać.

– Na terapię chodzę już półtora roku. Zdecydowałam się, bo nie potrafiłam odnaleźć się w środowisku. Teraz widzę, co mogę zmienić, a przede wszystkim bardzo pragnę tych zmian – mówi Marzena Bocz-kowska. – Nie nabrałam jeszcze pewności siebie, to nie takie proste. Ale pozytywne skutki terapii odczu-wam na co dzień. Nie chowam się już, nie buduję muru, zaczynam myśleć konstruktywnie i szukać no-wych rozwiązań. Więcej o sobie wiem – uzupełnia.

– Moje życie dzieli się na to przed terapią oraz to aktualne. Terapia przywróciła mi sen, sprawiła, że minęły trwające wiele lat stany lękowe. Poprawi-ła jakość mojego życia, dała mi siłę, a nawet pra-wo jazdy – uśmiecha się Agnieszka Wojciechowska. – Miałam poczucie, że mogę jeździć, że mogę sobie kupić samochód, choć kiedyś wydawało się to nie-możliwe. To tylko przykład, ale mogę powiedzieć, że poczułam taką moc sprawczą. Terapia dała mi też ogromną wiedzę o sobie samej i relacjach z innymi – dodaje.

tekst: Anna Cichowskao

Page 15: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Psycholog węgierskiego pochodzenia, Mihály Csík-szentmihályi w książce „Przepływ. Psychologia opty-malnego doświadczenia” bada poczucie spełnienia w życiu. Na przykładzie zadowolonych z siebie i szczęśliwych ludzi próbuje określić pewien czynnik szczęścia. Swoją koncepcję psychologiczną, którą można określić jako „stan uskrzydlenia”, nazywa flow, w polskim tłumaczeniu przepływ.

– Ten przepływ manifestuje się bardzo różnie, ale ostatecznie sprowadza się do poczucia robienia tego, co się lubi, do czego jest się stworzonym i powoła-nym. I nie chodzi tylko o zachwyt samym działaniem, ale o zgodę na rzeczywistość doświadczaną. Jeżeli umiejętnie korzystamy z tego, co daje nam natura, to potrafimy działać bez wysiłku – wyjaśnia Bartosz M. Wrona.

Świat jest inspirujący i różnorodny. Działania, jakich od nas wymaga rzeczywistość, nie muszą wywoływać frustracji, ani przerażać, ale mogą pomóc nam z tych inspiracji czerpać. Psychoterapia, coaching, warsz-taty psychologiczne, treningi, różnorodne działania twórcze to sposoby, które mają nam ułatwić nasz osobisty rozwój. W połączeniu z pozytywnym nasta-wieniem pomagają nam zachować wysoką samooce-nę, zdrowie, dobre relacje z innymi i poczucie pogod-nego życia. Wystarczy po to sięgnąć.

– Jedną z metod stosowanych w terapii jest po-szerzanie wglądu. Ktoś z boku, na przykład tera-peuta, uświadamia nam co mówimy, jak się zacho-wujemy – tłumaczy Bartosz M. Wrona. – To takie poszerzanie wolności. Terapia nie powie nam jak żyć, tylko uświadomi z jakich korzystamy możli-wości, a wtedy staje się oczywiste, że nie musimy korzystać tylko ze starych wzorców, ale możemy szukać też czegoś nowego, eksperymentować – dodaje lekarz.

Psychoterapia nie jest jedyną formą rozwijania wiedzy o nas samych. Alternatywą dla niej może być coaching. To forma treningu, która skupia się na „tu i teraz”. Analizuje teraźniejszość, określa zasoby, potencjał, możliwości i pozwala iść dalej. – Coaching ma nam pomóc zastanowić się, jak funkcjonujemy, co nam przeszkadza, a co odpo-wiada. Czy na przykład ważne są dla nas pienią-dze czy ambicja, albo jacy jesteśmy w kontakcie z ludźmi? Ta wiedza pomaga nam dokonywać wy-borów – mówi Monika Sośnicka, doradca zawodo-wy i coach. – To co robi coach, to przede wszystkim zadawanie pytań. Jego zadaniem jest inspirować, pobudzać do myślenia. Coaching to proces całko-wicie nastawiony na rozwój w zasadzie na każdej płaszczyźnie – dodaje.

– Nie jesteśmy doskonali i trudno oczekiwać, że poustawiamy sobie życie według pewnych punk-tów, które krok po kroku zrealizujemy. Ale warto uświadomić sobie, że dokonywane przez nas wy-bory są wyłącznie naszymi własnymi wyborami – uzupełnia Monika Sośnicka.

Pozytywne nastawienieCzeski pisarz Bohumil Hrabal napisał: „Życie jest niewypowiedzianie piękne. Nie, żeby takim było. Ja je takim widzę”. Pozytywne nastawienie i ocze-kiwanie tego, co lepsze z każdym dniem może przybliżyć nas do osiągnięcia zadowolenia. Kiedy uświadamiamy sobie, czego nam brakuje, może-my to uzupełnić. Badacze skutków pozytywnego myślenia mówią, że jeśli w obliczu porażki pozo-stajemy spokojni i radośni, wszystko dobrze się ułoży.

– To, jak o sobie myślimy, przekłada się na nasze działanie. Jeśli uważamy, że nie nadajemy się do niczego, to nie mamy skąd czerpać. Chodzi o to, żeby być w zgodzie z rzeczywistością, zaakcepto-wać ją. Świat się zmienia, a my pozostajemy zako-twiczeni na myśleniu, że jesteśmy słabi, że czegoś tam nie potrafimy. To można zmienić – mówi Bar-tosz M. Wrona.

REKLAMA

jest

Page 16: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 17: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

felieton

tekst: Renata Przemyk foto: Elżbieta Schonfeld

Tęsknota bywa uczuciem pozytywnym, kiedy jest wstępem, przygotowaniem do czegoś upragnio-nego, do spotkania z ukochanym albo spełnienia

jakiegoś marzenia. Można czynić starania, można nasta-wiać się psychicznie, snuć miłe plany, rozpuszczać wy-obraźnię albo iść do fryzjera czy na zakupy. Wszystko po to, aby określony przełomowy moment powitać z namasz-czeniem i nacieszyć się nim maksymalnie. Dobre przygo-towanie przydaje się też w chwilach ważnych, ale trud-nych. Po to, żeby na wypadek jakichkolwiek komplikacji, mieć pełen wachlarz potrzebnych przemyśleń, umiejętno-ści czy akcesoriów.

Damska torebka jest idealnym przykładem uzasadnionej zapobiegliwości jej właścicielki. Tego, że warto nosić ze sobą w jej czeluściach ukryte rozmaite przedmioty, które mogą się przydać. W tej dziedzinie należałabym do kadry narodowej (gdyby taka w tej dyscyplinie była). Zawsze mam zapałki (chociaż nie palę), nożyk (a raczej zestaw małego MacGyvera), chusteczki, plasterki, tabletki (nie-mal na wszystko) pilnik, błyszczyk, puderniczkę, no-tesik, długopis, zestaw kart rabatowych, batonik, małą butelkę wody, nitkę z igłą i… więcej nie pamiętam, ale nigdy nie żałowałam ramienia, bo wielokrotnie ratowa-łam znajomych w trudnych życiowych sytuacjach i sama korzystałam. Mam również małego pluszaka, dzięki któ-remu udawało się dłużej pogadać z napotkaną koleżanką uspokajając jej dzieciaka. A ostatnio nawet jednorazowe majtki, bo odkryłam zbawienny wpływ masażu na moje zmęczone zimą ciało.

Należę do osób, które lubią być przygotowane. Jako ostra brunetka mam mniejsze szanse na powalenie ewentual-nych pomocników bezbronnym blond wdziękiem, a poza

tym nie lubię się prosić. A może to pozostałość harcer-skiej przeszłości? Na szczęście moje dziecko wyrosło już z niemowlęctwa, więc nie muszę już nosić całego zestawu pierwszej pomocy dla matki ufajdanego i głodnego ma-lucha. Nie wspomniałam o telefonie komórkowym (bo to żadna ekstrawagancja, niektórzy to noszą nawet dwa), prostym, ale z dużą pamięcią, w którym zmagazynowane jest niemal pół obecnego życia. A wszystko po to, żeby dać się ponieść spontaniczności! Ależ tak! W tak dobrze przygotowanej rzeczywistości mogę wpadać na rozmaite szalone pomysły i nic mnie nie ominie z jakiegoś proza-icznego powodu, jak na przykład brak korkociągu (mam, a jakże). A i tęsknota wydaje się wtedy jakaś taka bardziej rozsądna, bo jak się pojawi mój jedyny, to zdążę poprawić makijaż czy przypiłować pazury (dla niego jestem łagod-na). Nie przerazi mnie wycieczka do lasu, niestrawność czy konieczność przecięcia na pół jedynego jabłka (przy-znacie, że to romantyczne!)

Nie wspomniałam, że najczęściej poruszam się samocho-dem i to terenowym, a to daje dodatkowe możliwości. Duży bagażnik mieści to, co się nie zmieściło w torebce (to już zostawiam waszej wyobraźni).

Warto wykorzystać czas przymusowej tęsknoty za czymś czy kimś na przygotowania. To da nam spokój i pożytecz-nie zajmie czas. Może przydać się nam albo innym. Długo czekałam na tę wiosnę i tęskniłam za nią, ale jak się do-myślacie, teraz mogę powitać ją z honorami i natychmiast skorzystać z jej uroków. I z taką wiosną w sercu wyczeki-wać pierwiosnków i przebiśniegów uczuć. No i motyli! Na wszelki wypadek w bagażniku mam: czapkę, szalik, ko-cyk, plastikowe kubki, papierowe ręczniki, gazetę, książ-kę, płyty, herbatniki, wodę, parasolkę, sweter, WD40...

www.magazynstyle.pl/26/2012 17

Wiosna

Renata PrzemykArtystka niezwykle ceniona ze względu na nieprzeciętny talent muzyczny, niepowtarzalny głos i indywidualność artystyczną. Większość jej płyt uzyskała status złotych. Z wykształcenia jest bohemistką. Urodziła się w Bielsku-Białej, studiowała w Katowicach.Na scenie oficjalnie od 1989 r., kiedy to zdobyła Grand Prix Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. Pierwszą swoją płytę wydała w 1990 r., wraz z zespołem Ya Hozna.W 1991 r. rozpoczęła solową karierę.Lubi Virginię Woolf Marqueza i Yourcenar, ale też Bjork i Richarda Galliano. Fascynatka teatru, kompozytorka, czasem aktorka.Marzy o podróży dookoła świata.

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Page 18: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 19: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Dr hab. Katarzyna Popiołek, prof. SWPS Dziekan Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Gdy myślimy o szczęściu, różne obrazy pojawiają się w naszej wy-obraźni: gromada przyjaciół zebrana przy wspólnym stole, wakacje w luksusie, wyrazy uznania, nagrody, szampańska zabawa, miłość. Czym ono jest, jak go szukać? Psychologowie od niedawna dopiero zaczęli zajmować się wyznacznikami szczęścia. I próbują nam podszeptywać, co możemy zrobić, by być osobami mieszczącymi się w kręgu szczę-ściarzy. Przestrzegają jednak, by nie kojarzyć tego z nieustającą euforią i gonieniem za radościami. Tu – jak i we wszystkim w życiu - pożądany jest złoty środek. Należy się mieć na baczności, gdy ludzie mówią nam, aby tylko żyć chwilą, poszukiwać mocnych wrażeń i koniecznie być bar-dziej szczęśliwym. Robert Diner – autor książki „Szczęście”, odwołuje się tu do wskazówek, jakich udziela nam obraz Mony Lisy. Wyobraźmy sobie Monę Lisę ze zmarszczonymi brwiami i pełnym rozpaczy wzro-kiem – z pewnością nie mielibyśmy ochoty z kimś takim się umawiać. Z kolei Mona Lisa bezgranicznie szczęśliwa, uśmiechnięta od ucha do ucha byłaby zabawna, ale zniechęcająco powierzchowna. Można by z nią spędzić miły dzień na plaży, jednak do wykonania odpowiedzialne-go zadania wolelibyśmy kogoś innego. Tak bywa z emocjami - pozytyw-ne przynoszą nam korzyści, ale odrobina uczuć negatywnych sprawia, że funkcjonujemy lepiej i pełniej, a więc „bądź jak Mona Lisa”.

Doznawanie pozytywnych emocji jest jednym z ważnych składników szczęścia, pod jednym warunkiem - musimy być świadomi, że ich do-świadczamy, musimy skupić uwagę na tym fakcie, powiedzieć sobie „to, co teraz przeżywam jest piękne, dobre, przyjemne, chcę to zachować”. Jeśli tego nie zrobimy, emocja przeminie i zapadnie w niepamięci, nie stając się ładunkiem poprawiającym nasz dobrostan. Zaplanujmy sobie od czasu do czasu dzień radosnych emocji. Może to być piękny wypad w plener z przyjaciółmi, dobry teatr i dyskusja przy winie, zwiedzanie Sandomierza. Popatrzmy na otaczające nas piękno, skupmy na nim uwa-gę, poszukajmy uśmiechniętych twarzy i odpowiedzmy im tym samym. Wyrzućmy w tym momencie z głowy wszystko, co nie jest związane z tą sytuacją i nie psujmy sobie tego momentu dodatkowymi wymaganiami np. „no tak, byłoby cudownie, gdyby tu był Ziutek, albo „co z tego, za chwilę i tak trzeba będzie stąd wyjechać”. Lepiej pomyśleć, że warto żyć, skoro takie cuda są koło nas i wystarczy po nie sięgnąć ręką.

Silnym źródłem szczęścia są dobre relacje z innymi. Bez nich ani rusz. Spotkania z przyjaciółmi pomagają nam czuć się dobrze, ale – uwaga! - szczególnie wtedy, jeśli jesteśmy pewni ich rytmiczności, kiedy dbamy o to, by się powtarzały, sami też przykładamy do tego rękę, a nie cze-kamy na korzystne okoliczności, które nas znowu zetkną. Powiedzenie „siedź w kącie, a znajdą cię” już dawno okazało się nieprawdziwe.

Gdy mamy kłopoty i powody do zmartwień, tym bardziej zadbajmy, by w tym czasie mieć okazję do doznawania pozytywnych przeżyć. Trwa-nie przez dłuższy czas pod wpływem jedynie złych emocji jest ogromnie niszczące. Starajmy się, by skoro na jednaj szali wagi są smutki – na drugiej koniecznie znalazły się pozytywne emocje. To my, a nie jacyś

czarodzieje, powinniśmy je prowokować – dobry film, porywająca książka, wspaniała płyta z ulubioną muzyką, która na pewno czeka w domu, snucie miłych planów, to też wspaniałe źródło dobrych emo-cji. Przede wszystkim zaś spotkanie z przyjacielem, który umie współ-brzmieć lub zatonięcie w pochłaniającej nas czynności, której efekty dostarczają nam satysfakcji.

Jeśli jednak uprzemy się, że tylko bycie w ramionach przystojnego bruneta daje nam radość i absolutnie nic innego, no ewentualnie nowe porsche, to cóż, zablokujemy się na odbiór innych przyjemności i bę-dziemy czekać niczym bohaterowie Becketta na mitycznego Godota.

Szczęście jednak to coś więcej niż tylko przyjemne życie pełne eks-cytujących rozmów, pysznego jedzenia i relaksujących masaży. Mar-tin Seligman twórca psychologii pozytywnej, zwraca uwagę na inne aspekty szczęścia – zaangażowanie w pozytywną aktywność i dążenie do życia pełnego sensu, który sami odszukujemy wykorzystując swoje możliwości, zdolności, spożytkowując własne zalety. Gdy przy wyko-nywaniu jakiejś czynności zapominamy o upływającym czasie, to jest sygnał zaangażowania. Szukajmy takich działań, próbujmy różnych aktywności. Niektóre zaczną nas z pewnością wciągać. No, chyba że z góry uznamy, iż wokół nas nic naprawdę ciekawego zdarzyć się nie może, bo gdzie nam do świata VIP-ów z kolorowych magazynów i suk-cesów w nich opisywanych. Utrzymywanie sztywnych, wygórowanych oczekiwań powoduje, że wszystko, co nas spotyka, zaczyna znajdować się poniżej poziomu naszych wymagań. No i oczywiście nie cieszy. Otwartość na nowe doznania to bardzo cenna umiejętność.

Szczęściu sprzyja cierpliwość. Gdy realizujemy działalność, która ma dla nas znaczenie i czujemy jej sens, jesteśmy gotowi rezygnować z doraźnych przyjemności, a nawet doznawać uczuć negatywnych, czyniąc tak na rzecz głębszej i trwalszej, choć później osiąganej sa-tysfakcji.

Psychologowie radzą, że dobrze jest od czasu do czasu zaplanować życzliwe działania skierowane na innych: np. wizytę dziękczynną u kogoś, kto zrobił nam coś dobrego, poprzedzoną przygotowaniem trzystu dobrych słów, które mu powiemy, grę z kolegą we wzajemne wymienianie swoich zalet, pomoc dla kogoś w kłopocie lub przygoto-wanie radosnej niespodzianki. To podobno dobre sposoby na pomna-żanie szczęścia. Spróbujmy, a nuż się uda. Starajmy się też urucha-miać dobre wspomnienia. One przywołują jasne emocje, a te łatwo ulegają pomnożeniu. Oczywiście to prawo działa również odwrotnie, więc uwaga - nie przeżuwajmy niepowodzeń i przykrości. Wychodźmy naprzeciw dobrym wydarzeniom, nie czekajmy na nie, organizujmy je sobie. A przede wszystkim uwierzmy, że w kwestii przeżywania szczęścia zdecydowanie więcej zależy od nas niż myślimy. Naprawdę! Warto sprawdzić! Szczęście to proces a nie miejsce przeznaczenia. Spotyka nas w drodze.

Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół problematyki relacji międzyludzkich w bliskich związkach, sposobów udzielania pomocy i wsparcia, zachowań w sytuacjach kryzysowych. Prowadzi także badania nad percepcją czasu i jej konsekwencjami. Lubi także przekładać wiedzę naukową na język praktyki: prowadzi działalność popularyzatorską i szkoleniową.

Pomnażanie szczęścia

felieton

www.magazynstyle.pl/26/2012 19

Page 20: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/26/201220

GRANICAKiedy w 1921 roku po górnośląskim plebiscy-cie i III powstaniu śląskim przedstawiciele Ligi Narodów pochylili się nad mapami spornego obszaru plebiscytowego na Górnym Śląsku, by dokonać podziału między Polskę i Niemcy, ich oczom ukazała się plątanina dróg, linii tram-wajowych, kolejowych i linii energetycznych. A między tym wszystkim – osiedla mieszkalne, gospodarstwa rolne, szkoły, kościoły i cmen-tarze. Podział okazał się niezwykle skompli-kowany. Wytyczenie granicy, która po prostu odpowiadałaby wynikom plebiscytu, było nie-możliwe. Skupiska gmin na wschodzie obszaru plebiscytowego, głosujących za Niemcami, były odcięte obszarem gmin, głosujących za Polską, a skupiska polskie na zachodzie – terenami gmin, głosujących za Niemcami. Trzeba było szukać kompromisu i w październiku 1921 r. Komisja Czterech (Wellington Koo z Chin, Paul Hymans z Belgii, Quinones de Leon z Hiszpanii i Da Cunha z Brazylii) zaproponowała podział Górnego Śląska w proporcji 29% dla Polski, 71% dla Niemiec (przy czym Polska zyskiwała

prawie 70% potencjału przemysłowego) oraz wyznaczała z grubsza przebieg granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku. Piszę „z grub-sza”, ponieważ niektóre rozstrzygnięcia, jak w przypadku kopalni „Delbrück” (Makoszowy), miały miejsce dopiero w 1923 r.

Po podziale Górnego Śląska Polsce i Niemcom nie zależało na stworzeniu „żelaznej kurtyny”, wprowadzono więc niezwykle liberalne prze-pisy dotyczące transferu ludzi i surowców. Regulowała je, podpisana na lata 1922-1937, konwencja genewska (tzw. Konwencja Górno-śląska). Konwencja do 1924 r. pozwalała na wybór (opcję) kraju zamieszkania. Niezadowo-leni z przebiegu nowej granicy mogli wybrać stronę zamieszkania. Tak więc wielu polskich aktywistów i powstańców śląskich z terenów pozostałych w Niemczech przeprowadziło się na stronę polską. Podobnie było z Niemcami z polskiej strony. Z tej „wędrówki ludów” sko-rzystało prawie 200 tysięcy Górnoślązaków, dla których trzeba było znaleźć nowe miejsca

odkrywanie Śląska

tekst i foto: Edward Wieczorek

To nie jest plagiat z Nałkowskiej. To opowieść o zupełnie innej granicy: śląsko-śląskiej; przecinającej podwórka i ulice, pola i zakłady pracy, linie tramwajowe i kolejowe. Ba, nawet kopalniane chodniki.

DAWNA GRANICA MIĘDZY RUDĄ ŚL. A ZABRZEM

zamieszkania. Po prowizorycznym bytowaniu w różnego rodzaju barakach, pod koniec lat 20. XX w. zbudowano dla nich po stronie niemiec-kiej specjalne osiedla.

Bieżący ruch ludności na dawnym obszarze plebiscytowym odbywał się na podstawie kart cyrkulacyjnych (Verkehrskarte), a transfer surowców, półproduktów i produktów nie pod-legał cleniu. Konwencja regulowała też uprzy-wilejowany tranzyt kolejowy przez terytorium Niemiec (np. linia Tarnowskie Góry – Chorzów) lub Polski (np. linia Bytom – Kluczbork). Po-dobnie odbywał się tranzyt tramwajowy. Linia z niemieckiego Zabrza do niemieckiego Byto-mia przejeżdżała przez polską Rudzką Kuźnicę, linia z polskiego Chorzowa do polskich Piekar – przez niemiecki Bytom.

Starsi mieszkańcy w formie anegdot wspominają, jak jadący przez niemieckie terytorium Bytomia – przy zamkniętych drzwiach, pilnowani przez straż celną – żartownisie wołali: - „A otwórzcie tam łokno, nadychómy się niymieckiego luftu, bo jest łoziym razy lepszy!”.

Page 21: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Śląska. Schron bojowy na granicy Chorzowa i Bytomia, który codziennie mijają tysiące pasa-żerów tramwajów, autobusów, tysiące kierowców czy podobna budowla na Goduli, stanowią trwałą „pamiątkę” po granicy. Świadectwem jej przebie-gu są też granice miast: Bytomia z Rudą Śląska, Zabrza z Rudą Śląską czy diecezji Kościoła ka-tolickiego. Granica archidiecezji katowickiej od Bytomia po Zabełków pokrywa się z granicą pol-sko-niemiecką okresu międzywojennego. Owymi niemymi świadkami są też zachowane jeszcze w wielu miejscach domy celne polskie i niemiec-kie: w Kuźni Nieborowskiej, Ptakowicach, Ła-giewnikach, Rudzie Śląskiej, Zabrzu…

Swoistym kuriozum jest zbiór kamieni granicznych zgromadzonych w są-siedztwie „Źródła Młodości” w Reptach Śląskich. Część z nich stanowi obudo-wę otoczenia źródła, część… podstawy ławeczek.

O podziale Górnego Śląska w 1922 r. przypomina też obelisk w Reptach Śląskich z napisem „Versa-illes 28.6.1919”.

Międzywojenny podział Górnego Śląska jest jed-nym z boleśniejszych etapów jego historii, pa-miętajmy więc, mijając przydrożny bunkier czy charakterystyczny dom celny, że kiedyś do cioci na urodziny do Bytomia z Chorzowa trzeba było jechać za granicę, z przepustką graniczną lub kartą cyrkulacyjną.

Przebieg granicy polsko-niemieckiej w niektórych miejscach był wręcz kuriozalny: w Kuźni Nieborowskiej granica biegła przez gospodarstwo rolne, w którym budynek mieszkalny stał w Niemczech, a wychodek – w Polsce, zaś w Hanusku granica dzieliła na pół stojącą w polu studnię.

Wspomnianą wcześniej kopalnię „Delbrück” w Makoszowach otaczała z dwóch stron polska granica, a jej brama główna stanowiła zarazem przejście graniczne dla górników, zamieszku-jących polską stronę. Granica dzieliła też ob-szary pod ziemią. Na niemieckiej kopalni „He-initz” (Rozbark) odcinała ona część chodników i przodków, które znalazły się na terenie Polski. Zamknięto je kratami na kłódki, umieszczając napisy o granicy państwowej. Podobnie było z zagranicznymi polami górniczymi kopalń „Ra-dzionków” i „Delbrück”, z których utworzono samodzielne kopalnie „Beuthen” (Bytom) i „Biel-szowice”.

Po dojściu Hitlera do władzy, strona polska zaczęła granicę na Górnym Śląsku fortyfikować. Wokół bytomskiego klina powstał system fortyfikacji stałych, na-zwanych Obszarem Warownym „Śląsk”.

Rozbudowany w latach 1934-1939 od Tąpkowic po Pszczynę, tworzył linię obronną długości po-nad 60 km z ponad 170 betonowymi schronami bojowymi, zasiekami kolczastymi, zaporami przeciwczołgowymi i transzejami. Część schro-nów bojowych umieszczono w bezpośrednim sąsiedztwie dróg i linii tramwajowych, li-nii kolejowych itd. Stanowią one dziś świadectwo dawnego podziału Górnego Śląska, po-dobnie jak zachowane jeszcze polskie i niemieckie budynki celne. To właśnie one są nie-mymi świadkami międzywo-jennego podziału Górnego

Pod koniec lat dwudziestych zbudowano specjal-ne linie kolejowe omijające tranzyt, np. niemiec-ką z Zabrza Mikulczyc do Brynka, z pominięciem polskich Tarnowskich Gór, i polską – z Chorzowa Starego przez Brzeziny i Szarlej, z pominięciem niemieckiego Bytomia. Niemcy zmienili też prze-bieg linii tramwajowej z Zabrza do Bytomia, omi-jając nową drogą i nowym torowiskiem Rudzką Kuźnicę.

Bezcłowy ruch graniczny odbywał się na podsta-wie kart cyrkulacyjnych, a później przepustek granicznych i był drobiazgowo regulowany prze-pisami konwencji, np.: „Mieszkańcy specjalnego pasa pogranicznego będą mogli zabierać z sobą, bez opłaty cła, przedmioty potrzebne do wyko-nywania obrzędów religijnych, do mszy świętej do komunji, bierzmowania, pierwszej komunji i ostatniego namaszczenia, jako to: kielichy, cy-borja, książki, chorągwie, świece itd. Podobne ułatwienia będą udzielane przy pogrzebach, dla przewożenia ciała, dla przewozu przedmiotów, używanych przy tych obrzędach oraz dla utrzy-mywania i zdobienia grobów”. […] albo: „Wła-ścicielom widowisk wędrownych i innych temu podobnych przedsiębiorstw (cyrki, karuzele itd.) będzie wolno w obrębie specjalnego pasa pogra-nicznego zabierać z sobą przedmiot, niezbędne dla wykonywania ich zajęcia lub zawodu”.

Już w lipcu 1922 r. zaczęto w terenie umieszczać kamienie graniczne. Powsta-wały też pierwsze, prowizoryczne jeszcze przejścia graniczne. Autonomiczne województwo śląskie miało z Niemcami łącznie 52 przejścia graniczne, z tego 13 przypadało na wbijający się klinem w terytorium polskie niemiecki Bytom i jego dzisiejsze dzielnice.

Z czasem prowizoryczne budki i baraki zostały zastąpione solidnymi budynkami celnymi, nazy-wanymi na Górnym Śląsku „colhojzami”. Oprócz miejsc odpraw i biur mieściły one często miesz-kania funkcjonariuszy celnych.

► KARTA CYRKULACYJNA▼ PRZEPUSTKA GRANICZNA

RUDA ŚLĄSKA, UL. SZCZĘŚC BOZE POLSKI DOM CELNYPTAKOWICE, NIEMIECKI DOM CELNY

CHORZÓW, POLSKI SCHRON PRZY UL. KATOWICKIEJ

UL. Ł

AGIE

WNI

CKA

- POS

TERU

NEK

GRAN

ICZN

Y - 7

.11.

1939

. FOT

. ZE

ZBIO

RÓW

CZE

SŁAW

A CZ

ERW

IńSK

IEGO

Page 22: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Izabela MIkrut - humorolog, recenzentka. Publikowała m.in. w „Śląsku”, „Toposie”, „Art Papierze” i „Guliwerze”. Od 2009 roku prowadzi własną, codziennie aktualizowaną stronę poświęconą

głównie nowościom wydawniczym: tu-czytam.blogspot.comwww.magazynstyle.pl/26/201222

Nie jest to pomysł nowy, bo operacje na czasie w powieściach stały się pożywką dla wielu fa-buł. Ale Drew Magary w książce Nieśmiertel-ność zabije nas wszyst-kich w związku z możli-wością wiecznego życia ziemskiego prezentuje oryginalne stanowisko. Pod pretekstem kreowa-nia wizji fantastycznego świata tworzy satyrę na współczesność – dość ostro, a zarazem trafnie ocenia ludzkie charakte-ry i reakcje społeczeństw w ekstremalnych sytu-acjach. Tom mieści w so-bie – poza sporą dawką gorzkiego humoru – także mozaikę gatunków użytko-wych, które co pewien czas przejmują prowadzenie narracji. W tej lekturze na-grodą dla czytelników jest przekonujące „wizjoner-stwo” autora co do skut-ków określonych decyzji.

Mocno zakorzeniona we współczesnej i krytyko-wanej już obyczajowości amerykańskiej jest histo-ria Lisy Scottoline: Ocal

mnie. To sentymentalna opowieść bazująca na uczuciach macierzyńskich – szybko jednak przeradza się w zwierciadło odbijają-ce absurdy systemu praw-nego oraz bezwzględność przedstawicieli świata mediów. Autorka stop-niowo odsłania przygnę-biające fakty wywołane włączeniem procedur i zredukowaniem em-patii – w agresywnych obserwacjach jest dobra i przekonująca. Hiperre-alistyczna akcja w koń-cu jednak przeradza się w sceny rodem z filmu sensacyjnego: gotowa na wszystko matka z zaszczu-tej ofiary przemienia się w wojowniczkę, samot-nie walczącą z tabunami przestępców. W powieści liczy się przede wszystkim pokaz emocji.

Eduardo Mendoza na emocje nie zwraca uwa-gi. Jego Prześwietny raport kapitana Dosa stworzony jest – jak i po-przednie książki – dla śmiechu i zabawy stylami. Tym razem na warsztat

Fantastyczny świat, bezwzględny świat

Izabela Mikrut

wchodzi powieść s-f, któ-ra – przefiltrowana przez nierozumiejące spojrzenie naiwnego dowódcy stat-ku kosmicznego – zysku-je satyryczny wymiar. Ze skupionym na tworzeniu prześwietnego raportu kapitanem podróżują też Staruszkowie, Przestępcy i Upadłe Kobiety. Sytuacji nie ułatwia brak danych co do celu podróży, Men-doza wykorzystuje absurd i komiczną narrację dla rozrywki.

Skoro już mowa o rozryw-ce – po raz kolejny czytel-nicy mają szansę powrócić do Piwnicy pod Baranami z lat jej świetności. Teraz dzięki wspomnieniom Ja-nusza R. Kowalczyka, jednego z artystów. Wra-cając do moich Bara-nów to zestaw portretów Piwniczan, wzbogaconych o anegdoty i ciekawe zwie-rzenia występujących, Kowalczyk przyjmuje oso-bistą perspektywę i nie rości sobie praw do oce-niania czy analizowania dokonań kolegów. Pisze ciepło i z humorem, a przy

tym nie zapomina o swo-jej roli – akcentuje własną obecność na scenie i w to- warzystwie. Publikacje wy- korzystuje również na pre- zentowanie własnego do-robku artystycznego – tyle że teksty mają sporo nie-czytelnych dla dzisiejsze-go czytelnika aluzji czy nawiązań, które nie zosta-ły rozszyfrowane.

Miłe zaskoczenie na rynku literatury młodzieżowej, zahaczającej o obyczajo-wą, przynosi tom Nieza-pominajki Eweliny Kło-dy – powieść nawiązująca do klasycznych narracji i poczytnych autorek. Szczególnie spodobać się może mieszkańcom Biel-ska-Białej, bo tam Kłoda przenosi sporą część ak-cji. Koloryt lokalny nada-je tomowi oryginalności i wyróżnia książkę spo-śród czytadeł dla nastolet-nich odbiorczyń. Autorka sprawnie posługuje się schematami literackimi i konstruuje wielowątkową opowieść, która spodoba się nastolatkom. Chociaż fabuła podporządkowana jest literaturze czwartej, można ją także traktować jako literaturę rozrywko-wą dla pań.

nos w książkę

Page 23: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 24: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

miejsca i ludzie

www.magazynstyle.pl/26/201224

Slalom na rolkach

Bohaterki, nakręconego w Katowicach fil-miku, to pochodzące z Rzeszowa Angelika Prucnal oraz Paulina i Ewelina Czapla. Na co dzień związane są ze szkółką rolkową „Wodzu” w Rzeszowie, gdzie wraz z założycielem Kon-radem Tomaką trenują dzieci i młodzież. Ich obecność na Śląsku wyjaśnia fakt, iż zrzeszone są w Powerslide FSK Team Poland z siedzibą w Katowicach. Dlatego tu właśnie powstają materiały promujące freestyle slalom skating, czyli dyscyplinę, którą dziewczyny uprawiają od kilku lat.Zaczęło się standardowo – od rekreacyjnej jaz-dy na rolkach w podstawówce. Pasja przyszła w okresie gimnazjalnym, kiedy za sprawą tre-nera Konrada Tomaki okazało się, że jazda na rolkach może być czymś więcej niż tylko sposo-bem na posiadanie zgrabnych nóg i jędrnych pośladków. – Początkowo trenowałyśmy raz w tygodniu, potem coraz częściej, aż okazało się, że to na-prawdę wciąga – mówi osiemnastoletnia Pau-lina Czapla. Bardzo szybko w ślady Pauliny poszła młodsza siostra, Ewelina. Ponieważ dziewczyny mają jeszcze jedną siostrę, również jej nie mogła ominąć ta pasja. 10-letnia Justyna Czapla jest

od lewej Paulina CzaPla, ewelina

CzaPla, angelika PruCnal

obecnie najmłodszą, sklasyfikowaną na świecie Europejką. Angelika Prucnal na trening trafiła za sprawą koleżanki. Przyszła popatrzeć i zo-stała.

Mimo bardzo młodego wieku dziew-czyny zdążyły już podbić światowe rankingi i uplasować się w pierwszej dwudziestce WSSA, na koncie mają również wiele innych sukcesów. Mimo to nie spoczywają na laurach, w końcu trening czyni mistrza.

– Staramy się jak najwięcej ćwiczyć. W wakacje jeździmy codziennie, po sześć godzin. W ciągu roku szkolnego cztery, pięć razy w tygodniu po trzy godziny – mówi Ewelina Czapla. – Wszyst-ko zależy od naszych możliwości i innych obo-wiązków – dodaje. A obowiązków jest sporo. Jednym z głównych warunków postawionych dziewczynom przez managera, prócz nauki języka angielskiego, były właśnie dobre wyniki w nauce. A pogodzić pasję ze szkołą nie zawsze jest łatwo. Rolki w tym wypadku to nie tylko treningi, ale rów-nież częste wyjazdy na zawody w Polsce i za granicą. Kalendarz zawodów jest bardzo bo-

Latem ubiegłego roku pojawił się w sieci film, w którym młode dziewczyny na rolkach z zegarmistrzowską precyzją przejeżdżają pomiędzy rozstawionymi na ziemi kubeczkami, prezentując przy tym różne triki. W tle muzyka, katowickie Rondo i Teatr Śląski. W krótkim czasie filmik nie tylko zdobył dużą popularność, ale przede wszystkim wzbudził zaskoczenie, zwłaszcza wśród tych, którym rolki kojarzyły się dotąd jedynie z rekreacyjną przejażdżką po parkowych alejkach.

tekst: Alicja Partyka, foto: Kuba Urbańczyk www.kubaurbanczyk.plangelika PruCnal - trik: ChiCken leg

EwElina Czapla - trik: Fan Volt

Page 25: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

gaty. Jeszcze w tym roku przed dziewczynami zawody w Warszawie, Kętrzynie, Rzeszowie i Krakowie – to w Polsce. A poza granicami Lon-dyn, Berlin i już w maju Paryż.Obecnie w Polsce freestyle slalom wciąż nie jest dyscypliną popularną. – Na zawodach spotykamy się niemal w tym sa-mym gronie. Naszym marzeniem jest, żeby było nas coraz więcej, żeby osób uprawiających tę dyscyplinę w Polsce z roku na rok przybywało – mówi Paulina Czapla. Przyczyn niewielkiej popularności tej dyscypli-ny dziewczyny upatrują w tym, że tak naprawdę niewiele osób wie o jej istnieniu. Rolki wciąż kojarzą się z weekendowymi wypadami za mia-sto i przebieżką po parku, tam i z powrotem. Tymczasem slalom oferuje coś zupełnie innego, interesującego. A co najciekawsze, nie wyma-ga specjalnego przygotowania, predyspozycji ani sprzętu. Co prawda rolki do slalomu nieco różnią się od tych rekreacyjnych, jednak dla początkujących profesjonalny sprzęt nie jest niezbędny. – Uprawiać slalom tak naprawdę może każdy. Jedyne, czego potrzebujemy, to chęci, rolek, kilku plastikowych kubeczków i kawałka pro-stej drogi – mówi Tomasz Szymczyk, manager Powerslide FSK Team Poland. – Dawniej rolki były odbierane jako coś, co porusza się z punktu A do B i na tym koniec. A przecież może być ina-czej. Slalom jest bardzo kreatywnym sportem, nie wymaga specjalnego przygotowania ani siły. Staramy się wyjść z tą dyscypliną do ludzi, organizujemy pokazy, warsztaty. Slalom potrafi zainteresować. Widzimy to po sprzedaży rolek do slalomu, która po każdych takich warszta-tach wzrasta – dodaje. – Jeśli opanowało się już podstawy jazdy na rolkach, ten sport jest zupeł-nie bezpieczny. Nie ma dużych prędkości, nie skacze się z wysokości. Sprzęt, w porównaniu

z innymi dyscyplinami, jest naprawdę tani, a sport mało kontuzyjny.

Zalety uprawiania slalomu? Mocne nogi, koordynacja ruchowa, wypracowany zmysł równowagi. No i satysfakcja oczywiście. Bo jak wszyscy zgodnie przyznają, do tego sportu trzeba mieć serce.

Nagrody na zawodach zależą od rangi samych za-wodów i sponsorów, przeważnie jest to sprzęt spor-towy, nagrody w postaci pieniężnej to rzadkość. – To, co mnie najbardziej pociąga w rolkach, to fakt, że aby jeździć i trenować, trzeba tego naprawdę chcieć – mówi Tomasz Szymczyk. – I robić to dla siebie, bo pieniędzy w tym nie ma – dodaje z uśmiechem.

W Rzeszowie powstała jedna z pierwszych szkółek rolkowych w Polsce i obecnie jest w ścisłej europejskiej czołówce. Na Śląsku jeszcze brakuje takiego miejsca, ale nie brak samych pasjonatów.

Spotkać i podpatrywać można ich choćby w parku na terenie katowickiego Muchowca. I jak zapewniają osoby z teamu, to już wystarczy, by trenować. W Internecie nie brak bowiem fil-mików instruktażowych, które uczą poszczegól-nych trików, a slalom to idealna dyscyplina dla samouków.Wracając do dziewczyn – zapytane o plany na przyszłość, odpowiadają zgodnie: coraz lepiej jeździć. Spytane o wymarzony zawód, mówią, że jeszcze nie są zdecydowane. Tylko Angelika nieśmiało przebąkuje coś o byciu adwokatem. Jedno nie ulega wątpliwości – adwokat czy nie, na pewno na rolkach.

www.magazynstyle.pl/26/2012 25

Slalom na rolkach

EwElina Czapla - trik: ChristiE

Paulina CzaPla - trik: BaCkward Heel toe SCrew

EwElina i Paulina CzaPla - Jazda synChroniCzna

Page 26: Magazyn STYLE | kwiecień 2012
Page 27: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Robert TalarczykAktor. Autor. Adaptator. Czechofil. Marzyciel. Reżyser. Ślązak. Laureat m.in. Nagrody Marszałka Województwa Śląskiego dla Młodych Twórców w dziedzinie kultury, Specjalnej Złotej Maski za kreatywność i wszechstronność umiejętności adaptacyjnych, aktorskich i reżyserskich, Nagrody Głównej Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port i dwóch Pereł Sąsiadów, nagród Festiwalu Teatrów Europy Środkowej.Od 2005 dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Stale współpracuje też z chorzowskim Teatrem Rozrywki, katowickim Korezem i warszawskim Capitolem.Zrealizował ponad dwadzieścia spektakli teatralnych. Najważniejsze - także dla niego – to: „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny”, „Krzyk według Jacka Kaczmarskiego”, „Kometa czyli ten okrutny wiek XX wg Nohavicy”’, „Testament Teodora Sixta”, „Żyd”, „Moje drzewko pomarańczowe”.Ostatnie adaptatorsko-autorsko-aktorsko-reżyserskie dokonanie to spektakl „Mistrz & Małgorzta Story” na scenie bielskiego Teatru Polskiego.Właśnie wydał debiutancką płytę pt. „Słowa”.

Każda cywilizacja tworzą swoją mitologię. Egipską, grec-ką, rzymską, chrześcijańską. Czas na kolejną. Mitologię cybernetyczną. Mitologię bez Boga i Diabła. Gdzie jed-

nym i drugim jest Człowiek. I tylko on. „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...” przebrzmiały refren starej, niemodnej piosenki. Powstają zręby nowego świata. I powstaje nowa mitologia. Mitologia w której starożytnych herosów, bo-gów i chrześcijańskich świętych powoli zastępuje nadczłowiek, ktoś kto zarówno fascynuje jak przeraża. Potężne podwaliny pod tę nową mitologię położyły już ideologie: komunistyczna i faszy-stowska, ale zbyt były obciążone odium tamtych starych idei, choć odżegnywały się od nich na każdym kroku. Nowa mitologia gloryfikuje zbrodnię dla samej zbrodni, nie stoi za nią Holocaust i gułag. Nie ma ambicji wyniszczenia innej rasy czy stworzenia nowego porządku świata. Zabijanie jest zaliczaniem bonusów, a pojedyncza śmierć nie przeraża, bo mamy tych żywotów po kilka, a jeszcze kilka można zdobyć, kiedy zaliczy się premię. Bingo! I świeci się kolejne serduszko na ekranie monitora.

Nowa mitologia potrzebuje nowych herosów. Nowych świętych. Takich jak Duke Nukem, Lara Croft, Max Payne, CJ. Nigdy nie istnieli, przez ich wirtualne ciała nie przepływa ani gram krwi, nie starzeją się i nawet jeśli umrą można ich wskrzesić. Choć istnieją tylko wewnątrz układów scalonych komputerów i konsol do gry w Mitologii Cybernetycznej zajmują miejsce Heraklesa, Thora, Ozyrysa czy Joanny d'Arc. Miliony się nimi utożsamiają i każdy wyznawca nowej mitologii wie, w jakiej grze pojawiają się ich idole. Każdy zaopatrzony w narzędzie do zabijania. Idą w glorii i chwale a za nimi setki wirtualnych trupów składających się z komórek pikseli zamiast krwi. Zabijają dla przyjemności. Dla przyjemności gracza. I nie wiadomo kto kim gra. Człowiek z kontrolerem w dłoni czy sztuczny byt zaprogramowany przez programistów komputerowych. Ale nowy mit potrzebuje rów-nież ofiar z krwi i kości. Prawdziwego bólu, rozpaczy i zapachu śmierci. I tu wkraczają na arenę różnorakie dziwolągi, socjopa-ci, degeneraci, seryjni mordercy. Zawsze istnieli i zawsze będą się rodzić. W ciemnych zaułkach pełnych przemocy, alkoholu

i zbrodni. Albo w jasnych domach, bawiący się na elegancko przystrzyżonych trawnikach, uczęszczający do najlepszych szkół i kończących prestiżowe uczelnie. Byli, są i będę. Ale nigdy nie byli tak ostentacyjnie kanonizowani przez kulturę masową i tym samym nową mitologię. Ich zbrodnie natychmiast stają się pod-stawą scenariuszy filmowych, tekstów piosenek i tematem best-sellerów wydawanych w gigantycznych nakładach. Największe gwiazdy filmu „zabijają” się o rolę w mrożącej krew w żyłach biografii seryjnej morderczyni. A nuż nagrodą będzie kolejny Oscar? Przecież Charlize Theron wcielając się w rolę socjopatki Aileen Wournos musiała zdawać sobie sprawę, że oddaje hołd „świętej” nowej mitologii. I za ten hołd Hollywood obdarowało aktorkę najwyższym wyróżnieniem w świecie filmu. Bo seryjni mordercy obok fikcyjnych bohaterów brutalnych gier kompu-terowych zajmują kluczowe miejsce w panteonie dzisiejszych herosów. A szczególne miejsce zajmują wśród nich kobiety. W dobie szybkiej i często bezrefleksyjnej emancypacji nie mogło zabraknąć dla nich miejsca wśród „świętych” nowej religii. I nie-ważne są ich prawdziwe uczucia, emocje i stany, które sprawiły, że zabijały. Istotne są dwie rzeczy: ilu i jak. Aileen Wournos – 7 mężczyzn, rewolwer,Belle Gunness – 28 mężczyzn, siekiera,Genene Jones– ok. 50 niemowląt, strzykawka – heparin,Susan Atkins (sekta Mansona) – 8 osób, nóż.I jeszcze wiele innych prawdziwych i zmyślonych. Morderczy-nie. Monsters. Kręcą o nich filmy, piszą książki, śpiewają piosen-ki. Są naklejką na kubku od herbaty, wprasowanką na T-shircie i cytatem na zderzaku samochodu. „Święte” kurwy i zbrodniar-ki. W naszym świecie wirtualnych emocji zajmują miejsce Marii Magdaleny. Ale czy tak jak ona będą zbawione? Na razie zajmują honorowe miejsce w niebie popkultury. A ich aureole świecą ni-czym neony. Ale czy czasem nie najciemniej jest pod latarnią?

Monsters. Pieśni Morderczyń. Premiera 24.02.2012, TeaTr ramPa. Piosenki: Renata Przemyk (felietonistka Style), choreografia: Jakub Lewandowski, scenariusz i reżyseria: niżej podpisany.

Pod latarnią...

www.magazynstyle.pl/26/2012 27

felieton

Page 28: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/26/201228

duża scena: 18.04., godz. 19.00, 19.04., godz. 18.00, 26.04., godz. 19.00

19 kwietnia, po przedstawieniu odbędzie się debata z udziałem dziennikarzy i specjalistów, zajmujących się tematyką poruszaną w spektaklu.

strony na sztukę

TEATR POLSKI W BIELSKU-BIAŁEJ43-300 Bielsko-Biała, ul. 1 Maja

DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWNItel. 00 48 33 82 28 453

rezerwacja biletów:[email protected]

www.teatr.bielsko.biala.pl

Miłość w Königshütte

fot.

Tom

asz

Wój

cik

Page 29: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Włoska Burgundia

To tradycyjnie wina długo starzone w du-żych beczkach z bałkańskiej dębiny, bar-dzo wytrawne, kwasowe, z niezwykle zło-żonymi bukietami i sporym potencjałem dojrzewania. Jedyna dopuszczona do ich produkcji odmiana lokalna to szlachetne nebbiolo, wrażliwa na różne siedliska, stąd burgundzka tradycja win z pojedynczych winnic, klasyfikowanych jako różne „cru”, o skomplikowanych nazwach w dialekcie piemonckim. Do spróbowania i dla zachę-ty niezbyt jeszcze ciężkie wino, choć i tak dość eleganckie i prestiżowe.

Barbaresco „Pianrosa”, Ca`del BaioDruga po barolo sława Piemontu, wino z pojedynczej parceli o nazwie „równina

róż”, od wiekowego krzewu różanego, rosnącego pośrodku tej winnicy. Pian-rosa to młodziuteńka winnica wyodręb-niona na terenie cru Valgrande, której owoce miały trafiać do prostszych win, niższej niż barbaresco klasy (Langhe Nebbiolo DOC). Jednak pierwszy rocznik - 2006 - dał tak dobre owoce, że awanso-wały do produkcji wielkiego wina klasy DOCG! Ma to być limitowana seria win (tylko roczniki 2006-08, kolejne będą butelkowane już jako prestiżowe cru Valgrande). Bogate i ewoluujące wino. Czarna porzeczka, czereśnie, rodzynki i zioła, oraz przyprawa do piernika i ty-toń. Dobre, mocne taniny. Zalecana go-dzinna dekantacja przed podaniem.

Piemont może przywodzić na myśl eleganckie projekty samochodów włoskich stylistów Fiata, Lancii i Alfa Romeo. Uprzemysłowiona północno-zachodnia część Italii, której stolicą jest bogaty i modny Turyn, nie zapowiada sielankowego pejzażu Piemontu. Zasnute mgłą pagórki obsadzone winnicami, wokół Alby i Asti, są doskonale znane

również smakoszom i łasuchom z całego świata. Tutejsze trufle, wina, sery i czekolada nie mają sobie równych. W spokojnej okolicy wiejskiej, na wzgórzach Langhe i Monferrato,

od lat uprawia się winorośl i produkuje z niej ciężkie i długowieczne, słynne na cały świat wina, które dziwnym trafem zaczynają się na literkę „b”, jak barolo i barbaresco.

Bielsko-Biała, ul. 11-go Listopada 60-62 - Pasaż pod Orłem, tel. 33 829 32 72Chorzów, ul. Sienkiewicza 4/5, tel. 32 348 82 60

Gliwice, ul. Zawiszy Czarnego 2/2, tel. 32 270 62 23Katowice, ul. Plebiscytowa 10, tel. 32 20 20 999Katowice 2, ul. Chorzowska 50, tel. 32 781 99 97

Rybnik, ul. Wiejska 1c, tel. 32 427 32 85 www.winarium.pl

na zdrowie

Marek kondrat

www.magazynstyle.pl/26/2012 29

Page 30: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Dowolna jazda na nartach lub snowbo-ardzie to sport ekstremalny. Chociaż narciarskie ewolucje i widowiskowe skoki na desce wykonywać może każ-

dy, pod warunkiem, że przełamie swój strach i poświęci na treningi odpowiednią ilość czasu.

- Jeśli tylko są warunki do jazdy czy do skaka-nia, od razu z tego korzystamy. Ten sport można uprawiać wszędzie. Można jeździć po górach, po lesie, na stoku, można skakać, kręcić się, to po

FreestyleZimowe akrobacje na jednej lub dwóch deskach

sportowy charakter

tekst: Anna Cichowska foto: Aleksandra Pośpiech, Mateusz Kiszela, Michał Daniluk. Na zdjęciach Barbara Sekudewicz

Zjazdy po poręczach, skrzyniach, powietrzne ewolucje, ekstremalne triki i wręcz akrobatyczne sztuczki - to ich żywioł. Mają swój styl i świetnie czują się w swoim środowisku. Freestylowi pasjonaci z nartami lub deską snowboardową robią, co im się żywnie podoba. I wszyscy podkreślają, że adrenalina i poczucie wolności, jaką daje ta dyscyplina, całkowicie uzależnia.

prostu wolność - opowiada Jan Pawlikowski, zna-ny zakopiański pasjonat freestyle'u na nartach. - Kiedy lecisz w powietrzu albo kiedy wyjdzie ci jakiś nowy trik, to jest niesamowite uczucie. To właściwie jest pewien sposób na życie - dodaje.

To właśnie najróżniejsze triki, jakie wykonują zawodnicy, sprawiają, że freestyle jest bardzo widowiskowy. I nie ma w nim prawie żadnych ograniczeń. Można wykonać wszystko, na co po-zwoli grawitacja i umiejętności zawodników.

- Kiedy osiągnie się już taki poziom, że można dowolnie wybierać między poszczególnymi tri-kami, wtedy pojawiają się ogromne emocje. To taka radość i pasja, że nie da się od tego ode-rwać - mówi Barbara Sekudewicz z Katowic, finalistka zawodów freestylowych w Bytomiu, które odbyły się 25 lutego.

Barbara Sekudewicz swoją przygodę z freesty-lem zaczęła cztery lata temu. Wcześniej upra-wiała narciarstwo klasyczne.

www.magazynstyle.pl/26/201230

Page 31: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/25/2012 31

Chociaż we freestylu najbar-dziej liczą się umiejętności i kreatywność zawodnika, to znaczenie ma także dobry sprzęt. A ten do najtańszych nie należy. Dlatego zawodnicy szukają sponsorów. Fotogra-fują swoje triki i demonstrują umiejętności nagrywając filmy promocyjne i wysyłając je do poszczególnych firm.

Nie trzeba nawet brać udziału w zawodach, aby znaleźć sponsora – tu liczy się widowiskowość i umiejętności. - Ja miałam sporo szczęścia, bo sponsor znalazł się sam - opowiada Barbara Sekudewicz. - To kanadyjska firma Endeavor, która wspiera mnie przekazując każdego roku nowy sprzęt oraz firma From Froggy With Love, od której otrzymuję ręcznie wykonane czapki - dodaje.

Tomasza Zielonego z Bytomia wspierają cztery firmy: Elementary, Krypton Bandana, Intruz oraz Snowtiva.pl.- Snowboardem zafascynowałem się siedem lat temu. Jako trzynastolatek wypożyczałem deskę i jeździłem na igielicie w Bytomiu. Już dwa lata później zacząłem odnosić pierwsze duże sukce-sy i wtedy znalazłem sponsora - mówi Tomasz.

Firmy zapewniają mu deski, wiązania, buty, kurtki, a także zwykłe ubrania do chodzenia.

- Sponsoring to ważna sprawa dla zawodników. Oczywiście można kupić najtańszą deskę, ale nie o to chodzi. Sprzęt powinien być dobrej ja-kości - ocenia Paulina Ligocka. - Poza tym drogie też są wyjazdy za granicę, a w Polsce nie mamy za bardzo gdzie trenować. Mało jest snowparków, nie ma half – pipe'u, a przecież bez treningów nie osiąga się sukce-sów - uzupełnia medalistka.

Tomasz Zielony na desce stara się jeździć cały rok. Latem na igielicie albo za granicą w halach

narciarskich, zimą wszędzie, gdzie to tylko moż-liwe. Nawet w centrum miasta, gdzie freesty-lowcy organizują tak zwany street. - Wybieramy jakąś ciekawą miejscówkę, rurkę przy schodach, poręcz, cokolwiek. Przygotowu-jemy ją najpierw, bo musi być dobry najazd i lą-dowanie. No i miejsce na lampy, które rozkłada fotograf - opowiada Tomasz Zielony. - Jeździmy wszędzie, gdzie to możliwe. Kiedyś zjeżdżałem z estakady nad skrzyżowaniem przy basenie miejskim w Bytomiu. Trzeba jed-nak uważać, bo czasem są problemy z policją - śmieje się.

Ten sport wiąże się nie tylko ze specyficznym podejściem do jazdy na nartach czy desce snowboardowej, ale także stanowi swoistą sub-kulturę. - Lubię klimat tego środowiska. Mimo że spoty-kamy się pierwszy albo drugi raz, to rozmawia-my ze sobą jak starzy znajomi, jak kumple. To właśnie tak działa - mówi Jan Pawlikowski. - Z reguły znamy się wszyscy. To pasja, która nas jakoś łączy - dodaje Tomasz Zielony.

Dyscyplina rozwija się coraz bardziej, są też tego efekty. Bo polscy zawodnicy osiągają coraz lepsze wyniki.- Poziom polskiego snowboardu zdecydowanie się podnosi, chociaż ze względu na brak dobrych obiektów do trenowania mamy trochę utrudnio-ne możliwości - ocenia Paulina Ligocka. - Ale nawet jak na te warunki, którymi dyspo-nujemy, to trzeba powiedzieć, że na szczęście mamy świetnych zawodników i to na świato-wym poziomie - dodaje.

Obserwując jak z roku na rok freestyle w Polsce staje się coraz bardziej popularny i przyciąga coraz większą liczbę pasjonatów, można zakła-dać, że niebawem polskich zawodników o świa-towej klasie będzie jeszcze więcej.

Freestyle- Byłam już zmęczona presją wywieraną na nas przed zawodami i formą treningów - wspomi-na zawodniczka. Cztery lata temu postanowiła więc zamienić narty na deskę. - Pojechałam na obóz snowboardowy z Pauliną Ligocką i wtedy zakochałam się we freestylu. W zasadzie już na pierwszych zawodach odnio-słam sukces, a potem było tylko lepiej - uśmie-cha się.

Zawody w dowolnej jeździe to wiele różnych konkurencji. Uczestnicy mogą rywalizować między sobą w slopestyle'u, czyli skokach lub rotacjach wykonywanych podczas jazdy, jibingu oznaczającym jazdę na specjalnie wykonanych przeszkodach - railach lub funboxach. Jest jesz-cze big air, czyli wyskoki ze skoczni połączone z ewolucjami w powietrzu, czy half – pipe, jak nazywa się rampę przypominającą rurę prze-ciętą w poziomie. Na niej sportowcy wykonują triki wykorzystując grawitację do rozpędzania się. Half - pipe jest dyscypliną olimpijską.

- Freestyle to dość niebezpieczny sport. Tre-nowanie każdego triku jest bardzo trudne, wy-maga wiele pracy - wyjaśnia Paulina Ligocka, dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw świata oraz uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Turynie i Vancouver. - Kiedy jednak uda się wykonać kolejną ewolu-cję, uczucie jest niesamowite – dodaje.

A ewolucje są bardzo różne. Zawodnicy na przeszkody mogą najechać przodem, tyłem, wykonują ślizgi wzdłuż raili, robią rotacje, a im większy obrót, tym lepszy efekt. - Każdy rider ma swoją prowadzącą nogę. Jeśli wejdzie na przeszkodę drugą nogą, to jest tak zwany switch, jest bardziej punktowany. To tro-chę tak, jakby tyłem jechać na nartach - mówi Robert Moch, instruktor snowboardowy, sędzia bytomskich zawodów.- Zarówno skocznie jak i przeszkody mogą być najróżniejszego typu. Z technicznego punktu widzenia najważniejsze jest, żeby była zacho-wana proporcja lądowania do wybicia, żeby zawodnik miał dobry moment na wykonanie ewolucji w powietrzu, zanim zacznie spadać w dół - wyjaśnia Jan Pawlikowski.

Page 32: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/26/201232

zapowiedzi

9.03.-29.04.

Awangarda, skandal, prowokacja – to nie określenia padające podczas występów współczesnych gwiazd estrady, lecz słowa, które towarzyszyły działalności grupy „Łódź Kaliska”, najbardziej prześmiewczego i anarchistycznego ugrupowania artystycznego w polskiej sztuce. Z bogatej i różnorodnej artystycznie oferty grupy na wystawie w Mu-zeum Śląskim zobaczymy dwa zagadnienia – początki jej działalności oraz najbardziej aktualne projekty. Najnowszy projekt Stefan i Majonez skonfrontowano z wcześniejszymi działaniami z lat 80. i 90. ubiegłego stulecia, kiedy grupa koncentrowała się głównie na tworzeniu tzw. „ruchomych obrazów” zapisywanych techniką fotograficzną.

WYSTAWA Łódź Kaliska. Współczesne oblicza futuryzmu i surrealizmu w sztuceMuzeum Śląskim w Katowicach

Wystawa Jacka Lidwina „Opakowania dla ludzi”5-30.04.

Jacek Lidwin fotografią zajmuje się od kilkunastu lat. Zrealizował sześć samodzielnych wy-staw fotograficznych i brał udział w czterech wystawach zbiorowych. Zajmuje się fotografią portretową, fotoreportażem, fotografią teatralną, fotografią mody. Od 1998 roku fotografuję Międzynarodowy Festiwal Teatrów A Part . W 2008 i 2011 roku otrzymał stypendium marszałka województwa śląskiego. Jego prace można też zobaczyć pod adresem: www.jaceklidwin.com

Galeria Sztuki Fama-art, Chorzów

Tegoroczny festiwal wystartuje pod dobrą datą. Organizatorzy zarzekają się, że piątek 13, to idealny moment na wprowadzenie w mieście pozytywnego szału. Od godz. 19.00 o szał naszych ciał mają zadbać: Kabaret Nowaki: Ada Borek, Tomasz Marciniak, Kamil Piróg; Grupa Improwizacyjna Ad-Hoc i Mariusz Kałamaga Stand-up. Kiedy już minie atak śmiechu, będziemy mogli wybrać się na koncert (22.00) Me Myself and I. Następnego dnia będzie równie dziwnie, bo w projekcie BABU Król zaprezentuje się Piotr Bukatyk, Bajzel i Budyń.

13-14.04.IV Festiwal Dziwnie Fajne do BytomiaBecek, Museum Music Republic, Bytom

9.04.

Uwaga, wszyscy miłośnicy i użytkownicy samochodów marki Mercedes – Benz! Zbliża się kolejne Lano Poniedziałkowe spotkanie miłośników marki w Rybniku. W planie spotkania m.in. konkurs elegancji na Najładniejszy Mercedes spotkania, koncert zespołu rockowego i kilka niespodzianek. A zatem nie ma co przeciągać, bo przecież mercedesy do najmniej-szych samochodów nie należą, więc jest co polerować, żeby jako tako wśród „rodzeństwa” się pokazać. A więc do myjni gotowi, START!

Zlot miłośników marki Mercedes-Benz

12.04.Jeżeli z wypiekami na twarzy oglądaliście Państwo Buena Vista Social Club, jeżeli bezustannie słuchacie muzyki z tego filmu, to nie możecie przegapić występów na żywo grupy Pasion de Buena Vista, kubańskich artystów, którzy zachęceni zachwytem polskiej publiczności oraz spektakularnym sukcesem ich występów w 2010, postanowili ponownie odwiedzić nasz kraj. Rewelacyjni wokaliści, tancerze i muzycy po raz kolejny zabiorą nas w podróż po ekscytują-cych kubańskich nocach, poprowadzą wzdłuż ulic Hawany, pokażą rajskie zakątki karaibskich wysp, abyśmy mogli poczuć w sobie prawdziwą kubańską radość życia.

Dom Muzyki i Tańca w Zabrzu, godz. 19.00

Buena Vista Social Club

Rybnik-Kamień, ul. Hotelowa 12 - teren MOSiR-u, godz. 13.00

od13.04.

Dla większości dzieci pierwsze dni w przedszkolu to trudny czas. Rozłąka z rodzicami, nowe otoczenie, funkcjono-wanie w grupie – wszystko to powoduje stres. Jak mu zapobiec? Przedszkole Niepubliczne Tika znalazło odpowiedź i zaprasza wszystkie dzieci, które rozpoczynają w tym roku przedszkolną przygodę, na warsztaty w ramach programu „Przedszkole tuż tuż”. Dzięki nim, nam, dorosłym, będzie łatwiej pomóc przyszłemu przedszkolakowi oraz nauczyć go samodzielności. Zajęcia ruszają 13 kwietnia, ale do grupy można dołączyć w każdym momencie programu. Wszystkie informacje znajdziecie na stronie przedszkola www.tika.com.pl.

Przedszkole Niepubliczne Tika, Bytom

Przedszkole tuż tuż

PA

TRO

NA

T

Page 33: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

www.magazynstyle.pl/26/2012 33

14.04.Małe jest piękne, a dziwne jest fajne! Kto nie wierzy, musi wziąć udział w Zlocie Superboha-terów. Bo to przeżycie iście międzygalaktyczne. 14 kwietnia ulicami Bytomia przejdą wszy-scy, których moc nie opuszcza nigdy, ale tylko wtedy pojawiają się w swoich superstrojach z superpelerynami i innymi kosmicznymi atrybutami. Na czele pochodu zobaczymy naszego lokalnego superbohatera, Mariusza Kałamagę.

Międzygalaktyczny Zlot SuperbohaterówSzyb Krystyna-Rynek, Bytom, godz. 11.00

Tegoroczna edycja przebiegać będzie pod hasłem „W harmonii czasów i pokoleń”. W praktyce tytuł ten nawiązuje do starych mistrzów i nowych interpretacji ich wiekopomnych arcydzieł. Na festiwalu wystąpią m.in. Tomasz Stańko, Dietrich Henschel, Leszek Możdżer, Brigitte Fournier, Waldemar Malicki, Paul Esswood, Marcin Wyrostek, Jarosław Kitala, Stanisław Soyka. W trakcie trwania festiwalu będzie też można pomóc innym. Fundacja Iskierka będzie zbierać pieniądze dla dzieci zmagających się z chorobą nowotworową.

15-23.04.

Wkrótce będziemy mieli okazję posłuchać młodych zdolnych artystów-śpiewaków, a to znaczy, że zaczyna się konkurs wokalistyki operowej im. Adama Didura. W tej edycji konkurs otwarty jest dla wszystkich śpiewaczek i śpiewaków, niezależnie od narodowości i przynależności państwowej. Warunek jest praktycznie jeden – wiek do 30 lat. Podczas I i II etapu artyści będą występować z akompaniamentem fortepianu, ale już w III etapie z orkiestrą. Cel jest prosty – koncert laureatów, do którego dostaną się tylko najlepsi.

III edycja Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama DiduraOpera Śląska, BytomAkademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego, KatowiceTeatr Śląski, Katowice

17.04.

Bronisław „Bronix” Lewandowski to postać bardzo dobrze znana wszystkim, dla których gitara jest wszystkim. Teraz będzie okazja podejrzeć warsztat tego kompozytora, aranżera, lider grupy Bronix Band, członka zespołów Oberschlesien i Orkiestra Męska (wcześniej Łagiewniki Blues Band, Finsky, Nieznani Sprawcy). W kwietniu „Bronix” poprowadzi warsztaty gitarowe, których tematem będzie siła pentatoniki - jej różne zastosowania, użycie pentatoniki molowej i durowej w bluesie, akordy i akompaniament bluesowy, budowa bluesa. Warto się na te warsztaty wybrać, tym bardziej, że wstęp jest bezpłatny.

Warsztaty gitarowe

14-30.04.Bytom, Chorzów, Katowice, Tarnowskie Góry, Wodzisław, Zabrze

VII Międzynarodowy Festiwal im. Gorczyckiego

Klub BRAMA, Bytom, godz. 20.00

zapowiedzi

Muzeum Śląskim w Katowicach

Rybnik-Kamień, ul. Hotelowa 12 - teren MOSiR-u, godz. 13.00

13-15.04.

Przez trzy dni wszystko będzie się kręcić wokół brzucha. Chętni, a w zasadzie chętne, bo jakoś trudno sobie wyobrazić mężczyzn, będą mogły wziąć udział w warsztatach, które poprowadzi gwiazda tego-rocznego festiwalu Valeria Putitskaya z Rosji. Będzie też przegląd taneczny dla tancerek orientalnych w wielu kategoriach i na różnych poziomach zaawansowania. A na finał wielka gala. Ten wieczór stwarza także wyjątkową okazję do obejrzenia profesjonalnych pokazów tańca orientalnego w wy-konaniu znanych tancerek oraz laureatek poprzednich Festiwali Nova Orient. W programie klasyczny taniec orientalny w stylu egipskim popularnie zwany tańcem brzucha, tańce folklorystyczne z Egiptu i rejonu Zatoki Perskiej, tajemniczy triball. Niewątpliwą atrakcją wieczoru będzie występ wirującego derwisza KIMO – znanego z programu „Mam talent”. Ibrahim Mahmoud „Kimo” jest jedynym w Polsce tancerzem - Derwiszem. Zatańczą również piękne i zmysłowe tancerki: Samira, Anna Redlin, Jamilah, Thasis, Yolanda. Gościem specjalnym wieczoru będzie pochodząca z Rosji zmysłowa i niepowtarzalna Valeria Putitskaya - profesjonalna tancerka, choreograf. Jej szkoła Valery Lab jest znana i doceniana w całej Rosji. Jako tancerka może poszczycić się wieloma nagrodami i wyróżnieniami.

VII Festiwal Tańca Brzucha Nova Orient 2012NOVA Szkoła Tańca, Katowice, Chorzowskie Centrum Kultury P

ATR

ON

AT

Page 34: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

Mewa - premiera20.04.

O swoim pierwszym wielki dramacie sam autor powiedział, że mieści się w nim „wiele rozmów o literaturze, mało akcji, pięć pudów miłości”. Ale to nie wszystko, z czego składa się ta sztuka. Bo jest w niej także wiele rozmów o teatrze i istocie sztuki, dużo nadziei, nieco konfliktów mię-dzy różnymi pokoleniami artystów. Jest w niej także dyskretny uśmiech Czechowa, świadome-go ludzkich marzeń i słabości. Co znajdziemy w spektaklu, którego reżyserią zajął się Gabriel Gietzky? Czy z tych wielu rozmów, któreś dotkną nas samych? Wkrótce się przekonamy.

Teatr Śląski, Katowice, godz. 19.00

www.magazynstyle.pl/26/2012

zapowiedzi

21.04.Motocykliści nie tylko potrafią denerwować innych użytkowników drogi, ale również potrafią zrobić coś dobrego. Klub motocyklowy VC 19-78 z Dąbrowy Górniczej już po raz czwarty organizuje imprezę, podczas której każdy będzie mógł oddać krew. A później będzie już tylko zabawa. Ulicami Zagłębia przejedzie parada, a na scenie wystąpi Feel, Cree i Kabaret Dno. Dąbrowska impreza jest częścią większego przedsięwzięcia. Na inaugurację sezonu motocyklowego akcja odbywa się w ponad 100 miastach w całej Polski.

Akcja MotoSerceCH Pogoria, Dąbrowa Górnicza

27.04.

Kogo pochłonęły bez reszty Gwiezdne wojny lub z sentymentem wspomina Szczęki, powinien wybrać się na ten koncert. Bo słuchanie muzyki filmowej to wielka frajda. Można pod powieka-mi wyświetlać sobie bez ładu i składu luźne filmowe wątki i pomijać fragmenty, które z jakiegoś powodu do gustu nam nie przypadły. A w programie także muzyka z Listy Schindlera, Skrzypka na dachu i Zapachu kobiety. Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Śląskiej poprowadzi Maciej Sztor, na skrzypcach zagra Eugeniusz Pawełek.

Sala widowiskowa, ul. Pszczyńska 6, Katowice-Giszowiec, godz. 19.00

Wielkie tematy filmowe – koncert

34

Bliskość natury, piękny ogród, las, Jezioro Paprocańskieto idealne warunki do zorganizowania spotkań na świeżym powietrzu!

W naszej ofercie znajdziecie Państwo kompleksową organizację imprezpocząwszy od kameralnych rodzinnych spotkań po kilkutysięczne firmowe pikniki.

Proponujemy menu grillowe już od 59 zł/osobaszczegóły www.promnice.pl

Spotkania w plenerzeZameczek Myśliwski Promnice, Kobiór k. Tychów

23-24.04.

Dwa dni II Forum Nowej Gospodarki upłyną pod znakiem energetyki i przemysłu medycznego. Na przeszło dwadzie-ścia punktów obrad przewidziano następującą tematykę: energetyka rozproszona, odnawialne źródła energii, inte-ligentne sieci energetyczne, budynki inteligentne, robotyka, inżynieria materiałowa, nowe technologie materiałowe medycyny, implanty czy protezy. Oprócz dyskusji panelowej „Polska Południowa - centrum gospodarcze o znaczeniu globalnym” będzie też coś dla raczkujących biznesmenów. Młodzi przedsiębiorcy, pragnący prowadzić własny biznes, będą mogli zapoznać się się z szansami na znalezienie kapitału oraz partnera technologicznego.

II Forum Nowej Gospodarki

24-27.04.

Przez 3 dni rządni wiedzy będą mogli penetrować uniwersytecką bibliotekę, aule, pracownie i laboratoria, ale najciekawszym punktem Festiwalu Nauki będzie, jak co rok, Jarmark Wiedzy. W miasteczku namiotowym, stworzonym na ulicy Bankowej specjalnie na potrzeby festiwalu, będzie można zasmakować wiedzy w najciekawszym jej wydaniu. A dla tegorocznych maturzy-stów szczypta tego, co niesie za sobą studiowanie na Uniwersytecie Śląskim. Kto więc jeszcze się waha, o indeks jakiej uczelni powalczyć, powinien być w tych dniach w Katowicach.

Uniwersytet Śląski, Katowice

8 edycja Festiwalu Nauki

Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka Uniwersytetu Śląskiego i Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach, siedziba Parku Naukowo-Technologicznego Euro-Centrum

od1.04.

Page 35: Magazyn STYLE | kwiecień 2012

repertuar/kwiecień

www.magazynstyle.pl/26/2012 35

22.04., godz. 16.00 Moje drzewko poMarańczowe24.04., godz. 11.00 Moje drzewko poMarańczowe24.04., godz. 19.00 57. Bielska scena kaBaretowa26.04., godz. 19.00 Miłość w koenigshuette27.04., godz. 19.00 dziewczyny z kalendarza28-29.04., godz. 19.00 dziewczyny z kalendarza

12.04., godz. 11.00 zBrodnia13.04., godz. 11.00 i 19.00 zBrodnia17.04., godz. 19.00 tak wiele przeszliśMy, tak wiele przed naMi20.04., godz. 20.00 roMeo, julia i czas21-22.04., godz. 18.00 roMeo, julia i czas25.04., godz. 19.00 FaBryka sensacji - proszyk i spółka (odc. pt.: Izraelickie kazania porządne)27.04., godz. 20.00 singielka28.04., godz. 19.00 singielka29.04., godz. 20.00 singielka

20.04., godz. 20.00 postrzępione kalendarze piosenki Wiery Gran23.04., godz. 19.00 porozMawiajMy o Miłości

12.04., godz. 18:304. Festiwal polskich FilMów krótkoMetraŻowych „short waVes”13-19.04., godz. 19.00 aMador16.04., godz. 19.30 wstyd20-26.04., godz. 19.00 Minister27.04.-3.05., godz. 19.00przeBaczenie krwi30.04., godz. 19.30Żelazna daMa

13.04., godz. 22.00 Me MyselF and i - Festiwal Dziwnie FajneMuseum Music Republic14.04., godz. 20.00 Festiwal dziwnie Fajne, koncert Finałowy: Piotr Bukartyk, BABU KrólMuseum Music Republic23.04., godz. 19.00 toMasz stańko new york Quartet27.04., godz. 19.00 najpiękniejsze są Miłości, których nie Ma29.04., godz. 16.30kaBaret Młodych panów

13.04., godz. 18.00wystawa karykatur autorstwa Marka greli

mała scena

Scena Pod Sceną - Kawiarnia Teatru Polskiego

Koncerty

9.04., godz. 19.00 Mayday12-13.04., godz. 19.00 iwona, księŻniczka Burgunda14-15.04., godz. 19.00poskroMienie złośnicy20.04., godz. 19.00Mewa – PREMIERA21.04., godz. 19.00 Mewa22.04., godz. 19.00 Mewa PREMIERA NAUCZYCIELSKA I STUDENCKA23.04., godz. 18.00 koncert laureatów iii Międzynarodowego konkursu wokalistyki operowej iM. adaMa didura25-26.04., godz. 19.00 Mewa27.04., godz. 19.00 Mayday28.04., godz. 19.00 Mayday29.04., godz. 19.00 Mayday30.04., godz. 18.00 traViata gościnnie Opera Śląska

11-12.04., godz. 18.30 jakoBi i leidental18-19.04., godz. 10.00 i 12.45oskar i pani róŻa27-28.04., godz. 18.30zagraj to jeszcze raz, saM

13.04., godz. 10.00 i 19.00der arBeitslose Teatr z Düren, Niemcy20-22.04., godz. 19.30 kontrakt

9.04., godz. 17.00 jesus christ superstar10.04., godz. 19.00 jesus christ superstar11.04., godz. 16.00 i 19.00 jesus christ superstar12.04., godz. 16.00 i 19.00 jesus christ superstar13.04., godz. 19.00 kogut w rosole14.04., godz. 15.00 i 19.00 kogut w rosole15.04., godz. 19.00 od piaF do garouRECITAL MICHAŁA BAJORA17-20.04., godz. 19.00jeszcze nie pora naM spać21.04., godz. 18.00 gala Blues top 2011gość specjalny – Earl Thomas with Paddy Milner & the Big Sounds22.04., godz. 19.00 Medeski, Martin & wood koncert jazzowy24-29.04., 19.00 przeBudzenie wiosny

16.04., godz. 19.30 gdzie są granice górnego śląska?z cyklu „Górny Śląsk – świat najmniejszy”25-26.04., godz. 11.00 adonis Ma gościa

12.04., godz. 18.00 kody kultury: kreacja – reakcja?13.04., godz. 19.00 cholonek14.04., godz. 19.00 215.04., godz. 19.00kolega Mela giBsona16.04., godz. 19.00 cholonek18.04., godz. 19.0 szkice o oFeliiTeatr A PART21.04., godz. 19.00 pojedynek22.04., godz. 19.00 pojedynek23.04., godz. 19.00 koMeta czyli ten okrutny wiek XX wg Jaromira Nohavicy24.04., godz. 19.00 kryzysy alBo historia Miłosna25.04., godz. 19.03kaBaretowa scena trójkiwyst.: Kabaret Prysły Zmysły czyli support przed Kabaretem LIMO (goście) oraz Kabaret Długi (gospodarze)27.04., godz. 19.00kolega Mela giBsona28.04., godz. 15.00koncert lucid dreaMs28.04., godz. 19.00kwartet dla 4 aktorów29.04., godz. 12.00 cholonek29.04., godz. 19.00scenariusz dla 3 aktorów

09.04., godz. 18.00 carMen18.04., godz. 11.00 iii Międzynarodowy konkurs wokalistyki operowej iM. a. didura22.04., godz. 18.00 koncert laureatów iii Międzynarodowego konkursu wokalistyki operowej iM. a. didura24.04., godz. 11.00 kot w Butach

12.04., godz. 10.00 skarBy złotej kaczki 13.04., godz. 10.00 skarBy złotej kaczki 14.04., godz. 18.30 Pożegnanie z tytułem!hello, dolly!

Gliwicki Teatr Muzycznyul. Nowy Świat 55/57, Gliwicerezerwacja biletów (32) 230 49 68

scena GTM na Nowym Świecie

15.04., godz. 12.00 lXX krakowski salon poezji W GLIWICACH15.04., godz. 18.00Pożegnanie z tytułem!hello, dolly!20-21.04., godz. 18.30ptasznik z tyrolu22.04., godz. 18.00 wakacje don Żuana25.04., godz. 10.00pinokio26.04., godz. 18.30interMezzo – koncert promujący płytę CD Anity Maszczyk z udziałem artystów GTM28.04., godz. 18.30 dajcie Mi tenora! 29.04., godz. 18.00 dajcie Mi tenora!

14.04., 18.45the Metropolitan opera: liVe in hd - g. Verdi la traViata - transmisja na żywo15.04., 18.00Bulwar zdradzonych Marzeń - monodram muzyczny na aktorkę, kapelę i stare kino21.04., 18.45 the Metropolitan opera: liVe in hd - j. Massenet Manon - premiera – retransmisja28.04., 19.00singielka - monodram Anny Guzik – spektakl Teatru Polskiego z Bielska-Białej29.04., 16.45 the Bolshoi Ballet: liVe in hd - d. szostakowicz jasny struMień – transmisja na żywo

22.04., 17.00 giganci Baroku - koncert kameralny Kwartetu Śląskiego

11-12.04., godz. 19.00 szalone noŻyczki14.04., godz. 19.00 Być jak Frank sinatra(gościnny występ Teatru Rampa z Warszawy Duża Scena Teatru Polskiego)15.04., godz. 19.00 FilozoFia po góralsku(występ Teatru Studio z Warszawy Duża Scena Teatru Polskiego)16.04., godz. 9.00 i 11.30akadeMia pana kleksa(występ artystów teatru cieszyńskiego)18.04., godz. 19.00 Miłość w koenigshuette19.04., godz. 18.00 Miłość w koenigshuettepo spektaklu debata21.04., godz. 19.00 Bulwar zdradzonych Marzeń(występ Gliwickiego Teatru Muzycznego Duża Scena Teatru Polskiego)

Teatr ŚląskiRynek 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 259 93 60

duża scena

scena kameralna

Teatr Rozrywkiul. M. Konopnickiej 1, Chorzówrezerwacja biletów (32) 346 49 34

duża scena

Teatr KorezPlac Sejmu Śląskiego 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 209 00 88

Opera Śląskaul. Moniuszki 21-23, Bytomrezerwacja biletów (32) 396 68 15 Teatr Polski

ul. 1 Maja 1, Bielsko-Białarezerwacja biletów (33) 829 31 60

mała scena

scena Bajka - Kino Amok

scena w Malarni

Kościół pw. Wszystkich Świętych

duża scena

BCKino

Wystawy

Bytomskie Centrum Kulturyul. Żeromskiego 27, 41-902 Bytomkasa (32) 389 31 09 w. 101

Page 36: Magazyn STYLE | kwiecień 2012