Magazyn MNB Zima 2009/2010

64

description

Magazyn MNB Zima 2009/2010

Transcript of Magazyn MNB Zima 2009/2010

Page 1: Magazyn MNB Zima 2009/2010
Page 2: Magazyn MNB Zima 2009/2010
Page 3: Magazyn MNB Zima 2009/2010

3

W mediach zawrzało: „Czesi legalizują narkotyki!” i prze-toczyła się dyskusja na temat tego, co teraz będzie

z naszymi biednymi sąsiadami i ich dziećmi. Przecież już te-raz mają najwyższy w Unii wskaźnik zażywania marihuany. Wydaje się, że właśnie w związku z tak wysokim użyciem marihuany Czesi zdecydowali się, aby jej posiadanie, jak również posiadanie innych narkotyków w ilościach konsu-menckich – zdekryminalizować.Któregoś dnia, jeden z kolegów terapeutów mówił w radio o Holandii, że ten kraj to dobry przykład na to, iż polityka to-lerancji nie działa: zamykają coffee shopy, a poza tym mają ogromną liczbę uzależnionych – a tylko „inaczej ich liczą” i na papierze wychodzi, że jest ich mniej niż u nas. Jego adwer-sarz w studio radiowym, przedstawiony jako poeta i hippis (wiadomo, ci są raczej za legalizacją) stwierdził z kolei, że jak się nie zalegalizuje marihuany, to mafiosi dalej będą dodawać do niej heroinę. Czy potrzebujemy zmiany prawa narkotyko-wego? Z całą pewnością. Ale, żeby tak się stało poziom pro-wadzenia dyskusji na ten temat powinien ulec zmianie.

Innym ważnym wątkiem, jaki pojawia się w debatach przy okazji „czeskiej rewolucji” to, temat bezpieczeństwa narodo-wego naszego kraju: nasze dzieci przestaną kojarzyć Czechy z rozbójnikiem Rumcajsem, a zaczną traktować południo-wych sąsiadów jako pokaźnych rozmiarów plantację kono-pi. I już wszyscy załamują ręce – jedna z gazet przytacza wypowiedzi samorządowców z obszarów przygranicznych: „To fatalna sytuacja, kiedy nasza młodzież będzie mogła przejść na drugą stronę Olzy i palić marihuanę”. Wyobrażam sobie, że w podobną rozpacz wpadają nasi dilerzy. Poza tym, przyzwyczailiśmy się jeździć do Czech, aby popijać dobre, zdrowe piwo. Wiadomo, że alkohol nie jest tak szkodliwy jak marihuana, jeśli w ogóle jest szkodliwy. Jednak polska policja w przygranicznych miastach zaciera ręce, przypominając, że nie zamierza bezczynnie przyglądać się tej biedzie i wracają-cym z Czech dokładnie sprawdzi kieszenie.Czeska polityka narkotykowa już od dawna była nacechowana tolerancją wobec osób posiadających niewielkie ilości narkotyków na własny użytek. To co się teraz dzieje, jest jedynie konsekwen-cją dotychczasowej polityki: przepisy dostosowano do praktyki.

Projekt nowelizacji polskiej ustawy o przeciwdziałaniu narko-manii ciągle czeka (w sejmowej lodówce?). Nowe prawo mo-głoby nieco złagodzić sankcje wobec drobnych posiadaczy narkotyków. Popierać takie zmiany to nieprzyjemna sprawa

Czeskie „limity bezkarności” (obok ilości narkotyków, które wcześniej były trakto-wane jako wykroczenie):HEROINA – do 1,5 grama (do 1 g)KOKAINA – do 1 grama (do 0,5 g)METAMFETAMINA – do 2 gramów (do 0,5 g)MARIHUANA – do 15 gramów (do 20 papie-rosów)ECSTASY – do 4 tabletek (do 10 dawek po 100mg każda)LSD – do 5 dawek (do 500 mikrogramów)Do końca 2009 roku w Czechach obo-wiązywała instrukcja Prokuratura Gene-ralnego określająca limity ilości narko-tyków (podane powyżej w nawiasach), posiadanie których było wykroczeniem; chociaż i tak kary stosowane były nie-zmiernie rzadko. Teraz przyłapanie kogoś z ilością nar-kotyków mieszczącą się w „limitach bezkarności” nie skutkuje żadnymi sankcjami. Tolerowana jest także przydomowa uprawa konopi (do 5 roślin) i grzybów halucynogennych (do 40 sztuk).

Fragmenty czeskie-go Kodeksu Karnego znajdziecie na stronie 20.

USZCZELNIĆ GRANICĘ

CZY U NAS COŚ SIĘ WRESZCIE ZMIENI?

„LIMITY BEZKARNOŚCI”

3FOT.

AR

CH

IWU

M

Page 4: Magazyn MNB Zima 2009/2010

4

dla polityków: nic się na tym nie wygra, a można stracić w oczach statystycznego wyborcy. Poseł PSL, a propos zmiany prawa w Czechach, mówi dziennikarzowi „Super Nowości”: „Zwykle mam poglądy liberalne, ale w kwestii narkotyków, zawsze będę konserwatystą”. Ten sam polityk wspierał rodzimą produkcję wina gronowego i zaklinał się jakiś czas temu: „Jest to rzeczywiście szansa dla wielu ludzi i obiecuję, że dołożę wszelkich starań, aby zmienić dotychczasową ustawę winiarską”. Ale jak już wspominaliśmy – alkohol zdrowiu nie szkodzi.

Brytyjska organizacja RELASE realizuje publiczną kampanię pod nazwą NICE PEOPLE TAKE DRUGS (mili ludzie biorą narkotyki). Kiedy opowiadam o akcji znajomym, ci niedowierzają, a niektórzy oburzają się (są wśród nich też tacy, którzy sami biorą narkotyki). Jak to? Mili ludzie biorą narkotyki, a niemili – ich nie biorą? Czy trzeba brać narkotyki, żeby być miłym? Co ma jedno do drugiego? Po narkotyki sięgają ludzie bez względu na takie cechy, jak bycie miłym, czy ładnym. Podobnie jak po legalne używki – alkohol, papierosy czy kawę. Jednak tylko tym, co sięgają po narkotyki przypina się brzydką etykiet-kę i przypisuje mnóstwo cech negatywnych. Obdarza się ich epitetami: wykolejeńcy, degeneraci, w najlepszym przypadku nieudacznicy. Skąd to się bierze? Po pierwsze, panuje społeczne przekonanie, że ten kto sięga po narkotyki, z całą pewnością ulegnie uzależnieniu. Po drugie, jak już się uzależni od narkotyków, to straci wszelkie

hamulce, przeobrazi się w hedonistycznego potwora i będzie wyrywać torebki sta-ruszkom, prostytuować się, wygrażać zakrwawioną strzykawką.Stwierdzenie NICE PEOPLE TAKE DRUGS jest antytezą społecznego wizerunku osoby używającej narkotyków, prowokacją wymierzoną w stereotypy, jakimi posługu-jemy się, żeby odgrodzić siebie i nasze rodziny od faktu, że ludzie biorą narkotyki.

Co hazard ma wspólnego z narkotykami? Sporo. Można się od niego uzależnić, ponad wszelką wątpliwość jest szkodliwy. Tzw. aferze hazardowej towarzyszy-ły wypowiedzi rządzących o planach jego delegalizacji. Przy okazji mieliśmy też dyskusję o tym, na ile państwo może regulować za obywatela wszystkie jego za-chowania, nawet jeśli te okazują się dla niego szkodliwe. Co można jednak zrobić, aby nie patrzeć, jak „jednoręki bandyta” ograbia wszystkich dookoła? Możemy ewentualnie zdelegalizować hazard i tym samym spowodować rozwój podziemia, tracąc jakąkolwiek kontrolę nad zjawiskiem. Takie rozwiązanie będzie korzystne nie tylko dla jednorękich bandytów, ale także dla dwurękich. Kiedy opadną emocje, najpewniej znajdzie się jednak rozwiązanie, polegające na ściślejszej reglamentacji, ograniczającej nieco bardziej dostęp do hazardu (przy okazji zapełniające wstydliwie państwową, a nie mafijną kasę). W przypadku narkotyków, analogicznym rozwiązaniem byłaby również jakaś for-ma ich legalizacji – państwo zyskałoby kontrolę nad ich produkcją, zyskami i de-cydowałoby o zasadach dystrybucji. Grzegorz Wodowski

FOT.

WW

W.R

ELA

SE

.OR

G.U

K

FOT.

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

M

MILI UŻYTKOWNICY NARKOTYKÓW?

DWURĘKI BADYTA

4

Page 5: Magazyn MNB Zima 2009/2010

55

Splot wielu czynników spowodował, że w 1937r. Leon H. Sternbach wyemigrował z Krakowa. Początkowo udał się do Wiednia, a później do Szwajcarii, gdzie w 1940 r. podjął pracę w firmie Hoffman La Roche. Kierując, na zlecenie tej firmy, badaniami nad nowymi lekami uspokajającymi, pozbawionymi takich działań ubocznych jak wprowadzone na początku XX wieku barbiturany powrócił do swoich barwników a dokładnie do związków zwanych wtedy benzheptoxdiazynami. Prace te, trochę przez przypadek, zrodziły pierwszy lek z grupy benzodiazepin – chlordiazepoksyd (Librium). Był to rok 1957. Nowy lek, a później kolejny z tej grupy (diazepam wprowadzony pod nazwą Valium) podbiły świat. Działały uspakajająco, przeciwlękowo, a przede wszystkim, były o wiele bezpieczniejsze w stosowaniu, niż barbiturany. Można powiedzieć, że zapanowała moda na ich stosowanie, co m.in. znalazło odzwierciedlenie w jednej z piosenek Rolling Stonsów pt. Mother’s Little Helper. Jednakże niekontrolowane i dowolne stosowanie tych leków, szybko ujawniło ich drugą, ciemną stronę – uzależnienie,

KRZYSZTOF ŁABUZ

KRAKÓW, LATA 30-TE UBIEGŁEGO WIEKU. W II ZAKŁADZIE CHEMII ORGANICZNEJ UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO MŁODY DOKTOR CHEMII, LEON HENRYK STERNBACH WRAZ Z PROF. KAROLEM DZIEWOŃSKIM, KIEROWNIKIEM ZAKŁADU, BADAJĄ SUBSTANCJE ORGANICZNE POD KĄTEM NOWYCH BARWNIKÓW DLA PRZEMYSŁU. NIE PRZYPUSZCZA WTEDY, ŻE SUBSTANCJE JAKIE ZSYNTETYZOWAŁ, ZA NIECO PONAD 20 LAT, DADZĄ MU SŁAWĘ.

a diazepam został nazwany opium dla mas.Od tego czasu, wokół benzodiazepin narosło wiele mitów i błędnych przekonań powodujących (także wśród lekarzy) z jednej strony obawę przed ich stosowaniem, a z drugiej uznawanie ich za lekarstwo praktycznie na wszystko. A jak jest naprawdę?

BENZODIAZEPINY – CO TO JEST?Benzodiazepiny (Relanium, Clonazepam, Cloranxen, Signopam, Xanax, Estazolam – żeby wymienić tylko najpopularniejsze nazwy preparatów), są grupą leków, które wprowadzone do organizmu, łączą się ze specyficznymi kompleksami białkowymi (receptorami), obecnymi głównie na powierzchni komórek nerwowych mózgu. To połączenie prowadzi poprzez skomplikowane procesy zmian konformacyjnych białek i uwolnienia czynników sygnalizacyjnych do zmiany pobudliwości specyficznych grup neuronów, a globalnie do hamowania różnych struktur mózgu. Na poziomie doświadczanym przez pacjentów, powodują one ustąpienie lub redukcję lęku, ustąpienie subiektywnego poczucia napięcia, rozluźnienie mięśni, ułatwiają zaśnięcie i wydłużają sen oraz zmniejszają ilość marzeń sennych. Podwyższają także próg drgawkowy, a co za tym idzie działają

APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APT

FOT.

MO

NA

R N

A B

AJZ

LU

benzodiazepiny

Page 6: Magazyn MNB Zima 2009/2010

66

TAB. 1 Niektóre wskazania i skrócone zasady stosowania leków z grupy benzodiazepin.

WSKAZANIA ZASADY

Zaburzenia lękowe i objawy lęku towarzyszące innym zaburzeniom psychicznym i chorobom somatycznym

Dokładna diagnoza i właściwe leczenie (benzodiazepiny często stanowią tylko leczenie pomocnicze)

Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne Jasne określenie celu i okresu ich stosowania

Opanowywanie napadów padaczkowych Edukacja pacjenta

Zespół abstynencyjny poalkoholowy, zwłaszcza powikłany majaczeniem drżennym

Przestrzeganie wskazań i przeciwwskazań

Krótkotrwałe leczenie niektórych zaburzeń snu Stosowanie nie dłużej niż 4 do 6 tygodni (wyjątkowo >8 tygodni)

przeciwpadaczkowo. Wymienione efekty występują z różną siłą, w zależności od zastosowanego leku.Ich działanie wywołuje także efekty niepożądane, które w zależności od nasilenia, mogą prowadzić do groźnych następstw, a nawet śmierci. Do tych działań należą: nadmierna senność, uczucie zmęczenia, osłabienie siły mięśniowej, zawroty głowy, zaburzenia widzenia, zaburzenia pamięci oraz innych funkcji poznawczych. W stanach zatrucia benzodiazepinami obserwuje się różnego stopnia zaburzenia świadomości, do śpiączki włącznie, spowolnienie, niezborność ruchów, zawroty głowy, dyzartrie, zaburzenia pamięci świeżej i niepamięć wsteczną. Ich długotrwałe przyjmowanie powoduje tolerancje, a więc stan w którym, aby uzyskać takie samo działanie leku, potrzeba jego większej niż dotychczas dawki. Poza tolerancją, przy ich długotrwałym stosowaniu rozwija się także uzależnienie związane z potrzebą stałego przyjmowania leku, a jego odstawienie powoduje wystąpienie lęku, bezsenność, drżenia mięśniowe, a nawet napady drgawek

CO ORGANIZM ROBI Z BENZODIAZEPINAMI?Każda substancja, wprowadzona do organizmu, jest traktowana przez niego jak potencjalna

KA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA A

trucizna, którą należy usunąć. Za takie działanie odpowiada głównie wątroba. Benzodiazepiny są początkowo rozkładane przez układy enzymatyczne wątroby do prostszych substancji, które dalej są metabolizowane i wydalane. Czas, w którym organizm wydala połowę leku, nazywa się okresem jego półtrwania. Jednak metabolity niektórych benzodiazepin są rozkładane do substancji, które mogą działać silniej i dłużej, niż lek pierwotny (czas obecności i działania leku oraz jego aktywnego metabolitu w organizmie pozwalają wyróżnić benzodiazepiny długo-, średnio- i krótkodziałające). Równoczesne stosowanie benzodiazepin i innych leków, a także ew. uszkodzenie wątroby powodują, że czas, jaki wątroba potrzebuje na ich rozłożenie, może być skrócony lub wydłużony, co odpowiada za wystąpienie lub nasilenie objawów niepożądanych, a nawet niezamierzone zatrucie, pomimo stosowania dawek uznanych za bezpieczne.

BENZODIAZEPINY U OSÓB UZALEŻNIONYCH OD NARKOTYKÓWWspomniany efekt równoczesnego stosowania benzodiazepin i innych leków stanowi jeden z powodów, dla których pacjenci programów substytucyjnych chętnie przyjmują benzodiazepiny. Ich równoczesne stosowanie z metadonem powoduje bowiem nasilenie

Page 7: Magazyn MNB Zima 2009/2010

77

APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTE

TAB. 2 Podstawowe zasady detoksykacji i leczenia uzależnienia od benzodiazepin.

Leczenie pacjenta a nie uzależnieniaDobra diagnoza – uzależnienie ale co w tle? Zaburzenia snu, depresja, zaburzenia lękowe, choroba somatyczna?

Rozmowa z pacjentem: omówienie celu, sposobu jego osiągnięcia i możliwych komplikacji

Uzyskanie akceptacji pacjenta dla naszych działań

W zależności od rozpoznanych towarzyszących zaburzeń odpowiednie postępowanie: leki i/lub psychoterapia

Nigdy nie odstawiamy benzodiazepin z dnia na dzień, chyba że ryzyko związane z objawami odstawiennymi jest mniejsze niż szkody wywołane kontynuacją ich stosowania (wprowadzenie leków łagodzących objawy

odstawienia: p/padaczkowe, o działaniu uspokajającym i p/lękowym)

Zamiana BDZ krótkodziałających na długodziałające i odpowiednie dostosowanie dawki dobowej

Stopniowa redukcja dawki dobowej, minimalnie raz na tydzień, tempo zawsze dostosowane do stanu pacjenta

działania obu leków (także efektów niepożądanych). Inne przyczyny, dotyczące również pacjentów spoza programów, to chęć odurzenia się, uzależnienie, samoleczenie lub po prostu zła współpraca na styku pacjent-lekarz.

LECZENIE BENZODIAZEPINAMI I LECZENIE UZALEŻNIENIA OD NICHPodstawowym elementem w stosowaniu benzodiazepin jest edukacja pacjenta i lekarza, który je przepisuje. Dotyczy ona sytuacji medycznych, w których są one wskazane, ryzyka działań niepożądanych i zasad ich stosowania. W tab. 1 zawarto sytuacje kliniczne, w których stosuje się benzodiazepiny, a także skrócone zasady ich bezpiecznego stosowania.

Wiele prac poświęcono badaniu sposobów detoksykacji z benzodiazepin oraz leczenia uzależnienia od nich, a na tej podstawie opracowano kilka schematów postępowania terapeutycznego. Niestety limit długości niniejszego artykułu nie pozwala na ich pełne przedstawienie dlatego też w tab. 2 zamieszczono jedynie kilka podstawowych wskazówek.

Benzodiazepiny stanowią ważną grupę leków, które odpowiednio zastosowane przynoszą ulgę i wspomagają leczenie różnych stanów chorobowych jak zaburzenia psychiczne, zaburzenia snu, napady drgawkowe czy stany zagrożenia życia wymagające sedacji. Przy ich stosowaniu, co dotyczy także innych grup leków, należy mieć świadomość celu ich stosowania i konsekwencji. Jak mówił Paracelsus: Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Zależy to tylko od dawki.

Autor składa podziękowania dr n. med. Tomaszowi Gawlikowskiemu, z Kliniki Toksykologii CM UJ, za krytyczne uwagi do powyższej pracy.

Krzysztof Łabuz jest specjalistą w dziedzinie psychiatrii, na codzień kieruje Programem Leczenia Substytucyjnego Uzależnienia od Opiatów w Krakowie.

M

Page 8: Magazyn MNB Zima 2009/2010

88

Redukcja szkód w psychoterapii… Czy rozdajesz igły i strzykawki w swo-im gabinecie?

Nie, nie rozdaję. Redukcja szkód w psychoterapii to zwrócenie uwagi na to, w jaki sposób rozmawia się z osobą używającą narkotyków. To filo-zofia określająca sposób, w jaki pomagać uzależnionemu i w jaki sposób rozmawiać z nim o zmianach. To kliniczne podejście, które uwzględnia założenia redukcji szkód, jej zasady.

Przez które rozumiesz…

Zestaw metod umożliwiający ludziom lepsze życie niż odbijanie się po-między stanem odurzenia a poczuciem winy. Przestajemy skupiać się na abstynencji, a koncentrujemy się na minimalizowaniu negatywnych kon-sekwencji. Spotykamy człowieka tam, gdzie jest i zaczynamy leczenie z zauważeniem jego specyficznej sytuacji; z podejściem pełnym szacun-ku i zrozumienia staramy się razem wprowadzać zmiany. Są to więc za-łożenia określające miejsce i sposób rozpoczęcia leczenia, a także sposób rozumienia zmiany.

I co dalej?

Staramy się zbudować bezpieczny związek z pacjentem, oparty na wspie-raniu, który umożliwia rozpoznanie problemów i stopniowe świadome ich rozwiązywanie. Terapię taką opieramy na wzmacnianiu wiary w siebie, na współpracy z pacjentem i jego zaangażowaniu w proces leczenia. W za-sadzie, umieszczamy pacjenta w fotelu kierowcy jego stosunku do narko-tyków i staramy się, aby podejmował lepsze dla siebie wybory. Brzydko mówiąc – uczył się lepiej manewrować tym wehikułem.

Wielu terapeutów twierdzi, że to czym się zajmują, to redukcja szkód, mimo że wyraźnie oczekują od swoich pacjentów tylko abstynencji.

To prawda. Spotykam ludzi, którzy są zdania, że więzienie jest też re-dukcją szkód; mówią „przecież bronimy wtedy uzależnionych przed nimi samymi i społeczeństwo przed nimi…” Ja stoję na stanowisku, że branża

O NARKOTYKACH, ABSTYNENCJI, TYM, CZYM JEST UZALEŻNIENIE, A PRZEDE WSZYSTKIM REDUKCJI SZKÓD W PSYCHOTERAPII ROZMAWIAMY Z DR ANDREW TATARSKY, KTÓRY PO RAZ KOLEJNY ODWIEDZIŁ POLSKĘ Z SERIĄ WYKŁADÓW I WARSZTATÓW. MACIEK KUBAT I GRZEGORZ WODOWSKI, KRAKÓW.

edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja s

MUSIMY ZROZUMIEĆ, ŻE UŻYWANIE NARKOTYKÓW, DLA WIELU OSÓB STA-NOWI JAKBY SERCE ICH ŚWIATA. JEST DOKŁAD-NIE POŁĄCZONE Z ICH SYSTEMEM SPOŁECZNYM. ICH NAGŁE USUNIĘCIE TO, JAK… WYCIĘCIE SER-CA. KTOŚ ZŁAMAŁ ABS-TYNENCJĘ? DLACZEGO MIELIBYŚMY USUWAĆ GO Z LECZENIA? DOKŁAD-NIE Z TEGO WŁAŚNIE POWODU, DLA KTÓREGO GO PRZYJĘLIŚMY. WY-OBRAŻACIE SOBIE LEKA-RZA WYRZUCAJĄCEGO Z GABINETU CUKRZYKA ZA TO, ŻE ZJADŁ CIAST-KO. W ŻADNYM INNYM OBSZARZE SŁUŻBY ZDROWIA NIE USUWAMY PACJENTÓW Z LECZENIA ZA TO, ŻE NIE STOSUJĄ SIĘ W PEŁNI DO ZALECEŃ SWOJEGO TERAPEUTY. PRACĄ LEKARZA I TE-RAPEUTY JEST TO, ABY SPOTKAĆ LUDZI W TYM MOMENCIE W KTÓRYM SĄ I POMAGAĆ IM OSIĄGAĆ MAŁE, POZYTYWNE ZMIA-NY W ICH ŻYCIU.

w fotelu kierowcy

Page 9: Magazyn MNB Zima 2009/2010

99

szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R

leczenia uzależnień na całym świecie jest w poważnym kryzysie. W ten kiepsko działający system pompowane są olbrzymie pieniądze. Gdyby to była prywatna korporacja, to już dawno wypadłaby z biznesu.

Piszesz o tym w swojej książce…

Większość spośród ludzi uzależnionych od alkoholu czy narkotyków nie jest po prostu gotowa na całkowite odstawienie substancji z rozmaitych powodów. A tu mamy cały przemysł leczący jedynie niewielki ułamek dużej grupy uzależnionych i nawet, ten niewielki ułamek, nie jest leczony skutecznie. Większość nich zostaje usunięta z leczenia i większość z nich nie zaprzestaje używania substancji.

Sam mówisz, że są tacy, którym pomaga..

Słuchajcie, nawet jeśli by naprawdę wytężyć wyobraźnię, to system można jedynie określić jako nieodpowiedni dla większości osób używających nar-kotyki. Dlaczego więc doświadczamy tak wielkiego światowego przywiąza-nia do nieadekwatnej filozofii leczenia? Odpowiedniej jedynie dla niewielkiej grupy pacjentów, którzy są gotowi i wyrażają wolę na podjęcie leczenia abstynencyjnego oraz takiego leczenia potrzebują. Mówimy może o kilku procentach całej populacji uzależnionych, którzy zgłaszają się do leczenia.

Więc co, abstynencja jest... passe?

Ja, naprawdę wierzę w to, że leczenie abstynencyjne jest istotne oraz, że wielu osobom uratowało życie. To naprawdę cenna terapia. Nie staram się z nią walczyć. Staram się walczyć ze stwierdzeniem, że każdy kto nie jest w stanie podjąć takiej terapii – nie jest gotowy na żadną .

W ten sposób mobilizuje się tych niezdecydowanych…

Uważam, że forsowanie takiej opinii, jest szkodliwe wobec uzależnionych, ponieważ explicite dociera do nich informacja: „skoro nie jestem gotowy na terapię abstynencyjną – to nie jestem gotowy na żadną zmianę”. A to naprawdę demotywuje, wzmaga rozpacz i negatywny obraz samego sie-bie. W zasadzie jest to czysta promocja internalizacji stygmatu i traumy.

Chyba popadasz w przesadę.

A co się dzieje, gdy wzmocnimy traumę u ludzi, którzy już jej zaznali? Do-konamy eskalacji użycia narkotyków. Mamy więc system, który w zasa-dzie promuje użycie narkotyków, wśród osób ich używających. I odmawia dostępu do leczenia tej grupie ludzi, która może być gotowa, aby zacząć pracę nad sobą w inny sposób, na innym poziomie.

Powiedziałeś wcześniej, że rozpoczynasz w miejscu, gdzie jest pacjent. Czy masz na myśli jakiś psychoterapeutyczny outreach?

Rozumiem przez to wszelkie działania pozwalające na kontakt z klientem. To wyzwanie dla tych, którzy organizują leczenie. Chodzi o to, aby zaplano-

W roku 1987 rozpoczą-łem prywatną praktykę psychoterapeutyczną,

w trakcie której mia-łem wiekszą swobodę

działania. Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczą-

łem eksperymentować z klientami, którzy nie

mieli zamiaru całkowicie przestać pić czy brać

narkotyków, ale chcieli zmniejszyć skalę ich uży-wania. Chcieli dowiedzieć

się, czy można nauczyć się używać w mniej szko-dliwy sposób. Zdawałem sobie sprawę, że wyzna-

czając takie cele, łamię tradycyjne zasady, ale

szkolono mnie po to bym pomagał ludziom w odpo-wiedzi na ich rzeczywiste

potrzeby.

Andrew Tatarsky: „Reduk-cja szkód w psychoterapii. Nowe podejście w leczeniu uzaleznień od narkotyków

i alkoholu.”, Warszawa 2007

Page 10: Magazyn MNB Zima 2009/2010

10

edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

wać je w taki sposób, który będzie również fizycznie bliski dla klienta. Ozna-cza to działania dostosowane do różnych grup pacjentów: zarówno dla tych, którzy przychodzą do serwisów, jak i dla tych, którzy tam nie docierają. Jeśli chcemy naprawdę spotkać pacjenta tam, gdzie jest – to musimy ruszyć tyłek, dostosować się do pacjentów i w pełni spersonalizować nasze działania.

A wtedy oni zaczną manipulować terapeutą…

Aby skutecznie ci pomóc, muszę dostosować się do ciebie i poprzez proces negocjacji wspólnie stworzyć sposób leczenia, który będzie dla ciebie najod-powiedniejszy. Nie mogę przychodzić do ciebie z gotowymi rozwiązaniami, strategiami. One wytworzą się w trakcie naszego kontaktu. Będę ci przy tym asystował i muszę być odpowiednio do tego przygotowany.

Nawet kiedy przyjdę do twojego gabinetu nawalony?

Zadam wtedy to samo pytanie, co zawsze: dlaczego używasz narkotyków? Jestem naprawdę ciekawy, dlaczego to robisz. Zawsze o to pytam. To pod-stawa, nie mogę rozpocząć działania bez tej wiedzy.

Więc nie odmówisz mi rozmowy, nie trzaśniesz mi przed nosem drzwiami?

To naprawdę dziwaczne podejście. Przychodzisz do mnie po pomoc, w takim w stanie w jakim byłeś gotów przyjść. Ja miałbym decydować o tym, czy zasługu-jesz dzisiaj na leczenie?! A co jeśli to był jedyny sposób na odwiedzenie mnie? Jeśli bez narkotyków jesteś tak nerwowy lub tak zdołowany, że staje się to po prostu niemożliwe? A co, jeśli pod wpływem narkotyków dostałeś olśnienia i wpadłeś do mnie, bo uznałeś to za stosowne, a ja ci mówię: wiesz co, wpadnij jutro.

Pewnie wkurzyłbym się, że jesteś taki zasadniczy. Ale pomyślałbym, że to jednak moja wina…

To też. Ale także, że ten koleś ma mnie gdzieś, nie rozumie mnie. Nawet nie pyta co się stało. A może ktoś mnie zgwałcił, albo gonił z nożem? W odnie-sieniu do narkotyków szybko dokonujemy osądu i nie mamy nawet okazji dostrzec sedna sprawy.

Nikt mnie nie napastował, nawaliłem się, bo i tak nie wierzę, w skuteczność terapii, a „pod wpływem” lepiej mi się rozmawia z moim terapeutą…

Dobrze, załóżmy że u podłoża takiego zachowania, naprawdę leży sabotaż terapii. Ale wtedy ciekawi mnie to jeszcze bardziej. Dlaczego chciałbyś coś takiego zrobić? Może tak naprawdę chcesz sabotować osoby, które cię do tej terapii zmuszają? Może robisz to, bo twoja matka powiedziała, że jak do mnie nie przyjdziesz, to nie zapłaci ci czynszu? Jak już się dowiem, co jest naprawdę grane, wtedy mogę się zdecydować, czy powiedzieć ci „nie chce mi się grać w twoją grę” albo „cieszę się, że jednak, mimo wszystko do mnie przyszedłeś”. I wtedy, jak przy każdej terapii, muszę się zastanowić nad kosztami i korzyściami, które wypływają z zaistniałej sytuacji. Jestem

Prohibicja nie blokuje dostępu do narkotyków ludziom, którzy chcą je zdobyć. Świetnie zor-ganizowane, wielonaro-dowe siatki przestępcze dostarczają na rynek coraz więcej substancji. Badania wśród nieletnich pokazują, że zdecydowa-na większość na pytanie: „Czy wiesz, gdzie w twoim mieście można zdobyć narkotyki?”, odpowiada albo „tak”, albo „znam kogoś, kto wie”. W Sta-nach nieletnim łatwiej jest zdobyć kokainę niż piwo, bo diler dowodu nie sprawdza. Prohibicja nie chroni naszych dzieci. Uderzająca jest też hipo-kryzja: zgadzamy się, że uzależnienie to choroba, ale zapewniamy bardzo mało funduszy na lecze-nie, edukację i prewencję, a miliardy na kryminaliza-cję narkomanów.

Z wywiadu przeprowadzo-nego przez Macieja Jarkow-ca dla Przekroju. „Wszyscy jesteśmy uzależnieni”, Przekrój 20/2009.

10

Page 11: Magazyn MNB Zima 2009/2010

11

szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R

zainteresowany tym, aby ci pomóc, abyś poznał koszty i korzyści, które wynikają z twojej obecnej postawy wobec narkotyków.

Czy dzięki wizytom u Ciebie naprawdę dowiem się, dlaczego zażywam narkotyki?

Osoby, które używają narkotyków, podobnie jak wszyscy inni, są w pewnym kontinuum samoświadomości. Możemy zadać każdemu takie pytanie: czy wiesz, dlaczego gniewasz się na swojego partnera? Czasem wiesz, czasem nie, a jeszcze innym razem nie chcesz się nad tym zastanawiać. Niektórzy dokładnie wiedzą dlaczego używają narkotyków, a inni zupełnie nie mają po-jęcia po co to robią. Nie wiedzą, niewiele potrafią o tym powiedzieć.

To dlaczego miałoby być to tak niezwykle istotne?

Bo jest to jeden ze sposobów na zrozumienie procesu uzależnienia: nar-kotyk jest tym, czego potrzebuję, ale resztę usuwam poza świadomość i mówię, że to czego potrzebuję, to narkotyk. To moje wyimaginowane rozwiązanie na cały ból. Podczas gdy prawdziwe odpowiedzi są poza moją świadomością. Można to rozpatrywać w kategoriach dysocjacji (myśli, uczucia i działania funkcjonują niezależnie od siebie, nie wiążą się z sobą – przypadek red.), to dosyć częste, gdy u podłoża znajduje się trauma. Po prostu wypychamy to, co boli poza świadomość. A co się dzieje, jak się czegoś pozbędziemy, np. emocji związanych z jakimś tam wydarzeniem? Coś z naszego życia znika, a narkotyki to wypełnia-ją, mogą być lekarstwem na traumę. Więc leczenie uzależnienia może być punktem wyjścia, aby dotrzeć do tych obszarów, które osoba wy-parła. Gdy wybiegamy poza termin uzależnienia i jego leczenia, może-my dotrzeć do prawdziwej natury problemów osoby.

Więc zażywając narkotyki ze świadomością tego, co mnie dręczy będzie lepsze, niż gdy nie poddam się tej refleksji? Dlaczego?

Dziękuję, to piękne podsumowanie. Podstawą redukcji szkód w psychotera-pii, jest promowanie świadomości w danej chwili. Pomyślałem więc o takich trzech umiejętnościach; otóż chciałbym, aby moi klienci zaczęli być ciekawi własnego zachowania, swoich reakcji i używania narkotyków. Chcę rozbudzić w pacjentach ciekawość tego. Jak jesteś ciekawy, to możesz rozbudzić w so-bie refleksję, a to może obudzić w tobie świadomość.

To może powodować dyskomfort…

Więc pracujmy na tym uczuciem dyskomfortu, poprzez techniki odde-chowe, techniki świadomościowe. Jak go już to opanujesz, możesz do-trzeć do impulsu uzależnieniowego, do zidentyfikowania tej potrzeby, żądzy. Jeśli będziesz tego świadomy, to możesz nauczyć się podejmo-wać wybory i wziąć odpowiedzialność za nie.

JEŻELI UŻYWASZ NAR-KOTYKÓW I CZUJESZ, ŻE COŚ JEST NIE TAK, ZACZYNASZ CZUĆ SIĘ MNIEJ KOMFORTOWO,

ALE NIE JESTEŚ PEWIEN, CZY CHCESZ PRZESTAĆ LUB BOISZ SIĘ NAWET

O TYM MYŚLEĆ. WIE-DZĄC, ŻE JEDYNA DO-

STĘPNA METODA LE-CZENIA ZMUSI CIĘ DO

ABSTYNENCJI - TRACISZ MOTYWACJĘ DO SZUKA-

NIA POMOCY. GDYBYŚ WIEDZIAŁ, ŻE SĄ ALTER-NATYWY, KTÓRE POZWO-

LĄ ZACZĄĆ CI TERAPIĘ OD MIEJSCA, W KTÓRYM

JESTEŚ I POMOGĄ CI DOJŚĆ DO TEGO, CZEGO TAK NAPRAWDĘ POTRZE-

BUJESZ, CO JEST DLA CIEBIE ODPOWIEDNIE, CO PASUJE DO TWOJEJ

OSOBOWOŚCI I STYLU... GDYBYŚ TO WIEDZIAŁ,

Z WIĘKSZĄ OCHOTĄ PO-SZUKIWAŁBYŚ LECZENIA.

FOT.

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

Page 12: Magazyn MNB Zima 2009/2010

12

edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja s

Czy uważasz, że ludzie zażywają teraz więcej narkotyków niż kiedyś?

Czy wiecie o tym, że znaleziono dowody na używanie narkotyków już 10 tysięcy lat temu. W jednym z pierwszych śladów o obecności człowieka. Nie wiem zbyt wiele o tym, jak dużo ludzie używają teraz narkotyków, ale wiem, że np. w XIX w. Anglicy pili nawet galon piwa dziennie na mieszkańca. Nie wiem, jakie są liczby dotyczące narkotyków, ale wiem, że ludzie zawsze ich używali. Z socjologicznej perspektywy interesujące jest to, że im więcej wydajemy na wojnę z narkotykami, tym więcej narkotyków jest na rynku. Nie dalej, jak dzisiaj rozmawiałem z dzienni-karzem, który spytał mnie o to, kiedy powstał koncept uzależnienia.

No i kiedy on powstał?

Nie ma wyraźnego punktu w czasie. Wystarczy powiedzieć, że do tego mo-mentu, ludzie po prostu lubili pić dużo alkoholu, jego picie było elementem życia. Konsumpcja innych substancji też była po prostu częścią życia. Na początku XX wieku mnóstwo substancji, które dzisiaj są nielegalne było lekarstwami. Używano ich na różnoraki ból, fizyczny bądź psychiczny. Gdy wprowadzono koncept uzależnienia, ludzie z tych co się leczyli, stali się ludźmi uzależnionymi. I przestali mówić „leczę się czymś tam, bo cierpię”, a zaczęli mówić „chce się naćpać, bo mam tą chorobę”. W pewien sposób, impuls do używania został oderwany od osoby.

Że niby wymyśliliśmy sobie chorobę?

To ciekawe spostrzeżenie. Ideologia choroby, ideologia bycia chorym, ideologia bycia uzależnionym, mit uzależniania, tłumaczy mnie samemu moje zachowanie w taki sposób, który umożliwia mi usprawiedliwienie faktu, że nigdy nie przyjrzałem się własnemu zachowaniu. Staje się więc nie tylko usprawiedliwieniem do unikania refleksji nad samym sobą, ale również podpowiada mi, abym tego unikał.

Gdzie tu sens?

Wielu z nas chce unikać własnych problemów, konfrontacji z nimi, pracy nad sobą, itd. Tworzenie więc ideologii choroby, uzależnienia, bezsil-ności, napędza to zjawisko zamiast je zmieniać. Doszedłem do takiego wniosku, że koncept uzależniania stwarza możliwość podpięcia pod nie-go, wszystkich problemów związanych z używaniem narkotyków. Mogę więc powiedzieć, że zrobiłem to wszystko przez narkotyki. Moja rodzina może również mówić: „on zrobił to wszystko przez narkotyki, więc dalej, wyleczmy go z tego!”. I wszyscy zaczynają się skupiać na tym, żeby to osiągnąć i unikamy w ten sposób zastanowienia się na tym, dlaczego narkotyki były zażywane. Gdy skupiamy się tylko na używaniu narkoty-ków, unikamy spojrzenia na te wszystkie skomplikowane problemy, któ-re spowodowały, że rozpoczął się problem z używaniem narkotyków.

UWAŻAM, ŻE POTRZE-BUJEMY PSYCHOTERAPII WYSPECJALIZOWANEJ I DOSTOSOWANEJ DO PACJENTA, OPARTEJ NA ZAŁOŻENIU, ŻE UŻYWA-NIE NARKOTYKÓW TO NIE JEST PROBLEM SAM W SOBIE. ON JEST TYL-KO CZĘŚCIĄ BARDZIEJ ZŁOŻONEGO ZJAWISKA. PACJENT „METADONO-WY”, JEST UMIESZCZONY W KONTEKŚCIE, DZIĘKI KTÓREMU MOŻE ZAUWA-ŻYĆ, ŻE WRAZ Z ZANI-KIEM GŁODU NARKOTY-KOWEGO, NIE ZNIKNĄ WCALE JEGO PROBLEMY. I ZOBACZCIE, PROBLEMY TE MOGĄ PROWADZIĆ DO ZAŻYWANIA INNYCH NARKOTYKÓW I INNYCH DYSFUNKCJI. MOŻE ZO-BACZYĆ, ŻE WCIĄŻ JEST-NIEZDOLNY DO ZADOWO-LENIA, DO PRACY, ŻE JEST ZNUDZONY, W DEPRESJI I BEZ POMYSŁU NA ŻYCIE.

FOT.

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

Page 13: Magazyn MNB Zima 2009/2010

13

szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R

Czy używanie narkotyków może być dzisiaj traktowane jako psychologiczna norma zachowania?

Jedną z rzeczy, którą robię, gdy rozmawiam z jakąś grupą za-wodowców – to stwierdzenie, że każda osoba, która jest na sali, wie coś o narkotykach. Bo wszyscy używają jakiś narkotyków, niektórzy palą papierosy, wielu pije alkohol, a jeszcze inni (idę dalej) używają kokainy albo silnych środków przeciwbólowych. Więc puenta jest taka: nasze społeczeństwo, niemalże bez wy-jątku używa substancji zmieniających świadomość.

Słuchaj, a czy możemy porównać abstynencję od narkotyków z abstynencją od seksu?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wiemy, że potrzeba seksu i narkotyków ma to samo źródło, w bardzo pierwotnej części mózgu, która poszukuje przyjemności. Jest to związane z do-paminami w naszym mózgu i z przyzwyczajeniem do ich przy-pływu. To dzieje się także podczas hazardu. No i tu powstaje pytanie – czy szukamy takich doświadczeń, bo potrzebujemy dopaminy – czy potrzebujemy dopaminy, bo to robimy. Zasta-nawia mnie tylko fakt, dlaczego spośród wszystkich zdarzeń, które mogą powodować uzależnienia, wybieramy akurat narkotyki i tak je piętnujemy?

Dziękujemy za rozmowę. Dasz zaprosić się na piwo?

(…) zdecydowana większość ludzi, którzy mają problem z piciem alkoho-lu czy z zażywaniem innych substan-cji psychoaktywnych nie zgłasza się na leczenie. Wielu nie jest gotowych na całkowitą abstynencję. A skoro nie są gotowi i nie szukają pomocy, to system leczenia się nimi nie zajmuje. Pozostaną poza systemem. Ci, którzy podejmują leczenie w paradygmacie abstynencji, a nie są na nią gotowi (zmuszeni przez sądy, pracodawców czy brak innych ofert terapeutycz-nych), w znacznym procencie nie kończą leczenia i w przeważającej części nie utrzymują abstynencji mię-dzy innymi dlatego, że zgłaszając się na terapię mają inne cele niż absty-

nencja. (…)

Fragment wy-kładu wygło-

szonego przez Andrew Tatar-

sky’ego w trak-cie konferencji

pt. „Różne nurty w psychoterapii uzależnionych”, jaka odbyła się

w Krakowie w ma-ju 2009. Pełny zapis wykładu

został opubliko-wany w magazynie

„Terapia uzależ-nienia i współuza-

leżnienia” (5/2009).

Andrew Tatarsky jest doktorem psychologii klinicznej, na stałe współpracuje z City University of New York i Washington Institute of Addictions. Prowadzi prywatną praktykę, jest psychoterapeutą, super-wizorem, autorem licznych prac naukowych.

M

13

Page 14: Magazyn MNB Zima 2009/2010

1414

ie substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub

Z końcem listopada uczestniczyłam w konferencji zorganizowanej przez firmę Molteni (producent

metadonu) dla realizatorów programów leczenia sub-stytucyjnego. W konferencji udział wzięli ci, którzy od lat prowadzą leczenie substytucyjne, ale nie bra-kowało też przedstawicieli programów, które dopie-ro „raczkują” (Zielona Góra) i tych, które dopiero są przygotowywane (Bydgoszcz).Trzydniowe spotkanie odbywało się w uroczym gór-skim anturażu narciarskiej miejscowości Zieleniec, w przyjemnym hotelu, co podkreślało uznanie firmy dla wysiłku zaproszonych gości w upowszechnianiu leczenia substytucyjnego. Zresztą tworzenie lobbin-gu na rzecz upowszechniania tej formy leczenia oraz przełamywanie administracyjnych i organizacyjnych barier (także pokutujących wciąż w samym środowisku

MIRKA STRABURZYŃSKA

specjalistów barier mentalnych) było i jest ważnym za-daniem. Podkreślaliśmy to także i w Zieleńcu. Niestety, w ferworze walki o lepszy dostęp do sub-stytucji i ciągłego przekonywania, że metadon czy buprenorfina to nie trucizna, tracimy z oczu potrzebę rozwoju strony jakościowej programów – szczególnie w perspektywie ich odbiorców, aby czuli się podmioto-wo i mogli realizować cele swojego leczenia. Programy substytucyjne stały się w pewnym momen-cie niezłą formą powiększania dochodów placówek leczenia uzależnień, a tym samym zatrudnianych w nich ludzi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w przy takim podejściu – interes, prawa i po-trzeby pacjentów schodzą często na drugi plan. Lek substytucyjny bywa „smyczą”, na której można wodzić pacjenta w imię wygody, a nawet arogancji personelu: Wiemy lepiej, co jest dla ciebie dobre. To nie jest ła-manie twoich praw, no możesz to nazwać… protekcjo-nalnym traktowaniem. Ale tak trzeba! Pacjent zgodzi się na wszystko, zniesie wiele, bo gdy się zbuntuje, może wypaść z programu. Pod byle jakim pretekstem, który w Rozporządzeniu Ministra spisał urzędnik. Tym rynkiem nie rządzi klient, o niego się nie walczy. Z po-wodu przewagi popytu nad podażą, pacjenci w pro-gramach są traktowani, jak klienci sklepów z towarem na kartki w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.Na domiar złego, programy substytucyjne są tak roz-liczane, że nie opłaca się w nich zatrudniać wysokiej klasy specjalistów. Poza wymaganą obsadą pielęgniar-sko-lekarską, specjaliści terapii uzależnień występują w tych programach nielicznie, bo NFZ płacąc za oso-bodzień, nie uwzględnia stawek za udzielanie kon-FO

T. G

RZE

GO

RZ

WO

DO

WSK

I

FRANKENSTEIN NA METADONIE czyli rzecz o trudnym pacjencie

Page 15: Magazyn MNB Zima 2009/2010

1515

bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substyt

kretnych świadczeń terapeutycznych przez specjalistów. Rzetelna superwizja kliniczna jest także rzadkością. Historia zatacza koło. Placówki leczenia uzależnień, których programy merytoryczne oparte są na paradyg-macie abstynencyjnym, dzięki stałej profesjonalizacji, wprowadzaniu wysokich standardów leczenia zaczerp-niętych z różnych nurtów psychoterapii odchodzą od re-strykcyjnych metod działania. Wzorem dobrych praktyk podążają za pacjentem, uznając jego podmiotowość, dopasowują metody do jego indywidualnych możliwości, potrzeb i gotowości na zmianę w drodze ku zdrowieniu. Nie tak dawno, z dużym zainteresowaniem wysłucha-łam wykładu Jolanty Koczurowskiej pt: „Transteoretycz-ny model zmiany”. Zgodnie z najnowszymi badaniami, mitem i szkodliwym przesądem staje się przekonanie, że uzależnienie jest wynikiem określonych cech osobo-wości, a opór i zaprzeczanie są nieodzownymi atrybuta-mi uzależnienia i, że tylko konfrontacja jest skutecznym stylem pracy terapeuty uzależnień.A tu, w Zieleńcu, kierownik jednego z programów sub-stytucyjnych, ogłasza w swojej prezentacji, na temat trudności w realizowaniu programu substytucyjnego, że ta podstawowa trudność to… pacjenci i ich objawy! I tak dowiadujemy się, że jego „trudni” pacjenci to osobnicy prezentujący takie cechy osobowości i zachowania (patrz fotografia jednego ze slajdów), iż z łatwością można by-łoby z nich ulepić mentalnego Frankensteina. Pomijam fakt, że język, jakim posługiwał się prezenter, daleko od-biegał od języka współczesnej psychopatologii, eliminu-jącej w opisie zaburzeń, czy klinicznego obrazu zacho-wań pacjenta określenia mające wydźwięk negatywnie oceniający, niechlubnym wzorem lat poprzedzających rozwój paradygmatu egzystencjalno-humanistycznego. W przedstawieniu materiału, w jego omówieniu, nie było choćby odrobiny refleksji! Co może generować takie zachowania u pacjentów? Może niemały wpływ na taki stan rzeczy ma sam sposób dystrybucji leku, zależności od personelu? A może, jego pacjenci żyją za 400 zł za-siłku i kilka godzin dziennie poświęcają na podróże po

Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii złożyło w Ministerstwie Zdrowia projekt popra-wek do rozporządzenia regulującego leczenie substytucyjne w naszym kraju. Projekt leży w mi-nisterstwie od kilku miesięcy, a tymczasem dalej obowiązują niefortunne przepisy, wśród których prym wiedzie brak zapisu o możliwości wydawa-nia zaliczek do domu (wyjątek stanowi choroba lub przemijająca przeszkoda uniemożliwiająca przybycie pacjenta do zakładu). A, że praca czy nauka, nie są „przemijającymi” przeszkodami – brakuje w aktualnych przepisach odpowiednich sformułowań. Krajowe Biuro ds. Przeciwdziała-nia Narkomanii chce, aby te oczywiste sytuacje wziąć pod uwagę, a także wydłużyć okres wyda-wania „zaliczek” leku z 4 do 6 dni. „Przemijająca przeszkoda” ma pozostać, ale będzie dotyczyła tylko wyjątkowych sytuacji i wydawania substytu-tu na jeszcze dłuższe okresy.Projekt wprowadza także inne propozycje zmian. Na przykład, rezygnację z wymogu co najmniej 3 lat uzależnienia od opiatów – przy kwalifikowaniu pacjenta do programu; rezygna-cję z wymogu prób wcześniejszego leczenia „drug free”. W nowym rozporządzeniu miałoby się też znaleźć zapewnienie o kontynuacji le-czenia po osadzeniu pacjenta w areszcie czy zakładzie karnym.Dokument – z myślą o zracjonalizowaniu kosz-tów programów substytucyjnych – zawiera także propozycje zmian, co do wymogów liczbowych zatrudnianych pielęgniarek i pracowników po-mocniczych, w przeliczeniu na liczbę pacjentów.

W OCZEKIWANIU NA ZMIANY W ROZPORZĄDZENIU „SUBSTYTUCYJNYM”

15

Page 16: Magazyn MNB Zima 2009/2010

1616

e substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub

substytut, a pielęgniarka robi problem, bo ktoś spóźnił się 15 minut? Nic wszak nie dzieje się bez przyczyny, a jeżeli już, naszą rolą jest szukać źró-deł zaburzeń, których konsekwencją są zachowania niepożądane czy destruk-cyjne. Trzeba im zapobiegać, leczyć je i warto modyfikować swoje podejście oraz oddziaływania, aby umożliwić pa-cjentom zmianę zgodnie z celami ich terapii!Atmosfera, która sprzyja zmianie, to taka, gdzie terapeuta może rozwinąć swój in-dywidualny styl wyznaczający klimat do-brej relacji z pacjentem, a niezbędne tu jest: empatyczne słuchanie, życzliwość i autentyczność. Wiele badań wskazuje, że taka postawa terapeuty przesądza o sukcesie terapeutycznym, a zatem i źródeł trudności, czy niepowodzeń w te-rapii, także substytucyjnej, należałoby upatrywać w zakłóceniach relacji pacjent – terapeuta/personel merytoryczny.Chichot historii polega na tym, że po-przez programy substytucyjnie, chcieli-śmy dać osobom uzależnionym prawo do swobodnego wyboru takiej formy le-czenia, która w swoich założeniach ak-ceptuje ich wraz niemożnością rezygna-cji z substancji, od której są uzależnieni. Chcieliśmy udowodnić, że mitem, czy przesądem jest przekonanie o absty-nencji jako wartości samej w sobie i jej zachowaniu jako nieodzownym elemen-cie warunkującym zmianę na lepsze, godniejsze życie osób uzależnionych. Tymczasem, wśród pacjentów niektó-rych programów rośnie rozczarowanie, wynikające z braku poczucia sukcesu

Każdy, kto jest leczony substytucyjnie, powinien zawsze gdzieś pod ręką mieć opracowanie dr Grażyny Cholewińskiej „Interakcje farmakologiczne buprenorfiny i metadon z powszechnie używanymi lekami”, choć, jak sama autorka pisze we wstępie – jest to pozy-cja adresowana głównie do personelu programów substytucyjnych. Wielu z nas, stosując środki farmakologiczne zagląda do dołączo-nych ulotek i nie ma w nich zazwyczaj słowa o tym, jakie interakcje mogą wystąpić przy równoczesnym stosowaniu leków substytucyj-nych. A przecież to ważne, jak stosowane leki będą wpływać na metabolizm „substytutów”, czy może dochodzić do osłabienia lub wzmocnienia działania któregoś z leków.W obawie o to, jak zostaniemy potraktowani – wielu z nas ukrywa przed lekarzami fakt leczenia substytucyjnego. Niestety, nie jest to rzadkość i w efekcie możemy otrzymywać leki, które będą wchodziły w poważne interakcje z metadonem lub buprenorfiną. Sprawdźmy to, bo przecież lekarz, który z farmakoterapią uzależnień niewiele ma do czynienia – i tak niewiele nam powie.

W opracowaniu znajdziemy informacje o interakcjach z „substytutami” leków antyretrowirusowych (używanych w leczeniu HIV/AIDS), benzodiazepin, antydepresantów, leków przeciwbólowych i wielu in-nych środków, a nawet preparatów zwiększających potencję płciową.Mamy nadzieję, że opracowanie dr Cholewińskiej jest dostępne w pro-gramach metadonowych, również dla pacjentów.

„Interakcje farmakologiczne bu-prenorfiny i metadon z powszech-nie używanymi lekami” dr Grażyna CholewińskaKrajowe Biuro ds. Przeciwdziała-nia NarkomaniiWarszawa 2009(egzemplarz bezpłatny)

WARTO WIEDZIEĆ

Page 17: Magazyn MNB Zima 2009/2010

1717

bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substytu

i wsparcia w rozwoju życiowym. Ceną za otrzymywanie leku bywa instrumentalne, oparte na władzy i kontroli traktowanie.Nie twierdzę, tym samym, że dobre programy to tylko te, które są wysokoprogowe. Istnieje, także, bardzo duże zapotrzebowanie na pro-gramy niskoprogowe, a nawet takie, gdzie sub-stytucja staje się formą leczenia paliatywnego. Bezsporne jest jednak, że zarówno w jednych, jak i w drugich programach powinni pracować ludzie, dla których standardem jest właściwa, empatyczna i nie oceniająca, szczególnie w kategoriach normatywnych, postawa wobec pacjentów. Jest wszak tyle pięknych zawodów dla obsesyjnych „kontrolerów”… Mam nadzieję, że mój głos w tej sprawie otworzy dyskusję na temat jakości istnieją-cych programów substytucyjnych, włącza-jąc do niej także (a może przede wszystkim) ich uczestników. Wynika to z logiki realizo-wania naszych programów, jako dobrych praktyk w leczeniu uzależnień, pod czym podpisują się wszyscy specjaliści działa-jący w tym obszarze ochrony zdrowia. Jak mniemam, kierownik-prelegent także.

W kwietniu 2009 roku powstał program leczenia substytucyjnego w Zie-lonej Górze. Prowadzony jest przez Polskie Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii w Lubuskim Ośrodku Profilaktyki i Terapii w Zielonej Górze. Jest to pierwszy program substytucyjny w województwie lubuskim. Otwarcie programu było możliwe dzięki zaangażowaniu władz Pol-skiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii oraz prof. Dorocie Rybczyńskiej, kierownik poradni uzależnień w Zielonej Górze. Lubu-ski Oddział NFZ także pozytywnie zareagował na poszerzenie oferty leczenia dla osób uzależnionych od opiatów, w krótkim czasie podjął decyzję o zakontraktowaniu świadczeń. Obecnie leczeniem substytu-cyjnym może być tu objętych 25 pacjentów. Kim są pacjenci? To głównie mężczyźni, z długoletnią histo-rią nadużywania opiatów – ich średni wiek to ok. 30 lat. Obję-ci są zarówno substytucją, jak i diagnostyką w zakresie HIV i HCV. W przypadku pozytyw-nego wyniku, kierowani są do współpracujących z progra-mem, specjalistycznych pla-cówek. Najczęściej mieszkają w Zielonej Górze, choć kilku pacjentów dojeżdża z okolicz-nych miejscowości odległych, nawet o 80 kilometrów.

Adres i kontakt:ul. Jelenia 1a,

65-090 Zielona Góra, [email protected]

tel. (68) 453 20 00Kierownikiem programu jest

lekarz psychiatra, dr Cezary Jabłoński.

FOT.

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

M

Mirka Straburzyńska jest specjalistą terapii uzależnień i superwizorem z listy Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

PROGRAM SUBSTYTUCYJNY W ZIELONEJ GÓRZE

17

Page 18: Magazyn MNB Zima 2009/2010

18

Bogusława Bukowska (zastępca dyrektora Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii):Obowiązujące regulacje prawne mó-wią, że leczenie substytucyjne może być prowadzone wyłącznie przez za-kłady opieki zdrowotnej w ramach pro-gramów, które uzyskały pozwolenie od Marszałka Województwa (wcześniej od Wojewody). Biorąc pod uwagę powyż-sze ramy prawne – dopóki cena leku nie będzie brana pod uwagę w finanso-waniu leczenia substytucyjnego przez Narodowy Fundusz Zdrowia, dotąd inne

i droższe niż metadon środki substytucyjne będą miały marginalne za-stosowanie. Dlatego należy dołożyć wszelkich starań, aby NFZ, w wa-runkach kontraktowania, brał pod uwagę cenę leku. Jednak, nawet jeśli NFZ zmieni warunki kontraktowania, to wydaje się, że dominującym środkiem w leczeniu nadal pozostanie metadon. Tak, jak w wielu in-nych krajach. Zmiana warunków finansowania przez NFZ ma jednak sens, ponieważ umożliwiałaby zastosowanie innego niż metadon środ-ka substytucyjnego u pacjentów (być może niewielkiej grupy), wobec których istnieją określone wskazania medyczne.

e substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub

FOT.

WW

W.A

KA

DE

MIA

PR

OFI

LAK

TYK

I.PL

met

adon

czy

bup

reno

rfina

?kt

o/co

o ty

m d

ecyd

uje?

Od półtora roku można w polskich programach substytucyjnych używać preparatu Subo-xone. Lek ten stanowi kombinację buprenorfiny i naloxonu, jest zdecydowanie bezpiecz-niejszy od metadonu, wykazuje słabsze działanie niepożądane i… jest znacznie droższy. Prawdopodobnie ta ostatnia właściwość preparatu decyduje, że jego zastosowanie wyda-je się śladowe: w chwili obecnej stosowany jest on tylko w czterech programach substytu-cyjnych, a spośród 1600 pacjentów „substytucyjnych” otrzymuje go zaledwie 29-ciu.

Darek (pacjent programu sub-stytucyjnego w Krakowie):Jestem leczony metadonem od prawie dwóch lat. Zaczynałem od 60 mg, teraz jestem na 30--stu. Już kilka miesięcy prowadzę rozmowy na temat zmiany leku substytucyjnego na Suboxone. Bezskutecznie. Dlaczego chcę zmienić substytut? Jest kilka po-wodów. Liczę na to, że buprenor-finę, jako środek bezpieczniejszy mógłbym otrzymywać raz w ty-godniu, co ułatwiłoby mi wyko-nywanie pracy zarobkowej. Być może kiedyś będę chciał się wy-zerować; nie zarzekam się, ale ułatwiłoby mi to detoksykację. Traktuję też zejście z „ciężkiego” metadonu jako awans w swojej terapii. Teraz mam nawet pro-blem z bezpiecznym przechowy-waniem zaliczek metadonu.

Page 19: Magazyn MNB Zima 2009/2010

1919

bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substytu

Jednak niektóre dowody wska-zują, że efekty każdej interakcji pomiędzy diazepanem i me-tadonem może być silniejsza niż efekty interakcji diazepamu z buprenorfiną. Niektóre dowody sugerują, że Buprenorfina wy-twarza niższy poziom fizycz-nego uzależnienia niż pełny agonista opioidowe, jakim jest metadon czy morfina. (…) Długi okres działania buprenorfiny po-twierdza możliwości rzadszego niż codziennie jej zażywania. Co więcej, stosowanie buprenorfi-ny z naloxonem co drugi dzień lub trzy razy w tygodniu jest zatwierdzoną przez UE opcją.

Jennifer S. Orman / Gillian M. Ke-ating: „Buprenofine/Naloxone. A Re-view of its Use in the Treatment of Opioid Dependence“, DRUGS. ADIS DRUG EVALUATION., (DRUGS 2009, Vol. 69, No. 5:577-607).

W niektórych badaniach porównywano re-zultaty stosowania leków substytucyjnych w różnych grupach chorych. Stwierdzono między innymi, że leczenie buprenorfiną może być korzystniejsze od leczenia me-tadonem w przypadku osób młodszych, uzależnionych od narkotyków od nie-

dawna, nie stosujących dożylnie heroiny. Lepsze wyniki leczenia buprenorfiną niż metadonem uzyskiwano również u osób z depresją i stanami dysfotycznymi. (…) Od 2008 r. w Polsce jest zarejestrowany i dostępny lek Suboxone. Powoli wchodzi on do programów leczenia substytucyjne-go. Można żywić nadzieję, że pozytywne doświadczenia, związane z jego stosowa-niem, pozwolą na zmianę dotychczasowej polityki w zakresie leczenia substytucyjne-go w Polsce i przyczynią się do opracowa-nia programu, który umożliwi prowadzenie takiego leczenia (zwłaszcza z zastosowa-niem leku Suboxone) w ramach podsta-

wowej opieki zdrowotnej.

Bogusław Habrat: „Znaczenie preparatu Sub-oxone w leczeniu substytucyjnym uzależnienia od opiatów”, ORDYNATOR LEKÓW, Vol. 9, Nr 81-82, 2009

Do czasu wprowadzenia buprenorfiny (4 lata temu),

jedynym lekiem stosowanym w terapii substytucyjnej był

metadon. Dzisiaj obydwa te leki są w Chorwacji w pełni refundo-wane, wydawane lub przepisy-

wane przez lekarza rodzinnego. Wysokość dawki i sposób

podawania – nadzorowany lub w domu – ustala lekarz prowa-

dzący. Decyzja, który lek będzie stosowany, zależy od wskazań

klinicznych i ustaleń lekarza z pacjentem. Ocenia się, że

obecnie w Chorwacji 4500 pacjentów przyjmuje metadon,

a 2100 buprenorfinę.

„Leczenie substytucyjne osób uza-leżnionych od narkotyków”, SŁUŻ-BA ZDROWIA, 28 września 2008.

Page 20: Magazyn MNB Zima 2009/2010

20

śmierci co najmniej dwóch osób,

b) popełnia tego typu przestępstwo z zamiarem pozyskania

znacznych korzyści finansowych dla siebie lub osób

drugich,c) popełnia tego typu przestępstwo pozostając w związku

ze zorganizowaną grupą, działającą w kilku krajach.

(5) Przygotowywanie jest karalne.

Punkt 284 Posiadanie substancji narkotykowych i psychotropowych oraz trucizn

(1) Każda osoba nielegalnie posiadająca na

własny użytek substancję narkotykową, marihuanę,

żywicę konopną lub substancję psychotropową,

zawierającą jakąkolwiek postać tetrahydrokannabinolu

– izomeryczną lub stereoizomeryczną (THC) w ilości

przekraczającej ilość niewielką podlega karze

pozbawienia wolności do jednego roku, zakazowi

wykonywania czynności zawodowych lub konfiskacie

przedmiotu lub innego rodzaju majątku.

(2) Każda osoba nielegalnie posiadająca na własny

użytek substancję narkotykową lub psychotropową

inną niż wymienione w w/w podpunkcie (1) lub truciznę

w ilości przekraczającej ilość niewielką podlega karze

pozbawienia wolności na okres do dwóch lat, zakazowi

wykonywania czynności zawodowych lub konfiskacie

przedmiotu lub innego rodzaju majątku.

(3) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od

sześciu miesięcy do pięciu lat lub karze finansowej jeśli

przestępstwo wymienione w w/w podpunktach (1) lub (2)

jest popełniane na dość znaczną skalę.

(4) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności

od dwóch do ośmiu lat jesli popełnia przestępstwo

wymienione w w/w podpunktach (1) lub (2) na znaczną

skalę.

OLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NA

Punkt 283Nielegalna produkcja i przetwarzanie substancji narkotykowych i psychotropowych oraz trucizn

(1) Każda osoba nielegalnie produkująca, importująca,

eksportująca, przemycająca, proponująca udzielenie,

udzielająca, sprzedająca lub w jakikolwiek inny sposób

dostarczająca osobom drugim lub przetrzymująca dla

osób drugich substancję narkotykową lub psychotropową,

preparat zawierający substancję narkotykową lub

psychotropową, prekursor chemiczny lub truciznę podlega

karze pozbawienia wolności na okres od roku do lat pięciu

lub karze grzywny.

(2) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od

dwóch do dziesięciu lat lub konfiskacie majątku, jeśli popełnia

przestępstwo określone w w/w podpunkcie (1)

a) jako członek zorganizowanej grupy,

b) mimo, że był karany już za podobne przestępstwa w trzech

poprzednich latach,c) na znaczną skalę, lub

d) na dość znaczną skalę wobec dziecka, lub w ilości

przekraczającej niewielką wobec dziecka poniżej piętnastego

roku życia.

(3) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od ośmiu

do dwunastu lat lub konfiskacie majątku, jeśli popełniając

przestępstwo określone w w/w podpunkcie (1)

a) przyczynia się do poważnego uszczerbku na zdrowiu

b) popełnia tego typu przestępstwo z zamiarem pozyskania

znacznych korzyści finansowych dla siebie lub osób drugich,

c) popełnia tego typu przestępstwo na wielką skalę,

d) popełnia tego typu przestępstwo wobec dziecka poniżej

piętnastego roku życia i na wielką skalę.

(4) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od

dziesięciu do osiemnastu lat lub konfiskacie majątku, jeśli

popełniając przestępstwo określone w w/w podpunkcie (1)

a) przyczynia się do poważnego uszczerbku na zdrowiu lub

fragmenty czeskiego kodeksu karnego

Ustawa nr 40/2009 wraz z poprawką nr 306/2009, data wejścia w życie: 1 stycznia 2010

(tłumaczenie nieoficjalne)

20

Page 21: Magazyn MNB Zima 2009/2010

212121

Punkt 285 Nielegalna uprawa roślin zawierających substancje

narkotykowe lub psychotropowe

(1) Każda osoba uprawiająca nielegalnie na własny użytek

konopie indyjskie w ilości większej niż ilość niewielka podlega

karze pozbawienia wolności do sześciu miesięcy, karze finansowej

lub konfiskacie przedmiotów lub innego rodzaju majątku.

(2) Każda osoba uprawiająca nielegalnie na własny użytek

grzyby lub roślinę inną niż określone w w/w podpunkcie (1),

zawierające substancje narkotykowe lub psychotropowe

w ilości przekraczającej niewielką ilość podlega karze

pozbawienia wolności do jednego roku, karze finansowej lub

konfiskacie przedmiotów lub innego rodzaju majątku.

(3) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności do trzech

lat lub karze finansowej, jeśli przestępstwo wymienione w w/

w podpunkcie (1) lub (2) jest popełniane na dość znaczną skalę.

(4) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od

sześciu miesięcy do pięciu lat, jeśli przestepstwo wymienione

w w/w podpunkcie (1) lub (2) jest popełniane na znaczną

skalę.

Punkt 286Produkcja i posiadanie przedmiotów przeznaczonych do nielegalnej produkcji substancji

narkotykowej, psychotropowej lub trucizny

(1) Każda osoba nielegalnie produkująca, przygotowująca dla

siebie lub osób drugich lub mająca w posiadaniu prekursor

chemiczny lub inny przedmiot służący do nielegalnej produkcji

substancji narkotykowej lub psychotropowej, preparatu

zawierającego substancje narkotykowe lub psychotropowe,

podlega karze pozbawienia wolności do pięciu lat, karze

finansowej, zakazowi wykonywania czynności zawodowych

lub konfiskacie przedmiotu lub innego rodzaju majątku.

(2) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności do dwóch lat,

a) jeśli popełnia przestępstwo określone w w/w podpunkcie (1)

jako członek zorganizowanej grupy,

b) jeśli przestępca popełnia tego typu przestępstwo na

znaczną skalę,c) jeśli przestępca popełnia tego typu przestępstwo wobec

dziecka i na dość dużą skalę, lub

d) jeśli dzięki temu przestępstwu pozyskuje znaczne korzyści

finansowe dla siebie lub osób drugich.

Punkt 287 Popularyzacja nadużywania narkotyków

(1) Każda osoba podżegająca inną osobę do nadużywania

substancji odurzającej innej niż alkohol lub wspierająca taką

osobę w tego typu nadużyciu, lub która w jakikolwiek inny

sposób zachęca do lub promuje nadużywanie tego typu

substancji podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat lub

zakazowi wykonywania czynności zawodowych.

(2) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności do pięciu lat,

jeśli popełnia przestępstwo określone w w/w podpunkcie (1)

a) jako członek zorganizowanej grupy

b) wobec dziecka, lubc) za pomocą prasy, filmu, radia, telewizji, ogólnie dostępnej

sieci komputerowej, lub w jakikolwiek inny sposób, mający

podobny skutek.

(3) Przestępca podlega karze pozbawienia wolności od dwóch

do ośmiu lat, jeśli popełnia przestępstwo określone w w/

w podpunkcie (1) wobec dziecka poniżej piętnastego roku życia.

…Punkt 289 Postanowienia wspólne

(1) Substancje uważane za substancje narkotykowe,

psychotropowe, preparaty zawierające substancje narkotykowe

lub psychotropowe i prekursory chemiczne do nielegalnej

produkcji substancji narkotykowych i psychotropowych są

określone prawem.

(2) Substancje określane w w/w punktach 283, 284 i 286 za

truciznę oraz ilość przekraczającą niewielką ilość narkotyków,

substancji psychotropowych, preparatów zawierających

substancje narkotykowe i psychotropowe i trucizn są

definiowane przez dekret rządowy.

(3) Rośliny i grzyby określane w punkcie 285 za rośliny i grzyby

zawierające substancje narkotykowe i psychotropowe i ich ilości

przekraczające ilość niewielką, określoną w punkcie 285 są

definiowane przez dekret rządowy.

tłumaczenie z j. angielskiego: Dominika Musielok

ARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOW

M

Page 22: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2222

zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat z

Mam 26 lat, próbowałem prawie wszystkich narkotyków, od wielu z nich jestem uzależniony. Zacząłem brać, gdy miałem 13 lat. Obec-

nie odsiaduję 8 letni wyrok – rozbój, włamanie, przemyt i handel narko-tykami, udział w grupie przestępczej. Od zakończenia terapii w oddziale specjalistycznym - nie biorę, jestem czysty. Trudno wytłumaczyć tą moją abstynencję, bo z praktycznego punktu widzenia powinienem teraz na-prochowany leżeć na swojej pryczy.

PIERWSZE PRÓBY

Myśl o podjęciu leczenia pojawiła się w mojej głowie przed pięcioma laty, gdy przebywałem w lubelskim areszcie. O terapii w zakładach kar-nych dowiedziałem się od kolegi. Miałem za sobą 2 lata odsiadki, podczas których nadal brałem narkotyki. Z decyzją o leczeniu poszedłem do wy-chowawcy. Ten wytłumaczył mi, że z powodu zbyt odległego końca kary (październik 2010) nie ma o czym mówić. Z tą samą prośbą zwróciłem się do Sądu Okręgowego, tam też mi odmówiono. Dałem sobie spokój. W tym czasie brałem wszystko, co tylko w więzieniu było dostępne, głów-nie amfetaminę. Dla takich jak ja nie było tu warunków do utrzymywania abstynencji. Rzadko miałem jakieś przerwy, a te nie trwały dłużej niż 2 – 3 dni. Raz zdarzyła mi się tygodniowa przerwa. Tutaj też zdarzają się posuchy. Z Lublina trafiłem do Włodawy. Zwróciłem się do tamtejszego psychologa z prośbą o skierowanie mnie do oddziału terapeutycznego. Odmowa, powód ten sam – odległy termin wyjścia.

OCZEKIWANIE

Przeniesiono mnie do Chełma, tam psycholożka skierowała mnie do psy-chiatry, a ten wydał opinię, na podstawie której ustalono mi termin przy-jęcia do oddziału terapeutycznego w Rzeszowie na jesień 2007. Był kwie-cień 2006. Pozostało mi cierpliwie czekać. W więzieniu nie jest to trudne.

FOT.

KAT

AR

ZYN

A K

RZY

KAW

SK

A

więzienne psychozabawyPO PRZECZYTANIU W „MONARZE NA BAJZLU” ZIMA 2008/2009 ARTYKUŁU „CZŁOWIEK CHORY CZY KRY-MINALISTA – CZYLI LECZENIE W WIĘZIENIU” POSTANOWIŁEM OPISAĆ SWOJĄ HISTORIĘ I RZUCIĆ JESZ-CZE WIĘCEJ ŚWIATŁA NA TO, W JAKIEJ SYTUACJI ZNAJDUJĄ SIĘ UZALEŻNIENI OSADZENI W ZAKŁADACH KARNYCH. A W SZCZEGÓLNOŚCI CI, KTÓRZY ODBYLI TERAPIĘ W WIĘZIENIU, ALE NADAL PRZEBYWAJĄ ZA KRATKAMI.

Page 23: Magazyn MNB Zima 2009/2010

23

Miałem skierowanie i na tym zakończyła się pomoc psychologiczna. Z drugiej strony jaka ma być to pomoc, gdy w jednostce, gdzie przebywa 800 – 900 skazanych pracuje dwóch psychologów? Narkotyków natomiast nie brakowało, więc ćpałem.

ODDZIAŁ TERAPEUTYCZNY

Zgodnie z ustaleniami, na oddział terapeutyczny w Rzeszowie trafiłem rok później, w październiku 2007. Tu zasady pobytu i relacje między więźniami były zupełnie inne. Personel traktuje nas jak ludzi chorych. Z perspektywy czasu i później zdobytej wiedzy oceniam, że terapia tam jest naprawdę profesjonalna. Oczywiście ma swoje ograni-czenia, a najważniejsze z nich to takie, że odbywa się w więzieniu. Część edukacyjna leczenia składa się z 32 tematów, które poruszane są przy pomocy dobrze przygo-towanych wykładów i wybranych filmów. Zajęcia edukacyjne odbywają się dwa razy w tygodniu, a z każdego tematu trzeba napisać elaborat. Po dwóch miesiącach zaczy-nają się warsztaty w 10-cio osobowych grupach, coś w rodzaju mini-społeczności. Do tego raz w tygodniu mitingi AN (nieobowiązkowe) i indywidualna terapia.

KSZTAŁTUJĄC ŚRODOWISKO

Wiedziałem, że przedłużenie terapii jest niemożliwe, ale nie chciałem brać, dobrze się tam czułem. Pozwolono mi zostać i przez kolejne pół roku byłem tam jako „osoba kształtująca środowisko”. Doceniono w ten sposób mój sumienny udział w terapii. Zacząłem od prowadzenia edukacji z zakresu prowadzenia trzech pierwszych kroków AN. Pozostając w oddziale miałem dostęp do psychologów i terapeutów na co dzień, poza weekendami. Mogłem rozmawiać z nimi o wszystkim. Było to dla mnie dziwne i fajne: dziwne, bo w poprzednich miejscach wszyscy wychowawcy zbywali mnie (i nie tylko mnie). Najchętniej widzieliby nas raz na pół roku na komisji. W październiku 2008 dowiedziałem się, że deportowali z Belgii mojego wspólnika i tym samym koń-czył mi się pobyt w oddziale terapeutycznym, bo koleżka był do tej samej sprawy, za którą zostałem skazany (tylko on się ukrywał), a ja teraz byłem świadkiem.

PÓŁWOLNOŚĆ W BIESZCZADACH

W tym czasie zmieniono mi podgrupę z Rp (zamkniętej) na Rzp (półotwartą) i sta-nąłem na pierwsze warunkowe. Przedstawiłem zaświadczenie o tym, że będę mógł kontynuować natychmiast po opuszczeniu więzienia leczenie w ośrodku. Miałem prze-siedziane 5 lat. Generalnie sędzina zaleciła mi odpoczynek od więzienia… i umieszczo-no mnie w zakładzie półotwartym. Miałem się sprawdzić w systemie przepustkowym. Trafiłem do Łupkowa w Bieszczadach, cele otwarte, spacer od 8.30 do 12.30, potem jeszcze dwie godziny po południu. Można wyjść z oddziału kiedy się chce i pójść na inny oddział, pospacerować. Czego jeszcze chcieć więcej? Ale właśnie tam, w tym „raju” zaczęły się dla mnie problemy z moim leczeniem za kratami.

2323

zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zz

FOT.

KAT

AR

ZYN

A K

RZY

KAW

SK

A

Page 24: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2424

JEST JAK JEST

Najpierw wychowawca wybił mi z głowy przepustki: „ochrona zakładu nie godzi się na nie z powodu artykułów, za które Pan siedzi”. Wszędzie był towar – zioło, amfa i wszystkie rodzaje prochów - od relanium po klony i kupę innych, których nie znałem. Poszedłem po pomoc do psycholożki: „Mam problem, jestem uzależ-niony, odbyłem terapię, ale tutaj nie daję rady. Narkotyki są wszędzie i jedyne co chodzi mi po głowie to zacząć znów brać, a nie chcę tego. Nie mam z kim poroz-mawiać i jest mi ciężko”. Na to psycholożka: „Tutaj już tak jest. Ja nie zlikwiduję narkotyków, a z Panem nie wiem o czym rozmawiać, musi Pan sobie radzić”.

ZMIANY PSEUDOTERAPEUTYCZNE

Odbywam karę w systemie indywidualnego oddziaływania, jego program został napisany przeze mnie i moich terapeutów i składał się z wielu punktów. Mię-dzy innymi mówił o: (1) stałym, systematycznym kontakcie z psychologiem; (2) nawiązaniu i utrzymywaniu stałego kontaktu z ośrodkiem terapii na zewnątrz w kontekście kontynuacji leczenia po opuszczeniu więzienia. Nawiązałem kontakt z ośrodkiem w Toruniu i punktem konsultacyjnym MONAR w Łęcznej. Po wizycie u zakładowej psycholożki program uległ sporym zmianom. Oddziaływania psy-chologiczne skurczyły się do konsultacji celem podtrzymania efektów terapii (raz na dwa miesiące) i kilku mniej istotnych punktów. Punkt o ośrodku na zewnątrz zniknął. Wszystko miało ograniczać się do udziału w AA. Nie mam nic przeciwko AA, ale byłem raz na mitingu, w którym uczestniczyło dwóch kolesi dilujących w Łupkowie bez opamiętania. Jak mam rozmawiać o swoich problemach z uza-leżnieniem z dilerem, który zaopatruje w prochy połowę zakładu karnego?

OPINIA PSYCHOLOGA

W tym czasie, po raz kolejny ubiegałem się o „warunkowe”. Przedstawiłem pisma z placówki na zewnątrz (ośrodek w Toruniu), z którą utrzymywałem kontakt. Pi-sma potwierdzały gotowość natychmiastowego przyjęcia mnie do leczenia. Sąd odmówił tłumacząc to handlem narkotykami i udziałem w zorganizowanej gru-pie przestępczej. Zupełnie pominął to, że sam się przyznałem (pomimo braku dowodów), a także wydałem wspólników. Sąd zignorował także to, że miałem nienaganną opinię z pobytu w warunkach izolacji: „Wniosek osadzonego jest przedwczesny. Nie można bowiem wykluczyć, że obecna postawa osadzonego nie tyle efektem jego resocjalizacji, co wynikiem przystosowania się do więzien-nych warunków”. Ale ja byłem nieustępliwy. Wystąpiłem do Sądu o udzielenie mi przerwy w odbywaniu kary, abym mógł leczyć się w ośrodku w Toruniu. Wtedy Sąd zwrócił się o opinię do psycholożki z zakładu karnego, w którym przebywa-FO

T. K

ATA

RZY

NA

KR

ZYK

AWS

KA

zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat z

Page 25: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2525

łem. A ta napisała, że nie widzi potrzeby, abym się leczył na zewnątrz. Leczenie mogę natomiast kontynuować z warunkach izolacji, spotykając się indywidualnie z psychologiem. Raz na dwa miesiące.

Ta pani nie wiedziała o czym ze mną rozmawiać, a sugerowała, że będzie prowadzić moje lecze-nie. Opinię, która wyszła spod jej pióra była na-pisana na podstawie moich akt, w ogóle ze mną nie rozmawiała. Jedyne wsparcie, jakie otrzy-mywałem w związku ze swoim uzależnieniem to był kontakt z punktem konsultacyjnym Monaru w Łęcznej. Listy, telefony, bez tego myślę nie dałbym rady.

JESIEŃ 2009

Teraz jestem znów w zakładzie karnym w Lubli-nie. Utrzymuję kontakt z ośrodkiem w Toruniu. Koresponduję i wydzwaniam do Monaru w Łęcz-nej. Tutaj w Lublinie jest też łatwiej, jeśli cho-dzi o rozmowy z psychologiem, mam spotkania co 2 – 3 tygodnie. Nie jest to dokładnie to, co można nazwać leczeniem, ale mam możliwość się wygadać, spuścić z siebie napięcie. I da-lej staram się o możliwość przedterminowego zwolnienia lub przerwy na leczenie. Nadal też bezskutecznie. Do dzisiaj opinia psycholożki z Łupkowa tkwi w moich aktach, stanowiąc dla sądu alibi, żebym „leczył” się dalej za kratami. Sądy penitencjarne traktują uzależnionych jak trędowatych, ich starania uznawane są nie ina-czej jak tylko manipulacje, aby wykręcić się od odsiadki, a tymczasem leczenie w warunkach więziennych (poza oddziałami specjalistyczny-mi) jest fikcją. Podczas gdy uzależnienie jest czynnikiem negatywnym do udzielania przed-terminowych zwolnień – osoby, które nie miały problemu z narkotykami otrzymują przedtermi-nowe zwolnienia.

Dominik M

za krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zz

FOT.

KAT

AR

ZYN

A K

RZY

KAW

SK

A

Page 26: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2626

leczenie leczenie leczenie leczenie leczenie leczen

Breloczki dla nowoprzybyłych w kilkudziesięciu języ-kach, Światowy Zlot Radości NA, Barcelona 2009

Główna sala mityngowa dla ok. 6000 uzależnionych, Światowy Zlot Radości NA, Barcelona 2009

anonimowi narkomani Anonimowi Narkomani to bezdochodowa Wspólnota kobiet i mężczyzn, zdrowiejących z uzależnienia od środków

zmieniających świadomość. Dołączyć do nas może każdy uza-leżniony posiadający chęć zaprzestania zażywania narkotyków. Członkowie Wspólnoty spotykają się regularnie, by pomagać so-bie nawzajem w utrzymywaniu abstynencji, w oparciu o program rozwoju duchowego Dwunastu Kroków. Wierzymy, że nasze podejście do choroby uzależnienia jest realistyczne, ponieważ niepodważalna jest terapeutyczna wartość wzajemnej pomocy między uzależnionymi.

Wspólnota NA istnieje na świecie od 1953 roku, obecnie mi-tyngi (ponad 44 tys. tygodniowo) odbywają się w 127 krajach, w 65 językach. Na mityngach zamkniętych spotykają się sami uzależnieni, na otwarte zaś zapraszamy wszystkich zaintereso-wanych. Nikt z uzależnionych nie występuje u nas w roli lidera albo terapeuty.

NA nie zajmuje stanowiska wobec problemów spoza Wspólnoty, włą-czając w to kwestię przepisywania lekarstw. Osoba która bierze leki, stosowane podczas leczenia psy-chiatrycznego, przepisywane przez lekarza i zażywane ściśle według jego wskazań i pod jego kontrolą, nie pozostaje w konflikcie ze zdrowie-niem w NA. (tłumaczenie ze światowej strony NA: www.na.org/facts)

Szczegółową ogólnopolską listę mi-tyngów oraz więcej informacji o na-szej Wspólnocie znajdziesz na:www.anonimowinarkomani.org

Page 27: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2727

nie leczenie leczenie leczenie leczenie leczenie lec

Jedynym warunkiem przynależności do NA jest pragnienie zaprzestania zażywania narkoty-ków. Wiemy z doświadczenia, że program działa w przypadku każdego uzależnionego, który szcze-rze i uczciwie chce przestać. Nie musimy być czy-ści, gdy przyjdziemy, ale po pierwszym mityngu sugerujemy nowoprzybyłym, żeby wracali do nas czyści (od narkotyków). Nie musimy czekać na przedawkowanie lub wyrok, żeby otrzymać pomoc od Anonimowych Narkomanów. Uzależnienie nie jest beznadziejnym stanem, z którego nie można

zdrowieć.

Gdy odkryliśmy, że nie możemy żyć z narkotykami ani bez nich, poszukaliśmy pomocy w NA, żeby nie przedłużać naszego cierpienia. Program czyni cuda w naszym życiu. Stajemy się innymi ludźmi. Praca nad krokami i utrzymywanie abstynencji dają nam codzienne wytchnienie od narzuconego przez czynne uzależnienie od narkotyków wyroku

dożywocia. Stajemy się wolni, aby żyć.

Chcemy, by miejsce naszego zdrowienia było bez-pieczne i wolne od wpływów z zewnątrz. Aby chro-nić naszą Wspólnotę, nalegamy, aby nie przynosić na mityngi żadnych narkotyków ani przyrządów

związanych z ich zażywaniem.

(fragment „Tekstu podstawowego” Anonimowych Narkomanów, wersja robocza)

Więc raz jest tak, że na mityng biegniesz jak wariat, za to innym razem docierasz całkiem spokojnie (spóźniasz się, można się spóźnić, nic przecież nie trzeba). Wchodzisz do salki, wokół siedzą zazwyczaj znajome twarze, podajemy sobie ręce, czasem strzelamy „misia”. Dzisiaj jest nowa twarz. Nowa twarz oznacza nowoprzybyłego, który jest naj-ważniejszą osobą na mityngu. Czajnik jest niezwykle ważny, bez niego często trudno byłoby sobie wyobrazić mityng. Jest kawa i herbata, witamy się zwyczajową modlitwą o pogodę ducha. Pada w niej słowo „Bóg”, jakkolwiek każdy je pojmu-je, bądź nie pojmuje. Kto nie chce, nie musi mówić. To jest Wspólnota ludzi różnych wyznań i ludzi niewierzących.

Prowadzący wita wszystkich. Też jest uzależniony, dzisiaj poprowadzi mityng, jutro będzie to robił ktoś inny. Czytamy teksty rozpoczynające mityngi na całym świecie, w tym 12 kroków i 12 tradycji NA.

Zaraz, ale co to takiego 12 kroków? 12 kroków jest programem rozwoju duchowe-go dla narkomanów. A sponsor? To uza-leżniony, który jest bardziej zaawansowa-ny w programie i pomaga podopiecznym ze Wspólnoty, choć przecież jest tak samo chory na uzależnienie.

Ktoś przyszedł z problemem, z którym so-bie nie radzi. Zaczynamy dzielić się wyłącz-nie własnymi doświadczeniami. Nie teorety-zujemy, nie udzielamy rad, nie przerywamy wypowiedzi innych podczas mityngu.

Doświadczenie Wspólnoty nauczyło nas że ci którzy regularnie chodzą na mityng pozostają czystymi. Po mityngu nie mu-sisz zostać tylko sam ze sobą, są telefony, kontakty, herbata, rozmowy. Ten program działa, zresztą sam sprawdź, zawsze mo-żesz do nas zaglądnąć…

Maciej, Mateusz NA

OKIEM UZALEŻNIONEGO

M

Page 28: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2828

BEZ KOKI NIE PRACUJEMY! Nie jest łatwo mieszkać i pracować na wysokości 3,5 tys. m n.p.m. Rozrzedzone powietrze powoduje, że męczymy się znacznie szybciej. W Boliwii, aż 85% ludności żyje tak wysoko. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że większość Indian żyjących na płaskowyżu Altiplano traktuje nadal liście koki jak podsta-wowy produkt, bez którego niemalże nikt, kto wykonuje fizyczną pracę nie potrafi się obejść. Chłopcy zaczynają żuć liście koki w wieku siedmiu, dziewczęta – dwunastu lat. Potem już rzadko rozstają z kolorową, wyszywaną płócienną torbą, gdzie znaleźć można liście koki i pojemnik z gaszonym wapnem, które w ustach mieszane jest z koką. FO

T: H

TTP

://C

AC

HE

.DAY

LIFE

.CO

M

TRZY LATA NA KOKSIE. Najsłynniejszym kokainistą był Zygmunt Freud, używał jej dość intensywnie przez trzy lata swojego życia. W tym czasie zaopatrywał w nią pacjentów, kolegów lekarzy, a także studentów medycyny Uniwersytetu Wiedeńskiego. Urządzano nawet seminaria, żeby wymieniać się doświadczeniami. Kokaina nie była w tym czasie zakazana.

JEDZ SZPINAK! Popeye, bohater amerykańskich ko-miksów o tym samym tytule, czerpie swą nadludzką siłę (na dość krótki czas) dzięki jedzeniu szpinaku: otwiera puszkę, zjada warzywo na surowo i natychmiast nabiera niesłychanej siły, która pozwa-la dokonać mu nadzwyczaj-nych czynów. Dobroduszny bohater kreskówki prawdo-podobnie nie byłby w stanie dokonać ich bez szpinaku. Tajemnicą Poliszynela jest to, że twórcy komiksu umyślnie obdarzyli szpinak właściwo-ściami kokainy, która w latach 30-tych ubiegłego wieku dość powszechnie nadużywana, szczególnie w środowiskach artystycznych.

CENA RYZYKA. Z „rozrobionego” jednego kilograma czystej kokainy, na ulicach Sta-nów Zjednoczonych dilerzy wyciągają ok. 170 000 dolarów. Ten sam kilogram moż-na nabyć w Andach za ok. 2000 dolarów. Cena narkotyku zmienia się wraz z nasi-lającymi się działaniami instytucji wymiaru sprawiedliwości, które chcą zmniejszyć podaż narkotyku. Jednak ich głównym efektem jest… wzrost cen kokainy.

FOT:

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

FOT:

WW

W.J

OE

YD

EV

ILLA

.CO

M

FOT:

AR

CH

IWU

M

KO

KA

INA

28

Page 29: Magazyn MNB Zima 2009/2010

2929FO

T: W

WW

.SC

IEN

CE

CLA

RIF

IED

.CO

M

ALKOHOL I KOKAINA. Na początku lat 90-tych wykazano silny związek pomiędzy kokainą a alkoholem. Okazuje się, że jednoczesne zażywanie obu substancji prowadzi do transestryfi-kacji kokainy w organizmie i powstania etylenu kokainy (etylokokainy, kokaetylenu). Kokaetylen bardzo łatwo przenika barierę krew-mózg i nasila oraz wydłuża stan euforii. Jego wpływ jest bar-dziej toksyczny niż w przypadku osobnego stosowania tych kokainy, a także (choć tutaj zdania wśród badaczy są podzielone) może podnosić ryzyko nagłych zgonów u osób ze schorzeniami krążenia. Również objawy uboczne używania kokainy z alkoholem są zdecydowanie silniejsze.Teraz wiemy, że to kokaetylen był odpowiedzialny za sukces, jakim cieszyło się przed wielu laty wino Marianiego, zachwalane przez lekarzy i naukowców, a nawet papieży.

CIĘŻKA PRACA PARLAMENTA-RZYSTY. Okazuje się, że nawet w toaletach Parlamentu Europej-skiego w Brukseli kokaina jest dość powszechnie obecna. Re-porterzy niemieckiej telewizji SAT 1 pobrali tam próbki: w 41 z 46 próbek znaleziono ślady kokainy. Narkotyk znaleziono w toaletach obok sali posiedzeń, sali plenarnej oraz biur. Nie oznacza to jednak, że musiał on należeć do depu-towanych, ponieważ budynek parlamentu jest ogólnie dostępny. Pięć lat temu reporterzy tej samej telewizji pobrali podobne próbki w niemieckim Bundestagu. Tam rezultat wynosił: spośród 28 pró-bek – 22 były pozytywne.

CHOLERA PRZE-CIWKO KOKAINIE. Kilka lat temu została opracowana przez brytyjskich naukowców „szczepionka” przeciw-ko kokainie. Preparat składa się z substancji podobnej do kokainy połączonej z biał-kiem groźnej bakterii – przecinkowca cholery. Uspokajamy, używany w preparaciemikrob nie jest w stanie wywołać cholery. Ma on jedynie zaalarmować nasz organizm i... dać się zniszczyć przez układ odpornościowy. Spo-woduje to jednak, że od tej pory nasz organizm będzie traktował rów-nież cząsteczki czystej kokainy jak wroga. W efekcie, tak zaszcze-piona osoba może zażyć kokainę, ale zo-stanie ona natychmiast zauważona i „oblepio-na” przeciwciałami, to z kolei spowoduje, że nie będzie ona mogła pokonać bariery krew--mózg.

WOLNA ZASADA KO-KAINY. Wolna zasada kokainy (freebase) nadaje się do palenia i jest jej czystszą formą. Istnieją dwie metody otrzymywania wolnej zasady kokainy z jej chlorowodorku (soli). Pierwsza z metod wy-maga użycia amoniaku, druga – podczas której otrzymujemy crack – odbywa się z użyciem dwuwęglanu sodu. Można też ten proces odwrócić działając na wolną zasadę kokainy kwasem. Np. rozpusz-czając freebase w roz-tworze wody z kwa-skiem cytrynowym.

COCA-COLA. Przy produkcji Coca-Coli nadal wy-korzystuje się liście koki. Do roku 1903 przeciętne opakowanie Coca-Coli zawierało nawet do ok. 60 mg kokainy. Obecnie wykorzystywany ekstrakt z liści koki jest wolny od kokainy, stosuje się go wyłącznie w związku z walorami smakowymi. Coca-cola Company importuje co roku z Ameryki Południowej ok. 8 ton liści coca i dzięki temu sprze-daje dziennie miliard butelek na całym świecie.

FOT:

MO

NA

R N

A B

AJZ

LU

FOT:

MO

NA

R N

A B

AJZ

LU

FOT:

AR

CH

IWU

M

M

Page 30: Magazyn MNB Zima 2009/2010

3030

j e d y n a r ó ż n i c a p o m i ę d z y p s y c h i a t r ą a j e g o p a c j e n t e m p o l e g a n a t y m , ż e t e n p i e r w s z y d z i e r ż y K l u c z e .�Z TEKI ANEGDOT DOKTORA MAJA�

d o p o m ó ż , d o p o m ó ż w y j ą t k u c z u ł y o d e p r z e ć t ł u m n e a r m i e r e g u ł y�EDWARD STACHURA, KROPKA NAD YPSYLONEM�

JOWITA FRAŚ

Kiedy ktoś odchodzi, i wszystko wskazuje na to, że będzie to podróż w jed-ną stronę, nieważne: zaświaty, inny kraj, kontynent, emerytura – trze-

ba go PRZEPROWADZIĆ; WYPRAWIĆ W PODRÓŻ; WYPOSAŻYĆ NA DROGĘ w taki czy inny sposób; dosłowny lub symboliczny. Trzeba włożyć mu do ust przysłowiowego obola, aby mógł się rozliczyć z przewoźnikiem dusz, je-śli nie żyje. Albo poczęstować słodkim ciasteczkiem z wygrawerowaną nań listą zasług i szczyptą goryczki błędów, jeśli Osoba pozostaje nadal wśród nas, tylko nasze ścieżki już się nie krzyżują. Tak, jak w tym przypadku. Cza-sem też wyegzorcyzmować, aby złe wspomnienia nie straszyły, posiedzieć i pogawędzić przy kawie jeszcze „z” – lub już tylko „o” Wędrowcu. To for-ma uregulowania rachunków; czasem spłaty zaciągniętych długów; stary sprawdzony sposób na przywrócenie spokoju i równowagi w naszym ma-łym świecie.

Tak się składa, że jako dyżurnej wspominaczce MnB po raz kolejny przy-chodzi mi odprowadzić znanego nam wszystkim człowieka w „słownym kondukcie” – na szczęście tym razem nie pogrzebowym i nie na wieczny spoczynek tylko na …nazwijmy to umownie emeryturą; wszyscy i tak wie-my, o co chodzi.

Notka encyklopedyczna:

Doktor Jan Chrostek-Maj, doktor nauk medycznych, wtajemniczenie w arka-na psychiatrii II stopnia, również specjalista medycyny pracy, człowiek, któ-rego postawa w przebiegu procesu zawodowej ewolucji specjalisty leczenia uzależnień – jak sam wspomina – pokonała długą drogę od rutynowej, sier-miężnej, butnej, socrealistycznej ortodoksji (sam jesteś sobie winien, więc lecz się i cierp i bądź wdzięczny, że ci w ogóle na takie brewerie na naszym szacownym oddziale pozwalamy) do fazy przepełnionej sporą, jak się wy-daje dozą pokory, zabarwionej pewnym odcieniem już to smutnej, już to wściekłej bezradności wobec rozmachu i przebiegłej natury uzależnienia. W praktyce zawodowej psychiatry uzależnień ta duchowa i intelektualna bez wątpienia podróż oznaczała (o ile mnie pamięć nie zawodzi) wyrusze-

redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

M �������� ����, � ���� ��, � ���� ������!��� "��� ��#" � ��!� �� R�� � B�$��, ���%� � �� #���& !���� ���'� !��"�-��#��& �*��� � „������ ��”. B�+������� ����$� �� �����"��� �%� %� /&�� %�!�� � %�����& � �����������!���#0 �� � ���-��. W ���� ��� �� ���&1 � "� !�� ���%� #�� ���, ������, 1� !����-�� � % ���� ��!��� � � �� %� . K��%�# �*��"�#�� � N�� �������-���� "��� „M /”, „C���!���-M /”, „��� � ��-!� ��-�� �� M /”. N��� � !���� ��� � ���!���� $��� � '��-!�� �/� ������ "�#�� ��� 1�� %�. T�� �, � �� ��� ���������� %���� � ���!� , ��� �������%�&� ����� ����%!����� ������; %�!��/���: D����� M /. P���� !� ���. N ���, /�1�"� ��� � �!�� ����"�����. N ���, /�#"� ��� �����. J � � ��-� ��� � !��� !� ��� K ��� ���, ��*�� �%!��%� � !� � !��������, �� ��� ���� � �����!�0 � � !�� ����/ � �%���.

a tribute to doctor maj

Page 31: Magazyn MNB Zima 2009/2010

313131

nie w rejs z portu macierzystego oddziału toksykologii, żeglowanie po nieco mdłych i przyznajmy to – upstrzonych mieliznami – wodach oddziału detoksykacyjnego, aby na koniec skolonizować dziewicze terytorium; terra incognita i stać się jednym z pionierów polskiego lecznictwa substytucyjnego, partycypując w tworzeniu kolejnej pla-cówki tego typu w Krakowie, a następnie przez – bagatelka – prawie dziesięć lat dowodząc tą kontrowersyjną, by nie rzec piracką (jakby to chcieli ją widzieć co poniektórzy) jednostką z lepszym lub gor-szym skutkiem.

W kwes2i epizodycznych kapitańskich nieroztropności względem załogi powiem tylko tyle, że trudno pozostać świętym kierując stat-kiem z piracką załogą, próbując odnaleźć właściwy kurs czując w ża-glach; na plecach gorący oddech Armatora (czytaj: bezpośredniego zwierzchnika, „właściciela” Programu) i będąc zmuszonym nieustan-nie wślizgiwać się swoją łajbą w międzyustawowe szczeliny.

Pułapką tego tekstu jest pewna pokusa……i dlatego tym, od czego mianowicie chciałabym się wymigać w tym tekście, a raczej powinnam chcieć się wymigać, jest ocena doko-nań i zasług Doktora wyłącznie przez pryzmat Jego znanej i lubianej szczodrobliwości w przyznawaniu zaliczek – tego kamienia filozoficz-nego każdej substytucji, tudzież „lekkiego pióra” w gatunku literac-kim receptury. Rzecz w tym jednak, że – jako się rzekło – to właśnie owe zaliczki i recepty stanowią sekret powodzenia; klejnot sensu tego rodzaju terapii, zaś Doktor z racji piastowanego przez siebie urzędu miał w tym temacie „rząd dusz”. Trudno jest oprzeć/posta-wić pomnik Człowieka Który Służy Innym, na samej tylko osnowie Jego duszy, odrzucając marmur dokonań.

Wizja Doktora sposobu funkcjonowania substytucji była od samego początku bliska zachodnim wyobrażeniom o tym procederze. Jako człowiek, któremu leży na sercu los osób uzależnionych, i jako spe-cjalista; profesjonalista poszukujący rzetelnej wiedzy o problemie, z jakiego zresztą innego źródła miałby czerpać? Z polskiej ustawy o leczeniu substytucyjnym; tego pomiotu europrzymusu sparzonego z nienawiścią, uprzedzeniem i obojętnością? Jego autorską „pierw-szą poprawką” do poronionego rozporządzenia, która to poprawka została dość szybko wprowadzona w życie było premiowanie drob-nych postępów w terapii, takich jak abstynencja od środków innych niż metadon (oraz THC i benzos, ale to już poprawka do poprawki) bonusami w postaci weekendowych, a z biegiem czasu dłuższych i częstszych zaliczek. Ot, prosta „behawiorka”, tak zwane wzmac-nianie. Jak się zdaje, ta wręcz prymitywna, choć niejednokrotnie skuteczna procedura terapeutyczna jest całkowicie obca (lub, co bardziej prawdopodobne, obojętna) liderom aktualnych trendów leczniczych w naszej Poradni. Gdybym miała posłużyć się nomenkla-turą z epoki komuny, to dziś, stanąwszy na „ambonie” musiałabym

Większość lekarzy, w swym po-stępowaniu opiera się głównie na swym własnym doświadcze-niu. Niestety, nie da się posiąść należytego doświadczenia w każdej dziedzinie medycznej. Jednak postawa niewiernego Tomasza jest prawdopodobnie przyrodzona naturze ludzkiej. Tymczasem w zakresie ewalu-acji skutków leczenia uzależ-nień istnieje duża dowolność. Każdy stosuje dogodną dla siebie metodę, ale trzeba przy-znać, że ocena leczenia pole-gająca na tym, iż kwalifikujemy pacjenta jako wyleczonego na takiej podstawie, że skończył właśnie pobyt w ośrodku, jest wysoce niewystarczająca. To jakby o rezultatach leczenia cu-krzycy decydował fakt przeby-cia hospitalizacji przez chorego.

„Szczypta naszej nadziei”

a szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod r

FOT.

GR

ZEG

OR

Z W

OD

OW

SK

I

Page 32: Magazyn MNB Zima 2009/2010

32

powiedzieć, że „siły wstecznictwa i ogłupiającej propagandy niszczą cały dotychczasowy nasz dorobek”. Coraz częściej (i, niestety, coraz zasadniej) tu i ówdzie pękają baloniki ze skojarzeniami, jak, nie przymierzając, pusz-ki z Cyklonem B: kołchoz, pierdolnik, krematorium, likwidatornia, gułag, Milczenie Owiec… Nie ma co, Personel z Oddziału Psychiatrii posiada zadziwiającą zdolność mimikry: dostrajania się do sytuacji. Wydaje się, że dyscyplinowanie pacjentów zawsze było tym, co tygrysy z drugiej strony kraty lubią naj-bardziej; przedmiotem ich ukrytych, perwersyjnych fantazji (mam tu na myśli nie tyle nasze OSWOJONE już stare tygrysy, co świeżo zwerbowane, a już zwłaszcza te ryczące: „jestem tu aż siedem dni na zastępstwie; wiem guzik, ale to przecież nie wiedza się liczy, tylko zakres władzy”). Czy za ten fragment poślą mnie na gilotynę?

I doprawdy, w tej dobie kryzysu nie mogę odmówić sobie drobnego bato-nika; przyjemnostki: wbicia gwoździka pod paznokieć pewnej dość mło-dej pani doktor z Oddziału Psychiatrii, wprost proporcjonalnie do wieku roztropnej, za to odwrotnie proporcjonalnie w stosunku do swych lat nie-pokornej, która jako „pełniąca obowiązki” podczas nieobecności naszego Koordynatora uznała, że, w ramach SELEKCJI można ot, tak sobie, po pro-stu USUNĄĆ z Programu naszą Koleżankę, której staż uzależnienia oscy-luje w granicach 20-25 lat. Czy mamy już ustawić się w szeregu nago, czy jeszcze w bieliźnie? Mamy się pochylić? Wypiąć tyłki? Już? Dostaniemy pasiaki niebieskie czy czerwone? Napiętnują nas trójkątami? Pani doktor uznała także, że zaliczki, poza przypadkami „obłożnie chorymi” są bezza-sadną fanaberią. Przecież ćpun nie potrzebuje odetchnąć świeżym gór-skim czy morskim powietrzem, bo całe jego życie to permanent vaca2on. My pracujemy, więc i wy powinniście codziennie odbijać kartę; zupełnie, jakbyśmy byli etatowymi pracownikami, którzy w zamian za pokonanie trasy od punktu a, dom, do punktu b, Poradnia, odbierają daninę w po-staci działki metadonu – oto myślowa matryca; mentalne wyżyny, na jakie wspina się część Personelu Oddziału Psychiatrii. A (że) lato było piękne tego roku, przeto mam nadzieję, że dla Pomysłodawców jesień ta będzie niczym wrzesień 1939 dla co poniektórych…

Przypominam sobie, jak to Doktor raz po raz używał pojęcia „wyważanie otwartych drzwi”… Wspominał o tym często, ostatni raz w Poradni na Ka-tarzyny, kiedy omawialiśmy wspólnie mój powrót na Program, wobec za-wieszenia możliwości korzystania z płatnej substytucji metadonowej na recepty. Doktor wiedział już, że przegrał kampanię i nie będzie mógł kon-tynuować praktyki na rozsądnych, zaczerpniętych od zachodnich Ojców Założycieli zasadach, zaadoptowanych przez siebie do realiów polskiego absurdu.

Będą rygory, wycedził Doktor ponuro; niby to protekcjonalnie. Znów będą wyważać dawno otwarte drzwi, dodał za moment zmieniając ton na bardziej poufały; familiarny i otwierając się jak książka na stronie o swym Waterloo.

Kiedy decydenci zauważają potrzebę rozszerzenia za-kresu leczenia uzależnień w swoim kraju? Jak wiemy z doświadczeń, reakcja ta zależy od czynników politycz-nych, kulturowych, socjalnych i demograficznych w poszcze-gólnych krajach. Nie wspo-mnę o ideologicznym „braku” zjawiska narkomanii w krajach najlepszego, jaki był ustroju. Pamiętacie? Pamiętamy.

„Szczypta naszej nadziei”

redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

FOT.

MA

RTA

PA

JĄK

32

Page 33: Magazyn MNB Zima 2009/2010

3333

Pod maską swoistej niefrasobliwości grymas na jego twarzy rozkładał się w proporcjach fi=y-fi=y na smutek i złość, przyprawione ostrym chili roz-goryczenia. Doktor, jak wielu z nas miało okazję się przekonać, przejawiał dość wyraźne cechy przywódcze; był ewidentnym terytorialistą.

Jak prawie każdy ogarnięty tak zwaną „wizją” miał swój Odlot Władzy i nie potrafił ścierpieć sprzeciwu. Nietrudno sobie wyobrazić, jak człowiek, który w porywach gniewu nazywał Poradnię Metadonową „swoją” zareagował na odebranie mu „aktu własności terytorium”, którego metaforyczne gra-nice wytyczały ustanowione przezeń reguły gry, bo przecież nie namacalne rubieże placówki i umowa o pracę sama w sobie.

Impulsywna natura Doktora ukazywała czasami zupełnie niespodziewane, zaskakujące oblicze, jak odwrócony wizerunek Króla w kartach. Pamiętam, jak kiedyś mijając gabinet usłyszałam odgłosy ostrych wyładowań, jak, nie przymierzając, w gabinecie rektora magicznego uniwersytetu. Pomyślałam sobie, sądząc po dochodzących stamtąd nokturnach, że delikwent w środ-ku ma totalnie pozamiatane i może zacząć sobie wiązać na supełki swoje receptory opiatowe. Murowany wylot, zawyrokowałam. Idź pan swoją dro-gą – grzmiał Doktor – i zejdź mi pan z oczu natychmiast! Kumpel wyszedł uśmiechnięty z gabinetu dzierżąc receptę. I co, i co, i co??? – pytaliśmy, jeden przez drugiego, jak po ciężkim egzaminie. Wywalił cię? Dalej ten sam sielankowo-zagadkowy uśmiech: No przecież słyszeliście. Kazał mi IŚĆ SWOJĄ DROGĄ.

Jednak kapryśne i zmienne Dziecię Prawdy karmi się nie tylko słodyczami/cukrem. Trzeba uczciwie przyznać, że nie KAŻDA DROGA wydawała się Dok-torowi jednakowo dobra. Cóż, jak powiedział bodajże Arystoteles „równość nie polega na traktowaniu wszystkich rzeczy w jednakowy sposób, ale na traktowaniu różnych rzeczy w różny sposób”. Pacjenci, którzy za kadencji Doktora nigdy nie dostąpili dobrodziejstwa stałych bądź długotrwałych za-liczek, zapewne wypomnieliby mi, że zgodnie z naturą ludzką ulegam ten-dencji do idealizowania przeszłości i osadzonych w niej ludzi. Zdarzały się Osoby, które wywoływały u Doktora psychiczną alergię, nie tyle ze względu na styl życia, ile prezentowany (lub ukrywany i przez Niego rozszyfrowany) profil psychologiczny i związane z nim modele działania. A jednak pomija-jąc początkowy etap prób i błędów, żadna z tych Osób nie została usunięta z Programu (wyłączając przypadki, kiedy drastyczne łamanie warunków kontraktu było po prostu niewerbalną prośbą: „wywalcie mnie wreszcie, bo ja nie mam siły sam podjąć tej decyzji”).

Myślę, że Doktor, (podobnie zresztą jak nasz obecny Koordynator, który, jak wynika z moich skromnych na razie doświadczeń, posiada wszelkie atuty naprawdę dobrego medyka/uzdrowiciela etc., jednak ma nieste-ty dość ciasno skrępowane ręce) doskonale rozumiał potrzebę „wzmac-niania” pozytywnych zmian poprzez „zaliczki”, jak i zgubny wpływ zbyt częstych wizyt w Poradni. Z czasem proceder ten objął niemal (wyjątki należy traktować jedynie jako potwierdzenie panującej reguły – i tutaj

Daleki jestem od tego, aby zabierać głos w sprawie rozwiązywania problemów globalnych w zakresie zapobiegania i leczenia uzależnień od środków psy-choaktywnych. Ale człowiek lubi znać uzasadnienie swej pracy i nie lubi uczestniczyć w przesięwzięciach bezsen-sownych.

„Szczypta naszej nadziei”

szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod re

FOT.

MA

RTA

PA

JĄK

Page 34: Magazyn MNB Zima 2009/2010

34

przychodzi mi spuścić oczy wobec tych, w osobach których realizowa-ło się to odstępstwo) wszystkie osoby, które nie naruszały regulaminu. „Zaliczki” stały się czymś w rodzaju psychologicznego zadatku także dla tych, których „jedyną” zasługą jest czysta kartoteka, i którzy jeszcze, a być może już nigdy nie będą mogli poszczycić się Dyplomem Zasymi-lowania Społecznego w postaci zaświadczenia o nauce czy zatrudnieniu. Doktor zrozumiał w końcu, że codzienne pokonywanie liczącej nieraz kil-kanaście kilometrów drogi „miedzy ustami a brzegiem pucharu” i mija-nie dzień w dzień, latami tych samych krajobrazów mija się z celem. Kie-dy wręczał mi „debiutancką” receptę na Bunondol żartobliwie zakazał mi pokazywać się w Poradni przez co najmniej miesiąc. Amnestia ta nie objęła nigdy osób, których nazwiska jarzą się w dokumentach Poradni pulsującym czerwonym światłem „wpadek”(co naturalnie stanowiłoby ostateczne zerwanie z procederem karania za rzuty choroby). Odnoszę jednak wrażenie, że Doktorowi bardzo zależało na przerwaniu błędnego koła, w którym (jeszcze znajdująca się w fazie letargu) laska dynamitu w postaci gorszego samopoczucia pacjenta manifestującego się „wpad-ką” (lub tylko pojedynczego incydentu wpadki) spotyka na swej drodze roziskrzony zapalnik frustracji z odebrania zaliczek. Jeden ognik złości plus jedna mała iskierka okazji i Wielkie Bum-Bum gotowe. Choroba wraca w dekadenckim stylu Ostatniego Sylwestra Świata. Na własne oczy widziałam i słuchałam osób, które po odebraniu zaliczek powie-działy wprost, że „teraz to już mogą iść po bandzie do końca”.

W schyłkowym okresie swego „pontyfikatu” Doktor ustawił „stoisko” tuż przed jaskinią lwa. Jak ten biblijny wielbłąd, przechodzący przez ucho igielne, wśliznął się w lukę idiotycznej ustawy i na krótki moment znalazł się w pulsującym sercu mentalnego Fortu Knox, skąd czerpie się ideologiczne zasoby do wojny z uzależnionymi. Ugodził prosto w głów-ny nerw: zdemaskował i rozbił sejf, gdzie trzymają iluzję tej wojny: że żaden narkoman nie może wymigać się z Systemu; stanąć w kolejce po swoje lekarstwo w aptece mając przed sobą babcię cierpiącą na artre-tyzm, a na plecach czując przyspieszony oddech małolata kupującego legalne dopalacze…To była kropla, która przepełniła czarę. Wielki Brat nie mógł dłużej ścierpieć tego kawałka lusterka prawdy w swoim oku. Pod sam koniec, mieliśmy praktycznie dwa programy metadonowe: wy-soko-i-niskoprogowy, oraz możliwość otrzymywania recept na metadon, bunondol i większość leków, których konsumpcji i tak nie ukróci żadna wewnątrzprogramowa prohibicja.

Doktor Maj ma specyficzne poczucie humoru: przypominam sobie, jak kiedyś w trakcie którejś z kolei rozmowy na temat substytucji idealnej, pokazał mi jakiś lekospis. „No ale nie widzi pani, że tu jest wyraźnie napisane, kto ma w Polsce prawo przepisywać metadon i Bunondol? Jak byk stoi, że tylko doktor Jan Chrostek-Maj i doktor Aleksandra Ka-menczak ze Szpitala Rydygiera w Krakowie”, przekonywał z kamienną twarzą. Zgłupiałam. „No jak, gdzie, niczego takiego nie widzę”. Doktor

Na pytanie, kiedy zastosować „przeciwopiatową terapię sub-stytucyjną” - odpowiedź jest os dawna ustalona: substytu-cję trzeba zastosować zawsze po stwierdzeniu głębokiego, długotrwałego uzależnienia od dożylnego podawania opia-tów/opioidów i po uzyskaniu zgody pacjenta. W przypad-kach, kiedy występuje inna droga podawania narkotyku niż dożylna, postępowanie lecznicze jest tym bardziej indywidualne i zróżnicowane. Ważnym jest zapewnienie ciągłości terapii.

„Szczypta naszej nadziei”

redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

FOT.

MA

RTA

PA

JĄK

34

Page 35: Magazyn MNB Zima 2009/2010

3535

tryumfował; w innych okolicznościach pewnie zano-siłby się od śmiechu, że udało mu się mnie „wkręcić”, ale Jemu nie było do śmiechu. „Ja tylko chciałem pani w ten sposób udowodnić, że NIGDZIE nie ma żadnej wzmianki na temat ograniczonej plenipotencji lekarzy względem wypisywania tych leków. KAŻDY lekarz ro-dzinny mógłby KAŻDEMU zlecić metadon i Bunondol. Rzecz w tym , że nikt nie chce się wychylać. Gdyby więk-szość lekarzy rodzinnych przełamała tą zmowę strachu i złej woli, ciężar płatnej substytucji nie spadałby wy-łącznie na moje barki, lecz rozkładał się równomiernie na wszystkich lekarzy. W ten sposób można by obejść tę kretyńską ustawę. Nie kłuć w oczy. Da pani wiarę, że zdarzało mi się przyjmować uzależnionych spoza granic Polski, którzy dopiero u mnie znaleźli stosowną pomoc? Przykro mi to stwierdzić, ale jestem w tym kra-ju JEDYNYM lekarzem, który przepisuje uzależnionym metadon. I wcale nie jest to dla mnie powód do dumy, wręcz przeciwnie”.

Legenda głosi, że żył kiedyś w Londynie pewien lekarz, taki doktor-feelgood. Narkomani mówili nań doktor Pietro, czy Petro. W rzeczywistości nazywał się Piotr-kowski i był z pochodzenia Polakiem. Zbuntował się przeciwko bezdusznym ustawom i zaczął przepisywać narkomanom heroinę na recepty. Heroina jest w U.K. zarejestrowana jako legalny środek przeciwbólowy. Tak jak u nas morfina. Pozbawiono Go prawa wykonywania zawodu, ale On kontynuował swój proceder. W końcu doszło do tego, że żył tuż obok swoich pacjentów, dzie-ląc ich troski i małe radości. Przypuszczam, że wszędzie znajdzie się jakiś doktor-feelgood. Wolny elektron; zbuntowany atom o zmierzwionych włosach puszczają-cy kpiarskie oczko do stojącej naprzeciw zwartej falangi kryształów o minorowych obliczach. Wyjątki są naszą jedyną nadzieją i boskim śladem odciśniętym na grani-towym podłożu krystalicznego porządku. Podobno Bóg kocha chaos i nieprzewidywalność. Całkiem możliwe, bo gdyby było inaczej nie byłby nikim, czy też niczym więcej, jak tylko Systemem, i to systemem w ewolucyj-nych powijakach.

Doktor Maj (komputer wystukał mi Doktor Mak) został po-stawiony przed wyborem” albo-albo”. On też wyłożył na stół swoje „albo-albo” i niestety został przelicytowany przez nie-uczciwego gracza. Ta gra od początku była ustawiona.

Większość młodych ludzi, z którymi spotkałem się w programie metadono-wym było w wieku dla mnie emocjonalnie bliskim. Nietrudno mi sobie wyobrazić, że przecież ja też jako ojciec mogłem wyka-zać teoretycznie „sprawiedliwą postawę” i wyrzucić uzależnione dziecko na ulicę. Co wtedy stałoby się się z nim?

Na szczęście nie miałem takiego dyle-matu wtedy, ale teraz stoję przed nim każdego dnia, kiedy decyduję o usunięciu pacjenta z programu, bo wiem, że wraca „na bajzel”. O, przepraszam za wyrażenie - wraca na scenę, tyle tylko, że nie te-atralną. Mam nadzieję, że nie stosuję po-dwójnej miary w swych decyzjach, które czasami są niezrozumiałe dla otoczenia.

„Szczypta naszej nadziei”

a szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod r

FOT.

MA

RTA

PA

JĄK

M35

Page 36: Magazyn MNB Zima 2009/2010

36

Ktoś zorientowany w problemie narkomanii, w tym przypad-ku wrocławskiej, mógłby mi zarzucić, że stwierdzenie zawarte w tytule może nie tyle jest fałszywe, ile nie do końca prawdziwe. I na dowód tego, przywołać całe korowody wrocławskich, czy też okolicznych ćpunów przewijające się w pobliżu CUPRUM na placu J.P. II-go. Mieszkańcy naszego miasta, którzy pamię-tają „pandemonium”, jakie przez ponad 15 lat działo się na Dworcu Głównym, bez trudu jednak zauważą, że narkomani spod CUPRUM są jacyś inni, jakby ...nie narkomani(!?). Nie razi ich brud, bo są czyści. Nie denerwują ich pozy wzięte wprost ze skoczni narciarskich, bo wszyscy oni stoją prosto, poruszają się takoż samo i nikt nie podpiera murów pobliskiej kamienicy, o leżakowaniu na chodniku też nie ma mowy. Osoby głęboko wierzące będą podejrzewać Cud, ale my, ludzie świadomi rze-czy, wiemy, że jest to wynik uporu i ciężkiej pracy garstki osób (lekarzy i terapeutów), którym zależało na tym, by udzielić po-mocy tym uzależnionym, którym żadne ośrodki leczenia odwy-kowego nie były w stanie pomóc.

JAKUB JURKOWSKI

Od ponad 2 lat działa we Wrocławiu tzw. poradnia metadonowa (ul. Podwale 7) oferująca osobom uza-leżnionym od heroiny pomoc w formie stałej, dłu-goterminowej substytucji, czyli że ćpuny zamiast wstrzykiwać sobie heroinę przemycaną z Afganista-nu, albo „kompot” wyprodukowany po sąsiedzku, dostają całkowicie legalny lek (metadon właśnie), który niweluje potrzebę brania opiatów. Stały dostęp do leku pozwala im zapomnieć o igłach i strzykaw-kach (co ma oczywisty wpływ na stan ich zdrowia), pozwala wyrwać się z kręgu zachowań kolidujących z prawem (w Polsce posiadanie najmniejszej choćby dawki narkotyku jest karalne).

Ciągła pogoń za narkotykami, których nigdy nie było dość, zabierała im Czas; teraz go odzyskują i mogą go spożytkować w normalny, konstruk-tywny sposób. Co za tym idzie, osoby, które są uczestnikami programu metadonowego, mają ogromną szansę na powrót do normalnego życia; podjęcia pracy, założenia rodziny czy po prostu realizacji swych celów i marzeń, które zniknęły w heroinowym amoku. Konsekwencją tego jest to, że i miasto jest zdrowsze. Osoby w programie, których częstym źródłem zarobków była kradzież - już nie potrzebują kraść, bo zniknęła potrze-ba posiadania „grubszego” (relatywnie) szmalu. Nie muszą już wydawać setek złotych dziennie na kupno narkotyków. Samo to jest znaczącym argumentem „in plus”, bo w odczuwalny sposób spada przestępczość w mieście. Dochodzą do tego korzyści odnoszone w sferach rodzin osób uzależnionych, które często przez długie lata, a w kilkunastu co najmniej przypadkach, przez dziesięciolecia, musiały borykać się z całą gamą nieszczęść, jakie niesie ze sobą ta choroba. Do-

Ulica Świdnicka, kiedyś tutaj funkcjonował wrocławski bajzel.

FOT.

WW

W.T

OYA

.NET

.PL

ocztowka z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowkaI I III

we wrocławiu bajzla już niema

Page 37: Magazyn MNB Zima 2009/2010

37

chodzi do tego fakt, że „metadonowcy” stają się produktyw-ni; podejmują, często pierwszy raz w życiu, pracę.

W chwili obecnej programem metadonowym objęte jest grubo ponad sto osób, głównie z Wrocławia, ale też z Ole-śnicy, Wołowa czy Brzegu Dolnego. Oprócz leczenia far-makologicznego otrzymują oni wsparcie terapeutyczne (uczestnictwo w terapii i wywiązywanie się z zadań nało-żonych na pacjenta przez terapeutę jest warunkiem sine qua non korzystania z programu), psychologiczne i w razie potrzeby psychiatryczne. Zapewniona jest też opieka lekar-ska związana z częstym przecież wśród tych osób zakaże-niem wirusami HIV i HCV. Przymus uczestnictwa w terapii jest ważnym i koniecznym elementem programu, popycha uzależnionych w te sfery życia, od których ćpun normalnie ucieka, czy to z obawy, czy z braku umiejętności, czy z czy-stego lenistwa. Te 200 osób, dwustu heroinistów, to nie-malże wszyscy, dla których drugim, a częstokroć pierwszym i jedynym domem był Dworzec Główny we Wrocławiu. Dziś mieszkają z rodzinami, pracują (w większości), prowadzą uczciwy, a przede wszystkim higieniczny tryb życia. Można spokojnie stwierdzić, że program ratuje im życie.

Oczywiście wszędzie tam, gdzie są plusy, można znaleźć i strony ujemne. Sam metadon nie jest cudownym lekiem, nie jest lekiem na całe zło. Też jest środkiem psychoaktyw-nym i jako taki nie spełnia wymogów zwolenników takiej polityki leczenia osób uzależnionych, dla których jedyną opcją jest opcja tzw. drug free, czyli całkowita rezygna-cja ze środków zmieniających świadomość. O pacjentach programu nie można powiedzieć, że są całkowicie trzeźwi. Jednakże ich „nietrzeźwość” jest pod całkowitą kontrolą le-karską i ustalana arbitralnie na poziomie, który zapewnia bezpieczeństwo pacjenta, przynosi mu ulgę, nie zaburzając w widoczny sposób jego „kompatybilności’ z rzeczywisto-ścią. Dochodzi do tego stała konieczność wizyt w porad-ni po odbiór leku, co z jednej strony oczywiście ogranicza możliwości „ruchów” pacjenta, z drugiej jednak strony jest to konieczność pozwalająca na stały monitoring zachowa-nia danej osoby (przeprowadzanie testów na obecność narkotyków np.), jego stanu zdrowia i postępów w terapii,

Leczenie substytucyjne pozwala mi na normalne funkcjonowanie w życiu. Mogę pracować zawodowo bez większych utrudnień. Wcześniej podejmowałem próby leczenia w różnych ośrodkach, ale kończyły się niepowodzeniem. Myślę, m.in. dlatego, że podczas leczenia byliśmy praktycznie cały czas „pod kloszem”. W programie, od samego początku musimy starać się sami, a zmiany jakie dokonują się w naszym życiu, nie są wymuszane przez sztucz-ne warunki, odcięcie od zagrożeń, jak to ma miejsce w ośrodków. Moim zdaniem, plusem w programie metadonowym jest opieranie się bardziej na zaufaniu i terapii, a nie jak w ośrodkach - na ciągłym kontro-lowaniu.(Paweł 31 lat)

Metadon daje mi możliwość normalnego funkcjonowania: brak konfliktów z pra-wem, możliwość załatwienia spraw, na które dotąd nigdy nie miałam czasu. Mam zapewnioną opiekę medyczną, dostęp do internisty, psychiatry, terapeutów, przez co bardziej zaczęłam dbać o zdrowie. Dla wieku z nas jest to pierwsza, tak długa abstynencja, jeśli mogę tak to nazwać, od heroiny. (Ewa 43 lata)

a z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowka z wroclI I III

37

Page 38: Magazyn MNB Zima 2009/2010

38

w jej najważniejszym socjalizacyjnym polu. Taka kontrola jest też podyktowa-na tym, że uzależnieni całe lata tkwili w zachowaniach a- i antyspołecznych, skutkiem czego nie od pierwszego dnia na programie stają się uczciwi i nie od razu rezygnują z dobierania nar-kotyków, nie od razu porzucają łatwe życie. Niektórzy z nich (bo wszędzie, a tu szczególnie, można znaleźć czar-ne owce) nie rezygnują z takich zacho-wań nigdy, ale tacy szybko wypadają z programu, a ich miejsce zajmują ci, którzy w metadonie szukają szansy na normalność.

Podsumowując, program metadonowy na pewno do pewnego stopnia jest wyj-ściem typu „mniejsze zło”, ale korzyści płynące z jego istnienia są niepodważal-ne i ani sami pacjenci, ani ich rodziny nie zrezygnowaliby z nich. Uzyskali ostatnią częstokroć szansę na normalność. Uza-leżnieni zniknęli z dworcowego tunelu i wrócili tam, gdzie jest ich miejsce; do swoich rodzin, do społeczeństwa.

To, czego nie udawało się całe lata wro-cławskiej policji - udało się lekarzom i terapeutom z poradni metadonowej; na Głównym już nie ma bajzla, nie ma go w tym mieście. I chociaż narkoma-nii nie można odłożyć ad acta, bo jest to taka przypadłość cywilizacyjna, któ-ra nie zniknie nigdy, to krok uczyniony jest kolejnym, koniecznym sposobem na radzenie sobie z tym problemem. Im więcej metod leczenia uzależnio-nych, tym większą liczbę osób uda się tymi, czy innymi programami objąć.

Program metadonowy we Wrocławiu istnieje od 5 marca 2007 roku. Poradnia Terapii Uzależnienia od Substancji Psychoaktywnych, ul. Podwale 7 we Wrocławiu jest drugim miejscem w województwie dol-nośląskim, które realizuje program leczenia substytucyjnego.Od 5 marca 2007 do 11.12.2009 w programie udział wzięło 193 pacjentów. Obecnie uczestniczy w nim 134 pacjentów, w tym 38 kobiet i 96 mężczyzn. Ponadto 49 osób uczestniczy w programie w sposób ciągły od 2 lat.Od maja 2009 działa również program metadonowy w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu, co pozwala pacjentom naszej placów-ki kontynuować leczenie w warunkach penitencjarnych. Na prze-strzeni działania naszego programu 13 uczestników zostało osa-dzonych w Zakładzie Karnym, z czego po uruchomieniu programu w ZK pacjenci mogą kontynuować podjęte wcześniej, w warunkach wolnościowych leczenie.Nasza placówka czynna jest codziennie, w godzinach: poniedziałek- piątek: 12.00- 18.00, sobota- niedziela 9.00 – 15.00. W programie zatrudnione są następujące osoby: 4 lekarzy, 2 psychologów, 5 tera-peutów uzależnień, pracownik socjalny oraz pielęgniarki. Warunkiem przyjęcia do programu jest ukończenie 18 r. ż, przynajm-niej 3 lata uzależnienia od opiatów i kilkukrotne podejmowanie prób leczenia stacjonarnego. W związku z dużą liczbą chętnych do pod-jęcia leczenia substytucyjnego prowadzona jest lista osób oczekują-cych na przyjęcie do programu. Obecnie oczekują 34 osoby. Osoby oczekujące na miejsce w programie zobowiązane są do kontakto-wania się z pracownikami poradni w celu potwierdzenia swojej go-towości do leczenia. W przypadku zaniechania takiego kontaktu, po upływie miesiąca osoba zostaje usunięta z listy.Poza programem metadonowym nasza placówka oferuje możli-wość wykonania bezpłatnych i anonimowych testów w kierunku wirusa HIV, HCV, oraz kiły. Od marca 2009 działa również Poradnia Profilaktyczno – Lecznicza obejmująca opieką osoby zakażone wi-rusem HIV. Z oferty tej poradni mogą korzystać zarówno nasi pa-cjenci, jak i osoby nie będące w programie metadonowym.

IWONA KRZYWICKA pracownik programu substytucyjnego we Wrocławiu.

pocztowka z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowkI I I I I

M

38

Page 39: Magazyn MNB Zima 2009/2010

39

k

„Podejmowanie decyzji przez młodych ludzi to skomplikowany proces, na który w dużej mierze wpływają interakcje z grupą rówie-śników i postrzeganie norm społecznych” – możemy przeczytać w ostatnim raporcie EMCDDA o stanie problemu narkotykowe-go w Europie.

Okazuje się, że kampanie medialne na-głaśniające niebezpieczeństwa związane z zażywaniem narkotyków niekoniecznie przynoszą zamierzone efekty. Mało tego, ich skutki mogą być wręcz odwrotne od spodziewanych. Prowadzona w USA kam-pania dotycząca zagrożeń wynikających z palenia konopi, a także szkocka akcja „Know the score” okazały się wręcz szko-dliwe, skutkując jedynie u części odbiorców rozbudzeniem chęci zażycia narkotyku.

Autorzy raportu przeciwstawiają żonglowa-niu strachem przykłady dwóch kampanii, które zamiast taktyki szoku lub pokazywa-nia smutnych stron używania narkotyków odwołują się do poczucia odpowiedzialno-ści za środowisko i społeczność (brytyjsko--kolumbijska kampania dotycząca kokainy) lub przedstawiają historie młodych ludzi mogących być wzorem dla innych (kam-pania holenderska dotycząca konopi in-dyjskich). Ocena skuteczności tej ostatniej wykazała, że osiągnięto w dużej mierze zakładane efekty, nie wywołując żadnych skutków ubocznych w postaci wzrostu za-interesowania zażywaniem konopi.

polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk

„To zabawne, że marihuana nie zrujnuje ci życia. Tak, jak rosyjska ruletka cię nie zabije”. Mająca przerażać skutkami palenia konopi kampania „Ameryka wolna od narkotyków”

z 1986 roku. M

39

efekty straszeniaNARKOTYKAMI

Page 40: Magazyn MNB Zima 2009/2010

40

ekstaza wynalazki politykaa chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

Panie inspektorze, co się stanie, jeśli przepuścimy kwas octowy i fenylooctowy przez warstwę soli toru,

a wszystko odbędzie się w temperaturze 360 stopni Cel-sjusza?

O jakie podchwytliwe pytanie! (śmiech) Ale znam chyba odpowiedź: otrzymamy BMK, podstawowy prekursor do produkcji amfetaminy.

Zaliczone! Skoro mamy dobrych chemików, to dlaczego polska ecstasy ma kiepską reputację w Europie. Czy to może… kolejna próba dyskryminacji Polaków?

Nie, to nie dyskryminacja. To jest w ogóle ciekawe po-jęcie – polska ecstasy – a to dlatego, że zależy co ro-zumiemy przez nazwę „ecstasy”. W zasadzie są dwie definicje: jedna, stosowana przez użytkowników, która generalnie do ecstasy zalicza MDMA (innymi słowy ta substancja powinna być w tabletce). I to powszechnie jest uważane za ecstasy. Ale jest też druga, definicja EUROPOLU, która mówi, że ecstasy to każda tabletka, która zawiera pochodne beta-fenetyloaminy. Tak więc również np. amfetaminę w tabletkach nazywa się ta-bletkami ecstasy.

I w której z tych definicji mieści się nasz nielegalny produkt?

Mówienie o polskim ecstasy w tym pierwszym sensie, czyli jako tabletki, które zawierają MDMA jakoś nie bardzo ma sens, ponieważ w Polsce nie produkuje się MDMA. Nigdy nie zlikwidowano żadnego nielegalnego laboratorium, które by tą substancję wytwarzało, ani nie ma żadnych wskazówek na to, że gdzieś w Pol-sce mogłaby się taka produkcja odbywać. Natomiast w ostatnich latach dosyć często tabletkuje się amfe-

Z PODINSPEKTOREM, DR WALDEMAREM KRAWCZYKIEM, EKSPERTEM DO ZWALCZANIA ZORGANIZOWANEJ PRZESTĘPCZOŚCI NARKOTYKOWEJ CENTRALNEGO BIURA ŚLEDCZEGO KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI ROZMAWIA MŁODSZY WYWIADOWCA „MONARU NA BAJZLU” PAWEŁ SIŁAKOWSKI.

FOT.

PAW

EŁ S

IŁAK

OW

SKI

Page 41: Magazyn MNB Zima 2009/2010

41

lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c

41

taminę. I rzeczywiście, jeśli sobie młodzi ludzie na dyskotece kupią tabletkę, która zawiera nie MDMA tylko amfetaminę – to efekt, który odczuwają nie jest taki, jakiego by się spodziewa-li. Być może właśnie stąd wzięła się opinia o polskiej „ecsta-sy”. Jak widać jest to ecstasy w cudzysłowie. Nie ma działania MDMA i w związku z tym, może być odbierana jako gorsza. Mieści się natomiast w definicji, jakiej używa EUROPOL.

Jak to jest, Panie Doktorze, czy Polacy jeżdżą do Holandii za-opatrywać się w marihuanę, czy to my zaopatrujemy holen-derskie coffee shopy?

To jest bardzo dobre pytanie. Jeśli chodzi o marihuanę i ha-szysz, więc gotowe produkty - to konfiskowane są one na ogół, gdy pokonują drogę z Holandii do Polski, a nie na od-wrót. Niepokojące natomiast jest to, że obecnie w Polsce, gwałtownie powiększają się uprawy konopi, zarówno na ze-wnątrz budynków, jak i uprawy bardzo profesjonalnie, zorga-nizowane w pomieszczeniach zamkniętych. Stąd pojawia się podejrzenie, że w konopie z polskich upraw mogą być zaopa-trywane holenderskie coffee shopy.

Nie jest to powód do dumy, ale mówi się, że Polska jest eu-ropejską potęgą w produkcji amfetaminy. Czy to słuszny po-gląd?

Jest to w znacznej mierze mit, ponieważ Polska nigdy nie była wiodącym krajem w produkcji amfetaminy. Zawsze na pierw-szym miejscu była Holandia i Belgia, z tym zastrzeżeniem, że na terenie Belgii produkcją tą zwykle zajmowali się obywatele Holandii. Polska ma pokaźny udział w produkcji nielegalnej am-fetaminy. Według różnych szacunków, ok. 20% amfetaminy wy-twarzanej w Europie jest produkowane w Polsce. Przy czym na niektóre rynki europejskie tej polskiej amfetaminy trafia więcej, np. do Skandynawii. Polska amfetamina jest tam popularna, głównie ze względu na jej dobrą jakość w porównaniu z holen-derską; prawie 60% tego narkotyku pochodzi z Polski.

Według stanu na dzień dzisiej-szy, nie ma w Polsce produkcji tabletek z grupy tzw. ekstazy (przynajmniej w odniesieniu do braku ujawnień). Nie ujawniono żadnego laboratorium produ-kującego MDMA, MDA czy też MDEA, jednakże od kilku lat są konfiskowane maszyny służące do tabletkowania – tabletkarki oraz sprzęt specjalistyczny, taki jak punce, stemple, matryce, itd. (…) Tabletki wytwarza-ne w Polsce są słabej jakości (kruche, nietrwałe), na co mają wpływ prawdopodobnie nieod-powiednie wypełniacze i brak wymaganej technologii „know--how”.

Doktor Waldemar Krawczyk jest współautorem jednego z rozdziałów książki „Narkotyki. Organizacja Przestępczo-ści i systemy przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego, z którego to rozdziału zaczęrpnęliśmy trochę informacji, aby uzupełnić i zilustrować wywiad.

Page 42: Magazyn MNB Zima 2009/2010

42

A metamfetamina? Prekursory potrzebne do jej produkcji są dość łatwo dostępne w naszym kraju, a jednak ani produkcja, ani konsumpcja, nie osiągnęła takiej skali jak np. ma to miejsce w Czechach…

No właśnie, wielokrotnie zastanawialiśmy nad tymi trendami, które sprawiają, że w pewnych państwach jest popularna amfetamina, w innych bardzo wyraźnie dominuje popyt na metamfeta-minę. Na południe od Polski – w Czechach, na Słowacji metamfetamina jest narkotykiem dość powszechnie używanym.

Dlaczego tak się dzieje?

W Polsce już była amfetamina i z tego względu nastąpiło mniejsze zainteresowanie metamfeta-miną. Owszem, zdarza się czasem zlikwidować laboratorium produkujące metamfetaminę. Tak było, gdy zamykaliśmy spore „kitchen-lab” pro-wadzone na terenie naszego kraju przez obywa-tela greckiego. Z zeznań, po zatrzymaniu wyni-kało, że narkotyk nie był produkowany na polski rynek, a szmuglowany był do Niemiec. To było kilka lat temu. Czasami na południu Polski wpa-damy na małe kuchenne laboratoria, które pro-dukują metamfetaminę z efedryny, ale głównie na własne potrzeby.

Łatwiej natomiast uzasadnić, dlaczego metam-fetamina jest tak popularna i dostępna w Cze-chach. Kiedyś była tam duża fabryka efedryny, już nie istnieje. Z fabryki tej kradziono efedrynę i masowo przetwarzano ją na metamfetaminę. Obecnie likwiduje się tam bardzo dużo nielegal-nych laboratoriów, produkujących metamfeta-minę na niewielką skalę, na własny użytek, albo dla kręgu najbliższych ludzi. Czesi przyznają, że rocznie wykrywają ok. 200 – 250 takich labora-toriów. Na koniec tego wątku warto poruszyć jeszcze jedną sprawę – trzeba powiedzieć, że bardzo dobrze, że metamfetamina nie przyjęła się u nas na większą skalę, bo jest ona o wiele bardziej niebezpieczna niż amfetamina.

a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

Siarczan amfetaminy jest typowo „euro-pejskim” narkotykiem, szczególnie po-pularnym w Skandynawii, Polsce, byłych republikach nadbałtyckich, Anglii i Holandii. Szacuje się, że ponad 90% wszystkich konfiskat siarczanu amfetaminy ma miej-sce w Europie. W 2005 roku globalną pro-dukcję amfetaminy oszacowano na 88 ton.

Należy podkreślić, że liczba nielegalnych laboratoriów nie oddaje skali produkcji w poszczególnych państwach. Laboratoria holenderskie, mimo mniejszej ich liczby produkują około dziesięciokrotnie więcej amfetaminy niż laboratoria polskie.

„Narkotyki. Organizacja Przestępczości i syste-my przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego.

42

Page 43: Magazyn MNB Zima 2009/2010

4343

Czy, oprócz amfetaminy, produkujemy „na eksport” jeszcze jakieś narkotyki?

Na szczęście specjalizujemy się tylko w amfetami-nie. Pierwsze, nielegalne laboratorium było zlikwido-wane w naszym kraju w 1995 roku. Za nami, mniej więcej, 15 lat nielegalnej produkcji tego narkotyku. W tym czasie zlikwidowano prawie 200 nielegalnych laboratoriów, a spośród nich, tylko 3 produkowały coś innego niż amfetamina. Przy czym jedno pro-dukowało też pochodne amfetaminy, to było wtedy PMA i PMMA. Inne produkowało GHB, no i jeszcze to, o którym wspominałem wcześniej – produkujące metamfetaminę. A reszta to amfetamina, i to najle-piej świadczy o tym, że jesteśmy zmonopolizowa-ni, zajmujemy się produkcją tylko amfetaminy. No i oczywiście jak już wspomniałem wcześniej – upra-wami konopi, bo o tym nie można zapominać.

A jak wygląda sprawa z narkotykami i ich prekurso-rami w Internecie?

Jeśli chodzi o zakupy przez Internet, takie legalne, to nie może być kupowane np. GHB, bo jest substan-cją kontrolowaną i nikt tego sprzedać nie może. Natomiast w Internecie jest duży rynek sub-stancji, które mają działanie psychotropowe, albo nawet działanie odurzające, ale są legal-ne. I to jest chyba główne utrapienie, jednakże jeśli chodzi o takie, w cudzysłowie „prawdzi-we narkotyki”, czyli środki, które są na listach substancji kontrolowanych, to tutaj myślę, że Internet służy bardziej jako źródło informacji o tych narkotykach, ich działaniu, jak również o metodach produkcji, niż do samego handlu. Takie są moje przypuszczenia.

Czy Policja sobie z tym radzi? Czy jest to zjawi-sko na dużą skalę, czy bardziej media na takie je wykreowały?

Bardzo dużo mówi się o przestępczości narkotyko-wej w Internecie, ale jest to, po pierwsze - bar-dzo trudne do wykrycia, jeżeli w ogóle jest taka przestępczość. Poza tym wydaje mi się jednak, że mimo wszystko skala nie jest duża. Może jedynym

lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c

Niepokojący jest wzrost produkcji metamfeataminy w Europie, głów-nie w Republice Czeskiej, która jest w tej dziedzinie niechlubnym liderem, i gdzie z roku na rok przybywa niele-galnych laboratoriów produkujących metamfetaminę z efedryny. Na szczę-ście są to niewielkie laboratoria, za-spokajające potrzeby lokalnego rynku.

„Narkotyki. Organizacja Przestępczości i systemy przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego.

Page 44: Magazyn MNB Zima 2009/2010

44

narkotykiem, który można by podejrzewać o to, że In-ternet ułatwia jego dystrybucję, jest LSD. Chodzi o za-mawianie przesyłek, gdzie mimo, że będą to minimalne ilości wagowe, naniesione na papierki – będą wystar-czające do odurzania się. Wyobraźmy sobie, że przez Internet zamawiamy kopertę, w której jest pocztówka nasączona LSD. Jest to praktycznie nie do wykrycia. Jest to od lat najbardziej popularny sposób przemytu LSD. W przypadku innych narkotyków myślę, że jest to o wiele trudniejsze.

Porozmawiajmy o wynalazczości. Czym są sub-stancje otrzymywane „domowym sposobem” z ogólnie dostępnych, niereceptowanych le-ków, np. z Accodinu lub Sudafedu, za pomocą octu czy nadmanganianu potasu? Czy to wła-śnie efedryna?

Chwileczkę, to trzeba osobno potraktować, bo to są różne substancje. W przypadku Accodi-nu, substancją aktywną w tym leku jest dek-strometorfan (DXM) substancja, która działa przeciwkaszlowo, ale jednocześnie działa do-syć silnie, jako środek… no w zasadzie, odu-rzający. W większych dawkach powoduje ta-kie „rozjechanie”, „oderwanie” od ciała. I to jest składnik Accodinu i tu nie trzeba niczego dodawać, bo ta substancja już w leku jest.

A Sudafed?

W tym przypadku jest zupełnie inaczej, dlatego, że jako substancja aktywna, jest w nim pseudoefedryna. Pseu-doefedryna i efedryna działają bardzo słabo psychotro-powo, ale już ich produkty – jak np. metamfetamina – działają silnie. Oczywiście, za pomocą nadmanganianu potasu, nie da się zrobić z efedryny metamfetaminy, ale robi się tak zwany efedron, którego działanie psychotro-powe jest bardzo silne. I nie tyle ocet, bo ocet odpowia-da za środowisko reakcji (reakcja zachodzi lepiej, jeśli odbywa się w kwaśnym środowisku), istotny jest nad-manganian potasu. To właśnie za jego pomocą efedry-na jest przeprowadzana w efedron i z substancji prawie obojętnej, otrzymuje się psychotropową, ale nie kontro-lowaną.

a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

MDMA, z uwagi na to, że jed-nym ze skutków jej działania jest odczuwanie czyichś uczuć jak swoich własnych, bywa nazywana „empatogenem”. W latach 60--tych, jeszcze przed zdelegalizo-waniem, amerykańscy psycho-lodzy podawali ją pacjentom by złamać ich emocjonalne blokady, a także po-lepszyć komunikację i pogłębić zaufanie.

Wynalezienie ecstasy często przypisuje się Aleksandrowi Shulginowi (na zdjęciu), amerykań-skiemu biochemikowi, autorowi słynnych ksią-żek „PiHKAL” i „TiHKAL”. W rzeczywistości, jak to zwykle z narkotykami bywa – zsyntetyzowali ją po raz pierwszy Niemcy, w 1912 roku. Wiele lat później, już po II Woj-nie Światowej, MDMA pojawiła się pojawiła się w jednym z… polskich periodyków naukowych. Shulgin jest przede wszystkim najbardziej znanym propagatorem tego narko-tyku.

FOT.

WW

W.E

RO

WID

.OR

G

44

Page 45: Magazyn MNB Zima 2009/2010

45

Czyli posiadanie tak otrzymanej substancji jest nielegalne?

Nie jest ona kontrolowana, czyli jest to substan-cja psychotropowa, ale ciągle legalna.

Ocet, jest często „filtrowany” za pomocą chusteczki higienicznej. Jakie niesie to za sobą ryzyko w przy-padku iniekcyjnego przyjmowania efedronu?

Przez chusteczkę „przepuszczane” jest nie po to, żeby zrobić coś kwasem octowym, bo kwas i tak jest cieczą i przez chusteczkę z łatwością prze-siąka. Chodzi o to, że efedron jest produkowany z np. tabletek zawierających efedrynę i w tych tabletkach jest część składników, które w wodzie się nie rozpuszczają. Przesączanie jest po to, żeby pozbyć się tych nierozpuszczalnych „części” tabletki. A to co jest wstrzykiwane w takim przy-padku, po zmieszaniu z nadmanganianem pota-su i kwasem octowym, to właśnie efedron i kwas octowy. Oczywiście, ten kwas octowy bardzo źle wpływa na organizm, ponieważ po wstrzyknięciu zakwasza krew, która ma normalne pH około 7 i to może być niebezpieczne dla zdrowia.

Czy w takim razie, istnieje jakiś bez- pieczniej-szy sposób otrzymywania efedronu, bez użycia kwasu octowego?

Nie zamierzam mówić o takich szcze-gółach.

A jak Pan myśli, skąd trend do prze-twarzania niereceptowanych leków?

Moim zdaniem, jest kilka przyczyn. Po pierwsze aspekt ekonomiczny, ponieważ te leki są przecież bardzo tanie i dostępne. Są legalne, jak również otrzymany z nich produkt - jest legalny - więc nie ma tu żad-nego zagrożenia. Z drugiej strony też ograniczenia w dostępie do in-nych narkotyków mogą być tego powodem. Z badań Krajowego

lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c

45

Istnieją tysiące syntetycznych substancji o działaniu psychotropowym, ale tylko niektóre z nich (około 100) podlega-ją kontroli z punktu widzenia ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a więc są substancjami psychotropowymi w sensie prawnym.(…) Osobną grupę stanowią tzw. „designer drugs”, narkotyki projektowane. Są to najczęściej pochodne fenetyloaminy lub amfetaminy, których struktura została tak zmodyfikowana, aby nie mogły być zaliczone do substancji kontrolowanych, a jednocześnie wykazywały silne działa-nie psychotropowe lub odurzające. Głów-nym celem tych modyfikacji jest unik-nięcie odpowiedzialności za produkcję narkotyków. Możliwości w tym zakresie

są bardzo duże, gdyż w literatu-rze opisanych jest około 300 pochodnych z grupy fenetyloamin, które mają działanie biologiczne, a prawnie kontrolowanych jest kilkadziesiąt (w Polsce około 20).

Waldemar Krawczyk „Narko-tyki syntetyczne”, REMEDIUM, listopad 2005

Page 46: Magazyn MNB Zima 2009/2010

4646

Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii wynika, iż dostępność ta spada: młodzież ocenia, że teraz trudniej jest kupić narko-tyki niż jeszcze kilka lat temu. A poza tym, może jest większa świadomość, że narażamy się na karę, również przez posia-danie tych narkotyków. Myślę, że wymienione czynniki razem sprzyjają poszukiwaniom substancji zastępczych.

Z obserwacji warszawskiej „sceny” narkotykowej, widać, że amfetaminy jest coraz mniej, lub pojawia się amfetamina… ze śladowymi ilościami amfetaminy.

Wydaję mi się, że to jest duża zasługa policji, która bardzo skutecznie ograniczyła dopływ prekursora do produkcji amfe-taminy, czyli BMK, od którego zaczęliśmy. Rzeczywiście grupy przestępcze, które zajmują się produkcją amfetaminy mają… no poważny problem z pozyskaniem tej substancji, w związ-ku z czym, nie mają z czego produkować amfetaminy.

Ale z danych EMCDDA wynika, że prohibicja jest kosztowna. Co roku wydajemy na nią w Europie 34 mld euro. Czy nie sądzi Pan, że to za dużo, jak na zapobieganie temu, że ktoś „robi sobie dobrze”?

To trudna kwestia. Jestem jednak przede wszystkim policjan-tem, a Policja jest od tego, żeby ścigać przestępców. Niestety, ścigamy też osoby, które używają narkotyków, bo takie mamy prawo. Policja musi to robić, ale powinna jednak głównie po-winna ścigać producentów i dilerów. Poważnych dilerów.

A co Pan sądzi o właśnie przygotowywanej nowelizacji ustawy?

Miałem przyjemność reprezentować Policję w zespole pracu-jącym nad nowelizacją. Tutaj w CBŚ, zresztą w całej Policji, uznano, że to jest bardzo dobry kierunek. Nie powinno być tak, że osoba, zwykle młoda, która jest pierwszy raz zatrzy-mana z jakąś niewielka ilością narkotyku zostaje w znacznej mierze naznaczona i rujnowane jest jej życie przez wyrok. Bo nawet, jeśli to jest kara w zawieszeniu, to i tak trafia do Krajowego Rejestru Skazanych, a potem ma z tego powodu mnóstwo problemów. W związku z tym, bardzo popieraliśmy zapis, który daje taką możliwość ostrzeżenia młodego czło-wieka, który pierwszy raz popadł w takie kłopoty. Można mu darować karę, żeby zastanowił się, a jeśli zrobi to po raz ko-lejny, to wówczas będzie już ukarany. Tutaj chciałbym pod-kreślić jeszcze raz, że celem działań Policji, nie jest ściganie osób, które posiadają niewielkie ilości narkotyków. My mamy

a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

Jak wynika z danych INCD, w skali światowej w 2007 r. miał miejsce znaczny wzrost skonfiskowanych ilości dwóch kluczowych prekursorów me-tamfetaminy, czyli efedryny - 22 tony (dla porównania - w 2006 r. skonfiskowano 10,2 tony) i pseudoefedryny - 25 ton (w 2006 r. - 0,7 tony).

W 2007 r. nastąpił natomiast gwałtowny spadek globalnych konfiskat 1-fenylo-2-propano-nu (P2P, BMK) - 2,6 tys. litrów w 2006 r. do 834 litrów w 2007 r. Substancję tę można stoso-wać do nielegalnego wytwarza-nia zarówno amfetaminy, jak i metamfetaminy.

Stan problemu narkotykowego w Europie. Sprawozdanie roczne 2009. EMCDDA

46

FOT.

INTE

RN

ET

Page 47: Magazyn MNB Zima 2009/2010

4747

koncentrować się na tych, którzy ten biznes organizują i za-rabiają na głupocie, a czasem nieszczęściu młodych ludzi.

Politykę, którego państwa, wskazałby Pan jako modelową w zakresie narkotyków?

Nie widzę takiego państwa, które można by wskazać jako modelowe. Dość dobrze orientuję się w politykach poszcze-gólnych państw, nie tylko europejskich, ale i poza naszym kontynentem. Każda ma swoje plusy i wady. Bardzo często mówi się o Holandii, gdzie polityka narkotykowa jest do-syć liberalna. Chociaż tam, nie tyle polityka jest liberalna, co model prawny jest inny. Holenderskie prawo pozwala na odstępowanie, w pewnych okolicznościach, od ścigania przestępstw. Handel marihuaną nie jest tam legalny, on po prostu nie jest ścigany. Natomiast uprawa konopi i przy-gotowywanie ich na użytek coffee shopów, są całkowicie zakazane. Jest to sytuacja, w której sprzedaje się legalny produkt, którego nie można legalnie wyprodukować. Ho-lendrzy, tworząc coffee shopy twierdzili, że znacznie obniży to liczbę osób uzależnionych od mocniejszych narkotyków, przede wszystkim heroiny. Tymczasem okazało się po wielu latach, że to tak nie działa. Poziom uzależnienia od heroiny w Holandii jest taki sam, mniej więcej, jak w pozostałych państwach unijnych.

Więc co, lepszy model represyjny?

Z drugiej strony mamy Szwecję, gdzie obowiązuje zakaz używania narkotyków. Szwedzka polityka narkotykowa prze-chodziła też bardzo różne koleje, jeśli chodzi o przepisy – od bardzo liberalnego prawa, na początku lat 60-tych – bo, o ile dobrze pamiętam, osoba uzależniona mogła kupić amfetami-nę na receptę. To podejście spowodowało, w przeciągu dwóch lat, dwukrotne zwiększenie się liczby osób uzależnionych. Szwedzi przerazili się i zmienili przepisy na skrajnie restryk-cyjne, bardziej restrykcyjne niż w Polsce, bo wnoszące kary za używanie narkotyków. Ale i to też nie przynosi żadnych dobrych efektów – liczba osób uzależnionych jest podobna, jak w innych państwach. Dlatego uważam, że nie ma takiego państwa, o którym mógłbym ze spokojnym sumieniem po-wiedzieć, że ma wzorcową politykę narkotykową. Gdyby tak było, mielibyśmy problem z głowy.

Dziękuję za rozmowę.

lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c

M

KARY ZA HANDEL NARKOTYKAMIW ciągu ostatnich dziesięciu lat pań-stwa członkowskie UE pojedynczo i wspólnie wskazywały, że przestęp-stwa związane z handlem narkotykami powinny być karane surowiej, nawet jeżeli same przestępstwa są różnie definiowane w prawie 30 krajach. Prze-stępstwa dotyczące „handlu” mogą obejmować: produkcję lub uprawę, import i eksport, transport, oferowanie, sprzedaż lub posiadanie z zamiarem rozprowadzania lub dostarczania, a także pojęcie działania „w celu osiągnięcia zysku” lub „na zasadzie komercyjnej”.

Stan problemu narkotykowego w Eu-ropie. Sprawozdanie roczne 2009. EMCDDA

47

Page 48: Magazyn MNB Zima 2009/2010

48

olityka narkotykowa polityka narkotykowa polityka

swoich moralnych przekonaniach (a czasem lękach), nie zaś w oparciu o naukowy pragmatyzm i rzetelną wiedzę.I choć raport „Karanie za posiadanie” prezentuje podej-ście pracowników organów ścigania i wymiaru sprawie-dliwości wobec czynu posiadania narkotyków, to jednak – przede wszystkim – skupia się podsumowaniu policzal-nych kosztów stosowania artykułu 62 Ustawy o przeciw-działaniu narkomanii. Autorzy wyliczają koszty działań w tym obszarze policji, prokuratury, sądownictwa, wię-ziennictwa. Szczegółowe szacunki dotyczą kosztów każ-dej z tych instytucji z osobna, a ogólna kwota poniesiona w 2008 roku przez nie, tylko w związku z art. 62, to po-nad 79 milionów zł. Kilkuletnie wpływy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy! A przecież, do znudzenia wszyscy powtarzają, że artykuł 62 uderza przede wszystkim w osoby uzależnione lub używa-jące narkotyków. Tak wynika z badań i statystyk. Owszem, są i tacy, którzy będą twierdzić, że to bardzo dobrze: bo uzależnieni znajdują w ten sposób motywację do podjęcia wysiłków na rzecz zaprzestania używania narkotyków. Jed-nak, jak wynika z analizy – nawet zdaniem policji, prokura-tury, sądownictwa i kuratorów „motywowanie instytucjonal-ne nie wydaje się skutecznym narzędziem” do rozstania się z narkotykami. Tak więc, nasze państwo podejmuje ogrom-ny wysiłek i przeznacza horrendalnie sumy na realizację prawa, które służy właściwie jednemu: budowaniu złudze-nia, że poprzez podnoszenie policyjnych ograniczane jest zjawisko używania narkotyków.

„Karanie za posiadanie. Artykuł 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkoma-nii – koszty, czas, opinie”, Pod redakcją Eweliny Kuźmicz, Zofii Mielec-kiej-Kubień i Doroty Wiszejko-Wierzbickiej, Instytut Spraw Publicznych

karanie za posiadanieczyli ile kosztuje artykuł 62

48

M

„Rzecz jest w tym, że jeden sędzia, na przykład bę-dzie uważał przestępstwo posiadania narkotyków za przestępstwo bardziej szkodliwe niż inny. Różnią się ocenami tego zachowania. I gdyby pani prześledziła wyroki, na przykład jednego sędziego i drugiego sę-dziego, to okaże się, że za takie same przypadki je-den by wymierzył takiemu narkomanowi karę trzech miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym za-wieszeniem jej wykonania, a drugi zażąda roku, dla-tego że inaczej podchodzą do tego przestępstwa i po prostu mają inne filozofie karania i inne spojrzenie na to przestępstwo.” – opowiada badaczom z Instytutu Spraw Publicznych jeden z warszawskich sędziów. Przytoczona wypowiedź, potwierdza tezę o tym, że uży-wanie narkotyków jest zjawiskiem podlegającym skraj-

nym osądom i – jak nietrudno zauważyć – najczęściej domi-nuje społeczne po-tępienie. Ale praw-dziwy problem pojawia się wtedy, gdy osoby repre-zentujące wymiar sprawiedliwości podejmują de-cyzje o życiu lu-dzi, bazując na

Page 49: Magazyn MNB Zima 2009/2010

49

THE INVISIBLE FLYING THERAPY CENTER FOR DRUG (AND OTHER DANGEROUS THRILLGIVERS)

ADDICTS, USERS AND ABUSERS (pulsujący napis w centrum ekranu)

H O G WA R D Jowita Fraś

GR

AF.

GR

ZEG

OR

Z K

RA

CH

ULE

C

49

Page 50: Magazyn MNB Zima 2009/2010

50

(Szeroka i głęboka panorama korytarza, w swych dalszych partiach przechodząca w kosmicz-ną promenadę, gdzie każde z drzwi jest zaledwie galaktycznym świetlikiem. W planie bliższym rząd drzwi po obu stronach holu, miękka wykładzina, gdzieniegdzie fikus, palma lub inny do-niczkowy chów, widok przywodzący na myśl wnętrze hotelu o standardzie od trzech gwiazdek wzwyż.

Troje z pierwszoplanowych drzwi kolejno otwiera się. Z pierwszych wyłania się dziewczy-na...kobieta ubrana z eklektycznym wdziękiem stylu emo-gotyk-naziporno. Ma na sobie buty na koturnach z przedłużoną cholewką, dzwoniące metalowymi sprzączkami, czarne getry, dalej kabaretki, czarna miniówa z koronką, gorset i tak dalej. Klamra pod szyją w kształcie czaszki typu Hello Kitty /z kokardką w miejscu płata skroniowego i kokieteryjnym szkiełkiem w oczodo-le/ utrzymuje połać czarnego aksamitu na swoim miejscu pozwalając nazywać go Peleryną. Jej dizajn generalnie przywodzi na myśl bohaterki kreskówek anime lub seriali dla dziesięcioletnich dziewczynek.

W tym momencie musimy Kobietę w Czerni umieścić chwilowo w Prowizorycznym Pozacza-sowym Schowku, w którym bohaterowie scenariusza oczekują na swoje entre, czyli do czasu kie-dy autor spreparuje pozostałych bohaterów i otoczenia, co zazwyczaj trwa dłużej, niż najdłuższy nawet zabieg budowania napięcia przez bezruch, tak więc widzowie mogliby się zorientować.

Otwierają się kolejne drzwi i staje w nich Ubrany w Dżinsy i Marynarkę Mężczyzna w Oku-larach o Gładko Zaczesanych Włosach, również ląduje w Schowku. Z domyślnego pokoju po przeciwnej stronie korytarza wychodzi Chłopak w Spodniach Dla Których Uda Nie Stanowią Przeszkody. Zamierzony bezruch bohaterów).

Dziewczyna w Czerni, nazywana dalej HERMIONĄ (z perlistym entuzjazmem, efekt osią-galny wyłącznie w polskich wersjach dubbingowych filmów familijnych): Cześć, Harry! O, i witaj Tom! Tom?

Ubrany w Dżinsy itd., nazywany dalej HARRYM (niski tembr głosu, z wystudiowaną po-wściągliwością; wyuczonym dystansem kiepskiego artysty): O, cześć, Hermiona. Rewelacja. Cześć Tom. Tom?

Chłopak w Spodniach itd., nazywany dalej TOMEM (ze spuszczoną głową, bąka pod no-sem, na próżno i z niejakim zażenowaniem próbuje utrzymać spodnie powyżej linii bioder): Taa. Tom.

HERMIONA (tonem wróżki chrzestnej ze Shreka, zawieszonym jak jej twarz nad kołyską): Tom???

HARRY (roztargnione, acz bystre spojrzenie spod okularów, podpatrzone u instruktora tre-ningu z psychologii behawioralnej): Tom?

TOM: Ach, sorka. Cześć wam. Hermiona i Harry. Fajnie. Cool. (Na planie daje się odczuć bliżej nieokreślone wrażenie ulgi, jakby ktoś uwolnił powietrze z ba-

lonika. Bohaterowie równocześnie zatrzaskują drzwi swoich pokoi i łączą się w baletowo-musica-lowy szereg na środku korytarza. Ich sposób poruszania się zawiera sugestię dotyczącą osobowości każdego z nich; zarazem muzyka stanowi klamrę, która spina ich kroki w jeden zsynchronizowany organizm. Typowe ujęcie jak z teledysku Britney Spears, z West Side Story czy z dziewczyńskich seriali, rozgrywających się w amerykańskiej szkole. HERMIONA ma ręce skrzyżowane na pliku papierów).

50

Page 51: Magazyn MNB Zima 2009/2010

51

HERMIONA: Jak spaliście? Bo ja cudownie. Wiecie co, dopiero w naszym Centrum po-czułam się na tyle...zaopiekowana i kreatywna zarazem, żeby pozbyć się tego poniżającego po-czucia braku tożsamości, serio. Kiedy teraz, no wiecie, zasypiam, nie mam już tego...jakby wam to wytłumaczyć...wrażenia, że, że, że...że jakby nie mam o co zaczepić myśli. To tak, jakbyście zsuwali się w otchłań, próbowali znaleźć jakiś punkt zaczepienia, a tu nic, tylko paznokcie so-bie łamiecie i spadacie dalej.

HARRY (z powagą): Nie mam długich paznokci, ale chyba wiem, co masz na myśli. HERMIONA: Tak było, kiedy straciłam narkotyki i stanęłam twarzą w twarz z cieniem.

Moje dotychczasowe ego rozbite w perzynę. Wyobraźcie to sobie... (HERMIONA kreśli powoli dramatyczną wiedźmią ósemkę rozcapierzoną szponiastą dłonią w rękawiczce tuż przed oczyma pozostałej dwójki, po czym jej dłoń zamyka się gwałtownie jak spłoszona ośmiornica/meduza i odpływa) Wszystkie demony wypuszczone, ucztujące w najlepsze na rozprutym trupim zago-nie mojej duszy. Łach! (wściekłe tupnięcie butem) Moja terapeutka, jungistka, otworzyła mnie, rozumiecie, i zapomniała zamknąć. (śmiech) Niech Animus Animy jej Animusa ją posiądzie, opęta i pochłonie. Łach! (niespodziewanie zmienia ton na płaczliwy) Bałam się wszystkiego. A teraz znowu mogę przed snem przytulać się do własnych fantazji... Tu, w Centrum nauczyli mnie z powrotem śnić i marzyć przed snem. Kładę twarz na poduszce i znów wiem, kim je-stem.

TOM (nadspodziewanie przytomnie): A kim jesteś?HERMIONA (nie zbita z tropu): Jestem Dziewczyną z Czaszkami, ot, kim jestem. To lepsze

niż nic. Ostatni raz miałam tak mocne poczucie autoidentyfikacji, kiedy w taksówce po pro-chach wkręcałam gościowi, no i sobie przy okazji, że mój stary jest Żydem i ma sklep ze złotem na Piątej czy którejś Alei. A może w Palestynie, kto go tam wie...

(Na obrzeżach pola widzenia pojawia się kilka postaci ubranych na sportowo. Mają trudności ze zmieszczeniem się w kadrze zdominowanym przez Trio Bohaterów; przepychają się gęsiego po-między zmasowaną wyrazistą substancją postaci pierwszoplanowych a brzegami kadru, dbając, by operator kamery nie pozbawił ich żadnego z członków. Sytuacja ta wydaje się być dla nich frustru-jąca).

ANONIMOWY BOHATER PERYFERII PLANU: Bujacie się jak popcorn po tej peronce, ty i ten twój squad, gwiazda. Jak się tak będziesz dalej nadymać, to się w końcu sama w kadrze nie zmieścisz, dostaniesz ciach na te szpony od operatora i tyle. Nie przywyklimy do margina-lizacji, opiatowa szlamo.

(HERMIONA odwraca się powoli, w ślad za ruchem jej postaci podążają z niewielkim pośli-zgiem wszystkie ruchome akcesoria: włosy, łańcuszki, wisiorki, etc.)

HERMIONA (głosem chłodnym jak przyprószony śniegiem czynny wulkan albo płonące lody z kokosową posypką): Do tej pory to wy zazwyczaj robiliście za popcorn. Nic dziwnego, że trudno was ująć w jednym kadrze, wy zesterydziałe trole. Z drugiej strony, powinni was wsa-dzić do jakiegoś dwuwymiarowego komiksu dla debili. Spójrzcie tylko na siebie, nie mieścicie się na szerokość, a całkowicie brakuje wam głębi. To elitarny ośrodek: przyjmują od trzech wy-miarów wzwyż; dziwię się, że was zakwalifikowali. Kto was, kurwa, przyjmował?! Makulatura, amfetaminowe szlamy!

(Przed HERMIONĄ wyrasta nagle postać w długim, kolorowym swetrze, marynarce, połata-

51

Page 52: Magazyn MNB Zima 2009/2010

52

nych dżinsach i lenonkach wyglądających spod strzechy siwiejących włosów).GŁOS SPOD STRZECHY, zwany dalej MARK (z uśmiechem): Kurwa? Szlamy?... Hermio-

na?HERMIONA (wyraźnie skonfundowana): Mark? (Akcesoria Hermiony powoli lądują na

swoich miejscach, jak planety w swych orbitach, jak piłeczki do golfa...)MARK (nie przestając się uśmiechać): Cóż, dziś popołudniu na Wspólnej, jak to wy mó-

wicie, będę zmuszony oznajmić, że jest mi przykro i opowiedzieć, jak bardzo poczułem się... zawiedziony, tak, to chyba to uczucie (MARK błądzi wzrokiem po suficie, jakby na planszy z emocjonalnym widmem szukał odpowiedniego odcienia) kiedy usłyszałem, jak pacjentka ze stażem odnosi się z pogardą i lekceważeniem do młodszych kolegów. A te słowa? Czy to nie była przypadkiem agresja werbalna? Wykorzystywanie swoich naturalnych, wrodzonych i na-bytych atutów niezgodnie z... hmm... zasadami sztuki, skoro już tak koniecznie chcesz ucho-dzić za czarownicę? Jak sądzisz, czy twoje zachowanie pomoże tym chłopcom w procesie sa-morealizacji? (MARK nagle nie wytrzymuje, jak balon poddany zbytniemu przeciążeniu i parska śmiechem) Dowaliłaś, Hermiona, z tymi wymiarami, pogadamy o tym na terapii. Ale pamiętaj, dziewczyno, te twoje, jak je nazywasz, dodatkowe wymiary nie rodzą się na kamieniu i...

HERMIONA(odzyskawszy rezon): Otóż to, Mark. Kamień. Trole. MARK (wzdycha): ...i trzeba je pielęgnować. Podlewać. Nawozić. A nawozem jest miłość

i bezwarunkowa akceptacja. Jak ogród.HERMIONA (ironicznie): Zadziwiające. To samo mówi moja analityczka. (zaczyna nucić

pod nosem) Pamiętajcie o Ogrodach... Wiesz co, Mark, ta twoja psychologia humanistyczna to taka jungowska dzicz ufryzowana na angielski ogród; cholerne Frisco i flower-power tam, gdzie inni nastawiali już anteny w stronę Nowego Jorku...

MARK: Damn, Hermiona, widzę, że dalej masz poważne problemy z...HERMIONA: ...z projekcjami. Ale tutaj mogę się przynajmniej naprojektować dowoli. Do-

póki mi się pula projekcji nie wyczerpie, he, he. Moja analityczka mówi, że projekcje czasem muszą się wypalić samoistnie...

MARK (z przekąsem): ... moja analityczka mówi.HERMIONA (nie dając się zbić z tropu): Na przykład mój strój... (nie kończy) Chodźcie,

chłopaki, cześć Mark, widzimy się na Wspólnej, albo i nie...HARRY: Chcesz zrezygnować? Chyba nie zamierzasz zmienić Pakietu na Ortodoksyjny?

Bez urazy, Tom, to nic osobistego, ale wiesz, Hermiona nie jest osobą, która dobrze znosiłaby... hmm..., przepraszam za wyrażenie, swoisty... kołchoz terapeutyczny. Zresztą znasz moje zda-nie, ale ono jest naturalnie moje.

HERMIONA: Rzecz nie w tym, jakbym znosiła, ale z jakim skutkiem. TOM (desperackim tonem chorobliwie nieśmiałego fanatyka, któremu ktoś nadepnął na ide-

ologiczny odcisk): Ale przecież narkoman musi nauczyć się dyscypliny! Inaczej nigdy się nie wyleczy! Musi odróżniać dobro od zła, mieć...

HARRY: ...gotowe rozwiązanie dla każdej sytuacji? Mapę życia wgraną, o pardon, WPRANĄ do mózgu; wypaloną? (tonem łagodnej perswazji; wyrozumiale) Tom, życie to nie gra kompute-

52

Page 53: Magazyn MNB Zima 2009/2010

53

rowa, potrafi być naprawdę nieprzewidywalne, uwierz mi, człowieku, wiem coś o tym. A uza-leżnienie to skomplikowany kompleks psychosomatycznych dysfunkcji i niekoniecznie miganie się od pracy, brudne skarpetki i pogarda autorytetów są osiowe dla tego syndromu. Czasami jest wręcz przeciwnie. Obserwując twoją konstrukcję psychiczną miałem jednak okazję przekonać się, że wybierając Pakiet Ortodoksyjny, ty akurat dokonałeś słusznego wyboru. Pamiętaj, że nie ma gorszej rzeczy w leczeniu niż egalitaryzm terapeutyczny. Uwierz mi, dla Hermiony będzie le-piej, jeśli zamiast siedzieć z ogoloną głową na dywaniku u wychowawcy, weźmie udział w Kursie Lewitacji Latający Dywan.

TOM (z lekkim ociąganiem): Może i masz rację, chłopie. (znienacka wpadając w ton entu-zjastyczny) Ale tak, ja wybrałem dla siebie optimal opcję. (zawstydzony) Ej, wiecie co? Ja jak ćpałem to zawsze miałem brudne skarpetki. Dopiero tutaj, w Centrum, kiedy robiłem na pral-ni... no... jakby... tak... (na twarzy Toma maluje się napięcie i wysiłek - niezawodne symptomy intelektualnego zatwardzenia, wreszcie przez jego fizjonomię przebiega flesz ulgi) ...odnalazłem, właśnie, od-na-laz-łem w sobie to, co zawsze, jeszcze na osiedlu z ziomami było dla mnie waż-ne: Wartość Higieny. Zrozumiałem, że nie można być czystym od ćpania nosząc brudne skar-petki i...(kolejny atak zatwardzenia).

HERMIONA i HARRY (unisono): Vice versa???TOM (z ulgą i nutą wdzięczności): Tak. Dzięki. HARRY: A jeśli chodzi o ciebie, Herms, to przyznaję, że naprawdę z ogromnym wyczu-

ciem komponujesz swoją terapeutyczną mozaikę. (nieomal słychać metaforyczne mlaśnięcie samozadowolenia i dumy ze zgrabnej frazy). Dysponujesz całkiem sporą dozą samoświado-mości, prawie tak dużą jak ja (kokieteryjny, asekuracyjny spazm dwuznacznego śmiechu) i masz na składzie spore zasoby intuicji, z których umiejętnie czerpiesz. Obawiam się jednak, droga Herms, że czasami twój zintensyfikowany wgląd w siebie może paradoksalnie stawać na prze-szkodzie terapii.

HERMIONA (z naiwnym entuzjazmem egocentryczki, która nagle odkrywa, że jest słonecz-kiem obtańczanym przez wszystkie planety): Tak Harry, wiem o co ci chodzi. Doszłam do wnio-sku, że powinnam coś zrobić ze swoim ciałem, wiesz, aby zrównoważyć tą przekombinowaną autorefleksję. Zgłosiłam się do mistrza Kamy na kurs... no wiesz...

HARRY: No wiem. No właśnie. Nie potrafisz nawet o tym mówić bez zażenowania. Słuszny wybór. Lepszy, niż gdybyś zrezygnowała z tego snajperskiego światełka pomiędzy brwiami, które płynie z twojego wnętrza i wskazuje ci drogę.

HERMIONA: Harry, stary, nawet sobie nie wyobrażam, co by to było, gdyby mi Ortodoksy zrobili żyletę na paznokciach. To dobre trzy centymetry, kilka miesięcy zapuszczania.

HARRY (chrząka): Mówiłaś, że nosisz tipsy. Po prostu kazaliby ci je odkleić. Chyba, że chcieliby cię upokorzyć...

HERMIONA: Mniejsza o tipsy. Wiesz, jestem teraz na Freestajlu, mam już koronkowy pas więc mogę sobie dobierać kursy. Oprócz tego, no wiesz, mistrza Kamy zapisałam się też...

HARRY (z przyjacielską ironią): No wiem...HERMIONA (niecierpliwie tupie nogą): C’mon, Harry! No więc, zapisałam się też na tre-

ning Kreatywnego Niedziałania. Coś jak medytacja. Powstrzymywanie się od dręczących cię natrętnych aktywności pod odpowiednim kierunkiem ma na celu wyleczyć cię z chorego per-

53

Page 54: Magazyn MNB Zima 2009/2010

54

fekcjonizmu. Harry, pomyśl, tylko w naszym Centrum możesz tak idealnie dopasować profil terapii do własnych potrzeb.

TOM: To jakaś ściema. Jak ćpałaś to nie działałaś, co nie? Więc teraz musisz ciężko praco-wać, jeśli chcesz się wyleczyć.

HERMIONA (wzdycha ostentacyjnie): Ciężko pracować znaczy niekoniecznie polerować płytki szczoteczką do zębów. A co się tyczy niedziałania... to trudna kwestia. Można nie robić niczego sensownego, biegać za własnym ogonem, a jednocześnie mieć w głowie prywatnego esesmana, który stoi nad tobą z batem, a dookoła druty kolczaste. I jeszcze sobie z tych drutów aureolę zrobić.

HARRY: Otóż to, Herms. Mówiłem ci już, że wpisałem pokojówkę z powrotem do grafiku potrzeb? Moje natręctwa porządkowe tak się nasiliły odkąd ją odprawiłem i znów zacząłem sam sprzątać pokój, że byłem dosłownie na krawędzi. Nie miałem wyjścia, choć czuję się z tym trochę... niekomfortowo względem reszty pacjentów.

HERMIONA: Jak Hrabia Wampyr? Nie pitol, Harry, czujesz się z tym rewelacyjnie i dosko-nale to rozumiem. Sama bym chętnie wezwała jakąś ojebaną na łyso szlamę od Ortodoksów, (bez urazy Tom, to wasz wybór w końcu) żeby mi pokój posprzątała, ale u mnie to jest bardziej skomplikowane. Uważam, że jednak, pomimo natręctw, mam pewne rzeczy do przepracowa-nia właśnie w ten sposób. Muszę się nauczyć samodzielnie organizować przestrzeń wokół siebie. Widzisz Tom, tu nie ma żadnych reguł, od których nie byłoby odstępstw. Pełen indywidualizm i wolny wybór.

HARRY: Chyba, że mocą swej wolnej woli sam się tej wolności pozbawisz i wtedy ...ziem-niaki dla całego Centrum w jedną noc. To też jest jakaś, jak wy to mówicie? Opcja? (Harry przez ładnych kilka chwil śledzi w skupieniu muchę, która kręci piruety wokół jego głowy, jak kloaczna ruchoma aureola, po czym niespodziewanym ruchem zamyka ją w garści. Postępuje krok naprzód i zastyga w pozie z wykrokiem, z muchą w pięści, gotów choćby na samą Wielką Improwizację. Jego ostry podbródek mierzy prosto w lampę). Yeees! Get it! (pauza dla zmiany akordu; melancholijnie, w zadumie) Taaak, to samo sedno egzystencjalizmu. (entuzjastycznie?) Zadziwiające, jaka mądrość potrafi przyczaić się w prostocie. Wolny wybór...

HERMIONA: Harry? Nie potrzebujesz peleryny? Mogę ci poż...HARRY (kontynuuje nie zrażony): Wolny wybór z namaszczenia wolnego wyboru sam się

wolnego wyboru pozbawia w imię wolnego wyboru. Toż to prawie Raskolnikow, Biesy! Kurtz! Gra w ciuciubabkę z własną wolnością, biały kapelusz rzucony w dżunglę jak bumerang... wra-cający oszczepem. Buszowanie po krawędzi. Genialne, genialne!

HERMIONA (chłodno): Raczej Robespierre. Chyba ci się pomyliło. To ta druga strona. HARRY (pojednawczo otacza Toma ramieniem): Ta czy inna, nasz młody kolega dokonał

wyboru. Nawet, jeśli jest on w pewnym sensie paradoksalny. Zrobił pierwszy krok na Kosmicz-nej Drodze. Może odnajdzie sens życia i wśród tego galaktycznego wyroju drzwi trafi na wła-ściwe. (nagle pociąga nosem, łowiąc jakiś aromat, na jego twarzy maluje się błogość) Jeśli o mnie chodzi, to nie ma w kosmosie takiej czarnej dziury, której udałoby się zatrzymać dla siebie aromat naleśników panny Graetchen.

(Kosmiczny Korytarz gwałtownie zwęża się i zakręca w slepą kiszkę Mandellbrotta, perspek-tywa przygina bohaterów niemal płasko do ziemi jak na rollercosterze czy motocyklu, na końcu

54

Page 55: Magazyn MNB Zima 2009/2010

55

ukazują się drzwi z napisem RESTAURACJA).HERMIONA: Naleśniki z bitą śmietaną i ananasami, posypane wiórkami kokosowymi.

Mniam. A do tego pinacolada. Albo Malibu z mlekiem. TOM: Naleśniki z serem, bitą śmietaną i czekoladą. Moja babcia takie robi. Zawsze, kiedy

wracałem do domu naje...HARRY (przerywa mu nagle, wyginając głos w łuk przesadnego, teatralnego akcentu, co daje

efekt przedrzeźniania): Bita śmietana. Kokos. Moja kochana babunia. Słynne comebacki NA-JE...Luuudzie!!! Może jeszcze rosochata wierzba za oknem? Moi drodzy, jesteśmy tu również po to, aby poszerzać horyzonty. Przecinać pępowiny. Osobiście stawiam na te z tym... dziwnym słod-kawym nadzieniem, przełamanym kwaskowatą nutą i polane płonącym syropem. Moje kubki smakowe przeżywają drugą młodość. Dosłownie... stają na baczność. Prężą się, Herms. Otwierają jak pisklęta w gnieździe swoje dzioby. Miss Graetchen to prawdziwa... hurysa smaku.

HERMIONA (krzyżuje ręce na piersiach w wyzywającym geście kucharki; krzyczy, jakby pró-bując zapobiec): Jesteś niesmaczny, Harry! Druga młodość! Kubki smakowe z erekcją, fuj! Te z tym! Szlag, nawet nie wiesz, jak się nazywają te cholerne pierogi, a nam zarzucasz, no, co nam zarzucasz? Kulinarny redukcjonizm! Że niby jesteśmy tłuszczem... od makdonalda, tak?

HARRY (rozbawiony): Mniejsza o kulinaria, ale wiesz co, Herms? Ten pomysł z mistrzem Kamą to naprawdę strzał w dziesiątkę. Chyba natchnęła cię sama, jak ty to mówisz, Bogini. Najwyższa pora.Wygląda na to, że twoje zahamowania są wprost proporcjonalne do rozmia-rów twojego libido. Pierogi? Erekcja? Chryste! Rozmawialiśmy o śniadaniu! O, idzie twoja przyjaciółka freudystka.

HERMIONA (z naciskiem): Marion jest jungistką. Dobrze o tym wiesz. HARRY: Po tym, co dziś od ciebie usłyszałem, nie zdziwiłbym się, gdyby była freudystką.

(Harry zaczyna wodzić wzrokiem za wkraczającą na plan postacią. Wypowiadana przezeń kwe-stia zwalnia jak zassana przez magnetofon taśma; ton głosu osuwa się w głębokie niedowierza-nie) Tak czy inaczej... problemy ma... freudowskie. Christ, cóż za gigantyczna kompensacja!

(Z RESTAURACJI wychodzi wysoka kobieta o posturze modelki w butach na niebotycznych obcasach, krótkiej czerwonej kurteczce, obwieszona biżuterią w rozmiarze King Size. Na jej gło-wie widnieje dwupoziomowa konstrukcja: ubita na sztywno śmietana z dodatkiem cynamonu służy jako stelaż, na bazie którego piętrzy się potężna kopuła koka; kolejne piętro to płaski kape-lusz sporządzony z ogromnego naleśnika z bogatym owocowym przybraniem, w którym domi-nują winogrona).

Kobieta W Oryginalnym Wystroju Głowy, zwana dalej PANIĄ MARION (z promiennym uśmiechem): Dzień dobry, pani Hermiono, panie Harry i ...pan Tomek, prawda? Mówię pań-stwu, jakie pyszne naleśniki nasza panna Greatchen kochana dziś przyrządziła! Ja to podzi-wiam naprawdę, proszę państwa, takie święte cuda dnia powszedniego.

HERMIONA (tonem najwyższego uwielbienia): Jestem pewna, pani Marion, że gotuje pani takie przysmaki, że...

HARRY: Że kubki smakowe stają dęba...HERMIONA (posyła Harremu zepsutego śledzia w spojrzeniu): ...że, że, że ...śpiąca królew-

na by się obudziła, gdyby skosztowała. Bez księcia. Ach, pani Marion, bzdury plotę...

55

Page 56: Magazyn MNB Zima 2009/2010

5656

PANI MARION: A gdzie tam, pani Hermiono, gdzie tam. Może i pomysły mam, cóż, gdy żółtka od białka nie odróżniam, ani stron patelni... A jak śmietanę ubiję, to od razu mnie korci, żeby na niej instalację artystyczną oprzeć. Sami widzicie... (bezradny uśmiech pełen bezwarun-kowej miłości do całego świata) Jak pani sądzi, nie przesadziłam z tym kapeluszem? Znajomi z mojego szóstego fakultetu twierdzą, że to... sztukowanie z góry i z dołu to nic innego, tylko jedna wielka freudowska kompensacja. A ja uważam, że ten...owocowy ogród to spontaniczny podprogowy protest mojej psychiki i ciała wobec spustoszenia i jałowości nałogu, z którym codzień stykam się w mojej pracy. Pani Hermiono, pamięta pani o Ogrodzie?

TOM (szeptem): Ma sześć fakultetów i nie potrafi oddzielić żółtka od białka?HERMIONA (spontanicznie, z kiepsko skrywaną gwałtownością sugerującą absolutny brak

dystansu): Prawdziwy mędrzec nie dzieli, ale łączy ze sobą strzępy światła! Naturalnie, że pa-miętam, pani Marion! Ogrody i zamki to moja specjalność. Tylko czasem zamiast czerwonych piwonii wychodzą mi czarne róże...

HARRY: Rzeczywiście, w kuchni wiedza o łączeniu i dzieleniu jest nadzwyczaj przydatna. Madame, trzeba przyznać, że pani kapelusz obrodził dziś wyjątkowo obficie. Ale wybaczy pani, niestety my jesteśmy jałowi i spustoszeni. I aby tej jałowości doraźnie zapobiec, musimy od-wiedzić naszą Galaktyczną Dystrybutornię zanim skosztujemy naleśników. Jestem pewien, że jako wykwalifikowany specjalista od psychiki doskonale rozumie pani hierarchię potrzeb...

PANI MARION (emblemat bezwarunkowej miłości na jej obliczu zamienia się w ociekający bezgranicznym smutkiem grymas zatroskania): To sztucznie wykreowana potrzeba, panie Har-ry i... oh, dobrze pan o tym wie! Jakie to smutne!

HARRY (dyskretnie, acz zdecydowanie ujmuje Hermionę pod ramię, składa Pani Marion przesadnie głęboki ukłon): Raczy pani wybaczyć, madame, ale receptory nalegają... Herms, ty jesteś... Ona jest... Czy to... kuracja homeopatyczna, albo coś w tym guście?

(Cała trójka znika w małym pokoiku. Po upływie kilkunastu sekund wyłaniają się z powrotem przy końcu promenady. Harry otwiera drzwi z napisem RESTAURACJA, z widoczną przyjem-nością wdycha dobywające się z wnętrza aromaty. Wszyscy troje zbliżają twarze do kamery i re-cytują zgodnie): RÓŻNE BYŁY ŚCIEŻKI, KTÓRYMI ODESZLIŚMY OD SIEBIE SAMYCH. TRAFILIŚMY DO RÓŻNYCH KOTŁÓW W TYM SAMYM PIEKLE. DZIĘKI NASZEMU CENTRUM... (Tom w połowie zdania zapomina kwestii; milknie w konfuzji; reszta także prze-rywa).

HARRY: Tom, zapomniałeś kwestii, w dodatku to puenta. HERMIONA: I credo naszego Centrum. A ty nie nadążasz. TOM: ...POWRÓCIMY DO SIEBIE RÓŻNYMI ŚCIEŻKAMI. I w różnym tempie, kurna.

Trochę, kurna, szacunku dla słowa.

KONIEC (A MOŻE POCZĄTEK)

Page 57: Magazyn MNB Zima 2009/2010

57

THE INVISIBLE FLYING THERAPY CENTER FOR DRUG (AND OTHER DANGEROUS THRILLGIVERS)

ADDICTS, USERS AND ABUSERS (pulsujący napis w centrum ekranu)

HOGWARD Jowita Fraś

GRAF. GRZEGORZ KRACHULEC

57

Page 58: Magazyn MNB Zima 2009/2010

58

BĄDŹ BEZPIECZNIEJSZY DLA INNYCH

ZABEZPIECZ NIM WYRZUCISZ

Zapewne zdarzają się jednak sytuacje, kiedy nie masz możliwości

wyrzucenia brudnych igieł i strzykawek do specjalnego pojemni-

ka, a wyrzucony sprzęt iniekcyjny mógłby stanowić zagrożenie dla

przypadkowych osób. Instrukcje poniżej i obok pokazują niektóre

sposoby zabezpieczania skażonego sprzętu zanim go wyrzucisz.

Programy redukcji szkód zazwyczaj umożliwiają

bezpieczne pozbywanie się skażonych igieł i strzy-

kawek. Używane są do tego specjalne pojemniki

przeznaczone do przechowywania odpadów me-

dycznych. Pojemniki te wraz z zawartością są spala-

ne. Zawsze po zrobieniu zastrzyku zakładaj na igłę

plastikowy pokrowiec. Tak zabezpieczony sprzęt za-

chowaj do wymiany.

1

2

3

UTYLIZACJA

3

2

4

1

TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNII I

FOT.

MO

NA

R N

A B

AJZ

LU

Page 59: Magazyn MNB Zima 2009/2010

59

IEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEI I I

Bądź ostrożny w kontakcie ze sprzętem iniekcyj-nym pozostawionym przez innych. Nie ryzykuj własnym zdrowiem zbierając skażone igły i strzy-kawki, których używali inni. Jeśli już musisz – rób to bardzo ostrożnie, tak by mieć minimalny kontakt ze skażonym sprzętem. Pracownicy programów wymiany zbierają nieraz porzucone w miejscach publicznych brudne igły i strzykawki – robią to jed-nak mając na rękach rękawiczki lateksowe i posłu-gując się jednorazowymi pincetami.

KORZYSTAJ Z RÓŻNYCH ROZWIĄZAŃ

Jeśli od czasu do czasu kontaktujesz się z pro-gramem redukcji szkód – poproś o specjalny pojemnik, który odnie-siesz po zapełnieniu. Od biedy, możesz też używać plastikowych butelek po napojach, ale są one mniej twar-de niż pojemniki – dla-tego koniecznie za-bezpieczaj igłę zanim umieścisz ją w butelce. Oddawaj je później do programu wymiany.

Pamiętaj, odmawiając komuś zrobienia zastrzyku

– wyświadczasz mu przysługę – nawet, jeśli on

tego tak nie widzi.

Pamiętaj, możesz zachęcać innych wtedy, gdy będziesz

prowadził przy nich rozmowy o zastrzykach. Nawet jeśli

z żalem będziesz mówił o tym, że bierzesz w ten spo-

sób narkotyki, podkreślał zagrożenia z tym związane

– niektórzy będą pamiętać jedynie co dobrego o tym

powiedziałeś: jak silny był „kop”, jak niewiele pieniędzy

wydałeś, etc. Efekt takiego przesłania będzie mniej wię-

cej taki: „może i wstrzykiwanie narkotyków jest niebez-

pieczne, ale za to jakie ekscytujące!”.

Wstrzykiwanie narkotyków w obecności tych, którzy

tego nie robią będzie też zachęcaniem do spróbowa-

nia. Zobaczenie kogoś, kto wstrzykuje narkotyki oddzia-

łuje znacznie silniej niż tylko słuchanie o tym. Obecna

przy tym osoba może pomyśleć, że to wcale nie jest ani

straszne, ani też trudne i że sama może też to robić.

Spróbuj przygotować się do tego, kiedy ktoś poprosi cię

o pomoc w zrobieniu pierwszego zastrzyku. Wytłumacz

mu, że nie zrobisz tego, bo jeśli zacznie wstrzykiwać

narkotyki – o wiele łatwiej może je przedawkować lub

zakazić się którymś z wirusów przenoszonym przez

krew, a ty będziesz czuł się za to odpowiedzialny.

Niektórzy mogą zainteresować się

wstrzykiwaniem narkotyków – przyglą-

dając się temu jak to robisz, bądź przy-

słuchując się temu, jak o tym mówisz.

To, że przyjmujesz narkotyki drogą iniekcji nie oznacza

wcale, że miałbyś zachęcać do tego innych.

NIE RÓB REKLAMY

FOT.

MO

NA

R N

A B

AJZ

LU

Page 60: Magazyn MNB Zima 2009/2010

60

Jakie są Twoje poglądy polityczne i jakie powinno być rozwiązanie polityczne: legalizować, nie legalizować, zamykać, nie zamykać?

Ja, tak naprawdę, na polityce się zupełnie nie znam i ciężko mi decydo-wać za ludzi, za całą sytuację, bo się na tym po prostu nie znam. Próbuję wybrać ludzi, którzy wydają mi się na tyle rzetelni czy uczciwi, że może so-bie z tym problemem jakoś poradzą. Z jednej strony, z moich doświadczeń wiem, że całą sytuację zawsze bardzo nakręcali dealerzy, którzy chcieli zarobić, sprzedawali bardzo różne rzeczy, bardzo dziwne mieszanki, jako coś fajnego, modnego, co się pali, zjada, wciąga wszędzie na świecie. A z drugiej strony legalne narkotyki w aptekach... moja wyobraźnia nie jest w stanie przewidzieć tego, co by się stało. Wydaje mi się, że jako naród, mamy skłonności do sztucznego zabijania swoich smutnych stanów i nie wiadomo co się stanie, bo to co się dzieje z wódką, w rożnych rejonach kraju, jest niepokojące, a jest to przecież legalny narkotyk.

A sam używałeś?

Oczywiście, że używałem. Narkotyki są wszędzie i pamiętam, że kie-dy byłem w liceum, mieliśmy dealerów; na podwórku było z dziesię-ciu itd., narkotyki były wszędzie, na każdym rogu i wielu ludzi rze-czywiście próbowało. Natomiast tak się dobrze złożyło, że zawsze miałem świadomość i wiedziałem, że nie do końca tego szukam i nie do końca tego potrzebuję. Najgorsze jest to, że każdy narkotyk i każda używka dają ci złudzenie bardzo fajnego samopoczucia, no i to jest niebezpieczne. A potem powrót do rzeczywistości jest naprawdę ciężki. Natomiast, z tego co pamiętam, największą plagą wśród moich znajomych, ludzi mi bliskich, tych z którymi wychowałem się na osiedlu, była tzw. „brązowa heroina” czyli ta do palenia. Pojawiła się jako nowość - ludzie sprzedający opowiadali, że to nie jest ta sama heroina co kompot, że pali się ją wszędzie na świecie i że to jest fajne itd. Przez nią straciłem wielu przyjaciół. Mieszkałem na Ursynowie, ten problem jest tam nadal bardzo mocny. Tomasz Piątek opisuje w książce „He-roina” wszystkie te osiedla, które znam i gdzie byłem sąsiadem. Pamiętam te wszystkie sytuacje i dzisiaj gdy powróciłem do mieszkania na Ursynowie, i widuję znajomych, którzy są często młodsi ode mnie, ale wyglądają strasz-nie i poznaję ich tylko po oczach. Jest to przykre.

rugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Dru

legalne i nielegalnelegalne i nielegalne

FOT.

PAW

EŁ S

ZATK

OW

SKI

PO KONCERCIE W BIELSKU-BIAŁEJ USIEDLIŚMY SOBIE Z BARTKIEM „FISZEM” WAGLEWSKIM, ABY POROZMAWIAĆ O NARKOTYKACH. PAWEŁ SZATKOWSKI, BIELSKO-BIAŁA.

Page 61: Magazyn MNB Zima 2009/2010

61

ugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drug

W tekście piosenki „Narkotyk” (to o miłości chyba?) używasz sformuło-wań „narkotyk miękki, narkotyk twardy”. Gdybyś użył takiej poetyki 20--30 lat temu nikt by nie wiedział o co chodzi. Czyli ta polityka, której „nie chcesz”, wycieka jednak w twojej poezji.

Są to sytuacje strasznie współczesne, które gdzieś mnie dotykają. Każ-dy taki stan, nawet jeśli jest to alkohol, jest oszustwem. Moje życie tak dobrze ułożyło się, że po rożnych klęskach, znalazłem w sobie stan zu-pełnie naturalny, który mnie nakręca. Wiem, że to nie jest łatwe, ale też nikt nigdy nie mówił mi, że będzie gładko, miękko i na wyciągnięcie ręki. Ja lubię wysiłek, wyzwania. Zawsze był podział na „twarde” i „miękkie”, nie wiem, czy jest prawdziwy – czasem mam duże wątpliwości: pojawiły się zupełnie nowe narkotyki, można kupić w sklepie jakieś preparaty, dopalacze... Zupełnie nie jestem na bieżąco i nie wiem, co się dzieje, strasznie szybko się to zmienia. Wiem, że są ludzie, którzy sobie potra-fią z tym radzić, ale nie do końca mnie to przekonuje.

Czy wiesz co to jest metadon?

Nie.

Wesoła historia związana z narkotykami?

Nie pamiętam żadnych wesołych sytuacji. Tak naprawdę to są wesołe minuty: ale nie są to, aż tak ważne zdarzenia, żebym starał się je za-pamiętać.Smutna historia z narkotykami?

Tu też nie ma wielkich przygód. Pamiętam bardzo popularne grzyb-ki halucynogenne, mówiło się, że to są rzeczy zupełnie naturalne. Oczywiście te stany są ciekawe: słyszy się muzykę inaczej, widzi się inaczej, rozumuje się w zupełnie inną stronę. Zawsze mi się wydawa-ło, że człowiek ma to gdzieś w głowie, tylko trzeba poszukać. Chociaż muzyki tak nie usłyszałem nigdy – to fakt. Mnie kiedyś „pokopały”. Pisałem jakieś listy i sms-y, obudziłem się wymalowany od góry do dołu i wiedziałem że mam w głowie rzeczy, których nie chciałbym od-krywać w ten sposób.

Słowo do fanów?

Boje się takich społecznych, ogólnych tez. Staram się zważać na rze-czy, które wydają mi się ważne, wynikające z natury, tylko trzeba ich poszukać, wysilić się. Ale dlaczego nie? Dla mnie te rzeczy, to granie, muzyka i moja rodzina - bo jestem ojcem - a to są rzeczy tak ma-giczne, że przy tych wszystkich używkach, nigdy nie miałem takiego odlotu. Naprawdę nie ma co iść na łatwiznę.Dziękuję za rozmowę.

61

„Fisz” urodził się w 1978 roku. Po-chodzi z muzykalnej rodziny, jego oj-ciec, Wojciech Waglewski, jest liderem grupy Voo Voo. Fisz, jako pierwszy zaczął tworzyć w Polsce tzw. pozy-tywny rap, wprowadzając do utworów emocjonalne i refleksyjne teksty. Album „Polepione dźwięki” został uznany płytą roku 2000 miesięcznika „Fluid”, otrzymał Machinera w kate-gorii płyta niszowa i dwie nominacje do Fryderyków. W 2001 roku, Fisz wydał swój kolejny krążek „Na Wylot”. Oprócz hip hopu, znalazły się na nim też elementy soulowe i jazzowe. W 2002 roku ukazał się projekt Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne, zaty-tułowany „F3”. W 2004 roku ukazał się kolejny album Tworzywa Sztucznego, po tytułem „Wielki Ciężki Słoń”.

FOT.

PAW

SZA

TKO

WS

KI

Page 62: Magazyn MNB Zima 2009/2010

62

Siedział na takim wysokim, trójnogim stołku baro-wym, przed gilotyną, czyli Hot-Spotem. Maszyna

najprostsza. Czarne – białe. Wóz albo przewóz. Moż-na z dychy nawet 20 tysięcy zrobić, trzeba tylko grac. Grać wysoko. Najlepiej progresywnie, coraz wyżej i wyżej. Pomijając pośrednie wygrane, nie wypłacając niczego po drodze. Iść do końca. A koniec jest zawsze przecież taki sam. Nie ma nawet na papierosy.

Blady, wychudzony, jakby bez tego tzw. życia w so-bie. Tylko jego nogi kurczowo, z ogromną jakąś siła oplatały cieniutkie, błyszczące łodygi stokera, na któ-rym zwisała reszta jego ciała. Całe nerwy i nadzieja, wszystko co pozostało w nim żywego, było już tylko w tych nogach.

– Długo grasz? – zapytałem wiedząc, że gra od za-wsze, od kiedy tylko się gra. Od czasu kiedy w Pol-sce nie było jeszcze milionerów-biznesmenów. Kiedy nielegalną ruletę kręciło się jeszcze w Kasprowym i w Grandzie sopockim. Kiedy wielcy gangsterzy bilety zastawne o wartości 10 tys. zielonych wypisywali na biletach tramwajowych zabieranych od obsługi (bo przecież sami tramwajami nie jeździli). I spłacali je na drugi, trzeci dzień.

– Kurwa, gram i gram. Tylko gram. Nie chce mi się. Nie cierpię tego, nienawidzę. Ale nie mam nic oprócz tego. Pustka. Absolutna pustka. Kiedy leżałem chory przez trzy dni, tak chory, że nie mogłem wstać i iść do salonu… martwy prawie, to wiesz, nawet majaczyło mi się pięć siódemek lub piątka w pokera.– I co? Co dalej ci się majaczyło? Co robiłeś z tymi pieniędzmi? Przecież kilkadziesiąt tysięcy to dla ciebie teraz bardzo dużo. Teraz, kiedy nie masz nic.– Wrzucałem je do następnej maszyny. I tak do koń-ca.– Jakiego końca?– Przecież wiesz. W dystansie nikt nie wygra. Nikt i nic!

JĘDREK BARWICZ

– To po co grasz. Ile musiałbyś wygrać, żeby starczyło?- Jędruś, nie gra się po to żeby wygrać. Gra się po to, żeby grać. To jest sens. Nie tylko tego. To jest sens ca-łego naszego życia. Twojego zresztą też.– Ja nie gram, nigdy nie grałem. Pracuję tu i mam swoje nałogi.– Poczekaj. Daj Boże, abyś się z tego wymigał. Ale jak? Przecież wiesz, że pierwsza dycha, którą włożysz do au-tomatu, to o dychę za dużo. Potem miliony nie starczą.– Wiem.– Dlatego tak cię umoralniam i pieprzę. – A powiedz, czy to prawda, że kiedy wpuszczali cię jesz-cze do renomowanych kasyn, kiedy wygrywałeś dużo, nawet bardzo dużo, to twoja kobieta, zawiadomiona te-lefonicznie o tym, że masz szmal, przylatywała taryfą i po schodach goniła cię, żeby choć trochę uszczknąć na czynsz, na dzieci, na życie, a ty uciekałeś jej windą? Jak to możliwe, to twoje dzieci?!– Zagraj, wrzuć dychę, a zobaczysz…– Wiesz, że nie. Nie, bo wiem…– Co to znaczy wiedzieć? Nic nie znaczy.- To też wiem.

Spadł bonus. W tym czasie, kiedy rozmawialiśmy, jakaś pani, grająca sobie, ot tak sobie, już dobrze któryś tam nasty raz, bez przymusu, dla przyjemności (jak sama głośno i bez pytania twierdzi) dostała z nieba ponad czterysta złotych. Jest tak szczęśliwa, że natychmiast zmienia maszynę i podwaja stawki. Przedtem w toalecie poprawia sobie w sposób widoczny – o to przecież cho-dzi – makijaż. Wygląda teraz na 53, góra 55 lat. A przed bonusikiem jej ściągnięte rysy wydawały się liczyć na-wet ze 100. Ale moment odmienił wszystko.

Kazik w tym czasie też był w toalecie. Przypudrował no-sek tą resztką proszku, lichego i wyczesanego jak włosy Nicholsona. Ale bez tego nie wytrzymałby trzeciej nocy na tym wysokim stołku, w oczekiwaniu aż ktoś wreszcie coś rzuci mu na farta. Kazik, były cinkciarz i cwaniak to-

zawsze o wszystko

62

Page 63: Magazyn MNB Zima 2009/2010
Page 64: Magazyn MNB Zima 2009/2010