Liberałowie i Demokraci nr 11

14
1

description

Liberałowie i Demokraci nr 11

Transcript of Liberałowie i Demokraci nr 11

Page 1: Liberałowie i Demokraci nr 11

1

Page 2: Liberałowie i Demokraci nr 11

2

Page 3: Liberałowie i Demokraci nr 11

3

Praca w samorządzie to misja i służba

- rozmowa z KATARZYNĄ MUNIO, wicerzewodniczącą SDW nowo wybranym zarządzie Stronnictwa Demokra-tycznego została Pani wiceprzewodniczącą partii i oso-bą odpowiedzialną m. in. za przygotowania do wybo-rów samorządowych. To olbrzymia odpowiedzialność i wielkie wyzwanie. Jaki pierwszy krok planuje Pani w tych przygotowaniach?Cieszę się, że obdarzono mnie tak wielkim zaufaniem. Je-stem doświadczonym samorządowcem, dlatego myślę, iż sprostam stawianym przede mną wyzwaniom. Do tej pory skupiałam swoją działalność na samorządzie warszawskim. Teraz zdobytymi doświadczeniami postaram się podzielić z koleżankami i kolegami w całym kraju. Do wyborów sa-morządowych zostało prawie półtora roku. To wystarczający czas, aby się dobrze przygotować. Zamierzam lepiej przyj-rzeć się lokalnym problemom, poznać sprawność regional-nych struktur. Jestem osobą dialogu, dlatego mam nadzieję, że do współpracy uda mi się namówić jak najróżniejsze środowiska. Polska potrzebuje zmian. Trzeba obudzić ak-tywność jak największej liczby obywa-teli. Myślę, iż jestem dobrze przygo-towana merytorycznie do stawianych przede mną wyzwań, a wrodzony tem-perament i energia do działania będą moimi sprzymierzeńcami.Dotychczas SD stosowało zasadę zdecentralizowania decyzji o spo-sobie startu w wyborach samorzą-dowych. Czy w przyszłym roku będziecie postępować podobnie? Czy szykuje się jakaś koalicja jednolita w wyborach choćby sejmikowych?Myślę, że podobnie jak poprzednio będziemy decentrali-zować decyzje, zostawiając swobodę w zawieraniu koalicji lokalnym strukturom. Stoimy na stanowisku, iż samorząd w Polsce należy jak najbardziej odpartyjnić. Dlatego nie bę-dziemy z poziomu Warszawy decydować o lokalnych koali-cjach. Wyjątkiem będą wybory do sejmików wojewódzkich. Tutaj decyzje będą zależne od porozumień na szczeblu krajo-wym. Mam nadzieję, ze będą to porozumienia jak najszersze, gdyż tylko takie dają szanse na wygranie przyszłych wybo-rów, a tylko wygrane wybory są gwarancją, że przystąpimy do koniecznych reform, na które czekają Polacy.

W przedterminowych wyborach w Żaganiu, które odbę-dą się w najbliższą niedzielę zdecydowaliście na odważny gest. Wystawiacie pod logo SD własną listę w wyborach do rady miasta i własnego kandydata na burmistrza pana Sławomira Kowala. Żadne inne środowisko partyjne, na-wet PO, nie zdecydowało się na wystawianie listy pod własnym logiem. Czy uważa Pani, że to ogólna tendencja w Polsce? Partie usiłują ukryć się pod lokalnymi logami bo boją się skutków polityki na szczeblu krajowym?Polacy dość powszechnie zaczynają gardzić politykami i po-lityką w ogóle. Politycy jawią im się jako osoby niekompeten-tne i zakłamane, dbające jedynie o własne interesy. W deba-tach publicznych słychać jedynie jazgot i wzajemną nienawiść oponentów. Stąd – jak sądzę – strach polityków i ukrywanie się pod lokalnymi logami. Środowisko SD nie buduje swoje-go kapitału na oszustwie i pijarze. Nasz kapitał chcemy bu-

dować na zaufaniu społecznym. Zależy nam na pełnej identyfikacji z naszymi poglądami i zasadami, które wyznajemy – stad wystawienie listy pod własnym logiem. W SD jest bardzo wiele osób o du-żym doświadczeniu w samorządach. Jest też jednak sporo osób nowych i uczących się dopiero zasad dzia-łania. Jak planujecie przygotować te osoby do wyborów?To prawda, w szeregach SD mamy bar-dzo wielu doświadczonych samorzą-

dowców, ale też wiele ludzi, którzy dopiero myślą o starcie w najbliższych wyborach. Oczywiście będziemy ich uczyć i szkolić. Mamy bogaty wachlarz praktycznych doświadczeń i umiejętności. Bardzo ważne, aby rekomendowane przez nas osoby, gdy zdobędą mandat, wiedziały jak skutecznie wypeł-nić tę służbę.Systematycznie pogarszają się w Polsce pod rządami PO warunki funkcjonowania samorządów. Zwłaszcza sytuacja finansowa jest szczególnie trudna. Nowe zada-niom i nowym obowiązkom towarzyszą coraz mniejsze środki, bo rząd przesuwa je do siebie. Co proponuje SD, by tę sytuację zmienić? To może stać się głównym te-matem wyborów.

Samorząd w Polsce należy jak najbar-dziej odpartyjnić. Dlatego nie będzie-my z poziomu War-szawy decydować o lokalnych koali-cjach.

Page 4: Liberałowie i Demokraci nr 11

4

W przyjętym w kwietniu programie SD problematyka sa-morządu terytorialnego zajmuje jedno z kluczowych miejsc. Widzimy konieczność dokończenia reformy administracyj-nej państwa poprzez przeniesienie części nieuzasadnionych kompetencji pozostawionych jeszcze w administracji cen-tralnej do samorządu terytorialnego. Bezwzględnie trzeba przestrzegać zasady nie nakładania na samorządy nowych obowiązków bez dodatkowych i adekwatnych do tych zadań środków finansowych. Opowiadamy się również za likwida-cją tzw. „janosikowego” i zastąpieniem go inną formą po-mocy dla gmin o niskich dochodach własnych. Uważamy, że dzisiejszy parlament nie widzi potrzeby wprowadzania postulowanych przez nas zmian między innymi, dlatego, iż w jego ławach nie zasiadają samorządowcy. Dlatego postu-lujemy przywrócenie możliwości łączenia mandatu samorzą-dowego z mandatem parlamentarnym.Jednym z najważniejszych obciążeń samorządów są środki przekazywane na edukację. Jak tu propozycje SD m.in. dotyczące likwidacji karty nauczyciela mogą po-móc ?Bez zniesienia Karty Nauczyciela nie da się zracjonalizo-wać wydatków na oświatę, jakie ponoszą samorządy. Tylko poprzez likwidację Karty możliwe będzie podniesienie naj-niższego w Europie pensum nauczycielskiego, a tym samym zracjonalizowanie wydatków oświatowych. Dzisiaj samorzą-dy, gdy musza szukać oszczędności, nie idą w kierunku zwal-niania słabych nauczycieli, a zamiast tego łączą klasy i zwięk-szają liczbę dzieci w klasach. A tym samym obniżają poziom nauczania. Tak dzieje się na przykład w Warszawie.W niezauważalny dla opinii publicznej sposób PO lub PiS – w zależności od tego, która z tych partii dominuje w danej gminie – powiększają liczbę okręgów wybor-czych zmniejszając tym samym liczbę mandatów, którą w danym okręgu jest do podziału. To oczywiście pro-wadzi do podwyższenia progu naturalnego potrzebnego do zdobycia mandatu w samorządzie. Czy może Pani wyjaśnić jak to działa i jaki jest interes tych dwóch wiel-kich partii pozornie z sobą rywalizujących?Interesem dwóch wspomnianych partii, czyli PO i PiS jest doprowadzenie w sztuczny sposób do systemu dwupartyjne-go, czyli wykluczenie z życia politycznego mniejszych ugru-powań. Chcą to osiągnąć w bardzo prosty sposób, poprzez zmniejszenie liczby mandatów w poszczególnych okręgach wyborczych. Dla lepszego zrozumienia posłużę się przy-kładem. Na przykład w mojej dzielnicy w Warszawie są trzy okręgi wyborcze: 5, 7 i 8 mandatowy. Upraszczając, w okręgu 8 mandatowym trzeba zdobyć ok. 1/8 głosów na 1 mandat czyli ok. 12,5% głosów. Natomiast w okręgu 5 mandatowym bariera, którą trzeba przeskoczyć, by zdobyć 1 mandat rośnie do ok. 1/5 czyli ok. 20% głosów. I cóż z tego, że w Warsza-wie jakieś mniejsze ugrupowanie przekroczy formalną ba-rierę 5% głosów, skoro realnie – by uczestniczyć w podziale mandatów – trzeba uzyskać wynik na poziomie 15–20%. To

zadanie bardzo trudne dla mniejszych ugrupowań, zwłaszcza takich, które nie maja dofinansowania z budżetu kraju.Dlaczego nie piszą o tym media?! Przecież to jest wpro-wadzanie po kryjomu systemu dwupartyjnego. Obudzą się dopiero jak będzie po fakcie?Możliwe. Dlatego w swoim programie wyraźnie mówimy o potrzebie wprowadzenia zmian do ordynacji wyborczej. Między innymi postulujemy zastąpienie 41 okręgów wybor-czych w wyborach do Sejmu 16 okręgami pokrywającymi się

województwami oraz dokonywanie podziału mandatów me-todą Sainte-Laguë, co pozwoli na wyłonienie Sejmu w spo-sób zdecydowanie bardziej odpowiadający konstytucyjnemu wymogowi proporcjonalności wyboru. Wystąpiła Pani z PO w 2009 roku protestując przeciw sposobowi, w jakim działała ona w Warszawie. Wszy-scy – nawet Pani przeciwnicy – oceniają, że jedynie Pani miała odwagę to zrobić. Była Pani radną i zrzekała się Pani w imię poglądów pozycji politycznej i pewności wyboru w następnej kadencji. To coraz rzadsza posta-wa.Rzeczywiście, niektórzy mówili bardziej dosadnie, że jako je-dyna „miałam jaja”, gdy głosowałam przeciwko tak skanda-licznej inwestycji, jaką było budowanie ze środków samorzą-dowych komercyjnego stadionu piłkarskiego za prawie 500 milionów. Byłam wtedy nie tylko prominentną radną miasta z ramienia PO, ale szefową komisji sportu. Wyszłam z PO w okresie jej szczytowego poparcia, ale nigdy tego nie żało-wałam. Praca w samorządzie to misja i służba, a nie ścieżka kariery zawodowej i finansowej.Polityka personalna w PO, na co zwracała Pani uwagę, jest przeciwieństwem oficjalnych deklaracji i począt-kowych celów. To nepotyzm i lansowanie marnych ale wiernych działaczy. PO zapowiedziała przegląd tej sy-tuacji i zmiany, ale to pewnie tylko odepchnięcie prob-lemu. Jak by Pani opisała w tej sprawie działania PO?To bardzo smutne, że tak wielu z nas zawiodło się na Plat-formie Obywatelskiej. Z perspektywy czasu widzę, że PO stosowało na niewyobrażalną skalę negatywną selekcję ludzi, których umieszczało na kluczowych miejscach na listach wy-

Page 5: Liberałowie i Demokraci nr 11

5

borczych. Ten proceder absolutnie się nie skończył, a zary-zykowałabym twierdzenie, ze wręcz się udoskonalił. Lanso-wanie biernych, miernych, ale wiernych to chyba najbardziej wyraziste obecnie hasło PO. Jeżeli dołączymy do tego ne-potyzm w obsadzaniu kluczowych, lukratywnych stanowisk w spółkach miasta, to proszę się nie dziwić, że nie żałuje swojego kroku. Lubię spojrzeć w lustro.Bezpośrednim powodem Pani wystąpienia z PO był sposób w jaki budowano i finansowano stadion Legii. Czy może Pani opisać tę sytuację?Budowa i finansowanie stadionu Legii to największy skandal

współczesnej historii samorządu. Rządząca Warszawą PO, w ostatecznym głosowaniu z poparciem SLD, wydała pra-wie 500 mln złotych na budowę komercyjnego piłkarskiego obiektu sportowego. Skandalem było prowadzenie tej inwe-stycji w oparciu tylko o pieniądze samorządowe, a nie w part-nerstwie publiczno-prywatnym. Skandalicznie niska była też kwota dzierżawy zapisana w umowie, jaką na 20 lat podpi-sało miasto z użytkownikiem obiektu. Jest to kwota, która nawet po 100 latach nie zwróci poniesionych nakładów na budowę. Wreszcie skandalem była sama bezzasadność pro-wadzenia tej inwestycji w sytuacji, gdy dwa kilometry dalej powstawał również komercyjny, nowoczesny obiekt piłkar-ski czyli Stadion Narodowy.Wszystkie Pani zastrzeżenia i uwagi teraz się potwier-dzają – i nic. Media o tym nie trąbią a władze miasta

zamiatają wszystko pod dywan. Przecież nie było w hi-storii Warszawy po 1990 roku takiego marnotrawstwa. Jestem przekonana, że na rozliczenie tego skandalicznego marnotrawstwa przyjdzie jeszcze czas. Ale, aby to się doko-nało, kto inny musi rządzić Warszawą.W ostatnich wyborach na Prezydenta Warszawy uzyska-ła Pani najlepszy wynik z niezależnych kandydatów sa-morządowych. Jak z perspektywy obietnic padających w tej kampanii ocenia Pani kolejną kadencję Hanny Gronkiewicz Waltz?Obecna kadencja jest jeszcze słabsza, niż poprzednia. Mimo zapowiedzi rządząca Warszawą PO nie sprywatyzowała miej-skich spółek. Dalej służą one jako lukratywne synekury dla wiernych działaczy. Nie zakończono żadnej z rozpoczętych inwestycji drogowych. Na co dzień miasto jest zakorkowane, a komunikacja miejska, którą rządzący lansują jako alterna-tywę dla transportu samochodowego, okazuje się dla miasta zbyt droga w utrzymaniu i właśnie doświadczamy likwidacji wielu linii autobusowych, jak również zmniejszenia często-tliwości kursowania metra. Jeżeli już jesteśmy przy metrze, to trzeba powiedzieć, że budowa II linii metra jest inwesty-cją prowadzoną i nadzorowaną w absolutnie skandaliczny sposób – jak dotąd w Warszawie niespotykany. Jej nieudolne prowadzenie przyniosło dotąd takie skutki jak paraliż pra-skiej części miasta, pękanie śródmiejskich kamienic, zalanie tunelu Wisłostrady. Dowiedzieliśmy się też jako mieszkańcy Warszawy, że jest to najdrożej budowane metro w Europie, a niedawno wojewoda mazowiecki uchylił decyzję środowi-skową na rozbudowę II linii metra na wschód i zachód.Czy nie jest tak, że wszystkie ważniejsze inwestycje są nadal prostą kontynuacją tego co zaczął jeszcze Piskor-ski dwanaście lat temu?Oczywiście, że tak – tyle, że są one drożej i dłużej budowane. Proszę pamiętać, że Piskorski przygotowując budowę drugiej linii metra zupełnie inaczej wyobrażał sobie tę inwestycję. Mimo młodego wtedy wieku był wizjonerem i sprawnym go-spodarzem, a proszę pamiętać, że rządzenie Warszawą było wtedy, z uwagi na ustrój miasta dużo trudniejsze.Można zatem powiedzieć, że sposób realizacji drugiej linii metra stał się już symbolicznym przykładem nie-sprawności tej ekipy?Ale jest też symbolicznym przykładem nie ponoszenia żadnej odpowiedzialności za nieudolność prowadzenia inwestycji.Hanna Gronkiewicz Waltz już w tej chwili zadłużyła Warszawę do najwyższego w jej historii poziomu. Grozi sytuacja, że w następnej kadencji niczego nowego nie da się budować, bo wszelkie rezerwy będą już teraz wy-korzystane. Jak Pani to ocenia?Absolutna zgoda. Nie tylko nie powstaną nowe inwestycje, ale będzie brakować pieniędzy na bieżące zarządzanie mia-stem. Zresztą nie musimy myśleć o jakiejś dalekiej przyszło-ści. Już dzisiaj brakuje pieniędzy na komunikację miejską – stąd ograniczenia w kursowaniu metra bądź rezygnacja

Page 6: Liberałowie i Demokraci nr 11

6

z kluczowych dla mieszkańców linii autobusowych. A towa-rzyszą temu podwyżki cen biletów i opłat z tytułu wieczyste-go użytkowania, a także cięcia w oświacie i w inwestycjach dzielnicowych. Obecna prezydent jeszcze w kampanii 2006 roku po-wtarzała koncepcję prezydenta Piskorskiego, aby drugą linię metra budować w ramach partnerstwa prywatno--publicznego (PPP). Wszystkie dokumenty i przygoto-wania były gotowe i – co ciekawe – przygotowano je we współpracy z EBOR, w którym obecna prezydent War-szawy pracowała. Po przejęciu władzy Hanna Gronkie-wicz-Waltz z PPP się wycofała się i po prostu sięgnęła po pieniądze z budżetu. Czy nie uważa Pani, że jest to jedna z wielkich niewykorzystanych szans?Oczywiście, że tak. W ramach PPP powinno być nie tylko budowane metro, ale także podziemne parkingi oraz wspo-mniany komercyjny stadion Legii. Rezygnacja z PPP spra-wia, że budowane metro jest najdroższe w Europie, stadion Legii skonsumował wszystkie pieniądze, jakie mogły być wykorzystane na rewitalizację bazy zasłużonych obiektów sportowych w Warszawie, a parkingi w centrum miasta nigdy nie powstały. Wszystko to niestety świadczy o bardzo prymi-

tywnym, krótkowzrocznym wydatkowaniu pieniędzy przez Gronkiewicz.Zajmowała się Pani jako radna między innymi sprawa-mi sportu i rekreacji w Warszawie. Jak w tej dziedzinie ocenia Pani dorobek obecnych władz?Sport w Warszawie to z jednej strony dwa nowoczesne, ko-

mercyjne i potwornie drogie stadiony piłkarskie, a z drugiej strony zdegradowane i zniszczone obiekty takie jak Skra, Marymont, Hutnik, Sarmata, Drukarz. Z jednej strony fi-nansowanie imprez komercyjnych, które same są w stanie na siebie zarobić z drugiej strony płatne korzystanie przez klu-by sportowe ze szkolnych sal gimnastycznych. Jeżeli dodamy do tego informację, że każdym w mieście basenem zarządza inny dyrektor z rozbudowanym sztabem zastępców i marke-tingowców, to chyba nie jest dobrze.Poparcie dla obecnej prezydent utrzymuje się mimo błędów i fatalnego zarządzania. Skąd ten fenomen?To rzeczywiście twardy orzech do zgryzienia dla niejedne-go socjologa i politologa. Warszawa to bardzo dynamicznie rozwijające się miasto – mam tu na myśli przede wszystkim inwestycje prywatne. To one tworzą koloryt i metropolitarny charakter miasta. Warszawa to też bardzo dynamiczni ludzie, którzy przyjechali tutaj osiągnąć sukces, głównie finansowy. Z racji zaangażowania w projekty prywatne mają bardzo mało lub nie mają w ogóle czasu na projekty społeczne. To również duże miasto, gdzie człowiek jest anonimowy, a w takiej sytu-acji anonimowi są tez ludzie sprawujący władzę. Warszawa była też dotknięta – celowo używam tego określenia – rząda-

mi Lecha Kaczyń-skiego. A proszę mi wierzyć, że chyba gorzej mia-stem rządzić trud-no. Wszystko to ma większy, lub mniejszy wpływ na ten fenomen.Co musiało-by się stać, aby m i e s z k a ń c y Warszawy zoba-czyli jak marno-wana jest szansa ich miasta?Myślę, że wielu ludzi już to widzi i nawet publicznie podkreślają, że ni-gdy nie oddadzą głosu na PO. To dotyczy wyborów nie tylko parla-mentarnych, ale

i samorządowych. Ponieważ we wszystkim, co robię jestem długodystansowcem, to wierzę, że dla wielu ludzi sprawy sa-morządowe staną się bardziej ciekawe, ważne i angażujące. Nie mówię, że będą sexi tak jak dla mnie, chociaż kto wie…Zabrzmiało to trochę, jakby spodziewała się Pani, że jednak coś może się wydarzyć niespodziewanego w war-

Page 7: Liberałowie i Demokraci nr 11

7

szawskim samorządzie? Czy chodzi o pomysł zwołania referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz?Czy w ogóle do tego dojdzie?Referendum to inicjatywa Warszawskiej Wspólnoty Samo-rządowej, z ramienia której walczyłam w ubiegłej kadencji o fotel prezydenta miasta. To dobra inicjatywa i jestem głę-boko przekonana, że nie tylko uda się zwołać referendum, ale też są duże szanse, aby w obywatelski sposób odwołać Gronkiewicz ze stanowiska. Jestem zwolenniczką rozliczania władzy z jej nieudolności. Żeby zwołać referendum trzeba w 60 dni zebrać ponad 130 tysięcy podpisów. Ja nie tylko popieram tę inicjatywę ale będę na pewno aktywnie zbierać podpisy. Jesienne odwołanie Gronkiewicz to będzie radosna fiesta.Kto może odebrać obecnej PO władzę i wprowadzić sprawny funkcjonalny samorząd?I tu wreszcie dochodzimy od marzeń do realizacji. Do myśle-nia o tym, co trzeba zrobić, aby zmienić Polskę. Przed nami zadanie zbudowania jak najszerszej koalicji, w której oczy-wiście byłoby miejsce na nasze liberalne poglądy. Po naszym kwietniowym kongresie, na którym z uwagą wysłuchałam naszych gości – Andrzeja Olechowskiego, Janusza Palikota, Ryszarda Kalisza, Andrzeja Celińskiego – jestem w tej mate-rii dużą optymistką. Nawet jak PO by odeszła, to zostawi po sobie armię aparatczyków pracujących w różnych biurach i spół-kach. Czy nie uważa Pani, że wzorem innych samorzą-dów w Europie również te funkcje powinny być objęte kadencyjnością? Czy wprowadzenie korpusu niepartyj-nych urzędników jest możliwe?W swoim programie wyraźnie mówimy o potrzebie ograni-czenia zatrudnienia w administracji państwowej i samorzą-dowej o 20%. Koncepcja apolitycznych, kompetentnych urzędników jest ze wszech miar słuszna. Dzisiaj zatrudnienie w samorządzie znajdują często znajomi i przyjaciele promi-nentnych działaczy partyjnych. Praktyka codzienna pokaza-ła, ze nawet konkursy nie stanowią bariery do zatrudnienia z politycznego klucza. Problem zatrudnienia w spółkach państwowych partyjnych aparatczyków w prosty sposób roz-wiąże prywatyzacja, za którą w całej stanowczości jako libe-rałowie się opowiadamy. Zajmuje się Pani również sprawami drobnej przedsię-biorczości. Jak w tym kontekście ocenia Pani politykę władz Warszawy. Nowe wysokie czynsze i krótkie okre-sy wynajmu powierzchni użytkowych to zaprzeczenie polityki przyjaznej dla przedsiębiorców. Jesteście jako SD tradycyjnym reprezentantem tych środowisk. Jakie działania należy podjąć aby temu przeciwdziałać?Władze Warszawy oczywiście nie robią nic, aby Warszawa była miastem przyjaznym przedsiębiorcom. Wysokie czyn-sze i krótkie umowy najmu to tylko niektóre z bolączek. Jak doliczymy do tego wysokie opłaty za użytkowanie wieczyste, wielomiesięczny czas oczekiwania na warunki zabudowy czy

inne decyzje administracyjne, to od razu widzimy, że nie jest to miasto przyjazne przedsiębiorcom. Warszawa nie ma też żadnej polityki lokalowej, która określałaby priorytety miasta. Nic więc dziwnego, że w centrum miasta najpopularniejsze nie są kawiarnie czy kluby, ale banki. Dla mnie najbardziej wyrazistym symbolem braku polityki miasta w stosunku do społecznie potrzebnych i docenianych przez mieszkańców miejsc jest zamknięcie najpopularniejszej w mieście kluboka-wiarni Chłodna 25.Mówiąc o przedsiębiorczości w większej skali – SD nie opowiada się za parytetami dla kobiet we władzach spółek handlowych. Dlaczego?

Jako środowisko w kwestiach gospodarczych jesteśmy na wskroś liberałami. Dlatego uważamy, że to właściciel spół-ki jako jedyny ma prawo dobierać sobie kadrę zarządzającą zgodnie z własnymi preferencjami. I jako osoba od zawsze związana z sektorem prywatnym mogę zapewnić, iż płeć nie ma tu żadnego znaczenia, a jedynie liczą się kompetencje i doświadczenie. Jest Pani jedyną kobietą, która dzięki swoim działa-niom stała się widoczną rywalką dzisiejszej prezydent Warszawy. Jak powinno wyglądać wspieranie obecności kobiet w życiu politycznym?Stronnictwo Demokratyczne w swoim programie wiele miej-sca poświęca sprawie równego traktowania kobiet i męż-czyzn. Jestem modelowym przykładem zadziałania w prak-tyce programu SD. Moja historia potwierdza, że można być dość młodą, aktywną zawodowo kobietą, która posiada dwo-je dzieci, a jednocześnie znajduje czas, aby czerpać radość i satysfakcję z zajmowania się polityką. Tak się, bowiem stało, ze jestem dobrze merytorycznie przygotowana do pełnienia służby publicznej, bowiem wielu doświadczonych, samorzą-dowców pomogło mi zdobyć wiedzę niezbędną, by rzetelnie sprawować swój mandat. W życiu zawodowym mam ela-styczny czas pracy, moje dzieci mają dostęp do przedszkoli, z mężem tworzę udany partnerski związek, a moi warszaw-scy koledzy z SD, których lubię nazywać intelektualnymi anarchistami, lubią mnie jako polityczkę.Dziękujemy za rozmowę.

Page 8: Liberałowie i Demokraci nr 11

8

CHCEMY WYGRAĆ WYBORYOczy wielu politologów i polityków są dziś zwrócone na niewielki Żagań w województwie lubuskim. Miasto piękne, z bogatą historią, ale wspomnianą grupę ludzi, interesujące z innego powodu – przedterminowych wyborów do Rady Mia-sta oraz Burmistrza (19 maja 2013 roku). Te wybory to efekt lutowego referendum, w którym mieszkańcy odwołali oba te ograny.

Wybory w Żaganiu to swoisty poligon doświadczalny, przed kolej-nymi wyborami samorządowymi – jesienią 2014 roku oraz wybora-mi do Europarlamentu.

Poligon dosłownie i w przenośni. Przecież Żagań to stolica pol-skich wojsk pancernych i miejsce, gdzie zlokalizowany jest jeden z największych i najlepszych pancernych poligonów w Europie. A patrząc na ruchy niektórych ugrupowań, to także poligon poli-tyczny.

Tylko trzy partie odważyły się wystartować w Żaganiu pod swoim szyldem. Są to Ruch Palikota, Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz oczywiście Stronnictwo Demokratyczne.

Debiutujemy w żagańskich wyborach, ale nie na żagańskiej sce-nie politycznej. To właśnie członkowie SD doprowadzili do refe-rendum 17 lutego 2013 roku i do odwołania Rady Miasta, która zamiast pracować, wiecznie udowadniała burmistrzowi, że może zablokować każdy jego ruch. Rady zdominowanej przez ludzi Plat-formy Obywatelskiej, którzy wprowadzili do miasta tyle polityki, ile Żagań nie widział od 1989 roku.

Platforma w tych wyborach eksperymentuje i ukrywa się za inny-mi nazwami i komitetami. Jej główny komitet nazywa się Platfor-ma Żagańska i jest komitetem wyborczym wyborców, a nie partii politycznej. Co ciekawe z list PŻ nie startuje żaden z odwołanych radnych, ale aż pięciu byłych rajców z PO znajduje się na liście in-nego komitetu – Ruch Żaganian – Nasze Miasto Nasz Powiat. To ewidentny sojusznik PO, czy też PŻ. Nie dość, że jego listy są pełne byłych radnych z szeregów PO, to jeszcze kandydatem RŻ – NM--NP na burmistrza jest były przewodniczący Rady Miasta z ramie-nia PO – Daniel Marchewka.

Gdy do tego dodamy dwóch kolejnych członków PO, jako kandy-datów na burmistrza, wychodzi nam iście ciekawe doświadczenie.

Inny wielki gracz sceny politycznej, zostawił sobie jedynie skrót – PiS. Ale gdy go rozwiniemy, w Żaganiu oznacza to Prawo i Samo-rządność. Jeszcze ciekawiej zagrał PSL, który w Żaganiu wystawił komitet Miasto Przyjazne Ludziom, ale swojego kandydata na bur-mistrza nie ma.

Przejdźmy do kandydata SD na burmistrza. Jest nim niezwykle do-świadczony, choć wciąż młody samorządowiec - 41-letni Sławomir Kowal. Był burmistrzem Żagania - od 2002 roku aż 17 lutego 2013 roku. Dlaczego zdecydowaliśmy się wystawić do wyborów kandy-data, dopiero co odwołanego ze stanowiska? Z bardzo prostego

Page 9: Liberałowie i Demokraci nr 11

9

tekst: Tomasz Hucał

powodu. Przed miastem trudne półtora roku – m.in. uchwała śmieciowa, zakończenie i rozliczenie trzech dużych projektów unijnych: remont Pałacu Książęcego, rewitalizacja Starówki oraz budowa i modernizacja sieci wodociągowej oraz kanali-zacyjnej w mieście i gminie Żagań. Kto przeprowadzi miasto przez to wszystko lepiej, niż włodarz, który przez 10 lat rzą-dził w Żaganiu i zna te tematy doskonale. – Pan Kowal to nasz kandydat techniczny. Musi dokończyć swoją pracę – zazna-cza pełnomocnik wyborczy KW Stronnictwo Demokratyczne w Żaganiu Jerzy Rybaczek.

- Dajmy panu Kowalowi zakończyć projekty, które rozpoczął – wtóruje mu Małgorzata Kuźniar, komisarz pełniący obecnie funkcję Burmistrza i Rady Miasta Żagań.

Kto będzie największym rywalem naszego kandydata na bur-mistrza. Wiele wskazuje, że po raz trzeci z rzędu – Grażyna Stawowczyk, radna sejmiku wojewódzkiego z PO, startująca z komitetu Platforma Żagańska.

Ta dwójka już dwa razy spotkała się w drugiej turze żagań-skich wyborów burmistrzowskich. Dwukrotnie zwycięsko wy-chodził z tej konfrontacji Sławomir Kowal.

W piątek 17 maja o północy kampania wyborcza dobiega końca. Jak ona przebiegała w wykonaniu Stronnictwa? Przede wszystkim postawiliśmy na spotkania z mieszkańcami. Odby-ło się aż pięć takich spotkań, w tym jedno z członkami Lubu-skiej Rady Regionalnej SD i dodatkowo z grillem oraz poka-zem aqua aerobicu w wykonaniu grupy jednej z kandydatek na radną z ramienia SD – Izabeli Daszkiewicz. W sumie na naszych spotkaniach pojawiły się setki ludzi. Z kolejnymi set-kami rozmawialiśmy podczas spaceru, bo taką formułę miały nasze spotkania z mieszkańcami. Nie siedzieliśmy w ciasnych pomieszczeniach, a po prostu spacerowaliśmy po żagańskich ulicach i rozmawialiśmy z ludźmi.

Oczywiście w mieście pojawiły się także bilbordy, banery, plakaty, czy długopisy z nazwiskami kandydatów na radnych z ramienia Stronnictwa Demokratycznego. Nasi kandydaci: Sławomir Kowal na burmistrza i Tomasz Hucał na radnego – wzięli także udział w debacie zorganizowanej przez TVP Gorzów Wielkopolski.

Jaki będzie efekt tej kampanii? Czy wyborcy zdecydują się za-ufać SD? Dowiemy się najpóźniej w poniedziałek 20 maja nad ranem, po zliczeniu głosów z niedzielnych wyborów.

Dziś możemy powiedzieć wprost – liczymy na wygraną! Liczy-my, że to właśnie kandydat SD zostanie burmistrzem, a nasz komitet wprowadzi do rady 4-5 radnych (żagańska rada liczy 21 osób) i stanie się liderem nowej koalicji w radzie.

zdjęcia: Sebastian Wilczek, Piotr Bożek

Page 10: Liberałowie i Demokraci nr 11

10

INTELEKTUALNY ZYGZAK W RZĄDZIErośnie ukryty dług publiczny, o którym sie nie mówi - rozmowa z prof. Stanisławem Gomułką (kapitalowy.com.pl)

Reforma emerytalna sprzed 14 lat była błę-dem?Reforma emerytalna, która weszła w życie w 1999 roku, była jednym z większych osiągnięć Polski w okresie transformacji. Pierwsze projek-ty zmian pojawiły się cztery lata wcześniej. Właś-ciwie należy mówić o reformie Bączkowskiego, najpierw ministra pracy i polityki socjalnej a póź-niej także Pełnomocnika Rządu ds. Zabezpie-czenia Społecznego, i Rutkowskiego – przed-stawiciela Banku Światowego i dyrektora biura tegoż Pełnomocnika. Przy ich udziale, a także kilku innych osób, doszło do stworzenia planu na tamte lata rzeczywiście unikatowego. Najważ-niejszą częścią tego planu było stworzenie indy-widualnych kont w filarze I i dość ścisłe powią-zanie emerytur z tego filaru z wielkością składek emerytalnych przekazywanych do ZUS- u i od-notowywanych na tych kontach w całym okre-sie pracy. Drugą ważną częścią było stworzenie kilkunastu otwartych funduszy emerytalnych (OFE) jako sektora prywatnego o charakterze kapitałowym; to tzw. filar II. Niespodziewanie dla mnie, plan ten spotkał się z szerokim popar-ciem politycznym i społecznym.(…)

(…) Gdyby rząd Tuska chciał zasilić budżet kapitałem z OFE, to czy taki zamiar byłby możliwy do realizacji?Wydaje mi się, że rząd nie może tak po prostu przejąć środków nagromadzonych przez OFE, gdyż są one już własnością sektora prywatnego, a dokładniej 16 - tu milionów klientów OFE. W związku z tym, przejęcie tego kapitału byłoby, jak przypuszczam, niekonstytucyjne.(…)Wątpię, żeby polski rząd zdecydował się na podobne działanie.Nie można jednak tego cał-kowicie wykluczyć, o czym świadczy pomysł MF przymusowego przejęcia przez ZUS części aktywów OFE, w formie pieniężnej, na wypła-tę emerytur członkom OFE w przyszłości, np. za 10 lat. Możliwe jest też dalsze zmniejszenie składki, bo składka emerytalna jest czymś w ro-dzaju para- podatku.(…)

(…) Potrzebny jest plan oszczędnościowy dla finansów publicznych?

Możliwości zmniejszenia deficytu są zawsze dwojakiego rodzaju: albo wyższe podatki, albo ograniczenie wydatków. Jeśli mówić o wydat-kach, to pojawiły się propozycje zmniejszenia różnych przywilejów emerytalnych. Co ciekawe, Rostowski zareagował na te propozycje oświad-czeniem, że ani ten rząd, ani przyszłe, w wa-runkach demokracji nie może sobie pozwolić na zmniejszenie przywilejów. Gdyby podobne słowa usłyszała Margaret Thatcher, to byłaby zdumiona, że rząd nie chce zabiegać o zmianę stanowiska społeczeństwa w narodowym, dłu-gofalowym interesie kraju. Mało tego, jest to zadziwiające, że minister obecnego rządu wypo-wiada się także w imieniu wszystkich kolejnych przyszłych rządów (…)(…) Jest to po prostu jakaś kombinacja zwyczaj-nej arogancji, populizmu i politycznego tchórzo-stwa. Rząd powinien być gotowy do zajmowania stanowiska niepopularnego, ale wymaganego przez długofalowy interes kraju. Zresztą częś-ciowa, nawet znaczna, eliminacja przywilejów emerytalnych byłaby prawdopodobnie do zaak-ceptowania przez większość społeczeństwa. Ale o taką akceptację trzeba zabiegać, wychodzić z propozycjami do ludzi, przekonywać. Oczy-wiście trzeba się też liczyć z utratą władzy. Ale utrzymywanie się przy władzy nie powinno być celem najważniejszym dla aktualnie rządzących (…)

(…) Czy są także inne możliwości?Oczywiście można ograniczyć wydatki na in-westycje publiczne, co jednak pogłębiłoby spo-wolnienie gospodarcze, zmniejszyło możliwości absorbowania środków unijnych. Teoretycznie istnieje także możliwość zwiększenia deficytu budżetowego. Rząd jednak powinien się obawiać potencjalnej kary ze strony rynków finansowych, gdyby deficyt zamiast maleć, zaczął znów ros-nąć, do np. do 5- 6 proc. PKB. Mogłoby to wy-wołać niepokój na rynku, zwiększyć koszt ob-sługi długu publicznego. Wydaje mi się, że jest to jedna z opcji, którą rząd będzie brał pod uwagę, chociaż nie najlepsza.

Pozostaje także opcja podwyższenia po-

Page 11: Liberałowie i Demokraci nr 11

11

datków. Czy nie doprowadzi to do wzrostu kosztu pracy, co przy presji ze strony starze-jącego się społeczeństwa doprowadziłoby do załamania rynku?W wielu państwach podjęto jednak takie decyzje, nawet w takich jak Francja, Hiszpania, czy Portu-galia. Zwiększenie podatków dotyczy bogatszej części społeczeństwa. W Polsce mieliśmy elimi-nację progu podatkowego 40 proc., co w połą-czeniu z dużą redukcją składki rentowej i tzw. podwójnym becikowym zwiększyło deficyt o ok. 40 mld złotych rocznie. Później, zamiast niż-szych wydatków mieliśmy wzrost składki VAT, z której rząd już raczej nie zrezygnuje szybko. Niestety strona wydatkowa ma to do siebie, że dla rządzących jest dosyćkosztowna politycznie.(…)

(…) Czyli rośnie nam ukryty dług?Ten nowy dług nie jest ukryty w tym sensie, że jest ewidencjonowany. ZUS może o nim po-informować każdego dnia. Nie jest on jednak upubliczniony. Mało tego, nie jest brany pod uwagę w statystyce rządowej przy obliczaniu ogólnego długu publicznego. Rząd akurat tutaj korzysta z metodologii Eurostatu, który także nie wlicza go do ogólnego długu.

Czy istnieją ograniczenia hamujące narasta-nie tego „ukrytego” długu?Nie ma. Może on narastać w nieskończoność. Ustawa o finansach publicznych nie bierze tego długu pod uwagę. Po prostu w okresie jej two-rzenia takiego długu nie było. Sam nadzorowa-łem w ministerstwie finansów przygotowanie obecnie obowiązującej ustawy o finansach pub-licznych.

Czyli mamy do czynienia z rozdwojeniem jaźni. Z jednej strony – dług oficjalny (regu-lowany) i ten nieoficjalny, który może rosnąć bez ograniczeń?Tak jest tylko do czasu. Jeśli dług nieoficjalny wzrośnie bardzo, to jakiś przyszły rząd będzie musiał dokonać nieuczciwej konwersji tego dłu-gu na dług nowego typu, w relacji np. 10 do 1 czy 5 do1, tak aby udźwignąć koszt obsługi ta-kiego długu.(…)

(…) Sztuczki finansowe nie dotyczą tylko OFE.Podobna manipulacja stosowana jest od lat – w prawie polskim nie liczy się bowiem zadłuże-

nia funduszu drogowego i kolejowego. Gdyby przyjąć prawo unijne, to już w roku 2011 prze-kroczyliśmy pułap zadłużenia 55 proc. PKB. Mamy zatem do czynienia z rozszerzaniem ma-nipulacji przez nie uwzględnianie nowego zadłu-żenia na subkontach w ZUS- ie. Rejestruje się na nich tę część składki, którą rząd przejmuje. Doszło przecież nie do zmniejszenia filaru II, ale do przesunięcia jego części do ZUS- u. Po-jawił się zatem nowy typ zobowiązań, którego wcześniej nie było. Po reformie Buzka w filarze I mamy ścisłe powiązanie przyszłych emerytur z napływającymi składkami. Przyszłe emerytury dostosują się do tych środków, które napływa-ją. Podobnie w OFE, system jest wewnętrznie spójny, emerytury będą dostosowane do kapita-łu. Natomiast w zusowskiej części filaru II nie ma czegoś takiego. Pojawia się tylko dług, nie ma dopływu środków. Jest to faktyczny, ale nieliczo-ny w statystyce przyrost długu. Obciąży on albo przyszłych podatników, albo decyzją polityczną straci swoją ważność. Wydaje się to niezgodne z prawem…Nie ma innej możliwości dyscyplinowania rzą-du, niż poprzez wybory. Brakuje woli politycznej potrzebnej do zmniejszenia deficytu budżetowe-go do poziomu wymaganego chociażby przez pakt fiskalny, nie mówiąc już o utrzymaniu go na poziomie zbliżonym do zera. Od początku transformacji deficyt sektora kształtował się w przedziale od 2 do 8 proc. PKB. Tymczasem ten zakres powinien wynosić od 3 proc. PKB nadwyżki, do maksymalnie 3 proc. PKB defi-cytu. Potrzebne jest zatem przesunięcie wyniku finansów publicznych o ok. 5 punktów proc., w dodatku trwałe przesunięcie. Żadna z partii w parlamencie nie ma dzisiaj w Polsce publicznie bronionego pomysłu, jak to osiągnąć.

źródło: miesięcznik Kapitałowy (kapitalowy.com.pl, wy-wiad był przeprowadzony 19 kwietnia 2013)

PROF. STANISŁAW GOMUŁKA – minister finansów Gospodarcze-go Gabinetu Cieni BCC.Były wiceminister finansów. W latach 1970- 2005 wykładowca London School of Economics and Political Sciences, University of London. Doradca kolejnych ministrów finansów Polski.Negocjator Polski z klubami Paryskim i Londyńskim w sprawie zmniejszenia polskiego długu zagranicznego i członek tzw. Grupy Strategicznej wicepremiera Balcerowicza. Konsultant m.in. OECD, MFW, Komisji Europejskiej ds. Europy Wschodniej. Główny ekonomista BCC.

Page 12: Liberałowie i Demokraci nr 11

12

Leszek Balcerowicz:Potrzebujemy strażników wolności

Nasze perspektywy jeszcze w 1988 r. były bardzo złe. Należę do tej zdecydowanej większości Polaków, dla których to, co się wydarzyło później, jest historycznym cudem. Rzadko się zdarza, aby kraj błyska-wicznie stał się niepodległy, mógł kształtować swój ustrój, wybierać własne władze i ponosić odpowie-dzialność za to, co się w nim dzieje.To moje pierwsze spojrzenie na Polskę po 1988 r. Drugie to porów-nanie się z innymi, którzy startowa-li z socjalizmu do nowych rozwią-zań. Jeżeli przyjmiemy taki punkt odniesienia, to możemy także z sa-tysfakcją powiedzieć sobie, że tego czasu nie zmarnowaliśmy. Patrząc na przykład na wzrost gospodarczy w latach 1989 – 2007, dostrzega-my, że Polska w tym czasie wśród państw posocjalistycznych osiągnę-ła najwyższy przyrost – 77 procent PKB. Jeżeli popatrzymy na następ-ny okres, czyli lata 2007 – 2012, to rzeczywiście należeliśmy do krajów, które najlepiej oparły się gospo-darczym zawirowaniom przycho-dzącym z zewnątrz. Zwiększyliśmy PKB o 16 proc. Z Chinami nie mogliśmy się porównywać, ale na-leżeliśmy do czołówki. Te dwa hi-storyczne punkty odniesienia po-winny skłaniać do przekonania, że po 1989 roku coś wielkiego się nam udało. Warto jednak pamiętać, że niektóre kraje, które już wcześniej były od nas bogatsze, w tym okre-sie rozwijały się szybciej niż my. My nie byliśmy prawdziwym świa-towym gospodarczym tygrysem, a tygrysem środkowoeuropejskim.(…) Z drugiej jednak strony nie wszystkie szanse zostały wyko-rzystane, albowiem nie wszystkie potrzebne reformy zostały prze-prowadzone. Z osobistego do-świadczenia przypominam sobie lata 1997–2000, gdy w Polsce było jasne, że narasta wyż demogra-ficzny. Mógł się on przerodzić w większe zatrudnienie albo stać się problemem dla młodych ludzi. Aby

wykorzystać tę szansę wymagana była m.in. nowelizacja Kodeksu pracy – i o to walczyłem. Nieste-ty, nie udało się jej przeprowadzić przez Sejm. W rezultacie ten po-tencjalny atut przerodził się w bez-robocie. Było i jest więcej takich przykładów.(…)(…) Z całą pewnością to nie nad-mierne reformy, lecz ich brak jest przyczyną niskiego poziomu pra-worządności w Polsce. (…)(…) Za porażkami w demokracji kryją się trzy przyczyny. Na pierw-szym poziomie są to złe rozwiąza-nia, które często są dziełem władz publicznych. Generalnie jest tak, że jeśli gdzieś dominują złe rozwią-zania, to przyczyną takiej sytuacji nie jest to, że nie wiadomo, jakie pomysły są lepsze, ale to, że lep-sze rozwiązania się nie przebiły. Za mało było społecznego nacisku, by lepsze rozwiązania wyparły gorsze.To doprowadza nas do drugiego poziomu przyczyn – do polityki. To od jej kształtu zależy np. poli-tyka gospodarcza czy edukacyjna. Na przykład Grecy sami głosowali za katastrofą gospodarczą. Włosi głosowali natomiast za stagnacją. W ten sposób docieramy do tezy, że za złymi rozwiązaniami, czy to w gospodarce, czy w prawie, kryje się zła polityka. A za tą złą polityką kryje się zły rozkład nacisków na polityków. I to jest trzecia, najgłęb-sza z przyczyn.W każdym społeczeństwie, czy to w USA, we Francji, w Niemczech, czy w Polsce, są grupy roszczenio-we, które dla własnych korzyści dążą do rozrostu państwa – czy to przez zwiększanie wydatków (finansowanych z podatków lub długu publicznego), czy przez nad-miar przepisów. Takie etatystyczne naciski wywierają także grupy ideo-logiczne. Są ludzie, którzy wielbią rozległą władzę polityczną. Są też skrajni ekolodzy, którzy uważają, że zahamowanie wzrostu gospodar-czego jest niską ceną za powstrzy-

manie globalnego ocieplenia.(…)(…) U nas prawie wszyscy werbal-nie wielbią wolność, ale mało kto jest strażnikiem tej wolności – a więc mało kto przeciwdziała roz-rostowi państwa. Mówimy dziś o deregulacji, zapominając, że jest to usuwanie wcześniej uchwalonego złego prawa. A skąd się wzięło ta-kie prawo? Z tego, że za mało było strażników wolności wśród obywa-teli.(…)(…) Dlaczego Niemcy są obecnie najzdrowszą dużą gospodarką Eu-ropy? Przecież dziesięć lat temu ich gospodarka była chora, prawie jak gospodarka włoska dzisiaj. Dzie-sięć lat temu socjaldemokracja, czyli lewica, przeprowadziła głębo-kie wolnorynkowe reformy, w tym liberalizację rynku pracy. A opozy-cja popierała te reformy. Co więcej, opozycja krytykowała kanclerza Schrödera, że robi za mało, by wy-rwać Niemcy z problemów.Innym przykładem były rządy Tony’ego Blaira po odsunięciu Margaret Thatcher od władzy w Wielkiej Brytanii. Czy przestawił on zwrotnicę? Czy potępił po-przednią działalność? Nie. Partia Pracy pod wodzą Blaira podtrzy-mała główne rozwiązania wpro-wadzone przedtem przez swoją konkurentkę. Agresywne związki zawodowe nie wróciły do władzy politycznej w Wielkiej Brytanii, co było tam normą jeszcze w latach siedemdziesiątych.Jeżeli więc mówimy o polityce i po-dejściu do polityki w Polsce, to ra-dzę odrzucić tę obiegową głupotę, że zbójeckim prawem opozycji jest zawsze oponować przeciwko roz-wiązaniom proponowanym przez rząd, a zwłaszcza przeciw rozwią-zaniom sensownym.(…)(…) Polsce grozi trwałe spowolnie-nie rozwoju. Nie mówię o tym roku – bo tegoroczne spowolnienie jest rzeczą normalną (choć przykrą). Mówię o grożącym Polsce trwałym spowolnieniu. Jeśli stałoby się ono

Page 13: Liberałowie i Demokraci nr 11

13

Karać czy edukować - polityka narkotykowaPolska to kraj, który posiada jedno z najbar-dziej restrykcyjnych praw dotyczących poli-tyki narkotykowej. W największym skrócie powoduje to, że więzienia są przepełniane przez osoby, które posiadały np. gram ma-rihuany. Często dostają wyroki trzech lat więzienia, a więc państwo poprzez swoje prawodawstwo w zasadzie produkuje ”prze-stępców”.Już 22 maja odbędzie się debata na której wy-stąpią eksperci z zakresu polityki narkotykowej, którzy postarają się odpowiedzieć na pytanie: karać czy edukować? Niestety, ale rząd premie-ra Donalda Tuska podobnie jak z większością tematów woli chować głowę w piasek, zamiast podejść do tematu rzetelnie. W Polsce bardzo brakuje rzetelnej debaty nt. ewentualnej depena-lizacji czy w ogóle liberalizacji prawa narkotyko-wego.Jakiś czas temu debata medialna nt. marihuany została wznowiona po tym jak tygodniki opi-nii zaczęły roztrząsać sprawę chłopca, który podczas wigilii popełnił samobójstwo, a jedno-cześnie palił wcześniej marihuanę. Cała sprawa przedstawiona została bardzo nierzetelnie, przez co słuchacze mogli mieć wrażenie, że to przez marihuanę ta osoba popełniła samobójstwo.

Temat też wrócił za sprawą moich komentarzy odnośnie potrzeby zorganizowania debaty.Według Światowej Organizacji Zdrowia marihu-ana jest słabiej uzależniająca niż alkohol i papie-rosy, a co najważniejsze pomaga w leczeniu wielu chorób w tym stwardnienia rozsianego. Przecież wiele państw umożliwia posiadanie małych ilości na własny użytek. Przykładem są tutaj Czechy, a także poszczególne stany USA. Dlatego należy zastanowić się jak zrobić, aby de-penalizacja i legalizacja marihuany spowoduje, że będzie ona dostępna z legalnych i pewnych źró-deł, a państwo poprzez opodatkowanie będzie mogło na tym zarobić, jak i również łatwiej kon-trolować obecność marihuany na rynku. Oczy-wiście dostępność wymaga też rzetelnej debaty edukacyjnej, a nie jakiegoś pieniactwa, które czę-sto jest obecne w mediach przy tych tematach.

Grzegorz Gruchalski

Grzegorz Gruchalski - przewodniczący Fe-deracji Młodych Socjaldemokratów, wiceszef Warszawskiego Forum Lewicy, członek Rady Społecznej Szpitala Wolskiego, wieloletni współpracownik posła Ryszarda Kalisza. Kibic Czerwonych Diabłów z Manchesteru i koneser dobrej literatury.

faktem, to utrzymywałyby się silne bodźce do emigracji młodych ludzi w poszukiwaniu pracy za granicą.Pozycja Polski w świecie zależy w ogromnym stopniu od dynamiki na-szej gospodarki. Wielu ludzi w Pol-sce chce po prostu lepszego życia, definiowanego nie w kategorii slo-ganów, a konkretów.(…)(…) Jest w Polsce mnóstwo przepi-sów, które zniechęcają prywatnych inwestorów do inwestowania. Trze-ba się domagać ich zniesienia. Złe prawo jest natomiast często tworzo-ne pod publiczkę, bez analiz albo pod wpływem odcinkowych grup nacisku. Będzie ono nadal tworzo-ne, jeżeli w Polsce będziemy mieli ciągle tak mało jak do tej pory straż-ników wolności – czyli ludzi pilnują-cych tych, którzy są odpowiedzialni za tworzenie prawa. Jeśli chcemy

uniknąć trwałego spowolnienia go-spodarczego, Polsce potrzebna jest o wiele silniejsza społeczna grupa nacisku – nie tych, którzy naciska-ją na państwo, aby dało więcej, ale tych, którzy naciskają, aby państwo rozdawało mniej pieniędzy i two-rzyło mniej złych przepisów.(…)(…) Podsumowując powyższe fakty, uzyskujemy taką oto per-spektywę: przy dotychczasowym stopniu zreformowania państwa i gospodarki grozi nam spadek licz-by pracujących, utrzymanie niskiej stopy inwestycji i wolniejsze tempo poprawy efektywności. Jeżeli nie będziemy poprzez reformy temu wszystkiemu przeciwdziałać, Pol-ska wyjdzie wprawdzie z obecnego dołka, ale nie dojdzie do poprzed-niego długofalowego tempa wzro-stu. Dojdziemy do poziomu, na

którym bogatsze od nas kraje bę-dziemy doganiali w bardzo wolnym tempie – jeśli w ogóle będziemy je doganiali.(…)(…) Takiego programu można oczekiwać od tych, którzy rządzą, i także od tych, którzy są w opozycji. Nie można jednak poprzestawać na tym, że scedujemy odpowiedzial-ność za Polskę na polityków. Spo-łeczeństwa obywatelskiego powin-no być zdecydowanie więcej. Tylko wtedy na czas podjęte zostaną kro-ki, dzięki którym będziemy mieli szanse na kontynuację historycz-nego marszu ku poziomowi życia Zachodu.

źródło: http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/9157,1004853-Leszek-Balce-rowicz--Potrzebujemy-straznikow-wolno-sci.html

Potrzebujemy strażników wolności - dok. ze strony 12

Page 14: Liberałowie i Demokraci nr 11

14

Rozkopane i nieprzejezdne z powodu odkrywkowej bu-dowy metra centrum Warszawy będzie w ten weekend jeszcze bardziej nieprzejezdne, bo Marszałkowska, na odcinku między Placem Bankowym a Królewską, za-mieni się w samochodowy tor wyścigowy.

Absurdy są tu aż trzy.

Pierwszy, to sam pomysł, by w samym centrum miasta zor-ganizować hałaśliwy, niszczący nawierzchnię i korkujący cen-trum samochodowy wyścig. Zwłaszcza, że na tego rodzaju imprezy jest w Warszawie inne miejsce – to lotnisko na Be-mowie.

Drugi absurd, to finansowy zysk miasta. Otóż miasto za zgo-dę na zajęcie Marszałkowskiej wzięło od wielkiego koncernu paliwowego astronomiczną (ha! ha!) kwotę 19.100 zł (słow-nie: dziewiętnaście tysięcy sto złotych). Najbardziej śmieszy końcówka tej kwoty – te 100 zł na waciki.

A trzeci absurd, to wypowiedź rzecznika miasta („Gazeta Stołeczna” z 17.V.2013), gdy zapytano go, którędy zmoto-ryzowani warszawiacy mogą próbować objechać tę imprezę.

– Proponuję Wisłostradę – mówi pan rzecznik.

– Ale przecież tam jest nieczynny tunel! – woła zdziwiony dziennikarz.

– Tunel można objechać. A objazd tunelu się sprawdził – od-powiada całkiem na serio pan rzecznik.

Panie rzeczniku, przecież remont nieczynnego od lata ubie-głego roku tunelu kosztuje miliony. Po co wydawać te pie-niądze? Skoro – zdaniem władz miasta, które pan reprezen-tuje – objazd tunelu się sprawdził, to po cholerę go w ogóle otwierać!

amach

OBJAZD OBJAZDU