Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.

7
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 3.4 – Ile istnieje wszechświatów? Jak to ile – nieskończenie wiele. No, może nie do końca. Sprawa, widzicie, aż tak prosto prezentować się nie prezentuje, jest tu pewien haczyk. A nawet i hak, w końcu o nieskończoność biega. Przecież bezkres to takie miejsce, gdzie w detalu może się wszystko zdarzyć... Tak mówią. Że jest jeden, to wiadomo, tego podkreślać nie ma co. To widać, to słuchać, to czuć. Ale czy to już wszystko, czy może dalej jeszcze jakiś w tymże bezkresie się trafi, to pewne nie jest. I nigdy nie będzie w szczegółach pewne. Ale zastanowić się można, okoliczności zbadać możne, no i logicznie i filozoficznie rozwinąć się w boju analitycznym można. A co, nie takie zagadnienia się brało na widelec i je smakowało. Co tam jaki wszechświat w tę czy w druga stronę, skoro sprawa w sobie możliwa do zgłębienia, to warto się wysilić - co sobie żałować. Na początku... Stop! Żadnego początku. Na na tym poziomie analizy nie ma żadnego początku. Kiedy w rozważaniach pojawia się Kosmos, czyli nieskończoność oraz wieczność, a dalej NIC i COŚ i ruch czegoś poprzez nicość – jeżeli rozpatruję zakres poza konkretnym wszechświatem, czyli środowisko do tutejszej fizyki, to żadnego początku ani końca już nie ma, ten zakres zmian podlega Ewolucji, a nie ewolucji. Dobrze, punkt pierwszy jest tym samym zdefiniowany. Kosmos to stan – to logicznie wywiedzione dopełnienie do tutejszej chwilowości i skończoności. Na bazie fizyki, na fundamencie doświadczenia, które wnosi, że wszystko ma swój początek, środek i koniec – na tym się opierając ustalam, że do tutejszego niezbędne jest nieskończone i wieczne procedowanie, żeby uzasadnić ten kawałek podłogi. Inaczej w zaistniałe, u jego zarania, muszę wprowadzić niezwyczajny, może i skrajnie dziwaczny logicznie fakt, który obserwowane zakotwiczył by w istnieniu. Jeżeli warunkiem aktualności tego świata jest stan nieskończony i wieczny, ale zawsze Fizyczny, co podkreślam dla tej tam prawdy i że to żaden tam ten, rozumiecie, dziw abstrakcyjny – gdy u tego tutejszego początku jest logiczna i zborna w sobie krok po kroku reguła i maksymalnie proste elementy tworzące, to nie ma w tym żadnego początku ani końca. Początek i koniec w Kosmosie to przypadłość faktów niższych, choćby takiego "wszechświata", tak to przykładowo opisując. Kosmos, warto powtórzyć – to NIC i COŚ. Oraz zmiana przebiegająca z nieskończoności do nieskończoności. Reszta jest tego pochodną. Dlatego punkt drugi jest następujący. W tymże Kosmosie wspomniane NIC to matematyczne zero, a COŚ kwanty 1

Transcript of Kwantologia 3.4 ile istnieje wszechświatów.

Page 1: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 3.4 – Ile istnieje wszechświatów?

Jak to ile – nieskończenie wiele.No, może nie do końca. Sprawa, widzicie, aż tak prosto prezentować się nie prezentuje, jest tu pewien haczyk. A nawet i hak, w końcu o nieskończoność biega. Przecież bezkres to takie miejsce, gdzie w detalu może się wszystko zdarzyć... Tak mówią.

Że jest jeden, to wiadomo, tego podkreślać nie ma co. To widać, to słuchać, to czuć. Ale czy to już wszystko, czy może dalej jeszcze jakiś w tymże bezkresie się trafi, to pewne nie jest. I nigdy nie będzie w szczegółach pewne.Ale zastanowić się można, okoliczności zbadać możne, no i logicznie i filozoficznie rozwinąć się w boju analitycznym można. A co, nie takie zagadnienia się brało na widelec i je smakowało. Co tam jaki wszechświat w tę czy w druga stronę, skoro sprawa w sobie możliwa do zgłębienia, to warto się wysilić - co sobie żałować.

Na początku... Stop! Żadnego początku. Na na tym poziomie analizy nie ma żadnego początku. Kiedy w rozważaniach pojawia się Kosmos, czyli nieskończoność oraz wieczność, a dalej NIC i COŚ i ruch czegoś poprzez nicość – jeżeli rozpatruję zakres poza konkretnym wszechświatem, czyli środowisko do tutejszej fizyki, to żadnego początku ani końca już nie ma, ten zakres zmian podlega Ewolucji, a nie ewolucji.

Dobrze, punkt pierwszy jest tym samym zdefiniowany. Kosmos to stan – to logicznie wywiedzione dopełnienie do tutejszej chwilowości i skończoności. Na bazie fizyki, na fundamencie doświadczenia, które wnosi, że wszystko ma swój początek, środek i koniec – na tym się opierając ustalam, że do tutejszego niezbędne jest nieskończone i wieczne procedowanie, żeby uzasadnić ten kawałek podłogi. Inaczej w zaistniałe, u jego zarania, muszę wprowadzić niezwyczajny, może i skrajnie dziwaczny logicznie fakt, który obserwowane zakotwiczył by w istnieniu. Jeżeli warunkiem aktualności tego świata jest stan nieskończony i wieczny, ale zawsze Fizyczny, co podkreślam dla tej tam prawdy i że to żaden tam ten, rozumiecie, dziw abstrakcyjny – gdy u tego tutejszego początku jest logiczna i zborna w sobie krok po kroku reguła i maksymalnie proste elementy tworzące, to nie ma w tym żadnego początku ani końca. Początek i koniec w Kosmosie to przypadłość faktów niższych, choćby takiego "wszechświata", tak to przykładowo opisując. Kosmos, warto powtórzyć – to NIC i COŚ. Oraz zmiana przebiegająca z nieskończoności do nieskończoności. Reszta jest tego pochodną.

Dlatego punkt drugi jest następujący.W tymże Kosmosie wspomniane NIC to matematyczne zero, a COŚ kwanty

1

Page 2: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

energii, matematyczne jedynki. COŚ w Kosmosie to takie najmniejsze z najmniejszych, do niczego już nie rozdrabnialne. I tego COŚ jest nieskończenie wiele. I jak to COŚ sobie tak pędzi przez NIC, to się lokalnie, jak to w nieskończoności bywa i być musi, losowym rozkładem w jakieś takie tam zapętlenie się zamota. W taki wspomniany wszechświat, jeden, a może i wiele, to do ustalenia w dalszym toku analizy. Pospolitość i Kosmiczna oczywistość. Jak w grę wchodzi bezkres i wieczny ruch, to skutek musi być, nie ma odwołania. Między takimi zaistnieniami to może sobie i nieskończony odcinek zmiany się zadziać, to nie ma znaczenia. Z punktu widzenia zaistniałego bytu, który stwierdzi w swoim badaniu, że jest okolica i on sam – z punktu widzenia kogoś takiego nieskończenie wielki przedział zmiany, to nieskocznie mały przedział; kiedy brak obserwatora, który taki fakt ustali, nie ma tematu – kiedy nie istnieje byt postulujący nieskończoność Kosmosu i wiecznego ruchu, świata nie ma. Tak po prostu. Żeby stwierdzić, że coś jest, musi być to COŚ oraz musi istnieć ten, kto taki fakt wygłosi. Brak którejkolwiek strony w tym działaniu wyklucza samo działanie i każdy wniosek.

Punkt trzeci analizy.W tak definiowanym Kosmosie, który jest kwantem i jednostką, ale w formule wewnętrznego podwojenia – w takim zakresie można wyznaczyć pewne analogie do wszechświata. Po co? Żeby ten zakres zrozumieć. Przecież, jako obserwator, na zawsze pozostaję we wnętrzu świata w toku zmiany, świata z początkiem i końcem – to mój "dom"; i to na zawsze. I abstrakcje opisujące ten świat są stąd, i innych nigdy w moim postrzeganiu nie będzie. Muszę z nich korzystać, żeby zakres Kosmosu opisać, bo innych pojęć do tego zadania nie mam. Tutejszym światem zajmować się już nie będę, to stan lokalny w Kosmosie, ale odwoływać się do niego na każdym kroku muszę - to konieczność. To, co dalsze w tej analizie, jest teraz w centrum zagadnienia, jednak to, co było wcześniejsze, to jest fundamentem działania.Zmiana w Kosmosie jest nieskończona i wieczna – a więc zachodzi w swojej skwantowanej rytmice zawsze-ciągle, nie ma początku ani też końca. I nigdy inaczej. Jednak dla mnie - żebym mógł ją zrozumieć - musi podlegać podziałowi na jednostki i etapy. Ale tylko dla mnie, przecież sam proces nic o kwantach i odcinkach nie wie, zmiana się toczy, i dobrze. To w moim logicznym postrzeganiu Fizycznie ciągła zmiana dzieli się na elementy i zbiory tych elementów, dzieli się na fakty i zmianę.

Co z tego wynika? Że można znaleźć w Kosmosie analogię do "czasu" i "przestrzeni". A to ma już znaczenie poznawcze.Czyli, jeżeli postrzegam, wyznaczam ruch, zmianę w takim zakresie, to oczywista dla mnie analogią jest tutejszy czas – i tym samym w Kosmosie również mogę przeprowadzić ujęcie zmiany jako kwantowego zdarzenia, zwłaszcza że kwanty jednostkowe, jedynki zmiany, że to jest dokładnie to samo. I dlatego mogę mówić o "czasie absolutnym" – o zmianie zdefiniowanej jako "kwantowe tykanie". Ale nie tylko tak, jeszcze jest jedno odniesienie do pojęć, które w logice opisującej wielkości skrajne istnieje. Przecież "czas" w jego maksymalnym ujęciu to synonim wieczności – zmiana tocząca się

2

Page 3: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

nieskończenie to wieczność. Tak po prostu.

I dalej – "przestrzeń", tutejsze pojmowanie przestrzeni. Kosmos z jego bezkresem to oczywista i maksymalna analogia do rejestrowanej w okolicy przestrzeni – nieskończoność to "przestrzeń absolutna" i z definicji bez brzegów. Dla mnie, wewnątrz świata z brzegami, to stan logicznie ostateczny, dalej się w analizie nie posunę. Wyjść z wszechświata mogę, z nieskończoności nigdy.

I jeszcze dalej. Bo jest suma tych form postrzegania. - Skoro jest analogia "czasu" i "przestrzeni", to złożenie również jest możliwe w opisie Kosmosu. Skoro sprawdza się we wszechświecie, skoro fakty tworzące są te same i reguła jest ta sama, to zmiana przebiegająca poza wszechświatem może i musi być tak samo opisywana. Skala jest znacząco inna, skrajnie maksymalne, ale mechanizm ten sam. Więc i wnioski podobne. Czyli można w nieskończono-wiecznej zmianie wyznaczać przebiegi w formule "czasoprzestrzeni" – łącznej. Podział na składowe takiego zakresu jest uproszczeniem, etapem, który – analogicznie, jak się to działo we wszechświecie – trzeba wcześniej wypracować. A to po to, żeby przejść na łączne, zsumowane postrzeganie tej zmiany. Bo to w ostatecznym ujęciu ma znaczenie.I pomaga odpowiedzieć na przykład, ile jest w Kosmosie światów do tego podobnych – albo zupełnie niepodobnych.

Punkt czwarty.Kosmiczny bezkres to nieskończony zbiór jednostek, wspomnianych we wcześniejszym wejściu najmniejszych z najmniejszych. Tak to się z tej analizy wyłania. Czegoś w Kosmosie jest nieskończenie wiele i jest to dopełnione również nieskończonym "zbiorem" NIC. Kosmos ma cechy nieskończoności i wieczności, ale i elementy tworzące także są nieskończone. I teraz można przeprowadzić takie działanie logiczne: połączyć na jednej prostej - jak to w przypadku prostej musi być, biegnącej z nieskończoności w nieskończoność – "nanizać" na tę prostą wszelkie jednostki kwantowe energii. Można tak zrobić? Można. A wręcz nawet trzeba. Dlaczego? Ponieważ to pierwszy ważny krok analizy.Bo co z takiego uszeregowania jednostek na prostej wynika? Fizyka Kosmosu jest taka, że te jedynki oczywiście są rozrzucone losowo i bezładnie, inaczej tego nie można opisać. Tu jedynka czegoś, dalej kolejna – i tak w nieskończoność. A jedynkę czegoś od drugiej tak pojmowanej jedynki dzieli "jedynka" pustki. Najmniej jedynka nic, bo oczywiście druga skrajność jest taka, że nieskończoność.Czym jest "jedynka" NIC? To intuicyjnie łatwo uchwytne, ale jakby nieco trudniej opisywalne. Można ująć to tak: jeżeli kwant czegoś się przemieści o kwant, to opuszczone miejsce jest równoważne tej kwantowej jedynce. I gdyby ponownie ta jedynka znalazła się w tym punkcie, to zapełni do bez reszty. Nieco pokrętne, ale zrozumiałe.

No i mam teraz tę prostą z uszeregowanymi od nieskończoności aż do nieskończoności kwantami. Że losowe rozmieszczone, to już nie ma w tej analizie znaczenia – wiadomo Fizyka sobie, logika sobie. Choć jedno z drugiego wynika i jest wzajemne powiązanie.

3

Page 4: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

Czym jest taka prosta?I to najciekawsze na tym etapie pytanie. Taka prosta jest ni mniej i ni więcej, ale "stanem chwilowym" czasoprzestrzeni. Dla tego tu wszechświata stanem chwilowym – albo analogicznie dla Kosmosu też absolutnym stanem chwilowym. Czyli najmniejszym z możliwych takiej zmiany "tyknięciem". To sekunda Kosmosu. Jedna prosta jest stanem analogicznym do jednostkowej zmiany, jest najmniejszą zmianą, jaka może zajść.Z oczywistym dopełnieniem, że jest to połączone, jako zawsze fakt niezbędny, z NIC, z pustką. Samej prostej i w bezruchu opisać nie można, jak punktu. Ale jeżeli przemieszczę taki punkt, czy prostą, to zmiana położenia kwantu o kwant – to wnosi najmniejszy zakres i zmiany, i przestrzeni, to jest czasoprzestrzeń. Albo absolutna już czasoprzestrzeń Kosmosu. Zasada jest ta sama, kwant w ruchu, takie zdarzenie wyznacza najmniejsze "tyknięcie". I tworzy, buduje takim rytmem "czasoprzestrzeń". Czyli płaszczyznę.

Jeżeli rozpatruję odcinek na prostej, więc w Kosmosie lokalny już wszechświat, ten zakres ma punkt początkowy i końcowy, ale także i środkowy, z mojej perspektywy najważniejszy. I mogę, skutkiem tej zmiany położenia elementów, wyznaczyć rym – czyli skwantować ruch.I to samo, ale już w maksymalnym zakresie, mogę przeprowadzić dla Kosmosu, żadna dziwna procedura – tylko wykorzystanie tego, co mam w otoczeniu, co udało mi się wypracować na temat świata. Ponieważ ten świat jest pochodną, skutkiem Kosmicznej reguły, bo inaczej by nie zaistniał, to nie tylko mam prawo opierać się na analogiach z tego obszaru, ale muszę je wykorzystywać, żeby każdy poziom takiej analizy się ze sobą zgadzał. To proste.

Punkt piąty.Mam najmniejsze "tyknięcie" w Kosmicznej Ewolucji – jeden i zero, COŚ i NIC w integralnym, niezbędnym logicznie połączeniu. I mam w bezkresie poprowadzoną prostą, która się kolejnymi punktami w tym Kosmosie przemieszcza. Każdy kwant energii się przemieszcza tak na własną rękę, ale w tym logicznym uporządkowaniu nieskończony zbiór prostej również się przemieszcza o kwant.I co? I jest tenże ruch nieskończonym z zasady. W nieskończoności nie ma zahamowania, nie ma momentu zatrzymania – jest co najwyżej chwilowe zapętlenie w jakiś byt, w "odcinek" bytujący na prostej. A to oznacza, że jeżeli prosta nieskończona będzie, na przykład na rysunku, wyznaczona z góry do dołu - to przesunięcie jej o kwant w bok, czyli prostopadle, że to rozpocznie, tyknięcie po tyknięciu, w Kosmicznym bezkresie budować płaszczyznę. Proste. Sumowanie się w nieskończoności stanów chwilowych buduje, wyznacza płaszczyznę. I nic innego.A czym jest taka płaszczyzna? Oczywiście wiecznością.

Nieskończoność jest stanem chwilowym, ale to zarazem bezkres, więc nieskończoność absolutna – jedna i jedyna, innej przecież nie ma. Ale ruch w takim nieskończonym zakresie, złożenie wszelkich stanów chwilowych Kosmosu, to buduje nieskończoność potencjalną, czyli w tym tu odniesieniu wieczność.Nieskończoność to "przestrzeń", wieczność to "czas".

4

Page 5: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

Punkt szósty.Czy Kosmos to płaszczyzna? W ujęciu logicznym – tak. Ale w ujęciu Fizycznym – nie.Skoro Kosmos to nieskończoność, to symbolizującą taką zmianę także nieskończoną płaszczyznę można "zamknąć" w sferę – skoro Fizycznie w tak pojmanym zakresie rozkład elementów jest wszechkierunkowy i bez wyróżnionego faktu, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taką płaszczyznę "styknąć" brzegami i zbudować nieskończoną sferę. Dla wygody opisu i zrozumienia – ale i dlatego, że tak można.

Co to daje? Obraz zmiany, którą można opisać jako kołową. Coś się będzie działo jako fakt pierwszy w moim ujęciu, coś będzie punktem środkowym, coś końcowym. Wieczny obrót w nieskończoności tym samym dla mnie nabiera cech i staje się rozpoznawalny, definiowalny – a i nawet policzalny. Fizyka Kosmosu nic o takim działaniu nie wie i niczego takiego nie stosuje, ale dla mnie taki zabieg jest bardzo, ale to bardzo koniecznym – inaczej tego nie zrozumiem. Inaczej tej jedności nie przeniknę. Podział jest mój i dla mnie, w moich, stąd i teraz abstrakcjach – jednak może i musi posłużyć do opisu zawsze i wszędzie. Dlatego musi być przeprowadzony.

W tym kołowym ujęciu - dla mnie rzeczywiście w obrazie przypomina to "kołowrót" – nie ma Fizycznie wyróżnionego miejsca, wszystkie są równie istotne, bowiem składają się na całość. Ale mój podział na etapy takiego wiecznego "obrotu", to wnosi owe istotne z punktu widzenia obserwatora momenty i mniej ważne. Bo przecież i tutaj te wyróżniające się możliwością zaistnienia struktur chwile będą. Jak jest losowość rozmieszczenia, to skutkiem tego musi być "okresowe" w zmianie mniej lub bardziej dogodne chwile, coś się zbiegnie dość prosto – albo odwrotnie, trudno.

Ale jest też pewna konstatacja tego ruchu "po kole" - że nawet jak po jednej stronie proces się kończy, to symetrycznie do niego się zaczyna tworzyć dopełnienie, że nie ma nigdy stanu braku. Albo że jest ogromna wyrwa w procesie. To niemożliwe. Nieskończoność tego Kosmicznego zakresu jest zapełniona dokładnie nieskończoną ilością kwantów, ani mniej, ani więcej. A to oznacza, że jest to wielkość absolutna, najściślej wyznaczona – jedyna taka wartość. Wszelakie inne są zawsze przybliżeniem, nieostre, rozmyte. Nieskończoność to stan maksymalny i jednoznaczny – i nie można tego inaczej rozumieć bez popadnięcia w sprzeczności. Owe wszelkie "dziwy" nieskończone skutecznie zagospodarowuje wieczność, natomiast nieskończoność to jedność i jedyność.Czyli również w bezkresie Kosmosu jest maksymalne zbiegnięcie się elementów i maksymalne rozproszenie – i w każdym, w każdym punkcie tej kołowej zmiany jest to w równowadze. I dlatego, jak jeden etap się kończy, to po drugiej stronie - która Fizycznie może być wszak tuż obok - buduje się dopełnienie. I nigdy niczego nie brakuje. To w końcu nieskończoność-wieczność Ewolucji.

Punkt siódmy.Kosmos można więc opisywać z poziomu jednostki – i jednostki. Raz

5

Page 6: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

z poziomu kwantu logicznego, najmniejszego z najmniejszych, a raz z poziomu kwantu logicznego - największego z największych. Czyli w formule "wszechświata". Na każdym poziomie analizy jest kwant oraz zbiór kwantów – a co więcej, rytm zmiany w obu zakresach jest taki sam, ten sam. I fundamentalnie prosty. "Na dole" jest niepodzielne i najmniejsze, "na górze" jest największe z możliwych, ale rytmika zmiany tych kwantów jest ta sama.

Dlaczego to istotne? Ponieważ jeżeli chcę ustalić - a co najmniej zgrubnie określić – ile istnieje wszechświatów, to muszę działanie odnieść raz do stanu chwilowego, a raz do wieczności; zależnie od tego, na czym się w analizie skoncentruje, od tego zależy wynik. I raz będzie skromny, liczebnie ograniczony – a raz nieskończony, bo wówczas wieczność wejdzie w opis. Nieskończoność chwilowa zawiera w sobie nieskończoną ilość jedynek kantowych, ale wytworzyć może w sobie skończoną liczbę wszechświatów, ale ponieważ przebiega to w formule wiecznej zmiany, tym samym kolejne przemieszczenia kwantów mogą budować kolejne byty w liczbie nieskończonej.

Przy okazji, ponieważ wiąże się to z powyższym. Owszem, ustalenie, że przez punkt można przeprowadzić nieskończoną liczbę prostych - to jest oczywistość. Ale z istotnym ograniczeniem, które nie może być przeprowadzone w geometrii: nie jednocześnie. Przez punkt może w trakcie Ewolucji przejść nieskończenie wiele kwantów, ale one tu są następczo, nie jednocześnie. Dlatego w jednej nieskończoności w tym samym miejscu może znajdować się nieskończenie wiele zdarzeń – bo są względem siebie w przesunięciu. W przesunięciu co najmniej o jednostkę zmiany. Proste.

Punkt ósmy.Ile istnieje wszechświatów? Jak to ile? To zależy od tego, co się obserwatorowi podsunie do liczenia. Jeżeli ograniczy się do fizyki i tutejszych wniosków, to jeden. Chwilowo zaistniały i już wiadomo, że skończony w czasie i przestrzeni. - Ale jeżeli byt poznający w analizowaniu się rozpędzi, jeżeli z wzorów nie wyrzuci różnorakich nieskończoności, bo są pozornie niepotrzebne, to sobie liczbę tych zdatnych do zamieszkania światów zwiększy też o nieskończoność. Z tym istotnym dalej zastrzeżeniem, że to jeszcze zależy.Bo jeżeli zacznie opisywać Kosmos poprzez stan chwilowy, to się mu w liczeniu pokaże skromna reprezentacja wszechświatowa, a i z niej do zamieszkania będzie tylko kilka - może i jeden nawet. W końcu i na poziomie nieskończonego-wiecznego kołowania jest środek zmiany, środek Ewolucji. Coś przed środkiem może być znośne do zbudowania bytu, ale najpewniej – jeżeli w ogóle – pojawi się takie myślące i działające coś w środku. Przecież dopiero wszechświat dopełniony z każdego kierunku jest tym najlepszym, najsymetryczniejszym, a więc zdatnym do zaistnienia skomplikowanych struktur, które momentalnie się nie rozpadają.Jeżeli natomiast opis będzie na zasadzie, że w nieskończoności to można wszystko, a nawet więcej – to efektem musi być zliczanie tej nieskończoności w kolejnych stanach chwilowych, więc w wieczności. No i skutek jest łatwy do podania: nieskończoność bytów, bezkresna liczba światów, zaiste kosmiczne liczby w opisie. I na końcu jest

6

Page 7: Kwantologia 3.4   ile istnieje wszechświatów.

zdumienie, zaskoczenie – a i emocjonalne pomieszanie, że to się w tym Kosmosie tak dzieje. Jak się wejdzie w procedurę zliczania ze zmieszaniem pojęciowym, na wyjściu musi być brak granic. O ile ma to ograniczone znaczenia w zakresie wszechświata, o tyle Kosmos w jego zmianie bez takiego rozróżnienia jest niepoznawalny. I efekt zaskakuje. Że niepotrzebnie – w tym punkcie to już chyba oczywistość. Prawda?

Nieskończoność-wieczność to ja.

cdn.

Janusz Łozowski

7