Kwantologia 3.1 gdzie oni są.

4
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 3.1 – Gdzie oni są? Ciężkie czasy, nie ma co. Świat schodzi na psy i w ogóle. Tu się w czasoprzestrzeni coś zadzieje, tam wybuchnie, a bywa, że zatnie po swojemu i ani się ruszy. Ciężkie czasy. W życiorysie kapitalisty również same niedogodności, a to bankowe konta nie chcą się po myśli zapełniać, a to śmierdzące robole tak jakoś krzywo patrzą i związkowo o podwyżkach co rusz wspomną, więc trudno się poruszać bez obstawy i odpowiedniego wyposażenia. Świat zwyczajnie nie rozumie, że taki kierujący swoje kłopoty ma, że się z żoną w sprawie rozwodu nie dogadał, że nowa wybranka kaprysem po sklepach chodzi i kupuje, co jej na oko padnie. Nie, ludzkość taka nieudaczna, że w niedoli współczuć nie potrafi, kłody w ciężkiej i na niwie pracy klasie posiadającej rzuca. Aż przykro to notować i nawet się wyskarżyć nie można. Ciężkie czasy dla zasobnych w pieniężny garb się porobiły, trzeba to szczerze stwierdzić. I nawet długo potwierdzenia tego szukać w przestrzeni nie trzeba, wystarczy odwiedzić prezesa W. Nie ma co ukrywać, prezes wszystkiego doszedł był sam i pracą. To znaczy sam zaganiał do pracy. Wiadomo, zatrudni się trutnia, co to z działaniem na rzecz dobra innego człowieka nie miał do czynienia i nawet nie posmakował wysiłku twórczego, to skutki tego będą dla dóbr prezesa opłakane, prezes o tym wiedział i wie. Dlatego nic na pastwę samodzielności innych nie zostawia, sam dopilnuje, sam tak pryncypialnie potrafi przysolić, że robol się nie zastanawia. Ale jak się nawet zastanawia, to szybko mu się odechciewa, bo prezes w try miga takiego darmozjada za pysk, po pysku – i niech sobie tam w dalekiej okolicy dalej pyszczy. Prezes wie, co robi. Tylko, tak się jakoś ostatnio porobiło na terytorium podległym do władania prezesa, że coś roboli trudno mu nagonić, a i te, co się u niego jakimś tam cudem ostały, nawet te przebąkują o zmianie i o wyprowadzce w inne okolice. Tak to się dzieje nie wiedzieć czemu, co prezesa niebywale dziwi. Tak czule przecież ludzkość szanuje, w potrzebie wspomoże śmieciówką roboczą, nadgodziny daje liczne, a w odpłacie taka niewdzięczność. - Nie ma co, ciężkie czasy nastały w życiu właściciela. Dobrobyt ludzkość męczy, w złe zachowanie mocno kieruje i ku zgubie ogólnej. Słowem, nie jest dobrze. Ale nic to, prezes się w sobie stanowczo zawziął, dalej działania ku pożytkowi chce prowadzić, swoją szlachetność chce pokazywać. I daleko, i szeroko postanowił publiczność o tym powiadomić. Prezes W., trzeba to przyznać, bardzo szeroko akcję werbunkową do roboli nakierował, można powiedzieć, że aż zasięg kosmiczny się w tym załapał. Z rozmachem to poszło. Bo, trzeba wiedzieć, jak już się za coś złapie, to całościowo się z tym zmaga, aż do podstaw, aż do wzmianki w telewizji i miejsca w

Transcript of Kwantologia 3.1 gdzie oni są.

Page 1: Kwantologia 3.1   gdzie oni są.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 3.1 – Gdzie oni są?

Ciężkie czasy, nie ma co. Świat schodzi na psy i w ogóle. Tu się w czasoprzestrzeni coś zadzieje, tam wybuchnie, a bywa, że zatnie po swojemu i ani się ruszy. Ciężkie czasy.

W życiorysie kapitalisty również same niedogodności, a to bankowe konta nie chcą się po myśli zapełniać, a to śmierdzące robole tak jakoś krzywo patrzą i związkowo o podwyżkach co rusz wspomną, więc trudno się poruszać bez obstawy i odpowiedniego wyposażenia. Świat zwyczajnie nie rozumie, że taki kierujący swoje kłopoty ma, że się z żoną w sprawie rozwodu nie dogadał, że nowa wybranka kaprysem po sklepach chodzi i kupuje, co jej na oko padnie. Nie, ludzkość taka nieudaczna, że w niedoli współczuć nie potrafi, kłody w ciężkiej i na niwie pracy klasie posiadającej rzuca. Aż przykro to notować i nawet się wyskarżyć nie można.Ciężkie czasy dla zasobnych w pieniężny garb się porobiły, trzeba to szczerze stwierdzić. I nawet długo potwierdzenia tego szukać w przestrzeni nie trzeba, wystarczy odwiedzić prezesa W.

Nie ma co ukrywać, prezes wszystkiego doszedł był sam i pracą. To znaczy sam zaganiał do pracy. Wiadomo, zatrudni się trutnia, co to z działaniem na rzecz dobra innego człowieka nie miał do czynienia i nawet nie posmakował wysiłku twórczego, to skutki tego będą dla dóbr prezesa opłakane, prezes o tym wiedział i wie. Dlatego nic na pastwę samodzielności innych nie zostawia, sam dopilnuje, sam tak pryncypialnie potrafi przysolić, że robol się nie zastanawia. Ale jak się nawet zastanawia, to szybko mu się odechciewa, bo prezes w try miga takiego darmozjada za pysk, po pysku – i niech sobie tam w dalekiej okolicy dalej pyszczy. Prezes wie, co robi.

Tylko, tak się jakoś ostatnio porobiło na terytorium podległym do władania prezesa, że coś roboli trudno mu nagonić, a i te, co się u niego jakimś tam cudem ostały, nawet te przebąkują o zmianie i o wyprowadzce w inne okolice. Tak to się dzieje nie wiedzieć czemu, co prezesa niebywale dziwi. Tak czule przecież ludzkość szanuje, w potrzebie wspomoże śmieciówką roboczą, nadgodziny daje liczne, a w odpłacie taka niewdzięczność. - Nie ma co, ciężkie czasy nastały w życiu właściciela. Dobrobyt ludzkość męczy, w złe zachowanie mocno kieruje i ku zgubie ogólnej. Słowem, nie jest dobrze.Ale nic to, prezes się w sobie stanowczo zawziął, dalej działania ku pożytkowi chce prowadzić, swoją szlachetność chce pokazywać. I daleko, i szeroko postanowił publiczność o tym powiadomić.

Prezes W., trzeba to przyznać, bardzo szeroko akcję werbunkową do roboli nakierował, można powiedzieć, że aż zasięg kosmiczny się w tym załapał. Z rozmachem to poszło.Bo, trzeba wiedzieć, jak już się za coś złapie, to całościowo się z tym zmaga, aż do podstaw, aż do wzmianki w telewizji i miejsca w

Page 2: Kwantologia 3.1   gdzie oni są.

zestawieniu innych prezesów. W werbowanie roboli agencję konkretną zaangażował, znaczy się kosmiczną. Nie, nie dlatego, że innej nie było pod ręką. Jeżeli tak pomyśleliście, to w błędzie jesteście, z dalekosiężności prezesa to wynikało, z jego przenikliwości. Bo jak w okolicznej okolicy robola trudno złapać na minimalny cenowo plan kontraktowy, to trzeba poskrobać w dalszej rejonizacji. A jak i ta już przebrana przez konkurencję, to najlepiej odpowiednio słowny i radiowy komunikat zredagować, napisać, że tak a tak, że rozwojowa działalność, że zadowolenie, że horyzonty – no i coś tak pięknego a optymistycznego nadawać w dal daleką.I prezes W. tak właśnie zrobił, kosmiczny sygnał puścił, werbunek aż po najdalsze części wszechświata ogłosił na stanowisko.

Cóż, ciężkie czasy widać wszędzie zaistniały, bo choć kapitalizm w siłę rośnie, to robolom dostatniej żyć się nie chce. I to pewnie w każdym zakątku kosmosu tak się aktualnie dzieje i wszędzie się tak robolskie pasożytnictwo pleni, bowiem prezes W. na swoją dobroć w odpowiedzi tylko ciszę usłyszał - prezes osobiście się przekonał, że świat jego wybitnego poziomu nie sięga.Nie można powiedzieć, że sygnalizację wolnych etatów pracowniczych prowadził byle jak i po łepkach, nic podobnego. Agencja się dobrze spisała, akcję nadawczą i nasłuchową prowadziła po wszystkich jako tako dostępnych kanałach, a nawet ulotki, gdzie się tylko udało, z informacją rzuciła, zawodowych naganiaczy zatrudniła. Nic. Trzeba uczciwie powiedzieć, że odzew na ogłoszenie był zerowy. Żadna się z dowolnego kierunku pracownicza osobowość nie zgłosiła, żaden się tam robol czy robot spod jasnej czy ciemnej gwiazdy nie zgłosił i chęci wysiłku ku chwale prezesa nie zameldował.

Tym to już prezes się mocno zdziwił, aż takiej ciężkiej sytuacji w planach swoich nie uwzględnił. Wydało mu się to niepokojące, a też i mocno podejrzane.Badanie zlecił w temacie, gdzie ci inni są, spytał się nauki oraz tytularnej profesury. Bo w naukowe spojrzenie ufał.Zgłosił się z odpowiedzią taki jeden naukowy. Wyjaśnia, że obecna wiedza dziurawa w sprawie kosmitów, wzory co prawda liczne pisze i prawdopodobieństwo ich zasiedlenia oblicza po przecinku, ale samo liczenie funta niewarte, bo wszystko plus albo minus, a najpewniej i z sufitu.Drugi wyjaśniający na ograniczoną techniczną łączność oraz kłopoty porozumiewawcze zwracał uwagę. Że daleka, że prędkość skończona i że jak wysłać, to wnuki to odbiorą, a może i dopiero po naszym się końcu ktoś odezwie. Słowem, żadnego sensu w wysyłaniu komunikatów w dal kosmiczną nie widział, zwłaszcza że diabli wiedzą, po jakiej mowie będzie się to porozumiewało.Trzeci, taki w sobie filozofujący, doktor czy amator, o wyższości logiki nad praktyką rozpowiadał i dowodził, że nawet jeżeli tam i gdzieś robole się ze swoich legowisk wykluli, to pewne nie jest, w jakiej to kondycji funkcjonuje, biologicznej czy innej, a może też zupełnie nieziemskiej i w porozumieniu i zatrudnieniu same tylko i rozliczne problemy będą. A ponad to, dowodził, pewne nie jest, że im się w ogóle chce na ogłoszenia odpowiadać, bo może popadli tak w stan ogólnie medytacyjny, a może już dawno sobie dali spokój na

Page 3: Kwantologia 3.1   gdzie oni są.

takie anonse reagować. Bo po cóż z galaktycznym planktonem stykać się i z wróblowatym byle czym dialog prowadzić. Przypadku skrajnej sytuacji też nie wykluczał, że stadium aktywnego oni jeszcze byli nie osiągnęli, że ich świadomość pracownicza w dalekich powijakach i nieodpowiednia do zadań prezesa. - Albo już nieodpowiednia, jako że im coś tam lokalnie w technologii poszło nie tak, a może spadło coś na nich. No i zdolni do świadczenia usług już nie są.Słowem, wszelka słyszalna cisza świadczy, że kosmos jeszcze gotów na szczodrobliwość oferty prezesa nie jest, że trzeba poczekać tak z kilka tysięcy lat, wówczas się może front badawczy zmieni i coś w temacie będzie więcej wiadomo.

Nie można powiedzieć, żeby prezes W. zadowoleniem tryskał i żeby w tak zaistniałej sytuacji pogodził się z brakiem robolskiego zbioru pracowniczego. Zwłaszcza że wybranka serca kolejne zakupowe zbytki szaleńczo czyniła.Trzeba szczerze powiedzieć, że prezes nie ustawał w woli werbunku i dalej zlecał akcję po całości częstotliwości i po kanałach. Coś, mówił, przecież się gdzieś w tym wszystkim kryje, gdzieś oni muszą być, na tych tu, żeby ich jasna ciasna, świat się nie kończy. Ale w odruchu pewnej desperacji jeszcze jednego jajogłowca zwerbował w celu objaśnienia, żeby się upewnić w wątpliwościach.

Cóż, ciężkie czasy, można powiedzieć, nawet naukowo. Bo tenże się naukowiec zupełnym dziwakiem okazał, choć gadatliwym. Zupełnie się prezesem i jego marzeniami nie przejmował, troski prezesa o plan i pracowniczy zysk pieniężny nie podzielał. Dziwny gość.No bo to, tak mówił, zupełnie nie ma sensu, nijakiego. Wyśle się w kosmiczną otchłań sygnał, powiadomi o lokalizacji i poda warunki w szczegółach, ale to przecież trafi w pustkę. Nie tylko dlatego, że tych innych mało i mniej, jakiś się gdzieś zapewne trafi, może też i chętny do kontaktu, może nawet i gotowy na zapotrzebowanie jakoś odpowiedzieć – tylko że, prezes musi mieć tego świadomość, zanim u niego zadźwięczy sygnał, że jest oferta dialogu, to nas już tutaj nie będzie. Nawet jak ta lokalizacja za najbliższym zakrętem, to i tak nas już nie będzie.Dlaczego, prezes się na to dopytuje, mocno pognębiony. Bo tak się w tym całym kosmicznym śmieciowisku to dzieje, że wszelkie plemiona i robole, że one tylko tu oraz teraz działają. Że można w historii już umieścić mniemanie, że tamci inni tak dowolnie sobie w świecie się pokazują, że splunąć i jaki kosmita się pokaże. Nic podobnego. To ściśle, bardzo ściśle w całości zmian zamieszkuje. - Że, mówiąc inaczej, tylko tak jak my, więc równoległe do nas to się dzieje, i nigdy w innym czasie. Znaczy się, że może się gdzieś w dalekim tam kosmosie i tak zadziać, że ktoś tam zafunkcjonuje rozumnie, ale my się o tym nie dowiemy. Bo ani wcześniej, ani później ten ktoś się tam się wyłonił z niebytu. - A, tak ogólnie mówiąc, to najpewniej nigdzie więcej nikogo nie ma. A nawet jak się to obok dzieje, tylko daleko od nas, jeżeli się i nawet tak samo dzieje, czyli technicznie, to i tak nigdy się o tym nie dowiemy w realności. - Coś tam sobie taka zbiorowość pracująca wyprodukuje, jakieś sygnały czy dobra rzuci w przestrzeń okoliczną i dalszą, jednak tak długo będzie się to snuło pośród gwiazdowego

Page 4: Kwantologia 3.1   gdzie oni są.

pyłu, że i po nas proch zostanie, a wiadomość tu nie trafi. Tak na moje oko z kilka adresów we wszechświecie jest, gdzie ktoś może by i słowem się odezwał, ale nie więcej. A może żadnego.

Trzeba szczerze przyznać, że prezes wiadomościami podbudowany być nie był. I trudno mu się dziwić. On tu chce wdrażać, ruszać pełną parą, szkolić i zatrudniać, plany rozwojowe dalekie snuje, agencje reklamujące wynajmuje i na wszelkie sposoby zachęca, a tu świat mu takie trudności tworzy. Nie dość, że jakieś tam podatki, że różne bzdurne kontrole urzędy nasyłają, że trzeba dbać o wygodę takich i innych darmozjadów, to jeszcze rzeczywistość się taka nieposłuszna dla przedsiębiorcy zrobiła. Nic, tylko współczuć w niedoli, tylko pocieszyć słowem lub czynem. A najlepiej skołataną głowę prezesową zniżką jaką wesprzeć, żeby się dobrze mu rozwijało. Ale czy to tak może się zadziać? Czy wredny świat zrozumie problem prezesa? Czy robol jeden z drugim pogoni się sam do roboty? Nie, w całości i nie. Aż żałość bierze.I jak tu w takich okolicznościach szukać wsparcia w gwiazdach, się na innym ludzie pracowniczym wesprzeć, jak to zrobić, jak go chyba nie ma? A jak nawet jest, to też z tego żadnego pożytku, bo dojazd do firmy na czas się nie zrealizuje. Ech. Nic, tylko sobie spokój ze wszystkim dać, machnąć ręką na pustkę i zająć się swoim życiem, z kapitału żyć. Przyjemności zacząć smakować...

Powiedzieć trzeba szczerze, że prezes tak właśnie postąpić planuje i się odgraża. Ale jeszcze chwilowo się wstrzymuje, poczucie stanu wyższego i obowiązku nim włada. Jednak czasy ciężkie są, wszędzie to widać, dla zaradnych już zupełnie ciężkie. Więc nie wiadomo, co to będzie i kiedy prezes się na duchu załamie. Być może jakiś drobny sygnał od innych, jakieś takie "wow", które gotowość do kontaktu by zasygnalizowało, coś tak pociesznego by tu się przydało. Jednak prezes coraz mniej w sprawę inwestuje i nawet coraz mniej w kontakt wierzy. Ech... Jakby był podupadł w zaufaniu do innych, jakby stracił nadzieję, że gdzieś i kiedyś, że w ogóle. Aż przykro na to patrzeć.

Ciężkie czasy, nie ma co. I niczego na horyzoncie nie widać.

cdn.

Janusz Łozowski