PTE kula malowist1.docx · Web viewpowiadam w pracach profesora Kuli teoria jest obecna....
Transcript of PTE kula malowist1.docx · Web viewpowiadam w pracach profesora Kuli teoria jest obecna....
11 czerwiec 2013 r.
POLSKA SZKOŁA SOSCJOLOGII HISTORYCZNEJ I HITORII GOSPODARCZEJ : WITOLD KULA,
MARIAN MAŁOWIST
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Dzień dobry państwu. Rozpoczynamy naszą konferencję,
kolejną już organizowaną wspólnie z wydawnictwem Le Monde Diplomatique. Pan redaktor
Przemysław Wielgosz jest głównym sprawcą tej konferencji. Witam najserdeczniej
uczestników panelu. Proszę państwa, tych z państwa, którzy są u nas po raz pierwszy,
szczególnie serdecznie witam w naszych skromnych progach. Dzisiejsze nasze posiedzenie
nawiązuje do historii gospodarczej, ale budynek też jest historyczny. W czasie remontu
odkryto tutaj w futrynie drzwi, które wymienialiśmy, taką notatkę, że ten budynek był
remontowany w czasach największego zbrodniarza Józefa Stalina. I stolarz, który robił te
drzwi podpisał się imieniem i nazwiskiem. Tu obok wisi właśnie sfotografowany zapis. A
napisał to na takiej okładce od papierosów, które się nazywały Poznańskie, nawet nie
wiedziałam, że takie były. I myśmy to odkryli. Ten pan nazywa Jerzy Krzykowski i okazuje się,
że z rodziny znanych stolarzy, która to rodzina nawet Radziwiłłom wyposażała pałace w
meble. Taka karteczka, którą wetknął w futrynę i gdzieś tam specjalnie wyciął taki dzióbeczek
mogłaby go kosztować bardzo wiele w tamtych czasach. Więc to był swego rodzaju akt
odwagi. I przetrwał ten zapis. Mało tego, ogłosiliśmy to w telewizji i odezwała się rodzina
pana Krzykowskiego, córka pana Krzykowskiego, która opowiadała w telewizji i w radio o
ojcu. Także chciałam przez to podkreślić nie tylko charakter naszego dzisiejszego
posiedzenia, które nawiązuje do historii gospodarczej, ale też historyczny charakter tego
budynku. A w przerwie, budynek jest naszą własnością na szczęście. A w przerwie prosiłabym
tam z boczku, w korytarzu przeczytać ten skserowany zapis, jaki pozostawił nam pan
Krzykowski. A dzisiaj proszę państwa mamy temat „Polska Szkoła Socjologii Historycznej i
Historii Gospodarczej”, Witold Kula i Marian Małowist. Proszę państwa, czuje się
zaszczycona, że możemy tu organizować takie posiedzenie, ponieważ właśnie w tym
pomieszczeniu została zainaugurowana działalność Polskiego Towarzystwa Historyków
Gospodarczych, które to towarzystwo zostało utworzone, jako wyraz, jako sposób
przeciwstawiania się marginalizowaniu historii myśli gospodarczej w programach nauczania i
sposobie myślenia o przyszłości. To my uważamy, że to jest bardzo źle, bardzo dużo tracimy z
powodu braku tej refleksji historycznej i dlatego traktuje to spotkanie jako bardzo ważne.
Oprócz tego, że będziemy omawiać tezy, to bardzo się cieszę, że gościmy dzisiaj pana
Marcina Kulę, który w bezpośredni… Pan profesor Marcin Kula jest synem pana profesora
Witolda Kuli i to zawsze dodaje dodatkowe elementy spojrzenia na twórczość. Witam chyba
uczniów pana profesora Kuli, pana profesora Henryka Szlajfera.
- Nie to już przesada, sam dorósł.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Nie? Nie był pan na studiach u pana profesora Kuli?
- Miałem przyjemność, byłem na ekonomii, miałem przyjemność, ale…
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: No panie profesorze, ja też byłam na ekonomii i wiem co
mówię. Więc także pan profesor Szlajfer na pewno się zetknął. Witam pana profesorze i
bardzo się cieszę, że pan po raz pierwszy nas zaszczycił. Witam panią doktor Annę
Sosnowską-Jordanovską, z Ośrodka Studiów Amerykanistycznych Uniwersytetu
Warszawskiego. Odnoszę wrażenie, że pani u nas już była na naszych posiedzeniach, czy nie?
Też po raz pierwszy, to tym bardziej się cieszę. I witam pana redaktora Zbigniewa Marcina
Kowalewskiego z Le Monde Diplomatique. Wszystkich mam nadzieję, że przedstawiłem.
Panie redaktorze, pan redaktor Przemysław Wielgosz, Le Monde Diplomatique, czy chciałby
pan w tej części coś powiedzieć? Proszę państwa, mikrofony jeżeli nie mówimy nastawione
są na off, a jeśli chcemy mówić przesuwamy suwak do on.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique – edycja polska: Dzień dobry państwu, ja
właściwie chciałbym tylko przywitać się, jako że… jak raczyła wspomnieć pani profesor,
jestem sprawcą tego całego zamieszania. Myślę, że ona ma głęboki sens nie tylko
historycznie, tylko chodzi o to, żebyśmy się zajęli dzisiaj historią gospodarczą, ale że ma także
sens głęboko aktualny, dlatego że te kwestie, którymi zajmowali się nasi dzisiejsi
bohaterowie Marian Małowist i Witold Kula, zachowują swoją aktualność, a nawet można
powiedzieć, że okoliczności społeczno-ekonomiczne i to w skali krajowej, europejskiej,
globalnej, w których się dzisiaj spotykamy to bardzo mocno podkreślają. I tylko tak może
tytułem pewnego zarysu problematyki, którą tutaj sobie wybraliśmy, ponieważ obydwaj nasi
bohaterowie i Małowist i Kula zajmowali się bardzo rozległymi kwestiami w swojej
twórczości. Natomiast dzisiaj skupimy się przede wszystkim na tym, w czym jak sądzę
objawiało się najbardziej ich pionierstwo, co nie jest tylko moim zdaniem, ale znajduje swoje
odzwierciedlenie także w debatach, głosach czołowych autorów z kręgów właśnie socjologii
historycznej, czy historii gospodarczej w Europie i na świecie. A mianowicie będziemy dzisiaj
mówić przede wszystkim o kwestiach zacofania, niedorozwoju, o kwestiach
międzynarodowego podziału pracy. To były problemy, które i Kula i Małowist właściwie
wprowadzali do debaty nad historią gospodarczą, nad teorią ekonomiczną w latach 40-stych,
50-tych, 60-tych. I ich głosy funkcjonowały wówczas nie gdzieś na marginesie debat
toczonych w Europie Zachodniej, czy w ogóle w świecie zachodnim, ale w samym sercu tej
dyskusji, która się wówczas toczyła, w cieniu procesów dekolonizacji, tych wszystkich
wyzwań, które stały wówczas przed społeczeństwami i gospodarkami dawniej
skolonizowanymi, postkolonialnymi, które się w zależności chciałby wówczas uwolnić. No
jest jeszcze kontekst bardzo bieżący. Sądzę, że kryzys, w którym się znajduje światowa
gospodarka kapitalistyczna od 5 lat, która w Europie ma szczególnie dramatyczny przebieg
idzie w jakoś sukurs recepcji myśli Małowista i Kuli dzisiaj. Myśli, która była przez ostatnie 20
lat zepchnięta w Polsce na margines, właściwie nie obecna w głównym nurcie debaty, o
gospodarce i o historii Polski. Idzie w sukurs, dlatego że ten kryzys bardzo silnie obala, bardzo
zdecydowanie obala tą wiarę, zwaną neoliberalizmem, która zhegemonizowała dyskurs
ekonomiczny, społeczny, polityczny w ciągu ostatnich 20 lat, zarówno w Europie jak i w
Polsce, no i która zainspirowała ten rodzaj polityki integracji europejskiej, który dzisiaj się na
naszych oczach rozsypuje, ja myślę, że można użyć tego słowa. No i który doprowadził, jak
się okazuje do nie tyle do zintegrowania gospodarek i społeczeństw w przestrzeni
europejskiej ile do odradza się podziałów nierówności, polaryzacji w obrębie przestrzeni
europejskiej. A zatem okazuje się, że myślenie, które stawia w centrum uwagi właśnie
kwestię polaryzacji, właśnie kwestię międzynarodowego podziału pracy jako pewnego klucza
do zrozumienia nierówności, nie równowagi w skali kontynentalnej, czy światowej w
gospodarce kapitalistycznej jest dzisiaj nam bardzo potrzebne, także dla stawienia czoła tym
wyzwaniom, które się wiążą z kryzysem gospodarczym. To tyle ode mnie na początek,
dziękuję bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Proszę państwa, ja chciałam jeszcze krótko dwa słowa o
programie powiedzieć i uprzedzić, że nasze wypowiedzi są nagrywane i z tego zamieszczany
jest stenogram na stornie internetowej PTE, jak z każdej naszej debaty jest stenogram.
Fragmenty zamieszczamy w biuletynie, który przed państwem leży, to jest takie nasze
robocze pismo, bo naukowe to jest miesięcznik Ekonomista, należące do czołówki czasopism
ekonomicznych. Zapraszam do wypowiedzi. Jest pan profesor Andrzej Herman, który jest
redaktorem naczelnym […]. Dziękuję, że państwo przybyli. Natomiast problem jest taki, że na
tę pierwszą część mamy […] około 13.30 […], no ale oczywiście z pewną tolerancją. Między
13.30 a 14.00 jest skromny poczęstunek, tuż obok. A następnie o 14-stej jest druga część. To
tyle proszę państwa z mojej strony. A teraz chciałam poprosić o wystąpienie pana profesora
Marcina Kuli.
Prof. Marcin Kula, Instytut Historyczny UW: Dziękuje bardzo. Mojego wystąpienia można
nie stenografować, ja mam napisane. Proszę państwa, ja zgodziłem się na udział w tej
konferencji z pewnym wahaniem, przez szacunek dla pamięci ojca, ale też nie da się ukryć, że
trochę zmobilizowany towarzysko. Dorobek ojca znam dobrze, gdyż towarzyszyłem mu w
długim okresie choroby no i pomagałem załatwiać różne sprawy zawodowe. Potem
porządkowałem jego spuściznę i doprowadziłem do publikacji niektórych rzeczy nie
publikowanych wpierw. W potrzebie zawsze służę kolegom informacjami biograficznymi, czy
bibliograficznymi. Jako syn nie mam jednak jakiejś szczególnej legitymacji do interpretowania
dorobku ojca. To związek rodzinny wręcz krępuje w takich sytuacjach. Nadto przeszkadza mi
fakt dziedziczenia zawodu, no w którym zajmuje pewne stanowiska i nie chcę ani wspierać
się poglądem ojca, ani rzutować na ojca mojego dzisiejszego stanowiska. No niemniej są
moje poglądy i moje działania, które są zbieżne przypadkowo lub nie z poglądami ojca, czy z
podejściem ojca do analizowanej rzeczywistości. Jednym z takich podobieństw jest
niedzielenie rzeczywistości na minioną i obecną. Ojca specjalizacji w zakresie historii
gospodarczej była z tego punktu widzenia wygodna. Pozwalała uniknąć nieszczęsnego
podziału historyków według epok chronologicznych. Pozwalała uniknąć, bardzo częstej
wśród historyków, specjalizacji tak głębokiej, że aż kontroproduktywnej. To dzielenie dziejów
na czasy minione i czasy współczesne, jest choćby przez to bezsensowne, że wszyscy, jak tu
dziś siedzimy jesteśmy częścią dziejów, a chwila, w której wypowiedziałem te słowa, już była
uprzejma przejść do historii. Stoję na stanowisku, że poznanie jedynie dawnych, lub jedynie
współczesnych aspektów jakiegokolwiek zjawiska jest poznaniem niepełnym, a może nawet
wykrzywiającym jego obraz. Historyczne wstępy, chętnie dawane przez autorów […], są
najczęściej bez sensu. To jest pewna ozdoba, to jest pewien kwiatek do kożucha, który po
prostu nic nie daje. Trzeba łączyć to co dawne i to co współczesne w analizie, wtedy to ma
sens. Z kolei historia jako dyscyplina powinna dzielić swe badania nie według okresów
badawczych, lecz według problemów. W ogóle problem jest rzeczą ważniejszą niż przedmiot
refleksji, niż czas, niż miejsce. Tym czasem historycy są najczęściej znawcami określonej
epoki i wychodzą od zainteresowania miejscem i czasem. Ja rozumiem oczywiście techniczne
trudności, pogłębienia znajomości i badania wielu epok, oraz wielu miejsc naraz, chciałabym
by historycy, którzy wychodzili od problemu, który można oczywiście badać na przykładzie
zdefiniowanym w ramach miejsca i czasu, no ale który bada się jako problem w szerokiej
perspektywie geograficznej i chronologicznej. Można też przyjrzeć się dawnemu zagadnieniu
w jego długim trwaniu, nie wchodząc w badanie monograficzne kolejnych jego przejawów,
co jest oczywiście nie wykonalne. Bywają historycy, którzy realizują takie postulaty, jak te,
które ja w tej chwili zgłaszam. Przykładem takich podejść może być studium niestety już
nieobecnego wśród nas, Antoniego Mączak o klientelizmie, albo dosłownie teraz wydana,
znakomita książka pani profesor Marii Boguckiej, o ewolucji wybranych zjawisk kultury.
Szeroka perspektywa chronologiczna lub długie trawnie to także dojście do współczesności.
Ja przepraszam bardzo, może ja zrezygnuję z tego mikrofonu […].
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Proszę państwa, to było fascynujące i pełne humoru i
refleksji, nic dodać nic ująć, bardzo, bardzo dziękuję panie profesorze. Zanim poproszę
następnego mówcę, to chciałam zwrócić państwa uwagę na te ulotki, które tu przed
państwem są, no jedna dotyczy naszych książek. To są książki dość niszowe, na pewno godne
zainteresowania, są u nas do nabycia, ale wadą ich, że są dość drogie, bo to są niskie nakłady.
Ale tutaj jest szczególnie ważna ulotka o kongresie IX Ekonomistów. To jest wydarzenie
ważne, odbywające się raz na kilka lat, w tym przypadku 6. I opis tych kongresów jest w
poprzednich tomach, z poprzednich kongresów. Mogą państwo je znaleźć też w naszych
tutaj zasobach księgarnianych. Zapraszam państwa do udziału. Na stronie internetowej
znajdą państwo informacje jak się trzeba zapisywać, zgłaszać referaty. My z pewną obawą
zawsze przystępujemy do organizowania kongresów ekonomistów polskich, bo zawsze
dotychczas było tak, że wtedy, kiedy się odbywał kongres zawsze miało miejsce jakieś
nadzwyczajne wydarzenie w historii gospodarczej, albo zmieniał się rząd, albo jakieś
przełomowe zmiany następowały innego rodzaju i teraz zastanawiamy się co się może
zdarzyć teraz, czyli w końcu listopada tego roku. Także zapraszam państwa na kongres,
zobaczymy jak to będzie. Jeżeli chodzi o kongres to potwierdziło już swoją obecność wiele
osób, w tym pan profesor Belka, pan profesor Hausner, pan profesor Kołodko i wielu, wielu
innych. Proszę państwa, to także państwa uwadze tutaj się nisko kłaniam z tą ulotką. Opis
idei kongresu znajdą państwo na stronie internetowej. Teraz chciałabym poprosić pana
profesora Henryka Szlajfera, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Proszę
bardzo.
Prof. Henryk Szlajfer, Instytut Studiów Politycznych PAN: Dziękuję serdecznie za
zaproszenie do udziału w tym spotkaniu, w tej debacie. I od razu na wstępie chciałem
powiedzieć jedną rzecz, ja historykiem nie jestem, aczkolwiek przez całe swoje życie
zawodowe, mówię o pracy badawczej, zajmowałem się w ten czy inny sposób historią
gospodarczą, ale innego kontynentu, mianowicie Ameryki Łacińskiej. Nie będąc historykiem
mogłem jak sądzę z pewną arogancją, a może nawet bezczelnością próbować oceniać i
patrzeć na dorobek historiografii, zwłaszcza w dziedzinie historii gospodarczej powszechnej
nie będąc uwikłanym w żadne lojalności instytucjonalne i nie będą uczniem żadnego z
profesorów badawczy dziejów powszechnych. Jednocześnie, już wspomniała pani profesor,
kiedy ja rozpoczynałem studia na wydziale ekonomii politycznej curriculum, czy sylabus
ówczesnego wydziały ekonomii politycznej przewidywał rzecz bardzo dziwną z punktu
widzenia obecnego cyklu kształcenia ekonomistów, mianowicie 2 lata intensywne zajęć,
ćwiczeń i wykładów z historii gospodarczej, zarówno historii gospodarczej powszechnej, jak i
historii gospodarczej Polski. Dzisiaj sądzę, sądząc również po studentkach, których mam
przyjemność uczyć i od czasu do czasu egzaminować ta dziedzina po prostu umarła śmiercią
naturalną. Historia gospodarcza, mam na myśli historię gospodarczą powszechną, wydaje się
w Polsce przestaje istnieć. W tym sensie. Te wielkie nazwiska profesora Kuli, profesora
Małowista oraz ich uczniów, którzy wytrwali, mówię o części z nich, którzy wytrwali zajmując
się nadal historią gospodarczą. Mówię o części dlatego że wielu uczniów obu profesorów, a
już w szczególności mówię o uczniach profesora Małowista, ze szkodą dla historii
gospodarczej w dalszym rozwoju swoich karier naukowych i prac badawczych od historii
gospodarczej w ogóle odeszli. Mało kto dziś będzie pamiętał, że historykiem gospodarczym
był między innymi Bronisław Geremek, którego kojarzymy dzisiaj raczej z historii kultury, a
już na pewno nie z historią rzemiosła w Europie Zachodniej, czy w Polsce. Inni badacze,
uczniowie obu gigantów polskiej historigrafii, bo tak ich trzeba określić, już powoli albo
odchodzą, a wielu z nich już po prostu odeszło. I boję się, że nie zostawili swoich następców,
wnuków, tych o których mówimy. Więc refleksja jest dość pesymistyczna, ale myślę że rzut
oka na jakąkolwiek bibliografię prac publikowanych w Polsce w ostatnich 15-20 latach
wskaże, że nawet jeśli lekko przesadzona, nie jest to diagnoza nietrafna. Druga refleksja,
która się nasuwa, kiedy myślę zarówno o profesorze Kuli, nie wiem jakim cudem, ale po dziś
dzień zachowałem kajecik, w zasadzie trzy kajeciki z notatkami z wykładu, które profesor
Kula prowadził w 65-66 roku. Przeglądając niedawno, stwierdziłem, że byłam bardzo dobrym
stenografem, ale wówczas połowy tego nie rozumiałem. Dzisiaj czytając te notatki wiem już
o co chodzi, a w każdym razie mi się, że wiem już o co chodzi, w tych wykładach, które
profesor Kula przedstawiał dla pierwszego i drugiego roku. To nie było seminarium
magisterskie. Jeśli chodzi o profesora Małowista, o którym mam dzisiaj mówić… poznałem go
już bardzo późno, w momencie kiedy… mówię o początku lat 70-tych. Dość przypadkowo
dzięki inicjatywie jednego z przyjaciół i od tego czasu miałem okazję, przyjemność zaszczyt
mieć, od czasu do czasu z nim prywatne spotkania. Rozmawialiśmy na wiele tematów.
Historii gospodarczej, tego co się w kraju dzieje, tysiące rzeczy. Nie byłem zatem uczniem
profesora Małowista. Natomiast prowadząc swoje własne badania dotyczące Ameryki
Łacińskiej, zwłaszcza po przeczytaniu pracy, która ukazała się w 73 roku Wschód-Zachód
Europy, która była pewną syntezą dotychczasowych prac badawczych prowadzonych przez
profesora Małowista. Zobaczyłem w tej pracy, która napisana jest do pewnego stopnia w
bardzo tradycyjny sposób. Kiedy porównujemy, mam nadzieję takie porównanie będzie tutaj
też przedstawione. Kiedy porównujemy pracę profesora Małowista i profesora Kuli, w
pracach drugiego profesora Kuli teoria, refleksja metodologiczna, refleksja teoretyczna jest
wyraźnie obecna. Jest tematem, który profesor Kula podejmował. Nie znajdziemy tego typu
refleksji w pracach profesora Małowista. Dopiero lektura jego prac, próba ułożenia ich w
jakąś logiczną całość, zaczyna pokazywać to, o co w tym całym badaniu, czy badaniach tak
naprawdę chodziło. Krótko jeszcze może o samym profesorze Małowiście, dla tych, którzy
przecież się z nim nie zetknęli. Profesor Małowist pochodził z zasymilowanej rodziny
żydowskiej. Swoją karierę naukową, czy pracę rozpoczął jeszcze jako młody człowiek w
okresie międzywojennym, aczkolwiek trzeba powiedzieć z dużymi trudności. Tymi którzy
wywarli na nim wówczas szczególny wpływ, był oczywiście profesor Handelsman, ale jest
poza historii, mówi o socjologii do pewnego stopnia, profesor Czarnowski i inni. Nigdy nie
uzyskał zatrudnienia w okresie lat 30-tych, natomiast dzięki pomocy rodziny, jej zasobów, był
w stanie prowadzić szereg badań i napisać książkę, która na szczęście przetrwała okupację i
została bezpośrednio już po wojnie opublikowana. Była to jego pierwsza, większa praca na
temat […], w momencie, czy w okresie po zdobyciu Konstantynopola przez Turków. Rzecz nie
dotyczyła historii politycznej, oczywiście dotyczyła konsekwencji, jaki ten fakt, niesłychanie
ważny, kluczowy wręcz dla dziejów Europy spowodował w bezpośrednich… w latach po 1453
roku. Również los wojenny zetknął profesor Małowista jak rozumiem z profesorem Kulą, ale
nie tylko z nim. Dzięki pomocy profesorów późniejszych, profesora Stanisława Herbsta,
profesora również Witolda Kuli, Brodowski i inny został uratowany z getta, przechowany,
przetrwał okupację. Mało kto zwracał uwagę, że ta jego właśnie fundamentalna praca, czyli
ta synteza, wschód-zachód Europy jest właśnie dedykowana profesorowi Herbstowi, nie
tylko uczonemu, ale jak pisze w dedykacji dobremu człowiekowi. Profesor Małowist,
zajmował się tematyką wydaje się na pierwszy rzut oka rozproszoną i do pewnego stopnia
egzotyczną. Zajmował się oczywiście Polską i jego uczniowie bardzo pilnie badali dzieje
handlu, a w szczególności rzemiosła w Polsce średniowiecznej, wczesno nowożytnej. To było
potrzebne do jego własnych badań, własnej refleksji nad historią gospodarczą, Polski
rozkwitu i Polski upadku. Polski rozkwitu XIV-XVI wieku i Polski upadku kiedy od XVI, a w
szczególności w XVII wieku staje wobec stagnacji nie tylko zewnętrznego, zewnętrznej agresji
potopu szwedzkiego, ale te tendencje zaznaczyły się już wcześniej. No i oczywiście przez
potop zostały gwałtownie przyspieszone i pogłębione. Zajmował się zatem nie tylko Polską.
Zajmował się regionem, dzisiaj nazwalibyśmy środkowej Europy i południowo-wschodniej
Europy, a zatem od Dubrownika po Gdańsk, z wypadem na Wschód, w kierunkiem
Nowogrodu, czy obecnej Rumunii. To było do pewnego stopnia naturalne. Ale widzimy
również inne punkty zainteresowań. Widzimy Afrykę, widzimy Afrykę Zachodnią. Do
pewnego stopnia profesor Małowist był prekursorem badań, kiedy myślimy o historii
podzielonej na poszczególne obszary badań nad historią Afryki. Ale Afryka nie interesowała
go tylko, czy przede wszystkim jako Afryka. Afryka interesowała jego fragment szerszego
znacznie bardziej obrazu dziejów powszechnych. Te badania nad Afryką były później
kontynuowane zresztą z niezwykle ciekawymi rezultatami przez jego uczniów, profesora Jana
Kieniewicza, profesora Tymowskiego i innych. Mamy książkę niezwykle egzotyczną, o
Tamerlanie. A zatem geograficznie praktycznie rzecz biorąc komu do Azji Środkowej? Do
rejonu Samarkandy czasu Tamerlana. Znowuż temat sam w sobie, ale dlaczego ten skok?
Widzimy w końcu książkę o konkwistadorach portugalskich, a zatem skok w kierunku
zachodu, do kolonizowanej, czy początków kolonizacji europejskiej w Ameryce Łacińskiej. Jak
powiadam w pracach profesora Kuli teoria jest obecna. Założenia, czy hipotezy, które
profesor Kula zamierzał badań, testować i przedstawić, to trzeba w kluczowej książce dla
jego dorobku, zwanej teorii ustroju feudalnego. Ta teoria jest po prostu wyłożona
czytelnikom. Profesora Małowista musimy połączyć te punkty, o których wspomniałem. Azję
środkową, Europę Środkowo-Wschodnia, Afrykę, Amerykę Łacińską i oczywiście stale obecne
jako punkt odniesienia też w analizach Europa Zachodnia, Europa Północno-Zachodnia.
Odpowiedź w tym momencie, jedyna logiczna, która się nasuwała, mianowicie te wszystkie
punkty pokazywały narodziny świata nowożytnego, w różnych rolach, które te punkty
odgrywały w dziejach powszechnych. Punkt, który był zanikający do pewnego stopnia,
którego waga ulegała w cieniach po XV-XVI wieku znacznemu osłabieniu, a zatem rola Azji.
Punkty które były eksploatowane, Afryka Zachodnia. Wspaniały, jednocześnie przerażający
opis narodzin systemu niewolniczego, które później analizować będzie między innymi Marcin
Kula w swojej pracy na temat Brazylii. Eksperymentu na maleńkiej wysepce świętego
Tomasza, gdzie rodziła się gospodarka niewolnicza. Fragment nowożytnego świata. Na
wielką skalę zastosowany po drugiej strony Atlantyku. Mamy w końcu Europę Środkową,
główny punkt odniesienia, który go interesuje, miejsce tej Europy w tworzącym się systemie,
czy gospodarce światowej i roli jaką będzie odgrywał. Żeby nie przedłużać, w końcu o
Małowiście i jego dziele można byłoby mówić godzinami. Chciałbym poruszyć tylko dwie
rzeczy, które wydają mi się ważne w pracach Małowista i w których już pod koniec życia nie
dokończywszy zresztą tego artykułu, przerwała to po prostu śmierć, była to jakby odpowiedź,
czy próba polemiki z Wallersteinem, ale który próbował zarysować, jakby po raz pierwszy, do
pewnego stopnia swoje stanowisko teoretyczne, nie pokazując tylko materiału, czy
uporządkowanego i wykoncypowanego w określony sposób uporządkowanego materiału
historycznego. Pierwsza rzecz, o której chciałbym powiedzieć bardzo wyraźnie to jest to,
Małowist, o ile nawet na początku myśląc o miejscu Europy Wschodniej w tworzącym się
systemie gospodarki europejskiej, jeśli nawet początkowo myślał o niej, o tym regionie i
Polsce, Węgrzech, czy Czechach jako znajdujących się w sytuacji kolonialnej, czy
przypominających sytuację kolonialną, z posługiwania się tym pojęciem zrezygnował. Stąd
kiedy szykowaliśmy pod koniec lat 80-tych, najpierw rozmowę z nim później kiedy
przygotowywałem z kolegą ze Szwajcarii wybór jego tekstów, do publikacji w języku
angielskim, sięgnąłem do jego książki i ostatniego rozdziału, który zmieniał, sam. Niestety
tylko w rękopisie i w języku angielskim, kiedy wyraźnie pisze, że sytuacja Europy Wschodniej
należałoby traktować jako sui generis […], podkreślam słowo sui generis. A zatem bez
odwoływania się do łatwych, pochopnych analogii z sytuacją klasycznego kolonializmu. To
było dla niego bardzo ważne, wprowadzenie tego pojęcia. Druga rzecz, która może
najbardziej, która może najbardziej podkreślić. Mianowicie Małowist doceniając, opisując,
pokazując różne formy, w jakim relacje gospodarcze Europy Środkowo-Wschodniej z
gospodarką, rodzącą się gospodarką zachodnio-europejską wpływały na kształt gospodarek
wschodnio-europejskich był jednocześnie dostatecznie dobrym historykiem, a żeby nie
popełniać dwóch błędów. Po pierwsze, nigdy nie posługiwał się pojęciem gospodarki
eksportowej tak jakby je rozumieli w bardzo uproszczony i prymitywny sposób ci, którzy
chcieliby pisać o gospodarce eksportowej. Zanim Topolski napisał, swoje zresztą interesujące
książki, znajdujemy u Małowista bardzo wyraźne podkreślenie. Folwark pańszczyźniany,
wielkopolski, innych rejonów Polski, nigdy szczególnie silnego związku z gospodarką
eksportową nie miał. To później się stało zresztą przedmiotem ważnej debaty na temat roli,
eksportów, rozwoju gospodarczym Polski, ale nie można wziąć Małowista za świadka tezy, iż
folwark pańszczyźniany zrodził się z eksportu i przez eksport był napędzany. Niektóre tak,
część tak, profesor […] próbował obliczyć jaka część tej produkcji, później Topolski, była
bezpośrednio z eksportem związana. To była pierwsza teza. Druga teza, która się bardzo nie
podobała w momencie, kiedy była sformułowana, którą też dzisiaj nie słyszymy zbyt często.
Teza, która znalazła ogromne wzmocnienie, równolegle w pracach profesora Kuli nad
folwarkiem pańszczyźnianym. Pańszczyzna, a szerzej rzecz biorąc cały układ społeczno-
gospodarczy stworzony przez system pańszczyźniany był odpowiedzialny za zacofanie Polski.
Czynnik zewnętrzny, o którym często się wspomina był elementem niepomiernie
wspomagającym ten proces. Natomiast nie ma łatwego usprawiedliwienia, w tym sensie, iż
zacofanie przyniesione zostało do Polski z zewnątrz. Nie, ono nie zostało przyniesione do
Polski z zewnątrz. Czytając teksty profesora Kuli myślę, że warto pochylić się nad tym
fragmentem, tych ich rozważań, które nie zdejmują odpowiedzialności za… czy rozkładają
może bardziej racjonalnie odpowiedzialność za pojawienie się zacofania. I sprawa ostatnia,
którą warto może podkreślić, który wspominał zresztą Marcin Kula pisząc, mówiąc o swoim
ojcu profesorze Witoldzie Kuli. Marian Małowist nigdy nie zaangażował się. Znaczy chyba
jeden, czy dwa artykuły, czy dwie wypowiedzi specjalnie w […] na temat przejścia od
feudalizmu do nowego systemu. To jest domena niezwykle interesująca, uwag
przedstawionych przez profesora Witolda Kulę, zarówno w uwagę do swojej teorii systemu
feudalnego, gospodarki feudalnej jak i rozproszonych uwagach między innymi
opublikowanych przez Marcina w rozdziałkach gdzie szereg uwag mamy, a które są nadal po
dziś dzień niezwykle interesujące, zwłaszcza teza, iż myśląc o polskim przejściu do
kapitalizmu, czy odejściu, przejściu z feudalizmu do kapitalizmu, rozważając różne warianty,
cytuję to z pamięci w tej chwili, że sprowadza się do jednej rzeczy, geneza rewolucji
przemysłowej i […]. Innymi słowy mieliśmy do czynienia z importowanym systemem, który
nie wyłonił się automatycznie z krachu feudalizmu. Tym profesor Małowist się specjalnie nie
zajmował. I rzecz jeszcze ostatnia, o której muszę pro domo sua i mówiąca również i o
współczesności troszeńkę. Mianowicie stało się bardzo dobrze, że praca profesora Witolda
Kuli, mówię o jego pracy na temat feudalizmu stosunkowo szybko została wydana w języku
angielskim. Znalazła się w obiegu naukowym poza polskim obszarem językowym, czy
obszarem znanym zresztą bardzo dobrze języka francuskiego. Pracę Małowista po angielsku,
pominąwszy jeden artykuł nigdy nie były publikowane. Jeżeli były publikowane to były
publikowane przykłady francuskie, znowuż o stosunkowo ograniczonym zasięgu. I ze
zniecierpliwienia mówiąc szczerze zrodziła się koncepcja o którą walczyliśmy z profesorem
[…] ze Szwajcarii przez prawie 10 lat, ażeby znaleźć środki, sposób wydania części chociażby
dorobku profesora Małowista po angielsku, udało się to dopiero w 2010 roku. Zastanawiam
się nad jedną rzeczą, co by się działo i nad tym zresztą zastanawiał się też Immanuel
Wallerstein, który na szczęście znał język francuski, w związku z tym był w stanie sięgnąć
między innymi do prac profesora Kuli, profesora Małowista i innych z Europy Środkowej
pisanej w języku francuskim. Co by się stało, gdyby włożono kilka groszy i opublikowano
pracę Kuli, pracę Małowista 15-20, czy 25 lat temu w językach kongresowych, czy w języku
kongresowym mówię w języku angielskim w dobrym wydawnictwie. Jak wyglądałby wówczas
debata, która przetoczyła się przez całą historiografię gospodarczą, powszechną przez
ostatnie 20-25 lat. No ale to już jest gdybanie, także ten tom wydany Małowista już
traktujemy raczej jako pamiątkę, pomnik i pamięć po profesorze. Dziękuję.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Dziękuję bardzo panie profesorze. Chciałabym teraz
poprosić teraz panią doktor Annę Sosnowoską-Jordanovską z Ośrodka Studiów
Amerykanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego, ale zanim to zrobię, chciałam jeszcze
zwrócić uwagę, że jest z nami pani redaktor Anna Leszkowska, z czasopisma, które prawie
wszyscy tutaj znają, „Sprawy Nauki”. Pani redaktor zawsze wiernie nam towarzyszy na i mało
tego, później na łamach czasopisma tak ważnego dla nas, bo „Sprawy Nauki”. Pani doktor
bardzo proszę.
Dr Anna Sosnowska-Jordanovska, Ośrodek Studiów Amerykanistycznych UW: Bardzo
dziękuję za zaproszenie organizatorom, czuje się naprawdę zaszczycona, że mogę
przedstawić mój referat wobec tak szanownego grona. Ja będę mówić, dlatego mnie
zaproszono. Będę mówić o wynikach moich badań nad debatą wschodnioeuropejską, na
temat źródeł wschodnioeuropejskiego zacofania, którą zajmowałam się ponad 10 lat temu.
Znaczy badaniami, debaty, zajmowałam się ponad 10 lat temu, książka na ten temat pod
tytułem „Zrozumieć zacofanie – spory historyków o Europę Wschodnią 1947-94” wyszła 9 lat
temu,, w 2004 roku. Więc jestem trochę w takiej sytuacji, że mówię o czymś, czym
zajmowałam się dawno. I wyniki tych badań zostały już też dosyć dawno opublikowane. I
wczoraj, kiedy przygotowywałam się jeszcze do tego wystąpienia, przeglądałam jedną z
nowszych książek profesora Marcina Kuli „Bliżej Paryża niż Moskwy” i tak fragment profesora
Marcina Kuli do ojca dodał mi otuchy. Otóż profesor Marcin Kula pisał „Ty żyjesz w
przekonaniu, że każdy wykład, odczyt i tak dalej, musi zawierać coś nowego, jakiś kolejny
oryginalny tekst, a tak nie jest. Szczególnie jeżeli będziesz miał audytorium młode, możesz
spokojnie referować swoją teorię feudalizmu, nie zważając, że książkę można kupić w
najbliższej księgarni. Więc większość z tego co powiem jest zawarta, opublikowana w książce
„Zrozumieć zacofanie”, którą też reklamuję przy tej okazji. Ale przygotowałam też jakieś
nowe fragmenty. Więc plan mojego wystąpienia jest taki, że powiem o tej debacie
wschodnioeuropejskiej, o debacie na temat źródeł wschodnioeuropejskiego zacofania. Nieco
bardziej szczegółowo powiem o pracach Kuli, o wizji, o modelu Witolda Kuli, który nazywam
modelem hybrydalnego rozwoju Europy Wschodniej, który wyjaśnia wschodnioeuropejskie
zacofanie. Następnie i to są już te części nowe, które przygotowałam specjalnie na to
wystąpienie, porównam podejście Małowista i Kuli. One ideologicznie są bardzo podobne. To
nie jest przypadkiem, że te dwa nazwiska, tych dwóch autorów zestawiono w tytule tego
spotkania, tej konferencji. Ale nieco się różnią. Z takiego akademickiego punktu widzenia, nie
tylko historycznego, znaczy że zajmują się różnymi epokami, ale też z akademickiego punktu
widzenia one się różnią. Następnie powiem, dlatego że jestem socjologiem, chociaż napisała
ją… promotorem doktoratu był profesor Jacek Kochanowicz, którego niestety dzisiaj nie ma,
ona była obroniona w Instytucie Socjologii, ja jestem socjologiem, więc też uważałam, że tę
książkę piszę dla socjologów, po to, żeby pokazać im, że teoria modernizacji to nie jest
jedyna teoria rozwoju społecznego, którą można stosować do opisu polskiej historii, polskiej
współczesności, polskiej transformacji postkomunistycznej. Więc powiem kilka słów co warto
według mnie zachować, co jest cenne, w dorobku zwłaszcza Witolda Kuli. Dla socjologów, dla
socjologów ekonomicznych, dla socjologów historycznych. I wreszcie powiem kilka słów o
tym, dlaczego wśród historyków nie jest… dlaczego myślę, że Witold Kula i Marian Małowist i
te podejścia nie są popularne, wśród polskich historyków. Jeśli się jakieś odradza
zainteresowanie myślą tych dwóch autorów to właśnie wśród socjologów, może też wśród
ekonomistów, ale nie wśród historyków. Myślę, że to jest ciekawe zagadnienie. Więc debata
wschodnioeuropejska, debata na temat źródeł wschodnioeuropejskiego zacofania w polskiej
historiografii miała taki swój złoty okres od końca lat 40-tych, poprzez lata 50-te i większość
lat 60-tych, chociaż ważne książki jeszcze na początku lat 70-tych były publikowane, na
przykład „Wschód a Zachód Europy” Marina Małowista, czy „Historia, zacofanie, rozwój”
Witolda Kuli. Analizowałam szczególnie dokładnie cztery szkoły historii gospodarczej, właśnie
Marina Małowista, Witolda Kuli, a także Jerzego Topolskiego i Andrzeja Wyczańskiego. Trzej
wszyscy, oprócz Witolda Kuli to byli zawodowi historycy, związani z instytutami, wydziałami
historii. Witold Kula tutaj był jedynym zawodowym ekonomistą, czyli człowiekiem
działającym wśród profesjonalnych ekonomistów. Wnioski z mojej analizy były takie, że ta
debata próbująca wyjaśnić wschodnioeuropejskie zacofanie miała dwa bieguny, które
wyznaczał z jednej strony model rozwoju kolonialnego Marina Małowista, a z drugiej strony
model doganiania Europy Zachodniej Andrzeja Wyczańskiego. To nieco młodszy od Witolda
Kuli Mariana Małowista historyk związany z Uniwersytetem Warszawskim, a następnie
Uniwersytetem w Białymstoku. Otóż w tym modelu rozwoju kolonialnego Mariana
Małowista wyjaśnianie odwoływało się, wyjaśnianie zacofania odwoływało się do handlu
zagranicznego, do relacji wymiany handlowej między Europą Wschodnią, a Europą
Zachodnią. On uważał, że wpływ na sposób, na ścieżkę rozwoju w Europie Wschodniej
handel zagraniczny był duży i że zasadniczo to był wpływ negatywny. Oczywiście jak mówił
profesor Szlajfer, podkreślał też, że tu ostateczną decyzję, jak w przypadku innych krajów
peryferyjnych o to, czy zgodzić się na taki model rozwoju czy nie ponosiły lokalne elity. Drugi
biegun tej debaty wyznaczał model Andrzeja Wyczańskiego, który podkreślał, że znaczenie
kontaktów zewnętrznych, handlu międzynarodowego było znikome. Jeżeli można wyjaśniać
ścieżki rozwoju w późnym średniowieczu, czy we wczesnej epoce nowożytnej w Polsce, czy w
Europie Wschodniej odwołując się do handlu międzynarodowego. Że to były tak niewielkie
ilości, tak niewielka liczba folwarków była zaangażowana w produkcję towarową i
eksportową, że to nie może być zasadnicze wyjaśnienie zacofania. Jeśli jakieś wpływy
zewnętrzne, to jest druga istotna różnica i biegun tej debaty. Jeśli jakieś istotne wpływy
zewnętrzne wpływały, istniały tak, miały znaczenie dla rozwoju, to były to wpływy polityczne
i kulturowe i one były zasadniczo korzystne, także dla rozwoju gospodarczego, dlatego że
Rzeczypospolita imitowała i słusznie, według Wyczańskiego, właśnie to był taki impuls
prorozwojowy, instytucje edukacyjne, Uniwersytety, szkoły, w centrum kulturowym do
którego dobrze urodzonych młodzieńców wysyłało się w podróż, żeby dojrzeli. Więc to
wpływ ideowy był korzystny. To wszystko raczej… po pierwsze ten wpływ nie był zbyt duży.
Jeśli był, to był nie ekonomiczny tylko kulturowy, ideowy i korzystny. Witold Kula i Jerzy
Topolski w tym moim schemacie zajmują pozycje pośrednie. Z tymże ze względu na model
rozwoju gospodarczego Witold Kula oczywiście byłby bliżej Marina Małowista. Jeśli chodzi o
sam model wypracowany przez Witolda Kulę, chciałam się skupić na dwóch elementach. Po
pierwsze na geografii rozwoju, którą Witold Kula proponował, która mi się wydaje ciągle
istotna. No to też mnie… To była część tego wyjaśniania zacofania Europy Wschodniej.
Witold Kula porównywał Europę Wschodnią okresu folwarku pańszczyźnianego z Ameryką
Łacińską i systemem plantacyjnym. Przeprowadzał dosyć rozbudowane analogie między
panem, właścicielem folwarku, a seniorem, między folwarkiem a plantacją, między ziarnem,
zbożem eksportowanym z Polski, a bawełną. I wiązał oba te systemy i zależność od rynków
zbytu na zachodzie, z systemem niewolnej pracy. Pisał na przykład: „Jeśli mimo niskiej
wydajności pracy, mimo obciążeń kosztami długiego transportu morskiego, produkty owych
kolonii Europy Wschodniej z jednej, a kolonii amerykańskiej z drugiej strony zwyciężają i
znajdują korzystny zbyt na rynkach anglo-holenderskich, to dziać się tak może jedynie dzięki
niższemu opłacaniu siły roboczej taniej, gdyż nie wolnej, w Europie poddańczej, w Ameryce
niewolniczej”. Dla okresu późniejszego, dla XIX i XX wieku Kula wypracował porównania
między Europą Wschodnią, a Ameryką Łacińską i Europą Południową. Właśnie chciałam
zwrócić uwagę, że dla tego okresu wcześniejszego, folwarcznego porównania z Europą
Południową się nie zgadzają, ponieważ nie było tam pańszczyzny. Natomiast te porównania z
Europą Południową zjawiają się dla okresu późniejszego, dla okresu industrializacji,
nieudanych industrializacji. Industrializacji nie zakończonych sukcesem, to jest wyrażenie,
którego używał Witold Kula. I tutaj to podobieństwo miało polegać na tym, że wszystkie te
kraje, Europa Południowa, Europa Wschodnia przed wprowadzeniem socjalizmu, Ameryka
Łacińska, to kraje rolnicze „O silnych przeżytkach feudalnych, o silnej wielkiej własności
ziemskiej i wielkim przeludnieniu wsi”. Charakteryzowały ją wyspowość i eksterytorialność
należących do kapitału zagranicznego, ośrodków wielkiego przemysłu, a także wielkie
kontrasty społeczne, technologiczne i kulturowe. Znaczy Kula miał silne przekonanie, że
gdyby nie wprowadzenie realnego socjalizmu to Polska, też inne kraje Europy Wschodniej
byłyby w latach 60-tych podobne do krajów Europy Południowej. Co ówcześnie oznaczało, że
byłyby biedne, charakteryzowałyby się wielkimi kontrastami społecznymi, byłyby rządzone
autorytarnie. Mi się ten wątek wydaje bardzo ciekawy, ja teraz zajmuje się migracjami
Wschodnioeuropejskimi do Stanów Zjednoczonych. I ta dynamika migracji z Europy
Południowej, Południowych Włoch i z Grecji, w porównaniu do migracji z Europy Wschodniej
bardzo pasuje do tego schematu. Znaczy te migracje były intensywne na przełomie XIX i XX
wieku, z tych dwóch rejonów. Następnie tylko z Europy Południowej, bo z Europy
Wschodniej nie bardzo można było migrować. I ta fala migracyjna zjawia się z Europy
Wschodniej w latach 90-tych znowu, kiedy z Europy Południowej już się nie migruje, kiedy te
kraje stają się krajami przyjmującymi migrantów. Drugi bardzo ciekawy element tego
wyjaśnienia wschodnioeuropejskiego zacofania u Witolda Kuli to model tak, mający
odtworzyć, wyjaśnić ścieżkę rozwoju. Ja proponowałam w książce i tak reklamuje wśród
socjologów ten model, jako model rozwoju hybrydalnego. U Kuli ta hybrydalność polega
zwykle na tym, że rozwój w Europie Wschodniej, jak w innych peryferiach, w innych krajach
zacofanych można opisać, jako mieszankę elementów pochodzących z różnych epok, z
różnych formacji społeczno-ekonomicznych, no bo to był zasadniczy, teoretyczna rama, w
której Witold Kula pracował. Ponieważ on zasadniczo uznawał, że marksowska teoria
przejścia od feudalizmu, do kapitalizmu mniej więcej dobrze opisuje doświadczenia
historyczne Europy Północno Zachodniej to ten rozwój ku kapitalizmowi, modernizacje w
peryferiach można opisać jako koegzystencje asynchronizmów, czyli elementów
pochodzących z różnych epok, feudalizmu, kapitalizmu. Trzy ciekawe, z różnych epok
historycznych przykłady, takiej hybrydalności, takiego pomieszania z historii Polski
chciałabym tutaj przypomnieć, przykłady z prac Witolda Kuli. Po pierwsze to jest historia
XVIII-wieczna, jeszcze w okresie kiedy obowiązywała pańszczyzna, na ziemiach polskich, to
jest przykład manufaktur arystokratycznych. Produkcja w manufakturach arystokratycznych
odbywała się w feudalnych warunkach istnienia pańszczyzny i używała feudalnych środków,
czyli na przykład korzystała z nieopłacanej, niewolnej siły roboczej pańszczyźnianych, mimo
że stosowała technologie protoprzemysłowe importowane z zachodu, które były tam
przygotowane, wymyślone i zastosowane już do wzbogacania nowej klasy społecznej i
stosowały najemną siłę roboczą. Drugi przykład to z okresu prób modernizacji i
industrializacji w Europie Wschodniej na przełomie, w XIX i następnie w XX wieku. Inaczej niż
w klastycznych procesach industrializacji, uprzemysłowienie na peryferiach odbywało się w
warunkach już silnej konkurencji z krajami bardziej uprzemysłowionymi, pionierami
industrializacji. Także technologicznie opierała się na importowanych, a nie lokalnie
wymyślonych technologiach, co było charakterystyczne dla pionierów industrializacji. Kula
pisał, cytat „Kapitalizm w Polsce miał w dużej mierze charakter wyspowy i półkolonialny,
półkolonialny, gdyż ziemie polskie były traktowane jako lokata zagranicznych kapitałów.
Lokata nieraz na krótką metę, nieraz nawet przejściowa. Wyspowy, gdyż otoczony był
morzem półfeudalnej chłopskiej nędzy”. To miały być takie cechy kapitalizmu nie tylko
wschodnioeuropejskiego, czyli ta wyspowość i półkolonialny charakter, ale w ogóle dla
regionów zacofanych. Po trzecie, te kategorie rozwoju hybrydalnego można też zrozumieć
stosunek Witolda Kuli to modernizacji socjalistycznej. Znaczy w latach 60-tych i 70-tych to
było jasne dla niego, że to jest kolejna w historii Europy Wschodniej to jest nieudana
modernizacja, nieudana próba wydobycia się z zacofania. Kula uważał, że to się nie powiodło
dlatego że właśnie znowu z powodu koegzystencji synchronizmu, ponieważ industrializacji
technologicznej nie towarzyszyła zmiana struktury społecznej. Pisał „Stalinizm w ZSRR
budował wielkie obiekty, ale nie przystosował jednocześnie w tym samym kierunku struktury
społecznej. Nie zwiększał, jak tego gospodarka uprzemysłowiona wymagała elastyczności
społeczeństwa nie otwierał go, lecz zamykał. Rozwój sił wytwórczych prowadził w góry, a
formy organizacyjno-ustrojowe w dół, aż do objawów feudalizmu. Oryginalność podejścia
Kuli do rozwoju w regionach zacofanych, w tym w Europie Wschodniej, polegała na tym, że
on był w stanie wyzwolić się z dylematu w latach 60-tych, 70-tych powszechnego. To znaczy
czy traktować rozwój, jako uniwersalną sekwencję wydarzeń, jako proces jednoliniowy,
powtarzalny wszędzie, tak jak proponował ewolucjonizm. W pewnym sensie proponowały
też teorie modernizacji, czy w wersji liberalnej, czy w wersji marksowskiej. Czy jest jakaś
uniwersalna sekwencja rozwoju, która musi się powtórzyć wszędzie. Taka była w Anglii w
XVIII wieku prowadząc do modernizacji, taka sama musi być w afrykańskim kraju w II połowie
XX wieku. Czy też takie podejście antropologiczne, że istnieje wiele dróg rozwoju i właściwie
te wskaźniki ekonomiczne to nic nam nie mówią, bo nie pokazują, czy ludzie są szczęśliwi, czy
nie, może w niektórych kulturach ludziom nie zależy na tym, żeby być najedzonym i
wygodnie mieszkać. Więc powinniśmy pozwolić nie oceniać po pierwsze i pozwolić ludziom
żyć tak jak chcą. Tutaj Kula wspiął się powyżej, ponad ten dylemat pokazując, że są jakieś
elementy uniwersalne w rozwoju. I tutaj niezależnie od teorii formacji społeczno-
ekonomicznych można wskazać, takim uniwersalnym elementem jest uprzemysłowienie, czy
urbanizacja. Natomiast, że są też elementy charakterystyczne dla krajów zacofanych, na
przykład migracje, międzynarodowe migracje zarobkowe, nie migracje w ogóle, osiedleńcze,
ale właśnie takie robotnicze, zarobkowe migracje byłyby taką cechą charakterystyczną dla
rozwijających się krajów peryferyjnych i zacofanych, a nie dla pionierów modernizacji i że po
trzecie istnieją jakieś warunki ogólne, znaczy takie, warunki szczególne, lokalne, takie które
odróżniają jedną peryferię od innej, jeden kraj, czy region zacofany od innego. No i w takim
duchu ja reklamuję ten model socjologom tak, jako składający się z tych trzech elementów.
Uniwersalnych elementów rozwoju, charakterystycznych dla krajów peryferyjnych
zacofanych i elementów lokalnych. Porównanie modelu Kuli i Małowista. Kilka słów o
geografii. W kategoriach geograficznych, które stosowali. Trzeba powiedzieć, że te prace
Małowista dostarczają bardziej szczegółowych, takich historycznie skrupulatnych danych na
temat regionów, w których nazwa, czy krajów, miejsc, których nazwa pada w mieście. U
Witolda Kuli tak się nie dzieje. Myślę, że to jest częściowo związane z tym, że te prace są
lepsze, bardziej dopracowane teoretycznie. Tworzą modele, próbują tworzyć jakieś
uogólnienia, no i to się odbywa kosztem szczegółów. Więc te szczegóły są, zjawiają się, są
najciekawsze kiedy dotyczą polskiej historii XIX wieku, natomiast jeśli dotyczą innych
regionów i krajów, tutaj przewaga Małowista wydaje się duża. Próbowałam zobaczyć jak
różni się koncepcja regionu, jakie mają być takie konstytutywne cechy Europy Wschodniej u
Kuli i u Małowista. Tu są podobne, ale jednak oni zasadniczo różnią się stosunkiem do
pańszczyzny. Czy u Witolda Kuli Europa Wschodnia to jest obszar, na którym występowała
pańszczyzna? U Marina Małowista Europa Wschodnia to jest region, no geograficznie
wschodni Europy, ale taki region, który rozwijał się w oparciu o eksport surowcowy, który
prowadził do uzależnienia od zachodnich rynków zbytu i w długim okresie był niekorzystny
dla Europy Wschodniej. Ta pańszczyzna mogła być, tak jak była w strefie bałtyckiej, ale nie
musiała być, bo na Bałkanach jej nie było. Więc to jest istotna różnica. Po drugie, jeśli chodzi
o model rozwoju, to przeslanie ideologiczne jest podobne. Jest ten moment kolonialny, czy
półkolonialny, ale jednak z jego akademickiego punktu widzenia one się różnią. Znaczy
Witold Kula raczej przygląda się temu, co dzieje się ze społeczeństwem zacofanym pod
wpływem kontaktów gospodarczych z regionami, ośrodkami bardziej rozwiniętymi. Czyli
jednostką analizy jest gospodarka narodowa, jest społeczeństwo, jakieś pojedyncze
społeczeństwo narodowe. U Marina Małowista, no takiej jednostki, analizy prawie właściwie
nie ma. To czemu się przygląda Marian Małowist to gospodarka europejska, produkcja i
sposoby wymiany. Dostałam kartkę, że mój czas się skończył. Więc powiem… bardzo
dziękuję, bardzo chętnie powiem coś o przydatności tego dla socjologów później.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Dziękuję bardzo pani doktor. No i wreszcie ostatnie
wystąpienie w naszej debacie, jeszcze trochę będziemy mieli czasu mam nadzieję na
dyskusję, poproszę teraz pana redaktora Marcina Kowalewskiego o wystąpienie. Bardzo
proszę.
Red. Zbigniew Marcin Kowalewski, Le Monde diplomatique: Chciałem powiedzieć tutaj co
nieco o myśli w dziedzinie historii gospodarczej bardzo mocno związanej z tą problematyką o
której dzisiaj mówimy, ale autora bardzo odległego. również badającego te problemy, które
bezpośrednio badali te problemy Kula i Młowist, znającego prace przede wszystkim Kuli, w
znacznie mniejszym stopniu Małowisty. Te które po prostu były tłumaczone na języki
zachodnie, nie więcej, ale również wspomniany przez profesora Szlajfera ten chyba jedyny
artykuł opublikowany przez Małowista funkcjonuje w wielu jego pracach, a mianowicie
Roberta Brennera, historyka gospodarczego, ekonomisty, profesora historii i dyrektora
Ośrodka Teorii Społecznej i Historii Porównawczej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los
Angeles. No poza tym Brenner jest, jeżeli chodzi o działalność, że tak powiem
pozaakademicką, znany jako redaktor naczelny jednego z głównych amerykańskich
czasopism socjalistycznych, a mianowicie Against The Current. Na przełomie lat 70-tych i 80-
tych Brenner pojawił się jako bardzo ważny historyk, badacz przejścia od feudalizmu, do
kapitalizmu, sam on się określa jako kontynuator krytyczny, nawet bardzo krytyczny […].
Praca wydana przez niego, która była pracą zbiorową, pod trochę dziwnym tytułem, a
mianowicie Debata Brunerowska, The Brunner Debate, która składała się z jego tekstów i
dyskusji między nim, a historykami brytyjskimi i francuskimi, praca ta w 85 roku uzyskała
nagrodę imienia Isaaca i Tamary Deutscherów, o czym chyba warto wspomnieć. Nie zawsze
pamiętamy, że taka nagroda istnieje. Myślę, badania i teoria Brunnera mają oryginalny
charakter, są za pewne mocno rozbieżne z poglądami Małowista, a przede wszystkim są
bardzo rozbieżne z poglądami kogoś, kto na Małowista się bardzo powoływał, czy powołuje,
a mianowicie z poglądami i z teorią Immanuela Wallersteina. Zapewne pod pewnymi
względami wykazują, myśl Brunnera wykazuje znacznie więcej zbieżności z myślą Witolda
Kuli, co zresztą w rozmaitych pracach on podkreśla. W ogóle Brunner zaczął swoją
działalność naukową od bardzo radykalnej krytyki teorii systemów świata Wallersteina oraz
kolejno teorii zależności i teorii systemu światowego Andre Gunder Franka. Ale przede
wszystkim jest to polemika z no […], nie jednokrotnie […] z Wallersteinem. Zresztą takiego
cytatu z Giovanni Arrighi, za 7 dni przypadnie czwarta rocznica śmierci tego wybitnego
ekonomisty i socjologa. Następujący cytat dotyczący krytyki i teorii Wallersteina. A
mianowicie przeobrażenie europejskiej gospodarki świata w kapitalistyczny system świat, to
jak to przeobrażenie się dokonało, jest największą słabością stworzonej przez Wallersteina
teorii o pochodzeniu i ewolucji nowoczesnego systemu świata. Ponieważ u Wallersteina
cytuję dalej, nie ma przekonującego wyjaśnienia tego jak i dlaczego dokonało się to
przeobrażenie wtedy, gdy do niego doszło i tam gdzie to się stało. Luka ta szybko stała się
wspólnym celem, dwóch najbardziej wpływowych krytyk Wallersteinowej teorii
nowoczesnego systemu świata, a mianowicie krytyki ze strony Roberta Brunnera i wtedy
skok […]. 20 lat po ich publikacji obie te krytyki stale czytuje się we wszystkich odprawach
udzielanych nie tylko samej teorii Wallersteina, ale w ogóle perspektywie systemowo-
światowej, którą teoria ta zapoczątkowała. Krytyki te niewątpliwie zawdzięczają swój sukces
w dużej mierze temu, że w obliczu wyzwań rzuconych przez perspektywę systemowo-
światową reafirmują wartość bardziej tradycyjnych, marksistowskich w przypadku Brunnera i
Weberowskich w przypadku […] programów badawczych. Co najmniej jednak częściowo
sukces ich polega na solidności argumentów, z którymi systemowo światowcy muszą jednak
sobie poradzić. Zdaniem Arrighiego, tak uważał on do śmierci, z problemami podjętymi przez
Brunnera i przez […] Wallerstein i jego uczniowie, czy zwolennicy sobie nie poradzili, nie
poradzili do końca. Do powiedzmy sobie do dzisiaj w tym znaczeniu. W celu, […] ten cytat, w
celu wyjaśnienia co doprowadziło do upadku feudalizmu i powstania kapitalizmu i co
zdaniem Wallersteina nastąpiło koło 1450 roku, najpierw wytoczył rozmaite argumenty
historyczne na rzecz swojej tezy, o kryzysie feudalizmu, który zaczął się na początku jego
zdaniem XIV wieku, a następnie serią argumentów teologicznych o tym, jak kryzys ten trzeba
było rozwiązać aby Europa, system, czyli europejska gospodarka świat mogły przeżyć.
Wyjście, twierdzi Wallerstein było przejście od feudalizmu do kapitalizmu, a raczej przejściu
od przedkapitalistycznej gospodarki świata do kapitalistycznego systemu oświaty. I tak się to
stało, ale jak? Po prostu panowie feudalni stwierdzili, że aby przetrwać i utrzymać swoje
panowanie należy przeobrazić się w kapitalistów, co też uczynili. Oczywiście bardzo mocno
banalizuje tą tezę Wallersteina, ale w istocie takie jest jej sedno. Oczywiście historia zna
mnóstwo przypadków przedzierżgnięcia się członków przedkapitalistycznych klas panujących
w kapitalistów. No prawda słynny Lampart z Lampedusy i filmu Viscontiego. Mnóstwo tego
rodzaju lampartów historia świata zna, tego rodzaju przypadków. Mamy tutaj jednak, u
Wallersteina mamy jednak do czynienia z czymś zupełnie innym. Panowie feudalni nie
dostosowują się do kapitalizmu, tak jak owi Lamparci robili później. Nie dołączają do
kapitalistów zmieniając się na ich obraz i podobieństwo, lecz wymyślają, generują i
zaprowadzają kapitalizm. Zarówno […] jak i Brunner, na którym się skupimy odrzucają,
odrzucają wyjaśnienie tego zjawiska przy pomocy procesów komercjalizacji i jakkolwiek
pojmowanych stosunków między takimi, czy innymi centrami i takimi, czy innymi
peryferiami, jako wyjaśnienia tego procesu. W wydanej ostatnio w Polsce książce sprzed 22
lat, ona wyszła chyba w ostatnich dniach pt. „Europa na peryferiach, średniowiecznych,
system, świat w latach 1250-1350” Janet Abu-Lughod dowodzi wbrew Wallersteinowi, ale
równie zachowując taką samą lukę w swoim wyjaśnieniu tego procesu, że przejście do
kapitalistycznego systemu świata dokonało się 150 lat wcześniej niż twierdził Wallerstein.
Nie na obszarze europejskim, lecz euroazjatyckim i że w tym czasie Europa leżała jeszcze na
peryferiach tego systemu świata. No Andre Guner Frank w krytyce Wallersteina z kolei
wskazywał na to, że przy jego metodzie określania tego co to jest kapitalizm, a więc prawda
czym to się różni, to od czego się przeszło, do czego się przeszło, na tej zasadzie prawda,
mamy o 150-200 lat wcześniejsze przejście u Abu-Lughod. Frank natomiast twierdził, że w
ogóle przejścia żadnego nie było, dlatego że mamy cały czas ten sam system światowy, który
istnieje od 5000 tysięcy lat i cala ta problematyka przejścia również u Wallersteina jest
zawracaniem głowy. Ale przede wszystkim w jego krytyce, w jego krytyce Franka, co było
rzeczą bardzo interesującą, to było wykazywanie tego, że kryteria kapitalizmu owej
gospodarki świata kapitalistycznej, które występują u Wallersteina i pozwalają mu mówić o
tym przejściu, że według tych kryteriów właściwie można przesuwać to przyjście w
nieskończoność, w przeszłość coraz odleglejszą tak jak się zechce to uczynić. Przejście
oczywiście było, mówi Brunner, tylko aby umiejscowić je w czasie i przestrzeni nie można
robić tego co Wallerstein. Po to, aby nastąpiło przejście do kapitalizmu musiałyby nastąpić
dwie rzeczy, dwie rzeczy skądinąd znane. A mianowicie po pierwsze, oderwanie
bezpośrednich wytwórców od środków utrzymania, tak aby sami nie mogli ich wytwarzać i
musieli kupować na rynku i tak, aby dla uzyskania środków na ich zakup musieli sprzedawać
jedyny towar, którym dysponowali, a mianowicie swoją siłę roboczą. To jest pierwszy
warunek. Brunner mówi w krytyce Wallersteina, bez tego pierwszego warunku nie ma
kapitalizmu. Dwa, drugi warunek, utrata możliwości, wyciskania pracy dodatkowej z
bezpośrednich wytwórców, przy zastosowaniu przymusu pozaekonomicznego. A więc utrata
tego rodzaju możliwości. Dopóki nie ma jednego tego warunku spełnionego w całości,
dopóki nie ma tego drugiego warunku spełnionego w całości, kapitalizmu nie ma i ma pan do
czynienia ze społeczeństwem przedkapitalistycznym. Przy czym od razu tutaj zaznaczę, bo to
jest chyba bardzo konieczne, aby nie pomylić pewnych poglądów, z poglądami
Brunnerowskimi, a mianowicie przejście od feudalizmu do kapitalizmu dla niego wcale ani
nie było żadną koniecznością dziejową, ani żadnym wynikiem jakiegoś koniecznego
następstwa, tak zwanych formacji społecznych. Dlatego że pogląd ten zdecydowanie
odrzuca. I jak zobaczymy jego teoria o przejściu do kapitalizmu jest teorią, zgodnie z którą
kapitalizm pojawił się w sposób dość przypadkowy, dość przypadkowy w określonym punkcie
na świecie, za pewno mógł się pojawić w jakimś innym, równie przypadkowo, czy w wielu
innych przypadkowo, ale pojawił się w jednym tylko punkcie. Samorodny rozwój kapitalizmu
jest umiejscowiony w czasie i na bardzo niewielkiej przestrzeni. Natomiast wszędzie indziej
pojawia się już pod wpływem tego pierwszego zjawiska i pod jego konkurencyjną bardzo
silną presją. Oczywiście przy tak bardzo ścisłym prawda określeniu warunków przyjścia do
kapitalizmu nie należy się dziwić, że również u Brunnera następne cechy nieodzowne
kapitalizmu, to jest to, co powiedzmy sobie Marks, no zwłaszcza w wydanym ostatnio
wreszcie, tak zwanym szóstym nie wydanym rozdziale kapitału, mamy potworną zaległość w
Polsce, z niektórymi tekstami Marksa, dlatego że w tej chwili wychodzi tekst, który
powiedzmy sobie, historyk, czy intelektualista meksykański mógł przeczytać 40 lat temu.
Tego rodzaju opóźnienie, w którym Marks definiuje specyficzny, kapitalistyczny sposób
produkcji, a mianowicie taki, który jest nieodzownie związany z wytwarzaniem względnej
wartości dodatkowej opartej na wzroście wydajności pracy, a nie tylko bezwzględnej
wartości dodatkowej. Więc bardzo ścisłe pojmowanie tego specyficznie kapitalistycznego
sposobu produkcji. Więc teraz, następnie Brunner stwierdza bardzo wyraźnie, że przejście od
przedkapitalistycznych stosunków, które on nazywa społeczno-własnościowymi, to jest
termin, który woli od terminu tradycyjnego, społeczne stosunki produkcji. A więc przejście
od tych przedkapitalistycznych stosunków społeczno-własnościowych do kapitalistycznych,
nastąpiło, jak twierdzi on, w wyniku podejmowanych przez kapitalistycznych aktorów
ekonomicznych, zarówno indywidualnych jak i grupowych, prób reprodukowania się jako
takich, w warunkach w których to było niemożliwe i w których próby te podkopały stosunki
przedkapitalistyczne w określonych warunkach powodując, generując stosunki
kapitalistyczne. Co pokazuje Brunner w swoich pracach dotyczących właśnie od owego
przejścia do kapitalizmu. Nie wchodząc w szczegóły, które są niejednokrotnie bardzo
skomplikowane, pokazuje, że on, że nastąpiło to w okresie XVI i XVII wieku na wsi angielskiej,
a nie gdzie indziej, nie w żadnych rejonach miejskich i nie w żadnych skomplikowanych i
gęstych sieciach handlowych, to jest zupełnie poza nimi. W wyniku dwóch bardzo
skomplikowanych i niemożliwych do opisania przeze mnie procesów, a mianowicie, które
polegały na tym, że właściciele ziemscy, panowie feudalni utracili możliwość stosowania
przymusu pozaekonomicznego i nie mogli go zastosować w stosunku do chłopów, w toczącej
się między nimi w walce klasowej. A z drugiej strony procesowi temu po pewnym czasie
towarzyszyła utrata ziemi przez tych chłopów i ich proletaryzacja. A więc panowie feudalni
nie mogli stosować przymusu pozaekonomicznego, chłopi utracili dostęp do ziemi i musieli
sprzedawać swoją siłę roboczą, a panowie feudalni uruchomili mechanizm dzierżawy, z
którego zaczęli się wyłaniać kapitalistyczni dzierżawcy. Powstało to tylko jak twierdzi
Brunner, tylko i wyłącznie na tym jednym obszarze, zjawisko to nie powtórzyło się nigdzie
więcej na świecie w sposób samorodny i wszystkie inne procesy przechodzenia do
kapitalizmu odbywały się pod presją tego zjawiska, to znaczy ukształtowania się jedynej
samorodnej gospodarki kapitalistycznej, która powstała na terenie Anglii i stamtąd
rozszerzyła się stopniowo na całą Europę i inne obszary. I teraz, co natomiast stało się w
Europie Wschodniej. Pomijam inne obszary, które analizuje i bada Brunner wykazując bardzo
duże różnice, w tym jak na określone wyzwania, między innymi warunkowane układem sił
miedzy klasami społecznymi, a przede wszystkim między fanami feudalnymi, a chłopami, jak
na te różne układy sił reagując, reagował system i jakie znajdowano z nich wyjścia i
rozwiązania. Jak w tego rodzaju układzie, dlaczego nastąpiło bardzo specyficzne zjawisko
peryferyzacji Europy Wschodniej, w tym peryferyzacji Polski. Mianowicie Brunner pracując
nad tym dochodzi do bardzo szczególnego wniosku, a mianowicie takiego, że w
przeciwieństwie do Europy Zachodniej, kontynentalnej, a przede wszystkim Francji i
Zachodnich Niemiec, gdzie opór chłopów wobec panów feudalnych osiągnął taki stopień, że
musieli oni w wielkiej mierze zrezygnować z bezpośredniego wyzysku chłopstwa i oprzeć się
na bardzo silnym państwie absolutystycznym prawda, które stało się, które zapewniało tę
reprodukcję od stosunków wyzysków ale w zupełnie inny sposób. I w warunkach bardzo
daleko idącej wolności chłopstwa, samodzielności bardzo silnej społeczności wiejskich i
bardzo silnej wewnętrznej organizacji, która miała bardzo duży wpływ na układ sił między
klasami. Natomiast na wschód od Łaby, a przede wszystkim na terenie Polski nastąpiło
zupełnie inne zjawisko, a mianowicie w pewnym momencie zjawisko polegające na tym, że w
wyniku nieukształtowania się silnych społeczności chłopskich, w wyniku procesów
kolonizacji, osadnictwa chłopskiego kierowanych przez samych panów feudalnych,
kontrolowanych przez nich doszło do sytuacji zniewolenia chłopów, którego nie znała ani
Anglia zachodnia Europa kontynentalna, najwyższego poziomu wyzysku chłopstwa, które w
sposób bardzo daleko idący zawalało i hamowało rozwój jakichkolwiek sił wytwórczych,
nowoczesnych. Hamowało rozwój stosunków gospodarczych, krępowało bardzo silnie
miasta, dławiło rynek wewnętrzny, zmuszało do eksportu zboża, taka jest teza Brunnera.
Stosunki handlowe między Europą Wschodnią, a Europą Zachodnią były wynikiem owego
zdławienia rynku wewnętrznego w Polsce, a nie odwrotnie. I w ten sposób, stosunki
zależności, które się ukształtowały miedzy gospodarką Polską, a gospodarkami zachodnimi,
znacznie wyżej rozwiniętymi. Swoje źródło zasadnicze miało w układzie sił między klasami
społecznymi, a mianowicie w owym zdławieniu chłopstwa i w bardzo specyficznej formie
państwa, samoorganizacji klasy feudalnej, na którą Brunner bardzo mocno zwraca uwagę i
którą bada, którą nazywa feudalną samocentralizacją, a mianowicie rola sejmików ziemskich,
jako forma samoorganizacji tej klasy i jej bardzo silnej i skutecznej kontroli nad chłopstwem,
kontroli, która… i całego tego procesu, który ostatecznie doprowadził do gigantycznego
wyhamowania możliwości rozwojowych w Polsce i skazania aż do końca XVIII, do XIX wieku
na daleko idące tendencje zastojowe i pogłębiające się zacofanie.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Bardzo dziękuję panie redaktorze. Przepraszam, że
musiałam skracać państwa wystąpienia, ale takie są ograniczenia czasowe. Mamy teraz
możliwość przesunięcia naszego poczęstunku, ale nie więcej niż o 15 minut. Zapraszam do
pytań, do dyskusji. Jako pierwszy do dyskusji zgłosił się pan profesor Kleer, którego
zapraszam. Chciałbym się zorientować ile osób chciałoby się wypowiedzieć.
- Tymowski.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Pan Tymowski. Ile jeszcze osób, bo muszę mniej więcej
rozdzielić czas. Kto jeszcze? Czy pan chciałby się wypowiedzieć? Proszę państwa, zostaje po 3
minuty i pytania jeszcze po minucie później dla panelistów.
- Bardzo bogato.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Tak, przepraszam. Proszę bardzo, pan profesor Jerzy Kleer.
Prof. Jerzy Kleer: Zabieram głos, nie dlatego że jestem historykiem gospodarczym, […].
Natomiast pierwszy raz zetknąłem się bezpośrednio w pewnym sporze z profesorem Kulą na
dosyć dziwnym zebraniu, mianowicie na moim kolokwium habilitacyjnym. Mianowicie poszło
tam o koszty komparatywnej… ja dzisiaj już tej dyskusji całej nie pamiętam, ale ona miała
pójść dalej, dalszy ciąg. Natomiast na marginesie tego co tutaj zostało powiedziane,
zwłaszcza na marginesie tego, co tutaj zostało powiedziane, zwłaszcza na marginesie
wypowiedzi pana Marcina Kuli, chciałbym zwrócić uwagę na 4 kwestie, które wydają mi się
istotne z punktu widzenia już nie tylko historii gospodarczej, ale również z punktu widzenia
teorii ekonomii. Pierwsza kwestia to jest problem ciągłości. Problem ciągłości jest
niesłychanie istotny i w gruncie rzeczy żaden kraj nie jest w stanie się całkowicie wyrwać ze
swojej przeszłości. To prowadzi mnie do drugiej kwestii, która jest istotna, a którą
ekonomiści nie doceniali. Czyli w ostatecznym rachunku o sukcesie bądź […] niekorzyściach z
rozwoju decyduje system kulturowy. System kulturowy. Ja nie chcę wnikać w szczegółową
analizę tego, ma decydujące znaczenie, wydaje mi się, że bez szczegółowej analizy tego
kulturowego […] sytuacja Europy Wschodniej, podobnie zresztą jak Europy Południowej jest
praktycznie niemożliwa. Zresztą gdybyśmy pociągnęli ten wątek, który lekko dotknął
profesor Kula, mianowicie że w gruncie rzeczy nie ma jednej trajektorii rozwoju
współczesnego. Gdybyśmy spróbowali wyjaśnić jak to się stało, że gospodarki azjatyckie, tak
zwane gospodarki wchodzące dostały taki impet w ostatnich kilkudziesięciu latach, to w
gruncie rzeczy musielibyśmy się odwołać do systemu kulturowego. I tu dochodzę do kwestii
może ostatniej. Mianowicie, że imitacja w rozwoju w próbie doganiania jest rzeczą
konieczną, bo bez imitacji się nie da. Tylko że sama imitacja nigdy nie doprowadzi do
osiągniecia rzeczywistego, rzeczywistej dobrej pozycji wśród mocarstw gospodarczych.
Imitacja jest jedną z dróg, która musi być uzupełniona przez własny autonomiczny postęp
techniczny. Coś, co możemy obserwować w Polsce, gdzie przez ostatnie 20 lat w gruncie
rzeczy mamy wyłącznie imitacyjny rozwój. Nie chcę tego wątku rozwijać, bo 3 minuty już
przekroczyłem, dziękuję bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Dziękuję bardzo panie profesorze, zachęcam do
rozszerzonej wypowiedzi. Pan profesor Tymowski, proszę bardzo.
Prof. Tymowski: Bardzo ciekawie tutaj w dyskusji paneliści zwrócili uwagę na różnicę metody
pracy dwóch naszych mistrzów, mianowicie profesora Kuli, który budował modele i Marina
Małowista, który w dosyć taki dopiero ex post dostrzegany sposób konsekwentnie przenosił
się z miejsca na miejsce w tej geografii świata późno średniowiecznego, czy wczesno
nowożytnego. A metodę swoją jakby dyskretnie ukrywał, nie zawsze pisał expressis verbis i
tylko my ex post to możemy znaleźć. Ale jeżeli mogę sobie przypomnieć dobrze moje
rozmowy z Małowistem, jestem jego uczniem, to jednak jedną rzecz zawsze mówił bardzo
wyraźnie, mianowicie że interesuje go konfrontacja stref rozwoju i stref niedorozwoju, czy
zacofania. I on tak rozumował właściwie konsekwentnie i całe życie. Bo kiedy badał handel
Sztokholmu i handel bałtycki w późnym średniowieczu to konfrontował te strefy z Brugią i
Gandawą, jednym słowem ze strefą najwyższego europejskiego rozwoju flandryjskiego
późnego średniowiecza. Kiedy badał […], kolonię germańską na Krymie, to w istocie rzeczy
konfrontował tę strefę wielką na północ od Krymu, czy na Wschód z gospodarką niezwykle
rozwiniętą samej […]. Kiedy podążył i to ze mną, z młodym jego uczniem, którego zabrał ze
sobą ku Afryce Zachodniej, to konfrontował to nawet powiedziałbym potrójnie. Mianowicie
w Afryce Zachodniej znalazł strefę szczególnego zacofania, chociaż jak to zbadać dobrze, to
nie było tak beznadziejnie zacofane. Ale punktem odniesienia, takim rozwiniętym była
Portugalia, która sama w sobie była jednak strefą zacofaną w stosunku do Flandrii i do Genui
i Wenecji, z którymi ta sfera portugalska się konfrontowała. Raz, na zasadach ośrodka
rozwiniętego w stosunku do Afryki, raz na zasadach ośrodka niedorozwiniętego, w stosunku
do tych centrów śródziemnomorskich, czy z Morza Północnego. I właściwie to było clue
metody Małowista. To znaczy jak badać tę współzależność regionów. I teraz druga metoda,
mianowicie on nie używał żadnych liczb. On nawet w rozmowie z Antonim Mączakiem, jego
wybitnym uczniem, który takie tabele ogromne budował i tak dalej, mówił, no ja rozumiem
te liczby, to wszystko, ale ja to czuję. Ja wolę tak na nosa to zbadać. To oczywiście metoda
bardzo mało ścisła, ale u Małowista niezwykle korzystna. On… wskaźnikiem dla niego był
handel, stąd jego wielkie zainteresowanie handlem zewnętrznym. I uważał, że handel jest
właśnie, badanie handlu umożliwia badanie impulsów płynących w najróżniejsze strony. I
nawiązując do tego co powiedział profesor Szlajfer i co pan profesor Kler też powiedział.
Małowist bardzo dużą wagę przywiązywał do zagadnienia kultury. Właśnie rozumiejąc, że te
impulsy muszą być przetrawione, przemyślane, albo nawet spontanicznie jakoś użyte. Księga
pamiątkowa, którą myśmy ofiarowali Małowistowi w latach 70-tych nazywa się gospodarka,
społeczeństwo, kultura. Chcieliśmy przez ten tytuł podkreślić, że Małowist bardzo dużą wagę
przywiązywał do właśnie tych zjawisk kulturalnych. Teraz, króciutko już, dwie rzeczy. W
naszym instytucie, Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego odradza się historia
gospodarcza. Jest młody, habilitowany, to jeszcze nie profesor, ale ma już uczniów, zbadał
świetnie handel zewnętrzny Wrocławia i powiązania Wrocławia…
- Kto?
Prof. Tymowski: Myśliwski, Grzegorz Myśliwski, nawet nie wiesz, ale warto zajrzeć. Książka
jest wydana. Mianowicie to jest pierwsza rzecz. Także my wyraźnie obserwowaliśmy ten
spadek zainteresowania gospodarką. To jest zjawisko mocne, ale jest jakieś odbicie. Młodzi
ludzie się tym interesują. I druga sprawa, to jest sprawa tego nieszczęsnego języka
francuskiego, otóż trzeba podkreślić. Małowist publikując po francusku, myślał, że publikuje
w języku światowym. To nie jest rok 2013, tylko to są lata 60 i 70 i większość… moje prace do
lat 80-tych są po francusku, dopiero potem się zorientowałem, że nie ma co i zacząłem
publikować po angielsku. Także on nie myślał, że to będzie niszowe.
- I tu się pomylił.
Prof. Tymowski: On myślał, że to będzie właśnie na rynek światowy. No i tyle, bardzo
państwu serdecznie dziękuję.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Bardzo dziękuję panie profesorze.
Andrzej Gołowin: Skończyłem kiedyś Uniwerek Warszawski i właśnie znalazłem sprzed 50
laty swoje notatki, kiedy czytałem rozważania o historii. Chciałem do tego nawiązać, bo mnie
zabrakło w wypowiedzi obu profesorów, wskazania na rolę jaką obaj przywołani tutaj i
Witold Kula i Marina Małowist odegrali dla nauki i dla studiów historycznych. Po prostu te
rozważania o historii na początku lat 60-tych było jakimś fundamentalnym dziełem, które
trzeba było przeczytać. Natomiast jeżeli chodzi o profesora Małowista, to myślę, że jednak
jego prace miały duże znaczenie dla rozwoju studiów afrykanistycznych w Polsce, w tym
czasie i warto o tym wspomnieć. Rola folwarku. Ja myślę, że tutaj jest sprawa ciekawa, czy on
był zależny od warunków zewnętrznych, czy wewnętrznych, natomiast nawiążę do
ostatniego mówcy, referenta. Spotkałem niedawno […] który nawiązuje do jakiejś
wypowiedzi z 1944 roku, jednego z autorów amerykańskich, w tej chwili go nie pamiętam,
gdzie porównują wręcz system pańszczyźniany w Polsce i w Rosji do systemu niewolniczego
w Ameryce Łacińskiej, coś takiego tam znalazłem. Ta paralela jest tam wyciągnięta.
Natomiast jeżeli chodzi o te manufaktury pańszczyźniane. Spotkałem, że w Rosji między
innymi była dyskusja, czy Piotr I wprowadzając te manufaktury pańszczyźniane, nie
zahamował rozwoju społecznego, wprowadzając w ten sposób produkcję w systemie
feudalnym. Tutaj tak żeby rozbawić troszkę to nasunęło mi się jakby wyglądał komputer w
ręku niewolnika. Ci z państwa, którzy są starsi może pamiętają taki film „Ok Neron”, gdzie
Amerykanie już to rozwiązali 50 lat temu w Hollywoodzie. Po prostu przychodzi człowiek,
dostaje monetę i odbiera z komputera określony tam produkt, ale potem otwiera się
drzwiczki i wychodzi człowiek, który to obsługiwał. I na zakończenie o tym Tamerlanie, chcę
tylko państwu powiedzieć, jeżeli ktoś nie słyszał, że mamy w Warszawie ponad 200
studentów, jednej uczelni warszawskiej z Uzbekistanu, którzy na pewno, warto, gdyby im
profesorowie polecili choćby to dzieło o Tamerlanie. Dziękuję bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: A jaka to uczelnia Koźmińskiego?
Andrzej Gołowin: A nie, nie, proszę państwa, jestem w takim gronie, gdzie na pewno
państwo to ustalą, przepraszam bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Proszę państwa poproszę teraz 3 minuty, proszę do
mikrofonu.
- Chyba rzeczywiście 3 minuty, bo to po prostu można przeczytać moje osobiste
wspomnienie o profesorze Witoldzie Kuli, dzięki któremu jestem i ekonomistą, bo jak
usłyszałem jego wykład przed maturą o gospodarce Królestwa Polskiego w „Lalce” Prusa, a
był to wykład wyśmienity, to poszedłem tam, gdzie profesor Kula wykładał, czyli na wydział
ekonomii politycznej. Pisałem doktorat o racjonalności gospodarki socjalistycznej, to
sięgnąłem po model gospodarki feudalnej Witolda Kuli i jest konkretne pytanie, czy
gospodarka wolna od wolnej konkurencji jest racjonalna. Znaczy jeżeli jest gospodarka
rynkowa, to jest jej przeciwieństwo, gospodarka nie rynkowa, a taką jest feudalna i taką była
socjalistyczna. I obie rzekłbym się rozeszły. To resztę można przeczytać na mojej stronie, ale
gdy słucham dzisiejszej debaty, to ja już to wszystko słyszałem 40 lat temu, z obecnym
naprzeciwko profesorem Marcinem Kulą, żeśmy słuchali również tego samego dyskursu o
przejściu od feudalizmu, do kapitalizmu i gdzie, jakimi sposobami i drogami to się
dokonywało. Tylko zamiast Marksa, który… znaczy też był Marks, tylko było inne odniesienie,
to był list Wiery Zasulicz do Karola Marksa i odpowiedź Marksa jej, czy w Rosji da się zrobić
socjalizm. Marks wątpił w tą możliwość, a się wzięło i zrealizowało, dziękuję bardzo.
Ewa Sztobryn, Polskie Linie Lotnicze LOT: Na przestrzeni formułowania się ewolucji
człowieka jako takiej, występuje kilku naukowców, którzy mieli na to wpływ bardzo istotny,
należy do nich Francis Bacon, który sformułował tak zwane 4 złudzenia. Złudzenie
plemienne, złudzenie jaskini, złudzenie rynku, złudzenie teatru, które to złudzenia, by ich
pokonać, trzeba było dokonać eksperymentu naukowego metodą indukcji, aby wszystkie
nieprawdziwe teorie, które na ten temat w danym czasie funkcjonowały, czy spekulatywna
teoria rynku by się przerodzić w merkantylizm, potem w naturalną teorię rynku
wolnokonkurencyjnego, czy też […] teatru, nieprawdziwe teorie filozoficzne, z których
wyłoniły się paradygmaty, które funkcjonują we współczesnych gospodarkach. Teorie Bacon
przejął John Stuart Mill, który opublikował tak zwanych 5 kanonów Milla. Zasady jednej
różnicy i jednego podobieństwa, różnicy i podobieństwa, składnika resztowego i elementów
towarzyszących i przeszedł stąd, do tak zwanych wolności gospodarczych, których
sformułował w sumie 8. Do nich należą oczywiście wszystkie aspekty niedyskryminacyjne,
wolność zrzeszania się, wolność słowa bez cenzury, bez dyskryminacji według wszystkich
tych aspektów, które znamy, czyli orientacji wieku, rasowości, jak również stworzenie
pewnego aparatu w systemach władzy, który byłby apolityczny, jeżeli by kazano robić pewne
wprowadzenia dyrektyw, który by były niesłusznie społecznie, narodowościowo, to wtedy
mieli odmawiać tymże dyrektywom, miało to mieć charakter obligatoryjny, były to jego
postulaty, […], czyli pozwólcie eksperymentować, działać na rynku i efekty dopiero gdy będą
eksperymentować i działać na rynku i efekty dopiero gdy będą oceniane. Czyli ten
interwencjonizm stosowany trochę w ex post oraz wszystkie aspekty dotyczące
przedsiębiorczości, czyli ochrona […], możliwość wolnych wejść na rynek. Następnym
człowiekiem, który przejął te teorie był Herbert Spencer, który wprowadził tak zwaną, tak
zwane kryterium stania się społeczeństwem. Czyli najpierw człowiek działa w systemie
przyrodniczym, naturalistycznym, a potem kiedy się tworzą instytucje, reżim państwowy,
zaczyna się tworzyć społeczeństwo jako ta jednostka podporządkowana. Ostatni już, ostatni
Emile Durkheim, który jest również filozofem, pedagogiem oraz socjologiem, który socjologię
uważał za naukę priorytetową, stworzył tak zwane fakty socjalne, materialne fakty socjalne,
nie materialne fakty społeczne do których zaliczył określone kryteria. I przechodzimy stąd do
utylitaryzmu. Utylitaryzm, czyli jako nauka, że dane społeczeństwo, kształtuje się na zasadzie
tych sprzężeń zwrotnych, że każda jednostka ludzka z tym społeczeństwem się identyfikuje. I
ta cecha utylitaryzmu. […]. Chciałam jeszcze nadmienić jedno zdanie, że we współczesnych
strukturach następuje odejście od instytucjonalizacji, co mamy w Polsce, ścieranie się partii
wzajemnych i samoorganizacja się społeczeństwa polskiego w różne zebrania, w tej chwili
demonstracje, które sprawia, że ta cecha socjologiczna nabiera pewnych dewiacji, które
mamy na forum publicznym. Proszę.
[…]
Dr Anna Sosnowska-Jordanovska: …głównie socjologowie. I z takich pozycji, że oto
odkrywają na nowo Witolda Kula i Mariana Małowista i próbują przeciwstawić się pokoleniu
starszemu socjologów, którzy używają raczej teorii modernizacji, niż tych innych modeli
rozwoju do opisu rzeczywistości. Ja ze zdziwieniem odkrywałam, że wśród historyków
gospodarczych sytuacja jest dokładnie odwrotna. To znaczy w międzynarodowym
środowisku historyków gospodarczych, wizje Kuli i Małowista to jest mainstream. Czyli
młodzi historycy gospodarczy, polscy, kiedy jadą na międzynarodowe kongresy to właśnie
przeciwstawiają się wizjom Kuli i Małowista i zacofanej Europy Wschodniej, zdominowanej
przez pańszczyznę, dlatego że chcą zabłysnąć jako ci, którzy odkryją coś nowego. Czyli z tej
samej psychologicznej chęci przeciwstawienia się mainstreamowi wychodzą zupełnie inne
akademicko produkty. Dziękuję.
Red. Zbigniew Marcin Kowalewski, Le Monde diplomatique: Debata była niezwykle
interesująca, w związku z tym… tysiące wątków, jeden, który wydaje mi się może warty
podkreślenia raz jeszcze. Sprawa owych kolonialnych, czy nie kolonialnych modeli, którymi
posługują się, czy też posługiwali się, czy to Małowist, czy Kula nie może być brana
dosłownie. Po prostu takie czytanie może prowadzić do dość opatrznych wniosków, jak
chociażby… zresztą wspaniała fraza, którą można wyczytać u Witolda Kuli, Europa Zachodnia
tworzyła swoje plantacje cukrowe w Ameryce Łacińskie, a miała jednocześnie swoje
plantacje zbożowe w Europie Wschodniej. Fraza jest bardzo fajna, pokazująca coś
ciekawego, ale traktowana dosłownie może sprowadzić powiedziałbym na manowce. I druga
teza, którą może warto wziąć pod uwagę, mianowicie spróbować, co jest może zadaniem dla
młodego doktora, czy też dla kogoś kto będzie pisał habilitację spróbować odczytać, w
pracach zarówno Kuli, jak i w pracach Małowista niektóre wątki współczesnej problematyki.
Powiedziałbym bardzo prosto. Spróbujmy na przykład spojrzeć na to, co pisał Kula, czy pisał
Małowist posługując się, znanych przecież dla ekonomistów terminami, czy to będzie dodge
disease, czy też przekleństwo bogactw naturalnych. Spróbujmy jakbyśmy zastosowali tą
właśnie teorię współczesną do analizy Europy Środkowo-Wschodniej, w pewnej
perspektywie historycznej. Takich wątków, jak sądzę można by było znaleźć inspiracji bardzo
dużo. Dziękuję bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Dziękuję panie profesorze, pan profesor Kula
Prof. Marcin Kula, Instytut Historyczny UW: Dziękuję, ja chciałem nawiązać do pana
profesora Kleera o problemie ciągłości, że w historii gospodarczej krajów, rozumianej jako
rozwój do dzisiaj istnieje jakaś ciągłość. Chcę powiedzieć, że taka ciągłość istnieje tez w
nauce. Czasami oczywiście warto ją przerwać, czasami trzeba przerwać. No w końcu nikt nie
chce kultywować ciągłości hitlerowskich nauk społecznych prawda. Chwała tym, którzy ją
przerwali prawda. Natomiast z nauką w Polsce, tak zwanej Ludowej sprawa jest
skomplikowana. Tą ciągłość między PRL a naszą nauką trzeba w moim przekonaniu
przerywać wybiórczo. Nauka PRL była bardzo takim zdumiewającym zjawiskiem. Nie
potrzebuję mówić, że wiele tam było bzdur, no to każdy może wymieniać. A jednocześnie
zaskakuje jak wiele ciekawych rzeczy, intelektualnie ciekawych i mądrych, również
dzisiejszego punktu widzenia tam się pojawiało. To jest w ogóle pytanie dla historyków,
jakim cudem, że tak powiem się pojawiało. Mnie się wydaje, że często to była działalność
kompensacyjna dla tych ludzi, którzy je tworzyli. To było często działanie, no że tu można
spróbować coś sensownego zrobić, podczas gdy gdzieindziej ci ludzie ambicji swojej lokować
nie chcieli. I myślę, że do tych sensownych rzeczy w nauce PRL jak najbardziej warto
nawiązywać. Nie ma sensu mówić, że nauka polska, czy nauki humanistyczne w Polsce się
urodziły w 89 roku, że przedtem była pustka. Na pewno nie ma sensu mówić, że sensowna
nauka się rodzi tylko od momentu, kiedy obecne ministerstwo wprowadziło punkty. No i
tutaj wchodzę na mój ulubiony konik, […] lepiej żebym przerwał. Dziękuje bardzo.
Elżbieta Mączyńska, prezes PTE: Bardzo dziękuję, odsyłam państwa do dzisiejszej rozmowy
w Tok FM, gdzie pan profesor Kula się wyżywa na tej punktologii stosowanej, tej
magdonaldyzacji stosowanej w systemie szkolnictwa wyższego w Polsce. Niestety to jest
przykre i bardzo cieszę panie profesorze, że pan profesor oprotestowuje ten
magdonaldystyczny system. Dziękuję państwu bardzo. Ja chciałam państwa, ja zdaje sobie
sprawę, że państwo by mieli ochotę jeszcze tu dłużej dyskutować. Chciałam przeprosić, że
tak krótki wyznaczyłam czas na dyskusję. Zapraszam, strona internetowa jest nieograniczona
dla państwa, bardzo proszę o przesyłanie tekstów. Przedstawicieli czasopism obecnych tutaj
też się nisko kłaniam, bo temat rzeczywiście wart podjęcia. A teraz proszę państwa dziękując
za tę część i obecność państwa w tej części, chciałam zaprosić na drobną przekąskę. Czas na
przekąskę, mamy pół godziny. Na pół godzinie we władanie oddaję salę głównemu sprawcy
tego dzisiejszego spotkania, tej konferencji, panu redaktorowi Przemysławowi Wielgoszowi,
który zadbał o wszystko, co tutaj na tej konferencji mamy, więc bardzo dziękuję i zapraszam
państwa do sali naprzeciwko.
II Część
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique – edycja polska: Tytułem wstępu, pierwsza
część naszej konferencji była poświęcona poglądom Mariana Małowista, Witolda Kuli.
Debatą wokół tych poglądów, to ważne, żeby je przypomnieć. Natomiast równie chyba
ciekawe będzie przyjrzenie się temu jak wygląda recepcja tej myśli wśród młodszego
pokolenia socjologów, ekonomistów i temu właśnie będzie służyła ta nasza druga sesja, która
ma taki tytuł oficjalny „Wpływ Witolda Kuli i Marina Małowista na debatę o historii i
współczesności kapitalizmu w Polsce i na świecie”. Na początek oddaje głos doktorowi
Janowi Sowie, z Instytutu Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego, który… którego tytuł
wystąpienia brzmi „Odwieczne peryferia, historyczne i współczesne miejsce w Polsce w
kapitalistycznej gospodarce w świecie”. Proszę bardzo.
Dr hab. Jan Sowa, Instytut Kultury UJ: Dzień dobry, dziękuję państwu za zaproszenie.
Chciałem podkreślić, że nie jestem ani ekonomistą, ani historykiem. Jestem socjologiem i
kulturoznawcą, ale właśnie z tego powodu, pewna perspektywa jaką oferuje polska szkoła
historii gospodarczej, czy też socjologii historycznej, w tym zwłaszcza koncepcja Witolda Kuli
jest dla mnie bardzo atrakcyjna. Jest dla mnie atrakcyjna ponieważ będąc kulturoznawcą
mniej więcej widzę relację między przeszłością, a teraźniejszością w taki sposób, jak to pan
profesor Marcin Kula ujął. Znaczy przekonanie o tym, że jest coś takiego jak przeszłość
odseparowana od teraźniejszości, coś co się zakończyło i koniec jest zamkniętą księgą. Z
punktu widzenia badacza kultury jest przekonaniem naiwnym. Mamy raczej do czynienia z
taką nieustającą hybrydyzacją, ze skontaminowaniem teraźniejszości przez przeszłość, co
świetnie już dawno temu ujęła Maria Janion, która przekonywała, że istnienie różnego
rodzaju upiorów, duchów przeszłości w naszym świecie jest tak samo silne i one mają tak
samo silny wpływ na nasze myślenie o współczesności jak żyjący obecnie ludzie. Także to jest
dokładnie ta perspektywa, która wydaje mi się interesująca z punktu widzenia badania
kultury tak. Nieustannego dialogu, obecności kontaminacji, hybrydyzacji przeszłości i
teraźniejszości. Zainteresowałem się tymi teoriami, o których już od paru godzin
rozmawiamy, ze względu na moje zainteresowanie na nowoczesność i modernizacją. Jeżeli ci
z państwa, którzy śledzą jakoś dyskusję wśród socjologów, to sobie zdają sprawę, że w ciągu
ostatnich 20 lat, pomimo tego, że mamy takie bardzo interesujące zaplecze intelektualne
właśnie polskich idei, w debatach na temat miejsca Polski w świecie, zmiany, transformacji,
modernizacji i tak dalej, posługiwaliśmy się wyłącznie teoriami importowanymi. Przede
wszystkim tą nieszczęsną teorią modernizacji w różnych wydaniach. Oczywiście też
niefortunnie trochę można powiedzieć akurat książka Fukuyamy o „Końcu historii” w tym
momencie kiedy my przechodziliśmy transformacje to ona przywołała jakby, odświeżyła to
podejście. Ale to nie jest jedyna przyczyna. Bardzo słabym punktem tych teorii modernizacji,
czy takiego podejścia można powiedzieć, zasadniczo koncentrującego się na współczesności,
ewentualnie ostatnich kilku dekadach. Wadą jest właśnie brak dłuższej perspektywy
historycznej. Znaczy mamy do czynienia, albo z prezentyzmem, albo z takim płytkim
historyzmem. Tak, płytki historyzm, czyli sięgamy co najwyżej do PRL, albo Zabory, to jest dla
nas taka ostateczna perspektywa, która tłumaczy nasze obecne położenie. Jeżeli starczy mi
czasu to postaram się państwa przekonać, że na PRL można spojrzeć zupełnie inaczej.
Natomiast ogólnie, jeżeli chcemy zrozumieć to była moja taka konstatacja jako socjologa
interesującego się modernizacją i bardzo niedawnymi wydarzeniami, można powiedzieć
współczesnymi wydarzeniami w Europie Środkowo-Wschodniej. Uważam, że jeżeli chcemy
zrozumieć co się w tym momencie dzieje, to musimy patrzeć w perspektywie nie tylko
długiego trwania, ale można powiedzieć bardzo długiego trwania. I tutaj jedna, z takich
konkretnych tez, które chciałbym przytoczyć. W ogóle większość z tego, co będę mówił o tym
też piszę w książce mojej ostatniej, która jest poświęcona właśnie zmaganiom z
nowoczesnością i modernizacją, w takiej perspektywie historycznej jest napisana. Więc jeżeli
spojrzymy właśnie w perspektywie długiego trwania, takiej perspektywie jaką zakładają z
konieczności, zakłada refleksja polskiej szkoły historii gospodarczej, socjologii historycznej.
To zobaczymy takimi interesujący wydaje mi się bardzo fakt, węgierski historyk Jeno Szucs
zwrócił uwagę na to, że granica wpływów sowieckich w Europie, w XX wieku, prawie
dokładnie pokrywa się z granicą ekspansji i Imperium Karolingów w Średniowieczu. To nie są
dwa jedyne momenty, kiedy ten podział na Wschód i Zachód się manifestuje. Jeżeli cofniemy
się trochę bardziej w historii to mamy mniej więcej w tym samym obszarze przebiegającą
granicę wpływów rzymskich. Wiadomo dla Perry’ego Andersona, historyka angielskiego, to
była jedna z takich istotnych przesłanek w ogóle myślenia na temat przejścia od
starożytności do średniowiecza, a potem na temat formowania się monarchii
absolutystycznych na zachodzie Europy. Mija kilka wieków tak, pomiędzy czasami rzymskimi
w IX wieku naszej ery, w Lesie Teutoburskim, nadzieja na ekspansję Rzymu dalej na wschód
są ostatecznie przekreślone. Trzy legiony rozwalone przez Artemiusza. Kultura rzymska
penetruje te obszary, ale tylko i wyłącznie do Łaby. I to właśnie Łaba staje się taką granicą,
która w trwały sposób wyznacza podział Europy na Wschód i Zachód. To jest perspektywa
powiedziałbym bardzo długiego trwania, dlatego że ona jest szersza, niż ten okres, czy ten
horyzont czasowy, który interesuje i Wallersteina i Brodera i też tych polskich historyków, o
których dzisiaj mówimy, bo to jest perspektywa 2 tysiącleci właściwie tak. I teraz zobaczmy
jak ta granica się reprodukuje. Mamy granicę wpływów rzymskich, później mamy granicę,
mniej więcej oczywiście, mówimy o historii, o społeczeństwie, o kulturze, w związku z czym
nie ma mowy o tym, żeby to była linia wyraźna, także ona przebiega dokładnie na Łabie, po
lewej stronie jest coś innego, po prawej jest coś innego. Mamy pewną można powiedzieć
sferę graniczną, która właśnie gdzieś w okolicach Łaby wypada. W momencie, który jest
najbardziej interesujący być może dla nas tutaj trochę już debatowaliśmy o tym, czyli w
czasach wczesno nowoczesnych, używam tego określenia, które właściwie w polskiej
historiografii, które tak zauważyłem eksplorując piśmiennictwo na ten temat. W Polsce się
mówiło o nowożytności tak, to określenie wczesno-nowoczesny, early modern, który jest
bardzo popularne w świecie anglosaskim, w Polsce właściwie rzadko funkcjonuje. Wydaje mi
się, że ono jest słuszne, bo rzeczywiście i to na przykład Jurgen Habermas przekonuje co do
tego, w filozoficznym dyskursie nowoczesności. Nowoczesność zaczyna się gdzieś na
przełomie XV i XVI wieku. Więc właśnie w tym wczesno nowoczesnym okresie dochodzi do
już nie tylko można powiedzieć mamy różnice, ale dochodzi właśnie do ukonstytuowania się
tego, co możemy nazywać słabością, zależnością, podporządkowaniem. Tutaj padały takie
określenia kolonializm tak. Zasadnicza relacja między wschodem, a zachodem Europy w tym
okresie nie jest kolonialna w takim sensie, jak relacja później między Francją, a Afryką
Zachodnią, czy między Wielką Brytanią, a Indiami. Oczywiście wiemy, że na te tereny
napływają koloniści niemieccy, ale to się dzieje wcześniej, bo to jest średniowiecze. W tym
okresie, kiedy dochodzi do uzależnienia Wschodu od Zachodu Europy nie mamy do czynienia
z kolonializmem takim strikte, czyli z napływem po prostu osadników, którzy zmieniają
sposób funkcjonowania tego terenu, ale oczywiście mamy do czynienia z pewnym
uzależnieniem, czy z podporządkowaniem, z kształtowaniem się tego, co później w koncepcji,
w tych teorii zależności, również systemów świata nazywa się rozwojem niedorozwoju. I to
jest okres, który jest oczywiście bardzo interesujący. Ja mu poświęciłem, rozdział, prawie 100
stron w książce, gdzie próbowałem zmodyfikować, rozwinąć taką koncepcję, może część z
państwa się z nią zetknęła, poznańskiego badacza Krzysztofa Brzechczyna, gdzie on stara się
przy pomocy takiego diagramu ująć wszystkie czynniki odpowiadające za ten specyficzny
rozwój Europy Wschodniej. Ja to trochę rozbudowałem, chciałem państwu pokazać
ilustrację, ale niestety technologia mnie tutaj przerosła, bo okazało się, że mam to w tym
urządzenia tak sformatowane, że tylko może się w pionie wyświetlać, a nie w poziomie i nic
nie widać. Więc przepraszam, niestety nie ma ilustracji, ale to jakby nie jest takie istotne.
Podejmując te badania bardzo tutaj mnie zainspirowała i chciałabym publicznie podziękować
też Annie Sosnkowskiej za jej książkę właśnie „Zrozumieć zacofanie”, bo to dla mnie było
takie syntetyczne wprowadzenie w tę przestrzeń refleksji. Zastanawiałem się jaki model, tak
powiedzmy z perspektywy dzisiejszej, też z perspektywy innych, zwłaszcza tutaj pojawiła się
taka propozycja, czy taki postulat, żebyśmy spojrzeli na te osiągnięcia polskiej szkoły
historycznej, właśnie tej konkretnie historii gospodarczej, z perspektywy innych
współczesnych teorii czy dyskursów tak. Mówiono na przykład o przekleństwie zasobów
naturalnych. Więc ja tam spojrzałem na te teorie z punktu widzenia teorii postkolonialnej,
która wydaje mi się jest bardzo ciekawym w ogóle uzupełnieniem tego sposobu myślenia
tak. W mojej ocenie koncepcja na przykład systemów świata Wallersteina bardzo dobrze
wchodzi w jakąś dyskusję, czy też da się komplementarnie dopasować do wielu teorii
postkolonialnych, bo trochę jest sytuacja taka, że teorie postkolonialne w większości nie
przejmują się tym, że te skolonizowane ludy nie mają co jeść, przede wszystkim się interesują
kwestiami takimi można powiedzieć uznania, relacji kulturowych, symbolicznych i tak dalej. Z
kolei Wallerstein ewidentnie, nie można powiedzieć, że refleksja na temat kultury jest tam
nieobecna, bo przecież dużo mówi o geokulturze kapitalizmu, rasizmu, seksizmu i tak dalej.
Natomiast w mojej ocenie… , nie wiem, może tutaj z Andrzejem Nowakiem w jakąś dyskusję
wejdziemy, kultura jest niedoceniona w tej refleksji. No więc jeżeli spojrzymy, wydaje mi się,
że jeżeli spojrzymy również z perspektywy tej postkolonialnej na osiągnięcia polskich
historyków właśnie tych, o których mówimy dzisiaj, to wydaje mi się, że najbardziej
interesujący tutaj jest model Witolda Kuli. Ciekawsze niż to co proponował Małowist, czy
Topolski i oczywiście ciekawsze niż to co proponował Wyczański. No bo jak państwo wiecie,
zdaniem Wyczańskiego to w ogóle jakby tutaj nie chodziło o relację między Wschodem, a
Zachodem, za wszystko jest winna Litwa i unia Polski z Litwą, gdyby tego nie było to by
Polska się rozwijała o wiele lepiej. To jest zasadnicza teza Wytrzańskiego. Więc dlaczego ten
model kuli tutaj dla mnie był taki interesujący, właśnie mówię to z punktu widzenia socjologa
i kulturoznawcy tak. Przede wszystkim model Kuli jest wieloczynnikowy. I tutaj z teorii
ekonomicznej ustroju feudalnego, można zacytować zestawione 8 czynników, które
decydowały właśnie o funkcjonowaniu tego systemu. Więc mamy elementy takie strikte
ekonomiczne tak, przytłaczającą dominacją rolnictwa w ekonomice, całkowity podział sił
wytwórczych w rolnictwie między wieś i folwark. Fakt, że wszyscy chłopi gro świadczeń
umieszczają w robociźnie, jest przetwórstwo rzemieślnicze i przemysłowe uwzględnione, ale
mamy również czynniki prawne. Na przykład brak ograniczeń prawnych, które krępowały
swobodę szlacheckich decyzji gospodarczych. Mamy takie czynniki polityczno-prawne można
powiedzieć, uwarunkowania czynnikami ustrojowymi, duża skłonność szlachty do
konsumpcji luksusowej, a więc również czynniki kulturowe się pojawiają tak. Zasadniczo,
wszelkiego rodzaju wyjaśnienia monokauzalne, które odwołują się do jednej, jedynej
przyczyny, raczej mają dość słaby status w tym momencie w naukach społecznych, pewnie
państwo jako ekonomiści, historycy się ze mną zgodzicie. Raczej mamy do czynienia z
problemem naddeterminacji faktów społecznych tak, czyli właściwie każda rzecz, która się
dzieje ma więcej niż jedną, wystarczającą z logicznego punktu widzenia przyczynę. I z tego
powodu uważam, że rozbudowywanie modelu, właśnie to co robi Kula w przeciwieństwie do
Topolskiego, Małowista i Wytrzańskiego, którzy mają bardziej, bardziej się koncentrują na
wpływie jakiegoś jednego, pojedynczego czynnika, to rozbudowywanie modelu po to, żeby
wziąć pod uwagę czynniki inne, czy właśnie pewne spektrum czynników prawnych,
społecznych, kulturowych, również ekonomicznych, to jest coś, co jest interesujące z punktu
widzenia takiej bardzo współczesnej metodologii badań społecznych. Również zaletą modelu
Kuli jest w mojej ocenie pewien… to bym w cudzysłowie tutaj dał, pewien logocentryzm.
Znaczy nie chodzi mi logocentryzm, tak jak nie wiem […] o nim pisze, w sposób krytyczny.
Logocentryzm, to znaczy przekonanie powiedziałbym że w centrum zmian społeczno-
historycznych, znajdują się procesy posiadające pewien sens, przyczynę i cel. Nie chodzi o cel
w sensie celu obiektywnego procesu historycznego, tylko chodzi o nowe działania głównych
protagonistów, którzy są w to zaangażowani. I tutaj trzecia rzecz, na którą chciałbym zwrócić
uwagę, moim zdaniem właśnie czyni model kuli bardzo atrakcyjnym. To jest podkreślenie
pewnej podmiotowości, to znaczy, że po stronie zdominowanej, czyli po stronie Europy
środkowo-wschodniej, Polski, tego obszaru były i jednostki i grupy, których działanie walnie
przyczyniło się do ukonstytuowania tej zależności tak. Tutaj można by przytoczyć takie
zdanie, które Mahatma Gandhi wypowiedział w kontekście Indii, napisał coś takiego:
„Anglicy nie wzięli Indii, my sami im je daliśmy, nie są w Indiach z powodu swojej siły, ale
ponieważ my sami ich tu trzymamy.” Tak i teraz jeżeli państwo sobie przypomnicie o tym, że
w XVII wieku polska szlachta wymyśliła takie prawo, że polskim kupcom nie wolno prowadzić
handlu zagranicznego, to w tym kontekście dominacja handlu przez kupców zachodnich,
zwłaszcza holenderskich, no jest można powiedzieć czymś oczywistym. I to jest jedna z tez
mojej książki, że powinniśmy właśnie spojrzeć nie z punktu widzenia ofiary, czy pionka
jakiegoś, pewnych rozgrywek, czyli że nam to zrobiono, że nam to zrobiły jakieś siły
globalnego kapitalizmu, zachodni imperializm, czy coś takiego. Tylko że w pewnym sensie
my, znaczy o ile w ogóle takie anachronistyczne, jest to pewien anachronizm, konstrukcja
takiego podmiotu, no ale my w sensie elity pewnego społeczeństwa, z którego wywodzi się
współczesne społeczeństwo polskie, my sobie to sami zrobiliśmy, znaczy konkretnie zrobiła
nam to szlachta, realizując swój partykularny klasowy interes i stawiając go pond interesem
jakimś takim szerszym. Więc tutaj a propo tego co Zbyszek Kowalewski mówił o różnicy
między Wschodem, a Zachodem Europy, to nie tylko chodziło o inną pozycję chłopstwa, ale
chodziło też o inną pozycję szlachty. Bo gdybyśmy tak na moment jeszcze wrócili do tej
wcześniejszej różnicy między Wschodem, a Zachodem, czyli okresem feudalizmu. Jak
zapewne państwo wiecie na zachód od Łaby formował się tak zwany klasyczny feudalizm.
Natomiast na wschód do Łaby mieliśmy do czynienia z różnymi postaciami innych systemów,
na przykład prawa książęcego tak jak w Polsce, które były zupełnie inne od feudalizmu. I
różnica była społeczna, kulturowo-polityczna, ale była też materialna. Ta różnica materialna
polegała na tym, że dominowała alodialna forma własności ziemi. Alodiom nie było zależne
od świadczonych usług feudalnemu panu, było dziedziczne, było taką własnością, od której
nie dało się wyalienować właściciela. W związku z czym stanowiło pewną gospodarczą
podstawę, można powiedzieć materialną bazę dla autonomii szlachty. W systemie
feudalnym, gdzie jakby ta własność jest przedmiotem nieustannej negocjacji i jest nadawana
w zamian za świadczenie pewnych usług i oddawanie można powiedzieć siebie w pewną
zależność tak, pionową wobec tych, którzy są wyżej, ta relacja wygląda zupełnie inaczej.
Więc to jest mniej więcej sytuacja, z którą wydaje mi się mamy do czynienia w czasach
wczesno nowożytnych, czy wczesno nowoczesnych… Więc ta zależność utrzymuje się i ona
się pogłębia, co zresztą jest znanym faktem przez całe 2-3 wieki właściwie do momentu
rozbiorów. Mówię teraz tylko i wyłącznie o Polsce, nie o Europie Środkowo-Wschodniej. Ale
jednak I Rzeczypospolita, ze względu na swój rozmiar sam, można powiedzieć, absolutnie nie
chcę powiedzieć, że to należy zgeneralizować i że nasza historia była historią uniwersalną
regionu. Tutaj różnice oczywiście są bardzo ciekawe. Natomiast można powiedzieć, że i z
racji takiej […] dostępności, że po prostu tutaj w tym kraju żyjemy. Ale również z racji jego
rozmiaru i roli historycznej w regionie, to taka koncentracja na Polsce może być interesująca.
Natomiast ta zależność się pogłębia, jej ilustracją jest taki bardzo, można powiedzieć
wstrząsający poniekąd wykres, który nie pamiętam już, w której książce Kula go zamieszcza.
Mógłbym znaleźć, ale może szkoda na to czasu. Ten wykres pokazuje rozbieżność wydajności
rolnictwa w produkcji zbóż pomiędzy polskim folwarkiem, a gospodarką zachodnią. I widać
przeciwną prawidłowość, bo polska gospodarka zależy od eksportu zboża, ale nie jest w
stanie rozwinąć technologicznie tej produkcji zboża. I ona staje się coraz gorsza w
porównaniu z Zachodem. I teraz XIX wiek, rozbiory, które my uważamy często za klęskę i w
ogóle przypieczętowanie porażki państwa polskiego, okazuje się, że nagle ta wydajność
rośnie tak, że coś paradoksalnego to znaczy zaborcy, najeźdźcy, kolonizatorzy potrafią
skutecznie zorganizować podstawową dziedzinę aktywności społeczno-gospodarczej, niż
potrafili sami Polacy tutaj tak. Oczywiście też znanym faktem jest to, że w swoim prywatnym
gospodarstwie chłop osiągał wydajność porównywalną z tym, jaka była na zachodzie. To
wydajność folwarku była taka słaba. Więc widać, że tu nie chodzi o jakieś takie cechy nie
wiem, przygodne, geograficzne, czy jakieś tam indywidualne, że akurat chłop był leniwy,
chodzi o pewien problem strukturalny, który był w gospodarce pańszczyźnianej, folwarcznej.
I to była jej słaba wydajność. No i oczywiście moglibyśmy pokazać dużo innych aspektów,
których to obce panowanie, tutaj już dosłownie można mówić o kolonizacji, imperializmie,
ono jest zbawcze dla Polski, czy dla tych terenów. I to jest moim zdaniem jakby kolejna teza,
którą staram się przedstawić w tej książce. Podstawowy problem, który dzisiaj ma Polska z
nowoczesnością i z modernizacją, to jest to, że nowoczesność się pojawia w tej części
Europy, w Polsce w ogóle w tej części Europy jako siła obca i pojawia się w sposób
antagonistyczny. Nasze wejście w nowoczesność jest antagonistyczne. Nie w sensie pewnych
antagonizmów klasowych, bo oczywiście antagonizmy klasowe są wpisane w nowoczesność
od jej zarania, u jej źródeł tak? Antagonizm chociażby pracy i kapitału. Ale w sensie pewnej
formacji kulturowej. To jest to przekonanie, że właśnie nowoczesność jest nie do końca
nasza. Ale z drugiej strony, ona się narzuca z taką jakby siłą i również z taką atrakcyjnością, że
trudno jest coś innego zrobić, niż podążać za nią. I ta ambiwalencja właśnie, która zresztą jest
typowa, to Clifford Geertz w latach 60-tych napisał taki tekst dotyczący głównie Indonezji, ale
różnych tam nowych państw, które powstawały wtedy. I on mówi, podstawowy dylemat to
jest między epochalizmem, a esencjalizmem. Epochalizm, czyli duch czasu. Kapitalizm,
demokracja, nowoczesność i tak dalej. Esencjalizm, czyli nasza własna istota. Coś, co mamy
swojego, innego, odmiennego. W Polsce do dzisiaj ta dyskusja jest obecna. Jeżeli państwo
wiecie jak wygląda promowanie na przykład tak zwanej idei jagiellońskiej, czy polski
jagiellońskiej, tam zawsze będziemy trybikiem w maszynie. Wróćmy do tych wspaniałych
czasów, kiedy Polska była hegemonem w regionie, zrekonstytuujmy ten obiekt, bo tutaj
będziemy mogli rządzić tak. No to to jest właśnie typowy sposób rozgrywania esencjalizmu
przeciwko epochalizmowi tak, poszukiwania jakiś naszych własnych źródeł. Ale ten konflikt
nie jest urojony, on jest właśnie tak dokładnie, jak tutaj moglibyśmy przyłożyć tę refleksję
postkolonialną, bardzo współczesną, on jest dokładnie taki sam, jak dylemat tych państw
postkolonialnych, które powstają w taki sposób. Na zasadzie, wchodzą w nowoczesność w
sposób antagonistyczny. I teraz na koniec kilka słów dotyczących współczesności. No dzisiaj,
jeśli chodzi o ten nieszczęsny PRL, o który się toczy dużo sporów. Ciekawe jest postawienie
sporu o PRL w perspektywie, którą proponuje Kagarlicki, w swojej książce poświęconej Rosji,
„Imperium peryferii”, gdzie jego perspektywa jest zupełnie inna niż Wallersteina dlatego że
dla Kagarlickiego Rosja jest wprzęgnięta w gospodarkę świat kapitalistyczny od samego
początku. Zdaniem Wallersteina bardzo długo, gdzieś do XIX, może nawet XX wieku Rosja
jest poza. Ale nie o to mi chodzi. Kagarlicki stawia taką tezę, że jakby jedyny pozytywny
walor, o którym można powiedzieć, coś co można dobrego powiedzieć o czasach sowieckich,
to jest to, że to była próba wyrwania się z tej peryferyjnej kondycji, w jakiej Rosja była.
Zresztą to samo można powiedzieć o PRL. Nawet na poziomie takich najprostszych
wskaźników, urbanizacji, rozwoju infrastruktury, industralizacji i tak dalej, ten agraryzm, w
który byliśmy wpędzeni, który do dzisiaj pokutuje tak, właśnie byliśmy wpędzeni przez
dominację modelu folwarcznego i pewnej całej organizacji społecznej, która to otaczała, on
w PRL dopiero jest przełamywany. Kwestie też takie bardzo można powiedzieć praktyczne.
Zapewne państwo wiecie o tym, że przez 20 lat istnienia II Rzeczypospolita nie była sobie w
stanie poradzić z reformą rolną, którą próbowano wiele razy uchwalić, ale była obalana. Kto
stawia kropkę nad i? PKWN tak. 1944 rok znowu to robi ktoś za nas, obcy z zewnątrz,
dokonuje tej kluczowej, reforma własności ziemi jest kluczowa również dla rozwoju pewnego
systemu politycznego, co na przykład świetnie Barrington Moore pokazuje pisząc o Japonii o
jej problemach historycznych. Więc oczywiście, tutaj perspektywa Polski jest inna, bo tak
można powiedzieć, odpowiedzieć trochę ironicznie Kagarlickiemu, no tak, Rosja się wyrwała
z pozycji zależności, bo się stała sama nowym centrum, które eksploatowało peryferia tak. W
związku z czym tutaj losy Polski są oczywiście zupełnie inne, no bo w PRLu jakby
emancypujemy się od jednej zależności, a popadamy w inną, więc jestem daleki od
gloryfikowania PRL, jakby emancypujemy się od jednej zależności, a popadamy w inną, więc
jestem daleki od gloryfikowania PRLu, ale też daleki od potępiania w czambuł. I teraz
ostatnie, bo widzę, że mi zostały dosłownie 2 minuty, sytuacja współczesna Polski… na
początku lat 2000 ukazała się taka książka napisana wspólnie przez wnuka Lipińskiego i
Ziółkowskiego, gdzie oni wychwalają taki awans cywilizacyjny, który się dokonał w latach 90-
tych, który polegał na przejściu od kondycji peryferyjnej, do półperyferyjnej. Można się
zastanawiać, czy w ogóle jakby awans, w jaki sposób on się dokonuje, nie wiem czy państwo
wiecie, to jest świetny przykład, polski gigant odzieżowy, firma LPP, która na przykład ma
markę Cropp produkowała swoje ubrania w Rana Plaza w Bangladeszu. Więc widzimy w jaki
sposób dokonuje się ten postęp, który polega na tym, że możemy oczywiście akumulować
kapitał nagle, jakoś przynajmniej, trochę, ale jakim kosztem możemy to akumulować, to
właśnie w ten sposób wygląda. I też ten awans, nie wiem, czy on nie jest bardziej
fantazmatyczny niż realny. Jeżeli państwo popatrzycie, takie rankingi były w prasie niedawno
największych polskich eksporterów. Na pierwszym miejscu jest Orlen, jeżeli ktoś myśli, że
jesteśmy gigantem naftowym z tego powodu to się myli, to oczywiście jest wszystko eksprot.
Co jest dalej, LG i Volkswagen. No to jest trochę głupio powiedzieć, że jesteśmy gigantem
eksportowym, bo eksportujemy Volkswageny. Co my tak naprawdę eksportujemy?
Eksportujemy tanią siłę roboczą tak. To jest to, co my dostarczamy na rynek światowy i w
tym sensie kondycja polski jest bardzo podobna do kondycji sprzed 500 lat. Można
powiedzieć pewna forma towarowa, do której ta tania siła robocza jest przyczepiona jest
inna tak? Eksportujemy tam… nie wiem, eksport rolny to jest zdaje się około 10%, to wcale
nie jest tak dużo. Natomiast eksportując produkty LG, czy Volkswagena, my tak naprawdę
sprzedajemy na rynek światowy swoją tanią siłę roboczą. Kropka. Nic więcej. Więc znów
można powiedzieć, po raz kolejny możemy się przekonać o tym, że ta perspektywa długiego
trwania jest jak najbardziej słuszna i nasza kondycja jest właśnie taką kondycją można
powiedzieć odwiecznych peryferii. Natomiast… Dosłownie jakby trzy zdania, żeby nie
kończyć w taki pesymistyczny sposób. To co wydaje mi się interesujące w tym, to jest
możliwość przemyślenia naszej własnej historii jako historii kapitalizmu również tak. Bo
problem, który my trochę mamy jest taki, że państwa dominujące opowiadają swoją historię
jako historię uniwersalną tak. Historia Francji, Włoch, czy Anglii jest jednocześnie historią
formowania się kapitalizmu, ale proszę państwa, nasza historia jest również historią
formowania się kapitalizmu. Tak samo jak teraz fabryki w Chinach, w Bangladeszu, w
Indonezji są częścią kapitalizmu, tak samo częścią tego kapitalizmu były gospodarki Europy
Środkowo-Wschodniej i były nawet można powiedzieć, historycznie powinniśmy być z tego
dumni, powinniśmy odcinać kupony od tego, że mamy historycznie doświadczenie można
powiedzieć pierwsze historycznie, doświadczenie bycie peryferium, tym trzecim światem tak.
Więc to co potem się dzieje w historii kapitalizmu, to jest uniwersalizacja tych kondycji i
wciągnięcie nowych peryferiów w postaci nowych kolonii tak. I naprawdę jeżeli spojrzymy z
tej perspektywy na historię świata, historię kapitalizmy, to również jesteśmy częścią historii
uniwersalnej tak, jak Francuzi, Niemcy, czy Włosi. Tyle, dziękuję bardzo.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique – edycja polska: Obiecuję, że pojawią się
wystąpienia trochę krótsze w tej sesji, dlatego sobie mogliśmy pozwolić na to, żeby Jan Sowa
mówił dłużej. Teraz oddam głos Jarosławowi Urbańskiemu, ze Związku Zawodowego
Inicjatywa Pracownicza, który podejmie kwestię transformacji ruchów społecznych po roku
89 w Europie Środkowo-Wschodniej w perspektywie analizy systemów świata, a więc
koncepcji Imannuela Wallersteina, jednego z tych autorów, którzy się bardzo jawnie i bardzo
konsekwentnie odwołują w swych analizach historycznych do dziedzictwa Mariana
Małowista. Proszę bardzo.
Jarosław Urbański, socjolog, Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza:
Dzień dobry, proszę państwa, ja sam się faktycznie… może skrótowo. Mam przygotowanych
kilka slajdów, został tutaj zadany taki temat, […] przygotował. Będę tutaj mówił oczywiście w
takim jakby ujęciu długiego trwania, znaczy chciałbym tutaj poruszyć dwa istotne elementy
przy omawianiu tego tematu, który tutaj się nam wyświetla, czyli zmiany w składzie
społecznych, w składzie klasowym w perspektywie długiego trwania, oraz cykliczność i
cyrkulacja konfliktów, też jakby w przebiegu takiego długiego trwania, żeby po prostu
próbować zrozumieć różnego rodzaju transformacje i ruchy społeczne po 89 roku, po tym
momencie, który wydaje nam się takim przełomowym, ale on jest przełomowy tak naprawdę
tylko po prostu umownie. I chciałbym tutaj nawiązać do dwóch jak gdyby koncepcji. Jedna to
jest koncepcja zaczerpnięta z książki Beverly Silver „Globalny proletariat”, która to książka
silnie nawiązuje oczywiście do szkoły wallersteinowskiej i nawet jakby częściowo odpowiada
na różnego rodzaju pojawiające się zarzuty. Jest to książka strikte socjologiczna i próbująca
właśnie tą perspektywę wallersteinowską zastosować do analizy konfliktu społecznego, ale
właśnie w takich jakby, w okresie długiego trwania, od 1870 roku. A z drugiej strony to do
koncepcji, chciałbym się odwołać do teorii składu społecznego, która nam ujawnia taką też
rzecz, że bardzo ważne są i istotne badanie cyrkulacji i cykliczności konfliktów, które to
konflikty społeczne właśnie ujawniają nam skład społeczny, najistotniejsze jakby elementy
składu społecznego i relacji międzyklasowych, to jakby jest podstawa, którą chciałbym
poruszyć. Pierwszą rzecz, kwestia ruchów społecznych, to co się pojawia w temacie mojego
wystąpienia. Beverly Silver ułożyła taki to też wykres, analizują coś w rodzaju monitoringu,
światowej bazy danych, znaczy światowej prasy, stworzyła taką bazę danych światowych
konfliktów na przestrzeni od 1870 roku do 1996, kiedy to jakby zakończono zbierać te dane.
Jak widzicie państwo pojawia się taki wykres, który jakby obrazuje nam natężenie konfliktów
od tego okresu do dnia dzisiejszego. Znaczy ściśle do polowy lat 90-tych, kiedy ten konflikt
faktycznie był na relatywnie niskim poziomie. Jak Beverly Silver zakończyła te badania to
zaraz potem ten konflikt gwałtownie nam wzrósł tak, mówić możemy umownie od 1999
roku, konflikty w […], potem seria konfliktów w alterglobalistycznych, aż wreszcie konflikty
te, które możemy dzisiaj współcześnie obserwować, Grecja, Hiszpania, Irlandia, ale też
konflikty w innych częściach kraju. Będę mówił o Chinach, ale też między innymi weźmy
przykładowo Bangladesz, gdzie odbywa się jeden z najbardziej dramatycznych konfliktów
klasowych współcześnie obserwowany tak. Następna kwestia to moglibyśmy wyróżnić dwa
łady produkcyjnie, dwie tak jakby składowe, znaczy jeden to byłby fordyzm, który
moglibyśmy umownie zupełnie wyodrębnić z okresu powojennego, taki jakby dojrzały
fordyzm tak, w takim rozumieniu współczesnym, nie tylko jeżeli chodzi o organizację
produkcji, ale też organizację w ogóle państwa, relacji społecznych, stosunków społecznych.
Fordyzm jako odpowiedź na kryzys, który się pojawił… znaczy totalne zniszczenia, które się
pojawiły po II wojnie światowej, konieczność odbudowy, ale też konieczność akumulacji
kapitału. I z drugiej strony to co mamy dzisiaj, czyli jakiś taki, to co dzisiaj określamy jak
odwrót od fordyzmu, niektórzy mówią postfordyzm, my nazwijmy to neoliberalizm. Jak
widzimy właśnie neoliberalizm głównie kojarzył się z takim gwałtownym najpierw spadkiem
napicia i konfliktów społecznych, a potem w ostatnich dwóch dekadach, w ostatnich dwóch
dekadach, może nie całych dwóch dekadach, może od kilkunastu lat, od 13-15 lat kojarzy się
z jego jakby przyrostem konfliktu. I teraz pytanie brzmi jaki ten konflikt, jakie przybiera
formy. I też pytanie brzmi kto jest jakby, kto jest główną jakby, głównymi aktorami w tym
konflikcie i jak on się rozkłada. I najpierw chciałbym po prostu, żebyśmy krótko prześledzili
po 1989 transformacja jaka się odbyła w Chinach. Chiny po 1949 roku, nastanie oczywiście
era Mao Zedonga i intensywna industrializacja, która odbywa się głównie w części północno-
wschodniej tego kraju, gdzie napływają, bo w 49 roku po II wojnie światowej klasa
robotnicza w Chinach, oczywiście jest nieliczna, można by powiedzieć wręcz marginalna,
pracownicy napływają z wsi, tworzą się pierwsze ośrodki, gigantyczne ośrodki przemysłowe i
wytwarza się chiński proletariat gong ren, który po prostu, no można by opisać w takich
jakby kategoriach jak również w Polsce i gwałtowna industrializacja po II wojnie światowej
też zbudował wielkoprzemysłowy klasę robotniczą. Tak samo po prostu dokładnie, czy w
bardzo przybliżony sposób powstało to w Chinach. Jednakże po 1989 roku następuje
przełom, który doprowadza do sytuacji, w której dokonuje się jakby demontażu tego
dotychczasowego rozkładu klasy robotniczej. Ona zmienia się całkowicie, w dużej części,
odbywa to się też na zasadzie deindustrializacji tej części Chin, zwolnionych zostanie od 20,
do 30, według różnych szacunków bardziej jednak bliżej 30 milionów pracowników tak
zwanej starej jakby klasy robotniczej. A powstają ośrodki nowej klasy robotniczej i to są po
prostu południowe Chiny. Przede wszystkim delta rzeki Perłowej, gdzie powstają największe
strefy przemysłowe nowego przemysłu, pracującego na zlecenie zachodnich koncernów, ale
też nie tylko, że się zmienia miejsce prowadzenia nazwijmy to działalności gospodarczej, w
sensie jakby układu państwa chińskiego, ale zmienił się też skład klasy robotniczej, głównie
ona rekrutuje się znowu na nowo z chłoporobotników, tak byśmy po polsku powiedzieli, czyli
z napływowych migrantów, migrantek głównie, kobiet, rekrutowanych do firm z obszarów
wiejskich, które ocenia się też na różną wielkość, ona wzrosła dosyć dynamicznie. Ostatnio
mówi się o 200-230 mln osób. Od 200 do 230 mln osób, które jakby migrują w takt
koniunktury gospodarczej, przy załamaniu się gospodarki w 2008 roku światowej, globalnej,
pracy nie znalazło 15% z tej liczby jak oceniły same władze chińskie. Czyli nastąpiła taka jakby
dekompozycja starej klasy robotniczej i pojawiła się nowa, która składała się z zupełnie
innych, z innych jakby elementów tak, społecznych, czyli właśnie z tych chłopów,
pochodzenia chińskiego migrantów, ale co ciekawe dokonała się na wsi chińskiej coś w
rodzaju, co […] jedna z badaczek chińskiej jakby zmian klasowych nazwała tylko
półproletaryzacją. To znaczy te osoby nie zasilają wielkomiejskiej klasy przemysłowej na
stałe, one cały czas nie utrzymują, znaczy na straży stoi chiński system meldunkowy, który
zabrania pracownikom, migrantom meldować się, czy na stałe zamieszkiwać obszary
zurbanizowane. I te osoby muszą co jakiś okres czasu po prostu powracać na wieś. I tak
naprawdę cały koszt utrzymania socjalny zostaje w ten sposób państwa chińskiego i obecnej
i współczesnej gospodarki chińskiej zostanie przesunięty, od czasu do czasu z powrotem
jakby przesuwa się na chiński interior, na wsie. I to jest jakby… duże znaczenie w tym nowym
ładzie gospodarczym i tym nowym układzie klasowym mają na przykład hotele robotnicze.
Znaczy te ogromne rzesze pracownic w dużej części zasiedla hotele robotnicze. Te osoby nie
mają pełni praw ani obywatelskich, ani oczywiście socjalnych w miastach, żeby te prawa,
żeby jakby obowiązek jakby tego zabezpieczenia właściwie spoczywa na ich wioskach, z
których przybyli tak, na rodzinach, które mieszkają w dalszym ciągu na wsi, które też
utrzymują się dzięki pracy tym osobom, głównie też w dużej części też młodych, które
przysyłają po prostu do swoich domów pieniądze. To jest jakby jeden element tej układanki.
Drugi to jest wzrost konfliktów społecznych w Chinach spowodowany tą sytuacją. Tutaj
mamy na podstawie danych, oficjalnych danych, chińskich, wiele autorów je przywołuje i
generalnie są one uważane, nie są one jakby kwestionowane. I moglibyśmy powiedzieć, że
mamy tutaj dwa takie spiętrzenia, pierwsze, wywołane konfliktami głównie prowadzonymi
przez stary proletariat, starą klasę robotniczą, przez proletariat. I to są po prostu konflikty
właśnie związane z tą […], ze zmianą po prostu stosunków klasowych w Chinach,
zamykaniem zakładów pracy. W tą liczbę też są jakby, tutaj są też wliczone konflikty na
przykład emerytów, którzy nie mieli wypłacanych w którymś momencie emerytur na czas i
tak dalej. I mamy tez drugi okres i drugie spiętrzenie wywołane już głównie szczególnie przez
drugie pokolenie tych migrantów chłopskich, którzy zaczęli się buntować również i
organizować ruchy rewindykacyjne, społeczne ruchy w obrębie nowych ośrodków
przemysłowych. Nastąpiła, pomimo zmiany, dekompozycja jakby klasy robotniczy nastąpiła
jakby jej rekompozycja i jakby umocnienie się siły też nowej klasy pracowniczej, z tego
względu… z kilku względów. Między innymi to, ze akurat eksport akurat w gospodarce
chińskiej odgrywa główną rolę, a to są pracownicy w tych właśnie eksportowych branżach,
głównie zatrudniani. Również pojawiły się problemy demograficzne. Czyli tych pracowników,
tych nowych branż, tej nowej klasy robotniczej zaczęło brakować, bo przyszedł niż
demograficzny. I oczywiście tutaj takim elementem silnej pozycji tej klasy, nowej klasy
robotniczej była po prostu ich miejscowa koncentracja, czyli właśnie na południu, głównie na
południu kraju, bo to umownie należy też do pewnego stopnia traktować. No i teraz
chciałbym szybko jako drugi przykład do dyskusji przedstawić transformację na przykładzie z
kolei zakładu pracy, zakładu Cegielskiego, jak ona w tym momencie przebiega. Tutaj proszę
państwa są zmiany cykliczne produktów zakładu Cegielskiego też w takim mniej więcej
okresie długiego trwania, od 1850 roku kiedy zakłady Cegielskiego zaczęły powstawać,
przekształcały się z firmy handlowej, zaczęły naprawiać narzędzia. A potem je po prostu
produkować i zaczęły rozwijać swoją produkcję maszyny i urządzenia rolnicze. I to absolutnie
jest związane, oczywiście z agrarnym charakterem Wielkopolski i jakby to, że Wielkopolska
była nazwana też dla rozwijających się wówczas na przełomie XIX i XX wieku, gwałtownie
rozwijających się Niemiec, które pretendowały do hegemona jakby gospodarki
kapitalistycznej na świecie i przegrały przecież w wyniku dwóch wojen tą rywalizację ze
Stanami Zjednoczonymi można tak powiedzieć. Wielkopolska stała się jakby takim
spichlerzem jak to się nazywało, znaczy zgodnie tak twierdzili i ziemianie wielkopolscy i
pruscy, którzy chcieli widzieć w tej części jakby wschodniej wówczas Niemiec, taki spichlerz i
zaplecze agrarne produkcji przemysłowej dla rozwijającego się przemysłu na zachodzie
Niemiec. Pierwsza wojna światowa, znaczy tutaj w zakładach Cegielskiego było bardzo niskie
zatrudnienie. On natrafił na pewnego rodzaju kłopoty akumulacji. To było gdzieś średnio
około 300 osób, 200-250, 300 osób rocznie. Produkowano właśnie głównie te maszyny i
urządzenia rolnicze i właściwie nie odnotowano większych konfliktów społecznych, takich
otwartych. Głównym jakby typem w tej fazie oporu, jakby społecznego w cudzysłowie, nie
chciałbym tutaj jakby przedłużać tego wyjaśnienia, bo chciałbym przejść do następnej fazy,
znaczy głównie emigracja na Zachód. To znaczy duża fala migracji zarobkowej, głównie do
Niemiec. Była to ogromna fala i spowodowała ona nawet okresowo niedobory pomimo
dużego przyrostu naturalnego, nawet niedoboru rąk do pracy w Wielkopolsce i sukcesywny
wzrost realnych prac w okresie poprzedzającym I wojną światową. Drugi to był jakby,
kwestia związana… po pierwszej wojnie światowej tu bardzo duża zmiana nastąpiła, otóż w
Poznaniu 40% mieszkańców przed I wojną światową stanowili Niemcy i oni wszyscy
wyjechali, wszyscy… Znaczy wszyscy to może przesadziłem. Znaczy niewielka, naprawdę
minimalna część z nich została. Wyjechali i przedsiębiorcy i wyjechali również pracownicy,
głównie pracownicy wykwalifikowani, bo ten podział był tutaj jakby silnie eksponowany, bo
Polacy wcześniej, przed I wojną światową stanowili jakby siłę niewykwalifikowaną, a Niemcy
wykwalifikowaną, oczywiście też tak upraszczając. Wszyscy wyjechali i z tego skorzystali
właściciele Cegielskiego, to był już akcjonariat właściwie. I wykupili za bezcen tak naprawdę
wszystkie najważniejsze fabryki produkujące urządzenia rolnicze i wagony od Niemców.
Skonsolidowali i utworzyli Cegielskiego. Zatrudnienia skoczyło najpierw do 2000, a pod
koniec okresu międzywojennego do 7 tysięcy 200 pracowników, z tymże 2000 pracowników
było zatrudnionych w Rzeszowie, bo tam Cegielski zbudował, alokował jedną ze swoich
fabryk. To się zaczyna drugi jakby taki okres w działalności Cegielskiego, gdzie głównym
produktem przestają być maszyny i urządzenia rolnicze a zaczyna być produkcja lokomotyw i
wagonów kolejowych z dużym udziałem też kapitału belgijskiego, który zainwestował i przy
tutaj musimy to wyraźnie podkreślić dużym interwencjonizmie państwowym, zarówno pod
względem ułatwień kredytowych, jak przede wszystkim poprzez wolumen zamówień, który
był ewidentnie stymulował rozwój zakładu. No i wreszcie, co tu się dzieje w tej fazie. Otóż
tutaj powstaje jakby skład inny właśnie klasy pracowniczej tego zakładu. Znaczy to jest
robotnik już masowy tak, duża masa, z tradycyjnymi dla tego typu jakby koncetracji
pracowników organizacjami reprezentujących klasę robotniczą, czyli krótko mówiąc
Związkami Zawodowymi, które wówczas, po I wojnie światowej zaczynają odgrywać totalną,
decydującą rolę w pewnych relacjach i w walkach społecznych. Znaczy skąd się wzięły te
związki zawodowe. One się wzięły z tego, że właśnie emigranci wielkopolscy, nie tylko
wielkopolscy, z Polski, którzy wyjechali na zachód Niemiec do pracy w tamtejszym przemyśle,
nabrali odpowiednich kwalifikacji i po prostu powrócili. Tam założyli też jeden z największych
organizacji związkowych przed II wojną światową, zjednoczenie zawodowe polskie, które
było też największą organizacją, w pierwszym okresie po I wojnie światowej, która miała
swoją jakby, takim bastionem tego ruchu związkowego, nacjonalistycznego, o charakterze
klasowym, ale nacjonalistycznym była po prostu Wielkopolska. Wówczas też dochodzi do
bardzo gwałtownych walk społecznych, które są dosyć trwałe w sensie czasowym. Znaczy
właściwie przez cały okres 20-lecia międzywojennego. Wreszcie dochodzi do następnej
zmiany po II wojnie światowej, do kolejnego wzrostu zatrudnienia do kilkunastu, a w
szczytowym momencie nawet do 20 tysięcy osób. I zmiana produktu na silniki okrętowe. I
tutaj znowu jakby reprezentacja związkowa tutaj jest dosyć oczywista. Ona była
scentralizowana, odgrywała odpowiednią rolę w ogóle w całej koncepcji funkcjonowania
państwa realnego socjalizmu, ale też jest jakby silna pozycja strukturalna klasy robotniczej,
swoim kolejnym wcieleniu, a mianowicie są to pracownicy przemysłu też okrętowego i to nie
przez przypadek Szczecin, Gdańsk, a w konsekwencji również Poznań w 56 roku stały się
jakby tymi miejscami zarzewia konfliktów społecznych, właśnie z uwagi na znaczenie
przemysłu okrętowego i znaczenie również portów bałtyckich przy, w kwestii po prostu
wymiany handlowej i znaczenia dewiz i wpływu tej wymiany na sytuację gospodarczą Polski.
To jest jakby jedna kwestia, oczywiście następuje potem absolutny upadek przemysłu
stoczniowego. Ostatnie jego akordy właśnie wydźwięczały kilka lat temu. Dzisiaj Cegielski
liczy 550 osób, nie produkuje już silników, to chyba będzie trzeci rok z rzędu, gdzie nie
wyprodukował żadnego z silników okrętowych. Ale to była jakby trzecia faza, ale nastąpiła ta
faza, która być może jest dla nas najciekawsza. To znaczy wraz z topniejącym zatrudnieniem
w Cegielskim zmienia się po prostu i gwałtownie rośnie zatrudnienie w fabrykach
motoryzacyjnych, które wróciły do Europy Środkowej, na Słowację, na Węgry, do Czech i do
Polski również, w tym do Poznania. W Poznaniu największymi pracodawcami w sferze
przemysłu jest Volkswagen, Solaris produkujący autobusy. Głównie autobusy, ale również
tramwaje i MAN. Łącznie te firmy zatrudniają bezpośrednio, w szczytowym okresie,
powiedzmy kilka lat temu, teraz też uderzył w nich kryzys, ale zatrudniały nawet 10 tysięcy
osób, nie licząc kooperantów, podwykonawców i tak dalej. Nie licząc innych fabryk takie jak
Bridge Stone i inne mniejsze fabryki produkujące na przykład kołpaki i tego typu jakby
akcesoria samochodowe. Łącznie w Wielkopolsce, co widać na tym dolnym wykresie,
zatrudnienie w motoryzacji w ciągu tylko ostatnich 10 lat wzrosło z 11 powiedzmy niecałych
12 do 23 tysięcy osób. I to jest po prostu jakby znaczący taki… zmiana co ciekawe,
Volkswagen na przykład swoje zakłady mógł na przykład usadowić w Poznaniu z dwóch
podstawowych przyczyn. Po pierwsze istniała infrastruktura jakby przemysłowa, która
powstała między innymi dzięki rozwojowi, dzięki gwałtownemu rozwojowi Cegielskiego przez
te lata. Tak samo Solaris. Solaris jest ulokowany w pewnej miejscowości pod Poznaniem, to
jest w Bolechowie, które to miejsce powstało w latach 80-tych jako wyodrębnienie produkcji
zbrojeniowej z Cegielskiego. Została ona tam ulokowana. Zakład ten, który się nazywał
później Presta, liczył 2000 osób, po czym został właściwie zredukowany do zera, on już
właściwie z tego co pamiętam nie istnieje, a w każdym razie istnieje w jakiś szczątkowych
układach. I z drugiej strony istnieje, z drugiej strony Volkswagen, który… przynajmniej jedna z
większych i znaczących fabryk, bo są trzy zakłady na terenie Poznania, jest ulokowana na
byłych terenach po Cegielskim. I oczywiście drugi czynnik to jest wykształcona i
wyedukowana, odpowiednio przygotowana klasa robotnicza, która dała ten impuls. Ale
potem się to zmieniło, ponieważ skład się klasy robotniczej w tych zakładach różni. W
zakładach, nowych zakładach motoryzacyjnych, głównie to są ludzie młodsi, pozyskiwani w
dużej części przez agencje pracy tymczasowej. I również dojeżdżający z odległych
miejscowości, z Wielkopolski, także z terenów objętych kiedyś strukturalnym bezrobociem. I
wreszcie ostatni wykres. Jak się układają też walki społeczne w Polsce. Jak już ten wykres
tutaj poprzednim razem, przepraszam ci którzy byli na którymś tam z moich pokazów
poprzednich, jeszcze raz ten sam wykres, który można powiedzieć, że on tutaj zmienia jakby,
zmieniają się metody walki. Znaczy ta kwestia, po lewej stronie wykres, mamy wykres
dotyczący poziomu strajków. Po drugiej stronie demonstracje i blokady. Jak widzimy taką
zmianę, można by było taką hipotezę zrobić, że jakby stary skład klasy robotniczej, to znaczy
proletariat charakterystyczny dla fordyzmu odwoływał się do strajku, teraz częściej to są inne
formy walki. Krótko mówiąc, chciałbym tutaj podkreślić na te duże zmiany, które się
dokonują i które mogą być zrozumiane tylko i wyłącznie poprzez właśnie pryzmat analizy
takiej w długim trwaniu. Niestety z braku czasu nie mogę tego już teoretycznie przybliżyć, ale
mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja. Dziękuję bardzo.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique – edycja polska: Dziękuję bardzo. Pan
profesor Marcin Kula w swoim wystąpieniu wspominał o ważnej części zainteresowań i też
bardzo interesujących efektach naukowych, zainteresowań profesora Witolda Kuli
metrologią. I teraz przejdziemy właśnie do tego problemu, doktor Andrzej Nowak z Instytutu
Filozofii Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Tak, ja mogę powiedzieć, że wystąpienie to
„Metrologia Witolda Kuli, czyli ekonomia polityczna miary”. Niezależnie od tego kto wymyślił
temat, wydaje mi się, że jest dość interesujący, a też aktualny, bo jeżeli spojrzymy na
przykład na spory wokół kwestii czasu pracy, które dzisiaj się odbywają w Polsce, no to
zobaczymy, że kwestia mierzenia metrologii ma głęboki sens polityczny o czym przekonamy
się i dowiemy więcej z wystąpienia Andrzeja Nowaka.
Dr Andrzej W. Nowak, Instytut Filozofii UAM: Dobra, najpierw trzy anegdoty, które się za
chwilę pojawią też na slajdach. Tutaj dla profesora Kuli od razu uwaga, będę kończył
odniesieniem do punktów i do naszej […] nauki, więc to przy okazji. I teraz tak, trzy anegdoty,
które wiążą ze sobą zarówno tematykę zachodnioafrykańską, jak i tematykę zależnościową,
czyli można powiedzieć Małowista i Kulę w jednym kawałku i pojęcie metrologii. Anegdoty są
osobiste, ta anegdota dotyczy mojej parterki życiowej Moniki […], znanej części osób, która
jest taką bardzo kartezjańską osobą, ze silnie zinternalizowanym, taką wewnętrznym
poczuciem systemu metrycznego i takiego scjentystycznego podejścia do życia. Jak byliśmy w
Mali, Burkina Faso i w Ghanie, w Maroku zresztą też w atlasie, w kółko zadawała pytania,
która godzina, ile jest stopni, o której odjedzie autobus i jak daleko jest do miejscowości.
Szczególnie to pytanie ile jest stopni było absurdalne, kiedy przebywaliśmy na południu
Ghany, tam z reguły jest tyle samo stopni, tylko się wilgotność zmienia. Czyli to jest pierwsza
uwaga. Druga uwaga to jest też anegdota z Północnej Ghany, ona też ma tutaj smaczek dla
pana Kowalskiego, bo Monika zapadła na malarię i w pobliskim szpitalu cała
wykwalifikowana kadra była wyszkolona albo na Kubie, albo w Związku Radzieckim, tak rok
2010, ale już wracam do anegdoty, Monika ma malarię, przychodzi lekarz, pyta jaką ma pani
temperaturę, czy miała pani temperatura, a Monika podaje z ostatnich 48 godzin dokładną
wypowiedź o tej godzinie tyle i tyle, o tej tyle i tyle i tak dalej. Stopień autolaboratyzacji i
stopień automedykalizacji, który zaproponowała przestraszył lekarza, który nie doszedł do
siebie po tygodniu. Bo my tam tydzień spędziliśmy zanim się wyleczyła. Ten stopień
internalizacji ramy… Ale co to pokazuje? Pokazuje od razu, że tematyka zależnościowa,
tematyka metrologiczna i tematyka klasowa i tematyka, która mnie najbardziej interesuje,
jestem takim socjologizującym filozofem zajmującym się artefaktami, badaniami społecznymi
nad nauką i techniką. To jakby zamknięcie w artefakcie zależności ekonomiczno-globalnych,
tak ten termometr, który my mogliśmy ze sobą wozić, maleńki, pokazywał akumulację
kapitału tak? Po prostu kupiliśmy za grosze i nie baliśmy się, że się stłucze tak. Tam w
północnej Afryce on już jest elementem, nad którym trzeba myśleć, nie tak bardzo, bo Ghana
nie jest przecież jakaś specjalnie… znaczy nie aż tak bardzo, ludzi stać na termometry tak, ale
nie aż tak, żeby tak se wozić w plecaku, które się mogą zbić tak, określiła całe relacje
społeczne tak. Plus ten system metryczny, który Monika miała tak dokładnie w sobie, że ona
się tak monitorowała. I trzeci anegdota, ostatnia. Nawigowanie w […], która pokazuje moją
obsesję, bo ja staram się znaleźć czy by była w ogóle półperyferyjność. I to jest taka
anegdota, które też coś ciekawego pokazuje. Miejscowi nawigowali po prostu, bo znali teren,
a jak nie znali to pytali się znajomych. Jeden z chłopaków, który mówił po angielsku, ja
jestem nie francuskojęzyczny niestety, więcej słów znam […] niż po francusku. Pytał mnie się
jak daleko jest do Berlina z Poznania. Bo to była miejscowość, którą kojarzy, powiedziałem
mu ile, mówiłem, że byłem na stypendium miesiąc. Spytał mnie czy mam tam rodzinę,
powiedziałem że nie. I mówi, ale czy się nie bałeś, być w mieście, w którym nie masz rodziny.
I jak tam nawigowaliśmy wielokrotnie, używanie ludzi jako elementu nawigacyjnego. Turyści
z krajów […], czyli nasi znajomi Angole mieli telefony z GPS, mieli tyle kasy, że używali
interenetu tam na miejscu, więc w kółko się porozumiewali przy pomocy GPS, łącznie z tym
że na forach internetowych, jak pytano na przykład o restauracje, podawano namiary
GPSowe. I my biedni, półperyferyjni turyści z kartezjańską mapą, która była absolutnie
absurdalna tak. Jeszcze […] jest w dużej mierze gliniane, więc ta metryczna mapa do
rzeczywistości, która jest średnio zmetryfikowana tak była zupełnie nie adekwatna. Tak nie
mieliśmy tyle akumulacji co centrowi, nie byliśmy tak w sieciach krewniaczych… znaczy
odwrotnie jak miejscowi, a nie tak zakumulowani jak centryści. I teraz trochę pochwał i
trochę smutków. Ja sam jestem bardzo mocno zadurzony w książce „Miary i ludzie”. Jak się
przygotowywałem do tego występu, teraz jak próbuję pisać książkę habilitacyjną i jakoś tak
się przeraziłem sam sobą, że powinienem napisać książkę o filozofii, ontologii, metrologii
jako habilitacyjną, to było coś niesamowitego, ale za późno już, tamta jest rozgrzebana. I
teraz tak, metrologia jest wciąż aktualna, w Polsce właściwie zaniedbana szczególnie w
obszarze takim filozoficzno-socjologicznym. Właściwie ta książka jest niezużyta. Co jest
ciekawe, że ona jest tez niezużyta, a byłaby prekursorska w stosunku do obszaru, który mnie
interesuje, który jest rozwijany intensywnie na zachodzie tak, społecznych studiów […] i
techniką. I gdy reklamowałem „Miary i ludzie” kiedyś w Stanach w Clevelend, to było z takim
zadziwieniem wśród młodszego pokolenia badaczy, że oto jakby takie pre […] badanie w
latach 80-tych przemknęło obok głównego nurtu tych historyków nauki i historyków
technologii tak. Drugi, dla mnie też interesując tak, to taki… myślenie o meteorologii to jest
dobry punkt startu o tym co rozmawialiśmy też. Porównania starej i nowej lewicy, czy
porównania tego mówienia o dyskursach i materialności, czy o idealizmie tak. To znaczy, że
te dyskusje, które toczą się wokół takich pojęć jak biopolityka, dyskurs, różne inne takie
wydawałoby się takie modniackie terminy i takie miękkie, można bardzo łatwo złapać wśród
mocy metrologii i osadzić w konkrecie materialno-ekonomicznym tak. Zamiast mówić o
polityce, zacznijmy mówić o systemach mierzenia pacjentów, albo o kartotekach tak. I nagle
się okaże, że mamy płynne przejścia translacyjne między bardzo abstrakcyjną rozmową o
dyskursie, a bardzo konkretną ekonomiczno-historyczną analizą dokumentu tak? To są
przejścia, to zresztą widać w książce „Miary i ludzie”. Tutaj podałem kilka przykładów, ale się
spieszę, więc nie będę ich omawiał, mam nadzieję, że to jakoś widać. Teraz, jedna mała
uwaga, prosty przykład, że książka „Miary i ludzie” jest aktualna i żywa. Artykuł, niedawno się
ukazał, można go ściągnąć, dlatego reklamuje, jest za darmo w piśmie Avant […] można
ściągnąć. Artykuł […] z lat 80-tych, wizualizacja i poznanie cały dotyczy tego, czemu
naukowcy są tak wydajni? Teza jest bardzo prosta, naukowcy są generalnie niewiele
mądrzejsi, wcale nie mądrzejsi od przeciętnego człowieka. Wydajność nauki współczesnej w
sensie science, ale nie tylko, historycy mają archiwa, polega na zdolności do tworzenia
inskrypcji tak, czyli wszelkiej maści zapisów. Ale zapisami też są artefakty, które zapisują.
Czyli całe opanowanie tego, co jest też pojęciem miary. To są punkty, które wymienił Latour,
kiedy tam robił sobie analizy tego, dlaczego nauka odniosła sukces, czy dlaczego jest
skuteczna. Latour używa słowa inskrypcje ja wpisałem miary. Żeby pokazać, że właściwie ten
destylat z Latoura dobrze by pasował jako na przykład wstęp do miar i ludzi dzisiaj. Także to
tak bardzo ładnie pasuje. I czytam. Aha, jeszcze jedna uwaga, filozoficznie tu jest kluczowe,
czy socjologicznie pojęcie tych niezmiennie mobilnych czynników. Co to znaczy tak? To
znaczy, że mamy zdolność zamknięcia rzeczywistości w artefakcie, w inskrypcji, w książce,
która z jednej strony jest mobilna, jest artefaktem, który miał ją przenosić. Ale z drugiej
strony ustabilizowała jakiś fragment rzeczywistości na tyle, że może służyć jak taka dźwignia,
którą możemy coś innego zmienić. Tak jak ten termometr. Z jednej strony stabilne, pozwala
metryfikować rzeczywistość, z drugiej strony mobilne bo bierzemy do Ghany tak. Fragment
centrum, czy tam przemysłu europejskiego zabieramy sobie gdzieś tam na pustynię, czy tam
GPS, czy zegarek do biegania i tak dalej. Punkty, miary są mobilne, było tak, miary choć same
się poruszają, tak same są niezmienne. Miary są płaskie. Tak, co to znaczy ta metafora
płaskości tak. Złożoność świata zamykamy w czymś co jest jedno-dwuwymiarowe tak.
Możemy modyfikować skalę tak. Czyli na przykład możemy przechodzić od milimetra do
kilometra i tak dalej, możemy robić translacje. Możemy reprodukować przy określonym
nakładzie pracy. To jest bardzo ważne, to bardzo ładnie widać w „Miarach i ludziach”, gdzie
widać, gdzie te wczesne historyczne reprodukowanie miar jest takie uciążliwe, żmudne, to
też widać w pracach Mączaka, o podróżowaniu, jak bardzo miara jest złożona nakładem
pracy. Dziś nam się wydaje, że miary są bez pracy. Bo zapomnieliśmy o tej pracy, która jest
włożona, tak jak przed chwilą, nie potrafimy odpalić prezentację, było widać pracę, którą
dokonuje. Ok, miary można rekombinować. Ósmy punkt, bardzo sympatyczny tak, dzięki
miarom, czy inskrypcjom wiemy, że myślenie jest pracą ręczną i to jest ten prztyczek do
dyskursywisty tak. Myślimy, bo piszemy, myślimy bo mamy […] i tak dalej, i tak dalej. Ok. I
teraz to co łączy jak gdyby Kulę i jakby go przesuwa teraz do współczesnych myśli nad nauką
i techniką tych analiz, to jest to, że możemy o wiele sympatyczniej powiedzieć o procesie
racjonalizacji, niż w taki weberowski, oderwany fruwający sposób tak. Że racjonalizacja tak,
to nie jest nic, to jest ulokowane w podmiotach tak, to jest po prostu podtrzymywanie
kontrolowań […] metrologicznych tak, które za każdym razem są uruchamiane. Jeśli myślimy,
że łańcuchu metrologiczne, wiemy o tym, że wymagają kapitału, w tym finansowego, żeby je
podtrzymywać, to od razu widać jak abstrakcyjne dyskusje o nauce wiąże się z bardzo
przyziemnymi dyskusjami o ekonomii tak. Nie możesz… za chwilkę to będę pokazywał na […].
I teraz taki malusieńki cytat: „kapitalizm pozostanie pustym słowem, dopóki nie powstaną
konkretne instrumenty wyjaśniające, wyjaśnienia jakiejkolwiek kapitalizacji, czy to
preparatów, książek, informacji i pieniędzy”. To jest taki mały cytacik, ale pokazujący bardzo
ciekawą rzecz. Akumulowanie kapitału chyba nie jest koniecznie sprzęgnięte z nauką, tylko
jest pytanie jak to teraz rozprzęgnąć. Nie możemy się pozbyć bibliotek, nie możemy się
pozbyć systemu katalogowania książek. Ale co jeśli teraz, system katalogowania, który jest
system akumulowania potrzebnym do uzyskania wiedzy jest sprzęgnięty z akumulacją
kapitalistyczną. Teraz jak ocenić jeden, redukując drugi. Jak pozbyć się, nie wpisywać się w
spiralę akumulacji kapitału, a pozostać jednak jakoś w akumulacji świata, po to, żeby móc go
w ogóle jakoś używać, czy zarządzać. Następne przesunięcie tak, jeśli mamy akumulację,
mamy centra kalkulacji tak. Te same rzeczy, które opisywał Witold Kula przenoszą się na kilka
różnych poziomów tak, ktoś musi pilnować metra, ktoś musi pilnować miarki, czy ją
strychujemy, czy nasypujemy z czubem tak. Gdzie są miejsca, w których się to stabilizuje. I
teraz ok, wszyscy którzy pamiętają… teraz już niestety wallersteinizmy, czyli idziemy z
wierno-niewiernym uczniem Małowista i Kuli. Pamiętamy, że on pokazywał, że jakby jedną z
takich struktur w systemie światowym jest napięcie między uniwersalizmem, a
antyuniwersalizmem, także kapitał potrzebuje uniwersalizmu, chociaż go nie potrzebuje tak.
To w książce z Balibarem było opisywane na seksizmie i rasizmie, do zarządzania pracą, siłą
roboczą, ale dokładnie tak samo jest widać w pojęciu miary. To było widać w „Miarach i
ludziach”, szczególnie pod koniec, kiedy jest opowieść o metrze tak, gdzie z jednej strony to
lud, czy też chłopi domagają się standaryzacji miary, dostają ją, ale razem z państwem
narodowym i przemocą tego państwa tak. Czyli to jest dokładnie widać, że to napięcie jest
widoczne. Witold Kula, praca precyzyjnie, to na jednej stronie trzykrotnie to powtórzył, czyli
było widać, że było to dla niego ważne, aby społeczeństwo mogło zaakceptować miary,
czysto konwencjonalne, muszą być spełnione dwa niebłahe warunki. Musi być w
społeczeństwie równość ludzi wobec prawa i musi się dokonać proces alienacji towaru. I tu
mamy ten ścisk taki wallersteinowski w jednym cytacie tak. Z jednej strony jest ten
emancypujący charakter miary, czy racjonalizacji, równość wobec prawa i za chwilę
przechodzi ten cios, czyli alienacja towaru tak, to jest ten splot, który widzimy. I teraz to co…
jakby wchodzimy w zagadnienie parametryzacji nauki. Te czerwone kwadraciki to są
laboratoria i za chwilę powiem o co chodzi. W tej tradycji społecznych studiów nad nauką,
bardzo dużą wagę przywiązuje się do tego czym są laboratoria, nauka jako czynnik zmiany
społecznej. Teraz jest pytanie tak, jeżeli, znaczy pytanie jest takie, kto ma monopol nad
standardami metrologicznymi? Albo kto wytwarza rzeczywistość, która stoi za metrologią,
czy za standardami mierzenia. No i tutaj na tym wykresiku bardzo krótko, ta teza banalna.
To centrum trzyma władzę na łańcucha metrologicznymi i centrami kalkulacyjnymi. Na
wszystkich tych poziomach, które przed chwilą wymieniałem tak. Znowu czerwony
kwadracik, żeby było łatwo. No copywrite, bo fragment slajdu miałem od kolegi, ja jestem
bardzo wrażliwy… Aha, podziękowanie dla pana profesora Kuli za te przypisy o studentach i
uczestnikach seminariów, które bardzo zawdzięczam inspirację, to chciałem kiedyś
powiedzieć, też jestem że tak powiem wrażliwy. I teraz bardzo krótka opowieść o metrze,
lekko powtórzę pana profesora Kulę. Miara jest gwarantem suwerenności, miara, którą daje
nam rewolucja była wyzwalająca i zarazem wplątywała lud w nowe figury zależności. I teraz
bardzo szybko, cztery definicje metra, o których już było i cztery przesunięcia we władzy nad
metrem. Faza taka porewolucyjno-imperialna, metr jest definiowany do przestrzeni, do
panowania nad południkiem. To zresztą bardzo jest politycznie ciekawe, tam jest też ofiara
tego mierzenia tak. Ewidentnie widać, metr to jest pochodna panowania nad przestrzenią
tak, bardzo ładnie widać. W tym metrze zawiera się jakby definicja gdzie się definiuje władzę.
Druga to, z jednej strony władza nad drukiem, a […] takie rzeczy jak tutaj, pamiętajmy że
metr, czy standaryzacja czasu nie powstałaby, gdyby nie kolei i na przykład taka sympatyczna
książka o tych współzależnościach imperialistycznych, a ukolejnieniu świata. Druga definicja.
Tam mieliśmy południk w skali Francji, potem mają ją globalną. Przechodzimy do metra,
który staje się elementem tej schyłkowej fazy kolonializmy, który u Kiniewicza, w tym
wczesnym Kiniewiczu jest tak ładnie pokazany, ten czwarty motyw, kiedy imperializm jest w
piku i za chwilę padnie tak. Metr staje się pochodną globalnej zależności ekonomicznej, tak
wszystko w definicjach. Tak kres, rok 60-ty, zauważmy bardzo ładnie. 60-ty rok, kres tej
definicji, to jest rok Afryki, kończy się imperialna przestrzeń absolutna, o tym kiedyś mówił
dłuższy wykład Kacper Pobłocki. Definicja trzecia, ta jest u Witolda Kuli, z oczywistych
powodów nie było jej późniejszych tak. To jest taka definicja naukowo-atomowa. I tutaj
dochodzimy do tego motywu, dlaczego mówimy o laboratoriach, przeczytajmy definicję, czy
fragment wypowiedzi Witolda Kuli. „Dziś wzorzec metrowy może być odtworzony w każdym
odpowiednio wyposażonym laboratorium na kuli ziemskiej”. Mamy tutaj wszystko dokładnie
to, co w tym termometrze z anegdoty, tylko mocniej. Każdy może sprawdzić, czy go nie
oszukali . Tak jak tego chłopa, czy mu nasypali dobrze, czy źle, czy mu dobrze odmierzyli
zboże. Każdy może sprawdzić, czy Amerykanie mają… Nie, Amerykanie nie. Francuzi mają
dobre […]. O ile ma laboratorium odpowiednio wyposażone tak. Nie możecie sprawdzić
długości własnych […], jeżeli nie macie kapitału, który umożliwia wam zbudowanie
laboratorium. Krótko. Czyli jesteście w pozycji chłopów, których nie stać na ten brązowy tam
odważnik, który leży gdzieś, bo pamiętamy książkę Kuli. jednym z elementów zarządzania
miarami było sporządzanie ich z kruszców, żeby suwerennie mógł kontrolować miary tak?
Znaczy to jest… No i ostatnia definicja, nazywają ją kosmiczno-laboratoryjną. To jest ta z
długością światła tak. Znowu sprzęg meteorologii z nauką i tym, kto ma kasę nad nauką. Ok.
Coś dla Jarka, szybka, bardzo widoczny u Kuli motyw tak. Przejście do systemu metrycznego
tych późniejszych miar, to jest też motyw dekonstektualizacji i miary i dekonstektualizacji
jeśli chodzi o prace. Te miary, które Kula opisywał na francuskich przykładach, ja ich nie będę
wymieniał, bo mój francuski leży, pokazywały tak. Systemy przedmetryczne wiązały na
przykład powierzchnię areału, z tym ile zaoramy na przykład na dniówce. Czyli jedna
powierzchnia nie była równa innej pod względem abstrakcyjny terminów, ale była świetnym
opisem nakładu pracy. Wtedy na przykład pole kamieniste było mniejsze, pole gładkie było
większe i tak dalej, tak dalej. Czyli sama miara zawierała w sobie ilość pracy, którą trzeba
zrobić, żeby coś zmierzyć tak. Czyli system metryczny od razu robi politykę tak. Od razu
zabiera z metrologii prace. To jest absolutnie w […] ekonomii politycznej bardzo subtelna
rzecz, która jest widoczna. Kilka rysunków o przestrzeni relatywnej. Tu taki wygląda świat jak
ludzie według liczby pasażerów samolotami. Tak a propo próba walki z takimi metrycznymi
przyzwyczajeniami, że rzeczywistość jest taka sama dla wszystkich. Tutaj rzeczywistość, czas
dojazdu do pracy. I tutaj rzeczywistość, eksport zabawek tak. Czyli to jest ta rzeczywistość
tych miar przedmetrycznych. Ta która była związana z pracą, ta która się nie separowała od
pracy. Bardzo szybko, w książce Kuli był taki trójkąt, ja o nim nie powiem, nie jestem
historykiem. Mały przypis, książką Kuli i Małowista zawdzięczam między innymi swoją własną
autoemancypację, pochodzę z chłopskiej rodziny, więc takie miłe pisanie o chłopak, które
tam było, było ważnym elementem mojej autodefinicji później tożsamościowej. I teraz
czemu znowu o nauce? Przykład z książki ekonomicznej, takiego powiązania myśli
ekonomicznej z badaniem i nauką. To jest […], o tym czy statystyka wytwarza ekonomię i
prosty przykład. Tutaj cały artykuł, jest o zabiegach, które są dokonywane na chłopach, czy
na farmerach i statystycznych operacjach związanych z mierzeniem plonów tak. Dokładnie ta
sama opowieść, tylko w innym garniturze, która była o tych chłopach i młynarzach i
oszukiwaniu się na miarach tak. Tylko zauważmy. Tu już musimy mieć laboratorium. Tu już
musimy mieć naukę. Tu już nie mam… to są cytaty, jak ktoś chce, mogę wysłać. Recenzuję
teraz książkę pani Jurkiewicz, „Dekada ajentów”, o Żabkach, o systemie ajenckim Żabek.
Jeden rozdział poświęcony jest walkom między ajentami, a centralą Żabek tak, sklepu Żabka
o dwie rzeczy, arkusz kalkulacyjny i o system, który zarządza kasami fiskalnymi i
komputerami tak. Cały rozdział to jest właściwie, czyta się jak rozdział z „Miar i ludzi”. Kilak
cytatów: „Czy pani prognozy się sprawdziły, czy z tego było mniej pieniędzy niż
poprzedniego”. Respondentka „Tak, tak, zdecydowanie mniej. Arkusz został tak sporządzony,
że, poprzedni arkuszy był taki…” i tak dalej, tak dalej. Po prostu całe oszukiwanie na miarze,
jako postawa mikroklasowego… pamiętajmy, że tam jest dodatkowy kruczek, ajenci mają
pod sobą jeszcze kasjerki i kasjerów, czyli to jest jeszcze dodatkowy… Tu jeszcze kolejny
cytat, „To są tylko dowody, że nie zmyślam”. Dodatkowo jest jeszcze program komputerowy
market, który ma taką miłą własność, że można z centrali zmieniać co jest w Żabkach, tak
nawet, że sprzedawcy tego nie wiedzą. Także ludzie tutaj cytowani, na przykład robili
księgowość na wieczorem, a rano się okazywało, że jakiś towarów nie ma na pułkach, ale one
były, oni tego nie wiedzieli, bo to system zmienił kwalifikację księgowania. Więc oni musieli
dopłacać. Takie drobne… to są dowody na to. Czyli jakby teza, już kończę zaraz, czy jakby
peryferyzacja, czy wytwarzanie stosunków przemocy, takiej strukturalnej tak jakby wiążę się
z […] nad miarą, łańcuchami metrologicznymi, centrami kalkulacji. Czyli w tym sensie widać,
że między książką „Miary a ludzie”, a tymi innymi książkami jakby jest całkiem niezłe
przejście. To nie są książki różne, to nie jest jakby pisanie o czymś innym. I teraz znowu
pamiętajmy kto ma laboratoria i kto zarządza całym systemie. Teraz tylko jeden slajd, ja
naprawdę nie mogę mówić o parametryzacji, bo coś mi się robi tak. Skąd jest Erich? Skąd jest
lista filadelfijska? Skąd jest indeks Hirscha? Skąd są standardy edytorskie? Co to za pomysł,
jakim są krajowe ramy kwalifikacyjne. Czy to nie jest ta sama figura, tak jak w tej żabce, gdzie
jesteśmy zarządzani, nie wiedząc czym jesteśmy zarządzani, kto kontroluje przepływ wiedzy i
systemu metrologicznego, czy nie wracamy do takiego bardzo bazowego konfliktu jak
opisywanego, czy nasypujemy z czubem czy nie. I to jest koniec, czyli jakby pytanie takie
polityczne jest czy jest możliwa suwerenność metrologiczna w jakiś sposób, czy jesteśmy w
stanie wykaraskać się z zależności, konieczności miary i ambiwalencji uniwersalizmu. Osobne
pytanie, był Lech Nijakowski na sali, o łańcuchy metrologiczne, o biopolitykę, no i tyle.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique – edycja polska: Dziękuje bardzo. Teraz
zajmiemy się już na koniec ekonomią, ostatnie wystąpienie, Grzegorz Konat, Instytut Badań
Rynku Konsumpcji i Koniunktur, „Nowy europejski merkantylizm”.
Grzegorz Konat, Instytut Badań Rynku i Konsumpcji Koniunktur: Dziękuję bardzo. Proszę
państwa, ja postaram się bardzo krótko mówić, bo chciałem tak naprawdę głównie
zasygnalizować pewien problem, który od jakiegoś czasu gdzieś mi tam chodzi po głowie, to
jest problem, który mam nadzieję się mieści w obszarze naszych dzisiejszych zainteresowań,
a który jest problemem… ja jestem ekonomistą, więc jakby mnie tutaj już zaanonsował
Przemek. Więc to jest problem, gdzieś tam się mieści, jest rozpięty miedzy ekonomią
polityczną, historią myśli ekonomicznej, a metodologią ekonomii, co mam nadzieję okaże się
na koniec. Muszę też powiedzieć, bo tutaj tak ładnie mój przedmówca dziękował za
inspiracje. Ja muszę podziękować za inspirację, nie widzę tutaj pana profesora Kazimierza
Łaskiego, ale pan profesor Kazimierz Łaski nie świadomie i nie specjalnie zainspirował mnie
do tego wystąpienia swoimi jakimiś bardzo krótkimi wypowiedziami gdzieś w wywiadach, czy
artykułach, które profesor pisze, komentując bieżące życie gospodarcze, gdzie profesor
nazywa politykę gospodarczą, współczesną polityką gospodarczą, powiedzmy od 15 lat,
niektórych europejskich krajów, konkretnie Niemiec, w szczególności Niemiec, określa
mianem merkantylizmu. I to mnie zaintrygowało i to mnie skłoniło do przygotowania
dzisiejszego krótkiego wystąpienia, które państwo jeżeli pozwolicie zacznę od takiej
rekapitulacji podstawowych założeń merkantylizmu, czyli znanej w mniejszym lub większym
stopniu na pewno wszystkim doktryny, gdzieś tam między… funkcjonujące miedzy XVI a XVIII
wiekiem w Europie, doktryny ekonomicznej, która jak pamiętamy nie była teorią
ekonomiczną, ona nie miała na celu wyjaśnienia świata. Przynajmniej nie było to
podstawowym celem. Podstawowym celem było sformułowanie jakiś, jakiegoś wzorca
polityki gospodarczej, sformułowanie jakiś zaleceń dla polityki gospodarczej. A ponieważ
formułowali te recepty głównie bardzo żywo zainteresowani nimi kupcy, to właściwie można
by powiedzieć, że merkantylizm był pierwszym, nowożytnym przykładem takiego
publicznego lobbingu na szeroką skalę, takich promocji pewnych idei, taką szczególną
ideologią może tak. Ja oczywiście, jeszcze jedna uwaga taka techniczna, zanim przejdę do
tych głównych założeń merkantylizmu, przypomnienia ich. Ja tutaj abstrahuje zupełnie. Nie
będę się starał wchodzić w buty historyka myśli ekonomicznej, ja abstrahuje. Mam pełną
świadomość wszelkich różnic, jak bardzo funkcjonujący przez 2,5 stulecia nurt był
zróżnicowany od podstawowego podziału na wczesny merkantylizm i merkantylizm
właściwy. Ja od tego abstrahuje. Postaram się państwu przedstawić taką esencję i mam
nadzieję, że to się w jakiś sposób obroni w trakcie tej mojej prezentacji. Żeby tylko
przypomnieć pokrótce, jakie były podstawowe postulaty merkantylistów. Merkantylizm
wyrósł w ogóle z bulionizmu. Czyli z takiego przekonania, że miarą bogactwa kraju, miarą
bogactwa narodu są zasoby kruszca i złota. Komplementarnym przekonaniem wobec tego
było przekonanie, że bogactwo świata jest jakimś stałym zasobem. W związku z tym gra jaka
się toczy, gra ekonomiczna na świecie jest grą o sumie zerowej. To znaczy, żeby ktoś mógł
wygrać, ktoś inny musi stracić. Czyli możemy zarabiać, zyskiwać w skali międzynarodowej
tylko kosztem innych. Z tych dwóch postulatów, z tych dwóch przekonań wyrasta
podstawowe i zupełnie kluczowe i do tego tak naprawdę profesor Łaski nawiązuje mówiąc o
merkantylizmie współczesnym, to jest przekonanie merkantylistów, że celem polityki
gospodarczej jest utrzymywanie jak tylko długo się i jak bardzo się da nadwyżek w handlu
zagranicznym, czyli przewagi eksportu nad importem, bo to zapewnia nam napływ kruszców,
srebra i złota, a więc zapewnia nam bogactwo. No a jak nie my ich mówiąc brutalnie, to oni
nas, bo powiedzieliśmy już gra o sumie zerowej. Narzędziem podstawowym realizacji takiej
polityki była oczywiście postulowana przez merkantylistów i realizowana w większości
krajów, w większości krajów zachodniej Europy, w odpowiedni czasie, polityki
protekcjonistycznej, głównie chodziło o protekcjonizm celny. Merkantyliści byli też bardzo
przywiązani jakby w dość prosty sposób wynika z tego, co już tutaj powiedziałem, prymat
produkcji nad konsumpcją. To takie dość oczywiste. Musimy produkować jak najwięcej i
musimy wysyłać to, co wyprodukujemy za granicę, więc musimy konsumować jak najmniej.
Drugą stroną tego medalu, to jest strona powiedziałbym rzadziej przywoływana i o której się
rzadziej słyszy na wykładach z historii myśli ekonomicznej, na uczelniach ekonomicznych,
postulat niskich płac. Bardzo ważny dla merkantylistów postulat, żeby płace były nie tyle
nawet niskie, co powiedzielibyśmy dzisiaj głodowe. To znaczy merkantyliści postulowali, że
najlepiej by było, żeby te płace były na poziomie minimum egzystencjalnego. Ewentualnie
nie wiele większe, ale najlepiej nie. Dlaczego? No bo oczywiście, im wyższe płace… wyższe
płace podważają w jakiś sposób konkurencyjność międzynarodową. I co ważne merkantyliści
uważali również, echa tego będą się jeszcze odbijały dość długo w myślach ekonomicznych,
uważali, że im wyższe płace, tym mniejsze zatrudnienie. W związku z czym, a byli
zwolennikami pełnego zatrudnienia, no bo chcieli żeby jak najwięcej produkować, żeby jak
najwięcej wysyłać na eksport, w związku z czym te płace powinny być właściwie
powiedzielibyśmy dzisiaj głodowe. Jednym z takich instrumentów, na poziomie praktycznym
realizacji, dziś powiedzielibyśmy co najmniej kontrowersyjnym była płaca maksymalna, która
się pojawiała gdzieś tam, w dobie powiedzielibyśmy funkcjonowania merkantylizmu w
praktyce. Właśnie płaca maksymalna dla najemnej siły roboczej, żeby te płace zbytnio nie
podważały tej konkurencyjności. Za tym się oczywiście kryła taka idea szersza, filozoficzne
przekonanie, czy szerszy filozoficzny pogląd, że musimy podporządkować wszelkie jednostki.
No oczywiście z wyłączeniem arystokracji, burżuazji rodzącej się i tak dalej. Tą całą resztę, że
tak powiem musimy podporządkować dobru narodu, dobru kraju. Inne jeszcze, bardzo
ważne, już kończąc, w zasadzie zostało mi ich nie wiele, z tych postulatów merkantylizmu.
Bardzo ważne jest też zapatrywanie się na pieniądz, ponieważ w poglądach merkantylistów
pieniądz, co jest bardzo istotne i dość powiedziałbym nie intuicyjne, z punktu widzenia
współczesnej myśli ekonomicznej i tego jak nauki ekonomiczne wyglądają w tej chwili, w
jakich kategoriach się poruszamy, jest to, że dla merkantylistów pieniądz nie jest neutralny.
Pieniądz wpływa na poziom produkcji i zatrudnienia, jakby powiedział Keynes. Dlatego też
jeżeli ktoś z państwa będzie zainteresowany, pewnie ktoś z państwa czytał ogólna teoria
Keynesa, to tam znajdziemy taki rozdział uwagi o merkantylizmie, gdzie Keynes bardzo
przychylnie się do merkantylizmu odnosi. No oczywiście dość szybko wymyślono że najlepszą
metodą praktyczną realizacji tego postulatu nadwyżek i tego postulatu, prymatu handlu
międzynarodowego nad innymi obszarami działalności gospodarki, funkcjonalnej gospodarki
w skali makro jest kolonializm, posiadanie kolonii. Bo z jednej strony mamy rynki zbytów dla
naszych najlepiej wysoko przetworzonych dóbr. Wysoko przetworzonych jak na oczywiście
możliwości czegoś, co ja bym nazwał wczesną nowożytnością. To z jednej strony, a z drugiej
strony mamy bardzo łatwy dostęp do… uzyskujemy w ten sposób bardzo łatwy dostęp do
surowców. Rzadko właściwie, czy rzadziej funkcjonująca gdzieś tam, w takiej świadomości
elementarnej historii gospodarczej jest informacja, że jedną z głównych przyczyn posiadania
kolonii zamorskich przez Wielką Brytanię była chęć uniezależnienia się od dostaw drewna z
basenu Morza Bałtyckiego prawda. Więc to chodziło również o nie tylko rynki zbytu, ale
również o dostęp do surowców. No i oczywiście ostatni, u mnie 10 punkt to
interwencjonizm, ale ten interwencjonizm rozumiany w bardzo specyficzny sposób. Sposób
może właśnie nie bardzo specyficzny, co będę się starał, w jakiś sposób będę się starał do
tego nawiązać, bo interwencjonizm rozumiany przede wszystkim przez merkantylistów jako
wspieranie prywatnych przedsiębiorców. I teraz państwo pozwolą, że zrobię taki dość
gwałtowny przeskok w czasie i w przestrzeni. W przestrzeni może mniej, w czasie głównie. To
znaczy przeniosę się do współczesności i przynajmniej na pierwszy rzut oka, a może nawet
nie. Postaram się państwu opowiedzieć zupełnie inną historię, historię strefy euro. Nie
historię, właściwie współczesność stref euro z punktu widzenia makroekonomii, z punktu
widzenia konkretnie teorii popytu efektywnego przyznam się. Proszę państwa, za sprawą
wtłoczenia gospodarek europejskich. W szczególności gospodarek, które w tej chwili
określamy peryferyjnymi gospodarkami Unii, czy peryferyjnymi gospodarkami Unii
Walutowej strefy euro. Za sprawą wtłoczenia ich w ten system, który jest de factem stałego,
nawet nie tyle sztywnego, co stałego kursu walutowego, jednolitej polityki pieniężnej, ale
jest to polityka zewnętrzna wobec tych krajów. I narzucenie jest z zewnątrz dyscyplinie
fiskalnej bez polityki fiskalnej, tylko właśnie samej dyscypliny fiskalnej. Jedynym obszarem,
gdzie gospodarki te mogą ze sobą konkurować, a zdajemy sobie sprawę, że mimo, że w
oficjalnych dokumentach Unia Europejska nie używa wobec handlu wewnątrzunijnego
określenia handel zagraniczny, jest to handel wewnętrzny. To de facto mamy do czynienia z
handlem zagranicznym między krajami w ramach Unii Europejskiej, w ramach strefy euro.
Jedynym, że tak powiem obszarem, gdzie pozostaje jakieś pole manewru, pole manewru pod
względem konkurencyjności w handlu międzynarodowym, to są płacę, czyli jedyna
dewaluacja, jakiej może dokonać gospodarka w ramach strefy euro to dewaluacja
wewnętrzna. I co z tego wynika, zastanówmy się na chwilę nad danymi dla gospodarki
niemieckiej, którą już tutaj sygnalizowałem. W latach 1995-2008, jednostokowe koszty pracy
w Niemczech można powiedzieć, że nawet nie drgnęły. Pozostały na tym samym poziomie
przez tych kilkanaście lat. W międzyczasie, gdzieś bliżej początku tego okresu powstaje strefa
Euro. W tym samym czasie w krajach peryferyjnych, w Hiszpanii, Irlandii, Grecji, Portugalii,
wzrost jednostkowych kosztów pracy, nominalnych przepraszam, nominalnych
jednostkowych kosztów pracy waha się od 50 do 80% między tymi krajami. Jaka jest tego
konsekwencja? Utrata, olbrzymia utrata konkurencyjności, bo te kraje peryferyjne nie są w
stanie konkurować z Niemcami, z bardzo różnych względów, nie będziemy tutaj analizować
strukturalnie gospodarki niemieckiej. To prowadzi do powstawania olbrzymich deficytów na
rachunku obrotów bieżących krajów peryferyjnych. Rekordzistką tutaj jest Grecja, która w
2008 roku miała deficyt na rachunku obrotów bieżących wynoszący bez mała 15% PKB tego
kraju. A z drugiej strony mamy Niemcy, które mają olbrzymie nadwyżki na rachunku obrotów
bieżących. Oczywiście one są olbrzymie, w odniesieniu do gospodarki Niemiec, to nie
wygląda to aż tak imponująco jak 15%, bo jest to od 2004 roku nie spadło, ta nadwyżka nie
spadła niemiecka poniżej 5%, no ale biorąc pod uwagę rozmiary gospodarki niemieckiej są to
nadwyżki bardzo znaczące. No oczywiście dla sfinansowania tych deficytów kraje
peryferyjne, strefy euro musiały się zadłużać, co że tak powiem w dość prosty sposób
możemy dojść do tego, że przyczyną kryzysu, o której się bardzo często obecnie mówi, że jest
to kryzys finansów publicznych, kryzys zadłużenia jest właśnie ta strukturalna powiedziałbym
nierównowaga i grzech założycielski strefy euro i Unii Walutowej europejskiej. Ale co innego
jest tutaj kluczowe, postaram się teraz połączyć te dwie części ze sobą. Mamy proszę
państwa w Niemczech, w tym momencie, do czynienia z następującymi zjawiskami. Po
pierwsze mamy politykę niskich, a przynajmniej nie rosnących, właściwie w ogóle na
przestrzeni kilkunastu lat płac. Mamy w związku z tym dwojakie konsekwencje tego stanu
rzeczy. Mamy z jednej strony stałą nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących, na ile taka
nadwyżka może być stała, wiemy, że nie może to już być… jakby David Hume wykazał, w XVIII
wieku dość przekonująco. Ale w jakimś tam okresie czasu stała nadwyżka na rachunku
obrotów bieżących i z tym związane dość w jasny i czytelny sposób ograniczenie popytu
wewnętrznego. Jednym słowem mamy coś, w rezultacie mamy coś, co merkantyliści
nazwaliby właśnie tym bogaceniem się kosztem innych, a co Adam Smith, bodajże Adam
Smith, z tego co pamiętam w „Bogactwie narodów”, określił mianem polityki nędzarz twym
sąsiadem tak, […]neighbour. Co potem twórczo rozwija w XX wieku Joan Robinson. Ale
widzimy proszę państwa, przynajmniej mnie się wydaje, że dostrzegam i wydaje mi się, że to
ma na myśli profesor Łaski sygnalizując. To że mamy do czynienia z pewną bardzo istotną i
ciekawą, może tak, bardzo istotną, ale przede wszystkim ciekawą dla ekonomisty analogią
między doktryną merkantylistyczną, a polityką na przykład, to jest tylko współczesny i bliski
nam geograficznie i ekonomicznie również gospodarki niemieckiej. Bardzo jest moim
zdaniem też istotne to, że o ile gospodarka niemiecka próbowała, o ile Niemcy to był jeszcze
wtedy RFN, nadal RFN, ale jeszcze wtedy Niemcy Zachodnie, od lat 60-tych próbowały
prowadzić taką politykę i nadwyżki. Jeżeli przeanalizujemy dane szeregi czasowe, to
właściwie od początku lat 60-tych, przez większość okresu po dziś dzień, Niemcy miały
nadwyżkę w handlu zagranicznym, to ta sytuacja jest inna w chwili obecnej, właśnie ze
względu na powstanie strefy euro. I te konsekwencje są tak dramatyczne, a ten wzrost tej
nadwyżki niemieckiej tak duży właśnie ze względu na powstanie strefy euro, co również w
jakiś sposób moim zdaniem można odnieść do okoliczności, okoliczności tej wczesnej
nowożytności. Mianowicie w jednym i w drugim przypadku mamy do czynienia z
gospodarkami, które nie do końca mają wpływ na podaż pieniądza, z jednej strony w czasach
funkcjonowania tego nazwijmy to pierwotnego merkantylizmu, no oczywiście mamy jakiś
wpływ na podaż pieniądza, ale nie mamy wpływu na to ile złota i srebra jest jeszcze
zakopane w ziemi, ile tego złota i srebra inni wykopują. Teraz strefa Euro, no niby
teoretycznie są różne mechanizmy, ale tak naprawdę to zdajemy sobie sprawę, że
mechanizmy wpływu Niemiec na politykę pieniężną w strefie euro są że tak powiem
nieoficjalne, bo Europejski Bank centralny jest niezależny od każdej z gospodarek strefy euro
to jest to co powiedziałem na początku mówiąc o strefie euro mamy właściwie gospodarki,
które są wtłoczone w ramy pieniądza, który jest od nich zupełnie niezależny poza ich
obszarem decyzyjnym. Proszę państwa ja już obiecałem, że będzie krótko, no już będę
kończył. Ja oczywiście nie twierdzę, że polityka gospodarcza Niemiec w ostatnim czasie jest
w jakikolwiek sposób bezpośredni inspirowana merkantylizmem, ale wydaje mi się, że nie
jest zupełnie przypadkowa ta zbieżność, że mamy i postulat nadwyżki w handlu
zagranicznym i utrzymywanie niskich płac i negatywny stosunek do konsumpcji krajowej i
interwencjonizm jako narzędzie wsparcia kapitału i że to pozostaje w jakiś sposób
powiedziałbym, te idee funkcjonują właściwie od 400 lat z taką przerwą na wiek XIX, gdzie
one się dość mocno wycofały pod wpływem rodzącego się ekonomicznego liberalizmu, długi
wiek XIX od Adama Smitha i od bogactwa narodów po gdzieś tam wielki kryzys, ale jednak te
idee cały czas funkcjonują, no trywialnym byłoby powiedzenie, że to dlatego, że cały czas
funkcjonujemy w gospodarce kapitalistycznej, no to jest dość oczywiste i pewne mechanizmy
są nieusuwalne z gospodarki kapitalistycznej, dlatego jakby recepty w polityce gospodarczej,
bo merkantylizm taką właśnie receptą dla polityki gospodarczej jest, są też niezmienne, ale
mam wrażenie, że można powiedzieć coś więcej na ten temat, to utrzymywanie się w bardzo
różnych formach, przekonanie, że to handel zagraniczny, że to wymiana międzynarodowa, że
to w szczególności eksport są tymi kluczowymi, tymi kluczami do wzrostu gospodarczego,
tymi kluczami do postępu gospodarczego, postępu tutaj w wielkim cudzysłowie, one mają
swoje jakieś głębsze przyczyny, z jednej strony można by powiedzieć obawę przed
wspieraniem konsumpcji, bo wspieranie konsumpcji musiałoby się wiązać albo ze zwiększoną
rolą państwa w gospodarce, właśnie państwa redystrybuującego, od kapitału do pracy, albo
po prostu z wyższymi płacami, tego by kapitał raczej za pewne nie chciał, a z drugiej strony
bardzo często jest tak, że warunki nie są szczególnie sprzyjające do zwiększania wyzysku i
gdzieś ta wymiana międzynarodowa jawi się jako taki, może się jawić jako taki złoty środek z
punktu widzenia kapitału, powiedziałem przed chwilą, że w różnych, pod różnymi
postaciami te idee promowania eksportu i te idee stawiania na piedestale wymiany
międzynarodowej funkcjonują, no mieliśmy inny bardzo dobry przykład, właściwie głównie z
ostatniego ćwierćwiecza ubiegłego stulecia to jest tak zwana hipoteza export […] wzrostu
napędzanego, stymulowanego przez eksport, która funkcjonowała, która jest dość można
powiedzieć z metodologicznego punktu widzenia i zarówno teorii jak i metodologii
empirycznych dowodów, czy raczej rzekomych ja bym powiedział, empirycznych dowodów
na istnienie takiego zjawiska. No to jest bardzo wątpliwa, wręcz kuriozalna a jednak bardzo
mocno gdzieś tam się zakorzeniła w naukach ekonomicznych, to w tej chwili już osłabło, ale
było bardzo mocno w pewnym momencie przez nauki ekonomiczne forsowane, no
oczywiście to było związane też z relacjami globalne, północ globalne, południe
ekonomicznymi, ale to w jakiś sposób właśnie w tym kierunku to szło. A chciałbym
podsumować, to jest ta refleksja, która mnie w jakiś sposób naszła i to jest to co
powiedziałem na samym początku, że mam nadzieję, że być może to w jakiś sposób, te moje
przemyślenia, może kiedyś staną się jakimś przyczynkiem dla kogoś, niekoniecznie dla mnie,
rozwinięcie tego tematu, bo odnoszę wrażenie, że jesteśmy przeważnie, przynajmniej my
ekonomiści, że tak powiem. Jesteśmy przekonani, że nasz dyskurs, niezależnie od tego czy się
z tym zgadzamy czy nie, że nasz dyskurs ekonomiczny jest liberalny i że jakoś dokonujemy
takiej prostej projekcji na rzeczywistość gospodarczą, że mamy dyskurs liberalny, czy
nazwiemy go neoliberalnym, czy ekonomią neoklasyczną, czy odwołaniem do klasycznego
liberalizmu, mamy coraz więcej odwołań do zresztą wulgaryzujących zupełnie myśl Adama
Smitha, ale na przykład w Polsce, centrum imienia Adama Smitha, które akurat moim
zdaniem mówiąc brzydko masakruje myśl Adama Smitha, ale to jest inna kwestia, więc
dokonujemy bardzo łatwo takiej projekcji na rzeczywistość gospodarczą, że mamy dyskurs
liberalny, w związku z czym najszerzej rozumiany, w najszerszym tego słowa znaczeniu, no
więc i rzeczywistość mamy liberalną, a mam wrażenie, że być może dyskurs rzeczywiście
mamy liberalny, ale rzeczywistość w pewnym sensie mamy merkantylistyczną, przynajmniej
pod pewnymi względami i być może powinniśmy się jakoś nad tym częściej czy bardziej
pochylić, dziękuję.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: W takim razie możemy teraz przejść do
pytań od państwa, proszę bardzo. Proszę podnosić rękę, ja będę wtedy wyłapywał te ręce. I
też proszę o dyscyplinę, to znaczy, żeby to były zwięzłe wypowiedzi, najlepiej zawierające na
końcu znak zapytania.
[…] Dobrze, dziennikarz, członek światowego zrzeszenia ekonomistów. Chciałem się odnieść
w zasadzie do jednej sprawy, która została poruszona w wystąpieniu pana dr Sowy, ale
kwestii bardziej istotnej, czyli kolonializmu. Otóż nie spotkałem się w pracach
ekonomicznych, czy […] gospodarczych, ani polskich ani zagranicznych z jakąś dogłębną
analizą kolonializmu, która uwzględniałaby zarówno jego cechy, modele kolonializmu oraz
odniesienie do czasów współczesnych, gdyż kolonializm nie jest tylko zjawiskiem
historycznym, on jest zjawiskiem, z którym mamy do czynienia również w czasach
dzisiejszych, otóż ja bym wyróżnił cztery takie podstawowe cechy kolonializmu. To jest
zaopatrzenie surowcowo-agrarne, czyli zaopatrzenie własnego rynku czy własnych
producentów, w te towary, których brakuje na rynku wewnętrznym, następne to jest rynki
zbytu, tania siła robocza oraz przepływ kapitału, […] oczywiście jednostronny przepływ
kapitału z metropolii do kolonii, możnaby wyróżnić trzy podstawowe modele kolonializmu, z
którymi wiąże się z kolei kwestia dwóch rodzajów imperializmu, imperializmu słabego i
silnego. Otóż trzy takie podstawowe modele kolonializmu to jest kolonializm klasyczny, który
można określić jako ekspansyjny i represyjny. To jest ten znany z historii. Następnie to co
nazywane jest neokolonializmem, a co można określić jako kolonializm patriarchalny, czyli
nie jest to kolonializm klasyczny jak wiadomo w tej jego pierwotnej postaci, ale taki
kolonializm, gdzie w imieniu metropolii rządzą miejscowe elity, czyli coś w rodzaju właśnie
takiego patriarchatu i wreszcie kolonializm integracyjny. On jest można powiedzieć
zjawiskiem z czasów dzisiejszych, ale nie tylko. Z tym się wiąże właśnie słabego i silnego
imperializmu, te silne imperializmy wybierały sobie kolonie oddalane całkowicie daleko, przy
czym ten silny imperializm nie musiał być silny jeśli chodzi o jakąś potęgę gospodarczą, ale
raczej o potęgę militarną, czy też środki transportu, które pozwalały na to, żeby kolonizować
terytoria dalekie, geograficzne, na przykład Holandia mogła Indonezję, Anglia Azję i tak dalej,
natomiast imperializm słaby starał się integrować terytoria zależne […] swojego organizmu,
to klasycznym przykładem jest carska Rosja, gdzie w zasadzie nie podbijali przecież kolonii na
innych kontynentach, ale włączali organizmy sąsiednie, Azję oraz oczywiście Polskę i część
Europy do swojego organizmu, jednolitego organizmu gospodarczego. I kolonializm
integracyjny to również to co wiemy w dzisiejszych czasach w odniesieniu do Polski i krajów
Europy wschodniej. Otóż on ma też dwa etapy. Pierwszy to było dokonanie przemian
ustrojowych w 89 roku, kiedy potrzebne były na gwałt nowe rynki zbytu, potrzebny był na
gwałt, możliwość swobodnego przepływu kapitału, no plus oczywiście siła robocza, która
była w tych krajach […] ja zrobiłem kiedyś taką analizę […] prawa celnego, z której wynikało,
że bilans handlu zagranicznego Niemiec i innych krajów był na tyle słaby, że poszukiwanie
nowych rynków zbytu stało się koniecznością i drugi etap to jest przyłączenie tych państw do
Unii Europejskiej, to jest kolejny etap kolonializmu integracyjnego, który pozwala właśnie na
przepływ kapitału, na wykorzystanie siły roboczej oraz na wchłonięcie tych organizmów, tych
nowych terytoriów do jednolitego organizmu, tak jak to miało miejsce w przeszłości w
przypadku carskiej Rosji czy Niemiec, które dokonały rozbioru Polski, dziękuję.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: Dziękuję bardzo, proszę o kolejne pytanie,
proszę bardzo.
Andrzej Gołowin, Warszawa: Mam pytanie dotyczące tej ekspansji, myślę, że warto zwrócić
uwagę na to, że pierwsze ekspansje w Europie były z północy na południe. Celtowie dotarli
aż do Azji mniejszej, stąd dzisiaj Azerowie twierdzą, że Ormianie to są właśnie Celtami,
natomiast […] ruszyli też na wschód, ale północą i przekroczyli granicę Rzymu i dopiero tam
się zatrzymali, natomiast kolejne ekspansje ze wschodu zatrzymywały się rzeczywiście na linii
mniej więcej Dunaju praktycznie. Nie wiem jak mam to uwzględnić w swoich badaniach, ale
myślę, że jest to dość ciekawy ewenement, natomiast odnośnie tych różnych wpływów na
Polskę, to żeby tak rozbawić troszkę to powiem, że dla mnie największym zyskiem
cudzoziemskim dla Polski było to, że Polak z Litwy przy pomocy jasnej panienki obronił nas
przed Bolszewikami, jest to ewenement i myślę, że warto sobie na to uwagę zwrócić,
natomiast tak naprawdę myślę, że z pewnością Polacy nie wykazywali talentów technologii,
bo jeżeli by porównać krótki okres okupacji pruskiej po 3 zaborze i tylko na 3 zaborze na
terenie choćby Mazowsza północnego to się może okazać, że w tym czasie w ciągu tych 12
lat Prusacy zrobili więcej, jeżeli chodzi o budowę kanału aniżeli Polska i przedtem i potem, to
jest jedno. Drugie pytanie mam co panowie sądzą na tle badania rynków światowych, na ile
euro zagraża dolarowi? Nie rozwijam tego tematu, liczę na fachową odpowiedź i myślę, że
ostatnia sprawa to dotyczy tych protestów społecznych. Bardzo ciekawe są te wykresy i mam
nadzieję, że warto to zbadać w świetle na ile te procesy się przenoszą obecnie i jaka jest ich
dynamika. Dziękuję bardzo.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: Dziękuję, ktoś jeszcze? Proszę.
Julian Daszkowski, Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania: Ja chciałbym najpierw podzielić
się pewnym zdziwieniem, ocenami, które usłyszałem na początku, że oto mówimy o
gigantach polskiej historii gospodarczej, którzy są zapoznani, ja nie mam takiego poczucia, ja
nie jestem ekonomistą nie jestem socjologiem, nie jestem historykiem, jestem psychologiem
zajmującym się ekonomicznymi czy problemami zarządzania, społecznymi problemami
zarządzania i bardzo często jak piszę jakiś artykuł to mam taką myśl zaraz zaraz coś na ten
temat było u Kuli, jakaś uwaga u Kuli była, sięgam na półkę wyciągam i cytuję, no może
troszkę jako ozdobnik, czy że coś takiego było u Małowista, czy u Rutkowskiego, czy u kogoś
więcej, to znaczy nie bardzo wyróżniam omawianych przez dzisiaj tutaj autorów jako takie
giganty, ale jako jednych z wielkich, w wielkiej grupie, natomiast parę uwag dotyczących
dlaczego mimo wszystko jest tak źle, po pierwsze mamy do czynienia z ciągłym tasowaniem
specjalności naukowych, w dzisiejszej amerykano-centrycznej i powiem wyraźnie
przeabstraholowanej matematycznej ekonomii w zasadzie nie ma miejsca na historię
gospodarczą, kiedyś historia gospodarcza należała do ekonomii politycznej, ja studiowałem
w czasach późnego Gomułki, wczesnego Gierka, dla mnie ekonomia polityczna kojarzyła się
tak źle, że w ogóle nie chciałem na jej temat nic słyszeć, przy czym ta ekonomia polityczna
była nauką pomocniczą na wydziałach prawa i kameralistyki zwłaszcza w Niemczech. W
związku z tym na przykład całe mnóstwo informacji dotyczących historii gospodarczej, ale
również społecznych uwarunkowań znajduje się w książkach z zakresu historii prawa,
również wydanych w Polsce, również wydanych w XIX wieku i co ciekawe one teraz są
dostępne w federacji bibliotek cyfrowych. Dalej kolejna trudność z historią gospodarczą to
jest taka, że zmienia się terminologia, w XIX-wiecznych tekstach nie ma słowa, czy właściwie
niesłychanie rzadko występuje słowo przedsiębiorstwo, natomiast słowo przemysł lub
przemysły występuje w znaczeniu dzisiejszej przedsiębiorczości, w związku z tym czytanie
tekstów XIX-wiecznych czy z początku XX wieku powoduje poczucie niezrozumienia i
problem, czy pytanie, które cały czas się tutaj przewija, ja zajmuję się głównie problematyką
motywacji i współpracy grupowej. Sporo muszę pisać o pracy i niesłychanie cieszę się, gdy
młodzi ekonomiści dzisiaj mówią, że coś jest nie w porządku na wysokość płac, na wysokość
płac, zatrudnienie i tak dalej, bo 20 lat temu na SGHu to ja byłem wyśmiewany, albo
niezrozumiany. Młodzi ekonomiści wówczas byli tak zafascynowani, starsi też, tak
zafascynowani tymi modelami matematycznymi i tą ideologią, która dzisiaj jest krytykowana,
że no ja się źle czułem, po prostu dawano mi do zrozumienia, że zarówno zakres mojej
wiedzy, jak i być może potencjał umysłowy nie pozwalają na dostrzeżenie tego co
krytykowałem, no doczekałem się, ale dalej z uwag, które tutaj wynikały i to chciałbym
podkreślić i to chciałbym zadać jako pytanie, gdy mowa jest o tym, dlaczego Polska znalazła
się gdzieś w ogonie ja mam takie wrażenie, gdy czytam na przykład wolumina legum, gdy
czytam lauda sejmikowe i nie chodzi mi o rozstrzygnięcia, chodzi mi o argumentację, na
mocy której trzeba było poszerzać zakres uprawnień właścicieli ziemskich czyli szlachty i
ograniczać zakres uprawnień pracowników, czyli w większości chłopów pańszczyźnianych i
chodzi mi o to, gdy czytam argumentację ówczesną i gdy czytam dzisiejszą argumentację z
komisji sejmowych to mi ciarki po plecach przechodzą, to jest jak gdyby takie wrażenie, że ta
struktura argumentacji może zagrażać no zaakceptowaniem czegoś, co że tak powiem znowu
nas nie sprowadzi na manowce i dlatego chciałbym zapytać o coś takiego, czy historia
gospodarcza ma służyć tylko do rozwijania modeli, czy również powinna pełnić jakąś wersję
nie wiem ostrzeżeń, słuchajcie to już było, może warunki nie są takie, ale zobaczcie, struktura
argumentacji jest taka sama, czy czegoś w tym rodzaju nie należałoby powiedzieć w
odniesieniu do nas zamiast zastanawiać się i przepraszam tu jest krytyka nad wielkimi
modelami świat, peryferie prawda, co tam w Chinach, bardzo ciekawe, ale co to mnie w
gruncie rzeczy tak obchodzi jeżeli można powiedzieć o stan na najbliższe 20 lat w moim
otoczeniu. Dziękuję bardzo.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: Dziękuję, czy ktoś jeszcze? W takim razie
pan prof. Marcin Kula chciał zabrać też głos i potem byśmy już takie głosy podsumowujące
uczestnikom tego panelu, tak panie profesorze.
Prof. Marcin Kula: Ja prosiłem, żeby mówić przedostatni właśnie, no bo nie poczuwam się
do kończenia panelu, natomiast no to jest nie występuję tutaj w roli klasycznego dyskutanta,
zacznę od tego, że w okresie międzywojennym pewien archeolog na uniwersytecie
warszawskim, nie mogę sobie przypomnieć w tej chwili nazwiska, wybaczcie państwo, miał
taką technikę zajęć ze studentami, stawiał na stole jakiś garnek wykopany z wykopalisk i
mówił towarzystwu proszę mi powiedzieć wszystko co można wywnioskować o tym
społeczeństwie na podstawie tego garnka Krukowiecki. I zresztą nie przyrównując i nie
chwaląc się też staram się różnym studentom jak mi coś referują czy dają jakąś pracę to
wskazać z czym to jeszcze można powiązać jakie są jeszcze domniemane przyczyny, które
trzeba wziąć pod uwagę dla danego zjawiska i tak dalej i mam wrażenie, co oceniam bardzo
pozytywnie, że na tej konferencji zastosowano podobną metodę, położono na stole dzieła
dwóch historyków i patrzano dokąd można dojść na podstawie tych dzieł, do jakich spraw
można dojść. Starano się też, no brano też poszczególne elementy, poszczególne ustalenia
czy elementy tych dzieł i również stosowano tą samą metodę, zobaczymy gdzie można od
tego dojść, to można zresztą rozszerzać, gdy państwo, gdy panowie referowali, przychodziły
mi różne rzeczy do głowy jeszcze, no powiedzmy zmiana typu demonstracji, no to jest nie
tylko w moim przynajmniej przekonaniu nie tylko zmiana typu robotnika, typu klasy
robotniczej, że powiem, ale to jest również zmiana cywilizacyjna świata, kiedyś się strajk
robiło po to, żeby produkcji nie było prawda, a dzisiaj się robi demonstrację, po to żeby świat
ją zobaczył w telewizji i żeby wszyscy na nią zareagowali, myślę, że takich rzeczy można by
jeszcze, to ćwiczenie intelektualne można by długo ciągnąć, ku mojemu zadowoleniu, w
moim przekonaniu taka powinna być przyszłość humanistyki, chciałbym, żeby uniwersytet
zmienił tryb swojego nauczania, idea, którą usiłował wprowadzić bezskutecznie jeżeli dobrze
pamiętam rektor Wróblewski, żeby stworzyć na przykład szkołę humanistyczną, student się
zapisuje na szkołę humanistyczną, gdzie ma panoramę humanistyki, a dopiero potem jakąś
specjalizację i wcale na tym etapie niekoniecznie taką wąską, to była bardzo dobra idea,
niestety nie mogła być wprowadzona i w moim przekonaniu to wszystko idzie w tej chwili w
przeciwnym kierunku, gdy zdarzyło mi się uczestniczyć w posiedzeniu jakiejś komisji
przyznającej granty w NCNie, no to to było tak pozytywistyczne, że miałem ochotę
powiedzieć, wybaczcie państwo wrócę do swojego motywu ulubionego, nie dość że nam
aplikują punkty to jeszcze nam aplikują pozytywizm, no więc cieszę się, że ta konferencja szła
w przeciwnym kierunku, może będzie miała promieniowanie szersze. Dziękuję bardzo.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: Dziękuję, jeszcze proszę w takim razie
dyskutantów o odniesienie się do tych komentarzy i parę słów podsumowania. Po kolei od…
Prosimy Jarosław Urbański, parę zdań.
Jarosław Urbański: Znaczy ja chciałbym się odnieść do dwóch rzeczy, apropo dynamiki
protestów takie krótkie, rzeczywiście jest to co chciałem powiedzieć, przepraszam za trochę
chaotyczną moją wypowiedź, chyba dzisiaj nie jestem w zbyt dobrej formie, chociaż z drugiej
strony te wszystkie właśnie modelowe są analizy bardzo ciekawe, historyczne, one wymagają
pewnego też i czasu, żeby wyjaśnić kilka tych elementów, żeby tutaj nie zostać posądzony o
pewnego rodzaju jednokierunkowość, czy o determinizm, o którym mówił Janek Sowa i
zawsze człowiek chciałby więcej powiedzieć o tych przyczynach o tym skomplikowanym
jakby układzie i budowie danego modelu niż potem się okazuje, że tak naprawdę ma
możliwość, ale to oczywiście jest tylko kwestia odpowiedniego przygotowania i przemyślenia
swojej wypowiedzi i to nie chciałbym na nikogo tutaj oprócz siebie samego zrzucać winy,
natomiast jaka jest dynamika tych protestów i co się z nimi dzieje, to co chciałem głównie
jakby podkreślić, otóż pierwsza teza to jest taka, że system neoliberalny liczył na to, że
dokona kompletnej dekonstrukcji jakby oporu społecznego czy oporu klasowego, ruchu
społecznego, natomiast okazało się, że już od jakiegoś czasu dokonała się rzecz wręcz
przeciwna, nastąpił zwrot ku akcjom protestacyjnym i że to co chciałem powiedzieć głównie,
że po dwóch dekadach względnego i relatywnego oczywiście spokoju klasowego mamy
powrót intensywnych walk społecznych o czym możemy się przekonać właściwie codziennie
włączając telewizję i to widać po prostu to nie potrzeba nawet głębokich statystyk to już jest
po prostu wyraźnie odczuwalne i oczywiście ta dynamika tych protestów zmienia się, ona się
zmienia ze względu i na jak one są konstruowane, jakie się po prostu, jak się buduje
argumentację, jak już oczywiście też pewnego rodzaju przesunięcia przestrzenne, dlatego to
interesujące jest, że Chiny, które by się wydawały, bo tu pokutuje tutaj też taka w Polsce
opinia, że chińskie społeczeństwo, czy chińska klasa robotnicza jest taka jakby ułożona,
spokojna, zdominowana, podporządkowana, ale to jest mało […] mit tak naprawdę,
robotnicy chińscy nie byli mniej bojowi w żadnym momencie historycznym od robotników
polskich, którzy uchodzą tu niby za jakby wzór oporu przeciwko realnemu socjalizmowi, to
jest jakby jedna kwestia i druga kwestia co do tych Chin. Oczywiście elementem
dekompozycji klasy robotniczej w Polsce, co chciałem pokazać na przykładzie Cegielskiego i
przemysłu stoczniowego, który przestał w Polsce istnieć i było po prostu domniemanie, że
przecież alokując tą produkcję, przenosząc tą produkcję na wschód, między innymi do Chin,
dokona się takiego uspokojenia sytuacji, okazuje się, że jak mówi Beverly Silver za kapitałem
podąża konflikt, nie da się uciec od tego konfliktu, czego dzisiejszy po prostu wzrost
konfliktowości społeczeństwa w Chinach jest tego najlepszym dowodem i druga kwestia, że
za tym wzrostem walk klasowych, za tym wzrostem antagonizmów idzie też wzrost płac w
Chinach, co z kolei koresponduje z tym co mówił Grzegorz, czyli że obserwowaliśmy w
Europie również spadek udziału płac w produkcie, wytwarzaniem produktu dodatkowego i
teraz problem polega na tym, że to ma bardzo silne znaczenie co się właśnie dzieje w
Chinach, bo to na przykład też oznacza, że po pewnej peryferyzacji i alokacji produkcji na
przykład samochodów do między innymi Chin, że ta produkcja wraca do Europy, wraca
nawet do Ameryki, niektóre rodzaje produkcji, związane jest to z tym, że nie ma już
właściwie przy globalnej gospodarce, niektórzy przynajmniej tak twierdzą, to by należało
niestety dokładnie zbadać, nie ma już miejsc wolnych od konfliktów dzisiaj i nie ma miejsc,
gdzie robotnicy czy pracownicy nie tworzyliby ruchów rewindykacyjnych, żądających zwyżki
płac i polepszenia warunków pracy. To są po prostu, to mogą zmienić oblicze dzisiejszej
gospodarki globalnej, to się dzieje w Chinach, to się dzieje w Bangladeszu, gdzie alokowano
przecież gro produkcji przemysłu tekstylnego, z kolei bardzo ważnego też historycznie rzecz
biorąc dla rozwoju kapitalizmu, no i w rezultacie to też się dzieje, co powiedzieliśmy, że to już
nie wróci w krajach takich nazwijmy to półperyferyjnych do Europy, czyli do Grecji, do
Hiszpanii, do Portugalii, czy do Grecji, która jeszcze niedawno, przecież jeszcze kilka lat temu
przez polskie władze była przedstawiana jako raj utracony, czy tam raj dla polskich
pracowników, emigrantów, dzisiaj po prostu w większości oni wrócili, znaczy może nie w
większości, ale w dużej części oni wrócili i sytuacja jakby kompletnie się zmieniła, ja myślę, że
to jest podstawowa kwestia, że nie da się po prostu tych procesów prześledzić nie analizując
ich w takim układzie globalnym i myślę, że to co się dzieje w Chinach jest dla nas bardzo
istotne, dziękuję.
Grzegorz Konat, Instytut Badań Rynku i Konsumpcji Koniunktur: Dobrze proszę państwa ja
się odniosę do też dwóch rzeczy, bo tutaj padły pytania, postaram się bardzo krótko, tutaj
pan zadał pytanie na ile euro zagraża dolarowi, ja rozumiem , że w charakterze waluty
rezerwowej, światowej waluty rezerwowej, to moim zdaniem, ale to jest tylko i wyłącznie
moje skromne zdanie, to zależy od dwóch czynników, po pierwsze ja sobie tak troszeczkę w
swoim wystąpieniu mówiąc o problemach strefy euro strywializowałem je, a bo jakieś tam
moje impresje, że to taki merkantylizm, to jest bardzo poważny problem całej konstrukcji
europejskiej unii walutowej, to po pierwsze, po drugie to jest jeszcze bardzo młoda waluta,
ona ma przeszło dekadę, więc to jest waluta jeszcze młoda, a już ma kolosalne problemy i
moim zdaniem, a więc moja odpowiedź jakby na pańskie pytanie jest taka: to zależy od
dwóch rzeczy, zasadniczo od dwóch rzeczy, po pierwsze od tego w jakim kierunku pójdzie
strefa euro, w jakim kierunku pójdzie pod tym względem Unia Europejska, jeżeli nic się nie
zmieni w tym systemie promującym właśnie takie nierównowagi o czym dzisiaj troszkę
wspominałem to nie daje tej walucie, że tak powiem długiego życia, to może być dekada,
może półtorej. Jeżeli nie dojdzie do jakichś strukturalnych, poważnych zmian, to ten
organizm gospodarczy tej waluty po prostu moim zdaniem nie wytrzyma, więc to zależy po
pierwsze od tego co zrobi strefa euro, jak ona, co zrobią kraje strefy euro, co zrobi Unia
Europejska z tą walutą, po drugie, no i tutaj z kolei ja się odwdzięczę Jarkowi i nawiążę do
tego o czym on mówił, po drugie bardzo wiele zależy od Chin, nie w kwestii Euro, ale również
w kwestii Euro ponieważ tak naprawdę od wejścia, szerszego wejścia na światowe rynki
kapitałowe, lub nie, tego w tej chwili Chiny nie robią, zależy to co się wydarzy w najbliższych
dekadach i w jakim kierunku światowy kapitalizm pójdzie w najbliższych dekadach, jeżeli
Chiny wybiorą taką a nie inną drogę, może się okazać w pewnym momencie i to bardzo
szybko, bo te procesy zachodzą bardzo szybko w przypadku tak kolosalnego organizmu jakim
jest gospodarka Chin, że za 10 lat będziemy wszyscy mówić o […] czyli o juanie, jako
kluczowej walucie rezerwowej, to nie jest wykluczone, więc to jest jakby taka moja
zdawkowa troszeczkę wiem, ale też nie ma czasu na odpowiedź na pańskie pytanie. Pan
wspominał z kolei o tych XIX-wiecznych źródłach, gdzie pojawia się słowo przedsiębiorca i
przedsiębiorczość, to prawda, to jest bardzo ciekawa obserwacja dlatego się do tego
chciałem odnieść. No bo przedsiębiorca proszę państwa został wymyślony trochę tak
naprawdę w wieku XX, Jose Alois Schumpeter tutaj położył olbrzymie zasługi w wymyślaniu
przedsiębiorcy i wymyślaniu przedsiębiorczości, to jest taka trochę jakby o tym
przedsiębiorcy ta opowieść o przedsiębiorcy to jest taka opowieść w dużym stopniu
zideologizowana, bo to nawiązuje do pewnego mitu, mitu założycielskiego kapitalizmu, po
pierwsze odnoszącego się jak co powinno się podkreślić na dzisiejszej naszej konferencji
niepoprawnie, nieprawidłowo, fałszywie, twierdzącego, że kapitalizm to tak naprawdę
narodził się wraz z rewolucją przemysłową, a wcześniej to było w ogóle jakieś niewiadomo
co, a po drugie w tym nawiązywaniu do XIX wieku taka tendencja narodziła się w wieku XX,
na przełomie właściwie XIX i XX wieku, żeby mówić o tym, że ten kapitalizm XIX wieczny to
był taki kapitalizm przedsiębiorców, takich rockefelerów, taki że był pucybutem i od
pucybuta do milionera i tak cała ta gospodarka kapitalistyczna funkcjonowała zwłaszcza w
Stanach Zjednoczonych, to ja państwu mogę polecić taką książkę, świetnego amerykańskiego
ekonomisty i historyka gospodarczego Michaela Perelmana pod tytułem Railroading
economics, to jest jakby taka gra słowna, jakby koleje ekonomii można by to było
przetłumaczyć, który właśnie pokazuje, między innymi on, ale nie tylko on, że to jest
mitologia, to jest po prostu mitologia, nie było takiego kapitalizmu również w stanach
zjednoczonych, a ten przedsiębiorca, że on niby jest taki przedsiębiorczy i przez to że jest taki
przedsiębiorczy i przez to, że jest taki przedsiębiorczy, to on taki prawda, to jest to […] że on
jest taki przedsiębiorczy to on tak przedsiębrał i od zera zaczynając stawał się milionerem, to
jest taka opowieść, która troszeczkę miała spełniać jakby ideologiczne moim zdaniem,
ideologiczne funkcje i niestety na koniec pana zmartwię, bo ja przez wiele lat byłem związany
ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie, zafascynowanie modelami matematycznymi nie
maleje, ale powiedziałbym rośnie i właśnie w dobie parametryzacji nauki i punktów pogłębia
się i jest coraz bardziej promowany dziękuję bardzo.
Dr hab. Jan Sowa, Instytut Kultury UJ: Było dużo tych wątków tutaj, nie wiem czy do
wszystkiego jestem w stanie się odnieść, pan pytał o typy kolonializmu i zależności
kolonialnych, no jest przetłumaczona na polski książka Mike’a […] „Historia kolonizacji”,
która dość dobrze te różne modele i różne procesy opisuje, ta typologia, którą pan
zaproponował, na pewno nie jest jedyna możliwa, to na pewno wymagałoby dużo też takich
badań empirycznych, bardzo takich podstawowych, żeby to zweryfikować, jeżeli polemicznie
jakoś bym się odniósł do tego co pan zaproponował, bo to bardziej była teza niż pytanie, to
wydaje mi się, że nie można jednak kolonializmu redukować do aspektu gospodarczego, czy
w ogóle materialnego, on jest niesłychanie istotny, on ma poważne konsekwencje, natomiast
poziom taki powiedziałbym symboliczno-kulturowy pewnych kompleksów, pewnego
sposobu funkcjonowania kultury w kraju podporządkowanym, może niekoniecznie
skolonizowane tak, bo kolonizacja byłaby jedną tylko z form podporządkowania, mamy
najróżniejsze inne, pośrednie, bezpośrednie, dominia, terytoria zależne, kondominium
znamy przecież z dyskursu publicznego w Polsce, obecnie to pojęcie tak kondominium, więc
jest w odniesieniu do Europy środkowo-wschodniej jest bardzo ciekawa koncepcja, którą
zaproponował bułgarski historyk Aleksander Kiosew i on mówi o samokolonizacji, znaczy
mówi o pewnej specyficznej relacji, w której jest wschód, kontynent wobec zachodu, która z
jednej strony jest bardzo podobna do kondycji kolonii tych egzotycznych tych peryferiów w
Ameryce łacińskiej w Azji, w Afryce, pod względem strukturalnym i gospodarczym, natomiast
pod względem kulturowym relacja jest inna, ponieważ nie ma tak dużej odmienności nie ma
tak dużego dystansu kulturowego, więc paradoks naszej sytuacji polega na tym, że
jednocześnie jesteśmy bardzo blisko tego zachodu kontynentu, ponieważ tworzymy,
jesteśmy częścią tej samej całości kulturowo-cywilizacyjnej, ale z drugiej strony jesteśmy
niesłychanie daleko ze względu właśnie na naszą taką upośledzoną kondycję i to napięcie
właśnie takie nie do końca, że nie jesteśmy w stanie ani tu ani tam się wpisać w całości, to
ono zdaniem Kiosewa wyznacza specyficznie naszą kondycję i tego się nie da opisać tylko i
wyłącznie językiem gospodarczym, czy materialnym, podkreślam nie dlatego, że on jest
nieistotny, dlatego, że nie jest istotny, tylko dlatego, że nie jest po prostu jedyny, nie da się
tego zredukować, znów wróciłbym do tego co mówiłem na temat atrakcyjności, konkretnie
modelu Witolda Kuli, on dzięki temu, że jest wieloczynnikowy, pozwala też uwzględnić jakby,
ten sposób myślenia pozwala uwzględnić czynniki kulturowe, takie jak na przykład skłonność
tak jak mówiłem do ostentacyjnej konsumpcji , jeśli chodzi o pan tutaj mówił o tych
migracjach i procesach jakby starszych, nie wiem ja się tym szczególnie nie zajmowałem, na
pewno to wywarło jakiś wpływ jaki nie wiem, no w polskim kontekście też Maja Jania też
dużo pisała o roli jaką odegrało wyparcie słowiańszczyzny i tego dziedzictwa pogańskiego
przez chrześcijaństwo, więc zapewne wszystkie te migracje jakiś ślad pozostawiły, aczkolwiek
z punktu widzenia tego, który ja proponuję, zależności, które jakby dotyczyły terytorium
rzymskiego, to to jest można powiedzieć kluczowa, źródłowa zmienna jakaś, co do cudu nad
Wisłą tak zwanego no nie zgadzam się, w historii Polski moim zdaniem są dwa fatalne
wydarzenia, to jest bitwa pod Grunwaldem, kiedy banda dzikusów z bagien nad Prypeci
wycięła kwiat rycerstwa europejskiego i drugi to jest cud nad Wisłą, który przekreślił
możliwość generalizacji i ucywilizowania rewolucji bolszewickiej tak, dlatego, że uniemożliwił
przeniesienie rewolucji do Niemiec, gdyby się to stało to historia XX wieku wyglądałaby o
wiele inaczej, nie byłoby prawdopodobnie ani Stalina ani Hitlera, w związku z czym naprawdę
mało chwalebne wydarzenie, nie ma się tutaj moim zdaniem czym szczycić. Czy coś… to w
sumie chyba tyle. Tak dziękuje.
Dr Andrzej Nowak: Znaczy ja nie miałem takich bezpośrednich pytań ale parę słów, znaczy
pierwsze jedno tutaj do wypowiedzi pana profesora Kuli, no to ja niestety też jestem
pesymistą jeśli chodzi o tą szkołę humanistyki, bo też heroicznie próbuję działać w
odwrotnym kierunku, w Poznaniu jest grupa osób, które działają w dziwnym tworze, który
się nazywa pracownia pytań granicznych, niektórzy z obecnych na sali występowali i na
przykład jednym ze sztandarowych rzeczy są cykle wykładów, które zawsze […] dwa, gdzie
jest jakiś temat na przykład nie wiem, temat kiedyś nie wiem […] w przebudowie, albo
miasto idea polityczna, w tym semestrze się kończy wykład czyje lęki, czyja nauka, o
kontrowersjach naukowo-społecznych, gdzie idea jest taka, że co tydzień inny specjalista z
innej dyscypliny ma wykład dopasowany do tematu tak, pesymistyczne jest to, że niedługo
chyba nas USOS zabije, czyli to jest przypis do miar i ludzi, bo już dzisiaj USOS sobie nie radzi
z tym, że na jednym wykładzie jest 15 wykładowców i nagle co z KRK i tak dalej i tak dalej,
czyli widać, że no, pozytywne jest to, że gdzie indziej w krajach bardziej rdzeniowych są
uniwersytety tematyczne, ja znam taki w Szwecji, tam moja była, znaczy […] teraz pisze
doktorat, znajoma i uniwersytet jest tematyczny tak, jest po prostu uniwersytetem
humanistyczno-takim właśnie badań nad nauką i techniką i nie ma wydziałów i nie ma
kierunków, to się dopiero po prostu dzieje, nawet może […] pracy magisterskiej czy
doktorskiej i teraz jakby to był taki przypis. Teraz jeszcze jedna uwaga, wiążąc moje
wystąpienie z tą debatą Brenerowską, zbożową i tak dalej, tu mamy taki mały przypis, bo
może być tak, że jeśli nie uwzględnimy takiego przechodzenia pomiędzy ekonomią, a tymi
takimi miękkimi niby kategoriami jak nauka czy wiedza to ta debata może inaczej wyglądać
tak i kiedyś John Law taki socjolog nauki napisał artykuł o metodach kontroli na daleki
dystans i chodziło o karaki portugalskie i o to jakim one są cudownym urządzeniem, wraz z
astronomią, z urządzeniami nawigacyjnymi, no i pokazywał, że zdolność kontroli na daleki
dystans jest tą możliwością, która stabilizuje szlaki handlowe, to pozwala na akumulację i tak
dalej i tak dalej, takie przejście od analizy nauki, analizy artefaktu, do analizy ekonomicznej.
No i sam John Law jest o tyle nieszczęśliwy, że jest eurocentryczny, bo nie zauważył co
gwarantowało posiadanie urządzeń nawigacyjnych, czy co gwarantowało zbudowanie karaki,
na przykład, że to był dziegieć z Litwy i Polski i gdyby dopisać Kulę i Małowista przed tego
faceta mamy komplet, czyli co to oznacza? Tak, że może w takim wolumenie tonowym, to
ten eksport do Holandii to jest mało tak, że to jest tam jakiś mały procent, ale jeśli
pomyślimy, że trzech Holendrów było uwolnionych od tej idiotycznej pracy na roli, tak
idiotyzmu życia wiejskiego i mogło budować, nie wiem szlifować soczewki jak spinoza, albo
nie wiem uczyć się systemu księgowania i przekazało wiedzę swoim dzieciom to w długim
trwaniu po 200-300 latach to ten mały wolumen w tonach może mieć niesamowite
znaczenie dzisiejsze, więc to tylko taki przypis do dyskusji, która tutaj tak między wierszami
chodziła, także miary ekonomiczne mogą nas tutaj zwieźć i teraz taki lekki żal, że w tym
kontekście trochę mi brakuje, że nie powiedzieliśmy trochę […] Janku do ciebie, o
dziedzictwie organizacyjnym folwarku, bo to byłaby taka kontrteza tych Holendrów, że jeśli
oni mieli, szlifowali te soczewki tam od 8 pokoleń, albo nie wiem uczyli się księgować od 10
pokoleń, to co jeśli my mamy dziedzictwo organizacyjne folwarku i to była książka
Hryniewski, Hryniewicz tak? Więc jakby w tym duchu jeszcze warto byłoby się zastanowić,
tak to porównać i teraz tylko mały przypis jeszcze ostatni, ostatni przypis. Mam kolegę z
Holandii, który przypłynął ostatnio 2 lata temu do Polski, chciał tutaj wyremontować barkę,
przypłynął do Konina, zdobył jeszcze będąc w Holandii, on w ogóle jest holenderskim
Chinczykiem, więc dwie kultury kupieckie połączone naraz, czyli już absolutna racjonalność
weberowska do sześcianu, zamówił mapy, sprawdził szlaki wodne w Polsce, przypłynął i
utknął na dwa lata na mieliźnie w Koninie, bo się okazało, że po pierwsze śluzy są węższe o
pół metra niż jest napisane, Warta jest płytsza o metr niż jest napisane, bo dane pochodzą z
wczesnych lat 80-tych, czyli wtedy kiedy jeszcze po prl-owskie udrażnianie działało, a od 20
lat już nikt nic nie robi w Koninie z Wartą i on od dwóch lat nie jest w stanie zrozumieć, jak
można wydrukować mapę, która jest nieadekwatna, więc to jest jakiś taki przypis do tego,
tych 400 lat robienia map i uczenia się, bo ktoś robi mapy a nie tyra na polu. To dziękuję.
Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique: Ja także bardzo dziękuję, już teraz będziemy
kończyli teraz. W ręce pani profesor proszę przekazać. Dobrze, a ja żeby uniknąć chaosu,
który zaraz wybuchnie nad tą kupką z tekstami pragnąłbym podziękować wszystkim naszym
dzisiejszym gościom panelistom, uczestnikom dyskusji, wszystkim państwu którzy się
zjawiliście tutaj. Pani prof. Mączyńskiej, która nas tutaj przyjęła i wzięła udział w dyskusji,
także fundacji Róży Luksemburg, która wsparła organizowanie tej konferencji, no i w sposób
specjalny panu prof. Marcinowi Kuli, dziękuję bardzo.