Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć...

17

Transcript of Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć...

Page 1: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach
Page 2: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

JózefIgnacyKraszewski

Słomianykról

WersjaDemonstracyjna

WydawnictwoPsychoskokKonin2018

Page 3: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

JózefIgnacyKraszewski„Słomianykról”

Copyright©byJózefIgnacyKraszewski,1903

Copyright©byWydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.2018

Zabraniasięrozpowszechniania,kopiowania

lubedytowaniategodokumentu,pliku

lubjegoczęścibezwyraźnejzgodywydawnictwa.

Tekstjestwłasnościąpubliczną(publicdomain)

ZACHOWANOPISOWNIĘ

IWSZYSTKIEOSOBLIWOŚCIJĘZYKOWE.

Skład:AdamBrychcy

Projektokładki:AdamBrychcy

Druk:FranciszekChocieszyński

Wydawnictwo:FranciszekChocieszyński

Poznań,1903

ISBN:978-83-8119-473-0

WydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.

ul.Spółdzielców3,pok.325,62-510Konin

Page 4: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

tel.(63)2420202,kom.695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/e-mail:[email protected]

Page 5: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

I.

 Zaraz po śmierci Bolesława Chrobrego, którego imieniapostrach trzymał nieprzyjaciół zdala i po zgonie cesarzaniemieckiego Henryka Pobożnego, który był sprzymierzeńcemBolesława, nowy cesarz Konradwypowiedziałwojnę sąsiednimplemionom słowiańskim. Polska została zewsząd napastowaną,zdobycze Bolesławowe wydzierano jej od granic dalekich;MieczysławII,pomimomęztwaosobistego,napadombronićsięnie umiał. Niesłusznie króla tego „gnuśnym“ nazwano, on byłtylko nieudolnym do utrzymania tego, co ojciec jego stworzyłizdobył.

 W zamęcie codzień się zwiększającym, nawet nawróceniePolski, dwoma panowaniami utwierdzone, zachwiało sięrozprzężeniemogólnem.

 Przyszłachwila,gdypośmiercinieszczęśliwegoMieczysława,poujściukrólowejRyksyzsynemKaźmirzemdoNiemiec,krajcały został przez pogan wybiegłych z lasów, zalany. Kościołyburzono, palono zamki, chrześcian mordowano. Panowie naswoich grodach dnie i noce czuwać musieli w strasznejniepewności, kiedy te tłumy co się po całej Polsce na łupizdobyczepuściłyrozpasane,przyjdą,ażebygród ichzrównaćz ziemią. Okolice zaś Krakowa i Poznania pustoszyli Czesimieczem iogniem i tysiące ludnościnaswojązabieraliziemię.—Niebyłopana,niebyłoBoga,niebyłożycia...pustyniajednaizgliszcza,awśródnichwałęsającesiętłumypoganupojonych.Oto taki obraz przedstawiała nasza Polska ukochanaw owychsmutnychczasach.

Page 6: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

 Był chłodnywieczór jesienny, słońcewyzierające raz po razz poza chmur szarych schylało się ku zachodowi, smutnyżegnając krajobraz. Niska błotnista dolina leżała wśród lasów,które je czarnemiotaczały ściany.Wśródbłotawiła siędroga,na której widniały ślady strasznej jakiejś walki, która się tuniedawno odbywać musiała. Tu i owdzie leżały szczątkipołamanych wozów, potargane powrozy, podarte szmatykrwawe. W dali na pagórku widać było mury ogorzałe, niżejsterczącewdoliniebelkiczarne,powywracanebudynki,szczątkijakiejś osady ludzkiej. Po nad tą pustynią głuche panowałomilczenie,zwiatremtylkodolatywałoniekiedy,jakbyżałobliwepsów wycie. Nad błotem latały stada kruków i kawek i zkrzykiembolesnymunosiłysięstrwożoneczajki.

 Naścieżyniewiodącejdonajbliższegocyplu lasu,ukazałsięjeździecnakoniu.Wysunąłsięzwolnazzagałęzi,stałipatrzałdługo—inasłuchiwałbacznie,nimsiędalejpuścićośmielał.

 Jeździec ów z ciemną brodą potarganą, lat średnichmężczyzna,byłjakbyświeżowyrwałsięzbojuiocalałzwalki,potłuczonycały iskrwawiony.Pancerzmiałcałyposzarpanyodciosów,conańgodziłyinakawałkiporozrywały.Szmatywisiałyna nim porozdzierane, odkrywając skrwawione ciało. Resztapogiętego hełmu ledwo się trzymała na głowie, bujnym,ciemnymwłosempokrytej,strzaskanegomieczagłowniawisiałamuupasa,wrękutrzymałkawałekwłócznizłamanej.

 Koń pod nim poraniony także, szedł nakulawiając z głowąspuszczoną. Pomimo tej nędzy znać było na wojaku i jegowierzchowcu lepsze czasy. Twarz pobladłego teraz zbiega rysymiała szlachetne i dumne; oczy zamyślone były nie smutkiemniewieścim, ale mężną boleścią rycerską. Poszarpana zbroja

Page 7: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

isukniejegobyłyniegdyśpiękneikosztowne.

 Westchnąłgłębokoiobejrzawszyokolicęzsiadłzkonia,uzdęjego wziął w rękę, wolnym krokiem poszedł ku pogorzelisku,podpierającsiędzidą.Takścieżkątąodlasów,znaćdobrzemuznaną, zbliżał się wojak ów ku szczątkom grodu otoczonegowałami. Spustoszenie straszliwe widać tu wszędzie było. Naokopach sterczały jeszczegdzieniegdziepoopalane,połamaneostrokoły, brama strzaskana, na wpół strzaskana w błotowciśniętanaziemi.

 Tu przybywszy, ranny wojak wsunął się w środek okopów.Miejsce to dobrzemu być znanemusiało.Wzrokiem ponurymobjąwszystrasznetychmiejsczniszczenie,poszedłwzdłużmuruzkamieni,któryjedyniestrasznemupożarowioprzećsięzdołał.Utegomuruznajdowałasięmałapieczara,wktórejgłębinachnic widać nie było. Zajrzał tam przybysz zginając sięztrudnością,patrzałdługoiwstałzachmurzony.Właśniemiałtocmentarzysko opuścić, gdy podraźniony słuch jego wśród tejciszy głuchej, pochwycił jakby szmer jakiś niby ostrożnegochoduludzkiegoecho.

 Wstrzymałsiępoglądająckuwnijściu.Tunicwidaćniebyło,koń się tylko jego pasł chciwie znalezioną nawałach odrobinązieleni.Posunąłsięwięcznowukroczącprzezbelkiirumowiskaku miejscu, gdzie były wrota zamkowe, gdy w tejże chwiliukazałasięwnichpostaćludzka.

 Człowiek ten, który wsuwał się ostrożnie, wstrzymał się nawidokkoniaiwylękłystał,oczamiwodzącnawszystkiestrony.

 Zdalekaspostrzegłszywychodzącegozruinnaprzeciwsiebiezbrojnego mężczyznę, w pierwszej chwili rzucił się był doucieczki—leczzadrugimnańspojrzeniemwręceklasnąwszy,

Page 8: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

zatrzymał się i podbiegłszy parę kroków ku niemu, rzucił sięprzednimnakolana.

 Toniespodziewanewśródruinzjawisko,byłoniemaldonichpodobne — podstarzały mężczyzna z głową odkrytą, włosamirozczochranemi, nie miał na sobie nic oprócz zarzuconej nanagie ciało starej podartej siermięgi. Nogi jego okrywałyspodnie z płótna grubego, poobwięzywane u dołu sznurami.Twarz wynędzniała, zżółkła, miejscami włosem porosła,podobniejszymgoczyniładotrupawstającegozgrobu,niżdoczłowiekażywego.Padłszynakolanazałamaneręcepodniósłdogóry.

 —Wyżywi!—krzyknął. Wojaknicnieodpowiadając,rękąwskazałnaposzarpanąswą

zbrojęiporanioneciało.

 —Żywym—rzekłgłosemstłumionym—alepocomiżycie,kiedywszyscymoipoginęli.

 Klęczącyczłowiekwstałterazirzekłochrypłymgłosem: —Jaczwartydzieńtułamsiępolesie,korzonkamiisuchemi

grzybamisiężywię...ledwieczuję,żemamduszęwciele.

 —DziękiBogu i za to—zamruczał uzbrojony— ja teżniewiemczyżyję...anażyciesiędziśzdało.

 Człowiekwsiermiędzeucałowałrękęmówiącegoizapytał: —Ajakżeścieocaleli? — Chcieliśmy się tam za Środą opierać garści Czechów.

Kupkanasbyłaniewielka, alemężna. Polegliwszyscy...mniejako zabitego pozostawiono na pobojowisku, dopiero w nocyocuciłem...Końuszedłapotemsamwrócił,gdziem leżał, jegooddech poczułem nad sobą, gdym oczy otworzył. Tułałem się

Page 9: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

takpolasach,nicpróczwodydoposilenianiemając.Tuumrzećmiprzyjdzie!

 Zamilkłopuściwszygłowę. — Gdzie ludzie? trupów niema? gdzie Gdeczanie nasi? —

pytałpochwili.

 — Gdy najezdnicy nadciągali, jam był w lesie — począłopowiadaćstary—wróciłem,abypatrzećnapogorzelisko,niebyło już wracać po co. Wszystką ludność choć o mir i łaskęprosiła, pognali ze sobą, nie został nikt prócz tych co polegli.Miastozłupione,domypopalone!

 Popatrzałkudolinieijęknąłboleśnie: —Awasi?wasi,miłościwypanie?—zapytałcicho. —Niemamjużnikogo!...—odparłponurowojak. Tomówiąc,wziąłkoniazauzdęizwolnazgrodziskaschodzić

zaczął.—Zanimpowlókłsięczłekwpodartejsiermiędze.

 U stóp spalonego zamku, leżała jednem zgliszczemszerokiem wielka osada. Na czarnem pogorzelisku sterczałygdzieniegdzieżurawiestudzien,resztkiścian,którychogieńniespożył,słupybram,wysokiekozłyszopzwalonych.

 Wpośrodkumurowanegokościołkazgłazówwzniesionebokisterczały tylko—dach spalony runął. Zbliżyli się ku niemu—stanęli.

 W głębi widać było ołtarza resztkę ogorzałą i poocalanewielkieświecznikidrewniane.Wnijściedogrobówpodkościołemstało roztwarte i tam znać łupów szukano. Nic tu nie ocalało.Ostatnie promienie zachodzącego słońca przedarłszy się przezczarne chmury oblało jaskrawem światłem ten straszny obrazspustoszenia.

Page 10: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

 Wojakizbiedzonyczłekwsiermiędzepostawszychwilęprzedkościołem, obejrzawszy się w około, poszli dalej ku spalonejosadzie. Nadchodziła noc, trzeba im było szukać jakiegoschronienia.

 — Miłościwy panie władyko Lasoto — jęczącym głosemodezwał się starzec w siermiędze — gdybym dostał choćokruszynęchleba,możebymsiłnabrałiszałasgdziesklecił.

 Na koniu, którego wiódł za sobą Lasota, wisiały próżnesakwy, wydobył z nich wojak szczątki spleśniałe chleba,rozłamałjeidałproszącemu.

 Zgłodniałybiedakzacząłpożeraćzchciwościątenkęschlebaa Lasota szedł dalej szukając jakiego przytułku. Długo błądziłtak wśród zgliszczów, wreszcie znalazł resztę jakiegoś dachu,zwieszonegonaddwomanędznemiścianami.Tukoniawbliskiogród wpuściwszy, sam powalił się na ziemię — jakby jużznalazł miejsce, gdziebymógł skonać spokojnie, oczy zasłoniłrękomaipozostałnieruchomy.

 Zgłodniałystarzecbyłtojedenzosadnikówtegozburzonego,a niedawno jeszcze znacznego i do głównych dzielnickrólewskich należącego grodu Gdecza, który najazdy złupiły,ludnośćzniegocałąuprowadziwszy.CzłektenzwałsięDębiec.

 LasotamiałposiadłościrozległepodŚrodą,częstowmieścieinazamkuprzebywałDębiec,kołodziejwysługiwałmusię,wedworze znali się z dawna. Możnego władykę i biednegonamiestnikabieda iwojnazrównały teraz.Lasotówgródekbyłspustoszony, on sam nie miał gdzie przytulić głowę. Dębcowizostałotylkopogorzeliskojegochaty.

 Ku niej skierował się teraz, przedzierając się przez gruzyipoobalanebelki,spodziewającsięznaleśćtamcośocalonego.

Page 11: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

 Mrok już zapadał, gdy Dębiec wszedł na swe zgliszcza,poczynając się w nich rozglądać. Pod chatą był w ziemiwygrzebany sklepik, w którym zwykle żywność chowano.Pomyślał, żemoże coś się tam jeszcze zachowało,ukląkłwięci zaczął odgrzebywać zawalające wchód do tej jamy popiółi zgliszcza. Osłabionemu starcowi szło to dość ciężko, dyszałimusiał co chwila odpoczywać, leczwkrótce znalazł drzwi iwkryjówce tej znalazł swą ubogą śpiżarnię nietkniętą.Z okrzykiem radości zabrał ile tylko unieść zdołał mąki,suszonegomięsa i krupów i pospieszył z tem szukać tego, coprzed chwilą kawałkiem chleba go obdarzył. Znalazł go podścianąumierającegoprawiezgłoduiznużenia.

 Pokrzepiwszygowodą, której zaczerpał ze studniwgarnekznaleziony na zgliszczach swej chaty, Dębiec zaczął rozniecaćogień, aby ugotować trochę zupy z mąki, gdy nagle usłyszelitentent koni i przy świecącej jeszcze na wschodniem niebiezorzywieczornej,ujrzelidwóchjeźdźców,którzyzwolnajechalinagościńcu,coprzezśrodekosadyprowadził.

 Lasotałatwodomyśliłsięwnichtakichjakonsamzbiegów,tułających się i uchodzących nocą przed najezdnemimordamii łupiestwem. Ludzie byli orężni, bonadgłowami ich sterczałydzidy,którewrękutrzymali.

 Dębiec,którypoznałichodrazu,wstałzziemiipospieszyłnaichspotkanie.

 Byli todwajbraciaDoliwowie,ziemianieodŚrodyomiedzęodLasotyosiedli.

 Wszebor i Mszczuj Doliwowie strasznie znużeni bylibłąkaniem się po lasach od dni kilku, bo dworce ich spalilinajezdnicydoszczętu.—ZkonizsiadłszyposzlizaDębcemku

Page 12: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

miejscu,gdzieleżałLasota.

 Smutnembyłopowitaniesąsiadów: —Ot,conamprzyszło?—krzyknął. WszebórpatrzącnarannegoLasotęijegoposzarpanązbroję,

dodał:

 —Ot,cosięznasząziemiąstało!Przeklętydzieńigodzina,gdynamMieszkoiRyksazapanowali!

 Zkoleinarzekaniazewszystkichsięustwydzierały. — Z Poznania — począł Mszczuj — jeno gruzy też stoją.

CzegoNiemkaRyksa nie uniosła, to najezdnicy zabrali. Poszłaona precz do swoich Niemców, za nią syn Kaźmirz uchodzićmusiał. Króla niemamy, kraj bezpański, kto chce łupi. Złupiliteż Gniezno, obdarli kościoły, wywieźli skarby drogie, pognaliw łykach braci naszych jak bydło. Popalone sioła! — gdziespojrzeć,pustynia.

 —ZniknęłomarnieBolesławowekrólestwo—dodałWszebór— rycerstwo nasze przepadło, wojuje kto chce, bośmybezpańscy.Głowyniemamy.

 —Namtylkoumierać,abyoczynaszejużnicniewidziały—dorzuciłLasota.

 — A co najgorsza— rzekł Mszczuj — że własny lud burzykościoły,pogaństwowraca,życienaszenawłosku.Kupypogansię włóczą, którego z władyków napadną, na krzyż goprzybijają,zurągowiskiem...WięcktomożezaWisłęciągniedoMasława,tumówiąpokójjeszcze;onjedenmasiłę.

 —My też saminiewiemy—odezwał sięWszebor—czybysiędoniegoprzekradać,abyżywotocalić.

 —DoMasława!—przerwałsłabymgłosemLasota—cosię

Page 13: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

śni tobie?... Człowiek ten niepoczciwy, przechera, wszystkich

naszychnieszczęśćprzyczyną.

 Mszczujramionamiwzdrygnął. —Prawdato—rzekł—aledziśbędziedobryktobądźbyle

życiezbawił.

 —Lepiejumierać—mruknąłLasota. Gwarzyli tak, gdy Dębiec przyniósł im na skorupkach

znalezionych w gruzach po kawałku wędzonego mięsa i potrochę na pół tylko ugotowanej kaszy. Zgłodniali wojacydziękowalimuserdecznie.

 —NiechciBógpłaci!—wołali. —Wyświadczciemiteżzatowielkąłaskę—rzekłkołodziej.

— Gdy jutro w dalszą puścicie się podróż zabierzcie mniezsobą,botuzginąłbymsamjedenpozostawszy.

 —Któżznaswie,cojutropocznie?—zawołałLasota. —WlasytrzebaizaWisłę—odparłMszczuj—innejdlanas

niemarady.Masławprzyjmujewszystkich.

 —Sromajciesiętakiejmyśli—przerwałmuLasota. — Masław, ktoż tego chłopskiego syna nie znał na

Mieszkowymdworze?Niewiedziećzkądijakodchlewówdobiłsię ten urwisz liżąc nogi pochlebstwem do podczasostwa,Mieszkowi potem życie skrócił, królowę panią wygnałnamowami,Kaźmirzapanaswegowypędził.Tojegosprawy.

 — Pewnie tak— odparł Mszczuj— ja go też ni kocham nibronię,psubratjest.Ano,ktodziśpanem?przynimsiła?Albotrzebagardłodać,lubiśćmusłużyć.

 — A tak — wtrącił słuchający zdala Dębiec — służyć jużkomubądź niech choć rudy pies panuje, byleśmy bezpańskimi

Page 14: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

nie byli. Umilkli wszyscy pospuszczawszy głowy, a Lasota

otrzeźwiawszynieco, podniósł się i zrzucił z siebie poszarpanązbroję i podarłszy w szmaty spodnią odzież, obwijał nią ranyzktórychkrewnanoworzucaćsięzaczęła.

 Wszyscy czekali milcząc aż się z tem załatwi bo trzeba imbyłonaradzićsięwspólniecodalejczynićmieli,gdzieschronić,dokąduchodzić.

 Nie było wówczas w całym kraju kąta prawie, któregobynajazdyCzechów,Pomorzan,Prusakówniespustoszyły,lubsamlud do pogaństwa wracający nie zakrwawił i nie zniszczył.Duchowieństwu zwłaszcza i rycerstwu największe groziłoniebezpieczeństwo. Nie uszedł napaści ani jeden kościół lubklasztor, każdy cmentarz nawet splugawionym został. Legli odzbójeckich rąk kapłani niemal wszyscy, a wielkie dziełonawróceniazpomocąchrześciańskichpaństwdokonaneobalonezostało.

 Na rękę to było Niemcom, odzyskującym przez to prawonawracania mieczem, zawojowywania i pochwycenia znówzwierzchnictwanadkościołemprzywróconym.Ruś też iWęgrykorzystałyzdanejchwiliabykrajezawojowaneprzezBolesławaod Polski oderwać. Król czeski Brzecisław myślał jużo zagarnięciu całego państwa i przyłączeniu go do koronyswojej.PocząłtowielkiedziełoodzłupieniuKrakowa,PoznaniaiGnieznaispustoszeniaziemnadktóremichciałpanować.

 Gdy Lasota rany swe obwiązał i położył się znów na ziemi;Doliwowiespojrzawszynasiebiepoprzedniąwszczęlirozmowę.

 — Cóż myślicie? odezwał się Mszczuj — co czynić mamy?mówcie,starszegoposłuchamyradzi.

 Lasotapodniósłgłowę.—Pytaciemnie—rzekł—wiemżeja

Page 15: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

sam co czynić? Wiem tylko czego nie uczynię, za Wisłę doMasławaniepójdę,sromtoihańbatakiemupodłemuczłekowisię kłaniać, gdy się namaszczonym królom służyło. MyśmywszyscystaliprzyMieszkowejwdowieiprzyKaźmirzu,mamyżiśćterazdotegoconamichodebrał?

 ZamilkliDoliwowie. — Nie wiem czy znacie Masława, tak jak ja go znałem —

ciągnąłdalej Lasota.—Patrzałem janań jak rósłprzydworzez pacholęcia przy psiarni, potem sokoły na polowanie wodził,miód nalewał i do łask królowej zwolna się wkradał. Gdywreszciedopasarycerskiego inapowiernika i radzcędoszedł,dopiero go duma niepoczciwa wzdęła. Po śmierci Mieszkakrólową chciał zawładnąć, bodaj się z nią żenić, królować,aKaźmirzasiępozbyć.Rozumnapaniodepchnęłago,otaczającsięswoimikuobronie.Zaczętonaniąkrzyczeć,prześladowaćjątak, że skarbywielkie zabrawszy ze sobą, uchodzić do swoichnad Ren musiała. Został Kaźmierz, nad którym Masław chciałrozciągnąćopiekęabygozgubił.Musiałitenuciekaćprzednim.Myśmypozostalibezpańscyjakostadobezpasterza,awilksięnamstręczyzapana.Kraj ludzieobcydrą i łupią!Aczyjeż tosprawyjeśliniejego!

 Myśmy się teraz od zdrajcy usunęli, on uczynił siępoganinem, aby sobie czerń pozyskać. Pogan też ile ich jestPrusaków, Pomorzan ma ze sobą. Cóż my tam ludzie wiaręChrystusa wyznający przy nim czynić będziemy? Ciała nieocalimy,aduszęutracimy!

 —ZłyMasław—odezwałsięWszebór—alegdzieżijaksięschronić i ratować?WCzechach też pęta każdego czekają, naRuś daleko.... błądzić po lasach i mrzeć z głodu, to lepiej od

Page 16: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

razupowiesićsięnagałęzi.

 —Coczynić?coczynić?—powtarzaliwszyscystroskani. Ogieńprzygasałzwolna,niebonanoczchmuroczyszczaćsię

zaczęło, blade gwiazdki migały gdzie niegdzie. Cisza czasemtylkoszumemwiatruprzerywana,zaległanaddoliną.

 Tak noc przetrwali całą. Gdy dnieć zaczynało, pokrzepienisnem znów do narady przystąpiono. Zgodzono się na to, żeswoich szukać trzeba było i do kupy zbijać nadziei nie tracąc.Lasotazdawałsięniewieledbaćolosswój iobojętniepatrzećna to co go spotkać miało. Doliwowie nie wspominali jużoMasławie,alekuWiślelasamizdążaćmyśleli,abyprzebywszyrzekę,gdzienaMazurachsięschronić,botamczerńjeszczeniepowstawała.

 Wtem jakby cudem ocalały gdzieś na pogorzelisku kogutzapiałnazaranie,oznajmującpustkowiupoczątekdnianowego.Głos ten usłyszawszy poruszyli się wszyscy. Lepsze on czasy,spokojnedworyprzypominał.

 — Tak nam też przystało póki żyjemy się obwoływać —zawołałLasota,podnieśćsięusiłując.

 —Dalejwdrogę!

KoniecWersjiDemonstracyjnej

Dziękujemyzaskorzystaniezofertynaszegowydawnictwaiżyczymymiłospędzonychchwilprzykolejnychnaszychpublikacjach.

Page 17: Józef Ignacy Kraszewski - ebooki123.pl filez kamieni, który jedynie strasznemu pożarowi oprzeć się zdołał. U tego muru znajdowała się mała pieczara, w której głębinach

WydawnictwoPsychoskok