Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.

8
Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk. Wiele razy pisałam już o tym, że moja modowa obsesja zrodziła się na skutek zetknięcia z produktami marek do niedawna zupełnie niedostępnych na polskim rynku, domów mody zaopatrujących rynek nie w to czego potrzebujemy ale w te przedmioty, których wcale nam nie brak i dlatego właśnie “musimy je mieć(parafrazując Marca Jacobsa z wielce godnego polecenia nie-całkiem-wywiadu na łamach aktualnego numeru amerykańskiego Vogue) . Nie oznacza to wcale, że moda nie interesowała mnie wcześniej, wręcz przeciwnie, od niepamiętnych czasów istotną część dnia zajmowało mi podejmowanie decyzji garderobianych (w co się dziś ubiorę, w jaki sposób zdobędę to w co ubrać chciałabym się za kilka dni, których rzeczy muszę się pozbyć żeby dla nowych starczyło miejsca w malutkim pokoju dzielonym z siostrą), nigdy jednak nie postrzegałam ubrań samych w sobie jako obiektów kolekcjonerskich, dzieł sztuki czy choćby wyrobów rzemieślniczych. To, do czego większość z nas miała dostęp było pośledniej jakości i “dawało radę” jedynie w wyjątkowych zestawieniach. Pamiętam Hoffland (a także wyrażenie “jak z Hofflandu”, czy ktokolwiek wie o czym mówię?), który kojarzony był z wyższą od ogólnodostępnej jakością, ale z jego ogólnodostępnością nie było znowu tak świetnie, szczególnie w prowincjonalnym (co tu dużo gadać) Szczecinie. Pierwsze “kryte szwy” zobaczyłam więc za granicą, w sklepie ze .. starzyzną. Niebylejaka była to starzyzna, YSL i Ralph Lauren, Donna Karan, Dior ( odrobinę za drogi, nawet z trzeciej ręki), nieco bardziej współcześnie — Stella McCartney, Marc Jacobs. To odkrycie było przełomowe. Okazało się, że część współczesnego świata wciąż ubiera się “po królewsku”. Na rodzimym podwórku wciąż niewiele jest przykładów sięgania po tradycyjne metody w sztuce krawieckiej (a także dziewiarskiej/tkackiej), po szlachetne surowce (powiedzmy, co popularnie uznawane jest za szlachetne w rodzimym przemyśle odzieżowym, w świecie szerokim pozostaje jedynie przeciętnym, średnio wysublimowanym). Tym bardziej cieszy obecność na polskiej scenie modowej Olgi Szynkarczuk, która rzemiosłu oddaje cześć na każdym kroku swojej młodej jeszcze kariery. Począwszy od “kierpcasów”, poprzez ręcznie malowane surowe jedwabie (dla Lexus Fashion Awards), po folkowe wycinanki w futurystycznej, neonowej piance do nurkowania (czyż to nie była pianka do nurkowania?) w ostatniej edycji Fashion Week Poland. Olga (wykształcona w Los Angeles, zatrudnienie znajdująca niemal zawsze poza Polską) sięga do polskich korzeni znacznie chętniej niż większość rodzimych projektantów, czyni z nich atut (podczas gdy większość zdaje się robić wszystko by zatrzeć metrykalne ślady), ponad wszystko natomiast stawia na wysoką jakość ( i niepowtarzalność) wykonania. Rzemiosło jest osią wokół której obraca się twórczość Olgi. Widziałam z bliska ostatnią kolekcję i muszę powiedzieć — nie pozostawia ona niczego do życzenia w kwestii jakości wykonania. Jeżeli chodzi o wzornictwo — jest znacznie dalej niż większość propozycji polskich projektantów. Przyjrzyjmy się zatem najnowszej dokumentacji kolekcji, niepublikowanym jeszcze zdjęciom.

description

najświeższe zdjęcia kolekcji S/S 2012 by Olga Szynkarczuk

Transcript of Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.

Page 1: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.

Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk. Wiele razy pisałam już o tym, że moja modowa obsesja zrodziła się na skutek zetknięcia z produktami marek do niedawna zupełnie niedostępnych na polskim rynku, domów mody zaopatrujących rynek nie w to czego potrzebujemy ale w te przedmioty, których wcale nam nie brak i dlatego właśnie “musimy je mieć” (parafrazując Marca Jacobsa z wielce godnego polecenia nie-całkiem-wywiadu na łamach aktualnego numeru amerykańskiego Vogue) . Nie oznacza to wcale, że moda nie interesowała mnie wcześniej, wręcz przeciwnie, od niepamiętnych czasów istotną część dnia zajmowało mi podejmowanie decyzji garderobianych (w co się dziś ubiorę, w jaki sposób zdobędę to w co ubrać chciałabym się za kilka dni, których rzeczy muszę się pozbyć żeby dla nowych starczyło miejsca w malutkim pokoju dzielonym z siostrą), nigdy jednak nie postrzegałam ubrań samych w sobie jako obiektów kolekcjonerskich, dzieł sztuki czy choćby wyrobów rzemieślniczych. To, do czego większość z nas miała dostęp było pośledniej jakości i “dawało radę” jedynie w wyjątkowych zestawieniach. Pamiętam Hoffland (a także wyrażenie “jak z Hofflandu”, czy ktokolwiek wie o czym mówię?), który kojarzony był z wyższą od ogólnodostępnej jakością, ale z jego ogólnodostępnością nie było znowu tak świetnie, szczególnie w prowincjonalnym (co tu dużo gadać) Szczecinie. Pierwsze “kryte szwy” zobaczyłam więc za granicą, w sklepie ze .. starzyzną. Niebylejaka była to starzyzna, YSL i Ralph Lauren, Donna Karan, Dior ( odrobinę za drogi, nawet z trzeciej ręki), nieco bardziej współcześnie — Stella McCartney, Marc Jacobs. To odkrycie było przełomowe. Okazało się, że część współczesnego świata wciąż ubiera się “po królewsku”.

Na rodzimym podwórku wciąż niewiele jest przykładów sięgania po tradycyjne metody w sztuce krawieckiej (a także dziewiarskiej/tkackiej), po szlachetne surowce (powiedzmy, co popularnie uznawane jest za szlachetne w rodzimym przemyśle odzieżowym, w świecie szerokim pozostaje jedynie przeciętnym, średnio wysublimowanym). Tym bardziej cieszy obecność na polskiej scenie modowej Olgi Szynkarczuk, która rzemiosłu oddaje cześć na każdym kroku swojej młodej jeszcze kariery. Począwszy od “kierpcasów”, poprzez ręcznie malowane surowe jedwabie (dla Lexus Fashion Awards), po folkowe wycinanki w futurystycznej, neonowej piance do nurkowania (czyż to nie była pianka do nurkowania?) w ostatniej edycji Fashion Week Poland.

Olga (wykształcona w Los Angeles, zatrudnienie znajdująca niemal zawsze poza Polską) sięga do polskich korzeni znacznie chętniej niż większość rodzimych projektantów, czyni z nich atut (podczas gdy większość zdaje się robić wszystko by zatrzeć metrykalne ślady), ponad wszystko natomiast stawia na wysoką jakość ( i niepowtarzalność) wykonania. Rzemiosło jest osią wokół której obraca się twórczość Olgi. Widziałam z bliska ostatnią kolekcję i muszę powiedzieć — nie pozostawia ona niczego do życzenia w kwestii jakości wykonania. Jeżeli chodzi o wzornictwo — jest znacznie dalej niż większość propozycji polskich projektantów.

Przyjrzyjmy się zatem najnowszej dokumentacji kolekcji, niepublikowanym jeszcze zdjęciom.

Page 2: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.
Page 3: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.
Page 4: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.
Page 5: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.
Page 6: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.

Klaudia (Rebel Models) by Ala Wesołowska/Sebastian Siębor

Page 7: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.
Page 8: Jeszcze ciepłe : Olga Szynkarczuk.

zdjęcia: Ala Wesołowska/Sebastian Siębor

modelki: Klaudia (Rebel Models), Dominika makijaż i fryzura Dominiki: Aleksandra Kudzin

makijaż i fryzura Klaudii: Marzena Rusiłowicz

akcesoria (daszki, torebki) : Magdalena Nawrocka dla Olga Szynkarczuk