ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car...

24
www.nowykurier.com POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER ï ESTABLISHED 1972 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) ISSN 0848-1946 Strona 24 JAN CZAN Broker (905) 625-8421- 24godz. $49,900 - Dochodowy Business - 10 lat od za≥oøenia $119,900 -B.dobrze wyposaøona Pizzeria- dobry dochÛd $179,900 - Luksusowe condo, nowoczesny budynek. $187,000 -Condo, 2 parkingi, balkon, nowy budynek. $339,000 -PiÍkny i Nowy 1880 sq.ft. executive townhouse $369,000 Samodzielny europejski dom-bardzo zadbany $559,000 - Dom po rozbudowie i completnej renowacji - jak nowy - Dom Marzenie!!! Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw! Wycena poprzez [email protected] TOP PRODUCER DokoÒczenie na stronie 7 Czy bierność polityczna zagraża demokracji? pusu Zmechanizowanego im. Władysława Andersa, pomysło- dawczynią Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Teatralno- Muzycznej Osób Niepełnospraw- nych “Albertiana” oraz Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Mar- ka Grechuty dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnospraw - nych. Absolwentka Państwowej Wy- ższej Szkoły Teatralnej w Krako- wie. Od 1990 jest wykładowcą na tej uczelni. Od 1973 związana z krakowskim Starym Teatrem. Zadebiutowała w 1969 w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w roli Isi i Chochoła w Weselu Stanisława Wyspiańs- kiego (reż. Lidia Zamkow). Jeszcze w trakcie studiów zo- stała żoną Wiesława Dymnego. Po jego tragicznej śmierci (12 lutego 1978) ponownie wyszła za mąż za Zbigniewa Szotę (syn Michał, ur. 1985), a potem za George Zbigniew Wesiora Anna Dymna z domu Dziadyk (ur. 20 lipca 1951 w Legnicy) – polska aktorka teatralna i fil - mowa. Założycielka i prezes Fundacji “Mimo Wszystko”, członkini Międzynarodowej Kapituły Or- deru Uśmiechu oraz Rady Progra- mowej Radia RMF Classic. Jest matką chrzestną sztandaru 2. Kor- DokoÒczenie na stronie 18 DokoÒczenie na stronie 14 65 rocznica Powstania Warszawskiego oswobodzić Warszawę z niemiec- kiej okupacji. Z niewielką ilością broni, bez liczącej się pomocy aliantów, skazani przez Sowietów na stracenie – walczyli z uzbrojo- nymi po zęby Niemcami ponad dwa miesiące. W heroicznej wal- ce powstańcom pomagała i dzie- liła z nimi niedole ludność cywil- na. Powstanie Warszawskie było największą bitwą stoczoną przez polskie wojsko podczas II wojny światowej. Trwało 63 dni i po- chłonęło od 150 000 do 200 000 ofiar. Okrutna historia II wojny światowej nie zna takiego bestial- stwa, z jakim najeźdźca rozprawił Jolanta Cabaj Wiosną 2009 roku Executive Committee miasta Toronto z członkami mianowanymi przez Burmistrza Dawida Millera jed- nogłośnie zagłosowała za wpro- wadzeniem 4 %j podwyżki podat- ku od nieruchomości dla Toronto. Radny Peter Milczyn reprezen- tujący rejon Etobicoke - Lake- shore w wyniku współpracy z in- nymi radnymi zaprezentował alternatywny budżet (2 % SO- LUTION) redukujący straty /wy- datki miejskie w wysokości 85 mln dolarów zakładając przy tym 2% podwyżką podatku od nie- ruchomości, a więc mniejszą o połowę od propozycji burmistrza Millera i jego komisji. Propozy- cja grupy radnych jest dbałością nie tylko o interes miejski lecz także o kieszeń podatnika i ozna- cza rzetelną reprezentację inte- resów wyborców. Grupa radnych przeciwstawiających się pro- pozycji obciążenia 4% podwyżką podatku od nieruchomości przy- jęła nazwę Responsible Go- vernment Group w składzie: Peter Milczyn, Stintz, Ootes, Feldman, Nunziata, Palacio, Jenkins, Parker, Shiner, Lee i Ashton. Opracowanie alternatywnego budżetu było wynikiem konsul- tacji radnych z niezadowolonymi wyborcami, którzy nie poparli 4 % podwyżki podatku i żądali przygotowania i zatwierdzenia planu oszczędnościowego redu- kującego wydatki miejskie. W ce- lu sprostania sytuacji (Responsi- ble Governement Group) grupa zajęła się agitacją innych radnych do poparcia 2% SOLUTION na głosowaniu 1 kwietnia 2009 roku przez reklamowanie programu między innymi wśród użytkowni- ków internetu. Przygotowano strony internetowe informujące o programie zachęcając do rozpro- wadzania informacji szerszemu odbiorcy jak również dla wygody wyborców przygotowano w Po co ta Unia? Izabella Bukraba-Rylska Minęło już pięć lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej i na- dal wlaściwie nie wiadomo, po co nam to było. Wątpliwości poja- wia się coraz więcej w miarę, jak rozglądamy się wokół, a zwłasz- cza w miarę tego, jakie postępy czyni aktualny kryzys gospodar- czy, który obnaża prawdziwe interesy poszczególnych człon- ków Unii i mechanizmy działania całości. Na pewno już wiadomo, że przyjęta na początku „żabia per- spektywa”, sprowadzająca dysku- sję nad akcesją do liczenia fun- duszy unijnych, była z gruntu fał- szywa i infantylna. To „rozmie- nianie na drobne” faktu integracji ułatwiało tuszowanie rzeczywis- tych kosztów i zysków (pomijano np. fakt, że rozszerzenie będzie kosztować „stare” kraje UE tylko 0,025% ich dochodu narodowego brutto, a najwięcej, bo aż 1 mld 344 mln euro zapłaci Polska; dla porównania: Węgry - 559 mln euro, Słowacja 239 mln itd.). Co więcej, okazało się, że np. Wspól- na Polityka Rolna - ukierunko- wana (oficjalnie) na wspieranie gospodarstw rodzinnych, mają- cych stanowić podstawę ustroju rolnego Unii - „wspiera” przede wszystkim dużych i bardzo du- żych. Głównym beneficjentem jest bowiem od lat królowa Danii, zgarniająca z Unijnej kasy 16 mln euro i 20 największych angiels- kich koncernów rolnych (435 mln). Również bardziej ambitne pró- by tłumaczenia, po co wstępuje- my do UE, nie mogły zadowalać. Przekonywanie, że chodzi tu o ro- zwój gospodarki rynkowej od po- czątku budziło wątpliwości, po- nieważ wlaśnie ta sfera jest w Unii najbardziej regulowana i otoczona protekcjonalną opieką. Także mówienie o demokracji wydawalo się nie calkiem sto- sowne w tym kontekście, skoro - jak twierdzą specjaliści - sama UE nie spełnia elementarnych kryteriów demokracji, będących skądinąd warunkiem przyjęcia jakiegokolwiek kraju do tejże Unii. „Gdyby zatem - pisał Philippe Schmitter - UE zgłosiła akces do samej siebie, po prostu nie zosta- łaby przyjęta”. Wreszcie paplani- na o wartościach europejskich, które jakoby można kultywować tylko w ramach Unii, też została boleśnie sfalsyfikowana w trakcie sporów o preambułę Konstytucji, przemianowanej potem na Traktat Lizboński. Niestety, ale prawdą jest, że Unia, nawiązująca począt- kowo bardzo wyraźnie do wartoś- ci chrześcijańskich (niebieski ko- lor flagi i symbol 12 złotych gwiazd to przecież odniesienie do kultu maryjnego, podobnie data przyjęcia tej flagi - 8 grudnia, Święto Niepokalanego Poczęcia, nie mówiąc już o witrażu w ka- tedrze w Strasburgu, ufundowa- nym w 1956 r., gdzie widnieje 12 gwiazd, o których mowa w XII księdze Apokalipsy św. Jana), obecnie starannie zaciera ten fakt, rzekomo przez wzgląd na licz- nych imigrantów wyznających islam. (Jednocześnie tych samych imigrantów nieustannie prowoku- je się a to publikując w prasie ka- rykatury Mahometa, a to zakazu- jąc im stosowania się do zasad is- lamu - ciagle spory o chusty itp.) Skoro wszystkie stosowane do- tychczas wyjaúnienia Ñtrafiajπ, jak kulπ w p≥otî, moøe warto cof- nπÊ siÍ parÍ lat wstecz i przypom- nieÊ, co pisa≥ Bohdan CywiÒski w DokoÒczenie na stronie 19 Dolina słońca Henryk Bugłacki Chwila zadumy w godzinę „W” 1 sierpnia 1944 roku żołnierze Armii Krajowej (AK) ruszyli, by się w 1944 roku z Warszawą. Nie było innej stolicy, która niemal cała zostałaby zburzona i spalona, której ćwierć miliona mieszkań- ców straciłoby życie podczas dwumiesięcznych walk, zaś pół miliona zostało wypędzonych do obozów koncentracyjnych, na roboty przymusowe lub na wy- gnanie w inne rejony kraju. W obchodach 65. rocznicy wybuchu powstania wzięło udział około 3000 powstańców. W pią- tek 31 lipca przed pomnikiem Powstania Warszawskiego odbył się apel poległych. Przed uroczy- stą mszą świętą przy pomniku Powstania Warszawskiego można było kupić powstańczą opaskę i chorągiewkę ze znakiem Polski Walczącej. Wcześniej tego dnia Muzeum Powstania Warszaw- skiego zaprosiło warszawiaków do gry miejskiej śladami powstań- ców. Wieczorem, już po uro- czystym apelu poległych również na Placu Krasińskich, można było wysłuchać oratorium „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” z muzyką Mateusza Pośpieszal- skiego i z udziałem gwiazd, mię- dzy innymi Stanisławy Celińskiej, Aliny Janowskiej, Anny Marii Jopek, Macieja Maleńczuka. Głównym punktem uroczystości w sobotę 1 sierpnia było składa- nie wieńców, między innymi przy Grobie Nieznanego Żołnierza i pomniku Gloria Victis na Cmen- tarzu Powązkowskim. W godzinę „W” o 17.00 w całym kraju Monumentalny pomnik ku czci bohaterów Warszawy wybudowany dopiero w 1989 r. Foto: Stanisław Tarasiewicz

Transcript of ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car...

Page 1: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

www.nowykurier.com

POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER ï ESTABLISHED 1972

1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981)ISSN 0848-1946

Strona 24

JAN CZANBroker

(905) 625-8421- 24godz.

$49,900 - Dochodowy Business - 10 lat od za≥oøenia

$119,900 -B.dobrze wyposaøona Pizzeria- dobry dochÛd

$179,900 - Luksusowe condo, nowoczesny budynek.

$187,000 -Condo, 2 parkingi, balkon, nowy budynek.

$339,000 -PiÍkny i Nowy 1880 sq.ft. executive townhouse

$369,000 Samodzielny europejski dom-bardzo zadbany

$559,000 - Dom po rozbudowie i completnej renowacji - jak

nowy - Dom Marzenie!!!

Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw!Wycena poprzez [email protected]

PRODUCER

DokoÒczenie na stronie 7

Czy bierność politycznazagraża demokracji?

pusu Zmechanizowanego im.Wła dysława Andersa, pomysło -daw czynią OgólnopolskiegoPrze glądu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnospraw -nych “Albertiana” oraz FestiwaluZaczarowanej Piosenki im. Mar -ka Grechuty dla uzdolnionychwo kalnie osób niepełnospraw -nych.

Absolwentka Państwowej Wy -ż szej Szkoły Teatralnej w Kra ko -wie. Od 1990 jest wykładow cą natej uczelni. Od 1973 związana zkra kowskim Starym Teatrem.Zadebiutowała w 1969 w Teatrzeim. Juliusza Słowac kiego wKrakowie w roli Isi i Chochoła wWeselu Stanisława Wyspiańs -kiego (reż. Lidia Zam kow).

Jeszcze w trakcie studiów zo -stała żoną Wiesława Dymnego.Po jego tragicznej śmierci (12lutego 1978) ponownie wyszła zamąż za Zbigniewa Szotę (synMichał, ur. 1985), a potem za

George Zbigniew Wesiora

Anna Dymna z domu Dziadyk(ur. 20 lipca 1951 w Legnicy) –pol ska aktorka teatralna i fil -mowa.

Założycielka i prezes Fundacji“Mi mo Wszystko”, członkiniMię dzynarodowej Kapituły Or -deru Uśmiechu oraz Rady Progra -mowej Radia RMF Classic. Jestmatką chrzestną sztandaru 2. Kor -

DokoÒczenie na stronie 18

DokoÒczenie na stronie 14

65 rocznica PowstaniaWarszawskiego

oswobodzić Warszawę z niemiec -kiej okupacji. Z niewielką ilościąbroni, bez liczącej się pomocyaliantów, skazani przez Sowietówna stracenie – walczyli z uzbrojo -nymi po zęby Niemcami ponad

dwa miesiące. W heroicznej wal -ce powstańcom pomagała i dzie -liła z nimi niedole ludność cywil -na. Powstanie Warszawskie byłonajwiększą bitwą stoczoną przezpolskie wojsko podczas II wojnyświatowej. Trwało 63 dni i po -chło nęło od 150 000 do 200 000ofiar. Okrutna historia II wojnyświatowej nie zna takiego bestial -stwa, z jakim najeźdźca rozprawił

Jolanta Cabaj

Wiosną 2009 roku ExecutiveCommittee miasta Toronto zczłonkami mianowanymi przezBurmistrza Dawida Millera jed -no głośnie zagłosowała za wpro -wadzeniem 4 %j podwyżki po dat -ku od nieruchomości dla Toronto.

Radny Peter Milczyn reprezen -tujący rejon Etobicoke - Lake -shore w wyniku współpracy z in -nymi radnymi zaprezentowałalternatywny budżet (2 % SO -LUTION) redukujący straty /wy -datki miejskie w wysokości 85mln dolarów zakładając przy tym2% podwyżką podatku od nie -ruchomości, a więc mniejszą opo łowę od propozycji burmistrzaMillera i jego komisji. Propo zy -cja grupy radnych jest dba łościąnie tylko o interes miejski lecztakże o kieszeń podatnika i oz na -cza rzetelną reprezentację inte -resów wyborców. Grupa rad nychprzeciwstawiających się pro -pozycji obciążenia 4% pod wyżką

podatku od nieruchomości przy -jęła nazwę Responsible Go -vernment Group w składzie:Peter Milczyn, Stintz, Ootes,Feldman, Nun ziata, Palacio,Jenkins, Par ker, Shiner, Lee iAshton.

Opracowanie alternatywnegobudżetu było wynikiem konsul -tacji radnych z niezadowolonymiwyborcami, którzy nie poparli 4% podwyżki podatku i żądaliprzygotowania i zatwierdzeniaplanu oszczędnościowego redu -kującego wydatki miejskie. W ce -lu sprostania sytuacji (Respon si -ble Governement Group) grupaza jęła się agitacją innych radnychdo poparcia 2% SOLUTION nagłosowaniu 1 kwietnia 2009 rokuprzez reklamowanie programumię dzy innymi wśród użytkowni -ków internetu. Przygotowanostro ny internetowe informujące oprogramie zachęcając do rozpro -wa dzania informacji szerszemuodbiorcy jak również dla wygodywyborców przygotowano w

Po co ta Unia?Izabella Bukraba-Rylska

Minęło już pięć lat od wejściaPolski do Unii Europejskiej i na -dal wlaściwie nie wiadomo, po conam to było. Wątpliwości poja -wia się coraz więcej w miarę, jakroz glądamy się wokół, a zwłasz -cza w miarę tego, jakie postępyczyni aktualny kryzys gospodar -czy, który obnaża prawdziweinte resy poszczególnych człon -ków Unii i mechanizmy działaniacałości.

Na pewno już wiadomo, żeprzy jęta na początku „żabia per -spektywa”, sprowadzająca dysku -sję nad akcesją do liczenia fun -duszy unijnych, była z gruntu fał -szywa i infantylna. To „rozmie -nia nie na drobne” faktu integracjiułatwiało tuszowanie rzeczywis -tych kosztów i zysków (pomijanonp. fakt, że rozszerzenie będziekosztować „stare” kraje UE tylko0,025% ich dochodu narodowegobrutto, a najwięcej, bo aż 1 mld344 mln euro zapłaci Polska; dlaporównania: Węgry - 559 mlneuro, Słowacja 239 mln itd.). Cowięcej, okazało się, że np. Wspól -

na Polityka Rolna - ukie run ko -wana (oficjalnie) na wspieraniegos po darstw rodzinnych, mają -cych stanowić podstawę ustrojurolnego Unii - „wspiera” przedewszys tkim dużych i bardzo du -żych. Głównym beneficjentemjest bowiem od lat królowa Danii,zgarniająca z Unijnej kasy 16 mlneuro i 20 największych angiels -kich koncernów rolnych (435mln).

Również bardziej ambitne pró -by tłumaczenia, po co wstępuje -my do UE, nie mogły zadowalać.Przekonywanie, że chodzi tu o ro -zwój gospodarki rynkowej od po -czątku budziło wątpliwości, po -nie waż wlaśnie ta sfera jest wUnii najbardziej regulowana ioto czona protekcjonalną opieką.Także mówienie o demokracjiwydawalo się nie calkiem sto -sow ne w tym kontekście, skoro -jak twierdzą specjaliści - samaUE nie spełnia elementarnychkryteriów demokracji, będącychskąd inąd warunkiem przyjęciajakiegokolwiek kraju do tejżeUnii.

„Gdyby zatem - pisał Philip peSchmitter - UE zgłosiła akces do

samej siebie, po prostu nie zosta -ła by przyjęta”. Wreszcie papla ni -na o wartościach europej skich,które jakoby można kulty wo waćtylko w ramach Unii, też zostałaboleśnie sfalsyfikowana w trakciesporów o preambułę Kon stytucji,przemianowanej potem na TraktatLizboński. Niestety, ale prawdąjest, że Unia, nawią zu jąca począt -kowo bardzo wyraź nie do wartoś -ci chrześcijań skich (niebieski ko -lor flagi i sym bol 12 złotychgwiazd to przecież odnie sienie dokultu maryjnego, podo bnie dataprzyjęcia tej flagi - 8 grudnia,Święto Niepokalanego Poczęcia,nie mówiąc już o witrażu w ka -tedrze w Strasburgu, ufun dowa -nym w 1956 r., gdzie widnieje 12gwiazd, o których mo wa w XIIksiędze Apokalipsy św. Jana),obecnie starannie za cie ra ten fakt,rzekomo przez wzgląd na licz -nych imigrantów wyznającychislam. (Jednocze ś nie tych samychimigrantów nie ustannie prowoku -je się a to publi kując w prasie ka -ry katury Maho meta, a to zaka zu -jąc im stosowa nia się do zasad is -la mu - ciagle spory o chusty itp.)

Skoro wszystkie stosowane do -tychczas wyjaúnienia Ñtrafiajπ,jak kulπ w p≥otî, moøe warto cof -nπÊ siÍ parÍ lat wstecz i przypom -nieÊ, co pisa≥ Bohdan CywiÒski w

DokoÒczenie na stronie 19

Dolina słońca

Henryk Bugłacki

Chwila zadumy w godzinę„W”

1 sierpnia 1944 roku żołnierzeArmii Krajowej (AK) ruszyli, by

się w 1944 roku z Warszawą. Niebyło innej stolicy, która niemalcała zostałaby zburzona i spalona,której ćwierć miliona mieszkań -ców straciłoby życie podczasdwu miesięcznych walk, zaś półmiliona zostało wypędzonych doobozów koncentracyjnych, naroboty przymusowe lub na wy -gna nie w inne rejony kraju.

W obchodach 65. rocznicywybuchu powstania wzięło udziałokoło 3000 powstańców. W pią -tek 31 lipca przed pomnikiemPowstania Warszawskiego odbyłsię apel poległych. Przed uroczy -stą mszą świętą przy pomnikuPowstania Warszawskiego możnabyło kupić powstańczą opaskę ichorągiewkę ze znakiem PolskiWalczącej. Wcześniej tego dniaMu zeum Powstania Warszaw -skiego zaprosiło warszawiakówdo gry miejskiej śladami pow stań -ców. Wieczorem, już po uro -czystym apelu poległych równieżna Placu Krasińskich, można byłowysłuchać oratorium „Pamiętnikz Powstania Warszawskiego” zmu zyką Mateusza Pośpieszal -skiego i z udziałem gwiazd, mię -dzy innymi Stanisławy Celińskiej,Aliny Janowskiej, Anny MariiJopek, Macieja Maleńczuka.Głów nym punktem uroczystościw sobotę 1 sierpnia było składa -nie wieńców, między innymi przyGrobie Nieznanego Żołnierza ipomniku Gloria Victis na Cmen -tarzu Powązkowskim. W godzinę„W” o 17.00 w całym kraju

Monumentalny pomnik ku czci bohaterów Warszawy wybudowanydopiero w 1989 r. Foto: Stanisław Tarasiewicz

Page 2: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 2

VISTULA TRAVELPromocyjne ceny BiletÛw do Polski

Income - TaxWWaakkaacc jj ee nnaa ss ≥≥oonneecczznnyymm ppoo≥≥uuddnniiuu -- ìì llaass tt mmiinnuutteeîî

UUbbeezzppiieecczzeenniiaa ttuurryyss ttyycczznnee -- jjuuøø oodd $$11 ..1100WWyyssyy≥≥kkaa ppaacczzeekk ii ppiieenniiÍÍddzzyy

Tel.: 905-624-41411425 Dundas St. E. Unit 5A Mississauga

VISTULA TRAVEL

Dix

ie

Dundas St. E.

47 LATAOBS£UGIPOLONII

24 godzinna obs³ugaoraz dostawa oleju

opa³owego

(416) 232-2262(416) 232-2262

83 Six Point RoadToronto, ON M8Z 2X3

POMNIKIPOMNIKIPomniki z granituP≥yty z brπzuGwarantowana wysoka

jakoúÊ us≥ugiDuøy wybÛr kolorÛw

i wzorcÛwPrzystÍpne ceny

(416) 232-125083 SIX POINT ROAD

PPee≥≥nnee bbaaddaanniiee oocczzuu

EWA G£ADECKA1224 Dundas St. West, Suite 102, Mississauga,

Ontario L5C 4G7

AUTO WORK LTD.Complete Auto Repair

Used & New Tire Service

• Tune - Ups• Shocks•Tire Services•Brakes•Mufflers•Car Detailing• Elektrical•Front End Work

ZENON MIGUSBus. (905) 629-1892Cell.

(416) 707-8304

1557 Sedlescomb Dr.

Mississauga, Ont.L4X 1M4

Gdy samochÛd twÛj nie rusza dzwoÒ naty-chmiast do Migusa. FachowoúÊ i uczciwoúÊ

DUNDAS

1557SEDLESCOMB DR.

HW

Y 4

27

DIX

I R

D.

Jarrow

Kazimierz Z. PoznaÒskiUniversity of Washington

1-15/08/ 2009 No 15 (981)

JOLANTA KRYSTKOWICZAdwokat, NotariuszL.L.B, LLM By≥y SÍdzia w Polsce

2347 Kennedy Rd. Unit 402, Scarborough, Ont.

M1T 3T8pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave.

Tel.: 416-292-8337

REALTY LTD.,

BROKERAGE

416-534-3511Sales representative od 1988 r.

Zofia Lachowicz

2273 Dundas St. WestToronto, On. M6R 1X6Fax: 416-534-3512

Cell:416-459-0995Zapewniam fachowπ i

rzetelnπ us≥ugÍ popartπ wielolet-nim oúwiadczeniem.,

1%MLS

LexusDo wygrania+

ustalić jaką to naprawdę wartośćmia ły polskie fabryki oraz bankisprzedane prawie całkowicie za -gra nicy, mianowicie trzeba popro stu pomnożyć te 80 miliardówwytworzonych przez banki orazprze mysł w jednym roku 1996-tym przez 3, czyli 80 x 3, cooczy wiście daje 240 miliardówdolarów, nie inaczej.

Ten jak to się najczęściej mówi“złom” pozostawiony przez po -noć zidiociałych planistów z epo -ki komunizmu był wart 240 mi -liar dów dolarów, czyli zawrotnąsumę, na pewno dostateczniedużą żeby się nią zainteresowałyzagraniczne rządy oraz ich korpo -ra cje, które – tak się składa –lubią korzystać w walce rynkowejz pomocy rządów.

Oczywiście, zaintereso waniezagranicznych inwestorów - orazich popleczników rządowych –było funkcją tego ile ci inwesto -rzy – z pomocą ich rządów – mu -sieliby zapłacić za ten majątek, nobo gdyby on poszedł za 240 mi -liardów dolarów to nie byłby tota ki wielki interes niż gdyby, za -płacili połowę wartości, albo nic –czyli tak jak się stało.

Złom, czy nie należałoby do k -ła dnie sprawdzić ile jest wart,czyli ile polskie fabryki i bankipo 1989-tym były warte w zlo -tówkach, czy w dolarach, lubjakiejś innej walucie. Należypamiętać, że nawet złom jestprzed miotem wyceny rynkowej,więc są jacyś sprzedawcy oraz sąteż nabywcy, jest konkurencja, aw wyniku konkurecji powstajecena.

Ale jak się do tego zabrać jakwładze – oraz władzy poplecz ni -cy – zablokowały dane statysty -czne czy dokumenty transakcji,na podstawie których można byte statystyki odtworzyć. Zostajątyl ko jakieś proste metody, z na -dzieją że przynajmniej jakaś oka -że się na tyle wiarygodna, że bę -dzie można zaufać też wynikomliczbowym takiej analizy.

Jest taka metoda, którą częstoużywają ekonomiści zachodni,którzy nigdy nie używają takichargumentów jak że coś jest zło -mem bo by zostali wyśmiani albo

rzuciliby na siebie podejrzenie, żema ją jakieś złe intencje, więc za -częto by im starannie patrzeć narę ce no i w oczy, czy nie błyszcząsię jak jakiemus tam zwykłemuzłodziejaszkowi.

Metoda jest następująca, mia -no wicie zaczyna się od tego, żeustala się – z roczników – jakajest wartość dochodu narodowegow danej gospodarce w wybranymroku. Skoro tak, to weźmy do -chód narodowy w dolarach wPols ce w roku 1996, kiedy toprywatyzacja zaczęła się rozkrę -cać na całego, tak że na sprzedażposzły pierwsze banki.

Na szczęście tej informacjiwładze polskie nie mogły ukryć,nie mówiąc o tym, że liczono tendochód już tak jak na zachodzie.W roku 1996, polski dochód na -rodowy wyniósł 160 miliardówdolarów, w grubym zaokrągleniu,bo nie ma co liczyć każdegodolara jak się mówi o szacunku ito w takim agregacie jak całagospodarka narodów.

Skoro już ustalona zostaławartość dochodu narodowegonastępne pytanie jest ile kapitałupotrzebowała by polska gospo dar -ka, żeby wytworzyć dochódnarodowy tej wielkości. No bo

dochód taki nie powstaje sam,tylko wymaga kapitału, chyba żektoś wierzy w cuda, tak że wy -cho dzi się całkiem z terenu eko -nomii na teren propagandy.

Na szczęście, żeby uzyskać in -formacje na temat tego ile kapi ta -łu trzeba po to, żeby wy tworzyćjed ną jednsotkę dochodu narodo -we go znowu nie trzeba prosić oda ne władz w Polsce, czy w ja -kimś innym kraju pokomu nisty -cz nym gdzie robiono maso wąpry watyzację, bo tam też wszyst -ko szło bez dokumentacji, żebynie marnować papieru.

Takie infomacje można uzy s -kać z ogólnie dostępnych – licz -nych – badań wykonanych przezekonomistów, powiedzmy w Sta -nach Zjednoczonych, EuropieZachodniej czy Japonii, gdzie oddawna już ustalono, że przynaj -mniej w przemyśle przeciętniepotrzeba trzech dolarów kapitałuna wytworzenie dolara dochodurocznie.

Jeśli chodzi o banki to tenwspół czynnik, zwany powszech -nie współczynnikiem kapitał/ do -chód /czy – produkt/, jest gru bowyż szy, czyli że trzeba więcej ka -pitału na jedną jednostkę dochodu/czy – produktu/ narodowego, aledla uproszczenia można przyjąć,że w sektorze bankowym wspó ł -czynnik jest taki sam, czyli trzydo jednego.

Co z tego wynika, ano żewartość kapitału – majątku - pań -stwowego w polskim prze myśleoraz bankowości w 1996 stanowiłtrzykrotną wartość dochodu naro -do wego, który powstał w tychdwóch sektorach, skąd zresztąwziął się prawie cały kapitał –majątek – wystawiony przezpaństwo na sprzedaż prywatnym– obcym – inwestorom.

W takiej Polsce, ponad osiem -dzie siąt procent sektora banko -wego – jego aktywów – znalazłosię w wyniku prywatyzacji w rę -kach państwa /nawet w ostat nimdużym banku, który nie przeszedłw całości w ręce zagraniczne,zagraniczni akcjonariusze mająwiększość udziałów/, oraz jakieśblisko siedemdziesiąt procentmajątku przemysłowego.

Opierając się na danych pols -kich – urzędowych – możnawysza cować, że te dwa sektory –przemysł oraz banki – kiedyśpols kie państwowe a teraz zagra -niczne prywatne były w 1996roku źródłem prawie połowycałego polskiego dochodu naro -do wego, czyli jeśli on wyniósł160 miliardów dolarów to tenwkład jako połowa wyniósł 80miliardów.

Stąd prosta droga do tego, żeby

Prawdziwa prawda

www.nowykurier.com

Page 3: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 3No 15 (981) 1-15/08/2009

Krystyna Starczak-Kozłowska

Jacek Kaczmarski - poetaprozaik, piosenkarz, twórca tek -stów piosenek i niepowtarzalnywykonawca. Napisał 600 wierszy,5 powieści, 25 lat występował nascenie jako najpopularniejszy wkraju twórca ballad, których za -rów no muzyka, słowa i wykona -nie jego autorstwa czyniło gopier wszoplanową postacią pols -

kiej estrady. Reprezentował nurtpio senki autorskiej, nawiązywałdo tradycji, ale chętnie łamał kon -wencje, by wzmocnić siłę swejwy powiedzi. Nie oszczędzał ni -ko go - siebie, ojczyzny, wznio -słych mitów, które z pasją de -maskował. Chciał być świadkiemswojego czasu, jak to określiłAleksander Rybczyński, a prawdanigdy nie jest łatwa, gdy zrzucasię z niej wszystkie osłonki ipozory.

Na pewno był więcej niż poetą- nade wszystko pozostał w na -szej pamięci jako bard Solidar -ności, kojarzony z etosem pier w -szej Solidarności oraz stanem wo -jennym, gdy jego utwory, druko -wane w podziemnych wydaw -nictwach, były silnym głosemanty komunistycznej opozycji. Wlatach 1981-1989 podziemnewydawnictwa wydrukowały 25jego pozycji autorskich. Po roku1981, gdy jego płytę z progra -mem „Krzyk” cenzura skierowałana przemiał i gdy rozpoczął dzia -łalność dziennikarską w RadiuWolna Europa – w Polsce pano -wał zakaz wydawania twórczościJacka Kaczmarskiego. To podwo -iło jego popularność i gdy w 1990roku powrócił ze swej pierwszejemigracji, tej do Niemiec, zwią -zanej z pracą w Radiu Wolna Eu -ropa - tysiące ludzi przyszło najego pierwszy i następne kon -certy.

Potem wybrał swą drugą emi -gra cję - do Australii, oderwał sięod ideałów Solidarności, nawetwyrażał się o niej z dużym sar -kaz mem, w australijskiej rzeczy -wistości tworzył powieści o tema -tyce współczesnej, obyczajowej,nie mógł się odnależć, dużo palił,nie stronił od alkoholu, zacząłchorować... Parę lat walczył z ra -kiem, rodacy uczynili zbiórkę najego operacje - bo umierać przy -je chał do kraju, z którym byłzwią zany na śmierć i życie...

Tak się złożyło, że 5-ta roczni -ca śmierci Jacka zbiegła się z 20-tą rocznicą ogłoszenia upadku ko -munizmu w Polsce. Jak to dobrze,że mamy w Kanadzie doświad -czonego twórcę teatru, Mirka Po -latyńskiego, który obie te rocz -nice przypomniał polskiej społe -cz ności w Toronto w spo sób bar -dzo oryginalny. Pokusił się o my -śle nie o Polsce - balladami Kacz -mar skiego o tematyce naro dowej

i historycznejNa scenie w Robert Gill

Theatre - aktorzy: MirekPolatyński i Janusz Mar -czak z towarzyszeniemgitar akustycznych śpiewa -ją songi Kaczmarskiego,na pianinie przygrywa Ser -g ry Krutik. Wspólnie, to -cząc z sobą jakby dialog,przeka zu ją prawdę o pols -kich ma rzeniach i snach owolności w zderzeniu ztwardą rze czy wistością123 lat pols kiej niewoli.Oto koniec XVIII wieku -upadek nie podległości, apo tem kolej ne powstania izry wy wy zwoleńcze,krwa wo tłumio ne przez

zaborców. Ilustru ją ten procesprzesuwające się na ekranie naśrodku sceny obrazy naszychnarodowych twórców i pełne siłypiosenki Jacka, a jego śpiew roz -poczyna spektakl piosenką

„Kraj”:Na rogu tej starej mapyjest kraj, do którego tęsknię.Jest to ojczyzna jabłek,

pagórków,cierpkiego wina i miłość...”

Tak sielsko mogłoby być, gdy -by nasza ojczyzna leżała w innymmiejscu mapy starej Europy. Po -ło żenie geopolityczne określiło wdużej mierze jej losy. Na ekraniepojawia się Stańczyk i inne zna -mienne postaci naszej historii, pośnie gu idą zesłańcy na Sybir...Fragmenty obrazów Matejki,Mal czewskiego, Grottgera przy -pominają narodową martyrologię.Brzmi song: „Sen Katarzyny„ ipojawia się kilkakrotnie jej postaćwyjęta z malarstwa rosyjskichmistrzów. A oto ballada: „Wigiliana Syberii” powstała z zafascy -nowania Kaczmarskiego płótnamiwielkiego symbolisty, Jacka Mal -czewskiego, którego obraz nositen sam tytuł. Przedstawia zgrze -bną Wigilię sybiraków, łamaniesię chlebem wycieńczonych ze -słań ców, zgromadzonych przyskąpym blasku kaganka pośródciemnej syberyjskiej nocy, w le -piance zawianej śniegiem...

„Talerz podstawiam, by nieuronićtego, czym życie się słodzi,inny w talerzu pustym twarzschronił,Bóg się nam jutro urodzi....”

Dopełniają obrazu syberyjskiegrafiki Grottgera, np. „Pochód naSybir”, „Po śniegu”.

xxx

Zanim wstrząsające malowidła

Jac ka Malczewskiego, Jana Ma -tejki, Artura Grottgera, WojciechaKossaka pojawią się na ekranie,by unaocznić ponurą i tragicznąrze czywistość okresu utraty nie -podległości - najpierw widzimyna ekranie polską ziemię, spęka -ną, czerwoną, nasiąkłą krwią,przeoraną cierpieniem przez całyten okres dziejów - od zaborówpo rządy komuny! Błędy szlachty,magnaterii, sobiepaństwa, marze -nia idealistów - i nie kończącysię, zaklęty krąg niewoli pokazuje„Melancholia” czy „Błędne koło”Mal czewskiego...

Wkraczamy w następny okres -sny o Niepodległej stają się real -ne, sprawdzają się przepo wiednieprorocze Wernyhory, bo pojawiasię „wielkie serce”: Józef Pił sud -ski, wódz narodu, który dokonate go cudu.... Ale to tylko 20 latprawdziwej wolności, bo oto jużzbliżają się krwawe czasy IIwojny światowej - i Polska zno wuw pętach hitleryzmu, a następ niekomunizmu.

Dwie wielkie ballady Kaczmar -skiego oddają tragedię września1939 i bestialstwo mordu w Ka ty -niu: „Ballada wrześniowa” i„Balla da katyńska”. Ilustrując tewydarzenia w rytm songów Jac -ka, Polatyński stawia sprawę jas -no: to nie jacyś naziści zagraligłówną rolę w wywołanym przezsiebie upiornym theartum wojnyi ludobójstwa, lecz konkretnie hit -le rowskie Niemcy. I nie byłobycałej tej monstrualnej wojennejpożogi, gdyby Stalin nie podpisałumowy z Hitlerem, przypieczęto -wanej słynnym paktem Riben -trop-Mołotow - musimy pamię -tać, że mieliśmy dwóch wrogów!Fragmenty archiwalnych filmówpokazują atak na Polskę w 1939roku, spotkania generałów nie -miec kich i radzieckich na froncie,a jak wiemy były nawet wspólneszkolenia NKWD-NSDAP przezowe półtora roku niemiecko-sowieckiego braterstwa - od wy -buchu wojny do inwazji Hitle rana Rosję sowiecką w 1941 roku...

W takt „Ballady katyńskiej”Kacz marskiego bezprzykładneludobójstwo, dokonane przezNKWD w Katyniu, ilustrują frag -menty 17-minutowego filmuarchi walnego, nagranego przezhitlerowców, gdy odkryli grobykatyńskie i pokazali je światu ja -ko zbrodnię bolszewików (copóż niej Rosjanie starali się za -trzeć swoim sfałszowanym fil -mem pseudodokumentalnym).Wstrząsający moment egzekucjipolskich oficerów w Katyniuoddają urywki znakomitego filmuAndrzeja Wajdy pt. „Katyń”...

Dalej już Jałta i sprzedaniePols ki... Na ekranie pokazuje sięsłynne cygaro Churchila i strzą -sany przez niego beznamiętniepopiół, podczas gdy ważyły sięlosy Polski po zakończeniu woj -ny. Jak podają niektóre żródła,Stalin wówczas, znając powsze -chną nienawiść do hitlerowskichNiemców i pragnąc zatrzeć jakośpotworność zbrodni katyńskiej,zapro ponował, by zadokumento -

Co się stało z naszą klasą?

Ogłoszenie sponsorowane przez Nowy Kurier

wać niemiecką klęskę poprzezwy bicie 40 tys. tysięcy niemiec -kich naukowców, intelektua lis -tów, oficerów. Rozstrzelanie ichbyłoby widocznie, w jego mnie -ma niu, jakąś przeciwwagą dlaukry wanej skrzętnie przez bolsze -wików prawdy o Katyniu. Widzącreakcję na tę makabryczną propo -zycję, podobno Stalin obrócił ją wżart...Wspomina o tym zdarzeniunp. Piotr Madajczyk w pracy hi -sto rycznej „Przyłączenie ŚląskaOpolskiego do Polski”.

W jednej ze swych ballad, mó -wiąc o Jałcie śpiewał Kaczmarski,że na jednej płaszczyżnie znajdująsię przeklęte przez ludzkośćtotalitarne symbole: ”gwiazda,sierp, hakenkreutz i młot”! Obatotalitaryzmy: hitlerowski ibolszewicki były sobie równe...

xxxBliższą współczesność polską

potraktował Polatyński bardziejogólnie. Proces dziejowy, jakizapo czątkowała Solidarność,powraca w balladzie „Pocze -kalnia”, gdzie Kaczmarski nawią -

zuje do wydarzeń, budzącychnaród za rządów Gomułki, Gier -ka, podczas stanu wojennego ipierwszej Solidarności. Oglądanyspektakl jest bowiem pierwsząedycją projektu Mirka Polatyń -

skiego, który pragnie jesieniąrozbudować całość. Teraz chodzi -ło mu przede wszystkim o zama -ni fe stowanie 20 rocznicy ogło -szenia obalenia komunizmu. Awięc nie obalenia, lecz tylko ogło -szenia upadku, bo przecież popad -liśmy w postkomunizm i proceswy chodzenia z okowów „sierpa imłota” ciągle jeszcze w Polscetrwa...Niemniej dwie sztandaroweballady Kaczmarskiego, łączonepóżniej z ruchem Solidarności:„Mury” i „Żródło” oddały atmo -sfe rę tamtego czasu - nieublaganąpostawę tych wszystkich, którzyuważali, że ich posłannictwemjest „wyrwać murom zęby krat”...Była w tym wiara milionówPolaków, że „mury runą, runą,runą...”

Przypomnijmy: „Mury” zdoby -ły pierwszą nagrodę na Krakow -skim Festiwalu Piosenki Studen -ckiej w 1978 roku i stanowiły mi -lowy krok w niezwykłej ka rierzeKacz marskiego, a także nowąścież kę w kanonie polskiej estra -

DokoÒczenie na stronie 15

Page 4: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 4 1-15/08/ 2009 No 15 (981)

W dniu 20 lipca minęła 40rocznica wylądowania człowiekana Księżycu. Niestety wylądowalitam Amerykanie Neil Amstrong iBuzz Aldrin a nie jak głosi polskalegenda, nasz rodak Pan Twar do -w ski. Późniejsze pięć misji naKsiężyc lądowało tam także ludzi,ostatni raz w 1972 r. Uważa się,że był to najbardziej skompliko -wa ny technicznie projekt czło wie -ka. Z tego względu wspomina się,że w dużej mierze była to za sługaniemieckiego uczonego War neravon Brauna, który był autoremniemieckiego programu latają -cych rakiet V1 i V2. Po wojniezostał przejęty wraz ze współpra -cownikami przez Ame ry kanów,którzy powierzyli mu kie rowanieswym pierwszym Pro gramemKos micznym.

Z tej okazji przypomina się, żeto von Braun był faktycznymkon struktorem rakiety Saturn,która wyniosła Kosmonautów wokolice Księżyca. Natomiast za -pomniano, że pojazd księży cowy,zwany „Moon Rover,” albo LRV(Lunar Roving Vehicle) zostałskonstruowany przez polskiegopro fesora Mieczysława Bekkera,absolwenta Politechniki War -szaw skiej. Otóż w owym pojeź -dzie Astronauci poruszali się naKsiężycu. Profesor Bekker skoń -czył Politechnikę Warszawską w1929 r. poczym wyjechał do Fran -cji w 1939 r. a w 1942 r. do Kana -dy, by potem osiedlić się w USAw 1956 r. Zanim wyjechał z Pol -ski, pracował dla MinisterstwaObrony Narodowej w latach 1931-1939, równocześnie wykła dał naPW (1936-1939). W USA pra -cował jako profesor na Uni ver sityof Michigan w Ann Arbor, gdzieopracował teorię pojazdu kosmi -cznego. Teorię ową opubli ko wałpod tytułem „Teory of land loco -motion” w wydawnictwie te goUniwersytetu w 1962 r. Następnieopublikował „Mechanics of lo -comotion and luna surfach ve -hicle concept.” Był to w zasadzieprojekt pojazdu księżyco wego.

Wkrótce został dostrzeżonyprzez General Motors, dla któregoopracował szereg propozycji dlaProgramu Kosmicznego NASA.Porzucił Uniwersytet w Michigani przeniósł się do LaboratoriówBoeinga i General Motors (ACElectronics Defence Research

Western Michigan UniversityObserwacje z USAAndrzej Targowski

Laboratories, obecnie Delco Elec -tronics Division) w Santa Barbaraw Kalifornii, gdzie kierowałskon struowaniem pojazdu księ -życo wego, który wylądował naKsiężycu w programach Appolo15, 16, i 17. Osobiście zaprojek to -wał odrutowane przewodamisterowniczymi koła i elastycznąramę pojazdu. Został wyróżnionyZłotym Medalem Kolumba (przezmiasto Genua, gdzie Kolumb sięurodził a potem odkrywał świat)oraz otrzymał szereg DoctorisCausa uniwersytetów amerykań -skich, kanadyjskich i włoskich. Wswym domu trzymał na honoro -wym miejscu polską książkę „Nasrebrnym globie.” Zmarł w 1989r. przeżywszy 84 lata. Niestetyrodzima Politechnika Warszaw -ska z apomniała o swym WielkimAbsolwencie.

Jak widać z owego szkicu,Ame rykanie wylądowali na Księ -życu dzięki nauce i technice wnie -sionej przez Niemca i Polaka.Szczęśliwie, latające rakiety vonBrauna nie wygrały wojny dlaNie miec. Późniejszy sukcesNiem ca został okupiony śmierciąty sięcy (sic!) więźniów, którzybu dowali owe rakiety w morder -czym obozie koncentracyjnymNordhausen Dora (kierowanymprzez SS), w podziemiach górHartz. Z 7000 wysłanych rakiettylko 2000 dotarło do Londynu iAmsterdamu, bowiem 5000 byłocelowo źle wykonanych. Za tensa botaż kilku więźniów zostałopo wieszonych w publicznej egze -kucji w marcu 1945 r., w tym mójOjciec - śp. Stanisław. Po wojniepołowę niemieckich inżynierów ztego programu przejęli Amery -kanie a drugą połowę (około 500)przejęli Rosjanie dla swojegoProgramu Kosmicznego, uwień -czonego wysłaniem Sputnika w1957 r.

Zanim pojazd Bekkera wylą -dował na Księżycu, pierw wyła -dował na Srebrnym Globie bezza -łogowy pojazd Surveyer w 1966r., którego uniwersalne nogi miałyzadanie zbadać powierzchnieKsiężyca przed lądowaniem po -jazdu z ludźmi. Pojazd tenlądował na Księżycu kilka razyjeszcze do 1968 r. włącznie. Otóżowe nogi (hydraulicznie stero wa -ne i teleskopowane) skonstruowałśp. Polak Henryk Harwan, mójprzyjaciel z miasta gdzie miesz -kam. Inżynier Hawran wydostałsię z Polski poprzez Rosję, Indie iAfrykę dotarł do Londynu, gdziezostał pilotem w polskim lotnict -wie

Pan Twardowski naksiężycu?

SERENADA 2009

www.nowykurier.com

Canale Grande na Placu św.Marka, gdzie spotkaliśmy KingęMitrowską, Karolinę Ingletown,Sławka Iwasiuka, Julię Dębowskąoraz pozostałych wykonawców zczęś ci pierwszej. Po zakończeniuudanego koncertu włoskiego mi -łoś nicy tańca mogli jeszcze pozo -stać na estradzie do godziny 11-ej.

A teraz parę słów o książceJoanny Sokołowskiej-Gwizdka„Co otrzymałam od Boga i ludzi.Opowieść o Helenie Modrzejew -skiej”. Książka w języku polskimi angielskim “ What I receivedfrom God and from people. Astory of Helena Modjewska”została wydana przez BoReyPublishing w Somerset, NewJersey w 2009 roku (62 str. pols -ka wersja, 66 stron - angielska).Słowo wstępne napisał profesorKazimierz Braun, tłuma czenieangielskie - Bożena U. Zaremba iEwa Chwoj ko -Strawley.

Tytuł książki „Co ot rzy małamod Boga i lu dzi” opartyjest o wła snepowiedzenie Mo drze jew -skiej.

Kazimierz Braun wewstępie pisze: „Zawartew tytule książki sfor mu -łowanie Modrzejewskiejjest zatem celne, a przytym skro m ne, niepełne.Wiedząc o tym, autorka,Joanna Sokołowska-Gwiz d ka, opowiada nietylko o tym, co

Modrzejewska otrzymała, alerównież o tym, co sama da wała -co dawała latami publicz ności te -at ralnej na obu kontynen tach:ogrom ne wzru sze nie, jakie wy -

wo ływało jej mistrzow -skie aktorstwo; nauki mo -ralne, udzie lane przez au -torów przedsta wia nychprzez nią pos ta ci; pięknolite ra tury gra nych przeznią dramatów. Emigran -tom dawała na dzie je nasuk ces, sama bę dąc przy -kła dem suk cesu emigrant -ki i wzor cem do naślado -wania - jej pra cowitości iwytrwałości. Latami

rozdawała swo je ogromnezarobki, stając się wielką fi lan -tropką”. Książka zawiera trzy roz -działy: „Co otrzymałam od Boga iludzi”, „Teatr mojego życia” , „Unas w Arden”. Właśnie ukazałasię ona na rynku księgarskim.

28 lipca w Krakowie Maria No -wotarska wystąpi w roli Hele nyModrzejewskiej.

A tymczasem do zobaczenia nadwudziestej Serenadzie za rok wPolskim Konsulacie, ale nie zdra -dzę Państwu tytułu jubileu szo we -go koncertu.

Maria Budziakowska

Viva Espania, Gershwin, Sere -nada Galicyjska, Serenada nadOntario, w Hollywood, nad Sek -waną, to tylko niektóre z dzie -

więtnastu Serenad, które odby -wają się co roku w czerwcu wogrodach Konsulatu. W tym roku21 czerwca mieliśmy okazję po -dziwiać „Noc w Wenecji”. Se re -nady te organizuje znana Państwuaktorka krakowska - Ma ria Nowo -tarska i jej córka Aga ta Pilitow -ska. Obie Panie prowadzą SalonPoezji, Muzyki i Teatru im. Je -rzego Pilitowskiego w Toronto.

Od października ubiegłego ro -ku, aktorki odbyły podróże świa -towe od Ottawy, poprzez Pits -burgh, Waszyngton, Cinci n nati,Pheonix, Winnipeg, Londyn,Berlin, Los Angeles aż po Kra -ków, Lipno i Włocławek, wysta -wiając „Tribute to ZbigniewHerbert”, „Szymborska Nobel96”, „Opowieści Poli Negri”,„He lena, Rzecz o Modrzejew -skiej”, a także w Misssisaudze wmarcu tego roku „UśmiechyLwowa”.

Obie sztuki „Helena, rzecz oModrzejewskiej” oraz „OpowieściPoli Negri” są autorstwa profesoraKazimierza Brauna z Universy -tetu w Buffalo, który specjalnienapisał je dla Marii Nowotarskieji Agaty Pilitowskiej. Zakończe -niem tego pracowitego sezonuartystycznego była dziewiętnastaSerenada „Noc w Wenecji”.

O godzinie 5-ej po południuKonsulat był już otwarty z winemi zakąskami. O godzinie 6-ej na -stąpiło oficjalne otwarcie Sere -nady przez prezesa Teatru StanaChorzempę i Konsula WojciechaDzięgiela. Wyjątkowo w tymroku zaszczycili swoją obecnościąprawie wszyscy konsulowie: Kon -sul Generalny Marek Ciesielczukz Małżonką, Konsul do sprawPo lonii Andrzej Krężel z Mał -żonką oraz Konsul do sprawPrawnych Wojciech Dzięgiel zMałżonką, a także Pani vice Kon -sul Ewa Maniecka.

Następnie Maria Nowotarska iAgata Pilitowska w sposób lekki idowcipny poprowadziły koncertwypełniony popularnymi włoski -mi pieśniami w wykonaniu Ka -roliny Ingleton, która tym razemwystąpiła w duecie z włoskimśpiewakiem Michaelem Ciufo,Alicji Wysockiej, Andrzeja Sła -biaka z Chicago, Uli Fiedorczuk,Andrzeja Pasadyna, Pauliny Olda -kowskiej, Moniki Sidor, Kingi

Zborowskiej, Mariusza Kowalen -ko i Rafała Kynczewa. Po uczciewłoskich pieśni i pio senek, na -stąpiła uczta - kolacja, a także dlamiłośników tańca grał zespół „MrSystem” i na estradzie moż na by -

ło zabawić się.Po smacznej kolacji i tańcach

nastapiło losowanie nagród, ufun -dowanych przez polskie bu si -nessy. Następnie Konsul General -

ny Marek Ciesielczuk wraz z Pre -zesem i Zarządem Teatru wzniósłtoast szampanem. Konsul AndrzejKrężel i pisarz Jarosław Abra -mow Newerly otrzymali od Sa lo -

nu Poezji, Muzyki i Teatru im.Jerzego Pilitowskiego zasz czy tnei piękne dyplomy z podzię ko -waniem za wspaniałą, wielo letniąwspółpracę i pomoc w rozwojukultury polskiej poza granicamiKraju, natomiast Pani KonsulEwa Maniecka otrzymała książkęJoanny Sokołowskiej-Gwizdka ożyciu Heleny Modrze jew skiej zażarliwe towarzyszenie i zawszeentuzjastyczną obecność na wy -darzeniach teatralnych w Toronto.

W drugiej części koncertu mo -gliśmy towarzyszyć wędrówce po

Page 5: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 5No 15 (981) 1-15/08/2009Małopolska Wyższa SzkołaZawodowa w Krakowie Wojciech Błasiak

Obronność III RP w rękachwojskowych biurokratów

20 sierpnia br. dowódca WojskLądowych WP gen. WaldemarSkrzypczak podał się do dymisji ipostanowił odejść z armii. Było tonastępstwem wywiadu prasowe -go, w którym po śmierci polskie -go oficera zastrzelonego przeztali bów w Afganistanie skrytyko -wał „wojskowych biurokratów”Ministerstwa Obrony Narodowejza torpedowanie próśb dowódz -twa Wojsk Lądowych o dostar -cze nie lepszego sprzętu dla wal -czącego tam polskiego kontyn -gen tu, a szerzej za ich ignorancjęi nieznajomość współczesnegopola walki. Wypowiedź ta wywo -łała burzę polityczno-medialną, asamego generała, nota bene uwa -żanego za jednego z najzdolniej -szych polskich dowódców woj -sko wych, czego dowiódł walczącze swym kontygentem w Iraku,oskarżono o podważanie demo -kra tycznej zasady cywilnej kon -tro li armii. I choć ostatecznie mi -nister obrony Bogdan Klich iprezydent Lech Kaczyński posta -no wili go nie odwoływać z funk-cji dowódczej, generał zarzucającpośrednio kłamstwo samemu mi -nistrowi („Nie chcę mówić, żeminister kłamie. Na pewno mijasię z prawdą. Nie wycofuję się zżadnego ze swoich słów.”) zdecy -dował o odejściu z armii.

Okoliczności śmierci polskiegooficera, którego patrol wpadł wpu łapkę 10 sierpnia br., a zwłasz -cza ich oficjalne niejasności,wyraźnie wskazują, że ich pośre -dnią przyczyną mogło być nie -sku teczne wsparcie amerykań -skich helikopterów bojowych izbyt późne wsparcie i ewakuacjaprzez polskie helikoptery trans -por towe. A prośby dowództwaWojsk Lądowych kierowane doMON dotyczyły właśnie nadewszystko jak najszybszego dopo -sa żenia w helikoptery oraz bezza -łogowe samoloty rozpoznawcze.W Afganistanie, i to po decyzji owzięciu przez polski kontyngentwyłącznej odpowiedzialności zacały afgański dystrykt, są bowiemwyłącznie przestarzałe prora -dzieckie Mi-17 i Mi-9, z którychznaczna część (5 na 10 Mi-17)stała popsuta. Tymczasem MONkupił ostatnio nie wiedzieć czemu10 samolotów rozpoznania mors -kiego bryza, o równowartości 20helikopterów sokół. A o tym, żerząd obciął wydatki na armie wramach swojej absurdalnej walkiz kryzysem gospodarczym, aż o 5mld zł w tym tylko roku, już niewspomnę.

Nie jest to pierwsza w ciągu os -

tat nich lat spektakularna i dra -matyczna krytyka przez wy so -kiego oficera stosunków panu ją -cych na linii jednostek linio wycha aparatem urzędniczym i teżwoj s kowym MON. Kilka lat temudowódca jednostki specjal nej„Grom” gen. Roman Polko, je dy -nej polskiej jednostki ucze stni -czącej w bezpośredniej ope racjibojowej w niechlubnej moim zda -niem dla Polski jej roli w inwazjiamerykańskiej na Irak, podał siędo dymisji i odszedł z armii naznak protestu przeciw decyzjomMON i Sztabu General nego do ty -czącym przekształceń „Grom”.Zarzucił on również MON i Szta -bowi Generalnemu ignorancjęwojskową i niekompe tencję w za -kresie współczesnego pola walki.

W 1994 roku miałem okazję poraz pierwszy zderzyć się osobiś -cie z kompetencjami i odpowie -dzial nością „wojskowych biuro -kratów” MON i Sztabu General -nego. Byłem wówczas posłemPolskiego Związku Zachodniegoz listy Konfederacji Polski Niepo -d ległej i jako członek SejmowejKomisji Budżetu i FinansówPublicznych odpowiadałem zaczęść budżetową MON. Jakieżbyło moje zdumienie, gdy w rzą -dowym (rząd SLD-PSL Walde -mara Pawlaka) projekcie ustawybudżetowej znalazł się zapissłow ny i cyfrowy o zakupie nie -mieckich odrzutowych samo lo -tów szkoleniowych wycofywa -nych z użycia w niemieckiej Bun -deswehrze. I dopiero po do głęb -nej analizie zapisów pro jektu iprze słuchaniu odpowie dzial negoza zakupy uzbrojenia wicemi -nistra obrony, a generała w staniespoczynku, okazało się że fa -chowcy z MON tym zapisem i tow sposób ukryty likwidują dalszeprace nad nowym polskim sa mo -lotem szturmowo-szkolenio wymiryda, gdyż pieniądze na pracebadawczo-wdrożeniowe pójdą naniemiecki samoloty z demobilu. Ichoć wówczas po wywołanymprzeze mnie małym skandalu uda -ło się nam uratować iry dę, toosta tecznie „wojskowi biuro -kraci” ją w ciągu dwóch następ -nych lat ostatecznie skaso wali.Polska zaprzestała prac nau kowo-badawczych i wdrożenio wychnad własnymi odrzutowymi sa -mo lotami bojowymi nawet wwersji szkoleniowej.

Co to są owi „biurokraci woj -skowi” z MON i Sztabu General -nego, określani również jako „be -ton” (gen. Sławomir Petelicki)czy wręcz jako „sitwy i układytole rowane przez MON” (b. wic e -minister MON Antoni Macie -rewicz) oraz dlaczego ich pozycjajest tak silna, iż tak naprawdę tooni, a nie cywilni politycy decy -dują o kontroli nad dowództwami

i jednostkami liniowymi WojskaPolskiego? I z czego wnika ichniekompetencja i nieodpowie -dzial ność i to samopowielanaprzez lata?

Przede wszystkim należy zau -ważyć, że tzw. cywilna kontrolasił zbrojnych jest w III RP w zna -czącym stopniu fasadowa. Zaformalną podległością sił zbroj -nych politycznemu ministrowiobrony narodowej powoływane -mu przez parlament, który odpo -wiada za politykę obronną kraju,a także podległością personalnąliniowych dowódców wojsko -wych prezydentowi Polski wybie -ranemu w wyborach bezpośred -nich, stoi faktyczna, a przy tymdy skretna podległość liniowychdowództw urzędowi MON i Szta -bowi Generalnemu. Ich rdzeniemsą owi „wojskowi biurokraci”,będący wysokimi czynnymi ofi -ce rami lub oficerami w staniespoczynku o rodowodzie i kom -pe ten cjach sięgających PolskiLudowej. Byłem oficerem rezer -wy ówczesnego Wojska Polskie -go spędzając w mundurze postudiach i na poligonach w latach70. i 80. blisko 2 lata mojego ży -cia i mam bardzo złe zdanie o tejkadrze. Była w swej większościmocno niekompetentna, bez etosuoficerskiego i zatroskana głównieo swe interesy prywatne, pomija -jąc nawet jej zasadniczą bezideo -wość, zaś w mniejszym stopniuzindokrynizowanie ideologią im -pe rialną Związku Radzieckiegozwaną marksizmem-leninizmem.Choć muszę przyznać, że ze zdu -mieniem w tej sytuacji trafia łem ito często, na wyjątki o głę bokimpa triotyźmie, etosie i kom peten -cjach i to na wszystkich szczeb -lach dowodzenia po do wód cówówczesnych dywizji. Po nieważcała transformacja ustro jowa lat90. odbyła się pod do minacją izna czącą kontrolą post komuni -stycznej biurokracji i jej elit, niemogło więc zwłaszcza być inaczejw siłach zbrojnych.

Transformacja strukturalna iper sonalna MON i Sztabu Gene -ral nego musiała się odbywać rów -nież pod dominacją i znaczącą

kontrolą postkomunistycznej biu -rokracji także wojskowej, którazapewniła sobie uprzywile jowane,wręcz zoligarchizowane pozycjew siłach zbrojnych, two rząc owe„sitwy i układy”. Mało tego - wy -pra cowała sku tecz ne me cha ni zmyich obrony i samore produkcji.

Utrzymywanie tego stanu rze -czy przez już ponad 20 lat wynikamoim zdaniem ze słabości mery -to rycznej i politycznej polskichpartii politycznych i ich elit przy -wódczych, które de facto nie po -siadają zarówno sprecyzo wa nychkoncepcji obronności pań stwa, jaki polityków kompeten tnych wspra wach wojskowości. Przypom -nijmy, że obecny mini ster obronyB. Klich jest uznanym psychiatrąbez żadnego dorobku nawet kon -cepcyjnego w sprawach obron -ności, a ani prezydent L. Kaczyń -ski ani jego zaplecze partyjne wpostaci partii Prawa i Sprawie dli -wość, nie posiada ja kic hkolwieksprecyzowanych ro związań wspra wach obronności kraju. Ostat -nią partią i polity kiem, którzymieli sprecyzowaną kon cep cjęob ronności państwa była w latach1991-1997 Konfe deracja PolskiNiepodległej i jej lider Le szekMo czulski, a ostat nim polity kiemkompetentnym w sprawach woj -skowości był b. wice ministerobrony Romuald Szeremietiew,którego nieprzy padkowo jak są -dzę, szybko „zała twiono” odda lo -nymi ostatecznie przez sąd za -rzutami o korupcję. W tej sytu acjito oczywiście obec na biuro kracjawojskowa MON i Sztabu Ge -neralnego faktycznie decyduje okoncepcji obronności i staniepols kich Sił Zbrojnych ze skut -kiem jaki widać.

Sprawa jest o wiele bardziej po -ważna i szersza niż zasygna li -zowana wypowiedzią byłego jużdowódcy Sił Lądowych WP dajBoże tylko niekompetencja i ba -łagan przy zakupie sprzętu dlapols kiego kontygentu wojskowe -go w Afganistanie. III RP nie po -siada bowiem zwartej koncepcjiobronności kraju, a w konsek -wencji adekwatnej koncepcji siłzbrojnych zredukowanych obec -

POLSKA SZKOŁA MUZYCZNA

The Frederic ChopinMusic School

Fortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï Emisja g≥osu(Vokal)ïFletïTrπbkaïKlarnetïAkordeonïï Teoria - wszystkie poziomy

KOMPOZYCJAïIMPROWIZACJAïDYRYGOWANIE - dla zaawansowanych

RYTMIKA i UMUZYKALNIENIE dla dzieci od 4-go roku øycia

2399 Cawthra Rd. East , Unit 101, Mississauga

T e l . ( 9 0 5 ) 2 7 9 - 7 7 6 1

nie do armii zawodowej liczącejponoć już tylko niecałe 90 tys.zawodowych żołnierzy i ofice -rów, acz pozbawionej szkolonegozaple cza rekruckiego na wypadekpowszechnej mobilizacji. W Pols -ce nie ma publicznych debat na tetematy, co pozostawia rozstrzy -gnię cia de facto w rękach znowuzoligarchozowanych sieci („sitw iukładów”) wojskowej biurokracji.Nikt publicznie nie debatował inie przedstawiał argumentów dla -c ze góż to ograniczamy siły zbroj -ne do zawodowego korpusu odocelowej wielkości 110 tys. lu -dzi, w sytuacji, gdy w samym ro -syjskim obwodzie Kaliningradustacjonuje ponad 200 tysięcznykorpus rosyjski, a siły zbrojneBia łorusi sięgają ponad 300 tys.ludzi. I przypomnijmy, że Rosjawycofała się z układu o ograni -czeniu sił konwencjonalnych wEuropie. I jak długo bez mobili -zacji zaplecza rekruckiego, któ -rego nie będzie dzięki obecnejkoncepcji obronności, 100 tys.korpus zawodowy WP wytrzy -mał by rosyjskie uderzenie nawettylko kaliningradzko-bałtyckiebez otwierania frontu białorus -kiego? Niemożliwe? A dlaczego?Przecież może się to zdarzyćchoć by w sytuacji głębokich za -burzeń wewnątrz rosyjskich, gdyzbuntuje się wojskowy obwódkaliningradzki i zechce pójść ode -brać zaległy żołd do Polski. I na -wet zakładając względnie szyb kąreakcję sił NATO, to jednak tekilka co najmniej dni do dwóchtygodni trzeba by umieć przetrzy -mać. Zeszłoroczna wojna ro syj -sko - gruzińska nie stała się nie -stety w Polsce przyczyną głęb -szych ref leksji politycznych iobron nych.

Dodajmy przy okazji, że zja -wisko „sitw i układów” biurokra -tycznych na poziomach central -nych instytucji państwowych jestdużo szersze i nie jest specyficznetylko dla wojska i obronności. Cogorsza dotyczy ono również szer -szej skali funkcjonowania pols -kie go państwa w postaci choćbywymiaru sprawiedliwości, edu -kacji, ochrony zdrowia czy zna ne -go mi z autopsji szkolnictwa wyż -szego. O tym już przy innej ok zji.

Dąbrowa GórniczaSierpień 2009

www.nowykurier.com

Page 6: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 6No 15 (981) 1-15/08/2009

odkładają na „bardziej spo sobnąchwilę”? Tego się już nie do wie -my, nie żyje już ani Anatol La -wina, ani jego szef, prezes NIK,Walerian Pańko. „Żyją” tyl ko no -tat ki Falzmanna, i te służbo we,kierowane do szefów, i te pry -watne, i te pisane do różnych po -litycznych personaży poza drogąsłużbową. Są jak kawałki ogrom -nego „puzzla”, do których wciążbrakuje kawałków łączą cych, ale itak rysują przerażający obraz sta -nu finansów Rzeczy pospolitej, ana tym tle, niczym złowrogie ko -szmary, pojawiają się postacieofi cjalnych strażni ków pieniędzypublicznych.

Przełożeni nie docenili odwagi,determinacji i sprawności Micha-ła Falzmanna. Mając w ręku upo -ważnienie Prezydenta Państwa iPrezesa NIK, szedł jak burzaprzez ciche i wypełnione kulturąga binety prezesów banków, dy -rek torów departamentów, mini -strów, a nawet premierów. Niedawał się zastraszyć, ani wypro -wa dzić w pole. Za to na biurkachjego szefów nieustannie dzwoniłytelefony. Jak wyznał w wywia -dzie prasowym po jego śmierciAnatol Lawina: „liczba skarg naMichała Falzmanna przekraczałaludzkie wyobrażenie!”. Kiedy natych biurkach rosła liczba notateksłużbowych Falzmanna i wyła -niać się zaczął prawdziwy obraz -na wszelkie sposoby starali się gopowstrzymać!

On sam nie miał wątpliwościani za co się wziął, ani co go cze -ka. W swoim notatniku zapisał:„Dalsza praca to ogromne,śmier telne niebezpieczeństwo.Szans na sukces nie widzę żad -nych”. Z tą świadomością zde cy -dował się walczyć do końca.

Wiemy, że z tego zagrożeniazdawał sobie sprawę i sam PrezesNIK. Z relacji jego wdowy wie -my, że niechętnie udawał się dopracy w stylowym gmachu NIK:„ty mnie na śmierć wysyłasz” -mówił do żony. Ta śmierć spotka -ła go w nie całe trzy miesiące pośmierci Falzmanna. Co ciekawe,nie odnaleziono klucza do jegoosobistego sejfu, a kiedy sejf tenotworzono, okazało się, że ni cze -go tam nie ma!

Oczywiście, w tych śmierciachnie wolno dopatrywać się niczegoniezwykłego! Dochodzenia pro -ku ratorskie zostały umorzone,żad nych nadzwyczajnych przy -czyn nie wykryto. Jak nas zapew -nił oficjalny przedstawiciel Pre -zesa NIK na tzw. konferencji nau -kowej, jaka trzy lata temu odbyłasię na Uniwersytecie Śląskim,tylko źli ludzie mogą się dopa-trywać jakichś nienaturalnychprzyczyn! Walerian Pańko byłkochanym przez wszystkich czło -wiekiem, który nie miał wrogów,nikt nie mógł wpaść na tak nie -ludzki pomysł, żeby go zabijać! AFalzmann? Cóż, to typowy tro -uble maker, człowiek sprawia jącywszystkim kłopoty, nic więcdziw nego, że i sobie też…

Dostojne Grono Konferencyjnez należnym szacunkiem przyjęłotę egzegezę - wystąpienia moje idra Wojciecha Błasiaka zostałybez ceremonialnie przerwane, że -by Grono mogło spokojnie udaćsię na lunch. Moje pismo w tejspra wie do Prezesa NIK pozosta łobez odpowiedzi.

Po śmierci Falzmanna, razem zmoim kolegą - fizykiem, Miro sła -wem Dakowskim, na podsta wiedokumentów, jakie pozo stawiłnam Michał, napisaliśmy książkę„Via bank i FOZZ”, która nie zo -stała przychylnie przyjęta. Niepo zostawiły na nas suchej nitki„NIE”, „Trybuna” i „Gazeta Wy -borcza”, inne media rzecz tak -townie przemilczały. Książka na -sza nie trafiła do księgarń. Jak mioświadczył kierownik jednej zuniwersyteckich księgarń: „bo tonikogo nie interesuje, proszę pa -na”. I faktycznie. Do dzisiaj nieznalazł się wydawca, który bychciał się podjąć jej wznowienia.

Jednakże na wniosek jednego zgłównych „macherów” FOZZ,

nie jakiego Dariusza Tytusa Przy -wieczerskiego, zainteresował sięnaszą książką Sąd Okręgowy wWarszawie i w rezultacie tego„za interesowania” musiałemprzez 14 lat jeździć do Stolicy,aby przed sądem odpierać sta -wiane mi zarzuty. Pełnomocnikpowoda, wybitny warszawski ju -rysta, mec. Ryszard Siciński,kwe stionował wszystko, w ogólei w szczególe. Najbardziej, natu -ralnie, kwestionował sam Przy -wieczerski, który z ogniem woczach zapewniał Sąd, że nigdy,przenigdy nie miał żadnych zwią -z ków z żadnymi „służbami spec -jal nymi”, a wszystko, co napisa -liśmy to haniebna potwarz! Kiedyjed nak zażądaliśmy sprawdzeniatego w IPN, to Sąd natychmiastsprawę utajnił. Niepotrzebniezresztą, bo naszą książką pies zkulawą nogą się nie interesował,nie byli ciekawi wyniku procesuwybitni dziennikarze śledczy,któ rzy z takim zaangażowaniemtropią godne tego sprawy.

Z procesu, który w istocie byłprocesem o dobre imię MichałaFalzmanna, wyszliśmy cało:upadł i wycofał się z procesu„Uni versal” - największa kiedyśspół ka handlu zagranicznego;uciekł z Polski nasz „bohater” –Dariusz Tytus, który podobnoprze bywa dzisiaj w USA, współ -pracując z oddaniem z tamtejszy -mi służbami specjalnymi. Jegochlubna przeszłość w komunisty -cz nych służbach z pewnością do -daje mu tylko wdzięku i znacze -nia. Oddał pełnomocnictwo wy -bitny warszawski jurysta. Sąd po -zew oddalił, po 14 latach docho -dząc do wniosku, że był bezza -sadny.

Z pewną satysfakcją możemydzisiaj powiedzieć, że obroni -liśmy dobre imię Michała Falz -man na, że wszystko co nam zo -sta wił w swoich dokumentach jestwiarygodne i wytrzymało pró bęczasu. Ale cóż więcej przyniosłaofiara jego młodego życia? Dzi -siaj już nikt na nasz widok nie

Dr Wojciech ØurowskiUrazy sportowe, przewlek≥e

i pourazowe chorobymiÍúni, koúci i stawÛw

Tel.: (416) 531-1056

2238 Dundas St. W Unit 112Toronto

Jerzy Przystawa

Uniwersytet Wroc≥awski Bo prawda jest nad klęską...Michał Tadeusz Falzmann(23.X.1953-18.VII.1991)

Gotów iść tchu ostatkiem,dopóki nie skonasz,Domokrążny po świata pustynimisjonarz.

W przymusie dobrowolnym, conie zna zwątpienia.Bo prawda jest nad klęską i nicjej nie zmienia(Kazimierz Wierzyński, W imięOjca)

W sobotę, 18 lipca 2009, minę -ło 18 lat od śmierci Michała Ta -de usza Falzmanna, głównego spe-cjalisty Najwyższej Izby Kontroli,który na trzy miesiące przedśmier cią podjął samotną i bezna -dziejną walkę z procederem roz -grabiania Polski, poprzez rządzą -cy od tamtego czasu „układ finan -sowy”. Jeśli ktoś jest skłonny wy -mienić nazwisko Falzmanna toprze ważnie kojarzy je z tzw. aferąFOZZ, ale Falzmannowi nie cho -dziło tylko o FOZZ: uważał onFOZZ za fragment większej ca -łości - mechanizmu drenażu fi -nan sów publicznych, któregoFOZZ był tylko najbardziej jas -krawą i, na dzisiaj, stosunkowonaj lepiej udokumentowaną eg -zem pl ifikacją.

Dzisiaj możemy tylko zgady -wać dlaczego 19 marca 1991zgłosił się do Falzmanna dyrektorNIK Anatol Lawina, z pismem odLe cha Wałęsy, proponując mupracę w NIK i kontrolę FOZZ?Czy naprawdę chodziło im o rze -tel ne zbadanie „nieprawidło -wości” w sprawie Funduszu Ob -słu gi Zadłużenia Zagranicz nego,czy też o zwyczajowe „od faj ko -wanie sprawy”: papiery, notatki,sprawozdania, które sze fowie

Jerry J.OuelletteM.P.P. - Oshawa

170 Athol St. East

Oshawa, On., L1H 1K1

Phone: 905-723-2411

Fax: 905-723-1054

email:[email protected]: www.oshawampp.com

puka się w głowę, nikt, ślademJerzego Urbana nie pisze, żejesteśmy „oszołomami, tropią -cymi wymyśloną mafię czerwo -nych szpiegów”. Tak, dzisiaj jużwszyscy wiemy, że „mafia czer -wo nych szpiegów’, to żaden wy -mysł, lecz brutalna rzeczy wistośćIII RP, że większość z tych „czer -wonych szpiegów” ma się dobrze,a nawet jeszcze lepiej, że fi nan -sami Rzeczypospolitej nadalzajmują się ówcześni „eksperci”,ze wspaniałym profe sorem Bal ce -rowiczem na czele. Przez 18 latnie doczekaliśmy się specjalnejsejmowej i prezyden ckiej komisjiśledczej, której po woł ania doma -gał się Falzmann. Sprawa FOZZjest nadal niewy jaśnioną zagadką,mechanizm FOZZ, o jakim wie -lokrotnie pisa liśmy i mówiliśmyw jakichś mar ginalnych publi ka -cjach, nie został oficjalnie przed -stawiony i nie wyciągnięto z nie -go żadnych konsekwencji.

Michał Falzmann „nie wszy stekumarł”. Sprawa, której bada nieprzypłacił życiem, jak duch z zaś -wiatów pojawia się, od czasu doczasu, w mediach publicz nych. Ana grobie Michała zapalmyświecz kę i pomódlmy się sło wa -mi Poety:

W swej racji samowiednej, wnatchnieniu wytrwałym,Bo słowo wyszło z prawdy i stało się ciałem.I stanie się wolnością, i Bóg jejwysłucha.W imię Ojca i Syna, i polskiego ducha.

Page 7: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 71-15/08/2009 No 15(981)

Jakie to reguly? Widać je jak nadłoni, a jeśli ktoś nawet tego niedostrzega, to są formułowane bezżadnego skrępowania.

Pierwsza z nich to ta, że silnymwolno wię cej. Przegrane boje opolskie sto cznie stanowią dobrąilustrację tej prawidłowości.

Druga, że słabi powinni znaćswoje miejsce w szeregu, którespro wadza ich do roli komple -men tarnych, kompaty bil nych itanich peryferii dla kra jów „twar -dego rdzenia” Europy.

Trzecia, że nowoprzyjętychobo wią zuje, niczym w nowicja -cie, reguła milczenia – nie mogąza bierać głosu wtedy, gdy to niena rękę „starszym braciom”.

Czwarta wreszcie, że w tegorodzaju układzie silnych ze słaby -mi obowiązuje zero altruizmu ilojalności. Obowiązują za to ego -izm, wyrachowanie i dbałośćprze de wszystkim o własne inte -resy.

Jak się wydaje, te reguły grynieźle opanowali mieszkańcy pol -skiej wsi, czerpiąc ile się da zunijnej kasy, choć przedtem na -leżeli do największych scepty kówintegracji. Krytykowani za takąniekonsekwencję, odpowiadająpodobnie, jak wójt gminy Chmie -l nik, należącej do stowarzyszenia„Sami Sobie - Dolina Strugu”:„Skoro nam już wstawili te krowędo obory, to chociaż jej nie chcie -liśmy, będziemy ją teraz doić. I totak, by wydoić jak najwięcej i niedać się kopnąć ani pobóść”.Pozostaje czekać, aby także nasirządzący - skoro siedli do tegosto lika i podjęli rozgrywaną przynim grę - nauczyli się zasad tejgry i zdecydowali się kontynuo -wać ją dla dobra Polski. Przecieżw gruncie rzeczy, na tym – jak sięokazuje – polega członkostwo wUE i bycie prawdziwym Europej -czy kiem. Pora przystąpić do tegotrudnego egzaminu i - nie dać się„doić”.

Izabella Bukraba-Rylska

2003 r. przestrzegajπc przed ÑJa≥ -tπ - bisî. Odmowa wejúcia doUnii, napomina≥, by≥aby najpraw -do podobniej b≥Ídem, ale decyzjaÑna takî - podjÍta Ñlek ko myúlnie iw naiwnym zaufaniu do europej -skiej klasy politycznej moøe namprzynieúÊ nieodwra calne szkodyhistoryczne. Kaøde z tych rozwiπ -zaÒ - t≥umaczy≥ - jest z≥e dla s≥a -be go, leniwego i g≥u piego. Dladynamicznego, wy trwa≥ego i roz -waønego - kaøde z nich daje szan -se gospodarcze, ale zw≥asz cza po -lityczneî.

Niestety, ale wszystko wska zu -je na to, że niefortunna decyzjazo stała podjęta nie tylko w błęd -nym poczuciu zaufania do elitzachodnich, ale też w niczym nie -uzasadnionym przekonaniu o ro -zwadze i lojalności rodzimychelit. Od początku było przecieżwiadomo (donosiła o tym nawetnasza prasa), że UE to nie sto -warzyszenie dobroczynne, ale„zgrany zespół egoistów zabiega -ją cych o swe interesy” (Johannesvon Thaden). W prasie światoweji polskiej również pisano, jak tosię mówi: „jawnym tekstem”, żeUE dąży do zneutralizowaniaprzyszłych zdolności konkuren -cyj nych krajów Europy Wschod -niej, a przygotowywana w tensposób integracja to wlaściwieoperacja wrogiego przejęcia(„The Times” - luty 2002). Niekto inny jak Jeffrey Sachs mówił,że akcesja oznaczać będzie groź -bę przeniesienia widocznego jużwówczas kryzysu finanso wegoEuropy Zachodniej na wschódkontynentu („Harald Tribune” -czerwiec 2002). Aktualna sytu a -cja, kiedy to kryzys czynił dewa -stują ce postępy nie tylko nazachodzie, ale też w krajach no -woprzyjętych dobitnie pokazuje,że rację miał Sachs i inni a także,że zwłaszcza w czasie kryzysu zcałą ostrością obnażają się me cha -ni zmy funkcjonowania takichorganizmów jak Unia.

DokoÒczenie ze strony 1

Ambasada RP w Ottawie ogłasza konkurs fotograficzny

MOJE POLSKIE WAKACJE 2009w konkursie może wziąć udział każdy, aczkolwiek zaproszenieadresujemy szczególnie do dzieci i młodzieży. Przekażcie nam

swoje wspomnienia z wakacji spędzonych w Polsce,opowiedzcie przy pomocy obiektywu to, co Was szczególniezainteresowało: piękno polskiego krajobrazu, urok wielkich i

małych miast czy polskiej wsi, spotkania z rodziną i przyjaciółmi.Zdjęcia (do 5 prac), opatrzone tytułami, należy przesyłać

elektronicznie do 30 września 2009 roku na adres:[email protected] z informacją w tytule:

MOJE WAKACJE.

Prosimy o podanie imienia i nazwiska autora oraz adresuzamieszkania i numeru telefonu. Do autorów najciekawszychprac zwrócimy się z prośbą o przesłanie drogą pocztową pracwydrukowanych w formacie 8X10 cali. Jury wybierze najlepsze

prace, których twórcy otrzymają nagrody. Ambasada rezerwuje sobie prawo do publicznej ekspozycji prac, ich

publikacji w internecie, czy też w formie drukowanej.

Po co ta Unia?

Sunnyside Beach Juried Art Show & SaleAugust 28 - 30, 2009

Friday from 6 p.m. Opening Gala Saturday 11 a.m. - 6 p.m. Show & Sale | 6 p.m. - 8 p.m. Art Soirée; free

admission Sunday 11 a.m. - 7 p.m. Show & Sale Continue; free admission @Sunnyside Pavilion

Page 8: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 8 1-15/08/ 2009 No15 (981)

szybko podąża postawna kobietaw okularach, ubrana w strój ża -łobny, podpierając się parasolką -Dokąd idzie pani tak wcześnie?Zagadnęła ją po litewsku ją na -pot kana młoda nauczycielka. – Japokażę mu, paskudnikowi temu.Pokażę mu – groziła – i przypom -nę jemu (Piłsudskiemu), jak goschowałem pod swoją spódnicąprzed rosyjską ochronką (żandar -ma mi). I Emilia Vileiszene (abyła to ona), skierowała się wkierunku Katedry. Nauczycielkana moment przystanęła. I weszłado wąskiego zaułku Literackiego.Przy drzwiach litewskiej szkoły,spot kała Onę Juodelyte, siostręprofesora uniwersytetu kowień -skiego, Juodelisa, przezwanąprzez Litwinów, „telegrafem”, bowiedziała, kiedy i komu przeka -zać jakieś „nowinki” o stosun -kach polsko - litewskich. Wręcza -jąc nauczycielce (gazetę) „Lietu -vos Rytas”, rzekła; „Poczytaj ischo waj – (została) skonfisko wa -na. Wczoraj przybył Józef Piłsud -ski, i w nocy były rewizje u na -szych, a kilka osób jest (zatrzy -manych) w Łukiskim więzieniu.Sprzątnij sama. Powiadomiłam (otym) panią Vileiszene, i ona obie -cała pójść do Marszałka (Piłsud -skiego)”.

Napotkana dwudziesto kilko -letnia nauczycielka, to była nie -wątpliwie Paulina Ancewiczene,kierowniczka litewskiej 4-ro kla -sowej szkoły z zaułka Literac -kiego, o której wspominałem w„Komentarzach do AbecadłaMiłosza”. A przedstawione wyda -rzenie nie miało miejsca w 1926roku, a faktycznie rok później w1927 roku. Wynika to z dalszejrelacji, że wśród aresztowanychbył ks. Krystupas Czibiras, długo -letni proboszcz parafii św. Miko -łaja. Jak podaje bostońska „Lietu -viu Enciklopedija”(t. 4);

„W trakcie likwidacji Semina -rium Nauczycielskiego, (ks.Czibiras) został zatrzymany iprze bywał trzy tygodnie na Łu -kiskach”. Drobna notka z ency -klopedii, pozwala uściślić daty.Według Bronisława Makowskie -go; „W dniach 4 - 5 października

skiego, t.2, Londyn 1986).Przed stawione fakty świadczą

nie zbicie, iż represje i aresztyrozpoczęły się jeszcze przed przy -jazdem marszałka do Wilna. Awcześniejszą antylitewską akcjęprzeprowadziły władze woje -wódz kie, a Józef Piłsudski ła go -dził sytuację. Czy czynił to podwpły wem pani Emilii? Jak niek tó -rzy przyjmują, Vileisziene sku te -cz nie interweniowała u mar szałkaJózefa Piłsudskiego. Czy rzeczy -wiś cie tak było?

Powracam do dalszej relacjiAn ceviczene: „Vileiszowie częstobywali w Piotrogrodzie, gdziebardzo czujni rosyjscy żandarmista le urządzali „obławy”, na stu -den tów uniwersytetu – bunto w ni -ków. Podczas nagonki w mia ste -czku uniwersyteckim, młody Pił -sud ski wbiegł do domu, gdzie za -trzy mali się Vileiszowie. Ko bie ty

W Wilnie czy Petersburgu?

Zenowiusz Ponarski

Zupełnie odmienną wersję od -nośnie miejsca zdarzenia przed -sta wia Paula Ancevicziene. Przedwojną mieszkała w Wilnie i poukończeniu studiów pedagogicz -nych podjęła pracę w szkole kle -ry kalnego Towarzystwa „Rytas”.Została kierowniczką szkoły. Apo nieważ działała w świeckimTowarzystwie „Kultura”, usunię -to ją z pracy. Innym powodem te -go były różnice polityczne. Zwo -lenniczka ludowców, nie przy -stawała do chadeckiego „Rytasa.”

Według niej wydarzenie na -stąpiło w Petersburgu, gdzie Wi -le iszowie często gościli u brataEmilii, z którym była bar dzozwią zana. Wyjazdy do sto licyimperium były już niczym szcze -gólnym gdyż sieć kolei żelaznychłączyła Wilno z rozległą Rosją.Przewodnik A. Kirkora po Wilniez 1880 roku podaje: „Wilnoodległe; od Peter sburga o 18godzin 53 min.”. Droga prowa -dziła przez Bezdany, Święciany,Dynaburg i Psków i trasę tęniejednokrotnie przeby wał JózefPiłsudski, który bywał w grodzienad Newą. Niektóre wyjazdyodnotowane są w„Kro ni ce” Wa -cława Jędrzejewicza w którejczy tamy; „Zapewne w marcu(1899) był Piłsudski w Peters -burgu”. Ale tam go żan darmi jed -nak nie ścigali.

Mimo tego, że historia ze spó -d nicą nie mogła się wydarzyć wstolicy imperium, przedstawię jejrelację, ze względu na szcze gółyo późniejszym spotkaniu Vilei -szene z Piłsudskim. Oto frag men -ty o nim:

„Rok 1926 (sic!). Wczesnajesień. Normalny poranek ulicywileńskiej. Urzędni cy, nauczy cie -le, właściciele sklepów, spiesząsię do miejsc pracy, a uczniowiedo szkół. Rozbrzmiewa polskamowa. Od strony Ostrej Bramy,

wtedy nosiły bardzo długie i sze -rokie spódnice. Wbiegając doprzed pokoju, Piłsudski przykuc -nął za spódnicą pani Vileiszene i(w ten sposób) uratował się”.Józef Piłsudski nie studiował wPetersburgu nie mógł być ściga nyw miasteczku uniwersyteckim.Studiował natomiast medycynę wCharkowie. A brat jego Bro ni s -ław w 1886 roku zapisał się nawy dział prawa uniwersytetu wPe ter sburgu, ale aresztowano gow mar cu 1887 roku. Z zesta wie -nia dat, wynika że tym ściganymnie mógł być również BronisławPiłsudski.

Przedstawiłem powyższy frag -ment gdyż dalsza relacja mo ż li -wa jest do weryfikacji: „Nigdy(Vileiszene) nie opowia dałaszcze gółów „wizyty” u Piłsuds -kiego - napisała - ale po niej,

Jedyna w swoim rodzaju

Firma z 20-letnim doświadczeniem na rynku europejskim„Adrianna” Fashion teraz w Kanadzie zaprasza do swojego studiaprojektowego w Mississauga, gdzie można kupić suknie ślubne idla osób towarzyszących, wieczorowe, nazakończenie szkoły, komunijne, kostiumy,małe czarne oraz dodatki.

Nasze suknie szyte są w najnowszychtrendach europejskich, ręcznie zdobione,lekkie, szyte na miarę z najlepszychmateriałów, w jednym egzemplarzu. Są tosuknie ekskluzywne na mierę każdejkieszeni.

„Adrianna” specjalizuje się m.in. wgorsetach modelujących sylwetkę, któresprawiają, źe Panie wyglądająszczuplej, co najmniej o dwarozmiary.

W doborze kreacji kierujemy sięindywidualnymi cechami klientek,jakimi są karnacja, kolor włosów ioczu, sylwetka, a także temperament.

Dlatego każda Pani w naszychsukniach wyglądać będzie zawszemodnie, elegancko i wyjątkowo,będzie wizytówką naszej firmy.

Mamy zaszczyt ubierać znane Poloniiaktorki, śpiewaczki, piosenkarki, a takżedziewczyny uczestniczące w wyborach Miss.

„Adrianna” Fashion

Tel: 905-290-2304Kom. 647-201-3292

DokoÒczenie na stronie 9

(1927) zamknięto Litewskie Se -mi narium Nauczycielskie w Wil -nie oraz 48 szkół prywatnych naprowincji. W dniach 4 - 7 (X.) na -stą piły aresztowania i rewizje li -tew skich działaczy oświatowych inarodowych. Objęły 120 osób”(Lit wini w Polsce 1920 – 1939,Warszawa 1986). Potwierdza pu -bli cysta, Jeronimas Cicenas, b.pra cownik Instytutu Naukowo-Ba dawczego Europy Wschodniejw Wilnie ( po wojnie zamieszkałw USA); ”W październiku 1927roku represje dotknęły 14 księży iwielu świeckich … ks. K.Czibirasz więzienia Łukiskiego w Wilnie,6.10. 1927 r. napisał protest domi nistra sprawiedliwości i donun cjusza papieskiego w Warsza -wie… 5.10.1927 r. na mocy decy -zji Kuratora Wileńskiego, A Ry -nie wicza, Seminarium zostałozam knięte” (Wilno wśród burz,Chi cago, 1953, lit.).

Historyk Regina Żepkaite,przy pomniała, że; „LitewskieMinisterstwo Oświaty, wydało ( 6sierpnia 1927), rozporządzenieprzeciwko szkołom polskim naLitwie. W Polsce zareagowanoostro przeciwko ogłoszonemu wprasie litewskiej projektowi no -wej konstytucji, (według której)Wilno jest stolicą Litwy. Rozpo -czę ły się represje przeciwko li -tew skim organizacjom społecz -nym i szkołom. 4 października1927 roku na Wileńszczyźniezam knięto 42 szkoły początko we,5 października – SeminariumNau czycielskie. Aresztowano li -tew skich działaczy kultury, nau -czycieli… Litewski rząd 11 paź -dziernika wysłał notę do Ligi Na -ro dów o prześladowaniu Litwi -nów na Wileńszczyźnie, a 15 paź -dziernika –umotywowaną skargę”(Dyplomacja w służbie imperia -liz mu,Wilno 1980, lit.).

A teraz jak to się przedstawia zpolskiego punktu widzenia:

„8 października (1927) wie czo -rem Piłsudski wyjechał do Wilnana uroczystości związane z siód -mą rocznicą wyzwolenia Wilna…. Towarzyszyli mu minister re -form rolnych, (Wilnia nin), WitoldStaniewicz, minister oś wia ty Do -bruc ki, pełniący obowią zki minis -tra spraw zagranicznych Knoll,ppłk Beck, płk Prystor, adiutantkpt. Wenda i por. Stani sławZaćw ichowski (z II Oddz. SztabuGen.) – podaje Wacław Jędrze je -wicz – Niewątpliwie powodemwy jazdu Piłsudskiego była, pozarocznicą wyzwolenia, sprawa za -ognionych stosunków polsko -litewskich … (Piłsudski) konfe -rował z wojewodą Raczkie wi -czem, odnośnie polityki admi ni -stra cyjnej w województwie wileń -skim, przy czym zarządził wstrzy -ma nie dalszych represji w sto -sunku do działaczy litewskich, cobyło odwetem za podobne pos tę -powanie rządu kowieńs kiego…oraz odbył konferencję z arcy bis -kupem metropolitą wileń skim, zktórym omawiał sprawę areszto -wa nych (litewskich) księ ży”.(Kro nika życia Józefa Pił sud -

Wokół marszałka Józefa Piłsudskiego Jerry J.OuelletteM.P.P. - Oshawa

170 Athol St. East

Oshawa, On., L1H 1K1

Phone: 905-723-2411

Fax: 905-723-1054

email:[email protected]: www.oshawampp.com

www.nowykurier.com

3730Lakeshore Blvd. West,

Etobicoke, OntarioM8W 1N6

Page 9: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 91-15/08/2009 No 15 (981)

Dr Stanley Haidasznie żyje

DokoÒczenie ze strony 8

Oświadczenie członka Parla -mentu Kanady, Borysa Wrzes -new skiego z Partii Liberalnej, zokazji zgonu dr StanleyaHaidasza

Kiedy zbieramy się, żeby opła -kiwać, wspominać i celebrowaćbogate w wydarzenia życie i wie -loaspektową spuściznę po do -ktorze Stanleyu Haidaszu, zdaje -my sobie również sprawę z tego,że Jego małżonka Natalia utraciłakochającą bratnią duszę i męża, aJego dzieci i wnuki cudownegoojca i dziadka.

Równocześnie my, członkowiePolonii, Kanadyjczycy wywodzą -cy się z innych narodów słowiań -skich, członkowie rodziny Liber a -łów oraz cała rodzina Kanadyutraciliśmy legendarnego czło -wieka, którego Premier PierreTrudeau wybrał na pierwszegoMinistra Wielokulturowości.

Przyjmując te stanowisko, dok -tor Haidasz podjął się wpro wa -dzenia w życie federalnej politykiwielokulturowości, która nieod -wracalnie zmieniła oblicze Kana -dy, pozostawiając niezatarty śladna Metropolii Toronto i Pro wincjiOntario.

Kiedy pierwszy raz ubiegałemsię o nominację Liberałów zobwo du Etobicoke Centre, drHaidasz podzielił się ze mnąwspomnieniami, związanymi zodwiedzaniem w czasie swychkampanii wyborczych lat 60. I 70.Mojej babki w Jej miesz ka niu,mieszczącym się nad ory ginalnympunktem, gdzie mieś ciła siępiekarnia Future Bakery przyulicy Queen Street West, licząc naJej pomoc w starym obwodzieTrinity, gdzie znajdo wała siępiekarnia, a potem w obwodzieParkdale. Opowied ziawszy tąhistorię dr Haidasz, który wów -czas mieszkał w obwo dzie Eto -bicoke Centre, oficjalnie udzieliłpoparcia mojej kandy daturze -pierwszy Libe rał, któ ry to zrobił -i nigdy mu tego nie za po mnę.

Podczas gdy rodzina doktoraHaidasza boryka się z poczuciemogromnej straty i podczas gdyczłonkowie Polonii i Kanadyj -czycy o rozmaitym pochodzeniu ireligii w Toronto, w prowincjiOntario i całej Kanadzie próbujązaakceptować tę pustkę, powstałąna skutek Jego odejścia, żywięnadzieję, że młodzi ludzie, którzybędą tworzyć przyszłość naszegokraju będą brali za przykład nie -zwykłe życie legendarnego Kana -dyj czyka.

Niech na sze modlitwy i naszemy śli pomogą Rodzinie Haida -szów w tym tak trudnym dla niejokre sie i niech przyszli liderzy,znajdujący się wśród nas przejmąodpowiedzialność za los kraju,kontynuując spuściznę pozosta -wioną przez doktora Haidasza.

Statement by Liberal MP BorysWrzesnewskyj on the passing ofthe Hon. Stanley Haidasz

As we gather to grieve, remem -ber and honour the full life andremarkably rich and multi faceted

nas tępnego dnia, ks. Czib a rasopusz czając więzienie wczes nymran kiem, zdumiał się, że przybramie pani Emilia pierwsza gospot kała”. Musiała wiedzieć, kie -dy zna jomy ksiądz opuści wię zie -nie, a o tym mogła dowiedzieć siędopiero po rozmowie z mar szał -kiem, o której wspomniała An ce -vicziene.

A co meritum wydarzenia.Obojętnie jest, czy działo się wWilnie czy też w Petersburgu, iczy Piłsudski schował się podspódnicą czy przy niej przykucnąłlub też w inny sposób schronił sięu Vileiszisów. Legenda przeważ -nie nie opisuje dokładnie praw -dziwego lub wydumanego epizo -du z życia jej bohatera. Historia tuprzedstawiona, związana jest zkonkretnym wydarzeniem, któreprzedstawiłem możliwie obiekty -wnie, z podaniem źródeł wiarygo -d nych i nawet wątpliwych.

Aby przekonać się, że jest mo ż -liwe aby dorosły mężczyzna mógłsię schować pod damską spód -nicą, przypomnę opowieść Kata -rzy ny Lengren o życiu jej ojca,twórcy legendarnego Filutka wkrakowskim „Przekroju”. Przy to -czyła autentyczne wydarzenie, jakpodczas wojny uciekł z trans por tudo oflagu: I wówczas: ”scho wałsię pod spódnicami bab wiejskich,które niosły kosze z jajkami”.(„Wysokie obcasy”, 11 kwietnia2009 r.). Przypomniany epi zod zżycia artysty świadczy, że spód -nica może stać się kryjów ką wtrud nej życiowej sytuacji.

Roz ważania o nowej legendziewileńskiej zakończyłem ze zna -kiem zapytania. Nie spieszyłemsię z jej opublikowaniem. Trudnomi było odrzucić ponad trzydzie -stoletnie doświadczenie sędzio -wskie. Zmuszało do rozważnegowyciągania wniosków, dochodze -nia do prawdy drogą gromadzeniafaktów i ich konfrontacji. W da -nym przypadku mamy do czynie -nia z relacjami różnych osób. Po -znaliśmy trzy wersje tego sa me gowydarzenia; dyplomaty PetrasaVileiszisa, pisarza i publi cystyRapolasa Mackonisa i nauczyciel -ki Pauli Ancewiczowej. Każda znich niewątpliwie zawie ra trochęprawdy. Ale może być jest tylkocząstką czyjegoś wymy słu i frag -mentem zasłyszanej plotki? Wy -dawało się, że będzie celo wym,zebranie dodatkowych ma te ria -łów, dla potwierdzenia bądź oba -le nia jakiejkolwiek wersji.

Zenowiusz PonarskiCdn

To warto przeczytać

legacy of The Honourable Dr.Stanley Haidasz, we under standthat his wife Natalia is losing aloving soul mate and husband,and his children and grand -children an incredible father andgrandfather.

At the same time we in thePolish Canadian community,those Canadians drawing theirorigins from other Slavic nations,members of the Liberal family,and the broader Canadian familyare losing a legendary man whomPrime Minister Pierre Trudeauappointed the very first Ministerof State for Multiculturalism.

With this appointment, TheHonourable Stanley Haidasz wascharged with the task of imple -menting the landmark federalpolicy of multiculturalism that hasforever changed the fabric ofCanada and left an indelible markon the City of Toronto and theProvince of Ontario.

When I first made the decisionto run for the Liberal nominationin Etobicoke Centre, Dr. Haidaszshared the story of his visitsduring his campaigns of the 1960sand 1970s to my grand mother’sapartment above the originalFuture Bakery on Queen StreetWest seeking her support in theold riding of Trinity where FutureBakery was located, and then inthe riding of Parkdale. Aftersharing this story, Dr. Haidasz,who at that time was living inEtobicoke Centre, came out pub -lic ly to endorse my candida cy-thefirst prominent Liberal to do so-and I will never forget thisgesture.

As the Haidasz family struggleswith the profound sense of lossthey are experiencing and asmembers of Polonia in Canadaand Canadians of various originsand religions throughout Toronto,in Ontario and across Canadastruggle to come to grips with thehuge void that the passing of TheHonourable Stanley Haidaszrepresents, it is my hope that theyoung people who represent thefuture of our nation will looktowards, and emulate, the incred i -b le life of this legendary Cana -dian.

May our prayers and thoughtsstrengthen the Haidasz familyduring this very difficult time, andmay future leaders in our midsttake up the charge and build onthe legacy of The Honourable Dr.Stanley Haidasz.

Euro-CanProdukujemy wszystkie gatunki win na kaødπ okazjÍ.

Wysoka jakoúÊ, niska cena.

Katherine Ziemianin1625 Steeles Ave.E, Unit #12

Brampton, Ontario L6T 4T7

Tel./Fax 905-791-3447

“Sprawa Niny S.”-Maria Nurowska-

Elżbieta Marcińczak - Leppek

„Zarówno intryga, jak i tłopsychologiczne powieści MariiNurowskiej są jedyne w swoimrodzaju.

Mamy do czynienia z rzadkimprzypadkiem podwójnego sukcesuliterackiego i biograficznego.”

Le Figaro

Maria Nurowska to obecniejedna z najbardziej poczytnychautorek w Polsce. Bohaterkami jejpowieści są kobiety nieprze ciętne,namiętne, wielkie miłośni ce pa da -jące przed mężczyzną na kolana itakie, którym ich par tnerzy nie sąw stanie dotrzymać kroku. To po -staci tragiczne, wtło czone w trybyhistorii i niebez pie cznych namię -tności. Odnajdu jemy je na kartachciekawych i porywają cych powie -ści Nurow skiej: „Panny i wdo -wy”, „Rosyj s ki kochanek”, „Nie -miecki ta niec”, „Kontredans”,„Postscrip tum”, „Listy miłości”,„Taniec dla troj ga”, „Wiek sa -motności”, „Mój przyjaciel zdraj -ca” (o pułkowniku Kuklińskim),czy „Anders” (o ge ne rale Ander -sie).

Książki Marii Nurowskiej wie lezawdzięczają fascynującej bio -grafii ich autorki, wnuczki ary -stokraty, właściciela pałacu wHom lu, córki legionisty i żołnier -ki AK, późniejszej żarliwejkomunistki i niezwykłej kobiety.

Nurowska reprezentuje nurttzw. prozy kobiecej, a jej pisar -stwo bazuje przede wszystkim napoetyce romansu i powieści psy -chologicznej. Po ostatniej książceo generale Andersie (2008 r.),Nurowska sięgnęła do skarbcalite ratury kryminalnej i zasko czy -ła nas książką, której fabuła za -czy na się od zbrodni.

Akcja powieści ogniskuje wo -kół zabójstwa Józefa Barana,warszawskiego radcy prawnego,którego zwłoki znaleziono w jegokancelarii. Do tego niezbyt prze -myślanego mordu przyznaje sięNina S., partnerka denata, autorkapoczytnych powieści dla kobiet.

Nina S., która mając za sobątrudną miłość, gdy spotkała swojądrugą szansę, Józefa Barana,sądziła, iż jest to spełnieniem jej

marzeń. W istocie spotkała cyni -cz nego naciągacza ludzkichuczuć i portfela, który traktowałNinę instrumentalnie, wykorzy -stu jąc zaangażowanie uczuciowekobiety i ukrywając przed niąfakt, iż wciąż jest żonaty.

Prowadzący śledztwo komisarzZawadka wietrzy tutaj szansę nazawodowy sukces i intuicyjniewy czuwa, iż Nina nie jest mor -derc zynią. Kogo zatem kryje, ktojeszcze miał powody by zabićJózefa B.? Przecież uwikłany byłw jakieś podejrzane interesy,więc może to zemsta? Komisarzjest przekonany, iż córki Niny S.,bliź niaczki o bardzo zróżnicowa -nym charakterze będą mogłyrzucić nowe spojrzenie na spra -wę. Nie może nawet przypus z -czać, że sam wpadnie w sidła mi -łości...

Maria Nurowska, w jednym zwywiadów przyznała, że boha ter -ka jej powieści, ma wiele cech jejsamej. Autorka przez wiele latfun kcjonowała w toksycznymzwiązku, pisane zaś książki trak -to wała jak próbę oczyszczenia sięz wciąż żywych emocji.

Dodatkowym elementem ułat -wia jącym dojście do prawdy jestdziennik Niny S., dzięki któremukomisarz zapozna się z powikła -ny mi losami tej rodziny.

Wkracza do świata, w którymmiłość splata się z podłością, a ouczucie i godność trzeba nieu -stan nie walczyć.

Chociaż dziennik kończy siętuż przed poznaniem Józefa Ba -rana, który zaprowadził praw -dziwą rewolucję w życiu kobiety,komisarz odnajdzie klucz do całejsprawy. Czy podejmie się wy -jawienia prawdy, czy wobec tego,co dotknie jego samego, zde -cyduje się oddać winowajcę wręce sprawiedliwości?

Na te pytania znajdziemy od po -wiedź w powieści, która po ry waakcją, zajmującym rysun kiempostaci i narracją.

Książka jest warta polecenia,gdyż odkrywa fragmenty naturykobiecej i człowieka zranionego.

Jestem milośniczką pióra MariiNurowskiej, która, jako jedna znie wielu polskich pisarek, do cierado głębi duszy kobiecej, do jejświata wypełnionego miłoś cią,świata, w którym za chwilę nie -uwagi i nieostrożności płaci sięwysoką cenę.

Page 10: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 10

procesy, więzienie.Od trzech dni trwa stan wojen -

ny. Ten czas pokona opór tych,któ rzy nie potrafili dotąd uwie -rzyć, iż pod egidą PZPR będzielepiej. Ile razy, ile lat o tymsłyszeli? Na zjazdach partyjnych,konferencjach zakładowych, aka -demiach, w jubileuszowych mo -nologach, wielokartkowych re fe -ratach zawsze tkwiła pointa: bę -dzie lepiej! Ta z uroczystych try -bun lejąca się marna propagan dastawała się z każdym dniem nie -znośna, szczególnie w kolej kachpo chleb i po pralki, po wa rzywa ipo buty. A PZPR, jedyna, bezkon -kurencyjna, hegemoniczna partiarodem z komunizmu obie cywałalep sze jutro już od czter dziestulat.

Ale już w to nie wierzy JózefCze kalski, najstarszy z grupy po -ległych „Dziewięciu“ ani AndrzejPełka, najmłodszy z nich. Za cza -jeni w łaźni łańcuszkowej czekająna atak ZOMO-wców. W spoco -nych ze strachu dłoniach ściskająkilofy i siekiery, żałosne elementyich radykalnej obrony. Oni wie -dzą, że przegrają, ale nie liczą sięz najwyższym wyrokiem - ześmier cią. Nie słyszą jeszcze świs -tu kul, które przeszyją ich kaskiochronne na głowach. Kask spa -da, człowiek osuwa się niezgra -bnie na posadzkę łaźni, na asfaltdrogi transportowej, na coraz bar -dziej czerwony śnieg…

Jakże nieefektownie wyglądazgon robotnika na biało-czerwo -nej ziemi!

Do czasów „Solidarności“ niezaj mowali się polityką. Teraz do -strzegli w nowej organizacji ju -trzenkę, mogącą im przynieśćrzeczywiście lepsze jutro. „Soli -darność“ to obszerna organizacja.Mieszcząca różne orientacje po -lityczne, jak matka przygarniającadzieci o zmiennych temperamen -tach i charakterach. Wyzwoliłapęd do polityki, do organizowaniainaczej życia obywatelskiego.Tyle lat nie było tu autentycznejwalki politycznej! Albo PZPRalbo nic.

Podjeżdżają cicho autobusy.Jest wolna Polska, od 1989 rokuucząca się demokracji. Z autobu -sów wysypują się turyści na skru -pulatnie zaprojektowany plac.Delikatny trzask świetnych apara -tów cyfrowych. Wtedy takich niebyło. Cisza, sterylnie czysto, bł ę -kit nieba, głowy podnoszą się, abydojrzeć ramiona potężnegokrzyża. Grupowe zdjęcie. Proszęwsiadać! Odjeżdżamy!

Kiedy górnicy już tu pracowali,dowiedzieli się, iż kopalnia kar -miąca ich i ich rodziny, nie zaw -sze nazywała się „Wujek“. Kiedybyli tu Niemcy, zwano ją „Oh -eim“, czyli właśnie „wujek, stryj“.Dopiero po plebiscytach, kiedy tunastała Polska, przemianowano jąna „Wujek“ w 1922 roku. Jestzresz tą o wiele starsza od samegomiasta Katowice. To miasto jestmło de. Katowice uzyskały prawamiejskie dopiero w 1865 roku.

A węgiel jest o wiele starszy.On jest głównym bohaterem tegoregionu, głównym reżyserempokoleń i wydarzeń politycznych

Dziś leje się nieśmiałymi struż -kami krew na brudnych uliczkachi torach kopalnianych “Wujka”.Jak czas. Czas popłynie też swymnormalnym korytem. Urodzą sięnowe dzieci. Młode kobiety zarę -czone z górnikami, których potemzabiła władza PRL, wyjdą za mążza innych męż czyzn. Rodzice za -strze lonych górników zesta rzejąsię, będą leczyć swe kolej ne cho -roby, aż wreszcie umrą

A w kopalni “Wujek” 16 gru -dnia 1981 roku jesteśmy świad -kami paradoksu wielkiej miary:wła dza w PRL obwieszczająca oddziesiątków lat, iż podstawą jejistnienia jest uświadomiona po -litycznie klasa robotnicza, no wo -czesny prole ta riat, właśnie go tu

świa domie zabija.Okrutna pointa.Partia ko mu ni sty -czna sama za bijasens swej eg zy -stencji, wy myślo -nej przez ideo -logię, już da w nonie przysta jącejdo glo bal nego ro -z woju świa ta. Ro -bo tnicy to czują awładza nie. Taoku puje się w be -tonowych bu dy -nkach komi te tów,za mów ni camizja z dów par tyj -nych, za ko lum -nami druko wanejpro pa gan dy, wy -syłając na śmierćgórników, naj so -lidniejszą pod poręPRL. Do gór ni -

ków nie wo l no strzelać - otonauka z tra gi cz nych wydarzeń wkato wickiej ko palni węgla ka -mien nego “Wu jek”. Solidarno -ściowy zgon górników to krwawytrybut, tragiczna inicjacja wresz -cie wolnej politycznie Polski.

xxx

16 grudnia 1981 r., trzy dni powpro wadzeniu stanu wojennegopodczas pacyfikacji od kul po -legło 9 górników:

Józef Czekalski - lat 48, Krzysztof Giza - lat 24, Ryszard Gzik - lat 35, Bogusław Kopczak - lat 28, Andrzej Pełka - lat 19, Zbigniew Wilk - lat 30, Zenon Zając - lat 22, Joachim Gnida - lat 28, zmarł 2

stycznia 1981, nie odzyskawszyprzytomności,

Jan Stawisiński - lat 21, zmarł24 stycznia 1982 w szpitalu wKatowicach-Ochojcu, nie odzys -kaw szy przytomności.

Rany postrzałowe odniosło 21górników.

Górnicy zginęli, bo komuniścichcieli pokazać, że nie cofną sięprzed niczym. Masakra w Ko -palni "Wujek" miała zastraszyćtych, którzy po Sierpniu powstaliz kolan

Wiesław Piechocki

Chrzęst czołgów spotęgowanyjest wyciem silników tych pojaz -dów, zgrzytem gąsienic na zakrę -tach kopalnianych dróżek i ter ko -tem helikopterów. Z wieżyczekczoł gów wystają nieśmiało głowyżołnierzy. Chłopakom kazanodzisiaj, 16 grudnia 1981 roku oświ cie wyjechać z koszar przez

ulice Katowic. Dokąd? Teraz jużwiedzą - do kopalni „Wujek“.Rozkaz to rozkaz. Włączyli potę -żne motory i pojechali.

Bramy rozwarto gwałtem odstro ny szerokiej ulicy. Teraz powewnętrznych ulicach kopalniwyszukują celów. Te są ruchome.Cele to młodzi ludzie w wiekużołnierzy. Wojsko wzięło żołnie -rzy do służby a socjalistycznaojczy zna wzięła młodych kan -dydatów na górników do roboty.Ci teraz kryją się za nędznymikrzakami, za rachitycznymi drze -w kami, rzucają niezdarnie kamie -nie na czołgi. Bardzo dobrze ich

widać, gdyż mają ciemne kurtki aśnieg jest biały. Jeszcze. Potemsię zaczerwieni krwią Dziewięciu.

Tak ich później nazwano, gdyżtylu górników zginęło 16.XII.1981 na bruku, w szatniach iłaźniach, w zakamarkach i pod -daszach hal kopalni „Wujek“.Zginęli od kul wystrzelonychprzez formacje porządkowo-wojskowe: milicja, ZOMO, żoł -

na Śląsku. Na coraz bardziejczerwonym śniegu nie widaćczar nego węgla, strategicznegoproduktu Matki-Ziemi, tak nie -równo karmiącej swoje dzieci.Industrializacja wyciąga ręce powęgiel. Energia jest przyszłością,przepustką do dobrobytu. To wiekaż de dziecko. Dzisiaj wystra szo -ne dzieci zostały w domu. Nie -bez piecznie chrzęszczą gąsienice,opony na śniegu jadące do spa -cyfikowania niesfornych górni -ków, strajkujących przeciw syste -mowi, okopanemu centralnie i da -

le ko w Warszawie. Ojczyzna po -trze buje węgla, energii. Trzebaspektakularnie ukarać krnąbrnychniewdzięcznych górników. Takijest rozkaz. Profilaktycznie wła -dze zatrzymały przewodniczącegokopalnianej “Solidarności” w“Wujku”. To wywołało strajk. Tospowodowało wybuch gniewu zestrony górników. Może teraz po -mo że zmasowany atak milicji,szturm wojska? Arogancka wła -dza, czując, iż kona, nie przyzwy -czajona do dialogu, rozdzielaokrutne razy. Ci brudni górnicynie mogą być poważnym przeciw -nikiem na drodze uspokojeniazdenerwowanego narodu, na wie -loletniej linii działania: ro bimy to,co towarzysze z Moskwy uważająza słuszne.

Gąsienice czołgów to śmier -telna muzyka. Wycie wozówopan cerzonych to rzężąca sym -fonia, będąca w uszach Dziewię -ciu ostatnią kakofonią, żegnającąich w kierunku niewykopanychjeszcze grobów. Ogłuszający ter -kot silników helikopterów nadgłowami wkręca się wibracyjniedo uszu. Basso continuo… Jesz -cze nie wierzy grupa Dziewięciu,iż zaraz zginie od kul władzy.Trzy dni temu generał w telewi -zyjnym studio w Warszawie miałmarsową minę, wydając wyrok napolityczne marzenia Polaków.

www.nowykurier.com

nie rze. Ci ostatni występują jakosymbol zgodnej współpracy zreżimem. A ten kona, nie przy -zna jąc się do tego. Udaje silnedrzewo, którego nie ima się sie -kiera historii…

A teraz, po wielu, wielu latach,stoję przed frontem tej cichejkopalni. Olbrzymi wysoki krzyż,wydrążony wewnątrz, jak chodni -ki kilkaset metrów pod ziemiąoraz pomnik bardzo nowoczesnyupamiętniają tamte minione go -dziny. Cisza. Turyści fotogra fujączerwony korpus ceglanej archi -tektury. W tej świątyni przemysłupolegli górnicy z różnych stron

Polski o różnych orientacjach po -litycznych. Połączyła ich strajko -wa śmierć. Cisza…

Deski, kamienie, kilofy i sie kie -ry to marna broń w rękach górni -ków przeciw lufom czołgów,wozów opancerzonych i karabi -nów systemu politycznego, któ re -go korzenie sięgają roku 1944.„Dziewięciu“ jeszcze żyje. Jesz -cze nie wiedzą, iż umrą wkrótce.Nie pojadą za tydzień na BożeNarodzenie do swych rodzin wróżnych regionach tego polity cz -nie rozdartego kraju. Przyjechalitu wcześniej do ciężkiej roboty.

Chcą pracować i zarobić. A zo sta -ną zabici, dlatego że „Solidar -ność“ ogłosiła strajk okupacyjny.Agonalny system się zawziął, abypokonać tych krnąbrnych. Wkopalni się pracuje, fedruje i pociw przodku, ale nie strajkuje!Reżim wytęża swe siły na łożuboleści. Zadaje razy na oślep jakranny byk w trakcie corridy. Postrzałach będą jeszcze szykany,

Agonia reżimu 1-15/08/2009 No 15 (981)

Kopalnia “Wujek” Krzyz

Katowice - kopalnia “Wujek” fasada

“Wujek” pomnik ku czci zastrzelonych górników

Page 11: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 11

Paweł Naawrocki

Jan Paweł II przez cały swójpontyfikat zwracał się do ludzimłodych, nawiązując z nimi kon -takt, czując ich zrozumienie,przy wiązanie i miłość. To wciążbyli - kolejni - Jego młodzi.

Nazwano ich „PokoleniemJ.P.II”. Kim są ? Czy tylko dzi -siej szą młodzieżą, nastolatkamizauroczonymi spontanicznością iskierowaną do nich miłością JanaPawła II ? A może to równolat -kowie papieskiego pontyfikatu -rocznik 1978, albo ci, którzywówczas - mając lat 13 - 16 -otwie rali się na dynamizm zew -nętrznego świata, w tym także nanauczanie Jana Pawła II i którzychłonęli je przez całe z górą 26lat, z nim dorastając i dojrzewająckształtowali swój świat wartości,z czasem zaszczepiając go swoimdzieciom ? A może to również -przynajmniej po części - osoby,któ re - z racji wieku - od począt -ku do końca świadomie i dojrzaleodbierały i doceniały papieskiena uczanie ? Czy nie należałobywięc mówić o „ponad-pokoleniu

JPII” ? Specyfiką każdego pokolenia

jest bunt. Z perspektywy świato -wej, np. Europy Zachodniej, bunt„Generacji J.P.II” był sprzeciwemwobec postępującego zeświec cze -nia postaw starszego pokolenia iczęści rówieśników. W Polsce na -tomiast trudno mówić o bunciePRZE CIW wartościom zastanym.Jeśli nazwalibyśmy to buntem, toprze ciwko antywartościom -zmie niającym się na przestrzeniczasu (od komunizmu po współ -czesne trendy sekularystyczne),buntem KU wartościom głoszo -nym i popartym świadectwemJana Pawła II. Był to więc zawsze„bunt pozytywny”.

„Generacja J.P.II”, to wspólno -ta doświadczenia charyzmatuOjca świętego, Jego nauczania,oso bowości, świadectwa, misty -cyzmu, to pokolenie wokół jedne -go Człowieka, Jego fenomenu.Pod tym względem jest to tzw.„przeżycie pokoleniowe”.

U progu swego pontyfikatu JanPaweł II zwrócił się do młodych:„Wy jesteście przyszłością świa -ta. Wy jesteście nadzieją Kościo -ła. Wy jesteście Moją nadzieją”,zapoczątkowując w ten sposóbnieobecny od wieków, wymagają -cy i pełen ufności kontakt Następ -cy świętego Piotra z młodzieżą. Zinicjatywy Papieża zaczęto orga -

niem, przykładem. Jan Paweł IIod początku pociągał za sobąmłodych głębią i autentyzmemwiary. Był dla nich przewodni -kiem, dobrotliwym, ale wymaga -ją cym Ojcem, punktem odniesie -nia wyznaczającym klarowną hie -rar chię wartości będącą niejakowyzwaniem, z którą można sięskon frontować, zmierzyć. Wypeł -niał w ten sposób narastający naprzestrzeni czasu, a widocznyzwłaszcza w ostatnich latach głódojca będącego autorytetem.

Często wyrażał przekonanie, żemłodzi mogą bardzo wiele doko -nać w kierunku przebudowyświata, że ich zadaniem jest urze -czywistnianie cywilizacji miłości.Tłumaczył czym owa cywilizacjajest i jak ją budować.

Na poczesnym miejscu w nau -czaniu Jana Pawła II znalazło siędostrzeżenie godności i wartościkażdego człowieka a także pod -kre ś lenie konieczności obronyjego praw. Są to wartości akcep -to wane przez wyznawców niemalwszystkich wielkich religii a tak -że przez ludzi niewierzących.Zwła szcza dla młodego pokoleniaPolaków, oprócz uwypukleniaszacunku dla ludzkiej godności -czego owocem był choćby poko -jowy zryw „solidarnościowy” wdużym stopniu poparty i współ -two rzony także przez młodzież -w papieskim nauczaniu niezwykleważna była pamięć i tożsamość:religijna, kulturowa, narodowaoraz patriotyzm. Innym istotnymrysem Jego nauczania, takżeobecnym na przestrzeni całegopontyfikatu i mającym bardzo

1-15/08/2009 No 15 (981)

ni zować Jego spotkania z młody -mi, które z czasem przekształciłysię w regularne światowe DniMłodzieży.

Jednak zwracał się do nich przykażdej sposobności: oficjalnie ipo za protokołem. Głosząc Praw -dy Wiary wielotysięcznym rze -szom, mówił do każdego z osob -na, indywidualnie. Jego kontakt zmłodymi był głębokim dialogiemnieustannie zaprasza jącym doświętości. Inaugurując XV Świa -towy Dzień Młodzieży w RzymieJan Paweł II mówił: „Młodzi nielękają się być świę tymi nowegotysiąclecia, bardziej boją sięmierności niż poświę cenia”.

Podejmował z nimi specyficz -ny, niekiedy nie zwerbalizowany„dialog ducha” oparty na wzajem -nym zrozumieniu „w pół słowa”,na żarcie, anegdocie, ciepłymuśmie chu, czasami łzach wzru -sze nia, na papieskim wyczuciuich młodzieńczości i wewnętrznejmłodości samego Papieża. Uczyłich jak żyć, dając jednocześniewłasną postawą świadectwo wia -ry, nadziei, miłości i poświęceniadla Boga i dla człowieka.

Młodzież zawsze poszukujeludzi autentycznych, prawdzi -wych w swoich życiowych posta -wach i wyborach, potrafiącychpotwierdzać głoszone przez siebiepoglądy codziennym postępowa -

duży wpływ na kształtowanie po -staw młodzieży i budowanieprzez nią cywilizacji miłości, byłekumenizm.

Można więc śmiało stwierdzić,że „Pokolenie J.P.II” jest równieżzjawiskiem ponadświatopo glą -dowym, obejmuje bowiem nietylko katolików, czy szerzej -chrze ścijan, ale także wyznaw -ców innych religii i osoby nie -wierzące. Wyznacznikiem jegoistnienia jest samoświadomośćolbrzymiej grupy dziś już nie tyl -ko młodych ludzi utożsamiają -cych się z tym pokoleniem i zwar tościami stanowiącymi jegofundament. Nie można zatemogra niczać go do dzisiejszych kil -kunasto czy dwudziesto kilku lat -ków. To kolejne generacje mło -dych, które nadal i wciąż na nowotrwają na posterunku postanowieńi życiowych wyborów, broniącswojego osobistego i społecznego„Westerplatte”.

Jedne z ostatnich słów JanaPawła II: „Szukałem was. Terazwy przyszliście do mnie. I za towam dziękuję” były jakby podsu -mo waniem kontaktów Ojcaświętego z młodzieżą i podzięko -wa niem skierowanym do całegoponad-pokolenia młodych.

W dniu papieskiego pogrzebusta wili się bardzo licznie w naj -różniejszych zakątkach świata –dzisiejsza młodzież i duchowimłodzi Jana Pawła II – „Poko -lenie J.P.II”, by Jemu także po -wie dzieć: Dziękujemy Ci Ojcze,że nas odnalazłeś – dla Chrystusa,Jego Matki i dla bliźniego.

Ponad-Pokolenie J.P.II

Page 12: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 12 1-15/08/2009 No 15 (981)

www.nowykurier.com

Książki autorów publikujących w “Nowym Kurierze”

Page 13: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 13No 15 (981) 1-15/08/2009

POLSKIDzwon do

i oszczedzaj!

Najlepsza do Wielokrotnych Rozmów •NOWE STAWKI • Bez Opłat za Połączenia

Page 14: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 14

DokoÒczenie ze strony 1 czeństwa obydwu prowincji ut -worzenia rządu reprezentu ją cegowyborców. Podobne usiło wa niabyły dokonywane w No wymBrun szwiku i Nowej Szko cji.

Zgodnie z opinią historykówwczesnych lat dwudziestych XX

wieku, ruch radykalny KanadyDolnej z Louisem Papineau naczele i Williamem Lyon Mac -kenzie w Górnej Kanadzie przy -brał formę walki zbrojnej z ów -cze s nymi reprezentantami wła -dzy. Powstanie określane jakobunt zostało szybko rozgromioneprzez jednostki porządkowe, bo -wiem nie miało poparcia ogółuspołeczeństwa.

Bunt 1837 roku chociaż zostaługaszony przez ówczesny rządkolonii to jednak zdobył uwagęRządu Brytyjskiego i spowo do -wał powstanie t.zw Aktu Unij -nego (The Act of Union).

M i a n o -wa ny Gu -ber natoremBry tyjskiejc z ę ś c iA m e r y k iPółnocnejh r a b i aD u r h a mzostał także

Naj wyższym Komisarzem zobo -wią zany do przeprowadzenia ba -dania przyczyn powstania buntu inad użyć wśród sprawującychwładzę. Wynikiem pracy LordaDurham powstał w 1839 rokusłynny ra port, którego konsek -wencją było połączenie KanadyGórnej i Ka na dy Dolnej na mocy

języku angielskim gotowy apel/list do radnych. Wysiłek jaki zos -tał wło żony przez grupę radnychwystępujących jako The Respon -sible Government Group repre -zentuje wielką dbałość o interesyswoich wyborców, których opiniesą brane pod uwagę i sumiennierealizowane.

“Responsible Government” wtłu maczeniu na język polski mo ż -na interpretować jako rząd odpo -wiedzialny za swoją dzia łalnośćprzed wyborcami i repre zentującyinteresy całego społe czeństwa.Ency klopedia wydana w drugiejdekadzie pierwszej połowy XXwie ku i opracowana przez grupęspe cjalistów wydana przez Geor -ge’a H. Locke objaśnia szczegó -łowo powstawanie a więc walkę outwo rzenie rządu repre zentują -cego wszystkie klasy społeczne,w tym tych naj biedniej szych i nienależących do elit rządzących bezprawa głosu wyborczego.

W 1791 roku, kolonia angie -lska na terenie obecnej Kanadybyła podzielona na Kanadę Gór -ną/Wyższą (Upper Canada) iKanadę Dolną/Niższą (LowerCanada). Kanada Górna miaławów czas populację równą 20,000na którą składali się głównie lo -jaliści (pro-angielscy, wierniWiel kiej Brytanii) zaś KanadaDolna miała ludności więcej sześ -ciokrotnie t.j. 120,000 głów niefranko-języcznej. Przez 50 latKanada Górna i Kanada Dolnapozostawały oddzielnymi prowin -cjami, każda z własnym guberna -torem, ciałem wykonawczym po -dobnym do Rady Ministrów, usta -wodawczym i Parlamentem. Par -lament tworzyli przedsta wi cielewybierani drogą publicz nego-oficjalnego głosowania przezspołeczeństwo i teorety cznie rządbył reprezentantem wyborców iodpowiadał przed nimi.

W praktyce jednak, Gubernator(przedstawiciel Korony) i urzęd -nicy państwowi mianowani przezniego sprawowali całkowitą kon -trolę nad zarządzaniem prowin -cja mi. Przez pół wieku na histo rięKanady Górnej i Kanady Dolnejskładają się usilne starania spo łe -

Ustawy Par lamentu Brytyjskiego.Raport Hrabiego Durham za -

wierał dwie główne rekomen da -cje:

1) utworzenie ZjednoczonejPro wincji Kanady (The UnitedProvince of Canada) składającej

się z Kanady Górnej i Dolnej.2) nowo utworzona zjedno czo -

na kolonia powinna mieć “res pon -sible government”. Tą nazwąokre ślony rząd obejmuje kilka po -prawek do wcześniej istnieją cegoi egzekwowanego systemu zarzą -dzania. Wśród najważniejszychwnio sków należy szczegółoweokreślenie w formie pisemnejwładzy należącej do Imperium,władzy sprawowanej lokalnieprzez kolonię, ograniczenie Gu -ber natora w sprawach dotyczą -cych kolonii do współdziałania zwładzą kolonii, a nie Imperium.Po nadto liderzy Parlamentu (wy -borcy-społeczeństwo) winni wy -bierać Rząd a nie Gubernator. Toznaczy, że rząd miał być rze czy -wiście wybierany przez ogół upo -ważniony do głosowania. RolaGu bernatora miała być zlimi to -wana do zalegalizowania pod -pisem przegłosowanych projek -tów Ustaw przez Parlament i Cia -ło Ustawodawcze a nie opi nio wa -nia i zabierania stanowiska wokreślonym wniosku. Członko wieRządu mieli sprawować wła dzętak długo jak mieli poparcie więk -szości (więcej niż 50%) Człon -ków Parlamentu a nie w zależ -ności od woli Gubernatora.

Rekomendacje Hrabiego Dur -ha ma przekazywały część władzy

GEORGE CONTRACTOR

STUCCO RESIDENTIAL COMMERCIAL

Painting and Renovation

Tel.: 647-201-0567kolonii. W rzeczywistości RządBry tyjski wprowadził w życie tyl -ko jedną propozycję Lorda, to jestzjednoczył obydwie prowin cje:Górną i Dolną Kanadę i w 1841roku powstała The United Provin -ce of Canada Zjednoczona Pro -win cja Kanady.

Akt Unijny rozczarował refor -ma torów, ponieważ Gubernator,Ciało Ustawodawcze i Rada Mi -ni strów mianowane przez Koronęsprawowało władzę. W Parla -men cie obydwie prowincje wy -bie rały równą liczbę reprezentan -tów bez względu na populację.Pierw szym Gubernatorem uznają -cym pryncy pia rządu odpowie -dzial nego przed wyborcami byłhrabia Elgin. Tak więc od 1848roku Kanada ma Res ponsibleGovern ment i społe czeń stwo magłos w zarządzaniu.

Propozycja Ustawy The Re -bellion Losses Bill rekompen -sującej straty mieszkańców Gór -nej i Dolnej Kanady poniesione wwyniku buntu/powstania 1837roku była zakwestionowana przezwielu Konserwatystów. Tłuma -czyli, że wniosek gloryfikuje i na -gradza buntowników. Kiedy zwo -lennicy Ustawy odnieśli zwy cięs -two w wyborach, hrabia Elginskłonił do rezygnacji Konserwa -tystów ze sprawowanej władzyministerialnej, i na ich miejscepo wołał liderów Reformatorów:Lafontaine’a i Baldwina.

Należy nadmienić, że tak dłu -go jak obowiązywał Akt Unijnylide rzy zwycięskiej partii każdejprowincji zasiadali w Rządzie.

Usiłowania utworzenia rządu

reprezentowanego i odpowie -dzial nego przed wyborcami byłyczynione także w prowincjach:Nowa Szkocja i Nowy Brun sz -wik. Konsekwencją działań narzecz utworzenia ResponsibleGovernment było zobowiązanieGu bernatora Kanady przez RządBrytyjski do sprawowania władzyzgodnie z życzeniem wyborców ikonieczności powołania do RadyMinistrów reprezentanta cieszą ce -go się szacunkiem i zaufaniemogółu społeczeństwa. W nie speł -na dwa lata prowincje nadatlan -tyckie the Maritime Provincesuzyskały zgodę na ucze stnictwow zarządzaniu.

Istniało ciągłe tarcie międzyGórną i Dolną Kanadą co głębiejdzieliło ich partie polityczne. Wkonsekwencji w Radzie Minis -trów Executive Council składa -jącej się z czterech ministrów, awśród nich dwóch reprezen tan tówprowincji wybranych przezParlament a więc wybor ców byłorozbicie polityczne i ministrowiemie li niewielkie szanse na egzek -wo wanie swoich programów poli -tycznych i nie utrzymywali siędługo przy wła dzy, a więc niestanowili dużej siły politycznej(D. Foster). Do grona zasłużo -nych ministrów wchodzą: AllanMacNab, Robert Baldwin, SirLouis Lafontaine, Sir EtienneTache, Sir John A. MacDonald,George Brown, Sir Francis Hin -cks, John S. Mac donald i ThomasD’Arcy McGee.

Jolanta CabajCdn

ronu nie estrogenu. Duøo kobietzaczy na mieÊ niedobÛr tes tos te -ronu w poczπtkach menopauzy.

W po≥owie 1990 roku dr Lu -heng Han odkrywa na nowo star -odawny chiÒski przepis. Obe c nie,najbardziej powszechne w uøyciuchemiczne leki w≥aúnie zmieniajπkrπøenie krwi w or ga nach seksu -alnych i majπ kilka ubocznychefek tÛw. Oriental Myth ma nacelu poprawiÊ zdro wie i øycieseksualne to znaczy poøπdanie,podniecenie, rozkosz, i przyjem -noúÊ z seksu i nie po woduje øad -nych ubocznych efek tÛw.

årodek jest sporzπdzany ma nu -

alnie w oparciu o starodawnπ do -kumentacjÍ. Nie ma øadnychchemicznych procesÛw i nie maøadnych dodanych hormonÛw!

A oto przyk≥ady zastosowaniatego preparatu:

Mark - mÍøczyzna 46-letni.Rok temu zauwaøy≥ zmniejszaniesiÍ zainteresowanie seksem orazsymptomy zaburzenia zdolnoúcido erekcji i stopniowo to siÍ po -garsza≥o. Po kilku nieefek tyw -nych prÛbach zaøywania che -micz nych lekÛw zaczπ≥ zaøywaÊOriental Myth. Po czterech ty god -niach, seksualny wigor i energiapowrÛci≥y w pe≥ni.

Dr Han i medycyna naturalna

Oriental MYTH

Naturalny zio≥owy úrodek

przez naczony dla mÍøczyzn i

kobiet

(416) 787-2959

Wraz ze starzeniem nasze øycieseksualne i nasz poziom hor mo -nÛw siÍ obniøa. W oparciu o ba -dania naukowe, u mÍøczyzn, po -ziom testosteronu moøe siÍ zre du -kowaÊ do 40% w ich czter dzies -tce w porÛwnaniu do dwu dzies -tki. Testosteron jest hormo nempoøπ dania. Jest waøny zarÛwnodla kobiet i mÍøczyzn. Faktemjest øe pociπg seksualny u kobiet ipod nie cenie zaleøy od testos te -

Janet, kobieta 43-letnia, pra -cownik zdrowia. Cierpia≥a z po -wodu niskiej pobudliwoúci od 5lat i z tego powodu mia≥a stres wma≥øeÒstwie. Zanim uøy≥a Orien -tal Myth prÛbowa≥a innych zio -≥owych úrodkÛw ktÛre mia≥ypomÛc, ale nie zadzia≥a≥y. PowziÍciu Orien tal Myth doúwiad -czy≥a sek sualnej przyjemnoúci poraz pierw szy od piÍciu lat.

Andrew, 52 letni kierowcaciÍøarÛwek. Mia≥ kompletnπdysfunkcjÍ erekcji. Po 17 dniachbra nia Oriental Myth jego zdol -noúÊ seksualna powrÛci≥a .

Przez ostatnie kilka lat Orien -tal Myth pomog≥o wielu ludziom.Na szczÍúcie Oriental Myth moøepomÛc odzyskaÊ zdolnoúÊ i pe≥nπradoúÊ z øycia seksualnego i po -prawiÊ stan zdrowia. OrientalMyth jest starodawnπ mπ droú ciπodkrytπ w nowoczesnych cza -sach.

Po wiÍcej informacji o Oriental

Myth i Dr Han, proszÍ odwiedü

www.acmclinic.com

lub zadzwoÒ pod nuemery:

416-787-2959 905-883-0153

Czy bierność polityczna zagraża demokracji?

No 15 (981) 1-15/08/2009

www.nowykurier.com

Louis Papineau William Lyon Mckenzie

Page 15: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 15No 15 (981) 1-15/08/2009

DokoÒczenie ze strony 3dy. W okresie Solidarności„Mury” były na ustach wszyst -kich, zaangażowanych w walkę owolną Polskę, refren piosenki stałsię sygnałem radia „Solidarność”.Kaczmarski odżegnywał się polatach od takiego traktowaniaMu rów i napisał rzecz kontra:„Mury 87”. Niemniej ta pierwszapiosenka została podchwyconaprzez młodych i jest po dziś dzieńżelaznym elementem repertuaruogniskowego młodzieży... Boutwor jest „dzieckiem” autora, alepo jego ‘urodzeniu” nie ma on jużwpływu na to, jak zostanie przy -jęty przez społeczeństwo...

Ogromnie popularna jest podziś dzień, przywołana równieżprzez Polatyńskiego w omawia -nym spektaklu, „Nasza klasa”,pio senka, która zwyciężyla naFestiwalu Piosenki Studenckiej w1990 roku. Zawartą w niej praw -dę potwierdzają dzieje emigracjiwielu z nas. Oto fragmenty:

Co się stało z naszą klasą?Pyta Adam w Tel-AvivieCiężko sprostać takim czasom,ciężko w ogóle żyć uczciwieCo się stało z naszą klasą?Wojtek w Szwecji w porno-klubiePisze: dobrze mi tu płacą za to,co i tak wszak lubię. (...)

Własne pędy, własne liściezapuszczamy każdy sobieI korzenie oczywiście, nawygnaniu w kraju, w grobie...W dół, na boki, wzwyż, kusłońcu, na stracenie, w prawo,w lewo,Kto pamięta, że to w końcujedno i to samo drzewo...”

xxxDo obecnych czasów nawiązał

Mirek Polatyński poprzez wpro -wadzenie ballad Kaczmarskiego otreści współczesnej, unaocznia ją -cych codzienną rzeczywistośćdzisiejszych Polaków. Śpiewanesą na tle obrazów Jerzego Koła -cza - i to jest trzecia intencja, dlaktó rej powstał ten spektakl. Świe -żo zmarły wybitny artysta, ma -larz, grafik i wykładowca sztukiponad 30 lat mieszkał w Kana -dzie, gdzie doczekał się wielkiegouznania i nagród zarówno w śro -dowisku polskim jak i kanadyj -skim, będąc członkiem RoyalCanadian Academy of Arts. Byłpo stacią ogromnie popularną ilubianą, a jego niezwykle dowcip -ne, lekko sarkastyczne, o posma -ku satyrycznym grafiki doskonaleoddały atmosferę ballad, mówią -cych o dniu codziennym w post -ko munistycznej Polsce, gdy zwy -cięża globalizm, zaczyna się dyk -tat pieniądza, a w niektórych krę -gach społeczeństwa pojawia siępostawa typu: „chleba i igrzysk”.Grafiki Kołacza sta nowiły tło dotakich ballad, jak: „Przedszkole”,„Starzy ludzie w autobusie”.

Spektakl kończą dwie balladyz cyklu „Wojna postu z karna -wałem”: „Antylitania na czasyprzej ściowe” i „Kantyczka z lotuptaka”. Zawierają jakby podsu -mo wa nie sytuacji Polski po za -wie ruchach, jakie przeszła, a

także pe wien żal i rozczarowanieczło wieka, który oczekiwał mą -drego i pięknego wykrystali -zowania się nowej, odrodzonejojczyzny, a zraziły go przepy -chanki różnych partii i orientacji,wzajemne oplu wania rodaków w

wolnym już kraju.Na koniec jeszcze raz usły sze -

liśmy śpiew Jacka...xxx

Kaczmarski przeszedł do his -torii jako narodowy bard o cza -sach polskiego zniewolenia.. I podziś dzień fascynuje na wzór le -gendarnego Stańczyka, który wXVI stuleciu piętnował owe pol -skie „malowanki, przebieranki...”,co tak uniwersalnie wydobył Wy -s piański w „Weselu”. Szcze gól niepokolenie, które swą mło dośćprze żywało w okresie Soli dar -ności, wychowało się na Kacz -mar skim, miało bliski, niemalinty mny kontakt z jego twór czoś -cią.

Przykładem sam Mirek Pola -tyński. Jak wspomina, jeszczeprzed Okrągłym Stołem, w latach1985/86 już śpiewał piosenkiJacka Kaczmarskiego oraz Sta -chury, jeździł z gitarą po klubachstudenckich i ówczesnych Klu -bach Ruchu, a gdy zabrakło ben -zyny, to bywało, że przesiadał sięna błotnistych polskich drogachna rower - taki entuzjazm budziłyprotest-songi Jacka... Ale i dziśKaczmarski zaraża swą pasją ibez kompromisowością, budziżywy oddżwięk również u innychsłowiańskich nacji - Rosjanka,która była na spektaklu Polatyń -skiego w Toronto, a po raz pier -wszy zetknęła się z balladamiJacka, tak je prze ży ła, że chce nana stę pny spektakl przy prowadzićcałą gru pę Rosjan...

Warto pamiętać, że Kaczmar -skie mu bliskie były losy tego bra -tniego sło wiańskiego narodu,cier piącego jarzmo komuny.Uwielbiał ballady Wło dzi mie rzaWysockiego, Bu łata Okudżawy,tłumaczył obu tych popularnychrosy jskich bardów, a sam pisałnawet pio senki według Wysoc -kiego. Słyn na „Obława”, od bie ra -na jako utwór o ostrej wymowiepoli tycznej (nie ma jej w oma -wia nym spektaklu) to wolne tłu -maczenie pio senki Włodzimierza

Wysoc kie go: „Ocho ta na woł -kow”, z której za po ży czył sytua -cję wyj ś ciową (polo wanie),dostoso wując metafory do pols -kich rea liów.

xxxTrzeba przyznać, że Polatyński

jako autor scenariu -sza, scenopisu mul -ti medialnego i reży -ser, czyli insceni za -tor całości przy stą -pił do realizacjispe k taklu z pewnądozą mądrej poko -ry, rzekłabym, zro -zu miałej wobec mi -strza, jakim był Ka -czmarski. Ba czył,by nie od bie rać muroli prze wodniej.Przed stawienie za -czyna się i koń czynagra nym śpie wemJac ka i cały czasdial og trzech wyko -naw ców - dwie gi -tary i piano - odby -wa się jakby w cie -niu, by nie zagłu -

szyć wagi przekazu, tego co chcenam dziś powiedzieć od sie bienarodowy bard. Widowisko zro -bio no własnymi siłami, jeśli idzieo stronę finansową, i trudno byłoo wysokiej klasy mikrofony czyprojektory CD , nie stać też byłorealizatorów na zaangażo waniereżysera dżwięku. A jednak spe k -takl przebija się siłą wyrazu, zde -rzeniem narodowego malar stwa,archiwalnej dokumentacji z nie -powtarzalną wymową tekstów imuzyki Kaczmarskiego. Pięknajest oprawa plastyczna Joasi Dą -browskiej - unoszone wiatrembia łe formy, niby płótna, a takżeprze nikające się kolory, smuginie mal impresjonistycznych barw,z których wyłaniają się kolejne,przesuwające się obrazy, jakbyprześwietlone dalekim blaskiem.Towarzyszy im urokliwa graświa teł, będąca dziełem BogdanaPaszkiewicza. Scenografia wzbo -ga cona została przez efekty multi -medialne, w czym mają swójudział Piotr Balcer i Violetta Kar -dynał.

Wszystko razem potęguje żarli -wość, podnosi wymiar poetyckite go niezwykłego, gorzkiego ipię k nego dyskursu o ojczyźnie, ojej sprawach najważniejszych. Ojej drodze przez mękę, a także onaszych narodowych cechach, zktórych wynikało wiele poko leni -o wych dramatów - bo Kaczmar -ski nawiązuje zarówno do piękna,jak i mrocznych stron polskiej du -szy. Mirek Polatyński przywo łaltwórcę, który miał odwagę ideterminację z niezwykłą wew -nęt rzną uczciwością i pasją mó -wić narodowi bezkompro miso wąprawdę.

Przypomina się zdanie StefanaŻeromskiego, w XX-leciu wypo -wiedziane z myślą o ojczy ź nie:„trzeba rozdrapywać rany, by niezarosły błoną podłości”. JacekKacz marski czynił to z miłości,stąd niegasnąca siła jego wy po -wiedzi. W wyborze, jakiego do -konał Polatyński, nie ma brutal -nego „rozdrapywania ran”, jest

nuta gorzkiej refleksji i kon tem -placji, głębokie, gruntow ne spoj -

rzenie na polskie sprawy.Krystyna Starczak-KozłowskaCo się stało z naszą klasą?

Page 16: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 16 1-15 /08/ 2009 No 15 (981)

Loss Reduction (ICLR) retro fitteda Toronto home (53 Park viewAve.) to demonstrate mea su resthat homeowners can take toreduce the risk of flood ing.

Measures taken to help preventbasement flooding at 53 Park viewAve:

* A licensed plumber conduct -ed a thorough plumbing investi ga -tion including searching forcracks in the foundation walls andbasement floor and ensuring thata backwater valve was installedand was functioning properly.

* Extensions and splash padswere placed on eavestroughdownspouts.

* A French drain was installedon one downspout to prevent itfrom draining directly onto thedriveway.

* The foundation drain wasdisconnected from the sanitarysewer lateral.

* A sump-pit and sump-pumpwere installed to convey founda -tion drainage to the lots' surface.

* Gaps were sealed around thefurnace and water heater exhaustvents.

* The homeowner at 53 Park -view Ave. received a copy of theInstitute for Catastrophic LossReduction's (ICLR) Handbook forReducing Basement Flooding.

* Other features of the homethat reduce the risk of basementflooding and the amount ofdamage incurred should waterenter the basement:

o The basement is not finished.o Basement windows are

relatively high off the ground.Further actions the homeowner

has been asked to undertakeinclude:

o Check their insurance policyto ensure they have sewer backupcoverage.

o Implement a regular maint -enance schedule for the back watervalve.

o Refrain from using plumbing,particularly appliances requiringwater, during extreme rainfallevents, because the backwatervalve may be closed.

o Avoid pouring grease anddebris down household drains.

* Other actions homeownerscan take:

o Disconnect downspouts fromthe sewer system.

o Increase green space aroundyour property to encourageground infiltration.

o Avoid having sloped drive -ways or other surfaces that drawwater toward the home -- ensurethat driveways and landscapingare sloped to draw water awayfrom the house.

A new publ ication released bythe ICLR called The Hand bookfor Reduc ing Basement Flooding,addresses the concerns of home -owners, local governments andinsurance companies of theincreasing instances of basementflooding, by providing compre -hensive information on how tomitigate flood risk for individualsand communities. The handbookcontains 20 measures that home -owners can take to reduce their

2004: Halifax home wasprotected against hurricanes.

2003: London home was mademore resilient to tornadoes.

* The institute has also re -trofitted child care centres acrossCanada as part of its "Protectingour Kids from Disasters" pro -gram. For more information, visitwww.iclr.org

www.toronto.ca/water.

Toronto Home Retrofitted to protectagainst basement flooding

The Institute for CatastrophicLoss Reduction (ICLR), withsupport from the City of Toronto,has retrofitted a Toronto home toreduce the risk of basementflooding. On August 19, 2005, amajor rainstorm in the GreaterToronto Area caused more than$500 million in insured damage -the costliest natural catastrophein Ontario history and the secondmost expensive on record for thecountry. Since then, there havebeen numerous severe stormscausing basement flooding.Armed with knowledge of thepractical tips used in the retrofit,homeowners can protect them -selves and reduce the chance offlooding.

"Basement flooding, caused byoverland water flows, infiltrationand sewer backup, is a majorconcern for many urban muni -cipalities in Canada," said ICLR'sExecutive Director Paul Kovacs."With the increase in the frequen -cy and intensity of rainfallevents, along with urbanizationand aging infrastructure, morehomeowners are experiencingbasement flood ing. Effectivemanagement of flood risksrequires investment andupgrading of municipal sewerinfrastructure - along with edu -cated homeowners who takeaction to prevent flooding."

"Protecting properties fromflooding is a shared responsibility.This retrofit demonstrates anum ber of ways that propertyowners can help guard againstit," said Toronto Water's Directorof Infra structure ManagementMichael D'Andrea. "The City ofToronto has resources and asubsidy program to helphomeowners be proactive andprotect their homes againstflooding."

The City's Basement FloodingProtection Subsidy Programprovides subsidies for the insta ll -ation of a number of devicesincluding a backwater valve andsump pump. For informationabout how to apply, and otherresources, visi

www.toronto.ca/water/sewers/basement_flooding.htm.

Prevention of basementflooding

On August 19, 2005, a majorrainstorm in the GTA causedmore than $500 million ininsured damage - the costliestnatural catastrophe in Ontariohistory and the second mostexpensive on record for thecountry. On that day more than150 millimetres of rain fell onparts of Toronto dur ing a three-hour deluge that impacted a wideswath of land from Kitchener-Waterloo to Dur ham Region.More than 13,000 sewer backupclaims were filed withhomeowner insurers. Since 2005,there have been se veral severestorms causing basementflooding. Homeowners need tobe educated on how to protectthem selves and reduce floodingevents.

The Institute for Catastrophic

risks and their neighbourhoods'risk of basement flooding.

Toronto sewer infrastructure* Depending on the amount of

rainfall and how fast it falls, thesewer and surface drainagesystems can be overwhelmed inany area of the city, resulting inthe risk of basement flooding.Sewer and surface drainagesystems are designed to handle acertain intensity of storms.

* The City of Toronto is work -ing to make improvements to itscomplex system of undergroundpipes, sewers and catchbasins,but these improvements alonecannot completely protect a homefrom basement flooding. Home-owners must also take action toreduce their risk of basementflooding.

* Toronto City Council hasapproved a Basement FloodingWork Plan that identifies 31study areas. In four of these studyareas, where basement floodinghas been severe, 200 infrastruc -ture improvements have beenproposed at an estimated cost of

$240 million. It is anticipatedonce the remaining 27 studies arecompleted, hundreds of millionsof dollars worth of additionalinfrastructure upgrades will beneeded.

Other ICLR activities* As part of the insurance

industry's ongoing commitmentto educate Canadian homeownersabout disaster safety, ICLR hasretrofitted homes across thecountry to illustrate easy andrelatively inexpensive measuresthat can be made to make a homemore resilient to natural hazards:

2009: Toronto home was retro -fitt ed to protect against winterstorm, tornado and blackout.

2008: Montreal home wasretrofitted to protect againstwinter storm and earthquake.

2007: Edmonton home wasretrofitted to protect againsttornado and winter storms.

2006: Ottawa home was mademore resilient to earthquakes andwinter storms.

2005: Vancouver home wasmade more resilient to earth -quakes.

Page 17: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 17No 15 (981) 1-15/08/2009

kur czu to migotanie przedsion -kÛw i migotanie komÛr.

Migotanie jest zwiπzane z roz -pÍ taniem prawdziwej burzy elek -trycznej w miÍúniu serca wskutekuaktywnienia siÍ licznych pato lo -gicznych ognisk wysy≥ajπcychimpulsy elektryczne i krπøeniaczÍsto bez≥adnej fali pobudzeniaw wielu czÍúciach miÍúnia przed -sion kÛw i komÛr. Migotanie ko -mÛr powoduje zatrzymanie pracyserca i úmierÊ klinicznπ. Jedynymratunkiem jest natychmiast pod -jÍ ta reanimacja i zlikwi do wa niemigotania komÛr przez wyko na -nie zabiegu tzw. defi bry lacjielek trycznej.

Migotanie przedsionkÛw po -wo duje ustanie skurczu przed -sion kÛw, ale prπd wytwarzany wwielu miejscach przedsionkÛwjest przewodzony do komÛr, ktÛ -re zatem pracujπ ìnormalnieî.

Na leøy zaznaczyÊ, øe to os tat -nie stwierdzenie nie jest ca≥kiemprawdziwe: komory pracujπ na -praw dÍ normalnie, gdy sπ ìpo -rzπd nieî dope≥nione krwiπ w cza -sie skurczu przedsionkÛw, a tegoelementu brakuje w tym typieary tmii; ponadto ten rodzaj czÍs -to skurczu jest przyczynπ ca≥ ko -witej niemiarowoúci pracy serca,ktÛre bije to wolno, to znÛw bar -dzo szybko. Chwilami szybkapraca serca staje siÍ nieefektywna- do aorty i pnia p≥ucnego wy rzu -cana jest bardzo ma≥a porcjakrwi.

Przewlek≥e migotanie przed -sion kÛw jest na ogÛ≥ nieüle zno -szo ne przez chorego - serce adap -tu je siÍ do niemiarowoúci, a sto -sowane leki pozwalajπ uregu lo -waÊ czÍstoúÊ serca tak, by nieby≥a zbyt duøa i wynosi≥a ok. 80-90/min. Trzeba pamiÍtaÊ, øefarmakologiczne úrodki stoso wa -ne w takich przypadkach majπbar dzo duøe i czÍsto powaøneskutki uboczne swego dzia≥ania,zw≥aszcza przy d≥ugotrwa≥ymstosowaniu. Napad migotaniaprzedsionkÛw jest zwykle üle to -lerowany i pacjent szuka pomocylekarskiej.

Naleøy sobie zdawaÊ sprawÍ,øe arytmia jest jednym z bardziejniepokojπcych objawÛw w scho -rze niach serca. Zawsze i to ko -nie czne jest wyjaúnienie ro dza juzaburzeÒ rytmu, ich nasilenia,przyczyny i stopnia zagroøenia

zastÍpczej. Spada wÛwczas gwa≥ -tow nie poziom estrogenÛw, ktÛrechroniπ tÍtnice przed miaødøycπ izawa≥em. U mÍøczyzn wraz zwie kiem, zw≥aszcza gdy wystÍ pu -je nadmiar cholesterolu we krwi,miaødøyca, choroba wieÒcowa iinne czynniki - ryzyko wzrasta.

Cholesterol i t≥uszcze. Okre -sowo kontroluj poziom choles te -rolu. Nadmiar cholesterolu tozwiÍkszone ryzyko zawa≥u. Trze -ba siÍ wÛwczas pogodziÊ z fak -tem, øe od pewnego poziomu, wpobliøu 5 mM - nauka uzna≥a goza bezpieczny - kaødemu jednemuprocentowi wzrostu stÍøeniacholesterolu we krwi odpowiadakonkretna liczba zawa≥Ûw koÒ -czπ cych siÍ úmierciπ. Ryzykomiaødøycy roúnie, jeúli we krwiznajdzie siÍ znaczπcy nadmiart≥uszczÛw zwierzÍcych. KobietywiÍc mogπ rozwaøyÊ stosowanienaturalnej hormonalnej terapiizastÍpczej, a osoby starsze obup≥ci zaøywanie wyciπgÛw z bia≥ejbrzozy (zawiera odpowiednikkwasu acetylosalicylowego).Takzaczyna siÍ miaødøyca tÍtnic.Jeúli nie podejmie siÍ øadnegoprzeciwdzia≥ania, to tworzπca siÍblaszka miaødøycowa, zrazumiÍk ka, bÍdzie siÍ nawarstwiaÊ,twardnieÊ, ulegajπc zwapnieniu, izatykaÊ úwiat≥o tÍtnicy. Wcho -dzπc swπ szorstkπ powierzchniπ wúwiat≥o tÍtnicy, moøe silnieutrudniaÊ przep≥yw krwi. Wnaczyniach wieÒcowych miÍúniasercowego moøe to prowadziÊ domiejscowego lub bardziej uogÛl -nionego niedokrwienia serca, conosi nazwÍ choroby wieÒcowej.Urwanie przez krew blaszki togroüba zakrzepu oraz zawa≥u,bπdü udaru.

Cukrzyca. Cukrzyca powoduje,øe do miÍúni i tkanek nie jestdostarczana w odpowiedniej iloú -ci glukoza - podstawowe ürÛd ≥oenergii dla miÍúnia ser cowego.Powoduje to zak≥Û ce nia w meta -bo lizmie t≥uszczu i wyt warzanieduøych iloúci choles te rolu, przy -spiesza wiÍc miaødøycÍ i grozizawa≥em lub udarem. Za niedbanπcukrzycÍ naleøy leczyÊ podnadzorem specjalistÛw.

Palenie papierosÛw. Dym pa -pierosowy to tlenek wÍgla i ni -kotyna. Nikotyna zawÍøa i usz ka -dza naczynia krwionoúne, po dno sipoziom cukru i t≥uszczu, co pro -wadzi do powstawania w tÍt -nicach ognisk miaødøycowych.

Stres. NiepokÛj, napiÍcie ner -wo we z powodu trudnych zadaÒ,poczucie zagroøenia, czyli stres,powoduje wydzielanie adrenalinydo krwi. Pod jej wp≥ywem serceprzyspiesza rytm, ciúnienie tÍt ni -cze wzrasta. Organizm reaguje nastres prÛbπ eliminacji jego skut -kÛw. Niestety, im stresy sπ czÍst -sze i d≥uøsze, tym serce i tÍtnicebardziej przeciπøone. Wreszcieorganizm siÍ za≥amuje i ciúnienietÍtnicze trwale podnosi siÍ nawyø szy poziom. A to oznaczazwiÍkszone zagroøenie zawa≥em iudarem

dla chorego. Medycyna dys po nu -je wieloma ìnarzÍdziamiî diag -nostyki, umoøliwiajπcymi roz -strzygniÍcie wymienionych wyøejkwestii. W medycynie wspÛ≥ -czesnej najbardziej do tego jestpredysponowany lekarz spe -cjalista - kardiolog, i dlatego niebÍdÍ tutaj omawia≥ szcze gÛ ≥ÛwpostÍpowania diagnostycz nego iterapeutycznego.

Lekarz ma u≥atwione zadanie,jeúli chory zg≥osi siÍ do niego wtrakcie trwania zaburzeÒ rytmu,jeúli ich przyczyna jest nieznana,musi zaplanowaÊ diagnostykÍ, alemoøe teø doraünie zastosowaÊleczenie objawowe.

W trakcie napadu migotaniaprzedsionkÛw - miÍsieÒ przed -sion kÛw ìdrøyî, ìmigoczeî, niejest w stanie kurczyÊ siÍ syn chro -nicznie, tak aby dope≥niÊ komoryprzed ich skurczem. W zale ga jπ -cej w przedsionkach krwi mogπpowstawaÊ skrzepliny. Jeúli przy -wrÛ ci siÍ prawid≥owy rytm serca(np. kardiowersjπ) i powrÛciskurcz przedsionkÛw, to takieskrze pliny zostanπ wepchniÍte dokomory i pop≥ynπ do tÍtnic powo -du jπc zatory. Ryzyko powik≥aÒza torowych pojawia siÍ prze waø -nie po 48 godzinach od poczπtkunapadu migotania przedsionkÛw.

Dobrze zastosowana przez spe -cjalistÍ, medycyna naturalna jestskutecznπ, pomocnπ i pozbawionπskutkÛw ubocznych metodπ wleczeniu arytmii serca.

Od pewnego momentu øycia,gdy osiπgniÍty zostaje wiek na -praw dÍ dojrza≥y niemaløe kaødy znas, od czasu do czasu zadajesobie pytanie : czy grozi mi zawa≥serca ?

Wydawa≥oby siÍ, øe najpros t -szπ rzeczπ jest po prostu pÛjúÊ dolekarza kardiologa i poddaÊ siÍspecjalistycznym badaniom. Pros -te to moøe i jest, ale niezbyt ≥atwowykonalne z innej strony. Na wi -zytÍ do specjalisty czeka siÍ d≥u -go, a poza tym jest jeszcze innyk≥opot, otÛø dla wielu z nas ry zy -ko zawa≥u istnieje przed pierwszπwizytπ u kardiologa. PamiÍtajπc otym, trzeba zwracaÊ uwagÍ napewne, waøne znaki ostrzegaw -cze. A sπ one nastÍpujπce:

Nadciúnienie tÍtnicze, to silnapresja krwi t≥oczonej przez sercena úcianki tÍtnic, powodujπca ichpogrubienie, by wytrzyma≥yzwiÍk szony napÛr. Pogrubienieúcian naczyÒ krwionoúnychzmniejsza ich úwiat≥o. ZwÍøenietÍtnic zmusza miÍsieÒ serca dozwiÍkszonego wysi≥ku w prze t≥a -cza niu krwi i powoduje jego prze -rost. Aby przetoczyÊ tÍ samπ por -cjÍ krwi w zwÍøonej tÍtnicy, trze -ba szybszego przep≥ywu i tymsamym zwiÍkszonego ciúnienia.Przerost miÍúnia sercowegozwiÍk sza z kolei jego zapotrze bo -wanie na krew niosπcπ tlen, glu -kozÍ, sole mineralne itp. Sercet≥o czy wiÍc krew jeszcze szybciej- roúnie znÛw ciúnienie tÍtnicze. Itutaj b≥Ídne ko≥o siÍ zamyka.ZwiÍkszony napÛr krwi naúcianki tÍtnic u≥atwia procesymiaø døy cowe i stale grozi oder -wa niem duøej p≥ytki miaødøy co -wej. Grozi to zawa≥em lub uda -rem.

Ryzyko zawa≥u i wiek. Ryzykozawa≥u zwiÍksza siÍ wraz z wie -kiem. U kobiet gwa≥townie roúniepo menopauzie, tj. oko≥o 50 rokuøycia, jeúli nie stosuje siÍ tzw.naturalnej hormonalnej terapii

z czÍstoúciπ 60-80/min. W nocypraca serca moøe byÊ nieco mniejintensywna, bo ca≥y organizmodpoczywa; w czasie wysi≥ku lubemocji praca serca przyspiesza siÍdo 90-120/min.

Jeøeli miarowa praca sercazostanie zak≥Ûcona, mÛwimy oarytmii. Arytmia nie zawsze jestchorobπ. Tak zwana niemia ro -woúÊ oddechowa wystÍpuje uzdrowych dzieci i ludzi m≥odych,polega na przyspieszaniu siÍ tÍtnaw czasie wdechu, a zwalnianiu wczasie wydechu.

Do zaburzeÒ rytmu serca do -cho dzi wtedy gdy zamiast wÍz≥aza tokowego kontrolÍ nad pracπserca przejmujπ w pewnych sy -tua cjach inne struktury miÍúniasercowego.

Dla pacjenta najwaøniejszymjest obraz kliniczny arytmii. Jeúlichory ma sporadyczne tzw. skur -cze dodatkowe, to moøe wcale otym nie wiedzieÊ, bo czÍsto nieodczuwa øadnych dolegliwoúci.Czasami czuje szarpniÍcia wokolicy serca, potrzebÍ kaszlu,d≥awienie w klatce piersiowej,przy czym takie sensacje sπ krÛt -ko trwa≥e, ustÍpujπ same, choÊzwykle nawracajπ. CzÍsto poja -wia jπce siÍ skurcze dodatkowe sπprzy czynπ odczuwanego przezpacjenta dyskomfortu.

Skurcze dodatkowe mogπ wys -tÍpowaÊ gromadnie, mogπ ì≥π -czyÊ siÍî w szybki rytm okreúlanymianem czÍstoskurczu. Taki ro -dzaj arytmii ma juø wiÍkszπ rangÍklinicznπ. Powoduje rÛøne do le -gliwoúci: uczucie d≥awienia, dusz -noúÊ, zawroty g≥owy, bÛle wieÒ -co we, a nawet zas≥abniÍcia i utra -tÍ przytomnoúci.

Nie kaødy czÍstoskurcz jest takgroüny, uzaleønione jest to odtego, gdzie powsta≥o niepra wid -≥owe ognisko wytwarzania bodü -cÛw elektrycznych., jak szybkijest rytm (120/min to znacznielepiej niø 180/min), jaki jest ogÛl -ny stan zdrowia pacjenta i stan je -go uk≥adu krπøenia

(u ludzi z niewydolnoúciπ sercaczÍstoskurcz bardzo nasila jejobjawy, u osÛb z miaødøycπ tÍtnicwieÒcowych wyzwala bÛl wieÒ -co wy, a d≥ugo utrzymujπca siÍarytmia moøe doprowadziÊ domartwicy miÍúnia serca, czyli za -wa≥u).

SzczegÛlne postacie czÍstos -

KLINIKAREGENERACJI NATURALNEJ

MedQuantum Research Laboratory®Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D.

• Akupunktura• Homeopatia• Electro-Medicine

“Medycyna Przysz∏oÊci”• Enart Therapy• Zio∏olecznictwo• Irydologia• Dietetyka• Programy odwykowe

• Skuteczne metody odchudzania• Walka z bólem, stanami alergicznymi• Komputerowa analiza diety i alergenów• Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelita

grubego, krwi i limfy• Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol,

cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzenia hormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory, artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych.

(905) 602-4191 1-877-949-9993Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60

e-mail: [email protected]

TEST KOMPUTEROWEJOCENY ZDROWIA

“Total Health CyberScan”Opis i wykresy graficzne

NajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na tematszczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdów

wewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc, tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych,

gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych.Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie,

bezinwazyjne.Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swego

zdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czaswykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraç

odpowiednie lekarstwa.Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanu

zdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzenia analizowanego organu na monitorze komputera.

Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊ i umów si´ na wizyt´.

MEDYCYNA NATURALNA

Redaguje Dr.T.SzczÍsny

Andrews, Ph.D.

Arytmia, czyli zaburzenie ryt -mu serca, nie jest sama w sobiechorobπ, lecz objawem rÛø nychzmian w sercu, czyn noú ciowych,organicznych albo teø zaburzeÒogÛlnous tro jo wych.

MÛwiπc bardzo ogÛlnie wy stÍ -pujπ dwa typy zaburzeÒ pracy ser -ca. Pierwszy - to nie mia rowa bπdüprzyúpieszona pra ca serca spo wo -do wana patolo gicz nπ nadpobu dli -woúciπ miÍúnia sercowego (aryt -mia). Drugi - to zwolnienie czyn -noúci serca spo wo d owane niewy -dol noúciπ wÍz≥a zatokowego lubblokami przewo dze nia (brady kar -dia). SpotkaÊ siÍ takøe moøemy zprzyspieszonπ akcjπ serca (tachy -kar dia)

Do arytmii moøe prowadziÊ:miaø døyca naczyÒ wieÒcowych,zapalenie miÍúnia sercowego, wa -dy zastawkowe, nadciúnienietÍtnicze, zaburzenia gospodarkimineralnej (niedobÛr potasu,mag nezu, wapnia itp.), nadczyn -noúÊ tarczycy, gorπczka, rÛønesubstancje chemiczne, w tym tak -øe niektÛre leki, napiÍcie ner wo -we wywo≥ane stresem.

Rytmiczna praca serca, czyliskurcz przedsionkÛw i nastÍpu jπ -cy po nim skurcz komÛr zaleøπ odpobudzania miÍúnia przez im -pulsy elektryczne.

Serce ma w≥asny system wyt -wa rzania prπdu. Jest nim tzw.wÍze≥ zatokowy, maleÒki obszarw prawym przedsionku, w ktÛ rymsπ zgrupowane komÛrki ma jπcezdolnoúÊ samoistnego (bez bodü -ca z zewnπtrz) wytwarzania im -pul su elektrycznego. Z tego wÍ z≥aprπd elektryczny, fala po bu dzeniarozprzestrzenia siÍ na ca≥y miÍ -sieÒ sercowy, ogarniajπc najpierwprzedsionki, a nastÍpnie do cie -rajπc z pewnym opÛü nie niem dokomÛr.

OpÛünienie w dotarciu do ko -mÛr pozwala na zachowanie na -przemiennej pracy przedsionkÛwi komÛr, dziÍki czemu komory sπnape≥niane krwiπ z przedsion kÛw,a nastÍpnie kurczπc siÍ wy rzu cajπtÍ krew do duøych na czyÒ.

W warunkach prawid≥owychserce pobudzane przez wÍze≥zatokowy pracuje miarowo, bijπc

Osoby zainteresowane po wyż -szą tematyką, jak również le -czeniem naturalnym zapraszamdo konsultacji w Klinice Re ge -ne racji Naturalnej w Missis -sauga,. Telefon: 905 602-4191,lub bezpłatny „toll-free” spozaToronto i Mississauga: 1- 877-949-9993.

Kilka uwag sercu poświęconych

Page 18: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 18 1-15/08/ 2009 No 15 (981)

DokoÒczenie na stronie 19

Uwaga!Dom do wynajęcia 1400 sf. południowa Mississauga. Dwie sypialnie, dwie pełne

łazienki Tel: 905-823-4925

65 rocznica Powstania Warszawskiegowłączyły się syreny alarmowe,zaś w Warszawie biły wszystkiedzwony. W całym kraju o tej go -dzinie minutą ciszy oddano hołdbohaterom Powstania. W stolicyw ciągu dnia odbył się ponadtorejs po Wiśle z Kapelą Czernia -kowską grającą piosenki powstań -cze, odsłonięto monumentalnegraffiti o Powstaniu na MościeŚląsko-Dąbrowskim i publiczniewspólnie śpiewano powstańczepiosenki. O północy w MuzeumPow stania Warszawskiego zapre -zen towano spektakl w reżyseriiMarcina Libera na podstawiekolażu tekstów współczesnychmłodych autorek (m.in. DorotyMasłowskiej, Sylwii Chutnik),któ re w swej prozie powracają dotematyki Powstania Warszaws -kiego. W niedzielę 2 sierpnia nadzie dzińcu Muzeum PowstaniaWar szawskiego powstańcy spot -kali się z prezydentem LechemKa czyńskim.

W parku Wolności przy mu -zeum prezydent Lech Kaczyńskiwręczył odznaczenia uczestnikompowstańczego zrywu sprzed 65.lat. Wiele z nich przy znano po -śmiertnie, między inny mi poecielat okupacji Tadeuszo wi Gajce mugenerałowi Antoniemu Chruś -cielowi „Monterowi” i aktorowiZdzisławowi Maklakiewiczowi.

Tło europejskie Powstania

W 1943 Stalin zerwał stosunkiz polskim rządem po ujawnieniusprawy Katynia. Zerwanie stosun -ków między rządami polskim isowieckim zbiegło się w czasie ztragiczną śmiercią generała Wła -dysława Sikorskiego i zmianamina stanowiskach NaczelnegoWodza i premiera. Nowy premier,Stanisław Mikołajczyk, starał sięnaprawić stosunki z ZSRR, aleznajdował się w beznadziejnejsytuacji: Stalinowi wcale nie za -leżało na ponownym nawiązaniukontaktów z rządem londyńskim,Wielkiej Brytanii i Stanom Zje -dnoczonym zależało natomiast nadobrych układach z potężnym so -jusznikiem - zimą 1943 roku podSta lingradem Rosjanie wzięli doniewoli ogromną armię nie -miecką. Dla zachodnich aliantówobrona przez rząd polski nieza leż -ności politycznej i nie uszczu p lo -nego terytorium oznaczała zagro -żenie jedności koalicji. Dążyli onido załatwienia kwestii polskiejniezależnie, a nawet wbrew wolilegalnych władz Rze czypospo -litej. Rozgrywka o losy Polskiznalazła się w rękach Sta lina,Roosevelta i Churchilla, z którychStalin wykorzystywał wszystkieatuty, podczas gdy dwaj ostatni -niemal żadnego.

Najważniejsze decyzje w spra -wie polskiej zapad ły na spotkaniuStalina, Roose velta i Churchilla w

Teheranie (28 listopada- 1 gru -dnia 1943 roku). Przywódcy koa -licji przy jęli, że „...ognisko pań -stwa i narodu polskiego powinnoznajdować się między tak zwanąLinią Curzona a linią rzeki Odry,z włączeniem w skład Polski PrusWschodnich i prowincji opols -kiej. Jednakże ostateczne wyty -cze nie granic wymaga dokład -nych stu diów i w niektórychpunktach ewentualnego przesie -dle nia ludności”. Postanowili teżnie ogłaszać tych ustaleń - pre -zydent USA obawiał się o głosyPolonii w nadchodzących wybo -rach prezydenckich, zaś Churchillreakcji społeczeństw na wiado -mość o przesiedleniach Niemców.

W ten sposób bez udziału,zgody i informowania władzpolskich w zasadzie uzgodnionokształt terytorium powojennejPolski. Zerwano historyczne ietniczne więzy łączące ziemieRzeczypospolitej. W Teheranieustalono też, że drugi front zosta -nie otwarty dopiero w maju 1944roku w Normandii, a nie na Bał -ka nach, co z jednej strony prze są -dzało o wyzwoleniu ziem pols -kich przez Rosjan, zaś z drugiejnatomiast - wobec zatrzymaniawalk na Zachodzie - pozbawiłoAnglię i Stany Zjednoczonemożliwości stawiania Stalinowijakichkolwiek warunków.

Tymczasem nieświadomy tehe -rańskich decyzji premier Stani -sław Mikołajczyk nadal szukałpraktycznych rozwiązań - zimą1944 roku przedstawił Brytyjczy -kom elastyczniejsze stanowiskopolskiego rządu w sprawie grani -cy wschodniej. Churchill poparłjednak publicznie w Izbie Gminstanowisko Związku Radziec kie -go. Po przesądzeniu sprawy gra -nic przyszła kolej na dalszy ciągsprawy polskiej: ustalenia co doskładu rządu. Ambasador ZSRRw Londynie w rozmowie z Miko -łaj czykiem na temat wznowieniastosunków dyplomatycznych za -żądał zmian personalnych wrządzie polskim, co z miejscazostało odrzucone.

W maju 1944 roku ZwiązekRa dziecki uznał zdominowanąprzez komunistów Krajową RadęNa rodową (KRN), zaś w lipcu te -go roku - Polski Komitet Wy zwo -le nia Narodowego (PKWN), któ -ry bez oporów przyjął nową gra -nicę wschodnią. Obojętność rząduradzieckiego na los Pow sta niaWarszawskiego i rządy NKWD nawyzwolonych terenach „Polskilubelskiej” tworzyły nowe faktydokonane. Wszystkie postulatyprzedkładane przez rząd londyń -ski, a dotyczące po wojennychrzą dów na ziemiach polskichodsyłane były przez Stalina doPKWN. Mikołajczyk, nie popie -rany przez Anglię i USA, niemógł nic zyskać w czasie sier -pnio wych rozmów na Kremlu.

DokoÒczenie ze strony 1 Plan „Burza”

Druga wojna światowa miałaskończyć się zupełnie inaczej niżpierwsza wojna: armia niemieckanie ulegała rozkładowi, Sowieciparli w przód niczym potężnywa lec, na żadną stagnację frontuwschodniego na określonej rubie -ży się nie zanosiło. Sytuacja naj -wyraźniej nie sprzyjała planowa -nemu przez AK końcowemupow staniu. Tym niemniej Polacywier ni legendarnemu rządowi RPnie chcieli biernie patrzeć naprzej mowanie władzy przezprzed stawicieli PKWN. Aby temuprze ciwdziałać, AK poczęła rea -lizować plan „Burza”. Plan zakła -dał powstanie zbrojne i przejęciewładzy w Polsce przy użyciu siłArmii Krajowej. Plan wprowa -dzono rozkazem dowódcy AK z20.IX.1943. Plan zakładał mobi -lizację oddziałów AK w czasieprze suwania się frontu wscho d -niego przez ziemie państwa pols -kiego i atakowanie wycofującychsię wojsk niemieckich w celuopa nowania terenu przed wkro -cze niem wojsk sowieckich. Nawyzwolonym terenie winni sięujawniać zakonspirowani dotądprzedstawiciele Delegatury. Wwie lu miejscowościach natych -miast po odejściu Niemców wratuszu rozpoczynał urzędowaniemianowany przez Delegaturęburmistrz czy też starosta, żołnie -rze AK przejmowali odpowie -dzialność za porządek.

Wywie sza no biało-czerwoneflagi. Czar ne orły ze swastykamispadały na bruk wśród powszech -nego entuz ja zmu. Wrogie godłozastępował biały orzeł. Przedsta -wiciel Dele ga tury witał wkracza -ją cych So wietów jako sojuszni -ków. Do wód cy frontowych jed -no stek Armii Czerwonej częstobra tali się z polskimi gospoda rza -mi. Pomimo wojennych warun -ków nie dokonywano tych powi -tań przy pustym stole. Możnabyło uwierzyć, że Sowieci nie sątacy straszni. Jednak jednostkifron towe ruszały dalej w ślad zaNiemcami, zaś do wyzwolonychmiejscowości przybywali agenciNKWD, aresztowali reprezentan -tów Delegatury i oficerów AK.Zwykłych Akowców w najlep -szym wypadku rozbrajano i zmu -szano do wstąpienia do berlin -gow skiej armii. Wtedy pojawialisię wysłannicy PKWN. Biało-czerwone flagi pozostawały, za toorzeł tracił koronę. W publicz -nych miejscach przyklejanoplakaty z „Manifestem” lubel -skie go komitetu.

Plan „Burza” zakoń czył sięfias kiem. Nie mógł zapo biecprzej mowaniu władzy przez ko -mu nistów. Był też ostro kryty ko -wany przez AK-owców. Twier -dzono, że ujawnił i wydał w ręceNKWD większość terenowychreprezentantów Delegatury i naj -lepszych kadr Armii Krajowej.Zwolennicy planu „Burza” odpo -wiadali, że akcja dowodnie poka -zała, iż komuniści nie obej mo -wali władzy na terenie „ni czyim”.Musieli polski aparat państwowynie tyle tworzyć, co niszczyć – i

dopiero później organizowaćnową władzę pod osłoną obcejsiły. Plan „Burza” realizowano odmarca do listopada 1944. Planzrealizowano kolejno międzyinnymi na Wołyniu, w Wilnie,Lwowie, Białymstoku, Lublinie,w podokręgu Wschód obszaruwarszawskiego, na Polesiu. 21lip ca 1944 Komenda Główna AKzadecydowała, aby objąć planem„Burza” Warszawę.

W wyniku tej decyzji 1 sierpnia1944 rozpoczęło się PowstanieWarszawskie. Polityczny cel pla -nu „Burza”, tzn. objęcie wła dzy wwyzwolonym kraju przez upowa -żnio nych reprezentantów władzpań stwa polskiego, nie zo stałosią gnięty. Jednak mobili zacjaokoło 100 000 żołnierzy i prowa -dzone działania zbrojne w sposóbistotny przyczyniły się do wy -zwo lenia Polski. Decyzja o Pow -staniu dojrzewała w Warszawie wstraszliwym napięciu.

Kierow nictwo Polski podziem -nej zdawa ło sobie sprawę, że zbytwczesne uderzenie pozwoli Niem -com zgnieść powstanie, zbytpóźne zaś - pozbawi legalne wła -dze Rzecz po spolitej Polskiejwpły wu na bieg wypadków.Część KG AG z ge ne rałem Peł -czyńskim i gene ra łem Oku lickimoraz komendant okręgu stołecz -nego Armii Krajo wej płk AntoniChruściel „Mon ter” – parli dowalki, płk Janusz Boksz czanin„Sęk” był bardziej ostroż ny są -dząc, że należy dążyć do ja kiegośporozumienia z Ros ja na mi. Gene -rał Komorowski „Bór” jeszcze sięwahał. W przed dzień decyzjispotkał się z kurierem Janem No -wakiem - Jeziorań skim, któryznając dwuznaczne stano wiskoZachodu był przerażony planempowstania. W dniu 31VII ranonastąpiło w Warszawie spot kanieKomendanta Głównego ArmiiKrajowej z Komisją Głów nąRządu Jedności Narodowej.Generał „Bór” zrelacjonował wy -niki rozpoznania wojsk sowiec -kich na Grochowie. Ostatecznądecyzję o podjęciu walki powie -rzono jemu i delegatowi Jankow -skiemu. Tegoż dnia o godzinie18:00 wysłuchali oni meldunkupłk Chruściela o zaobser wo -waniu czołgów sowieckich naPradze i postanowili rozpocząćPowstanie Warszawskie 1 VIII1944 roku o godzinie 17:00.

Siły AK liczyły łącznie około50 000 żołnierzy dysponujących6 000 sztuk broni palnej, 45 000gra natów i zapasem amunicji na2÷3 dni walki. Jednostki innychorga nizacji (AL, PAL, KB, NSZ)grupowały około 2 500 żołnierzy.Garnizon niemiecki liczył prawie20 000 dobrze uzbrojonych żoł -nie rzy i policjantów. Ponadto wmieście znajdowały się licznepododdziały jednostek kierowa -nych na front. Niemcy spodzie -wali się wybuchu powstania oddawna. Od wiosny 1944 umac nia -li obiekty zajmowane w mieś cie.

Przebieg PowstaniaWarszawskiego

Prowadzona w pośpiechu i pół -

jawnie mobilizacja sił powstań -czych sprawiła, że rozkaz nie do -tarł na czas do części dowódców ioddziałów. W wielu rejonachmia sta doszło do potyczek przedgodziną „W”, co zaalarmowałosiły niemieckie. Odpadł najwięk -szy atut sił powstańczych - za sko -czenie. Powstanie rozpo częłookoło 23 000 żołnierzy (w tymtylko 10% uzbrojonych) ogól nymszturmem na rozrzucone pocałym mieście niemieckie punk tyoporu. Dowódcą sił pow stań -czych był komendant okręguwarszaws kie go AK płk. A.Chruś ciel „Monter”. Powstańcynie zdobyli większości atakowa -nych obiektów między innymidzielnicy z siedzibami władzadministracyjnych i policyjnych(pałac Brühla, aleja Szucha, dwo -rzec Główny, Poczta Główna,Komenda Miasta, UniwersytetWarszawski, Muzeum Narodo we,elektrownia, Państwowa Wyt wór -nia Papierów Wartościo wych,Cytadela, dworzec Gdań ski, domAkademicki przy Placu Naruto -wicza, lotniska na Okęciu i Bie -lanach, mosty przez Wisłę). Siłypowstańcze poniosły duże straty– około 2 000 zabitych (Niemcyokoło 500). Powstańcy opanowalizwar ty zespół dzielnic mieszkal -nych w Śródmieściu i mniejszeze społy budynków w innychdzielni cach. Większość oddzia -łów z Żoliborza, Ochoty i częściz Mokotowa wycofała się do pod -warszawskich lasów - Pusz czyKampinoskiej, lasów sęko ciń -skich i kabackich. Oddziały pras -kie powróciły do konspiracji.

Od 4VIII siły powstańczekontynu owały ataki i zdobyłykilka waż nych punktów niemiec -kiego oporu m.in. Pocztę Głów -ną, Pańs two wą Wytwórnię Papie -rów Wartościowych, pałac Blan -ka, Bank Polski na Bielańskiej.W nocy 4/5 VIII Komenda Głów -na AK z powodu braku amunicjizabroniła podejmowania działańofensywnych. Od 3VIII premierrzą du RP na uchodźstwie bezpowodzenia prosił Stalina opomoc wojskową dla powstania.

Po zmianie stanowiska władzbrytyjskich w okresie 4 VIII÷21IX samoloty alianckie dokony -wały zrzutów broni, amunicji iży wności nad Warszawą i Pusz -czą Kampinoską. Łącznie z po -łudniowych Włoch startowało199 samolotów (94 polskich),które przewiozły 233 tony zaopa -trzenia (tylko 47 ton odebralipowstańcy). W wyniku działań wpierwszych dniach powstaniawytworzyły się 3 ośrodki walki(Śródmieście z Wolą i StarymMiastem, Dolny Mokotów, Żoli -borz), zorganizowane w 3 grupytaktyczne - Śródmieście, Północ(obejmowała stare Miasto, Pową -zki, Marymont, Żoliborz, PuszczaKam pinoska), Południe (Moko -tów, Czerniaków, lasy chojnow -skie i kabackie). Siły powstańczezostały poparte przez ludność cy -wilną, która spontanicznie poma -gała w obronie, budowie umoc -nień, tworzeniu służb sani tarnychi ratowniczych, zaopa trze niu wwodę i żywność. Przez 63 dniokoło 180 harcerzy-listo noszyprze dzierało się przez wal czącemiasto, by dostarczyć wia domośćod żołnierzy z barykad do ich

Page 19: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 19No 15 (981) 1-15/08/2009

DokoÒczenie ze strony 18

Alderwood Naturopathic Clinic• Detoxification• Clinical Nutrition• Chinese Medicine

- Acupuncture- Chinese Herbal Patents

• Homeopathy• WesternHerbal Medicine• BOWEN TherapyJolanta

PolewczakN.D.,M.D.(PL)Doctor of Naturopathic Medicine

Tel: 416- 824-4464545A Horner Ave., Etobicoke, M8W 2C3

Krzy sztofa Orzechowskiego.Dymna często podkreśla wielki

wpływ jaki wywarła na nią bar w -na osobowość jej pierwszego mę -ża. Z okazji poświęconego mupro gramu telewizyjnego w 20.rocznicę śmierci poprosiła ulu -biony zespół swojego syna, BigCyc, o napisanie trzech piosenekdo jego tekstów (Mam to w nosie,Łazik z Tormesu i Wszyscy świę -ci). Dzięki udostępnionej przeznią twórczości Wiesława Dymne -go (po części wcześniej nie publi -kowanej) grupa nagrała albumWszyscy święci, w całości opartyna jego tekstach.

Działalność charytatywna.

W społeczne działania na rzeczludzi potrzebujących wsparciaAnna Dymna angażowała się nadługo przed założeniem własnejFundacji. Prócz niesienia pomocyindywidualnej, uczestniczyłam.in. w kwestach ObywatelskiegoKomitetu Ratowania Krakowa,akcjach Wielkiej Orkiestry Świą -tecznej Pomocy, Stowarzyszenia„Wielkie Serce”, Fundacji „MamMarzenie”, Fundacji „Nuta Na -dziei” i Fundacji „Akogo”. Od2006 roku jest ambasadorem Sto -warzyszenia Debra Polska „Kru -chy Dotyk” skupiającego osobycierpiące na Epidermolysis Bullo -sa.

W 1999 rozpoczęła współpracęz Fundacją im. Brata Alberta i jejprezesem ks. Tadeuszem Isako wi-czem-Zaleskim, pomagając m.in.przy realizacjach inscenizacjiTea t rzyku „Radwanek”, któregoaktorami są osoby niepełno spr a -wne intelektualnie, mieszkańcyschroniska w podkrakowskichRad wanowicach. Od tamtej pory,poświęcając swój prywatny czas,reżyseruje i pisze scenariusze dowszystkich przedstawień „Rad -wanka”. W 2001 roku była takżepomysłodawczynią Ogólnopol -skiego Festiwalu Twórczości Te -at ralno-Muzycznej Osób Niepeł -no sprawnych „Albertiana”, które -go coroczny finał - dzięki stara -niom aktorki - ma miejsce naDużej Scenie Teatru im. J. Sło -wackiego w Krakowie. Autoremsłów Hymnu „Albertiany” jestCzesław Miłosz, muzyki - AbelKorzeniowski. Podczas ceremoniiotwarcia uroczystej gali, kiedy wTeatrze Słowackiego unosi sięKurtyna Siemiradzkiego, wyko -nuje go Chór Młodej FilharmoniiKrakowskiej pod dyrekcją RafałaMarchewczyka.

We wrześniu 2003 roku zało ży -ła w Krakowie Fundację “MimoWszystko”, funkcję jej prezesa odpoczątku sprawując społecznie.Pierwotnym celem Fundacji byłoutrzymywanie Warsztatów Tera -pii Artystycznej i opieka nad ich26 podopiecznymi, niepełnospra -w nymi intelektualnie mieszkań -cami Schroniska im. Brata Alber -ta w podkrakowskich Radwano -wicach, którzy, na mocy zmianyprzepisów prawnych, utracili pra -wo do korzystania z Warszta tówTerapii Zajęciowej finanso wa -nych przez budżet państwa.

Obecnie Fundacja Anny Dym -nej „Mimo Wszystko” pomagawielu osobom chorym i niepełno -sprawnym w całej Polsce, a takżekoordynuje pracę wolontariuszy.

matek, żon i narzeczonych. Listypisali też cywile ukryci w piwni -cach zrujnowanych kamie nic. Oczym pisano? O strachu przedśmiercią – nie swoją, lecz najbliż -szych. Jawną działalność w okre -sie powstania prowadziły władze iorgany Polskiego Pańs twa Pod -ziemnego – KRM, RJN, Delega -tura Rządu RP na Kraj. Audycjenadawała radiostacja „Błyska -wica”. Kontynuowały pracę RGOi PCK. Kościół katolicki wspierałniesienie pomocy mieszkańcom.Od 5 VIII Niemcy, wykorzy stu jącprzyby wa ją ce nowe oddziały SS,policji, jednostki frontowe ilotnictwo, rozpoczęli natarcie naWoli i Ocho cie w celu otwarciatras komu nikacyjnych przez mo -sty. 5÷6 VIII mimo oporu zgru po -wa nia ppłk. J. Mazurkie wicza„Ra do sława” (okrążone – przebi -ło się na Stare Miasto) zdo byliWolę i odcięli Stare Miasto odŚródmie ścia. Wymordowali oko ło40 000 osób cywilnych. 4÷11VIII opa nowali Ochotę i równieżdokonali rzezi ludności. Następneuderze nie zostało skie ro wane naStare Miasto, zamy kające wylottrasy komunika cyjnej na MostKierbe dzia. Nie mogąc opanowaćdziel ni cy jed nym uderzeniem,Niemcy roz poczęli systematyczneniszcze nie domów atakami arty -lerii i lotnic twa. Po zepchnięciuobroń ców w głąb Starego Miastaod 19 VII roz poczęli szturm ge -neralny. Pomocy powstańcompróbowało udzielić zgrupowaniepartyzan ckie z Puszczy Kampino -skiej. Po niepowodzeniu próbyprzedarcia się przez Powązkiprzeszło na Żoliborz i w nocy19/20 oraz 20/21 VIII, ponoszącduże straty ata kowało bez powo -dzenia Dwo rzec Gdański. 25VIII÷1 IX trwa ła ewakuacjaobrońców Starego Miasta kana -łami do Śródmieścia (4 500) i naŻoliborz (800). Lud ność cywilna(80 000) i ciężko ranni (8 000)zo stali w dużej części wymordo -wa ni przez Niem ców. Pozosta -łych wy wie ziono do obozu w Pru -szkowie. W innych dzielni cach wsierpniu powstańcy uma cnialipozycje obronne. W Śród mieściuzdobyli m.in. gmach PAST-y,Pałac Sta szi ca, Komen dę Policji,budynek YMCA. 13 VIII władzeZSRR ofi cjalnie potępiły do wó -dz two powstania. 15 VIII nie wy -raziły zgody na wahadłowy lotzaopa trze niowy dla Warszawybom bow ców ame rykańskich połą -czo ny z lądowa niem na lotniskupod Połtawą.

Ujawnienie światowej opi niipublicznej stanowiska rzą du so -wie ckiego w sprawie pomo cy dlapowstania i upór premiera Wiel -

kiej Brytanii Churchilla do pro -wadziły do wyrażenia zgody najeden lot na początku września.Po upadku Starego Miasta Niem -cy, licząc się z możliwością so -wie ckiego ataku na Pragę i konie -cz nością organizowania liniiobro ny wzdłuż zachodniego brze -gu Wisły, rozpoczęli jego oczysz -czanie. 3÷6 IX wyparli powstań -ców z Powiśla. Od 5 IX atakowaliŚródmieście wzdłuż Alei Jerozo -lim skich dążąc do odblokowaniatrasy komunikacyjnej przez mostPoniatowskiego. 9÷10 IX do wó -dz two Powstania podjęło ro zmo -wy kapitulacyjne, przerwane pozapowiedzi dziennego lotu ame -rykańskiego z zaopatrzeniem orazrozpoczęciu sowieckiego na tarciana Pragę. 11 IX Niemcy ude rzylina Czerniaków i 13 IX odcięli odŚródmieścia. 16÷21 IX oddziały2 dywizji piechoty Woj ska Pols -kiego sforsowały Wisłę, utwo rzy -ły niewielkie przyczółki na Żoli -bo rzu, Powiślu, Czernia kowie inawiązały współdziałanie z siłamipowstańczymi. Jednak nie zdoła -ły odeprzeć niemieckie go prze -ciw u derzenia. Większość żołnie -rzy poległa lub została zamordo -wana. Od 13 IX zrzuty dla pow -stań ców rozpoczęło lotni ctwosowieckie. 18 IX 110 ame ry kań -skich bombowców doko nałozrzu tu nad Warszawą (pow stań cyprzejęli 30% zasobników). 24 IXNiemcy zaatakowali Mokotów.26 IX część obrońców kanałamiprzesz ła do Śródmieścia (600),zaś reszta 27 IX skapitu lowała.Tego samego dnia od dzia ły nie -mieckie rozpoczęły ope rację lik -wi dacji zgrupowania party zanc -kiego w Puszczy Kam pinoskiej.29 IX oddziały polskie, próbującewydostać się z okrą żenia, zostałyrozbite pod Jakto rowem. 29 IXNiemcy ude rzyli na Żoliborz,który 30 IX skapi tulował.

Osamotnione Śród mieście pod -dało się 2 X. Układ ka pitulacyjnyzapewniał pow stańcom prawakombatanckie, zabraniał stosowa -nia odpowie dzialności zbiorowejwobec lud ności cywilnej. Oddzia -ły pow stań cze, bezpośrednioprzed kapitu lacją przeorganizo -wane w Warszawski Korpus AK,od 5 X opuściły Warszawę. Lud -ność cy wilną ewakuowano doobo zu przej ściowego w Pruszko -wie. Później rozesłano do róż -nych miej scowości na terenieoku pacji niemieckiej. Część mło -dzie ży i powstańców wywiezionodo obozów pracy i obozów kon -cen tra cyjnych.

Ocena PowstaniaWarszawskiego

Cdn

Organizuje również Festiwal Za -czarowanej Piosenki im. MarkaGre chuty, Ogólnopolskie DniIntegracji „Zwyciężać mimowszystko” oraz OgólnopolskiFestiwal Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnospraw -nych „Albertiana”. Ponadto Fun -da cja buduje dwa nowoczesneośrodki rehabilitacyjno-terapeuty -czne: „Spotkajmy się” w nadbał -tyc kim Lubiatowie i „DolinęSłońca” w podkrakowskich Rad -wa nowicach.

Działalność Fundacji AnnyDym nej „Mimo Wszystko”, któraposiada status organizacji pożyt kupublicznego, została uhonoro wa -na: Dyplomem Benemerenti (wy -różnienie Ordynariatu Polo we goWojska Polskiego), Pro InfantisBono (nagroda Rzecznika PrawDziecka RP), „Lodołama czem2007” (nagrodą Polskiej Or ga -nizacji Pracodawców Osób Nie -pełnosprawnych) oraz tytułem„Sukces Roku 2007 w OchronieZdrowia - Liderzy Medycyny”(na groda Miesięcznika „Mene -dżer Zdrowia”).

Od 5 maja 2009 reklamujebran soletkę “powiedz TAK trans -plantologii”.

Salon Poezji.W 2002 zainicjowała odbywa -

ją cy się w niedzielne przedpo -łudnia Krakowski Salon Poezji wTeatrze im. Juliusza Słowackiego,który prowadzi wraz z JózefemOpalskim, Bronisławem Majemoraz swoim mężem KrzysztofemOrzechowskim, dyrektorem tea -tru. Salon cieszy się dużą popu -larnością i ma oddziały w Cze -chowicach-Dziedzicach, Często -chowie, Nowym Targu, Gdańsku,Gliwicach, Komorowie, Opolu,Świdnicy, Tarnowie, Tczewie iSzcze cinie.

Krakowski Salon Poezji zostałuhonorowany nagrodą literackąNike za najciekawszą działalnośćkulturalną w regionie w 2003.

“Anna Dymna - Spotkajmy się”Od 2003 roku (był to EuropejskiRok Osób Niepełnosprawnych),na antenie TVP2, aktorka pro -wadzi cykliczny program “AnnaDymna - Spotkajmy się”. Poru szaw nim tematy miłości, akcep tacji,samotności, szczęścia, wiary i na -dziei. Gośćmi audycji są oso bynie pełnosprawne oraz ciężko cho -re.

Program był dwukrotnie nomi -nowany do Nagrody im. AndrzejaWojciechowskiego, przyznawanejza materiały dziennikarskie, które

wpływają na życie Polaków.Film .2007: Odwróceni jako Mariola

Żuk2007: Miłość w przejściu po d -

ziemnym jako kobieta w złotychokularach

2006: S@motność w sieci jakomatka Natalii

2006: Wieża jako psychotera -peutka

2005: Skazany na bluesa jakoPolowa, matka Goli

2004: Nasza ulica jako matkaJanka

2004: Pan Bruno2003: Stara baśń - kiedy słońce

było bogiem jako Matka Dziwy2003: Bez końca jako mamusia2003: Stara baśń - kiedy słońce

było bogiem jako Jaga2002: Wiedźmin jako Nenneke2000: Duże zwierzę jako Maria

Sawicka1998: Jest taki człowiek...1998: Siedlisko jako Marianna1997: Boża podszewka jako

Walunia1995: Diabelska edukacja jako

matka1995: Pestka jako Teresa1995: Dama kameliowa jako

Prudencja Duvernoy1994: Śmierć jak kromka chle -

ba jako żona górnika1994: O przemyślności kobiety

niewiernej. Sześć opowieści zBoccaccia wziętych jako żona

1994: Panna z mokra głowąjako matka Zbyszka

1993: Tylko strach jako Kata -rzyna

1988: Schodami w górę, scho -dami w dół jako baronowa

1988: Mistrz i Małgorzata jakoMałgorzata

1988: Pole niczyje jako Wityń -ska

1985: Osobisty pamiętnik grze -sznika... przez niego samego spi -sa ny jako Dominika

1984: Rycerze i rabusie jakoKonstancja Zgurska

1983: Wedle wyroków twoich..jako Rachel

1983: Przeznaczenie jako Han -na P.

1983: Na odsiecz Wiedniowijako Maria Kazimiera

1983: Ostrze na ostrze jakoKon stancja Zgurska

1982: Dolina Issy jako Magda -lena

1982: Epitafium dla BarbaryRadziwiłłówny jako Barbara Ra -dziwiłłówna

1981: Znachor jako Maria Jo -lanta Wilczur

1980: Yvonne jako Yvonne1980: Królowa Bona jako Bar -

bara Radziwiłłówna1978: Węgierska Rapsodia jako

Hanna1979: Do krwi ostatniej jako

Ania1978: Wesela nie będzie jako

Małgosia1977: Okrągły tydzień jako

smok1977: Kombinator jako Liesel1977: Pasja - jako Magdalena1977: Kochaj albo rzuć jako

Ania Pawlakówna1976: Trędowata jako Melania

Barska

Dolina słońcaDokoÒczenie ze strony 1

DokoÒczenie na stronie 20

Page 20: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 20 1-15/08/ 2009 No 15 (981)

DokoÒczenie ze strony 19

przez czytelników tygodnika„Przekrój”

1996 - XXXVI Kaliskie Spot -kania Teatralne - nagroda aktor -ska za rolę Krystyny we Wzno-wieniu M. Wojtyszki.

1996 , 1998, 1999, „ZłotaMaska” - plebi scyt na najpopu -larniejszą krakow ską aktorkę

2004 - „Superwiktor” (za cało -kształt pracy artystycznej)

2005 - Złoty Medal „ZasłużonyKulturze - Gloria Artis”

2007 - „Kobieta Roku 2006”mie się cznika „Twój Styl”

Nagrody za działalność spo łe -czną

2000 - Medal Świętego BrataAlberta

2000 - tytuł „Krakowianka XXwieku”

2003 - Order Uśmiechu2004 - Przyjaciel Integracji2005 - Order Ecce Homo2006 - Medal Województwa

Małopolskiego2006 - Odznaczenie „Zasłużo -

ne mu - Polskie TowarzystwoLekarskie”

2006 - Medal Świętego Jerzego2006 - Nagroda im. Andrzeja

Bączkowskiego2007 - Dyplom Benemerenti2007 - Medal Militio pro

Christo2007 - „Kobieta Roku 2006”

mie sięcznika „Twój Styl”2007 - Medal Fundacji „Wielka

Orkiestra Świątecznej Pomocy”2008 - „Fenomen 2007” -

nagroda tygodnika „Przekrój”2008 - tytuł „Ambasador Pols -

kiej Pediatrii” (przyznawanyprzez Zarząd Główny PolskiegoTo warzystwa Pediatrycznego)

Z rozdziału „Dziki człowiek”

Pani działalność społeczna jestpowszechnie ceniona, ale mówisię również, że, na przykład, te le -wizyjny program Spotkajmy sięto tylko kolejna kreacja Dym nej;że, dzięki niej, Dymna ratuje sie -bie przed publicznym nie by tem…

- Doskonale wiem, że niektórzytak mnie oceniają. Cóż mogę nato poradzić? Czy oczekuje Pan, żezacznę się bronić albo zaprzeczać,tłumaczyć się i udowadniać, żejest inaczej?

- Takie zarzuty zwykle są od -pie rane.

- Naprawdę nie mam siły i cza -su, by mierzyć się z ludzkimi uro -je niami i podejrzliwością. Wys -tar cza mi poczucie, że jestem ucz -ciwa wobec siebie, a o mojej ucz -ciwości wiedzą także ci, z któ -rymi współpracuję na co dzień.Niech Pan mi wierzy na słowo, żeświat byłby o wiele lepszy, gdybyludzie zajęli się czymś bardziejpożytecznym niż marnowaniemenergii na wzajem ne opluwaniesię, tworzenie atmo sfery niedo -

rzecz nej podejrzliwo ści i doszu ki -wanie się przebiegło ści wewszyst kich działaniach bliź nich.Dla mnie jest to autenty czne mar -nowanie sił witalnych. Tłuma cze -nie się z podobnie ab sur dalnychzarzutów także byłoby ener ge -tycz nym marnotrawstwem.

- Zdaje sobie Pani sprawę, żenie uniknie tej podejrzliwości?

- Naprawdę zależy Panu nakonkretnej odpowiedzi? Dobrze.Odpo wiem: sama tego nie rozu -miem. Zresztą się nigdy nie zasta -na wiałam, dlaczego pomagam lu -dziom. Nawet w moim zawodo -wym środowisku padają czasamiwścibskie, nachalne pytania:„Dla czego zajmujesz się tymi nie -pełnosprawnymi? Przecież to jestokropne: oni plują, bełkoczą, ro -bią pod siebie, głupio się za cho -wują…”. Nie wytrzymuję tej nie -dorzecznej napastliwości. Odpo -wiadam więc na przykład: „Po -ma gam im tylko dlatego, po nie -waż nie mam ochoty pić wódki”,albo: „Nie mam zamiaru nudzićsię czy robić coś innego”. Właś -nie tak! Na głupie pytania trzebaudzielać idiotycznych odpo wie -dzi. Innej możliwości nie ma, boby człowiek zwariował. Kiedyzbliżyłam się do niepełno spra w -nych umysłowo, początko wopomagałam im bez rozgłosu. Pojakimś czasie pomyślałam, żejeśli wykorzystam swój publicznywizerunek, pomoc ta będzie sku -te czniejsza: że dla moich przyja -ciół będę mogła zorganizowaćfestiwal, teatr, pozyskać sponso-rów. Stanie się tak z prostej przy -czyny: ludzie, mając w pamięcimoje role, po prostu mnie lubią.Przez wiele lat bardzo ciężko pra -cowałam na moją twarz. Wyko -rzystuję ją teraz z premedytacją.Tym, którzy tak bardzo dociekająprzyczyn mojego społecznegodziałania, radzę, by sami zaczęlipomagać chorym i niepełno spra -w nym. Wtedy znajdą odpowiedźna nurtujące ich pytania.

-Pani społeczną pracę niektórzytłumaczą sobie również tym, żeDymna stała się egzaltowaną wa -riatką, starzejącą się i niesz częś -liwą aktorką - zaczęła więc poma -gać osobom niepełnospraw nym.Czy nie przeraża Panią okrucień -stwo takich opinii?

- Naturalnie. Bolą mnie tegotypu komentarze. Rozumiem jed -nak, że ludzie i tak będą mówili onas to, co chcą. Ale dopóki mojedzia łania, zarówno artystycznejak i społeczne, są uczciwe i wy -nikają z bezinteresownych pobu -dek, dopóty będę robiła swoje.Zresztą od kiedy pamiętam, chybazawsze starałam się pomagać lu -dziom i opiekować kim mogłam.O mojej działalności społecznejstało się głośno dopiero wtedy,gdy założyłam fundację i zaczę -łam prowadzić w telewizji pro -gramy. Nie jest więc prawdą, jaksądzą niektórzy, że Dymna obu -dziła się pewnego dnia i widząc,że w każdej chwili może ją do -paść klimakterium, zaczęła sięmiotać, udawać i szukać nowegopomysłu na życie.

- Nie pomyślała Pani chociażprzez chwilę, że dokonała już w

życiu wystarczająco dużo? Było -by może lepiej zrezygnować zdzia łalności społecznej niż nara -żać się na tego rodzaju opinie?Prze cież one nadwerężają Panidobrą reputację.

- Gdyby chodziło tylko o mnie,już dawno zrezygnowałabym zpracy społecznej. Ale nie walczęprzecież o siebie. Liczy się spra -wa. Nie mogę więc się poddać.Oczywiście wieloletni dorobekartystyczny Anny Dymnej mógł -by odejść w zapomnienie bądźzamienić się w moją wygodę.Wy stęp w serialu albo w kilku re -klamach dałby mi zapewne mo ż -li wość kupienia willi z basenem iprowadzenia beztroskiego życia.Uświadomiłam sobie jednak, żedzię ki temu, iż jestem znana ilubiana, mogę pomagać tym,którzy tak naprawdę znajdują sięna społecznym marginesie i októrych mało kto pamięta. Mojatwarz pracuje teraz nie na mnie,lecz na nich. W tym odnajdujęspełnienie.

- Pani wiara oraz spojrzenie nażycie wydają się niezwykle szla -chetne. Ale, bez względu na siłęnaszego optymizmu czy dobroć,świat często bywa brutalny i pot -wornie niesprawiedl iwy…

- Cóż z tego? Ja na taki światsię nie zgadzam.

- Nie sądzi Pani, że brak tejzgo dy jest bezsensowny; że przy -pomina oburzenie człowieka, któ -ry poślizgnąwszy się na skórceba nana, przeklina prawo pow -szech nego ciążenia?

- To nie tak. Kiedy twierdzę, żenie zgadzam się na świat obo -jętności, kłamstwa, przebiegłościbądź egoizmu, pragnę przez topowiedzieć, że nie zamierzamfun kcjonować w takim świecie imu ulegać. Doświadczając złamożna, oczywiście, samemu staćsię złym, by bronić się przed tymświatem. Można też poczuć sięprzegranym, stoczyć w szpony ja -kiegoś nałogu, zacząć zionąć doludzi nienawiścią albo stać sięzimnym i wyrachowanym. Tylkoże to nie jest żadne rozwiązanie.Na rzeczywistość obrażać się niesposób. Wbrew wszystkiemu imimo wszystko należy urucha -miać w sobie dobre siły, poka -zywać innym, że warto to robić.Myślę, że to jedyna droga, któraprowadzi człowieka do szczęściai spełnienia. Przekonałam się otym wielokrotnie. Zresztą nietylko ja.

- Ale przecież świata zmienićnie można…

- Skąd u Pana ta pewność?Z rozdziału „Ja się wstydzę”- Jaką popularność tak napraw -

dę ma wartość?- Trudno wypowiadać katego -

ryczne twierdzenia na ten temat.Ona raz jest, raz jej nie ma, cza -sami powraca, raz cieszy, innymrazem przygnębia. Można zagraćjakąś rolę w głupkowatym serialui już się jest sławnym, a czasemgrać wiele wspaniałych ról wteatrze i nikt tego nie zauważa,kwiatów nie kupuje. O tym, jakapopularność tak naprawdę mawartość, przekonałam się wielelat temu, gdy w toalecie wrocław -skie go dworca kolejowego zoba -czyłam okładkę kolorowego cza -sopisma, na której znajdowało sięmoje zdjęcie. Ponieważ w tam -tym czasie istniał deficyt papieru

to ale towego, cel, jakiemu miałasłu żyć, nie pozostawiał wątpliwo -ści. Innym razem stałam w dłu giejkolejce po jajka. Ogromnie zale -ża ło mi na ich kupnie, bo mój Mi -chał był wtedy malutki. Jakaśegzaltowana kobieta rozpoznałamnie. „Patrzcie! To pani AnnaDymna! - zachwycała się głośno.- Ludzie, przepuście ją! Nie wy -pada przecież, żeby wielka aktor -ka, która tyle dobrego robi dlapols kiej kultury, stała z nami wkolejce! No proszę, proszę, paniAniu…”. Niemal siłą zaczęłamnie ciągnąć w stronę lady. Wte -dy stojący nieopodal mężczy znaobu rzył się. „Mam w dupie ak tor -ki i kulturę! - wykrzykiwał - Onemają tyle pieniędzy, że jajka mo -gą zamawiać do domu!”. Wy bu -chła straszliwa kłótnia. Ludzie za -częli toczyć spór, czy powin namdostać jaja poza kolejnością, czynie. Finał zdarzenia był taki, żestraciłam miejsce w kolejce i ni -czego nie kupiłam. Nigdy też niezapomnę, jak, będąc w ciąży,zem dlałam w kolejce w sklepiemięs nym. Usłyszałam wtedy, żejeśli taka Dymna się pier…, tomoże również stać w ogonkach.Bywa, że czyjaś popularność bu -dzi w ludziach potworną za wiść iagresję. Osiemdziesiąt procent lis -tów, które otrzymywałam i otrzy -muję, zawiera bardzo miłe słowa.Pisane są przez ludzi, któ rzy napo czątku składają wyrazy uwiel -bienia, ale potem zazwyczaj o cośproszą. Reszta korespon dencji po -chodzi od frustratów. Informo -wana jestem na przykład, że światjest potwornie niespra wie dliwy iże za tę niesprawiedli wość pono -szę winę osobiście. Pewna ko bie -ta napisała: „Mam córkę w paniwieku, jest od pani ładniejsza i zpewnością mądrzej sza, bo, jakoglądam te role, które pani gra, towidzę, że mądre wcale nie są.Dla czego tak się dzieje?! Mojacórka po świecie nie jeździ i w te -lewizji nie wy stępuje. A pani, co?Perły, futra, długie suknie!”. Lu -dzie nie tylko fantazjują. Wyobra -żają sobie także, że szczęście i ra -dość życia warunkowane są wy -wiadami i okładkami gazet, naktórych może pojawić się ichtwarz; że osoby publiczne wszyst -ko mają za darmo i dlatego trzebaim zazdrościć. Nie znają jednakkulis tego wszystkiego. Jednak sąi takie listy, które dają siły i dlaktórych każdej osobie publicznejwarto żyć .

- Mówiąc o kulisach popu lar no -ści, chce Pani pewnie powie dzieć,iż kryje się za nimi ciężka praca.

- Naturalnie, chociaż wiem, żebrzmi to jak banał. Wykonujęzawód, który kocham, który jestmoją pasją, podobnie jak dzia -łalność społeczna. Szczęście pole -ga na tym, że akceptuję trudywła snej pracy i jestem w niej wy -trwała. Ale zdarzało się, że sły -szałam od jakiegoś mojego stu -denta czy studentki w szkole te -atralnej: „Pani profesor, czy ak -tor stwo naprawdę wymaga tyluwyrzeczeń?! Mam codzienniewie czorem chodzić do teatru?! Agdybym chciała na narty w week -end wyjechać, to co? Nie mogę?W niedzielę też trzeba praco -wać?!”. W szkole teatralnej mło -dym ludziom opadają z oczuklap ki. Pytają: „Jak to możliwe,

DokoÒczenie na stronie 21www.nowykurier.com

1974: Karuzela jako Iwona1974: Nie ma mocnych jako

Ania Pawlakówna1974: Janosik jako hrabianka

Klarysa Horvath1973: Sekret jako studentka

Urszula1973: Z życia nicponia1973: Droga1973: Przecież nic się nie stało1973: Klucze jako Hanka1971: 150 na godzinę jako

Ania, dziewczyna Marcina1971: Szerokiej drogi kochanie

jako Gabrysia1971: Diament radży jako

córka dyktatora1971: 5 i 1/2 bladego Józka

jako Katarzyna1971: Jak daleko stąd, jak

blisko jako dziewczyna

Wyróżnienia i nagrody.

Odznaczenia państwowe1989 - Srebrny Krzyż Zasługi2004 - Krzyż Oficerski Orderu

Odrodzenia Polski

Nagrody artystyczne1977 - nagroda przewodniczą -

cego Komitetu ds. Radia i Tele -wizji za rolę Kory w Nocy Listo -padowej S. Wyspiańskiego.

1979 - nagroda m. Krakowa wdzie dzinie upowszechniania kul -tury - nagroda dla młodego, wy -ró ż niającego się twórcy za osią -gnię cia w teatrze i filmie.

1980 - XX Kaliskie SpotkaniaTeatralne - nagroda aktorska zarolę Niny Zariecznej w Dziesięciuportretach z czajką w tle wg A.Czechowa.

1983 - nagroda II stopnia Mini -stra Kultury i Sztuki

1983 - XXII RzeszowskieSpot kania Teatralne - nagrodapubliczności za najlepszą rolękobiecą - Marii Derkum w Zwie -rzeniach clowna H. Bölla

1984 - tytuł „Gwiazda Filmo -wego Sezonu’83” na XIV LLF wŁagowie

1988 - XIV Opolskie Konfron -tacje Teatralne - Klasyka Polska -nagroda aktorska za rolę Adeli wRepublice marzeń B. Schulza.

1993 - nagroda wojewody kra -kowskiego w dziedzinie teatru.

1993 - XVIII Opolskie Kon -fron tacje Teatralne - Klasyka Pol -ska - nagroda aktorska za rolęGos po dyni w Weselu S. Wys -piań skiego.

1994 - Nagroda im. AleksandraZelwerowicza za najlepszą ko -biecą rolę sezonu (Podstoliny wspektaklu telewizyjnym ZemstyA. Fredry w reż. O. Lipińskiej iMolly Bowser z Palca Bożego wreż. T. Kotlarczyk)

1994 - tytuł „Człowiek Roku’94” przyznany przez czytelników„Gazety Krakowskiej” za wspa -niałe kreacje teatralne i filmowe,za wrażliwość i aktywny udział wakcjach charytatywnych

1995 - „Złota Kaczka” w kate -gorii: najlepsza polska aktorka; zarok 1994

1995 - tytuł „Prezydent GaleriiPięćdziesięciolecia” przyznany

Dolina słońca

Page 21: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 21No 15 (981) 1-15/08/2009

że pró ba może trwać dwanaściegodzin?”. „Ano może - tłumaczęim. - Bycie aktorem to niezwykleciężki chleb”. Był czas, gdy przezdziesięć lat nie miałam urlopu.Ciągle grałam, ale to była mojaszkoła. Jednemu z moich kole -gów, popularnemu aktorowi, zało -żono „halter”. To taki aparat, któ -ry nosi się ze sobą przez wiele go -dzin i który mierzy i zapisuje ak -cję serca. Lekarz, który odczyty -wał z niego wyniki, zapytał ko -legę: „Co pan robił między siód -mą a dziewiątą wieczorem?! Wtym czasie był pan bliski za wa -łu!”. A kolega o tej porze grał jakzwykle spektakl. Taka jest prawdao naszym zawodzie. W BarbarzeRadziwiłłównej widziano mnie naekranie uroczą i pięknie ubraną.Po dziwiano mnie za tę rolę. Małokto wie, że podczas pracy nad tymfilmem przemierzyłam tysiące ki -lo metrów, że wstawałam w środ -ku nocy, by dojechać na plan i go -dziłam tę pracę z występami w te -atrze. Był to dla mnie na prawdępotworny wysiłek. Zda rzył się teżwtedy groźny wypa dek. Konieciąg nącego powóz, na którymgra łam scenę z Jurkiem Zelni -kiem, poniosły, a ja z ogro m ną si -łą uderzyłam głową w drze wo.Naciągnęłam więzadła szyj ne.Przez długi czas od tamtego zda -rzenia musiałam się rehabilito -wać, by móc poruszać szyją. Cier -pia łam też na padaczkę poura zo -wą. Jednak większości ludzi mojapraca nie kojarzy się z trudem.Obecnie, gdy prowadzę fundację,wiele osób uważa, że dziesięć ty -sięcy złotych potrafię dać każde -mu i w każdym momen cie, w któ -rym tylko zechcę pstry knąć palca -mi. Zgodzi się Pan chy ba, że takiewyobrażenia mogą być irytujące?

- Zapewne jest tak, że im czło -wiek bardziej jest znany, tymwiększe budzi w ludziach ocze ki -wa nia.

- Jeśli mogę, zawsze chętniepomagam i angażuję się w różneprzedsięwzięcia społeczne. Nawette, które z działalnością mojejfun dacji nic wspólnego nie mają.Kiedy padła komuna, nagle oka -zało się, że my, ludzie publiczni,jesteśmy wręcz zaszczuci aukcja -mi, akcjami i innego rodzaju im -prezami charytatywnymi. W do -mu nie mam już prawie żadnychpamiątek, ponieważ wszystko od -da łam na aukcje. Zdarzało się, żekiedy informowałam o tym orga -ni zatorów tego typu imprez, pro -ponowali, żebym wystawiła nalicytację swoje buty albo sukien -kę. Zupełna paranoja… Ale za -czę ły też dziać się rzeczy obrz y -dli we. Na przykład proszonomnie, bym wzięła udział w impre -zie, z której dochód będzie prze -zna czony dla dzieci z choryminer kami albo po wypadkach. Kie -dy odmawiałam, tłumacząc, że wtym samym czasie mam inneważne obowiązki, słyszałam wsłu chawce niemal potępiającygłos: „Czy to oznacza, że los dzie -ci z chorymi nerkami jest paniobo jętny?”. Dostawałam furii. Niemogę przecież być wszędzie.

- Furii? Potrafi Panią ogarnąćwściekłość? Wydaje się, że takaemocja Annie Dymnej jest obca;że Dymna zawsze jest spokojna iuśmiechnięta do świata.

- Nic bardziej mylnego. Ludzie

potrafią być niesłychanie bezczel -ni. Na przykład pewna kobietazażądała, żebym kupiła busa dlajej bezrobotnego męża. Innachcia ła, żebym odnalazła karłapod noszącego ciężary, który wy -stąpił w telewizji. Tłumaczyła, żespotkanie z nim pomogłoby ja -kiemuś chłopcu, który ma kom -pleksy. Zapytałam tę panią, czy,jej zdaniem, mam teraz przeszu -kiwać archiwa telewizyjne, bytego karła odnaleźć. „Tak!” –usły szałam w słuchawce. Pew -nego dnia do siedziby mojej fun -dacji przyszła matka, prosząc,żebym załatwiła jej córce miesz -kanie w Wiedniu. Wyjaśniła, żecórka nie może dłużej mieszkać zkoleżanką w austriackim akade -miku, więc potrzebuje nowego lo -kum. Początkowo, słysząc te sło -wa, byłam zupełnie zdezorien to -wana, tym bardziej, że, jak usły -szałam, ta dziewczyna jest zu peł -nie zdrowa. „Ona chce się kształ -cić!” - to był jedyny argu ment ko -biety. Cóż mogłam w takiej sy -tuacji powiedzieć? Odpar łam, żemam dziewiętna stole tniego syna,który nie wy jechał na studia doLondynu, bo po prostu nie mamna to pienię dzy. „Ale przecież po -maga pani ludziom!” - w tensposób, niemal codziennie, jestematakowana przez wiele osób. Lu -dzie sądzą, że jestem instytucją,cza rodziejką. Nie chcą zrozu -mieć, że tak na prawdę też pracujęi muszę z cze goś żyć. Dziwi mnierównież nie zmiernie fakt, że wie -lu osobom wydaje się, że mamwiele wolne go czasu, że powin -nam być wszę dzie skoro tak dużoniby poma gam ludziom. Podczaswielu rozmów silę się na naj ła -god niej szy ton w moim głosie,staram się tłumaczyć, dlaczegonie mogę pomóc albo przyjechaćw jakieś miejsce. Najczęściej jed -nak, za miast zrozumienia, spoty -kam się z agresją. „Pani nie przy -je dzie do nas do Białegostoku, bopewnie gardzi prowincją!” - usły -sza łam nie dawno w słuchawcetelefonu. Tego rodzaju zarzutybu dzą we mnie bolesny bunt.Oso by, któ rym z oczywistychwzglę dów od ma wiam pomocy,przypisują mi głupotę, bez czel -ność i brak współ czucia. Czasamitrudno mi to znosić, ale, jak Panwidzi, jesz cze się trzymam.

- Pani zaangażowanie na rzeczspołecznej integracji oraz w dzia -łania charytatywne jest ogromne.Wydaje się jednak, że w świeciekomercji, w którym życie rządzo -ne jest przez utylitaryzm, karierę isukces, osoby chore i niepełno -spra wne zawsze pozostaną ludź -mi drugiej kategorii. Ma Pani te -go świadomość?

- Świadomość mam, proszę Pa -na! Świadomość, że w taki spo -sób tych ludzi w Polsce się trak -tuje, choć często są w wyższejkategorii niż wielu z nas. Oczy -wiście wiem, że osoby niepełno -sprawne intelektualnie zawszebędą ludźmi innymi niż my. Pod -kreślam: innymi, bo być możeświat zauważy kiedyś, że są tojed nostki niezwykłe, od którychdużo możemy się nauczyć. Liczęna to. A co do ludzi w taki czyinny sposób uszkodzonych fizy -cz nie, myślę, że wśród nich rów -nież są umysły wybitne: zdolnimatematycy, fizycy, tłumaczejęzy ków obcych, poeci, osoby ze

wszech miar przydatne społeczeń -stwu. Nieraz z takimi ludźmi sięstykam. Trzeba im tylko dać szan -sę normalnego funkcjonowania wtym naszym świecie. Nic pozatym. Zresztą ten problem dotyczyprzede wszystkim polskiej rze -czy wis tości oraz mentalności. Naprzykład w Stanach Zjednoczo -nych, w Japonii czy na ZachodzieEuropy osoby poruszające się okulach albo na wózkach pracują wagendach rządowych, w firmachkomputerowych, są projektan ta -mi, stylistami. W tych krajach jestto zjawisko powszechne, którenikogo nie dziwi. Ludzie pozba -wie ni nóg niczym przecież nieróżnią się od tych, którzy posia -dają dwie ręce i dwie nogi. Majątalenty, są szalenie pracowici,więc zarabiają ogromne pienią -dze. Pan chyba wie, kim jestStephen Hawking? Być może takiHawking żyje również gdzieś wPolsce, lecz bieda, uprzedzenia,stereotypy albo bariery architek -toniczne nie pozwalają mu poka -zać się światu. Moje społecznedziałania nie służą jedynie mate -rialnemu wspieraniu osób cho -rych i niepełnosprawnych. Nasta -wione są przede wszystkim nawyrównywanie szans pomiędzyludźmi. Służą temu między inny -mi imprezy, które wraz z TVP,or g anizuje Fundacja „MimoWszystko”. Ponieważ znam wieleosób w taki czy inny sposób doś -wiadczonych przez los, wiem, żeone nie potrzebują łzawegowspół czucia, taryfy ulgowej i ja ł -mużny. Chcą mieć tylko szansęna rozwój swoich umiejętności,podobnie jak osoby posiadającezdrowe oczy, słuch, dwie ręce idwie nogi. Cieszę się, że corazwię cej ludzi dostrzega ten fakt, amoje przedsięwzięcia zyskują no -wych przyjaciół.

- Widząc cierpienie zwykle od -wra camy głowy. Zdarza się na -wet, że czujemy wstręt do osóbcho rych i niepełnosprawnych.Czy nie sądzi Pani, że społecznadzia łalność Anny Dymnej w wie -lu ludziach budzi wyrzuty sumie -nia?

- Jeśli tak się dzieje, wyrzuty tesą zupełnie bezzasadne. Dalekajestem od potępiania tych, którzynie czują się na siłach, by z peł -nym zaangażowaniem stykać się zcierpieniem, umieraniem albo ka -lectwem. Przecież nie wszyscyjeste śmy do tego stworzeni. Znamwielu ludzi, którzy nie potrafiątego robić. Nie oznacza to wcale,że te osoby są złe i mało wrażli -we. Często są wspaniałe. Zresztąci, których odpychają choroby iciężkie uszkodzenia bliźnich, alektórzy na co dzień są życzliwi, ra -dośni i mądrzy, także robią wieledobrego i czynią jaśniejszym tenświat. Istnieje wiele sposobów,dzięki którym możemy upiększaćżycie innych ludzi. Istotne, żebystarać się to robić i zawsze pa mię -tać, że wokół nas są tacy, którymmożemy pomóc. Czasami wystar -czy się uśmiechnąć. To przecieżnic nie kosztuje.

- Istnieje w nas jednak świa -domość społecznej powinności.Jeśli do jej czynienia nie potra -fimy się przełamać, nieraz czuje -my się fatalnie…

- … i zdarza się, że to fatalnesa mopoczucie przeradza się wagresję. Słucha się potem pogar -

dli wych stwierdzeń, że takaOchoj ska, Chmielewska, Dymnaczy Owsiak pcha się do mediów zczymś podejrzanym, wszystkorobiąc na pokaz; że na tragediachbliźnich buduje swoją społecznąpozycję. Takie opinie są karygod -ne, nie zaś fakt, iż niektórzy z nasnie potrafią obcować z cierpie -niem. Nie można przecież potę -piać czyichś dobrych intencji iuczci wych działań tylko dlatego,że do takich czy innych czynówsami zdolni nie jesteśmy.

***- Czy spoglądając na los nie -

pełnosprawnych umysłowo, nigdynie pomyślała Pani: gdzie jestBóg, skoro dopuszcza do takichniesz część?

- Od dawna przestałam zada -wać sobie tego rodzaju pytania.Gdybym to robiła, być może niebyłoby we mnie nic prócz rozgo -ryczenia i żalu. Wtedy nie miała -bym sił, żeby pomagać ludziom.

- Zgoda. Ale to pytanie jest jed -nym z zasadniczych zagadnieńnaszego życia.

- Nie mam pojęcia, dlaczegoniektórzy ludzie są chorzy, a innizdrowi; dlaczego jedni żyją ponadsto lat, a inni umierają zaraz pourodzeniu albo rodzą się okrutnieuszkodzeni. Uważam, że taka jestpo prostu natura tego świata i nictego nie zmieni. Niepełnosprawnii ciężko chorzy, których gościłamw programie Spotkajmy się, nie -jednokrotnie mówili mi, że sta -wianie pytań o sens Boskiej mi -łości albo doszukiwanie się wewłas nym kalectwie sprawiedli -wości Boga, jest wielkim bezsen -sem. Oczywiście był czas, kiedyusi łowali to zrozumieć albo py -tali: „Dlaczego ja?”. Nie docho -dzili jednak do żadnych konstruk -tywnych wniosków. Co więcej -nie którzy z moich rozmówcówdo dawali, że uważają siebie zawybrańców, bo skoro Bóg zesłałna nich tak nieludzkie nieraz cier -pienie, to musiał też wiedzieć, iżmają wystarczającą moc do tego,by je znosić. Naturalnie z nie -pełnosprawnymi umysłowo dziejesię inaczej. Oni ze swoją ułom -nością już się rodzą. Często niezdają sobie z niej sprawy. Alejeśli przychodzą na świat, to musibyć w tym jakiś głęboki sens.Problem polega na tym, że nie dokoń ca potrafimy go pojąć naszy -mi ograniczonymi umysłami.Owszem, oni są inni. Wydają siębrzydcy w ujęciu naszej estetyki.Jednak kontakt z takimi ludźmiuś wiadomił mi, że wolność iszczę ście człowieka polegająrównież na tym, iż potrafi on

wznieść się poza ramy codzien -nych uwarunkowań, zarównooby czajowych jak i estetycznych.Jest to pewna bariera, którą na -leży w sobie pokonać. Jeżeli zdo -łamy ją przekroczyć, dopierowte dy zaczniemy rozumieć: pa -trząc na niepełnosprawnego umy -słowo, przestaniemy widzieć jegoułomność, inność albo brzydotę;jego zachowanie przestanie naskrępować, niepokoić i dziwić.Nie wywołuje w nas przecieżzdziwienia fakt, że Azjaci mająskośne oczy, że ptak ma skrzydłazamiast nóg, a mrówka sześciorokończyn zamiast dwóch. Przyj -mu jemy to za zupełnie oczywiste.Z taką samą oczywistością po -winniśmy nauczyć się traktowaćniepełnosprawnych umysłowo.Przypominam sobie słowa JanaPawła II: „Kimkolwiek jesteś,jesteś kochany - nie zapomnij, żekażde życie nawet bezsensownew oczach ludzi, ma wieczną inieskończoną wartość w oczachBoga”.

***

- Co to znaczy „pomagać mąd -rze”?

- Mądrego pomagania cały czassię uczę. Nie chcę więc mędrko -wać na ten temat. Wiem nato -miast, co to znaczy pomagać głu -pio. W przeszłości popełniałamwiele błędów. Pewnego razu, tużprzed Bożym Narodzeniem, ot -rzy małam długi list - dwie kartkipapieru kancelaryjnego w kratkęzapisanego drobnym ma czkiem -od mężczyzny przeby wa jącego wwięzieniu. Opisał całe swoje ży -cie: że w zakładzie karnym od sia -duje długoletni wyrok, że nigdynie zaznał dobra, że bardzo muciężko na duszy, a na dodatekpoważnie choruje. Prosił o pacz -kę, o różne rzeczy: je dzenie,przy bory do pisania, papierosy,męskie slipy… Wyda wał się nienadużywać mojej dobroci. Przykażdej pozycji do pisywał „naj -tańsze”. Prosił także o moje zdję -cie, zaznaczając tak tow nie, żemogę na nim być ubra na. Trochęzabawnie ten list wy glą dał, a po -nieważ święta były tuż tuż, pacz -kę przygotowałam i wysłałam.Niedługo potem otrzy małamkolejny list napisany przez tegosamego mężczyznę. Dzięko wałmi w nim za okazaną życzli wość,pisał, że otrzymana paczka po -zwoliła mu na nowo uwierzyć wdobro i w Chrystusa et cetera, a jajestem najwspanialszym czło -wiekiem pod słońcem. Oczywi -ście nie omieszkał poprosić o ko -lejną paczkę. Pomyślałam, że to

DokoÒczenie ze strony 20

Anna Dymna, Daniel Olbrychski i Krystyna Janda

DokoÒczenie na stronie 22

Page 22: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 22 1-15/08/ 2009 No 15 (981)

DokoÒczenie na stronie 23

pod swój dach. Dwoje z nich odurodzenia jest zarażonych wiru -sem HIV. Kiedy zobaczyłam tebiedne, wystraszone dzieci, tomyś lałam, że za chwilę się rozpła -czę. One nawet rozmawiać zemną nie chciały, tak bardzo byłyprzerażone. Wychowywały się wpatologicznej rodzinie. Matkaumarła, ojciec pił i też umarł, wtra gicznych okolicznościach.Dzieciaki ze względu na HIVdługi czas mieszkały w szpitalu.Rodzeństwo mocno jest z sobązwiązane, więc mądrzy ludzie niechcieli go rozdzielać. W ciągutygodnia od telewizyjnego apeluzgłosiło się – wcale niezamożne -mał żeństwo gotowe do adopcjitych trojga dzieci. Dzisiaj są jużprawdziwą radosną rodziną. Tojest prawdziwy cud miłości.Odwie dzam ich czasem, widzęjak bardzo dzieci są szczęśliwe,jak na nowo uczą się czerpać zżycia radość. Moja fundacja po -maga tej rodzinie, bo takim lu -dziom warto przecież pomagać.Inny przykład: w programie AnnaDymna – Spotkajmy się gościłambardzo chorą, niewidomą dziew -czynę na wózku inwalidzkim.Opowiedziała między innymi, żejedyną dla niej atrakcją jest słu -chanie powieści nagranych nataśmę magnetofonową. Rozmowęz nią zakończyłam słowami:„Agnieszko, jeśli znajdzie się ktośżyczliwy, kto zapewni ci prze -jazd, to serdecznie zapraszam ciędo Krakowa”. Po emisji tego pro -gramu otrzymałam wiele listów itelefonów od osób, które dekla -rowały, że pomogą tej dziewczy -nie. Niektórzy pisali, że nie mająsamochodów, ale mogą przecieżtowarzyszyć Agnieszce w pocią -gu. Jeśli świat jest zły i coraz bar -dziej obojętny, jak twierdzą nie -którzy, to skąd ten odzew

- Zwykle kocha się za coś:dlatego, że ktoś jest dobry, ładny,opiekuńczy, wrażliwy; że czymśnam imponuje albo daje nampoczucie bezpieczeństwa…

- Takiej ekscytacji, wynikającejnajczęściej ze ślepej fascynacjidrugim człowiekiem, nie nazy -wałabym miłością. Kiedy kocha -my za coś, zawsze chyba kalkulu -jemy, oczekujemy czyichś usług,bezgranicznego oddania i trwamyw błędnym wyobrażeniu dotyczą -cym tego, w jaki sposób kochanienas powinno wyglądać. Wtedyma my do czynienia nie z miło -ścią, lecz z relacją między dwoj -giem ludzi opartą na żądaniach,oczekiwaniach, a w konsekwencjina wzajemnych pretensjach wyni -kających z niezaspokojenia ego -centrycznych pragnień. Nie wy -

Christopher Delicatessen Bond & Ontario, Oshawa.

Prawie tam gdzie kiedyú!

Tel:905-579-4369ï Najlepsze ceny,ï Najlepsze wyrobyï Najlepsza obs≥uga,

ï Pyszny chleb i pπczki firmy ìGranowskaî, tylko u nas

Christopher Delicatesen znowu otwarte!39 Bond Street East, Unit#2, Oshawa

U nas jest ìNowy Kurierî

wspaniale, iż taki samotny, zdege -nerowany mężczyzna odkrył wso bie tyle dobrych uczuć. Wysła -łam następne rzeczy, o które pro -sił. No i zaczęło się…

Po jakimś czasie zaczęłamotrzy mywać stosy listów z róż -nych więzień z prośbą o paczki.Najwyraźniej pensjonariusze za -kła dów karnych grypsowali mie -dzy sobą, że ta aktorka Dymna totaka nawiedzona wariatka i, jeśliją poprosić, każdemu więźniowicoś prześle. Innym razem otrzy -ma łam list od starszej pani. Żaliłasię, że jest chora i nie starcza jejna leki. W odruchu serca przesła -łam jej pieniądze. Wiem, że doniej dotarły, ponieważ niedługopotem dostałam list od córki tejsta ruszki. Brzmiał on mniej wię -cej tak: „Pani Dymna, wiem, żema pani pieniądze. Proszę więc ozakup beżowego kożucha, garson -ki - tu podała wymiary - oraz bu -tów numer trzydzieści osiem, bocóż to dla pani za sprawa?”. Osłu -piałam czytając te słowa. Niemog łam uwierzyć, że ludzie po -tra fią być tak bezczelni.

Dziewiętnaście lat temu, kiedybyłam w ciąży, przez dłuższy czaswspierałam pewną kobietę z cho -rym dzieckiem. Pewnego dniastra sz nie mi nawymyślała, tylkodlatego, że tłumaczyłam, iż niemogę gościć w jej swoim domu,ponieważ trwa w nim remont.Pamiętam też, jak wspólnie zDorotką Segdą, zawiozłyśmy dojednego z kościołów paczki zubraniami przeznaczone dla ubo -giej rodziny, która prosiła mnie opomoc. Ksiądz, który je od nasodbierał, nie wiedzieć czemupowiedział: „Ale ja nie mogę daćpokwitowania, żeby ten dar moż -na było odpisać od po datku”.Myślał, że tylko po to udzie -lałyśmy tej pomocy. Oczy wiś cienigdy nie otrzymałam infor macji,czy dary trafiły do tej rodziny. Powielu tego rodzaju do świad cze -niach, gdy przekona łam się, żeludzie wcale mi nie dziękują, kie -dy wyciągam do nich dłoń, leczbiorą najpierw całą rękę, a na -stępnie wciągają mnie całą,przetrawiają i wypluwają, do -szłam do wniosku, że moja po -moc dyktowana odruchem sercaprzynosi zdumiewająco złe skut -ki. Rzeczywiście, pomagać trzebamądrze, choć bywa to czasamitrudne - niezbędna jest do tegoper fekcyjna organizacja, wytycze -nie celu działania, a przedewszys tkim uczciwość. Tylko wtaki sposób można pomagać kon -kretnie i naprawdę. Trzeba przytym dużo wiedzieć.

- Wszystkim pomóc nie sposób.- Niestety. Jeśli zamartwiała -

bym się tym faktem, nic bym niezrobiła. Mogłabym tylko z rozpa -czy strzelić sobie w łeb.

- A jak, Pani zdaniem, pojedyn -czy człowiek może pomagaćmądrze?

- Przede wszystkim należy zdaćsobie sprawę, że bardzo wielezależy od nas samych. W Polscedo piero od niedawna mamy sys -tem, dzięki któremu możemyefek tywnie i mądrze pomagaćsłabszym. Oczywiście nie wszys -cy jeszcze wierzą w sprawność iuczciwość jego funkcjonowania.Charaktery mamy takie, że lubi -my zrywy ogólnonarodowe, pod -

Rad wanowic. Potem gram przed -sta wienie w swoim teatrze. Dodo mu wrócę dopiero około dwu -dzie stej trzeciej. W poniedziałekwyjeżdżam do Warszawy na planzdjęciowy Spotkajmy się, wstanęo piątej rano. Dlaczego to robię?Z egoizmu? Jeśli ktoś posądzamnie o egoizm, musiałby takżestwierdzić, że jestem masochistką.Dajmy więc spokój analizom iroz trząsaniu psychologicznychteorii. Chociaż może ma Pan ra -cję. Pomagając innym nadaję sensmojemu życiu. Człowiek, jeśli ro -bi coś dobrego drugiemu, robi todla siebie. Każdy człowiek po -win ien być takim egoistą.

- Usłyszałem od kogoś, że Paniwizerunek jest jednowymiarowy idlatego mało wiarygodny. Wszy -st ko dlatego, że Dymna pojawiasię w mediach wyłącznie jakoosoba bez skazy: łagodna, ciepła ipełna zrozumienia dla bliźnich.

- Sądzi Pan, że byłabym bar -dziej wiarygodna i interesująca,gdybym zrobiła jakiś skandal zna -lazła sobie kochanka albo zde -frau dowała społeczne pieniądze?Być może. Mam się zmienić poto, żeby w oczach opinii publicz -nej stać się bardziej wiarygodna?Nonsens! Tak to już jest, że jeśliktoś zaczyna działać bezintereso -w nie, wiele osób natychmiastprzypisuje mu niewiarygodność.Większość ludzi zawsze w zacho -waniach bliźnich doszukuje się„drugiego dna”. A ponieważ saminie są zdolni do poświęceń, przy -puszczają, że także inni szukająwe wszystkim korzyści dla siebie.Wychodzi więc na to, że w obec -nej rzeczywistości dobro i bez -inte resowność są najbardziej po -dejrzanymi cechami charakteru.Powiem więcej: dobro jest dzisiajzaszczute. Jestem jednak przeko -na na, że potrzeba czynienia dobrajest teraz w ludziach większa niżkiedykolwiek.

- Bardzo śmiała teza…- Mam na nią konkretne dow -

ody. Pod koniec 2004 roku roku,kiedy skończyłam nagranie jedne -go z wydań Spotkajmy się, naplanie podeszli do mnie pracow -nicy Fundacji „Mały Książę”.Tłumaczyli, że szukają rodzinyzas tępczej dla ośmioletnich bliź -nia ków, chłopca i dziewczynki,oraz ich jedenastoletniego brata.Poprosili, bym wraz z rodzeńs -twem stanęła przed kamerą i za -apelowała do telewidzów, żebyja kaś rodzina przyjęła te dzieci

po wiadałabym takich opinii, gdy -bym miłości nie widziała, nie za -znała osobiście. Z moim pierw -szym mężem Wiesławem Dym -nym doświadczyłam jej w sposób,w jaki opisał to święty Paweł. Ci,którzy wiedzą, że Dymny byłalko holikiem mogą w tę nasząmiłość nie wierzyć. Miłość niepolega jednak na patrzeniu sobiew oczy i wzajemnym piciu zdziub ków. Dla miłości nie ma toznaczenia. Niedawno przekona -łam się, że jej moc może być za -warta tylko w myśli.

- W myśli? Jak to rozumieć?- W programie Spotkajmy się

rozmawiałam również z dwudzie -sto dziewięcioletnią Agnieszkąchorą na czterokończynowe po -raż enie mózgowe. Ta młoda ko -bieta przysłała do mnie list. Na -pisała, że z uwagą ogląda mójpro gram. Zależało jej, by w nimwystąpić i opowiedzieć publi -cznie o swojej wielkiej miłości.Długo zastanawiałam się, co takbardzo chora dziewczyna, spasty -cz ka od urodzenia zamknięta wpokurczonym ciele i niemal staleporuszająca się na wózku inwa -lidz kim, może wiedzieć o miłościpomiędzy kobietą i mężczyzną.Gdy zaczęłyśmy rozmawiać, po -cząt kowo nie mogłam jej nawetzrozumieć. Ogromnie była zde -ner wo wana. Kiedy uspokoiła się,powiedziała, że podczas pobytuna warsztatach terapeutycznych,poznała o dziesięć lat starszegood siebie Grzegorza mieszka -jącego w Domu Opieki Społecz -nej, będącego w dużo gorszymstanie niż ona. Zakochali się wsobie…

- … na czym takie zakochaniemoże polegać?

- Próbowałam tego dociec.Kiedy Agnieszka powiedziała, żeten mężczyzna ją kocha, ponie -waż się nią opiekuje, zapytałam:„Co ty bredzisz?! Wymagaszstałej opieki, a twój Grzesiu niemo że nawet samodzielnie ubraćsię i umyć. Jest więc chyba ostat -nim człowiekiem, który mógłbyci pomóc”. „Jak to?! - Agnieszkaodparła zdziwiona. - Przecież onopiekuje się mną! On o mniemyś li! Kiedy wracam od Grze -gorza i, na przykład, pada deszcz,to mój chłopak martwi się, czynie zmoknę. To jest najważniej -sze, pani Aniu”. Wtedy zdałamsobie sprawę, że w słowach tejkobiety zawiera się coś nadzwy -czaj autentycznego; że tak na -prawdę w miłości najistotniejszajest energia naszych myśli, bo toona pozwala nam dostrzegać nie -zwykłość tego świata i drugiegoczłowieka. Czy uwierzy Pan, żeAgnieszka i Grześ mają ośmio -letniego syna Mateusza, który jestzupełnie zdrowy i nadzwyczajinteligentny? Dziecko nie znałoojca. Podczas świąt Bożego Na -rodzenia w 2004 roku, ten chło -piec wystąpił wraz ze swoją ma -mą w moim programie. Wszyst -kich na planie wzruszył tym, żekiedy zauważył, iż jego matka matremę, szepnął do niej: „Ma mu -siu, nie denerwuj się”. Opiekowałsię nią jak dojrzały męż czyzna.Niedługo po emisji naszego pro -gra mu Mateusz po znał swojegoojca. Grzegorz sie dzi na wózku,jest całkowicie niezdolny dosamodzielnego funk cjo nowania…

czas których udowadniamy swojąhojność. Tymczasem powstałyinstytucje pożytku publicznego,organizacje sprawdzone i kontro -lowane przez państwo, którymkaż dy może przekazać jeden pro -cent swojego podatku dochodo -wego. Uważam, że dzięki temume chanizmowi przysłowiowyKo walski może pomagać mądrze,a tym samym zmieniać świat.Mądre pomaganie polega też natym, żeby ludzi obojętnych za -chę cać do działania.

- Społeczna nieufność w tymwzględzie wynika także z faktu,że wiele ludzi obawia się, iżofiarowana przez nich pomoczostanie zmarnotrawiona. Nierazpodawano w mediach informacjęna temat nadużyć w fundacjach.Niektóre z nich to wyłącznieprzy krywki dla mniej lub bardziejnieczystych interesów.

- Doskonale o tym wiem.Dlatego powinniśmy dokładniewiedzieć, komu pomagamy, odkogo otrzymujemy pieniądze i wjaki sposób. Powinien też lepiejdziałać system kontrolny. Marzęo tym, by co chwilę mnie ktośkon trolował i rozliczał z każdejzłotówki. Wokół działalności fun -dacji i stowarzyszeń krążą różneplotki i opinie. Niestety, w wieluwypadkach uzasadnione. Jestwie lu naciągaczy i kombina to -rów, którzy używają takich orga -ni zacji jak moja do „cudow nego”pozyskiwania pieniędzy albo ich„prania”.

Niedawno do mojej fundacjiza telefonowała osoba reprezentu -jąca - to jest najdziwniejsze - bar -dzo szacowną instytucję. Poin for -mowała Maję Jaworską, dyrektorFundacji „Mimo Wszy st ko”, że,bogaty kolega ma dla nas stopięć dziesiąt tysięcy zło tych. Za -znaczyła przy tym, że mamywziąć dla siebie sześćdzie siąttysięcy, a dziewięćdziesiąt oddaćz powrotem. Podejrzewam, żetakie propozycje składane sąwielu fundacjom i niektóre z nichfunkcjonują również dzięki po -dob nym machlojkom.

- Nieraz opowiadała Pani publi -cznie, jak wiele radości i siłyczer pie z kontaktu z niepełno -spraw nymi. Może pragnienie nie -sienia pomocy potrzebującymwy nika więc z egoizmu AnnyDymnej?

- Nigdy nie pomagałam lu -dziom dlatego, by potem czekaćna ich wdzięczność albo na na -gro dę od Boga w życiu wiecz -nym. Nie kalkuluję. Gdybym na -prawdę kierowała się własnyminteresem, powinnam teraz poło -żyć się do łóżka, leczyć się, reha -bilitować albo wyjechać w góry iodpoczywać. Tymcza sem gonięprzez cały dzień, ponieważ zdajęsobie sprawę, że dzięki temu wie -lu ludziom mogę pomóc. Staramsię być przy potrzebujących na -wet wtedy, gdy jestem chora albokosz tem wielu spraw mogącychmi przynieść korzyści materialne.Na przykład dzisiaj jest niedziela.Nie przeznaczam jej jednak naodpoczynek, nie oglądam telewi -zji i nie wychodzę na basen albospacer. Za dwie godziny jadę do

DokoÒczenie ze strony 21 Dolina słońca

Page 23: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 2315 (981) 1-15/08/2009

DokoÒczenie ze strony 22Nie mogłam długo pojąć ogrom -nej radości i szczęścia Mateusza zfaktu, że jego tata się odnalazł iże jest właśnie taki jaki jest. Tak!Miłość jest nieodgadniona i po -konuje wszelkie bariery.

- Czy chociaż przez chwilę niepomyślała Pani, że posiadaniedziecka przez dwoje ludzi zda -nych na opiekę osób trzecich jestspo rą nieodpowiedzialnością?Nawet wtedy, gdy bardzo się ko -chają.

- W tak postawionym pytaniupobrzmiewa ogromne okrucień -stwo. Komu oceniać, czy potwor -nie okaleczeni zewnętrznie ludziemają prawo do miłości i posiada -nia własnych dzieci, czy nie? Wsensie psychicznym niczym sięprzecież od nas nie różnią - ichser ca i mózgi pracują podobniedo naszych. Może gdyby Agnies -zka z Grzegorzem myśleli o kon -sek wencjach, nigdy by tego dzie -c ka nie spłodzili. Ale miłość niekalkuluje. Czy nie powinno byćtak, że oboje dostają od państwamieszkanie i kogoś, kto pomagał -by im w prowadzeniu codzien -nego życia? Dla mnie byłoby tonormalne postępowanie władzpaństwowych i lokalnych, rzeczy -wi sta opieka nad osobami niepeł -no sprawnymi i ich rodzinami,stwarzanie tym ludziom prawdzi -wych szans na rozwój. Początko -wo sytuacja Agnieszki była nad -zwyczaj skomplikowana. Musiaławyrzec się Grzesia. Zgodzić sięna wszystko, by tylko jej dzieckomiało dobrą opiekę. Poświęciłamu wszystko, co miała, swojąwielką, prawdziwą miłość. Przezkilka lat nie mogła spotkać się zGrzegorzem i pokazać mu ichsyna. Po emisji programu wszyst -ko się jednak zmieniło. Ostatecz -nie rodzice Agnieszki zaakcepto -wali jej mężczyznę, a mały po -znał wreszcie ojca. Co prawda niespotkałam się z Grzegorzem, alewidziałam święty blask w oczachAgnieszki, kiedy opowiadała oswojej wielkiej miłości. Dlategojej wierzę. Niedawno otrzymałamzdjęcie, na którym widać ją,Grze sia i Mateusza – najszczęś -liw szą rodzinę na świecie. Oka -zuje się, że te wszystkie zachowa -nia, które dla nas, ludzi zdro -wych, są niby świadectwem miło -ści: randki, kwiaty, spacery przyblasku księżyca, wyznania, czułespojrzenia i uściski, tak naprawdęo niczym nie świadczą. Zresztąjak że często z miłością nic wspól -nego nie mają. Nasze ckliwe, ro -mantyczne wyobrażenia nierazprzecież okazują się tylko chwilo -wą fantazją, która z czasem za -mienia się w obojętność, nudę, anawet w nienawiść do partnera.Uczucie, jakie połączyło Agnie -sz kę i Grzegorza, niektórym lu -dziom może wydawać się dziwne,nawet nieodpowiedzialne, ale,według mnie, jest ono świadect -wem autentyzmu słów, któreświęty Paweł zawarł w Hymnie oMiłości oraz w Liście do Koryn -tian. Ci ludzie chcą się teraz po -brać. Tak bardzo chcieliby miesz -kać razem. Zrobię wszystko, żebyim pomóc.

- Parokrotnie w Anna Dymna –Spotkajmy się pojawiały się pary:on albo ona na wózku inwalidz -kim, ich partnerzy - w pełni zdro -wia i z uśmiechem na twarzach.

POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER

SEMI-MONTHLY

WYDAWCA-PUBLISHERNowy Kurier Inc.

REDAKTOR NACZELNY:JolantaCabaj

DZIA£REKLAM/ADVERTISING

Dyrektor/Manager -Zbigniew Koprowski

Cell: 647-886-1804Email: [email protected]

ADRES REDAKCJI/ADDRESSOF EDITORIAL BOARD:12 Foch Ave, Toronto, ON

M8W 3X1 (Canada)Tel/Fax: . (416) 259-4353

E-mail: [email protected]:

www.nowykurier.com

PUBLICYSCI/CONTRIBUTORS:Wies≥aw Bla schke (Polska),

Wojciech Blasiak (Polska), MajkaBochnia, Maria Budziakowska,Henryk Bug≥acki (Pol ska), Iza -bella Bukraba -Rylska (Polska),Wini cjusz Gure cki, Jan Jekie≥ek,Dariusz W. KulczyÒski, ZofiaLa chowicz, Grażyna Majka (Pol -ska), Eløbieta Mar ciÒ czak-Lep -pek, John Moscow, ZbigniewMoszumański (Polska), Wies≥awPie cho c ki (Austria), Zeno wiuszPo nar ski, Kazi mierz Z. PoznaÒ -ski (USA), Jerzy Przystawa(Polska), Barbara Sharratt, Kry -sty na Star czak-Koz≥owska,Edward So≥tys, Jan Sza rycz,Tadeusz SzczÍsny, An drzej Tar -gow ski (USA), George ZbigniewWesiora, Alek sandra ZiÛ≥kow ska-Boehm (USA), Janusz Zuziak(Polska)

Redakcja nie odpowiada za treúÊ zamieszczonych og≥oszeÒ.Teksty zawierajπce numery

telefonÛw sπ tekstami reklamowy-mi.Zamieszczone materia≥y nie

zawsze odzwierciedlajπ poglπdyRedakcji.

Przedruk bez zezwolenia Redakcji zabroniony

MIMO WSZYSTKOFundacja Anny Dymnej

Każda nawet najmniejsz kwota wpłacona przez Ciebie z dobrejwoli na konto naszej Fundacji, zwielokrotniona tysiącami wpłat masiłę milionów!

www.mimowszystko.orgtel. 012 427 11 11Konta:Bank Zachodni WBK 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343ING Bank OEl¹ski 70 1050 1445 1000 0022 7599 1459

Życie jest piękne drogi Przyjacielu

Wielu z nas ma szczęście powiedzieć to głośno i szczerze. Częstojednak narzekamy na naszą rzeczywistoość; na nieudolnoośćpaństwai urzędów, na bezduszne prawa, brak pieniędzy,niesprawiedliwoość losu. Ale rozejrzyjmy się wokół. Wośród nasżyją ludzie chorzy, skrzywdzeni i zupełnie samotni. Dla nich życiejest okrutne

Niektórzy o pomoc nawet nie potrafią poprosić. W swojejbezradności nigdy nie czuli się szczęśliwi. Przestańmy narzekać.

Małymi, konkretnymi gestami życzliwości możemy zmieniać nalepszy nasz świat! Ty również możesz to robić. Nawet gdy sądzisz,że posiadasz zbyt mało, by pomagać innym.

Moja Fundacja działa konkretnie. Rozliczenia z jej działalnościi plany znajdziesz na stronie internetowejwww.mimowszystko.org

Dzięki

Piotra było abstrakcją, bo prze -cież spłonęło nam wszystko. Niemieliśmy nawet w co się ubrać.Ale, właśnie dzięki jego pro ste -mu, nawet śmiesznemu gestowi,uwierzyłam, że nic jeszcze niejest stracone. Pamiętam też, jakzaraz po pogrzebie Wiesia przy -jechałam na plan Do krwi ostat -niej. Zdjęcia kręciliśmy w Kali -ninie. Ekipa już na mnie czekała.Opowiadano mi, że Jurek Trelaprzed moim przyjazdem był bar -dzo zdenerwowany. Powtarzałwszy stkim, że musi się mną za -opie kować. Gdy dotarłam do Ka -linina, nieco wzmocniony alko -holem, pytał mnie ciągle, czymam przy sobie środki nasenne.Oddałam mu więc tabletki, któreprzepisał mi lekarz, ponieważwów czas prawie w ogóle nie sy -piałam. On dał mi w zamianszkla neczkę dżinu. Potem szybkoułożyłam się do snu. Jurek powie -dział, że będzie nade mną czuwał.Przez całą noc leżał na dywanikuobok łóżka i trzymał mnie zarękę. Takie sytuacje pamięta siędo końca życia. W sumie nic nieznaczą, a jednak mają magicznysens. Ksiądz profesor Józef Tis -ch ner w eseju Nad Kosowem na -pisał o geście świętej Weroniki.Gdy Weronika, podczas drogikrzyżowej, ocierała Chrystusowitwarz z krwi, potu i kurzu, dla po -twornej męczarni Jezusa ten gestwydawał się nie mieć znaczenia.Cierpiał przecież dalej. Ale liczy -ło się to, że Weronika zbli żyła siędo skazańca, że dała znak, iż muwspółczuje, że jest przy nim i niewierzy w oskarże nia skierowaneprzeciwko niemu. Czasami takiegesty są w naszym życiu najwa -żniejsze?.”

Opr. George Zbigniew Wesiora

Źródła:Zofia Fabjanowska.(Anna

Dymna- Ona to Ja.) ElzbietyBaniewicz-( fragmenty

wybrane.) WojciechSzczawinski (" Warto mimo

wszystko".)

czyzn o to, że chcą być ze mnątylko dlatego, ponieważ jestemaktorką. Nie jestem jednak czło -wiekiem, który potrafi żyć samdla siebie, w samotności. W tam-tym okresie, na skutek wypad -ków samochodowych, parokrot -nie otarłam się także o śmierć. Tewszystkie doświadczenia spowo -do wały, że w końcu dojrzałam dotego, by stworzyć z mężczyznąnowy związek. Spotkałam czło -wieka, którego nijak z Wieśkiemporównywać się nie dało. Nie byłartystą. Byliśmy zupełnie innymiświatami…

- Chyba dlatego Pani drugiemałżeństwo okazało się porażką.

- Nie chcę tego wartościowaćani mówić źle o moim drugimmężu. Przeżyłam z nim kilka lat,w których zdarzały się takżechwi le piękne. Bywało różnie.Nie widzę jednak powodu, byopowiadać publicznie o niezwyk -le intymnych sferach swojegożycia. Po co to robić? Zamiasttra cić energię na bezsensowneżale może lepiej wykorzystać jąna zastanowienie się nad własny -mi błędami. Nie mogę zresztąmówić o całkowitej porażce tam -tego związku, skoro mam z niegotak wspaniałe i udane dzieckojakim jest Michał, mój najwięk -szy przyjaciel. Po rozwodzie by -łam przekonana, że już z nikimsię nie zwiążę. Sądziłam, że tasfera życia jest dla mnie defini -tyw nie zamknięta. Miałam dziec -ko, przeżyłam wielką miłość. Du -żo wtedy pracowałam. Nie rozpa -czałam. Zdarza się jednak, że poniepowodzeniach małżeńskichspotykamy podobnych do nasroz bitków. Początkowo zaprzy -jaź niłam się tylko z KrzysiemOrzechowskim, wzajemnie sobiepomagaliśmy. Misiu był wtedyma lutki. Tak to trwało i trwa dodzisiaj.

***

- Powszechnie przyjaźń albomiłość kojarzy się z niezwyklewzniosłymi czynami, wielkimipoświęceniami, z deklaracjami.Tymczasem chodzi chyba o to,by więź z bliskimi nam ludźmiza znaczać małymi, spontanicz -nymi gestami. Czasami nawetbez słów i przysiąg.

- Takie gesty ratują nieraz ży -cie. Kiedy spłonęło mieszka nie,w którym mieszkałam z Dym -nym, przyszedł do nas PiotrSkrzy necki. Był przerażony wi -do kiem zgliszcz, popalonychkwiatów, strzępów tysięcy ksią -żek… Drżącym głosem wyszep -tał: „Ja wam pomogę, ja wampomogę…”. Sięgnął po jakąśnadpaloną książkę, wziął gazety iprzez całą noc wkładał je pomię -dzy każdą stronę rozsypującegosię woluminu. „Widzicie! – po -cieszał nas. – Widzicie! Wszyst -ko da się uratować!”. Pamiętamjak dzisiaj tę noc. Zachowanie

Patrząc na takich ludzi i myślącstereotypem, natychmiast poja -wiają się obawy i podejrzenia.Wielu osobom trudno wyobrazićsobie, by takie związki mogły byćszczęśliwe.

- Niektórzy chorzy i niepełno -sprawni często odpychają od sie -bie myśl o założeniu rodziny.Uwa żają, że nie wolno im nikogoobciążać własnym kalectwem.Ale poznałam też osoby, którymtakie czy inne ułomności fizycznewcale nie przeszkadzają w two -rzeniu szczęśliwych związków.Pięknym przykładem jest Ela.Kobieta poruszająca się całe życiena wózku. Zgodziła się z radościąna rozmowę, mimo, że była wostatnich tygodniach ciąży. Dorozmowy nie doszło w ustalonymdniu. Ela zadzwoniła, że poród sięprzyspieszył, że właśnie jest naporodówce. Pojechaliśmy z ka -me rą do szpitala. Przez chwilęrozmawiałam z nią i jej przystoj -nym zdenerwowanym mężem. Zapół godziny na świat przyszłazdrowa, śliczna Wiktoria. Pomiesiącu cała trójka wystąpiła wprogramie Spotkajmy się. Słowanie były potrzebne. Ela siedząc nawózku, trzymała w ramionachmaleństwo, mąż siedział obok zbutelką i smoczkiem…. Byli naj -zwyklejszą, szczęśliwą rodziną.Poznałam też chłopca ze złama -nym kręgosłupem, sparaliżowa ne -go i jego piękną dziewczynę.Poko chali się dopiero po jegowypadku. Przedtem, przez bardzodługi czas, byli tylko przyjaciółmiz sąsiedztwa, ze szkoły. Takiezwiąz ki zaskakują, obalają stere -otyp o związkach kobiet i męż -czyzn. Zapytałam tę dziewczynę,czy nie ma ochoty czasami potań -czyć. „Ale ja tańczę w dyskotecez moim chłopakiem – zapewniała.– On porusza się na wózku, a japrzy nim. Taki taniec daje mi owiele większą radość niż podry -giwanie w takt muzyki z kimś, dokogo nic nie czuję”. Miłość niezna reguł, zapewniam Pana.

***

- W 1984 roku, sześć lat pośmier ci Wiesława Dymnego,zdecydowała się Pani wstąpić wkolejny związek małżeński. Woczach niektórych osób ten faktburzy nieco wyobrażenie o Paniwielkiej miłości do pierwszegomęża.

- Kiedy Wiesiu umarł, miałamdwadzieścia siedem lat. Jedynymdla mnie ratunkiem po tej tragediibył kontakt z ludźmi. Miałam ro -dzinę, przyjaciół, a jednak potra -fiłam stawać pod drzwiami mie -sz kania, które zajmowałam wrazz Wieśkiem, i dzwonić do jegodrzwi w irracjonalnej nadziei, żemąż je otworzy. Godzinami wy -sta wałam też pod oknami naszegodomu. Czekałam na światło wjego oknach, pomimo że zdawa -łam sobie sprawę, iż nie ma wnim nikogo. Rozpacz po stracieDymnego graniczyła u mnie zobłędem. Moja mama powied zia -ła: „Mam tyle lat więcej od cie -bie, a nie przeżyłam połowy tego,co ty”. Po jakimś czasie zaczęłamrozumieć, że muszę się zbierać ibudować nowe życie. Było to nie -zmiernie trudne. Każdego męż -czyznę, który pragnął się do mniezbliżyć, porównywałam doWiesia. Pomawiałam też męż -

Page 24: ISSN 0848-1946 1-15 Sierpnia (August) 2009 No 15 (981) Po co ta … · 2009. 12. 3. · •Car Detailing • Elektrical •Front End Work ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416)

Strona 24 1-15/08/ 2009 No 15 (981)

Bodome Flooring Canada Inc.

Zaprasza

QEW Gardiner Expressway

The Queensway

Par

k L

awn

Rd.

Roy

al Y

ork

Rd.

Portland St.

Gra

nd A

ve.

Aud

ley

St.

71 Portland Street, Toronto

Tom

asz

Tom

czak

Krz

yszt

of T

omcz

ak

Jol

anta

Caba

j

Zbi

gnie

w K

opro

wsk

i

Mamy w sprzedaøy* w nastÍpujπcych kolorach: wysokiej jakoúcii bardzo dobrej cenie:Quarter RoundT - Moldingoraz Thin Track

Quarter Round 8í - $12.99T-Molding 8í $ 21.99Thin Track 8í $ 4.99Gπbka 200 sqft $19.99

Natural BeechNew Red Brown AlderGolden OakNew MerbauVermont MapleCountry OakCountry Oak/Dark OakCarolina MapleRed OakDark ValnutPecanVermount Cherry

Tylko u nas 8ft. (deski) engineering floor*

europejskiej produkcji 2220X 270x13.5mm

Gwarantowana jakość

dπb od 5.29sq.ft.klon od 5.29 sq.ftbuk od 5.09 sq.ftjatoba od 5.29 sq.ft

american cherry od 5.79 sq.ftDπb (Oak Shadow) kolor dostępny tylko w naszej linii 5.89sq.ft.** Specjalna oferta dla polskich wykonawcÛw** Jesli chcia≥byú zagwarantowaÊ sobie cenÍ w sezonie letnim zg≥oú siÍ dzisiaj*** Obowiπzujπ pewne ograniczenia

Engineering Floor

Maple (Klon)

2000x 180x13.5 mm

Tylko $3.99***

Jesli chcia≥byú zagwarantowaÊsobie cenÍ do

koÒca tego rokuna og≥aszane

produktyzg≥oú siÍ dzisiaj***DzwoÒ 416 731 - 1804