Grudniowe harce

16
Chciałoby się wydawać nowy numer co miesiąc, punktualnie, pełen artykułów. Rzeczywistość jednak jest jaka jest. I choć jest o czym pisać, wszak w naszym piśmie są i relacje i artykuły dotyczące proble- mów instruktorów i pomysłów na pracę z drużyną, to jednak wciąż jako naczelny mam problem aby znaleźć odpowiednią ilość osób do pisania. Nie jest to spowodowane brakiem umiejętności u kogokol- wiek, jednak tylko i wyłącznie brakiem pewności siebie i zwykłym lenistwem. Druhno instruktorko, wędrowniczko, druhu instruktorze, wędrowniku! Każdy z nas ma się czym podzielić z innymi. Każdy nosi w sobie jakąś historię, której inni nie znają, lub tez przeżyli ją inaczej! Idzie czas świąt, więc wielu z nas będzie miało chwilę aby usiąść. Może ją wykorzystać aby napisać ten tekst i swoim przeżyciem podzielić na łamach pisma? Gorąco zachęcam, tak samo jak gorąco zachęcam do tego numeru! Warto pisać, warto się dzielić, warto czytać. A w tym numerze ŚH między innymi: Harcerstwo vs Cyberprzestrzeń, czy też Harcerstwo + Cyberprzestrzeń? Ostatni nabór? Kurs zastępowych dla przybocznych 11 listopada we Wrocławiu Relacje z konferencji Organizacji Harcerek i złazu Organizacji Harcerzy grudzień 2014 numer 5/2014 redaktor naczelny pwd. Marcin Pluta HO Turniejowo, zlotowo, dolnośląsko...

description

5/2014

Transcript of Grudniowe harce

Page 1: Grudniowe harce

Chciałoby się wydawać nowy numer co miesiąc, punktualnie, pełen artykułów. Rzeczywistość jednak

jest jaka jest. I choć jest o czym pisać, wszak w naszym piśmie są i relacje i artykuły dotyczące proble-

mów instruktorów i pomysłów na pracę z drużyną, to jednak wciąż jako naczelny mam problem aby

znaleźć odpowiednią ilość osób do pisania. Nie jest to spowodowane brakiem umiejętności u kogokol-

wiek, jednak tylko i wyłącznie brakiem pewności siebie i zwykłym lenistwem.

Druhno instruktorko, wędrowniczko, druhu instruktorze, wędrowniku! Każdy z nas ma się czym

podzielić z innymi. Każdy nosi w sobie jakąś historię, której inni nie znają, lub tez przeżyli ją inaczej!

Idzie czas świąt, więc wielu z nas będzie miało chwilę aby usiąść. Może ją wykorzystać aby napisać ten

tekst i swoim przeżyciem podzielić na łamach pisma? Gorąco zachęcam, tak samo jak gorąco zachęcam

do tego numeru!

Warto pisać, warto się dzielić, warto czytać.

A w tym numerze ŚH między innymi:

Harcerstwo vs Cyberprzestrzeń,

czy też Harcerstwo + Cyberprzestrzeń?

Ostatni nabór?

Kurs zastępowych dla przybocznych

11 listopada we Wrocławiu

Relacje z konferencji Organizacji Harcerek i złazu

Organizacji Harcerzy

grudzień 2014 numer 5/2014

redaktor naczelny

pwd. Marcin Pluta HO

Turniejowo, zlotowo, dolnośląsko...

Page 2: Grudniowe harce

Zwiad terenowy – pułapka niewłaściwych pytań

Na zbiórce drużynowy przygotował dla zastępów grę po Wrocławiu. Zastępy miały za zadanie udać

się w różne ciekawe miejsca w mieście i zdobyć tam pewne informacje. Liczył się czas i zgodność

z rzeczywistością zdobytych danych. Zadania nie były trudne. Ile stopni prowadzi pod pręgierz na rynku? Ile

wież kościołów widać z rynku? Tego typu zadania. Zastępy ruszyły. Chłopcy minęli najbliższy róg kamienicy

dzielący ich od drużynowego, po czym jak na komendę wyciągnęli smartfony z dostępem do internetu. Po

minucie wiedzieli już wszystko. Wyszukiwarka grafiki google, Street View, Wikipedia. Cała drużyna stwierdzi-

ła, że ma jeszcze dużo czasu, więc harcerze udali się do McDonalda. Wrócą do zaskoczonego drużynowego za

godzinę. To tylko hipotetyczna sytuacja. Oto 3 wypowiedzi na pytanie: „Czy to wina organizatora takiej gry,

czy harcerzy, że wynikła taka sytuacja?”

wędr. Patrycja Piwowar – drużynowa 7 LDH-ek „Horyzont”: „Moim zdaniem nie powinno się winić

żadnej ze stron, ponieważ zadanie zostało wykonane. Organizatorzy gry nie sprecyzowali w jaki sposób zada-

nie powinno zostać wykonane, więc jest to dowolne. Oczywiście można się przyczepić, że wykonanie w taki

sposób zadania jest jednym z łatwiejszych, ale nikt nie kazał nam na przekór utrudniać sobie życia.”

HO Irek Wawrzoła – drużynowy 1 CHDH-y „Białe Orły”: „To wina organizatorów gry, można było

inaczej sformułować zadanie.”

hm. Janusz Dziewit HR: „Widzę dwa warianty. Należy winić organizatorów, jeżeli nie określili

w zasadach gry, że nie można korzystać z internetu. A jeżeli organizatorzy podali zasady w których było jasno

określone, że trzeba na piechotę a nie na skróty przez Internet, to należy przykładnie ukarać uczestników.

Dobrze jest jeżeli organizatorzy jakichkolwiek form pracy harcerzy podają cel danej formy, czyli np. "celem

gry jest poznanie zabytków Wrocławia i ich lokalizacji, po to aby doskonalić orientacje w terenie miejskim i

spostrzegawczość harcerzy".”

Niby trywialny przykład, bo wystarczy powiedzieć harcerzom: „Nie wolno wam korzystać z telefo-

nów”. Tylko że jako wychowawcy nie powinniśmy dawać naszym podopiecznym zadań, z których nie jeste-

śmy ich w stanie w pełni rozliczyć. Dochodząc do sedna, nie powiem rzeczy odkrywczej – świat się zmienia. W

otoczenie nasze i naszych harcerzy w ciągu zaledwie 10 lat wlała się ogromna liczba urządzeń i technologii,

które mają nam ułatwić życie. Smartfony, tablety, łatwy i stosunkowo tani dostęp do internetu niemalże

wszędzie. Za maksymalnie 5 lat roboty będą powszechne w wielu dziedzinach naszego życia, w których jesz-

cze nie są, a nasi harcerze i harcerki ulegają wpływowi tego fenomenu znacznie szybciej i łatwiej niż my. Moż-

na strzelać na ślepo, że za 10 lat osoba, która nie gra na komputerze będzie porównywana z osobą, która nie

czyta książek, albo nie chadza do teatru.

HARCERSTWO VS CYBERPRZESTRZEŃ, CZY TEŻ HARCERSTWO + CYBERPRZESTRZEŃ?

pwd. Michał Gadowicz HO

Page 3: Grudniowe harce

Problem nieograniczonego dostępu do informacji

Droga/Drogi druhno/druhu czytelniczko/czytelniku! Czytając ten tytuł powinnaś/powinieneś poczuć, że

jest z nim coś nie tak. To tak jakby brzmiał: „Problem umiejętności latania u ludzi”. Właśnie tak! W tym tytule

słowo problem, zamienić należy na słowo przywilej, albo możliwość. Bowiem nowe technologie są dla nas w

znacznej mierze błogosławieństwem, a tylko w małym stopniu zagrożeniem. Obecny świat młodych chłopców i

dziewcząt to nie tylko podwórko, gra w piłkę i szkoła. Dzisiaj to także konto na Steamie, Facebooku, Asku, czy

grupa znajomych na Team Speaku. Jeżeli będziemy udawać, że tego świata nie ma i tak prowadzić naszą harcer-

ską pracę to czeka nas katastrofa! A to nie jest łatwe. W kilka lat, poprzez serwisy społecznościowe upowszech-

niła się tzw. kultura internetowa. Nie chodzi to o ładne wypowiadanie się na forum, ale o faktycznie istniejący

filar kultury, jakim stała się właśnie zawartość cyberprzestrzeni. Pojęcia takie jak mem, videoblog, streamer nie

powinny być nikomu obce. Prawdopodobnie ciężko będzie nam znaleźć wspólny język z harcerzami, jeżeli bę-

dziemy jak to się mówi „newbie”, albo „zieloni w internetach”.

Nie tęp, nie zwalczaj. Wykorzystuj, ale z głową!

Kłania nam się tutaj tak ważna zasada naturalności. Zainteresowanie cyberprzestrzenią jest dla ludzi

naturalne. Kto dziś nie przegląda internetu? Kto nie ma telefonu komórkowego? Zamiast prowadzić krucjatę,

przeciw harcerzom zabierającym telefony na obóz, może warto by obmyślać grę terenową z ich wykorzysta-

niem? Śledzenie innego telefonu z nadajnikiem GPS za pomocą aplikacji nie jest aż takie trudne. A może gra wo-

jenna, w której szef sztabu widzi na ekranie swoich ludzi i przeciwników rozmieszczonych w lesie i musi umiejęt-

nie nimi pokierować, by pokonali przeciwników? Opcji jest multum. W mojej drużynie wędrowników z uwagi na

rozproszenie ludzi co tydzień odbywamy radę drużyny przez Skype. Nowe technologie to nowe możliwości.

Wiem, ciężko czasem nadgonić za postępem, ale dzięki wykorzystaniu tej skłonności młodych ludzi efektyw-

ność naszej pracy wychowawczej może znacznie wzrosnąć. Także druhno/druhu! Jeżeli masz tyły w tych spra-

wach, pora nadganiać, bo maszyneria cyfryzacji naszego życia nie zwalnia!

Page 4: Grudniowe harce

Zagrożenia

Wróćmy jeszcze do tego zagadnienia „Nieograniczoności dostępu do informacji”. Problem

jest taki z lataniem, że można sobie skręcić kark jakby się dla przykładu latało po pijaku. Każdy ludzki

wynalazek niesie za sobą pewne zagrożenia. Tak jest i w tym przypadku. Tylko niektóre zagrożenia

wynikające z internetu chociażby to: upośledzenie zdolności komunikacji „w realu”, zagrożenie por-

nografią, poczucie bezkarności w sieci itp. Powinniśmy uważnie obserwować naszych harcerzy i har-

cerki, oraz potrafić prawidłowo przeciwdziałać wszelkim nieprawidłowościom. Nadmierne przywią-

zanie i wręcz uzależnienie od telefonu, gier komputerowych czy tabletu też się tutaj wlicza. Słyszy się

o przypadkach śmierci przy komputerze z powodu przedawkowania gier. Mimo iż wykazano nauko-

wo, że gry komputerowe pozytywnie wpływają na szybkość podejmowania decyzji, skutecznie

odstresowują i w przypadku niektórych tytułów mogą nawet uczyć, to często wyzwalają też nega-

tywne emocje, a czasem nawet dają poczucie bezkarności, co jest niezwykle groźne. Trzeba też

wspomnieć o negatywnych skutkach fizycznych zbyt długiego siedzenia przy komputerze, takich

jak wady postawy, czy uszkadzanie wzroku. Nie unikajmy jednak jak ognia gier komputerowych, gdyż

używane z umiarem są podobną, jeśli nie lepszą od czytania beletrystyki formą odpoczynku.

To co? Wyprowadzka z lasu i obóz w Minecrafcie?

Czy warto zmienić kanon form pracy i technik harcerskich, które wykorzystujemy? Oczywi-

ście, że tak, ale w żadnym wypadku nie powinniśmy nic z niego wyrzucać! Warto dodawać do naszej

pracy nowe elementy, takie jak gry z użyciem telefonów, wspólna gra w zastępach w jakąś grę przez

internet itp. Naszym zadaniem jest wychowanie człowieka, który jest zaradny życiowo. W XXI wieku

bez umiejętności obycia z technologią człowiek staje się kaleką. Można jeździć samochodem z mapą

i busolą, ale dużo łatwiej i skuteczniej jest odpalić GPS. Podstawą całej naszej metody jest działanie

na łonie natury. Świeże powietrze i zapach lasu jest bezcenny, niezależnie od tego jak świat posunie

się do przodu. Obóz harcerski zawsze powinien stać w lesie, nigdy w grze komputerowej, chyba

że jako wspomnienie obozu w grudniowy wieczór. Jednak osobiście chciałbym czasem zobaczyć nad

obozem nisko przelatującego drona.

Kończąc

W tym artykule starałem się zarysować zagadnienie. Gorąco zalecam do lektury drugiej jego

części, która ukaże się już wkrótce, a będzie traktować już o przykładach wykorzystania technologii

w pracy harcerskiej. W razie zainteresowania tematem, sugestii, pytań albo ciekawych wniosków pisz

do mnie, chętnie podejmę dyskusję i wspólnie rozwiniemy temat: [email protected].

Page 5: Grudniowe harce

O tym jak zrobić nabór w drużynie harcerzy pisało już przede mną tysiące harcerzy, często starszych

i bardziej doświadczonych i ten temat postanowiłem zostawić w spokoju. Chodzi mi o inną, ale równie ważną

część werbowania chłopaków do drużyny, a mianowicie zrobienie naboru tak, żeby to nie był nasz ostatni

nabór. Zdziwiona mina? Ironiczny uśmieszek? Nic z tych rzeczy, takie sytuacje się zdarzają. Szkoły są różne,

nauczyciele są różni i każdy z nich inaczej postrzega ruch harcerski. Jak to mówią, nigdy każdemu nie dogo-

dzimy, ale są sposoby, żeby złego wrażenia uniknąć i to o nich chciałbym napisać kilka słów.

Zacznijmy od rzeczy bezsprzecznie koniecznych. Jeśli robimy tradycyjny nabór w szkole, to naszym

obowiązkiem jest powiadomić o nim dyrektora. Bo na cóż nam się przyda genialny pomysł, dobre zaplecze

osobowe i rzeczowe, kiedy nawet nie przekroczymy progu szkoły? Inną sprawą jest osoba samego dyrektora,

który może najzwyczajniej w świecie nas do placówki nie wpuścić z różnych, często wyimaginowanych powo-

dów. Zazwyczaj w takim wypadku pomaga rozmowa o tym, jak drużyna może działać wspólnie ze szkołą, jak

pomagamy w wychowaniu młodzieży i tym podobne. Niestety spotkałem się z sytuacją, gdzie drużynowy nie

został wpuszczony nawet pomimo takiej rozmowy. W takim wypadku nie napierajmy! Pójdźmy do drugiej,

konkurencyjnej szkoły, zacznijmy z nią działać i sprawmy, by nasze działanie przy szkole było prawie zaszczy-

tem. Łatwo powiedzieć? Możliwe, ale tak jak między młodymi chłopcami wykorzystujemy chęć konkurowa-

nia, tak możemy ją wykorzystać w każdej innej dziedzinie, mechanizm się nie zmienia.

Kolejną sprawą jest samo przygotowanie akcji naborowej. Jak już wspomniałem, nie jest to artykuł

poświęcony sposobom ściągania ludzi do drużyny i nie o tym mowa. Ile razy będąc w szkole i realizując wcze-

śniej założony plan zamiast ciekawskich spojrzeń dzieciaków zwracaliście na siebie uwagę nauczycieli, na do-

datek często niezbyt pozytywną? Oczywiście część z nich jest najzwyczajniej w świecie negatywnie nastawio-

na, nie tylko do harcerstwa ale i całego świata i na to nic nie poradzimy. Jednakże, część z nich można łatwo

do siebie przekonać nawet krótką rozmową, pomocą w jakiejś drobnej sprawie czy nawet ogarnięciem jakie-

goś rozrabiaki. A wyrobiona dobra opinia u belfrów to już sukces. Dzięki temu nabór nie kończy się po twoim

opuszczeniu placówki. Chłopaki widząc, że dla nauczyciela jesteś w porządku (przy okazji nie będąc nudnym)

od razu nabierają do Ciebie szacunku.

Opisane tu przeze mnie sytuacje wzięły się po prostu z życia. Każdy z nas z pewnością ma swoje

doświadczenia na ten temat… i bardzo dobrze! Wszystkie swoje doświadczenia i konkluzje związane z prze-

prowadzaniem naboru od strony zewnętrznej, czy może po prostu rady jak nie zepsuć naboru wysyłajcie

na adres: [email protected]. Znajdą się one w następnym numerze, skomentowane przez mnie.

ćw. Piotr Lizak

Page 6: Grudniowe harce

KURS ZASTĘPOWYCH WROCŁAWSKIEGO HUFCA HARCERZY "STARODRZEW"

W dniach 14.11, 15.11 i 16.11.2014 roku odbyła się druga część kursu zastępowych WHH

"Starodrzew". Na szkolenie pojechało 14 harcerzy z trzech drużyn. Podczas kursu stacjonowały dwa zastę-

py: Kłańce i Białe Wilki. Komendantem wyjazdu był przewodnik Tomasz Szkudlarski.

Na kurs wyjechaliśmy w piątek 14.11 o godzinie 15:20. Miejscem pobytu na czas naszego wyjazdu

miało być schronisko "Stodoła" w miejscowości Międzygórze. Po prawie dwu i pól godzinnej jeździe pocią-

giem zatrzymaliśmy się w miejscowości Domaszków, oddalonej o około 7,5 kilometra od naszego miejsca

docelowego. Cała droga do Międzygórza przebiegła łagodnie. Najgorszym kawałkiem było samo podejście

do schroniska, ponieważ droga do niego prowadziła po bardzo stromym zboczu góry. Po męczącym mar-

szu dotarliśmy schroniska. Zrobiliśmy sobie ciepłą herbatę, kolację i trochę odpoczęliśmy. Następnie przy-

gotowaliśmy się do ogniska. Po wspólnie spędzonym czasie przy ogniu wróciliśmy do ośrodka. Dostaliśmy

wtedy czas na rozpisanie sprawności, napisanie planów zbiórek i zrobienie reszty zadań wymaganych

na zaliczenie kursu.

Drugiego dnia obudziliśmy się o godzinie 7:00. Rozpoczęliśmy dzień od zaprawy porannej, po której

wszyscy się już przebudzili. Następnie czekał nas apel, na którym wszystkie sprawności zostały otworzone.

Po zebraniu mieliśmy zajęcia dotyczące naboru, na których dowiedzieliśmy się jak zaciekawić ludzi do przy-

stąpienia do harcerstwa. Następne zajęcia dotyczyły zuchów. Dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o zu-

chach. Dostaliśmy też propozycję przystąpienia do zuchów, jako przyboczni. Po zakończeniu zajęć zebrali-

śmy się w zastępach na rozpoczęciu gry terenowej. Jak się dowiedzieliśmy, polegała ona na szukaniu ukry-

tych skrzynek, tzw. geocaching.

W wielu hufcach i środowiskach w ostatnim czasie przeprowa-dzono kursy zastępowych. Relacje z dwóch (choć miało być ciut więcej, mamy nadzieję, że jeszcze się ukażą) publikujemy w tym numerze. Każda jest inna ale równie inspirująca.

Redakcja

mł. Kuba Suchnicki

Page 7: Grudniowe harce

Dostaliśmy mapę, na której zaznaczone były punkty ukrycia pięciu cachów. Cztery z nich znajdowały

się w górach, a jeden został schowany przy drugim największym wodospadzie w Polsce, wodospadzie

Wilczki. Szybko uporaliśmy się ze znalezieniem pierwszych dwóch. Po kilku godzinach szukania znaleźliśmy

trzy z pięciu skrzynek. Drugi zastęp znalazł wszystkie cache, co dawało mu zwycięstwo. Przez to całe szuka-

nie bardzo zgłodnieliśmy, dlatego zrobiliśmy sobie obiad na kuchni polowej. Do jedzenia były kurczaki.

Po smacznym obiedzie wróciliśmy do "Stodoły", aby po chwili odpoczynku przećwiczyć musztrę. Następnie

zjedliśmy kolację i udaliśmy się na ognisko, przy którym mieliśmy niespodziewanych gości. Kolejna gra odby-

ła się po ognisku. Polegała ona na przekonaniu "ojców" harcerzy, aby pozwolili swoim synom uczestniczyć

w harcerstwie. Gra miała na celu nauczenie nas, jak prawidłowo trzeba przekonywać ludzi do swojej racji.

Następnie udaliśmy się do swoich pokoi, aby odpocząć i zasnąć.

Niedziela była naszym ostatnim dniem kursu. Obudziliśmy się również o siódmej rano. Po szybkim

śniadaniu wyruszyliśmy do kościoła. Po mszy udaliśmy się na apel kończący kurs. Ustawiliśmy się przy wodo-

spadzie Wilczki. Został odczytany rozkaz, w którym była informacja, że sześć osób pomyślnie zdało kurs

i otrzymuje patent zastępowego. W nagrodę każdy z nich dostał kawałek kory brzozowej, na której znajdo-

wał się patent. Osoba, która zdała najlepiej kurs otrzymała również czaszkę zwierzęcia. Następnie wrócili-

śmy do schroniska, aby się spakować i zrobić obiad. Ze stodoły wyruszyliśmy na przystanek autobusowy.

Stamtąd zabrał nas autobus, którym pojechaliśmy pod dworzec pociągowy w Domaszkowie. Przed przyje-

chaniem pociągu został odczytany drugi rozkaz, po którym zostały rozdane listy gratulacyjne osobom,

którym udało się zaliczyć kurs. Po pół godzinie przyjechał pociąg, którym przejechaliśmy kilka stacji

do Kłodzka. Tam przesiedliśmy się do pociągu, który jechał do Wrocławia.

Page 8: Grudniowe harce

W regulaminie hufca harcerzy ZHR jest napisane, że zadaniem każdego hufca naszej organizacji jest m.in.:

„b) systematyczne kształcenie kadry do poziomu drużynowego włącznie, w porozumieniu z właściwą

Szkołą Instruktorską,

c) kreowanie kandydatów na instruktorów”.

O ile kształcenie zastępowych prowadzi bardzo wiele hufców, często w ramach Szkoły Zastępowych,

Kursu Zastępowych albo po prostu w ramach ZZ-tów w drużynach, to szkolenie przyszłych przybocznych i druży-

nowych zostawiamy tylko Szkołom Instruktorskim (w ramach kursów i warsztatów) i drużynowym w ramach

codziennej pracy z drużyna. A przecież zgodnie z regulaminem tak nie powinno być!

Zastanawiając się kogo wziąć do pomocy przy organizowaniu powierzonego mi kursu zastępowych, po-

wróciły do mojej głowy powyższe wątpliwości. Przypomniałem sobie też wnioski, które wyszły w rozmowie z

pewnym instruktorem dawno temu i z tego razem wyszedł pomysł, wcale nie oryginalny, bo na pewno już w

świecie stosowany, aby częściowo kształcić przybocznych na kursie zastępowych.

Oczywiście, najważniejszym celem kursu była praca z kandydatami na zastępowych, ale chciałem aby przy

okazji swoje organizacyjne zdolności rozwinęli przyboczni. I tak, z każdej drużyny wraz z drużynowymi wybrali-

śmy po jednym przybocznym do pomocy w kursie, a jeden z tych przybocznych, już za niedługo drużynowy zo-

stał zastępcą komendanta kursu. Zadaniem przybocznych wchodzących w skład tak zwanej „Rady Kursu” było

od załatwiania miejsca noclegów, przez bycie kwatermistrzem i punktowymi po wspomaganie drużynowych

i instruktorów gdy Ci prowadzili zajęcia(drużynowi i instruktorzy z naszego hufca przyjeżdżali tylko poprowadzić

zajęcia, nie było ich na kursie bezpośrednio).

pwd. Marcin Pluta HO

KURS ZASTĘPOWYCH JAKO POMYSŁ NA SZKOLENIE PRZYBOCZNYCH?

Page 9: Grudniowe harce

Pomysł z tak mocnym zaangażowaniem przybocznych, był słuszny jeszcze z jednego powodu.

Ci przyboczni, pewnie za kilka lat(a znając życie to wcześniej) drużynowi, mieli okazję się lepiej poznać. Jeśli

co roku jeżdżą na inne obozy, to najczęściej nie mieli dotychczas okazji współpracować ze sobą. Z własnego

doświadczenia wiem, że siłą naszego środowiska jest także to, że drużynowi się dobrze znają i rozumieją.

Trzeba więc dbać, by w momencie gdy obecni drużynowi przekażą drużyny ta zaleta została utrzymana.

Czy kurs się udał okaże się

pewnie najwcześniej za pół roku,

gdy kursanci pozakładają swoje

zastępy. Już teraz jednak widzia-

łem, ze powstały relacje między

piątką przybocznych, a miejmy

nadzieję wzrosły także ich umiejęt-

ności. Nie wiem czy jest to słuszna

metoda na szkolenie następców,

ale wiem że nie wymaga wiele od

organizatora. Po prostu trzeba

uświadomić przybocznym,

że wspólnie mogą zrobić coś dla

dobra hufca, a przez to dla do-

brych swoich harcerzy i drużyn.

Gdy przyboczni rozumieją i sami

wiedzą co mają zrobić by biwak się

udał, to komendantowi kursu po-

zostaje skupić się na zajęciach

i dobru kursantów.

Kurs zastępowych Szkoła

za Lasem I ukończyło 17 kursan-

tów ze wszystkich drużyn Ostrze-

szowskiego Hufca Harcerzy. Szko-

lenie składało się z biwaku we

Wrocławiu, biwaku w Ostrzeszo-

wie oraz zbiórki kursu między tymi

dwoma wyjazdami, a całość po-

prowadził w ramach próby pod-

harcmistrzowskiej autor artykułu.

Jedne z zajęć na kursie. Można inaczej!

Page 10: Grudniowe harce

Co roku od wielu lat we Wrocławiu 11. listopada organizowana jest Radosna Parada Niepodległości. Two-

rzą ją głównie reprezentacje szkolne, służb publicznych oraz osoby, które przyszły tam indywidualnie. A od lat

trzech Wrocławski Związek Drużyn "Włost" wraz z drużynami współpracującymi dodaje do tychże obchodów

niepodległościowych wątek harcerski. Miasteczko harcerskie, bo o nim właśnie mowa, to wyjście ze świętowa-

niem podczas tak ważnej dla naszego kraju daty z zamkniętych harcówek do ludzi, pokazując im, że harcerstwo

nadal istnieje i wychowuje kolejne pokolenia młodych patriotów. Rozpoczynając od udziału w defiladzie, przez

wojskową grochówkę, aż do pionierki obozowej. Co roku miasteczko stale się rozwija, dochodzą kolejne atrakcje.

W tegorocznym wydaniu miasteczko składało się z kuchni polowej, na której żurek przygotowała 23 WDH

"Pinus", strzelnicy pod przewodnictwem Jakuba Chmielewskiego i Wojciecha Rybakiewicza z 25 WrŻDH im. HBS

"Parasol", punktu dekorowania koszulek prowadzonego przez 40 WDW "Chewra", namiotu wystawowego z pio-

nierką obozową przygotowaną przez Bartłomieja Chmielewskiego, Bartosza Szuleckiego i ich wacht z 25 WrŻDH

im. HBS "Parasol", masztu stworzonego przez Wojciecha Rybakiewicza i Jakuba Domańskiego z 25 WrŻDH im.

HBS "Parasol", żaglówki klasy Ostróda "MAD" udostępnionej przez Jakuba Domańskiego z 25 WrŻDH im. HBS

"Parasol", oraz stanowiska z nauką węzłów, którą przewodził Bartosz Szulecki z 25 WrŻDH im. HBS "Parasol".

W defiladzie reprezentowali nas 48 WDH "Sokoły Wędrowne" 39 WDH "Bór" i 25 WrŻDH im. HBS "Parasol". Prze-

wodził wszystkiemu Miłosz Klinowski z 25 WrŻDH im. HBS "Parasol".

ćw. Miłosz Klinowski

11 LISTOPADA NA PLACU SOLNYM

Page 11: Grudniowe harce

Mimo problemów podczas transportu, miasteczko wywołało bardzo pozytywne reakcje odwiedzają-

cych, którzy mieli duże problemy, aby sie pomieścić na terenie oraz wokół niego. Lecz nie było to tylko od-

poczywanie na strzelnicy, lecz także ciężka praca. Wszystkie stoiska musiały być przygotowane co najmniej

dzień wcześniej, a składniki do zupy i miseczki do jej wydawania w weekend poprzedzający. Już samego

11. listopada o godzinie 7:00 rozpoczął się apel, w którym wzięła udział duża część drużyn organizujących.

Pierwszy transport, dzięki użyczeniu samochodów przez komendanta Wrocławskiego Związku Drużyn

"Włost" Rafała Jamińskiego i 25 WrŻDH, rozpoczął stawianie miasteczka, w którym uczestniczyły: 130 WDH

"Skaut" im. Andrzeja Małkowskiego, 48 WDH "Sokoły Wędrowne", 40 WDW "Chewra" 39 WDH "Bór",

25 WrŻDH im. HBS "Parasol" oraz 23 WDH Pinus. Od około godziny 11:30 miasteczko w większości rozpoczę-

ło swoją działalność. Półtorej godziny później rozpoczęliśmy wydawać żurek. Dopiero o 15:30 Miasteczko

zaczęło pustoszeć i wtedy właśnie rozpoczęliśmy jego składanie. Całą imprezę, która cieszyła się sporą po-

pularnością wśród przechodniów, zakończyliśmy chwilę po godzinie 18:30. Przebiegła gładko, praktycznie

bez żadnych problemów, za co dziękuję wszystkim biorącym udział w organizacji drużynom i zapraszamy

ich, ale także inne drużyny, do działania w przyszłym roku.

pwd. Paulina Łuczak

SPICHRZE PEŁNE INSPIRACJI

Znowu skrzynka zapchana na Gmail'u. I znowu ZHRowe mejle. Jeden z nich to informacja o konferencji.

Spichrze? Co to w ogóle za nazwa? I jeszcze Bydgoszcz - miasto, które nie kojarzy się absolutnie z niczym.

W sumie to nie wiem czy chce mi się jechać… Zaryzykowałam.

To ryzyko podjęło też 12 innych instruktorek z naszej chorągwi. W piątek, 21 listopada, rozpoczęła się po-

dróż na dwa auta i pociąg – jak się potem okazało – do miasta żeglugi śródlądowej i urokliwych uliczek.

Na miejscu, coś koło północy, dostałam karteczkę: „śniadanie – 6:30”. Co ja tu robię?

Poranek, jak nie trudno się domyślić, był ciężki. Motywacji dodawała myśl, że co ambitniejsi już o 6 wybra-

li się na zajęcia sportowe. Dalej było już łatwiej – śniadanie, toaleta, pierwsze zajęcia… i wielkie "wow". Spichrz

kolonialny [czyli współpraca ze środowiskiem zewnętrznym] okazał się nie tylko okazją do poznania nowych

ludzi i dyskusji z nimi, ale też do zobaczenia jak niesamowite rzeczy potrafią robić harcerze! Kupiony i wyremon-

towany przez ZHR budynek? Milionowe dotacje na działanie? Przystań kajakowa ZHRu połączona z harcówkami,

hostelem, miejscem spotkań dla rodziców i innymi cudami? Nie ma sprawy – dla harcerzy z Bydgoszczy i Torunia

to żaden problem. A jak się później miało okazać, to był dopiero początek...

Page 12: Grudniowe harce

Drugie wielkie "wow" to gra. Pomysł niby banalny, niby nic wielkiego, ale emocje udzieliły się wszystkim,

a malownicze uliczki i odremontowane zabytki starówki zachwyciły i zaskoczyły niejedną z nas. Czyli okazuje się,

że Bydgoszcz ma się czym pochwalić i warto odwiedzić to miasto!

Po obiedzie też nie było czasu na nudę, bo czekały już kolejne zajęcia. W spichrzu kolonialnym były

to warsztaty tematyczne do wyboru. Przemowa na temat chodzenia do toalety czy rozprawa filozoficzna o tym

co było pierwsze, jajko czy kura – takie rzeczy dzieją się na warsztatach z wystąpień publicznych. Pisanie artyku-

łów czy tekstów na facebooka – oto warsztaty „Słowa mają moc”, prowadzone przez rzecznika prasowego ZHR.

Wizerunek harcerki w mundurze - oto zajęcia z PR-u. Znalazł się też czas żeby stworzyć coś, co będzie jednym z

owoców tej konferencji, czyli opracowanie materiałów dla drużynowych, które ukażą się niedługo w Krajce.

I nawet, przy niewielkiej pomocy kawiarenki i serwowanej tam kawy zdążyłam zapomnieć jak bardzo byłam nie-

wsypana.

Wieczorem zaplanowano „Kominek z naczelniczkami” – wieje nudą na kilometr. I do tego na sali kinowej?

Efekt jednak przerósł zupełnie moje oczekiwania. Historie opowiadane przez kolejne naczelniczki były tak nie-

zwykłe, że zmieniały zupełnie myślenie na temat OH-ek i całego ZHR. Rzeczy, które teraz wydają się oczywiste,

istniejące wydawałoby się „od zawsze” ktoś kiedyś [i to całkiem niedawno!] musiał wymyślić i wprowadzić w ży-

cie. Regulaminy, kategoryzacje, zloty, imprezy, kursy – to wszystko zawdzięczamy właśnie im. To niesamowite

jak wiele pracy i trudu kosztowało budowanie harcerstwa takiego, jakie znamy dziś. I nawet nieistotne było to,

że całość skończyła się po północy, a ja byłam tego dnia 20 godzin „na nogach”.

Naprawdę nieistotne, bo było warto.

Wisienką na torcie były niedzielne zajęcia pod oklepanym tytułem

„Kompetencje zawodowe zdobywane w harcerstwie”. I na tym ich „oklepanie”

się kończyło. Zaczęło się od historii Stowarzyszenia Morena założonego przez Szczep

ZHR z Gdańska o tej samej nazwie i o niezwykłych rzeczach, które robią [i jeszcze pla-

nują zrobić!]. Potem mówiliśmy jak wykorzystać umiejętności i kompetencje, które

każdy harcerz czy harcerka w sobie wyrabia, jak się nimi „chwalić” i co w ZHR może

się zmienić, aby nam w tym pomóc.

Trzy godziny i jedną papierową wieżę później, pełne pomysłów, zainspirowa-

ne, z „naładowanymi bateriami” zakończyłyśmy konferencję Organizacji Harcerek

Spichrze 2014.

Jakie wnioski? Do zobaczenia za rok ;)

Page 13: Grudniowe harce
Page 14: Grudniowe harce

Złaz Organizacji Harcerzy „Idea jest w nas” odbywał się w Lublinie w dniach 21-23 listopada 2014 r.

Z naszej chorągwi udział wzięli: Piotrek Szymankiewicz, Kapsel, Potter, Gruby, Plutos, Adam, Pociąg i ja.

1. Należy pochwalić zdyscyplinowane i zgrane środowisko lubelskich instruktorów, którzy pod względem

organizacyjnym stanęli na wysokości zadania. Zorganizowali świetną bazę, dobre, obfite posiłki, zdobyli

środki na pokrycie kosztów udziału ponad dwustu uczestników, koszulki i gadżety zlotowe, zwrot pienię-

dzy za podróż, nagrody.

2. Złaz nie rozczarował pod względem atmosfery. Instruktorzy harcerscy to ciekawi ludzie, dają często swoim

życiem wspaniały przykład i spotkanie z nimi jest bardzo inspirujące. Wróciliśmy do domów z naładowa-

nymi akumulatorami i wielką energią do działania.

3. Program był kalką tego z 2013 r. z Łodzi. Zawody sportowe, warsztaty, gra, ognisko, msza, apel. Tematyka

też znowu ta sama. Żadne z warsztatów, czyli tej najważniejszej części, w których brałem udział nie były

pasjonujące ani odkrywcze. Wiem, że Kapsel był bardzo zadowolony z jednej z części dotyczącej wycho-

wania patriotycznego w drużynie. Ja na warsztatach dotyczących patriotyzmu, wiary i ojcostwa obserwo-

wałem zapał starszych instruktorów, tych, którzy już założyli rodziny i znudzenie młodych, drużynowych

i przybocznych.

Zawody sportowe i gra były udane, ale wśród facetów takie elementy programu zawsze wypalają.

Na przegadanym ognisku, po wrażeniach całego dnia, zasnąłem.

4. Natura jest nieubłagana. Starsi instruktorzy, głowy rodzin, interesują się walką o wartości w społeczeń-

stwie. To bardzo dobrze i tak powinno być, bo tam teraz jest ich pole bitwy. Tam powinni, po przejściu

drogi harcerskiej, walczyć o wspaniałą Polskę. Bez nich nie byłoby tych młodych i teraz jeszcze raz muszą

dać im wspaniały przykład. Młodych ciągnie w góry, na morza, do przygody. Znów, tak jak w Łodzi, naj-

więcej zaangażowania wykazali podczas rozmowy o sprawnościach i kategoryzacji w niedzielę. Oni chcą,

chcą ruszyć świat z posad, prowadzić wspaniałe drużyny, ale często nie wiedzą jak, a odpowiedź jest taka

prosta.

Nasz ZHR jest nieświadomy swojej tożsamości. Jesteśmy spadkobiercami harcerstwa przedwojennego,

Szarych Szeregów, harcerstwa niepokornego i KIHAM-u, a nasz największy skarb to unikalna, stuletnia,

wciąż bardzo skuteczna metoda harcerska. Powinniśmy ten skarb odkrywać i w pełni z niego korzystać,

a nie się od niego odwracać.

pwd. Łukasz Poznański

RAPORT ZE ZŁAZU ORGANIZACJI HARCERZY „IDEA JEST W NAS”

Page 15: Grudniowe harce

5. Z tego problemu tożsamościowego wynika też brak strategii ZHR i nieświadomość roli społecznej. Złaz

to kolejne wydarzenie, które wydaje się zawieszone w próżni, nierealizujące żadnych celów operacyj-

nych i niebędące częścią żadnego długofalowego planu. Liczę na nasz Dolny Śląsk, że damy w tym względzie

przykład i uda nam się opracować kilkuletni plan rozwoju harcerstwa na naszym terytorium.

Marzy mi się kolejny złaz organizowany przez grupę młodych instruktorów z różnych części Polski,

gdzie głównym tematem byłoby odkrywanie drogi harcerza, czyli kolejnych etapów wychowania harcerskiego.

Tymczasem, z odnowionymi siłami, bierzmy się do pracy.

Page 16: Grudniowe harce

Ślężańskie Harce są pismem Instruktorek i Instruktorów Okręgu

Dolnośląskiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Redakcja:

pwd. Marcin Pluta HO - redaktor naczelny

st. trop. Marysia Jonik

pwd. Łukasz Poznański HO

ćw. Piotr Lizak

pwd. Michał Gadowicz HO

Jeśli jesteś Druhno lub Druhu zainteresowana opublikowanie swojego tekstu

lub tez nawiązaniem współpracy z naszym pismem, pisz śmiało na naszego

maila: [email protected] lub też bezpośrednio do członków redakcji.

Warto pisać, warto się dzielić!