GROT 07-08/2012

32
ISSN 1428-3506 index 343390

description

Lipcowo -sierpniowe wydanie radzynskiego magazynu spoleczno-kulturalnego GROT

Transcript of GROT 07-08/2012

Page 1: GROT 07-08/2012

ISSN 1428-3506

index 343390

Page 2: GROT 07-08/2012

fot. P io tr M a ty sia kREKLAMA

7-8 (227)

2

Najtańszy węgiel ze ŚląskaEkogroszek w workach 30 kg* Ekogroszek luzem * Kostka ^* Orzech * Orzech II * Miał

Skup złomu i metali kolorowychRadzyń Podlaski, ul. Międzyrzecka 73/75

Skład opału na terenie młyna tel./fax (083) 352-71-21 tel. kom. 604-404-680

WNO KOMINKOWE Kontak, w godz: 8:00-16:00 Wypiek i sprzedaż sęk aczy^ «^ według tradycyjnych receptur

Page 3: GROT 07-08/2012

A I L E TO

C Z E K A L 1 S M Y

N A T E N B A S E N

12 listopada 2012 roku płożono kam ień w ęg ie lny pod budowę kryte j p ływ aln i w Radzyniu Podlaskim . N iecałe dwa lata później o b ie k t od dano do użytku . M ożna w ięc powiedzieć, że czekaliśm y 22 m iesiące. A le czy aby na pewno? Od dwudziestu kilku lat (nie m iesięcy) w całym pow iecie radzyńskim nie było ani je dn ego „le ga lne go” kąp ie liska . O statn ie zam knięto na przełom ie lat 80 - 90 ubiegłego stulecia. Co ciekawe w stosunkow o niedługim czasie po otwarciu. Pam iętam jego uroczyste oddanie do użytku . Był rok 1987. Żartowałem , że to prezent na moje 18 urodziny. W span ia ły za lew powstały na terenach dawnej c e g ie ln i, n o w iu tk ie , p a ch n ą ce św ieżym drzewem pomosty, biała flaga wyw ieszona przez ratownika, p iasek na plaży, i dziesią tki a w łaściw ie setki ludzi. S ie lanka niestety nie trw ała d ługo. W andale rozpoczę li sys te ­m atyczną dewastację pomostów. M iasta NIE BYŁO STAĆ na za trudn ien ie ra tow nika. Upłynęło kilka lat a po kąpielisku zosta ły tylko s a m o tn e pa le , k tó re n ie d a ły s ię an i zdewastować ani usunąć. Jako ciekawostkę m ożna dodać, że w tym czasie zna jdował się jeszcze na stad ion ie stary odkryty basen betonowy. Ostatni raz Radzyniacy zażywali w nim kąpieli w pierwszej połow ie lat 70. I to chyba w szystko jeś li chodzi o powojenną jakże u b o g ą h is to r ię s trz e ż o n y c h k ą p ie l is k w Radzyniu. A ile m oje pokolenie czeka ło na basen? W 1982 czy 1983 roku k iedy kon tynuow a łem sw ą edukac ję w Szkole Podstawowej nr.2 na jednej z lekcji dyrektor T chórzew ski po w ie dz ia ł nam , że n ieda ­leko u licy Z ab ie lsk ie j pow stan ie Szko ła Podstawowa nr.3 a przy niej kryty basen. Do dzisiaj pam iętam jego słowa: „W y na pewno opuścicie ju ż szkołę, ale wasze dzieci na pewno będą korzystać z tego basenu” . I tu się pan dyrektor nie pomylił. Moje pokolenie dawno opuściło szkoły. Dwoje m oich dzieci rów n ie ż za ko ń czy ło ed uka c ję w szko le średniej, ale z basenu korzystam y dzisiaj całą rodziną.

P io t r M a t y s i a k

Z MIASTA

OTWARCIE PŁYWALNIPo kilkunastu m iesiącach budowy, 10 w rześnia 2012 r., najw iększa m iejska inwestycja sam orządowa w przeciagu ostatn ich lat - radzyńska kryta p ływalnia AQ UA-M IŚ została ofic jaln ie otwarta.Na u roczys tość przyby ło w ie lu znam ien itych gości, w tym p rz e d s ta w ic ie le rz ą d u , p a r la m e n tu , w ła d z w o je w ó d z tw a , sam orządowcy, dyrektorzy szkół, zakładów pracy, instytucji m iejskich i powiatowych, goście z m iasta partnerskiego Egyek na W ęgrzech. O twarcia obiektu i przecięcia sym bolicznej wstęgi dokonali: Joanna Mucha - M in ister Sportu i Turystyki, S tan isław Żm ijan - Poseł na Sejm RP, Tadeusz S ławecki - Sekretarz Stanu w M inisterstw ie Edukacji Narodowej, M arceli N iezgoda - Podsekretarz Stanu w M inisterstw ie Rozwoju Regionalnego, S ławom ir Sosnowski - W icem arszałek W ojewództwa Lubelskiego, K rzysztof G rabczuk - W icem arszałek W ojewództwa Lubelskiego, Lucjan Kotwica - S tarosta Radzyński, W itold Kowalczyk - Burm istrz M iasta Radzyń Podlaski, W aldem ar Czuba - w łaścic ie l F.H.U. FEWATERM - generalny wykonawca obiektu oraz Marysia Szram - uczennica. O biekt zosta ł również pośw ięcony przez księdza dziekana Rom ana W iszniewskiego, w asyście proboszcza parafii Świętej Trójcy - księdza Andrzeja Kieliszka oraz księdza prałata Henryka Hołoweńko. Ku zaskoczeniu w szystkich zebranych, Burm istrz W itold Kowalczyk dokonał pierwszej kąpieli w radzyńskim basenie, czym w zbudził ap lauz publiczności. Przybyli na uroczystość goście obejrzeli pokaz pływania synchronicznego w wykonaniu reprezentantki Polski - Agnieszki Dankowskie j oraz zw iedzili ob iekt pływalni.W ięcej inform acji m ożna uzyskać na stronie internetow iej M O SiR pod adresem http://w ww.m osir-radzyn.p l/

Opracowanie: Piotr SławeckiWydział Promocji i Rozwoju Urząd Miasta Radzyń Podlaski.

..Działo się to dnia 12 miesiąca listopada Roku Pańskiego 2010...”W nikliwy czyte ln ik z pewnością zauw ażył na sąsiednie j stronie, historyczne już dzisiaj zdjęcie burm istrza W itolda Kowalczyka wm urow ującego kamień w ęgie lny pod krytą pływalnię i okładkę grota z tam tego okresu, na której burm istrz i starosta Lucjan Kotwica ściska ją w dłoniach dokum ent w idoczny poniżej.

J ll z t

c y n y

M / L , i . .L .c , i , „ U . i „ r i.

J T y . ; P lr .L „ 2 . ,p o t. S J J J a . . P ..L J J. t? .L ,ni. P J L L » „iut. OLU, a ™ , nu.j,U i . UJanu/riifJoiuijcIi orai p fuj wsparciu funJuaiy Unii £uropojshioj, /.udawany jost dfa patriot. uczniów

I c . l .r iroLw U a. P .iw i„.n ś . J U t. C ,.L ^ r i p L . U . . , U . J L P ,M

& ,« « „ t t ó w . U i . W „ r t L b f J U U . . j . £ . U ł ,

i p .m i.tlo SuiiaJcujl o nasiej wspótnej trosce IV wychowaniu mtodego pohoienia.

2 ),J o fc Jnu. 12 Upadu, O L P«A,Lr 2010 . tH uu. R J + P J UPowiecie ftadiyństinij Województwie cf.uhhlim ru nasię gdij gtową JCoiciata J(nlnhclwy> hijf

P r~ i~ ~ l , / SU, W uet~ . Sportu i i , / M UM U JL . W oj..óJj,u J . U L , . y J V . / ę u u , W .j...d , J ,L U i„ ,

l,)L ę ~ f . V.L„L, Star.sk iejyj,im X ^ »»t,IS^,,iiP.ilU:LllWik,UJ<.w.lc4 .Pn.wJn„,ą„r l?.ĄP^iwwlSJ,,~,P.JU„ L ,l Wl.r.1. W J.s..ic„ P „ ...Ł « ^ R Ą WU, & d+ P ° ^ l ‘ A-U,Jk

__2 łL j . P .d,,nsLr L /L . P J .tJ .n C»pdi, P ~L~— P ^ f,i 1 tU il / L . P M K ~ ~ W „ ^ w ,L

Potwierdzenia faltu rozpoczęciu hudowy poprzez wmurowani* niniejszego nltu Swoimi podpisami

dolonati olocui na urocnjsloii

'euvt 'c

is- Otomcrf*

- /V a — ** '

AdvO. Marski fiaobj 'Ti*, ciNoa«

£kć>lr~-

JZtfruts / If» , an koutjeryi-

QfrcM'l

fot.P.M.

-\,v

Page 4: GROT 07-08/2012

WYWIAD GROTA

WYKUPIĘ KARNET EKSTRAPoczątek jesieni 2012 roku p r z y n o s i d l a R a d z y n i a Podlaskiego znaczące zmiany. Zm ienia się infrastruktura miejska w sposób „epokowy", nabiera blasku centrum miasta, kończy się dwudziestoletni koszm ar z zagospodarow a­niem odpadów komunalnych. Niektórzy żartują, że w Radzyniu albo s ię p ro cesu je , albo inw estuje . Porozm aw iajm y zatem o tej przyjemniejszej i bardziej efektownej stronie życia samorządowego.

Rozmowa z Witoldem Kowalczykiem burmistrzem Radzynia Podlaskiego.

Panie burmistrzu, jak woda w basenie? Ciepła?

Ciepła. Czysta. Gotowa do kąpieli.

Po wielu, wielu latach spełniły się marzenia kilku pokoleń Radzyniaków. Mamy piękny basen, efektowniejszy niż te sąsiednie, w Łukowie, Międzyrzecu czy Parczewie. O sile oczekiwania na basen świadczy fakt, że w pierwszy weekend działania pływalni, odwiedziło ją tysiąc osób. Jednak droga do budowy inwestycji nie była łatwa, ani tania. Projekt pierwotnie szacowany na ponad 20 mln złotych, został zredukowany do 13 mln. Opór części samorządowców niemal definitywnie nie przekreślił realizacji inwestycji. Udało się. 10 września skąpał się Pan po uszy, inaugurując tym samym sezon pływacki w Radzyniu Podlaskim. Warto było czekać na ten moment ?

W arto. Jest to dla mnie duża satysfakcja. Podczas otwarcia pływalni m ów iłem , że kiedy byłem nauczycielem Szkół Zawodowych przy ul. Jana Pawła II, w latach 70. ówczesny dyrektor tworzył koncepcję now e jszko ły , gdzie m iały być też warsztaty i pływalnia. Wtedy uważaliśmy, że je s t to marzenie na wyrost, nierealne. Teraz to marzenie się spełniło. I myślę, że kiedy dyrektor Toczyński, patrzy na nas gdzieś teraz z góry, to je s t z nas zadowolony. I z siebie. Bo spełn iły się też i jego marzenia. Dodam tylko, że współczuje m alkontentom , którzy byli hamulcowi przy tej inwestycji. Twierdzili, że prędze jim kaktus wyrośnie na dłoni, niż my to zbudujemy. Cóż, współczuje im. Będą m usieli teraz do końca dni swoich z tym kaktusem chodzić.

Zgodnie z wygłoszoną dawniej obietnicą, ale też tradycją, dokonał Pan pierwszej kąpieli w radzyńskim basenie. Sam. Niektórzy mają żal, że nie zaprosił Pan do zwyczajowego rytuału minister sportu Joanny Muchy... Była okazja...

Z pewnością byłaby to większa atrakcja, ale nie śm iałem prosić.

Przecięcie wstęgi za nami. W jaki sposób będzie pracował Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, w którego gestii jest pływalnia, by w jak najszerszym zakresie udostępniać ją dla chętnych, ale też promować zajęcia pływackie?

W te j chwili trw a opracowywanie grafika zajęć, podczas których szkoły będą w ramach lekcji w-fu korzystać z pływalni. Oczywiście szkoły wszystkich samorządów, które wyraziły akces i wolę korzystania z basenu. Uwzględnione to będzie w planie

tygodniowym, w godzinach od 8 do 15. To, ile dana klasa będzie m iała godzin pływania, zależy już od dyrekcji szkół, to decyzja placówki. Również zakłady pracy, które zadeklarowały chęć korzystania i wykupiły karnety, będą umieszczone w grafiku. W wolnych godzinach można będzie korzystać indywidualnie, basen będzie o tw a rtyd la wszystkich, codziennie, do godziny 22.

Czy powstaną sekcje pływackie ?

W ramach MOSiRu, póki co, nie planujem yjeszcze sekcji, ale już wiem, że w ramach sportowych klubów szkolnych, te sekcje się zawiązują. Pierwsza została stworzona przy ZSP w Radzyniu, dla uczniów klas I- III szkół podstawowych. Mam nadzieje, że szybko takich sekcji będzie przybywać.

A czy Pan już wykupił karnet ekstra?

Jeszcze nie, ale w najbliższym czasie wykupię. Przymierzam się do systematycznego korzystania z basenu. Może pomoże mi to w odchudzaniu.

Jakim stylem pływackim będzie Pan odchudzałsię najczęściej ?

Chyba pieskiem ( śmiech). Ja profesjonalnie nigdy nie pływałem, ale radzę sobie na wodzie. Utopić się nie utopię.

Podobno nie wszyscy otrzymali zaproszenie na uroczystość otwarcia pływalni Aqua-Miś ?

Nie wszyscy, bo gości się dobiera życzliwych. Jako gospodarz uroczystości mam prawo zapraszać osoby, które były pomocne przy te jinw estyc ji i ją wspierali, a nie tych, którzy byli hamulcowi. Całe szczęście ani przy budowie pływalni, ani zakładu zagospodarowania odpadów w Adam kach, tym ,,inaczej życzliwym” nie udało się, m imo wielu starań i wysiłków, zatrzymać rytmu prac.

Jakie korzyści przyniesie dla potencjalnego klienta otwarcie nowoczesnego zakładu w Adamkach ? Czy wzrosną stawki za wywóz nieczystości?

Zacznę od tego, że zakład robi wrażenie bardzo pozytywne. To co tam było przed, a to co je s t teraz, je s t szokujące. Stoją piękne obiekty, przestronne place, stare wysypisko je s t zrekultywowane i przykryte warstwą ziemi, nasadzony je s t pas zieleni wokół starego wysypiska. Zam iast hałd odrażających śm ieci, które było czuć w promieniu kilku kilometrów, mamy nowoczesny zakład segregacji i utylizacji odpadów komunalnych, który będzie służył mieszkańcom 16 gmin. A docelowo, może służyć nawet 22 gm inom. Zatrudnienie znajdzie 4 0 osób. Myślę, że to będzie z korzyścią dla wszystkich. Stawki nie wzrosną. Jest to inwestycja budowana w 75 procentach za środki unijne. Na mocy zobowiązań je s t ustalone, że przez pierwszych pięć lat działania obiektu, ceny za wywóz nieczystości są pozostawione na tym samym poziomie. Poza tym, śmieci segregowane, będą miały inne s taw ki. Także będzie okazja prom ować dzia łan ia ekologiczne.

Page 5: GROT 07-08/2012

Otwarcie zakładu w Adamkach planowane jest na koniec października. Podobnie jak zakończenie prac rewitalizacyjnych w centrum miasta oraz oddanie do użytku ścieżki rowerowej. Czy mógłby Pan powiedzieć kilka słów na tem at tych inwestycji ?

Jest to ścieżka wzdłuż rzeki Białki, po je d n e js tro n ie , od ulicy Klebeerga, do ulicy Leśnej. Ma długość 3 3 0 0 metrów, szerokość między 3 m etry a 4. Na ścieżce rowerowejbędzie ośw ietlenie w części solarne, w części tradycyjne, m iejsca do wypoczynku, zatoczki z ławkami, sanitariaty. Ścieżka będzie miała stały monitoring. Przy końcu ulicy Leśnejprzewidziany je s t też parking na kilka samochodów, podobnie przy drugim końcu ścieżki na ul. Klebeerga. Mam nadzieję, że ścieżka znajdzie am atorów i chociaż nie jesteśm y Holendrami, gdzie każdy kierowca to rowerzysta, to przybędzie nam chętnych do przejażdżek rodzinnych czy do pracy. Ścieżka przebiega przez całe m iasto, je s t zlokalizowana idealnie, by bez większych problemów, korków itp., dotrzeć na czas innym środkiem lokomocji niż samochód. Prace przy rewitalizacji centrum m iasta trw a ją od kilku miesięcy. Rewitalizowana i przebudowywana je s t ul. Jana Pawła II i Pl. Wolności. Całkowita w artość projektu wynosi prawie 4 mln zł. W ramach projektu je s t wymieniana nawierzchnia ulic z as fa lto w e jn a kostkę brukową. Objęty rewitalizacją obszar obejm uje ul. Jana Pawła II, od mostu na rzece Białce, do skrzyżowania z ul. Kościuszki oraz Plac W olności. W zakres prac wchodzi również rem ont muru parkowego wraz z bram am i, przebudowa Pl. W olności, przebudowa jezdni i chodników ul. Jana Pawła II i wraz ze skrzyżowaniem z ul. Ostrowiecką, budowa kanału te le tech­nicznego dla sieci teletechnicznych i elektrycznych, linii energetycznych oraz ośw ietlenia, budowa zatoki parkingowejprzy ul. Jana Pawła II, budowa kanalizacji deszczowejw ul. Jana Pawła II, przebudowa sieci wodociągowej, mała architektura (siedziska kamienne, zegar słoneczny, murki oporowe, kraty przy zieleni), zieleń m iejska (trawniki, krzewy, drzewa), m onitoring. Ulica M iędzyrzecka obe jm u je doda tkow y p ro jek t przebudowy, z funduszy tzw. schetynówki, w ramach Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych za 3, 1 mln. zł. Pojawi się nowa nawierzchnia, chodniki, ośw ietlenie, ścieżka rowerowa. Powinno być ładnie.

Czy są plany rewitalizacji ulicy Rynek czyli placu po starym dworcu PKS ?

Częściowo mogą być własnością miasta, ponieważ nikt nie wie gdzie sie kończą i jaka dokładnie jest ich nić.

Dwa wejścia do lochu były w parku. Odkryto też wejście na osiedlu Bulwary, ale większość lochów wiedzie przez tereny zespołu pałacowo - parkowego. Podania mówią, że było kiedyś połączenie pałacu z Oranżerią w postaci kanału podziemnego. Ale proszę zauważyć, że m iasto od czasów budowy pałacu i kanałów podziemnych, zosta ło już nie raz i nie dwa, poorane budowami wodociągów, linii energetycznych, wykopami pod budowę osiedli, prywatnych domów. Gdyby te lochy wychodziły poza obręb zespołu parkowego, ra c z e jb y ś m y już o tym w iedzie li. Chociaż niesprawdzone, niezweryfikowane opowieści z dawnych dziejów mówią, że lochy ciągną się do ulicy Międzyrzeckiej, Czemiernik, Suchowli, hen, hen...

Każde miasto lubi mieć swoją legendę i tajemnice. Radzyń szczyci się legendą o odciśniętym kopycie końskim w kamieniu, ale przecież moglibyśmy pokusić sie o więcej. Czy jest szansa, że chociaż jeden fragment lochu zostanie w przyszłości udostępniony dla poszukiwaczy skarbów, białych dam, wreszcie - turystów?

Myślę, że to dopiero będzie realne. Gdyby wojewoda podjęła decyzje o ogłoszenie przetargu na zagospodarowanie zespołu pałacowo-parkowego i znalazł się oferent, to on ze względu chociażby marketingowych istnien ie lochów wykorzysta. Jest to coś,co z pewnością będzie przyciągało turystów

Czy zainteresowanie spółki Anders nabyciem radzyńskiego pałacu to czas przeszły?

Z tego co wiem, bo to je s t sprawa, która należy do starosty. Rozmowy informacyjne, wstępne z przedstawicielem spółki Anders ,odbyły się. Wynika z nich, że spółka je s t zainteresowana inwestowaniem w pałac dużych pieniędzy, ale warunkiem , że będzie w łaścicielem pałacu. Spółki nie interesuje dzierżawa. Nie chce ryzykować inwestowania naprawdę poważnych sum w dzierżawę. W tej chwili nie ma rozmów dotyczących sprzedaży pałacu. Trwają rozmowy starosty z wojewodą, dotyczące wysta­w ienia zespołu pałacowo - parkowego do dzierżawy. Jest to próba ogłoszenia publicznego przetargu. Gdy pojawią się jak ieś oferty, wtedy będą dalsze rozmowy.

Jest wykonana koncepcja projektowa, która składa się z dwóch elementów. Pierwszy z nich to odbudowa hal, które zostały rozebrane, zgodnie z zaleceniami konserwatorskim i. Jest już przygotowana uchwała o sprzedaży tych działek. Budowa hal będzie juz należała do przyszłych w łaścicieli działek. Sam plac będzie odnowiony w zależności od funduszy, bądź pozyskanych z programów unijnych, bądź budżetowych. W przyjęte jkoncepcji budynek, który stoi na środku placu je s t przewidziany do rozbiórki. Mamy z tym problem, ponieważ budynek ma dwóch w łaścicieli. Jeden z nich nie zgadza się ani na zamianę, ani na sprzedaż sw ojejczęści nieruchom ości. W momencie gdy nastąpi już form alne przystąpienie do realizacji tego zadania, ten problem musi zostać rozwiązany, czy przez wywłaszczenie za odszko­dowaniem czy w form ie porozumienia.

Rozmowę o inwestycyjnej kumulacji październikowej wypada zakończyć rozmową o planach na przyszłość. Jakie one są ?

Jestem zwolennikiem tego, by w p ie rw sze jko le jn o śc i budować ulice, drogi dojazdowe do posesji. To je s t w te jc h w ili ważniejsze. Patrząc realnie na dzisiejszą sytuację finansową państwa, a w związku z tym i samorządów, myślę, że będzie to realizowane już z nowego rozdania budżetu 2 0 1 4 -2 0 2 0 .Dla kontynuacji trzeba wykonać kilka ulic, których brakuje, wykonać nawierzchnie, uzbroić. Najważniejsze to ulica Łąkowa, W iśniowa, Podlaska, Polna. I mniejsze ulice ja k Porzeczkowa, Nadwitnie, Akacjowa, Dębowa, Klonowa, boczne Zielonej, kolejne odcinki ulicy Powstania Styczniowego. To są te najważniejsze. Myślę, że plan budowy uda się zrealizować do końca kadencji.

Temat, który został przypomniany Radzyniakom dokładnie z podziemi, to tem at radzyńskich lochów. Podczas remontu sieci wodociągowej pracownicy PUK natrafili na podziemny ceglany kanał. Panie Burmistrzu, czy był Pan w radzyńskich lochach ?

Byłem. Radzyniakom od dawna wiadomo, że te lochy istniały i istnieją. Teraz zostały przypomniane mieszkańcom przez przypadek i tem at ożył, ale sprawa otwarcia lochów nie je s t prosta. Kiedyś próbowaliśmy je zinwentaryzować, nie było je d n a k o fe rt wykonawczych. Teraz na s tąp iło ożyw ienie zainteresowania i pojawiła się jedna firm a, z tym, że stawka ich badań wynosi 50 0 zł za ar. Takich pieniędzy na razie nie ma w budżecie. Poza tym, lochy nie są w łasnością m iasta, a m iasto nie może inwestować w nie swójm ajątek.

Czuje Pan ulgę mówiąc o najważniejszych inwestycyjnych potrzebach w mieście, nie wymieniając oczyszczalni czy basenu ?

Ja się cieszę. Na pewno je s t to satysfakcja i dla mnie osobiście, i dla samorządu. Szczególnie dla tych, którzywspierali mnie przez te lata. Mam satysfakcję z tego, że nie spełn iły się czarne scenariusze opozycji, która nigdy nie dostrzegała rzeczy pozytywnych i sypała piach w tryby. Zawsze można powiedzieć, że mogłoby być lepiej. A przecież nie je s t źle. Jest się z czego cieszyć.

Dziękuję za rozmowę.Rozmawiała Monika Mackiewicz

Page 6: GROT 07-08/2012

Z MIASTA

SZCZEP HARCERSKI

PONOWNIE W RADZYNIU

Po ponad 5 latach solidnej pracy , brania udziału w projektach, konkursach, biwakach, akcjach, kursach i wspólnych starańo powstawanie nowych jednostek nasze radzyńskie harcerskie środowisko może pochwalić się kolejnym olbrzymim sukcesem.W dniu 20.08.2012r, na mocy rozkazu komendanta Hufca ZHP Łuków został powołany I Szczep Drużyn Harcerskich w Radzyniu Podlaskim. Jego komendantką została mianowana druhna pwd AnnaZabielska.

„Jest to dla nas niebywała radość, ale też ogromne wyzwanie. Od tej pory stanowimy odrębną jednostkę a dzięki temu będziemy mogli jeszcze lepiej i sprawniej działać na rzecz dzieci i młodzieży z naszego miasta oraz społeczności lokalnej”- mówi komendantka.

z rąk goszczącego u nas Komendanta Hufca ZHP Łuków hm. Zdzisława Dudzińskiego, Komendantki Szczepu oraz kadry program ow ej.

Wszystkich zainteresowanych współpracą z nami zapraszamy do naszej siedziby, która znajduje się przy ulicy Jana Pawła II 2, w budynku Pałacu Potockich, wejście D.

Z harcerskim pozdrowieniem Czuwaj!

Aneta Rater

N lk L A M A

Pierwszym poważnym przedsięwzięciem było zorganizowanie w dniach 27-31.08 kursu dla zastępowych i przybocznych „Wyspa Skarbów”, w którym wzięło udział łącznie 18 kursantów nie tylko z Radzynia, ale też z Białej Podlaskiej. Wszyscy uczestnicy wykazali się ogromną pracowitością i zapałem, ponieważ zdecydowali się poświęcić swoje ostatnie dni wakacji po to, aby wspólnie spędzić czas, nauczyć się czegoś nowego i poszerzyć swoje umiejętności. Samarytanka, terenoznawstwo, budowanie zespołu, warsztaty wokalne to tylko część bogatego programu, który został przygotowany dla młodych kursantów przez starszych harcerzy z 12. Drużyny Wędrowniczej działającej przy I LO pod opieką Komendantki kursu Anny Zabielskiej. Przy tej okazji chcieliśmy jeszcze raz pogratulować harcerzom, którzy pozytywnie ukończyli kurs za ich chęć i zapał podczas wszystkich zajęć.Nie jest to jednak koniec naszych harcerskich planów na ten rok. W najbliższym czasie planujemy powołanie gromady zuchowej. Będzie to alternatywa dla najmłodszych dzieci, które też wspólnie z nami zechcą rozpocząć swoją harcerską przygodę.Mamy nadzieję, że powstanie tego szczepu przyczyni się do powiększenia naszego dorobku harcerskich przygód, umiejętności oraz że będzie to okazja do jeszcze bardziej aktywnej działalności na terenie naszego miasta.W artykule prezentujemy zdjęcia przedstawiające harcerzy podczas przebiegu kursu oraz podczas jego zakończenia. Patenty świadczące o pozytywnym ukończeniu kursu uczestnicy odebrali

MONIKAOSTASIEWICZ604-341-107

5lkota.Pl

8B№NOWE CENTRUM KSZTAŁCENIA

W RADZYNIU PODLASKIMNABÓR NA ROK 2012/2013:

KURSY MATURALNE Z ANGIELSKIEGO, MATEMATYKI, CHEMII, BIOLOGII

ZAPISZ SIĘ JUŻ DZIŚI ZACZNIJ PRZYGOTOWYWAĆ SIĘ DO MATURY!

\J KOMFORTOWE GRUPY, DOŚWIADCZENI NAUCZYCIELE, GRUNTOWNE POWTÓRZENIE MATERIAŁU OBOWIĄZUJĄCEGO

NA EGZAMINIE MATURALNYM

ANGIELSKI DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

PROGRAM DLA MAŁYCH ODKRYWCÓW Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO

CIEKAWI BOHATEROWIE, BOGATY ŚWIAT ZWIERZĄT, PODRÓŻ PO RÓŻNYCH ZAKĄTKACH ŚWIATA ORAZ

ZWYCZAJE KRAJÓW ANGLOJĘZYCZNYCH SPRAWIĄ,ŻE NAUKA ANGIELSKIEGO STANIE SIĘ

NOWĄ WCIĄGAJĄCĄ PRZYGODĄ!

ZAJĘCIA 2 RAZY W TYGODNIU PO 50 MINUT

Page 7: GROT 07-08/2012

KULTURA

w sm rfiSK iE św ięto m u z yk i

22 września odbył się pierwszy z trzech koncertów XXIX Dni Karola Lipińskiego. Tegorocznym obchodom towarzyszy wystawa radzyńskiego artysty-malarza Marka Leszczyńskiego.

Organizator imprezy, którym jest oczywiście Radzyńskie Towarzystwo Muzyczne im. Karola Lipińskiego w Radzyniu Podlaskim, na ten wyjątkowy wieczór zaprosił miłośników muzyki klasycznej do sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej. O godzinie 18.00 odbył się recital „Skrzypce z polską duszą” , na którym wystąpił znany już radzyńskiej publiczności Krzysztof Jakowicz (skrzypce) oraz Robert Morawski (fortepian). Słowo o muzyce wygłosił prezes Towarzystwa Muzycznego - Zygmunt Pietrzak. Jako ciekawostkę należy dodać, że Krzysztof Jakowicz zagrał na pięciu skrzypcach wykonanych przez polskich lutników. W repertuarze, oprócz kompozycji Karola Lipińskiego, znalazły się też utwory Henryka Wieniawskiego, K aro la Szym anow skiego, Ignacego Jan a Paderew skiego i C am ille Saint-Sans. Wstęp na koncert był wolny.

Wszystkim wydarzeniom muzycznym przewidzianym w tegorocznej edycji Dni Karola Lipińskiego towarzyszy wystawa Marka Leszczyńskiego zatytułowana „Malarskie wariacje” . Jest ona kontynuacją zainteresowań artysty muzyką. Wernisaż miał miejsce wieczorem 21 września w Galerii „Oranżeria” w Radzyniu Podlaskim. Ekspozycja będzie czynna do 15 listopada 2012 roku, od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-15.00.

W E R N I S A Ż

W >

i i kfot.Piotr Matysiak

Prezentowane na wystawie obrazy to niewielki kameralny cykl, który spina rumak. To cichyukłon w stronę radzyńskiego rydwanuApollina- patrona sztuki i poezji. Dyskretnie przewodzi on przedziwnej galerii m uzykujących postaci. Piszę „przedziw nej” , bo oto na koniopodobnych wierzchowcach przypominających może nieraz osły, zebry albo dziecięce zabawki defilują muzykanci płci obojga - grajkowie w osobliwych czapkach, kapeluszach, wojowie w szyszakach, eleganckie damy. Z powagą dzierżą swoje instrumenty - dęte i strunowe, przestylizowane w plątaninę rurek albo ustawione rzędem niczym włócznie wojowników.

Tyle anegdoty. Teraz do gry włączają się środki malarskie, uruchamiając naszą wyobraźnię. Sceny brzmią gamami czerwieni i zieleni szmaragdowej albo stalowych i grafitowych szarości (to marsz żałobny). Gdzieniegdzie rozbłyskują akcentem barwnym. Płyną dźwięki, słychać muzykę.

Dominika Leszczyńska

Page 8: GROT 07-08/2012

WYWIAD GROTA

WAŻNE BY BYCZE SOBĄ

One Way. „Ameryka przebyła już drogę, która wciąż przed nami. Warto spojrzeć na ich doświadczenia i skorzystać z tych najlepszych. Na złych też warto się oprzeć, ale tylko po to aby ich nie popełnić”.

Rozmowa z Jakubem Jakubowskim, prezesem Radzyńskiego Stowarzyszenia dla Kultury, „Stuk-Puk”, grafikiem, ilustratorem, właścicielem Kawiarni Artystycznej Kofi&Ti (co nie jest bez znaczenia), animatorem wielu zdarzeń kulturalnych, wreszcie - pomysłodawcą i reżyserem filmu “Dziadki-dziatkom- Pamiętnik ze Starego Radzynia”.

Film powstał w roku 2009. W marcu tego roku, Jakub wraz z Dariuszem Gałanem, kierownikiem Filii UTW, z rąk premiera RP Donalda Tuska, odebrał nagrodę za film, „Dziadki-dziatkom ”, który oceniono za jedno z najlepszych międzypo­koleniowych działań, zgłoszonych do konkursu, „Seniorzy w Akcji. UTW dla społeczności". Pokłosiem projektu, ale też innych wydarzeń, było zaproszenie Kuby na wyjazd studyjny do Stanów Zjednoczonych, organizowany przez Departament Stanu USA, Szkołę Liderów oraz Polsko-Amerykańską Fundację Wolności. Uczestnikami wyjazdu było zaledw ie 10 liderów działających w obszarze kultury z całej Polski, którzy zostali wybrani spośród absolwentów Programu „Liderzy PAFW.

Kuba wrócił ze Stanów niedawno. Zobaczył nie tylko światła Manhattanu i szczury w Central Parku. Wizyta miała bardzo szeroki wachlarz spotkań, które miały miejsce w kilku miastach USA: Nowym Yorku, Waszyngtonie, Baltimore i Pittsburghu. O swoich przeżyciach, emocjach towarzyszących wyjazdowi, inspiracjach, doświadczeniach, na­dziejach, opowiada na video-blogu, który łatwo można odnaleźć na youtube, dzieli się też nimi z nami. Zapraszamy do lektury.

Kuba, spełnił się twój 10-dniowy, amerykański sen?

W aplikacji, która pisałem do ambasady napisałem, że nie jadę tam żeby się spełnił mój „amerykański sen”, tylko po to, by obejrzeć tam wiele rzeczy, poznać ludzi,

zetknąć się z sytuacjami, wrócić do Radzynia i amerykański sen realizować tutaj. Najważniejsze było nastawienie i cel jaki sobie wspólnie i każdy z osobna stawialiśmy. Myślę, że to nam pomogło nie stracić głowy i wrócić w poczuciu, że za nami wielka przygoda, ale też ogromna inspiracja.

Z obszaru całego kraju zostało wybranych zaledwie 10 liderów, osób które swoją działalnością promieniują na dosyć duże obszary społeczeństwa, inspirują je do nowych działań, itd. Co dała wam wizyta w Stanach Zjednoczonych ?

Jak się okazało, 7 z 10 uczestników tej wizyty, były to osoby pracujące po wschodniej stronie Wisły. Cała dziesiątka z małych miejscowości. Celem naszego wyjazdu było zbadanie w jaki sposób kultura wpływa na rozwój małych społeczności. To było nasze najważ­niejsze oczekiwanie i początku bardzo mocno p rze z nas akcentow ane. Chcieliśmy odwiedzać małe, zapomniane dzielnice, oddalone od centr turystycz­nych, zagrożone bezrobociem itp. Byliśmy tam. Trudno podsumować w kilku zdaniach 10 dni, tym bardziej, że program był tak mocno wypełniony, codziennie mieliśmy po kilka spotkań i dosłownie każdą wolną chwilę wykorzystywaliśmy do tego, żeby przejść się po mieście, poznać z ludźmi, powymieniać kontakty. To już procentuje. Wspomnę na przykład o moim znajomym, młodym artyście Mariuszu Tarkawianie, który bardzo dobrze się rozwija, wystawia swe prace w całej Europie, a być może dzięki mojej sugestii i tym kontaktom, pojedzie na „artist in residence” do Galerii „Fabryka Materacy” w Pittsburghu. Chciałbym jak naszerzej dzielić się tymi doświad­czeniami, wiedzą, podpowiadać ciekawe pomysły. Wszystkie rzeczy, począwszy od najmniejszych pomysłów, a na ideach zagospodarowania ogromnych przestrze­ni (jak nasz pałac Potockich) skoń­czywszy, można dyskutować i wypró­bować także u nas.

Jeden z odcinków twojego video-blogu ma tytuł „Precz ze stereotypami”. Z którymi?

Stereotyp, że Ameryka to jest tak jak w filmach, jest nie do końca prawdziwy. My się takimi stereotypami żywimy, myślimy, że tam wszystko jest mega, że po szosach jeżdżą krążowniki, itp.Ato jest zwykły kraj, który ma wiele problemów i nie jest to wszystko takie różowe. Na przykład w nowojorskim Central Park, który w filmach jest zawsze oazą zieleni i słodkich

obrazków, taki raj na ziemi i sielanka. Takiej ilości biegających szczurów nie widziałem nigdy w życiu. Byliśmy tam wieczorem a trawa dosłownie „żyła”, szczury przeskakiwały jeden za drugim. Trochę się baliśmy tej amerykańskiej egzotyki - dużo bardziej niż wizyt w Harlemie, Queensie czy na Bronxie. Kilka dni przed wyjazdem biegałem po R a d z y n iu z ka m e rą i pytałem przypadkowych ludzi, czym dla nich jest Ameryka, z czym się kojarzy? Najczęściej padały opinie, żeAmeryka kojarzy się nam z wolnością. A tam, na wejście, kiedy zapytałem o to, czy można wypić piwo na ulicy, usłyszałem od przewodnika, że grozi za to areszt i proces sądowy. Jest to poważne wykroczenie. Byłem na festiwalu w Harlemie, czułem się tam świetnie, pełna kultura, świetna muzyka, potrawy, wydarzenia, ludzie. Co kilkadziesiąt metrów po kilku stoją policjanci, przy każdym skrzyżowaniu na ulicach stoją radiowozy.Amerykanie mają takie przekonanie, że żyją w kraju swobód i wolności, ale to jest płaszczyk, pod którym się kryje dużo przepisów, różnic prawnych pomiędzy stanami, nakazów, zakazów, np. zakaz gry w piłkę pod kara taką a taką. U nas są to często tabliczki, wywieszane przez radę osiedla, z których każdy sobie może zakpić, a tam, za naruszenie zakazu grożą poważne konsekwencje. Widzieliśmy na Bronksie murale upamiętniające chłopa­ka, który zginał podczas konfrontacji z policją. Na następnym muralu informacje podane w strawny dla młodych sposób, że policjantów można nagrywać, fotografować, że jest prawo obywatela i żeby nie bać się tego robić. Czuć, że atmosfera w takich dzielnicach jest duszna, że są tarcia między mieszkań­cami a policją, że władze zachowują się wobec żyjących tam dość opresyjnie.

Nowy Jork, Muzeum Sztuki Współczesnej MoMA Świat sztuki i projektowania widziany oczami dziecka.

Page 9: GROT 07-08/2012

A jak funkcjonuje system związany z tworzeniem szeroko rozumianej kultury? I czy jest na nią zapotrzebowanie?

Jeśli chodzi o kulturę, tam system jest całkowicie inaczej ustawiony. Nie ma w Stanach czegoś takiego jak ministerstwo kultury. Generalnie nie ma aż tak dużego parasola ochronnego jak w Polsce. Finansowanie kultury opiera się na naturalnie wykształconym trójpodziale: pierwsza część to pieniądze od osób prywatnych, druga dotacje od przedsiębiorców większych i mniejszych oraz trzecia - dotacje z programów samorządowych czy fundacji. Przeprowadzono badania na poziomie federalnym mające określić jak kultura i działalność organizacji pozarządowych przekłada się na rozwój gospodarki w małych miastach. To jest policzone. I ludzie wiedzą, że to sie opłaca. Że organizowanie małych imprez, w małych środowiskach generalnie wpływa korzystnie na rozwój lokalnej gospodarki. To nie tylko sprzedaż waty cukrowej podczas festynu ale wiele innych aspektów tworzących dobrą atmosferę w środowisku. W Polsce dotacje samorządów stanowią często 75-80 procent w budżecie danej organizacji. Kolejna różnica, to fakt, że w Ameryce kulturalna świadomość społeczna jest na zupełnie innym poziomie. Ludzie są otwarci wobec siebie, potrafią spędzać czas z innymi, być z nimi i robić coś z nimi w większym stopniu niż dzieje się to w Polsce. A mamy przecież na tym polu bardzo piękne i stare doświadczenia, które przez kilka dziesięcioleci PRL zostały jakby zaorane. Myślę, że dziś mamy po prostu duże pole do popisu. Chciałbym, żeby ludzie i u nas potrafili bez powodu wyjść do parku, i usiąść na ławce, posłuchać koncertu, rozegrać z sąsiadem partię szachów w kawiarni lub spotkać się z koleżankami na wspólnym szydełkowaniu. Taka bliskość sprzyja rozwojowi społecznemu.

Na Times Square czuć, że jest się w kulturowym i cywilizacyjnym sercu świata. Zbyt wiele hałasu jednak męczy słuch, a światła otumaniają. Po tym wszystkim wiem tylko co miał na myśli Grzegorz Turnau śpiewając, że „nie warto nie być w Nowym Jorku”

Co zapamiętałeś najbardziej z pobytu w Stanach?

To co najbardziej zapamiętam z Ameryki to otwartość na drugiego człowieka i na chęć współdziałania. Tam są różne społeczności, rożne grupy kulturowe, etniczne, różne statusy materialne i światopoglądowe, ale jest życzliwa atmosfera. Odczuwa się to nawet jadąc miejskim autobusem. Człowiek nie boi się spojrzenia drugiego człowieka, co u nas niestety bardzo często widać. Chociaż i w Polsce widziałem ostatnio bardzo pozytywny przykład „wesołego kierowcy autobusu” z Warszawy, który robi furorę i usłyszał już o nim cały kraj. Jest inny, wesoły i lubi stwarzać miłą i bezpośrednią atmosferę. Przy jego sposobie bycia - uśmiech, miłe słowa - autobus ożywa, ludzie są wobec siebie mili i uprzejmi. Tak jest świetnie... i to już przykład z Warszawy.Myślę, że taka otwartość zaczyna się właśnie od najprostszych sytuacji i że ludzie będą chcieli być ze sobą, mieć ze sobą kontakt, czy to na imprezach kulturalnych, czy na ulicy. To ważne aby być ze sobą, a nie obok siebie.

Waszyngton, spacer przed Białym Dom „To był pierwszy dzień naszej wizyty, byliśmy jeszcze lekko spięci nowym otoczeniem. Przed rezydencją Baracka Obamy tłumy ludzi wszystkich narodowości. Największe wrażenie wywarli na nas sikhowie w turbanach fotografujący się na tle Białego Domu”.

Chciałbyś zamienić się miejscami i realizować swoje plany tam, nie tu?

Nie. Myślę, że każdy człowiek będzie dużo lepiej rozumiał wszystko w kraju, w którego kulturze się wychowywał i który rzeczywiście czuje.Wydaje mi się, że osoby, które wyjeżdżają tam i nie wracają, gdzieś wewnętrznie maja poczucie gotowości do zostawienia wszystkiego i wszystkich. Nic ich tutaj już nie trzyma. Nie identyfikują się z takim poczuciem, że miejscu, w którym się wychowałem, jestem coś winien. I mimo przeciwności losu, to tutaj powinienem planować, rozwijać swoja karierę i przyszłość. Ja nie jestem jakimś ogromnym patriotą biało-czerwonym, ani człowiekiem związanym tylko z jednym miejscem. Jestem przekonany, że warto inspirować się, jeździć, podglądać, być obywatelem świata ale czuć się zobowiązanym do oddania miejscu, w którym się człowiek wychował, czegoś co jest temu miejscu należne. Pewnej energii, szacunku. Wszystko w świecie jest energią, ona powinna krążyć. Jeżeli ona z jednego miejsca ucieka, w ten czy inny sposób - mówię tu o młodych osobach, ich aktywności, lokalnej gospodarce, o tym, że jeździmy na zakupy gdzieś daleko od własnego miejsca zamieszkania - to ta ziemia sie wtedy wykrwawia, wyjaławia z energii, z pieniędzy. Słabnie.

Pomówmy zatem o czymś co szybko stawia na nogi i dodaje energii. Czy kawa americano w Ameryce różni się od kawy americano w Kofi&Ti?

(Śmiech). Nie różni się za bardzo. Przyznam, że bardzo mi smakowała i byłem bardzo zadowolony z wizyty w kawiarni Elmo's Cafe w Alexandrii pod Waszyngtonem, w której wypiłem tę kawę. Okazuje się, że mamy w Radzyniu naprawdę dobre americano.

Dziekuję za rozmowę i życzę realizacji snu.

rozmawiała Monika Mackiewicz

Siedziba amerykańskiej giełdy na Wall Street w Nowym Jorku. Jak silne są dziś Stany Zjednoczone? Ile w tym wciąż mitu a ile prawdy? Trudno się przekonać w 10 dni. Kultura i aktywność obywatelska mają się jednak wciąż bardzo dobrze.

Page 10: GROT 07-08/2012

nrrrrmrrTrrrrT I l U l l i l U T U i U i U

O R A N Z E A____. . . . . . i . i iT T r m m g g

gnnu ii inum*“ “ ^ w ■ ■ AJk.

i . i r T T T m i m m ^ * ^ ^ ^ j i i ‘ 1"

S Z E P T YY IJM A

gatunek:Horror produkcja:Wielka Brytania

reżyseria:Nick Murphy scenariusz:Nick Murphy, Stephen Volk

Internatem dla chłopców z najbogatszych sfer w Rookford wstrząsa tajemnicza śm ierć jednego z nich. Wszelkie racjonalne próby wyjaśnienia tej tragedii zawodzą. Uczniowie zaczynają opowiadać przerażającą historię o pojawiającym się duchu. Do szkoły zostaje wezwana Florence Cathcart (Rebecca Hall), która zajmuje się demaskowaniem fałszywych spirytystów, żerujących na naiwności osób wierzących wduchy.

PIĄTEK, 05.10. 2012, GODZ. 18.00 SOBOTA, 06.10. 2012, GODZ. 18.00

NIEDZIELA, 07.10. 2012, GODZ. 18.00

C Z A S MIN. 1 0 0 OD LA T 1 2 C E N A 1 2 Z Ł

ZAM Ó W IEN IA ZBIOROW E BILETÓW POD NR TEL. 833527314 W GODZ. 8.00 - 15.00

BITWA POD WIEDNIEM

produkcja:Polska, Turcja, W łochy reżyseria :R enzo M artinelli

scenariusz:Renzo M artinelli, Va le rio M assim o M anfredi

Latem 1683 roku trzysta tysięcy wojowników Imperium Osmańskiego pod wodzą Wielkiego Wezyra Kary Mustafy rozpoczyna oblężenie Wiednia. Po ucieczce Cesarza Leopolda los miasta staje się coraz bardziej niepewny. Jeśli Wiedeń upadnie, armia Wielkiego Wezyra bez trudu dotrze aż do Morza Północnego, a potem także do Rzymu. Po wielu tygodniach oblężenia, 12 września 1683 roku, dochodzi do decydującej bitwy.

WTOREK 27 XI, GODZ. 8.15, 10 .30 ,12,30 ŚRODA 28 XI, GODZ. 8.15, 10 .30 ,12.30

CZWARTEK 29 XI,GODZ. 8.15, 10 .30 ,12.30 PIĄTEK 30 XI, GODZ. 8.15, 10 .30 ,12.30 PONIEDZIAŁEK 03 XII, GODZ. 8.15, 10.30

C Z A S M I N . 1 2 0 O D L A T 1 0 C E N A 1 0 Z ŁZ A M Ó W IE N IA Z B IO R O W E B IL E T Ó W P O D N R TE L . 8 3 3 5 2 7 3 1 4 W G O D Z . 8 .0 0 - 1 5 .0 0

gatunek:Dramat, Kryminał, Sensacyjny produkcja:Czechy, Polska

reżyseria:Piotr Mularuk scenariusz:Piotr Mularuk, Wojciech Gajewicz

Akcja filmu rozpoczyna się trzy lata po upadku PRL. Zyga (Gierszał) ma serdecznie dość oglądania kolorowego świata tylko w młodzieżowych pismach. Z pomocą kumpli, a także obrotnej ciotki (Katarzyna Figura), zostaje królem "jurny" - drobnych kradzieży tuż za Odrą. Proceder szybko się rozpowszechnia, miejscowość Zygi dokonuje prawdziwego skoku cywilizacyjnego, a lokalny król jumaków zyskuje powszechny szacunek i powodzenie u płci pięknej

PIĄTEK, 12.10. 2012, GODZ. 18.00 SOBOTA, 13.10. 2012, GODZ. 18.00

NIEDZIELA, 14.10. 2012, GODZ. 18.00

C Z A S M IN .1 1 0 OD LA T 1 2 C E N A 1 2 Z Ł

ZA M Ó W IE N IA ZB IOROW E B ILETÓ W POD N R TEL. 833527314 W GODZ. 8 .00 - 15.00

A rC • • I - Ł .111'RADZYŃSKI OŚRODEK KULTURY

EPOKA LODOWCOWA 4 WĘDRÓWKA KONTYNENTÓW

FILM ANIMOWANYW POLSKIEJ WERSJI JĘZYKOWEJ

Bohaterowie "Epoki lodowcowej” powracają ,by stawić czoła kolejnym wyzwaniom, w tym wędrówce kontynentów, która może zagrozić przyszłości ich świata.

PIĄTEK, 02 XI, GODZ. 16.00 SOBOTA, 03 XI, GODZ. 16.00

NIEDZIELA, 04 XI, GODZ. 16.00

CZAS MIN. 90 OD LAT B/O CENA 12 ZŁZ A M Ó W IE N IA ZB IO R O W E B ILETÓ W POD NR TEL. 8 3 3 5 2 7 3 1 4 W GODZ. 8 .0 0 - 1 5 .00

Page 11: GROT 07-08/2012

Z MIASTA

AZJA I INDIE W ORANŻERIISpotkanie z podróżnikiem Robertem Maciągiem

21 września, w sali widowiskowo-kinowejRadzyńskiego Ośrodka Kultury, odbyło się spotkanie z podróżnikiem Robertem Maciągiem. Opowiedział on o swoich wyprawach rowerowych do Azji Środkoweji Indii, a chętnym podpisał świeżo wydany „Podręcznik przygody rowerowej” . Można też było obejrzeć ciekawy pokaz slajdów.Na 90 minut Robert Maciąg przeniósł wszystkich w świat odległy, choć sercowo tak bliski. Opowiedział o wspaniałych ludziach, ich wielkich sercach, trudach życia, codziennych marzeniach i wspaniałejgościnności.Na zakończenie spotkania Tadeusz Pietras, dyrektor I LO w Radzyniu Podlaskim, wyraził nadzieję, że opowieści Roberta Maciąga rozbudziły w młodzieży marzenia o dalekich podróżachOrganizatorami spotkania były Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych oraz Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim. Była to już druga impreza z cyklu „Spotkania z podróżnikami” , zorganizowana tym razem w ramach Roku Turystyki Rowerowej, jakim Zarząd Główny PTTK ogłosił rok 2012 - powiedział nam Robert Mazurek, na zaproszenie którego Robert Maciąg odwiedził Radzyń.

Tekst i zdjęcia:SKKT PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim

Robert Maciąg wszystkim zainteresowanym podpisał swoje książki

R a d zyń ski K lu b K a ra te K yo k u sh in k a i

POSIADA LICENCJĘ POLSKIEGO ZWIĄZKU KARATE

Zajęcia obejmują:

- naukę karate kyokushin- wszechstronne ćwiczenia rozwojowe- naukę elementów walki i samoobrony- regularne obozy treningowe zimowe i letnie- starty w zawodach (dla chętnych)- treningi w grupach wiekowych

In fo rm acje:

S ensei M a re k W oroszyło III Dan

te l. 602 -686 -829 S ensei W o jc iech Lubka I Dan

odwiedź też naszą stronę

.karateradzyn .p lw w w .ka ra te ra d z

KARATE ORGANIZATION KYOKUSHINKA1KAN

DOJO R A D Z Y Ń PODLASKI

<^OT 7-8 (227) 11

Page 12: GROT 07-08/2012

Z MIASTA

I Dni z Aniołami w Radzyńskiej Krainie SerdecznościGdzie można spotkać anioły? Pamiętacie? Każdy z nas ma jednego obok siebie - dzień i noc Anioł Stróż czuwa, by nie stała się nam krzywda, ale...

W niedzielę można je było spotkać także w Specjalnym Ośrodku Szkolno W ychowawczym w sród radośnie bawiących się dzieciaków na I Dniach z Aniołami w R ad zyń sk ie jK ra in ie Serdeczności. To nowe święto w Radzyniu rozpoczęło się wernisażem prac plastycznych, przedstawiających anioły, przygotowanych przez dzieci ze szkół z całego powiatu radzyńskiego. Liczba nadesłanych prac zaskoczyła orga­nizatorów - do SOSW nadesłano 435 aniołów, z których komisja konkursowa

wybrała najlepsze. Nagrody wręczył zwycięzcom wicem inister edukacji TadeuszSławecki.Dlaczego Dni z Aniołami zorganizowano właśnie w niedzielę 30 września?29 w kościele katolickim obchodzone jest Święto Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała, a 2 października Święto Aniołów Stróżów - termin jest więc naturalny. Anielskie radzyńskie święto może być także traktowana jako "mały odpust". Na terenie SOSW znajduje się bowiem kaplica Aniołów Stróżów - obiekt choć mijany codziennie, to niepozorny i nieznany, przywracany od kilku lat lokalnej społeczności.Najprawdopodobniej był to kiedyś punkt wyznaczający granicę Radzynia, doskonale widoczny z kościoła i radzyńskiego zamku, obok którego musiał przejść każdy, kto zmierzał do miasta tzw. "traktem włodawskim". Na przestrzeni wieków rola kaplicy zmieniała się - kilkadziesiąt lat temu byłatutajkostnica.Dzisiaj, po przeprowadzonej niedawno renowacji, jest udostępniany zwiedza­jącym. Nie powino więc dziwić, że I Dni z Aniołami zakończyły się mszą, sprawo­waną przez proboszcza parafii św. Anny, księdza Henryka Domańskiego.

A anioły? Biegały wczoraj po trawie przed SOSW - takie małe i niewinne.Inne opiekowały się dzieciakami, wymyślając im zabawy i pilnując, by nie stała się im żadna krzywda. Jeszcze inne rozdawały cukierki, "puszczały" muzykę, przygotowywały wystawę, robiły zdjęcia... Dużo ich było w SOSW.

Mariusz Szczygieł

fot. Mariusz Szczygieł

ORANŻERIA

R A D Z Y Ń S K IO Ś R O D E KK U L T U R Y

UPRZEJMIE ZAPRASZAJĄ NA WY S T A WĘ M A L A R S T W A WERNISAŻ. PIĄTEK 1 9PAŹDZIERNIKA 2012

W RAMACH OBCHODÓW 10-lECIA RADZYŃSKIEGO KLUBU FOTOGRAFICZNEGO "KLATKA“

Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych Radzyński Klub Fotograficzny „KLATKA"Stowarzyszenie Poleskie we Włodawieoraz Specjalny Ośrodek Szkolno-W ychowawczy im. Zofii Sękowskiej w Radzyniu Podlaskim

SERDECZNIE ZAPRASZAJĄ AMATORÓW I ZAWODOWYCH FOTOGRAFIKÓW NA IMPREZĘ PLENEROWĄ

p WIELKIE RADZYŃSKIEFOTOGRAFOWANIE

2012które odbędzie się na terenie powiatu radzyńskiego w sobotę 20 października w godzinach 9.00-18.00Rejestracja uczestników w siedzibie

W ielkie Radzyńskie Fotografowanie realizowane je s t w ramach projektu"Obywatele w miasteczkach. Wsparcie aktywności obywatelskiej na rzecz wspólnej przestrzeni w małych miastach O b yw a te le wschodniej Lubelszczyzny" dzięki dofinansowaniu z Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich " miuttcziuch obywatele-w-miasteczkach.blogspot.com

i t . o . w

R A D Z Y Ń P O D L A S K I U L . J A N A P A W Ł A II 4

Page 13: GROT 07-08/2012

XVII OSZPA Z RADZYŃSKIM AKCENTEMXVII Ogólnopolskie Spotkania z Piosenką Autorską „Oranżeria 2012" za nami. Tegoroczny festiwal był dla nas wyjątkowy, ponieważ wśród 13 uczestników znalazła się jedna osoba z Radzynia. Weronika Maciejewska - bo o n ie jm ow a zaśpiewała piosenkę -„Nam alowałeś oddech na łące” . Je jau torem (tekst i muzyka) je s t jeden z najlepszych „tekściarzy” w Polsce -Jacek Musiatowicz - gdyby ktoś nie wiedział też nasz człowiek. M łodziu tk ie jdeb iu tan tce akompaniował na gitarze Wojtek „M olas” Gil. Ta w pełni radzyńska mieszanka musiała zaowocować sukcesem i tak się też stało. Weronika tak pięknie „malowała oddechem i g łosem ” , że wzruszone Jury postanowiło przyznać je jw yróżn ien ie specjalne - Statuetkę „ANIOŁKA” im. Agaty Budzyńskiejza ciepły i jasny przekaz artystyczny” . Tak więc „Aniołek” zostaje w Radzyniu. Na kolejnych stronach „Grota” znajdziecie zdjęcia uczestników, kilka słów o „Oranżerii 2012" autorstwa Jacka M usiatow icza i kolorowy fo to reportaż z festiwalu. Obok werdykt Jury.

Piotr Matysiak

Jury w składzie:

przewodniczący-Jan Poprawaczłonkowie - Elżbieta Adamiak, Józef Obroślakpo wysłuchaniu 13 wykonawców postanawia przyznać:

I nagrodę w wysokości - 1 500zł. Agacie KusekII nagrodę w wysokości- 1000zł. Gabrieli StańdoIII nagrodę w wysokości-5 0 0 zł. Tomaszowi Krzymińskiemu.

Jury postanowiło - w formie wyróżnień zaprosić do koncertu laureratów:Joannę Mioduchowską z piosenką „Bujam w obłokach”Weronikę Maciejewską z piosenką „Namalowałeś oddech na łące” Tomasza Rokosza z piosenką „Z Heraklita”

Jury postanowiło przyznać wyróżnienie specjalne - Statuetkę „ANIOŁKA” im. Agaty Budzyńskiej za ciepły i jasny przekaz artystyczny” Weronice Maciejewskiej.

Nominację do „Finału 48 Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie” otrzym uje-Agata Kusek.

XVII Ogólnopolskie Spotkania z Piosenką Autorską rozpoczynało spotkanie z samymi Mistrzami gatunku : Jacquesem Brelem, Edith Piaf, Yvesem Montandem, Juliette Greco, Charlesem Aznavourem, Josephin Baker.

SOUS LE CIEL DE RADZYŃ

Wieczorową porą na scenie Oranżerii zagościła ,, Miłość w Paryżu” . Wspaniała muzyka, świetni instrumentaliści, klimatyczny nastrój francuskiego kabaretu i dużo emocji. A wszystko to za sprawą Doroty Lanton ( pseudonim artystyczny :Dorothee Lanton), aktorki i piosenkarki, znanej szerszej publiczności z granej postaci farmaceutki zwserialu ,,Klan” .

Gwiazdą sobotniego wieczoru była Elżbieta Adamiak, tytułowana przez Jana Poprawę - Królową Krainy Łagodności.

TRWAJ CHWILO, TRWAJ !

Na scenie Oranżerii zaprezentowała koncert promujący ostatnią płytę. Jej poprzedniczkę „Atlantydę” ElżbietaAdamiak wydała w 1995 roku. Teraz wykonawczyni niezapomnianej „Jesiennej zadumy” nagrała nowy album pod znaczącym tytułem „Zbieram siebie”, oczywiście z dobrze znanymi poetyckimi klimatami.Po pełnym letniej zadumy koncercie, była minuta na krótką rozmowę z Królową.

Pani Elżbieto, Pani pojawienie się na scenie zapowiadał Jan Poprawa. Nie szczędził słów uznania i zachwytu pod Pani adresem, z dumą przyznawał się nawet do ojcostwa...

Nie będę zaprzeczać...

A świat, który Pani tworzy swoimi piosenkami, kompozycjami, nazwał -św iątyn ią sztuki. Czuje się Pani w nim jak bogini ?

Nie, zdecydowanie nie. Ja muszę się przyznać, że sztukę traktuje bardzo użytkowo. Nie jest to cel do którego dążę, tylko środek, dzięki któremu uzyskuje wewnętrzny spokój. Notuje sobie piosenkami pewne wrażenia o uczuciach albo emocjach, albo moich, albo znajomych, bliskich mi osób. Tojest zawsze dodatek do mojego życia, coś, co mije porządkuje.

kompozytorki - nie. Bo marzenie, by moi ulubieni wokaliści śpiewali moje piosenki, mam w dalszym ciągu mam niespełnione. To znaczy, raz się spełniło. Zrobiłam sobie koncert, gdzie oni wszyscy, tzn. Staszek Sojka, Lora Szafran, Grażyna Łobaszewska, Magda Umer, Maryla Rodowicz, dostali z przydziału po jednej piosence i musieli zaśpiewać. Wykonali to zadanie, faktycznie bardzo pięknie i usłyszałam swoje kompozycje w ich wykonaniu, natomiast nie weszły te piosenki do stałego repertuaru każdego z nich.

Czy których z nich był na tyle odważny, żeby zaśpiewać przydziałowe kompozycje, inaczej, ostro, rockowo, z werwą i ochoczo?

Tak. Takim śmiałkiem była kiedyś Grupa MoCarta, który zaśpiewała „Jesienną zadumę”. Było to bardzo śmieszne. Była to kompilacja różnych stylistyk muzycznych. Zauroczyła mnie też pewna młoda dziewczyna, która na warsztatach, które prowadziłam, inaczej frazowała, inaczej prowadziła linię melodyczną, ja bym na to w życiu nie wpadła. Jajestem w schemacie, który mam od lat, lubię nawet ten swój schemat, ale niektóre fragmenty sobie od niej wzięłam z pełną premedytacją.

Czy Pani piosenki są smutne ?

One tak do końca bardzo smutne nie są. Są nostalgiczne, pełne tęsknoty. Wydaje mi się, że w każdej z nich jest nutka nadziei i pogodzenie się z tym, że w życiu raz jest tak, raz inaczej, ale zawsze jest pięknie. Tylko inaczej.

A jak Pani to robi, że na scenie, po kilku taktach, kilku frazach, natychmiast zatapia Pani swoją wrażliwą i inteligentną publiczność w zadumie i melancholii, a po zejściu ze sceny, melancholiczna bogini, kipi energią, poczuciem humoru i pali papierosy w miejscu niedozwolonym?

Odpowiedź jest w „Jesiennej zadumie” . Że ludzie znają mnie tylko z jednej, jesiennej strony. Ale przecież księżyc się obraca. A jesień może być tylko piękna i złota, ta zimna i deszczowa - kompletnie mnie nie interesuje.

Koncert rozpoczęła Pani piosenką z jednym z pierwszych tekstów męża, Andrzeja Poniedzielskiego, który nota bene kilka lat temu, również był gwiazdą OSzPy. ,,Do Wenecjistąd dalej codzień Czyjuż zabrała Pani męża do Wenecji, żeby mu ją trochę chociaż przybliżyć ?

Podczas koncertu, przytaczała Pani anegdotę, że ciężko jest ,,sprzedać “ swoje piosenki innym wykonawcom. Grażyna Łobaszewska odmawiając śpiewania nowej kompozycji, powiedziała wprost, że nie będzie jej wykonywać, bo piosenka jest za bardzo ,,adamiakowata” . To duży komplement, prawda?

Oczywiście, że tak. Dla mnie - wykonawczyni, tak. Dla mnie -

C^OT 7-8 (227)

Nie. On nienawidzi wycieczek

A Pani ?

Ja wWenecji byłam trzy razy. Ja uwielbiam podróżować.

Rozm. Monika Mackiewicz

Page 14: GROT 07-08/2012

KULTURA

A N I O Ł E K Z O S T A J E W R A D Z Y N I U

1 września o godzinie 13 .00 na scenie radzyńskiej „O ranżerii” , podczas XVII Ogólnopolskich Spotkań z Piosenką Autorską rozpoczął się koncert konkursowy. Do kon ce rtu Rada Festiw a lu zakw a lifikow a ła 14 podm iotów wykonawczych. M ia łem w ie lką przyjem ność prowadzić konkurs i zapow iadać wszystkich uczestników. Muszę przyznać, że za kulisam i nie było czuć specja lne jtrem y, a atmosfera była bardzo luźna i to prawdopodobnie dlatego wszystkie wykony spisały się na medal. Jako pierwsza wystąpiła warszawianka - Joanna Mioduchowska z g itarą i harmonijką . Joasia je s t między innymi au torką te ks tó w n iek tó rych p iosenek zespołu Elektryczne G itary i ja k sama stw ierdziła jedną z najmilszych je j sercu nagród był przyznany je j na Oranżerii w 20 07 roku Aniołek i Nagroda im. Agaty Budzyńskiej. Zaśpiewała Leśmiana i trochę siebie. Mnie się podobało. Drugim wykonawcą był stary, oranżeryjny recydywista, rusycysta i sprzedawca części samochodowych w jednym - M ichał Konstrat. Ten przemiły facet, o niesamowitym i ciekawym wokalu wyśpiewał nam Adama Mickiewicza, udowadniając tym samym, że Mickiewicz był nie tylko poetą , ale zawodowym tekściarzem . Po Michale na scenie pojawiło się dziewczę przecudnej urody - Agata Klimczak z Lublina. Akompaniował je jm ó js e rd e c z n y przyjaciel i wybitny ins trum en ta lis ta Bartłom ie j Abramowicz, który tęskn i za czasami kiedy na fes tiw a le przyjeżdżało s ię nie ty lko dla kasy i zwycięstwa. Ma chłopina rację, że tęskn i. Ja też tęsknię, ale w ludziach coś się porobiło niedobrego. Agatka wyśpiewała piękne pieśni duetu Jan Kondrak , Bartłom ie jAbram ow icz. Cukiereczek. Potem wystąpił G rzegorz B a lińsk i z zespołem FUNREALITY i w okalistką Natalią Nejman. Natalka była laureatką programu Szansa Na Sukces z zespołem COMA. Ciekawostka. Piotr Rogucki - wokalista COMY, był jednym z pierwszych laureatów naszego festiwalu. To zawsze cieszy. No i przyszedł czas na naszego radzyńskiego cukiereczka w cieście czyli Weronikę Maciejewską. M łoda radzynianka zaśpiewała dwie piosenki mojego autorstwa z bardzo przyzwoitym akom paniam entem W ojtka „M o lasa ” Gila. Bardzo było mi miło, że chociaż w ten sposób mogłem być obecny na festiwa lu - piosenką. Po Weronice na scenie pojawiła się W ioletta Palak z Lublina i Paweł Kołodziejski z Warszawy. Młodzi i jeszcze wszystko przed nimi. Kolejną wykonawczynią, która niewątpliw ie zwróciła na siebie uwagę była Gabriela Stańdo z Krakowa. Tej dziarskiej w okalistce towarzyszył na gitarach Piotr Bogutyn. Zacnie towarzyszył, bo zacny i zawodowy gitarzysta. I nasz - radzyński. Potem przyszedł czas na panów. Przed publicznością pojawił s ię Tom asz R okosz z L u b lin a , w yk ładow ca uniwersytecki, polonista, kulturoznawca, autor muzyki i tekstów do prezentowanych piosenek. Spodobało się. Następnie w ystąp ił Tomasz Krzym iński z Warszawy, który przyznam się szczerze zachwycił mnie troszkę jako stuprocentowy autor i dobry obserwator rzeczywistości . Ale po nim odleciałem za sprawą jednego tekstu . „Kasztanow iec” - to te ks t Agaty Kusek, z Mielca. Ta dziewczyna wystąpiła śpiewając ze skrzypcami. Wybitne. Po n ie jpo jaw iła się Natalia S isik z Siedlec i stary, dobry Jacek Kadis z Kraśnika.O Jacku nic nie napiszę, gdyż to m ójprzyjacie l i dziwnie by wyglądało. Ale piosenki rewelacyjne.No i skończyło się. Dobrze że anio łek został u nas.

Jacek Musiatowicz

Jacek Kadis - Kraśnik

Page 15: GROT 07-08/2012
Page 16: GROT 07-08/2012

KULTURA

Galeria ORANŻERIA

zaprasza

na wystawę malarstwa

Radzynianina

Krzysztofa Bojarczuka.

To kolejna prezentacja prac Artysty w rodzinnym mieście i kolejny wernisaż. Ten różnił się jednak od wcześniejszych smutną nieobecnością. Jeszcze dwa lata temu, w pałacowejGalerii TRZY OKNA, Krzysztofowi podczas wieczornego spotkania towarzyszyli rodzice, teraz ich zabrakło.

,,Tę wystawę poświęcam moim nieżyjącym rodzicom, w większości była robiona, rysowana dla nich - mówił podczas wernisażu. Tutaj, dzięki nim się urodziłem, dzięki nim wykształciłem, rozwijałem swoją wyobraźnię, swoją wolność. Oni mi na tę wolność pozwalali. Z te jw o lnośc i powstała moja twórczość “ .

Artysta przyznał, że nie jest łatwe, przyjeżdżać do swojego domu, miasta i pokazywać to co się robi. Gościom i przyjaciołom ułatwił za to zadanie i powiedział kilka słów na temat swojejsztuki.Pytany, czy Krzysztof Bojarczuk współcześnie jest bardziej klasyczny czy awangardowy, odpowiadał: ,, Od ponad 20 lat idę swoją ścieżką, swoim duktem i staram się robić to konsekwentnie. Moje malarstwo, twórczość wizualna jest jednorodna. Pokazuję świat, który kreuję i jestem jemu wierny. Laicy powiedzą, że robię ciągle to samo. Jedni, jak zauważyłem, oglądając moje prace mówią, że to jest staroć, passe a inni, że to bardzo nowatorskie i niedostępne. Staram się być twórczy, wprowadzam nowe motywy, nowe tematy. Zawsze trzyma mnie to, co jest dla mnie istotne, co niby jest abstrakcją a tak napraw­

dę je s t rze c zyw is to śc ią metafizyczną. Alfabet, którym posługuję się składa się z takich samych składników: kreska, linia, barwna płasz­czyzna, światło, kontrast.Głównym napędem twórczym jest dla mnie intuicja. Tak naprawdę sam już nie wiem co to jes t klasyczne czy klasycznie. Pod wpływem lektur, podróży, pracy twórczej, spotykania ludzi, kultury i natury pojęcie “klasyka” ewoluowało, szło “kędy chce”.

Na wystawę, która do 15 października będzie czekała na zwiedzających, złożyło się k ilka d z ie s ią t ołówkowych i pastelowych rysunków na papierze i tekturze. To kolej­na o d s ło n a tw ó rc z o ś c i Bojarczuka, o k tóre jm ów i:,,B ez w ątp ien ia je s t to abstrakcja. Wyprowadzam ją z n a tu ry , św ia ta k tó ry odbieram wzrokiem. Ta natura jest przeze mnie przemyślana, przetwarzana i śniona. Lubię pracować cyklami. Przyklejam się do motywu i rozwijam go w ró żn ych w a r ia n ta c h .Ostatnie prace są w gamach n iebieskich. Jeśli chodzi o technikę odkryłem ołówek.W re nesansie rysow anosrebrnym pręcikiem, że tylko wspomnę o Albrechcie Durerze. Ołówek jest szary, nijaki. Naciskając go można uzyskać różne gradacje do tego stopnia, że niektórzy znajdują w tym nawet ,,kolor”. Wracam, do klasycznejtechniki.

Monika Mackiewicz

fot. Karol Niewęgłowski

Znamy się w większości, widzę tutaj moje koleżanki i kolegów ze szkoły, przyjaciół, znajomych z którymi wiąże mnie jakaś zażyłość. Widzę uśmiechy i o to chodzi. Wy chcecie być ze mną, bo ja chcę być z wami - mówił podczas powitań gości Krzysztof Bojarczuk, już ,,dwiema nogami Nowosądecczanin “, który deklaruje, że o rodzinnym Radzyniu nie będzie zapominał na długo.

7-8 (227)

16

Page 17: GROT 07-08/2012

KULTURA

„Nuda i stary papier,

popsuta drukarka, szybki,

spray, klej..."

-To tytuł wystawy grafiki komputerowejSławomira Walencika otwartej7 września br. w Radzyńskiejlzbie Regionalnej.-Moim zamiarem było pokazanie możliwości komputera. Komputer i programy graficzne dają ich przecież wiele. Starałem się, aby moja praca w finalnym punkcie miała taki, a nie inny wyraz - mówił Walencik.

Grafik opowiadał również o sposobie wykonywania swoich prac oraz o tym, skąd czerpie pomysły. - Obieram sobie jakiś temat, dobieram do niego technikę jaką ma być to wykonane i tworzę. Nie umiem malować, szkicować ani rzeźbić, więc muszę szukać środkówjakimi chcę danytemat wyrazić-dodał.Jak zdradził artysta, wszystkie prace przy tworzeniu sprawiały mu ogromną przyjemność i powstawały tylko w radosnych chwilach. - Nie tworzę na siłę, jeśli nie mam ochoty, nie widzę w wykonywanej pracy przyjemności, po prostu nic nie robię-tłumaczył.W trakcie wernisażu, z ust Mariusza Bobera, stałego bywalca radzyńskich wydarzeń kulturalnych, padło ciekawe pytanie dotyczące tworzonych dzieł. -Czy powstałe prace są odzwierciedleniem twoich wewnętrznych przeżyć i kon­frontacji ze światem życia w Radzyniu? -pytał Bober. - Myślę, że są one ucieczką od tego życia - skwitował krótko autor.

Wystawa jest bardzo bogata jesli chodzi o ilość i różnorodność eksponatów. Jest również wyjątkowa z uwagi na technikę jakiej użył autor. Można ją oglądać do 7 października.

red.

7-8 (227)

17

fot. Piotr Matysiak

«

Page 18: GROT 07-08/2012

HISTORIA JEDNEGO OBRAZU

EWANGELISTA

NIEDOMYTYCH

Był łajdakiem i geniuszem, awanturnikiem i skruszonym grzesznikiem, mordercą, który w ramach pokuty malował przepiękne obrazy religijne. Nie był porządnym obywatelem. Nieustannie wszczynał awantury i bójki za co był aresztowany i osadzany w więzieniu. Dzięki wstawiennictwu silnych protektorów i mecenasów wiele uchodziło mu płazem lecz i ich wpływy miały swoje granice. Z ostatniego więzienia musiał już uciekać. Zmarł samotnie w tragicznych okolicznościach jako człowiek wyjęty spod prawa. Tym geniuszem i awanturnikiem był Michelangelo Merisi znany jako Caravaggio. Michelangelo Merisi urodził się w małym przygranicznym miasteczku Caravaggio, 29 września 1571 roku. Jego ojciec Ferma Merisi był zarządcą i architektem dekoratorem na usługach domu księcia Mediolanu Francesca Sforzy. Matka Michelangela - Lucii Oratoria pochodziła z bogatej mediolańskiej rodziny i zajmowała się prowadzeniem domu. Gdy Michelangelo miał 6 lat w księstwie Mediolanu wybuchła epidemia dżumy, która zabrała mu jednego dnia ojca i dziadka. Śmierć Ferma pchnęła rodzinę Merisi w skrajne ubóstwo. Lucii w samotności z trudem zdobywając środki na utrzymanie domu wychowywała pięcioro dzieci. Młody malarz spędził dzieciństwo na uliczkach Caravaggio. Miał tam przyjaciółkę Paolinę, której portrety rysował kawałkiem węgla na ścianach domów. Wtedy postanowił, że zostanie malarzem. 6 kwietnia 1584 roku rozpoczął praktykę w pracowni mediolańskiego malarza Simona Peterzano. Był pracowity i głodny wiedzy. Interesowało go wszystko co było związane z malarstwem. Uczył się rysunku, zasad perspektywy, posługiwania się śwatłocieniem, kompozycji, posługiwania się kolorem i różnych technik

Michelangelo Merisi znany jako Caravaggio.Portret artysty - dzieło Ottaria Leoniego (ok.1621 roku)

malarskich. Równocześnie poznawał tajniki wytwarzania farb i przygotowywania podobrazi. Doszedł w końcu do takiej wprawy, że malując obraz olejny nigdy nic nie szkicował na płótnie, po prostu patrzył i od razu malował farbami. W 1588 roku kończy naukę i wraca do Caravaggio gdyż jego matka jest ciężko chora. Lucii Oratoria umiera w 1590 roku. Michelangelo po podziale majątku zrywa wszelkie kontakty z rodziną. W przyszłości, gdy już będzie uznanym malarzem, wyprze się pokrewieństwa ze swoim bratem, który jako kapłan będzie chciał się z nim spotkać w Rzymie. W 1592 roku Michelangelo Merisi, znany już jako

Caravaggio przybywa do Wiecznego Miasta - Rzymu. Całe dnie maluje obrazy, które próbuje sprzedawać przed rzymskimi kościołami, a nocami włóczy się po knajpach w najgorszych dzielnicach miasta na Zatybrzu. Gdy nie ma za co jeść i pić płaci rysuje portrety oberżystów. Jego kompani od kielicha to ludzie najgorszego gatunku: pijaki, awanturnicy, szulerzy, złodzieje, mordercy, grajkowie, łajdacy i ladacznice. W ich towarzystwie czuje się najlepiej i to oni będą modelami do jego przyszłych dzieł. W początkowym okresie pobytu w Rzymie malarz cierpiał na brak środków do życia. Los odmienił się gdy prawnik Kurii Rzymskiej P ando lfo Pucci, za p rop on ow a ł mu namalowanie kilku obrazów o tematyce religijnej. Nie płacił jednak dobrze więc Caravaggio szybko porzucił współpracę z Puccim.

Caravaggio„Powołanie św. Mateusza’

<^OT 7-8 (227)

Page 19: GROT 07-08/2012

Pracuje też dla s ieńskiego m alarza Antiveduta Gram m atica, ale ta praca też mu nie odpowiada. W 1593 roku zapad ł na malarię. Chciał opuścić Rzym ale tuż za bram ą stracił przytom ność. O ckną ł się w szpita lu dla ubogich Santa M aria della C onso laz ione . D ług ie leczen ie o p ła c ił ob razam i, które nam alował podczas rehabilitacji. Po opuszczeniu szpita la podjął pracę u znanego m anierysty G iuseppego Cesariego znanego Cavaliere d 'A rp ino , który pracow ał dla papieża Klem ensa VIII. Caravaggio m alował u niego głównie kw iaty i owoce. To w pracowni Cavaliera d 'A rpino Caravaggio nam alował takie obrazy ja k ” „Chłop iec ob ierający ow oc” , „Chłopiec z koszem ow oców ”, „Chory Bachus” . Zaczyna ł być znany ze swojej szczegółowości. Już w naszych czasach pewien profesor ogrodnictwa był w stan ie z identyfikować na jego obrazach pojedyncze owoce i liście roślin, a na dużym liściu figowca nawet plam y grzybowe. Fortuna się do niego uśm iechnęła gdy został nadwornym m alarzem kardynała Francesca Marii Burbona del Monte. Jego obrazy zaczynają się coraz lepiej sprzedawać. XVII w iek zasta je Caravaggia podczas pracy nad cyklem dzieł przedstaw iających życie św. M ateusza, przeznaczonym do kościoła San Luigi dei Francesi. M imo wykonywania takich prac dla kościo łów i bogatych m ecenasów Caravaggio nadal jes t aw an tu rn ik iem i b ru ta lem . P o tra fi p rzez k ilka tygodn i n iestrudzenie pracować, a następne kilka pić na umór i w szczynać aw antury w najgorszych knajpach Rzymu. W licznym gronie innych zabijaków, wystro jony w wymyślny, czarny strój i z rapierem u boku w łóczył się p ijany po rzym skich ulicach. Zaczep ia ł i publicznie zniew ażał przypadkowe osoby. Za ob raź liw e słow a w ypow iedz iane pod ad resem m alarza G iovanniego Baglione m iał proces sądowy, którego akta zachow ały się do dziś. Caravaggio był oskarżony o ułożenie i rozpow szechnianie w ierszyka obrażającego m alarza Baglione. Gdy sędzia spyta ł Caravaggia czy to on układa te wiersze, m alarz spytał: „W iersze? Jakie w iersze?” . Gdy mu je odczytano odpow iedzia ł ze śm iechem : „Ach! Te w iersze. Nie m am z nim i nic w spólnego ale ich au tor bez w ątp ienia zna się na sztuce” . W jednej knajpie pobił oberżystę za to, że ten nie pow iedzia ł mu czy karczochy były sm ażone w tłuszczu czy maśle. W daw ał się w bójki nawet ze strażą m iejską. Był przekonany, że jest najlepszym m alarzem w Rzymie. Gdy był p ijany i spotkał innego m alarza było pewne, że w ybuchnie awantura. W tedy nie zważał na żadne prawa. Nawet jego przyjacie le i m ecenasi nie rozumieli, ja k m alarz relig ijnych cudów i szalen iec mogą m ieszkać w jednym ciele. 29 maja 1606 roku dochodzi w końcu do tragedii. Caravaggio zadarł z m iejscowym osiłk iem i m is­trzem fe ch tu n ku , m a la rzem R a nu cc iem Tom m ason im . P raw dopodobnie poszło o dziew czynę. Um ówili się na po jedynek w którym Caravaggio c iężko poranił Tommasoniego. O dniesiono go do domu, gdzie zdążył się jeszcze wyspow iadać po czym w ykrw aw ił się na śm ierć. Sam Caravaggio, również c iężko ranny trafia do w ięzienia. Udaje mu się jakoś uciec. Chce być ja k na jda le j od ju rysd ykc ji pap ieskie j. W Rzym ie w yznaczono nagrodę za jego głowę. Po wielu trudach dociera do m iasta gdzie podrzynanie gardeł nie budzi w iększych emocji - do Neapolu. Tam chroniony przez bogatą rodzinę Colonnów m aluje kilka obrazów dla m iejscowych kościołów. Powstają w te d y : „M a tk a B oska R ó ż a ń c o w a ” i „S ie d e m ak tó w m iłosierdzia” . Po kilku m iesiącach spędzonych w Neapolu, Caravaggio w yjeżdża na Maltę by nam alować portret W ielkiego M istrza Zakonu M altańskiego - A lofa de W ignacourt. Dręczony w yrzutam i sum ienia za zabicie człow ieka liczył na to, że W ielki M istrz pom oże zdobyć mu rozgrzeszenie i uniew innienie. Po nam alowaniu portretu M istrza zosta ł nadwornym malarzem Zakonu, a 14 lipca 1608 roku zosta ł pasow any na rycerza - zakonnika. Jednak nie d ługo cieszył się tą godnością. Niecały m iesiąc po pasowaniu, podczas kłótni poranił innego zakonnika i zosta ł uwięziony. Równocześnie zosta ł wydalony z zakonu jako „zgniły i w strę tny człow iek” . Znowu m usia ł uciekać. Trafił na jp ierw do Sycylii, później Syrakuzy, M esyny i Palermo. W szędz ie w yko n yw a ł ja k ie ś z le cen ia d la m ie jscow ych kościołów, zakonów i prywatnych m ecenasów. Powstały wtedy: „Pogrzeb św. Lucyny” , „W skrzeszenie Łazarza” , „ Pokłon pasterzy” . W 1609 roku, po prawie roku spędzonym na tułaczce

m alarz w raca do Neapolu gdzie przeżywa zam ach na swoje życie. C iężko ranny m aluje obraz „Salom e z g łową św. Jana Chrzcic ie la” . W leżącej na tacy obcięte j g łow ie św iętego można dopatrzeć się rysów sam ego Caravaggia. Jest to rodzaj pokuty jaką sam sobie wyznaczył. W tedy też powstał obraz „Dawid z g łową G oliata” , który Caravaggio w ysła ł do rzym skiego kardynała Scip iona Borghesa, który m iał m oc wydawania uniew innień. O braz ten był podwójnym portretem Caravaggia. Odcięta g łowa Goliata - m artwa i wstrętna, ma rysy dorosłego Caravaggia. Dawid, jes t to portret m alarza z lat m łodości. Obraz je s t ciem ny i przejmujący. Zwycięski Dawid je s t sm utny i wcale nie c ieszy się z pokonania przeciwnika. M alow idło jest odwzorowaniem stanu duszy m alarza, zagub ionego i targanego niepokojam i i wyrzutam i sum ienia. O braz m usiał się spodobać kardynałow i gdyż latem 1610 roku nadeszło z Rzymu ułaskawienie. M alarz od razu wyruszył niew ielkim statkiem z Neapolu do Rzymu zabierając ze sobą trzy ostatn ie obrazy, które chcia ł sprezentow ać kardynałow i Borghesowi. W lipcu 1610 roku dotarł do hiszpańskiego garnizonu w Porto Ercole, który leżał w pobliżu granicy Państwa Kościelnego. Został tam aresztowany i osadzony w w ięzieniu. Nie w iadom o czy kapitan m iejscowej straży aresztował go nie w iedząc o ułaskawieniu czy pom ylił go z innym ściganym przestępcą. Po dwóch dniach sprawa się wyjaśniła i go wypuszczono, ale sta tek którym podróżował ju ż odpłynął zab iera jąc ze sobą cały bagaż Caravaggia i trzy obrazy dla kardynała. Z rozpaczony m alarz postanaw ia dogonić statek i rusza na północ przez m alaryczne bagna do najb liższego portu. Dotarłszy do m orza biegnie jego brzegiem w palącym lipcowym słońcu. Ma gorączkę. Jest bardzo osłab iony pobytem w w ięzieniu i nie zagojonym i jeszcze ranami, które otrzym ał w Neapolu. Po kilku godzinach wędrówki plażą w upalny dzień, pada na piach. Tam odnajdu ją go ludzie i odnoszą do szp ita la w pobliskim k lasztorze gdzie nie odzyskaw szy przytom ności um iera 18 lipca 1610 roku. Caravaggio był m alarzem św iatła i napięcia psychicznego. Doskonale to w idać w jego pierwszych obrazach m alowanych z przeznaczeniem do koście lnego wnętrza. Były to trzy duże obrazy przedstaw iające sceny życia św. M ateusza, które Caravaggio nam alował w latach 1599 - 1600, na polecenie kardynała M ateusza Contarelliego, który w izerunkam i swojego patrona chcia ł przyozdobić kościół San Lugi dei Francesi w Rzymie. Szczególnie w ym ow ny je s t obraz „Powołanie św iętego M ateusza” . Na płótnie o wym iarach 322 x 340 cm. m alarz przedstaw ił następującą scenę biblijną: „Poborca podatków Lewi liczył pieniądze w raz z pom ocnikam i. Zobaczył go Chrystus. Rzekł do niego - Pójdź za mną! On zostaw ił wszystko, w sta ł i chodził za Nim” (M k 5, 27-28). Scenę powołania m alarz um ieścił w ciem nym i obskurnym wnętrzu karczm y ja k ich w ie le było w X V I- w iecznym Rzym ie. Kom pozycja obrazu składa się z dwóch części. W lewej części obrazu ce ln ik Lewi - M ateusz siedzi przy stole w towarzystw ie czterech kom panów i je s t zajęty liczeniem pieniędzy. Jego kom pani są w różnym w ieku. W szyscy są dostatn io ubrani, obuci, n iektórzy m ają szpady u boku. Z prawej strony dzieła w idzim y dw ie osoby, ubrane o w ie le skrom niej i bose. Są to Jezus i św. Piotr. Przed chw ilą tu weszli. W tawernie, gdzie było gw arno nagle zapadła cisza. W szyscy wyczuli, że sta ło się coś w yjątkowego. Na twarzach zabranych m aluje się wyraz zaskoczenia i n iedowierzania. O to Bóg - cz łow iek przyszedł do tego obskurnego m iejsca by wskazać jednego z nich. Jezus stoi pierwszy z prawej. Nad jego głow ą unosi się ledw ie w idoczna aureola. W yciąga w stronę M ateusza dłoń i m ówi „Pójdź za m ną” . Ten gest Chrystusa je s t porów nywalny do gestu Boga O jca z fresku M ichała Anio ła w kaplicy Sykstyńskie j. G est Boga stw orzył nowy byt na ziem i - człow ieka, gest Jezusa zapoczątkował nowe życie duchowe M ateusza. On sam stara się nie dostrzegać Jezusa. Zajęty liczeniem pien iędzy zdaje się być n ieobecny duchem . Jednak coś się z nim dzieje. Na jego twarzy w idać gniew. Patrzy na m onety ale myśli o czym ś zupełnie innym. M alarz w genia lny sposób oddał w tej scenie walkę duchową człow ieka starającego oprzeć się w ie lkie j sile, która ciągnie go tam, gdzie nie chce być. Jednak Jezus nie ustępuje. cd na stronie 20

Page 20: GROT 07-08/2012

W te jc ie m n e jn o rze zdaje się mówić do celnika” „Mateuszu, ty nędzna kreaturo, wstań i chodź! Nie potrzebuję cnotliwych do tej roboty. Potrzebuję właśnie takich mend jak ty, by wśród podobnych sobie głosili Dobrą Nowinę” . T rze jp o m o c n ic y Mateusza słuchają Jezusa i próbują upewnić się o kogo chodzi. Piotr - człowiek, który został wybrany by stanąć na czele Kościoła., również nieśmiało wskazuje na Mateusza by pomóc mu rozpoznać powołanie. Caravaggio ekspresję dzieła wyraził przede wszystkim za pomocą światłocienia i gestów postaci. Światło pada z p ra w e jg ó rn e js tro n y obrazu prawdopodobnie z niewidocznego okna. Oświetla jedynie najistotniejsze fragmenty sceny. Podkreśla zdziwienie celników, oświetla stół na którym leżą pieniądze, księga i kałamarz, a przede wszystkim oświetla wyciągniętą dłoń Chrystusa. Gdyby nie to światło obraz tonąłby w ciemnościach. Tło obrazu to w większości ciemny brąz. W szędzie padają cienie. Malarz zastosował barwy stonowane - brąz, żółć, czerwień, zieleń oraz biel. Obraz „Powołanie świętego M ateusza” je s t pełen symboli. W szyscy celnicy mają na nogach buty, co kontrastuje z brudnymi, bosymi nogami Jezusa i Piotra. Nagość stóp te jd w ó jk i je s t symbolem niewinności, pokory i służby. Mimo tego, że obraz przedstawia scenę biblijną celnicy ubrani są w dostatnie szaty z XVI wieku, zaś Chrystus i Piotr mają szaty z I wieku przez co zachowują charakter ponadczasowy. Jezus przecież nawiedza i powołuje grzeszników zawsze, bez względu na to, które mamy stulecie. Przecież zmartwychwstał i żyje. Tło obrazu stanowi pusta ściana z jednym przysłoniętym oknem, które oddziela grzeszny świat tawerny i postępowanie celników od świata zewnętrznego. Okno na cztery części dzieli krzyż. Jest on zapowiedzią męczeńskiej śmierci Jezusa i dwóch świętych z obrazu. Jezus i św. Piotr zostali ukrzyżowani, a św. Mateusz zginął śmiercią męczeńską ścięty na polecenie etiopskiego króla. Na obrazie je s t siedmiu bohaterów. Liczba siedem może oznaczać ilość cnót głównych, grzechów ciężkich oraz sakramentów świętych. Pięciu celników symbolizuje pięć ran jakie zostały zadane Chrystusowi podczas m ęczeńskiejśm ierci na krzyżu. Jezus i Piotr stanowią liczbę dwa, która w Biblii oznacza pewność i potwierdzenie. Na stole przed Mateuszem oprócz pieniędzy i sakiewki leży księga i kałamarz z piórem. W księdze celnik prowadził zapewne swoje notatki podatkowe. Jest ona zapowiedzią tego, że w przyszłości Mateusz napisze swoją ewangelię i będzie g łosił światu Dobrą Nowinę. Obrazy ze scenami życia św. Mateusza przyniosły Caravaggiowi sławę, uznanie i pieniądze. Zachwycano się mistrzowskim przed­stawieniem dramatyzmu i uczuć. Jednocześnie krytykowano ich dosłowny realizm, bose stopy Jezusa i Piotra oraz nadawanie twarzom świętych pospolitych rysów. Jednak Caravaggio robił to specjalnie. Uważał, że trzeba otoczyć św iętością życie najgorszych plugawców i że Chrystus swoją działalność prowadził

w łaśnie wśród takich ludzi - rzezimieszków, pijaków, grzeszników i najróżniejszych typków zamieszkujących najgorsze dzielnice miast. To właśnie tam trzeba nawracać i w łaśnie z nawrócenia takich grzeszników jak celnik Mateusz, dla których wydawałoby się, że ju ż nie ma nadziei, je s t największa radość w Niebiosach. Dzieło Caravaggia było często naśladowane. Scenę powołania św. Mateusza malowali m.in. Hendric ter Brugghen i Bernardo Stozzi. W naszych czasach było też inspiracją dla najbardziej znanego polskiego barda - Jacka Kaczmarskiego, który pod wrażeniem obrazu mistrza Caravaggia napisał piosenkę pod tym samym tytułem.

Arkadiusz KulpaŹródła:

1. Wielcy malarze. Ich życie, inspiracje i dzieło. Caravaggio. Część 652. Gilles Lambert „Caravaggio 1571 - 1610"wyd. Taschen / Edipresse Polska S A Warszawa 20053. www.kaczmarski.art.pl

Powołanie św iętego M ateusza(wg obrazu Caravaggia)

A wygrywał ryzykował całą stawkę raz po raz Kobiety pojedynki przebudzenia w rynsztoku Zawsze pierwszy zawsze najlepszy z nas Kiedy śmiał się, kiedy śmierć nosił w oku

Świt z wysokiego okna zalśnił na monetach Mienią nam się w świetle wytworne kaftany Ludzi uczy szacunku szpady ciężki metal Grajmy dalej odszedł bo był obłąkany

As - najwyższa stawka już dzień tłum gęstnieje Zaglądanie w karty dublety w rękawach Karczmarze rzemieślnicy kurwy i złodzieje Ciemnieją niskie stropy z mis paruje strawa

Mateusz twoja kolej - nie podnosi głowy Jakby zastygł z wbitymi w twardy blat palcami Przez chwilę jeszcze siedział przez chwilę był z nami Potem wstał pieniędzy nie wziął i odszedł bez słowa

Jacek Kaczmarski, 1978

BRYKIET DĘBOWYBEZPOŚREDNIO OD PRODUCENTA

PRODUCENT PALET I BRYKIETU DRZEWNEGO DREWNO OPAŁOWE I KOMINKOWE

21-560 M IĘD ZY R ZEC PODLASKI B ER E ZA 120

tel/fax 83 371 20 14

t e U o ,m 502 591 512 idealny opał na zimę

X -■ ^ Ê Ê T"

REKLAMA

20 ^ O T 7-8 (227)

Page 21: GROT 07-08/2012

PORTRETY TRUMIENNEJednym z reliktów Rzeczpospolitejszlacheckiejjest spotykane tylko na ziemiach polskich zjawisko zwane portretem trumiennym. Był to charakterystyczny element bogatego i mrocznego sarmackiego spektaklu pogrzebowego nazywanego „theatrum funebris”. Ten spektakl był efektem specyficznego stosunku ówczesnych ludzi do śmierci, która w epoce baroku towarzyszyła im na każdym polu działalności. Liczne wojny, choroby i epidemie sprawiały, że ludzie często w sposób gwałtowny kończyli swą ziemską wędrówkę. Ponadto kościół zaczął ponownie głosić znane ze średniowiecza hasła- memento mori (pamiętajo śmierci) czy vanitas vanitatum et ominia vanitas ( marność nad marnościami, wszystko marność). Wszystkie te elementy sprawiły, że człowiek baroku był oswojony ze śmiercią i traktował ją jako coś codziennego i naturalnego. To podejście człowieka do śmierci miało ogromny wpływ na ceremoniał pogrzebowy. Szczególnie dawało się to zauważyć podczas pogrzebów magnackich i szlacheckich. Budowano wtedy w kościołach tzw. castrum doloris (łoże boleści) czyli bogato zdobiony katafalk na środku którego stawiano trumnę z ciałem zmarłego. Były pewne zasady eksponowania trumny szlachcica na katafalku, od których rzadko odstępowano. Po stronie nóg zmarłego umieszczano epitafium, po bokach trumny stawiano tarcze herbowe, a po stronie głowy umieszczano portret trumienny. Portret trumienny był specyficznym rodzajem portretu sarmackiego, wywodzącym się najprawdopodobniej z egipskich portretów fajumskich. Najstarsze portrety fajumskie pochodzą z I wieku. Pojawiły się gdy Egipt został podporządkowany Rzymowi. Uległ wtedy zmianie sposób grzebania zwłok przez Greków zamieszkujących w Egipcie - głównie w oazie Fajum. Zamiast zakładania na twarze zmumifikowanych i obanda­żowanych zwłok masekgipsowych , zaczęto stosować malowane na deskach portrety. Portrety przedstawiające popiersia zmarłych były malowane na deskach lub płótnie pokrytym gipsem. Miały kształt prostokąta o wymiarach od 30 x 15 do 50 x 35 cm. Do ich malowania używano różnych technik malarskich. Najczęściejstosowano technikę temperową. Druga grupa portretów została wykonana w technice enkaustycznejczyli z zastosowaniem wosku. Trzecia grupa to portrety wykonane w technice mieszanej - twarze namalowano temperą, a tła woskiem. Portrety fajumskie malowano jeszcze za życia osób które na nich widniały. Najczęściejprzedstawiają osoby bardzo młode. Mogą o tym też świadczyć pozostałości mocowania ram. Jeden portret odkryto oprawiony w ramę. Prawdopodobnie wisiały w domu, a po śmierci właściciela składano je w grobie razem z mumią. Są też portrety malowane już na potrzeby pochówku. Wtedy portretowany trzyma w rękach przedmioty kultu, a na portrecie wypisane jest imię zmarłego. Do naszych czasów przetrwało około 700 portretów fajumskich. Przeznaczenie i wygląd sarmackich portretów trumiennych jest nieco inne. Portret trumienny w kulturze sarmackiejwystępuje od końca XVI do końca XVII wieku. Miał kształt przekroju trumny do którejbył mocowany, a więc sześcio- lub ośmioboku. Malowany był najczęściej na cynowej lub srebrnej blasze. Zdarzały się też portrety na deskach lub płótnie. Do naszych czasów zachowało się najwięcej portretów na blachach cynowych . Srebrne zostały zrabowane lub przetopione w czasie dziejowych zawieruch przetaczających się przez nasz kraj, a portrety na deskach lub płótnie nie wytrzymały upływu czasu. Namalowane były najczęściejfarbami olejnymi. Portret taki malował najczęściej malarz cechowy z miejscowego warsztatu. Przedstawiał popiersie zmarłego. Nieraz obok popiersia znajdował się kartusz herbowy i inicjały lub pełne imię i nazwisko zmarłego. Zdarzało się, że wypisywano też jego funkcję, stanowiska i urzędy jakie pełnił. Twarz zmarłego na portrecie była przedstawiana w sposób uproszczony ale z zachowaniem charakterystycznych rysów. Bardzo dbano o realność wizerunku i nie unikano malowania wszelkich deformacji tj. blizn, bielm na oku, połamanych nosów, obciętych uszu, kurzajek itp. Celowo na portretach unikano światłocienia. Ten zabieg dodawał wizerunkowi ekspresji. Taki portret musiał wywierać wrażenie na widzach. I wywierał.

Portret trumienny Zofii Walickiej, 2 poł. XVII w.

Umieszczony na trumnie w izeru n ek sp o g lą d a ł przeszywającym wzrokiem na płaczących żałobników.Z jego poważnej twarzy biła szlachecka duma i „contemptus mortis” - pogarda śmierci. Wśród dymu kadzideł i blasku świec portret robił nie­samowite wrażenie. Symbo­lizował duchową obecność zmarłego, przenikanie sięświata ziemskiego i nieziemskiego. Wierzono, że zmarły podczas pogrzebu przebywa w kościele. To była jego uroczystość, jego pogrzeb i on był główną postacią ceremonii. Wszyscy podczas mszy, nie wyłączając księdza, zwracali się bezpośrednio do niego. Dobrym przykładem tego zwyczaju może tu być pogrzeb Wołodyjowskiego z trzeciej części Trylogii Sienkiewicza, kiedy to ksiądz Kamiński w czasie pogrzebowego kazania krzyczy do zmarłego: „Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają, wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się z tobą stało żołnierzu? Zaliś swejdawnejprzepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?” Swoje portrety trumienne mieli wszyscy- mężczyźni, kobiety i dzieci. Dzieci na portretach przedstawiano w uczesaniu i ubiorach osób dorosłych. Tylko twarz z dużymi oczami pokazywała, że jest to wizerunek małego dziecka. Bardzo szczegółowo odwzorowywano elementy stroju: jedwabie, koronki, futra, biżuterię. Świadczyły one przecież o zamożności i powadze nieboszczyka. Portrety malowano nieraz „na zapas” jeszcze za życia portretowanejosoby. Po śmierci wzorowano się na innych portretach jednak najczęściejmodelem była sama „osoba nieboszczykowska”. Malarz, któremu pozował sam nieboszczyk nie musiał się śpieszyć. W tamtych czasach pogrzeby szlacheckie były bardzo wystawne i przygo­towania do nich trwały nawet kilka tygodni. Dlatego nieboszczyka balsamowano, by sobie spokojnie poczekał na moment swojego pochówku. Portret przez wiele lat wędrował razem z trumną do krypty.Później ok. połowy XVII wieku portrety już ozdobniejsze i kosz­towniejsze, zawieszano na ścianach kościołów, szczególnie jeśli zmarły był dobroczyńcą parafii lub klasz­toru. Najstarszy zachowany polski portret trumienny to to mały (18,2 x 13,2 cm.) owalny portret z trumny króla Stefana Batorego zmarłego w 1586 roku. Jego mały rozmiar i owalny kształt świadczą, że nie pełniłon żadnych funkcji w czasie uroczystości pogrzebowych. Jest jednak zapowiedzią późniejszejmody na te pogrzebowe przedstawienia. Później kształt i technika wykonania portretów zmieniały się wraz z mijającą modą. Często o jego wyglądzie decydowały możliwości finansowe samego zmarłego lub jego rodziny. Zmierzch tradycji malowania portretów trumiennych przypada na koniec XVIII wieku. Ostatni znany przykład ceremonii z portretem trumiennym odnotowano w Sandomierzu w 1809 roku, podczas pogrzebu proboszcza jedlińskiego Marcina Porczyńskiego. W XIX wieku portrety trumienne zaczęła wypierać szybko rozwijająca się fotografia. W naszych czasach echem tej sarm ackiejtradycji są przybijane do trumien tabliczkio kartuszowym wykroju zawierające dane zmarłego. Najliczniejszy zbiór portretów trumiennych można obejrzeć w muzeum wMiędzyrzeczu.

Arkadiusz Kulpa

Portret trumienny Jana Kostki, zmarłego w 1665 roku

Page 22: GROT 07-08/2012

PRZESTĘPSTWA W SWIECIE SZTUKI

DUETIch współpraca rozpoczęła się przypadkowo - przez zwykłe ogłoszenie w prasie. Razem stworzyli działający przez ponad osiem lat sprawny duet rozprowadzający po wszystkich muzeach, domach aukcyjnych i galeriach świata fałszywe obrazy wielkich mistrzów. Szkody jakie swoją działalnością wyrządzili światowej sztuce jeszcze długo nie będą do oszacowania. O niektórych być może nie dowiemy się nigdy. Ci dwajpanowie: John Myatt, genialny malarz i fałszerz obrazów i John Drewe, patologiczny kłamca i oszust już ze sobą nie współpracują. Po wyjściu z więzienia zerwali ze sobą wszelkie kontakty i każdy poszedł własną drogą. Jednak w latach 1986 - 1994 ich współpraca kwitła i przynosiła im ogromne zyski. Jak do tego doszło, że na drodze skromnego i uczciwego malarza Johna Myatta los postawił drobnego oszusta Jona Drewe i przez to zaprowadził go za więzienne kraty? Żeby to wyjaśnić trzeba się cofnąć do 1985 roku, kiedy Myatt był na poważnym zakręcie życiowym.John Myatt urodził się w 1945 roku w Staffordshire w rodzinie rolniczej. Uczył się w szkole artystycznejgdzie odkrył w sobie talent do malowania w stylach dawnych mistrzów. Bawiło go malowanie kopii. „Picasso dla kolegi, późniejobraz w stylu Rubensa dla dziadka - nigdy nie brałem tego poważnie, ale to była świetna zabawa” - wspominał po latach. Z czasem młodego Johna bardziejod malarstwa zaczęła interesować muzyka. Po przeprowadzce do Londynu zarabiał na życie pisaniem piosenek dla różnych wykonawców. Tworzył też muzykę filmową. W 1979 roku powrócił do rodzinnego Staffordshire gdzie podjął pracę jako nauczyciel malarstwa w m iejscowejszkole. W połowie lat osiemdziesiątych małżeństwo Myattów popadło w poważny kryzys, który zakończył się rozwodem. Żona Johna, Anita odeszła od niego do innego mężczyzny. John został sam z dwójką małych dzieci. „Uczyłem i byłem cały czas zajęty. Załamałem się. Miałem dzieci. Wiedziałem, że muszę zrobić coś, by spędzać z nimi więcej czasu. Brakowało mi też pieniędzy” - tak ten trudny okres wspomina Myatt. W 1985 roku porzucił pracę w szkole, żeby lepiejzająć się wychowaniem dzieci. Zaczął zarabiać malując obrazy w stylu dawnych mistrzów. Jego prace nawet nieźle się sprzedawały. Były wykonane profesjonalnie, a nawet na specjalne życzenie klienta postarzane prostymi metodami. Można było za nie utrzymać rodzinę. Żeby zwiększyć ilość zamówień dał do miejscowejgazety ogłoszenie o treści: „Oryginalne podróbki XIX i

XX-wiecznych mistrzów już od 150 funtów”. Nigdy nie przypuszczał, że to ogło­szenie zaprowadzi go kiedyś za kraty więzienia. Pod koniec 1985 roku w jego pracowni pojawił się średniego wzrostu brunet z wąsami i w ciemnych okularach. Był elegancko ubrany w płaszcz i ręcznie robione buty. Robił dobre w ra że n ie . P o w ie d z ia ł malarzowi, że nazywa się J o h n D r e w e i j e s t profesorem fizyki. Złożył zamówienie na obraz w stylu Matiss’ea. Gdy Myatt wy k o na ł z amó wi e n i e , Drewe był pod ogromnym wrażeniem i od razu zamówił kilka portretów w stylu dawnych mistrzów h o l e n d e r s k i c h . Po dziewiątym zamówieniu,

John Drewe

którym był obraz w stylu francuskiego kubisty Alberta Gleizesa, Drewe zjawił się w pracowni Myatta i wręczył mu kopertę w które jbyło 12,500 funtów. Oświadczył przy tym, że w obrazie Gleizesa wymienił tylko gwoździki przytwierdzające płótno do blejtramu na zardzewiałe i wystawił obraz na aukcję w Christie’s gdzie został sprzedany za 25.000 funtów. Drewe zaproponował zszokowanem u M yattowi współpracę -Myatt miał malować obrazy w stylu dawnych mistrzów i odpowiednio je postarzać, a Drewe zajmie się ich sprzedażą. Zysk mieli dzielić po połowie. „Nie musiał mnie długo namawiać. Te 12,500 funtów to było nawet w ięce jn iż zarabiałem jako nauczyciel w ciągu roku” - wspomina Myatt. To był początek ich trwającejprawie 10 lat działalności przestępczej. John Drewe, a właściwie John Cockett urodził się w Sussex w 1948 roku jako. Już od najmłodszych lat kłamał jak najęty. Jego szkolni koledzy wspominali po latach, że Drewe zawsze opowiadał o sobie niestworzone rzeczy. Nikt mu w nie oczywiście nie wierzył. W wieku siedemnastu lat porzucił szkołę i zmienił nazwisko z Cockett na Drewe. Późniejpodjął pracę w brytyjskim Urzędzie do Spraw Energii Atomowej, przekonawszy uprzednio przełożonych, że ma doktorat z fizyki. Pracował tam dwa lata, aż do momentu, kiedy wydało się, że jego dokumenty są fałszywe. Został natychmiast zwolniony. Po tym incydencie nie wiadomo co Drewe porabiał przez następne 15 lat. W 1970 roku, fałszywy doktor fizyki, pracował jako szef Wydziału Fizyki Szkoły w Bexhill Grammar we Wschodnim Sussex. Zwolniono go gdy wykryto, że jego dyplom jest fałszywy. W 1980 roku spotkał bogatą izraelską imigrantkę Bat-Sheva Goudsmid. Przedstawił się je jjako doktor fizyki zajmujący się energetyką atomową, pracujący dla M inisterstwa Obrony. Tak oczarował Goudsmid swoją osobowością, że ta pozwoliła mu zamieszkać w swoim ogromnym domu. Nieraz przedstawiał ją jako swoją żonę. Naprawdę w tym czasie Drewe za marne grosze nauczał fizyki w prywatnejszkole żydowskiejw Highgate. Zwolniono go w 1985 roku gdy wykryto, że nie ma do tego żadnych uprawnień. W tym samym roku spotkał będącego w kłopotach finansowych malarza Johna Myatta. Co nastąpiło późniejto już wiadomo. Okazało się, że Drewe ma olbrzymi talent do sprzedawania obrazów. Był patologicznym kłamcą ze zdolnościam i oratorskim i. Ponadto potrafił perfekcyjnie podrabiać dokumenty. Dla obrazów namalowanych przez Myatta tworzył całe historie. Podrabiał certyfikaty autentyczności, ekspertyzy, a nawet faktury poprzednich sprzedaży. Do tworzenia historii obrazów używał często nazwisk ludzi już nieżyjących. Zdarzało się, że skłaniał do podpisania dokumentów członków rodziny malarza lub swoich znajomych. Wielu z nich miało późniejpoważne kłopoty z prawem. Ponadto Drewe był znakomitym aktorem. Kreował się w środowisku na wielkiego znawcę i miłośnika sztuki.Znanym muzeom ofiarował w darze obrazy-oczyw iście fałszywki Myatta - lub pieniądze na działalność. Dzięki temu zdobywał zaufanie dyrekcji, a tym samym dostęp do zbiorów i katalogów muzealnych takich instytucji jak Institute of Contemporary Art lub Tate Gallery. Mógł teraz bez przeszkód podmieniać karty w katalogach. Zastępował stare strony fałszywymi na których były informacje dotyczące obrazów namalowanych przez Myatta. Wkładał tam też ich fotografie odpowiednio spreparowane lub postarzone. W taki sposób budował im wiarygodność. To właśnie ta działalność fałszerza przyniosła sztuce największe szkody. Do dzisiaj nie wiadomo jak dużo tych fałszywych dokumentów wprowadził Drewe do katalogów muzealnych. Wielu jeszcze nie zidentyfikowano, a być może niektóre nigdy nie zostaną zdemaskowane.

22 ^ O T 7-8 (227)

Page 23: GROT 07-08/2012

Drewe potra fił tak zamydlić oczy nabywców obrazów i wzbudzić tak ie zaufanie, że nawet nie zauważali, że obrazy olejne dawnych m istrzów wcale nie są namalowane farbam i olejnymi. Myatt był uczulony na oleje i nie mógł nimi malować. Przy kontakcie z nimi dostawał swędzącejwysypki oraz pieczenia i silnego łzawienia oczu. Dlatego w łaśnie zawsze malował swoje obrazy zwykłymi farbam i akrylowymi powszechnie używanymi do malowania ścian. Jako medium do farb używał dostępnego w każdym sexshopie żelu intymnego KY Jelly. Przyśpieszał on schnięcie farby, nadawał głębię kolorom, nadawał płynności pociągnięciom pędzla, a po wyschnięciu obraz wyglądał tak, jakby został namalowany farbam i olejnymi. Ponadto wyschnięta farba była już na następny dzień twarda ja k kamień. Ułatwiało to zrobienie tzw. krakelury czyli sieci spękań na powierzchni obrazu. Wystarczyło zdjęty z blejtram u obraz kilka razy zwinąć i rozwinąć. Gwarantowało to też, że obraz przejdzie tzw. te s t igły. Kupujący obraz mógł łatwo sprawdzić kiedy obraz został namalowany. Wystarczyło, że gdzieś w rogu obrazu wbił igłę w farbę. Farba olejna schnie bardzo długo. Do pełnego wyschnięcia potrzebuje nawet kilku lat. Jeśli igła wbiła się w farbę oznaczało to , że obraz został namalowany najwyżejdwa lata tem u. Na obrazach Myatta igła nie m iała prawa wbić się w farbę. Nie straszny były im też tes ty alkoholowe polegające na potarciu farby na brzegu obrazu wacikiem z alkoholem lub terpentyną. Nie wyschnięta całkowicie farba olejna zostawiła by ślad na waciku, czego wodna farba akrylowa nie mogła zrobić. Myatt do patynowania swoich obrazów używał bardzo prostych sposobów. Smarował je błotem , polewał mocną kawą rozpuszczalną, posypywał kurzem z odkurzacza. W ymieniał też na zardzewiałe gwoździe w blejtram ie. Spółka Myatt i Drewe przez okres sw o je jp rze s tę p cze jd z ia ła ln o śc i wprowadziła na rynek sztuki ponad 2 0 0 obrazów w stylu takich m istrzów jak : Roger B issiere, Marc Chagall, Le Corbusier, Jean Dubuffet, A lberto G iacometti, Henri M atisse, Ben Nicholson, Nicholas de Stael i Graham Sutherland. Drewe sprzedawał je do największych domów aukcyjnych tj. C hristie ’s, Sotheby’s i Phillips oraz handlarzom sztuki w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku. Działalność fałszerska spółki została zakończona nie przez wprawne oko eksperta czy historyka sztuki, lecz przez ostrą k łótn ię pomiędzy Johnem Drewe a jego w ielo le tn ią partnerką Bat- Sheva Goudsmid. W 19 95 roku Drewe odszedł od n ie ji poślubił m łodą lekarkę Helen Sussman. Doprowadzona do szału Goudsmid znalazła w swoim domu prywatne listy obciążające byłego partnera i przekazała je policji. Drewe dowiedziawszy się o tym przezornie zniknął. We wrześniu 19 95 roku policja przeszukała dom Johna Myatta. Znalazła u niego mnóstwo dowodów przestępczejdzia ła lności fa łszerskiego duetu. Były to materiały m alarskie i w iele niedokończonych fa lsyfikatów dzieł

G iacom ettiego , Le Corbusiera i Bena N icho lsona . M yatt od razu p rzyzna ł się do wszystkiego. Potwierdził też swo­j ą w s p ó ł p r a c ę z Johnem Drewe. S ie d e m m ie s ię c y później, 4 kwietnia 1 9 9 6 roku, dzięki podsłuchowi te le fo­nicznemu, w domu na przedm ieściach L o n d y n u z o s t a ł a re sz to w a ny John D r e w e . P o l i c j a z n a l a z ł a w t y m m ie s z k a n iu s e tk i fa łszyw ych c e r ty f i­katów autentycznoś­c i, fa łszyw e e k s ­pertyzy, strony kata­l o g ó w z a b r a n e z muzeów, zdjęcia.

Prokuratura m iała gotowy m ateriał dowodowy, żeby natychmiast skazać obu fałszerzy jednak przygotowania do procesu trw ały aż do września 19 98 roku. Przez ten czas policja starała się odzyskać ja k na jw ięce jfa lsy fika tów wprowadzonych na rynek. Z ponad 200 udało się je jo d n a le ź ć tylko 60. Podczas przesłuchań Myatt współpracował z policją i prokuraturą. Za to Drewe utrzymywał wciąż, że je s t niewinny i s ta ł się ofiarą intrygi i spisku. Opowiadał przy tym niewiarygodne historie. Twierdził, że je s t handlarzem bronią i że za pieniądze uzyskane z fałszerstw, których nie było 200 ale ponad 40 00 , brytyjskie tajne służby miały kupować broń dla W ielkiej Brytanii, Iranu, Iraku i Sierra Leone. Twierdził, że on sam je s t tajnym agentem, a Myatt je s t neonazistą i handlarzem bronią, którego nazwisko przewija się w wielu transakcjach przeprowadzanych w PołudniowejA fryce. W czasie procesu Drewe zwolnił swojego prawnika, który nie chciał przyjąć takie j linii obrony. Sąd nie uwierzył w jego niesam owite historie, tym bardziej, że Drewe niczego nie mógł udowodnić, i skazał go na 6 la t więzienia za udział w spisku w celu oszustwa, za fa łszerstwa, kradzież oraz za fałszywe zeznania. John Myatt zosta ł skazany na rok więzienia za udział w spisku w celu oszustwa i za fałszerstwa. Na ta k niski wymiar kary wpłynęła jego współpraca z organami ścigania. Po ogłoszeniu wyroku sędzia G eoffery Rivlin wyraził uznanie dla ławy przysięgłych za cierpliwe wysłuchanie linii obrony Johna Drewe. John Drewe wyszedł z więzienia po dwóch latach odbywania kary. Nie wiadomo co się z nim obecnie dzieje. John Myatt opuścił mury w ięzienia już po czterech m iesiącach za bardzo dobre sprawowanie. W czasie odsiadki w więzieniu w Brixton za drobne opłaty, głównie w postaci ka rt telefonicznych, rysował portrety strażników i współwięźniów. M iał tam przydomek „P icasso” . Obecnie John Myatt m ieszka z drugą żoną Rosemary w małej posiadłości pod Londynem. Nadal utrzymuje się z malowania obrazów w stylu dawnych mistrzów, które tym razem są odpowiednio oznaczone. Zorganizował kilka wystaw i sprzedaje swoje prace w renomowanych galeriach. Osiągają one ceny dochodzące nawet do 4 5 tysięcy funtów. W bryty jsk ie jte lew iz ji prowadzi też sw ó jp rog ram pt. „Sky A rts Fame” . Do każdego odcinka zaprasza znaną osobę której maluje po rtre t w stylu słynnego dawnego mistrza. Powrócił też do sw o je jd rug ie jpas ji - muzyki. W miejscowym kościele gra na organach i prowadzi chór.

Arkadiusz Kulpa

Page 24: GROT 07-08/2012

KULTURA

ORMUZ W RADZYNIUStanisław Szpinalski

W życie kulturalne przedwojennego Radzynia bardzo mocno wpisały się koncerty organizowane w ramach działalności ORMUZu czyli Organizacji Ruchu Muzycznego. ORMUZ został powołany do życia w 1934 roku przez prof. Adolfa Eustachego Chybińskiego (1880 - 1952) - muzykologa i historyka muzyki, Bronisława Rutkowskiego (1898 - 1964)- krytyka muzycznego, dyrygenta i kompozytora, Tadeusza Ochlewskiego (1894 - 1975) - skrzypka, pedagoga i wydawcę muzycznego oraz Teodora Zalewskiego (1897 - 1985) - prawnika, a równocześnie wybitnego dyrygenta i pedagoga muzycznego. Wszyscy byli wybitnymi animatorami i organizatorami życia muzycznego w międzywojennej Polsce. Od powstania ORMUZu aż do wybuchu II wojny światowej bardzo sprawnie kierował Tadeusz Ochlewski. Zadaniem tej organizacji była popu­laryzacja muzyki w możliwie najdo­skonalszym wydaniu przez znanych artystów w małych miasteczkach na terenie całego kraju dla szerokich kręgów społecznych, zwłaszcza dla młodzieży szkolnej. Renomowani artyści występo­

Irena Dubiska

wali w salach niezbyt przystosowanych do koncertów, grali na niezbyt dobrych pianinach i fortepianach, ale zawsze w eleganckich koncertowych strojach i z pełnym szacunkiem dla publiczności. Najczęściejw miasteczku odbywały się dwa koncerty. Jeden przed południem dla uczniów miejscowych szkół, drugi wieczorem dla starszych melomanów. Koncerty te cieszyły się ogromną po­pularnością i zawsze było na nich wielu słuchaczy. Ich charakter najczęściej miał formę recitalu podwójnego np. skrzypce - fortepian, śpiew - wiolonczela itp. Słowo wstępne wygłaszał któryś w występu­jących artystów lub organizator koncertu. Honoraria dla artystów były małe, bilety wstępu tanie, a audycje szkolne finansowały szkoły. Zadaniem ORMUZu było tez nawiązywanie kontaktów z organizacjami kulturalno - oświatowymi i społecznymi istniejącymi w posz­czególnych miastach i współpraca z nimi w realizowaniu swoich zadań. Równo­cześnie z powstaniem ORMUZu, został powołany do życia wydawany w Warszawie kwartalnik „Muzyka Polska”. W Radzyniu działacze ORMUZu mieli z kim współ­pracować. Od lat działało tutajprężnie Towarzystwo Miłośników Sceny i Muzyki, które skupiało radzyńskich melomanów tj. Zofia i Tadeusz Rossowscy, Jadwiga i Stanisław Sitkowscy, Kazimierz Prejzner i inni. To właśnie dzięki nim 18 listopada 1934 roku w w sali radzyńskiego Gimnazjum, odbył się pierwszy koncert zorganizowany przez Organizację Ruchu Muzycznego. Zebrana publiczność wysłuchała występu Zofii Adamskiej (wiolonczela) i Jadwigi Hennert (śpiew). Zofia Adamska (1908-1988) była jedną z najbardziej utalentowanych polskich wiolonczelistek XX wieku. Występowała w Kwartecie Polskim, w Kwartecie Krakowskim oraz w sławnej Orkiestrze Polskiego Radia gdzie była kapelmistrzem (do 1939 r.). Do 1973 roku wykładała w krakowskiej Akademii Muzycznej. Śpiewaczka Jadwiga Hennert była Żydówką. Mieszkała w Warszawie. Jej ojciec był lekarzem. W latach 1942 - 43 przebywała w getcie warszawskim. Jej dalsze losy nie są znane. 8 grudnia 1934 roku odbył się koncert jubileuszowy w ramach obchodów XXV lecia działalności Towarzystwa Miłośników Sceny i Muzyki. Wystąpili wtedy Bolesław Kon - fortepian i Aleksander Michałkowski - śpiew. Bolesław Kon (1906 - 1936) był pianistą

żydowskiego pochodzenia, a Aleksander Michałkowski (1851 -19 38) śpiewakiem, pianistą, kompozytorem i pedagogiem. Już23 stycznia 1935 roku odbył się następny koncert z udziałem słynnego skrzypka Józefa Cetnera.Józef Cetner (1887 - 1965) polski skrzypek i pedagog. Studiował we Lwowie Wiedniu. Profesor Konserwatorium

Śląskiego w Katowicach oraz Wyższej Szkoły Muzycznejwe Wrocławiu. Następnie 7 kwietnia 1935 roku koncertował w sali radzyńskiego Gimnazjum „Kwartet Polski” w składzie: Irena Dubiska - I skrzypce, Tadeusz Ochlewski - II skrzypce, Mieczysław Szaleski - altówka i Zofia Adamska. Irena Dubiska (1899 - 1989) była skrzypaczką i pedagogiem. Zadebiutowała mając 9 lat w Wittenberdze. W 1930 roku założyła „Kwartet Polski” z którym koncertowała do 1939 roku. Prof. Mieczysław Szaleski (1891 - 1958) był wybitnym altowiolistą , pedagogiem oraz autorem wielu publikacji poświęconych altówce. Drugi sezon działalności ORMUZu w Radzyniu rozpoczął się 16 października 1935 roku, koncertem dla młodzieży w sali radzyńskiego Gimnazjum. Wystąpili wtedy: Aniela Szlemińska - sopran i Stanisław S z p i n a l s k i - fo rt epi an . Aniela Szelemińska (1899 - 1964) śpiewaczka, pieśniarka i pedagog, była jedną z najwybitniejszych polskich śpiewaczek operowych w okresie międzywojennym. Jej występy sceniczne i radiowe cieszyły się ogromną popularnością. Stanisław Szpinalski (1901 - 1957) pianista, pedagog, juror powojennych Konkursów Chopinowskich, rektor Państwowej WyższejSzkoły Muzycznej. Był laureatemII miejsca w I Konkursie Chopinowskim w Warszawie. Wszyscy artyści, którzy odwiedzali Radzyń byli zachwyceni jego wyglądem i wysoko cenili radzyńską publiczność. Przyjeżdżali tutaj bardzo chętnie. Tadeusz Ochlewski na łamach kwartalnika „Muzyka Polska” napisał tekst podsumowujący pierwszy rok działalności ORMUZu, którego fragment ukazał się później w 19 numerze„Gazety Radzyńskiej” z dnia 1 października 1934 roku, ponieważ jest w nim mowa o naszym mieście. Ochlewski pisał: „Pragnąc opowiedzieć o szczegółach naszej cało­rocznej pracy jesteśmy zakłopotani od czego zacząć. Tak wiele bowiem materiału.

Page 25: GROT 07-08/2012

Segregatory wypełniły się korespondencją, teczki napęczniały sprawozdaniami , mapa ubarwiła się zielonymi kółkami, oznaczającymi miasta już „zormuzowane”. Niejesttojużdla nas „terra incognita” - każda nazwa miasta kojarzy się z konkretnym obrazem: znamy już ogólny nastrójmiejscowy, poznaliśmy organizatorów koncertów, mamy dokładne informacje o salach, fortepianach, wiemy jak układać marszrutę wyjazdu. Oto, na przykład Radzyń w województwie lubelskim. Małe, ciche miasto, ozdobione starym, pięknie odnowionym pałacem z uroczym jeleniem na wieży wskazującym kierunek wiatru. Społeczeństwo jest tam zwarte, skonsolidowane. O wyraźnych potrzebach kulturalnych świadczy działalność „Towarzystwa Miłośników Sceny i Muzyki”. Odbyło się tam w ciągu ubiegłego sezonu 5 koncertów i 5 audycji dla młodzieży szkolnej. Na porządku dziennym jest sprawa zakupienia nowego fortepianu przy pomocy Ormuz’u. Ośrodkiem muzycznym jest serdeczny i gościnny dom Dr-stwa Sitkowskich, szczerych i zapalonych miłośników muzyki. W tym to właśnie mieście miało miejsce niesamowite wydarzenie, gdy podczas wykonywanego przez Bolesława Kona poloneza As - dur Chopina publiczność nagle odruchowo powstała z miejsc. Sam artysta opowiadał później, że nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy grać w podobnym napięciu”. Te koncerty musiały być naprawdę wyjątkowymi wydarzeniami dla mieszkańców naszego miasta i dla artystów biorących w nich udział skoro Radzyń tak

zapadł w pamięci kierownika ORMUZu. Nie wiadomo do kiedy trwało koncertowanie w ramach ORMUZu w Radzyniu i kto tutaj jeszcze występował. Prawdopodobnie ten cykl imprez muzycznych zakończył wybuch II wojny światowej. Do 1939 roku na prowincjach Polski odbyło się prawie 750 koncertów i blisko dwa tysiące audycji szkolnych. Po II wojnie światowejdziałalność ORMUZu kontynuowało Centralne Biuro Koncertowe Związku Zawodowego Muzyków ze swoimi wojewódzkimi oddziałami - Okręgowymi Biurami Koncertowymi. Tę działalność przejęły późniejorkiestry symfoniczne, filharmonie, opery i operetki.

Arkadiusz Kulpa

Źródła:

1.Tadeusz Prejzner „Muzyka zawsze była w nas”, wyd. Pani Twardowska 20112.Dwutygodnik „Gazeta Radzyńska” nr 19 z 1 .1 0 1934r; nr 15 z 1 5 .1 1 .1935r.3.-www.ruchmuzyczny.pl - artykuł o Tadeuszu Ochlewskim

KALENDARIUM RADZYNSKIE - SIERPIEŃ16 sierpnia 1502 r. - król Aleksander Jagiellończyk na prośbę braci Kazanowskich zwolnił miasto Kozirynek na 10 lat od podatku. Powodem tego byłwielki pożarktórystrawiłmiasto.

29 sierpnia 1680 r. - wyruszyła z Przegalin pielgrzymka do świętych miejsc. Pielgrzymi odwiedzili takie sanktuaria jak: Górę Kalwarię, Częstochowę, Kalwarię Zebrzydowską. Dokładny przebieg pielgrzymki znamy dzięki opisowi sporządzonemu przez jej uczestnika - szlachcica Stanisława Samuela Szemiota herbu Łabędź. “Diariusz peregrynacyi na różne święte miejsca szczęśliwie odprawionej anno 1680" opisuje dokładnie wszystkie miejsca odwiedzone przez pielgrzymów. Brak jest w nim tylko nazwisk uczestników. Pielgrzymi powrócili do Przegalin 30września 1680 roku.

6 sierpnia 1788 r. - w radzyńskim kościele Świętej Trójcy, w prawym bocznym ołtarzu umieszczono relikwie św. Wincentego. Znajdują się one tamdodziś.

30 sierpnia 1809 r. - w Wiedniu zmarł Ignacy Potocki herbu Pilawa - Marszałek Wielki Litewski, polityk, publicysta, pisarz, współtwórca Konstytucji3 Maja. Urodziłsię28lutego 1750roku w Radzyniu Podlaskim.

12 sierpnia 1885 r. - w czasach prześladowań Unii władze carskie zamknęły kościół św. Anny w Wohyniu. Wierni zostali przyłączeni do parafii w Komarówce Podlaskiej. Świątynia była zamknięta do 1906 roku.

22 sierpnia 1889 r. - w Radzyniu Podlaskim urodził się Stanisław Małkowski - profesor Uniwersytetu Wileńskiego, geolog, mineralog, działacz społeczno - oświatowy, żołnierz Legionów, więzień obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, twórca i wieloletni dyrektor Muzeum ZiemiwWarszawie.Zmarł21grudnia 1962 rokuwWarszawie.

10 sierpnia 1920 r. - w czasie wojny Polski - sierpnia, oddziałysowieckie zajęły Radzyń.

Sowieckiej w nocy z 9 na 10

24 sierpnia 1934 r. - w Wólce Domaszewskiej zmarłdr Józef Chomiczewski, lekarz z radzyńskiego szpitala pw. św. Kunegundy oraz jeden z czołowych działaczy społeczno - kulturalnych w Radzyniu. Urodził się w Siedlcach 14 października 1879 roku.

24 sierpnia 1934 r. - na terenie Radzynia i powiatu radzyńskiego odbyła się zbiórka odzieży dla ofiar powodzi. Zbiórkę zorganizował Zarząd Oddziału PCK. Zebrano ogólnie 1186 kg. obuwia i odzieży, które następnie wysłano na adres Komitetu PomocyOfiarom Powodzi wMielcu.

3 sierpnia 1935 r. - tuż przed północą nieznani sprawcy wrzucili przez okno granat do mieszkania Tadeusza Góreckiego, nauczyciela szkoły powszechnej w Worońcu, gmina Brzozowy Kąt. Granat eksplodował lekko raniąc nauczyciela i demolując mu mieszkanie. Zamach miał podłoże zemstyosobistej.

23 sierpnia 1935 r. - z Wiśniewa koło Siedlec przymaszerował do Radzynia 22 pułk piechoty, biorący udział w jesiennych manewrach polskiej armii. Tego samego dnia na ulicach miasta odbyła się defilada w czasie której mieszkańcy miasta obrzucali żołnierzy kwiatami. 22 pułk piechoty gościł w Radzyniu3dni.

11 sierpnia 1942 r. - w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu został zamordowany Kazimierz Prejzner-jeden z czołowych działaczy kulturalno- oświatowych w powiecie radzyńskim w okresie międzywojenny, organizator wielu zespołów śpiewaczych i instrumentalnych. Urodził się 4 marca 1896 rokuwMiastkowieKościelnymwpowieciegarwolińskim.

8 sierpnia 1945 r. - biskup Czesław Sokołowski na wniosek proboszcza parafii radzyńskiej ks. Konstantego Grzybowskiego, wydał zezwolenie na rozbiórkę mocno uszkodzonego podczas działań wojennych kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Materiały budowlane pozyskane po rozbiórce posłużyły dowybudowaniaplebaniiprzykościele Trójcy Świętej.

14 sierpnia 1995 r. - na radzyńskim cmentarzu żydowskim odsłonięto obelisk “Ku wiecznej pamięci Żydom Radzynia wymordowanych przez nazistówwlatach 1939 -1945".

Arkadiusz Kulpa

Page 26: GROT 07-08/2012

„Wolność”KULTURA

...kiedy życia kres11 sierpnia 2012r. odszedł przedwcześnie, do „Niebieskiej Krainy Poezji Śpiewanej” mając zaledwie 36 lat Marcin Różycki. W 1997r. został laureatem I nagrody „II Ogólnopolskich Spotkań z Piosenką Autorską ORANŻERIA”. Jak wspominają świadkowie tamtych „Spotkań” Marcin określił swój sukces w Radzyniu Podlaskim mianem „narodzenia się jego jako artysty”. W 1998r. ze Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie wyjechał z trzecią nagrodą oraz nagrodą specjalną im. Wojciecha Bellona dla najlepszego autora tekstu. Rok później otrzymał drugą nagrodę na SFP w Krakowie a na Festiwalu Ekologicznym w Józefowie na Roztoczu zwyciężył w konkursie potęgi głosu. Uczestnicząc w wielu festiwalach zdobywał główne nagrody, m.in. ( Myślibórz, Rybnik, Józefów, Świdnik...). W 2009r. podczas Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie przyznano Marcinowi nagrodę specjalna im. Marka Grechuty w postaci stypendium twórczego. Przez kilka lat był członkiem "Lubelskiej Federacji Bardów”.Marcin Różycki kilkakrotnie prezentował swój talent na radzyńskiej scenie a ostatni raz zaśpiewał w Oranżerii 13 listopada 2010r. Swoistą chrypką zachwycał słuchaczy na scenach w całej Polsce, wykonywał głównie piosenki swojego autorstwa.Podczas uroczystości pogrzebowych, w kaplicy cmentarnej odtworzone zostało nagranie piosenki Marka Grechuty „Wolność” w wykonaniu Marcina.

Pogrzeb Marcina Różyckiego odbył się 16 sierpnia 2012r. na Cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie. Złożeniu urny z prochami do grobu, oddaniu czci i składaniu wieńców i wiązanek towarzyszyły dźwięki muzyki, którą skomponował Marcin a wykonali ją na skrzypcach Maksymilian Wosk i na gitarze Piotr Bogutyn. Składając wieniec na grobie Marcina pożegnałem Go od od pracowników ROKiR, od sympatyków „poezji śpiewanej” oraz od wielbicieli jego talentu z Radzynia Podlaskiego Mimo, że nie ma Go wśród nas to jednak nie odszedł całkiem. Zostawiając swoją spuściznę w postaci wierszy i piosenek będzie nadal z nami i wśród nas.

Zbigniew Wojtaś

Gdy widzisz ptaka w locie jak wolny jest Jak płynie sobie, aż po nieba kres.Wiedz - niebo bywa pełne wichrów i burz A z lotu ptaka już nie widać róż.

Bo wolność - to nie cel lecz szansa by Spełnić najpiękniejsze sny, marzenia. Wolność - to ta najjaśniejsza z gwiazd Promyk słońca w gęsty las, nadzieja.

Wolność to skrzypce z których dźwięków cud Potrafi wyczarować mistrza trud.Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz To słychać będzie tylko pisk, zgrzyt, płacz.

Bo wolność - to wśród mądrych ludzi żyć Widzieć dobroć w oczach ich i szczęście. Wolność - to wśród życia gór i chmur Poprzez każdy bór i mur znać przejście.

Wolność lśni wśród gałęzi wielkich drzew Które pną się w słońce każda w swoją stronę. Wolność brzmi jak radosny ludzi śmiech, Którzy wolność swą zdobyli na obronę -

Zwycięstwa, mądrości, prawdy i miłość Spokoju, szczęścia, zdrowia i godności. Wolność to diament do oszlifowania A zabłyśnie blaskiem nie do opisania.

Wolność to także i odporność serc By na złą drogę nie próbować zejść.Bo są i tacy, którzy w wolności cud Potrafią wmieszać swoich sprawek bród.

A wolność - to królestwo dobrych słów, madrych myśli, pieknych snów, to wiara w ludzi.Wolność - ją wymyślił dla nas Bóg aby czlowiek wreszcie mógł w niebie się zbudzić.

Marcin Różycki „Ziemia Święta”Słone spojrzenia rozstąpiła się ziemia Bo chce pićW tym stanie nic nie zmienię drętwe skupienie każe śnićCudownie gaśnie światło tym w górze nie jest łatwo żyć

Ziemia święta choć przeklęta jest tak ponętna kiedy życia kres

Ktoś przyjdzie z tacą wtedy hojnie zapłacą Za me snyKtoś zauważy że mi w kwiatach do twarzy Potem łzyDziecię zakwili czas cierpienia umili Przyszłych dni

Ziemia święta choć przeklęta jest tak ponętna kiedy życia kres

Wierny na zawsze świętej ziemi pod płaszczem Grzesznych drógTak jak w teatrze każdą rolę czas zatrze I na brukNiczyją będzie winą że resztę zimą zgarnie pług

Ziemia święta choć przeklęta jest tak ponętna kiedy życia kres

Zwykle są długie więc pożegnań nie lubię Mówię: cześć

^ O T 7-8 (227)26

Page 27: GROT 07-08/2012

9 sierpnia 2 0 1 2 r. odeszła w wieku 4 7 lat śp. mgr Barbara Jończak, od 2 0 0 4 r. nauczycielka dyplomowana Szkoły Podstawowej w Żabikowie. W Zmarłej straciliśmy znakomitego Pedagoga, Przyjaciela dzieci i niezawodną Koleżankę. Rodzinie oraz Bliskim naszej kochanej Pani Basi wyrazy głębokiego współczucia składają: Dyrektor, Grono Nauczycielskie, Pracownicy, Uczniowie i Rodzice Szkoły Podstawowej w Żabikowie.

Wspomnienie świętej pamięci Barbary Jończak

1965 - 2012

Jest niezmiernie trudno w zwykłych słowach wyrazić dziś to, co ciąży kamieniem na złamanych sercach. Jeszcze trudniej wyrazić ból po stracie niepowetowanej a także zmierzyć moc cierpienia spowodowanego odejściem wybitnej Nauczycielki. Wypada więc tylko wyrazić w paru zdaniach to, co złamane na

dziś serce podpowie rozumowi, a więc: wspomnieć, podziękować, dać nam wszystkim nadzieję (koleżankomi kolegom ze Szkoły Podstawowej w Żabikowie, ich uczniom oraz rodzicom tychże).Wspominamy Barbarę Jończak w społeczności szkolnej jako osobę energiczną, pełną pomysłów i zawsze z nieodłącznym uśmiechem na pogodnej twarzy. Wspominamy, że nie gościł na Jej obliczu grymas bólu - jak w ostatnich miesiącach - ale życzliwość, pokój, otwarcie na drugiego człowieka i pogoda ducha właściwa ludziom szczęśliwym.Wspominamy Jej mrówczą pracowitość i oddanie powierzonym zadaniom pedagogicznym i wychowawczym we wszystkich placówkach, do których skierował Ją zawodowy los - Białka, Siemień, Żminne, czy na ostatnich 17 lat - Żabików. Przepracowała łącznie 28 lat i czy to była funkcja drużynowej harcerskiej, czy założycielki i działaczki Szkolnego Koła LOK, czy opiekunki Szkolnego Koła Oszczędności, zawsze swoje zadania wypełniała wzorowo.Wspominamy Jej metodyczne predyspozycje, talent pedagogiczny, zaangażowanie i determinację w realizacji szkolnych przedsięwzięć i dużych programów edukacyjno- wychowawczych - zaw sze zwieńczonych sukcesem mierzonym wdzięcznością dziecięcej radości i uczniowskiej postawy licznych Jej wychowanków. Wielu z nich - dziś już dojrzałych absolwentów - na zawsze zapamięta ogromne ciepło, cierpliwość i niezwykłą miłość, jaka płynęła ku nim od Barbary nieustannym strumieniem.

Wspominamy Jej ustawiczne doskonalenie zawodowe mierzone ogromną ilością dyplomów i nagród Dyrektora Szkoły, Wójta a także wyróżnień na szczeblu ogólnopolskim.Dziś, w obliczu jakże przedwczesnej śmierci przyszło nam za to wszystko podziękować naszej drogiej Koleżance, której tak bardzo będzie brakowało pośród nas. Nie ma takich słów, za pomocą których dałoby się to uczynić adekwatnie do Jej mądrości, dobroci i oddania drugiemu człowiekowi, ponieważ Ona nie żyła wyłącznie dla siebie.Dziękujemy Jej za piękną duszę, za dobre słowa, które zawsze wspierały, koiły bóle i rozterki - nawet wówczas, gdy sama była już cierpiąca.Dziękujemy za to, że - przecież młodsza wiekiem i stażem od wielu z nas - była dla nas przykładem - wzorem niedoścignionym umiejętności godzenia się z przeciwnościami losu. Przypadkiem modelowym tego, jak bez walki można wygrywać. I Ona wygrywała zawsze - do czasu, gdy nieuleczalna choroba nie pokonała jej ogromnej woli życia. Życia dla innych przede wszystkim, życia spełnionego.I właśnie to spełnione życie śp. Barbary Jończak daje nam nadzieję oraz wiarę. Nadzieję na lepszego człowieka oraz wiarę wsens ludzkiej wędrówki.Kiedy otrzymaliśmy smutną wiadomość o Jej bolesnej dla nas dla śmierci, pierwsza myśl była taka: OTO O PUŚCIŁ NAS ANIOŁ.Jednak to nieprawda, wierzymy bowiem, że Zmarła wciąż jest i pozostanie wśród nas. Nie mamy żadnej wątpliwości, że Dobry Bóg powołał Ją do Nieba i umieścił pośród najlepszych swych Aniołów Stróżów.Niech Spoczywa w pokoju wiecznym.

Andrzej Kotyła

PARAFIALNY ZESPÓŁ CARITAS INFORMUJE- Żywność wydawana jest w każdą pierwszą sobotę miesiąca od 9.00 do 11.00.- Należy zgłaszać się osobiście lub upoważnić do odbioru bliską osobę.- Osoby korzystające z pomocy żywnościowej świadczonej przez Parafialny Zespół Caritas powinny przedłożyć: zaświadczenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej lub Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, jeżeli korzystają z pomocy tych Ośrodków,- Zaświadczenie Powiatowego Urzędu Pracy, jeżeli są osobami bezrobotnymi, a nie korzystają z pomocy MOPS lub GOPS, lub zaświadczenie własne.- We wtorki od godziny 15.30 konsultacje z pedagogiem z Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej (trudności w nauce i sposoby ich przezwyciężania, wskazówki dla rodziców jak pracować z dzieckiem w domu i in.).- W każdy piątek od godziny 13.00 do 15.00 udzielane są porady prawne, od 15.00 do 17.00 konsultacje z psychologiem - logopedą.

PARAFIALNY ZESPÓŁ CARITAS przy Parafii Św. Trójcy w Radzyniu Podl. ul. Jana Pawła I I 15 21 - 300 Radzyń Podl. tel. 83352 - 73 - 90

Page 28: GROT 07-08/2012

Przez dziesięć dni pogodnego lata, od 9 do 18 lipca 2012 r. uczniow ie szkół G m iny Radzyń Podlaski w ypoczywali nad Bugiem w m alowniczej W ólce

„Oj, bierze mnie pokusa......żeby komuś dać całusa...”

...to tylko jedna z w ielu zabaw - pląsów, które bawiły u cz e s tn ik ó w zo rg a n iz o w a n e g o p rze z U czn iow sk i K lub Sportowy E KO -TR APER przy Szkole Podstawowej w Żabikow ie Turnusu Trzeciego Kolonii Letnich w Ośrodku W czasow ym „Pod sosnam i” .Dyrektorka tam tejszej podstawówki Teresa Łukaszczuk po raz trzeci bowiem zorganizowała placówkę wypoczynku letniego dzieci gm innych, którym być może nie dane byłoby wyjechać tego roku gdziekolw iek.W yjechać i bawić się radośnie wśród nadbużańskich lasów i przedżniwnych pól, przem ierzać szlaki rowerowe i piesze urokliwych w iosek pogranicza, zdobywać sportowe laury kolonijnej spartakiady, (ringo, kom etka, piłki: s iatkowa, nożna, ręczna, tenisy: z iem ny i stołowy, bilard) w reszcie pływać, taplać się i grać w piłkę w odną w czyściutkim basenie położonym pośród sosnow ego drzewostanu.W szystko odbyło się pod op ieką dośw iadczone j kadry wychowawców, przy wsparciu fachowej służby m edycznej, no i o czyw iśc ie z zach ow an iem m is trzo s tw a ku lina rne go m ie jscowego personelu kuchni, który żyw ił nas - bez urazy Mam -c z a s e m lepiej ja k u mamy!Do tego dyskoteki „pod sosenką” , festiwal przebierańców, w spólne śpiewy przy akordeonie, no i obow iązkowo całodniowa wycieczka autokarowa do Bia łow ieży ze zw iedzaniem m ulti­

medialnego, supernowoczesnego M uzeum Przyrodniczego i Rezerwatu Zw ierząt z żubram i na czele. To znaczy zwiedzanie było na czele z niżej podpisanym , żubry zaś były za ogrodzeniem , chociaż z ich perspektywy mogło to wyglądać całkiem odwrotnie. Różnica sprowadza się w łaściw ie do tego szczegółu, który dotyczy odpłatności za bilety wstępu. Otóż: żubry i żubronie, koniki polskie i rysie, sarny, je len ie, łosie, dziki i w ilk i także m iały to za darmo.Bezpłatnie także w iększość tych dzieci spędziła cenny czas laby letniej dzięki hojności, dobrej woli i w łaściw em u rozum ieniu pom ocy społecznej ze strony Urzędu Gminy, a zw łaszcza pana W ójta W iesława Mazurka, Szefowej GOPS i przewodniczącej GKRPA Lidii Tarnowskiej oraz skarbniczki gm innej A ldony Roguszewskiej.Dzięki Im w ielk ie za to, jako też i sponsorom , którzy wsparli przedsięwzięcie m aterialnie:1. Kancelaria Notaria lna W iesława Kowalczyka,2. Firma Henryka Hałajki,3. PH Jacek i M irosław Janowski,4. BS w Radzyniu Podlaskim .Czy będą IV Gm inne Kolonie Letnie za rok? Jeśli zdrowia, życz liw ośc i O rganu P row adzącego i chęci w y s ta rc z y . czem u nie?

opisał, ja k um iał,weteran kolon ijno-obozowych harców

Andrzej Kotyła

Post scriptum osobiste:S topień m ojego w akacyjnego zużycia wskazuje, że jeszcze dam r a d ę . jak iś czas.

G * O TRADZYNSKI MAGAZYN SPO ŁEC ZN O - KULTURALNYW ydaw ca: Radzyński O środek KulturyAdres redakcji: ul. Jana Pawła II 4, 21-300 Radzyń Podl.http ://radzrok.hom e.p l/, e-mail: radzrok@ hom e.plReklam a i ogłoszenia: tel. 352-73-14 (wew. 26), 664923307Redakcja: Piotr M atysiak (red. naczelny), M onika Mackiewicz,A rkad iusz Kulpa.

W s p ó łp ra c o w n ic y :M are k Topyła, M a riusz S zczyg ie ł, K aro l N iew ęg łow sk i F o to e d y c ja , s k ła d , ła m a n ie , p rz y g o to w a n ie d o d ru k u - P io tr M a tys ia k D ru k a rn ia : w w w .aw adruk .p l N akład 1100 eg zem p la rzy , cena: e g ze m p la rz bezpłatny. R e d a kc ja zas trzeg a sob ie p raw o red ag ow a n ia tekstów , w tym ich sk raca n ia i zm ia n y tytu łów .Za tre ś ć og ło szeń redakc ja nie odpow iada .

Page 29: GROT 07-08/2012

ROZRYWKA

KRZYŻÓWKA Z PODWÓJNYM HASŁEM1 2

3 1 4 5

6 7

8 9 10 11

12 313 14 15 16

17 18

19220

21

i

ZNACZENIA WYRAZÓW

Pionowo1. imię z Kalkuty, 2. mówienie, 3. Czarny Ląd, 5. w niej jest pistolet, 7. obezwładniacz, 9. przestrzeń wewnątrz balonu, 10. pomieszczenie mieszkalne na strychu, 11. litewska boginka wodna, 14. część oka, 16. okres niskich stanów wód, 17. turecki tasak bojowy, 18. dojrzała komórka płciowa.

Poziomo1. żeglarz, który w latach 1967-69 opłynął świat na ”Opty”, 3. półwysep i przylądek Antarktydy, 4. pokrywa dach, 6. oznaka m. in. zmęczenia, 8. zatoka morza Czerwonego, 10. władca starożytnego Egiptu, 12. umiejscowienie, 13. angielski tytuł szlachecki, 15. garbnik w korze dębowej, 17, kara ciężkich robót w Rosji carskiej, 19. nie anoda, 20. np. świadectwo urodzenia, 21. lichy utwór literacki

DYŻURY RADNYCHHarmonogram dyżurów radnych Rady Miasta Radzyń Podlaski - pełnionych w poniedziałki od godziny 17.00 w biurze Rady Miasta przy ulicy Warszawskiej 32 (pokój nr 76). Tel. (83) 351-24-69.

1. Zając Mieczysław - 3 września 2012 r.2. Adamski Adam - 10 września 2012 r..3. Bilski Dariusz - 17 września 2012 r.4. Blicharz Marek - 24 września 2012 r.5. Jarosław Ejsmont - 1 października 2012 r.6. Janus Zdzisław - 8 października 2012 r.7. Mazurek Robert - 15 października 2012 r.8. Roguszewska Aldona - 22 października 2012 r.9. Sałata Sławomir - 29 października 2012 r.10. Skowron Piotr - 5 listopada 2012 r.11. Stradczuk Krzysztof - Wiceprzewodniczący Rady - 12 listopada 2012 r.12. Szymala Anna - Wiceprzewodnicząca Rady - 19 listopada 2012 r.13. Wierzchowski Dariusz - 26 listopada 2012 r.14. Wołowik Krzysztof - 3 grudnia 2012 r.Przewodniczący Rady Miasta- Jacek Piekutowski - przyjmuje interesantów w czwartki w godz. Od 14.00 do 15.00.Osoby niepełnosprawne mają możliwość spotkania z radnymi w holu Urzędu Miasta. Wystarczy w terminie pełnienia dyżuru przez radnego, powiadomić go telefonicznie o chęci rozmowy. Tel. (83)351-24-69.

1 2 3A

B

REBUS

Sylaby z pół w prawym dolnym rogu utworzą hasło A. Zm ieniająć 1 i 3 sylabę tworzymy hasło B.

Opr,. Dariusz Gałan

JAKA TO POTRAWA ?

Po przyłożeniu lusterka odczytasz rozwiązanie.

blEBOCI

Page 30: GROT 07-08/2012

REWITALIZACJA CENTRUM

T rw a jąca od kilku m ie s ięcy rea liza c ja p ro jek tu pn. "R e w ita liz a c ja - P rz e b u d o w a u l. Ja n a P a w ła II, ul. M iędzyrzeckiej i Pl. W olności w Radzyniu Podlaskim ” z dnia na dzień przynosi zm iany w w yglądzie centrum miasta. Na najd łuższym rew ita lizowanym odcinku ul. Jana Pawła II, od skrzyżow ania z ul. Kościuszki i ul. Partyzantów do Placu W olności, u łożono jezdn ię oraz chodniki z kostki brukowej, zainsta lowano stylowe ośw ietlenie uliczne, w ybudowano z a to k ę p a rk in g o w ą . W k o ń c o w e j fa z ie są p ra ce konserw atorskie przy m urze parkowym. Obecnie główny front robót obejm uje budowę jezdn i ul. Jana Pawła II, od m ostu na rzece Białce do skrzyżow ania z ul. O strow iecką i na sam ym placu W olności. Trwa tam wym iana i utwardzanie podłoża tłuczniem skalnym, m ontaż kraw ężn ików oraz

układanie nawierzchni jezdn i z kostki brukowej. W idocznym staje się nowy układ wybrukow anego Placu W olności, z m iejscem na elem enty m ałej architektury, w tym: zegar słoneczny, siedziska kam ienne, m urki oporowe. W okolicy pałacu Potockich i przy pom niku Karola L ipińskiego prowadzone są prace przy budowie chodników. Przebudowywany je s t także przyleg ły do Placu W olności odcinek ul. Przechodniej, gdzie przed ułożeniem kostki, w ym ieniony zostanie węzeł ciepłowniczy. W ostatn im etapie prac, za insta lowany zostanie m onitoring m iejski. P lanowany term in rzeczowego zakończenia realizacji projektu usta lono do dnia 31 października 2012 r. W zw iązku z realizacją inwestycji kierowców obow iązu ją wytyczone objazdy. Prosim y o dostosow anie się do nowej organizacji ruchu.

Opracowanie: Piotr SławeckiWydział Promocji i Rozwoju Urząd Miasta Radzyń Podlaski.

NOWA SIEDZIBA BIBLIOTEKI W BUDOWIEfot. Piotr Matysiak

Od kilku m iesięcy trwają prace przy adaptacji budynku (dawna komenda straży pożarnej) na potrzeby nowej s iedziby M iejskiej Biblioteki Publicznej im. Z. P rzesm yckiego w Radzyniu Podlaskim . Zakres prac przewiduje kom pleksową m odernizację budynku, w ykonanie robót budowlanych, sanitarnych, instalacji e lektrycznej, ocieplenie ścian zew nętrznych i dachu, nową elewację, w ym ianę stolarki okiennej i drzw iowej, wykończenie wnętrz. Zw iększony m etraż nowej siedziby biblioteki, funkcjonalne pom ieszczenia dla czyte ln ików i personelu, przystosowanie dla potrzeb osób niepełnosprawnych (w budynku zam ontow ana zostanie w inda) pozwolą na rozszerzenie dotych­czasowej o ferty instytucji. Projekt pn. "Adaptacja budynku - M iejska B ib lioteka Publiczna w Radzyniu Podlaskim ” dofinansow ano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Opracowanie: Piotr SławeckiWydział Promocji i Rozwoju Urząd Miasta Radzyń Podlaski.

BULWAR NAD BIAŁKĄ NA FINISZU

fot. Piotr Matysiak Jesienna pogoda sprzyja prowadzeniu prac budowlanych w ramach projektu pn. „Turystyczna ścieżka rowerowa w Radzyniu Podlaskim - BULWAR „NAD BIAŁKĄ” . Efekt robót staje się coraz bardziej w idoczny. N iektóre odcinki wytyczonej trasy są w końcowym etapie budowy. Na chw ilę obecną zaawansow anie robót skupia się na u tw a rd z a n iu i z a g ę s z c z a n iu p o d łoża , u k ła d a n iu nawierzchni z kostki brukowej (bezfazowej) na ścieżcei parkingach, okablowania dla ośw ietlenia i monitoringu oraz przebudow ie kładki dla pieszych w okolicach stadionu. Prace prowadzone są równolegle na kilku odcinkach, w kierunkach od ul. K leeberga i ul. Leśnej. W ykonawcą prac jes t P rzedsiębiorstwo Budownictwa Drogowego „TR E-D R O M ” Sp. z o.o. z Białej Podlaskiej. Opracowanie: Piotr SławeckiWydział Promocji i Rozwoju Urząd Miasta Radzyń Podlaski.

Page 31: GROT 07-08/2012

9 września w Tchórzewie, na rzece Tyśmienica odbyły się I zawody wędkarskie o puchar Prezesa Spomleku. W zawodach udział brali wędkarze z Koła Spomlek. Zwycięzcą został Radosław Kojtych. Waga jego ryb wynosiła 1, 65 kg. Po wypuszczeniu ryb do rzeki, zawody zakończyło wspólne grilowanie.

TAKA RYBA

Edwarda Bajko. Po prawej,Andrzej Gruba, sędzia zawodów.

FOMAGAM 30 CHCĘ24 sierpnia był bez wątpienia jednym z najpiękniejszych dni tego lata. Bez wątpienia - dla pracowników Radzyńskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji i tych którzy tego właśnie dnia znaleźli się pod gościnnym dachem kina „Oranżeria”, gdzie o godzinie 18.30 odbył się charytatywny koncert pod hasłem „POMAGAM BO CHCĘ”. Na scenie wystąpili: Magda Kolasińska, Weronika Maciejewska, Monika Maciejewska, Kuba Wierzbicki, Wojciech „Molas” Gil, Piotr Matysiak, Jacek & Michał Musiatowicz oraz grupa AGAINST THE GRAIN. Pomiędzy występami kolejnych artystów prowadzona była licytacja 39 przedmiotów przekazanych przez darczyńców. Poprowadzili ją:Iwona Pawelec-Burczaniuk, Mariusz Szczygieł oraz Piotr Matysiak. Sala kina wypełniona była po przysłowiowe brzegi. Atmosfera wspaniała. Wokaliści wyśpiewali wszystkie piosenki a publiczność wykupiła wszystkie bilety i przedmioty przekazane na licytację. Dochód z koncertu przekazany został walczącej z ciężką chorobą Eli. Jako pomysłodawcy i organizatorzy bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób POMOGLI BO CHCIELI, wykonawcom, widowni, tym którzy ofiarowali przedmioty do licytowania oraz licytującym. Ponieważ każdy uczestnik otrzymał naklejkę z logiem koncertu wypada wspomnieć skąd się wzięło. Pomysł na ogólny zarys zrodził się w głowie Piotrka Matysiaka, hasło wymyślił Wojtek „Molas” Gila wykonanie to chyba widać, że „Tytus” czyli Przemek Krupski. Poniżej trzy słowa od Eli i Marka. Dlaczego tylko trzy ktoś zapyta?-Bo jak mówiąnie ma takich i tylu słówaby wyrazić -no wiecie -to coś.

pracownicy ROK Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJEMY - ELA I MAREK

REKLAMA

o * o t

7-8 (227) VOBOS Paweł Olejniczak Wisznicka 63, 21-300 Radzyń Podlaski

tel: 83 413 17 85, 83 413 17 73 [email protected] www.vobos.lublin.pl

Page 32: GROT 07-08/2012

DLACENIĄCYCHDOBRYSMAK

www.oldpoland.pl

Deska Serów

INa desce serów najczęściej umieszcza się od trzech do pięciu rodzajów sera, przy wykwintnych spotkaniach może się na niej znaleźć osiem.

Wybierajmy kawałki serów o wadze 25-30 dagi o zróżnicowanym smaku i twardości.

2Przed podaniem najlepiej przykryć sery kloszem i odstawić w chłodne miejsce, a pokroić je dopiero tuż przed jedzeniem, żeby niepotrzebnie nie wysychały. Mocno aromatyczne i dojrzałe sery wyłóżmy na osobnej

desce, by ich zapach nie zdominował pozostałych gatunków.

3Sery ułóżmy tak, aby było wiadomo, w jakiej kolejności najlepiej je spożywać (np. na planie koła, zgodnie z ruchem wskazówek zegara). Zaczynamy

od serów łagodnych (świeżych), przez intensywniejsze, a kończymy na tych najcięższych i najbardziej aromatycznych. Starajmy się degustować najpierw sery młodsze (Grand Gouda, Grand Radamer), a później bardziej dojrzałe (Bursztyn, Rubin, Szafir).

WIELKIE POLSKIE SERY