Grant Michael - Gone - Zniknęli - Faza Pierwsza. Niepokój - (Cała)

download Grant Michael - Gone - Zniknęli - Faza Pierwsza. Niepokój - (Cała)

of 615

description

bestseller

Transcript of Grant Michael - Gone - Zniknęli - Faza Pierwsza. Niepokój - (Cała)

  • MMiicchhaaeell GGrraanntt

    GGOONNEE

    ZZNNIIKKNNLLII

    FFaazzaa ppiieerrwwsszzaa :: NNiieeppookkjj

    $#guid{E3D6EF9F-5710-4C68-820A-01B2C8E66938}#$

  • Dla Katherine, Jakea i Julii

  • Rozdzia 1

    299 GODZIN, 54 MINUTY

    W jednej chwili nauczyciel opowiada o wojnie

    secesyjnej. A w nastpnej ju go nie byo.

    Znikn.

    Bez adnego puff. Bez rozbysku. Bez wybuchu.

    Sam Tempie siedzia na lekcji historii, gapi si na

    tablic, ale mylami bdzi gdzie daleko. Byli razem z

    Quinnem na play, mieli deski, krzyczeli i szykowali si

    do pierwszego skoku w zimne fale Pacyfiku.

    Przez chwil myla, e tylko sobie wyobrazi

    zniknicie nauczyciela. Przez chwil mia wraenie, e ni

    na jawie.

    Odwrci si do Mary Terrafino, ktra siedziaa po jego

    lewej.

    Widziaa to?

    Mary uporczywie wpatrywaa si w miejsce, w ktrym

    sta nauczyciel.

    Eee, gdzie jest pan Trentlake? odezwa si Quinn

    Gaither, najlepszy, a moe nawet jedyny przyjaciel Sama.

    Siedzia tu za Samem. Obaj woleli miejsca przy oknie,

    bo czasem, jeli spojrzao si pod odpowiednim ktem,

    dawao si dostrzec wski, srebrny pasek wody

    poyskujcej pomidzy zabudowaniami szkoy a

    pooonymi dalej domami.

  • Widocznie wyszed powiedziaa Mary takim tonem,

    jakby sama w to nie wierzya.

    Edilio, nowy ucze, ktry ju wczeniej zwrci uwag

    Sama, odrzek:

    No nie. Puff. Palcami wykona gest, ktry do

    dobrze zilustrowa t koncepcj.

    Uczniowie popatrywali po sobie nawzajem, wykrcajc

    szyje to w jedn, to w drug stron i chichoczc nerwowo.

    Nikt si nie ba. Nikt nie paka. Sytuacja wydawaa si

    do zabawna.

    Pan Trentlake zrobi puff? spyta Quinn, tumic

    miech.

    Ej odezwa si kto a gdzie Josh?

    Kilka gw odwrcio si.

    A by dzi w szkole?

    No pewnie. Siedzia koo mnie. Sam pozna ten

    gos. Nalea do Bette. Skaczcej Bette. Po prostu, no

    wiecie, znikn powiedziaa. Tak jak pan Trentlake.

    Nagle drzwi stany otworem, przycigajc wszystkie

    spojrzenia. Zaraz do rodka wejdzie pan Trentlake, moe

    nawet z Joshem, i wyjani, jak wykona t magiczn

    sztuczk, a potem znowu zacznie opowiada swoim

    podekscytowanym, penym napicia gosem o wojnie

    secesyjnej, ktra nikogo nie obchodzia.

    Ale to nie by pan Trentlake, tylko Astrid Ellison, znana

    jako Genialna Astrid, bo bya... no, bya genialna.

    Chodzia na wszystkie lekcje dla zaawansowanych, jakie

    szkoa organizowaa. Z niektrych przedmiotw

  • przerabiaa nawet internetowe kursy uniwersyteckie.

    Astrid miaa jasne wosy do ramion i lubia nosi

    wykrochmalone, biae bluzki z krtkim rkawem, ktre

    zawsze przycigay uwag Sama. Wiedzia, e Astrid jest

    poza jego zasigiem. Ale adne prawo nie zabraniao mu

    o niej myle.

    Gdzie wasz nauczyciel? spytaa Astrid.

    Wszyscy jak jeden m wzruszyli ramionami.

    Zrobi puff odpar Quinn, jakby to byo mieszne.

    Nie ma go na korytarzu? zainteresowaa si Mary.

    Astrid pokrcia gow.

    Dzieje si co dziwnego. Moje kko matematyczne...

    Byo nas tylko troje plus nauczycielka. Wszyscy po prostu

    zniknli.

    Co? nie dowierza Sam.

    Popatrzya prosto na niego. Nie mg odwrci wzroku,

    jak zawsze w podobnych sytuacjach, bo w jej spojrzeniu

    nie dojrza tego wyzwania i ironii, co zwykle. Za to kry

    si w nim lk. Bystre, niebieskie, ostro spogldajce oczy

    byy teraz szeroko otwarte, ukazujc zdecydowanie zbyt

    duo biaka.

    Nie ma ich. Po prostu... zniknli.

    A twoja nauczycielka? odezwa si Edilio.

    Te znikna odpara Astrid.

    Znikna?

    Puff powtrzy Quinn, cho ju si nie mia,

    mylc pewnie, e to co mwi, jest mao mieszne.

    Sam wsucha si w dobiegajce zza okien dwiki.

  • Gdzie w oddali, w miecie, wyy niepokojco alarmy

    samochodowe. Wsta, czujc lekki wstyd, jakby wcale nie

    powinien tego robi, i na sztywnych nogach podszed do

    drzwi. Astrid odsuna si, eby mg przej. Poczu

    zapach jej szamponu.

    Sam spojrza w d korytarza, w stron sali 211, gdzie

    spotykali si matematyczni maniacy. Zza nastpnych

    drzwi, z sali 213, wychyli gow jaki dzieciak. Min

    mia na poy przestraszon, na poy oszoomion, jak kto,

    kto wsiada na rollercoaster.

    Z drugiej strony, przy 207, rozleg si zbyt gony

    miech uczniw. Przeraliwie gony. Pitoklasici. Z

    drzwi naprzeciwko, z sali 208, wypadli nagle

    szstoklasici i stanli jak wryci. Patrzyli na Sama, jakby

    spodziewali si, e na nich nakrzyczy.

    Szkoa w Perdido Beach bya ma placwk,

    podstawwka i gimnazjum w jednym budynku, gdzie

    chodzili wszyscy, od przedszkolakw do

    dziewitoklasistw. Szkoa rednia znajdowaa si w San

    Luis, o godzin jazdy samochodem.

    Sam ruszy w stron klasy Astrid. Ona i Quinn szli tu

    za nim.

    Pomieszczenie okazao si puste. Krzesa przy awkach,

    krzeso nauczycielki puste. Na trzech awkach leay

    otwarte ksiki do matematyki. I zeszyty. Wszystkie

    komputery, rzd podstarzaych Macintoshy, migotay

    ekranami, na ktrych nie wywietla si aden obraz.

    Na tablicy wyranie widnia napis Wielom.

  • Pisaa sowo wielomian powiedziaa Astrid

    teatralnym szeptem.

    No, nie domylibym si stwierdzi z drwin w

    gosie Sam.

    Ja raz miaem wielomian odezwa si Quinn.

    Lekarz mi go usun.

    Astrid zignorowaa t nieudoln prb rozbawienia

    towarzystwa.

    Znikna, kiedy pisaa liter i. Patrzyam prosto na

    ni.

    Wykonaa lekki ruch i wskazaa co palcem. Na

    pododze lea kawaek kredy, dokadnie w miejscu, gdzie

    by upad, gdyby kto pisa sowo wielomian

    cokolwiek ono oznaczao i znikn przed postawieniem

    kropki nad i.

    To nie jest normalne zauway Quinn.

    Quinn by od Sama wyszy, silniejszy, i surfowa

    przynajmniej rwnie dobrze. Ale z tym swoim kretyskim

    umieszkiem i skonnoci do noszenia ciuchw

    przypominajcych raczej teatralne kostiumy dzi woy

    workowate szorty, buty pustynne z demobilu, rowy golf

    i szar fedor, znalezion u dziadka na strychu roztacza

    wok siebie aur dziwaka, ktra niektrych zraaa, a u

    innych budzia lk. Quinn by klas sam dla siebie i moe

    dlatego on i Sam tak dobrze si dogadywali.

    Sam Tempie nie rzuca si w oczy. Nosi dinsy i

    zwyczajne T-shirty, nic, co by przycigao uwag.

    Wikszo ycia spdzi w Perdido Beach, chodzc do tej

  • szkoy, i wszyscy wiedzieli, kim jest, cho tylko nieliczni

    go rozumieli. By surferem, ktry nie spdza czasu z

    surferami. By bystry, ale nie nalea do orw intelektu.

    By przystojny, ale nie a tak, by dziewczyny piszczay na

    jego widok.

    Wikszo dzieciakw wiedziaa o Samie tyle, e

    mwili na niego Autobus. Zdoby to przezwisko w

    sidmej klasie. Klasa jechaa na wycieczk i kierowca

    szkolnego autobusu mia zawa serca. Jechali autostrad

    numer 1. Sam cign mczyzn z siedzenia,

    doprowadzi autobus na pobocze i bezpiecznie go

    zaparkowa, po czym spokojnie zadzwoni pod 112 z

    komrki kierowcy.

    Gdyby cho przez chwil si zawaha, autobus spadby

    z urwiska i wlecia do oceanu.

    Jego zdjcie zamiecili w gazecie.

    Tamta dwjka i nauczycielka zniknli. Wszyscy

    oprcz Astrid podsumowa Sam. To na pewno nie jest

    normalne. Prbowa si nie zajkn, gdy wymawia jej

    imi, ale bez powodzenia. Tak ju na niego dziaaa.

    Tak. Troch tu cicho, bracie oznajmi Quinn.

    Dobra, jestem ju gotw, eby si obudzi. Wyjtkowo

    nie artowa.

    Kto krzykn.

    Caa trjka wypada na korytarz, gdzie roio si ju od

    uczniw. Jak si okazao, krzyczaa szstoklasistka o

    imieniu Becka. Trzymaa swoj komrk.

    Nie odpowiada. Nie odpowiada! woaa. Nic!

  • Na dwie sekundy wszyscy zamarli. Potem rozleg si

    szmer i gwar oraz odgos dziesitkw palcw,

    wciskajcych dziesitki klawiszy.

    Nic si nie dzieje.

    Moja mama jest w domu, odebraaby. Nawet nie

    dzwoni.

    Kurcz, Internetu te nie ma. Mam sygna, ale nic

    wicej.

    U mnie s trzy kreski.

    U mnie te, ale nikt nie odbiera.

    Kto zacz jcze, by to przejmujcy dwik.

    Wszyscy mwili jednoczenie, a rozmowy przeradzay si

    w krzyk.

    Sprbuj pod 112 powiedzia przeraony gos.

    A mylisz, e do kogo dzwoniem, idioto?

    Nie ma 112?

    Nic nie ma. Sprawdziem poow numerw z

    szybkiego wybierania i nic.

    Korytarz zapeni si uczniami, niczym podczas

    przerwy. Ale nikt nie pdzi na nastpn lekcj, nie gada,

    nie mia si, nie otwiera szafki. Nie kierowano si w

    adn stron. Ludzie po prostu stali, niczym stado byda,

    zastygli w bezruchu, wyczekujcy na sygna, by pogna w

    panicznym bezadnym pdzie.

    Rozleg si dzwonek, gony niczym wybuch. Wszyscy

    wzdrygnli si, jakby syszeli jego dwik pierwszy raz.

    Co robimy? spytao kilka gosw.

    W sekretariacie musi kto by, przecie dzwonek

  • zadzwoni! wykrzykn jaki chopak.

    Ma wcznik czasowy, debilu skontrowa Howard.

    Howard by gnid. Wci podlizywa si Orcowi,

    budzcemu lk typowi z smej klasy. Tej gry tuszczu i

    mini bali si nawet dziewitoklasici. Nikt nie wyzywa

    Howarda. Kade skierowane do niego obraliwe sowo

    stanowio atak na Orca.

    W pokoju nauczycielskim jest telewizor

    przypomniaa sobie Astrid.

    Sam i Astrid, a za nimi Quinn, popdzili w stron

    pokoju nauczycielskiego. Zbiegli po schodach na parter,

    gdzie byo mniej sal lekcyjnych i uczniw. Gdy do

    Sama znalaza si na klamce, przystanli.

    Nie wolno nam tam wchodzi stwierdzia Astrid.

    Przejmujesz si? spyta Quinn.

    Sam pchn drzwi, stany otworem. Nauczyciele mieli

    lodwk. Bya otwarta. Na pododze lea kartonik z

    jagodowym jogurtem Danone, a brejowata zawarto

    wylewaa si z niego na dywan. Wczony telewizor nie

    pokazywa obrazu, a jedynie zakcenia.

    Sam sign po pilota. Gdzie by pilot?

    Quinn go znalaz. Zacz skaka po kanaach. Nic, nic i

    nic.

    Kabel odczony powiedzia Sam, wiadom, e

    brzmi to do gupio.

    Astrid signa za odbiornik i wykrcia kabel

    koaksjalny. Ekran zamigota, a wygld zakce nieco si

    zmieni, ale gdy Quinn znw sprawdzi kanay, ponownie

  • nic nie znalaz.

    Zawsze mona zapa kana dziewity zauway

    Quinn. Nawet bez kabla.

    Astrid odezwaa si:

    Nauczyciele, cz uczniw, kablwka, telewizja

    naziemna, komrki... Wszystko znikno w tym samym

    czasie? Zmarszczya brwi, prbujc to ogarn. Sam i

    Quinn czekali, jakby na wyjanienie. Jakby za chwil

    miaa powiedzie: A, jasne, teraz rozumiem. W kocu

    to bya Genialna Astrid. Ale powiedziaa jedynie: To nie

    ma adnego sensu.

    Sam podnis suchawk wiszcego na cianie telefonu

    stacjonarnego.

    Nie ma sygnau. Czy jest tu radio?

    Nie byo. Drzwi otworzyy si na ocie i do rodka

    wbiegli dwaj chopcy z pitej klasy. Mieli oszalae,

    rozemocjonowane twarze.

    Szkoa jest nasza! krzykn jeden, a drugi zawy w

    odpowiedzi.

    Rozwalimy automat ze sodyczami oznajmi ten

    pierwszy.

    Moe to nie najlepszy pomys odpar Sam.

    Nie bdziesz nam mwi, co mamy robi. Chopak

    by wojowniczo nastawiony, ale troch jednak niepewny

    siebie.

    Masz racj, may. Ale suchaj, moe sprbujmy

    trzyma to wszystko w kupie, dopki si nie poapiemy,

    co jest grane? zaproponowa Sam.

  • No to trzymaj sobie w kupie! odkrzykn chopak.

    Drugi znowu zawy i obaj wybiegli z pokoju.

    Pewnie nie wypadao ich prosi, eby przynieli mi

    Twixa mrukn Sam.

    Pitnacie lat odezwaa si Astrid.

    Nie, co ty, mieli gdzie po dziesi sprostowa

    Quinn.

    Nie oni. Jink i Michael, ktrzy chodz ze mn na

    zajcia. Obaj byli wietni z matmy, lepsi ode mnie, ale

    mieli trudnoci w uczeniu si, chyba z powodu dysleksji.

    Obaj byli troch starsi. Tylko ja miaam czternacie lat.

    Zdaje si, e w naszej klasie Josh mg mie

    skoczone pitnacie zauway Sam.

    No i co?

    No i to, e mia pitnacie lat, Quinn. Po prostu...

    znikn. Puff i nie ma.

    Niemoliwe. Quinn pokrci gow. Wszyscy

    doroli i starsi uczniowie w szkole znikaj? To nie ma

    sensu.

    Nie tylko w szkole wtrcia Astrid.

    Co? warkn Quinn.

    A telefony i telewizja? podsuna.

    Nie, nie, nie, nie, nie odpar. Krci gow i lekko

    si umiecha, jakby opowiedziano mu marny dowcip.

    Moja mama powiedzia Sam.

    Stary, przesta przerwa mu Quinn. Dobra? To nie

    jest mieszne.

    Pierwszy raz Sam poczu, e znalaz si na skraju

  • paniki. Przypominao to swdzenie u podstawy

    krgosupa. Serce mocno walio mu w piersi, jak po

    wysiku, jakby przed chwil bieg.

    Gono przekn lin. Wcign powietrze, niezdolny

    do gbszego oddechu. Spojrza w twarz przyjaciela.

    Nigdy nie widzia Quinna tak przestraszonego. Okulary

    przeciwsoneczne skryway jego oczy, ale usta mu dray,

    a po szyi rozlewaa si czerwona plama. Z kolei Astrid

    bya spokojna, zdecydowana, marszczya brwi w

    skupieniu, prbujc znale we wszystkim, co si dziao,

    jaki sens.

    Musimy to sprawdzi uzna Sam.

    Quinn wyda z siebie dwik, ktry brzmia jak szloch.

    Ju si porusza, odwraca gow. Sam zapa go za rami.

    Pu mnie, bracie warkn tamten. Musz i do

    domu. Musz zobaczy.

    Wszyscy musimy i i zobaczy potwierdzi Sam.

    Ale chodmy razem.

    Quinn zacz si wyrywa, ale Sam wzmocni ucisk.

    Quinn. Razem. Chod, stary. To wszystko jakby

    zrzucio ci z deski, wiesz? Lecisz i co robisz?

    Starasz si nie denerwowa mrukn Quinn.

    Wanie. Ani na chwil nie tracisz gowy, tak? A

    potem pyniesz w stron wiata.

    Surfingowa przenonia? spytaa Astrid.

    Quinn przesta si opiera. Odetchn urywanie.

    Okej, tak. Masz racj. Razem. Ale najpierw mj dom.

    To pokrcone. To takie pokrcone.

  • Astrid? spyta Sam, niepewny, czy dziewczyna w

    ogle chce i z nim i z Quinnem. Mia wraenie, e jeli

    j zapyta, postpi bezczelnie, a jeli nie zapyta, okae si

    nieuprzejmy.

    Popatrzya tak, jakby liczya, e wyczyta co z jego

    twarzy. Nagle zrozumia, e Genialna Astrid nie wie, co

    robi ani dokd i, zupenie jak on. To wydawao si

    niemoliwe.

    Z korytarza dobiegaa narastajca kakofonia.

    Przestraszone gosy, niektre beztroskie jakby wszystko

    byo w porzdku. W innych pobrzmiewao niemal

    szalestwo.

    Ten haas nie wry nic dobrego, przeciwnie, budzi

    groz.

    Chod z nami, Astrid, dobra? zaproponowa Sam.

    Razem bdziemy bezpieczniejsi.

    Astrid wzdrygna si na sowo bezpieczniejsi. Ale

    skina gow.

    Szkoa staa si teraz gronym miejscem. Przestraszeni

    ludzie robi czasem straszne rzeczy, nawet dzieci. Sam

    wiedzia o tym z wasnego dowiadczenia. Strach moe

    by niebezpieczny. Moe wyrzdzi krzywd. A teraz w

    szkole panowa obkaczy strach.

    ycie w Perdido Beach si zmienio. Stao si co

    powanego i potwornego.

    Sam mia tylko nadziej, e to nie jego sprawka.

  • Rozdzia 2

    298 GODZIN, 38 MINUT

    Uczniowie wysypywali si ze szkoy, pojedynczo i w

    niewielkich grupach. Niektre dziewczyny szy trjkami,

    obejmujc si nawzajem, ze zami spywajcymi po

    twarzach. Niektrzy chopcy garbili si, skuleni, jakby

    niebo mogo spa im na gow, i nikogo nie obejmowali.

    Wielu pakao.

    Sam przypomnia sobie telewizyjne wiadomoci ze

    szkolnych strzelanin. Dzieciaki byy oszoomione,

    przestraszone, ogarnite histeri albo pokryway histeri

    wybuchami miechu i gonymi popisami.

    Bracia i siostry trzymali si blisko siebie. Tak samo

    przyjaciele. Niektre modsze dzieci, z zerwki i z

    pierwszej klasy, kryy po terenie szkoy, bezadnie, bez

    celu. Byy za mae, by trafi do wasnych domw.

    Przedszkolaki z Perdido Beach chodziy w wikszoci

    do przedszkola Barbaras, ozdobionego przyblakymi

    wizerunkami postaci z kreskwek budynku w centrum.

    Sta obok sklepu z narzdziami Ace, po przeciwnej stronie

    rynku ni McDonalds.

    Sam zastanawia si, czy maluchom z Barbaras nic nie

    jest. Pewnie nic. Nie jego sprawa. Ale musia co

    powiedzie.

    Co z tymi modszymi? spyta. Wyjd na ulic i

  • wpadn pod samochd.

    Quinn zatrzyma si i popatrzy. Nie na mae dzieci,

    tylko na ulic.

    Widzisz tu jakie samochody?

    wiato zmienio si z czerwonego na zielone. aden

    samochd nie czeka na skrzyowaniu. Dwik

    autoalarmw sta si teraz goniejszy wyy trzy czy

    cztery rne alarmy. A moe i wicej.

    Najpierw sprawdmy, co u naszych rodzicw

    powiedziaa Astrid. Przecie wszyscy doroli nie mog

    znikn nie bya o tym przekonana, wic si poprawia:

    To znaczy, mao prawdopodobne, eby zniknli.

    Tak zgodzi si Sam. Musz by doroli. Prawda?

    Moja mama pewnie jest w domu albo gra w tenisa

    stwierdzia Astrid. Chyba e ma spotkanie czy co w

    tym stylu. Mama albo tata odbior mojego modszego

    brata. Tata jest w pracy. Pracuje w PBNP.

    PBNP bya elektrowni atomow Perdido Beach

    Nuclear Power. Znajdowaa si zaledwie o pitnacie

    kilometrw od szkoy. Nikt w miecie ju o tym nie

    myla, ale dawno temu, w latach dziewidziesitych

    zdarzy si wypadek. Dziwaczny, jak mwiono.

    Prawdopodobiestwo jeden na milion. Nic, czym warto

    by si przejmowa.

    Ludzie mwili, e wanie dlatego Perdido Beach

    pozostao maym miasteczkiem i nie rozroso si jak Santa

    Barbara, znajdujce si dalej na wybrzeu. Perdido Beach

    przezywano Alej Opadw Promieniotwrczych. Rzadko

  • kto chcia si osiedli w miejscowoci o takiej nazwie,

    cho dawno usunito wszystkie radioaktywne substancje.

    Caa trjka, z Quinnem na czele, podaa szybkim

    krokiem przez Sheridan Avenue, po czym skrcia w

    prawo w Alameda.

    Na rogu Sheridan Avenue i Alameda Avenue sta

    samochd z wczonym silnikiem. Auto uderzyo w

    zaparkowan toyot terenwk. Alarm toyoty wcza si i

    gas, przez minut piszczc, by potem zamilkn.

    Poduszki powietrzne w toyocie zadziaay

    automatycznie. Zwiotczae biae balony zwieszay si z

    kierownicy i deski rozdzielczej.

    W terenwce nikogo nie byo. Spod pogitej maski

    dobywaa si para.

    Sam co zauway, ale nie chcia mwi tego gono.

    Astrid powiedziaa za niego:

    Drzwi s cigle zablokowane. Widzicie klamki?

    Gdyby kto by w rodku i wysiad, drzwi byyby

    odblokowane.

    Kto prowadzi samochd i znikn stwierdzi

    Quinn. Nie mwi tego tonem artu. arty si skoczyy.

    Dom Quinna znajdowa si o dwie przecznice std, przy

    Alameda. Quinn stara si robi dobr min do zej gry,

    zachowywa si nonszalancko. Chcia wyglda na

    wyluzowanego. Ale nagle zacz biec.

    Sam i Astrid te pucili si biegiem, jednak Quinn by

    szybszy. Kapelusz spad mu z gowy. Sam pochyli si i

    podnis fedor.

  • Gdy dogonili Quinna, ten zdy ju otworzy drzwi

    wejciowe i wpa do rodka. Sam i Astrid weszli do

    kuchni, po czym przystanli.

    Mamo! Tato! Mamo! Hej!

    Quinn by na grze i woa. Z kadym okrzykiem jego

    gos przybiera na sile. Sowa staway si goniejsze i

    szybsze, a szloch wyraniejszy, wic pozostaej dwjce

    coraz trudniej byo udawa, e go nie sysz.

    Pdem zbieg po schodach, wci wzywajc swoj

    rodzin, ale odpowiadaa mu jedynie cisza.

    Nadal mia okulary przeciwsoneczne, wic Sam nie

    widzia oczu przyjaciela. Ale po policzkach Quinna

    spyway zy, ktre sycha byo take w jego urywanym

    gosie. Sam niemal czu, jak tamtego ciska za gardo, bo

    jego ciskao tak samo. Nie wiedzia, co moe w tym

    momencie zrobi, by pomc przyjacielowi.

    Pooy fedor Quinna na blacie.

    Tamten zatrzyma si w kuchni. Ciko dysza.

    Nie ma jej tu, stary. Nie ma jej. Telefony nie dziaaj.

    Zostawia jak kartk albo co? Widziae kartk?

    Poszukaj.

    Astrid pstrykna wcznikiem wiata.

    Prd cigle jest.

    A jeli oni nie yj? spyta Quinn. To nie moe

    dzia si naprawd. To tylko jaki koszmar czy co. To...

    to przecie niemoliwe. Podnis telefon, wcisn guzik

    i nasuchiwa. Wcisn guzik jeszcze raz i znw przyoy

    telefon do ucha, a nastpnie wybra numer, dgajc

  • przyciski palcem wskazujcym i bez przerwy mamroczc

    co pod nosem.

    W kocu odoy telefon i wbi w niego tpy wzrok.

    Wpatrywa si w aparat, jakby myla, e zaraz zacznie

    dzwoni.

    Sam pragn dosta si do wasnego domu. A zarazem

    si ba. Chcia pozna prawd i jednoczenie nie chcia jej

    zna. Ale nie mg popdza Quinna. Gdyby teraz zmusi

    go do wyjcia, to zupenie jakby kaza mu si podda,

    jakby powiedzia, e jego rodzicw ju nie ma.

    Wczoraj wieczorem pokciem si ze starym

    wyzna Quinn.

    Nie myl tak odpara Astrid. Jedno wiemy na

    pewno: ty tego nie zrobie. adne z nas tego nie zrobio.

    Pooya mu do na ramieniu i ten gest zda si dla

    niego sygnaem, by ostatecznie si zaama. Otwarcie si

    rozpaka, zdj okulary i rzuci je na terakot.

    Wszystko bdzie dobrze gos Astrid brzmia tak,

    jakby chciaa przekona Quinna, ale take siebie sam.

    Tak potwierdzi Sam, wcale w to nie wierzc.

    Pewnie, e bdzie. To tylko jaki... Nie przyszo mu

    do gowy adne sensowne zakoczenie tego zdania.

    Moe to Bg odezwa si Quinn, podnoszc wzrok

    z nag nadziej. Oczy mia zaczerwienione i patrzy na

    nich z nagym przypywem maniakalnej energii. Tak, to

    Bg.

    Moe odpar Sam.

    A co innego to mogo by, nie? N-n... no... no... no...

  • Wzi si w gar i przesta bezadnie jka. Bdzie

    dobrze. Myl o jakim wyjanieniu, jakimkolwiek,

    niewane jak gupim, zdawaa si podnosi na duchu.

    Hmm, jasne, e bdzie dobrze. Na pewno bdzie dobrze.

    Teraz dom Astrid powiedzia Sam. Jest bliej.

    Wiesz, gdzie mieszkam? zdziwia si dziewczyna.

    To nie by dobry moment, by przyzna, e raz ledzi j

    w drodze do domu, bo zamierza z ni pogada, moe

    zaprosi do kina, ale zabrako mu odwagi. Wzruszy

    ramionami.

    Pewnie ci kiedy widziaem.

    Po dziesiciu minutach dotarli do domu Astrid,

    dwupitrowego, w miar nowego budynku z basenem z

    tyu. Astrid nie bya bogata, ale miaa znacznie adniejszy

    dom ni dom Sama. Przypomina on Samowi dom, w

    ktrym mieszka, zanim odszed jego ojczym. Ojczym te

    nie by nadzwyczajnie bogaty, ale mia dobr prac.

    Sam czu si dziwnie w domu Astrid. Wszystko

    wydawao si tu estetyczne, a nawet wykwintne. Ale

    przedmioty pochowano. Na wierzchu nie byo nic, co

    mogoby si zniszczy. Na rogach stow przymocowano

    mae, plastikowe poduszeczki. Gniazdka elektryczne

    miay zabezpieczenia przed dziemi. Noe w kuchni

    umieszczono w przeszklonym kredensie z blokad na

    klamce. Take pokrta piekarnika byy zabezpieczone.

    Astrid zauwaya, e on zauway.

    To nie z mojego powodu powiedziaa ostro.

    Chodzi o maego Petea.

  • Wiem. On jest... Nie zna waciwego sowa.

    Jest autystykiem podpowiedziaa Astrid swobodnie,

    jakby nie byo to nic wielkiego. No, nikogo tu nie ma

    oznajmia. Jej ton wiadczy, e si tego spodziewaa, i to

    byo w porzdku.

    Gdzie twj brat? spyta Sam.

    Wtedy Astrid krzykna. Nie sdzi, e w ogle jest do

    tego zdolna.

    Nie wiem, dobra? Nie wiem, gdzie on jest! Zakrya

    usta doni.

    Zawoaj go podsun Quinn dziwnym, starannym,

    oficjalnym tonem. Wstydzi si swojego wybuchu. Ale ten

    wybuch jeszcze niezupenie si skoczy.

    Zawoa? Nie odpowie wycedzia przez zacinite

    zby. Ma autyzm. Powany. On nie... on nie nawizuje

    relacji. Nie odpowie, jasne? Mogabym wrzeszcze jego

    imi cay dzie.

    W porzdku, Astrid. Sprawdzimy odezwa si Sam.

    Jeli tu jest, to go znajdziemy.

    Skina gow, wstrzymujc zy.

    Przeszukali dom kawaek po kawaku. Zagldali pod

    ka i do szaf. Bezskutecznie.

    Przeszli przez ulic do domu kobiety, ktra czasem

    opiekowaa si maym Peteem. Tam te nikogo nie byo.

    Sprawdzili we wszystkich pokojach. Sam czu si jak

    wamywacz.

    Musi by z moj mam, a moe tata zabra go ze sob

    do elektrowni. Robi tak, kiedy nikt inny nie moe

  • zaopiekowa si Petem. Sam sysza rozpacz w jej

    gosie.

    Mino moe p godziny od nagego zniknicia

    dorosych. Quinn zachowywa si dziwnie. Astrid robia

    wraenie, jakby miaa rozlecie si na kawaki. Ledwie

    mino poudnie, ale Sam zacz si zastanawia, co

    przyniesie noc. Dni staway si coraz krtsze, by ju

    bowiem 10 listopada, zbliao si wito Dzikczynienia.

    Krtkie dni, dugie noce.

    Nie zatrzymujmy si powiedzia. Nie martw si o

    maego Petea. Znajdziemy go.

    Czy to ma by zapewnienie pro forma czy konkretne

    zobowizanie?

    Przepraszam?

    Nie, to ja przepraszam. Wic, pomoesz mi znale

    Petea? spytaa.

    Jasne. Sam chcia doda, e pomgby jej wszdzie,

    w kadej chwili, zawsze. Zamiast tego ruszy w kierunku

    swojego domu, wiedzc ju bez cienia wtpliwoci, co

    tam zastanie, ale i tak musia to sprawdzi. I co jeszcze.

    Chcia sprawdzi, czy aby na pewno nie zwariowa.

    Sprawdzi, czy dom wci stoi na swoim miejscu.

    To wszystko zakrawao na czyste szalestwo. Ale dla

    Sama szalestwo zaczo si ju jaki czas temu.

    Lana setny raz wykrcia szyj, by spojrze w ty i

    sprawdzi, co z psem.

    Nic mu nie jest. Uspokj si powiedzia dziadek

  • Luke.

    Moe wyskoczy.

    Jest gupi, to fakt. Ale nie sdz, eby wyskoczy.

    Nie jest gupi. To bardzo mdry pies. Lana Arwen

    Lazar siedziaa na przednim siedzeniu poobijanego,

    niegdy czerwonego pickupa swojego dziadka. Patrick, jej

    powy labrador, jecha z tyu, z uszami opoczcymi na

    wietrze i wywalonym ozorem.

    Patrick dosta imi na cze Patryka Rozgwiazdy,

    niezbyt rozgarnitego bohatera z serialu Bob Gbka.

    Chciaa, eby siedzia z ni z przodu. Dziadek Luke si

    nie zgodzi.

    Dziadek wczy radio. Muzyka country.

    Dziadek Luke by stary. Wiele dzieciakw ma modych

    dziadkw. Nawet drudzy dziadkowie Lany, ci z Las

    Vegas, byli znacznie modsi. Ale dziadek Luke by stary i

    mia pomarszczon skr. Jego donie i twarz miay

    ciemnobrzow barw, po czci od soca, a po czci

    dlatego, e by Indianinem z plemienia Chumash. Nosi

    przepocony somkowy kapelusz kowbojski i ciemne

    okulary.

    Co mam robi przez reszt dnia? spytaa Lana.

    Dziadek Luke skrci, by omin wybj.

    Rb, co tylko chcesz.

    Nie masz telewizora, DVD, Internetu ani nic.

    Tak zwane ranczo dziadka leao na takim odludziu, a

    sam mczyzna by tak skpy, e jedynym sprztem

    technicznym, jaki posiada, byo stare radio, ktre

  • najwyraniej odbierao tylko jak stacj religijn.

    Wzia troch ksiek, prawda? Albo moesz

    wyczyci stajni. Albo wspi si na wzgrze.

    Podbrdkiem wskaza wzgrza. adne tam widoki.

    Na wzgrzu widziaam kojota.

    Kojoty s niegrone. Na og. Stary brat kojot jest

    zbyt sprytny, eby zadziera z ludmi. Sowo kojot

    wymawia jako kajot.

    Siedz tu ju tydzie narzekaa Lana. Czy to nie

    wystarczy? Ile mam tu tkwi? Chc wrci do domu.

    Starzec nawet na ni nie spojrza.

    Twj tata przyapa ci, jak podprowadzaa z domu

    wdk dla jakiego obuza.

    Tony nie jest obuzem odpalia.

    Dziadek Luke wyczy radio i spojrza ponownie na

    wnuczk.

    Chopak, ktry w ten sposb wykorzystuje

    dziewczyn i wciga j w swoje kopoty, to obuz.

    Gdybym jej dla niego nie wzia, pewnie prbowaby

    uy sfaszowanego dowodu i dopiero narobiby sobie

    kopotw.

    Nawet nie pewnie. Pitnastolatek, ktry pije, na

    pewno wpadnie w kopoty. Ja zaczem pi, jak byem w

    twoim wieku, miaem czternacie lat. Alkohol zmarnowa

    mi trzydzieci lat ycia. Teraz jestem trzewy od

    trzydziestu jeden lat, szeciu miesicy, piciu dni, niech

    bd dziki Bogu w niebiosach i twojej babce, wie

    Panie nad jej dusz. Znowu wczy radio.

  • No i masz pitnacie kilometrw do najbliszego

    sklepu monopolowego w Perdido Beach.

    Rozemia si.

    Tak. To te pomaga.

    Przynajmniej mia poczucie humoru.

    Samochd skaka jak oszalay blisko krawdzi suchego

    jaru, gbokiego pewnie na trzydzieci metrw, a na jego

    dnie znajdowao si drugie tyle piachu, bylice, karowate

    sosny, derenie i sucha trawa. Jak mwi dziadek Luke,

    kilka razy w roku pada deszcz i wtedy woda rwaa dnem

    jaru, czasami bardzo gwatownym strumieniem.

    Ciko byo to sobie wyobrazi, gdy tak patrzya w d

    dugiego zbocza.

    I nagle, bez ostrzeenia, pciarwka zjechaa z

    drogi.

    Lana wbia wzrok w pusty fotel kierowcy, gdzie jeszcze

    uamek sekundy wczeniej siedzia dziadek.

    Znikn.

    Samochd zjeda prosto w d. Pas bezpieczestwa

    szarpn dziewczyn.

    Pickup nabiera prdkoci. Uderzy w mode drzewko i

    zama je.

    Pdzi w d w chmurze pyu, podskakujc tak mocno,

    e Lana uderzaa gow o podsufitk, jej rami obijao si

    o okno, a zby dzwoniy. Chwycia kierownic, ktra

    wyrywaa si jak oszalaa i w tym samym momencie auto

    przewrcio si na dach.

    Obrcio si jeszcze raz. I znowu.

  • Lana wysuna si z pasa i bezradnie przetoczya si po

    kabinie. Kierownica tuka j niczym mieszado w

    zmywarce. Szyba zmiadya jej rami, dwignia zmiany

    biegw przypominaa pak, walc j po twarzy, lusterko

    wsteczne stuko si na jej potylicy.

    Pickup si zatrzyma.

    Lana leaa twarz w d z niemoliwie powyginanym

    ciaem. Py dawi j w pucach. W ustach miaa peno

    krwi. Jedno z oczu, czym zasonite, niczego nie

    widziao.

    To, co widziao drugie, z pocztku wydawao si nie

    mie sensu. Tkwia w pickupie nogami do gry i patrzya

    na niskie kaktusy, rosnce pod dziwnym ktem.

    Musiaa si wydosta. Ustawia si najlepiej, jak moga

    i signa do drzwi.

    Jej prawa rka ani drgna.

    Spojrzaa na ni i krzykna. Prawe przedrami, od

    okcia po nadgarstek, nie tworzyo ju linii prostej. Byo

    wygite niczym rozpaszczona litera V i obrcone tak,

    e wierzch doni kierowa si na zewntrz. Nierwne

    krawdzie zamanych koci mogy w kadej chwili

    przebi si przez skr.

    Zacza si miota w panice.

    Bl by tak straszny, e oczy odpyny jej w ty gowy

    i zemdlaa.

    Ale nie na dugo. Nie na wystarczajco dugo.

    Gdy si ockna od blu w rce, lewej nodze, potylicy i

    szyi, odek a podszed jej do garda. Zwymiotowaa na

  • sfatygowan podsufitk pickupa.

    Pomocy wychrypiaa. Pomocy. Niech kto mi

    pomoe!

    Ale nawet w tej mczarni wiedziaa, e nie pomoe jej

    nikt. Cae kilometry dzieliy j od Perdido Beach, gdzie

    mieszkaa jeszcze rok temu, kiedy to rodzice

    przeprowadzili si do Las Vegas. Droga nie prowadzia

    donikd z wyjtkiem rancza. Najwyej raz w tygodniu

    przejeda tdy jaki czowiek, zwykle zagubiony turysta

    albo staruszka, ktra grywaa w warcaby z dziadkiem

    Lukiem.

    Umr powiedziaa Lana do nikogo.

    Ale jeszcze nie umara, a bl nie ustpowa. Musiaa si

    wydosta z tego samochodu.

    Patrick. Co si stao z Patrickiem?

    Wychrypiaa jego imi, ale bez rezultatu.

    Przednia szyba bya pokruszona, lecz dziewczyna nie

    bya w stanie wykopa jej na zewntrz zdrow nog.

    Jedyna moliwa droga wyjcia wioda przez boczne

    okno przy fotelu kierowcy, ktre znajdowao si za ni.

    Wiedziaa, e samo odwrcenie si spowoduje

    rozdzierajcy bl.

    I wtedy pojawi si Patrick, ktry szturcha j czarnym

    nosem. Dysza i piszcza, cay niespokojny.

    Dobry pies powiedziaa.

    Patrick zamerda ogonem.

    Nie by to niestety superbohaterski pies z dziecicych

    kreskwek. Nie wycign Lany z dymicego wraku. Ale

  • zosta przy niej, gdy przez godzin przechodzia pieko,

    wypezajc na piasek.

    Wreszcie spocza z gow w cieniu bylicy. Patrick

    zlizywa jej krew z twarzy.

    Zdrow rk Lana sprawdzia obraenia. Jedno oko

    pokrywaa krew z rozcicia na czole. Miaa zaman nog,

    a przynajmniej tak skrcon, e nie dao si na niej stan.

    Co bolao j w dolnej czci plecw, przy nerkach.

    Grna warga zupenie zdrtwiaa. Wyplua zakrwawiony

    kawaek ukruszonego zba.

    Zdecydowanie najwiksz groz budzi stan prawej

    rki. Nie bya w stanie na ni spojrze. Sprbowaa si

    podnie, ale natychmiast porzucia te wysiki: bl okaza

    si nieznony.

    Znowu stracia przytomno. Ockna si znacznie

    pniej. Soce palio bezlitonie. Patrick lea skulony

    przy niej. Po niebie kryo kilka spw z szeroko

    rozpostartymi, czarnymi skrzydami. Czekay.

  • Rozdzia 3

    298 GODZIN, 05 MINUT

    Ta ciarwka Sam wskaza rk rozbity samochd.

    Kolejna kraksa.

    Ciarwka firmy FedEx przedara si przez ywopot i

    uderzya w wiz na czyim podwrzu. Silnik pracowa na

    jaowym biegu.

    Natknli si na dwie dziewczynki, czwartoklasistk i jej

    modsz siostr, bez entuzjazmu grajce w pik na

    trawniku przed swoim domem.

    Naszej mamy nie ma wyjania starsza. Po

    poudniu powinnam i na lekcj pianina. Ale nie wiem,

    jak tam dojecha.

    A ja chodz na stepowanie. Kupujemy kostiumy na

    wystp dodaa modsza. Bd biedronk.

    Wiecie, jak si dosta na rynek? W miecie?

    Chyba tak.

    Powinnycie tam pj.

    Nie wolno nam rusza si z domu oznajmia

    modsza.

    Nasza babcia mieszka w Laguna Beach powiedziaa

    czwartoklasistka. Mogaby po nas przyjecha. Ale nie

    moemy si do niej dodzwoni. Telefon nie dziaa.

    Wiem. Moe idcie poczeka na babci na rynku, co?

    Dziewczynka wpatrywaa si w Sama nic

  • nierozumiejcym wzrokiem. Ej, nie denerwujcie si za

    bardzo, dobra? Macie w domu jakie ciastka albo lody?

    Chyba tak.

    No, nikt nie zabrania wam je sodyczy, prawda?

    Wasi rodzice niedugo si pojawi, tak myl. Ale

    tymczasem zjedzcie po ciastku i idcie na rynek.

    To jest twoje rozwizanie? Zje ciastko? spytaa

    Astrid.

    Nie, moim rozwizaniem jest pobiec na pla i

    poczeka, a to wszystko si skoczy odpar Sam. Ale

    ciastko nigdy nie zaszkodzi.

    Szli dalej, Sam, Quinn i Astrid, kierujc si na wschd

    od centrum. Sam mieszka z mam w nieduym,

    jednopitrowym, na pozr ciasnym domku z maym,

    ogrodzonym ogrdkiem na tyach. Od frontu nie byo

    prawdziwego podwrka, tylko chodnik. Mama Sama nie

    zarabiaa zbyt wiele, pracujc jako nocna pielgniarka w

    Coates Academy. Tata trzyma si z daleka, tak zreszt

    byo zawsze. Stanowi w yciu Sama zagadk. A w

    zeszym roku odszed take jego ojczym.

    To tutaj oznajmi chopak. Nie chcemy si

    popisywa duym domem i w ogle.

    No, mieszkacie blisko Beach Town zauwaya

    Astrid, wskazujc, e jedyn zalet tego miejsca jest jego

    lokalizacja.

    Tak. Dwie minuty piechot. Mniej, jeli pjd na

    skrty przez podwrze tej posesji, gdzie mieszka gang

    motocyklowy.

  • Gang motocyklowy? powtrzya.

    Waciwie nie cay gang, a tylko Zabjca i jego

    dziewczyna Wsplniczka. Astrid zmarszczya brwi i

    Sam doda: Przepraszam. Kiepski art. To nie jest dobra

    okolica.

    Gdy ju si tu znalaz, nie chcia wchodzi do rodka.

    Matki na pewno nie ma.

    A w domu byo co, czego Quinn, a ju zwaszcza

    Astrid nie powinni zobaczy.

    Poprowadzi ich po trzech wyblakych od soca,

    pomalowanych na szaro, drewnianych stopniach, ktre

    skrzypiay pod naciskiem stp. Ganek by wski, a par

    miesicy temu kto ukrad fotel bujany, ktry matka

    wystawia tam, by mie gdzie posiedzie troch

    wieczorem przed pjciem do pracy. Teraz musieli

    wyciga krzesa z kuchni.

    Wieczr by dla nich najlepsz por, stanowi pocztek

    dnia pracy dla matki, a koniec dla Sama. Chopak wraca

    ze szkoy, a mama bya ju na nogach, przespawszy

    wiksz cz dnia. Pia herbat, Sam za napj gazowany

    albo sok. Pytaa, jak mu poszo w szkole, a on w sumie

    niewiele o tym mwi, mio byo jednak pomyle, e

    mgby powiedzie, gdyby chcia.

    Sam otworzy drzwi. W rodku panowaa cisza, nie

    liczc szumu lodwki. Sprarka bya stara i gona. Gdy

    ostatnim razem rozmawiali na ganku z nogami opartymi

    na porczy, mama zastanawiaa si, czy zleci napraw

    sprarki, czy te taniej bdzie po prostu kupi uywan

  • lodwk. I jak przywie j do domu bez ciarwki.

    Mamo? rzuci chopak w pustk salonu.

    Nie rozlega si adna odpowied.

    Moe jest na wzgrzu odezwa si Quinn. Na

    wzgrzu, tak miejscowi okrelali Coates Academy,

    prywatn szko z internatem. Wzgrze przypominao

    raczej prawdziw gr.

    Nie odrzek Sam. Znikna, jak pozostali.

    Kuchenka bya wczona. Rondel spali si na wgiel.

    W rodku nic nie byo. Sam zakrci kurek.

    To moe by problem w caym miecie stwierdzi.

    Tak, niewyczone kuchenki, samochody z

    pracujcymi silnikami przyznaa Astrid. Kto

    powinien zrobi obchd, sprawdzi, czy wszystko jest

    powyczane, czy mae dzieci maj jakkolwiek opiek.

    No i s jeszcze leki i alkohol, a niektrzy ludzie maj

    pewnie bro.

    W tej okolicy niektrzy trzymaj w domu niezy

    arsena potwierdzi Sam.

    To robota Boga odezwa si Quinn. Znaczy, jak

    inaczej, nie? Nikt inny nie mg tego zrobi. Sprawi, e

    wszyscy doroli zniknli?

    Wszyscy powyej pitnastego roku ycia poprawia

    Astrid. Pitnastolatek to nie dorosy. Wierz mi,

    chodziam z nimi do klasy. Przesza niepewnie przez

    salon, jakby czego szukaa. Mog skorzysta z azienki,

    Sam?

    Z ociganiem pokiwa gow, przeraony, e

  • dziewczyna tu jest. Zajmowanie si domem nie byo

    specjalnoci ani jego, ani matki. Panowa jaki porzdek,

    ale nie taki, jak u Astrid.

    Zamkna drzwi od azienki. Sam usysza dwik

    pyncej wody.

    Co zrobilimy? spyta Quinn. Tego nie ogarniam.

    Czym wkurzylimy Boga?

    Sam otworzy lodwk. Zacz si wpatrywa w

    jedzenie. Mleko. Par napojw gazowanych. Polowa

    maego arbuza, pooona przekrojon stron na talerzu.

    Jajka. Jabka. I cytryny do herbaty mamy. To co zwykle.

    Znaczy, czym sobie na to zasuylimy, nie?

    cign Quinn. Bg nie robi takich rzeczy bez powodu.

    Myl, e to nie Bg.

    Chopie, to musia by on.

    Astrid wrcia.

    Moe Quinn ma racj. To wszystko nie moe mie

    zwyczajnej przyczyny powiedziaa. Prawda? To nie

    ma sensu. Niemoliwe, a jednak si zdarzyo.

    Rzeczy niemoliwe te si czasem zdarzaj

    stwierdzi Sam.

    Nieprawda utrzymywaa Astrid. Wszechwiat ma

    swoje prawa, w kocu tego uczymy si na fizyce. Wiecie,

    na przykad, jeli idzie o ruch, e nic nie moe dorwna

    prdkoci wiata. Albo prawo cienia. Niemoliwe

    rzeczy si nie zdarzaj. Wanie to oznacza sowo

    niemoliwe. Przygryza warg. Przepraszam. To nie

    pora na wykady, prawda?

  • Sam zawaha si. Jeli im pokae, przekroczy t

    granic, ju mu nie odpuszcz. Uczepi si go, a powie

    im wszystko.

    Bd patrze na niego inaczej. Bd przeraeni, tak jak

    on.

    Pjd do siebie zmieni koszulk, dobra? Zaraz

    wrc. W lodwce jest picie. miao.

    Zamkn za sob drzwi do pokoju.

    Nie znosi tego pomieszczenia. Okno wychodzio na

    lepy zauek, a przez beznadziejn szyb niewiele byo

    wida. W pokoju nawet w soneczne dni panowa

    pmrok, noc zupena ciemno.

    Sam nie cierpia ciemnoci.

    Mama kazaa mu zamyka dom na noc, kiedy bya w

    pracy. Teraz ty jeste gow rodziny mawiaa. Ale tak

    czy siak, czuabym si lepiej, gdybym wiedziaa, e

    zamkne drzwi.

    Nie lubi, kiedy mwia, e jest gow rodziny. e teraz

    ni jest.

    Teraz.

    Moe nie miaa nic szczeglnego na myli. Ale jak

    moga nie mie? Mino osiem miesicy, odkd ojczym

    uciek z ich dawnego domu. Sze miesicy, odkd

    przeprowadzili si do tej ndznej rudery w kiepskiej

    dzielnicy, a matka musiaa przyj nisko patn prac w

    niedogodnych godzinach.

    Dwie noce temu przesza burza z piorunami i na jaki

    czas zgaso wiato. Sam przebywa w zupenych

  • ciemnociach, nie liczc sabych lnie byskawic, w

    ktrych nawet znajome rzeczy w pokoju wyglday

    upiornie.

    Udao mu si na troch zasn, ale zbudzi go donony

    grzmot. Z przeraajcego sennego koszmaru zosta

    wyrwany w atramentow ciemno pustego domu.

    Tego byo ju za wiele. Zawoa matk. Taki twardziel,

    jak on, czternasto-, niemal pitnastoletni, w ciemnociach

    krzyczcy Mamo. Wycign rk, odpychajc mrok.

    A potem... wiato.

    Pojawio si chyba w szafie, cho niezupenie. Chcia

    przysoni je drzwiami, ale blask po prostu przez nie

    przenika. Jakby ich w ogle nie byo. Drzwi szafy byy

    wic czciowo zamknite, cho nie do koca. Na ich

    szczycie powiesi niedbale kilka koszulek, by przesoni

    blask, ale to kiepskie oszustwo nie mogo dugo trwa. W

    kocu mama zobaczy... kiedy ju wrci.

    Otworzy szaf.

    wiato wci tam byo.

    Blask obejmowa ma przestrze, ale wieci jaskrawo.

    Unosi si tam bez ruchu, przez nic niepodtrzymywany.

    Nie lampa ani arwka, po prostu maa kula czystego

    wiata.

    Wydawao si to niemoliwe. A jednak tam byo.

    wiato po prostu si pojawio, gdy Sam go potrzebowa,

    a potem ju zostao.

    Dotkn kuli. Jego palce przeszy przez ni i odczu

    jedynie lekkie ciepo.

  • Tak, Sam szepn do siebie. Cigle tu jest.

    Astrid i Quinn myleli, e wszystko zaczo si dzisiaj,

    ale Sam wiedzia, jak byo naprawd. Zwyke ycie

    zaczo si rozpada osiem miesicy temu. Na chwil

    znowu powrcia normalno. A pniej pojawio si

    wiato.

    Czternacie lat normalnoci w yciu Sama. A potem

    normalno zacza wypada z szyn.

    Dzisiaj za rozbia si i spona.

    Sam?

    Astrid woaa go z salonu. Zerkn na drzwi,

    niespokojny, e wejdzie i zobaczy. Pospiesznie zrobi, co

    si dao, by znw zakry wiato, po czym wrci do

    pozostaych.

    Twoja mama pisaa na laptopie stwierdzia Astrid.

    Pewnie sprawdzaa maile.

    Gdy jednak usiad przy stole i popatrzy na ekran,

    zobaczy otwarty dokument Worda, a nie okno

    przegldarki.

    By to pamitnik. Zaledwie trzy akapity.

    To si stao ostatniej nocy. Chciaabym opowiedzie o

    tym G. Ale pomylaaby, e zwariowaam. Mogabym

    straci prac. Uznaaby, e bior narkotyki. Gdybym

    moga rozstawi wszdzie kamery, zdobyabym jaki

    dowd. Ale nie mam dowodu, a matka C. jest bogata i

    hojna dla CA. Wyleciaabym za drzwi. Nawet gdybym

    powiedziaa komu ca prawd, wziliby mnie za

  • histeryczk.

    Prdzej czy pniej C. albo ktry z pozostaych zrobi

    co powanego. Komu stanie si krzywda. Jak S. z T.

    Moe przycisn C. Nie sdz, eby si przyzna. Czy

    gdyby wiedzia wszystko, sprawioby to jak rnic?

    Sam wpatrywa si w dokument. Nie zosta zapisany na

    dysku. Przejrza pulpit na ekranie i znalaz folder

    oznaczony jako Dziennik. Klikn na niego. Okaza si

    chroniony hasem. Gdyby matka zapisaa t ostatni

    stron, take ona staaby si niedostpna.

    CA to byo proste. Coates Academy. A G

    oznaczao zapewne dyrektork szkoy, Grace. S te

    atwe: Sam. Ale kim by C?

    Jedna linijka zdawaa si pulsowa, gdy na ni patrzy:

    Jak S. z T. .

    Astrid czytaa mu przez rami. Staraa si czyni to

    dyskretnie, ale wyranie zerkaa na ekran. Zamkn

    laptop.

    Chodmy.

    Dokd? spyta Quinn.

    Wszdzie, byle dalej std odpar Sam.

  • Rozdzia 4

    297 GODZIN, 40 MINUT

    Chodmy na rynek powiedzia Sam. Zatrzasn za

    sob drzwi domu i zamkn je na klucz, ktry nastpnie

    wsun do kieszeni dinsw. Jeli ktokolwiek co wie albo

    jeli zostali jacy doroli, trzeba ich szuka wanie tam.

    Perdido Beach leao na cyplu na poudniowy zachd

    od przybrzenej autostrady. Od pnocnej strony drogi

    wyrastay wzgrza o barwie suchego brzu, przetykanego

    zieleni. Cig ich grzbietw dochodzi do morza na

    pnocny zachd i poudniowy wschd od miasta,

    ograniczajc dostp do tego wybrzuszenia ldu.

    Perdido Beach miao zaledwie nieco ponad trzystu

    mieszkacw a teraz jeszcze znacznie mniej. Najbliszy

    supermarket znajdowa si w San Luis, a najblisze due

    centrum handlowe trzydzieci kilometrw dalej. W

    pnocnej czci miasteczka gry dochodziy tak blisko

    do morza, e nie byo miejsca na budynki, z wyjtkiem

    wskiego pasa, gdzie wznosia si elektrownia atomowa.

    Dalej rozciga si park narodowy, las prastarych sekwoi.

    Perdido Beach pozostao sennym miasteczkiem

    prostych, obsadzonych drzewami ulic i gwnie

    starszych tynkowanych domw parterowych w stylu

    hiszpaskim, o dachach paskich albo skonych, krytych

    pomaraczow dachwk. Wikszo ludzi miaa

  • trawniki, rwno przystrzyone i zielone. Malekie

    centrum wok rynku obsadzono palmami. Obok

    znajdoway si prostoktne miejsca parkingowe.

    Perdido Beach miao hotel wypoczynkowy na poudniu,

    Coates Academy na wzgrzach i elektrowni, ale poza

    tym miecio si tutaj ledwie par firm: sklep z

    narzdziami Ace, McDonalds, kawiarnia o nazwie Bean

    There, bar kanapkowy Subway, kilka sklepw

    spoywczych i jeden warzywny, a take stacja benzynowa

    Chevron przy autostradzie.

    Im bardziej Sam, Astrid i Quinn zbliali si do rynku,

    tym wicej napotykali dzieciakw, zmierzajcych w t

    sam stron. Zupenie jakby wszystkie dzieci w

    miasteczku doszy do wniosku, e chc by razem. Moe

    szukay czego, co by je zjednoczyo, a moe sprawia to

    dojmujca samotno w domach, w ktrych atmosfera

    przestaa by nagle domowa.

    P przecznicy dalej Sam poczu zapach dymu i

    zobaczy uciekajce dzieci.

    Rynek stanowi niewielk, otwart przestrze, rodzaj

    parku ze spachetkami trawy i fontann na rodku, ktra

    niemal nigdy nie dziaaa. Byy tu awki i brukowane

    chodniki, a take kosze na mieci. U szczytu placu stay

    obok siebie skromny ratusz i koci. Rynek okalay

    sklepy, niektre zamknite od lat. Nad czci sklepw

    znajdoway si mieszkania. Dym wydobywa si z okna

    mieszkania na drugim pitrze nad zamknit kwiaciarni i

    obskurn agencj ubezpieczeniow. Gdy Sam zatrzyma

  • si, zdyszany, z okna w grze strzeli pomaraczowy

    pomie.

    Kilkadziesit dzieciakw stao i patrzyo. Ten tum

    wyda si chopakowi bardzo dziwny. Po chwili poj,

    dlaczego: nie byo w nim dorosych, jedynie dzieci.

    Kto tam jest? zawoaa Astrid. Nikt nie

    odpowiedzia.

    Ogie moe si rozprzestrzeni.

    Nie mona zadzwoni pod 112 kto zauway.

    Jeli si rozprzestrzeni, moe si spali p miasta.

    Widzisz gdzie straaka? Bezradne wzruszenie

    ramion.

    Przedszkole stao ciana w cian ze sklepem z

    narzdziami i jedynie wski zauek oddziela oba budynki

    od poaru. Sam doszed do wniosku, e maj do czasu,

    by zabra dzieci z przedszkola, o ile bd dziaa szybko,

    ale na strat sklepu z narzdziami nie mogli sobie

    pozwoli.

    Przynajmniej czterdziecioro dzieciakw stao obok i

    si gapio. Najwyraniej nikt nie zamierza nic robi.

    wietnie powiedzia Sam. Zapa dwch chopakw,

    ktrych troch zna. Wy idcie do przedszkola.

    Powiedzcie, eby zabra stamtd maluchy.

    Tamci patrzyli na niego bez ruchu.

    No ju. Idcie. Zrbcie to! nakaza ostrzej, a oni

    ruszyli biegiem.

    Wskaza dwch innych.

    Ty i ty. Lecie do sklepu elaznego, wecie

  • najduszy w, jaki znajdziecie. I kocwk do niego.

    Zdaje si, e w tym zauku jest kranik. Zacznijcie la

    wod na cian sklepu z narzdziami i na dach.

    Wbili w niego tpy wzrok.

    Chopaki, nie jutro, tylko teraz. No ju! Biegiem!

    Quinn? Lepiej id z nimi. Trzeba zmoczy ciany sklepu,

    bo wiatr przeniesie ogie w tamt stron.

    Quinn si zawaha.

    Dzieciaki tego nie rozumiay. Jak mogy nie widzie, e

    musz co zrobi, zamiast sta z zaoonymi rkami?

    Sam przepchn si na czoo zgromadzenia.

    Ej, suchajcie, to nie Disney Channel. Nie moemy po

    prostu patrze, co si dzieje. Nie ma dorosych. Nie ma

    stray poarnej. To my jestemy stra poarn.

    Wrd zebranych by Edilio.

    Sam ma racj przytakn. Czego ci potrzeba,

    Sam? Jestem z tob.

    Dobra. Quinn? We ze sklepu z narzdziami. Edilio?

    Wemy grube we z remizy i podczmy je do hydrantu.

    Bd cikie. Potrzebuj paru silnych goci.

    Ty, ty, ty, ty. Sam kolejno apa ich za ramiona i

    potrzsa. Chodcie. Ty. Ty. Jazda!

    I wtedy rozlego si zawodzenie.

    Sam zamar.

    Kto tam jest jkna jaka dziewczyna.

    Cicho sykn i wszyscy umilkli, wsuchujc si w

    ryk i trzask pomieni, odlege wycie autoalarmw, a

    potem krzyk:

  • Mamusiu!

    I znowu:

    Mamusiu!

    Kto zacz falsetem przedrzenia ten gos:

    Mamusiu, boj si.

    By to Orc, ktrego caa sytuacja najwyraniej

    naprawd bawia. Inni odsunli si od niego.

    Co? spyta.

    Howard, ktry nigdy nie odstpowa go na krok,

    wyszczerzy si szyderczo.

    Spokojnie. Sam Autobus nas wszystkich uratuje.

    Prawda, Sam?

    Edilio. Id powiedzia cicho Sam. Przynie, co

    tylko si da.

    Stary, nie moesz i tam na gr stwierdzi Edilio.

    W remizie powinni mie butle tlenowe i w ogle.

    Czekaj, wszystko przynios. Ju bieg, gnajc przed

    sob grupk silnych chopcw.

    Ej, tam na grze! krzykn Sam. Moesz podej

    do drzwi albo do okna?

    Patrzy w gr, wycigajc szyj. Budynek mia sze

    okien od frontu i jedno z boku, od strony zauka. Ogie

    bucha z najdalszego okna po lewej, ale teraz dym zacz

    si dobywa take z drugiego z okien. Poar si

    rozprzestrzenia.

    Mamusiu! krzykn gos. By czysty, niezdawiony

    dymem. Jeszcze nie.

    Jeli chcesz tam i, owi sobie gow. Astrid

  • podaa mu wilgotn chustk, ktr od kogo poyczya i

    zmoczya.

    Czy ja powiedziaem, e tam wchodz? spyta.

    Nie zrb sobie krzywdy odpara.

    Dobra rada zauway oschym tonem i owin sobie

    mokr tkanin wok gowy, osaniajc usta i nos.

    Zapaa go za rami.

    Suchaj, Sam, to nie ogie zabija ludzi, tylko dym.

    Jeli wcigniesz za duo dymu, twoje puca spuchn i

    napeni si pynem.

    A ile to jest za duo? spyta gosem stumionym

    przez chustk.

    Umiechna si.

    Nie wiem wszystkiego.

    Chcia zapa j za rk. Ba si. Potrzebowa kogo,

    kto dodaby mu odwagi. Ale to nie by waciwy moment.

    Zdoby si wic na wty, drcy umiech i powiedzia:

    Raz kozie mier.

    Dawaj, Sam! zawoa jaki krzepicy gos. Po

    chwili z tumu podnis si chr zachcajcych okrzykw.

    Wejcie do budynku byo otwarte. W rodku widniay

    skrzynki na listy, tylne drzwi kwiaciarni oraz ciemne,

    wskie schody, wiodce na gr.

    Sam dotar niemal do szczytu schodw, gdy natkn si

    na cian gstego, kbicego si dymu. Mokra tkanina w

    niczym nie pomoga. Jeden wdech i ju opad na kolana,

    krztuszc si i dawic. Zaczy go szczypa oczy, w

    jednej chwili pene napywajcych ez.

  • Klczc, natrafi na wicej powietrza.

    Ej, syszysz mnie? wychrypia. Krzycz, musz ci

    usysze.

    Mamusiu zabrzmiao teraz sabo, z korytarza po

    lewej, prowadzcego do drugiej czci budynku. Moe

    dzieciak wyskoczy z okna i kto go zapie, powiedzia

    sobie Sam. Gupot byoby naraa si na mier, jeli

    maluch mg po prostu wyskoczy.

    Smrd dymu by nieznony, ohydny i wszechobecny.

    Zawiera w sobie co kwanego, jakby miesza si z

    zapachem zsiadego mleka.

    Sam nie podnoszc si z kolan, popez korytarzem.

    Byo dziwnie. Niesamowicie. Zachmaniony chodnik pod

    nim wyglda tak zwyczajnie: przyblaky orientalny wzr,

    postrzpione krawdzie, troch okruszkw i zdechy

    karaluch. arwka powyej palia si, sczc blade

    wiato przez zowrog szaro.

    Dym kbi si powoli i opada, zmuszajc go, by

    szuka powietrza coraz niej.

    Musiao tu by sze albo siedem mieszka. Nie

    wiedzia, ktre byo waciwe, bo dziecko ju nie

    krzyczao. Ale poar wybuch zapewne w najbliszym

    mieszkaniu z prawej. Dym wydobywa si spod tych

    drzwi, gsty, szybki i gwatowny niczym grski potok.

    Mia do dyspozycji czas mierzony w sekundach, a nie

    minutach.

    Pooy si na plecach. Dym, sczcy si spod drzwi,

    przypomina odwrcony wodospad, wznoszcy si

  • kaskad do gry. Kopn w drzwi, ale nic to nie dao.

    Zamek znajdowa si wyej. Jego kopniak tylko

    wstrzsn drzwiami. Aby je wyway, musia wsta,

    prosto w ten zabjczy dym.

    Ba si. Ogarna go wcieko. Gdzie ludzie, ktrzy

    powinni zaj si ogniem? Gdzie doroli? Dlaczego on

    musia to robi? By tylko dzieckiem. I dlaczego nikt inny

    nie okaza si na tyle szalony, eby wbiec do poncego

    budynku?

    By wcieky na nich wszystkich, a jeli Quinn mia

    racj, e sprawi to Bg by te wcieky na Boga.

    Ale jeli sprawi to Sam... jeli on zapocztkowa te

    wszystkie wydarzenia... to nie powinien wcieka si na

    nikogo z wyjtkiem siebie.

    Wcign tyle powietrza, ile mg, zerwa si na nogi i

    rzuci si na drzwi jednym gwatownym ruchem.

    Znw nic.

    Jeszcze raz.

    Nic.

    Teraz musia ju odetchn, po prostu musia, ale dym

    by wszdzie, w jego nosie, w oczach, olepia go.

    Uderzy jeszcze raz i wtedy drzwi si otworzyy, a on

    upad na podog, twarz w d.

    Dym, uwiziony w pomieszczeniu, wylecia na

    korytarz, zakotowa si na zewntrz niczym lew, ktry

    wyrwa si z klatki. Przez kilka sekund na poziomie

    podogi pojawia si smuka powietrza i Sam zaczerpn

    tchu. Musia si wysili, by natychmiast nie wykrztusi

  • powietrza z powrotem. Gdyby to zrobi, umarby, dobrze

    o tym wiedzia.

    Na sekund w mieszkaniu zrobio si troch janiej.

    Przypominao to niewielk dziur w chmurach, kuszc

    kawakiem czystego nieba przed ponownym

    zacigniciem kotary.

    Dziecko leao na pododze, dawic si i kaszlc. Po

    prostu mae dziecko, dziewczynka, najwyej picioletnia.

    Jestem zacharcza Sam zduszonym gosem.

    Musia wyglda przeraajco. Potny ksztat, spowity

    dymem, z zasonit twarz, z osmalonymi wosami i

    skr.

    Pewnie wyglda jak potwr. To byo jedyne

    wyjanienie. Bo dziewczynka, ta przeraona, ogarnita

    panik dziewczynka, uniosa obie rce i z jej pulchnych

    rczek wystrzeliy strugi czystego ognia.

    Ogie. Tryskajcy z maych rczek.

    Ogie!

    Wymierzony w niego.

    Pomie o wos min Sama. Z szumem strzeli obok

    jego gowy i trafi w cian z tyu. Jak napalm,

    zagszczona benzyna, pynny ogie, przylgn do muru i

    zapon w jednej chwili z szalecz natarczywoci.

    Sam przez sekund mg si tylko gapi, oniemiay.

    Szalestwo.

    Absurd.

    Dziewczynka krzykna z przeraeniem i znowu

    podniosa rce. Tym razem nie spuduje.

  • Tym razem go zabije.

    Nie mylc, reagujc bezwiednie, Sam wycign rk.

    Bysno wiato, jasne niczym eksplodujca gwiazda.

    Maa pada na plecy.

    Sam podpez do niej, drcy, ze cinitym odkiem.

    Chcia krzycze i powtarza w mylach: nie, nie, nie, nie.

    Wzi dziewczynk w ramiona. Ba si, e odzyska

    przytomno, a jednoczenie ba si, e jej nie odzyska.

    Wsta.

    ciana po jego prawej zacza zapada si do rodka

    niczym rwcy si karton. Odpada tynk, odsaniajc

    struktur ciany, deski i kantwki. Wewntrz pon

    ogie.

    Fala gorca, jak po otwarciu piekarnika, wstrzsna

    chopakiem. Astrid mwia, e to nie ogie zabija.

    Najwyraniej nie widziaa tego ognia i nie przypuszczaa,

    e mae dziecko moe strzela pomieniami z rk.

    Sam trzyma dziecko w ramionach. Ogie za plecami i

    po prawej pali mu rzsy, parzy ciao.

    Okno na wprost.

    Rzuci si naprzd. Upuci ma jak worek

    ziemniakw i waln w okno obiema domi. Dym kbi

    si wok, gnany pomieniami w stron nowego rda

    tlenu.

    Sam na olep odszuka dziewczynk w mroku. Podnis

    j i nagle, niczym cud, ujrza par rk, czekajcych, by

    zapa ma. Te rce, wyaniajce si z dymu, wyglday

    niemal nadnaturalnie.

  • Sam osun si na parapet, na wp wychylony przez

    okno. Kto go zapa, wycign i zsun po aluminiowej

    drabinie. Jego gowa uderzaa o szczebelki, ale w

    najmniejszym stopniu mu to nie przeszkadzao, bo wok

    byo wiato i powietrze, a przez zmruone, zazawione

    oczy widzia bkitne niebo.

    Edilio i chopak o imieniu Joel zanieli Sama na

    chodnik.

    Kto pola go wod z wa. Myleli, e si pali, czy

    jak?

    A moe si pali?

    Otworzy usta i apczywie yka zimn wod,

    obmywajc mu twarz.

    Ale nie by w stanie zachowa przytomnoci. Odpyn.

    Unosi si na plecach na agodnych falach.

    Bya tam jego matka. Siedziaa w wodzie tu obok.

    Opieraa podbrdek na kolanach. Nie patrzya na niego.

    Co? spyta.

    Pachniao jak pieczony kurczak powiedziaa.

    Co? powtrzy.

    Matka wycigna rk i mocno plasna go twarz.

    Otworzy oczy.

    Przepraszam powiedziaa Astrid. Musiaam ci

    obudzi.

    Uklka przy nim i przyoya mu co do ust.

    Plastikow mask. Tlen.

    Zakaszla i odetchn. cign mask i zwymiotowa

    na chodnik, zgity w p niczym pijak w zauku.

  • Astrid dyskretnie odwrcia wzrok. Pniej bdzie si

    wstydzi. Teraz cieszy si, e zwymiotowa.

    Zaczerpn wicej tlenu.

    Quinn trzyma ogrodowy szlauch. Edilio popdzi

    przykrci jeden z wikszych wy do hydrantu. Woda

    pocieka cienk struk, a potem, gdy Edilio popracowa

    kluczem z dug rczk i cakowicie otworzy hydrant,

    trysna niczym gejzer. Chopcy, trzymajcy kocwk

    wa, musieli si z ni zmaga, jakby walczyli ze

    wciekym pytonem. W innej sytuacji byoby to zabawne.

    Sam usiad. Nadal nie mg mwi.

    Skin gow w stron, gdzie kilkoro dzieciakw

    przyklko wok maej podpalaczki. Bya czarna, nie

    tylko z powodu swojej rasy, ale take warstwy

    pokrywajcej skr sadzy. Wosy z jednej strony miaa

    wypalone. Z drugiej widnia mysi ogonek, zwizany

    row gumk.

    Sam wiedzia, pozna to po penych powagi pozach

    dzieci. Wiedzia, ale i tak musia spyta. Gos mia cichy i

    chrapliwy.

    Astrid pokrcia gow.

    Przykro mi.

    Skin gow.

    Pewnie jej rodzice zostawili zapalon kuchenk,

    kiedy zniknli powiedziaa dziewczyna. Najpewniej

    wanie to wywoao poar. Albo papieros.

    Nie, pomyla Sam. Nie, to byo co innego.

    Dziewczynka miaa moc. T sam moc, co Sam, a

  • przynajmniej podobnego rodzaju.

    Moc, ktrej w panice uy, by stworzy niesamowite

    wiato.

    Moc, ktr raz wykorzysta i omal kogo nie zabi.

    Moc, ktr wanie posuy si znowu, piecztujc los

    osoby, ktr tak bardzo stara si uratowa.

    Nie by jedyny. Nie tylko on by dziwolgiem. Oprcz

    niego bya by moe ju nie przynajmniej jedna

    osoba.

    Z jakiego powodu ta myl wcale go nie pocieszaa.

  • Rozdzia 5

    291 GODZIN, 07 MINUT

    Nad Perdido Beach zapada noc.

    Latarnie uliczne wczyy si automatycznie. W

    niewielkim tylko stopniu rozpraszay ciemno, rzucay za

    to gbokie cienie na przestraszone twarze.

    Po rynku krcia si niemal setka dzieci. Wydawao si,

    e kade ma batonik i napj gazowany. Spldrowano

    may sklep, ten, w ktrym sprzedawano gwnie piwo i

    chipsy kukurydziane. Sam zgarn batonik PayDay i napj

    Dr Pepper. Wszystkie batoniki Reese, Twix i Snickers

    rozeszy si, zanim dotar na miejsce. Zostawi na ladzie

    dwa dolary jako zapat. Pienidze znikny po paru

    sekundach.

    Zanim poar straci impet, spona poowa budynku

    mieszkalnego. Dach si zapad. Wygldao na to, e parter

    przetrwa, cho sklepy zupenie poczerniay od wewntrz.

    Dym unosi si teraz w smukach, a nie w kbach, i

    wszdzie panowa okropny smrd.

    Ale sklep z narzdziami i przedszkole zostay ocalone.

    Ciao dziewczynki wci leao na chodniku. Kto

    nakry je kocem. Sam by mu za to wdziczny.

    Wraz z Quinnem siedzieli na trawie blisko rodka

    placu, koo nieczynnej fontanny. Quinn koysa si w

    przd i w ty, obejmujc ramionami kolana.

  • Skaczca Bette podesza bliej i stana zakopotana

    przed Samem. By z ni jej modszy braciszek.

    Sam, mylisz, e mog bezpiecznie i do mojego

    domu? Musimy co zabra.

    Wzruszy ramionami.

    Bette, wiem tyle samo, co ty.

    Skina gow, zawahaa si przez chwil i odesza.

    Wszystkie awki w parku byy zajte. Niektre z nich

    zajy rodzestwa. Umocoway jakie przecierada do

    opar i porczy, tworzc prowizoryczne namioty. Wiele

    dzieci wrcio do swoich pustych domw, inne jednak

    lepiej czuy si w grupie. Niektre znajdoway w tumie

    pocieszenie. Inne chciay po prostu na bieco wiedzie,

    co si dzieje.

    Dwjka dzieciakw, ktrych Sam nie zna, zapewne

    pitoklasistw, podesza, by spyta:

    Wiesz, co si stanie?

    Pokrci gow.

    Nie. Nie wiem.

    Co powinnimy zrobi?

    Chyba po prostu na troch tu zosta, wiecie?

    Znaczy tutaj?

    Albo wracajcie do domw. Przepijcie si we

    wasnych kach. Co wam bardziej odpowiada.

    Nie boimy si ani nic w tym stylu.

    Nie? spyta Sam z powtpiewaniem. Ja tak si

    boj, e si zmoczyem.

    Jeden z tamtych umiechn si.

  • Nieprawda.

    Masz racj. Ale nie wstyd si ba, to nic zego. Kady

    si tu boi.

    Podobne sytuacje zdarzay si co chwila. Dzieciaki

    podchodziy do Sama i zadaway mu pytania, na ktre nie

    zna odpowiedzi.

    Chcia, eby przestay.

    Orc i jego koledzy wycignli krzesa ogrodowe ze

    sklepu z narzdziami i usadowili si dokadnie porodku

    tego miejsca, ktre kiedy byo najruchliwszym

    skrzyowaniem w Perdido Beach. Siedzieli tu pod

    sygnalizatorem, na ktrym nadal na przemian zapalao si

    to zielone, to te, to znw czerwone wiato.

    Howard krzycza na jakiego niskiej rangi

    przybocznego lizusa, ktry zapali podpak do grilla i

    usiowa zrobi ognisko. Ekipa Orca przyniosa ze sklepu

    par drewnianych trzonkw od siekier oraz kijw

    bejsbolowych i bezskutecznie usiowaa je podpali.

    Wzili take metalowe paki i motki. Trzymali je przy

    sobie.

    Sam nie poruszy tematu dziewczynki, ktra wci

    leaa na chodniku. Gdyby o niej wspomnia, miaby

    obowizek co zrobi. Wykopa grb i j pochowa.

    Przeczyta fragment Biblii albo co powiedzie.

    Tymczasem nie zna nawet jej imienia. Podobnie jak

    pozostali.

    Nie mog go znale. By to gos Astrid, ktra

    pojawia si po przynajmniej godzinnej nieobecnoci.

  • Posza szuka swojego braciszka. Petea tu nie ma. Nikt

    go nie widzia.

    Sam poda jej napj gazowany.

    Masz. Zapaciem. A dokadniej: prbowaem.

    Normalnie nie pij takich rzeczy.

    A czy tu jest normalnie? warkn Quinn.

    Nie patrzy na ni. Oczy mia niespokojne, jego wzrok

    przelizgiwa si z osoby na osob, z przedmiotu na

    przedmiotu. Wyglda jak sposzony ptak, ani na chwil

    nie nawizywa kontaktu wzrokowego. Bez okularw

    przeciwsonecznych i fedory wydawa si dziwnie nagi.

    Sam martwi si o niego. Zwykle to on, Sam, a nie

    Quinn, bywa przesadnie powany.

    Astrid nie zwrcia uwagi na nieuprzejmo Quinna.

    Dziki, Sam powiedziaa. Wypia p puszki, ale nie

    usiada. Dzieciaki mwi, e to wojskowym co poszo

    nie tak. Albo e to terroryci. Albo kosmici. Albo Bg.

    Mnstwo teorii. Zero odpowiedzi.

    A ty w ogle wierzysz w Boga? spyta Quinn.

    Dy do ktni.

    Tak, wierz odpara. Ale nie w takiego, ktry bez

    powodu sprawia, e ludzie znikaj. Bg powinien by

    mioci. To mi nie wyglda na mio.

    To wyglda jak najgorszy piknik wiata stwierdzi

    Sam.

    To si chyba nazywa wisielczy humor powiedziaa

    dziewczyna. Zauwaywszy puste spojrzenia Sama i

    Quinna, dodaa: Przepraszam. Mam ten denerwujcy

  • zwyczaj analizowania, co mwi inni. Albo si do tego

    przyzwyczaicie, albo dojdziecie do wniosku, e nie

    moecie mnie znie.

    Przychylam si do drugiej opcji mrukn Quinn.

    Co to jest wisielczy humor? spyta Sam.

    No wiesz, od wisielca na szubienicy. Czasami ludzie,

    kiedy si denerwuj albo czego boj, zaczynaj artowa.

    A potem dodaa, z lekkim alem: Oczywicie,

    niektrzy, kiedy si denerwuj albo boj, staj si

    pedantyczni. A jeli nie wiesz, co to znaczy

    pedantyczny, podpowiem ci. W sowniku moje zdjcie

    stanowi ilustracj tego pojcia.

    Sam rozemia si.

    Zbliy si do nich chopczyk, najwyej picioletni,

    trzymajcy pluszowego misia o smutnych oczach.

    Wiecie, gdzie jest moja mama?

    Nie, may. Przykro mi powiedzia Sam.

    Moecie do niej zadzwoni? Gos malca dra.

    Telefony nie dziaaj odpar Sam.

    Nic nie dziaa wypali Quinn. Nic nie dziaa i

    jestemy tu zupenie sami.

    Wiesz, co myl? zwrci si do chopczyka Sam.

    Myl, e w przedszkolu maj ciastka. To zaraz

    naprzeciwko. Widzisz?

    Nie wolno mi przechodzi przez ulic.

    Moesz to zrobi. Bd patrzy, dobra?

    May stumi szloch, a potem ruszy w stron

    przedszkola, ciskajc misia.

  • Dzieci do ciebie przychodz, Sam odezwaa si

    Astrid. Maj nadziej, e co zrobisz.

    Co mam zrobi? Mog najwyej zaproponowa, eby

    zjady ciastko odrzek nieco zbyt ostrym tonem.

    Uratuj je, Sam wtrci gorzkim tonem Quinn.

    Uratuj je wszystkie.

    Boj si, tak jak my stwierdzia Astrid. Nikt nie

    rzdzi, nie mwi innym, co maj robi. Wyczuwaj w

    tobie przywdc. Licz na ciebie.

    Nie jestem adnym przywdc. Boj si tak samo, jak

    reszta. Jestem tak samo zagubiony.

    Wiedziae, jak si zachowa, kiedy mieszkanie si

    palio przypomniaa.

    Sam zerwa si na nogi. Kieroway nim nerwy, ale

    nagy ruch przycign spojrzenia dziesitek dzieci w

    pobliu. Wszystkie patrzyy na niego tak, jakby mia zaraz

    czego dokona. Poczu, e ciska go w odku. Nawet

    Quinn patrzy na niego wyczekujco.

    Sam zakl pod nosem. A potem zacz mwi, na tyle

    gono, by jego sowa dao si usysze w promieniu kilku

    metrw.

    Suchajcie, musimy si trzyma. Kto si zorientuje,

    co si stao, i nas znajdzie, nie? Wic po prostu si

    uspokjmy, nie rbmy nic gupiego, pomagajmy sobie

    nawzajem i sprbujmy by dzielni.

    Sam zdziwi si, syszc szmer gosw, powtarzajcych

    jego sowa, przekazujcych je dalej, jakby bya to jaka

    genialna wypowied.

  • Jedynym, czego powinnimy si ba, jest sam strach

    szepna Astrid.

    Co?

    Tak powiedzia prezydent Roosevelt, kiedy cay kraj

    si ba z powodu Wielkiego Kryzysu wyjania.

    Wiesz odezwa si Quinn jedyn zalet tej

    sytuacji byo to, e urwaem si z lekcji historii. Teraz

    lekcja historii przysza do mnie.

    Sam rozemia si. Nie bya to moe wielka pociecha,

    ale dobrze byo wiedzie, e Quinn wci ma poczucie

    humoru.

    Musz znale swojego brata oznajmia Astrid.

    Gdzie on moe by? spyta Sam.

    Wzruszya bezradnie ramionami. Zdawao si, e

    marznie w cienkiej bluzce. Sam aowa, e nie ma kurtki,

    ktr mgby jej da.

    Gdzie z moimi rodzicami. Najprawdopodobniej tam,

    gdzie pracuje tata albo gdzie mama gra w tenisa. W

    Clifftop.

    Clifftop by to hotel tu przy play, gdzie Sam

    najbardziej lubi surfowa. Chopak nigdy nie by w

    rodku ani nawet na terenie hotelu.

    Myl, e raczej Clifftop stwierdzia Astrid.

    Gupio mi pyta, ale pjdziecie ze mn?

    Teraz? spyta Quinn z niedowierzaniem. W nocy?

    Sam wzruszy ramionami.

    To lepsze ni siedzie tutaj. Moe znajdziemy tam

    telewizor.

  • Quinn westchn.

    Syszaem, e w Clifftop maj wietne jedzenie. I

    pierwszorzdn obsug. Wycign rk i Sam pomg

    mu wsta.

    Szli przez tum. Dzieciaki woay Sama i pytay, co si

    dzieje oraz co maj robi. A on odpowiada:

    Trzymajcie si. Bdzie dobrze. Po prostu cieszcie si

    wakacjami. Cieszcie si batonikami, dopki moecie.

    Rodzice niedugo wrc i wszystko wam zabior.

    A dzieci kiway gow, miay si albo nawet

    dzikoway, jakby co im da.

    Usysza, e powtarzaj jego imi. Dobiegy go strzpki

    rozmw. Byem wtedy w autobusie. Albo: Stary,

    wbieg prosto do tego budynku. Albo: Widzisz,

    powiedzia, e bdzie dobrze.

    cinity odek bola go coraz bardziej. Wiedzia, e

    wyjcie w noc przyniesie mu ulg. Chcia si oddali od

    wszystkich tych przeraonych twarzy, ktre czego od

    niego oczekiway.

    Podeszli do obozowiska Orca na skrzyowaniu.

    Niemrawe ognisko trzaskao, topic asfalt pod arem. W

    wypenionym lodem kubeku spoczywa szeciopak piwa

    Coors. Jeden z kumpli Orca, wielkolud o twarzy dziecka,

    zwany Cookie, wydawa si zamroczony.

    Ej! Dokd si wybieracie? spyta Howard, gdy

    podeszli bliej.

    Na spacer odrzek Sam.

    Dwaj gupi surferzy i geniusz?

  • Zgadza si. Nauczymy Astrid surfowa. Masz z tym

    problem?

    Howard rozemia si i przyjrza Samowi od stp do

    gw.

    Mylisz, e tu rzdzisz, co, Sam? Sam Autobus.

    Wielka mi rzecz. Nie robisz na mnie wraenia.

    Szkoda, bo przez cae ycie marz tylko o tym, eby

    zrobi na tobie wraenie odpar.

    Howard wykrzywi twarz.

    Musisz nam co przynie.

    O czym ty mwisz?

    Nie chc, eby Orcowi byo przykro wyjani

    Howard. Niezalenie od tego, po co idziecie, cz

    powinnicie przynie jemu.

    Orc rozpar si w skradzionym krzele, wycign nogi

    i ledwie zwraca na nich uwag. Jego wzrok, ktrego

    nigdy nie umia skupi na duej w jednym miejscu, teraz

    te przenosi si to tu, to tam. Mrukn jednak:

    Tak.

    W chwili, gdy si odezwa, kilku chopakw z jego

    ekipy zainteresowao si grupk Sama. Jeden, wysoki i

    chudy, nazywany Pand z uwagi na ciemno podkrone

    oczy, gronie uderzy metalow pak o asfalt.

    Czyli jeste wielkim bohaterem? stwierdzi.

    Zmie pyt odpar Sam.

    Nie, nie Sammy, on nie uwaa, e jest od nas lepszy.

    Howard wyszczerzy si. Zacz parodiowa

    zachowanie Sama podczas poaru. Ty we w, ty

  • zabierz dzieciaki, zrb to, zrb tamto, ja tu dowodz,

    jestem... Sam, Sam Surfer.

    Pjdziemy ju oznajmi Sam.

    Ajajaj odrzek Howard i teatralnym gestem wskaza

    sygnalizator wietlny w grze. Poczekaj na zielone.

    Przez kilka penych napicia sekund Sam zastanawia

    si, czy powinien wda si w bjk, czy raczej jej

    unikn. Po chwili wiato si zmienio, a Howard

    rozemia si i ich przepuci.

  • Rozdzia 6

    290 GODZIN, 07 MINUT

    Przez jaki czas nikt nic nie mwi.

    Ulica pustoszaa i ciemniaa. W kocu doszli do drogi

    na pla.

    Fale dziwnie brzmi zauway Quinn.

    Pasko zgodzi si Sam. Mia poczucie, jakby

    ledzio go wiele oczu, mimo e znalaz si ju daleko od

    placu.

    Jeszcze jak pasko, bracie odpar Quinn. Jakby

    byo lustro. Ale front niskiego cinienia jest blisko. Miaa

    na duej przyj dua fala. A tymczasem sycha raczej

    jezioro.

    Prognozy pogody nie zawsze si speniaj

    stwierdzi Sam. Uwanie nasuchiwa. Quinn lepiej ni on

    odczytywa warunki atmosferyczne. Zdawao si, e rytm

    fal niesie w sobie co dziwnego, ale Sam nie by tego

    pewien.

    Cho tu i wdzie, po lewej stronie, poyskiway wiata

    domw, dalej latar byo jednak ciemniej ni

    zazwyczaj. Wci jeszcze trwa wczesny wieczr,

    najwyej pora kolacji. Wszdzie powinny pali si

    wiata. Tymczasem widno byo tylko tam, gdzie

    owietleniem steroway wczniki czasowe albo gdzie

    wiato zostawiano na cay dzie. W jednym z domw

  • migotaa niebieska powiata z telewizora. Gdy Sam

    zajrza przez okno, zobaczy dwoje dzieci, jedzcych

    chipsy i gapicych si na szumicy na ekranie nieg.

    Znikny normalne odgosy ta, drobne dwiki, ktre

    ledwie si zauwaao dzwonice telefony, silniki

    samochodw, rozmowy. Syszeli kady swj krok. Kady

    oddech. Gdy jaki pies zacz szaleczo szczeka,

    wszyscy podskoczyli.

    Kto nakarmi tego psa? odezwa si Quinn.

    Nikt nie zna odpowiedzi. W caym miasteczku byo

    mnstwo psw i kotw. W pustych domach bez wtpienia

    przebyway te niemowlta. Wszystkiego byo zbyt wiele.

    Zbyt wiele problemw do rozwizania.

    Sam spojrza w stron wzgrz, odruchowo mruc oczy

    przed wiatami. Czasami, gdy zapalano jupitery na

    boisku, dawao si dostrzec odlege wiata z Coates

    Academy. Ale nie tego wieczoru. Teraz po tamtej stronie

    pozosta tylko mrok.

    Jaka cz Sama nie moga si pogodzi z myl, e

    jego matka znikna. Ta cz chciaa wierzy, e kobieta

    tam jest, w pracy, jak kadego innego wieczoru.

    Gwiazdy zostay na swoich miejscach odezwaa si

    Astrid. A po chwili dodaa: Zaraz. Nie. S gwiazdy w

    grze, ale nie ma tych tu nad horyzontem. Zdaje si, e

    Wenus powinna niedugo zachodzi. Nie ma jej.

    Caa trjka zatrzymaa si, spogldajc w stron

    oceanu. Stali nieruchomo. Syszeli jedynie agodn,

    rytmiczn regularno plusku fal.

  • Zabrzmi to dziwnie, ale horyzont znajduje si wyej,

    ni powinien zauwaya Astrid.

    Obserwowa kto zachd soca? spyta Sam.

    Okazao si, e nikt.

    Chodmy dalej powiedzia Sam. Trzeba byo

    wzi rowery albo deskorolki.

    Czemu nie samochd? spyta Quinn.

    Umiesz prowadzi? odpowiedzia pytaniem Sam.

    Widziaem, jak to si robi.

    Widziaam w telewizji operacj na otwartym sercu

    wtrcia Astrid. To nie oznacza, e bd prbowaa j

    przeprowadzi.

    Ogldasz w telewizji operacje serca? zainteresowa

    si Quinn. To wiele wyjania.

    Droga skrcaa, oddalajc si od brzegu w stron

    Clifftop. Jasno wieci dyskretny neon z nazw hotelu,

    rozcignity w poprzek drogi midzy starannie

    przycitymi ywopotami. Eleganckie wejcie frontowe

    rozwietlone byo niczym na Boe Narodzenie. W hotelu

    bardzo wczenie zawieszono sznury migoczcych lampek.

    Obok sta pusty samochd z otwartymi drzwiami oraz

    baganikiem. Na wzku hotelowego boya leay walizki.

    Gdy podeszli bliej, automatyczne drzwi rozsuny si

    szeroko.

    Hol by przestronny, z wygitym w uk kontuarem z

    polerowanego jasnego drewna i terakotow posadzk.

    Lnice mosine okucia prowadziy wzrok w stron

    pogronego w cieniu baru. W rzdzie wind jedna bya

  • otwarta, jakby czekaa.

    Nikogo nie wida odezwa si Quinn

    przygnbionym szeptem.

    Nie przyzna Sam. W barze znajdowa si

    wyczony telewizor. W recepcji nikogo nie byo, w holu

    ani w barze te nie. Po posadzce nis si pogos ich

    krokw.

    Na kort tenisowy tdy Astrid poprowadzia ich za

    sob. Pewnie tam bya moja mama i may Pete.

    Korty byy owietlone, ale nie dobiega z nich odgos

    piek, uderzanych rakietami. W ogle nie rozlega si

    aden dwik.

    Wszyscy troje zobaczyli to w tej samej chwili.

    Dokadnie przez rodek najdalszego kortu, przecinajc

    adnie utrzymany teren i dzielc na p basen, przebiegaa

    bariera.

    ciana.

    Lekko migotaa.

    Trudno byo stwierdzi czy jest przezroczysta, bo

    sczce si przez ni wiato byo mleczne, nieostre i

    wcale nie janiejsze od otoczenia. ciana zdawaa si

    mie lekko lustrzan powierzchni, troch jak mroone

    szko. Nie wydawaa adnego odgosu. Nie wibrowaa.

    Zdawao si niemal, e pochania dwiki.

    Moe to tylko taka membrana, pomyla Sam. Gruba na

    milimetr. Co, co pknie jak balon po dotkniciu palcem.

    A moe to w ogle jedynie iluzja. Ale instynkt, lk,

    poczucie pustki w odku wszystko to mwio mu, e

  • patrzy na cian. Nie na iluzj, nie na kotar, ale na

    cian.

    Bariera pia si w gr i stopniowo blada na tle

    nocnego nieba. Rozcigaa si jak okiem sign w prawo

    i w lewo. Nie przewiecay przez ni adne gwiazdy,

    ponad ni gwiazdy pojawiay si znowu.

    Co to jest? spyta Quinn. W jego gosie

    pobrzmiewaa trwoga.

    Astrid pokrcia tylko gow.

    Co to jest? powtrzy Quinn z wikszym naciskiem.

    Powolnymi krokami zbliyli si do bariery. Byli gotowi

    uciec w kadej chwili, ale odczuwali potrzeb, by podej

    bliej.

    Wkroczyli na ogrodzony siatk teren i ruszyli przez

    kort. Bariera przecinaa siatk, ktra zaczynaa si

    supkiem, a koczya rozmigotan pustk przeszkody.

    Sam pocign siatk. Ani drgna. Mimo e szarpa z

    caej siy, z bariery nie wysuwa si ani kawaek sznurka.

    Ostronie szepna Astrid.

    Quinn cofn si, pozwalajc Samowi obj

    dowodzenie.

    Ma racj, bracie, uwaaj.

    Sam sta zaledwie ptora metra od ciany z

    wycignitymi rkami. Zawaha si. Zauway na ziemi

    zielon pik tenisow i po chwili j podnis.

    Rzuci w kierunku bariery.

    Odbia si.

    Zapa pik w locie i obejrza. adnych ladw.

  • adnych znakw, ktre wiadczyyby o tym, e zrobia

    co wicej, ni tylko si odbia.

    Zrobi trzy ostatnie kroki i tym razem ju bez wahania

    przycisn palce do bariery.

    Aaa! Oderwa momentalnie do.

    Co? spyta Quinn.

    Zapieko. Oj, stary. Boli. Potrzsn rk, by

    umierzy bl.

    Poka zadaa Astrid.

    Wycign rk.

    Teraz ju nie boli.

    Nie wida adnego oparzenia stwierdzia, obracajc

    jego do.

    Nie zgodzi si Sam. Ale wierzcie mi, nie chcecie

    tego dotyka.

    Sam odczuwa dotyk Astrid jak swoiste poraenie

    prdem. Miaa zimne palce. To mu si podobao.

    Quinn wzi krzeso, stojce przy jednej z linii

    bocznych. Byo to cikie krzeso z kutego elaza. Unis

    je wysoko, po czym uderzy nogami w barier.

    Bariera nie ustpia.

    Uderzy znowu, jeszcze mocniej, tak mocno, e

    odrzucio go w ty.

    Bariera nie ustpia.

    I nagle Quinn zacz krzycze, przeklina, szaleczo

    tukc krzesem w barier.

    Sam nie mg podej na tyle blisko, by go

    powstrzyma i przy tym nie oberwa. Pooy rk na

  • ramieniu Astrid.

    Pozwl mu si wyadowa.

    Quinn raz za razem wali krzesem w barier. Na

    gadkiej powierzchni nie pojawi si aden lad.

    W kocu opuci krzeso, usiad na asfalcie, zapa si

    za gow i zawy.

    W McDonaldsie palio si jasne wiato, gdy do rodka

    wszed Albert Hillsborough. Wy alarm przeciwpoarowy.

    Pojedyncze dwiki, biiip, biiip, biiip, natarczywie

    domagay si uwagi pomidzy goniejszymi,

    gniewniejszymi jkami alarmu.

    Dzieciaki wlizgny si za lad, by wzi pczki i

    duskie ciasteczka. Pudo z zabawkami do zestawu Happy

    Meal, nawizujcymi do filmu, ktrego Albert jeszcze nie

    widzia, leao otwarte, dookoa poniewieray si

    rozrzucone zabawki. W pojemniku nie byo frytek, ale na

    pododze walao si ich cakiem sporo.

    Albert czu si nieco skrpowany, gdy podchodzi do

    drzwi kuchni i prbowa je otworzy. Byy zamknite na

    klucz. Wrci i przeskoczy lad.

    Mia wraenie, e bezprawnie przebywa po drugiej

    stronie kontuaru.

    Kosz spalonych, czarnych frytek spoczywa w

    rozgrzanym oleju. Albert znalaz rcznik, zapa kosz za

    uchwyt i wyj go z tuszczu. Umieci go na uchwycie,

    by olej spyn, jak naley. Frytki smayy si od rana.

    Chyba s ju gotowe mrukn sam do siebie.

  • Timer nie przestawa piszcze. Chwil mu to zajo, ale

    wreszcie znalaz waciwy guzik i nacisn. Jeden z

    dwikw umilk.

    Na grillu leay trzy mae, czarne ciasteczka.

    Hamburgery, ktre podobnie jak frytki smayy si o

    jakie dziesi godzin za dugo.

    Znalaz opatk, podnis hamburgery i wrzuci do

    kosza. Miso ju dawno przestao dymi, ale w pobliu

    nie byo nikogo, kto mgby wyczy alarm

    przeciwpoarowy. Albert potrzebowa kilku minut, by

    wymyli, jak wspi si na gr, nie ldujc przy tym na

    rozpalonym grillu, i nacisn przycisk.

    Cisza przyniosa mu wrcz fizycznie odczuwan ulg.

    Od razu lepiej. Albert zszed na d. Zastanawia

    si, czy powinien wyczy frytkownice i grill. Tak

    byoby najbezpieczniej. Wszystko wyczy i wyj na

    zewntrz. Na pogrony w mroku plac, gdzie gromadziy

    si dzieciaki, przestraszone, wypatrujce ratunku, ktry

    nie nadchodzi. Ale tak naprawd nikogo tam nie zna.

    Albert mia czternacie lat i by najmodszy z

    szeciorga rodzestwa. A take najmniejszy. Jego trzej

    bracia i dwie siostry mieli od pitnastu do dwudziestu

    siedmiu lat. Sprawdzi ju w domu i adnego z nich tam

    nie byo. Wzek inwalidzki matki okaza si pusty.

    Podobnie jak kanapa, na ktrej zwykle odpoczywaa,

    ogldajc telewizj i narzekajc na ble plecw. Pozosta

    tylko jej koc, nic poza tym.

    Dziwnie si czu, gdy by sam nawet przez chwil. Gdy

  • aden apodyktyczny brat ani siostra nie mwili mu, co ma

    robi. Nie mg sobie przypomnie, kiedy ostatni raz nikt

    nim nie dyrygowa.

    Teraz wszed do kuchni w McDonaldsie i czu si tu

    bardziej sam, ni potrafi to sobie wyobrazi.

    Znalaz zamraark. Pocign za duy, chromowany

    uchwyt, a stalowe drzwi otworzyy si z sykiem i

    podmuchem zimnej pary.

    Wewntrz ujrza metalowe pki, na nich wyranie

    oznakowane puda z hamburgerami, due foliowe torby z

    kawakami kurczaka i frytkami. Mniejsze pudeka

    zawieray ciasteczka. Najwicej byo hamburgerw.

    Podszed do chodni, nie tak zimnej i nieskazitelnej jak

    zamraarka, za to ciekawszej. Czekay tu pokryte foli

    tace z plastrami pomidorw, torby z saat, due

    plastikowe tuby z sosem do Big Macw, majonezem i

    keczupem, opakowania plasterkw tego sera.

    Znalaz niewielk wietlic, przystrojon plakatami o

    zasadach bezpieczestwa, z dwujzycznymi napisami, po

    angielsku i hiszpasku. Pod cian ustawiono wielkie

    puda z papierowymi kubkami i opakowaniami z

    woskowanego papieru, a take nijakie, metalowe walce,

    wypenione ekstraktem coca coli.

    Dalej, przy tylnych drzwiach, stay wysokie regay na

    kkach, zastawione bukami i babeczkami.

    Wszystko miao swoje miejsce. Wszystko byo

    uporzdkowane i czyste, cho z tustym poyskiem.

    W pewnej chwili Albert nie zauway, w ktrym

  • dokadnie momencie przesta postrzega wszystkie

    zgromadzone produkty jako ciekawostk, a zacz w nich

    widzie zapasy. W umyle przelicza pojedyncze

    skadniki na Big Maki, kanapki z kurczakiem, McMuffiny

    z jajkiem.

    Jego siostra, Rowena, nauczya go gotowa. Przy

    niepenosprawnej matce musieli umie dba o siebie.

    Rowena penia nieoficjaln funkcj kucharki do

    dwunastych urodzin Alberta, kiedy cz kuchennych

    obowizkw przesza na niego.

    Umia upichci ry z czerwon fasol, ulubione danie

    mamy. Umia robi hot dogi, a take tosty z bekonem.

    Nigdy nie przyzna si Rowenie, ale lubi gotowa. Byo

    to znacznie lepsze ni sprztanie, ktrym, niestety, wci

    musia si zajmowa, cho by teraz dodatkowo

    odpowiedzialny za wieczorne posiki w pitki i soboty.

    Kierownik McDonaldsa mia niewielki gabinet, drzwi

    byy otwarte na ocie. W rodku znajdowao si mae

    biurko, zamknity sejf, telefon, komputer i pka na

    cianie, uginajca si pod ciarem kilku grubych

    podrcznikw.

    Usysza jaki dwik. Gosy. A potem uderzenie o

    pojemnik ze somkami i natychmiastowe przeprosiny.

    Dwch sidmoklasistw opierao si o lad i patrzyo w

    gr, na tablic z menu, jakby chcieli co zamwi.

    Albert waha si, ale tylko przez chwil. Powiedzia

    sobie, e da rad, niemal zaskoczony wasnym pomysem.

    Witamy w McDonalds powiedzia. Czym mog

  • suy?

    Jest otwarte?

    Czego sobie yczycie?

    Tamci wzruszyli ramionami.

    Dwa zestawy numer jeden?

    Albert spojrza na klawiatur komputera. By to gszcz

    oznaczonych kolorami guzikw.

    A co do picia?

    Pomaraczow fant?

    Ju si robi powiedzia Albert. Znalaz kotlety

    hamburgerw w szufladzie chodziarki pod grillem.

    Wyday przyjemny odgos, gdy rzuci je na ruszt.

    Na pce dostrzeg papierow czapeczk. Woy j na

    gow.

    Podczas gdy miso skwierczao, otworzy gruby

    podrcznik i zacz szuka w indeksie hasa frytki.

  • Rozdzia 7

    289 GODZIN, 45 MINUT

    Lana leaa w ciemnoci i patrzya na gwiazdy.

    Nie widziaa ju spw, cho nie odleciay daleko.

    Kilka prbowao wyldowa w pobliu, ale Patrick je

    przeposzy. Wiedziaa jednak, e cigle tam s. Baa si.

    Baa si mierci. Baa si, e ju nigdy nie zobaczy mamy

    i taty, ktrzy pewnie nawet nie wiedzieli, e zagina. Co

    wieczr dzwonili do dziadka Lukea i z ni rozmawiali,

    powtarzali, e j kochaj... a przy tym nie pozwalali

    wrci do domu.

    Chcemy, eby odpocza od miasta, kochanie

    mwia matka. Musisz mie czas, eby pomyle i

    oczyci umys.

    Lana bya wcieka na rodzicw. Zwaszcza na matk.

    Gniew pali tak gorco, e niemal przymiewa bl.

    Ale nie do koca. Nie na dugo. Bl sta si teraz caym

    jej wiatem. Bl i strach.

    Zastanawiaa si, jak moe wyglda. Tak naprawd

    nigdy nie bya adna uwaaa, e jej oczy s zbyt mae, a

    ciemne wosy zbyt proste, by cokolwiek z nimi zrobi.

    Ale teraz, gdy twarz pokrya si siniakami, skaleczeniami

    i zakrzep krwi, przypominaa pewnie stwora z horroru.

    Gdzie by dziadek Luke? Ledwie pamitaa tych kilka

    sekund przed kraks, a wspomnienie samego zdarzenia

  • stao si mglist plam, porwanymi obrazami przestrzeni,

    wirujcej wok jej obijanego ciaa.

    To wszystko byo pogmatwane. Nie miao sensu. Jej

    dziadek po prostu znikn z samochodu. Najpierw by, a w

    nastpnej chwili ju go nie byo. Nie przypominaa sobie,

    by drzwi otworzyy si albo zamkny, zreszt czemu

    staruszek miaby wyskoczy?

    Wariactwo.

    Niemoliwe.

    Jednego bya pewna: z ust dziadka nie pado ani sowo

    ostrzeenia. W mgnieniu oka znikn, a ona poleciaa w

    przepa.

    Lana odczuwaa dojmujce pragnienie. Najbliszym

    znanym jej miejscem, gdzie moga si napi, byo ranczo.

    Zapewne dzielio j od niego najwyej ptora kilometra.

    Gdyby jako wydostaa si na drog... Ale nawet za dnia i

    w peni si taka wspinaczka graniczyaby z

    niemoliwoci.

    Lekko uniosa pulsujc blem gow, odwrcia si, a

    zobaczya pickupa. Lea ledwie par metrw dalej,

    koami do gry, wyranie widoczny na tle gwiazd.

    Co przemkno po jej szyi. Patrick usiad, skupiony na

    cichych sowach Lany.

    Nie pozwl, eby co mnie dorwao, piesku

    poprosia.

    Patrick szczekn, tak jak mia to w zwyczaju, kiedy

    chcia si bawi.

    Nie mam dla ciebie nic do jedzenia powiedziaa.

  • Nie wiem, co si z nami stanie.

    Pooy si z powrotem, opierajc gow na apach.

    Pewnie mama bdzie zadowolona mrukna.

    Pewnie bdzie bardzo zadowolona, e kazaa mi tu

    przyjecha.

    Nie zauwayaby lnicych w ciemnociach oczu, ale

    Patrick byskawicznie si zerwa, zjey sier i zawarcza

    tak, jak nigdy jeszcze nie syszaa.