FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te...

12
I STRONA PIERWSZA FORMA ŚWIADECTWA Notatki z syntezy księdza Juliána Carróna podczas Zgromadzenia Odpowiedzialnych z Comunione e Liberazione Cervinia, 29 sierpnia 2016 r. Navarro Arteaga, Syn marnotrawny, kaplica pokutna w sanktuarium Najświętszej Maryi Panny w Rocio. Almonte, Hiszpania WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Transcript of FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te...

Page 1: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

I

STRONA PIERWSZA

FORMAŚWIADECTWA

Notatki z syntezy księdza Juliána Carróna podczas Zgromadzenia Odpowiedzialnych z Comunione e Liberazione

Cervinia, 29 sierpnia 2016 r.

Navarro Arteaga, Syn marnotrawny, kaplica pokutna w sanktuarium Najświętszej Maryi Panny w Rocio. Almonte, HiszpaniaWRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 2: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

II

1. DEF INIOWANIE SIĘ ŚWIADECTWA„Okoliczności, przez które Bóg kazał nam przejść,

są zasadniczym, a nie drugorzędnym czynnikiem naszego powołania, misji, do której nas wzywa. Je-śli chrześcijaństwo jest głoszeniem faktu, że Tajem-nica wcieliła się w człowieka, okoliczność, w jakiej zajmuje się stanowisko w tej sprawie, wobec całego świata, jest ważna dla samego zdefiniowania się świa-dectwa” (L. Giussani, L’uomo e il suo destino, Mariet-ti, Milano 1999, s. 63).

Każdy z nas może osądzić, czy sposób, w jaki da-liśmy sobie świadectwo o naszej próbie przeżywania i komunikowania chrześcijaństwa, w historycznej okoliczności, w jakiej się znajdujemy, był adekwat-ny czy też nie. Pierwszej weryfikacjiformy naszego świadectwa dokonuje-my my, dla nas samych. Jeśli nie do-konujemy tej weryfikacji, nawet jeślipotem powtarzamy słowa, które sobie powiedzieliśmy, wszystko będzie abs-trakcyjne. Otóż jeśli to, o czym mówi-my i co otrzymujemy, nie zagarnia i nie angażuje w pierwszej kolejności nas, będzie bezużyteczne także dla innych: jeśli nie przechodzi przez nas, jeśli nie wciela się w nas, jeśli nie wnika w nas po same wnętrzności, co takiego komu-nikujemy? Słowa, słowa, słowa. Dla-tego nie ma innego sposobu, by zebrać owoce tego wszystkiego, co powiedzieliśmy, jak tylko teraźniejsze doświadczenie.

A więc co zobaczyliśmy? Czego doświadczyliśmy za sprawą rzeczy, które widzieliśmy i przeżyliśmy? I po drugie: czy jesteśmy gotowi podążać za i ulec temu, co widzieliśmy, że wydarzyło się w nas w tych dniach? Mamy być posłuszni Temu, który działa, gdyż wydarzył się On w nas i wokół nas, jeśli oka-zaliśmy choć odrobinę czułości, choć odrobinę miło-ści nam samym, naszemu życiu, naszemu spełnieniu, by Go uznać. A jeśli nic się nie wydarzyło, lepiej sobie stąd iść, zamknijmy drzwi i już tu nie wracajmy.

Ksiądz Giussani mówi dalej: „Na podstawie tego, jak dochodzimy do takiego stanowiska [formy świa-dectwa] w nas, zrozumiałe staje się to, czy i na ile ży-jemy przynależnością, która jest głębokim korzeniem całego kulturowego wyrazu. Otóż kulturowy wyraz rodzi się z przynależności, wytryskuje z tego, do cze-go się przynależy. Nie jest powiedziane, że posiadamy świadomość tego usystematyzowaną także w teorii, możemy nie zdawać sobie z tego sprawy w sposób adekwatny, ale w rzeczywistości to właśnie to, do cze-

go przynależymy, decyduje o naszym kulturowym wyrazie” (tamże). To właśnie to, do czego przynale-żymy, w czym uczestniczymy, określa nasz kulturowy wyraz. Dlatego jeśli nie doświadczyliśmy przynależ-ności do wydarzenia, które nam się przytrafiło, naszkulturowy wyraz będzie siłą rzeczy zdeterminowany przez coś innego, przez inną przynależność. Weryfi-kacja tego, do czego przynależymy, jest więc naszym sposobem bycia w rzeczywistości.

Wiele razy powtarzaliśmy to zdanie, ale jak gdyby nigdy nie wniknęliśmy w to, jaką posiada ono donio-słość, w zrozumienie jego znaczenia, ponieważ oko-liczności prowokują nas bez wytchnienia, ukazują się codziennie jako coraz bardziej decydujące i proszą nas

o zaangażowanie, by rozumieć wciąż coraz lepiej, czym jest wiara, co zna-czy żyć wiarą, jak doświadczamy wiary w tej historycznej okoliczności, w rela-cji do której definiuje się świadectwo,forma świadectwa. Otóż nie możemy żyć wiarą poza historią, nie możemy myśleć, że świadectwo jest ahistorycz-ne. Nie żyjemy gdzieś w chmurach, ży-jemy pośród okoliczności, w konkret-nym momencie czasu: dlatego forma świadectwa może być inna, ponieważ określa się w relacji do historycznych okoliczności. Nie oznacza to zrezygno-wania ze źródła naszego doświadczenia,

ale że to źródło ucieleśnia się w historycznych oko-licznościach, tak że możemy zweryfikować, czy wy-trzymuje ono wobec przeobrażania się czasów, wobec presji przemian.

2. EPOKOWA PRZEMIANAOkreśliliśmy aktualną historyczną okoliczność sfor-

mułowaniem papieża Franciszka: „Dzisiaj przeżywamy nie tyle epokę przemiany, co raczej epokową przemia-nę” (Wystąpienie podczas spotkania z przedstawicie-lami V Krajowego Kongresu Kościoła we Włoszech, Florencja, 10 listopada 2015, tłum. pol. cyt. za: www.cl.opoka.org.pl). Epokowa przemiana! Jakiejż goto-wości potrzeba nam i całemu Kościołowi, by przyjąć wyzwanie, jakim dla naszej wiary jest ta epokowa przemiana! Cały Kościół, my wszyscy, znajdujemy się wobec tego wyzwania i mamy zadanie, od którego nie możemy się uchylić. Ale żeby się od niego nie uchy-lać, musimy pozwolić się sprowokować, pozwolić się przywołać okolicznościom, w jakich się znajdujemy, by znaleźć najbardziej adekwatną formę świadectwa wiary w obecnym momencie historycznym. I to dlate-

Notatki z syntezy księdza Juliána Carróna podczas Zgromadzenia Odpowiedzialnych z Comunione e Liberazione

Cervinia, 29 sierpnia 2016 r.

-To właśnie to,

do czego przynależymy,

w czym uczestniczymy,

określa nasz kulturowy wyraz.

-

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 3: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

III

go od lat zadajemy sobie pytanie: co znaczy być obec-nością teraz? Po co jesteśmy na świecie?

Kościół, żyjąc w historii, jest stale wzywany do od-czytywania „znaków czasów”, jak mówił Benedykt XVI w tekście, który cytowaliśmy podczas Rekolek-cji Bractwa (por. „Miłością odwieczną ukochałem cię, ulitowałem się nad twoją nicością”, Rimini 2016, s. 10-11), by rozpoznać adekwatną formę świadectwa. Nie jest to tylko pilna potrzeba chwili obecnej, ale pew-ny stały element w historii Kościoła oraz w naszej historii, jak to jest dobrze udokumentowane w książ-ce Marty Busani, poświęconej powstaniu Gioventù Studentesca [Młodzieży Uczniowskiej] (Gioventù Studentesca. Storia di un movimento cattolico dal-la ricostruzione alla contestazione, Studium, Roma 2016). Zaistnieliśmy wewnątrz usiłowania, jakie pod-jął ambrozjański Kościół, aby odpowiedzieć na wzra-stający brak zainteresowania młodych chrześcijańską propozycją, która była postrzegana jako wciąż coraz bardziej formalna i niemająca wpływu na życie. W ten sposób, przybywając do Mediolanu w 1955 roku, Giovan-ni Battista Montini wyraża swoje pra-gnienie znalezienia „nowoczesnego chrześcijaństwa, żywego, nowego, któ-re można by ofiarować nadchodzącympokoleniom” (M. Busani, Gioventù Stu-dentesca…, dz. cyt., s. 14). Podejmując tę duszpasterską inicjatywę, arcybiskup starał się odpowiedzieć na formalizm, który wydawał się dominować w sposo-bie przeżywania wiary, oraz na widocz-ne już symptomy oddalenia młodych, i zapraszał wszystkich, by mu w tym pomogli. Można by powiedzieć, że ksiądz Giussani w pełni odpowiedział na ten apel swojego biskupa.

Ruch, jednym słowem, jest formą, sposobem, poprzez który ksiądz Giussani, z całą wrażliwością, do jakiej był zdolny, próbował dawać świadectwo o Chrystusie w tej szczególnej historycznej okoliczności. Ruch jest formą, sposobem, poprzez który Chrystus do nas do-tarł, zafascynował nas, pochwycił nas, jest to sposób, w jaki chrześcijaństwo stało się dla nas interesujące, w jaki Chrystus stał się rzeczywistą obecnością w na-szym życiu. A my odkryliśmy Go za pośrednictwem doświadczenia, za sprawą Jego zdolności przyciągania nas, fascynowania nas oraz przemieniania naszego ży-cia w przynależności.

Ale ta dynamika nigdy się nie zatrzymuje, ponieważ okoliczności zmieniają się nieustannie. Dlatego Ko-ściół zawsze musi śledzić znaki czasów, ażeby poszu-kiwać adekwatnej formy świadectwa. Jakie są znaki tej epokowej przemiany? Możemy je wskazać, odnosząc się do osób, które nie przynależą do Kościoła, ale któ-re posiadają prostotę spojrzenia, konieczną do pojęcia tego, co się wydarza (niepewność i strach). „Korze-

nie niepewności – powiedział ostatnio znany socjolog Zygmunt Bauman – są bardzo głębokie. Zapuszczają się w nasz sposób życia, są naznaczone osłabieniem więzi […], rozpadem wspólnot, zastępowaniem ludz-kiej solidarności rywalizacją”. Dodał także, że z tego braku więzi bierze się strach: „Strach zrodzony przez tę sytuację niepewności […] szerzy się we wszystkich aspektach naszego życia” („Alle radici dell’insicu-rezza”, wywiad przeprowadzony przez D. Casatiego, „Corriere della Sera”, 26 lipca 2016, s. 7).

Jest to zasadniczo ta sama diagnoza, którą sformu-łował ksiądz Giussani ponad 20 lat temu w sposób jeszcze bardziej radykalny. To, co „charakteryzuje współczesnego człowieka, [to] wątpliwość dotycząca egzystencji, strach przed egzystencją, kruchość życia, brak konsystencji własnej osoby, trwoga przed nie-możliwością; przerażenie dysproporcją między sobą a ideałem”. I kontynuował: „Jest to istota zagadnienia i od tego się wychodzi, by dotrzeć do nowej kultury,

do nowej zdolności osądzania”. I rze-czywiście ta potrzeba współczesnego człowieka – to znaczy każdego z nas – jest punktem wyjścia oraz celem, do po-równania z którym jest wezwana każda próba odpowiedzi. Każda próba doko-nuje weryfikacji swojej stosownościw odniesieniu do tej ludzkiej sytuacji, do tego „dzisiaj” człowieka. Jeśli nie odpowiada na tę potrzebę, nie zainte-resuje człowieka, nie zainteresuje nas. „Współczesny świat powrócił do pozio-mu ewangelicznego ubóstwa; w czasach Jezusa problem polegał na tym, jak żyć, a nie na tym, kto ma rację” („Correspon-

sabilitá”, „Litterae Communionis – CL” 11/1991).

3. PRÓBY ODPOWIEDZINieuniknienie w obliczu tej sytuacji, od której trze-

ba wyjść, ukazują się różne próby odpowiedzi, różne kultury, które wskazują zasadnicze postawy. Jestem świadomy tego, że w życiu osobistym i społecznym występuje wiele innych wymiarów, które czynią je na-prawdę złożonym. Ale pragnę zatrzymać się na dwóch postawach, które wydają mi się dzisiaj przeważać.

a) MuryPierwszą możemy określić słowem mury. Ta zasadni-

cza postawa proponuje zbudowanie murów, by bronić w jakiś sposób tego, co jeszcze pozostaje, by, jednym słowem, próbować się chronić. Często przypomina nam o niej papież Franciszek. Uwydatniając tę postawę, nie chcemy oczywiście umniejszać albo wykluczać środ-ków bezpieczeństwa oraz praw koniecznych do zapo-biegania jakiejkolwiek przemocy oraz do właściwej obrony nas przed ewentualną agresją. Ale czy one wystarczają? Przede wszystkim, czy wystarczają >>

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

-Ruch

jest formą, sposobem,

poprzez który Chrystus

do nas dotarł, pochwycił nas.

-

STRONA PIERWSZAFORMA ŚWIADECTWA

Page 4: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

IV

wobec głębi problemu, któremu stawiamy czoła? Bauman, ze swoją przenikliwością, znowu rzuca nam wyzwanie: „Gdy już raz nowe mury zostaną wzniesio-ne i więcej sił zbrojnych wyprowadzonych do walki na lotniska oraz do przestrzeni publicznych; gdy już raz temu, kto prosi o azyl od wojny albo zniszczeń, odmówi się go, i więcej migrantów zostanie repatrio-wanych, oczywiste stanie się to, jak to wszystko jest nieznaczące, by rozwiązać rzeczywiste przyczyny nie-pewności” („Alle radici dell’insicurezza”, cyt.). Pod-kreślił to także Papież kilka miesięcy temu: „Zawsze mówiłem, że wznoszenie murów nie jest rozwiąza-niem: widzieliśmy to, jak w ubiegłym wieku upadł je-den [z nich]. To niczego nie rozwiązuje” (Konferencja prasowa podczas lotu powrotnego z Lesbos, Grecja, 16 kwietnia 2016, cyt. za: w2.vatican.va). Analogicz-nie, ideologiczne starcia, które są różnymi formami budowania murów, okażą się bez znaczenia dla roz-wiązania rzeczywistych przyczyn niepewności, po-nieważ problem nie polega na tym, „kto ma rację”, ale „jak żyć” w tej sytuacji. Niepewności i strachu nie przezwycięża się przy pomocy murów, są one tak głę-boko w nas zakorzenione, że, jak mówi Benedykt XVI, nie mogą zostać poko-nane zwyczajnie z zewnątrz: „Człowiek nigdy nie może być po prostu zbawio-ny z zewnątrz” (Spe salvi, 25, cyt. za: w2.vatican.va).

Czy kiedy zbudowaliśmy mury, znikła może niepewność, została zwyciężo-na, pokonana? Pomyślmy o niektórych rzeczywistych murach zbudowanych tu czy tam na świecie: czy życie stało się bezpieczniejsze? Pomyślmy o tym, jak zamykamy się w naszym ogródku, by bronić przestrzeni, które nam jeszcze pozostają. Czy niepewność została zwyciężo-na? Tylko pozornie, ponieważ wirus pozostaje także wewnątrz fortec. Otóż problemem nie są tylko zagro-żenia, które mogą przyjść z zewnątrz, ale strach przed życiem, egzystencjalna niepewność, wątpliwość co do istnienia, jaką w sobie mamy. Dlatego nawet jeśli wznosimy mury, kontynuował Bauman, „demony, któ-re nas prześladują […], nie wyparują ani też nie znikną. W takiej sytuacji moglibyśmy się przebudzić i wyko-rzystać [właściwe] przeciwciała” („Alle radici dell’in-sicurezza”, cyt.), jeśli będziemy do tego zdolni. Jest to problem czasu, nie dyskusji. Wcześniej czy później dotrzemy do istoty sprawy.

b) DialogPróbie wzniesienia murów można przeciwstawić

inną postawę, którą możemy opisać innym słowem: dialog. Wielu współczesnych ludzi, jak to zobaczyli-śmy przy licznych okazjach w tym roku, po wielu po-rażkach ideologicznych szczerze poszukuje adekwat-

nej odpowiedzi na potrzeby swoje i innych i dlatego uważamy ich za towarzyszy drogi. Widzieliśmy to w rozmówcach, których spotkaliśmy podczas prezen-tacji książki La bellezza disarmata (J. Carrón, La bel-lezza disarmata, Rizzoli, Milano 2015). Najnowsza historia uczyniła nas mniej zarozumiałymi i bardziej gotowymi do dialogu, także z osobami pozornie bar-dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie innymi drogami, odda-leni od siebie o tysiące mil, jak gdyby – paradoksalnie – dzisiejsza sytuacja czyni nas wszystkich towarzy-szami drogi bardziej gotowymi wzajemnie się słuchać. Nie jest nam obce wyzwanie znajdowania adekwat-nych odpowiedzi, i musimy zweryfikować, czy jeste-śmy gotowi brać pod uwagę to, co w dialogu oferują nam inni, i czy to, co możemy współdzielić z naszego doświadczenia, posiada wartość także dla nich. Dlate-go ma rację kardynał Tauran, który właśnie w sytuacji,

w której można by pomyśleć o innych, ostrzejszych, formach odpowiedzi, nie-strudzenie kładzie nacisk na to, że nie-unikniony jest dialog bez broni, roz-brojony: „Odpowiedzią zawsze i mimo wszystko jest dialog, spotkanie, […] je-dyną dającą się przejść drogą jest droga rozbrojonego dialogu. Jednym słowem, moim zdaniem, dialogowanie oznacza pójście na spotkanie z innymi bez bro-ni, z nieagresywną koncepcją swoje-go życia, posiadając jednak orientację we wszystkim”. Czy nie ma innej dro-gi? – pyta kardynała Taurana przepro-wadzający wywiad. „W żadnym razie.

Jesteśmy skazani na dialog” („Un altro passo verso l’abisso ma il sangue si può fermare con il coraggio del dialogo”, wywiad przeprowadzony przez P. Roda-riego, „la Repubblica”, 27 lipca 2016, s. 8).

4. „Dialog jest życiem”Słowo „dialog” zajmuje znacząco centralne miejsce

na początku doświadczenia GS, zaproponowanego przez księdza Giussaniego. Kiedy w 1959 roku, w tek-ście Gioventù studentesca. Riflessioni sopra un’espe-rienza opisuje „promyk”, pierwszy gest, który wskazy-wał na przynależność do GS, ksiądz Giussani stwierdza, że „robienie promyka oznacza dialogowanie”. „Dialog jest komunikowaniem swojego osobistego życia oso-bistemu życiu innych: dialog jest współdzieleniem ży-cia innych w swoim życiu”. Była to pierwsza forma, jaką ksiądz Giussani proponował młodym licealistom, z którymi miał do czynienia. I by wyjaśnić naturę pro-ponowanego przez siebie „dialogu”, przeciwstawiał go innemu znanemu znaczeniu, jakie słowo to przyjęło w ówczesnej debacie prowadzonej w szkole, to znaczy „dialektyce”: „To oczywiste, że taki dialog jest daleki

STRONA PIERWSZA FORMA ŚWIADECTWA

>>

-Problem

nie polega na tym,

„kto ma rację”, ale

„jak żyć” w tej sytuacji.

-

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 5: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

V

od koncepcji racjonalistycznej, rozumiejącej go jako dialektykę, jako mniej lub bardziej błyskotliwe zderze-nie idei i konstrukcji myślowych. Nasz dialog jest wza-jemnym przekazywaniem (komunikowaniem) samych siebie poprzez znaki, jakimi są słowa, gesty, zachowa-nia: akcent nie jest położony na idee, ale na osobę jako taką, na wolność. Nasz dialog jest życiem, którego wy-razem są idee” (L. Giussani, Doświadczenie jest drogą do prawdy, Jedność, Kielce 2003, s. 53).

Kilka lat później, w 1964 roku, w Zapiskach o me-todzie chrześcijańskiej, ksiądz Giussani posługuje się kategorią „dialogu”, by wskazać misję, obecność członków GS w środowisku młodych. „Narzędziem współżycia z całą ludzką rzeczywistością stworzoną przez Boga jest dialog. Dlatego dialog jest narzędziem misji” (tamże, s. 211). Możemy stwierdzić, że „hi-storia Kościoła to dzieje budowania jedności, oparte na umiejętności dowartościowania tego, co w dialogu jest pozytywne. Wystarczy pomyśleć o spotkaniu mię-dzy chrześcijaństwem a różnymi cywili-zacjami” (tamże, s. 204). W jaki sposób dialog jest opisany przez księdza Gius-saniego? „Dialog jest propozycją tego, czym ja żyję, skierowaną do bliźniego i jest patrzeniem z uwagą na to, czym on żyje, z powodu szacunku dla jego czło-wieczeństwa i przez miłość do bliźniego, na którą nie ma wpływu jakaś moja wąt-pliwość”. „Aby moje życie się rozwinę-ło, aby to, kim jestem, stało się dynami-zmem i życiem koniecznym, potrzebny jest ktoś «inny», drugi człowiek. Dialog jest relacją z kimś «innym», kimkolwiek by on był i pomimo wszystko” (tamże, s. 211, 212).

Dialog albo dialektyka. Zdumiewa ponowne od-czytanie tych słów w świetle tego, co mówiliśmy na początku: „Na podstawie tego, jak dochodzimy do takiego stanowiska w nas, zrozumiałe staje się to, czy i na ile żyjemy przynależnością, która jest głębo-kim korzeniem całego kulturowego wyrazu. Otóż kul-turowy wyraz rodzi się z przynależności” (L. Giussa-ni, L’uomo e il suo destino, dz. cyt., s. 63). Wszelki kulturowy wyraz rodzi się z przynależności. Starcie, dialektyka, przeciwstawienie pochodzą z koncepcji „ideologicznej”, niezależnie od tego, jaka jest matry-ca. Dialog natomiast wyraża konstytutywnie chrze-ścijańskie doświadczenie, przeżywane w jego praw-dzie. Z racji tego, że chrześcijaństwo jest łaską, darem otrzymanym bezinteresownie za pośrednictwem spo-tkania, co innego możemy zrobić, jak nie współdzielić w spotkaniu i w niestrudzonym dialogu z innymi tego, co zostało nam dane? Nie ma innego sposobu uczy-nienia ich uczestnikami prawdy, którą otrzymaliśmy, jak tylko jej współdzielenie, komunikowanie im jej poprzez życie; właśnie, poprzez świadectwo. Ale tę

postawę możemy znaleźć tak samo w tym, kto od-krywszy coś decydującego dla siebie w innym do-świadczeniu, chce to współdzielić z innymi.

A więc każdy z naszych kulturowych wyrazów jest sprawdzianem naszej przynależności. Widzimy to tak-że w tych czasach: czasem znajdujemy się bliżej osób, które przez lata były daleko, niż niektórych w domu. Ponieważ życie nie daje ulg.

Jak to się zdarzyło w połowie lat 60., w epoce, któ-rej ksiądz Giussani przypisuje początek kryzysu GS, który osiągnie szczyt w roku ’68: „Ci, którzy mie-li opuścić GS, kładli nacisk na koncepcję, zgodnie z którą chrześcijaństwo było w praktyce pojmowane jako forma moralnego i społecznego zaangażowania. Postępując w ten sposób, tracili oni z pola widzenia samą specyficzną naturę chrześcijańskiego faktu,a więc nieuniknienie pokładali ostatecznie swoją na-dzieję w działaniu oraz w ludzkiej organizacji, a nie w darmowym geście, przy pomocy którego Bóg po-

stanowił wejść do historii. Moim zda-niem, w tych osobach takie zachowanie nie było wówczas świadome, ani kry-tycznie steoretyzowane, ale w prakty-ce inspirowało ich życie każdego dnia. Zrodził się więc konflikt, który możnaschematycznie przedstawić w taki spo-sób: według mnie i innych, rzeczywi-stością, która zbawia człowieka i świat, jest Chrystus i Kościół, których naj-wyższym wyrazem i znakiem w historii jest jedność wierzących (między sobą i z autorytetem). […] Inna grupa na-tomiast – stawiając przede wszystkim akcent na zaangażowanie praktyczne

i organizacyjne, a także na mierzenie się z proble-mami społecznymi, zainspirowane w pierwszej ko-lejności wymogami porządku moralnego – pokładała wszelką nadzieję w podejmowaniu ludzkich inicjatyw oraz w zdolności człowieka do działania, nie uznając w gruncie rzeczy innych wartości jak tylko te, które można było do tego sprowadzić. Kryzys, przez który byliśmy tak boleśnie udręczeni, występował więc już w 1965 roku” (L. Giussani, Il movimento di Comunio-ne e Liberazione. 1954-1986. Conversazioni con Robi Ronza, BUR, Milano 2014, s. 62-63).

Nasza historia jest tak bogata w osobiste historie i doświadczenia, że dostarcza nam wszystkich ele-mentów, ażeby zobaczyć, jak bardzo jest prawdzi-we to, co mówi ksiądz Giussani, nie tylko dlatego, że mówi to on, ale ponieważ świadczy o tym rozwój spraw. Otóż jeśli w pewnym momencie zmienia się przynależność, ponieważ doświadcza się czegoś in-nego w życiu, inny będzie wyraz kulturowy. Dlatego każdy z nas, w swoim sposobie zajmowania stanowi-ska przy pomocy konkretnego wyrazu kulturowego, wyraża tak naprawdę swoją przynależność. >>

STRONA PIERWSZAFORMA ŚWIADECTWA

-Dialog wyraża

konstytutywnie chrześcijańskie doświadczenie,

przeżywane w jego prawdzie.

-

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 6: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

VI

5. POCHODZENIE KULTUROWEGO WYRAZUSkąd więc bierze się nasz sposób zajmowania sta-

nowiska w rzeczywistości? Tylko wtedy, gdy ziden-tyfikujemy pochodzenie naszego kulturowego wyrazu,pochodzenie naszych prób odpowiedzi, możemy mieć jasność co do drogi i pozwolić się upominać, gdy się pogubimy. Skąd biorą się mury, dialektyka, przeciw-stawienie? I skąd wywodzi się dialog jako współdzie-lenie, jako komunikowanie nas samych, a nie jako czy-sta konfrontacja idei?

a) Egzystencjalna niepewnośćTakże tutaj, jak zawsze, z pomocą przychodzi nam

historia. Mnie oświeciło (opowiadałem wam o tym przy innych okazjach), gdy zobaczyłem, jak rozwijała się próba udzielenia odpowiedzi na rok ’68. Ci, któ-rzy pozostali w Ruchu, starali się stawić czoła wyzwa-niom rzuconym przez rok ’68, tak jak my to robimy w obliczu aktualnych okoliczności. Jest to nieunik-nione, w obliczu wyzwania trzeba po-szukiwać odpowiedzi, tym bardziej jeśli chcemy zweryfikować, czy wiara mazwiązek ze wszystkim. W odniesieniu do różnych naszych usiłowań podejmo-wanych na początku lat 70. ksiądz Gius-sani w roku 1982, mówiąc do odpowie-dzialnych za studentów i odnosząc się do uwagi jednego z obecnych, wyróżnia korzeń, z którego pochodzi ten kulturo-wy wyraz: rozpoznaje go w egzysten-cjalnej niepewności. To właśnie „egzy-stencjalna niepewność, to znaczy […] głęboki strach, każe poszukiwać opar-cia we własnych sposobach wyrazu. Ta uwaga […] ma pierwszorzędne znaczenie. Ktoś, kto jest pełen niepewności albo żywi strach i czuje w głębi egzystencjalny, dominujący niepokój, poszukuje pew-ności w rzeczach, które robi: w kulturze i organizacji. To właśnie egzystencjalna niepewność, głęboki strach każe uważać za swój punkt oparcia, za rację swojej konsystencji sprawy związane z kulturą albo organi-zacją” (L. Giussani, Uomini senza patria. 1982-1983, BUR, Milano, s. 96-97).

Ale najstraszniejsze jest dla mnie to, co zauważa zaraz potem: „W ten sposób cała aktywność kultural-na i cała aktywność organizacyjna nie stają się wy-razem nowej fizjonomii, nowego człowieka”. Powódjest oczywisty: są one znakami naszej egzystencjalnej niepewności. Otóż, mówi dalej, „gdyby były wyrazem nowego człowieka, mogłoby ich nawet nie być, kiedy okoliczności na to nie pozwalają, a ten człowiek trzy-małby się na nogach. Tymczasem wielu obecnych tu-taj naszych ludzi, gdyby nie było tych rzeczy, nie trzy-małoby się na nogach, nie wiedziałoby, po co tu są, nie wiedziałoby, do czego lgną: nie trzymają się na nogach, nie posiadają konsystencji, ponieważ kon-

systencją mojej osoby jest obecność Kogoś Innego” (tamże, s. 97). Dlatego właśnie na początku kontesta-cji studenckiej, w listopadzie 1967 roku, ksiądz Gius-sani mówił do studentów z Ruchu, obecnych na jednej z pierwszych manifestacji zorganizowanych na Uni-wersytecie Katolickim w Mediolanie: wysiłek odpo-wiedzenia „był tak hojny, ale na ile jest prawdziwy?” (A. Savorana, Vita di don Giussani, BUR, Milano 2014, s. 391). Ten osąd pozostanie z nami na wieki wieków! „Hojny” to nie to samo, co „prawdziwy”. Nasz ideal-ny zryw oraz nasze pragnienie wyrażania wiary, aże-by odpowiedzieć na wyzwania życia, nie uwalniają nas automatycznie od niebezpieczeństwa, że nasza po-stawa zrodzi się z egzystencjalnej niepewności; otóż czai się ono nieustannie i może zrodzić sposób zajmo-wania stanowiska w rzeczywistości – to znaczy kultu-rę – nieadekwatny do odpowiedzi na sytuację człowie-ka. Nie udało się przy tej okazji, jak powiedział ksiądz Giussani w 1972 roku, „oddziaływać kulturalnie, do-

prowadzić własnego chrześcijańskiego doświadczenia do poziomu, gdzie stanie się ono systematycznym i krytycznym osądem, a więc sugestią sposobu działa-nia” („La lunga marcia della maturità”, „Tracce” 3/2008, s. 63 – por. „Długi marsz ku dojrzałości”, „Ślady” 2/2008, s. 19). Przy tej okazji nie byliśmy w sta-nie nadać kulturowej wartości naszemu stanowisku, i nie zawsze potrafiliśmywyrazić oryginalne stanowisko kulturo-we na miarę doświadczenia, które spo-tkaliśmy.

b) PewnośćCo jest przeciwieństwem tej egzystencjalnej niepew-

ności? Pewność. Skąd bierze się zdolność do dialogu, zdolność do spotykania drugiego, zdolność współdzie-lenia mojego życia z życiem drugiego? Z pewności. Za-wsze się zdumiewam, gdy myślę o księdzu Giussanim: skąd brało się u niego to spojrzenie na rzeczywistość? Czym żył, by móc zdać sobie sprawę z zasadniczej dwuznaczności, która się wkradła w próbę odpowie-dzenia na prowokacje roku ’68? To jest łaska, którą dał nam Bóg: człowiek, który w pewnym momencie pozwolił nam odkryć źródło tego naszego usiłowania, demaskując dwuznaczność, jaka się w nim zagnież-dżała. Dlatego zawsze mogliśmy powstawać na nowo z naszych popiołów. A więc czy to, że ksiądz Giussani niestrudzenie nas ganił i upominał, jest nieszczęściem czy też dowodem miłosierdzia Chrystusa, świadec-twem Chrystusa, który wydarza się na naszych oczach, byśmy nie skończyli w nicości? Jakąż pewność musiał mieć ksiądz Giussani, by nie ulec egzystencjalnej nie-pewności! Otóż wszyscy posiadali wiarę: w 1982 roku nie mówił o tych, którzy odeszli z Ruchu; nie, odno-sił się do tych, którzy pozostali i do niego należeli.

>>

STRONA PIERWSZA

-„Ktoś,

kto żywi strach i czuje egzystencjalny

niepokój, poszukuje pewności

w rzeczach, które robi”.

-

FORMA ŚWIADECTWA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 7: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

VII

On jednak niestrudzenie ostrzegał nas przed niebez-pieczeństwem działania, którego motywem byłaby eg-zystencjalna niepewność, ażeby także w nas, tak jak w nim, kulturowe stanowisko i działanie wypływały z pewności zrodzonej z wiary.

Przez to ksiądz Giussani mówił nam, że istnie-je pewien sposób pojmowania i przeżywania wia-ry, który może pokonać egzystencjalną niepewność. A konsekwencją tego jest pewien sposób bycia w rze-czywistości, który może być hojny: ale na ile jest prawdziwy? Jak odpowiedział podczas Krajowej Rady w 1981 roku, zaraz po referendum dotyczącym abor-cji, tym, którzy słusznie martwili się, że wiara przyjęła godność kultury: „Pytam was, czy problem wiary, któ-ra stałaby się kulturą, możliwością tworzenia kultury, nie polega o wiele bardziej na pewności co do wia-ry niż na zręczności przekształcenia jej w kulturę” (FRATERNITÀ DI COMUNIONE E LIBERAZIONE, Rada Kra-jowa CL, Mediolan, 30-31 marca 1981). To zdumie-wające, ponieważ obydwa stwierdzenia dotyczące ryzyka związanego z brakiem pewnego oryginalnego kulturowego sta-nowiska dzieli prawie 10 lat (od roku 1972 do 1981), ale ksiądz Giussani nie zmienia się, nie zmienia swojego osądu. Jest on w nim tak bardzo zakorzeniony jako przekonanie, że powtarza go 10 lat później, kiedy zmienili się protagoniści, którzy znowu się przemieścili: problem kultury jest problemem wiary. Jest to świadectwo trwania Chrystusa w histo-rii: Chrystus w historii, w człowieku, daje nam świadectwo o zwycięstwie nad nicością, nad niepewnością, nad zamę-tem.

Jeśli chcemy sięgnąć do początków chrześcijaństwa, także Ewangelia w sposób oryginalny dokumentuje nam to, o czym mówimy, w odniesieniu do uczniów: nie ma tam prawie ani jednej strony, na której nie było-by widać dwóch różnych postaw wobec rzeczywistości, postawy Jezusa oraz tych, którzy za Nim podążali; nie tych, którzy za Nim nie podążali, ale tych, którzy przy-należeli – można by powiedzieć – do tej samej historii, to znaczy do Jego ludzi. Widzimy to w ich reakcjach, kiedy proszą Jezusa, by spuścił ogień na Samarytan; albo u Piotra, który widział to wszystko, co się wyda-rzyło, w latach przeżytych z Jezusem, dzień po dniu, wraz z całym przeogromnym bogactwem znaków: przy wielu okazjach widzimy, jak reagował, nie wychodząc od pewności co do relacji z Nim, ale jako ofiara swojejniepewności, więzień własnych miar. Dlatego też wy-ciąga miecz w Ogrodzie Oliwnym, na co Jezus mówi mu: „Schowaj miecz swój do pochwy […]. Czy my-ślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów anio-łów?” (Mt 26, 52-53). Skąd Jezus czerpie pewność

konieczną do tego, by nie reagować dialektycznie? Ja-kąż percepcję rzeczywistości musiał mieć! „Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec? ” (J 18, 11). Tym, co czyni Jezusa tym, czym jest, jest Jego dialog z Ojcem, jest Jego więź z Ojcem. Bez tego także On uległby postawie Piotra.

A więc Ewangelia nieustannie stawia przed nami (przytaczaliśmy to w innych momentach) dwa różne sposoby bycia w rzeczywistości, Jezusa oraz tych, którzy z Nim byli. Są to dwie postawy, które w ana-logicznym sensie widzieliśmy udokumentowane tak-że w bohaterach arcydzieła Victora Hugo, Nędzni-kach; w Javercie i Janie Valjeanie. Obydwaj posiadają w pewnym sensie wiarę, odnoszą się do niej; obydwaj chcą sprostać jej mierze, ale rodzą się w nich dwie róż-ne postawy. Interesujący jest monolog Javerta po prze-czytaniu Biblii; odnoszę się do pięknego scenariusza musicalu w wersji kinowej. Jego refleksja jest nastę-pująca: „Tam, w ciemnościach, zbieg uchodzący da-

leko od Boga, daleko od Łaski. Bóg mi jest świadkiem, że nigdy już nie ustąpię. […] Panie, spraw, bym go znalazł, bym mógł zobaczyć go w bezpiecznym miej-scu za kratkami! Wcześniej nie zaznam spokoju! [to znaczy dopóki nie uda się zaprowadzić porządku] Przysięgam. Przysięgam na gwiazdy!” (Nędznicy, reż. Tom Hooper, USA-UK 2012).

Jest to sposób pojmowania zadania, jaki rodzi się z wiary: zaprowadzić po-rządek w rzeczywistości. Tymczasem postawa Jana Valjeana, która wypływa z innego doświadczenia wiary, wzbu-dzonego przez całkowicie darmowy,

zaskakujący gest miłosierdzia okazany mu przez bi-skupa Digne, jest postawą człowieka, który wierzy, że jego zadaniem jest, poprzez wychodzenie od tego doświadczenia, dawanie świadectwa o miłosierdziu, którego był obiektem. Znajdujemy się wobec dwóch sytuacji: bezlitosnego zastosowania prawa, by zapro-wadzić porządek zgodnie z własnym wyobrażeniem Bożego planu; albo też lojalności wobec ludzkiego doświadczenia, które czyni sprawę bardziej złożoną, przez co Jan Valjean uświadamia sobie, że właściwym sposobem relacji ze wszystkimi jest tylko ten, którego on był obiektem, i że dlatego chodzi jedynie o współ-dzielenie z innymi tego gestu miłosierdzia, jaki Bóg okazał mu za pośrednictwem biskupa.

6. Droga pewnościA więc jeśli kulturowy wyraz ma za punkt oparcia,

za źródłowy punkt pewność, stajemy wobec proble-mu, przyjaciele, jaka droga prowadzi do osiągnięcia pewności, tak, byśmy mogli stanąć w rzeczywistości, w obliczu aktualnych historycznych okoliczności, roz-brojeni, bez broni. >>

-Chrystus w historii,

w człowieku, daje nam świadectwo

o zwycięstwie nad nicością,

nad niepewnością.-

STRONA PIERWSZAFORMA ŚWIADECTWA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 8: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

VIII

I tutaj znowu sięgamy do początku naszej histo-rii, widzimy, jak w tekście z 1955 roku, Risposte cri-stiane ai problemi dei giovani, przeznaczonym dla od-powiedzialnych z mediolańskiej Akcji Katolickiej, ksiądz Giussani pisze, że chrześcijanie nie mają za za-danie „bezpośrednio zmieniać oblicza świata poprzez rozwiązywanie problemów”, ale „zanosić Chrystusa, to znaczy umieszczać w świecie zalążek rozwiązania” (Risposte cristiane ai problemi dei Giovanni, teraz w: Realtà e giovinezza. La sfida, SEI, Torino 1995, s. 144) problemów. A co to oznacza? Odpowiedź znaj-dujemy w nieco wcześniejszym tekście z 1954 roku: „Rzeczywistość Królestwa Bożego nie może być mie-rzona ilością osób, które wypełniają kościoły w okre-ślone święta albo w konkretnych okolicznościach, albo oratoriami gromadzącymi młodych widzów przy-byłych ze względu na interesujący mecz piłki nożnej, albo odnotowującymi wielkie wpływy parafialnymisalami kinowymi”, ale jest mierzona tylko swoją zdol-nością tworzenia „autentycznych chrze-ścijańskich osobowości” (L. Giussani – C. Oggioni, Conquiste fondamentali per la vita e la presenza cristiana nel mondo, Presidenza diocesana milanese della Gioventù Italiana di Azione Catto-lica, Milano 1954, s. 20-21).

A jak rodzi się autentyczna chrześci-jańska osobowość? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że w swojej propozycji ksiądz Giussani bardzo mocno koncen-truje się na osobie, na „ja”, na „chrze-ścijańskim znaczeniu «ja»”, jak będzie nalegał od początku GS aż do końca swojego życia. Na potwierdzenie tego, w cytowanej książeczce z 1955 roku, Risposte cristia-ne ai problemi dei giovani, ksiądz Giussani uwidacznia fenomen pragnienia jako konstytutywnego wymiaru człowieka, podmiotu, osoby: ono definiuje pierwot-nie „ja”. Tym odznacza się nowość jego stanowiska: otóż pragnienie było postrzegane z pewną ostrożno-ścią, o ile nie z podejrzliwością, w wielu ówczesnych środowiskach katolickich, podobnie jak w związa-nych z nimi perspektywach refleksji. W uwypukle-niu pragnienia wyraża się głębokie skoncentrowanie się na „ja”, na osobie, pojmowanej w jej konkretno-ści i oryginalności, które charakteryzuje propozycję księdza Giussaniego. Pisze on: „Ale przede wszystkim jeden fenomen podtrzymuje wibrujący łuk ludzkiego życia – przede wszystkim jeden fenomen jest wspól-ną duszą każdego ludzkiego zainteresowania – jeden fenomen jest sprężyną każdego problemu: jest to feno-men pragnienia. Pragnienie, które popycha nas ku roz-wiązaniu problemów – pragnienie, które jest wyra-zem naszego ludzkiego życia, w ostatecznej analizie ucieleśnia ten głęboki powab, z jakim Bóg wzywa nas do siebie” (L. Giussani, Risposte cristiane ai problemi

dei Giovanni, w: Realtà e giovinezza. La sfida, dz. cyt., s. 127).

Jakże inny sposób postrzegania pragnienia! Dla księ-dza Giussaniego ucieleśnia ono głęboki powab, z ja-kim Bóg nas do siebie wzywa.

Jakież pocieszenie otrzymywalibyśmy każdego dnia, gdybyśmy brali pod uwagę wszystkie narzę-dzia, jakie mamy do dyspozycji, by uświadomić sobie to, czym jesteśmy! Czytając psalm 63: „Boże, mój Boże, szukam Ciebie; / i pragnie Ciebie moja dusza”. Czym jest ta tęsknota, jeśli nie pragnieniem? Tęskno-ta! „Ciało moje tęskni za Tobą, / jak zeschła ziemia, łaknąca wody. / Oto wpatruję się w Ciebie”. Jedynie człowiek odczuwający to pragnienie może uświadomić sobie wartość tego, co mu się przydarzyło, to znaczy że „Twoja łaska jest cenniejsza od życia” (Psalm 63, Jutrznia z poniedziałku, w: Nasze wołanie. Modlitew-nik i śpiewnik liturgiczny, Wydawnictwo św. Krzy-ża, Opole 2003, s. 48). Tęsknota i łaska. Pragnienie

i obecność, która na nie odpowiada.Z biegiem lat nigdy nie odszedł od te-

go głębokiego skoncentrowania się na osobie, na „ja”, z biegiem lat nigdy się nie zmienił, pozwalając nam, byśmy nieustannie na nowo wyruszali w dro-gę. Potwierdza to tekst z 1998 roku (wcześniejszy był z roku 1955, ten jest z roku 1998!). Podczas Ekip studenc-kich komuś, kto pytał: „Dlaczego ruch taki jak nasz kładzie tak wielki nacisk na «ja», i dlaczego dopiero teraz?”, ksiądz Giussani odpowiada: „Każesz mi odpowiedzieć nieco odruchowo, kie-dy mi mówisz «dopiero teraz»: ponie-

waż początek Ruchu był zdominowany przez problem osoby! A osoba jest jednostką, osoba jest jednostką, która mówi «ja» […]. W każdym razie pierwsze lata, pierwsze dziesięciolecie, zanim rok ’68 przyniósł wiel-kie rozruchy, podejmując gorączkowo temat nie tyle «ja», co jego działania w społeczeństwie, zdobycia władzy [to było to przesunięcie] […], przed rokiem ’68, mówiłem, temat, od którego zaczynałem reko-lekcje, dni skupienia, zawsze stanowiło zdanie Jezu-sa: «Ale jakie ma to znaczenie, że zyskacie cały świat, a utracicie samych siebie?». Co więcej, On mówi do-słownie: «Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, który zyska świat cały, a siebie samego zatraci? Al-bo cóż da człowiek w zamian za siebie?» […]. To wy-jaśnia, dlaczego nasza rozmowa, treść naszej roz-mowy, zawsze koncentruje się na człowieczeństwie, na ludzkiej wartości spraw; a ludzka wartość nie jest wartością «ludzkości», ale jednostki, osoby”. I konty-nuuje: „Zdanie Jezusa, które wówczas wypowiadałem bardzo często, jak ciągły refren, wypowiadałem nieco rzadziej od roku ’68 i później, ale teraz znów do nie-go powracamy, ponieważ to, do czego doszła polityka

>>

-„Pragnienie

w ostatecznej analizie ucieleśnia ten głęboki powab,

z jakim Bóg wzywa nas do siebie”.

-

FORMA ŚWIADECTWASTRONA PIERWSZA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 9: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

IX

i «rewolucja», pokazało skrajne konsekwencje braku świadomości, samoświadomości «ja»”. I teraz bar-dziej zrozumiałe jest to, co mówił nam w 1998 roku: „W czasie, w którym żyjemy, dotarliśmy niczym na piaszczysty skraj pustkowia, na ludzką pustynię, gdzie «ja» doznaje cierpienia; nie społeczeństwo, ale «ja», ponieważ dla społeczeństwa zabija się także wszystkie możliwe i wyobrażalne «ja». Tymczasem dla nas spo-łeczeństwo rodzi się z istnienia «ja». […] W każdym razie teraz rozwój Ruchu, dynamika Ruchu osiągnę-ła punkt, w którym rozumiemy […], że jedyny zasób, pozwalający zatrzymać nachalność władzy, znajduje się w tym szczycie kosmosu, jakim jest «ja», a jest nim wolność [zdumiewające!] […]. Jedynym zasobem, jaki nam pozostaje, jest zdecydowane odzyskanie chrze-ścijańskiego rozumienia «ja». […] Nacisk kładziony na wartość «ja» rozwijał się więc od początku, tak jak domagały się tego okoliczności – ponieważ zawsze troszczyliśmy się o to, by odpowiadać na problemy, wychodząc od okoliczności, w jakich żyjemy […]. Podkreślanie wartości «ja» było nie tylko racją pogłębienia, roz-winięcia religijności jako zasadniczej kategorii «ja», ale także fascynującym początkiem relacji ze wszystkimi po-ziomami świadomości” (L. Giussani, In cammino. 1992-1998, BUR, Milano 2014, s. 337-343).

Podkreślanie wartości «ja» jest więc rozwijaniem religijności, poczucia Ta-jemnicy. Wychodząc od niego, ksiądz Giussani powierza nam także zadanie: „Zdanie Jezusa, które wam zacytowałem, jest tragiczne, tragiczny jest jednak także fakt, że go nie słyszałem, może tylko czasami, gdy cy-towali je inni, ponieważ dla nas, na początku, było ono właśnie punktem odniesienia. Dlatego wcielajcie w ży-cie to zdanie, realizujcie całą dynamikę, wy również rozwijajcie dynamikę, którą przekazywaliśmy przez lata, najważniejszej racji naszej przyjaźni, naszego to-warzystwa i naszej przyjaźni, jest ona bowiem spełnie-niem serca, wymogów serca, bez którego nihilizm był-by jedyną możliwą konsekwencją (tamże, s. 344).

Nie są to błahostki. Albo podążamy tą drogą, albo kończymy w nihilizmie. Dlatego dodawał nam otuchy, byśmy nią zmierzali: „Wy realizujcie [i] […] wy […] rozwijajcie [całą] dynamikę […] racji […] naszej przy-jaźni, jest ona bowiem spełnieniem serca”. Tylko speł-nienie serca jest odpowiedzią na nicość: nie mury ani dialektyka, ale doświadczenie w nas, w którym widzi-my zwyciężony nihilizm, zwycięstwo nad nihilizmem właśnie mocą tego, czego doświadczamy. Spełnienie serca jest weryfikacją wiary. I tylko z tej weryfikacjiwiary, tylko z tego spełnienia, tylko z tej pewności wyłoni się kulturowy wyraz adekwatny do okoliczno-ści, do życia w których zostaliśmy wezwani, zgodnie

ze wszystkimi wymiarami rzeczywistości. Dlatego ksiądz Giussani zaprasza nas do spersonalizowania wiary, o którym mówił od samego początku, tak samo jak od początku historii Ruchu dominowało słowo „weryfikacja”, ponieważ problem polega na rodzeniu„ja”, kiedyś tak samo jak i dziś.

Zdumienie budzi to, w czym ksiądz Giussani pokłada nadzieję! „Im trudniejsze są czasy, tym bardziej liczy się podmiot […]. Tym, co się liczy, jest podmiot, a pod-miot […] jest świadomością wydarzenia, wydarzenia Chrystusa, który stał się historią dla ciebie poprzez spotkanie, i ty Go rozpoznałeś. Musimy współpraco-wać, pomagać sobie, by wyłaniały się nowe podmioty, to znaczy ludzie świadomi wydarzenia, które staje się dla nich historią, w przeciwnym razie możemy tworzyć organizacyjne siatki, ale nie zbudujemy nic, nie damy nic nowego światu. Dlatego miarą wzrastania Ruchu jest wychowanie osoby do wiary: rozpoznanie i uzna-nie wydarzenia, które stało się historią. Chrystus stał

się historią dla ciebie […], jest obecny w twoim istnieniu” (L. Giussani, Un evento reale nella vita dell’uomo. 1990--1991, BUR, Milano 2013, s. 39).

7. DOŚWIADCZENIE WERYF IKACJI WIARY

Jeśli chcemy dojść do pewności, która czyni nas nowymi podmiotami, nie ma innej możliwości jak ponowne przejście tej samej drogi, która była nam propo-nowana od samego początku. Nie cho-dzi o dyskutowanie, ale o to, byśmy powtórzyli doświadczenie weryfikacjiwiary jako odpowiedź na nasze pragnie-

nie, na nasze ludzkie wymogi. Wobec Samarytanki Je-zus odnosi się do pragnienia, do tęsknoty odczuwanej przez tę kobietę, a nie do naiwnych usiłowań, jakie ona podjęła, by je zaspokoić, ponieważ nawet gdyby wska-zał błędy, ale nie odpowiedziałby na jej tęsknotę, ta ko-bieta popełniłaby je ponownie. Ponieważ to nie tylko stwierdzenie, ale doświadczenie, indywidualna historia, zmienia mentalność: to osobiste doświadczenie, wła-śnie dlatego, że zaspokaja nasze pragnienie, pozwala nam wejść w rzeczywistość zgodnie z odmiennym spo-sobem patrzenia i traktowania wszystkiego. Dlatego ksiądz Giussani od samego początku skupia się na do-świadczeniu, na zagadnieniu doświadczenia. Teraz mo-żemy lepiej zrozumieć całą jego doniosłość. W jednym z listów do Montiniego w 1962 roku, w którym starał się wyjaśnić nacisk, jaki kładł na „doświadczenie”, podkreśla, że „zazwyczaj chrześcijańskim «słowom»” nie odpowiadało w świadomości młodych „żadne konkretne wezwanie”. Uczniowie odbierali „chrze-ścijańską doktrynę jako abstrakcyjną i bez znaczenia dla ich życia”. Doświadczenie było więc konieczne, ażeby można było zrozumieć i żyć ideami, które in- >>

-Tylko

spełnienie serca

jest odpowiedzią na nicość: nie mury

ani dialektyka.-

STRONA PIERWSZAFORMA ŚWIADECTWA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 10: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

X

telektualnie wyrażają chrześcijańską rzeczywistość. Dlatego właśnie osobiste doświadczenie umożliwiało głębokie odkrycie nauczania Kościoła (por. M. Busani, Gioventù Studentesca…, dz. cyt., s. 484, 231). Jeśli my także nie wykonujemy tej pracy, również w nas słowa utracą znaczenie, wymkną się nam z rąk.

Dlatego doświadczenie jest kluczowe: doświad-czenie każdego z nas. Ale ono, jak zawsze uczył nas ksiądz Giussani, potrzebuje kryterium weryfikacji, któ-re jest utożsamiane ze „zmysłem religijnym” – to zna-czy z tymi najważniejszymi pytaniami rozumu, z tym zbiorem wymogów oraz podstawowych oczywisto-ści, z którymi człowiek jest ciskany w konfrontację ze wszystkim, co istnieje – który ksiądz Giussani umie-ścił na pierwszym planie, podejmując i rozwijając te-mat rzucony przez Montiniego w liście duszpasterskim w 1957 roku. W ten sposób zmysł religijny stanie się kryterium weryfikacji zasadności chrześcijaństwa, tra-dycji, którą otrzymała młodzież z GS.

Słowo „weryfikacja” jest jednymz najczęściej używanych w życiu GS w pierwszych latach. Samo życie GS jest uważane za weryfikację chrześcijańskie-go orędzia, to znaczy tego, czy i w jaki sposób Chrystus odpowiada na pragnie-nie człowieka. Ksiądz Giussani stwier-dza, mówiąc o początkach GS: „Prawie zaraz na początku pojawia się problem: «A teraz, gdy spotykamy się w 10, 20, 30 osób, co zrobimy?», pytałem. Naj-pierw dyskutowaliśmy, tak to jest wszę-dzie; ale ja czułem pilną potrzebę, by ra-dosny i pewny poryw treści orędzia się rozwijał. Wówczas ucieleśniła się ta programowa postawa, którą nazwaliśmy weryfika-cją. Jeśli Chrystus naprawdę jest odpowiedzią na życie, to w jakiś sposób trzeba to «zobaczyć»” (L. Giussani, Un avvenimento di vita, cioè una storia, EDIT-Il Sabato, Roma-Milano 1993, s. 341). A w Zapiskach o metodzie chrześcijańskiej pisze: „Spotkanie, które nie byłoby wezwaniem i propozycją do zweryfikowania, byłobytak puste, że pamięć nie wspominałaby go nawet jako spotkania. Byłoby wydarzeniem tak bezużytecznym, że nie należałoby ono nawet do historii” (Doświadcze-nie jest drogą do prawdy, dz. cyt., s. 155). Czy mamy coś bardziej aktualnego do powiedzenia od tego? To spostrzeżenie zaprasza nas do ciągłej uważności, do traktowania na poważnie przestrogi księdza Gius-saniego, przywołanej przez Savoranę w jego książce: „«Można stać się bardzo wiernymi w posługiwaniu się metodą jako formułą i w jej przekazywaniu, akcepto-waniu, mimo że metoda ta przestanie być inspiratorem rozwoju. Metoda, która nie rozwija życia, jest metodą grobową, skrzemienieniem» (skamienieniem)” (Vita di don Giussani, dz. cyt., s. 254). Możemy uniknąć ryzyka, mówiąc jego słowami, skamienienia metody,

jeśli nie ograniczymy się do powtarzania słów – do-świadczenie, weryfikacja – ale naprawdę będziemydoświadczać i weryfikować to, co zostaje nam dane,co różni się od powtarzania słów.

Po czym widać, że doświadczamy albo nie, że ro-zumiemy albo nie rozumiemy weryfikacji? Po tym,że wychodzimy od pewności albo niepewności. Po-nieważ powtarzanie słów nie zwycięża niepewności. Tylko doświadczenie i weryfikacja wiary zwyciężająniepewność, zwątpienie. Dlatego problem nie polega na tym, kto mówi, że ma rację, ale czy koniec końców staje przed tobą ktoś pewny albo nie, a rozpoznaje się go po tym, jak żyje, jak odnajduje się w rzeczywistości. Wiecie, jaki jest tego symptom? „Pewność co do tego, że jestem kochany, pozwala mi brać w ramiona rzeczy-wistość” – powiedział jeden z nas. Na potwierdzenie tego posłuchajmy zdumiewających słów księdza Gius-saniego, wypowiedzianych podczas Ekip studenckich w 1980 roku: „Symptomem pewności jest to, że od-

czuwa się sympatię wobec tego wszyst-kiego, co się spotyka. Otóż sympatia wobec tego wszystkiego, co się spoty-ka, bierze się tylko z tego, że jest w nas obecna pewność co do przeznaczenia. Bez pewności sympatia nie jest moż-liwa, chyba że formalna, wobec tego, kto mówi to samo, co my, i wobec tego, kto się z nami zgadza [poszukujemy tych, którzy się z nami zgadzają] […]. Im jakaś osoba jest mocniejsza, w sensie posiadania pewności świadomości, tym bardziej jej spojrzenie, także w zwy-kłym sposobie chodzenia po ulicy, obejmuje wszystko, dowartościowuje

wszystko, i nic jej nie umyka. Dostrzega nawet żółty liść na zielonej roślinie”. Możemy z łatwością odkryć i odróżnić, kto posiada tę pewność, kto buduje mury albo kto obejmuje wszystko, kto jest dialektyczny al-bo kto dialoguje, kto zawsze dyskutuje o tym, jak po-winny wyglądać sprawy, albo kto opowiada o swoim doświadczeniu i współdzieli z drugim to, czym żyje, obejmując wszystko, dowartościowując wszystko, tak że nic mu nie umyka, nawet żółty liść na zielonej roślinie. „Tylko pewność co do ostatecznego znaczenia pozwala wyczuwać, jakbyśmy byli jakimś detektorem, najodleglejsze opiłki prawdy, które znajdują się w czy-ichś kieszeniach [detektor, który wykrywa nawet to, co ktoś ma w kieszeniach!]. A do tego, by być czyimś przyjacielem, nie jest konieczne, by odkrył on, że to, co mówisz, jest prawdziwe, i to, żeby z tobą poszedł [nie jest konieczne, by ci, których spotkaliśmy pod-czas prezentacji książki La bellezza disarmata, poszli z nami]. Nie jest to konieczne, ja z nim idę ze wzglę-du na te opiłki prawdy, które posiada” (L. Giussani, Certi di alcune grandi cose. 1979-1981, BUR, Milano 2007, s. 155-156). I jeszcze, jak przypominaliśmy so-

>>

-„Symptomem

pewności jest to, że odczuwa się

sympatię wobec

tego wszystkiego, co się spotyka”.

-

FORMA ŚWIADECTWASTRONA PIERWSZA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 11: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

XI

bie wiele razy w tych czasach: „Uwydatnione zostaje to, co pozytywne, pomimo tego, że znajduje się w tym ograniczenie; cała reszta natomiast zostaje zawierzona miłosierdziu Ojca” (L. Giussani – S. Alberto – J. Pra-des, Zostawić ślady w historii świata, Wydawnictwo św. Krzyża, Opole 2011, s. 161).

8. JAK DEF INIUJE SIĘ FORMA ŚWIADECTWA?Odkrycie formy świadectwa może wyłonić się tylko

z wnętrza drogi takiej jak ta nakreślona. W naszych rozmowach często pojawia się ryzyko zredukowania świadectwa do strategii. Otóż my zawsze staramy się oszczędzić sobie drogi. Świadectwo nie jest strategią, którą sobie trzeba wyobrazić, zaplanować przy stoliku, ani też nowym hasłem do powtarzania. Jest odmien-nym sposobem bycia w rzeczywistości, który rodzi się z weryfikacji wiary: dziwimy się, że jesteśmy inniw sposobie stawiania czoła życiu. Będąc zagarnięci przez pewność Chrystusa, doświadczamy niemożliwej w przeciwnym razie uczuciowej peł-ni, możemy patrzeć na wszystko w od-mienny sposób, prawdziwszy, bardziej wolny: to my w pierwszej kolejności zostajemy zadziwieni tym, że patrzymy na rzeczywistość w odmienny sposób. Jest to niespodzianka. Chrześcijański owoc jest niespodzianką drogi przyna-leżności do Chrystusa. Nie jest to tylko niespodzianka dla innych, jest to niespo-dzianka przede wszystkim dla nas: od-krywam, że mam w sobie dynamizmy, które nie są moje, sposoby działania, które są inne od wcześniejszych.

Forma świadectwa nie może być więc mylona z jakąś strategią, nie może być jednak także zredukowana do dobrego przykładu, do naszej ade-kwatności, jak powiedział mi ktoś z was: „Trudno mi zrozumieć to sformułowanie «forma świadectwa», po-nieważ jeśli pomyślę o swoim świadectwie, widzę całą moją nieodpowiedniość”.

W odniesieniu do tego, jedną z najbardziej uderza-jących rzeczy w sposobie, w jaki Bóg czyni wszystko, gdzie widać, że Bóg nie jest absolutnie zablokowany naszą nieadekwatnością, jest to, że kiedy chce poka-zać, że to On działa, wybiera najbardziej absolutną nieadekwatność: bezpłodność. By zakomunikować wszystkim, że to On dokonuje wszystkiego, pozwala urodzić bezpłodnej kobiecie; pomyślmy o biblijnych postaciach Sary, Anny, Elżbiety. A więc świadectwo nie jest problemem adekwatności, ale zależy od tego, czy ktoś znajduje w sobie coś, czego nie mógł zrodzić z siebie, i właśnie dlatego daje świadectwo o Tym, któ-ry dokonał w nim cudu. Świadectwo mówi o Chrystu-sie w nas, to Chrystus daje świadectwo o sobie poprzez nasze życie. W tym sensie niemożliwe jest zredukowa-nie świadectwa do dobrego przykładu. Otóż bezpłod-

na nie rodzi syna dlatego, że staje się lepsza: jeśli ona, bezpłodna, rodzi syna, dzieje się tak, ponieważ to Ktoś Inny działa. Ten fakt daje świadectwo o Chrystusie, który to sprawia. Musimy więc przezwyciężyć zatro-skanie o nieadekwatność, przynależące do redukowa-nia świadectwa do dobrego przykładu, który, owszem, jest częścią świadectwa, ale nie jest sprawą decydują-cą. Świadectwo jest przede wszystkim o Chrystusie we mnie, to jest świadectwo, które Chrystus daje w nas, poprzez przemianę, jakiej dokonuje w moim życiu i na którą ja przystaję dobrowolnie. Mówi o tym świę-ty Paweł: „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4, 7). Dlatego spotkanie z Chrystu-sem jest opisane przez księdza Giussaniego jako napo-tykanie odmiennej ludzkiej rzeczywistości. Napotykasz ludzką rzeczywistość, odznaczającą się „«jakościową różnicą», […] różnicą życia, którą zauważasz. […] Ileż razy, iluż z nas usłyszało o sobie: «Jesteś inny od po-

zostałych, jest coś innego»”. Oto wła-śnie „spotkanie jest napotykaniem jako-ściowej różnicy albo […] odmienności: jest «napotykaniem odmienności, któ-ra cię pociąga»”. To w odmienności, która cię teraz pociąga – pociąga cię odmienność, którą w kimś widzisz – ob-jawia się sposób, w jaki Chrystus uobec-nia się dla ludzi. I cię pociąga „w takim stopniu, w jakim przechodzi przez filtrporównania i pracę osądu”. Odkrywasz, że pociąga cię jakaś odmienność, ponie-waż bardziej odpowiada twojemu sercu, pociąga cię, ponieważ jest piękniejsza. Pociąga cię i „jest piękniejsza, ponie-

waż jest prawdziwsza, ponieważ piękno jest blaskiem prawdy”. I dlatego może być tylko bezbronne. „Dlatego jest to piękniejsza odmienność, ponieważ prawdziwsza, która bardziej ci odpowiada, pociąga cię, to znaczy bar-dziej ci odpowiada”. Nalega: „Jest piękniejsza, ponie-waż jest prawdziwsza, ponieważ kryterium prawdy jest serce” (L. Giussani, Ciò che abbiamo di più caro. 1988--1989, BUR, Milano 2011, s. 72).

Ta droga nie jest mechaniczna, nie może się wydarzyć bez nas, wszystko przechodzi przez naszą gotowość. „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45). Błogosła-wiona jesteś Ty, Maryjo, która zaufałaś Bożemu słowu i je zweryfikowałaś. Dlatego słowa Elżbiety są rozpo-znaniem tego, co dokonywało się w niej, kiedy przed jej oczami pojawiła się Maryja: poruszenie się dzieciątka, które nosiła w łonie, wibracja. „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1, 44). Analo-gicznie tę gotowość do bycia zrodzonym przez Kogoś Innego dokumentuje nasza przynależność. Tylko oso-ba naprawdę pewna może zaakceptować wyzwanie, >>

-Świadectwo mówi

o Chrystusie w nas, to Chrystus

daje świadectwo o sobie poprzez

nasze życie.-

STRONA PIERWSZAFORMA ŚWIADECTWA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

Page 12: FORMA ŚWIADECTWA - OPOKA · 2016. 10. 16. · dzo oddalonymi, z którymi jednak łączą nas te same pytania. Mimo że wywodzimy się z zupełnie innych historii i zmierzamy zupełnie

XII

jakim jest świadomość, do jakiej doszedł Kościół podczas Soboru Watykańskiego II, że nie istnieje inny sposób komunikowania prawdy jak tylko ten, któ-ry przechodzi przez wolność. Kościół, a przez to chrze-ścijanin, nie ma potrzeby narzucania niczego. „Praw-da nie inaczej się narzuca jak tylko siłą całej prawdy” (Sobór Watykański II, Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae, Proemio, 1, cyt. za: www.nonpos-sumus.pl). U źródeł znajduje się pełnia Boga, pełnia, jaką przeżywa Bóg, który stwarza przestrzeń wolno-ści. Wciąż pamiętam, jak zostałem poruszony, kie-dy się dowiedziałem, że w religiach mezopotamskich powodem, dla którego ludzie zostali stworzeni, było oswobodzenie bogów z trudu pracy. Tymczasem Bóg Abrahama, który w Chrystusie objawia się jako Trójca, przeżywa w trynitarnej komunii taką pełnię, że zradza wolne stworzenie, z którym współdzieli dobrowolnie tę swoją pełnię. Dlatego Bóg nie boi się ludzkiej wol-ności, to On stworzył wolnego człowieka, ponieważ woli być uznany i kochany dobrowolnie, przez wolne „ja”, jak przypomina nam Péguy: „Dla tej wolności […] poświę-ciłem wszystko, mówi Bóg, / Dla sma-ku, jaki odczuwam, gdy jestem kochany przez wolnych ludzi, / Dobrowolnie” („Il mistero dei santi innocenti”, w: I Miste-ri, Jaca Book, Milano 1997, s. 343).

Dlatego naszym zadaniem nie jest bezpośrednio zmieniać oblicze świata, rozwiązując problemy, ale zanosić Chry-stusa, który jest zalążkiem rozwiązania problemów.

9. ZADANIEA więc jaki jest cel Ruchu? Zradzanie przepełnionej

pewnością dorosłej osoby, osoby dorosłej, która posia-dałaby taką pewność, że mogłaby wprowadzić na świat oryginalne stanowisko wobec każdego wymiaru ludz-kiego życia, osobistego i społecznego. Oryginalne sta-nowisko wiąże się z samoświadomością, ze świadomo-ścią pełną wiary, z tą świadomością wiary, która daje autentyczną pewność: trzeba, by ta pewność zrodziła się z wiary, by móc trwać w rzeczywistości, by mieć właściwe spojrzenie, bez którego wychodzilibyśmy z innego stanowiska (z prostego faktu, że nie może-my wyjść od pierwszego lepszego stanowiska). Jak to się zdarzyło Marii Magdalenie wobec pustego grobu: po wszystkich cudach, które widziała, nie mogła nie płakać, ponieważ minione fakty nie dawały jej pew-ności koniecznej do stanięcia wobec śmierci. Nie żyje się pobożnym wspomnieniem, nie żyje się tym, że się z Nim jadło i piło, ale żyje się czymś, co się wydarza teraz. Potrzeba obecności. „Mario!” (por. J 20, 11-18) Jezusa – co oznaczało jakby: „Nie płacz!” – wiąże się z wiarą. Jakiej wiary więc potrzebujemy? Jakiego rodzaju pewności? Jakiego rodzaju obecności Chry-

stusa potrzeba w naszym życiu, żeby to nie płacz, niepewność i strach zdominowały nasze stanowisko w rzeczywistości, żebyśmy nie byli pokonani pomi-mo tego wszystkiego, co widzieliśmy? Chrześcijań-stwo jest obecnością teraźniejszą i cała przeszłość, to wszystko, co przeżyliśmy, prawda tego wszystkiego, co przeżyliśmy, jest wystawiona na próbę, przechodzi egzamin w teraźniejszości, w sposobie, w jaki stawia-my czoła teraźniejszości. Będziemy mieć zawsze przed oczami płacz Marii Magdaleny, ponieważ jeśli On nie pozostaje obecny, cała przeszłość nie jest wystarczają-ca, by usunąć płacz.

Natomiast gdy On jest obecny, zradza na nowo nasze wspólnoty. „Pod koniec wakacji nad morzem, spędzo-nych w grupie 16 zaprzyjaźnionych rodzin z Varese i Fryburga (Szwajcaria), w sposób całkowicie niefor-malny – pisze kilkoro naszych przyjaciół – zrodziło się w nas pragnienie zebrania wolnych datków, ażeby przekazać je na konto Bractwa. Wszystko to za sprawą

zdumienia i wdzięczności za dni spędzo-ne razem, podczas których także dzięki wykonanej razem pracy nad rekolekcja-mi oraz tekstem ze spotkania z nowo zapisanymi do Bractwa, doświadczyli-śmy prawdziwej przyjaźni w Chrystusie i tego, jak droga Ruchu oraz przynależ-ność do niego w Bractwie jest naprawdę dla tego więcej w naszym życiu”.

Tylko za sprawą doświadczania tego zrodzenia na nowo naszych wspólnot możemy odpowiedzieć na zaproszenie, jakie skierował do nas papież Franci-szek: „Do odrodzenia Europy zmęczo-nej, ale wciąż pełnej energii i potencja-

łu, może i musi wnieść swój wkład Kościół. To jego zadanie zbiega się z jego misją: głoszenia Ewangelii, która dziś bardziej niż kiedykolwiek przekłada się przede wszystkim na wychodzenie na spotkanie ran człowieka, niosąc silną i prostą obecność Jezusa, Jego pocieszającego i dodającego otuchy miłosierdzia. Bóg pragnie przebywać między ludźmi, ale może to uczy-nić jedynie poprzez mężczyzn i kobiety, którzy, po-dobnie jak wielcy ewangelizatorzy kontynentu, zostali przez Niego dotknięci i żyją Ewangelią, nie szukając niczego innego. Tylko Kościół bogaty w świadków może dać czystą wodę Ewangelii korzeniom Euro-py. W tej dziedzinie podążanie chrześcijan ku pełnej jedności jest wielkim znakiem czasów, ale także pilną potrzebą, by odpowiedzieć na wezwanie Pana «aby wszyscy stanowili jedno»” (Wystąpienie z okazji wrę-czenia Nagrody Karola Wielkiego, 6 maja 2016, cyt. za: w2.vatican.va).

Dał nam o tym świadectwo ksiądz Giussani: „To streszczające słowo «miłosierdzie» pozyskało ostatecznie świat dla chrześcijaństwa” (Zostawić ślady w historii świata, dz. cyt., s. 161). Ś

>>

STRONA PIERWSZA

WRZESIEŃ / PAŹDZIERNIK 2016

-Naszym zadaniem

jest zanoszenie Chrystusa, który jest zalążkiem

rozwiązania problemów.

-

FORMA ŚWIADECTWA