FASZYZM I ANTYFASZYZM - rozbrat.org · pitałem. Nie zrozumiemy natury faszyzmu i jego dojścia do...

25
FASZYZM I ANTYFASZYZM JEAN BARROT Analiza liberalnej i lewicowej obsesji na punkcie faszyzmu i antyfaszyzmu oraz roli robotni- ków w międzynarodowym sprzeciwie wobec niego. Faszyzm i totalitaryzm Koszmar faszyzmu nie był pierwszym w swoim rodzaju, nie był też ostatnim. Wbrew temu co twierdzą niektórzy, nie był też najgorszym 1 . Okrucieństwa z nim zwią- zane nie były gorsze niż „normalne" masa- kry na skutek wojen, głodu itd. Dla proleta- riatu stał się raczej usystematyzowaną wersją terroru, jakiego już doświadczył w 1832, 1848, 1871, 1919... r. Faszyzm jednak zaj- muje wyjątkowe miejsce w spektaklu okru- cieństwa. W tamtym czasie faktycznie nie- którzy kapitaliści, jak i duża część klasy po- litycznej, byli represjonowani, razem z lide- rami oraz szeregowymi członkami oficjal- nych organizacji robotniczych. Dla burżu- azji i mieszczaństwa faszyzm był anormal- nym zjawiskiem, odrzuceniem demokratycz- nych wartości, wytłumaczalnym jedynie po- przez uciekanie się do psychologicznych wyjaśnień. Liberalny antyfaszyzm traktował faszyzm jako zboczenie zachodniej cywili- zacji, co skutkowało powstaniem przeciw- nego efektu: sadomasochistycznej fascyna- cji faszyzmem manifestowanej przez kolek- cje nazistowskich bibelotów. Zachodni hu- manizm nigdy nie zrozumiał, że swastyki noszone przez Hell's Angels*, odzwiercie- dlają jego własną wizję faszyzmu w odwró- conej postaci. Logikę takiego nastawienia można podsumować następująco: jeżeli fa- szyzm to ostateczne Zło, to należy wybrać * Helis Angels Motorcycle Club — międzyna- rodowy gang motocyklowy. Członkowie Helis An- gels byli oskarżani m.in. o wymuszenia, handel nar- kotykami i kradzieże. Do gangu przyjmowani są tylko biali mężczyźni (przyp. red.). zło, należy przewartościować wszystkie war- tości. To zjawisko jest typowe dla czasów, w których brakuje orientacji. Typowa analiza marksistowska bez wąt- pienia nie ugrzęzła w psychologii. Od cza- sów Daniela Gucrina 2 za klasyczną uznano interpretację, że faszyzm jest narzędziem wielkiego biznesu. Powaga jego analizy ma- skuje jednak jej zasadnicze błędy. Większość „marksistowskich" opracowali podtrzymuje ideę, że pomimo wszystko faszyzm był do uniknięcia w 1922 lub 1933 r. Faszyzm zo- stał zredukowany do broni użytej przez kapi- talizm w określonym momencie. Zgodnie z ty- mi analizami kapitalizm nie przekształciłby się w faszyzm, jeśli ruch robotniczy wywie- rałby wystarczającą presję, zamiast epatować sekciarstwem. Oczywiście nie mielibyśmy „rewolucji", ale przynajmniej oszczędzono by Europie nazizmu, obozów itd. Pomimo kilku bardzo trafnych obserwacji na temat klas spo- łecznych, państwa, powiązali pomiędzy faszy- zmem i wielkim biznesem, perspektywa ta nie uwzględnia tego, że faszyzm był produktem podwójnej klęski: niepowodzenia rewolucjo- nistów; którzy zostali pokonani przez socjal- demokratów i ich liberalnych sprzymierzeń- ców, a następnie porażki liberałów i socjal- demokratów w efektywnym zarządzaniu ka- pitałem. Nie zrozumiemy natury faszyzmu i jego dojścia do władzy bez analiz}' walk kla- sowych poprzedzających ten okres i ich ogra- niczeń. Jedno nie może zostać zrozumiane bez drugiego. To nie przypadek, że Guerin mylił się nie tylko co do znaczenia faszyzmu, ale też co do francuskiego Frontu Ludowego, któ- ry ocenił jako „przegapioną rewolucję".

Transcript of FASZYZM I ANTYFASZYZM - rozbrat.org · pitałem. Nie zrozumiemy natury faszyzmu i jego dojścia do...

FASZYZM I ANTYFASZYZM

JEAN BARROTAnaliza liberalnej i lewicowej obsesji na punkcie faszyzmu i antyfaszyzmu oraz roli robotni­ków w międzynarodowym sprzeciwie wobec niego.

Faszyzm i totalitaryzmKoszmar faszyzmu nie był pierwszym

w swoim rodzaju, nie był też ostatnim. Wbrew temu co twierdzą niektórzy, nie był też najgorszym1. Okrucieństwa z nim zwią­zane nie były gorsze niż „normalne" masa­kry na skutek wojen, głodu itd. Dla proleta­riatu stał się raczej usystematyzowaną wersją terroru, jakiego już doświadczył w 1832, 1848, 1871, 1919... r. Faszyzm jednak zaj­muje wyjątkowe miejsce w spektaklu okru­cieństwa. W tamtym czasie faktycznie nie­którzy kapitaliści, jak i duża część klasy po­litycznej, byli represjonowani, razem z lide­rami oraz szeregowymi członkami oficjal­nych organizacji robotniczych. Dla burżu-azji i mieszczaństwa faszyzm był anormal­nym zjawiskiem, odrzuceniem demokratycz­nych wartości, wytłumaczalnym jedynie po­przez uciekanie się do psychologicznych wyjaśnień. Liberalny antyfaszyzm traktował faszyzm jako zboczenie zachodniej cywili­zacji, co skutkowało powstaniem przeciw­nego efektu: sadomasochistycznej fascyna­cji faszyzmem manifestowanej przez kolek­cje nazistowskich bibelotów. Zachodni hu­manizm nigdy nie zrozumiał, że swastyki noszone przez Hell's Angels*, odzwiercie­dlają jego własną wizję faszyzmu w odwró­conej postaci. Logikę takiego nastawienia można podsumować następująco: jeżeli fa­szyzm to ostateczne Zło, to należy wybrać

* Helis Angels Motorcycle Club — międzyna­rodowy gang motocyklowy. Członkowie Helis An­gels byli oskarżani m.in. o wymuszenia, handel nar­kotykami i kradzieże. Do gangu przyjmowani sątylko biali mężczyźni (przyp. red.).

zło, należy przewartościować wszystkie war-tości. To zjawisko jest typowe dla czasów, w których brakuje orientacji.

Typowa analiza marksistowska bez wąt­pienia nie ugrzęzła w psychologii. Od cza­sów Daniela Gucrina2 za klasyczną uznano interpretację, że faszyzm jest narzędziem wielkiego biznesu. Powaga jego analizy ma­skuje jednak jej zasadnicze błędy. Większość „marksistowskich" opracowali podtrzymuje ideę, że pomimo wszystko faszyzm był do uniknięcia w 1922 lub 1933 r. Faszyzm zo­stał zredukowany do broni użytej przez kapi­talizm w określonym momencie. Zgodnie z ty­mi analizami kapitalizm nie przekształciłby się w faszyzm, jeśli ruch robotniczy wywie­rałby wystarczającą presję, zamiast epatować sekciarstwem. Oczywiście nie mielibyśmy „rewolucji", ale przynajmniej oszczędzono by Europie nazizmu, obozów itd. Pomimo kilku bardzo trafnych obserwacji na temat klas spo­łecznych, państwa, powiązali pomiędzy faszy­zmem i wielkim biznesem, perspektywa ta nie uwzględnia tego, że faszyzm był produktem podwójnej klęski: niepowodzenia rewolucjo­nistów; którzy zostali pokonani przez socjal­demokratów i ich liberalnych sprzymierzeń­ców, a następnie porażki liberałów i socjal­demokratów w efektywnym zarządzaniu ka­pitałem. Nie zrozumiemy natury faszyzmu i jego dojścia do władzy bez analiz}' walk kla­sowych poprzedzających ten okres i ich ogra­niczeń. Jedno nie może zostać zrozumiane bez drugiego. To nie przypadek, że Guerin mylił się nie tylko co do znaczenia faszyzmu, ale też co do francuskiego Frontu Ludowego, któ­ry ocenił jako „przegapioną rewolucję".

Paradoksalnie, istota mistyfikacji anty-faszyzmu polega na tym, że demokraci ukry­wają naturę faszyzmu, jak tylko mogą, jed­nocześnie obnosząc się radykalizmem w jej ujawnianiu tutaj, teraz i zawsze. Trwa to już od 50 lat.

Boris Souvarine w 1925 r.3 pisał: „Fa­szyzm tu, faszyzm tam. Action Francaise* -faszyzm. National Bloc** -faszyzm... Każdego dnia przez ostatnie sześć miesięcy. Humanite*** szykuje nową faszystowską niespodziankę. Jednego dnia ogromny, na sześć kolumn szeroki nagłówek trąbi: SENAT NA WSKROŚ FASZYSTOWSKI. Innym razem drukarza, który odmówił wydrukowania komunistycznej gazety przez wydawcę, ogłasza się: FASZYSTĄ W NATARCIU... Dzisiaj we Francji nie istnieje ani bolszewizm ani faszyzm, ani nawet szkoła Kereńskiego. Liberte i Humanite podgrze­wają atmosferę: faszyzm, który dla nas wy­czarowują, nie jest realny, obiektywne wa­runki dla jego zaistnienia jeszcze nie nasta­ły (...). Nie można pozostawić tego bez od­powiedzi. Lecz nie jest konieczne nadawa­nie tym reakcjom miana faszyzmu, po to, by je zwalczać".

W czasie, w którym słowa mało znaczą, „faszyzm" jest tylko pustym słowem używa­nym przez lewicowców do zademonstrowa­nia ich radykalizmu. Sposób jego stosowa­nia pociąga jednak za sobą zarówno pomie­szanie, jak i teoretyczne ustępstwa wobec państwa i kapitału. Istotą antyfaszyzmu jest walka z faszyzmem przy jednoczesnym wsparciu dla demokracji. Innymi słowy, wal­ka dążąca nie do obalenia kapitalizmu, ale do zmuszenia go, aby wyrzekł się swej tota-

* Skrajnie prawicowa, francuska grupa poli­tyczna. Patrz więcej artykuł: „Francuska skrajna pra­wica i ruch antyfaszystowski", w tym numerze Prze­glądu Anarchistycznego (przyp. red.).

** Syryjska partia konserwatywna powstała w 1928 r. Skupiała syryjską burżuazję walczącą z francuską obecnością w kraju (przyp. red.).

*** Dziennik francuski, założony w 1904 r. w Pa­ryżu przez francuskiego działacza socjalistycznego Jeana Jauresa. W latach 1920-1994 centralny organ Francuskiej Partii Komunistycznej (przyp. red.).

litarnej formy. Socjalizm jest rozumiany jako absolutna demokracja, kapitalizm łączy się z z rozwojem faszyzmu, opozycje proleta­riat/kapitał, komunizm/praca najemna, pro­letariat/państwo, zastępuje je przeciwstawie­niem ,,demokracji"/,,faszyzmowi", przedsta­wianym jako kwintesencja perspektywy re­wolucyjnej. Antyfaszyzm odnosi sukces je­dynie w pomieszaniu dwóch zjawisk: tak zwanego „faszyzmu" i ewolucji kapitału oraz państwa w kierunku totalitaryzmu. Myląc te dwa zjawiska, część biorąc za całość, roz­mywa się przyczynę faszyzmu i totalitary­zmu, ostatecznie wzmacniając to, co chcia­ło się zwalczać.

Nie możemy mierzyć się z rozwojem ka­pitalizmu i jego totalitarnych form poprzez potępianie „ukrytego faszyzmu". Faszyzm był szczególnym epizodem podczas ewolu­cji kapitału w kierunku totalitaryzmu, ewo­lucji, w której demokracja odgrywała i wciąż odgrywa tak samo kontrrewolucyjną rolę jak faszyzm. Nadużyciem jest dzisiaj mówić o „przyjaznym" pokojowym faszyzmie, który pozostawiłby tradycyjne organy ruchu ro­botniczego nietkniętymi. Faszyzm był ru­chem ograniczonym w czasie i przestrzeni. Sytuacja w Europie, która po 1918 r. okre­ślała jego sprzeczne cechy, już się nigdy nie powtórzy.

Zasadniczo, faszyzm był połączony z ekonomiczną i polityczną unifikacją kapi­tału, tendencją, która upowszechniała się od 1914 r. Faszyzm był szczególnym sposobem realizacji tego celu w określonych krajach -we Włoszech i w Niemczech - gdzie pań­stwo okazało się niezdolne do zaprowadze-nia porządku (tak jak to rozumie burżuazja), nawet po stłumieniu rewolucji. Charaktery­styczne dla faszyzmu jest to, że: 1) zrodził się na ulicy; 2) wywoływał chaos, głosząc porządek; 3) jest ruchem przestarzałych klas średnich, których końcowi towarzyszy więk­sza lub mniejsza przemoc; 4) odtwarza z ze­wnątrz tradycyjne państwo, które nic jest zdolne rozwiązać problemu kapitalistyczne­go kryzysu.

Faszyzm był rozwiązaniem państwa na kryzys w czasie przejścia do totalnej domi-

nacji kapitału nad społeczeństwem. Organi­zacje robotnicze określonego typu były nie­zbędne do stłumienia rewolucji; następnie fa­szyzm miał położyć kres brakowi porządku, który po tym nastąpił. Tak naprawdę faszyzm nigdy nie przezwyciężył kryzysu: państwo faszystowskie było skuteczne jedynie w spo­sób powierzchowny, ponieważ polegało na systematycznym wykluczaniu klasy robotni­czej z życia społecznego. Ten kryzys został efektywniej stłumiony przez państwo w na­szych czasach. Państwo demokratyczne sto­suje wszystkie narzędzia faszyzmu nawet skuteczniej, ponieważ integruje organizacje robotnicze nie unicestwiające robotników. Społeczne ujednolicenie wybiega dalej niż to niesione przez faszyzm, choć on sam, jako określony ruch, już nie istnieje. W wyjątko­wy sposób odpowiada on dyscyplinie, wy­muszanej przez burżuazję w państwie, które również wywiera presję.

Burżuazja właściwie zapożyczyła termin „faszyzm" od włoskich organizacji robotni­czych, które często nazywały siebie „fasces". Znaczącym jest, że na początku faszyzm określał się jako rodzaj organizacji, a nie program. Jego jedynym założeniem progra­mowym było zjednoczenie wszystkich w fa­sces, by zjednoczyć razem wszystkie elemen­ty tworzące społeczeństwo:

„Faszyzm wykradł proletariatowi jego sekret: organizację. (...) Liberalizm jest samą ideologią bez organizacji; faszyzm jest samą organizacją bez ideologii". (Bordiga)

Dyktatura nie jest bronią kapitału, ale raczej jego skłonnością materializującą się kiedy tylko zajdzie potrzeba. Powrót do de­mokracji parlamentarnej po okresie dykta­tury -jak w Niemczech po 1945 r. - ozna­cza jedynie, że dyktatura jest bezużyteczna (aż do następnego razu) w integrowaniu mas w ramach państwa. Nie zaprzeczamy, że de­mokracja zapewnia łagodniejsze formy wy­zysku niż dyktatura: każdy wolałby raczej być tak wykorzystywany, jak jest Szwed, niż jak Brazylijczyk. Czy jednak mamy WY­BÓR? Jeśli to będzie konieczne, demokra­cja prędko przekształci się w dyktaturę. Pań-

stwo może posiadać tylko jedną funkcję, którą może pełnić albo demokratycznie, albo autorytarnie. Pierwszą formę można bardziej preferować od drugiej, lecz nie można zmu­sić państwa, aby pozostawało demokratycz­ne. Polityczne kształty, które przybiera ka­pitał, nie zależą już od działania klasy ro­botniczej tak, jak zależą od intencji burżu-azji. Republika Weimarska skapitulowała przed Hitlerem - w gruncie rzeczy powitała go z otwartymi ramionami. Dalej, Front Lu­dowy we Francji nie „zapobiegał faszyzmo­wi", ponieważ w 1936 r. Francja nie musiała jednoczyć swojego kapitału czy redukować klasy średniej. Takie przemiany nie wyma­gają żadnego politycznego wyboru ze stro­ny proletariatu.

Hitlera dyskredytuje się za zachowanie z wiedeńskiej socjaldemokracji, z czasu jego młodości, tylko jej metod propagandowych. Co z tego? „Istotę" socjalizmu można było łatwiej dostrzec w tych metodach niż w wy­rafinowanych pismach austriackiego mark­sizmu. Powszednim problemem socjaldemo­kracji i nazizmu było to, jak zorganizować masy i w razie potrzeby zastosować wobec nich represje. To socjaliści, nie naziści, stłu­mili powstania proletariatu*. (Nie powstrzy­mało to ówczesnej SPD, znów u władzy jak w 1919 r., od publikowania znaczków pocz­towych ku pamięci Róży Luksemburg, którą zamordowała w 1919 r.). Dyktatura zawsze przychodzi po tym, jak proletariusze zostają pokonani przez demokrację wspieraną przez związki i partie lewicowe. Z drugiej strony, zarówno socjalizm jak i nazizm przyczyniły się do polepszenia (tymczasowo) poziomu życia. Hitler, tak jak SPD, stał się narzędziem ruchu społecznego, któremu umknęła jego istota. Tak jak SPD, walczył o władzę, o pra­wo mediacji pomiędzy robotnikami a kapi­tałem. Hitler oraz SPD stali się instrumenta­mi kapitału i zostali zdyskredytowani zaraz po tym, jak wykonali powierzone im zada­nia.

* Więcej na ten temat w Przeglądzie Anarchi­stycznym nr 8 w dziale „Rewolucja niemiecka 1918", s. 288-346 (przyp. red.).

Antyfaszyzm - najgorszy wytwór faszy­zmu

Od czasu międzywojennego faszyzmu, pojęcie „faszyzm" pozostaje w modzie. Która grupa polityczna nie oskarżała swoich przeciwników o używanie „faszystowskich metod"? Lewica nigdy nie przestaje dema­skować odradzającego się faszyzmu, prawi­ca nie wystrzega się tego terminu, nazywa­jąc Francuską Partię Komunistyczną „partią faszystowską". Słowo to, określając wszyst­ko i nic, straciło swoje znaczenie, odkąd li­beralna międzynarodowa opinia opisuje każ­de silne państwo jako „faszystowskie". Tym sposobem wskrzesza się iluzje faszyzmu lal 30. i przedstawia jako dzisiejszą rzeczywi­stość. Franco uważał się za faszystę, tak jak i jego mentorzy: Hitler i Mussolini, ale ni­gdy nie było żadnej faszystowskiej między­narodówki.

Pomimo że dzisiaj w ramach dominują­cej ideologii nazywa się greckich pułkowni­ków i chilijskich generałów faszystami, re­prezentują oni jednak odmianę kapitalistycz­nego PAŃSTWA. Przyklejanie etykiety fa­szyzmu do jakiegoś państwa jest jednoznacz­ne z potępieniem partii nim rządzących. Zgodnie z tym unika się krytyki państwa poprzez napiętnowanie tych, którzy nim kie­rują. Lewica próbuje uwierzytelnić swój eks-tremizm, podnosząc wrzawę o faszyzm, po-

mijając tym samym krytykę państwa. W praktyce, w miejsce istniejącej, oferuje ona inną formę państwa (demokratyczną lub ludową).

Termin „faszyzm" jest jeszcze bardziej nieodpowiedni w przypadku krajów zaawan­sowanego kapitalizmu, gdzie komunistycz­ne i socjalistyczne partie będą odgrywały główną rolę w jakimkolwiek przyszłym pań­stwie „faszystowskim", występującym prze­ciwko ruchowi rewolucyjnemu. W tym przy­padku o wiele bardziej stosowne jest mówie­nie wprost o państwie, nie wspominając wca-le o faszyzmie. Faszyzm zatriumfował, po­nieważ jego zasady - unifikacja kapitału oraz wydajne państwo - uległy generalizacji. Nie­mniej jednak w naszych czasach faszyzm jako taki zanikł, zarówno jako ruch politycz­ny, jak też forma państwa. Poza pewnymi podobieństwami do faszyzmu, partie uzna­wane za faszystowskie po 1945 r. (we Fran­cji np. RPF, poujadyzm, dzisiaj w pewnym zakresie RPR) nie miały na celu podbicia z zewnątrz niewydolnego państwa4.

Nieustanne podtrzymywanie zagrożenia faszyzmem równa się ignorowaniu faktu, że praw dziwy faszyzm był słabo przystosowa­ny do konkretnych zadań, których się podjął, i którym nie podołał. Zamiast wzmocnienia niemieckiego narodowego kapitału, ostatecz­nie podzielił go na dwie części. Dzisiaj funk-

cjonują inne formy państwa, daleko odbie­gające od faszyzmu i ciągle opiewanej de­mokracji.

Wraz z II wojną światową mitologia fa­szyzmu została wzbogacona o nowy element. Ten konflikt był koniecznym rozwiązaniem zarówno problemów ekonomicznych (zała­manie w 1929 r.), jak i społecznych (niepo­słuszna klasa robotnicza, która pomimo bra­ku rewolucyjnego nastawienia musiała zo­stać zdyscyplinowana). II wojnę światową można opisać jako wojnę przeciwko totali­taryzmowi pod postacią faszyzmu. Ta inter­pretacja została utrzymana, a stałe odwoły­wanie się do niej przez pogromców nazistow­skiego okrucieństwa w 1945 r., służy za usprawiedliwienie wojny przez nadanie jej charakteru humanitarnej krucjaty. Wszystko, nawet użycie bomby atomowej przeciw tak barbarzyńskiemu wrogowi, może być uspra­wiedliwione. To usprawiedliwienie nie jest jednak bardziej wiarygodne niż demagogia nazistów, którzy wzywali do walki z kapita­lizmem i zachodnią plutokracją. W skład sił „demokratycznych" wchodziło państwo tak samo totalitarne i krwawe jak hitlerowskie Niemcy - stalinowski Związek Radziecki z jego kodeksem karnym przewidującym karę śmierci dla ludzi już od dwunastego roku życia. Wszyscy wiedzą też, że alianci korzystali z podobnych metod terroru i eks­terminacji zawsze kiedy tylko widzieli taką potrzebę (strategiczne bombardowania itp.). Zachód czekał aż do Zimnej Wojny, aby wyjawić wiedzę o radzieckich obozach. Nie­mniej każdy kapitalistyczny kraj musiał się zmierzyć ze swymi specyficznymi problema­mi: Wielka Brytania nie musiała radzić so­bie z wojną w Algierii, ale z podziałem Indii kosztującym życie milionów ofiar. Stany Zjednoczone nigdy nie musiały zakładać obozów koncentracyjnych5 by uciszyć robot­ników i pozbyć się nadmiaru mieszczaństwa, ale same rozpętały wojnę kolonialną w Wiet­namie. W Związku Radzieckim i jego guła-gach, które dziś potępia się na całym świe­cie, w ciągu paru dekad skoncentrowano horror, który rozgrywał się przez kilka stu-

leci w starszych krajach kapitalistycznych, również przynosząc miliony ofiar choćby poprzez traktowanie Czarnych. Rozwój ka­pitału niesie ze sobą pewne konsekwencje, z których głównymi są: 1) dominacja nad klasą robotniczą idąca w parze ze stłumie­niem - łagodnym lub nie - ruchu rewolucyj­nego; 2) współzawodnictwo z kapitałem na­rodowym innych krajów prowadzące do wojny. Gdy władza leży w rękach partii „ro­botniczych", inna jest tylko jedna rzecz -demagogia dotycząca klasy robotniczej jest bardziej podejrzana, ale robotnikom nic zostaną oszczędzone najostrzejsze represje, jeśli tylko będą one potrzebne. Triumf kapi­tału nigdy nie jest tak totalny, jak w momen­cie, gdy sami robotnicy mobilizują się w po­szukiwaniu „lepszego życia" za jego pośred­nictwem.

Chcąc chronić nas przed nadużyciami kapitału, antyfaszyzm w rzeczy samej wzy­wa państwo do interwencji. Antyfaszyzm pa­radoksalnie staje się orędownikiem silnego państwa. Przykładowo, Francuska Partia Komunistyczna (PCF) pyta nas: „Jaki typ państwa jest dzisiaj potrzebny Francji?... Czy nasze państwo jest stabilne i silne, zgodnie z tym, co twierdzi prezydent Republiki? Nic -jest słabe, niezdolne wyciągnąć kraj ze spo­łecznego i politycznego kryzysu, w którym jest zatopiony. Tak naprawdę wprowadza nieporządek"6.

Zarówno dyktatura jak i demokracja pro­ponują wzmocnienie państwa, pierwsza jako kwestię zasad, druga, aby nas chronić - osta­tecznie osiągając ten sam efekt. Oba syste­my zmierzają w tym samym kierunku - ku totalitaryzmowi. W obu przypadkach chodzi o to, by każdego zmusić do zaangażowania w społeczeństwie - odgórnie w dyktaturach, oddolnie w demokracjach.

Czy myśląc o dyktaturze i demokracji, możemy mówić o walce pomiędzy dwoma socjologicznie zróżnicowanymi frakcjami kapitału? Mamy raczej do czynienia z dwie­ma różnymi metodami dyscyplinowania pro­letariatu, albo poprzez integrowanie go siłą, albo za pośrednictwem jego „własnych" or­ganizacji. Kapitał wybiera pierwsze bądź

drugie rozwiązanie w zależności od potrze­by zaistniałej w danym momencie. W Niem­czech po 1918 r. socjaldemokracja i związki zawodowe były niezbędne, aby kontrolować robotników oraz izolować rewolucjonistów. Z drugiej strony, po 1929 r., Niemcy musiały skoncentrować swój przemysł, wyelimi­nować warstwę klas średnich i zdyscyplino­wać burżuazję. Ten sam tradycyjny ruch ro­botniczy, broniący politycznego pluralizmu i bezpośrednich interesów robotniczych, stał się przeszkodą dla dalszego rozwoju. „Or­ganizacje robotnicze" wiernie wspierały ka­pitalizm zachowując jednak autonomię; jako organizacje przede wszystkim dążyły do utrzymania swojego istnienia. Dzięki temu skutecznie odgrywały one rolę kontrrewolu­cyjną w czasie od 1918 do 1921 r., co poka­zał upadek niemieckiej rewolucji. W 1920 r. socjaldemokratyczne organizacje daty pierw­szy przykład antyrewolucyjnego antyfaszy-zmu (zanim jeszcze faszyzm został nazwa­ny po imieniu)7. W następstwie waga, jakiej nabrały te organizacje, zarówno w społeczeń­stwie jak i w samym państwie, kazała im odgrywać rolę społecznego konserwatyzmu, ekonomicznego maltuzjanizmu*. Musiały zostać wyeliminowane. Pomiędzy 1918 a 1921 r. pełniły one funkcję antykomuni­styczną, ponieważ byty wyrazem obrony pra­cy najemnej jako takiej, jednak ta sama ra­cjonalność wymagała od nich dalszego reprezentowania bezpośrednich interesów robotników najemnych ze szkodą dla reor­ganizacji kapitału jako całości.

Wielu rozumie, dlaczego nazizm miał na celu brutalne zniszczenie ruchu robotnicze­go, inaczej niż dzisiejsze tzw. partie faszy­stowskie. To jest zasadnicza różnica. Socjal-

demokracja, oswajając robotników, wykona­ła swoją robotę bardzo dobrze, zbyt dobrze. Socjaldemokracja zajęła ważną pozycję w państwie, ale nie była zdolna zjednoczyć przez to całych Niemiec. To było zadanie dla nazizmu, który wiedział, w jaki sposób zwró­cić się do wszystkich klas: od bezrobotnych do monopolistycznych kapitalistów.

Podobnie, Jedność Ludowa* w Chile była w stanie kontrolować robotników, ale nie zgromadziła całego narodu wokół siebie. Wobec tego koniecznym stało się obalenie jej siłą. W przeciwieństwie do Chile, w Por­tugalii po listopadzie 1975 r. nie doszło (jesz­cze?) do masowych represji i jeżeli aktualna władza twierdzi, że kontynuuje „rewolucję oficerów", to nie dlatego, że siła klasy ro­botniczej i demokratycznych organizacji za­pobiegła puczowi prawicy. Lewicowe par­tie i związki nigdy nie udaremniły żadnego takiego wydarzenia, z wyjątkiem lego, kie­dy przewrót był przedwczesny, np. pucz Kappa** w 1920 r. Biały terror w Portugalii nie miał miejsca, ponieważ był niepotrzeb­ny partii socjalistycznej, aż do dzisiaj jed­noczącej za sobą całe społeczeństwo8.

Antyfaszyzm, czy się do tego przyzna­je, czy nic, stał się konieczną formą zarów­no dla klasy robotniczej, jak i kapitalistycz­nego reformizmu. Antyfaszyzm łączy w so­bie oba, chcąc reprezentować prawdziwe ideały burżuazyjnej rewolucji zdradzonej przez kapitał. Demokracja jest postrzegana jako element socjalizmu, element już obec­ny w naszym społeczeństwie. Socjalizm po­strzega się jako totalną demokrację. Walka o socjalizm miałaby być walką o coraz wię­cej demokratycznych praw w ramach kapi­talizmu. Przy pomocy faszystowskiego ko­zła ofiarnego wzmacnia się demokratyczny

* Teoria sformułowana przez Thomasa Malthu-sa zakłada staią dysproporcję pomiędzy tempem wzrostu liczby ludności, a tempem wzrostu produ­kowanej żywności. Według niej płaca robocza ma naturalną tendencję do osiągania poziomu określo­nego przez minimum fizjologiczne robotników. Wzrost płac pociąga za sobą wzrost populacji ro­botników, a przez to wzrost liczby bezrobotnych, co powoduje spadek płac (przyp. red.).

* Jedność Ludowa (Unidad Popular) - chilijska koalicja lewicowa dzięki, której Salvador Al-lende został w 1970 r. prezydentem Chile (przyp. red.).

** Pucz Kappa był nieudaną próbą przewrotu monarchistycznego w Republice Weimarskiej, do­konaną w marcu 1920 r. (przyp. red.).

gradualizm*. Faszyzm i antyfaszyzm mają te same korzenie i taki sam program, z tym że pierwszy chciał wyjść poza kapitał i kla­sy, podczas gdy drugi próbuje osiągnąć „prawdziwą" demokrację burżuazyjną, którą można doskonalić bez końca poprzez doda­wanie coraz większych dawek demokracji. W rzeczywistości demokracja burżuazyjną jest etapem przejmowania władzy przez ka­pitał, a jej rozciągnięcie na XX w. zaowoco­wało wzrastającą izolacjąjednostek. Zrodzo­na jako pozorne rozwiązanie problemu do­tyczącego separacji ludzkiej aktywności i społeczeństwa, demokracja nigdy nie bę­dzie w stanie uporać się z kwestią najbar­dziej w całej historii podzielonego społe­czeństwa. Antyfaszyzm zawsze zakończy się wzrostem totalitaryzmu. Jego walka o „de­mokratyczne" państwo zakończy się wzmoc­nieniem państwa.

Z różnych powodów rewolucyjne anali­zy faszyzmu i antyfaszyzmu, a w szczegól­ności analizy hiszpańskiej wojny domowej, która jest bardziej złożonym przykładem, są ignorowane, niezrozumiane lub regularnie przeinaczane. W najlepszym wypadku uzna­wane są za perspektywę idealistyczną w naj­gorszym za pośrednie wsparcie dla faszy­zmu. Zauważcie, mówią, że Włoska Partia Komunistyczna (PCI) pomogła Mussolinie-mu, ponieważ nie chciała traktować faszy­zmu poważnie, a szczególnie, dlatego, że nie połączyła sił z nurtami demokratycznymi; albo że Komunistyczna Partia Niemiec (KPD) pozwoliła Hitlerowi dojść do władzy, traktując SPD jak głównego wroga. Inaczej w Hiszpanii, będącej przykładem zdecydo­wanej walki antyfaszystowskiej, która mo­głaby odnieść sukces, gdyby było więcej sta-linistów - socjalistów - anarchistów (niepo­trzebne skreślić). Te tezy oparte są na znie­kształconych faktach.

* Teoria polityczna zakładająca, iż zmiana spo­łeczna następuje powoli, stopniowo a nic w sposób gwałtowny, poprzez rewolucje czy powstania. Jest to jedna z istotnych cech konserwatyzmu oraz re-formizmu (przyp. red.).

Włochy i NiemcyNa czele sprzecznych prawd znajduje się

zniekształcona ocena wydarzenia, w którym przynajmniej jedna ważna część proletaria­tu walczyła z faszyzmem swoimi metodami i dla własnych celów - we Włoszech w la­tach 1918-1922. Ta walka nie była typowo antyfaszystowska - walczyć z kapitałem zna­czyło walczyć tak samo z faszyzmem, jak przeciwko demokracji parlamentarnej. Ten epizod wiele znaczy, ponieważ ruch w tym wypadku był prowadzony przez komunistów, a nie przez reformistycznych socjalistów, którzy przyłączyli się do Kominternu (np. PCF) lub stalinistów konkurujących z nazi­stami w nacjonalistycznej demagogii (tak jak KPD mówiąc o „narodowej rewolucji" w la­tach 30.). Przewrotnie, robotniczy charakter walki pozwolił antyfaszystom odrzucić wszystko to, co rewolucyjne w doświadcze­niach z Włoch - PCI, której liderami w tym czasie byli Bordiga* oraz lewicowi komuni­ści, jest oskarżane o faworyzowanie Musso-liniego podczas jego marszu do władzy. Epi­zod ten, bez jego idealizowania, jest wart zbadania, ponieważ pokazuje bez cienia dwuznaczności, że następujący po nim de-felyzm rewolucjonistów względem wojny „demokracji" przeciwko „faszyzmowi" (hiszpańska wojna domowa lub II wojna światowa) nie jest stanowiskiem purytan dążących jedynie do „rewolucji", bez chęci ruszenia się z miejsca aż do momentu na­dejścia oczekiwanego wielkiego dnia. Ta rezygnacja była skutkiem nieobecności pro­letariatu w latach 20. i 30. jako siły hislo-

* Amadeo Bordiga (1889-1970) - teoretyk marksizmu, założyciel Włoskiej Partii Komunistycz­nej. W latach 20 XX w. zwolennik taktyki organi­zowania robotniczego powstania co było sprzeczne z kominternowską strategią frontów ludowych. W 1924 r. wraz z grupą swoich zwolenników (z czasem nazwanych włoskimi lewicowymi komunistami) utracił wpływy w partii na rzecz stalinowskiej frakcji. Krytykował związek radziecki jako państwo kapitalistyczne. Był przeciwnikiem demokracji, któ­rej przeciwstawiał swoją wizję dyktatury proletariatu (przyp. red.).

rycznej. Wynikało to z jego przegranej, po tym, jak częściowo ukształtował się on w końcu I wojny światowej.

Faszystowskie represje nastąpiły dopie­ro po przegranej proletariatu. Nie stłumiły one sił rewolucyjnych, którymi jedynie tra­dycyjny ruch robotniczy mógł kierować przy użyciu bezpośrednich i pośrednich metod. Rewolucjoniści zostali pokonani przez de­mokrację, która nie wahała się użyć wszyst­kich możliwych środków, w tym działań zbrojnych. Faszyzm wyeliminował tylko po­mniejszych przeciwników, takich jak refor-mistyczny ruch robotniczy, który stal się przeszkodą dla dalszego rozwoju. Kłam­stwem jest przedstawianie przejęcia władzy przez faszyzm jako owocu walk ulicznych, w których faszyści pokonali robotników.

We Włoszech, tak jak w wielu innych krajach, rok 1919 był decydującym, ponie­waż wtedy proletariat przegrał walkę, z po­wodu zarówno bezpośrednich działań pań­stwa, jak i polityki wyborczej. Aż do 1922 r. państwo oferowało faszystom największą wolność działania: folgowanie w prawnych procedurach, jednostronne rozbrojenie ro­botników; okazjonalne wsparcie zbrojne, nie wspominając już memorandum Bonomi* z października 1921 r., które wysyłało 60 tys. oficerów* do faszystowskich grup ofensyw­nych, aby odgrywali rolę liderów. Jeszcze przed zbrojną ofensywą faszystowską pań­stwo nawoływało do... urn wyborczych. Pod­czas okupacji zakładów w 1920 r. państwo wycofało się z ataków anią proletariusz}", po­zwalając, z pomocą Powszechnej Konfede­racji Pracy (CGL), która złamała strajki, wy­gasnąć ich walce. Co do „demokratów", nie opierali się oni uformowaniu „bloku naro­dowego" (z liberałów i prawicy) - który w majowych wyborach 1921 r. przyjął faszy­stów. W czerwcu i lipcu 1921 r. PSI zawarła

* Kanoe Bonomi (1873-1951) - reformislycz-ny polityk wioski, dwukrotnie, w 1921 i 1943 r., obejmował urząd premiera Wioch. W czasie II wojny światowej aktywny w ruchu antyfaszytowskim (przyp. red.).

bezużyteczny i fałszywy „pakt pokojowy" z faszystami.

Trudno mówić o zamachu stanu z 1922 r. - miało raczej miejsce przekazanie władzy. „Marsz na Rzym" Mussoliniego (który, swoją drogą, wolał udać się tam pociągiem) nie był środkiem nacisku na legalny rząd, ale raczej propagandowym popisem. Ultimatum, które Mussolini postawił rządowi 24 paź­dziernika, nie groziło wojną domową - było ono ostrzeżeniem dla kapitalistycznego pań­stwa (i w ten sposób było odebrane przez państwo), iż odtąd jedynie PNF stała się siłą zdolną utrzymać jedność państwa. Państwo bardzo szybko się podporządkowało. Stan wojenny ogłoszony po nieudanej próbie kompromisu został anulowany przez króla, który następnie polecił Mussoliniemu sfor­mowanie nowego rządu (który obejmował­by rówrnież liberałów). Każda partia z wy­jątkiem PCI i PSI osiągnęła porozumienie z PNF i w parlamencie glosowała na Mus­soliniego. Władza dyktatora została ratyfi­kowana przez demokrację. Taki sam scena­riusz został powielony w Niemczech. Pre­zydent Hindcnburg (wybrany w 1932 r. przy w sparciu socjalistów, którzy widzieli w nim... bastion wobec Hitlera) mianował Hitlera kanclerzem, natomiast w pierwszym gabine­cie Hitlera naziści stanowili jedynie mniej­szość. Po pewnych oporach kapitał poparł Hitlera - odkąd ujrzał w nim polityczną siłę konieczną do utrzymania jedności państwa, zatem rów;nież społeczeństwa. (To, że kapi­tał nie przewidział pewnych wynikających z nazizmu form państwa to inna kwestia).

W obu krajach faszyzm był daleki od po­konania „ruchu robotniczego". Jego organi­zacje, zupełnie niezależne od robotniczego ruchu społecznego, działały tylko po to, aby utrzymać swoje instytucjonalne istnienie i byty gotow?e zaakceptować każdą władzę polityczną, prawicową czy lewicową, która by je tolerowała. Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) i związany z nią Powszechny Związek Robotników (UGT) współpracowały pomiędzy 1923 a 1930 r.

z dyktaturą Primo de Riviery*. W 1932 r. niemieckie socjalistyczne związki zawodowe ustami swych liderów ogłosiły się niezależnymi od jakichkolwiek partii politycznych i obojętnymi na formę państwa oraz próbowały osiągnąć porozumienie z Schleicherem (nieszczęsny poprzednik Hitlera) a później z Hitlerem, który przekonał je, że narodowy socjalizm umożliwiłby im nieprzerwane funkcjonowanie. Po tym niemieccy związ­kowcy zniknęli za swastykami - w tym sa­mym czasie, kiedy w 1933 r. pierwszy maja został mianowany „Świętem Niemieckich Robotników". Naziści przeszli do zsyłania liderów związkowych do więzień i obozów; co natychmiast przyczyniło się do nadawa­nia ocalałym z łapanek miana rozsądnych „antyfaszystów".

We Włoszech związkowi liderzy chcieli osiągnąć porozumienie z faszystami o wza­jemnej tolerancji. Kontaktowali się z PNF w końcu 1922 i w 1923 r. Na krótko przed objęciem władzy przez Mussoliniego dekla­rowali: „W tym momencie, gdy polityczne pa­sje są rozjątrzone, a dwie siły obce ruchowi związkowemu (PCI oraz PNF) ostro rywali­zują o władzę, CGL uważa, że jej obowiąz­kiem jest ostrzec robotników przed inter­wencją partii lub politycznymi przetasowa­niami mającymi na celu wciągnięcie proleta­riatu do walki, względem której musi się on zdecydowanie trzymać z daleka, jeśli nie chce skompromitować swojej niezależności".

Z drugiej strony, w lutym 1934 r, w Au­strii lewica z partii socjaldemokratycznej sta­wiła zbrojny opór siłom państwa, które oka­zało się zmierzać w stronę dyktatury i polu­bownych gestów względem faszystów. Wal­ka ta nie miała rewolucyjnego charakteru, ale wynikała z faktu, iż w Austrii po roku 1918

* Miguel Primo de Rivera y Orbaneja (1870-1930) - wojskowy dyktator Hiszpanii w latach 1923-1930. We wrześniu 1923 r., po bezkrwawym zama­chu stanu, król Alfons XIII mianował go premierem. W efekcie gospodarczej klęski i narastającej opozycji, w styczniu 1930 r. został zmuszony do ustąpienia. Zmarł w dwa miesiące później w Paryżu (przyp. red.).

nie było praktycznie żadnych starć ulicznych. Najbardziej bojowi proletariusze nie zostali pokonani, ale przetrwali w kręgach socjal­demokratycznych, które w? ten sposób uchro­niły pewne rewolucyjne tendencje. Oczywi­ście opór ten zaistniał spontanicznie i nie udało się go skoordynować.

Rewolucyjna krytyka tych wydarzeń nie dochodzi do wniosku „wszystko albo nic", tak jakby trzeba było upierać się przy walce jedynie dla „rewolucji" i tylko po stronie naj­czystszych ideowo i najtwardszych komuni­stów. Mówi się nam, że należy walczyć o re­formy, kiedy nie jest możliwe wzniecenie rewolucji - dobrze poprowadzona walka o reformy przygotowuje grunt pod rewolucję. Zawsze, gdy można zrobić wiele, można też mniej, ale gdy nie można zrobić choćby mało, niemożliwe jest zrobić więcej -kto nie wie jak się bronić, nie będzie umiał ata­kować itd. Wszystkie te uogólnienia zacie­rają sens. Od czasu Drugiej Międzynarodów­ki polemika pomiędzy marksistami nie sku­pia się na konieczności lub bezsensowności uczestnictwa komunistów w reformistycz-nych walkach, które i tak są rzeczywistością. Chodzi o to, by wiedzieć, czy dana walka sytuuje robotników pod kontrolą (bezpośred­nio lub pośrednio) kapitału - a dokładniej jego państwa - i jaką pozycję rewolucjoni­ści muszą zająć w tym wypadku. Dla rewo­lucjonisty „walka" (słowo, którym rozko­szują się lewicowcy) sama w sobie nie ma wartości; najbardziej brutalne działania koń­czyły się często utworzeniem partii czy związków, które w konsekwencji okazywa­ły się być wrogami komunizmu. Każda wal­ka, nieważne jak bardzo na początku spon­taniczna i jak pełna energii, która stawia ro­botników w pozycji zależności od kapitali­stycznego państwa, może mieć tylko kontr­rewolucyjną funkcję. Każda antyfaszystow­ska walka w imieniu mniejszego zła (lepsza jest kapitalistyczna demokracja niż kapitali­styczny faszyzm) jest jak wejście z deszczu pod rynnę. Ponadto kierując kogoś na dzia­łania państwowe, trzeba liczyć się ze wszyst­kimi konsekwencjami, włączając represje, które -jeżeli zajdzie konieczność - państwo

będzie stosować przeciwko robotnikom i re­wolucjonistom, którzy chcieliby pójść dalej - poza antyfaszyzm.

Zamiast obarczać Bordigę i PCI (z lat 1921 i 1922) całą odpowiedzialnością za triumf Mussoliniego, trzeba by raczej zasta­nowić się nad ciągłym niedorozwojem anty-faszyzmu, którego życiorys jest przygnębia­jąco negatywny - kiedy antyfaszyzm w ogó­le zapobiegł lub spowolnił rozwój totalita­ryzmu? II wojna światowa miała zagwaran­tować istnienie demokratycznych państw, ale demokracje parlamentarne są dziś tego za­przeczeniem. W tak zwanych socjalistycz­nych państwach zanik tradycyjnej burżuazji oraz rządy państwowego kapitalizmu zaowo­cowały dyktaturami, które w żaden sposób nie były bardziej do przyjęcia niż wcześniej­sze reżimy państw osi. Afryka, Azja i laty­noska Ameryka funkcjonują w systemach jednopartyjnych lub militarnych dyktaturach. Przerażają nas tortury w Brazylii, jednakże demokracja meksykańska nie cofnęła się przed otwarciem ognia do demonstrantów w 1968 r., zabijając 300 ludzi. Przynajmniej pokonanie sił osi przyniosło pokój... ale tyl­ko Europejczykom, nie milionom ludzi, któ-

rzy umarli w czasie nieustających wojen i ciągłego głodu. Krótko mówiąc, wojna w celu zakończenia wszelkich wojen i tota-litaryzmów była klęską.

Odpowiedź antyfaszystów jest automa­tyczna: to wina amerykańskiego lub sowiec­kiego imperializmu, bądź obu razem. A na pewno - według najradykalniejszych -jest to wina ocalałego kapitalizmu i towarzyszą­cej mu nieprawości. Zgoda. Problem jednak pozostaje. Jak wojna wszczęta przez kapita­listyczne państwa mogła przynieść jakiekol­wiek inne efekty niż tylko wzmocnienie ka­pitału?

Antyfaszyści (szczególnie „rewolucjoni­ści") dochodzą do zupełnie przeciwnego wniosku, gdy wzywają do powstania nowej fali antyfaszyzmu, która musi być bezustan­nie radykalizowana, by mogła rozwijać się tak dalece, jak to możliwe. Nigdy nie zaprze­stają potępiać faszystowskich „odrodzeń" lub „metod", ale nigdy też nie wyciągają z nich wniosków na temat konieczności zniszczenia korzeni zła - kapitału. Raczej dochodzą do odwrotnego wniosku, miano­wicie iż należy powrócić do „prawdziwego" antyfaszyzmu, sproletaryzować go, wznowić

syzyfową pracę polegającą na demokratyza­cji kapitalizmu. Teraz można nienawidzić faszyzmu i kochać humanitaryzm, ale nic nie zmieni kwestii zasadniczej: 1) kapitalistycz­ne państwo (a to znaczy każde państwo) musi przejawiać się jako coraz bardziej represyj­ne i totalitarne; 2) wszystkie próby wywar­cia presji na państwo, aby nadać mu kieru­nek bardziej przyjazny robotnikom lub bliż­szy „wolności", w najlepszym wypadku spełzną na niczym, w najgorszym (co zwy­kle się dzieje) zakończą się wzmocnieniem iluzji, jakoby państwo było arbitrem ponad społeczeństwem, bardziej lub mniej neu­tralną siłą będącą ponad klasami.

Działacze lewicowi w nieskończoność powtarzają klasyczną marksistowską anali­zę państwa jako instrumentu klasowej do­minacji i jednocześnie proponują, aby „po­służyć się" tym państwem. Podobnie, stu­diują dzieła Marksa o zniesieniu klasy ro­botników najemnych i wymiany, a następnie obracają kota ogonem i określają rewolucję jako ultrademokratyzację pracowników na­jemnych.

Niektórzy idą dalej. Przyjmują część re­wolucyjnych tez, gdy głoszą, że odkąd kapi­tał jest synonimem „faszyzmu", walka z fa­szyzmem o demokrację pociąga za sobą walkę z samym kapitałem. Ale na jakim polu oni walczą? Walka pod przewodnictwem jed­nego lub więcej kapitalistycznych państw -ponieważ utrzymują one kontrolę nad walką -jest zapewnieniem sobie przegranej w walce z kapitałem. Walka o demokrację nie jest skrótem pozwalającym robotnikom na rozpoczęcie rewolucji bez zdania sobie z tego sprawy. Proletariat pokona totalitaryzm tylko jeżeli zniesie demokrację i w tym samym czasie wszystkie inne polityczne formy. Do tego czasu „faszystowskie" i „demokratyczne" systemy będą powielane w czasie i przestrzeni; dyktatury przeobrażające się chcąc nie chcąc w demokracje i na odwrót; dyktatury współistniejące z demokracjami, jeden typ służący za kontrast i samousprawiedli-wienie dla drugiego.

Z tego względu absurdem jest mówić, że demokracja jest korzystniejszym niż dyk-

tatura systemem społecznym dla rewolucyj­nej działalności, ponieważ ta pierwsza- za­grożona rewolucją- natychmiast zwraca się ku środkom dyktatorskim, tym bardziej wte­dy, gdy „partie robotnicze" są u władzy. Je­śli ktoś chciałby doprowadzić antyfaszyzm do logicznego końca, musiałby naśladować pewnych lewicowych liberałów mówiących nam: ponieważ ruch rewolucyjny popycha kapitał w kierunku dyktatury, pozwólcie nam odwołać wszelką rewolucję i zadowólmy się podążaniem ścieżką reform tak daleko, jak to możliwe i dopóki, dopóty nie będziemy zagrażać kapitałowi. Taka przezorność jest jednak sama w sobie utopijna, ponieważ „fa-szyzacja", której próbuje uniknąć, nie jest wynikiem jedynie rewolucyjnego działania, ale też kapitalistycznej koncentracji. Może­my spierać się o zakres czasowy i praktycz­ne rezultaty uczestnictwa rewolucjonistów w demokratycznych ruchach do początku XX w., ale tej możliwości już nie ma, odkąd kapitał osiągnął zupełną dominację nad spo­łeczeństwem, jako że teraz tylko jeden typ polityki jest możliwy - demokracja staje się mistyfikacją i pułapką dla nieświadomych. Za każdym razem, gdy proletariusze pole­gają na demokracji, jako broni przeciw ka­pitałowi, wymyka się ona spod ich kontroli lub przeobraża w swoje przeciwieństwo... Rewolucjoniści odrzucają antyfaszyzm, po­nieważ nie można walczyć wyłącznie prze­ciw JEDNEJ politycznej formie, nie wspie­rając tym samym innych, do których jednak antyfaszyzm się odwołuje. Błędem antyfa-szyzmu nie jest walka z faszyzmem, ale wzniecanie takiej walki, która czyni tę pierwszą nieefektywną. Rewolucjoniści nic potępiają antyfaszyzmu za „niewszczynanie rewolucji", ale za bezsilność w powstrzyma­niu totalitaryzmu i za umacnianie - świado­me lub nie - kapitału oraz państwa.

Nie tylko demokracja, praktycznie bez walki, poddaje się faszyzmowi, ale również faszyzm odtwarza demokrację potrzebną państwu z siłami społeczno-politycznymi. Przykładowo, w 1943 r. Włochy zmuszone były wstąpić do obozu zwycięzców, dlatego ich lider - „dyktator" Mussolini - znalazł się

w mniejszości Wielkiej Rady Faszystowskiej i podporządkował demokratycznemu wer­dyktowi tego organu. Marshal Badoglio, je­den z wysokich urzędników faszystowskich, zwołał demokratyczną opozycję i uformo­wał rząd koalicyjny. Mussoliniego areszto­wano. We Włoszech wydarzenia te znane są jako „rewolucja 25 sierpnia 1943 r.". Demo­kraci opierali się, ale nacisk ze strony Rosji i PCI zmusił ich w kwietniu 1944 r. do zaak­ceptowania kierowanego przez Badoglio rzą­du jedności narodowej, do którego należeli również Togliatti i Benedetto Croce. W czerw­cu 1944 r. socjalista Bonomi utworzył radę ministrów, która wyłączyła faszystów ze swego kręgu. Ustanowiono tym samym trój-partyjną formułę (PCI - PSI - Chrześcijań­ska Demokracja), dominującą w pierwszych łatach powojennego okresu. Widzimy zatem transformację, której chcieli i którą częścio­wo kierowali faszyści. W taki sam sposób, w jaki demokracja widziała w 1922 r. naj­lepszą drogę do uchronienia państwa - po­wierzenie sterów nad nim dyktaturze partii faszystowskiej -faszyzm w 1943 r. rozumiał, że jedynym środkiem utrzymania integral­ności narodu i ciągłości państwa było przy­wrócenie kontroli nad nim partiom demokra­tycznym. Demokracja sama przeobraża się w faszyzm i vice versa, zależnie od okolicz­ności. To, co się liczy, to przejęcie lub kom­binacja politycznych form zapewniających przetrwanie państwa jako gwarancji utrzy­mania kapitalizmu. Zaznaczmy, że „powrót" do demokracji jest jednocześnie daleki od odnowienia w swym łonie walki klasowej. W rzeczywistości partie robotnicze docho­dzące do władzy jako pierwsze stają do wal­ki w imieniu narodowego kapitału. Stąd materialne poświęcenie i odrzucenie walki klasowej usprawiedliwiane potrzebą „poko­nania w pierwszej kolejności faszyzmu" były wtłaczane w imieniu idei oporu po pokona­niu państw osi. Obie ideologie: faszystow­ska i antyfaszystowska są- w zależności od okoliczności - do przyjęcia w imieniu fun­damentalnych, w danym momencie, intere­sów kapitału.

Od samego początku, zawsze, kiedy pod­nosi się krzyk „faszyzm nie przejdzie", nie dość, że zawsze przechodzi, co dzieje się to w groteskowy sposób - rozgraniczenie po­między faszyzmem i nie-faszyzmem przebie­ga wzdłuż linii będącej w ciągłym ruchu. Na przykład, francuska lewica ogłaszała zagro­żenie „faszyzmem" po 13 maja 1958 r., jed­nak w tym samym czasie sekretarz general­ny SFIO brał udział w pisaniu konstytucji V Republiki Francuskiej.

Portugalia i Grecja daty nowy przykład metamorfozy dyktatury w demokrację. Pod wpływem szoku związanego z zewnętrzny­mi okolicznościami (kwestia kolonialna dla Portugalii, konflikt cypryjski dla Grecji) krę­gi militarne wolały znieść reżim, aby uchro­nić państwo. Demokraci rozumują i zacho­wują się tak samo, gdy „faszyści" zabiegają o władzę. Dzisiejsza Komunistyczna Partia Hiszpanii (PCE) przedstawia dokładnie ten punkt widzenia (jest to wciąż widoczne, nie­zależnie czy hiszpański kapitał chce i potrze­buje PCE): „Hiszpańskie społeczeństwo pra­gnie, aby cała transformacja dokonywała się w taki sposób, by zapewniała normalne funk­cjonowanie - bez przewrotów i wstrząsów politycznych. Ciągłość państwa wymaga bra­ku ciągłości reżimów".

Ma miejsce przejście z jednej formy w drugą: przejście, z którego proletariat jest wykluczony i nad którym nie ma żadnej kon­troli. Kiedy próbuje interweniować, kończy się to jego integracją z państwem, przez co kolejne walki stają coraz trudniejsze - wy­raźnie pokazuje to przykład Portugalii.

ChilePrawdopodobnie przykład Chile przy­

czynił się najbardziej do odnowienia fałszy­wej opozycji demokracja/faszyzm. Ten przy­padek ilustruje, aż za dobrze, mechanizm zwycięstwa dyktatury przy potrójnej klęsce proletariatu.

Front Ludowy Chile w latach 30. obrał „oligarchię" na swojego wroga. Walka z oli­garchiczną kontrolą władzy ustawodawczej, przedstawianą jako uciszanie najbardziej konserwatywnych sił. sprzyjała ewolucji

w kierunku bardziej scentralizowanego sys­temu prezydenckiego ze wzmocnioną władzą państwa, zdolną do przeprowadzenia reform związanych np. z rozwojem przemysłowym. Front ludowy (który istniał głównie od 1936 do 1940 r.) odpowiadał sytuacji powstania miejskiej klasy średniej (burżuazja i pracow­nicy umysłowi) oraz walk klasy robotniczej. Ta ostatnia była organizowana przez socja­listyczną federację robotniczą (zdziesiątko­waną przez represje); przez anarchosyndy-kalistyczne CGT pozostające pod wpływa­mi IWW i będące raczej słabym związkiem (20 do 30 tys. członków z całkowitej liczby 200 tys. związkowców); a szczególnie przez federację pozostającą pod wpływami partii komunistycznej. Strajki związków pracow­ników umysłowych w latach 20. wybuchały z taką samą gwałtownością jak strajki związ­ków pracowników przemysłowych, z wyjąt­kiem tych dwóch bastionów wojowniczości klasy robotniczej: przemysłu azotanowego (później miedziowego) i węglowego. Pomi­mo że socjalistyczno-stalinistyczno-radykal-na koalicja usiłowała przeprowadzić refor­mę rolną, nie udało się narzucić jej oligar­chom. Koalicja niewiele zdziałała w celu odzyskania bogactw utraconych w wyniku eksploatacji surowców naturalnych (głównie azotanu) przez cudzoziemców, ale pokiero­wała przeskokiem do produkcji przemysło­wej, jakiej Chile nigdy wcześniej i później już nie doświadczyło. Państwo za pomocą instytucji podobnych do tych wprowadzo­nych przez amerykański New Dcal, zapew­niło główną część inwestycji i wprowadziło struktury kapitalizmu państwowego, koncen­trującego się na przemyśle ciężkim i ener­gii. Produkcja przemysłowa w tym czasie wzrastała o 10 proc. rocznie; od tego czasu do 1960 r. o 4 proc. rocznie i w latach 60. o 1 do 2 proc. rocznie. Ponowne zjednoczenie socjalistycznych i stalinowskich federacji robotniczych miało miejsce w końcu 1936 r. i jeszcze osłabiło CGT. Front Ludowy wykończył wszystko, co było poważnie wywrotowe. Reżim w postaci wspomnianej koalicji trwał do 1940 r, kiedy to partia so-

cjalistyczna się wycofała. Niemniej rząd wspierany zarówno przez radykałów i par­tię komunistyczną, jak i popierany od czasu do czasu przez faszystowską falangę (pra­wicowi przodkowie Chrześcijańsko-Demo-kratycznej Partii Chile (PDC) i pierwszej partii lidera chrześcijańsko-demokratyczne-go Eduardo Frei'a*) zdołał się utrzymać do 1947 r. Partia komunistyczna wspierała re­żim do 1947 r. - w tym roku została zdele­galizowana przez radykałów.

Lewica zawsze nam mówi, że fronty lu­dowe są wynikiem walki klasy robotniczej, ale takiej walki, która pozostaje w granicach kapitalizmu i przyspiesza jego moderniza­cję. Jedność Ludowa jako cel powzięła uzdrowienie chilijskiego kapitału narodowe­go (którego PDC nie umiała chronić w la­tach 60.) poprzez integrację robotników. Ostatecznie chilijski proletariat przegrał trzy razy. Najpierw porzucając ekonomiczne zmagania, aby stanąć w jednym szeregu z si­łami lewicy, akceptując nowe państwo, po­nieważ było ono wspierane przez organiza­cje „robotnicze". Allende w roku 1971 na pytanie:

„Myślisz, że możliwe jest uniknięcie dyktatury proletariatu?" odpowiedział: „My­ślę, że tak. Do tego właśnie dążymy"9.

Drugi raz klasa robotnicza została po­konana po zamachu stanu, doświadczając re­presji ze strony wojska, co w rzeczywistości było przeciwieństwem tego, w jaki sposób wydarzenie to zostało przedstawione przez lewicową prasę - ta pisała o „zbrojnym opo­rze". Proletariusze zostali materialnie i ide­ologicznie rozbrojeni przez rząd Allende. Ten przy licznych okazjach zmusił ich do zło­żenia broni. Sam poprzez mianowanie ge­nerała na ministra spraw wewnętrznych za-

* Eduardo Frei Montalva (1911-1982) -współ­twórca chilijskiej Partii Chrześcijańsko-Demokra-tycznej. Kandydował w wyborach prezydenckich w 1952,1958 i 1964; prezydent w latach 1964-1970. Działacz opozycji w okresie dyktatury generała Pi-nocheta. Jego najstarszy syn, Eduardo Frei Ruiz-Tagle był prezydentem Chile w latach 1994-2000 (przyp. red.).

inicjował transformację w kierunku rządu wojskowego. Szukając schronienia w demo­kratycznym państwie, którego cechą wro­dzoną jest nieuniknione dążenie do totalita­ryzmu. proletariusze z góry skazali się na pa­raliż w obliczu prawicowego zamachu. Waż­ne porozumienie pomiędzy UP a PDC gło­siło:

„Pragniemy, aby policja i siły zbrojne nadal gwarantowały demokratyczny porzą­dek, który pociąga za sobą uznanie zorgani­zowanej, hierarchicznej struktur}' armii i po­licji".

Najbardziej haniebną porażką okazała się jednak trzecia. Trzeba tutaj obdarzyć mię­dzynarodową skrajną lewicę medalem, na który zasłużyła. Po tym, jak wsparły kapita­listyczne państwo, aby się rozwijało, lewica i skrajna lewica prawiły niczym prorocy: „Ostrzegaliśmy was: państwo jest represyjną siłą kapitału". Ci sami, którzy 6 miesięcy wcześniej podkreślali przedostanie się rady­kalnych elementów do armii lub wniknięcie rewolucjonistów do całego życia politycz­nego i społecznego, teraz powtarzali, że ar­mia pozostaje tylko „armią burżuazji", i że zawsze o tym wiedzieli...

Oczywiście, próbując najpierw uspra­wiedliwić swą nienaprawialną porażkę, za­grali na emocjach i szoku spowodowanym zamachem stanu, aby stłumić podjęte przez niektórych proletariuszy (w Chile i wszędzie indziej) próby wyciągnięcia lekcji z tych wydarzeń. Lewica zamiast pokazać co UP zrobiło, a czego mogło nie robić, wskrze­szała tę samą starą politykę, nadając jej le­wicowe zabarwienie. Fotografia Allende chwytającego broń automatyczną podczas przewrotu stała się symbolem lewicowej demokracji, która w końcu postanowiła sku­tecznie walczyć z faszyzmem. Glosowanie jest OK, ale nie wystarcza - karabiny są też potrzebne. Oto lekcja, którą lewica wycią­gnęła w Chile. Śmierć Allende - wystarcza­jący „fizyczny" dowód porażki demokracji -jest maskowana jako dowód jego woli do walki.

„Jeśli zaś w praktyce okaże się, że ich interesy nie wzbudzają zainteresowania, siła zaś ich jest bezsilnością, wówczas winę po­noszą, ci którzy rozbijają stanowiący całość lud na różne wrogie obozy, albo armia była niezbyt zezwierzęcona i zbyt zaślepiona, ażeby w czystych celach demokracji rozpo-

znać swe własne dobro (...). W każdym ra­zie demokrata wychodzi z najhaniebniejszej porażki równie nieposzkodowany, jak nie­winnie się w niej uwikłał"10.

Wnikając w naturę UP, w sens tej słyn­nej walki (jednego dnia na głosy, drugiego na kule), w skrócie - w naturę kapitalizmu, komunizmu i państwa - w sumie to inna spra­wa- luksus, na który nie może sobie pozwo­lić, kiedy „faszyzm atakuje". Można by rów­nież zapytać, dlaczego przemysłowe „kor­dony" ledwo ruszyły się z miejsca. Teraz jest jednak czas, aby działać razem - przegrana jednocz}' antyfaszystów bardziej niż zwycię­stwo. Wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę sytuację w Portugalii, należ}' unikać wszel­kiej krytyki, aby czasem nie uczynić czegoś, co hamowałoby „ruch". W rzeczywistości jedną z pierwszych deklaracji portugalskich trockistów po 25 kwietnia 1974 r. było potę­pienie „ultralewicy", która nie chciała pod­jąć gry w demokrację.

W skrócie, międzynarodowa skrajna le­wica połączyła siły w utrudnianiu rozszyfro­wania chilijskich wydarzeń po to, aby odsu­nąć proletariusz}' jeszcze dalej od perspek­tywy komunistycznej. W ten sposób lewica przygotowuje powrót chilijskiej demokracji w dniu, w którym kapitał potrzebuje tego naj­bardziej.

PortugaliaPomimo że portugalski wątek wciąż

może być na nowo rozwijany, jest on zagadką nie do rozwiązania tylko dla tych (najlicz­niejszych), którzy nie wiedzą czym jest re­wolucja. Rewolucjoniści choć szczerzy, po­zostają jednak zdezorientowani i zmieszam w obliczu upadku ruchu, który kilka miesię­cy wcześniej wydawał im się podstawą dzia­łalności. To niezrozumienie polega na dez­orientacji. Portugalia ilustruje to, czego pro­letariat może dokonać, i pokazuje raz jesz­cze, że kapitał musi się z tym liczyć. Działa­nia proletariatu nie są może motorem histo­rii, ale na politycznym i społecznym planie stanowią podstawę ewolucji każdego nowo­czesnego państwa kapitalistycznego. Nie­mniej nowe wdarcie się na historyczną sce-

nę nie jest automatycznie równoznaczne z re­wolucyjnym postępem. Teoretyczne łącze­nie tych dwóch jest pomieszaniem rewolu­cji z jej przeciwieństwem. Mówienie o re­wolucji portugalskiej jest pomyleniem rewo­lucji w ogóle z reorganizacją kapitału. Tak długo, jak długo proletariat pozostanie eko­nomicznie i politycznie ograniczany przez kapitalizm, nie tylko podstawy społeczeń­stwa pozostaną nienaruszone, ale też wywal­czone reformy (polityczne prawa oraz eko­nomiczne podstaw}') będą spychane na po­ziom efemerycznego istnienia. Cokolwiek kapitał uzna pod presją klasy robotniczej, w całości lub częściowo będzie z powrotem jej odebrane tak szybko, jak szybko zosta­nie złagodzony nacisk. Każdy ruch sam sie­bie skazuje na klęskę, jeśli ogranicza się do wywierania presji na kapitalizm. Dopóki pro­letariusze będą działać w ten sposób, dopó­ty będzie to tylko walenie głową o mur.

Portugalska dyktatura przestała być od­powiednią formą umożliwiającą rozwój na­rodowego kapitału, czego dowodzi jej nie­zdolność do rozwiązania kwestii kolonial­nych. Kolonie nie przyniosły fortuny metro­polii, co więcej, zdestabilizowały ją. Na szczęście, znalazła się gotowa do walki z „fa­szyzmem"... armia. Tylko armia jako jedyna zorganizowana siła w kraju mogła rozpocząć zmiany - ich skuteczne przeprowadzenie to już inna kwestia. Działając zgodnie z przy­zwyczajeniem, ograniczone swoją rolą i dą­żeniem do władzy w ramach kapitału lewica i skrajna lewica odkryły „głęboki wywroto­wy" potencjał armii. Podczas gdy wcześniej oficerowie pozostawali w ich oczach tylko kolonialnymi oprawcami, teraz lewica ujrza­ła w nich armię ludową. Z pomocą socjolo­gii demonstrowała ona ludowe korzenie i aspiracje dowódców wojskowych, którzy rzekomo zwrócili się w stronę socjalizmu. Tak pozostało, aby kultywować dobre inten­cje tych oficerów którzy -jak nam mówio­no - chcieli być oświeconymi jedynie przez „marksistów". Cały świat, od PS do naj-skrajniejszej lewicy, spiskował, aby ukryć prosty fakt, że kapitalistyczne państwo nie

zniknęło, a armia pozostaje jego głównym in­strumentem.

Wmówiono nam, że skoro udostępniono bojownikom klasy robotniczej pewne stano­wiska aparatu państwowego, to państwo zmie­niło swą funkcję. Ponieważ wyrażało się ono w populistycznym języku, uznano, że armia stoi po stronie robotników. Ponieważ zapa­nowała względna wolność słowa, uznano „de­mokrację robotniczą" (fundament socjalizmu, jak powszechnie wiadomo) za skutecznie ustanowioną Z pewnością miały miejsce se­rie sygnałów ostrzegawczych oraz wskrzesza­no władzę państwową w jej starej postaci. Niemniej ponownie, lewica i skrajna lewica dochodziły do wniosku, że należy wywierać coraz większy nacisk na państwo, nie ataku­jąc go; nie bały się przy tym, że mogą działać na korzyść „prawicy". Wypełniły one jednak dokładnie program prawicy, a przy tym do­konały czegoś, do czego prawica jest zwykle niezdolna - integracji mas. Otwarcie się pań­stwa na wpływy „lewicy" nie oznacza jego zaniku, ale raczej wzmocnienie. Lewica za­szczepiła ludową ideologię oraz robotniczy entuzjazm w służbie na rzecz budowy portu­galskiego kapitalizmu narodowego.

Przyjaźń pomiędzy lewicą a armią była niepewna. Lewica przyciągnęła masy, armia zapewniła stabilizację pod groźbą użycia bro­ni. Dla PCP oraz PS liczyło się ostrożne kon­trolowanie mas. W tym celu musiały one fun­dować materialne przywileje, które z kolei były niebezpieczne dla słabego kapitalizmu. Stąd brały się sprzeczności i kolejne politycz­ne przetasowania. Organizacje „robotnicze" mogą ujarzmić i kierować robotnikami, ale nie dostarczać kapitałowi zysków, których ten wymaga. Wobec tego należało zlikwidować sprzeczności i przywrócić dyscyplinę. Rze­koma rewolucja pozwoliła wycieńczyć tych najrezolutniejszych, zniechęcić innych, odizo­lować, a w gruncie rzeczy rewolucjonistów poddać represjom. Następnie państwo brutal­nie interweniowało, pokazując przekonywu­jąco, że nigdy nie zniknęło. Tym, którzy pró-bowali podbić państwo od wewnątrz, udało się jedynie utrzymać je w krytycznym momen­cie. Ruch rewolucyjny nie może istnieć tylko

w Portugalii, ale jest zależny od szerszego kontekstu, a w każdym innym razie będzie mógł istnieć jedynie na innych zasadach niż kapitalistyczno-demokratyczny ruch kwiet-nial974 r.

Nawet w celach reformistycznych walka robotników stwarza trudności dla kapitału, a ponadto umożliwia proletariatowi niezbęd­ne doświadczenie, aby ten mógł się przygo­tować do rewolucji. Walka przygotowuje przyszłość, ale przygotowania te mogą pójść w dwóch kierunkach (nic nie dzieje się auto­matycznie) - tak samo mogą one wzmocnić, jak i zdusić ruch komunistyczny. W tych oko­licznościach dążenie do „autonomii" robot­niczej działalności jest niewystarczające. Au­tonomia nie jest bardziej rewolucyjną zasadą niż „planowanie" mniejszości. Rewolucja nie potrzebuje demokracji bardziej niż dyktatu­ry

Proletariat utrzyma kontrolę nad walką tyl-ko, jeżeli podejmie pewne środki. Gdy ograni­czy się do reformistycznego działania, prędzej czy później walka wyniknie się mu spod kon­troli - przejmie ją wyspecjalizowany organ typu syndykalnego, który może się nazywać związkiem lub „komitetem fabrycznym". Au­tonomia sama w sobie nie jest rewolucyjną wartością. Każda forma organizacji zależy od istoty celu, dla którego została stworzona. Na­cisk nie może być położony na osobistą ak­tywność robotników, ale na komunistyczną perspektywę, której realizacja sama skutecz­nie pozwala robotniczej działalności uniknąć dostania się pod kierownictwo tradycyjnych partii i związków. Istota działalności jest de-terminującym kryterium: rewolucja nie jest je­dynie kwestią tego, czego chce „większość". Nadając naczelne znaczenie robotniczej auto­nomii, kierujemy się w ślepy zaułek.

Oparaismo* bywa czasem zdrową odpo­wiedzią na sytuację, ale jest niewątpliwie katastroficzny, kiedy staje się celem samym

* Ruch powstały we Włoszech na początku lat 60. XX w. Jego twórcy opierali się na krytyce związ­ków zawodowych, które ze względu na swój eta­tyzm, są wyalienowane od klasy robotniczej, przez co stanowią narzędzie kapitału, ograniczające ro-

w sobie. Operaismo często odżegnuje się od decydujących dla rewolucji zadań. W imię robotniczej „demokracji" ogranicza proleta­riat do ram kapitalistycznej przedsiębiorczo­ści i związanych z nią problemów produkcji (nie ukazując rewolucji jako obalenia samej przedsiębiorczości). Ponadto operaismo mi-tyzuje problem państwa. W najlepszym wy­padku odkrywa na nowo rewolucyjny syn-dykalizm.

Hiszpania: wojna czy rewolucja?Demokracja wszędzie kapitulowała

przed dyktaturą, a ściślej - witała dyktaturę z otwartymi rękami. A Hiszpania? Nie sta­nowi tutaj szczęśliwego wyjątku - reprezen­towała skrajny przypadek zbrojnego starcia pomiędzy demokracją i faszyzmem bez zmiany natury owej walki. Zawsze są to dwie opozycyjne względem siebie formy kapita­listycznego rozwoju, dwie polityczne formy kapitalistycznego państwa, dwa systemy pań­stwowe spierające się nad legitymacją legal­nego i zwyczajnie kapitalistycznego państwa. Poza tym konfrontacja była ostra, ponieważ robotnicy sami sformowali szyki bojowe przeciwko faszyzmowi. Złożoność hiszpań­skiej wojny wynika z tego podwójnego aspektu: wojny domowej (proletariat prze-

botniczą walkę. Operaismo stanowi część tradycji marksizmu autonomistycznego. Autonomizm akcep­tuje marksistowski podział społeczeństwa na klasy oraz koncepcję walki klasowej jako głównego motoru zmian społecznych. Za najskuteczniejszą formę walki klasowej uważa bezpośrednią aktywność robotników poza tradycyjnymi strukturami politycznymi. W odróżnieniu jednak od tradycyjnego marksizmu do klasy robotniczej zalicza również bezrobotnych i studentów; jako grupy posiadające wspólny interes z robotnikami najemnymi. Tendencja ta jest związana z niemarksistowskimi ruchami o charakterze emancypacyjnym, takimi jak feministyczny, mniejszości seksualnych czy rasowych, ekologiczny... Operaismo (wł.), (workerism, ang.) pochodzi od włoskiego operaio - robotnik. Termin operaismo w języku polskim nie posiada swojego odpowiednika a przetłumaczyć go można przy pomocy neologizmu „robotnictwo", który nie jest szczególnie udaną formą. W związku z tym pozostajemy przy włoskim oryginale, (przyp. red.).

ciwko kapitałowi) przeistaczającej się w wojnę kapitalistyczną (proletariusze obu obozów, wspierający rywalizujące struktury kapitalistycznego państwa).

Po tym, jak ułatwiono rebeliantom, pod każdym względem, przygotowanie się, repu­blika zamierzała negocjować i/lub poddać się, gdy proletariusze wystąpili przeciwko fa­szystowskiemu zamachowi stanu, nie do­puszczając do jego sukcesu na teranie poło­wy kraju. Hiszpańska wojna nie rozpoczę­łaby się bez tego autentycznego powstania robotniczego (które było czymś więcej niż spontanicznym wybuchem). Tylko to jednak nie wystarcza, aby scharakteryzować całą hiszpańską wojnę oraz następujące po niej wydarzenia. Opisuje to tylko pierwszy okres walki, która była faktycznie powstaniem pro­letariatu. Robotnicy, po tym jak w wielu mia­stach pokonali faszystów, przejęli władzę. Taka sytuacja miała miejsce zaraz po powsta­niu, ale co dalej zrobili z tą władzą? Czy oddali ją z powrotem w ręce państwa repu­blikańskiego, albo czy wykorzystali ją, aby pójść dalej w kierunku komunizmu? Zaufali legalnemu rządowi, tj. istniejącemu państwu kapitalistycznemu. Każde ich kolejne dzia­łania były podejmowane pod kierunkiem tego państwa. To jest kluczowy punkt. Cho­dzi tu o to, że cały ruch hiszpańskiego pro­letariatu w swojej walce zbrojnej przeciwko Franco i podczas przemian socjoekonomicz­nych, umiejscawiał się bezpośrednio w ra­mach struktury kapitalizmu i mógł mieć tyl­ko kapitalistyczną naturę. Jego prawdziwe próby, aby pójść dalej, miały miejsce w sfe­rze społecznej (wspomnimy o tym później); lecz te próby pozostały hipotetyczne, tak długo jak utrzymywano państwo kapitali­styczne. Zniszczenie państwa jest niezbęd­nym (lecz nie wystarczającym) warunkiem komunistycznej rewolucji. W Hiszpanii prawdziwa władza była sprawowana przez państwo, a nie przez organizacje, kolekty­wy, związki, komitety itd. Dowodem na to jest to, że potężne CNT musiało poddać się PCE (bardzo słabej przed czerwcem 1936 r.). Można to zweryfikować poprzez oczywisty fakt, że państwo było w stanie brutalnie użyć

swojej siły wtedy, kiedy było trzeba (maj 1937 r.). Nie ma rewolucji bez zniszczenia państwa.

„To jedna ze szczególnych cech rewo­lucji, że gdy ludzie zdają się być tuż o krok od wielkiego początku i rozpoczęcia nowej ery, dają się zwodzić przez złudzenia z prze­szłości i oddają całą władzę oraz wpływy, które tak dzielnie wywalczyli, w ręce ludzi, którzy reprezentują albo przynajmniej przy­puszcza się, że reprezentują, ruch ludowy mi­nionej epoki"11.

Nie możemy porównywać uzbrojonych „kolumn" robotniczych z drugiej połowy 1936 r. z ich późniejszą militaryzacją i re­dukcją do poziomu organów armii burżu-azyjnej. Te dwie fazy istotnie się różnią, lecz nie w tym sensie, że nierewolucyjna faza nastąpiła po fazie rewolucyjnej: najpierw nastąpiła faza zduszenia rewolucyjnego prze­budzenia, podczas którego ruch robotniczy przejawiał pewną autonomię, pewien entu­zjazm oraz, rzeczywiście, komunistyczną postawę doskonale opisaną przez Orwella12. Po czym faza ta, z pozom rewolucyjna, lecz faktycznie tworząca podstawy dla klasycz­nej wojny przeciwko proletariatowi, dała zielone światło temu, co zapowiadała.

Kolumny opuściły Barcelonę, aby wal­czyć z faszystami w innych miastach, głów­nie w Saragossie. Gdyby miały zamiar roz­szerzyć rewolucję poza obszary republikań­skie, niezbędne byłoby albo wcześniejsze albo równoczesne ich zrewolucjonizowa­nie13. Durruti* wiedział, że instytucja pań­stwa nie została zniszczona, lecz ignorował ten fakt. W trakcie marszu jego kolumna, składająca się w 70 proc. z anarchistów, na­ciskała na kolektywizację. Milicja pomaga­ła chłopom i nauczała ich idei rewolucyj-

* Buenaventura Durruti - hiszpański anarchista, działacz polityczny i związkowy. Po 19 lipca 1936 r. był głównym organizatorem anarchistycznych milicji robotniczych. 23 lipca przygotował wymarsz na Saragossę na froncie aragońskim, dowodzące ochot­niczymi oddziałami anarchistycznymi znanymi jako Kolumna Durruti. 20 listopada 1936 r. został śmier­telnie ranny podczas walk o Madryt (przyp. red.).

nych. Ale „przyświeca nam tylko jeden cel: zniszczyć faszystów". Durruti dobrze to ujął: „nasza milicja nigdy nie będzie bronić bur-żuazji, oni o prostu nie będą jej atakować". Noc przed swoją śmiercią (21 listopada 1936 r.) Durruti stwierdził:

„Jedna myśl, jeden cel (...): zniszczenie faszyzmu (...) w dzisiejszych czasach nikt nie przejmuje się podwyżkami cen czy zmniej­szeniem ilości godzin pracy (...). Aby się poświęcić i pracować tyle, ile jest wymaga­ne (...) powinniśmy stać się twardzi jak blok granitu. Nadszedł moment, aby związki i or­ganizacje polityczne skończyły ze swoim wrogiem raz na zawsze. Poza działaniami na froncie potrzebne są nam umiejętności ad­ministracyjne (...) gdy ta wojna się skończy, nie prowokujmy poprzez naszą niekompe­tencję kolejnej wojny domowej pomiędzy nami samymi (...) aby przeciwstawić się fa­szystowskiej tyranii musimy pokazać jedną siłę: musi istnieć jedna organizacja zjedna dyscypliną".

Wola walki nie może nigdy służyć jako substytut walki rewolucyjnej. Co więcej, przemoc polityczna jest łatwo przejmowana do celów kapitalistycznych (co udowadniają ostatnie przejawy terroryzmu). Fascynacja „walką zbrojną" obraca się przeciwko pro­letariuszom, jak tylko skierują swoje ciosy wyłącznie w kierunku konkretnej formy pań­stwa, a nie państwa jako takiego.

W różnych warunkach ewolucja wojsko­wa obozu antyfaszystowskiego (powstanie, po którym pojawiły się milicje, a w końcu regularna armia) przypomina antynapole-ońską wojnę partyzancką opisaną przez Marksa: „Zestawiając trzy okresy wojny par­tyzanckiej z polityczną historią Hiszpanii można dostrzec, że odpowiadają one po­szczególnym etapom wygasania entuzjazmu w masach ludowych pod wpływem rządu opanowanego przez nastroje kontrrewolucyj­ne. Wojna partyzancka zaczęła się od po­wstania całej ludności, następnie prowadzi­ły ją oddziały partyzanckie, dla których za­pleczem były całe okręgi, aż skończyła się na formowaniu nieregularnych jednostek wojskowych, które w każdej chwili mogły

się były bądź przekształcić w gromadę ban­dytów, bądź też przekształcić się w regular­ne pułki"14.

Nie można porównywać ze sobą tych dwóch sytuacji, ale wojskowej ewolucji z 1936, tak jak z 1808 r, nie można wytłu­maczyć jedynie przez względy „techniczne" związane ze sztuką wojenną: trzeba również rozważyć stosunki pomiędzy politycznymi i społecznymi siłami oraz ich przekształce­nia w sensie antyrewolucyjnym. Zauważmy, że „kolumny" z 1936 r. nawet nie odniosły sukcesu w wojnie przeciwko frankistom i utknęły przed Saragossą. Kompromis przy­wołany wcześniej przez Durrutiego - ko­nieczność jedności za wszelką cenę - mógł­by jedynie oddać zwycięstwo najpierw pań­stwu republikańskiemu (nad proletariatem), a następnie Franco (nad państwem republi­kańskim).

Na pewno to, co wydarzyło się w Hisz­panii, było zaczątkiem rewolucji, ale próba ta nie udała się jak tylko proletariusze za­częli wierzyć w istniejące państwo. Nie ma już nawet większego znaczenia jakie były ich intencje. Pomimo tego, że ogromna więk­szość proletariatu, która była gotowa do walki przeciwko Franco pod przewodnic­twem państwa, wolała trzymać się realnej władzy bez względu na wszystko inne i wspierała państwo jedynie ze względu na wygodę, determinującym czynnikiem było ich działanie, a nie ich intencje. Po tym, jak zorganizowali się, aby obalić zamach stanu, po tym, jak nauczyli się podstaw autonomicz­nej struktury wojskowej (milicji), robotnicy zgodzili się pozostać pod kierownictwem koalicji „organizacji robotniczych" (więk­szość z nich była otwarcie kontrrewolucyj­na), które zaakceptowały władzę legalnego państwa. Na pewno niektórzy proletariusze mieli nadzieję na odzyskanie realnej władzy (o którą skutecznie walczyli, jednak przez bardzo krótki okres), pozostawiając oficjal­nemu państwu jedynie pozory posiadania władzy. To był prawdziwy błąd, za który dro­go zapłacili.

Niektórzy krytycy wcześniejszej anali­zy zgadzają się z naszym postrzeganiem

wojny hiszpańskiej, lecz nalegają na to, że sytuacja ta była „otwarta" i mogła ewolu­ować. Dlatego trzeba było wspierać autono­miczny ruch hiszpańskich proletariuszy (przynajmniej do maja 1937 r), nawet jeśli ten ruch stosował formy raczej nieodpowied­nie w danej sytuacji. Ruch ewoluował i trze­ba było wesprzeć jego dojrzewanie. Odpo­wiemy na to, że było wręcz przeciwnie, au­tonomiczny ruch hiszpańskiego proletariatu szybko zniknął, ponieważ został wchłonięty przez strukturę państwa, które dość szybko dławiło każdą radykalną tendencję. Do po­łowy 1937 r. wszyscy o tym wiedzieli, lecz „krwawe dni Barcelony" służyły tylko temu, aby ukazać rzeczywistość, która istniała od końca czerwca 1936 r.: efektywna władza zo­stała przekazana z rąk robotników w ręce państwa kapitalistycznego. Dodajmy jeszcze dla tych, którzy na równi traktują faszyzm i dyktaturę burżuazji, że rząd republikański używał „metod faszystowskich" przeciwko robotnikom. Oczywiście liczba ofiar była o wiele mniejsza w porównaniu z represjami Franco, lecz wiąże się to z odmienną funkcją tych dwóch rodzajów represji, de­mokratycznych i faszystowskich. Podstawo­wy podział pracy: grupa docelowa rządu re­publikańskiego była o wiele mniejsza (nie-kontrolowalne elementy, POUM, lewa stro­na CNT).

Październik 1917 r. i czerwiec 1936 r.Oczywiste jest, że rewolucja nie rodzi

się w jeden dzień. Zawsze istnieje rozpro­szony ruch w widu formach. Problemem jest zdolność ruchu rewolucyjnego do działania w coraz bardziej wyraźny sposób i do nie­odwracalnego pochodu naprzód. Porówna­nia Rosji i Hiszpanii, często nieudolne, do­brze to ukazują. Pomiędzy lutym a paździer­nikiem 1917 r. sowiety stanowiły siłę odpo­wiadającą władz}' państwa. Przez dość dłu­gi czas wspierały prawomocne państwo i przez to nie działały w sposób rewolucyjny. Można nawet stwierdzić, że sowiety były kontrrewolucyjne. Nie oznacza to jednak, że przyjęły stałe pozycje - właściwie to były

stroną w długiej i gorzkiej walce pomiędzy ówczesnymi rewolucjonistami (reprezento­wanymi głównie, lecz nie jedynie, przez bol­szewików) i różnymi mediatorami. Dopiero pod koniec tej walki zajęły pozycję w opo­zycji do państwa15. W lutym 1917 r. byłoby absurdem, gdyby komunista twierdził, iż: sowiety zachowują się w sposób nierewolu-cyjny, potępiam je i będę walczył przeciw­ko nim. Sowiety bowiem nie posiadały wów­czas stabilnych pozycji. Konflikt, który oży­wiał je, przez kilka miesięcy nie był walką idei, lecz odzwierciedleniem sprzecznych interesów.

„To właśnie interesy - a nie zasady -wprawią rewolucję w ruch. Właściwie to zasady rozwijają się właśnie z powodu inte­resów i to tylko i wyłącznie z ich powodu; co oznacza, że rewolucja nie będzie jedynie polityczna, lecz również socjalna"16.

Rosyjscy robotnicy i chłopi pragnęli po­koju, ziemi oraz reform demokratycznych, których rząd nie był w stanie zapewnić. Ten antagonizm tłumaczy rosnącą wrogość, pro­wadzącą do konfrontacji, która oddzieliła rząd od mas. Co więcej, wcześniejsze walki klasowe doprowadziły do uformowania się rewolucyjnej mniejszości, która wiedziała mniej lub więcej czego chce (porównaj z cią­głym niezdecydowaniem przywództwa bol­szewików po lutym), oraz która organizowa­ła się dla tych celów, podnosząc żądania mas, aby użyć ich przeciwko rządowi. W kwiet­niu 1917 r. Lenin powiedział: „Jeśli mówi­my o wojnie domowej, zanim jeszcze ludzie zrozumieli jej konieczność, wówczas bez wątpienia popadamy w blankizm. (...) kara­biny są w rękach żołnierzy a nie w rękach kapitalistów; kapitaliści radzą sobie obecnie nie przemocą, lecz oszustwem i krzyczeć teraz o przemocy nie można, jest to niedo­rzeczność. (...) Na razie wyrzekamy się tego hasła, ale tylko na razie"17. Jak tylko doszło do zmiany wśród sowietów (we wrześniu), Lenin wezwał do zbrojnego przejęcia wła­dzy...

Nic takiego nie miało miejsca w Hisz­panii. Pomimo częstotliwości i przemocy,

seria konfrontacji, które odbyty się po I woj­nie światowej, nie służyła zjednoczeniu pro­letariuszy jako klasy. Ograniczeni do walki z użyciem przemocy z powodu represji wo­bec ruchu reformistycznego, nieustannie walczyli, lecz nie udało im się skoncentro­wać swoich uderzeń w kierunku wroga. W tym sensie nie było „partii" rewolucyjnej w Hiszpanii. Nie dlatego, że rewolucyjna mniejszość nie zdołała się zorganizować: to byłoby postrzeganiem tego problemu ze złej strony. Było tak raczej dlatego, że walki, jak bardzo zajadłe by nie byty, nie skutkowały wytworzeniem się wyraźnej opozycji klaso­wej pomiędzy kapitałem a proletariatem. Mówienie o „partii" ma sens tylko wtedy, gdy rozumiemy ją jako organizację ruchu rewo­lucyjnego. Ten ruch był jednak zawsze zbyt słaby, zbyt rozproszony (nie przestrzennie, lecz w stopniu w jakim rozproszone były jego uderzenia), nie atakował samego serca wroga, nie uwolnił się od przewodnictwa CNT, organizacji zasadniczo reformistycz-nej, na co skazane są wszystkie organizacje syndykalistyczne, pomimo presji ze strony radykalnych bojowników. Przykład hiszpań­ski ukazuje, że intensywność walki klas - nie do podważenia w Hiszpanii - niekoniecznie niesie za sobą działania rewolucyjne i przez to nie zachęca „partii" rewolucyjnej do kon­tynuacji działań. Hiszpańscy proletariusze zawsze chętnie poświęcali swoje życie (cza­sami bez powodu), lecz nigdy nie przezwy­ciężyli bariery, która dzieliła ich od ataku na kapitał (państwo i system ekonomiczny). Brali w ręce broń, rozpoczynali spontanicz­ne inicjatywy (wolnościowe komuny przed 1936 r., późniejsze kolektywizacje), lecz nie szli dalej. Bardzo szybko przejęli kontrolę nad milicjami Centralnego Komitetu Mili­cji. Niemniej ani ten organ, ani żaden inny, który powstał na tej fali nastrojów w Hisz­panii, nie może być porównany do rosyjskich sowietów. „Wieloznaczna pozycja KC Mili­cji" równocześnie „ważny dodatek Genera-licji" (rządu katalońskiego) oraz „pewien rodzaj komitetu koordynującego różne an­tyfaszystowskie organizacje wojskowe su-

gerowały zintegrowanie z państwem, ponie­waż były podatne na wpływy organizacji, które rozprawiały na temat (kapitalistycznej) władzy państwa18.

W Rosji toczyła się walka pomiędzy ra­dykalną mniejszością, zorganizowaną i zdolną przedstawić perspektywę rewolu­cyjną, a większością sowietów. W Hiszpanii elementy radykalne, w cokolwiek by nie wie­rzyły, akceptowały pozycję większości: Dur­niu' wyruszył do walki przeciwko Franco, po­zostawiając za sobą nienaruszone państwo. Gdy radykałowie rzeczywiście przeciwsta­wili się państwu, nie chcieli zniszczyć orga­nizacji „robotniczych", które ich „zdradza­ły" (w tym CNT i POUM). Ważna różnica, powód, dla którego nie było „hiszpańskiego października", to nieobecność prawdziwe­go konfliktu interesów pomiędzy proletariu­szami a państwem. „Obiektywnie" proleta­riat i kapitał stoją w opozycji, lecz ta opozy­cja istnieje na poziomie pryncypiów, co w tym wypadku nie przekłada się na rzeczy­wistość. W swoim skutecznym ruchu spo­łecznym, hiszpański proletariat nie był zmu­szony do stawienia jednym frontem czoła ka­pitałowi i państwu. W Hiszpanii niebyło pa­lących żądań, odczuwanych jako absolut­nie potrzebne, które mogłyby zmusić robot­ników do ataku na państwo w celu ich zre­alizowania (tak jak w Rosji, gdzie żądano pokoju, ziemi itd.). Ta nieantagonistyczna sy­tuacja była połączona z nieobecnością „par­tii", co w dużej mierze zadecydowało o prze­biegu wydarzeń, zapobiegając późniejszemu dojrzewaniu i wybuchowi antagonizmu. Po­równując to do niestabilności w Rosji po­między lutym a październikiem, Hiszpania znajdowała się na drodze do normalizacji od początku sierpnia 1936 r. Armia państwa ro­syjskiego rozpadła się po lutym 1917 r., na­tomiast hiszpańska połączyła się ponownie po czerwcu 1936 r., jednak w nowej, „ludo­wej" formie.

Komuna ParyskaJedno z (wielu) porównań zasługuje na

uwagę i zmusza nas do skrytykowania stan­dardowego poglądu marksistowskiego. Po Komunie Paryskiej, Marks wyraził swoje słynne stwierdzenie: „(...) klasa robotnicza nie może po prostu objąć w posiadanie go­towej maszyny państwowej i puścić ją w ruch dla swoich własnych celów"19. Marksowi jednak nie udało się jasno rozróżnić ruchu powstańczego rozpoczętego 18 marca 1871 r. od jego późniejszego przeobrażenia, które zakończyło się 26 marca wybraniem „Komuny". Pod pojęciem „Komuny Pary­skiej" rozumie się obydwie te fazy, co ukry­wa jej ewolucję. Pomimo niejednorodności ruch był początkowo zdecydowanie rewo­lucyjny, rozwijał walki społeczne w impe­rium. Niemniej ruch ten chciał następnie przybrać strukturę polityczną oraz kapitali­styczną treść. W końcu wybrana Komuna zmieniła tylko zewnętrzne formy burżuazyj-nej demokracji. Gdyby biurokracja i stała armia stały się charakterystycznymi cecha­mi państwa kapitalistycznego, nadal nie sta­nowiłyby jego istoty. Marks zaobserwował, iż: „Komuna urzeczywistniła hasło wszyst­kich rewolucji burżuazyjnych - tani rząd -usuwając dwie największe pozycje wydat­ków: armię i biurokrację"20.

Jak wiadomo, wybrana Komuna była w dużej mierze zdominowana przez burżu azyjnych republikanów. Komuniści, ostroż ni i reprezentowani w niewielkiej liczbie, zo­stali wcześniej zobligowani do wypowiada­nia się w prasie republikańskiej do tego stop­nia słaba była ich organizacja, zatem nie wnosili wiele w życie wybranej Komuny. Jeśli chodzi o program Komuny - to decy­dujące kryterium - wyjątkowo zwiastował on program III Republiki. Nawet bez żadne­go makiawelizmu części burżuazji, wojna Paryża przeciwko Wersalowi (nie przez przy­padek bardzo słabo przeprowadzona) służyła osłabieniu treści rewolucyjnej i skierowaniu początkowego ruchu w kierunku czysto mi­litarnych działań. Ciekawe, że Marks defi­niował rządową formę Komuny przede

wszystkim ze względu na jej sposób funk­cjonowania, a nie na to, co faktycznie robi­ła. Była ona „(...) prawdziwą przedstawi­cielką wszystkich zdrowych żywiołów spo­łeczeństwa francuskiego, a więc prawdzi­wym rządem narodowym"21. Nie będziemy w stanie zbadać tutaj, dlaczego Marks przyjął tak sprzeczną pozycję (przynajmniej publicz­nie, w czasie Pierwszej Międzynarodówki, ponieważ prywatnie był bardziej krytycz­ny)22. W każdym razie, mechanizm ucisza­nia ruchu rewolucyjnego przypominał ten z roku 1936. Tak jak w 1871 r, hiszpańska republika używała hiszpańskich i zagranicz­nych elementów radykalnych jako mięsa ar­matniego (naturalnie tych najbardziej nasta­wionych na zniszczenie faszyzmu) sama tak naprawdę nie walcząc na poważnie, nie uży­wając wszystkich środków, które miała do dyspozycji. Przy barku analiz}' klasowej tej władzy (takiej, jak w przykładzie z 1871 r.), fakty te jawią się jako „błędy", i rzeczywi­sta „zdrada", lecz nie reprezentują nigdy swojej własnej logiki.

MeksykMożliwa jest też inna analogia. Podczas

rewolucji burżuazyjnej w Meksyku większa cześć zorganizowanej klasy robotniczej współpracowała w tamtym czasie z demo­kratycznym i postępowym państwem w celu odparcia burżuazji i zapewnienia ochrony swoich własnych interesów jako pracowni­ków najemnych w ramach kapitału. „Czer­wone bataliony" w latach 1915-1916 repre­zentowały sojusz wojskowy pomiędzy ru­chem związkowym a państwem, na którego czele stał w tamtym czasie Carranza. Zało­żone w 1912 r. Casa del Obrero Mundial (COM) zadecydowały o „zawieszeniu pro­fesjonalnych organizacji związkowych" i o walce wraz z państwem republikańskim przeciwko „burżuazji i jej bezpośrednim so­jusznikom - zawodowej armii i klerowi". Część ruchu robotniczego nie zgadzała się z tym i przy pomocy siły przeciwstawiła się COM i jego sojusznikowi, państwu. COM „próbowały uzwiązkowić robotników wszel­kiej maści na polu konstytucyjnym przy

wsparciu armii". Czerwone bataliony wal­czyły równocześnie przeciwko innym siłom politycznym aspirującym do kontrolowania państwa kapitalistycznego („reakcjoni­stom"), przeciwko chłopskiej rebelii oraz ra­dykalnym robotnikom23.

Warto zauważyć, że bataliony te organi­zowały się według kryterium zawodu lub branży (drukarze, pracownicy kolei itd.). Podczas wojny w Hiszpanii niektóre odziały milicji również przyjmowały nazwy bran­żowe. Podobnie, w 1832 r. w Lyonie pod­czas powstania robotnicy przemysłu włó­kienniczego organizowali się w grupy dowo­dzone przez brygadzistów. Tym sposobem powstali oni z bronią w ręku jako robotnicy najemni, by bronić istniejącego systemu pra­cy przeciwko „wykroczeniom" kapitału. Podobnie różnią się siebie rewolta z 1832 r. przeciwko państwu, od przykładu meksykań­skiego i hiszpańskiego, podczas których zor­ganizowani robotnicy bronili państwa. Cho­dzi tutaj o to, by zrozumieć sens walki kla­sowej, która bazuje na organizacji pracy jako takiej. Nie ważne, czy integruje się ona z pań­stwem czy nie, walka ta skazana jest na po­rażkę, albo ze względu na wchłonięcie jej przez państwo, albo ze względu na represje z jego strony. Ruch rewolucyjny może pod­bić państwo tylko jeśli proletariusze wy­kroczą poza podstawowe powstanie (choć­by zbrojne), które nie atakuje pracy najem­nej jako takiej. Robotnicy najemni mogą przewodzić walce zbrojnej jedynie poprzez zniszczenie swojego własnego statusu.

Wojny imperialneW celu rozpoczęcia rewolucji, niezbęd­

ne jest choćby zapoczątkowanie ataków przeciwko źródłom społeczeństwa: państwu i organizacji gospodarczej. Do tego właśnie doszło w Rosji w lutym 1917 r., po czym powoli nabierało rozpędu... Nie można mó­wić o takich początkach w Hiszpanii, gdzie proletariusze podporządkowali się państwu. Od samego początku wszystko, co robili (walka zbrojna przeciwko Franco, społecz­na transformacja) było przeprowadzane pod egidą kapitału. Najlepszym tego dowodem

jest nagły rozwój tych działań, których nie są w stanie wyjaśnić lewicowi antyfaszyści. Wal­ka zbrojna szybko zamieniła się w praktyko­wanie statycznych metod burżuazyjnych, któ­re zostały zaakceptowane przez skrajną lewi­cę ze względu na ich skuteczność (a które nie­mal zawsze dowodziły swojej nieskuteczno­ści). Demokratyczne państwo nie może kon­tynuować walki zbrojnej przeciwko faszy­zmowi Jeśli nie może zapobiec jego pokojo­wemu dojściu do władzy. Całkowicie normal­na w przypadku burżuazyjnego państwa de­mokratycznego jest odmowa zastosowania metod walki społecznej, wymaganych do de­moralizacji wroga, zamiast tradycyjnej walki na frontach, gdzie nie ma ono szans podczas zetknięcia z nowoczesną armią, lepiej wypo­sażoną i wyszkoloną do tego rodzaju walki. Jeśli chodzi o uspołecznienie i kolektywiza­cję, tu podobnie brakowało sił sprawczych komunizmu. Zwłaszcza z powodu braku znie­sienia państwa, które nie dopuściło do zorga­nizowania gospodarki nieopartej na zysku na poziomie całego społeczeństwa, i które po­dzieliło społeczeństwo na wyizolowane, przy­padkowo powołane społeczności, nie połą­czone wspólnym działaniem. Państwo wkrót­ce ponownie ustanowiło swoją władzę. W re­zultacie w Hiszpanii od sierpnia 1936 r. nie było rewolucji lub choćby jej początku. Wręcz przeciwnie, ruch dążący' do rewolucji był co­raz bardziej blokowany, a jego odbudowanie coraz mniej prawdopodobne. Uderzające jest to, że w maju 1937 r. proletariusze ponownie zaczęli współdziałać, aby stawić opór państwu (tym razem demokratycznemu) i zorganizo­wali powstanie zbrojne, lecz nie zdołali do­prowadzić walki do momentu zerwania z państwem. Po podporządkowaniu się pań­stwu prawa w 1936 r. proletariusze byli w stanie wstrząsnąć jego podstawami w maju 1937 r. jedynie po to, by ustąpić przed „reprezentatywnymi" organizacjami, które skłoniły ich do odłożenia broni. Stawili oni czoła państwu, lecz nie zniszczyli go. Przy­jęli rady ze strony POUM i CNT o zacho­waniu umiaru: nawet radykalna grupa Przy-

jaciele Durrutiego* nie wezwała do obale­nia tych kontr-rewolucyjnych organizacji.

W wypadku Hiszpanii możemy mówić o wojnie, ale nie o rewolucji. Podstawową funkcją tej wojny było rozwiązanie proble­mu kapitalistycznego: stworzenie prawomoc­nego państwa w Hiszpanii, które miało roz­wijać swój narodowy kapitał w możliwie jak najbardziej efektywny sposób i równolegle integrowałoby proletariat. Analizy społeczne­go składu dwóch armii stojących naprzeciw­ko siebie, widziane z tej perspektywy, w du­żej mierze są nie na temat, jak np. analiza mierząca „proletariacki" charakter partii ze względu na odsetek robotników pośród jej członków. To są fakty i muszą zostać wzięte pod uwagę, ale mają drugorzędne znaczenie w porównaniu ze społecznymi funkcjami tego, co próbujemy zrozumieć. Partia z robotnika­mi pośród jej członków, która popiera kapi­talizm, jest kontrrewolucyjna. Hiszpańska ar­mia republikańska, w skład której zapewne wchodziło wielu robotników, lecz która wal­czyła o cele kapitalistyczne, nie była bardziej rewolucyjna niż armia Franco.

Formuła „wojny imperialnej" zastosowa­na do tych konfliktów zaszokuje tych, którzy kojarzą imperializm z walką o czystą gospo­darczą dominację. Niemniej ukrytym celem wojen imperialnych, od lat 1914-1918 do dziś, jest rozwiązanie zarówno ekonomicznych jak i społecznych sprzeczności kapitału, przez wyeliminowanie potencjalnego dążenia w stronę komunizmu. Nie ma wielkiego zna­czenia, że wojna w Hiszpanii nie była bezpo­średnio walką o rynek. Wojna służyła do po­laryzacji proletariuszy całego świata, zarów­no z krajów faszystowskich jak i demokra­tycznych, wokół opozycji faszyzm/antyfa-szyzm. W tym celu w lalach 1939-1945 po­wołano święty sojusz. Inna rzecz, że nie bra­kowało wtedy ani motywów ekonomicznych,

* Organizacja anarchistyczna powstała w mar­cu 1937 r., założona przez byłych bojowników Ko­lumny Durruti, którzy nie zgadzali się z dekretem o militaryzacji milicji robotniczych. Przeciwstawia­ła się ugodowemu kierownictwu CNT, opowiadała za kontynuowaniem rewolucji (przyp. red.).

ani strategicznych. Niezbędne było dla prze­ciwstawnych stron, które nie był}' wtedy do­brze zdefiniowane, zawiązanie sojuszy lub osiągnięcie życzliwej ich solidarności. Rów­nie zrozumiały był fakt, że Hiszpania nie wzięła udziału w II wojnie światowej. Hisz­pania nie musiała tego robić, rozwiązawszy własny problem społeczny przez podwójne zgniecenie (demokratyczne i faszystowskie) proletariuszy podczas wojny domowej. Jej ekonomiczne problemy zostały rozwiązane dzięki zwycięstwu konserwatywnych sił ka­pitalistycznych, które przystąpiły do ogra­niczenia sił produkcyjnych w celu uniknię­cia społecznego wybuchu. Niemniej ponow­nie, wbrew całej ideologii, ten antykapitali-styczny, „feudalny" faszyzm zaczął wbrew sobie rozwijać hiszpańską gospodarkę w la­tach 60.

Wojna z lat 1936-1939 miała podobne funkcje w Hiszpanii, jak II wojna światowa dla reszty świata, lecz z jedną istotną róż­nicą (która nie zmieniła ani charakteru, ani funkcji tego konfliktu): rozpoczęła się od re­wolucyjnego zrywu, wystarczająco silnego, aby odeprzeć faszyzm i zmusić demokracje do podniesienia broni w obliczu groźby fa­szyzmu, lecz za słabego, aby zniszczyć je oba. Nie niszcząc ich, rewolucja została jed­nak skazana na porażkę, dlatego że zarówno faszyzm, jak i demokracja były potencjal­nymi formami prawomocnego państwa ka­pitalistycznego. W razie zwycięstwa której­kolwiek z nich, proletariusze mogli być pew­ni, że zostaną zmiażdżeni od ciosów zawsze szykowanych dla nich ze strony kapitali­stycznego państwa...

Tekst pierwotnie stanowił pierwszą połowę przedmowy do zbioru artykułów na temat hiszpańskiej wojny domowej, napisanych przez włoskich lewicowych komunistów J. Barrot rerf.„Biłan"- contre-revolution en Espagne, U.G.E. 10/18, Paris, s. 9-47. Pol­ski przekład opiera się na wersji angielskiej J. Barrot, Fascism/Antifascism, Edmonton 1982.

1 Opinia publiczna nie potępia aż tak bardzo nazizmu za jego okrucieństwa, gdyż od tamtego czasu inne państwa - w rzeczywistości kapitalistyczne organizacje gospodarki światowej - pokazały, że są tak samo destrukcyjne dla ludzkiego życia, poprzez wojny i sztucznie wywoływany głód, jak nazizm. Nazizm raczej potępia się za działanie celowe, za świadome planowanie, za podjęcie decyzji o eksterminacji Żydów. Nikt nie jest odpowiedzialny za głód, który zdziesiątkował całe populacje, lecz nazizm chciał dokonać eksterminacji. Chcąc położyć kres temu absurdalnemu moralizmowi, trzeba zastosować materialistyczne podejście do obozów koncentracyjnych. Nie były one produktem oszala­łego świata. Przeciwnie, były zgodne z prostą kapi­talistyczną logiką, zastosowaną w wyjątkowych okolicznościach. Zarówno jeśli chodzi o korzenie, jak i funkcjonowanie, obozy należały do świata ka­pitalistycznego.

I Zob. D. Guerin, „Faszyzm i wielki biznes",w: Przegląd Anarchistyczny, nr 10, s.

3 Bullelin ćommuniste, 27 listopada 1925 r.Boris Souvarine urodził się w Kijowie w 1895 r.,wyemigrował do Francji we wczesnych latach swojego życia. Robotnik samouk, był jednym z założycieli Kominternu i PCF, lecz został wyrzucony z obuorganizacji w 1924 r. za lewicowe skrzywienie.

4 Rassemblement du Peuple Frangais (RPF) -partia gaullistowska (1947-1952); Poujadyzm - prawicowy ruch drobnej burżuazji podczas IV Republiki we Francji; Rassemblement pour la Republi-que (RPR) - współczesna partia guallistowska.

s 100 rys. Japończyków zostało internowanych w obozach USA podczas II wojny światowej, lecz nie było potrzeby ich likwidacji.

6UHumanite, 6 marcal972.7 Pucz Kappa w 1920 r. został przełamany przez

strajk generalny, lecz powstanie w Zagłębiu Ruhry, które wybuchło krótko po nim i które miało sięgać dużo dalej poza obronę demokracji, zostało stłumione wr imieniu armii... przez armie, która poparła pucz.

s Wsparcie od radykalnej prawicy po lewicę nie powinno zaskakiwać. Komunistyczne partie Ameryki Łacińskiej mają często w zwyczaju popieranie militarnych lub dyktatorskich reżimów, dlatego że są „rozwojowe", w znaczeniu wspierania aliantów podczas II wojny światowej, rozwijania narodowego kapitalizmu, czy ustępowania przed robotnikami. V. Alba, Politics & the Labor Movement in La-tin America, Stanford 1968. Maoiści i trockiści często zachowują się w podobny sposób, np. wr Boliwii.

9 Le Monde, 7-8 stycznia 1971.10 K. Marks, Osiemnasty brumaire'a Ludwika

Bonaparte, Warszawa 1948, s. 52.II Marks i Engels, Collected Works, t. 13, Law-

rence & Wishart, London 1980, s. 340.

12 G. Orwell, W hołdzie Katalonii, Gdynia 1990.13 A. Paz, Durruti: The Peop/e Armed, Black

Rosę Books, Montrial 1976.14 K. Marks, F. Engels, „Rewolucyjna Hiszpa

nia, cz. V", w: Dzieła, t. 10, Warszawa 1965, s. 520.15 O. Anweiler, The Soviets; The Russian Wor-

kers, Peasants, and Soldiers Councils 1905-1921,New York 1974.

16 K. Marks, F. Engels, Ecrits militaires, L'Her-ne 1970, s. 143.

17 W. Lenin, „Referat o chwili bieżącej 24 kwietnia (7 maja)", w: Dzieła wszystkie, t. 31, Warszawa1987, s. 340.

18 C. Semprun-Maura, Rivolution et contre-ri-volution en Catalogne, Mamę 1974, s. 53-60.

19 K. Marks, Wojna domowa we Francji, Warszawa 1947, s. 61.

20 Tamże, s. 68.21 Tamże, s. 73.22 S.K. Padover red., TheLetters ofKarłMarx,

Prentice-Hall 1979, s. 333-335.23 A. Nunes, Les rivołutions duMexique, Flam-

marion 1975, s. 101-2.