Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

39
3 1/2012 Marzy mi się, aby ktoś w końcu nazwał górnośląski fundament fizyków i tych dawnych, i obecnych. Gdzieś w ich humanistycznej opowieści o rozwikła- niu zawiłości procesów fizycznych jest śląskie my- ślenie. Górny Śląsk bowiem jest tym, co istnieje na poziomie myślenia, które wiąże powagą opowieści doraźne, małe, patetyczne, nostalgiczne, lukratyw- ne, mistyczne, naukowe i codzienne. A jednak po tej eksplozji górnośląskości trzeba zdecydowanego kroku. Nastąpiła feeria rozmaitej aktywności festiwalowej, artystycznej, naukowej, publicystycznej, społecznej, politycznej, ale same myśli straciły rozmach. Uzupełniają wydarzenia, do- pełniają je „eventowo”. Jednak uciekają przed na- zwaniem tego, co ma być fundamentem tej tożsa- mości. Co zatrzymało pochód? Nazbyt śmiała idea. Dopóki była metaforą czy hasłem wyzwalającym kreatywne działania, była nie dość namacalna. Na- leżałoby powiedzieć nieco więcej, a raczej mocniej i dogłębniej. Od dyskusji o ogrodach, przebudo- wach miast, przeobrażeniach krajobrazu przemy- słowego i handlowego, trzeba byłoby nadać tej fun- damentalnej myśli zwartą formułę. 2 Dlatego dobrze, gdy czasem udaje się ten ży- wioł zmian przekuć w rozsądny, a nie jedynie spek- takularny punkt myślenia i czynu. Dobrze, gdy dzia- łanie drąży czasoprzestrzeń, z niej wypływa i pra- cuje na dalsze przemyślenie doświadczenia. Jedynie wniknięcie w ciążenie mentalne tej czasoprzestrze- ni jest w stanie uczciwie, a nie efekciarsko pomyśleć Górny Śląsk. Potrzebny jest fundament w myśleniu o Górnym Śląsku, który nie musi pojawiać się w na- zwie projektów, ale który wybrzmiewa ilekroć roz- prawia się o Bogu, o ornamencie, o szynach tram- wajowych, o edukacji regionalnej, o gmachu uży- teczności publicznej. Potrzeba tego, co wiąże. Fundamentem nie jest jednolity obraz kultury, który mamy tylko odwzorowywać. Fundamentem jest nasze przeświadczenie, że kultura Górnego Ślą- G dyby to „parametryzować” społecznie, to okazałoby się, że pisanie, wypisywanie, przepisywanie, dopisywanie, odpisywanie... wy- chodzą dobrze. Dobra eseistyka, obecna poezja, prognozujące i dokumentujące dziennikarstwo, rozpoznawalni historycy – to znaki górnośląskiej czasoprzestrzeni. Są bohaterowie dziejów i są jedy- nie kamerdynerzy, jak napisałby Hegel. Pewnie po- trzebni w górnośląskiej galerii typów. Równie dobrze można przedstawić pochód zdarzeń artystycznych, którym towarzyszy aktywi- zacja społeczna. Nareszcie kipi przestrzeń, bo za- czyna nas obchodzić, jak mieszkamy, jakie detale formułują nasze życie, jak słyszalna jest przestrzeń naszych miast, jak wypełniamy naszymi działaniami place, hale, szyby, wieże ciśnień, przejścia podziem- ne etc. Chociaż dużo tu zamętu i więcej efektownej retoryki niż czynów, to już postawienie problemu odnowy przestrzeni należy wartościować pozytyw- nie. Pilnować trzeba, by ta odnowa na stałe wpisała się w nasz krajobraz. 1 Eksplozja dyskusji społecznej wsparta mło- dzieńczym żywiołem jest atutem górnośląskim, bo trudno jest wskrzesić żywioł przy jednoczesnym mocowaniu się z tradycją. A czasem się to udaje. Pi- szę, czasem, bo zaczyna dominować niepokojąca łatwość jedynie „estetycznego” ślizgu po śląskości i górnośląskości. Daje się to streścić w formule takiej oto, że kojarzymy kilka haseł, nie wypełniamy ich hi- storycznie, są bez ciśnienia dawnej myśli, jedynie dokonujemy radosnej igraszki angażującej na szyb- ko dwatrzy motywy „okołośląskie”, by na chwilę ożywić przestrzeń. Przeraża mnie łatwość estetycz- nych konstatacji, chociaż doceniam impet, z jakim organizatorzy sensorium kulturowego rozprawiają o intensywności projektów, dokonań, spotkań. Nie ma alternatywy na „rzeczy śląskie” i „rzeczy uniwersalne”. Rzecz zawsze jest skądś, nawet gdy aspiruje do rozstrzygnięć o granicy nieba i ziemi. ALEKSANDRA KUNCE Jak się miewa humanistyka na Górnym Śląsku? Pytanie to ma sens kulturowy tylko z uwagi na to, co przyszłe. Nie chodzi o rolę naukowców, liczbę dzieł i nie chodzi jedynie o kategorie: czytelnictwa, gma- chów bibliotek, poziomu szkoły i uczelni wyższych, siły mediów, znaczenia laureatów nagród i konkur- sów czy tzw. życia kulturalnego. Czy mo˝na w´drowaç bez idei domu?

Transcript of Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

Page 1: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

3

1/20

12

Marzy mi się, aby ktoś w końcu nazwał górnośląski fundament fizyków i tych dawnych, i obecnych. Gdzieś w ich humanistycznej opowieści o rozwikła-niu zawiłości procesów fizycznych jest śląskie my-ślenie. Górny Śląsk bowiem jest tym, co istnieje na poziomie myślenia, które wiąże powagą opowieści doraźne, małe, patetyczne, nostalgiczne, lukratyw-ne, mistyczne, naukowe i codzienne. A jednak po tej eksplozji górnośląskości trzeba zdecydowanego kroku. Nastąpiła feeria rozmaitej aktywności festiwalowej, artystycznej, naukowej, publicystycznej, społecznej, politycznej, ale same myśli straciły rozmach. Uzupełniają wydarzenia, do-pełniają je „eventowo”. Jednak uciekają przed na-zwaniem tego, co ma być fundamentem tej tożsa-mości. Co zatrzymało pochód? Nazbyt śmiała idea. Dopóki była metaforą czy hasłem wyzwalającym kreatywne działania, była nie dość namacalna. Na-leżałoby powiedzieć nieco więcej, a raczej mocniej i dogłębniej. Od dyskusji o ogrodach, przebudo-wach miast, przeobrażeniach krajobrazu przemy-słowego i handlowego, trzeba byłoby nadać tej fun-damentalnej myśli zwartą formułę.

2 Dlatego dobrze, gdy czasem udaje się ten ży-wioł zmian przekuć w rozsądny, a nie jedynie spek-takularny punkt myślenia i czynu. Dobrze, gdy dzia-łanie drąży czasoprzestrzeń, z niej wypływa i pra- cuje na dalsze przemyślenie doświadczenia. Jedynie wniknięcie w ciążenie mentalne tej czasoprzestrze-ni jest w stanie uczciwie, a nie efekciarsko pomyśleć Górny Śląsk. Potrzebny jest fundament w myśleniu o Górnym Śląsku, który nie musi pojawiać się w na-zwie projektów, ale który wybrzmiewa ilekroć roz-prawia się o Bogu, o ornamencie, o szynach tram-wajowych, o edukacji regionalnej, o gmachu uży- teczności publicznej. Potrzeba tego, co wiąże. Fundamentem nie jest jednolity obraz kultury, który mamy tylko odwzorowywać. Fundamentem jest nasze przeświadczenie, że kultura Górnego Ślą-

Gdyby to „parametryzować” społecznie, to okazałoby się, że pisanie, wypisywanie,

przepisywanie, dopisywanie, odpisywanie... wy-chodzą dobrze. Dobra eseistyka, obecna poezja, prognozujące i dokumentujące dziennikarstwo, rozpoznawalni historycy – to znaki górnośląskiej czasoprzestrzeni. Są bohaterowie dziejów i są jedy-nie kamerdynerzy, jak napisałby Hegel. Pewnie po-trzebni w górnośląskiej galerii typów. Równie dobrze można przedstawić pochód zdarzeń artystycznych, którym towarzyszy aktywi-zacja społeczna. Nareszcie kipi przestrzeń, bo za-czyna nas obchodzić, jak mieszkamy, jakie detale formułują nasze życie, jak słyszalna jest przestrzeń naszych miast, jak wypełniamy naszymi działaniami place, hale, szyby, wieże ciśnień, przejścia podziem-ne etc. Chociaż dużo tu zamętu i więcej efektownej retoryki niż czynów, to już postawienie problemu odnowy przestrzeni należy wartościować pozytyw-nie. Pilnować trzeba, by ta odnowa na stałe wpisała się w nasz krajobraz.

1 Eksplozja dyskusji społecznej wsparta mło-dzieńczym żywiołem jest atutem górnośląskim, bo trudno jest wskrzesić żywioł przy jednoczesnym mocowaniu się z tradycją. A czasem się to udaje. Pi-szę, czasem, bo zaczyna dominować niepokojąca łatwość jedynie „estetycznego” ślizgu po śląskości i górnośląskości. Daje się to streścić w formule takiej oto, że kojarzymy kilka haseł, nie wypełniamy ich hi-storycznie, są bez ciśnienia dawnej myśli, jedynie dokonujemy radosnej igraszki angażującej na szyb-ko dwa–trzy motywy „okołośląskie”, by na chwilę ożywić przestrzeń. Przeraża mnie łatwość estetycz-nych konstatacji, chociaż doceniam impet, z jakim organizatorzy sensorium kulturowego rozprawiają o intensywności projektów, dokonań, spotkań. Nie ma alternatywy na „rzeczy śląskie” i „rzeczy uniwersalne”. Rzecz zawsze jest skądś, nawet gdy aspiruje do rozstrzygnięć o granicy nieba i ziemi.

aLEKSaNDRa KUNCE

Jak się miewa humanistyka na Górnym Śląsku? Pytanie to ma sens kulturowy tylko z uwagi na to, co przyszłe. Nie chodzi o rolę naukowców, liczbę dzieł i nie chodzi jedynie o kategorie: czytelnictwa, gma-chów bibliotek, poziomu szkoły i uczelni wyższych, siły mediów, znaczenia laureatów nagród i konkur-sów czy tzw. życia kulturalnego.

Czy mo˝na w´drowaç

bez idei domu?

Page 2: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

4

1/20

12

???????????

3 Zatem przyszłości humanistyki upatruję w kilku ścieżkach. Pierwsza z nich: pójście w rozwój idei re-gionalnych. Słuszne dla mnie jest uznanie prymatu kultury nad administrowaniem i politycznym eksperymen-tem. Podobnie jak konieczne jest dla mnie uznanie rysu śląskiego za dominujący. Nie sądzę, by można coś było administracyjnie uciszyć i sprowadzić do bezkulturowego oblicza województwa. Kultura to kultura. Śląskość nie ma być „wyciszana”, a wręcz przeciwnie, ma nadawać charakter międzyludzkiej przestrzeni. To genius loci. Przestrzeni nie tworzy się w ciągu 100 lat. Oblicze kulturowe Śląska kształto-wało się wieki i w tej wytworzonej jakości kulturo-wej trzeba uznać wartość i ją pielęgnować. Nie moż-na mechanicznie wypełniać śląskości tym, co czeskie, niemieckie, polskie, globalne, zmienne i niejakie, jak i nie można oddzielać tych sfer od sie-bie, przy jednoczesnym żądaniu równoprawności dla każdego „osobnego”. Bo kiedy jestem w Katalonii, to wiem, że wyrazi-stość Katalonii służy mojej obcości. Wiem, że moja obcość ucierpiałaby na tym, gdyby to katalońskość nie była zarysowana. Prężne i odrębne kulturowe regiony, gdy rozwijają wagę myślenia autonomicz-nego, przywracają godność i swobodę obcości, któ-

ska nakazuje pokorę względem rozmachu, który miała i względem oblicza pełnego niepokoju, które-go żadną miarą nie da się przyciąć do prostej śpiew-ki etnograficznej czy politycznej. Fundamentem jest przeświadczenie o dynamice czasoprzestrzeni śląskiej, która chłonęła, ale także zadomawiała na-ukowców, poetów, powieściopisarzy i dramatur-gów, malarzy, wędrowców, przemysłowców, arysto-kratów, handlarzy, bankowców, kupców, mieszczan, chłopów, robotników, muzyków, architektów etc. Fundamentem jest pomyślenie o specyfice tego, co wytwarza odrębną jakość kulturową, a ta przekłada się dalej na formułowanie tożsamości kulturowej. Fundamentem jest przeświadczenie o wadze wsłu-chania się w genius loci, o wadze uważnego przyglą-dania się detalom, ornamentom, drobiazgom, chwi-lom, słowom rzuconym mimochodem, skrawkom dokumentów, ubytkom architektonicznym – bo tam prześwituje rytm czasoprzestrzeni. Zatem fun-damentem jest przeświadczenie o jej rozmachu i wadze oraz chęć uważnego, a nie ideologicznego wsłuchania się w jej ciążenie, które przecież nie za-czyna się w XX wieku. Nie wyrasta to tylko z potrzeby artystycznej i społecznej, ale ze świadomościowego przebudze-nia. To konieczność wyznania wiary filozofa, który nie może dłużej uciekać od deklaracji.

Nareszcie kipi przestrzeń, bo zaczyna nas obchodzić, jak mieszkamy, jakie detale formułują nasze życie, jak słyszalna jest przestrzeń naszych miast...

fot.

Robe

rt G

arst

ka

Page 3: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

5

1/20

12

Nie można być zewsząd. Można za to rozwijać na-ukę bezdomną, będąc ulokowanym gdzieś. Zrozu-mienie ciążenia śląskiego powinno być świadomie manifestowane nie tylko w nazwach. Zobowiąza-niem moralnym uczelni, która docenia ziemię, na której stoi, jest stworzenie katedry stawiającej w centrum uwagi problem Górnego Śląska. Nie znaczy to, że linii widnokręgu badań nie będzie tworzył świat, oznacza to jedynie, że pojawi się pod-jęty z powagą problem badań śląskoznawczych.

5 Trzecią ścieżką badawczą byłaby filozofia lokal-ności. Może to Górny Śląsk i humanistyka śląska mogłyby stać się głównym adwersarzem w podję-ciu lokalnej Europy, wbrew politycznym roszadom narodowym i państwowym, za to w zgodzie z tożsa-mością człowieka. To, co lokalne, nie może być jed-nak rozpatrywane w nawiązaniu do tego, co niskie, co podporządkowane czemuś globalnemu, ale jako to, co zawsze istnieje na szczytach naszego do-świadczania i rozumienia egzystencji. Kiedy Emil Cioran w 1934 roku pisał tekst Na szczytach rozpa-czy, miał na myśli egzystencję, która jest niepoha-mowanym, intensywnym wzrostem, „płodnym pło-mieniem”, gdzie następuje skomplikowanie treści duchowych i gdzie wszystko pulsuje z niesłycha-nym napięciem. Bycie na szczytach rozpaczy jest egzystencją dramatyczną. Chcę lokalne bycie poj-mować jako bycie na szczytach doświadczenia. Ale tu napotykamy pewne przeszkody. Rozu-mienie lokalności może mieć niebezpieczne i ciasne obszary. Wiąże się z etnicznością. Podstawowa oba-wa jest taka: Czy do objaśnienia ludzkiego losu na-prawdę potrzeba reguły etnicznej? Ale i inna: Czy w ogóle da się rozumieć człowieka bez odwołania etnicznego? Grecki termin ethnos to pewna liczba osób, któ-re żyją razem, plemię; ale to też stada ptaków, zwie-rząt; po Homerze to również naród, lud; a jeszcze później obce, barbarzyńskie ludy, czyli nie-Ateńczy-cy, biblijna greka uczy, że to nie-Żydzi, poganie. Wspólnocie nie tak daleko do zwierzęcego stada. Różnie można waloryzować etnos i wiązać go z lo-kalnością. Etnos może być niebezpieczny, gdy pochłania człowieka. Wtedy nie koresponduje z pytaniami o kres istnienia, o granice ludzkiej wiedzy, o prawdę, o istotę rzeczy. Nie jest po stronie jednostki jako siły kreacyjnej. Etnos taki to zamknięta komunikacja: „oko za oko”, „słowo za słowo”, „system za system” etc. Wżera się w język, zastępuje co ludzkie języ-kiem etnocentrycznym w szponach nacisku poli-tycznego czy kulturowego. To zwycięstwo ideologa nad poetą czy filozofem.

ra w obrębie tych regionów funkcjonuje. Mnie w Katalonii sprzyja katalońskość. Podobnie innym sprzyja wyrazisty Górny Śląsk. Odrębność nie zagra-ża, a raczej daje szansę na życie. Przemyślenie regionów to jest szansa dla po-myślenia Śląska i Europy, ale musi się to odbyć przez wyzbycie się schematów o zagrożeniach „narodo-wych”, „oderwaniu”, „utracie”, za to z rozmachem my-ślenia. Rozwój idei regionalnych powinien być skupio-ny na duchowym obliczu przestrzeni. Nie można jednak zapominać o konieczności stworzenia regio-nu silnego gospodarczo i sprawnie zarządzanego. Impet gospodarczy jest tym, co wzmacnia dążenie do bycia specyficznym, odrębnym, atrakcyjnym dla innych i potrzebnym sobie. Siła gospodarczej dyna-miki związana jest z siłą obywatelskiego myślenia. Stanowi to o odpowiedzialności za przestrzeń spo-łeczną. Gdzie szukać regionu? Śląsk duchowy wciąż po-zostaje utraconą, ale odzyskiwaną przystanią men-talną. Jednak po 1945 roku nie sposób mówić o cią-głości tradycji na Dolnym Śląsku. Może zdecy- dowanie trzeba optować za Górnym Śląskiem, aby podkreślić jego tożsamościową przygodę. To Górny Śląsk, a nie cały Śląsk jest adresatem naszych myśli. I chociaż jest skrzyżowany, skonstruowany w dziw-nej budowli, administracyjnie i politycznie pocięty (rzadko które dziecko rozpoznaje Opavę jako ślą-skie miasto), to jednak jest „zadaniem naszych cza-sów” przemyślenie go i wypełnienie kulturowo. Napisał Ortega y Gasset w latach 50., że „zada-niem naszych czasów” jest filozofia, która dopełnio-na przez witalizm pozwoli na nowo rozpoznać czło-wieka i kulturę. Zadaniem regionalnym „naszych czasów” jest filozofia, która pomyśli człowieka, by wypełnić doświadczenie lokalności. Region jest „naszym zadaniem”.

4 Druga ścieżka to naukowość budowana na spe-cyfice śląskiej. Nauka i uniwersytet są zaprzecze-niem wiedzy o swoich i dla swoich. To swego rodza-ju rozumna bezdomność i pielęgnowanie wyko- rzenienia. Nie ma dobrego uniwersytetu bez troski o to, by wciąż odnawiane było otwarcie na teryto-rium kulturowe. Uniwersytet i nauka przeniknięte są krajobrazem przyrodniczym, społecznym, etycz-nym miejsca. Współtworzą ten krajobraz, o ile nie wypełniają kolonialnie swej misji, ale pokornie wsłu-chują się w rytm czasoprzestrzeni i go wzmacniają, dopełniają, dodają do niego nowe detale. Nauka uczy bezdomności, ale uniwersytet, który jest celo-wo bezdomny i niechętny zakorzenieniu w miej- scu, staje się niewiarygodny poznawczo i moralnie.

Page 4: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

6

1/20

12

7 Charles Taylor pojmował tożsamość, odniesio-ną do pochodzeniowych i terytorialnych więzi, na-zbyt prosto, pisząc, że decyduje o tym, co ważne, godne podziwu, wartościowe, a bez niej ludzie byli-by „niejako na otwartym morzu” i „nie potrafiliby już określić, co jest dla nich ważne”. Tak wyłożona tożsamość w sposób zupełny kształtuje nasz świa-topogląd. Jej utrata jest doświadczeniem bolesnym i przerażającym. Jest jak „otwarte morze”. Ale ja chcę spojrzeć na lokalność jako nie na to, co zamyka nam linią horyzontu świat i uspokaja poprzez skoń-czone nazwanie ważnych rzeczy, ale jako właśnie na „otwarte morze”. Lokalność to otwarte morze. To Nietzscheańskie morze. Zbyt łatwe jest myślenie, że człowiek staje się wówczas otwarty, gdy porzuca swojskość i rozpływa w tym, co ogólnoświatowe. Jak przystało na wielkiego myśliciela Hegel w swej Filozofii dziejów, która jest kopalnią wiedzy antropologicznej, pisał o morzu. Patrząc w morze, człowiek konfrontuje się z nieokreślonym, nieskoń-czonym, bezgranicznym i zyskuje siły do walki z tym, co określone, skończone, ograniczone. Po to zdaniem Hegla sycimy się widokiem morza. Ale gdyby rzecz odwrócić, można się sycić widokiem lokalności. Po to uparcie patrzymy w to, co lokalne, okalające, znajome, żeby mieć siły do konfrontacji z tym, co nieskończone i bezgraniczne. Dobrze po-jęta lokalność uzmysławia, że w tym, co lokalne, ob-jawia się to, co skończone nie jest. Należy też zapamiętać myśl Rainera Marii Rilke-go: „My życie pędzimy. W niczym nie przeszkadza-my[…]”. Ostatecznie człowiek lokalny uczy się pa-trzeć na bliski mu świat – oko-liczny, pod-ręczny, przy-boczny, przy-jazny – jak na otwarte morze. Za-tem lokalność otwiera, uzmysławia niepewność, brak ram czy linii horyzontu, płynność życiowych wyborów, a zarazem oczywisty związek z miejscem. Ale i uzmysławia styczność z tym, co nas nie zna, co nas przekracza i przerasta, co jest ustronnością, co nie jest nami. Miejsce wyprowadza poza relacje społeczne. Uczy pokory.

8 Dla Heinricha von Kleista frontowe wrota raju są zaryglowane, dlatego trzeba odbyć podróż do-okoła świata, by pilnie obserwować, czy nie są otwarte jakieś tylne, boczne wejścia. Herta Müller doda, że „gdzie od frontu jest dyktatura, również od tyłu żadne drzwi nie stoją otworem”. To kolosalna uwaga! Tylko to, co jest boczne i marginalne, pro-wadzi do wykorzenienia z tego, co „tu” i kieruje ku temu, co niewyobrażalne, ostateczne. Ale i to nie daje gwarancji, ważna ta uwaga von Kleista o szuka-niu, pilnym oglądaniu, czy aby nie otwarto gdzieś

Etnos może jednak nadawać właściwy rys czło-wiekowi. Tworzy nas, lokalizuje gdzieś i wobec ko-goś, dzieli świat, który jest trudny do ogarnięcia. Et-nos daje upragnione przez człowieka poczucie namacalności bliskich rzeczy, krajobrazów, słów, osób. Pomaga żyć, a nie przeszkadza. Z przeciwstawnych wizji etnosu można wycią-gnąć prosty wniosek. Etnos, aby był rozumnie pod-jęty i odniesiony do lokalnej wizji życia, musi być za-wsze w kręgu podejrzliwości. Lokalność wymaga, aby rozważać człowieka, nie zapominając, że stąpa po ziemi i swojej, i niczyjej jednocześnie, że jest jako średniowieczny Każdy, ale jest także specyficzny, odrębny, zróżnicowany. Wyjście antropologiczne, jako prawda terenu, byłoby następujące: Bądź ostrożny, uważaj na ziemię pod stopami, swoją i niczyją, nie da się wszystkiego przerobić na piosenkę, etnos to etnos, ale nie można nie próbo-wać patrzeć na niego z oddali. Spojrzenie z oddali na to, co etniczne, przywdziewające maski obcego, jest zbawienne, bo wykorzenia, ale i każe za chwilę powrócić i transformować. Akt przekraczania jest ważny, to kondycja intelektualisty, ale i pokorna wiedza, że ziemia zawsze w nas wybrzmiewa. Dla-tego jak przestroga brzmią słowa Salmana Rush-diego: „Odbić się od własnej ziemi jak od darni bo-iska, odlecieć nad rodziną i klanem, narodem i rasą, frunąć nietkniętym nad polami minowymi przeróż-nych tabu, by w końcu wylądować na progu tych ostatnich wrót, zawsze najsurowiej zakazanych. Można słuchać, jak krew śpiewa w uszach Nawet o tym nie myśl. Lecz człowiek wciąż o tym myśli, że przekracza ostateczną granicę i może, kto wie – jeszcze się przekonamy, jak to jest z magią opo-wieści – zajść w końcu za daleko i zostać unice-stwionym.”

6 Kolejne ścieżki humanistyki będą wypływać z podjęcia wymiarów lokalności. Lokalność, która wiecznie przetwarza etnos, ze świadomością ziemi pod naszymi stopami, pozwala znów wrócić do Cio-rana. Żyć na szczytach, jak pisał Cioran, to być cho-rym, ale w chorobie jest doświadczenie szczytów, jako głębi i otchłani. Lokalność potrzebuje choroby, jest polem sprzeczności, ale zawsze jest zstępowa-niem w głąb. Zalecenie, by żyć na szczytach lokal-ności, byłoby podjęciem życia jako przepastnego, pełnego trudu, ale jednocześnie pełnego lekkości umiejscowionej. To zgoda na to, że nasze doświad-czenie istnieje w tym, co konkretne i namacalne, w punkcie czasoprzestrzeni, i „gdzieś” jest zawsze „tu” i „tu” się kiedyś zakończy.

Page 5: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

7

1/20

12

???????????

przejścia. Wymaga to kluczenia i lokalnego traktu. Lokalność musi być wywłaszczona. Tu przychodzą na myśl słowa Józefa Tischnera, gdy przekonywał, że i nasz dom, i warsztat pracy, i świątynia, i cmen-tarz, pokazują, że to nie „tu” jest nasze prawdziwe zakorzenienie. To wywłaszczenie obietnicy spoko-ju. Ale bez „tu” sam akt wykorzenienia miejsca nie miałby powagi.

9 Taka lokalność byłaby przeciw bezużytecznym skokom, wzlotom, naiwnemu czarowi cepeliow-skiej wykładni regionu, raczej zmierzałaby w stronę odkrycia właściwego rytmu życia. Jest taki wiersz Rilkego Krzak dzikiej róży, którego ostatni fragment wygląda następująco:

woła wędrowca, co w zadumie statecznejprzechodzi drogą przypadkiem:Zobacz, jak stoję, jaki jestem bezpieczny,jaki bezbronny i posiadam, co mi przydatne.

[Rainer Maria Rilke, Krzak dzikiej róży, przeł. Bernard Antochewicz]

I jest tak, że dobra lokalność, jak dzika róża, jest bezpieczna, ale i bezbronna, posiada jedynie to, co „przydatne”. Lokalności nie da się ominąć, bo tam jest, co przydatne do życia. Ale też lokalność, choć „pogrążona w swym istnieniu”, jednak „woła wę-drowca”, jest nauką dla przechodnia. Ale może klucz do czytania lokalności jest w tej dzikości, nie powin-na być wypielęgnowana, uładzona, ale za to ma być silna jak krzew „przez siebie niezmiernie przewyż-szony”. Zatem lokalna wizja życia nie wydobywa czło-wieka abstrakcyjnego, ale każdorazowo człowieka konkretnego. Istniejemy lokalnie, poza uniwersalną opowieścią. Musi być więź krwi i ciała, napięcie miejsca. Towarzyszy temu doznanie nieodwracal-ności. „Nie umkniesz losowi i miejscu”. To nieunik-niona konieczność. Pamiętajmy, że chasydzi, jak pi-sze Martin Buber, afirmowali ulice rodzinnego miasta, bo bez nich nie sposób dotrzeć do tego, co boskie: „ulice w rodzinnym mieście były tak jasne, jak szlaki niebieskie”. Przekaz wywiedziony z Bube-rowskiej Drogi człowieka byłby następujący – jesteś tu, gdzie masz być. Nie ma innych alternatywnych

Fundamentem jest przeświadczenie o wadze wsłuchania się w genius loci, o wadze uważnego przyglądania się detalom, ornamentom, drobiazgom…

fot.

Robe

rt G

arst

ka

Page 6: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

8

1/20

12

???????????

są korzenie egzystencji, jak chce Cioran. Jednak ko-rzenie lokalnego życia są pogmatwane też z uwagi na siłę miejsca. Lokalność jest w stanie prawdziwie zaangażować podmiot. A może tylko lokalność jest w stanie podźwignąć podmiot do rangi problemu? Każe stawiać zasadnicze pytania, będąc umiejsco-wionym. Każe nieustannie wątpić w wytrzymałość miejsca. Każe być zmęczonym lokalnością. Każda lokalność zżera nas od środka, ale nic złego w takim zużyciu.

12 Lokalność jest gęsta, utkana ze szczegółów. Herta Müller wskazuje, że „kto nie potrafi żyć w szczególe, kto go zakazuje i nim pogardza, ślep-nie”, po czym dodaje, że starała się „śledzić wszystkie drobnostki, które pojawiały się na mojej drodze”. Lokalna wizja życia nobilituje szczegół. Tworzy z nich konstrukcje, ale i z łatwością je demontuje. Nie ufa całości. Całość jest dziwnym pojęciem, które jest i skończonym kształtem, zakreśloną granicą, domkniętym i samowystarczalnym światem. Lokal-ność nie ufa jednolitej wizji wspartej na idei Jedne-go. Szczegóły, rysy, fragmenty, punkty są natural-nym środowiskiem człowieka. Dobrze, gdy kultura tworzona na nich się zasadza. Źle staje się, gdy po-grąża się w szczegółach i nie znajduje przez to od-dechu do myślenia i patrzenia na to, co „obok” i co „mimo” lokalności.

13 Najwyższe aspiracje, jakie rozwija lokalna wizja życia, grożą też potwornymi obciążeniami. Życie lo-kalne może stać się areną sporów, polaryzowania sądów, debat rozrywających spokój przestrzeni, może być źródłem okrucieństwa i bestialstwa. W ta-

miejsc. Nie istnieje duchowy świat poza miejscem. Miejsce jest wysiłkiem, podjąć je nie tak łatwo.

10 Lokalność miałaby kształt tego, co filozofowie nazwaliby przylgnięciem do życia, które musi być namacalne i uchwytne tu i teraz, w tym, co zacho-wuje żywotność i świeżość. Nawet jeśli nie jest się wyznawcą całościowego i koniecznego obrazu wszechświata w „postaci uszlachetnionej”, jak to nazywał Fichte, docenić należy myśl filozofa, który pisze, że „każdy moment tego trwania jest określo-ny przez wszystkie ubiegłe momenty i będzie okre-ślał wszystkie momenty przyszłe”. Dalszy zapis Fichtego jest następujący: „Jeżeli sobie wyobra-żasz, że w obecnym momencie położenie choć jed-nego ziarnka piasku jest inne, niż jest, musisz ina-czej wyobrazić sobie całą przeszłość, coraz głębiej, bez kresu, i całą przyszłość, coraz dalej, bez kresu. […] A więc nie byłoby ani ciebie, ani tego wszystkie-go, czego, jak sądzisz, dokonujesz obecnie i doko-nasz w przyszłości, ponieważ – jedno ziarnko piasku leżałoby w innym miejscu”. „Tu” jawi się jako będące w nieskończenie wie-lorakich punktach styczności z otoczeniem czaso-przestrzeni. „Tu” – w nieskończonych koligacjach i kolizjach, „tu” – jako ważne dla mnie, „tu” – po-przez które następuje przylgnięcie do życia.

11 Bycie na szczytach lokalności byłoby doświad-czeniem nadmiaru życia, ale w tym, co jedyne i spe-cyficzne. Jest to afirmacja barbarzyńska. „Nasze” jest barbarzyńskie właśnie w takim sensie, jak rozu-miał to Cioran, że „barbarzyński” jest „krwią, szcze-rością i płomieniem”. To prawda, że pogmatwane

Lokalność wyprowadza nas z domu, to lokalność każe nam przemierzyć świat wszerz i wzdłuż, tam i z powrotem...

fot.

Robe

rt G

arst

ka

Page 7: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

9

1/20

12

pytania. Jest w stanie wprowadzić nas w pytania egzystencjalne i pytania wspólnotowe. Ale też lo-kalność jest w stanie wyprowadzić nas z tych wiel-kich pytań w stronę pytań prostych i codziennych. To jak w obrzędzie inicjacji dojrzałościowej, gdzie trzeba porzucić siebie, by na nowo stworzyć inną jakość. Najpierw jest się określonym w „tu”, potem „tu” przechodzi w obszar „nigdzie” – ani tu, ani tam, ani gdzieś, poza wszelkimi wyobrażeniami, by po-wrócić do „tu” jako bycia „gdzieś”, ogarniającego to, co gdzie indziej, to co nieobliczalne i zatrważające. Zatem lokalność to bycie w dziwnym ruchu, w któ-rym jest i wędrówka, i powrót do domu, i błądzenie. A ruch ten najlepiej znał Friedrich Nietzsche, który tak pisał w poemacie Opuszczony:

Wrony krakać poczęły, furkocząc skrzydłami ciągną nad miasto: zaraz zacznie się śnieg, – temu dobrze, co teraz Heimat ma! Oto stanąłeś skostniały, za siebie patrzysz, ach, jak dawno już! Czemuś tak, głupcze przed zimą wypuścił się w świat? Świat – brama do pustyń tysiąca niema i chłodna!  Kto ją raz zgubił, coś ty zgubił, nie odnajdzie się. Teraz blady stanąłeś, na tułaczkę zimową skazany, podobny do dymu, wciąż do zimnych nieb szukając dróg. Leć, ptaku, skrzecz twą pieśń pustynnej nuty! – Skryj głupcze, serce krwawiące w lodzie i kpinie! Wrony krakać poczęły furkocząc skrzydłami ciągną nad miasto: zaraz zacznie się śnieg, – temu biada, co Heimatu nie ma!

[przeł. Zbigniew Kadłubek]

Przywołuję ten tekst, gdyż uzmysławia nam wagę pytania: czy można wędrować bez idei domu? My-ślę, że na to musi umieć odpowiedzieć humanisty-ka górnośląska.

kiej lokalności człowiek staje się otorbiony z lęków i zawiści. Zastyga. Trudno o promieniowanie entuz-jazmem w otoczeniu ciasnym i płaskim. Lokalność nie ma być przymusem przynależności, przymu-sem myślenia. Ma rację Mario Vargas Llosa, postulu-jąc, by uciekać z gułagu rasy, religii i kultury. Ale nie ma racji, jeśli nie zakłada konieczności wyboru ja-kiegoś miejsca dla siebie. A tym miejscem może być i kultura, i religia. Dobra lokalność daje impuls do przekraczania siebie i do powrotu. Nie czyni ze słowa „normalny”, rozumianego jako jedyny i nasz, powodu do wpę-dzania się w „zależność od wspólnoty”, jak pisze Müller. Zatem to nie bezwzględny „dyktat normal-ności”. Lokalność musi mieć rozmach i dostrzegać to, co jest na zewnątrz niej. W przeciwnym razie ży-cie jest wtłoczone w zatęchłe ramy.

14 Aby przekroczyć demoniczną lokalność, lokal-nej wizji życia potrzebna jest dyscyplina hamująca nadmiar ekspresji, ale i nadająca kształt naszym my-ślom, postawom, wyborom. Bez dyscypliny nie ma mądrej lokalności. Lokalność to wyrazisty głos, ale nie hałas. Silna lokalność z reguły jest sama w sobie dość zauważalna, ale trudna do opisu. To nie etno-graficzny ciąg: domostwo, zajęcia, strój, pożywie-nie, zwyczaje i obrzędy. Dobra lokalność wspiera się na dziwnych konfiguracjach między zachowaniem, sposobem myślenia, klimatem, krajobrazem, grani-cami najbliższej czasoprzestrzeni, predyspozycjami do takiego a nie innego waloryzowania ciszy, nie-pokoju, dystansu, odwagi, pokory, śmierci. Zwykle nie wiemy, na czym dokładnie polega bycie czło-wiekiem „stąd” a nie „stamtąd”. Istotne, że uderza nas, iż człowiek umiejscowiony jest duchowo w ja-kimś „tu”, przez owo „tu” tworzony.

15 Rozumiem lokalność nie jako stadność, w której hordy zyskują wzmocnienie w rankingach alterna-tywnych mitologii, ale jako wspólne doświadczenie złączenia z bliską czasoprzestrzenią, w której jed-nak istnieje się indywidualnie. Lokalność jest za-wsze lokalną samotnością. Lokalność wyprowadza nas z domu, to lokalność każe nam przemierzyć świat wszerz i wzdłuż, tam i z powrotem, dookoła, a jednak z uczuciem lokalnej samotności, z którą podróżujemy. Przy całym powierzchownym podo-bieństwie, które wyolbrzymiają piewcy globalizacji, jesteśmy wyraziści.

16 Dynamiczna lokalność, o której mówię, nie za-styga w szczęściu małej wspólnoty, ale rodzi wielkie

Page 8: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

10

1/20

12

zgubnemu wynoszeniu się człowieka ponad bo-gów. Do Rzymu ta maksyma dotarła zapewne dość wcześnie, ale literackie potwierdzenie, że była zna-na, mamy dopiero w tekście komedii Dziewczyny z Andros (trochę po połowie II wieku przed Chrys-tusem, debiut Terencjusza). Pomyślmy jednak jeszcze przez chwilę źródło-wo oraz etymologicznie o samym słowie „kanon”. Rozumieli je Grecy jako rozmiar. Słowo ho kanon oznacza bowiem kij, drążek służący do mierzenia, później zaś regułę, przepis, normę. Ale również trzon. A Homer kojarzył kanon głównie z pracą tkac-ką – jako struny nicielnicowe w krośnie pionowym (rekonstrukcja Homerowego warsztatu tkackiego to poważna sprawa, ale nigdy – wstydzę się! – nie widziałem krosna, więc nie mogę o tym nic dokład-nego powiedzieć). Natomiast w późniejszej odmia-nie języka greckiego (ówczesny basic English cywili-zowanego świata zamieszkałego) kanon oznacza także okolicę, okręg terytorialny. To dobre skojarze-nie regionalne, dlatego przypadło mi do gustu. Próbuję zatem powiedzieć, że Grecy zdali sobie szybko sprawę z faktu, że kanon byłby nie tylko kwe-stią pobożności (tj. właściwego odnoszenia się do bogów), lecz także kwestią zachowania w ogóle, czyli etyki. Miara/kanon należą do dominium mą-drości, czyli działania w zgodzie z tym, co jest i jak jest (tak wyartykułowałby to Arystoteles). Jeśli Gre- cy pierwsi poczuli konieczność stworzenia listy naj-ważniejszych siedmiu mędrców, to właśnie świadczy o tym, że poważyli się na stworzenie pierwszego ka-nonu autorów, który odzwierciedla pewną hierar-

Nie tak jednak było u Hellenów. Człowiek grecki (czyli patrząc duchowo, europejski

aborygen, choć też przybysz) wymyślił miarę, czyli sposób dowiedzenia się po ludzku, jak nadać kształt światu. Zapragnął bowiem otoczyć refleksją, pojąć, objąć szerokość świata. Człowiek uświadomił sobie skończoność. Gdy posiadł o sobie taką dziwną wie-dzę, iż na wszystkim położono pieczęć skończono-ści i marności, zdał sobie w konsekwencji jasno spra-wę z boskości miary – i bezmiaru boskości.

Z greckiego ducha Miara to świętość. Hellen się oto przekonał, że mierzenie jest czynnością chętnie wykonywaną przez bogów. Kanon bowiem – jako potrzeba ludz-ka, ale konieczność boska – narodził się z dialektyki skończoności i nieskończoności. Boskie pochodze-nie mierzenia i ważenia Grecy związali najpierw z Apollonem. Fraza znana wszędzie i często powta-rzana – nic, co by było poza miarą, nic nadmiernie i wyżej niż miara. Słowem, nie przesadzać z niczym (co nie oznacza utkwienia w przeciętności!). Zdanie o mierzeniu świata było wykute w świątyni w Del-fach (w Fokidzie), w której była sławna wyrocznia i której patronował jaśniejący Apollon. „Nic ponad miarę” świeciło całej Helladzie. Maksyma stanowiła pożyteczną wskazówkę życiową, ale była także groźbą. Wiadomo, jaki może być straszny Apollon, gdy niesie śmierć i zarazę. Mądrość zawarta w maksymie „nic ponad mia-rę” oznacza, że mierzenie (kanon) jest na miarę ludz-ką i jest przeciwko hybris (zawsze nieludzkiej), czyli

Wydaje mi się, że człowiek wymyślił miarę, a tym samym kanon, z pokory, a może i z lęku przed ogro-mem wszechświata. Później kanon stał się narzędziem gnębienia innych i sztandarem zwycięskiego tryumfowania jednych nad drugimi.

ZBIGNIEW KAD¸UBEK

Oczywiście, kanon, żaden kanon nie jest w ogóle potrzebny. Po co nam kanon? Czy jest sens coś zamykać, ograniczać, definiować?

PO CO NAM

Może wciąż będą chcieli czytać książki, które są dobrze napisane?

J. M. Coetzee

KANON

Page 9: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

11

1/20

12

zdania, że kanon i kanony można zmieniać. I prak-tykował swobodnie i na wielką skalę gry z mitolo-gicznym kanonem. Permutował wszelkie uznane i czczone wydarzenia z życia Olimpu. Był bowiem Grekiem, który w świat greckich mitów wprowadził zamieszanie – i nie lękał się zmyślonych ujęć kano-nicznych w opowieści o bogach i boginiach. Gdzie indziej szukał świętości – nie w formułkach. To znowu pytam: dlaczego potrzebny byłby ka-non lub też kilka kanonów? Ponieważ kanon to przede wszystkim forma komunikacji. Bazylejski fi-lozof i publicysta Hans Saner mówi, że „formy ko-munikacji są formami wzajemnych stosunków z ludźmi i pomiędzy ludźmi”. Kanon buduje wspól-notę jednostek, jednostki łączą się w celu osiągnię-cia powszechnych prawd, a także poczucia bezpie-czeństwa. Nawet jeśli kanony upraszczają rze- czywistość i czynią z żywej treści sztywne moduły. Kanon to udział we wspólnej idei.

Remarque na stosie I przeskakuję teraz do poczynań antykanonicz-nych, których było sporo – i zawsze skutki ich były opłakane (a może nawet niedające się opłakać). Był dzień 10 maja 1933 roku. Na placu Opery w Berlinie studenci należący do Związku Studentów Niemiec-kich krzyczeli: „Przeciwko literackiej zdradzie na żołnierzach wojny światowej, w obronie wychowa-nia narodu! Przekazuję płomieniom pisma Ericha Marii Remarque’a!” Stosy książek płonęły nie tylko w Berlinie, ale we wszystkich miastach uniwersyteckich Niemiec (to istotne: chodziło o akademickie ośrodki, gdzie było książek i czytelników najwięcej). Od 14 sierpnia 1933 roku obowiązywało zarządzenie Ministerstwa Rzeszy ds. Nauki o „oczyszczaniu” bibliotek z ksią-żek pisarzy żydowskich, książek o wymowie pacyfi-stycznej, a także autorów marksistowskich. Szuka-no wszędzie książek złoczyńców, książek, które za- sługują na spalenie. Lista książek zakazanych wy- nosiła ponad 4100 tytułów. Dlaczego przywołuję tę historię czarnego ka-nonu? Ponieważ czarny kanon stworzyć najłatwiej, to najbardziej wulgarna forma kanonizowania, chy-ba również najbardziej powszechna. Palono jedne książki, a inne wynoszono pod niebiosa. Jak np. po-wieść Hansa Grimma Naród bez przestrzeni (Volk ohne Raum) z 1926 roku, uznaną za niemiecki siód-my cud świata (oto niesmaczne nawiązanie to tra-dycji kanonu). W nowym, nazistowskim kanonie funkcjonowali tacy autorzy, jak: wspomniany Hans Grimm, ale także Hanns Johst, Hanns Friedrich Blunck, Paul Fechter, Agnes Miegel i inni. Czy kanon musi mieć opresyjny charakter? Czy systemy autorytarne, różnego typu reżimy i ideolo-

chię, gdyż kanon oznacza hierarchizowanie (czyli po-stępowanie niepodobające się naszym płaskim, późnym czasom). Ponieważ dla Greków liczba 7 oznaczała pełnię, rodzaj doskonałości odzwierciedlający piękno życia niebian, wszystko, co ważne – powiadali – lubi sió-demkę. Toteż Platon w Protagorasie wymienia sie-dem imion siedmiu wielkich i powszechnie uzna-nych mędrców: Talesa z Miletu, Pittakosa z Mityleny, Biosa z Priene, Solona z Aten, Kleobulosa z Lindos, Muzona z Chenai, Chilona ze Sparty. Tego kanonu nie stworzył Platon. Musiał on funkcjonować ustnie nawet pod koniec VI wieku przed Chrystusem. Inni autorzy chętnie dopisywali do kanonu innych mą-drych mężów (ale nie chodziło o to, by dopisywać kolegów po fachu lub pracujących w tej samej kor-poracji!). Pierwsze greckie kanony: kanon mitologiczny, kanoniczni mędrcy, kanoniczni retorzy. Do pewne-go stopnia kanonem jest „theogonia” zapisana poe- matem Hezjoda. Jest przecież listą bogów z ich atry-butami. Do kanonu należy spis siedmiu mówców, mówców wciąż czytanych, sporządzony przez Ce-cyliusza z Kaleakte (I wiek po Chrystusie). Tych ka-nonów w siódemkach w dziejach kultury europej-skiej będzie jeszcze wiele: siedem cudów świata, siedem sztuk wyzwolonych, siedem grzechów głównych, siedem sakramentów etc. Ale burzycieli kanonu nigdy nie brakowało. Na przykład Eurypides jest prawdopodobnie pierw-szym Europejczykiem, który skłaniał się do twier-dzenia, że kanon to rzecz bardzo względna (tworzy go na niczym nieznający się tłum). Autor Medei był

Po raz pierwszy Indeks Ksiąg Zakazanych opublikowano w XVI, a zniesiono dopiero w XX wieku.

Page 10: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

12

1/20

12

wać) – jest dziełem kanonicznym, oświetlanym przez kanon. Mówimy zazwyczaj o kanonach piękna, o kano-nicznym pięknie piersi Wenus z Milo (są krągłe, są „stosowne”, odpowiednio dopasowane do ramion i szyi), w ogóle o kanonicznej urodzie, o kanonach mody, a nawet mody jesiennej, o kanonach sztuki filmowej, teatralnej etc., a także o kanonie dobrych praktyk finansowych, jak się czasem słyszy w radiu. Kanon może budzić skojarzenie muzyczne czy mu-zykologiczne. Kanon literacki musi być polifonią, mogę postawić taką tezę, gdy przypominam sobie muzykologiczny kontekst kanonu. O kanonie jako fachowym pojęciu mówimy w kontekście drukar-stwa, logiki, chemii – gdzie kanonem jest laborato-ryjna kolba miarowa – i mógłbym dalej wymieniać. Z pojęciem kanonu literackiego bądź kanonu li-teratury wiąże się bezpośrednio kanon Pisma Świę-tego. Kanon biblijny kształtował się długo. Probie-rzem, czy jakaś księga powinna należeć do kanonu, był aspekt natchnienia Ducha Świętego. Kanony różnych wyznań chrześcijańskich mogą się różnić między sobą, ale całość Biblii posiada siłę nie w ustaleniach filologicznych, historycznych, do-gmatycznych bądź jeszcze innych, lecz we wspól-nej dla wszystkich mocy Słów Boga, w tajemnicy objawienia się Boga człowiekowi. Biblia jest Tek-stem Tekstów i można powiedzieć, że bez Biblii nie dałoby się skonstruować kanonu zachodniej litera-tury.

Dumas na indeksie Kanon to magia, swoiste czarowanie. Cieka-wym i wielce godnym uwagi byłby inny czarny ka-

gie w poważny sposób obawiają się książek, czy od-czuwają lęk przed równo zadrukowanymi stronica-mi? Czego boją się ludzie, gdy boją się książek? Czy boją się trybunału mądrości wielu pokoleń, które żyją w książkach i z książek sądzą świat? Na czym polega siła literatury? W czym tkwi siła literatury, że drżą przed nią tyrani? (Przypomnijmy sobie tylko, jak peerelowscy władcy bali się niektórych książek). Potęga literatury, siła kanonu sprowadza się do du-cha wspólnoty. Duch wspólnoty jest silniejszy niż podziały ję-zykowe, narodowe, rasowe, etniczne, a nawet ide-ologiczne. Nie jest ważne, czy książka jest napisana po hiszpańsku, portugalsku, czesku czy po łacinie. Istotą jest duch wspólnoty myśli zachodniej, wspól-nej mądrości Greków, Rzymian, Biblii, chrześcijań-stwa, jak również kultury, która w jakikolwiek spo-sób nawiązuje do tego dziedzictwa (afirmatywnie, negatywnie, krytycznie, twórczo, rozwijająco), kul-tury, która wchodzi w dialog z Biblią, Homerem, Pla-tonem, Seneką, Szekspirem, Cervantesem, Toma-szem Mannem czy poezją Rainera Marii Rilkego. Najokrutniejsze, najobrzydliwsze kultury to te, które zbudowane są na monologu (monolog prze-chodzi łatwo we wrzask, znam to z przestrzeni, w której pracuję i mieszkam). A kanon to zawsze dialog. Każde dzieło literackie, które nosi w sobie coś ze wspólnoty dóbr duchowych Zachodu (i nie tylko Zachodu!) – jest dziełem wiecznym. W kano-nie gromadzi się wieczność, bo miarą boską oraz Bożą jest życie wiekuiste, a nie doraźne, chwilowe, więdnące szybciej od trawy. Każde dzieło literackie, które jest zanurzone w wartościach i w pięknie za-chodniej kultury (każdej kultury skłonnej dialogo-

Stosy książek płonęły we wszystkich miastach uniwersyteckich Niemiec.

fot.

ARC

Page 11: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

13

1/20

12

pisma Marii Faustyny Kowalskiej (kanonizowanej w 2000 roku). Kościół katolicki, jak widać, zachowując dystans do pewnych dzieł i pewnych prawd, wprowadzał ożywczy klimat dyskusji, która była energią nowych wartościowych myśli i prądów. Jednocześnie Ko-ściół zniszczył życie wielu wartościowym twórcom i artystom słowa. Pamiętajmy jednak, że pierwszym pozytyw-nym kanonem literackim był właśnie kanon kościel-ny, który stworzył św. Bazyli Wielki (urodzony ok. 330 roku w Cezarei Kapadockiej). To w Mowie do młodzieńców (łaciński tytuł tej mowy mówi nam także wiele: Sermo de legendis gentilium – Mowa o czytaniu ksiąg pogan) znajdujemy wskazówki kształtujące ówczesny kanon lektur szkolnych we wschodnim kościele. Tekst Bazylego Wielkiego jest dobrym przewodnikiem po literaturze pogańskiej antyku greckiego, mówi o tym, co powinien czytać chrześcijanin i co może czytać z wielkim pożytkiem duchowym. Dzięki takiemu kanonowi przetrwały dzieła antycznych pisarzy, bo je przepisywano i nie musiano ich przepisywać ukradkiem (chociaż do-tarło do nas i tak mniej niż 10 procent antycznego pisarstwa!).

Bloom myśli jak Hellen Najbardziej znany z refleksji na temat kanonu amerykański krytyk Harold Bloom, autor książki Ka-non zachodni, powiada: „Według mnie, czytanie w służbie jakiejkolwiek ideologii w ogóle nie jest czytaniem”. I zaraz krzepiąco dodaje: „Czymkolwiek byłby Kanon Zachodu, na pewno nie jest progra-mem zbawienia społecznego”. Oczywiście, kanon nie zastępuje idei Zbawie-nia. Jakkolwiek wielu by tego chciało, gdyż Zbawie-niem lub też pozbawieniem Zbawienia można stra-szyć i zarządzać na wielką – również ekonomiczną – skalę. Kanon nie może też służyć (idei) demokracji jako podpórka. Za Ianem Shapiro powiedziałbym, że „świat najwyraźniej nie maszeruje w kierunku »do« lub »od« demokracji”. To nabyta i śmieszna idea rozwoju dziejów, której nie poświęcę ani linijki. Demokracja może sprzyja kanonom. Działanie ega-litarne nigdy nie prowadzi do mądrości, a kanon chciałby być wyrazem pewnej wspólnoty kierującej się mądrością. Kanon zawsze stawia wymagania. A zresztą w ogóle nie ideologizowałbym kano-nu bądź kanonów. Wyzbywałbym się nawet chęt-nie wszelkiego autonomizowania kanonu w sensie estetycznym. Szukałbym najpierw podstaw asceto-logicznych kanonu. Ascetologię rozumiem po Slo-terdijkowsku jako przestrzeń ćwiczenia. W eseju Ka-non literacki i pamięć zbiorowa Jan Prokop mówi o kanonie jako swoistej „szkole życia”. To potwier-

non, chodzi mi o Index Librorum Prohibitorum, czyli Indeks Ksiąg Zakazanych Kościoła katolickiego. Był to spis publikacji literackich i naukowych (filozo-ficznych, teologicznych, socjologicznych), których nie wolno było czytać pod groźbą ekskomuniki. Metoda zakazu lektury ma świetną historię. Waż-nym dokumentem dla rozwoju myśli o kanonie w katolicyzmie był tzw. Dekret Gelazego, którego autorem był częściowo papież Damazy. Mamy tutaj kanon ksiąg biblijnych: te, które należy czytać i te, które należy odrzucić. Zostały także wymienione księgi autorów uznanych za autorytety. Dekret wy-licza pracowicie dokumenty soborów, jak również pisarzy, np. Hilarego z Poitiers, św. Augustyna, św. Ambrożego i wielu innych. Kanon ogranicza i sugeruje, kogo najlepiej by-łoby czytać. Zakaz czytania jakichś autorów działa w ten sam sposób. Nie ma różnicy pomiędzy po-zytywnym i negatywnym kanonem. Siła przycią-gania, której energię stanowi ludzka ciekawość, okazuje się być taka sama w przypadku obu cano-nes. Pierwszy znany mi zakaz czytania książek poja-wił się w związku z Orygenesem (urodzonym ok. 185 roku w Aleksandrii interpretatorem Pisma Świę-tego). Zakaz ten wydał Teofil z Aleksandrii w 401 ro-ku. Książek Orygenesa nie wolno było ani czytać, ani posiadać (to dość śmieszne, gdyż np. dzisiaj ma-my książki, których nie czytamy; nieczytane książki posiadane nie mogłyby stanowić zagrożenia). Na Zachodzie natomiast papież Leon Wielki wydał nie-co później nakaz spalenia dzieł manichejczyków. Tradycja palenia tutaj wchodzi na scenę – kanon poczerniałych od płomieni kart. Indeks Ksiąg Zakazanych wiąże się ściśle z bullą Licet ab initio papieża Pawła III z 1542 roku. Po raz pierwszy opublikowano Indeks Ksiąg Zakazanych w 1559 roku. Po raz ostatni zaś wydrukowano go w roku 1948 (z dodatkiem późniejszym z 1966 ro-ku). Papież Paweł VI zniósł go oficjalnie w roku 1966. Indeks obejmował ok. 6000 tytułów (to dość mało, przyznajmy). Można się dzisiaj uśmiechać, ale wiek temu lektura Trzech muszkieterów Aleksandra Du-masa była grzechem ciężkim. Widać, że waga grze-chu kanonicznego w naszych czasach drastycznie się zdewaluowała. Mamy same grzechy lekkie, tak samo jak obyczaje i lektury. Wracam do Indeksu Ksiąg Zakazanych. Stanowi on arcyciekawy spis autorów. Wystarczy rzut oka, by stwierdzić, że w tym specyficznym „antykano-nie” mamy wielu wybitnych pisarzy i myślicieli. Są tam np. Heinrich Heine, Anatol France, Pascal, Ge-orge Sand, Jonathan Swift, Emil Zola, Graham Gre-ene, Gustaw Flaubert, Jean-Paul Sartre, Honoriusz de Balzak, Aleksander Dumas (ojciec i syn), a także

Stosy książek płonęły we wszystkich miastach uniwersyteckich Niemiec.

Page 12: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

14

1/20

12

nie omijaj klasyków. Książki kla-syków to bagaż, z którym war-to wędrować po Bibliotece. Oczywiście – raz po raz na po-stojach rozpakowując nasze torby podróżne. Bo przy pierw-szej lekturze bardzo niewiele dowiemy się o Homerze, Szek-spirze, Goethem, Dostojew-skim. Możemy zresztą ich od-rzucić, wolno nam powiedzieć, że literaccy giganci nie są na-szymi przyjaciółmi, ale w ża-dnym wypadku nie wolno ich zlekceważyć. Bo to oni, autorzy arcydzieł, kształtują od wieków nasz smak, uczą nas, czego ma-my prawo wymagać od na-prawdę wielkiej literatury”.

Więźba struktury Pięknie kanon określił Je-rzy Jarzębski jako „konstrukcyj-ną więźbę obszernej struktury”. Kanon jako więźba jest czymś doskonałym. Nie w sensie we-wnętrznej struktury, lecz w se-nsie dążenia do pełni, dodaję od siebie. Może kanon musi być w nieustannym ruchu, trzepo-

taniu, jak ten z Homera, który jest częścią warsztatu tkackiego. Kanon jako instrument Penelopy, który pozwala jej przeczekać, czymś się zająć, gdy Odyse-usz wciąż nie wraca, a tęsknota jej nie opuszcza. Jednak kanon nie jest dobrem rynku – nie kładź-my go na półkę konsumpcji. Kanon to nie pałka do bicia słabszego, nie wolno go stawiać w arsenale broni socjopolitycznej. Wschodzące dzisiaj kanony afrykańskie to ilustracja tych mechanizmów, które starałem się opisać, mówiąc rzeczy niepopularne, ale kanon też nie jest czymś popularnym. A spór o kanon pozostanie zawsze nierozstrzygnięty. Bo kanon ani nie stoi w centrum, ani w centrum nie celuje. Bo z czego miałby celować? Z wierszy? Ze słów „wyciepanych”? Jeśli jakaś grupa pragnie stwo-rzenia kanonu, który odzwierciedla zakres ją ob-chodzących tematów, spraw, problemów, to niech tworzy swój kanon. Jestem pod wrażeniem nie-dawno wydanej Antologii współczesnej noweli que-beckiej pod redakcją Krzysztofa Jarosza. Znajdu- jemy w niej swoisty kanon regionalny i anty- kolonialny/postkolonialny wspólnoty quebeckiej. Lustro, w którym Quebec może się przejrzeć i nie musi się siebie wstydzić.

dza te intuicje ćwiczeniowe, klasyczne, dziejące się w klasie. Przybliżamy się do „praktycz-nego” czy też „życiowego” wy-miaru kanonu, do tego, co na-zwie amerykańska filozofka Martha Nussbaum „reading for life”. Kanon służy aproksymacji, zbliżeniu do lepszego przeży-wania własnego życia. Nie mo-że być kanon narzędziem izolu-jącym, izolacyjnym, wyklucza- jącym. Proszę zauważyć, że unikam takich pojęć, jak: „tra-dycja”, „fetyszyzacja”, „autory-tet”, „wspólne uniwersum wy-obrażeń”. (Właściwie są to słowa i pojęcia odpowiednie, ale robią na mnie wrażenie spłowiałych, zjełczałych.) Ce-lowo ich unikam, albowiem chciałbym wskazać na inne, ważniejsze cele stanowienia kanonu; pogłębiające tożsa-mość ludzką, nie tożsamość narodową jedynie. (Mogą zresztą istnieć mądre narody, które mają kilka kanonów.) Podpowiedź znajdziemy w tekście przywoływanego ciągle przeze mnie Blooma: „Wszystkim, co może nam dać Kanon Zachodu, jest umiejętność czynie-nia właściwego użytku z naszej samotności, tej sa-motności, której ostatecznym kształtem jest kon-frontacja z własną śmiertelnością”. Bloom myśli jak Hellen. Podczas lektury nasze doświadczenie łączy się i przenika z doświadczeniem innych ludzi. Lite-ratura to ostoja międzyludzkiej solidarności, wiedzy o tym, jak żyć. Wiemy to już od Homera. Kanon dzieł literackich to także sposób walki z czasem. Wielkie dzieła literatury – i w ogóle wszel-kie wielkie dzieła – nie znają bowiem czasu, zegara i kalendarza, wszystkie powstały jakby w jednej chwili, w tej samej godzinie, równocześnie w świę-tym poza-czasie nieziemskim, w czasie tryumfu nie-śmiertelności. Dlatego Bloom przypominał: „Biblij-ne siedemdziesiąt lat to już dziś za mało, by można było przeczytać coś więcej niż tylko wybór najwięk-szych pisarzy z kręgu tak zwanej tradycji Zachodu, nie wspominając o wszystkich tradycjach świata. Kto czyta, musi wybierać, ponieważ nawet gdyby nie robić nic innego poza czytaniem, nie wystarczy-łoby czasu na przeczytanie wszystkiego”. Chciałbym, żebyśmy jeszcze posłuchali rady Ja-na Tomkowskiego: „Czytaj to, co chcesz czytać, ale

Najsłynniejszy kanon dzisiejszych czasów sporządził Harold Bloom.

Page 13: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

BYCZYNA

OLESNO

DOBRODZIEŃ

OPOLE

NIEMODLIN

GRODKÓW

NYSA

PRUDNIK

KĘDZIERZYN-KOŹLE

GŁUBCZYCE

RACIBÓRZ

GLIWICERUDA ŚL.

ZABRZEBYTOM

CHORZÓW

ŚWIĘTOCHŁOWICE

KATOWICE

MIKOŁÓW MYSŁOWICE

OPAVA

KRNOV

JESENIK

(FRYWAŁDÓW)

LUBLINIEC

STRZELCE OPOLSKIETARNOWSKIE

GÓRY

KLUCZBORK

1/20

12

15

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

ła w języku niemieckim, akceptując wielokulturowe dziedzictwo Górne-go Śląska, w którym widzimy ponow-nie bogactwo. Trzeba było czasu, by takie ro-zumienie literatury śląskiej głębiej się zakorzeniło. Ale procesy kulturowe trwają dłużej. Jest znakiem czasu, że traktujemy Horsta Bienka i Janoscha jako naszych pisarzy, podobnie jak Gustawa Morcinka i Henryka Wańka. Dzisiaj górnośląską klasykę widzimy wielojęzykowo. Już mało kto upiera się, żeby zaliczać do niej tylko dzie- ła napisane po polsku. Skoro tak, to może przyszła pora na poszukanie górnośląskiego kano-nu. Skoro odczuwamy, że nasz kanon jest inny niż gdzie indziej w Polsce, to spróbujmy go określić. Dlatego tyle miejsca poświęcamy ankiecie mającej na celu jego wyłonienie. Postanowiliśmy w gruncie rze-czy ułatwić życie regionalnym poli-tykom, urzędnikom i wydawcom. Po-prosiliśmy specjalistów i znaczące osobistości o wskazanie Kanonu Lite-ratury Górnego Śląska, czyli wytypo-wanie tych publikacji, które powinny być stale dostępne i wznawiane, by zainteresowani mogli znaleźć je za-

Najpierw w Księgarni św. Jac-ka ukazała się próba kano-

nu pod redakcją Zbigniewa Kadłubka. Jej autorzy, przeważnie ze środowiska akademickiego, zaproponowali 99 książek, które nadają się najlepiej do rozmyślania o Górnym Śląsku. Dlate-go włączyli klasyków ze świata, poczy-nając od Homera. Publikacja wzbu- dziła sporo zaciekawienia i środowi- skowe kontrowersje. Potem była internetowa akcja plebiscytowa na 50 najlepszych (naj-chętniej czytanych) książek, towarzy-sząca jesiennym targom książki w Spo- dku, w której – co interesujące – naj-więcej głosów zebrały rozmaite słow-niki, ze Słownikiem gwar śląskich Bar-bary i Adama Podgórskich na czele. Jednak trudno tu cokolwiek więcej powiedzieć, skoro organizatorzy nie ogłosili, ilu internautów głosowało. To były sugestie potwierdzające potrzebę miarodajnego poszukania górnośląskiego kanonu po 20 latach wolności. W tym czasie zmieniło się nasze pojmowanie literatury śląskiej. Dzisiaj zaliczamy do niej pisarzy Gór-nego Śląska, niezależnie w jakim pi-sali języku. Przeżyliśmy w tej materii rewolucję, przyjmując za swoje dzie-

CZ

TER

DZ

IEST

U

W

YBI

ERA

KA

NO

N

Cz

ter

dz

iest

u

w

ybi

era

ka

no

n

Page 14: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

16

1/20

12

ne. Nie tylko z powodu liczby wypo-wiedzi, ale przede wszystkim renomy jej uczestników, reprezentujących po-nadto różne sposoby rozumienia gór-nośląskości. W każdym razie wyniki ankiety warte są co najmniej zastano-wienia. Przeznaczyliśmy na ankietę spo-ro miejsca. Chcieliśmy pokazać, jak wi-dzą naszą klasykę znawcy z kręgu gór-nośląskiej intelektualnej elity. Wnioski pozostają do rozważenia, a może i do działań praktycznych w sferze wy-dawniczej. Drukujemy nadesłane propozy-cje z komentarzami – tak, jak nadesła-li je uczestnicy ankiety, przy czym ko-lejność wymieniania nie ma znaczenia wartościującego. Za każdym razem podajemy imię i nazwisko autora pu-blikacji, tytuł oraz datę pierwszego, oryginalnego wydania. W przypadku dzieł przetłumaczonych wymieniamy tytuł polski, w pozostałych – dajemy po tytule oryginalnym, przeważnie niemieckim, jego polskie tłumacze-nie.

Jan F. Lewandowski

nie mógł oczekiwać za życia. Ale czy ktokolwiek mógł przewidzieć przed laty, że Bienek z tetralogią gliwicką zostanie najważniejszym klasykiem na polskim Górnym Śląsku początku XXI wieku? Zrozumiałe, że w przypadku ksią-żek niemieckich więcej głosów zebra-ły te dostępne w polskim tłumacze-niu, czyli powieści Bienka i Janoscha. Jednak wysoką pozycję zyskały także dzieła dotąd nietłumaczone, jak choć-by powieści Scholtisa i Lipinskiego-Gottersdorfa, co skłania również do zastanowienia. Ankietowani skłonni byli do ty-powania dzieł z ostatniego czasu, co wydaje się zrozumiałe. Zdecydowanie częściej wybierali też literaturę pięk-ną, a rzadziej dzieła naukowe czy ese-istyczne z kręgu humanistyki. Na nasze zaproszenie odpowie-działo 40 osób, które bez wątpienia znają się na rzeczy. Jest oczywiste, że podobna ankieta ogłoszona w in-nym czasie i w innym miejscu mogła-by przynieść inne rezultaty. Niemniej jej wyniki można uznać za miarodaj-

wsze w księgarni i w najmniejszej fi-lii bibliotecznej. Nie chodziło tylko o literaturę piękną, lecz także o dzieła z zakresu humanistyki, które najlepiej i najtrafniej określają fenomen Gór-nego Śląska – niezależnie od języka, miejsca i czasu wydania. Nie chodziło tylko o autorów z Górnego Śląska, lecz po prostu o publikacje dotyczące wy-raźnie Górnego Śląska. Do kilkudziesięciu osób skiero-waliśmy ankietę następującej treści:1. Prosimy o wskazanie od 5 do 10 pu-blikacji, które należą do Kanonu Lite-ratury Górnego Śląska.2. Prosimy o krótkie uzasadnienie do-konanego wyboru. Niewątpliwie ankieta przynio-sła potwierdzenie wielojęzyczności literatury śląskiej, ale czy można by-ło spodziewać się tak miażdżącego zwycięstwa Horsta Bienka? Tymcza-sem Bienek, jako najczęściej wymie-niany autor, dostał niemal dwukrot-nie więcej głosów niż znajdujący się na drugim miejscu Janosch, a Pierw-sza polka zdecydowanie wygrała. To wielkie zwycięstwo Bienka, którego

10 najcz¢Âciej wymienianych dzieł

TYTUŁ DZIEŁA AUTOR DATA PIERWSZEGOWYDANIA GŁOSY

Pierwsza polka Horst Bienek 1975 21(28)

Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny Janosch 1970 18

Finis Silesiae Henryk waniek 2003 15

Piąta strona świata kazimierz kutz 2010 12

Czarny ogród Małgorzata szejnert 2007 11

Ostwind (Wiatr od wschodu) august scholtis 1932 10

tetralogia gliwicka (Pierwsza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) Horst Bienek 1975–1982 9

Nagrobek ciotki Cili stefan szymutko 2001 9

Z życia nicponia Joseph von eichendorff 1826 7

Die Prosna-Preussen (Nad Prosną) Hans Lipinsky-Gottersdorf 1968 7

Do kilkudziesięciu osób skierowaliśmy ankietę następującej treści:

1. Prosimy o wskazanie od 5 do 10 publikacji, które należą do kanonu Literatury Górnego Śląska.2. Prosimy o krótkie uzasadnienie dokonanego wyboru.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 15: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

17

1/20

12

wojciech Czech

architekt, historyk sztuki, były wojewoda katowicki 1990–1994

1. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia 1826

2. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 3. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 4. Horst Bienek, Wrześniowe światło 1977 5. Horst Bienek, Czas bez dzwonów 1979 6. Horst Bienek, Ziemia i ogień 1982 Jako młodzieniec czytałem chętnie wier-sze i romantyczne opowiadania Josepha von Eichendorffa. Potem, gdy w 2003 roku od-wiedziłem jego rodzinne Łubowice i gdy sze-

dłem przez park, obok ruin zamkowych, skąd można zobaczyć Odrę – przypominały mi się jego wiersze. Wybieram także cztery powie-ści gliwickie Horsta Bienka, które przekazu-ją obraz Gliwic i Górnego Śląska sprzed 1945 roku, co ma dla mnie podobnie sentymental-ne znaczenie. Bo urodziłem się w Gliwicach i także do nich powróciłem po latach realnie i w twórczości, jak w nowelowym tomie Gli-wice zwano kiedyś Gleiwitz wydanym w 2003 roku.

wolfgang Bittner doktor, pisarz

A ponadto trzeba byłoby wymienić – już poza konkurencją wyboru – Piątą stronę świata Kazimierza Kutza, powieść posługu-jącą się częściowo mową górnośląską, a za-tem prowadzącą do jej przemiany w język li-teracki. Wcześniej krok w tym kierunku zro-bił Zbigniew Kadłubek w napisanych w języ-ku górnośląskim Listach z Rzymu, gdzie po-dejmuje zagadnienia filozoficzne. Polecam także niedawno wydanego Lajermana Alek-sandra Nawareckiego – to świetna eseistyka. I jeszcze dwie pozycje zbiorowe: Sztuka Gór-nego Śląska pod redakcją Chojeckiej i Histo-ria Górnego Śląska pod redakcją Bahlckego, Gawreckiego i Kaczmarka.

1. Anioł Ślązak, Cherubinowy wędrowiec 1675

2. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 3. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia

1826 4. Norbert Bonczyk, Góra Chełmska 1886 5. Hans Niekrawietz, Wiatr od Odry 1961 6. Petr Bezruč, Slezské pisně (Śląskie pieśni)

1909 7. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-

sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

8. Leon Bielas, Sławna jak Sarajewo 1973 9. Janosch, Cholonek 1970 10. Stanisław Bieniasz, Ucieczka 1991

1. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od wschodu) 1932

2. Janosch, Cholonek 1970 3. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-

sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

4. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 5. Stanisław Bieniasz, Niedaleko Kőnigsal-

lee 1997 6. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 7. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-

-Preussen (Nad Prosną) 1968 8. Johann Gottlieb Schummel, Reise durch

Schlesien im Julius und August 1791 (Po-dróż po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 roku) 1792

9. Anton Oskar Klaussmann, Górny Śląsk przed laty 1911

Wybór obejmuje utwory niemiecko- i polskojęzyczne, które – z wyjątkiem książ-ki Szejnert i dwóch ostatnich pozycji – wy-szły spod pióra Górnoślązaków. Ich autorzy w swoim czasie pozostawali outsiderami, wyłączonymi z głównego nurtu myślenia o śląskości, próbującymi wznieść się ponad determinujący to myślenie narodowy para-dygmat. Pozwoliło im to uchwycić dramat

mieszkańców górnośląskiego pogranicza z uniwersalnej perspektywy, która nie spła-szcza ludzkich losów. Wielowymiarowość jest szczególną wartością powieści Scholtisa, niosącą ze sobą wielki ładunek dramaturgii. Wiatr od wschodu dotyka dylematów, któ-re konstytuują górnośląską tożsamość – bo właśnie dylematy i wynikające z nich napię-cie są tworzywem dwudziestowiecznej gór-nośląskości. W większości moich propozycji pojawiają się elementy autoironii, pozwala-jącej uniknąć pułapki górnośląskiej społecz-ności. Rys ten szczególnie silnie występuje w dziełach Janoscha i Bienka, nadając im niezwykłą autentyczność. Dwie ostatnie pozycje to opisy krainy dodane do listy z uwagi na ich wartość po-znawczą. Itinerarium Schummela obrazuje realia Górnego Śląska u progu industriali-zacji. Książka Klaussmanna pozwala uchwy-cić skalę cywilizacyjnych przemian zacho-dzących pod wpływem przemysłu. Dzię-ki ich lekturze możemy odbyć fascynującą podróż przez meandry górnośląskiej histo-rii znaczonej narodzinami i rozwojem wiel-kiego przemysłu.

Jerzy Gorzelik

doktor, historyk sztuki, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska

10 najcz¢Âciej wymienianych dzieł

TYTUŁ DZIEŁA AUTOR DATA PIERWSZEGOWYDANIA GŁOSY

Pierwsza polka Horst Bienek 1975 21(28)

Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny Janosch 1970 18

Finis Silesiae Henryk waniek 2003 15

Piąta strona świata kazimierz kutz 2010 12

Czarny ogród Małgorzata szejnert 2007 11

Ostwind (Wiatr od wschodu) august scholtis 1932 10

tetralogia gliwicka (Pierwsza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) Horst Bienek 1975–1982 9

Nagrobek ciotki Cili stefan szymutko 2001 9

Z życia nicponia Joseph von eichendorff 1826 7

Die Prosna-Preussen (Nad Prosną) Hans Lipinsky-Gottersdorf 1968 7

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 16: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

18

1/20

12

Jarosław Gibas

pisarz, publicysta, redaktor naczelny „Nowej Gazety Śląskiej”

1. Alfred Szklarski, Tomek w krainie kangu-rów 1957

2. Edmund Niziurski, Siódme wtajemnicze-nie 1969

3. Rafał Wojaczek, Inna bajka 1970 4. Anioł Ślązak, Cherubinowy wędrowiec

1675 5. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 6. Henryk Waniek, Finis Silesiae 20031. Kangury? Na Górnym Śląsku? Co ma pier-nik do wiatraka, a raczej torbacz do węgla? Prawie nic, tyle że to „prawie” czyni olbrzy-mią różnię. Szklarski, nie wyjeżdżając z Kato-wic, snuł opowieści o niedostępnych dla nas przygodach i podróżach i czynił to tak zna-komicie, że późniejsza weryfikacja opisywa-nych miejsc wychodziła zazwyczaj na jego korzyść. Do dzisiaj Tomki – bo powstało ich jeszcze osiem – stanowią atrakcyjną lekturę dla nastolatków. Wystarczy spojrzeć, jak by-wają „wyczytane” w bibliotekach szkolnych. Do tego dochodzi otwartość autora na nie-

znane obyczaje, tradycje i wierzenia. Cenna dzisiaj na Śląsku.2. Wielki Górny Śląsk w małych Gnypowi-cach Wielkich. Dwie wrogie armie Matusów (Ślązaków) i Blokerów (Goroli), a pośrodku nich Gustaw Cykorz, syn tej ziemi dręczo-ny przez najbardziej opresyjną instytucję wszechczasów – szkołę. Brzmi groźnie... Ale tylko dopóty, dopóki nie sięgniemy po tę znakomitą i przekomiczną lekturę, od której nie można się oderwać. Walka o stawanie się dorosłym i jednoczesne określenie własne-go miejsca w świecie, a może własnej przy-należności sprzęgnięte zostają ze zdobywa-niem kolejnych wtajemniczeń. Podróżując przez ten oniryczny świat szkatułkowej po-wieściowej konstrukcji, odkrywamy kolejne wtajemniczenia, by na samym końcu skon-statować, że istnieje jeszcze ostatnie, siód-me i najważniejsze wtajemniczenie. Jakie? No właśnie, jakie?3–6. Uzasadnienia – wydają się oczywiste.

krystian Gałuszka

pisarz, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej

w Rudzie Śląskiej

1. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 2. Janosch, Cholonek 1970 3. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 4. Ota Filip, Wniebowstąpienie Lojzka La-

paczka ze Śląskiej Ostrawy 1974 5. Andrzej Sapkowski, Narrenturm 2002 6. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 20101. Powieść posiada wewnętrzny spokój, ni-czego nie udowadnia, nie błyszczy, nie na-pada, nie epatuje, nie oskarża, jedynie przy czytaniu boli. Jest piękna. Niczym mityczna Góra Ślęża wyznacza centrum śląskiego, li-terackiego wszechświata. Jestem zakochany w tej powieści.2. Najbardziej popularna powieść o Górnym Śląsku. Książka kultowa. Na dobrą sprawę, nikt nie wie dlaczego. Może dlatego, że jest genialna. 3. Najbardziej reprezentatywna część gliwic-kiej tetralogii, którą należy czytać w całości, jak i wszystko co Bienek napisał o Śląsku. 4. Książka zapierająca dech w piersi. Opisuje Śląsk czeski, który w każdym szczególe jest jak po naszej stronie granicy; fizycznie swoj-ski. No i tyla godo uo fuzbalu, jak to richtig z nim jest. 5. Powieść łotrzykowska dziejąca się na śre-dniowiecznym Śląsku. Wielopłaszczyznowa i postmodernistycznie zabawna. W pamięci Ślązaków Sapkowski powinien się zapisać le-piej niż w pamięci Polaków Henryk Sienkie-wicz, gdyż losy głównego bohatera Ślązaka

Reynevana opisuje momentami z większym rozmachem i swadą aniżeli słynny polski no-blista. Ponadto, jako pierwszy w literaturze polskiej, w sposób tak jednoznaczny rozróż-nia Ślązaka, Polaka i Niemca. Dwa następne tomy trylogii też oczywiście do przeczytania.6. Siłą powieści jest to, że przy każdym czy-taniu wydaje się inna. Dużo w niej kątów ostrych i ciętych, ale mnóstwo i pieców pią-tych do schowania i ogrzania. Lektura ta uświadamia czytelnikowi, że to nie Kutz glo-ryfikuje Śląsk, tylko Śląsk gloryfikuje Kutza. I nie tylko jego. Nas wszystkich. Na jednym ze spotkań autorskich, wy-psnęła mi się fraza: „Podstawowy kanon lek-tur śląskich”. I jeszcze nie skończyłem, a już wiedziałem, że się zagalopowałem, bo cóż to oznaczało? Dlatego też próbowałem stwo-rzyć dekalog lektur, z którymi każdy Ślązak powinien się zapoznać. Efektem jest cykl Bi-blioteka nocą publikowany w miesięczniku „Śląsk”. W tym samym czasie wyszła publika-cja 99 książek, czyli mały kanon górnośląski. I teraz „Fabryka Silesia”. Jak powiedział je- den z fizyków współczesnych: „Szczególna teoria względności stworzona przez Alber-ta Einsteina powstałaby prędzej czy póź-niej, nawet bez udziału pracownika Urzędu Patentowego w Bernie. Po prostu nadszedł czas teorii”. Wynika z tego, że nadszedł czas kanonu literatury Górnego Śląska. Skoro tak – niech się dzieje.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 17: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

19

1/20

12

Beata Giblak

doktor, germanistka, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie

1. Śląsk. Rzeczywistości wyobrażone (red. Wojciech Kunicki) 2009

2. Johann Gottlieb Schummel, Reise durch Schlesien im Julius und August 1791 (Po-dróż po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 roku) 1792

3. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-Preussen (Nad Prosną) 1968

4. Wojciech Kunicki, Hans Lipinsky-Gotters-dorf (Hans Lipinsky-Gottersdorf) 2006

5. Franz Jung, Gequältes Volk (Udręczony lud) 1987

6. Jan F. Lewandowski, Wojciech Korfanty 2009

7. 99 książek, czyli mały kanon górnośląski (red. Zbigniew Kadłubek) 2011

Do obowiązkowych lektur należy anto-logia Kunickiego. Większość jej tekstów do-piero w tym tomie przełożono na polski. An-tologia wskazuje autorów istotnych dla pro-blematyki śląskiej. Czytelnik nie zawiedzie się, sięgając np. po Podróż po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 roku, która przypomina po-dróż w czasie, pozwala wejrzeć w codzien-ność mieszkańców Śląska, a zwłaszcza Gór-nego Śląska. Nie sposób nie wspomnieć o „socjo-historycznej” powieści Die Prosna-Preussen, a także o biografii jej autora na-pisanej przez Kunickiego i również wartej przeczytania. Ambitne dzieło Gequältes Volk. Ein obe-rschlesischer Industrieroman (Udręczony lud. Powieść industrialna z Górnego Śląska), uro-dzonego w Nysie Franza Junga, nie zawiera wyrazistej fabuły ani tradycyjnie zbudowa-nych postaci, ale za to próbę bilansu histo-rycznego Górnego Śląska. Jako ekonomista,

Jung był znakomicie przygotowany do ta-kiego zadania. Ta powieść powstała w 1927 roku, lecz wydano ją dopiero w 1987 roku. Znajdziemy tu informacje na temat tworzą-cych się na Górnym Śląsku struktur kapitalis- tycznych, intryg koncernów, fortun magna-tów, przemysłowe krajobrazy, a także sceny z życia robotników i wreszcie kwestie naro-dowościowych napięć. Dlaczego jest to za-tem powieść kontrowersyjna? Bo zawiera także antypolskie akcenty. Spojrzenie Jun-ga na historię jest subiektywne, lecz docie-ra do istoty Górnego Śląska, przybliża men-talność jego mieszkańców, a także historię, której są ofiarami. A zatem problematyka nadal aktualna, lecz polskie wydanie wyma-gałoby stosownego komentarza obiektywi-zującego spojrzenie Junga. Wybrałam utwory dotąd na polski nie przekładane. Do grona nieznanych w Pol-sce autorów warto dołączyć jeszcze poetów, jak pochodzącego z Nysy Maxa Herrmanna- -Neissego czy urodzonego w Gliwicach Ar-tura Silbergleita, przedstawicieli międzywo-jennej awangardy. Na koniec dwie publikacje, które gorą-co polecam. Pierwsza to biografia Wojcie-cha Korfantego pióra Jana F. Lewandowskie-go, która pozwala na szersze spojrzenie na tak ważną dla Górnego Śląska postać, przez większość Polaków kojarzoną, ale tak na-prawdę mało znaną. Druga natomiast to 99 książek, czyli mały kanon górnośląski, bo to książka, którą zawsze dobrze mieć pod ręką i którą warto potraktować serio, tzn. rzeczy-wiście ten wcale niemały kanon przeczy-tać.

andrzej Gwóźdź

profesor, filmoznawca, kierownik Zakładu

Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach Uniwersytetu Śląskiego

1. Walenty Roździeński, Officina ferraria 1612

2. Gustaw Morcinek, Inżynier Szeruda 1936 3. Wilhelm Szewczyk, Skarb Donnersmarc-

ków 1956 4. Zdzisław Hierowski, Życie literackie na

Śląsku w latach 1922–1939 1969 5. Janosch, Cholonek 1970 6. Leon Bielas, Sławna jak Sarajewo 1973 7. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 8. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 9. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 10. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 Proponuję pozycje różnorodne, ukazu-jące Śląsk w rozmaitych odsłonach: komicz-nej, dramatycznej, epickiej, antropologicz-

no-kulturowej, ale uniwersalne ze względu na ładunek emocjonalny i kunszt literacki. Zobowiązane swoim czasom, choć wiecz-notrwałe; nie zawsze wielka literatura, ale nieodmiennie rzeczy ważne, bez których górnośląski kod literacki byłby uboższy, a może nawet w ogóle pozbawiony swojej wewnętrznej energii. Dla mnie osobiście to jedyne w swoim rodzaju archiwum pamięci kulturowej Gór-nego Śląska; ślad po tym, co tu zastałem, w czym wzrastałem i co teraz przychodzi uznać za najważniejszy bagaż mojego do-rosłego życia. To ważne świadectwa tożsa-mości regionalnej, niezastąpiona marka te-go miejsca w różnych przekrojach czasu.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Grz

egor

z W

ilk

Page 18: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

20

1/20

12

1. Heinrich Adamy, Schlesien dargestelt nach seinen physischen und statistischen Verhältnissen (Śląsk według stosunków fizycznych i statystycznych) 1867

2. Werner König, Atlas zur deutschen Spra-che (Atlas języka niemieckiego) 1978

3. Reinhold Olesch, Die polnische Sprache in Oberschlesien und ihr Verhältnis zur deutschen Sprache (Język polski na Gór-nym Śląsku i jego stosunek do języka nie-mieckiego) 1979

4. Arno Lubos, Deutsche und Slaven (Niem-cy a Słowianie) 1974

5. Arno Lubos, Geschichte der Literatur Schlesiens (Historia literatury Śląska) 1960–1974

6. Max Ring, Erinnerungen (Wspomnienia) 1898

7. Wilhelm Szewczyk, Hanys 1938 8. Wilhelm Szewczyk, Syndrom śląski 1986 9. Zbigniew Zielonka, Śląsk: ogniwo trady-

cji 1981 10. Gustaw Morcinek, Łysek z pokładu Idy

1933

Autorami rekomendowanych tekstów są rodowici Ślązacy, którzy „wiedzą, o czym pi-szą”. W większości tych tekstów idzie o języ-kowy fenomen Górnego Śląska. Jak w każ-dym innym regionie Polski (ale i w innych zakątkach Europy), język autochtonicznych mieszkańców naszego regionu jest mniej lub bardziej manifestowanym poczuciem społeczno-regionalnej tożsamości, „jeżą-cej” się przed tym, co „obce”. Pierwsze trzy niemieckie publikacje ukazują korzenie, a co najmniej „długowieczność” tego feno-menu Górnego Śląska. W nauczycielskim podręczniku z przeszłości (Heinrich Adamy) mamy nawet do czynienia z publikacją za-leconą przez pruskie ministerstwo oświaty i wychowania(!), a w przypadku Atlasu ję-zyka niemieckiego – przywołuję go dla za-mieszczonych w nim map wyników nie-mieckich badań dialektologicznych prze-prowadzonych w 1940 roku (!) na „zwar-tych obszarach języka germańskiego”... Dalsze dopowiedzenia już tylko z wiedzy i wyobraźni…

Jan Goczoł

pisarz, publicysta

krystyna Heska- -kwaśniewicz

\

profesor, literaturoznawca, wykładowca

Uniwersytetu Śląskiego

1. Norbert Bonczyk, Stary kościół miechow-ski 1879

2. Zofia Kossak, Nieznany kraj 1932 3. Emil Szramek, Śląsk jako problem socjo-

logiczny 1934 4. Gustaw Morcinek, Wyrąbany chodnik

1931 5. Kazimierz Gołba, Wieża spadochronowa

1947 6. Horst Bienek, Pierwsza polka 1970 7. Horst Bienek, Brzozy i wielkie piece 1990 8. Tadeusz Kijonka, Czas zamarły 1991 9. Feliks Netz, Dysharmonia caelestis 2004 10. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 Powyższy wybór z istoty swej jest nie-pełny, bo subiektywny i zawężony do 10 tyl-ko pozycji. Wszak można by wskazać jeszcze innych ważnych autorów i dzieła, jak choćby Rotę górnośląską Jana Nikodema Jaronia, bun-townicze wiersze Pawła Kubisza z Przednów-ka, Óndry Łysohorskiego Aj lašske řéky płynu do mořa, cieszyńskie opowiadania Kornela Filipowicza, My Ślązoki Józefa Ryszki, Henry-ka Wańka Finis Silesiae, wiersze ks. Jerzego Szymika i wiele innych. Że temat wciąż jest interesujący, najlepiej świadczą najnowsze kryminały-retro osadzające akcję w prze-strzeni Katowic. Pozycje te oddają pewną fascynację Śląskiem, tworzą polifoniczny

obraz obszaru geograficznego będącego miłością trzech narodów i wzajemnie się dopełniają, bo jest w nich Śląsk Cieszyński, Śląsk Czarny i Opolszczyzna. Jeśli czasem są wewnętrznie sprzeczne, to i tak posiadają „miejsca wspólne” geograficznie i duchowo. Są to także teksty, które kształtowały i kształtują wyobrażenie o Śląsku, a zara-zem wciąż są czytelniczo atrakcyjne i ważne dla badaczy. Niektóre nawet tak sugestyw-nie wykreowały obraz „nieznanego kraju”, że wyznaczyły kierunek postrzegania go na kilka pokoleń. I choć czasem niewznawiane od wielu lat (Nieznany kraj Zofii Kossak), to w świadomości społecznej nieustannie obecne, co najlepiej świadczy o ich ważno-ści i sile. Mój kanon prezentuje różne gatunki li-terackie: poezję, prozę, esej naukowy; są w nim twórcy polscy, niemieccy, czescy – wobec których z pewnością nikt nie pozo-stałby obojętny. I choć popularny obraz Ślą-ska kojarzy się chyba bardziej z Gustlikiem z Czterech pancernych, gdzie najinteligent-niejszym bohaterem jest pies, czy z Cholon-kiem Janoscha, to przecież takie wyobraże-nie jest niepełne i jakoś krzywdzące. To te-mat głębszy i bardziej złożony i dlatego każ-da próba poważnej rozmowy o nim jest cenna.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 19: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

21

1/20

12

Ale gdy się już zacznie czytać Janoscha i Bienka (przede wszystkim Bienka), to spokojniej patrzy się na wszystko. Górnośląska nadzieja nie słabnie dzięki wielkim górnośląskim tekstom!

Zbigniew Kadłubek

Za odwagę pokazania najbardziej tragicznego fragmentu dziejów Górnego Śląska – II wojny światowej, widzianej oczyma sprawców katastrofy, którzy stają się jednocześnie jej ofiarami w chwili, kiedy zaczynają rozumieć, iż: „Tragedia Górnoślązaka polega na tym, że nie jest on ani Polakiem, ani Niemcem, lecz Górnoślązakiem”.

Ryszard Kaczmarek

Bienek fot.

© Is

olde

Ohl

baum

Page 20: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

22

1/20

12

1. John Quincy Adams, Listy o Śląsku (Let-ters on Silesia) 1804

2. Najpiękniejsze śląskie słowa. Antologia (red. Leszek Jodliński, Dariusz Kortko) 2010

3. „NaGłos” [numer śląski] (red. Bronisław Maj) 1994, nr 15/16

4. Tomasz Kamusella, Schlonzsko: Horní Slezsko, Oberschlesien, Górny Śląsk 2001

5. Piotr Lachmann, Wywołane z pamięci 1999

6. Adam Zagajewski, Dwa miasta 1991 7. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 8. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 9. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, Szkic do

portretu Ślązaczki 2000 10. Z przeklętego raju (red. Kornelia Banaś,

Sebastian Rosenbaum), 2009 Mój wybór jest wyborem bardzo, ba, skrajnie subiektywnym. Odnosi się do zain-teresowań piszącego. Tak dzieje się w przy-padku Bienka, Lachmanna czy Zagajewskie-go. Ten ostatni przypadek jest może o tyle znaczący, iż dotyczy fenomenu obecności pamięci innego pogranicza (Kresów) w hi-storii i kulturze Górnego Śląska. To zjawi-ska, które dotyczą tego, co miało miejsce w moich rodzinnych Gliwicach, to fenome-ny, które budują i poszerzają kontekst wie-loetniczności Górnego Śląska. Zdecydowa-łem się na wprowadzenie do kanonu także opracowań źródłowych, które są mało zna-ne szerszemu gronu, jak np. listy Adamsa.

Mój kanon zawiera także pozycje stano-wiące pewne pensum wiedzy na temat kul-tury Górnego Śląska. Taką rolę, co jest dla mnie osobistą satysfakcją jako pomysło-dawcy tej pracy, odgrywają Najpiękniejsze śląskie słowa. Natomiast kultowy numer kra-kowskiego „NaGłosu” w 1994 roku de facto po raz pierwszy na taką skalę wprowadzał Górny Śląsk do świadomości Polaków i po-szerzał ich konteksty poznawcze, przedtem obecne w niej za sprawą twórczości filmo-wej Kazimierza Kutza. Wątek ten poszerza analiza trudnego sporu o tożsamość języka śląskiego, granice regionu (Kamusella) oraz rozumienia rozdarcia, współistnienia Górne-go Śląska w przestrzeni co najmniej trzech języków i kultur. W moim kanonie nie ma publikacji (bardzo ważnych) Alojzego Lyski. Mam nadzieję, że ktoś jego książki zapro- ponuje. W to miejsce sięgnąłem po opraco-wanie będące pracą historyczną, choć tak naprawdę przysposabiającą źródła do badań nad losami Ślązaków po 1945 roku – Z prze- klętego raju. Zapiski Górnoślązaków deporto-wanych w 1945 r. do ZSRR. I wreszcie, czym byłby nowoczesny ogląd poznawczy Górnego Śląska bez zmierzenia roli kobiety? Erwin Sówka (a sztuka naiwna to kolejny obszar nieobjęty tym wyborem) byłby zawiedziony taką postawą i już tylko z tego powodu w moim kanonie umieści-łem feministyczny Szkic do portretu Ślązacz-ki… Ciekawy i wart refleksji.

Leszek Jodliński

doktor, historyk sztuki, dyrektor

Muzeum Śląskiego w Katowicach

1. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 2. Janosch, Cholonek 1970 3. Zbigniew Kadłubek, Listy z Rzymu 2008 4. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 5. Szczepan Twardoch, Tak jest dobrze 2011 6. Janosch, Ach, jak cudowna jest Panama

1978 Górny Śląsk to przestrzeń powstała na styku: narodów, kultur, języków, religii. Na granicy ciała i ducha, sacrum i profanum, bogactwa i nędzy, wykwintności i soroń-stwa, bliskości i oddalenia, obcości i swoj-skości. Tutaj nie da się żyć bez napięcia, po-czucia pęknięcia, cierpienia i ran. Książki, do których wracam, opowiadają o tym i nigdy nie przynoszą ulgi. Odpowiada mi to, bo nie lubię prostych pocieszeń.1. Za stworzenie pięknego górnośląskiego mitu, a potem rozbijanie go, by ostatecznie zajrzeć w czeluści najgłębszego nieszczę-ścia i krzywdy.

2. Za antropologicznie okrutny opis obycza-jów prostego lumpenproletariackiego lud-ka. 3. Za jedyne w swoim rodzaju – i do tej po-ry niepowtórzone – dowartościowanie ję-zyka wyciepanego. Za miłosne wyznania, opis rzymianki w szpilkach i przekład Poun-da – wszystko w godce. I za bolesną prawdę, że Górnoślązak nigdzie nie jest u siebie, za-wsze jest wygnańcem, emigrantem.4. Za przejmujący obraz odchodzenia świa-ta. Bez znieczulenia.5. Za radykalną szczerość, radykalną osob-ność i wykwintny język.6. Jest tylko jedna książka, która mnie po-ciesza: Ach, jak cudowna jest Panama. Opo-wieść o tym, jak Miś z Tygryskiem wędrowa-li do Panamy Janoscha – mogę z rozkoszą, wielokrotnie, zanurzać się w tę słodką hi-storię o tym, że ostatecznie wszystkie drogi prowadzą do domu.

aleksandra klich

publicystka „Gazety Wyborczej” w Warszawie

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Ann

a By

wan

is

Page 21: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

23

1/20

12

1. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

2. Stanisław Bieniasz, Stary portfel i inne utwory dramatyczne 2003

3. Joseph von Eichendorff, Górnośląskie baśnie i podania 1808–1810

4. Janosch, Cholonek 1970 5. Gustaw Morcinek, Wyrąbany chodnik

1931 6. Walenty Roździeński, Officina ferraria

1612 7. Johann Gottlieb Schummel, Reise durch

Schlesien im Julius und August 1791 (Po-dróż po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 ro-ku), 1792

8. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od wschodu) 1932

9. Wilhelm Szewczyk, Skarb Donnersmarc-ków 1956

10. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 Do książek wybranych wracam bez przer-wy, utwierdzając się w przekonaniu, że dzie-je Górnego Śląska zasługują nie tylko na zo-biektywizowaną refleksję historyka, ale także na wypełnienie ram historycznych losami lu-dzi, z ich emocjami, dramatami i radościami.1. Za odwagę pokazania najbardziej tragicz-nego fragmentu dziejów Górnego Śląska – II wojny światowej, widzianej oczyma spraw-ców katastrofy, którzy stają się jednocześnie jej ofiarami w chwili, kiedy zaczynają rozu-mieć, iż: „Tragedia Górnoślązaka polega na tym, że nie jest on ani Polakiem, ani Niem-cem, lecz Górnoślązakiem”.2. Za odwagę w pokazaniu losu Górnośląza-ków zagubionych w powojennej historii, nie mających gdzie uciec od starego portfela.3. Za unieśmiertelnienie górnośląskich le-gend w mistrzowskiej formie, na czele ze

śląskim Wodnikiem, który: „Ziewając gło-śno, siedzi na mokrym kamieniu w rzece”, jak i egzotycznego smoka ciągnącego za sobą ognisty ogon na Górze św. Anny.4. Za pokazanie sowizdrzalskiego humoru, bo żeby przeżyć, trzeba było tutaj posługi-wać się zawsze rozumem i chytrością.5. Za epicki obraz z początku XX w. zacho-wujący świat wartości górnośląskich robot-ników, w którym: „Górnicy ubrani w paradne mundury, czarni, poważni, ze złotymi młot-kami na ramionach i na kołnierzach, w wyso-kich czakach z pękami barwionych piór ko-gucich, z kilofami na ramionach, z wyczysz-czonymi lampami w dłoniach szli czwórkami i szli, wybijając pył spod butów, hardzi, pa-trzący na wszystkich z pańska”.6. Dla „Agricoli spod Koszęcina“ za pozosta-wienie świadectwa kunsztu górnośląskich kuźników.7. Za pierwszy barwny, pisany z fascyna-cją „reportaż“ z podróży po Górnym Śląsku, podczas której Autor niesłusznie obawiał się, że spotka tutaj ludzi: „Zaledwie niewiele bar-dziej cywilizowanych niż Kałmucy i Kirgizi”.8. Za przełamanie stereotypu, że utwory o Górnym Śląsku są typem prowincjonal-nej literatury oraz za bezkompromisowość w analizie cech Górnoślązaka, postaci Teo-fila Kaczmarka, mówiącego szczerze: „Je-stem Prusakiem, którego rodzice mówili w dwóch językach”.9. Za podtrzymywanie pamięci o prawdzi-wej historii Górnego Śląska. Mimo ograni-czeń epoki Szewczyk nie zawahał się wy-brać na bohatera górnośląskiego magnata przemysłowego.10. Za powrót do świata, który umarł, ale po-zostawił po sobie tak piękne marzenie o Eu-ropie bez granic.

Ryszard kaczmarek

profesor, historyk, dyrektor Instytutu Historii

Uniwersytetu Śląskiego, zastępca dyrektora Biblioteki Śląskiej ds. Instytutu Badań Regionalnych w Katowicach

adolf kühnemann doktor, redaktor naczelny

„Zeszytów Konversato-rium im. Josepha

Eichendorffa” w Opolu

1. Hans Niekrawietz, Wiatr od Odry 1961 2. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-

Preussen (Nad Prosną) 1968 3. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 1932 4. Arnold Ulitz, Der grosse Janja (Wielki

Janja) 1939 5. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 Taki wybór jest dla mnie najbardziej oczywisty, a szczególnie, że na łamach „Zeszytów Edukacji Kulturalnej Konversa- torium im. Josepha Eichendorffa” w Opo-lu staramy się popularyzować tych właśnie pisarzy. Niektórzy z nich, jak Bienek czy

Niekrawietz, są już częściowo obecni na Górnym Śląsku w polskich tłumaczeniach książkowych, a inni – jak Scholtis, Ulitz czy Lipinsky-Gottersdorf – dopiero na takie wy-dania oczekują. Na pewno wszystkie te po-wieści warte są poznania przez dzisiejszych górnośląskich czytelników.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 22: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

24

1/20

12

Tomasz kamusella

doktor habilitowany, politolog, wykładowca University of St. Andrews w Szkocji

1. Zbigniew Kadłubek, Listy z Rzymu 2008 2. Óndra Łysohorsky, Spiwajuco piaść (Śpie-

wająca pięść) 1934 3. Janosch, Cholonek 1970 4. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 1932 5. Victor Kaluza, Das Buch vom Kumpel Ja-

nek (Książka o kumplu Janku) 1935 6. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-

sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

Świat schlonzkich buchów zaczyna się dla mnie od Cholonka w brawurowym tłu-maczeniu z niemieckiego na polski, a w przy-padku dialogów i na śląski. Podobny wymiar zadumy nad losem zwykłego człowieka uwi-kłanego w tryby okrutnej XX-wiecznej hi-storii Europy ukazany został przez Augu-sta Scholtisa w powieści Ostwind wciąż cze-kającej na polski przekład. W tej samej we-nie utrzymany jest obraz wielokulturowe-go i wielojęzycznego Górnego Śląska okre-su międzywojnia w niesłusznie zapomnianej i w Polsce, i w Niemczech powieści Das Buch vom Kumpel Janek. Jej autor odważnie wpro-wadził śląszczyznę (zapisaną w ortografii niemieckiej) do partii dialogowych. Nie mo-gę też nie wspomnieć o największym pro-zatorskim dokonaniu związanym z naszym heimatem – tetralogii gliwickiej Bienka, któ-rą w postkomunistycznym dwudziestoleciu

przyswojono polszczyźnie dzięki staraniom Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Przed kilku laty przemknęła przez rynek księgarski jak dotychczas najlepsza, prak-tycznie niezauważona rzecz napisana po śląsku – esej literacko-intymny Zbigniewa Kadłubka o polskim tytule Listy z Rzymu. Szkoda, że wydawca nie zdecydował się dać tytułu po śląsku – Briyfy s Rziyma, bo przecież – per analogiam – polskich książek nie opa-truje się tytułami w innych językach. Ale największym twórcą na gruncie ję-zyka śląskiego pozostaje Óndra Łysohorsky. Jego pierwszy tom poezji Śpiwajuco piaść w 2009 r. przypomniała zabrzańska „Ślōn-sko Nacyjno Ôficyno”, wydając go paralel-nie w ortografii laskiej (tj. oryginalnym zapi-sie samego poety) i w nowo ustalonej stan-dardowej ortografii śląskiej. Łysohorski – za- fascynowany Kochanowskim i Staffem – w międzywojennej Czechosłowacji cie-szył się sławą znakomitego poety. W cza-sie II wojny światowej zbierał dalsze lau-ry w ZSRR, a potem już na całym świecie; w 1970 r. Szwajcaria zgłosiła go do literac-kiej nagrody Nobla. Jednak po nadejściu ko-munizmu we własnym kraju nie pozwolono mu już publikować po lasku, ani nie tłuma-czono na języki krajów bloku sowieckiego. Łysohorski, aby nie przestać istnieć, począł pisać i wydawać w NRD – po niemiecku.

wojciech kunicki

profesor, germanista, kierownik Zakładu Historii Literatury Niemieckiej

do 1848 roku Uniwersytetu Wrocławskiego

1. Joseph von Eichendorff, Ahnung und Ge-genwart (Przeczucie i teraźniejszość) 1815

2. Gustav Freytag, Soll und Haben (Winien i ma) 1855

3. Arnold Ulitz, Der verwegene Beamte (Zu-chwały urzędnik) 1925

4. Max Herrmann-Neisse, Die Bernert Paula 1934

5. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od wschodu) 1932

6. August Scholtis, Ein Herr aus Bolatitz (Pan z Bolacic) 1959

7. Hans Niekrawietz, Strophen von heut (Dzisiejsze strofy) 1932

8. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Wenn es Herbst wird (Gdy nadejdzie jesień) 1961

9. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-Preussen (Nad Prosną) 1968

10. Leszek Libera, Der Utopek (Utopek) 2010 Propozycja kanonu obejmuje dzieła cał-kowicie w Polsce nieznane. Ich brak jest ilu-stracją politycznych i kulturalnych losów Górnego Śląska w XX w. Zatem są tu dzie-

ła odnoszące się do austriacko-katolickich korzeni Górnego Śląska (Eichendorff), ale także do jego tradycji mieszczańsko-prote-stanckich (Freytag). Jednak skoncentrowa-łem się głównie na wieku XX, żeby pokazać krytyczne potencjały kultury górnośląskiej i wybrałem dlatego opowiadanie Ulitza oraz „powieść do słuchania” Bernert Paulę Maxa Herrmanna. Istotny wydał mi się też krytyczny, ale i literacko znakomity tom po-ezji Hansa Niekrawietza. Tych poetów z Gór-nego Śląska nigdy za dużo. Najważniejszy, centralny punkt to jednak wielokulturowość, wieloetniczność, wieloję-zyczność górnośląska, dlatego Scholtis, Bie-nek, także Lipinsky. Ale Lipinsky też dlatego, że obrazuje tragedie Górnoślązaków odrzu-canych tu i tam, w Polsce i w Niemczech. A Utopek Libery nie tylko, żeby pokazać żywotność sowizdrzalstwa górnośląskiego, ale przede wszystkim niezłomność tej lite-ratury i tej tradycji, którą mój kanon propo-nuje.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 23: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

25

1/20

12

Książkę Janoscha zakupioną na wyprzedaży rozdawałem swoim przyjaciołom, by uczyli się Śląska.

Tomasz Nawrocki

Janosch jako jedyny pochyla się nad swoimi ziomkami bez głaskania ich po głowach.

Michał Smolorz

janosch fot.

Ines

Str

ieve

Page 24: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

26

1/20

12

Matthias kneip

pisarz

1. Horst Bieniek, Pierwsza polka 19752. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 19323. Thomas Urban, Niemcy w Polsce 1993 4. Wach auf, mein Herz, und denke (Prze-

budź się, serce moje i pomyśl) (red. Klaus Bzdziach, Arno Herzig) 1995

5. Stanisław Bieniasz, Górny Śląsk – świat najmniejszy 2004

6. Historia Górnego Śląska (red. Joachim Bahlcke, Dan Gawrecki, Ryszard Kaczma-rek) 2011

7. Janosch, Cholonek 19701. Nie tyle język fascynuje mnie w tej powie-ści, co koloryt czasu. Powieść ta pełni także funkcję historycznego dokumentu.2. Powieść, która nie tylko z powodu tema-tyki, lecz także rewolucyjnego języka, nale-ży do wzorca literatury górnośląskiej.

3. Dobra retrospekcja mniejszości niemiec-kiej w Polsce, w tym także na Śląsku.4. Bogaty zbiór tekstów o historii i kulturze Górnego Śląska kompetentnych autorów w dobrze czytelnym stylu.5. Bieniasz należy do najważniejszych au-torów Górnego Śląska, ponieważ w swoich książkach i esejach segreguje tematycznie samopoczucie górnośląskiego społeczeń-stwa. Ten zbiór, zestawiony przez Krzyszto-fa Karwata, jest niejako jego testamentem.6. Długo trwało zanim powstała ugrunto-wana Historia Górnego Śląska. Szczególnie uwzględnienie europejskiego aspektu czy-ni tę syntezę tak wartościową.7. Mało kto tak jak Janosch zagłębia się w niuanse codziennego życia i z dużą dozą zrozumienia, humoru i miłości przedstawia śląską mentalność z całą drobiazgowością.

kazimierz kaszper

pisarz, publicysta, redaktor naczelny miesięcznika „Zwrot” w Czeskim Cieszynie

1. Jan Kubisz, Pamiętnik starego nauczycie-la 1928

2. Gustaw Morcinek, Wyrąbany chodnik 1931 3. Paweł Kubisz, Przednówek 1946 4. Wilhelm Przeczek, Czarna calizna 1978 5. Wilhelm Szewczyk, Syndrom śląski 1986 6. Eugeniusz Kopeć, My i oni na polskim

Śląsku (1918–1939) 1986 7. Zdzisław Hierowski, Życie literackie na

Śląsku w latach 1922–1939 1969 8. Jan Szczepański, Korzeniami wrosłem

w ziemię 1984 9. Renata Putzlacher, Ziemia albo-albo 1993 10. Stefania Bojda, Józef Golec, Słownik bio-

graficzny ziemi cieszyńskiej 1993–1998. Proponuję zwłaszcza dzieła autorów ze Śląska Cieszyńskiego, głównie Zaolzia.1. Jedyna, oparta na osobistych przeży-ciach książka dokumentująca idee kształ-tujące umysłowość i postawy ludzi uczest-niczących w ruchu cieszyńskiego odrodze-nia narodowego, aż do podziału Śląska Cie-szyńskiego. 2. Epopeja narodowa w środowisku robot-niczym Śląska Cieszyńskiego i Górnego, podkreślająca wspólnotę losu ich mieszkań-ców, zawierająca unikatowe, poetyckie opi-sy pracy górników i hutników.3. Tom przeciwstawiający się antypolskiej retoryce Pieśni śląskich Bezruča, wykorzy-stujący postulaty formalnego nowatorstwa Awangardy Krakowskiej. Patronował w la-tach 60. XX wieku odzyskiwaniu przez lite-raturę zaolziańską kontaktu ze współczesną literaturą polską.

4. Studium rozpadu tradycyjnych wartości mieszkańców karwińskiego zagłębia węglo-wego. Pierwsza i jedyna w swoim rodzaju, bo wykorzystująca doświadczenia ekspery-mentu szkoły lingwistycznej, manifestacja grożącego zaolziańskim Polakom zaniku. 5. Wyjątkowo udana próba pokazania róż-norodności Górnego Śląska poprzez cha-rakterystykę i interpretację drogi życiowej i twórczej osób związanych z regionem. Szeroka, barwna panorama zjawisk i postaw twórców wysokiej kultury śląskiej. 6. Fascynujące studium postaw i orienta-cji kulturowych, uwzględniające rolę mitów tożsamościowych. Polskość Ślązaków jawi się tu jako wypadkowa splotu czynników natury klasowej, obyczajowej, edukacyjnej, religijnej i politycznej. Pionierska praca. 7. Kompendium wiedzy na temat instytucji życia literackiego na Śląsku. Wzorcowe dzie-ło bez którego nie sposób sobie wyobrazić nowej syntezy literatury polskiej na Śląsku.8. Zbiór literackich gawęd-esejów regional-nych, składających się na wiarygodny, peł-ny obraz życia i systemu wartości mieszkań-ców Śląska Cieszyńskiego. 9. Tom wierszy o wielokulturowości Zaolzia i związanych z nią trudnych wyborach toż-samościowych. Wybitny, tragicznie praw-dziwy tom. 10. Kompendium wiedzy o Śląsku Cieszyń-skim. Źródło poznania i refleksji o nasącza-niu się kraju nad Olzą duchem polskości. Dzieło, którego wartość w obliczu wirtual-nej europeizacji ciągle wzrasta.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 25: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

27

1/20

12

1. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 2. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia

1826 3. Gerhart Hauptmann, Szaleniec Boży

Emanuel Quint 1910 4. Janosch, Cholonek 1970 5. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 6. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-

Preussen (Nad Prosną) 1968 7. Aleksander Nawarecki, Lajerman 2010 8. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 1932 9. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 10. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 Na żadne uzasadnienie mnie nie stać. Wy-bieram po prostu książki, nie tyle książki, któ-re uważałbym za arcyśląskie, za arcyważne dla Górnego Śląska, lecz takie, dzięki którym lepiej zacząłem rozumieć siebie. Lepiej mo-

głem żyć i lepszym (tj. spełnionym w czło-wieczeństwie) być Zbigniewem Kadłubkiem (w całej – oczywiście – nędzy bycia nim). Te dziesięć książek nie stało się jakimś le-karstwem na samotność. O, nie! Z powodu ich lektury dopiero zacząłem być samotny. I mimo wszystko szczęśliwszy. Że rozumiem choć trochę to, co mnie otacza, ten Górny Śląsk, w który wierzę, jakkolwiek jest to wia-ra trudna, jak gdyby wiara z Pawłowa: wy-brawszy Górny Śląsk, muszę ciągle na nowo go wybierać. Kochany to bowiem świat, ale jakże równocześnie obrzydliwy i szpetny. Przecież wolałbym być Portugalczykiem niż Górnoślązakiem. To jasne. Ale gdy się już zacznie czytać Janoscha i Bienka (przede wszystkim Bienka), to spo-kojniej patrzy się na wszystko. Górnośląska nadzieja nie słabnie dzięki wielkim górno-śląskim tekstom!

Zbigniew kadłubek

doktor habilitowany, filolog klastyczny, literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego

1. Janosch, Cholonek 1970 2. Ota Filip, Wniebowstąpienie Lojzka La-

paczka ze Śląskiej Ostrawy 1974 3. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-

sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975-1982

4. Horst Bienek, Brzozy i wielkie piece 1990 5. Adam Zagajewski, Dwa miasta 1991 6. Julian Kornhauser, Dom, sen i gry dziecię-

ce 1995 7. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 8. Stanisław Bieniasz, Stary portfel i inne

utwory dramatyczne 2003 9. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 10. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 Ułożyłem listę książek, ograniczając się do ostatnich lat. Zrezygnowałem z os-trzejszej selekcji, która musiałaby nastą-pić, gdybym zechciał zmieścić na niej po-stacie historyczne, jak np. Jacoba Böhme czy Angelusa Silesiusa. Wówczas trawiły-by mnie wątpliwości, czy nie pominąłem innych humanistów tylko dlatego, że mo-ja znajomość ich dzieł (na ogół niemiec-kich bądź łacińskojęzycznych) jest jednak fragmentaryczna. Wolałem wskazać książ-ki współczesne, które dostarczyły mi nieco-dziennych emocji. Bez nich byłbym uboż-szy, a czytałem je niejako „na bieżąco”, z nimi „wzrastałem” i wrastałem w Górny Śląsk. Jest to zatem „lista osobista”. Najlep-szym dowodem Brzozy i wielkie piece Bienka. Pozycja niewielka i wcale nie najlepsza w je-go dorobku, ale dla mnie ważna. Ukazała się

na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, co miało duże znaczenie, bo nie tylko nasz kraj przechodził wtedy bezprecedensowe przemiany, także świadomościowe. One i mnie – jako człowieka „prywatnego” – nie mogły ominąć. Co łączy te wszystkie dzieła? Próba do-tknięcia nieuchwytnej tajemnicy górnoślą-skości. Manifestują „inność” regionu, a za-tem także konieczność – osobistego rozli-czenia się z nim. (Czy to nie dziwne i jedno-cześnie znamienne, że wszyscy wymienie-ni pisarze urodzili się na Śląsku, lecz długie okresy swego życia spędzili poza nim?). Ten pisarski trud samorozpoznania się w rzeczy-wistości, której wielu ludzi nie rozumie i czę-sto odrzuca, pozwolił także innym zbliżyć się do owej tajemnicy, uczynić ją atrakcyjną, a na pewno godną najwyższego szacunku. I jeszcze jedno. I Janosch, i Filip, i Bie-nek, i wszyscy pozostali piszą tak o Górnym Śląsku, jakby go już nie było albo jakby za chwilę miał bezpotomnie odejść na zawsze. Górny Śląsk jako Atlantyda utraconych war-tości? No, tak... Stąd tony sentymentalno- -liryczne, a w innych przypadkach – sowi-zdrzalsko-prześmiewcze, ale poruszane, by przykryć gorycz nieuchronnego oddala-nia się od przedmiotu literackiej penetracji. A przecież Górny Śląsk żyje! Czy zatem wszy-scy ci autorzy nas okłamują? W jakimś sen- sie tak, ale musimy, bo chcemy im wie-rzyć. Bez tej wiary naprawdę moglibyśmy umrzeć.

krzysztof karwat

pisarz, publicysta

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 26: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

28

1/20

12

1. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 2. Norbert Bonczyk, Stary kościół miechow-

ski 1879 3. Kazimierz Gołba, Wieża spadochronowa

1947 4. Gustaw Morcinek, Mat Kurt Kraus 1957 5. Janosch, Cholonek 1970 6. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 7. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 8. Rafał Wojaczek, Wiersze zebrane 2005 9. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 10. Historia Górnego Śląska (red. Joachim

Bahlcke, Dan Gawrecki, Ryszard Kacz-marek) 2011

Moją propozycję książek, które powin-ny być znane każdemu Ślązakowi, ułożyłem chronologicznie, bo też trudno było wska-zywać, która z nich jest bardziej czy mniej ważna. I tak literaturę dziewiętnastowiecz-ną reprezentują tu dwaj poeci, polski i nie-miecki. Eichendorff, jeden z najwybitniej-szych niemieckich romantyków, od niedaw-na dopiero przywracany świadomości pol-skich czytelników na Śląsku, i Bonczyk, któ-rego poemat znakomicie oddaje ówczesne przemiany społeczne i kulturowe regionu, przemieniającego się z rolniczego w prze-mysłowy. Jeszcze jeden polski poeta znalazł się w tym zestawie – Rafał Wojaczek z Mikoło-wa, jeden z największych polskich poetów XX wieku. I jeszcze kilka utworów – Morcinka i Goł-by, Bienka i Janoscha, wreszcie Wańka i Kut-za, w których najpełniej odnaleźć można

współczesne dzieje Śląska. I nieprzypadko-wo wszystkie wiążą się z wydarzeniami hi-storycznymi, bo też historia w minionym stuleciu wyjątkowo była niełaskawa dla tej ziemi i jej mieszkańców. Książki te są świadectwem zmagań z pamięcią historyczną, której nie da się za-mknąć w takiej czy innej schematycznej, jednostronnej wizji. Ich autorami są prawie wyłącznie ludzie, którzy na Śląsku urodzili się i choć późniejsze losy zagnały ich w róż-ne strony świata, to przecież ich znajomości Śląska oraz mentalności żyjących tu ludzi nie da się zakwestionować. Dobór nie wynika z żadnego z góry ustalonego klucza, jedy-nym kryterium jest tożsamość odczuć, która jest dla mnie oczywista, gdy czytam książ-kę napisaną obojętnie po polsku czy po niemiecku, ale przez autentycznego Gór-noślązaka. Listę powyższą kończy jedyna książka nieliteracka – najnowsza historia Górnego Śląska, będąca pierwszą próbą zmierzenia się historyków z różnych krajów z niełatwą przecież historią tego regionu, dzielącą do-tychczas Polaków, Niemców i Czechów, wie-le faktów nie tylko różnie interpretujących, ale wręcz odmiennie je przedstawiających. Taka próba wspólnego przyjrzenia się temu wszystkiemu, co nas dzieli w historii Śląska, bez sztucznego tuszowania, ale i z wyraź-ną dobrą wolą porozumienia się. To dobry prognostyk dla przyszłości tego regionu we wspólnej Europie.

Jacek Lyszczyna

profesor, literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego

aleksandra kunce

profesor, kulturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego

1. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 2. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 3. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia

1826 4. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 5. Zbigniew Kadłubek, Listy z Rzymu 2008 Wybieram tylko pięć tekstów, bo potem zaczyna mi się to w myśleniu rozrastać i mu-siałabym pilnować tego, by przywołać 10–13 równorzędnych tekstów. Dlaczego tylko ty-le, skoro są i inne, równie znamienite, mnie także bliskie? Te teksty to fundament, na którym moż-na budować myślenie górnośląskie. Są tu istotne metafory, zapis kulturowych zda-rzeń, świadomość czasoprzestrzeni i zako-rzenienie, które przekracza doraźne auto-biograficzne opisy. W nich wybrzmiewa toż-samość miejsca. Umiałabym poprzez te tek-

sty wskazać na ważne problemy dla tożsa-mości górnośląskiej i stworzyć chropowatą opowieść o Górnym Śląsku. Teksty te prze-rzucają pomosty między obrazami miesz-czańskimi, ludowymi, arystokratycznymi. Pokazują wielowarstwowość, jak i odsłania-ją gęstość kultury. Co jednak najważniejsze, można po-przez nie myśleć o Górnym Śląsku jako „za-daniu naszych czasów”. Wielki myśliciel XX wieku Ortega y Gasset pisał w latach 50., że „zadaniem naszych czasów” jest filozofia, która dopełniona przez witalizm pozwoli na nowo rozpoznać człowieka i kulturę. Zada-niem regionalnym „naszych czasów” jest fi-lozofia, która pomyśli człowieka, by wypeł-nić doświadczenie lokalności. Region jest „naszym zadaniem”.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 27: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

29

1/20

12

Romantyczna miłość, baśniowy zamek, tajemniczy las… - dobrze jest czasem zagubić się w takiej okolicy.

Alojzy Lysko To największe arcydzieło, jakie powstało w naszej krainie.Nie ma tu tematycznych odwołań do Górnego Śląska, ale jest apologia muzyki (może najwspanialsza w dziejach literatury światowej?), zaś ducha muzyki uważam za najsilniejszy pierwiastek górnośląskiego genius loci.

Aleksander Nawarecki

eichendorff fot.

Mic

hał K

aspr

zak

Page 28: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

30

1/20

12

Maciej Melecki

pisarz, dyrektor Instytutu Mikołowskiego

1. Rafał Wojaczek, Wiersze zebrane 2005 2. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 3. Jerzy Suchanek, Jutro przeczytaj raz

jeszcze 2010 4. Krzysztof Siwczyk, Gdzie indziej jest te-

raz 2011 5. Robert Rybicki, Gram, mózgu 2010 Proponuję książki poetyckie, które uważam za absolutnie istotne dla rozwoju współczesnej poezji polskiej. Autorzy, o któ-rych chcę tu powiedzieć, udowodnili dale-kosiężną moc tego, co zwie się wizją języka.1. Lektura pokazuje geniusz Wojaczka: nie-zwykły dar operowania różnymi stopnia-mi języka, dotkliwy dramatyzm jednostki, śmiercionośny wymiar egzystencji człowie-ka i nieustanną transpozycję jego ziemskich losów w przestrzeń transcendencji.2. Zdumiewająca książka! Szymutko, jak nikt dotąd, dokonał stopu różnych form literac-kich. Połączył autobiografizm ze wspomnie-niami swojej tytułowej ciotki – osoby prze-nikliwie mądrej życiowo – z własną inter- pretacją filozofii patrona transgresji Georga Bataille`a i prawodawcy fenomenologicz-nego egzystencjalizmu Martina Heidegge-ra. Mieszanka wybuchowa – dyskurs akade-micki zderzony z dowcipnym językiem opo-wieści o utraconej młodości, a wszystko to pomysłowo podrasowane interpretacją fi-lozofii nieobecności, osamotnienia, bojaźni czy przekroczenia. Tak połączone i stematy-zowane aspekty tej książki zakotwiczone są w przestrzeni autorowi najbliższej, czyli Mysłowic i Katowic – gdzie Szymutko żył,

pracował i tworzył. To książka, która zapo-wiadała nowy rozdział jego twórczości, ory-ginalnie podejmuje historię własną i naj-bliższą, zawsze postrzeganą jako niestały byt, wędrowny wir.3. Dokonany przez Krzysztofa Kuczkowskie-go wybór wierszy Jerzego Suchanka ukazu-je niezwykłą konsekwencję rozwoju gliwic-kiego poety i utwierdza w przekonaniu, że jest on jednym z najistotniejszych relewato-rów współczesnej poezji polskiej. Początko-we wiersze ujawniają sporą dozę medyta-cyjnego namysłu, przechodzącego stopnio-wo w stronę coraz większej otwartości na asocjacyjne przygody, schadzki wizji i gma-twanego języka. 4. Wybór wierszy gliwickiego poety jest modelowym przykładem poezji radykalnej, opartej na autotelicznej realizacji paradok-salnych ujęć treści pisma i oksymoronicznej woli odczytywania znaków określających ludzki byt. Siwczyk z całą mocą ujawnia nie-jednoznaczność każdego ruchu słowa. Zu-chwale docieka niezamierzonego. Demon-tuje porządek rzeczy i, niezwykle przeko-nywająco, kiereszuje nasze percepcyjne na-wyki.5. Najbardziej absorbująca książka Rybic-kiego – poszatkowane i kłączaste wiersze są zapisem kontrolowanego szaleństwa ję-zyka i niewyhamowanej gonitwy asocja-cji i metafor. Nie znam nikogo w literaturze polskiej, kto tak mocno, jak właśnie Rybicki, eksploruje podświadomość i z taką gwał-townością wyraża dysocjacyjny wymiar płynności jednostkowego żywota.

alojzy Lysko

pisarz, folklorysta, samorządowiec

1. Anioł Ślązak, Cherubinowy wędrowiec 1675

2. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 3. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia

1826 4. Hans Niekrawietz, Wiatr od Odry 1961 5. Norbert Bonczyk, Stary kościół miechow-

ski 1879 6. Gustaw Morcinek, Czarna Julka 1959 7. Wilhelm Szewczyk, Syndrom śląski 1986 8. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 9. Stanisław Bieniasz, Stary portfel i inne

utwory dramatyczne 2003 10. Henryk Waniek, Finis Silesiae 20031. Znakomita inwokacja do głębokich roz-myślań nad sensem ludzkiego życia.2, 3. Romantyczna miłość, baśniowy zamek,

tajemniczy las… – dobrze jest czasem zagu-bić się w takiej okolicy.4. Nikt piękniej od niego nie pisał o naszej rzece rodzinnej – Odrze.5. Józef Ignacy Kraszewski napisał, że „przy odrobinie starania mogło z tego poematu urosnąć małe arcydzieło”.6. Kwintesencja Morcinkowego talentu: polot, humor, wiedza o naturze człowieka, promieniowanie jakiegoś „śląskiego ciepła”.7. Niesamowita erudycja.8. Zbigniew Kadłubek: „Nie wyobrażam so-bie, żeby ktoś uważał się za Górnoślązaka i nie przeczytał tej książki”.9. Tragizm górnośląskich losów XX wieku.10. To koniec dawnego Śląska, który nosimy w sercu i początek Śląska, który do dziś kłu-je w oczy.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Z. S

awic

zfo

t. K.

Sze

wcz

yk

Page 29: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

31

1/20

12

1. Janosch, Cholonek 1970 2. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 3. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 4. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 5. Krzysztof Karwat, Jak Hanys z Gorolem

1999 6. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 7. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 8. Emil Szramek, Śląsk jako problem socjo-

logiczny 1934 9. Józef Chałasiński, Antagonizm polsko-

-niemiecki w osadzie fabrycznej „Kopal-nia” na Górnym Śląsku 1935

10. Stanisław Ossowski, Zagadnienia więzi regionalnej i więzi narodowej na Śląsku Opolskim 1946

1, 2. Kiedy dorastałem do podjęcia śląskiej tematyki, miałem dwie pierwsze książki w domowej bibliotece. Książkę Janoscha za-kupioną na wyprzedaży rozdawałem przy-jaciołom, by uczyli się Śląska.3. Książka chyba mi najbliższa, niezwykła i piękna. Choć mówi o końcu Śląska, to stwa-rza szansę, byśmy go odnajdywali na nowo, choćby w krajobrazie czy w przestrzeni. Dla socjologa zajmującego się przestrzenią nie-zwykle ciekawe i przejmujące.4. Dzięki Szymutce okazało się, że o Ślą-sku można mówić, używając innego języka.

Dzięki Szymutce mogli pojawić sie tacy inte-resujący autorzy, jak Kadłubek, Kunce i Na-warecki. 5. Z dwóch tomów, które na mnie zrobiły wra-żenie: Ten przeklęty Śląsk i Jak Hanys z Gorolem wybieram ten drugi. Nie tylko dlatego, że tak „pysznie” się zaczyna: „Karwat jest oszu-stem i wobec tego nie może nadal grasować na biednej ludności polskiej”, ale dlatego, że Karwat nie jest oszustem i walnie się przyczy-nił do demitologizacji śląskich mitów.6. Widzenie Śląska przez Kutza ma funda-mentalne znaczenie dla osób szukających śląskiej tożsamości. 7. Opis szczególnie mi bliskich miejsc i two-rzących je ludzi. Ważny dla mnie jako katowi-czanina i socjologa (który przez parę lat ba-dał osady górnicze). Znakomity dokument, napisany z socjologicznym wyczuciem. 8. Choć praca ustępuje rozprawce Pawła Ry-bickiego O badaniu socjograficznym Śląska, to znaczenie Szramka dla tworzenia śląskie-go mitu jest niepodważalne. 9. Monografii Chałasińskiego nie mogłem nie zamieścić, gdyż po latach sam podąży-łem jego śladami. 10. Jednak próbę czasu lepiej wytrzymuje artykuł Ossowskiego. Bez niego trudno so-bie wyobrazić rozważania o problemach na-rodowościowych na Górnym Śląsku.

Tomasz nawrocki

profesor, socjolog, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego

1. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 2. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 3. Jerzy Szymik, Akropol z hołdy czyli teolo-

gia Śląska 2002 4. Stanisław Rospond, Polszczyzna Śląska

1970 5. Mały słownik gwary Górnego Śląska (red.

Bożena Cząstka-Szymon, Jerzy Ludwig, Helena Synowiec) 1999

1. Bo w tok prozy na najwyższym poziomie literackim wplecione są bardzo głębokie prawdy historiozoficzne o Śląsku.

2. To właściwie historia gospodarcza Śląska, odsłaniająca zarazem mechanizmy socjolo-giczne generujące takie, a nie inne zacho-wania jego mieszkańców.3. Książka w przystępny sposób opisująca mechanizmy fenomenu religijności górno-śląskiej.4. To ciągle kanoniczna, najpełniejsza pozy-cja opisująca dzieje dialektu śląskiego.5. Książka rejestrująca najbardziej charakte-rystyczne formy leksykalne gwar Górnego Śląska, przystępnie je opisująca.

Jan Miodek profesor, językoznawca,

dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego

1. Gustaw Morcinek, Wyrąbany chodnik 1931 2. Zofia Kossak, Nieznany kraj 1932 3. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 4. Janosch, Cholonek 1970 5. Wilhelm Szewczyk, Syndrom śląski 1986 6. Tadeusz Kijonka, Czas zamarły 1991 7. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 8. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 9. Juliusz Niekrasz, Z dziejów AK na Śląsku

1985 10. Janina Podlodowska, W obronie róży 2005

Podaję tutaj dziesięć książek, zdając sobie sprawę, że w żadnym wypadku nie wyczer-pują one listy propozycji godnych Kano-nu Literatury Górnośląskiej. Ze względów najbardziej oczywistych i zrozumiałych nie podaję książki Od Wallenroda do Kordiana. Dramatyczne Ślązaków losy napisanej przez Józefa Musioła. Józef Musioł

doktor, prawnik, prezes Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Mar

cin

Mio

dek

fot.

J. G

ibas

Page 30: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

32

1/20

12

nej wzniosłości pojawia się też ludowość i nowoczesno-przemysłowe realia. Nie mo-że być obrazu Śląska bez plebejskiego hu-moru i dosadności, stąd obecność Ligonia „berającego” za mikrofonem, genialna we-sołość Janoscha kontynuowana przez Kut-za, ale chwilami też przez Kuczoka i Szy-mutkę. Bo Szymutkę, Szejnert i Kadłubka (u którego najpełniej wybrzmiewa śląska mowa), zaliczam do kręgu literatury pięk-nej. Kto czytał (słyszał) ich wirtuozeryjne teksty, ten zrozumie moją decyzję. W przy-wołanych esejach wybrzmiewa ton rzew-ny, melancholijny, którego mistrzem jest Bienek. Zabrakło historyków (od ks. Augu-stina Weltzla po Ryszarda Kaczmarka), za-brakło też badaczy kultury z Dorotą Simo-nides i Aleksandrą Kunce na czele i poucza-jących książek dialogowych, które są dome-ną Aleksandry Klich, a wreszcie trzech słow-ników gwary śląskiej. Brakuje też książek o muzyce i architekturze. A kanon literacki brzmi niepełnie bez głosów bliskich mi po-etów – Jerzego Szymika, Grzegorza Olszań-skiego, Radosława Kobierskiego, Krzysztofa Siwczyka. Niech te niedobory będą mi wy-baczone.

1. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia 1826

2. Norbert Bonczyk, Stary kościół miechow-ski 1879

3. Stanisław Ligoń, Bery i bojki śląskie 1931 4. Janosch, Cholonek 1970 5. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 6. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 7. Wojciech Kuczok, Gnój 2003 8. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 9. Zbigniew Kadłubek, Listy z Rzymu 2008 10. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 To wybór z literatury pięknej, ale literatu-ra jest mi najbliższa. Szczęśliwym trafem na szczycie listy znalazła się powieść Eichen-dorffa. To największe arcydzieło, jakie po-wstało w naszej krainie. Nie ma tu tema-tycznych odwołań do Górnego Śląska, ale jest apologia muzyki (może najwspanialsza w dziejach literatury światowej?), zaś ducha muzyki uważam za najsilniejszy pierwiastek górnośląskiego genius loci. Ten romantycz-ny, śpiewny i rzewny ton słychać też u księ-dza Bonczyka, który dał nam odpowied-nik Pana Tadeusza i to w „narzeczu górno-śląskim”. Ale u Bonczyka obok romantycz-

aleksander nawarecki

profesor, literaturoznawca, kierownik Zakładu Teorii Literatury Uniwersytetu Śląskiego

1. Gustaw Morcinek, Wyrąbany chodnik 1931

2. Wilhelm Szewczyk, Wspomnienia 2001 3. Maria Klimas-Błahutowa, Siedem krów

tłustych 1962 4. Leon Bielas, Sławna jak Sarajewo 1973 5. Tadeusz Kijonka, Pod Akropolem 1979 6. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 7. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 8. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 9. Wojciech Kuczok, Gnój 200310. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 Mógłbym sporządzić jeszcze dwa lub trzy podobne zestawy. Nie znaczy to jednak, że dzieła poza tą dziesiątką są gorsze (cokol-wiek to słowo znaczy). I w tym „ostatecznym” zestawie do ostatniej chwili trwał ruch, ktoś ustępował miejsca, ktoś mocniej się rozpy-chał, jak to w kolejce. Pozycja Gustawa Mor-cinka nie podlegała dyskusji. Kiedy jeszcze nic nie wiedziałem o Śląsku, czytałem Mor-cinka. Kto nie przeczyta Morcinka, nigdy nie wejdzie w Śląsk wystarczająco głęboko. Dłu-go w tym zestawie utrzymywał się Janosch z Cholonkiem w doskonałym przekładzie Le-ona Bielasa. Ale to jednak przekład. To jest li-

teratura niemiecka. Śląska, ale niemiecka. W pobliżu polskiej. Bardzo blisko. W przypad-ku Wilhelma Szewczyka dwa bezcenne tek-sty (Dwa lata życia, Świat mojego dzieciństwa) ze Wspomnień wydanych po śmierci pisarza, z których pierwszy, pisany był w czasie oku-pacji!, przez człowieka wewnętrznie wolne-go, jakim, być może, nigdy więcej nie poczuł się w takim stopniu. Reszta – to dzieła, któ-re mnie zachwyciły lub wiele nauczyły. Nie jestem stąd, dlatego mądry, rzetelny tekst o Śląsku, nierzadko był dla mnie latarnią. Ta-deusz Kijonka zaświadczył, że o śląskim do-świadczeniu można pisać w perspektywie europejskiej; i odwrotnie: o micie europej-skim – w perspektywie domowej. O Klimas- -Błahutowej piszę osobno. W powieści Bie-lasa cenię wigor, brawurę, dezynwolturę. Je-stem pewien, że pisząc Sławną jak Sarajewo, czuł za plecami oddech Janoscha. Wreszcie Kutz przebija się od samego środka, od jądra śląskości na zewnątrz, do świata. W przeciw-nym kierunku podąża Małgorzata Szejnert. I trzy książki: Wojciecha Kuczoka, Stefana Szy-mutki i Henryka Wańka, w których centrum jest ów dziwny stwór – homo silesiensis – roz-członkowywany na chirurgicznym stole!

Feliks netz

pisarz, tłumacz

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Agni

eszk

a Si

kora

Page 31: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

33

1/20

12

Powieść posiada wewnętrzny spokój, niczego nie udowadnia, nie błyszczy, nie napada, nie epatuje, nie oskarża, jedynie przy czytaniu boli. Jest piękna.

Krystian Gałuszka

To koniec dawnego Śląska, który nosimy w sercu i początek Śląska, który do dziś kłuje w oczy.

Alojzy Lysko

waniek fo. R

oman

Lip

czyń

ski

Page 32: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

34

1/20

12

dariusz Pawelec

profesor, literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego, Dyrektor Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej w Katowicach

Joanna Rostropowicz

profesor, filolog klasyczny, kierownik Katedry Cywilizacji Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Opolskiego

1. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 2. Horst Bienek, Wrześniowe światło 1977 3. Horst Bienek, Czas bez dzwonów 1979 4. Horst Bienek, Ziemia i ogień 1982 5. Horst Bienek, Podróż w krainę dzieciń-

stwa 1988 Analizując zaproszenie, zatrzymałem się zwłaszcza na oczekiwaniu, aby wska-zać książki, które „najtrafniej określają fe-nomen Górnego Śląska – niezależnie od ję-zyka, miejsca i czasu wydania”. A ponieważ rozmawiamy o kanonie, to warto też uświa-domić sobie, jak pojmujemy samo poję-cie kanonu. Wedle pewnego typu defini-cji kanon jest po prostu „autorytatywną li-stą dzieł, obowiązującym spisem lektur da-nego kręgu kulturowego”. Moja propozycja jest zatem taką autorytatywną odpowie-dzią na pytanie o dzieła, w których fenomen

1. Franz Faber, Sabothus sive Silesia XVI w. 2. Joachim Cureus, Gentis Silesiae annales

(Roczniki narodu śląskiego) 1571 3. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 1932 4. Heinz Piontek, Zeit meines Lebens (Całe

moje życie) 1984 5. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-

Preussen (Nad Prosną) 1968 Nie oponujmy, gdy w moim spisie pro-ponowanym do umieszczenia w kanonie znajdują się dwie pozycje napisane w ję-zyku łacińskim, w dość odległych wiekach i niekoniecznie dotyczą wyłącznie Górne-go Śląska. Gdy żył Franz Faber, czyli Franz Köckritz urodzony w Otmuchowie w roku 1497, Ślą-zacy mieli jeszcze poczucie, że ich ziemia stanowi nierozerwalną całość. Tak pojmo-wał również Śląsk Joachim Cureus, urodzo-ny 35 lat później w dolnośląskim Kożucho-wie. Obaj byli arcy-Ślązakami. Mieli świa-domość, że po kilku wiekach koegzystencji ludności słowiańskiej zamieszkującej Śląsk z kolonistami niemieckimi przybyłymi w XIII wieku powstała nowa społeczność, kilkuję-zyczna, dynamiczna i niezwykle zdolna. I je-den, i drugi autor ubolewa, że Śląsk nie ma politycznej samodzielności. Nie buntujmy się też przeciw łacinie, w której te dwa znakomite dzieła powstały. Śmiało możemy uznać przecież łacinę za ję-zyk „najbardziej śląski”, bo był zwornikiem tej wielobarwnej społeczności przez wiele wieków, niemal do końca XVIII wieku. Mój

Górnego Śląska objawił się najtrafniej, nie-zależnie od języka. A ponieważ mój kanon ma być tylko wkładem do myślenia o przy-szłym kanonie naszego kręgu kulturowego, a nie go w całości projektować, to ograniczę się do wskazania dzieł jednego autora. Ale od razu pięciu. Pierwsze cztery pozycje to, chciałoby się powiedzieć, że już „klasyczny” cykl powieściowy. Odmalowany w nim ob-raz Śląska i Ślązaków nie ma sobie równych w literaturze pięknej. Wpisanie obyczajowo-ści i portretowanych bohaterów w przeło-mową chwilę historii nadaje tej całości epo-peiczny wręcz rozmach. Natomiast Podróż w krainę dzieciństwa to niezwykły appendix autobiograficzny do tych powieści. Wszyst-ko to opowiedziane zostało oczywiście naj-pierw po niemiecku. Na pewno wciąż warte jest czytania i przeżywania po polsku.

wybór niech będzie również głosem pod-kreślającym wagę studiów klasycznych na Górnym Śląsku – nie poznamy dogłębnie kultury naszej krainy, gdy pominiemy to, co napisali nasi przodkowie posługujący się łaciną. Natomiast August Scholtis, Heinz Pion-tek i Hans Lipinsky-Gottersdorf wyrastają z tej różnorodnej, a przecież idealnie zjed-noczonej społeczności, którą najcelniej cha-rakteryzuje często ostatnio przypominane porównanie stworzone przez siedemnasto-wiecznego poetę wrocławskiego (również piszącego po łacinie!), Heinricha Mühlpfor-ta – nazywającego Śląsk szmaragdem. Ten szlachetny kamień swą wysoką wartość za-wdzięcza temu, że zawiera w sobie wiele różnych składników. August Scholtis ujaw-nił dramat społeczeństwa, którego obce siły jedność tę próbowały rozerwać. Heinz Pion-tek opisał życie górnośląskiej społeczności na tle wydarzeń społeczno-historycznych w Republice Weimarskiej, w okresie dykta-tury hitlerowskiej i w czasie II wojny świa-towej, a więc wydarzeń, które zapowiadały kres tejże społeczności. Wreszcie Hans Lipinsky-Gottersdorf w swej powieści uwiecznił mentalność Pru-saka, czyli ludności żyjącej nad Prosną we-dług swoich zwyczajów i norm postępowa-nia, posługującej się językiem zwanym was-serpolnisch. Dodajmy jeszcze, że autor po-wieści sam siebie z dumą określał mianem Wasserpolacka.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 33: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

35

1/20

12

1. Walenty Roździeński, Officina ferraria 1612

2. Piotr Wachenius, Wierne a prawdziwe okazanie 1612

3. Piotr Wachenius, Summa świętego krze-ściańskiego nabożeństwa 1612

4. Piotr Wachenius, Hymny moje domowe 1612

5. Stan i potrzeby nauki polskiej o Śląsku (red. Roman Lutman) 1936

6. Wincenty Ogrodziński, Dzieje piśmien-nictwa śląskiego 1946

7. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili 2001

8. Tadeusz Sławek, Antygona w świecie kor-poracji 2002

Nie mogę tu pominąć kuźnika śląskie-go i poety Walentego Roździeńskiego, któ-ry urodził się ok. 1570 r. we wsi Roździeń, a zmarł między 1640 a 1642 r. być może w Koziegłowach. Czterysta lat temu opubli-kowano jego poemat Officina ferraria abo huta i warstat szlachetnego dzieła żelaznego, bogaty w informacje historyczne, geogra-ficzne, geologiczne, mineralogiczne i tech-niczne. Walenty Roździeński przedstawił w nim dzieje górnictwa i hutnictwa oraz ro-dzimy folklor górniczy i hutniczy. Mimo iż autor ukończył zaledwie szkółkę parafialną, był niezwykle oryginalnym twórcą, a jego utwór na trwale zagościł w historii. Stworzył jeden z pierwszych w piśmiennictwie euro-pejskim i pierwszy w języku polskim traktat hutniczy, nowatorski tematycznie, rymowa-ny, napisany w konwencji retoryczno-mito-logicznej, z ambicjami epickimi, o bogatych humanistycznych perspektywach i bogac-twie poznawczych aspektów.

Upomniałbym się także o krąg literatury powstałej w górnośląskim środowisku pro-testanckim reprezentowanej przez Piotra Wacheniusa, prawdopodobnie spolonizo-wanego potomka czeskich emigrantów re-ligijnych, który przebywał w Pszczynie przy-najmniej w okresie 1612–1617, kiedy to peł-nił funkcję cesarskiego poborcy ceł. Zna-ny jest jako autor trzech pism opublikowa-nych w 1612 r.: traktatu teologicznego Wier-ne a prawdziwe okazanie, który zakon, a któ-ra wiara od Pana Boga, i co zakon, a co wia-ra jest; katechizmu oraz zbioru dwudziestu dwóch wierszy religijnych Hymny moje do-mowe. Zachowaną spuściznę Wacheniusa opublikowaliśmy niedawno wspólnie z Ma-riuszem Pawelcem z Uniwersytetu Opol-skiego. Przypomnę także nadal inspirujący Stan i potrzeby nauki polskiej o Śląsku, wydany w przedwojennym Instytucie Śląskim oraz Dzieje piśmiennictwa śląskiego, w których autor zdefiniował nurt literaturoznawczych badań regionalistycznych w zakresie pol-skiego kręgu kulturowego. Na koniec zostawiłem dwie znaczące książki profesorów Uniwersytetu Śląskie-go. Pierwsza to eseje zmarłego kilka lat te-mu Stefana Szymutki, wobec których trud-no pozostać obojętnym. Druga to Antygona w świecie korporacji. Rozważania o uniwersy-tecie i czasach obecnych – medytacja Tade-usza Sławka nie tylko i nie tyle o Uniwersy-tecie Śląskim, który w ostatnich latach staje się w świetle nowego prawa o szkolnictwie wyższym tylko uniwersytetem, a najczęściej jedynie tak zwaną szkołą wyższą…

dariusz Rott

profesor, literaturoznawca, kierownik Pracowni Retoryki Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Badań Regionalnych w Katowicach

1. Anioł Ślązak, Cherubinowy wędrowiec 1675

2. Janosch, Cholonek 1970 3. Arnold Ulitz, Der grosse Janja (Wielki Jan-

ja) 1939 4. Gustaw Morcinek, Czarna Julka 1959 Moje lektury nigdy nie były metodycz-ne, są zawsze wyrywkowe i niewiążące się wewnętrznie ze sobą. Dokładnie odwrot-nie jak w fotografii – nie mam instynktu pa-mięci albo może raczej – instynktu i zmysłu utrwalania, zatrzymywania. Dlatego propo-nuję Janoscha za przedstawienie górnoślą-skich losów i zawirowań, a mało dzisiaj zna-nego Arnolda Ulitza za śląski „amerykański sen”, czyli pokazanie dynamizmu rozwoju

Katowic. Wreszcie Czarną Julkę Morcinka ze względu na specyficzne pejzaże górnoślą-skie i kopalniane. Gdybym miał jeszcze wybrać coś spoza literatury Górnoślązaków i spoza Górnego Śląska, to wymieniłbym Anglików, którzy już w połowie XIX wieku doskonale wiedzieli, jak industrializm odkłada swój osad na ludz-kiej egzystencji (np. Ciężkie czasy Dickensa, ale i poezję Blake’a), Amerykanów (np. The-odore’a Dreisera i jego Tragedię amerykań-ską), którzy pokazali, jak jednostka, ulegając presji zysku, a tej nosicielem był przemysł, traci swoją etyczną tożsamość (dla tej pro-blematyki ważni pozostają również Thoreau i Emerson).

Tadeusz sławek

profesor, literaturoznawca, kierownik Katedry Literatury Porównawczej Uniwersytetu Śląskiego

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 34: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

36

1/20

12

1. Joseph von Eichendorff, Poezje 1837 2. Petr Bezruč, Slezské pisně (Śląskie pieśni)

1909 3. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od

wschodu) 1932 4. Janosch, Cholonek 1970 5. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-

sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

6. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 7. Jerzy Pilch, Bezpowrotnie utracona lewo-

ręczność 1998 8. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 Kierowałem się chęcią odzwierciedlenia wszystkich stron śląskiego trójkąta języko-wego, pokazujących górnośląską różnorod-ność. Ale tak naprawdę, to tylko pretekst, by pokazać górnośląską różnorodność nie tylko językową, także motywacji tworze-nia. Niby Eichendorff jest bardziej europej-ski niż górnośląski, ale nie do końca. Dlate-go urzekła mnie refleksja ks. prof. Jerzego Szymika, który wyznał: „Przez lata uczono mnie o Mickiewiczu i czytałem jego dzieła, w których szumiał las. Ale zawsze miałem wrażenie, że ten las jest inny od tego, któ-ry odwiedzałem z moim starzykiem. W po-ezji Eichendorffa usłyszałem wreszcie mój las spod Pszowa”. Bezruč nie był urodzonym Ślązakiem, ale jego twórczość jest obsesyjnie górnośląska, jest górnośląska na sposób neoficki. Poeta należał do tych przybyszów, którzy zakocha-li się w nowej ziemi zaborczo, szowinistycz-nie nawet. Nie przyjmował do wiadomości narodowej i językowej różnorodności. Było w nim trochę z propagandzisty, polskie re-żimy opowiadały o Śląsku jako o „prasta-rych ziemiach piastowskich” (teza skądinąd słuszna, choć w zupełnie innym znaczeniu), a on obsesyjnie i bezkompromisowo uzna-wał tylko i wyłącznie jego czeskość. Ma po czeskiej stronie sporo pomników, ale posta-

wiono je raczej jego poglądom niż poezji – a szkoda, bo jest tego warta. Scholtis to naj-większy zapomniany. Stworzył Heimatlite-ratur najlepszej próby, ale wymierają jego niemieccy czytelnicy, a polskich nigdy nie miał, ponieważ do dziś (76 lat po napisaniu dzieła, 67 lat po wojnie i 23 lata po upadku komunizmu) nie mamy polskiego przekła-du. A przecież pisze bez zajadłości, z troską pochylając się nad upiornym losem Górno-ślązaka, targanego wiatrami dziejów. Poda-nie go współczesnym jest potrzebne jak po-wietrze. Janosch jako jedyny pochyla się nad swo-imi ziomkami bez głaskania ich po głowach. Wali w nas bez skrupułów, leczy z zadufania i z przekonania o śląskich Übermenschach, o naszym überalles. Nawet gdyby nie robił tego z takim smakiem, z takim talentem, to i tak powinien być obowiązkowo czytany jako advocatus diaboli. Czytanie Bienka ma sens tylko w kom-plecie, całej tetralogii, wspaniałego studium górnośląskości, ze wszystkimi blaskami i cieniami. Dodałbym jeszcze Brzozy i wielkie piece. Dzieciństwo na Górnym Śląsku, wspo-mnieniowe dziełko w znakomitym przekła-dzie Szewczyka. Ze współczesnych autorów Waniek urze-ka formą, jest taki „pansilesiacki”, Śląsk jest dlań (i słusznie) jedną przestrzenią kulturo-wą, bez podziału na Górny i Dolny. Pilch ma kilka obsesji: alkoholową, seksualną, wiślań-ską i luterańską. Mnie szczególnie zachwy-cają dwie ostatnie. A Kutzowi wolno wszyst-ko, bo wszyscyśmy z niego. Wszystko co na Górnym Śląsku zdziałano po Kutzu, jest z Kutza. To jest nasz Walter Scott. Jego szo-pienicka Heimat, z której i ja wyrosłem, jest dziś obrzydliwą ruiną, żywym trupem uro-kliwego przemysłowego miasteczka. Trze-ba czytać Kutza, by ta magiczna przestrzeń ożyła, choćby tylko w wyobraźni.

Michał smolorz

doktor, publicysta, producent

filmowo-telewizyjny

Jan stachowski

tłumacz literatury czeskiej

1. Janosch, Cholonek 1970 2. Kazimierz Kutz, Piąta strona świata 2010 3. Małgorzata Szejnert, Czarny ogród 2007 4. Leon Bielas, Sławna jak Sarajewo 1973 5. Ota Filip, Wniebowstąpienie Lojzka La-

paczka ze Śląskiej Ostrawy 1974 Dla mnie – przybysza z Bydgoszczy (przez długi czas pruskiego Brombergu) – najistotniejszymi książkami o Górnym Sląsku były i są (kolejność nieprzypadkowa): Cholo-nek czyli dobry Pan Bóg z gliny Janoscha, Pią-

ta strona świata Kutza, Czarny ogród Szej-nert oraz Sławna jak Sarajewo Bielasa. Jednak traktując pojęcie Górnego Ślą-ska szerzej, nie sposób – zwłaszcza w mo-jej optyce – pominąć powieści czeskiego pi-sarza Oty Filipa Wniebowstąpienie Lojzka La-paczka ze Śląskiej Ostrawy, której polskie wy-danie wyszło w 2005 roku w moim tłuma-czeniu. Myślę że ta czeska powieść zasługu-je jak najbardziej na włączenie do górnoślą-skiego kanonu.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 35: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

37

1/20

12

A Kutzowi wolno wszystko, bo wszyscyśmy z niego. Wszystko co na Górnym Śląsku zdziałano po Kutzu, jest z Kutza. To jest nasz Walter Scott. Jego szopienicka Heimat, z której i ja wyrosłem, jest dziś obrzydliwą ruiną, żywym trupem urokliwego przemysłowego miasteczka. Trzeba czytać Kutza, by ta magiczna przestrzeń ożyła, choćby tylko w wyobraźni.

Michał Smolorz

Widzenie Śląska przez Kutza ma fundamentalne znaczenie dla osób szukających śląskiej tożsamości.

Tomasz Nawrocki

Kutz fot.

Bogd

an K

ułak

owsk

i

Page 36: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

38

1/20

12

Marek s. szczepański

profesor, socjolog, wykładowca

Uniwersytetu Śląskiego, kierownik Katedry

Socjologii Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach

1. Emil Szramek, Śląsk jako problem socjo-logiczny 1934

2. Józef Krupiński, Marsz żałobny 1985 3. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 4. Janosch, Cholonek 1970 5. Stanisław Bieniasz, Stary portfel i inne

utwory dramatyczne 2003 Koncentrowałem się na dziełach współ-czesnych, które tłumaczą region, w którym żyję od blisko czterdziestu już lat. Wszystkie te prace dotyczą pogranicza kulturowego. Pokazują tygiel kulturowy – swoich i obcych, tutejszych i nietutejszych, mądrych i głupich, hanysów i goroli, krojcoków, przyżenionych, werbusów, kresowiaków, pamponi. 1. Znakomity esej o pogranicznym charakte-rze regionu. A w nim cytowana wielokrotnie metafora o gruszy granicznej. Tom szcze-gólnie ważny w kontekście sporów o auto-nomię i status języka regionalnego. 2. Pamiętam dzień, w którym kupiłem ten tom poezji. Zdumiała mnie informacja, że au-torem jest górnik z kopalni w Lędzinach. Ze-stawienie hajer i poesis wydawało się kom-pletnie egzotyczne. Ale lektura uzmysłowiła,

że to poruszająca, egzaltowana i konfesyjna, ale piękna i wybitna poezja metafizyczna. 3. Niegdyś przyjechał do Katowic Andrzej Ziemilski, wybitny socjolog, który opowiadał, jak wysiedlał z Gliwic rodzinę Bienków. Roz-mawialiśmy o Pierwszej polce, uznając ją za dzieło niezwykle dla Górnego Śląska ważne. Wszak rozgrywa się w ciągu kluczowej doby: 31 sierpnia – 1 września. A między okładkami śląskie wesele i gliwicka radiostacja.4. Rewelacyjny opis życia górnośląskich lum- pów, cicha Biblia humorystów, jak napisał Kazimierz Kutz. A sam pisarz mówi: „zara-biam na życie dzięki temu, co mi pozosta-ło w pamięci. Nie jestem żadnym pisarzem, tylko co najwyżej kopistą”. Zazdroszczę ko-pistycznych umiejętności. 5. Wybitny dramat o dylematach Górnoślą-zaków: zostać czy wyjechać? Także dylemat twórcy, który porównywał los Górnośląza-ka do nieszczęśnika ulokowanego na dwóch krzesłach. W ostatniej naszej rozmowie po-wiedział, że w Zabrzu czuje się zbyt niemiecki, a w Niemczech zbyt polski. Pewnie te dylema-ty zaważyły na jego przedwczesnej śmierci.

1. Anton Oskar Klaussmann, Górny Śląsk przed laty 1911

2. Valeska von Bethusy-Huc, Oberschlesi-sche Dorfgeschichten (Górnośląskie opo-wieści wiejskie) 1901

3. Valeska von Bethusy-Huc, Mein Ober-schlesien (Mój Górny Śląsk) 1912

4. August Scholtis, Ostwind (Wiatr od wschodu) 1932

5. August Scholtis, Baba und ihre Kinder (Baba i jej dzieci) 1934

6. Horst Bienek, tetralogia gliwicka (Pierw-sza polka, Wrześniowe światło, Czas bez dzwonów, Ziemia i ogień) 1975–1982

7. Horst Bienek, Brzozy i wielkie piece 1990 8. Wolfgang Bittner, Gliwice zwano kiedyś

Gleiwitz 2003 9. Werner Heiduczek, Die Schatten meiner

Toten (Cienie moich zmarłych) 2005 10. Janosch, Von dem Glück Hrdlak gekannt

zu haben (O szczęściu poznania Hrdlaka) 1994

1. Nawiązując do dzieciństwa i młodości Klaussmann zawarł wiele faktów i opisów autentycznych postaci i zmieniającego się przemysłowego krajobrazu.2, 3. Opowiadania ukazują sceny z życia chło-pów i górników. Zawierają znakomite cha-rakterystyki postaci kobiecych. Prowincja

ukazana jest nie w kategorii zaścianka, lecz jako przestrzeń otwarta na postęp i moder-nizację. Autorka dokumentuje istotne prze-miany w zachowaniach Górnoślązaków.4, 5. O Scholtisie piszę osobno. Należałoby przełożyć również jego powieść kierującą uwagę na postać silnej kobiety wychowu-jącej samotnie trzynaścioro dzieci i łączącej w zachowaniach tradycyjne wzorce z no-wym, postępowym myśleniem. 6, 7. Przedmiotem pisarskiej refleksji są: pro-blematyka pogranicza i współżycia jego mieszkańców, tożsamość, język i obyczajo-wość Górnoślązaków, ich cechy charakteru, przywiązanie do stron ojczystych, dzieciń-stwo na Górnym Śląsku i jego utrata. Bienek często cytuje lub parafrazuje Scholtisa.8, 9, 10. W kanonie powinny się znaleźć także opowiadania Bittnera, a także autobiografia pisarza z Zabrza Wernera Heiduczka, będą-ca syntezą wątków dzieciństwa na Górnym Śląsku. Z Janoscha polecam powieść rozgry-wającą się w jego rodzinnych stronach. W kanonie winna znaleźć się poza tym poezja Eichendorffa i Kneipa, ale i polskich poetów: Szewczyka, Lubosza, Kijonki, Lach-manna (a także jego szkice Wywołane z pa-mięci), Netza (także Ćwiczenia z wygnania) i Kornhausera z wątkami górnośląskimi.

Grażyna Barbara szewczyk

profesor, germanistka, dyrektor Instytutu

Filologii Germańskiej Uniwersytetu Śląskiego

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 37: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

39

1/20

12

szczepan Twardoch

pisarz, publicysta

Jolanta Tambor

profesor, językoznawca, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego, pełnomocnik wojewody śląskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych

1. Hans Lipinsky-Gottersdorf, Die Prosna-Preussen (Nad Prosną) 1968

2. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 3. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 4. Horst Bienek, Brzozy i wielkie piece 1990 Literatura nigdy nie miała dla mnie barw narodowych, czy nawet ojczyźnianych, przy najżyczliwszym rozumieniu tego słowa. Naj-ważniejszymi dla mnie pisarzami są nie-zmiennie: saskiego pochodzenia Węgier, sy-cylijski Włoch, litewski Polak i Niemiec bez-przymiotnikowy, czyli odpowiednio Márai, Lampedusa, Mackiewicz i Jünger. Pytanie o górnośląski kanon wydaje mi się w pew-nym sensie pytaniem w stylu: wymień waż-nych dla ciebie twórców, którzy są bruneta-mi, albo pytaniem o kanon literatury homo-seksualnej. Tym niemniej, spróbuję. Do nie-dawna na pierwszym miejscu znajdowałby

1. Stanisław Ligoń, Bery i bojki śląskie 1931 2. Gustaw Morcinek, Jak górnik Bulandra

diabła oszukał 1958 3. Kazimierz Kutz, Scenariusze śląskie 1995 4. Kazimierz Popiołek, Historia Śląska od

pradziejów do 1945 roku 1972 5. Stefan Szymutko, Nagrobek ciotki Cili

2001 6. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, Szkic do

portretu Ślązaczki 2000 7. Śląskie teksty gwarowe (red. Alfred Zarę-

ba) 1961 8. Stanisław Bąk, Mowa polska na Śląsku

1974 9. Słownik gwar śląskich (red. Bogusław

Wyderka) 2000 10. Marek Szołtysek, Śląsk, takie miejsce na

ziemi 19981. Niezwykły zbiór ocalony od zapomnienia. Żywy dowód śląskiej mądrości i humoru.2. Nie ma Górnego Śląska bez Morcinka. Mo-je pokolenie wyrosło z tym przekonaniem. Cenię sobie jego powieści, ale czuć w nich już, niestety, zapach staroci. Piękne, lekko stylizowane, bajki nie straciły nic ze swego ludowego piękna i mądrości.3. Wiele czytałam o mitotwórczej roli Kazi-mierza Kutza, który stworzył obraz Śląska na ekranie. Nie wiem, czy to prawda. Nie pamię-tam Śląska sprzed tych filmów. Ale od tamtej pory powstania śląskie są dla mnie związane z dziejami rodziny Basistów, scena z karmina-dlem jest kwintesencją rodzinności śląskiej, a w Habryce widzę sąsiadów z dzieciństwa.

się bez wątpienia Horst Bienek. Nie potrafię ocenić jego wielkości w oderwaniu od tego, że pisze o moim mieście i że bohaterowie je-go książek w jakimś sensie mijają na ulicy mo-ich przodków. Byłem też jednak Bienkiem za-wiedziony: dlaczego, powróciwszy do Gliwic w latach osiemdziesiątych, wcale nas nie do-strzegł? Jego Gliwice stały się miastem pol-skim; jednak my tutaj, na Gliwic obrzeżach, ciągle jesteśmy: powojenne życie moich dziadków i pradziadków, ciche, schowane, przyczajone, jak życie zajęcy. Dzisiaj przed Bienka przedłożyłbym Lipinskiego-Gotters-dorfa. Czytałem Die Prosna-Preussen w niepu-blikowanym przekładzie profesora Kunickie-go. Nie chcę nazywać pisarza „górnośląskim Lampedusą”, bo jest to zawsze uwłaczające, ale trudno oprzeć się wrażeniu jego bliskości z Gepardem; podobnej wrażliwości, celnego, bezlitosnego oka. Wielka literatura.

4. Może to historia zbyt wyidealizowana i polonocentryczna. Jednak napisana tak pięknym językiem, tyle w niej poezji i miło-ści do Śląska, że trudno sobie bez niej wy-obrazić śląską bibliotekę.5. Śląsk Szymutki jest również moim Ślą-skiem. Są tu te same pasje i namiętności, które pamiętam z dzieciństwa. Poruszył mnie tekst, którego kanwą jest mecz Górni-ka Zabrze z Manchesterem City z 1971. Pił-ka nożna to było nasze życie. Pamiętam te wyprawy na międzypaństwowe mecze. Kli-mat tamtych dni jest w książce Szymutki. Zazdroszczę mu ciepła ciotki Cili.6. Rewelacyjne wywiady, zdjęcia i komen- tarze. Babski śląski świat w ostatnim mo-mencie, gdy już bezpowrotnie odchodzi. 7. Jedno z pierwszych i najlepszych opraco-wań śląszczyzny. Żaden badacz Śląska nie może nie znać tej pracy. Teksty są pisane al-fabetem fonetycznym i w transkrypcji orto-graficznej. Mogą służyć językoznawcom, ale też każdemu miłośnikowi śląskiego słowa.8. Niezwykle rzetelny i przystępnie napisa-ny zestaw cech śląszczyzny różnych regio-nów Śląska. 9. To pierwszy i jedyny naukowy słownik śląszczyzny. Wielotomowy zestaw leksyki z dokładną lokalizacją tekstową i terenową.10. Mam sentyment do tej książki. Po trochu tu wszystkiego: historii i dnia dzisiejszego, tradycji, pięknych starych fotografii, śląskie-go słownictwa i wiele śląskiej atmosfery.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

Page 38: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

40

1/20

12

1. Stanisław Bieniasz, Stary portfel i inne utwory dramatyczne 2003

2. Horst Bienek, Pierwsza polka 1975 3. Horst Bienek, Opis pewnej prowincji

1983 4. Krzysztof Karwat, Ten przeklęty Śląsk

1996 5. Historia Górnego Śląska (red. Joachim

Bahlcke, Dan Gawrecki, Ryszard Kacz-marek) 2011

6. Henryk Waniek, Finis Silesiae 2003 Proponuję Stanisława Bieniasza za dra-maty dziejące się tu, na Śląsku. Oddają-ce marzenia, lęki, fobie pokoleń współcze-snych Ślązaków determinowanych historią. Za postawę artystyczną i społeczną. Za to, że był sam. Za stawianie sobie tak wysoko po-przeczki, której w owym czasie niepodobna

było pokonać. Za słabość. Za wolę trwania w sztuce. Za to, że był pierwszy. Wierzę, że dramaty Bieniasza wrócą na śląskie, nie-mieckie i może polskie sceny teatralne. Po-nadto Horsta Bienka za pokazanie tego, cze-go się jedynie domyślałem, nosiłem wiele lat w sobie, ale nie potrafiłem zmaterializo-wać w swojej wyobraźni, a bardzo tego po-trzebowałem. Za pokazanie zamurowanej przeszłości Śląska, ludzkich losów w wymia-rze jednostkowym, intymnym i historycz-nym. Wreszcie Krzysztofa Karwata za ese-istykę, w której z archeologiczną cierpliwo-ścią składa mozaikę panoramy śląskiej kul-tury XIX i XX wieku. Za nazywanie rzeczy po imieniu. Za scalanie pnia śląskiej kultury, a nie dzielenie go na jakże potrzebne dzisiej-szym politykom wykałaczki.

ingmar Villqist

pisarz, dramaturg, reżyser teatralny

Henryk waniek

pisarz, malarz

1. Katalog Magii brata Rudolfa XIII–XIV w. 2. Księga henrykowska XIII–XIV w. 3. Walenty Roździeński, Officina ferraria

1612 4. Joseph von Eichendorff, Z życia nicponia

1826 5. Max Herrmann-Neisse, Die Begegnung

(Spotkania) 1925 6. Gerhart Hauptmann, Szaleniec Boży

Emanuel Quint 1910 7. Wilhelm Szewczyk, Syndrom śląski 1986 8. Hubert Hupka, Schlesisches Credo (Ślą-

skie wyznanie) 1986 9. Handbuch der historischen Stätten Schle-

sien (Katalog zabytków Śląska) (red. Hugo Weczerka) 1977

10. Śląsk – rzeczywistości wyobrażone (red Wojciech Kunick) 2009

Ponieważ pojmuję zawsze Śląsk jako jed-nolitą historyczną, geograficzną i kulturo-wą całość, to uważam, że wyróżnianie tylko jednej z jego części (w tym przypadku Ślą-ska Górnego) czyni tej integralności pewną szkodę. Dlatego z większym przekonaniem myślałbym o Kanonie Literatury Śląska (ca-łego Śląska), choćby z uwzględnieniem jego regionalnych odcieni. Z tych powodów moja lista wygląda tak, jak wygląda. Tych dziesięć utworów nie wyczerpuje oczywiście nawet części tytułów, które tu chętnie umieściłbym także. Dlatego nieskromnie, już poza zasad-niczym tematem, pozwolę sobie dodać tytuł jedenasty: Katowice-blues czyli Kattowitzer-polka mojego autorstwa.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n

fot.

Bogd

an K

ułak

owsk

i

W trójkącie Bienka str.63

Page 39: Fabryka Silesia - Nr 1.2012 - s.3-41

41

1/20

12

najcz¢Âciej wymieniani aUTORzy

Lp. AUTOR GŁOSY

1. Horst Bienek 38

2. Janosch 20

3.4.

Joseph von eichendorffHenryk waniek

15 15

5. kazimierz kutz 13

6. august scholtis 12

7.8.

Gustaw MorcinekMałgorzata szejnert 11

9.10.

wilhelm szewczykstefan szymutko 9

11. Stanisław Bieniasz 8

12. Hans Lipinsky-Gottersdorf 7

13.14.

Norbert BonczykZbigniew Kadłubek

5

15.16.17.18.

Leon BielasHans Niekrawietz Walenty RoździeńskiAnioł Ślązak

4

19.

20.21.22.23.24.25.

Joachim Bahlcke / Dan Gawrecki / Ryszard Kaczmarek Ota Filip Tadeusz Kijonka Wojciech Kunicki Emil Szramek Arnold Ulitz Rafał Wojaczek

3

25 najcz¢Âciej wymienianych dzieł

Lp. TYTUŁ DZIEŁA AUTOR GŁOSY

1. Pierwsza polka Horst Bienek 21(28)2. Cholonek Janosch 183. Finis silesiae Henryk waniek 154. Piąta strona świata kazimierz kutz 125. Czarny ogród Małgorzata szejnert 116. ostwind august scholtis 107.8.

tetralogia gliwicka nagrobek ciotki Cili

Horst Bienek stefan szymutko 9

9.10.

Z życia nicponia die Prosna-Preussen

Joseph von eichendorff Hans Lipinsky-Gottersdorf 7

11. Poezje Joseph von Eichendorff 612.13.14.

Wyrąbany chodnik Syndrom śląskiStary portfel i inne utwory dramatyczne

Gustaw Morcinek Wilhelm SzewczykStanisław Bieniasz 5

15.16.

17.

18.19.20.

Officina ferrariaCherubinowy wędrowiecStary kościół miechowski Sławna jak Sarajewo Brzozy i wielkie piece Listy z Rzymu

Walenty RoździeńskiAnioł Ślązak

Norbert Bonczyk Leon Bielas Horst Bienek Zbigniew Kadłubek

4

21.

22.

23.

24.

25.

Reise durch Schlesien im Julius und August 1791 (Podróż po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 roku)

Śląsk jako problem socjologiczny

Wiatr od Odry

Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy Historia Górnego Śląska

Johann Gottlieb Schummel

Emil Szramek

Hans Niekrawietz

Ota Filip

Joachim Bahlcke / Dan Gawrecki / Ryszard Kaczmarek

3

Czterdziestu uczestników ankiety zaproponowało aż 145 dzieł napisanych przez 108 autorów. Ich typy były mocno zróżnicowane. Zestawiliśmy te dzieła i tych autorów, którzy otrzymali co najmniej 3 głosy. Wynik ten osiągnęło 25 dzieł 27 autorów. Pierwsze dziesiątki są w tabelach wytłuszczone. Trzymaliśmy się ściśle założeń wstępnych ankiety, dopuszczając nie więcej niż 10 propozycji składanych przez po-szczególnych uczestników. Zatem w tabelach sumujących wyniki ankiety pojawiają się wyłącznie dzieła i autorzy z pod-stawowego rankingu, a pominięte są wspomniane dodatkowo w komentarzach. Proces liczenia okazał się jednak trudniejszy w przypadku Horsta Bienka. Przyjęliśmy zasadę, że jeśli uczestnik ankie-ty zgłaszał poszczególne powieści tetralogii gliwickiej jako osobne pozycje, to zaliczaliśmy po jednym głosie na poszcze-gólne powieści i odpowiednią liczbę głosów na samego Bienka oraz dodatkowo głos na tetralogię gliwicką. Jeśli nato-miast proponowano tetralogię gliwicką jako jedną pozycję do kanonu, to zaliczaliśmy po jednym głosie na tetralogię i na Bienka. W ten sposób Pierwsza polka uzyskała 21 głosów, chociaż miałaby 28 głosów, gdybyśmy doliczyli głosują-cych specjalnie na całą tetralogię gliwicką.

C z t e r d z i e s t u w y b i e r a k a n o n