Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

16
Polska weszła w orbitę cywilizacji chrześcijańskiej w 966 roku, kiedy to książę Mieszko I (czwarty z władającej państwem Polan w dzisiejszej Wielkopolsce dynastii Piastów) scalił pod swym panowaniem obszar w przybliżeniu odpowiadający terytorium dzisiejszej Rzeczypospolitej. W 965 roku pojął za żonę Dobrawę, córkę chrześcijańskiego króla Czech Bolesława I, w następnym roku zaś, wraz ze swym dworem, przyjął za jego pośrednictwem chrzest z Rzymu. Są wprawdzie poszlaki, że południowa część Polski – gdzie w IX wieku istniało silne pań stwo Wiślan ze stolicą w Krakowie, podbite potem przez Państwo Wielkomorawskie (to ostatnie rozpadło się w 906 roku) – była chrystianizowana wcześniej przez działających właśnie w IX wieku „apostołów Słowian", pochodzących z Grecji i sprawujących swą misję jako wysłannicy Bizancjum, świętych Cyryla i Metodego. Tak to już u początków naszych dziejów rywalizują w Polsce wpływy Wschodu i Zachodu, Rzymu i Bizancjum, oferujące dwie – jeszcze wtedy nieukształtowane i niewiadome, lecz na pewno odmienne – wizje przyszłego państwa, narodu, wia ry i kultury . Na pewno inaczej – kto wie, lepiej czy gorzej, a może zupełnie fatalnie? – potoczyłyby się dzieje Polski, gdyby przejęła ona chrześcijaństwo w duchu wschodnim, nie łacinę, lecz cerkiewną starosłowiańszczyznę miała za język nowej wi ary, nie z Rzymu, lecz z Grecji przysłanych biskupów... Dość jednak, że w 966 roku, przyjmując chrzest z Zachodu, mocą książęcej władzy obalając posągi słowiańskich bogów przed mianowanym przez Rzym misyjnym biskupem Jordanem, weszła Polska w krąg zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej i z nią związała swój dalszy los, na niej oparła swą kształtującą się kulturę, na jej wartościach miała budować świadomość zespalającego się dopiero pod jednym berłem narodu. T ak to granica Zachodu – mocą historycznych zbiegów okoliczności – ustanowiona została na Bugu i Karpatach, aby trzysta lat później objąć jeszcze Litwę. Ci, którzy do dziś uważaj ą, że Zachód kończy się na Łabie, ignorują tysiąc lat biegu dziejów. Przyjęcie chrześcijaństwa z Rzymu, lecz za pośrednictwem słowiańskiego władcy Czech, nie zaś poprzez – również aspirujących do chrystianizacyjnej misji – któregoś z władców niemieckich, było aktem przewidującej myśli politycznej ze strony pierwszego rządcy całej Polski. Od czasu podziału w 843 roku stworzonego przez Karola Wielkiego cesarstw a Franków, powstałe z jego wschodniej części państwo niemieckie coraz mocniej parło na wschód, podbijając ziemie zamieszkane przez Słowian. Pogaństwo Słowian, których zachodnie rubieże sięgały aż za Łabę, było dla germańskich władców podstawowym argumentem moralnym i politycznym uzasadniającym połączony z chrystianizacją podbój. To wielkie i zapomniane dziś do cna starcie, zakończone bezpowrotnym wyniszczeniem Słowian pomiędzy Łabą a Odrą, rozpoczęło się w okolicach dzisiejszego Hamburga i Lubeki, na skraju ziem zamieszkanych przez wielkie plemię słowiańskie Obodrytów; dziś mało kto pamięta, że tylko zachowana słowiańska nazwa tego od wieków rdzennie niemieckiego miasta portowego przypomina o dawno wytępionym ludzie – podobnie na miejscu obodryckiego Starogardu wyrósł niemiecki Oldenburg. Zamieszkali bardziej na wschód Słowianie utworzyli nawet w X wieku Związek Wielecki, lecz ta luźna jeszcze federacja zaodrzańskich plemion nie miała dość sił, a nade wszystko czasu, by przekształcić się w zwarte i zdol ne do długotrwałego oporu państwo. T ak na miejscu zrównanych z ziemią wieleckich grodów Wołgoszczy, Skwierzyna i Brenny wyrosły niemieckie miasta Wolgast, Schwerin i Brandenburg, a nazwa słowiańskiej osady przetrwała tylko – o paradoksie! – jako miano późniejszej stolicy Niemiec, Berlina. Dalej na południe relikty potężnego niegdyś plemienia Serbów łużyckich przetrwały nie tylko w postaci słowiańskich nazw miast Budziszyna, Lipska czy Miśni, ale zachowanego do dziś języka i obyczaju najmniejszego narodu słowiańskiego żyjącego na południu dawnej NRD. Mało kto zwraca też dziś uwagę na to, że właśnie opór Wieletów i Obodrytów, przejęcie przez nich pierwszego uderzenia państwa niemieckiego, po zwolił na spokojne dopełnienie się procesu tworzenia państwowości na ziemiach zamieszkanych przez plemiona polskie. Zapewne klęska i tragiczny upadek Słowian zaodrzańskich umożliwiły powstanie, okrzepnięcie i późniejsze zwycięstwa państwa polski ego. Zapewne swe narodziny i dalsze istnienie zawdzięcza Polska zapomnianej już dziś wielecko-obodryckiej tarczy.

Transcript of Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 1/16

Polska weszła w orbitę cywilizacji chrześcijańskiej w 966 roku, kiedy to książę Mieszko I(czwarty z władającej państwem Polan w dzisiejszej Wielkopolsce dynastii Piastów) scalił podswym panowaniem obszar w przybliżeniu odpowiadający terytorium dzisiejszejRzeczypospolitej. W 965 roku pojął za żonę Dobrawę, córkę chrześcijańskiego króla CzechBolesława I, w następnym roku zaś, wraz ze swym dworem, przyjął za jego pośrednictwemchrzest z Rzymu. Są wprawdzie poszlaki, że południowa część Polski – gdzie w IX wiekuistniało silne państwo Wiślan ze stolicą w Krakowie, podbite potem przez Państwo

Wielkomorawskie (to ostatnie rozpadło się w 906 roku) – była chrystianizowana wcześniejprzez działających właśnie w IX wieku „apostołów Słowian", pochodzących z Grecji isprawujących swą misję jako wysłannicy Bizancjum, świętych Cyryla i Metodego. Tak to już upoczątków naszych dziejów rywalizują w Polsce wpływy Wschodu i Zachodu, Rzymu iBizancjum, oferujące dwie – jeszcze wtedy nieukształtowane i niewiadome, lecz na pewnoodmienne – wizje przyszłego państwa, narodu, wiary i kultury. Na pewno inaczej – kto wie,lepiej czy gorzej, a może zupełnie fatalnie? – potoczyłyby się dzieje Polski, gdyby przejęła onachrześcijaństwo w duchu wschodnim, nie łacinę, lecz cerkiewną starosłowiańszczyznę miałaza język nowej wiary, nie z Rzymu, lecz z Grecji przysłanych biskupów... Dość jednak, że w966 roku, przyjmując chrzest z Zachodu, mocą książęcej władzy obalając posągi słowiańskichbogów przed mianowanym przez Rzym misyjnym biskupem Jordanem, weszła Polska w krągzachodniej cywilizacji chrześcijańskiej i z nią związała swój dalszy los, na niej oparła swąkształtującą się kulturę, na jej wartościach miała budować świadomość zespalającego się

dopiero pod jednym berłem narodu. Tak to granica Zachodu – mocą historycznych zbiegówokoliczności – ustanowiona została na Bugu i Karpatach, aby trzysta lat później objąć jeszczeLitwę. Ci, którzy do dziś uważają, że Zachód kończy się na Łabie, ignorują tysiąc lat biegudziejów.

Przyjęcie chrześcijaństwa z Rzymu, lecz za pośrednictwem słowiańskiego władcy Czech, niezaś poprzez – również aspirujących do chrystianizacyjnej misji – któregoś z władcówniemieckich, było aktem przewidującej myśli politycznej ze strony pierwszego rządcy całejPolski. Od czasu podziału w 843 roku stworzonego przez Karola Wielkiego cesarstwa Franków,powstałe z jego wschodniej części państwo niemieckie coraz mocniej parło na wschód,podbijając ziemie zamieszkane przez Słowian. Pogaństwo Słowian, których zachodnie rubieże

sięgały aż za Łabę, było dla germańskich władców podstawowym argumentem moralnym ipolitycznym uzasadniającym połączony z chrystianizacją podbój. To wielkie i zapomniane dziśdo cna starcie, zakończone bezpowrotnym wyniszczeniem Słowian pomiędzy Łabą a Odrą,rozpoczęło się w okolicach dzisiejszego Hamburga i Lubeki, na skraju ziem zamieszkanychprzez wielkie plemię słowiańskie Obodrytów; dziś mało kto pamięta, że tylko zachowanasłowiańska nazwa tego od wieków rdzennie niemieckiego miasta portowego przypomina odawno wytępionym ludzie – podobnie na miejscu obodryckiego Starogardu wyrósł niemieckiOldenburg. Zamieszkali bardziej na wschód Słowianie utworzyli nawet w X wieku ZwiązekWielecki, lecz ta luźna jeszcze federacja zaodrzańskich plemion nie miała dość sił, a nadewszystko czasu, by przekształcić się w zwarte i zdolne do długotrwałego oporu państwo. Takna miejscu zrównanych z ziemią wieleckich grodów Wołgoszczy, Skwierzyna i Brenny wyrosłyniemieckie miasta Wolgast, Schwerin i Brandenburg, a nazwa słowiańskiej osady przetrwałatylko – o paradoksie! – jako miano późniejszej stolicy Niemiec, Berlina. Dalej na południe

relikty potężnego niegdyś plemienia Serbów łużyckich przetrwały nie tylko w postacisłowiańskich nazw miast Budziszyna, Lipska czy Miśni, ale zachowanego do dziś języka iobyczaju najmniejszego narodu słowiańskiego żyjącego na południu dawnej NRD. Mało ktozwraca też dziś uwagę na to, że właśnie opór Wieletów i Obodrytów, przejęcie przez nichpierwszego uderzenia państwa niemieckiego, pozwolił na spokojne dopełnienie się procesutworzenia państwowości na ziemiach zamieszkanych przez plemiona polskie. Zapewne klęskai tragiczny upadek Słowian zaodrzańskich umożliwiły powstanie, okrzepnięcie i późniejszezwycięstwa państwa polskiego. Zapewne swe narodziny i dalsze istnienie zawdzięcza Polskazapomnianej już dziś wielecko-obodryckiej tarczy.

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 2/16

 Tak więc łut historycznego szczęścia, pomyślny zbieg czynników geopolitycznych, okupionywyginięciem mniej szczęśliwych ludów, legł przed tysiącleciem u podstaw polskiejpaństwowości. Ale też i dalekowzroczna myśl polityczna. Polska pogańska, odcięta odZachodu i jego kultury – zarówno duchowej, jak i materialnej – nie miała szans skutecznegoprzeciwstawienia się germańskiemu naciskowi i co najwyżej czekał ją los tarczy dlazamieszkałych dalej na wschód plemion ruskich. Chrystianizowana przez prące do tego

Niemcy, podporządkowana niemieckim biskupom, stałaby się tylko jednym z lennych księstwCesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, albo – co gorsza – zostałaby podzielona międzyprące na wschód z ziemi podbitych Wieletów pograniczne niemieckie księstewka i marchie.Chrystianizacja za pośrednictwem Czech – jak zadecydował Mieszko I – dawała jedyną w tychwarunkach szansę ocalenia powstającej państwowości, jaką był bezpośredni, ponad głowamipatrzących na Wschód niemieckich władców, kontakt z papieskim Rzymem. Tak ostało siępaństwo Polaków i przetrzymało śmiertelne wtedy zagrożenie niemieckie. Przewidującamądrość pierwszego chrześcijańskiego władcy Polski została potwierdzona już w roku 1000,kiedy to cesarz niemiecki Otto III spotkał się przyjacielsko z synem i następcą Mieszka I wGnieźnie, u grobu zamordowanego niedawno przez pogańskich Prusów czeskiego biskupamisyjnego św. Wojciecha, uznając odrębność polskiej prowincji kościelnej, a BolesławaChrobrego za „króla Słowian", choć formalnie koronę otrzymał ten pierwszy król Polski z

Rzymu dopiero w 1025 roku.

W ten sposób już u początków polskiej państwowości stał się Kościół niezwykle ważną siłąpaństwotwórczą i cywilizacyjną, zrósł się z samym istnieniem i niepodległością Polski; któż

 jednak mógł przewidywać, że znowu po stuleciach to zrośnięcie okaże się aż tak decydujące,że – zwłaszcza w XIX i XX wieku – właśnie skupienie wokół Kościoła pozwoli Polakom przetrwaćkolejne ze śmiertelnych niebezpieczeństw. Tymczasem – przez następne, bardziej sprzyjającePolsce wieki – wspólne dzieje Kościoła, państwa i narodu układały się u nas podobnie jak winnych krajach zachodniego chrześcijaństwa. Powstające biskupstwa, klasztory i parafie byłypotężnym czynnikiem cywilizującym i kulturotwórczym, wokół Kościoła rozwijała się nauka ikształtowały elity umysłowe ówczesnego państwa, wartości i światopogląd zachodniegochrześcijaństwa formowały świadomość rzesz wiernych, a jednocześnie w procesie

wzajemnego przenikania i uzupełniania kształtujący się naród polski współkształtował swójodrębny, tutejszy Kościół. Nieraz – tak jak w innych państwach chrześcijańskich – wybuchałyspory między władcą a biskupami, bywało, że Rzym narzucał swą własną, odmienną odpolskiej rację stanu, bywało, że władca posługiwał się Rzymem w celu realizacji swychpaństwowych lub dynastycznych interesów. Nic to nowego lub odmiennego pod słońcemśredniowiecznej, a potem renesansowej Europy, ważniejsze jest chyba pytanie o narodziny takoczywistej dziś odmienności Kościoła w Polsce, jego siły i żywotności przewyższającej to, cowidzimy w innych krajach europejskiego katolicyzmu. Bo rola Kościoła jako ostoi państwowegobytu – którą tak skutecznie odegrał tysiąc lat temu, a potem znów w okresie rozbiciadzielnicowego, którą umocnił w ciągnącym się od XIV wieku aż po wiek XVI konflikcie z takżekatolickim, lecz śmiertelnie zagrażającym Polsce od północnego wschodu państwem ZakonuKrzyżackiego – to tylko prapoczątek tej przedziwnej specyfiki chrześcijaństwa po polsku.

Kolejnym, bardzo ważnym kluczem do zrozumienia tej odrębności jest narzucona Polsce przezgeopolityczny los rola daleko – obok Rusi – na wschód wysuniętego przyczółka chrześcijańskiejEuropy, zbrojnej tarczy osłaniającej jej zachodnie jądro przed ciągnącymi się całe wiekimorderczymi najazdami muzułmańskiego Wschodu.

 Tu znowu spod zamierzchłych dat, chlubnych pól bitewnych klęsk i zwycięstw wyziera – jakzwykle – gorzka ironia historii. Kraj, który dopiero co miał być tylko terenem ekspansji

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 3/16

prężnego żywiołu germańskiego, okazuje się żywą osłoną hamującą niszczący impet najazdówmongolskich, które już w połowie XIII wieku zaczęły pustoszyć Europę Środkową, sięgając doAustrii i Niemiec. Nagle rozrośnięte imperium Czyngis-chana już po jego śmierci podbiło iopanowało Ruś, aby z kolei sięgnąć po Węgry i Polskę, znajdującą się akurat w okresieprzejściowego podziału na dzielnicowe księstewka. W 1241 roku pod Legnicą została rozbitaściągnięta z całej Polski armia, a śmierć poniósł dowodzący nią książę śląski Henryk Pobożny.

 Jednak wbijający się jak klin ku zachodowi, niepowstrzymany dotąd najazd Mongołów,

[1>zwanych też Tatarami<1], cofnął się na południe, a potem zawrócił ku wschodowi. Niemniej niszczące były kolejne wielkie napady, aż wreszcie w trzecim (1287-1288) północnagrupa wojsk mongolskich została pokonana przez armię księcia Leszka Czarnego, apołudniowa – pobita pod Starym Sączem przez sprzymierzone oddziały węgierskie i polskie.Potworne niebezpieczeństwo grożące Europie i chrześcijaństwu zostało zażegnane, choćłupieżcze wyprawy organizowane przez chanat Tatarów krymskich powtarzały się przeznastępne wieki, towarzysząc zwykle walkom Polski z Turkami lub Kozakami, lecz nie godząc

 już w bardziej na zachód położone państwa.

Rozbita w Polsce i na Węgrzech nawała mongolska, śmiertelnie zagrażająca XIII-wiecznejEuropie, okazała się jednak zabójcza dla słowiańskich państw ruskich położonych na wschódod naszego kraju – podbitych, złupionych, skazanych na dwieście czterdzieści lat niewoli. Tu

znowu los i położenie geopolityczne okazały się przychylne Polsce, choć sama była tarczą dlazagrożonego Zachodu, to przecież Słowianie wschodni byli tarczą dla niej, a los, jaki ichspotkał w XIII wieku, był wielekroć okrutniejszy i gorzej wróżący na przyszłość niż los ludzizamieszkujących „serce Europy".

Odparcie w XIII wieku nawały mongolskiej, odepchnięcie na wschód od chrześcijańskiej Europyzagrażającego jej wojowniczego islamu było tylko wstępem do ciągnącej się przez trzy bezmała wieki batalii z jeszcze potężniejszym, wytrwalszym i lepiej zorganizowanymprzeciwnikiem islamskim dążącym do podboju Europy, jakim było otomańskie imperiumtureckie. Polska nie brała udziału w wyprawach krzyżowych mających na celu odbicie ZiemiŚwiętej z rąk islamskich, a potem utrzymanie powstałych tam nietrwałych państewek

chrześcijańskich Nie uczestniczyła z racji swego położenia w zmaganiach Zachodu z prącymipoprzez Hiszpanię Arabami. Ale z racji bezustannego zagrożenia przez napierających zpołudniowego wschodu najpierw Tatarów, a potem Turków, położyła dla obrony, a może iocalenia zachodniego chrześcijaństwa zasługi bardziej znaczące i fundamentalne niżskierowane ku odległej Palestynie wyprawy krzyżowe, ponosiła przez kilka stuleci ofiary namiarę swych ówczesnych sił, a może i ponad te siły. Tu właśnie, we wciąż się powtarzającychmorderczych wojnach z prącym ku północy i zachodowi, podbijającym państwo za państwemislamskim przeciwnikiem, kształtowały się polskie tradycje rycerskie, na krwawej glebie tychbezustannych starć rozwijała się polska kultura szlachecka, wobec tego śmiertelnegozagrożenia musiało się bezustannie opowiadać polskie chrześcijaństwo, z tych zmagańwreszcie wyrastały wielkie postaci historyczne – hetmani Chodkiewicz, Czarniecki, Żółkiewski,król Jan Sobieski. Trudno przeceniać przemożny wpływ tego wątku polskiej historii zarówno nakulturę i świadomość narodu, jak zwłaszcza na polski Kościół, który musiał wziąć na siebie rolę

ideowego inspiratora i wielkiego sztandaru tej walki, która była w równej mierze wlokącą sięprzez stulecia wojną o niepodległość i siłę państwa, jak i o ocalenie chrześcijańskiej Europy.Polska nie miała zresztą innego wyboru niż podjęcie tej krucjaty, alternatywą była utratapaństwowości i głęboki regres cywilizacyjny, jakiego doświadczyły narody położone napołudniowy wschód od nas, które nie sprostały potędze tureckiego imperium. Tu geopolitykaokazała się bezwzględna, choć nam akurat było dane wyjść z tego starcia zwycięsko. Trudno

 jednak, by ukształtowana wtedy postawa Polaków widzących siebie w roli „przedmurzachrześcijaństwa” i świadomych ogromnej ceny, jaką trzeba było zapłacić za jego obronę, nieodegrała dominującej roli w przyszłych konfliktach i starciach, które miały dopiero nadejść,gdy pod ciosami polskich szabel odsunięte zostało od Europy bezpośrednie zagrożenie

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 4/16

islamskie.

Ciągnące się przez trzy wieki starcie dwu wielkich potęg ówczesnego świata, Polski i Turcji,rozpoczęło się w 1444 roku na polach w pobliżu dzisiejszego bułgarskiego miasta Warny, gdzierozbite zostały połączone armie Polski i Węgier, a śmierć poniósł 20-letni władca obu tychpaństw, król Władysław III, zwany potem Warneńczykiem. Polska – pod berłem ojca

Warneńczyka, wielkiego Władysława Jagiełły, połączona właśnie unią z Litwą – złamała wbitwie pod Grunwaldem w 1410 roku śmiertelnie zagrażającą jej od północy ekspansjęniemieckiego Zakonu Krzyżackiego i była na najlepszej drodze do utrwalenia unii z Węgrami,a przez nią zapewne wielonarodowej unii chrześcijańskiej Europy Środkowej. Klęska podWarną była kresem tych zamierzeń – Turcji została otwarta droga na Bałkany, a potem naWęgry. Umożliwiło to upadek Konstantynopola i ostateczny kres Bizancjum w 1453 roku, niezłamało jednak siły Polski, choć uczyniło z niej ostatnią na Wschodzie tarczę chrześcijaństwa.Ostatnie ciosy polskiej potęgi w tym starciu to zwycięska odsiecz oblężonego przez TurkówWiednia w 1683 roku, kiedy to wojska króla Jana Sobieskiego ocaliły od upadku ówczesnepaństwo austriackie, a cesarzowi Leopoldowi I Habsburgowi umożliwiły odzyskanie Węgier.Nie minęło sto lat, a wciąż obecna ironia historii sprawiła, że uratowane Cesarstwo odpłaciłosię za tamtą odsiecz udziałem w rozbiorze Polski między ościenne państwa.

Walki z potęgami islamskimi, ciągnące się w historii Polski od XIII do XVII wieku, musiałystopniowo utożsamić sztandar narodowy ze sztandarem kościelnym – chodziło przecież nietylko o zagrożenie państwa, panującej dynastii, dobrobytu i zwyczaju, lecz także wiary iświadomości. Ale jakby tego jeszcze było mało dla ugruntowania postawy, a może ikompleksu „przedmurza", prawie wszystkie wielkie wojny, które toczyła Rzeczpospolitaszlachecka, były starciami z przedstawicielami innych religii, wszelkie wielkie zagrożeniagodzące w byt tego państwa, a potem ostatecznie grzebiące jego potęgę i niepodległość szłyze strony innowierców. Z górą tysiąc lat temu, u zarania polskiej państwowości, przyjęta zRzymu religia była jedyną szansą na ocalenie i okrzepnięcie formującego się królestwa, awybór tej właśnie religii i tego sposobu jej przyjęcia był jedynym możliwym wyborem racjistanu. Ale już wkrótce religia ta miała stać się osią międzypaństwowych i narodowych starć, a

 jednocześnie – jak to zawsze dzieje się w takich starciach – potężnym czynnikiemintegrującym społeczność wierzących, była to bowiem jednocześnie społeczność zagrożonych.Porównań można szukać tylko w innych historycznych konfliktach podszytych religijnąodmiennością: w tragicznych dziejach Ormian wśród wrogich narodów, w walkachIrlandczyków z angielską dominacją, w konflikcie Żydów z ich chrześcijańskim otoczeniem.Chociaż losy każdego z tych narodów układały się odmiennie, chociaż nigdy nie aspirowałyone do roli europejskiej potęgi, jak Polska w XI-XII czy XV-XVII wieku, zawsze prowadziło to dozlania się tożsamości narodowej z religijną, ksenofobii, tradycjonalizmu nieufnego wobec„zakusów" zewnętrznego świata. A przecież bez swojej religii, bez wierności swemu Bogu iswojej tradycji nie przetrwałby żaden z tych nieszczęsnych narodów. Warto zdać sobie sprawęz ceny, jaką każdy za to zapłacił.

Morderczy i zgubny konflikt z Niemcami rozgorzał już od zarania polskiej państwowości, akulminujący hitlerowskim szaleństwem XX wieku, tylko przez pewien czas – jak za Mieszka czyw okresie walk z Zakonem Krzyżackim – był spotkaniem przeciwników połączonych jednakwspólną religią. W wyniku sporów i wojen religijnych okresu reformacji, w Niemczechzwyciężył protestantyzm, a zwłaszcza państwo pruskie – od XVIII wieku główny oprócz Rosjiprzeciwnik upadającej Rzeczypospolitej i współautor rozbiorów Polski – było w przeważającejwiększości protestanckie. Tak więc również nadciągający z Zachodu przeciwnik byłczłowiekiem obcej wiary, a na pograniczu i w zabranych przez Prusy dzielnicach Polskiwyróżnikiem narodowości był nie tylko język, ale także wyznanie. W tej sytuacji Kościół znówstawał się sztandarem walki o zachowanie ziemi i języka, ostoją polskości, depozytariuszem

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 5/16

narodowej pamięci, ugoda zaś z zaborcą i wstąpienie w służbę jego państwa (a przecież przezcałe pokolenia na ziemiach zabranych było to jedyne państwo i jedyna droga kariery)oznaczały konieczność nie tylko zmiany języka, ale – co jeszcze trudniejsze – także wiary.

Nie inaczej miała się rzecz z rosyjskim prawosławiem, które po zrzuceniu jarzma tatarskiegozaczęło organizować się w silnym i despotycznie rządzonym państwie moskiewskim, by po

reformach Piotra Wielkiego i pokonaniu Szwecji w pierwszej połowie XVIII wieku stać siępotęgą zagrażającą samemu istnieniu coraz bardziej osłabionej Rzeczypospolitej. Tutaj znówKościół stawał się z konieczności ostoją polskości; o świadomości narodowej – bardziej niżpochodzenie – decydowało uczęszczanie na nabożeństwa albo do kościoła, albo do cerkwi, awykuta w zmaganiach z islamem postawa „przedmurza" nadawała mistyczny sens oporowiprzeciw nadciągającemu ze wschodu prawosławiu. Z fatalnymi oczywiście konsekwencjamidla szans wzajemnego zrozumienia z narodami Rosji, Białorusi czy Ukrainy. Szczególnietragiczna i znaczona krwawym śladem wzajemnych rzezi jest ta niemożność znalezieniawspólnego języka z Ukrainą – wszak prawosławną, lecz tak samo jak Polska przez Rosjęzagrożoną, tak samo jak Polska Rosji się opierającą i nie tylko na koniec przez Rosję podbitą,lecz przez państwo rosyjskie wielokrotnie (także w wieku XX) okrutnie pacyfikowaną w swychwolnościowych zrywach.

Nawet walki ze Szwecją – przed paroma stuleciami mocarstwem europejskim dążącym doopanowania wybrzeży Bałtyku, jak niegdyś Rzym wybrzeży Morza Śródziemnego – byłypodszyte religijną obcością, bo na ostrzach polskich szabel błyszczało nie tylko przywiązaniedo zagrożonej ojczyzny, ale także wyznanie wiary obrońców „przedmurza", tym razemkatolicyzmu. Przecież jednym z punktów zwrotnych uwieńczonego początkowo powodzeniemnajazdu protestanckiej Szwecji na Rzeczpospolitą w latach 1655-1956 była obrona klasztoruna Jasnej Górze w Częstochowie – słynnego w całym katolickim świecie sanktuarium MatkiBoskiej. Nawiasem mówiąc, już wtedy – w 1656 roku – został przygotowany, pod egidąSzwecji, pierwszy układ rozbiorowy, wedle którego ziemie słabnącego państwa demokracjiszlacheckiej miały być podzielone między Brandenburgię, Ukrainę, Siedmiogród i oczywiścieinicjatorów układu. Rzeczpospolita zdołała jeszcze otrząsnąć się z upadku, pokonać

najeźdźców i niespełna trzydzieści lat później uratować pod Wiedniem Europę przed islamem.Los demokracji nie potrafiącej sobie poradzić ze swymi wewnętrznymi problemami izewnętrznymi zagrożeniami był już jednak przesądzony. Nieco ponad sto lat po krzepiącymkatolickie serca odparciu Szwedów spod Jasnej Góry doszło do pierwszego rozbioru; spośródpaństw zaborczych tylko Cesarstwo Austriackie – a ono wszak zagarnęło najmniej i okazało siędla pobitych Polaków najbardziej liberalne – było państwem katolickim. Podział Polski byłpodziałem przede wszystkim między innowierców, tak jak większość wielkich starć zbrojnychRzeczypospolitej była starciami z przeciwnikiem również religijnym.

Czy z tej perspektywy można się dziwić owemu szaleńczemu z pozoru polskiemumistycyzmowi XIX wieku – tego najbardziej mrocznego stulecia w dziejach Polski, któreprzecież było dla Europy wspaniałym stuleciem rozwoju, dziejowego optymizmu,

rozprzestrzeniającej się techniki i kiełkującej wolności – temu stumanieniu pobitych iprzegranych, którzy widzieli swój kraj, jako „Chrystusa narodów" ukrzyżowanego przezinnowierców, krwawiącego w skazanych od początku na niepowodzenie powstaniach? AdamMickiewicz pisał w II części Dziadów:

Widzę ten motłoch – tyrany,

Zbójcę – biegną – porwali – mój Naród związany

Cala Europa wlecze, nad nim się urąga –

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 6/16

«Na Trybunał!» – tam zgraja niewinnego wciąga.

Wizja Golgoty, na którą zaborcy zawlekli niewinny naród przy życzliwej obojętności nieczułejna jego ból Europy, jest konsekwencją narzuconej Polsce przez los i położenie geopolityczne –tak długo skutecznie spełnianej – roli „przedmurza" jedynie słusznej wiary. Skoro prawowiernyobrońca chrześcijaństwa krwawi i cierpi niczym Chrystus, to oczywistą konsekwencją

Chrystusowej Kalwarii będzie też triumfalne zmartwychwstanie, dokonane bardziej siłąnadprzyrodzonej konieczności niż politycznego zamysłu, upartej pracy, korzystnego układueuropejskich sił. Romantyczna wizja rewolucji przeciw tyranom miesza się w jedno zmesjanistyczną koncepcją „narodu wybranego" – jakże bliską jeszcze okrutniej przez historiędoświadczonym Żydom. Kto nie usiłuje zrozumieć i ocenić splotu historycznych wypadków,które musiały doprowadzić do takiego stanu świadomości ówczesnych duchowych elit narodu,ten dobrowolnie wyrzeka się także możliwości zrozumienia Polski dzisiejszej, jej dzisiejszegoducha ze wszystkimi jego – historycznie przecież uwarunkowanymi – powikłaniami,niekonsekwencjami, porywami i upadkami.

A przecież ten kraj i ta w nim świadomość katolicka mają za sobą wyjątkowo piękne, krzepiącew swej obywatelskiej mądrości, duchowym bogactwie i światopoglądowej tolerancji

doświadczenie reformacji. Polacy dopiero u schyłku Pierwszej Rzeczypospolitej, faktycznie wokresie jej upadku, stali się narodem mniej więcej jednolitym wyznaniowo. Unia z Litwąoznaczała wejście w skład Rzeczypospolitej ogromnych obszarów prawosławnej Białorusi, a

 jednocześnie spora część szlachty litewskiej – zrównanej w wyniku unii w prawach ze szlachtąpolską – była ochrzczona wcześniej właśnie w obrządku prawosławnym i nie zamierzałaprzejść na katolicyzm. Nikogo jednak to prawosławie nie raziło i nikt nie zamierzał pozbawiaćprawosławnych równych z katolikami praw. W Rzeczypospolitej nigdy nie obowiązywałapraktykowana na ówczesnym Zachodzie, łamiąca sumienie zasada „czyja władza, tegoreligia". Ale też śmiertelne zagrożenie tej Rzeczypospolitej przez prawosławną Rosję miałodopiero nadejść po paru stuleciach – współcześnie groźna była islamska Turcja i wciąż jeszczekatolicki Zakon Krzyżacki. Nawet odłam mahometańskich Tatarów, który przeszedł na służbępolskich monarchów i osiedlił się w Rzeczypospolitej, miał zagwarantowaną i nigdy nie

naruszoną swobodę religijną. W Polsce chronili się w XV-XVI wieku wyparci z Czech husyci. Tuuchodzili przed pogromami wysiedlani przez zachodnioeuropejskich władców (np. wydaleni zHiszpanii w XV wieku) Żydzi. Tu osiedlali się prześladowani na Zachodzie i uciekający przedwojnami religijnymi innowiercy z Niemiec, Niderlandów, Szkocji. Fala reformacji religijnejwewnątrz chrześcijaństwa, rozbudzona na Zachodzie wystąpieniami Lutra czy Kalwina,znalazła więc w Polsce żyzny i dobrze przygotowany grunt religijnej tolerancji, wynikający nietylko z tradycji współżycia w jednym państwie wyznawców różnych religii, ale także zfederacyjnej struktury Rzeczypospolitej, z jej demokratycznego systemu politycznego, niemającego sobie równych w ówczesnej Europie. Reformacja przypada bowiem zarówno naokres największej potęgi Rzeczypospolitej w XVI wieku, jak i na okres największegopowodzenia i zaawansowania reform demokratycznych. Zwłaszcza nauki Kalwina, kształtująceracjonalistyczną, pełną energii postawę życiową, występujące w obronie demokracji isamorządności, przeciw nadużyciom władzy monarszej – znajdowały podatny grunt w

umysłach demokratycznie nastawionej szlachty polskiej. Za panowania ostatniego z Jagiellonów – Zygmunta Augusta – choć katolikiem pozostał król, kalwiniści bliscy są uzyskaniawiększości wśród szlachty, a tym samym w Sejmie, przygotowują się do utworzeniaoderwanego od Rzymu Kościoła narodowego. Miasta są już w większości luterańskie.Radykalny odłam kalwinistów – bracia polscy, zwani też arianami – głosi zrównanie wszelkichstanów, powrót do chrześcijańskiego ubóstwa, odmowę służby wojskowej. Ugodasandomierska z 1570 roku nie obejmuje jeszcze arian, jako zbyt radykalnych, ale wspomniana

 już „konstytucja" Sejmu warszawskiego z 1573 roku ustala całkowitą równość wszelkichwyznań chrześcijańskich z wyjątkiem ateizmu. Rzeczpospolita jest w targanej morderczymiwojnami religijnymi Europie oazą tolerancji, prawdziwie chrześcijańskiego pokoju i

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 7/16

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 8/16

pozwalając na uprzednie ścięcie ofiary. U schyłku tej drogi, która jest jednocześnie szlakiemupadku Rzeczypospolitej, mamy już całkowite odwrócenie ról, bo oto Katarzyna II –despotyczna władczyni Rosji i autorka koncepcji rozbiorów – wystąpiła jako obrończyniinnowierców w upadającej Polsce, żądając od Sejmu, pod groźbą użycia siły, potwierdzenia ichpraw oraz zaniechania reform ograniczających te niegdysiejsze wolności szlacheckie, które jużdawno przerodziły się w anarchię. Tak właśnie przez dzieje Polski biegną przeplatające się nicitolerancji i wyznaniowego zacietrzewienia. Stąd tak wiele polskich niekonsekwencji, była

bowiem Rzeczpospolita niespełnioną i niedoprowadzoną do zamierzonego skutku szansąEuropy, była demokracją, której nie dano zaowocować, więc przerodziła się w hybrydę.

Wiek XIX był stuleciem najstraszniejszego dramatu polskiego Kościoła. Oznaczał nie tylkopodział Polski między trzy mocarstwa, z których dwa najpotężniejsze i najgroźniejsze (Rosja iPrusy) były innowiercze. Stanął więc ponownie Kościół wobec historycznego wyzwaniadomagającego się odeń znów roli ostoi i sztandaru dla niepodległościowych nadziei. Ale

 jednocześnie te same mocarstwa – które lekką ręką kreśliły podczas kongresu wiedeńskiegomające odtąd obowiązywać granice i sfery wpływów – widziały w religii drugiego, obok siłyknuta i bagnetu, gwaranta powiedeńskiego „ładu i porządku" gwałcącego narodowe ispołeczne aspiracje poddanych. W obawie przed powtórzeniem się szaleństw niedawnejRewolucji Francuskiej zwycięscy monarchowie antynapoleońskiej koalicji usiłowali Ewangelią

uprawomocnić Fryderykowską maksymę Bóg jest po stronie silniejszych batalionów, a nastraży narzuconej nie tylko Polakom niewoli postawić – obok policjanta – także kapłana. PapieżKlemens XIV, pod naciskiem katolickiej Austrii, poparł rozbiór Polski, Pius VI zaś udzieliłbłogosławieństwa Targowicy i odrzucił polskie błagania o interwencję podczas PowstaniaKościuszkowskiego, uważając upadek Polski za słuszną karę za „rewolucyjne szaleństwo

 jakobinów". Nawet Leon XIII – wielki papież-reformator, który wydaną w 1891 roku encyklikąRerum novarum zapoczątkował nową naukę społeczną Kościoła – zalecał Polakom„trójlojalizm" [2>wobec trzech mocarstw zaborczych<2]. Przed Powstaniem Listopadowymtajna policja skrupulatnie sprawdzała uczestnictwo warszawskich studentów w sakramentach iodstępstwa odnotowywała w kartotekach „nieprawomyślnych". Upadek powstania skwitowałpapież Grzegorz XVI bullą Cum primum, potępiającą polski zryw niepodległościowy izalecającą Polakom poddanie się „łaskawości" prawosławnego cesarza Rosji. A przecież

 jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu jego poprzednik Innocenty IX błagał króla Jana Sobieskiego oratowanie chrześcijaństwa przed oblegającą Wiedeń nawałą turecką i nie zawiodło go anikrólewskie słowo, ani siła natarcia polskiej husarii. Teraz jednym z tyranów wlokących naGolgotę swe niegdysiejsze „przedmurze", a dziś Mickiewiczowskiego „Chrystusa narodów"miałby być kler? Przecież ówczesny Rzym, nie mniej niż władające Europą cesarstwa, obawiałsię dziedzictwa Rewolucji Francuskiej, bo dopiero w wyniku kongresu wiedeńskiego papieżodzyskał Państwo Kościelne, które stało się zresztą siedliskiem skrajnego konserwatyzmu ieuropejskiej reakcji, nim w 1870 roku ostatecznie zajęte zostało przez armię niedawnozjednoczonych Włoch i skurczyło się do rozmiarów Watykanu; nawiasem mówiąc, zwolniło topapieży od ciężaru kłopotliwego władztwa ziemskiego i dało impuls dla pozytywnych przemianw Watykanie. Nic więc dziwnego, że w 1814 roku Rzym z ulgą pobłogosławił powiedeńskisojusz królów i cesarzy, znany pod wiele mówiącą nazwą „Święte Przymierze". Stąddramatyczne rozdarcie ówczesnego polskiego ducha pomiędzy wiarą przodków a kościelnym

obowiązkiem posłuszeństwa. Stąd Słowacki woła: Polsko, twa zguba w Rzymie! Stądantypatycznie przedstawiony w jego Kordianie papież powiada: Na pobitych Polaków pierwszyklątwę rzucę! Dlatego carski więzień Konrad w Wielkiej improwizacji, kulminującej nadMickiewiczowskimi Dziadami, rzuca Bogu w twarz najstraszniejsze z możliwych bluźnierstw.Ale... No właśnie, to rozdarcie polskiego ducha. Bluźnierstwa Konrad nie dopowiada do końca,pada zemdlony. Przecież gdy na sztandarach polskich wojsk powstańczych w latach 1830-1831 pisano modne w buntującej się przeciw Świętemu Przymierzu Europie hasło Za wolnośćwaszą i naszą, to dodawano obok: w imię Boże. Gdy zrewoltowany lud warszawski chcewłożyć na głowy czapki frygijskie – symbol francuskiego jakobinizmu – wprzód prosi swoichksięży, by je pobłogosławili. Przecież ten sam Słowacki w swym szeroko dziś znanym

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 9/16

proroczym wierszu modlił się o słowiańskiego papieża, przypominając zaś XVIII-wiecznyantycarski zryw niepodległościowy – Konfederację Barską – pisał w dobie kolejnego zrywu XIX-wiecznego:

Nigdy z królami nie będziem w aliansach

Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi

Bo u Chrystusa my na ordynansach

Słudzy Maryji

Dramat XIX-wiecznej duszy polskiej nie jest tylko rozpaczą wobec nieziszczonych snów oRzeczypospolitej, przelanej w ich imię krwi, więziennych cierpień, przegranych rewolucjiniepodległościowych, niemożliwej w tych warunkach do spełnienia szansie uczestnictwa weuropejskiej rewolucji technicznej i gospodarczej. Być może najbardziej mrocznym sednemtego dramatu jest właśnie owo rozdarcie między Bogiem, rozumianym jako jedyna nadziejauciśnionych, a zdradą jego ziemskiego przedstawicielstwa, odpłacającego klątwą zaniegdysiejszą wierność „przedmurza"; jego skutki sięgają po dzień dzisiejszy, choć zabliźniły

się dawne rany. W chwilach trwogi i zagrożenia Polacy, wznosząc tyleż religijny, copatriotyczny hymn Boże, coś Polskę, wołali do Najwyższego: ojczyznę wolną racz nam zwrócić,Panie! Ale jednocześnie w XIX-wiecznej pieśni niepodległościowej przypominali szyderczo: ocześć wam, panowie, książęta, prałaci, za kraj nasz w niewolę sprzedany!

 To samo rozdarcie w jeszcze bardziej spotęgowany sposób przeżywało polskie duchowieństwo;spotęgowane przez posłuszeństwo, jakie ślubuje każdy kapłan. Dla „szeregowych" księży byłoto zazwyczaj oczywiste: postawieni wobec konieczności wyboru, za głosem serca szli dopowstańczych oddziałów bądź też w różny sposób je wspierali. Lista kapłanów, którzy za tę

 jedyną możliwą decyzję zapłacili śmiercią, zesłaniem czy więzieniem jest wyjątkowo długa.Ale to rozdarcie dotyczyło w nie mniejszym stopniu i najwyższych rangą książąt Kościoła, byspośród nich przypomnieć kilka najbardziej znamiennych postaci. Jeszcze na długo przed

pierwszym rozbiorem zostali wywiezieni do Rosji biskupi Kajetan Sołtyk i Józef Andrzej Załuski.Znacznie dłuższym zesłaniem zapłacił za swą postawę jeden z przywódców KonfederacjiBarskiej i obrońców Konstytucji 3 Maja – biskup Adam Krasiński. Arcybiskup Marcin Duninzostał w 1837 roku uwięziony przez Prusaków za sprzeciw wobec germanizacji. BiskupZygmunt Szczęsny Feliński został postawiony u steru diecezji warszawskiej w najtrudniejszymokresie, tuż przed Powstaniem Styczniowym 1863 roku, kiedy wrzenie zrewoltowanego ludusięgało szczytu, a patriotyczne manifestacje urządzano zwłaszcza w kościołach i po mszach.Na jego nominacji zaważyła presja carskiego dworu, widzącego w nim uległe narzędzieokiełznania buntu. Faktycznie, początkowo wydawało się, że spełnia nadzieje zaborcy, leczgdy wybuchło powstanie, postępował zgodnie ze swym patriotycznym sumieniem, za co w1863 roku [3>spotkało go zesłanie w głąb Rosji<3]. Arcybiskup gnieźnieński i poznański,kardynał Mieczysław Ledóchowski, postawiony z podobną misją na czele Kościoła w zajętej

przez Prusy Wielkopolsce, początkowo też hamował jak mógł patriotyczne uniesienia,zakazywał śpiewania hymnu Boże, coś Polskę, ale gdy usiłowano go wciągnąć dogermanizacyjnej polityki rządu kanclerza Bismarcka, wybrał [4>pruskie więzienie, nie zaśnarodowe zaprzaństwo<4]. Zwłaszcza te dwie ostatnie – znamienne dla XIX-wiecznych losówpolskiego kleru – postacie nie były nieprzejednanymi fundamentalistami patriotyzmu,dostrzegały „realia", usiłowały, jak mogły, paktować z zaborcami, rozumiały potrzebękompromisów i ugody, powściągały uczucia podległych im księży, ale wobec ostatecznegowyboru potrafiły wypowiedzieć swoje [5>non possumus<5], płacąc za to utratą urzędu iwolności, wchodząc w oczywisty konflikt z niechętnym wszelkim buntom Watykanem.Patronował im pewnie mądry duch świętego biskupa Tomasza More'a, który też jak mógł

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 10/16

paktował i unikał otwartego konfliktu, aż musiał powiedzieć monarsze swoje jasne „NIE!", zaco zapłacił głową. W następnym stuleciu ten sam duch wiódł kardynała StefanaWyszyńskiego, który jako prymas Polski też starał się ułożyć pokojowo współżycie Kościoła zkomunistyczną władzą, aż trafił do więzienia, skąd uwolnił go dopiero ogólnonarodowy zrywPaździernika 1956 roku.

Wiek XIX oznaczał dla Kościoła polskiego próbę o wiele straszniejszą i bardziej bolesną niż wpaństwach Zachodu, bo tam sumienia kapłanów i świeckich łamały się tylko wobecnabrzmiewającej kwestii społecznej, zwłaszcza robotniczej, którą po swojemu i wbrewKościołowi usiłował rozstrzygać rosnący w siłę ruch socjalistyczny, aż wreszcie – podziesięcioleciach milczenia i obojętności – dostrzegł tę kwestię wspomniany już papież LeonXIII w 1891 roku. Kościół w Polsce stanął przede wszystkim wobec próby narodowej: albopozostać polskim, albo królewsko-watykańskim? W godzinach wyboru opcja była prawiezawsze patriotyczna, i to – być może – uratowało wówczas zarówno Polskę dla Kościoła, jak iKościół dla Polski. Pozwoliło Kościołowi pozostać ostoją polskiego ducha podczas nocyzaborów, ale też pozwoliło Polakom bez obawy odwoływać się do religii i symbolu religijnego wswych powstańczych bojach. Zostało to do dziś, do czasów polskiego Papieża, choć –przyznajmy – wbrew papieżom ówczesnym.

Polska przetrwała ponad stuletnią noc zaborów, oparła się próbom wynaradawiania, wznacznym stopniu dzięki swemu Kościołowi; dzięki temu, że był bardziej polski niż rzymski.Nauczanie religii po polsku było nawet w czasach najbardziej natężonej rusyfikacji czyzniemczania ostatnią i zawsze skutecznie bronioną twierdzą narodowego ducha. Polskiedzieci, bite i więzione w wielkopolskiej Wrześni w latach 1901-1902 tylko za to, że modliły sięw swym ojczystym języku, pozostaną tego symbolem. Ale – być może – przetrwaliśmynarodowo także dzięki zaściankowości naszego chrześcijaństwa, jego postępującemu od XVIIIwieku – wraz z kontrreformacją – duchowemu oddaleniu od Europy. Polska elita intelektualna uschyłku Odrodzenia była w przeważającej mierze protestancka, przede wszystkim kalwińskalub ariańska, i stopniowo padała ofiarą kontrreformacji; nie podrzynano jej gardeł, jak weFrancji w noc św. Bartłomieja, lecz stopniowo odsuwano od wpływów i urzędów, aż zmuszono –

pod groźbą utraty majątków i szlacheckiej pozycji – do nawrócenia lub emigracji.Demokratyczna Rzeczpospolita zastygła w samozadowoleniu i szlacheckim egoizmie,uważając, że osiągnięto już wszystko, co było do zyskania. Zewnętrzne zagrożenie niesprzyjało dysputom o dalszych reformach, lecz zmuszało do zwarcia szeregów wokół tegoduchowego jądra zagrożonego przez islam, prawosławie i protestantyzm „przedmurza", jakimbył oczywiście Kościół katolicki. Już u schyłku niepodległej jeszcze, lecz już zachwianejRzeczypospolitej kształtował się Kościół-ostoja: prosty, konserwatywny, nieustępliwy, wolnyod doktrynalnych wątpliwości, mało czuły intelektualnie, sarmacki, wiejski. Być może Kościółbardziej europejski, bardziej otwarty na świat, nie dokonałby tak oczywistego wyborupatriotycznego, nie potrafiłby okazać się tak konsekwentną ostoją polskiego ducha wobecwynaradawiającej presji zaborców. Być może jego dramat, a tym samym XIX-wieczny dramatPolaków byłby jeszcze straszniejszy, głębszy. Nie wiem... Przecież nie tylko Kościół kształtujeswój naród, ale wpływ odwrotny jest nie mniej oczywisty. Być może mogło być inaczej – nie

wiem, czy lepiej? Dość, że tak się stało...

Za tak cenne w chwilach narodowej niedoli narodowe przetrwanie, za wspomożenie symbolikipatriotycznej symboliką religijną, zapłaciliśmy – jako naród – duchową cenę prowincjonalizacjii zacofania. Ominęła nas nie tylko XIX-wieczna rewolucja techniczna i cywilizacyjna, aleominęły polską duchowość ożywcze prądy intelektualne w katolicyzmie końca XIX wieku iprawie całej pierwszej połowy XX wieku. To właśnie wtedy upowszechnił się stereotyp: Polak-katolik, zapewne prawdziwy w starciu z zaborcami, ale fatalnie ciążący nad stosunkamiwewnętrznymi w odbudowanej między wojnami światowymi wielonarodowej Drugiej

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 11/16

Rzeczypospolitej. Jeszcze raz fatalnie odezwał się ten stereotyp po ostatniej wojnie światowej,kiedy przyłączone zostały do Polski tereny zamieszkane przez – zachowujących polskość wciągu stuleci i opierających się wszelkim próbom zniemczania – protestantów w dawnychPrusach Wschodnich i na Śląsku Opolskim; to nie same władze PRL szykanowały tychnajwytrwalszych Polaków, lecz w największym stopniu obrzydziła im życie w Ojczyźnie iskłoniła wielu z nich do emigracji głupota napływających ze wschodniej i centralnej Polskirzesz nowych mieszkańców tych ziem, nierozumiejących polskości poza ich wiejskim

kościółkiem.

Polski konserwatywno-obrzędowo-narodowy katolicyzm umocnił się jeszcze patriotycznie iantybolszewicko w wojnie 1920 roku. Stąd przedwojenny obskurantyzm nie tyleantykomunistyczny, ile każący do jednego „żydokomunistycznego" worka wrzucać takżekażdego ateistę, masona, socjaldemokratę, radykalnego działacza chłopskiego czy kogo tam

 jeszcze, odbiegającego od prostackiego narodowo-klerykalnego wzorca. Kościół w DrugiejRzeczypospolitej – mimo iż większość kleru pochodziła z biedniejszych warstw społecznych –okazał się podporą prawicy, a działo się to nie na mocy jakiegoś politycznego wyboru, lecz siłątych konserwatywnych i narodowych tradycji, jakie wyniósł z przynajmniej dwóch-trzechswych stuleci minionych. Symbolem tego kolejnego – choć pewnie już nie tak rozdzierającego

 jak poprzedni, niepodległościowy – dramatu polskiego Kościoła jest ojciec Maksymilian Kolbe,

kanonizowany przez papieża Jana Pawła II za heroiczny akt miłosierdzia, jakim byłodobrowolne oddanie swego życia w zamian za uratowanie innego człowieka w hitlerowskimobozie zagłady w Oświęcimiu. Ale ten sam św. Maksymilian, wybitnie uzdolniony organizatorkatolickiej prasy i radia w przedwojennej Polsce, był autorem tekstów nie tylkoantybolszewickich, ale i antysemickich, bojownikiem wąsko rozumianej „sprawy narodowej",co zresztą było znamienne i raczej rozpowszechnione w ówczesnym polskim katolicyzmie.Święty Maksymilian swym oświęcimskim gestem i ofiarą życia jak gdyby zapłacił za tonacjonalistyczne zaczadzenie, będące niczym innym jak nieuchronną ceną za walkę iprzetrwanie ducha polskiego w ciągu długiej nocy zaborów. Polski katolicyzm musiał dopieroprzejść przez – najstraszniejsze z dotychczasowych – doświadczenie hitlerowskiej ibolszewickiej okupacji, przez narzucenie Polakom siłą obcego ustroju, aby zacząć wyzwalaćsię z tego dziedzictwa.

Druga wojna światowa oznaczała wielkie przesunięcie w lewo świadomości społeczeństweuropejskich, w tym także społeczeństwa polskiego, mimo jego oczywistych i zrozumiałychurazów antyrosyjskich i antykomunistycznych. Skompromitowany został nie tylko faszystowskiautorytaryzm Niemiec i ich sojuszników, ale także wszelkie kierunki prawicowo-nacjonalistyczne. Lecz to odwrócenie się społeczeństwa od prawicy nie dotyczyło Kościoła, niezaowocowało – jak na Zachodzie – nową falą antyklerykalizmu. Kościół – choć związany przedwojną raczej z prawicą – nie podjął najmniejszej próby współpracy z okupantem, ale raczej byłod początku traktowany przez obu okupantów jako ostoja polskiego duchaniepodległościowego, a stąd jako wróg. Siłą rzeczy, wybór w 1939 roku nie mógł być inny niżpo poprzedniej utracie niepodległości. Kościół stał się częścią cierpiącego i walczącegonarodu, stanął po stronie prześladowanych i sam był prześladowany. Symbol religijny był więc

dla polskiego żołnierza, konspiratora i powstańca tożsamy z symbolem patriotycznym. Znajstraszniejszej z wojen Kościół w Polsce – choć poniósł ogromną ofiarę krwi duchownychpomordowanych i zamęczonych w obozach – wyszedł więc wzmocniony, też wprzeciwieństwie do Kościołów Zachodu, którym oszczędzona została [6>aż tak straszna ikolejna próba<6].

Narzucony Polsce po ostatniej wojnie ustrój komunistyczny początkowo szanował tozakorzenienie Kościoła w polskiej tradycji i świadomości, ten nierozerwalny splot symbolupatriotycznego i religijnego. Komunista i płatny agent sowiecki Bolesław Bierut, jako pierwszy

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 12/16

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 13/16

stop nie do rozdzielenia, bo przypieczętowany dwoma wiekami cierpień zarówno kapłanów, jak i wiernych. Stąd właśnie ten – pewnie i konserwatywny, nienowoczesny, zakorzeniony winstynktach, lecz nieuchronny wobec bolesnych doświadczeń historii – stereotyp „Polaka-katolika". Taka okazała się cena za przetrwanie.

Wielki, ogólnonarodowy zryw Października 1956 roku oznaczał nie tylko protest przeciw

narzuconej Polsce stalinowskiej wersji komunizmu, nadzieję na zreformowany socjalizm „oludzkiej twarzy", wyraz zakorzenionych tradycji demokratycznych tego narodu, którewcześniej czy później musiały znaleźć ujście. Oznaczał on również początek nowej epoki wpowojennych dziejach katolicyzmu w Polsce, we wzajemnym współkształtowaniu Kościoła i

 jego ludu. W Polsce najwcześniej i w największym zakresie zakwestionowany i odrzuconyzostaje stalinizm, komunizm musi zmienić swe oblicze i – choć daleko mu od tego „ludzkiego",wykrzyczanego na październikowych wiecach, a potem w 1968 roku w krótkotrwałym zrywie„praskiej wiosny" – uwalnia prymasa i innych księży, rezygnuje z jawnych represji, pozwala tui ówdzie na budowę kościołów, „odkręca śrubę" policyjnego nadzoru, ścisłej cenzury inatrętnej propagandy: Kościół może się pozbierać, odetchnąć po stalinowskiej nocy.Głębszego jeszcze oddechu nabierze po kolejnych zrywach narodowych w latach 1970 izwłaszcza 1980. Ale jednocześnie ma się już ku końcowi sztywna i konserwatywna epokaPiusów, wkrótce na watykańskim tronie zasiądzie pierwszy z otwartych na sprawy świata XX-

wiecznych papieży-reformatorów – Jan XXIII.

 Jeśli bowiem dziś Zachód pyta o fenomen tego Kościoła, który w ateistycznym państwieprzyciągnął do siebie przytłaczającą większość narodu, który wydał papieża-Polaka i pyta o to,

 jaki jest ten przywódca Kościoła powszechnego, to musi pamiętać o takiej właśnie tradycji itakiej właśnie drodze. Tu właśnie zawarta jest nieprosta i trudna do sformułowania w jednymzdaniu odpowiedź na pytanie o to, dlaczego ten właśnie Kościół jest tak różny od Kościołów wnormalnie rozwijających się państwach europejskiego Zachodu, że aż dla tego Zachoduniezrozumiały, a jednocześnie dla tego samego Zachodu aż tak fascynujący? Dzisiejszy polskikatolicyzm wywodzi się przecież w równej mierze z protestu wobec narodowego zniewolenia, ztradycji „przedmurza", jak i z Soboru Watykańskiego II, który zbiegł się omalże z jego

tysiącleciem. Czasy „Solidarności" pokazały najbardziej dowodnie, jak decydująca dla Polski jest siła takiego Kościoła i jak siła Polaków wspiera się na jego sile.

Czesław Miłosz – mając na myśli czasy schyłkowego komunizmu – pisał w Prywatnychobowiązkach: Po tysiącu lat mieszkaniec Polski szukając tzw. pokarmu duchowego natyka sięna rumowisko pokruszonych złudzeń i albo ma katolicyzm, albo nie ma nic. Dlatego właśnierobotnicy strajkujący w sierpniu 1980 roku i w maju 1988 roku wywiesili krzyże i portretyPapieża, zaprosili księdza z najbliższej parafii do odprawienia mszy w stoczni albo hucienoszącej imię Lenina i ustawiali się w długich kolejkach do spowiedzi i Komunii Świętej. Idlatego tak to zaskoczyło Zachód nawykły do tego, że sprawa robotnicza jest antyreligijnaalbo przynajmniej areligijna. O ileż szczęśliwsze są przecież kraje, w których możliwe i legalnesą wszelkie odcienie politycznych zaangażowań, gdzie wśród owych pokruszonych złudzeń,

których nigdzie nie brakuje, można jednak wybrać między czymś więcej niż tylko czerwonymsztandarem a czarną sutanną, gdzie do kościoła chodzi się tylko w celu rozmowy z Bogiem, anie na złość partii. I o ileż szczęśliwsze, a zwłaszcza spokojniejsze są tamte Kościoły, choć napewno nie aż tak potężne... Ale też nikt inny jak właśnie polski Papież nie odczuwa takdobitnie, że przyszłością Kościoła nie jest żyjący w dobrobycie i wolności Zachód, lecz narodynieszczęśliwie borykające się ze swym ziemskim losem biedy i zniewolenia: Trzeci Świat i byłyblok komunistyczny.

Ale, jak napisał inny wielki polski pisarz-emigrant Witold Gombrowicz: Jeśli Bóg ma być

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 14/16

pistoletem wymierzonym w Marksa, jest to zwycięstwo Marksa, a nie Boga.

 Jan Paweł II jest dzieckiem tego właśnie polskiego Kościoła, z całą jego wielkością i całymciężkim brzemieniem, z całą jego tradycją zarówno wolnościową, jak i obskurancką. I my,wszyscy Polacy, jesteśmy dziećmi tej samej matki, komuniści także. Ten Jan Paweł II (samprzecież robotnik, nim włożył sutannę i posiadł uniwersyteckie godności), który w

wiekopomnej encyklice Laborem exercens, jakby natchniony przez ducha czasu, uogólnia irozszerza otwarcie ku światu pracy rozpoczęte przez Leona XIII w jego Rerum novarum:przyjmując wszystko, co dobre i przychylne człowiekowi z tradycji socjalistycznej, odrzucającwszakże bez pardonu marksizm i walkę klas. Ten sam Jan Paweł II, który przykręcił księżomśrubę kościelnej dyscypliny, stanowczo sprzeciwia się rozwodom, pozamałżeńskiej miłości, anawet środkom antykoncepcyjnym, ale jednocześnie wciąż opowiada się za wolnością iprawami człowieka, odwiedza slumsy i dowodnie pokazał, że jest po stronie biednych,zrywając ostatecznie z wielowiekową tradycją „sojuszu miecza i kropidła". Ten sam Jan PawełII, który na trasach swych licznych podróży woła do wszystkich ciemiężonych i wtłoczonych wobce im systemy: Nie jesteś niewolnikiem. Nie wolno ci być niewolnikiem, jesteś Synem!,który podczas dwu historycznych wizyt w spacyfikowanej przez komunistycznych wojskowychPolsce głośno i wyraźnie wypowiadał słowo „Solidarność" wobec wiwatujących tłumów ioświadczył, że świat wdzięczny jest Polakom za to słowo, za związaną z nim treść, i z nadzieją

patrzy na dalsze losy „Solidarności" w kraju, w którym słowo to wykreślono z oficjalnego języka.

Religio – to znaczy „więź". Sednem religii nie jest więc samo uwielbienie i przeżycie Boga, niemistyka, nie przykazania, normy i rytuał, ale więź właśnie: z ludźmi, z Bogiem, zWszechświatem. Ten sam Marks, który lekceważąco pisał o opium dla ludu i którego naukiwłaśnie w Polsce zostały rozkruszone przez ów anachroniczny zabobon, potrafił równieżprzenikliwie napisać gdzie indziej o religii, jako o ręce wyciągniętej w ciemności kuczłowiekowi.

Religia jest w dzisiejszej Polsce i wiarą w Boga, i patriotyczną nadzieją, i politycznymsprzeciwem, i jednocześnie międzyludzką więzią. Posłaniem tej więzi, jedyną wówczas rękąwyciągniętą w sierpniową noc ku strajkującym był właśnie człowiek w sutannie. Aleprzeżyciem tej więzi była już pierwsza wizyta Jana Pawła II w ojczyźnie w 1979 roku, kiedy toobok dotychczasowego sfrustrowanego, niechętnego komunistycznej władzy syndromu „oni",pojawiło się świadomie odczuwane, solidarne „my". „Solidarność" jako ruch społeczny musiałasię w tej atmosferze narodzić jeśli nie w sierpniu następnego roku, to w którymkolwiek znastępnych miesięcy. Koniec cywilizacji może nastąpić, zanim spadnie pierwsza bombaatomowa. Stanie się to z chwilą, kiedy umrze ostatni człowiek, który wierzy w Boga –powiedział niedługo przed swą śmiercią na emigracji Andriej Tarkowski, wielki rosyjski twórcafilmowy, który odrzucił komunizm. Polskę, mimo wszystkich przywar i płycizn jej Kościoła, odtak rozumianej śmierci cywilizacyjnej dzieli odległość największa z możliwych.

 Jak dalece jednak wiara dzisiejszych Polaków jest wciąż owym pistoletem wymierzonym wMarksa? Trzeba by pewnie wielu dziesięcioleci spokoju i normalnego, wolnego odzewnętrznych zniewoleń rozwoju demokratycznego pluralizmu, by na to odpowiedzieć.

 Tak właśnie zaskoczony został polski Kościół przez historyczny rok 1989. Przez nagły,piorunujący i niesławny upadek dziejowego przeciwnika, któremu wprawdzie dawno jużstępiały pazury i zmurszały zęby, ale był jako lew ryczący, którego złowroga obecność scalaniesforną jak zawsze trzodę. Niespodziewanie zdarzona wolność przyłapała polski Kościół in

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 15/16

flagranti z upiorami dawno minionych czasów. Tylko pistolet wymierzony w Marksa pozostałciągle w ręku, nieporęczny, ciężki, bezużyteczny, choć wciąż nabity. Dlatego dziś – dwanaścielat po upadku komunizmu – polski Kościół, choć zwycięski, choć wsławiony polskim Papieżem,choć jak mało gdzie powszechny, bo pokażcie mi kraj, w którym wciąż tylu ludzi deklaruje się

 jako katolicy i uczęszcza na niedzielne msze, [7>jest jak nigdy w swojej historii chory, słaby izagrożony<7]. Chory, bo dzielnie towarzysząc swemu narodowi w jego najtrudniejszych ipełnych grozy chwilach, odważnie radząc sobie z wyzwaniami i ciężarami, do których nie był

przygotowany, tak wdrożył się do roli sztandaru narodowego, tak przesiąknął polityką, którejmusiał sprostać, bo innego wyboru nie miał, że teraz nie jest w stanie w ciągu tak krótkiegohistorycznie czasu przejść do roli spełnianej przez Kościoły w krajach wolnych, spokojnych i poprostu – nudnych. A polityka okazuje się wyjątkowo podstępną kusicielką i na pewno nie jestsiostrą wiary... Słaby, bo rosnąc w siłę w schyłkowym i mocno już nadwątlonym komunizmie,teraz nie może już liczyć na nadzwyczajną ofiarność swoich wiernych ani na specjalnewzględy i dotacje Watykanu przysługujące Kościołom prześladowanym… Zagrożony, boodpowiadając dzielnie i rozważnie na wyzwania polityki, nie potrafi teraz – z dnia na dzień –odpowiedzieć wiarygodnie na jedno jedyne, ale fundamentalne wyzwanie stojące przedwszelkimi religiami w wolnym społeczeństwie: na wyzwanie duchowych potrzeb człowieka i

 jego nadziei na spotkanie z Absolutem. Skoro kreujący dawną jedność wróg nagle zniknął, toniektórzy ludzie Kościoła szukają go coraz rozpaczliwiej. Może dlatego, że ich moc duchowa

 jest tak marna, że posłuch w owczarni zapewnić może tylko groźba czyhającego wilka. Oto on:

były komunista, liberał, Żyd, inaczej myślący, mniej pobożny, ktokolwiek. Znowu – oby po razostatni – płacimy duchową cenę za ziemskie burze historii. Pistolet wymierzony w Marksa niestrzelał za darmo.

W Kościele walczącym i prześladowanym ludzie znajdują ciepło jedności i solidarności. Ale nato, by wypełnić okazały puchar zwycięstwa ciepłem miłości, trzeba czasu, rozumu icierpliwości. Może dlatego w dzisiejszym polskim Kościele wciąż tak wiele mówi się oposłuszeństwie, a tak skąpo o miłosierdziu i wolności. A kościelne gmachy powolutkupustoszeją, jak wszędzie w wolnym świecie. Wierzę jednak, że ten czas płynie i kiedyś wypełnisię. Dlatego chory, słaby i zagrożony – choć z pozoru jakże wspaniale potężny – polski Kościółtak bardzo potrzebuje cierpliwości i wyrozumienia. Z obu stron.

Dopiero w tej ciszy, w której umilkną wezwania do boju i porzucone zostaną szańceprzedwczorajszych bitew, ten kto zechce i potrafi, będzie mógł nareszcie wsłuchać się w BożąObecność.

[1] Przypis do wydania z 2001r.

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 10:54 a.m.

(published)

Tatarzy to początkowo nazwa jednego z plemion mongolskich. Stopniowo, zwłaszcza po przyjęciu

religii islamskiej, nazwą tą objęto całość zachodnich plemion mongolskich.

[2] Przypis do wydania z 2001r.

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 11:05 a.m.

(published)

Papieże, ze zrozumiałych względów, starali się być ostrożni w kwestiach politycznych, ale nieraz ta

ostrożność okazywała się niechwalebna. Na przykład Pius XII potępił hitleryzm dopiero w 1943 roku.

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 3_ PISTOLET WYMIERZONY W MARKSA, czyli katolicyzm po polsku

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-3-pistolet-wymierzony-w-marksa-czyli-katolicyzm 16/16

[3] Od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 12:19 p.m.

(published)

11 października 2009 ogłoszony świętym przez papieża Benedykta XVI.

[4] Od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 12:21 p.m.

(published)

Kapelusz kardynalski otrzymał przebywając w więzieniu.

[5] Przypis do wydania z 2001 r.

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 12:22 p.m.

(published)

łac. – „nie możemy".

[6] Przypis do wydania z 2001 r.by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 12:26 p.m.

(published)

We Francji na przykład wielka część wyższego duchowieństwa skompromitowała się popieraniem

prohitlerowskiego reżimu Petaina.

[7] Od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 12:28 p.m.

(published)

Niewiele więcej można powiedzieć o polskim Kościele dzisiaj, dwadzieścia jeden lat od upadku

komunizmu, pięć lat po śmierci papieża-Polaka, w przededniu wyniesienia go przez Watykan naołtarze. Może tylko to, że słabnie głos ostatnich, nieprzejednanych poszukiwaczy wroga, a umacnia się 

bez wątpienia – choć brak tu jeszcze wybitnych postaci – postawa sprzyjająca cichemu, a więc

najbardziej owocnemu spotkaniu z Bogiem.